Wywiad z astronomem Michałem Szymańskim

advertisement
Wywiad z astronomem Michałem
Szymańskim
Wywiad przeprowadziła Zuzanna Zych
Gimnazjum 54 w Warszawie
Poszukiwanie Talentów 2015
(Wywiad został przeprowadzony drogą mailową.)
Michał Krzysztof Szymański (ur. 31 sierpnia 1959) – polski astronom, profesor nauk
fizycznych.
Ukończył studia astronomiczne na Uniwersytecie Warszawskim w 1982 roku.
Doktorat z astrofizyki na temat: "Fotometria słabych obiektów w gęstych polach
gwiazdowych" obronił w 1993 roku, Rozprawę habilitacyjną na temat: "Metody
gromadzenia, zarządzania i analizy danych fotometrycznych projektu OGLE"
przedstawił w 2006 roku. Obecnie pracuje jako profesor nadzwyczajny
w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie.
Bierze udział w projekcie OGLE.
Jest wiceprezesem zarządu Fundacji Astronomii Polskiej im. Mikołaja Kopernika
-Na czym polega Pana praca w obserwatorium w Chile?
Pobyty w Chile to praca przy teleskopie, chociaż dzisiaj wykonywanie obserwacji
astronomicznych odbywa się głównie przed ekranem komputera, w zacisznym i ciepłym,
nawet w zimie, pomieszczeniu położonym kilkadziesiąt metrów od kopuły teleskopu.
Ponieważ jednak nasz warszawski teleskop w obserwatorium Las Campanas w Chile
obsługuje się samodzielnie, bez pomocy asystentów technicznych, każdego wieczora trzeba
teleskop przygotować do obserwacji a o świcie „zaparkować” w pozycji pionowej, zamknąć
pokrywy głównego lustra, kopułę i dopiero wtedy można samemu pójść spać. Słońce
wygląda już o tej porze zza wysokich szczytów andyjskich. Astronom w czasie obserwacji jest
więc zwierzęciem nocnym – śpi w dzień, pracuje w nocy. Siedem dni (nocy) w tygodniu.
W trakcie obserwacji zbieramy obrazy nieba wg ustalonego wcześniej planu. Obserwujemy
obszary, w których jest najwięcej gwiazd – centrum naszej Galaktyki, Obłoki Magellana, dysk
galaktyczny. Zadaniem obserwatora jest dopilnowanie, by teleskop był dobrze
„wycelowany”, sprawdzanie pogody (zachmurzenie, wilgotność, wiatr), stanu aparatury
działającej przy samym teleskopie oraz komputerów odpowiedzialnych za zbieranie
i wstępną analizę danych. Co kilka dni świeżą porcję obserwacji nagrywa się na specjalne,
bardzo pojemne taśmy magnetyczne, które potem zabiera się do Warszawy, do dalszej
analizy.
Na szczęście obserwacje są w dużej mierze zautomatyzowane, można sobie pozwolić na
chwile odpoczynku czy nawet krótki spacer pod wspaniale wygwieżdżonym chilijskim
niebem. Zwłaszcza dla mieszkańca wielkiego miasta, którego światła praktycznie
uniemożliwiają dostrzeżenie gwiazd, poza tymi najjaśniejszymi, jest to niezapomniane
przeżycie.
-Czym różni się ona od pracy na Uniwersytecie w Warszawie?
Praca w Warszawie jest mniej romantyczna, choć też ciekawa. Uczymy studentów, naszych
potencjalnych następców, analizujemy dane zebrane w Chile, piszemy prace naukowe.
Niestety, z roku na rok przybywa biurokracji – uczony musi wypełniać coraz więcej
papierków, sprawozdań, aplikacji grantowych.
-Panuje opinia, że niebo nad południową półkulą jest ciekawsze niż nad północną, czy to
prawda?
Tak, to prawda. Centrum naszej Galaktyki znajduje się ok. 30 stopni na południe od równika
niebieskiego, co oznacza, że z Polski widać je, w najlepszym nawet sezonie, nisko nad
horyzontem, podczas gdy w Chile góruje wtedy niemal w zenicie w całej swej krasie. Poza
tym na południowej półkuli nieba znajdują się dwie sąsiadujące z naszą galaktyki – Wielki
i Mały Obłok Magellana, z naszych szerokości geograficznych niewidoczne.
Te różnice potęgują jeszcze typowe warunki atmosferyczne i klimat panujący na
południowym skraju pustyni Atacama, gdzie znajduje się nasze obserwatorium. Ponad
trzysta pogodnych nocy każdego roku, idealna przejrzystość powietrza i niemal całkowity
brak źródeł światła w okolicy sprawiają, że widok nieba, zwłaszcza w bezksiężycową noc, jest
niesamowity.
-Jakie trudności można napotkać w pracy astronoma, a co jest w niej najbardziej
interesujące?
