Wycieczka „Śladami społeczności żydowskiej Żelechowa” Przedwojenny Żelechów nazywany był „miastem żydowskim”. Ludność żydowska osiedlała się tu od przełomu XVI i XVII wieku i szybko zadomowiła się, znajdując dogodne miejsce do życia. Społeczność żydowska stanowiła ponad 60% mieszkańców miasteczka. Przed wybuchem II wojny światowej, w 1939 roku , Żelechów liczył 9500 mieszkańców, a w tej liczbie 5530 Żydów. Więzi religijno-obyczajowe łączące Żydów, doprowadziły do powstania żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej. Obejmowała ona teren położony między ulicą Długą od północy (kiedyś nazywała się ulicą 11 Listopada),ulicą Chłopickiego od zachodu (przed wojną była to ulica Kębłowska), ulicą Traugutta od południa (dawniej nazywała się Zadybska) oraz uliczkami Kilińskiego i Nową od strony wschodniej. Oznacza to, że ludność żydowska opanowała centrum miasta, a ludność polska mieszkała na jego obrzeżach. Oczywiście w centrum znajdowały się nieliczne domy zamieszkałe przez Polaków, podobnie jak na ulicach zamieszkałych przez chrześcijan zdarzały się pojedyncze domy żydowskie, mieszczące zazwyczaj piekarnie lub sklepy spożywcze. Taką „polską” ulicą była na przykład Aleja Wojska Polskiego, która nosiła nazwę Świętego Stanisława, a potocznie nazywano ją Kościółkową Uczniowie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Ignacego Wyssogoty Zakrzewskiego uczestniczyli w programie edukacyjnym SZKOŁA DIALOGU, prowadzonym przez fundację Forum Dialogu. W ramach tego programu opracowali trasę wycieczki po Żelechowie śladami ludności żydowskiej. Obejmuje ona miejsca związane z codziennym życiem dawnych mieszkańców miasteczka – ich działalnością gospodarczą, życiem rodzinnym i religijnym oraz odpoczynkiem. Trasa wycieczki rozpoczyna się na ulicy Weissenberga, jedynej ulicy w mieście, której nazwa jednoznacznie kojarzy się z jego żydowskimi mieszkańcami, a kończy na kirkucie przy ulicy Reymonta. str. 1 Trasa wycieczki: Punkt 1 Ulica Weissenberga Sławni Żydzi związani z Żelechowem Elektrownia SŁAWNI ŻYDZI ZWIĄZANI Z ŻELECHOWEM Z żydowskim Żelechowem związanych jest kilka wybitnych postaci. Urodzili się oni tu miasteczku, ale wyższe wykształcenie zdobywali w dużych miastach w Polsce oraz za granicą i tam spędzili swoje dorosłe życie. Dominują wśród nich znani w Polsce i środowisku żydowskim literaci. Mieszkańcom Żelechowa, zapewne dzięki nazwie ulicy najbardziej znany jest właśnie Izaak Weissenberg. To żydowski prozaik, dramaturg, który w swoich utworach ukazywał życie polskich i żydowskich robotników w małym miasteczku na początku XX wieku. Mieszkał i tworzył w Warszawie. Zmarł tuż przed wybuchem wojny, w 1938 roku. Z warszawskim kręgiem literackim Weissenberga związany był poeta Jechiel Lerer. Był między innymi autorem poematu „Mój dom”, w którym ukazał zmiany zachodzące w tradycyjnym, religijnym charakterze rodziny. Zginął w obozie zagłady w Treblince. Zasłużonym reżyserem teatralnym, aktorem i malarzem był Jakub Rotbaum. Reżyserował w wielu krajach między innymi w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Francji. Był również dyrektorem i reżyserem spektakli w teatrach wrocławskich. Premierom sztuk Rotbauma towarzyszyły wystawy jego malarstwa. Zmarł w 1994 r. str. 2 Z Żelechowem związana jest pani Halina Birenbaum - polsko-izraelska pisarka oraz poetka. Jej matka Perl(czyli po polsku Pola) Grynsztein Kijewska pochodziła z Żelechowa. Pani Halina mieszkała z rodzicami w Warszawie, ale przyjeżdżała w dzieciństwie w odwiedziny do dziadków w Żelechowie. Tak napisała o miasteczku: Nazwa Żelechów wiąże się w mojej świadomości ze wspomnieniem matki, dziadków i reszty wielkiej, kochającej rodziny – z ich soczystą mową żydowską, obyczajami charakterystycznymi dla Żydów z tego miasteczka, śmiesznymi czasem przypowieściami, wierzeniami, wszystko to wyryte jest w duszy, jakby od urodzenia... Doznania żelechowskie nie zanikają, są przekazywane dzieciom, wnukom urodzonym już w Warszawie jak w moim przypadku i dużo dalej – w Izraelu, Panamie. Mojej mamy opowieści z tego miasteczka były ze mną, odkąd pamiętam siebie, zdjęcia krewnych stamtąd, ich imiona w języku idisz. Odwiedziłam dziadków w Żelechowie, gdy miałam sześć lat. Jechałyśmy z mamą autobusem z Warszawy aż do Garwolina, a dalszą drogę przebyliśmy furmanką z koniem... Dzieci sąsiadów moich dziadków okrążyły mnie z ciekawością, wskazywali na mnie palcami, wołając entuzjastycznie z jakimś podziwem i uznaniem: ”ona przyjechała z Warszawy, jest z Warszawy!”(...). Rozglądałam się z zaciekawieniem, obserwowałam – wszyscy mówili idisz, w jarmułkach na głowach, kobiety w chustach, starsi mężczyźni z brodami i pejsami, i tak również nosiwody, dźwigający wiadra wody do mieszkań zawieszone po obu stronach długiego kija na karku. Znają się wszyscy, są sobie bliscy. Wojna i Holocaust pochłonęły ich. Wszyscy zostali zgładzeni przez niemieckich nazistów(…) Pełne ciepła i tęsknoty są te żelechowskie wspomnienia. Gdy wybuchła II wojna światowa pani Halina miała 10 lat. Przebywała początkowo w getcie warszawskim, a potem przeżyła piekło niemieckich obozów koncentracyjnych. Była na Majdanku, w Auschwitz, Ravensbruck oraz Neustadt, gdzie doczekała wyzwolenia w 1945 roku. Po wojnie wyemigrowała do Izraela, tam założyła rodzinę i mieszka do dziś. ELEKTROWNIA Pieniądze żydowskie przyczyniły się do elektryfikacji Żelechowa. Przy ulicy gen. Orlicz-Dreszera (dawna nazwa ulicy Weissenberga) przed wojną znajdowała się elektrownia. W 1927 roku