20.08.2010 magii dywanów i Alhambrze – łacińskim, wspólnej wierze w Jezusa Chrystusa, autorytecie cesarza i biskupa Rzymu, oraz równości wolnych, suwerennych ojczyzn. Dzięki wizji papieża Gerberta, lesista ziemia północy – Polska – otrzymała koronę. Miejscowy władca Bolesław Chrobry został wywyższony do godności króla! A jego kraj wkroczył do jednoczącej się Europy, otrzymując wspaniały dar. Know–how! Pomysł na organizację państwa. I łacińskich uczonych… – Czy czujesz się już zmęczony, o królu szczęśliwy – zapytała Szeherezada z niepokojem w głosie? Wiedz zatem, że historia ta jest niczym wobec opowieści o cudownej Alhambrze, gdzie w drewnie, w cegle, w marmurze, w glinie, w arkadach, we wzorach kaligraficznych, w sztukaterii, w fontannach, w przestrzeni i w świetle… w życiu codziennym i w zabawach dworskich – wyraził się prawdziwy duch Południa. Kunszt, z jakim wykonano sztukaterie Alhambry, ma swoje głębsze, ukryte, tajemnicze i zaszyfrowane znaczenie *** Król ziewnął i zapytał: „A jaka jest opowieść o Alhambrze?”. Szeherezada podjęła narrację: Płynęły lata! W 1232 roku mauretańscy władcy z dynastii Nasrydów rozpoczęli w Grenadzie budowę niebiańskiego pałacu, delikatnego jak popołudniowy koktajl, subtelnego jak dziewczęce marzenie, który połączył w sobie mistrzostwo wszystkich kunsztów: architektów i inżynierów, kamieniarzy, cieśli, posadzkarzy, malarzy arabesek i… poetów. Wkrótce, otoczona 27 wieżami czerwona Alhambra, posadowiona na wzgórzu Sabika, stała się „koroną na czole Grenady i rozświetlone swym zachwytem gwiazdy zapragnęły być jej inkrustacją. A pałac, niech Bóg czuwa nad nim!, okazał się w tej koronie najwspanialszym rubinem” – pisał XII–wieczny wezyr – poeta Ibn Zamrak. Alhambra jest absolutem, o królu szczęśliwy! Częścią rozbitego dzbana, cudownej lampy Aladyna, której fragmenty do dziś spoczywają w zawianych piachem świętych miastach islamu. W pałacach, medresach, meczetach, grobowcach – wszędzie w Maroku płonie blask Alhambry. Alhambra jest mitem. Tajemniczym uniwersum. Spotkaniem z nieskończonością. Depozytem wiary. Traktatem mistyczno–matematycznym. Czakramem promieniującym tajemniczą energią (co udowodnili rosyjscy uczeni: Gonczarow, Makarow i Morozow!). Salonem uciech, obrazem raju, ósmym niebem. Wyzwoleniem i wniebowstąpieniem. Wielką księgą szyfrów… Lecz przede wszystkim jest wyczynem szalonych architektów! Żeby ożywić cudowne fontanny, wspaniałe baseny wypełnione rybami, romantyczne sadzawki i rajskie ogrody, budowniczowie zamku zmienili na 8 kilometrów bieg pobliskiej rzeki! Czyż to nie wspaniałe, o królu szczęśliwy! *** Pałac Nasrydów pachnie pomarańczami i oślepia bielą. Rajską Salą Ambasadorów, urzekającym Dziedzińcem Mirtów, mistyczną Komnatą Dwóch Sióstr, przepysznym Dziedzińcem Lwów. A wszystko wokoło spowija tajemnica – sekretny wzór matematyczny o wielu porządkach i wymiarach. Magiczną podstawą skomplikowanej budowli jest kwadrat, z którego wypączkowały kolejne prostokąty, „tworzone poprzez wykorzystanie długości jego przekątnej jako boku kolejnej figury…”. Współcześni architekci odkryli nawet wzór pałacu, pełen pierwiastków, potęg i ułamków, ale kto pojmie jego prawdziwe, a więc mistyczne znaczenie? Receptę na doznanie szczęścia, wyzwolenie duszy, spotkanie z Allachem? Krytyk sztuki? Inżynier? Duchowny? Mistyk? Energoterapeuta? Alhambra jest tajemnicą i obfituje w symbole. Na majestatycznej wieży bramnej umieszczono klucz – oznaczający radość płynącą z poznania i otwartą dłoń, alegorię pięciu filarów wiary muzułmańskiej: szahady, modlitwy, jałmużny, postu i pielgrzymki do Mekki. Ornamenty kaligraficzne pałacowych sal mówią do wtajemniczonych: „Nie ma zdobywcy ponad Boga”, „Jestem sercem zamku”, chwalą kolejne komnaty i ich twórców, objaśniają – w wierszowanych poematach – zamysły autorów. Łączą lirykę, architekturę i zdobnictwo! Dekoracje Sali de los Abencerrajes imitują cykliczny ruch gwiazd przez konstelacje, a jej sklepienie przybiera kształt szesnastobocznej gwiazdy, iluminowanej światłem. Właśnie tu – sułtan Abu’l–hasan zamordował 16 książąt z rodu Abenceragów, gdy jeden z nich zakochał się ze wzajemnością w królewskiej faworycie Zoraji. Trochę przykro… Ale nie smućmy się tym, o królu szczęśliwy, bo Alhambra nam na to nie pozwala. Alhambra jest Rajem. Słodkim dosytem spełnienia. Wzlotem duszy… I rozkoszą ciała! Pod podłogami haremu niewolnice podgrzewały pachnidła, które