Uchwycić magię Paryża Wschodu Reportaż z wyjazdu do Lwowa

advertisement
Grzegorz Małecki
III rok, SSDWFil
Zakład Teorii Kultury i Sztuk Widowiskowych
Uchwycić magię Paryża Wschodu
Reportaż z wyjazdu do Lwowa
Wyruszając w całkiem pogodne popołudnie z Wrocławia, pewnie nie zakładaliśmy, że wyjazd
do Lwowa okaże się tak niezwykłym przeżyciem. Bezboleśnie przeszliśmy (jako grupa) przez całą
procedurę organizowania wyjazdu, który realizowany był w ramach wymiany (umowy bilateralnej
między Uniwersytetem Wrocławskim a Uniwersytetem im. Iwana Franki). Gdy wszyscy dotarli na
dworzec PKP w Europejskiej Stolicy Kultury (z różnym poślizgiem czasowym), okazało się, że nikt
niczego nie zapomniał, wszyscy wszystko mają i – co więcej – przejawiają najwyższe zadowolenie z
powodu podróży w nieznane. Szybko postanowiliśmy zadać kłam tezie socjologów i różnej maści
ekspertów od stosunków międzyludzkich, jakoby młodzi ludzie nie potrafili rozmawiać, dzielić się
poglądami, wchodzić w polemikę. Z racji ograniczenia przestrzennego, podzieliliśmy się na dwa
przedziały. Jeden z nich stał się areną ożywionej dyskusji, gier społecznych, wymiany wrażeń. Drugi
natomiast
reprezentował
prawdziwy
uniwersytet – książkę, koncentrację i nieco
snu. W największy jednak zachwyt wprawiło
wszystkich arcysmaczne i arcypożywne ciasto,
przygotowane przez Aleksandrę B. Znaleźli
się i tacy, którzy natychmiast gotowi byli się
oświadczyć (nie do końca jasne jest, czy
Aleksandrze, czy wypiekowi).
Trafiliśmy do Przemyśla, który okazał się być całkiem przyjaznym i otwartym miastem, z
ładną i spokojną starówką. Skupiliśmy się na siedzeniu i rozmowach. Nawet gdy okazało się, że
przyjdzie nam czekać nieco dłużej na autokar do Lwowa (o czym poinformował nas dziwnie
brzmiący głos kierowcy), nie traciliśmy rezonu – koce, gorąca herbata i niezmiennie pozytywne
usposobienie pozwoliły nam przetrwać to czekanie na wschodnich rubieżach tego cudnego kraju.
Autokar był całkiem komfortowy, mimo kompletu pasażerów, a kontrola na granicach wyjątkowo
sprawna. Po bezproblemowym i bezpiecznym dotarciu do samego Lwowa, zostaliśmy odebrani przez
naszego mentora i przewodnika profesora Bohdana Kozaka. Profesor okazał się postacią wybitnie
charyzmatyczną – człowiekiem pełnym werwy, żywotności, poczucia humoru i uczynności. Szalona
jazda wybrukowanymi traktami Lwowa o 6 rano przyniosła nam mnóstwo dziecięcej radości, ale nikt
nie ukrywał pilnej potrzeby snu – wyżej podpisany trafił do przytulnego hostelu, natomiast studenci
do nieco oddalonego od centrum miasta akademika (opiekun wiele by dał, by jednak trafić właśnie
tam).
Przygotowany przez katedrę profesora
Kozaka program nie pozwalał nam na zbyt
długi
odpoczynek.
wspólnym
Wtorek
śniadaniem
na
rozpoczął
się
uniwersyteckiej
stołówce (przemiła obsługa). Później czekała na
nas
niedługa
ekskursja
po
muzeum
Uniwersytetu im. Iwana Franki, połączona z
niezwykle interesującym i bardzo zabawnym wykładem jednego z pracowników tejże uczelni. Cała
narracja historyczna doprowadziła nas do
konkluzji, że dziś Lwów informatyką stoi, a
studenci
tego
międzynarodowe
wydziału
sukcesy,
co
osiągają
pozwala
uczelni z dumą spoglądać na swoje trwanie.
Sam budynek natomiast prezentuje się
okazale – zarówno fasada jak i wnętrze
podpowiadają, że warto w tym miejscu
poświęcić się nauce. Świetne jest również
to, że na terenie obiektu funkcjonuje duża stołówka studencka (integracja, poczucie wspólnoty,
kulturowa funkcja jedzenia) – takich miejsc niekiedy bardzo brakuje na polskich uczelniach.