Magistrat Żelechowa zawarł umowę ze Spółką Akcyjną z Warszawy w sprawie budowy elektrowni i zaprowadzenia w mieście światła elektrycznego. Większość udziałów w tej spółce posiadali Żydzi. Miasto dało plac, a spółka zbudowała i wyposażyła niewielki budynek elektrowni oraz przeprowadziła elektryfikację miasta. Dzięki tej inicjatywie, zamożni mieszkańcy Żelechowa mogli korzystać z dobrodziejstw elektryczności. Prąd wykorzystywano tylko do oświetlenia domów, ponieważ był drogi. Elektrownia codziennie zaczynała pracę o zmierzchu, a kończyła o północy. Budynek elektrowni zachował się, choć przed wojną wyglądał on inaczej. Był mniejszy, co można zobaczyć na zdjęciach. Obiekt po wojnie został przebudowany i miał zupełnie inne przeznaczenie. W czasach PRL-u mieściła się tu Wytwórnia Wód Gazowanych. str. 3 Pracownikami elektrowni byli zarówno Polacy jak i Żydzi. Ciekawą postacią był prokurent, czyli pełnomocnik spółki wyznaczony do prowadzenia elektrowni. Był to Żyd, przedstawiciel miejscowej inteligencji o bardzo żydowsko brzmiącym nazwisku – Srul Lerer. Wyglądem natomiast nie przypominał Żyda – był przystojnym mężczyzną, mającym niewiele cech semickich, a przy tym świetnie mówił po polsku. Jako że lubił fotografować, to dzięki niemu mamy teraz wiele zdjęć żelechowskiej elektrowni i jej pracowników. Punkt 2 ALEJA WOJSKA POLSKIEGO Rynek zwierzęcy tzw. świński rynek Żelechowscy Żydzi prawie w całości opanowali miejscowy handel. Na placu przy ulicy Świętego Stanisława (tak przed wojną nazywała się obecna Aleja Wojska Polskiego) od początku XX wieku handlowano zwierzętami. Z tego powodu plac nazywany był potocznie „świńskim rynkiem”. Żydzi dominowali na tym placu. Nie włączali się tylko do handlu trzodą chlewną, ponieważ nie mogli mieć do czynienia z „nieczystymi” zwierzętami, jakimi według ich religii są świnie. Ze świń nie można otrzymać koszernego mięsa. Plac targowy podzielony był na trzy części. Najbliżej centrum miasta, w miejscu obecnego Zakładu „Piechur” odbywał się handel bydłem. Plac ten ogrodzony był żerdziami. Za nim, dalej na wschód znajdował się plac przeznaczony do handlu trzodą chlewną, ogrodzony dookoła płotem. W miejscu, gdzie obecnie znajduje się plac zabaw, odbywał się handel końmi. Do początków XX wieku, ta część miasta była niezabudowana, były to obrzeża Żelechowa. Zanim „świński rynek” przeniesiono w to miejsce, położone przy drodze prowadzącej do Okrzei, handel zwierzętami odbywał się pomiędzy dzisiejszymi ulicami Pudły i Traugutta. Punkt 3 SKRZYŻOWANIE ULIC KILIŃSKIEGO I LELEWELA Rzemiosło żydowskie w Żelechowie Rodzina i kuchnia żydowska DOMY POŻYDOWSKIE, RZEMIOSŁO Ulice Kilińskiego i Nowa stanowiły wschodnią granicę dzielnicy żydowskiej, a w okresie okupacji była to wschodnia granica getta. Po zachodniej stronie obydwu ulic zachowało się trochę starych, pożydowskich domów. Zmienił się nieco ich wygląd w wyniku przeprowadzonych remontów, ale w dalszym ciągu to miejsce swoim wyglądem przypomina dawny Żelechów. Widać to na zdjęciu ulicy Lelewela z okresu okupacji. Prawie w każdym z domów w dzielnicy żydowskiej, od strony ulicy mieścił się zakład rzemieślniczy albo sklepik. Część mieszkalna znajdowała się na tyłach domu. Obok handlu, rzemiosło znajdowało się na drugim miejscu, jeśli chodzi o zajęcia żelechowskich Żydów. Żydzi wykonywali w miasteczku wszystkie rzemieślnicze fachy. Wśród żydowskich str. 4 rzemieślników najwięcej było w Żelechowie krawców, czapników, szewców, rymarzy. Większość piekarni w mieście też należała do Żydów. RODZINA I KUCHNIA ŻYDOWSKA Religijny Żyd miał obowiązek ożenić się i mieć możliwie największą liczbę dzieci. Były to rodziny patriarchalne. Kobieta żydowska musiała być skromna, oddana rodzinie, posłuszna mężowi, przede wszystkim pracowita. Nierzadko Żydówki zajmowały się pracą zarobkową, aby zapewnić dobrobyt swojej rodzinie, jednak ich podstawowym obowiązkiem było prowadzenie domu. Kuchnia żydowska charakteryzuje się skrupulatnym przestrzeganiem koszerności czyli religijnego podziału pokarmów na koszerne czyli dozwolone do zjedzenia i trefne czyli nieczyste, zakazane. Koszerne są zwierzęta, które są przeżuwaczami, natomiast do trefnych zalicza się mięso zwierząt nieprzeżuwających czyli na przykład świń. Charakterystyczne dla kuchni żydowskiej są specjalne potrawy przygotowywane przed szabatem, w czasie którego religijnemu Żydowi nie wolno gotować, ani rozpalać w piecu. Stąd powstały różnego rodzaju zimne przekąski, a także potrawy duszone przez kilkanaście godzin w stygnących piecach chlebowych np. czulent. Jest to bardzo wolno gotowany gulasz z fasolą, wołowiną, kaszą i czasem ziemniakami. To tradycyjne danie na szabatowy obiad, ponieważ może być przygotowany przed rozpoczęciem szabatu i pozostawiony do dogotowania przez cały Szabat. Żelechowski Żyd z ulicy Pałacowej, pan Wacław Iglicki wspomina, że w ich domu obowiązkowo na szabat musiał być rosół z makaronem, karp w galarecie i chałka. Kurę na rosół noszono do łaźni, ponieważ „przy mykwie był taki pan szochet, miał tam swoje pomieszczenie. I ludzie przychodzili z kurą czy kogutem. I on(…) zarzynał tę kurę I tylko on to zrobił. Jeżeli ktoś zrobił inaczej to ona nie była kuszer(…)Ale jeżeli on to zrobił to znaczy , że kuszer.” W domu Iglickich przygotowywano również karpia w galarecie. Rybę kupowało się w gospodarstwie miejscowego dziedzica - pana Szustra . Według obserwacji pana Józefa Pszkita, żelechowscy Żydzi jedli dużo ciast i ryb pod różną postacią. Żaden świąteczny posiłek u