nadzieja.pl - Ellen G. White - W Jego świątyni (J 2,12-22) W Jego świątyni (J 2,12-22) Potem udał się do Kafarnaum, wraz z matką swoją i braćmi, i uczniami swoimi, i tam pozostali kilka dni. A gdy się zbliżała Pascha żydowska, udał się Jezus do Jerozolimy”. Jezus podczas tej podróży przyłączył się do jednej z dużych grup, które podążały do stolicy. Nie oznajmił jeszcze publicznie swej misji i niepostrzeżenie zmieszał się z tłumem. W takich sytuacjach częstym tematem rozmów było przyjście Mesjasza, dla którego działalność Jana przygotowała tak podatny grunt. Nadzieja na odrodzenie wielkości narodowej na nowo wzniecała entuzjazm. Jezus wiedział, że nadzieja ta nie spełni się, ponieważ wyrastała na gruncie niewłaściwej interpretacji Pisma Świętego. Z głęboką powagą Jezus wyjaśniał proroctwa i usiłował zachęcić ludzi do dokładniejszego studiowania Słowa Bożego. Żydowscy przywódcy oświadczyli ludziom, że w Jerozolimie zostaną pouczeni, w jaki sposób mają wielbić Boga. Tutaj podczas tygodnia wielkanocnego zbierały się wielkie rzesze ze wszystkich stron Palestyny, a nawet z innych odległych krajów. Place wokół świątyni wypełniał bezładny tłum. Wielu nie było wstanie przynieść ze sobą ofiar, które miały służyć jako symbol jednej wielkiej Ofiary. Dla wygody tych ludzi na zewnętrznym placu wokół świątyni były sprzedawane i kupowane zwierzęta. Tu zbierali się przedstawiciele różnych klas społecznych, aby kupować zwierzęta ofiarne. Tu też wszystkie obce pieniądze wymieniane były na monety stanowiące środek płatniczy w tym świętym miejscu. Każdy Żyd obowiązany był płacić rocznie pół sykla jako „okup za swoje życie”, a uzbierane w ten sposób pieniądze wykorzystywano na utrzymanie świątyni Wj 3,12-16. Oprócz tego wpływały dobrowolne duże ofiary pieniężne, które deponowano w skarbcu świątyni. Wymagało się, aby wszelkie obce monety wymienione były na monetę zwaną syklem świątynnym, przyjmowaną na potrzeby świątyni. Wymiana pieniędzy dawała okazję do nadużyć i wymuszeń, przekształcając się w niegodziwy handel, stanowiący źródło dochodu kapłanów. Handlarze żądali wygórowanych cen za sprzedawane zwierzęta, dzieląc się następnie swymi zyskami z kapłanami i urzędnikami, bogacącymi się w ten sposób kosztem ludu. Modlącym się wmawiano, że jeżeli nie złożą ofiary, błogosławieństwo Boże ominie ich dzieci i ich kraj. W ten sposób utrzymywano wysokie ceny na zwierzęta ofiarne, bowiem po przebyciu dalekiej drogi ludzie nie chcieli wracać do domów bez dokonania obrzędu, dla którego tu przyszli. Wiele ofiar składano podczas świąt Wielkanocnych, toteż obroty handlowe przy świątyni były bardzo wysokie. Panujące tam stałe zamieszanie przypominało raczej strona 1 / 8 nadzieja.pl - Ellen G. White - W Jego świątyni (J 2,12-22) hałaśliwy targ bydła, a nie świątynię Boga. Słychać tu było głośne targi, ryk bydła, beczenie owiec, gruchanie gołębi, pomieszane z brzękiem monet i zajadłymi kłótniami. Hałas był tak wielki, że przeszkadzał modlącym się, a słowa kierowane ku Najwyższemu tonęły w zgiełku, jaki wypełniał świątynię. Żydzi szczycili się bardzo swą pobożnością, byli przywiązani do swej świątyni i wszelkie słowo wypowiedziane przeciwko niej uważali za bluźnierstwo. Przestrzegali też surowo wszelkich ceremonii religijnych, lecz miłość do pieniędzy była silniejsze od skrupułów. Nie zdawali sobie sprawy z tego, jak daleko odeszli od prawdziwego celu nabożeństwa ustalonego przez samego Boga. Zejście Boga na górę Synaj uświęciło to miejsce Jego obecnością. Mojżesz