Komunikacyjne zachowania niewerbalne

advertisement
XXXVIII Olimpiada Literatury
i Języka Polskiego
Machnij na to ręką!
Komunikacyjne zachowania niewerbalne
zadanie I
Karol Żuchowski
VI Liceum Ogólnokształcące
im. Króla Zygmunta Augusta w Białymstoku
Praca przygotowana pod kierunkiem
pani mgr Danuty Zemke
Białystok 2007
Autorzy rozmaitych opracowań, dotyczących tak zwanej mowy ciała i innych składników
komunikacji niewerbalnej, na jednej z pierwszych stronic przytaczają zwykle wyniki badań
amerykańskiego doktora psychologii Alberta Mehrabiana lub antropologa Raya Birdwhistella.
Okazuje się, że według ich analiz, na znaczenie i ważność wypowiedzi w procesie
komunikacji składają się tylko w 7% słowa, a pozostałe 93% treści przekazuje się na tzw.
drodze niewerbalnej.1
Oczywiście, wnioski te rodzą podstawowe pytania: przede wszystkim, o jaką ważność
chodzi? Na czym owa niewerbalna komunikacja polega? I wreszcie, czy takie zależności da
się w ogóle zmierzyć i to w tak dokładny sposób? Faktem jest, że opinia o tak dużej ważności
mowy ciała w codziennym życiu budzi u niektórych osób automatyczne niedowierzanie i
sprzeciw. Sprzeciw ten niekoniecznie dotyczy próby rachunkowego podejścia do złożonych
zjawisk psychologicznych (dlaczego jest to 7%, a nie 17% albo 77%? jak to zmierzono?). Jest
to raczej brak akceptacji faktu, że wymieniamy z innymi ludźmi tysiące znaków w
podświadomy sposób. Odkrywanie tajemnic pozajęzykowego sposobu komunikacji coraz
bardziej uświadamia nas, że nie wszystko oceniamy racjonalnie oraz robimy wyłącznie z
własnej woli. I może właśnie kiedy mówimy, że w taką rolę mowy ciała nie możemy
uwierzyć, oznacza to naprawdę, że nie możemy się z nią pogodzić...
Przedmiotem niniejszej pracy jest komunikacja niewerbalna, czyli ogólnie rozumiane
gesty, znaki, każde świadome i nieświadome zachowanie człowieka przekazujące pewne
treści drugiej osobie. Pojęciem węższym jest „mowa ciała”, odwołująca się tylko do gestów
rąk, nóg itp., ale będę używał tego pojęcia równolegle z „komunikacja niewerbalną”,
uważając je za to samo, żeby uniknąć niejasności.
Zachowania niewerbalne tworzymy w sposób spontaniczny i ciągły; są one wszechobecne
i towarzyszą każdemu spotkaniu ludzi. Zresztą i w całym świecie przyrody nie stanowią
czegoś wyjątkowego, wręcz przeciwnie – wszystkie zwierzęta w ten lub inny sposób
porozumiewają się przecież ze sobą robiąc to na rozmaite, odmienne sposoby. Świadomość,
że ludzie nie różnią się pod tym względem zasadniczo od innych gatunków, że przekazują
sobie niewyobrażalną ilość treści za pomocą zachowań często odruchowych i nieświadomych,
mogła budzić zdziwienie i odrazę choćby kilkaset lat temu, kiedy świat był wciąż pewny
nadnaturalnego pochodzenia i roli człowieka. Nic więc dziwnego, że dopiero ostatnie sto, a
właściwie pięćdziesiąt lat przyniosło naukowe badania nad zjawiskiem komunikacji
niewerbalnej. Większość osób ciągle nie jest jednak świadoma jej znaczenia.
Człowiek posiada bowiem coś niezwykłego, co zdecydowanie odróżnia go od innych
zwierząt: jest to język, skomplikowany system znaków pozwalający przekazywać i wyrażać
swoje myśli. Język z pewnością wpłynął na rozwój cywilizacji, na ukształtowanie się historii
ludzkości w takiej formie, jaką znamy. Za pomocą tego niezwykłego narzędzia prawie od
urodzenia porządkujemy i klasyfikujemy otaczający nas świat. Pomimo, że możemy nie
zdawać sobie z tego sprawy, przez pryzmat języka interpretujemy dosłownie wszystko. Także
i zachowania niewerbalne, a więc pozajęzykowe, znajdują w nim swoje odbicie. Zauważyć to
łatwo, biorąc pod uwagę liczną grupę frazeologizmów opisujących takie zachowania. Zasób
frazeologiczny języka można wykorzystać do pewnej analizy znaków i gestów, a także do
nieśmiałego postawienia konkretnych wniosków dotyczących ich występowania, ważności i
roli.
Towarzyszące rozmowie zachowania służą porozumiewaniu się ludzi ze sobą.
Stwierdzenie tego nosi oczywiście znamiona banału, skoro cała niniejsza praca jest
poświęcona komunikacji niewerbalnej właśnie. Warto jednak przyjrzeć się bliżej pojęciu
komunikacji i w tym kontekście umiejscowić porozumiewanie się na drodze niewerbalnej.
1
Birdwhistell R., Introduction to Kinesics, Louisville 1952
Mehrabian A., Silent messages, Belmont 1971
1
Porozumiewanie się ludzi jest powszechne i niezbędny do życia, ponieważ człowiek,
będąc istotą społeczną, wymaga kontaktów z innymi osobami. Każde spotkanie się co
najmniej dwóch ludzi niesie ze sobą możliwość, a w zasadzie duże prawdopodobieństwo
zajścia między nimi aktu komunikacji. Dzieje się tak od zawsze, bo od zawsze musieliśmy się
porozumiewać, aby wymieniać informacje, okazywać emocje, prosić, zmuszać, dawać rady.
Owa komunikacja zachodzi jednocześnie na dwóch płaszczyznach: językowej i niewerbalnej.
Każda rozmowa składa się z jej części słownej, która wydaje się najważniejsza, oraz z
towarzyszących tym słowom zachowań uczestników rozmowy.
Komunikaty werbalne i niewerbalne różni przede wszystkim wyrażana przez nie treść.
Słowa służą do tworzenia i przekazywania innym ludziom informacji. Za pomocą wyrazów i
zdań człowiek opisuje i przetwarza rzeczywistość. Wypowiedzi – komunikaty słowne – są
wytworem jego wyobraźni. Wyobraźnia nie ma natomiast wpływu na niewerbalne
zachowania, które tym słowom towarzyszą. Sygnały dawane przez ciało człowieka nie
przekazują zbyt wiele treści, ale niosą ze sobą informację o jego emocjach, intencjach i
samopoczuciu. To na te aspekty często pragniemy najbardziej zwrócić uwagę podczas
kontaktów z innymi i może właśnie stąd bierze się owa ważność mowy ciała na tle wszystkich
kontaktów międzyludzkich, stwierdzona w badaniach przytaczanych na początku tej pracy.
Do zajścia aktu komunikacji niezbędnych jest kilka warunków, pośród nich istnienie
nadawcy i odbiorcy przekazu a także kodu i nośnika, za pomocą i przez które ten proces się
odbywa. Nośnikiem komunikacji niewerbalnej może być gest, modulacja głosu, postawa
ciała, dowolne ruchy dowolnych mięśni poprzecznie prążkowanych człowieka. Do tej grupy
można też zaliczyć pewne widoczne zewnętrzne zmiany w naszym organizmie, jak
zaczerwienienie twarzy wywołane rozszerzeniem się naczyń krwionośnych itp. W każdym
bądź razie zachowania takie stanowią grupę bardzo liczną i bardzo zróżnicowaną. Można
przewrotnie powiedzieć, że wszystko, co je ze sobą łączy, to fakt, że nie są one werbalne.
Ludzką komunikację interpersonalną dzieli się zatem na dwie części – język i wszystko, co
nim nie jest, a na tle takiego podziału wyłania się ważność i znaczenie komunikacji
językowej.
Kod, czyli system znaków i sposób ich odczytywania, jest w przypadku komunikacji
niewerbalnej różny, w zależności od konkretnego znaku. Ludzie w niejednakowym stopniu
znają ten kod, to znaczy potrafią rozumieć jego znaczenie i intencje nadawcy. Z drugiej
strony, nadawcy nierzadko nie są świadomi swojej znajomości kodu, ponieważ pokaźna część
takich zachowań jest niezależna od ich woli. Zachowania niewerbalne można pod względem
tego właśnie kryterium podzielić na świadome i nieświadome. Granica między nimi jest
płynna i wciąż trudno jest ustalić rzeczywisty udział ludzkiej świadomości w tworzeniu wielu
znaków. Zazwyczaj jednak stopień, w jakim konkretne zachowanie zależne jest od naszej
woli, ma związek z jego genezą. Znaki świadome są często wyuczone, zostały wykształcone
przez kulturę i mogą występować tylko na pewnych obszarach, w zaledwie części świata, a
także mogą w różnych miejscach przybierać różne znaczenie. Stanowią symbole, emblematy.
