Po co taka Jesień? Siedząc w przytulnym pokoju, otulona, dzielącym się ze mną ciepłem, kocem w kratkę, obserwowałam zwykle kapryśną, lecz w tamtym momencie podejrzanie stabilną sytuację za oknem. Świat zdawał się cieszyć (a przynajmniej nic nie wskazywało na to, by się smucił) tym, że liście dzielą się z nim ciepłem. Powinnam brać z niego przykład. Jemu do szczęścia wystarczy tylko tyle i nic więcej. Najtrudniej jest zrozumieć paradoksy- one sprawiają, że ludzka wiedza nie wystarcza. Trzeba włączyć ludzki instynkt, przeczucia- uczucia. Jesiennymi ulicami spaceruje mróz i wiatr, ale patrząc na nie z okna zdają się być przytulne i cieplutkie, jakby im niczego nie brakowało. Po co nam taka zwodna Jesień, której nie można nawet zaufać? Ubrać się lekko i pozwolić, aby wiatr rozwiewał nam włosy niczym w hollywoodzkim filmie, czy założyć grubą kurtkę , rękawiczki i czapkę, które zakrywając większą część naszego ciała, zakrywają również nasz entuzjazm, dobry humor i osobowość, bo nasze myśli podniośle debatują tylko o tym, jak bardzo jest zimno naszemu ciału? Jedno jest pewne- to Ona dyktuje warunki. Po co nam więc taka Jesień? Potrafimy usuwać plamy, korektorować zbędne słowa, usuwać znajomych, zabijać zwierzęta, burzyć budynki, mordować ludzi, znikać króliki w kapeluszach, obalać teorie, zmieniać bieg historii, a nawet jesteśmy w stanie unicestwić całą ziemię. Dlaczego nie możemy powstrzymać Jesieni? Gdzieś (klatkę obok) w niedalekiej przeszłości (miesiąc temu) pewien człowiek ( pan Bogdan) mógł też spokojnie zastanawiać się nad tym, po co przychodzi ta dziwna Jesień. Chociaż równie dobrze mógł panicznie płakać jak małe dziecko, patrząc przez okno i przeklinając na Jesień, że w ogóle przychodzi. I na żonę, że odchodzi. Z bezsilności, bo ani na żonę, ani na Jesień, ani na samego siebie nie ma już wpływu. Mógł jak ja, powoli pijąc miętową herbatę, wypominać Jesieni jej przebiegłość i cynizm. Ale mógł też krzyczeć, a nawet wrzeszczeć na pusty pokój i pustkę w swoim sercu pełnym niepokoju, łapczywie i niepohamowanie sącząc piwo z butelki (do zwrotu). Mógł jak ja zastanawiać się, czy Jesieni nie można ominąć, przeskakując od razu do konkretów- zimy i prezentów, zostawiając w tyle najdziwniejszą, najbardziej zbędną i niezbadaną porę roku, jaka sama się stworzyła. Chociaż zapewne wyglądałoby to diametralnie inaczej niż u mnie- kobieca, dogłębna analiza i męskie przejście do sedna sprawy, wciąż muszą jeszcze się ze sobą oswoić i dużo się od siebie nauczyć. Ale mógł też posunąć się ciut dalej, mógł nie zapanować nad nienawiścią do Jesieni i po prostu chcieć ją przechytrzyć- doświadczyć. Mógł zdecydować się, właśnie w tamtą, z pozoru ciepłą, w rzeczywistości cholernie zimną jesienną noc, że chce jej udowodnić, że to on decyduje, nie Ona. Mógł właśnie wtedy postanowić, że chce się zabić. Anielistka „Po co taka Jesień?” Teraz jest takim samym paradoksem jak Jesień. Nie może nawet powiedzieć: „Nie ma mnie tu”, choć to prawda. Niedługo potem wszyscy już wiedzieli. Wiedzieli, ale rozumieli źle, jak to ludzie. Mówili, że słaby, że nikt nie podał mu pomocnej dłoni, że jak tak można, że to przez żonę, która nie przyjechała nawet na pogrzeb. ALE NIKT NIE WSPOMNIAŁ O SZLACHETNEJ I