Opis wycieczki - zespół szkół ponadgimnazjalnych w żelechowie

advertisement
Wycieczka „Śladami społeczności żydowskiej Żelechowa”
Przedwojenny Żelechów nazywany był „miastem żydowskim”. Ludność żydowska osiedlała
się tu od przełomu XVI i XVII wieku i szybko zadomowiła się, znajdując dogodne miejsce do
życia. Społeczność żydowska stanowiła ponad 60% mieszkańców miasteczka. Przed
wybuchem II wojny światowej, w 1939 roku , Żelechów liczył 9500 mieszkańców, a w tej
liczbie 5530 Żydów.
Więzi religijno-obyczajowe łączące Żydów, doprowadziły do powstania żydowskiej
dzielnicy mieszkaniowej. Obejmowała ona teren położony między ulicą Długą od północy
(kiedyś nazywała się ulicą 11 Listopada),ulicą Chłopickiego od zachodu (przed wojną była to
ulica Kębłowska), ulicą Traugutta od południa (dawniej nazywała się Zadybska) oraz
uliczkami Kilińskiego i Nową od strony wschodniej. Oznacza to, że ludność żydowska
opanowała centrum miasta, a ludność polska mieszkała na jego obrzeżach. Oczywiście
w centrum znajdowały się nieliczne domy zamieszkałe przez Polaków, podobnie jak na
ulicach zamieszkałych przez chrześcijan zdarzały się pojedyncze domy żydowskie,
mieszczące zazwyczaj piekarnie lub sklepy spożywcze. Taką „polską” ulicą była na przykład
Aleja Wojska Polskiego, która nosiła nazwę Świętego Stanisława, a potocznie nazywano ją
Kościółkową
Uczniowie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Ignacego Wyssogoty Zakrzewskiego
uczestniczyli w programie edukacyjnym SZKOŁA DIALOGU, prowadzonym przez fundację
Forum Dialogu. W ramach tego programu opracowali trasę wycieczki po Żelechowie śladami
ludności żydowskiej. Obejmuje ona miejsca związane z codziennym życiem dawnych
mieszkańców miasteczka – ich działalnością gospodarczą, życiem rodzinnym i religijnym
oraz odpoczynkiem. Trasa wycieczki rozpoczyna się na ulicy Weissenberga, jedynej ulicy
w mieście, której nazwa jednoznacznie kojarzy się z jego żydowskimi mieszkańcami,
a kończy na kirkucie przy ulicy Reymonta.
str. 1
Trasa wycieczki:
Punkt 1 Ulica Weissenberga
Sławni Żydzi związani z Żelechowem
Elektrownia
SŁAWNI ŻYDZI ZWIĄZANI Z ŻELECHOWEM
Z żydowskim Żelechowem związanych jest kilka wybitnych postaci. Urodzili się oni tu
miasteczku, ale wyższe wykształcenie zdobywali w dużych miastach w Polsce oraz za granicą
i tam spędzili swoje dorosłe życie. Dominują wśród nich znani w Polsce i środowisku
żydowskim literaci.
Mieszkańcom Żelechowa, zapewne dzięki nazwie ulicy najbardziej znany jest właśnie Izaak
Weissenberg. To żydowski prozaik, dramaturg, który w swoich utworach ukazywał życie
polskich i żydowskich robotników w małym miasteczku na początku XX wieku. Mieszkał
i tworzył w Warszawie. Zmarł tuż przed wybuchem wojny, w 1938 roku.
Z warszawskim kręgiem literackim Weissenberga związany był poeta Jechiel Lerer. Był
między innymi autorem poematu „Mój dom”, w którym ukazał zmiany zachodzące
w tradycyjnym, religijnym charakterze rodziny. Zginął w obozie zagłady w Treblince.
Zasłużonym reżyserem teatralnym, aktorem i malarzem był Jakub Rotbaum. Reżyserował
w wielu krajach między innymi w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Francji. Był również
dyrektorem i reżyserem spektakli w teatrach wrocławskich. Premierom sztuk Rotbauma
towarzyszyły wystawy jego malarstwa. Zmarł w 1994 r.
str. 2
Z Żelechowem związana jest pani Halina Birenbaum - polsko-izraelska pisarka oraz poetka.
Jej matka Perl(czyli po polsku Pola) Grynsztein Kijewska pochodziła z Żelechowa. Pani
Halina mieszkała z rodzicami w Warszawie, ale przyjeżdżała w dzieciństwie w odwiedziny
do dziadków w Żelechowie. Tak napisała o miasteczku:
Nazwa Żelechów wiąże się w mojej świadomości ze wspomnieniem matki, dziadków i reszty
wielkiej, kochającej rodziny – z ich soczystą mową żydowską, obyczajami
charakterystycznymi dla Żydów z tego miasteczka, śmiesznymi czasem przypowieściami,
wierzeniami, wszystko to wyryte jest w duszy, jakby od urodzenia... Doznania żelechowskie
nie zanikają, są przekazywane dzieciom, wnukom urodzonym już w Warszawie jak w moim
przypadku i dużo dalej – w Izraelu, Panamie. Mojej mamy opowieści z tego miasteczka były
ze mną, odkąd pamiętam siebie, zdjęcia krewnych stamtąd, ich imiona w języku idisz.
Odwiedziłam dziadków w Żelechowie, gdy miałam sześć lat. Jechałyśmy z mamą autobusem z
Warszawy aż do Garwolina, a dalszą drogę przebyliśmy furmanką z koniem... Dzieci
sąsiadów moich dziadków okrążyły mnie z ciekawością, wskazywali na mnie palcami, wołając
entuzjastycznie z jakimś podziwem i uznaniem: ”ona przyjechała z Warszawy, jest z
Warszawy!”(...). Rozglądałam się z zaciekawieniem, obserwowałam – wszyscy mówili idisz, w
jarmułkach na głowach, kobiety w chustach, starsi mężczyźni z brodami i pejsami, i tak
również nosiwody, dźwigający wiadra wody do mieszkań zawieszone po obu stronach
długiego kija na karku. Znają się wszyscy, są sobie bliscy.
Wojna i Holocaust pochłonęły ich. Wszyscy zostali zgładzeni przez niemieckich nazistów(…)
Pełne ciepła i tęsknoty są te żelechowskie wspomnienia. Gdy wybuchła II wojna światowa
pani Halina miała 10 lat. Przebywała początkowo w getcie warszawskim, a potem przeżyła
piekło niemieckich obozów koncentracyjnych. Była na Majdanku, w Auschwitz,
Ravensbruck oraz Neustadt, gdzie doczekała wyzwolenia w 1945 roku. Po wojnie
wyemigrowała do Izraela, tam założyła rodzinę i mieszka do dziś.
ELEKTROWNIA
Pieniądze żydowskie przyczyniły się do elektryfikacji Żelechowa. Przy ulicy
gen. Orlicz-Dreszera (dawna nazwa ulicy Weissenberga) przed wojną znajdowała się
elektrownia.
