pracownia prof. Andrzeja Markowicza SCENOGRAFIA I FORMY PRZESTRZENNE Katalog: Nadzór merytoryczny: Małgorzata Abramowicz Projekt i opracowanie graficzne: Agnieszka Grandowicz Bartosz Kassube Wystawa: Projekt ekspozycji: prof. Andrzej Markowicz Kurator: Małgorzata Abramowicz Organizacja i realizacja: Elżbieta Kościukiewicz–Roeding Beata Majda-Boj Małgorzata Abramowicz Rafał Rzeczkowski Katarzyna Zawistowska Zbigniew Blekiewicz druk: Zakład Usług Poligraficznych ASTRA Pracownia Scenografii prof. Andrzej Markowicz Wydział Architektury i Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku Pracownia Scenografii działa w strukturach Wydziału Architektury i Wzornictwa jako specjalizacja dla studentów III i IV roku. Wszyscy zainteresowani mogą kontynuować naukę na roku V i zakończyć ją dyplomem pod kierunkiem prof. Andrzeja Markowicza. Pracownia Scenografii jest dostępna także dla studentów pozostałych wydziałów jako specjalizacja, którą można zakończyć aneksem do dyplomu. W ramach zajęć studenci wykonują projekty scenograficzne do wybranych dzieł literackich i muzycznych. W zakres opracowania wchodzi projekt elementów scenografii i kostiumów, dokumentacja technicz na oraz wykonanie makiety. Nauka obejmuje także podstawy oświetlenia przestrzeni scenicznej, wykłady z kostiumologii, historii teatru i dramatu, wiedzy o teatrze lalek i muzyce teatralnej. Pracownia współpracuje z fundacją Teatrum Gedanense, Akademią Muzyczną oraz z zawodowymi teatrami, w których zainteresowani studenci mogą zdobywać doświadczenia odbywając praktyki zawodowe, a niejednokrotnie debiutować jako scenografowie. Wystawy prac studentów pracowni scenografii ASP Gdańsk Teatr „Miniatura”, Gdańsk 1997 Markowicz i jego studenci Dworek Sierakowskich – Galeria Scenografów, Sopot 1997 Bałtycki Teatr Dramatyczny, Koszalin 1998 Płaszczyzna i przestrzeń rzecz o scenografach Wybrzeża. Muzeum Narodowe w Gdańsku, Pałac Opatów w Oliwie 1998 Obrazy sceniczne Teatr Wybrzeże, VII Festiwal Szekspirowski, Gdańsk 2003 Malarz, scenograf, reżyser, pedagog. Ur. 28.XI.1942 w Warszawie, od 1947 roku mieszkaniec Sopotu. Studiował na wydziale malarstwa gdańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (dziś Akademia Sztuk Pięknych). Dyplom uzyskał pod kierunkiem prof. Władysława Jackiewicza w roku 1969. W trakcie studiów współpracował z teatrami studenckimi: „Teatrem Rozmów” i teatrem „Kontrapunkt”. Po studiach praktykował jako scenograf w gdańskiej telewizji. Od 1972 roku rozpoczął pracę w teatrach. Zrealizował ponad 130 scenografii w teatrach polskich i zagranicznych. W roku 1977 w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej zadebiutował także jako reżyser autorskim spektaklem „Gyubal Wahazar” St. I. Witkiewicza. Jest znany jako znakomity realizator tekstów Witkacego i Mrożka. Za scenografie i inscenizacje był wielokrotnie nagradzany, m.in. za „Gyubala Wahazara” St. I. Witkiewicza w roku 1977, „Krawca” S. Mrożka w 1979, „Pieszo” S. Mrożka w 1981, „Bezimienne dzieło” St. I. Witkiewicza w 1984, „Białe małżeństwo” St. Różewicza w Budapeszcie w r. 1988, „Wędrówki Mistrza Kościeja” M. de Ghelderode w 1997. W latach 1983-84 przebywał na stypendium artystycznym w Paryżu i Londynie. Od 1991 roku jest pracownikiem Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, początkowo prowadził pracownię projektowania plastycznego na wydziale malarstwa, a od 1994 roku międzywydziałową pracownię scenografii (obecnie na Wydziale Architektury i Wzornictwa). W roku 2004 uzyskał tytuł profesora. Projekty scenograficzne A. Markowicza wielokrotnie prezentowane były na wystawach w Polsce i za granicą, m.in. w Warszawie (1979), w Bremie (1983), w Paryżu (1984), w Edynburgu (1984), w Budapeszcie (1989). Brał udział w wystawie „Teatr Polski” w Brukseli (1990), a także dwukrotnie w światowej wystawie scenografii „Praskie Quadriennale”.