Trudno znaleźć takie symbole wśród gatunków zwierząt innych niż człowiek. Z drugiej
strony, znaki nieświadome wydają się być wrodzone i głęboko zakorzenione w psychice
człowieka. Ich pochodzenie zdeterminowała w głównej mierze ewolucja, a więc rodowód
takich zachowań jest zdecydowanie starszy niż tych wcześniejszych. Mają one swoje
odpowiedniki w całym świecie zwierzęcym.
Świadoma komunikacja jest czymś wyjątkowym dla ludzi i świadczy o dalece rozwiniętej
inteligencji człowieka. Tak samo jak abstrakcyjne myślenie i wyobraźnia oraz możliwość
podejmowania skomplikowanych decyzji na podstawie zgromadzonych bodźców, jest ona
tworem wyłącznie ludzkim, mimo że często przypisujemy ją innym, niższym gatunkom
zwierząt. To, co słyszymy jako piękne trele miłosne ptaków i radosne kumkanie żab lub
widzimy jako powietrzne tańce pszczół, nie ma nic wspólnego z ich wolą, bo takowej nie
2
posiadają. Przytoczone wyżej zachowania są odruchowym, wrodzonym i wspólnym dla
całego gatunku wyrazem stanu i odczuć każdej z wymienionych istot. Równie odruchowa, co
same znaki, jest reakcja na nie. Zwierzęta nie rozpoznają zachowań innych osobników z racji
swojego życiowego doświadczenia, ale dlatego, że się z taką umiejętnością urodziły. Żaby
wcale nie kumkają po to, by przekazać coś innym żabom, a inne żaby wcale nie zastanawiają
się nad tym, co te poprzednie pragnęły swym kumkaniem przekazać. One po prostu „robią
swoje”, kumkają instynktownie. Mówienie w takich wypadkach o porozumiewaniu się żab
jest trochę na wyrost. Posługując się podobnym zestawem przesłanek można by powiedzieć,
że człowiek potrafi się komunikować z żelazkiem. W końcu, gdy gorące żelazko upadnie mu
na nogę, ten automatycznie cofa ją i krzyczy, zanim zorientuje się, co się stało. Obserwujemy
tu po prostu działanie instynktu obronnego – a wszystkie zachowania zwierząt, również
godowe tańce pająków i uliczne szczekanie psów, są przejawem działania takich instynktów
właśnie. Do tej grupy zaliczyć można również wrodzone zachowania niewerbalne człowieka.
Nie są do końca tym samym, co powyższe przykłady ze świata zwierzęcego, bo ich
interpretacja nie zawsze musi być u ludzi podświadoma. Niemniej jednak mają z popędowymi
działaniami zwierząt wiele wspólnego. Z drugiej strony, wyuczone gesty i symbole są czymś
specyficznym dla człowieka i powinny być uważane za właściwe tylko jemu, na równi zresztą
z umiejętnością mowy.
Podział na zachowania wrodzone (ewolucyjne) i wyuczone (kulturowe) uważam za
kluczowy i będę się do niego odwoływał w dalszym toku pracy, natomiast zależność znaków
pierwszej z wymienionych grup od świadomości jest mimo tego, co napisałem powyżej,
kwestią dyskusyjną. Warto zwrócić uwagę, że na większość ruchów swoich mięśni mamy
przecież wpływ. Przemieszczamy się i funkcjonujemy w świecie zgodnie z własnymi
życzeniami. W związku z tym dziwnym wydaje się stwierdzenie, że podczas rozmowy
wykonujemy jakieś ruchy czy przyjmujemy określoną postawę podświadomie. Jest to jednak
stwierdzenie całkowicie zgodne z prawdą. Nie możemy wpłynąć na nieprzerwany strumień
sygnałów, jakie przekazuje nasze ciało podczas typowej rozmowy z drugim człowiekiem.
Pomimo że na każdą część ciała możemy wpływać z osobna, nakazując jej zgodnie z własną
wolą wykonanie konkretnej czynności, to nie możemy mieć równoczesnego wpływu na ciało
jako całość i nakazać mu jednoczesnego wykonania całego zespołu takich zachowań.
Komunikacja niewerbalna ma bowiem charakter ciągły i zbyt wiele czynności zachodzi naraz,
byśmy mogli o nich w przeciągu jednej chwili decydować. Ludzki mózg steruje mnóstwem
procesów związanych z oddychaniem, trawieniem pokarmów, utrzymywaniem stałej
temperatury ciała, walką z drobnoustrojami. Na te procesy także nie mamy wpływu, ponieważ
są zbyt podstawowe i ważne dla życia, a poza tym jest ich zbyt wiele, byśmy mogli chociaż
być w stanie nad nimi zapanować. W nieco inny sposób niezależne są od naszej woli odruchy
bezwarunkowe, a także część komunikacji niewerbalnej, którą notabene można do takich
odruchów zaliczyć. Choć również pozbawieni jesteśmy bezpośredniego wpływu na swoje
spontaniczne gesty, możemy starać się zmusić się do wykonania lub niewykonania niektórych
z nich. Możemy celowo powstrzymać się od jakichkolwiek ruchów, jakichkolwiek spojrzeń –
i będziemy to odczuwać jako coś bardzo nienaturalnego, będziemy czuć się nieswojo.
Możemy też wykonać podczas rozmowy pewne gesty, których się wyuczyliśmy, podczas gdy
nie mają one wiele wspólnego z naszym rzeczywistym stanem psychiczno-emocjonalnym.
Wtedy jednak będziemy wyglądać sztucznie. W naszej gestykulacji, a także między naszymi
słowami a znakami niewerbalnymi, rozmówcy dostrzegą wyraźny dysonans.
Ludzie posiadają taką właśnie zdolność do rozpoznawania rozdźwięków w całościowym
przekazie komunikacyjnym drugiej osoby. Co więcej, ona również jest podświadoma,
intuicyjna. Zbyt trudno byłoby jednocześnie analizować i oceniać wszystkie gesty
wykonywane przez rozmówcę i sprawdzać, czy są wewnętrznie spójne, więc taka umiejętność
również musi być automatyczna i wyłączona spod świadomej kontroli człowieka. Kobiety
3
mają tę zdolność rozwiniętą w większym stopniu niż mężczyźni – być może dlatego mówi się
często o kobiecej intuicji. Oznacza ona, iż przedstawicielki płci pięknej częściej potrafią
wykryć, że zachowanie nie idzie w parze ze słowami bądź też jest sztuczne i nieszczere.
Mówiąc krótko, łatwiej jest im wykryć kłamstwo.
Interesującym przykładem kłamstwa i możliwości jego dostrzeżenia są karciane gry
hazardowe, głównie gra w pokera. Sukces w pokerowych rozgrywkach osiągnąć można tylko
dzięki doskonałej umiejętności blefowania, czyli sprawiania wrażenia, że ma się lepsze karty
niż w rzeczywistości.
Blef trudniejszy jest w przypadku gry o duże pieniądze, ponieważ wtedy ciężko jest ukryć
swoje prawdziwe emocje. Rozmaite zachowania niewerbalne, takie jak drżenie rąk, ruchy
nóg, charakterystyczny ton głosu i ekspresja twarzy, pojawiają się u pokerzystów bezwiednie
i niełatwo jest nad nimi zapanować. Stąd też u największych mistrzów pokera nie sposób
dostrzec prób „niewerbalnego kłamstwa”, czyli celowych symulujących gestów i ruchów
ciała. Zauważenie ich sztuczności przez równie kompetentnych pokerowych przeciwników
byłoby nieuniknione. Dlatego pokerzyści starają się maskować swoje gesty w każdy możliwy
sposób i próbują nie okazywać jakichkolwiek emocji, pozytywnych i negatywnych. Zakładają
ciemne okulary, by oponenci nie mogli widzieć ich oczu. Nie zmieniają pozycji, w jakiej
siedzą, by nie można było z niej wyczytać zmiany nastroju. Mówią jak najmniej, a w zasadzie
nic poza wymaganymi regulaminem gry formułkami, by barwa ich głosu nie zdradziła
przypadkiem zdenerwowania ani euforii. Jeden z najlepszych pokerzystów świata, Phil Ivey,
przez cały czas trwania rozgrywki trzyma wolną rękę na blacie stołu i nie wykonuje nią
żadnych ruchów, bo obawia się, że i w tej części ciała inni gracze w pokera dostrzegliby
symptomy prawdziwych intencji Iveya2.
Wracając do opisu aktu komunikacji, do jego zajścia wymagana jest obecność nadawcy i
odbiorcy przekazu. W przypadku komunikacji niewerbalnej są to zazwyczaj pojedyncze
osoby. Można mówić o zbiorowym odbiorcy przekazu, którym w dobie rozwoju techniki
audiowizualnej może być nawet cały świat. Za to pojęcie „zbiorowego nadawcy”, które może
występować w przypadku mowy dzięki jej formie pisemnej, trudne jest do zrealizowania dla
komunikacji niewerbalnej, która takiej „pisanej” postaci przecież nie posiada.