W 1927 roku Magistrat Żelechowa zawarł umowę ze Spółką Akcyjną z Warszawy w sprawie
budowy elektrowni i zaprowadzenia w mieście światła elektrycznego. Większość udziałów
w tej spółce posiadali Żydzi. Miasto dało plac, a spółka zbudowała i wyposażyła niewielki
budynek elektrowni oraz przeprowadziła elektryfikację miasta. Dzięki tej inicjatywie,
zamożni mieszkańcy Żelechowa mogli korzystać z dobrodziejstw elektryczności. Prąd
wykorzystywano tylko do oświetlenia domów, ponieważ był drogi. Elektrownia codziennie
zaczynała pracę o zmierzchu, a kończyła o północy.
Budynek elektrowni zachował się, choć przed wojną wyglądał on inaczej. Był mniejszy, co
można zobaczyć na zdjęciach. Obiekt po wojnie został przebudowany i miał zupełnie inne
przeznaczenie. W czasach PRL-u mieściła się tu Wytwórnia Wód Gazowanych.
str. 3
Pracownikami elektrowni byli zarówno Polacy jak i Żydzi. Ciekawą postacią był prokurent,
czyli pełnomocnik spółki wyznaczony do prowadzenia elektrowni. Był to Żyd, przedstawiciel
miejscowej inteligencji o bardzo żydowsko brzmiącym nazwisku – Srul Lerer. Wyglądem
natomiast nie przypominał Żyda – był przystojnym mężczyzną, mającym niewiele cech
semickich, a przy tym świetnie mówił po polsku. Jako że lubił fotografować, to dzięki niemu
mamy teraz wiele zdjęć żelechowskiej elektrowni i jej pracowników.
Punkt 2 ALEJA WOJSKA POLSKIEGO
Rynek zwierzęcy tzw. świński rynek
Żelechowscy Żydzi prawie w całości opanowali miejscowy handel. Na placu przy ulicy
Świętego Stanisława (tak przed wojną nazywała się obecna Aleja Wojska Polskiego)
od początku XX wieku handlowano zwierzętami. Z tego powodu plac nazywany był
potocznie „świńskim rynkiem”. Żydzi dominowali na tym placu. Nie włączali się tylko do
handlu trzodą chlewną, ponieważ nie mogli mieć do czynienia z „nieczystymi” zwierzętami,
jakimi według ich religii są świnie. Ze świń nie można otrzymać koszernego mięsa.
Plac targowy podzielony był na trzy części. Najbliżej centrum miasta, w miejscu obecnego
Zakładu „Piechur” odbywał się handel bydłem. Plac ten ogrodzony był żerdziami. Za nim,
dalej na wschód znajdował się plac przeznaczony do handlu trzodą chlewną, ogrodzony
dookoła płotem. W miejscu, gdzie obecnie znajduje się plac zabaw, odbywał się handel
końmi.
Do początków XX wieku, ta część miasta była niezabudowana, były to obrzeża Żelechowa.
Zanim „świński rynek” przeniesiono w to miejsce, położone przy drodze prowadzącej do
Okrzei, handel zwierzętami odbywał się pomiędzy dzisiejszymi ulicami Pudły i Traugutta.
Punkt 3 SKRZYŻOWANIE ULIC KILIŃSKIEGO I LELEWELA
Rzemiosło żydowskie w Żelechowie
Rodzina i kuchnia żydowska
DOMY POŻYDOWSKIE, RZEMIOSŁO
Ulice Kilińskiego i Nowa stanowiły wschodnią granicę dzielnicy żydowskiej, a w okresie
okupacji była to wschodnia granica getta.
Po zachodniej stronie obydwu ulic zachowało się trochę starych, pożydowskich domów.
Zmienił się nieco ich wygląd w wyniku przeprowadzonych remontów, ale w dalszym ciągu to
miejsce swoim wyglądem przypomina dawny Żelechów. Widać to na zdjęciu ulicy Lelewela
z okresu okupacji.
Prawie w każdym z domów w dzielnicy żydowskiej, od strony ulicy mieścił się zakład
rzemieślniczy albo sklepik. Część mieszkalna znajdowała się na tyłach domu. Obok handlu,
rzemiosło znajdowało się na drugim miejscu, jeśli chodzi o zajęcia żelechowskich Żydów.
Żydzi wykonywali w miasteczku wszystkie rzemieślnicze fachy. Wśród żydowskich
str. 4
rzemieślników najwięcej było w Żelechowie krawców, czapników, szewców, rymarzy.
Większość piekarni w mieście też należała do Żydów.
RODZINA I KUCHNIA ŻYDOWSKA
Religijny Żyd miał obowiązek ożenić się i mieć możliwie największą liczbę dzieci. Były to
rodziny patriarchalne. Kobieta żydowska musiała być skromna, oddana rodzinie, posłuszna
mężowi, przede wszystkim pracowita. Nierzadko Żydówki zajmowały się pracą zarobkową,
aby zapewnić dobrobyt swojej rodzinie, jednak ich podstawowym obowiązkiem było
prowadzenie domu.
Kuchnia żydowska charakteryzuje się skrupulatnym przestrzeganiem koszerności czyli
religijnego podziału pokarmów na koszerne czyli dozwolone do zjedzenia i trefne czyli
nieczyste, zakazane. Koszerne są zwierzęta, które są przeżuwaczami, natomiast do trefnych
zalicza się mięso zwierząt nieprzeżuwających czyli na przykład świń.
Charakterystyczne dla kuchni żydowskiej są specjalne potrawy przygotowywane przed
szabatem, w czasie którego religijnemu Żydowi nie wolno gotować, ani rozpalać w piecu.
Stąd powstały różnego rodzaju zimne przekąski, a także potrawy duszone przez kilkanaście
godzin w stygnących piecach chlebowych np. czulent. Jest to bardzo wolno gotowany gulasz
z fasolą, wołowiną, kaszą i czasem ziemniakami. To tradycyjne danie na szabatowy obiad,
ponieważ może być przygotowany przed rozpoczęciem szabatu i pozostawiony do
dogotowania przez cały Szabat.
Żelechowski Żyd z ulicy Pałacowej, pan Wacław Iglicki wspomina, że w ich domu
obowiązkowo na szabat musiał być rosół z makaronem, karp w galarecie
i chałka. Kurę na rosół noszono do łaźni, ponieważ „przy mykwie był taki pan szochet, miał
tam swoje pomieszczenie. I ludzie przychodzili z kurą czy kogutem. I on(…) zarzynał tę kurę
I tylko on to zrobił. Jeżeli ktoś zrobił inaczej to ona nie była kuszer(…)Ale jeżeli on to zrobił
to znaczy , że kuszer.” W domu Iglickich przygotowywano również karpia w galarecie. Rybę
kupowało się w gospodarstwie miejscowego dziedzica - pana Szustra . Według obserwacji
pana Józefa Pszkita, żelechowscy Żydzi jedli dużo ciast i ryb pod różną postacią.
