szlak Kobiet - Równość.info

advertisement
K r a k o w s k i
szlak
Kobiet
Przewodniczka po Krakowie Emancypantek
B u j w i d o w a
M r o z o w s k a - To e p l i t z
Ś w i r s z c z y ń s k a
B o b k o w s k a
Wa s s e r b e r g
R u d o w i c z
K u l i k o w s k a
Tu r z y m a
O r w i d
K r a k o w s k i
szlak
Kobiet
Przewodniczka po Krakowie Emancypantek
S c h e n i r e r
pod redakcją Ewy Furgał
G i n c z a n k a
A m e i s e n o w a
D u l ę b i a n k a
Fundacja Przestrzeń Kobiet
Kraków 2009
Krakowski Szlak Kobiet. Przewodniczka Po Krakowie Emancypantek
Copyright © Fundacja Przestrzeń Kobiet 2009
Wydawczyni:
Fundacja Przestrzeń Kobiet
ul. Św. Krzyża 34
34-460 Szczawnica
www.przestrzenkobiet.pl
[email protected]
Kraków 2009
Wydanie I
Konsultacja naukowa:
dr Dobrochna Kałwa
Redakcja i korekta:
Ewa Furgał
Projekt okładki, opracowanie graficzne, skład i łamanie:
Urszula Kosztyła-Demczuk,
e-mail: [email protected]
Druk i oprawa:
Drukarnia GS, Kraków
Publikacja nieodpłatna, nie może być sprzedawana.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie całości tekstu lub jego fragmentu może być dokonane wyłącznie w celach
niekomercyjnych, pod warunkiem podania źródła.
Książka została opracowana i wydana w ramach projektu Polki, Żydówki – krakowskie emancypantki. Historia i współczesność dla równości i różnorodności,
zrealizowanego przy wsparciu udzielonym przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru
Gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego oraz budżetu Rzeczypospolitej Polskiej w ramach Funduszu dla Organizacji Pozarządowych.
Książka została dofinansowana także ze środków Network of East-West Women w ramach „Book and Journal Project”
oraz ze środków Programu Wydawniczego Fundacji Taubego.
ISBN 978-83-928639-0-8
Spis Treści
Historia kobiet czy historyjki o kobietach? Zamiast Wstępu
Natalia Sarata
5
Konteksty
Trzeba odtworzyć kobiecą linię tradycji
Rozmowa Anny Czerwińskiej z Grażyną Kubicą
11
Żydówki polskie. Wybrane zagadnienia emancypacji i obecności w historii
Katarzyna Czerwonogóra
13
Emancypacyjny Kraków
Ewa Furgał
22
Czytelnia dla kobiet jako miejsce i przestrzeń krakowskiego ruchu kobiecego. Salon czy własny pokój?
Iwona Dadej
29
Kobiety
Kazimiera Bujwidowa. Człowiekiem się czuję, więc ludzkich praw żądam!
Anna Kiesell
39
Maria Orwid. Upodmiotowienie
Anna Bednarczyk, Inga Hajdarowicz
46
Zuzanna Ginczanka. Jak daleka stąd, jak bliska?
Olga Andrynowska
50
Jadwiga Mrozowska-Toeplitz. Pozostać sobą...
Łucja Iwanczewska
54
Marcelina Kulikowska. Strzał w serce
Agnieszka Brożkowska
61
Maria Dulębianka. Barwy kampanii
Katarzyna Zwolak
71
Jestem Baba. Anny Świrszczyńskiej pieśń o kobietach
Katarzyna Jaszczur-Warzecha
Zofia Ameisenowa. Życie ukryte w książkach
Monika Stępień
Jej „Nowe Słowo”. Próba (re)konstrukcji sylwetki Marii Turzymy
Marta Struzik
Teresa Rudowicz. Collage na licencji Creative Commons
Anna Grajewska
Wanda Bobkowska, nauczycielka i działaczka ewangelicka
Grażyna Kubica
Sara Schenirer. Matka Izraela
Joanna Fabijańczuk
Paulina Wasserberg. Lekarka i działaczka społeczna
Bettina Gerhardt
Konspekty
Szkice, plany, zadania
Natalia Sarata
Moc spojrzenia
Wymiary emancypacji, wymiary edukacji
Linia tradycji
Indeks zdjęć
Natalia Sarata
Historia kobiet czy historyjki o kobietach?
Zamiast Wstępu
Przewodniki turystyczne po Krakowie – a Kraków nie jest tutaj przecież wyjątkiem – przedstawiają historię miasta
tworzoną, pisaną i interpretowaną z perspektywy męskiego doświadczenia. W tych przekazach kobiety odgrywają rolę przykładnych
żon i matek, cnotliwych królowych lub awanturujących się mieszczańskich żon, czasem muz wybitnych artystów – mężczyzn.
Kilka kąśliwych uwag na temat Teodory z Giebułtowskich Matejko, która swojego męża [Jana] trzymała całe życie „pod pantoflem”
i terroryzowała istnymi atakami furii, królowej Jadwigi modlącej się pod czarnym krucyfiksem czy starościny Dembowskiej zamykającej
ulice według własnego widzimisię1 wyczerpuje niemalże wszystkie wątki związane z kobietami w niejednym przewodniku
po Krakowie (w niektórych pojawia się także Nawojka jako bohaterka krakowskiej legendy z lat 50. XX wieku o pierwszej „studentce” oraz femme fatale Dagny Przybyszewska). Z pewnością wyczerpuje natomiast kontekst, w jakim kobiety są umieszczane
i opisywane w historii tego miasta, w wersji przedstawianej przez przewodniki turystyczne: „Świętych”, „Żon-heter”, czasem
„Muz”.
Historyczny dorobek kobiet związanych z Krakowem, ich spuścizna pozostawiona współczesnym w postaci praw wyborczych, prawa do studiowania, prawa do pracy, przełamywania ograniczających społecznych wyobrażeń o rolach płci – są pomijane
i w ten sposób unieważniane, przemilczane.
Milczą o nich przewodniki turystyczne, co więcej, milczą podręczniki do historii, często milczą również osoby historii
uczące. Jeśli w podręcznikach szkolnych pojawiają się wątki związane z historią kobiet, jest to raczej „historyjka” o kobietach
– anegdotyczne, stereotypowe, często seksistowskie przekazy, podkreślające specyfikę (wyobrażanych z androcentrycznej perspektywy) doświadczeń kobiet, w odróżnieniu od uniwersalności doświadczenia mężczyzn. Przekazy te są w (zatwierdzonych przez
Ministerstwo Edukacji Narodowej) podręcznikach szkolnych równie częste, co przekazy rasistowskie, ksenofobiczne czy heteronormatywne. Dość przytoczyć przykład historyjki obrazkowej, w której Bóg (przedstawiony jako starszy mężczyzna) prezentuje
w biblijnym Edenie Adamowi cztery ustawione przed nimi w rzędzie kobiety: Polecam ten wyrób w czterech kolorach – mówi
do Adama Bóg2.
1
M. Miezian, Krakowskie Stare Miasto. Ścieżkami władców, artystów i alchemików, Wydawnictwo Bezdroża, Kraków 2004, s. 34.
M. Jędrychowska, Z. Kłakówna, To lubię! Podręcznik do języka polskiego. Teksty i zadania. Książka ucznia. Klasa III gimnazjum, Wydawnictwo Edukacyjne,
Kraków 2005, s. 21.
2
-7-
Próba od-zyskania historii (dla) kobiet
Nieobecność kobiet i ich dorobku w podręcznikach do historii jest także naszą, współczesnych kobiet, nieobecnością
rzeczywistą i symboliczną w przestrzeni publicznej. Dlatego świadome uznanej za uniwersalną androcentrycznej perspektywy
w historii, perspektywy, która przywiązuje znaczenie do tego, co „męskie” i właśnie to archiwizuje, świadome „męskiego spojrzenia” badaczy-mężczyzn i badaczy-kobiet, które interpretuje historię kobiet i rolę kobiet w historii, starałyśmy się w tej książce
wyjść poza jego ograniczające ramy. Spojrzenie to akcentuje bowiem wyłącznie sukcesy odnoszone w sferze publicznej; sferę
prywatną, do której kobiety są kulturowo przypisywane, pozbawia znaczenia. Głęboko zakorzenione kanoniczne sposoby odtwarzania biografii artystek sprawy uczuciowo-seksualne pomijają całkowicie […]. Biogramy zostały skonstruowane wg męskich wzorów,
nie można więc dowiedzieć się z nich niczego o osobistym życiu artystek. Tak jak w męskim świecie eksponowana jest w nich przede
wszystkim praca i życiowy sukces3.
Zadanie wydobywania naszych Bohaterek spod warstw męskiego pisma okazało się z różnych względów trudne.
Autorki niejednokrotnie stawały wobec strzępów informacji, ograniczonej ilości historycznych śladów, podejmując wysiłek przepisywania historii w her-storię. Przeszkodę dla GYNEalogicznych poszukiwań stanowiła stosunkowo niewielka ilość informacji
źródłowych, dotyczących wielu z naszych Emancypantek. Aktywność i wpływ kobiet, które przełamywały bariery stereotypów,
ról płci, społecznie ustanawianych norm, nie jest doceniana. Ich nazwiska, wizerunki i dokonania nie są przechowywane w społecznej
ani w zinstytucjonalizowanej pamięci. Znajdują się tam linearnie, chronologicznie zapisywane historie wojen, konfliktów, porozumień politycznych, odkryć geograficznych, naukowych przełomów, paradygmatów filozoficznych, rewolucji.
Wolności. Równości. Braterstwa. HIStoria nie przechowuje pamięci o kobietach, o Siostrach.
Feministyczne 3 x K: Konteksty, Kobiety, Konspekty
Krakowski Szlak Kobiet. Przewodniczka po Krakowie Emancypantek nie jest przewodnikiem turystycznym. Przedstawia
różnorodne konteksty emancypacji, nie roszcząc sobie pretensji do miana pozycji naukowej, choć z pewnością niejeden zawarty w niej tekst spełnia wymogi porządku naukowego. Przewodniczka ma być przede wszystkim swoistą edukacją pamięci,
lekturą edukacyjną, oferującą także propozycję pracy z zawartym w niej materiałem, by nie tylko dowiedzieć się, wiedzieć dobrze,
ale też wykorzystać tę wiedzę i przekazać dalej wspólne i różne doświadczenia Emancypantek i wagę ich dokonań.
Zawarte w Przewodniczce biogramy są pisane z różnych pozycji. Postacie zapomnianych Przodkiń zostały wybrane przez Autorki
samodzielnie, według własnych zainteresowań. Przewodniczka to w ogromnej mierze zapis ich osobistej pracy, zapis Spotkania
ze „swoją” Emancypantką, która staje się swoja.
Krakowski Szlak Kobiet
ul. Lubicz 34 (Kazimiera Bujwidowa) – ul. Kopernika 21a (Maria Orwid) – ul. Mikołajska 26 (Zuzanna Ginczanka) –
Plac św. Ducha 1 (Jadwiga Mrozowska-Toeplitz) – ul. Pijarska 3 (Marcelina Kulikowska) – ul. Krupnicza 3 (Maria Dulębianka) –
ul. Krupnicza 22 (Anna Świrszczyńska) – al. Mickiewicza 22 (Zofia Ameisenowa) – ul. Szewska 21 (Maria Turzyma) –
ul. Szczepańska 2 (Teresa Rudowicz) – ul. Grodzka 60 (Wanda Bobkowska) – ul. św. Katarzyny 1 (Sara Schenirer) –
ul. Krakowska 35 (Paulina Wasserberg).
Zastanawiając się nad ułożeniem biogramów naszych Przodkiń w książce, rozważałyśmy wiele układów: chronologiczny,
alfabetyczny, tematyczny, zgodny z podziałami lub podobieństwami światopoglądowymi, religijnymi różnicami, identyfikacją
3
J. Sosnowska, Maria Dulębianka przeciw samotności, [w:] Kobieta i rewolucja obyczajowa. Społeczno-kulturowe aspekty seksualności. Wiek XIX i XX, pod red.
A. Żarnowskiej i A. Szwarca, t. IX, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2006, s. 466.
-8-
(lub nie) z ruchem kobiecym. Jednak według nas każdy z nich wpisuje się w patriarchalny porządek, każdy jest bowiem linearny,
poddający kontroli, kategoryzujący lub oparty na binarnej opozycji. Chciałyśmy wyjść poza tę linearność i binarność w naszym
od-twarzaniu pamięci o pokoleniach kobiet, powierzyłyśmy zatem układ książki naszym Bohaterkom i ich miastu. Wyłuskałyśmy
z biogramów te miejsca na mapie Krakowa, z którymi Emancypantki (w naszym arbitralnym odczytaniu) były najmocniej
związane. Poprowadziłyśmy Krakowski Szlak Kobiet ich tropem. Nie oznacza to jednak, że wytyczona przez nas trasa jest jedyną
możliwą – w biogramach naszych Bohaterek pojawia się wiele innych adresów na mapie Krakowa, z których każda i każdy ułożyć
może własny emancypacyjny Szlak.
Szlak rozpoczyna się przy ul. Lubicz 34, gdzie przez lata zamieszkiwała Kazimiera Bujwidowa, wybitna krakowska
działaczka emancypacyjna, kieruje się następnie w stronę Starego Miasta, by tam kluczyć, zapętlać się i przecinać, a następnie
ul. Grodzką biegnie na Kazimierz i kończy się przy ul. Krakowskiej 35, w domu rodzinnym Pauliny Wasserberg, postaci odzyskanej dla nas przez Grażynę Kubicę.
Pomiędzy Bujwidową a Wasserberg znajdują się te, których sąsiedztwo na Krakowskim Szlaku Kobiet wydaje się przypadkowe i te, których wątki przeplatają się ze sobą ciasno. Wszystkie łączy miasto i wspólne im doświadczenie przekraczania
społecznych granic stawianych kobietom ze względu na ich płeć. Jest to także doświadczenie kobiet w tej Przewodniczce nieobecnych, tych, o których nie wiemy i jeszcze nie możemy pamiętać, ale też tych odnalezionych w trakcie prac nad Przewodniczką,
które ostatecznie nie zostały w tej edycji książki przedstawione. Krakowski Szlak Kobiet nie jest bowiem projektem zamkniętym,
Bohaterek przybywa, rosną zastępy kobiet stojących za nami.
Pokolenia kobiet
Celem książki Krakowski Szlak Kobiet. Przewodniczka po Krakowie Emancypantek jest od-tworzenie pamięci
o kobietach związanych z Krakowem, których życie pozostaje w dzisiejszym Krakowie i dzisiejszej Polsce nieznane, zapomniane,
ich znaczenie nieodkryte, a osiągnięcia przemilczane. Kobiety określone w Krakowskim Szlaku Kobiet wspólnym mianem Emancypantek wywodziły się z różnych środowisk, warstw społecznych, społeczności religijnych, miały zróżnicowane wykształcenie,
doświadczenia życiowe i światopoglądy. Nawet Emancypantkami były na odmienne sposoby; prowadziły działalność społeczną
na rzecz równouprawnienia płci w ramach ruchu kobiecego albo też samodzielnie i przede wszystkim dla siebie przekraczały role
płci przypisane kobietom. Działały ponad granicami społeczności, klas i religii, które okazywały się dla nich ciasne i ograniczające.
Nasze Bohaterki wiele dzieli. Natomiast łączy je to, że dorobek prawie każdej z nich został zapomniany, niedoceniony, poznany
zbyt mało, zbywany milczeniem. Tymczasem z efektów ich pracy na różnych polach – praw politycznych, prawa do edukacji,
prawa do niezależnego rozwoju i kształtowania swego życia – nieustannie korzystają pokolenia kobiet i mężczyzn. Czerpać będą
też kolejne generacje, pozostając często nieświadome walki, jaka o te prawa została stoczona.
Wiedziałyśmy dobrze, iż starszemu pokoleniu kobiet zawdzięczamy otwarcie szkół wyższych, choć w ograniczonych ramach, zdawałyśmy
sobie również sprawę, że naszym obowiązkiem jest zdobycie pełnego równouprawnienia w dziedzinie nauki i wiedzy4 – pisała Romana
Pachucka w swoich Pamiętnikach z lat 1886-1914. Naszym obowiązkiem wobec starszych pokoleń kobiet jest wiedzieć dobrze,
wiedzieć więcej o Przodkiniach, uzupełniać luki, nabywać świadomość korzeni, odbudowywać dla siebie i dla innych kobiecą linię
tradycji5.
Ta książka jest próbą przywrócenia należnego naszym Przodkiniom miejsca w historii i przestrzeni tego miasta.
Im, a także innym, niewymienionym w tej książce z nazwiska, kobietom. Świadomość tego, czego dokonały, znajomość ich
4
R. Pachucka, Pamiętniki z lat 1886-1914, Ossolineum, Wrocław 1958, cyt za: „Pełnym głosem”, nr 5, Fundacja Kobieca, Kraków 1997, s. 33.
J. Brach-Czaina, Wprowadzenie, [w:] Od kobiety do mężczyzny i z powrotem. Rozważania o płci w kulturze, pod red. J. Brach-Czainy, Wydawnictwo Trans Humana, Białystok 1997, s. 8.
5
-9-
doświadczeń i her-storii pozwoli nam świadomiej korzystać z ich emancypacyjnej spuścizny, a przez to tak przekształcać społeczności,
w których żyjemy, by stawały się coraz bardziej równościowe, otwarte i włączające. Bez różnicy płci.
Krakowski Szlak Kobiet jest też próbą przywrócenia współczesnym kobietom i mężczyznom pamięci o ich Przodkiniach oraz próbą wskazania na silne wątki wielokulturowe, wieloreligijne, a także bez-religijne w dziejach miasta – splatające
się dziedzictwo społeczności katolickiej, żydowskiej, ewangelickiej i środowisk bezwyznaniowych. Zadaniem Przewodniczki jest
również przywrócenie Krakowowi „jego” kobiet – Emancypantek, tak różnorodnych, znaczących, ważnych. Tak nieznanych,
tak nieopowiedzianych.
Historia kobiet dzieje się, tworzy i odtwarza nieustannie. Stoją za nami pokolenia kobiet, pokolenia kobiet idą przed
nami. Dla nich tworzymy HERstorię.
Podziękowania
Działania podejmowane przez Fundację Przestrzeń Kobiet, Żydowskie Stowarzyszenie Czulent i Fundację Jewish Community Centre w ramach wspólnie realizowanego projektu Polki, Żydówki – krakowskie emancypantki. Historia i współczesność
dla równości i różnorodności spotkały się z żywym zainteresowaniem i wielką przychylnością wielu osób i organizacji. Serdecznie
dziękujemy za Waszą uwagę, zaangażowanie, a także motywowanie nas do dalszej pracy na rzecz odzyskiwania kobiet ze zbiorowej
(nie)pamięci.
Chciałabym też podziękować szczególnie kilku osobom oraz organizacjom, których wsparcie i zaufanie umożliwiło
realizację naszego przedsięwzięcia.
Projekt Polki, Żydówki – krakowskie emancypantki, a w jego ramach cykl szkoleniowy Krakowski Szlak Kobiet
i niniejsza Przewodniczka zainspirowane zostały m.in. żmudną pracą odzyskiwania kobiet – Sióstr Malinowskiego i ich historii, przeprowadzoną przez dr Grażynę Kubicę. Serdecznie dziękujemy dr Grażynie Kubicy za tę inspirację, a także za przyjęcie
naszego zaproszenia i przychylne, wspierające zaangażowanie w ten projekt. Dziękujemy bardzo dr Dobrochnie Kałwie,
która przeprowadziła konsultację naukową tekstów, za jej merytoryczne wsparcie w procesie przygotowywania Przewodniczki,
za konstruktywną krytykę i wszystkie uwagi, z których jednak nie każdą mogłyśmy uwzględnić w ostatecznym kształcie tej książki.
Odpowiedzialność za wszelkie ewentualne braki i błędy Przewodniczki ponosi Wydawczyni. Serdecznie dziękujemy wszystkim
Autorkom za wysiłek od-twarzania her-storii bohaterek, za podjęcie wyzwania przywracania pamięci o nich, za zmierzenie się
z ich (nie)obecnością, za odzyskanie swoich Emancypantek dla nas wszystkich i dla siebie samych.
Dziękujemy Funduszowi dla Organizacji Pozarządowych (Komponent I Demokracja i społeczeństwo obywatelskie)
za dofinansowanie, które pozwoliło na realizację całego naszego projektu w rozbudowanej, kompleksowej formie. Dziękujemy
prof. Ann Snitow za jej entuzjazm dla naszej pracy i finansowe wsparcie Przewodniczki ze środków Network of East-West Women.
Dziękujemy Fundacji Taubego, której Program Wydawniczy umożliwił wydanie niniejszej książki w jej ostatecznym kształcie.
Dziękujemy także Kate Craddy, Dyrektorce Muzeum Galicja w Krakowie za wsparcie naszych starań o fundusze na przygotowanie
tej książki.
Moje osobiste wielkie podziękowania kieruję do Ewy Furgał, redaktorki Krakowskiego Szlaku Kobiet. Wynikiem jej
wielomiesięcznej pracy jest książka, która przywraca nam nasze bohaterki i ich / naszą her-storię.
Natalia Sarata
Koordynatorka ds. warsztatów i publikacji projektu
Polki, Żydówki – krakowskie emancypantki.
Historia i współczesność dla równości i różnorodności
Fundacja Przestrzeń Kobiet, Kraków, 26 maja 2009 r.
-10-
B u j w i d o w a
M r o z o w s k a - To e p l i t z
Ś w i r s z c z y ń s k a
B o b k o w s k a
Wa s s e r b e r g
R u d o w i c z
K u l i k o w s k a
Tu r z y m a
O r w i d
S c h e n i r e r
G i n c z a n k a
A m e i s e n o w a
D u l ę b i a n k a
Konteksty
Trzeba odtworzyć kobiecą linię tradycji
Rozmowa z dr Grażyną Kubicą – autorką książki Siostry Malinowskiego, czyli kobiety nowoczesne na początku XX wieku,
w której odtwarza losy nieobecnych w historii, zapomnianych, wybitnych kobiet, pojawiających się na kartach Dziennika w ścisłym
znaczeniu tego wyrazu Bronisława Malinowskiego.
Rozmowę prowadzi Anna Czerwińska z Fundacji Feminoteka, kuratorka Muzeum Historii Kobiet1.
Anna Czerwińska: [W swojej książce] Pisze Pani o kobietach, które występują na łamach Dziennika Bronisława
Malinowskiego (…). Czy może Pani powiedzieć, jaki jest sens odtwarzania historii kobiet?
Grażyna Kubica: Po pierwsze – należy kobiety zapisać, stworzyć, odtworzyć, zrelacjonować, bo ich po prostu nie ma. Jak pisze
Jolanta Brach-Czaina: trzeba odtworzyć kobiecą linię tradycji. To jest nasz moralny obowiązek.
A.C: Opracowywała Pani Dziennik Malinowskiego; w którym momencie te kobiety zwróciły Pani uwagę? Kiedy postanowiła Pani
się nimi zająć?
G.K.: Było kilka stadiów. Najpierw, jeszcze w trakcie opracowywania Dziennika, kiedy musiałam znaleźć jakieś biograficzne informacje o pojawiających się na jego kartach postaciach, to była irytacja na brak informacji na temat kobiet. O jakimś
trzeciorzędnym poecie można wszędzie znaleźć mnóstwo informacji, bez żadnego problemu, a o kobietach nie ma nic! One
znikają. Moja książka pokazuje, że potrzebny jest dodatkowy wysiłek, by odtworzyć biografie kobiet. Moje poszukiwania to
było zbieractwo niemal detektywistyczne. Ten pierwszy etap to opracowywanie Dziennika i szukanie informacji o kobietach.
Potem jeszcze jakiś czas żyłam w świecie Dziennika. Pomagałam zbierać materiały do biografii Malinowskiego Michaelowi Youngowi. I w czasie tych prac olśniło mnie, że jeśli ja się historiami tych kobiet nie zajmę, to nikt tego nie zrobi. A to przecież są tak
ciekawe biografie! Poza tym jeszcze pozostawał problem: co to znaczyło być kobietą na początku XX wieku, kobietą, która walczy
o edukację, która chce coś zrobić, która jest nowoczesna? Tu chyba we mnie zadziałał feministyczny imperatyw. (…)
Ta książka długi czas była ze mną, zbierałam materiały, zajmując się czymś innym, moimi zwykłymi obowiązkami. Praca nad tą książka była trochę detektywistyczna i bardzo wciągająca. To był interesujący sposób bycia w świecie – moje
1
Wywiad przeprowadzony 30 marca 2006 r. Ukazał się w portalu www.feminoteka.pl pod tytułem „Witkacy był mizoginem”. W niniejszej książce ukazuje się za
zgodą Grażyny Kubicy oraz Anny Czerwińskiej, zredagowany przez Natalię Saratę. Tytuł pochodzi od redaktorki wywiadu.
-13-
podróże do miejsc, gdzie te kobiety mieszkały, żyły, przebywały. Szukanie ich śladów było szukaniem innego wymiaru istniejących obecnie miejsc. Ważne przy tym jest to, że jestem antropolożką, więc skupiłam się na tych osobach
w sposób antropologiczny. Chciałam się o nich dowiedzieć wszystkiego, a więc nie tylko o osobie, ale też o miejscach, o czasie, o bliskich im ludziach, czyli o kulturowym kontekście. To były badania terenowe nad przeszłością.
Z drugiej strony, bardzo ważny był dla mnie moralny aspekt sprawy – albo ja teraz to zrobię, albo tego nikt nie zrobi i tego nie
będzie. Jestem przekonana, że wiele dzieł moich bohaterek tylko ja przeczytałam czy widziałam. I być może nikt tego już nigdy
nie przeczyta i nie zobaczy.
A.C.: Dlaczego kobiety giną w historii? Dlaczego historycy nie zwracają uwagi na kobiety? Dlaczego nie zajmują się historią kobiet?
GK: To nie jest prosta sprawa, myślę, że jest kilka powodów. (…) Przede wszystkim historia zajmuje się najbardziej odkrywczymi uczonymi, najbardziej nowatorskimi autorami. Kobiety, żeby dostać uznanie współczesnych, raczej musiały być
konformistkami i dostosowywać się do istniejących wzorów postępowania, do reguł obowiązujących w społeczeństwie
czy też w konkretnej dziedzinie, w której pracowały. W związku z tym, rzadko kiedy pozwalały sobie na bycie nowatorskimi, na dokonanie przełomu, bo to groziło marginalizacją, wykluczeniem i odsunięciem poza dyskurs. To wydaje mi się
podstawowym problemem. Twórczość kobiet musiała się naginać do reguł współczesności, żeby w ogóle być uznaną. (…)
Pamiętam, jak po wystawie poświęconej Marii Czaplickiej, którą robiłam w Muzeum Etnograficznym w Krakowie, zaproszono
mnie w ramach Polskiego Towarzystwa Socjologicznego w Instytucie Socjologii UJ do przedstawienia prezentacji na jej temat.
Po pięciu minutach mojego wystąpienia wstał jeden z kolegów i zapytał: „Ale dlaczego my w zasadzie mamy tego słuchać? Co ona
takiego zrobiła, że my musimy tu siedzieć i słuchać o niej?” Ja się nieco skonfundowałam, ale odpowiedziałam mu: „Bo wiesz,
Curzon Press wydał jej Collected Works w czterech tomach”. I on na to: „Aha, no to rozumiem”. To go usatysfakcjonowało! Skoro
jej dzieła zostały wydane przez prestiżowe wydawnictwo Curzon Press, to jest powód, dla którego on może siedzieć i wysłuchiwać
o niej prezentacji. (…) I tak to jest z tą historią kobiet.
-14-
Katarzyna Czerwonogóra
Żydówki polskie. Wybrane zagadnienia emancypacji i obecności
w historii
Judith Plaskow we wprowadzeniu do książki Standing Again at Sinai – klasyki żydowskiego feminizmu, przywołuje
pewną historię z czasów II wojny światowej. W białostockim getcie to głównie kobiety zajmowały się szmuglowaniem broni,
były bowiem mniej narażone na kontrolę niż mężczyźni. Pod koniec istnienia getta kobiety sprzeciwiły się przygotowanemu zbyt
szybko powstaniu i nie chciały oddać broni mężczyznom. Uważały, że lepiej przyłączyć się do leśnych partyzantów niż podejmować
skazane z góry na klęskę powstanie. W rezultacie jednak pod naciskiem mężczyzn oddały im broń, uznając, że są w pierwszej
kolejności Żydówkami, a dopiero potem kobietami i najpierw obowiązuje je solidarność z narodem. W ten sposób historia
ta zapisała się jako heroiczne, choć od początku spisane na klęskę powstanie, w którym kobiety odegrały drugorzędną rolę dostarczycielek broni dla podejmujących decyzję mężczyzn. Dlaczego zdecydowały się tak postąpić, wbrew własnym przekonaniom? Jak
opowiadany byłby ten epizod, gdyby zdecydowały się jednak dołączyć do partyzantów?
Przyglądając się dziś tym wątpliwościom, zwracamy uwagę na to, że w czasach żydowskiej historiografii w klasycznym
wydaniu Bałabana, Dubnowa czy Schorra pytanie o doświadczenie kobiet nie miało szansy na odpowiedź, jako że kategoria gender
nie była wówczas uwzględniana w działalności badawczej. Nieobecność kobiecej narracji spowodowała, że przywykłyśmy/liśmy
do patrzenia na nasze dzieje z punktu widzenia męskich badaczy, którzy zarówno nie chcieli, jak i nie mogli – pozbawieni kobiecego doświadczenia – uwzględniać go w swoich analizach. Kronikarzom role kobiet służyły więc głównie jako tło dla istotnych
wydarzeń. Tymczasem odkrywanie kobiecej historii nie tylko poszerza zrozumienie zjawisk, ale też często zmusza do zmiany ich
dotychczasowego postrzegania. Ujawnianie tego, jak złudne jest przyjmowanie męskiej optyki za obowiązującą, narusza fundamenty tradycyjnego dyskursu historycznego. Tym samym, staje się więc kobieca historia opowieścią odmienną i wywrotową, która
burzy przyjętą dotychczas oficjalną narrację. Odnoszenie jej do męskiej, uważanej za uniwersalną perspektywy, daje wrażenie jej
nieadekwatności i sprzeczności z tym, jak każe nam się widzieć nasze dzieje.
Obecna w feministycznej historiografii koncepcja „herstory” jako historii pisanej i mówionej z kobiecego punktu widzenia, stawia sobie za cel uzupełnianie luk, które powstają, gdy ogranicza się interpretację procesów historycznych tylko do spojrzenia grupy hegemonicznej. Takie podejście jest elementem także studiów żydowskich ostatnich dekad, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, Izraelu i Niemczech. Krytyczna analiza tradycji żydowskiej, reinterpretacja źródeł i odszukiwanie kobiecych
bohaterek żydowskiej historii to tematy obecne we współczesnym dyskursie feministycznym. Przyglądając się najważniejszym
wątkom żydowskich dziejów, zwraca się uwagę na kwestię emancypacji Żydów w XIX wieku. Jeśli uwzględnimy płeć w tym
-15-
aspekcie, okaże się, że proces ten nie objął de facto połowy żydowskiej populacji. Kobiety bowiem, tak w ramach żydowskiej
społeczności, jak i będąc obywatelkami poszczególnych krajów, znacznie dłużej niż mężczyźni były z niego wyłączone. Opisując
sam mechanizm asymilacji i proces dochodzenia Żydów do równouprawnienia, na ogół pomija się różnice w rolach i pozycji
kobiet i mężczyzn w ramach diaspory, które w znacznym stopniu związane są z motywami asymilacji i przemianami, jakie
zachodziły w ramach społeczności żydowskiej. Także zagadnienie Holokaustu – jedno z najważniejszych i najobszerniejszych
w żydowskiej historiografii – domaga się uwzględnienia kategorii płci, która okazuje się mieć kluczowe znaczenie dla strategii
przetrwania Zagłady. Dyskusja nad wyjątkowym, kobiecym doświadczeniem zapewnia brakujący element tego, co musimy odczytywać
jako niekompletny obraz życia żydowskiego – zauważają redaktorki książki Women in the Holocaust, która porusza tę tematykę1.
Podobnie zagadnienie działalności przedwojennych żydowskich aktywistek, emancypantek, wypełnia lukę w historii polskich Żydów. Odnajdywanie kobiecej historii jest nie tylko uzupełnianiem luk naukowych; dla współczesnych Żydówek
stanowi przede wszystkim wołanie o własne korzenie i fundamenty tożsamości. Tysiącletnia żydowska obecność w Polsce nie
chce już kończyć się na nazwiskach uczonych mężów i wybitnych rabinów; wychodząc poza próg ortodoksyjnej synagogi, zagląda
do babińca i zwraca uwagę na sferę prywatną, gdzie kobiece głosy były donośne i wyraźne.
Historia społeczności Żydów na terenach polskich była przez ogromną większość czasu determinowana przez
metanarrację religijną. Zanim na przełomie XVIII i XIX wieku zaczęły kształtować się świeckie nurty myśli żydowskiej, przede
wszystkim: Haskala – żydowskie oświecenie, syjonizm, skupiony wokół idei stworzenia państwa żydowskiego, a potem ruch
socjalistyczny, żydowskim punktem odniesienia była religia, która nie tylko określała tożsamość, ale także regulowała wszystkie
dziedziny życia. Równolegle z pojawieniem się sekularystycznych tendencji, w ramach samego judaizmu nastąpiło zróżnicowanie,
które doprowadziło do powstania nurtów o różnym stopniu liberalizmu. Wcześniej to judaizm ortodoksyjny, najbardziej skrupulatnie regulujący wszystkie sfery życia, w tym kwestie związane z rolami płciowymi, determinował funkcjonowanie w ramach
diaspory.
Przedwojenna diaspora była w znacznym stopniu zróżnicowana i należeli do niej przedstawiciele różnych grup: od inteligencji, burżuazji i właścicieli fabryk, kupców i posiadaczy sklepów, poprzez reprezentantów wolnych zawodów, klasę robotniczą,
drobnomieszczaństwo i rzemieślników, mieszkańców wsi, po największą być może grupę, jaką stanowiły zubożałe masy zależne
od pomocy społecznej. Na przełomie XVIII i XIX wieku zaczęły dzielić diasporę zapatrywania polityczne i stosunek do swojego
pochodzenia: z jednej strony były to osoby z silną żydowską tożsamością, religijne i żyjące zgodnie z tradycją, z drugiej zaś ci,
którzy odrzucali swoją żydowskość i stawali się Polakami, często krytycznie nastawionymi do uciekających od asymilacji Żydów.
Między tymi dwoma biegunami ustawiali się inni, prezentujący cały możliwy wachlarz interpretacji tego, co oznacza „bycie Żydem”,
a także „bycie Żydówką”.
Pozycja żydowskich kobiet przed wojną – przynajmniej do czasów II RP – była tylko do pewnego stopnia odzwierciedleniem zróżnicowania wewnątrz samej społeczności. Wydaje się, że skala ról przeznaczonych dla kobiet powinna być –
tak jak w kulturze chrześcijańskiej – w znacznym stopniu związana ze statusem społecznym ojca, a potem męża. Zdaniem Bożeny
Umińskiej, badaczki analizującej portrety Żydówek w polskiej literaturze, w ramach żydowskiej społeczności stratyfikacja społeczna
nie była jednak w takim stopniu determinująca dla pozycji kobiety. Według Umińskiej żona szewca czy szanowanego rabina miały
podobny zakres swobody osobistej, podczas gdy chrześcijańska żona szewca, arystokratka czy zakonnica, miały, w zestawieniu, szerszy
zakres wyborów2. Dopiero XIX-wieczna asymilacja stwarzała Żydówkom możliwość korzystania z pewnych wymiarów wolności,
które stawały się dostępne (co nie znaczy, że powszechnie wykorzystywane) dla kobiet od XVII wieku.
Mając na uwadze wielowymiarowość zagadnienia emancypacji żydowskich kobiet w Polsce, w niniejszym tekście
1
2
D. Ofer, L. Weitzman (red.), Women in the Holocaust, Yale University Press 1998, s. 1.
B. Umińska, Postać z cieniem. Portrety Żydówek w polskiej literaturze, wyd. Sic!, Warszawa 2001, s. 53.
-16-
skupiam się na kwestiach związanych z funkcjonowaniem w tradycyjnych, religijnych społecznościach, szczególnie zaś na zagadnieniu edukacji.
Ortodoksyjny punkt widzenia zakłada, że kobieta i mężczyzna są z gruntu różni tak biologicznie, jak i psychicznie,
co determinuje ich role społeczne. Założenie, iż pragnienie bycia żoną i matką jest naturalną potrzebą kobiety, to konsekwencja takiego
podejścia. Tradycyjny judaizm określa kobietę poprzez jej role i funkcje w małżeństwie i rodzinie. Jak naucza Talmud: Jest sprawą
kobiety by pozostawać w domu i sprawą mężczyzny wyjść na rynek i tam uczyć się zrozumienia od innych3. Analizując funkcjonowanie
żydowskich społeczności przed wojną pod kątem gender, badaczki i badacze zwracają uwagę przede wszystkim na sfery edukacji
i wychowania oraz uczestnictwa w życiu religijnym. Wskazywane jest związane z ortodoksyjnym podejściem wykluczenie kobiet
z publicznych rytuałów i obrzędów oraz przypisanie ich aktywności sferze domowej. Michael Kaufman podkreśla, że ze względu
na swoją pozycję w rodzinie, kobiety wywierały ogromny wpływ na historię żydowskiego narodu. W istocie, jako opiekunki i przekazicielki tożsamości, to kobiety kształtowały w pierwszych latach życia pojmowanie tradycji i żydowskiej identyfikacji u dzieci.
W formowaniu poczucia wspólnoty religijnej kobieta odgrywała więc kluczową rolę, skoncentrowaną jednak na sferze domowej.
Tora ogranicza obowiązek studiów religijnych do mężczyzn, w Talmudzie znajduje się już zapis o obowiązku nauczania
synów, ale nie córek, a więc de facto zabraniający kobietom nauki Tory. Szereg kobiet ten zakaz łamało, za sztandarowy przykład
podaje się najczęściej wybitną Brurię, działającą w II w. n.e. Studiując wraz z uczonym ojcem, który z braku męskiego potomka
swoją wiedzę przekazywał córce, stała się jednym z największych ówczesnych autorytetów. Opinie Brurii przetrwały w Talmudzie,
jej nazwisko jest jednak pomijane, a nauki przypisywane mężczyznom4. Kaufman, pisząc o Brurii, zdaje się wskazywać na to,
iż jeśli wśród kobiet znajdzie się osoba o wyjątkowych zdolnościach i ambicji, to religia pozostawia jej furtkę do ominięcia zakazu
studiowania. Ciekawe, że rabini uznawali za istotne, by uzasadniać sam fakt istnienia takich postaci. Jeden z uczonych tłumaczył,
że Bruria pobierała nauki, bo rozpoznano, że jej serce ukształtowano tak, by mogło ono odbywać studia nad Torą, a także
ze względu na jej niecodzienną inteligencję5. Uznawano wręcz, że jeśli w kobiecej populacji zdarza się przedstawicielka zdolna skupić
swoją uwagę na czytaniu i dodatkowo posiadająca odpowiednią motywację, talmudyczny zakaz studiów przestaje obowiązywać
wobec tak niezwykłego zjawiska. Mimo to, obecność uczonych Żydówek była w większości przemilczana.
System nauczania żydowskiego w Europie Środkowo-Wschodniej podążał za tradycyjnym pojmowaniem ról kobiet
i mężczyzn. Edukacja chłopców miała wymiar intelektualny i religijny, u dziewcząt był on zdecydowanie praktyczny. Dziewczynki
były kształcone na różne sposoby; w wielu miejscach istniały specjalne żeńskie chedery, często w tym samym budynku, gdzie
uczyli się chłopcy. Po ukończeniu podstawowego programu chłopcy przechodzili wyżej do studiów nad Talmudem, dziewczynki zaś
na tym kończyły naukę. Poświęcanie czasu na dalszą edukację stałoby w sprzeczności z rolami, jakie miały kobiety do wypełnienia.
Regina Lilientalowa, etnografka żydowskiego pochodzenia, prowadząca pionierskie badania etnograficzne wśród polskich Żydów
na początku XX wieku, przywołuje taką oto kołysankę, jaką matki śpiewać miały swoim córkom:
Narzeczony Sorele będzie studiować Torę
Torę studiować będzie
Będzie pisał księgi
Dobrą i pobożną
Sorele się stanie6.
3
Sanhedryn 29a, cyt za: M. Kaufman, The Women in Jewish Law and Tradition, Northvale, New Jersey, London 1995, s. 28.
Por. D. Sawyer, Kobiety i religie w początkach naszej ery, Wrocław 1999.
5
M. Kaufman, The Women in Jewish Law and Tradition, Northvale, New Jersey, London 1995, s. 253.
6
R. Lilientalowa, Dziecko żydowskie, wyd. Biblioteka Midrasza, Warszawa 2007, s. 42.
4
-17-
Dla porównania – typowa kołysanka śpiewana chłopcom:
Dziecię uczyć się będzie Tory,
Placuszki mu się masłem posmaruje
I zaprowadzimy je do chederu.
Ono pisać będzie księgi
I Żydem dobrym i pobożnym
Z boską pomocą zostanie7.
Ambicje rodziców wobec dzieci były więc wyrażane od najwcześniejszego dzieciństwa. Syn miał być uczonym, a córka wyjść
za mąż za biegłego w Piśmie chłopca i wspierać go w studiach, zajmując się wychowaniem dzieci. W czasie krótkiej nauki
dziewczynki uczone więc były modlitw, czytania w jidysz, a także świeckich przedmiotów, jak arytmetyka lub praktycznych
umiejętności (najczęściej było to krawiectwo). W późniejszych okresach, w niektórych zamożniejszych domach, zarówno
asymilujących się, jak i chasydzkich8, zatrudniana była nauczycielka do nauki czytania i pisania, posyłanie córki do chederu było
jednak znacznie tańsze i popularniejsze. Także pod względem doboru podręczników można zauważyć wyraźne różnice. Jeśli chodzi
o religijną edukację, chłopcy studiowali oryginalne teksty: hebrajską Torę i Talmud, dla dziewcząt przeznaczone było Cene Urene
– adaptacja biblijnych historii na język jidysz i Tkchines, kobiece modlitewniki. Wreszcie, sam rytm nauki i uczestnictwa w praktykach religijnych wyznaczany był przez publiczny kalendarz w przypadku mężczyzn, a zdeterminowany biologią i obowiązkami
związanymi ze sferą domową w przypadku kobiet. Formalna edukacja chłopców trwała znacznie dłużej, choć niektórzy badacze
uznają, że nie musiało to mieć wyraźnego przełożenia na różnicę poziomów wiedzy.
Należy pamiętać, że na wyższy poziom nauczania religijnego wchodzili nieliczni mężczyźni; większość na pewnym etapie
rezygnowała ze studiów i na równi z żoną zajmowała się pracą (nadal jednak zachowując uprzywilejowaną pozycję w sferze publicznych obrządków religijnych). Poza tym, że niewielu chłopców docierało do zaawansowanych studiów talmudycznych, sama
nauka hebrajskiego trwała znacznie dłużej niż jidysz; dziewczynki w związku z tym dużo wcześniej umiały czytać ze zrozumieniem
i pisać. Ponadto, koszt formalnej żeńskiej edukacji zazwyczaj był około 50% wyższy niż w przypadku chłopców, co miało niebagatelne znaczenie także w organizacji zajęć. W chederach chłopięcych uczniowie częściej bawili się i słuchali opowieści mełameda,
dziewczynki zaś odbywały bardziej konkretne zajęcia. O ile też młodzi mężczyźni publicznie studiowali w gronie kolegów, kobiety
czytały w domu przeznaczone specjalnie dla nich opracowania, które miały rozwijać w nich pożądane cechy. Bogobojna matka
Isaaca Bashevisa Singera sięgała po moralizatorskie książki takie jak Bicz boży czy Księga przymierza9.
Teksty odnoszące się do moralności i religijnych obligacji były zresztą jednymi z najbardziej poczytnych wśród żydowskich
mieszkanek Europy Środkowo-Wschodniej do XIX wieku. Pierwsze w języku jidysz opracowanie przepisów prawa dla kobiet,
autorstwa rabina Szera Ben Anszela, pochodzi z 1534 r. i zostało wydrukowane w krakowskiej oficynie braci Haliczów, pionierskiej
żydowskiej drukarni w kraju. Na tego typu publikacje rabini patrzyli bardziej przychylnie niż na rozpowszechniane w tym samym
czasie przez wędrownych handlarzy krótkie, frywolne historyjki przeznaczone dla kobiet. Oczekiwano od kobiet, by zajmowały
się raczej literaturą edukacyjną, wzmacniającą je w rolach matek i żon, a do takiej należały z pewnością moralizatorskie Brantspiegel czy Cene Urene. Oczywiście, większość tych opracowań przygotowywali mężczyźni, płynący z nich przekaz podtrzymywał
7
Ibidem, s. 40.
U zamożnych chasydów zatrudnianie prywatnych nauczycielek miało na celu ograniczenie kontaktu córek z polską kulturą. Uczęszczanie do świeckich szkół było
jedną z przyczyn odchodzenia od religii wśród młodych dziewcząt, chasydzi więc starali się, by edukacja dziewcząt odbywała się wewnątrz żydowskiej społeczności.
U rodzin asymilujących się obecność prywatnych nauczycielek miała już odmienny charakter, związany z kulturą mieszczańską.
9
Por. M. Rzadkowolska, Kobieta żydowska, kobieta czytająca, „Napis”, seria 11 (2005) s. [267]‑276.
8
-18-
więc status quo i sprzyjał jego odtwarzaniu10. Wśród licznych publikacji od czasu do czasu zdarzały się te kobiecego autorstwa,
jak na przykład Sary Rebeki Racheli Lei Horowitz, która zachęcała kobiety do częstszego chodzenia do synagogi i ekspresyjnej
modlitwy, a także studiów nad Torą i powstrzymywania się od niepotrzebnej gadatliwości w Szabat. Znana jest także Rebeka
Tiktiner, poetka i uczona żyjąca na początku XVI stulecia, autorka modlitewników dla kobiet oraz opracowania żydowskiej etyki,
którego drugie wydanie ukazało się w Krakowie w 1618 roku. Najpopularniejszą publikacją dla kobiet pozostawało Cene Urene,
swoisty bestseller na ówczesnym rynku księgarskim. Chone Szmeruk, historyk literatury żydowskiej, doliczył się aż 110 wydań
między 1786 a 1900 rokiem, co stwarza przesłanki do opinii o wysokim poziomie czytelnictwa wśród Żydówek.
Ograniczenia formalnej edukacji w ramach szkół żydowskich powodowały, że żydowskie dziewczynki trafiały często
do placówek państwowych. Pod koniec XIX wieku w Galicji, dzięki rozluźnieniu austriackiej polityki zaborczej, miały szansę
obcowania w nich z polską kulturą, która formalnie dawała kobietom znacznie więcej możliwości niż w ramach ortodoksyjnej
żydowskiej społeczności. Fizyczny i symboliczny podział płci w tradycji religijnej wykluczał kobiety z udziału w oficjalnych
obrzędach; znajomość polskiego języka i kultury pozwalała zaś to wykluczenie niwelować poza żydowską społecznością. Wprawdzie
urodzone w miastach dziewczynki pozostawały pod silnym wpływem rodzin i rzadko opuszczały swoją społeczność, to jednak
te, które przybywały ze wsi, bez krewnych, bardzo szybko wchodziły w polskie środowiska i decydowały się na konwersję na
chrześcijaństwo11.
O swego rodzaju fali tego typu konwersji w Krakowie na przełomie XIX i XX wieku pisze Rachel Manekin, nazywając
tę grupę kobiet „straconą generacją”12. Młode Żydówki przybywały do Krakowa z okolicznych miejscowości często na wieść
o planowanym dla nich przez rodziców ślubie. Zazwyczaj trafiały do klasztoru Felicjanek, gdzie otrzymywały schronienie i pomoc
w procesie konwersji. Ich decyzje wbrew pozorom nie były jednak wynikiem chwili, na ogół – jak możemy przeczytać w listach
i wspomnieniach – były raczej rezultatem dłuższego procesu. O przełomie w edukacji Żydówek można mówić przede wszystkim po 1918 roku, kiedy dzieci między 7 a 13 rokiem życia zostały objęte państwowym obowiązkiem szkolnym. W szkołach
żydowskich zaczął obowiązywać standaryzowany program nauczania w języku polskim. Podaje się, że do szkoły podstawowej
uczęszczało wówczas 80% żydowskich dzieci, także z najbardziej ortodoksyjnych i chasydzkich rodzin13. Dziewczynki wprawdzie
po ukończeniu kilkuletniej edukacji zostawały na ogół w domu, pomagając matkom i czekając na zamążpójście, ale doświadczenie
szkolne okazało się wpływać w znaczący sposób na proces asymilacji i emancypacji. W rezultacie coraz więcej dziewcząt odchodziło
od ortodoksji, angażując się w świeckie środowiska żydowskie lub polskie.
Literackim wyobrażeniem asymilującej się, wyemancypowanej Żydówki, jest postać Racheli z Wesela Wyspiańskiego,
wzorowana na córce karczmarza bronowickiego Pepie Singer. O Racheli tak pisał Boy-Żeleński:
Wprowadzenie Racheli, jako integralny składnik tego polskiego dworku i tego świata artystów, jest dowodem niezmiernej
bystrości wyczucia u Wyspiańskiego. Była to epoka, gdy separatyzm rasowy nie zarysował się jeszcze tak ostro, gdy element
semicki niezmiernie czynnie i szczerze zresztą współdziałał w życiu umysłowo polskim, jak zresztą dzieje się i dziś. Takich
Rachel było w Krakowie dużo: one wypełniały czytelnie dla kobiet, wypożyczalnie książek, teatry, koncerty i niezmiernie
interesująca jest właśnie ta rola Racheli na weselisku bronowickim. Ta «chałupa rozśpiewana – trzęsie się od poezji»,
10
Por. A. Ramos-Gonzales, Daughters of Tradition: Women in Yiddish Culture in the 16th-18th Centuries, “European Journal of Women’s Studies”, 2005; vol. 12,
s. 213.
11
Zjawisko zrywania z rodzimą kulturą przez osoby emigrujące do większych ośrodków jest zagadnieniem znacznie bardziej złożonym i wykracza poza ramy
niniejszego tekstu.
12
Zob. R. Manekin, The Lost Generation, [w:] Polin. Studies on Polish Jewry. Volume Eighteen. Jewish Women in Eastern Europe, red. C. Freeze, P. Hyman, A. Polonsky, The Littman Library of Jewish Civilization, Oxford, Portland, Oregon 2005.
13
Por. M. Rzadkowolska, op. cit., s. [267]‑276.
-19-
ale Rachela poezję tę niejako organizuje, ona daje kaprysowi poety z Wesela akcent woli […]. Jej samej nie pojawi się żadne
widmo, na to jest za pozytywna; ona pozostaje za kulisami jakby coś w rodzaju impresaria tego wesela duchów. Coś
z Racheli dźwięczało niewątpliwie w takim Wilhelmie Feldmanie, apostole Młodej Polski, lub wydawcy pism Norwida, Jakubie
Mortkowiczu14.
Znaczące, że w Weselu nie pojawia się matka Racheli; głosem tradycji i żydowskiej tożsamości jest jej ojciec. Z jednej strony czuje
swoją bezsilność wobec dążeń i ambicji córki, z drugiej – docenia jej determinację i wiedzę, choć nie ukrywa zatroskania tym, jak
trudno będzie jej znaleźć dobrego męża.
W społeczności żydowskiej z problemem „straconej generacji” próbowano radzić sobie na różne sposoby. Manekin
przywołuje postać Sary Szenirer15, krakowskiej Żydówki, która założyła nowatorską żeńską szkołę Bejs Jakow, aby uczyć żydowskie
dziewczęta z religijnych domów Tory, żydowskiej etyki, ale także umiejętności (takich jak krawiectwo), które pozwalałyby
na samodzielne utrzymanie się po ukończeniu edukacji. Starała się w ten sposób pokazać dziewczętom drogę, która wykraczając
poza znane im schematy kulturowe16, nie wiązała się z rezygnacją z żydowskiej tożsamości. Uznawała także, że znajomość
żydowskiego prawa jest niezbędna dla kobiet, by mogły funkcjonować w swojej społeczności. Samo prawo bowiem rzadko ma
charakter dyskryminujący wobec kobiet; to jego tradycyjna interpretacja, uprawomocniona przez męskich liderów, przybiera takie
formy. Rozeznanie w źródłach norm jest podstawą tego, by kobiety mogły zajmować stanowisko we wspólnocie. Koncepcja edukacyjna Sary Szenirer, choć atakowana zarówno przez niektórych ortodoksów, jak i Żydów asymilujących się, szybko zyskiwała na
popularności. Niebagatelne znaczenie miało dla tego zjawiska poparcie wpływowe partii Agudat Israel, reprezentującej środowiska
konserwatywnych chasydów, niechętnych wszelkim świeckim inicjatywom żydowskim. W rezultacie liczba uczennic wzrosła
z 2 tys. w 1924 roku do 38 tys. w 1938 roku w 250 szkołach rozsianych po całej Polsce17. O emocjach, jakie wzbudzała placówka,
może świadczyć fragment pamiętnika pobożnej Żydówki wywodzącej się ze środowiska chasydzkiego:
W owym czasie przyjechała do Grójca pani Sara Szenirer. W naszym domu nastąpił przewrót. Przysłuchiwałam się cudownym
opowiadaniom o tej kobiecie. Mówiono, że zakłada szkoły dla żydowskich dziewcząt. Słowo «szkoła» działało na mnie
w sposób magiczny. Jak wygląda taka szkoła? Co się w niej dzieje? […] Z wielką niecierpliwością czekałam otwarcia szkoły
w naszym mieście. Właśnie – żydowskiej szkoły; śnił mi się raj! […] Będę się uczyła. Będę wiedziała. Ciągle pytałam, czy będą
nas uczyli pisania i rachunków. Ojciec odpowiedział: «Przede wszystkim będą uczyli modlenia się, pisania w jidysz,
intonowania…». A kiedy powiedział, że prócz tego wszystkiego będą nas jeszcze uczyli Chumejsz [Pięcioksięgu], zabrakło mi
z wrażenia tchu. – A komentarzy Raszi, a Gemary także, tatusiu? Na to usłyszałam, że Raszi i Gemara nie są przewidziane
dla dziewcząt. Nie, to nie! Zostaje przecież Chumejsz18.
Przy tak rozbudzonym apetycie, aspiracje do dalszej edukacji stawały się tylko kwestią czasu.
Rozwój żydowskiego szkolnictwa dla dziewcząt, a tym samym kobieca aktywność w sferze publicznej, osiągnęły swój
punkt kulminacyjny w XX wieku. Nie znaczy to jednak, że nie jesteśmy w stanie przywołać postaci kobiet, które wcześniej
14
T. Żeleński-Boy, Plotka o „Weselu” Wyspiańskiego, [w:] S. Wyspiański, Wesele. Dramat w 3 aktach, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1973, s. 264, Cyt za:
B. Umińska, Postać z cieniem. Portrety Żydówek w polskiej literaturze, wyd. Sic!, Warszawa 2001, s. 153.
15
Por. tekst Joanny Fabijańczuk w niniejszym tomie – przyp. red.
16
Wzorce te naruszyła we wszystkich środowiskach także I wojna światowa, wymuszając nowe zachowania- wejście kobiet na rynek pracy czy zmiany obyczajowe.
17
Por. M. Rzadkowolska, op. cit., s. [267]‑276.
18
Ostatnie pokolenie. Autobiografie polskiej młodzieży żydowskiej okresu międzywojennego ze zbiorów YIVO Institute for Jewish Research w Nowym Jorku, pod red.
