DR ZD ZISŁA W K A C Z M A R C Z Y K KOLONIZACJA NIEMIECKA NA WSCHÓD OD ODRY WYDAWNICTWO INSTYTUTU Z A C H O D N I E G O POZNAŃ 1945 KOLONIZACJA NIEMIECKA N A W S C H Ó D OD ODRY PRACE INSTYTUTU NR ZACHODNIEGO 4 W Y D A N O Z ZASIŁKU MINISTERSTWA ADMINISTRACJI PUBLICZNEJ DR Z D Z I S Ł A W KACZMARCZYK KOLONIZACJA NIEMIECKA NA WSCHÓD OD ODRY Z 7 MAPKAMI WYDAWNICTWO INSTYTUTU Z A C H O D N I E G O POZNAŃ 1945 K T Ł O C Z O N O D R U K A R N I - SW. P A Ń S T W O W Y M 4254 W O J C I E C H A W P O Z N A N I U P O D Z A R Z Ą D E M WSTĘP W iele mówi się o kolonizacji niem ieckiej w Polsce, jeszcze więcej mówili i pisali o niej Niemcy. Uczynili z niej, rzec można, hasło propagandow e, które miało uzasadnić właściw ość ich postępow ania wobec Polaków i ziem polskich. Tezy swoje ujęli w jeden narzucony z góry schemat, do którego naginali zarówno rzeczywistość ja k i w yw ody naukow e. Kolonizacja niem iecka w ystąpiła u nich w całym szeregu kłam stw jako lo­ giczne następstw o przyjętego stanow iska. Dla nadania jej cech uspraw iedliw iających sięgnięto m ianow icie aż do prehistorii i udow adniano, że Polska była od tysiącleci zam ieszkała przez szczepy germ ańskie, identyfikow ane z dzisiejszymi Niemcami. Ze w szystkich dalszych w yw odów o kolonizacji m iały w yni­ kać prastare praw a Niem ców do terenów polskich, a rozbój­ niczy ,,Drang nach O sten" zmieniał się w pow rót kulturalnych i praw nych w łaścicieli do tylko chwilowo opuszczonej przez siebie siedziby. Stąd zniemczenie ziem słow iańskich — w św ietle w ywodów niem ieckich — to tylko w łaściw ie ponow ne zniemczenie: ,,W iedereindeutschung", a całość zjaw iska kolonizacji określa się pom patycznie jako „G rosstat" narodu niemieckiego, do­ konaną przez „zjaw ienie się niem ieckiej pracy, niem ieckiego gospodarstw a i niem ieckiego praw a"1). Pisali rów nież Niem cy o zwycięskim pochodzie praw a niem ieckiego na wschód, nie zdając sobie całkiem sprawy, czym było w swej istocie to p ra­ wo, oraz że pojaw ienie się zw iązanych z tzw. praw em nie­ mieckim w Polsce pew nych elem entów napraw dę niemieckich, jak praw o sądowe, cyw ilne czy karne, lub pew nych wzorów adm inistracyjnych — zależało od tego, czy osadnikam i byli Niemcy, czy Polacy. Nie w szystkie też norm y napraw dę się w życiu przyjęły. N auka niem iecka utożsam iła następnie za') M eitzcn, Cod. dipl. Silesiae, t. IV, str. 9. 5 WSTĘP gadnienie przem ian gospodarczo-społecznych w Polsce z n a­ pływ em żywiołu niemieckiego, przez co im igracja ta w ypadła bardziej okazale, niż było w rzeczywistości. Na terenach, gdzie N iem cy przew ażali politycznie, narzucenie języka niem ieckie­ go jako urzędowego uw ażano za rów noznaczne z dokonaną już germ anizacją kraju, choć w ieki całe m ieszkała tam jeszcze ludność słowiańska. Przy tym w szystkim szli rzekomo na zie­ mie słow iańskie nie jako ,,H errenvolk", ale jako chętni do pracy szerzyciele kultury. W szystko, co w ytw orzyły później ziemie polskie w dziedzinie kultury i cywilizacji, przypisyw ano albo w prost Niemcom, albo potom kom kolonistów niemieckich. Zaledwie pew ien procent tej całej pracy kulturalnej przyzna­ wano z łaski... Włochom. Takie i tym podobne fałsze ukute „pro domo sua" zapełniały broszury, książki, prasę i głowy „kulturtragerów ", w ykluczając w szelkie obiektyw ne i praw ­ dziwie naukow e spojrzenie na zjawisko, jakim była koloniza­ cja niem iecka. N adszedł już czas, byśm y spojrzeli na nią trzeźwo, odrzuca­ jąc w szelkie sugestie niemieckie, rozsiane naw et w poważnej literaturze naukow ej jeszcze od XIX wieku. Dokładne zapo­ znanie się z przebiegiem kolonizacji nie tylko uw olni nas od obcych zapożyczeń i w yśw ietli niejasności, ale da nam broń do ręki, którą skutecznie zwalczymy w sobie wszelkie nasze zastarzałe wątpliwości. Przypatrzym y się zjaw isku im igracji żywiołu niem ieckiego na terenie całej Polski i na przestrzeni całych dziejów. Być może, że umożliwi to nam w yciągnięcie pew nych wniosków, będących nie bez znaczenia dla polskości naw et z punktu w idzenia dzisiejszego interesu narodowego. W rozw ażaniach naszych m usim y zdawać sobie zawsze sprawę, że kolonizacja niem iecka ma różne aspekty, bo i de­ mograficzne, i gospodarcze, i praw ne, i społeczne. Dotychczas mieszano je, pojęciow o nie rozróżniano i w szystkie zbytnio w iązano z obecnością niem ieckiego elem entu etnicznego. M u­ simy następnie zdać sobie sprawę, że zarówno przem iany spo­ łeczno-gospodarcze w Polsce, jak i kolonizacja niemiecka, nie stanow ią procesów izolowanych, że m ają poprzedniczki swe w podobnych przem ianach na zachodzie Europy, w samych 6 WSTĘP Niemczech, w zachodniej Słowiańszcżyźnie zaodrzańskiej, w Czechach, na W ęgrzech i w krajach bałtyckich. M usiała też być zasadnicza różnica w przebiegach w pływ ów niem ieckich w ziemiach zaw ojow anych przez miecz, jak Brandenburgia, N owa M archia, Prusy, oraz w ziemiach opanow anych tylko po­ litycznie przez Cesarstwo, gdzie zachow ały się rodzime dy­ nastie, jak w M eklem burgii i na Pomorzu szczecińskim. Zupeł­ nie też inaczej m usiała się przedstaw iać ta kw estia w samo­ dzielnych państw ach, jak Polska, W ęgry lub Czechy. Generalizacja stosunków na jedną modłę przez zapatrzenie się w je ­ dnorodny rzekomo pochód Niemców na w schód spaczyła zu­ pełnie indyw idualizm przebiegów w poszczególnych krajach. N iem iecki punkt widzenia, szukający wszędzie dla zadowole­ nia swej pychy śladów krw i niem ieckiej i niem ieckiej pracy, pomieszał różnorodne pojęcia i opatrzył je fałszywymi nazw a­ mi. Zapomniano rozróżniać kolonizację w ew nętrzną kraju, zjaw isko gospodarcze, od kolonizacji niem ieckiej, tj. im igracji żyw iołu niem ieckiego; pomieszano kolonizację niem iecką z kolonizacją na tzw. praw ie niemieckim, k tó ra była częścią ogólnej kolonizacji, prow adzonej siłami polskimi, tylko w e­ dług w zorów niemieckich. W zory zaś te zbyt pospiesznie przypisano w yłącznie Niemcom, nie rozróżniając w nich do­ robku zachodnio-europejskiego. W ydobyć się z tego chaosu błędnych pojęć, te pojęcia oczyścić, uświadom ić je następnie um ysłow i każdego Polaka — jest w łaśnie celem niniejszej rozprawy. Praca niniejsza z n atu ry rzeczy bada i śledzi przede w szyst­ kim losy żywiołu niem ieckiego i podkreśla mimo woli jego sukcesy. Czytelnik proszony więc jest o uważne i inteligentne w yciąganie wniosków, zwłaszcza co do liczebności, siły i roli żywiołu polskiego na ziemiach zachodnich. N ależy naw et życzyć sobie, aby jako odpow iednik tej pracy mogła w krótce ukazać się książka obrazująca dzieje i znaczenie Polaków nad O drą i brzegami Bałtyku. O kreślenia geograficznego użytego w tytule nie należy brać dosłownie, praca ta bowiem zajm uje się również i tą w ielką 7 WSTĘP częścią Śląska czy ziemi lubuskiej lub Pomorza szczecińskiego, które są położone na zachód od Odry, ale w jej dorzeczu. W ybranie O dry jako granicy ma tu znaczenie z grubsza orien­ tacyjne. Praca nie zajm uje się natom iast losem kolonizacji niem ieckiej w Prusach i k rajach bałtyckich, co musi być przed­ miotem osobnego studium. Praca ta, ponieważ jest pierw szą próbą syntetycznego ujęcia zjaw iska kolonizacji, nastręczała autorow i w iele trudności zwłaszcza w dotarciu do licznych źródeł i literatury. Trudno­ ści te potęgow ane by ły okropnościam i w ojny. Trzeba było dużo luk, zwłaszcza dla epoki średniowiecza, uzupełnić w ła­ snymi szczegółowymi badaniam i. Zdając sobie w pełni spraw ę z niedostateczności swej pracy autor starał się nie ulegać n a­ strojom , ale dążył do w ykrycia istotnej praw dy. W iele w y­ siłków poszłoby na marne, gdyby nie pomoc lub rada udzie­ lana piszącem u hojnie przez Prof. Z. W ojciechow skiego, Rekto­ ra T. Lehr-Spławińskiego, Dr. Wł. Pociechę, Dr. M. Friedberga, Dr. H. Miincha, Dr. J. M itkowskiego. Na tym m iejscu składa Im autor w yrazy gorących podziękowań i wdzięczności. 8 CHARAKTER SŁOWIAŃSKI PIERWOTNEGO ZALUDNIENIA I KULTURY ZIEM POLSKICH 1. P o l s k i e z i e m i e m a c i e r z y s t e . Ziemie polskie pojęte jako m acierzyste siedziby narodu pol­ skiego — to przede w szystkim dorzecza O dry i W isły stano­ w iące pew ną całość w yodrębniającą się od otaczających je terytoriów . Ziemie te w iąże w jedno sieć dopływ ów obu głów ­ nych rzek. Podczas kiedy O dra od zachodu nie przyjm uje żadnych godnych uw agi dopływów, to od w schodu W artą i N otecią w iąże się ściśle z system em W isły, zbliżając się czy to sama u sw ych źródeł do górnej W isły, czy to przy pomocy W arty — do Pilicy i Bzury, czy to N otecią do Brdy. U łatwia to od daw na aż do dzisiaj krążenie tych sam ych elem entów ludnościow ych czy kulturalnych w obrębie tego sojuszu w o­ dnego O dry i W isły. Rozdzielenie terytorialne obszaru tych dwóch dorzeczy było zawsze naruszeniem rów now agi poli­ tycznej i zawsze w yłaniała się w tedy konieczność ponow nego ich zjednoczenia. Północną granicę tego terenu stanow ił brzeg m orski Bałtyku, poczynając od ujść O dry aż po deltę W isły, podkreślający z jednej strony odrębność geograficzną Polski, z drugiej strony w iążący ją drogą m orską z szerokim św ia­ tem, zwłaszcza ze Skandynaw ią. Południową granicę obsza­ rów polskich stanow iły łańcuchy górskie Sudetów Y Karpat, biegnące z północnego zachodu na południow y wschód. Stąd ziemie polskie posiadały praw ie że strategiczną w ąską bram ę na zachodzie, rozpościerającą się wzdłuż zabagnionych rozle­ w isk dolnej Odry, następnie N isy Łużyckiej, a między lejkiem ujściowym O dry i Sudetami o szerokości zaledw ie 270 km. 9 C HARAKTER SŁOWIAŃSKI ZIEM POLSKICH Dopiero opanow anie tej bram y dawało możliwość dalszej p e­ netracji politycznej czy ludnościowej w głąb ziem polskich. Kluczowe zwłaszcza znaczenie miała tu ziemia lubuska, poło­ żona w środkowym biegu Odry, decydująca przez to o posia­ daniu nie tylko ujścia tej rzeki, ale i całego Śląska, oraz da­ jąca możność penetracji wzdłuż Noteci aż ponad dolną W isłę. N iekorzystnym z punktu w idzenia spoistości ziem polskich był fakt istnienia bariery wzgórz m orenowych, biegnącej nieda­ leko brzegu Bałtyku, a stw arzającej w połączeniu z zabagnioną doliną N oteci i siecią jezior m azurskich przeszkodę utrudnia­ jącą w dużym stopniu unifikację polityczną, kulturalną czy narodow ą terenów nadm orskich. W arunki te umożliwiły usadow ienie się starożytnych Prusów po wschodnim brzegu W isły na terenie Prus, mimo że na południe od nich zamiesz­ kiw ały liczne plem iona polskie; w płynęły też one na pew ną odrębność plem ienną i polityczną Pomorzan, szczepu zasad­ niczo polskiego. W arunki te zadecydow ały rów nież o dłuższym i silniejszym opanow aniu nadm orskich dziedzin polskich przez tw ory polityczne niem ieckie czy naw et żywioł niemiecki, n a­ pierający tu bez przeszkód wzdłuż brzegu Bałtyku od zachodu. Z drugiej strony jednak silnym pow iązaniem Pomorza z Polską była dolina przełom owa dolnej W isły, stąd utrzym anie jej w raz z jej ujściem i jego portem naturalnym , Gdańskiem, stało się zasadniczym dążeniem każdego państw a polskiego. Gdańsk stał się przez to takim kluczem do ziem polskich od północy, jakim była ziemia lubuska od zachodu. Posiadanie jego bowiem decydow ało zarówno o posiadaniu Pomorza nadodrzańskiego, jak i nadw iślańskiego, a naw et Prus. W tym św ietle jasne nam się stają kierunki ekspansji na ziemie polskie od zachodu, zrozumiałą też pozycja obronnego bastionu W ielkopolski, om ijanej przez n u rty zew nętrzne, szukające w pierw szych fazach dróg najm niejszego oporu. Na południowym zachodzie luka pow stała m iędzy syste­ mami Sudetów i K arpat u źródlisk O dry i M oraw y a niedaleko źródeł W isły, tzw. bram a morawska, była trzecim punktem k lu ­ czowym do ziem polskich od południa. O panow anie jej razem z przedpolem północnym dawało posiadaczowi możność pa- 10 P O L S K I E Z IE M IE M A C I E R Z Y S T E K A R P ■'f; 1"" > bram y w pac/owe do Polski - ' o b s z a r p o je zie rzy 4 0 20 40 60 M « 0 *<m CHARA K TER SŁO W IASSK I ZIEM POLSKICH now ania wzdłuż O dry nad $ląskiem, a wzdłuż W isły i brzegu K arpat nad całą południow ą M ałopolską, co się niejedno­ krotnie w ciągu dziejów zdarzało. Dla całości obrazu m usim y dodać, że w schodnia granica rdzennych ziem polskich, acz z natu ry rozw ierająca się ku wschodowi, nie była w olna rów nież od pew nych bram czy punktów w ażnych strategicznie. W ielkie bagna nad Prypecią i jej dopływami na Polesiu i północnym W ołyniu, sięgające na zachodzie aż po brzeg środkowego Bugu, rozdzielały wschód na odrębne odcinki: północny, zaw arty m iędzy pojezierzam i m azurskimi a dorzeczem Prypeci, i południowy, rozciągający się m iędzy W ołyniem a kraw ędzią Karpat. N a północy pro­ wadził dość w ąski trak t wzdłuż N arwi w stronę Niemna. W jego środkowym biegu leżało Grodno, w ażny punkt, którego posiadanie przesądzało o panow aniu nad dorzeczem Niem na i Litwą, otw ierając bezkresne możliwości na wschód, ku bram ie sm oleńskiej i na północ ku Inflantom. Na południu odpow iednikiem Grodna był Lwów, położony na europejskim dziale w odnym między system em W isły i Dniestru, w miejscu, gdzie drogi lądowe z M ałopolski w kraczały na Podole i na pom ost czarnomorski. Posiadanie Lwowa dawało panow anie nad dorzeczem D niestru i W ołyniem, a otw ierało możliwości ku szerokim stepom U krainy naddnieprzańskiej i M orzu Czar­ nemu. Olbrzymi teren bagien poleskich był biernym obiektem pozostającym na łasce tego, kto silniej usadow ił się na północ czy południe od nich. W tych ram ach naturalnych rozgryw ało się i rozgryw a życie ludzkie na ziemiach polskich. W arunki te, im dalej w głąb dziejów, tym były więcej decydujące i konieczne, zanim człowiek swą cyw ilizacją zneutralizow ał w iele ich skutków. Znajomość podłoża naturalnego w ytłum aczy nam w iele procesów kulturalnych, politycznych i ludnościowych. Bieg O dry i W isły w yznaczał od daw na Polakom kierunek ich zainteresow ań ku północy i zachodowi, ku brzegom Bał­ tyku i Odrze. W yrzeczenie się tych dyktow anych z góry dążności zmuszało do ekspansji na szerokie obszary wschodu, poza Lwów i Grodno, gdzie żywiołowi polskiem u przestrzeń 12 POLSKIE ZIEM IE M ACIERZYSTE staw iała niezw ykle trudne zadania i groziła zm arnowaniem pionierskich elementów, podczas gdy zw arte i skupione w sobie zachodnie tereny m acierzyste staw ały się obiektem obcych infiltracji. Przy takim procesie trw ającym dłuższy okres czasu nastąpić m usiało w ycieńczenie organizm u n aro ­ dowego i jego katastrofa. Rozbiory Polski z końca XVIII w. noszą w sobie niew ątpliw ie cechę takiego zjawiska. Dziś jest dla nas jasnym , że w yparcie polskości z jej ostro zarysow a­ nych ram na zachodzie i pchnięcie ku rozchodzącym się ku Oceanow i Lodowatemu i Uralowi nizinom — to los narodu w krótce m ającego pozostać bez ziemi. T aka’ jest, można powiedzieć, m echanika naszych ziem działająca z niesłychaną precyzją w historii. Ekspansja Za­ chodu i naruszenie linii O dry otw iera najeźdźcy możliwości i dążność do zajęcia naturalnej całości, jaką tworzą ziemie polskie. Ludność polska, w ypierana z zachodu, nie może zdo­ być odpow iedniej rekom pensaty na wschodzie, gdyż tam poza linią Lwów—Grodno przestrzeń roztapia szeregi. Narodowi w tej sytuacji geograficznej grozi rychła zagłada, o ile na czas nie zbierze swej mocy na zachodzie i nie zabezpieczy sobie najkrótszej linii O dry na szlaku Szczecin—Sudety. Od­ w racając zagadnienie — można stwierdzić, że o w iele mniejsze niebezpieczeństw a kryje w sobie dalsza ekspansja polska na zachód poza Odrę, aniżeli taż ekspansja na wschód. N aruszenie spoistości i swojskości naszych ziem macierzyr stych dokonyw ało się w ciągu dziejów w trzech płaszczyznach: politycznej, kulturalnej i ludnościowej. Trzy te procesy, nie­ jednokrotnie ze sobą ściśle powiązane, przebiegały z różną siłą i mocą. N ajgroźniejsze z nich, w pływ y polityczne, z uporem od 1000 lat dążą do zagarnięcia przez Niem ców całości naszych ziem m acierzystych i odbyw ają się z różnym szczęściem. O be­ cnie doszliśmy znów do rozstrzygającego o w iekach momentu. M niej groźne same w sobie w pływ y kulturalne niemieckie, idące na ziemie nasze z zachodu, rów nież m iały swe m om enty nasilenia, np. w średniowieczu, i m ogą stać się o tyle niebez­ pieczne, o ile otw ierają drogę wpływom politycznym czy prze­ mianom ludnościowym w postaci pow olnej germ anizacji Pola­ 13 CHARA K TER SŁOWIAŃSKI ZIEM POLSKICH ków. Równie groźne ja k w pływ y polityczne są przede w szyst­ kim jednak procesy ludnościowe, w yrażające się w napływ ie obcego elem entu niem ieckiego na ziemie polskie, wnoszące ze sobą ferm ent w środowisko pierw otne i stające się pod­ staw ą do pretensji politycznych. N as interesuje tu głównie ten ostatni w łaśnie rodzaj infiltracji Niem ców na ziemie polskie, czyli tzw. kolonizacja niem iecka w Polsce. Przebiegi polityczne naszkicujem y o tyle tylko, o ile tw orzą ram y dla interesującego nas zagadnienia,- w pływ y kulturalne zazna­ czymy, o ile podkreślają lepiej nasilenie czy doniosłość w łaściw ą samej kolonizacji. 2. C z a s y p r z e d h i s t o r y c z n e . Zdaliśmy już sobie spraw ę z jedności geograficznej i od­ rębności naszych ziem m acierzystych, poznaliśm y też z grubsza ważne geograficznie bram y i punkty wpadow e czy wypadowe. M usimy teraz rozważyć, jak układały się na tym terenie stosunki ludnościowe i związane z nimi kulturalne na przestrzeni wieków. W świetle najnow szych w yników p re­ historii, a dla późniejszych czasów w św ietle lingw istyki — jest dzisiaj dla nas jasne, że ziemie polskie stanow ią od­ w ieczną prakolebkę całej Słowiańszczyzny. Nie do pom yśle­ nia już jest nieuzasadniona hipoteza, że kolebkę Słowian n a ­ leży umieścić na Polesiu, że całe te szeregi ludnych i k u l­ turalnych szczepów zachodnio-, południowo- czy wschodniosłow iańskich mogły rozejść się z terenu ubogiego, niezdrowego i dzisiaj jeszcze pierw otnego. Co najm niej od roku 1500 przed Chrystusem, czyli od tzw. kultury przedłużyckiej w ystępującej w Ii okresie epoki brą­ zowej, aż do średniow iecza ciągnie się łańcuch kultur św iad­ czących o tym, że pochodzą jedna od drugiej, że muszą być w ytw orem tych sam ych etnicznych elementów, zajm ujących stale ten sam mniej w ięcej teren, k tóry praw ie pokryw a się z naszymi ziemiami macierzystym i. Co najm niej w ięc od 3500 lat przodkow ie nasi zam ieszkują dorzecza O dry i W isły. Nie byli to oczywiście jeszcze Polacy w dzisiejszym tego słowa 14 CZASY PRZEDHISTORYCZNE znaczeniu, nie byli to naw et jeszcze Słowianie. Była to praw do­ podobnie gałąź ludów aryjskich, z której wyszli Słowianie i Bałtowie. Jednym słowem — była to jeszcze w spólnota prabałtosłow iańska, z której nie w ydzieliły się jeszcze poszcze­ gólne narody, plemiona czy szczepy. Z kultury przedłużyckiej w yłoniła się w III okresie epoki brązow ej (1300— 1100 przed Chr.) kultura łużycka, która opanow ała w ielkie przestrzenie między Łabą i Pregołą, Sudetami i Karpatami, z głównym centrum w Łużycach. Ciągłość zaludnienia tych terenów aż po czasy historyczne nie ulega wątpliwości. Oprócz danych archeologicznych świadczy o tym również czysto słow iańska nom enklatura topograficzna ziem polskich i sąsiednich sło­ wiańskich, z lekką zaledwie domieszką nazw celtyckich na południu. Gdzież podziałyby się nazw y germańskie, gdyby praw dą było, jak to przyjm ują uczeni niemieccy, że Germanie zam ieszkiwali na długo przed Słowianami tereny polskie. Do­ dać należy jeszcze i ten fakt, że Słowianie wczesnohistoryczni w ykazują — w o w iele w iększym procencie niż dzisiaj — długogłowość, należeć więc musieli do rasy nordycznej, repre­ zentow anej przez w ysokiego, niebieskookiego, długogłowego blondyna, co przem aw ia za tym, że mieszkać musieli bliżej nordycznej kolebki antropologicznej, jaką jest Skandynaw ia, a w ięc co najm niej nad południowym i brzegami Bałtyku. Zgadzałoby się to z kolei z badaniam i językowym i, w ykazu­ jącym i daw ną w spólnotę językow ą Słowian i Bałtów, których kolebka leży bez w ątpienia nad południowo-wschodnim i w y­ brzeżami Bałtyku. W szystko to pozwala nam przyjąć, że ziemie polskie były kolebką Prasłowian, a reprezentacyjna kultura epoki brązowej, kultura łużycka, w ykazująca ekspansję aż na W ołyń i za K arpaty — to dzieło niezróżniczkowanej jeszcze językow o ludności prabałtosłow iańskiej. W V okresie epoki brązow ej (900—700 przed Chr.) na kul­ turę łużycką w yw arli silny w pływ Germanowie skandynaw scy, ale tylko nad brzegiem Bałtyku, tj. na Pomorzu, dzięki oży­ wionym stosunkom handlow ym i w ym ianie kulturalnej. Tu też dzięki temu w ytw orzyła się tzw. kultura nordyjska, która zatrzym ała się terenow o w swym rozw oju na południe na 15 C H ARA K TER SŁOWIAŃSKI ZIEM POLSKICH dolinie N oteci i wzgórzach m orenow ych Pomorza nadw iślań­ skiego. W ytw orzenie się tej k u ltury w ystarczająco tłum aczy nam pojaw ienie się now ych w pływ ów kulturalnych; przyjęcie jakiegoś najazdu germ ańskiego ze Skandynaw ii, skierow anego ku ujściom Odry, zupełnie jest niepotrzebne. W okresie halsztackim epoki żelaznej (ok'. 700—400 przed Chr.) w yodrębnia się dalej k ultura nadm orskich szczepów Prabałtosłow ian dzięki odosobnieniu, jakie w ytw orzyły bagna Noteci w wilgotnym ówczesnym klimacie, oraz dzięki dalszym silnym wpływom nordyjskiej Skandynaw ii. Tworzy się tu tzw. kultura grobów skrzynkow ych, budow anych z płyt kam ien­ nych, dla w yjaśnienia ich genezy nie trzeba się jednak uciekać aż do przyjm ow ania jakiegoś najazdu germ ańskiego nad ujściem W isły. O ile by naw et impuls do pow stania tej kultury rzeczywiście zawdzięczano jakim ś skandynaw skim najeźdźcom, to m usiała być to grupa tak nieliczna, że w krótce rozpłynęła się bez reszty w masie etnicznej prabałtosłow iańskiej. Kultura grobów skrzynkow ych opanow ała w krótce sąsiednie tereny: W ielkopolską i w ogóle cały niż polski aż po Kraków i W isłę, a naw et pojaw iła się na Podolu. Ekspansja ta trw a przez tak zw any okres lateński (400— 100 przed Chr.) w czesny i środ­ kow y i połączona jest em igracją plemion nadm orskich Pra­ bałtosłow ian ku południowi. W ów czas to, jako w ynik tej ewolucji, w II i III w ieku przed Chrystusem następuje rozpad w spólnoty językow ej prabałtosłow iańskiej: w ytw arzają się z niej Prabałtow ie i Prasłowianie. Ci ostatni osiedleni są w ów ­ czas w Polsce zachodniej i środkowej oraz w terenach nad Odrą i Łabą. Równocześnie kultura grobów skrzynkow ych przechodzi w tzw. kulturę grobów jamowych. W późnym okresie lateńskim (100— 1 przed Chr.) kultura ta pokryw a swym zasięgiem praw ie cały teren daw nej kultury łużyckiej i je st już niew ątpliw ym w ytw orem Prasłowian, potom ków w prostej linii daw nej ludności kultury łużyckiej. W szystkie te przem iany dokonały się siłami w łasnym i Prasłow ian i Prabałtów, bez żadnego im pulsu z zewnątrz, w szczególności zaś bez żadnego najazdu germańskiego. 16 CZASY PRZEDHISTORYCZNE Tuż przed narodzeniem Chrystusa, dopiero po 1500 latach ciągłości rozw ojow ej naszych przodków pojaw ili się pierwsi Germanowie (ale nie Niemcy) na naszych ziemiach. Byli to pochodzący z przeludnionego i ubogiego Bornholmu Burgun­ dowie, którzy w poszukiw aniu chleba opanow ali pobliskie ujście O dry i posunęli się na wschodzie po Persantę, a po ujście W arty na południu. W pozostałej części Pomorza, po­ m iędzy P ersantą a W isłą m ieszkała nadal ludność prasłow iań­ ska, która uległszy silnym w pływ om kulturalnym , płynącym ze w schodniej Szwecji dzięki stosunkom handlowym , w y ­ tw orzyła w obrębie kultury grobów jam ow ych w łasną, ory­ ginalną podkulturę, znaną w prehistorii jako grupa oksywska. G rupa ta na południu sięgała aż po linię Noteci. Z niej to po­ chodzą niew ątpliw ie przodkow ie późniejszych Pomorzan i Połabian. W następnym okresie prehistorycznym , tzw. okresie rzym ­ skim (1—400 po Chr.), grupa oksyw ska Prasłow ian uległa na samym już początku najazdow i germ ańskich plemion Gotów 1 Gepidów, będących jednym ze szczepów gockich. Opanowali oni ujście W isły, przybywając- tu z O ster i W óstergóttland w Szwecji, i zaczęli pow olną ekspansję w górę W isły ku połu­ dniowi; Gotowie przynieśli ze sobą k ulturę tzw. grobów szkie­ letow ych, ponieważ byli jednak w m niejszości — podbili tylko pom orską ludność prasłow iańską, nie narzucając jej swych wierzeń. Ujarzmiona przez Gotów ludność m iejscow a oczy­ w iście nie znikła, ale zachow ując w dalszym ciągu swój daw ny obrządek całopalny uległa Gotom jedynie w dziedzinie k ultury m aterialnej. Możliwe to było zresztą wówczas i dzięki temu, że tak Słowianie (Veneti) jak i Germanie nie różnili się zbytnio od siebie ani trybem życia, ani kulturą. Stwierdza to bezsprzecznie św iadectwo Tacyta, historyka rzymskiego (Germania, rozdz. 46). W spólnie też ulegali kulturze prow incjo­ nalnej rzym skiej, któ ra w okresie rzymskim w yw ierała nie­ zw ykle silne w pływ y na Prasłow ian m ieszkających na zie­ m iach polskich. Ekspansja Gotów w następnych w iekach po ich usadow ieniu się na Pomorzu przybrała kierunek połu­ dniowo-wschodni. O panow ali oni północno-w schodnią W ielko2 Kolo n iz ac ja ni e m ie ck a 1T CHARA K TER SŁOWIAŃSKI ZIEM POLSKICH polską, Kujawy, gdzie pozostaw iw szy Gepidów jako ludność panującą sami ruszyli ku Morzu Czarnemu. Około połowy II w ieku Goci dotarli już do D niestru i Zbrucza, a w r. 214 zjawili się na granicy rzym skiej prow incji Dacji, gdzie jako W izygoci ścierali się z Rzymianami. Inna ich gałąź — O stro­ goci — przeszła nad Dniepr i Morze Czarne, gdzie założyła sobie w ielkie państw o. Około połow y III w ieku opuścili ziemie polskie również i Gepidowie, kierując się za Gotami ku Dacji. W tym też okresie zaczynają przeciągać przez Polskę również inne ludy wschodnio-germ ańskie, m niejsze lub większe, jak Herulowie, W andalow ie, Lugiowie i Silingowie, szczep wandalski osiadły chwilowo na Śląsku. Nigdzie jednak nie osia­ dają one na stałe, przejściow o podbijają tylko ludność sło­ w iańską i przeciągają dalej ku południowi i wschodowi. Również Burgundowie znad dolnej O dry opuszczają swe sie­ dziby przechodząc do Brandenburgii i na Łużyce. Dzięki tym ruchom już w IV w ieku po Chr. ziemie m acierzyste polskie w olne są znowu od plem ion germ ańskich, a graniczą jedynie od w schodu z wielkim imperium Gotów, którzy potrafili zorganizować m ieszkającą u siebie część w schodnią Słowian i zaprząc ich do wspólnej pracy w swym państw ie. Zachodnia część Słowian zaczęła też wówczas z ziem polskich ekspansję na zachód i południe w ślad za ustępującym i Germanami. Przodkowie Połabian przechodzą wówczas O drę i kierują się ku Łabie, a Czesi i Słowacy z M ałopolski i Śląska przechodzą około V w ieku do Czech i M oraw oraz w dolinę W agu. N a ziemiach polskich pozostają już tylko plemiona, k tóre w ejść m ają w przyszłości w obręb n arodu polskiego. Kiedy zaś w IV w ieku najazd H unnów na państw o Gotów wyzwolił w schodnią gałąź Słowian (przodków Słowian wschodnich i południowych), cała Słowiańszczyzna była już w olna od najeźdźców germańskich. O kres jednak w ędrów ek ludów (400—600 po Chr.) źle w płynął na rozwój kulturalny Słowian, przede w szystkim zachodnich. Em igracje ludów, zwłaszcza germańskich, przez ziemie polskie, najazdy na Panonię Hunnów, A w arów i W ęgrów zerw ały związki handlow e Sło­ w iańszczyzny zachodniej ze światem rzymskim. Upadek 18 CZASY PRZEDHISTORYCZNE Rzymu w r. 476, zalanego przez plem iona germańskie, osta­ tecznie je izolował. Ludność zubożała i cofnęła się kulturalnie, związki z kulturą łacińską ustały. Fakt ten, kom pletnie z naszej strony niezaw iniony a w yw ołany przez Germanów, stał się przyczyną naszego u progu historii średniow iecznej k u ltu ral­ nego opóźnienia. W ten sposób w końcu z rozległej m asy ludności prasło­ w iańskiej w yłoniła się zwolna zachodnia Słowiańszczyzna. Była w ięc żywiołem rodzimym, zasiedziałym od w ieków na tych samych ziemiach dorzecza O dry i W isły. N a początku X w ieku m iała już za sobą co najm niej 2400 lat nieustannego rozwoju. W ciągu tego okresu zaledw ie około 400 lat pod­ legała w pew nych sw ych częściach najeźdźcom germańskim z Półw yspu Skandynaw skiego, których bynajm niej nie można identyfikow ać z jakim ikolw iek przodkam i szczepów później­ szych Niemiec. W czasie tego krótkiego okresu najazdu Sło­ w ianie nie usunęli się z daw nych sw ych terytoriów , ale w spół­ żyli dalej ze szczupłą grupą germ ańską, politycznie nad nimi panującą. W net też w iększa część tych najeźdźców usunęła się dobrowolnie z ziem polskich. W szystko to w skazuje, jak słabe są podstaw y tez niem ieckich o pragerm ańskości naszych ziem. Fakt obniżenia kultury Słowian — i nie tylko Słowian, bo całej w ogóle Europy — zawdzięczam y w łaśnie ruchom plem ion germańskich. Niesposób w ięc mówić też o ich w y ­ sokiej kulturze, której będą się dopiero uczyć od rom ańskiej ludności dawnego cesarstw a zachodnio-rzymskiego, aby potem im ponować nią Słowianom, przedstaw iając jako sw oją własną. 2* 19 II ORYGINALNOŚĆ POLSKIEJ KULTURY ŚREDNIOWIECZNEJ 1. P o w s t a n i e p a ń s t w a . Plem iona zachodnio-słow iańskie na początku X w ieku od­ znaczały się, mimo w ielkiego rozbicia liczebnego, dość dużą jeszcze w spólnotą językową. N arzecza nie różniły się zbyt w yraźnie od siebie, jedne przechodziły zwolna w drugie. M iędzy narzeczam i polskimi a narzeczam i Słowian połabskich istniało również powolne przejście, podobnie jak między tymi ostatnim i a językiem Serbów łużyckich, lub między ich n a­ rzeczem a narzeczem plemion czeskich. Nie było jeszcze osobnych narodów ani osobnych języków narodow ych. Cały ten olbrzymi teren zam ieszkały przez plem iona zachodniosłowiańskie, od Bałtyku do D unaju i od Łaby po Bug, mógł przy sprzyjających w arunkach stać się podstaw ą dla jednego w ielkiego państw a zachodnio-słowiańskiego, dla jednego narodu i jednego w końcu języka. Do tego jednak było konieczne stw orzenie w spólnej i silnej organizacji państw o­ wej. Pozostawieni sami sobie Słowianie zachodni zaczęli jednak’ dzieło zjednoczenia w kilku punktach na raz. Naprzód ośrodek taki pow stał na M oraw ach i u plem ienia W iślan w M ałopolsce, potem na czoło w ysunęły się energiczniejsze plem iona Polan nad W artą i Czechów nad W ełtaw ą. Szcze­ gólnie dużo talentu organizacyjnego i państw ow otw órczego okazali Polanie nadw arciańscy, kierow ani przez rodzimą dynastię książęcą Piastów. O na to pod koniec X w ieku za M ieszka I podbiła całą Słowiańszczyznę zam ieszkującą ziemie m acierzyste polskie i narzuciła jej swą włądzę. Dzięki temu plemię Polan narzuciło innym, sąsiednim szczepom swą nazwę „Polska" na oznaczenie całego państw a, a nazw ę Polaków na 20 PO W STAN IE PA Ń STW A oznaczenie całego narodu kształtującego się w ram ach nowego tw oru politycznego. W ytw orzenie się jednego narodu i języka wspólnego w arstw kulturalnych dla plemion zam ieszkujących ziemie polskie nie przedstaw iało w iększych trudności. Za­ sadniczo mówili oni w szyscy już wówczas w spólnym językiem, 0 mało zróżnicow anych narzeczach lokalnych. Narzeczom W iślan nad W isłą, Polan nad W artą i Slęzan nad Odrą, spo­ krew nionym niezw ykle silnie ze sobą, lekko tylko przeciw ­ staw iały się narzecza M azowszan nad środkow ą W isłą oraz Pomorzan wschodnich. Dzięki tem u już na przełomie X 1 XI w ieku w ytw orzył się w oparciu o narzecze Polan wspólny język w arstw wyższych, czyli jednym słowem, język polski. Ponieważ w W ielkopolsce zaczęła się budow a państw a i dy­ nastia była rów nież m iejscowego pochodzenia, narzecze w ielkopolskie narzuciło się w szystkim plemionom objętym organizacją państw ow ą Piastów, a więc w dorzeczach O dry i W isły. Można powiedzieć, że Piastowie, stw orzyw szy pań­ stwo, stw orzyli też i język i naród polski. Był okres tuż po zdobyczach M ieszka I, że zanosiło się na rozciągnięcie dalszej rozbudow y państw ow ości polskiej na teren całej zachodniej Słowiańszczyzny. Zdobycze Bolesława Chrobrego obejmowały w pew nej chwili zarówno Czechów, M orawian, Słowaków jak i Serbów łużyckich. Idea ta jednak w praktyce nie mogła być przeprow adzona wobec nacisku Niemiec cesarskich i odśrod­ kow ych tendencji Czechów, choć językowo nie było wówczas w ielkich różnic naw et między Polakami i Czechami. Różnice te były niew ątpliw ie mniejsze niż pomiędzy szczepami tw orzą­ cymi później naród niemiecki. O statecznie utrw aliło się po­ jęcie Polski i narodu polskiego w ram ach naturalnych do­ rzecza O dry i W isły, ustalone definityw nie za Bolesława Krzywoustego. Cechy odrębności Polski i jej kultury, zwła­ szcza wobec niesłow iańskich sąsiadów, nadaw ały jej: 1. nie­ zaprzeczona czysto słow iańska rasowość, 2. w spólny język w arstw w ykształconych, 3. odrębna organizacja państw ow a w ytw orzona przez Piastów, 4. w pływ y kulturalne Kościoła łacińskiego, obejm ującego całą Polskę w jedną prow incję kościelną. 21 ORYGINALNOŚĆ PO L SK IEJ KULTURY O rganizacja państw ow a polska pow stała też u nas zupełnie samorzutnie, bez jakichkolw iek obcych wpływów. Słowianie od daw na znali instytucję książąt i bynajm niej nie przejęli jej od Germanów. Hipoteza, jakoby państw o Polan powstało w drodze najazdu północnych Normanów, analogicznie do pań­ stw a ruskiego nad Dnieprem, okazała się absurdalna i nie do udow odnienia. N a Rusi w yraźnie tradycje i im iona panujących w skazują na pochodzenie państw a od w aregskich zdobywców ze Skandynaw ii, gdy u nas ani śladu tych wskazówek. Prze­ prow adzone niedaw no w ykopaliska w grodzie gnieźnieńskim z czasów w czesnohistorycznych nie natrafiły na żaden ślad kultury w ikingów u nas. O pór staw iany zresztą zawsze przez bitnych Pomorzan w lejku O dry i na jej w yspach nie pozwalał N orm anom nigdy na w targnięcie tą rzeką w głąb Polski. Prze­ ciwnie, w szystko w skazuje na ew olucyjne pow stanie państw a polskiego, w ytw orzonego, podobnie jak u Czechów, dzięki em anacji sił własnych, z rodzimego płynących podłoża. W ał złożony z innych plemion Słowiańszczyzny zachodniej nie przepuszczał żadnych w pływ ów obcych do kolebki państw a polskiego, tj. do W ielkopolski. Stąd ustrój państw ow y i kultura rozw ijały się u nas samodzielnie w oparciu o dziedzictwo sło­ wiańskie. M y to dziedzictwo bogaciliśm y i pomnażaliśmy, przyjm ując z Zachodu jedynie to, co było konieczne dla do­ trzym ania mu kroku. Stąd w ynika od początku odrębność kultury polskiej od k u ltury zachodniej, do której kręgu się. zalicza. Podobieństw a w ynikają oczywiście ze w spólnych za­ łożeń już nie tylko ogólnoaryjskich, ale i z faktu przynależ­ ności do cyw ilizacji rzym skiej; drogi jednak rozwiązań, ew o­ lucja i instytucje są całkow icie oryginalne i stanow ią naszą własność. W ytw orzył się także polski system ustroju pań­ stwowego i społecznego. Przedostały się do niego rzymskie pierw iastki państw ow e, w praw dzie nie wprost, ale poprzez Kościół z jednej strony, k tó ry jeszcze od starożytności prze­ chow ał je w swej hierarchii, z drugiej zaś z dziedzictwa pań­ stw a Karolingów, które, choć germ ańskie z nazwy, było jed­ nak w swej istocie przesiąknięte Rzymem i jego cywilizacją. W pływ y m onarchii karolińskiej dostaw ały się do nas za po- PO W STAN IE PA Ń STW A średnictw em głów nie już czeskim i działały na Polskę od końca X w ieku. Nie były one istotne, były raczej podnietą w kierunku w zm ocnienia w ładzy księcia i dostarczały goto­ wego w zoru i nazw dla dworu złożonego z urzędników central­ nych i prow incjonalnych (comes). Nie m iały też one nic wspólnego z wpływam i niemieckimi, ponieważ, jak w iem y już, były w swej istocie rzymskie i w łaściw e wszystkim państwom ówczesnej Europy chrześcijańskiej. N ależał tu np. pryw atno­ praw ny stosunek dynastii piastow skiej do terytorium państwa, w ykształcony na czysto polskim podłożu elem entów rodo­ wych, należała także zasada dziedziczności tronu. Poza nową nazw ą kryła się zw ykle w polskim ustroju państw ow ym insty­ tucja dawna, której pojęcie różniło się od w zoru obcego i do­ piero w drodze dalszej ew olucji ulegało przem ianom w kie­ runku zbliżenia się do niego. Tak niew ątpliw ie było z urzę­ dami dworskimi, wojew odam i i kom ornikam i (comes palatinus, comes cam erarius), z urzędami prow incjonalnym i (comes castełlanus), kasztelanam i; to samo można zastosow ać czy to do system u ceł, czy regaliów państw ow ych, czy innych ciężarów praw a książęcego. Zarząd prow incjonalny w yrósł u nas orga­ nicznie z okręgów grodowych, znanych na naszym gruncie w czasach niew ątpliw ie jeszcze przedhistorycznych, a w każ­ dym razie przedpiastow skich. Instytucja grodów znana była od daw na na ziemiach polskich, spełniały one funkcje obronne, adm inistracyjne, a naw et kulturalne. Pomiędzy niezliczonymi grodziskami i grodami ery przedhistorycznej, rozmieszczonymi na ziemiach polskich, oraz grodami ery pierw szych Piastów istnieje łączność. Na czele w ażnego grodu książęcego, w y­ bijającego się na czoło innych, stanął kasztelan. 