(1995 i 1999). Prezentował także swą twórczość wspólnie ze studentami: w Sopocie w 1997, w Gdańsku w 1998. St. I. Witkiewicz „Szewcy” Wybrane realizacje teatralne: W. Shakespeare “Sen nocy letniej” - Emigranci, S. Mrożek, reż. M. Okopiński, Teatr Wybrzeże, Sopot, 13.II.1976. - Iwona księżniczka Burgunda, W. Gombrowicz, reż. K. Meissner, Teatr im. W. Horzycy, Toruń, 30.I.1977. - Gyubal Wahazar, St. I. Witkiewicz, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr Polski, Bielsko-Biała, 30.IV.1977. - Matuzalem czyli wieczny mieszczanin, Y. Goll, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr Studio, Warszawa, prapremiera, 30.IV.1978. - Jan Maciej Karol Wścieklica, St. I. Witkiewicz, reż. St. Wieszczycki, Teatr im. Wandy Siemaszkowej, Rzeszów, 9.IX.1978. -Sen nocy letniej, W. Szekspir, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr Polski, Bielsko-Biała, 21.X.1978. - Rzeźnia, S. Mrożek, reż. J. Gruda, Teatr Śląski, Katowice, 3.II.1979. - Krawiec, S. Mrożek, reż. St. Miedziewski, Teatr im. Wilama Horzycy, Toruń,12.V.1979. Nagroda za scenografię na XXI Festiwalu Teatrów Polski Północnej , Toruń 1979. - Giganci z gór, L. Pirandello, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr Studio, Warszawa, 19.V.1979. - Oni St. I. Witkiewicz, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr im. S. Jaracza, Olsztyn, 9.V.1980. - Pieszo, S. Mrożek, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr im. W. Horzycy, Toruń, 5.VI.1981 r. Nagroda „Gazety Pomorskiej” za inscenizację i scenografię na XXIII FTPP, Toruń 1981. -Ambasador, S. Mrożek, reż. M. Okopiński, Teatr im. W. Horzycy, Toruń, 14.XI.1981 - Wieczór trzech króli, albo co chcecie, W. Szekspir, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr im. W. Horzycy, Toruń, 7.III.1982. - Bezimienne dzieło, St. I. Witkiewicz, reż. A. Markowicz, Teatr Dramatyczny, Gdynia, 11.VI.1983. Nagroda Złotej Karety za inscenizację i scenografię na XXVI FTPP Toruń 1984. - Bankiet, wg W. Gombrowicza, i reż. B. Głuszczak, Olsztyńska Pantomima Głuchych, 3.VII.1982. - Trójgraniasty kapelusz, Manuel de Falla, Städtebundtheater Hof, (Saale) Bayreuth, Niemcy, 1983 - Kurka wodna, St. I. Witkiewicz, reż. I scen. A. Markowicz, Teatr im. W. Horzycy, Toruń, 6.X.1985. - Wiśniowy sad, A. Czechow, reż. J. Warmiński, Teatr Ateneum, Warszawa, 26.IV.1986. - Polskie Requiem, K. Penderecki, reż. i choreogr. B. Głuszczak, Olsztyńska Pantomima Głuchych, 10.IX.1988. - Białe małżeństwo, T. Różewicz, Teatr w Eger, Węgry 1988. Scenografia roku 1988 wg magazynu „Reform”. - Tango, S. Mrożek, reż. K. Rościszewski, Teatr Polski, Bydgoszcz, 27.II.1989. - Sen nocy letniej, W. Szekspir, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr Dramatyczny, Gdynia, 21.I.1990. - Ślub, W. Gombrowicz, reż. T. Minc, Teatr Polski, Warszawa, 9.III.1991. - Sigmund, M. Lachere, Teatre de Carogue, Genewa, Szwajcaria, prapremiera światowa, 1992. - Wędrówki mistrza Kościeja, M. de Ghelderode, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr Lalki i Aktora Miniatura w Gdańsku, 20 VI 1996. Nagroda Teatralna Wojewody Gdańskiego za najlepszą scenografię sezonu 1996/ 1997. - Szewcy, St. I. Witkiewicz, reż. i scen. A. Markowicz, Teatr Polski w Szczecinie, 10. V. 1998. Y. Goll „Matuzalem czyli wieczny mieszczanin” Ważniejsze wystawy projektów scenograficznych i teatralnych Indywidualne: GALERIA CENTRUM SZTUKI „Studio”, Warszawa 1979. MAISON DU THEATRE INTERNATIONAL Theatre du Rond Point, Paryż 1984. ASSEMBLY ROOMS EDINBURGH FESTIVAL, 1984. STADTHEATER Brema 1984. TEATR POLSKI, Warszawa 1988. VIGADO Galeria Teatru Narodowego, Budapeszt 1988. THE GLOBE, Londyn 2000 (wystawa projektów koncepcyjnych teatru elżbietańskiego w Gdańsku). Tekst powstał na podstawie wypowiedzi prof. Andrzeja Markowicza nagranej w dniu 18 kwietnia 2006 roku w Pałacu Opatów w Oliwie. Został opatrzony cytatami ze sztuki ulubionego artysty profesora, Stanisława Ignacego Witkiewicza Jan Maciej Karol Wścieklica. W swoim nie do końca poważnym monologu Andrzej Markowicz zastosował się do zasady Witkacego, że „inne jest piękno życia, a inne piękno sztuki”. B.Schultz „Księga bałwochwalcza” Zbiorowe: „Witkiewicz i teatr”, Warszawa 1985. „Scenografia polska”, Toruń 1985. „Teatr polski”, wystawa polskiej plastyki teatralnej, Bruksela 1990. „Praskie Quadriennale”, światowa wystawa scenografii i architektury teatralnej, Praga 1995, 1999. „Płaszczyzna i przestrzeń”- rzecz o scenografach Wybrzeża, Gdańsk MNG 1998. Andrzej Markowicz otrzymał także: Nagrodę Teatralną Wojewody Gdańskiego za rok 1984 Nagrodę Wojewody Pomorskiego w kategorii „Sztuki wizualne” za rok 1998. „Spowiedź jednego z ostatnich indywidualistów.” W.Gombrowicz „Bankiet” Malarstwem byłem zainteresowany od zawsze. Mój ojciec rysował, ja także, od maleńkości. W liceum (Liceum Plastycznym w Gdyni) odkryłem teatr i dlatego od razu na studiach (Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Pięknych) zacząłem działać w teatrach studenckich. Przede wszystkim w Kontrapunkcie. To był teatr Akademii Medycznej. Opiekował się nim Zbigniew Bogdański, aktor