Porozumiewanie się w sposób odbywa się równolegle z komunikacją słowną, czyli
rozmową sensu stricte. Ma jednak zupełnie inną funkcję. O ile słowa służą głównie do
przekazywania informacji, to mowa ciała stanowi drogę pokazywania ludzkich emocji. Zasób
znaków niewerbalnych, przede wszystkich tych wykonywanych bezwiednie, jest mimo
swojego zróżnicowania bardzo niewielki, ponieważ nie są one częścią większego kodu, który
przypisywałby abstrakcyjne znaczenia ich różnym kombinacjom. Taki kod to właśnie język,
chociażby język migowy. Jest on tworem o wysokim poziomie abstrakcji, pozwala na
tworzenie nieskończonej liczby wyrazów, z których każdemu przypisać można znaczenie.
Znaki niewerbalne nie mają takiego abstrakcyjnego charakteru; posiadają określone znaczenie
lub kilka znaczeń w zależności od innych znaków, z którymi współwystępują. Nie służą więc
tworzeniu ani przekazywaniu skomplikowanych treści. W przeciwieństwie do języka, który
stanowi w pełni świadomą drogę ekspresji człowieka, przekazywane są one często bez
udziału jego świadomości i dlatego najczęściej pokazują rzeczywiste intencje i stan
psychiczny uczestnika rozmowy.
We wstępie napisałem, że społeczna świadomość roli komunikacji niewerbalnej jest
niewielka. Językowych opisów takich zachowań jest tymczasem bardzo wiele. Szczególne
odbicie znajdują w nim sygnały wydawane za pomocą narządów wokalnych: intonacja, tempo
2
Matros M., The making of a poker player, Nowy Jork 2006.
4
mówienia czy poszczególne odgłosy tworzone w trakcie wypowiedzi. Język pisany daje nam
możliwość zaznaczenia jej tonacji za pomocą znaków interpunkcyjnych, ale najważniejsze dla
opisu mowy ciała jest oczywiście słownictwo. Użytkownik języka polskiego skorzystać może
z pokaźnego zasobu słownikowego, pełnego specyficznych czasowników (wrzeszczeć,
chrząkać, mruczeć), a także mających charakter dźwiękonaśladowczy wykrzykników (uf, ech,
och). Wyrazy te można łączyć z innymi, tworząc zestawienia mniej lub bardziej dowolne.
Można głośno wrzeszczeć, głośno mruczeć i głośno chrząkać, ale przykładowo określenie pod
nosem dobrze współgra tylko z nielicznymi czasownikami, a spośród nich mamrotać i
pomrukiwać. Również zestawienie ochy i achy jest znane i często używane, podczas gdy na
przykład achów i echów nikt w codziennej polszczyźnie nie uświadczy. Takie właśnie
sztywne połączenia wspólne całemu językowi należą do jego zasobu frazeologicznego. Za
każdym razem, gdy tworzymy wypowiedź, możemy jedno z takich frazeologicznych wyrażeń
odtworzyć.
Frazeologia stanowi o bogactwie i szczegółowości języka; może też wiele powiedzieć o
jego historii i tradycji narodu, który się nim posługuje. Stopień, w jakim wyrazy są ze sobą
zespolone, świadczy jednocześnie o tym, jak często są używane i jak stare są w stosunku do
innych językowych wyrażeń używanych na co dzień. Pochodzenie frazeologizmów jest
bardzo zróżnicowane. We wszystkich słownikach frazeologicznych znajdziemy wyrażenia
rdzennie polskie i te zapożyczone z obcej literatury bądź bezpośrednio z obcych języków. Ich
źródła mogą być oczywiste, jak w przypadku większości związków związanych z
komunikacją niewerbalną. Wiele jest jednak takich wyrażeń, których pochodzenie możemy
powiązać z odległymi wydarzeniami historycznymi czy stosunkami społecznymi. Liczną
grupę stanowią związki frazeologiczne pochodzące z Biblii lub mitologii antycznych.
Frazeologizmy opisujące komunikację niewerbalną ująć można w dwie kategorie. Do
pierwszej z nich należą te związki przedstawiające zachowania, których można spodziewać
się w codziennym życiu. Mogą mieć swe znaczenie przenośne, ale przede wszystkim opisują
wprost dokładnie te znaki, o których mówią. Zaliczanie ich do związków frazeologicznych
ma związek z ich ustabilizowanym, całościowym charakterem. Nie można dokonywać
modyfikacji poszczególnych wyrazów takich zestawień; nie mówi się na przykład spojrzeć
spod głowy ani spojrzeć od łba, bo spojrzeć spode łba jako frazeologizm występuje tylko w
jednej, konkretniej formie i w ten sposób należy go też używać.
Do drugiej grupy zaliczyłbym takie związki frazeologiczne, którym żadne zachowania
niewerbalne w rzeczywistości nie odpowiadają. Ich znaczenie jest więc tylko przenośne.
Pochodzą z minionych epok i nieistniejących obecnie zwyczajów kulturowych bądź stanowią
tylko produkt wyobraźni ich pierwotnych twórców. Przykładem może być frazeologizm
złożyć coś u czyichś stóp.
Oczywiście, oprócz powyższych kryteriów, do podziału związków frazeologicznych
można zastosować podział samych zachowań niewerbalnych, który został wcześniej
omówiony. W szczególności chodzi tu o różnicę między gestami wrodzonymi a wyuczonymi.
Warto również zwrócić uwagę na część ciała, której dany gest, a więc i frazeologizm,
dotyczy. W taką stronę chciałbym pójść, przystępując niejako do prezentacji poszczególnych
wyrażeń z punktu widzenia ich „lokalizacji”. W pewnych miejscach pracy odejdę jednak od
tego sztywnego podziału, by spojrzeć na pozajęzykowe znaki z perspektywy ich funkcji i
znaczenia, a nie części ciała, której dotyczą.
Zacząć wypada od głowy, bo i z całego ludzkiego ciała głowa jest chyba najbardziej
eksponowana. Można nią kiwać, machać i przechylać ją na wszystkie strony – jak się okazuje,
każdy z takich gestów mówi co innego o osobie, która go wykonuje.
Najczęściej obserwowane gesty to kiwanie i potrząsanie głową. Pierwsze słowo opisuje
jej ruch w osi pionowej, drugi w poziomej. Kiwamy i potrząsamy głową bezwiednie lub
5
celowo, przy czym ta druga opcja skutkuje w dużo wyraźniejszym wykonaniu owego ruchu.
Wymowa tego zachowania jest wspólna dla prawie całego świata. Potrząsanie oznacza
negację i dezaprobatę, a kiwanie – uznanie, potwierdzenie lub podziękowanie. Posiłkując się
dotychczasowymi rozważaniami teoretycznymi, można by z pewnością stwierdzić, że jest to
zatem zachowanie wrodzone. Taką hipotezę potwierdzają również badania przeprowadzone
na ludziach niewidomych. Słownym komunikatom potwierdzenia i zaprzeczenia towarzyszą u
nich odpowiednio kiwnięcia i potrząsanie głową.
Dziwi obecność dokładnie odwrotnego znaczenia tych gestów w Bułgarii i na Sri Lance.
Według plotki, Bułgarzy posługiwali się podczas II wojny światowej takim właśnie
„odwróconym kodem”, by zmylić przebywających na terenie kraju szpiegów i zwyczaj ten
przeniknął do życia codziennego. Oczywiście, trudno jest brać takie wyjaśnienia serio, ale
problem zadziwiającej odrębności Bułgarów i mieszkańców Sri Lanki pozostaje wciąż
niewyjaśniony.
Aby zostawić w spokoju Bułgarów i ich niewerbalną odmienność, skupię się na samej
statycznej pozycji głowy, która może być podniesiona, przechylona lub spuszczona w
kierunku ziemi. Głowa do góry! – mówimy komuś, by przestał się martwić, by podniósł
głowę. Takie słowa mogą mieć znaczenie tylko przenośne, ale, rzeczywiście, głowa
spuszczona oznacza smutek, przygnębienie, również krytyczną ocenę innej osoby.
Wyprostowana pozycja naszej głowy nie niesie ze sobą za to żadnych treści, jest na wskroś
neutralna. Przechyleniem głowy wyrażamy natomiast zainteresowanie, uwagę, świadczymy o
aktywnym słuchaniu naszego rozmówcy.
W języku polskim wyraźnie dostrzegamy obecność bardzo wielu frazeologizmów, które
odnieść można do statusu społecznego i mniemania o własnej osobie. Te wyrażenia
zbudowane są na zasadzie kontrastu między głową spuszczoną a podniesioną wysoko do
góry. Na znak szacunku przecież chylimy przed kimś głowę, z drugiej strony można unosić się
własną pychą, czyli nosić głowę wysoko. Znaczenie wymienionych wyrażeń może być
również czysto literackie i stanowić barwny opis relacji międzyludzkich, ale badania naukowe
i przede wszystkim zbiorowe odczucie upewniają nas, że wobec osób o wyższej hierarchii
(bądź w inny sposób ważnych) stosujemy gesty uległości. Do takich gestów należy między
innymi spuszczenie głowy. Osoby uważające się za lepsze od swoich rozmówców stosują za
to zespoły zachowań wyrażających władzę i dominację. Oprócz zdecydowanie
wyprostowanej postawy ciała, w tym głowy, można tu wspomnieć choćby o założeniu rąk z
tyłu szyi, także bardzo typowym dla sytuacji przełożony – podwładny i im podobnych.
