Ks. Jan Guzowski Etyka Wykład na kierunku Nauki o Rodzinie Mediacja rodzinna Rok I Studia niestacjonarne OLSZTYN 2014 1 WPROWADZENIE 1. Wyjaśnienie pojęć Słowo etyka pochodzi z języka greckiego [ethos], które oznacza zwyczaj, zwyczajowy sposób działania, charakter. Podobne znaczenie ma również pojęcie łacińskie [mos, moris], a przymiotnikowo [moralis]. Etyka i moralność są, więc, według etymologii równoznaczne i często brane zamiennie. Mówi się, bowiem bez różnicy: etyka lub moralność, dla oznaczenia tego, co możemy prowizorycznie zdefiniować: nauka lub filozofia działania ludzkiego. Jednakże dziś, wielu, przede wszystkim w świecie anglosaskim, wprowadza rozróżnienie między tymi dwoma pojęciami. Można byłoby wierzyć, że mówiąc o etyce myśli się o rzeczowniku: nauka bądź filozofia. Historycznie byłoby to rozumienie fałszywe. Etyka odwołując się do łacińskiej i greckiej etymologii dotyczy zwyczajów. Taki tytuł dwom swoim dziełom moralnym dał Arystoteles [Etyka eudemejska i Etyka nikomachejska]. Równoznacznikiem łacińskim byłyby Moralia [tytuł rzeczywiście dany przez Grzegorza Wielkiego dla swojego słynnego komentarza do Księgi Hioba]. W definicji wyżej wspomnianej (nauka lub filozofia działania ludzkiego), słowo działanie należy rozważać w sensie ścisłym, odpowiadającym greckiemu „praxis”, które w między czasie zostało oddzielone zarówno od spekulacji („teoria”) jak i od „czynienia” (aktywność artystyczna i techniczna, produkcja przedmiotów, przemiana środowiska). To, co się liczy, z punktu widzenia sztuki lub techniki, jest to, że dzieło udało się: że posąg jest piękny, że stół stoi dobrze na nogach, że samolot lata... Działający i jego akt nie są ważne jak tylko w relacji do dzieła. Natomiast etyka na pierwszym miejscu zajmuje się osobami, a dokładniej działającym, widzianym poprzez jego akt.1 Odwołując się, więc do etymologii, można by było już nazwać (nauką) etykę lub moralność prostym opisem zwyczajów lub sposobów działania zarówno ludzi w ogólności, jak i określonej społeczności. 1 J. De Finance, S.J., Etica generale, Editrice Pontificia Università Gregoriana, Roma 1997, s. 7-8. 2 Ale czy etyka powinna zatrzymać się tu? Niektórzy tak myślą. Bardziej dokładniej, starą etykę „teoretyczną” i „normatywną”, która, według nich nie może przynieść żadnej pewności „naukowej”, chcieliby zastąpić „nauką o zwyczajach”, która powinna byłaby rozważać fakt moralny na sposób innych faktów społecznych, opisywać zwyczaje, osądy i uczucia moralne właściwe różnym społecznościom, i określać prawa w nich pojawiające się, ich rozwój, ich ewolucję, ich zanikanie, jak czyni to „nauka” dla zjawisk fizycznych. Z drugiej strony dzisiaj, wielu, wśród zwolenników analizy językowej, nie chce widzieć w etyce czy filozofii moralnej niczego innego jak tylko logiki dyskursu moralnego. Jej rola redukowałaby się do określania terminów bądź pojęć moralnych (dobro, zło, właściwy, niewłaściwy, prawo, obowiązek, itp.) do określania relacji zarówno między nimi jak i pojęciami lub terminami nie moralnymi, do kodyfikowania reguł ich właściwego używania, rozróżniając przypadki, w których zachowują swoje znaczenie właściwie moralne, od tych, w których mają znaczenie nie moralne. Etyka tak rozumiana nie może nakazywać nic w sposób absolutny, ale pokazywać tylko, że taki nakaz szczególny jest lub nie jest zgodny z zasadami lub wartościami podstawowymi, uznanymi przez osobę. Wybór sytemu wartości zależy raczej do każdego z osobna; na wybór ten filozofia moralna nie ma żadnego wpływu. 2. Nauka normatywna o aktach ludzkich Nauka pozytywna o zwyczajach lub logika dyskursu moralnego: te definicje etyki przeciwstawiają się pojęciu dawnemu lub popularnemu. Ta utrzymuje zupełnie coś innego, a dokładnie to, co pojęcia wyżej wspomniane chcą wykluczyć: charakter normatywny, praktyczny w pełnym sensie tego słowa, swoich wniosków. Etyka jest normatywna nie tak jak logika, a więc, nie przez to, że uwzględnia właściwe funkcjonowanie myśli, ale przez to, że uwzględnia dobre funkcjonowanie życia, prawe ukierunkowanie istnienia. Jest ona nauką praktyczną, nie tylko, dlatego że dotyczy ludzkiego praxis, ale dlatego, że dąży do kierowania nim.2 Moralistom nie wystarcza opisywanie zwyczajów: oni chcą je oceniać i poprawiać. Proponują reguły i upomnienia, rady i nakazy, w celu pokazania ludziom kierunku dobrego życia i podjęcia go przez nich. 2 Tamże, s. 10. 3 Ale to można rozumieć na dwa sposoby: 1). Można myśleć o sztuce życia, o technice szczęścia (indywidualnego lub społecznego). Takie jest – mniej więcej – pojęcie starożytne filozofii moralnej, całkowicie ukierunkowanej na dobro najwyższe, którego posiadanie zapewnia człowiekowi szczęście. 2). Ale nauka o dobrym życiu, może być również rozumiana, jako nauka o tym, co wypada człowiekowi. Żyć dobrze, w tym przypadku nie oznacza żyć szczęśliwie, ale żyć tak jak się powinno. Żyjąc dobrze, człowiek zasługuje na szacunek, cześć, aprobatę, itp.; żyjąc źle, czyniąc to, czego się nie powinno czynić, zasługuje na krytykę. Etyka tak uprawiana nie powie: działaj w taki sposób, jeśli chcesz być szczęśliwy (albo: ponieważ chcesz być szczęśliwy), ale: działaj w taki sposób, jeśli chcesz żyć jak człowiek (i ty powinieneś żyć jak człowiek). Takie pojęcie moralności było znane u starożytnych filozofów. Platon, Arystoteles, stoicy często mówili o tym, co wypada, a co nie wypada człowiekowi, o zachowaniach zgodnych lub przeciwnych rozumowi, o tym, co należy czynić, a czego unikać, itp. Te dwa pojęcia moralności, bynajmniej wcale nie wykluczają się. A priori, nic nie przeszkadza, aby życie zgodne z ideałem człowieka, było dla niego drogą, i to jedyną drogą szczęścia.3 3. Kategorycznie normatywna Jak widać, definicja etyki, zależy, przynajmniej częściowo, od sposobu, w jaki są brane pod uwagę i rozwiązywane problemy moralne. Co oznacza, że nasza definicja zostanie wyjaśniona całkowicie po przedstawieniu problemu (w naszym przypadku etyki nauczyciela). Na początku jest ona w jakiś sposób postulowana. Twierdzimy, więc, że etyka jest nauką normatywną działania, a przez to, istnienia ludzkiego – normatywną w drugim sensie, nie na sposób sztuki życia szczęśliwego, ale o ile zawiera regułę, która jest ważna sama w sobie, obowiązek w ścisłym sensie, zobowiązanie absolutne bądź kategoryczne. Etyka jest nauką o tym, co człowiek powinien czynić, aby żyć tak, jak powinien, aby być tym, kim powinien się stać, aby osiągnąć swoją najwyższą wartość, aby zrealizować w swojej naturze to, co 3 Tamże, s. 11. 4 przedstawia się jako usprawiedliwienie swojego istnienia, to, ku czemu i z powodu czego on żyje. Krótko mówiąc: etyka jest nauką kategorycznie normatywną.4 Materia etyki, tak pojętej jest dokładniej określona, węższa, niż jeśli chodziłoby o opis zwyczajów czy o technikę życia szczęśliwego. Według naszej definicji, bowiem, działanie jest rozważane pod aspektem bardziej podmiotowym lub, lepiej, bardziej osobowym: jak działając z wolnej woli. Ta cecha nie miałaby takiej ważności w przypadku, na przykład, sztuki życia szczęśliwego, ponieważ nie jest wykluczone, że akt spełniony bez przezorności, bez wolnej decyzji, itp., mógłby, ze względu na swoją treść materialną, albo sprzyjać szczęściu albo mu przeszkadzać. (Lunatyk może skrzywdzić siebie, jak również, poprzez właściwą sugestię, wykonać gimnastykę zdrowotną, dla której brakowałoby mu odwagi w stanie czuwania). Etyka szczęścia wydawałaby się, więc, przynajmniej na pierwszy rzut oka, zgodna z zaprzeczeniem wolności, a historia mówi nam, że taka zgoda weryfikowała się i to bardzo często: etyka Spinozy jest tego przykładem. Z tego samego powodu, etyka szczęścia ukazuje się niekiedy mało podatna na szacunek autonomii osobowej. Będzie wierzyła, że czyni przysługę człowiekowi determinując, w swojej funkcji, ścieżki szczęścia i popychając go siłą, jeśli on byłby tak głupi, że nie zobowiązałby się do tego sam. Przeciwnie, tam gdzie stawia się obowiązek, należy postawić również wolność, bez której obowiązek nie miałby żadnego sensu. Innymi słowy, etyka jak ją rozumiemy nie rozważa aktów wypełnianych przez człowieka, o ile pochodzą sprawczo od innych władz człowiek bez udziału jego rozumu i woli, czyli bez jego świadomości, albo przynajmniej udziału woli (actus hominis), ale o ile są wykonane przez niego według sposobu działania właściwego człowiekowi, sposobu, który wyróżnia go od wszystkich innych istot naszego doświadczenia, bądź z przezornością i wolnością, o ile są, w pełnym sensie słowa, aktami ludzkimi (actus humani).5 4. Według światła rozumu Nasza definicja filozofii moralnej, aby była całkowita, wymaga ostatniego sprecyzowania. 4 5 Tamże, s. 13. Zob. T. Ślipko TJ, Zarys etyki ogólnej, Kraków 2002, s. 63. 5 U większej części ludzi nakazy moralne przybierają również charakter religijny. Są one uważane jako przykazania Bóstwa; ich poznanie jest często przypisywane boskiemu objawieniu, ecc. Z punktu widzenia filozofii, możemy dopuścić, że taka komunikacja jest możliwa, że jest, więcej, wysoko pożądana. Z punktu widzenia chrześcijańskiego, wiemy i wierzymy, że ona miała miejsce. Etyka filozoficzna, dokładnie jako filozofia, nie rozważa jednak rzeczywistości moralnej tak, jak daje poznać to objawienie, ale tak, jak przedstawia się w rozumie, który używa swojego światła naturalnego: jak może ją opisać, interpretować, rozpoznać i usprawiedliwić jej wymagania, rozum. Dla skompletowania, więc, tego wszystkiego, co zostało powiedziane do tej pory, możemy powiedzieć, że etyka jest nauką kategorycznie normatywną o aktach ludzkich, według naturalnego światła rozumu. Ten racjonalny charakter etyki filozoficznej nie oznacza bynajmniej, że ona musi postępować w sposób racjonalistyczny i „laicki”, lekceważąc, w sposób systematyczny fakt religijny, wartość religijną. Przeciwnie, etyka jak inne nauki filozoficzne, jest wzięta w syntezie wiary, o ile bada struktury i istotne wymagania człowieka, które dlatego, że istotne, pozostają w porządku chrześcijańskim i zakładają możliwość spotkania i dialogu z tymi „poza”. Filozofia tym bardziej będzie służyła wierze, im bardziej będzie autentycznie racjonalna, ale i odwrotnie, filozof pojmie tym lepiej głębokie wymagania chrześcijaninem.6 6 J. De Finance, jw., s. 14. 6 rozumu, im bardziej będzie sam Rozdział I WARTOŚĆ MORALNA I. ISTOTA I NORMA WARTOŚCI MORALNEJ 1. Działanie ludzkie Człowiek nie zawsze działa jako człowiek, jego aktywność nie zawsze nosi ślad jego specyficznej inności. Bardzo często jego akty, chociaż pochodzące od niego, należące do niego, nie wyrażają niczego innego, jak tę przestrzeń jego istoty, z powodu której wchodzi on w ogólne ciała ożywione; jak aktywności innych istot żyjących, są one podtrzymywane z konieczności natury, są zdeterminowane. Takie – poza działaniami życia wegetatywnego, (których w powszechnym użyciu, nie ma zwyczaju nazywać aktami) – gesty instynktowe, nieuświadomione, tiki, działania wykonywane pod wpływem konstrukcji psychicznej, sugestii hipnotycznych, itp. One są aktami człowieka, ponieważ to właśnie z tej indywidualności cielesnej i duchowej wypływają; ale one nie są aktami ludzkimi. Prawdziwie ludzkim jest tylko ten akt, który człowiek wykonuje jako człowiek, akt, który sam w sobie niesie ślad swojej specyficznej różnicy. A tą różnicą jest rozum, a raczej rozumność. Aktami ludzkimi, więc będą te akty, które człowiek wykonuje jako ten, który obdarzony jest rozumem.7 Mogłoby się konsekwentnie wydawać, że terytorium aktów ludzkich pokrywa się całkowicie z terytorium aktywności duchowych. Kształtowanie idei bądź sądu w starciu z doświadczeniem, intelektualne postrzeganie oczywistości, spontaniczny pociąg do dobra, itp., należałoby zakwalifikować do aktów ludzkich. Psychologia mogłaby zaakceptować taki język. Etyka, natomiast – przynajmniej według tradycyjnego pojęcia – nie dopuszcza tego. 7 Tamże, s. 31. Zobacz też: T. Ślipko TJ, jw., s. 63. 7 Ona, bowiem, posiada inny sposób rozważania spraw. Psychologia jest nauką spekulatywną; według jej najbogatszego i najróżniejszego znaczenia, interesuje się naturą człowieka, naturą aktu, jego materiałem ontologicznym, możemy powiedzieć, bądź stopniem bycia, jaki objawia się w podmiocie; bada jego strukturę, warunki, proces. Etyka, natomiast, usiłuje kierować działaniem osoby, podmiotu duchowego, w której natura ludzka istnieje, i której, w ostatecznej instancji, zostają przypisane akty. I przez to, w takich aktach, rozważa ona nade wszystko sposób, według którego są one realizowane przez podmiot, i według którego ten może na nie odpowiadać. Nie jest to dla niej, jak dla psychologii, po prostu aspekt jego przedmiotu, ale to, co uwarunkowuje jej możliwość.8 2. Charakterystyka aktu ludzkiego Aktywność specyficznie ludzka różni się od aktywności dostrzegalnej u innych istot naszego doświadczenia następującymi cechami: a. Przed działaniem, człowiek przedstawia, bardziej lub mniej wyraźnie, to, co przygotowuje do wykonania: swoje dzieło, a z nim swoje działanie (na przykład: jakąś książkę i razem z wszystkimi działaniami, które stanowią kompozycję książki). b. Człowiek nie tylko przedstawia własne dzieło i własne działanie, ale je rozumie, i zamierza je, uczynić wolną decyzją. Intencja chcenia różni się oczywiście od intencji myśli spekulatywnej, w której przedmiot ukazuje się w spoczynku przed podmiotem w spoczynku. Tu, przeciwnie, podmiot jest w ruchu ku przedmiotowi, i współzależnie, ten ostatni przedstawia się jako w ruchu ku możliwości istnienia. Chcenie jest zawsze chceniem, aby coś było, aby albo nie było albo nie było pod tym aspektem albo nie było dla mnie. To jednakże nie jest wystarczające, ponieważ proste pragnienie ukazuje się, także ono, jako ruch ku... i pragnie przedmiotu ukierunkowując go, świadomie, ku istnieniu. Tylko że, gdy w prostym pragnieniu dochodzenie do istnienia przedmiotu przedstawia się jako absolutnie niezależne od aktu, który go pragnie, to przedmiot chcenia jest rozumiany jako muszący być z powodu samego chcenia. Oczywiście moje „fiat” nie jest stwórcą: nie wystarczy zdecydować, aby moja książka była, ponieważ ona powstaje przede mną, gotowa do bycia wydrukowaną. 8 J. De Finance, jw. s. 32. 8 Wymaganych jest wiele pośredników między chceniem a dokończeniem dzieła. A tych pośredników może zabraknąć; mogą zaistnieć przeszkody: mogę zachorować, mogę być pozbawiony moich narzędzi pracy, bądź prościej mogę zmienić zamiar. Moja wola nie jest niezmienna, ponieważ nie jestem wszechmocny. To, co chce się powiedzieć, to jedynie to: pod warunkiem, że nie zabraknie środków, i że moje obecne chcenie nie ustanie, skutek, w sposób niezawodny, powstanie, książka zostanie napisana. Wola jest skuteczna, jakkolwiek pod warunkiem, ale jest skuteczna. c. Ta intencja wolitywna zamierza zawsze coś poza swoim przedmiotem bezpośrednim i szczegółowym: akt ludzki jest motywowany przez cel. Jest to zasada bardzo dobrze znana: omne agens agit propter aliquem finem (wszystko działając działa ze względu na jakiś cel). Zauważmy, że można to rozumieć na dwa sposoby. Może oznaczać po prostu intencję chcenia, która prowadzi do jego przedmiotu, zamiast spoczywać w samym sobie jak uczucie; nie chce się tak dla chcenia, nie chce się na próżno. To nie uczy nas niczego nowego. Ale może oznaczać również – i to jest sens, który tu pojawia się dla nas, – że intencja wolitywna nie zatrzymuje się na przedmiocie wyraźnie zamierzonym bądź dokładniej, że ta intencja powstała i jest karmiona intencją głębszą, zamierzającą do końca, która dla przedmiotu stanowi jakby tło i horyzont wartości.9 Wróćmy do naszego przykładu. Może być tak, że ja mam przyjemność pisania, jak zdarza się w chwilach inspiracji i euforii. I taka przyjemność może być motywem, który popycha mnie do napisania jeszcze jednej strony w moim rękopisie, zamiast czytania książki bądź napisania listu. Może również zdarzyć się, że biorę się do pracy poruszony myślą, że lenistwo jest rzeczą wstydliwą, że praca jest prawem człowieka, że każdy powinien rozwijać własne talenty, coś realizować, itp. Mogę również widzieć w mojej pracy służbę dla ludzkości, świadectwo, itp. I w końcu mogłoby się zdarzyć, że napisanie tej książki, w samej sobie mało interesującej, jest konieczne do otrzymania dyplomu, do dojścia do sytuacji przeze mnie ocenianej jako upragnionej... Znamy klasyczne rozróżnienie – wychodząc od Platona i Arystotelesa – trzech rodzajów dobra: przyjemność, uczciwość i korzyść. Możemy, więc powiedzieć, że wola nie może chcieć czegoś innego, jak tylko dobra i działa w perspektywie dobra, które odkrywa. 