Andrzej Tym 20-142 Lublin ul. Cedrowa 26 05.2002r. Hochberg nauczyciel Leona Kieresa, komentowania prawa i towarzyszy abp. J. Życińskiego w talmudycznej dialektyce teologicznej nadbudowy hierarchicznego braterstwa w wierze w unię wybranych u boskich żłobów. W więzieniu śledczym Na Zamku w Lublinie dn.9.01.1945r w składzie sądu wojskowego skazującego na śmierć jednego z zastępców szefa Biura Inf. i Propagandy Okr. AK w Lublinie jako protokolant wystąpił szeregowy Leo Hochberg. Wojskowo prawniczą karierę zakończył jako pułkownik, sędzia Najwyższego Sądu Wojskowego, współautor komentarza do Kodeksu post. Karnego obowiązującego w PRL do 1964 r. i – wykładowca prawa na Uniwersytecie Wrocławskim w gronie pedagogów Leona Kieresa początkowo specjalisty jedynie od badania korzyści PRL z członkostwa w RWPG. Te ostatnie funkcje uczyniły go zbyt znanym w cywilnych i naukowych elitach PRLowskiego prawa i sądownictwa, którym przekazywał doświadczenia sprzecznego stosowania prawa w sądach wojskowych. Przed erą Piwnik i Millera został pozbawiony sędziowskich uprawnień bynajmnej nie za ponad 20 wyroków śmierci wydanych głównie za polski patriotyzm m. inn. na ucznia 4 kl. gimn. Leo Hochbergowi nie było już danym działanie w wybranych elitach transformacji liberalnych dla pasożytnictwa bez zbytecznego odniesienia do pierwotnej politycznej zbrodniczości w „norwidowskiej” „rzezi niewiniąt”, która wpływała na ich wyselekcjonowanie. Unieważniono też wydane przez niego wyroki, co nie pomogło skazanym, lecz nie unieważniono komentarza do KPK i jego wykładów uniwersyteckich, które kształciły karykaturę kieresowego naukowca, prawnika i historyka, a nawet niektórych teologów i mistrzynię 8 letniego sabotowania procesu afery FOZ duchem pasożytniczych inwersji prawa procesowego min. B.Piwnik. Marian Zawidzki, przy którego skazywaniu na śmierć Leo Hochberg rozpoczął swą prawniczą i naukową karierę oraz edukację był wybitnym działaczem Związku Polaków w Niemczech odznaczonym „Gwiazdą Śląska” za powstania i działalność plebiscytową, do 1939r był kuratorem oświaty woj. Śląskiego a po ucieczce do Lublina był z-cą Szefa Ochrony Powstania i w 1944r z-cą szefa BIP w Inspektoracie Okr. AK w Lublinie oraz organizował komórki wywiadu AK wśród więźniów i na terenach Reichu, redagował propagandę AK w języku niemieckim oraz polską prasę konspiracyjną. Wojskowy sąd Polski Lubelskiej w nieobecności prokuratora i obrońcy docenił wybitność zasług, zdolności i wykształcenia M. Zawidzkiego skazując go na śmierć pomimo liberalnego potraktowania jego przełożonego szefa BiP i także drugiego z jego zastępców formalnie bardziej atrakcyjnego do wykazania się zbrodniczą gorliwością gdyż dodatkowo zastępował dowódcę oddz. NSZ-AK i w porozumieniu z AK figurował na folksliście. Do skutecznej interwencji B. Bieruta w sprawach tego drugiego z-cy BiP wystarczyła opinia W. Papiewskiej - siostry wybitnego socjalisty i masona Jana Hempla byłego pracodawcy Bieruta (i jego rodziny), że jest to człowiek pochłonięty całkowicie swoimi wynalazkami z zakresu perfumerii, który do AK trafił przypadkowo. Selektywna życzliwość Bieruta była nie tylko efektem jego sentymentów do pofrankistowskiego środowiska polskiej judeomasonerii i swego byłego pracodawcy oraz ojca „duchowego” Jana Hempla (wspólnie z siostrą Wandą Papiewską założyciela loży „Wolnych Oraczy”, uprzednio członek loży „La France Socialiste”, którego Wł. Broniewski poznał w polskim areszcie i uwiecznił w znanym chyba wszystkim uczniom PRL wierszu „Piece Magnitogorska albo Rozmowa z Janem”, w maju 1932r wyjechał do ZSRR gdzie w styczniu 1937r jako Jan Wiślak został aresztowany i stracony, zrehabilitowany w 1956r.) Tolerancja lubelskiej judeomasonerii od 1944r była nie tylko osobistą cechą Bieruta lub następstwem napływu Żydów z ZSRR, których rządząca od 1944r diaspora osiągnęła w Lublinie formalnie liczebność 5000 przeważnie członków Towarzystwa Kulturalnego Żydów zanim rozjechali się niemal wszyscy głównie „nielegalnie” za granice PRL. Obecnie w Lublinie żyje mniej niż 10 pokoleniowo rasowych Żydów , a po pożydowską własność występuje warszawska gmina być może niedostatecznie korzystająca z dotacji amerykańskich i niemieckich lub zdobyczy palestyńskich. 