A. Całej, Warszawa 2003, s. 165-166.
-20-
zdobywały pozycję równą mężczyznom. Dość przedstawić Raszkę Fiszel, szesnastowieczną kredytodawczynię, której król Jan Olbracht, jako jedynej Żydówce, zezwolił na pozostanie w obrębie miasta Krakowa po wypędzeniu Żydów do Kazimierza (dziś
dzielnicy Krakowa) w 1495 roku. Fiszel brała też aktywny udział w walce o władzę w ramach samej społeczności żydowskiej
w Krakowie, podobnie zresztą jak Gitl Kożuchowska, jedna z najzamożniejszych członkiń społeczności w połowie XVII wieku,
zarządzająca nieruchomościami19.
Wskazując na te spośród kobiet, które przekraczały próg sfery prywatnej i przyjmowały role przywódcze, Michael Kaufman
podkreśla niezwykłość tych postaci (traktując je w kategoriach wyjątków potwierdzających regułę) i stwierdza, że ich działanie
nie wynikało z indywidualnych zdolności czy ambicji, ale było odpowiedzią na potrzeby narodu. Wymieniając kilkadziesiąt
wybitnych działaczek, reprezentujących zróżnicowane środowiska, Kaufman wyraża wobec nich słowa uznania, odbierając im
równocześnie podmiotowość i sprowadzając ich aktywność do wyniku okoliczności, w jakich się znalazły. Badacze podkreślają,
że w przypadku kobiet znacznie częściej możemy mieć do czynienia z napięciem związanym z przekraczaniem tradycyjnych barier
niż w przypadku mężczyzn. Kobieca aktywność była bowiem akceptowana tylko do momentu, kiedy nie wchodziła w konflikt
z przeznaczoną jej rolą facylitatorki w rodzinie i społeczności, osoby wspierającej i pomagającej, będącej raczej tłem niż bohaterką
wydarzeń. Jak wyraził to wybitny XVI-wieczny krakowski uczony, znany talmudysta, rabin Mojżesz Isserles Remu: Jeśli ona pomaga
synowi lub mężowi w tym, by mogli zajmować się Torą, dzieli wraz z nimi nagrodę20. Akceptując taką gratyfikację, kobiety wspierały
hierarchię wynikającą z płci, czerpiąc z niej satysfakcję. Zgoda na podporządkowanie, jak zauważa Moshe Rosman, wiązała się
z poczuciem ważnego wkładu w wyższą ideę.
O ile aktywność na polu religii była zjawiskiem niecodziennym, to praca zawodowa Żydówek nie była niczym wyjątkowym.
W środowiskach tradycyjnych, Żydówki mieszkające na terenach polskich – w przeciwieństwie do tych mieszkających w Europie
Zachodniej, gdzie zakaz pracy kobiet był elementem kultury mieszczańskiej – były na ogół bardzo aktywne zawodowo i odpowiedzialne nie tylko za prowadzenie, ale i za finansowe utrzymanie domu. W XIX wieku, poza społecznością Żydów z klasy średniej,
gdzie kobiety nie musiały zarabiać na rodzinę, obowiązującym modelem rodzinnym była dla Żydów silna, pracująca kobieta
i studiujący mężczyzna21. Ideałem męskim w środowisku ortodoksyjnym był raczej wątły, blady osobnik o subtelnych dłoniach
Talmudysty, kobieta zaś winna była mieć solidną budowę i energię. Tego typu kobiece postaci spotkać można w polskiej literaturze
na przykład u Elizy Orzeszkowej w Silnym Samsonie czy u Aleksandra Świętochowskiego w utworze Chawa Rubin. Taka bohaterka to zazwyczaj mieszkanka małego sztetla, pracująca na ogół jako handlarka. Nie wykonywała skomplikowanych czynności,
ale pracowała z determinacją, często była bowiem jedyną żywicielką rodziny. Elementem jej pracy było nierzadko upokorzenie, szarpanina z konkurencją i bieg; angażowała więc sprawność fizyczną, przebiegłość i inteligencję. Praca kobiet miała przede
wszystkim umożliwiać mężczyznom skupienie się na studiach religijnych, choć tak naprawdę niewielu z nich docierało do zaawansowanych studiów talmudycznych. Sama tradycja aktywności zawodowej wśród żydowskich kobiet miała niebagatelny wpływ
na mechanizm emancypacji. To już jednak kolejny obszerny temat, którego nie sposób tu rozwinąć22.
Podejmując tematykę emancypacji żydowskich kobiet, nawet zawężając zagadnienie do środowisk ortodoksyjnych,
możliwe jest jedynie wskazanie pewnych istotnych dla tematu wątków. Skupiając się na kwestii edukacji i czytelnictwa, odnosząc
się także do charyzmatycznych postaci kobiecych i wskazując na wątek aktywności zawodowej Żydówek, mam świadomość,
19
M. Rosman, A History of Jewish Women in Early Modern Poland: An Assessment, [w:] Polin. Studies in Polish Jewry. Volume Eighteen. Jewish Women in Eastern
Europe, red. Freeze Ch., Hyman P., Polonsky A., The Littman Library of Jewish Civilization, Oxford, Portland, Oregon 2005, s. 52.
20
Ibidem, s. 47.
21
P. Hyman, The Jewish Family in Modern Europe, [w:] Weitzman L., Ofer D., Women in the Holocaust, Yale University Press 1998, s. 32.
22
Warto sięgnąć po książkę Her Works Praise Her. A History of Jewish Women In America from Colonial Times to the Present autorstwa H.R. Diner
i B.L. Benderly. Dzieje żydowskich imigrantek z Europy i ich potomkiń w znacznym stopniu korespondują z sytuacją kobiet w przedwojennej Europie
Środkowo-Wschodniej, a pozycja i sytuacja kobiet środkowoeuropejskiej diaspory miała niebagatelny wpływ na ruch kobiecy w diasporze amerykańskiej.
-21-
że pozostawiam wiele kwestii nieporuszonych. Na swój sposób jest to optymistyczna konstatacja, która dowodzi, że dostępna już
teraz wiedza na temat historii żydowskich kobiet jest na tyle obszerna, że daje się selekcjonować. Co nie oznacza, że jej ilość jest
satysfakcjonująca.
Jak zaznaczyłam na początku, tematyka emancypacji polskich Żydówek jest rozległa i wielowątkowa. Samo dwudziestolecie międzywojenne to czas bardzo bogaty i rozwojowy dla diaspory, także pod względem aktywności kobiet. Niezwykle interesująco
przedstawia się działalność kobiet w ruchu syjonistycznym i robotniczym, osobny rozdział stanowi też dorobek zasymilowanych
Żydówek zaangażowanych w kwestię kobiecą. Nieocenionym źródłem wiedzy są archiwa uniwersyteckie, w których znaleźć można
świadectwo znaczącego udziału Żydówek w wyższej edukacji i ich aspiracji naukowych23. Różnorodność samej tylko przedwojennej prasy dla przedstawicielek płci żeńskiej robi wrażenie: krakowski „Di jidysze frojenwelt” („Świat żydowskiej kobiety”), wileńska
„Di froj” („Kobieta”), warszawski „Di frojen sztyme” („Głos kobiet”) czy polskojęzyczna „Ewa”, poruszająca zagadnienia kontroli
urodzeń obok propagowania idei syjonistycznych, to tylko przykłady24. Niniejszy tekst jest więc tylko dotknięciem pewnego
wycinka, który wchodzi w skład tematyki kobiecej historii w polskiej diasporze.
Mając na uwadze wielowymiarowość zagadnienia, warto powrócić do przywołanej na początku historii. Obecny w niej
dylemat identyfikacji z płcią lub narodowością, a więc bycia Żydówką lub kobietą, która sprzeciwia się swojemu narodowi, trafnie
ujmuje sytuację, w jakiej żydowskie emancypantki nieraz musiały się znajdować. Oto bowiem kwestia płci stawia je w opozycji do
sprawy narodowej, pojmowanej jako nadrzędna idea, która jednoczyć powinna obywatelki i obywateli w dziejowych momentach
społeczności. Specyfika kobiecego doświadczenia pozostaje wówczas niedostrzeżona i zlekceważona, same kobiety zaś uczone
pokory i podporządkowania męskim ideom. Jak gorzko konstatuje Ann Snitow na temat tej patriarchalnej tradycji: Tam, gdzie
wszystkich dotyka cierpienie, obstawanie przy tym, że cierpienie kobiet ma swoje szczególne cechy i formy , że kobiety mają swoje odrębne
problemy, jest czymś nietaktownym, egoistycznym a nawet prostackim25. Od tego grzechu nie jest wolna także i żydowska historiografia. Plaskow podkreśla jednak, że gdyby kobiety nie oddały broni mężczyznom, tylko przyłączyły się do partyzantów, historia
potoczyłaby się inaczej, ale pozostałaby nadal żydowską historią.
23
Por. J. Suchmiel, Kariery naukowe Żydówek na UJ do czasów Drugiej Rzeczypospolitej. Komunikat z badań, [w:] Rola mniejszości narodowych w kulturze i oświacie
polskiej w latach 1700-1939, pod red. A. Bilewicz, S. Walasek, Wrocław 1998.
24
Por. M. Antosik-Piela, Feminizm po żydowsku. Tygodnik „Ewa” (1928–1933), Midrasz, nr 12 (140) / 2008.
25
A. Snitow, Przyszłość feminizmu w krajach postkomunistycznych, [w:] Spotkania feministyczne, „OŚKA”, Warszawa 1994/1995, s. 8, cyt. za: S. Penn, Podziemie
kobiet, wyd. Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2003, s. 251.
-22-
BIBLIOGRAFIA
Antosik-Piela M., Feminizm po żydowsku. Tygodnik „Ewa” (1928–1933), Midrasz, nr 12 (140) / 2008
Hyman P., The Jewish Family in Modern Europe, [w:] Ed. Weitzman Lenore J., Ofer D., Women in the Holocaust, Yale University Press 1998
Kaufman M., The Women in Jewish Law and Tradition, Northvale, New Jersey, London 1995
Lilientalowa R., Dziecko żydowskie, wyd. Biblioteka Midrasza, Warszawa 2007
Manekin R., The Lost Generation, [w:] Polin. Studies on Polish Jewry. Volume Eighteen. Jewish Women in Eastern Europe, red. Freeze Ch., Hyman P., Polonsky A.,
The Littman Library of Jewish Civilization, Oxford, Portland, Oregon 2005
Ofer D., Weitzman L. (red.), Women in the Holocaust, Yale University Press 1998
Ostatnie pokolenie. Autobiografie polskiej młodzieży żydowskiej okresu międzywojennego ze zbiorów YIVO Institute for Jewish Research w Nowym Jorku, pod red.
A. Całej, Warszawa 2003
Penn S., Podziemie kobiet, wyd. Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2003
Plaskow J., Standing Again At Sinai. Judaism from a Feminist Perspective, San Francisco 1990
Ramos-Gonzales A., Daughters of Tradition: Women in Yiddish Culture in the 16th-18th Centuries, “European Journal of Women's Studies”, 2005
Rosman M., A History of Jewish Women in Early Modern Poland: An Assessment, [w:] Polin. Studies in Polish Jewry. Volume Eighteen. Jewish Women in Eastern Europe,
red. Freeze Ch., Hyman P., Polonsky A., The Littman Library of Jewish Civilization, Oxford, Portland, Oregon 2005
Rzadkowolska M., Kobieta żydowska, kobieta czytająca, „Napis”, seria 11 (2005)
Sawyer D., Kobiety i religie w początkach naszej ery, Wrocław 1999
Stawiarski B., Jewish Woman, In Tempore 2007, www.intempore.umk.pl/intempore_artykuly/2007/In_Tempore_7_2007.pdf
Suchmiel J., Kariery naukowe Żydówek na UJ do czasów Drugiej Rzeczypospolitej. Komunikat z badań, [w:] Rola mniejszości narodowych w kulturze i oświacie polskiej
w latach 1700-1939, pod red. A. Bilewicz, S. Walasek, Wrocław 1998
Umińska B., Czy Żydzi są Żydówkami, Midrasz, nr 7 (7) / 1997
Umińska B., Postać z cieniem. Portrety Żydówek w polskiej literaturze, wyd. Sic!, Warszawa 2001
Katarzyna Czerwonogóra – socjolożka, interesuje się żydowskim feminizmem i dialogiem żydowsko-palestyńskim. Uczestniczka Akademii Treningu Antydyskryminacyjnego w Willi Decjusza, przygotowuje się do pracy przewodniczki miejskiej po Krakowie szlakiem kobiet i dziedzictwa żydowskiego. Lubi jeździć rowerem i odpoczywać na wsi. Na co dzień związana z Żydowskim
Stowarzyszeniem Czulent i Centrum Społeczności Żydowskiej.
-23-
Ewa Furgał
Emancypacyjny Kraków
Przestrzeń miejska Krakowa przechowuje pamięć o procesie emancypacji kobiet i jego inicjatorkach, sprawczyniach,
bohaterkach i beneficjentkach nadzwyczaj dyskretnie.
Zdobycze ruchu emancypacyjnego nie są uwieczniane na pomnikach czy choćby tablicach pamiątkowych, również wybitne
kobiety ów zaszczyt spotyka rzadko. Pamięć o ważnych dla emancypacji kobiet wydarzeniach, miejscach, postaciach przechowują
archiwa, biblioteki, księgi adresowe, rodzinne albumy oraz wciąż szczupły zasób opracowań naukowych. Nieużyteczne pod tym
względem okazują się natomiast podręczniki szkolne i przewodniki turystyczne, które są zazwyczaj nośnikami pamięci zbiorowej.
Niniejszy tekst jest próbą odtworzenia miejsc ważnych dla krakowskiego ruchu emancypacyjnego i dla walki o równouprawnienie kobiet. Obejmuje okres między 1867 rokiem, przyjmowanym jako początek okresu autonomii galicyjskiej, a rokiem 1918,
na który datuje się utworzenie niepodległego państwa polskiego oraz uzyskanie praw wyborczych przez obywatelki polskie. Warto
zaznaczyć, że krakowski feminizm pierwszej fali1, aczkolwiek sympatyzujący z ruchem socjaldemokratycznym i środowiskami
robotniczymi, był ruchem kobiet wywodzących się z warstwy ziemiańsko-inteligenckiej i jego zdobycze w dużej mierze tejże
warstwy dotyczą.
Krakowskie adresy są pogrupowane w tekście zgodnie z trzema obszarami działalności emancypantek: działalnością
polityczną, edukacją i pracą zawodową. Kontekst został zarysowany jedynie szkicowo.
Działalność polityczna
W monarchii habsburskiej, do której należał Kraków, kobiety nie miały praw politycznych, a więc: nie posiadały praw
wyborczych do Rady Państwa, do Sejmu Krajowego we Lwowie oraz do władz samorządowych, nie mogły działać w partiach politycznych ani zakładać stowarzyszeń o charakterze politycznym. Od 1867 roku na terenie Galicji obowiązywało cenzusowe prawo
wyborcze, obejmujące mężczyzn (aczkolwiek nie wszystkich) oraz właścicielki dużych majątków nieruchomości czy przedsiębiorstw,
które głosować mogły jedynie za pośrednictwem męskich pełnomocników. W 1907 roku wprowadzono powszechne prawo
wyborcze dla mężczyzn. Wobec zakazu działalności politycznej (uchylonego w 1913 roku) kobiety zakładały stowarzyszenia
oświatowe, w ramach których działały na rzecz równouprawnienia. Domagając się prawa wyborczego dla kobiet, krakowskie
1
Feminizm pierwszej fali to określenie ruchu na rzecz uzyskania praw politycznych przez kobiety, głównie praw wyborczych.
-24-
emancypantki stosowały różne formy nacisku na władze: pisały petycje,
organizowały wiece i demonstracje, zgłaszały interpelacje, tworzyły komitety wyborcze. Udało się im wywalczyć czynne prawo wyborcze do rady miejskiej Krakowa
w 1912 roku. Prawo to jednak było ograniczone cenzusem: wieku, osiadłości,
majątku i wykształcenia. Głosować mogły więc kobiety, które: ukończyły 24 lata,
mieszkały w Krakowie od co najmniej 3 lat, ukończyły szkołę średnią, wyższą
lub seminarium nauczycielskie oraz zapłaciły podatek2.
Szewska 21 – redakcja „Nowego Słowa. Dwutygodnika społeczno-literackiego
poświęconego sprawom kobiet”, ukazującego się w latach 1902-07 pod redakcją
Marii Turzymy. W „Nowym Słowie” publikowały niemal wszystkie znaczące
działaczki polskiego feminizmu pierwszej fali. Programowo pismo miało charakter socjalistyczny, ale skierowane było do kobiet z warstwy inteligenckiej3. Redakcja kilkakrotnie zmieniała siedzibę, przenosząc się m.in. na ul. Szujskiego 7
oraz Rynek Główny 13.
Św. Gertrudy 6 – Hotel Kleina (obecnie Hotel Monopol), w którym
19 października 1905 roku zainaugurowano I Zjazd Kobiet Polskich
(w rzeczywistości był to czwarty taki zjazd, poprzednie – o charakterze nieoficjalnym – zorganizowano w Warszawie, Lwowie i Zakopanem). Obrady odbywały
się w dniach 20-23 października w sali rady miejskiej w Pałacu Wielopolskich (pl. Wszystkich Świętych 3-4, do tej pory znajduje się tam magistrat).
W trakcie zjazdu odbyło się również Zgromadzenie Ludowe w budynku Ujeżdżalni
(ul. Rajska 12), demonstracja na rzecz przyznania kobietom praw wyborczych
oraz wiec w budynku cyrkowym na rogu ul. Dietlowskiej (obecnie Dietla)
i Starowiślnej4. Najważniejszą uchwałą zjazdu był apel do stronnictw politycznych o włączenie postulatu równouprawnienia kobiet do ich programów politycznych.
Szpitalna 7 – kamienica Pod Rakiem, w której mieściło się mieszkanie
Marii Siedleckiej, działaczki oświatowej i feministycznej. Odbywały się tam
popularne w kręgach emancypacyjnych spotkania towarzyskie5. Przez kilka
lat od 1897 roku rezydowała u Siedleckiej Czytelnia dla Kobiet, której była
2
B. Czajecka, „Z domu w szeroki świat…”. Droga kobiet do niezależności w zaborze austriackim w latach
1890-1914, Wyd. Universitas, Kraków 1990, s. 232.
3
K. Sierakowska, „Nowe Słowo” – trybuna emancypantek, [w:] Działaczki społeczne, feministki, obywatelki… Samoorganizowanie się kobiet na ziemiach polskich do 1918 roku (na tle porównawczym), pod
red. A. Janiak-Jasińskiej, K. Sierakowskiej, A. Szwarca, wyd. Neriton, Warszawa 2008, s. 78.
4
„Nowe Słowo”, 1905, nr 20, s. 430.
5
J. Klemensiewiczowa, Przebojem ku wiedzy, Ossolineum, Wrocław 1961, s. 267-268.
-25-
Szpitalna 7 – kamienica Pod Rakiem
zresztą współzałożycielką i wieloletnią przewodniczącą. W 1918 roku natomiast zagościła na Szpitalnej 7 redakcja pisma „Na Posterunku. Tygodnika
kobiecego poświęconego sprawom społecznym, ekonomicznym, pedagogicznym
i etycznym”, ukazującego się między 1917 a 1919 rokiem pod kierownictwem najpierw Zofii Daszyńskiej-Golińskiej, a później Heleny Witkowskiej.
Wcześniejsze adresy redakcji „Na Posterunku” to ul. Kremerowska 10 (I piętro)
oraz ul. Słowackiego 23. Administracja pisma należała do Ligi Kobiet Galicji
i Śląska, organizacji niepodległościowej, utworzonej pod auspicjami Naczelnego
Komitetu Narodowego w 1915 roku. Siedziba Ligi Kobiet znajdowała się przy
ul. Gołębiej 20 (obecnie budynek Wydziału Polonistyki UJ).
Rynek Główny 13 – siedziba Stowarzyszenia Związek Kobiet, utworzone-
go w kwietniu 1904 roku z inicjatywy Marii Turzymy. Celem Związku Kobiet
była walka o „równe dla wszystkich prawa człowieka”. Wkrótce przeniosła się tu
również redakcja „Nowego Słowa”. Od października 1904 roku zaczęła ukazywać
się „Robotnica” – pismo Związku Kobiet, jednocześnie dodatek do „Nowego Słowa” (potem stała się dodatkiem do pisma socjalistycznego „Naprzód”).
Pod tym adresem w 1905 roku mieściła się również Czytelnia dla Kobiet.
Rajska 12, Ujeżdżalnia
Rajska 12 – w budynku Ujeżdżalni koni, naprzeciw koszar im. Cesarza
Franciszka Józefa I (gdzie obecnie znajduje się Wojewódzka Biblioteka Publiczna),
na początku XX wieku odbywały się cyklicznie spotkania i wiece krakowskiego
ruchu emancypacyjnego. W 1906 roku budynek został przekazany Teatrowi
Ludowemu, obecnie pełni funkcję magazynów Teatru im. J. Słowackiego.
Drugim miejscem spotkań był budynek cyrkowy na rogu ulic Dietlowskiej
i Starowiślnej. Wiece odbywały się przeciętnie dwa razy w roku, przewodniczyły
im m.in.: Kazimiera Bujwidowa, Helena Witkowska, Maria Turzyma, Zofia
Daszyńska-Golińska i Justyna Budzińska-Tylicka6.
Poselska 8 – pierwsza siedziba Czytelni dla Kobiet, jednej z najważniejszych
instytucji krakowskiego ruchu emancypacyjnego, łączącej cele oświatowe,
samopomocowe i emancypacyjne. Czytelnia organizowała odczyty, spotkania,
kursy, pogadanki, uczestniczyła w akcjach politycznych oraz akcjach pomocy
społecznej. Często zmieniała siedzibę, przenosiła się m.in. na Szpitalną 7,
Mikołajską 7, Grodzką 13, Rynek Główny 13 oraz 6. W 1904 roku przy
Czytelni utworzono Sekcję dla obrony praw kobiet polskich, która walczyła
z dyskryminacją i przemocą ze względu na płeć7.
6
7
B. Czajecka, op. cit., s. 222.
Zob. tekst Iwony Dadej w niniejszym tomie.
-26-
Edukacja
W Galicji aż do lat 70. XIX wieku nie było średniego szkolnictwa
żeńskiego (z wyjątkiem pensji, gdzie pobierały naukę dziewczęta z „dobrych
domów”). W miastach powiatowych działały jedynie szkoły ludowe, które
nauczały na poziomie elementarnym. Decyzję o organizacji szkół ponadelementarnych dla dziewcząt podjęto w 1869 roku. Od 1871 roku powstawały żeńskie
seminaria nauczycielskie, przygotowujące do wykonywania określonego zawodu oraz żeńskie szkoły wydziałowe, które z czasem również zyskały praktyczny
kierunek nauczania. Program nauczania tych szkół wyraźnie jednak odbiegał
od programu obowiązującego w męskich gimnazjach; nie uprawniały one do ubiegania się o przyjęcie na studia. Uruchomienie pierwszego prywatnego żeńskiego
gimnazjum było wielkim sukcesem krakowskiego ruchu emancypacyjnego.
Do 1918 roku powstały w Krakowie zaledwie trzy prywatne szkoły tego typu,
władze austriackie nie zdecydowały się natomiast na tworzenie państwowych
żeńskich gimnazjów. Równie znaczącym sukcesem zakończyła się zainicjowana
przez Kazimierę Bujwidową akcja wysyłania przez kobiety podań o przyjęcie
na Uniwersytet Jagielloński8. W 1894 roku Wydział Filozoficzny UJ przyjął
3 hospitantki (z prawem zdawania egzaminów, bez prawa do dyplomu), ale już od
1897 roku kobiety mogły starać się o przyjęcie na Wydział jako pełnoprawne
studentki9.
Franciszkańska 4 – Wyższe Kursy dla Kobiet im. Adriana Baranieckiego,
utworzone w 1868 roku przy Muzeum Techniczno-Przemysłowym. Oferowały
trzy kierunki kształcenia: humanistyczny, przyrodniczy i artystyczny. Kursy
cieszyły się dużą popularnością, głównie ze względu na wykładającą u Baranieckiego kadrę, złożoną w większości z uniwersyteckich profesorów. Poziom kursów
był jednak zróżnicowany, podobnie jak poziom przygotowania słuchaczek, które
zapisywane były bez konieczności zdawania egzaminów wstępnych. W 1895 roku
kursy zostały przeniesione do lokalu przy ul. Karmelickiej 3210.
Św. Marka 34 – Miejska Szkoła Wydziałowa Żeńska im. Św. Scholastyki
(obecnie Szkoła Podstawowa nr 1 im. Komisji Edukacji Narodowej), utworzona w 1871 roku, pierwsza państwowa szkoła dla dziewcząt. Od 1 września
1881 roku przy „Scholastyce” działały tzw. kursy fachowe, które zostały
przekształcone w Szkołę Praktycznych Robót Kobiecych. Organizacją kursów
8
Zob. tekst Anny Kiesell w niniejszym tomie.
U. Perkowska, Kariery naukowe kobiet na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1904-1939, [w:] Kobieta i kultura: kobiety wśród twórców kultury intelektualnej i artystycznej w dobie rozbiorów i w niepodległym
państwie polskim, pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, wyd. DiG, Warszawa 1996, s. 139.
10
J. Kras, Wyższe Kursy dla Kobiet im. A. Baranieckiego w Krakowie 1868-1924, Kraków 1972, s. 23.
9
-27-
Syrokomli 21, dawniej Miejska Szkoła Przemysłowa
Żeńska
zajmowały się Maria Mayerberg i Maria Żarska11. Po roku 1900 szkoła została przeniesiona do lokalu przy ul. Kolejowej 11
(obecna Westerplatte). W roku 1912/13 stała się Miejską Szkołą Przemysłową Żeńską i po kilku latach otrzymała nową siedzibę
przy ul. Syrokomli 2112, gdzie obecnie znajduje się Zespół Szkół Odzieżowych nr 1.
Piłsudskiego 13 (dawniej Wolska 13) – od 1904 roku siedziba I Prywatnego Gimnazjum Żeńskiego (od 1924 roku
im. Emilii Plater), utworzonego w 1896 roku dzięki staraniom m.in. Kazimiery Bujwidowej. Było to pierwsze gimnazjum żeńskie
na terenach polskich z programem nauczania odpowiadającym gimnazjom męskim, uprawniające do starania się o przyjęcie
na studia. Szkoła była własnością Towarzystwa Szkoły Gimnazjalnej Żeńskiej, utworzonego z komisji powstałej w łonie Stowarzyszenia Pomocy Naukowej dla Polek im. J. I. Kraszewskiego13. W gimnazjum uczyły m.in.: Marcelina Kulikowska, Helena Witkowska, Stefania Sempołowska, Ewelina Wróblewska. Pierwszy lokal szkoły mieścił się przy ul. Św. Jana 11, następnie do roku
1902/03 gimnazjum miało siedzibę przy ul. Szewskiej 9, na drugim piętrze, potem na jeden rok szkolny (1903/04) przeniosło
się na ul. Bracką 12 (również drugie piętro)14. Warto dodać, że w latach 2005-2008 odbywały się w budynku na Piłsudskiego
13 zajęcia w ramach Podyplomowych Studiów z Zakresu Gender, utworzonych w Instytucie Sztuk Audiowizualnych na Wydziale
Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Rynek Główny 34 (Pałac Spiski) – po rozłamie w I Żeńskim Gimnazjum, który nastąpił w 1905 roku w wyniku narastającego
od kilku lat wśród nauczycieli/ek i założycieli/ek szkoły konfliktu ideowego15, powstało Prywatne Wyższe Gimnazjum Żeńskie
im. Królowej Jadwigi, prowadzące edukację „w duchu religijnym i narodowym”. Właścicielem szkoły było Towarzystwo Przyjaciół
Gimnazjum Królowej Jadwigi.
Franciszkańska 1 – Prywatne Gimnazjum Żeńskie Heleny Strażyńskiej, tworzone od roku 1902, otrzymało prawa publiczne
w roku szkolnym 1905/06. Nie przyjmowało Żydówek. W 1908 roku przeprowadzono pierwszy egzamin dojrzałości. Od roku
1914/15 działało pod nazwą Prywatne Gimnazjum Żeńskie drów Józefa i Marii Lewickich16.
Plac Na Groblach 9 – od 1898 roku siedziba męskiego Gimnazjum Św. Anny. Było to jedyne gimnazjum w Krakowie
wyznaczone ministerialnym rozporządzeniem do przeprowadzania eksternistycznych egzaminów dojrzałości dla kobiet. Pierwszą
kobietą, która skorzystała z tego prawa, była Helena Donhaiser17, która zdała maturę 5 czerwca 1899 roku. W następnym roku
do egzaminu dojrzałości przystąpiło 21 absolwentek I Żeńskiego Gimnazjum, które wówczas nie miało jeszcze prawa do przeprowadzania matur. Absolwentki żeńskich gimnazjów zdawały maturę w Gimnazjum Św. Anny aż do 1907 roku.
11
Zob. www.sp1krakow.neostrada.pl/historia.htm.
Zob. www.syrokomli21.nazwa.pl/cms2/content/blogcategory/11/3/.
13
R. Dutkowa, Żeńskie gimnazja Krakowa w procesie emancypacji kobiet (1896-1918), wyd. Instytut Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1995, s. 27.
14
Por. teksty Anny Kiesell, Agnieszki Brożkowskiej i Iwony Dadej w niniejszym tomie.
15
Zob. teksty Anny Kiesell i Agnieszki Brożkowskiej w niniejszym tomie.
16
R. Dutkowa, op. cit., s. 34-35.
17
Helena Donhaiser była również pierwszą kobietą, która uzyskała dyplom w zakresie nauk medycznych na UJ.
12
-28-
Św. Katarzyny 1 – ortodoksyjna szkoła Bejs Jakow (Dom Jaku-
ba) dla żydowskich dziewcząt, założona w listopadzie 1917 roku
przez Sarę Schenirer. W 1925 roku Schenirer stworzyła również Wyższe Kursy
Nauczycielskie dla przyszłych nauczycielek szkoły Bejs Jakow, które mieściły się
przy ul. Św. Stanisława 1018.
Praca zawodowa
Emancypacja w obszarze pracy zawodowej dotyczyła głównie kobiet
z klasy średniej. Kryzys gospodarki ziemiańskiej, reformy agrarne i sytuacja demograficzna zmusiły właścicielki ziemskie do poszukiwania możliwości zarobkowania19. W austriackiej służbie państwowej kobiety zaczęto zatrudniać w latach
70. XIX wieku. Były to stanowiska w urzędach telegraficznych, pocztowych
i w służbie kolejowej. W 1900 roku dopuszczono kobiety do zawodu aptekarskiego,
w 1903 roku pierwsza kobieta, Helena Donhaiser, zaczęła prowadzić w Krakowie
praktykę lekarską. Powstawały również pierwsze stowarzyszenia kobiet skupiające
poszczególne grupy zawodowe, takie jak nauczycielki czy urzędniczki. Zmiany
dotknęły również niższą klasę społeczną: industrializacja spowodowała napływ
kobiet do przemysłu20.
Sołtyka 4 – dom dla urzędniczek pocztowych, wybudowany w 1913 roku
przez Towarzystwo Budowlane Urzędniczek Pocztowych, powołane w tym celu
przez osoby związane ze Stowarzyszeniem Urzędniczek Pocztowych: Władysławę
Habichtównę, Zofię Kolpy i Elżbietę Ciechanowską. Stowarzyszenie założyła
Habichtówna w 1904 roku w celu ochrony praw pracowniczych kobiet zatrudnianych w urzędach pocztowych. Drugi dom dla urzędniczek (które na
mocy obowiązującego wówczas prawa nie mogły wychodzić za mąż) stanął przy
ul. Syrokomli 19B. Obecnie domami zarządza Spółdzielnia Mieszkaniowa
im. Władysławy Habicht.
Dolnych Młynów 10 – C.K. Fabryka Tytoniu (Kaiserliche Koenigli-
che Tabakfabrik), zwana cygarfabryką, uruchomiona w 1871 roku, przez wiele
lat największy zakład pracy w Krakowie, zatrudniający na początku XX wieku
ok. 1000 osób, w tym ok. 900 kobiet i dziewcząt. W 1896 roku miał miejsce
18
Zob. tekst Joanny Fabijańczuk w niniejszym tomie.
Bogusława Czajecka podaje, że przed I wojną światową w Austrii mieszkało o ok. pół miliona więcej
kobiet w wieku przedmałżeńskim niż mężczyzn, patrz: B. Czajecka, op. cit., s. 14.
20
T. Kizwalter, Procesy modernizacji a emancypacja kobiet na ziemiach polskich w XIX wieku, [w:] Kobiety i społeczeństwo na ziemiach polskich w XIX wieku: zbiór studiów, pod red. A. Żarnowskiej i A.
Szwarca, wyd. Instytut Historii Uniwersytetu Warszawskiego, Kraków 1990, s. 6.
19
-29-
Dolnych Młynów 10, budynek dawnej „cygarfabryki”
pierwszy strajk krakowskich robotnic21, pierwszy związek zawodowy pracownice
fabryki założyły 24 lutego 1907 roku22, natomiast w 1911 roku przy cygarfabryce
utworzono pierwszy przyzakładowy żłobek23.
Karmelicka 15 – pierwsza drogeria prowadzona przez kobietę, uruchomiona
w 1903 roku przez Jadwigę z Sikorskich Klemensiewiczową, jedną z trzech pierwszych studentek UJ, która zatrudniła również koleżanki ze studiów: Stanisławę
Dowgiałło i Helenę Mackiewicz. W tym czasie drogerie miały charakter zbliżony
do aptek i mogły być prowadzone jedynie przez magistrów farmacji. „Skład
apteczny magistra farmacji J. Klemensiewiczowej” specjalizował się w artykułach
higieny kobiecej i środkach do pielęgnacji niemowląt24.
Pracownice składu aptecznego Jadwigi Klemensiewiczowej
Powyższa lista krakowskich miejsc, związanych z emancypacją kobiet czy też z lokalnym ruchem feministycznym, nie jest kompletna ani zamknięta. Poszukiwania
emancypacyjnych śladów w przestrzeni miejskiej Krakowa będą kontynuowane.
21
J. Rogóż, Bunt w cygarfabryce, „Dziennik Polski” z 3 grudnia 2006 roku,
www.fortyck.pl/art_66.htm.
22
K. Dormus, Samoorganizacja kobiet galicyjskich, [w:] Działaczki społeczne…, s. 343.
23
B. Czajecka, op. cit., s. 39.
24
J. Klemensiewiczowa, op. cit., s. 310. Por: S. Garlicki, Sklepy Krakowa na początku XX wieku, wyd.
Towarzystwo Miłośników historii i zabytków Krakowa, Kraków 2008.
-30-
Bibliografia:
Czajecka B., „Z domu w szeroki świat…”. Droga kobiet do niezależności w zaborze austriackim w latach 1890-1914, Wyd. Universitas, Kraków 1990
Dormus K., Samoorganizacja kobiet galicyjskich, [w:] Działaczki społeczne, feministki, obywatelki… Samoorganizowanie się kobiet na ziemiach polskich do 1918 roku
(na tle porównawczym), pod red. A. Janiak-Jasińskiej, K. Sierakowskiej, A. Szwarca, wyd. Neriton, Warszawa 2008
Dutkowa R., Żeńskie gimnazja Krakowa w procesie emancypacji kobiet (1896-1918), wyd. Instytut Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1995
Garlicki S., Sklepy Krakowa na początku XX wieku, wyd. Towarzystwo Miłośników historii i zabytków Krakowa, Kraków 2008
Klemensiewiczowa J., Przebojem ku wiedzy, Ossolineum, Wrocław 1961
Kizwalter T., Procesy modernizacji a emancypacja kobiet na ziemiach polskich w XIX wieku, [w:] Kobiety i społeczeństwo na ziemiach polskich w XIX wieku: zbiór
studiów, pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, wyd. Instytut Historii Uniwersytetu Warszawskiego, Kraków 1990
Kras J., Wyższe Kursy dla Kobiet im. A. Baranieckiego w Krakowie 1868-1924, Kraków 1972
Perkowska, Kariery naukowe kobiet na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1904-1939, [w:] Kobieta i kultura: kobiety wśród twórców kultury intelektualnej i artystycznej w dobie rozbiorów i w niepodległym państwie polskim, pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, wyd. DiG, Warszawa 1996
Rogóż J., Bunt w cygarfabryce, „Dziennik Polski” z 3 grudnia 2006 roku, www.fortyck.pl/art_66.htm
Sierakowska K., „Nowe Słowo” – trybuna emancypantek, [w:] Działaczki społeczne, feministki, obywatelki… Samoorganizowanie się kobiet na ziemiach polskich
do 1918 roku (na tle porównawczym), pod red. A. Janiak-Jasińskiej, K. Sierakowskiej, A. Szwarca, wyd. Neriton, Warszawa 2008
www.sp1krakow.neostrada.pl/historia.htm, dostęp 15.05.2009
www.syrokomli21.nazwa.pl/cms2/content/blogcategory/11/3/, dostęp 15.05.2009
Ewa Furgał – absolwentka stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Łódzkim i podyplomowych gender studies
na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współzałożycielka i członkini zarządu Fundacji Przestrzeń Kobiet. Mieszka i pracuje w Krakowie
przy ul. Krupniczej. Współautorka projektu Polki, Żydówki – krakowskie emancypantki, trenerka cyklu warsztatowego Krakowski
Szlak Kobiet.
-31-
Iwona Dadej
Czytelnia dla kobiet jako miejsce i przestrzeń krakowskiego
ruchu kobiecego. Salon czy własny pokój?
Niniejszy tekst ma na celu przybliżenie historii krakowskiej Czytelni dla Kobiet oraz naszkicowanie jej znaczenia dla ruchu
kobiecego.
Kraków końca XIX wieku oferował swoim obywatelom tzw. oktrojowany liberalizm, przejawiający się względnie
łagodnym kursem władz zaborczych wobec aktywności kulturalnej, naukowej i politycznej Polaków, poddanych cesarskich.
Dla kobiet z warstwy inteligenckiej i mieszczańskiej, w sferze aktywności publicznej, przewidziana była działalność charytatywna lub kulturalna, a miejscami ich aktywności miały być zarówno związki filantropijne i oświatowe, jak i salony krakowskiej
socjety arystokratycznej, inteligenckiej lub artystycznej. Ich działalność jako opiekunek chorych, muz artystów lub pań domu
prowadzących salony krakowskie (Salonnière) została zbadana i przystępnie opisana (M. Estreicher Życie towarzyskie i obyczajowe
Krakowa w latach 1848-1963 czy A. Gabrys Salony Krakowa). Jednak dzieje instytucji stricte kobiecych, o emancypacyjnym
charakterze, są nadal słabo znane szerszej publiczności. W emancypacyjną topografię Krakowa fin de siècle´u wpisują się zarówno
pojedyncze osoby i ich działalność, jak i instytucje tworzące sieć formalnych lub nieoficjalnych organizacji w ruchu kobiecym.
Ruch kobiecy rozumiem tu jako ruch społeczny, który tworzy sieć grup i organizacji (nie)formalnych, postulujących konieczność
zmian społecznych. Ruch tworzą jednostki, które są jego siłą napędową i cennym jego zasobem. Czytelnia dla Kobiet była jednym
z pierwszych miejsc, gdzie emancypantki mogły się spotkać, wymienić poglądy, przeczytać prasę europejską oraz wziąć udział
w organizowanych prelekcjach, seminariach, wykładach, była w całości produktem ruchu kobiecego.
Głównym obszarem aktywności pierwszych działaczek ruchu kobiecego w Krakowie była sprawa wykształcenia dziewcząt
oraz dostęp kobiet do uniwersyteckiego wykształcenia. Z czasem akcje i agitacje polityczne ruchu kobiecego galicyjskiego odnosić
się będą do sytuacji politycznej kobiet i ich statusu prawnego w państwie, rodzinie, małżeństwie, czego wyrazem były m.in.
akcje podpisywania petycji adresowanych do Urzędu Namiestnikowskiego, sejmu krajowego we Lwowie, jak i bezpośrednio do
parlamentu w Wiedniu. Działalność polityczna, rozumiana jako praca i aktywność na forum publicznym, była dla kobiecych
stowarzyszeń zakazana. Paragraf 30 ustawy o związkach politycznych z 1867 roku wykluczał cudzoziemców, kobiety i młodzież ze
wszystkich politycznych związków i organizacji w monarchii habsburskiej. Paragraf wykluczał jednocześnie mozliwość powstania
i organizowania się w kobiecych stowarzyszeniach, ktore wysuwałyby polityczne zadania, takie jak: prawo głosu w wyborach na
szczeblu municypialnym, krajowym lub do parlamentu wiedeńskiego.
Czytelnia dla kobiet, założona z inicjatywy Marii Siedleckiej i Kazimiery Bujwidowej, uzyskała potwierdzenie działalności
-32-
reskryptem Urzędu Namiestnikowskiego we Lwowie z 27 stycznia 1895 roku, zaś w kwietniu tego samego roku ukonstytuował
się jej zarząd. Idea czytelni wzorowana była na funkcjonujących w Europie klubach kobiecych. Kluby kobiece, stowarzyszenia
kobiece, siedziby związków, redakcje czasopism feministycznych, stanowiły dla europejskich emancypantek miejsca spotkań, wymiany doświadczeń i informacji. Przy każdym klubie lub siedzibie związku funkcjonowała dobrze zaopatrzona biblioteka prasy
i publikacji feministycznych. W Berlinie, Londynie i Paryżu, czyli centrach ruchu kobiecego, liczba klubów i siedzib stowarzyszeń
kobiecych była największa.
Działaczki krakowskie zdecydowały się nie transponować w polskim nazewnictwie nazwy klubu kobiecego, uznając ją za zbyt
„towarzyską” i nieoddającą potrzeb oświatowych i uświadamiających w społeczności krakowskiej i społeczeństwie Galicji:
aby się do walki o własne prawa zjednoczyć, powinnyśmy sobie dokładnie z potrzeb naszych zdać sprawę [...] i się należycie wykształcić
i przygotować. Dlatego nasze stowarzyszenie przyjęło nazwę czytelnia, a nie klub lub resursa kobieca, donosiła o tym, w referacie Cele
i zadania czytelń kobiecych, Kazimiera Bujwidowa na łamach „Nowego Słowa” w 1903 roku. Artykuł, wygłoszony uprzednio
kilkakrotnie na spotkaniach, stanowił sformułowanie celów programowych instytucji Czytelni dla kobiet. Tekst był odpowiedzią
na pytania: czym powinna być czytelnia dla kobiet oraz dlaczego takie stowarzyszenie winno istnieć w krajobrazie społecznym
miasta.
Zaznaczyć należy, że krakowskie emancypantki nawiązywały nazwą instytucji (czytelnia) do funkcjonujących w mieście instytucji bibliotecznych lub czytelniczych i ognisk kulturalnych dla konkretnych grup społecznych, konfesji czy zawodów.
W samym Krakowie funkcjonowały między innymi: Czytelnia kolejowa, Czytelnia polskiej katolickiej młodzieży czy Czytelnia izraelicka.
W miastach i miasteczkach Galicji powstawały ogniska czytelnicze, będące jednocześnie centrami życia kulturalnego Przemyśla,
Jasła, Gorlic. We Lwowie działała od drugiej połowy lat 80. Czytelnia dla kobiet prowadzona przez Stefanię Wechslerową.
Jak się okaże, czytelnia, mimo odżegnywania się od nazwy klubu (kobiecego), taki charakter w ciągu swojego funkcjonowania
sobie wypracowała.
Krakowska Czytelnia dla kobiet szybko wypracowała swój profil. Struktura i poszczególne wydziały (obszary działalności)
krystalizowały się w czasie jej trwania i działalności. Do Zarządu Głównego Czytelni w 1896 roku weszły Kazimiera Bujwidowa
i Maria Siedlecka, przez następną dekadę naprzemiennie sprawując funkcję przewodniczącej. Przewodnicząca oprócz funkcji kierowniczej reprezentowała Czytelnię na forum publicznym, tak krakowskim, jak i ogólnoeuropejskim. Aktywność ta przejawiała się
głównie we wspólnym z innymi organizacjami Krakowa, Lwowa lub Wiednia podpisywaniu petycji do parlamentów lwowskiego
lub wiedeńskiego, reprezentowanie Czytelni i środowiska kobiecego na kongresach i zjazdach oraz w publicystyce na łamach liberalnych krakowskich lub lwowskich czasopism.
Oprócz przewodniczącej i jej zastępczyni w skład zarządu wchodziły także: skarbniczka, sekretarka, bibliotekarka i gospodyni
lokalu. Tu należy wymienić nazwiska m.in. Zagórkówny, Rotterówny, Kolarzowskiej, sprawujących funkcje administracyjne.
Struktura Stowarzyszenia Czytelni dla kobiet w 1905 roku składała się z siedmiu sekcji, wydziałów i przedstawiała się następująco:
1. sekcja odczytowa [sekcja odpowiedzialna za wykłady i referaty]; 2. sekcja spotkań towarzyskich; 3. oddział biblioteczny; 4. oddział
wypożyczalni książek; 5. sekcja pedagogiczna; 6. sekcja opieki nad zaniedbanymi dziećmi, 7. sekcja pomocy Polakom w Królestwie
Kongresowym. Ciałem doradczym oraz nadzorującym funkcjonowanie czytelni pod względem prawno-ekonomicznym była
Rada Nadzorcza Czytelni. Do prac w sekcjach oraz zarządzie pozyskano przebywające w Krakowie ze względów politycznych lub
rodzinnych działaczki z Kongresówki lub zaboru pruskiego. I tak swoje kompetencje i usługi w sekcji pedagogicznej oferowała
Izabela Moszczeńska, Stefania Sempołowska zabiegała o pomoc dla Królewiaków, ponadto Romualda Badouin de Courtenay dzięki rozlicznym kontaktom swoim i męża Jana Badouin de Courtenay ze światem akademickim i kulturalnym Europy,
służyła radą i wskazówkami w pozyskiwaniu referatów i wykładających, zaś ekonomistka Zofia Daszyńska-Golińska wchodziła
w skład Rady Nadzorczej, będącej ciałem doradczym oraz nadzorującym funkcjonowanie czytelni pod względem prawno-ekonomicznym.
-33-
Członkiniami Czytelni mogły zostać kobiety, które uiściły przewidzianą składkę (miesięczny wkład najniższy winien był wynosić
30 centów), z infrastruktury bibliotecznej mogły korzystać osoby niezrzeszone, które oplaciły taryfę dzienną (10 centów).
Status członkowski był zależny od kilku czynników, twórczynie Czytelni wypracowały sześć kategorii członkowskich.
Do pierwszej kategorii: członkiń założycielek (oraz donatorek rocznych pozaregulaminowych wkładów) należały Siedlecka
z Bujwidową. Jako członkinie korespondentki przewidziane były działaczki spoza Krakowa, których zadaniem było przesyłanie
informacji o ruchu kobiecym. Członkinią honorową mogła zostać z kolei działaczka lub uczestniczka debaty publicznej
w uznaniu jej zasług – takie wyróżnienie przypadło w udziale m.in. Elizie Orzeszkowej. Dla uchodźczyń lub przybyszek z Kongresówki, nie będących poddanymi cesarskimi, które zatrzymały się w Krakowie, przewidziano status członkini gościa (z takiej
formy zrzeszenia się skorzystały m.in.: Stefania Sempołowska, Izabela Moszczeńska, Romualda Baudouin de Courtenay). Forma żeńska, określająca status członkowski lub sprawowaną funkcję w zarządzie, wskazuje wyraźnie na charakter czytelni, jako
samoorganizacyjnego eksperymentu stricte kobiecego, który wykreował również własny, inkluzywny język. Mężczyźni, sympatycy
ruchu kobiecego, wchodzili w skład Rady Nadzorczej (prawnik Julian Gertler) lub otrzymywali status członka wspomagającego,
doradzającego (Odo Bujwid).
Swoją aktywność w Czytelni rozumiały jej założycielki jako pracę na rzecz kobiecego ogółu w Krakowie, oferując odczyty i pogadanki
o pielęgnacji niemowląt, dzieci, oferując kursy kroju i szycia dla dziewcząt robotniczych. Niemniej jednak głównymi adresatkami
czytelni oraz najaktywniejszymi jej działaczkami były kobiety inteligentki, to jest wywodzące się z rodzin inteligenckich, nierzadko
same legitymujące się wykształceniem wyższym (dr Zofia Daszyńska-Golińska, dr Justyna Budzińska-Tylicka). Oprócz małżonek
profesorskich (K. Bujwidowa, R. Baudouin de Courtenay) pojawiały się również żony krakowskich intelektualistów (M. Feldmanowa), urzędników magistrackich. Wśród tych krakowskich działaczek nie brakło kobiet pochodzących ze zasymilowanych rodzin
żydowskich (pp. Reichmanówna, Nussbaumowa). Plan referatów i wykładów głoszonych w siedzibie czytelni był przemyślany,
zróżnicowany i dostosowany do potrzeb i zainteresowań działaczek. Poniedziałkowe spotkania zarezerwowane były na omawianie
zagadnień społecznych, pedagogicznych czy literackich, jak informowały przedstawicielki Czytelni na łamach „Steru”: w pierwszy
poniedziałek miesiąca omawiane będą kwestie z literatury i sztuki, w drugi poniedziałek omawiane będą polityka i higiena, w trzeci
poniedziałek pedagogika oraz ekonomia, a w czwarty poniedziałek kwestia kobieca. Na przebieg tematyczny spotkań wyraźny wpływ
miały wymienione wyżej sekcje tematyczne Czytelni, przybliżające uczestniczkom i zainteresowanym gościom obszary swoich
zainteresowań i prac. Oprócz spotkań towarzyskich, czyli herbatek poniedziałkowych, stałym terminem spotkań były czwartki, poświęcone wykładom i referatom zaproszonych gości, nierzadko ze środowiska uniwersyteckiego. Wykłady te propagowały
najnowsze światowe zdobycze techniki i medycyny, zapoznając społeczeństwo Krakowa z nowymi zjawiskami chemicznymi, fizycznymi czy medycznymi, jak odkrycie promieni X przez W. Roentgena, zapobieganie epidemiom i chorobom zakaźnym. Te odczyty głosili pozyskani przez czytelnie profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego, m.in. Józef Rostafiński, Odo Bujwid, reprezentujący
jednocześnie liberalne kręgi krakowskiej elity intelektualnej. Na spotkaniach z zakresu prawa i historii prawodawstwa radca
Trzaskowski informował o prawach kobiet w prawie małżeńskim na przestrzeni wieków, w perspektywie także europejskiej.
Poparcie krakowskiego środowiska liberalnego widoczne było również podczas wykładów o literaturze Wilhelma Feldmana, który
poruszał także wątek „kobiecy”, jak np. Kobiety w literaturze H. Sienkiewicza.
W lokalu czytelni często bywały działaczki zza kordonu, propagując idee feministyczne w głoszonych odczytach lub na spotkaniach towarzyskich. Tu aktywnie uczestniczyły w pracach instytucji m.in.: Paulina Kuczalska-Reinschmit, przebywające
czasowo w Galicji Iza Moszczeńska i Justyna Budzińska-Tylicka. Kuczalska głosiła referaty odnoszące się do historii kobiet, ruchu
kobiecego oraz bezpośrednio związane z dążeniami ruchu kobiecego: o konieczności reformy kodeksu cywilnego, stanowisku
prawnym kobiet pod berłem rosyjskim lub austriackim. Izabela Moszczeńska poświęciła swoje wykłady problematyce pedagogicznej i uświadamiającej, jako autorka poradników, głosiła swoje referaty nawołujące rodziców do uświadamiania seksualnego swoich dzieci, zajmowała się również problemem prostytucji. Lekarka Budzińska-Tylicka z kolei główną tematyką swoich wykładów
-34-
uczyniła higienę dziecka i kobiety i propagowanie jej wśród warstw najuboższych. Do grona gości należała również ekonomistka i socjolożka dr Zofia Daszyńska-Golińska, udzielająca się w pracach instytucji oświatowych Krakowa, do których należały
m.in. Uniwersytet Ludowy im. A. Mickiewicza czy Towarzystwo Letnich Kursów Wakacyjnych. W czytelni przedstawiała problematykę zwalczania alkoholizmu wśród warstw najuboższych.
Ożywione dyskusje prowadzono także w odniesieniu do aktualnych wydarzeń i prądów w dyskursie o roli kobiet
w społeczeństwie. Do takich dyskusji dochodziło m.in. po opublikowaniu książki Weiningera Płeć i charakter. Ta wyjątkowo
mizoginiczna publikacja odbiła się szerokim echem w Europie i była traktowana przez niektórych intelektualistów jako wybitne
dzieło. Z teoriami Weiningera ostro polemizowały działaczki krakowskie, zabierając głos w debacie, także poza obrębem czytelni.
Warto nadmienić, że wykłady wygłoszone w roku 1902 i 1903 przez działaczki kobiece w lokalu czytelni weszły w skład
przeglądowej publikacji o sytuacji kobiet polskich i historii ruchu kobiecego Głos kobiet w kwestii kobiecej. Czytelnia dla kobiet
we współpracy z pozostałymi instytucjami życia feministycznego Krakowa, czyli „Nowym Słowem” i Towarzystwem Pomocy
Naukowej dla Polek im. J. I. Kraszewskiego, korzystając z doświadczeń europejskich, wydała w 1903 Głos kobiet... stanowiący
zbiór wykładów wiodących polskich działaczek kobiecych: Marii Turzymy, Kazimiery Bujwidowej, Heleny Witkowskiej,
Melanii Lipszyc Belsigerowej, Felicji Nossig, Izabeli Moszczeńskiej, Marii Dulębianki, Zofii Daszyńskiej-Golińskiej, Gabrieli
Zapolskiej i Pauliny Kuczalskiej-Reinschmit. Wykłady i artykuły odnoszące się do prawnych, ekonomicznych, kulturowych aspektów życia kobiet, opracowały działaczki z trzech zaborów, pracę wydawniczą i dystrybucję koordynowały krakowskie emancypantki. Głos kobiet... to studium wiedzy na temat ruchu kobiecego, polskie odniesienie do najważniejszych europejskich dzieł
feministycznych.
Transfer wiedzy i informacji dokonywał się również poprzez lektury książek i czasopism. Zarejestrowany
w 1904 roku stan liczebny księgozbioru Czytelni wynosił prawie 3 tysiące egzemplarzy, w tym powieści i publikacji naukowych. Spora ilość literatury obcojęzycznej dostępnej w czytelni, głównie niemieckich i francuskich pozycji (odpowiednio
200 i 100 egzemplarzy) wskazuje na zainteresowanie krakowianek literaturą europejską. Publikacje książkowe uzupełniały
czasopisma liberalne i demokratyczne, wychodzące w Galicji i Królestwie, czasopisma kobiece, drukowane w języku polskim
oraz periodyki obcojęzyczne, abonowane lub przysyłane przez zaprzyjaźnione kluby lub organizacje. Niewątpliwie na stole gazetowym w czytelni, jako lektura czasopiśmiennicza, znajdowało się wydanie wiedeńskiego czasopisma kobiecego „Das Freuenleben” lub berlińskiego periodyku radykalnych feministek, „Die Frauenbewegung”, do którego Zofia Daszyńska-Golińska pisywała
krótkie informacje o ruchu kobiecym galicyjskim. Nie zabrakło zapewne także „Jus Sufragii”, feministycznego pisma o charakterze
transnarodowym.