Żydów, nie mógł rozpocząć się bez dwóch chałek na stole. Przypominały one o dwóch porcjach manny, jakie Bóg zsyłał Żydom w każdy piątek podczas ich wędrówki przez pustynię. Tak więc chałka nie jest "nasza”, jest jedną z potraw kuchni żydowskiej, które weszły na stałe do kuchni polskiej. Popularnym żydowskim potrawą był również cymes. To rodzaj słodkiego gulaszu, najczęściej zawierającego w swoim składzie podsmażaną marchewkę. Cymes miał zazwyczaj barwę pomarańczową lub czerwoną i był zawsze słodki.. Cymes jedzony był w czasie większości świąt żydowskich, ale tylko tych o charakterze radosnym. str. 5 Punkt 4 ULICA LIPOWA Ulica Berka Joselewicza Dom ostatniego rabina ULICA BERKA JOSELEWICZA Obecna Lipowa, przed wojną była ulicą Berka Joselewicza. Żelechów należał do dużej grupy miast polskich posiadających ulicę o takiej nazwie. Kim był Berek Joselewicz? To żydowski pułkownik, który był jednocześnie polskim bohaterem narodowym. Walczył w powstaniu kościuszkowskim. Był żołnierzem Legionów gen. Henryka Dąbrowskiego we Włoszech, a następnie armii Księstwa Warszawskiego. Zginął walcząc o wolność Polski . Stało się to w 1809 r., po ciężkich walkach z Austriakami w rejonie Kocka, miejscowości odległej ok. 50 km od Żelechowa. Tam też, pod Kockiem znajduje się mogiła Berka Joselewicza. DOM OSTATNIEGO RABINA Przy ulicy Berka Joselewicza, mieszkał jeden z dwóch ostatnich rabinów żelechowskich Abraham Szalom Goldberg. Przed wojną, dom ten był jeszcze dłuższy i otaczał go duży, piękny ogród. Drugim rabinem był Icek Dawid Przysucher, który mieszkał na ulicy Zadybskiej czyli obecnej ulicy Traugutta. Ten dom również się zachował. Jest to duży, piętrowy budynek w sąsiedztwie obecnej poczty. Rabin był przywódcą duchowym miejscowych Żydów. Przewodził nabożeństwom w synagodze i był najwyższym autorytetem w kwestiach wiary oraz spraw życia codziennego. Z osobą rabina związany był też tak zwany sąd rabinacki. Żydom nie wolno było wnosić sporów pomiędzy sobą przed sądy gojów. Dlatego w każdej gminie żydowskiej działał trybunał złożony z trzech wybieranych przez gminę sędziów, wśród których był rabin. Sąd zbierał się najczęściej przy synagodze. Punkt 5 ULICA PIŁSUDSKIEGO Ulice Pałacowa i Zadybska – miejsca spacerów w przedwojennym Żelechowie ULICA PAŁACOWA i ZADYBSKA Nazwę ulicy Piłsudskiego wprowadzono po śmierci Marszałka w 1935 roku. Wcześniej była to ulica Pałacowa, ponieważ prowadziła do pałacu dziedziców żelechowskich. Była to najbardziej ekskluzywna ulica w mieście. Znajdowały się przy niej okazałe domy oraz najważniejsze instytucje i urzędy takie jak Magistrat, komenda policji i poczta. Przy Pałacowej 19 (na rogu, gdzie obecnie znajduje się sklep spożywczy „Mars”) mieszkał z rodzicami młody Żyd – Wacław Iglicki. Wspomina, że ulica Pałacowa była piękną spacerową aleją. Po obydwu stronach znajdowały się chodniki z ławeczkami, trawniki, kwiaty i ładnie przycięte drzewa, a najładniej było w rejonie Magistratu i pałacu. Młodzież żelechowska spędzała tu wolny czas. Najwięcej młodzieży żydowskiej przebywało na str. 6 Pałacowej w sobotę. Z kolei w niedzielę, w dniu świątecznym dla chrześcijan, dominowała młodzież polska. Na ulicę Pałacową chodziło się na randki. Stare zdjęcia potwierdzają słowa pana Iglickiego, bezsprzecznie przed wojną ta ulica była piękniejsza niż obecnie. Podobną rolę spełniała też ulica Zadybska. Tak nazywała się obecna ulica Traugutta. W większości zamieszkana była przez ludność żydowską. Pan Lejbisz Wajsleder pisze, że: Każda ulica w Żelechowie miała swoisty charakter i coś specjalnego, dobrego lub złego, wniesionego do życia przez żelechowską społeczność żydowską.(…)Ulica ”Zadybska” odegrała ważną rolę ze względu na swoje położenie blisko lasu. Pobożni Żydzi, którzy nie mogli chodzić za daleko w czasie szabasu, mieli tam miejsce spacerów. Właśnie tutaj ,gdzie spędzało się w lecie szabas, na drodze do lasu młodzież żydowska zawierała romantyczne znajomości. Las także służył jako miejsce odpoczynku dla chorych, z których mniej zamożni mieszkali w gospodarskich chatach, a bogaci w specjalnie dla tego celu wybudowanych domkach z werandami. Pan Wacław Iglicki, także wspomina o spacerach do lasu ulicą Zadybską. Jego rodzina, podobnie jak inni zamożni mieszkańcy Żelechowa, wynajmowała latem pokój u chłopów na obrzeżach lasu i to się nazywało „letnisko” mówi pan Iglicki. Obecnie Letnisko to nazwa wsi pod Żelechowem, czyli miejsce, gdzie przed wojną na letni wypoczynek udawały się rodziny żydowskie. Punkt 6 ULICA PUDŁY Zarząd gminy żydowskiej w Żelechowie Mykwa KAHAŁ Ulicy Pudły przed wojną nazywała się najpierw ulicą Wołową, później w latach 30-stych zmieniono jej nazwę na rabina Majzelsa. Potocznie mówiono o niej „Łazieńska” W tej części miasta znajdowały się ważne obiekty dla życia religijnospołecznego miejscowych Żydów - synagoga, mykwa, cheder i kahał. Na przedwojennych zdjęciach ulicy widoczny jest okazały, piętrowy budynek będący siedzibą kahału czyli zarządu żydowskiej gminy wyznaniowej w Żelechowie. Takie obiekty nazywano często „żydowskimi ratuszami”. Ich okazały wygląd świadczył o wielkości oraz zamożności danej gminy i w przypadku siedziby żelechowskiego kahału znajduje to potwierdzenie. W skład zarządu gminy żydowskiej wchodziły osoby pochodzące z wyborów, najczęściej wywodzili się z miejscowych bogaczy. Kahał organizował szkolnictwo, miał kontrolę nad łaźniami, ubojem i sprzedażą mięsa. Utrzymywał synagogę, kirkut (czyli cmentarz żydowski), mykwę (była to łaźnia