2 Symptomem wpływów pofrankistowskiej judeomasonerii na wyobrażenia moskiewskich NKWDzistów były odwiedziny w 1944r kilku wyższych oficerów NKWD u Romany Zapasiewicz wspólniczki W. Kunickiego założyciela i właściciela jednej z pierwszych polskich szkół w Lublinie. Zapytali o korespondencję, fotografie i pamiątki dotyczące w. Kunickiego. Gdy pokazała im jego portret wiszący obok wielebnego kapelana i proboszcza – zasalutowali i wyjaśnili „on korespondował z Leninem”. Romana Zapasiewicz otrzymała od Bieruta specjalną emeryturę i prawo prowadzenie prywatnego internatu szkolnego ( w PRL ! ). Zgodnie z uzasadnieniem wniosku prokuratora sąd „nie dał wiary” oświadczeniom Zawidzkiego, „ by jako człowiek z wyższym wykształceniem, zajmujący tak wysokie stanowisko w organizacji AK nie orientował się lub nie wiedział, że AK miała na celu obalenie władzy demokratycznej Państwa Polskiego i występowała przeciw PKWN” i nie uwzględnił nawet jego wcześniejszego ujawnienia się i wystąpienia z już rozwiązanej AK. W pierwszych dniach Polski Lubelskiej internowano do ZSRR ponad tysiąc oficerów i żołnierzy AK z Lublina, z których wielu było tam przesłuchiwanych, co pozwalało na ocenianie zeznań więźniów w Lublinie nie tylko w świetle życzliwości „ludowców” i przyjaciół judeomasonerii. W marcu 2002r w gmachu KUL miała miejsce ekspozycja wystawy „Zbrodnie w majestacie prawa 1944-56”, na której w jednej z gablot eksponowana była kserokopia wyroku śmierci wydanego 2.08.1945r w Łodzi (gdzie później w 1948r skazano na śmierć prawdziwego bohatera konspiracji więźniów Oświęcimia –rotmistrza Witolda Pileckiego na pisemne życzenie Józefa Cyrankiewicza przyjaciela i idola Jana Karskiego „odkupiciela naszych grzechów” – wykładowcy na ekskluzywnych uczelniach USA m inn prezyd.. Clintona) bez obecności prokuratora i obrońcy (podobnie jak na Zawidzkiego) na ucznia 4 kl. gimn. przez sąd pod przewodnictwem wówczas ppor L. Hochberga, którego nazwiska brak jednak w eksponowanym również spisie sądowych zbrodniarzy PRL. Przypadek ten jest konsekwencją uprzedniego wstydliwego lub perfidnie zamierzonego ukrywania postaci i historii Leo Hochberga bądź jako wstydliwej zakały PRLowskich środowisk sędziowskich, prawniczych naukowych i politycznych, bądź przez usłużnych pasożytniczo motywowanych (podobnych Kieresowi) historyków w rodzaju Zofii Leszczyńskiej kuratorki poprzedniej eksponowanej w Lublinie wystawy „Więźniowie Zamku Lubelskiego skazani na karę śmierci 1944-54” , na której m. inn. liczbę 258 udokumentowanych wykonanych wyroków śmierci skutecznie zasugerowano jako 133 i 125 (na Zamku działały trzy rodzaje wojskowych sądów), zaś zamiast szacunku liczby więźniów zmarłych bez wyroków śmierci w tym czasie perfidnie rozczulająco i kłamliwie podała „zakatowanych zostało w śledztwie lub zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach 11 osób” - jako jedyną na ten temat informację, pomimo, że osobiście przekazałem Z. Leszczyńskiej ponad trzydzieści kopii kart zgonów takich więźniów Zamku tylko z jednego roku. Zamek Lub według tej wystawy podlegał NKWD choć NKWDziści służyli tam „patriotom polskim”. Dzięki historykom, prawnikom, „działaczom kombatanckim” i dziennikarzom takim jak Leon Kieres a także dzięki oddz. IPN w Lublinie i osobiście Leonowi Kieresowi sprostowanie tych błędów i kłamstw nadal służących