9 Tamże, s. 34-35. 9 d. Jak uczy psychologia racjonalna, człowiek dzięki swojej woli naturalnej, poprzez całe swoje chcenie, dąży, jak do swojego celu ostatecznego (podmiotowo), do swojego doskonałego spełnienia, całkowitego zaspokojenia swoich dążeń, bądź jak się mówi, do szczęścia. e. Jako że dobra, które przedstawiają się człowiekowi jako cele bezpośrednio osiągalne są bezsilne do udzielenia mu tego doskonałego wypełnienia, to człowiek, działając nie tylko dąży do celu i do wartości, ale może samemu sobie wyznaczyć cel, definiując swoją ocenę wartości. Z tego powodu mówi się, że on posiada wolną wolę (wolny osąd), i że jest „panem swojego działania”, w sensie wytłumaczonym wcześniej. f. Wolność zakłada odpowiedzialność. To pojęcie ma źródło społeczne. Być odpowiedzialnym oznacza konieczność dania odpowiedzi, liczenia się z własnymi aktami przed kimś innym (osobą czy społecznością), który powierzył nam jakąś rzecz, osobę, funkcję, itp., w stosunku do którego jesteśmy przynajmniej domyślnie, zobowiązani (odpowiedzialność: przyjąć zadanie w zamian, a w szerszym znaczeniu, wywiązać się z zadania). Bardziej szczegółowo oznacza obowiązek poniesienia, ewentualnie, konsekwencji własnego aktu, naprawienia szkody, przyjęcia sankcji ze strony społeczności. Przed byciem odpowiedzialnym wobec innych jestem odpowiedzialny wobec mnie samego; muszę rozpoznać siebie – jakkolwiek może to być niekiedy nieprzyjemne – jako prawdziwego autora mojego aktu, jako tego, który wolnym „fiat” jedynie pozwolił, aby on powstał. Jestem odpowiedzialny: oznacza to, że nie ma co próbować usprawiedliwiać siebie dołączając słabość ludzką, dziedziczność, temperament, charakter, klimat, środowisko, itp., ponieważ czynniki te byłyby bezsilne, gdyby moja wolność nie pozostawiła im wolnego pola.10 II. WARTOŚĆ W OGÓLNOŚCI 1. Cel i wartość Właściwym motywem woli jest dobro. Ale dobro przedstawia podwójny aspekt: jest celem i wartością. 10 Tamże, s. 36-37. 10 Jako cel, ku któremu podmiot chcący dąży poprzez środki, odnosi się do porządku ćwiczenia, wprowadzonego w działanie; odpowiadają mu, w podmiocie, to, co nazwane jest po łacinie – conatus – (wysiłek), który mobilizuje siły fizyczne bądź myślowe i wprowadza je w działanie dla zdobycia przedmiotu bądź realizacji planu. Jako wartość, w którą przedmiot wydaje się być ubrany, na sposób jakby całkowitości, i z którą, przynajmniej w pewnych przypadkach, komunikuje się z aktem, do którego dąży, dobro odnosi się do porządku specyfikacji (może lepiej byłoby mówić o kwalifikacji, ponieważ, w innym sensie, chcenie jest wyszczególnione przez swój cel). Odpowiadają jej w podmiocie różne uczucia (miłość, uwielbienie, radość, bezinteresowne zadowolenie, itp.). Te dwa aspekty są nierozdzielne. Wszystko to, co przedstawia wartość może być rozumiane jako cel, a nic nie może być rozumiane jako cel, jeśli nie ze względu na wartość, którą się uznaje.11 Jasną jest rzeczą, że istotnym pojęciem, które powinno być brane pod uwagę to właśnie pojęcie wartości. Mówiąc o pojęciu wartości musimy być świadomi tego, że pojęcie to w dzisiejszym znaczeniu niesie ze sobą cały bagaż czynników i elementów historycznych. W znaczeniu, w jakim ja biorę je pod uwagę, wskazuje na coś wyjątkowo przedmiotowego; coś, co mówi o pewnej relacji do człowieka, ale o ile jest uwarunkowane na późniejszy cel, który go przekracza. Pojęcie wartość wydaje się być bardziej przedmiotowe niż pojęcie dobro; określa, bowiem – przynajmniej w użyciu, jaki mam tu na uwadze – nie tylko to, co jest „dobre dla mnie” (bonum perfectivum), ale to, co jest „dobrem samym w sobie” (bonum perfectum). Z punktu widzenia metafizycznego, wartość bazuje na istocie rzeczy i nie może nie otwierać się na coś, co tylko ją tłumaczy i ją przekracza. Z punktu widzenia natomiast fenomenologicznego, nie ma wątpliwości, że przyjmuje ona pewną rolę pierwszeństwa, ponieważ jest pierwszą, która staje przed nami, jako cecha charakterystyczna specyficznego doświadczenia; i na niej bazuje cała reszta. W tym sensie, wartość nie jest jakimkolwiek „pragnieniem istoty”, stanowi właściwą cechę moralności, ale tylko „pragnieniem istoty” prawdziwie godnym człowieka; dotyka, więc problematyki aksjologicznej.12 Tamże, s. 44-45. P. Valori, L’Esperienza morale,. Saggio di una fondazione fenomenologia dell’etica, Brescia 1976, s. 167-168. 11 12 11 Nie należy oczywiście personifikować, bądź gorzej, ubóstwiać wartości, nawet tej moralnej, która powinna być umieszczona w szerszym horyzoncie. Wystarczy, że pojęcie wartość nie zakłada sama przez się, ani antropologizmu, ani subiektywizmu, ani historycyzmu, i może, więc zachować poprawne używanie filozoficzne. Ona obrazuje, bowiem, to, co mówi doskonałość lub dobro, a więc to, co cenne, doskonałe, upragnione, przedmiot antycypacji bądź normatywnego oczekiwania. W przypadku moralności, wartość wydaje się wskazywać, w sposób niedający się łatwo zamienić, na tę jakość, którą są obdarzone niektóre formy zachowania ludzkiego, zewnętrzne i wewnętrzne, lub istotę bądź nie istotę to jest na to, co „jest godne podziwu i szacunku samo w sobie”, w swoim pierwotnym źródle wolności i osobowości, niezależnie od wielu innych elementów pożyteczności, wygody, korzyści, wewnętrznej obowiązywalności (społecznej, prawnej, religijnej), estetyczności, itd. Dopuściwszy istnienie i uznawszy poprawność terminologiczną tej jakości, którą nazywamy „wartością moralną”, chodzi teraz o dojście do tego, na czym ona właściwie polega. Czy akt ludzki nie może być nazwany dobrym lub wartościowym – i odwrotnie złym lub pozbawionym wartości – ze względu na coś zewnętrznego, czym jest element wewnętrzny, który stanowi go takim? W historii myśli, znajdujemy – również wewnątrz moralności humanistycznej i personalistycznej – dość różne sformułowania w tym względzie. Albowiem, jeśli żyć uczciwie oznacza w ogólności żyć „w pełni i autentycznie jako ludzie” – nie tylko jako szczęśliwi czy zadowoleni czy użyteczni społeczności czy posłuszni prawu zarówno ludzkiemu, jak i boskiemu... – w istocie, jeśli moralność oznacza „wierność naszemu powołaniu ludzi autentycznych, to, jak to człowieczeństwo należy pojmować? Innymi słowy, jaka jest norma bądź kryterium przedmiotowe dla oceny zachowania prawdziwie ludzkiego? I co to jest, ten uniwersalny człowiek? Wspólnota osób, społeczność, czy pojęcie abstrakcyjne? Są to niektóre podstawowe znaki zapytania, których refleksja etyczna nie może przeoczyć, jeśli nie chce pozostać pustą i nieskuteczną.13 Z drugiej strony, mówimy od razu, że żadne z wyrażeń, które zostały nam zasugerowane przez tradycję i dzisiejszą panoramę filozoficzną nie jest w sposób 13 Tamże, s. 169. 12 całkowity zadawalające. Niemniej jednak warto przyjrzeć się przynajmniej głównym sformułowaniom, aby uchwycić ich korzyści i ograniczenia, a następnie wskazać syntezę dotyczącą wartości. a. Jednym z najbardziej miarodajnych – ze względu na ciężar tradycji, jaki mu towarzyszy – jest sformułowanie, które uważa wartość moralną jako zgodność z „prostym rozumem” (recta ratio). W sensie bardziej oczywistym pojęć i w znacznej interpretacji tych, którzy się nią posługują, oznacza ona, że dobrym jest to zachowanie, które przedstawia się jako zgodne nie z jakimkolwiek używaniem rozumu – technicznym, praktycznym, politycznym, naukowym, – ale z używaniem rozumu prawdziwie prostym, tj. całkowicie wiernym z naturą samego rozumu. W innym pojęciu, uczciwym jest ten, kto działa nie tylko „z rozumem”, ale jako „człowiek rozumny”. Ten natomiast, kto posługuje się rozumem (w technice, polityce, sztuce...), aby czynić zło, może być niezwykle zdolny, inteligentny, przebiegły, sprytny..., ale nie w pełni rozumny w etycznym sensie pojęcia. Jego rozum nie jest używany w sposób rzeczywiście integralny i głęboki.14 Niestety, w istocie wyrażenie recta ratio jest podatne na wiele oskarżeń typu: abstrakcjonizm, racjonalizm, formalizm, aprioryzm, itp., i lepszym wydaje się, więc odrzucenie go. b. Inna terminologia używana już wśród Scholastyków widzi kryterium przedmiotowe moralności w natura rationalis adaequate sumpta, a mianowicie mówimy dziś, w naturze ludzkiej wziętej w swojej integralności i całkowitości. Moralnie dobrym jest ten akt, który jest zgodny z najgłębszą i metafizyczną istotą człowieka, z człowiekiem nie jako artystą, robotnikiem, naukowcem, filozofem, ale z człowiekiem jako takim. To sformułowanie jest korzystniejsze niż to wcześniejsze, ponieważ akcentuje charakter realistyczno-egzystencjalny moralności. Jest to człowiek całkowity – we wszystkich swoich wymiarach (fizycznych, biologicznych, psychicznych i duchowych) i we wszystkich swoich relacjach (ze sobą samym, z innymi, z Bogiem), który jest ostatecznym kryterium moralności, nie – jak można by myśleć w poprzednim ujęciu – racjonalność abstrakcyjna i pozbawiona krwi, poza światem życia. 14 Tamże, s. 170. 13 Jednak również tu nie brakuje wątpliwości, pochodzących, jeszcze raz, z nadużyć, które dotknęły pewnych słów w dzisiejszym codziennym języku, i które może nie były zbyt dobrze określone w dawnym języku. W naszym przypadku, słowo natura, podobnie jak słowo rozum, przyjęło znaczenie w sposób istotny różne od tego, ogólnie bardziej metafizycznego, przeszłości. Ono odnosi się w myśli współczesnej, przede wszystkim do rzeczywistości kosmicznej, biologicznej, obiektywistycznej, itp., przeciwnej rzeczywistości duchowej, racjonalnej, świadomościowej, itp. Nie wydaje się, więc pojęciem przydatnym do wyrażenia wymiaru tak dosłownie i subtelnie ludzkiego, jakim jest wymiar moralny. Znane są, w tym względzie, polemiki, które dzielą dziś naukowców, szczególnie o inspiracji katolickiej, odnośnie do właściwego znaczenia prawa naturalnego.15 c. Inna formuła, również dość tradycyjna, szczególnie w ascetyce katolickiej, widzi istotę moralności w połączeniu z ostatecznym celem człowieka. Pełnym szacunku jest to działanie, które prowadzi do takiego celu, nieuczciwym zaś to, które mnie od niego oddala. To sformułowanie ma niewątpliwie przewagę nad wcześniejszymi w akcentowaniu charakteru dynamiczno-egzystencjalnego wartości moralnej. Jak wcześniej mówiliśmy, starać się, aby być uczciwymi oznacza starać się, aby nadać sens własnemu życiu. Być uczciwym to śledzić najwyższy cel mojego życia. Pozostaje jednak niepewność: Jak mogę dążyć do osiągnięcia celu mojego życia, jeśli wpierw nie poznałem, kim jestem, czym jest moje działanie i kiedy ma ono wartość? Innymi słowy, określenie celu ostatecznego nie poprzedza, ale idzie za określeniem wartości. Osiągnę swój cel, jedynie wtedy, kiedy będę działał godnie jako człowiek. Problem celu, który uwzględnia raczej aspekt metafizyczno-religijny życia, jest, z punktu widzenia gnozeologicznego późniejszy w odniesieniu do problemu wartości moralnej, który uwzględnia natomiast pole bardziej bezpośrednie, pole godnego zachowania człowieka. Z drugiej strony jest rzeczą oczywistą, że te dwa czasy są ze sobą związane, podobnie, jak między doświadczeniem moralnym i doświadczeniem religijnym; tym lepiej będę mógł zrozumieć wartość bądź nie-wartość mojego zachowania, im lepiej poznam cel ostateczny. 15 Tamże, s. 173. 14 Z punktu widzenia metodologicznego jasne jest jednak, że pojęcie moralności nie może być określone na podstawie jakiejś metafizyki celu, ale odwrotnie; to fenomenologia życia moralnego jest tym, co może otworzyć horyzonty typu metafizycznego. Muszę wpierw poznać, w jakiś sposób, co jest dobrem, aby móc zrozumieć, co oznacza Najwyższe Dobro.16 d. Coś podobnego może być powiedziane w odniesieniu do tych, którzy w szczęściu, rozumianym na wszelkie sposoby, widzą ostateczną normę wartości moralnej. Z całej analizy fenomenologicznej wynika jasno, że wartość moralna działania polega na pewnej jakości bądź doskonałości ściśle związanej z samym działaniem, nie jest celem bądź korzyścią (prywatną bądź publiczną), która z niego wypływa. Oczywiście, jeśli przez szczęście będzie się rozumiało szczęście prawdziwe, autentycznie godne człowieka, przedmiotowe, – które odnosi się mianowicie do dobra w sobie, a nie tylko do dobra mojego, w sensie egoistycznym – ważne dla wszystkich i ewentualnie eschatologiczne, to będzie można również przyznać, że na końcu, moralność jest zbieżna ze szczęściem. Ale wyrażenie staje się dwuznaczne i niebezpieczne, jeśli szczęście oznacza natomiast – jak ogólnie ma to miejsce – zadowolenie bądź indywidualną korzyść, dobrobyt kolektywności, któremu pojedyncza osoba powinna być poświęcona, bądź również dobro eschatologiczne – na przykład Raj chrześcijański – rozumiany jako nagroda cnotliwego działania, realizowana w perspektywie tego celu. W takim przypadku utożsamienie cnoty i szczęścia wypaczyłoby samą ideę wartości moralnej, która nie zakłada sama z siebie żadnej relacji do zewnętrznego potwierdzenia samej wartości.17 e. Z analogicznych racji do tych wyżej wspomnianych w odniesieniu do pojęcia natura, wartość moralna nie może być również określona jako „zgodność z porządkiem istoty bądź z porządkiem rzeczywistości”. Pojęcia takie, jak istota, porządek, rzeczywistość, itp., ryzykują, że pozostaną abstrakcyjnymi i nieskutecznymi, jeśli nie zostaną zweryfikowane w doświadczeniu konkretnym i przeżytym, które powinno być wyjaśnione fenomenologicznie. Biorąc dosłownie, można by pomyśleć, że etyka opiera się na 16 17 Tamże, s. 175-176. Tamże, s. 176-177. 15 rzeczywistościach rzeczowych, popadając w ten naturalizm, którego chcieliśmy uniknąć, odrzucając pojęcie natury.18 f. Również kryteria wzięte z „postępu, ewolucji, rozwoju”, itp. ludzkości, nie określają w sposób wystarczający wartości moralnej tak, jak ją rozumiemy. Pewne jest, bowiem, że moralność zakłada zawsze pewnego rodzaju wysiłek zmierzający ku ideałowi, który trzeba osiągnąć. „Stawaj się tym, kim jesteś” – mówi znany aforyzm - próbuj, mianowicie rozwijać te możliwości, które są wewnątrz ciebie jeszcze nieukształtowane. Ale specyficzna konotacja, która ją charakteryzuje nie znajduje się tak w wysiłku, jak w ideale. Jeśli nie znałbym, bowiem, w jakiś sposób celu do osiągnięcia, to jak mógłbym ocenić, czy moje zachowanie rozwija mnie, czy mnie degraduje? Nie mogę, bowiem poruszać się wzdłuż drogi, jeśli nie znam, przynajmniej w pragnieniu i w intencji, celu. Innymi słowy, nie mogę wiedzieć, czy ewolucja jest słuszna, odpowiednia, uczciwa, itp., jeśli wpierw nie wiem, co jest słuszne, odpowiednie, uczciwe, itp. Poza tym, stawianie normy moralności w ewolucji, jest zbieżne, bardziej lub mniej z doktryną wcześniej wspomnianą, która utożsamia wartość moralną z „poszukiwaniem szczęścia” – indywidualnego bądź zbiorowego – i, konsekwentnie, z tego samego powodu powinna być odrzucona.19 g. Swego czasu, zostało zaproponowane takie stanowisko, które mówi, że uczciwym i dobrym byłby ten akt, który „otwiera się na drugiego”, który „przezwycięża mój egoizm”, który „poszerza mój horyzont uczuciowy”, który „popiera dialog”, itp. Nie negujemy, że wyżej wymienione sposoby zachowania wyrażają rzeczywiście coś wyjątkowo ludzkiego, a więc moralnego. Oczywiście, że rozwój moralny jest przede wszystkim nacechowany tym coraz szerszym uznaniem praw i godności innego człowieka. Ale te sposoby zachowania nie wystarczają do wyjaśnienia, czym jest wartość moralna sama w sobie, która jest pojęciowo wcześniejsza od tych przejawów.20 Po tym krótkim przeglądzie (i to nie wszystkich) pojęć wartości spróbujmy podać definicję „wartości”, która najlepiej odpowiada doświadczeniu człowieka. Tamże, s. 178. Tamże. 