Interesującym jest fakt niezwykłej mobilności czytelni. Jej adres w 1896 brzmiał: Poselska 8, parter, rok później
wprowadziła się czytelnia do kamienicy Pod Rakiem na Szpitalną 7, której właścicielką była Maria Siedlecka, żeby do 1914
roku parokrotnie zmieniać siedzibę, nie wychodząc jednakże poza obręb Plant. Lektura Ksiąg adresowych miasta Krakowa
i Kalendarza Józefa Czecha dostarcza nam ciekawych informacji o wędrówce czytelni i jej bibliotecznych zasobów: w 1905
roku siedzibą była kamienica przy Rynku Głównym numer 13, I piętro, potem przy Grodzkiej numer 13 w 1908 roku,
Mikołajskiej numer 7 w 1909 roku i na powrót przy Rynku Głównym numer 6 w 1914 roku. Jakie były powody częstych
przeprowadzek, które w związku z rozrastającym się księgozbiorem na pewno nie były łatwe w organizacji i realizacji, ponadto
odbijały się na obrazie czytelni jako stałego, solidnego miejsca? Czy u podstaw tych względnie częstych zmian siedziby leżały kłopoty
finansowe stowarzyszenia i zaleganie z opłatami za czynsz? Ten trop wydaje się możliwy dla pierwszych lat funkcjonowania czytelni,
w świetle rozliczeń kasowych po dziesiątym roku funkcjonowania czytelni jawi się Czytelnia jako jednostka o stałym majątku,
przynosząca małe zyski, ale i nie generująca strat. A może profil działalności czytelni bulwersował właścicieli kamienic do tego
stopnia, że wymawiali lokal emancypantkom po kilkunastomiesięcznym jego wynajmowaniu, nie chcąc pod dachem dawać schronienia „feminizmom” i „socjalizmom” oraz „wściekliźnie politycznej”? Sama Bujwidowa, jak i środowisko wokół niej skupionych
-35-
Mikołajska 7
działaczek, stało pod pręgierzem konserwatywnej opinii publicznej, zarzucającej
im bezbożność, feminizm i socjalizm właśnie. Zarzuty te nie były zresztą bezzasadne, gdyż Bujwidowa dokonała aktu apostazji z Kościoła rzymskokatolickiego,
co na owe czasy było aktem niezwykłej odwagi, ponadto sympatyzowała z kręgami
socjalistycznymi Krakowa. Kuplet Tadeusza Boya-Żeleńskiego o małżeństwie Bujwidów, iż jeszcze dotąd w Galilei taki doktor nie żył / co by leczył psią wściekliznę,
polityczną szerzył jest kabaretowym odzwierciedleniem nastawienia krakowian
do działalności Bujwidowej, Siedleckiej et consortes.
Akcje i agitacje czytelni dla swoich postulatów były zróżnicowane i zakrojone na skalę nie tylko krakowską. Do pierwszych tego typu akcji należy zbieranie podpisów pod petycjami domagającymi się dopuszczenia kobiet do studiów
na Uniwersytecie Jagiellońskim, cykl referatów informujących o europejskich uniwersytetach, które pozwoliły kobietom studiować czy też artykuły polemizujące
z konserwatywnym stanowiskiem przedstawicieli Uniwersytetu. Ta działalność
nie zakończyła się w 1894 roku wraz z dopuszczeniem pierwszych trzech studentek farmacji do studiów uniwersyteckich. Bujwidowa oraz Czytelnia występowały
wielokrotnie w tej sprawie, podnosząc ją na zjazdach, zebraniach i wiecach.
Oprócz wydarzeń związanych z polityką oświatową i lokalnymi działaniami
czytelnia angażowała się również w wydarzenia o charakterze transnarodowym. I tak, wysyłając reprezentantki na kongresy kobiece do Berlina
(w 1896 roku) lub Wiednia (w 1913 roku), kierowała czytelnia również tzw. adres,
pozdrowienie do uczestniczek kongresu, stając się tym samym częścią feministycznej sfery publicznej. Sama była również inicjatorką trojzaborowych zjazdów
kobiecych, odbytych w Zakopanem w 1899 roku czy Krakowie w 1905 roku.
Referaty i dyskusje podczas tych pierwszych polskich kongresów kobiecych
odzwierciedlały dążenia emancypantek w trzech zaborach do uświadomienia
szerszej rzeszy kobiet o konieczności walki o uznanie. Podobne dyskusje toczyły
się również na współinicjowanych obchodach jubileuszowych osób zasłużonych
dla ruchu kobiecego w Galicji lub Królestwie Kongresowym. Szczególnie uhonorowane zostały literatki: Eliza Orzeszkowa i Maria Konopnicka, na cześć których
zorganizowane zostały zjazdy jubileuszowe.
Na lata 1910-1911 przypada ideowy rozbrat Czytelni z jedną z jej sił
sprawczych i napędowych: Kazimierą Bujwidową. Czytelnia, w 1910 roku przemianowana na Stowarzyszenie Czytelnia dla kobiet im. Słowackiego, stała się instytucją
o profilu bardziej zachowawczym, przeznaczoną do pracy charytatywno-oświatowej
kobiet pochodzących z rodzin inteligenckich, dopuszczającą do funkcji kierowniczych także mężczyzn. Nowy statut zatwierdziło Namiestnictwo, prezeską stowarzyszenia została Aurelia Drzewiecka. Bezpośrednią przyczyną krytyki Czytelni
ze strony Bujwidowej na łamach prasy była zachowawczość poglądów i ostrożność
formułowanych zadań czytelni w podpisywaniu petycji do Komisji Statutowej
o rozszerzenie praw dla kobiet na szczeblu minicypialnym. Czytelnia, według
-36-
Bujwidowej, nie stanowiła już dla ruchu kobiecego oparcia w jego domaganiu się praw politycznych. Bujwidowa, potępiając
uwstecznienie ideologiczne, odcięła się od, według niej, mało postępowych działaczek koła pań, które przelękły się, że ongiś
kilka kroków naprzód postawiły, dla expiacyji postanowiły obecnie zrobić kilka kroczków wstecz. W swojej broszurze O postępowym
i niepostępowym ruchu kobiecym dała Kazimiera Bujwidowa wyraz swojemu niezadowoleniu z zaprzestania kontynuowania kursu
radykalnego, domagającego się pełni praw publicznych i politycznych dla kobiet.
Reasumując: czytelnie, kluby kobiece to miejsca fizycznie istniejące w ramach ruchu kobiecego, tworzące autonomiczną
przestrzeń publiczną. Wraz z siecią organizacji i stowarzyszeń kobiecych stanowiły one zaplecze infrastrukturalne dla ruchu
kobiecego. Konsolidowały ruch kobiecy, tworząc także spójną kulturę ruchu kobiecego, wpływając na rozwój jego publicznej
sfery, posiadającej własne czasopisma, publikacje, kongresy. Miejsca te wytwarzały poczucie przynależności do konkretnej wspólnoty, budowały feministyczną tożsamość aktorek ruchu kobiecego. Były, jak pisała jedna z amerykańskich uczestniczek kongresu
kobiecego w Berlinie w 1896 roku, a significant sign of our time [znakiem czasów].
Czytelnia dla kobiet w Krakowie przez dwie dekady pełniła funkcję ogniskującą żywioł feministyczny, uczestniczki ruchu kobiecego i jego zwolenników. Wypełniała zadania informacyjno-edukacyjne, towarzyskie i kulturalne. Była dla pierwszych emancypantek
także przestrzenią do swobodnej wymiany myśli i poglądów, przygotowywała je do wystąpień w ogólnej przestrzeni publicznej.
Kazimierze Bujwidowej i Marii Siedleckiej udało się zatem w Krakowie metaforycznie stworzyć to, o czym kilkadziesiąt lat później
pisała i postulowała Virginia Woolf, mianowicie własny pokój. Same twórczynie Czytelni w szkicu o Celach i zadaniach czytelni
dosłownie postulowały stworzenie takiego ośrodka, gdzie kobiety wśród siebie samych dyskutować będą o problemach społecznych
i środkach wiodących do ich naprawy, zreformowania.
Na koniec pozwalam sobie przytoczyć dwa cytaty. Pierwszy, z epoki romantyzmu, przypomina zawołanie Fausta u J. W. Goethego:
tu jestem człowiekiem, tu mogę (nim) być / hier bin ich Mensch, hier darf ich´s sein.
Drugi, pochodzący z wydrukowanego w 1912 roku Przewodnika dla kobiet po Berlinie, czyli o tym, co autochtonka i przyjezdna
o Berlinie wiedzieć powinna, podaje definicję klubu dla kobiet. Czytelnia dla kobiet w Krakowie jedynie z nazwy różniła się od
berlińskich klubów i centrów kobiecych, gdzie dla każdej kobiety członkostwo w klubie kobiecym oznacza wstęp do kręgu podobnie
myślących i podobnie działających koleżanek. Każda kobieta znajdzie tu zrozumienie dla swoich umiejętności i marzeń, które w kręgu
rodzinnym nie zawsze są podzielane. Tu znajdzie również poczucie swoistej wspólnoty, dającej jej pewność i odwagę. Bezsprzecznie
Czytelnia dla kobiet w Krakowie była taką „przestrzenią wolności“ dla ówczesnych emancypantek, mikrokosmosem i „własnym pokojem”, skupiającym feministyczne i liberalne kręgi Krakowa początku XX wieku. Krakowska Czytelnia dla kobiet była instytucją,
która przez prawie dwie dekady była przestrzenią społeczną i fizycznym miejscem skupiającym żywioł feministyczny w Krakowie.
-37-
Bibliografia
Źródła
Bujwidowa K., O postępowym i niepostępowym ruchu kobiecym, Kraków 1913
Głos kobiet w kwestii kobiecej, pod red. K. Bujwidowej, Kraków 1903
„Nowe Słowo. Dwutygodnik społeczno-literacki ”, www.adrianzandberg.pl/drogidoemancypacji/ster/, dostęp 30.04.2009
„Ster. Dwutygodnik dla spraw wychowania i pracy kobiet”, wydawany we Lwowie w latach 1896-1897, www.adrianzandberg.pl/drogidoemancypacji/noweslowo/,
dostęp 30.04.2009
„Ster. Organ równouprawnienia kobiet”, wydawany w Warszawie w latach 1907- 1914
Opracowania
Działaczki społeczne, feministki, obywatelki...Samoorganizowanie się kobiet na ziemiach polskich do 1918 roku (na tle porównawczym), pod red. A. Janiak-Jasińskiej,
K. Sierakowskiej, A. Szwarca, Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2008
Dzieje inteligencji polskiej do roku 1918, pod red. M. Janowskiego, J. Jedlickiego i M. Micińskiej, Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2008
Gerhard U., Wischermann U., Unerhört. Die Geschichte der deutschen Frauenbewegung, Hamburg 1990
Haan F., Daskalova K., Loutfi A., A Biographical Dictionary of Women´s Movements and Feminisms. Central, Eastern, and South Eastern Europe 19th and 20th
Centuries, Central University Press, Budapest – New York 2006
Kobieta i społeczeństwo na ziemiach polskich w XIX wieku, pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, Wydawnictwo DiG, Warszawa 1995
Kobieta i świat polityki. Polska na tle porównawczym w XIX i XX wieku. Zbiór studiów, pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, Wydawnictwo DiG, Warszawa 1994
Pietrov-Ennker B., Paletschek S., Women’s emancipation movement in the nineteenth century: a European perspective, Stanford University Press, Stanford 2004
Rupp L., Worlds of Women. The Making of an International Women´s Movement, Princeton University Press, Princeton 1997
Stegmann N., Die Töchter der geschlagenen Helden. Frauenfrage, Feminismus und Frauenbewegung in Polen 1863-1919, Harrasovitz – Verlag, Wiesbaden 2000
Iwona Dadej – doktorantka na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie, stypendystka Fundacji Volkswagena, przygotowuje
w Centrum Badań Społecznych (Wissenschaftszentrum Berlin für Sozialforschung) pracę o polskich i niemieckich działaczkach
I fali ruchu kobiecego, ich walce o uznanie w świecie akademickim, migracjach akademickich oraz transnarodowych spotkaniach
i przestrzeniach dialogu w ruchu kobiecym. Niniejszy szkic jest polską wersją części pracy doktorskiej.
-38-
B u j w i d o w a
M r o z o w s k a - To e p l i t z
Ś w i r s z c z y ń s k a
B o b k o w s k a
Wa s s e r b e r g
R u d o w i c z
K u l i k o w s k a
Tu r z y m a
O r w i d
S c h e n i r e r
G i n c z a n k a
A m e i s e n o w a
D u l ę b i a n k a
Kobiety
Anna Kiesell
Kazimiera Bujwidowa.
Człowiekiem się czuję, więc ludzkich praw żądam!
Jak pisała Virginia Woolf, kobieta, aby prowadzić działalność literacką, musi posiadać własny pokój i być niezależną finansowo. Nie wiem, czy Kazimiera Bujwidowa dysponowała własnym pokojem. Nie była chyba też niezależna finansowo, mimo,
iż wykonywała cały szereg prac, m.in. jako asystentka i technik laboratoryjny, oraz zarządzając Instytutem Produkcji Surowic
i Szczepionek swojego męża – Odona Bujwida. Jednak wyszła za mąż za człowieka, z którym wydawali się żyć w harmonii
i szacunku, z którym razem stworzyli niemal instytucję, z którym na wielu polach działali wspólnie i który nie ograniczał swej
niezwykle aktywnej żony w jej działaniach, ale ją w nich wspierał.
Mimo ogromnej pracy, jaką wykonała na rzecz emancypacji kobiet, otwarcia dla nich uniwersytetów galicyjskich, czy dla oświaty,
Kazimiera pozostaje w cieniu swego niewątpliwie wybitnego małżonka, Odona. To jego imieniem nazwano krótką, acz urokliwą
ulicę na Grzegórzkach w Krakowie; to przede wszystkich on figuruje na tablicy pamiątkowej przy ul. Lubicz 34, gdzie mieszkała
rodzina Bujwidów.
Przyjrzyjmy się zatem Kazimierze Bujwidowej, sztandarowej postaci polskiego ruchu na rzecz emancypacji kobiet, a mimo to
niedostatecznie znanej.
Kilka faktów z życia
Pod kątem miejsca zamieszkania, życie Kazimiery Bujwidowej można podzielić na dwa okresy: warszawski (w Królestwie Polskim pod zaborem rosyjskim), gdzie przyszła na świat 16 października 1867 roku i spędziła pierwszych 26 lat życia
oraz krakowski (w Galicji pod zaborem austriackim), dokąd przeprowadzili się z Odonem w roku 1893 i gdzie spędzili resztę życia.
Rodzicami Kazimiery byli Ludwika Szczęśniewska i Kazimierz Klimontowicz. Była dzieckiem nieślubnym, jednak nosiła nazwisko
ojca i była przez niego wspierana finansowo. Po śmierci matki opiekę nad Kazimierą przejęła siostra ojca, Petronela Klimontowicz. Kazimiera kształcona była na guwernantkę, uczęszczała na pensję Justyny Budzińskiej. Jednak nie dane jej było uzyskanie
wykształcenia wyższego. Wola ciotki Petroneli stanęła na przeszkodzie. Kazimiera nie wyjechała na studia do Genewy (w tamtym
okresie studia na uniwersytetach w zaborze rosyjskim czy austriackim nie były dostępne dla kobiet), mimo iż ojciec był gotów
sfinansować dwa lata edukacji ze zgromadzonego posagu.
Zamiast tego zapisała się na kursy krawiectwa. Fakt ten położył się cieniem na całym jej dalszym życiu – studia były chyba
największym niespełnionym marzeniem. Uczęszczała na zajęcia Uniwersytetu Latającego, współorganizowała i była członkinią
zarządu Ludowego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, wykonała tytaniczną pracę, która zaowocowała zezwoleniem
-41-
Kazimiera Bujwidowa w 1932 roku
na wstęp kobiet na wyższe uczelnie krakowskie i lwowskie, ale sama nie zdobyła
wykształcenia wyższego. Mając 19 lat, w roku 1886, wyszła za Odona Bujwida.
Ślub odbył w katedrze Św. Jana w Warszawie. Bujwidowie nie byli ludźmi religijnymi, o czym będzie jeszcze mowa w dalszej części artykułu, jednak w Królestwie
Polskim zgodnie z kodeksem cywilnym małżeństwo kościelne było jedyną formą
zawierania związku małżeńskiego.
Odon pojawił się w życiu Kazimiery znacznie wcześniej, kiedy miała zaledwie
5 lat, a on 15. Miał już w tym wieku ze względu na własną trudną sytuację
rodzinną doświadczenia korepetytora. Zaczął udzielać pięcioletniej Kazimierze lekcji: Uczyłem Cię pisać, bo czytać już doskonale umiałaś, mając te pięć
lat, gdy zacząłem Ciebie uczyć, jaka to była miła nauka z tak zdolną i pojętną
uczennicą...1. W 1893 roku Bujwidowie przeprowadzili się do zaboru austriackiego,
do Krakowa, gdzie Odon objął stanowisko profesora nadzwyczajnego higieny
UJ. W tym okresie Bujwidowie mieli już trzy córki – Kazimierę, Zofię i Jadwigę.
W Krakowie przyszła na świat pozostała trójka – Helena, Jan i Stanisław.
Mieszkali początkowo przy ulicy Studenckiej 11, następnie Kolejowej 3
(obecnej Westerplatte) i w końcu przy Lubicz 34. Kazimiera jako młoda matka nie rezygnowała z aktywności zawodowej i społecznej, z wózkiem chodziła
do laboratorium.
Pełniąc funkcję członkini Zarządu Towarzystwa Szkół Ludowych, Kazimiera
poznała Marię Siedlecką i Marię Turzymę. Także dzięki ich wsparciu i namowom,
po krótkim okresie trudności i stanów depresyjnych po przeprowadzce do Krakowa, gdzie Odon został przyjęty w środowisku akademickim z dużą rezerwą,
rzuciła się w wir pracy. Kraków wydawał się dużo mniej dynamiczny niż Warszawa, jednak jak pisze: oszołomiła mnie możliwość pracy oświatowej jawnej, bez potrzeby ukrywania się przed okiem żandarma2. I to właśnie tutaj przede wszystkim
rozwinęła działalność oświatową. Zmarła w 1932 roku. Odon przeżył Kazimierę
o 10 lat.
Kilka słów o jej działaniach
Kazimiera Bujwidowa z pewnością należy do najważniejszych działaczek
polskiego ruchu emancypacyjnego. Spróbujmy zatem przyjrzeć się mu w nieco
szerszym kontekście. Niekwestionowaną przywódczynią była Paulina Kuczalska-Reinschmit, warszawianka, „Hetmanka”, „papież feminizmu”. W Krakowie
działała również Maria Turzyma, redaktorka „Nowego Słowa”, gdzie pisały
Kazimiera Bujwidowa, Maria Siedlecka, Maria Dulębianka. Nie zapominajmy
o Stefanii Sempołowskiej, Marcelinie Kulikowskiej, Helenie Skłodowskiej,
1
O. Bujwid, Osamotnienie. Pamiętniki z lat 1932-1942, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990,
s. 39.
2
K. Dormus, Kazimiera Bujwidowa 1867-1932. Życie i działalność społeczno-oświatowa, s. 35.
-42-
Salomei Perlmutter, Helenie Gumplowicz i pierwszych studentkach Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wszystkie one przyczyniły się
swoją działalnością literacką, oświatową i publicystyczną do osiągnięcia celu, jakim było zrównanie kobiet i mężczyzn w prawach
obywatelskich.
Działalność Kazimiery przebiegała dwutorowo: poświęcona była emancypacji kobiet i uzyskaniu przez nie praw wyborczych oraz
pracy oświatowej. Kobieta zawsze jednak stała w centrum jej uwagi, co chciałabym przedstawić na dwóch przykładach skutecznych
rozwiązań edukacyjnych, których motorem była w znacznej, jeżeli nie przeważającej mierze, zdeterminowana i konsekwentna
Kazimiera Bujwidowa.
Jej jasno sformułowane postulaty brzmiały ostro na tle toczącej się dyskusji między obozem konserwatywnym, przeznaczającym
kobiecie rolę anioła stróża świętości domowych3, a liberalnym, optującym za dopuszczeniem kobiet do pełnej edukacji i wszystkich
zawodów.
W 1894 roku odbył się we Lwowie Kongres Pedagogiczny. Wśród 300 uczestników i uczestniczek ze wszystkich zaborów znalazły
się m. in. Maria Wysłouchowa (współzałożycielka Czytelni Naukowej dla Kobiet we Lwowie), Helena Kuczalska (pionierka
wychowania fizycznego i sportu kobiet), Paulina Kuczalska-Reinschmit, Stefania Sempołowska i oczywiście Kazimiera Bujwidowa,
która miała wtedy 28 lat. Kongres był kolejnym po Zjeździe Lekarzy i Przyrodników z 1891 roku, gdzie Kazimiera postawiła
za pośrednictwem Jana Karłowicza (gdyż sama jako kobieta nie mogła wziąć udziału w obradach) wniosek o dopuszczenie kobiet
do studiów wyższych, etapem walki o możliwość studiowania dla kobiet.
Sprawozdawca z Kongresu napisał […]:
Z ostrej polemiki kilku reprezentantek płci pięknej podczas dyskusji nad referatami można było sądzić, że uważają one prawo
swego równouprawnienia w zakresie wyższych studiów za rzecz naukowo już rozstrzygniętą […]. Daremnie usiłowano
wykazać, dlaczego społeczeństwo bronić się musi przeciwko obcemu prądowi dopuszczenia kobiet w ogóle do studiów uniwersyteckich. Daremnie dowodzono, że naturalnym przeznaczeniem kobiety jest być światłem i ogniskiem życia rodzinnego…4
Dwudziestoośmioletnia Kazimiera wygłosiła na Kongresie przed trzystuosobowym audytorium, złożonym głównie z profesorów uniwersyteckich, pedagogów i nauczycieli, zaimprowizowaną mowę, zastępując prelegentki, które nie dotarły do Lwowa
z Warszawy. Postawiony przez nią wniosek o dopuszczenie kobiet do uniwersytetów polskich w charakterze rzeczywistych studentek został przyjęty niewielką większością głosów.
W tym samym roku dokonała rzeczy niezwykłej, znajdując w ustawach uniwersyteckich przepis o prawie hospitacji, czyli prawie
do uczęszczania na zajęcia i przystępowania do egzaminów bez możliwości uzyskania dyplomu. Sprowokowała tym samym akcję
ubiegania się o przyjęcie na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, który otrzymał kilkadziesiąt podań od kobiet w tej sprawie.
Odpowiedź władz uniwersyteckich była jednoznacznie negatywna. Mimo to trzy pierwsze studentki rozpoczęły hospitację
na Wydziale Filozoficznym5. Były to Janina Kosmowska, Jadwiga Sikorska i Stanisława Maria Dowgiałło. Wprowadzone do sali
przez ówczesnego asystenta przy katedrze chemii nieorganicznej dr. Augustyna Wróblewskiego przyjęte zostałyśmy ogólnym a-a-a,
przy akompaniamencie lekkiego szurania nogami w ławkach6. Uwzględniono ich podania, gdyż złożyły już egzaminy farmaceutyczne w Rosji. Podjęły ryzyko, jak pisała Kazimiera Bujwidowa, i przetarły szlak dla następnych kobiet na uczelniach galicyjskich.
3
Ibidem, s. 56.
D. Wawrzykowska-Wierciochowa, Wysłouchowa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1975, s. 214.
5
I rok Wydziału Filozoficznego obowiązywał wszystkich studentów UJ – przyp. red.
6
M. Czuma, M. Kozioł, L. Mazan, To jest Kraków, mości książę!, wyd. Anabasis, Kraków 2007, s. 189.
4
-43-
Trzy lata później na mocy rozporządzenia austriackiego Ministerstwa Oświaty pierwsze kobiety rozpoczęły studia na Wydziale
Filozoficznym już jako słuchaczki zwyczajne i nadzwyczajne.
Przeciwko otwarciu dla kobiet Wydziału Lekarskiego głosowali w 1897 roku m.in. Henryk Jordan i Ludwik Rydygier. Ten znakomity chirurg z ogromną niechęcią odnosił się do edukacji wyższej kobiet, wykupując na własny koszt ogłoszenia w prasie: Precz
z Polski z dziwolągiem kobiety lekarza!7. Gabriela Zapolska argumentowała w latach 80. XIX wieku, co było zresztą argumentem
popularnym, iż studia wyższe są dla kobiety zatraceniem jej wolności, gdyż jej przeznaczeniem jest dom rodzinny. Edukację kobiet
jako taką popierał natomiast, pisząc o tym już w roku 1868 w artykule O wychowaniu żeńskim, Józef Dietl.
Również w roku 1894 o asystenturę na Uniwersytecie Jagiellońskim starała się Maria Skłodowska8. Na paryskiej Sorbonie uzyskała
tytuły licencjackie z fizyki i matematyki. O tym, że była jedyną kobietą wśród kandydujących i zajęła pierwszą lokatę na liście,
donosił nawet krakowski „Czas”. Jednak nie znalazło się dla niej miejsce w laboratorium w Krakowie. Dlaczego rad nie został odkryty w pracowni Witkowskiego?, pytał Odon Bujwid9.
Równie fascynująca jest historia walki o otwarcie i utrzymanie w Krakowie Gimnazjum Żeńskiego, które jako szkoła średniego
szczebla miało przygotowywać swoje uczennice do egzaminów maturalnych i edukacji uniwersyteckiej. Od roku 1886 istniało
w Szwajcarii Stowarzyszenie Pomocy Naukowej dla Polek im. Józefa Ignacego Kraszewskiego. Jego fundusze pochodziły od rodziny pisarza i były darem dla opiekujących się umierającym pisarzem studentów. Ci przekazali je na rzecz studiujących za granicą
koleżanek, których sytuacja finansowa była często opłakana. Stowarzyszenie przydzielało stypendia naukowe, a jedna z jego sekcji,
przekształcona później w Towarzystwo Szkoły Gimnazjalnej Żeńskiej, zajęła się uzyskaniem niezbędnych zezwoleń od Rady Szkolnej Krajowej i otwarciem „żeńskiej szkoły gimnazjalnej”. Stało się to ostatecznie w roku 1896.
W tymże roku szkoła miała 26 uczennic, wkrótce dziesięciokrotnie więcej. W roku 1900 do matury przystąpiło pierwszych
21 słuchaczek, które zdawały egzamin dojrzałości przed specjalną, zewnętrzną komisją. Niebawem powstały podobne szkoły –
w Galicji było ich siedem, podczas gdy na terenie Austrii i Czech zaledwie cztery. Działalność szkoły nieraz wzbudzała kontrowersje, przede wszystkim w związku z potępianą powszechnie bezwyznaniowością nauczycielek pochodzących z Królestwa Polskiego: Stefanii Sempołowskiej, Heleny Witkowskiej i Marceliny Kulikowskiej.
Również sytuacja materialna szkoły pozostawiała wiele do życzenia, zwłaszcza że ministerstwo odmówiło udzielenia subwencji,
Sejm odebrał swoją w roku 1905, kiedy powstało prowadzone w duchu konserwatywnym i katolickim Gimnazjum im. Królowej
Jadwigi i jemu właśnie ją przyznał, a Rada Miasta podzieliła swoją subwencję między obie szkoły. Jednak gimnazjum trwało mimo
trudności, mimo wykpionych przez Kazimierę na łamach „Nowego Słowa” obaw wyrażanych przez konserwatystów: kto nam
będzie zrazy robił i barszcz gotował, te tradycyjne polskie potrawy, a Bujwidowie przez 20 lat byli zaangażowani w jego działalność.
Kazimierę Bujwidową należy uznać za sufrażystkę, gdyż kwestię uzyskania praw wyborczych i obywatelskich przez
kobiety uważała za priorytetową. Nie można tego powiedzieć o wielu innych aktywistkach czy pisarkach, np. Elizie Orzeszkowej10. Walka o przyznanie kobietom czynnego i biernego prawa wyborczego zakończyła się połowicznym sukcesem. Sytuację
unormowano dopiero w niepodległej Rzeczpospolitej, gdzie od 1918 roku kobiety dysponowały prawami wyborczymi. A stało
się tak, gdyż kwestia kobieca była w Polsce niewątpliwie częścią kwestii narodowej. Kobieta, pozbawiona praw obywatelskich,
nie mogła, nawet najlepiej wykształcona, uczestniczyć w życiu politycznym, co było tym bardziej upokarzające, że prawami takimi
dysponował nawet pozbawiony wykształcenia mężczyzna. W zaborze austriackim kobietom przyznano czynne prawo wyborcze w bardzo ograniczonym zakresie, biernego oraz innych praw obywatelskich, np. możliwości zakładania stowarzyszeń czy
7
Ibidem, s. 181.
U. Krawiec-Wróbel, Maria Skłodowska-Curie w Krakowie, „Foton”, nr 82, Jesień 2003, s. 7.
9
K. Dormus, op. cit., s. 71.
10
A. Górnicka-Boratyńska, Stańmy się sobą. Cztery projekty emancypacji 1863-1939, Wydawnictwo Świat Literacki, Izabelin 2001, s. 85.
8
-44-
należenia do partii, były pozbawione. Głosować mogły jedynie kobiety majętne, żyjące z odsetek od kapitału, właścicielki zakładów
przemysłowych i kamienic. Urzędniczki i nauczycielki już tego prawa nie posiadały. A i ten ograniczony zakres realizowany był
przez tzw. pełnomocników.
Od żądania zniesienia instytucji pełnomocnika, dokonującego aktu głosowania za kobietę, Kazimiera Bujwidowa rozpoczęła
w 1896 roku kampanię na rzecz przyznania kobietom prawa wyborczego. W 1909 adresowano nadal ten sam postulat do Prezydenta Krakowa Juliusza Leo. Pozostał jednak bez odpowiedzi. Dopiero w 1911 roku Komisja Statutowa Rady Miasta Krakowa
wprowadziła pewne zmiany do statutu, umożliwiając głosowanie kobietom powyżej 24 roku życia, mieszkającym w Krakowie
od co najmniej 3 lat, płacącym podatek bezpośredni, absolwentkom gimnazjum, seminarium nauczycielskiego lub szkoły wyższej.
Jak się łatwo domyślić, poprawki te nie były satysfakcjonujące. W 1902 roku Bujwidowa pisała na łamach „Nowego Słowa”:
Jakkolwiek prawo jeszcze kobietę ustawowo ogranicza, zwyczaj traktuje ją już dzisiaj jako równą mężczyźnie obywatelkę.
Żaden wynalazek, żadna reforma społeczna bez pracy dokonaną nie bywa. Kobiety zatem koło własnego interesu chodzić powinny bezustannie, nie oglądając się na żadne zewnętrzne okoliczności ani na pomoc najbardziej serdecznych przyjaciół. Jeżeli
bowiem […] pewna dziejowa konieczność zmusiła do uznania kobiet za równe mężczyznom obywatelki, to nie zapominajmy
jednak, że wszelkie prawa decydujące o naszych losach dziś jeszcze bezpośrednio dzierżą […] mężczyźni. Kobiety wyborczynie
były im dziś potrzebne – że zaś pewne ustępstwa zwyczajowe, będące w dodatku w zgodzie z duchem czasu, niewiele kosztowały
– zyskałyśmy dzięki temu równouprawnienie zwyczajowe. Otwartą jest wszakże kwestya, jak się zachowają przyjaciele nasi,
gdy przyjdzie do przyznania równouprawnienia ustawowego. Wezwaniem tedy ogółu kobiet do dalszej pracy nad uświadomieniem
własnem, do solidarnej obrony praw już posiadanych, o wytrwałej walki o prawa dalsze kończę niniejsze refleksyje powyborcze.
Kilka słów o jej charakterze
Najbliższe otoczenie odbierało Kazimierę, panią profesorową, jako osobę bezkompromisową, prawdomówną i radykalną,
o czym pisał np. Bolesław Drobner. Była też na tyle energiczna, by połączyć aktywność na tak wielu polach z pracą z Instytucie
Produkcji Surowic i Szczepionek oraz prowadzeniem domu. Pięknie pisała o niej córka, Zofia Mostowska: była od urodzenia
społecznicą […]. Głupota ludzka po prostu ją bolała, sprawiała jej szalone psychiczne cierpienie11. Cechy te niewątpliwie predestynowały
ją do działalności, jaką konsekwentnie prowadziła przez całe niemal życie, nie zważając na krytykę, opór i niechęć.
Stosunek Kazimiery do religii był jednoznaczny – pod koniec XIX wieku wystąpiła oficjalnie z Kościoła rzymskokatolickiego
i zadeklarowała ateizm, co było w moim odczuciu aktem nonkonformizmu i odwagi. Bardzo krytycznie wypowiadała się na temat
lekcji religii w szkole, m.in. na łamach „Krytyki”: chodź mechanicznie do kościoła, mechanicznie mów pacierz, tak samo spowiadaj się
i komunikuj! A jeśliby sumienie cię przypadkiem gryzło, to uspokój je przeświadczeniem: «Wszak zachowuję się ściśle według przepisów
szkolnych» albo sofizmatem: «ponieważ nie wiem, gdzie jest prawda, więc obojętne jest mi, czy uczęszczam do spowiedzi czy nie».
Córka Zofia, również wolnomyślicielka, miała problemy z uzyskaniem promocji do siódmej klasy właśnie ze względu na odmowę
uczestnictwa w lekcjach religii. Odon nie wystąpił z Kościoła rzymskokatolickiego. Nazywał siebie nieprawowiernym ateistą,
który odrzucił praktyki religijne. Jej druga córka, Kazimiera, poszła w ślady matki, wykazując się równym radykalizmem i odwagą
w demonstrowaniu swoich poglądów. Znakomicie ilustruje to incydent opisany przez Odona w pamiętnikach pod datą 13 lipca
1937 roku. Otóż w tymże roku metropolita krakowski, późniejszy książę kardynał, Adam Sapieha polecił przeniesienie zwłok
Józefa Piłsudskiego z krypty Św. Leonarda w katedrze wawelskiej do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Wywołało to protesty i demonstracje Krakowian. Na czele jednej z nich stała Kazimiera Bujwidówna. Kazia w podnieceniu dokonała tego, czego
11
K. Dormus, op. cit., s. 36.
-45-
jej zazdroszczą setki ludzi. Wykazała oburzenie na Sapiehę, wybijając mu szybę za to, że samowolnie przeniósł zwłoki Piłsudskiego
i nie posłuchał głosu prezydenta Rzeczypospolitej, który tego nie chciał12.
Kilka słów o tle społecznym przełomu wieków
W wieku dziewiętnastym zaczęła narastać wśród kobiet niezgoda na dyskryminację ze względu na płeć, która obejmowała
wszystkie sfery życia społecznego. Dominującą cechą była nieobecność kobiet w sferze publicznej13.
Działalność Kazimiery Bujwidowej jest tym bardziej godna szacunku, że rozgrywała się w czasach powolnych przemian społecznych,
„uświęconego tradycją” modelu rodziny, stopniowej aktywizacji zawodowej kobiet ze zubożałych warstw średnich, ale też silnego oporu społecznego, łatwego porzucania aspiracji zawodowych przez kobiety na rzecz kariery męża czy życia rodzinnego.
Tak uczyniły Anna Nałkowska (matka Zofii), czy Rachela Ludwika Feldberg, żona Ludwika Krzywickiego14.
Jest to też okres unowocześniania się społeczeństwa i przekształcania się patriarchalnego modelu rodziny, czemu sprzyjała konieczność
podejmowania pracy zarobkowej przez kobiety dla wzmocnienia finansów rodziny (jednak ta aktywność zawodowa była często
ukrywana ze względu na konwenanse i prawodawstwo). Społeczeństwo różnie radziło sobie z rosnącą samoświadomością kobiet
z klasy średniej. Zostały one zauważone przez naukę – psychiatria czy neurologia zainteresowały się kobietami, wzmacniając różnice
między płciami, które w życiu społecznym właśnie miały zacząć się zacierać. Nauka przyszła w sukurs podziałom społecznym,
podtrzymując i uzasadniając w tzw. „dyskursie doktorów”, czyli podpierając się niekwestionowanym autorytetem nauk medycznych, zarezerwowanych wyłącznie dla męskiej części społeczeństwa, pojęcia „naturalnych różnic płci”, „kobiecej natury”, kobiecej
histerii czy „złej krwi” (dużo uwagi poświęcono fizjologii kobiet, łącząc ją z „kobiecą naturą”). W tym czasie nauka przywiązywała
duże znaczenie do determinizmu biologicznego, który odnoszono nie tylko do płci. Znamienne jednak wydaje się pojawienie się
w tym okresie nowej jednostki chorobowej, zwanej blednicą. Tę niedokrwistość leczono sutą dietą, odpoczynkiem, ale i zakazem
życia towarzyskiego. Jak pisze dr Magdalena Gawin:
Blednicę […] można analizować jako trawiącą nastolatki przypadłość, a także sposób na zdyscyplinowanie i przywołanie
do porządku niepokornych córek. Rozplenienie się tej osobliwej choroby u schyłku XIX wieku było odpowiedzią na wzrastającą
w sferze publicznej, życiu społecznym i politycznym, samodzielność kobiet15.
Kilka słów na koniec
Fragment listów Odona Bujwida wydaje się być dobrym podsumowaniem, więc pozwólmy jemu właśnie wypowiedzieć
się o Kazimierze:
Siedzę teraz z myślami o niedawnej przeszłości, która bezpowrotnie minęła. Przychodzi mi na myśl ta maleńka dziewczynka,
którą jako uczniak gimnazjalny […] miałem uczyć czytać i pisać po rosyjsku, aby przygotować na pensję p. Budzińskiej,
którą niebawem ukończy jako najzdolniejsza uczennica. Nie spodziewa się ona, że za lat kilkanaście pojedzie z tym uczniakiem do Krakowa już jako profesorowa uniwersytetu i jedna z kierowniczek postępowego ruchu kobiecego w Polsce.
Nie przypuszcza, że otoczona zostanie taką niechęcią przeciwniczek i przeciwników ruchu liberalnego i wolnomyślicielskiego
12
O. Bujwid, op. cit., s. 130.
A. Górnicka-Boratyńska, op. cit., s. 86.
14
A. Żarnowska, K. Sierakowska, Stare i nowe wzorce i obyczaje rodziny inteligenckiej w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Rodzina inteligencka, [w:] Rodzina –
prywatność – intymność. Dzieje rodziny polskiej w kontekście europejskim, red. D. Kałwa, A. Walaszek, A. Żarnowska, wyd. DiG, Warszawa 2005.
15
M. Gawin, Jak medycyna odkrywała kobiety fin de siecle’u, www.kobieta.interia.pl/byc-kobieta/news/jak-medycyna-odkrywala-kobiety-fin-de-siecleu,1264674.
13
-46-
w tym świętym mieście. […] Nie wie, że będzie współzałożycielką I Gimnazjum Żeńskiego w Krakowie dla kobiet pragnących
uzyskać wyższe wykształcenie. I będzie przed śmiercią żałowała, że tak mało zostaje z jej działalności. A dr Hulewicz poświęcił
jej obszerną biografię jako przodowniczce ruchu kobiecego, wespół z kilkoma innymi wybitnymi niewiastami niosącymi
pochodnię wolnej myśli. Cieszyłaby się teraz, widząc, że jednak jej wielka praca wydała owoce16.
Nie zapominajmy zatem, kto rozpoczął proces, z którego owoców dzisiaj korzystamy, oraz że proces ten, wbrew pozorom,
nie został jeszcze zakończony.
Bibliografia:
Agnosiewicz M., Małżeństwo od świeckiego do konkordatowego, www.racjonalista.pl/kk.php/s,2572, dostęp 30.04.2009.
Bujwid O., Osamotnienie. Pamiętniki z lat 1932–1942, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990
Czuma M., Kozioł M., Mazan L., To jest Kraków, mości książę!, wyd. Anabasis, Kraków 2007
Dormus K., Kazimiera Bujwidowa 1867-1932. Życie i działalność społeczno-oświatowa, Kraków 2002
Gawin M., Jak medycyna odkrywała kobiety fin de siecle’u, www.kobieta.interia.pl/byc-kobieta/news/jak-medycyna-odkrywala-kobiety-fin-de-siecleu,1264674,
dostęp 30.04.2009
Górnicka-Boratyńska A., Stańmy się sobą. Cztery projekty emancypacji (1863-1939), Wydawnictwo Świat Literacki, Izabelin 2001
Krawiec-Wróbel U., Maria Skłodowska-Curie w Krakowie, „Foton”, nr 82, Jesień 2003
Wawrzykowska-Wierciochowa D., Wysłouchowa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1975
Żarnowska A., Sierakowska K., Stare i nowe wzorce i obyczaje rodziny inteligenckiej w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Rodzina inteligencka, [w:] Rodzina –
prywatność – intymność. Dzieje rodziny polskiej w kontekście europejskim, red. D. Kałwa, A. Walaszek, A. Żarnowska, wyd. DiG, Warszawa 2005
Anna Kiesell – urodziła się i większość życia spędziła w Krakowie. Podróże i lektury zaowocowały otworzeniem oczu na znikające
lub nieistniejące już światy, a do tej kategorii zdaje się należeć w pamięci społecznej historia polskiego ruchu feministycznego. Ma
nadzieję, że krótki artykuł o postaci Kazimiery Bujwidowej przyczyni się do odnowienia pamięci o niej i innych kobietach.
16
O. Bujwid, op. cit., s. 138.
-47-
Anna Bednarczyk, Inga Hajdarowicz
Maria Orwid.
Upodmiotowienie
Kiedy patrzę wstecz na te lata, nie rozumiem, jak mi się udało to wszystko przeżyć. Ale to było prawdziwe życie, choć często mi się
wydawało, że nie ma w nim miejsca dla mnie. Mogłabym mówić o nim jako o wiecznym paśmie utrat, rozpaczy z tego powodu, lęku
przed kolejną utratą, która reaktywuje dawne, oraz pustką, jaka po niej następuje. I będzie to narracja prawdziwa. Równie dobrze
jednak mogę opowiadać o dziewczynie, a potem kobiecie, która żyje szalenie intensywnie, stara się być aktywna na wszystkich frontach,
ale nigdy nie czuje się w porządku ani wobec swojej kliniki i zespołu, ani wobec bliskich, więc ma z tego powodu ciągłe poczucie winy1.
Maria Orwid przyszła na świat 23 lipca 1930 roku w Przemyślu w rodzinie żydowskiej, jako jedyne dziecko adwokata
Adolfa Pfeffera i Klary z domu Weistock. Podczas wojny straciła wielu bliskich (w maju 1943 roku umarł jej ojciec), przeżyła,
ukrywając się z matką we Lwowie. W 1945 roku osiedliły się wraz z ojczymem (Daniel Herzhaft, który przyjął nazwisko Orwid)
w Krakowie, gdzie kontynuowała przerwaną edukację w gimnazjum i liceum Urszulanek. W tym okresie aktywnie uczestniczyła
w działalności grupy syjonistycznej Ha-Szomer ha-Cair i planowała swoje życie w Izraelu. Sprzeciw matki wobec wyjazdu zmusił ją
do rozpoczęcia studiów w Krakowie. Psychiatrię wybrała za namową swojego intelektualnego tutora i przyjaciela – Stanisława Lema.
Pod koniec studiów podjęła pracę na oddziale Antoniego Kępińskiego, który stał się jej mentorem i pokazał upodmiatawiające
podejście do pacjenta. Od tego momentu psychiatria stała się ważną częścią jej życia. Była inicjatorką jednego z pierwszych badań
nad psychicznymi skutkami wojennych przeżyć obozowych. Po latach rozszerzyła swoją działalność o projekt terapeutyczny dla
Dzieci Holokaustu i Drugiego Pokolenia. Na Akademii Medycznej w Krakowie stworzyła oddział dla kobiet, a następnie pierwszą
w Polsce akademicką Klinikę Psychiatrii Dzieci i Młodzieży. Zauważyła, że okres adolescencji jest szczególny i należy oddzielić go
od psychiatrii dzieci i dorosłych. Dzięki swojemu zaangażowaniu w pracę i relacje z pracownikami zostawiła po sobie następców
i następczynie, którzy kontynuują jej pracę. Zmarła 9 lutego 2009 roku, została pochowana na cmentarzu żydowskim przy ulicy
Miodowej.
1
M. Orwid, Przeżyć…i co dalej?, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, s. 327.
-48-
Emancypantka
To był typ kobiety, która była bardzo uwrażliwiona na punkcie wolności, takiej
wolności osobistej2.
Maria Orwid ceniła sobie niezależność i wolność we wszystkich dziedzinach
życia. Od najmłodszych lat jej relacje z ojcem opierały się na stosunkach partnerskich. Nie wychowywał jej w sposób tradycyjny, traktował ją jako równorzędną
partnerkę w dyskusjach. Była otwarta na wiedzę, poszerzanie horyzontów
i przekraczanie granic, stereotypów. Rozwój i aktywność okazały się ważniejsze
od wypełniania tradycyjnie postrzeganej roli kobiety. Klara Pfeffer nie miała
możliwości kontynuowania edukacji, dlatego Maria tak dużą wagę przykładała
do samokształcenia i wybrała inną drogę niż jej matka. Nie zajmowała się domem,
nie umiała gotować, nie widziała konieczności legalizacji swojego związku.
Przez 40 lat jej partnerem był Marian Szulc – krakowski malarz, scenograf, fotograf, wykładowca ASP, jednak nigdy nie zdecydowali się razem zamieszkać. Nie
chciała mieć dzieci. Na jej wybór wpłynęła m.in. śmierć młodszego kuzyna Ludwika podczas II wojny światowej.
Była jedną z pierwszych kobiet na psychiatrii, dlatego też musiała wciąż
udowadniać, że jest wystarczająco kompetentna. Przełożony, Antoni Kępiński,
stawiał jej wyższe wymagania niż innym lekarzom, oczekiwał od niej większego
zaangażowania i nakładu pracy podczas realizacji zadań. Orwid została uznana za
następczynię i kontynuatorkę jego metod pracy z pacjentami. Założenie pierwszej w Polsce Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży oraz innowacyjne badania
przyniosły jej uznanie w światowym środowisku psychiatrycznym.
Małgorzata I. Niemczyńska we wspomnieniowym artykule w „Gazecie Wyborczej” pisze, że Maria Orwid brała udział we wszystkich Marszach Tolerancji.
Cytuje też prof. Jerzego Aleksandrowicza: Dzięki niej zostałem feministką.
To może zaskakiwać, ale nauczyłem się od niej nietolerancji. Nietolerancji dla spraw
nie zasługujących na tolerancję3.
Psychiatrka
Jeśli jesteś głęboko przekonana, że «inność» jest dokładnie taka sama jak «nieinność»,
podchodzisz do pacjenta ze spokojem, akceptacją. […] Najważniejsza jest generalna
postawa wobec drugiego człowieka , w tym również człowieka chorego4.
2
Wywiad z Barbarą Józefik przeprowadzony w dniu 20 kwietnia 2009 roku przez Ingę Hajdarowicz
i Annę Bednarczyk.
3
M. Niemczyńska, Pożegnanie z Marią, “Gazeta Wyborcza” z 13 lutego 2009 roku, http://miasta.
gazeta.pl/krakow/1,42699,6272572,Pozegnanie_z_Maria.html?as=3&ias=4&startsz=x.
4
M. Orwid, op. cit., s. 210.
-49-
Maria Orwid
Maria Orwid była pracowniczką naukową Katedry Psychiatrii Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu
Jagiellońskiego (między 1950 a 1993 rokiem była to Akademia Medyczna). Większość czasu poświęcała swoim pacjentom
i współpracownikom. Prezentowała nowatorskie w Polsce podejście do osób z zaburzeniami psychicznymi. Podstawą było
upodmiotowienie i poszanowanie godności pacjentów oraz włączanie ich w życie kliniki. Zachęcała ich do aktywności, dzięki jej
wysiłkom powstał Klub Pacjenta. Podczas terapii zwracała uwagę na szeroki kontekst choroby i włączała rodzinę w proces leczenia.
Najważniejsza była dla niej rozmowa, każdą wolną chwilę spędzała ze współpracownikami i współpracownicami na dyskusjach
o problemach pacjentów i metodach leczenia. Do historii przeszły wtorkowe spotkania, w których mógł wziąć udział każdy
zainteresowany psychiatrią. Metody jej pracy zostały w dużej mierze ukształtowane przez prof. Kępińskiego i zostały zastosowane
w Klinice Psychiatrii Dzieci i Młodzieży.
Zainicjowała badania nad psychicznymi skutkami przeżyć obozowych. Na podstawie wywiadów z byłymi więźniami AuschwitzBirkenau opracowano, dobrze znany dziś w psychiatrii, ale sklasyfikowany dopiero w latach 80., syndrom posttraumatyczny,
którego główne objawy to m.in.: nieufność, czujność, koszmary. Maria Orwid zauważyła, że syndrom ten wpływa na całe życie
jednostki, na relacje z innymi, wyznawany system wartości i przekonania.
Program terapeutyczny dla Dzieci Holokaustu był dla niej szczególnie ważny ze względu na osobiste doświadczenie i obejmował
osoby, których dzieciństwo przypadło na okres II wojny światowej. Wpływ traumy na relacje z rodziną, a szczególnie z dziećmi,
zainspirował krakowski zespół psychiatrów do rozszerzenia terapii o Drugie Pokolenie Ocalonych. Praca z pacjentami odbywała
się podczas trzydniowych wyjazdów do Śródborowa.
Żydówka
Wydaje mi się, że ochrona przed naszą żydowską przeszłością jest nieskuteczna, niesłuszna i dla mnie egzystencjalnie
nieprawdziwa. Bo to jest nasza sprawa i nasz los, choć oczywiście może łatwiej byłoby mieć jakąś inną sprawę w życiu5.
Bycie Żydówką było dla Marii Orwid ważnym elementem tożsamości. Pochodziła z nieortodoksyjnej rodziny, w której tylko
babcia kultywowała religijne obrzędy. Ojciec o lewicowych poglądach ukształtował jej stosunek do religii. Była niewierząca,
ale w zachwyt wprawiał ją estetyczny aspekt żydowskich obrzędów. Szczególnie trudno znosiła konieczność ukrywania swojej
tożsamości w czasie wojny, a także w szkole Urszulanek. Dlatego potem często, wręcz prowokacyjnie, podkreślała swoje pochodzenie. Wydaje się, że praca psychiatrki i dyskusje z Antonim Kępińskim pomogły jej przepracować doświadczenia wojenne.
Za jego namową rozpoczęła badania nad traumą byłych więźniów Auschwitz-Birkenau.
Maria Orwid angażowała się w działalność na rzecz społeczności żydowskiej: była członkinią Gminy Wyznaniowej Żydowskiej
w Krakowie, członkinią Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu oraz członkinią założycielką B’nai B’rith Polska (Żydowski Związek
Stowarzyszeń Humanitarnych), reaktywowanego w 2007 roku6.
Ważne miejsca
Kraków sprzyja [ja mam taki magiczny stosunek do miasta Kraków] sprzyja w ogóle wolnej myśli, penetracji psychologicznej
lub innej intelektualnej7.
5
M. Orwid, op. cit., s. 301.
Organizacja została rozwiązana przez władze polskie w 1938 roku – przyp. red.
7
Wywiad z Marią Orwid przeprowadzony w 2002 roku przez Annę Lipowską-Teutsch.
6
-50-
Przed długi okres czasu Maria Orwid mieszkała z rodzicami przy ulicy Lea. Było to miejsce, do którego często powracała,
zwłaszcza po śmierci „papy” Orwida (ojczyma), aby opiekować się matką. Jej samodzielne życie związane było z mieszkaniami
przy ulicach: Smoleńsk, Kazimierza Wielkiego i Zakątek. Mimo zamiłowania do podróży tęskniła za krakowskim domem.
Po Krakowie krążyły legendy o przedmiotach zgromadzonych w jej 50-metrowym mieszkaniu: pamiątki rodzinne oraz niezliczone
ilości komód i komódek na powiększającą się kolekcję butów, również na balkonie i korytarzu. Lubiła ekstrawaganckie elementy,
takie jak np. złoty sufit w sypialni. Mieszkanie przy ul. Zakątek było częstym miejscem spotkań towarzyskich.
Maria Orwid miała wielu przyjaciół i wiele przyjaciółek, dlatego ich mieszkania były dla niej ważnymi miejscami. Nigdy nie
zamieszkała ze swoim partnerem, Marianem Szulcem, ale często u niego przebywała, szczególnie w okresie jego choroby. Jedna
z jej najlepszych przyjaciółek – Ruth Buczyńska – adwokatka i dusza towarzystwa, znana jest z organizacji wytwornych przyjęć,
na których Maria Orwid chętnie bywała.
Za najważniejsze miejsca związane z życiem zawodowym Marii Orwid możemy uznać: budynek katedry Collegium Medicum przy
ul. Św. Anny 12 oraz Klinikę Psychiatrii Dzieci i Młodzieży przy ul. Kopernika 21a, którą Orwid założyła.
Z jej pracą, ale też życiem towarzyskim, związana była Restauracja Wierzynek przy Rynku Głównym 15, gdzie spotykano
się na opisanych już spotkaniach wtorkowych. Na studiach często bywała w (dziś nieistniejącej) kawiarni „Warszawianki”
(ul. Sławkowska 23) – miejscu spotkań krakowskiego środowiska artystycznego. Do końca lat 70. była stałą bywalczynią Piwnicy
pod Baranami (Rynek Główny 27). Uważała, że piwnica jest jedynym akcentem antytotalitarnym w Krakowie8. W ostatnich latach
lubiła wstępować do kawiarni Europejskiej (Rynek Główny 32).
Na Kazimierzu uczestniczyła w spotkaniach organizowanych przez Centrum Kultury Żydowskiej (ul. Meiselsa 17). Znana była
z zamiłowania do ubrań, dlatego Plac Nowy był miejscem jej niedzielnych zakupów. Od lat miała swój własny, niepowtarzalny
styl i opowiadała, że na ciuchy jednak zawsze było miejsce, bo ciuchy nie są zagrażające … są dobre albo złe, a jeśli są złe, można je
wyrzucić, nie budzą we mnie lęku9.
Ważna dla Krakowa
Jako krakowianka może być wizytówką tego miasta, łącząc zarazem różne tradycje, żydowską i polską10.
Maria Orwid była barwną postacią. Reprezentowała krakowską bohemę: otwartą, poszukującą, łączącą środowiska artystyczne
i akademickie, polskie i żydowskie. Uczestniczyła w wielu spotkaniach i dyskusjach, zawsze prezentując własne zdanie, uparcie go
broniąc, jednocześnie szanowała odmienne poglądy. Wspominana jest jako wybitna kobieta o niezwykłej sile osobowości.
8
M. Orwid, op. cit., s. 152.
M. Orwid, op. cit., s. 327.
10
Wywiad z Barbarą Józefik przeprowadzony w dniu 20 kwietnia 2009 roku przez Ingę Hajdarowicz i Annę Bednarczyk.
9
-51-
Bibliografia:
Niemczyńska M., Pożegnanie z Marią, “Gazeta Wyborcza” z 13 lutego 2009 roku,
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,42699,6272572,Pozegnanie_z_Maria.html?as=3&ias=4&startsz=x
Orwid M., Przeżyć… i co dalej?, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006
Wywiad z Marią Orwid przeprowadzony w 2002 roku przez Annę Lipowską-Teutsch
Wywiad z Barbarą Józefik przeprowadzony w dniu 20 kwietnia 2009 roku przez Ingę Hajdarowicz i Annę Bednarczyk
Anna Bednarczyk, Inga Hajdarowicz – studentki II roku socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, współzałożycielki Sekcji
Socjologii Krytycznej Koła Studentów Socjologii UJ.
-52-
Olga Andrynowska
Zuzanna Ginczanka.
Jak daleka stąd, jak bliska?