rządzącym „patriotom polskim”, powtarzanych także w telewizji przez całe lata okazało się niemożliwe (zał list do L. Kieresa z 6.03.2001 i z 17.12.2000r). W książce „Raport o zabijaniu” wydanej przed odejściem na emeryturę przez sędziego Sądu Apelacyjnego Lublinie M. Kielasińskiego L. Hochberg został pominięty w wykazach zbrodniczych sędziów, mimo, że był cytowany nawet w Gazecie Wyborczej w relacji z procesu „rehabilitacji” M.Zawidzkiego, do którego M. Kielasiński (syn por AK straconego w 1944r Na Zamku w Lublinie) bardzo się przyczynił wbrew ówczesnym opiniom niekwestionowanych, autorytetów polskiego prawa i historii, że wyroki takie były zgodne z ówczesnym prawem i polską racją stanu. Mimo zastrzeżeń M. Kielasińskiego w książce Raport o zabijaniu, że zajmuje się sprawą historii sądów wojskowych na Zamku „ze względów rodzinnych” bez ambicji opracowania historycznego i pomimo, że było to właściwie jedyne w miarę rzeczowe i na ogół obiektywne (poza wykreśleniem ze słownictwa nazwy NSZbr. dosyć trudnych do odróżnienia od znacznej części organizacji AK w Lublinie) opracowanie tej historii w oparciu o istotne i powszechnie wówczas nieznane dokumenty i relacje, to według przedmowy wydawcy usprawiedliwiającej zwłokę w jej publikowaniu- rękopis oddany do recenzji prof. Kłoczowskiemu „prezesowi Instytutu Historii AK przy Katolickim Uniwersytecie Lub” po wielu miesiącach milczenia i monitowania został zwrócony przez umyślnego posłańca bez żadnej uwagi lub wyjaśnienia. 3 Obecnie prof. Kłoczowski jest prezesem Instytutu Europy Wschodniej przy KUL ku satysfakcji entuzjastów UPA lub depolonizacji Litwy zainicjowanej szczególnie skutecznie po upadku powstania styczniowego przez księży z litewskojęzycznego seminarium mających według króla Zygmunta pierwszeństwo do stanowisk proboszczów w litewskich parafiach.(Litwa spolonizowana została w dużym stopniu jeszcze przed Unią Lubelską przez wyprawy wojenne po przymusowych osadników prowadzone przez władców Litwy w okresie rozbicia dzielnicowego państwa polskiego w XIII wieku). W związku ze sprawami tablic na zbiorowej mogile więźniów Zamku, w której pogrzebano także M. Zawidzkiego, zetknąłem się z kombatantem NSZ, który jako jedyny ocalały z oddziału do jakiego trafił jako nieletni nie znający problemów politycznych i prawnych, po wyjściu z wieloletniego więzienia w PRL chciał się czegoś dowiedzieć o swym oddziale, za który zapłacił niemal całym życiem i zdrowiem. Udał się do prof. Kłoczowskiego na KUL jako do prezesa Inst.. Historii AK z zapytaniem o takie informacje. Powiedział mi, że prof. Kłoczowski po chwili milczenia wstał i powiedział „ty s-synie NSZtowcu”. Są to przykłady jak skomplikowane i skołtunione są proste prawdy historii nawet na obu lubelskich uniwersytetach, pomimo że Hochberg osobiście tam nie wykładał. .Podobni Kłoczowskiemu naukowcy z UMCS wydawali w okresie PRL naukowe sądy o „mordach” NSZ. Historie wstydliwe i ukryte jak Leo Hochberg Zwłoki Mariana Zawidzkiego pogrzebano na cmentarzu katolickim „przy Unickiej” w zbiorowej mogile „ogólnej” (w pierwszej jej części pogrzebano 260 Niemców zebranych po zajmowaniu Lublina przez front 22.07.44,później grzebano więźniów i zwłoki bez opłat), która razem z innymi przeważnie zbiorowymi i nieopłacanymi ziemnymi grobami więźniów Zamku Lubelskiego w większości z okresu okupacji stanowiła znaczną część terenu tego cmentarza. Gdy zabrakło miejsca na nowe pogrzeby i śródmiejskie już cmentarze ogłoszono „zamkniętymi” realna cena miejsca po nieopłaconym i ekshumowanym grobie ziemnym osiągała wartość motocykla na talon z socjalistycznego kombinatu. W porozumieniu ze „Zw. Więźniów Zamku i Pod Zegarem” (wówczas tylko z okresu okupacji niem.) w latach 70-tych Zarz. Cm. Rz. Kat. przeprowadził ekshumację „więźniów politycznych” z