20 Tamże, s. 179. 18 19 16 Oczywiście definicja ta nie pretenduje do bycia całkowicie dokładną i dla wszystkich zrozumiałą, ale stanowi pewną podbudowę dla złożonej rzeczywistości. „Przez wartość szczególnie moralną rozumiemy, więc tę doskonałość lub jakość związaną z aktem ludzkim (wewnętrznym lub zewnętrznym), kiedy ten objawia się jako autentycznie ludzki, tzn. jako zgodny z godnością osoby, i odpowiadający, więc najgłębszemu sensowi jego istnienia. Innymi słowy jest dobrym, z punktu widzenia teoretycznego to zachowanie, które docenia człowieka, rozumiejąc przez człowieka nie człowieka abstrakcyjnego (społeczność, partię, ludzkość, Rozum, Naturę), ale osobę rzeczywistą, konkretną, pojedynczą, istniejącą wewnątrz podmiotowości osób, i przez to wyposażoną w pewien charakter absolutności, jakkolwiek ta absolutność będzie postrzegana czy rozumiana.”21 2. Poznanie wartości Wydaje się, że miłość, pragnienie, chcenie nie są możliwe, dopóki przedmiot nie objawi się jako wartość: przedmiot woli jest dobrem „wyuczonym”, nade wszystko przez rozum. Ale z drugiej strony to „uchwycenie” dobra zakłada w podmiocie skłonność, pragnienie. „Istotą fenomenologiczną” dobra jest bycie upragnionym, kochanym; pojęcia te nie mają sensu dla nas, jak tylko poprzez doświadczenie pragnienia i miłości. Percepcja dobra zakłada bez wątpienia pewne dążenie, ale dążenie „naturalne” wcześniejsze od wszelkiego poznania przemyślanego. Przedmiot jest postrzegany jako dobry lub zły według tego, czy jest zgodny z tym dążeniem czy się jemu przeciwstawia. Ta zgoda bądź niezgoda, oczywiście, nie wpływa bezpośrednio na poznanie. Wchodzą one w swoje uwarunkowanie podmiotowe: to, co jest poznane, jest ich projekcją w przedmiocie pod formą wartości (pozytywne lub negatywne). Ponieważ przedmiot nie przedstawia się jako dobry i upragniony, jak tylko na mocy pewnej „zgodności” jego natury z naturą podmiotu. Podmiot odkrywa w nim to samo, w stosunku do czego dążył – może nawet nie wiedząc tego –, bądź przynajmniej to, co może popierać, w taki czy inny sposób, zadowolenie ze swego dążenia. 21 Tamże, s. 179-180. 17 Wartość, jakakolwiek ona jest, nie objawia się nam całkowicie nie inaczej, jak tylko w akcie, w którym jest rzeczywiście kochana, szanowana, upragniona, itp. Cel, naucza św. Tomasz, porusza się – jak pierwszy motor Arystotelesa – pozwalając się być upragnionym. Bycie upragnionym jest, więc, dla celu objawianiem swojej właściwości celowej, ale jest również objawianiem swojej wartości, ponieważ to dzięki własnej wartości cel porusza się. W pragnieniu i w miłości w akcie, i tylko tam, dobro – doświadczając swojej własnej przyczynowości – objawia się i staje się „w ostatecznym akcie” chceniem.22 3. Niektóre cechy wartości Rozważmy teraz niektóre charakterystyczne cechy wartości. a. Często mówi się, że wartość przekracza daną, w sensie, że żaden przedmiot, żadna istniejąca dana w doświadczeniu nie może jej całkowicie wcielić w siebie. Wszyscy wiemy, jakiego rozczarowania dostarcza nam zwykle realizacja naszych marzeń długo pieszczonych. Chcemy czegoś więcej, chcemy przynajmniej czegoś innego – i to wydaje się być krokiem właściwym dla człowieka. Wychodząc z tego stwierdzenia, niektórzy wierzą, że mogą przeciwstawić się w sposób absolutny rzeczywistości i wartości. Ale taki wniosek przewyższa założenia. Wszystko to, co możemy powiedzieć jest tym, że to duch, podmiot duchowy jako taki przekracza cały porządek rzeczy, które mogą być przedmiotami dla niego. W świecie, w złożoności przedmiotów, jesteśmy poza światem. I jest to zasada i początek naszego niepokoju i naszego rozwoju. b. Przekraczając rzeczywistość, wartość patrzy, w pewnym sensie, na tę rzeczywistość. Pojawia się nam jako coś, co wymaga jej, bądź ją usprawiedliwia, jako tytuł do istnienia, jakiś obowiązek istnienia. Ten obowiązek istnienia zakłada dla podmiotu obowiązek czynienia. Wartość porusza nas do realizowania przedmiotu, którego ona pragnie, do realizowania go, w każdym przypadku, ze względu na nas, do pragnienia, aby był, a jeśli już istnieje, do aprobowania jego istnienia i do radowania się z jego istnienia, itp. Doskonałe dzieło sztuki wydaje się być usprawiedliwione przez swoją doskonałość, ono „zasługuje”, aby istnieć: ma się niekiedy wrażenie jej konieczności. U artysty, w każdym przypadku, to wymaganie 22 J. De Finance, jw. s. 51. 18 staje się przymuszające, jakby fizycznie: poemat musi być napisany, posąg musi przyjąć kształt pod dłutem... c. Wartości – bądź przynajmniej większa część z nich – stanowią pary, każda z nich przedstawia biegun pozytywny i biegun negatywny. Ma się w ten sposób: dobro i zło (zło nie jest dobrem mniejszym czy prostym brakiem dobra, ale jego „pozbawieniem”: mówi się brak, udaremnienie; jest to prawdziwe szczególnie w złu moralnym); przyjemne i przykre (ból nie jest pomniejszeniem przyjemnego; uczucie nieprzyjemne jest czymś zupełnie innym, niż uczucie mało przyjemnego bądź neutralnego); piękny i brzydki; prawdziwy i fałszywy (informacja fałszywa inaczej napawa strachem, niż brak informacji), itp.23 d. Te pary są ukierunkowane: w każdej z nich biegun pozytywny przewyższa biegun negatywny i usprawiedliwia się sam przez się. Właściwie mówiąc, to właśnie on (biegun pozytywny) jest wartością; biegun negatywny, „wartość negatywną” lepiej nazwałoby się go antywartością. e. W końcu różne porządki wartości są heterogeniczne. Nie ma nic wspólnego między wartością prawdy a wartością zdrowia, między wartością szczodrego gestu a wartością przyjemnego spotkania. Nie ma, więc wartości jedynej, którą odnalazłoby się tu i tam w różnych stopniach intensywności. Różność jest jakościowa. Świadomość dostrzega ją spontanicznie. Uniesienie moralne spowodowane ofiarą nie jest tego samego porządku, co poświęcone zadowolenie. I przez to ofiara jest rzeczywiście ofiarą. f. Heterogeniczne porządki wartości, nie są jednak, w sposób czysty różne: ich różność jest uporządkowana, stanowią one hierarchię.24 4. Hierarchia wartości Ustalenie skali wartości jest jednym z głównych problemów aksjologii. Przed ukazaniem jej, zwróćmy uwagę na dwie ekstremalne postawy. Pierwszą jest ta, która widzi w charakterze hierarchicznym wyłączną właściwość świata wartości, właściwość, którą należałoby konsekwentnie zanegować dla innej rzeczywistości jako takiej. Byt, sam w sobie, nie zawierałby żadnego porządku, żadnego stopniowania. My natomiast odrzucamy taki separatyzm między 23 24 Tamże, s. 52. Tamże, s. 52-53. 19 bytem i dobrem. Byt mówi akt, a więc doskonałość; istnieją stopnie bytu w wymiarze, w którym byt jest bardziej lub mniej w akcie, a więc, bardziej lub mniej doskonały. Pojęcie uczestnictwa, bez którego byt jest niezrozumiały w swojej jedności-wielości, zakłada pojęcie porządku, hierarchii. Prawdą jest, że idea doskonałości jest kluczem dla ontologii i aksjologii (a więc również metafizyki i etyki), ponieważ byt, o ile doskonały, jest dobrem.25 Inna pozycja, diametralnie różna, odrzuca wszelką hierarchię aksjologiczną. Wartości są nieporównywalne; tylko wolność wprowadza nas, przez jej darmowy wybór, w porządek podmiotowy. Pewne jest, bowiem, że tylko mój wybór sprawia, że taka wartość ma wartość w sposób skuteczny dla mnie, że jest w „ostatecznym akcie chcenia”. Często wartość nie będzie całkowicie zrozumiana, jak tylko w akcie konfrontacji i preferencji. Pozostaje faktem, że w samej konfrontacji, wartości są zrozumiałe niezależnie od mojego wyboru. Nie jest w mojej mocy sprawienie tak, że niektóre są bardziej wywyższone a inne mniej, że znajomość prawdy, przyjaźni, szczodrość nie przedstawiają się jako najwyższe, bardziej godne niż wartości relatywne do życia zmysłowego, jak na przykład, ulubione danie czy dobrze ogrzane miejsce pracy w zimie. Tę samą rzecz powie się o odpowiednich „antywartościach”. Percepcja tego, przedmiotowego porządku aksjologicznego jest istotnym elementem sumienia.26 Zaproponowanych zostało kilka klasyfikacji wartości. Najbardziej racjonalna wydaje się być ta, która porządkuje je według tego, jak dotyczą, bardziej czy mniej podmiotu duchowego jako takiego. Wyróżnią się ponadto, na każdym poziomie, te, które stoją po stronie przedmiotu i te, które stoją po stronie podmiotu. Razem z wartościami właściwie nazwanymi wyróżniają się w końcu antywartości, które im odpowiadają. W ten sposób otrzyma się następujący obraz (pozostawiając po części wartości „ogólne” jak wartości istnienia, indywidualności, uniwersalności, itp. i wartości pożyteczności). a. Wartości przedludzkie (nazwane tak nie dlatego, że nic nie są warte dla człowieka – co nie miałoby żadnego sensu, – ale dlatego, że nie ważne są dla niego ze względu na swoją różność). Są to wartości zmysłowości (ze strony przedmiotu, przyjemny, miły i ich przeciwieństwa – niemiły i bolesny –; ze strony podmiotu zadowolenie i ból) i wartości biologiczne (zdrowy i chory, ze strony przedmiotu; 25 26 Zob. T. Ślipko, jw., s. 227-228. J. De Finance, jw., s. 54. 20 zdrowie i choroba – słabość, „bieda fizjologiczna” itp. – ze strony podmiotu, itp.). Pomimo że świadomość zmysłowa, o ile życie wewnętrzne dopiero rozpoczęte, jest na poziomie wyższym niż prosta aktywność biologiczna, to jej wartości są podporządkowane tym wartościom: zadowolenie, które przewyższa zdrowie jest dewiacją. Zauważmy jednak, że u człowieka świadomość zmysłowa nie jest jedynie, ani też głównie w perspektywie ciała, ale również życia duchowego, które wprowadza inną zasadę oceny. Pozostaje faktem, że życie zmysłowe, razem z tym, co go dotyczy, nie niesie w sobie swojego usprawiedliwienia.27 b. Wartości ludzkie przedmoralne. Ludzkie, ponieważ, zakładając doświadczenie własnych zdolności człowieka, nie mają one sensu, jak tylko dla niego, rozważane według swojej różnorodności. Można wyróżnić tu dwie grupy: Wartości ekonomiczne i te, które można by było nazwać eudajmoniczne, jak pary dobrobyt-bieda, sukces-niepowodzenie, a w ogólności wszystko to, co popycha większą część ludzi do oceniania siebie (bądź do oceniania innych) jako szczęśliwi bądź nieszczęśliwi. Częścią przedmiotową jest tu właściwa wartość pewnej sytuacji, pewnego wydarzenia (na przykład wielkie „dobra”, osiągnięcie sukcesu, itp.); część podmiotowa, stan podmiotu, jako efekt tej sytuacji: „byciebogatym”, osobisty sukces przedsięwzięcia, itp. (Można byłoby wierzyć, że te wartości, przynajmniej niektóre wśród nich, zależą raczej od kategorii korzyści. W posiadaniu, we władzy istnieje jednak potwierdzenie siebie, pewien rodzaj rozszerzenia osobowości, które jest, samo w sobie, dobre i upragnione). Wartości bardziej dosłownie duchowe, bardziej wolne od odniesień do potrzeb biologicznych. Mamy wartości noetyczne28 (ze strony przedmiotu: prawda bądź fałsz, np. jakiejś propozycji, itp.; głębia bądź cecha przypadłościowa, np. doktryny, książki, itp.; ze strony podmiotu znajomość tego, co prawdziwe, przenikanie ducha, solidność, itp., bądź przeciwieństwo, błąd, niewiedza, grubiaństwo, powierzchowność ducha, itp.) Wartości estetyczne i artystyczne (ze strony przedmiotu: piękno lub brzydota; ze strony podmiotu: dobry bądź zły gust). Wartości społeczne (ze strony przedmiotu: zwartość i dobrobyt narodu, grupy, itp. bądź anarchia, nieporządek, dekadencja, itp.; ze strony podmiotu: „dar relacji”, temperament do władzy, inicjatywa, bądź przeciwieństwo, niezdolność relacji z innymi, temperament aspołeczny, itp.). I w końcu wartości dotyczące woli jako 27 28 Tamże, s. 55. Pochodzi od greckiego noesis (percepcja, zrozumienie). Według Arystotelesa poznanie umysłowe. 21 elementu naturalnego: siła charakteru, stałość w przedsięwzięciach, zdolność „wznawiania”, bądź przeciwieństwa, słabość, tchórzostwo, niestałość, duch kapitulacji... (Odpowiadającą wartością przedmiotową będzie tu pewien „styl”, stanowczy bądź rozluźniony działania i dzieła). Te ostatnie wartości dotykają bardziej z bliska wartości moralnych i nie jest łatwo je rozróżnić: czy lenistwo jest wadą czy brakiem naturalnym? Z drugiej strony, na mocy uwarunkowań, w człowieku, to, co duchowa ze strony organicznej, wartości mają bazę biologiczną. Lenistwo może zależeć od złego funkcjonowania przemiany metabolicznej... Wartości, o których mowa, nie powinny być przewartościowane. Jednakże, nie na nich polega doskonałość człowieka jako człowieka. A to, dlatego, ponieważ pomimo wszystko, pozostają one jeszcze jako elementy zewnętrzne do podmiotu jako takiego, nie uwzględniają go w tym, co ma on najbardziej „właściwego”. Czy same wartości intelektualne, chociaż z pewnością wewnętrzne – czy rozumowanie nie jest może typem o działaniu immanentnym? – nie przenikają aż do istoty wnętrza osobowości, nie pragną: są raczej z natury (duchowe) niż osoba, Ja. Aktywność poznawcza, jako taka, przekreśla, jeśli można tak powiedzieć, podmiot przed przedmiotem. c. Wartość moralna (liczba pojedyncza jest tu bardziej właściwa, ponieważ jak wynika z badań, porządek ten jest o wiele bardziej scalony niż poprzedni) ukazuje podmiot w tym, co ma bardziej „swojego”: w doświadczeniu swojej wolności. Taka jest właściwa wartość porządku praktycznego, jakkolwiek w międzyczasie rozróżnione zarówno od spekulatywnego jak i twórczego (sztuka i technika).Ona dotyczy samego działania ludzkiego – a nie tylko ani bezpośrednio dzieła, które jest jego owocem – o ile takie działanie wynika z wolnej woli. To ona jest prawdziwą miarą wartości osoby ludzkiej. d. W końcu wartość religijna (również tu i z tego samego powodu lepiej mówić w liczbie pojedynczej) dotyczy relacji podmiotu z Najwyższym Początkiem wartości, która jest również podmiotem. Wartość ta jest wewnętrznie złączona z wartością moralną; dwa porządki zawierają jedną i drugą: nie ma żadnej doskonałej moralności bez religii, i żadnej autentycznej religii bez moralności.29 29 Tamże, s. 55-57. 22 Rozdział II PORZĄDEK MORALNY PRZEDMIOTOWY Wprowadzenie Porządek moralny przedmiotowy zawiera wszystko to, co nakazywałby rozum doskonale prawy i doskonale oświecony, bądź ogół wartości moralnych przedmiotowych, bądź raczej ogół form moralnej wartości przedmiotowej. Jeśli rozważymy je jako te, które zawierają obowiązek, to porządek moralny przedmiotowy ukaże się nam jako całość praw, bądź lepiej jako jedno jedyne prawo moralne fundamentalne, które określa się według materii, którą się zajmuje, w prawach szczegółowych. Zauważamy jednakże, że cały porządek wartości moralnych przedmiotowych nie może wyrażać się pod formą praw, ponieważ nie wszystkie formy wartości moralnych zawierają obowiązek ścisły i powszechny. Opisanie porządku moralnego przedmiotowego powinno, więc być opisaniem wszystkich form wartości moralnej przedmiotowej, i jest, krótko mówiąc tym, co jest uczynione w traktacie cnót, skoro tam proponuje się opisanie ich przedmiotu. 