2. U s t r ó j s p o ł e c z n y i kultura. Również w polskim ustroju społecznym zauw ażam y cechy rodzime. To, co mu daje odrębność wobec innych ustrojów zachodnio-europejskich i co stanow i o oryginalności naszej cywilizacji, pochodzi od głęboko zakorzenionych w plemio­ nach polskich zasad rodowych. Sama zasada rodowości, znana 23 ORYGINALNOŚĆ PO L SK IEJ KULTURY w szystkim ludom aryjskim , u Słowian wobeć ich młodszości cyw ilizacyjnej zachowała się szczególnie długo. Skrystalizo­ w anie się cyw ilizacji polskiej dokonało się wówczas jeszcze, zanim doszło do zupełnego rozpadu u stroju rodowego. W pływ y zachodnie nie mogły już zasady tej naruszyć i usunąć gruntow nie. Stary też ród polski, zarówno chłopski ja k i ry cer­ ski, zatrzym ał daw ne pojęcie życia w e wspólności m ajątkow ej, stąd w szystkim współrodowcom przysługiwało praw o do pierw okupu m ajątku rodowego w w ypadku, gdyby groziło mu przejście w ręce obcego, nierodow ca. Za zbrodnię dokonaną na członku rodu mścił się cały ród i cały też ród odpowiadał za czyny swego członka. Instytucja zem sty rodow ej — tzw. w różdy — utrzym ała się w Polsce przez całe średniowiecze. Istniał też w obrębie rodu k ult w spólnych przodków. Pier­ w otnie był też ród jedyną w łaściw ie jednostką społecznopraw ną, na rzecz której poszczególni członkowie zrzekali się sw ych upraw nień i ginęli w masie innych współrodowców. Ród zasadniczo zbudow any był na zasadach równości, na czele jego stał jednak starosta rodow y — jako głowa rodu. Stosunki te obserw ow ać możemy na Pomorzu jeszcze w XII w., a w śród rodu książęcego Piastów aż do XIV wieku. W alka ro­ dziny i jej praw z całym rodem była u Piastów od XII w ieku nieraz osią polityki. Instytucja zaś w ielkiego księcia łudząco przypom ina starostę rodowego. O rganizująca się od XII w ieku w arstw a społeczna rycerstw a okazała się rów nież dziedzicem tradycji rodow ych słow iań­ skich. Kult przodków przybrał w śród rycerstw a formę zw y­ czaju nadaw ania potomkom tych sam ych imion, które n aj­ częściej pow tarzały się w rodzie. W stosunkach pierw otnych „ciągłość im ienia to ciągłość rodu". Zagubiła się tylko insty­ tucja starosty rodowego, dzięki czemu równość rodow a w śród rycerstw a uległa dalszemu wzmocnieniu. Ponieważ zaś jeden ród był już daw niej rów ny drugiem u pod względem prawnym , dlatego też i każdy rycerz był także innym ry ce­ rzom równy. W tych rodow ych tradycjach tkw i w łaśnie póź­ niejsza rów ność całej szlachty,, tak charakterystyczna dla Polski przedrozbiorowej w ogóle. Ród rycerski m iał też pełnię 24 U STRÓ J SPOŁECZNY w łasności w stosunku do ziemi rodow ej i do tego praw a zw y­ czajowego szybko dostosowali się naw et i obcy przybysze. Ponieważ zaś feodalizm w czystej formie do nas nie zawitał, wobec równości rycerstw a nie było w Polsce owej drabinki hierarchicznej spotykanej na Zachodzie, nie było też koncepcji w łasności podzielonej m iędzy suzerena i jego wasali. Nie doszło również do zam iany urzędów książęcych w dziedziczne, władza księcia utrzym ała w dużej mierze swe atrybuty. Nie sprzyjała tem u naw et doba dzielnicowego rozbicia, przeciwnie, podział Polski na liczne księstw a, rządzone autokratycznie przez zdolnych i am bitnych Piastowiców, nie pozwalał, by między panującym a rycerstw em w yrosła przegroda w postaci dziedzicznego urzędnika dworskiego czy prow incjonalnego. Całe rycerstw o, czyli cała m asa rów nych sobie rodowców pod­ legała też u nas bezpośrednio panującem u. W konsekw encji te instytucje i upraw nienia, które na Zachodzie przysługiw ały tylko wyższym szczeblom drabinki feodalnej, u nas odniesione zostały do całego rycerstw a. Każdy też szlachcic w końcu uzyskał władzę sądow ą nad swymi poddanym i również w za­ kresie wyższego sądow nictw a (tzw. „iudicia maiora"), czyli właściwie praw o życia i śmierci w stosunku do nich. W Niem ­ czech tego rodzaju upraw nienia mieli tylko w ładcy te ry ­ torialni. W Polsce też zamiast praw a lennego powstało pojęcie praw a rycerskiego, obejm ujące w sobie całokształt tych w y­ sokich i szerokich upraw nień rycerstw a (ius militare). Prawo rycerskie było też instytucją nie znaną nigdzie poza Polską i z pochodzenia swego rodzimą. Nie dziwi nas teraz przeto, że przy obecności tak w ielkich mas upraw nionych rodowców w ładza m onarsza nie mogła dojść do znaczenia. Zwłaszcza po r. 1370, gdy zmarł ostatni Piast na tronie, czujący jeszcze swe naturalne praw o wobec społeczeństwa, m usiało nastąpić; w ielkie ograniczenie w ładzy królew skiej, analogicznie zresztą do ograniczenia w ładzy cesarskiej w Niem czech na rzecz w ładców terytorialnych. Była to jednak zasadnicza różnica, polegająca na tym, że w Polsce każdy folw ark szlachecki był ostatecznie dla siebie osobnym w ładztwem terytorialnym , c o ' w konsekw encji doprowadzało do tego, że każdy szlachcic 25 ORYGINALNOŚĆ PO L SK IEJ KULTURY staw ał się elektorem nowego króla. Ponieważ zaś z różnych względów życie m iejskie nie rozwinęło się w Polsce nigdy w tym stopniu co na Zachodzie, przew ażał u nas stale od po­ czątku — zgodnie z rolniczym charakterem Polski — typ życia w iejskiego, w ysuw ający interesy produkcji rolnej na pierw szy plan. W tym układzie musiało dojść do m onopartyjnych rządów szlacheckich w daw nej Rzeczypospolitej. Zarodki tego stanu tkw iły już korzeniam i w epoce pierw otnych Piastów i popro­ w adziły życie polskie, nie tylko praw ne, społeczne i gospo­ darcze, ale obyczajow e i kulturalne, w kierunku niezwykle oryginalnym i w łaściw ym tylko dla Polski. Tradycje szczepowe w ustroju państw ow ym by ły u nas w Polsce dość żywe, w ięcej niż np. we Francji, ale niew ątpli­ wie m niejsze niż w Niemczech. Dlatego mimo ich istnienia, w przeciw ieństw ie do Niemiec, nie doszło do rozpadu państw a na poszczególne państew ka plemienne, ponieważ rów no­ cześnie tradycje rodow e Piastów jednoczyły z pow rotem Polskę w jedno państwo. W gospodarce, jak stwierdziliśm y, przew ażał w Polsce typ życia rolniczego i w ogóle w iejskiego. Słowianie byli od dawna znani jako lud rolniczy i tradycje te dalej kontynuow ali Polacy. O prastarych tradycjach i poziomie rolnictw a świad­ czą liczne w yrazy pochodzenia jeszcze prasłow iańskiego, znaj­ dujące się w języku polskim a odnoszące się do rolnictwa, jak: pszenica, żyto, jęczmień, owies, radło, socha, kosa, sierp, cep, lemiesz itd. Już za pierw szych Piastów istniały, zwłaszcza w W ielkopolsce i na Kujawach, w iększe zw arte obszary ziemi bezleśnej, zdatne do upraw y ról czy pod pastw iska lub łąki. Zaludnienie tych rolniczych okolic bynajm niej nie było rzad­ kie. Znajomość pługa stwierdzono u nas już wcześnie i był on niew ątpliw ie rodzimego pochodzenia, w każdym razie w y­ przedził pierw szą kolonizację niem iecką i nie mógł zawdzię­ czać jej swego pow stania. Znano też już wcześniej trójpolow y sposób upraw y gruntów, nie był on jedynie w tak pow szech­ nym jak później użyciu. W ogóle k ultura rolna Polski XII i XIII w ieku w ykazyw ała sama w ysoki poziom i zdolność do dalszego sam orodnego rozw oju i ulepszeń. Znano też już od 25 U STRÓ J SPOŁECZNY samych początków w arzyw a i owoce, len, konopie, groch, bób i rzepę. Zajmowano się hodow lą wołów, koni, owiec i świń. Las dostarczał ludności futer, w osku i miodu. W o w iele większym stopniu niż w czasach now ożytnych upraw iano ło­ w iectwo i rybołów stw o lub bartnictw o. Hodowla bydła i zwie­ rząt w ogóle była niejednokrotnie podstaw ą bogactw a naw et w ielkiej własności. Istniała liczna ludność pasterska zajm u­ jąca się tym, a konsum cja mięsa była o w iele w yższa niż u dzisiejszej ludności w iejskiej. Dobre mosty i drogi istniały już w XII wieku, o czym świadczy np. znany kam ień przy­ drożny w ystaw iony przez Piotra W łasta w Koninie, na po­ łowie drogi z Kalisza do Kruszwicy. Srebro i złoto było znane w handlu jako środek płatniczy obok pierw otnych skór, soli i płótna. Już w XII w ieku istniała znaczna produkcja żelaza, a w roku 1136 były znane kopalnie srebra pod Bytomiem. Również kultura m aterialna i rzem ieślnicza Polski pierw ­ szych Piastów w ykazuje w ysoki poziom. W skazują nam na to dow odnie ostatnie w ykopaliska dokonane na terenie grodów w Poznaniu, Gnieźnie, Kłecku, Opolu, W ołyniu, Santoku itd. Ja k badania te w ykazały — już za pierw szych Piastów istniały w Polsce w ielkie skupienia m iejskie po grodach i targach, genezą swą sięgające niejednokrotnie jeszcze w cześniejszych czasów. Grody bowiem były nie tylko punktam i obronnymi, ale i stałym i skupieniami ludności. Obok grodów lokow ała się nadw yżka nowej ludności na tzw. podgrodziach, które łącznie z grodami stanow iły pierw sze m iasta Polski X i XI wieku. Mir targow y otaczał podgrodzia bezpieczeństwem zagw arantow a­ nym silną ręką panującego. W podgrodziach lokow ały się dw ory możnych, przepełnione liczną klientelą. Tu budow ano pierw sze kościoły i tw orzyły się pierw sze okręgi parafialne. Już w XII w ieku książę nadaw ał tym miastom tzw. wolność targow ą, która w yodrębniała praw nie osiedle od otaczających je w si i przynosiła z sobą przyw ileje w zakresie sądowym i skarbowym. Specjalny zaś urzędnik księcia w ykonyw ał kon­ trolę nad odbyw ającym i się w nich targami. Targi odbyw ały się rów nież i poza podgrodziami, we w siach tzw. targow ych, 27 ORYGINALNOŚĆ PO L SK IEJ KULTURY położonych na dogodnych drogach handlow ych lub na grani­ cach różnych obszarów gospodarczych. Tu rów nież tw orzyły się stałe osiedla ludności miejskiej. Ludne m iasta na podgrodziach mieli specjalnie Pomorzanie. W XIII wieku, jak opow iadają nam o tym współczesne prze­ kazy historyczne, były tam w ielkie m iasta handlowe: Szczecin, W ołyń, Kołobrzeg, Uznam, Gdańsk. N iektóre z nich były po­ tężne i bogate, o ustroju republikańskim , a żyły w szystkie z handlu morskiego. Były zwarto zabudowane, o licznych ulicach i dzielnicach, będąc zarazem ośrodkam i gospodarczymi, politycznym i i religijnym i. Słowianie pom orscy ze znawstwem zresztą oddaw ali się żegludze i handlow i morskiemu, posiadali też liczną flotę na Bałtyku konkurującą z Normanami. Ja k w ykazały dokonane w latach 1934/6 w ykopaliska na terenie pom orskiego m iasta W ołynia, położonego na w yspie tejże nazw y u ujść Odry, było. to w ielkie miasto, ciągnące się na przestrzeni 4 kilom etrów wzdłuż Dziwny, wschodniego ram ienia Odry. Od północy bronił tego m iasta przed atakam i ze Skandynaw ii gród położony na górze. Ulice m iał W ołyń wyłożone dylami, w domach były podłogi drew niane. Inne osiedle m iejskie w czesnopiastow skie (X—XIII w.) odkryto przy rozkopyw aniu w latach 1930/31 pozostałości po zamku kasztelanii polskiej w Opolu. W łaściw e Niemcom lekcew aże­ nie kultury słow iańskiej musiało zam ilknąć wobec odkrytych tam zabytków świadczących w łaśnie o w ysokiej kulturze pol­ skich osiedli miejskich. W Opolu było 7 ulic rów noległych do siebie i połączonych ulicami poprzecznymi, w szystkie w y­ łożone drzewem, św iadczyły o tym, że regularny plan m iasta nie był now ością na ziemiach polskich. Ulice zabudow ane były gęsto domami kw adratow ym i, o drew nianych podłogach. Zna­ leziono w nich stołki, łóżka, szerokie ławy, w iadra z klepek, drew niane kadzie, talerze, łyżki, czerpaki i żarna. Znańo tam niew ątpliw ie różne rzemiosła, jak szewstwo, kowalstwo, kołodziejstwo, tokarstw o, garncarstw o i żłotnictwo. W yroby rze­ m ieślnicze— jak skórzane obuwie, niejednokrotnie zdobionfe, noże, szydła, kosy, ostrogi, wędzidła, podkow y i groty — w y­ kazują w ysoki poziom techniki. Ze zbóż znano tam proso, 28 U STRÓ J SPOŁECZNY pszenicę i żyto, jadano też śliwki, jabłka, gruszki, w iśnie a n a ­ w et brzoskwinie, orzechy w łoskie i rośliny ogórkow ate. H o­ dowano krowy, świnie, owce, kozy; znaleziono klatki, w k tó ­ rych trzym ano drób. W ykopaliska dokonane w roku 1936 na terenie osiedla m iej­ skiego w Gnieźnie, pochodzącego z VIII—X wieku, stw ierdzają również w ysoki poziom kulturalny ludności staropolskiej. Za M ieszka I Gniezno było otoczone potężnym w ałem drew nia­ nym z kłód, podobnym do znalezionego w Santoku, a który był podówczas specjalnością polskiej sztuki fortyfikacyjnej. Ulice również były w ykładane drzewem, a w licznych domach były podłogi drew niane ułożone na w arstw ie mierzwy. Po­ dobne podłogi zauważono również w Santoku, przy czym mierzwa spełniała zadanie w arstw y izolacyjnej. W mieście tym istniały też osobne łaźnie. M ieszkańcy zajmowali się w ielu rzemiosłami, np. garncarstwem , szewstwem, garbar­ stwem, rym arstw em , kowalstwem , tkactwem , złotnictwem, kołodziejstwem , bednarstw em i ciesielstwem. W ysoko zw ła­ szcza stała ceram ika polska i w szelka obróbka drzewa, co było w ogóle specjalnością Słowian polskich. W iem y zresztą, że np. znajomość koła garncarskiego przeszła do Niemiec z Pol­ ski, która znała je już w X w ieku. Szczególnie piękne były również kościane w yroby rzem ieślników gnieźnieńskich, bogato i artystycznie zdobione, różne szydła, łyżwy, igły, grzebienie, zgrzebła, łyżki, ozdoby do siodeł. Ten kw itnący stan rzem iosła polskiego w X w ieku obala w szelkie zarozu­ miałe tw ierdzenia niem ieckie o tym, że rzemiosł mieli do­ piero nauczyć Polaków N iem cy w dobie kolonizacyjnej. Stanowisko nasze w tej spraw ie potw ierdza zresztą geograf arabski Edrisi, piszący około r. 1190 o Gnieźnie i Krakowie: „Zamieszkiwali je rzem ieślnicy słynni z pochw ytu różnych pomysłów w swej sztuce i zręczności w ykonyw ania w szyst­ kiego, o czym pomyśleli, przez co w ychodziły spod ich rąk w yroby w ielce udane". Część ludności ówczesnego Gniezna zajm ow ała się również handlem, znaleziono bowiem w agi brązow e do w ażenia srebra. Reszta zajm ow ała się rolnictw em i hodow lą zw ierząt domowych. M yślistwo i rybołów stw o były 29 ORYGINALNOŚĆ PO L SK IEJ KULTURY zajęciam i pobocznymi. Znaleziono łopaty do w sadzania chleba do pieca, stępy do w yrobu kaszy. W Poznaniu, w dawnej osadzie z X w ieku na O strow ie Tumskim, znano wówczas brzoskwinie, wiśnie, czereśnie, wiśniośliwy, śliwki. Znana już była latarośl w inna i ogórki, które od nas w raz z nazw ą prze­ szły następnie do Niemiec. — Podobne osiedla m iejskie były w Płocku, Sandomierzu, Kruszwicy, Krakowie, W rocław iu i innych w iększych ośrodkach Polski piastow skiej. Ten krótki przegląd k u ltury państw ow ej, społecznej i m aterialnej ówczesnej Polski w ykazał nam w ystarczająco bogato rozw inięte i zróżniczkow ane życie Polski, bijące z rodzimego podłoża i niezależne od obcych wpływów. Ta rodzima podstaw a była skarbnicą, z której kultura nasza czer­ pała i czerpie jeszcze dziś swą oryginalność i niezależność. 30 III WPŁYWY OBCE I PIERWSI NIEMCY W POLSCE DO KOŃCA XII WIEKU 1. A n t y n i e m i e c k i e t e n d e n c j e u P i a s t ó w . Rodzimość polskiej cyw ilizacji z czasów pierw szych Piastów nie w yłączała oddziaływ ania na nią obcych wpływów. Były one silne i stałe zwłaszcza w tych dziedzinach, które u nas leżały w zaniedbaniu, czy naw et w ogóle uprzednio nie były znane. Dotyczyło to szczególniej religii, kultury duchowej i częściowo m aterialnej. W pływ y te, można powiedzieć, zsynchronizow ały rozwój k u ltury polskiej z rozwojem tejże w krajach pozostałej Europy chrześcijańskiej i podciągały przez to Polskę wzwyż, upodabniając ją coraz więcej, p rzy ­ najm niej zewnętrznie, do innych narodów rzymskiego kręgu cywilizacji. W pływ y obce w lew ały się do nas dwoma drogami: po pierw sze, przez aparat państw ow y, na skutek kontaktów dynastii piastow skiej z obcymi dynastiami, po drugie — przez organizację Kościoła, instytucję o charakterze ponadnaro­ dowym, kierow aną z Rzymu. Zwłaszcza ta ostatnia droga kościelna służyła w ybitnie obcym wpływom i ideom do nas przenikającym . Zdaw ałoby się naturalnym przypuszczenie, że w pływ y N ie­ miec, jako najbliższego sąsiada, były w Polsce — pośród innych w pływ ów — przemożne. Tymczasem w rzeczywistości było przeciw nie — w pływ y niem ieckie nie zajm ow ały za pierw szych Piastów m iejsca przodującego z różnych w zglę­ dów. Przede w szystkim sąsiedztwo Niem iec i Polski, zwłaszcza w X i XI wieku, było pozorne. O ba narody rozdzielał szeroki pas Słowiańszczyzny zachodniej, a teren północno-wschodnich 31 W PŁYW Y OBCE I PIER W SI NIEMCY Niem iec nie przodow ał wówczas kulturalnie. O środki kultury niem ieckiej znajdow ały się albo na zachodzie, nad Renem, gdzie żyw e były tradycje rzym skie i frankońskie, albo na południu, dokąd droga z Polski mogła tylko prow adzić przez Czechy. Skoro u schyłku X w ieku odrodzone N iem cy w po­ staci uniw ersalnego cesarstw a rzymskiego, roszczącego sobie pretensje do zw ierzchnictw a nad całym światem, zgłosiły rów nież uroszczenie i do Polski M ieszka I, nic dziwnego, że w ładca ten unikał w szystkiego, co mogłoby te w pływ y poli­ tycznie przygotow ać. Siłą tradycji, a później rów nież i w myśl politycznych racji, związki Polski z Zachodem umyślnie unikały pośrednictw a Niemiec, czerpiąc kulturę średnio­ w ieczną w prost z jej bezpośrednich źródeł romańskich. W po­ rów naniu bowiem do W łoch, Francji czy Belgii, N iem cy ówczesne to tylko odtw órcy ich kultury, obcej im zasadniczo, rów nie jak i Polakom. W porów naniu do tętniących cyw ili­ zacją rzym ską k rajów rom ańskich teren y Niem iec były w łaśnie jałow e, i to, co m ogły przekazać dalej, nie wychodziło poza w ierne naśladow nictw o ówczesnej cyw ilizacji chrześci­ jańskiej, noszącej zresztą piętno m iędzynarodow e. Bliższe tylko sąsiedztwo tych źródeł praw dziw ej k u ltury łacińskiej sprawiło, że w jej percepcji N iem cy byli w ięcej zaaw ansow ani niż Polacy i Słowianie zachodni w ogóle. Państw o polskie od początku tw ardo przeciw staw ia się wpływom niem ieckim n a terenie politycznym , a opiera całe swe nadzieje na papiestwie, konkurującym o w ładzę uniw er­ salną nad chrześcijaństw em z cesarzem a przez to z Niemcami. Już M ieszko I poddaje całe swe państw o pod protekcję Stolicy A postolskiej, a tę jego politykę kontynuują następcy. D ynastia piastow ska ze w zględów jednak politycznych naw iązyw ała stale w ęzły krw i z dynastiam i i w ybitniejszym i rodami N ie­ miec. W ięzy pokrew ieństw a m iały służyć osłabieniu w zajem ­ nej wrogości i m iały być w ygryw ane przy konfliktach z cesa­ rzem. Polegały one jednak na wzajemności: zarówno Piastowie żenili się z Niem kam i jak i w ydaw ali swe córki za Niemców. Już M ieszko I pojął pod koniec życia Niem kę Odę, córkę m argrabiego m archii północnej, Bolesław Chrobry z m aestrią 32 ANTYNIEM1ECKIE TEN D EN CJE stosował tę politykę, m ając aż trzy żony będące córkami m argrabiów Miśni, na których mu, jako sąsiadach, specjalnie zależało. Pierwszą królow ą polską była też Niemka, Ryksa, córka palatyna lotaryńskiego a żona M ieszka II, żoną zaś W ładysław a H erm ana a m atką Krzywoustego była Judyta, córka cesarza H enryka III. Tenże Bolesław K rzyw ousty miał za żonę Salomeę z hrabiów Bergu, syn zaś ich, W ładysław II, protoplasta Piastów śląskich, pojął za żonę Agnieszkę, córkę Leopolda III austriackiego. Oczywiste, że razem z Niemkami-żonami Piastów przy­ jeżdżało również otoczenie niem ieckie i że nadciągali, spora­ dycznie zresztą, rycerze niem ieccy szukający u boku w ładcy Polski kariery. Drobne te jednak żyw ioły polszczyły się oczy­ w iście szybko, a początkow y ich w pływ nie w ykraczał poza 'dw ór książęcy, gdzie rów nież nie m ogły mieć nigdy decy­ dującego głosu, należnego żywiołowi miejscowemu. H ipoteza niem iecka o rzekomo silnym udziale krw i niem ieckiej w utw o­ rzeniu się polskiego rycerstw a, w św ietle najnow szych badań polskich okazała się bajką. W szeregach rycerstw a polskiego w ogóle elem ent obcy był bardzo słaby, a nie-słowiański — w prost nikły. Przypuszcza się, że niektórzy w ojow nicy skan­ dynaw skiego (nie-niemieckiego) pochodzenia, w yw odzący się z osady Jom sborg n a w yspie W ołyń, wchodzili w skład dru­ żyny pierw szych Piastów. Od nich może się w yprow adza ród Awdańców, a może rów nież znany ród Łabędziów, co nie jest już jed n ak tak pewne. Chrobry, ja k podaje Gall - kroni­ karz, bardzo chętnie przyjm ow ał obcych rycerzy różnych n a­ rodów, nie byli oni jed n ak liczni, Niem iec zaś był rzadkością. W ięcej mieliśm y rodów pochodzenia słow iańskiego. Rawicze mieli -wywodzić się od czeskiego rodu W erszowców, O dro­ wąże może z czeskich Baworowiców, Pałuki i Poraje m ają mieć coś wspólnego z rodem św. W ojciecha. Z Braniboru przyszedł do Polski m iejscow y słowiański dynasta Jaksa, a w służbie M ieszka Starego pojaw ia się u schyłku XII w ieku rycerz łużycki H enry k Kietlicz, przodek późniejszego arcy ­ biskupa gnieźnieńskiego. 3 K olo niz acj a n ie mi ec ka 33 W PŁYW Y OBCE I PIER W SI NIEMCY N iem cy w w iększej nieco ilości mogli się pokazyw ać u nas do końca XII w ieku chyba jako niew olnicy lub jeńcy, łup w ypraw w ojennych M ieszka I, Bolesława Chrobrego czy M ieszka II. Z pow odu jednak ów czesnych niew ielkich sił zbrojnych obu stron, oraz z pow odu oddalenia od Polski w łaściw ych siedzib narodu niem ieckiego, leżących daleko na zachód od Łaby, ew entualni jeńcy niem ieckiego pochodzenia nie mogli być nigdy liczni. Być może, że takiem u zbiorowem u osadzeniu jeńców niem ieckich z jednej z w ypraw polskich za­ wdzięcza pow stanie swe m iejscow ość Niem cza na Śląsku. Te nieliczne kontakty osobowe z Niemcami i om ijanie przez czyn­ niki państw ow e pośrednictw a niem ieckiego w kulturze spra­ w iały, że w pływ y niem ieckie w Polsce pierw szych Piastów były ograniczone do minimum. N ie pozostaw iły też żadnych praw ie śladów w tw orzącym się wówczas polskim języku kultu­ ralnym . N ieliczne zapożyczenia słow nikow e dostały się doń albo pośrednio przez Czechy, albo są znakiem w cześniejszych ger­ mańskich, a więc nie niem ieckich wpływów, specjalnie gockich (np. w yrazy: książę, pieniądz, kupować, pu łk itd.). N a kulturę zresztą państw ow ą Polski, ja k już wiemy, oddziałały w p e­ wnym zakresie w pływ y państw a frankońskiego Karolingów, w istocie raczej rzym skie i ogólno-europejskie. W iele zresztą analogii w dziedzinie państw ow ej należy tłum aczyć sobie w sposób naturalniejszy niż drogą w pływ ów czy wzorów; była to m ianow icie droga dostosow yw ania się państw a do otacza­ jących je w arunków politycznych. Podobnie ja k dziś państw o pragnące utrzym ać swą siłę i niepodległość musi z uw agą śle­ dzić zarządzenia i postępy sąsiadów, tak też było niew ątpliw ie i wówczas. Jeśli dziś zw iększenie czy polepszenie jakości sił zbrojnych oraz ich zaopatrzenia nie tłum aczy n ikt w pły­ wem jednego państw a n a drugie, nie możemy tego rów nież czynić w odniesieniu do epoki pierw szych Piastów. Poza tym, ja k już wiemy, życie państw ow e polskie, a tym bardziej spo­ łeczne w ynikało z rodzim ych słow iańskich sił i słow iańskiej kultury. 34 W PŁYW Y ROMAŃSKIE 2. W p ł y w y r o m a ń s k i e . W pływ y obce przenikające do Polski poprzez organizację kościelną były silniejsze niż w pływ y polityczne. W ynikało to z charakteru Kościoła średniowiecznego, łączącego w sobie harm onijnie cyw ilizację rzym ską z licznymi pierw iastkam i w szystkich narodów europejskich, prześcigających się w urze­ czyw istnieniu misji religijnej w śród pogan. Katolicyzm przy­ szedł do nas, rzecz charakterystyczna dla epoki pierw szych Piastów, nie z Niemiec, ale za pośrednistw em Czech. Stąd też praw ie % polskiego słow nictw a kościelnego wzięliśm y z bar­ dziej zaaw ansow anego w tej dziedzinie języka czeskiego. Kościół też podjął od razu, w spólnie z Piastami i w myśl ich życzeń, dalszą unifikację narodu polskiego i zaczął w iekow ą pracę nad narzuceniem i pogłębieniem k u ltu ry zachodniej w Polsce. Jem u też należy przypisać niezaprzeczenie w ielką zasługę na tym polu. Postępy pracy jego m usiały być począt­ kowo niewielkie, naw rócenie mas polskich na katolicyzm było natury raczej formalnej, a w pływ y powierzchowne, dotyka­ jące z początku tylko dworu księcia, później możnych grupu­ jących się wkoło niego, a na końcu dopiero szerszych mas rycerstw a. Lud długo jeszcze pozostaw ał przy daw nych w ie­ rzeniach i obyczajach, w swej istocie pogańskich, będących spadkiem po okresie słowiańskim. Tylko z im ienia nie był już pogański, ale również nie był on jeszcze chrześcijański w swej treści. Obcość chrześcijaństw a na gruncie polskim sprawiła, że Kościół musiał się w pierw szych latach swej pracy m isyjnej posługiwać obcymi. Ponieważ chrześcijaństw o przyszło do nas z Czech, które same nie były jeszcze zasobne w elem ent ro­ dzimy w śród duchowieństwa, nic w ięc dziwnego, że w śród duchow ieństw a przybyłego do Polski przew ażał elem ent południowo-niemiecki. Zw ykły to etap w szelkich naw róceń n aro ­ dow ych w średniowieczu. N iektórzy też pierw si biskupi i opaci polscy to Niem cy z klasztoru w Fuldzie, Regensburgu a naw et Kolonii. Był to skutek również i tego, że Czesi pod­ legali wówczas kościelnie Niemcom, w szczególności biskup­ 3» 35 W PŁYW Y OBCE I PIER W SI NIEMCY stwo praskie poddane było arcybiskupow i M oguncji, w szere­ gach swych więc liczyło w ielu duchow nych Niemców i tych przekazyw ało z kolei do Polski. Z tych to względów Mieszko I posyłał w ota na grób św. U dalryka do Augsburga. Ale mimo to na czele Kościoła polskiego nie stali Niemcy, bo prze­ cież pierwszym i biskupam i poznańskim i byli: Jordan, o im ie­ niu spotykanym częściej we Francji i W łoszech, oraz Uger, czyli A ugerius (992), również zapewne rom ańskiego pocho­ dzenia. Po nich w r. 1000 zostaje arcybiskupem gnieźnieńskim Czech Radzim, brat św. W ojciecha, znany pod imieniem Gau­ dentego. W Kołobrzegu je st wówczas biskupem Niemiec Reinber z M erseburga, w Krakowie Poppo. Działa i przyjaźni się z Chrobrym św. Bruno z Kwerfurtu. N aw iązują się też dal­ sze związki z dalekim i krajam i romańskimi. C hrobry sprow a­ dza m nichów -erem itów z W łoch do Polski w osobach dwóch benedyktynów , tow arzyszów św. Romualda z Pereum, a syna swego w ysyła rów nież do tego klasztoru włoskiego. Obok W łoch naw iązują się rów nież kontakty z Francją, szczególnie z Dijon i z Burgundią. O dtąd też w pływ y krajów rom ańskich górują zdecydow anie nad niem ieckim i w życiu kościelnym Polski XI i XII wieku. Jednym z pierw szych znanych nam biskupów w rocław skich jest W łoch H ieronim (1046— 1062). O dnowienie Kościoła w Polsce za Kazimierza O dnowiciela do­ konało się w w ielkiej mierze siłami pochodzenia rom ańskiego z archidiecezji kolońskiej, do której należało również biskup­ stwo w Liège, położone w dzisiejszej Belgii. Związki też Polski z diecezją leodyjską są odtąd silne i trw ają przeszło wiek. I tak np. pierw si benedyktyni przyszli do klasztoru w Lubiniu w W ielkopolsce w łaśnie z opactw a św. Jakuba w Liège w dru­ giej połowie XI wieku. Do Francji, do Saint-Gilles, słał posel­ stwo W ładysław Herman, by uprosić u św. Idziego upragnio­ nego syna. Dzieckiem kultury francuskiej był też niew ątpliw ie pierw szy nasz kronikarz zw any Anonimem lub Gallem, m a­ jący też coś wspólnego z opactwem w Saint-Gilles w Prow ancji. Na przełom ie XI i XII w ieku w szeregach naszego duchow ieństw a coraz w ięcej dochodzi do głosu żywioł polski, a udział cudzoziemców — choć jeszcze nie znika — zaczyna 36 W PŁYW Y ROMAŃSKIE tu powoli należeć do przeszłości. W net też pojaw iają się pierw si biskupi-Polacy, jak św. Stanisław ze Szczepanowa na stolicy krakow skiej za Bolesława Śmiałego, arcybiskup gnie­ źnieński Bogumił za W ładysław a Hermana, Żyrosław na Ślą­ sku za Bolesława Krzywoustego. W XIII w ieku zarówno epi­ skopat jak i kler kapitulny czy parafialny jest czysto polski i staje się w tedy jednym z podstaw ow ych czynników jedności politycznej i narodow ej państw a. Dłużej zachow ały swą ob­ cość etniczną klasztory, zwłaszcza cysterskie a naw et bene­ dyktyńskie. Zaczynają też Polacy jeździć na studia do W łoch i Francji. Znany drugi z kolei kronikarz polski, bł. W incenty Kadłubek, kształcił się na uniw ersytecie w Paryżu, skąd przywiózł tytuł magistra, ulegając w dużym stopniu wpływom kultury fran­ cuskiej. W pływ y te potęgują w Polsce pojaw iający się u nas od XII w ieku legaci papiescy narodow ości włoskiej lub fran­ cuskiej. Zm arły w r. 1118 biskup krakow ski M aurus był praw ­ dopodobnie Francuzem. W pływ y francuskie szczególnie za­ gnieżdżają się w XII w ieku na Śląsku, gdzie biskupam i są praw ie po kolei Francuzi: Heymo (1120— 1126), Robert I (1127— 1142) i Robert II (1142— 1146). Praw ie rów nocześnie w Płocku jest biskupem A leksander (1129— 1156), pochodzący z M alonne nad Sambrą, z diecezji leodyjskiej w Belgii. Buduje on w Płocku now ą w ielką katedrę rom ańską, spraw iając do niej piękne drzwi brązow e z płaskorzeźbami, przew iezione później do Nowogrodu. Brat A leksandra, W alter, zostaje bi­ skupem we W rocław iu i tam zaczyna owocną działalność (1149— 1169). W pływ y rom ańskie na Śląsku dochodzą w ów ­ czas do szczytu. W alter rów nież — podobnie jak jego brat — wzniósł now ą katedrę w stylu romańskim we W rocław iu i za­ prowadził w niej odpraw ianie codziennych modłów w edług rytuału katedry w Laon. Dzięki działalności tylu biskupów francuskiego czy belgijskiego pochodzenia czczono również na Śląsku w ielu św iętych francuskich czy w łaściw ych dla Francji i Belgii, jak np. patronkę Paryża św. Genowefę, św. Re­ migiusza z Reims, ś>v. Fides z A kwitanii, św. A rnolfa z Soissons, św. Lamberta, św. W edartusa z A rras i w ielu innych. 37 W PŁY W Y OBCE I PIER W SI NIEMCY W pływ y rom ańskie odbiły się u nas rów nież w dziedzinie ustroju w ładz kościelnych i tak np. na czele kapituł krakow skiej i w roc­ ław skiej stali dziekani, jak to było w e Francji lub W łoszech, podczas gdy w Niemczech funkcje te pełnił prepozyt. Pewne węzły kościelne z Niemcami utrzym ują się w praw dzie nadal, o czym świadczą stosunki dw oru polskiego z klasztorem w Zwie­ falten1), dalej pielgrzym ka Bolesława Krzywoustego do Hildesheim, pow ierzenie misji naw rócenia Pomorza św. Ottonowi, biskupow i bam berskiemu. Są to jednak raczej w yjątki. Również pierw sze klasztory były przew ażnie rom ańskiego pochodzenia, z czasem zastępow ał je żywioł polski. Pierwszy klasztor kanoników regularnych św. A ugustyna w Polsce, za­ łożony przez Piotra W łasta na górze Slęz koło W rocław ia w r. 1128, miał czysto francuski początkow o charakter, mnisi bowiem przybyli do niego z klasztoru m acierzystego w Arrovaise w hrabstw ie A rtois. Klasztor ten stał się potem z kolei m acierzystym dla klasztorów w Trzemesznie i Czerwińsku. Be­ nedyktyni do Tyńca przyjść mieli z Liège, norbertanie polscy mieli pochodzić z Prém ontré w okręgu Laon. W XII w ieku joannici w Zagościu sprow adzają do siebie w iniarzy w łoskie­ go pochodzenia, którzy zakładają im tam winnice. Z począt­ kiem XIII w ieku w kopalniach śląsko-m ałopolskich pojaw iają się jako instruktorzy górnicy rom ańskiego pochodzenia obok nielicznych niemieckich. W śród benedyktynów spotykam y u nas naw et m nichów z dalekiej Irlandii. O patem klasztoru w Tyńcu w latach 1059— 1070 był np. A uchoras celtyckiego pochodzenia, a u benedyktynów w Lubiniu też Irlandczyk Ko­ lum ba był opatem w latach 1171— 1175. W iększa ilość Irland­ czyków zam ieszkiwała w XII w ieku klasztor św. W incentego w e W rocław iu, a klasztor w O leśnicy był czysto irlandzki. Pierwsze cysterskie klasztory, zwłaszcza w M ałopolsce, w y­ wodzą się z Francji, ściśle z M orimundu (1115) w Burgundii, a w ięc Jędrzejów (1149), Sulejów (1177), K oprzywnica (1185), W ąchock (1179)2). Powstałe z inicjatyw y tych klasztorów ’) K lasztor ten otrzym a! bogate dary od Bolesława K rzyw oustego i księż­ nej Salomei, w r. 1139 m niszką tam była ich córka G ertru d a. 2) O d tych klasztorów pochodzą dalsze: Szczyrzyc 1239, Byszewo 1256, R uda 1255, Jem ielnik 1290. 38 ! W PŁYW Y ROMAŃSKIE w pierw szej połowie XIII w ieku kościoły i domy zakonne propagow ały po raz pierw szy w Polsce styl gotycki. Dzięki tem u Polska zapoznała się z gotykiem rów nie wcześnie jak i Niemcy, i to w prost z Francji, a więc jego kolebki. W szystkie te okoliczności spraw iały, że Polska pierw szych Piastów w XI i XII w ieku ulegała przede wszystkim wpływom krajów romańskich, że stykała się w w ielkiej mierze z ludźmi pochodzenia rom ańskiego i że w pływ y niem ieckie stały całko­ w icie na szarym końcu. Problem też ludności niem ieckiej nie istniał w tedy w ogóle, a nieliczne jednostki czy to pośród du­ chow ieństw a, czy też rycerstw a ginęły bez śladu w masie polskiej. Polityce w ięc pierw szych Piastów zawdzięczamy, że nasza kultura, z pochodzenia słowiańska, od samego początku zaczęła w chłaniać w siebie w iele pierw iastków romańskich a przez to rzymskich. Był to niezatarty stempel w yciśnięty na rodzimej nadal w swej treści kulturze polskiej, a w ieki n a ­ stępne m iały go jeszcze utwierdzić. N ie ma w ięc w iele prze­ sady w popularnym i zdaw ałoby się frazesowym powiedzeniu, że Polacy to „Francuzi Północy", co najw yżej skłonni byli­ byśm y skorygow ać je w tym duchu, że kulturalnie uw ażać się możemy za „Romanów Północy". Dopiero w iek XIII miał oba­ lić monopol w pływ ów rom ańskich n a Polskę na korzyść roz­ poczynających się silnych w pływ ów niem ieckich; rom ańskie nie zostaną jednak nigdy w yrugow ane zupełnie. W łosi, acz nieliczni liczbowo, stale będą reprezentow ani w Polsce przez całe średniow iecze jako kupcy i przedsiębiorcy górniczy. Jeśli chodzi jednak o Niemców, to do początków XIII w ieku cyfra ich dopływ u do Polski nie przekraczała norm y zachodzącej w przeciętnym ruchu obcych w całej w spółczesnej Europie. W XIII w ieku dopiero po raz pierw szy na w iększą skalę miała Polska zetknąć się z elem entem etnicznym niemieckim w szyst­ kich stanów, dążącym na wschód w poszukiw aniu terenów kolonizacyjnych. Jednym słowem, poczęło się w ówczas zja­ wisko określane jako średniow ieczna kolonizacja niem iecka Europy środkowej, częściowo także w schodniej i północnej. 