zaniedbanych licznych grobów ziemnych na cmentarzu oraz niektórych miejsc masowych egzekucji w okresie okupacji niemieckiej szczególnie na terenie sąsiedniego kirkutu. Szczątki umieszczono w dużych katakumbach przygotowanych na wojskowej kwaterze przed kaplicą gdzie „uporządkowano” groby żołnierzy WP z lat od 1939r. Nad katakumbami umieszczono tablice z około 1300 nazwiskami ekshumowanych z okresu okupacji oraz obeliski z napisem „Tym, którzy walką i męczeństwem służyli Ojczyźnie 1939- 1944”. Przy okazji bezimiennie wyekshumowano groby oraz „różne miejsca grzebania” więźniów od lipca 1944r również w celu sprzedania na nowe pogrzeby pomimo , że stanowiły względnie niewielką część terenu cmentarza. Lata 70-te były 30-tymi latami rządów abp Lublina i tym samym „Wielkiego Kanclerza KUL”, byłego członka AK-BCh z Krasnegostawu Bolesława Pylaka, jedynego zaakceptowanego przez Urząd ds. Wyznań kandydata na następcę kard. S. Wyszyńskiego w Lublinie (po bp. Kałwie). Byli dcy B. Pylaka i obw. AK w Krasnymstawie (po scaleniu z BCH) wystąpili w 1944r z pisemnym wypowiedzeniem podległości wyższym dowództwom AK w Lublinie i Warszawie oraz rządowi RP w Londynie deklarując jednocześnie lojalność wobec ZSRR, KRN, Armii Czerwonej i Sojuszniczej Armii Polskiej (Berlinga), a po wkroczeniu Armii Czerw. do Krasnegostawu w przededniach powstania warszawskiego wydali posiadane archiwa AK i magazyny broni na ręce Romkowskiego jako jej pełnomocnika. Chociaż ówcześni „patrioci polscy” z rządzącej diaspory z rezerwą podchodzili do konspiracyjnych demagogicznych przyjaciół ludowców nawet z dobrymi korzeniami („ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra”), to ocena ich i integracja rosły z liberalizacją. Rządy abp Pylaka owocowały promocją historii, kombatantów i innych braci w wierze w rodzaju jego byłych dowódców, chociaż na ogół preferował patriotyzm często w kazaniach na mszach za „żołnierzy września i AK” wspominając, że dzięki powstaniu styczniowemu car uwłaszczył chłopów. Jako abp. i Wielki Kanclerz KUL B. Pylak miał wielki i także pośredni wpływ nie tylko na promocje „działaczy kombatanckich” przeważnie przybyłych do Lublina z Krasnegostawu lub 4 Tomaszowa Lub.(dowódcy tych ostatnich nie wypowiedzieli podległości dcom AK lecz niektórzy rozkazy do akcji „Burza” przekazali podwładnym jako polecenie ukrycia się na czas przechodzenia frontu ułatwiając Niemcom wymordowanie kilkuset bardziej wiernych akowców pod Osuchami), oraz na promocje historyków i selektywnych upamiętniaczy historii takich jak np. Zofia Leszczyńska, która dzięki wstrzymaniu się od publikacji zebranych materiałów o „demagogicznie ludowym”(wg prof. Mańkowskiego z UMCS) wystąpieniu byłych dców Pylaka, ( którzy w 1997r wznowili swą PRLowską książkę pt. „Nie stali z bronią u nogi”) zyskała w mieście dwu uniwersytetów realny monopol na historie więźniów Zamku. „Pokłosiem” jej działalności także w zarządzie Związku Żołnierzy AK prezesa W. Goldmana (chociaż nie jest kombatantką, lecz jako taka jest przedstawiana nawet pisemnie) było nie tylko organizowanie wystaw fałszujących liczby więźniów zmarłych bez wyroków (pomniejszenie około 30-krotne ) i straconych (o połowę), lecz także organizowanie „ściany pamięci imiennych tablic” sponsorowanych ofiar z lat 1939-56 na ścianach kościoła na cmentarzu „przy Unickiej” jako zamordowanych żołnierzy (w domyśle- w zastępstwie zamordowanych Na Zamku w latach 1944-54) , na której tablice straconych z wyroków sądów zawierają informacje- „zamordowany przez UB” Podobnie można upamiętniać ofiary wermachtu, UPA lub „etnicznych Litwinów” wyłącznie jako ofiary gestapo a Zamek Lubelski jako areszt NKWD. Pierwszą część tej „ściany pamięci” tak pomyślanej, by zabrakło miejsca dla straconych Na Zamku nawet gdyby wszyscy