Na koniec przytoczę jeszcze trzy „głowowe”3 frazeologizmy. Po pierwsze, drapać się po
głowie. Zachowanie takie oznacza zakłopotanie, intensywne myślenie nad rozwiązaniem
jakiegoś problemu. Okazuje się, że także występuje w literaturze i publicystyce w znaczeniu
przenośnym. Kolejne dwa związki to kręcić głową (w znaczeniu: denerwować się) i pokiwać
nad czymś głową (w domyśle: z politowaniem). Są warte zainteresowania, bo rzadko używa
się ich w obecnej polszczyźnie. Wydają się wychodzić z użycia, ale znalezienie powodu ku
temu jest trudne.
Najbardziej reprezentacyjną częścią głowy jest twarz. Stanowi ona niezmiernie ważną
część ciała, ponieważ wyróżnia ludzi na tle innych osób, ale przede wszystkim dlatego, że na
niej znajdują się narządy zmysłów, za pomocą których człowiek odbiera bodźce ze świata.
Należymy do niewielkiej grupy zwierząt, których twarze przybierać mogą różny wyraz w
zależności od ich stanu emocjonalnego. Spośród nich nasza twarz jest zresztą umięśniona
najbardziej i taki stan rzeczy pozwala na niesamowitą różnorodność wyrazów, jakie może ona
przyjmować. O tym, jak ważna i wyjątkowa jest to umiejętność świadczy fakt, że nasz
stosunek do innych zwierząt zależy między innymi od ich możliwości ekspresji twarzy. Do
3
Określenie to chyba nie jest zbyt właściwe, bo kojarzy się jednoznacznie z wszą głowową...
6
gatunków, które posiadają zdolności mimiczne czujemy zwykle sympatię, uznajemy je za
ładne, miłe itp. Być może było to powodem, dla którego człowiek wyhodował niektóre rasy
psów posiadające nienaturalnie spłaszczone pyski, co zauważył amerykański etolog
(naukowiec zajmujący się zachowaniami zwierząt) Desmond Morris, autor kilku opracowań
podejmujących w różnym stopniu także temat ludzkiej mowy ciała.4 Takie kojarzenie rzeczy i
zwierząt z typowo ludzkimi cechami (tzw. antropomorfizm) jest bardzo typowe i spotykamy
się z nim na każdym kroku. Im bardziej coś przypomina istotę ludzką (ma twarz, kończyny,
owłosienie), tym większą może zyskać sympatię człowieka. Pewnie dlatego, gdy chcemy
zaznaczyć, że coś jest w porządku, stwierdzamy: to ma ręce i nogi.
Ludzka inwencja w zakresie mimiki jest całkowicie dowolna – możemy konstruować w
przeciągu ułamków sekund miny, o złożoności których nawet nie zdajemy sobie sprawy.
Twarz jest chyba najbogatszym źródłem informacji o stanie emocjonalnym, gdyż bezbłędnie
możemy z niej odczytać takie odczucia, jak szczęście, strach, złość czy cierpienie. Jednak nie
wszystkie z potencjalnych min tworzymy spontanicznie podczas rozmowy. Zasób mimiki
twarzy używany w komunikacji niewerbalnej jest ograniczony i dzięki temu potrafimy często
stwierdzić, czy nasz rozmówca nie próbuje się uśmiechać albo krzywić sztucznie i
nieszczerze.
Wspomniany przed chwilą uśmiech wtedy jest „nie z serca”, udawany, kiedy pojawia się
nagle i utrzymuje się na twarzy przez dłuższy czas. To dlatego pejoratywny wydźwięk ma
mówienie, że uśmiech przyrósł komuś do ust, że zastygł na twarzy. Będący wyrazem
pozytywnych emocji uśmiech autentyczny i spontaniczny pojawia się i schodzi z twarzy
powoli, często też nie musi być bardzo dostrzegalny. Być może z tego właśnie powodu
uśmiech można u innych wzbudzić. Powolne i mało dynamiczne skojarzenia tego słowa
współgrają z naszym odbiorem uśmiechu szczerego i prawdziwego.
Uśmiech, tak jak i inne spontaniczne wyrazy twarzy, jest wrodzony. Ma więc pochodzenie
ewolucyjne, co więcej, pochodzenie to dość dokładnie zbadano. Interpretując podobne
zachowania najbliższych genetycznie człowiekowi małp człekokształtnych, a także mniej
rozwiniętych gatunków, można stwierdzić, a zauważa to np. w swoim opracowaniu Allan
Pease, że pierwotnym zadaniem uśmiechu było przestraszyć inne zwierzę.5 Teraz, oczywiście,
uśmiech ma nieco inną funkcję – a frazeologizmy takie jak uśmiechać się od ucha do ucha
czy uśmiech pełną gębą potwierdzają pogodną i pozytywną rolę, jaką odgrywa on w
kontaktach międzyludzkich. Ze słynnym dziełem Leonarda da Vinci skojarzymy za to
uśmiech Mony Lisy, a więc tajemniczy i wieloznaczny wyraz twarzy.
Z pozytywnymi emocjami kojarzy się zazwyczaj pocałunek. W zależności od rodzaju,
może on przekazywać całe spektrum ludzkich emocji i zamierzeń. Może być matczyny,
przyjacielski, powitalny albo bardzo intymny. W jednych kulturach mniej, a w innych
bardziej wykształciło się użycie pocałunku jako sformalizowanej formy powitania,
pożegnania i podziękowania. Często całujemy jednocześnie przytulając się do siebie, a
połączenie tych gestów zaspokaja ludzkie pragnienie ciepła i bezpieczeństwa. Obściskiwanie
się i całowanie w policzek najbardziej ujednoliconą formę przyjęło chyba u państwowego
aparatu rządzącego byłym Związkiem Radzieckim: sekretarze, komisarze i ministrowie na
powitanie całowali się w sposób, który zyskał sobie przydomek robienia niedźwiadka.
Biblijną genezę ma natomiast frazeologizm Judaszowy pocałunek, oznaczający obłudną,
nieszczerą i zdradliwą serdeczność.
Związek frazeologiczny pokazać komuś język opisuje świadomy i dość niegrzeczny gest,
świadczący o pogardliwym stosunku do drugiego człowieka. Używanie tego znaku jest
częstsze w okresie dzieciństwa, gdy nie jesteśmy jeszcze do końca świadomi istniejących
norm i obyczajów. W świecie dorosłych bowiem ten niewerbalny znak nie jest akceptowany
4
5
Morris D., Naga małpa, Warszawa 1974.
Pease A., Język ciała, Kraków 1992.
7
społecznie. Języka (w znaczeniu części ciała) używamy jednak również podświadomie w toku
rozmowy: wysuwa się wtedy delikatnie poza obręb naszych ust, świadcząc
najprawdopodobniej o agresywnym stosunku do rozmówcy. Widać więc, że językowi
przypada w komunikacji niewerbalnej rola bardzo niewdzięczna: jego użycie nie niesie ze
sobą żadnego pozytywnego przekazu.
Podobnie zresztą jest w przypadku zębów. Zęby zaciśnięte w połączeniu z innymi gestami
agresji są najbardziej widocznym i najlepiej rozpoznawalnym sygnałem, że rozmówca
chciałby, przynajmniej w myśli, obrzucić kogoś stertą nieprzyjemnych wyzwisk lub też nawet
był w stanie zaatakować go fizycznie. Stąd też związki mówić przez zęby albo z zaciśniętymi
zębami w obrazowy i jednoznaczny sposób opisują negatywne nastawienie osoby, której
dotyczą. Nie mniej pejoratywny wydźwięk ma szczerzenie zębów. Jest przecież wyrazem
drwiny i pogardy. Na podstawie podobnych zachowań u innych ssaków naczelnych można z
pewnością stwierdzić, że pierwotnie wyszczerzone zęby były sygnałem gotowości ich
posiadacza do ataku. Znaczenie i interpretacja tego znaku nie zmieniły się w wielkim stopniu
od tamtych bardzo dawnych czasów.
W przypowieści o chwaście z Ewangelii św. Mateusza czytamy: „Syn Człowieczy pośle
aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają
się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.”
Wyrażenie płacz i zgrzytanie zębów pojawia się co krok w tekście biblijnym. Nie bez
przyczyny opis ten spodobał się autorom Starego i Nowego Testamentu – jest bardzo
obrazowy i z pewnością w równym stopniu przemawiał do wyobraźni ludzi kilka tysięcy lat
temu, co w czasach nam współczesnych (sposób, w jaki wyrażamy swoje emocje nie zmienił
się na przestrzeni tak małego odcinka czasu; stanowi on niewielki ułamek w porównaniu z
czasem kształtowania się rodzaju ludzkiego). Płaczu dotyczy też frazeologizm krokodyle łzy,
a opisuje on fałszywe współczucie w stosunku do ludzi, którym wcześniej wyrządziło się
krzywdę. To wyrażenie jest zapożyczone ze świata antycznego (trudno by było w języku
polskim o taki rdzenny frazeologizm; krokodyle w naszej części Europy nie występują).
