Wybuch wulkanu Mount Saint Helens

advertisement
Wybuch wulkanu Mount Saint Helens
Data: 18 maja 1980
Była godz. 8:32. czasu lokalnego 18 maja 1980 r. gdy znajdującymi się w
amerykańskim stanie Washington i w Kanadzie Górami Kaskadowymi wstrząsnął
słyszalny w promieniu kilkuset kilometrów wybuch. W ten sposób objawił swą
niszczycielską potęgę drzemiący jeszcze niedawno wulkan Mount Saint Helens.
Erupcja tego wulkanu – choć nie największa i nie najbardziej tragiczna w skutkach –
stała się jedną z najbardziej znanych, a z pewnością najlepiej udokumentowaną z
erupcji wulkanicznych wszechczasów.
O tym, że w górach Kaskadowych może dojść do erupcji wulkanu, wulkanolodzy
mówili już w latach 70. W tym rozciągającym się od północnej Kalifornii do
południowej części prowincji Kolumbia Brytyjska w Kanadzie paśmie górskim znajduje
się szereg stożków wulkanicznych, z których najwyższym jest położony nieopodal
Seattle, a wznoszący się na wysokość 4392 m.n.p.m. Mount Rainier. Pozostałe
wulkany to Mount Adams, Mount Baker, Mount Hood, Mount Lassen, Mount Shasta i
wreszcie Mount Saint Helens.
Groźne stożki
Wszystkie wulkany znajdujące się w Górach Kaskadowych należą do typu wulkanów
eksplozywnych, które powstają w tych strefach kuli ziemskiej, gdzie jedna płyta
skorupy ziemskiej (zazwyczaj płyta oceaniczna) wtłaczana jest pod drugą
(kontynentalną) – czyli w tzw. strefach subdukcji. Panująca na głębokości ok. 100 km
olbrzymia temperatura sprawia, że płyta oceaniczna zaczyna się topić. Powstająca w
takich warunkach magma jest bogata w gazy, zawiera dużą ilość pary wodnej, a nadto
jest bardzo gęsta. Te właściwości magmy powstającej w strefach subdukcji sprawiają,
że znajdujące się w tych strefach wulkany wybuchają wprawdzie rzadko (raz na
kilkadziesiąt czy kilkaset lat) ale ich wybuchy mają charakter niekiedy wyjątkowo
gwałtowny.
Przebudzenie wulkanu
Pierwszym wyraźnym zwiastunem tego, że wulkan Św. Heleny zaczyna się budzić,
było trzęsienie ziemi o sile 4,2 stopnia w otwartej skali Richtera, które nastąpiło 20
marca 1980 r. Tydzień później doszło do niewielkiej erupcji pary i popiołu, w wyniku
której na północ od szczytu góry powstał nowy krater.
Rosnący garb
Początkowo geologom wydawało się, że erupcja w dniu 27 marca wywołana została
przez wodę deszczową, która szczelinami w zboczach wulkanu przedostała się do jego
wnętrza, a następnie w postaci przegrzanej pary została wyrzucona na zewnątrz.
Szybko jednak okazało się, że sprawa jest znacznie bardziej poważna. Szczególne ich
zaniepokojenie wywołało pojawienie się na północnym stoku góry wybrzuszenia, które
zaczęło rosnąć w tempie półtora metra dziennie. Stało się jasne, że w kominie
wulkanicznym podnosi się magma, a na północne zbocze napiera z wnętrza góry siła,
która usiłuje je rozerwać.
Ostatni widok w życiu
Licząc się z możliwością wybuchu, władze stanowe nakazały ewakuację terenów
przyległych do Mount Saint Helens. Nie wszyscy jednak się na nią zgodzili. Niektórzy
mieszkańcy okolic wulkanu odmówili opuszczenia swoich domów i pozostali na
miejscu. W okolice góry pchało się też szereg turystów i dziennikarzy, chcących
zobaczyć wybuch z bliska. I faktycznie – zobaczyli go – lecz na ogół był to dla nich
ostatni widok w ich życiu.
Największe osuwisko wszechczasów
18 maja 1980 r. o godz. 8.32 górą Św. Heleny wstrząsnęło trzęsienie ziemi o sile 5,1
stopnia w skali Richtera. Prawdopodobnie właśnie to ono spowodowało osunięcie się
północnego stoku wulkanu. Objętość powstałego osuwiska wynosiła ok. 2,7 km3.
Osuwisko to błyskawicznie zmieniło się w lawinę gruzu, która z szybkością 110 – 240
km/h pognała doliną rzeki Toutle, przebywając 24 km i zasypując ją na głębokość
niemal 50 m. Część lawiny wpadła do oddalonego o 8 km od szczytu wulkanu jeziora
Spirit wywołując fale o wysokości 200 metrów i pokonując wysoki na 300 – 380 m
Grzbiet Johnstona.
Kamienny wiatr
Osunięcie się zbocza góry odsłoniło znajdującą się pod wybrzuszeniem magmę.