Przeznaczeniem niektórych jest mieć za mało o szczęście lub za wiele o nudę (23 grudnia 1932)
Zuzanna Polina Gincburg, nazywana przez najbliższych Saną, urodziła się w Kijowie w 1917 roku w rodzinie dość zamożnych
zasymilowanych Żydów, tzw. litwaków. Dzieciństwo i wczesną młodość spędziła w malowniczym miasteczku położonym
na Kresach, Równem Wołyńskim, o którym pisała: moje malutkie miasto ma uliczek zbyt mało - / (nie ma takiej jednej, by
się dwoje spotkało)1. Rodzice Zuzanny, Cecylia i Szymon Gincburg, szybko się rozstali. Matka powtórnie wyszła za mąż
za czeskiego browarnika, zmieniła nazwisko na Roth, po czym wyjechała do Pampeluny (Równe odwiedziła jeszcze tylko raz).
Ojciec Zuzanny był reżyserem i aktorem teatralnym, pracował w Berlinie, skąd prawdopodobnie wyjechał do Hollywood,
ale po wybuchu wojny zaginął po nim wszelki ślad. Zuzanna wychowywana była przez babkę, Klarę Sandberg, silną kobietę,
właścicielkę sklepu będącego połączeniem składu aptecznego i magazynu kolonialnego, położonego przy ulicy Szosowej, głównej
ulicy Równego, przemianowanej później na 3 Maja. Nad sklepem znajdowały się pokoje, jeden z nich zajmowała Zuzanna.
We wspomnieniach przyjaciół Sany często pojawia się pokój, w którym przebywała i tworzyła, czy to w Równem, czy podczas
kolejnych przeprowadzek: do Warszawy, Lwowa, Krakowa... Dziewczyna wtłoczona w meble górowała nade mną innością swojego
charakteru2. Ginczanka wymykała się nieustannie nawet tym, którym wydawała się najbliższa, przez wspomnienia o niej przebija
inność, obcość.
Wiersze zaczęła pisać w wieku 10 lat. Ze czterech równieńskich gimnazjów: polskiego, rosyjskiego, ukraińskiego
i żydowskiego, wybrała to pierwsze i zadebiutowała poetycko już jako jego uczennica. W jej domu mówiło się po rosyjsku,
ale Sana postanowiła zostać polską poetką, choć paradoksalnie nie posiadała polskiego obywatelstwa, jedynie tzw. paszport nansenowski3. Poezja w pewnym sensie wzmagała jej wyobcowanie, ale była też wielką przygodą, sposobem na wyrwanie się z Równego, czyli świata, który cementowała nuda; szansą na odnalezienie tożsamości dla przedwcześnie dojrzałej i osieroconej Zuzanny.
1
Z. Ginczanka, Zamiast różowego listu, [w:] Udźwignąć własne szczęście, Wydawnictwo Brama, Poznań 1991.
J. Śpiewak, Zuzanna, gawęda tragiczna, [w:] Przyjaźnie i animozje, Warszawa 1965, s. 193.
3
Dokument tożsamości wydawany uchodźcom/czyniom i bezpaństwowcom/czyniom. Nazwa pochodzi od nazwiska inicjatora wydawania paszportów, Fridtjofa
Nansena – przyp. red.
2
-53-
Jako nastolatka Sana otwarcie manifestowała seksualność w swoich wierszach,
walczyła o równość dla tłumionego, kobiecego erotyzmu:
Zuzanna Ginczanka w Równem ok. 1938 roku
My chcemy konstytucji, my chcemy swego prawa,
że wolno nam bez wstydu otwarcie w świat wyznawać
prawdziwość krwistych burz, (…)
że wolno nam już wiedzieć, że mamy ciepłe piersi,
prócz eterycznych dusz, – (…)
że wolno nam zrozumieć: mężczyzna to nie eunuch,(…)
że wolno nam nie chować pod stos różowych wstążek,
biologicznych – prawd!.
Z biegiem czasu sensualizm obecny w jej utworach zaczął ustępować miejsca melancholii miłości. Została jednak zapamiętana jako autorka jednego wiersza Non
omnis moriar, wstrząsającego świadectwa losu Żydów podczas okupacji. Mówiono o niej: „Gwiazda Syjonu”, „żydowska gazela”, „Sulamita”, czy wręcz „biblijna
piękność”. Jako emancypująca się żydowska kobieta została skazana na podwójne
wygnanie: […] im bardziej pragnie ona uniwersalizować swoją pozycję, tym bardziej
jej los staje się losem żydowskim4.
Po maturze, w 1935 roku, poniekąd za namową Juliana Tuwima,
przeniosła się do Warszawy, wynajęła tam pokój przy ulicy Szpitalnej. Związała
się ze środowiskiem „Wiadomości Literackich”, co oznaczało wybór całkowitej
asymilacji. Zuzanna była wstrząśnięta tym, co zobaczyła za „Żelazną Bramą”,
gdzie parano się drobnym handlem i zmagano ze skrajną biedą: To ma być mój
naród?! Żydzi na wschodnim Wołyniu nie używali średniowiecznego ubioru i nie nosili pejsów, miała powiedzieć5.
Pisała do „Szpilek”, gdzie wraz z Mają Berezowską były jedynymi kobietami w licznym męskim towarzystwie. Zuzanna musiała odrzucać
awanse współpracowników. W dusznym, ale zarazem wieloetnicznym Równem, wyróżniała ją zjawiskowa uroda, która w stolicy zaczynała być piętnem.
Nasilał się antysemityzm, Ginczanka stawiała mu czoła, publikując zjadliwe satyry, ale obawiała się sama chodzić na uniwersytet (rozpoczęła studia pedagogiczne na Wydziale Humanistycznym), za cichym przyzwoleniem władz szalały
tam bowiem bojówki narodowców. Ginczanka mówiła do Marii Brandysowej:
wiesz, ja jestem jak Murzyn. Zdawała sobie sprawę, że w Warszawie stała się
„Królową Złego Wyglądu”, za który wtedy się biło. Jednocześnie była „pierwszą
damą dworu” przy stoliku Witolda Gombrowicza w „Zodiaku”. On sam nazywany
4
A. Araszkiewicz, Wypowiadam wam moje życie. Melancholia Zuzanny Ginczanki, Warszawa 2001,
s. 45.
5
J. Łobodowski, Pamięci Sulamity, Toronto 1986, s. 14.
-54-
był „królem Żydówek”, zasiadały z nim także Bela Gelbhardt, czy Giza Ważykowa. Sana bywała i w słynnej „Małej Ziemiańskiej”.
W 1936 roku wydano tomik jej poezji O centaurach i był to jedyny zbiór, który wyszedł za życia Sany. O Zuzannie robiło się coraz
głośniej, ale jednocześnie było wokół niej pusto: […] Po nagłych sukcesach poczuła swoją obcość w środowisku literackim. Nie miała
widocznie szczęścia do ludzi. […] Nie miała szczęścia do czasu, który nadchodził6. Była atakowana przez brukowe pisma. W 1937
roku w jednym z numerów antysemickiego „Wiem wszystko” znalazł się artykuł, w którym nawoływano: Koleżanko Gincburżanko,
nie bądźcie Ginczanką! Gincburżanka-Ginczanka paradowała później z egzemplarzem owego pisma pod pachą i skomentowała
to utworem Bez komentarzy (O zwyczajach panów dziennikarzy). Pisano o niej, że czekała na uczucie, które nie nadeszło. Nadchodziła
wojna. W ostatnim przedwojennym wierszu Maj 1939, Ginczanka zmagała się z nieprzewidywalnością losu:
Kometa błysnęła nocna, gazeta nadbiegła dzienna.
O wiosno, wiosno miłosna!
Nie, nie miłosna. Wojenna!
Po sesji letniej w 1939 roku Ginczanka pojechała na wakacje do Równego. Do Warszawy już nie wróciła, po wybuchu wojny
udała się do Lwowa. Zamieszkała tam przy ulicy Jabłonowskich 8a. Pracowała jako pomocniczka buchaltera w biurze uzdrowiskowym. Niespodziewanie dla wszystkich wyszła za mąż na początku 1940 roku za Michała Weinziehera, krytyka sztuki i kustosza
lwowskiego Muzeum Historycznego. Będąc z nim związana, pozostawała w bliskiej zażyłości z Januszem Woźniakowskim, młodym
grafikiem, który: [...] najpełniej z nas wszystkich nosił ją całą w sobie i ostatnich latach żył bodaj tylko dla niej, jak wspomina Franciszek Gil. W czerwcu 1941 roku Lwów znalazł się pod okupacją niemiecką, co dla ludności żydowskiej oznaczało dramatyczną
zmianę. Sana została zadenuncjowana przez niejaką Chominową, właścicielkę kamienicy, w której wynajmowała pokój. Nazwisko
Chominowej wymienione jest w wierszu Non omnis moriar:
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera, Chominowo,
lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Twoje, niech twoim służą, bo po cóż by obcym,
Bliscy moi - nie lutnia to, nie puste imię.
Ginczanka wyjechała ze Lwowa jesienią 1942 roku. Franciszek Gil opowiadał, że rok całkowitego ukrywania się (nie wychodziła
nigdzie) spustoszył ją: była wychudła, miała chorobliwe wypieki, niespokojne spojrzenie, często była rozdrażniona, mówiła
urywanymi zdaniami. Wyjechała do Felsztyna, jakoby „na letnisko” do ciotki Janusza Woźniakowskiego. Po tym, jak zaczęto
podejrzewać, że jest Żydówką, przeniosła się do męża, który wynajmował pokój przy ulicy Zyblikiewicza 5 w Krakowie. Podawała
się za Marię, Ormiankę. Obawiała się aresztowania, zdecydowała się na kryjówkę w Swoszowicach. Mimo zapewnień, że jest tam
bezpieczna, przeniosła się ponownie do Krakowa, razem ze spotkaną w Swoszowicach równieńską przyjaciółką – Blumką Fradis
(wówczas Bożenką). Jesienią 1944 roku wynajęły pokój u Elżbiety Mucharskiej przy ulicy Mikołajskiej 26. W opracowaniach
dotyczących Ginczanki pojawia się Mikołajska 5, ale udało mi się dowiedzieć, że kobieta, która urodziła się w tej kamienicy
i mieszka w niej do dzisiaj, nie pamięta ani Elżbiety Mucharskiej, ani tym bardziej Zuzanny-Marii. Wnuk Elżbiety Mucharskiej,
w filmie zrealizowanym przez gdański oddział TVP, podaje numer 26. Mieszkały tam tylko miesiąc, dopóki nie przyszło Gestapo.
6
J. Śpiewak, op. cit., s. 207.
-55-
Relacje dotyczące okoliczności aresztowania nie są jednoznaczne. Według Wincentyny Wodzinowskiej-Stopkowej, Sana i Blumka
zostały schwytane przez grypsy więzienne skreślone ręką Janusza, który został wcześniej schwytany w ulicznej łapance, zaraz potem
aresztowano męża Ginczanki. Wspomniany wcześniej Jerzy Tomczak, wnuk Elżbiety Mucharskiej, przypuszczał, że donieść mógł
ktoś z sąsiadów. Współwięźniarka z celi więzienia przy ulicy Montelupich 7, Krystyna Garlicka, siostra Tadeusza Brezy, usłyszała,
jak Ginczanka mówiła, że prawdopodobnie wydała ją kobieta, u której się ukrywała. Jeszcze więcej pustych miejsc pojawia się przy
badaniu okoliczności śmierci poetki. Według relacji Krystyny Garlickiej, Zuzanna podczas przesłuchania i tortur nie przyznała
się do żydowskiego pochodzenia, choć poddawano ją strasznym cierpieniom. Gestapo zauważyło, że Zuzanna ciągle poprawiała
włosy, dlatego była za nie szarpana, ciągana po ziemi. Do tego, że są Żydówkami, przyznać się miała i tym samym wydać wyrok
na obie, Blumka. Ginczanka prosiła o paczkę z jedzeniem i ciepłą bielizną, przypuszczała, że zostaną przewiezione do Auschwitz
i miała nadzieję na ocalenie. Stało się inaczej, zostały bowiem przetransportowane do więzienia przy ulicy Czarnieckiego 3
i tam rozstrzelane na dziedzińcu. Kolejna wersja mówi o rozstrzelaniu w płaszowskim obozie koncentracyjnym. Nie udało mi
się do tej pory dotrzeć do jakichkolwiek dokumentów, które mogłyby wyjaśnić, jak zginęły Zuzanna-Marysia i Blumka-Bożenka.
Jedynym miejscem, w którym mogłyby się odnaleźć, jest krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej7.
Poezja Ginczanki, tak jak ona sama, sytuuje się gdzieś na pograniczu, przecięciu prądów, wymyka się wszelkim kategoriom, dlatego wydaje mi się tak bliska. Sanę otaczały tłumy wielbicieli, zachwycano się jej fizycznością, ale pozostawała
Obcą. Nie wiadomo z całą pewnością, jakiego koloru były jej oczy. Wspomnienia osób, które miały z nią kontakt, są sprzeczne.
Julian Tuwim mówił o oczach Zuzanny: Haberbusch i Schiele, że są jak jasne i ciemne piwo. Zdaniem Eryka Lipińskiego, jedno
miało być niebieskie a drugie zielone. Jej spojrzenie miało być melancholijne według jednych, według innych – trochę kpiące.
Nie została doceniona za życia ani po śmierci. Odkryto ją ponownie w latach dziewięćdziesiątych. W 1991 roku ukazał się
tomik jej poezji Udźwignąć własne szczęście i było to pierwsze po Wierszach wybranych z 1953 roku wydanie utworów Ginczanki.
W jednym ze swoich najpiękniejszych wierszy, Sana pod postacią mitycznego Żar-Ptaka przemawia:
7
Lecz nie ma rzeczy zupełnych – i żadna dlatego rzecz
nie wtrąci mnie w miłość doszczętną, zwątpienie doszczętne ni gniew,
blask piór mnie nie porazi, nie zakołysze mną śpiew,
skrzydło mnie nie uderzy i nie odrzuci wstecz.
Do momentu oddania tego tekstu moje podanie o udostępnienie akt z 1944 roku wciąż oczekiwało na rozpatrzenie.
-56-
Bibliografia:
Araszkiewicz A., Wypowiadam wam moje życie. Melancholia Zuzanny Ginczanki, Warszawa 2001
Ginczanka Z., Udźwignąć własne szczęście, Wydawnictwo Brama, Poznań 1991
Kiec I., Zuzanna Ginczanka. Życie i twórczość, Poznań 1994
Mikołajewski J., Zły wygląd, „Wysokie Obcasy” z 30.10.2004
Mikołajewski J., Niebieskie, pomarańczowe, zielone. Postscriptum o Zuzannie Ginczance, „Wysokie Obcasy” z 15.01.2005
Łobowski J., Pamięci Sulamity, Toronto 1986
Śpiewak J., Zuzanna, gawęda tragiczna, [w:] Przyjaźnie i animozje, Warszawa 1965
www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_ginczanka_zuzanna, dostęp 25.04.2009
Olga Andrynowska - studentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, zapalona autostopowiczka i wielbicielka
Bałkanów (pisząc o Ginczance, wyautostopowała chwilowo do Sofii). Lubi hummus, kolekcjonuje wrażenia i kicz religijny.
-57-
Łucja Iwanczewska
Jadwiga Mrozowska-Toeplitz.
Pozostać sobą...
Kobieta jest i nie jest w mocy demona. Jest sobą i pozostaje sobą. Nie należy do demona ani do Boga. Demon może ją atakować, krążyć
w subtelnym powiewie. Ale nie uzyskał jeszcze nic. Bo nie ma jej woli. Opętana, diabelska, ale do diabła nie należy. On czasem dręczy
ją okrutnie, ale nic nie osiąga. Przykłada jej do łona, do brzucha rozżarzony węgiel. Ona wije się, pręży, ale wciąż jeszcze mówi: - Nie,
kacie, pozostanę sobą...
Jules Michelet, Czarownica
Światowid – proroctwo
Kiedy jako młoda dziewczyna wyjeżdżała ze swej rodzinnej wsi, Janowic Poduszkowskich, na pensję do Krakowa,
żegnając się z miejscową figurą Światowida, „swoim ołtarzykiem”, jak ją nazywała, wypowiedziała takie słowa: Światowidzie!,
odjeżdżam. Tak – widać – trzeba. Ale proszę cię, nie zapomnij o mnie! Chroń mnie od piorunów Perkuna! Obracaj za mną twoje oczy
i odszukaj mnie zawsze w tłumie obcych ludzi, a choćbym naprawdę w czterech stronach świata miała się zawieruszyć, przyprowadź
mnie z powrotem na to pole, na którym stoisz, pod ten las, gdzie znicz się palił, pod domowy dach1. I dalej pisała: Będę sławna na całym
świecie! Któż ci to powiedział – pytali bliscy. Światowid! – odpowiadałam. I biegłam do niego, a obejmując zimny kamień, oblewałam
go łzami. Nie rozumiałam, co to sława, nie wiedziałam, co to świat, ale wierzyłam podszeptom Światowida2. Ta młodzieńcza modlitwa
do Światowida okazała się być proroctwem i złamaną obietnicą zarazem, proroctwem „zawieruszenia się” w czterech stronach
świata i złamaną obietnicą powrotu. Życie mojej bohaterki kryje jeszcze jedną obietnicę, tę najważniejszą. Obietnicę, która nie jest
uprzywilejowanym darem, czekaniem na lepsze, znakiem spełnienia, a tym, co określa każdego z nas w sytuacjach, przed którymi
uciekamy. I ta właśnie obietnica sama w sobie jest skandalem. Skandalem nieobecności, pomylenia, spóźnienia, rozerwanej egzystencji. Skandalem największej pustki, którą można tylko zagadać i wypełnić wyobrażeniami...
1
2
J. Mrozowska-Toeplitz, Słoneczne życie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1963, s. 21-22.
Ibidem, s. 22.
-58-
Historia egzystencji – faktom nadać oblicze
Tak pisała o Krakowie tuż po swoim przyjeździe: Kraków sprawił
na mnie piorunujące wrażenie: zachwycił mnie pierścieniem ogrodów opasujących całe
stare, poważne miasto, nakazujące szacunek i spokój ludziom dobrej woli. W środku,
podniebna wieża, z której hejnał rozbrzmiewa, a drżąc w powietrzu przeciągłymi
tonami – jak wawelski dzwon – wzywa do rozpamiętywania wielkiej, sławnej,
tragicznej przeszłości, zapadniętej w nie kończący się sen o chwale i wolności. Kwadratowy Rynek rozweselony kwiatami przekupek i upstrzony mieszczańskimi kapeluszami strojniś, zakładających sidła na krakowskich peleryniarzy, snujących się pod
murami średniowiecznych kamienic linii A-B… Sukiennice!, gdzie widuje się coraz
więcej przesławnego sukna na kramach […]3. Już na krakowskiej pensji (pensjonat
pani S. mieścił się na Kleparzu w czynszowym domu4) wzrastała w niej decyzja
o zostaniu aktorką, chodziła na spektakle do Teatru Miejskiego5 i chyba już wtedy
czuła, że to miejsce dla niej, podpatrywała zawodowych aktorów, robiła notatki,
uczyła się sztuk i dramatów na pamięć, deklamowała przed lustrem lub przed
swoimi koleżankami z pensji. Po latach wspomni, że była to jej jedyna szkoła
dramatyczna, reszty nauczyła się już na scenach teatrów. Największą trudność
sprawiło jej poinformowanie rodziców o powziętej decyzji zostania aktorką. Pisała:
Niezwykle trudno było mi wykrztusić pod dachem tego patryarchalnego domu tak
proste zdanie: «Drodzy moi! Chcę wstąpić do teatru i tam pozostać». Już widziałam
jak słowo teatr przemienia się w ich wyobraźni w «piekło kulis»6. Ale z wielką mocą
walczyła o wolność swojego wyboru, o niezależność decyzyjną, a może po prostu o największe pragnienie: To nie ja postanawiam świadomie o mojej karierze,
ale instynkt pcha mnie na taką drogę życia, która musi mnie wyprowadzić na szczyty.
We mnie pokutuje jakiś bunt przeciw wszystkiemu, co jest uważane za uświęconą
przez obyczaj prawdę, bo ona w nas nie istnieje! We mnie żyje tylko jej pragnienie,
to znaczy chęć poznania życia w jego niezliczonych formach, które roją się wokół nas
razem z miłosnymi popędami i pospolitym barbarzyństwem na pół cywilizowanych
3
Ibidem, s. 35-36.
Ibidem, s. 37. „Pensjonat pani S. mieścił się na Kleparzu w czynszowym domu. Miał wszelkie znamiona
instytutu założonego dla panien z Królewca. Toteż, jakkolwiek w sypialniach stało aż po dziesięć łóżeczek,
jakkolwiek jadło było skąpe, a czasem zalatywało nawet podejrzanymi zapachami, to jednak profesorowie
dobrani byli bardzo starannie, a co najważniejsze – umieli uczyć. Byli to przeważnie mężczyźni około
sześćdziesiątki, zatabaczeni, o długich, żałobnych paznokciach, a jeden z nich – matematyk – miał tak
wybałuszone oczy, że mi przypominał Światowida. [...] Za to damy klasowe były młode, przystojne i wesołe,
co czyniło nastrój w szkole bardzo miłym [...]”
5
Teatr Miejski został otwarty w 1893 roku w gmachu zbudowanym według projektu Jana Zawiejskiego przy placu św. Ducha. Od 1909 roku nosi imię Juliusza Słowackiego, od tegoż roku scena
przyjęła nazwę Teatr im. Juliusza Słowackiego.
6
J. Mrozowska-Toeplitz, op. cit., s. 49.
4
-59-
ludzi. Chcę im wyjść naprzeciw! Chcę ich poskramiać! Chcę ich zachwycić!7. Warto przypomnieć w tym miejscu, jak wyglądała sytuacja aktorek na terenach Galicji na przełomie XIX i XX wieku8, jak były one postrzegane, także w społecznym, kulturowym
imaginarium, ale również jak wyglądały ich warunki zawodowe. Zawód aktorski nie cieszył się szacunkiem. Niemal powszechne
było przeświadczenie o niemoralnym trybie życia aktorek, nawet wszechstronnie utalentowane aktorki bywały traktowane przez
widzów jak artystki kabaretowe, szansonistki. W reżyserii teatralnej przeważała rutyna, wszelkie ważne role obsadzano znanymi aktorkami, a wobec młodych, debiutujących aktorek stosowano tzw. „długotrwały nowicjat”. Przedstawiciel Komisji Teatralnej Rady
Miejskiej w Krakowie, dr Karol Estreicher, pisał: U dyrekcji młody aktor to jest młode wino, zatem młoda aktorka dopiero po latach,
gdy zaczyna jej ubywać młodości, nabywa w obsadach ról smaku starego wina. Co gorsza gładkość lica jest często miarą użyteczności,
zasada arcyszkodliwa w sztuce, bo talent zazwyczaj nie idzie w parze z urodą9.
Suknia i pożądanie
Musimy pamiętać, że aktorka przełomu XIX i XX wieku nie była żywą, realnie istniejącą kobietą, a efektem fantazmatycznych scenariuszy swojej epoki, jako aktorka i jako kobieta aktorka. Pożądana przez swoich współczesnych, na scenie
i w życiu, stała się zwielokrotnionym portretem samej siebie – innej. Pożądanie zawsze szuka nowego obiektu; Mrozowska musiała
grać wiele ról. Nietrudno dostrzec, że fantazmat, w którym została obsadzona, skonstruowany był wokół przedstawień kobiet
z literatury, sztuki, estetyki i polityki modernizmu. Innymi słowy, że był on kreacją i wytworem kultury. I jeszcze łatwiej odnaleźć
tego przyczynę, fantazmowanie nie jest przecież wyrafinowaną grą tworzenia nowego. Przeciwnie, wystarczą kulturowe znaki,
atrybuty, klisze, cytaty, emblematy, by stworzyć "kobietę". Mamy tutaj do czynienia z wciąż modyfikowanymi, przekształcanymi,
projektowanymi ujęciami kobiety. Ale u fundamentów tych przemian, odsłon, aktów i transformacji leży właśnie unieruchomienie, skamienienie, uśmiercenie w obrazie. Dopiero z takiego materiału można rzeźbić, kreować, powoływać do życia twór wedle
własnych wyobrażeń i własnego pożądania. Można zatem zapytać, czy "demoniczna kobieta", Lulu Wedekinda zawsze musi być
martwa? Aby mogła być "demoniczną", owszem. W takim ujęciu rację ma współczesny nam filozof, Slavoj Żiżek, który męską
ekonomię wyobraźni zamyka w zdaniu: Jedyna dobra kobieta to martwa kobieta. Miała wiele imion, nazwisk i pseudonimów.
Czy to kolejna oznaka zwielokrotnienia i pomnożenia tożsamości? Możliwe. Właściwie nazywała się Jadwiga Mrozowska.
Nosiła nazwiska swoich mężów: Poray-Wybranowska po pierwszym mężu, Toeplitz po drugim mężu, Józefie. Używała pseudonimów:
Ruczko, Ruczkówna, Ruczko-Mrozowska. Podobno poczucie uwielbienia dla obiektu, adoracja, miłosny gest, podziw rodzą się
poprzez patrzenie. Oczywiście, wszyscy wiemy, że istnieć to znaczy być widzialnym i oglądanym. Wystawienie się na wzrok innych jest egzystencjalną koniecznością. Ubrani, często przebrani, częściowo odkryci, innym razem szczelnie dopięci, wystawiamy
się na ogląd, by odnaleźć miejsce w międzyludzkiej przestrzeni. Wiąże się to nierozerwalnie z zewnętrznością, z powierzchnią,
z wyobrażeniowym przedstawieniem. Mrozowska była aktorką, kobietą przebraną, ukrytą pod pasażem projekcji, ukostiumowaną
w fantazje. Występowała na scenach teatru lwowskiego za dyrekcji Tadeusza Pawlikowskiego (w latach 1900-1902) i w krakowskim Teatrze Miejskim za dyrekcji Józefa Kotarbińskiego (1902-1905).
Grała m.in.: Muszkę w Baśni nocy świętojańskiej Jana Kasprowicza, Rózię w Dożywociu Fredry, Urszulę w Wiele hałasu
o nic Szekspira, Haneczkę w Weselu i Harfiarkę w Wyzwoleniu Wyspiańskiego, tytułową sąsiadkę w dramacie Rittnera, Gościa
7
Ibidem s. 51.
Zob. B. Czajecka, „Z domu w szeroki świat…”. Droga kobiet do niezależności w zaborze austriackim w latach 1890-1914, Kraków 1990, s. 197-202.
9
Cytat z Estreichera pochodzi ze Sprawozdania o stanie teatru krakowskiego w pierwszym półroczu antepryzy Józefa Kotarbińskiego od 26 sierpnia do 31 grudnia
1899 r., przechowywanego w Archiwum Państwowym w Krakowie, dokument rękopiśmienny Teatr Miejski w Krakowie z l. 1839-1931. (skrót od autorki
TM 17). Cyt. za: B. Czajecka, op. cit., s. 1.
8
-60-
w Matce Przybyszewskiego, Skierkę w Balladynie Słowackiego, Orcia w Nie-Boskiej Komedii Słowackiego, Wiolę w Wieczorze
Trzech Króli Szekspira, a także Lulu w Demonie ziemi Wedekinda.
Wymienione przeze mnie role wymagały kostiumów, rekwizytów, okryć. I to także nieodzownie łączy się z modernistycznym
fantazmatem. Fantazmatem kobiety przebranej i tylko wtedy godnej przedstawienia i pokazania. I, co bardzo ważne, przebranej
w niecodzienność, w egzotykę, w nieosiągalność. Ciekawą tego ilustracją jest przytoczona przez Mrozowską rozmowa z pierwszym
mężem: Czy ty mnie kochasz? – pyta mąż. Nie wiem. Czy kochałaś kogo? Nie wiem. Czy będziesz kogo kochać? Nie wiem. Ty nie jesteś
sobą – krzyczy! Ty jesteś LULU. Długa chwila ciszy, po której padają moje spokojne słowa: To jest poezja waszego życia. Gdyby nie było
takich kobiet, jak ja, zabiłaby was nuda. Jak to? Więc uczciwość kobieca, macierzyństwo, dobroć serca, spokój sumienia, poświęcenie
swoich fantazji, jeśli już nie mężowi, to rodzinie, nic nie są warte? Na podobne pytania odpowiedział już Szekspir w «Otellu» słowami
Jagona. Nie znam ich. Zaraz ci przytoczę:
«Taka, co krasą nęci, a nie razi pychą.
Ma język nie dla kształtu, jednakże jest cichą,
Choć jej złota nie brakuje, nie pstrzy się jak lala,
Mogłaby, przecież nigdy sobie nie pozwala,
Gdy ma powód do gniewu i do zemsty możność,
Zniesie urazę, odwet mając za bezbożność,
Której nigdy do głowy nie przyjdzie myśl taka,
Że lepszy jest miecz śledzia niż ogon szczupaka,
Co powierzone sobie szanuje sekreta,
A sama nie ma żadnych: o, taka kobieta
Warta, jeżeli jest gdzie takie dziwo,
Karmić bębny i cienkie butelkować piwo»10.
Tutaj właśnie widać to zespolenie męskiej fantazji o kobiecie z odegraną rolą. Kobietę trzeba było okrywać, owijać, nadążać
za nią po całej powierzchni, udekorować ją od zewnątrz. A może jest tak, jak chce Barthes: kiedy mężczyzna miłośnie opisuje
tunikę spowijającą kobietę, niewątpliwie marzy o sobie jako o ubiorze i widzi siebie samego jako ubranie rozpostarte, tajemnie
pełzające, oblepiające, wtopione w naciągnięciu, a nie w zagłębianiu się11. Aby mogła być pożądaną, musiała pozostać kobietą
anonimową, pozbawioną tożsamości, samą suknią okrywającą i powołującą wyobrażenia o kobiecie. Znamy ten mechanizm
od antycznych sofistów, którzy tak właśnie postrzegali wymiar uwodzenia aktorek i kurtyzan. Tylko wtedy, gdy kobieta rezygnuje
z manifestowania swojej tożsamości, może przetworzyć się w idealny obraz pożądania innego. Posłuchajmy Janusza Stycznia:
Dusza kobiety nawiedzająca mnie jest zwykle duszą kobiety przeze mnie znanej. I nawet, gdy słyszę glos mumii, mumia ta posługuje
się głosem a hardziej szeptem kobiety, którą dobrze znam. Głos znany jest zawsze dla nas ciałem, i mumia musi użyć żywego ciała,
by się odezwać. Zresztą są dni, że kobieta czuje się tak, jakby istniała jako mumia lub jako Leda, Ofelia, Meduza, Dama Jednorożca,
a w danej chwili nie uświadamia sobie tego, że właśnie powtarza gest Meduzy, słowa Ofelii. Pojawienie się w moich wierszach postaci
z mitologii, z literatury, nie jest więc żadną sztucznością, żadnym ozdobnikiem, przeciwnie: jest koniecznością. Można zapytać: dlaczego
na przykład traktuję Ofelię jako kogoś, kto realnie istniał? Aby zostać napisana, musiała istnieć12. Myślę, że w taki właśnie sposób
10
J. Mrozowska-Toeplitz, op. cit., s. 100.
R. Barthes, Ultra-płeć, [w:] Maski, wybór, oprac. i red. M. Janion i S. Rosiek, t. 1, Wydawnictwo Gdańskie, Gdańsk 1986, s. 140.
12
J. Styczeń, Pani Bovary to ja, [w:] Maski, wybór, oprac. i red. M. Janion i S. Rosiek, t. 1, Wydawnictwo Gdańskie, Gdańsk 1986, s. 166-168.
11
-61-
istniała dla swoich współczesnych Mrozowska. Podzielona na głosy postaci, które grała, rozkrojona jak materiał okrywający ciało,
powtarzająca gesty swoich bohaterek, zaklęta w powłoki wyobraźni, która ją stworzyła. Nie odkryję niczego nowego, mówiąc,
że nie ma "kobiety", która nie byłaby męskim dziełem (sztuki). Skryte marzenie aktu stworzenia „kobiety" wpisane jest w każdy
fantazmat, poczynając od Księgi Rodzaju. Zatem istnienie Mrozowskiej można by nazwać istnieniem zapisanym w scenariuszu,
nie tylko przecież w reżyserskim projekcie scenicznym, a przede wszystkim w scenariuszu podpierającym życie i rzeczywistość.
Aktorki zarabiały wówczas bardzo mało, ze względu na niskie wynagrodzenie często zmieniały miejscowości i teatry, w ciągu
miesiąca grały od 20 do 30 razy. Trudna sytuacja materialna aktorek stała się przedmiotem troski Związku Artystów i Artystek
Teatrów Polskich w Galicji z siedzibą w Krakowie. W styczniu 1911 roku Związek wniósł memoriał dotyczący sprawy bytu
aktorów, zwłaszcza aktorek, do Rady Miejskiej w Krakowie. Uważano bowiem, że niskie uposażenie aktorek przyczynia się
do upadku moralności w tym środowisku. Komisja w niewielkim stopniu zaakceptowała postulaty memoriału. Finansowa sytuacja
aktorek pozostawała bardzo trudna.
Światu wyjść naprzeciw
Po 1907 roku Mrozowska porzuciła teatr, wyjechała do Hiszpanii, potem do Paryża – samodzielnie uczyła się śpiewu,
studiowała sztukę, odkrywała historię. Pisała: Praca pali mi się w rękach i głowie, a studiowanie dzieł malarzy impresjonistów
stanowiło dla mnie prawdziwą rozkosz. Przecież to byli malarze rewolucjoniści, zbuntowani przeciw uświęconym tradycjom, szukający
nowych, realistycznych form dla wyrażenia swych snów o sztuce i wybrania nowych dróg, po których prowadzić mógł jedynie twórczy
żywioł natchnienia i nieustępliwa siła woli. Każdy z nich oddawał część duszy tej bezwzględnej Muzie, jak to i ja, i moi wielcy koledzy
czynili w zakresie naszej twórczości dramatycznej13. Parokrotnie powracała do Krakowa, grała na występach gościnnych, w tym
czasie nawiązała romans z Boyem-Żeleńskim, mówiła o nim, iż był jednym z najciekawszych mężczyzn, jakiego znała: Lubiliśmy
się bardzo i widywali tak często, że aż na to skandaliczne afiszowanie się po krakowskich zaułkach zwróciła swoje argusowe oko opinia
krakowska. Ale nie była ona dla nas zbyt surowa, bo jakkolwiek potrafiła z powodzeniem tępić potwory i dzikie zwierzęta, to jednak
i ona lękała się słodkiego jak miód, a ostrego jak brzytwa szyderstwa Boya14. Podjęła jednak decyzję o opuszczeniu Krakowa na zawsze
i wyjechała do Włoch, tam poznała swojego drugiego męża, Józefa Toeplitza, zamożnego bankiera, dyrektora Banca Commerziale
Italiana w Mediolanie, inicjatora pierwszego kredytu zagranicznego dla niepodległej Polski po I wojnie światowej. Ostatnią rolą,
jaką zagrała na scenie krakowskiej była właśnie Lulu Wedekinda. Wraz z mężem osiedliła się we Włoszech.
Cztery strony świata
Od tego momentu zaczyna się drugi rozdział jej „słonecznego życia” – w którym nie gra już ról, zdziera fantazmatyczne przebrania i staje się odkrywczynią siebie, a dzięki temu, odkrywczynią świata. Jej małżeństwo z Toeplitzem okazało się być
kontraktem, rodzajem umowy, która przyniosła jej prawdziwą wolność. Umowa ta brzmiała: Przestałaś grać wielką rolę na scenie,
zagrajże ją w życiu. Salon nie może ci wystarczyć, a ja mogę sfinansować twoje szlachetne ambicje. Ale, kochany Józiu, to nie była tylko
ambicja, ale instynktowny poryw człowieka dążącego do swobody prymitywnego życia i wolności15. Umowa została dopełniona, odtąd
Mrozowska szła już tylko drogą wolności, pragnienia, pasji, umiłowania wiedzy i życia. Posuwając się szlakiem innego naszego
badacza gór Azji, Bronisława Grąbczewskiego, Mrozowska dotarła do Hindukuszu, skąd zboczyła na tereny do tej pory nieznane.
W pobliżu granicy z Afganistanem odkryła wiele nienazwanych jeszcze dolin i przełęczy. Sporządziła mapę zbadanych przez
13
J. Mrozowska-Toeplitz, op. cit., s. 156.
Ibidem, s. 179.
15
Ibidem, s. 270.
14
-62-
siebie okolic. Wyjaśniła przyczynę wysychania jeziora Zorkul. Ustaliła linię wododziału w paśmie Kurtaku. Wytyczyła nowe drogi
przez górskie łańcuchy, na których nigdy przedtem nie odcisnęła się stopa ludzka. W uznaniu tych zasług Włoskie Towarzystwo
Geograficzne odkrytą przez nią przełęcz na wysokości 4200 m n.p.m. nazwało Passo J. Toeplitz-Mrozowska i nagrodziło naszą
rodaczkę złotym medalem, który po raz pierwszy został przyznany kobiecie. Odnotowała to książka Polskie nazwy na mapie świata,
której autor zwraca uwagę, iż wszystkie podróże Jadwigi Mrozowskiej-Toeplitz przynosiły poważne wyniki naukowe. Zwiedziła
Indie, Cejlon, Birmę, Iran, Tybet, Kaszmir i Ladakh. Była pierwszą kobietą, która przeszła przez wiecznie zaśnieżony Dach Świata.
Tak napisała o tym po latach: Nurtowała mnie zawsze ciekawość szerokiego świata, żądza poznania ludzi innych ras i obyczajów.
Nie były to podróże przyjemnościowe, lecz wyprawy badawcze. Podróżowałam koleją, statkiem, samochodem, konno, na wielbłądach,
na słoniu, łodzią i pieszo. Z karabinem na plecach i pistoletem w futerale. W najgęściejszej dżungli polowałam na tygrysy, lamparty
i inne drapieżniki. Długo też przebywałam na bezwodnej pustyni, gdzie śmierć zaglądała w oczy ludziom, a zwierzęta pociągowe padały
z głodu i pragnienia16. Pierwsza jej książka, stanowiąca raport z podróży, ukazała się we Lwowie w 1934 roku. Nosiła tytuł Moja
wyprawa na Pamiry w roku 1929. Było to tłumaczenie z języka włoskiego, zawierające między innymi opis pierwszych przejść
przez przełęcze Tałdyk (3595 m n.p.m.), Tagarkati (4023 m n.p.m.), Dżangi Dawan (4200 m n.p.m.), Kizył-Art (4224 m n.p.m.)
i Akbajtał (4595 m n.p.m.). W ten sposób trafiła do grona wytrawnych zdobywców gór. W swoich wspomnieniach Słoneczne życie
Jadwiga Mrozowska-Toeplitz podzieliła się wrażeniami nie tylko z dalekich krajów azjatyckich, ale również z Hiszpanii, Gibraltaru,
Paryża, Włoch, Skandynawii, Ziemi Świętej, Damaszku i Bagdadu. Właściwie w każdym odwiedzanym kraju prowadziła notatki
etnograficzne, interesowała się jego kulturą i historią. Jadwiga Mrozowska-Toeplitz była członkiem Włoskiego Towarzystwa Geograficznego, wygłaszała odczyty na uniwersytetach w Rzymie i Mediolanie. Występowała we Francuskim Towarzystwie Geograficznym. Na zaproszenie profesora Eugeniusza Romera gościło ją Polskie Towarzystwo Geograficzne. W 1937 roku Polska Akademia
Literatury przyznała jej srebrny wawrzyn akademicki za szerzenie zamiłowania do literatury polskiej. Część zbiorów podróżniczych
Polki mieszkającej we Włoszech znalazła się w muzeach Warszawy i Krakowa. Wybitna aktorka i podróżniczka, zasłużona
dla geografii kilku krajów, zmarła w 1966 roku we Włoszech. Pochowana została na cmentarzu w San Ambrogio, niedaleko Varese
w Lombardii.
Powrót – wyznanie wiary
Po powrocie z podróży pisała: 16
17
Później życie poszło zwykłym trybem: pisałam wiele drobnych rzeczy, zajmowałam się pilnie moimi sadami, żyłam przeważnie
w St. Ambrogio, dojeżdżając do Mediolanu tylko dla wysłuchania koncertów i oper dyrygowanych przez Toscaniniego. A dziś
kiedy mój koniec jest bliski, poprzedzony odejściem mojego męża, wyznaję: z miłości się urodziłam, miłością żyłam, kochając
umrę wpatrzona w słońce miłości. Na tym kończy się kronika mojego żywota, który mógł być słoneczny do ostatniego tchnienia, gdyby go nie zamroczyło barbarzyństwo. Drugą wojnę przeżyłam we Włoszech sama. Krwawy potop nie zalał mnie.
Ale huragan bezduszny, bezrozumny, rozwścieczony, który gruzami pokrył moją Ojczyznę, pomieszał ludzkie rozumy
i rozciągnął na łożach tortur miliony ludzkich istot, dziś pyszniąc się potęgą naukowych osiągnięć, grozi znów już nie krajom,
ale kontynentom, nie narodom, ale rodzajowi ludzkiemu – i przygotowuje mu nowy całun zniszczenia, spod którego wychyli się
jakaś inna ludzkość, godna księżycowego świata! W czym szukać pocieszenia? Chyba w tym, że moi najbliżsi pomarli
przed 1938 rokiem, zdążyli przeto uniknąć epoki pieców i czasów pogardy, a ja jestem w matuzalowym wieku. Błogosławieni
umarli. Szczęśliwi umarli. Bo nie dożyli czasów, w których nie gorszy już nawet ludożerstwo17. Ibidem, s. 285.
Ibidem, s. 589-590.
-63-
Historia mojej bohaterki, to nie tylko historia kobiety, ale także każdej / każdego z nas, który tylko chce otworzyć drzwi
rzeczywistości, który chce otworzyć drzwi życiu i światu, biorąc na siebie odpowiedzialność za decyzję o własnej niezależności
i wolności wyboru. Jest to także odpowiedzialność za skruszone nadzieje, wiecznie narażone na klęskę i poniesienie straty. Moja
bohaterka z własnym lękiem, afektami, opowieścią o sobie szuka drogi do innego, który otworzy jej drzwi. I myślę, że otwarciem
drzwi jest pamiętanie o niej. Ja, która czytała jej wspomnienia, pamiętam. I wy pamiętajcie o kobiecie, która „pozostała sobą”.
Bibliografia:
Barthes R., Ultra-płeć, [w:] Maski, wybór, oprac. i red. M. Janion i S. Rosiek, t. 1, Wydawnictwo Gdańskie, Gdańsk 1986
Czajecka B., „Z domu w szeroki świat…”. Droga kobiet do niezależności w zaborze austriackim w latach 1890-1914, Kraków 1990
Mrozowska-Toeplitz J., Słoneczne życie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1963
Słownik biograficzny teatru polskiego 1765-1965, PWN, Warszawa 1973
Styczeń J., Pani Bovary to ja, [w:] Maski, wybór, oprac. i red. M. Janion i S. Rosiek, t. 1, Wydawnictwo Gdańskie, Gdańsk 1986
Łucja Iwanczewska – absolwentka teatrologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i Podyplomowych Studiów z Zakresu Gender
w Instytucie Sztuk Audiowizualnych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Obecnie doktorantka w Instytucie Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie przygotowuje rozprawę filozoficzną o Lacanowskich uwikłaniach Witkacego i Sade’a. Prowadzi zajęcia
w Katedrze Dramatu UJ. Autorka książki Muszę się odrodzić. Inne spotkania z dramatami S. I. Witkiewicza (Księgarnia Akademicka
2007). Publikowała teksty krytyczne i eseistyczne w „Aneksie”, artykuły naukowe w pracach zbiorowych. Współpracowała z Instytutem Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie, gdzie prowadziła warsztaty Lacanowskie.
-64-
Agnieszka Brożkowska
Marcelina Kulikowska.
Strzał w serce
Dzieciństwo moje była to jedna męka — młodość moja było to jedno zgięcie, jedno złamanie — dojrzałe lata, łańcuch rozczarowań
życiowych — dni dzisiejsze, to jeszcze chwile, w których konieczność śmierci zaziera w oczy. Ot i bilans cały1. Tak trzy lata przed
samobójczą śmiercią podsumowała w pamiętniku swoje życie Marcelina Kulikowska. Miała wtedy 35 lat…
Dzieciństwo
Dzieciństwo to jedna z białych plam w biografii Marceliny Kulikowskiej. Urodziła się 4 lutego 1872 r. w Biełosówce na
Podolu. Pochodziła z rodziny ziemiańskiej Adama Kulikowskiego i Marceliny z Burkowskich. Nie wiadomo, czy miała rodzeństwo2.
Gimnazjum ukończyła w Warszawie.
Młodość - rozczarowanie studiami, kryzys prawdy i wiary
Po ukończeniu gimnazjum Marcelina podejmuje studia przyrodnicze na Uniwersytecie w Genewie, dyplom ich
ukończenia odbiera 27 października 1898 r. Według statystyk z 1899 r. liczba młodzieży polskiej kształcącej się na zagranicznych uczelniach (z wyłączeniem Cesarstwa Rosyjskiego) wynosiła 1575, z czego zaledwie 144 (niewiele ponad 9%) stanowiły
studentki. Przyrodnictwo, które wybrała Marcelina Kulikowska, było wraz ze sztukami pięknymi czwartym w kolejności z najpopularniejszych kierunków studiów (najchętniej studiowano wtedy nauki techniczne, w dalszej kolejności – medycynę i na trzecim
miejscu – rolnictwo i leśnictwo oraz teologię)3.
Jeśli jednak jej zachowany w rękopisie wczesny utwór prozatorski Ku nowym drogom choć w części opiera się na wątkach autobiograficznych – zgody na podjęcie studiów Marcelina nie uzyskała zbyt łatwo. Bohaterce tego utworu, Ludwice Zgorzelskiej,
1
M. Kulikowska, Z dziejów duszy, Spółka Nakładowa „Książka”, Kraków 1911, s.87.
A. Baranowska, Kraj modernistycznego cierpienia, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1981. Autorka, poświęcając Marcelinie Kulikowskiej cały rozdział
swojej pracy, nie podaje dokładnej daty jej urodzenia (tylko rok), pisze „nie znamy jednak imion jej rodziców” (s. 125), dopiero Anna Wydrycka w serii Z literackiego lamusa, opracowując wybór poezji wraz ze wstępem: M. Kulikowska, Poezje, Wydawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku, Białystok 2001 (s. 6), podaje
dokładne informacje. Z tej właśnie publikacji korzystałam najwięcej, opracowując sylwetkę Marceliny Kulikowskiej.
3
A. Karbowiak, Młodzież polska akademicka za granicą 1795-1910, Zjednoczenie Towarzystwa Młodzieży Polskiej za Granicą, Kraków 1910.
2
-65-
dwudziestopięcioletniej pannie, cierpiącej katusze z powodu nudy i bezczynności,
rodzina nie chce pozwolić na wyjazd na studia. Nowoczesna i niezrozumiała jest
bowiem emancypacja kobiet na dalekim Podolu, odległym o setki kilometrów
od centrów naukowo-kulturalnych. Mimo uzyskania przez Ludwikę zgody na studia, utwór nie kończy się optymistycznym akcentem, lecz charakterystycznym dla
Marceliny Kulikowskiej wahaniem. Czy ja tam szczęście znajdę? – pyta Ludwika,
wybierając się na studia.
Marcelinie zamiast satysfakcji studia przynoszą rozczarowanie – jej dziennik z tego
okresu pełen jest gorzkich refleksji i pytań bez odpowiedzi. Studia przyrodnicze
nie potrafią rozwiązać dręczących Marcelinę metafizycznych problemów. Pogłębia
się jej agnostycyzm. Problemy prawdy i fałszu (wiedzy oraz iluzji) nabierają w jej
zapiskach coraz większej wyrazistości. Kryzys prawdy łączy się z kryzysem wiary.
Będąc w Genewie, pisała:
Od najwcześniejszych epok życia swego ludzkość nie znajdując odpowiedzi na pytania,
które w przestrzeń rzucała, wytwarzała sobie religie, by w nich dać ujście źródłom,
które w sercach wzbierały. […] A czymże jest wiara w ludzi, jeśli nie tym samym
złudzeniem, że są oni inni od nas, jacyś może wyżsi, jacyś pewniejsi. […] A jeśli się
przekonamy, że z jednej my przędzy utkani, że w nim, jak we mnie nieświadomość
mieszka, wiarę moją w niego utracam. Taka sama jest wiara w naukę, w filozofię,
w medium jakieś, sen lub przeczucie, w transmigrację dusz, postęp, zło czy dobro
co światem rządzi: wierzę, bo nie znam, a gdybym do świadomości dojść mogła,
straciłabym wiarę, bo bym odpowiedzi żadnej nie zdobyła4.
Marcelina Kulikowska
Dojrzałe lata
Po odebraniu dyplomu, Marcelina postanawia osiąść na stałe
w Krakowie, prawdopodobnie w 1899 r. Nieznane są przesłanki, którymi się
kierowała, wybierając Kraków, choć można upatrywać powodów w następujących
okolicznościach: prawdopodobnym jej wczesnym osieroceniu przez rodziców,
chęci dołączenia do przyjaciółki – absolwentki nauk społecznych genewskiego uniwersytetu, Heleny Witkowskiej – oraz rozwoju polskiego szkolnictwa
w autonomicznej Galicji. Jak się okazało, właśnie pracy na rzecz krzewienia
oświaty poświęciła Kulikowska najwięcej energii, szczególnie leżała jej na sercu
kwestia edukacji kobiet.
Społeczna działalność w dziedzinie oświaty
Marcelina Kulikowska należy do (funkcjonującego od 1886 r.) Stowarzyszenia Pomocy Naukowej dla Polek im. J. I. Kraszewskiego, którego głównym
4
M. Kulikowska, Poezje, wstęp, wybór i opracowanie Anna Wydrycka, Wydawnictwo Uniwersytetu w
Białymstoku, Białystok, 2001, s. 6-8.
-66-
celem było jak największą liczbę kobiet oświecić, ułatwić im dostęp do przedziwnej krainy duchowych rozkoszy, jakimi nauka darzy
swoich wyznawców, stworzyć z nich świadome swych praw i obowiązków i możliwie doskonałe w swym człowieczeństwie istoty5. Stowarzyszenie odegrało ważną rolę w emancypacji kobiet; cel swój realizowało, wysyłając monity do władz o dopuszczenie kobiet do
nauki na uniwersytetach, fundując zagraniczne stypendia dla studentek oraz utrzymując pierwsze żeńskie gimnazjum w Krakowie
(w Austrii nie było państwowych gimnazjów dla dziewcząt)6.
Marcelina znajduje się wśród członkiń/ów założycielek/i Towarzystwa Szkoły Gimnazjalnej Żeńskiej w Krakowie, które prowadzi
wspomniane pierwsze żeńskie gimnazjum w Krakowie7. Od 1901 r. pełni w Towarzystwie funkcję sekretarki zarządu, a w gimnazjum pracuje jako nauczycielka. Praca z uczennicami przynosi jej wiele satysfakcji, tym bardziej, że przyczynia się do podniesienia poziomu wykształcenia kobiet.
Kariera nauczycielska Marceliny kończy się skandalem, który odbija się głośnym echem w Galicji. Otóż 6 kwietnia 1905
w „Czasie”8 ukazuje się artykuł nt. Towarzystwa inspirowany wcześniejszymi konfliktami w szkole. Czas opisuje działanie
tzw. sił reformatorskich w Towarzystwie i donosi: Reformatorowie rozpoczęli od wprowadzenia do szkoły jako nauczycielek dwóch pań,
które kończyły studia w Genewie. […] Gdy jedną z nauczycielek poproszono, aby towarzyszyła uczennicom do kościoła, oświadczyła,
że jest «bezregilijną» i że «chodzenie do kościoła nie zgadza się z jej zasadami». […] Ta sama pani tłumaczyła uczennicom jako
najnowszą zdobycz nauk przyrodniczych, że człowiek jest tylko zwyczajnym zwierzęciem9. Niebawem w Towarzystwie nastąpił rozłam
– w pałacu Spiskim (Rynek Główny 34) zaczęło działać gimnazjum konserwatywne im. Królowej Jadwigi, do którego uczęszczały
głównie katoliczki, a w starym budynku zostało gimnazjum, gdzie większość uczennic deklarowała „wyznanie mojżeszowe”10.
Sprawa ateizmu nauczycielki nie ucichła. Na jesiennym posiedzeniu sejmu we Lwowie ks. arcybiskup Józef Teodorowicz wspomina
o wydarzeniu w żeńskiej szkole krakowskiej, gdzie nauczycielka stanęła wprost publicznie pod sztandarem bezwyznaniowości. Nauczycielką,
o której mowa, jest oczywiście Marcelina Kulikowska, która w sporze z dyrektorem szkoły ujawnia bezkompromisowość i wierność
swoim zasadom. Opisywana sytuacja ma miejsce na posiedzeniu Rady Pedagogicznej we wrześniu 1904 r. W grudniu tego roku
Marcelina bierze urlop dla podratowania zdrowia, potem zaś nie dostaje zezwolenia na pracę w charakterze nauczycielki ze
względu na brak austriackiego obywatelstwa. Kulikowska próbuje się bronić, zamierza opublikować wyjaśniający artykuł najpierw
w „Muzeum” (organ nauczycieli szkół wyższych), później w Feldmanowskiej „Krytyce”, oba pisma nie chcą go jednak wydrukować.
Bohaterka skandalu w owych artykułach z zapałem broni wolności przekonań, dowodzi, że kierowała nią uczciwość wobec samej
siebie, że uczennice do kościoła prowadzić powinna osoba wierząca. Chce też wyjaśnić własny punkt widzenia arcybiskupowi
Teodorowiczowi, w rękopisach zachował się list (artykuł?) właśnie do niego skierowany11.
Marcelina współzakłada również Towarzystwo Uniwersytetu Ludowego im. Adama Mickiewicza, które zawiązało się w 1898 r.
5 Towarzystwo Pomocy Naukowej dla Polek im. J. I. Kraszewskiego, „Świat”, 1911, nr 10 [w:] G. Kubica, Siostry Malinowskiego, czyli kobiety nowoczesne na początku
XX wieku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, s. 59.
6
G. Kubica, Siostry Malinowskiego, czyli kobiety nowoczesne na początku XX wieku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, s. 59.
7
Szkoła powstała w 1896 r. na mocy reskryptu Rady Szkolnej Krajowej, z inicjatywy osób wywodzących się ze Stowarzyszenia Pomocy Naukowej dla Polek im.
Józefa Ignacego Kraszewskiego, m.in. Odona i Kazimiery Bujwidów, Adolfa Grossa, Napoleona Cybulskiego i Bolesława Trzaskalskiego. Szkoła była własnością
Towarzystwa Szkoły Gimnazjalnej. 4-klasowa szkoła żeńska miała umożliwić podjęcie kobietom nauki na studiach uniwersyteckich. W 1904 r. przedłużono
naukę do lat sześciu. W 1907 r. na mocy reskryptu Ministerstwa Wyznań i Oświecenia nadano szkole prawo publiczności dla klas V-VIII i nazwę Wyższe
Gimnazjum. W 1926 r. szkoła przyjęła imię Emilii Plater. W połowie lat 30. powstaje 4-letnie gimnazjum i 2-letnie liceum. W czasie wojny szkoła zawiesza
działalność. Próby reaktywacji po wojnie nie dały rezultatu i gimnazjum upaństwowiono (prawdopodobnie w 1948 r.). http://baza.archiwa.gov.pl/sezam/sezam.
php?l=&mode=show&zespoly_id=30958.
8
Wiodący konserwatywny dziennik.
9
„Czas”, 1905, nr 247, cyt. za: Marcelina Kulikowska, Poezje, s. 12.
10
G. Kubica, op. cit., s. 60.
11
M. Kulikowska, Poezje, s. 12.
-67-
we Lwowie i Krakowie. Stowarzyszenie to było legalną organizacją oświaty upowszechniającą wiedzę wśród robotników i chłopów.