Według ludowego przesądu krokodylowi miały cieknąć łzy, zanim pożarł on swoją ofiarę.
Centralną częścią twarzy jest nos i być może z tego powodu występuje on w tak wielu
polskich związkach frazeologicznych. Przecież używamy wyrażeń mówić prosto w nos albo
śmiać się w nos nie dlatego, że zwracamy uwagę na tę konkretną część twarzy, ale raczej po
to, by podkreślić prostolinijność i bezpośredniość naszego przekazu. Zamiennie można
mówić prosto w oczy albo prosto w twarz; związki te mają takie samo znaczenie.
O kimś noszącym głowę wysoko, a więc człowieku butnym, zarozumiałym, pewnym
siebie można jednocześnie powiedzieć, że zadziera albo podnosi nosa, że wyżej nosa gębę
nosi, ewentualnie że nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa. To jasne i bardzo
plastyczne porównania: wszystkie odnoszą się oczywiście do zadartej w górę głowy u osób
pysznych i aroganckich.
Ciekawą sprawą jest i to, że nos występuje często w obelżywych sformułowaniach i
spontanicznych, pełnych negatywnych emocji przekleństwach. Takie wyrażenia to chociażby
pocałuj mnie w nos, mam to w nosie albo mam tego po dziurki w nosie. Być może
wymienione związki frazeologiczne są rozmytą i językowo ugładzoną wersją ich bardziej
wulgarnych odpowiedników z użyciem... pośladków (por.: mam to w dupie, pocałuj mnie w
dupę). Z drugiej zaś strony frazeologizmy „nosowe” mogą być bardziej pierwotne, a ich
wulgarne odpowiedniki mogły w przeszłości powstać z chęci nadania im ostrzejszej,
„pikantnej” formy. Pewne jest natomiast to, że są to wyrażenia występujące tylko na
płaszczyźnie językowej. Mówiąc pocałuj mnie w nos bynajmniej nie oczekujemy tego od
rozmówcy – pokazujemy tylko nasz negatywny, wrogi stosunek do niego.
U małych dzieci pokazywanie języka połączone jest nierzadko z graniem palcami na
nosie. Używanie tych gestów stanowi ze strony dziecka wyraz niechęci lub drwiny. Dla
8
odbiorcy jest za to wyjątkowo irytujące. Właściwie nie wiadomo, czy takie zachowanie może
być wrodzone, a jeśli tak – to jaki mógł być jego cel i znaczenie.
Ważną rolę w komunikacji odgrywa wzrok, a konkretnie to, w jaki sposób patrzymy na
rozmówcę (i czy robimy to w ogóle). Wiele sygnałów odczytać można też z szerokości źrenic
– bo są one, wbrew powszechnemu przeczuciu, uwarunkowane nie tylko jasnością
oświetlenia. Część całej rozmowy, jaką poświęcamy na patrzenie w twarz naszego rozmówcy,
jest precyzyjną podstawą do określenia, jak bardzo ta konwersacja i druga osoba nas
interesują. Najlepsze wrażenie sprawia się, gdy kontakt wzrokowy utrzymujemy przez ok.
60% czasu. Dłuższe wpatrywanie się w kogoś wprawia w zakłopotanie; może sugerować
agresywną postawę albo zainteresowanie fizyczne. Nic więc dziwnego, że nie zawsze miłym
uczuciem jest, gdy ktoś zatopi albo utkwi w nas wzrok.
Duże znaczenie ma nie tylko to, jak długo patrzymy, ale także to, w jakim kierunku. Gdy
rozmowę traktujemy poważnie, zazwyczaj staramy się patrzeć na niewielki fragment twarzy
rozmówcy w obrębie jego oczu i czoła. Gdy jesteśmy świadomi luźniejszej atmosfery
spotkania, nasze spojrzenie zawiera się w dolnej części twarzy rozmówcy, zaś odruchowe
jeżdżenie oczami po hipotetycznej linii łączącej czoło z dekoltem może oznaczać, iż ktoś się
nam fizycznie podoba lub że jesteśmy wobec tej osoby nieprzyjaźnie usposobieni. Wtedy
właśnie mówimy, że ktoś mierzy, obrzuca lub nawet rozbiera nas wzrokiem.
O wielu sposobach patrzenia nie możemy powiedzieć zbyt dużo poza tym, że są bardzo
specyficzne i łatwo jest je zrozumieć. Potwierdza to oczywiście tezę, że również interpretacja
mowy ciała jest w dużym stopniu podświadoma. Podświadomie rozumiemy kogoś, gdy
spojrzy na nas wilkiem albo będzie miał zabójczy wzrok. To ostatnie spojrzenie można
uważać za równoważne ze wzrokiem bazyliszka – przenikliwym i nienawistnym. Ów
frazeologizm ma swoje źródło w krakowskich legendach o smoku Bazyliszku mieszkającym
w piwnicy pod jedną z miejskich krakowskich kamienic. To monstrum zabijało samym swym
spojrzeniem każdego, kto ośmielił się zejść do jego legowiska. Bazyliszek zakończył swój
żywot dopiero dzięki inwencji pomysłowego mieszczanina, który postawił przed smokiem
lustro i doprowadził tym samym do jego samobójczej śmierci.
Nie należy uważać, że we wspomnianych wyrażeniach chodzi wyłącznie o znaki
konstruowane za pomocą samych oczu. W przypadku powyższych „spojrzeń” dużą rolę gra
ekspresja twarzy. Mimo wszystko jednak wielkość źrenic, tempo obrotu gałki ocznej,
kierunek patrzenia i długość skupiania wzroku w jednym punkcie składają się w dużym
stopniu na konkretne wrażenie i różnorakich opisów takich znaków jest w języku bardzo
wiele. Spośród nich warto wymienić jeszcze rozlatane spojrzenie lub mieć błysk w oku.
Notabene, na tym ostatnim związku frazeologicznym dokonano kilka lat temu dość
swobodnej przeróbki. Zrobiła to jedna z posłanek w prasowym wywiadzie o swoim życiu
prywatnym.6 Powstało wyrażenie jednocześnie żartobliwe i wulgarne, co pozwoliło mu na
szybkie zadomowienie się w mowie potocznej i wejście do zasobu frazeologicznego języka.
Świadczy to o tym, że choć związki frazeologiczne, w tym te powiązane z mową ciała, mogą
być niezmienne i skostniałe, to we frazeologii raz na jakiś czas pojawia się powiew świeżości.
A wszystko dzięki inwencji twórczej pewnej (byłej już) parlamentarzystki, lubiącej zwracać
na siebie uwagę.
Spójrz mi w oczy – prosimy, gdy podejrzewamy dziecko o kłamstwo, a frazeologizm
spojrzeć komuś w oczy funkcjonuje też w znaczeniu przenośnym. Mówimy tak o kimś, kto
zdaje się na osąd innej osoby, by oceniła jego prawdomówność i szczerość. Można też unikać
czyjegoś wzroku podczas rozmowy, czyli wyraźnie starać się w ogóle nie patrzeć na twarz
rozmówcy. Świadczyć to może o chęci ukrycia czegoś – złych intencji, a najczęściej próby
kłamstwa.
6
Dziękujemy za odwagę, „Super Express”, Warszawa, 16 maja 2003.
9
Warto zadać sobie pytanie będące nieco zmienionym tytułem znanej piosenki: czy oczy w
ogóle mogą kłamać? Kłamstwo ma krótkie nogi i nietrudno jest rozpoznać jego niewerbalne
symptomy, które pojawiają się w całym ciele, a nad swoim wzrokiem i oczami zapanować
jest chyba najtrudniej. Oprócz patrzenia się w ziemię lub w sufit dla kłamców
charakterystyczne są też zwężone źrenice oraz gesty dotykania ręką twarzy. Gdy mówimy coś
nieprawdziwego, często odruchowo zasłaniamy swoje usta dłonią. Nierzadko staramy się (nie
w porę) uniknąć tego zachowania. Gdy ręka zbliża się do naszych warg, przypominamy sobie
o „kłamliwym” jego znaczeniu i dotykamy w zamian nosa, drapiemy się po nim albo
muskamy dłońmi kąciki ust. Niektórzy zamiast dotykać ust albo twarzy symulują krótkie,
urwane kaszlnięcie, które tłumaczy ich nagłe uniesienie dłoni do ust. Czasami do takiego
częstego „kaszlu” człowiek jest tak bardzo przyzwyczajony, że nie zdaje sobie sprawy z jego
prawdziwych intencji. To świadectwo opanowanej do perfekcji sztuki oszukiwania... samego
siebie! Podczas kłamstwa swędzi nas czasem szyja (ma to związek z podrażnieniami
zakończeń nerwowych na jej obszarze). W związku z tym co najmniej podejrzane będzie, gdy
ktoś, przekonując nas o swojej niewinności, poprawi sobie kołnierzyk albo bezceremonialnie
podrapie się po szyi.