znaleźli sponsorów i na której zabrakło sponsora dla tablicy z nazwiskiem Mariana Zawidzkiego wyświęcił już nowy abp Lublina Józef Życiński . Niektóre istotniejsze elementy historycznego tła hochbergowsko kieresowskich inwersji prawd historii. Spośród blisko 3000 przedwojennych polskich sędziów i prokuratorów około 1000 pracowało w cywilnym sądownictwie i prokuraturze PRL. Kapelani i lekarze więzienni od 1944r podpisywali na Zamku Lub. protokoły egzekucji kar śmierci wykonywanych z reguły na konspiratorach z AK, NSZ, BCH lub funkcjonariuszach UB (przeważnie byłych żołnierzach AK) oskarżonych o pomoc więzionym i prześladowanym. Wybitny autorytet polskiego przedwojennego prawa prof. Mogielnicki wydał przychylną recenzję do projektu Wojskowego Kodeksu Postępowania Karnego odbierającego aresztowanym wszelkie prawa obywatelskie i ludzkie, a współautor tego kodeksu prawnie i perfidnie umożliwiającego dysonansowo sprzeczne stosowanie prawa karnego i procesowego w pokazowych zbrodniach sądowych na patriotach jako na zdrajcach Ojczyzny -płk prof. Muszkat uchodził później za liberalnego „dysydenta”. Podobnie mistrz zbrodniczej propagandy i główny cenzor PRL Marceli Reich-Ranicki po wyjściu szlakiem głównie „nielegalnej” chronionej przez NKWD, KGB, UB, WOP i wywiad WP emigracji aszkenazyjskiej diaspory z ZSRR przez bronowane granice PRL i mur berliński do palestyńskiego państwa dezerterów od Andersa ( „podniesienie” –alija bet do „Izraela”) i do diaspory w lepiej rozwiniętych krajach został „papieżem niemieckiej krytyki literackiej” współdecydującym o nobilitacjach Miłosza i Szymborskiej. W wykładzie właściwie inaugurującym powojenną działalność KUL pt „Psychologiczne i socjologiczne oblicze kary”, wykładowca uzasadniał wyższość kary represyjnej nad resocjalizacyjną za przestępstwa polityczne uzasadniając bezsens resocjalizacji przestępców politycznych a nawet zakłamanie zwolenników takiej resocjalizacji, chociaż tak jak i większość słuchaczy musiał wiedzieć, jacy przestępcy polityczni są więzieni, torturowani i następnie sądownie mordowani w obecności kapelanów i lekarzy w Więzieniu śledczym Na Zamku Lub. Mniej lub bardziej zbrodnicze lub liberalne i świadome, pasożytnicze wykorzystywanie dysonansów poznawczych w dialektyce i negatywnych selekcjach polskich elit było najpełniej stosowane w „Akcji Cezary”, w której wywiad WP i UB opanowały powojenną polską konspirację, a następnie prowokacyjnie ją organizowały w celu pełnego opanowania jej zagranicznej delegatury. Akcja Cezary została zakończona na żądanie KGB, któremu nie było wówczas potrzebne UB i wywiad PRL do kontrolowania CIA poprzez prowokacyjną polską konspirację a na Józefa Światło lub płk Kuklińskiego było jeszcze za wcześnie. Sukcesy kilkudziesięcioletniego stosowania marksistowskiego, „naukowego” współpasożytnictwa wybranych elit PRL i konspiracyjna istota jej dziejów oraz transformacji w RP nie mogą wytłumaczyć tak skutecznego maskowania lub fałszowania historii i motywacji, z 5 jakimi spotykamy się w wypadku Jedwabnego, antykrucjaty oświęcimskiej, elementów historii sądów wojskowych na Zamku w Lublinie i nawet statystyki ich ofiar a także niektórych kłopotliwych dla religii holocaustu momentów „Akcji Reinhard” tj holocaustu rozpoczętego w marcu 1942r. w dystrykcie lubelskim. Eklezjologiczne podstawy hochbergowskiego kiereszowania pamięci narodowej i katolickiej W tym samym miesiącu marcu 2002r., gdy w holu budynku KUL trwała wystawa eksponująca kopię wyroku L. Hochberga na ucznia 4 kl. gimnazjum i wykaz zbrodniczych sędziów PRL bez jego nazwiska w dniach 11-15.03 odbywał się „34 tydzień eklezjologiczny” zorganizowany pod honorowym patronatem notabli z „solidarnościowych” władz miasta i „Wielkiego Kanclerza KUL” abp Józefa Życińskiego. Pierwszego dnia abp