39 IV ŚREDNIOWIECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA NA WSCHÓD OD ODRY (od XIII do XV wieku) 1. P r z y c z y n y i o g ó l n a c h a r a k t e r y s t y k a , Zastanaw iając się nad zjawiskiem kolonizacji niem ieckiej poczynającym się z początkiem XIII w ieku w Polsce, musimy poznać przyczyny, które spraw iły, że kolonizacja ta w Polsce się pojaw iła i że przybrała pew ne szersze rozmiary. Przyczyny te muszą być dwustronne, tzn. muszą leżeć zarówno po pol­ skiej jak i po niem ieckiej stronie. Kolonizacja bowiem jest zjawiskiem przede w szystkim demograficznym, muszą więc istnieć przyczyny, które zm uszają ludność z jednej strony do opuszczenia swego m acierzystego terytorium , z drugiej zaś do w yboru tego, a nie innego nowego terenu osiedleńczego. W pływ y kulturalne — zarówno w dziedzinie praw no-ustrojo­ w ej jak i gospodarczej i w ogóle w dziedzinie k u ltu ry m ate­ rialnej — są już, można powiedzieć, w stosunku do zjaw isk ludnościow ych zjawiskiem w tórnym , którego rozprzestrze­ nienie się zależy od tych samych praw ie przyczyn, z uw zględ­ nieniem oczywiście jakości elem entu niem ieckiego i potrzeb terenu polskiego. Jakie w ięc przyczyny spowodowały, że ludność pochodze­ nia niem ieckiego w w iększej ilości zaczęła przedostaw ać się na ziemie m acierzyste polskie, m ącąc ich dotychczasow ą je ­ dnolitość etniczno-kulturalną? Przyczyn tych po stronie pol­ skiej należy szukać w dwóch płaszczyznach: politycznej i go­ spodarczej. Pod koniec w łaśnie XII w ieku załam uje się osta­ tecznie w Polsce w ładza księcia zwierzchniego nad całym pań­ 40 PRZYCZYNY I CHARAKTERYSTYKA stwem datująca się od testam entu Krzywoustego z r. '1138, a w raz z nią znika jedność polityczna i Polska rozpada- się na szereg księstw dzielnicowych. W raz z tym osłabieniem znika dotychczasow a czujność pierw szych Piastów wobec Niemiec, Niemców i ich kultury. Znika też troska o interes całości i w iążące się z tym faw oryzow anie elem entów romańskich. Książęta, skłóceni m iędzy sobą w w alce o dzielnicę krakow ­ ską, stają się psychicznie nieczuli na wszelkie inne zagadnie­ nia n atu ry ogólniejszej, a tym bardziej w kw estii tak daleko­ siężnej jak spraw a elem entu niem ieckiego i ew entualnej jego na przyszłość szkodliwości. Jest to zresztą epoka dużego n a­ silenia poczucia europejskiej w spólnoty chrześcijańskiej, w której rozpływ ają się nikłe, nie skrystalizow ane jeszcze od­ rębności narodowe. W ypraw y krzyżow e i dokonujące się w związku z nimi przem ieszanie etniczne sprzyjają tym ten­ dencjom. Feodalizacja zresztą sprzyja rozbiciu państw na sze­ reg drobnych, partykularnych terenów zarówno we Francji jak i w Niemczech, co zbiega się z podobnym procesem w Polsce a naw et na Rusi. Nic dziwnego, że w takim okresie stają się możliwe w iększe ruchy ludnościowe i p enetracja ich do orga­ nizmów państw ow ych dotychczas zam kniętych w sobie. J e ­ dnostki ludzkie w ykazują teraz w iększą zdolność przenikania do słabszych kom órek porozbijanych całości społecznych. W parze z początkiem kolonizacji niem ieckiej w Polsce idzie polityczne opanow anie terenów zachodnio-słow iańskich i silne usadow ienie się Niemców wzdłuż całej zachodniej granicy ziem m acierzystych polskich. Rzeczywiste usadow ienie się na tych terenach dokonuje się w łaśnie w XII wieku. Pomimo to kolonizacji niem ieckiej w Polsce nie należy uw a­ żać za konieczność dziejową dokonującą się niezależnie od naszej woli, pod w pływ em organicznego rzekomo parcia Niemców na wschód. W tym jednak fakcie, że do zjaw iska kolonizacji niem ieckiej doszło, należy widzieć — ogólnie bio­ rąc — naszą świadomą w olę a naw et obiektyw ną winę, za którą oczywiście nie mogą dziś ponosić odpowiedzialności ówcześni Piastowice, w yrośli w innej atmosferze dziejowej. M ożemy jednak śmiało w yrazić przypuszczenie, że gdyby 41 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA wówczas, na początku XIII w ieku jednem u z książąt dzielni­ cowych, czy to M ieszkowi Staremu, czy Leszkowi Białemu, udało się ponow ne zjednoczenie Polski, nie doszłoby u nas na pew no do kolonizacji niem ieckiej w tej skali, w jakiej ona się odbyła. W ów czas m ielibyśm y nie tylko praw ie czysto polskie miasta, ale niezniem czony cały Śląsk, Pomorze szczecińskie i ziemię lubuską. Nie istniałby też problem Prus W schodnich, a niem czyzna w krajach bałtyckich byłaby o w iele słabsza. Tę nie zrealizow aną przez historię możliwość przytoczyliśm y jedynie dla uw ydatnienia, po czyjej stronie leżała inicjatyw a tego ruchu. N iew ątpliw ie leżała ona po stronię polskiej. Ksią­ żęta piastow scy, a obok nich Kościół polski, polskie możno­ władztwo i rycerstw o — to w łaściw i inicjatorzy ruchu kolonizacyjnego niem ieckiego w Polsce i jego kierow nicy. Gdyby pierw otne ich zam iary i plany kolonizacyjne m iały się spełnić, to dziś m ielibyśm y Polskę zniemczoną w o w iele w iększej mierze. N a szczęście nie dopisał w łaśnie żywioł niemiecki, dopływ ający zbyt słabą strugą do Polski. Podkreślenie to je st konieczne, aby nie w paść w przesadę i nie w yobrażać sobie pierw szych osadników-Niem ców w Polsce jako śmia­ łych, pełnych inicjatyw y pionierów w rodzaju A nglosasów w A m eryce Północnej, a całego ruchu nie przedstaw iać sobie jako kierow anego świadomie ze strony niem ieckiej. To, że ruch elem entu niem ieckiego skierow ał się wówczas na szero­ kiej przestrzeni ku wschodowi, je st w ynikiem jedynie w ięk­ szych możliwości w tych stronach, słabo zaludnionych i słabo zagospodarow anych w stosunku do Europy rom ańskiej. Sytuacja polityczna z końca XII w ieku otw orzyła w spo­ istym dotąd gm achu Polski dwie bram y dla ekspansji żywiołu niem ieckiego. Jed n ą na północy poprzez Pomorze szczeciń­ skie, drugą na południu poprzez Śląsk. Pierw szą umożliwiło rozluźnienie się stosunków między Polską a Pomorzem po­ cząwszy od 1164 roku i ostateczne odpadnięcie księstw a szcze­ cińskiego od jedności politycznej z Polską w r. 1181, kiedy to książę szczeciński Bogusław złożył hołd cesarzow i F rydery­ kow i II Barbarossie. W praw dzie w net dostało się Pomorze szczecińskie pod zw ierzchnictwo Danii (1184— 1225), fakt je ­ 42 PRZYCZYNY I CHARAKTERYSTYKA dnak ustania w pływ ów politycznych Polski był tu decydujący. Nie oznaczało to jeszcze kolonizacji k raju żyw iołem niem iec­ kim ani jego germ anizacji, stw arzało jednak jej możliwość. Druga brama, śląska, otw arła sią w innych okolicznościach i w dalszym związku politycznym z Polską. N ad Śląskiem za­ ciążyła jedynie w brzem ienny sposób tragedia W ładysław a II W ygnańca i jego niespełnionych snów o zjednoczeniu Polski. W ypędzony z Polski w r. 1146 w raz z żoną i synami, nie po­ w rócił już do niej; dzielnicę jego, Śląsk, Opole i Lubusz od­ dano w końcu jego synom. Dokonało się to w r. 1163 przez uznanie zw ierzchnictwa cesarskiego ze strony młodych W ładysław ow iców i przez interw encję Fryderyka Barbarossy. W alki jednak o Śląsk trw ały nadal aż do r. 1172, kiedy na po­ now ną interw encję cesarza Bolesław Kędzierzawy zaprzestał agresji. W tedy to młodzi książęta w r. 1173 znów związali się węzłem trybutarnym z Niemcami, a zaw dzięczając dwa razy sw ą dzielnicę Niemcom i spędziw szy kilkanaście lat w służbie Fryderyka — czuli raczej obcość w stosunku do niechętnej im rodziny a przez to i do społeczeństwa. W ytw orzyć się w nich m usiała mimo woli sym patia dla Niem iec i cesarza. Zwłaszcza Bolesław W ysoki uległ w pew nym stopniu wpływom kultury niem ieckiej. Zatracił się w nim staropiastow ski nieufny sto­ sunek względem Niemców, a w ytw orzyła się skłonność do po­ sługiw ania się nimi. W yłom w dotychczasow ej praktyce stw o­ rzył tradycyjne odtąd praw ie, proniem ieckie nastaw ienie Pia­ stów śląskich. Z Bolesławem W ysokim przybyła na Śląsk pierw sza garść rycerzy niemieckich, sprowadził on też po raz pierw szy w iększą ilość mnichów niemieckich. Za jego rzą­ dów, z samym ich początkiem przybyw ają w r. 1163 pierw si cystersi niem ieckiej narodowości, pochodzący z Pforty w Sa­ ksonii, i osiedlają się w Lubiążu. Za jego współdziałaniem usu­ nięto polskich benedyktynów z klasztoru św. W incentego we W rocław iu, a zastąpiono ich niemieckimi prem onstratensam i. Klasztory też niemieckie, a zwłaszcza cystersi, stały się dosko­ nałym przew odnikiem dla kolonizacji niem ieckiej. Pod ko­ niec XII w ieku dostaje się z biskupstw a lubuskiego na stolicę w rocław ską pierw szy biskup Niemiec, im ieniem Cyprian 43 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA (1193—1201), naw iązujący stosunki z Bambergą, gdzie w net brat Bolesława W ysokiego, Konrad, zostaje biskupem (1202— 1203). W ten sposób przygotow ał się grunt pod koloni­ zację i torow ały się drogi w pływ ów niem ieckich na Śląsku. Kolonizacja niem iecka w Polsce nie przyjęłaby się w ogóle,' naw et przy najkorzystniejszych w arunkach politycznych, gdy­ by nie sprzyjały jej m iejscow e w arunki społeczne a szczegól­ nie gospodarcze. Była też kolonizacja w w ielkiej mierze zja­ wiskiem gospodarczym, dalszym m ianow icie ciągiem w ielkich przem ian ekonom icznych dokonujących się w Polsce rodzim y­ mi siłami, z rodzimej inicjatyw y. N aiw ne tłumaczenie, jakoby przem iany te dokonały się na skutek zniszczenia Polski przez napady Tatarów, nie w ytrzym uje dziś krytyki, gdyż początki kolonizacji w yprzedziły najazdy tatarskie, a zniszczenia przez nie dokonane by ły niew ielkie i nie mogły stanow ić „causa efficiens" kolonizacji. Kolonizacja sama była w ynikiem pro­ cesów konstruktyw nych tkw iących w polskim ustroju gospo­ darczym, dążącym do przebudowy. W XII i XIII w ieku na sku­ tek rozbicia dzielnicowego i w alk o K raków dochodzi w du­ żym stopniu do głosu społeczeństwo z duchow ieństw em i ry cer­ stwem na czele. W ysuw a ono żądania w kierunku w iększych swobód dla siebie, sw ych dóbr i zam ieszkującej je ludności. Dąży też do pow iększenia sw ych dochodów wszelkim i możli­ wymi drogami. M iędzy innym i w ysunęła się rów nież już w XII w ieku tendencja do zagospodarow ania nieużytków leśnych. A kcję tę prow adzi zarów no Kościół i rycerze, jak i książęta dzielnicowi. N a zagospodarow anie w ykarczow anych terenów potrzeba było oczywiście w iększej ilości ludzi i stąd pow stał pew ien głód osadników i poszukiw anie ich. Nic w ięc dziwnego, że gdy otw arły się w idoki pokojow ego sprow adzania w iększej ilości ludzi z Niemiec, w ielka własność polska chętnie myśl tę podjęła. Przez użycie obcych sił chcia­ no przyspieszyć zagospodarow anie kraju, zaczęte jednak już w cześniej. Świadczą o tym um ow y z w olną ludnością polską, tzw. gośćmi (hospites), o rozm iar pow inności na rzecz w łaści­ ciela m ajątku. Cała akcja m iała za cel „popraw ę dóbr". M ożna powiedzieć, że nie impas gospodarczy i rzadkość zaludnienia 44 PRZYCZYNY I CHARAKTERYSTYKA Polski, ale w łaśnie przeciwnie, dokonujący się rozrost orga­ nizmu gospodarczego w ram ach reform praw nych i ekono­ micznych w chłonął również elem enty niem ieckie dla osiągnię­ cia swoich celów. W dziedzinie praw nej tow arzyszy tej od­ budow ie gospodarczej zjawisko uzyskiw ania immunitetów, tj. wolności w dziedzinie sądowej i skarbow ej, dokonyw ujące się pod w pływ em Zachodu już od końca XII w., naprzód w do­ brach Kościoła. Ruch immunitetowy, k tóry począwszy od 1215 r. przybrał mocno na sile, objął nieco później za sobą rycerstw o uzyskujące w ten sposób niesłychanie pomyślne w arunki dla rozw oju w ielkiej własności. Potężny ten proces dokonał się zupełnie niezależnie od rozpoczynającej się kolo­ nizacji niem ieckiej i niczego jej nie zawdzięczał. Przeciwnie, kolonizacja niemiecka, jak i pochodna od niej kolonizacja na tzw. praw ie niemieckim, ruch ten w ykorzystała dla swych celów, bo bez niego nie mogłaby w ogóle dojść do skutku. Każda też wieś kolonizow ana przez Niem ców czy innych osadników na tzw. praw ie niem ieckim musiała mieć immuni­ tet. Była w ięc kolonizacja tylko kontynuacją ruchu immuni­ tetowego, dalszą formą rozw oju w ielkiej własności i jej prze­ mian gospodarczych, pociągających przem iany społeczne w Polsce. Elem enty niemieckie, zarówno praw ne jak i etni­ czne, ew olucję tę w prawdzie w ydatnie przyspieszyły, ale jej nie uw arunkow ały i nie były jej jedynym wyrazem. Głównym zaś znamieniem ów czesnych przem ian pozostał fakt prze­ kształcenia się w ielkiej w łasności w oparciu o posiadane im­ m unitety. W ybitną rolę pionierską w tej przebudow ie gospodarczej Polski spełniały klasztory, zwłaszcza cysterskie, które zaczęły podnosić kulturę rolną w łasnych m ajątków, w prow adzały w nich jednolitą organizację i przechodziły z system u usług i danin rzemieślniczych, z łowiectwa, rybołów stw a i bartnic­ tw a na system danin z płodów rolnych ściśle określonych w stosunku do upraw ianej ziemi. Proces rozrastania się w iel­ kiej w łasności w płynął niezw ykle ujem nie na dotychczaso­ w ych drobnych posiadaczy roli, tzw. dziedziców, którzy nie mogli w ytrzym ać konkurencji i dają się w ykupyw ać czy n a­ 45 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA w et usuwać z ziemi (eliminatio) przez Kościół a częściowo rycerstw o. D robna w łasność zanika gwałtownie, a chciwa przestrzeni i dochodu w ielka w łasność zaczyna zajmować te ­ reny puszcz, dotychczas w łaściw ie niczyje. Zadaje to dalszy cios drobnej własności, k tó ra na terenie leśnym prow adziła dotąd sw ą pionierską działalność znajdując tam ujście dla nadm iaru sw ych sił żyw otnych. Proces ten dokonuje się szcze­ gólnie n a terenie Śląska i M ałopolski. Do swych rozszerzają­ cych się zadań w ielka w łasność potrzebuje coraz w ięcej rąk do pracy, a N iem cy reprezentow ali w łaśnie m ateriał dla niej korzystny. Ich wolność osobista czyniła ich przydatnym i do pionierskich zadań. Nie znaczy to jednak, by kolonizacja puszcz i zakładanie wsi miało się dopiero zacząć z chwilą dopływ u tak cennych rąk do pracy z Niemiec. O dbyw ała się ona już i przed tym mom entem siłami m iejscowym i i n a praw ie polskim. Ten w stę­ pny niejako stopień do kolonizacji n a tzw. praw ie niemieckim przeprow adzał już H enryk sandom ierski określając dokładnie ciężary ludności w sw ych dobrach zagojskich, Bolesław W y­ soki prow adził ją koło Ziembie n a Śląsku1), a H enryk Brodaty w ujeździe trzebnickim. W r. 1224 lokow ano naw et Trzebnicę jako miasto na praw ie polskim i pod pew nym w pływ em już rozpoczynającego się ruchu kolonizacyjnego n a tzw. praw ie niem ieckim oznaczono uposażenie w ójta, kościoła oraz w y­ znaczono teren pod budow ę miasta. N iew ątpliw ie w ięc kolo­ nizacja na praw ie polskim opierała się na jakichś już znanych urządzeniach sam orządow ych i n a w łasnym sądownictwie. Liczne nazw y w si w Polsce „W ole" i „Lgoty" (te ostatnie w y­ stępujące na Śląsku i w Opolszczyżnie) dadzą się rów nież czę­ ściowo odnieść do prób osadnictw a n a praw ie polskim i to już w XII w ieku. N azw y te w skazują, że i przy kolonizacji na praw ie polskim stosow ana była wolnizna, czyli czasowe uw ol­ nienie now ych osadników od robocizn i czynszów n a rzecz pana. Były to zresztą sam oistne gm iny w iejskie, a nie przy­ siółki, m usiał też istnieć osadźca i pew ien rodzaj samorządu. *) Założenie wsi K w iatkow ice - Głąbo.wice. 46 PRZYCZYNY I CHARAKTERYSTYKA Kolonizacja wsi na praw ie polskim, w yprzedzając kolonizację na tzw. praw ie niemieckim, z chwilą jej pojaw ienia się b y n aj­ mniej nie znikła. K siążęta w w ielu dokum entach pozw alają na lokację wsi na praw ie polskim lub niemieckim. Fakt, że był im obojętny w zór kolonizacji, w skazuje na to, że celem tu była sam a kolonizacja jako fakt gospodarczy. Rozprzestrze­ nienie się w zoru niem ieckiego zawdzięczam y jedynie bogato rozw iniętej postaci i optym alnym korzyściom zarówno dla osadników jak i w łaściciela ziemi, płynącym stąd, że był on wzorem zachodnim, bynajm niej nie pochodzenia niem ieckie­ go, lecz jedynie przez Niemców przyniesionym do nas i stąd opatrzonym nazw ą praw a niemieckiego. W łasne rodzime lhoty i lhotki znali rów nież Czesi przed pojaw ieniem się u nich kolonizacji niem ieckiej. Zarówno też Czechy jak i W ęgry w ykazują w owym czasie w iele analogii z Polską w zakresie ew olucji w ielkiej w łasności dokonyw ającej się samorodnie. Można śmiało zaryzykow ać tw ierdzenie, że naw et bez napły­ wu Niemców i tzw. praw a niem ieckiego — proces kolonizacji Polski byłby się i tak dokonał, a w zory do niej przyw ędro­ w ałyby może o kilkanaście lat później w prost z Zachodu za pośrednictwem klasztorów i w ogóle Kościoła obdarzonego im m unitetem również pochodzenia zachodniego. Polska bo­ wiem kulturalnie zbliżała się coraz bardziej i stosow ała do Europy zachodniej. W ielka w łasność użyła jednak chętnie n a­ w ijającego się jej pod rękę tzw. praw a niem ieckiego przyby­ łego razem z Niemcami, a kolonizacja nie objęła nigdzie tere­ nów zam ieszkałych przez drobnych posiadaczy. Immunitet daw ał w łaścicielowi wobec osadników atrybuty w ładzy patrym onialnej, a now y w zór kolonizacyjny regulow ał w szcze­ gółach w ykonyw anie tej w ładzy wobec tychże osadników. Po­ w stały teraz dwie możliwości dla kolonizacji wioskowej, dzię­ ki której w ielka w łasność jeszcze silniej górow ała nad małą, i to było przyspieszeniem kryzysu społecznego w tych czasach. Drobni w łaściciele opuszczali swe działy dobrowolnie, sprze­ daw ali je Kościołowi lub darow ywali, a niekiedy naw et da­ w ali się usuwać. N a ich m iejsce szerzyło się tzw. praw o n ie­ m ieckie i osadnictwo z nim związane. W ówczas to w ielka 47 ŚREDNIOW IECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA w łasność mogła na w iększą skalę skolonizować nietykalne do­ tąd ze względów strategicznych puszcze graniczne i międzyplem ienne1). Jasne jest teraz dla nas, że głównym powodem udania się w pew nej mierze im igracji niem ieckiej do Polski, a potem rozszerzenia się kolonizacji na tzw. praw ie niem iec­ kim — była będąca w toku przebudow a gospodarcza i spo­ łeczna Polski. W iemy, że rów nocześnie z kolonizacją w iejską w Polsce pow stają też pierw sze m iasta zorganizow ane na sposób zacho­ dnio-europejski. Ich pow staniem zajmiemy się obszernie niżej, ale już tu musimy zaznaczyć, że i to zjawisko nie było czymś nowym, przyniesionym na nasze ziemie. Był to tylko now y etap w dotychczasow ym rodzimym rozw oju tw orzenia się sku­ pisk m iejskich, k tóry objął wówczas Polskę. Poprzednio zaś rozwój ten ujaw niał się u nas tw orzeniem się licznych „tar­ gów" i kolonii cudzoziemskich w ich obrębie. N owa organi­ zacja m iast za wzorem Zachodu łączyła się organicznie z ko­ lonizacją wsi, w yodrębniała bowiem teraz w yraźnie zadania wsi od zadań miast. Stąd pierw sze p rojekty kolonizacyjne przew idyw ały tw orzenie zarów no wsi jak i osad targow ych lokow anych przez Niemców, ale życie sprowadzało w rzeczy­ wistości te zam iary do ram o w iele skrom niejszych. A nalo­ giczny rozwój Europy w schodniej domagał się po prostu tych sam ych form, które w ytw orzyły się już na Zachodzie. Ponie­ waż zaś w zór w ytw orzył się tam wcześniej, brano go przeto jako gotowy. Rola tego w zoru nie była w ięc pionierską, prze­ ciwnie, natrafiała w Polsce na grunt przygotow any i była ra ­ czej doborem w zoru dla zaspokojenia potrzeb już istniejących. Te w łaśnie gotowe form y organizacji gospodarczej Zachodu przyjm owano u nas pod nazw ą „praw a niem ieckiego", a szyb­ kie rozpow szechnienie się jego w Polsce należy tłumaczyć je­ dynie uprzednią gotow ością aparatu gospodarczego do zmian w duchu prądów zachodnio-europejskich, w spólnych równie Polsce jak Francji czy Niemcom. np. puszcza po lewym brzegu O d ry ku granicy czeskiej, puszcza pod­ karpacka po praw ym brzegu W isły ku granicy w ęgierskiej, puszcza n ad N o ­ tecią m iedzy Pomorzem , W ielkopolską i Lubuszem, puszcza św iętokrzyska m iędzy M afopolską i Mazowszem. 48 \ PRZYCZYNY I CHARAKTERYSTYKA M usimy zdać sobie obecnie sprawę, jak ie były przyczyny po stronie Niemców, że tak chętnie zaczęli do nas przybyw ać. Zjawisko em igracji niem ieckiej na w schód nie jest oczywiście zjawiskiem prostym, łatw o w ytłum aczalnym jedynie eks­ pansją państw ow ą Niemiec, k tóra niew ątpliw ie je popierała i otw ierała Niemcom drogi na wschód. Ekspansja ta bowiem nie tłum aczy zupełnie np. osiedlania się Niemców w Polsce czy na W ęgrzech, w państw ach niepodległych. W ytłum aczenia tych zjaw isk ludnościow ych należy szukać raczej w atm osfe­ rze ow ych czasów pow odujących irracjonalne nieraz ru ­ chy ludnościowe, które łączyły się niejednokrotnie z przem ia­ nami gospodarczym i i w ędrów kam i w yw ołanym i przez chęć popraw y bytu ekonomicznego. Całość ruchu nie nosi oczy­ w iście charakteru jakiegoś świadomie kierow anego strum ienia ludnościowego, je st bezwiednym, instynktow nym ruchem, su­ mą indyw idualnych dążeń. O kres ten w Europie to w łaśnie czas w ypraw krzyżow ych (1096— 1270), pełen potężnych uczuć w spólnoty chrześcijańskiej Europy, czas zm agania się dwóch uniwersalizm ów: świeckiego — cesarza — i duchownego — papieża. Pojęcie granic państw ow ych zamazuje się w mozaice księstw feudalnych i terytorialnych; jednostka, nie uśw iado­ miona jeszcze narodowo, pod w pływ em przem ian gospodar­ czych staje się ruchliwszą, mniej przyw iązaną do miejsca. Ku południowem u wschodowi w ślad za w ypraw am i krzyżowymi ciągnie rycerstw o rom ańskie, a za nim kupcy, ku Grecji i Pa­ lestynie, W łochom południowym i Hiszpanii. Hasło walki z niew iernym i łączy się z realnym i korzyściam i materialnym i. Kupcy w łoscy z W enecji i z Genui opanow ują bazy na Morzu Śródziemnym i Czarnym, pow stają państw a krzyżowców w Palestynie i Syrii. Podobne zjawisko możemy zaobserw o­ wać wówczas i u św iata germańskiego, zwłaszcza u Niemców, Duńczyków i Szwedów. Ekspansja tych ostatnich ku południo­ wemu wschodowi w yw ołuje ryw alizację o handlow e opano­ w anie Bałtyku, która znajduje swój w yraz w pow staniu Hanzy w Niemczech. Uczucia religijne znajdują ujście w idei naw ra­ cania pogan nad Bałtykiem, a w yrazem ich stają się państw a zakonów niemieckich w Prusach i Inflantach. Cały ten chaK olo niz acj a niem ie cka 49 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA rakterystyczny dla Europy, skom plikow any proces trw a przez XII i XIII wiek, kończąc się ostatecznie w XIV na skutek w zrostu państw narodow ych Europy środkowej i wschodniej, a Turcji na południu. Jednostki porw ane w w ir tego m iędzy­ narodow ego ruchu kierują się ku wschodowi w nadziei popra­ w ienia swego dotychczasow ego położenia m aterialnego, pcha je chęć zbogacenia, awansu, władzy, niejednokrotnie zamiło­ w anie do aw antur, czasami motorem są uczucia religijne. N a­ pływ a ku wschodowi niem ieckie duchowieństwo, kupiectwo, rycerstw o a naw et chłopi. Pcha ich do emigracji, poza w yżej wym ienionym i przyczynami, w zględne przeludnienie Zachodu, w ieść o niezw ykle łatw ym życiu w rzadko zaludnionych k ra­ jach, czasami w ypędza katastrofa miejscowa, jak wojna, an ar­ chia (np. w czasach w ielkiego bezkrólew ia w Niem czech w la­ tach 1256— 1273) lub głód (w Bawarii w r. 1259 lub w Szwabii w r. 1264). Nie jest w ięc ruch ten ani specjalnością niemiecką, ani przez Niem ców nie jest w yw ołany. M ieści się n a to m ia st w ram ach niezw ykłego ożyw ienia ludnościowego całej Euro­ py zachodniej. Nie ciągnie też zawsze na w schód elem ent naj­ lepszy, bieda pchająca energiczniejsze jednostki nie idzie w parze ani z w ysokim stanem kulturalnym , ani moralnym. Rozpad Niemiec na państw a terytorialne i osłabienie w ładzy cesarskiej przy odw róceniu się od W łoch — sprzyja temu, że W schód staje się bardziej atrakcyjny, tam bowiem skierow ują swe oczy dynaści marchij w schodnich w idzący w ekspansji kosztem Słowian środek do pow iększenia swej władzy. Ruchy ludnościowe u Niemców w iążą się również z prze­ budową społeczno-gospodarczą Niem iec i ich kolonizacją w e­ w nętrzną. W ytw arzają się tu formy kolonizacyjne, które póź­ niej, pod nazw ą tzw. praw a niemieckiego, zaw ędrują na zie­ mie słow iańskie i polskie. Rzecz charakterystyczna, że te przem iany gospodarcze nie są jednak w ytw orem czysto niemieckim, że dostały się tu z rom ańskiego Zachodu i to nie przy pom ocy żyw iołu niemieckiego. Kolonizacji i jej wzorów nie wym yślili Niemcy, aby potem zbawić nią Słowian, sami przejęli ją z Zachodu i byli tylko jej pośrednikam i. Koloni­ zacja bowiem zaczęła się na Zachodzie, we Francji, Flandrii 50 PRZYCZYNY I CHARAKTERYSTYKA i Holandii już w XI w ieku i trw ała przez w iek XII pow odując popraw ę sytuacji gospodarczej tych krajów i w iększy przy­ rost ludności. Równoczesny w zrost m iast przem ysłow o-han­ dlow ych w północnych W łoszech i w N iderlandach w pływ ał również na pow iększenie się znaczne ludności, k tóra szukała ujścia dla swej inicjatyw y poza tymi terenami. I tak np. Flam andowie razem z W ilhelm em Zdobywcą w r. 1066 przedo­ stali się do Anglii i tam się osiedlili na stałe. W ypraw y krzy­ żowe, jak wiemy, również absorbow ały dużą ilość ludności, a reszta była zużyta na kolonizację dotychczasow ych nie­ użytków. Procesowi temu uległy rów nież graniczne prow incje zachodnich Niemiec, a nadm iar ich ludności zaczął znajdować ujście w w ędrów kach na wschód. Z początkiem XII w ieku zaczęła się kolonizacja Niemiec północno-wschodnich pod wpływem w łaśnie wzorów francuskich, względnie holender­ skich czy flamandzkich. Te obce w zory zachodnie w dziedzi­ nie kolonizacji lasów lub w alki z bagnam i i w odą m iały swoje ustalone już m etody i jedynie m ogły się dostosowyw ać do w arunków miejscowych, ale nie zmieniać w sposób istotny. Tak więc doświadczenia ludności rom ańskiej lub niderlandz­ kiej przesuw ały się z zachodu na wschód, obejm ując również, poza stroną techniczną, także dziedzinę ustrojow ą nowozakładanych wsi. Ustrój now ych osad w Niemczech z czynszami w pieniądzu lub naturze, z wolnizną paroletnią przypominał zupełnie ustrój tzw. „villes n euves“ w północnej Francji i Flandrii. Istotną rolę odgryw ał tu przede w szystkim Ko­ ściół, który był wszędzie inicjatorem tych kolonizacyjnych poczynań. Co zaś charakterystyczne, że i u Niemców w pierw ­ szej fazie kolonizacyjnej wziął silny udział obcy elem ent etniczny w postaci osadników flamandzkich, holenderskich a naw et francuskich. To sprowadzenie obcych przybyszów dla zasiedlenia nieużytków i karczow ania lasów — jest więc wspólne zarówno Polsce jak i Niemcom. Ludność obca, posia­ dająca już w ykształcone m etody karczow ania lasów, osusza­ nia bagien, jakie w ypracow ali sobie np. H olendrzy w w alce z morzem, znała też i formy kolonizacyjne, które jej pozw a­ lały najkorzystniej rozw inąć przedsiębiorczość w tym kierun­ 4* 51 ŚREDNIOW IECZNA K O LONIZACJA NIEMIECKA ku. Podstaw ą stosunków zaw iązyw anych miądzy przybyw a­ jącym i osadnikam i a w łaścicielem stać się m usiał z n atu ry rzeczy w olny układ i m usiała im być pozostaw iona duża w ol­ ność. Inaczej osadnik przeniósłby się do w si opatrzonych lepszym prawem. Jakieś specyficzne prawo niem ieckie dla tych kolonistów holenderskich i flam andzkich nie wytw orzyło się sam orzutnie na m iejscu w Niemczech, bo te wzory, które osadnicy przynieśli, były już doskonale ukształcone na Za­ chodzie i niosły ze sobą tak w ielkie ustępstw a pana dóbr na rzecz w ieśniaków -kolonistów, że nic w ięcej nie można już było w tym kierunku dodać. Zachód w ytw orzył w tedy obok feodalizmu czy sztuki gotyckiej rów nież w łasne praw o w iej­ skie, w łaściw e dla tej epoki, i ono stało się w końcu wspólną w łasnością zarówno Niemiec jak Polski i w ogóle Europy środ­ kow ej. Stąd to pod nazw ą praw a flamandzkiego, praw a holen­ derskiego, praw a francuskiego czy też praw a niemieckiego kryje się w gruncie rzeczy to samo zachodnie prawo w iejskie epoki feodalizmu. Różnice między nimi w yrażały się głównie w rozm iarach łanów i odrębnym praw ie spadkowym. W doku­ m entach ów czesnych praw a te niejednokrotnie też były iden­ tyfikowane. Ponieważ do Polski zachodnie prawo w iejskie przy­ nieśli niew ątpliw ie głównie osadnicy niemieccy, stąd popular­ nie określono je wówczas praw em niemieckim. W gruncie rzeczy pod tym terminem, ja k wiemy, kryło się nie tylko są­ dowe praw o niemieckie, ale ogół urządzeń zachodnich, które znalazły zastosow anie we w siach now olokow anych albo na­ w et w starych, lecz zreorganizow anych na now ych zasadach. .Kolonizacja też na praw ie niemieckim pow inna w łaściw ie n a­ zywać się kolonizacją na praw ie zachodnio-europejskim . W naszej pracy będziemy ją dla uczynienia zadość trad y cy j­ nym określeniom nazyw ali nadal kolonizacją na tzw. praw ie niemieckim, przy czym przez dodanie „tak zwanym" pragnie­ my podkreślić inną treść tego praw a, niż to sugeruje jego na­ zwa. Zobaczymy też później, że jakkolw iek to praw o zacho­ dnie przynieśli do nas Niem cy jako prawo niemieckie, to je ­ dnak rów nie łatw o i szybko przeszło ono rów nież na ludność polską — jako forma organizacji życia w iejskiego w zakresie 52 PRZYCZYNY I CHARAKTERYSTYKA życia gospodarczego i prawnego. Nie u Niemców, jak więc widzimy, należy szukać początków i w zorów dla kolonizacji. N arodzona na Zachodzie, stam tąd przez H olendrów i Flamandów przeniesiona do Niemiec forma została z kolei przez N iem ców w ykorzystana dla opanow ania zagarniętych ziem słowiańskich, by następnie .razem z pierwszymi osadnikam i niemieckimi dostać się do Polski i tu być z kolei przyjętą przez żywioł polski, k tóry przeniósł ją dalej na wschód, na terytoria ruskie. Było to więc zjawisko z zakresu oddziaływań Zachodu i kultury rom ańskiej na Europę. N iem cy są w tym pochodzie czynnikiem pośredniczącym i przejściowym. Po­ łożone bliżej ośrodków tej kultury, stały się prędzej niż Pol­ ska jej uczestnikiem, a nam ją tylko przekazały. Już w yżej jednak w skazaliśm y na to, że sam orodny rozwój gospodarczy Polski sam postępow ał w kierunku kolonizacji w ew nętrznej i że do tego parł zwłaszcza Kościół, k tó ry naw et bez pomocy Niemców sięgnąłby do wzorów zachodnich i dzieło to przeprowadził. N a pierw szych pionierów nie po­ trzeba było szukać Niemców, można było uciec się w prost do Flamandów, H olendrów lub W allonów (romańska ludność Belgii). W rzeczywistości rozwój szedł u nas w łaśnie w tym kierunku, dopóki elem ent niemiecki nie w ybił się na naczelne miejsce. Drobne ilości osadników niderlandzkich były zdaje się na Pomorzu, przede wszystkim jednak pojaw iły się na Śląsku. W yprzedzili oni Niemców, a pojawili ' się w epoce rządów biskupa W altera (1149— 1169), za którego, jak wiemy, na Śląsku przew ażały w pływ y kultury rom ańskiej. Przy­ puszcza się, co jednak nie jest pewne, że pierw si koloniści flam andzcy zatrzym ali się na stałe na Śląsku, gdy prze­ ciągali przezeń, zaproszeni do Siedmiogrodu przez Gejzę II (1142— 1162). O sadników w allońskich miał sprowadzić na górę Słęz na Śląsku klasztor augustianów (zał. 1128), sam w y­ w odzący się z hrabstw a Artois. W e W rocław iu bowiem obok kościoła św. W ojciecha, który był w łasnością tychże augustia­ nów, była ulica zw ana W allońską, zam ieszkała w ięc przez ludność w allońską. Pod Namysłowem, pod Oławą i W ołowem istniały wsie (Janków, W ierzbno, Krydlina, „Prewaczowicę") 53 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA zasiedlone przez ludność gallicką, a w ięc przez kolonistów z Belgii, sprow adzonych tu rów nież pew nie za biskupa W al­ tera. Z możliwością użycia ludności w allońskiej (Gallici) liczyli się również i cystersi z Lubiąża (zał. 1163), którzy mieli zam iar sprowadzić ją obok Niemców. Obecność tej obcej u nas ludności, nie-niem ieckiego jednak pochodzenia, w yraźnie w skazuje na to, że pojęcie kolonizacji nie musi być związane w yłącznie z żywiołem niemieckim. W praw dzie ilościowo lud­ ność niderlandzka w Polsce była szczupła i została zdystanso­ w ana przez liczniejszy dopływ Niemców, niem niej jednak pierw sze w zory kolonizacji zachodniej pojaw iły się u nas nie­ zależnie od elem entu niemieckiego. 