rytualna), szkołę wyznaniową zwaną chederem oraz inne budynki użyteczności publicznej. W latach 30-stych, radni żydowscy byli wybierani w skład Rady Miejskiej Żelechowa. Było to przeciętnie około 1/3 wszystkich radnych. Fakt ten na pewno ułatwiał ludności żydowskiej str. 7 życie w miasteczku. Siedzibą żelechowskich władz samorządowych był ten sam budynek, który i obecnie pełni tę rolę. Przed wojną nazywano go Magistratem MYKWA W dolnej części budynku zarządu gminy żydowskiej znajdowała się mykwa czyli rytualna łaźnia żydowska. Z tego powodu ulicę nazywano potocznie „Łazieńska” Woda w mykwie żydowskiej powinna pochodzić z rzeki lub źródła albo wody deszczowej czyli z naturalnego źródła. Prawo żydowskie wymaga, aby mykwa miała wymiary umożliwiające pełne zanurzenie ciała i zawierała co najmniej 800 litrów wody. Obmywane są także nowo zakupione przez Żydów naczynia. W Żelechowie zachowały się pozostałości mykwy. Oto jak Lejbisz Wajsleder wspomina pobyty w tym miejscu: Cały tydzień żelechowscy Żydzi jak i część Polaków czekała na łaźnię. Każdy w domu miał już przygotowane rózgi na chłostanie. W piątek dokładnie o 12-tej łaźnia zaczynała gwizdać jak lokomotywa. Gospodynie wtedy wiedziały ,że szabas jest u drzwi i spieszyły z jego przygotowaniem. Szewcy i krawcy odkładali nożyczki i żelazka i szli sobie używać łaźnianych radości. Ogromne gorąco buchało od wielkich nagrzanych kamieni, na które polewało się wodę. Ludzie leżeli na niższych ławkach a grubsi na wyższych. Piszczeli z radości wychłostani rózgami, krzycząc chórem:” Dolej! Polej!” Wacław Iglicki też wspomina, że ludzie powszechnie korzystali z łaźni, przeważnie pod koniec tygodnia, w piątek. Kąpiel była bezpłatna. Mówi, że ściany mykwy były wyłożone białymi płytkami. Oprócz kąpieli przed szabasem, wszyscy żydowscy mężczyźni byli do tego zobowiązani przed świętem Jom Kippur. Kobiety z kolei odbywały kąpiele po każdej miesiączce, a także przed swoim weselem i po porodzie. Punkt 7 ULICA PIŁSUDSKIEGO Synagoga Święta żydowskie (szabat, Pascha, Jom Kippur, Święto Kuczek) Szkolnictwo żydowskie (cheder, dzieci żydowskie w szkołach publicznych) SYNAGOGA Na placu u zbiegu ulic Pałacowej (obecnie Piłsudskiego) oraz Księdza Brzóski (obecnie to ulica Staszica) od XVIII wieku, jak podaje napis na tablicy pamiątkowej, znajdowała się żelechowska synagoga. Żydzi zbudowali w tym miejscu łącznie trzy obiekty, które pełniły rolę bóżnicy. Najstarsza synagoga w Żelechowie, zbudowana w I połowie XVIII wieku była okazałym dwupiętrowym i bogato zdobionym gmachem, ale drewnianym. Wobec tego wielki pożar, który ogarnął miasto w 1880 roku bez trudu strawił ten budynek. Kilka lat po pożarze wybudowano str. 8 następną synagogę, już znacznie skromniejszą. Był to również drewniany, parterowy budynek (widoczny na przedwojennych zdjęciach w sąsiedztwie nowej synagogi). W 1885 roku przystąpiono do budowy nowej bóżnicy, finansowanej ze składek pieniężnych płaconych przez miejscowych Żydów. Inicjatorem budowy, osobą bardzo zaangażowaną w zbieranie pieniędzy i prace związane z budową był żydowski krawiec Mojsze Notes. Nowa synagoga była budowlą neobarokową, zaliczaną do najpiękniejszych w Polsce. Od zachodu efektownie prezentowała się jej monumentalna, trójkondygnacyjna fasada, ozdobiona na szczycie tablicami Mojżeszowymi i sześcioma wielkimi głowicami w kształcie nakrytych kielichów. Ściany wewnętrzne były otynkowane i pomalowane na biało. Natomiast na zewnątrz, oprócz fasady, nie było tynków. Od strony wschodniej bóżnica ogrodzona była solidnym, betonowym płotem. Na szczycie tego płotu, w betonie zatopione były szkła na „sztorc” Wnętrze świątyni podzielone było ogromną kotarą na dwie części: część główną wschodnią w której modlili się mężczyźni i znacznie mniejszą część zachodnią gdzie modliły się kobiety. Kotara odgradzała kobiety od mężczyzn, ale zarówno modlący się po wschodniej jak i zachodniej stronie widzieli i słyszeli rabina, który odprawiał nabożeństwo. Centralnym miejscem synagogi było podwyższenie z daszkiem wspartym na metalowych słupach – była tak zwana bima. Wewnątrz bimy znajdował się stół do wykładania i czytania Tory. Niestety, nie przetrwała do naszych czasów ta piękna synagoga, która niewątpliwie byłaby dużą atrakcją turystyczną Żelechowa. Już we wrześniu 1939 roku została spalona przez Niemców, a w 1944 roku ostatecznie rozebrana. Po wojnie plac został uporządkowany i utworzono tu Skwer Miejski. Po synagodze nie pozostał żaden ślad. ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE W czasie świat żydowskich synagoga wypełniała się wiernymi. Cotygodniowym świętem był szabas. W piątek po południu, Żydzi zamykali sklepy, warsztaty i przyrządzali szabasowe potrawy. Około pół godziny przed pojawieniem się gwiazd na niebie, matka rodziny zapalała szabasowe świece by powitać dzień święty. Rodzina odmawiała związane ze świętem modlitwy i zasiadała do wspólnej kolacji. W sobotę był właściwy szabas czyli siódmy dzień w tygodniu poświęcony Bogu. Przed południem pobożni Żydzi gromadzili się na nabożeństwie w synagodze. Każdy mężczyzna nakładał z tej okazji płaszcz modlitewny czyli tałes. Po zakończeniu nabożeństwa w domach odbywał się drugi uroczysty, świąteczny posiłek, który przebiegał tak samo jak w wigilię szabasu czyli w piątek. Po południu można był cieszyć się świętem. Każdy spędzał ten czas po swojemu - jedni odpoczywali, inni spotykali się z przyjaciółmi. Wczesnym popołudniem wierni znów gromadzili się na modlitwie w synagodze, po zakończeniu