Wiele o nas samych mówi postawa ciała, jaką przyjmujemy, o czym wspomniałem przy
okazji noszenia głowy wysoko. Znaki są tu nieskomplikowane i łatwe do odgadnięcia przez
innych, choć niekoniecznie dla samego nadawcy przekazu. Generalnie postawa
wyprostowana oznacza dumę i pewność siebie, a zgarbienie, skulenie, połączone dodatkowo
ze skierowanym w podłogę spojrzeniem, to oznaki, że ma się niezbyt wysokie mniemanie o
sobie. Nachylenie całego ciała w kierunku rozmówcy świadczy o tym, że aktywnie go
słuchamy i podoba się nam to, co mówi. Zupełnie przeciwne znaczenie ma podczas rozmowy
odchylanie ciała do tyłu i głowy do góry.
Niewątpliwie ważnym aspektem komunikacji niewerbalnej są znaki odwołujące się do
płciowości i związanego z nią ludzkiego zachowania. Jest to bardzo istotna część aktywności
człowieka, jednakowo ważna od zarania ludzkości. Miłość i pożądanie w oczywisty sposób
wywarły ogromny wpływ na kulturę, w tym na języki oraz inne, pozajęzykowe, aspekty
porozumiewania się. Również w języku polskim znalazło to swoje odbicie, także w
różnorodnych frazeologizmach.
Jak wcześniej wspomniałem, pewne elementy zachowania człowieka, żeby nie
powiedzieć – bardzo wiele z nich, mają charakter instynktowny. Mówi się o tak zwanych
elementarnych potrzebach: podobnie jak inne zwierzęta odczuwamy przymus spożywania
posiłków, mamy potrzebę ruchu, wreszcie potrzebę posiadania partnera i seksualnych
kontaktów z nim. Zakorzenione w nas podstawowe pragnienia mają swoje żywotne znaczenie
dla naszej egzystencji i dla możliwości kontynuacji istnienia gatunku. Ich obecność jest
uzasadniona, dlatego też zostały wytworzone w procesie ewolucji.
Podczas ostatnich kilku tysięcy lat kształtowania się cywilizacji i błyskawicznego rozwoju
kultury, człowiek zaczął powoli poznawać swoje otoczenie oraz własną historię. Wytworzyły
się języki, pismo, kształtowały się narody i państwa. Człowiek rozwijał naukę, literaturę,
sztukę. Wytworzone przez cywilizację normy zachowania i styl życia różnią się w wielkim
stopniu od tych sprzed kilku czy kilkunastu tysięcy lat, jednak wciąż obecne są w nas te
„zwierzęce”, pierwotne instynkty. Kultura nie mogła bowiem ich w żadnym stopniu zastąpić
– są one w gruncie rzeczy dla człowieka najważniejsze. Coś jednak w tych podstawowych
zachowaniach się na przestrzeni wieków zmieniło: zyskały one swoje rytuały, próby
wyjaśniania ich przyczyny i celowości. Narosła wokół nich otoczka ludzkiej kultury, ale
wciąż pozostały one i pozostają w centrum działań człowieka. Choć można powiedzieć, że
kultura w niewyobrażalny sposób przeobraziła nasze życie, to jednak życie to wciąż „kręci
się” wokół pierwotnych potrzeb istoty ludzkiej. W tym również, oczywiście, potrzeby
reprodukcji.
10
Powstały, co prawda, liczne ograniczenia dotyczące płciowości człowieka, wywodzące się
z mniej lub bardziej zinstytucjonalizowanych wierzeń religijnych bądź też źródeł jeszcze
bardziej pierwotnych. Kultura wytworzyła piękne i bogate pojęcie miłości. Społeczeństwa
wykształciły konkretne zwyczaje monogamii, małżeństwa i związanego z nimi modelu
rodziny. Ale sednem tego wszystkiego jest leżąca u źródła zarówno romantycznej miłości, jak
i pozostałych przytoczonych wyżej elementów ludzkiego życia, potrzeba rozmnażania.
Nic więc dziwnego, że mnóstwo zachowań niewerbalnych, a w szczególności zespoły
takich zachowań obejmujące jednoczesne znaki wydawane przez różne elementy ciała, służą
w komunikacji do zasygnalizowania fizycznego zainteresowania inną osobą. U podnieconych
mężczyzn przykładowo zwiększa się napięcie mięśni i zmniejsza zwiotczenie twarzy.
Przyjmują oni wyprostowaną postawę ciała. Poza tym starają się wykonywać ręką gesty
poprawiania własnego wyglądu, choćby i tylko w sposób wyimaginowany: podciągają swój
krawat, porządkują fryzurę.
U kobiet percepcja i tworzenie takich znaków są bardziej rozwinięte – dysponują one
dużo większą gamą zachowań mogących zauroczyć mężczyzn. Mowa tu na przykład o
charakterystycznym odrzucaniu głowy do tyłu albo długim i nagle urywanym spojrzeniu w
bok, gdy tam właśnie znajduje się atrakcyjny mężczyzna. Takim zachowaniem jest też
bawienie się obcasem własnego buta za pomocą stóp. Wykorzystano je w kampanii
bilbordowej reklamującej laserową korekcję wzroku. Na ogromnych plakatach umieszczono
kobiece stopy i... połamane okulary, z daleka wyglądające nieco jak czarny pantofel.
Zachowania niewerbalne kojarzące ze sobą osobniki stanowią gros takich zachowań
wśród innych zwierząt, oczywiście nie tylko tak inteligentnych jak małpy człekokształtne.
Jest to logicznie zrozumiałe, w końcu sprawa doboru partnera jest kluczowa dla przyszłego
potomstwa. Stąd ogromny wysiłek i energia poświęcane przez zwierzęta na różnorodne
śpiewy, tańce godowe, stroszenie ogona przez pawie itp. Cała ta zwierzęca „komunikacja”
odbywa się instynktownie, nie dziwi zatem równie odruchowy i nieświadomy charakter
analogicznych zachowań u ludzi.
Intencja i odbiór takich znaków nie zawsze jednak są w stu procentach jednoznaczne –
mogą w dużej mierze zależeć od kontekstu i innych warunków. Przykładową sytuacją może
być rozmowa mężczyzny i kobiety pochodzących z obszarów, których gęstość zaludnienia
skrajnie różni się od siebie nawzajem, np. Japonki i Eskimosa. Jest to klasyczny przykład z
dziedziny proksemiki, tj. nauki zajmującej się wpływem dystansu przestrzennego na relacje
między uczestnikami procesu komunikacji (i nie tylko). Otóż warto wiedzieć, że
przekroczenie pewnej minimalnej granicy odległości w rozmowie z inną osobą (dystans
intymny) uznawane jest za wkroczenie na jej prywatne terytorium i dozwolone jest tylko
ludziom, których łączą z tą osobą najbliższe więzi, na przykład ich partnerów. Również
wejście przez osobę przeciwnej płci w inną strefę, szerszą niż ta najintymniejsza (dystans
indywidualny), może być postrzegane jako sygnał zainteresowania fizycznego. Nie byłoby
żadnych nieporozumień, gdyby nie to, że wielkość poszczególnych obszarów wokół ciała
różni się właśnie w zależności od tego, w jakim otoczeniu wychował się dany człowiek. U
ludzi pochodzących z bardziej zaludnionych miejsc dystanse personalne są z reguły mniejsze.
Prowadzi to do sytuacji, w której wspomniana Japonka będzie uznana przez Eskimosa za
osobę natarczywą seksualnie, Eskimos zaś przez Japonkę – za oziębłego człowieka,
podchodzącego do niej ze zbyt dużym dystansem (warto zwrócić uwagę na pokrywanie się w
tym przypadku dosłownego i przenośnego znaczenia tego słowa). A wszystko przez to, że
Eskimos – mieszkaniec niewielkiej wioski w okolicy Koła Polarnego – i Japonka – kobieta
wychowana w jednym z wieżowców zatłoczonej metropolii – starają się po prostu zachować
odległość w rozmowie, do jakiej przyzwyczaili się w kontaktach z członkami własnej
społeczności.
11
Język obfituje w „zalotne” związki frazeologiczne opisujące zainteresowanie płcią
przeciwną. Nic dziwnego, że jest ich cała moc, w końcu różnorako rozumiana miłość
odgrywa ogromną rolę w życiu każdego człowieka. Przykładowe wyrażenia związane z
fizycznym zainteresowaniem drugą osobą to zatrzepotać rzęsami, rzucić zalotne spojrzenie
czy też zmysłowo oblizać wargi.
Gestykulacja wykonywana za pomocą kończyn człowieka może świadczyć o jego ogólnej
pobudliwości i zaangażowaniu emocjonalnym. Stąd i związek frazeologiczny machać rękami
i nogami, który nie oznacza jakiegoś szczególnego zachowania, a tylko opisuje stan
człowieka silnie podnieconego, przestraszonego, zdumionego itp. Przy okazji warto
zaznaczyć, że intensywność takich gestów oraz wszystkich zachowań niewerbalnych ogółem
jest różna u różnych ludzi. Statystycznie rzecz biorąc, najbardziej aktywne niewerbalnie są
dzieci, a ich komunikaty są jasne, zrozumiałe i czytelne. Wraz z wiekiem, kiedy dzieci
nabywają umiejętności życia w społeczeństwie i zyskują bagaż kulturowego wykształcenia,
ich mowa ciała ulega przyhamowaniu. Rosnąc i dojrzewając poznajemy język, zaczynamy
używać go do interpretacji otaczającego nas świata. Jednocześnie zaczynamy unikać
nadmiernej ekspresji na sposób pozajęzykowy. Podobnie jak między dziećmi a dorosłymi
układa się różnica między ludźmi mniej i bardziej wykształconymi – ci drudzy rzadziej
gestykulują, rzadziej przekazują informacje w sposób niewerbalny, ponieważ posiadają lepszą
znajomość języka i to właśnie jego starają się najwięcej używać w kontaktach z innymi.