1. Uprzedzenia i zastrzeżenia w stosunku do prawa 23 Dziś wielu ludzi jest bardziej lub mniej uczulonych na prawo. Nie traktują już go jako pomocne życiu, ale jako napomnienie i przeszkodę. Podczas gdy sumienie osobowe (o czym będzie mowa później), a także wolność osoby są uważane jako wielkie wartości, prawo nie cieszy się wielkim szacunkiem. Uczucia, myśli, a nawet zachowania wielu ludzi idą dziś w kierunku przeciwnym do prawa, i ludzie chcą oprzeć swoje zachowania w sposób wyłączny na sumieniu. W etyce należy liczyć się z takimi zachowaniami w stosunku do prawa. Animozja do prawa może być przypisywana samej etyce, przez fakt np., że pozytywne prawo ludzkie jest stawiane zbyt wyraźnie na pierwszym miejscu. W celu przekonania się o tym, wystarczy rzucić okiem na podręczniki etyki z przeszłości, w których traktat o pozytywnym prawie ludzkim ma ciężar najwyższy w stosunku do wszystkich innych traktatów razem wziętych. Teraz natomiast ten typ prawa znajduje się na ostatnim miejscu w stosunku do innych typów prawa. Pozytywne prawo ludzkie, ponadto, bardziej od innych jest relatywne, tymczasowe, nie rzadko jest kompromisem, i dlatego jest niedoskonałe i problematyczne. Bardziej niż każda inna norma podlega zmianom, ponieważ wchodzi i powinna wchodzić głęboko w zmienne sytuacje ludzkie. W formułowaniu go prawodawca ludzki jest wystawiony na niebezpieczeństwa błądzenia i zgubienia celu. Może błędnie wartościować okoliczności: co prowadzi do „praw nieodpowiednich”. Może być spóźnionym w stosunku do zachodzących zmian, zakorzeniać się w prawach przeszłych i nie być zdolnym do odnawiania ich na czas. Może przeszarżować na polu dobra, upierając się w regulowaniu drobiazgowo życia przez zbyt dużo praw i to coraz bardziej skomplikowanych. I w końcu może, w dobrej wierze lub również świadomie, wydawać prawa niesprawiedliwe. Imieniem „legislator” na tym polu określa się nie tylko pojedynczego człowieka. ale także zgromadzenie ustawodawcze, jak na przykład parlament. Bolesne doświadczenie wyżej wymienionych braków pozytywnego prawa ludzkiego czyni zrozumiałą awersję przeciwko niemu. Jakby tego było mało, istnieje niebezpieczeństwo, że rozczarowania wywołane przez prawo ludzkie wzburzą relację do jakiejkolwiek normy. Wiemy, że prawo i wolność są nierozdzielnie związane ze sobą. Błędne pojęcia prawa są złączone z błędnymi ideami wolności i odwrotnie. Dlatego bardzo trudno ustalić jest, jaki jest skutek i jaka jest przyczyna. Niemniej jednak faktem jest, że prawo i wolność przenikają się wzajemnie w kierunku właściwym lub w kierunku 24 błędnym. Można, więc uchwycić się tak jednego, jak i drugiego pojęcia, aby upewnić się jak stoją sprawy na obydwu połach. My wolimy rozpocząć od pojęcia wolności, które zrozumiane we właściwym sensie wskazuje zdolność otwarcia się na wartości moralne, przystania na nie osobiście i decydowania ze względu na wewnętrzne przekonanie i z dobrowolną decyzją wprowadzania ich w praktykę. W przypadku przeciwnym, gdy wolność jest uważana jako otwarcie całkowicie obojętne na każdą możliwość, tak na wartość jak i niewartość, to nierozpoznanie wolności prowadzi również do negatywnego wartościowania wszelkiego prawa. Wtedy to ostatnie nie może nie być wyczuwalne jako hamulec. Opierając się na stwierdzeniach Soboru Watykańskiego II, dziś nie należy do rzadkości takie wypaczenie wolności: Ludzie współcześni wysoko cenią sobie tę wolność i gorliwie do niej dążą. Z pewnością słusznie, często jednak hołdują jej w sposób przewrotny, jako wolność czynienia wszystkiego, co się podoba, nawet zła.30 Wolność, którą uważa się jako samookreślenie całkowicie neutralne wobec wartości, wolność, której inspiracja nie może być absolutnie dotknięta, widzi w prawie tylko nieprzyjaciela, który jej zagraża i chce popchnąć ją w określonym kierunku. Sobór nie mówi tylko o błędnym pojęciu wolności, dziś szeroko rozpowszechnionym, ale również o opozycji przeciwko prawu, które z niej wynika: Ulegamy bowiem pokusie przekonania, że nasze prawa osobowe są przestrzegane w pełni jedynie wtedy, gdy uwalniamy się od wszelkich norm prawa Boskiego.31 Prawidłowe pojęcie wolności natomiast, stawia również prawo w świetle całkowicie innym. W tym przypadku, przedstawia ona zasadniczo opatrznościową pomoc, która służy lepszemu i łatwiejszemu rozpoznaniu prawdziwych wartości, przylgnięciu do nich bardziej zdecydowanie i ich realizowaniu. Wolność prawidłowo zrozumiana czuje, jakby instynktownie, że nie jest gwałcona przez słuszne prawa i przez władzę zatroskaną o dobro, lecz ukierunkowana na jej naturalną aktualizację i zabezpieczana przed błędem. Jeżeli nalegamy tu, aby podkreślić otwarcia się prawdziwej wolności na prawo, to nie możemy z drugiej strony negować, że prawo, które nie jest dobre, przedstawia dla niej niebezpieczeństwo. W ten sposób rzeczywiście, osąd aksjologiczny ludzi, przede wszystkim tych obdarzonych małą autonomią i niezależnością, może wyjść z 30 31 KDK 17 KDK 41. 25 niej skrępowany i zaciemniony. Również przeakcentowanie prawa, szczególnie tego ludzkiego jest przeszkodą dla wolności. Wtedy ona łatwo staje się ślepa w stosunku do wartości nie bezpośrednio dotkniętych przez prawo. Prawo, wolność i ich wzajemne relacje nie stały się problemem tylko dziś; były nim już w przeszłości, przede wszystkim w czasach o tendencjach woluntarystycznych związanych z nominalizmem.32 Aczkolwiek w sposób różny, prądy woluntarystyczne wywyższają wolę kosztem intelektu. I ten podział ciężarów odbija się również na pojęciu prawa. Ono widziane jest bardziej jako produkt woli, a nie jako osąd rozumu, który określa relacje do porządku istnienia; tak, że prawo Boskie wznosi się do woli Boskiej, a prawo ludzkie do legislatora ludzkiego. Z tego powodu, prawo nie odpowiada wartości istniejącej wcześniej, ale ją stwarza. Dane działanie nie jest nakazane, ponieważ jest dobre, ale natomiast jest dobre, ponieważ jest nakazane; i podobnie inne nie jest zakazane, ponieważ jest złe, ale jest złe, ponieważ jest zakazane. A więc, nie pyta się nas, na pierwszym miejscu, czy działanie jest styczne z rzeczywistością, czy odpowiada istocie człowieka i jego harmonijnej ewolucji; oblicze kieruje się przede wszystkim na wolę prawodawcy. Od niego, a nie od wartości rzeczy nakazanej wychodzi źródło prawo i jego wiążąca siła. Te koncepcje nie są popierane w sposób tak prosty przez wszystkie formy woluntaryzmu. Woluntarystyczne tłumaczenie prawa ma bardzo poważne konsekwencje dla pojęcia wolności, z powodu pozycji poddanego wobec prawa i z powodu samej idei posłuszeństwa. Nade wszystko z powodu pojęcia wolności: jak prawodawca nie jest związany z porządkiem istoty i wartości istniejących wcześniej, ale stwarza natomiast takie wartości za pośrednictwem wyboru swojej woli, w ten sposób również wola poddanego jest na wszystko wcześniej obojętna, wolna i uwolniona z jakichkolwiek więzów. I teraz, kiedy prawodawca nakłada na poddanego swoje chcenie, to chcenie nie może być uważane inaczej, jak przymuszenie jego niezależności. Obydwoje, więc nie schodzą się i nie znajdują zgody na wartość podlegającą prawu: stają naprzeciw siebie jako dwaj przeciwnicy. Poddany pomimo wszystko ugina się, ponieważ pewna doza podporządkowania jest konieczna dla życia wspólnego; jednakże on zawsze będzie uważał prawo jako rzecz nałożoną z zewnątrz. Jako że Nominalizm pojęciowy – pogląd filozoficzny, sformułowany w średniowiecznym sporze o uniwersalia, odmawiający realnego (to znaczy poza umysłem i poza mową ludzką) istnienia pojęciom ogólnym (uniwersaliom), uznający je za nazwy, służące jedynie komunikacji językowej 32 26 ona pochodzi z zewnątrz jego istoty-człowieka, nie stanowi sformułowania tego, co odpowiadałoby na jego najbardziej intymne dążenia. Zważywszy więc, że treść prawa jest realnie „obca” człowiekowi, on usztywnia się w swojej wolności, uginając się przed normą nałożoną jedynie w wymiarze bezwarunkowo żądanym. Tak, że woluntaryzm kończy w sposób nieunikniony na minimalizmie. W odniesieniu do pojęcia posłuszeństwa: jako że prawo wypływa przede wszystkim i w sposób istotny z chcenia prawodawcy, a nie z poznania wcześniej istniejących struktur istoty, stąd pochodzi możliwość tzw. „ślepego posłuszeństwa” ze strony poddanego. Jak prawodawca nie jest zobowiązany do zapewnienia dostosowania swojego prawa do zasad, które rządzą istotą, tak również poddany może odmówić potwierdzenia go przystosowując w ten sposób postawę „ślepego posłuszeństwa”. Ta, co więcej, w systemie woluntarystycznym dochodzi do najwyższej cnoty. Ale ślepe posłuszeństwo może łatwo przemienić się w każdej chwili w jej przeciwieństwo, stając się w ten sposób tak samo ślepą żądzą wolności. W ten sposób, ekstremalne woluntarystyczne przeakcentowanie prawa wpada w drugie ekstremum suche odrzucenie wszelkiej normy zarządzającej. Ta reakcja może kryć się również dziś w charakterystycznej alergii do wszelkiego prawa, którą to alergię mają nasi współcześni. 2. Wartość i funkcja prawa w Starym Testamencie W celu uchwycenia ważności prawa w życiu etycznym chrześcijan, wróćmy do Pisma św. W etyce chrześcijańskiej powinniśmy przeegzaminować go na pierwszym miejscu. Wierni naszej metodzie, w celu dania jasnej idei ważności prawa w myśli Starego Testamentu wybieramy określony tekst. Znajduje się on w Pwp 4, 5-8, w którym wkłada się w usta Mojżesza następujące słowa: „Patrzcie, nauczyłem was praw i nakazów, jak mi rozkazał czynić Pan, Bóg mój, abyście je wypełniali w ziemi, do której idziecie, by objąć ją w posiadanie. Strzeżcie ich i wypełniajcie je, bo one są waszą mądrością i umiejętnością w oczach narodów, które usłyszawszy o tych prawach powiedzą: „Z pewnością ten wielki naród to lud mądry i rozumny. Bo któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy? Któryż naród wielki ma prawa i nakazy tak sprawiedliwe, jak całe to Prawo, które ja wam dziś daję?” (Pwp 4, 5-8). 27 Chociaż prawo zostało przekazane ludowi przez pośrednika (Mojżesza), to ostatecznie jest ono nakazem samego Boga, „nakazy Pana, Boga waszego” (Pwp 4, 2). Wszystkie normy, zarówno te, która odnoszą się do sektora ściśle etycznego, jak i do sektora prawno-społecznego, czy kultowego, nie przedstawiają jakiegoś przymusu lub szkody ludowi, lecz szczodry dar i uprzywilejowany krąg. Wielkość daru ukazana jest w naszym tekście, kiedy stwierdza się, że prawo przemieni Żydów w lud „mądry” (Pwp 4, 6), który swoją mądrością przewyższy inne narody. Należy mieć na uwadze tu to, że pojęcie „mądrość” w Starym Testamencie nie określa tylko wysokiej jakości ludzkiej, ale wznosi się często do szczególnego daru Boga, który prowadzi człowieka do uczestniczenia w mądrości samego Boga. Wartość prawa jest tu, więc ukazana pozytywnie. Prawo starotestamentalne nie jest kodeksem moralnym, który proponuje wielkość tylko etyczną, zamkniętą w sobie samej i niezależną. Odwrotnie, prawo może być widziane i zrozumiałe właściwie tylko zgłębiając całą rzeczywistość przymierza, ponieważ jest ono jednym z jego istotnych czynników. Tylko w tym obrazie, bowiem otrzymuje ono swój prawdziwy sens i swoją właściwą funkcję. W tym względzie jest dość znaczącym fakt, że Dekalog, centralne jądro prawa, zostało przekazane przez Boga ludowi, właśnie podczas umowy przymierza, z tego powodu stanowi autentyczny dokument podstawowy (Wj 20). Zachowując prawo, lud ze swej strony stawia przymierze w fazie wykonawczej i staje się godnym otrzymywania nieustannych przejawów dobroci Boga. Ścisły związek zachodzący między przymierzem a prawem pociąga za sobą fakt, że „prawo” (Torah) określa nie tylko dyrektywy dla życia ludu, ale wprost samą rzeczywistość przymierza. Prawo (Dekalog) i przymierze mogą stać się nawet synonimami: Oznajmił wam swe przymierze, gdy rozkazał wam pełnić Dziesięć Przykazań i napisał je na dwóch tablicach kamiennych (Pwp 4,13). Prawo jest integralną częścią objawienia się Boga swojemu ludowi. Można stwierdzić więcej, że całe objawienie Boga Przymierza jest prawem, ponieważ oczekuje ono konsekwentnej odpowiedzi ludu, która jest dana przez zachowywanie prawa. To ma miejsce tylko wtedy, kiedy z tyłu zachowania każdej pojedynczej normy idzie wierność przymierzu, która jest fundamentalna. Tej ścisłej łączności są świadomi również hagiografowie Nowego Testamentu, kiedy pojęciem „prawo” określają całe objawienie Pięcioksięgu („prawo i prorocy” Rz 3, 21) i więcej, wprost cały Stary Testament (Rz 3, 31). 28 Jest więc już stwierdzony fakt, że prawo, według pierwotnej idei Starego Testamentu nie przedstawia nigdy ciężaru nałożonego na lud, jakby z zewnątrz. Przeciwnie w nim lud czuje i rozumie, kim jest, i na czym polega jego prawdziwa natura jako ludu przymierza. Prawo służy wspólnocie Starego Testamentu, aby pozostała tym, czym prawdziwie jest. Po tym, co powiedzieliśmy nie budzi żadnego zdziwienia fakt, że wezwanie prawa nie tylko przypomina ludowi historyczne zawarcie przymierza, ale prowadzi „tu i teraz” sam lud przed obecnego Boga. Nie jest przypadkiem, że w cytowanym tekście (Pwp 4, 7) w połączeniu z prawem jest powiedziane, że żaden naród nie ma swoich bogów tak bliskich jak Jahwe jest blisko swojego ludu. Prawo jest „głosem Pana”, jest słowem Pana (Pwp 28, 1). Według myśli Starego Testamentu przez swoje słowo Bóg nie komunikuje tylko myśli Bożych, ale również samą swoją wolę, więc samego siebie. Konsekwentnie, kiedy akceptuje się lub się odrzuca prawo, nie ma się jedynie akceptacji lub intelektualnej odmowy jakiegoś nakazu, lecz spotkanie z Bogiem samym lub oddalenie od Niego; dlatego jest to kwestia życia lub śmierci: „A teraz, Izraelu, słuchaj praw i nakazów, które uczę was wypełniać abyście żyli i doszli do posiadania Ziemi, którą wam daje Pan, Bóg waszych ojców” (Pwp 4, 1). Ponieważ w prawie lud trwa w nabywaniu świadomości przymierza z Bogiem, więcej czuje, że Bóg przymierza, który prowadzi go na drodze życia jest mu bliski, dlatego cieszy się i raduje tym wspaniałym darem. I czuje się wewnętrznie zobowiązany do okazywania własnej wdzięczności. Widzi się np. Psalm 119, że jest hymnem chwały i uznania dla Boga za dar prawa, albo Psalm 147, 19n: Obwieścił swoje słowa Jakubowi, Izraelowi ustawy swe i wyroki, Żadnemu narodowi tak nie uczynił: o swoich wyrokach ich nie pouczył. 3. Wartość i funkcja prawa według Nowego Testamentu a. Jezus i prawo według tradycji synoptycznych Ten, kto dla zrozumienia postawy Jezusa w stosunku do prawa i jego polemiki przeciwko sprawiedliwości czysto prawnej faryzeuszy, zwróciłby się natychmiast do pojedynczych, konkretnych dyrektyw moralnych samego Jezusa, wyrażonych w Ewangelii, nie wybrałby z pewnością słusznej bazy wyjścia, ponieważ tu pojedyncze normy a także odrzucenie legalizmu faryzeuszy znajdują się raczej na drugim planie. 