Pobierz

advertisement
Źródło: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/bezstresowa_przemoc.html
BEZSTRESOWA PRZEMOC, CZYLI TOKSYCZNI UCZNIOWIE
Do niedawna jeszcze polska szkoła przedstawiana była jako miejsce, w którym nauczyciel
mógł bezkarnie znęcać się nad uczniami. Teraz okazuje się, że jest to miejsce, w którym
uczniowie mogą pastwić się nad nauczycielem.
Najpierw opinią publiczną wstrząsnęły wyemitowane przez TVN zdjęcia z lekcji angielskiego
w toruńskim technikum budowlanym. Uczniowie kamerą wideo sami nagrali sceny
znieważania i dręczenia przez siebie nauczyciela. Podobne wieści doszły też z liceum
ekonomicznego w Opolu, gdzie uczniowie zabrali nauczycielce chemii dziennik lekcyjny, by
samemu wpisać sobie dobre oceny. W dyskusji, jaka się później wywiązała w mediach,
okazało się, że tego typu przypadki nie należą w polskich szkołach do rzadkości i coraz
częściej stanowią one normę.
Przed kilku laty, za rządów AWS, doszło w Polsce do reformy szkolnictwa. Autorzy zmian
nie ukrywali, że kierują się w swym postępowaniu wzorami zachodnimi, zwłaszcza zaś
amerykańskimi. Tymczasem szkolnictwo amerykańskie od lat siedemdziesiątych XX wieku
przeżywa kryzys. Dotyczy on nie tylko poziomu nauczania, który powołana jeszcze przez
prezydenta Ronalda Reagana komisja (The National Commision on Excellence in Education)
uznała za katastrofalny, lecz również braku dyscypliny w amerykańskich placówkach
oświatowych.
Siedem grzechów głównych
W 1940 roku sporządzono katalog siedmiu najpoważniejszych problemów, jakie przysparzają
nauczycielom uczniowie szkół w USA. Rejestr ten wyglądał następująco:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
rozmawianie podczas lekcji,
żucie gumy,
hałasowanie,
bieganie po korytarzu,
przepychanie się w kolejce do stołówki,
śmiecenie,
brak obowiązującego stroju szkolnego.
Pół wieku później, w 1990 roku, pokuszono się również o zestawienie podobnego katalogu.
Wyglądał on już zupełnie inaczej:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
narkomania,
alkoholizm,
ciąża,
samobójstwo,
gwałt,
rozbój,
kradzież.
Porównanie tych dwóch spisów jest doskonałą ilustracją zmian, jakie dokonały się w
amerykańskim szkolnictwie podczas ostatniego półwiecza.
Dziedzictwo pokolenia '68
Szukając ich genezy, należy cofnąć się do lat sześćdziesiątych. Wówczas to - jak opowiada
amerykański kryminolog holenderskiego pochodzenia Ernst van den Haag -„na uczelniach
dominującą rolę zaczęli odgrywać marksistowscy krytycy 'represywnego' charakteru
zachodnich społeczeństw i instytucji, a później kluczowe stanowiska w polityce, naukach
społecznych, wymiarze sprawiedliwości stopniowo opanowywali ich uczniowie - aktywni
uczestnicy lewackiej rewolty studenckiej 1968 roku".
Pokolenie '68 uzyskało też duży wpływ na kształtowanie systemu oświaty w krajach
zachodnich. Ich sztandarowe hasło z okresu studenckiej rewolty brzmiało: „Zabrania się
zabraniać". Zgodnie z tym sloganem uznano, że szkoła nie ma prawa narzucać uczniom
żadnego kodeksu zachowań, reguł i obowiązków. Jako „metody represywne" potępiono kary i
zakazy stosowane przez nauczycieli w szkole, a nawet podnoszenie przez nich głosu na
uczniów. Preferowano natomiast tzw. „stosunki partnerskie" polegające na nieustannym
„dialogu" z uczniami.
Jedną ze zwolenniczek owych zmian była wówczas Lucienne Biu Trong, która po latach
zmieniła jednak zdanie, a dziś pracuje jako doradca ds. bezpieczeństwa publicznego Komisji
Europejskiej. Poddając krytyce pedagogiczne idee pokolenia '68, zauważa ona, że były one
wyidealizowane i oderwane od rzeczywistości:
„Przyjęto, że poszanowanie prawa i innych istot ludzkich jest czymś naturalnym, podczas gdy
w rzeczywistości to owoc wychowania w pocie czoła wielu pokoleń w duchu szacunku dla
prawa i osoby ludzkiej, zakorzenionego w przesłaniu ewangelicznym i w demokratycznej
tradycji. Kiedy ten cywilizacyjny werniks zaczyna pękać, spod niego wydobywa się przemoc,
potencjalnie obecna. Przemoc, której korzenie tkwią w nas samych i którą można okiełznać
tylko za pomocą owych wypracowanych przez setki i tysiące lat kodów społecznych,
nazwanych pogardliwie w 1968 roku społeczeństwem represywnym, a które są niczym innym
jak właśnie cywilizacją."