2. Kolonizacja i germ anizacja Słowiańszczyzny n a z a c h ó d od Odry. Nie bez dużego znaczenia dla zrozum ienia spraw polskich będzie zaznajom ienie się z kolonizacją i germ anizacją sło­ w iańskich ziem leżących na zachód od Polski. W obrazie naszym pominiem y jedynie Czechy jako organizm sam o­ dzielny i nie zw iązany bezpośrednio z losami kolonizacji pol­ skiej. Ciekawi nas przede w szystkim moment pojaw ienia się pierw szych osadników niem ieckich na ziemiach zachodnich Słowian, z tych bowiem terenów przeszli oni następnie do Polski. Ciekaw ią nas następnie m etody używ ane przy koloni­ zacji oraz ich przebieg, ze w zględu na ew entualne analogie w Polsce. Rozważyć też musimy nasilenie napływ u elem entu niem ieckiego na te ziemie, z niego bowiem w yczytać ew en­ tualnie możemy nasilenie tegoż elem entu w Polsce, gdyż z natury rzeczy dopływ do niej Niemców m usiał być słabszy. Nie bez znaczenia będzie również w ejrzenie w proces ger­ manizacji tych ziem, dotąd przez Niem ców przyjm ow any za rów noczesny z kolonizacją i napływ em Niemców w XII i XIII wieku. Pozwoli nam to bowiem w yprowadzić analo­ giczne w nioski i w stosunku do ziem polskich dziś zgermanizow anych (np. Pomorze szczecińskie, Śląsk Dolny, ziemia lubuska). Już na w stępie nasuw a się nam uw aga natu ry ogólnej, 54 K O LONIZACJA NA ZACHÓD OD ODRY że nie ma mowy o zbyt szerokim w ylew aniu się n urtu osadni­ ków niem ieckich do Polski, skoro w tym samym czasie musieli oni kolonizować duże obszary słow iańskie nad Łabą aż po Odrę, w którym to celu sami zapraszali jeszcze Flamandów i Holendrów. Około r. 1100 Flam andowie i H olendrzy opuszczający prze­ ludnione swe siedziby zaczęli zagospodarow yw ać bagna i błota środkowych, tj. w łaściw ych Niemiec. Około r. 1106 pojawili się oni nad dolną W ezerą w okolicy Bremy i zawarli tam umowę z m iejscow ym arcybiskupem celem osuszenia błot na północny w schód od miasta. W net też pokazali się nad dolną Łabą w zachodnim Holsztynie, a w ślad za nimi zaczęli również podążać w ieśniacy niem ieccy z przeludnionej N ad­ renii i sąsiednich terenów. Praw ie rów nocześnie zaczęto osa­ dzać Niemców i na ziemiach słowiańskich. W r. 1104 w ieśniacy z Frankonii zostali osiedleni około klasztoru w Pegau nad Elsterą, a w ięc już na terytorium zamieszkałym przez Serbów łużyckich, ale politycznie'należącym do Niemiec. W r. 1105 W iprecht z Groitzch pow ołał również osadników frankońskich do karczow ania lasów na zachód od rzeki M ildy w okolicy Lausick (na południe od Lipska). Potem osadnicy niem ieccy posuwać się zaczęli w stronę Łaby. N ad środkową Łabą w roku 1108 arcybiskup •m agdeburski zaczął osadzać Flam an­ dów tuż nad pograniczem słowiańskim. Równocześnie praw ie na północy zapow iadała kolonizację odezwa książąt wschodnio-saskich z lat 1107/9 skierow ana do ludności dalszych N ie­ miec, zwłaszcza jednak do H olendrów i Flamandów, a prosząca ich o pomoc przeciw Słowianom. Dla tym w iększej zachęty przedstaw iano kraj Słowian jako niezwykle żyzny i sposobny do osiedlenia się. W połowie XII w. nastąpiły dalsze odezwy naw ołujące do osadzania się Niemców w krajach pogańskich, związane z ogłoszeniem przeciw nim w ypraw krzyżowych. N a­ pływ w ięc osadników leżał przede w szystkim na linii polityki zaborczej książąt wschodnio-niemieckich, zwłaszcza A lbrechta Niedźwiedzia, H enryka Lwa i Adolfa v. Schauenburga. W ten sposób od początku XII w ieku aż do jego połow y czynią się przygotow ania wzdłuż całej granicy Słowiańszczyzny zarówno 55 ŚREDNIOW IECZNA K O LONIZACJA NIEMIECKA do ekspansji politycznej jak i osadniczej, która m iała się stać narzędziem w rękach tej pierw szej. N apływ ają też na pogra­ nicze słow iańskie dalsi osadnicy holenderscy, którzy przed rokiem 1140 założyli miejscowość Flem ingen koło N aum burga nad Salą. Za A lbrechta Niedźwiedzia koło roku 1159 H olen­ drzy i Flam andowie napływ ają do Starej M archii (Altmark) koło M agdeburga. Równocześnie na terenie pogranicznym organizują się pierw sze m iasta w zachodnim tego słowa zna­ czeniu. Tworzy się gmina m iejska i specjalne praw o m iejskie dochodzące do dużego udoskonalenia w M agdeburgu nad Łabą. Już około roku 1150 H alle nazw ane jest miastem (civitas), a Lipsk otrzym uje w latach 1156/70 list pouczający z M ag­ deburga, na którym w zorują się dalej Stendal 1150/70, Lubeka w 1163 roku i Jutrobog (Jiiteborg) w 1174 roku. Nieco później, około roku 1180 pojaw ia się jako miasto górnicze Freiberg, sam zaś M agdeburg konstytuuje się ostatecznie jako miasto około roku 1188. O trzym ane wówczas od arcybiskupa m agde­ burskiego W ichm ana pierw sze praw ne reguły z zakresu pro­ cesu i praw a karnego w ilości zaledwie 9 artykułów , stają się podstaw ą dla późniejszego rozw oju praw a m agdeburskiego, znanego na całym wschodzie Europy. Te pierw sze miasta, po­ dobnie jak i M agdeburg, stają się z kolei rozsadnikam i swych wzorów i praw w całej okolicy, w Słowiańszczyźnie zachod­ niej i wzdłuż brzegów Bałtyku, aż po Estonię1). Prawo to jed ­ nak, jak widzieliśmy, samo dopiero pow staje w Niemczech wschodnich w drugiej połow ie XII wieku. Nic w ięc dziwnego, że cały XII w iek je st ciągle okresem w stępnym do w łaściw ej kolonizacji Słowiańszczyzny zachodniej, a napływ osadników niem ieckich na jej teren odbyw a się jeszcze powoli i w drob­ nych ilościach. Cały bowiem kontyngent osadników lokuje się na razie między W ezerą a Łabą lub delikatnie przenika w pogranicze słow iańskie ku M eklemburgii, Brandenburgii i krajow i Serbów. Pociągnięci przykładem i wzorem H olen­ drów i Flamandów, zaczynają osadnicy z W estfalii, N adrenii ') Założenie Rygi w r. 1201 przez arcybiskupa liwońskiego A lb erta z Brem y i Rewia w r. 1227/38. Ryga stała się przez to pierw szym punktem oparcia dla panow ania N iem ców w krajach bałtyckich. 56 K O LONIZACJA NA ZACHÓD OD ODRY i Saksonii północnej kierow ać sią ku Bałtykowi lub ku Bran­ denburgii, zaś Frankow ie, Turyngczycy i Sasi południowi — ku krajom Serbów i Czechów oraz przyległych okolic po­ łudniowych. Na północy i na środkowym odcinku pogranicza słowiańskoniem ieckiego pierw sze w yniki kolonizacji przygotow ał miecz zdobywców niem ieckich i zabór ziem słowiańskich. H rabia Adolf II von Schauenburg podbiwszy kraj W ągrów (wschodni Holsztyn) zaczął go w roku 1143 kolonizować przy pomocy W estfalczyków, H olendrów i Fryzów. Do tej kolonizacji uży­ w a ł jednak również Słowian, a ludność słow iańską pozostawiał przew ażnie na miejscu, zwłaszcza nad brzegiem morza, m iano­ wicie koło Starogrodu (Oldenburg) i M ałogrodu (Lütienburg), gdzie też resztki Słowian spotkać było można jeszcze w cza­ sach nowożytnych. Duże znaczenie miał też dla przyszłej eks­ pansji elem entu niem ieckiego nad Bałtykiem fakt założenia m iasta Lubeki (Lubice) nad rzeką Traw ną w roku 1143. Stała się ona bowiem potem miastem m acierzystym dla całego sze­ regu m iast nadm orskich, poprzez W yszomierz (Wismar), Roz­ tok, Strzałów (Stralsund), Gryfię, Kołobrzeg, po Elbląg i m iasta Inflant. N iem cy lubeccy stali się w ylęgarnią kolonistów dla w szystkich tych miast, które złączyw szy się następnie w zw ią­ zek zw any H anzą opanow ały przy jego pom ocy handel b ał­ tycki i ujęły go w swe ręce. W pływ y Lubeki nie sięgały jednak w głąb lądu, gdzie zachował swe władztwo praw ne M agdeburg, opanow ując naw et Szczecin, a po pew nym czasie i inne m iasta nadm orskie. Po hrabim Schauenburgu kraj W ągrów, Lauenbur (Łabno) i zachodnią M eklem burgię opanow ał w walce z pogańskim i O bodrytam i książę saski H enryk Lew, k tóry po­ nownie w roku 1158 założył Lubekę, utw ierdzając jej istnienie. On też na w ielką skalę zastosow ał usuw anie ludności słow iań­ skiej z jej siedzib w nowozdobytym kraju. W roku 1160 po­ w staje jako pierw sze miasto w tych stronach (obok Lubeki) Zwierzyn, w głębi już ziem słowiańskich, a w latach 1164/1171 zaczyna napływ ać powoli chłop niemiecki jako osadnik. Na dobre jednak kolonizacja M eklem burgii zaczyna się dopiero z początkiem XIII w ieku. N ajpierw Niem cy osiedlają się 57 ŚREDNIOW IECZNA K O LONIZACJA NIEMIECKA w M eklem burgii bliżej brzegów morza, a od roku 1230 również w południowej części. W schodnia M eklem burgia zachowała zresztą swą rodzimą dynastię słow iańską i początkowo naw et taki np. książę Przybysław, kolonizując swój kraj na wzór nie­ miecki, używ ał jednak do tego Słowian. Ale już syn jego H enryk Borwin I, m ający za żonę córkę H enryka Lwa, pod w pływ em duchow ieństw a niem ieckiego obrał inną drogę i od roku 1200 zaczął popierać kolonizację elem entem niemieckim, sprow adzając również na swój dwór rycerzy niemieckich. Po śmierci jego w roku 1227 M eklem burgia w schodnia rozpadła się na 4 m niejsze księstw a pozostające w rękach synów .Borw ina II (księstwa: M eklem burg (Wieligród), Roztok, W arznoOstrów i Parchim). Ułatwiało to dalsze postępy niemczyzny i w zrost jej wpływów. Mimo to kolonizacja niem iecka M e­ klem burgii postępow ała powoli i choć w w ieku XIII w łaściwie się zakończyła — nie doprow adziła bynajm niej do germ aniza­ cji kraju. Mimo naw et częściowego usunięcia Słowian z ziemi, zwłaszcza koło D annenbergu (Swidzin), Zwierzyna, M eklem ­ burga i Roztoka — całość pozostała nadal słowiańska, gdyż mimo w szystko nie naruszono rdzenia mas słowiańskich. Ośrodkami germ anizacji stały się miasta, których lokacja roz­ poczęła się w roku 1218 założeniem Roztoku na praw ie lubeckim. A kcja lokacyjna osiąga swe najw iększe nasilenie w okre­ sie aż po rok 1275. W zaludnieniu jednak tam tejszych miast wzięli także udział i Słowianie, stanow iąc pew ien procent m ieszkańców Lubeki i W yszomierza. Ponieważ zaś okolica Lubeki zam ieszkana była jeszcze na początku XVI w ieku przez Słowian, Niem cy lubeccy w obawie przed nimi wprowadzili już w połow ie XIV w ieku ograniczenia zabraniające Słowia­ nom osiedlania się w mieście. W Roztoku również początkowo panow ał w samym mieście w ielki ucisk Słowian, mieszkali oni jednak obok, na przedm ieściu i mieli własnego wójta. Mimo to z początkiem XIV w ieku da się stwierdzić duża jeszcze ilość Słowian w samym mieście. W alka z nimi za­ ostrzyła się tu w XV i XVI wieku, kiedy to cechy niem ieckie ograniczyły przyjm ow anie członków tylko do ludzi pochodze­ nia niemieckiego. W mieście Pęczelin (Penzlin) w księstw ie K O LONIZACJA NA ZACHÓD OD ODRY W arzno w roku 1283 na 4 rajców jeden był niewątpliw ym Słowianinem, a jeden niewiadom ej nam bliżej narodowości. Jeszcze w iększy udział Słowian w życiu m iast był w księstw ie Parchim. Z tych w szystkich danych w ynika dla nas jasny wniosek, że kolonizacja niem iecka M eklem burgii była ilościo­ wo nieliczna, że grupow ała się przew ażnie w m iastach i n aj­ bliższej ich okolicy, podczas gdy w reszcie k raju ludność sło­ w iańska utrzym ała się nadal w przew ażającym procencie. Słowiańskość np. w schodniej M eklem burgii jest pod koniec w ieku XIV zupełnie żyw a i bijąca w oczy. Nie ulega też jeszcze wówczas kw estii fakt zam ieszkiwania Słowian koło Lauenburga nad Łabą i na południe od niego. Procesy germanizacyjne przebiegają powoli i tó jeszcze w sztuczny sposób pod­ trzym yw ane zakazami. Dopiero czasy reform acji w XVI w ieku przyspieszają proces germ anizacji Słowian meklemburskich. Ale wówczas naw et silnie trzym a się jeszcze Słowiańszczyzna w południowej części kraju. W roku 1521 m ieszkańcy tzw. Jabłow ej Puszczy (Jabeler Heide) położonej na południe od Zwierzyna, na praw ym brzegu Łaby, w ziemi daw nych Smolińców, mówią między sobą narzeczem słowiańskim. W edle Jegorow a zniemczenie M eklem burgii nastąpiło dopiero w XVII w ieku na skutek w ojny 30-letniej i tuż po niej. Poszczególne w yspy językow e trw ały niew ątpliw ie naw et dłużej. Najdłużej utrzym ała się jedna z nich na samej peryferii Słowian zachod­ nich na lewym brzegu Łaby, położona w dawnym k raju Drzew ian (Hanower). Okolica ta jeszcze dziś zwie się W endland, czyli krajem W endów (Słowian), a Słowianie utrzym ali się tam aż do XVIII wieku. W okolicy Dannenbergu, Luchowa i W ustrow a jeszcze w pierwszej połowie XVIII w ieku żyli starzy ludzie znający język słowiański, tzw. „wendisch", a w ym arli oni mniej w ięcej w latach 1750—601). M asa słow iań­ ska daw nych O bodrytów i W eletów (Lutyków) żyje tam do dziś nienaruszona, zgerm anizowana powoli przez zbyt długą polityczną przynależność do Niemiec, praw a w yjątkow e i brak ‘) W r. 1798 zm arł tam ostatn i człowiek um iejący jeszcze O jcze nasz po słowiańsku. 59 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA w łasnej kultury w połączeniu z socjalnym uciskiem panującej w arstew ki niemieckiej. Gorszy los oczekiw ał ludność słow iańską Brandenburgii, tj. ziem nad H aw elą i Szprewą. Padli oni ofiarą bezwzględnego podboju politycznego ze strony dynastii askańskiej, usado­ w ionej w niew ielkim kraiku nad Łabą, w tzw. Starej M archii (Altmark). Czołowy reprezentant tej dynastii, A lbrecht N iedź­ wiedź zdobył naprzód kraj Brzeżan (Priegnitz), położony nad Łabą, na północ od H aw elbergu, a na południu k raik zwany dziś „Zauche" (Sucha), leżący na południe od Brandenburga. W roku 1150 otrzym ał w spadku po zmarłym księciu Przybysław ie kraj H aw elan ze stolicą w Brennaburgu, ale zdobył go dopiero w roku 1157, gdyż pretensje do tego spadku zgłosił również inny, słowiański książę, Jak sa z K opaniku (Kópenick). Popierane przez Polskę pow stanie ludności słow iańskiej A l­ brecht Niedźwiedź zdusił krwawo, w skutek czego ludność ta ucierpiała dotkliwie. Zastosował on też na w ielką skalę w y ­ siedlania z ziemi na rzecz osadników niemieckich. Ale mimo tej polityki ludność słow iańska pozostała nadal elementem przew ażającym . Pierw si N iem cy w Brandenburgii pojaw ili się, być może, tuż po roku 1150, kiedy to klasztor prem onstratensów w H aw elbergu otrzym ał od cesarza K onrada III przyw ilej na sprow adzenie osadników niem ieckich. Kolonizację tę po­ pierał też w ydatnie arcybiskup m agdeburski W ichm an (1152 do 1192) osadzając kolonistów głównie m iędzy H aw elą a Łabą oraz koło Jiiteborga (Jutrobog), gdzie w roku 1171 ufundował klasztor cystersów w Cynnie. Były to jednak w szystko nie­ śmiałe dopiero początki. O w iele szybciej szedł podbój dal­ szych części Brandenburgii. N astępcy A lbrechta zajęli dzisiej­ sze terytoria „Teltow" i „Barnim", a w r. 1215 dotarli A skańczycy już do O dry pod Odrzyckiem, na granicy Polski, gdzie założono obronny gród, a w krótce potem, z początkiem XIII w., zdobyto na Pomorzu kraj W krzan (tzw. Uckermark). Całym tym szybko zdobytym krajem rządzono bezw zględnie z powodu przew ażającej wciąż ludności słow iańskiej. Kolonizacja nie­ m iecka na dobre zaczyna się tutaj dopiero w XIII wieku. W pierwszej połow ie XIII w ieku rozw ija się ona głównie 60 K OLONIZACJA NA ZACHÓD OD ODRY w okolicach Szpandaw y i Berlina (ziemia Barnim), a w końcu w ieku dociera do Odry. Bierze w niej udział obok Niemców duży procent osadników niderlandzkich. Nowe wsie niem iec­ kie pow staw ały tu obok słowiańskich, które dalej rządziły się swym osobnym, słowiańskim prawem. Pozostałe liczne ry cer­ stwo słow iańskie stało się lennikam i m argrabiów, a złączywszy się przez to z napływ ającym rycerstw em niemieckim — szyb­ ciej się zgermanizowało aniżeli lud wiejski. Ogólne położenie Słowian było tu od początku, praw nie i gospodarczo, gorsze niż Niemców, choć nie zabraniano im mieszkać i w miastach. M iasta niemieckie, te w łaściw e ośrodki germ anizacyjne, poja­ w iły się tu stosunkowo późno. Pierwszym była Szpandawa w roku 1232, potem K olonia (Cóln) i Przem ysław (Prenzlau) w roku 1237, dalej Berlin w r. 12441). Ludność słow iańska garnęła się tu chętnie do miast, m ieszkała jednak na osobnych przedm ieściach, tzw. „Kietze" (chyża = chata). W pobliżu m iasta N eustadt-Salzw edel okolica czysto słow iańska tak za­ silała szeregi mieszczan, że Słowianie byli tu naw et radnymi. Na wsi trafiało się również, że i chłop słowiański otrzym ywał niem ieckie prawo, np. w r. 1247 w Salzwedel. Do końca XIII w ieku Brandenburgia mimo w szelkich w ysiłków m argra­ biów jest jeszcze w większości słowiańska. U trzym yw ały się tu też- do tego czasu osobne sądy dla Słowian, prowadzone w języku słowiańskim. Od usuw ania tego języka z sądów i zastąpienia go przez niem iecki zaczęły się tu dość wcześnie świadome zakusy germ anizacyjne. N ad Łabą około M agde­ burga usunięto język słow iański już w r. 1290, w reszcie Bran­ denburgii około 1300 r. N ie oznaczało to oczywiście jeszcze mom entu germ anizacji Słowian. M asy ludow e były zbyt liczne i żywotne. W XIV i XV wieku., dołączono jeszcze za­ kazy przyjm ow ania Słowian do cechów i w ogóle osiedlania się po miastach. Zakazy te św iadczyły o obawie Niemców przed konkurencją żywiołu słowiańskiego, a m iały na celu um ocnienie zagrożonej w idać po m iastach niemczyzny. Po­ woli zaczęła tu Słowiańszczyzna ulegać germanizacji, która dokonała się niew ątpliw ie w czasach reformacji, a w ięc o wiek *) Pra\vo m iejskie oficjalnie uzyskał Berlin w r. 1253. 61 ŚREDNIOW IECZNA K O LONIZACJA NIEMIECKA wcześniej niż na północy. Przyczyniło się do tego rzadsze za­ ludnienie Brandenburgii w porów naniu do innych sąsiednich ziem słow iańskich i o w iele silniejszy ucisk narodow y. Resztki plem ienia Brzeżan mimo to zachow ały się do lat 1544— 1586 w najdalej na zachód i na północ w ysuniętej części Branden­ burgii, w okolicy Przestaw ilku (Pritswald), tj. na zachód od W ysokiej (W ittstock). N ajlepiej jeszcze dla Słowian ułożyły się stosunki w połu­ dniowej części interesującego nas terenu, tj. w krajach nad Elsterą, Mildą, środkow ą Łabą i górną Szprewą, na terenie Saksonii i Łużyc, zam ieszkałych przez tzw. Serbów łużyckich. Tereny te stosunkowo w cześnie dostały się w zależność po­ lityczną od Niemiec, m iały jednak gęstą ludność słowiańską, której w ładcy W ettyńscy nie usunęli z jej siedzib. Pozosta­ wieni na swych daw nych rolach płacili z nich tylko czynsze swym panom. N apływ Niem ców zaczął się tu już w XII wieku. Pow stały też bardzo w cześnie pierw sze m iasta (Lipsk, Freiberg, Jiiterborg), a kolonizacja tych stron przez Niem ców cią­ gnęła się do XIV wieku. N ajliczniej jednak pow staw ały mia­ sta w XIII wieku, one też staw ały się punktam i germanizacyjnym i dla okolicy. Serbska ludność zupełnie w yjątkow o byw ała usuw ana i to tylko w okolicach, na które oddziałał przykład polityki A lbrechta Niedźwiedzia, np. koło Dessau i W ittenbergi. Z końcem XIV w ieku ludność słow iańska stała się ludnością w olną i zagroziła w tedy niem ieckości miast, k tó ­ re zaczęły się przed tym bronić zakazami przyjm ow ania Sło­ w ian do obyw atelstw a m iejskiego. Początkowo ludność sło­ w iańska m iała tu osobne sądy z językiem słowiańskim jako urzędowym. M etody germ anizacji szły w łaśnie w kierunku usunięcia tego języka, i tak zniesiono go najpierw na północy, w sąsiedztw ie Brandenburgii — już w r. 1293, w obwodzie Żyrm unty (Serimunt)1). W roku 1337 nastąpiło to koło Lipska, Ćwikowa (Zwickau), A ltenburga, Grimmy i Eilenburga. W okolicach Miśni dokonano tego dopiero w r. 1424. Usunięcie języka słowiańskiego z sądów nie było oczywiście jednoznacz') K raik A nhalt - K öthen. 62 K O LONIZACJA NA ZACHÓD OD ODRY ne z jego zniknięciem u ludu, przeciwnie, język ten utrzym ał się jeszcze do końca średniowiecza. N ajdłużej spotkać można było Słowian w częściach tzw. Zeitzer Mark, koło A ltenburga, a szczególnie w Miśni, gdzie dopiero od końca XV w ieku za­ czyna się przyspieszony proces germanizacji. Podobnie jak w Brandenburgii, Słowianie cofnęli się tu do miast, m ieszka­ jąc osobno na przedmieściach, w tzw. „W endenviertel" lub na „w endische Gasse". W schodnia część omawianego te­ renu, tzw. Łużyce zapoznały się z żywiołem niemieckim nieco później. O sadnicy niem ieccy dotarli tu dopiero z po­ czątkiem XIII wieku, a przed r. 1200 nie było tu jeszcze żadne­ go miasta. Pierwsze m iasta pow stały w okresie od 1220 do 1230 roku, a nasilenie ruchu osadniczego trw ało do połowy XIII wieku. Obcych przybyszów było stosunkowo niewielu, a ulokow ali się głównie w bliskiej granic Śląska południowowschodniej części kraju, która też szybciej uległa germanizacji. Poza tym ludność serbska trzym ała się tu długie w ieki dosko­ nale. Przyczyniała się do tego polityczna zależność Łużyc od państw a czeskiego, w czasie której np. Karol IV ochraniał ich odrębność językową. W ybuchłe w XV w ieku w alki husyckie i odrodzenie świadomości narodow ej czeskiej sprzyjały także zachowaniu słowiańskości Łużyc. M iasta tutejsze zaczęły się też zapełniać Serbami w w ięk­ szej mierze niż na terenach innych ziem Słowian zachodnich. W niektórych m iastach Serbowie byli naw et rajcami. Duży procent Słowian miało np. miasto Lubij (Lóban), położone w okolicy słowiańskiej. Tam tejsi Niem cy zaczęli się jednak bronić od połow y XV w ieku zakazami przyjm ow ania Serbów do cechów i na obyw ateli miasta. W mieście Kamjenc (Kamenz) naw et większość mieszczan była słow iańska i Serbo­ wie znajdowali się nie tylko w radzie miejskiej, ale w XIV i XV w ieku byw ali i burmistrzami. Dopiero w XVI w ieku ograniczono W endom dostęp do miasta. Szlachta łużycka była słow iańską jeszcze na początku XVI wieku. Świadczy o tym fakt, że kiedy w r. 1504 Zygmunt I Stary został w ielkorządcą Łużyc, rycerstw o łużyckie garnące się do niego przedstawiło swą prośbę w tak fatalnej niemczyźnie, że mieszczanie musieli 03 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEM IECKA ją w przód z błędów poprawić. Przełomowym zresztą dla Ser­ bów był rok 1526, tj. przejście Łużyc razem z Czechami w po­ siadanie Habsburgów, którzy nie mieli już żadnego interesu w utrzym aniu słow iańskości tych stron. O dtąd germ anizacja Łużyc postępuje powoli w e w szystkich kierunkach. W XVII w ieku germ anizuje się szczególnie szybko dolna, branden­ burska część Łużyc, które tw orzą w yspę słow iańską w śród nie­ mieckiego morza językowego. W yspa ta kurcząc się i m ale­ jąc dotrw ała aż do dzisiejszego dnia po obu stronach górnej Szprewy w okolicach Budziszyna i Chociebuża, ograniczona do liczby około 150 000 uśw iadom ionych narodow o Łużyczan. Szczególnie dogodne w arunki polityczne i terenow e (błota) oraz bliskość Czech i Polski w płynęły korzystnie n a to zja­ wisko. Dobiegliśmy do końca naszego pobieżnego przeglądu, z k tó ­ rego niedw uznacznie w ynika, że nie przez napływ Niemców ani także kolonizację uległa zachodnia Słowiańszczyzna ger­ manizacji. G erm anizację tę spowodował podbój politycz­ ny, który zwycięzcom daw ał możność praw nego czy faktycz­ nego ograniczania Słowian. Tajem nica pow odzenia niem iec­ kiego tkw iła w brutalnej i egoistycznej polityce wobec mas słowiańskich, które spychano do roli ludności chłopskiej, pod­ czas gdy góra społeczeństw a bądź została w ytępiona, bądź przeszła szybko na stronę zwycięzców, zw abiona korzyściam i m aterialnym i i koniecznością utrzym ania życia (książęta sło­ w iańscy M eklem burgii, szlachta w Brandenburgii). „...Śmiel­ sze, zuchwalsze i oporniejsze n atu ry zostały złamane, tj. usu­ nięte zabójstw em lub w ygnaniem , słabsze — steroryzow ane przykładam i powyższymi, całość powoli była upośledzana w rozwoju, tak że każdy dążąc do postępu eo ipso dołączać się musiał do N iem ców i poniekąd się naw et przeciw staw iał ubożejącej ciągle m asie sw ych w spółrodaków , k tó ra nieraz naw et z zaw iścią nań patrzała widząc istotę lechickości (oczy­ wiście błędnie) naw et może w ubóstwie, zacofaniu i pogań­ stw ie..."1). Śmiało też można postaw ić tw ierdzenie, że co naj*) M. R u d n i c k i w Slavia O ccidentalls t. IX, str. 537. 64 SŁOWIAŃSZCZYZNA ZACHODNIA W XVI W I E K U 5 K olo niz acj a nie miecka ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA mniej 50—75% (zależnie od okolicy) dzisiejszych Niem iec na w schód od Łaby i Sali — to daw na ludność słow iańska mó­ w iąca dziś językiem niemieckim, na wzór np. Irlandczyków posługujących się językiem angielskim. Jakież teraz z tych rozw ażań w ynikają w nioski dla problem u kolonizacji niem iec­ kiej w Polsce? Powolna germ anizacja M eklem burgii i Łużyc w skazywać musi drogą analogii, że praw dopodobnie także te ­ reny polskie dziś zgerm anizowane, a więc Pomorze szczeciń­ skie i Śląsk Dolny, przebyw ały ten proces o w iele później, niż to przyjm uje nauka niem iecka kończąc go już około r. 1300. Jeśli cała Słowiańszczyzna zachodnia była jeszcze tw orem żywym z końcem XV wieku, tym dłużej m usiała utrzym ać się polskość dalej na w schód położonych prowincji. Szybsza nie­ co germ anizacja Brandenburgii w płynąć m usiała na szybszą germ anizację ziemi lubuskiej czy Nowej M archii i odcinając Szczecin od W ielkopolski przyczyniła się do stosunkowo wczesnej izolacji Pomorza szczecińskiego, które uległo przez to szybciej i dokładniej niem czeniu niż np. Śląsk. Z innej strony wczesne opanow anie k raju Serbów łużyckich pod względem politycznym bezpośrednio przez Niem cy w płynęło na to, że kraj ten stał się pomostem, przez k tóry przepływ ały szybko fale osadników niem ieckich dążąc na Śląsk, nie pow o­ dując jednak germ anizacji sam ych Łużyc. Jeśli w ogóle napływ rdzennej ludności niem ieckiej na teren Słowiańszczyzny zachodniej w dorzeczu Łaby był w średnio­ wieczu szczupły, tym w ięcej przypuścić to będziem y mogli 0 oddalonej Polsce, nigdy politycznie z Niemcami nie związa­ nej z w yjątkiem Pomorza szczecińskiego. O panow anie ziem nad Łabą było dla Niem iec dużym w ysiłkiem ludnościowym 1 dokonyw ało się w XIII w ieku przew ażnie w drodze koloni­ zacji. N iew ielką więc tylko nadw yżkę ludnościow ą mogły oddać w tym czasie Niem cy dla skolonizow ania ziem polskich, gdzie ruch kolonizacyjny zaczął się na w ielką skalę w łaśnie w XIII wieku. Nie wcześniej też mogli pierw si osadnicy-Niemcy dosięgnąć ziem polskich. Z uwagi zaś na długie trw anie ludności słow iańskiej na zachód od Polski — w ieki średnie nie m ogły być nigdy dla nas, z narodow ego punktu widzenia, 66 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ okresem niebezpiecznym. Dopiero cofanie się szybkie języka słowiańskiego w XVI w ieku staw iało naród polski bezpośre­ dnio w obliczu niebezpieczeństw a wzmożonego nacisku niem ­ czyzny. N acisk ten zależał oczywiście od sytuacji politycz­ nej. Do XVI w ieku Polska miała jeszcze szanse opanow ania ziem słow iańskich za O drą i szybkiego ich słowiańskiego od­ rodzenia. Potem łatw ość zadania malała, a krzepła M archia Brandenburska Hohenzollernów, która w XVIII w ieku w ybie­ rze sobie z kolei Polskę za ofiarę swych podbojów, a cały n a ­ ród polski za przedm iot germanizacji. M etody działania i hi­ storia germ anizacji Słowian za Odrą pow tórzyły się tu i po­ w tarzały aż do teraz. Zbyt dobrze je znamy, by je na tym m iejscu kom ukolwiek przypominać. 3. P r z e b i e g średniowiecznej niemieckiej. kolonizacji Kiedy w reszcie skutkiem w szystkich wyżej wyliczonych przyczyn i w arunków „fala" kolonistów niem ieckich uderzyła o Polskę na początku XIII wieku, nie trzeba oczywiście w y­ obrażać jej sobie, jak to czynią Niemcy, w w ysokiej cyfrze w ielu setek tysięcy. Jeśli dotąd ilość Niemców w Polsce do­ słownie liczyć można było jedynie na setki, to obecnie „fala" taka mogła przynieść kilka czy kilkanaście tysięcy. Przy ich obrotności w ystarczała ta liczba zupełnie na zapewnienie dla w ielu pow stających m iast osadźców, wójtów, radnych, kup­ ców, rzem ieślników i po wsiach sołtysów, a naw et pozosta­ w ała pew na ilość na rozlokowanie po w siach tu i ówdzie kolo­ nistów. Nie wszędzie Niem cy przybyli równocześnie, nie wszędzie chętnie się osiedlali. Rozbicie dzielnicowe Polski stw arzało też w każdej dzielnicy odmienne w arunki miejscowe. Konieczne w ięc jest choć pokrótce zaznajomić się z prze­ biegiem osadnictw a niemieckiego w poszczególnych krainach historycznych Polski, zanim damy ogólny pogląd na przebieg tego procesu i jego końcowe wyniki. 5* 67 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA a. P o m o r z e s z c z e c i ń s k i e 1). N ajw cześniej pokazali się N iem cy na ziemiach polskich na Pomorzu szczecińskim, dzięki poprzednio już przedstaw ionym stosunkom politycznym i ode­ rw aniu się tej ziemi od związku państw ow ego z Polską. Po misji O ttona z Bambergu i śmierci Bolesława Krzywoustego za­ czyna napływ ać na Pomorze w w iększej ilości jako do kraju świeżo naw róconego duchow ieństw o niem ieckie. W latach 1152-4 pow stają pierw sze klasztory, m ianowicie bened y k ty ­ nów w Słupsku i prem onstratensów w Grabinie na w yspie Uznam. Kościół staje się przez to nieświadom ym szerzycielem w pływ ów niemieckich, zwłaszcza odkąd po zm arłym bisku­ pie W ojciechu zostaje w r. 1162 biskupem w Kamieniu N ie­ miec, Konrad I. W latach 1172-3 pow stają zasłużone później dla kolonizacji klasztory cysterskie w Droguniu (Dargun) i w Kolbaczu (ten ostatni duńskiego pochodzenia), w r. zaś 1185 klasztor prem onstratensów w Grąbczowie (Gramzow), w ziemi W krzan (Uckermark). U schyłku XII w ieku w pływ y niem ieckie prom ieniują już z sześciu klasztorów i dwóch k a­ pituł biskupich i trw ają mimo przejścia Pomorza w zależność polityczną duńską (1195— 1227)2). Już w XII w ieku pow stają pierw sze projek ty sprow adzenia osadników niem ieckich do zachodniej części Pomorza nad granicą M eklemburgii. I tak w r. 1170 książę Kazimierz pomorski zakładając klasztor augustianów w Brodzie nad jeziorem Dołęże (Tollensee), dziś w M eklem burgii, do którego przybyć mieli zakonnicy nie­ m ieccy z Haw elbergu, pozw ala im lokow ać w dobrach Słowian i Niemców. Tenże książę w r. 1174 w przyw ileju dla klasztoru cystersów w Droguniu koło Tym ina rów nież pozw ala lokow ać Niemców, Duńczyków i Słowian, a wyżej w ym ieniony klasztor w Brodzie otrzym uje od księcia Bogusława I w r. 1182 podo­ bny przyw ilej. Czy p rojekty te w eszły zaraz w życie — nie wiadomo. W każdym razie należy się liczyć z tym, że już pod B Pojęcie Pom orza szczecińskiego nie je st terytorialn ie ściśle ustalone. Z a ­ leżnie od siły politycznej książąt rozciągało się ono na zachodnie części sie­ dzib weleckich i w yspę Rugię, w zględnie naw et ziemię słupską, pierw otnie przynależną do Pom orza gdańskiego. 2) Rugię opanow ała D ania już w r. 1168. 68 PRZEBIEG K OLONIZACJI NIEM IECKIEJ koniec XII w ieku mogło pow stać kilka wsi, w których osiedlili się pierw si koloniści niemieccy. W Szczecinie niewątpliw ie już w r. 1187 zaczyna się gromadzić kolonia złożona z kupców a może i rzem ieślników niemieckich. W każdym razie jeden z nich, Beringer z Bambergu, zbudował wówczas kościół św. Jakuba na zamku w Szczecinie i podarow ał go klasztorow i św. M ichała w Bambergu. Do początków jednak XIII w ieku nie ma mowy o jakiejkolw iek żywszej kolonizacji Pomorza przez Niemców, istniejąca zaś tam wówczas grupa niem iecka razem z duchow ieństw em nie przekracza cyfry kilkuset głów. N a początku XIII w ieku zwiększa się nadal sieć klasztorów ob­ cego pochodzenia. W r. 1207 zostaje założony przez mnichów z Danii klasztor cysterski w Eldenie, k tóry jednak zaczyna w yw ierać w ielki w pływ na okolicę jako ognisko k u ltu ry nie­ mieckiej. Pow stają dalej klasztory norbertańskie w Białymbuku (1208), Trzebiatowie (Treptow) (1224) i Droguniu. Za Barnima I osiadają niem ieccy joannici w Starogardzie (1229), a także w. Sławnie i Kołobrzegu (1238). Tenże Barnim osadza w r. 1223 tem plariuszów pochodzenia niemieckiego w Pierzycach. Z powodu wcześniej niż w reszcie Polski uzyskanych im m unitetów klasztory te już na początku XIII w ieku stają się gotowe do rozpoczęcia dzieła kolonizacji. Około r. 1221 pojaw iają się niew ątpliw ie już niem ieccy w ieśniacy w ziemi trzebudzkiej1), na samej granicy M eklem burgii i Pomorza, gdzie m ieszkają w e w siach obok Słowian. W net potem widzi­ my również Niemców osiedlających się nad W krą (koło Uckermiinde) oraz koło klasztoru w Eldenie. W r. 1248 rów ­ nież koloniści-N iem cy m ieszkają już obok Słowian pod m ia­ stem Gryfią. Żywioł niemiecki jest jednak nadal nieliczny i w yjątkow y na tle m asy słowiańskiej. Rozrzucone osady nie­ mieckie skupiają się głównie na lew ym brzegu O dry w są­ siedztwie M eklemburgii. Dzieło kolonizacji k raju dokonuje się bardzo żywo od połow y XIII wieku,szczególnie za panow a­ nia książąt Barnima I (zm. 1278) i W arcisław a III (zm. 1264). N apływ jednak kolonistów niem ieckich nie jest w cale na wsi •) T ribuza. 69 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA tak bardzo liczny, zjaw iają się w śród nich i Flamandowie, jest i nieco Duńczyków. Słowianie rów nież są nadal osiedlani głównie na słabo zaludnionych terenach, mimo że akcję tę prow adzą klasztory, wciąż w swym składzie niemieckie. W ieśniacy niem ieccy napływ ają tu jeszcze do końca XIII wieku, zjaw iają się jeszcze i w XIV, najliczniej, jak i w poprze­ dnim wieku, osiedlając się na zachodzie kraju, w ziemi W krzan (1240), koło Tymina, W ołgoszczy, Uznamia i W oły­ nia, podczas gdy np. okolica Szczecina, gęsto zam ieszkała przez Słowian, jest już przez nich omijana. Każda z narodo­ wości rządzi się w e wsi swymi prawami, a jeśli jest jakaś mniejszość, musi się do większości dostosować. Pojęcia też praw a niem ieckiego i słow iańskiego nie są przeciw staw ne, ko­ lonizacja kraju w swych postępach posługuje się oboma n a­ raz, czerpiąc z nich widocznie te same korzyści. W łasna sło­ w iańska dynastia panująca nie pozw ala zresztą na jakiekol­ w iek faw oryzow anie Niemców, napływ ich traktow any jest jako interes gospodarczy a nie polityczny. W w yniku całego tego procesu Pomorze szczecińskie jest w XIV w ieku w swych w arstw ach w ieśniaczych ciągle jeszcze czysto słowiańskie, a obrazu tego nie psują nieliczni koloniści na zachodzie kraju. Gorzej jest z duchowieństwem , którego niem ieckość nie ustaje i dalej raczej się wzmaga. Element nie­ m iecki liczniej też osiada w pow stających wówczas m iastach na praw ie niemieckim. N ajstarszą lokacją jest lokacja m iasta Przem ysława (Prenzlau) w ziemi W krzan w r. 1235, gdzie 8 Niemców z W alterem na czele otrzym ało przyw ilej na prawo m agdeburskie. Dokonało się tu więc przekształcenie dawnego podgrodzia w tzw. „wolne m iasto", czyli posiadające swe w ła­ sne instytucje sam orządowe na wzór M agdeburga. Od tego m om entu zaczyna się żyw a akcja zakładania m iast na praw ie niemieckim, pow stających z reguły w drodze udzielania tego praw a daw nym podgrodziom ezy osadom targow ym zakłada­ nym przez księcia, które na Pomorzu były już przed koloni­ zacją ruchliwym i punktam i miejskiego życia. W r. 1237 do­ chodzi w Szczecinie — dzięki przyw ilejow i ks. Barnima I — do oddania w ładzy sądowej nad miastem miejscow ej rosnącej 70 PRZEBIEG K OLONIZACJI N IEM IECKIEJ kolonii niem ieckiej. M iasto odtąd tw orzy więc osobny okręg sądow y w yjęty spod sądow nictw a słowiańskiego, a zam ie­ szkujący Szczecin Słowianie, choć niew ątpliw ie stanow iący większość, zostają poddani również sądow nictw u Niemców. Ten w ybitnie ew olucyjny proces tw orzenia się m iasta Szcze­ cina kończy się w r. 1243, kiedy tenże książę Barnim I udziela oficjalnie m iastu praw a m agdeburskiego. Krok ten mogą tłu­ maczyć tylko w zględy gospodarcze. Równie wczesna jest lo­ kacja m iasta Strzałowa (Stralsund) w r. 1234 przez księcia W i­ sław a I rugijskiego, tym razem n a praw ie lubeckim. I tu rów ­ nież przez cały XIII w iek spotyka się ciągle Słowian. N a p ra­ w ie lubeckim pow staje rów nież w r. 1255 miasto Kołobrzeg znane już od daw na jako duże osiedle m iejskie słowiańskie, a przybyli obecnie z Lubeki kupcy zajm ują się tu w prow adze­ niem now ych w zorów organizacji miejskiej. Inne m iasta Po­ morza rów nież w zorują się albo na Lubece, albo na M agde­ burgu, a najw iększe nasilenie lokacji trw a do r. 12701), przy czym znów najw cześniej i najliczniej pow stają m iasta na za­ chodzie księstw a, potem na południu koło Szczecina, a zna­ cznie już później na wschodzie. Przy lokacji now ych miast Słowianie są spychani na przedmieścia, które były częściami daw niejszych, rozleglejszych podgrodzi, i zam ieszkują je od­ tąd pod nazw ą tzw. ,,vici''2) (Wiecken) lub „Kitzen" (po nie­ miecku). Od drugiej połow y XIII w ieku rola elem entu sło­ wiańskiego staje się drugorzędna, zwłaszcza że szlachta sło­ w iańska, dotąd osiadła w mieście i zajm ująca się handlem, przenosi się na wieś i tu przem ienia się za zachodnim wzorem feudalnym w rycerzy-rolników . Przemiany społeczne idą tu w ślad za narodowym i. W m iastach zostaje uboższa ludność słowiańska, głównie rybacy. Prawie równocześnie z powsta’) Razem do r. 1300 pow staje około 34 miast. N ajstarszym i są: Strzałów 1234 r., Przem ysław 1235, Szczecin 1237, Łozica (Loitz) 1242, N aklo (A nklam ) 1242/3, T rzebiatów 1245, T ym in 1249, G ryfia 1249, G rodzisk (G artz) 1249, D ąb (A ltdam m ) po 1249 r., Pozdaw ilk 1250, Starogard 1253, G reifcnhagen 1254, Bardo (Barth) 1255, Kołobrzeg 1255, Dgbogóra (D am garten) 1258, Po­ lice (Politz) 1260, G reifenberg 1262, Pyrzyce 1263, Koszalin 1266, T rzebudzicc 1267, G ołonóg (G olnow j 1268, Regenw alde 1270 itd. - ) V icus — zaułek. 