29 Przedstawiają one, owszem ważne konsekwencje przyjętej zasady, ale nie są sprawą o największym znaczeniu. Centrum znajduje się w przyjściu Królestwa Bożego w Chrystusie. Z Nim jest zaproponowany człowiekowi decydujący fundament życia, w którym i według którego może i powinien on żyć. Jeżeli już w Starym Testamencie przez prawo Bóg sam wzywał tu i teraz lud, tak jeszcze bardziej w Nowym Testamencie przez przyjście jego Królestwa On przyjmuje konkretną normę dla ludzi. Ta norma ma tylko jedno imię: Jezus Chrystus. Od początku do końca swojego życia, Chrystus pozostaje poddany woli Ojca, który Go posłał. Oznajmia ją również ludziom przez swoje czyny i swoje słowa. Kiedy oni ją wypełniają, Królestwo Boga coraz bardziej potwierdza się. Oto dlaczego w „Ojcze nasz”, po prośbie, aby zbliżyło się królestwo Boga, następuje od razu następna „bądź wola Twoja”. Jeśli wcześniej stwierdziliśmy, że Królestwo Boga i sama osoba Chrystusa wcielają prawo Nowego Testamentu, to teraz tę samą rzecz możemy wyrazić również tak: wola Ojca niebieskiego, przez Chrystusa przykładowo przeżyta i przepowiadana stanowi prawo Nowego Testamentu. Wychodząc jedynie z faktu, że w Królestwie Boga zapoczątkowanym przez Jezusa Chrystusa objawia się wola Ojca, można zrozumieć w sposób właściwy postawę Jezusa w stosunku do starotestamentalnego prawa. Miał On przed oczyma nie tylko samo prawo, ale jednocześnie jego interpretację tradycyjną i faryzejską. Jezus zachęca do czujności w stosunku do Królestwa niebieskiego i do jego naśladowania, aby oczyścili uszy dla przyjęcia rzeczywistej woli Boga. Przykładem takiej głuchoty są faryzeusze, kiedy przeznaczają dla świątyni pieniądze należne potrzebującym rodzicom (Mk 7, 11nn), jak również kapłan i lewita, którzy nie podejmują się troski o rannego człowieka (Łk 10, 31). Nie jest jednak powiedziane, że napisany tekst prawa znajduje się w sposób konieczny w przeciwieństwie do aktualnego wezwania Boga. W obu wyżej wspomnianych przypadkach, rzeczywiście został przekroczony również przepis prawa, które należałoby zachować, poprzez które Bóg w tym momencie żądał uszanowania rodziców i faktycznej miłości bliźniego, Tak, że również normy Starego Testamentu mogą w szerokim wymiarze oznajmiać autentyczną wolę Boga (Mk 7, 9.13). Ale prawo i wola Boga nie są po prostu tą samą rzeczą. Jezus, więc przechodząc ponad pojedynczym nakazem kazuistycznym i przede wszystkim przeciwstawiając się jego ograniczającemu nakazowi, proklamuje integralną wolę Boga, tę wolę, którą litera prawa potrafi wyrazić tylko w sposób niedoskonały: 30 Słyszeliście, że powiedziano przodkom” „Nie zabijaj”; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. a Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu „Raka” podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego (Mt 5, 21-22). Słyszeliście, że powiedziano: „Nie cudzołóż.” a Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa (Mt 5, 27-28). Nawet w punktach, w których prawo zawiera zgodę na słabość i zawziętość serca człowieka, ukazując w ten sposób niedoskonałość i prowizoryczność moralności starotestamentalnej, Chrystus proponuje nam nowe i integralne wymagania Boga. I tak wymaga na przykład nierozerwalności małżeństwa, całkowitej prawdomówności, miłości nieprzyjaciół; zakazuje odpowiadania złem za zło (Mt 5, 31-47). Dla jeszcze lepszego zrozumienia postawy przyjętej przez Jezusa w stosunku do prawa, należy również ukazać jak mocno podkreśla On główne przykazanie miłości Boga i bliźniego, czyniąc je swoim, pogłębiając i rozszerzając nakazy starotestamentalne, które szczegółowo określają miłość bliźniego. A odnośnie do innych norm starotestamentalnych, Jezus pomija je milczeniem. Kiedy na przykład, mówi o przykazaniu szabatu, podporządkowuje je głównemu przykazaniu miłości bliźniego. Tak, że Jezus ukazuje prawo w jego jądrze najbardziej centralnym, którym jest miłość Boga i bliźniego; Podsumowując należy powiedzieć, że Królestwo Boga i osoba Jezusa są od tej chwili prawdziwymi normami liczącymi się. Z tego fundamentalnego faktu wynika postawa Jezusa w stosunku do prawa starotestamentalnego. Może ono wyrażać wolę Ojca, ale się nie identyfikuje w sposób prosty z Nim. Centrum prawa znajduje się w miłości Boga i bliźniego. b. Prawo według św. Pawła Jako że pojęcie prawa u protestantów odwołuje się przede wszystkim do nauki św. Pawła przedstawienie jego pojęcia nabiera znaczenia ekumenicznego. Nie jest to oczywiście jedyny powód, który sugeruje studium Listów Pawła w temacie „prawa”. Ma on również decydujące słowo do powiedzenia dla chrześcijan każdego czas. Paweł polemizuje w sposób zaciekły z Żydami i z judeochrześcijanami, którzy widzą w zachowaniu litery prawa starotestamentalnego 31 drogę do samo- usprawiedliwienia i samoodkupienia. Fałszywej sprawiedliwości otrzymanej przez Torę, przeciwstawia on mocno prawdziwe usprawiedliwienie otrzymane przez Chrystusa i dochodzi, więc do pewnego niedowartościowania prawa starotestamentalnego. Podczas gdy jego stwierdzenia „wrogie prawu” uderzają ze względu na ich jasność i duży wpływ, to inna seria stwierdzeń, która podkreśla pozytywną stronę starego prawa, ryzykuje, że nie będzie rozważana w wystarczający sposób. A trzeba mieć przed oczyma również tę, w przeciwnym razie zachodzi ryzyko niezrozumienia do głębi nawet sądu negatywnego. Zwracamy się przede wszystkim do tej „pozytywnej” teologii Pawła o prawie. Musimy jeszcze zrobić krótka uboczną uwagę. Prawdą jest, że Paweł, w swojej polemice, ma ciągle przed oczami na pierwszym miejscu prawo starotestamentalne, a dokładnie prawo takie, jak przedstawiało się w interpretacji i w praktyce faryzeuszy i judeochrześcijan wiernych Torze. W tej wyraźnej problematyce jednak mamy domyślne echo kwestii roli „prawa” w moralnym życiu chrześcijan. Należy przede wszystkim zauważyć, że „prawo” (nomos), w listach św. Pawła – a szczególnie wtedy, kiedy mówi o Starym Testamencie, może mieć różne znaczenia, których nie należy mylić ze sobą. W wierszu Rz 3, 31 (Czy więc przez wiarę obalamy Prawo? Żadną miarą! Tylko Prawo właściwie ustawiamy), nomos określa Objawienie starotestamentalne w swojej złożoności. Przez Chrystusa i przez wiarę w Niego prawo nie jest wyrzucane z pola widzenia, lecz wypełniane, a więc potwierdzone. Pojęciem „prawo” może być wskazane całe Pismo św. Starego Testamentu (1 Kor 14, 21), albo przynajmniej Pięcioksiąg (Rz 3, 21, „prawo i prorocy”). I w końcu nomos określa wyraźnie normy życia zawarte w Pięcioksięgu. I również one są osądzone przez Pawła w sposób pozytywny. Normy Starego Testamentu dla życia moralnego są dyrektywami skierowanymi na dobro i przez to samo dobre: Prawo samo jest bezsprzecznie święte; święte, sprawiedliwe i dobre jest też przykazanie (Rz 7, 12). Więcej jest ono wprost „duchowe” (Rz 7, 14), co w ostateczności oznacza, że jest z Boga i do Boga prowadzi. Dlatego „przymierze i prawo” (Rz 9, 4) są zaliczone do najwznioślejszych darów łaski danych przez Boga ludowi Izraelskiemu. Fakt, że tu „przymierze i prawo” są złączone jedno z drugim przez Pawła, jest dość znaczący. Był, więc on świadomy ich zależności. Według Pawła w Starym Testamencie „łaska” i 32 „prawo” nie są całkowicie oddzielone. Już w Starym Testamencie twierdziło się, że zbawienie nie zależy od tego, kto chce lub o nie się ubiega, ale od Boga, który okazuje miłosierdzie (Rz 9, 16). Konsekwentnie passusy takie jak: Nie ci bowiem, którzy przysłuchują się czytaniu Prawa, są sprawiedliwi wobec Boga, ale ci, którzy Prawo wypełniają, będą usprawiedliwieni (Rz 2, 13) i Natomiast na tych wszystkich, którzy polegają na uczynkach Prawa, ciąży przekleństwo. Napisane jest bowiem: „Przeklęty każdy, kto nie wypełnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonać Księga Prawa” (Pwp 27, 26)” (Gal 3,10), nie należy rozumieć a priori legalistycznie w sensie sprawiedliwości faryzejskiej opartej na prawie. Jak ze strony Boga z tyłu prawa stoi łaska przymierza, tak ludzkie posłuszeństwo przykazaniu powinno być podtrzymane, streszczone i podniesione przez miłość, która zamyka w sobie wszystkie przykazania. Dlatego odpowiednie stwierdzenia Rz 13, 8-10, i Gal 5, 14 uwzględniające wypełnienie prawa przez miłość, nie mogą odnosić się tylko do moralności nowotestamentalnej. W akcie praktycznym, prawo nie prowadzi ludu do Boga, ale podtrzymuje natomiast określoną część właściwie w grzechu. U Pawła znajdujemy wyrażone w różny sposób jego skutki negatywne, które są opisane w sposób taki, że ukazują na światło dzienne zło ze wzrastającym rozwojem. A że w prawie nikt nie osiąga usprawiedliwienia (Gal 3, 11), jest jasne. Z niego nie wypływa ani błogosławieństwo (Gal 3, 8.9.14), ani duch (Gal 3, 2), ani synostwo (Gal 4, 5), ani dziedzictwo (Gal 3, 18). Zło jednak nie polega na fakcie, że prawo nie przyniosło nic dobrego. Ono ponadto było zawsze współodpowiedzialne za pochodzenie i rozszerzanie się grzechu. Ono, bowiem jest częścią systemu współrzędnych zła „ciało-prawo-grzechśrnierć” (zob. Rz 7, 5). Początek jest dany przez „ciało”, które jest błędną postawą fundamentalną autonomii i rebelii przeciwko Bogu, grzech pierworodny fundamentalny. Grzech dochodzi do swojego pełnego rozkwitu przez prawo, które przedstawia konkretne wymagania, jako że prawo ofiaruje mu okazję wyrażenia teraz tak samo konkretnego sprzeciwu i przez to realizowania się w całej jego straszliwej nośności: Z przykazania tego czerpiąc podnietę, grzech wzbudził we mnie wszelkie pożądanie. Bo gdy nie ma prawa, grzech jest w stanie śmierci. (Rz 7, 8; zob. Rz 5, 20; 1 Kor 15, 56). Z udziałem prawa, grzech, który w człowieku tli się, rozszerza się w wielki płomień czynów 33 świadomie grzesznych. A te ze swej strony, prowadzą do śmierci; przez prawo grzech prowokuje śmierć (Rz 7, 13). Jest ono więc prawem grzechu i śmierci (Rz 8, 2). Litera (=prawo) zabija (2 Kor 3, 6). Negatywna funkcja prawa jako tego, który prowadzi do grzechu, pozwała jednakże widzieć spiralę światła. To Bóg, który w swojej nieskończonej mądrości, przemienia Torę uczynioną przedmiotem nadużycia ze strony człowieka grzesznego, w tę, która bezpośrednio prowadzi do Chrystusa. Bunt przeciwko Bogu, wybuchający w sposób widzialny wobec prawa, rzeczywiście ukazuje grzech w jego prawdziwej istocie grzechu (Rz 7, 13). Prawo zostało dołączone ze względu na wykroczenia (Gal 3, 19): innymi słowy: przez pojedyncze, dobrze określone i świadome przekroczenie prawa, wyszedł na światło grzech jako fundamentalna struktura ludzka, ze względu na którą pojawia się konieczność odkupienia. Dlatego to prawo stało się rzeczywiście dla nas wychowawcą, który miał prowadzić ku Chrystusowi (Gal 3, 24). Chrystus jest ostatecznym celem i końcem prawa. Rzeczywiście, prawo zmierzało do przekonania ludzi o ich grzeszności, przygotowując ich w ten sposób do konieczności odkupienia. Ale Chrystus położył kres prawu, jako że wziął na siebie, przekleństwo prawa (Gał 3, 13). Konsekwentnie nie może ono chwalić się żadną władzą nad nami. Więcej, Chrystus doprowadził do końca czas prawa starotestamentalnego, kiedy wyniósł łudzi na nowy poziom i do nowej formy życia, które szeroko przewyższają sferę prawa. Św. Paweł określa nową wspólnotę życia z Chrystusem również pojęciem „prawo”; ale w tym przypadku istota ukazuje się całkiem zmieniona w treści przez nową rzeczywistość. Wszystko to znajdujemy zebrane szczególnie w następującym passusie: Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci. Co bowiem było niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czyniło je bezsilnym [tego dokonał Bóg]. On to zesłał Syna swego w ciele podobnym do ciała grzesznego i dla [usunięcia] grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający grzech, aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha. Rz 8, 1-4, zob. 7, 1-6. Ten, kto dzięki wierze wchodzi w stan odkupienia Chrystusa i akceptuje od Boga usprawiedliwienie, odchodzi od egoizmu grzechu, przez co nie znajduje się już pod prawem lecz pod łaską (Rz 6, 14). Teraz ta ostatnia jest jego „prawem życia”; żyje on w „prawie Chrystusa” (1 Kor 9, 21; Gal 6, 2). I ponieważ dzięki Chrystusowi, znajduje się pod wpływem miłości, która z Boga wypływa na nas (Rz 5, 5) prawo 34 Chrystusa konkretyzuje się dla niego w faktycznej miłości braterskiej (Gał 6, 2), w której również prawo starotestamentalne ze strony treści znajduje swoje prawdziwe wypełnienie (Gal 5, 14). Z drugiej strony, jednak, Paweł jest realistą, aby nie zapominać, że życie w Chrystusie ma potrzebę również teraz pewnego wsparcia zewnętrznego. Dlatego udziela on wspólnotom dyrektyw do aplikowania w życiu konkretnym, wskazując im jakie są uczynki ciała i gdzie objawia się i działa duch. 4. Prawo moralne w ogólności Przed przeanalizowaniem różnych rodzajów prawa, należy uczynić kilka ważnych stwierdzeń o charakterze ogólnym. Termin „prawo” wyraża pojęcie analogiczne, w którym jest zawartych wiele rzeczywistości, które z jednej strony są podobne do siebie, ale z drugiej strony są dość różne. Podobieństwo ogranicza się do faktu, że w prawie chodzi o regułę czy o normę, według której wydarzenie przemija lub powinno przemijać. Niepodobieństwo rodzi się natomiast z całkowicie różnych typów „wydarzeń”, które każde ma swoje własne prawo. Jako że w etyce mówimy o wydarzeniu dobrze określonym, tzn. o działaniu moralnym, wykluczamy już w punkcie wyjścia z jego tematyki wszystkie prawa, które regulują inne rodzaje wydarzeń: np. „fizyczne prawa natury”, na bazie których ze względu na wewnętrzną konieczność toczą się procesy fizyczne w świecie pozaludzkim i w samym człowieku. Pewne typy wydarzeń są właściwe człowiekowi i są umieszczane w istocie lub wykonywane przez niego; ale nawet wtedy nie chodzi zawsze w sposób konieczny o „działanie moralne”, z powodu czego nie wszystkie normy lub reguły działania ludzkiego stanowią naturalne „prawa moralne”. Mówimy, np. o prawach psychologicznych, o prawach, które regulują pracą techniczną i ekonomiczną, o prawach aktywności artystycznej, o prawach gry. We wszystkich tych prawach o tyle nie chodzi o działanie moralne, a więc o prawdziwe i właściwe prawa moralne, o ile i w wymiarze, jakim takie działanie jest widziane tylko w perspektywie normalności psychicznej, rygorów techniki, piękności artystycznej. itp. Odwrotnie, w działaniu moralnym w grę wchodzi realizacja zupełnie innych i najwyższych wartości: chodzi o samego człowieka, o ile jest zobowiązany do urzeczywistniania swojego specyficznego powołania ludzkiego, aż do jego 35 najwyższego wypełnienia w oddaniu się Bogu i bliźniemu. W aktywności moralnej specyficznie chrześcijańskiej, chodzi o odpowiedź na powołanie skierowane do człowieka, uczestniczenie we wspólnocie łaski z Bogiem i przystosowanie odpowiedniego zachowania moralnego. „Prawo moralne” stanowi normę, na bazie której powinno przejawiać się takie zachowanie. „Prawo moralne” jest ponadto dość różne od innych „praw”. Ale również wyrażenie „prawo moralne” jako pojęcie kolektywne grupujące swoje różne rodzaje, nie określa w sposób jednoznaczny tej samej rzeczywistości. Również to pojęcie jest analogiczne. Różne prawa moralne (prawo łaski, prawo spisane w Starym Testamencie i w Nowym Testamencie; prawo moralne naturalne; i w końcu prawo promulgowane przez ludzkiego legislatora, jeżeli i o ile zamyka w sobie element moralny) realizują wewnątrz pewne podobieństwo, ale w wymiarze dość różnym. Z tych krótkich stwierdzeń wynikają ważne konsekwencje. Nie wszystkie prawa moralne wchodzą z tą samą bezpośredniością do etyki, z powodu czego nie może każde z nich przyjąć tej samej pozycji w jej łonie. Im bardziej w sposób pełny rodzaj normy realizuje istotę prawa moralnego ważnego dla chrześcijan, tym ważniejsze i bardziej centralne będzie miejsce, które mu się należy. Z analogicznego charakteru pojęcia „prawo moralne” wynika również to: należy dobrze uważać, przedstawiając wspólną ocenę (pomimo różnic) wszystkim jego wariantom, wychodząc od określonego rodzaju, aby następnie porównać wszystkie inne w tym samym module. W takim przypadku, bowiem istnieje wielkie niebezpieczeństwo skreślenia specyficzności innych typów prawa moralnego, zmuszając tak w punkcie wyjścia traktat teologiczny do prawa moralnego. Od tego niebezpieczeństwa wydaje się nie uciekł nawet sam św. Tomasz z Akwinu, zważywszy, że definicja przez niego przedstawiona w „Sumie Teologicznej” w traktacie o prawie ukazuje się wycięta jednostronnie do prawa promulgowanego przez człowieka: Żeby prawo miało moc wiążącą, a to jest właściwością prawa trzeba, by ono dotarło do tych ludzi, którzy według niego mają normować swe postępowanie, a może do nich dotrzeć przez jego obwieszczenie. Dlatego obwieszczenie jest konieczne, by prawo nabrało swojej mocy (STh I-II, q. 90, a. 4). Następnie należy podkreślić, że posłuszeństwo prawu moralnemu jest również analogiczne, podobnie jak różne rodzaje takiego prawa. I tak między