otrzymał polecenie ogrodzenia góry i uczynienia z niej pewnego sanktuarium, a słowa Pana zabrzmiały ostrzeżeniem: „Strzeżcie się wstępować na górę albo dotykać się jej podnóża. Każdy bowiem, kto się dotknie góry, zginie. Niechaj nikt nie dotyka jej ręką, bo na pewno będzie ukamienowany albo przeszyty strzałą; czy to zwierzę, czy człowiek, nie pozostanie przy życiu” Wj 19,12.13. Miało to stanowić naukę, że w jakimkolwiek miejscu Bóg objawi swą obecność, będzie ono uświęcone. Otoczenie świątyni Bożej powinno być uważane za święte, ale w walce o zarobek wszystko to poszło w zapomnienie. Kapłani i przywódcy zostali powołani po to, aby byli dla narodu przedstawicielami Boga. Do nich należał obowiązek zlikwidowania nadużyć, jakie działy się na dziedzińcu świątyni. Ich obowiązkiem było dać narodowi przykład prawości i współczucia. Zamiast zajmować się własnymi korzyściami finansowymi mieli troszczyć się o położenie i potrzeby wyznawców, aby przyjść z pomocą tym, którzy nie byli wstanie kupić wymaganej ofiary. Lecz tego nie czynili, gdyż serca ich zatwardziła chciwość. W świątecznych uroczystościach brali udział ludzie, którzy cierpieli, którzy byli w potrzebie lub w rozterce. Pełno było tu chromych, niewidomych i głuchych, a część z nich przybyła tu na noszach. Przychodziło wielu takich, których nie było stać na zakup choćby najskromniejszej ofiary, a nawet pożywienia dla zaspokojenia głodu. Tych wszystkich bardzo rozgoryczało stanowisko zajmowane przez kapłanów. Kapłani chełpili się bowiem swą pobożnością i nazywali siebie strażnikami narodu, lecz w rzeczywistości nie mieli dla niego żadnego współczucia ani życzliwości. Biedni, chorzy, umierający, daremnie zanosili do nich swe błagania o pomoc. Cierpienia ich nie wzbudzały w sercach kapłanów żadnej litości. Jezus pojął całą sytuację z chwilą swego wejścia do świątyni; zobaczył nieuczciwe transakcje i poznał rozterkę biednych, którzy wierzyli, że bez przelania krwi zwierząt ofiarnych nie uzyskają przebaczenia grzechów. Zobaczył też zewnętrzny dziedziniec świątyni obrócony w targowy plac; uświęcone miejsce zamienione zostało w giełdę. Chrystus zrozumiał, że trzeba coś uczynić. Ludziom zalecano odprawianie licznych ceremonii bez należytego pouczenia co do ich znaczenia. Wierni składali swe ofiary strona 2 / 8 nadzieja.pl - Ellen G. White - W Jego świątyni (J 2,12-22) nie rozumiejąc, że stanowiły one symbol jedynej doskonałej Ofiary. A w tym samym czasie stał wśród nich zupełnie nieznany inie otoczony żadnym szacunkiem Ten, którego miały symbolizować wszystkie te ceremonie. On już wcześniej podał wskazówki dotyczące składania ofiar. Rozumiał ich symboliczną wartość, a teraz widział, że uległy one zniekształceniu i niezrozumieniu. Duchowa pobożność szybko zanikała, a kapłani i przywódcy utracili wszelki związek z Bogiem. Zadaniem Chrystusa było ustanowienie zupełnie innego rodzaju nabożeństwa. Stojąc na stopniach świątyni Jezus badawczym wzrokiem przyglądał się temu, co działo się przed Nim. Jego proroczy wzrok przenikał przyszłość mierzoną nie latami, lecz wiekami i epokami. Widział, że kapłani i przywódcy chcieli pozbawić potrzebujących przysługujących im praw i przeszkodzić temu, aby Ewangelia była głoszona wśród biednych. Widział, że miłość Boża będzie ukrywana przed grzesznikami, a ludzie będą kupczyć Jego łaską. W miarę jak przyglądał się temu, Jego twarz zaczęła wyrażać oburzenie oraz poczucie władzy i siły. Postać Chrystusa zwróciła na siebie uwagę ludzi a Ci, którzy uprawiali swój