Po zakończeniu I wojny światowej Osieczna i jej okolice nadal znajdowały się pod władzą Prus i w każdej chwili narażone były na atak wojsk niemieckich, gotowych stłumić każdy przejaw polskiego patriotyzmu. W celu utrzymania porządku publicznego i dbania o dobro obywateli miasta w listopadzie 1918 r. w Osiecznej powołana została Rada Żołnierska, na czele której stanął Walenty Błażejewski, przebywający w osieckim szpitalu żołnierz wielu frontów wojennych. Jednocześnie, z inicjatywy proboszcza, księdza Pawła Steinmetza, założono Radę Robotniczą, w skład której weszli zaufani mieszkańcy miasta. Organizacja ta miała za zadanie wspierać Radę Żołnierską w sprawowaniu władzy administracyjnej w mieście. Jednym z pierwszych, wspólnych postanowień obu instytucji było wprowadzenie w miejscowej szkole nauki religii, a także nauki czytania i pisania w języku ojczystym. Rada Robotnicza i Żołnierska w 1918 roku Kolejnym tworem, powstałym również dzięki zabiegom księdza Steinmetza, był „Sokół”, organizacja bojowa, która dała początek siłom zbrojnym utworzonym do walki z Niemcami na terenie Osiecznej. Na czele tej grupy stanęli sierżant Franciszek Muszyński i Franciszek Błażejewski. 29 grudnia 1918 r. ponad 300 członków tej grupy i żołnierzy z całej okolicy złożyło podczas mszy św. w kościele parafialnym przysięgę, że będzie bronić „wiary i Ojczyzny aż do ostatniej kropli krwi”. Przysięga ta wzbudziła w obecnych na nabożeństwie Niemcach ogromny niepokój. Od tej pory zaczęto systematycznie śledzić wszystkie ruchy mieszkańców Osiecznej, a informacje o nich przesyłać do stacjonującego w Lesznie oddziału niemieckiego Grenzschutzu. Decyzja o zbrojnym przeciwstawieniu się Prusakom zapadła podczas wiecu publicznego, który odbywał się w Osiecznej 5 stycznia 1919 roku i wypłynęła z ust proboszcza Steinmetza. Przyspieszył ją znacznie i odwagi do walki dodał wybuch powstania 27 grudnia 1918 roku w Poznaniu. Wybiła historyczna godzina dla miasta. Ks. Paweł Steinmetz - proboszcz osiecki w latach 1906 - 1935 Już od 6 stycznia do Osiecznej codziennie przybywały patrole niemieckie, aby badać rozwój działalności powstańczej. Powstańcy nie czuli się jednak jeszcze na siłach, by stawić czoła o wiele liczniejszemu przeciwnikowi. Tego dnia też do pobliskiego Kąkolewa przyjechał niemiecki pociąg pancerny. Do pierwszego czynu bojowego między powstańcami a Niemcami doszło wieczorem 9 stycznia 1919 r., kiedy to 6 powstańców rozbroiło za miastem w kierunku Wojnowic 3 niemieckich artylerzystów, odbierając im broń i konie. Tego dnia również polski patrol wywiadowczy wysłany w stronę Leszna doniósł o zbliżającym się batalionie wojska niemieckiego, które chwilowo zaległo w lesie, czekając na powrót wysłanego wcześniej i zlikwidowanego przez powstańców z Osiecznej patrolu konnego. Wobec zbliżającego się niebezpieczeństwa grupa osieckich powstańców zwróciła się z prośbą o pomoc do oddziałów powstańczych stacjonujących w Krzywiniu i Kąkolewie. O godzinie 10. rano 10 stycznia dowodzący oddziałem kąkolewskim sierżant Ignacy Talarczyk wyruszył z grupą 35 ludzi, by udzielić pomocy osiecznianom. W tym samym czasie, jako odzew dowództwa wojsk niemieckich zgrupowanych w Lesznie na rozbrojenie patrolu poprzedniego dnia, do Osiecznej przybył oddział 60 żołnierzy niemieckich, który zatrzymał się przy wiatrakach, około 400 metrów przed miastem. Nadchodzący od Kąkolewa powstańcy ukryli się na krótką chwilę w lesie, by po otrzymaniu informacji o znajdujących się w pobliżu cmentarza protestanckiego Niemcach uderzyć na nich z niesłychaną furią. Oddział Grenzschutzu został błyskawicznie otoczony przez powstańców, wspieranych dodatkowo przez kobiety i dzieci, tak, iż musiał ratować się ucieczką w kierunku Jeziorek, porzucając broń i hełmy. Podczas potyczki powstańcy zabrali do niewoli 25 jeńców i zdobyli 30 karabinów, 8 hełmów, 100 granatów ręcznych i tyle amunicji, że odtąd każdy