71 ŚREDNIOW IECZNA K O LONIZACJA NIEMIECKA w aniem miast jaw ią się tu liczne rody niemieckie, począwszy od 4 dziesięciolecia XIII wieku, w poszukiw aniu korzystnych lenn na Pomorzu. Są to rody przew ażnie dolno-saskie, w est­ falskie lub m eklem burskie (Behr, M altzahn, Osten, Damitz, H eydebran, Doring, Schwerin, Eberstein, Porsfełd, W edel, Flemming, Ramel, K irschberg i Kiifernberg). Pod ich w pły­ wem szlachta pom orska przejm uje rów nież obyczaje niem iec­ kie, co jest niebezpiecznym w stępem do jej pow olnej germ a­ nizacji kulturalnej, datującej się od XIV w. W tym w ieku w każdym razie utrzym uje się jeszcze zwyczaj używ ania imion słowiańskich, częsty jeszcze w XV wieku. Pomorze szczecińskie należy uw ażać przez okres całego średniow iecza za kraj czysto słowiański, rządzony przez własną, świadomą swej słow iańskości dynastię i szukający aż do początków XVI w ieku ściślejszych związków z Polską. Mimo że poli­ tycznie należało do Rzeszy, analogicznie np. do Czech, podo­ bnie jak Czechy było Pomorze szczecińskie długo słowiańskim państw em Rzeszy, podlegającym jedynie silnym wpływom kultury niemieckiej. Przebieg procesów germ anizacyjnych nie jest nam bliżej znany. N iew ątpliw ie dokonyw ały się one niezm iernie powoli. Główną rolę w tym procesie grały miasta, ale to zdaje się do­ piero w XV i XVI wieku, kiedy Niem cy wprowadzili zakazy przyjm ow ania Słowian do cechów (np. Strzałów). Długosz pi­ szący swą historię przed r. 1480 podawał, że całe Pomorze za­ m ieszkują jeszcze Słowianie, a m iasta tylko są zniemczone1). Taki był praw dopodobnie bilans średniow iecznej kolonizacji niem ieckiej na Pomorzu szczecińskim. G erm anizacja jednak, częściowo dobrowolna, zaczęła szybciej postępow ać w XVI wieku. Zaczęła się ona naprzód na zachodzie, a żywioł sło­ wiański cofał się przed nią coraz dalej ku wschodowi. Przy­ czyniała się do niej zarów no reform acja złączona z wpływem kulturalnym niemieckim, jak i zupełny brak zainteresow ania się ujściam i O dry ze strony Polski. Żywioł polski zam iast um a­ cniać energicznie słow iańskość brzegu Bałtyku w olał rozlewać się ku Dnieprowi i Dźwinie. W około m iast niem ieckich zap) Dzieje 1.1, 180—18), /P-'— D. 72 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ częły się tworzyć zrazu małe obszary zgermanizowane, jakby w yspy niemieckie, te zaś łącząc się i rozw ijając zam ieniały z kolei w w yspy zw arte osadnictwo słowiańskie, odryw ając je od głównego rdzenia słowiańskiego, cofającego się coraz w ięcej ku wschodowi. Mimo tego na Pomorzu naw et nie­ które dawne rody szlachekie trw ały w XVI w ieku przy mowie słow iańskiej. W edle kroniki rodow itego Pomorza­ nina Tomasza Kantzowa, sekretarza książąt pom orskich z lat 1536— 1542, zachodnia część była już zgerm anizowana, Sło­ w ianie mieszkali jednak dalej w reszcie Pomorza, za Odrą. W XVII w ieku m owa słow iańska rozbrzm iew ała jeszcze koło Słupska, a w latach 1669— 1696 było w diecezji słupskiej jeszcze 17 parafii z językiem słowiańskim (wandalskim). W piśmie proboszcza H ackena z Słupska, w ysłanym około r. 1780 do ew angelickiego radcy konsystorialnego Briiggem ana w Szczecinie, znajduje się wiadomość, że zachodnią gra­ nicę mowy kaszubskiej (a w ięc niew ątpliw ie jeszcze w XVIII wieku) stanow iła niegdyś rzeka Słupia, a obecnie granica ta cofnęła się już na rzekę Łupawę. Ta pozostałość pol­ skości Pomorza trw ała tak długo w okolicy Lęborga i Byto­ wa dzięki sąsiedztw u z Polską (do r. 1772) oraz dzięki przy­ należności do niej tych m iast jako lenn polskich do połow y XVII wieku. Jest to doskonała ilustracja historycznie stw ier­ dzona pow olnej germ anizacji Słow ian1). W ielką w niej rolę od końca XVIII w ieku należy przypisać świadomej działal­ ności ew angelickich księży i szkół pruskich. W naszych w prost oczach obszar ten kurczył się dalej w XIX w ieku i cofał. Około roku 1850 niem czyzna w biła się tu klinem m iędzy Bałtykiem a granicą Prus zachodnich, lecz jeszcze cały brzeg m orski od jeziora G ardna począwszy był kaszubski, jak rów nież okolica przy samej granicy. Około r. 1880 Kaszubi mieszkali już tylko w obrębie w ielkiej w yspy językow ej dokoła jezior G ardna i Łeba, a ilość wsi polskich przy granicy zm niejszała się. W latach 1900— 1910 ludność ta, ') Szlachta kaszubska w ziemi bytow skiej i lęborskiej zgerm anizow ala się dopiero po r. 1657, tj. po wcieleniu te j ziemi do Brandenburgii. 73 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA określana też term inem Słowińców lub Kabatków, żyła w prze­ dedniu germ anizacji w parafiach ew angelickich Gardna, Smoł­ dzino, Główczyce i Cecenowo. Przew ażnie już tylko starsze pokolenie posługiw ało się w domu mową ojczystą, a ilość jego oceniano na około 250 osób. W sie kaszubskie przy granicy były liczniejsze i jako katolickie dłużej oparły się germ ani­ zacji. Jeszcze około 4500 Kaszubów mieszkało w parafiach Ugoszcz, Bytowo, N iezabyszewo i Tuchomie pow iatu bytowskiego oraz około 3000 w parafii W ierzchucin pow iatu lębor­ skiego. Razem w r. 1910 ilość Kaszubów w Pomeranii oceniła statystyka niem iecka na około 8200 osób1) i stan ten utrzym y­ w ał się mniej w ięcej do naszych czasów. W cześniej niż na w łaściw ym Pomorzu zanikła słowiańskość m ieszkańców Rugii, zam ieszkałej przez nie-polskie już plemię Ranów. Mimo że w pływ y niem ieckie m ogły się tu rozszerzyć dopiero po duńskich, od r. 1325, tj. po w ygaśnięciu m iejscowej, słow iańskiej dynastii, niem niej już w r. 1405 m iała zaniknąć tu mowa słowiańska. W rzeczywistości język słowiański utrzym ał się na Rugii co najm niej do połow y XV wieku, a po­ szczególne w yrazy słow iańskie długo zachow ały się w co­ dziennym użyciu. Imion słow iańskich używ ano tu jeszcze w XVI wieku. W połowie XIX w ieku W incenty Pol stw ier­ dził używ anie przez m ieszkańców wsi rybackiej M nichowa (Mónchgut) — nazyw anych przez okolicę „Reboken" ;— n a­ stępujących w yrazów pochodzenia słow iańskiego: reba, morie, żywoł, ziemia, niebo, chmara, mleko, kęs, chleb, drel, tata, mać, dniewa, Bóg, chata, piorun, woda itp. Reasum ując nasze w yw ody o kolonizacji niem ieckiej na Po­ morzu szczecińskim — musimy stwierdzić, że napływ N iem ­ ców był tu ilościowo nieliczny, ograniczający się głównie do miast, germ anizacja zaś ludności słow iańskiej, osiadłej gęsto po wsiach od początków średniowiecza, zaczęła się w XVI w ieku; niezaw odnie przybrała ona na sile dopiero tuż przed połow ą XVII w ieku w związku z w ygaśnięciem m iejscowej *) Poza tym K aszubi m ieszkali w parafiach W ilhelm incntal i W ildbcrgshof pow. słupskiego. 74 PRZEBIEG K OLONIZACJI N IEM IECKIEJ dynastii słowiańskiej, wówczas już zgerm anizowanej. Jeszcze dziś co najm niej 80% mieszkańców Pomorza szczecińskiego, zwłaszcza na w schód od Odry, to rasowi Słowianie mówiący językiem niemieckim. b. Ś l ą s k . Drugim z kolei terytorium , które najszybciej za­ poznało się z pierwszym i osadnikam i niemieckimi, był Śląsk, co stało zarówno w związku z proniem ieckimi sympatiami jego książąt, jak i jego położeniem w pobliżu dawno politycz­ nie opanow anej przez Niem cy bram y łużyckiej. Pierwsze p rojekty ściągnięcia tutaj osadników niem ieckich zaczął snuć cysterski klasztor w Lubiążu, którem u w r. 1175 udzielił książę Bolesław W ysoki zezwolenia na sprowadzenie osadników nie­ mieckich. Przywilej ten pozostaw ał długo tylko pięknym pro­ jektem, gdyż w czasach tych brakow ało jeszcze chętnych k o ­ lonistów niemieckich. Jest rzeczą prawdopodobną, że jeszcze za życia Bolesława W ysokiego (zm. 1202), ożenionego z Niem ­ ką, napłynęło nieco Niem ców do wsi i klasztoru lubiąskiego. Nie było jednak jeszcze mowy o kolonizacji niem ieckiej na szerszą skalę. Ta zapow iada się napraw dę dopiero na początku XIII wieku, ściślej od r. 1207. Do planów bowiem sprow a­ dzenia w iększej ilości Niem ców zapalił się syn Bolesława — książę H enryk Brodaty (zm. 1238) i jego współcześni, zwła­ szcza biskupi w rocław scy i klasztory. Ten to książę udzielaniem w ielu zezwoleń na lokację dóbr na praw ie niemieckim przy ­ czynił się w krótce do napływ u większej ilości Niemców. Krze­ w iący się dalej w XIII w ieku zakon cysterski bierze szczegól­ nie udział w tej akcji. W r. 1202 pow staje klasztor cysterek w Trzebnicy, który dostaje pierwszą obsadę czysto niem iecką z klasztoru św. Teodora w Bambergu. Rychło jednak ulega on polonizacji. M ęskie klasztory pow stałe w r. 1227 w H enryko­ wie, w 1249 roku w Kamieńcu i w 1292 w Gryzowie są cały czas czysto niem ieckie jako filie niemieckich klasztorów w Camp (1123) i A ltenbergu (1153) nad Renem. W ogóle klasztory na Śląsku zostają z nielicznymi w yjątkam i opano­ w ane przez Niemców już w XIII wieku, zwłaszcza cysterskie, 75 ŚREDNIOW IECZNA K OLONIZACJA NIEMIECKA prem onstratensów i franciszkańskie1). Dzięki temu, podobnie jak na Pomorzu szczecińskim, klasztory stają się twierdzami germanizacji. Przybyw ającym na Śląsk Niemcom zakreślono do spełnie­ nia olbrzymie cele, spodziewano się po nich po prostu rozkw i­ tu gospodarczego kraju. Pod ich toporem paść m iały puszcze graniczne na całym lewym brzegu Odry. W pierw szych też la­ tach kolonizacji, do r. 1241, tj. do napadu Tatarów, książę i Kościół podejm ują tam właśnie, w tych pustych terenach przygotow ania dla kolonizacji. Łączy się ona od początku z intensyw nym zakładaniem miast na praw ie niemieckim, które z kolei dopiero stają się dla kolonistów punktam i w yjścia do zagospodarow ania okolicy. H enryk Brodaty zam ierzał w y­ trzebić puszczę nad brzegami Bobru i Kwiszy. Biskup w roc­ ławski W aw rzyniec (zm. 1232) zapoczątkow ał kolonizację w pokrytej lasam i kasztelanii otm uchowskiej. W latach 1207-21 założył tam biskupie miasto Nisę, a w r. 1222 miasto G łuchołazy (Ziegenhals), leżące tuż nad granicą czeską. M iej­ scowości te były w łaśnie punktam i w yjścia dla osadnictwa w całej okolicy. Z N isy postępow ała kolonizacja doliną rzeki Białej na południe, a dokończył jej napraw dę dopiero biskup Tomasz I (zm. 1268), rozszerzając ją również na zachód wzdłuż rzeki N isy do Paczkowa, wokół samego m iasta N isy i ku granicz­ nej puszczy. N apłynęła też wówczas do tych stron niewątpliw ie pew na ilość Niemców. Było tam 5 w ielkich skolonizowanych okręgów, a szósty pow stał przez założenie m iasta W iązowa. Około r. 1223 zaczęła się też kolonizacja dóbr koło Ujazdu w Opolskiem, czym zajął się w ójt z N isy zaczynając naprzód od lokacji samego m iasta Ujazdu. Nieco wcześniej pow stają na zachodzie Śląska w terenach pustych pierw sze m iasta za­ kładane przez księcia H enryka Brodatego. Są to Lwówek (Lowenberg), założony w r. 1209, Goldberg w 1211 r. i Środa (Neumarkt) w r. 1214. W drugim dziesiątku XIII w ieku kla­ sztor lubiąski osadza Niem ców w lasach koło Goldberga, ') Polskim klasztorem byl np. klasztor benedyktynów w O rłow ie na G ór­ nym Śląsku. PRZEBIEG K OLONIZACJI N IEM IECKIEJ a w r. 1227 pow stają zam iary osadzenia ich w lasach od Kro­ sna po rzekę Nisę, a w ięc na całym praw ie lewobrzeżu Odry. N apływ Niemców, choć istniał, okazał się jednak niedosta­ teczny. W oleli oni gromadzić się w m iastach niż osiedlać na pustkow iach. Zam iary kolonizacyjne nie ziściły się przew a­ żnie, jeśli m owa o wsi. Pow stały wprawdzie tu i ówdzie wsie kolonistów niemieckich, zwłaszcza koło Nisy, Ząbkowic, W arty, Rychbachu, Fryborku, Solić, w dobrach' klasztoru lubiąskiego na Dolnym Śląsku i nad zachodnią granicą koło Lwówka i N owim burku nad Kwiszą, ale były to w yjątki kosztow ne i zawodne. Do kolonizacji k raju trzeba więc było użyć od początku praw ie osadników polskich nadając im tylko dla zachęty tzw. praw o niemieckie, którego udzielano z początku tylko Niemcom. Było to logiczne następstw o za­ mierzeń księcia i kościoła, którym nie chodziło o Niemców, tylko o gospodarcze podniesienie sw ych dóbr (melioratio terrae). Żadnej bowiem świadomej germ anizacji nie można przypisyw ać H enrykow i Brodatemu; był on i czuł się k się ­ ciem polskim m arzącym o stolicy w ielkoksiążęcej w Krakowie, dwór jego duchow ny i rycerski był czysto polski, a Niem cy należeli w nim do w yjątków . D lateg a już w 1214 roku sły­ szymy o przeniesieniu istniejących wsi p olskich1) na prawo niemieckie, co oznaczało zapowiedź reform y gospodarczej w stosunku do Polaków, a w r. 1228 H enryk Brodaty w doku­ mencie dla klasztoru P. M arii na Piasku we W rocław iu roz­ różnia jako przyszłych osadników tak Niemców jak i Pola­ ków. Ta konieczność użycia przede w szystkim kolonistów m iejscow ych dała początek rozszerzeniu się samego tzw. praw a niem ieckiego na cały Śląsk, ale już w oderw aniu od etnicznego żywiołu niemieckiego. Praw dy tej nie potrafi zrozu­ mieć nauka niemiecka, której zdaje się, że Śląsk uległ w tedy zalaniu przez m asy osadników Niemców, obliczanych przez M eitzena np. na 150— 180 tysięcy. W iem y jednak, że to jest gruba przesada. Postępów zaś tzw. praw a niemieckiego, k tó ­ rego najw iększe nasilenie w ypada na lata 1220— 1260 w za*) W sie K ostom łoty i U niejów , własność klasztoru św. W incentego we W rocław iu. 77 ŚREDNIOW IECZNA K O LONIZACJA NIEMIECKA kresie udzielanych egzemcji, a na lata 1250— 1300 w zakresie realizacji kontraktów lokacyjnych, nie możemy utożsam iać z rozszerzaniem się elem entu niemieckiego. W idzieliśmy już, że początki kolonizacji w yprzedzają o w iele lat napad tatarski z 1241 roku, nie mógł on więc być jej powodem, klęska zaś pod Lignicą w znaczeniu gospodarczym była przem ijająca. N iepow etow aną natom iast szkodą była śmierć H enryka Po­ bożnego i rozpad Śląska na drobne księstew ka, co stało się początkiem w alk między ambitnymi książątkam i, a ułatw iało w dzieranie się obcych, niem ieckich w pływ ów politycznych i kulturalnych, którym zaczęli Piastow ice ulegać. Dzięki temu już w XIII w ieku zaczynają się książęta śląscy dostaw ać w orbitę w pływ ów politycznych Czech i Niemiec. Tak np. Plenryk IV Probus uznał się lennikiem cesarskim z księstw a wrocław skiego. Dzieło kolonizacji jednak na tym nie cierpi. Po H enryku Brodatym prowadzi je szczególnie energicznie książę w rocław ski H enryk III (zm. 1266) przodując w tym innym książętom. Zasadniczo dzieło kolonizacji i reformy gospodarczej Śląska dokonało się w XIII wieku. Po r. 1300 proces ten słabnie. N ajw ażniejszym jednak dla nas jest fakt, że kolonizacja w iejska po pierw szym okresie osadzania Niem­ ców, zwłaszcza w puszczach granicznych, w ciągnęła jednak przede w szystkim drobnego dziedzica śląskiego, czyli tzw. w olnych gości, nie od razu przygotow anych do tej przemiany. Kolonizacja wsi śląskich bynajm niej nam nie tłum aczy póź­ niejszej germ anizacji Śląska Dolnego. Ta korzeniam i swymi tkw i raczej w miastach. Już na początku zresztą zwróciliśmy uw agę na m iejski raczej charakter osadnictw a niemieckiego na Śląsku. Tym też należy tłum aczyć zjawisko, że sołtysi wsi kolonizow anych przew ażnie byli mieszczanami i Niemcami. Do r. 1300 np. spośród znanych sołtysów 104 nosiło niew ątpli­ wie nazw iska czy imiona niemieckie, 42 polskie, a 48 ogółnochrześcijańskie, czyli że jedną trzecią część ich stanowili praw dopodobnie Polacy. K ryterium imion jest jednak zawodne wobec wzmożonych w XIV w ieku w pływ ów kulturalnych nie­ mieckich na Śląsku. W latach np. 1300— 1333 spotykam y w śród sołtysów 121 imion niemieckich, tylko 27 polskich, PRZEBIEG K OLONIZACJI N IEM IECKIEJ a 67 ogólno-chrześcijańskich, co dałoby tylko Vc część sołtysów-Polaków. Nie dowodzi to jednak niczego innego, jak tylko tego, że przybieranie imion niem ieckich czy ogólnochrześcijańskich stało się więcej używ ane w śród Polaków, co zresztą aż do dziś możemy obserw ować na Śląsku. Jeśli jednak niew ątpliw ie sołtysi śląscy co najm niej w % byli Niemcami, to powodem ich pojaw ienia się na wsi, na dobrze uposażonych sołectwach, była przede wszystkim chęć szybszego wzboga­ cenia się, ta sama, która kazała im raczej osiedlać się w mieście niż karczow ać lasy. Stąd wieś śląska pozostała mimo kolonizacji czysto polska z małymi tylko w yjątkam i. Do takich w yjątków należała np. etniczna w yspa niem iecka na Górnym Śląsku w okolicach dzisiejszego Bielska. W XIII i XIV w. pow stały tu następujące wsie zamieszkałe przez Niemców: W ilam owice now e i stare (Wilmesau), Pisarzowice (Schreibersdorf), Kozy (Seibersdorf), Hałcnów (Alzen), Lipnik (Kunzendorf), Komoro wice (Bertholdsdorf), Ładygowice (Ludwigsdorf). Polskość np. okolicy miast: Środy czy naw et H irschbergu (Jeleń) w górach jest w yraźnie stw ierdzona w XIV wieku. Stwierdzone jest również, że biskup Tomasz I kolonizujący tak planowo okolicę N isy nie tylko jako koloni­ stów, ale i jako sołtysów używ ał chętnie Polaków, a dawne liczne wsie polskie koło samego Otm uchowa przenosił na praw o niemieckie. Zresztą dzisiejsza jeszcze polskość Górnego Śląska, gdzie w XIII w ieku powstało w iele wsi na praw ie n ie­ mieckim, jest żywym dowodem polskości tych wsi w średnio­ wieczu. N iepow odzenia zarówno właścicieli jak i osadźców w sprow adzaniu Niem ców zmusiły ich do posłużenia się w dziele kolonizacji w 90% siłami osadnika miejscowego. N iezaprzeczalnie w iększy udział wzięli N iem cy w lokacji now ych m iast na Śląsku. Pochód zachodnio-europejskiego wzoru m iejskiego dociera na Śląsk na samym początku XIII wieku, praw ie 30 lat wcześniej niż na Pomorze szczeciń­ skie. Obok pierw szych miast w ym ienionych już poprzednio, a w ięc N isy 1207/21, Lwówka 1209, Goldbergu 1211, Środy. 1214, należy dalej dodać lokacje N owogrodu n. Bobrem w latach 1202/38, Głuchołazów 1222, U jazdu 1223, Nowimburku 79 ŚREDNIOW IECZNA K OLONIZACJA NIEMIECKA n. Kwiszą w 1230 r., O ław y przed 1234 r., Raciborza przed 1235, Żegania przed 1238, Lewina k. Brzegu 1240/50 i niew ątpliw ie W rocław ia co najm niej przed 1241. Główne to miasto śląskie nie od razu przekształciło się w miasto na praw ie niemieckim. Istniejące tu duże podgrodzie zam ieszkałe przez ludność polską zaczęło naprzód skupiać kupców niemieckich, których liczba rosła stale, aż w ytw orzyli oni w łasną kolonię niem iecką na wzór podobnej w Szczecinie. Z tego zaułka (vicus) niemieckiego w yszedł pomysł objęcia organizacji całego miasta. Gmina niem iecka we W rocław iu tw orzyła się zapewne w latach 1222—26, już w 1229 roku był tu sołtys — w yraz samorządu gminnego. Ewolucja doprowadziła w net około r. 1241 do prze­ kształcenia się W rocław ia w miasto typu zachodnio-europej­ skiego w edług wzorów m agdeburskich. Podobnie w miasto praw a m agdeburskiego w ykształcił się Goldberg. Rozwinął on się z kolonii niem ieckich górników, zatrudnionych w tam ­ tejszej kopalni złota, założonej tu, być może, za rządów Bole­ sław a W ysokiego ok. r. 1190. O bok kolonii niem ieckiej m ieszkali tu wówczas rów nież liczni górnicy Polacy. N aj­ w iększe natężenie lokacji m iast na Śląsku przypada na lata 1241— 1270, kiedy to pow staje około 28 miast, łącznie zaś aż po rok 1350 pojaw ia się ponad 120 m iast1). Teren Śląska zostaje w ięc w dużym stopniu nasycony niem ieckim elem en­ tem miejskim i to specjalnie na Dolnym Śląsku, gdzie w net na czoło w ybija się handlow y W rocław jako duże skupisko kupców i rzem ieślników niemieckich. M iasta dolno-śląskie zostają rzeczywiście opanow ane przez Niemców, którzy jako najw ięcej w yrobiony i najbogatszy p atry cjat spraw ują rządy tych miast. Ale i tu nie brak zapewne Polaków, mieszkańców daw nych podgrodzi i targów, są oni jednak w mniejszości, grają podrzędną rolę i powoli się germanizują. M iasta śląskie — a szczególnie W rocław — stają się, można powiedzieć, l ) Do najw ażniejszych należały: Jaw or w roku 1241, Bolków 1241/51, Z iem bice 1241/53, Świdnica 1241/9, Strzyglów 1242, Brzeg 1248, L andeshut 1244, N am ysłów 1249, Rychbach przed 1250, Paszkwice 1250/55, Kluczborek k. 1252, Lignica przed 1252, Głogów 1253, Bytom 1254, O pole przed 1254, O leśnica 1255 itd. 80 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ z kolei w ylęgarnią Niemców na całą Polskę; stąd przesuw ają się na w schód do Krakowa i Lwowa, a na północ do Poznania, Torunia, Prus i na Pomorze1). Zarówno świeżo przybyli Niemcy po pobycie kilku lat na Śląsku, jak i zasiedzieli tu koloniści a naw et Polacy, którzy ulegli kulturze niem ieckiej — w y­ bierają się dalej na wschód w poszukiw aniu intratnych za­ robków. • Obok niem ieckiej ludności w iejskiej na Śląsku pojaw ia się również i rycerstw o pochodzenia niemieckiego. N a początku KIII w ieku są to jeszcze w ypadki w yjątkow e. W tedy np. przy­ byli z Łużyc W esenbergow ie i Barutowie, ale choć używali imion niemieckich, niew ątpliw ie byli pochodzenia słow iań­ skiego, z miejscow ej szlachty łużyckiej, a na Śląsku w ciągu XIII w ieku spolonizowali się. Z Miśni przybył na Śląsk około r. 1220 ród Bibersteinów i Glaubiczów, z Łużyc znów w poł. XIII w ieku Dominowie, Kopaczowie, W adw icze i inni. W oto­ czeniu H enryka Brodatego i H enryka Pobożnego zwolna w zrasta niew ielki jeszcze procent rycerstw a niemieckiego. Sprowadzenie jednak rycerzy niem ieckich na Śląsk na większą skalę datuje się dopiero od połow y XIII wieku. Jest to dzieło aw anturniczego syna H enryka Pobożnego, księcia Bolesława Rogatki, który dla swej rozbójniczej polityki potrzebował takiej germ ańskiej pomocy. Kronika śląsko-polska pisze o nim z oburzeniem, że „zgromadziwszy w iele przybyszów nie­ mieckich, rozbójników, okrutnie ziemię pustoszył". Jednym słowem, w połow ie XIII w ieku przeszczepiono na Śląsk typ „raubrittera", nie odznaczającego się ani wysokim poziomem kulturalnym , ani moralnym. Rabowanie dóbr kościelnych i doradzanie księciu napadów na biskupa było ich celem. Czegóż więc mogli się nauczyć Polacy od takich reprezentan­ tów „kultury"? Rycerze ci nie tylko nie podnosili w niczym ku ltury polskiej, ale często przejaw iali barbarzyństw o i złe obyczaje. Rycerstw u niemieckiem u daleko było do ideału w yrobionego we Francji, cóż dopiero mówić o prostackim po­ ziomie rycerstw a wschodnio-niem ieckiego, spośród którego ') Poznaćscy N iem cy aż do X V I wieku rekrutow ali się tylko z N iem ców śląskich. 6 K olo niz acj a niamlocka 81 ŚREDNIOW IECZNA K OLONIZACJA NIEMIECKA rekrutow ali się przybysze na Śląsk. W dodatku przychodziło tu nie bogate ani społecznie w ysoko postaw ione rycerstw o, lecz jego najniższe i najuboższe elementy, tzw. ministeriałowie. Tu na Śląsku dopiero mogli robić karierę, stać się pełno­ praw nym i rycerzam i i zaspokoić żądzę bogacenia się. Nie w szyscy obcy rycerze na Śląsku byli też Niemcami. Spotykani np. na dw orach H enryka III i V Szymon i Eberhard Gallici pochodzili zapewne z daw nych w allońskich osadników zna­ nych na Śląsku w XII wieku. N iektóre z tych rodów nie­ m ieckich rozchodziły się ze Śląska dalej, do pozostałych obszarów Polski. I tak w XIV w ieku spotykam y w W ielkopolsce i w M ałopolsce Bibersteinów, Glaubiczów, Korczboków, Kotwiczów i in. N a tle stosunków polskich były to w yjątki, nie różniące się od otoczenia poziomem kulturalnym , a rasowo w gruncie rzeczy słowiańskie. O jakim kolw iek ich wpływ ie na tw orzenie się szlachty polskiej czy na jej obyczaje nie ma mowy. Równie dobrze można by w tedy mówić o w pływ ach czeskich, skąd przyjść m iały rody Zarembów, W ieniaw itów, a może W czeliczów. Ten napływ elem entu niem ieckiego na Śląsk trw ał w głów­ nym swym nasileniu do r. 1270. O bok nielicznych kolonistów wiejskich, głów nie ria lew ym brzegu O dry i bardziej ku za­ chodowi, obok liczniejszych już sołtysów rozsianych wszędzie, dalej obok pewnego pocztu rycerzy niem ieckich w ytw orzyły się praw ie niem ieckie miasta, zwłaszcza na Śląsku Dolnym, i niem ieckie szeregi duchow ieństw a klasztornego, a w pew nej także części i parafialnego. Stosunki te należy odnieść jednak głównie do Śląska Dolnego. N a Górnym Śląsku, tj. w Opolszczyźnie, m iasta od początku nie były czysto niemieckie, naw et ich patrycjat. Bytom np. w XIII w ieku miał co najm niej 50% polskiego patrycjatu. M iasta też górno-śląskie w połowie XV w ieku spolonizowały się zupełnie. Obecność tak licznego stosunkowo i w pływ owego elem entu niem ieckiego na Śląsku w cześnie w yw oływ ała niezdrowy ferm ent i początki w alk narodow ych. Spór np. biskupa w rocław ­ skiego Tomasza II z H enrykiem IV z lat 1284/88 nosi te w łaśnie cechy. Przy księciu opowiedzieli się wówczas nie­ 82 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ m ieccy franciszkanie, prem onstratensi, szpitalnicy i niem ieccy proboszczowie, przy biskupie reszta czysto polskiego ducho­ w ieństwa, choć nie brak było i niem ieckich cystersów. Książę z konieczności, choć zgoła nieświadomie, popierał wówczas sw ych niem ieckich zwolenników, jednak nie było to celowe popieranie obcych elementów. W zmagało wszakże nacjonali­ styczne tendencje niemieckie, te ostatnie bynajm niej nie bez­ wiedne. I tak np. w r. 1284 osiem klasztorów franciszkańskich na Śląsku obsadzonych przez mnichów niemieckich oderwało się od prow incji zakonnej polskiej i przyłączyło się do saskiej. Przewagę tę osiągnęli Niemcy sztucznie, zam ykając Polakom dostęp do godności klasztornych i nie przyjm ując ich z kolei na członków. Skarga biskupa w rocław skiego na te m achinacje nic nie pomogła. Odsłoniła ona jednak dalsze powody za­ drażnień. Ani rycerstw o, ani w łościanie niem ieccy nie chcieli płacić św iętopietrza i dziesięciny na rzecz Kościoła, co więcej, ten zły przykład udzielał się spokojnej dotąd ludności polskiej, pow odując gorszące zatargi prow adzące aż do rozlewu krwi. Ferm ent rozsiew any przez Niemców łączył się u nich od po­ czątku z lekcew ażeniem i pogardą wobec Polaków. A ntago­ nizmy te rosły coraz więcej, a H enryk IV, spierając się z bisku­ pem, mimo woli utrudniał w alkę o interesy narodow e polskie. Interesów tych zaś bronił w łaśnie Kościół polski, k tóry m ając szczególnie na myśli Śląsk w ydał na synodach w latach 1285/7 przepisy o ochronie języka polskiego („Conservado et promotio linguae polonicae''). Tymczasem na dw orach książąt śląskich wzmagał się w pływ kulturalny niemiecki. Częste m ałżeństw a książąt z Niemkami ułatw iały karierę dw orską duchownym i rycerzom niemieckim. Korzyści zaś, jakie książę czerpał z bogatych i bujnie rozw ijających się miast, p rze­ słaniały mu oblicze narodow e tego zagadnienia. Mimo to takiego np. H enryka IV (zm. 1290) nie możemy uw ażać za Niemca, a do zniemczenia się książąt jest jeszcze daleko. On to właśnie, H enryk IV przecież, ukrócił „raubritterów " n ie­ mieckich, prawda, że dla względów gospodarczych, ale on też m arzył o koronie polskiej i zjednoczeniu królestw a. I choć na jego dworze było już dużo Niemców, przecież większość #• 83 ŚREDNIOW IECZNA K O LONIZACJA NIEMIECKA dostojeństw i urzędów piastow ali nadal Polacy. U schyłku XIII w ieku Siąsk mimo kolonizacji był czysto polski. Książęta .uważali się za Polaków, mieli dw ory o przew adze polskiej, Polacy przew ażali w śród rycerstw a i duchow ieństw a świeckiego, nie mówiąc już o w ieśniakach. Niemcom zawdzię­ czał kw itnący wówczas gospodarczo Śląsk niew ątpliw ie roz­ wój swych licznych miast. W XIV w. rozdrobnienie polityczne Śląska na mniejsze dzielnice postępow ało coraz bardziej. Pozycja bogatego W rocław ia, w ielkiego skupiska Niemców na Śląsku, była przez to coraz silniejsza. Od początku też W rocław jest szer­ mierzem oderw ania się od Polski i poddania się bardziej zniemczałym Czechom, a realizacja tego w pierwszej połowie XIV w ieku jest w łaśnie jego zasługą. Czesi z m iejsca też popierali niem iecki W rocław przeciw polskim książętom, rycerstw u i duchow ieństw u. W rocław dzięki temu staje się pierw szorzędnym czynnikiem politycznym na Śląsku, a w księstw ie w rocław skim po prostu kierownikiem . On to w alczy z polskim biskupem N ankerem , a popierają go nie­ liczni jeszcze kanonicy niem ieccy. Sytuacja ta sprzyja w zro­ stow i niemczyzny, zwłaszcza że popierają ją królow ie czescy z dynastii luksem burskiej. W XIV w ieku za Kazimierza W iel­ kiego Niem cy dzięki akcji Karola IV obsadzili już w całości kapitułę w rocław ską i prowadzili ostrą w alkę z legatem papieskim o niepłacenie świętopietrza. W pływ y polskie wobec dokonanego oderw ania się Śląska od Polski m ają 'teraz utrudnioną drogę. W rocław bogacący się z handlu za Karola IV zaczyna ekspansję na okolicę. M ieszczanie w rocław scy w ykupują w tedy połowę dóbr rycerskich w księstw ie w rocławskim z rąk polskich. Podobnie na małą skalę dzieje się na całym Dolnym Śląsku, którego niem czyzna po m iastach stale za­ silana jest dopływem z zewnątrz. Dzięki temu m iasta te nie polszczą się, lecz przeciwnie, germ anizują polskich przy­ byszów i sąsiednie wsie. Jedynie na Górnym Śląsku słabsze gospodarczo miasta, dalej od Niemiec położone, zaczynają polszczyć swe zawsze zresztą nieliczne patry cjaty niemieckie. 84 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ W yodrębnienie się Śląska konserw uje te procesy, podczas kiedy np. w Polsce w XV w ieku przebiegały one, podobnie jak na Górnym Śląsku, w kierunku polonizacji miast. W skutek więc zerw ania w ęzłów z Polską niem ieckość m iast dolno­ śląskich z W rocław iem na czele ustala się, trw a przez całe średniow iecze i staje się groźnym „memento mori" dla polskości tej części Śląska w przyszłości. Faktu tego wobec stałości w arunków politycznych nie mogła zmienić napływ a­ jąca do m iast ludność polska, która ulega w nich stałej ger­ m anizacji. Mimo tego usadow ienia się Niemców poza miastami Śląska Dolnego Śląsk na początku XV w ieku jest dalej polski, naw et w terenach granicznych, koło Żegania, Kładzka, czy Trzebnicy. N aw et w XV w ieku książęta śląscy nie mówią jeszcze w szyscy po niemiecku, a żenią się teraz chętniej w Polsce niż w Niemczech. W r. 1497 na zjeździe książąt śląskichw N isie posługiw ano się językiem czeskim. W e W rocła­ w iu znajomość języka polskiego jest znaczna. W r. 1512 rzeźnicy w rocław scy piszą list do rzeźników krakow skich w języku polskim. W pochodzącej z XV/XVI w ieku „Descriptio totius Silesiae et civitatis regiae W ratislavensis" pisanej przez Bartłomieja Stenusa z Brzegu — O dra uw ażana jest za granicę żywiołu polskiego i niemieckiego na Śląsku Dolnym, Opole zaś, Głogówek, Gliwice, Koźle, Toszek i Bytom m ają leżeć w szczero polskiej części Śląska Górnego. N iew ątpliw ie też proces germ anizacji zaczął się na Śląsku od tej lew o­ brzeżnej części Śląska Dolnego graniczącego z Łużycami, a jest zapewne w toku w ciągu XVI wieku, chwilowo nie w y­ chodząc jednak poza te zachodnie okolice. W XVII w ieku u stóp góry Slęzy (Sobótki), a więc niedaleko Świdnicy, oraz koło K rosna w łościanie mówią jeszcze po polsku. O ddziały­ w anie W rocław ia przedłuża powoli ku wschodowi tę pierw otną w yspę m owy niemieckiej. Ulega też wówczas germanizacji i rycerstw o razem z ostatnimi Piastami. Germanizacji sprzy­ jają też w zględy psychiczne. Długowiekowe oderw anie Śląska od Polski w ytw arza w końcu obcość między Ślązakami a innym i Polakami. N asiąka on w dużym stopniu kulturą nie­ m iecką i staje się podatnym m ateriałem do germanizacji. Ta 85 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA postępuje zaś coraz dalej, tak że w połowie XVIII w ieku zw arty obszar języka polskiego cofa się na linię Trzebnica— W rocław —Nisa, ale jest on wówczas jeszcze żyw y zarówno koło samej Trzebnicy jak i koło Środy i Oławy. U schyłku XVIII w ieku mowa polska mimo akcji germ anizacyjnej Fry­ deryka W ielkiego dociera jeszcze pod m ury samego W rocła­ wia, O ław a i Brzeg są jeszcze polskie, za Grotkowem, za rzeką Nisą, po lewym brzegu O dry zaczynają się wsie polskie, mowa polska w formie dużych w ysp rozbrzm iewa jeszcze koło Trzebnicy, M ilicza i na południe od W rocław ia i Środy1). J. Lompa stw ierdził w roku 1816 polskość okolic Oleśnicy, Nam ysłowa i Trzebnicy. W roku 1847 W incenty Pol zauważył szeroką jeszcze znajomość polszczyzny w samym W rocławiu, która np. w roku 1869 już zanikła, choć nie w ygasła jeszcze w ówczas polskość okolic Trzebnicy. Dopiero w ciągu XIX w. w ycofuje się polskość na Śląsku do Opolszczyzny, która z koń­ cem tego stulecia ulega liczniejszemu napływow i Niemców w związku z rozwojem przem ysłu górno-śląskiego. Alfons Par­ czewski stw ierdził pod koniec XIX w ieku polskość wschodnich części Śląska Dolnego, począwszy od wsi Bukownicy w po­ wiecie trzebnickim; zw arte osadnictwo polskie ciągnęło się przez w iększą część pow iatów sycow skiego i nam ysłowskiego, obejmowało skraw ki oleśnickiego, południow ą część oław ­ skiego i cały brzeski. N alot niemiecki na Opolszczyźnie i ger­ m anizacja Śląska Dolnego jest to w ięc proces względnie młody i świeży. Nie dokonała tego naw et kolonizacja i niemczyzna średniowieczna. Je st to w ynik splotu przejść politycznych i w w ielkiej mierze dzieło adm inistracji państw a pruskiego, które stało się posiadaczem Śląska dopiero w połowie XVIII wieku. Liczbę ludności polskiej na całym Śląsku możemy śmiało określić na 7 5% , licząc w to już zgerm anizowaną lu d ­ ność Śląska Dolnego. Śląsk dzięki specjalnym w arunkom politycznym od początku stał się nie przedmurzem Polski, lecz otw artą bram ą dla w pły­ wów niemieckich, groźnym klinem w pierającym się w słow iań­ l) Peuckert, Schlesische V olkskunde, Lipsk 1928, mapa. 86 PRZEBIEG K OLONIZACJI N IEM IECKIEJ skie ciało Czech i Polski, górnym cęgiem kleszcz niem ieckich ściskających Czechy. Z ryw alizacji dziejowej polsko-czeskiej 0 posiadanie Śląska w yciągnął korzyści obcy, trzeci czynnik, nie-słowiański. Jest to groźne, ale oby zbawienne ostrze­ żenie na przyszłość dla obu zainteresow anych narodów. c) Z i e m i a l u b u s k a i N o w a M a r c h i a . Połączenie obu tych terenów w jedną całość jest pochodzenia późniejszego. Ziemia lubuska wprawdzie już w państw ie polskim była osobną jednostką terytorialną, położoną na granicy Śląska, W ielko­ polski i Pomorza, ale N owa M archia to w ynik dopiero zaborów brandenburskich, dokonanych kosztem południowych ziem Pomorza szczecińskiego i północnej W ielkopolski. Z tego zaś względu obie ziemie omawiamy razem, ponieważ od drugiej połow y XIII w ieku stanow ią one w rękach brandenburskich klin w bity głęboko wzdłuż N oteci między Pomorze a W ielkopolskę. Strategicznie w ażna ziemia lubuska u spływu W arty do O dry oraz niebezpieczny klin now om archijski są mimo szczupłości tego terenu i rzadkiego zaludnienia — obiektem nader w ażnym dla zagadnienia kolonizacji niemieckiej. Zgerm anizowanie bowiem tego terenu przyspieszało germanizację Pomorza szczecińskiego, izolowanego od Polski, wpływało też na niemczenie się północno-zachodnich pow iatów W ielkopolski 1 północnego cyplu Śląska. W chwili gdy do ziemi lubuskiej zaczęli napływ ać pierwsi Niemcy, ziemia ta znajdow ała się w rękach książąt śląskich i dzieliła los Śląska. Ze Śląska też przybyli tu pierw si osad­ nicy niem ieccy i dlatego o wiele później niż na Dolny Śląsk. Pierwsze projekty kolonizacyjne pojaw iają się w roku 1224, kiedy to książę H enryk Brodaty darow ał cystersom z Lubiąża i z Trzebnicy po 200 łanów, kanonikom z N owim burka w r. 1226 też 200 łanów, a templariuszom w roku 1229 aż 300 łanów w ziemi lubuskiej. W roku 1241 komes Mroczko z Pogorzeli chciał lokow ać sam Niemców w ujeździe sulęcińskim, ale nie doczekawszy się tego, podarow ał dobra w roku 1244 tem pla­ riuszom. Realizacja w ogóle tych projektów była praw ie żadna, do wsi ziemi lubuskiej nie przybyli upragnieni koloniści nie­ 87 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA mieccy. W iększa kolonia niem iecka osiadła tylko w latach 1225— 1233 na targu w Lubuszu, po czym pojawiło się nieco Niem ców w pierw szych m iastach lokow anych na praw ie nie­ mieckim. Były to: Przybór (Fürstenwalde), założony w latach 1225— 1249, dalej Lubesz (Müncheberg) położony na zachodzie ziemi lubuskiej, z lew ej strony Odry, lokow any przez książąt śląskich w latach 1232—45, dalej Sulęcin (Zielenzig) lokow any w roku 1244 przez templariuszów, w reszcie głów ny gród ziemi, Lubusz, lokow any przed rokiem 1250, i Sulichów (Züllichau), nad granicą W ielkopolski i Śląska, lokow any około roku 1250. Tak późne w porów naniu do Śląska pow staw anie m iast i rzadka ich sieć nie sprzyjały też do połow y XIII w ieku napływow i Niemców do ziemi lubuskiej. Punktem przełomowym w historii kolonizacji niem ieckiej staje się dopiero fakt przejścia ziemi lubuskiej w latach 1249 do 1250 w ręce m argrabiów brandenburskich. Lekkom yślny książę śląski Bolesław Rogatka odstąpił ziemię lubuską n a ­ przód arcybiskupow i m agdeburskiem u, a z rąk tegoż przeszła ona w net do Brandenburgii. Był to krok nieopatrzny i niczym nie uspraw iedliw iony, naw et na krótką metę. Ówczesna też opinia publiczna Śląska i W ielkopolski bardzo ostro potępiła za to Bolesława Rogatkę. Fakt jednak nie dał się już cofnąć i żarłoczna dynastia askańska usadow iła się na dobre nad środ­ kow ą Odrą, w punkcie niezw ykle w ażnym dla spoistości m a­ cierzystych ziem polskich. Było to zarazem pierw sze usado­ w ienie się obcych czynników politycznych, bo przecież Po­ morze szczecińskie w gruncie rzeczy pozostaw ało niezależne i pod w łasną dynastią. Tymczasem w ziemi lubuskiej od 1250 r. zachodziło niebezpieczeństwo, że niem iecka dynastia zacznie celową germ anizację kraju. Dla m argrabiów stała się ziemia lubuska przede w szystkim punktem w yjścia do dalszych za­ borów kosztem kresów W ielkopolski i Pomorza. Z roku na rok w dzierali się Brandenburczycy coraz głębiej na wschód, dążąc w ytrw ale do W isły i Pomorza gdańskiego, o którego posiada­ nie zaczęli cichy wyścig z Krzyżakami. N aprzód w latach 1253 do 1255 oderw ali południowe części ziemi barnim skiej i staro­ gardzkiej od Pomorza z grodami Cedzyna, Chinez i Kostrzyn, 88 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ w roku 1257-usadowili się pod wielkopolskim Santokiem i na­ przeciw niego w ystaw ili gród i miasto Landsberg (Gorzów). Podwaliny pod tzw. N ową M archię były już położone, a Landsberg staje się oparciem dla Niemców nad W artą. Równocześ­ nie zaczyna się też praca nad dalszym lokow aniem miast, które zakładano przew ażnie na m iejscu daw nych polskich targów. A skańczycy zakładają miasto Frankfurt nad Odrą (Słubice) w 1253 r. na wzór Berlina1), Königsberg (Chojnica) w 1255—65, M ühlrose (Miłoradz) około 1260 r., Strzelce (Friedeberg) 1260 do 1270, Słodyń w latach 1262—70. Zagęszcza się więc przez to sieć m iejska i niem czyzna zyskuje punkty oparcia. Podboje toczą się dalej. W latach 1265/6 w pada w ręce Brandenburgii Santok, w r. 1270 Drżeń nad N otecią i Choszczno od strony Pomorza. W praw dzie o grody rozgorzały w alki z książętami wielkopolskimi, ostatecznie jednak w roku 1303 tereny te opa­ now uje Brandenburgia na stałe, posuw ając się naw et w latach 1308— 12 poza rzekę Drawę i docierając aż do rzeki Chudej (Głdy). Je st to szczyt pow odzenia Nowej Marchii, W ielkopol­ ska zostaje odcięta od Pomorza szczecińskiego. Na całe szczę­ ście w net potem w ygasa dynastia askańska, zabory ustają, wzmocniona Polska, odbudow ana przez Łokietka, odbiera za Kazimierza W ielkiego Santok i Drżeń na lat kilka (1365— 1370), a tereny między rzekami Drawą i Chudą w roku 1368 na stałe. Pojęcie Nowej M archii ustala się i zabory przycichają. W drugiej połow ie XIII w ieku zaczyna się żywsza akcja kolonizacyjna zarówno w ziemi lubuskiej jak i w Nowej Marchii, zależnie oczywiście od zdobyw anych przez Branden­ burgię terenów . Sadowi się tu zakon templariuszy, który jest wielkim propagatorem niemczyzny. Zaczęta kolonizacja w iej­ ska ściąga tu nieco ludności niem ieckiej z Brandenburgii (oko­ lica Strzelec), głównie jednak z Pomorza szczecińskiego, które samo niezasobne w tę ludność nie może w iele jej dostarczyć. Słowiańskość też ziemi lubuskiej i Nowej M archii przez cały XIII w iek nie ulega kwestii. Poza Drawą nie docierają Niemcy *) W tu tejszej osadzie targow ej gmina niem iecka tw orzyła się już zapew ne w czasach H enryka Brodatego. 