posłuszeństwem jakiemuś prawu moralnemu ogłoszonemu bezpośrednio przez Boga a posłuszeństwem prawu pochodzącemu od władzy ludzkiej, istnieje nie tylko różnica 36 więcej czy mniej, lecz różnica jakościowa, podobnie jak zależność człowieka od Boga jest istotnie różna od zależności od prawodawcy ludzkiego. Istnieją więc dwa typy posłuszeństwa z punktu widzenia bezpośredniości, różne, ale przez to nie są rozłączone między sobą, jako że Bóg chce również, aby słuchało się władzy. Prawa moralne mają jedną stronę wspólną: tę, że są wytycznymi, które wciągają i zobowiązują człowieka do takiego sposobu działania, w jaki on angażuje samego siebie jako człowiek (i jako chrześcijanin) do realizowania swojego powołania. Są, więc regułami lub normami, które dają właściwy wymiar zachowaniom typowo ludzkim (i chrześcijańskim), tak, że od nich jak od kryteriów zależy, czy takie zachowania są dobre czy złe. Ponadto, różne rodzaje praw moralnych przedstawia wspólny charakter w sposób dość odmienny. Konsekwentnie nie można np. myśleć natychmiast (i mniej jeszcze wyłącznie) o prawach napisanych, kiedy mówi się o „prawach moralnych”. Zgoda, że istnieją prawa pisane; ale te nie są ani najważniejsze, ani bardziej centralne. W prawach najbardziej istotnych znajdujemy się nie naprzeciw litery, lecz żywych osób, a dokładniej przed Bogiem w Trójcy jedynym, w prawie wiecznym i w prawie łaski. W to ostatnie wchodzi w sposób szczególny osoba Chrystusa, ze swoim odkupieńczym dziełem i swoim przykładem, a także Duch św., w którym jest nam dana wspólnota łaski z Bogiem w wierze, nadziei i miłości. Te nadprzyrodzone rzeczywistości nie wykluczają ani tym bardziej nie zagłuszają, elementu naturalnego człowieka, który co więcej, wychodzi z tego odnowiony, udoskonalony i wywyższony. Konsekwentnie struktury bycia-człowiekiem nabierają swojej ważności i swojej funkcji wskazującej zerwanie nie tylko dla człowieka w ogólności, ale również dla chrześcijanina (lex naturalis). Również w tym przypadku mamy do czynienia z niczym innym, jak przede wszystkim nie ze sformułowaniami napisanymi, lecz z danymi z istoty wlanymi w człowieka przez samego Boga Stwórcę. Można, więc słusznie stwierdzić, że naturalnym prawem moralnym jest sam człowiek z jego strukturami i celowością typowo ludzką. Prawo moralne napisane znajduje się przede wszystkim na stronach Starego i Nowego Testamentu. To ostatnie, w szczególny sposób poświadcza, interpretuje i proponuje ludziom, jako formę życia rzeczywistości nadprzyrodzone darowane nam w Chrystusie (lex evangelica). Prawem moralnym napisanym jest w końcu każda prawna dyspozycja pochodząca od władzy kościelnej lub państwowej, w wymiarze, w jakim należy się mu ważność, również o charakterze moralnym (lex humana). Prawo 37 moralne promulgowane przez prawodawcę ludzkiego w porządku do znaczenia znajduje się na ostatnim miejscu; i co więcej, mówi o relacji do innych praw, z którymi nie może być w kontraście, ale jest natomiast zobowiązane di interpretowania ich w konkretnych okolicznościach. a. Pochodzenie prawa Obserwując jak w scholastycznych traktatach etycznych dyskutuje się o kwestii, czy prawo wypływa w sposób główny z rozumu prawodawcy, czy z jego woli, można by zauważyć zbyteczną dyskusję uczonych. Ale tak nie jest, ponieważ problem jest ważny i ciążą na nim konsekwencje. Znajdujemy się rzeczywiście naprzeciw problematyki dyskutowanej w woluntaryzmie. Św. Tomasz utrzymuje w sposób zdecydowany tezę, że prawo tak u prawodawcy ludzkiego, jak prawo boskie wypływa w sposób główny z poznania. Treść prawa jest, więc rozpoznawana przede wszystkim jako zgodne-z-prawdą, jako zgodne-ze sprawą, a więc chciane i nakazane jako takie. W pojęciu woluntarystycznym natomiast popchniętym do skrajności nie odwołuje się do pra-istnienia porządku istoty, lecz do samowolnej decyzji woli, która ogranicza się do czynów samych w sobie neutralnych i aksjologicznie obojętnych etykiecie dobra czy zła. Te dwie różne wizje, tutaj dla jasności ukazane w silnych przeciwieństwach, mają każda z nich swoje konsekwencje. Jeżeli treść prawa etycznego jest zgodą na prawdę i zgodą na rzecz, angażuje ona oczywiście człowieka już sarna z siebie i ze względu na swoją wewnętrzną słuszność, a nie tylko na mocy ważnego porządku udzielonego. Fakt, że prawo pochodzi w sposób główny z rozumu, a nie z woli prawodawcy, ma decydujący wpływ również na pojęcie sankcji. b. Sankcje związane z prawem Pod pojęciem sankcji rozumiemy wzmocnienie mocy wiążącej prawa, pochodzącej z konsekwencji jego zachowania (nagroda), albo braku jego zachowania (kara). I teraz, jeżeli prawo od strony treściowej utożsamia się ze zgodą na prawdę i ze zgodą na rzecz, ukazuje się na pierwszym miejscu usankcjonowane już przez siebie samego, ponieważ działanie zgodne co do rzeczy, prowadzi samo przez się 38 do wypełnienia istoty, podczas gdy działanie przeciwne co do rzeczy, albo, które abstrahuje od rzeczy popada w zmniejszenie znaczenia istoty, albo przepada. Wtedy natomiast, kiedy treść prawa nie obowiązuje sama przez się, bądź ze względu na swoją wewnętrzną słuszność, lecz tylko na mocy obowiązku wyrażonego przez prawodawcę, potrzebuje ona w każdym przypadku wzmocnienia pochodzącego z sankcji nałożonej z zewnątrz, czyli obietnicy wynagrodzenia za posłuszeństwo i odpowiednią groźbę kary za nieposłuszeństwo. W sposobie sankcji wraca różnica między różnymi rodzajami prawa etycznego. O Ile bardziej centralne i istotne jest prawo etyczne, o tyle bardziej wynika auto-sankcja. Ci, którzy pozwalają się prowadzić przez Chrystusa, który jest naszą normą, dojdą do wiecznej wspólnoty życiowej z Nim. To nade wszystko sprawi łaska, ale jednocześnie jest to nagroda za wierność Chrystusowi. Na równi z prawem łaski, również naturalne prawo etyczne niesie w szerokim wymiarze zawartą w sobie własną sankcję. Jak mówi się w języku ludowym, natura krzywdzona „mści się” na swoich krzywdzicielach. W prawie ludzkim, szczególnie w tym cywilnym sprawy mają się inaczej. Na pierwszym miejscu charakter czasowy, przejściowy i ziemski wspólnoty państwowej, wymaga, aby sankcja związana z jej prawami przekładała się na akt jeszcze na tym świecie w czasie i w świecie. Na drugim miejscu ukazuje się dość często trudne dla prawodawcy ludzkiego, w zawiłych uwarunkowaniach aktualnych, podległych szybkim zmianom, ustalenie zgody na rzecz i promulgowanie dobrej normy uniwersalnej, albo wprost najlepszej; nie rzadko rzeczywiście musi on zadowolić się kompromisem, w takim przypadku może okazać się konieczne podparcie prawa, które samo z siebie nie bardzo jest przekonywujące, jakąś szczególną sankcją. c. Cel prawa etycznego Każde prawo etyczne dąży do ukierunkowania wolnego działania człowieka (chrześcijanina), kierując je skutecznie na dobro. W ostateczności jednak, nie tylko pojedyncze czyny w ich oddzielnej realizacji, ale sam człowiek (chrześcijanin) w całej swojej istocie i w całym swoim dążeniu jest prowadzony do „dobra”, do doskonałości. Św. Tomasz z Akwinu słusznie stwierdza, więcej niż raz, że prawo chce uczynić „człowieka” dobrym (np. S. Th., I/II, q. 92, a. 1). Chociaż w ostatecznej analizie człowiek staje się dobry dzięki bezinteresownej miłości, to może on również 39 twierdzić, że prawo ukierunkowuje na miłość (np. I/II, q. 100, a. 5 ad 1). Jako ostatni cel całego prawa etycznego, wskazuje on wspólne posiadanie „szczęścia”, doskonałości w Bogu (I/II, q. 90, a. 2). Niepodobieństwo różnych praw etycznych rozkwita również tu, w chwili, kiedy egzaminuje się ich celowość. Chociaż wszystkie one dążą do „dobra” człowieka, to jest faktem, że np. prawo łaski (lex gratiae) prowadzi do dobra, w sposób głębszy i bardziej bezpośredni tak w istnieniu jak i w działaniu, niż czynią to inne prawa. I właśnie dlatego powiedział św. Tomasz, że prawo łaski dąży do przemienienia człowieka w przyjaciela Boga (I/II, q. 99, a. 2 i 3). W odróżnieniu od tego, prawo promulgowane przez prawodawcę ludzkiego, ukierunkowuje tylko pośrednio i w sposób zawierający, do doskonałości człowieka w Bogu; w sposób bezpośredni, patrzy ono na (dobrą) konfigurację i (dobry) gotowość wspólnoty ludzkiej, stwarzając w ten sposób pewne założenia dla osiągnięcia już wspomnianego odległego celu. 5. Prawo moralne naturalne a. Wyjaśnienie pojęć Niekiedy moralne prawo naturalne jest nazywane po prostu „prawem natury”. Ten zwrot jest niedokładny i łatwo wprowadza w błąd, jako że istnieją różne rodzaje „prawa natury”. Nie tylko rzeczy poza ludzkie, ale także sam człowiek jest podległy prawom fizyczny, chemicznym, biologicznym, wegetatywnym, które są związane z jego istotą. Łacińskim wyrażeniem technicznym nazywają się „prawa natury” (leges naturae) i są potwierdzone empirycznie i wykorzystywane przez różne nauki naturalne, m.in. przez medycynę. One nie funkcjonują całkowicie autonomicznie, ponieważ człowiek może przynajmniej częściowo poruszać je i pozwolić wejść do gry na swoją korzyść. Myślę tu o technice. Ale również na tym polu, to nie człowiek pozwala im funkcjonować, one funkcjonuję same przez się: człowiek ogranicza się do odkrycia i do używania ich. Również życie psychiczne i duchowe, a także życie społeczne ludzi ma swoją nieuniknioną regulację naturalną, ale przez to nie dochodzimy jeszcze do dotknięcia sfery moralnego prawa naturalnego (lex naturalis). 40 W naturalnym prawie moralnym nie chodzi już o częściowe struktury byciaczłowiekiem tak po prostu istniejące wcześniej i funkcjonujące spontanicznie; chodzi natomiast naturalną ogólną definicję i doskonałość człowieka jako człowieka, jak również o drogi, które do niej prowadzą. Człowiek jest w stanie rozpoznać ten cel, a przynajmniej główne drogi, które prowadzą do osiągnięcia go. Zna je jako zadania powierzone jego odpowiedzialności. One wcale nie realizują się same przez się, ale są natomiast realizowane albo nie realizowane przez niego. b. Zakres moralnego prawa naturalnego i różne sposoby jego poznania Stając w pozycji niektórych teologów, moralne prawo naturalne poznaje się jedynie poprzez dedukcję transcendentalną. Konsekwentnie, wydaje się ona ograniczona jedynie do niektórych norm jak najbardziej ogólnych. Człowiek musi, więc rozważyć ogólne uwarunkowania możliwości swojego bycia-człowiekiem i swojego działania specyficznie ludzkiego. W czynieniu tego, natyka się on na te struktury swojej istoty, które są całkowicie naturalne, do zmuszenia go do potwierdzenia i rozpoznania ich przynajmniej w praktyce, nawet wtedy, gdy zaneguje je w teorii. Te struktury, zgodnie z wymaganiami przez nie emanowanymi, stanowiłyby moralne prawo naturalne. W jego pole wchodziłaby duchowość, wolność decyzji, relacyjność z Bogiem i wspólnotę z człowiekiem. Inni teologowie kreślą znacznie dalej granice moralnego prawa naturalnego. Ich zdaniem człowiek może spotkać struktury i istotne wymagania stałe byciaczłowiekiem również poprzez poznania empiryczne i socjologiczne. W dzisiejszej problematyce o moralnym prawie naturalnym odbijają się rozbieżności opinii nie tylko teologicznych, ale także filozofii poznania i krytyki poznania. Krótko mówiąc chodzi również o zweryfikowanie, czy jedynie poznanie transcendentalne czy także to empiryczne rozwijające się w historii może doprowadzić do odkrycia tych ponadczasowych struktur człowieka, które zostały mu powierzone do wykorzystania i rozwijania w sposób odpowiedzialny. Nie jest rzeczą możliwą dokładne zbadanie tego problemu filozoficznego w tym miejscu. Jednakże trzeba jedynie stwierdzić, że obraz poznania tych struktur moralnego prawa naturalnego rzeczywiście rozwija się w tych dwóch kierunkach. Myśl św. Tomasza z Akwinu odnośnie zakresu i poznania moralnego prawa naturalnego. 41 Niekiedy odwołuje się do św. Tomasza w celu zredukowania moralnego prawa naturalnego do kilku norm w głębi jak najbardziej ogólnych. Niektóre jego stwierdzenia wydają się rzeczywiście znajdować się w tej linii: na przykład fragment z I/II, q. 91, a. 3, gdzie wymagania prawa naturalnego (lex naturalis) są utożsamiane z pewnymi ogólnymi zasadami bezpośredniej oczywistości. W innych jednak fragmentach ten sam Tomasz poszerza przestrzeń moralnego prawa naturalnego dołączając do niego pomimo wszystko również te konsekwencja „najbardziej bezpośrednie” tych ogólnych zasad (I/II, q. 94. a. 6). Co zawiera to stwierdzenie? W wyjaśnieniu sprawy może posłużyć przypomnienie, że św. Tomasz nazywa niekiedy te konsekwencje pojęciem ius gentium. W jego myśli wyrażenie to wcale nie wskazuje na międzynarodowe prawo pozytywne narodów w sensie współczesnym pojęcia, bądź na konwencje zawarte w sposób wolny przez państwa, lecz na pojedyncze istotne normy, które według przekonania wszystkich narodów wypływają z podstawowych norm uniwersalnych prawa naturalnego (zob. I/II, q. 95, a. 4; i II/II, q. 57, a. 3). Tu ważną rolę odgrywa refleksja zestawiona z moralnymi koncepcjami narodów. Jednakże św. Tomasz nie wymaga od ius gentium zgody pełnej i jednomyślnej wszystkich narodów. Wie doskonale, że możliwa jest zbiorowa nieznajomość pewnych norm, i że niedorozwój moralny może prowadzić do błędnych przekonań moralnych. 42 Rozdział III PORZĄDEK MORALNY PODMIOTOWY Wprowadzenie Sumienie jest oryginalnym faktem człowieka, którego to świadectwo jest równorzędne (współistotne) świadectwu istnienia i działania człowieka. Jako fakt oryginalny jest z istoty związane w sposób konieczny i wewnętrzny z sytuacją bytową człowieka. Sumienie jest rzeczywistością decydującą dla życia każdego człowieka i dla życia całej ludzkości. Niezniszczalna głębia osoby znajduje się w jego sumieniu. Najgłębsza autentyczność człowieka urzeczywistnia się w jego sumieniu. Lęk człowieka przed alienacją nie wchodzi w sanktuarium sumienia, zważywszy, że tu człowiek spotyka się z samym sobą i tu określa siebie w swojej tożsamości najbardziej prawdziwej. Wielka godność człowieka ma siedzibę w jego sumieniu. Dla całej ludzkości sumienie przedstawia czynnik decydujący w dynamice historii. Element nie do pominięcia krytyki, budowania i oskarżeń. 