Żaden świąteczny posiłek u Żydów, nie mógł rozpocząć się bez dwóch chałek na stole.
Przypominały one o dwóch porcjach manny, jakie Bóg zsyłał Żydom w każdy piątek podczas
ich wędrówki przez pustynię. Tak więc chałka nie jest "nasza”, jest jedną z potraw kuchni
żydowskiej, które weszły na stałe do kuchni polskiej.
Popularnym żydowskim potrawą był również cymes. To rodzaj słodkiego gulaszu,
najczęściej zawierającego w swoim składzie podsmażaną marchewkę. Cymes miał zazwyczaj
barwę pomarańczową lub czerwoną i był zawsze słodki.. Cymes jedzony był w czasie
większości świąt żydowskich, ale tylko tych o charakterze radosnym.
str. 5
Punkt 4 ULICA LIPOWA
Ulica Berka Joselewicza
Dom ostatniego rabina
ULICA BERKA JOSELEWICZA
Obecna Lipowa, przed wojną była ulicą Berka Joselewicza. Żelechów należał do dużej grupy
miast polskich posiadających ulicę o takiej nazwie. Kim był Berek Joselewicz? To żydowski
pułkownik, który był jednocześnie polskim bohaterem narodowym. Walczył
w powstaniu kościuszkowskim. Był żołnierzem Legionów gen. Henryka Dąbrowskiego we
Włoszech, a następnie armii Księstwa Warszawskiego. Zginął walcząc o wolność Polski .
Stało się to w 1809 r., po ciężkich walkach z Austriakami w rejonie Kocka, miejscowości
odległej ok. 50 km od Żelechowa. Tam też, pod Kockiem znajduje się mogiła Berka
Joselewicza.
DOM OSTATNIEGO RABINA
Przy ulicy Berka Joselewicza, mieszkał jeden z dwóch ostatnich rabinów żelechowskich
Abraham Szalom Goldberg. Przed wojną, dom ten był jeszcze dłuższy
i otaczał go duży, piękny ogród. Drugim rabinem był Icek Dawid Przysucher, który
mieszkał na ulicy Zadybskiej czyli obecnej ulicy Traugutta. Ten dom również się zachował.
Jest to duży, piętrowy budynek w sąsiedztwie obecnej poczty.
Rabin był przywódcą duchowym miejscowych Żydów. Przewodził nabożeństwom
w synagodze i był najwyższym autorytetem w kwestiach wiary oraz spraw życia codziennego.
Z osobą rabina związany był też tak zwany sąd rabinacki. Żydom nie wolno było wnosić
sporów pomiędzy sobą przed sądy gojów. Dlatego w każdej gminie żydowskiej działał
trybunał złożony z trzech wybieranych przez gminę sędziów, wśród których był rabin. Sąd
zbierał się najczęściej przy synagodze.
Punkt 5 ULICA PIŁSUDSKIEGO
Ulice Pałacowa i Zadybska – miejsca spacerów w przedwojennym
Żelechowie
ULICA PAŁACOWA i ZADYBSKA
Nazwę ulicy Piłsudskiego wprowadzono po śmierci Marszałka w 1935 roku. Wcześniej była
to ulica Pałacowa, ponieważ prowadziła do pałacu dziedziców żelechowskich. Była to
najbardziej ekskluzywna ulica w mieście. Znajdowały się przy niej okazałe domy oraz
najważniejsze instytucje i urzędy takie jak Magistrat, komenda policji i poczta. Przy
Pałacowej 19 (na rogu, gdzie obecnie znajduje się sklep spożywczy „Mars”) mieszkał
z rodzicami młody Żyd – Wacław Iglicki. Wspomina, że ulica Pałacowa była piękną
spacerową aleją. Po obydwu stronach znajdowały się chodniki z ławeczkami, trawniki, kwiaty
i ładnie przycięte drzewa, a najładniej było w rejonie Magistratu i pałacu. Młodzież
żelechowska spędzała tu wolny czas. Najwięcej młodzieży żydowskiej przebywało na
str. 6
Pałacowej w sobotę. Z kolei w niedzielę, w dniu świątecznym dla chrześcijan, dominowała
młodzież polska. Na ulicę Pałacową chodziło się na randki. Stare zdjęcia potwierdzają słowa
pana Iglickiego, bezsprzecznie przed wojną ta ulica była piękniejsza niż obecnie.
Podobną rolę spełniała też ulica Zadybska. Tak nazywała się obecna ulica Traugutta.
W większości zamieszkana była przez ludność żydowską. Pan Lejbisz Wajsleder pisze, że:
Każda ulica w Żelechowie miała swoisty charakter i coś specjalnego, dobrego lub złego,
wniesionego do życia przez żelechowską społeczność żydowską.(…)Ulica ”Zadybska”
odegrała ważną rolę ze względu na swoje położenie blisko lasu. Pobożni Żydzi, którzy nie
mogli chodzić za daleko w czasie szabasu, mieli tam miejsce spacerów. Właśnie tutaj ,gdzie
spędzało się w lecie szabas, na drodze do lasu młodzież żydowska zawierała romantyczne
znajomości. Las także służył jako miejsce odpoczynku dla chorych, z których mniej zamożni
mieszkali w gospodarskich chatach, a bogaci w specjalnie dla tego celu wybudowanych
domkach z werandami.
Pan Wacław Iglicki, także wspomina o spacerach do lasu ulicą Zadybską. Jego rodzina,
podobnie jak inni zamożni mieszkańcy Żelechowa, wynajmowała latem pokój u chłopów na
obrzeżach lasu i to się nazywało „letnisko” mówi pan Iglicki. Obecnie Letnisko to nazwa wsi
pod Żelechowem, czyli miejsce, gdzie przed wojną na letni wypoczynek udawały się rodziny
żydowskie.
Punkt 6 ULICA PUDŁY
Zarząd gminy żydowskiej w Żelechowie
Mykwa
KAHAŁ
Ulicy Pudły przed wojną nazywała się najpierw ulicą Wołową, później
w latach 30-stych zmieniono jej nazwę na rabina Majzelsa. Potocznie mówiono o niej
„Łazieńska” W tej części miasta znajdowały się ważne obiekty dla życia religijnospołecznego miejscowych Żydów - synagoga, mykwa, cheder i kahał. Na przedwojennych
zdjęciach ulicy widoczny jest okazały, piętrowy budynek będący siedzibą kahału czyli
zarządu żydowskiej gminy wyznaniowej w Żelechowie. Takie obiekty nazywano często
„żydowskimi ratuszami”. Ich okazały wygląd świadczył o wielkości oraz zamożności danej
gminy i w przypadku siedziby żelechowskiego kahału znajduje to potwierdzenie.