89 ŚREDNIOW IECZNA KO LO N IZA CJA NIEMIECKA w ogóle na wieś, poprzestając na miasteczkach,' osiadłe zaś tam w czasach brandenburskich rycerstw o niemieckie, po przy­ łączeniu tych terenów do Polski uległo rychłej polonizacji. Sołtysi wsi lokow anych — to w yłącznie Niemcy, chętnie do­ rabiający się m ajątku na tym stanow isku. N ie w szystkie jed ­ nak wsie uległy wówczas przeniesieniu na praw o niemieckie, część też z nich zawdzięczała to jeszcze książętom pomorskim. W obec braku niem ieckich osadników rolnych musiano do k o ­ lonizacji używ ać m iejscow ych Polaków, dlatego też praw ie nie słyszym y tu o częstym w Brandenburgii usuw aniu Słowian z roli, by zrobić miejsce kolonistom niemieckim. Zdarzało się też raczej, że wieś niem iecką lokow ano obok polskiej, z czego pow staw ały charakterystyczne pary nazw o przym iotnikach: ,,Neu" i „Alt" lub „W endisch" i „Deutsch". N ie zawsze jednak ostatnie określenie oznaczało różnicę etniczną, mogła to być tylko różnica prawna. O tym, że osadników niem ieckich nie mogło zbyt w ielu napływ ać do ziemi lubuskiej i Nowej M ar­ chii, świadczy fakt, że zachow ał się tam aż do dziś typ domu słowiańskiego, co w skazuje na tylko późniejsze zgermanizow anie polskiej pierw otnie ludności. Nowi panow ie niem ieccy popierali tu przede wszystkim zakładanie osad miejskich, których ilość w dalszym ciągu w zrastała, dochodząc do najw iększego nasilenia w latach 1280— 1310. Sieć też tych m iasteczek — bo żadne nie przed­ staw iało nigdy, prócz Frankfurtu nad Odrą, znaczenia handlo­ wego — mocno się zagęściła i stanow iła oazy niem czyzny w śród polskiej ludności okolicznej1). Ponieważ dopływ nowych osadników niem ieckich naw et do m iast był ciągłe słaby, m ia­ sta zapełniały się rów nież polskimi osadnikam i z najbliższej okolicy. Tak było np. w Kónigsbergu, Słodyniu, Landsbergu, *) Z m iast pow stały w dalszym ciągu w N ow ej M archii i ziemi lubuskiej: Berlinek w 1278 r., Schonfliess 1281, Choszczno (A rnsw alde) ok. 1284, Rze­ czyca (Reetz) po 1284, Bernstein 1290/1315, Czaplinek 1291/1334, Świbowina (Schivelbein) przed 1296, Berwald ok. 1296, D raw sko ok. 1297, Dobiegniewo 1298, K ostrzyn k. 1300, Lipiny (Lippehne) 1302, W alcz 1303, N ow y Kalisz 1303, F rydlad 1303, M urzynno (M ohrin) przed 1305, Tuczno przed 1306, D rżeń ok. 1317, Świebodzin ok. 1319, Falkenburg 1333, Rypin 1329, Człopa przed 1350, N ow y W edel około 1363 roku. 90 PRZEBIEG K OLONIZACJI N IEM IECKIEJ Frydlądzie, Drezdenku. Ta ostatnia m iejscowość jeszcze w roku 1608 miała dużą ilość ludności polskiej. W innych m iastach ludność polska m ieszkała w osobnych osadach, tzw. kiczach na wzór Brandenburgii. W e Frankfurcie jeszcze w XV w ieku istniała kicz słowiańska, a w obawie przed do­ pływ em Słowian do w łaściwego miasta, zakazał Frankfurt w 1516 roku udzielać im praw obyw atelskich. W kiczy Lubusza Polacy byli jeszcze na początku XVII wieku. Rycerstwo Nowej M archii i ziemi lubuskiej w niew ielkiej części tylko rekrutow ało się z przybyszów niemieckich. Są to rody: G unsterberg, Schwanebeck, W edel, Bronstedt, Schóningen, Behr itd. Trzon jego stanowiło daw ne rycerstw o ziemi lubuskiej z domieszką śląskiego, w pow iatach zaś oderw anych od Pomorza było to m iejscowe rycerstw o słow iańskie lub przy­ byłe z dalszych stron poprzez Pomorze. W niem ieckiej już pisowni dokum entów były to rody: Jagow, Sydow, Kerkow, Gartkow, Kunów, Gobelo, Romelo, Morzin, Lettenin, Kleist, Granzow, Slamenow, Stawenow. Zostawszy lennikam i branden­ burskimi, w krótce podobnie jak w rdzennej Brandenburgii zlały się w jedną masę z niemieckimi i uległy germanizacji. Procesy germ anizacyjne w ziemi lubuskiej i Nowej Marchii nie są nam bliżej znane. W każdym razie nie mogły się p rę­ dzej zacząć jak z końcem XIV wieku. N iem cy mieli tu jako m ocny atut w swych rękach — w ładzę polityczną, następnie czysto niem ieckie klasztory i duchowieństwo, zgerm anizowaną szlachtę i niem iecki p atry cjat po miastach. Jak wszędzie, nie­ w ątpliw ie rolę germ anizacyjną odegrały m iasta przy rów no­ czesnym zerw aniu kontaktów politycznych i kulturalnych tu ­ tejszej ludności z Polską. Długo trzym ały się przy polskości uboższe osady, zwłaszcza wsie rybackie nad O drą i Notecią, rów nież dalej od miast położone osady leśne i przedmieścia (kicze) słow iańskie przy miastach. Na zachodzie ziemi lubu­ skiej i koło Frankfurtu Polacy utrzym yw ali się jeszcze do po­ czątku XVI wieku. W iele przem aw ia za tym, że zwłaszcza w Nowej M archii i bliżej granicy polskiej, np. koło Sternbergu (Toruń), język polski uchow ał się do XVII wieku. W takim Gurkowie np. koło Santoka nad N otecią jeszcze w XVII w ieku 91 ŚREDNIOW IECZNA K OLONIZACJA NIEMIECKA ludność mówiła po polsku. W yżej wspom nieliśmy już także 0 częściowej polskości w tych samych czasach ludności miasta Drezdenka. d) W i e l k o p o l s k a . W ielkopolska była trzecią z kolei po Śląsku i Pomorzu szczecińskim ziemią polską, gdzie najpierw dotarły projekty kolonizacji wsi przy pomocy Niemców. Potencjonalnym i propagatoram i niem ieckości były tu zawsze klasztory cysterskie, obsadzone przez mnichów niem ieckich z Camp i A ltenbergu nad Renem. Były to: klasztor w Łeknie, założony jeszcze w 1153 roku, i klasztor w Lądzie w 1165 roku. Na początku XIII w ieku doszły do nich klasztor cysterek w Ołoboku w 1211 roku, klasztor cystersów w Obrze w 1231 r., w Paradyżu w 1239 roku, cysterek w Owińskach w 1242 roku, klasztor cystersów w W ieleniu w 1278 roku i w Bledzewie w 1282 roku, jako filia klasztoru z D obryługu na Łużycach. Cystersi długo, bo do początku XVI wieku, przyjm owali na swych członków jedynie Niemców, a Polak-mnich był w ielką rzadkością, cysterki przeciw nie — szybko się spolonizowały. Konwersi jednak w klasztorach męskich byli już Polakami 1 oni to przew ażnie pracow ali na roli. A w ięc poza niektórym i klasztorami niemieckimi reszta duchowieństwa, a szczególnie całe świeckie było czysto polskie i z końcem XIII w ieku na­ rodowo nastaw ione. Inicjatyw a do kolonizacji w W ielkopolsce wyszła od wielkiej własności, tj. księcia, Kościoła i rycerstw a. W ielka własność w XII w ieku dążyła do zaludnienia puszcz i do uregulow ania ciężarów poddanej ludności w edług pod­ staw y czynszowej. Istniało w ięc w W ielkopolsce zapotrzebo­ w anie na ręce do pracy w puszczach granicznych. Trzebienie lasów przez łazęgów nie w ystarczało, dew astow ali oni tylko puszczę, ale nie osiedlali się nigdzie na stałe. Przykład Śląska, gdzie w łaśnie przybyło na początku XIII w. nieco osadników niemieckich, podziałał na W ielkopolską. Z wielkimi zamiarami osadniczymi nosił się ks. W ładysław Odonic, a chciał je przeprowadzić przy pomocy cystersów. Zdawało mu się, że jest to szybka droga do zaludnienia puszcz i pow iększenia przez to własnego bogactw a i potęgi. W r. 1210 nadał cystersom z Pforty, klasztorowi m acierzystem u Lubiąża, 92 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ dobra w kasztelanii przem ęckiej na granicy śląskiej i pozwolił osadzać w nich Niemców. Fundacja ta nie doszła do skutku. W roku 1212 darow ując biskupow i pruskiem u, cystersow i Chrystianowi, wieś Ceków pod Kaliszem, pozwolił Odonic osa­ dzić tam również Niemców. W 1225 roku chciał zaludnić puszczę nakielską, a w 1233 w ieleńską, w ydzielając z nich w ielkie ilości ziemi, bo po 3000 łanów, cystersom z Lubiąża. Ale osadnicy także i tutaj nie zjawili się. Kiedy próba spro­ wadzenia osadników niem ieckich przez kom esa Bronisza do jego dóbr nie udała się, postanow ił on pow ierzyć to dzieło cy­ stersom z Lenina w Brandenburgii, dla których ufundował klasztor w Paradyżu. N iew ątpliw ie w ięc w latach 1210— 1233 istniał w W ielkopolsce szczery zam iar ze strony polskiej spro­ wadzenia Niemców, tylko w łaśnie Niem cy nie dopisali. Na lokacji wsi Gościchowa zbankrutow ało po kolei dwóch soł­ tysów. Były widocznie w ielkie trudności w sprowadzeniu Niemców-kolonistów. Smutne doświadczenie nakazywało w dziele kolonizacji posługiw ać się głównie Polakami albo przenosić istniejące już wsie polskie na tzw. praw o niem iec­ kie. Chodziło tu już tylko o uregulow anie powinności na wzór zachodni i tego rodzaju kolonizacja na tzw. praw ie niem iec­ kim zaczęła rozw ijać się żywiej od 1230 roku, przybierając na sile w latach 1250— 1310. Później nastąpiło w ybitne osłabienie tej akcji. N ajw ięcej przeprow adzał ją Kościół, szczególnie cy­ stersi, dalej tem plariusze na granicy W ielkopolski, Pomorza i ziemi lubuskiej, joannici i bożogrobcy z Gniezna. Znaczny udział brali też biskupi poznańscy i arcybiskupi gnieźnieńscy, szczególnie arcybiskup Jakub (zm. 1312 roku) i Janisław (zm. 1341), którzy choć w polityce zwalczali Niemców, prze­ cież popierali tzw. prawo niem ieckie w kolonizacji, bo nic nie miało ono w spólnegę z elem entem niemieckim. Z książąt kolo­ nizację przeprow adzają Przemysł I (zm. 1257), Bolesław Pobożny (zm. 1279) i Przemysł II (zm. 1296), choć w mniejszym niż Kościół stopniu. Poza tym w sw ych dobrach zajm uje się nieco w ięcej tą spraw ą rycerstw o. O ile pierwsze lokacje roz­ rzucone są raczej wzdłuż zachodniej granicy z Brandenburgią i Śląskiem, późniejsze dokonują się na przestrzeni całej dziel93 ŚREDNIOW IECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA nicy. W dziele tym bierze z początku udział garść Niemców jako osadźców i sołtysów. W ystępują oni najczęściej koło miast i klasztorów, szczególnie we w siach podmiejskich. Objaw to charakterystyczny dla ziem słowiańskich jako przejaw praw nej i ekonomicznej ekspansji niem ieckich przeważnie patrycjatów miejskich. M ieszczanie zwykle są też sołtysam i a naw et właścicielami ziemi. Jednym słowem, sołtysi-Niemcy to nie przyw ódcy em igracji niem ieckiej — ale przedsiębiorcy szukający dobrej lokaty swych kapitałów zarobionych w mie­ ście. Do roku 1280 tylko Niem cy są sołtysam i w W ielkopolsce, później pojaw iają się sołtysi Polacy, którzy do roku 1333 sta­ nowią już co najm niej 50%. W W ielkopolsce spotykam y drobne tylko ślady osadników niemieckich. Nie w ystępują oni naw et w tym stopniu co na Śląsku Dolnym. W roku 1233 m iała być kolonia Niemców w Panigrodzu, posiadłości cystersów z Łekna. C ystersi z Lądu w roku 1250 czynili starania o sprowadzenie Niemców, którzy mieli mieszkać obok Polaków, ale próba ta nie udała się. Tro­ chę Niemców zdołał klasztor ten osadzić we wsi W oli Lądzkiej na przełomie XIII/XIV wieku, ale i tu nie byli w w ięk­ szości, bo mieszkali obok Polaków. Cystersi, przybyw ając z Niemiec do Paradyżu, przyprowadzili ze sobą również małą kolonię osadników niemieckich, którzy może mieszkali we wsi Herm annsdorf albo w Lubinisku, zwanym z niem iecka „wieś M arcina". Klasztor cystersów w W ieleniu otrzym ał w r. 1326 łany we wsi Przyczyna koło W schowy, gdzie było 4 Niemców osadzonych jeszcze przez mieszczan wschowskich. W pasie granicznym nad O drą i w ogóle nad granicą śląską spotyka się też zgerm anizowane przez klasztory niem ieckie lub sołtysów nazw y miejscowe, np. Biskupice przem ianow ane na Bischoffsdorf, Lasocice na Lessotendorf, Kotlin pod Pońcem na Kezzilberck, Prandocin na Bransdorf, poza tym pod Pońcem. wsie Hermannshof i Heinrichsdorf. N azw y te jednak nie mówią nic jeszcze o niem ieckiej ludności tych wsi, świadczyć mogą n aj­ wyżej o niemieckości ich właścicieli lub naw et ich urzędni­ ków. Klasztor cysterek w Ołoboku posiada, być może, Niem ­ ców we wsi Łubnice. Cystersi więc, którzy mieli jeszcze n aj­ 94 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ większe możliwości sprowadzenia Niemców dzięki związkom z m acierzystym i klasztoram i w Niemczech — założyli n aj­ wyżej w kilku wsiach w ielkopolskich nieliczne kolonie nie­ mieckie. Cóż więc mogły zdziałać inne klasztory lub osoby pryw atne? N aw et koło względnie silnego ośrodka niemieckości, jakim był Poznań, nie pow stały czysto niem ieckie wsie, można jedynie zauważyć ślady pobytu pojedynczych tylko Niemców w kilku wsiach; np. w Czerlejnie kmieć Gilbrun, w Skrzynkach kmieć Valdo, w W iejnienicach kmieć Jost, w W ąsow ie — Guzman, poza tym byli oni w Chludowie i Krzesinkach. N apływ Niemców do wsi w ielkopolskiej był więc mi­ nimalny, o w iele m niejszy niż na Śląsku lub Pomorzu szcze­ cińskim, a Niemcy, o ile tu docierali — to tylko w pobliżu m iast i klasztorów. Kolonizacja już w XIII w. nie była zjawi­ skiem ¿migracyjnym, lecz jedynie przem ianą społeczno-gospo­ darczą. W XIV w ieku — zwłaszcza za Kazimierza W ielkiego, kiedy w W ielkopolsce nasilenie przenoszenia wsi na prawo nie­ mieckie już mocno opadło, a odbywało się głównie w dzielnicy kaliskiej, zniszczonej przez najazdy krzyżackie z czasów Ło­ kietka, szczególnie w okolicach Żnina — udział Niemców na­ w et w śród sołtysów spadł do zaledwie 20%. N a początku XV w ieku w szyscy sołtysi to już z reguły Polacy. Rycerz niemiecki był w średniow ieczu również niezmierną w W ielkopolsce rzadkością. Obce rycerstw o w ystąpiło jedynie w czasie epizodycznego panow ania książąt głogowskich w W ielkopolsce, a pojaw ienie się ich na dworze wywołało takie oburzenie polskiego rycerstw a, że to przechyliło szalę przew agi na rzecz Łokietka. W iększe ilości Niemców usadow iły się jedynie w miastach, których przekształcenie się w m iasta typu zachodniego doko­ nało się rzeczywiście przy współudziale Niemców i pod ich kierownictwem. Stąd na w iele lat zatrzymali tu oni dominu­ jące stanow isko gospodarcze i polityczne, nieproporcjonalne jednak bynajm niej do ich ilości. Nie we w szystkich też mia­ stach, oczywiście, była ich większa ilość, w niektórych, zwła­ szcza mniejszych, stanow ili znikomy procent lub nie było ich wcale. N ajw cześniej stosunkowo pojaw iła się kolonia nie­ 95 ŚREDNIOW IECZNA K O LO N IZA CJA NIEMIECKA miecka w Poznaniu. Poznań sprzed roku 1253 był dość w ielką osadą rozrzuconą na znacznym obszarze, jak inne zresztą mia­ sta typu w schodnio-europejskiego. Główny ośrodek, dawne podgrodzie, znajdował się na O strowie koło katedry, obok był ośrodek targow y, zwany Sródką, na lewym brzegu W arty były nadto osady blisko kościołów św. Gotarda, św. M arcina i św. W ojciecha. W osadzie targow ej Sródce ulokow ała się na początku XIII w ieku kolonia kupców niemieckich, m ieszka­ jąca w osobnym zapewne ,,vicus", i tu zaczęto budować plany przem iany Poznania w miasto typu zachodniego. Ta gmina niemiecka, na czele której stał sołtys, w roku 1231 została lokow ana jako miasto przez W ładysław a Odonica. Był to zarazem początek Poznania, pierwszego m iasta w W ielkopolsce. A nalogia do W rocław ia i Szczecina jest uderzająca: wszę­ dzie ew olucja poprzedza lokację, która jest tylko praw nym stw ierdzeniem istniejącego już w rzeczywistości miasta. Po­ czątki m iast w W ielkopolsce, jak widzimy, są nieco tylko wcześniejsze niż na Pomorzu szczecińskim, a o w iele później­ sze niż na Śląsku, który w tym czasie miał co najm niej już 8 miast. Drugą, następną lokacją było książęce Gniezno, które otrzymało prawo niem ieckie zapewne w roku 1235. Lokacje m iast idą z początku niesporo. W roku 1243 następuje lokacja Powidza, W ronek przed 1251 rokiem, Kostrzynia w 1251 i po­ nowna lokacja Poznania w 1253, która tym razem ogniskuje się na lewym brzegu W arty, w miejscu szerszym i do obrony sposobniejszym. Od połow y też XIII w ieku lokacje miast za­ czynają rozwijać się żywiej i rozmieszczać w całej dzielnicy1). Razem w ciągu XIII w ieku powstało w W ielkopolsce 38 miast, w ciągu XIV w ieku 55, a w XV w ieku jeszcze 60, razem 153, a więc w cale nie mniej niż na Śląsku. W iększość z nich, bo 85%, pow stała w drodze przem iany osad już daw niej istnieją­ cych. Lokacje na tzw. surowym korzeniu, czyli bez żadnego związku z istniejącą osadą i w terenie dotąd pustym, należały >) Do najstarszych należą: Śrem 1253, K iecko 1255 r., Buk przed 1257 r., Jarocin przed 1257 r„ P yzdry przed 1257 r„ M iędzyrzecz przed 1259, gdzie jednak już w r. 1248 istniała kolonia niemiecka, Kalisz 1253/60, K cynia 1262, Pobiedziska przed 1266, Z d u n y 1267, L ądek 1269, K rzyw iń przed 1270, W schowa przed 1273, G ostyń 1278 itd. 96 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ do w yjątków . Początkowo książę jest tym, który stara się o powiększenie ilości miast. Od XIV w. inicjatyw ę przejm uje polskie rycerstw o. W zorem dla miast w ielkopolskich jest głównie M agdeburg, część jednak miast, zwłaszcza w dzielnicy kaliskiej z Kaliszem na czele — w zoruje się na Środzie śląskiej. Śląsk zresztą w ogóle zasila w ielkopolskie miasta swymi Niem­ cami. Ma to tę dobrą stronę, że w ielkopolskie miasta nie są ani w części tak zniemczone jak miasta na Śląsku Dolnym. W W ielkopolsce można mówić jedynie o niemieckości patrycjatu i części mieszczaństwa i to nie w szystkich miast. N apły­ w ająca do miast ludność polska zajm uje tu od początku m iej­ sce ważne i ilościowo przynajm niej przew ażające. W XIV w. N iem cy opanow ują jeszcze większość dochodowych w ójtostw m iejskich, skupiając je w dwóch trzecich w swoim ręku. Oni to nadają lokowanym przez siebie miastom nazw y niemieckie, choć ludność jest czysto polska, np. M iksztat = Komorów, Schildberg == Ostrzeszów, Langinfurt = Kępno. Działa tu także moda płynąca ze Śląska. Stolica W ielkopolski, Poznań, jest od początku miastem dwujęzycznym, naw et w sferach boga­ tych mieszczan i patrycjatu. Buntownik z roku 1312 przeciw Łokietkowi — w ójt Przemko — jest w yraźnie polskiego po­ chodzenia. W XIV w ieku p atry cjat m iejski Poznania jest chyba tylko w 50% niemiecki, podobnie jak w Kaliszu. W ięk­ szość niem iecką wśród patry cjatu posiadały tylko nieliczne miasta, jak Oborniki, Międzyrzecz, Konin, Pyzdry, Słupca, Go­ styń i Pobiedziska, szczególnie zniemczoną była W schowa. M niejsze miasteczka, np. Krzywiń, od początku były czysto polskie. W XV wieku, kiedy dysponujem y już dokładniej­ szymi danymi, proces polonizacji miast w ielkopolskich jest w pełnym toku. Nie tylko kmiecie, ale i szlachta polska w prost żywiołowo garnie się do miast. W Poznaniu np. Niemcy nie przekraczają już wówczas 33% ludności, podczas gdy mie­ szczan pochodzenia szlacheckiego jest co najm niej 20% w śród spotykanych nazwisk. Cechy rzemieślnicze — w porów naniu do początków XV w ieku — są w znacznej mierze polskie.. Imiona i przezwiska Niemców poznańskich ulegają polonizacji, język polski zaczyna być ich językiem codziennym, m a K ' 7 K olonizacja niem iecka 97 ŚREDNIOW IECZNA K OLONIZACJA NIEMIECKA żeństw a mieszane dokonują reszty. W głównym kościele pa­ rafialnym miasta, u św. M arii M agdaleny kazania w języku polskim byw ają w ygłaszane już na początku XV wieku. Bo­ gatsi mieszczanie-Niemcy, np. Rosmanowie przez kupno wsi okolicznej N aram owic stają się szlachtą — Naramowskimi i polonizują się. N apływ ają wprawdzie ciągle dalsi Niem cy do Poznania, jak kupcy z Norymbergi, ale to już dopływ jed­ nostek, który w ogólnym bilansie nic nie znaczy. Księgi ra­ dzieckie prowadzi się w Poznaniu po łacinie, na początku zaś XVI w ieku w yrzuca się język niemiecki z cechów i z sądów, gdzie tak długo utrzym ał się jedynie przez konserw atyzm i modę. Było to zjawisko spotykane w czysto polskich m ia­ stach w całym kraju, naw et w ciągu XVI wieku. W Kaliszu w XV w ieku ilość Niemców nie przekracza już 6%, szlachtamieszczanie liczy tu 25% i zajm uje główne urzędy miejskie. W parafii św. M ikołaja, głównej w mieście, jest w roku 1414 polski kaznodzieja, przedm ieścia są czysto polskie. W Gnieźnie liczba Niemców w ynosi tylko 2 %, podczas gdy mieszczan pochodzenia szlacheckiego jest 33%. Z innych w iększych miast w ielkopolskich nieco w ięcej Niemców m ają Pyzdry, bo około 17%, szlachty jest tu jednak 35%, a m ałżeństwa mieszane i spolszczenie imion w skazują na proces połonizacji. W iększe ilości Niemców spotykam y głównie w w ażniejszych miastach południowo-zachodnich W ielkopolski, blisko Śląska i Branden­ burgii. W sławnym z tkactw a Kościanie, zasilanym przez do­ pływ z Dolnego Śląska, jest w XV w ieku 40% Niemców, ale i tu zaczyna się polszczenie nazw isk i imion od początku tego wieku. W M iędzyrzeczu jest jeszcze około 50% Niemców, a graniczna W schow a ma ich blisko 100%. Poważne m niejszo­ ści niem ieckie (33—25%) spotyka się w Grodzisku, Zbąszyniu, Łobżenicy, Stęszewie. Reszta m iast ma ich nikłe ilości (Sza­ m otuły 16%, W rześnia 12%, Nowe M iasto i Stawiszyn 7%, Oborniki 6%, Środa 6%, Koźmin 5%, Poniec 5%, Srem 3%, Pleszew 2%. Są jeszcze w Gostyniu, M iędzychodzie, W olszty­ nie, Zdunach i Złotowie, ale w przew ażającej ilości kilku­ dziesięciu miast w ielkopolskich w XV w. nie ma ich w ogóle. Np, w Kcyni, Borku, Zdzieżu, Sępolnie, N akle itd. Cech kolo98 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ nialności m iasta w ielkopolskie w ogóle nie posiadały, a udział Niemców w mieszczaństwie wielkopolskim nie w ykracza w XV w ieku poza 12% w całości. Ta druzgocąca w prost prze­ w aga ludności polskiej była przyczyną szybkiej polonizacji Niemców. W Poznaniu np., który ze względu na swą wielkość i znaczenie handlowe zawsze przyciągał Niemców, było ich w roku 1633 już tylko 6%, prawda, że należących w dalszym ciągu do najbogatszych kupców i rzemieślników. Niemczyzna więc w W ielkopolsce ograniczała się w średnio­ wieczu do niektórych klasztorów, zwłaszcza cysterskich, garstki sołtysów w XIII i XIV wieku, z rzadka rozrzuconych, nielicznych wsi kolonistów niemieckich, które nigdy nie prze­ kroczyły liczby kilkunastu, licząc już najkorzystniej1), i do mieszczaństwa niem ieckiego w kilkudziesięciu miastach. Mie­ szczaństwo to poza W schow ą nigdzie nie było etnicznie czyste, skupiało się albo jedynie w w ażniejszych miastach, albo także w mniejszych, o ile położone były wzdłuż granicy śląskiej i brandenburskiej. Jeśli mieszczaństwo niem ieckie grało gdzieś większą rolę, to nie tyle dzięki swej ilości, ile dzięki bogactwu i tradycji. Pozorną niemieckość miast posiadających nikły procent Niemców w ytłum aczyć można ówczesnymi też w arun­ kami prawnym i i społecznymi konserw ującym i len stan rze­ czy. Zjawisko to można porów nać z analogicznym znaczeniem żywiołu żydowskiego w m iastach polskich XX wieku. e) M a ł o p o l s k a . Ruch kolonizacyjny i napływ Niemców do M ałopolski zaczął się nieco później niż w W ielkopolsce z powodu odleglejszego położenia M ałopolski w stosunku do Dolnego Śląska — kolebki tych przem ian i żywiołu niem iec­ kiego na ziemiach polskich. Pierwsze projekty kolonizacyjne pojaw iają się pod koniec rządów Leszka Białego w roku 1227. Są to oczywiście znów, tak samo jak w W ielkopolsce, fanta■) W XVI w. dw ie wsie niem ieckie z pochodzenia (G ronów i W itków ) spotykam y pod Lesznem, w. r. 1517 je st niem iecka wieś T illendorf pod W schowę. Kilka wsi niem ieckich w XVI w. rozm ieszczonych jest na po­ łudnie od M iędzyrzecza, w okolicach Brójcc, np. W yszanowo, Suchy Lutelak, Kalawa, Bukowiec, a trzy wsie niem ieckie: N aclaw , Czarkow o, Siera­ ków leżały pod Kościanem. v 99 ŚREDNIOWIECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA styczne próby karczow ania puszcz przez osadników niem iec­ kich, Interesuje się nimi biskup krakow ski Iwo Odrowąż, prag­ nąc ich użyć do zaludnienia Puszczy Łysogórskiej w okolicach Kielc i Tarczku. Plany te spełzły na niczym. Prawdopodobnie w roku 1227 przybyło kilku Niemców do osad targow ych w Tarczku i w W ierzbicy i w związku z tym otrzym ały one wówczas prawo niemieckie. Nie były to jednak jeszcze właściw e miasta w późniejszym tego słowa rozumieniu. W spół­ cześnie również i w Krakowie tworzy się na podgrodziu (koło kościoła św. Trójcy) liczniejsza kolonia niemiecka, która w roku 1228 stanow i już samodzielną gminę z sołtysem na czele na wzór w rocław skiej czy poznańskiej. Kolonia ta w stosunku do polskiej ludności podgrodzia jest oczywiście w mniejszości, a mieszać się już z nią zaczyna przez małżeństwa. Z tego zaułka (vicus) niemieckiego wychodzi zaw iązek późniejszej organiza­ cji miejskiej. Podobną gminę zorganizowaną na praw ie nie­ mieckim spotykam y w roku 1230 w Skarzeszowie, w północnej M ałopolsce. Za rządów H enryka Brodatego w Krakowie od­ żyw ają znów projekty zaludnienia puszcz przez Niemców na w zór prac przeprow adzanych wówczas na Śląsku. Tym razem chodzi tu o pograniczną puszczę górską od strony W ęgier. W roku 1234 w ojew oda krakow ski Teodor otrzym uje przy­ wilej lokow ania Niemców nad Dunajcem i sąsiednimi potokami — O strowianką, Rogoźnikiem, Stradomką, Lepietnicą, Słoną, Ratajnicą i Niedzielską. A kcja ta nie udała się, a w ojew oda oddał wówczas troskę o te pustkow ia cystersom, których osa­ dził w Ludźmierzu na Podhalu. Ci również w iele tam nie zdzia­ ławszy, przenieśli się w krótce do Szczyrzyca. Cystersi zresztą m ałopolscy nie posiadali tych minimalnych naw et danych po­ mocniczych do sprowadzenia Niemców, co ich bracia w ielko­ polscy, gdyż byli pochodzenia francuskiego. W M ałopolsce też nie było praw ie problem u niemieckich klasztorów, z w y­ jątkiem może silnie zniemczonego opactwa bożogrobców w M iechowie, K olonizacja Niemcami po pierwszych niepowodzeniach za­ mienia się w krótce w M ałopolsce w kolonizację na praw ie nie­ mieckim lub w przenoszenie wsi polskich na prawo niem iec­ 100 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ kie. W roku 1242 spotykam y wieś Brzeźnicę koło Bochni, uży­ w ającą praw a niemieckiego a lokow aną przedtem przez bi­ skupa płockiego Andrzeja. W Sandomierzu współcześnie tw o­ rzy się na podobieństwo krakow skiej również niem iecka kolo­ nia kupiecka zorganizowana jak i tam ta w gminę używ ającą praw a magdeburskiego. Bolesław W stydliw y w roku 1244 na­ w raca znów do projektu kolonizacji pogranicza węgierskiego, lokując wówczas Podoliniec nad Popradem na praw ie m agde­ burskim. Jak dotąd nie ma więc mowy w M ałopolsce o jakimś wielkim napływ ie Niemców, ani naw et o szybkim tempie sa­ mej kolonizacji w iejskiej. Do połow y XIII w ieku ilość Niem ­ ców w całej M ałopolsce nie przenosi liczby kilkuset głów, gru­ pujących się głównie w koloniach niem ieckich Krakowa i San­ domierza. Kolonizacja w iejska na praw ie niemieckim w M ało­ polsce ożywia się dopiero od roku 1270 i do roku 1310 płynie dość wolno i spokojnie, obejm ując bez porów nania mniej wsi aniżeli na Śląsku i w W ielkopolsce. Ten proces gospodarczy jest tu w ybitnie opóźniony. N apraw dę zaczyna się dopiero za W ładysław a Łokietka, a więc już na początku XIV wieku. W związku z tym opóźnieniem stoi słaby napływ Niemców jako sołtysów na wieś, zwłaszcza w XIII wieku, choć niew ąt­ pliwie w gronie sołtysów mało jest jeszcze Polaków 1). Nie może też być m ow y o jakim ś żywszym napływ ie kolonistów niemieckich. Tempo odbudowy gospodarczej M ałopolski po Łokietku zwiększa do maksimum Kazimierz W ielki (zm. 1370), k tóry tą zapóźnioną dzielnicą zajął się wówczas w szczególny sposób. Powstaje dużo now ych zupełnie osad (33%), zwła­ szcza w obrębie Puszczy Świętokrzyskiej w dobrach biskupa krakow skiego, najw ięcej zaś w lasach pogórza i Beskidów w południowej części M ałopolski (okolice Lanckorony, dolina Raby, Podhale, kotlina sądecka, pogórze pilźnieńskie i ropczyckie, doły jasielskie). Cały ten proces dokonuje się przy po­ mocy osadników polskich, tak kolonistów jak i sołtysów. W śród tych ostatnich spotykam y zaledwie 25% Niemców. !) W r. 1286 sołtysem \v Skrzynowie je st Fryczko, w ójt Bytomia, a więc albo daw no osiadły na Śląsku N iem iec i już spolonizow any, albo Polak, k tó ­ ry uległ wpływ om k u ltury niem ieckiej. 