Organizowało odczyty, kursy, kształciło oświatowców, prowadziło własne biblioteczki. Uniwersytetowi Ludowemu zawdzięczamy
pierwsze czasopismo andragogiczne „Wiedza dla Wszystkich”, które zaczęło wychodzić we Lwowie w 1899 r. Staraniem Towarzystwa ukazał się także pierwszy obszerny podręcznik pedagogiki dorosłych Praca oświatowa, jej zadania, metody i organizacja.
Marcelina Kulikowska w ramach Towarzystwa kieruje wydawnictwem książek popularno-naukowych, wygłasza i organizuje odczyty, pisuje broszury, działa przy organizacji bibliotek ludowych, koncertów, wieczorów literacko-artystycznych. Pełni też funkcje administracyjne – w zarządzie głównym pełni funkcję sekretarki, w zarządzie oddziału krakowskiego zostaje zastępczynią
przewodniczącego12.
Po wymuszonej rezygnacji z pracy w szkole w 1905 roku Marcelina nie rezygnuje całkowicie z działalności oświatowej. Ciągle
wygłasza odczyty (np. na wiecu oświatowym w Warszawie w 1907 r., we Lwowie w 1908 r.). Dalej też poświęca się swoim historycznym zamiłowaniom. Wydaje od 1907 r., wspólnie z Heleną Witkowską, kolejne zeszyty Czytań historycznych – wypisów
przeznaczonych dla uczniów, samouków, nauczycieli na prowincji. Publikacje te miały na celu podniesienie wiedzy historycznej
w społeczeństwie, a składały się z fragmentów dzieł wybitnych historyków.
Zaangażowanie patriotyczne
Publiczne ujawnienie ateizmu oraz zaangażowanie w obronę wolności przekonań, które uniemożliwiło jej pracę w charakterze nauczycielki, miało odzwierciedlenie w tematach do opracowania, jakie w czerwcu 1905 r. Marcelina wpisała do swojego
dziennika:
1. Kobieta pragnie miłości, budzi ją mąż, lecz nie on umiłowany, innego kocha. (dramat).
2. Dla czego nie lubię chrystjanizmu. (rozprawa).
3. Życie zapoznanej artystki. (opowiadanie).
4. Historja nieszczęśliwego dziecka: dziecko wrażliwe jest, marzące, wierzy w bajki, w świat nadprzyrodzony, otoczenie ma złe, brutalne,
gruboskórne.
5. Historja wiecznie tęskniącej, dążącej i rozczarowującej się kobiety. Natura nerwowa, w drobiazgach egoistyczna, w rzeczach wielkich
zdolna do zaparcia się i poświęceń, szukająca słońc, których niema, odnajdująca wszędzie mroki. Natura, której nie może zadowolnić
rzeczywistość, którą miesza wciąż z fantastycznym marzeniem (biografja)13.
Tymczasem wybucha rewolucja 1905 roku. Po tzw. manifestacji warszawskiej 20 lutego 1905 r. Marcelina redaguje protest
w imieniu mieszkańców Galicji przeciwko poniewieraniu godności robotnika polskiego w Warszawie. Szuka poparcia znanych
osobistości, m.in. Wyspiańskiego, który nie okazał zainteresowania. Opisuje w swoim dzienniku jego reakcję z dużym rozczarowaniem: Stał biedniątko nędzny, schorzały… i wykręcał się.
16 lutego 1905 r. – pod tą datą w rękopisach Marceliny znajduje się odezwa Do Polaków w Galicji, Kulikowska wyjaśnia w niej,
czym jest życie Polaków z drugiej strony kordonu (czyli w zaborze rosyjskim), zapewniając jednocześnie, że stoimy solidarnie po
stronie naszych braci i ofiary ich chcemy dzielić. Wydarzenia rewolucyjne zaowocowały także wytężoną pracą literacką:
- w 1906 r. wychodzi tomik poezji Z cyklu: dzisiejszym dniom; tomik ten został przyjęty na ogół życzliwie i traktowany był
jako cenne antidotum na dekadenckie nastroje w poezji młodego pokolenia (sic!), Jan Sten w „Krytyce” stwierdził, że poezje
12
13
Ibidem, s. 11.
M. Kulikowska, Z dziejów duszy, s.54.
-68-
Kulikowskiej nie wróżą autorce długiego poetycznego życia, dlatego, że szczerość serca i wielka nieśmiałość – zła to dla poety
wróżba14,
- w 1907 r. zostaje wydana jej powieść W promieniach; akcja powieści rozgrywa się w środowiskach socjalistów tuż przed wybuchem i w czasie rewolucji, a powieściowe realia wskazują na dość szeroką wiedzę o problemach ruchu socjalistycznego. Trudno
ocenić, na ile fabuła została oparta na wątkach autobiograficznych, jedyną wskazówką jest późniejsza notatka, w której Marcelina
napomyka, że powieść czerpała „z siebie”. Główna bohaterka powieści, Teosia, entuzjastka ruchu socjalistycznego, oddaje się
z poświęceniem pracy konspiracyjnej. Jej narzeczonemu dekadenckie rozczarowanie i sceptycyzm nie pozwalają na zaangażowanie
w sprawy socjalistów. Dopiero po pewnym czasie, pod wpływem wrażliwości na krzywdę drugiego człowieka, budzi się w nim
chęć działania. Ten konflikt: entuzjazmu i bierności, idealizmu i sceptycyzmu, na którym zbudowała swoją powieść, stanowił dla
niej rzeczywisty problem i wyzwanie.
Powieść nie wzbudziła entuzjazmu krytyki, jeszcze jeden utwór wywołany ostatnimi wypadkami w kraju – pisała „Prawda”
w 1908 r. Marcelina przeżyła mocno klęskę rewolucyjno-wolnościowego zrywu15.
Działalność reporterska
Marcelina odkrywa w sobie talent reporterki dzięki bliższej współpracy z „Kurierem Lwowskim” (1907-1910)16. W 1909
i 1910 podróżuje po Śląsku i Kaszubach. Zwraca się do Bolesława Wysłoucha (redaktor naczelny „Kuriera Lwowskiego”) z prośbą
o przysłanie legitymacji „Kuriera”. Tłumaczy, że dokument jest jej potrzebny, bo jeszcze nie bardzo wierzą, żeby kobieta mogła jako
publicystka do pism pisywać.
W 1909 roku, ubolewając nad niekorzystnym ułożeniem się jej warunków materialnych, pyta Wysłoucha, czy „Kurier” mógłby
jej płacić za nadsyłane felietony, z czego można wnioskować, że stopniał jej kapitał rodzinny, z którego do tej pory mogła się
utrzymywać na przyzwoitym poziomie.
Zbiór reportaży drukowanych najpierw w „Kurierze”, a potem wydanych pośmiertnie staraniem Heleny Witkowskiej w tomie
zatytułowanym Z wędrówek po kraju, należy chyba do największych dokonań Marceliny na polu literatury. Najlepsze reportaże
pochodzą z wiosny 1910 roku. Nie wiadomo, czy otrzymała legitymację „Kuriera”17.
Poglądy
Kwestia równouprawnienia oraz refleksje na temat sytuacji kobiet powracają wielokrotnie na kartach dziennika Marceliny. Drażni ją poddaństwo kobiet, snuje gorzkie refleksje o kobiecej twórczości, ograniczanej przez normy obyczajowe. Pod datą
20 grudnia 1903 r. znajdujemy w jej dzienniku następujący zapisek: Artyści, twórcy, mężczyźni! Oni we wszystkich dziedzinach
nauki, sztuki, oni tylko. Pokolenia kobiet przechodziły tymczasem bez śladu, żądano od nich miłości, one biernie poddawały się uczuciu, rodziły dzieci, szły przez życie jak cienie... milczące, bezbarwne cienie. Czemu tak, czemu? Wszak wierzyć nie można, że kobieta
ducha nie ma, ani siły, ani twórczości w sobie. Dla czegóż więc brak śladów wielkich czynów kobiecych? Nie pozwalano im powstawać,
14
„Krytyka”, 1906, t. 1, J. Sten, Poezja rewolucji [w:] Agnieszka Baranowska, op. cit., s. 131.
M. Kulikowska, Poezje, s. 13-14.
16
„Kurier Lwowski” był pismem o charakterze informacyjno-politycznym, związanym z ruchem ludowym. Od 1887 roku jego redaktorem naczelnym był publicysta i współorganizator ruchu ludowego w Galicji, Bolesław Wysłouch. Z pismem współpracowały osobistości życia kulturalnego i społecznego owych czasów, jak
ukraiński pisarz i działacz społeczny Iwan Franko, Jan Kasprowicz, Bolesław Limanowski, Eliza Orzeszkowa, Władysław Orkan, Henryk Rewakowicz. Dziennik
wydawał również dodatki „Tydzień” i „Na Ziemi Naszej”.
17
M. Kulikowska, Poezje, s. 18-19.
15
-69-
nie dozwalano budzić się nawet z uśpienia. Były na sen przepisy, były nakazy, i nawet nie wiedział nikt, że sen to sztuczny, że kiedyś
przerwać go będzie można. Dzisiaj kobieta się budzi...18
Marcelina akcentuje kulturową różnicę płci: Skrzydła kobiecie podcina więcej świat niż różnica płci samej. Można jedno, drugie
więcej dzieci wynosić w łonie i na świat wydać – a jeszcze mieć ogromne siły twórcze w sobie. Lecz zadość uczynić naturze – a ponadto
nosić na sobie bezustanne brzemiona wymagań kultury ludzkiej – przechodzi, zaiste, znacznie już siły. […] Nie umiałabym stanowczo
orzec – czy to jest wynikiem słabej natury męskiej, którą drażnić trzeba, czyli kultury, która tę słabość wytworzyła i te fałsze wszystkie
uświęciła, z i kobiety uczyniła podżegaczkę instynktów. Wydaje mi się prawdopodobniejszą teza winy kultury, aniżeli samej treści zagadnienia płciowego.
Kulikowska jest emancypantką, która docenia kobiece pragnienia życia rodzinnego, własnego domu, posiadania dziecka.
Ówczesny ruch feministyczny darzy pewną sympatią, o czym świadczą chociażby kontakty ze „Sterem”19, który wymienia Marcelinę
wśród swoich współpracowniczek – opublikowała w nim kilka utworów poetyckich. Co ważniejsze, nakładem „Steru” zostaje
wydany jej kolejny tomik wierszy Dusze kobiece… serca kobiece… (1909 r.), w którym dominują tematy związane ze specyficznie
kobiecym doświadczeniem – macierzyństwo i walka o niezależność.
Obserwując obrady Zjazdu Kobiet w 1905 r., zapisuje: Feminizm wychodzi z uczuciowego punktu widzenia – uczucie to jednak
krępuje jedną płeć i przez to staje się ciasnym. Feministki rozumują, że kobiecie dzieje się krzywda – tak – lecz oprócz kobiet i ludzie
są pokrzywdzeni. Socjaliści właśnie powiadają: ludzie są pokrzywdzeni pod względem ekonomicznym, politycznym, nawet obyczajowym (ubliżyć można swemu lokajowi, ale nie swemu koledze), a wśród tych ludzi są mężczyźni i kobiety. […] Feminizm wciągnięty
w socjalizm uzupełnia go20.
Bliskie związki emocjonalne
Z kart pamiętnika wynika, że jesień 1908 r. przynosi Marcelinie związek z mężczyzną:
1 października 1908 r.:
Tęsknię do ciebie... Gdy idę ulicą, na widok każdego niemal człowieka bije mi serce i myślę: to on...[…]Miłość, to szczęście. Musi być
wielkim szczęściem dawać siebie... Dawać do zapamiętania, do bezkresu, dawać z królewską hojnością — królewski dar…21
15 stycznia 1910 r.:
Otóż tak – nie mam się co dłużej kryć. Kocham K. Uczucie moje polega, zdaje się na tym, że nie ma rzeczy, której bym dla niego zrobić
nie chciała. Jest to w gruncie rzeczy zawsze treść mojego uczucia. Wydawać z siebie jest największym szczęście22.
14 marca 1910 r.:
Wieczne nieporozumienia między mężczyzną a kobietą wynikają wskutek innych pokładów psychicznych. Poza różnicą indywiduów
występuje tu różnica płci, występuje tak silnie, że co jedno dostrzega – nie widzi wcale drugie. Nieporozumienia stąd bolesne.
18
M. Kulikowska, Z dziejów duszy, s. 32-33.
„Ster – organ równouprawnienia kobiet” – zaczęła wydawać w 1895 roku we Lwowie Paulina Kuczalska-Reinschmit, która do końca jego istnienia pełniła
funkcję redaktorki naczelnej.
20
M. Kulikowska, Poezje, s. 15-18.
21
M. Kulikowska, Z dziejów duszy, s. 153-154..
22
A. Baranowska, op.cit., s. 138.
19
-70-
31 marca 1910 r.:
Smutne to, ale zdaje mi się, że godzina mego życia nadchodzi, w której rozstać się muszę z nadzieją jakiegokolwiek uczucia. Czułam
tylko mękę głodu i pragnienia. Nie spełniło się na świecie nic mojego23.
Łączące Marcelinę głębsze uczucie z bliżej nieznanym K. w ostatnim okresie jej życia, stanowi także impuls do napisania
wielu wierszy. Zwierza się swoim pamiętniku: Zdobywam się na pisanie erotyków! Mój Boże, ile my jeszcze kobiety, do przezwyciężenia
mamy. Miłość, mimo wielu szczęśliwych przeżyć, nie była w stanie zapełnić pustki ani pokonać dręczącej ją samotności24. Związki Marceliny z płcią przeciwną to kolejna biała plama w jej biografii. Nie wiemy, kim był pan K., którego kochała w ostatnich latach
swego życia ani kim był pan J., którym interesowała się wcześniej.
Najbliższą Marcelinie osobą była niewątpliwie Helena Witkowska, ich przyjaźń trwała niemal całe życie. W rękopisach Marceliny
znalazła Helena takie słowa: Gdy myślę, Heluś, o Tobie, robi mi się w duszy lepiej, jaśniej, dobrze prawie. Z pewną rozkoszą upajam
się świadomością, że gdzieś na dalekim krańcu świata jesteś Ty, do której zwrócić się mogę w każdej potrzebie mojej, w bólu każdym,
w chwili ciężkiej (Genewa, 10 maja 1989 r.). Dobra Helusia, która wyrwała Marcelinę z tej okropnej samotności, której była tak
wdzięczna, że ją kochać mogła, doczekała się skierowanych do niej wierszy – Do Helenki oraz Heluśku, to Ty. Nawet tajemniczy
pan K. nie został aż tak uhonorowany25.
Helena solidaryzowała się z przyjaciółką podczas skandalu związanego z odmową prowadzenia uczennic do kościoła, pozostała
jednak w gimnazjum, ucząc do 1917 r. Często towarzyszyła Marcelinie w licznych wyjazdach. Jej właśnie postanowiła Marcelina powierzyć swoją spuściznę i trzeba przyznać, że Witkowska energicznie wzięła się za wydawanie dorobku przyjaciółki.
W 1911 r., staraniem Heleny Witkowskiej, ukazały się: Frania. Dziecko śmierci (zbiór nowel), Z dziejów duszy (pamiętnik Marceliny),
Barwy duszy (tomik poezji) oraz Z wędrówek po kraju (zbiór reportaży). Trzeba jednak zastrzec, że Witkowska wiersze przyjaciółki
modyfikowała: nadawała tytuły poszczególnym utworom, zmieniała wyrazy i całe wersy, czasem łączyła liryki lub je skracała, często
wprowadzała wielkie litery, zmieniała interpunkcję. Do niektórych ingerencji zachęcały poniekąd same utwory, pozostawione
w formie szkiców. Niektóre zmiany wydają się spowodowane cenzurą polityczną lub nieco kontrowersyjną treścią. Ale są też takie
ingerencje, które świadczą o chęci estetycznego i ideowego „ulepszenia”26.
Ingerencja Heleny Witkowskiej nie ominęła także pamiętnika Marceliny. Poczynając od selekcji samego materiału (część zapisków
została pominięta), na udoskonaleniach stylistycznych kończąc. Cenzura obyczajowa polegała na zastąpieniu pana J. czy M. panem
X i całkowitym pominięciu wzmianek o panu K., kochanym przez przyjaciółkę w ostatnich latach jej życia. Rękopisy i dokumenty
Marceliny Helena Witkowska przekazała Bibliotece Jagiellońskiej.
Stan zdrowia
30 sierpnia 1904 r.:
Największą krzywdą mojego życia jest brak zdrowia. Ciągłe cierpienia fizyczne wprowadzają moje nerwy w stan wiecznego kołysania
się, wahania, niepewności27.
23
Ibidem, s. 140-141.
M. Kulikowska, Poezje, s. 17.
25
A. Baranowska, op.cit., s. 150.
26
M. Kulikowska, Poezje, s. 27; przywołana publikacja zawiera autorskie wersje wierszy Marceliny Kulikowskiej, zachowane dzięki rękopisom. Zasięg ingerencji
redaktorskich odkryć można, porównując tę publikację z tomikiem Barwy duszy.
27
A. Baranowska, op.cit., s. 128.
24
-71-
Luty 1907 r.:
Neurastenja — największa na świecie męczarnia. Chcę, pragnę, czuję — a mózg boli i boli... I nic oddać nie mogę z tego, co mi się
w duszy zebrało28.
Marcelina odbywała wiele podróży: do Francji, Szwajcarii, Włoch, Rosji, Norwegii, odwiedzała też tereny wszystkich trzech
zaborów. Zainteresowania zawodowe, owocujące reportażami czy krzewieniem oświaty, stanowiły tylko jeden z powodów
wyjazdów. Drugim powodem odbywanych podróży jest leczenie (modnej wówczas) neurozy, kuracje zdrowotne.
Faktyczny stan zdrowia Marceliny także zaliczyć można do białych plam w jej życiorysie. Na pewno była kobietą o niezwykłej
wrażliwości, ale czy cierpiała na jakąś chorobę – nie wiadomo.
Dni, chwile ostatnie
Jeszcze w trakcie studiów, doświadczając cierpienia w wyniku rozczarowań, właśnie na nim Marcelina postanawia się
oprzeć. Od dawna nie odczuwałam tak silnie bólu istnienia, jak temi czasy. […] Czuję, że cierpię, więc istnieję29 – pisze w 1898 roku
w Genewie. Wizja rzeczywistości, w której jedynym i wyłącznym dowodem istnienia okazuje się cierpienie, wydaje się tragiczna,
ale cierpienie daje się połączyć z prawdą. Zapiski z kolejnych lat:
10 stycznia 1904 r.:
Smutek mi gra na strunach duszy, jak najbieglejszy artysta. Gra... gra... a ja słucham30.
6 października 1905 r.:
Być może, że wkrótce dojdę do wykonania najkonsekwentniejszej myśli, mianowicie: do samobójstwa31.
10 maja 1907 r.:
A jednak w rzeczywistości boję się śmierci. […] Samobójstwo jest dlatego tragiczniejsze od śmierci naturalnej, że ten, który się targnął
na własne życie, niejednokrotnie musiał przedtym w przepaść śmierci zazierać32.
9 czerwca 1910 r.:
Ostatnia... ostatnia chwila... kto żyć nie umie — niech ginie... Darmo się całe życie siliłam, by pojąć sens życia... darmo się męczyłam,
by się na powierzchni utrzymać... Zawsze mnie życie na dno spychało... zawsze ci, co żyć umieją, byli na wierzchu... Ja nie umiem żyć...
Kto żyć nie umie — niech ginie... Strasznym, strasznym jest ból...33
Wydaje się, że ostateczną decyzję ułatwiła Marcelinie śmierć znanej działaczki społecznej i literatki Faustyny Morzyckiej, która
zmarła w nocy z 26 na 27 maja 1910 po zażyciu trucizny. Po jej nagłej śmierci w jednym z pism pojawiło się obszerne z gorącej
28
M. Kulikowska, Z dziejów duszy, s. 78.
Ibidem, s. 13.
30
Ibidem, s. 33.
31
Ibidem, s. 60-61.
32
Ibidem, s. 82-84.
33
Ibidem, s. 229.
29
-72-
przyjaźni poczęte i dziwnym, przejmującym smutkiem owionięte wspomnienie34.
Napisała je Kulikowska. W nieco ponad 3 tygodnie później nie żyła autorka tego
nekrologu, z tej samej duchowej gliny ulepiona35.
20 czerwca 1910 w „Nowej Reformie” można było przeczytać: Wczoraj około
godz. 3 po południu wystrzałem z rewolweru, skierowanym w serce, odebrała sobie
w Krakowie życie w mieszkaniu własnym, w domu pod nr 3 przy ul. Pijarskiej,
znana w szerokich kołach postępowych działaczka społeczna i literatka Marcelina Kulikowska. […] W szerokich kołach znaną była ze swych zalet towarzyskich, serdecznej
uczynności i dzieł chrześcijańskiego miłosierdzia36.
W artykule z 16 lipca 1910 w „Świecie” Nowaczyński pisze o Kulikowskiej,
że duszę miała szlachetną i piękną, przepojoną entuzjazmem i nosiła w sobie
wszystkie cechy tego niezrównoważenia, które na pokoleniu współczesnym miało
wyciskać smętne położenie polskiego ogółu. Trawiła ją gorączka czynu, nurtowało
ciągłe niezadowolenie z osiągniętych wyników i „małości” bezpośredniego celu37.
W „Krytyce” Kulikowską wspominano jako „niezmiernie czynną i zasłużoną”
dla Uniwersytetu Ludowego im. Adama Mickiewicza; autorkę kilku zbiorków
pism, między któremi opisy wycieczek do najmniej znanych okolic Polski (Kaszuby, Zagłębie Dąbrowskie, Śląsk) świadczą zarówno o gorącem sercu jak i o talencie
pisarskim38. We wszystkich informacjach jako przyczynę samobójstwa podawano
rozstrój nerwowy. Samobójczyni pozostawiła list: Życia pozbawiam się dobrowolnie; o pieniądze na pogrzeb proszę zwrócić się do dra Gertlera, który zna stan
mego majątku. Papierów i utworów moich proszę nie przerzucać, ale proszę oddać
je znajomej mojej, Helenie Witkowskiej.
Dzieła wydane Marceliny Kulikowskiej
Gdy umrę, nie chciałabym, aby moje myśli, niejednokrotnie wylewane na papier —
zaginęły39.
1899 – dramat Mistrz Zenon (wydany własnym nakładem Marceliny Kulikowskiej,
stanowiący wypowiedź na temat sztuki i artysty),
1906 – Dzisiejszym dniom (tomik poezji),
1907 – W Promieniach (powieść),
1909 – poemat dramatyczny Król Bolesław Chrobry,
34
„Na Ziemi Naszej”, czerwiec 1910, por.: A. Baranowska, op. cit., s. 123, M. Kulikowska, Poezje,
op. cit., s. 22.
35
„Świat”, 16 lipca 1910 [w:] A. Baranowska, op. cit., s. 123.
36
M. Kulikowska, Poezje, op. cit., s. 22.
37
A. Baranowska, op. cit., s. 123-124.
38
„Krytyka”, lipiec–sierpień 1910.
39
M. Kulikowska, Z dziejów duszy, s. 83.
-73-
Pijarska 3
1909 – Dusze kobiece … serca kobiece … (tomik wierszy, wydany nakładem „Steru”),
1911 – Frania. Dziecko śmierci (wybór nowel, wydany pośmiertnie),
1911 – Z dziejów duszy (pamiętnik Marceliny Kulikowskiej, wydany pośmiertnie),
1911 – Barwy duszy – tom poezji wydany pośmiertnie, oceniony przez ówczesną krytykę nad wyraz pozytywnie, zadano nawet
pytanie Kto wie, czy nożyce śmierci nie przecięły pasma niepospolitego,
1911 – Z wędrówek po kraju (zbiór reportaży, wydany pośmiertnie).
Wszystkie te utwory są dostępne w Polskiej Bibliotece Internetowej40.
Miejsca w Krakowie, związane z Marceliną Kulikowską
Pijarska 3 (jej mieszkanie znajdowało się w tej właśnie kamienicy, niestety nie wiadomo, pod którym numerem),
Gimnazjum żeńskie – w trakcie swojego funkcjonowania miało wiele siedzib: w 1900 r. na Szewskiej 9 na II piętrze, w 1904 r.
na Brackiej 12 na II piętrze, w 1905 r. na Wolskiej 9 (obecnej Piłsudskiego), ostatecznie jednak jego siedzibą został budynek
przy Wolskiej 1341,
Cmentarz Rakowicki (XVI kw.) – tam została pochowana,
Kopiec Kościuszki – w swoim pamiętniku zapisała: Kopiec Kościuszki... jeden z najpiękniejszych widoków na świecie. Szeroko...
ma gdzie pobujać rozigrana dusza / Szeroko... niebo rozpięło się na wyżynie takiej i w dali takiej, że w tym ogromnym przestworzu
powietrznym tonąć... i tonąć... / Szeroko... tchu zachwycić w piersi, wiatrem się wiejącym obwinąć, myślą poszybować... polecieć...
Agnieszka Brożkowska – jej najważniejszym celem życiowym jest praca nad własnym rozwojem. Do największych radości
zalicza czas spędzony z przyjaciółmi, fotografowanie, słuchanie jazzu, spacery eksploracyjne i odkrywanie zakątków, gdzie panuje
święty spokój. Zawodowo porusza się w obszarze zarządzania strategicznego, zarządzania rozwojem lokalnym, a także prowadzenia
treningów i szkoleń. Odkrywanie Marceliny było dla niej niesamowicie ekscytującą podróżą... także w głąb siebie.
40
41
http://www.pbi.edu.pl/site.php?s=YjJkOWUwODcwOTY4&tyt=&aut=marcelina+kulikowska&x=24&y=8.
Wg Kalendarza Krakowskiego Józefa Czecha z powoływanych lat, wyd. Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa.
-74-
Katarzyna Zwolak
Maria Dulębianka.
Barwy kampanii
Maria Dulębianka urodziła się w Krakowie 21 października 1858 roku – datę tę znamy dzięki księgom metrykalnym
kościoła św. Marii, gdzie została ochrzczona. Mieszkała tu do około 1872 roku, nieznany jest jednak dokładny adres. Bodźcem
do dalszych poszukiwań jest informacja o tym, że uczyła się na pensji Maliszewskiej, a także brała prywatne lekcje malarstwa
u Jana Matejki w pracowni przy ul. Krupniczej 3.
Pochodziła z rodziny szlacheckiej. Jej matka, Maria Dulęba (z domu Wyczółkowska herbu Ślepowron), była drugą żoną
Henryka Dulęby herbu Alabanda. Pierwszą żoną Henryka była Tekla, z którą miał czworo dzieci – trzech synów i jedną córkę.
Ze związku Henryka z Marią narodziło się sześcioro dzieci: 4 chłopców i 2 dziewczynki. Najstarszym bratem Marii był Henryk,
osiadły we Lwowie inżynier budowlany. Drugi z kolei urodził się Władysław, niezwykle znany wówczas polityk i działacz na terenie
Galicji. Po dwóch chłopcach przyszedł czas na pierwszą dziewczynkę – jedyną siostrę Marii Dulębianki. Anna studiowała w Zurychu, gdzie uzyskała stopień doktora w dziedzinie filozofii. Była autorką wielu rozpraw filozoficznych. Wyemigrowała do Stanów
Zjednoczonych i zamieszkała w Chicago. Kolejnym bratem Marii był Adolf, ojciec znanej aktorki Marii Zofii Dulęby (często
mylonej z Marią Dulębianką z powodu zbieżności imion). Sama Maria była przedostatnim dzieckiem, po niej na świat przyszedł
już tylko Feliks.
Prowadząc badania nad postacią Marii Dulębianki, udało mi się wyróżnić trzy, w miarę klarowne, okresy w jej życiu.
Pierwszy można by nazwać okresem dojrzewania, edukacji i intensywnego malarstwa. Trwał on do ok. 1884 / 1890 roku, czyli
do momentu poznania / związania się z Marią Konopnicką. Drugi okres to czas trwającego około 20 lat związku z Marią
Konopnicką, który skończył się wraz ze śmiercią pisarki w roku 1910. Myślę, że można go śmiało nazwać – za biografami
Konopnickiej – „tułaczymi laty”. Ostatnie 9 lat swojego życia spędziła Dulębianka we Lwowie, poświęcając się działalności politycznej i społecznej, a jednocześnie również emancypacyjnej.
Jak już wspominałam, Dulębianka urodziła się i przez kilkanaście lat mieszkała w Krakowie. Tutaj rozpoczynała edukację
– nieformalną, gdyż jako kobieta, mimo że niezwykle utalentowana, nie miała możliwości studiowania w Szkole Sztuk Pięknych.
Udało jej się jednak wyjechać do Wiednia, gdzie podjęła studia na Kunstgewerbeschule oraz pod kierunkiem Horowitza. Spędziła
tam dwa lata. Po tym czasie przeniosła się do Warszawy, gdzie została jedną z uczennic Wojciecha Gersona. Mieszkała tam prawie
10 lat, by dzięki swojemu talentowi, a także staraniom jej nauczyciela, wyjechać później do Paryża. Studiowała w Académie Julian, jej nauczycielami byli m.in.: Tony Robert-Fleury, William-Adolf Bouguereau, Carolus-Duran oraz Jean-Jacques Henner.
-75-
Maria Dulębianka
Swoje prace wystawiała już od 1881 roku, początkowo w Krakowie, a później
również w innych miastach. W 1887 roku otrzymała list pochwalny za jedną
z wystaw krakowskich, zaś jej obraz Studjum dziewczyny został zakupiony przez
Muzeum Narodowe. Kolejnym wyróżnieniem było przyznanie jej „mention
honorable” w 1900 roku na wystawie międzynarodowej w Paryżu za obrazy
Na pokucie oraz Sieroca dola. Dulębianka była przede wszystkim portrecistką – wiele
jej obrazów poświęconych zostało postaciom kobiet i dzieci. Oprócz umiejętności
malarskich, potrafiła grać na skrzypcach. Znała również biegle kilka języków oraz
publikowała swoje krótkie utwory, m.in. nowelkę Mańka.
W międzyczasie poznała w Warszawie Marię Konopnicką, z którą
po pewnym czasie się związała. Był koniec lat 80. XIX wieku. Ze względu
na słabe zdrowie Konopnickiej, dużą część wspólnego życia spędzały Konopnicka z Dulębianką za granicą, zwłaszcza na południu Europy, gdzie panowały
łagodniejsze warunki klimatyczne. Do najczęściej odwiedzanych przez nie krajów
należały Włochy, Austria, Niemcy, Szwajcaria oraz Francja, gdzie przez pewien
czas odwiedzały matkę Dulębianki, która mieszkała w Paryżu. W Galicji najwięcej
czasu spędzały w Krakowie oraz Lwowie, gdzie mieszkał brat Dulębianki,
Władysław, u którego zazwyczaj się zatrzymywały. Ponadto były częstymi gośćmi
Elizy Orzeszkowej, przyjaciółki Marii Konopnickiej, która mieszkała w Grodnie. Bywały również w Warszawie. Ich wspólne życie ustabilizowało się nieco,
gdy Konopnicka otrzymała „dar od narodu polskiego” – dworek w Żarnowcu
(niedaleko Krosna), do którego wprowadziły się razem 8 września 1903 roku.
Szybko okazało się jednak, że warunki życia na wsi jesienią i zimą nie wpływają
dobrze na zdrowie Konopnickiej, spędzały tam więc tylko miesiące wiosenne
i letnie, natomiast pozostałą część roku w ciepłych krajach południowej Europy.
Dulębianka miała w Żarnowcu własny pokój oraz pracownię, mogła zatem po raz
pierwszy w życiu spokojnie pracować. Obie były również zaangażowane w życie
lokalnej społeczności, dużo czasu spędzały m.in. na nauczaniu dzieci.
Po zetknięciu się z Konopnicką, Dulębianka zaczęła również walczyć
o prawa kobiet. W 1884 roku we Lwowie podpisała petycję, domagając się dla
kobiet możliwości głosowania bez pełnomocników. Rok później podjęła walkę
o dopuszczenie kobiet do studiów na krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych. Było to
po części spowodowane faktem, iż na czele uczelni stanął Julian Fałat, pozytywnie
nastawiony do tej inicjatywy. Podjęto nawet rozmowy mające na celu wyznaczenie
osoby, która mogłaby stanąć na czele wydziału dla kobiet – rozważano kandydatury Olgi Boznańskiej oraz Marii Dulębianki. Cała sprawa nie doczekała się jednak finalizacji i kobiety uzyskały wstęp w mury tej uczelni dopiero w roku 1917.
Od roku 1897 Dulębianka związana była ze lwowskim środowiskiem
emancypacyjnym. Publikowała wówczas teksty w magazynie „Ster”, redagowanym
przez Paulinę Kuczalską-Reinschmit. Wkrótce rozpoczęła walkę o utworzenie
gimnazjum żeńskiego we Lwowie, które miałoby umożliwić kobietom staranie się
-76-
o podjęcie studiów. Dulębianka coraz bardziej angażowała się także w życie społeczne, wygłaszając odczyty i publikując artykuły.
Była niezwykle aktywna zarówno w ruchu emancypacyjnym, jak i niepodległościowym. W 1899 roku w Zakopanem, na jednym
z pierwszych Zjazdów Kobiecych, wygłosiła referat Dlaczego ruch kobiecy rozwija się tak powoli? Gdy w 1901 roku doszło do
strajku szkolnego we Wrześni, Dulębianka, której nie było wówczas w Polsce, organizowała akcje protestacyjne w Wiedniu, Bawarii
i Saksonii.
Rok 1902 przyniósł wielkie zmiany w życiu zarówno Marii Dulębianki, jak i jej partnerki. We Lwowie odbywały się
w tym czasie przygotowania do I Wiecu Narodowego. Dulębianka wygłosiła w Krakowie odczyt na temat twórczości kobiecej.
Najważniejszym wydarzeniem tego roku były jednak obchody jubileuszu 25-lecia twórczości Marii Konopnickiej. Rozpoczęły się
w Krakowie w sali Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” (mieszczącej się przy obecnej ulicy Piłsudskiego 27, dawniej Wolska),
natomiast druga część odbyła się we Lwowie – a więc w miastach, z którymi Konopnicka była związana.
Z roku na rok Dulębianka angażowała się coraz bardziej w różne kwestie związanie z równouprawnieniem kobiet,
a także z odzyskaniem przez Polskę niepodległości. W 1903 roku ukazał się zbiór artykułów Głos kobiet w kwestii kobiecej, w którym
znalazł się m.in. tekst Dulębianki O twórczości kobiet. Dowodziła w nim, że macierzyństwo predestynuje kobiety do tworzenia,
bowiem samo w sobie jest aktem twórczym. W 1905 odbył się wiec oraz została wystosowana petycja do parlamentu o przyznanie
zarówno czynnego, jak i biernego prawa wyborczego kobietom. Kolejnym dużym wydarzeniem były obchody jubileuszu 40-lecia
pracy twórczej Elizy Orzeszkowej, które odbyły się w 1907 roku. Obchodom tym przewodniczyła Maria Konopnicka, natomiast
Maria Dulębianka wygłosiła wówczas referat zatytułowany Polityczne stanowisko kobiety.
Znaczący dla Dulębianki okazał się rok 1908. Wówczas to Komitet Wyborczy Ludowców oraz Koło Oświatowe
Postępowych Kobiet, wykorzystując formalne uprawnienia wyborcze przysługujące w Galicji niewielkiej grupie kobiet,
zaproponowały Marii Dulębiance, by wystartowała z ich ramienia w wyborach do Sejmu Krajowego we Lwowie. Propozycja ta
dotarła do Dulębianki, gdy ta przebywała poza granicami kraju. Dulębianka postanowiła podjąć wyzwanie, chociaż nie była to
łatwa decyzja, biorąc pod uwagę brak praw wyborczych dla kobiet. Przygotowała mowę kandydacką i podjęła wszelkie działania,
które miałyby umożliwić jej start. Uzyskała spore poparcie; na wystawienie jej kandydatury głosowało ponad 400 mężczyzn. Kandydatura została jednak odrzucona „z przyczyn formalnych”. Wyczyn Dulębianki zapisał się na stałe w historii polskiego ruchu
emancypacyjnego. Kampania wyborcza została wykorzystana przez Dulębiankę do prowadzenia akcji na rzecz przyznania kobietom pełni praw politycznych.
W tym samym roku Dulębianka postanowiła założyć własną organizację, mającą walczyć o prawa kobiet – Związek
Uprawnienia Kobiet we Lwowie – i stanęła na jego czele jako przewodnicząca. Rozpoczął się bardzo intensywny okres działalności
społecznej i politycznej Dulębianki, prowadzonej głównie we Lwowie.
W tym czasie Maria Konopnicka zaczęła coraz częściej chorować. Dulębianka poświęcała jej tyle czasu, ile tylko mogła.
Kiedy Konopnicka zmarła w 1910 roku, Dulębianka zorganizowała wielki pogrzeb, który zgromadził tysiące osób i stał się
jednocześnie manifestacją patriotyczną. Po śmierci Konopnickiej Dulębianka musiała wyprowadzić się z Żarnowca. Zamieszkała
we Lwowie z Sabiną Jaworską, która również była działaczką emancypacyjną i polityczną. W 1911 roku stanęła na czele „Głosu
Kobiet” – dodatku do „Kuryera Lwowskiego”, poświęconego sprawom kobiet. Dulębianka poruszała tam takie kwestie, jak wyborcze prawa kobiet czy udział kobiet w samorządzie miejskim. Aby nie poprzestawać tylko na słowach, stworzyła również Wyborczy
Komitet Kobiet do Rady Miejskiej we Lwowie. W roku następnym założyła kolejną organizację – Komitet Obywatelskiej Pracy
Kobiet. Głównym celem była działalność na rzecz szerszego włączenia kobiet do walki o odzyskanie niepodległości oraz przygotowanie kobiet do pracy politycznej i społecznej. Aby dać przykład innym kobietom, jako jedna z pierwszych wstąpiła w szeregi
Żeńskiego Oddziału Związku Strzeleckiego. Ponadto organizowała kobiecą służbę kurierską oraz pracowała na rzecz legionów.
W tym czasie zajmowała się również zakładaniem ochronek dla dzieci, kuchni dla biednych, a dla dzieci ulicy założyła Klub Uliczników. Była bliską współpracowniczką ówczesnego wiceprezydenta Lwowa – Tadeusza Rutowskiego.
-77-
W 1913 r. zorganizowała we Lwowie Ligę Mężczyzn dla Obrony Praw Kobiet. Pierwszymi członkami tej organizacji
byli senator Thullie, Witold Lewicki oraz dr Mikołajski. Przez kilka lat toczyła batalię o to, by stanowisko inspektorki Miejskiego
Urzędu Opieki Generalnej nad Matką i Dzieckiem zostało powierzone kobiecie, bowiem zawsze piastowali je mężczyźni. Otrzymała
tę posadę w 1917 roku. W tym samym roku zgodziła się również na fuzję swojej organizacji – Komitetu Obywatelskiej Pracy
Kobiet – z Ligą Kobiet. Z połączenia tych dwóch organów powstał Komitet Obywatelski Polek.
Listopad 1918 roku przyniósł osiągnięcie celów, o które walczyła Dulębianka: powstanie niepodległego państwa polskiego i uzyskanie przez kobiety praw wyborczych. Obywatelki Polski uzyskały czynne i bierne prawo wyborcze Dekretem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego z dnia 28 listopada 1918 r. o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego. W dniach
29-31 grudnia 1918 roku odbył się w Warszawie zjazd delegatek Ligi Kobiet, na którym Dulębianka została wybrana Przewodniczącą
Zarządu Naczelnego. Przewodniczyła również delegacji kobiet i przemawiała w jej imieniu podczas audiencji u Józefa Piłsudskiego,
w Belwederze, która odbyła się 31 grudnia 1918 roku. Po powrocie do Lwowa Dulębiankę czekała następna podróż, w którą
wyruszyła 26 stycznia 1919 roku, a więc w dniu wyborów do Sejmu Ustawodawczego. Dulębianka mogła zatem wziąć udział
w pierwszych wyborach, w których kobiety miały prawo głosować i kandydować. W podróż udały się wraz z Marią Opieńską
oraz Teodozją hr. Dzieduszycką jako wysłanniczki Czerwonego Krzyża na misję zbadania warunków życia jeńców polskich
w obozach ukraińskich w Stanisławowie, Kołomyi i Mikulincach. Warunki panujące w obozach sprawiły, że wszystkie trzy kobiety
wróciły z tej wyprawy chore na tyfus. Wszystkie zmarły również w niedługim czasie.
Maria Dulębianka zmarła 7 marca 1919 roku. Trzy dni później odbył się jej pogrzeb na Cmentarzu Łyczakowskim.
Pogrzeb zgromadził tłumy – przyszli ci, którym Dulębianka przez całe swoje życie pomagała i na rzecz których działała –
wiele samotnych matek, kobiet, dzieci ulicy; przyszły jej współpracowniczki; przyszli również przedstawiciele władz miasta,
z wiceprezydentem Rutowskim na czele. Dulębianka została pochowana w jednym grobie wraz z Marią Konopnicką, której ciało
przeniesiono jednak po kilku latach na inny cmentarz.
We wspomnieniach pisano o Marii Dulębiance, że była bijącym życiem i tężyzną optymizmem. Całym swoim życiem
była oddana temu, by kobiety uzyskały prawa na równi z mężczyznami oraz temu, by Polska odzyskała niepodległość. Jej postać
nie powinna odejść w zapomnienie.
Bibliografia:
Czerwińska A., Maria Konopnicka – wieszczka poganizmu, www.feminoteka.pl/muzeum/readarticle.php?article_id=27, dostęp 30.04.2009
Jaworska M., Marja Dulębianka, Lwów 1929
Konopnicka M., Korespondencja (t. 1-4), Wrocław 1971-1975
Łopatkiewicz K., Maria Dulębianka. Zarys życia i twórczości, Lublin 1986 (praca magisterska – maszynopis)
Magnone L., O Marii Konopnickiej i Marii Dulębiance, źródło: www.genderstudies.pl/index.php/maria-konopnicka-i-maria-dulebianka/, dostęp 30.04.2009
Nicieja S., Cmentarz Obrońców Lwowa, Wrocław 1990
Nicieja S., Polki w obronie Lwowa, „Opole” 1989, nr 10
Obrazy Marii Dulębianki – katalogi wystaw w Żarnowcu w 1985 i 1989
Pachucka R., Pamiętnik z lat 1886-1914, Wrocław 1958
Rudziński W., Władysław Dulęba. Minister dla Galicji, Poznań 1998
Sosnowska J., Poza kanonem, Warszawa 2003
Tomasik K., Homobiografie, Warszawa 2009
Katarzyna Zwolak - miłośniczka Czarnego Lądu i wszystkiego, co z nim związane. Koordynatorka krakowskiej edycji Festiwalu
Filmów Afrykańskich "AfryKamera". Organizatorka licznych eventów afrykańskich, podróżniczka i kulturoznawczyni lubiąca
życie na wysokich obrotach.
-78-
Katarzyna Jaszczur-Warzecha
Jestem Baba. Anny Świrszczyńskiej pieśń o kobietach
Anna Świrszczyńska (ur. 7 lutego 1909 w Warszawie, zm. 30 września 1984 w Krakowie) – polska poetka, dramatopisarka,
prozaik, autorka wielu utworów dla dzieci i młodzieży1. Tak o niej pisze encyklopedia, mnie jednak bardziej interesuje to, jaka była,
co lubiła robić, gdzie można ją było spotkać. Spróbuję napisać o tym, czego dowiedziałam się o Annie Świrszczyńskiej w trakcie
szkolenia Krakowski Szlak Kobiet.
Czesław Miłosz, zauroczony twórczością Anny Świrszczyńskiej, jeszcze za życia poetki tłumaczył jej poezję na angielski.
W dwujęzycznym tomiku mówię do swego ciała. talking to my body, w tłumaczeniu i z wprowadzeniem Miłosza, nazwisko
Świrszczyńskiej zostało skrócone do Swir2.
Matka Anny, Stanisława z Bojarskich, była piękna i miała mieć piękne, czytaj: dostatnie, życie u boku pewnego, nieźle
prosperującego, przedsiębiorcy. Wybrała jednak życie bez pieniędzy, ale za to u boku artysty malarza Jana Świerczyńskiego. Nazwisko ich jedynej córki Anny też nie było takie jak być powinno, bo ktoś je przekręcił i tak już zostało: Świrszczyńska. Życie ich
nie rozpieszczało. Po latach Anna tak o tym pisała:
O świcie
wychodzimy na palcach z domu.
Ojciec niesie sztalugi
i trzy obrazy, matka
kuferek i pierzynę
po babci, ja
garnek i imbryk.
Ładujemy na wózek, prędko,
żeby stróż nie zobaczył.
1
Encyklopedia literatury polskiej, pod red. E. Zarych, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2005.
G. Borkowska, mówię do swego ciała. talking to my body, Świrszczyńska, Anna, „Gazeta Wyborcza” z 7 kwietnia 2003 roku, http://wyborcza.pl/1,75517,1403974.
html.
2
-79-
Ojciec
ciągnie wózek ulicą, prędko,
matka pcha z tyłu, prędko,
ja też pcham, prędko, prędko,
żeby stróż nie zobaczył.
Byliśmy winni za komorne
za pół roku.
(Przeprowadzka artysty)
Anna Świrszczyńska
Wierszy o ich życiu i o tym, że nieraz głodowali, że nędza była okrutna, że mieszkali w nieogrzewanej pracowni ojca, jest znacznie więcej. Anna uwielbiała ojca,
to on nauczył ją kochać sztukę. Też chciała być malarką, ale pieniędzy ledwo
starczało na „fanaberie” ojca, więc poszła na polonistykę na Uniwersytet Warszawski. Bardzo wcześnie stała się, a może zawsze była, wrażliwa na los pokrzywdzonych, cierpiących. Pomagała innym bezinteresownie, chciała ulżyć w cierpieniu.
I o tym właśnie w dużej mierze pisała. Pisała o kobietach, które rodzą świat, wyjąc
z bólu, o nierównym traktowaniu płci, o kobietach okaleczanych w Afryce, choć
w latach trzydziestych w Polsce mało kto o tym wiedział i się tym interesował.
W 1936 roku opłaciła z własnych pieniędzy publikację swojej pierwszej książki
Wiersze i proza. Wojna wszystkich zaskoczyła. Ojciec został bez pracy. Anna została
sanitariuszką. Pomagała, jak mogła, utrzymywała rodzinę. Po wojnie próbowała to
wszystko opisać. Nie umiała. Dopiero po wielu latach napisała tomik Budowałam
barykadę, który okazał się wstrząsem dla czytelników. Bo nie pisała jak inni, pompatycznie, dostojnie, o bohaterskiej młodzieży ginącej na barykadach, ale o drugim, równie prawdziwym, dnie wojny, o tchórzostwie, o chytrości i obłudzie.
Po pijanemu
wlazł na barykadę pod ostrzałem.
Szedł, zataczał się,
krzyczał: Jeszcze Polska.
Trafili go
w połowie drogi.
Czterech klnąc czołgało się na brzuchu,
wlekli ciało
pod ostrzałem.
Powiedzieli matce:
zginął jak bohater.
(Po pijanemu)
-80-
Po wojnie Anna wraz z rodzicami trafiła do Krakowa. Chciała, co prawda, wrócić do Warszawy, ale ojciec dostał
w Krakowie pracownię przy ul. Wenecja, w zniszczonej Warszawie nie mieliby szans na taką, więc już tu zostali. Zamieszkali
w Domu Literatów przy Krupniczej 22. W Krakowie Anna powróciła do pracy literackiej: drukowała w wielu pismach (m.in.
w „Dzienniku Polskim”, „Iskierkach”, „Świerszczyku”, „Tygodniku Powszechnym”), współpracowała z Radiem Kraków, które
nadawało audycje i słuchowiska jej autorstwa, pisała też scenariusze filmów animowanych. W latach 1946–1950 pracowała jako
kierownik literacki Państwowego Teatru Młodego Widza w Krakowie, który mieścił się w budynku Teatru Bagatela na
rogu ulic Krupniczej i Karmelickiej. Od 1951 roku już całkowicie poświęciła się pisaniu. Bywała w Kawiarni „U Literatów”
przy Kanoniczej 7. Kiedy dostała nagrodę miasta Krakowa za twórczość, tam właśnie zaprosiła wszystkich swoich znajomych.
Z nagrody nie zostało prawie nic, ale przyjęcie było przednie.
Anna była energiczna, trzeźwo myślała, mocno stąpała po ziemi. Pod tym względem bardzo różniła się od swojego ojca.
On bujał w obłokach. Od kiedy tylko zaczęła pracować, pomagała finansowo swoim rodzicom. W domu, który Anna stworzyła,
nie brakowało nigdy pieniędzy. Łapała się każdego zarobku, nieraz chałturzyła. Dzień rozpoczynała zimnym prysznicem, potem biegała na Plantach i uprawiała jogę w domu. Miała w sobie dużo samozaparcia, by biegać wśród okrzyków wariatka!
Na Plantach umawiała się też na randki z czterema amantami naraz.
No i stało się. Anna zakochała się w wieku 44 lat. W kim? W aktorze z Krakowa, o kilkanaście lat od niej młodszym, Janie
Adamskim. Wzięli ślub. Mieszkali wszyscy razem na Krupniczej: ona z mężem, jej rodzicami i jego ojcem. Ciąża Annę zaskoczyła.
Wiedziała, że to zmieni całkowicie jej życie.
Po raz pierwszy spojrzałam na swoje dziecko
z nienawiścią.
Wiedziałam, że odbierze mi wolność.
Że będę musiała je kochać
więcej niż siebie,
więcej niż jakiegokolwiek mężczyznę,
więcej niż cel swego życia
(Pierwsze spojrzenie)
Małżeństwo Anny rozsypało się po trzynastu latach. Pięć lat później wydała tomik Jestem baba. W ciągu kolejnych dziesięciu lat
wydała sześć kolejnych.
Anna nazywała siebie feministką. Uważała, że umysły kobiet są kształtowane na gruncie literatury, sztuki, filozofii, obyczajowości stworzonej przez mężczyzn. Chciała pokazać, że świat kreowany tylko przez mężczyzn jest jednowymiarowy
i niesprawiedliwy. Nie zgadzała się na ograniczanie tematyki utworów pisanych przez kobiety do macierzyństwa, miłości, rodziny.
Sama przełamywała ten stereotyp. Jej poezja nie była ani czułostkowa, ani delikatna. Była przekonana, że rację miała Simone
de Beauvoir, iż nie rodzimy się kobietami, ale stajemy się nimi.
W krótkich, realistycznych wierszach Anna przedstawiała przede wszystkim losy prostych kobiet – chłopek, robotnic, gospodyń
domowych, umęczonych matek, najbardziej narażonych na dyskryminację w świecie patriarchalnym. Zastanawiała się w swoich
tekstach (Chłopka, Przebudzenie, Praczka, Życiorys wiejskiej baby), dlaczego praca kobiet ponad siły jest niedoceniana, często traktowana jako coś naturalnego i oczywistego.
-81-
Dysząc
dźwiga na brzuchu cebry.
Dysząc
dźwiga na brzuchu wory.
Dysząc
ciągnie ze strudni wiadra.
Dysząc
rodzi owoce męskiej żądzy.
Dysząc
umiera.
(Życiorys wiejskiej baby)
Pisała o krzywdach, jakie wyrządzają kobietom mężczyźni (Powrót męża, Napiętnowana).
Cofa się
krok za krokiem.
Nie zasłoni jej stół,
nie zasłoni jej łóżeczko dziecka,
nie ukryje ściana.
Nie obronią jej ludzie za ścianą
przed tym, który stanął
na progu.
(Powrót męża)
Odkrywcze było podejście Anny do fizjologii: ciąży, połogu, seksu, menopauzy, starości. W wierszach pojawiają się wariatki,
żebraczki, bezdomne, gdzie szaleństwo jest utożsamione z buntem, niezgodą na rzeczywistość. Pisała o tym w prosty i szczery
sposób. Dochodziła do sedna sprawy w kilku zaledwie wersach. Była bezwstydna, namiętna, zaangażowana. Nie było u niej miejsca
na hipokryzję. Przeżywała intensywnie najprostsze czynności. Odczuwała silną więź z kobietami. Miała świadomość tego, że aby
zmienić cokolwiek w życiu kobiet, trzeba im najpierw uświadomić potrzebę zmiany. Nie krytykowała, nie moralizowała. Jednak
jej wiersze były aktem oskarżenia systemu patriarchalnego3.
Tuż przed śmiercią, leżąc w szpitalu na Kopernika, Anna wciąż pisała Jutro będą mnie krajać. Spoczęła na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
3
M. Baranowska, Odkrycie początku świata, http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/es_swirszczynska_odkrycie_poczatku_swiata.
-82-
Bibliografia:
Baranowska M., Odkrycie początku świata, www.culture.pl/pl/culture/artykuly/es_swirszczynska_odkrycie_poczatku_swiata, dostęp 29.04.2009
Borkowska G., mówię do swego ciała. talking to my body, Świrszczyńska, Anna, „Gazeta Wyborcza” z 7 kwietnia 2003 roku, http://wyborcza.pl/1,75517,1403974.
html, dostęp 29.04.2009
Encyklopedia literatury polskiej, pod red. E. Zarych, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2005
Miłosz Cz., Jakiegoż to gościa mieliśmy: o Annie Świrszczyńskiej, wyd. Znak, Kraków 1996
Pieszczchowicz J., Poetka spraw ludzkich. O Annie Świrszczyńskiej, „Przekrój”, 1984, nr 2053
Słownik poetów polskich pod redakcją naukową Jolanty Sztachelskiej, Wydawnictwo „Łuk”, Białystok 1997
Świrszczyńska A., Budowałam barykadę, Czytelnik, Warszawa 1974
Świrszczyńska A., Jestem baba, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1975
Świrszczyńska A., Szczęśliwa jak psi ogon, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1978
www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_swirszczynska_anna, dostęp 29.04.2009
www.tat.pl/autor.php?id=834, dostęp 29.04.2009
http://cen.suwalki.pl/pliki/biblioteka/infodor/anna_swirszczynska.pdf, dostęp 29.04.2009
Katarzyna Jaszczur-Warzecha - związana z Młodzieżowym Domem Kultury w Krakowie „MDK na 102”, romanistka, autorka
warsztatów dla dzieci i młodzieży Historia i Kultura Krakowa, przewodniczka miejska.
-83-
Monika Stępień
Zofia Ameisenowa.
Życie ukryte w książkach
Słownik Języka Polskiego1 podaje następującą definicję emancypantki: zwolenniczka emancypacji kobiet lub kobieta wyemancypowana2. Zofia Ameisenowa zdaje się należeć do tej drugiej kategorii. Niewiele wiadomo o jej życiu prywatnym3, wiadomo
natomiast, że całkowicie poświęciła się pracy zawodowej, naukowej. W czasach, w których żyła, bez wątpienia było to przejawem
wyemancypowania.
Zofia Ameisenowa urodziła się 31 maja 1897 roku, w zasymilowanej rodzinie żydowskiej, w Nowym Sączu.
Jej ojcem był Maurycy (Mojżesz) Kalman Ameisen, lekarz społecznik, a matką Jadwiga (Jachet) z Siódmaków4. Dom Ameisenów, wypełniony książkami, stał się dla Zofii miejscem kształtowania jej światopoglądu. Gośćmi bywały w nim znakomite
osobowości, jak choćby Ignacy Daszyński czy Stefan Żeromski. Dom ten, najpierw w Nowym Sączu, później zaś w Krakowie, był,
zdaniem badaczy życia Ameisenowej, ostoją humanistycznej kultury i patriotyzmu5. W 1915 roku Zofia zdała egzamin dojrzałości
w I Żeńskim Gimnazjum w Krakowie, utworzonym dzięki wysiłkom Kazimiery Bujwidowej, mieszczącym się przy ul. Wolskiej
(obecnej Piłsudskiego)6, a następnie podjęła studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studiowała historię
sztuki i archeologię klasyczną. Musimy pamiętać o tym, że kobiety mogły studiować dopiero od 1897 roku, na rok 1906 datuje się
pierwsza kobieca dysertacja doktorska, zaś w 1908 roku pierwsza kobieta otrzymuje stanowisko asystenckie na UJ. Zofia należała
zatem do nielicznego grona kobiet, które w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku zdobywały wykształcenie uniwersyteckie
i decydowały się na karierę naukową7. Do roku 1939 na stanowiskach asystenckich UJ pracowało 187 kobiet (ok. 15% ogółu
1
Słownik Języka Polskiego, red. nacz. M. Bańko, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007.