Nogi i ręce przekazują przede wszystkim sygnały otwartej lub zamkniętej postawy
człowieka. Postawę taką odzwierciedla rzeczywiste fizyczne ułożenie kończyn. W przypadku,
gdy jesteśmy szczerzy, spokojni i przyjaźnie usposobieni w stosunku do naszych rozmówców,
trzymamy ręce i nogi luźno, a otwarte dłonie przed sobą. Ponieważ drżenie i nerwowa
gestykulacja rękami i palcami może sugerować nieszczere intencje lub chęć oszukania, to
otwarta i trzymana przed sobą dłoń upewnia innych o tym, że mamy dobre zamiary. Stąd i
wyrażenie z ręką na sercu – bo położenie ręki na klatce piersiowej, obowiązujące podczas
składania przysięgi, uwiarygodnia nas w oczach innych.
Z drugiej strony, postawa zamknięta to jednocześnie postawa obronna i sygnalizują ją
różne zamknięte pozycje rąk i nóg. Mogą być one bardzo czytelne, jak ramiona założone na
siebie (opisowo można powiedzieć o kimś, że czeka na coś z założonymi rękami albo stoi z
założonymi ramionami), ale mogą też być bardzo dyskretne, jak zwykłe splecenie rąk i
położenie ich na brzuchu.
Obronne może być także ułożenie nóg. Chodzi tu o gest założenia nogi na nogę.
Niektórym może się on wydać niewinny i podyktowany li tylko wygodą siedzącej osoby,
podobnie zresztą do innych obronnych zachowań niewerbalnych, takich jak przytaczane przed
chwilą założenie na siebie ramion. W istocie jednak to, czy czujemy się z danym gestem czy
pozycją ciała właściwie i wygodnie, zależy właśnie od naszego nastawienia psychicznego, a
w dużo mniejszym stopniu od innych czynników, takich jak zmęczenie czy fizyczny wpływ
otoczenia. Owszem, czasem człowiek zakłada nogę na nogę, gdy jest mu zimno, czasami
może tak robić, gdy siedzi długo na wyjątkowo niewygodnym krześle. Zazwyczaj jednak gest
ten nie ma nic wspólnego ani z temperaturą, ani z twardością podłoża, a jego wykonanie daje
po prostu wierny obraz emocjonalnego stosunku do innych. Zresztą, nawet jeśli przyjmujemy
defensywną postawę ciała z powodu różnych czynników zewnętrznych, to jej podświadomy
odbiór u innych ludzi będzie wciąż taki sam. Wreszcie trzeba zaznaczyć, że nie tylko emocje
człowieka znajdują ujście w jego mimice i gestykulacji, ale również są przez takie
zachowania niewerbalne nasilane. Przykładowo, jeśli dziewczynki, często od maleńkości
przyuczane do siedzenia z założonymi nogami, będą praktykować taką postawę ciała, to może
ona w niemałym stopniu wpłynąć na ich obawę względem innych osób i zamknięcie się w
sobie.
12
Do innej kategorii zachowań należą wykonywane za pomocą nóg ruchy (albo nawet ich
brak). Powszechnie wiadomo, że w sytuacji strachu, zagrożenia bądź ogólnie pojętego stresu
czujemy jakby brak władzy w nogach, zaczynają nam one drżeć. W takich sytuacjach mówi
się: mam nogi jak z waty. W momentach ogromnego przerażenia, gdy nogi odmawiają nam
posłuszeństwa, stajemy często w miejscu, nie będąc w stanie ze strachu ruszyć się na krok ani
wypowiedzieć słowa. Śmiało można w takim wypadku stwierdzić, że komuś nogi wrosły w
ziemię albo że ta osoba stanęła jak słup soli. Ostatni frazeologizm pochodzi z Biblii i
przypomina o żonie pobożnego Lota, którą Bóg ukarał za nadmierną ciekawość.
Podobną, kulturową genezę można przypisać frazeologizmom padać komuś do nóg i
składać coś u czyichś nóg. Znaczenie tych związków jest oczywiście przenośne, a ich źródłem
są zapewne obyczaje dworskie i normy społeczne minionych epok. W zhierarchizowanym
świecie seniorów i wasali osobie stojącej wyżej należał się szacunek i posłuszeństwo, a jego
wyrazem było fizyczne uniżenie i kłanianie się oraz padanie u stóp pana, księcia albo króla
(stąd i kolejny frazeologizm, używany teraz tylko w przenośni: całować kogoś po stopach). Z
kolei złożenie broni u nóg wroga oznaczało poddanie się. To właśnie zrobił galijski wódz
Wercyngetoryks, gdy w 52 r. p.n.e. został pokonany przez Juliusza Cezara.
Przekonanie o tym, że kontakt z nogą innej osoby stawia człowieka w sytuacji poniżenia i
hańby było i jest żywe w umysłach ludzi na przestrzeni różnych epok. Ewangeliści opisują
przecież jak Chrystus, uważając się za syna Boga i jego posłańca, zniżył się do tego stopnia,
że w przeddzień swojej śmierci umył stopy apostołom. Ten zadziwiający (w odczuciu
autorów Ewangelii) kontrast pokazuje właśnie, za jak ubliżające uważane mogło być takie
zachowanie. Ale i kilkanaście lat temu, podczas pierwszej debaty prezydenckiej w wolnej
Polsce, jeden z kandydatów powiedział do drugiego: „Panu to ja mogę nogę podać.”. Na
szczęście (a może niestety?) owa propozycja nie została przez drugą stronę przyjęta...7
Jedną z najbardziej zajmujących (albo, patrząc na to z drugiej strony, najnudniejszych)
czynności wykonywanych przez człowieka jeszcze w życiu płodowym jest ssanie palca,
przygotowujące do ssania piersi matki po urodzeniu. Czynność ta jest odruchowa i
wykonywać ją możemy w momentach silnego stresu – podobnie jak gryzienie palców ze
złości. O sytuacjach wymagających precyzyjnych i uciążliwych manipulacji można za to
stwierdzić: palce można na tym połamać.
Przede wszystkim palców używamy jednak do wskazywania przedmiotów i ludzi, choć w
tym drugim przypadku nie spotyka się to z pozytywnym odbiorem u innych osób.
Wskazywanie na innych może być przecież oznaką, że rozmawiamy o nich w ich
nieobecności. Stąd zdecydowanie pejoratywne skojarzenia odczuwamy słysząc, że ktoś jest
wytykany palcami. Takie jednoznaczne intencje uwypuklone są wówczas, gdy wskazujemy
kogoś kciukiem, a na naszej twarzy pojawia się drwiący uśmiech. Równie negatywne, choć
nieco inne znaczenie, ma frazeologizm zakrzywić na kogoś palec.
Świadomie kładziemy palec na ustach, prosząc innych o ciszę, a powód, dla którego
robimy to w ten a nie inny sposób ma zapewne związek z obecnym u dzieci gestem
zasłaniania ręką twarzy przy mówieniu rzeczy złych lub nieprawdziwych. Wyrażenia kłaść
palec na ustach można też użyć w znaczeniu metaforycznym, by zacytować choćby:
„niemiecki teolog kładzie palec na ustach, jego odpowiedź zostaje zapieczętowana”8.
Bardziej skomplikowane gesty wykonywane za pomocą rąk i palców są zazwyczaj
wyuczone i świadome, trudno więc postawić wyraźną granicę, w której takie znaki przestają
być mową ciała, a stają się na przykład językiem migowym. Przytaczanie w tej pracy
Siuzdak A., Wałęsa podaje nogę, czyli krótka historia debat politycznych, W: „gazeta.pl Wiadomości” [online],
1 X 2007, [dostęp 28 XI 2007], Dostępny w Internecie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4536916.html
8
Dzień M., Światło na kamyku, albo o Tym, który odszedł. Parę uwag o Wyjściu Tadeusza Różewicza,
„Kwartalnik Artystyczny” 2006 nr 2
7
13
nadmiernej ich liczby byłoby bezcelowe i trochę rozmijało się z tematem, więc ograniczę się
do kilku ciekawych symboli.
Takim niewątpliwie interesującym gestem jest salutowanie dwoma palcami,
charakterystyczne tylko dla polskiego wojska i... niektórych ruchów skautowskich. Z jego
genezą wiąże się wiele ciekawych legend, ale prawdziwego powodu, dla którego Polacy
salutują inaczej niż wszystkie inne narody na świecie, na razie nie poznaliśmy. Równie
interesujący jest nieco pretensjonalny gest figi (albo jego językowy odpowiednik, czyli
powiedzenie komuś figa z makiem!). Polega on na umieszczeniu kciuka między środkowymi
palcami zaciśniętej pięści. Znaczy on: „nic z tego”. Ostatnio w antykorupcyjnej kampanii
sugerowano, by figę pokazywać oczekującym łapówki urzędnikom.9 Warto się jednak
zastanowić, czy gest ten nie jest przypadkiem zbyt ostentacyjny...