Teatru Wybrzeże. W tym teatrze robiliśmy wszystko wspólnie, graliśmy, reżyserowaliśmy, wymyślaliśmy scenariusze, dekoracje. Grałem też jako aktor w Teatrze Rozmów (Klub Studentów Wybrzeża ŻAK). Później nadarzyła się okazja, i poszedłem do Teatru Wybrzeże praktykować. To był rok 1968, w teatrze przygotowywali wtedy „Tragedię o Bogaczu” i „Łazarzu” Anonima Gdańskiego. Reżyserował Tadeusz Minc, scenografię robił Marian Kołodziej. Trzeba było namalować wielką kopię Sądu Ostatecznego H. Memlinga. Zrobiliśmy to we dwóch z kolegą. Wtedy zacząłem się uczyć warsztatu, teatralnej roboty. W praktyce nauczyłem się więcej, niż gdybym uczył się scenografii tylko teoretycznie. W 1969 roku zrobiłem dyplom (u prof. Władysława Jackiewicza). Kolega załatwił mi pracę w telewizji. Zdarzyło się, że trzeba było nakręcić reportaż z Teatru Ziemi Gdańskiej. Pojechałem tam i dla potrzeb tego materiału zrobiłem dekorację, z rupieci wyciągniętych z magazynów i piwnicy, zbudowałem surrealistyczną przestrzeń. Lachnitt to zobaczył, był dyrektorem tego teatru, strasznie mu się to spodobało. Zaproponowałem mu więc, że może zrobię coś u niego naprawdę. Zgodził się. No i 22 stycznia 1972 roku zadebiutowałem „Adamem i Ewą Rudiego” Strahla. Reżyserował Walerian Lachnitt. A potem to już poszło, Marek Okopiński, dyrektor Teatru Wybrzeże, zaproponował mi współpracę. Zrobiliśmy z Andrzejem Rozhinem „Lament” Michała Choromańskiego. Potem był Teatr Muzyczny Baduszkowej. W środowisku teatralnym nie byłem człowiekiem obcym, więc gdy gdzieś coś potrzebowano, to ja w to wchodziłem. Poza tym jako człowiek młody, byłem tańszy, a to dla dyrektora teatru był argument bardzo poważny. „Dziś stoję na przełęczy życia i to jest to, co lubię tak bardzo.” Najwięcej roboty zlecał mi Marek Okopiński. Kiedy poszedł dyrektorować do teatru w Toruniu, to mnie tam wziął i był to mój pierwszy etat w teatrze. Z polecenia Okopińskiego wylądowałem także w Bielsku-Białej. Tam był dyrektorem Alojzy Nowak, bardzo porządny facet. W Bielsku robiłem z Okopińskim „Sułkowskiego”, po premierze zaproponowałem Nowakowi, że może teraz ja coś zrobię, coś autorskiego. On to kupił. Widział jak pracuję. A ciągoty inscenizacyjne miałem zawsze. W teatrze studenckim nad wszystkim pracowaliśmy razem, nad scenariuszem, nad dekoracjami. Mnie nie interesowała tylko plastyka przedstawienia, zawsze chciałem wyrażać coś więcej. Trochę tak, jak u Witkacego: czego nie namalował, to opisał i odwrotnie. Ze mną było podobnie: czego nie namalowałem, to chciałem zrobić w przestrzeni, z żywym słowem. I tak powstał „Gyubal Wahazar” St. I. Witkiewicza, w mojej reżyserii i z moją scenografią (prem. 30. 04. 1977). Ten spektakl to był sukces: miesięcznik „Teatr” uznał go za „wydarzenie roku”, Klub Krytyki Teatralnej dał mu wyróżnienie. Witkiewicza zawsze bardzo lubiłem, mam prawo powiedzieć, że jego teksty potrafię tak „obrać”, że stają się bardziej zrozumiałe. Może z racji zawodowych, ja to po prostu czuję i rozumiem, jako malarz myślący także literacko. „Mimo, że widzę pańską grę jak na dłoni, nie mogę się panu oprzeć.” W. Shakespeare „Sen nocy letniej” Potem zadzwonił do mnie Józef Szajna. Byłem znany jako taki młody-gniewny, a Szajnie zarzucali akurat, że on wszystko sam robi, więc mnie zaprosił do Warszawy. Zrobiłem u niego „Matuzalema, czyli wiecznego mieszczanina” Yvana Golla (1978), spektakl, który trząsł. Boże jak świetnie wyszedł! A później byli „Giganci z gór” L. Pirandella (1979). Mój spektakl miał jechać do Belgradu, na festiwal i gdy Jugosłowianie przyjechali go obejrzeć, Szajna go po prostu zdjął i wsadził swój. Wkurzyłem się, poszedłem do niego, a on mi szczerze, w oczy powiedział: „właśnie, że się nie będziesz na moim ramieniu podpierał”. Ja go za to jakoś szanuję, przynajmniej nie kręcił. Wszędzie potem mówił i pisał o mnie jak najlepiej, był jednym z promotorów mojej profesury. Dlatego dziś żyjemy w zgodzie. „Kręci go dzika siła, a on kręci wszystkim, jak chce.” Inaczej było z Dejmkiem, z nim się polubiłem autentycznie. Jest wielu, którzy go nie lubili, a ja się z nim polubiłem. Jego poglądy o teatrze i aktorach odpowiadają mi, ja myślę podobnie. A zaczęło się groźnie… Przyniosłem mu projekt, a on mi mówi, że bez sensu… Ja mu na to bezczelnie: „Panie dyrektorze, co pan za bzdury opowiada, przecież to nie jest zupełnie tak, jak pan to odczytuje, pan pozwoli, że ja to panu wyjaśnię”. „No ciekawe!” Siadłem koło niego, wyjaśniam, a on „K…a, to jest znakomity