niegodny handel, utkwili wzrok w Jezusie, nie mogąc oderwać go od Niego. Czuli, że ten Człowiek czyta ich najskrytsze myśli i odkrywa ich tajone motywy. Niektórzy z nich usiłowali ukryć twarze, jak gdyby ich złe czyny były na nich wypisane i mogły zostać odczytane przez badawczy wzrok Jezusa. Zamieszanie uspokoiło się, przycichły odgłosy handlu i zaległa trwożna cisza. Uczucie lęku ogarnęło zebranych. Zdawało się im, że stanęli przed boskim trybunałem, by odpowiedzieć za swe czyny. Patrząc na Chrystusa dostrzegali blask boskości, promieniujący przez powłokę ludzkiego ciała. Majestat niebios objawił się w takiej formie, w jakiej wystąpi Sędzia w dniu ostatecznym — choć teraz nie otaczała Jezusa przynależna Mu chwała, lecz miał tę samą zdolnością czytania w duszach ludzkich. Oczy Jezusa ogarnęły wszystkich zebranych, zatrzymując się jednocześnie na każdym z osobna. Zdawało się, że Jego pełna godności postać góruje nad nimi, a boska światłość opromienia Jego twarz. Jezus przemówił, a Jego czysty, dźwięczny głos — ten sam, który na górze Synaj ogłosił prawo, gwałcone obecnie przez kapłanów i przywódców — odbił się echem od łuków świątyni: „Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska”. Schodząc powoli ze schodów i podnosząc bicz ze sznurów używany dopędzenia bydła, rozkazał handlarzom opuścić teren świątyni. Z gorliwością i surowością dotąd nigdy nie przejawianą, Jezus poprzewracał stoły giełdziarzy. Monety z brzękiem rozsypały się po marmurowej posadzce. Nikt nie zakwestionował Jego władzy, tak samo jak nikt nie ośmielił pozbierać swojego nieuczciwego zarobku. Jezus nie wysmagał nikogo trzymanym w dłoni biczem, ale ten przypomniał im coś w rodzaju strasznego ognistego miecza. Urzędnicy zatrudnieni w świątyni, spekulujący kapłani, maklerzy i handlarze bydłem wraz ze swymi owcami i wołami rzucili się do ucieczki, opanowani jedną myślą, aby oddalić się od tej oskarżającej obecności. Panika ogarnęła tłum, który czuł się przytłoczony Jego boskością. Okrzyki strona 3 / 8 nadzieja.pl - Ellen G. White - W Jego świątyni (J 2,12-22) przerażenia wyrwały się z setek pobladłych warg. Zadrżeli nawet uczniowie, gdyż przeraziły ich słowa i postawa Jezusa, tak odmienne od zwykłego zachowania. Przypomnieli sobie słowa, które o Nim napisano: „Gorliwość odom twój pożera mnie” Ps 69,1. W krótkim czasie cała ta hałaśliwa ciżba wraz z towarem została usunięta poza obręb świątyni Pańskiej. Dziedzińce zostały uwolnione od świętokradców i zamiast zgiełku zapadła głęboka, uroczysta cisza. Obecność Pana, która niegdyś uświęciła górę, teraz przywróciła świętość domowi wzniesionemu na Jego cześć. Aktem oczyszczenia świątyni Jezus obwieścił swą misję jako Mesjasz i z tą chwilą rozpoczął swe dzieło. Świątynia ta, wzniesiona dla boskiej Obecności, miała być lekcją poglądową dla Izraela i dla całego świata. Odwiecznych czasów zamiarem Boga było, aby każda żyjąca istota, poczynając od świetlistego i świętego serafina, a kończąc na człowieku, była świątynią, w której zamieszka Stwórca. Z powodu grzechu ludzkość przestała być świątynią dla Boga. Zamroczone i zdemoralizowane przez zło ludzkie serca nie objawiały już chwały Najwyższego. Lecz przez wcielenie Syna Bożego cel Niebios został osiągnięty. Bóg zamieszkuje wśród ludzi, a przez łaskę zbawienia ludzkie serca stały się znów Jego świątynią. Bóg zrządził, że świątynia w Jerozolimie ma być stałym świadectwem wzniosłego przeznaczenia dostępnego dla każdej duszy. Żydzi jednak nie pojmowali znaczenia budowli, na