Ibidem, tom I A-Gar, s. 471.
3
Dotychczasowi badacze życia Ameisenowej nie byli zainteresowani jej życiem prywatnym. Korespondencja Z. Ameisenowej, znajdująca się w posiadaniu Biblioteki Jagiellońskiej, czeka na udostępnienie. Korzystanie z niej będzie możliwe najprawdopodobniej dopiero w 2027 r.
4
Pobrali się w 1896 roku.
5
Zob. P. Horodyński, Zofia Ameisenowa (1897-1967), bibliotekarz i uczony, [w:] Bibliotekarze polscy we wspomnieniach współczesnych. Kustosze zbiorów specjalnych,
red. M. Kocięcka, H. Zasadowa, Warszawa 2004, s. 64-74.
6
R. Dutkowa, Żeńskie gimnazja Krakowa w procesie emancypacji kobiet (1896-1918), wyd. Instytut Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1995, s. 89.
7
Zob. U. Perkowska, Kariery naukowe kobiet na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1904-1939, [w:] Kobieta i kultura. Kobiety wśród twórców kultury intelektualnej
i artystycznej w dobie rozbiorów i w niepodległym państwie polskim, zbiór studiów pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, Warszawa 1996.
2
-84-
pracowników), z czego jedynie 6 było Żydówkami. Nie tylko więc płeć utrudniała
Ameisenowej karierę na UJ, także pochodzenie żydowskie sprawiało, że, jak sama
pisała: Od roku 1925 do 1939 ani raz nie awansowałam, mimo bardzo dobrych corocznych ocen kwalifikacyjnych i mimo licznych interwencji ze strony moich przełożonych
w Ministerstwie WRiOP [Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego]8.
W 1920 roku uzyskała tytuł doktora, po napisaniu pod kierunkiem prof. J. Mycielskiego, rozprawy Średniowieczne malowidła ścienne na krużgankach OO. Franciszkanów i OO. Augustianów w Krakowie. W tym samym roku Zofia podjęła
pracę w Bibliotece Jagiellońskiej. Odbyła też praktykę w Graphische Sammlung
w Dreźnie, a w kolejnych latach udała się w kilka podróży zagranicznych –
do Włoch, Niemiec, Austrii i Francji – w celu zebrania materiałów do prac naukowych. W 1923 roku wyszła za mąż za dalekiego kuzyna, Aleksandra Ameisena,
lekarza i znanego szachistę.
Zespół Biblioteki Jagiellońskiej, mieszczącej się w budynku Collegium
Maius przy ul. Jagiellońskiej 15, w owym czasie składał się jedynie z kilkunastu
osób, byli to jednak wybitni bibliotekarze, a jednocześnie uczeni9. Zofia Ameisenowa przez ponad 40 lat – z przerwą w okresie II wojny światowej – związana
była ze zbiorami graficznymi Biblioteki Jagiellońskiej. Zbiory te wyodrębniono
z zasobów Biblioteki dopiero w 1918 roku. Zofia została asystentką Jerzego
Kieszkowskiego, zajmującego się nimi od 1919 roku. Kieszkowski jednak zmarł
w 1923 roku, w rezultacie czego Ameisenowa sama kierowała zbiorami graficznymi, będąc aż do 1958 roku jedynym pracownikiem tego działu. Gdy rozpoczynała
pracę, opracowywanie zbiorów graficznych Biblioteki Jagiellońskiej dopiero się
zaczynało. Czekała ją więc ogromna i pionierska praca. W ciągu kilkudziesięciu
lat udało jej się skatalogować całą kolekcję rycin i większą część zbioru rysunków.
Rozpoczęła również opracowywanie dzieł ilustrowanych. Ameisenowa zadbała
także o stworzenie księgozbioru podręcznego – zgromadziła najważniejsze
słowniki artystów, książki poświęcone technikom i historii grafiki oraz słowniki
i szczegółowe opracowania dotyczące ikonografii. Jeszcze przed II wojną światową
udało jej się skatalogować rękopisy i stare druki iluminowane. Po wojnie katalog
ten ukazał się w formie książkowej10. Ameisenowa przez lata walczyła o zakup
nowych zbiorów i o dary dla Biblioteki. Możliwości finansowe instytucji były
raczej skromne. Istotna rolę odegrała tu więc współpraca Zofii z Towarzystwem
Przyjaciół Biblioteki Jagiellońskiej, dzięki któremu udało się zdobyć m. in. cenny
drzeworyt z I połowy XV wieku oraz rysunki autorstwa Artura Grottgera. W 1933
roku anonimowy ofiarodawca podarował Bibliotece prawie półtora tysiąca rycin,
8
Autobiografia Zofii Ameisenowej w jej teczce osobowej, Archiwum UJ, sygn. S II 619, cyt za:
U. Perkowska, op. cit., s. 146.
9
Historyk nauki, Aleksander Birkenmajer; historycy: Fryderyk Papée, Władysław Pociecha; historycy
książki: Kazimierz Piekarski, Józef Grycz; bibliograf Adam Bar i inni.
10
Rękopisy i pierwodruki iluminowane Biblioteki Jagiellońskiej, Wrocław 1958.
-85-
Zofia Ameisenowa
co stanowiło wspaniały materiał do badań dla Ameisenowej. Zofia walczyła także o pozyskanie kilkunastotysięcznego zbioru
grafik z kolekcji Moszyńskich, będących w depozycie Biblioteki. Nie udało się jednak zebrać odpowiednich środków finansowych
i kolekcja trafiła do Polskiej Akademii Umiejętności.
Wysiłki Ameisenowej koncentrowały się nie tylko wokół zabytkowych zbiorów graficznych. Starała się również o pozyskanie prac współczesnych artystów grafików. Często zwracała się do nich z prośbą o dary. Spośród sześćdziesięciu twórców,
do których się zwróciła, ponad połowa odpowiedziała pozytywnie na jej apel. W latach 20. publikowała również recenzje z wystaw
artystycznych, często zadziwiając sobie współczesnych czytelników zdecydowaniem i śmiałością sądów.
Ameisenowa przygotowywała również wystawy miniatur i grafiki ze zbiorów Biblioteki. Otwarcie jednej z nich zaplanowano na 1 września 1939 roku... Zofia jeszcze 2 września 1939 roku brała udział w pracach nad zabezpieczeniem najcenniejszych zbiorów Biblioteki. Opuściła Kraków pod naciskiem ówczesnego rektora UJ, prof. Tadeusza Lehr-Spławińskiego. Razem
z mężem uciekła na tereny zajęte wówczas przez ZSRR – zatrzymali się najpierw w Łucku na Wołyniu (wrzesień 1939–kwiecień
1940), a następnie w Kosowie Huculskim w Karpatach Wschodnich (kwiecień 1940–październik 1942), gdzie jej mąż objął
stanowisko lekarza w szpitalu wenerologicznym dla uchodźców, otwartym przez władze radzieckie przy miejscowej poliklinice.
Po nadejściu Niemców Ameisenowie znaleźli się w getcie, skąd udało im się jednak uciec. Wyruszyli pieszo w kierunku Bukowiny,
a następnie Rumunii. Resztę wojny przetrwali w Czerniowcach i Bukareszcie. W październiku 1945 roku Ameisenowie powrócili
do Krakowa11. W tym samym miesiącu Zofia podjęła na nowo pracę w Bibliotece Jagiellońskiej, która w międzyczasie zmieniła
siedzibę (w 1940 roku Biblioteka przeprowadziła się do wybudowanego w latach 1931-39 gmachu przy al. Mickiewicza 22).
Rozpoczęła ją od porządkowania zbiorów, spisywania tych zrabowanych i prac nad ich odzyskaniem. W końcu lat 40. odbyła
półroczną podróż do Anglii12, która zaowocowała szeregiem prac naukowych. Po wojnie Ameisenowa kontynuowała swą działalność
na rzecz gromadzenia nowych zbiorów. Udało jej się dokonać zakupu m.in. rycin Rembrandta. Nie przestała również gromadzić
dzieł artystów współczesnych. W latach 50. nabyła dla Biblioteki m. in. teczkę prac Brunona Schulza i zestaw drzeworytów Jerzego Panka. W ciągu ponad 40 lat pracy Zofii w Bibliotece, zbiory graficzne tejże instytucji powiększyły się niemal trzykrotnie.
Ameisenowa prowadziła też długoletnią walkę o ich konserwację. Do końca życia pozostała aktywna – studiowała literaturę
fachową i recenzje w czasopismach, przygotowując dla Oddziału Gromadzenia propozycje zakupu książek z wielu dziedzin
humanistycznych, pozostających w kręgu jej zainteresowania. W 1953 roku pisała: Obejmując pracę w Bibliotece Jagiellońskiej,
postawiłam sobie za zadanie nie tylko uporządkowanie i skatalogowanie całego, od wieków odłogiem leżącego zasobu grafiki, ale także
opublikowanie najcenniejszych zabytków Biblioteki z zakresu rysunków, rycin i rękopisów iluminowanych. Program ten konsekwentnie
realizowałam przez cały czas trwania mojej działalności zawodowej13. W 1951 roku Zofia Ameisenowa została kustoszem Biblioteki.
W 1955 roku Centralna Komisja Kwalifikacyjna dla Pracowników Nauki przyznała jej tytuł naukowy profesora nadzwyczajnego. Cztery lata później została profesorem zwyczajnym, a w 1964 roku otrzymała Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
Rok później przyznano jej nagrodę III stopnia Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego za osiągnięcia naukowe.
Kres działalności zawodowej przyszedł w październiku 1967 roku, kiedy to Ameisenowa przeszła na emeryturę w związku
z pogarszającym się stanem zdrowia. Zmarła w szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Nowej Hucie dwa miesiące później, dnia
25 grudnia 1967 roku, dokładnie w siódmą rocznicę śmierci męża. Pochowana została na cmentarzu żydowskim przy
ul. Miodowej w Krakowie.
11
Najbliższa rodzina Zofii Ameisenowej została zamordowana w getcie w Przemyślu.
Badania w działach rycin i rękopisów British Museum i Warburg Institute.
13
L. Kalinowski, Zofia Ameisenowa 1867-1967, ,,Folia Historiae Artium” 1971, t. 6/7.
12
-86-
Spuścizna naukowa Ameisenowej liczy kilkadziesiąt pozycji: książek i artykułów zamieszczanych w polskich i zagranicznych czasopismach14. Pisała na wiele tematów. Zajmowała się głównie malarstwem miniaturowym i grafiką, była wybitną
znawczynią iluminatorstwa średniowiecznych rękopisów. Nie była bezpośrednio zaangażowana w dydaktykę, ale służyła pomocą
wielu młodym badaczom. Przeprowadzała liczne kwerendy, zarówno bibliograficzne, jak i ikonograficzne. Zwracali się do niej
z pytaniami również fachowcy z zagranicy. Wielokrotnie wracała do podejmowanych wcześniej problemów, nad wieloma pracowała
latami, często równolegle.
Biblioteka Jagiellońska jest w posiadaniu rękopisów publikowanych prac uczonej, jej zgromadzonych notatek
do nieukończonych książek i artykułów, kartoteki bibliograficznej oraz bogatej korespondencji, która jest, póki co, zastrzeżona.
Szczegółowe zbadanie tych zbiorów z pewnością przyniosłoby uzupełnienie biografii Ameisenowej. Z pewnością warto do tej
postaci powrócić w badaniach, by została włączona do historii miasta oraz historii nauki polskiej.
14
S. Korajska, Bibliografia prac Zofii Ameisenowej, ,,Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej”, R. XIX, 1969, s. 141-146.
-87-
Bibliografia
Berbelicki W., Zofia Ameisenowa (1897-1967), ,,Roczniki Biblioteczne”, 1969
Ciechanowska Z., Korajska S., Zofia Ameisenowa (1897-1967), ,,Biuletyn Bibloteki Jagiellońskiej”, 1967, nr 1
Długosz E., Zofia Ameisen, [w:] Krakowianie, red. A. Kutylak, Kraków 2006
Dutkowa R., Żeńskie gimnazja Krakowa w procesie emancypacji kobiet (1896-1918), wyd. Instytut Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1995
Horodyński P., Zofia Ameisenowa (1897-1967), bibliotekarz i uczony, [w:] Bibliotekarze polscy we wspomnieniach współczesnych. Kustosze zbiorów specjalnych,
red. M. Kocięcka, H. Zasadowa, Warszawa 2004
Kalinowski L., Zofia Ameisenowa 1867-1967, ,,Folia Historiae Artium” 1971, t. 6/7
Korajska S., Bibliografia prac Zofii Ameisenowej, ,,Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej”, R. XIX, 1969
Mordawski Z., Zofia Ameisenowa 1897-1967, ,,Rocznik Sądecki”, tom XXVII, 1999
Mossakowski S., Czterdziestolecie działalności naukowej prof. Zofii Ameisenowej, ,,Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej”, 1966, nr 1
Perkowska U., Kariery naukowe kobiet na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1904-1939, [w:] Kobieta i kultura. Kobiety wśród twórców kultury intelektualnej
i artystycznej w dobie rozbiorów i w niepodległym państwie polskim, zbiór studiów pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, Warszawa 1996
Rostworowski M., Doktor Zofia Ameisenowa, ,,Tygodnik Powszechny” 1970, nr 51-52
Schmidt G., In memoriam Zofia Ameisenowa, ,,Wiener Jahrbuch für Kunstgeschichte“, 1971
Tadeusiewicz H., Ameisenowa Zofia, [w:] Słownik pracowników książki polskiej, Warszawa 1972
Zarębski I., Zofia Ameisenowa 1897-1967, ,,Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” 1968, nr 3
Ameisenowa Zofia, [w:] Encyklopedia Krakowa, red. A. H. Stachowski, Warszawa – Kraków 2000
Wystawa ,,Krakowianie” Stara Synagoga, 2 lipca –31 października 2006
www.forumakad.pl/archiwum/99/7-8/artykuly/kobiety_na_uj, dostęp 27.04.2009
Monika Stępień – doktorantka Katedry Judaistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, pracownica Żydowskiego Muzeum Galicja.
Zajmuje się głównie powojenną literaturą żydowską. Krakowianka z wyboru, rodzinnie związana z ziemią świętokrzyską. Jedynaczka, miłośniczka kotów, gór, tulipanów i muzyki orientalnej.
-88-
Marta Struzik
Jej „Nowe Słowo”. Próba (re)konstrukcji sylwetki Marii Turzymy
Spotkanie Marii i Marty
Początkowo stanowiło odnotowywanie coraz bardziej bolesnych przemilczeń, które nie dawały wielkich nadziei na
pomyślne nawiązanie kontaktu, choćby namiastkowego. Zdawkowe informacje, jakie pojawiają się przy jej nazwisku, nie stanowią
krzepiącego punktu zaczepienia dla pracy badawczej. Są jedynie tym, nad czym same najczęściej ubolewają: potwierdzeniem natarczywej nieobecności Marii Turzymy w pracach historycznych, w dyskursie publicznym. Pojawia się jedynie we wspomnieniach
„gdzieś”, „wśród wielu” jako godna (nie)pamięci Przodkini, kobieta – autorka udzielająca sobie i innym głosu na łamach „Nowego Słowa. Dwutygodnika społeczno-literackiego poświęconego sprawom kobiet”, któremu towarzyszy profetyczne zastrzeżenie,
że Słowo nasze będzie głosem wołającego na puszczy...1
Wydawczyni i redaktorka, bo tak sama tytułuje się na stronicach pisma, Maria Turzyma, właściwie Maria Wiśniewska
z domu Głowacka, urodziła się około 1860 roku w Krakowie. Dalej, wiadomości związane z jej osobą, to już niemalże tylko ślady
jej działalności na rzecz praw kobiet. Wraz z Marią Siedlecką i Kazimierą Bujwidową, jej bardzo bliską przyjaciółką, prowadziły
aktywną kampanię na rzecz dopuszczenia kobiet do wyższych uczelni, w której wykazały się niezwykłym oddaniem i nieustępliwością.
W roku 1881 prowadziła akcję zbierania podpisów do Rady Miejskiej we Lwowie, w której domagano się przyznania kobietom
praw politycznych. Oprócz redagowania „Nowego Słowa” (w latach 1902-1905), uchodzącego za galicyjski odpowiednik warszawskiego „Steru”, prowadzonego przez Paulinę Kuczalską-Reinschmit, współpracowała z wieloma innymi periodykami, w których
zamieszczała swoje artykuły – między innymi w „Krytyce”, „Prawdzie”, „Kurierze codziennym”. Swoje poglądy przedstawiła
również w publikacji zbiorowej pod redakcją Kazimiery Bujwidowej z 1903 roku Głos kobiet w kwestii kobiecej oraz broszurze
wydanej 1906 roku pt. Wyzwalająca się kobieta. Jest autorką zbioru nowel Nadbrzeżne Fale, wydanych we Lwowie w roku 1899.
Wokół siebie skupiała wybitne postaci z kręgu krakowskiego (i nie tylko) środowiska postępowego. W „Nowym Słowie” regularnie
publikowały między innymi: Kazimiera Bujwidowa, Iza Moszczeńska, Maria Dulębianka, a więc porte-parole galicyjskiego ruchu
emancypacyjnego. Nasza bojownica, jak nazywa między innymi Marię Turzymę Cecylia Walewska w książce W walce o równe
prawa. Nasze bojownice z 1930 roku, zmarła w 1922 roku w Trzesówce koło Krakowa. Jej postać pojawiła się jeszcze w „Kobiecie
1
M. Turzyma, Nowe zadania kobiety współczesnej, „Nowe Słowo” 1902, nr 19, s. 450.
-89-
współczesnej”, w numerze 19 z roku 1929, w artykule autorstwa Kazimiery Bujwidowej Maria Turzyma – garść wspomnień.
Tak skąpe informacje, dane przyjmujące kształt notatki encyklopedycznej, zamykają biografię mojej bohaterki w kilku faktach nie mających mocy,
mogącej pobudzić do siostrzeńskiego spotkania Marii i Marty, w przestrzeni
którego istniałaby szansa na skreślenie portretu Przodkini, próbę „wywołania
z milczenia” jednego z życiorysów ukrywanych skutecznie w krzywdzącym zapomnieniu. Dlatego też do tego zbliżenia miało nie dojść. Nasza Przewodniczka,
niestety, nie dopuściłaby do głosu emancypantki, która o swojej roli mówiła
również tak:
Wróżbici nie omylili się bardzo – nie możemy powiedzieć żeby imię zwolenników
naszych i zwolenniczek nazywało się już Legion – ale jeżeli głos nasz w puszczy się
rozchodził, to leciał daleko i szeroko, bo ze wszystkich stron odpowiedziały mu echa
tak sympatyczne i tak szczerze, że z wzrastającą otuchą prowadzimy pracę dalej
[…] Kobiecy ogół zwłaszcza zbyt mało zainteresowania okazywał dla sprawy, która
przecież tylko jego dobro ma na celu. Czyżby rzeczywiście ten ogół obojętnym był
na interesa swoje własne, swoich rodzin i społeczeństwa wśród którego żyje. Lękamy
się że wina jest po naszej stronie, że nie umiemy wołać dość głośno, przekonywać dość
gorąco, zająć dość żywo, ale wszelkie początki trudne są i ciężkie mają do pokonania
przeszkody. Dziś mając zapewnione stałe współpracownictwo wybitnych sił naukowych
i literackich, ufamy, że pismo nasze wzrastać będzie w moc i powagę, a jednocześnie
znajdzie poparcie, tych zwłaszcza, których interesu broni, a więc ogółu kobiet2.
Maria Turzyma
Posłużyłam się tym nieco przydługim cytatem, aby pomógł mi jaśniej sprecyzować
pozycję, z jakiej wychodzę na spotkanie Marii. To, w jaki sposób ocalała jej postać,
jej osobowość i światopogląd, to historyczny już dokument, który stanowi jej
publicystyka, przestrzeń swobodnej artykulacji myśli feministycznej i własnego,
zawsze twórczego, choć w dużym stopniu już nieaktualnego protestu, w którym
się spełniała. Mając głęboko zakorzenione poczucie ciągłości oraz wdzięczności
za wołanie dość głośne, przekonywanie dość gorące, aby, jak wierzę, skutecznie
zmieniało rzeczywistość, w której mogę już żyć jako wolna spadkobierczyni,
odpowiadam na to wołanie z perspektywy „późnej wnuczki”, która na nowo czyta
Turzymę. Czyta i usiłuje odtwarzać, mając świadomość koniecznego przetwarzania. Pozwalam jej mówić bez zbędnej pychy, w jaką mogłaby mnie wyposażać
świadomość wiedzy, którą ona mogła jedynie projektować na postawie swoich przeczuć. Ale to ja ją czytam – włączam w to swoje rozczarowania, podziw,
2
Ibidem.
-90-
niepokoje i fascynacje. Pytam, co wciąż w jej słowie nowe, aktualne, istotne. (Re)konstruuję tym samym sylwetkę Marii Turzymy
na podstawie tego, co sama ceniła najbardziej, mianowicie: na podstawie myśli3.
Spotkanie Marii i Marii
Zdaje się, że było przełomem. Maria Turzyma, wśród tekstów, z którymi dane mi było się zapoznać, zamieściła opisujący
je Wspomnienie. Złożone w daninę Maryi Konopnickiej, w którym bardzo czule i niezwykle osobiście przedstawia jego moment.
Cofa się tu do lat swojej młodości, które definiuje jako wypełniony ciemnością, przerażeniem okres pierwszych wyborów, potrzeby
samookreślenia, wcielania ideałów w czyn. Nieuniknione w tym szczególnym czasie rozdarcia między niebezpieczną i szkodliwą
egzaltacją a ograniczającym ducha obowiązkiem stały się „niepokój i cierpienie”, na które wpływ miały młodzieńcze pytania,
w których opozycyjne wartościowanie potrzebowało oparcia w autorytecie. Odpowiedzią, jaką uzyskała, była informacja, którą
relacjonuje w następujący sposób: Raz przeczytałam w jakimś dzienniku, że zaczyna wychodzić w Warszawie pismo dla kobiet: Świt.
Jako redaktorka podpisaną była Marya Konopnicka. Marya Konopnicka... zajaśniał przed oczami duszy mojej na nowo świetlisty szlak,
po którym szła jej dusza dająca: usta wszystkim krzywdom ziemi, a po którym chciałyśmy iść za nią, my wszystkie, co uwierzyłyśmy,
kiedy nam mówiono w dzieciństwie, że życie to jest dążenie duszy do ideału dobra, sprawiedliwości i prawdy4. Nieco patetyczny ton
wspomnienia spotkania na miarę realizacji brakującego, a pożądanego wzorca: Mistrzyni i Uczennicy tłumaczy intymny charakter
przeżycia, które musiało odcisnąć piętno na biografii mojej bohaterki, skoro nie zdarza się go nam raczej spotykać w pozostałych
publikacjach. Mówi się tu więc o świcie rzuconym jasną smugą na rozpaczliwą ciemność pierwszej młodości5, za który dziękuje Maria
swojej duchowej przewodniczce, która jak nikt inny ukierunkowała zarysowującą się dopiero ścieżkę życiową młodej i spragnionej
określenia własnego powołania Turzymy. Ten interesujący tekst stanowi więc swoisty wyłom w działalności publicystycznej.
Jest mocno upoetyzowany i, na tle zwyczajnego charakteru przejawiania się obecności Marii w jej tekstach, wyjątkowy. Przedstawiona tu osobista filozofia działaczki, która rozpoznaje swoje projektowanie sensu życia, będzie silnie ugruntowywać inne wypowiedzi,
w których ocali jej założenia. Nie wiadomo, niestety, jak wyglądały relacje Marii i Marii, czy oprócz tego przełomowego dla redaktorki „Nowego Słowa” listu, o którym pisze we Wspomnieniu były i inne, równie istotne. Wiadomo, że w numerze następnym
zamieściła poświęcony jej tekst Jubileusz Maryi Konopnickiej, w którym z nieodmienionym zachwytem stawiała postać poetykobiety za wzorzec, dla każdej kobiety, która ma w duszy wielkie morze miłości i zrozumienia dla krzywd ziemi...6
Jej projekt kobiety współczesnej
Choć wypowiedzi Marii Turzymy dotyczą bardzo wielu kwestii, nie tylko związanych z emancypacją kobiet, zdaje
się, że redaktorka dysponuje czymś na kształt schludnie przemyślanego, modernistycznego projektu emancypacji i rozwoju
społeczeństwa, który zostaje przez nią mocno uargumentowany myślą filozoficzną, antropologiczną oraz własnymi obserwacjami
kwestii społecznych. W swych osądach bywa odważna, zasadnicza i przekonana o własnej słuszności, co czyni ją publicystką
charyzmatyczną, pozwalającą sobie na duży udział ekspresji w tekstach o charakterze manifestacyjnym lub wykładowym.
Jej wnioski są jasne i konkretne, co prowadzić ma do dydaktycznego w znacznym stopniu zaklinania rzeczywistości, projektowania
3
Swoją pracę poprzedziłam lekturą blisko 40 artykułów autorstwa Marii Turzymy pochodzących z I (1902), II (1903) i III (1904) rocznika „Nowego Słowa”,
którego numery archiwalne zostały zdigitalizowane w ramach projektu realizowanego przez Zespół Badawczy Historii Społecznej XIX i XX wieku Instytutu Historycznego UW i udostępnione w internecie: http://www.adrianzandberg.pl/drogidoemancypacji/noweslowo/. Dokładny spis wykorzystanych do analizy artykułów
zamieszczam w bibliografii.
4
M. Turzyma, Wspomnienie, „Nowe Słowo” 1902, nr 20, s. 482.
5
6
Ibidem.
M. Turzyma, Jubileusz Maryi Konopnickiej, „Nowe Słowo” 1902, nr 21, s. 498.
-91-
ludzkich zachowań. Taki charakter działalności publicystycznej zdradzają już tytuły niektórych artykułów: Kwestya kobieca,
Kobieta współczesna, Nowe zadania kobiety współczesnej, Społeczne znaczenie ruchu kobiecego, Odrodzenie z ducha, Kobieta «co
ogniska - ołtarza strzeże», cały cykl Mężna niewiasta dotyczący sfer przejawiania się takowej, cykl Nasz program...(ekonomiczny,
polityczno - społeczny, obyczajowy), Harmonia społeczna czy Walka idei.
Jest to rodzaj dyskursu charakterystycznego dla ówczesnego okresu, raczej paralelnego wobec warszawskiego „Steru”,
który zarysowuje w sposób wyraźny problemy kwestyi kobiecej i szuka dlań rozwiązań w konkretnych przedsięwzięciach. Jednocześnie
problemy te osadzone zostają przez Turzymę w perspektywie historycznego rozwoju i wynikania, co pozwala im znaleźć odwzorowanie w perspektywie narodowej i globalnej. Zaskakujący jest poziom świadomości, której rola w kształtowaniu Wolnego Ducha
(to kolejna nazwa pożądanego w koncepcji idealistycznej, bo w dużym stopniu całościowej) pozostaje nieprzeceniona. Co może
zadziwiać współczesnego czytelnika, to nierzadko na wskroś antyesencjalne spostrzeżenia na temat różnicy płci, której konieczna
dychotomia i ograniczenia zostają przedstawione jako efekt patriarchalnej tresury chłopców i dziewcząt. Turzyma nierzadko bierze
„pod lupę” zastane prawdy oczywiste, opozycyjne konstrukty, aby rozprawić się z ich rzekomą naturalnością. Czyni to np. w tekstach Kwestya kobieca, w cyklu Wychowanie i nauczanie (tu np. rozstaje się z fundamentalną opozycją zakotwiczoną w binarnym
systemie gender: Rozum i uczucie) czy wówczas, gdy cytuje Tołstoja i polemizuje z przecenieniem przekonania o korzyściach
wypływających z braku zmian w społeczno-kulturowych rolach kobiet i mężczyzn7.
Rozprawianie się ze szkodliwymi przesądami jest ugruntowane przekonaniem właśnie o konieczności uświadamiania kobiety, przebudzenia z półsnu psychicznego (taka nomenklatura zastosowana wobec społecznie usankcjonowanej nauki i wychowania
dzieci w nienawiści wobec Obcego zaczerpnięta z referatu Jana Baudoina de Courtney)8, która w ten sposób będzie mogła stać się
mocnym podmiotem sprawczym, a nie wiecznie podległą, spętaną więzami, tak uczuciowymi, jak ekonomicznymi, niezależnie
od klasy, do jakiej przynależy. Jest to projekt kobiety świadomej dominacji siły i w nią się wobec tego faktu uposażającej. Kobiety,
która widzi obszary tej dominacji i winna stawiać się zawsze w opozycji do wszelkich aspektów występowania jej obecności: przemocy, niesprawiedliwości, ucisku narodu pozostającego w opresji innego, nacjonalizmu, rasizmu, despotyzmu, niewoli, przywilejów narodowości, klas i płci ugruntowanych na ludzkiej krzywdzie. Projekt taki winien być jednak oparty na samodzielnej decyzji
rozwijającej się świadomości i w interesie swoim własnym, dla wzmożenia swojej swobody, swojej indywidualności, swojej woli, dążyć
powinna kobieta, jako jednostka, przede wszystkiem do zdobycia niezależności ekonomicznej9. W tym samym artykule padają słowa,
które w sposób dobitny obrazują ideał docelowy, jaki stawia przed czytelniczkami redaktorka: Tylko wolna, silna i zdrowa kobieta,
może odrodzić ludzkość i wyleczyć ją z tej ciężkiej melancholii, jaką jest niewola. Swoje wnioski wspiera na dziełach Otisa T. Masona,
kuratora Etnologicznego przy Muzeum Narodowym Stanów Zjednoczonych oraz na Havelocka Ellisa Mężczyźnie i kobiecie.
Specyficzną rolę kobiety w nadaniu kształtu przyszłych społeczeństw opiera na filozofii, która zakłada nieuchronny
postęp. Daje temu wyraz w następującej diagnozie: Tymczasem ludzkość idzie swoją drogą ku wyższym formom bytu z nieprzepartą
siłą. Potęga ciemnoty rozpierzcha się przed zwycięskim pochodem światła, którego życiodajny posiew, coraz głębiej przenika, wydobywając
z cieniów drzemiące w nich przez wieki twórcze siły. Wizję ludzkości odradzającej się dzięki kobiecie przedstawi zresztą w wielu
tekstach. Służyć temu będzie miała np. feministyczna interpretacja fragmentu Wyzwolenia Stanisława Wyspiańskiego, w którym
wręcza się kobiecie pochodnię płonącą żywiołową siłą, którą posiada dusza wolna. Kobieta współczesna to według Turzymy ta,
która dzięki swym poprzedniczkom – Entuzjastkom, marzycielkom, romantyczkom ma już duszę wolną, wywalczoną przez te,
które u Krasińskiego przemawiały ustami kobiety: Duszę miałam, duszę mam, a wyście mi tylko ciało przyznali.
Ciału i seksualności natomiast Maria Turzyma swych wypowiedzi nie poświęca, choć nie stroni od tematów tabu, jak
7
Zob. M. Turzyma, Nowe zadania kobiety współczesnej, „Nowe Słowo” 1902, nr 19, s. 450.
M. Turzyma, Półsen psychiczny, „Nowe Słowo” 1903, nr 14, s. 813.
9
M. Turzyma, Wyzwolenie ekonomiczne kobiety, „Nowe Słowo” 1902, nr 7, s. 165.
8
-92-
zasada podwójnej moralności, opisywanej także prze Izę Moszczeńską, czy prostytucji.
Można więc zapytać, na ile projekt takiej kobiety-ducha nie był projektem negacji
ciała, którym to zabiegom zdołała przeciwstawić się właściwie dopiero Nałkowska.
Programowanie Mężnej niewiasty jako pewnego konstruktu całościowego, maksymalistycznego stwarzał bowiem swoistego rodzaju ideał, który eliminował z systemu wszystko to, co wobec niego nieadekwatne, pasożytnicze, antycypował siłę,
wolę i energię warunkującą upragniony postęp. I choć za docelową uważał pełnię
Człowieczeństwa, nierzadko za wzorzec przyjmował właśnie silny podmiot męski.
Widać to również w upodobaniach kobiet nauki i sztuki ówczesnych czasów do
myśli Nietzschego z pominięciem jego szowinistycznych wypowiedzi, na co uwagę
zwracała już Maria Podraza-Kwiatkowska10. Również Maria Turzyma zdaje się
rozczytywać w Nietzschem i wykorzystywać jego myśl do własnej wizji: Nie jest
to już tylko ruch ekonomiczny, ale cywilizacyjny i pomyślne rozstrzygnięcie go zaważy
jako niezmiernie poważny czynnik społeczny w pochodzie ku uprawnionej epoce, do
której dąży człowiek w drodze do prawdziwego «nadczłowieczeństwa», na której kobieta według Nietzschego ma być mostem z tej strony na tamtą11. Podobnie w artykule
Wieczyste posłannictwo powoławszy się na Ellisa i Nietzschego, Turzyma przedstawia
dzieje ewolucji człowieka, aby swoją koncepcję kobiety przeciwstawić powadze bohaterów pięści. Zaś w tekście Walka idei. VI Wiedza i sztuka opisuje rzeczywistość,
a mając świadomość kryzysu, jaki ją zewsząd dotyka, nazywa obecny stan rynkiem
pseudo-cywilizacyjnym, bezduszną targowicą życia społeczności, uzurpującej sobie
szczytne hasło postępu. Za Orzeszkową przeciwstawia mu przygotowaną przez
walczącą kobietę XIX wieku, kobietę apostołkę i reformatorkę, kobietę mędrca i anioła,
wieku XX-ego!12, zapowiadając misyę posłannictwa niewieściego na ziemi w postępowej
drodze w kierunku boskim13, co brzmi, niestety, nieco utopijnie i niebezpiecznie,
ale matriarchat jako idealizowane wyobrażenie przyszłości nie był we współczesnych
Turzymie koncepcjach pragnieniem odosobnionym (w matriarchat wierzyła
np. Paulina Kuczalska-Reinshmit, takie propozycje wizji przyszłości proponował
cytowany przez Turzymę niejednokrotnie Morgan).
Jej program
Nie łudźmy się, że odezwy nasze stworzą potęgę w sumieniach i sercach kobiet innych
krajów – postarajmy się raczej... całem ukochaniem naszych serc, całą wrażliwością
naszych sumień o stworzenie tej potęgi u nas... w nas!14
10
Zob. M. Podraza-Kwiatkowska, Salome i Androgyne. Mizoginizm a emancypacja, [w:] Symbolizm
i symbolika w poezji Młodej Polski, Kraków 2001.
11
M. Turzyma, Społeczne znaczenie ruchu kobiecego, „Nowe Słowo” 1902, nr 15, s. 356.
12
M. Turzyma, Walka idei. VI Wiedza i Sztuka, „Nowe Słowo” 1904, nr 23, s. 551.
13
Ibidem.
14
M. Turzyma, Protest, „Nowe Słowo” 1902, nr 2, s. 33.
-93-
„Nowe Słowo”
Słowa te to pochwała nie tylko wielkich i powszechnych przedsięwzięć, ale również interwencji doraźnych. Dzięki nim otrzymujemy sygnał, że feministyczne postulaty Marii inspirować miały do samodoskonalenia własnej osoby i najbliższego otoczenia.
Turzyma zwracała uwagę na specyfikę sufrażyzmu na ziemiach polskich. Podkreślała wybitnie społeczny jego kierunek i walkę kobiet
polskich, które widziały swą rolę przede wszystkim jako aktywny udział w życiu obywatelskim, we współdziałaniu, w pracy dla
społecznego dobra. Tym samym kwestia kobieca, przynajmniej w tekstowych deklaracjach, stawała się częścią kwestii narodowej.
Właściwie widziała w tym pozytywne strony, ale za moc wzmocnienia potencjału narodowego przez kobiety uważała ich decyzje
podmiotowe, dlatego nierzadko apelowała o świadome korzystanie ze swoich praw.
Jej poglądy na kwestie obyczajowe były pragmatyczne. Aby uchronić kobietę przed zarzutem jej nieprzydatności czy pasożytnictwa
zalecała: każda prawdziwie energiczna i samodzielna kobieta, w pierwszym rzędzie umieć powinna wszystko co należy do gospodarstwa domowego, nie tylko zadysponować, ale także zrobić. W znacznym stopniu przekonanie to było wynikiem obserwacji, która
wskazywała, że wartość człowieka coraz częściej mierzona była intensywnością i efektywnością jego pracy. Ponadto, zwracała
uwagę na niedocenianie i złe opłacanie pracy kobiety, którego przyczyny upatrywała w wyuczonym przez kobietę własnym,
zawsze pomniejszającym swoje wysiłki, stanowisku. Dlatego też sama starała się przekonywać kobiety do uznania własnego
potencjału, rozbudzenia poczucia wartości ich pracy i aktywnego domagania się równej płacy za taką samą pracę. Wagę, jaką
przywiązywała do walki z ekonomiczną zależnością kobiety, argumentowała jej ponadklasową szkodliwością. Można uznać,
że dostrzegała również mechanizm ujarzmiający, który skutecznie wspierało małżeństwo heteroseksualne o pozornie zrównoważonym, ale upodrzędniającym podziale sił: zachowania gatunku i pracy produktywnej.
Koncepcja rodziny, której przemiany w wyższą formę bytu (koncepcja Morgana) były adekwatne do wszelkich instytucji, według redaktorki „Nowego Słowa” podlegających nieuchronnemu rozwojowi, oparta była na związku monogamicznym,
czystym i partnerskim, do którego zobowiązywała również mężczyznę zbyt długo czyniącego sobie z kobiety narzędzie własnej
przyjemności. Warto jednak zaznaczyć, że autorka Nadbrzeżnych fali, choć odważnie oskarżała mężczyznę o podtrzymywanie
w niezmienionym stanie systemu patriarchalnego, widziała w nim głównie towarzysza, a w innym miejscu wracała również uwagę
na skrępowanie, które, co więcej, dotyczy nierzadko także mężczyzn. Zabierała także głos w sprawie wychowania dzieci i młodzieży,
dając wyraz niezwykle dojrzałym poglądom, potępiającym instytucjonalne, a bezmyślne tendencje wymagania wiedzy pamięciowej,
słownikowej, proponując wiedzę utylitarną: uświadamianie młodzieży o fizycznej i moralnej zgubie prostytucji. Domagała się
zrównania w prawach dzieci „naturalnych” z dziećmi ze związków „legalnych”. Natomiast przyczyn odnotowywanych przez siebie
kryzysowych zjawisk nowoczesnej cywilizacji upatrywała w braku tego, co wymykało się uwłaczającym jednostce mechanizmom
dominacji: miłości i czynnika etycznego, którego reprezentantką miała się stać projektowana w jej filozoficzno-społecznym systemie kobieta. Obrona idei czystej miłości i praw pełni Człowieczeństwa tłumaczy w znacznym stopniu idealistyczne wizje, w których
odważnie wierzyła w potęgę ducha, a potępiała wszystko, co się jego niepodległości sprzeciwiało. Swoje projekty, jak Mężną
niewiastę, często osadzała w etyce chrześcijańskiej, której – widać – była wyznawczynią lub sympatyczką.
Rozstanie Marii i Marty
Moja opowieść o Marii nie jest obrazowaniem całościowym. Zawsze pozostaje wiele pytań do zadania, na które odpowiedzi pozostaną w stadium potencji, wykropkowane lub wykreślone w wielkiej narracji historii, stanowiąc kolejne elementy
w „mozaice braku”, w historii zliczania przemilczeń, nadrzędnej kategorii definiującej historię kobiet właśnie. Przestrzeń spotkania dwóch kobiet była zabiegiem, usilną próbą wykreowania relacji, w której ta pierwsza pozostała (już tylko) w słowie, które
formułowało wszystko, co było rozproszonem pragnieniem, i niejasnem żądaniem15 kierowanym ponad sto lat temu z ul. Szewskiej
21, a potem Rynku 13. Nie ma tu zarysowanej sylwetki rozumianej w tradycyjnym, uporządkowanym blokami tematycznymi
15
M. Turzyma, Mężna niewiasta, „Nowe Słowo” 1903, nr 19, s. 433.
-94-
obrazowaniu postaci historycznej. Jest tylko nić (nie)porozumienia, za pomocą której stwarzam Marię Turzymę taką, jaką, jak
wierzę, sama chciała się oglądać, świadoma siły swej autokreacji, bowiem: Otrzymuje się tylko te prawa, które się bierze. Bierze prawa
ten, co ma po temu siłę. Siła mierzy się odwagą i wytrwałością. Odwagę i wytrwałość daje zbudzona samowiedza istoty, której dzieje się
krzywda i która za wolność swoją staje do walki. Nić porozumienia, za pomocą której ożywa jeszcze ten szacunek mający swe źródło
w – pojętna ze mnie uczennica – świadomości, że możecie same po ulicach, koleją jeździć, o czem chcecie, o rozumnych książkach czy
nierozumnych plotkach w towarzystwie rozmawiać, wszystko to winnyście pierwszym radownicom, co wam wśród szyderstw i wydziwiań
drogę utorowały16.
16
N. Żmichowska, Wstęp do dzieł Hoffmanowej, t. 7 „Dzieł”, cyt. za S. Walczewska, Damy, rycerze i feministki, Kraków 2006, s. 163.
-95-
Bibliografia
Źródła:
Górnicka-Boratyńska A., Chcemy całego życia. Antologia polskich tekstów feministycznych z lat 1870-1939, Warszawa 1999
Turzyma M., Kwestya kobieca, „Nowe Słowo” 1902, nr 1
Turzyma M., Jeszcze kwestya kobieca, „Nowe Słowo 1902, nr 3
Turzyma M., Kobieta współczesna, „Nowe Słowo” 1902, nr 5
Turzyma M., Wyzwolenie ekonomiczne kobiety, „Nowe Słowo” 1902, nr 7
Turzyma M., Małżeństwo i macierzyństwo, „Nowe Słowo” 1902, nr 8
Turzyma M., Nowe zadania kobiet współczesnej, „Nowe Słowo” 1902, nr 19
Turzyma M., Protest, „Nowe Słowo” 1902, nr 2
Turzyma M., Dobra i zła wola, „Nowe Słowo” 1902, nr 4
Turzyma M., Społeczne znaczenie ruchu kobiecego, „Nowe Słowo” 1902, nr 15
Turzyma M., Polityka i moralność, „Nowe Słowo” 1902, nr 9
Turzyma M., Ewolucya gospodarstwa domowego, „Nowe Słowo” 1902, nr 22
Turzyma M., Wspomnienie, „Nowe Słowo” 1902, nr 20
Turzyma M., Jubileusz Maryi Konopnickiej, „Nowe Słowo” 1902, nr 21
Turzyma M., Odrodzenie z ducha, „Nowe Słowo” 1903, nr 1
Turzyma M., Kobieta „co ogniska – ołtarza strzeże”, „Nowe Słowo” 1903, nr 2
Turzyma M., Wychowanie i nauczanie: I. Systemy szkolne, „Nowe Słowo”, 1903, nr 7
Turzyma M., Wychowanie i nauczanie: II. Rozum i uczucie, „Nowe Słowo” 1903, nr 8
Turzyma M., Wychowanie i nauczanie: III Pamięć a zmyślenie, „Nowe Słowo” 1903, nr 10
Turzyma M., Wychowanie i nauczanie: IV. Sumienie i Wola, „Nowe Słowo” 1903, nr 12
Turzyma M., Wychowanie i nauczanie: V. Posłuszeństwo i władza, „Nowe Słowo” 1903, nr 13
Turzyma M., W sprawie półsnu psychicznego, „Nowe Słowo” 1903, nr 14
Turzyma M., Mężna niewiasta: I. W macierzyństwie, „Nowe Słowo” 1903, nr 19
Turzyma M., Mężna niewiasta: II. W małżeństwie, „Nowe Słowo” 1903, nr 20
Turzyma M., Mężna niewiasta: III. W miłości, „Nowe Słowo” 1903, nr 21
Turzyma M., Mężna niewiasta: IV. W gospodarstwie domowem, „Nowe Słowo” 1903, nr 22
Turzyma M., Mężna niewiasta: V. W pracy zawodowej, „Nowe Słowo” 1903, nr 23
Turzyma M., Mężna niewiasta: VI. W pracy społecznej, „Nowe Słowo 1903, nr 24
Turzyma M., Wieczyste posłannictwo, „Nowe Słowo” 1904, nr 2
Turzyma M., Nasz program ekonomiczny, „Nowe Słowo” 1904, nr 3
Turzyma M., Nasz program polityczno – społeczny, „Nowe Słowo” 1904, nr 4
Turzyma M., Nasz program obyczajowy, „Nowe Słowo” 1904, nr 5
Turzyma M., Harmonia społeczna, „Nowe Słowo” 1904, nr 13-14
Turzyma M., Walka idei: Prawo i sprawiedliwość, „Nowe Słowo” 1904, nr 19
Turzyma M., Walka idei: Objawienie i dogmatyzm, „Nowe Słowo” 1904, nr 20
Turzyma M., Walka idei: Walka o byt i prawa człowieka, „Nowe Słowo” 1904, nr 21
Turzyma M., Walka idei: Indywidualizm i społeczność, „Nowe Słowo” 1904, nr 22
Turzyma M., Walka idei: Narodowość i ludzkość, „Nowe Słowo” 1904, nr 23
Turzyma M., Walka idei: Wiedza i Sztuka, „Nowe Słowo” 1904, nr 23
Opracowania:
Działaczki społeczne, feministki, obywatelki, [red.] A. Jasińska Janiak, K. Sierakowska, A. Szwarc, Warszawa 2008
Gawędzka Agnieszka, Nowe Słowo, www.feminoteka.pl/muzeum/readarticle.php?article_id=36, 7 V 2009
Górnicka-Boratyńska A., Stańmy się sobą. Cztery projekty emancypacji (1863-1939), Izabelin 2001
Walczewska S., Damy, rycerze i feministki, Kraków 2006
Marta Struzik – uczennica krakowskiego liceum, matka jej porządna, ojciec porządny, a córka – feministka, kocha literaturę
i z nią wiąże swoją przyszłość, w wolnych chwilach czyta, rzadziej pisze.
-96-
Anna Grajewska
Teresa Rudowicz.
Collage na licencji Creative Commons
Grupa Krakowska1 była męską grupą. Marian Warzecha wprawdzie twierdzi, że w okresie jej istnienia nie było miejsca
na tego typu określenia, ale pozwolę sobie na to spojrzeć z mojej, dzisiejszej perspektywy. A zatem napiszę to raz jeszcze: Grupa Krakowska była bardzo męską grupą, w której na dziewiętnastu członków było pięć kobiet. Z wykształcenia jestem historyczką sztuki
i w trakcie pięciu lat studiów, spośród tych pięciu kobiet, usłyszałam nazwisko jednej. Była to Maria Jarema. Ta sama, która, jak
napisała inna członkini Grupy, Janina Kraupe, miała, w trakcie otwarcia pierwszej wystawy Grupy Krakowskiej, w Galerii Krzysztofory przy ul. Szczepańskiej 2, powiedzieć do dziennikarza Dziennika Polskiego, Macieja Gutowskiego: Liczą się tylko trzy nazwiska.
Zapamiętaj: Kantor, Jarema, Stern. Bohaterka mojego tekstu nie została wymieniona ani w wielkiej trójcy Marii Jaremy, ani w trakcie
moich studiów. O istnieniu Teresy Rudowicz dowiedziałam się w zasadzie niedawno, co nie znaczy, że była ona postacią nieznaną
w środowisku. Wręcz przeciwnie. Świadczy o tym nie tylko długa lista wystaw indywidualnych i grupowych, ale również duża
liczba sprzedanych przez całe życie prac. Co w takim razie czyni z Teresy Rudowicz postać bardzo mało obecną w świadomości
polskiej i zachodniej historii sztuki?
Nie potrafię udzielić na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Zapewne, jak to bywa w takich przypadkach, powodów
jest wiele. Konieczna w osiągnięciu sukcesu jedność miejsca, czasu i akcji jest udziałem niewielu artystów i artystek. Poza talentem
i pracowitością czasem potrzebne jest po prostu szczęście, a dostęp do niego fizycznie, a czasami mentalnie, dla artystów zza
Żelaznej Kurtyny był wyraźnie reglamentowany. Przykładem może być tu historia, z dzisiejszej perspektywy trudna do uwierzenia.
W lipcu 1959 roku Teresa Rudowicz wyjechała do Rzymu, gdzie już od końca poprzedniego roku przebywał jej przyszły mąż, Marian Warzecha. Z tego okresu pochodzą przepiękne kolaże tworzone ze starych książek i rękopisów. Jak mówi w jednym z wywiadów M. Warzecha, ja brałem większe kawałki, Teresa wykorzystywała mniejsze, które mi zostawały. Ona robiła wtedy takie małe
obrazki, więc używała tego, co mi było już niepotrzebne. Z tymi kolażami pod pachą oboje artyści próbowali zainteresować swoją
twórczością różne rzymskie galerie, między innymi galerię Blue. Wybór okazał się trafny, gdyż właściciel, oczarowany pracami Teresy Rudowicz, po kilku minutach przeszedł do rozmowy o „konkretach”, pytając o cenę przyniesionych prac. Artystka
odpowiedziała, że proponuje 100 dolarów za obraz, co na tamte czasy w Polsce było konkretną sumą pieniędzy. Niestety zachodnia
1
Grupa artystyczna, utworzona w 1930 roku przez studentów Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W 1957 roku powstało Stowarzyszenie Artystyczne Grupa
Krakowska, zwane Grupą Krakowską II – przyp. red.
-97-
Teresa Rudowicz
perspektywa była diametralnie różna, czego efektem było szybkie podziękowanie
artystce za współpracę. Zdumionej takim niespodziewanym obrotem wydarzeń
artystce, na pożegnanie, właściciel galerii wyjaśnił, że prowadzi zbyt poważną
galerię, aby zajmować się tak tanimi pracami i artystami. Tym podobnych
absurdalnych historii Teresie Rudowicz przydarzyło się w życiu wiele.
Kilka dłuższych wyjazdów, m.in. do wspomnianych już Włoch czy
Stanów Zjednoczonych, nigdy więc nie zaowocowało żadnym wydarzeniem, które
otworzyłoby drogę do międzynarodowej kariery. Prace Rudowicz się podobały
i nierzadko były kupowane, na tym jednak się kończyło. Kiedy nie podróżowała,
to miejscem, z którym była na trwale związana, był Kraków. Miasto, do którego
przeniosła się w wieku kilku lat wraz z ojcem, zawodowym żołnierzem, i matką,
niedoszłą absolwentką wydziału malarstwa Akademii Sztuki Pięknych w Krakowie. Pierwszy więc ważny punkt na mapie Krakowa związany z jej życiem to ulica
Grodzka, przy której w małym, ciemnym pokoju malowała swoje pierwsze obrazy. Poza małą przestrzenią, w której dane było jej pracować, problemem również
było uczulenie jej ojca na zapach farb olejnych. Kiedy więc tylko mogła, Teresa
Rudowicz pracowała w domu Mariana Warzechy przy ulicy Basztowej. Na pytanie, kiedy i w jakich okolicznościach poznał Teresę Rudowicz, Marian Warzecha
odpowiada: w Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie w 1946 roku, chodziliśmy
do jednej klasy…to był zupełny przypadek, w szkole nie było typowych ławek, tylko
stolik i krzesła i akurat tak się jakoś składało, że wolne miejsce było najczęściej obok
Teresy. Po skończeniu Liceum Plastycznego Rudowicz zdała na Akademię Sztuk
Pięknych, studiując przez dwa lata w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Sopocie, a później w Krakowie, gdzie również studiował Marian Warzecha. Studia odbywała pod kierunkiem Zbigniewa Pronaszki, dyplom zaś uzyskała
w 1954 roku w pracowni Hanny Rudzkiej-Cybis. Akademia przy placu Matejki
6 była miejscem, od którego Rudowicz chciała jak najszybciej się uwolnić, chcąc
robić coś zupełnie innego niż wykładający w tym czasie profesorowie, propagatorzy koloryzmu.
Dzięki fotografiom Wojciecha Plewińskiego z 1957 roku (trzy lata
po studiach Teresy) możemy zobaczyć ciąg dalszy jej poszukiwań. Na powierzchni wielkoformatowych płócien młoda, piękna kobieta rozmazuje ciemną farbę.
Historia polskiego malarstwa XX wieku to historia niewielkich obrazów i braku
większych, zamaszystych gestów. W czasie odwilży wielu artystów podejmowało
tego typu próby, ale małe powojenne mieszkania i niewielkie samochody
nie sprzyjały przyjęciu idei amerykańskiego „action painting”. Za wyjątkiem obrazów Teresy Rudowicz, która jako pierwsza zaczęła malować duże, ponad dwumetrowe kompozycje. A zdjęcia pokazujące, jak wylewa wprost z puszki farbę,
chodząc wokół położonych na ziemi płócien, są świadectwem istnienia mało
zbadanego obszaru.
-98-
Tym, czym jednak na trwale artystka wpisała się w świadomość, są jej kolaże tworzone z przeróżnych kupionych, znalezionych i ofiarowanych materiałów. Te kupione najczęściej pochodzą z antykwariatu przy ulicy Sławkowskiej, te znalezione – z krakowskich strychów, a pozostałe to podarunki od znajomych i rodziny znających zamiłowanie artystki do różnych, na pierwszy rzut
oka niepotrzebnych nikomu przedmiotów, zdjęć, papierów. Jak napisała Krystyna Czerni:
wizyty w słynnej pracowni na Widoku oznaczały przedzieranie się przez te stosy, były jakby «wchodzeniem w obraz»,
do wnętrza sztuki. Warstwa technologiczna: przylepianie tego wszystkiego elastycznym klejem, częściowe zagipsowanie,
pokrywanie wilgotną warstwą cienkiej bibułki i emulsji, szpachlowanie marmurowym proszkiem – jest dziś alchemiczną
zagadką dla konserwatorów. Kłopoty z konserwatorami były zresztą od początku i miały charakter qui pro quo. 30 lat temu
nie wypuszczono dwóch obrazów Rudowicz za granicę, bo na jednym był zabytek: pudełko od cygar „Superiores” sprzed I wojny
światowej, a na drugim... dewizy: stary banknot 5-centowy. Skandal doszedł do Biura Handlu Zagranicznego, władz ZPAP
i Ministerstwa Kultury – wydano oficjalne zakazy.
W ten sposób powstawały niesamowite kompozycje, przypominające karty z albumów robionych na pamiątkę, do których wlepia się pamiątkowe zdjęcia, bilety z podroży, wyjścia do kina i zasuszone liście. Wszystko to Rudowicz układała w niesamowicie
barwną i wysmakowaną pod względem faktury oraz koloru całość. Z punku widzenia widza jej kolaże to nieustająca przygoda
i podróż do świata wspomnień. Z punktu widzenia użytych w nich przedmiotów to jest szansa na ciągle nowe życie, użyteczną
egzystencję w przestrzeni dzieła. Tym samym Teresa Rudowicz przez wiele lat w bardzo indywidualny sposób kontynuowała mało
popularną w Polsce tradycję dadaistów.