powstaniec wyposażony był w ok. 50 naboi. Ponadto pozostawili w polskich rękach 1 zabitego i 4 rannych. Po stronie powstańców poległ 1 człowiek. Bezpośrednio po potyczce zwycięskie oddziały powstańcze wkroczyły do miasta, by przejąć wszystkie znajdujące się dotąd w rękach Niemców urzędy. Rozbrojono niemiecką policję, a polskie flagi zawisły na budynkach poczty i miejscowego magistratu, jak nazywano wówczas urząd. Bohaterskim zdarciem znienawidzonej chorągwi niemieckiej i zawieszeniem polskiej na gmachu tego ostatniego wsławiła się mieszkanka Osiecznej, Maria Kopańska. Miasto w dniu 10 stycznia zostało całkowicie opanowane przez powstańców. Dowództwo nad nimi objął Franciszek Muszyński, natomiast komendantem miasta został ks. Paweł Steinmetz. Spodziewając się odwetu ze strony Niemców, powstańcy ubezpieczyli miasto, rozstawiając patrole w Jeziorkach, w znajdującej się przy szosie leszczyńskiej, 500 metrów przed miastem, cegielni oraz na drodze do Kąkolewa. Patrole wysłano również do Trzebani, wówczas Trzebini, Goniembic i Kąkolewa. Zwrócono się też o pomoc do powstańców ze Śmigla i Krzywinia. Tego samego dnia przybył do Osiecznej 80-osobowy, skromnie uzbrojony oddział pod nazwą I kompanii śmigielskiej, który został zakwaterowany w miejscowym klasztorze. Wieczorem nadeszła pomoc z Krzywinia w postaci tak samo licznej grupy ludzi, których umieszczono w sali spotkań mieszkańców miasta i powstańców w hotelu Adama Pieczyńskiego. Ostatecznie, przed decydującym starciem z Niemcami, siły bojowe po stronie mieszkańców były następujące: •70 powstańców osieckich pod dowództwem sierżanta Franciszka Muszyńskiego; •około 80 powstańców śmigielskich pod dowództwem podporucznika Józefa Łukomskiego; •około 80 powstańców krzywińskich pod dowództwem podporucznika Jana Namysła; A ponadto: • 3 ciężkie karabiny maszynowe, każdy zaopatrzony w 2000 naboi, a ponadto karabiny, karabinki, dubeltówki i pistolety; umundurowanie było częściowo wojskowe, częściowo cywilne. Po stronie niemieckiej siły bojowe wynosiły: • 2 kompanie, czyli ok. 400 żołnierzy piechoty; • kilka lekkich dział polowych, 1 miotacz min gazowych, 3 ciężkie i 2 lekkie karabiny maszynowe. Sobota, 11 stycznia była w Osiecznej niespokojna od wczesnych godzin rannych, kiedy to od strony Kąkolewa zaczęły dochodzić odgłosy walki toczącej się na tamtejszej stacji kolejowej między miejscowym oddziałem powstańczym a przybyłymi pociągiem wojskowym Niemcami. Około 12. w południe w mieście rozeszła się nagle wiadomość zasłyszana w Lesznie przez ówczesnego nauczyciela z Drzeczkowa, późniejszego kierownika szkoły w Osiecznej - Władysława Benscha, przekazana telefonicznie do Osiecznej jeszcze przed jego powrotem przez proboszcza z Goniembic, o tym, że uzbrojone oddziały niemieckiej piechoty i artylerii ciągną przez Wyciążkowo do Jeziorek, by stamtąd zaatakować Osiecznę. Według innej wersji wydarzeń jako pierwszy zbliżające się oddziały niemieckie zauważył pracujący w znajdującym się wtedy w Jeziorkach folwarku Stanisław Majewski, który przekazał wiadomość kolejnym dwom osobom, a sam zaniósł ją osobiście powstańcom z Krzywinia, którzy akurat jedli obiad w gospodzie u Pieczyńskiego. Obiad spożywano także w klasztorze, gdzie zakwaterowani byli powstańcy śmigielscy. Sygnał trąbki straży pożarnej grającej na alarm oderwał ich od posiłku i spowodował natychmiastową reakcję. Zdarzenie to opisuje wiersz anonimowego autora: Alarm! i stuknęły odrzucone łyżki. Alarm! Zadzwoniły odsunięte miski. Alarm! Z kozłów broń rozebrana nie skończony obiad. Alarm! Opustoszał refektarz i już się sposobią z Krzywinia, ze Śmigla z Osieczny, Kąkolewa chłopaki w równych szykach od prawa do lewa dzwoni broń serca drżą wypatrują oczy za plecami furtiana splecionych warkoczy i uśmiechu dorodnych dziewczyn osiecznianek (…) Wyszli z miasta z wiatraka widać tylko drzewa kępy, krzaki, zarośla ptak w nich nie zaśpiewa wrona chyłkiem