której odbywał się trzeci szabasowy posiłek, równie uroczysty jak poprzednie. Godzinę po zachodzie słońca żegnano szabas symbolicznym obrzędem dokonywanym przez ojca rodziny zwanym hawdala. Po zgaszeniu płomienia str. 9 specjalnej świecy (splecionej z kilku kawałków wosku, o kilku knotach) kończyło się święto. Wracano do codziennych zajęć. Oprócz szabasu, żelechowska synagoga tętniła życiem w czasie licznych świąt w które obfituje kalendarz żydowski. Największym świętem była Pascha. Podczas tego święta, wszystkie żydowskie rodziny wspominały jedno z najważniejszych wydarzeń w historii ich narodu - wyprowadzenie Żydów z niewoli egipskiej i początek nowego, wolnego życia. Święto Paschy rozpoczynała wieczerza sederowa, która była swoistym nabożeństwem w domu. Wszystko, co się mówiło i co się jadło, miało symboliczne znaczenie. Wszystko miało przypominać o zmartwieniach i nieszczęściach 26-ciu pokoleń Żydów żyjących w niewoli oraz radości z odzyskanej wolności. Na stole kładziono między innymi gorzkie zioła, które miały symbolizować cierpienia Żydów w Egipcie. Następnie przez kilka dni odbywały się w synagodze nabożeństwa, w czasie których rabin opowiadał o wędrówce Żydów i o Mojżeszu. Przed Paschą w domach żydowskich nie mogło być ani okruszyny chleba, zamiast którego Żydzi mieli nakaz jedzenia macy – prostego placka z przaśnego ciasta. Nakaz jedzenia macy zamiast chleba, był rozumiany jako forma oczyszczenia od zła, które wniknęło w ich dusze. Macy pieczono tyle, że po świętach trafiała często do żelechowskich chrześcijan. Do ważnych świąt żydowskich należał Jom Kippur czyli Sądny Dzień. Był to dzień pokuty, dzień oczyszczenia i dzień pojednania się z Bogiem. Jom Kippur był też dniem ścisłego postu. Zabronione było jedzenie, picie, używanie kosmetyków, noszenie skórzanego obuwia i stosunki seksualne. Tych pięć zabronionych czynności miało odpowiadać pięciu księgom Tory. W przeddzień tego święta, pobożny Żyd musiał udać się do każdego, komu w ubiegłym roku wyrządził krzywdę i prosić go o przebaczenie. Kiedy ukorzył się przed ludźmi, dopiero wtedy mógł ukorzyć się przed Bogiem. W dniu święta Jom Kippur nabożeństwa trwały przez cały dzień, a najważniejszą ich częścią było wyznanie grzechów i modlitwa o przebaczenie. Zaraz po święcie Jom Kippur, Żydzi rozpoczynali budowę szałasów na święto Sukkot zwane też Świętem Kuczek. Było to radosne święto plonów. Na siedem dni Żydzi opuszczali swoje mieszkania i przenosili się do szałasów, żeby cieszyć się obfitością plonów jakie zapewnił im Bóg. Kuczki wznoszono na podwórkach albo na balkonach. Budowniczowie musieli wykazać się pomysłowością skoro, aby przez siedem świątecznych dni stanowiły one wygodne lokum dla całej rodziny. Dach przykrywano gałęziami lub słomą, ale tak, żeby było widać gwiazdy. Na ścianach szałasu zawieszano wszelkie jesienne owoce, bo kuczka powinna być nie tylko wygodna, ale i ładna. Był to też symboliczny wyraz wdzięczności dla Boga, za to że obdarował nimi ludzi. Obowiązkowo w szałasie musiał zmieścić się stół dla rodziny na świąteczne posiłki. Nie sposób opowiedzieć o wszystkich świętach żydowskich, bo jest ich bardzo dużo i wszystkie są niezwykle ciekawe, bogate w obyczaje i symbolikę. CHEDER W drewnianym budynku dawnej synagogi znajdował się żelechowski cheder. Była to szkoła religijna dla chłopców, utrzymywana przez gminę. Żydowskie dzieci rozpoczynały naukę w wieku 3 do 5 lat i kontynuowały ją do 13-go roku życia. Program nauczania obejmował opanowanie alfabetu hebrajskiego, tekstów modlitw oraz zapoznanie się z Torą i Talmudem. Tora zwana inaczej Pięcioksiągiem, to pierwsze pięć ksiąg Bibli. Uważana jest za str. 10 najważniejszy tekst objawiony w judaizmie. Talmud jest komentarzem do Tory, wyjaśniającym jak przestrzegać zawartego w niej prawa. Jest czymś w rodzaju katechizmu obowiązującego wyznawców judaizmu. Nauczanie prowadził nauczyciel zwany mełamedem. Uczniowie zwracali się do niego z szacunkiem używając tytułu „rebe”. Rebe musiał często zmagać się z trudnym charakterem niektórych chłopców, dlatego często był bohaterem żydowskich żartów. DZIECI ŻYDOWSKIE W SZKOŁACH PUBLICZNYCH Dzieci żydowskie uczęszczały również do szkół publicznych. Około roku 1910 powstała w Żelechowie żydowska siedmioklasowa szkoła podstawowa. Na jednym ze starych zdjęć widać uczniów tej szkoły razem z nauczycielką Fanią Ogólnik. Obok szkoły żydowskiej funkcjonowała również szkoła chrześcijańska dla polskich dzieci. W 1922 roku obydwie szkoły połączono w jedną i od tej pory dzieci obydwu narodowości uczyły się wspólnie. W latach 30-stych, w Żelechowie istniały już trzy szkoły podstawowe. W bezpośrednim sąsiedztwie obecnego Urzędu Miejskiego przy ulicy Piłsudskiego znajduje się piętrowy budynek, w którym mieściła się Szkoła Powszechna nr 1. Mniejszy, parterowy obiekt na tyłach Urzędu był siedzibą Szkoły Powszechnej nr 2. Pan Wacław Iglicki był uczniem szkoły znajdującej się obok Magistratu (prawdopodobnie nr 1). Opowiada, że tylko lekcje religii uczniowie polscy i żydowscy odbywali oddzielnie. Jedni uczyli się religii katolickiej, a drudzy w tym samym czasie religii mojżeszowej. W soboty dzieci żydowskie nie przychodziły do szkoły, ponieważ świętowały wraz z rodzinami szabas. Nie było problemów we wzajemnych relacjach pomiędzy żydowskimi, a polskimi uczniami. Pan Iglicki zapamiętał swoich ulubionych nauczycieli . Byli nimi: Pan Bolesław Osła od gimnastyki, pani profesor Gardecka od śpiewu i profesor Błachnio od przyrody. Na