W języku polskim funkcjonują również symbole o wulgarnych znaczeniach, których
geneza ma nierzadko podłoże seksualne. Wśród nich odnajdujemy np. symbol środkowego
palca, symbol znaku V czy symbol kciuka i palca wskazującego. Są to emblematy, wyuczone
gesty wytworzone przez kulturę. Ich znaczenie może być zmienne w różnych kręgach
kulturowych, a jedne z nich mogą być bardziej umiędzynarodowione niż drugie. W
niektórych krajach mogą mieć charakter wulgarny, a w innych – całkowicie neutralny.
Pierwszy przypadek oznacza jednocześnie, że symbolizują jakiś element płciowości
człowieka i że mają znaczenie przenośne, ponieważ stanowią formę niewerbalnego
przekleństwa. Obecność tych znaków zaznaczona jest również w języku polskim. Warto
wspomnieć tu wyrażenie pokazać komuś palec, oznaczające gest środkowego palca. Jest on
wspólny dla bodaj całego świata i pierwotnie miał na pewno charakter falliczny. Teraz jednak
jest niczym więcej, tylko przekleństwem. Może znaczyć tyle co wypchaj się, spadaj, choć to
raczej dość eufemiczna definicja.
W języku istnieje wiele frazeologizmów dotyczących narządów intymnych. Są to
wyrażenia w oczywisty sposób wulgarne i całkowicie zleksykalizowane. Nie mają
odpowiedników w rzeczywistej mowie ciała. Funkcjonują jedynie na płaszczyźnie językowej
i mają nierzadko formę ordynarnych przekleństw. Negatywne emocje łatwo z nimi skojarzyć
przez to, że dotyczą sfery tabu ciała i zachowania człowieka. Genitaliów, związanych z tą
sferą, nie będziemy publicznie używać w komunikacji interpersonalnej. Zyskują więc
znaczenie symboliczne i w postaci językowej służą przekazywaniu pejoratywnych
komunikatów emocjonalnych.
Przyjrzenie się ilości różnych związków frazeologicznych, powiązanych mniej lub
bardziej ściśle z komunikacją niewerbalną, prowadzi do kilku ważnych i interesujących
wniosków. Widoczna jest ogólna liczba takich połączeń wyrazowych. Mowa ciała występuje
w pokaźnej części wszystkich frazeologizmów języka polskiego. Może mieć to związek z
prehistorycznymi czasami kształtowania się języka, kiedy to jeszcze człowiek nie wytworzył
wielu produktów kultury, a jego życie było dość schematyczne i zamknięte w obrębie
wąskiego kręgu działań i zainteresowań. Ludzie pierwotni musieli związać pierwsze słowa i
wyrażenia swych prajęzyków z ich najbardziej bezpośrednim otoczeniem, bo języki służyły
początkowo elementarnej organizacji życia we wspólnocie. Proces ich powstawania nie był
na pewno raptowny, ale postępował stopniowo. Rozbudowywaniu słownika i tworzeniu się
reguł gramatycznych towarzyszyły ciągle obecne w życiu człowieka znaki niewerbalne, które
musiały stanowić, tak jak u innych zwierząt, podstawową formę porozumiewania się, zanim
człowiek wypowiedział pierwsze słowa. I mimo że pierwsze języki ulegały ciągłej przemianie
i różnicowaniu się na przestrzeni wielu wieków, to społeczeństwa tworzące je miały ciągle do
Wirtwein A., Rusza wielka akcja antyłapówkarska. Pokaż korupcji figę z makiem, W: „Dziennik.pl online”
[online], 10 I 2007, [dostęp 18 XI 2007], Dostępny w Internecie:
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=27544
9
14
czynienia ze zgoła tą samą, niezmienną formą komunikacji na drodze pozajęzykowej. Stąd też
jej tak silna reprezentacja w języku jako całości oraz duży stopień leksykalizacji różnych
zwrotów, mogący świadczyć o tym, że mają bardzo stary rodowód i silnie zakorzeniły się w
świadomości językowej.
Analizując frazeologizmy opisujące mowę ciała pod względem statystycznym (choćby i te
wymienione w niniejszej pracy) łatwo zauważyć, że pewnych części ciała używa się w
kontaktach interpersonalnych po prostu częściej. Powodów takiego stanu rzeczy jest co
najmniej kilka, a najważniejszym jest chyba biologiczna budowa naszego ciała. Łatwo jest
wykonywać skomplikowane ruchy ręką, która dzięki ewolucji (długie palce, przeciwstawny
kciuk) stanowi narząd o bardzo wysokim stopniu precyzji. Trudniej jest poruszać palcami
stopy, która służy nam nie do obsługi narzędzi, ale do przemieszczania się po ziemi. Tak
samo łatwiej jest ułożyć mięśnie swojej twarzy w charakterystyczny grymas, bo twarz
wyposażona jest w liczne mięśnie skupione na stosunkowo małym obszarze. Trudno jest za to
w jakiś specyficzny sposób układać mięśnie swoich... pleców. Niektóre narządy są więc
ewolucyjnie uprzywilejowane do przekazywania większej ilości informacji. Dlatego częściej
poprzez nie właśnie sygnalizujemy coś w niewerbalny sposób.
Oprócz kryterium biologicznego możemy też wymienić kryterium kulturowe, w związku
z którymi w komunikacji niewerbalnej używamy niektórych części ciała rzadziej niż innych.
Kultura poprzez tworzenie określonych norm społecznych i obyczajowych wyklucza niektóre
części ciała z życia społecznego. Dzieje się tak na przykład z genitaliami (o czym
wspomniałem przy okazji wulgarnych związków frazeologicznych) czy stopami, które w
religii (i kulturze) islamu uznawane są rzecz nieczystą. Teoretyzując można by uznać, że
również kulturowy obyczaj ubierania się mógł wpłynąć na istnienie związanych z zakrytymi
ubraniem częściami ciała znaków niewerbalnych. Byłby to jednak wniosek słabo
uzasadniony, biorąc pod uwagę, że ubrania raczej powiększają „arsenał komunikacyjny”
człowieka, o czym świadczy występowanie związanych z nimi frazeologizmów.
Podsumowując, można powiedzieć, że w komunikacji niewerbalnej najczęściej używamy
różnych części twarzy oraz kończyn i palców.
Wracając do omawianej we wstępie społecznej świadomości istnienia komunikacji
niewerbalnej pozwolę sobie postawić pewną konkluzję. Otóż materiał językowy
zdecydowanie potwierdza wiodącą rolę mowy ciała w kontaktach międzyludzkich i w
codziennym życiu w ogóle. To, że nie jesteśmy tej roli świadomi świadczyć może o tym, że
mowa ciała jest czymś tak powszechnym, naturalnym i odruchowym, że z jej istnienia
możemy po prostu nie zdawać sobie sprawy, tak jak nie zdajemy sobie sprawy z wielu bardzo
powtarzalnych i mało istotnych elementów naszego życia. Komunikacja niewerbalna jednak
mało istotna z pewnością nie jest, a wiedza z nią związana zdecydowanie może przydać się w
codziennym życiu: w kontaktach zawodowych i towarzyskich, w sklepie, banku, urzędzie czy
nawet u cioci na imieninach...
15
Bibliografia:
Antas J., Gest, mowa, ciało, W: Językowa kategoryzacja świata, Pod red. R.
Grzegorczykowej, A. Pajdzińskiej, Lublin 1996.
Bogusławski S., Narodziny myśli i mowy, Warszawa 1961.
Buttler D. Język i my. Podręcznik do języka polskiego dla klasy II szkół średnich, Warszawa
1987.
Dubisz S., Nagajowa M., Puzyna J., Język i my. Podręcznik do języka polskiego dla klasy I
szkół średnich, Warszawa 1986.
Głodowski W., Bez słowa. Komunikacyjna funkcja zachowań niewerbalnych, Warszawa
1999.
Grzesiuk L., Trzebińska L., Jak ludzie porozumiewają się?, Warszawa 1983.
Kopaliński W., Koty w worku, czyli z dziejów pojęć i rzeczy, Warszawa 1993.
Kubiak-Sokół A., Sobol E., Szkolny słownik frazeologiczny, Warszawa 2007.
Mayen J., O stylistyce utworów mówionych, Wrocław 1972.
Morris D., Naga małpa, Przeł. T. Bielecki, J. Konarek, J. Prokopiuk, Warszawa 1974.
Pease A., Język ciała. Jak czytać myśli ludzi z ich gestów, Przeł. E. Siekiera, Kraków 1992.
Słownik terminów literackich, Pod red. J. Sławińskiego, Wrocław 2002.
Współczesny język polski, Pod red. J. Bartmińskiego, Lublin 2001.
16
Download