Popołudnie zaś spędziliśmy w towarzystwie pana Andrzeja – fantastycznego przewodnika, bardzo
zabawnego faceta, który w niezwykle barwnej opowieści przedstawił nam przeszłość Cmentarza
Łyczakowskiego oraz przypomniał o tym, jak istotna jest świadomość historyczna. Udało nam się
również zobaczyć nekropolię dla Polski i Ukrainy niebywale istotną – Cmentarz Obrońców Lwowa
(Cmentarz Orląt). Krótka opowieść o tym miejscu pozwoliła nam zrozumieć wagę tego szczęśliwie
minionego konfliktu, który był jednym z czynników tak mocno różnicujących nasze narody.
Cmentarz jest bardzo zadbany, pięknie położony i faktycznie sprawia wrażenie miejsca „świętego”,
jak nazywany bywa przez Polaków (Campo Santo). Wniosek grupy, być może nieco naiwny i mało
oryginalny, mógł być tylko jeden – wszyscy pragniemy pozostać pacyfistami.
Środa rozpoczęła się całkiem ekscytująco – później, jak u klasyka, napięcie tylko wzrastało. O
11:00 spotkaliśmy profesora Kozaka, który zaprosił nas w magiczną podróż śladami ukraińskiej
ikonografii. Towarzyszył nam pracownik Muzeum Narodowego, który z ogromną pasją i widocznym
zaangażowaniem opowiadał o bardzo bogatej kolekcji ikon z różnych okresów rozwoju ukraińskiej
sztuki. Późniejszy obiad na uniwersyteckiej stołówce okazał się nieoceniony i pozwolił nam na
odpowiednie naładowanie akumulatorów przed kolejną atrakcją – wykładem pani Iryny Patron,
dotyczącym Aleksandra Dowżenki, mistrza ukraińskiej kinematografii. Lekcja połączona była z
pokazem jego bodaj najsłynniejszego dzieła – Ziemi z 1930 roku. Film ten jest jedną z ostatnich pereł
kina
niemego,
traktującą
o
problemie
uspółdzielczania
wsi.
Fabularnie
jest
to
kino
nieskomplikowane, natomiast imponuje dojrzałością poetyckiego wyrazu oraz klarownym,
uniwersalnym przesłaniem filozoficznym. Nasi studenci wzięli również udział w krótkiej dyskusji po
pokazie, podkreślając przede wszystkim traktatowość Ziemi, która w gruncie rzeczy opowiada o
relacjach człowiek-natura oraz człowiek-jednostka. Wreszcie wieczorem magiczne nazwisko
profesora Kozaka otworzyło nam wrota gmachu lwowskiej opery, gdzie podziwialiśmy klasyczne
wykonanie Don Juana Mozarta z
librettem Lorenza da Ponte. Bariera
językowa
okazała
się
dla
zdecydowanej większości z nas zbyt
duża,
natomiast
mogliśmy
rozkoszować się cudowną muzyką
mistrza. Zacnie jest również w
samym
budynku
opery
(to
oczywiście kwestia upodobań estetycznych) – barokowo, złoto-czerwono, świetliście.
W czwartek odwiedziliśmy Bibliotekę Uniwersytetu im. Iwana Franki i daliśmy się ponieść
kojącemu głosowi narratorki, dzięki której poznaliśmy całą historię budynku i zbiorów się w nim
mieszczących. Następnie braliśmy udział w fascynującym wykładzie profesora Bohdana Kozaka,
dotyczącym charyzmatycznej postaci reformatora ukraińskiego teatru Łesia Kurbasa. Profesor
przybliżył nam zarówno życiorys artysty, jak i jego nowatorskie podejście do rozwiązań scenicznych
oraz samej instytucji teatru. Trzeba dodać, że sam Kurbas był postacią niezwykle inspirującą – jego
bogaty w wydarzenia życiorys, pełen zwrotów akcji i niespodziewanych sytuacji, jest fantastycznym
materiałem na pełnometrażowy film. Profesor Kozak opowiadał rzecz jasna z wielką pasją,
okraszając wszystko nietuzinkowym poczuciem humoru, ale najistotniejsza pozostawała jednak
warstwa merytoryczna. Wieczór to już wyprawa do Teatru im. Zańkowieckiej, gdzie grano Nagiego
Króla. Spektakl przygotowany z myślą o troszkę większych dzieciach, inspirowany był dwoma
klasycznymi tekstami Andersena: Nowymi szatami króla oraz Świniopasem. Całość oparta była
przede wszystkim o słowo (co niestety znów stanowiło dla naszej grupy nie lada wyzwanie), ale
wyraźne było również dążenie do pewnej aktualności polityczno-społecznej i sportretowania sytuacji
Ukrainy na arenie międzynarodowej. Nie mieliśmy niestety przyjemności oglądania samego
profesora Kozaka w roli jednego z ministrów – wystarczyć nam musiało zdjęcie z jego podobizną,
wiszącą na jednej ze ścian teatru (tzw. metazdjęcie).
Piątek zaskoczył nas niemiłą pogodą, ale nie przeszkodziło nam to (początkowo) w
aktywnościach. Odwiedziliśmy Lwowską Galerię Sztuki w Pałacu Potockich, gdzie mieliśmy okazję
podziwiać bogaty zbiór dzieł malarzy ukraińskich, flamandzkich, hiszpańskich, polskich i włoskich.