przeleci śmignie polem zając lecz w zaroślach tych Niemcy tu się posuwają grenadierzy, piechota pod wodza Bismarcka Po przybyciu na miejsce Niemcy rozpoczęli posuwać się w kierunku Osiecznej dwoma tyralierami. Pierwsza linia niemiecka dotarła do Raduchowa, obecnie Radachowa, dużym półkolem rozciągającym się od szosy Osieczna-Goniembice do szosy Osieczna-Leszno. Powstańcy osieccy i wspierający ich powstańcy krzywińscy zdobyli zaś wcześniej górującą nad wojskami Grenzschutzu pozycję na wzgórzu pod wiatrakami. Rozkaz bojowy dla tej grupy wydał dowodzący nią przez cały czas potyczki Antoni Ciesielski. Kompania śmigielska ruszyła natomiast przez płoty i rowy ku szosie goniembickiej i tam starała się powstrzymać wroga. Bój był ostry i zacięty, gdyż Niemcy użyli większości broni, którą dysponowali, ostrzeliwując przy tym także miasto i klasztor oraz środkowe pozycje powstańcze. Powstańcy kompanii krzywińskiej obsługujący karabin maszynowy na linii frontu pomiędzy Osieczną a Jeziorkami. Ponieważ strzelali także gazem, powstańcy bardzo szybko zaczęli ponosić straty. Dodatkowo walkę utrudniały różne mundury poszczególnych grup powstańców, które jednak szybko oznaczono białymi opaskami pochodzącymi ze szpitala św. Józefa. Mimo trudnej sytuacji powstańcy nie tracili ducha walki, wiedząc, że cały czas znajdują się pod dobrą opieką duchową i sanitarną, którą gotowi byli nieść w każdej chwili ksiądz Paweł Steinmetz i proboszczowie okolicznych parafii oraz siostry elżbietanki prowadzące szpital. Gdy już zdawało się, że przewaga leży po stronie Niemców, którzy zdobywali właśnie ostatni pagórek dzielący ich od pozycji powstańców na wzgórzu pod wiatrakami, ci ostatni uderzyli do walki. Ich atak był tak silny i niespodziewany, że zupełnie zaskoczył żołnierzy Grenzschutzu, tak, iż zaczęli się cofać w wielkim nieładzie, a potem uciekać w kierunku Jeziorek. Mimo że powstańcy usilnie ścigali Niemców aż do Gronówka, udało im się wycofać artylerię i ujść pogoni, porzuciwszy po drodze część uzbrojenia i umundurowania. Resztki oddziałów niemieckich w kilkunastoosobowych grupach uciekały nawet przez Goniembice na Lipno, gdzie natknęły się na zmierzające do Osiecznej grupy Polaków, którzy na wiadomość o boju pod wiatrakami spieszyli powstańcom na pomoc. Pogoń powstańców za rozproszonymi Niemcami trwała do godziny 17. Wszędzie panowała już ciemność. O 18.30 nastąpiła zbiórka w Wyciążkowie i zwycięski odmarsz do Osiecznej. Wynik walki był następujący: •zdobyto 2 ciężkie, 1 lekki oraz 30 innych karabinów, sporo amunicji, 45 pocisków armatnich, stalowe hełmy, bagnety, plecaki, płaszcze i koce. •Zarówno po stronie polskiej, jak i po stronie niemieckiej było po 3 zabitych, a ponadto w rękach powstańców znalazło się 5 ciężko rannych Niemców. Ranny został także dowódca Grenzschutzu,, porucznik Bismarck, który opuścił pole walki na koniu. Pojawienie się w Lesznie niedobitków oddziałów niemieckich powracających z pola walki w Osiecznej spowodowało przerażenie pozostałych Niemców stacjonujących w Lesznie, a nawet wycofanie części wyższych oficerów i urzędników niemieckich do Głogowa. Powstańcy odnieśli w ciężkiej walce pod wiatrakami wielki sukces, na skutek którego Niemcy nigdy więcej nie odważyli się zawładnąć miastem Osieczna. Wiatraki koźlaki kiwały śmigłami zwycięzcom co w pościgu poszli za Niemcami wiatraki koźlaki nie chcą mleć głodów lecz ziarno z pól jasnych siane polską dłonią na chleb dla rodaków mleć będą dotąd póki zboże i wiatr… Opracowano na podstawie publikacji: E. Frankiewicz, Osieczna w walce o niepodległość 1890-1919, Osieczna 1939 S. Jędraś, Osieczna i jej dzieje, Osieczna 2013 E. Wachowiak, Wolności dla nas idzie czas 1918/19, Leszno 2008 J. Wawrzyniak, Osieczna w Powstaniu Wielkopolskim 1918-1919, Osieczna 2008 oraz fotografii dostępnych w World Wide Web: https://www.facebook.com/pages/Osieczna-photostory/119767968216770 [dostęp 22.01.2014]