Największym wrogiem astronoma jest zła pogoda. Klimat w regionie Chile, w którym
znajdują się wielkie obserwatoria, w tym także Las Campanas, jest bardzo sprzyjający, jednak
i tam zdarzają się zachmurzone noce, w zimie – opady śniegu, w lecie – napływy bardzo
wilgotnego powietrza, zwane po hiszpańsku „invierno boliviano” („boliwijska zima” – nazwa
nieco przekorna, bo przychodzi w środku południowego lata, czyli w styczniu-lutym).
Zwłaszcza to ostatnie zjawisko bywa niezwykle frustrujące, często bowiem niebo jest idealnie
czyste a po ścianach płynie skroplona z powietrza woda – kopułę trzeba zamknąć, by ta woda
nie dostała się do teleskopu.
Czasami nieprzyjemne niespodzianki robi sprzęt. Jak wiadomo, nawet najlepsze jakościowo
urządzenia mogą zawieść, wówczas astronom musi zmienić się w inżyniera czy technika,
złapać śrubokręt, czasem lutownicę i doprowadzić system z powrotem do stanu używalności.
Najbardziej interesujące są ciekawe zjawiska na niebie śledzone bezpośrednio w trakcie ich
trwania. Nasz system wstępnej redukcji danych pozwala wiele takich zjawisk, np.
mikrosoczewkowania grawitacyjnego, wykryć niemalże w czasie rzeczywistym. Jeśli takie
zjawisko jest szczególnie interesujące (np. wskazuje na możliwą obecność planety
w odległym układzie gwiazdowym), zmieniamy plan obserwacji i śledzimy je przez wiele
godzin.
-Co było największym wyzwaniem z jakim się pan zmierzył?
Największe wyzwania były chyba związane ze sprzętem. Pozytywne to montaż
i uruchomienie dwóch mozaikowych kamer CCD – ośmiodetektorowej kamery dla trzeciej
fazy projektu OGLE w 2001 roku oraz najnowszej kamery OGLE-IV – jednej z największych
istniejących na świecie kamer CCD zbudowanej z 34 detektorów światła, uruchomionej w
2010 roku. Wyzwania „negatywne” to różne awarie, jakie zdarzały się w trakcie moich
pobytów w Chile. Niektóre z nich dość poważne, z satysfakcją mogę jednak powiedzieć, że
wszystkie udało się jakoś opanować.
-Bierze Pan udział w projekcie OGLE, który ma już na swoim koncie kilka sukcesów.
Jakie odkrycie uważa Pan za najważniejsze?
Tych odkryć było już, w 23-letniej historii projektu, sporo. Wśród nich z największym
sentymentem wspominam odkrycie pierwszego zjawiska mikrosoczewkowania
grawitacyjnego – przewidzianego przez teorię względności pojaśnienia odległego obiektu,
np. gwiazdy z centrum Galaktyki, kiedy w pobliżu linii łączącej tę gwiazdę z obserwatorem,
czyli z naszą Ziemią, przechodzi ciemny, niewidoczny lub bardzo słabo widoczny masywny
obiekt (inna gwiazda, brązowy karzeł czy nawet planeta). To był początek naszego projektu,
rozpoczętego w 1992 roku, którego najważniejszym celem było właśnie wykrycie takich
zjawisk i oszacowanie liczby takich ciemnych masywnych obiektów („soczewek”)
w Galaktyce. Wyzwanie było ogromne bowiem teoria przewidywała, że zjawiska te powinny
być niezwykle rzadkie – mniej więcej jedno na rok na milion (!) systematycznie
obserwowanych gwiazd. To jak szukanie igły w ogromnym stogu siana. Wielu astronomów
na świecie powątpiewało w powodzenie tego przedsięwzięcia. Dodatkowym źródłem emocji
była konkurencja – w tym samym czasie rozpoczęły działanie trzy niezależne projekty
obserwacyjne. Po ponad roku obserwacji, redukcji danych wielu milionów gwiazd
i poszukiwania w nich charakterystycznego kształtu zmiany jasności, we wrześniu 1993 roku
udało się znaleźć i opublikować odkrycie pierwszego takiego zjawiska. Ciekawe, że pozostałe
dwa zespoły ogłosiły podobne znaleziska niemal w tym samym czasie. Mieliśmy satysfakcję
z tego, że jesteśmy wśród najlepszych.
-Czy zawód astronoma jest ciekawy i czy poleciłby go Pan młodzieży, która ma teraz przed
sobą trudne decyzje dotyczące przyszłej pracy?
Zawód astronoma jest pasjonujący – mam nadzieję, że odpowiedzi na poprzednie pytania
choć trochę o tym świadczą. Wymaga jednak zdolności i pracowitości, czasami także
przysłowiowego łutu szczęścia. Wcześniej – rzetelnych studiów. Popularny obraz astronoma
– osoby patrzącej w niebo – jest bardzo mylący. Astronomia opiera się na matematyce
i fizyce. Jeśli jednak ktoś dobrze czuje się wśród wzorów, równań i teorii a przy tym lubi
podziwiać rozgwieżdżone niebo – zapraszam do przeżycia wielkiej przygody!
-Dziękuję bardzo za wywiad.
Zuzanna Zych
Download