43 Studium o sumieniu nie może ograniczać się tylko do refleksji, ale powinno rozciągnąć się, jeżeli chce być całkowite, również na dane ofiarowane przez przeżyte doświadczenie. Jeżeli oryginalna rzeczywistość sumienia obecna jest u wszystkich ludzi, nie jest rzeczą możliwą stwierdzić i zrozumieć taką obecność tylko w optyce pojęciowego rozważania, jako jedynego narzędzia dla rozpoznania jego autentyczności i ważności. Studium to powinno, więc być globalne, zawierające te dwa poziomy, Na drugim miejscu tej globalności wyczuwa się drugi decydujący element: różność i mnogość sformułowań i terminologii, zgodnie ze złożonością samego fenomenu. To, co my dzisiaj rozumiemy przez sumienie, jeżeli z jednej strony jest to rezultat kulturowy, to z drugiej strony jest wyrażeniem naszej wrażliwości, pogłębieniem i zrozumieniem fenomenu. Studium o sumieniu powinno liczyć się z aspektami relatywnymi, ze stopniem objawienia, typem rozumowania: intuicyjny, konkretny, przeżywany, elementarny, lub pojęciowy, abstrakcyjny, przemyślany, wypracowany, i w końcu ze studium ewolucji samego człowieka w stosunku do jego ogólnej świadomości i do jego wrażliwości w szczególności. Brak specyficznego terminu stwierdzony i możliwy do zbadania w wielu kulturach antycznych, nawet w takiej jaką jest kultura grecka, nie jest powodem do wnioskowania nieobecności doświadczenia sumienia. Nieobecność ta może posiadać najwyższą wartość i dać podstawy do spekulacji o sumieniu moralnym. Więcej, może być niezastąpionym punktem wyjścia do radykalnie nowego przemyślenia, do jakiego jesteśmy powołani każdorazowo, kiedy stajemy przed tym problemem. Na trzecim miejscu w zrozumieniu człowieka należy mieć na uwadze rozwój historyczny również w odniesieniu do sumienia. Związek, aby nie powiedzieć równość sumienia z człowiekiem jako osobą, zawiera w sposób konieczny fakt, że historyczność człowieka odbija się w historyczności jego sumienia. Wystarczyłoby udowodnić fakt, że jeden z elementów pierwszoplanowych w sumieniu, tj. jego formacja, jest ściśle zależna od warunków zewnętrznych i od relacji, w jakich znajduje się człowiek: rodzina, społeczność, kultura. Tutaj przez historyczność rozumie się nie tylko fakt ewolucji osobowej sumienia we wnętrzu pojedynczego człowieka, ale również i przede wszystkim ewolucję doktrynalną jako oddźwięk ewolucji przeżywanej przez ludzkość. Dlatego dzisiaj nie jest rzeczą możliwą mówić z pełnym zrozumieniem sumienia, bez 44 uwzględnienia długiego procesu historycznego, poprzez który różne elementy, które komponują jego złożoną strukturę, zostały wypracowane dzięki trwałemu doświadczeniu i krytycznej refleksji coraz to bardziej precyzyjnej i wymagającej. Bóg działa na różne sposoby. On jest tym, który daruje człowiekowi chłonność i wrażliwość na Jego powołanie, na słowa prawa; a dokładniej, wrażliwość fundamentalną i wrażliwość szczegółową w konkretnym momencie w stosunku do powołania „tu i teraz”. Ta percepcyjna zdolność jest przez nas oznaczona pojęciem „sumienie”. Sobór Watykański II widzi sumienie jako organ, dzięki któremu człowiek pojmuje powołanie Boga w prawie: Nakazy prawa Bożego człowiek poznaje i uznaje za pośrednictwem swego sumienia.33. Ten sam Sobór dostrzega jak Bóg działa zawsze w sumieniu człowieka, dlatego możemy mówić o „powołaniu Boga w sumieniu”: Sumienie jest najskrytszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, w nim pozostaje on sam z Bogiem, którego głos rozbrzmiewa w jego wnętrzu.”34 Etyka moralna nie znała od początku szczegółowego traktatu o problemie sumienia. Na próżno szukałoby się go w części moralnej „Sumy teologicznej” św. Tomasza. O sumieniu mówi się dopiero w XVI wieku, w tzw. Teologii moralnej ogólnej, ale i tutaj uwaga koncentruje się głównie na sumieniu wątpliwym, a także na drogach w pokonywaniu wątpliwości i dochodzeniu do odpowiedzialnej decyzji praktycznej. Włączenie problematyki sumienia do głównych tematów etyki jest wyrazem właściwego i pełnego spojrzenia na człowieka jako osoby, odkrycia jego godności osobistej i tajemniczej sfery wewnętrznej. Widać to na przykład w Deklaracji Soboru, Watykańskiego II o wolności religijnej. Dokument, który mówi o sumieniu w sposób szeroki, przedstawiając w nim prawa w łonie społeczności rozpoczyna się znaczącymi słowami Dignitatis humanae (Godność osoby ludzkiej) i stawia na pierwszym miejscu całą świadomość, że człowiek dzisiejszy posiada swoją godność osobową i wolność, które się jemu należą. Pomimo swojej relatywnej nowości, traktat o sumieniu nie jest czymś absolutnie nowym, jako że sumienie, jako element esencjalny człowieka nie mógł być nigdy zapomniany. Dlatego już w czasach starożytnych filozofowie, etycy, a także teologowie myśleli i pisali o sumieniu, nawet jeżeli w części pod inną nazwą. 33 34 DH 3. KDK 16. 45 I. Sumienie w Piśmie św. Pismo św. nigdy nie rozważa sumienia odłączonego od wnętrza człowieka. Dla niego sumienie nie jest zdolnością człowieka jedną z wielu. Biblia nie rozkłada człowieka na oddzielne części, ale bierze go w jego całości. O fakcie sumienia można mówić tylko w tej złożonej wizji, ponieważ w niej objawia się człowiek w swojej całości. 1. Sumienie w Starym Testamencie Jeżeli pominiemy fragment późnej literatury mądrościowej (Mdr 17, 10: Tchórzliwa bowiem jest nieprawość, gdy sama się potępia i zawsze przymnaża trudności, dręczona sumieniem), to Stary Testament nie zna żadnego specjalnego wyrażenia językowego dla ukazania sumienia, ale zna dobrze fakt sumienia, który ukazuje się szczególnie jako „sumienie złe” po grzechu (pierwsi rodzice, Dawid po cudzołóstwie rozpoznanym w całej swojej ciężkości). Pojęcie starotestamentalne sumienia (a także to nowotestamentalne) charakteryzuje się dwiema cechami typowymi. Pierwsza: sumienie jest zawsze „sumieniem przed Bogiem”. Człowiek stoi zawsze w obliczu Boga, który jest święty i w tym świetle nabywa świadomości, że działał poprawnie i dobrze, albo niepoprawnie i źle. Druga: w „akcie sumienia” porusza się cały człowiek, a nie tylko jakaś „zdolność” człowieka. Ponadto „sumienie w działaniu” jest ukazane wyrażeniami, które wskazują na całego człowieka w jego wymiarze wewnętrznym. Dotyczy to przede wszystkim hebrajskiego pojęcia „leb”, które za zwykle tłumaczone jest słowem „serce”. Słowo „leb” wskazuje człowieka w jego wnętrzu najbardziej osobowym. To właśnie tu (w sercu) jest on powoływany przez Boga, to tu decyduje się on za lub przeciw Bogu (miłość Boga z całego „serca”; albo jako przeciwieństwo „serce zatwardziałe”), to tu słyszy on słowo Boga w prawie, akceptując go lub go odrzucając; to tu odczuwa on zgodność swojej intencji i swojego działania z wolą Boga lub ich niezgodność: Że strzegę prawości, a nie porzucam: serce nie dręczy mnie nigdy” (Hi 27, 6). Choćbyś badał me serce, mocą mnie nawiedzał i doświadczał ogniem, nie znajdziesz we mnie nieprawości (Ps 17, 3). 46 2. Sumienie w Nowym Testamencie a. Sumienie w Ewangeliach Ewangelie pozostają w linii Starego Testamentu, jako że nie uznają żadnego specyficznego wyrażenia na wskazanie sumienia. Jest ono włączone w sferę intymną człowieka, która jest określona „duchem” (pneuma) lub „sercem” (kardia). Podobnie jak Stary Testament, tak również Ewangelie znają przede wszystkim fakt złego sumienia po złym czynie (np. u syna marnotrawnego, u Judasza, u Piotra po zaparciu się Mistrza). Faryzeusze stanowią przykład sumienia zatwardziałego i perwersyjnego. Zważywszy na fakt, że w Ewangeliach prawości intencji przypisuje się wartość wyższą niż poprawności działania zewnętrznego, to domyślnie bardziej uwydatnia się ważność odpowiedzialnej decyzji sumienia i wierność sumieniu. b. Sumienie u św. Pawła Św. Paweł rozwinął naukę o sumieniu pod trzema różnymi aspektami. Przede wszystkim nadał mu szczególną nazwę; następnie lepiej niż inni hagiografowie ukazał ważność odpowiedzialnej decyzji sumienia dla skutków prawości złożonego działania moralnego; i w końcu przeanalizował relację między sumieniem indywidualnym a wspólnotą. Dla wskazania sumienia Apostoł używa greckiego pojęcia „syneidaesis”. Należy jednak widzieć w tym słowie sumienie w sensie moralnym, ponieważ wyrażenie to określa również kilka poruszeń witalnych we wnętrzu człowieka. Ich wspólnym elementem jest to, że człowiek stoi tu zawsze w obliczu Boga, tego Boga, który objawił się w Chrystusie i w Duchu św. „Syneidaesis” może oznaczać np. szczerą i przemyślaną świadomość wspólnoty z Bogiem (Dz 23, 1 i 24, 16); albo świadectwo Ducha św. we wnętrzu Apostoła dla prawdy jego orędzia (Rz 9, 1) albo poznawczą zdolność religijno-moralna człowieka (2 Kor 4, 2). We fragmencie Listu do Hebrajczyków 9, 14 (krew Chrystusa oczyszcza nasze sumienie z uczynków śmierci), pojęcie „syneidaesis” równa się starotestamentalnemu pojęciu „leb”. U św. Pawła słowo „syneidaesis” wskazuje również bez wątpienia na sumienie w sensie moralnym (np. Rz 2, 15: ich sumienie zaświadcza poganom, że prawo jest zapisane w ich sercu). Znaczenie moralne pojęcia „syneidaesis” znajduje się przede 47 wszystkim w listach pasterskich (1 Tym 1, 5 „dobre sumienie”; 2 Tym 1, 3 „czyste sumienie”; Tyt 1, 15 „sumienie skażone”). Jeżeli chce się całkowicie zrozumieć naukę Pawła o sumieniu nie można ograniczać się do przestudiowania tylko fragmentów, w których pojawia się słowo „syneidaesis”. Może on mówić o sumieniu również wtedy, kiedy nie używa takiego wyrażenia, jak np. w Rz 14: fragment, który powinniśmy zbadać razem z innymi. Sumienie w sensie religijno-moralnym ukazuje się w swojej specyficzności w trzech fragmentach, i to przy okazji konkretnych problemów życia chrześcijańskiego powstałych w pierwotnej wspólnocie: 1. Rz 14 (dozwoloność lub nie dozwoloność spożywania mięsa). 2. 1 Kor 8 (jakość moralna spożywania mięsa poświęconego najpierw bogom pogańskim). 3. 1 Kor 10, 14 (uczestniczenie w rytualnych ucztach pogańskich i prywatne spożywanie mięsa pochodzącego z ofiar). Każdy powinien działać według własnego sumienia. Niech się każdy trzyma swego przekonania (Rz 14, 5). Jakość moralna czynu zależy w sposób decydujący od istniejącej lub brakującej zgodności działania z wewnętrznym przekonaniem (Rz 14, 22-23 – A swoje własne przekonanie zachowaj dla siebie przed Bogiem. Szczęśliwy ten, kto w postanowieniach siebie samego nie potępia. Kto bowiem spożywa pokarmy, mając przy tym wątpliwości, ten potępia samego siebie, bo nie postępuje zgodnie z przekonaniem. Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem; por. 1 Kor 8, 7). Sumienie może uchybiać prawdzie przedmiotowej. Sumienie jest determinującą normą dla jakości moralnej konkretnego działania osoby. Nie jest to jednak jedyna norma, ani się nie pokrywa w sposób konieczny z prawdą przedmiotową, która może być nie uchwycona (Rz 14, 14: Wiem i przekonany jestem w Panu Jezusie, że nie ma niczego, co by samo przez się było nieczyste, a jest nieczyste tylko dla tego, kto je uważa za nieczyste; por. 14, 20). Sumienie mówi o relacji ze wspólnotą. Sumienie krzyżuje się ze wspólnotą w dwojakim sensie: 1. Decyzja sumienia bliźniego (szczególnie brata chrześcijanina) nawet wtedy, kiedy kontrastuje z własną, musi być uczciwie szanowana. Ten, kto jada [wszystko], niech nie pogardza tym, który nie [wszystko] jada, a ten, który nie je niech nie potępia tego, który je; bo Bóg go łaskawie przygarnął (Rz 14, 3). 48 2. Należy unikać w granicach możliwości, aby działanie na bazie głosu własnego sumienia nie było zgorszeniem dla bliźniego (Rz 14, 13.15.21; 1 Kor 8, 913; por. 10, 28nn). II. Sobór Watykański II o sumieniu Numer 16 Gaudium et spes dotyczy w sposób wyłączny sumienia i nosi tytuł „Godność sumienia”. Etyka chrześcijańska nie może zaniedbać tej deklaracji Soboru. Jednakże, mając przed oczyma ten programowy tekst o sumieniu, nie należy zapominać, że Sobór podejmuje ciągle temat „sumienia”. Myślę tu np. o Deklaracji o wolności religijnej. Najpierw zacytujemy dosłownie ten tekst: W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie daje, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos, nawołując go zawsze do miłowania i czynienia dobra oraz unikania zła tam, gdzie należy, rozbrzmiewa we wnętrzu człowieka: Czyń to, tamtego unikaj. Człowiek bowiem ma w sercu wpisane przez Boga prawo; posłuszeństwo temu prawu stanowi właśnie o jego godności, i według niego on sam będzie osądzony. Sumienie jest najskrytszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, w nim pozostaje on sam z Bogiem, którego głos rozbrzmiewa w jego wnętrzu. Dzięki sumieniu w niezwykły sposób ujawnia się to prawo, które wypełnia się w miłości do Boga i bliźniego. Przez wierność sumieniu chrześcijanie łączą się z innymi ludźmi w celu poszukiwania prawdy i rozwiązywania w prawdzie tak wielu problemów moralnych, które powstają zarówno w życiu jednostek, jak i we wspólnym życiu społecznym.35 Najważniejsze stwierdzenia tego tekstu. 1. W antropologii (KDK 12-22) sumienie powinno zajmować miejsce znaczące, przede wszystkim w naszej epoce, w której z jednej strony pojedyncza osoba i jej sumienie wchodzą coraz to bardziej w sposób zaakcentowany w pole widzenia (np. najpierw Newman, a później R. Guardini) i z drugiej strony decyzja sumienia osobowego ma przeszkody i jest zagrożona nie tylko w państwach dyktatorskich, ale również w państwach „wolnych” poprzez presję „massmediów”. 2. Teokratyczna wizja sumienia, typowego dla Pisma św. jest podstawą nauki o sumieniu, Sumienie jest w głębi zjawiskiem religijnym, nie tylko moralnym. 35 KDK 16. 49 3. Przeciwko fałszywemu subiektywizmowi należy stwierdzić wcześniejsze ukierunkowanie sumienia na prawdę przedmiotową. To ukierunkowanie zakorzenia się w teocentryzmie sumienia, które nie jest autonomiczne lecz „teonomiczne”. Tą samą troską przepełnione są i inne teksty soborowe: np. wg KDK 50 sumienie małżonków powinno ukierunkowywać się na prawo boskie; ich sumienie powinno być „dobrze uformowane” (KDK 87). 4. Sumienie może i powinno jednoczyć ludzi. Można by myśleć, że sumienie jako intymna sfera nie tylko odróżnia ludzi, ale wprost ich dzieli między sobą; tak że w kwestiach dotyczących sumienia dialog byłby niemożliwy. Sobór jest natomiast innego zdania, ponieważ odwołuje się do ukierunkowania każdego sumienia na prawdę przedmiotową i na porządek wartości. Kiedy bierze się na poważnie skoncentrowanie sumienia na porządek przedmiotowy istnienia i obowiązku, to sumienia pojedynczych osób nie zmierzają tylko do prawdy, ale dążą również do wspólnoty: Przez wierność sumieniu chrześcijanie łączą się z innymi ludźmi w celu poszukiwania prawdy i rozwiązywania w prawdzie tak wielu problemów moralnych.36 W tym względzie należy wyjaśnić, że Sobór Watykański II w KDK 16 mówi w sposób prosty o sumieniu „człowieka”, a nie o sumieniu „chrześcijańskim”. Sumienie jest więc przede wszystkim powszechnym zjawiskiem ludzkim, które poza tym u chrześcijanina przekonanego jest modyfikowane i udoskonalane wizją wiary i gorliwością miłości. Dzięki poszukiwaniu tej samej prawdy rodzi się między sumieniami osób nie tylko ścisła jedność moralna, ale nawet wspólnota zbawcza: Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusa i Jego Kościoła, szczerym sercem szukają jednak Boga, a Jego wolę poznaną przez nakaz sumienia starają się pod wpływem łaski wypełnić w swoim postępowaniu, mogą osiągnąć wieczne zbawienie.37 III. Sumienia a antropologia (przykłady) Chcemy przedstawić tu różne teorie na temat sumienia, które pojawiły się w biegu historii, oczywiście nie wszystkie. Jest ich bowiem tyle, ile jest pojęć o człowieku (antropologii) 36 37 Tamże. KK 16. 50 1. Koncepcja tomistyczna i franciszkańska Pierwszy przykład, jaki wybieramy jest wzięty z filozofii i teologii średniowiecznej. Różne prądy wtedy popularne zgadzają się w rzeczach istotnych, np. w uznaniu ścisłej łączności jaka wiąże sumienie z Bogiem i z normami od Niego pochodzącymi; ale mimo to, czuje się pojęcia o człowieku częściowo różne. Obraz człowieka w myśli tomistycznej stawia na pierwszym miejscu „ratio” (rozum). W funkcjonowaniu „sumienia”, więc dominująca praca jest wykonana przez rozum. Jest ono zrozumiana jako przebieg sylogizmu, w którym uniwersalne zasady moralne są aplikowane do czynu w konkretnej sytuacji. W zakończeniu wyraża się sąd o jakości moralnej konkretnego czynu. Tak, że decyzja sumienia jest w sposób istotny „sądem rozumu”. Szkoła franciszkańska (np. św. Bonawentury) w koncepcji człowieka kładzie akcent bardziej na wolę i na miłość. Konsekwentnie, sumienie widziane jest bardziej jako impuls ku dobru, a konkretna decyzja sumienia jako realizacja takiego impulsu. Te dwie różne koncepcje mogą być ponadto zharmonizowane między sobą, kiedy sumienie nie jest zlokalizowane w żadnej z tych dwóch władz duszy (rozum i wola), ale uważa się jako prawdziwą i właściwą siedzibę sumienia „głębię duszy”, w której one łączą się ze sobą. 2. Naturalistyczna koncepcja sumienia Przez koncepcję naturalistyczną sumienia rozumiemy taką koncepcję, która przedstawia człowieka jako mającego ślad przede wszystkim w tym, co do pewnego punktu ma wspólne ze światem zwierząt, tzn. w elementach instynktowobiologicznych. Sumienie polega, więc na stanie bardziej lub mniej doskonałego przystosowania instynktów i impulsów do okoliczności i warunków, w których od czasu do czasu żyje człowiek. Sumienie jest postawą przyjętą przez człowieka w stosunku do tego, co mu czyni możliwym życie i co go rozwija. Koncepcja naturalistyczna sumienia może przedstawiać się pod różnymi formami. Według Nietzsche, człowiek, któremu nie udało się potwierdzić siebie jako władcy, w sumieniu buntuje się przeciwko sobie samemu. 