projekt, ja pana podpuszczałem”. Po prostu miał taki charakter, był wielce wykształconym człowiekiem, ale miał zadrę. Cały czas czuwał, żeby być pierwszy, żeby go doceniali, widzieli, musiał panować. Nie miał w sobie takiego poczucia luzu, miał poczucie humoru, ale nie miał luzu, takiego naturalnego, jaki mają ci, którzy nie muszą udowadniać niczego, a Dejmek musiał, przede wszystkim sobie. No i okazało się, że docenił to co potrafiłem iże umiem tego bronić.Potem gdy przyjeżdżałem do Warszawy, to nie musiałem się umawiać, zapisywać, zawsze mnie przyjmował i godzinę z nim politykowałem. Dejmek nie znosił rozmamłania, takiego literackoaktorskiego bełkotu, albo takiego „naukawego” bicia piany, on wtedy „gryzł” ironią… Ja przychodziłem zawsze z konkretnymi propozycjami, owszem jestem elokwentny, ale wiem co mówię i o co chodzi. Doszło do tego, że jak zaczęliśmy robić Wyzwolenie to robiliśmy je razem, rozmawialiśmy, ustalaliśmy obsadę. No, ale do tego Wyzwolenia nie doszło, Dejmek został ministrem kultury, a ze spektaklu został tylko projekt. A wtedy coraz bardziej znaliśmy się też prywatnie. Miałem akurat kłopoty osobiste, byłem wykończony nerwowo i raz nawaliłem. Musiałem mu powiedzieć dlaczego i on to zrozumiał, pomógł w trudnej chwili. Facet mnie szanował i to jest fakt, którego mi nikt nie odbierze. „Przypadkowa pestka w owocu wyższych przeznaczeń.” A potem poznałem się z Mrożkiem. Robiłem wtedy „Pieszo” i jechałem na stypendium do Francji. Dostałem do niego list, żebym mógł omówić moją inscenizację. Ona była inna niż Mrożek wymagał, a bardzo był na tym punkcie czuły… Pojechałem więc do Paryża z tym listem, zadzwoniłem, powiedziałem, że mam reżyserować jego sztukę, że nie chcę nic robić przeciw niemu, że chcę pogadać. Mrożek nie lubi takich kontaktów, ale się zgodził. Umówił się najpierw w kawiarni. Pogadaliśmy chwilę, następnego dnia zaprosił mnie do siebie. Wypiłem butelkę whisky, on nie pił, bo coś pisał, „Ambasadora” chyba. Oczywiście narzekaliśmy też na Polskę, on wtedy nie miał zamiaru wracać, to był 81 rok. I tak narzekamy na tę Polskę i ja bezwiednie zupełnie mówię: „Wie pan, ale tego to nawet Mrożek by nie wymyślił”… Patrzę, a w oczach mego rozmówcy błyskają iskierki rozbawienia. Myślałem, że umrę ze śmiechu… No i było bardzo miło, opowiedziałem mu o przedstawieniu, on mi napisał później list, że pozwala na moją inscenizację… To przedstawienie wygrało Festiwal w Toruniu (premiera była 5.06.1981 w Toruniu) ale nie ja dostałem nagrodę, tylko Okopiński. Chciano go wtedy wyrzucić z teatru, nie bardzo wiem za co, bo to był przyzwoity człowiek, no może oportunista, ale to był czas wojującej Solidarności, załatwiano różne sprawy... Ale wróćmy do Mrożka. Zrobiłem w Toruniu przedstawienie, które jednogłośnie uznano za wydarzenie (to jest opisane w recenzjach), wstrząsające. Ono powinno bezapelacyjnie ten festiwal wygrać, ale żeby ocalić Okopińskiego, to jury, któremu przewodniczył wysoki urzędnik ministerstwa, jego bliski znajomy, dało nagrodę dyrektorowi teatru „za trafny dobór repertuarowo-inscenizacyjny”. Wymyślono nową kategorię. Tylko „Gazeta Pomorska” zaprotestowała i dała nagrodę mnie… Miałem wtedy ten pomysł inscenizacyjny, który Mrożek zaakceptował. Ta sztuka składa się z takich strzępów, brak jej spoistości. Chciałem na to znaleźć jakąś kanwę łączącą. Mrożek się zgodził. Mówił mi, że pisał to wszystko na zasadzie impresji i to było tej sztuki wadą. Trzeba z tego zrobić całość, trzeba znaleźć klucz, żeby te impresje włożyć w jedną ramę. I mnie się udało, ogromnym wysiłkiem inscenizacyjnym. Zrobiliśmy takie koło historii, w którym chodzili ci polscy wygnańcy. Precyzja musiała być straszna, ale wszystko wyszło. I co? Z Okopińskim przez dwa lata nie gadałem, ale potem pogodziliśmy się, on mi przecież w życiu masę pomógł. Z Mrożkiem widziałem się jeszcze raz, znów w Paryżu, pokazałem mu zdjęcia ze spektaklu, a potem się między nami kontakty urwały, wróciłem do Polski. Wtedy miałem do wyboru, albo zostać tam, zaryzykować, albo wrócić. Skąd mogłem wiedzieć, że komuna niedługo się skończy. W Polsce miałem rodzinę... A mogłem zostać, miałem nawet propozycję, Antoine Viter, dyrektor Teatru Narodowego w Paryżu, zaproponował mi stałą współpracę, ale musiałbym dwa lata poczekać, miał z kimś podpisany kontrakt. Zdecydowałem się jednak wrócić. No i nie zrobiłem na Zachodzie kariery, choć to mógł być mój czas. To wtedy miałem też wystawę w Paryżu u Barraulta, później zrobiono