wypływały przez marmurowe płyty. W rozległych łaźniach muzycy i kantorzy zabawiali śpiewem kąpiących się dworzan. W rajskich ogrodach urządzano popołudniowe popisy tresury koni i wyrafinowane zabawy. Ibn Zamrak wspomina, że „wystrzeliwane w niebo race były strącane przez gwiazdy, które uważały to za bezczelność, akrobacje linoskoczków budziły zazdrość ptaków, a cyrkowcy przetaczali się z miejsca na miejsce w drewnianych pierścieniach, w kształcie ciał niebieskich”. Bo Eden jest przecież spełnieniem marzenia. „Życie tu i teraz, które wszędzie indziej w Europie było uważane za wstęp i przygotowanie do śmierci, Maurowie interpretowali jako coś samo przez się cudownego – pisze Jan Morris – co trzeba było wzbogacić wiedzą i ożywić wszelkiego rodzaju uciechami”. A więc radość, optymizm, szczęście tu, na ziemi. A w sztuce renesans! Potem barok, manieryzm… *** Kunszt, z jakim wykonano sztukaterie pałaców Alhambry, ma jednak swoje głębsze, ukryte, tajemnicze i zaszyfrowane znaczenie, bo Arabowie poszukiwali spełnienia w matematyce, geometrii, w wielkich abstrakcjach, które prowadziły do medytacji i wyzwalały wizje, zwane także czasem baśniami lub poematami: „Rytmiczne powtórzenia wzorów nie starają się pozyskać spojrzenia patrzącego i pokierować nim w stronę świata wyobrażeń – pisał Titus Burckhardt – tylko, wprost przeciwnie, uwolnić je od całego zaabsorbowania umysłu. Nie przekazują żadnych konkretnych idei, ale pewien stan ducha, który oznacza zarazem ukojenie i wewnętrzny rytm”. Tak więc, cudowne wzory, rozchodzące się z wielu punktów Alhambry i powtarzające wciąż te same ornamenty, są zaproszeniem do kontemplacji, przygotowaniem do wewnętrznego przeżycia, do wielkiego, radosnego spotkania z Nieznanym. Tak. Alhambra jest sanktuarium. Litanią. Gnostycznym doznaniem. Sztandarem islamu. Obietnicą, spełnieniem. I spotkaniem! *** Na tym tle ówczesna Europa jakby odstawała, o królu szczęśliwy, więc nie dziwmy się wcale, że arabski sędzia Sajd snuł rozważania o barbarzyńcach z Północy pisząc: „Słońce nie rzuca tam swych promieni prosto na głowy, toteż klimat jest zimny, a powietrze przesłonięte mgłą. Więc temperament tych ludzi stał się zimny, humor szorstki, a ich ciała rozrosły się wszerz, cera jest jasna, włosy długie. Brak im ostrości dowcipu i przenikliwości intelektu, górę biorą za to głupota i szaleństwo”. *** 2 stycznia 1492, o godzinie trzeciej po południu, nad Alhambrą załopotały flagi Kastylii i Aragonii, flagi trzymane przez żołnierzy, którym brakowało być może ostrości dowcipu i przenikliwości intelektu, ale nie brakowało woli zwycięstwa. Ostatni władca Grenady – Boadbil, udający się na wygnanie w góry Alpujarras – zapłakał. Nic dziwnego, stał się przecież arabskim Adamem! Wygnańcem z islamskiego raju. I nie było dla niego ziemi obiecanej. Żałosna pieśń Boadbila, pieśń pałacu Nasrydów do Allacha, uderzająca w niebo nad Grenadą, rozlewająca się na Maroko: od Tangeru, po pustynny Marrakesz, pokazuje wielką, wspaniałą kulturę i ujawnia, że „to, co Arabowie dali światu, nie polegało na ułatwianiu życia, tylko na jego ozdabianiu…”* To już koniec. Kiedy wszyscy rzemieślnicy, artyści i uczeni Południa wyjechali do Fezu, kiedy pałace opustoszały, w salach Alhambry pojawił się pewien romantyk – rozmarzony wizjami nieznanego edenu – żeglarz i nawigator Krzysztof Kolumb. Ale to już zupełnie inna historia… Tu Szeherezada przerwała dozwoloną jej opowieść. cze tylko rzemieślnicy z Maroka – prapraprawnuki budowniczych pałacu. Wieczorem pan Hassan zaprowadzi mnie na wysokie piętro, gdzie trzyma dywany latające, które w przypływie dobrego humoru wypuszcza przez okna funduku. A wówczas, granatowe niebo, ozdobione ogromnym, złotym, wąsatym księżycem, wypełni się dziesiątkami proporców, które pofruną jak w natchnieniu, nabierając szczególnego, lunarnego blasku, jaki mają tylko dywany pochodzące z Fezu, a potem, nagle, w jednej chwili, opadną i zgasną, kiedy z meczetu Al–Karawijjin i z okolicznych świątyń – na 9400 krętych uliczek medyny spłynie echo wieczornych modlitw muezinów. *Ryszard Kapuściński, Szachinszach ** Dzieje papieża Sylwestra zaczerpnąłem z książki Stefana Bratkowskiego: „Wiosna Europy” ZDJĘCIA: JAKUB CIEĆKIEWICZ *** Jest już późno, dzień w świętym mieście Fes minął niepostrzeżenie na piciu miętowej herbaty, paleniu fajki wodnej i dyskusjach o Alhambrze, którą podobno potrafiliby odtworzyć jesz- MAGAZYNPIĄTEK /C11