Odrzucenie cywilizacji powoduje zawsze nawrót barbarzyństwa. Dla ideologów pokolenia
'68, którzy naczytali się Jana Jakuba Rousseau, barbarzyńca nie jest jednak określeniem
negatywnym, to raczej „szlachetny dzikus", gdyż człowiek jest dobry ze swojej natury, a
psuje go dopiero cywilizacja.
Diagnoza ta okazała się jednak nietrafna, gdyż całkowicie pominęła fakt istnienia grzechu
pierworodnego, a więc pewnego pęknięcia i skazy, jakie istnieją w naturze każdego
człowieka.
Klęskę takiego podejścia do pedagogiki widać najlepiej właśnie w amerykańskich szkołach.
Każdego roku 110 tysięcy nauczycieli w USA melduje o aktach przemocy na lekcjach.
Każdego dnia 135 tysięcy uczniów przynosi do szkoły oprócz drugiego śniadania także
pistolet. Niektórzy z nich robią czasami użytek z tej broni i wówczas dochodzi do strzelanin.
Największa masakra wydarzyła się w kwietniu 1999 roku w Columbine w stanie Kolorado,
gdzie dwóch nastolatków sterroryzowało miejscową szkolę, zastrzeliło trzynastu uczniów, a
następnie popełniło samobójstwo. Nic więc dziwnego, że placówki oświatowe są jednymi z
najbardziej kontrolowanych przez policję obiektów w Stanach Zjednoczonych. Dość
powiedzieć, że trzecia co do wielkości jednostka policji w USA pełni służbę tylko w szkołach
Los Angeles.
Rodzina czy telewizja
Szkoła nie ponosi jednak głównej odpowiedzialności za narastanie przemocy wśród
młodzieży. Staje się ona coraz częściej miejscem, gdzie agresja się ujawnia. Jednak główny
ciężar wychowania dzieci spoczywa na rodzinie - i w tym dziele żadna szkoła nie jest w
stanie zastąpić ani ojca, ani matki.
Ideologowie pokolenia '68, mówiąc o związku między przestępczością a sytuacją rodzinną,
najczęściej wspominają o ubóstwie, bezrobociu czy wielodzietności jako przyczynie
nieszczęść. Tymczasem opracowany w 2001 roku we Francji przez zespół prawników,
kryminologów, pedagogów i policjantów obszerny raport pt. „Przyczyny spirali
przestępczości" przedstawia inne wnioski. Okazuje się, że stopień zamożności rodzin nie ma
wpływu na poziom przestępczości dzieci. Decydująca jest wewnętrzna spójność, ład i
harmonia panujące w rodzinie. W rodzinach wielodzietnych wskaźnik przestępczości jest
nawet niższy od średniej, gdyż dzieci wzajemnie dbają o siebie i się wychowują.
Na przeciwległym biegunie znajdują się dzieci z rodzin rozbitych i niepełnych. Aż trzykrotnie
częściej niż dzieci z rodzin, w których jest zarówno ojciec, jak i matka, przejawiają
zaburzenia osobowości i brak dyscypliny w szkole. O tym, że rozkład rodziny jest jedną z
głównych przyczyn przestępczości, przekonują także amerykańskie statystyki, z których
wynika, że ponad połowa wszystkich więźniów w USA i dwie trzecie recydywistów
pochodzą z innych środowisk niż tradycyjna rodzina.
Nawet jednak w pełnych rodzinach coraz częściej zdarza się, że ojciec i matka rezygnują w
ogóle z zajmowania się dziećmi, gdyż albo preferują tzw. „wychowanie bezstresowe", albo są
tak zajęci pracą, że nie mają czasu na swoje pociechy. Wówczas głównym elementem
kształtującym mentalność i zachowania dzieci oraz młodzieży stają się media elektroniczne.
Raport komisji prezydenckiej stwierdził, że w USA na 1000 godzin spędzonych przez ucznia
przed telewizorem przypada średnio 30 stron przeczytanego przez niego słowa drukowanego.
Przeciętny amerykański uczeń w momencie skończenia szkoły ma za sobą 11 000 godzin
lekcji i 16 500 godzin oglądania telewizji. Ponieważ w mediach dominuje kultura przemocy,
ogląda on w tym czasie 18 000 morderstw. To również kształtuje agresywne postawy wśród
młodzieży.
Jak więc widać, media nie są dzisiaj sojusznikiem w wychowaniu dzieci. Coraz częściej też
nie jest takim sojusznikiem szkoła. Dlatego tym większy obowiązek ciąży na samych
rodzicach, by nie pozostawiali dzieci samych sobie i nie rezygnowali ze swego
podstawowego obowiązku.
GRZEGORZ GÓRNY
Przewodnik Katolicki (39/2003)
Download