W skład zarządu gminy żydowskiej wchodziły osoby pochodzące z wyborów, najczęściej
wywodzili się z miejscowych bogaczy. Kahał organizował szkolnictwo, miał kontrolę nad
łaźniami, ubojem i sprzedażą mięsa. Utrzymywał synagogę, kirkut (czyli cmentarz żydowski),
mykwę (była to łaźnia rytualna), szkołę wyznaniową zwaną chederem oraz inne budynki
użyteczności publicznej.
W latach 30-stych, radni żydowscy byli wybierani w skład Rady Miejskiej Żelechowa. Było
to przeciętnie około 1/3 wszystkich radnych. Fakt ten na pewno ułatwiał ludności żydowskiej
str. 7
życie w miasteczku. Siedzibą żelechowskich władz samorządowych był ten sam budynek,
który i obecnie pełni tę rolę. Przed wojną nazywano go Magistratem
MYKWA
W dolnej części budynku zarządu gminy żydowskiej znajdowała się mykwa czyli rytualna
łaźnia żydowska. Z tego powodu ulicę nazywano potocznie „Łazieńska”
Woda w mykwie żydowskiej powinna pochodzić z rzeki lub źródła albo wody deszczowej
czyli z naturalnego źródła. Prawo żydowskie wymaga, aby mykwa miała wymiary
umożliwiające pełne zanurzenie ciała i zawierała co najmniej 800 litrów wody. Obmywane są
także nowo zakupione przez Żydów naczynia.
W Żelechowie zachowały się pozostałości mykwy. Oto jak Lejbisz Wajsleder wspomina
pobyty w tym miejscu: Cały tydzień żelechowscy Żydzi jak i część Polaków czekała na łaźnię.
Każdy w domu miał już przygotowane rózgi na chłostanie. W piątek dokładnie o 12-tej łaźnia
zaczynała gwizdać jak lokomotywa. Gospodynie wtedy wiedziały ,że szabas jest u drzwi i
spieszyły z jego przygotowaniem. Szewcy i krawcy odkładali nożyczki i żelazka i szli sobie
używać łaźnianych radości. Ogromne gorąco buchało od wielkich nagrzanych kamieni, na
które polewało się wodę. Ludzie leżeli na niższych ławkach a grubsi na wyższych. Piszczeli z
radości wychłostani rózgami, krzycząc chórem:” Dolej! Polej!”
Wacław Iglicki też wspomina, że ludzie powszechnie korzystali z łaźni, przeważnie pod
koniec tygodnia, w piątek. Kąpiel była bezpłatna. Mówi, że ściany mykwy były wyłożone
białymi płytkami.
Oprócz kąpieli przed szabasem, wszyscy żydowscy mężczyźni byli do tego zobowiązani
przed świętem Jom Kippur. Kobiety z kolei odbywały kąpiele po każdej miesiączce, a także
przed swoim weselem i po porodzie.
Punkt 7 ULICA PIŁSUDSKIEGO
Synagoga
Święta żydowskie (szabat, Pascha, Jom Kippur, Święto Kuczek)
Szkolnictwo żydowskie (cheder, dzieci żydowskie w szkołach
publicznych)
SYNAGOGA
Na placu u zbiegu ulic Pałacowej (obecnie Piłsudskiego) oraz Księdza Brzóski (obecnie to
ulica Staszica) od XVIII wieku, jak podaje napis na tablicy pamiątkowej, znajdowała się
żelechowska synagoga.
Żydzi zbudowali w tym miejscu łącznie trzy obiekty, które pełniły rolę bóżnicy. Najstarsza
synagoga w Żelechowie, zbudowana w I połowie XVIII wieku była okazałym dwupiętrowym
i bogato zdobionym gmachem, ale drewnianym. Wobec tego wielki pożar, który ogarnął
miasto w 1880 roku bez trudu strawił ten budynek. Kilka lat po pożarze wybudowano
str. 8
następną synagogę, już znacznie skromniejszą. Był to również drewniany, parterowy
budynek (widoczny na przedwojennych zdjęciach w sąsiedztwie nowej synagogi).
W 1885 roku przystąpiono do budowy nowej bóżnicy, finansowanej ze składek pieniężnych
płaconych przez miejscowych Żydów. Inicjatorem budowy, osobą bardzo zaangażowaną
w zbieranie pieniędzy i prace związane z budową był żydowski krawiec Mojsze Notes.
Nowa synagoga była budowlą neobarokową, zaliczaną do najpiękniejszych w Polsce. Od
zachodu
efektownie prezentowała się jej monumentalna, trójkondygnacyjna fasada,
ozdobiona na szczycie tablicami Mojżeszowymi i sześcioma wielkimi głowicami w kształcie
nakrytych kielichów. Ściany wewnętrzne były otynkowane i pomalowane na biało. Natomiast
na zewnątrz, oprócz fasady, nie było tynków. Od strony wschodniej bóżnica ogrodzona była
solidnym, betonowym płotem. Na szczycie tego płotu, w betonie zatopione były szkła na
„sztorc”
Wnętrze świątyni podzielone było ogromną kotarą na dwie części: część główną wschodnią
w której modlili się mężczyźni i znacznie mniejszą część zachodnią gdzie modliły się kobiety.
Kotara odgradzała kobiety od mężczyzn, ale zarówno modlący się po wschodniej jak
i zachodniej stronie widzieli i słyszeli rabina, który odprawiał nabożeństwo.
Centralnym miejscem synagogi było podwyższenie z daszkiem wspartym na metalowych
słupach – była tak zwana bima. Wewnątrz bimy znajdował się stół do wykładania i czytania
Tory.
Niestety, nie przetrwała do naszych czasów ta piękna synagoga, która niewątpliwie byłaby
dużą atrakcją turystyczną Żelechowa. Już we wrześniu 1939 roku została spalona przez
Niemców, a w 1944 roku ostatecznie rozebrana. Po wojnie plac został uporządkowany
i utworzono tu Skwer Miejski. Po synagodze nie pozostał żaden ślad.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE
W czasie świat żydowskich synagoga wypełniała się wiernymi. Cotygodniowym świętem był
szabas. W piątek po południu, Żydzi zamykali sklepy, warsztaty i przyrządzali szabasowe
potrawy. Około pół godziny przed pojawieniem się gwiazd na niebie, matka rodziny zapalała
szabasowe świece by powitać dzień święty. Rodzina odmawiała związane ze świętem
modlitwy i zasiadała do wspólnej kolacji. W sobotę był właściwy szabas czyli siódmy dzień
w tygodniu poświęcony Bogu. Przed południem pobożni Żydzi gromadzili się na
nabożeństwie w synagodze. Każdy mężczyzna nakładał z tej okazji płaszcz modlitewny czyli
tałes. Po zakończeniu nabożeństwa w domach odbywał się drugi uroczysty, świąteczny
posiłek, który przebiegał tak samo jak w wigilię szabasu czyli w piątek. Po południu można
był cieszyć się świętem. Każdy spędzał ten czas po swojemu - jedni odpoczywali, inni
spotykali się z przyjaciółmi. Wczesnym popołudniem wierni znów gromadzili się na
modlitwie w synagodze, po zakończeniu której odbywał się trzeci szabasowy posiłek, równie
uroczysty jak poprzednie. Godzinę po zachodzie słońca żegnano szabas symbolicznym
obrzędem dokonywanym przez ojca rodziny zwanym hawdala. Po zgaszeniu płomienia
str. 9
specjalnej świecy (splecionej z kilku kawałków wosku, o kilku knotach) kończyło się święto.