którą patrzyli z taką dumą. Nie uczynili też z własnych serc świętych przybytków, w których mógłby zamieszkać Duch Święty. Dziedzińce jerozolimskiej, świątyni wypełnione świętokradczym zgiełkiem handlarzy, stanowiły wierny obraz stanu ich serc, zdeprawowanych przez zmysłowe namiętności i zdrożne myśli. Uwalniając świątynię od handlarzy, Jezus dał znać, że Jego misja polega na oczyszczeniu skażonych przez grzech serc, na uwolnieniu ich z ziemskich pragnień, samolubnych żądz oraz od złych nawyków, które demoralizują duszę. „Przyjdzie do swej świątyni Pan, którego oczekujecie, to jest anioł przymierza, którego pragniecie. Zaiste, on przyjdzie — mówi Pan Zastępów. Lecz kto będzie mógł znieść dzień jego przyjścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Gdyż jest on jak ogień odlewacza, jak ług foluszników. (...) Usiądzie, aby wytapiać i czyścić srebro. Będzie czyścił synów Lewiego i będzie ich płukał jak złoto i srebro” Ml 3,1-3. „Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście iże Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście” 1Kor 3,16.17. Żaden człowiek nie jest wstanie odrzucić za pomocą tylko własnych sił ogrom zła, które opanowało jego serce. Jedynie Chrystus posiada moc oczyszczenia świątyni ludzkich dusz, lecz nie chce czynić tego przemocą. Nie wejdzie też przemocą do naszego serca, tak jak do starej świątyni. Zamiast tego mówi: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego” Ap 3,20. Jezus przyjdzie nie na jeden tylko dzień. Dlatego mówi: „Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich,...a oni będą ludem moim”. „Zmyje nasze winy, wrzuci do głębin morskich wszystkie nasze grzechy” 2Kor 6,16; Mi 7,19. Obecność Jezusa oczyści i uświęci nasze dusze, tak że staną się one świętym przybytkiem Pana oraz„mieszkaniem Bożym wDuchu” Ef 2,22. strona 4 / 8 nadzieja.pl - Ellen G. White - W Jego świątyni (J 2,12-22) Ogarnięci strachem kapłani i przywódcy uciekali z dziedzińca świątyni, aby oddalić się z zasięgu przenikliwego spojrzenia, które czytało w ich sercach. Na drodze swej ucieczki spotykali ludzi śpieszących do świątyni, lecz kazali im zawrócić, mówiąc o tym, co widzieli i słyszeli. Chrystus patrzył na uciekających i ogarniała Go litość z powodu ich strachu i nieświadomości tego, na czym powinna polegać prawdziwa religijność. W tym zajściu rozpoznał symbol rozproszenia całego narodu żydowskiego z powodu jego niegodziwości i zatwardziałości w grzechu. Dlaczego kapłani uciekali ze świątyni? Dlaczego nie wytrwali na miejscu? Ten, który rozkazał im wyjść, był synem cieśli, biedakiem z Galilei, nie reprezentującym żadnego ziemskiego urzędu ani władzy. Dlaczego Mu się nie przeciwstawili? Dlaczego porzucili nieuczciwie zdobyty zarobek i uciekli na rozkaz Tego, którego wygląd zewnętrzny był tak skromny? W słowach Chrystusa brzmiał autorytet królewski, a w Jego postawie i tonie głosu było coś, co odbierało im możliwość sprzeciwu. Gdy padł rozkaz, zdali sobie po raz pierwszy wżyciu sprawę z tego, że są obłudnikami i grabieżcami. Kiedy boskość przebiła się przez powłokę człowieczeństwa, ludzie ujrzeli nie tylko oburzenie na twarzy Chrystusa, lecz pojęli znaczenie Jego słów. Poczuli się tak, jak gdyby stanęli przed tronem wiecznego Sędziego, który wydał wyrok na ich obecne życie oraz na wieczność. Na chwilę uwierzyli, że Chrystus był prorokiem, a wielu z nich uznało Go za Mesjasza. Duch Święty rozjaśnił w ich umysłach wypowiedzi proroków dotyczące Chrystusa. Lecz czy wytrwają w tym