Gdy przeglądam zdjęcia z różnych okresów życia artystki, zauważam, że nieodłącznym elementem jest papieros. Kawa
i papieros to były dwa elementy, od którego rozpoczynała zawsze bardzo pracowity, często wielogodzinny dzień pracy. Wiedząc,
że Marian Warzecha nie lubił, gdy paliła, kryła się w łazience. Była bardzo płodną artystką, poza swoją sztuką nie potrafiącą
na dłużej angażować się w nic innego. Kilka wymuszonych potrzebą finansową momentów, w których pracowała na etat, szybko
się kończyło. Znajomi wspominają ją jako osobę o dużym temperamencie, nerwową, całą sobą angażującą się w swoją pracę,
co ma odzwierciedlenie w wielości stylistyk oraz technik, z którymi przez lata eksperymentowała. Mało jest w polskiej sztuce nazwisk, które tak konsekwentnie przez cały okres swojego życia budowały swój własny, bardzo indywidualny i dobrze rozpoznawalny
język artystyczny. Teresa Rudowicz była taką osobowością i należy na nowo znaleźć dla niej właściwe miejsce wśród mocno zdominowanej przez historię artystów polskiej historii sztuki.
Bibliografia:
Czerni K., Rezerwat sztuki. Tropami artystów polskich XX wieku, Kraków 2000
Katalog z wystawy „Teresa Rudowicz”, pod red. P. Cypryańskiego, Galeria Starmach, Kraków 2004
Rozmowa z Marianem Warzechą przeprowadzona przez Annę Grajewską dnia 5.05.2009
Wokół Pierwszej Wystawy Grupy Krakowskiej w Krzysztoforach. 50 lat później, pod red. A. Bujnowskiej, Galeria Starmach, Kraków, 2008
Anna Grajewska – historyczka sztuki, absolwentka podyplomowych studiów kuratorskich i public relations. Obecnie pracuje
w Muzeum Narodowym w Krakowie. Zajmuje się projektami edukacyjnymi skierowanymi do różnych grup odbiorców.
-99-
Grażyna Kubica
Wanda Bobkowska, nauczycielka i działaczka ewangelicka
Wanda Bobkowska była jedną z pierwszych (o ile nie pierwszą) wśród polskich ewangeliczek, które zdobyły tytuł doktorski, poświęciły się karierze naukowej i zdobyły na tym polu uznanie zarówno dla swego dorobku, jak i osiągnięć organizacyjnych.
Co więcej, odegrała Bobkowska także dużą rolę w procesie emancypacji kobiet w Kościele ewangelickim. To za jej sprawą w krakowskiej starszyźnie zborowej (radzie parafialnej) w roku 1927 zasiadły pierwsze kobiety.
Jej postać nie jest jednak w środowisku protestanckim szerzej znana. Nie odnotowuje jej na przykład słownik biograficzny Jana Szturca Ewangelicy w Polsce (jest tam zresztą jedynie siedem kobiecych biogramów!)1. Doczekała się natomiast opracowania jej twórczość naukowa w postaci publikacji Wanda Bobkowska (1880-1948). Szkic z historii polskiej historiografii edukacyjnej,
autorstwa Władysławy Szulakiewicz, wydanej w Rzeszowie w 1998 roku. Niestety informacje biograficzne tam zawarte są dość
fragmentaryczne, opierają się bowiem głównie na teczkach personalnych z archiwów Uniwersytetu Jagiellońskiego, Polskiej Akademii Nauk i Wyższej Szkoły Pedagogicznej2.
Moje poszukiwania poszły dalej, przede wszystkim zbadałam archiwum Parafii Ewangelickiej w Krakowie, dotarłam
do siostrzeńca mojej bohaterki, Jerzego Czerwińskiego, a także zapoznałam się ze spuścizną Andrzeja Bobkowskiego przechowywaną
w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku. Zdałam sobie także sprawę z tego, że jest wiele kwestii, które wymagają dalszych badań.
Rodowód
W Księdze rodzin ewangelickich sporządzonej pod koniec I wojny światowej przez ks. Karola Michejdę, a potem
uzupełnianej przez jego następców, znalazłam wpis na temat rodziny Bobkowskich, z którego wynika, że patronem rodu był
Mikołaj Korab-Bobkowski, maszynista kolejowy, katolik, urodzony w Warszawie. Ożenił się z ewangeliczką Maryą Urbantke,
urodzoną 17 II 1853 w Bielsku, a zmarłą 18 IX 1935.
1
2
J. Szturc, Ewangelicy w Polsce. Słownik biograficzny XVI-XX w., Bielsko-Biała 1998.
Obecnie Uniwersytet Pedagogiczny – przyp. red.
-100-
Małżeństwo to miało pięcioro dzieci, które zostały ochrzczone w Kościele
ewangelickim w Krakowie:
1. Ksawery Emilian, ur. 3 XII 1877, zm. 13 X 1912;
2. Henryk Michał, ur. 19 V 1879, zm. 25 VII 1945;
3. Cecylia Wanda, ur. 22 XI 1880, zm. 30 XI 1948;
4. Helena Jadwiga, ur. 13 X 1882, zm. 28 IX 1973;
5. Aleksander Felicyan, ur. 9 I 1885, zm. 1966 w Genewie3.
Dokument ten zawiera także informacje na temat ślubów owych dzieci,
Kościołów, w których zostały zawarte, małżonków, a także dzieci, o ile były ewangelikami.
Jest to przykład bardzo częstego wśród krakowskich ewangelików przypadku małżeństwa mieszanego (a raczej kilku mieszanych małżeństw). Jednak
bardzo rzadkie było, że wszystkie dzieci zostały ochrzczone w kościele matki, zazwyczaj synowie byli chrzczeni w wyznaniu ojca, a córki w wyznaniu matki.
Dzieci te później również poślubiają katolików lub katoliczki, a potomstwo tych
związków bywa albo ewangelickie (jak w przypadku Ksawerego), albo katolickie
(jak w przypadku Henryka i Heleny), Aleksander chyba nie miał dzieci, a Wanda
nie wyszła za mąż.
Pan Jerzy Czerwiński z dumą podkreślał w rozmowie ze mną, że jego
dziadek, Mikołaj Bobkowski, brał udział w powstaniu styczniowym. Później
pracował na kolei i zmarł na serce w czasie pracy4. Na zdjęciach prezentuje się
jako postawny mężczyzna obdarzony pokaźną brodą. Szczegółów biograficznych
dostarczył mi jego syn Aleksander, który w swoim życiorysie pisał: Ojciec w czasie powstania 1863 r., podówczas pomocnik maszynisty kolejowego, dla powstańców odczepia
z pociągu jadącego do Warszawy sześć wagonów z zaopatrzeniem dla wojska rosyjskiego
w lasach skierniewickich. Było to w nocy. Niestety księżyc oświetlił go dostatecznie
gdy przekradał się w czasie jazdy poprzez wagony na tyły pociągu, strażnicy kolejowi poznali go i powiadomili władze. W Warszawie został dworzec otoczony przez
żandarmerię. Solidarni, jak zwykle, kolejarze załadowali go do wielkiego kurnika
przeznaczonego do Ząbkowic. Stamtąd zdołał przedostać się do Krakowa. Tu jednak
wpada w ręce policji austriackiej i mając do wyboru wydanie go Rosji czy też przyjęcie
roli «ochotnika meksykańskiego» dla walki za Maksymiliana, wybiera oczywiście
to drugie. Przestrzelona noga nie czyni z niego kaleki. Po powrocie do Galicji, wraca
do kolejnictwa pełniąc służbę maszynisty na kolei 'Karola Ludwika' na linii KrakówLwów do śmierci w r. 18935.
Aleksander Bobkowski wyjaśnia także powód, dla którego wszystkie
dzieci, które przyszły na świat z małżeństwa jego rodziców zostały ochrzczone
3
Księga rodzin ewangelickich, Archiwum Parafii Ewangelickiej w Krakowie.
Wywiad z Jerzym Czerwińskim przeprowadzony 6 grudnia 2007 roku, nagranie w moim archiwum.
5
Polish Institute of Arts and Science of America, Andrzej Bobkowski Collection, no 45.4.
4
-101-
Wanda Bobkowska
w jednym Kościele: Ojciec był katolikiem, lecz po spowiedzi z okazji ślubu przyszedł wzburzony do domu z oświadczeniem: «Moje
wszystkie dzieci bedą ewangielikami»6. Można się jedynie domyślać, że decyzja ta była reakcją na niechętną postawę spowiednika.
O Marii z Urbantke'ów jej wnuk twierdzi, że pochodziła z niemieckiej rodziny, zaś syn, że ze śląskiej. Do okresu
międzywojennego Bielsko było miastem o przewadze napływowej ludności niemieckiej, ale sporą grupę stanowili też autochtoniczni Ślązacy. Ewangelikami bywali zarówno jedni, jak i drudzy. Imiona i nazwiska rodziców Marii (Fryderyk Urbantke i Ema
Bock) zdają się jednak świadczyć o ich pochodzeniu niemieckim. Syn miał pewnie na myśli geografię, a nie kulturę.
Nie wiadomo, jak się poznali: niemiecka mieszczanka z Bielska z polskim kolejarzem o szlacheckim rodowodzie, uczestniku powstania pochodzącym z Warszawy a osiadłym w Krakowie. Małżeństwo było chyba udane, przynajmniej nie ma śladów
tego, że miałoby być inaczej.
Syn Aleksander pisał: Admiracja dzieci dla ich uwielbianej matki była rzadko - w tej mierze - spotykanym zjawiskiem.
Bo Maria Bobkowska była wyjątkowo ludzką - a bardzo uczynną i czułą na wszelką biedę najbliższego otoczenia7. Wcześnie owdowiała
i została sama z pięciorgiem dzieci, z których najmłodsze miało wtedy 8 lat. Zbyt skromna emerytura 42 guldeny nie wystarcza –
relacjonuje dalej Aleksander – Plisowanie ratuje nas od głodu. Pracujemy ciężko nocami lecz w końcu zdobywamy wszyscy wyższe
wykształcenie8.
W spisie mieszkańców Krakowa z roku 1906 Bobkowska Marya widnieje jako wdowa po urzędniku kolejowym,
ul. Niecała 13 (obecnie ul. Zamenhoffa), w roku następnym pod tym samym adresem, ale już jako właścicielka zakładu plisowania i w takim charakterze figuruje tam bez zmian do I wojny światowej9. Zakład plisowania mogła prowadzić i wcześniej, ale
nie było to odnotowane w spisie mieszkańców. Potwierdza to jednak opowieść Aleksandra. Przedsiębiorcza bielszczanka ciężką
pracą swoją i dzieci, mimo wczesnego wdowieństwa, zdołała je wszystkie wykształcić, nie czyniąc w tym względzie różnicy między
synami i córkami. Nie było to wówczas regułą ani w inteligenckich, ani tym bardziej mieszczańskich domach. Szczególnie wtedy,
gdy rodzinne zasoby były ograniczone, wykształcenie dziewcząt uważano za zbytek. Bobkowscy najwyraźniej nie hołdowali tej
tezie, a wręcz przeciwnie, widzieli w wykształceniu jedyną dla siebie szansę godnego życia.
Edukacja i kariera naukowa
Książka Władysławy Szulakiewicz dostarcza informacji na ten temat, ale pozostawia pewne wątpliwości. Wanda Bobkowska uczyła się w „prywatnych szkołach krakowskich”, później w latach 1901-03 uczęszczała do Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego F. Preisendanza w Krakowie, w tym samym czasie studiowała historię na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach
1901-190410.
Dalej Szulakiewicz pisze, że w latach 1903-1907 Bobkowska pracuje jako nauczycielka. Nie wiadomo, co robi przez
następne dziecięć lat11. W 1919 r. zdaje maturę w Gimnazjum Realnym im. S. Jaworskiego i zapisuje się na Wydział Filozoficzny
UJ, studiuje historię, pedagogikę i polonistykę. W 1925 r. otrzymuje doktorat na podstawie rozprawy Nowe prądy w szkole ludowej
na ziemiach polskich na początku wieku XIX12.
Informacje zawarte w publikacji Archiwum UJ Corpus studiosorum nie rozwiewają moich wątpliwości. Podano tam,
6
Ibidem.
Ibidem.
8
Ibidem.
9
Spisy mieszkańców Krakowa za lata: 1905, 1906, 1907, 1909, 1910, 1913, 1914, Biblioteka Jagiellońska.
10
W. Szulakiewicz, Wanda Bobkowska (1880-1948). Szkic z historii polskiej historiografii edukacyjnej, Rzeszów 1998, s. 12.
11
Według Spisów ludności Krakowa jest cały czas „nauczycielką”. Prawdopodobnie pracuje w tym okresie w Szkole Ewangelickiej.
12
Ibidem.
7
-102-
że Bobkowska ukończyła Gimnazjum Jaworskiego w Krakowie (matura 20 VI 1899) oraz Seminarium Nauczycielskie. Studiowała
na Wydziale Filozoficznym UJ jako hospitantka w I semestrze 1901/02, a jako studentka nadzwyczajna w I semestrze 1903/04.
Mogło to jednak trwać dłużej, ponieważ akta dotyczące hospitantek są niepełne. Doktorat obroniła 14 III 192513.
Według tych źródeł maturę zdawała dwa razy: w 1899 i 1919 roku, studiowała na raty, najpierw jako hospitantka (czyli
jedynie słuchała wykładów, nie miała pełni praw studenckich), a dopiero po I wojnie światowej – regularnie. Wymaga to sprawdzenia w Archiwum UJ.
W latach 1928-38 wykłada historię wychowania w Studium Pedagogicznym UJ, pracuje też w Seminarium Żeńskim
im. J. Joteyko (1929-31), Państwowym Pedagogium (1931-39). W 1934 roku otrzymuje dyplom magistra filozofii w zakresie
historii na UJ. W 1935 roku publikuje książkę Korespondencja Metternicha w sprawie Uniwersytetu Krakowskiego 1820-1829.
Później odbywa podróż naukową do Niemiec, Szwajcarii, Austrii i Anglii. W latach okupacji uczestniczy w tajnym nauczaniu i pracuje
w Radzie Głównej Opiekuńczej.
W 1945 roku zostaje dyrektorką Państwowego Pedagogium, habilituje się na Wydziale Filozoficznym UJ, później
wykłada w Studium Pedagogicznym UJ, współorganizuje Państwową Wyższą Szkołę Pedagogiczną, w 1948 roku zostaje mianowana docentem etatowym na Wydziale Humanistycznym UJ, wydaje książkę Pruska polityka szkolna na ziemiach polskich w latach
1793-180614.
Brat Aleksander w cytowanym już życiorysie pisze tylko o najważniejszych sprawach: Starsza siostra Dr. Wanda, jest
w czasie wojny z Niemcami sekretarką Głównej Rady Opiekuńczej - po wojnie Dyrektorką Instytutu Pedagogicznego oraz Prof. Historii
Wychowania Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie15. Wymaga dalszych badań kwestia pracy Bobkowskiej dla Rady Głównej
Opiekuńczej. Była to organizacja opieki społecznej, utworzona w 1940 r. za zgodą okupacyjnych władz niemieckich, dla niesienia
pomocy ludności polskiej zamieszkałej na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Główną jej siedzibą był Kraków.
Bardzo ciekawy jest wątek „podróży naukowej” Wandy Bobkowskiej w drugiej połowie lat trzydziestych. Pokłosiem
tej wyprawy był artykuł pt. Działalność kobiet w narodowo-socjalistycznych Niemczech, opublikowany w piśmie „Chowanna”,
miesięczniku poświęconym „współczesnym prądom w wychowaniu i nauczaniu”. Jest to tekst ukazujący najważniejsze elementy
ideologicznego oddziaływania ruchu narodowo-socjalistycznego: odwoływanie się do chłopstwa jako jedynego „zdrowego rdzenia
narodu”, nadawanie szczególnego znaczenia pracy wiejskiej gospodyni, umiejętne organizowanie obozów pracy dla młodzieży.
Autorka pisała: Rozmawiałam z dziewczętami, które przeszły przez obóz. Niemka z Ameryki wracała do swoich za morze z misyjnym
zapałem. Akademiczka, która czuła się bardzo pokrzywdzona kiedy dla uzyskania licencji dalszych studiów musiała poddać się życiu
obozowemu, oświadczała gotowość radosnego powrotu do obozu na każde wezwanie. Z rozmów dziewcząt między sobą, podsłuchanych
mimochodem czy to w bibliotekach czy w przejazdach koleją, zastanawiała poważna treść, głębokie zainteresowanie sprawami publicznymi, politycznymi, gospodarczymi, społecznymi i dyskusja daleka od wszelkich błahostek16.
Bobkowska obserwowała też działanie przedszkoli wiejskich i kursów „sprawności kobiecej”, a także funkcjonowanie
kobiecych organizacji w miastach. Zdawała sobie sprawę z tego, jak skuteczne są to działania i starała się zwrócić na to uwagę:
Należy sobie to dość wcześnie uprzytomnić, wstrząsnąć silnie swą własną świadomością i świadomością naszej młodzieży i zapytać samego
siebie i naszą młodzież, jakim czynem zorganizowanym samorzutnie i bez przymusu wyrówna a może i przewyższy wysiłki niebezpiecznego
i głodnego ziemi sąsiada17.
13
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850-1918, pod red. J. Michalewicza, Archiwum UJ, Kraków 1999.
W. Szulakiewicz, op. cit., s. 12.
15
PIASA, Andrzej Bobkowski Collection, no 45.4.
16
W. Bobkowska, Działalność kobiet w narodowo-socjalistycznych Niemczech, „Chowanna” 1937, t.VIII, s. 35.
17
Ibidem, s. 77.
14
-103-
Przywołuję tutaj ten właśnie, dość marginalny w naukowej twórczości Bobkowskiej artykuł, aby zwrócić uwagę na
jej przenikliwość w dostrzeżeniu znaczenia ideologicznego dowartościowania kobiet i młodzieży w hitlerowskich Niemczech,
a także wskazaniu mechanizmów powszechnej indoktrynacji.
Społeczność wyznaniowa
Działalność Wandy Bobkowskiej w ramach społeczności ewangelickiej była bardzo aktywna. Historia krakowskiej parafii
kilkakrotnie ją wymienia: jako nauczycielkę szkoły ewangelickiej, członkinię zarządu Zjazdu Polaków Ewangelików Małopolski
w 1921 roku, a po jego zakończeniu – Wydziału Kościelnego Polaków Ewangelików Małopolski; jako aktywną działaczkę
kulturalno-oświatową zboru wygłaszającą odczyty dla parafian18.
I wreszcie kwestia najważniejsza: sprawą, o którą Zbór kruszył kopie przez długie lata, zaraz po wojnie, było przyznanie
niewiastom, samodzielnie opłacającym składki, czynnego i biernego prawa wyborczego. Ponieważ stare ustawy kościelne, obowiązujące
jeszcze, nie przewidywały tego, po długich debatach przyznano paniom trzy miejsca w starszyźnie z głosem doradczym, bez wyborów, jako
delegatkom Ewangelickiego Stowarzyszenia Pań. Dnia 5 lipca 1927 r. zasiadły w niej, - jako pierwsze w Polsce: Dr Wanda Bobkowska,
Helena Gelbhardowa, prezeska stowarzyszenia i Ella Grosse19.
Dostrzeżenie znaczenia kobiet w krakowskim zborze miało na pewno związek z wysokim prestiżem, jakim się cieszyła
Wanda Bobkowska z uwagi na prowadzoną przez nią karierę naukową. To właśnie jej przykład musiał uzmysłowić „ważnym
mężczyznom”, że wykluczenie kogoś z możliwości decydowania o sprawach parafii (kogoś kto była doktorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i jednała sobie szacunek kręgów akademickich) jedynie ze względu na płeć, jest nie tylko niesprawiedliwe,
ale nieracjonalne, bo pomniejsza „kapitał ludzki” krakowskiego polskiego ewangelicyzmu. Doktor Wanda Bobkowska mogła wiele
wnieść w życie swego zboru, ale najpierw trzeba było zmienić stare, patriarchalne urządzenia. Taka była często droga emancypacyjnych wynalazków: kobiety o wyższym statusie w jakiejś hierarchii prestiżu mogły spowodować dostęp wszystkich kobiet
do udziału w innej sferze rzeczywistości społecznej, dotąd dla nich niedostępnej.
W okresie okupacji, kiedy Niemcy usunęli polskich ewangelików z kościoła św. Marcina przy Grodzkiej, a nabożeństwa
odbywały się gościnnie w kościele św. Agnieszki, Bobkowska dalej pełniła obowiązki członkini starszeństwa zborowego, organizowała
opiekę duszpasterską i spotykała się z innymi członkami Rady oraz „innymi wybitniejszymi zborownikami” w prywatnych mieszkaniach, radząc nad sprawami zboru. Po wojnie zasiadała w Radzie, gdy wracał objąć swój urząd ks. Wiktor Niemczyk20.
Była zatem Bobkowska jedną z ważniejszych postaci w życiu krakowskiej społeczności ewangelickiej w okresie,
gdy toczyła się w jej obrębie walka między Polakami i Niemcami o narodowościowe oblicze zboru w latach dwudziestych i trzydziestych, a także później – w trudnym i dramatycznym czasie okupacji oraz tuż po jej zakończeniu.
Życie rodzinne
Moja wiedza na temat biografii Wandy Bobkowskiej bardzo długo ograniczała się jedynie do jej działalności publicznej,
nie potrafiłam jej sobie wyobrazić jako osoby, nie wiedziałam, jak wyglądała, bo nigdzie nie natrafiłam na żaden jej wizerunek.
Postanowiłam zbadać archiwa uczelni, tam zazwyczaj są przynajmniej jakieś zdjęcia legitymacyjne. Udałam się do Archiwum
UJ, gdzie materiały dotyczące Bobkowskiej znajdują się w kilku różnych teczkach, ale fotografii nigdzie nie było. Jedyna szansa
18
J. Bieniarzówna, K. Kubisz, 400 lat reformacji pod Wawelem, 1557-1957, Wydawnictwo Strażnica Ewangeliczna, Warszawa 1958, s. 48-49, 53-54.
Ibidem, s. 52-53.
20
Ibidem, s. 57, 62, 66.
19
-104-
była w odnalezieniu rodziny. To właśnie rodzinne archiwa i pamięć bliskich krewnych przechowują obrazy swych antenatek.
Tam powiązane wstążeczkami leżą ich listy, w albumach można zobaczyć fotografie, a opowieści rodzinne ujawniają anegdoty.
Jak trafić do rodziny? W Krakowie zazwyczaj nie jest to trudne, czasami wystarczy sięgnąć do książki telefonicznej. W tym
przypadku ta metoda jednak zawiodła. W kartotece Parafii Ewangelickiej nie ma nikogo o nazwisku Bobkowski. W Archiwum
UJ wynotowałam powojenny adres mojej bohaterki: ul. Dietla 111. Wiedziałam poza tym, że mieszkała z siostrą i jej rodziną,
czyli Czerwińskimi. Okazało się, że bratanek Bobkowskiej, pan Jerzy Czerwiński, mieszka tam z żoną do tej pory. Wkrótce
siedziałam już przy herbacie w ich obszernym salonie, słuchałam opowieści i oglądałam zdjęcia.
To, co usłyszałam na temat dziadków Bobkowskich, już cytowałam wcześniej. Najstarszym z ich dzieci był Ksawery,
zasłużony dla krakowskiego zboru, ożeniony z Seifertówną. Pan Czerwiński go nie pamięta, bo zmarł przed jego urodzeniem.
Kolejny Bobkowski – Henryk, został oficerem w armii austriackiej, służył w Wiener-Neustadt i tam się ożenił. Jego syn Andrzej
został znanym pisarzem. Najmłodszy z braci Bobkowskich, Aleksander, w wolnej Polsce pełnił obowiązki wiceministra komunikacji, z jego inicjatywy wybudowano kolejki na Kasprowy Wierch i Gubałówkę, był też jednym z pionierów narciarstwa21.
Panny Bobkowskie również zdobyły wykształcenie: Wanda była nauczycielką i działała na polu nauki, a Helena skończyła
medycynę i pracowała jako lekarka szkolna. W czasie I wojny światowej była zatrudniona w szpitalach frontowych (uratowała pewnego górala z Ratułowa, który został później ojcem chrzestnym jej syna Andrzeja, a był po wojnie dzierżawcą schroniska w Morskim Oku i rodzina Bobkowskich co roku tam bywała). Wyszła za mąż za Stefana Czerwińskiego, inżyniera lądowego zajmującego
się regulacją Wisły, a później profesora Akademii Górniczo-Hutniczej. Mieli dwóch synów: Jerzego i Andrzeja. Obaj interesowali
się lotnictwem. Andrzej był pilotem w RAFie w czasie wojny, zginął zestrzelony nad Francją. Pan Jerzy przed wojną zaczął studia
na Politechnice Warszawskiej, a skończył już po wojnie w Krakowie, tylko rok pracował w szybowcowym zakładzie doświadczalnym
w Bielsku-Białej, a później jako asystent od mechaniki ogólnej na AGH. Jego żona Krystyna Lewandowska skończyła ASP
i jest rzeźbiarką.
Czerwińscy mieszkali najpierw w latach dwudziestych przy placu na Groblach, ale w 1936 roku przenieśli się na Grodzką,
gdzie rezydowała już reszta rodziny.
Trzy kamienice poniżej kościoła św. Marcina wraz z oficynami stanowiły swego rodzaju „ewangelicką enklawę”.
Krakowscy protestanci otrzymali od senatu Wolnego Miasta Krakowa na początku XIX wieku opuszczony kościół św. Marcina
z przylegającymi terenami, jako zadośćuczynienie za świątynię zburzoną w czasie antyprotestanckich tumultów w XVII wieku.
Kościół odnowiono, a obok zbudowano kilka kamienic z oficynami i szkołę ewangelicką. Są to budynki nr 58, 60 i 62 przy ulicy
Grodzkiej. Jak twierdzi Aleksander Bobkowski, stało się to za sprawą jego stryja Ksawerego, który: Ratuje od upadku Gminę
ewang. w Krakowie, buduje szkołę i dwa domy czynszowe i zapewnia przyszłość Gminy22.
Tam właśnie pod koniec lat trzydziestych mieszkali wszyscy Bobkowscy. Pan Jerzy Czerwiński wymienia z pamięci:
Henryk z żoną i wdowa po Ksawerym z dziećmi w oficynie B na parterze, a na pierwszym piętrze – babcia Maria i Wanda.
On zaś z rodzicami i bratem w oficynie A23.
W rodzinie nie było żadnego „problemu wyznaniowego”, twierdzi. Ze strony matki wszyscy byli ewangelikami.
Ona sama dopiero przed śmiercią przeszła na katolicyzm, co było „bardzo sztuczne”, jak to określa. W rycie katolickim wysoko
ceniła liturgię. Z mężem ustalili przed ślubem, że córki będą ewangeliczkami, a synowie – katolikami. Urodziło się tylko dwóch
21
Wszystkie informacje i cytaty z tej części tekstu, o ile nie są opatrzone odnośnikiem, pochodzą z wywiadu z Jerzym Czerwińskim przeprowadzonego 6 grudnia
2007 roku, nagranie w moim archiwum.
22
PIASA, Andrzej Bobkowski Collection, no 45.4.
23
Spis ludności Krakowa z 1936 roku podaje jednak, że na Grodzkiej 60 mieszkała tylko Wanda (jej matka już wtedy nie żyła) i Jadwiga Bobkowska, nauczycielka
(córka Ksawerego). Aleksander, inż., Dyrektor Kolei Państwowych – na Paderewskiego 1, Henryk, emerytowany generał – na Konfederackiej 14, a Janusz (syn
Ksawerego), oficer, na Bartosza Głowackiego 5. Zapewne kolejni członkowie rodziny przeprowadzili się tam w późniejszym czasie.
-105-
synów, więc odziedziczyli wyznanie po ojcu. Ale często chodzili także do kościoła ewangelickiego, szczególnie, że tak blisko niego
mieszkali. Andrzej przyjaźnił się z młodym Kiszą, synem dyrektora szkoły ewangelickiej.
Były natomiast w rodzinie ostre dyskusje polityczne, szczególnie dotyczące Piłsudskiego. Pan Jerzy pamięta, jak kiedyś
z okazji świąt cała rodzina zgromadziła się u nich na Groblach i rozpętała się ostra dyskusja, bo wujek Henryk, gdy przyszedł
przewrót majowy, wziął stronę przeciwną Piłsudskiemu. Niedługo później przeszedł na emeryturę, ale dostał awans na generała.
Jego adwersarzem był zapewne Aleksander, który za Sanacji zrobił karierę ministerialną.
Pan Jerzy dokładnie nie wie, jak kształtowało się życie jego ciotki Wandy, pamięta tylko, że zajmowała się historią
i pedagogiką. W rodzinie Wanda była wysoko ceniona, ukończyła studia i grała na fortepianie. Miała piękny instrument marki
Knabe, który stał u niej w salonie. Na ścianie wisiał ponury portret Beethovena. Pan Jerzy pamięta, jak ciotka grała jakieś utwory
Griega, jeszcze dziś potrafi je zanucić. Wkładała wiele wysiłku w to, żeby i on ćwiczył, starała się go zachęcić do muzyki poważnej.
Ale po lekcji zazwyczaj prosił ją, żeby zagrała coś lekkiego, np. „O sole mio”, a ona siadała i grała.
Pan Czerwiński wyznaje: Ciotka Wanda była nadzwyczajną kobietą, ja ją nawet bardziej kochałem niż matkę, bo matka była
ostra, surowa, nieudane wywiadówki kończyły się nieprzyjemnie, a ciocia Wanda była przekochana, nawet by jej to go głowy nie przyszło
[żeby mnie skarcić]. A jego żona dodaje, że Wanda była delikatną inteligentką, żyło się z nią inaczej niż w twardym życiu po wojnie.
Ale niestety zachorowała na raka, cierpiała, wkrótce umarła.
W czasie wojny Niemcy wyrzucili ich z mieszkań przy Grodzkiej i zakwaterowali na Dietla. W jednym mieszkaniu
stłoczyli się Czerwińscy oraz Wanda Bobkowska. Najpierw zmarł Czerwiński senior, potem Wanda, w latach siedemdziesiątych
– Helena, matka pana Jerzego, później matka jego żony. Ich adoptowana córka wyprowadziła się do swojego mieszkania.
Teraz mieszkają tam sami.
Ciekawy obraz innej odnogi rodziny Bobkowskich można znaleźć w pismach Andrzeja, autora Szkiców piórkiem,
który urodził się w Wiener-Neustadt, gdzie jego ojciec wykładał w Cesarsko-Królewskiej Armii Wojskowej. Sam pisarz tak
charakteryzował swych rodziców: Mnie rzeczywiście wychowali i wykształcili dość specjalnie. To wszystko odbywało się na bezustannym napięciu, łuku elektrycznym, jaki tworzył się między moją matką i ojcem. Z jednej strony twardy jak stal chromoniklowa żołdak,
ale kulturalny, cyniczny, wychowany na Schopenchauerze i Weiningerze i na «Die Fackel» Karla Krausa, z drugiej strony mezzosopranowe dziewczę z Wilna, wykształcone na pensji Pańkiewiczówny w Warszawie, kręcące się bezustannie w towarzystwie ówczesnych
pisarzy i artystów i socjalistów24. Ojciec był ewangelikiem, matka katoliczką, w tym wyznaniu został także ochrzczony ich jedyny
syn. Nie było to raczej zgodne z częstą wówczas praktyką dziedziczenia wyznania w miesznych małżeństwach według płci: synowie
po ojcu, córki po matce.
Potem Bobkowscy mieszkali jeszcze w Wilnie, Modlinie, Toruniu, wreszcie osiedli w Krakowie, na Dębnikach,
a syna umieścili u babki i ciotki Wandy, która również czuwała nad jego edukacją w gimnazjum Nowodworskiego. Jak twierdzi autorka wystawy o Andrzeju Bobkowskim i znawczyni jego tworczości, Joanna Podolska, ciotka była surowa i wymagająca25. Trudno
orzec, dlaczego tak różny obraz ciotki Wandy mają jej bratanek Andrzej i siostrzeniec Jerzy. Może w przypadku tego pierwszego
była po prostu główną instancją wychowawczą, która musiała zapędzać do nauki tego chuligana wolności, jak go później nazwali
krytycy. Zaś w życiu Jerzego Czerwińskiego rolę tę spełniała jego matka, więc Wanda mogła zostać delikatną inteligentką.
24
25
Z listu do Kazimierza Wierzyńskiego, patrz http://andrzej-bobkowski.pl/zycie.
Patrz www.andrzej-bobkowski.pl/zycie.
-106-
Przejrzałam opublikowane listy Andrzeja Bobkowskiego w poszukiwaniu dalszych informacji dotyczących jego rodziny,
a szczególnie ciotki Wandy. Niestety poza nieistotnymi wzmiankami nie znalazłam niczego ciekawego26. Mam jednak nadzieję,
że jej bratanek zostawił po niej jakiś swój pisarski ślad.
Wanda Bobkowska nie wsławiła się spektakularną działalnością polityczną. Była krakowską nauczycielką, która potrafiła
także pójść drogą kariery akademickiej. W swym środowisku cieszyła się dużym uznaniem i w ten sposób przyczyniła się
do zwiększenia udziału kobiet w życiu Kościoła. Od tamtej pory niewiele się zresztą w tym względzie zmieniło, co prawda kobiety
zasiadają już nie tylko w Radach Parafialnych, ale i Synodzie, jednak polski Kościół Ewangelicko-Augsburski ciągle nie dopuszcza
ordynacji kobiet na duchownych.
Grażyna Kubica – pracuje w Zakladzie Antropologii Społecznej Instytutu Socjologii UJ, interesuje się problematyką
mniejszości kulturowych, antropologią wizualną, historią antropologii oraz refleksją feministyczną. Opublikowała książki: Luteranie na Śląsku Cieszyńskim, studium historyczno-socjologiczne, 1996; Siostry Malinowskiego, czyli kobiety nowoczesne na początku
XX wieku, 2006. Jest autorką opracowania Dziennika w ścisłym znaczeniu tego wyrazu Bronisława Malinowskiego (2002), a także
wielu artykuków naukowych, publicystycznych i kilku opowiadań. Jej zainteresowania fotografią i filmem etnograficznym
zaowocowały kilkoma wystawami: Obrazy miast różnych, 2000; Człowiek – z obu stron kamery, 2002; Maria Czaplicka – młodopolska
muza i badaczka Syberii, 2004; Krakowskie rody ewangelickie, 2007.
26
Patrz A. Bobkowski, Jerzy Giedroyc Andrzej Bobkowski Listy 1946-1961, oprac. J. Zieliński, Czytelnik 1997; Przysiągłem sobie, że jeśli umrę, to nie w tłumie: Korespondencja z Anielą Mieczysławską 1951-1961, Wydawnictwo Ruta, Warszawa 2003; Listy do Tymona Terleckiego, oprac. Nina Taylor-Terlecka, Biblioteka Więzi,
Warszawa 2006; Listy z Gwatemali do matki, Twój Styl 2008.
-107-
Joanna Fabijańczuk
Matka Izraela. Sara Schenirer
Sara Szenirer, Sarah Schenirer, Soroh Shenirer, Sara Sznirer
Ponad 100 lat temu, dokładnie 13 lipca 1883 roku1 w Krakowie, urodziła się jedna z najważniejszych postaci w historii
żydowskiego nauczania. Była nią Sara Schenirer. Kobieta niezwykła, niezłomna działaczka oświatowa i społeczna, pedagożka
i pisarka.
Sara była córką Róży oraz Becalela Schenirera, kupca z Tarnopola2. Dziadkiem Sary ze strony matki był Abraham Lach, kupiec
krakowski. Rodzice Sary mieszkali początkowo na ul. Dietla 9, a później na Orzeszkowej 9 i tam też zapewne mieszkała Sara.
Wychowała się w chasydzkiej rodzinie z tradycjami rabinackimi, związanej religijnie z cadykiem Rokeachem Jisocharem Dow
Berem z Bełza. O dzieciństwie i okresie dorastania Sary wiadomo niewiele. Głównym źródłem informacji o niej z lat młodości
jest jej pamiętnik, napisany w jidysz. Wynika z niego, że Sara nie była jedynaczką. Według relacji bratanka Sary, Tulo Schenirera
(ur. 1927 r. w Krakowie), Sara miała pięciu braci: najstarszego Abrahama, zwanego Romkiem, Jakuba, Arona, Szymona, który był
sędzią rabinackim w Krakowie między 1935 a 1939 rokiem i Judę oraz trzy siostry: Helę – nauczycielkę hebrajskiego, Leę i jeszcze
jedną siostrę, której imię nie jest znane3. Sara była najmłodszą z dziewięciorga rodzeństwa.
Uczęszczała do polskiej szkoły powszechnej z jedną godziną religii, do jakiej zazwyczaj posyłano dziewczynki z chasydzkich rodzin.
Wówczas młode Żydówki nie miały możliwości otrzymania formalnej edukacji w żydowskich szkołach w zakresie nauk religijnych
i świeckich. Sara i jej żydowskie koleżanki w polskiej szkole zdobywały świeckie wykształcenie, ucząc się języka polskiego i polskiej
kultury, kosztem braku systematycznej nauki własnej religii i tradycji. Wiedzę nabytą w świeckiej szkole Sara uzupełniała prawdopodobnie na cotygodniowych lekcjach żydowskiej religii4. Sama o sobie pisała:
Gdy miałam 6 lat, przezywano mnie panna Chasida5. W szkole wyróżniałam się na lekcjach religii, chociaż w ogóle uczyłam
się dobrze i zawsze otrzymywałam promocję z wyróżnieniem. Dobrze szło mi również szycie. Wielką przyjemnością było dla
1
Wniosek o wydanie dowodu, ze zdjęciem, Archiwum państwowe w Krakowie, ul. Grodzka 52, sygnatura: STGKR 990, s. 675.
E. Duda, Krakowianie. Wybitni Żydzi krakowscy XIV–XX w., Katalog wystawy w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa, Kraków 2006.
3
A. Pordes, I. Grin, Ich miasto. Wspomnienia Izraelczyków przedwojennych mieszkańców Krakowa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2004, s. 272.
4
Ibidem.
5
Pobożna.
2
-108-
mnie spędzanie szabatu na czytaniu Cene Urene6, studiowaniu przypadającego na dany tydzień czytania z Tory i ksiąg
prorockich. Moja siostra i jej przyjaciele spędzali szabaty na tańcach i śpiewie. Ja siadywałam w kątku, pogrążona w studiowaniu parszy7. Mawiali, że jestem tak pogrążona w czytaniu tych religijnych ksiąg, że nie zauważyłabym nawet, gdyby przyszli
złodzieje i okradli mieszkanie. Bolało mnie to, że widziałam, jak moja siostra łamie podstawowe zasady żydowskiego
narodu i lekceważy judaizm [...] Gdy byłam starsza musiałam poszukać sobie pracy, bo w domu się nie przelewało.
Zostałam szwaczką. Harowałam całymi dniami. Wieczorem jednak pracowałam nad sobą. Kupiłam sobie Biblię z przekładem
na jidysz i studiowałam co wieczór. Czerpałam z tego bezgraniczną przyjemność8.
Religijność Sary w połączeniu z ówczesnym systemem świeckiej edukacji, któremu podlegała, znacząco wpłynęły na jej późniejsze
poglądy i działalność. Już w swojej młodości Sara zatrwożona była sytuacją współczesnych jej żydowskich dziewcząt. Dostrzegała
ich niekomfortową sytuację, uniemożliwiającą podjęcie zarówno religijnej, jak i świeckiej edukacji. Nie chciała pozostać bierna wobec tego, co widziała. Po ukończeniu szkoły powszechnej, już w wieku 14 lat, aby wesprzeć finansowo swoją rodzinę, podjęła pracę
jako szwaczka. Zawodu nauczyła się samodzielnie. Ponieważ nie miała możliwości pogłębienia wiedzy z przedmiotów świeckich,
została słuchaczką wykładów prowadzonych w języku polskim, przez polskie działaczki oświatowe9.
W wieku 31 lat Sara wraz z rodziną wyemigrowała z Galicji, co można uznać za przełom w jej dążeniach i okres sprecyzowania dalszej życiowej drogi:
Po wybuchu wojny w 1914 r. wyjechaliśmy z Krakowa do Wiednia. Ta podróż miała zadecydować o powstaniu ruchu Bejs
Jakow. W Wiedniu mnóstwo było Żydów z Galicji, którzy uciekli przed wojskami rosyjskimi. Przez pierwsze tygodnie
bez powodzenia przemierzaliśmy ulice, szukając mieszkania w żydowskiej dzielnicy. Wreszcie zamieszkaliśmy w dzielnicy
nieżydowskiej, o jakąś godzinę pieszo od Wielkiej Synagogi. Jednak moja gospodyni powiedziała mi, że w pobliżu jest
ortodoksyjna synagoga.
Udałam się tam w szabat podczas święta Chanuka. Rabin, dr Flesch, wygłosił inspirujące kazanie o Judycie, wzywając córy
Izraela naszych czasów, by podążały śladami swojej protoplastki. Wysłuchałam tego i pomyślałam: gdyby tylko żydowskie
dziewczęta z Krakowa mogły słyszeć i dowiedzieć się, kim jesteśmy i jak wielkie jest nasze dziedzictwo. Ale niestety, córki Izraela
niewiele wiedziały o naszej wspaniałej przeszłości, a ten brak wiedzy odcinał je od własnego narodu i tradycji. Wtedy zaczęłam
marzyć o wielkich czynach, ale opatrzność postanowiła, że musi jeszcze upłynąć wiele czasu, zanim się te marzenia ucieleśnią.[...]
Słuchając kazania dr Flescha, myślałam, jak przenieść to przesłanie żydowskim kobietom w Polsce. W miarę jak mijał czas,
mój plan się konkretyzował. Jak Kraków odpowie na moje plany stworzenia szkoły, w której żydowskie dziewczęta będą mogły
się uczyć w ortodoksyjnym otoczeniu? Wiedziałam, że zapytają mnie: Teraz w XX wieku? Czy chcesz, żeby dziewczęta żydowskie
cofnęły się w przeszłość? Ale jakiś wewnętrzny głos szeptał mi: To ty musisz przedstawić swój plan stworzenia ortodoksyjnej
szkoły. To jedyny sposób, aby uratować judaizm dla nowego pokolenia. Postanowiłam, że po powrocie do Krakowa zwołam
zebranie dziewcząt i kobiet i przedłożę im moją propozycję.
6
Dosłownie: „ idźcie i patrzcie”, najpopularniejsze w literaturze dzieło religijne, zwane Biblią kobiecą, przeznaczone do czytań sobotnich dla kobiet, nie znających
języka świętego – hebrajskiego.
7
Używane przez Żydów określenie fragmentu Pięcioksięgu.
8
B. Szwarcman-Czarnota, Mocą przepasały swe biodra. Portrety kobiet żydowskich, Fundacja imienia profesora Mojżesza Schorra, Warszawa 2006, s. 87-95.
9
E. Duda, op. cit.
-109-
W Wiedniu, na wykładach dr Flescha, Sara dowiedziała się również o działalności
rabina Samsona Raphaela Hirsza, czołowego przedstawiciela ortodoksyjnego judaizmu niemieckiego. Hirsz był założycielem (w 1853 r.) koedukacyjnej szkoły
elementarnej „Realschule”. Program szkoły obejmował język niemiecki,
matematykę, nauki przyrodnicze, hebrajską gramatykę oraz blok przedmiotów
związanych z żydowską religią i tradycją. Powyższy zakres programowy obowiązywał zarówno chłopców, jak i dziewczęta, jednakże dziewczęta w przeciwieństwie
do chłopców nie studiowały Talmudu. Sara, zainspirowana wykładami dr Flescha
i działalnością Samsona Raphaela Hirsza, snuła plany dotyczące zreformowania
edukacji kobiet. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jeżeli edukacja żydowskich
dziewcząt nie zostanie zreformowana, zagrozi to fundamentom żydowskiej rodziny. Brak religijnego wykształcenia wśród kobiet z ortodoksyjnych rodzin oraz
instytucji, gdzie mogłyby się rozwijać intelektualnie, prowadził do pokusy porzucenia ortodoksyjnego judaizmu oraz do poczucia wyobcowania w rodzinie.
Żydowskie dziewczęta niejednokrotnie zaczynały się wstydzić swoich aż nadto
tradycyjnych rodziców i staroświeckiego języka, jakim się posługiwali.
Do asymilacji nieuchronnie prowadziły również nowe, atrakcyjne wzorce i role
społeczne, które były pokusą w laicyzującym się świecie i coraz bardziej otwartej przestrzeni społecznej. Z tego względu Sara nie była pewna sukcesu swoich
poczynań. Pisała:
Sara Schenirer
Obawiam się, że nawet jeśli dorosłym spodoba się moja idea, to młodsza generacja ją
wyśmieje. Ale postanowiłam robić swoje. Pewnego sobotniego popołudnia wygłaszałam
wykład dla czterdziestu dziewcząt na temat Pirke Awot10 [...] Mój wykład przyjęto
chłodno, z szyderstwem. Wiedziałam, jak trudna droga mnie czeka, ale się nie
poddawałam. [...]
Dni zmieniały się w tygodnie, mój plan zaczął się konkretyzować. Dziewczęce organizacje, które założyłam, zaczęły się rozrastać. Wciąż się jednak obawiałam,
że nie przyniosą one spodziewanych wyników. Czy mogłam wpłynąć na dorosłe
dziewczęta, które miały już ustalone poglądy? Postanowiłam zwrócić się w innym
kierunku. Trzeba zacząć od małych dzieci. Młodzież jest bardziej elastyczna. Trzeba
zorganizować ortodoksyjne szkoły, w których dziewczęta mogłyby być wychowywane w
duchu tradycji11.
Sara wróciła z Wiednia latem 1917 roku i ponownie zajęła się krawiectwem.
Zaczęła również realizować swoje zamierzenia. Przedstawiła plan stworzenia szkoły
niewielkiej grupce religijnych kobiet i po uzyskaniu aprobaty postanowiła wcielić
10
Mądrości Ojców, dziewiąty traktat czwartego porządku Miszny, liczący 5 rozdziałów, jeden z
najważniejszych traktatów Talmudycznych.
11
B. Szwarcman-Czarnota, op. cit., s. 92.
-110-
go w życie. Zapoznawszy się z najważniejszymi pracami Hirsza, postanowiła wywieść swoje przyszłe dzieło z jego idei edukacyjnych, opierając je na podobnych zasadach.
Dokładnie w listopadzie 1917 roku, Sara założyła w swoim mieszkaniu, przy ulicy św. Katarzyny 1/712, jednoizbową szkołę dla
dziewcząt. Pod opieką Sary znalazło się wówczas 25 uczennic poniżej 17 roku życia. Pod kierunkiem swojej nauczycielki zgłębiały
teksty świętych ksiąg. Sara pisała o sobie, że w jednej izbie zajmowała się szyciem sukien dla ciał kobiecych, a w drugiej prowadziła
działalność, którą można określić jako „szycie sukien dla duszy”.
Tworząc pierwszą tego typu szkołę w Krakowie, równocześnie posłała swoje dwie pomocnice do innych miast, by założyły tam
podobne placówki. Ruch tworzenia szkół dla dziewcząt rozwijał się początkowo głównie dzięki wychowankom Sary.
Nazwę dla szkół - „Bejs Jakow”, czyli „Dom Jakuba” – Sara zaczerpnęła ze słów z Księgi Wyjścia: Pan zaś zawołał nań z góry,
mówiąc: «Tak powiesz domowi Jakuba i to oznajmisz synom izraelskim» (19,3). Według interpretacji Rasziego, „dom Jakuba”
to słowo skierowane do kobiet, a „synowie izraelscy” – słowo skierowane do mężczyzn.
W jednym z listów Sara tłumaczyła, dlaczego Najwyższy zwrócił się najpierw do kobiet:
ponieważ to żydowskie matki i nauczycielki wychowują następne pokolenie, one tylko mogą sprawić, że dzieci pokochają Torę,
to one zapewnią duchowe przetrwanie narodowi żydowskiemu i wbrew popularnemu mniemaniu słowa „Bejs Jakow” nie
wskazują kobiecie, że jej miejsce jest w domu, ale że to kobieta jest domem. A trzeba pamiętać o tym, że dom w judaizmie
postrzegany jest jako coś więcej niż schronienie dla ludzi. Jest to również odwzorowanie Sanktuarium, w którym przebywa
Szechina13.
Do realizacji tego ideału usilnie dążyła całe życie. Nieoficjalnie, w rodzinie Sary mówiło się, że nazwa Bejs Jakow została wybrana
na cześć brata Sary – Jakuba.
Zaledwie w dwa lata po otwarciu pierwszej szkoły w Krakowie zaczęto nadsyłać ze wszystkich stron Polski prośby
o zorganizowanie szkół Bejs Jakow również w innych miastach. Często zawiadamiano o sprzeciwie ze strony przywódców chasydzkich społeczności. W jednym z listów Sara pisała: Masz rację. Jeśli lokalny raw nie będzie cię wspierał, nie zdziałasz nic. Co ciekawe,
te same kłopoty mieliśmy z jego bratem w innym mieście. On także przeciwstawiał się powstaniu naszej szkoły14. Pomimo trudności,
Sara wytrwale przekonywała do swoich racji, spotykając się z rodzicami przyszłych uczennic i wygłaszając prelekcje na temat znaczenia wychowania religijnego.
Jedna z jej wychowanek opowiadała:
pojechała ze mną do S. otworzyć szkołę. Przyjechałyśmy w środku nocy. Następnego dnia zwołała zebranie matek i córek
i przemawiała do nich. Kilka osób zakłóciło przebieg zebrania, sprzeciwiając się samej idei Bejs Jakow. Nie poddała się, póki
nie przyjęli jej zaproszenia na prywatne spotkanie, które ciągnęło się całą noc. Ci ludzie zostali najlepszymi przyjaciółmi Bejs
Jakow i pomogli mi bardzo w otwarciu szkoły. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że ona nie chciała zostawić mnie samej
z oponentami, chciała przekonać wszystkich, by stanęli po mojej stronie15.
12
Wniosek o…, s. 675.
Ibidem, s. 93.
14
Ibidem, s. 94.
15
B. Szwarcman-Czarnota, op. cit., s. 87-95.
13
-111-
Działalność naukowa Bejs Jakow kładła silny nacisk na pielęgnowanie tradycyjnego stylu życia w oparciu o religię. Nowe szkoły
amortyzowały wstrząsy wywołane oświeceniowymi prądami emancypacyjnymi, z drugiej strony równoważyły potrzebę pogodzenia tradycyjnego świata ortodoksji z wizją świeckiego świata.
W szkole Sara zastosowała nowoczesne metody nauczania, służące pielęgnowaniu żydowskiej tradycji. Program nauczania obejmował podstawy języka hebrajskiego, ogólne wiadomości o Pięcioksięgu Mojżesza, studiowanie 30 rozdziałów Księgi
Izajasza, pamięciowe opanowanie 50 psalmów oraz modlitw przeznaczonych dla kobiet. Ponadto wykłady na temat liturgii
i znaczenia świąt, żydowską etykę ze szczególnym uwzględnieniem zadań i obowiązków kobiety16. Istniało również kilkanaście
szkół, gdzie nauczano przedmiotów świeckich, wymaganych przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.
Szkoły te posiadały pełne prawa szkół publicznych. Uczono w nich języka i literatury polskiej oraz historii i geografii Polski. Zajęcia
w szkołach Bejs Jakow stanowiły głównie uzupełnienie nauki w szkole powszechnej.
Wszystkie inicjatywy Sary Schenirer dały żydowskim dziewczętom i kobietom głęboką satysfakcję, jakiej dotychczas były pozbawione. Dzięki nauce i nawiązaniu kontaktów koleżeńskich oraz rozmaitym zajęciom stały się zdolne pełniej uczestniczyć w życiu
religijnym, przez wieki zastrzeżonym tylko dla mężczyzn.
Stworzenie ortodoksyjnej szkoły dla dziewcząt było ewenementem w skali światowej i prawdziwym fenomenem jak na
owe czasy, gdyż dotychczas postępowano zgodnie ze słowami Talmudu: Niech słowa pisane będą raczej spalone, niż przekazane kobietom. Stąd też działalność Sary była sprzeczna z rolą kobiety w tradycyjnych rodzinach żydowskich.
Sara uznała, że nie będzie mogła realizować swoich zamierzeń bez wsparcia ze strony wpływowych męskich kół religijnych.
Za namową brata poprosiła o błogosławieństwo bełskiego cadyka Isachara Dow Bera. Rebe pobłogosławił dzieło Sary i ją samą,
jednak zabronił córkom bełskich chasydów uczęszczać do jej szkół.
Sara spotkała się z poparciem wśród przywódców krakowskich ortodoksyjnych Żydów, zwłaszcza senatora, rabbiego M. Deutschera,
który zaczął ją wspomagać i prężnie działać w zarządzie szkół Bejs Jakow. Zdołała jednak rozwinąć skrzydła dopiero wtedy,
gdy szkoła zyskała protektorat partii Agudas Israel, w szczególności jej ówczesnego przywódcy Eliezera Gerszona Friedensona.
On też przekonał ortodoksyjnych Żydów do projektu Sary oraz rozpoczął wydawanie pisma „Bejt Jakow” popularyzującego ideę
tworzenia sieci szkół dla dziewcząt. Co najważniejsze, wspierał szkoły również finansowo. Sarę popierał także inny wpływowy
działacz partii Agudas Israel, cadyk Awraham Mordechaj Alter, stojący na czele chasydów z Góry Kalwarii.
Po zwołaniu w 1925 roku konferencji ortodoksyjnych działaczy oświatowych w Warszawie zwiększyła się dynamika tworzenia
szkół. W tym samym roku, ze względu na brak żydowskich kobiet, które mogłyby uczyć dziewczynki w Bejs Jakow, Sara powołała
w Krakowie do życia I seminarium nauczycielskie. Szkoła ta uzupełniała braki kadrowe w innych placówkach i była równocześnie
siłą napędową do tworzenia nowych szkół przez uczennice Sary. W seminarium uczyły się nie tylko polskie Żydówki, z czasem
zaczęły napływać do szkoły młode kobiety z zagranicy, chcące zdobywać edukację.
Najważniejszą, obok Sary, osobą w seminarium była dr Judith Rosenbaum, absolwentka szkół rabina Hirsza. Dzięki niej szkoły
Bejs Jakow poznała Europa. Judith poślubiła rabina Isidora Grunfelda, który został dajanem17 w brytyjskim naczelnym rabinacie.
Młoda para osiadła w Londynie, gdzie Judith Grunfeld pokierowała żydowską szkołą drugiego stopnia.
Sara czuła silną potrzebę edukowania kobiet, mających wyłączność w nauczaniu w szkołach Bejs Jakow. Dlatego też prowadziła,
również na wsi, letnie zajęcia przygotowujące do pracy nauczycielskiej.
Jak pisze działacz Agudy, Eliezer Gerszon Friedenson:
16
17
A. Cała, H. Węgrzynek, G. Zalewska, Historia i kultura Żydów polskich. Słownik, WSiP, Warszawa 2000, s. 22.
Sędzia religijny.
-112-
Tym, co spowodowało szybki rozwój Bejs Jakow w tak krótkim czasie, był idealizm Sary
Szenirer i jej uczennic. Kto obserwował Bejs Jakow od początku, widział czystość wiary i idealizm Sary i jej pierwszych uczennic. Były ubogie i nie miały co jeść. Mieszkały
i pracowały w ciasnych izdebkach, poświęcając się realizacji swoich ideałów18.
Zmiany wprowadzone przez Sarę w szkolnictwie żydowskim wywołały
międzynarodowy oddźwięk. Do 1937 roku powstało 250 szkół Bejs Jakow,
kształcących 40 tys. uczennic w Polsce, Austrii, Czechosłowacji, Rumunii, Niemczech, na Litwie, w Szwajcarii, Holandii, Francji, Anglii, USA i na terytorium
Palestyny.