Wracano do codziennych zajęć.
Oprócz szabasu, żelechowska synagoga tętniła życiem w czasie licznych świąt
w które obfituje kalendarz żydowski. Największym świętem była Pascha. Podczas tego
święta, wszystkie żydowskie rodziny wspominały jedno z najważniejszych wydarzeń
w historii ich narodu - wyprowadzenie Żydów z niewoli egipskiej i początek nowego,
wolnego życia.
Święto Paschy rozpoczynała wieczerza sederowa, która była swoistym nabożeństwem
w domu. Wszystko, co się mówiło i co się jadło, miało symboliczne znaczenie. Wszystko
miało przypominać o zmartwieniach i nieszczęściach 26-ciu pokoleń Żydów żyjących
w niewoli oraz radości z odzyskanej wolności. Na stole kładziono między innymi gorzkie
zioła, które miały symbolizować cierpienia Żydów w Egipcie.
Następnie przez kilka dni odbywały się w synagodze nabożeństwa, w czasie których rabin
opowiadał o wędrówce Żydów i o Mojżeszu. Przed Paschą w domach żydowskich nie mogło
być ani okruszyny chleba, zamiast którego Żydzi mieli nakaz jedzenia macy – prostego
placka z przaśnego ciasta. Nakaz jedzenia macy zamiast chleba, był rozumiany jako forma
oczyszczenia od zła, które wniknęło w ich dusze. Macy pieczono tyle, że po świętach
trafiała często do żelechowskich chrześcijan.
Do ważnych świąt żydowskich należał Jom Kippur czyli Sądny Dzień. Był to dzień pokuty,
dzień oczyszczenia i dzień pojednania się z Bogiem. Jom Kippur był też dniem ścisłego
postu. Zabronione było jedzenie, picie, używanie kosmetyków, noszenie skórzanego obuwia
i stosunki seksualne. Tych pięć zabronionych czynności miało odpowiadać pięciu księgom
Tory. W przeddzień tego święta, pobożny Żyd musiał udać się do każdego, komu w ubiegłym
roku wyrządził krzywdę i prosić go o przebaczenie. Kiedy ukorzył się przed ludźmi, dopiero
wtedy mógł ukorzyć się przed Bogiem. W dniu święta Jom Kippur nabożeństwa trwały przez
cały dzień, a najważniejszą ich częścią było wyznanie grzechów i modlitwa o przebaczenie.
Zaraz po święcie Jom Kippur, Żydzi rozpoczynali budowę szałasów na święto Sukkot zwane
też Świętem Kuczek. Było to radosne święto plonów. Na siedem dni Żydzi opuszczali swoje
mieszkania i przenosili się do szałasów, żeby cieszyć się obfitością plonów jakie zapewnił im
Bóg. Kuczki wznoszono na podwórkach albo na balkonach. Budowniczowie musieli wykazać
się pomysłowością skoro, aby przez siedem świątecznych dni stanowiły one wygodne lokum
dla całej rodziny. Dach przykrywano gałęziami lub słomą, ale tak, żeby było widać gwiazdy.
Na ścianach szałasu zawieszano wszelkie jesienne owoce, bo kuczka powinna być nie tylko
wygodna, ale i ładna. Był to też symboliczny wyraz wdzięczności dla Boga, za to że
obdarował nimi ludzi. Obowiązkowo w szałasie musiał zmieścić się stół dla rodziny na
świąteczne posiłki.
Nie sposób opowiedzieć o wszystkich świętach żydowskich, bo jest ich bardzo dużo
i wszystkie są niezwykle ciekawe, bogate w obyczaje i symbolikę.
CHEDER
W drewnianym budynku dawnej synagogi znajdował się żelechowski cheder. Była to szkoła
religijna dla chłopców, utrzymywana przez gminę. Żydowskie dzieci rozpoczynały naukę
w wieku 3 do 5 lat i kontynuowały ją do 13-go roku życia. Program nauczania obejmował
opanowanie alfabetu hebrajskiego, tekstów modlitw oraz zapoznanie się z Torą i Talmudem.
Tora zwana inaczej Pięcioksiągiem, to pierwsze pięć ksiąg Bibli. Uważana jest za
str. 10
najważniejszy tekst objawiony w judaizmie. Talmud jest komentarzem do Tory,
wyjaśniającym jak przestrzegać zawartego w niej prawa. Jest czymś w rodzaju katechizmu
obowiązującego wyznawców judaizmu. Nauczanie prowadził nauczyciel zwany mełamedem.
Uczniowie zwracali się do niego z szacunkiem używając tytułu „rebe”. Rebe musiał często
zmagać się z trudnym charakterem niektórych chłopców, dlatego często był bohaterem
żydowskich żartów.
DZIECI ŻYDOWSKIE W SZKOŁACH PUBLICZNYCH
Dzieci żydowskie uczęszczały również do szkół publicznych. Około roku 1910 powstała
w Żelechowie żydowska siedmioklasowa szkoła podstawowa. Na jednym ze starych zdjęć
widać uczniów tej szkoły razem z nauczycielką Fanią Ogólnik. Obok szkoły żydowskiej
funkcjonowała również szkoła chrześcijańska dla polskich dzieci. W 1922 roku obydwie
szkoły połączono w jedną i od tej pory dzieci obydwu narodowości uczyły się wspólnie.
W latach 30-stych, w Żelechowie istniały już trzy szkoły podstawowe. W bezpośrednim
sąsiedztwie obecnego Urzędu Miejskiego przy ulicy Piłsudskiego znajduje się piętrowy
budynek, w którym mieściła się Szkoła Powszechna nr 1. Mniejszy, parterowy obiekt na
tyłach Urzędu był siedzibą Szkoły Powszechnej nr 2. Pan Wacław Iglicki był uczniem szkoły
znajdującej się obok Magistratu (prawdopodobnie nr 1). Opowiada, że tylko lekcje religii
uczniowie polscy i żydowscy odbywali oddzielnie. Jedni uczyli się religii katolickiej,
a drudzy w tym samym czasie religii mojżeszowej. W soboty dzieci żydowskie nie
przychodziły do szkoły, ponieważ świętowały wraz z rodzinami szabas. Nie było problemów
we wzajemnych relacjach pomiędzy żydowskimi, a polskimi uczniami. Pan Iglicki zapamiętał
swoich ulubionych nauczycieli . Byli nimi: Pan Bolesław Osła od gimnastyki, pani profesor
Gardecka od śpiewu i profesor Błachnio od przyrody. Na zachowanych zdjęciach widać
uczniów narodowości żydowskiej wraz z ich polskimi kolegami i nauczycielami.