zachowanych zdjęciach widać uczniów narodowości żydowskiej wraz z ich polskimi kolegami i nauczycielami. Punkt 8 RYNEK Sercem gospodarczym Żelechowa był rynek. Dla miejscowych Żydów stanowił największe miejsce pracy w mieście. W budynkach wokół rynku, w ratuszu oraz w budkach targowych czyli tzw. kramach, działały dziesiątki sklepów. Żelechowski rynek przed wojną tętnił życiem, szczególnie w targowe wtorki. Atmosferę panującą na rynku oddaje w swoich wspomnieniach pod tytułem „Żelechów jaki pamiętam” Lejbisz Wajsleder. Całe miasteczko koncentrowało się wokół rynku, który był jego nerwem. We wtorek był dzień targowy, z którego żyła prawie połowa miasteczka. Wcześnie rano zaczynali przyjeżdżać wieśniacy z okolicznych wiosek, a także i Żydzi z innych miasteczek, handlarze kur, jajek, masła i innych towarów Cały rynek był wypełniony chłopskimi wozami z wyprzężonymi końmi. Dyszle dawano w górę, aby zabierały mniej miejsca. Tłok, młócenie maku z makówek, gwar wieśniaków - to wszystko tworzyło pewnego rodzaju symfonię, którą tylko żelechowiak mógł słyszeć .Po bokach rynku stali rolnicy z workami kartofli, wywiniętymi tak ,aby można było je lepiej widzieć. Tutaj przychodziła miasteczkowa biedota, aby wytargować dla siebie lepszą cenę za ziemniaki, które często były dla nich jedynym pożywieniem przez cały tydzień. Targowali się z chłopami o parę groszy, aby jeszcze im zostało na tłuszcz do okraszenia. Sprzedawano także tutaj buraki, cebulę i inne produkty rolnicze. Trochę bliżej kościoła szedł handel masłem, jajami, kurami. Bez ładu i składu stali tutaj z tacami zawieszonymi na szyi, żydowscy domokrążcy z Żelechowa i przyjezdni z okolicznych miasteczek(…)Wtorek był także str. 11 dobrym dniem dla handlarek, które sprzedawały puszki z cukierkami. Dzieci często płakały całymi godzinami, aby dostać od matek po groszu na słodycze od Miriam Lejbeles. Rynek pusty bywał tylko w sobotę, w czasie szabasu. Lejbisz Wajsleder pisze W szabas ,rynek zamieszkany w 99 % przez Żydów, był posprzątany i wyglądał naprawdę „szabasowo”. Przemykały po nim kobiety i mężczyźni idący albo na modlitwy albo z modlitw. W południe można było znów widzieć kobiety, które wracały od piekarza z dobrze zapakowanym „czulentem”, aby nie wystygł. W lecie, po szabasowym posiłku, małe grupki kobiet siadywały na kamiennych schodach przed drzwiami i gwarzyły o kłopotach z dziećmi o codziennych problemach Bo już w niedzielę czynne były niektóre kramy i sklepy, aby przyciągnąć ludność polską wychodzącą z nabożeństwa w kościele. W niedzielę rynek ożywał dzięki chłopom, którzy przyjeżdżali z okolicznych wiosek do kościoła. Po kościele gromadzili się na rynku. Żydowskie handlarki, sprzedające bułki, owoce, cukierki, próbowały i w niedzielę prowadzić swój kiepski interes, który często był zakłócany przez policję. Żydowskie sklepy bywały otwarte po cichu, od tyłu. Sklepikarze bali się polskiej policji, która im w niedzielę nie pozwalała handlować. Ale jakoś to dało się załatwić dając „w łapę” A teraz wspomnienie ratusza: W budynku mieli swoje sklepiki wyłącznie sami Żydzi (…) Na rogu budynku był znany w Żelechowie sklep ze śledziami i ogórkami, który prowadziła” firma ”śledziowa Frejdele. Na piętrze budynku znajdowały się mieszkania: Ratusz zamieszkiwała wyłącznie biedota(…) Do mieszkań na górze wchodziło się po schodach z różnych stron i trzeba było się dobrze trzymać poręczy, aby nie złamać karku. Na górze, na balach leżały deski po których wchodziło się do mieszkań. Przy chodzeniu wszystko się trzęsło pod nogami. Malutkie mieszkanka, z wyjątkiem kilku krawców i krawcowych, zamieszkiwane były przez biedaków. Kiedy padał deszcz, nie starczało misek na podstawianie i wszystko w mieszkaniach zamiękało. Punkt 9 ULICA JATKOWA Nazwa tej ulicy nie uległa zmianie, tak jak w przypadku innych. Przebiegała ona prosto od ulicy Wołowej (Rabina Majzelesa, teraz Pudły), a następnie pod kątem prostym skręcała w stronę ulicy Kębłowskiej (obecnie to ulica Chłopickiego). Dlaczego Jatkowa? Przed wojną, to miejsce było centrum uboju i handlu wołowiną. Znajdowały się tu jatki czyli prymitywne sklepy mięsne. Żydzi, którzy zdominowali handel mięsem wołowym, skupowali w całej okolicy bydło, cielęta i owce. Następnie zabijali i sprzedawali je w Żelechowie, w tym właśnie miejscu. W 1939 roku przy tej ulicy znajdowało się 29 jatek żydowskich. Również w tym miejscu, między ulicami Pudły i Traugutta znajdował się „świński rynek” zanim na początku XX wieku został przeniesiony na obrzeża Żelechowa. str. 12 Punkt 10 ULICA CHŁOPICKIEGO Ulica Kębłowska Wytwórnia Obuwia dla Bezrobotnych ULICA KĘBŁOWSKA Ulica Chłopickiego przed wojną posiadała nazwę Kębłowska. Mieszkał tu Lejbisz Wajsleder . Oto jak opisuje to miejsce: Ulica na której się urodziłem i na której wzrastałem nazywała się „kębłowska”. Jedna strona ulicy z góry prowadziła do szosy warszawskiej i tam mieszkali wyłącznie Żydzi. Druga strona prowadziła od domu Bera Ajgera do żydowskiego cmentarza, a tam już mieszkali także niektórzy chrześcijanie. Między innymi i garncarz do którego chodziło wielu chłopców żydowskich popatrzeć, jak się z gliny robi różne garnki. W tej to części ulicy wylano wiele żydowskich łez, gdyż przechodziły tędy pogrzeby na cmentarz. Za Berem Ajgerem kondukt pogrzebowy z nieboszczykiem przyspieszał kroku , aby ,nie daj Panie Boże, diabeł nie zmienił nieboszczyka w coś innego.... Chociaż ulica ta prowadziła na cmentarz, to jednak była zawsze gwarna i ruchliwa. BUDYNEK DAWNEJ WYTWÓRNI OBUWIA