W 1937 roku powstała pierwsza podstawowa szkoła Bejs Jakow w Stanach Zjednoczonych, w nowojorskim Williamsburgu. Założyła ją uczennica Sary, rebecyn19
Wiszna Eisen-Kaplan, pomagały zaś jej inne absolwentki szkół Bejs Jakow: Basia
Epstein-Bender oraz urodzona w Ameryce Chawa Weinber-Pincus, która specjalnie pojechała do Krakowa, by uczyć się w szkole Sary Schenirer. One też założyły
w 1948 roku pierwszą szkołę Bejs Jakow drugiego stopnia, także w Williamsburgu.
Osobny rozdział stanowi późniejsza działalność szkół Bejs Jakow w getcie łódzkim
i warszawskim, w których to prowadzono tajne nauczanie. Joseph Fridenson
przejmująco opowiada o absolwentkach Bejs Jakow, działających w Auschwitz:
Organizowały szabaty i święta, podczas Chanuki zdołały nawet zapalić świeczki
i zaintonować wraz z setkami innych kobiet – tradycyjne Maoz cur jeszuati (Opoko zbawienia). To były skromne dziewczęta z tarnowskiej Bejs Jakow i nie przyszło
im zapewne do głowy, że tam, w obozie, właśnie one są Opoką Zbawienia...20.
Sytuacja Bejs Jakow zmienia się po wojnie. W Polsce, za sprawą Holocaustu,
nie było już miejsca dla takich szkół. Podobnie na Litwie, Łotwie, w Rumunii
czy na Słowacji. W pozostałych szkołach, działających za granicą, zmieniono
profil nauczania, położono nacisk na dostosowywanie ich do danych warunków,
a nie na zachowanie tradycji, jak za czasów Schenirer.
Dziś szkoły istnieją przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych (około 25)
i w Izraelu, gdzie około 15 000 dziewcząt pobiera naukę w blisko 100 placówkach,
pielęgnując spuściznę Sary. W Tel Awiwie i Jerozolimie założono kolegia kształcące
nauczycieli. Jedno z nich, Centralne Seminarium w Jerozolimie, kontynuuje
do dziś tradycje krakowskiego seminarium Bejs Jakow.
W większości źródeł na temat Sary podkreśla się, że brakuje informacji na temat jej życia prywatnego. Wiadomo, że Sara była średniego wzros18
Bella Szwarcman-Czarnota, op. cit., s. 88.
Żona rabina.
20
Bella Szwarcman-Czarnota, op. cit., s. 95.
19
-113-
Św. Katarzyny 1
tu, miała owalną twarz i piwne oczy21. Dwukrotnie wyszła za mąż, ale nie miała dzieci. Pierwszy ślub Sary odbył się bardzo
późno, jak na ówczesne żydowskie realia, bo niedługo przed jej trzydziestym rokiem życia. Małżeństwo to szybko zakończyło
się rozwodem, którego powody nie są znane. O pierwszym mężu Sary nie wspomina się nic oprócz tego, że był mniej pobożny
niż ona. Powtórne zamążpójście miało miejsce niedługo przed śmiercią Sary. Wiadomo, że jej drugim mężem był rabi
Icchak Landau, wnuk rebego z Radomska. Co ciekawe, w Wielkiej księdze adresowej Krakowa z 1932 roku widnieje informacja,
że przy ul. św. Katarzyny 1, mieszka Sara Landau – nauczycielka, z czego można wywnioskować, że w 1932 r. Sara była już
powtórnie zamężna.
Sara poświęciła swoje życie setkom młodych kobiet, którym służyła za wzór kobiecej pobożności i nauki. Do swoich wychowanek zawsze zwracała się w jidysz majne kinder (moje dzieci), co podkreśla jej osobiste zaangażowanie. Uczennice ją uwielbiały.
Przyciągała je charyzmatyczna osobowość Sary oraz pogoda ducha i poczucie humoru, które przejawiało się w jej licznych
opowieściach i żartach. Była bardzo aktywna, kierowała seminarium, wykładała w nim, wygłaszała odczyty, pisała artykuły
do łódzkiego pisma „Beit Jakow”, była także autorką książek dla dzieci. Przez całe swoje życie propagowała zachowanie tradycji
religijnej oraz pielęgnowanie języka jidysz.
Sara zmarła w wieku 52 lat w 1935 roku. Przyczyną jej śmierci był rak żołądka22. Wiadomo, że jakiś czas przed śmiercią Sara
znalazła się w szpitalu, gdzie była operowana. Miała wtedy powiedzieć: po raz pierwszy od dwudziestu trzech lat nie spędziłam
szabatu z moimi dziewczętami23. Jej ostatnie przesłanie brzmiało:
Moje drogie dziewczęta, idziecie w szeroki świat. Waszym zadaniem jest posiać święte ziarno wiary w niewinnych dziecięcych
duszach. W pewnym sensie postanowione w dawnych czasach przeznaczenie Izraela spoczywa w waszych rękach. Bądźcie więc
silne i odważne. Nigdy nie czujcie się znużone. Nie ustawajcie w waszych wysiłkach. Pewnie słyszałyście anegdotę o chasydzie,
który przyszedł do rabina i oświadczył z zadowoleniem: «Rabinie, właśnie skończyłem czytać Talmud» «No i czego cię Talmud
nauczył?», powiedział na to rabin. «Twoja wiedza jest znakomita, ale liczy się przede wszystkim praktyka»24.
Sarę po śmierci opłakiwały setki żydowskich dziewcząt i kobiet, odprowadzających ją w orszaku na krakowski cmentarz. Została
pochowana na żydowskim cmentarzu przy ul. Jerozolimskiej 14. Sziwę25 po stracie Sary odprawiono również w wielu miastach
i miasteczkach, gdzie za sprawą jej starań powstały szkoły. Jej grób dzisiaj nie istnieje, gdyż teren cmentarza stał się w 1942 roku
częścią obozu Płaszów. W 2004 r. ustawiono tam symboliczną macewę.
Dzięki swojemu osobistemu poświęceniu, śmiałości dążeń, zdecydowaniu i matczynemu podejściu do kształcenia i wychowywania
młodych kobiet, Sara zyskała miano Matki Izraela i Matki Pokoleń.
Odsunięta w cień przez bardziej wpływowych politycznie mężczyzn, Sara stała się postacią mityczną w środowisku ortodoksyjnych,
żydowskich pedagogów. Została zapamiętana jako czołowa przedstawicielka ruchu odrodzenia religijnego żydowskich kobiet.
Miejsca w Krakowie związane z Sarą Schenirer:
ul. św. Katarzyny 1 – mieszkanie i pracownia krawiecka Sary oraz miejsce powstania I szkoły Bejs Jakow,
ul. św. Stanisława 10 – adres I seminarium nauczycielskiego powołanego przez Sarę,
21
Wniosek o…, s. 675.
A. Pordes, I. Grin, op. cit., s. 273.
23
G. Wigoder, Słownik biograficzny Żydów, wyd. Da Capo, Warszawa 1998, s. 482.
24
Ibidem.
25
Okres żałoby trwający 7 dni.
22
-114-
Płaszów, teren byłego obozu koncentracyjnego, okolice Starego Cmentarza Żydowskiego – miejsce symbolicznego upamiętnienia
Sary, gdzie znajduje się nagrobna macewa z symboliczną inskrypcją.
Bibliografia:
Borzymińska Z., Żebrowski R., Polski słownik judaistyczny, Prószyński i S-ka, Warszawa 2003
Cała A., Węgrzynek H., Zalewska G., Historia i kultura Żydów polskich, WSiP, Warszawa 2000
Duda E., Krakowianie, Wybitni Żydzi krakowscy XIV-XX w., Katalog wystawy w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa, Kraków 2006
Encyclopedia Judaica, Second edition, Volume 18: SAN – SOL
Encyklopedia Krakowa, wyd. PWN, Kraków 2000
Grupińska A., Najtrudniej jest spotkać Lilit, Austeria, Kraków-Budapeszt 2008
Księga adresowa Krakowa – lata: 1907, 1910, 1913, 1932
Pordes A., Grin I., Ich miasto. Wspomnienia Izraelczyków przedwojennych mieszkańców Krakowa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2004
Szwarcman-Czarnota B., Mocą przepasały swe biodra, Portrety kobiet żydowskich, Fundacja imienia profesora Mojżesza Schorra, Warszawa 2006
Wigoder G., Słownik biograficzny Żydów, wyd. Da Capo, Warszawa 1998
www.diapozytyw.pl/pl/site/ludzie/sara_szenirer, dostęp 26.04.2009
Joanna Fabijańczuk – studentka judaistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracuje w Jewish Community Centre. Lubi
fotografować, jeździć na rowerze, bujać się na huśtawce, poznawać nowych ludzi, odkrywać, przeżywać i czuć.
Próbuje patrzeć na świat bez uprzedzeń, zahamowań i ograniczeń.
-115-
Bettina Gerhardt
Paulina Wasserberg.
Lekarka i działaczka społeczna
Paulina Wasserberg była lekarką i bardzo aktywną działaczką społeczną. Jej postać przywróciła zbiorowej pamięci Grażyna
Kubica, czyniąc Paulinę jedną z bohaterek swojej książki Siostry Malinowskiego, czyli kobiety nowoczesne na początku XX wieku.
Mój tekst jest jedynie kompilacją informacji, które udało się zebrać Grażynie Kubicy.
Rodzina
Paulina Wasserberg urodziła się 10 marca 1882 r. Wychowała się w Krakowie, w mieszkaniu przy ul. Krakowskiej 35.
Jej rodzice, Fanny i Norbert Wasserbergowie, byli praktykującymi Żydami, w domu trzymano koszer, a Norbert co tydzień
chodził do bożnicy reformowanej Tempel przy ul. Miodowej. Był on współwłaścicielem „bieńczyckiego młyna parowo-walcowego”, którego biura mieściły się przy ul. Węglowej 2. W Wielkiej Księdze Adresowej miasta Krakowa jest zapisany jako Nuch Schul,
zmiana imienia na polskie znaczyła wtedy opowiedzenie się za asymilacją.
Paulina była trzecią z pięciorga dzieci: miała starszą siostrę Salomeę, która wyszła wcześnie za mąż i wyjechała do Ameryki. Była bardzo zdolna, w Ameryce utrzymywała się z robót ręcznych: sama szyła, potem założyła sklep z konfekcją dziecięcą.
Miała synów, których później zabrała do Ameryki. Drugim dzieckiem był Ignacy (14.07.1879 / 1880-1942)1, który studiował
na Uniwersytecie Jagiellońskim medycynę, a później filozofię. Ożenił się z Karoliną Oderfeld, absolwentką UJ, mieli syna Janusza.
W latach 1913-14 był w Londynie, w czasie I wojny światowej służył w austriackim wojsku. Potem opuścił żonę, która była chora
psychicznie i sam wychowywał syna. Po wojnie pracował jako lekarz w Krakowie, mieszkał z Januszem na ul. Loretańskiej 4.
Później pracował w Lidze Narodów w Genewie.
Czwartym dzieckiem była młodsza siostra Pauliny, Dora (23.01.1885-08.11.1944). Dora Wasserberg do końca 1904
roku była „uczestniczką zwyczajną kursu literackiego” na Wyższych Kursach dla Kobiet u Adriana Baranieckiego. Potem, w latach
1907-1914, studiowała na Wydziale Lekarskim UJ i została – tak jak Paulina – lekarką. Dora nie wyszła za mąż i nie założyła
rodziny. Z opisów Kubicy odnoszę wrażenie, że Paulina i Dora miały bardzo bliską relację i trzymały się razem, zwłaszcza podczas
II wojny światowej.
1
G. Kubica podaje różne daty urodzenia Ignacego Wasserberga, patrz: G. Kubica, Siostry Malinowskiego, czyli kobiety nowoczesne na początku XX wieku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, s. 51-52.
-116-
Piątym dzieckiem państwa Wasserbergów był Zygmunt (1891-1945).
Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, później założył własną kancelarię
i specjalizował się w kwestiach podatkowych. W czasie I wojny światowej służył
w wojsku, potem ożenił się z Klarą Gleitzman i mieli córkę Janinę. Przeprowadził
się z rodziną do mieszkania na ul. Jasną (obecnie Bogusławskiego). Bratanica Pauliny, Janina Kardas, żyje do dziś i to ona jest głównym źródłem informacji, które
udało się uzyskać o Paulinie Wasserberg.
Cała rodzina spotykała się w mieszkaniu rodziców na piątkowej kolacji.
Młodsze pokolenie nie było religijne, wszyscy byli związani ze środowiskami
Bundu i polskich socjalistów, ale w rodzinie raczej nie komentowało się spraw
światopoglądowych. Wasserbergowie byli światłymi, wykształconymi ludźmi,
czuli się Polakami, ale nie bywali w katolickich domach.
Wykształcenie
Paulina ukończyła w 1901 roku I Gimnazjum Żeńskie w Krakowie2,
zdała maturę w gimnazjum św. Anny i rozpoczęła studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Program studiów obejmował nauki ścisłe
(fizyka, chemia, rachunek różniczkowy, angielski, geometria), a także ćwiczenia
filozoficzne i pedagogikę. Następnie Paulina zdecydowała się kontynuować
naukę na Wydziale Lekarskim, gdzie zaliczono jej dwa semestry z poprzednich studiów. Promocja doktorska odbyła się 1 czerwca 1910 roku. W trakcie
studiów mieszkała prawdopodobnie z rodzicami, wraz z braćmi i siostrą Dorą.
Ze stu osiemdziesięciu kobiet, które ukończyły medycynę na UJ przed rokiem
1918, sto było Żydówkami3.
Praca
Po studiach Paulina odbyła roczną praktykę w krakowskiej klinice,
a od października 1911 roku pracowała w szpitalach w Wiedniu i na Morawach.
W połowie 1917 roku wróciła do Krakowa i do końca I wojny światowej pracowała
w szpitalu garnizonowym. W okresie międzywojennym (1920-24) pracowała
jako sekundariuszka (odpowiedniczka dzisiejszej zastępczyni ordynatora)
w Państwowym Szpitalu św. Łazarza przy ul. Kopernika, największej miejskiej
lecznicy w ówczesnym Krakowie, a następnie jako „lekarz domowy Ubezpieczalni
Społecznej w Krakowie” z miesięczną pensją 578,50 zł, ponad dwukrotnie wyższą
od średniej pensji urzędniczej4.
2
R. Dutkowa, Żeńskie gimnazja Krakowa w procesie emancypacji kobiet (1896-1918), wyd. Instytut
Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1995, s. 107.
3
G. Kubica, op. cit., s. 72-73.
4
Ibidem, s. 286.
-117-
Paulina Wasserberg z bratanicą Janiną
Działalność społeczna
Paulina była osobą powszechnie znaną w międzywojennym Krakowie. Była wielką społeczniczką i działała w różnych
organizacjach:
- Przez wiele lat piastowała funkcję członkini zarządu Towarzystwa Lekarskiego.
- Działała w Towarzystwie Ochrony Zdrowia Ludności Żydowskiej w Polsce. Stowarzyszenie to badało warunki sanitarne, szerzyło
zasady higieny, urządzało szpitale i sanatoria, organizowało zjazdy lekarzy. Powstało w Krakowie w roku 1927 i Paulina została
członkinią Komisji Rewizyjnej5.
- Paulina była blisko związana z Bundem, żydowską partią socjalistyczną, walczącą o zrównanie w prawach ludności żydowskiej,
sprzeciwiającą się syjonizmowi. Nie wiadomo jednakowoż, czy była członkinią Bundu czy też ledwie sympatyczką.
- W 1921 roku zostało założone w Krakowie Towarzystwo Opieki nad Dzieckiem Robotniczym „Nasze Dzieci”. Paulina odgrywała
w nim kluczową rolę. Celem towarzystwa było: Popieranie i społeczne organizowanie wychowania dzieci zgodnie z zasadami pedagogii
naukowej, opartej na psychologii dziecka i zmierzającej do zapewnienia każdej jednostce rozwoju fizycznego, moralnego, estetycznego
i umysłowego6. Planowano zakładanie przedszkoli, ognisk zabaw i pracy dla starszych dzieci, organizację wycieczek, tanich kolonii
i spektakli teatralnych.
- W Związku Lekarzy Państwa Polskiego Paulina Wasserberg pełniła różne funkcje: w roku 1926 była kierowniczką funduszów,
w roku 1927 sekretarką związku, a w latach 1928-1930 członkinią Komisji Rewizyjnej. Była jedyną kobietą w zarządzie. ZLPP był
organizacją lekarzy walczącą z ogromnym zubożeniem stanu lekarskiego oraz z partactwem medycznym, pełnił też funkcję instytucji
samopomocowej.
Życie osobiste
W okresie międzywojennym Paulina kilkakrotnie zmieniała miejsce zamieszkania. Jej ostatnie mieszkanie,
przy al. Krasińskiego7, znajdowało się w tzw. lepszej dzielnicy Krakowa, w nowoczesnej kamienicy. Znajomi Pauliny uważali
ją za kobietę na wysokim poziomie, ceniono również jej kompetencje zawodowe. Grała na fortepianie, pięknie haftowała, robiła
zdjęcia. Często podróżowała: zwiedzała norweskie fiordy, odpoczywała w Jastarni, kurowała się w Karlsbadzie lub w Krynicy.
Paulina nie wyszła za mąż, nie miała dzieci. Jej bratanica Janina pamięta, że w rodzinie mówiono o jakimś dawnym narzeczonym
ciotki, ale nie wiadomo, co się z nim stało, być może ją porzucił.
Życie w getcie
Paulina nie zmieniała miejsca zamieszkania aż do końca 1940 roku. Do lutego 1940 roku mogła też pracować w Ubezpieczalni Społecznej, dzięki determinacji naczelnego lekarza Mieczysława Ciećkiewicza, który zwlekał z wykonaniem rozkazu
zwolnienia wszystkich żydowskich specjalistów. W Krakowie od grudnia 1939 roku Żydzi i Żydówki nie mogli leczyć ludności
innego pochodzenia.
Młodszy brat Zygmunt wyjechał z rodziną na Wschód, rodzice zostali w Krakowie. Ojciec Norbert Wasserberg zmarł
29 grudnia 1940 roku i został pochowany na cmentarzu przy ul. Miodowej. Paulina i Dora zamieszkały u owdowiałej matki na
ul. Jasnej (obecnie Bogusławskiego).
W marcu 1941 roku utworzono Żydowską Dzielnicę Mieszkaniową, czyli getto. Siostry wraz z matką zamieszkały
5
Ibidem, s. 283.
Ibidem, s. 286.
7
Rozmowa z Janiną Kardas przeprowadzona przez Bettinę Gerhardt dn.18 maja 2009 roku.
6
-118-
na ul. Krakusa 5, prawdopodobnie we trójkę; być może w pewnym momencie musiały kogoś jeszcze przyjąć do mieszkania.
Pod koniec listopada 1941 roku władze niemieckie zdecydowały, że należy usunąć z getta tysiąc mieszkańców, głównie starszych
i bezrobotnych. Prawdopodobnie właśnie wtedy siostrom udało się znaleźć dla matki bezpieczne miejsce i Fanny Wasserberg
została umieszczona u swej dawnej służącej Hanusi, pod Bochnią. Zmarła w kwietniu 1945 roku. Tymczasem Paulina i Dora
zostały w getcie.
Paulina pracowała w Żydowskim Szpitalu Zakaźnym na ul. Rękawka, który był w miarę bezpiecznym miejscem.
Nastąpiły jednak kolejne wysiedlenia – w marcu i czerwcu 1942 roku ok. 7 tys. osób wysłano do obozów śmierci. W czerwcu
1942 roku zmniejszono obszar getta i zarówno szpital zakaźny, jak i mieszkanie Pauliny i Dory znalazły się poza jego terenem.
Szpital przeniesiono do budynku na zapleczu placu Zgody (obecnie Bohaterów Getta), nie wiadomo natomiast, gdzie przeniosły
się siostry Wasserberg. W lipcu 1942 w Płaszowie zaczął powstawać obóz pracy przymusowej, przekształcony później w obóz
koncentracyjny. Pod koniec października 1942 roku zarządzono kolejne wysiedlenie: getto opuściło 4500 osób, 600 osób zamordowano na miejscu. Prawdopodobnie w grudniu 1942 roku Paulina dostała propozycję wyjścia z getta (być może od przedwojennych znajomych ze Związku Lekarzy), ale nie zgodziła się, ponieważ nie chciała zostawić w getcie Dory, która miała „zły wygląd”
(zbyt „semicki”).
13 marca 1943 roku rozpoczęła się likwidacja getta. Ok. 2 tysiące osób zgładzono w getcie lub w okolicach obozu,
ok. 1 tysiąc skierowano do obozów śmierci, zaś ok. 6 tysięcy osób dotarło do obozu w Płaszowie, wśród nich Paulina i Dora
(a także grupa ok. 120 osób zaliczanych do personelu medycznego). Warunki w Płaszowie były bardzo trudne, toteż siostry
Wasserberg zgłosiły się do pracy w nowym obozie w Szebniach pod Jasłem.
Śmierć
W sprawie śmierci Pauliny Wasserberg, Grażyna Kubica podaje różne wersje wydarzeń, jednak za najbardziej
prawdopodobną uznaje tę, że Paulina zginęła wraz z siostrą podczas akcji likwidacyjnej obozu w Szebniach8. Paulina i Dora
Wasserberg pracowały w ambulatorium, gdzie praca trwała od szóstej rano do szóstej wieczorem. Rekonstrukcja wydarzeń była
możliwa dzięki dotarciu do zarchiwizowanych w Żydowskim Instytucie Historycznym relacji byłych więźniów obozu.
3 listopada 1943 roku nastąpiła pierwsza akcja likwidacyjna obozu, 8 listopada druga. Masowe egzekucje odbywały się
na terenie lasu w Dobrucowej, nieopodal obozu, kilka tysięcy osób wywieziono do Auschwitz. O tym, że siostry Wasserberg zginęły
8 listopada 1943 roku, zaświadczają relacje Edmunda Schönberga, Jakuba Neigera i Abrahama Landerera. Najprawdopodobniej
Paulina i Dora Wasserberg otruły się w samochodzie, w drodze na egzekucję w Dobrucowej. Pierwsze transporty kobiet młodych
żydowskich jechały na autach na śmierć do lasu ze śpiewem. Wyrzucały pieniądze na szosę, które stojący i przypatrujący się tragicznemu
pochodowi chłopi łapali. Na końcu zabrano personel szpitalny. Lekarze i pielęgniarki mieli przygotowaną truciznę [cyjankali] i w drodze
do lasu zażyli tak, że po przebyciu na miejsce stracenia nie żyli już więcej9.
Pozostali Wasserbergowie
Salomea mieszkała w Ameryce, Ignacy został zamordowany przez Niemców w swojej willi na południu Francji.
Jego syn Janusz przed wojną wyjechał do Anglii do szkoły i tam został. Zygmunt wraz z żoną Klarą i córką Janiną we wrześniu
1939 roku uciekli do Lwowa, gdzie doczekali wejścia wojsk sowieckich. Następnie zostali deportowani do Uzbekistanu. Zygmunt
8
Obóz w Szebniach jako miejsce śmierci Pauliny Wasserberg podaje również Urszula Perkowska w „Wykazie studentek poległych w latach 1939-45”, zob.
U. Perkowska, Studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach 1894-1939. W stulecie immatrykulacji pierwszych studentek, Wyd. Secesja, Kraków 1994, s. 224.
9
Jakub Neiger, cyt za: G. Kubica, op. cit., s. 376.
-119-
został aresztowany przez Sowietów we wrześniu 1943 roku i zmarł w więzieniu w styczniu 1945 roku. Janina wraz z matką wróciły
do Krakowa w 1946 roku10.
Zagadka tablicy przy ul. Krakusa 8
Na ścianie zewnętrznej kamienicy przy ul. Krakusa 8 można znaleźć między innymi, nowymi tabliczkami – już mało
czytelną – tablicę pamiątkową z napisem BŁP. Amalja Wasserbergowa ofiarowała dom ten sierotom 1936. W środku tej samej
kamienicy jest druga tabliczka z napisem po hebrajsku i po polsku: BŁP. Amalja Wasserbergowa ofiarowała dom ten Stowarzyszeniu
«Dom Sierot Żydowskich» w Krakowie 1936. Kim była Amalja Wasserbergowa?
U Biebersteina czytamy: Znany obywatel krakowski Wasserberger, właściciel łuszczarni ryżu na ul. Mogilskiej, jak również
współwłaściciel będącej w budowie łuszczarni w Gdyni, wybudował wraz z synami i córkami własnym sumptem na terenie szpitala
budynek ambulatoryjny i wyposażył go w sprzęt i urządzenia. Budynek ten powstał dla uczczenia pamięci zmarłej w roku 1934
Amalii Wasserberger. […] Budowę budynku ambulatoryjnego rozpoczęto w roku 1935, równocześnie z dobudową dodatkowego skrzydła
do budynku szpitalnego, uroczyste otwarcie ambulatoriów odbyło się późnym latem 1937. Dzięki tym staraniom w chwili wybuchu
wojny stały surowe mury drugiego piętra. Najazd Niemców na Polskę uniemożliwił kontynuację budowy11.
W internecie znalazłam następującą informację o w/w stowarzyszeniu: Stowarzyszenie «Dom Sierot Żydowskich» - Beth Megadle
Jesomim założono w 1856 r. w Krakowie. W 1936 roku Amalia Wasserberger przekazała mu w testamencie budynek przy ul. Krakusa
8 [«na wieczne czasy sierotom żydowskim»]. W tym samym roku założono tam sierociniec. W 1948 r. decyzją administracyjną zlikwidowano stowarzyszenie, a dwa lata później zaczęto przejmować jego majątek12.
Spotykam się więc ze sprzecznymi informacjami dotyczącymi daty śmierci ofiarodawczyni domu. W każdym razie jest
niemal pewne, że nie była spokrewniona z Pauliną Wasserberg. Przypadkowa jest więc zapewne lokalizacja mieszkania Pauliny
w getcie przy ul. Krakusa 5, a więc tuż obok miejsca, gdzie można znaleźć tablicę poświęconą Amalii Wasserbergowej.
10
G. Kubica, op. cit., s. 377-378.
A. Biberstein, Zagłada Żydów w Krakowie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1985, s. 178.
12
www.photoblog.pl/przewodnikpokrakowie/9282065/sieroty_zydowskie.html.
11
-120-
Bibliografia:
Bieberstein A., Zagłada Żydów w Krakowie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1985
Dutkowa R., Żeńskie gimnazja Krakowa w procesie emancypacji kobiet (1896-1918), wyd. Instytut Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1995
Kubica G., Siostry Malinowskiego, czyli kobiety nowoczesne na początku XX wieku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006
Pankiewicz T., Apteka w getcie krakowskim, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1995
Perkowska U., Studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach 1894-1939. W stulecie immatrykulacji pierwszych studentek, Wyd. Secesja, Kraków 1994
Rozmowa z Janiną Kardas przeprowadzona przez Bettinę Gerhardt dn. 18 maja 2009 roku
www.photoblog.pl/przewodnikpokrakowie/9282065/sieroty_zydowskie.html, dostęp 04.05.2009
www.picasaweb.google.com/szlak.kobiet/Joanna_Fabijanczuk#, dostęp 04.05.2009
Bettina Gerhardt – krakowianka z wyboru, bardzo lubi Podgórze, Zakrzówek i stare kamienice. Chce dowiedzieć się więcej
o historii krakowskich Żydówek i Żydów, szuka śladów obecności kobiet w przestrzeni publicznej. Pochodzi z Bielefeldu. Jest
pracowniczką socjalną i socjolożką, pracuje jako streetworkerka na Woli Duchackiej i Prokocimiu. Jest też działaczką feministyczną
i queerową.
-121-
B u j w i d o w a
M r o z o w s k a - To e p l i t z
Ś w i r s z c z y ń s k a
B o b k o w s k a
Wa s s e r b e r g
R u d o w i c z
K u l i k o w s k a
Tu r z y m a
O r w i d
S c h e n i r e r
G i n c z a n k a
A m e i s e n o w a
D u l ę b i a n k a
Konspekty
Natalia Sarata
Szkice, plany, zadania
Książka Krakowski Szlak Kobiet została stworzona z myślą o osobach, które interesują się rolą kobiet w historii i feministycznym odczytaniem ich działalności. Książka ta przeznaczona jest także dla osób, które prowadzą różnego rodzaju pracę edukacyjną,
zarówno formalną (realizując programy nauczania w szkołach), jak i nieformalną (poza szkolnym systemem kształcenia).
Kobiety i tworzona przez nie historia, ich twórczość, aktywność, osiągnięcia i biografie są słabo obecne w świadomości
społecznej, nie przekazują ich programy nauczania w systemie edukacji, historia zapisana w podręcznikach jest niepełna i nieciągła
– brakuje w niej kobiet przedstawianych jako twórcze, aktywne osoby tworzące życie i historie swoich społeczności. Wobec tego
braku, zachęcamy osoby prowadzące różnego rodzaju aktywności edukacyjne do włączania tematyki zaprezentowanej w niniejszej
książce do swoich działań, a także do wyszukiwania innych, kolejnych postaci kobiet, które warto odkrywać na nowo, przywracać
wspólnej pamięci.
Materiały zawarte w niniejszej książce, zdjęcia i teksty podejmujące tematykę emancypacji kobiet z różnych perspektyw,
czynią z Przewodniczki narzędzie edukacji antyuprzedzeniowej. Przedstawiają historię kobiet i nierozpoznany społecznie proces
pozyskiwania przez nie praw wyborczych, prawa do edukacji i równego z mężczyznami uczestnictwa w życiu i procesach decyzyjnych w swoich społecznościach – praw, jakimi my dysponujemy dzisiaj, często nie znając trudu walki o nie.
Różnorodność perspektyw i wątków pojawiających się i powracających w kolejnych tekstach sprawia, że Krakowski Szlak
Kobiet może stać się doskonałą bazą do pracy edukacyjnej związanej z pozycją grup mniejszościowych w społeczeństwie, mechanizmami wykluczenia i spotkaniami „na styku kultur”. Dzięki podejmowaniu tematów, takich jak np. historia emancypacji,
przełamywanie ograniczeń ról płci, wątki żydowskie i ewangelickie, kwestie bezwyznaniowości, wykluczenie edukacyjne, Autorki
wskazują pozycje grup mniejszościowych w społecznościach, w których żyły ich Bohaterki, ale także w polskiej rzeczywistości
XXI wieku. To nadal bowiem pozostają tematy współczesnej edukacji na rzecz kształtowania świadomości historycznej, postaw obywatelskich, szacunku dla różnorodności, wrażliwości kulturowej, edukacji mającej na celu przeciwdziałanie seksizmowi,
ksenofobii, antysemityzmowi i innym formom dyskryminacji. Choć koncentruje się na Krakowie i Emancypantkach
tu działających, Przewodniczka może być adaptowana do antydyskryminacyjnych działań edukacyjnych w różnych kontekstach,
miejscach; może także inspirować do własnej, samodzielnej pracy odkrywania kobiet i ich, naszego dziedzictwa.
-125-
Podstawą projektu Polki, Żydówki – krakowskie emancypantki, w ramach którego powstała niniejsza książka, jest przekonanie, że znajomość historii współtworzonej przez obie płcie jest podstawą kształtowania się świadomości obywatelskiej i aktywnego sprzeciwu wobec łamania praw człowieka, dyskryminacji i ksenofobii. Wiedza o multikulturowym, emancypacyjnym dziedzictwie kobiet staje się w ten sposób koniecznym elementem edukacji o demokratycznych wartościach, społecznym zaangażowaniu
i osobistej odpowiedzialności za wprowadzanie społecznej zmiany.
Zaproponowane poniżej sposoby pracy z materiałami zawartymi w Krakowskim Szlaku Kobiet mogą wspierać nauczycieli
i nauczycielki, wychowawców i wychowawczynie, a także inne osoby zajmujące się edukacją, we wprowadzaniu tematyki her-storii
i podejmowaniu dyskusji o przyczynach (nie)widoczności kobiet i mniejszości w głównym nurcie historii.
Jako że historyczne ślady kobiecego aktywizmu i tropy historii Emancypantek są społecznie niedoceniane, w dużo
mniejszym stopniu przechowywane są w spisanej historii i materiałach źródłowych niż historie dokonań mężczyzn polityków,
działaczy, twórców. Warto w poszukiwaniu tych śladów wychodzić także poza archiwa i androcentryczną historiografię. Autorki
zawartych w Przewodniczce tekstów, gdy w ich pracy od-zyskiwania zawodziła je historia spisana, sięgały po inne, ukryte przekazy.
Docierały do fotografii, odwiedzały miejsca zamieszkiwane przez swoje Bohaterki, tropiły ich ślady w pisanych przez nie tekstach,
pamiętnikach (jeśli nie zaginęły, jak pamiętniki Kazimiery Bujwidowej), rozmawiały z ich bliskimi, z osobami, które pamiętały.
Takie poszukiwania warto praktykować, by „przedostać się” do prywatnej historii, gdzie toczyła się i w której została zamknięta
duża część życia bohaterek1.
1
por. A. Petö, B. Waaldijk (red.), Teaching with Memories: European Women’s Histories in International and Interdisciplinary Classroms, Women’s Studies Centre,
National University of Ireland, Galway 2006. Książka ta traktuje o metodologii takiego rodzaju pracy i praktykowaniu jej w działalności edukacyjnej, zawiera także
teksty źródłowe i wskazówki szczególnie przydatne w poszukiwaniach międzykulturowych.
-126-
Moc spojrzenia
Cel:
Patrząc w ten sposób na przestrzeń publiczną, odkrywamy wzory, w jakie układa się w niej funkcjonowanie historycznych
i współczesnych wizerunków kobiet. Zgromadziwszy te przedstawienia na kliszy czy w pamięci aparatów, możemy zestawić je
ze sobą i zobaczyć charakterystyczne cechy wspólne wizerunków, powtarzające się konteksty, nieobecność lub słabą symboliczną
obecność kobiet w przestrzeni publicznej.
Narzędzia / materiały:
Cennym narzędziem odkrywania (nie)obecności kobiet w przestrzeni publicznej jest aparat fotograficzny. Uczestniczki cyklu
szkoleniowego Krakowski Szlak Kobiet, autorki wielu biogramów zawartych w tej książce, za pomocą aparatu przyglądały się
miastu.
Działanie:
Aktywność, jaką można zaproponować swoim uczniom, uczennicom i innym osobom, wprowadzając je w zagadnienia her-storii,
polega na skrupulatnym udokumentowaniu wszelkich przedstawień kobiet w określonej przestrzeni miejskiej lub wiejskiej.
Szukamy pomników, popiersi, pamiątkowych tablic, nazw ulic, szyldów, znaków drogowych, plakatów, graffiti, reklam, klepsydr,
wizerunków religijnych, alegorii i innych „znaków kobiet”.
Warto:
- porównać ilość przedstawień kobiet odnalezionych w przestrzeni publicznej z ilością przedstawień mężczyzn,
- omówić konteksty, w jakich pojawiają się przedstawienia kobiet i zastanowić się, w jakich kontekstach nie pojawiają się w ogóle,
- zastanowić się, jakich grup kobiet dotyczą wizerunki, które grupy są najrzadziej spotykane lub nie są widoczne wcale,
- zestawić konteksty występowania wizerunków kobiet z kontekstami występowania wizerunków mężczyzn,
- przyjrzeć się cechom charakterystycznym dla przedstawień kobiet – zwykle są anonimowe, młode, szczupłe i useksualizowane,
przeznaczone do oglądania przez heteroseksualnych mężczyzn,
- zwrócić uwagę, że przedstawienia kobiet to często alegorie (Sprawiedliwość, Wolność, Ojczyzna) lub postacie katolickich świętych
– kogo przedstawiają postacie męskie?
- pamiętać, że dokumentując obecność, dokumentujemy też brak, zatem warto zastanowić się, gdzie i dlaczego nie pozostał
po kobietach ślad (choć np. historycznie dane miejsce było z nimi związane).
-127-
Wymiary emancypacji, wymiary edukacji
Cel:
Przyjrzenie się kontekstom emancypacji, różnym lub podobnym w zależności od środowiska i społeczności, do której się przynależy.
Przyjrzenie się roli edukacji kobiet i barierom, jakie stały na ich drodze do edukacji i jakie nadal przed nimi stoją.
Narzędzia / materiały:
Tekst Anny Kiesell o Kazimierze Bujwidowej oraz tekst Joanny Fabijańczuk o Sarze Schenirer z niniejszej książki.
Działanie:
Czytamy obydwa teksty, zwracamy uwagę na powtarzające się w nich wątki, podobieństwa i różnice w działaniach podejmowanych przez Bujwidową i Schenirer, w postrzeganiu przez nie i ich środowiska emancypacji oraz roli edukacji dziewcząt
i kobiet.
Warto:
- zastanowić się nad czynnikami, które utrudniały lub ułatwiały rozwijanie drogi edukacyjnej dziewczętom,
- przyjrzeć się różnym lub podobnym przyczynom zainteresowania edukacją kobiet u Bujwidowej i Schenirer – edukacja jako
droga kobiet do uniezależnienia i samorozwoju, edukacja jako droga wzmacniania tożsamości narodowej i religijnej,
- zastanowić się nad powiązaniami między edukacją a religią – postulat edukacji „bezwyznaniowej” u Bujwidowej i pionierska
edukacja religijna dla dziewcząt u Schenirer,
- przyjrzeć się sytuacji społecznej, w której zarówno Kazimiera Bujwidowa, jak i Sara Schenirer musiały zdobyć poparcie mężczyzn
dla swych zamiarów, by ich inicjatywy zostały zrealizowane.
-128-
Linia tradycji
Cel:
Przyjrzenie się temu, jak patrylinearność symbolicznie pozbawia kobiety korzeni, wspólnej historii i pamięci o Przodkiniach.
Narzędzia / materiały:
Kartka papieru formatu A4 , ołówek lub długopis.
Działanie:
Na górnej części kartki piszemy swoje imię, nazwisko i ewentualnie nazwisko panieńskie. Od swojego imienia rysujemy w
dół dwie kreski, na końcu których wypisujemy imiona rodziców, nazwisko ojca oraz nazwisko panieńskie matki. Z każdym
z rodziców postępujemy podobnie, uzupełniając imiona i nazwiska ich rodziców, a naszych babć i dziadków. Ich z kolei łączymy
z pradziadkami i prababciami, czyli ich rodzicami i analogicznie wypisujemy ich imiona, nazwiska oraz nazwiska panieńskie.
Kontynuujemy tworzenie drzewa przodków i przodkiń do czasu, aż nie zawiedzie nas pamięć, wiedza lub umiejętności dedukcji.
Warto:
- pamiętać o tym, że język jako element kultury oddaje, odtwarza i wzmacnia
normy i wartości w niej panujące,
- zastanowić się nad dominacją niepisanej normy przyjmowania przez kobiety po
ślubie nazwisk swoich mężów, choć prawo do przyjmowania nazwiska lub pozostania przy swoim leży po obu stronach,
- zwrócić uwagę na wzory nazywania (się) kobiet – kobiety nie mają „swoich”
nazwisk, nazwiska które noszą, zwykle należą do ich ojców lub (jeśli dotyczy ich
życie w małżeństwie) do ich mężów,
- przyjrzeć się symbolicznym skutkom takiej praktyki – kobiety nie mają „swoich”
rodów, ich przodkinie są symbolicznie zacierane, mężczyźni noszą nazwisko swoich przodków, w ten sposób opierają się na „swoim” rodzie, na nazwisku / dorobku
/ dziedzictwie przekazywanym w linii męskiej,
- zastanowić się nad tym, że nazwiska mężczyzn nie określają ich stanu cywilnego,
który z kolei uważany jest za ważny (ważniejszy) w społecznej ocenie, jakiej poddawane są kobiety,
- usłyszeć w nazwiskach kobiet częste sufiksy: -owa, -ówna, wskazujące na symboliczną przynależność do mężczyzn, których nazwiska noszą,
- zwrócić uwagę na to, że zwykle znamy lub trafnie dedukujemy nazwiska
mężczyzn (one rzadko się zmieniają), a nie znamy lub nie możemy wydedukować
nazwisk panieńskich kobiet – one często giną w rodzinnej pamięci, podczas gdy
nazwiska mężczyzn przechowywane być nie muszą,
- zastanowić się, kim byli „Leonowie Wyczółkowscy”, których nazwisko widnieje
na cegiełce wmurowanej w 1921 r. na Wawelu, poświadczającej złożenie darowizny na renowację zabudowań zamkowych.
-129-
Cegiełka wmurowana na Wawelu, potwierdzająca
darowiznę Leona i Franciszki Wyczółkowskich.
Cegiełka wmurowana na Wawelu, potwierdzająca
darowiznę Odona i Kazimiery Bujwidów.
Na zakończenie oddajmy głos Jolancie Brach-Czainie:
Zacznijmy od sprawy prezentacji. Jak przedstawiać się mają kobiety, skoro pozbawione są własnych nazwisk. Te należą
do mężczyzn. Kobiety mają tylko imiona. Używając męskich nazwisk, wskazują cudze rodowody, a nie własne. Życie kobiet
jest jednostkowe. Cywilizacja odcięła je od tradycji. Kobiety nie mają przeszłości, ich historia, w oczach społeczeństwa, spro
wadza się do jednego życia. A nawet mniej, bo i ono pocięte jest na odcinki stemplowane różnymi nazwiskami mężczyzn.
Niektóre kobiety, starając się utrzymać ciągłość prezentacji przynajmniej w ramach własnego życia, zachowują nazwiska
panieńskie lub dodają je do nazwisk mężów. Ale przecież nazwisk panieńskich nie ma. Są to raczej kawalerskie nazwiska
ojców.
Tylko mężczyzna, używając imienia i nazwiska, może w miarę jednoznacznie prezentować siebie. A co najważniejsze,
nazwisko przypomina mu nieustannie, że nie jest sam, że nie wziął się znikąd. Mężczyzna zachowuje kontakt z poprzedza
jącymi go pokoleniami. Natomiast kobiety cywilizacja wyrwała z ich tradycji i stale przecina wszelkie związki i zaciera
ślady. Ich nazwiska nie zachowują pamięci pramatek, a nawet – co mniej ważne – praojców, skoro kolejne kobiece pokolenia
rozsypywane są po cudzych rodach i ukrywane pod coraz to innymi nazwiskami.
Mówi się, że to zwyczaj stary i tak mocno utrwalony, że nie można go zmienić. Być może, ale na społeczne tradycje
złożyło się wiele złych zwyczajów i gdy nie możemy ich zmienić, przynajmniej nie musimy udawać, że są dobre albo choćby
neutralne, gdy nie są. […]
Mogę postąpić w sposób w zwykłych warunkach niemożliwy i przynajmniej wówczas, gdy piszę, porzucić męskie
nazwiska, odwołać się do moich matek i skoro nasze są tylko imiona, podpisać się imionami: Jolanta, córka Ireny, wnuczka
Bronisławy, prawnuczka Ludwiki2.
2
Jolanta, córka Ireny, wnuczka Bronisławy, prawnuczka Ludwiki, Błony umysłu, Wydawnictwo sic!, Warszawa 2003, s. 7.
-130-
BIBLIOGRAFIA
Her-storia
Górnicka-Boratyńska A., Chcemy całego życia. Antologia polskich tekstów feministycznych z lat 1870-1939, Res Publica, Warszawa 1999
Karwatowska M., Szpyra-Kozłowska J., Lingwistyka płci. Ona i on w języku polskim, Wyd. Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2005
Kronika kobiet, Wydawnictwo „Kronika”, Marian B. Michalik, Warszawa 1993
Lanckorońska K., Wspomnienia wojenne, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007
Lewandowska K. (red.), Dokumentalistki. Polskie fotografki XX wieku, Wydawnictwo BOSZ – Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Olszanica–Warszawa 2008
Lipowska-Teutsch A., Grzymała-Moszczyńska H. (red.) Kobiety wędrowne, Towarzystwo Interwencji Kryzysowej, Kraków 2008
Lipowska-Teutsch A., Ryłko E. (red.), Pamięć wędrówki. Wędrówka pamięci, Towarzystwo Interwencji Kryzysowej, Kraków 2008
Olczak-Ronikier J., W ogrodzie pamięci, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006
Pachucka R., Pamiętniki z lat 1886-1914, Ossolineum, Wrocław 1958
Polka. Medium. Cień. Wyobrażenie, katalog wystawy, Fundacja Odnawiania Znaczeń, Warszawa 2006
Sosnowska J., Poza kanonem. Sztuka polskich artystek 1880-1939, Instytut Sztuki PAN, Warszawa 2003
Tuszyńska A., Rodzinna historia lęku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007
Edukacja antyuprzedzeniowa i międzykulturowa
Aronson E., Wilson T. D., Akert R. M., Psychologia społeczna. Serce i umysł, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2007
Bojarska K., Psychologiczne i społeczne uwarunkowania stereotypów, uprzedzeń i dyskryminacji, [w:] Przeciwdziałanie dyskryminacji. Pakiet edukacyjny dla trenerów
i trenerek, Stowarzyszenie Lambda Warszawa, Warszawa 2005
Czy klęska wielokulturowości? red. H. Mamzer, Wydawnictwo Fundacji Humaniora, Poznań 2008
Dlaczego należy uczyć o Holokauście?, red. Abrosewicz-Jacobs J., Hońdo J., Uniwersytet Jagielloński, Instytut Europeistyki, Kraków 2005
Dylewski A., Śladami kultur pogranicza, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała 2004
Dylewski A., Śladami Żydów polskich, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała 2002
Gauss K.M., Umierający Europejczycy. Podróże do sefardyjskich Żydów z Sarajewa, Niemców z Gottschee, Arobeszów, Łużyczan i Aromunów, Wydawnictwo Czarne,
Wołowiec 2006
Goffman E., Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005
Kalaga W. (red.), Dylematy wielokulturowości, Universitas, Kraków 2004
Lipowska-Teutsch A. (red.), Mężczyźni na rzecz zmiany, Towarzystwo Interwencji Kryzysowej i Wydawnictwo DĄB, Kraków 2006
Lipowska-Teutsch A., Ryłko E. (red.), Przemoc motywowana uprzedzeniami. Przestępstwa z nienawiści, Towarzystwo Interwencji Kryzysowej, Kraków 2007
Macrae C. N., Stangor Ch., Hewstone M., Stereotypy i uprzedzenia. Najnowsze ujęcie, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1999
Mazurkiewicz G., Kształcenie chłopców i dziewcząt. Naturalny porządek, nierówność, czy dyskryminacja? Centrum Edukacji Obywatelskiej, Kraków 2005
Nelson T.D., Psychologia uprzedzeń, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2003
Oleksy E. H. (red.), Tożsamość i obywatelstwo w społeczeństwie wielokulturowym, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008
Pankowska D., Wychowanie a role płciowe, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005
Pankowska D., Wychowanie a role płciowe. Program edukacyjny, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005
Równość i tolerancja w podręcznikach szkolnych, Sekretariat Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, Warszawa 2002
Sitek W. (red.), Problemy wolności i pluralizmu w III RP, Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2003
Szahaj A., E pluribus unum? Dylematy wielokulturowości i politycznej poprawności, Universitas, Kraków 2004
Tulli M., Kowalski S., Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2003
Edukacja antyuprzedzeniowa – publikacje dostępne w internecie (dostęp: 20.04.2009)
Abrosewicz-Jacobs J., Tolerancja. Jak uczyć siebie i innych, Stowarzyszenie Willa Decjusza, Kraków 2003, http://www.villa.org.pl/doc/TolerancjaPol.pdf
Antydyskryminacja na co dzień, pod red. I. Czerniejewskiej, Stowarzyszenie „Jeden Świat”, Poznań 2005, http://www.jedenswiat.org.pl/download.php?f=6eba5c4
55b72460d05310a8c933ef41b
Edukacja bez wykluczenia. ABC wsparcia dla dzieci z rodzin zagrożonych wykluczeniem społecznym. Informator dla nauczycieli i nauczycielek, pod red. Beaty Maciejewskiej, Fundacja Przestrzenie Dialogu, Gdańsk 2007, http://www.przestrzeniedialogu.org/download/edukacja_bez_wykluczenia.pdf
Kompas. Edukacja o prawach człowieka w pracy z młodzieżą, Rada Europy – Stowarzyszenie dla dzieci i młodzieży Szansa, Głogów 2004, http://www.inni-rowni.
pl/component/option,com_docman/task,doc_download/gid,9/Itemid,99999999/
Lester N., Niebieskoocy. Podręcznik do prowadzenia zajęć w organizacjach, Stowarzyszenie Kobiet Konsola, Poznań 2006, http://www.bezuprzedzen.org/doc/N_podrecznik_web.pdf
-131-
Majewska E., Rutkowska E., Równa szkoła – edukacja wolna od dyskryminacji. Poradnik dla nauczycielek i nauczycieli, Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej,
Gliwice 2007, http://www.bezuprzedzen.org/doc/rowna_szkola_edu_wolna_od_dyskryminacji.pdf
Małopolska wielu kultur. Romowie, Słowacy, Węgrzy. Scenariusze zajęć, Małopolski Instytut Kultury, Kraków 2008, http://www.mik.krakow.pl/public/file/page/
file/686_zwierciadla_scenariusze.pdf
Napastowanie seksualne w szkole. Niezła laska i fajny koleś w szkole. Kampania na rzecz szkoły wolnej od szykan i napastowania seksualnego. Poradnik dla nauczycieli,
Stowarzyszenie W Stronę Dziewcząt, Warszawa 2008, http://www.wstronedziewczat.org.pl/download/poradnik_dla_nauczycieli.pdf
Polityka równości płci. Polska 2007. Raport, UNDP, Warszawa 2007, http://www.undp.org.pl/files/769/Polityka%20rownosci%20plci%20Polska%202007.pdf
Porozmawiajmy. Europejskie debaty o wartościach, Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, Warszawa 2008, http://fodz.pl/download/fodz_porozmawiajmy.
pdf
Przeciwdziałanie dyskryminacji w Polsce. Aspekty prawne i instytucjonalne, Pełnomocnik Rządu do Spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, Warszawa 2004,
http://galeriatolerancji.org.pl/pliki/Przeciwdzia%C5%82anie_dyskryminacji_%20w_%20Polsce.pdf
Przeciwdziałanie dyskryminacji. Pakiet edukacyjny dla trenerów i trenerek, pod red. Michała Pawlęgi, Stowarzyszenie Lambda Warszawa, Warszawa 2005, http://
www.lambdawarszawa.org/component/option,com_docman/task,cat_view/gid,34/Itemid,33/
Razem przeciw nietolerancji. Prawa człowieka – edukacja – działanie oraz Pierwsze kroki. Prawa człowieka – edukacja – działanie, Stowarzyszenie Amnesty International w Polsce, http://amnesty.org.pl/badz-aktywny/edukacja/jak-uczyc-o-prawach-czlowieka/warsztaty-i-scenariusze-zajec.html
Respekt lubi respekt. Dziewczyna i chłopak w życiu i w szkole. Scenariusze lekcji, Stowarzyszenie W Stronę Dziewcząt, Warszawa 2008, http://www.wstronedziewczat.
org.pl/downloads/scenariusze_niezla_laska.pdf
Rivers A.M., Kulturowy savoir-vivre. Przewodnik dla osób o dobrych intencjach, Stowarzyszenie Kobiet Konsola, Poznań 2006, http://www.bezuprzedzen.org/doc/
kulturowy_savoirvivre.pdf
Stereotypom – NIE! Konspekt zajęć dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych, Katedra Socjologii Wsi i Miasta Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2008, http://galeriatolerancji.org.pl/pliki/Stereotypy%20-%20Konspekty%20lekcji.pdf
Warsztaty kompetencji międzykulturowych. Podręcznik dla trenerów, pod red. Marzeny Lipińskiej, Międzykulturowe Centrum Adaptacji Zawodowej, Warszawa
2008, http://www.koweziu.edu.pl/pliki/publikacje/warsztaty_kompetencji.pdf
Wielokulturowość na co dzień. Materiały dla nauczycieli, Stowarzyszenie Willa Decjusza, Kraków 2006, http://www.villa.org.pl/grafika/publikacje/wielokulturowosc.pdf
Wspólna przeszłość – wspólna przyszłość. Materiały pomocnicze dla nauczycieli, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Warszawa 2008, http://dialog2008.pl/pliki/557.
pdf
Natalia Sarata – trenerka antydyskryminacyjna i genderowa, absolwentka Szkoły Trenerów STOP, członkini Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej, członkini zarządu Fundacji Przestrzeń Kobiet. Prowadzi autorskie warsztaty GYNEalogiczne.
-132-
INDEKS ZDJĘĆ
strona
1. Piłsudskiego 13 (dawniej ul. Wolska), budynek, w którym mieściło się I Gimnazjum Żeńskie - fot. Agnieszka Brożkowska
2. Szpitalna 7, kamienica Pod Rakiem - fot. Natalia Sarata
3. Rajska 12, budynek Ujeżdżalni - fot. Natalia Sarata
4. Syrokomli 21, dawniej Miejska Szkoła Przemysłowa Żeńska - fot. Natalia Sarata
5. Dolnych Młynów 10, budynek dawnej „cygarfabryki” - fot. Natalia Sarata
6. Pracownice składu aptecznego Jadwigi Klemensiewiczowej - fot. ze zbiorów Bogusławy Czajeckiej, wykorzystana za zgodą Teresy Anny Gorlas-Myśków
7. Mikołajska 7 - fot. Natalia Sarata
8. Pierwsze studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego: Jadwiga Sikorska, Jadwiga Kosmowska, Stanisława Dowgiałło - fot. ze zbiorów Archiwum
Uniwersytetu Jagiellońskiego
9. Kazimiera Bujwidowa w 1932 roku - fot. ze zbiorów Muzeum Odona Bujwida w Krakowie
10. Maria Orwid - fot. Kazimierz Bierzyński
11. Zuzanna Ginczanka w Równem ok. 1938 roku - fot. ze zbiorów Muzeum Literatury w Warszawie
12. Jadwiga Mrozowska-Toeplitz - fot. z książki Słoneczne Życie (Kraków 1963)
13. Podpis Jadwigi Mrozowskiej-Toeplitz - fot. z książki Słoneczne Życie (Kraków 1963)
14. Marcelina Kulikowska - fot. z tomu Poezje (Białystok 2001)
15. Pijarska 3 - fot. Agnieszka Brożkowska
16. Maria Dulębianka - fot. ze zbiorów Biblioteki Narodowej
17. Anna Świrszczyńska - fot. ze zbiorów Stowarzyszenia Towarzystwo Autorów Teatralnych "TAT"
18. Zofia Ameisenowa - fot. ze zbiorów Archiwum Państwowego w Krakowie
19. Maria Turzyma - fot. ze zbiorów Archiwum Państwowego w Krakowie
20. „Nowe Słowo” - fot. ze strony http://www.adrianzandberg.pl/drogidoemancypacji/noweslowo/
21. Teresa Rudowicz - fot. Wojciech Plewiński, zdjęcie ze zbiorów rodzinnych Mariana Warzechy
22. Wanda Bobkowska - fot. ze zbiorów rodzinnych Jerzego Czerwińskiego
23. Sara Schenirer - fot. ze zbiorów Archiwum Państwowego w Krakowie
24. Św. Katarzyny 1 - fot. Joanna Fabijańczuk
25. Paulina Wasserberg - fot. ze zbiorów rodzinnych Janiny Kardas
26. Pierwsze studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego w otoczeniu kolegów - fot. ze zbiorów Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego
27. Cegiełka wmurowana na Wawelu, potwierdzająca darowiznę Leona i Franciszki Wyczółkowskich, 1921 r. - fot. Natalia Sarata
28. Cegiełka wmurowana na Wawelu, potwierdzająca darowiznę Odona i Kazimiery Bujwidów, 1923 r. - fot. Natalia Sarata
-133-
Download