mi wystawę w Edynburgu. Na festiwalu w Edynburgu były dwie wystawy scenografii, sala w salę: jedna to Picasso, druga moja. To była nobilitacja jak jasna cholera. Do Edynburga miałem przyjechać z Polski, dostałem zaproszenie, zwołano konferencję prasową, czekano na mnie, a ja nie dojechałem! To były lata 80. Po prostu nie dostałem paszportu. Pojechał za to urzędnik z Pagartu... A tę wystawę mi rozkradli, prawie połowa prac nie wróciła. Śmieszne, ale dziś się tym szczycę. Później, w latach 90. zaproszono mnie do Genewy (1992), ale to już było nie to. Ten teatr aż tak się nie liczył, poza tym to już był inny czas historyczny. I choć scenografia się podobała, to drugi raz mnie nie zaproszono. Artysta z Polski był bardzo kłopotliwy (wtedy nie byliśmy jeszcze w Unii), trzeba mu było załatwiać zezwolenia, płacić za hotele itp. Dobry scenograf, np. z Mediolanu, nie musiał mieć zezwoleń, wsiadał w helikopter i za chwilę był na miejscu. A pieniądze takie same. W. Shakespeare „Hamlet” „Pod groźbą bicia cepami nie wolno w moim domu poruszać tematów politycznych.” W roku 1981 robiłem w Czechosłowacji, w Budziejowicach, przedstawienie Bogusławskiego, „Henryk VI na łowach”, reżyserował Okopiński. I tam przeżyłem moją polityczną przygodę, zupełnie jak z Hrabala. Siedzieliśmy w tych Budziejowicach już jakiś czas, zdążyliśmy całe tamtejsze towarzystwo poznać, i tych fajnych, i tych sekretarzy partyjnych, których tam było wtedy pełno, łysawych, w szarych garniturach z powypychanymi kolanami... Na tydzień przed naszą premierą przyjechała do Budziejowic świetna radziecka śpiewaczka. Wracała z tournée po Włoszech. Super piękna kobieta i do tego elegancka. Zaproszono nas wszystkich na galowe przedstawienie „Carmen”, w którym śpiewała główną rolę. Szybko się zorientowałem, że gospodarze zamiast kwiatów przygotowali dla Gwiazdy dyplom, taki z czerwoną wstążką, a ponieważ byłem wtedy lekko napity odezwał się we mnie duch romantyczny. Ruszyłem na miasto szukać kwiatów, a że było już późno i wszystko było zamknięte oprócz knajp, poszedłem więc do jakieś nocnej restauracji i kupiłem od kelnera wszystkie kwiaty, które były w wazonach. Zrobiłem z nich bukiet i ze stosownym biletem podałem na scenę. Gwiazda dostała te kwiaty, cała się rozpromieniła, bo Czesi proporczyk jej wręczyli, przeczytali drętwy list o współpracy czesko-radzieckiej itp… A na bankiecie po występach od razu się zaprzyjaźniliśmy, była bardzo sympatyczna, okazało się, że jest z Kaukazu. Niestety, cały czas miała obstawę, a ja byłem w Budziejowicach znany jako wywrotowiec z Polski.U nas była wtedy pierwsza Solidarność, no więc Czesi mnie o wszystko wypytywali. Uznano, że mogę być groźny i trzeba mnie od Gwiazdy odseparować. Przy stole posadzili nas na dwóch końcach... Po jakimś czasie mnie to wszystko znudziło i wymknąłem się do sali obok. To było w klubie aktora, a w drugiej sali siedzieli ludzie z teatru, aktorzy. Tam było dużo sympatyczniej. I znów, popijając wódeczkę i piwo, opowiadałem trochę o Solidarności, a oni uczyli mnie śpiewać piosenki Waldemara Matuszki, malarza zresztą. On był wtedy w Czechosłowacji źle widziany. W teatrze był taki brygadzista, który świetnie grał na gitarze i też Matuszkę lubił, no i on mnie uczył, śpiewamy tego Matuszkę, ja im opowiadam o Polsce... W końcu nas z klubu wyrzucili. Wróciłem do hotelu, to był najlepszy hotel w Budziejowicach, a ja mieszkałem w części największego apartamentu. W drugiej części, za szczelnie zamkniętymi drzwiami, nocowała Gwiazda. Rano budzę się ubrany w kożuch (wszystko to działo się w styczniu), a w ręku trzymałem mosiężną klamkę… Mój romantyczny duch widocznie nieźle się rozszalał... Gwiazdy już nie zobaczyłem, dyrektor teatru zwabił mnie do swojego gabinetu i zamknął na parę godzin. Gwiazda odleciała bez pożegnania... Jakiś czas później, robiłem „Kurkę wodną” w Toruniu (1985) i ta „Kurka wodna” została zaproszona do Czeskich Budziejowic, a ja, reżyser i scenograf, nie pojechałem. Jak się okazało, Ministerstwo Spraw Zagranicznych Czechosłowacji złożyło oficjalny protest, że jestem niebezpieczny. Aresztowano tego brygadzistę, zarzucono mu udział w zorganizowanym przeze mnie antysocjalistycznym wiecu! Do dzisiaj nie wiem, co się z nim stało. Pojechałem do Czech dopiero po odwilży. Lubię Czechów! „Świadome powstrzymywanie mechanizacji życia bez wyrzeczenia się kultury.” Dzięki teatrowi przeżyłem masę wspaniałych chwil – zwiedziłem kawałek świata, poznałem wielu niezwykłych