101 ŚREDNIOW IECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA Koloniści niemieccy, napływ ający do wsi małopolskich od po­ czątku zapewne XIV wieku, zaledwie gdzieniegdzie w ytw o­ rzyli większe skupienia lub zostawili ślady swego pobytu. Na Podhalu kolonizacja, rozpoczęta jeszcze za Łokietka, zwabiła nieco Niemców z sąsiedniej w yspy kolonizacyjnej na Spiszu, w ytw arzając wzdłuż D unajca półniemieckie wsie, Niem cy bo­ wiem osiadali tu razem z Polakami i już pod koniec XIV w ieku ulegli polonizacji. Siady swe pozostawili między innymi w nazwach wsi, jak np. Szaflary, Harklowa, W aksmund, Krauszów (Krause), Grywałd, Tylka, Hałuszowa, Czorsztyn, Szlembark, Frydman, Kluszkowce (Kluse), Sromowce (Schram), T yl­ m anowa itp. Nie w szystkie z tych nazw należy kłaść zresztą na karb obecności w danej miejscowości osadników niem iec­ kich. Część z nich zawdzięcza swą nazwę tylko sołtysowiNiemcowi lub modzie, nakazującej nazyw ać zam ek z nie­ miecka (np. Olsztyn, Czorsztyn, Tropsztyn, M elsztyn, Lancko­ rona, Rotro). Podobne nazw y spotykam y i w okolicach Biecza, np. Szymbark, Rychwałd, Binarowa (Benirhau), Rożemberk, — i koło Sącza, np. Librantowa, Frycowa, Limanowa (liman), Rajbrot, Gosprzydowa (Gotfryd), Tym bark (Tannenberg), dalej kolo Olkusza: Zederman, lub Lanckorony: Zebrzydowice (villa Sigfridi), Harbutowice, oraz pod Tarnowem, jak Kaiserwald, Sonwald. Być może, że by ły tam pew ne domieszki kolonistów nie­ mieckich, jak i w niektórych wsiach koło Krakowa, np. w Ryb­ nej, Przegini i Frywaldzie. Już z tego widzimy, że nigdzie nie w ytw orzyło się na wsi m ałopolskiej większe skupienie Niem­ ców, a nieliczne rozsypane drobne grupki kolonistów w po­ łudniowej części dzielnicy w szystkie uległy gruntow nej polo­ nizacji. W iększość Niemców przybyłych do M ałopolski osiadała głównie w tw orzących się według wzorów zachodnich mia­ stach. Przybywali tu tłumniej naw et niż do W ielkopolski, gdyż pociągały ich zarówno urodzajność ziemi i bogactw a mine­ ralne, jak dogodne położenie handlowe Krakowa i innych m iast przy drodze na Ruś i nad Morze Czarne. Ponieważ zaś M ałopolska w ogóle była krajem tranzytowym , przez który biegła w ażna arteria europejska Flandria—Śiąsk—Ruś, więc 102 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEMIECKIEJ też tą drogą napływ ali Niem cy i to rek ru tu jący się przede wszystkim z miast śląskich. Śląsk przez to w yw arł przemożny wpływ na miasta małopolskie. Silniejszy napływ Niemców do M ałopolski zaczął się dopiero w pierwszych dziesiątkach dru­ giej połowy XIII w ieku i choć był ilościowo w iększy niż w W ielkopolsce, jednak nie potrafił zupełnie usunąć Polaków z pow stałych ew olucyjnie osiedli miejskich, zwłaszcza że prze­ miana tych osiedli na m iasta praw a niemieckiego dokonyw ała się tu późno. Nigdzie nie powstało tu miasto na surowym k o ­ rzeniu, norm alnie w yłaniało się z istniejącego przedtem targu lub naw et z istniejącej już gminy niemieckiej, jak np. w Kra­ kowie, w Sandomierzu, być może w Tarczku i w W ierzbicy. Pomijając niepew ną co do daty i odosobnioną wzmiankę o m ie­ ście praw a niem ieckiego w W ojniczu już w roku 1239, w ła­ ściwie pierwsze lokacje zaczynają się dopiero od połowy XIII wieku. W roku 1250 był już praw dopodobnie miastem Zawichost. Pierwszą znaną dokładniej lokacją jest lokacją Bochni przez Bolesława W stydliw ego w roku 1253 na prawie magdeburskim. Lokatorami są tu czterej Niemcy śląscy z Mi­ kołajem, synem V olkm ara z Lignicy, na czele. Nowe miasto, rządzące się prawem magdeburskim, lokow ane było na wzór W rocław ia; przy w ytyczeniu pod nie terenu porzucono daw ­ niejszą osadę targow ą na Solnej Górze (Salzberg), a obrano obok nowe, dogodniejsze miejsce. W Bochni m niejszość pol­ ska wśród mieszczan stw ierdzona jest już za Łokietka w po­ czątkach XIV wieku. W tym samym roku 1253 w ydał Bolesław W stydliw y przyw ilej lokacyjny biskupow i włocławskiemu na lokow anie Łagowa na wzór Tarczku. Za Bolesława W stydli­ wego (1243— 1279) ożywia się napraw dę dopiero życie gospo­ darcze M ałopolski i pierwsze lokacje m iejskie w prawdziwym tego słowa znaczeniu. W roku 1257 dochodzi do ostatecznej lokacji samej stolicy, tj. Krakowa, przez Bolesława W stydli­ wego. Przedsiębiorcami lokacyjnym i byli trzej Ślązacy; Gedko Stille, Dytmar W ołek, ław nicy wrocławscy, i Jakub, sędzia z Nisy. Ich spolonizowane imiona i przezwiska świadczyły, że albo byli Niemcami już na Śląsku zasiedziałymi, albo naw et byli to miejscowi Polacy, ulegli germanizacji. W zorem dla 103 ŚREDNIOW IECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA Krakowa stal się W rocław i jego prawo. Osadnicy, znający rów nie dobrze praw o m agdeburskie jak i sztukę geometrii, w y­ tyczyli nowe miasto obszerniejsze obok dawnego centrum targowego, które częściowo włączyli do now ego1). Dzięki temu od początku pierw otna polska ludność podgrodzia weszła rów ­ nież w skład Krakowa w 1257 roku. Nowe m iasta na prawie magdeburskim lokowano w dalszym ciągu przez cały XIII w.2), ale akcja ta szła wolno i objęła zaledwie 25 miast. Uderza w niej stosunkowo późne nadanie praw a niem ieckiego miastom już od daw na istniejącym , np. W ieliczce dopiero w latach 1289— 1290, Miechowowi, który dotąd rządził się prawem pol­ skim, w roku 1290. W lokacjach tych m iast biorą główny udział w dalszym ciągu N iem cy ze Śląska, np. w Skale w ójtem był Dytmar W ołek, lokator Krakowa, w Brzesku Gotfryd, syn A rnolda ze Śląska. Główniejsze m iasta handlow e — zwła­ szcza Kraków, jako jedno z w iększych m iast całej Polski o zna­ czeniu m iędzynarodowym, dalej Sandomierz, W ieliczka, N ow y Sącz, Bochnia — zapełniają się ludnością niemiecką, która swym znaczeniem i bogactwem nadaje ton i spraw uje rządy. Podobnie jak w W ielkopolsce Poznań — tak w M ałopolsce niem iecki Kraków podnosi bunt w latach 1311— 1312 w celu usunięcia z tronu W ładysław a Łokietka, szermierza zjednocze­ nia Polski, reprezentanta polskich interesów narodow ych. Kra­ kow ski w ójt A lbert myślał, by podobnie jak na Śląsku dopro­ w adzić do przew agi miasta, a przez to żywiołu niem ieckiego nad polskim i poddać się pod opiekę niem ieckiej dynastii ') N ow y teren pod m iasto uzyskał książę przez w ykup gruntów biskupich sąsiadujących z dotychczasow ym centrum targow ym , gdzie istniała te ż uprzednio znana nam gmina niemiecka. Siadem tego pierw otnego „m iasta“ z pocz. X III w. jest niesym etryczny układ ulic G rodzkiej, B rackiej, S to lar­ skiej, Franciszkańskiej i pl. W. Świętych w stosunku $lo regularnego układu reszty ulic i placów m iasta z 1257 r. ;) O prócz w yżej już w ym ienionych (W ojnicza 1239, Zaw ichostu przed 1250, Bochni 1253, Łagowa 1253 i K rakow a 1257) pow stały dalej: K orczyn pr>:ed 1258 r., Sandom ierz przed 1259, T arczek przed 1259, Skarzeszów 1264, Połaniec przed 1264, Skała 1267, K oprzyw nica 1268, Jędrzejów 1271, S tary Sącz przed 1273, O patow iec 1278, Brzesko 1279, Sławków przed 1279, Frysztak przed 1277, Busk 1287, W ieliczka 1289/90, Miechów 1290, N ow y Sącz 1292. Iłża przed 1294, Kielce przed 1295. 104 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ Luksemburgów. Do buntu krakow ian przyłączyli się Niemcy z Sandomierza i W ieliczki oraz klasztor miechowski. Nie bez trudności zgniótł ten bunt zbrojnie Łokietek. Taka była k u l­ turalna rola now ych osadników i ich właściwe zam iary wobec kraju, do którego przybyli. C harakter niemiecki św ietnie od­ daje ówczesna pieśń o wójcie krakow skim Albercie, który do buntu przystąpił, gdyż .Natura n ie m ie ck a do tego m nie w iod ła, N iem iec , g d z i e k o l w ie k stąpi s w o ją nogą, tr z y m a się staie z a w s z e tego godła: W s z y s t k i c h p o n iż y ć , n ie słuchać nikogo..." Poza tym „podstępem w szystko dzieje się z ich strony" — głosi ta sama pieśń. Bunt Poznania i miast małopolskich oraz rola W rocław ia w odłączeniu Śląska od Polski uświadomiła ówczesne społeczeństwo polskie o destrukcyjnej roli Niemców w Polsce. Łokietek w ystąpił przeciw nim z surowym i zarzą­ dzeniami, a w innych ukarał. Czasy te przez to w łaśnie nie sprzyjały dalszemu rozwojowi miast małopolskich. Powstało ich wówczas zaledwie k ilk a1). W łaściw ie najw iększe n a ­ silenie lokacji miast małopolskich przypada dopiero na czasy Kazimierza W ielkiego (1333— 1370), k tóry potrafił pogodzić mieszczaństwo niem ieckie z państw ow ością polską i akcję lokow ania posunął niezw ykle naprzód, zakładając w Małopolsce około 30 miast na praw ie niemieckim2). W iększość z nich pow stała na południu, w górskich terenach Karpat, na szlakach handlow ych na Ruś i do W ęgier. W iększe z tych miast, jak Biecz, Tarnów, Pilzno, Lublin, zapełniają się w dal­ szym ciągu Niemcami, w ywodzącym i się głównie ze Śląska, częściów;o ze Spiszu lub Czech. Dochodowe stanow iska w ój­ tów jeszcze w % opanow ane są przez Niemców. Przybysze ci nadają czasem nowym miejscowościom swe niem ieckie *) Lublin w 1317 roku, jako pierw sze m iasto w tych stronach na wschód od W isły, Szydłów przed 1329 i T arnów w 1330 roku. 2) Do najw ażniejszych należały: N ow y T arg, Kazimierz, G rybów , Tuchów , Piwniczna, K rościenko, Pilzno, Dębica, Będzin, Ropczyce, Skawina i Lanc­ korona. 105 ŚREDNIOW IECZNA K OLONIZACJA NIEMIECKA nazwy, np. Grybów (Grünberg), W ysokie M iasto (Höhenstadt), Frysztak, W olbrom (Wolwram), ale napływ ten nie jest ani stały, ani masowy, nie może już zgermanizować m ieszkającej tu ludności polskiej, która od dołu podmywa niemieckość miast. Podobnie jak w W ielkopolsce, Niem cy zajęli tu jedynie ważniejsze miasta, a w nich tworzą tylko górną w arstw ę kup­ ców i rzemieślników, czyli w ogóle bogatszego patrycjatu m iejskiego. N ajbardziej zniemczony był Kraków, posiadający najliczniejszą kolonię niemiecką, długo jeszcze jako ważny ośrodek handlu stale odnaw ianą przez dopływ z Niemiec. Ale i tu już w XIII w ieku żyje pew na ilość mieszczan polskiego p o ­ chodzenia i uw ażających się za Polaków 1). Do połow y XIV w. Kraków zdaje się być miastem praw ie czysto niemieckim, 0 patrycjacie co najm niej w 80% niem ieckim z małą domieszką Włochów. Obok tego ciągle żyje dość znaczna już mniejszość polska, złożona z mieszczan posiadających nieruchomości w mieście lub zajm ujących się rzemiosłami, szczególnie wśród szewców i garncarzy. Zarząd miastem spoczywa do końca jeszcze XIV w ieku jedynie w rękach Niemców, Polacy są w nim czymś w yjątkow ym 2). Polonizacja jednak miasta za­ czyna się już od połowy XIV w ieku przez dopływ ludności polskiej, którą spotykam y jako rzemieślników, kram arzy 1 służbę. Założony jeszcze za Łokietka tzw. Nowy Kraków między W aw elem a miastem z 1257 roku, zapełnia się za K a­ zimierza W ielkiego liczną ludnością polską, która dochodzi w szeregach patrycjatu do 50%, a założone znów przez Kazi­ mierza W ielkiego miasto Kazimierz na wschód od W awelu, nad W isłą, również ma co najm niej 35% Polaków w szeregach patrycjatu. Gdy dodamy, że w Krakowie ówczesnym wiele domów było w rękach rycerzy i możnowładców polskich, że był tu liczny dwór czysto polski biskupa krakow skiego, wiele duchow ieństw a oraz jeszcze liczniejszy dwór królew ski nada­ ') W żywocie ś\v. Jacka podano następujące szczero polskie imiona micczan krakow skich: w r. 1269 żyli Świętoń, W ojsław , M irosława, Piotrum ila, Przybyslaw , Sądka, Bogusław, w r. zaś 1290 w ystępują: Bogumiła, Zdzisław , DoSka, Dobiesław, M irosław z żoną M agdaleną. '-) W śród w ójtów miejskich z łat 1310—1370 spotyka się tylko 14% Po­ laków. 106 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ jący m iastu ton, wówczas siła żywiołu polskiego i jego znacze­ nie okażą się bynajm niej niepoślednie. Świadczy o tym rów ­ nież fakt poczynającej się polonizacji bogatszych rodzin nie­ m ieckich Krakowa już za Kazimierza W ielkiego, np. rodziny W ierzynków i Borków przeszły w szeregi polskiej szlachty. Nie w szystkich też mieszczan w ystępujących wówczas w Kra­ kow ie pod niemieckim imieniem i nazwiskiem zaliczyć można do tej narodowości. Jest w nich duży procent Ślązaków tylko kulturalnie zgerm anizowanych, etnicznie jednak polskich, któ­ rzy licznie zapełniali wówczas oraz jeszcze na początku XV w. obok Krakowa także inne m iasta małopolskie. W roku 1374 w kościele P. M arii w Krakowie obok niemieckich są już pol­ skie kazania, a w roku 1329 cech szewców podzielono na dwa: polski i niemiecki. Pod koniec XIV w ieku napływ n o ­ w ych obyw ateli przyjm ow anych do mieszczaństwa krakow ­ skiego niesie z sobą już 25% Polaków. W tych w arunkach na początku XV w ieku niemczyzna krakow ska — to już tylko pokost zewnętrzny, to jeszcze tylko urzędy i władza w rękach niem ieckiego p atry cjatu 1). W iększość niem iecką w śród bogatego mieszczaństwa posia­ dały w XIV w ieku jeszcze Bochnia, Tarnów, N owy Sącz, a więc miasta ważniejsze, podczas gdy w m iastach mniejszych była ludność i patry cjat czysto polski, np. w Jędrzejowie, Miechowie, Starym Sączu, Sławkowie, Słupi Nowej. N iektóre z tych m ałych m iasteczek przeszły w XIV wieku zupełną ew o­ lucję. Jeśli np. w M iechowie jeszcze na początku tego wieku rządy spraw owali Niemcy, to już w drugiej jego połowie prze­ szły one zupełnie w polskie ręce. Było to możliwe tam, gdzie Niemców była od początku nieliczna grupka. Zamożniejsze też jednostki spośród w ójtów zaczęły się polonizować i prze­ chodzić do szeregu rycerstw a. Przykładem na to już w XIV w. je st rodzina Jordanów , wywodząca się z w ójtów myślenickich i bachm istrzów wielickich. Ich jednak niemieckość była raczej pozorna, byli to Ślązacy pochodzenia naw et szlacheckiego, którzy ulegli wpływowi kultury niemieckiej, a następnie znów zostali odzyskani dla polskości. J) W śród w ójtów w X V wieku spotyka się jeszcze 70% Niem ców. 107 ŚREDNIOW IECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA W XV wieku dopîyw now ych Niemców do miast zaczyna słabnąć, tempo polonizacji się zwiększa, zwłaszcza że żywioł polski coraz więcej prze do miast. N aw et w Krakowie wśród now ych obyw ateli Polacy stanow ią w XV w ieku 50%. Rów­ nież w yparcie Niemców z czołowych stanow isk w mniejszych miastach przychodzi w łaśnie w XV wieku. Nieco oporniej idzie to w Krakowie i w większych miastach. W Krakowie przez cały XV w iek Niem cy spraw ują jeszcze władzę w mie­ ście, ale już nie w yłącznie sami. Im bliżej XVI wieku, tym procent Polaków na urzędach m iejskich się zwiększa. Dużo do polonizacji przyczynia się uniw ersytet. Niemcy już od początku XV w ieku dość łatwo i często się polszczą. Zwiększa się ilość Polaków w cechach tak, że o ile na początku XV w ie­ ku nie przekraczali w nich 13%, to pod koniec XV w ieku przy­ bliżają się już do 50%. W tedy to na przełomie XV/XVI w ieku dochodzi do ostrych zatargów w cechach na tle narodow ościo­ wym. Polonizacja trw a dalej, tak że np. w r. 1536 Niemcy liczą już tylko 21% w cechach. I choć obrady drogą zwyczaju toczą się jeszcze w języku niemieckim, już w pierwszej połowie XVI w ieku cechy same przechodzą na język polski. Jedyny cech kordubaników był przez cały XVI w iek a naw et XVII czysto niemiecki. Specjaliści tego rzemiosła rekrutow ali się bowiem z przybyszów z Czech, Śląska i Lubeki. Zasadni­ cza jednak przem iana Krakowa z niemieckiego w polski od­ byw ała się już w drugiej połowie XV wieku. To pod adresem Niemców krakow skich wołał sław ny pisarz polityczny Jan O stroróg: „Niech się uczy po polsku, kto w Polsce chce. mie­ szkać"1). W alka o język polski trwa wówczas w radzie, mię­ dzy pisarzami, ale początek XVI w ieku przełam uje wszelkie, tradycyjne nieraz, zamiłowanie do niemczyzny. Niem ieccy drukarze krakow scy drukują już z początkiem XVI wieku książki polskie i są pionierami w rozwoju polszczyzny druko­ w anej. W praw dzie dopływ ają do Krakowa w drugiej połowie XV w ieku Niem cy z Nadrenii, jak np. Betman, Szyling, Decjusz, Boner, i robią tu niezw ykłe kariery, ale są to już tylko jednostki i stąd szybko ulegają asymilacji. Już ') „D iscant polone loqui si qui Poloniam habitare co n ten d u n t“. 108 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ w XV w ieku patry cjat krakow ski bogacąc się i kupując m a­ jątki ziemskie przechodzi w szeregi szlachty polskiej, jak np. rodziny Salomonów, W aldorfów, Bochnerów, zwanych póź­ niej W ielopolskimi. W XVI w ieku przechodzą do szlachty a naw et możnowładztwa między innymi wyżej wspomniani Bonerowie, dalej M orsztynowie i inni. Proces ten w łonie patrycjatu odbywał się wprawdzie licznie i szlachta polska otrzy­ m ała przez to silny zastrzyk krw i obcej, ale w całości był on bez większego w pływ u i znaczenia. Zresztą nie tylko Niemcy polszcząc się zasilali szeregi szlachty, znamy też i rodziny włoskie Serafinów, Bicaranich, Bonajuntów przechodzące ten sam proces. Tym obcym rodom również i pod względem k u l­ turalnym szlachta polska niczego nie zawdzięcza, sama bo­ wiem bezpośrednio poznaw ała kulturę zachodnią w osobistych w ypraw ach i podróżach na Zachód, przedsiębranych już od XIII wieku. Jak już mogliśmy zauważyć, wiek XVI jest dla Krakowa wiekiem zw ycięstwa polskości. Padają wówczas ostatnie tradycyjnie jeszcze trzym ające się formy, jak np. na­ bożeństwa niem ieckie w głównym kościele N. P. Marii pozo­ stającym pod patronatem rady miejskiej, zamienione w r. 1537 na polskie. W radzie miejskiej wprawdzie figurują jeszcze wówczas w większości nazw iska niemieckie, ale są to już Niem cy spolonizowani i Krakówr jest już wtedy, tj. w pierw ­ szej połowie XVI w ieku czysto polski. Język niemiecki utrzy­ m uje się jeszcze siłą ciężkości przy zagajaniu sądów ław ni­ czych, zostaje też jednak w r. 1600 z nich usunięty. Proces polszczenia w innych w iększych miastach poza Kra­ kowem przebiega jeszcze szybciej i kończy się niewątpliw ie tuż przed XVI wiekiem, kiedy już napływ nowych Niemców w ogóle ustaje. W Lublinie, gdzie do połowy XV w ieku Niem­ cy mieli przewagę w patrycjacie, w r. 1460 na 14 rajców jest 12 niew ątpliw ych Polaków, a tylko 2 o nazw iskach niem iec­ kich. Poza tym w szystkie małe miasteczka w Lubelskiem były wówczas od samego swego założenia czysto polskie i naw et kwestii niem ieckiej nie znały. Dość długo, bo do początków XVI wieku, trzym a się niemczyzna w sąsiadującym z K rako­ wem Kazimierzu, zwłaszcza w cechu tkackim, gdzie poważna 109 ŚREDNIOWIECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA mniejszość polska jeszcze w r. 1516 jest m ajoryzow ana przy w yborach przez Niemców. N apływ więc Niemców do M ałopolski w średniowieczu był w stosunku do Śląska i W ielkopolski opóźniony o dobrych kil­ kadziesiąt lat. Rycerstwo niem ieckie w ogóle tu się nie po­ jawiło, klasztor niemiecki był rzadkim w yjątkiem , sołtysów niem ieckich spotyka się do początków XIV wieku, a później tylko z rzadka. Chłop niemiecki pojawił się w drobnych ilo­ ściach głównie na Podhalu, w innych okolicach tylko spora­ dycznie i szybko się spolonizował. Jedynie większe miasta z Krakowem na czele zapełniły się licznym mieszczaństwem niemieckim, zwłaszcza w miejscowościach leżących na szlaku W rocław —Kraków—Lwów oraz w podgórskich m iastach po­ średniczących w handlu z W ęgrami. Polonizacja dokonała się głównie w XV wieku, a w iek XVI usunął już ostatnie ślady przewagi niemieckiej. f. P o m o r z e g d a ń s k i e i z i e m i a c h e ł m i ń s k a . Pierwej aniżeli na Pomorzu pojawili się Niem cy w większej ilości w ziemi chełmińskiej. Być może, około r. 1226, kiedy Konrad mazowiecki prowadził układy z zakonem niemieckim rycerzy Panny M arii o oddanie im ziemi chełmińskiej, była już w Gdań­ sku jakaś drobna kolonia kupców niemieckich. W każdym razie niewiele ta gdańska kolonia znaczyła i w łaściwie problemu niemieckiego Pomorze gdańskie wówczas nie znało. Fakt po­ jaw ienia się pierw szych Niemców w ziemi chełmińskiej jest faktem historycznie łatwo uchwytnym . W yw ołała go polska inicjatyw a ze strony księcia Konrada mazowieckiego, który chciał przybyw ających Krzyżaków użyć do w alki z pogański­ mi Prusami. Krzyżacy przybyli do ziemi chełmińskiej napraw ­ dę dopiero w r. 1230, osiedlili się w Nieszawie i zbudowali pierw szy zamek zwany „Vogelsang". W r. 1232 założyli m ia­ sto Chełmno, a w latach 1231/1233 miasto Toruń. M iasta te ob­ darzono 28. XII. 1233 przyw ilejem (Die Culmischer Handfeste) opartym na w zorach m agdeburskich, w którym miasto Cheł­ mno uznano za macierzyste, a prawo to, zwane odtąd cheł­ mińskim, rozszerzano później w ziemi chełmińskiej, na Pomo­ rzu, w Prusach, na Mazowszu, w yjątkow o naw et w W ielko110 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ polsce i n a K ujawach (np. Kamień, Międzyrzecz, Bledzewo). Do tych dwóch pierw szych miast, młodszych nieco od miast śląskich, ale starszych od w szystkich innych polskich, napły wali liczni Niemcy, głównie ze Śląska, Łużyc i Saksonii. Lud­ ność polska dawniej istniejących osad weszła również w skład tych miast, jakkolw iek od początku w ilości nieznacznej. Przy­ bysze niem ieccy garnęli się przede wszystkim do m iast w ięk­ szych, jak Toruń, Chełmno i Grudziądz, nie kolonizując zupeł­ nie wsi, która przez całe średniow iecze pozostała czysto pol­ ska. Chłopi niem ieccy trafiali się w yjątkow o. Również i rycerstw o niem ieckie nie osiadało w ziemi chełmińskiej, bo pozostała liczna szlachta polska zupełnie w ystarczała Krzy­ żakom. Nieco rycerzy niem ieckich osiedliło się dopiero w XV w ieku i to całkiem w yjątkow o, nie zm ieniając w niczym stale polskiego oblicza szlachty chełmińskiej. Cytowane przez średniow ieczne dokumenty, niemieckie nazw y wsi w zie­ mi chełmińskiej nie są dowodem zam ieszkania w nich Niem­ ców. Był to tylko produkt germ anizacyjnych zakusów w sto­ sunku do nazw m iejscow ych ze strony kancelarii krzyżackiej. Cała siła niemczyzny skupiała się tu w miastach, gdzie rządy spoczyw ały oczywiście w rękach w yłącznie niemieckich. A mimo to oraz mimo popierania żywiołu niemieckiego ze strony Krzyżaków, którzy dzierżyli tu do r. 1466 władzę poli­ tyczną, nie uniknęły m iasta napływ u okolicznej ludności pol­ skiej. W Chełmnie Polacy przez cały czas rządów krzyżackich stanow ili już 33% ludności, a po upadku Zakonu pod koniec XV w ieku miasto ulega spolonizowaniu na skutek napływ u doń rzem ieślniczo-rolniczych elem entów polskich. Dłużej zna­ cznie pozostał niemieckim Toruń, w iększy od Chełmna i na wzór W rocław ia czy Krakowa będący dużym skupiskiem niemieckości. Od początku już Polacy byli tu w mniejszości, stano­ w iącej w r. 1317 około 20%, która jednak do r. 1394 na skutek okresu pokoju i rozkw itu oraz związanego z tym napływ u kupców niem ieckich spadła do 16%. M niejszość ta m ieszkała na osobnej polskiej ulicy, poza tym było jeszcze poza muram i tzw. polskie przedmieście. Od r. 1410, tj. bitw y grunwaldzkiej, proces ten odw raca się i mniejszość polska zaczyna w zrastać 111 ŚREDNIOW IECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA stanow iąc wprawdzie pow ażną już cyfrę, ale składającą się z uboższych elementów. Niemcy toruńscy stanow iący tu, jak wszędzie, bogate sfery utrzym ują się w Toruniu w przewadze przez całe średniowiecze, co im nie przeszkadza z zapałem brać udziału w w alce przeciw panow aniu Zakonu. Bogaci zaś patrycjusze, kupujący wsie jeszcze za krzyżackich rządów, w cho­ dzili w szeregi szlachty chełmińskiej i tam ulegali polonizacji. W XVI w ieku są już pew ne oznaki polonizacji, bo np. cechy w połowie XVI w ieku zanoszą skargi do króla w języku pol­ skim, ale przyjm ujący się tu luteranizm utrudnia ten proces. Dzięki temu jeszcze w XVI i XVII w ieku Niem cy w Toruniu przew ażają, zwłaszcza że w ekskluzyw ny sposób starają się ograniczyć bardzo żyw y napór żywiołu polskiego przyjm ując do praw a miejskiego i cechów wyłącznie Niemców. N a po­ czątku XVIII w ieku Toruń, liczący z przedmieściami 30 000 mieszkańców, ma najw yżej 20% Niemców, ale są to ludzie n aj­ bogatsi i trzęsący miastem. Dopiero od tzw. spraw y toruń­ skiej z 1724 r. pod presją szlachty zniesiono ograniczenia przeciwpolskie i odtąd procent Polaków wśród patrycjuszy zaczął się powiększać. M niejszy, ale położony na granicy Prus W schodnich Gru­ dziądz również utrzym ał długo mniejszość niemiecką, a naw et zdołał zgermanizować podmiejskie wsie polskie. W innych mniejszych miastach ziemi chełmińskiej żywioł polski zawsze był silny, taki np. K urzętnik od początku był czysto polski, Golub był polski już na początku XVI wieku, w Radzyniu zaś język urzędow y niemiecki usunięto w połowie XVI wieku. Ogólnie biorąc w dobie średniow iecza niem iecka ludność m iejska w ziemi chełmińskiej stanow iła około 50%, wszędzie jednak — z w yjątkiem dużego ośrodka, jakim był Toruń, oraz z w yjątkiem Grudziądza — uległa ona w XVI w ieku poloni­ zacji. Poza tym kraj ten był zawsze szczerze polski. Pomorze gdańskie w porów naniu do innych ziem polskich długo nie znało napływ u Niemców. Faktu tego nie zmieniło naw et uniezależnienie się około r. 1227 Pomorza gdańskiego za ks. Świętopełka od Polski. Klasztory były tu nieliczne, a cystersi niemieccy, przybyli z Kolbacza na Pomorzu szczeciń­ 112 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ skim, osiedlili się początkowo tylko w Oliwie pod Gdańskiem w r. 1186. Później osiedliły się jeszcze cysterki w Żarnowcu w r. 1235. W Gdańsku — osadzie miejskiej o ludności pol­ skiej — być może, że już od końca XII w ieku osiada na stałe pew na liczba kupców niemieckich, zapewne z Lubeki. W szystko to jednak nie ma nic wspólnego z masowym osie­ dlaniem. O napływ ie Niemców, czy choćby o kolonizacji, jest na Pomorzu głucho do lat 1247/1249. W ówczas to dow iaduje­ my się, że już jacyś Niem cy osiedleni są na Pomorzu i że książę Sambor II przew iduje osadzenie ich również we wsi Lipiczna koło Kartuz (własność szpitala św. Gotarda w Szpetalu). Drugą z kolei wiadom ością jest akt fundacji klasztoru cystersów w Bukowie w r, 1252 przez księcia Świętopełka, który do miejscowości targow ej pozwala klasztorow i sprow a­ dzić zarówno Niemców jak Słowian. W r. 1255 ks. Sambor II pozwala cystersom z Łekna na lokow anie Niemców w 2 wsiach pomorskich. Jak dotychczas są to tylko nieśm iałe projekty. Powoli jednak zaczyna oddziaływ ać na Pomorze gdańskie obecność sąsiedztwa krzyżackiego oraz fakt założenia nie­ mieckiego m iasta Elbląga w r. 1238, wprawdzie na terenie Prus, ale w bliskiej odległości od ujść W isły. Sambor II żyjący w zgodzie z Zakonem przyjął naw et w latach 1253/1260 pew ną ilość rycerstw a pochodzenia niemieckiego, która przybyła za­ pew ne z Elbląga i była Lubeczanami lub Łużyczanami (np. H erbord de Somerveld, Konrad de Foresto). Nadał im też d o ­ bra rycerskie w okolicach Tczewa — zapewne na praw ie len­ nym. W tym też czasie około r. 1259 w drodze ew olucji tw o­ rzy się silna gmina niem iecka w polskim jeszcze ciągle Gdań­ sku, która na prośbę księcia Swiatopełka otrzym uje w r. 1263 egzemplarz praw a lubeckiego w prost z Lubeki. W r. 1260 książę Sambor II lokuje na tymże samym praw ie Tczew osa­ dzając w nim Niemców z Elbląga i Lubeki. Prawo lubeckie, które przyszło do tych dwóch pom orskich miast przez Elbląg, a które w XIV w ieku objęło jeszcze Chojnice i Hel, długo się nie utrzym ało, w yparte w net przez prawo chełmińskie. Te gru­ pujące się około 1260 roku blisko wybrzeża Bałtyku pierwsze ostoje niemczyzny długo pozostaw ały w stosunku do Pomorza 8 K olonizacja niem ieck a 113 ŚREDNIOWIECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA nadw iślańskiego w ysepkam i o słabej jeszcze sile atrakcyjnej. Około r. 1271 lokowali książęta pom orscy miasto Dyrłów (Riigenwalde). W r. 1276 był Słupsk czwartym miastem lokow a­ nym na praw ie niemieckim, w r. 1280 zostaje w ydane przez M szczuja II pozwolenie na lokację Gorzędzienia przez biskupa płockiego, a w r. 1297 K rzyżacy lokowali jeszcze Gniew na praw ie chełmińskim. Ta znikoma akcja lokacyjna miast przez cały XIII w iek zadecydowała, rzec można, o utrzym aniu się szczerej polskości tej ziemi. Również kolonizacja wsi na praw ie niemieckim na Pomorzu w XIII w ieku była niezmiernie nikła, a trudno doprawdy! coś powiedzieć o sprowadzaniu chłopów niemieckich. Założony około r. 1258 klasztor niem ieckich cystersów sprowadzonych z Dobrzan (Doberan) w Meklemburgii, naprzód w Pogódkach, potem w Pelplinie, w XIII w ieku nie w ykazyw ał również akcji kolonizacyjnej. Kilka nadań książęcych, zaledwie pozw alają­ cych n a lokację na praw ie niemieckim lub n a sprowadzenie Niemców do w si kościelnych, a więc tylko piękne projekty i to grupujące się głównie w latach 1280-1303 — to wszystko, co zaszło w tym czasie na polu kolonizacji. Jest więc Pomorze w ruchu tym i napływ ie Niemców o w iele w tyle za M ało­ polską. A mimo to, gdy w latach 1271/1272 tak się złożyły w a­ runki, że chwiał się tron książęcy M szczuja II w w alce z księ­ ciem W arcisław em i przybyły na Pomorze posiłki branden­ burskie, miejscowi N iem cy uknuli spisek z m argrabią K onra­ dem przeciw panow aniu polskiem u w ogóle. Zarówno mie­ szczanie niem ieccy Gdańska i Tczewa, jak i rycerze narodo­ wości niemieckiej osiedli w okolicy podnieśli bunt, opanowali zamki, nie chcieli puścić księcia do Gdańska, pozabijali w ielu Pomorzan. Mszczuj siłą zdusił ten bunt, sprawców wypędził z kraju i pokonfiskował im majątki. Problem nielicznego zresztą rycerstw a niem ieckiego został przez to zlikwidowany. Doprowadziło je do tego zbyt wczesne ujaw nienie właściwego mu oblicza, tj. chęci panow ania kosztem tubylczej ludności. Jasnym jest, że elem entu niem ieckiego nie mogło bya potem na Pomorzu zbyt wiele, gdyż społeczeństwo było już do niego zrażone. 114 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ Przełomowym stać się mógł dopiero rok 1309, od którego za­ czynają się rządy krzyżackie na Pomorzu gdańskim. Pod­ stępne zagarnięcie tej dzielnicy przez Zakon krzyżacki to znów jeden z dowodów na w ielką skalę, jakie były właściw e za­ miary Niemców przybyw ających do Polski. W ezw any 3 h o j­ nie obdarow any przez Konrada mazowieckiego Zakon, stale w spierany przez posiłki książąt polskich, nie w ahał się ani chwili w ciężkiej sytuacji politycznej Łokietka, by siłą w y­ drzeć mu Pomorze. W Gdańsku znów pomogli mu do tego mieszczanie niemieccy, a ludność polska w swych w arstw ach przodujących uległa w r. 1308 rzezi. N a tym fundamencie krw i polskiej w yrasta dopiero w XIV w ieku niemieckość Gdańska, która utrzym uje się odtąd bez przerw y aż do n a­ szych czasów. Bogactwa czerpane z handlu dają tutejszej niemczyźnie dużą niezależność i siłę, tak że naw et mimo przej­ ścia Pomorza w r. 1466 pod panow anie Polski, Gdańsk otrzy­ muje dużą autonom ię w ew nętrzną i bez mała monopol na handel morski. W szystko to utrzym uje jego etniczną niem iec­ kość przez cały czas istnienia daw nej Rzeczypospolitej, a co więcej, germ anizuje on naw et dopływ ającą do m iasta oko­ liczną ludność polską. Mimo to zawsze pew na mniejszość pol­ ska mieszkała stale w obrębie Gdańska. Z czasów sprzed r. 1308 utrzym ała się tu przede wszystkim polska ludność ry ­ backa zam ieszkała głównie na osobnym przedmieściu, tzw. Osieku. W XIV w ieku O siek liczył co najm niej 25% Polaków nie licząc proletariatu. W tzw. Starym M ieście było ich 9%, a w tzw. Prawym M ieście (Rechtsstadt) około 21%. W iększość jednak patrycjatu i rzem ieślników była niemiecka, a uzupeł­ niała się stale w % ' dopływem z Niemiec właściwych. Krzyżacy w XIV wieku wzięli się dość energicznie do kolo­ nizacji w iejskiej Pomorza, wobec braku jednak osadników niemieckich prowadzili ją głównie przy pomocy miejscowej ludności polskiej. Tylko zupełnie nowe osady otrzym yw ały tu prawo chełmińskie, reszta rządziła się nadal praw em pol­ skim. Dzięki temu ludność w iejska Pomorza pozostała przez całe średniow iecze w większości polską. Niemcami sk o lo n i­ zowali Krzyżacy tylko Żuławy gdańskie, które stały się przez 8' 115 ŚREDNIOW IECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA to podporą niemieckości samego Gdańska. Istnienie drobnych grupek Niemców stwierdzono w powiecie puckim i lęborskim, gdzie nie przenosiły jednak one w XV w ieku 2% ludności. W sąsiednich zaś pow iatach sulmińskim i m irachowskim do­ chodzili do 8% skupiając się głównie w pobliżu Gdańska. J e ­ dnym słowem, pow stały wówczas większe skupienia Niemców w Gdańsku i jego okolicy i stąd od strony morza i ujść W isły w ciskała się niemczyzna na południe. Drugim szlakiem zbliżył się do Pomorza w XIV w ieku prąd kolonistów niemieckich od strony Nowej M archii. W reszcie od zachodu Zakon przeprow adził w ziemi człuchowskiej syste­ m atyczne zniemczanie jej zachodniej części na południe od Brdy. Nie tylko chłopi, ale i miasta, i rycerstw o było tu nie­ mieckie aż po Chojnice. W XV w ieku po niezwykle niszczącym najeździe polsko-husyckim Krzyżacy sprowadzili po r. 1433 znów wielu kolonistów-Niemców z O snabrück z W estfalii, tzw. Kosznajdrów, których osadzili w kilku wsiach (najwyżej 11) w oko­ licach Chojnic, na południe od miasta, w gminach Silno, O stro­ wite, Lichnowy, Sławęcin. W sie te do dziś zachowały swą niemieckość. Było to jednak wszystko, co w zakresie kolonizacji w iejskiej elementem niemieckim uczynili Krzyżacy i co by­ najm niej nie naruszało polskości Pomorza. Polską pozostała tu także przez cały czas szlachta (oprócz wyżej wspomnianego rycerstw a w ziemi człuchowskiej), a nieco nowej szlachty po­ w stałej z mieszczan i sołtysów niemieckich, którym Krzyżacy nadali wsie na praw ie magdeburskim, spolonizowało się jeszcze za rządów Zakonu. N apływ Niemców, zaczynający się od początku XIV w ieku na Pomorzu, ześrodkow ał się przede wszystkim w licznie do­ piero teraz pow stających miastach, lokow anych na praw ie nie­ mieckim. W iek XIV naw et w w iększej mierze niż w Małopolsce jest tu okresem pow staw ania m iast typu zachodniego1). M iasta te w dużym stopniu uległy zalaniu przez żywioł nieJ) Lokacja Starogardu w 1309/10, T ucholi przed 1343, Lgborka w 1341 r„ Bytowa w 1346 r., Człuchowa w r. 1348, Pucka w 1348, Nowego w 1350 r., F rydlądu w 1354 r„ Łeby w 1357 r., Bialem borku w 1382 r., H einm ersteinu (C zarne) w r. 1395 itd. 116 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ miecki, tak że podobnie jak na Dolnym Śląsku — nosiły cha­ rak ter kolonialny, nie spotykany w pozostałej Polsce. Mimo to z w yjątkiem Gdańska i Tczewa uległy one po XV wieku, już w dobie nowożytnej, szybkiej polonizacji. Podobnie je ­ dnak jak w Gdańsku, był w nich zawsze pew ien procent lud­ ności polskiej. W Pucku np. w latach 1390— 1470 mieszkało około 9% Polaków, w Chojnicach w latach 1417— 1466 prawie tak samo, bo 8%, w Nowem w latach 1440— 1466 było ich już praw ie 20%, w Swieciu dochodzili do 29%. W iększość nie­ miecką posiadały w XV w ieku Tczew, Człuchów, Białembork, Frydląd, Hel i Łeba. Jedynie Bytów był miastem o większym znów procencie ludności polskiej (kaszubskiej). Obok m iast do germanizacji przyczyniały się klasztory, szczególniej założony w r. 1380 klasztor kartuski na Kaszu­ bach, który długo trzym ając się niemczyzny sprowadził kolo­ nistów niemieckich, ci zaś zgermanizowali wsie wschodniej części pow iatu kartuskiego i kościerzyńskiego graniczące z są­ siednim, gdańskim. Rządy krzyżackie na Pomorzu (1309— 1466) podw ażyły także w dużym stopniu siłę kultury polskiej przez narzucenie od r. 1343 języka niemieckiego jako urzędowego. Stąd język ten rozpowszechnił się wśród w arstw przodujących polskich, a użycie jego przetrw ało naw et rządy krzyżackie i spotykam y je jeszcze w czasach now ożytnych. Silny był też wpływ niemiecki i w innych dziedzinach kulturalnych, a zwła­ szcza w praw nej, przez rozpowszechnienie praw a chełm ińskie­ go, które stało się tu obow iązujące nie tylko w m iastach czy wsiach, lecz również i dla rycerstw a. Z drugiej jednak strony w w iele większej mierze i dłużej naw et niż w pozostałej Pol­ sce przetrw ało tu dawne praw o polskie po wsiach. Zachowane czy to na życzenie mieszkańców, czy ze względów gospodar­ czych, było następstw em braku na Pomorzu akcji przenosze­ nia wsi z praw a polskiego na niemieckie. Średniowieczna kolonizacja niem iecka na Pomorzu przy­ niosła więc w rezultacie, w połączeniu z długoletnimi rządami Zakonu niemieckiego, o w iele trw alsze rezultaty niż w pozo­ stałej Polsce, analogicznie do Pomorza szczecińskiego, Nowej M archii i ziemi lubuskiej, Śląska Dolnego i ziemi chełmińskiej. 11? ŚREDNIOWIECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA Utrzymała się tu na trw ałe niemieckość Gdańska i wsi oko­ licznych, zwłaszcza Żuław, dalej niem ieckość Tczewa aż do XVIII w ieku1), niemieckość zachodniej części Człuchowskiego oraz wpływ kulturalny w postaci rozpow szechnienia języka niemieckiego naw et w śród ludności pozostającej nadal naro­ dowo polską. g. K u j a w y , Ł ę c z y c k i e i S i e r a d z k i e . Ziemie te cią­ gnące się wąskim pasem od granic Pomorza i ziemi chełmiń­ skiej, między W ielkopolską a Mazowszem, aż ku Pilicy, Małopolsce i Śląskowi, stanow iły w dobie kolonizacji jakby samo centrum Polski, pozostające w rękach linii kujaw skiej Piastów od połow y XIII w ieku aż do połow y praw ie w ieku XIV. Dzięki położeniu geograficznemu tych ziem dość późno sądzone im było zetknąć się z kolonizacją niemiecką. Dopiero usadow ie­ nie się Krzyżaków w ziemi chełmińskiej w latach 1230/33 stw a­ rzało pew ne możliwości dla przenikania mieszczan niem iec­ kich z Torunia i Chełmna do sąsiednich Kujaw i ziemi do­ brzyńskiej. Stąd o pierw szych Niem cach słyszym y tu dopiero w r. 1239, kiedy to pojaw ia się wiadomość o sołtysie Dobrzy­ nia Konradzie. Dobrzyń jest też pierwszym zarazem miastem w tych stronach rządzącym się praw em niemieckim. Osiadła koło roku 1239 kolonia niem iecka nie w ynosiła chyba w ięcej niż kilkanaście osób, o ile w ogóle nie ograniczała się do osoby sołtysa. Pierwsze nadanie praw a niemieckiego na wsi pojawiło się też na K ujaw ach w r. 1242, m ianowicie w sto­ sunku do dwu wsi klasztoru sulejowskiego (Lubotyń i Zakrze­ wo). N astępnym jest dopiero przyw ilej księcia' Kazimierza z r. 1250 na lokację na praw ie niemieckim w si Soboty, poło­ żonej w ziemi łęczyckiej, który jest pierwszym przyw ilejem w tej ziemi. W Sieradzkiem pierwsza lokacja wsi na praw ie niemieckim przypada dopiero na rok 1265 i dotyczy książęcej wsi Brzeźnicy. W ziemi dobrzyńskiej pierw sza wiadomość o pozwoleniu lokow ania wsi na praw ie niemieckim pochodzi *) Tczew zachow yw ał niem ieckość tak dtugo jedynie dzięki p ro testan ty z­ mowi, bo osady podm iejskie były już czysto polskie. D opiero rządy pruskie przez zniesienie ograniczeń i reorganizację m iasta przyczyniły się do polonizacji Tczew a w X IX wieku. 