Firmy dostosują czas pracy do bieżącej produkcji

advertisement
Firmy dostosują czas pracy do bieżącej produkcji
Gazeta Prawna, Łukasz Guza, komentarz Sławomira Parucha
● Pracodawcy później zapłacą za nadgodziny i łatwiej dostosują czas pracy do aktualnych zamówień
● Pracownicy będą mieli większy wpływ na to, o której zaczynają i kończą dzień roboczy
● Nadal trudno będzie rozliczać czas pracy osób zatrudnionych w systemie trzyzmianowym
Rząd zgodził się na zaproponowane przez partnerów społecznych uelastycznienie przepisów o czasie pracy.
Firmy, w tym również te, w których nie działają związki, będą mogły wydłużać okresy rozliczeniowe czasu
pracy do 12 miesięcy. Dzięki temu później zapłacą za nadgodziny i łatwiej dostosują pracę zakładu do sytuacji
ekonomicznej. Pracodawcy łatwiej będą też mogli wprowadzać nawet kilkugodzinne przerwy w
ośmiogodzinnym dniu pracy.
Na jutrzejszym posiedzeniu Prezydium Komisji Trójstronnej swoją opinię w sprawie stanowiska rządu wobec
pakietu antykryzysowego przedstawią związki zawodowe i organizacje pracodawców. Rząd chce, aby projekty
nowelizacji ustaw realizujące założenia pakietu trafiły do Sejmu jeszcze w tym miesiącu.
Konieczne krótkie harmonogramy
Obecnie w zdecydowanej większości firm okresy rozliczeniowe czasu pracy mogą trwać maksymalnie cztery
miesiące. Ich wydłużenie do 12 miesięcy ułatwi zmniejszanie lub zwiększanie wymiaru czasu pracy w
zależności od zapotrzebowania na produkowane towary lub usługi.
- Pod warunkiem, że dopuszczalne będzie krótkoterminowe planowanie harmonogramów czasu pracy - mówi
Arkadiusz Sobczyk, radca prawny i właściciel Kancelarii Arkadiusz Sobczyk i Współpracownicy.
Jeśli pracodawca musiałby zaplanować harmonogram na cały rok, to w praktyce utraciłby możliwość
dostosowywania czasu pracy w danej części roku do aktualnej produkcji.
- Słabością tego pomysłu jest założenie, że kryzys będzie krótkotrwały - uważa Sławomir Paruch, wspólnik
w Kancelarii Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak.
Jeśli pracodawca ze względu na złą sytuację ekonomiczną np. obniży wymiar czasu pracy w pierwszej połowie
okresu rozliczeniowego, będzie musiał proporcjonalnie zwiększyć czas pracy w drugiej, nawet jeśli kryzys
będzie trwał nadal.
Dzięki wydłużeniu okresów rozliczeniowych pracodawcy będą mieli większą swobodę w udzielaniu
pracownikom równoważnego dnia wolnego z tytułu nadgodzin. Później wypłacą pracownikowi dodatek z tytułu
przekroczenia średniotygodniowej normy czasu pracy.
Wydłużenie dla wszystkich
Ze stanowiska rządu wynika, że okresy rozliczeniowe będą mogły wydłużać te firmy, które ucierpiały na skutek
kryzysu. Jeśli w zakładzie działają związki, należy wprowadzić odpowiednie zmiany do układów zbiorowych
pracy. W pozostałych firmach trzeba będzie zawrzeć porozumienie z przedstawicielami pracowników.
- Sądzę, że przepisy nie powinny różnicować sytuacji pracodawców ze względu na to, czy funkcjonują u nich
związki, albo czy obowiązuje ich układ zbiorowy - mówi Sławomir Paruch.
Z kolei związki podkreślają, że stanowisko rządu może być mniej korzystne dla pracowników.
- Firmy, w których nie funkcjonują związki, mogą wymuszać na pracownikach zawieranie porozumień, jeśli
będzie to dla nich korzystne - mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Dzień wolny w kodeksie
Rząd zgadza się też na wprowadzenie definicji dnia wolnego od pracy. Mają to być 24 kolejne godziny wolne od
pracy, przypadające bezpośrednio po zakończeniu doby pracowniczej albo po łącznym okresie wykonywania
pracy (8 godz.) i korzystania z dobowego odpoczynku (11 godz.). Jeśli więc dany pracownik ma mieć wolną
sobotę, a w piątek rozpoczyna pracę o godz. 6.00, to jego dzień wolny od pracy zacznie się o 6 rano w sobotę i
kończy o tej samej godzinie w niedzielę. Taką wykładnię przepisów już teraz stosuje Państwowa Inspekcja
Pracy. Jednak ze względu na brak definicji dnia wolnego od pracy pracodawcy mogą inaczej interpretować
przepisy i uznać, że jest to np. doba kalendarzowa (od godz. 0.00 do 24.00).
- Uproszczone powinny być jeszcze przepisy o dobie pracowniczej w przypadku zatrudnienia na trzy zmiany uważa Arkadiusz Sobczyk.
Obecnie utrudniają one udzielenie dnia wolnego oraz zmianę pory wykonywania pracy osobom zatrudnionym w
tym systemie. Zaproponowane definicje dnia wolnego nie zlikwidują tego problemu całkowicie. Jeśli
zastosujemy drugą z nich i np. przyjmiemy, że pracownik skończył pracę na trzeciej zmianie w środę o godz.
6.00 i ma wolny dzień, nie będzie mógł on przyjść do firmy w czwartek na drugą zmianę (na godz. 14.00). Jego
dzień wolny skończy się bowiem dopiero w czwartek o godz. 17.00.
Zdaniem rządu dzięki tym zmianom w przepisach pracodawcy łatwiej będą mogli wprowadzać nawet
kilkugodzinne przerwy w trakcie ośmiogodzinnego dnia roboczego. Muszą jednak przestrzegać przepisów o 11godzinnym, dobowym odpoczynku. Obecnie system przerywanego czasu pracy mogą wprowadzać tylko firmy,
które obowiązuje układ zbiorowy pracy. Za czas przerwy pracownikom przysługuje wynagrodzenie w
wysokości połowy płacy za przestój.
- Ułatwienie stosowania przerywanego systemu czasu pracy będzie miało sens, jeśli pracodawca nie będzie
musiał płacić za przerwę - uważa Arkadiusz Sobczyk.
Ruchomo do pracy
Ostatnią ze zmian dotyczącą czasu pracy, jaką poparł rząd, jest propozycja wprowadzenia do kodeksu
ruchomego czasu pracy. Ten system czasu pracy zakłada, że pracodawca nie wyznacza konkretnych godzin
początku i zakończenia pracy podwładnego, ale okres, w którym powinien ją rozpocząć i skończyć. Mógłby on
rozpocząć pracę między np. godz. 7.00 a 9.00 i zakończyć ją między 15.00 a 17.00.
Rząd zgodził się nawet, aby pracodawca (wyjątkami) musiał uwzględnić wniosek pracownika o wprowadzenie
ruchomego czasu pracy.
- Sądzę, że decyzję tę powinny podejmować obie strony. Nie można przecież pozbawiać pracodawcy wpływu na
organizację pracy w firmie - uważa Sławomir Paruch.
Download