Przy ulicy Kębłowskiej znajdowała się Wytwórnia Obuwia dla Bezrobotnych. Wśród żelechowskich rzemieślników zawsze było dużo szewców. W latach 20-tych sytuacja tej grupy zawodowej stała się trudna, ponieważ po I wojnie światowej skończyły się możliwości eksportu obuwia do Rosji. Rynek rosyjski był zawsze tradycyjnym miejscem zbytu butów wytwarzanych w Żelechowie. W związku z tym, wśród miejscowych szewców zaczęło szerzyć się bezrobocie. Aby zaradzić tej sytuacji, samorząd żelechowski z inicjatywy burmistrza Ludwika Pudły utworzył w 1927 roku Wytwórnię Obuwia dla Bezrobotnych, Wytwarzano tu buty dla wojska. Produkcja odbywała się ręcznie. W wytwórni znalazło pracę 126-u rzemieślników. Połowę z nich stanowili szewcy żydowscy. Polscy i żydowscy rzemieślnicy pracowali wspólnie w tym miejscu. Początkowo produkowano w wytwórni 3 tysiące par butów rocznie, ale z czasem zamówienia zmniejszały się. Powodowało to redukcję zatrudnienia, głównie kosztem szewców żydowskich. W 1939 roku w wytwórni pracowało już tylko 14-u Żydów i 49-u Polaków. Na przedwojennych zdjęciach widać pracowników obydwu narodowości. Po wojnie obiekt dawnej Wytwórni Obuwia służył przez wiele lat jako masarnia, a obecnie niszczeje. str. 13 Punkt 11 ULICA REYMONTA Cmentarz żydowski Ślub na cmentarzu w czasie zarazy Holocaust żelechowskich Żydów CMENTARZ ŻYDOWSKI Od 1802 roku u zbiegu obecnych ulic Chłopickiego i Reymonta znajduje się cmentarz żydowski. Wcześniej, zmarłych Żydów chowano na placu wokół synagogi. W 1802 r., obydwa cmentarze żelechowskie - katolicki i żydowski - zostały przeniesione z centrum miasta na jego obrzeża, poza teren zabudowany. Było to polecenie władz austriackich (Żelechów znajdował się w tym czasie pod zaborem austriackim) motywowane względami sanitarnymi. Według opowiadań pana Eugeniusza Majka z Żelechowa, cmentarz przed wojną był ogrodzony, pośrodku stał budynek zbity z desek, a miejscu gdzie teraz znajduje się stacja gazowa mieszkał grabarz. Pierwotnie na żelechowskim kirkucie było bardzo dużo nagrobków. Widać to za plecami członków rodziny Danowicz –Wierzbickich, na zdjęciu z 1938 roku. Dla cmentarzy małomiasteczkowych w Polsce, charakterystyczne było kolorowanie macew. Pomimo że zdjęcie przedstawiające grób żelechowskiego introligatora Jidla Mendla jest czarno-białe, to niewątpliwie możemy dostrzec to malowanie. Żydzi nie używali trumny. Ciało zmarłego okręcali białym materiałem i na specjalnych nosidłach odprowadzali na cmentarz. Bogatsi wynajmowali płaczki, które w czasie uroczystości pogrzebowych okazywały rozpacz i opłakiwały go. W religii żydowskiej, grób jest do końca grobem jednej osoby. Unikatem na żelechowskim kirkucie, rzadko spotykanym na żydowskich cmentarzach, jest podwójna macewa. Nagrobek ten wystawiono dwóm kobietom zmarłym w 1885 roku. Znajduje się tuż przy ogrodzeniu, przy ulicy prowadzącej na tzw. Osiedle Kębłowskie. Bardzo ważna dla Żydów jest zasada nienaruszalności grobu. Szczątki ludzkie mają bowiem oczekiwać na nadejście Mesjasza. Dlatego cmentarzy żydowskich nie wolno rozkopywać, a ekshumacja dopuszczalna jest tylko w ściśle określonych przypadkach. Nie istnieje coś takiego jak „likwidacja cmentarza żydowskiego”. Jeżeli teren cmentarza został całkowicie zapełniony i nie ma możliwości dokupienia gruntu, wtedy na stare groby sypie się grubą warstwę ziemi, w której grzebie się kolejne zwłoki. Na cmentarzu żydowskim w Pradze usypano kilkanaście takich warstw. Co stało się z macewami z żelechowskiego kirkuta? W czasie okupacji, Niemcy rabowali je do utwardzania terenu wokół posterunku żandarmerii, który znajdował się przy ulicy Pałacowej. Budynek ten już nie istnieje. W tej chwili jest to teren internatu szkolnego. W ślady Niemców poszli niektórzy mieszkańcy Żelechowa, którzy również kradli macewy z cmentarza, aby je wykorzystać do utwardzania podwórek czy innych miejsc. str. 14 Obecnie na żelechowskim kirkucie pozostało już niewiele nagrobków. W zachodniej części kirkuta, od strony ulicy Chłopickiego dominują niewielkie, granitowe macewy z prostymi inskrypcjami, pozbawione ozdobnych płaskorzeźb. Jest to prawdopodobnie najstarsza część cmentarza. W centralnej części nekropolii, w trawie znajdują się tylko podstawy, pozostałości wyłamanych kiedyś macew. Na zboczu wzgórza od strony ulicy Reymonta zachowało się w dobrym stanie kilkanaście nagrobków z piaskowca. Posiadają czytelne inskrypcje i zdobienia. Na grobach żydowskich jako symbol pamięci pozostawia się małe kamyczki. Na mogiłach znanych rabinów często też pozostawia się karteczki z prośbami o wstawiennictwo przed bogiem. ŚLUB NA CMENTARZU W „Księdze pamięci Żelechowa” zawarta jest bardzo ciekawa historia opisana przez Mosze Boruchowicza, która wydarzyła się na tym cmentarzu. W 1942 r. mieszkańcom getta zagroziła epidemia tyfusu. Aby uchronić się przed tą chorobą postanowiono wykorzystać stary zwyczaj z czasów zaraz i urządzić ślub na cmentarzu oraz pochować księgi z domu modlitwy. Szukano odpowiedniej pary, co nie było łatwe. Po długich poszukiwaniach znaleziono pana młodego – Motele syna Mosze Bejgera. Panną została Hawele Judkes, stara panna w wieku ponad pięćdziesięciu lat. Para zgodziła się na ślub i miejsce jego udzielenia, pod warunkiem, że zostaną zapewnione im stroje. Buty i ubrania dla pary młodej szybko się znalazły. W orszaku ślubnym, za którym na wozach wieziono zniszczone święte księgi szli prawie wszyscy mieszkańcy żelechowskiego getta. Za orszakiem, na wozach wieziono zniszczone święte