Punkt 8 RYNEK
Sercem gospodarczym Żelechowa był rynek. Dla miejscowych Żydów stanowił największe
miejsce pracy w mieście. W budynkach wokół rynku, w ratuszu oraz w budkach targowych
czyli tzw. kramach, działały dziesiątki sklepów. Żelechowski rynek przed wojną tętnił
życiem, szczególnie w targowe wtorki. Atmosferę panującą na rynku oddaje w swoich
wspomnieniach pod tytułem „Żelechów jaki pamiętam” Lejbisz Wajsleder.
Całe miasteczko koncentrowało się wokół rynku, który był jego nerwem. We wtorek był dzień
targowy, z którego żyła prawie połowa miasteczka. Wcześnie rano zaczynali przyjeżdżać
wieśniacy z okolicznych wiosek, a także i Żydzi z innych miasteczek, handlarze kur, jajek,
masła i innych towarów Cały rynek był wypełniony chłopskimi wozami z wyprzężonymi
końmi. Dyszle dawano w górę, aby zabierały mniej miejsca. Tłok, młócenie maku z makówek,
gwar wieśniaków - to wszystko tworzyło pewnego rodzaju symfonię, którą tylko żelechowiak
mógł słyszeć .Po bokach rynku stali rolnicy z workami kartofli, wywiniętymi tak ,aby można
było je lepiej widzieć. Tutaj przychodziła miasteczkowa biedota, aby wytargować dla siebie
lepszą cenę za ziemniaki, które często były dla nich jedynym pożywieniem przez cały tydzień.
Targowali się z chłopami o parę groszy, aby jeszcze im zostało na tłuszcz do okraszenia.
Sprzedawano także tutaj buraki, cebulę i inne produkty rolnicze. Trochę bliżej kościoła szedł
handel masłem, jajami, kurami. Bez ładu i składu stali tutaj z tacami zawieszonymi na szyi,
żydowscy domokrążcy z Żelechowa i przyjezdni z okolicznych miasteczek(…)Wtorek był także
str. 11
dobrym dniem dla handlarek, które sprzedawały puszki z cukierkami. Dzieci często płakały
całymi godzinami, aby dostać od matek po groszu na słodycze od Miriam Lejbeles.
Rynek pusty bywał tylko w sobotę, w czasie szabasu.
Lejbisz Wajsleder pisze W szabas ,rynek zamieszkany w 99 % przez Żydów, był posprzątany
i wyglądał naprawdę „szabasowo”. Przemykały po nim kobiety i mężczyźni idący albo na
modlitwy albo z modlitw. W południe można było znów widzieć kobiety, które wracały od
piekarza z dobrze zapakowanym „czulentem”, aby nie wystygł. W lecie, po szabasowym
posiłku, małe grupki kobiet siadywały na kamiennych schodach przed drzwiami i gwarzyły
o kłopotach z dziećmi o codziennych problemach
Bo już w niedzielę czynne były niektóre kramy i sklepy, aby przyciągnąć ludność polską
wychodzącą z nabożeństwa w kościele.
W niedzielę rynek ożywał dzięki chłopom, którzy przyjeżdżali z okolicznych wiosek do
kościoła. Po kościele gromadzili się na rynku. Żydowskie handlarki, sprzedające bułki,
owoce, cukierki, próbowały i w niedzielę prowadzić swój kiepski interes, który często był
zakłócany przez policję. Żydowskie sklepy bywały otwarte po cichu, od tyłu. Sklepikarze bali
się polskiej policji, która im w niedzielę nie pozwalała handlować. Ale jakoś to dało się
załatwić dając „w łapę”
A teraz wspomnienie ratusza: W budynku mieli swoje sklepiki wyłącznie sami Żydzi (…) Na
rogu budynku był znany w Żelechowie sklep ze śledziami i ogórkami, który prowadziła” firma
”śledziowa Frejdele.
Na piętrze budynku znajdowały się mieszkania:
Ratusz zamieszkiwała wyłącznie biedota(…) Do mieszkań na górze wchodziło się po schodach
z różnych stron i trzeba było się dobrze trzymać poręczy, aby nie złamać karku. Na górze, na
balach leżały deski po których wchodziło się do mieszkań. Przy chodzeniu wszystko się trzęsło
pod nogami. Malutkie mieszkanka, z wyjątkiem kilku krawców i krawcowych, zamieszkiwane
były przez biedaków. Kiedy padał deszcz, nie starczało misek na podstawianie i wszystko w
mieszkaniach zamiękało.
Punkt 9 ULICA JATKOWA
Nazwa tej ulicy nie uległa zmianie, tak jak w przypadku innych. Przebiegała ona prosto od
ulicy Wołowej (Rabina Majzelesa, teraz Pudły), a następnie pod kątem prostym skręcała
w stronę ulicy Kębłowskiej (obecnie to ulica Chłopickiego). Dlaczego Jatkowa? Przed wojną,
to miejsce było centrum uboju i handlu wołowiną. Znajdowały się tu jatki czyli prymitywne
sklepy mięsne. Żydzi, którzy zdominowali handel mięsem wołowym, skupowali w całej
okolicy bydło, cielęta i owce. Następnie zabijali i sprzedawali je w Żelechowie, w tym
właśnie miejscu. W 1939 roku przy tej ulicy znajdowało się 29 jatek żydowskich.
Również w tym miejscu, między ulicami Pudły i Traugutta znajdował się „świński rynek”
zanim na początku XX wieku został przeniesiony na obrzeża Żelechowa.
str. 12
Punkt 10 ULICA CHŁOPICKIEGO
Ulica Kębłowska
Wytwórnia Obuwia dla Bezrobotnych
ULICA KĘBŁOWSKA
Ulica Chłopickiego przed wojną posiadała nazwę Kębłowska. Mieszkał tu Lejbisz Wajsleder .
Oto jak opisuje to miejsce:
Ulica na której się urodziłem i na której wzrastałem nazywała się „kębłowska”. Jedna strona
ulicy z góry prowadziła do szosy warszawskiej i tam mieszkali wyłącznie Żydzi. Druga strona
prowadziła od domu Bera Ajgera do żydowskiego cmentarza, a tam już mieszkali także
niektórzy chrześcijanie. Między innymi i garncarz do którego chodziło wielu chłopców
żydowskich popatrzeć, jak się z gliny robi różne garnki.
W tej to części ulicy wylano wiele żydowskich łez, gdyż przechodziły tędy pogrzeby na
cmentarz. Za Berem Ajgerem kondukt pogrzebowy z nieboszczykiem przyspieszał kroku ,
aby ,nie daj Panie Boże, diabeł nie zmienił nieboszczyka w coś innego....
Chociaż ulica ta prowadziła na cmentarz, to jednak była zawsze gwarna i ruchliwa.