Aura przestała niestety nam
sprzyjać i zmuszeni byliśmy
do zrezygnowania z udziału w
wystawie Wielka wojna 1914… Indywidualne i globalne
doświadczenie.
Wieczorem
jednak udało nam się dotrzeć
do
Lwowskiego
Dramatycznego
Ukrainki,
zobaczyć
gdzie
Teatru
im.
Łesi
mogliśmy
spektakl
Transformacja, stworzony przez grupę studentów lwowskiej szkoły teatralnej (na podstawie
opowiadania Kafki Przemiana). To było przełomowe
wydarzenie
podczas
naszego
pobytu
we
Lwowie.
Niezwykłe doświadczenie sztuki, które dla większości
(jeśli nie dla każdego z nas) okazało się jednym z
najciekawszych w obcowaniu z teatrem. Całość opierała
się na ruchu, tańcu, muzyce (fenomenalna elektronika),
cielesnych relacjach między piątką aktorów. Ograniczona
przestrzeń sceniczna pozwoliła na stworzenie bardzo
intymnej relacji między widzami a samym dziełem, opartej
na zaskoczeniu tym, że można tak filmowo potraktować
żywioły klasycznej literatury i teatru ruchu. Młody
ukraiński teatr udowodnił nam, filologom, że brak słów
potrafi być więcej niż magiczny.
Sobota to nasz udział w próbie zespołu Teatru im. Łesi Ukrainki do spektaklu opartego na
Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach. Po raz kolejny mocne doświadczenie teatralne, które
pozwoliło nam przenieść się do zupełnie baśniowego świata bardzo zmysłowej sztuki. Złożyliśmy
serdeczne podziękowania całemu zespołowi, który zachwycony był naszą obecnością i
entuzjastycznymi reakcjami. Po teatrze krótki spacer i udział w nieformalnym spotkaniu z profesorem
Kozakiem, podczas którego dzieliliśmy się wrażeniami, zapraszaliśmy Lwowian do Wrocławia,
dziękowaliśmy za wspaniałą opiekę i towarzystwo. Zorganizowaliśmy również integracyjny wieczór
ze studentami wydziału aktorskiego oraz teatrologii, podczas którego wręczyliśmy im upominki i
wyraziliśmy gotowość do przyjęcia grupy we Wrocławiu.
Pobyt zakończyliśmy w niedzielę – grupka studentów ze Lwowa odprowadziła nas na
dworzec, skąd udaliśmy się do Przemyśla. Granicę przekroczyliśmy bardzo sprawnie, dzięki pewnym
tajemniczym zabiegom samego opiekuna (legalnie rzecz jasna). W mieście spędziliśmy cztery piękne
godziny – na dyskusjach, żartach i wspólnym obiedzie. Podróż pociągiem znów była arcywesoła,
chociaż niektórzy nie wytrzymali tempa i zasnęli. Do Wrocławia wróciliśmy w poniedziałek 16 maja
o godzinie 07:00, by zacząć całkiem nowe życie.
Gwoli ścisłości – wieczory spędzaliśmy wspólnie – na degustacji specjałów ukraińskiej
kuchni, spacerach, podziwianiu samego miasta, integracji ze studentami ze Lwowa i długich nocnych
dyskusjach. Momenty wolnego czasu wykorzystywaliśmy na drobne zakupy (fantastyczny sklep
prezydenta Lwowa z wyrobami czekoladowymi), krótkie spacery i zwiedzanie zabytków. Udało nam
się też przywieźć ze sobą kilka wyjątkowych wyrażeń, który pewnie na trwałe zagoszczą w słowniku
studentów polonistyki – andiamo ( z włoskiego „idziemy”), cóż za faux paux! ( czyt. fauks pauks!),
gdzie jest Kamyczek?, a czy ktoś wie, gdzie są ananasy?. We Lwowie spotkaliśmy się z
fantastycznym przyjęciem, wszystko było bardzo dobrze zorganizowane, wszyscy chętnie wyciągali
do nas pomocną dłoń (ukłony dla profesora Kozaka i Olexyija). Wrażenie, że każdy z nas zostawił na
Ukrainie część swojego serca i umysłu, musi być najpełniejszym dowodem na to, że magia Paryża
Wschodu zadziałała.
Lwów, 09.05.2015-16.05.2016
Opiekun: Grzegorz Małecki
Uczestnicy:
1. Brojanowska Aleksandra
2. Kasprzak Kamil
3. Okurowska Karolina
4. Pińczuk Łukasz
5. Popiela Emilia
6. Przystupa Karolina
7. Rogalski Sebastian
8. Sawko Krzysztof
9. Trela Paulina
10. Woźniak Aleksandra
Download