księgi. Przygrywali też muzycy, a melodia była bardzo „gorzka”. Na cmentarzu najpierw pogrzebano księgi, a następnie został udzielony ślub. Ceremonię prowadził rabin. Odmówiono też modlitwy w intencji zażegnania epidemii. Po ceremonii zaślubin odbyło się wspaniałe przyjęcie w sali weselnej w siedzibie Judenratu. Zachowało się zdjęcie pokazujące ten niezwykły ślub. GETTO ŻELECHOWSKIE Jak już było podawane, w 1939 roku tuż przed wybuchem wojny mieszkało w Żelechowie ponad 5 tysięcy Żydów. W czasie okupacji niemieckiej liczba ta podwoiła się. W latach 1940- 1941 przybyły do miasteczka masy ludności żydowskiej z Warszawy i Łodzi. Pod koniec 1941 roku wysiedlano Żydów z Garwolina i Górzna oraz innych okolicznych miejscowości. Duża część z nich, również znalazła się w Żelechowie. Według danych Magistratu żelechowskiego z 1941 roku, liczba ludności żydowskiej wynosiła 10 000. Nie są one dokładne, ponieważ Żydzi przybywający do getta nie byli meldowani. Sami Żydzi podawali w 1941 roku liczbę 12 000 osób. W listopadzie 1940 roku, okupant niemiecki utworzył getto w Żelechowie. Ta duża liczba ludzi żydowskiej została stłoczona na niewielkim obszarze miasta, wydzielonym ulicami Długą od północy, Kościuszki, Kilińskiego i Nową od strony wschodniej. Od południa i zachodu granica getta znajdowała się na łąkach, za zabudowaniami ulic Traugutta str. 15 i Chłopickiego. Tak więc getto żelechowskie obejmowało centralną część miasta. Nie było ogrodzone, ale stale strzeżone. Żydzi nie mogli opuszczać getta pod groźbą kary śmierci. Natomiast Polacy mogli wchodzić na teren getta bez ograniczeń. Odbywały się cotygodniowe targi. W pierwszym okresie istnienia getta, Żydzi organizowali sobie życie starając się zachować pozory „normalności”. Rzemieślnicy wykonywali swoja pracę. Działały różne instytucje: szpital, ochronka dla małych dzieci, kuchnia wydająca bezpłatne posiłki. Zachowały się liczne zdjęcia obrazujące tą codzienność żelechowskiego getta. Od początku 1942 roku sytuacja Żydów znacznie się pogorszyła, ponieważ Niemcy wzmocnili izolację getta. Zaczęło brakować żywności. W tym czasie los Żydów był już przesądzony. HOLOCAUST ŻYDÓW ŻELECHOWSKICH W styczniu 1942 roku w Wannsee pod Berlinem odbyła się konferencja dotycząca „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Nazistowscy prominenci podjęli wtedy decyzję o wymordowaniu całego narodu żydowskiego – 11-tu milionów ludzi. Dramat ludności żydowskiej w Żelechowie dopełnił się pod koniec września 1942 roku. Wieczorem 29 września, oddziały żandarmerii i wojska niemieckiego oraz policji polskiej otoczyły getto. Następnego dnia rankiem, zebrano wszystkich Żydów na placu przed synagogą i odebrano im kosztowności. Następnie podstawiono około 400 chłopskich wozów drabiniastych. Starców i dzieci załadowano na furmanki i zawieziono do stacji kolejowej w Sobolewie. Żydzi w sile wieku szli pieszo w długiej kolumnie , eskortowani przez Niemców i granatowych policjantów. W Sobolewie, Żydzi zostali załadowani do wagonów towarowych i przewiezieni do obozu zagłady w Treblince. W drodze do Sobolewa , Niemcy zabili kilkadziesiąt osób nie nadążających w marszu. Nielicznym udało się uciec. To dramatyczne wydarzenie również udało się uwiecznić na zdjęciach wykonywanych z ukrycia przez Polaków. Tymczasem w Żelechowie rozpoczęły się poszukiwania Żydów, którzy ukryli się w różnych schowkach. Niesławną rolę w tych poszukiwaniach odegrała policja żydowska, która nadal pozostała w mieście i wyszukiwała gorliwie swoich współbraci, a Niemcy natychmiast dokonywali egzekucji. Policjanci dobrze znający getto, powyciągali ukrytych Żydów, sądząc, że uratują dzięki temu swoje życie. Gdy wykonali swoją „brudną” robotę, stali się niepotrzebni Niemcom. Urządzono im pożegnalny obiad, w czasie którego dowiedzieli się, że muszą zginąć. Ale za „dobrą służbę” będą rozstrzelani na kirkucie i tam razem pochowani. Bez oporu Niemcy dokonali egzekucji. Zdołał tylko uciec komendant policji żydowskiej, ale po pewnym czasie wpadł w ręce Niemców i też został rozstrzelany. Mienie pozostałe w Żelechowie po wysiedleniu ludności żydowskiej, zostało sprzedane lub rozkradzione. Dużo domów pożydowskich uszkodzono lub całkowicie zniszczono podczas poszukiwania kosztowności. Przygnębiający widok zniszczonego getta również dokumentują stare fotografie. W taki sposób zakończył się w historii Żelechowa okres, kiedy był on powszechnie uważany za miasto żydowskie str. 16 ŹRÓDŁA INFORMACJI Wydawnictwa i artykuły w czasopismach: Zdzisław Wojtowicz: Historia Żelechowa, Żelechów 1997 Grzegorz Szymczak: Historia ludności żydowskiej w Żelechowie, „Zeszyty wiejskie” 2009 z.XIV Michał Sztelmach: Żelechów na starej fotografii „Ocalić od zapomnienia”, Żelechów 2012 Źródła internetowe: Encyklopedia gmin żydowskich. Polska. tom VII, Jerozolima 1999, http://www.jewishgen.org/Yizkor/Zelechow/Zelp000.html Księga pamiątkowa Żelechowskiej Gminy Żydowskiej, praca zbiorowa pod red. A. Wolfa Jasnego, Chicago 1953, http://www.jewishgen.org/Yizkor/Zelechow/Zelp000.html We Remember Jewish Żelechów! http://www.zchor.org/zelechow/zelechow.htm Wspomnienia Wacława Iglickiego,http://www.centropa.org/sites/default/files/person/interview/ plIGLICKI%20Int.DOC.DOC www.sztetl.org.pl/ www.kirkuty.xip.pl/ judaizm.izraelczyk.pl/ Dawny Żelechów – Facebook, https://pl-pl.facebook.com/Dawny.Zelechow Wywiady przeprowadzone przez uczestników projektu: Wywiad z panem Czesławem Pietryką z Jarczewa Wywiad z panem Józefem Pszkitem z Żelechowa str. 17