przekonaniu? Pomimo tego nie żałowali za swe czyny. Wiedzieli, że uczucia Chrystusa kierują się ku biedakom. Wiedzieli też, że dopuścili się wyzysku wobec ludu. Chrystus przejrzał to postępowanie i dlatego stał się przedmiotem ich nienawiści. Udzielona im publicznie nagana była poniżająca, a rosnący wpływ Chrystusa wywoływał w nich zazdrość. Postanowili domagać się od Niego wyjaśnienia, jakim prawem ich wygnał i kto Mu dał to prawo. Powoli i w zamyśleniu, lecz z nienawiścią w sercach, wracali do świątyni. Ale tu zaszły wielkie zmiany podczas ich nieobecności. W tym samym czasie, kiedy możni uciekali, biedni pozostali na miejscu i teraz patrzyli na Jezusa, z którego twarzy promieniowała miłość i współczucie. Ze łzami w oczach Jezus rzekł do zgromadzonych wokół siebie: Nie bójcie się. Wyzwolę was, a wy mnie będziecie wielbić. Po to przyszedłem na ten świat. Ludzie tłoczyli się wokół Chrystusa, zanosząc ku Niemu błagalne prośby: Mistrzu, pobłogosław mnie. A Jego uszy słyszały każde wezwanie. Z litością przewyższającą czułość matki pochylał się nad cierpieniami maluczkich, nie pomijając nikogo. Każdy został uzdrowiony, niezależnie od tego, na jaką cierpiał chorobę. Niemy otwierał usta, aby Go chwalić; niewidomy wpatrywał się w twarz swego Uzdrowiciela. Serca cierpiących doznały radości. Wśród kapłanów i urzędników świątyni, będących świadkami tego wielkiego dzieła, strona 5 / 8 nadzieja.pl - Ellen G. White - W Jego świątyni (J 2,12-22) wywołało to największe zdumienie. Ludzie opowiadali historię nieszczęść, które przecierpieli, historię swoich zawiedzionych nadziei, dni wypełnionych troskami i bezsennych nocy. Chrystus uzdrawiał ich nawet wtedy, kiedy zgasła ostatnia iskra nadziei. Brzemię było tak ciężkie, rzekł jeden z uzdrowionych, ale znalazłem pomoc. To Chrystus, Syn Boży pomógł mi i poświęcę swe życie dla Jego służby. Rodzice mówili swoim dzieciom: On uratował ci życie, dziękuj Mu i chwal Go. Głosy dzieci i młodzieży, ojców i matek, przyjaciół i przypadkowych przechodniów zabrzmiały chórem dziękczynienia i chwały. Nadzieja i szczęście wypełniły ludzkie serca, a pokój zamieszkał w ich umysłach. Odrodzeni na duchu i ciele, powracali do swych domów, opowiadając wszystkim o niezrównanej miłości Chrystusa. W czasie gdy Chrystusa krzyżowano ci, którzy zostali przez Niego uzdrowieni, nie przyłączyli się do motłochu krzyczącego: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj!”. Ich serca były z Jezusem, gdyż czuli Jego wielkie współczucie i cudowną siłę. Wiedzieli, że jest Zbawicielem, gdyż uzdrowił ich dusze i ciała. Ludzie ci słuchali nauki apostołów i rozumieli Słowo Boże, które zapadło w ich serca. Stawali się rzecznikami Bożej łaski i narzędziami Jego zbawienia. Tłum, który uciekł z dziedzińca świątyni, wrócił po pewnym czasie. Panika, jakiej ulegli, częściowo ustąpiła, lecz twarze powracających wyrażały niezdecydowanie i nieśmiałość. Przyglądali się ze zdumieniem dziełom Chrystusa i nabierali przekonania, że w Nim ziściły się proroctwa o Mesjaszu. Grzech profanacji świątyni w dużym stopniu obciążał kapłanów, ponieważ to za ich przyzwoleniem dziedziniec został obrócony w targowisko. Naród był właściwie bez winy. Wprawdzie boski autorytet Jezusa wywarł na ludziach wrażenie, lecz wpływy przywódców i kapłanów przeważały w dalszym ciągu. Na misję Chrystusa patrzono jak na jakąś nowość i kwestionowano Jego prawo do wtrącania się do spraw dozwolonych władzom świątyni. Ludzie byli niezadowoleni, że został zakłócony handel i zagłuszali