Meczet we wschodnim Londynie znów „obiecuje poprawę”

advertisement
Meczet we wschodnim Londynie znów
„obiecuje poprawę”
Andrew Gilligan
Kilka dni temu pisałem o otwartym liście aktywistów gejowskich ze wschodniego Londynu,
w którym krytykują oni „platformę nienawiści” tworzoną przez fundamentalistów z East
London Mosque.
Meczet ten regularnie gości radykalnych kaznodziejów będących „zjadliwymi” homofobami. W
odpowiedzi na list przedstawiciele meczetu oświadczyli, że zakażą homofobicznych wystąpień na
terenie ich świątyni. „Mówca uznawany za głoszącego idee homofobiczne nie będzie mógł korzystać
z naszego meczetu, zarówno podczas uroczystości organizowanych przez nas, jak i przez inne osoby”
– uspokaja rzecznik prasowy meczetu Salman Farsi. „Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
Społeczność LGBT musi to przyjąć w dobrej wierze”.
Obietnicę tę przedstawiciele meczetu składają już co najmniej po raz trzeci. 10 listopada 2007 roku
przewodniczący meczetu Muhammad Abdul Bari powiedział The Telegraph: „Jeżeli usłyszę, że
konkretny kaznodzieja podżega do nienawiści, zakażę mu wygłaszania kazań”. W sześć miesięcy po
wygłoszeniu tego porywającego oświadczenia liczni „konkretni kaznodzieje podżegający do
nienawiści” nie otrzymali zakazu przemawiania w meczecie. Byli wśród nich: Khalid Yasin, który
określa Żydów mianem „brudnych” i mówi, że geje powinni zostać zabici; Abdurraheem Green, który
twierdzi, że mąż ma prawo zastosować „pewnego rodzaju siłę fizyczną… bardzo lekkie bicie” wobec
swojej żony; oraz Bilal Phillips, którego rząd USA podejrzewa o udział w przygotowaniach zamachu
terrorystycznego na World Trade Center, którego nie postawiono jednak w stan oskarżenia (Phillips
został oficjalnie poproszony o wygłoszenie piątkowego kazania w meczecie).
W ciągu kolejnych miesięcy na „liście przebojów” znaleźli się między innymi: Gharait Baheer,
rzecznik sprzymierzeńców Talibów; Murtaza Khan, który oznajmił swoim słuchaczom, że kobiety
używające perfum powinny być poddawane karze chłosty; Haitham al-Haddad, który uważa, że
muzyka stanowi „fałszywe i zakazane przesłanie miłości i pokoju”; oraz Anwar al-Awlaki, główny
werbujący Al-Kaidy, którego wystąpienie reklamował plakat przedstawiający zbombardowany
Manhattan.
6 grudnia 2010 roku dr Bari ponownie oświadczył: „Wszyscy kontrowersyjni mówcy, którzy w
przeszłości zdołali wystąpić w naszym meczecie z przemówieniami, rezerwując nasz budynek za
pośrednictwem osób trzecich (omijając w ten sposób nasze procedury), zostali objęci zakazem
wystąpień. Wszystkie oskarżenia o ekstremizm również należą do historii”.
Już w następnym miesiącu, 23 stycznia 2011 roku, Haitham al-Haddad znowu przemawiał w
meczecie; uważa on m.in., że „konflikt pomiędzy islamem a wrogami islamu trwa… Powinniśmy
zapłacić cenę zwycięstwa własną krwią i muzułmanie są na to gotowi”. Z kolei 25 lutego wystąpił
Uthman Lateef, kaznodzieja głoszący treści homofobiczne, oraz Hamza Tzortzis, który stwierdza:
„My, muzułmanie, odrzucamy ideę wolności słowa, a nawet samej wolności”. Jak dla mnie, doktorze
Bari, brzmi to wystarczająco „kontrowersyjnie”!
Reakcja przedstawicieli meczetu wschodniego Londynu na oskarżenia o ekstremizm jest
trzyetapowa. Najpierw serwują pełne urazy zapewnienia o ich głębokim zaangażowaniu w spójność
społeczną, demokrację itd., którym często towarzyszą zwykłe kłamstwa – na przykład w 2009 roku
zastępca dyrektora meczetu Shaynul Khan twierdził, że „Anwar Al-Awlaki nie wygłosił wykładu za
pośrednictwem połączenia wideo podczas spotkania, które odbyło się w East London Mosque”. Dalej
mamy prawników [meczetu] zajmujących się sprawami o zniesławienie oraz ich groźby wszczęcia
postępowania sądowego, które również często opierają się na kłamstwach.
I wreszcie, jeżeli żadna z powyższych strategii nie okaże się skuteczna, a oni zostaną przyparci do
ściany, przedstawiciele meczetu produkują jedno ze swoich oświadczeń, w których stwierdzają, że
kaznodzieje podżegający do nienawiści otrzymali zakaz przemawiania. Arsenał czarnych
charakterów zubożeje potem na miesiąc czy dwa, a gdy tylko droga będzie wolna, znowu się
chyłkiem zakradną. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Jestem jednak pewny, że
wybaczycie mi mój sceptyczny stosunek do „dobrej wiary” przedstawicieli meczetu we wschodnim
Londynie. (db)
Tłum. ACH
http://blogs.telegraph.co.uk/news/andrewgilligan/100092250/east-london-mosque-promises-to-turn-o
ver-a-new-leaf-again/
Download