Życiński w referacie pt. Potrzeba domu w integrującej się Europie oraz w dyskusji gromił i wyszydzał przeciwników wstąpienia do Unii Europejskiej „niech na całym świecie wojna byle polska wieś radosna...” –apostołowie mogli też zamknąć się ksenofobicznie w swoim kręgu zamiast iść do innych narodów na męczeństwo, i odżegnując się od dyskusji na temat Radia Maryja pochwalił się wysłaniem listu z wyrazami solidarności dla Leona Kieresa za „żenujące wypowiedzi Ligi Polskich Rodzin przeciwko L. Kieresowi”. Następnego dnia ks prof. Czajkowski w referacie pt „Śmierć Boga w Kościele” powiadamiając, że codziennie czytuje „Nasz Dziennik jako masochista” ( ha, ha części sali) potępił „nie tylko tych ludzi, a nawet księży, którzy czytują prawicowe gazetki, wbrew przeprosinom naszych starszych braci w wierze przez Papieża i episkopat nadal twierdzą, że w Jedwabnem nie było żadnej polskiej winy, ale także episkopat i Kościół przez duże K za brak reakcji na niewłaściwe nauczanie wiary, niedobrą troskę o autorytet, niedomówienia, eufemizmy, narcyzm, apologetyzm, dbanie o dobro swoich racji i w ogóle Śmierć Boga w Kościele” (dyktafon zarejestrował jeszcze prozelityzm). Struktury Kościoła według niego „są siedliskiem ciemnoty, a przeciętny ksiądz kontempluje się oglądaniem telewizji i lekturą skrajnie prawicowych gazetek”. Reakcji teologów na ten monopol w krytyce Kościoła i duchowieństwa poza gorliwymi oklaskami części słuchaczy można było się doszukać u „Audytora dnia” w podsumowaniu kończącym dyskusje naukowym wywodem o wyższości bardziej biblijnego terminu „Zapominanie Boga” nad bardziej izraelickim terminem „śmierć Boga”. Nie jest pewnym czy wszyscy teolodzy to zauważyli, gdyż jeden z seminarzystów zadał w dyskusji pytanie „czy Bóg wogóle może istnieć bez człowieka i poza ludźmi?” twórczo zastępując wyświechtany dylemat- czy Bóg może stworzyć kamień, którego by nie mógł podnieść? Zabrałem głos w dyskusji i powiedziałem o kopii wyroku śmierci wydanego przez Leo Hochberga wrocławskiego akademickiego nauczyciela Leona Kieresa tak bardzo bronionego przez abp Życińskiego oraz o bezimiennych ekshumacjach więźniów Zamku Lubelskiego w 70-tych latach za rządów poprzedniego abp Bolesława Pylaka, byłego żołnierza AK-BCH z Krasnegostawu preferującego we wspólnym domie jako braci raczej podobnych w wierze do swych byłych dowódców, chociaż więźniowie z Zamku nie powinni być ostatnimi. Nie mniej ulubiony telewizyjny przedstawiciel duchowieństwa ks prof. Hryniewicz rozpoczął następny dzień tygodnia eklezjologicznego referatem pt „Kościół szkołą braterstwa”, także w dyskusji cytatami oraz autorytetem książki ks prof. Wekslera-Waszkinela (który jako ksiądz poczuł się pokoleniowo talmudycznie rasowym Żydem) uzasadniając teologiczną ciągłość przymierza Boga z Narodem Żydowskim (a więc i talmudycznie – polityczną) wbrew innym cytatom i sądom, które jakoby trafiły do Nowego Testamentu i nadal pokutują wbrew niektórym powiedzeniom Papieża podtrzymując przekonanie , że Chrystus to stare przymierze zakończył – on tylko rozpoczął nowe wciągając nas jako młodszych braci, a stare drzewo oliwne na bożej roli żyje i nadal nie uschło obok nowego krzewu zasadzonego przez Chrystusa, i Izrael do końca cywilizacji będzie partnerem. W dyskusji zapytałem, dla czego tak dużo mówiono tylko o starszych braciach w wierze Żydach jak rozumiem talmudycznych i raczej askenazyjskich (poniemiecko-popolskich stanowiących mniejszość rządzącą „Izraelu” sefadryjską większością) bez użycia słowa Talmud, zaś wogóle nie wspomniano o „etnicznych Litwinach”, którzy jako bardzo pobożni i gorliwi katolicy depolonizowani podobnie jak Żydzi uczyli się swego litewskiego po polsku podobnie jak Żydzi hebrajskiego, stanowili ponad 60% załogi obozu śmierci na Majdanku oraz 100% w