w sobie głos Ducha Świętego. To właśnie kapłani i przywódcy przede wszystkim powinni byli widzieć w Jezusie pomazańca Bożego, bowiem w ich rękach znajdowały się święte Księgi, w których opisana była Jego misja, i rozumieli oni, że oczyszczenie Świątyni było przejawem większej mocy niż moc człowieka. Mimo swej nienawiści do Jezusa nie mogli wyzbyć się myśli, że jest On prorokiem powołanym przez Boga do przywrócenia świętości domowi Bożemu. Z wynikającym ze strachu szacunkiem zadali Mu pytanie: „Jaki znak pokażesz nam na dowód, że ci to wolno czynić?”. Jezus dał im znak. Napełniając światłem ich serca i wykonując przed ich obliczem dzieło, którego miał dokonać Mesjasz, dał przekonywujący dowód swej istoty. A gdy w dalszym ciągu żądali od Niego znaku, odpowiedział posługując się przypowieścią, dając do zrozumienia, że przejrzał ich złą wolę i wiedział, dokąd ich ona zaprowadzi. Odpowiedział: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni ją odbuduję”. Te słowa Chrystusa zawierały dwojakie znaczenie. Miał namyśli nie tylko strona 6 / 8 nadzieja.pl - Ellen G. White - W Jego świątyni (J 2,12-22) zniszczenie żydowskiej świątyni i obrzędów, lecz również swą własną śmierć — zniszczenie świątyni swego ciała. To ostatnie wykluwało się już w myślach Żydów. Po powrocie do świątyni kapłani i przywódcy zaproponowali, aby zabić Chrystusa i uwolnić się w ten sposób od wichrzyciela. Jednakże gdy Jezus wytknął im te zamiary, nie zrozumieli Go. Przyjęli Jego słowa jako odnoszące się wyłącznie do świątyni w Jerozolimie i zawołali z oburzeniem: „Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty w trzy dni chcesz ją odbudować?” Czuli teraz, że ich niedowierzanie w stosunku do Jezusa jest usprawiedliwione, i zdecydowali się Go odrzucić. Chrystus nie liczył na to, że Jego słowa zostaną zrozumiane przez niewierzących Żydów, a nawet — przynajmniej w tej chwili — przez Jego uczniów. Rozumiał, że wrogowie będą je przedstawiać opacznie i obrócą je przeciwko Niemu. Słowa te miały być wykorzystane przeciw Niemu w czasie osądzania Go, a na Golgocie miały być podstawą drwin. Lecz wyjaśnić je uczniom teraz znaczyłoby powiedzieć im o czekających Go cierpieniach, co przysporzyłoby im trosk, których jeszcze nie byli wstanie udźwignąć. Wszelkie przedwczesne wyjaśnienia musiałyby zwrócić uwagę Żydów na rezultat ich niewiary i uprzedzeń. Wielu z nich znalazło się już na drodze konsekwentnie prowadzącej do zabicia Baranka Bożego. Te słowa Chrystusa wypowiedziane były przez wzgląd na ludzi, którzy uwierzyli w Niego. Wiedział bowiem, że oni je powtórzą, a ponieważ zostały wypowiedziane w czasie Paschy, dojdą do uszu tysięcy i zostaną rozpowszechnione po całym świecie. Po Jego zmartwychwstaniu staną się zrozumiałe i dla wielu będą decydującym dowodem Jego boskości. Uczniowie Jezusa, których również obarczała duchowa ślepota, często nie byli wstanie zrozumieć Jego nauki. Wiele jednak z tych nauk zaczęli pojmować wraz z rozwojem wypadków, a wtedy gdy On nie chodził już z nimi, Jego słowa stały się podporą dla ich serc. Słowa Zbawiciela: „Zburzcie tę świątynię, aja w trzy dni ją odbuduję” zastosowane do jerozolimskiej świątyni miały głębsze znaczenie, niż słuchacze mogli pojąć. Chrystus był fundamentem i życiem tej świątyni. Nabożeństwa odbywające się w niej symbolizowały ofiarę Syna Bożego. Stan kapłański ustanowiony został po to, by ukazywać pojednawczy charakter dzieła Chrystusa. Cały plan sakralnych obrzędów był jakby cieniem odkupicielskiej śmierci