BUDYNEK DAWNEJ WYTWÓRNI OBUWIA
Przy ulicy Kębłowskiej znajdowała się Wytwórnia Obuwia dla Bezrobotnych. Wśród
żelechowskich rzemieślników zawsze było dużo szewców. W latach 20-tych sytuacja tej
grupy zawodowej stała się trudna, ponieważ po I wojnie światowej skończyły się możliwości
eksportu obuwia do Rosji. Rynek rosyjski był zawsze tradycyjnym miejscem zbytu butów
wytwarzanych w Żelechowie. W związku z tym, wśród miejscowych szewców zaczęło
szerzyć się bezrobocie. Aby zaradzić tej sytuacji, samorząd żelechowski z inicjatywy
burmistrza Ludwika Pudły utworzył w 1927 roku Wytwórnię Obuwia dla Bezrobotnych,
Wytwarzano tu buty dla wojska. Produkcja odbywała się ręcznie. W wytwórni znalazło pracę
126-u rzemieślników. Połowę z nich stanowili szewcy żydowscy. Polscy i żydowscy
rzemieślnicy pracowali wspólnie w tym miejscu. Początkowo produkowano w wytwórni
3 tysiące par butów rocznie, ale z czasem zamówienia zmniejszały się. Powodowało to
redukcję zatrudnienia, głównie kosztem szewców żydowskich. W 1939 roku w wytwórni
pracowało już tylko 14-u Żydów i 49-u Polaków. Na przedwojennych zdjęciach widać
pracowników obydwu narodowości.
Po wojnie obiekt dawnej Wytwórni Obuwia służył przez wiele lat jako masarnia, a obecnie
niszczeje.
str. 13
Punkt 11 ULICA REYMONTA
Cmentarz żydowski
Ślub na cmentarzu w czasie zarazy
Holocaust żelechowskich Żydów
CMENTARZ ŻYDOWSKI
Od 1802 roku u zbiegu obecnych ulic Chłopickiego i Reymonta znajduje się cmentarz
żydowski. Wcześniej, zmarłych Żydów chowano na placu wokół synagogi. W 1802 r.,
obydwa cmentarze żelechowskie
- katolicki i żydowski - zostały przeniesione
z centrum miasta na jego obrzeża, poza teren zabudowany. Było to polecenie władz
austriackich (Żelechów znajdował się w tym czasie pod zaborem austriackim) motywowane
względami sanitarnymi.
Według opowiadań pana Eugeniusza Majka z Żelechowa, cmentarz przed wojną był
ogrodzony, pośrodku stał budynek zbity z desek, a miejscu gdzie teraz znajduje się stacja
gazowa mieszkał grabarz.
Pierwotnie na żelechowskim kirkucie było bardzo dużo nagrobków. Widać to za plecami
członków rodziny Danowicz –Wierzbickich, na zdjęciu z 1938 roku. Dla cmentarzy
małomiasteczkowych w Polsce, charakterystyczne było kolorowanie macew. Pomimo że
zdjęcie przedstawiające grób żelechowskiego introligatora Jidla Mendla jest czarno-białe, to
niewątpliwie możemy dostrzec to malowanie.
Żydzi nie używali trumny. Ciało zmarłego okręcali białym materiałem i na specjalnych
nosidłach odprowadzali na cmentarz. Bogatsi wynajmowali płaczki, które w czasie
uroczystości pogrzebowych okazywały rozpacz i opłakiwały go. W religii żydowskiej, grób
jest do końca grobem jednej osoby. Unikatem na żelechowskim kirkucie, rzadko spotykanym
na żydowskich cmentarzach, jest podwójna macewa. Nagrobek ten wystawiono dwóm
kobietom zmarłym w 1885 roku. Znajduje się tuż przy ogrodzeniu, przy ulicy prowadzącej na
tzw. Osiedle Kębłowskie. Bardzo ważna dla Żydów jest zasada nienaruszalności grobu.
Szczątki ludzkie mają bowiem oczekiwać na nadejście Mesjasza. Dlatego cmentarzy
żydowskich nie wolno rozkopywać, a ekshumacja dopuszczalna jest tylko w ściśle
określonych przypadkach. Nie istnieje coś takiego jak „likwidacja cmentarza żydowskiego”.
Jeżeli teren cmentarza został całkowicie zapełniony i nie ma możliwości dokupienia gruntu,
wtedy na stare groby sypie się grubą warstwę ziemi, w której grzebie się kolejne zwłoki. Na
cmentarzu żydowskim w Pradze usypano kilkanaście takich warstw.
Co stało się z macewami z żelechowskiego kirkuta? W czasie okupacji, Niemcy rabowali je
do utwardzania terenu wokół posterunku żandarmerii, który znajdował się przy ulicy
Pałacowej. Budynek ten już nie istnieje. W tej chwili jest to teren internatu szkolnego.
W ślady Niemców poszli niektórzy mieszkańcy Żelechowa, którzy również kradli macewy
z cmentarza, aby je wykorzystać do utwardzania podwórek czy innych miejsc.
str. 14
Obecnie na żelechowskim kirkucie pozostało już niewiele nagrobków. W zachodniej części
kirkuta, od strony ulicy Chłopickiego dominują niewielkie, granitowe macewy z prostymi
inskrypcjami, pozbawione ozdobnych płaskorzeźb. Jest to prawdopodobnie najstarsza część
cmentarza. W centralnej części nekropolii, w trawie znajdują się tylko podstawy, pozostałości
wyłamanych kiedyś macew. Na zboczu wzgórza od strony ulicy Reymonta zachowało się
w dobrym stanie kilkanaście nagrobków z piaskowca. Posiadają czytelne inskrypcje i
zdobienia.
Na grobach żydowskich jako symbol pamięci pozostawia się małe kamyczki. Na mogiłach
znanych rabinów często też pozostawia się karteczki z prośbami o wstawiennictwo przed
bogiem.
ŚLUB NA CMENTARZU
W „Księdze pamięci Żelechowa” zawarta jest bardzo ciekawa historia opisana przez Mosze
Boruchowicza, która wydarzyła się na tym cmentarzu. W 1942 r. mieszkańcom getta
zagroziła epidemia tyfusu. Aby uchronić się przed tą chorobą postanowiono wykorzystać
stary zwyczaj z czasów zaraz i urządzić ślub na cmentarzu oraz pochować księgi z domu
modlitwy. Szukano odpowiedniej pary, co nie było łatwe. Po długich poszukiwaniach
znaleziono pana młodego – Motele syna Mosze Bejgera. Panną została Hawele Judkes, stara
panna w wieku ponad pięćdziesięciu lat. Para zgodziła się na ślub i miejsce jego udzielenia,
pod warunkiem, że zostaną zapewnione im stroje. Buty i ubrania dla pary młodej szybko się
znalazły. W orszaku ślubnym, za którym na wozach wieziono zniszczone święte księgi szli
prawie wszyscy mieszkańcy żelechowskiego getta. Za orszakiem, na wozach wieziono
zniszczone święte księgi. Przygrywali też muzycy, a melodia była bardzo „gorzka”. Na
cmentarzu najpierw pogrzebano księgi, a następnie został udzielony ślub. Ceremonię
prowadził rabin. Odmówiono też modlitwy w intencji zażegnania epidemii. Po ceremonii
zaślubin odbyło się wspaniałe przyjęcie w sali weselnej w siedzibie Judenratu.