ludzi – doznałem momentów chwały ale i goryczy. Lubię to, co robię, ale jednocześnie mam czasami serdecznie tego dość.Teatr mi dokuczył nie dlatego, że jest teatrem, że można od teatru dostać w pysk, wszędzie tak jest, to nie odbiera mu jakiegoś uroku. Tyle lat w nim pracowałem, dużo zrobiłem. To prawda, że liczyłem na więcej. Wypowiadałem się przez teatr i myślałem, że to będzie miało szerszy rezonans. Człowiek jest naiwny, gdy jest młody. Ale to nie znaczy, że ja samą substancję teatru przestałem lubić, nie lubię towarzyszących często okoliczności ubocznych, kabotyństwa, narcyzmu, fałszu i głupoty. Choć wiem, że to wszystko jest też w teatr wpisane, od tego nie uciekniesz, dlatego w pewnym wieku już nie chcesz się w to bawić, lepiej napisać książkę, czy uczyć młodych. Niech oni się teraz z tym biją, może coś poprawią. Jak się te wszystkie teatry przetoczyły, zaproponowałem uczelni (PWSSP, dziś ASP), że zrobię w Gdańsku scenografię. Wtedy rektorem był Stanisław Radwański i on się zgodził. Ale oczywiście wszystko nie poszło tak łatwo, na początku zwolnił się etat przy projektowaniu podstawowym i tam mnie przyjęli (1991). Mocno zabiegał o to Maciej Świeszewski, ówczesny dziekan. Scenografia z natury rzeczy jest taką dyscyplina, która siedzi okrakiem na różnych dziedzinach sztuki. Przy nauczaniu projektowania początkowego, gdy pokazuje się studentom, jak oglądać całość, jak poruszać się w kompozycji i jak umiejętnie odbierać sztukę w szerokim aspekcie, to wiedza teatralna nadaje się znakomicie. W Akademii poznałem Zbigniewa Blekiewicza, malarza, został moim asystentem i okazał się współpracownikiem nieocenionym. Zacząłem więc razem z nim uczyć tego projektowania, miałem na to pomysł, wykorzystałem swoją wiedzę scenograficzną, uczyłem operowania przestrzenią, światłem. Tego do tej pory na uczelni nie było. Ale z pracowni scenograficznej nie zrezygnowałem, od początku pisałem w programie, że to jest mój cel. Studenci byli tym zainteresowani, to było dla nich atrakcyjne, inne. Mogą ożywiać i ogarniać przestrzeń, to budzi emocje. Więc tak długo męczyłem różne gremia, chyba trzy, cztery lata, aż na jednej z Rad Wydziału zapadła decyzja, że się Pracownię Scenografii utworzy. W naturalny sposób wokół mnie, przecież założyłem ją od początku, ja ją zrobiłem organizacyjnie od A do Z, od jednego reflektora i jednego ołówka, wymyśliłem program. Wszystko się sprawdziło. Od początku naciskałem też na to, i dotrzymałem słowa, że będzie to nauka praktyki zawodowej. W roku 1997 zrealizowałem ze studentami „Wędrówki Mistrza Kościeja” Ghelderode’a. Robiliśmy wszystko wspólnie.Przez pół roku pracowaliśmy nad projektami scenografii i kostiumów. Dzięki temu, że ja reżyserowałem, studenci mogli brać udział w próbach i uczyć się praktykując w warsztatach. Trochę jak ja kiedyś. Sam się przekonałem, że praktyka jest bardzo różna od teorii i gdy zdarzy się człowiekowi skok na głęboką wodę to się okazuje, że nic nie wie, nie umie poruszać się w rzeczywistym teatrze. W tym czasie Dejmek był Ministrem Kultury, pojechałem do niego z pomysłem tego spektaklu, spodobało mu się, pomógł, dał dotację i mogliśmy zrealizować w Miniaturze „Kościeja..”. Dla mnie przejście Dejmka „na urząd” nie było dobre, zachwiało moją karierą teatralną, ale dla studentów pracowni scenografii okazało się szczęśliwe, mogli poznać teatr „od podszewki”. I tak się to toczy do dziś... Zajęcia, które prowadzę w gdańskiej ASP, nie ograniczają się jedynie do tradycyjnej scenografii teatralnej. Kształtowanie przestrzeni, tak aby była ona nie tylko funkcjonalna, ale wyrażała zamierzone emocje, klimaty, napięcia – stawała się zmienną w zależności od potrzeb – bierze się z teatru, ale jest przydatne w wielu innych środkach wyrazu, na przykład w tak zwanych instalacjach, w architekturze wnętrz, a nawet w malarstwie. Szczególnie ważna jest nauka operowania, a raczej „malowania” światłem – umiejętność wytwarzania iluzji i kształtowania bryły światłem, za pomocą zjawisk optycznych. Scenografia z natury rzeczy jest specjalnością łączącą w sobie cechy wielu dyscyplin artystycznych i znajomość niektórych jej zagadnień może niewątpliwie wzbogacić warsztat twórczy malarza, rzeźbiarza, a zwłaszcza architekta.. Teatr jest sztuką niezwykłą, jest wynikem przenikania się różnych elementów, słowa, ruchu, światła, muzyki, obrazu. Ma niezwykłą siłę edukacyjną, zmusza do poznawania wielu dziedzin sztuki, do poszukiwań interpretacyjnych, do łączenia w spójną