Zbawiciela. Składanie ofiar nie miałoby sensu, gdyby wielkie wydarzenia, na które wskazywały owe ceremonie, nie miały się spełnić. Ponieważ cały ofiarny rytuał był związany z osobą Chrystusa, dlatego też bez Niego nie miał żadnej wartości. Gdy Żydzi przypieczętowali odrzucenie Chrystusa przez wydanie Go na śmierć, odrzucili tym samym wszystko, co nadawało znaczenie świątyni i odprawianym tu nabożeństwom. Ich świętość została przekreślona, a upadek przesądzony. Od tego czasu ofiary i związane z nimi nabożeństwa utraciły swój sens i podobnie jak ofiara Kaina nie wyrażały wiary w Zbawiciela. Wydając Chrystusa na śmierć Żydzi faktycznie zniszczyli swą świątynię. Gdy Chrystus został strona 7 / 8 nadzieja.pl - Ellen G. White - W Jego świątyni (J 2,12-22) ukrzyżowany, wewnętrzna zasłona świątyni rozdarła się na pół od góry do dołu, co oznaczało, że wielka ostateczna ofiara została dokonana iże system służb ofiarnych zakończył się na zawsze. „W trzy dni ją odbuduję”. Zdawało się, że śmierć Chrystusa dawała przewagę mocom ciemności, które święciły swe zwycięstwo. Lecz z otwartego grobowca Józefa to Jezus wyszedł zwycięzcą. „Rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi” Kol 2,15. Przez swą śmierć i zmartwychwstanie Chrystus stał się „sługą świątyni i prawdziwego przybytku, który zbudował Pan, anie człowiek” Hbr 8,2. Ludzie wznieśli żydowski przybytek, ludzie zbudowali żydowską świątynię, lecz świątynia na wysokościach, której ta ziemska była tylko symbolem, zbudowana została nie przez ludzkiego architekta. „Oto mąż, którego imię brzmi Latorośl....On zbuduje przybytek Pana i zdobędzie majestat królewski, zasiądzie jako władca na swoim tronie. Także kapłan zasiądzie na swoim tronie i będzie między obydwoma pokojowe nastawienie” Za 6,12.13. Nabożeństwa ofiarne, które wskazywały na Chrystusa, skończyły się, a oczy ludzi skierowane zostały na prawdziwą ofiarę za grzechy świata. Ziemskie kapłaństwo przeminęło, lecz my zwracamy się ku Jezusowi, głosicielowi nowego przymierza, oraz „ku krwi, którą się kropi, a która przemawia lepiej niż krew Abla”. „Droga do świątyni nie została jeszcze objawiona, dopóki stoi pierwszy przybytek. (...) Lecz Chrystus, który się zjawił jako arcykapłan dóbr przyszłych, wszedł przez większy i doskonalszy przybytek, nie ręką zbudowany (...) z własną krwią swoją, dokonawszy wiecznego odkupienia” Hbr 12,24; 9,8-12. „Dlatego też może zbawić na zawsze tych, którzy przez niego przystępują do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi” Hbr 7,25. Chociaż kapłaństwo miało zostać przeniesione z ziemskiej świątyni do niebieskiej, choć święty przybytek i nasz wielki kapłan mieli być niewidoczni dla ludzkiego oka, to jednak uczniowie nie mieli doznać z tego powodu uszczerbku. Nie mieli odczuć przerwy w swym obcowaniu ze Zbawicielem ani utraty sił. I chociaż Jezus sprawuje swe kapłaństwo w świątyni na wysokościach, wciąż pozostaje On przez Ducha Świętego kapłanem ziemskiego kościoła. Jest On niewidzialny dla oczu, lecz Jego pożegnalne przyrzeczenie zostało spełnione: „A oto Ja jestem zwami po wszystkie dni aż do skończenia świata” Mt 28,2. Choć przekazuje swą moc mniejszym sługom, Jego krzepiąca obecność pozostaje w ziemskim kościele. „Mając więc wielkiego kapłana, (...) Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania. Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu. Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze” Hbr 4,14-16. strona 8 / 8 Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)