51 3. Socjologiczna koncepcja sumienia Sobór zajął się dowartościowaniem również aspektu społecznego sumienia. Mówi on, bowiem, że zależność osoby od jego środowiska może odbić się pozytywnie lub negatywnie na formację sumienia. Niezaprzeczalny związek, jaki łączy sumienie ze środowiskiem (dom, szkoła, koledzy w pracy, środki społecznego przekazu, itp.) może być przewartościowany. Zdarza się to wtedy, kiedy uważa się sumienie wyłącznie jako produkt wpływu środowiskowego. Tu czuje się antropologię socjologiczną, która nie uznaje wartości i autonomii pojedynczej osoby dla wyakcentowania wspólnoty. IV. Analiza procesu sumienia rozumianego jako sąd Z tego, co zostało powiedziane, wynika, że sumienie stanowi rzeczywistość bardzo złożoną u człowieka. Jest ono z pewnością nie tylko, ale również sądem o dobru i o złu konkretnego czynu, który zamierza spełnić lub już dokonał człowiek. Sobór wie, że sumienie polega również na sądzie; mówi on np. o poprawnym i prawdziwym sądzie sumienia (DWR 3). Skoncentrujemy teraz naszą uwagę na tym aspekcie. Pytamy się, więc jak rodzi się i jak dojrzewa sąd sumienia; czy i jak podmiot może zbłądzić; i w końcu jak człowiek w pierwszym momencie nie mający możliwości do wyrażenia sądu o jakości moralnej konkretnego czynu, może i powinien wyjść ze stanu wątpliwości i niepewności, aby dojść do uzasadnionej decyzji. Powiedzieliśmy, że sumienie polega również na sądzie. W rzeczywistości, należy mieć zawsze na uwadze fakt, że sumienie nie jest tylko osądem, lecz zjawiskiem o wiele szerszym i procesem bardziej złożonym. Przede wszystkim nie wolno zapominać, że w nim przejawia się impuls pierwotny, który popycha człowieka do dobra. Człowiek, więc nie tylko wydaje sąd o dobru i o złu, ale wie, że jest powołany do dobra. To powołanie idzie w ostateczności również z tyłu wysiłku szukania i chwytania dobra w szczególnym przypadku. Sumienie jako skłonność ku dobru jest więc pierwej niż osąd szczegółowy. Sumienie było niestety często uważane wyłącznie jako „sąd”: to pociągnęło za sobą szkodliwe skutki. Sumienie zostało zintelektualizowane. Inne nie mniej ważne czynniki „sumienia” zostały odsunięte na bok i zapomniane. 52 1. Rozróżnienie między sumieniem habitualnym a aktualnym (uważanym jako sąd) Skoro uważa się sumienie jako „sąd sumienia” (iudicium conscientiae), to wewnętrzny proces sumienia kończy się pewnego rodzaju sylogizm. Ostatnia konkluzja stanowi końcowy sąd. Ilustracją do tego może być następujący przykład: Przesłanka większa: Pomagać cierpiącemu, na którego natrafiam jest rzeczą dobrą i jest to wezwanie Boga dla mnie. Przesłanka mniejsza: Ten człowiek jest cierpiący, który zwraca się właśnie do mnie w sposób szczególny. Wniosek: Pomóc temu człowiekowi jest rzeczą dobrą i jest wezwaniem Boga dla mnie w tym momencie. Realizacja tego procesu (sylogizmu), a przede wszystkim decyzja końcowa, nazywa się sumieniem aktualnym. Ono opiera się na bardzo głębokich fundamentach nośnych, bez których nigdy nie mogłoby powstać. Takie założenia głębi nazywają się sumieniem habitualnym. a. Sumienie habitualne Pierwszy element sumienia habitualnego: „syndereza” (sindèresi). Najgłębszy fundament sumienia rozumianego jako sąd polega na tzw. „synderezie”. Przez pojęcie to („sindèresi, które zrodziło się najprawdopodobniej z błędnej transkrypcji słowa syneidaesis) rozumie się szczególnie od św. Tomasza i dalej – habitualne posiadanie podstawowych zasad porządku moralnego, przede wszystkim zasady: „Należy czynić dobro, a unikać zła”. Już w wieku dziecka, kiedy człowiek dochodzi do idei dobra i zła, zasada ta ukazuje się mu oczywistą, jeżeli nawet nie błyszczy w oczach ludzkich z tą samą jasnością. Na jej oczywistość nikt nie może się zamknąć, i tu nie ma możliwości żadnego błędu. Ukazuje nam to doświadczenie dnia codziennego. W rzeczywistości jak zachowuje się człowiek, kiedy uchybia tej zasadzie? Albo próbuje usprawiedliwić się podając zło za dobro, albo przynajmniej odwołuje się do dobrych motywów, twierdząc, że działał w dobrej intencji. Albo jeszcze dopuszcza ze wstydem, że uczynił zło, lub też, że działał przeciwko własnemu sumieniu i przeciwko oczywistości 53 porządku moralnego najbardziej fundamentalnego. W każdym przypadku człowiek jest świadomy, że jest przeznaczony do dobra, i że zły czyn przedstawia niewierność, w stosunku do jego najgłębszej istoty. W końcu, aby wykluczyć w punkcie wyjścia pojęcie intelektualistyczne synderezy, zauważamy, że każdy człowiek nie tylko uchwyca swoim rozumem źródłową zasadę: „Czyń dobrze i unikaj zła”, ale czuje również w swojej woli impuls ku dobru i awersję ku złu, jeśli nawet znowu niekiedy nie u wszystkich czuje się tę samą intensywność. Oczywistość zasady „czyń dobrze i unikaj zła”, a także pierwotny impuls ku dobru, przedstawiają człowieka jako „kopię” Boga świętego, który również pod kątem moralnym jest samym dobrem i kocha dobro. Jako że Bóg uczynił człowieka swoim obrazem właśnie również pod tym kątem, powołał go do wspólnoty ze Sobą i do życia świętego, podobnego Jemu. Drugi element sumienia habitualnego: wiedza moralna. W biegu życia człowiek nabywa specyficznej wiedzy o dobru moralnym, lub też o szczególnych wartościach moralnych. Na tym polu jednak istnieją znaczne różnice między pojedynczymi osobami. Uwzględniają one przede wszystkim szerokość tej wiedzy, która u niektórych może być duża, a u innych zredukowana. Ale uwzględniają również intensywność lub radykalność wiedzy, która u niektórych jest głęboka, a u innych raczej powierzchowna. Głębokość poznania zależy przede wszystkim od źródeł, do których jest przypisana. Ktoś dzięki długiemu i pogłębionemu doświadczeniu połączonemu z solidną refleksją, posiada osobiste przekonanie dobrze ugruntowane; inny natomiast zależy w dużej mierze od sądu innych. Stan tego rodzaju jest normalny w wieku dziecięcym, podczas gdy u dorosłego byłby znakiem brakującej autonomii duchowej. Byłoby jednakże zarozumiałością niedającą się pogodzić z naturą społeczną człowieka, jeżeli w poznawaniu wartości moralnych ktoś rościłby sobie prawa do opierania się jedynie na własnym sądzie, wykluczając wskazania i prowadzenie przez innych. Wtedy, kiedy katolik chciałby ignorować magisterium Kościoła w kwestiach uwzględniających życie moralne chrześcijan, negowałby nie tylko strukturę społeczną człowieka, ale również podstawę religii objawionej przez Chrystusa. W poszczególnych kwestiach moralnych, pomimo całej dobrej woli, aby osiągnąć prawdę i pomimo całej uległości rozumu, błąd jest możliwy; podczas gdy w podstawowych zasadach, które stanowią przedmiot „sinderesi”, króluje oczywistość. 54 Błąd może być błędem konkretnej osoby. Ale może przyjąć również szeroki wymiar i stać się błędem zbiorowym. Szczególnie w okresach przejściowych jak nasz, w których powstają codziennie nowe problemy, trudno jest osobie i wspólnocie znaleźć natychmiast właściwe rozwiązanie jasne i przedmiotowe. Wiedza uwzględniająca pole porządku moralnego nie jest tylko sprawą intelektualną. Jest tu zawsze wciągnięty cały człowiek, ponieważ w problemach dotyczących życia moralnego chodzi zawsze o realizację człowieka jako człowieka. b. Sumienie aktualne Posiadanie synderezy i wiedzy moralnej uszczegółowionej nie oznacza jeszcze istnienia aktu sumienia. Ten zachodzi wtedy, kiedy sumienie tu i teraz ustosunkowuje się do własnego konkretnego czynu moralnego, kiedy wyraża sąd na temat dobra lub zła własnego wewnętrznego chcenia łub również swojego zewnętrznego czynu. Na akt konkretnej decyzji sumienia wpływa wiele źródeł. Człowiek dochodzi do swojego sądu na podstawie synderezy i nabytego poznania moralnego, ale również sytuacja, w której należy lub należałoby działać, przedstawia lub odpowiednio przedstawiała swoje wymagania. O ile bardziej wszystkie te czynniki zawarte są w sposób wyczerpujący w sądzie, o tyle bardziej jest on trafny. O ile syndereza wpływa na sąd sumienia, jest on nieomylny: człowiek w każdej konkretnej decyzji sumienia wie, że powinien kochać i czynić dobro i unikać zła. Ale o ile w sądzie sumienia są współzainteresowane poznania moralne uszczegółowione, to w nim może wdać się błąd, który jednak może uwzględniać tylko problem: do jakiej wartości „tu i teraz” należy dążyć, a jaką nie wartość należy unikać. Błąd w ostatecznej decyzji sumienia może pochodzić z faktu, że człowiekowi w szczególnej kwestii porządku moralnego brakuje poznania przedmiotowo słusznego, albo z faktu, że sytuacja nie jest widziana taką, jaka jest w rzeczywistości i z tego powodu nie są aplikowane zasady jej odpowiadające. 2. Różne typy lub formy sumienia aktualnego Nasza uwaga skupia się w dalszym ciągu na sumieniu jako na sądzie. Wyliczamy przede wszystkim typy i formy sumienia aktualnego. 55 a. Sumienie aktualne jako sumienia uprzedzające, towarzyszące i następujące. Rozróżnienie to rodzi się z faktu, że decyzja sumienia może odnosić się albo do czynu jeszcze niespełnionego (sumienie uprzedzające), albo do czynu wykonywanego teraz (sumienie towarzyszące), albo do czynu już wykonanego (sumienie następujące). Sumienie uprzedzające popycha do dobrego czynu i upomina przed złem. Sumienie towarzyszące ożywia dobry czyn i niepokoi podmiot podczas złego. Sumienie następujące chwali dobry czyn i potępia czyn zły. Często człowiek czuje, w sposób szczególnie wyraźny, sumienie następujące, szczególnie to, które wywołuje w duszy wyrzut ze względu na zło uczynione. Kształtowanie sumienia powinno prowadzić do tego, aby sumienie nie powstawało tylko „post factum”, ale aby najpierw wypełniało swoją role w sposób pełny. b. Sumienie prawe i sumienie niedbałe Pierwszy człon rozróżnienia znajdujemy w tekstach soborowych: sumienie prawe38 „sumienie prawidłowo ukształtowane”.39 W podziale tym ma się na uwadze rozwagę i uczciwy wysiłek w kształtowaniu decyzji sumienia. Sumienie prawe zakłada, że człowiek jest zatroskany o dojście do decyzji przedmiotowo właściwej i odpowiedzialnej, o ile było mu to możliwe i jak tego wymagała ważność przedmiotu. Sumienie niedbałe nie troszczy się w sposób wystarczający o odkrycie prawdy. c. Sumienie pewne, sumienie oparte o motywy wystarczające, sumienie wątpliwe. Obecne rozróżnienie uwzględnia intensywność zgody tego, który osądza w sumieniu. Dla sumienia pewnego wystarczy pewność moralna. Tę posiada się wtedy, kiedy w „sądzie” nie przeszkadzają rozważania zasługujące na uwagę lub kiedy nie istnieje żaden rozumny motyw wątpliwości. W życiu moralnym, które często rozwija się w kontekście wielu okoliczności przypadkowych, jedynych, trudnych do wartościowania, często jest rzeczą niemożliwą dojście do pewności absolutnej. 38 39 KDK 16. KDK 87. 56 O sumieniu nie teoretycznie lecz praktycznie pewnym, które opiera się na motywach wystarczających, powiemy szerzej nieco dalej. Sumienie wątpliwe nie stanowi samo w siebie prawdziwego sądu sumienia, jako że wątpliwość zawiesza „sąd”. Jednakże, jeżeli decyzja sumienia nie jest rozważana pod aspektem intelektualnym, również w „sumieniu wątpliwym” można spotkać składniki zjawiska „sumienia”. Wątpiącego dotyka niepokój, ponieważ jest świadomy powagi wyboru między dobrem a złem i skoncentrowania człowieka na dobro. d. Sumienie prawdziwe i sumienie błędne W tym przypadku w grę wchodzi stosunek między sądem sumienia i porządkiem moralnym przedmiotowym. Sobór mówi o „słusznym i prawdziwym sądzie sumienia”.40 Powiedzieliśmy już, że o ile chodzi o główne zasad porządku moralnego (szczególnie o zasadę „czyn dobrze i unikaj zła”) może istnieć tylko sumienie prawdziwe, nigdy sumienie błędne. Dlatego podział ten może odnosić się tylko do sądu o pojedynczych wartościach lub nie wartościach. Sumienie prawdziwe osądza dobrze to, co jest przedmiotowo dobre, i źle to, co jest przedmiotowo złe. Odwrotnie sumienie błędne bierze za dobre to, co jest przedmiotowo złe, a za złe to, co jest przedmiotowo dobre. Błąd jest niepokonalny wtedy, kiedy ten, który błądzi jest pewny swojego faktu, nie przez zarozumiałość, ale nie miał nigdy możliwości odkrycia własnego błędu. Błąd jest pokonalny wtedy, kiedy ten, kto błądzi nie jest pewny swego faktu, musiał liczyć się z możliwością zbłądzenia i nie użył dostępnych środków w celu dojścia do wyjaśnienia. 3. Podział sumienia habitualnego a. Sumienie delikatne, szerokie, wąskie i faryzejskie Obecny podział uwzględnia sumienie habitualne jako postawa głębi, jako wiedza (poznanie moralne) i chcenie. 40 DWR 3. 57 Sumienie delikatne wyróżnia się pod względem wielkiej zażyłości, jaką ma z wartościami moralnymi, pod względem wyostrzonej wrażliwości, z jaką je przyjmuje i pod względem energicznej dobrowolności, z jaką zmierza w ich realizowaniu. Sumienie szerokie jest we wszystkim i ze względu na wszystko przeciwne sumieniu delikatnemu. Sumienie wąskie cierpi z powodu licznych przymuszeń, przede wszystkim z powodu faktu, że na polu moralnym dostrzega tylko kategorie nakazu, dozwolone – zakazane, niedozwolone, bez możliwości widzenia kategorii takich, jak spontaniczność i cnotliwość. Ponadto usiłuje ono naznaczać granice zakazów wokół szerokiej przestrzeni, a granice dozwoloności wokół przestrzeni bardzo zawężonej. W końcu dąży bardziej do unikania tego, co jest zabronione przez zakazy niż do nie pokonywania zła po przez dobro. Sumienie faryzejskie stanowi dziwne połączenie sumienia szerokiego z wąskim. Faryzeusz jest zdeprawowany w swoich intencjach, jest laksystą w rzeczach ważnych, ale w rzeczach mniej ważnych i w regułach postępowania zewnętrznego zachowuje się w sposób pozornie prawidłowy. W stosunku do niego słowa Chrystusa są jasne i ganiące: „Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! „Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, aby i zewnętrzna jego strona stała się czysta”. (Mt 23, 23-26). b. Sumienie habitualne jako aktywne i pasywne Różnica między temperamentami skłonnymi do decyzji, przedsiębiorczymi, odważnymi, a temperamentami wyczekującymi, opóźniającymi, podejrzliwymi odbija się w sposób konieczny również na dyspozycji sumienia i stanowi także o aktywności sumienia. Rozróżnienie to używa się oznaczając wyrażeniami „sumienie aktywne lub pasywne”. 4. Sumienie kolektywne 58 Na bazie ścisłego znaczenia pojęcia „sumienie” nie można by mówić o sumieniu kolektywnym odróżnionym od sumienia prywatnego, indywidualnego i osobowego. Sumienie jest przecież „najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem”.41 Dlatego kolektyw i sumienie znajdują się w wyraźnym kontraście między sobą. Im bardziej sumienie jest śpiące, tym bardziej podlega atakom kolektywu. I odwrotnie kolektyw, szczególnie jako dyktatura ideologiczna, próbuje na wszystkie sposoby zgnębić, co więcej wprost wyeliminować sumienie. Każdorazowo natomiast, kiedy pojęciem „sumienie” wskazuje się na sądy lub przekonania, w istocie rzeczy o problemach moralnych, pojęcie „sumienie kolektywne” może posiadać swój sens. W takim przypadku mówi ono, że w stosunku do problemów moralnych ludzie w większości zajmują te same pozycje wpływając na siebie i wzajemnie popierając siebie. Wzajemny wpływ może zachodzić w sensie pozytywnym, prowadząc w ten sposób do formowania się dobrej opinii publicznej w kwestiach moralnych. Ale ten sam fenomen może weryfikować się również w znakach negatywnych. Rozróżnienia i podziały sumienia aktualnego i habItualnego przedstawione tu nie roszczą sobie pretensji do całkowitości. Przedstawiłem tylko niektóre z najważniejszych, aby lepiej naświetlić złożoną rzeczywistość sumienia. 41 KDK 16 59