CHOĆ NIEWYGRANEJ, TO STAWIAJĄCEJ GO NA RÓWNI Z PRZECIWNIKIEM, WALCE Z JESIENIĄ. NIKT. Chociaż niektórzy w naszych czasach twierdzą, że nic- to wszystko, bo wszystko to nic. * Miałam dość rutyny. Szkoła, dom, lekcje, spanie, szkoła, dom, lekcje, spanie. I próbowałam wypierać ten fakt, by nie zaburzyć sensowności mojego życia, a przy okazji dobrego humoru. Gdzieś przeczytałam, że choroby psychiczne od tego właśnie się zaczynają. Dla własnego i wszystkich dookoła mnie dobra postanowiłam więc nie zachorować na depresję (dziękuję rodzicom za naukę odpowiedzialności). Ale niestety koszulka, którą moja mama kupiła młodszemu bratu z napisem: „eat, play, sleep, replay ” (tj. „jedź, baw się, śpij, powtarzaj”) wcale mi w tym nie pomogła (tzw. wsparcie rodzicielskie). Z tego przyzwyczajenia i monotonii brakowało mi sił. Do wszystkiego. Tak przynajmniej mi się zdawało. A jak raz położyłam się na łóżku i powiedziałam, że jutro też jest dzień, to pojutrze mówiłam to samo. Przecież się nie myliłam. Wkrótce odwiedziła mnie przyjaciółka. Wzięła do ręki zdjęcie, które wisiało na ścianie i zapytała się, co widzę. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, jako że było to świetne zdjęcie (bo zrobione przez nią), że widzę piękną młodą dziewczynę. Swoją drogą, widziałam już tą fotografię miliony razy. Oprawiłam ją w ramkę dwa lata temu i od tego czasu nawet jej nie zauważałam. Tak to przecież jest, że gdy coś mamy, to… po prostu to mamy i tyle. Albo gdy myślimy nad czymś intensywnie, wpatrujemy się w jeden punkt, którego i tak nie dostrzegamy, bo nasze myśli zajęte są zastanawianiem się, a nie przetwarzaniem informacji o obrazie. Chciałam przecież zmienić ją na jakąś inną, ale zawsze zapominałam, albo po prostu mi się nie chciało. Ona wtedy odpowiedziała, pewnie nie bardzo świadoma mocy swoich słów: „A pamiętasz może, że zrobiłam ci to zdjęcie tuż po kłótni z Kubą? Byłaś wtedy taka smutna… A teraz nawet o tym nie pamiętasz, bo na zdjęciu tego nie widać! Widzisz, jak to mówi moja babcia, przyzwyczajenie rodzi krótkowzroczność.” Następnego dnia zmieniłam zdjęcie. Tosia była moją Jesienią. * Miliony ciepłych płomyków, które z daleka tworzą jeden blask, otula miliony pozbawionych dawno ciepła ciał ludzkich, które teraz tworzą jedną ziemię. I wydają się być szczęśliwe (a przynajmniej nic nie wskazuje na to, że jest inaczej). Anielistka „Po co taka Jesień?” Tylko, że ta cisza też jest paradoksem. Tyle, ile znajduje się w niej słowa „nie”, tyle jest też słowa „tak”. Śmierć nie jest niewiadomą. Śmierć jest jedynym pewnikiem. Jesień zabija nasze przyzwyczajenie, i choć brutalnie i nagle, to musi to zrobić, aby wyleczyć nas z krótkowzroczności. Sprawiła, że liść spadł z drzewa, gdy siedziałam na cmentarzu i śmiertelnie się przestraszyłam. Sprawia, że liście spadają na innych, by przestali konkurować nawet w takim miejscu, biorąc udział w konkursie na najładniejszy pomnik: raz jako uczestnicy, drugi raz jako jurorzy, nigdy (póki co) jako przedmioty oceny. Bo Jesień jest potrzebna. Bo ta jesienna cisza daje impuls do przełamania codzienności i przyzwyczajeń. Bo ta jesienna cisza nie zachęca nas do mówienia, tylko do trwania w milczeniu. Nic więcej. Anielistka „Po co taka Jesień?”