Ponarach pod Wilnem. Ich depolonizację zainicjowali księża litrewskojęzycznego seminarium zaszczepiając im kompleksy młodszych braci w 6 wierze lub narodowości może nie wiedząc co czynią, do czasu gdy litewskim „etnicznym” księżom spowiadającym więźniów w Wilnie udowodniono współpracę z policją litewską i Gestapo, i zanim abp Wilna Julionas Stepanewiczius wyrosły w wolnym Wilnie jako Juliusz Stefanowicz w 1989 i 1990r sprzeciwiał się postawieniu w Ponarach krzyża i odprawieniu mszy św w miejscu kilkuletniej ciągłej masowej egzekucji kilkudziesięciu tysięcy miejscowych Polaków i Żydów dokonanej przez pobożnych litewskich policjantów w latach 1942-44. Zdążyłem zapytać jak można mówić o braterstwie w wierze z talmudycznymi Żydami nie wspominając słowa Talmud lub na temat nauki Talmudu? Właściwie kto jest Żydem? Żeby to ustalić trzeba stosować kryteria talmudycznego pokoleniowego rasizmu. Niemcy nie mieli tego problemu pomimo skomplikowanej definicji Żyda opracowanej przez gubernatora Hansa Franka (również Żyda) wymagającej w niektórych przypadkach ustalania daty poczęcia. Istniały samorządy i policje żydowskie, które nominowały i dostarczały wyznaczone kontyngenty Żydów do transportów śmierci lecz same zostały zlikwidowane w „Akcji Reinchard” tj holocauscie nazwanym od nazwiska Żyda, który zorganizował SS i wybawił Hitlera od zbyt rasowego dowództwa S.A.. Spytałem również o to czy wynalazki teologiczne w rodzaju hierarchicznego braterstwa w wierze z Żydami podobnie jak depolonizacja i unaradawianie „etnicznych Litwinów” nie przyniosą złych owoców? Zarówno definiowanie Żydów jak i przypisywanie im autorstwa cywilizacji chrześcijańskiej lub chociażby kapitalizmu nie powinno sprowadzać się do dylematu, czy wirus grypy bardziej pochodzi od wirusa, który zakaził, czy od chorego, który go wykichał? Bez Arystotelesa i Newtona Einstein zajmowałby się chachmęceniem przy rytualnym uboju i nie był by geniuszem cywilizacji chrześcijańskiej i askenazyjczycy byli by sefadryjczykami, a bez przemiany liszki nie były by motylami. Według Norwida relacje pomiędzy wybranymi i powołanymi mają istotny kontekst i odniesienia w ich relacjach do „rzezi niewiniąt” (wiersz-„śpiewają wciąż wybrani u żłobu gdzie jest Bóg”). Obecnie nadal trwają nie tylko dla wielu enigmatyczne rzezie w rodzaju aborcji, eutanazji, efektów elitarno pasożytniczej globalizacji lub integracji europejskiej lecz także rzezie polityczne takie jak zapoczątkowana przez dezerterów od Andersa rzeź Palestyńczyków w Palestynie rozszerzona rzezią w Afganistanie uzasadnianą przez prez. USA Busha gestami bohaterów askenazyjsko hollywoodzkiego mitu dzikiego zachodu. Blisko 3 tysiące przeszkolonych i uzbrojonych dezerterów z armii gen Andersa wprowadzono do Palestyny pod pretekstem dbałości Roswelta i Stalina o wyżywienie i uzbrojenie 140 tysięcznej grupy Polaków wypuszczonych z ZSRR. Takich uzasadnień ludobójstwa nawet na dwumetrowych arabach nie wyobrażali sobie nawet Hitler i Stalin a może nawet wykreowany na „odkupiciela naszych grzechów” kabotyński antypolak Jan Karski nauczyciel Clintona i wielbiciel J. Cyrankiewicza, Minca i Bermana – może tylko za dwukrotne wykupienia z aresztu Gestapo, a może także za pisemne wystąpienie Cyrankiewicza do sądu wojskowego w Łodzi nad rotmistrzem W. Pileckim o najwyższy wymiar kary dla tego prawdziwego bohatera konspiracji polskich więźniów w Oświęcimiu. Obserwując obrady 34 tygodnia eklezjologicznego KUL można wnioskować, ze grupa hierarchów pod patronatem Wielkiego Kanclerza abp Życińskiego chce uzupełniać tajne Talmudy nadając judeokatolicko „teologiczny wymiar” państwu „Izraela” i ludobójstwu na Palestyńczykach integrując się z JadWaszem tak jak lubelski oddział Inst. Pamięci Nar. ,w którym na seminarium o Akcji Reinhard (holocauście) w dn 5.o1.2001 w referacie pt „Badania nad stosunkami polsko – żydowskimi w IPN” plany badań IPN referowane były przez prof. Andrzeja Żbikowskiego z Żydowskiego Inst. Historii. Według niego głównym zadaniem tych badań miało być wykazanie udziału polskich instytucji a szczególnie policji w holocauście oraz „polskiej kolaboracji, która była większa od konspiracji”. Obecnie polskie instytucje i władze osiągnęły zdolności samorządów żydowskich z okresu okupacji do pasożytniczej samozagłady w istniejących warunkach negatywnych selekcjii elit a modelowy prywatyzator PRLowskiego funduszu rozwoju sportu i turystyki prezydent Kwaśniewski ze Stolcmanów razem z charytatywną Jolą cieszy się uznaniem monarchów i masonów nie mniejszym niż niegdyś rodzina Causesku. Patron 34 tygodnia eklezjologicznego argumentuje integracje z UE trochę autorytatywnie tak jak carscy urzędnicy, którzy namówili chłopów suwalskich by na rzecz Cara za zwolnienie z podatków i protekcję zrzekli się praw własności do ziemi przekazanej im( przez 7 oo Kamedułów z klasztoru w Wigrach skonfiskowanego) w okresie zaboru pruskiego. Teologiczna nadbudowa hierarchów dla zaborów „Izraela” i „europejskiego” sprzedawczykowstwa granic, praw i samodzielności przez rządzącą SLD i UW diasporę wybitnych rodzin zbrodniczego okresu PRL pomaga zlikwidować nawet ostatni narodowy przemysł tranzytu między granicami RP stanowiący dzięki nim kilkadziesiąt procent rzeczywistego dochodu narodowego i ogranicza nadzieje bezrobotnych jedynie na usługowe prace arbaiterów realnie za ignorowanie i opluwanie swej historii i tożsamości oraz na wyprzedaż własności Polaków jedynie na konsumpcję. Najbardziej symptomatycznym i jasnym przypadkiem wpływu Talmudu z „judeochrześcijańską” nadbudową na historię nie tylko Polski lecz cywilizacji a szczególnie holocaustu jest misja żydowskiej sekty wyznawców Jakuba Lejbowicza Franka – J. Dobruckiego (ogłosił się Mesjaszem i nakazał wiernym fałszywe przyjmowanie chrześcijaństwa), którzy przybywszy do Wojsławic (pomiędzy Krasnystawem a Hrubieszowem) w 1761r upozorowali mord rytualny, oskarżając o to rabina i miejscowy kahał. Po śledztwie z torturami skazano w Krasnystawie 5 Żydów i rabina na śmierć przez poćwiartowanie. Zbrodnia to niesłychana, lecz ani Kieres mimo, że uczeń Hochberga ani abp Życiński, mimo że lubelski przyjaciel Kieresa dotychczas nie potępili za nią Polaków i katolików, może dla tego, że jest zbyt precedensowa nie tylko dla holocaustu ale „pogromu Kieleckiego” w 1946r., nieco wirtualnego „sąsiedzkiego” mordu w Jedwabnem lub wysadzenia statku „Patria” z 1600 nielegalnymi emigrantami na redzie portu Jaffa 26.XI.1940r po angielskiej decyzji osiedlenia ich na wyspie Mauritius.. Wanda Papiewska (siostra Jana Hempla) „naraziła się Bierutowi” występując jako „posłanka spółdzielczości pracy” w KRN o spowodowanie powrotu Polaków z ZSRR. Bierut podobnie jak Anders zdawał sobie sprawę z priorytetowości przygotowań do utworzenia w Palestynie państwa „Izraela” przez organizację legalnej i „nielegalnej” emigracji Żydów z ZSRR i „demokracji ludowych” do obozów uchodźców w Austrii, RFN i do krajów rozwiniętych oraz do Palestyny pod możliwie maskowanymi pretekstami, z których głównymi była ich polskość, „holocaust” i „polski antysemityzm”. Zbrodnia w Wojsławicach i sprawy Leo Hochberga lub M.Zawidzkiego według kontynuatorów i naśladowców Jakuba Lejbowicza Franka vel Józefa Dobruckiego powinny możliwie znajdować się w niepamięci jako sprawy poznawczo dysonansowe tak jak według Bieruta sprawa polskości reemigracji głównie Żydów z ZSRR i ich głównie „nielegalnego” alija bet do Palestyny i wpływowych diaspor, lub raczej możliwie późno powinny być możliwie odpowiednio wykorzystane przez pasożytniczo uwarunkowanych towarzyszy Kieresa..