Zachowało się zdjęcie pokazujące ten niezwykły ślub.
GETTO ŻELECHOWSKIE
Jak już było podawane, w 1939 roku tuż przed wybuchem wojny mieszkało w Żelechowie
ponad 5 tysięcy Żydów. W czasie okupacji niemieckiej liczba ta podwoiła się. W latach
1940- 1941 przybyły do miasteczka masy ludności żydowskiej z Warszawy i Łodzi. Pod
koniec 1941 roku wysiedlano Żydów z Garwolina i Górzna oraz innych okolicznych
miejscowości. Duża część z nich, również znalazła się w Żelechowie. Według danych
Magistratu żelechowskiego z 1941 roku, liczba ludności żydowskiej wynosiła 10 000. Nie są
one dokładne, ponieważ Żydzi przybywający do getta nie byli meldowani. Sami Żydzi
podawali w 1941 roku liczbę 12 000 osób.
W listopadzie 1940 roku, okupant niemiecki utworzył getto w Żelechowie. Ta duża liczba
ludzi żydowskiej została stłoczona na niewielkim obszarze miasta, wydzielonym ulicami
Długą od północy, Kościuszki, Kilińskiego i Nową od strony wschodniej. Od południa
i zachodu granica getta znajdowała się na łąkach, za zabudowaniami ulic Traugutta
str. 15
i Chłopickiego. Tak więc getto żelechowskie obejmowało centralną część miasta. Nie było
ogrodzone, ale stale strzeżone. Żydzi nie mogli opuszczać getta pod groźbą kary śmierci.
Natomiast Polacy mogli wchodzić na teren getta bez ograniczeń. Odbywały się cotygodniowe
targi.
W pierwszym okresie istnienia getta, Żydzi organizowali sobie życie starając się zachować
pozory „normalności”. Rzemieślnicy wykonywali swoja pracę. Działały różne instytucje:
szpital, ochronka dla małych dzieci, kuchnia wydająca bezpłatne posiłki. Zachowały się
liczne zdjęcia obrazujące tą codzienność żelechowskiego getta. Od początku 1942 roku
sytuacja Żydów znacznie się pogorszyła, ponieważ Niemcy wzmocnili izolację getta. Zaczęło
brakować żywności. W tym czasie los Żydów był już przesądzony.
HOLOCAUST ŻYDÓW ŻELECHOWSKICH
W styczniu 1942 roku w Wannsee pod Berlinem odbyła się konferencja dotycząca
„ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Nazistowscy prominenci podjęli wtedy
decyzję o wymordowaniu całego narodu żydowskiego – 11-tu milionów ludzi.
Dramat ludności żydowskiej w Żelechowie dopełnił się pod koniec września 1942 roku.
Wieczorem 29 września, oddziały żandarmerii i wojska niemieckiego oraz policji polskiej
otoczyły getto. Następnego dnia rankiem, zebrano wszystkich Żydów na placu przed
synagogą i odebrano im kosztowności. Następnie podstawiono około 400 chłopskich wozów
drabiniastych. Starców i dzieci załadowano na furmanki i zawieziono do stacji kolejowej
w Sobolewie. Żydzi w sile wieku szli pieszo w długiej kolumnie , eskortowani przez
Niemców i granatowych policjantów. W Sobolewie, Żydzi zostali załadowani do wagonów
towarowych i przewiezieni do obozu zagłady w Treblince. W drodze do Sobolewa , Niemcy
zabili kilkadziesiąt osób nie nadążających w marszu. Nielicznym udało się uciec. To
dramatyczne wydarzenie również udało się uwiecznić na zdjęciach wykonywanych z ukrycia
przez Polaków.
Tymczasem w Żelechowie rozpoczęły się poszukiwania Żydów, którzy ukryli się w różnych
schowkach. Niesławną rolę w tych poszukiwaniach odegrała policja żydowska, która nadal
pozostała w mieście i wyszukiwała gorliwie swoich współbraci, a Niemcy natychmiast
dokonywali egzekucji. Policjanci dobrze znający getto, powyciągali ukrytych Żydów, sądząc,
że uratują dzięki temu swoje życie. Gdy wykonali swoją „brudną” robotę, stali się
niepotrzebni Niemcom. Urządzono im pożegnalny obiad, w czasie którego dowiedzieli się, że
muszą zginąć. Ale za „dobrą służbę” będą rozstrzelani na kirkucie i tam razem pochowani.
Bez oporu Niemcy dokonali egzekucji. Zdołał tylko uciec komendant policji żydowskiej, ale
po pewnym czasie wpadł w ręce Niemców i też został rozstrzelany.
Mienie pozostałe w Żelechowie po wysiedleniu ludności żydowskiej, zostało sprzedane lub
rozkradzione. Dużo domów pożydowskich uszkodzono lub całkowicie zniszczono podczas
poszukiwania kosztowności. Przygnębiający widok zniszczonego getta również dokumentują
stare fotografie. W taki sposób zakończył się w historii Żelechowa okres, kiedy był on
powszechnie uważany za miasto żydowskie
str. 16
ŹRÓDŁA INFORMACJI
Wydawnictwa i artykuły w czasopismach:
Zdzisław Wojtowicz: Historia Żelechowa, Żelechów 1997
Grzegorz Szymczak: Historia ludności żydowskiej w Żelechowie, „Zeszyty wiejskie” 2009
z.XIV
Michał Sztelmach: Żelechów na starej fotografii „Ocalić od zapomnienia”, Żelechów 2012
Źródła internetowe:
Encyklopedia gmin żydowskich. Polska. tom VII, Jerozolima 1999,
http://www.jewishgen.org/Yizkor/Zelechow/Zelp000.html
Księga pamiątkowa Żelechowskiej Gminy Żydowskiej, praca zbiorowa pod red. A. Wolfa Jasnego,
Chicago 1953, http://www.jewishgen.org/Yizkor/Zelechow/Zelp000.html
We Remember Jewish Żelechów! http://www.zchor.org/zelechow/zelechow.htm
Wspomnienia Wacława Iglickiego,http://www.centropa.org/sites/default/files/person/interview/
plIGLICKI%20Int.DOC.DOC
www.sztetl.org.pl/
www.kirkuty.xip.pl/
judaizm.izraelczyk.pl/
Dawny Żelechów – Facebook, https://pl-pl.facebook.com/Dawny.Zelechow
Wywiady przeprowadzone przez uczestników projektu:
Wywiad z panem Czesławem Pietryką z Jarczewa
Wywiad z panem Józefem Pszkitem z Żelechowa
str. 17
Download