całość różnych elementów. No i przecież scenografia musi być na temat, nie w sensie ilustracyjnym, ale znaczeniowym. Forma plastyczna, którą oczywiście jesteśmy na zajęciach najbardziej zainteresowani, musi współgrać ze wszystkimi elementami przedstawienia, ze światłem, z dźwiękiem, słowem, ruchem. W trakcie zajęć studenci projektują scenografię w różnych konwencjach. Nie jest istotne czy projekt jest tradycyjny czy awangardowy – nie narzucam rozwiązań, ale staram się tak pokierować pracą studentów, aby sens merytoryczny i sprawność warsztatowa były istotą przedstawianego dzieła. Dla mnie teatr, ale i cała sztuka, to przede wszystkim kreowanie znaczeń, koncepcja myślowa. Sztuka musi przemawiać do widza, może dawać mu rozrywkę, może nim wstrząsać, ale przede wszystkim musi pozwalać mu na refleksję, która prowadzi do zrozumienia świat i człowieka. Nie dzielę sztuki na starą i nową, lecz na dobrą i złą. W naszym teatrze, z małymi wyjątkami, zapanował rodzaj „nadmody” na brutalność i ekstrawagancję – na scenie ma być głośno, wulgarnie i byle jak, aby było „nowocześnie”. Ja oczywiści wiem, że różnego typu ekstremizmy estetyczne są potrzebne, ale tylko wtedy, gdy czemuś służą. Bunt i pseudonowoczesność nie są przecież wartościami samymi w sobie. Staram się, aby nie „bezsensowne nowinki” (ukrywające często niemoc twórczą i „płytkość” umysłową), a rzeczywiste wartościowe współczesne dokonania były przedmiotem zainteresowania studentów. Oprac. Małgorzata Abramowicz W. Gombrowicz „Ślub” as. Katarzyna Zawistowska ur. w 1977 w Olsztynie. Ukończyła architekturę wnętrz i scenografię oraz podyplomowe studia „architektura+dialog” w gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych. W latach 2001-2003 była asystentem stażystą w pracowni scenografii, obecnie zatrudniona jest na stanowisku asystenta w tejże pracowni. Jako asystent scenografa wpółpracowała z trójmiejskimi teatrami Muzycznym i Miejskim oraz z Teatrem Wybrzeże. Współautorka scenografii do plenerowego widowiska teatralnego „Romeo Giulietta’’ w reż. M.Znanieckiego festiwal „Zdarzenia” Tczew 2001. Spektakle operowe zrealizowane dla gdańskiej Akademii Muzycznej, wspólnie z A.Kłosowską-Gryniewicz to: „Juliusz Cezar” G.F.Haendla- Centrum Św.Jana, Gdańsk 2004 oraz „Apollo i Hiacynt” W. A. Mozarta-Theatre Montansier, Wersal 2004. Kostiumy do spektaklu „Piaskownica” M.Walczaka w reż.G. Chrapkiewicza -wspólnie z A.Szewczuk. Scenografia do spektakli muzycznych T. Kaserna „Historia o niemej żonie” w reż.D. Kolak -prapremiera Gdañsk 2006 i „Ptasznik z Tyrolu” Karla Zellera. Oprawa scenograficzna plenerowego festiwalu „Mozartiana” - Park Oliwski, Gdansk 2006. Studenci i absolwenci Pracowni Scenografii Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku biorący udział w wystawie w Muzeum Narodowym - Pałac Opatów Aleksandra Arabska Agnieszka Arłukiewicz Anna Bocek Barbara Baranowska Katarzyna Cieśla Małgorzata Dunaj Dariusz Gross Ewa Hać Magdalena Hueckel Kamila Janczukowicz Caroline Jarczyk Edyta Kaczmarek Beata Kamińska Ewa Kasarab Anna Kloc Anna Kłosowska-Gryniewicz Olga Kondarewicz Łukasz Kostecki Justyna Kucharska Katarzyna Kucharska Katarzyna Lewicka Mariusz Listwan Agnieszka Łazarska-Dębowska Paulina Maksjan Paweł Matuszewski Kamila Michałowska Katarzyna Milewska Mariusz Napierała Anna Nowak, Joanna Ordon Małgorzata Peplińska Magdalena Piepka Berenika Podrucka Małgorzata Polończyk Joanna Pospieszna Karol Prochacki Paweł Sadaj Małgorzata Sienkiewicz Jakub Sikorski Katarzyna Skorus Karolina Sprung Agnieszka Stańczyk Donat Supiński Agata Szabłowska, Aleksandra Szewczuk Sylwia Tyszkiewicz Anna Waligórska Karolina Wiaderek Weronika Wróbel Aleksandra Arabska „Ikona”, „Suknia” Anna Bocek W.Shakespeare „Hamlet” Za swój studencki projekt otrzymała nagrodę Fundacji Theatrum Gedanense, którą była wizyta w londyńskim teatrze The Globe. Wspólnie z Małgorzatą Peplińską zrealizowała wiele projektów scenograficznych min. do „Rewizora” N. Gogola - Teatr Dramatyczny w Elblągu, 2001; „Makbeta” W.Szekspira - Teatr Polski w Bydgoszczy, 1999; „Słowiczej wyspy” - Teatr Dramatyczny w Elblągu, 1999; „Ślubów panieńskich” A.Fredry- BTD w Koszalinie, 1997 czy „Komedii Pietruszki” w gdańskim Teatrze Miniatura, 1997. Współrealizowała widowiska plenerowe „Ave Gedanum” 1997 i „Memento Vivere” 2001 w reż. M. Kochańczyka. W 2001r współpraca scenograficzna przy realizacji „Tragedii o Bogaczu i Łazarzu”- scenografia M.Kołodziej, Teatr Wybrzeże Gdańsk Jest