Znajdujące się w niej pod olbrzymim ciśnieniem gazy i para wodna raptownie
wydostały się na zewnątrz. Skutkiem tego był skierowany poziomo wybuch, który
lokalni dziennikarze nazwali „kamiennym wiatrem”. Olbrzymi podmuch, którego
maksymalna prędkość mogła przekraczać szybkość dźwięku, całkowicie powalił 595
km2 lasu i zdewastował dalszych 360 km2. Wskutek wysokiej, wynoszącej ok. 260o C,
temperatury podmuchu zagotowały się soki w pniach powalonych drzew.
Noc w biały dzień
Jednocześnie z kamienno–lodową lawiną i skierowanym poziomo podmuchem
(zwanym po angielsku „lateral blast”) z powiększonego wskutek wybuchu krateru w
powietrze na wysokość ok. 19 km wystrzelił olbrzymi słup gazów i popiołu. Powstała w
ten sposób chmura po dwóch dniach dotarła do Nowego Jorku, a w ciągu dwóch
tygodni okrążyła kulę ziemską. W promieniu 500 km od wulkanu popiół niczym śnieg
padał na wsie, miasta, lasy i pola zasypując wszystko cieńsza lub grubszą warstwą i
zamieniając dzień w noc.
Wrząca rzeka
Innym skutkiem wybuchu wulkanu Mount Saint Helens były potoki gorącego błota –
tzw. lahary. Powstały one wskutek zmieszania się wyrzucanego przez wulkan popiołu z
wodą powstałą wskutek stopienia lodowca na szczycie wulkanu. Jeden z takich
laharów wpadł do rzeki Toutle, a dalej – do rzeki Kolumbia – do której wlała się taka
ilość błota, że na wiele tygodni przestała być ona żeglowna. Woda w tej rzece stała się
tak gorąca, że widziano ryby wyskakujące z ukropu.
Jak 500 bomb atomowych
Wybuch wulkanu Św. Heleny był drugą – po erupcji wulkanu Novrupta na półwyspie
Alaska w 1912 r. (w wyniku której nikt nie zginął, jako że wybuch miał miejsce w
odludnej okolicy) – największą erupcją wulkaniczną w historii Stanów Zjednoczonych i
jedną z największych erupcji wulkanicznych XX wieku. Jego siłę mierzoną w
dziewięciostopniowej skali eksplozywności erupcji wulkanicznych (vulcanic explosivity
Index) ocenia się na piąty stopień. W skali tej stopień 0 oznacza erupcje przebiegające
najspokojniej (przykładem takich erupcji mogą być erupcje wulkanu Kilauea na
Hawajach) a stopień 8 erupcje najbardziej gwałtowne (żadna taka erupcja nie
wydarzyła się z ludzkiej pamięci, jej przykładem może być wybuch wulkanu Toba na
Sumatrze, który ok. 74 000 lat temu wyrzucił 2800 km3 popiołu i lawy, co
spowodowało światową katastrofę klimatyczną i mogło przyczynić się do ostatniego
zlodowacenia) . Operując mniej abstrakcyjnym, a bardziej za to przemawiającym do
wyobraźni porównaniem, można powiedzieć, że początkowa eksplozja wulkanu Św.
Heleny była ok. 500 razy większa od wybuchu bomby atomowej zrzuconej 6 VIII 1945
r. na Hiroszimę – bądź, że siła tego wybuchu odpowiadała eksplozji bomby wodorowej
o mocy ok. 10 megaton TNT. Mowa jest tu tylko o początkowej, najbardziej
eksplozywnej fazie wybuchu – w czasie całej, trwającej 9 godzin erupcji wulkan Mount
St. Helens wyzwolił – jak się ocenia - energię 27 000 razy większą, niż wybuch bomby
atomowej w Hiroszimie.
Ofiary
W wyniku wybuchu wulkanu Św. Heleny zginęło 57 osób. Stosunkowo niewielką ilość
ofiar należy zawdzięczać przeprowadzonej w porę ewakuacji. Osobami, które poniosły
śmierć wskutek erupcji byli ludzie, którzy nie zgodzili się na ewakuację i pozostali w
swoich domach, bądź naukowcy i dziennikarze, którzy przybyli w pobliże wulkanu z
nadzieją, że będą mieli co oglądać i filmować.
Zmieniony krajobraz
Krajobraz Mount St. Helens i jej okolic zmienił się wskutek erupcji nie do poznania.
Wysoka przed wybuchem na 2950 m.n.p.m. góra Św. Heleny straciła ok. 400 metrów
wysokości. W miejscu dawnego wierzchołka pojawił się olbrzymi, otwarty od północnej
strony krater, w którym później zaczął powstawać nowy stożek wulkanu. Gęste lasy i
czyste jeziora zamieniły się w pokrytą szarym pyłem wulkanicznym jałową pustynię.
Musiało minąć kilkanaście lat, zanim zniszczona wybuchem przyroda zaczęła powracać
do życia.
Bartłomiej Kozłowski
Download