laureatką „Prizewinner of The Best of Soho 2005 Art Show” New York” USA. Edyta Kaczmarek W. Shakespeare „Wesołe kumoszki z Windsoru” Kamila Janczukowicz W. Shakespeare „Sen nocy letniej” Ewa Kasarab W. Shakespeare „Wesołe kumoszki z Windsoru” Beata Kamińska W. Shakespeare „Poskromienie złośnicy” Justyna Kucharska Anna Kłosowska-Gryniewicz A.Vivaldi „Cztery pory roku” G.Puccini „Madame Butterfly” W. Shakespeare „Makbet” Projektowała kostiumy m.in. do „Tanga” S.Mrożka reż. W.Wolański - Teatr Dramatyczny, Elbląg, spektakle operowe zrealizowane dla gdańskiej Akademii Muzycznej, wspólnie z K.Zawistowską: „Juliusz Cezar” G.F.Haendla -Centrum Św. Jana, Gdańsk 2004 i „Apollo i Hiacynt” W.A.Mozarta-Theatre Montansier, Wersal 2004 Rok później powstały projekty scenografii do oper Mozarta „Bastien i Bastienne” oraz G.F.Haendla „Xerkses”. „Wiosna” „Lato” Katarzyna Kucharska Katarzyna Lewicka W. Shakespeare „Burza” R. Wagner „Tristan i Izolda” Olga Kondarewicz W. Shakespeare „Romeo i Julia” Katarzyna Milewska muz. J. Bock wg Szolema Alejchama „Skrzypek na dachu” Katarzyna Skorus W. Shakespeare „Burza” Realizacje scenograficzne:„Bajka o rybaku, złotej rybce i Śpiącej Królewnie” w reż.Z.Kunickiego-Teatr w Grudziądzu 1999; „Profile Cyrenejczyka” K. Wojtyły, w reż. H.Szubarczyk - Katedra w Pelplinie 1999. Mariusz Napierała W. Shakespeare „Tytus Andronikus” Uczestnik wystawy prac studentów na Praskim Quadriennale Scenografii w 1995 roku. Ma na swoim koncie kilkadziesiąt realizacji scenografii w teatrach w Polsce i za granicą min.: „West side story” L. Bernstein, 2001 i „Paria” S. Moniuszko, 2005 - Opera na Zamku w Szczecinie; „Evita” A. L. Webber - Musical Theater, Bremen 2004; widowisko plenerowe „Carmen” G.Bizet - Berlin 2005; „Skrzypek na dachu” J. Bock 2005 i „Phantom” M.Yeston 2006-Teatr Muzyczny w Poznaniu. Jako asystent scenografa współpracował z teatrami Polskim w Bydgoszczy oraz Miniatura w Gdańsku. Scenografia i kostiumy do musicali - „Zaczarowany krawiec” S. Alejchem - Teatr Żydowski, Warszawa oraz „Atlantis” P. Spice, Posaidon Music Ltd., Manchester 2006. Kamila Michałowska B.Schultz „Sklepy cynamonowe” Kamila Michałowska W. Shakespeare „Opowiesc zimowa” Agnieszka Stańczyk „Ikona” W. Shakespeare „Król Lear” Berenika Podrucka W. Shakespeare „Makbet” Joanna Pospieszna muz. P. Czajkowski „Dziadek do orzechów” Karol Prochacki G. Verdi „Nabucco” We współpracy ze Stowarzyszeniem teatralno-edukacyjnym „Wybrzeżak” zrealizował scenografie do adaptacji książki I.Jurgielewiczowej „Ten obcy” reż M.Paludan, Gdynia 2006 oraz „Tajemniczy ogród” reż.M. Nieczuja-Urbańska. Agata Szabłowska C. Armstrong „Moulin Rouge” Sylwia Tyszkiewicz M. D. Watkins „Chicago” Anna Waligórska „Krzyż” Anna Waligórska W. Shakespeare „Poskromienie złośnicy” Laureatka konkursu „Artystyczna Podróż Hestii”, w którym nagrodą było miesięczne stypendium w Nowym Jorku, 2004. I nagroda w dziedzinie malarstwa na V Międzynarodowym Festiwalu Działań Teatralnych i Plastycznych „Zdarzenia”, Tczew 2004. Brała udział w kilkunastu wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą. Jej prace znajdują się w zbiorach prywatnych w Polsce, w Niemczech, we Włoszech i w Nowym Jorku. Małgorzata Peplińska W. Shakespeare „Wiele hałasu o nic” Wspólnie z Anną Bocek zrealizowała wiele scenografii min. do „Rewizora” N.Gogola-Teatr Dramatyczny, Elbląg 2001; „Makbeta” W.Szekspira- Teatr Polski, Bydgoszcz 1999; “Słowiczej wyspy”Teatr Dramatyczny, Elbląg 1999; “Ślubów panieńskich” A.FredryBTD, Koszalin 1997; “Komedii Pietruszki”, Teatr Miniatura Gdańsk 1997. Współrealizowała widowiska plenerowe “Ave Gedanum” 1997 i “Memento Vivere” 2001 w reż.M. Kochańczyka. Współpraca scenograficzna przy realizacji „Tragedii o Bogaczu i Łazarzu” scenografia M.Kołodziej, Teatr Wybrzeże Gdańsk, 2001. Małgorzata Peplińska St. I. Witkiewicz „Gyubal Wahazar” M. de Ghelderode „Wędrówki Mistrza Kościeja” Paweł Sadaj W. Shakespeare “Romeo i Julia” Współpracował z TV Polsat. Jako asystent scenografa brał udział w realizacjach filmów fabularnych. Jest autorem krótkometrażowych filmów animowanych przy użyciu grafiki komputerowej. Brał udział w licznych przeglądach min.„Ofafa” 2001, „Off animacja” 2004. Za filmy „Tylko dla niej” i „Cykl” otrzymał nominację do nagrody na Festiwalu Młodego Kina „Tenbit Film Forum” Warszawa 2001. Barbara Baranowska W. Shakespeare „Poskromienie złośnicy” Anna Kloc „Pegaz” Paulina Maksjan „Pokój” Magdalena Piepka W. Shakespeare „Romeo i Julia”