118 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEMIECKIEJ z 1262 roku i dotyczy 12 wsi biskupstw a włocławskiego. Jest charakterystyczne, że nauczeni cudzym doświadczeniem książęta linii kujaw skiej nie m arzą naw et o kolonizacji wsi przy pomocy Niemców i nie czynią w tym kierunku żadnych starań. Dzięki temu do ziem tych przez całe średniowiecze nie przybyli osadnicy niem ieccy na wieś, a jeśli naw et tu i ówdzie osiadł jakiś chłop niemiecki, to jedynie na Kujawach, w po­ bliżu miast całkiem pojedynczo. Jak dotychczas — była to najbardziej polska wieś. Ruch kolonizacyjny zaczęty tu przez w ielką własność, zwłaszcza kościelną, posłużył się od razu tylko osadnikiem polskim, którem u nadaw ał prawo niemieckie. W si lokow anych na surowym korzeniu było mało, najw yżej 8% ogółu używ ających praw a niemieckiego, reszta to dawne wsie przeniesione tylko n a to prawo. Kolonizacja nosi więc tu czysto gospodarczy charakter ograniczający się do kom a­ sacji i lepszego w yzyskania pod względem dochodu wsi już istniejących. W związku z tym stoi też nikły udział Niemców w obsadzie stanow isk sołtysich. W XIV w ieku Niem cy-sołtysi rekrutujący się z m ieszczaństwa dochodzą tu do zaledwie 12% ogółu sołtysów (z czego na K ujawach samych nieco więcej, bo 18%). Sam zaś proces kolonizacji na praw ie niemieckim, tak opóźniony w stosunku np. do W ielkopolski czy Śląska a naw et M ałopolski, ożyw iając się od roku 1261, dochodzi do swego maksimum dopiero w XIV wieku, zwłaszcza zaś za Ka­ zimierza W ielkiego, na którego czasy przypada 43% dotych­ czasow ych lokacji w si1). K ujaw y były poza Śląskiem i Pomorzem jedyną dzielnicą, gdzie pojawiło się też nieco rycerstw a niemieckiego, które sprowadzał i obdarzał ziemią książę Ziemomysł (1267— 1287). W r. 1278 doszło jednak do buntu niezadowolonego z tego powodu rycerstw a polskiego, które zawezwało na pomoc ksią­ żąt wielkopolskich, i książę Ziemomysł rycerzy niem ieckich oddalił. W rezultacie dla samej kolonizacji stało się to epizoJ) W poszczególnych dzielnicach najw iększe nasilenie lokacji na praw ie niem ieckim przypadało: w Sieradzkiem m iędzy 1291—1310, w ziemi dobrzyń­ skiej m iędzy 1311— 1330, na K ujaw ach m iędzy 1311— 1320 i 1361 do 1370, w Łęczyckiem m iędzy 1331— 1340 i 1351— 1370. 119 ŚREDNIOW IECZNA K OLONIZACJA NIEMIECKA dem bez znaczenia. Nie było tu też na dużą skalą problemu klasztorów niemieckich, poza, zdaje się, klasztorem cystersów w Byszewie i klasztorem szpitalników w Brześciu, którem u jednak Łokietek na początku panow ania pod w rażeniem buntu w ójta A lberta zakazał przyjm ować do zgromadzenia Niemców. Cystersi byszewscy, przeniesieni później do Koronowa, w dru­ giej połowie XV w ieku są już Polakami. Element niemiecki napłynął głównie do w ażniejszych miast. Poza Dobrzyniem (1239 r.) prawo niem ieckie otrzym ał dalej Brześć Kujawski, tuż przed 1250 r., po nim biskupi W łocław ek w latach 1252/1255, składający się pierw otnie z 2 miast obok siebie: książęcego i biskupiego, w reszcie Inowrocław lokow a­ ny na praw ie magdeburskim przez księcia Kazimierza w latach 1253/1267. Stosunkowo więc wcześnie pow stały te pierwsze m iasta na Kujawach. Po nich słyszym y o lokacji Sieradza przed r. 1255, W arty (Liebewarde) w r. 1255, dalej Kazimierza n. Nerem w ziemi łęczyckiej przed r. 1260 i samej Łęczycy przed 1267 r. Cała ta akcja to zasługa księcia Kazimierza I kujawskiego. Dalsze m iasta pow stają powoli i nie tworzą w cale gęstej sieci1). N iem cy osiadają liczniej tylko w m ia­ stach większych, jak Brześć oraz Inowrocław, gdzie na po­ czątku XIV w ieku i zapewne jeszcze przez w iek XIV tworzą większość wśród patrycjatu dochodzącą do 80%, ale już w połowie XV w ieku ulegają polonizacji. M niejsze m iasta są czysto polskie, np. W arta w XIV w ieku lub naw et Bydgoszcz, założona przez Kazimierza W ielkiego i niemieckich wójtów w 1346 r. pod nazw ą Kónigsbergu, ale będąca już w 1425 czy­ sto polską. Małe domieszki Niemców spotykam y w ciągu XIV w ieku w Łęczycy, w Sieradzu, Szadku, Brzezinach. Od połow y XV w ieku ślady te zacierają się. W XV wieku, podobnie jak na Mazowszu, panuje w ziemiach centralnych Polski duże ożywienie w lokow aniu miast, ale są to już wszystko m iasta czysto polskie. Jednym słowem, poza dwoma większymi mia­ l) Są to : Radom sko około 1266 r., L utom iersk w 1274 r., P rzypust w r. 1274, Byszewo w 1286, Brzeźnica w 1287, przeniesiona przy tej okazji na nowe m iej­ sce, Szadek przed 1295, R adziejów 1298, W ieluń przed 1299, W olborz 1300/23, Z gierz przed 1318, Bydgoszcz 1346, P iotrków przed 1362 itd. 120 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ stami kujawskim i centralne ziemie polskie nie znały prawie w ogóle problem u niem ieckiej ludności naw et w tym stopniu, w jakim istniał on w M ałopolsce czy W ielkopolsce. -h. M a z o w s z e , Mazowsze jest w średniowieczu najsłabiej przez żywioł niemiecki zasiedloną dzielnicą Polski. Z pojedyn­ czym Niemcem spotykam y się tu wprawdzie już w 1207 roku, ale jest to tylko jeden młynarz, zw any Gerwald syn Gerwalda, posiadający młyn pod Płockiem. Fakt to zresztą nie pozosta­ jący w związku z kolonizacją. Dopiero w roku 1230 słyszymy o pierwszych planach kolonizacyjnych biskupa płockiego G untera pragnącego osadzić Niemców w swych dobrach. Jak wiele podobnych planów, pozostały one także tylko zam ierze­ niami. W iększa kolonia Niemców zebrała się jedynie w Pło­ cku, który w r. 1237 lokow any został przez księcia Konrada mazowieckiego. N a czele utw orzonej tu gminy praw a nie­ mieckiego, zapewne nie bez w pływ u Chełmna, stanął sołtys, który sądził w szystkich „hospites" (wolnych gości), tak Niem ­ ców jak i Polaków wchodzących w skład mieszkańców mia­ sta. Ponieważ terytorium noworozplanow anego wówczas Płocka należało w części do biskupa, ten podobnie jak w Kra­ kowie udzielił na to swej zgody. N astępną wzmianką o kolo­ nizacji jest przywilej z 1254 roku, w którym książę Ziemowit pozwala znów biskupowi płockiemu na lokow anie wsi na p ra­ wie niemieckim, ale jako osadnicy są przewidziani „hospi­ tes'' jakiejkolw iek narodowości. W idocznie na Niemców bar­ dzo już nie liczono. Ale i ten przyw ilej w rzeczywistości nie był w ykorzystany. Poza kolonią płocką Niem cy nie zjawili się nigdzie na Mazowszu przez cały w iek XIII. N aw et nie sły­ szymy nic o lokacji wsi na praw ie niemieckim choćby żyw io­ łem polskim. Proces ten zaczyna się dopiero z początkiem XIV wieku, a więc najpóźniej z całej Polski, naw et później niż na Pomorzu gdańskim. Ożywia się nieco w dobrach biskupa płockiego około połow y XIV wieku, w prow adzając w zory praw a chełmińskiego. Jedynym w yjątkiem , gdzie kolonizacja na praw ie niemieckim jeszcze w XIV w ieku nabrała dużego rozmachu, były dobra łow ickie arcybiskupa gnieźnieńskiego. Tutaj sam arcybiskup Jarosław Bogoria lokow ał ponad 44 wsie 121 ŚREDNIOWIECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA na praw ie średzkim, z czego 11 wsi były lokacjam i na suro­ wym korzeniu. W Łowickiem nie tylko osadnicy, ale naw et w szyscy sołtysi byli Polakami. Poza tym w yjątkiem , koloni­ zacja na praw ie niemieckim w reszcie Mazowsza naw et w XIV w ieku była raczej rzadkim zjawiskiem. W ieś też mazowiecka pozostała czysto polską, a nadm iar swego zaludnienia potrafiła ulokować nie tylko w mniej ludnych okolicach samego M a­ zowsza, ale naw et na Podlasiu i Litwie oraz na tzw. M azurach w Prusach W schodnich. Powstawanie na M azowszu miast na praw ie niemieckim cią­ gnęło się również powoli. W XIII w ieku poza Płockiem biskup płocki lokow ał w roku 1257 Pułtusk na praw ie chełmińskim, a arcybiskup gnieźnieński Łowicz w r. 1298 na praw ie średz­ kim. Było to ogromne opóźnienie w stosunku do reszty Polski, z w yjątkiem może Pomorza gdańskiego. Dopiero w XIV w ie­ ku, ściślej od roku 1317, zaczynają się dalsze lokacje około 30 miast, głównie w terenach południowo-zachodniego M a­ zowsza1). W XV w ieku otrzym ywanie przez osady mazowiec­ kie m iejskich urządzeń na wzór praw a niem ieckiego zwiększa się do sumy 44 miast, lokow anych przew ażnie na północy M a­ zowsza, a w XVI w ieku lokacje m iast obejm ują jeszcze 40 osad. Ruch ten, z początku, w XIV i XV w ieku popierany przez k sią­ żąt, w w ieku XVI odbywał się już głównie w ysiłkiem rycer­ stwa. Praw ie w szystkie te m iasta pow stały na m iejscu osad już istniejących i przeważnie na praw ie chełmińskim. Ludność m iast mazowieckich jest czysto polska, rekrutująca się z km ie­ ci i szlachty okolicznej. Mazowsze całe jest przykładem, że przejęcie praw a niem ieckiego do miast nie potrzebowało by­ najm niej pośrednictw a żywiołu niemieckiego. W śród mie­ szczan mazowieckich spotykam y zaledwie pół procent n a­ zwisk niemieckich. Mimo to ruchliw e mieszczaństwo mazo­ wieckie zdołało bez pomocy Niemców opanować handel z Pru') Są to: M ogilnica w 1317 r., G ąbin około 1322, Sierpc w 1322 r., W yśm ie­ rzyce 1333 r., Jeżów w 1334 r., W iskitki w 1349 r., W ark a w 1351 r., Bodzanów w 1351 r., T arczyn w 1353 r., Z ajezierze w 1356 r., Budziszowice w 1358 r., Czersk w 1353 r., Bolimów w 1370 r., Czerw ińsk w 1373 r., N ow y Dwór w 1374 r., W arszaw a 1376 r., M agnuszewo w 1376 r., M szczonów w 1377 r., Różan 1378 r., Błonie w 1380 r., G ostynin w 1382 r. itd. 122 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ sami. M iasta mazowieckie w ogóle pow stały w yraźnie za­ sługą żywiołu polskiego w drodze ewolucji, a nadanie praw a niemieckiego było już tylko formalnym uznaniem ze strony praw a stanu faktycznie istniejącego. Tak np. było z W arsza­ wą, która w r. 1339 była już faktycznym miastem z w łasną organizacją gminną, rzemieślnikami, szkołą i parafią, a która formalnie miastem została w r. 1413, mimo że już w r. 1376 miała radę miejską, a w 1379 m ury miejskie. Niem cy na całym Mazowszu grupowali się w kilku tylko m iastach stanow iąc niew ielkie kolonie. Nigdzie nie mieli większości, naw et wśród patrycjatu. Oprócz takich nielicznych kolonii w Płocku i w W arszaw ie, pojedynczych Niemców spo­ tkać można było tylko w Goniądzu, Zakroczymie, Grójcu i N u­ rze. W W arszaw ie w XIV w ieku Niemcy nie dochodzili naw et do 10%, w XV w ieku było ich tu tylko 4%. Niem cy ci rek ru ­ towali się głównie z obyw ateli Torunia i Gdańska. Z dalszych stron zaczynają napływ ać dopiero w XVI wieku, nie przekra­ czając jednak jeszcze dotychczasowego stosunku procento­ wego wobec ludności polskiej. Równie czysto polskie jak m iasta mazowieckie były miasta podlaskie, pow stałe tak samo bez jakiejkolw iek w spółpracy z Niemcami. i. R u ś C z e r w o n a . Ruś Czerwona, choć dalej na wschód położona niż Mazowsze, przecież m iała w średniow ieczu w ięk­ szą ilość Niemców i to m ieszkających w zw artych nieraz sku­ pieniach. Leżała ona jednak wzdłuż w ażnej drogi handlowej Śląsk—Kraków—Lwów—Morze Czarne, stąd w iększe były możliwości osiadania na Rusi Niemców śląskich czy krakow ­ skich. Jako pierw sze tw orzą się tu naprzód, nieliczne oczy­ wiście, kolonie kupieckie. O takich faktoriach kupców nie­ m ieckich słyszymy już w r. 1149 w Łucku, a w 1175 r. w Ki­ jowie. W r. 1237 za księcia Daniły tw orzy się kolonia Niem ­ ców w Chełmie i Haliczu. Z r. 1259 pochodzi wzmianka o osiedleniu się Niemców na Rusi Czerwonej, a więc również z czasów jej samodzielności jako księstw a halickiego pod p a­ now aniem księcia Daniły. W yraźniejsza następna wzmianka pochodzi z r. 1287 i dotyczy, zdaje się, utw orzenia się w e W ło­ 123 ŚREDNIOW IECZNA K OLONIZACJA NIEMIECKA dzimierzu W ołyńskim pierwszej gminy m iejskiej opartej na wzorze praw nym niemieckim, a przyjętym zapewne pod w pły­ wem miejscowej kolonii niem ieckiej. W każdym razie już w r. 1324 słyszym y o rajcach m iasta W łodzimierza. Jest to więc najstarsze miasto typu zachodniego na Rusi, jedyne zre­ sztą w XIII wieku. Druga kolonia niem iecka typu miejskiego pow staje też z końcem XIII w ieku we Lwowie, cieszy się ona własnym samorządem z w ójtem na czele1). W r. 1339 Piasto­ wie, ks. Bolesław Jerzy rządzący wówczas Rusią, lokuje Sanok na praw ie magdeburskim, a obok mieszkańców Polaków, W ę­ grów i Rusinów przew iduje również Niemców. Zasadniczo więc do r. 1340, tj. do chwili opanow ania Rusi Czerwonej przez Polskę Kazimierza W ielkiego, praw o niem ieckie było już w łaściw ie znane na Rusi, nie było jednak zupełnie rozpo­ wszechnione. Reprezentow ały je trzy niewielkie miasta, a ściślej mówiąc gminy niem ieckie we Lwowie, W łodzimierzu i Sanoku. Dopiero objęcie Rusi przez Kazimierza W ielkiego otw iera tu drogę zarówno silniejszem u napływow i Niemców, jak i roz­ pow szechnianiu się praw a niemieckiego, naprzód głównie w zachodniej części kraju. Kazimierz W ielki lokuje przede wszystkim na praw ie niemieckim (magdeburskim) Lwów w r. 1356, a nowe miasto rozplanow uje na innym m iejscu niż daw na stolica ruska, spalona zresztą w czasie wojny, ponownie nadaje Sanokowi organizację niem iecką w r. 1366, nie zreali­ zow aną widać w r. 1339, lokuje dalej m iasta Tyczyn i Sądową W isznię w r. 1368. Z praw a niemieckiego korzystają też już wówczas Przemyśl przed 1353 r., Halicz, Przew orsk i Jarosław przed 1351 r. Ten rozwój praw a niem ieckiego odbyw a się głównie już pod koniec panow ania Kazimierza W ielkiego, w każdym razie w drugiej połowie XIV wieku. Z tych czasów słyszymy też o lokacji dw udziestu kilku wsi na praw ie nie­ mieckim magdeburskim, w yłącznie jeszcze w ziemi przem y­ skiej i sanockiej. N apływ Niemców odbywa się tylko do miast i to przede wszystkim do Lwowa, gdzie pow staje silne *) W czasach księcia Lwa (1264 — 1300) byt tu w ójtem B ertold Stecher. 124 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ skupisko Niemców tw orzących p atry cjat rządzący miastem. N ie są tu jednak Niemcy ani w większości, ani też nie oni w yłącznie spraw ują władzę. Obok nich mieszka we Lwowie od początku liczna ludność polska, żydowska, ruska, orm iań­ ska, tatarska, posiadająca swe odrębne praw a i gminy samorządowo-wyznaniowe. Poza Lwowem Niem cy w innych m ia­ stach nie m ają tego znaczenia. Rządy W ładysław a Opolczyka na Rusi (1372— 1378) są ja k ­ by dalszym ciągiem akcji kolonizacyjnej Kazimierza. Obraz etniczny tego kraju nie zmienia się jeszcze wiele. Do Lwowa napływ ają dalej rzem ieślnicy niem ieccy ze Śląska i z Moraw, ale jest w nich też pew ien procent Polaków śląskich. Doko­ nuje się za czasów W ładysław a w r. 1375 lokacja Jarosław ia na nowym miejscu, dalej lokacja Bełza w 1377 roku, może również lokacja Łańcuta (Landshut) tuż przed r. 1378. Zalu­ dnienie kraju odbywa się nadal w formie rozdaw nictw a ziemi między rycerstw o i to na praw ie lennym przeszczepionym ze Śląska. W brew twierdzeniom nauki niemieckiej rycerstw o napływ ające na Ruś za Opolczyka jest pochodzenia czysto polskiego, jeśli nie z terenu państw a Ludwika, to ze Śląska. Zubożałą szlachtę polską ze Śląska nauka niem iecka brała do­ tąd bezapelacyjnie za Niemców, choć o jej niemieckości w XIV w ieku nie ma jeszcze mowy. Inna rzecz, że nosi ona często imiona niemieckie na wzór szlachty niem ieckiej, jest to jednak objaw mody, lecz nie zniemczenia1). Jedyną nie­ m iecką z pochodzenia rodziną są osiedli wówczas, w r. 1374, H erburtow ie de Fiillstein, pochodzenia westfalskiego, ale już od połow y w ieku XIII zam ieszkujący Opawszczyznę i raczej sczechizowani. H erbord i Frydrysz z tej rodziny dostali od Opolczyka wówczas w ielki klucz posiadłości koło Dobromila w Przemyskiem. W krótkim czasie zresztą ulegli spolszczeniu. W tw orzeniu się w ięc szlachty czerwonoruskiej w XIV i XV w ieku Niemcy nie wzięli właściwie udziału. Obok przew aża­ jącej autochtonicznej m asy ruskiej wielki odsetek przypadł tu ') O polczyk osadzi! m iędzy innymi na Rusi następujących rycerzy ślą­ skich: Rejnold, N inotko, H enryk, Beńko z Kuchar, Jaśko, Czewlej i Jakusz de Labant, N iczko Slancz, Jaśko Skórnie, H enryk zc Stachowa. 125 ŚREDNIOW IECZNA K OLONIZACJA NIEMIECKA na rycerstw o polskie w szystkich dzielnic ze Śląskiem łącznie (np. Bukowińscy, M iłowańscy, O stryńscy pochodzący ze ślą­ skich Borsniczów) oraz nielicznych obcych przybyszów z W ą­ gier (Balowie, Humniccy), z Czech (Czeszykowice), z Mołdawii (Daniłowicze, Dzieduszyccy, Terleccy herbu Sas). Za rządów Ludwika W ęgierskiego (zm. 1382) tw orzy się w okolicach Łań­ cuta, a więc w zachodniej części ziemi przem yskiej, jedna z w iększych etnicznych wysp niemieckich. O bejm uje ona za­ równo mocno opanow ane przez Niemców miasto Łańcut (Landshut), jak i z rzadka na południe od m iasta rozrzucone wsie w liczbie 9. W Przemyślu jest wówczas biskupem Lüneburczyk, Eryk von W insen (1377— 1391). Sprowadzenia jednak osadników z Saksonii dokonał tu możnowładca polski Otto z Pilczy osadzając ich w swych rzadko zaludnionych dobrach. W r. 1381 osadźca H ans Lang lokuje tu wieś Langenau (późniejsza Handzlówka), a do r. 1384 pow stają Krzemie­ nica, Helw ighschau (później Albigowa), M arkenhof (Mar­ kowa), Nawedorf, Schonenwald (Sonina), Langenhof. Po­ nadto Niem cy osadzają się w W ysokiej i na tzw. Przed­ mieściu. W ielki udział Niemców w kolonizacji okolic Łańcuta jest niewątpliw y, choć-nie był na pewno wyłączny. W każdym razie w ytw orzyła się tu najdalej na w schód w państw ie pol­ skim w średniow ieczu w ysunięta w yspa etniczna niem iecka (nie licząc miast Lwowa czy Przemyśla). Tak silnych skupień nie było ani w M ałopolsce, ani w W ielkopolsce, rów nać się one chyba mogły koloniom niemieckim na Śląsku lub Pomo­ rzu. Dzięki swemu późnemu pow staniu i sile w yspa trzyma się dobrze przez cały XV i XVI w iek i dopiero z końcem tego w ieku zaczyna się polonizować. W ieś Krzemienica posiada np. z lat 1451— 1482 księgi w iejskie pisane w języku niemieckim, M arkow a takie same księgi z lat 1591— 1624 też jeszcze w ję ­ zyku niemieckim, a niemieckość tej wsi utrzym ała się naw et do XVIII wieku. Kiedy w r. 1562 lokow ano w kluczu łańcuc­ kim nową wieś Czarną W olę na praw ie niemieckim, to główny trzon jej osadników stanowili jeszcze N iem cy z sąsiedztw a1), ‘) N a w si te j w X V I — X V III wieku na 157 nazw isk polskich w ystępują 103 niemieckie. 126 PRZEBIEG KOLONIZACJI N IEM IECKIEJ choć osadzono równocześnie pow ażną mniejszość polską. Około r. 1650 znikło tw orzenie się tam now ych nazw isk nie­ mieckich, a dotychczasowe zaczęły się polszczyć i wieś przy­ brała charakter polski1). Siady kulturalne w słownictwie i imionach utrzym ały się do XVIII wieku. Łańcut, do którego kierow ali się w dużej mierze Niemcy śląscy, miał do połow y XV w ieku przew agę imion niem ieckich w śród patrycjatu, a jeszcze w r. 1446 był tu kaznodzieja niemiecki. M iasto ule­ gło jednak z początkiem XVI w ieku polonizacji, a więc szyb­ ciej niż okoliczne wsie niemieckie, choć księgi radzieckie pi­ sano tu jeszcze do 1602 r. w języku niemieckim. Równocześnie z w yspą łańcucką tw orzy się pod koniec XIV w ieku również i w ziemi sanockiej kilka wsi etnicznie nie­ mieckich. Są to: Krościenko, Haczów i Iwonicz pod Krosnem, gdzie N iem cy m ają przewagę, oraz wsie H arta pod Dynowem i W ielopole koło Zagórza, gdzie stanow ią oni spory procent. W K rościenku niemczyzna trzym ała się silnie na początku XV wieku, choć obok Niemców mieszkali już we wsi Polacy. Około r. 1463 zaczyna się .polonizacja tej wsi, tak że na po­ czątku XVI w ieku wieś jest już spolszczona. Również pod Przemyślem spotykam y w XV w ieku wieś niem iecką Pikulice. Dużo Niemców osiedla się z końcem XIII w ieku również w samym Przemyślu, który na początku XV w ieku miał praw ie % niem ieckiego patrycjatu. Tworzy się też w tedy niew ielka zresztą kolonia niem iecka w Kamieńcu Podolskim. Od r. 1386 zaczyna się żywsza kolonizacja wsi na praw ie nie­ mieckim w ziemi lwowskiej, trw a ona tam aż do początków XVI wieku. O dbywa się zupełnie bez udziału Niemców. Jedynie blisko Lwowa mieszczanie niem ieccy tego m iasta byw ali sołtysam i i stąd też kilka miejscowości ma dziś nazw y pochodzenia niemieckiego. Np. Zam arstynów (Sommerstein), Kleparów (Klopper), K ulparków (Goldberg). W dalszych osadach ziemi lwowskiej nie było Niemców naw et jako soł­ tysów, w małych m iastach niechętnie przebyw ali ograniczając ') Z Bauer W e rter pow staje B araw erder, Balaw ander i W alaw ender, z W altha zaś Fołta, z H ofm ana — Choma, z W einrichta — W andrych, z Rossela — Rusel, z Lenznera — Lęcznar. 127 ŚREDNIOW IECZNA KOLONIZACJA NIEMIECKA się przede wszystkim do Lwowa. Lokacje miast na dobre za­ czynają się dopiero z końcem XIV wieku, trw ają przez cały w iek XV, a najw iększe nasilenie osiągają dopiero w XVI wieku, kiedy to w ziemi lwowskiej pow staje aż 36 m iast1). W ogóle zresztą prawo niem ieckie na Rusi krzewi się raczej w miastach, wieś nie jest dotknięta nim w tym stopniu. Obok dawnego praw a ruskiego na wsi szerzy się tu w dużym stopniu prawo wołoskie, spotykane już za Opolczyka. Duży udział w kolonizacji bierze przede wszystkim żywioł polski, a nie niemiecki, ruski zaś szczególnie po wsiach. N iem cy garną się tylko do w iększych miast, jak Lwów, Prze­ myśl, Krosno, Chełm, Łańcut, opanow ując w nich zarządy miast. Ludność polska w ydobyw a się jednak w nich na po­ w ierzchnię w ciągu XV wieku. W mniejszych i dalej od Lwowa położonych miastach, np. w Samborze już na początku XV w ieku jest drobna tylko domieszka Niemców, wynosząca tu w latach 1400— 1550 najw yżej 11% w śród patrycjatu. Takie drobne domieszki Niemców spotykam y jeszcze w XV w ieku w Gródku, Żydaczowie, Haliczu, Przeworsku, Pruchniku, Drohobyczu, Jarosław iu, Rzeszowie, Nowym Mieście, Tyczy­ nie i Radymnie. W e Lwowie bogatsze jednostki z niem ieckiego patrycjatu, np. Stecherzy, zwani później W inniccy, dalej Friedrichowie i Klopperowie już w XV w ieku polszczą się i przechodzą w szeregi szlachty. Niem ieckość Lwowa wzmaga się zresztą przez dopływ Niemców śląskich i krakow skich tylko do po­ czątków XV wieku. Później zaczyna się silniejszy dopływ ludności polskiej z M ałopolski i zachodniej części Rusi Czer­ wonej. W XVI w ieku N iem cy lw ow scy są już spolonizowani, do czego przyczyniła się zarówno wspólność w iary z Pola­ kami, jak i wyższość polskiej kultury, opartej na wspólności z cyw ilizacją zachodnią, nad kulturą ruską. ‘) Do najstarszych m iast ziemi lwowskiej poza Lwowem należą: G ródek 1389, Szczerzec 1397, G liniany 1397, Strzeliska 1417, D unajów 1424, Pom orza­ ny 1440, Olesko 1441, B artatów 1442, Bobrka 1443, Bruchnal 1447, Jaw orów 1456, K am ionka 1469, K om arno 1471, K nihynicze 1492, Smolno 1493, Golo*óry 1498 itd. 128 PRZEBIEG KOLONIZACJI NIEM IECKIEJ N apływ elem entu niemieckiego na Ruś Czerwoną, rozpoczęty na dobre dopiero z końcem XIV wieku, dotarł tylko do za­ chodniej części kraju, zatrzym ując się mniej więcej na połud­ niku Lwowa. N a dalszą penetrację nie starczyło mu już sił. W ytw orzył on silniejsze skupienia tylko w śród patrycjatu w kilku w ażniejszych m iastach z Lwowem na czele, w m niej­ szych tylko drobne kolonie. N a wsi pow stała większa wyspa etniczna Niemców na południe od Łańcuta i kilka pojedyn­ czych rozrzuconych wsi w ziemi sanockiej. W szystko to więc na pograniczu M ałopolski i Rusi, na zachód od Sanu. Na Podole, poza odosobnioną drobną kolonią m iejską w Kamieńcu Podolskim, Niemcy w ogóle nie dotarli. j. L i t w a . Na Litwę dostali się Niem cy w w iększej ilości dopiero pod koniec XIV wieku. Nigdy nie odegrali tu większej roli. Stworzyli jedynie dwie w ażniejsze kolonie kupieckie w W ilnie i Kownie. Poza tym spotkać ich można było jeszcze w Trokach i Połocku (1406). Prawo m agdeburskie miejskie przynieśli na Litwę nie Niemcy, lecz Polacy. W r. 1387 loko­ wano na tym praw ie W ilno w edług w zoru krakowskiego, w r. 1390 Brześć, w r. 1418 Kowno, dalej Grodno, Mińsk, W yszków, Bielsk w r. 1430 i Suraż w 1440 r. W Kownie silna kolonia niem iecka stw ierdzona jest od początku XV wieku, w W ilnie istnieje wówczas osobna ulica niemiecka. W XVI w ieku w Niemców na Litwie uderzyły ostre zarządzenia k ró ­ lowej Bony. KróloVa ta, znana z antyniem ieckiego nastaw ie­ nia, zakazała w r. 1540 osiedlać się Niemcom w całej Żmudzi, a osiadłym kazała ją natychm iast opuścić. W Kownie w ydała nakaz, by księgi m iejskie i cechowe tej miejscowości nie były pisane po niem iecku, lecz po polsku lub po łacinie. Zarzą­ dzenia te wchodziły) również w ram y zarządzeń przeciwpruskich Bony w w alce o Inflanty. Mimo tej akcji Bony kolonie niem ieckie w Kownie i W ilnie utrzym yw ały się przez XVI wiek, co praw da w liczbowo skromnej formie. Osłabił je dopiero najazd moskiewski za Jan a Kazimierza. 9 K olonizacja niem ieck a 129 V WYNIKI ŚREDNIOWIECZNEJ KOLONIZACJI NIEMIECKIEJ, JEJ ZNACZENIE I LOSY 1. L i c z e b n o ś ć n i e m c z y z n y . Jeszcze raz rzućmy okiem na w yniki kolonizacji niemieckiej, tym razem już na terenie całej Polski. Dokładnie zdajem y sobie teraz sprawę, że nie był to bynajm niej ruch o charakterze masowym, że nie ma tu mowy o setkach tysięcy napływ ają­ cych kolonistów, tak jak głosiła dotąd nauka niemiecka. Co najw yżej możemy mówić o dziesiątkach tysięcy Niemców, którzy przybyli wówczas do Polski. O tym również, by był to „ciąg kupców, rzemieślników, chłopów, księży i rycerzy nie­ m ieckich", możemy mówić tylko w przenośni. Głównie przy­ były do nas elem enty miejskie, w zachodnich dzielnicach także zakony, ale zarówno chłop jak rycerz czy ksiądz świecki pochodzenia niem ieckiego był rzadkim w yjątkiem . Że nie mogło być inaczej, pouczyła nas o tym dostatecznie historia kolonizacji niem ieckiej w zachodniej Słowiańszczyźnie. Jeśli odbyw ała się ona rów nocześnie z polską (tj. w XIII w.) i ogra­ niczała się przede w szystkim do miast, to nie mogło być mowy o przedostaw aniu się rzesz chłopskich do dalej leżącej Polski. A przecież tam, między Łabą i O drą odbyw ała się ona w w arunkach dla Niemców bardzo korzystnych, byli przecież zdobywcami i panami politycznym i terenu. Mogli stosować praw a w yjątkow e przeciw Słowianom, a każdy objaw ich nie­ zadowolenia zdusić siłą. A mimo to nie zdołali oni zatrzeć aż do XVI w ieku słowiańskości tych ziem. Germanizacji zaś do­ konali bynajm niej nie przez kolonizację, chociaż ta była w alnym środkiem pomocniczym, ale przede wszystkim przez 130 LICZEBNOŚĆ NIEMCZYZNY stałe polityczne opanow anie kraju. Tym też należy w ytłum a­ czyć szybką germ anizację Pomorza szczecińskiego i ziemi lubuskiej, Nowej Marchii i Dolnego Śląska. M ocarstwowość Polski za Jagiellonów zahamowała rozwój niemczyzny w e­ w nątrz kraju, spolszczyła w dużym stopniu miasta odzyska­ nego Pomorza gdańskiego, w yw arła silny wpływ na sąsiedni Śląsk Górny, gdzie również po m iastach spolonizowali się Niemcy. N ajsilniejsze skupienia Niemców w ytw orzyły się od po­ czątku roku 1207 w m iastach Dolnego Śląska. Tutaj też spotyka się najliczniej jeszcze w Polsce rozmieszczone w yspy niem ieckiej ludności w iejskiej, ciągnące się od Kwiszy po Nisę na lewym brzegu Odry. Drugie podobne temu skupienie, choć już mniejsze liczebnie, w ytw arza się począwszy od r. 1230 w m iastach ziemi chełmińskiej, Toruniu, Chełmnie i Grudziądzu, czerpiąc now ą siłę w dużym stopniu ze środo­ wiska śląskiego. Trzeci silniejszy ośrodek niemieckich miast a poniekąd i rozrzuconych wsi pow stał w okół Szczecina, zwłaszcza na lewym brzegu Odry. Na tereny jednak reszty Polski oddziałał on w małym stopniu z w yjątkiem pobliskiej Nowej M archii. Pomorze gdańskie, na skutek okupacji krzy­ żackiej do r. 1466, uległo w ciągu XIV w ieku również silnej germanizacji miast, a naw et wsi w dolinie W isły i na zachód od Chojnic. Poza tym jednak Niem cy opanowali tylko miasta najważniejsze, leżące przy szlakach handlow ych na Śląsku Górnym, w W ielkopolsce, na Kujawach, w południowej Małopolsce i Rusi Czerwonej, zwłaszcza wzdłuż magistrali W rocław —Kraków—Lwów. M niejsze m iasta w tych dziel­ nicach od początku były czysto polskie, czysto polskie były też w szystkie m iasta Mazowsza, ziemi łęczyckiej, sieradzkiej, północnej M ałopolski, Podlasia, Podola. Niemczyzna tych miast czerpała główną swą siłę ze środowiska dolno-śląskiego, które oddziaływało np. na w iększy udział Niemców w m iastach południowo-zachodniej W ielkopolski i wytw orzyło silne sku­ pienie Niemców w Krakowie jako m iędzynarodow ej m etro­ polii handlowej w średniowieczu. W ieś pozostała wszędzie czysto polska. Zaledwie tu i ówdzie pow stała jakaś osada 131 WYNIKI ŚREDNIOW IECZNEJ KOLONIZACJI nielicznych kolonistów niem ieckich w W ielkopolsce, na Gór­ nym Śląsku (okolice Bielska) lub na Podhalu nad Dunajcem. Do w yjątków należy etniczna w yspa niem iecka pod Łańcutem w ziemi przem yskiej oraz kilka niem ieckich wsi w ziemi sanockiej. Bilans stanu posiadania niemczyzny w najbardziej kw itnących dla niej czasach, tj. w XIV wieku, nie jest więc tak wspaniały, jak usiłują nam wmówić Niemcy. Kolonizacja niem iecka nie naruszyła nigdzie polskości wsi, naw et na Dolnym Śląsku czy Pomorzu szczecińskim zdołała opanować jedynie, przez dłuższy lub krótszy czas, w XIII—XV wieku zarządy kilkudziesięciu w iększych miast. Nie doszło nigdzie do w ytw orzenia się tak dużych i licznych w ysp etnicznych niemieckich, jakie pow stały w średniowieczu np. na W ęgrzech, w puszczach Spiszą i Siedmiogrodu, czy w Czechach, w pusz­ czach górskich otaczających królestwo. Gdzie nie przy­ szła jej z pomocą sytuacja polityczna, jak np. na Dolnym Śląsku faw oryzująca polityka Luksemburgów, w ziemi lubu­ skiej i Nowej M archii rządy brandenburskie, na Pomorzu szczecińskim odosobnienie polityczne a na Pomorzu gdańskim i w ziemi chełmińskiej rządy krzyżackie, tam w ciągu XV w iek u 'p a try c ja t niemiecki uległ polonizacji. W m iastach zaś, w dolnych swych w arstw ach społecznych zawsze polskich, uległ wzmocnieniu żywioł polski przez napływ kmieci i szlachty, i najpóźniej w początku XVI w ieku najw iększe naw et ośrodki niemczyzny, jak np. Kraków, Lwów, Łańcut, były już czysto polskie. W iek XVI był okresem największego upadku niemczyzny w Polsce. Cały nikły zresztą w ysiłek ludnościowy leżał w gruzach. Trzymała się tylko dalej niem­ czyzna miast dolno-śląskich i sąsiednich w ysp w iejskich od­ działująca germ anizująco na dopływ ludności polskiej, dalej niemczyzna miast Pomorza szczecińskiego, ziemi lubuskiej i Nowej M archii. Ta ostatnia jednak nikła liczebnie. Na Po­ morzu gdańskim Gdańsk z okolicą, etniczna w yspa koło Chojnic i Człuchowa, Tczew, Grudziądz i.T oruń zachowyw ały dalej swą niemieckość. Niem ieckość łańcuckiej w yspy do­ goryw ała jako daleki św iadek m inionych czasów. Ostatecznym więc rezultatem średniow iecznej kolonizacji niem ieckiej 132 Ś R E D N I O W I E C Z N A KO L ONI ZAC JA N IEM IEC KA WYNIKI ŚREDNIOW IECZNEJ KOLONIZACJI w Polsce było stw orzenie silnych baz, głównie miejskich, dla niem ieckości zachodnich i północnych pogranicznych terenów Polski. Utrzymanie się tych posterunków poza w iek XVI to w ynik już odłączenia tych ziem od państw a polskiego w tym czasie, względnie, jak na Pomorzu gdańskim, późne jego od­ zyskanie, przy zachowaniu dużej odrębności dzielnicowej w dziedzinie autonomii czy to Prus Królewskich, czy to samego Gdańska. Niemieckość w szystkich tych północnych i zachodnich posterunków w łonie ziem m acierzystych pol­ skich była zresztą raczej sztuczna, utrzym yw ana tylko siłą polityczną państw niem ieckich i ich zaborczymi instynktami. Bez tego m usiałaby zniknąć pod parciem wciąż jeszcze otacza­ jącej je polszczyzny. Proces ten zależał więc tylko od siły politycznej państw a polskiego. Nikłość liczebna żywiołu niemieckiego w Polsce średnio­ wiecznej jest już dziś pewnikiem. Może jednak żywioł ten reprezentow ał jakieś niedościgłe w artości m oralne czy kul­ turalne? I ta legenda w ysnuta przez pracow ite dzieło nauki nie­ mieckiej musi dziś ulec silnej rewizji. Teza, jakoby żywioł ten przychodził do nas nie aby rządzić i panować, ale by pod­ nieść kulturalnie Polskę, musi być w całości odrzucona. W szędzie osadnik niemiecki był zawsze poprzednikiem poli­ tycznej ekspansji i szerzycielem rozkładu politycznego wśród rodzimej ludności. W ystarczy w skazać na rolę niemieckiego W rocław ia w stosunku do księstw śląskich, które zmusił po prostu do poddania się niem ieckiej dynastii luksem burskiej, na jego stałe w ysługiw anie się Krzyżakom przeciw Polsce. Innym przykładem jest niemieckie mieszczaństwo Poznania przekładające książąt głogowskich ulegających Niemcom nad narodowo m yślącego Łokietka i w ypow iadające mu po­ słuszeństwo. Te same pierw iastki tkwią w buncie w ójta A lberta z Krakowem na czele, tęskniącego do obcych rządów Luksemburga. Zdrada Gdańska i Tczewa w XIII w ieku i po­ parcie udzielone w r. 1308 Krzyżakom przez mieszczan gdań­ skich to dalsze ogniwo w zam iarach nurtujących pierwszych osadników niemieckich. Jedynie silnym, ale zresztą spra­ wiedliwym represjom zastosow anym przez Łokietka zawdzię134 TZW . PRAW O NIEMIECKIE czarny ukrócenie tych dążności odśrodkowych i pogodzenie się elementów niem ieckich z państw ow ością polską za Kazi­ mierza W ielkiego. Cóż dobrego niosła niemczyzna np. na Śląsk, jak nie ów nieznany w Polsce typ rycerza-rozbójnika, antagonizm y z hierarchią kościelną, wzrost sekciarstw a i zm aterializowanie? W krajach zaś okupow anych przez państw a niem ieckie — w yzysk miejscowej ludności, dopro­ wadzony do doskonałości w państw ie Zakonu krzyżackiego, powolne rugow anie Polaków ze stanowisk, z ziemi, praw a w yjątkow e przeciw tubylcom, germ anizacja nazw miejsco­ wych, kult bezprawia i silnej pięści, oto w artości kulturalne przyniesione na W schód przez Niemców. 2. Tzw. p r a w o n i e m i e c k i e . Z pojawieniem się Niemców na ziemiach polskich zwykło się wiązać początki kolonizacji w iejskiej i miejskiej oraz roz­ szerzanie się praw a niemieckiego w Polsce. W edług nauki niem ieckiej kolonizacja i gospodarcze podniesienie Polski to w yłączna zasługa Niemców, a praw o niem ieckie swą jakąś im m anentną germ ańskością miało być w Polsce czynnikiem cywilizacyjnym. Przedstawiliśm y już powyżej, że kolonizacja nie była bynajm niej w ynalazkiem niemieckim, że znaną już była w Polsce w formie kolonizacji na praw ie polskim jeszcze przed pojaw ieniem się Niemców, że gospodarcze podniesienie się Polski było żywiołowym, rodzimym zjawiskiem, w które dopiero na początku XIII w ieku w plotła się kolonizacja nie­ miecka. Ta zaś niosąc z sobą pierw iastki tzw. praw a niemiec­ kiego tylko z początku pokryw ała się z przybyw aniem osadni­ ków niemieckich. Później, gdy „wielka kolonizacja lasów", znana zresztą w całej Europie w w iekach XI—XIV we Francji, Hiszpanii, Anglii, Niemczech i Niderlandach, okazała się niemożliwa bez udziału elem entu polskiego z prostej przyczyny nieprzybycia osadników niemieckich, zaczęto również i wobec polskiej ludności stosować tzw. prawo niemieckie. Osadzano więc z polskiej zawsze inicjatyw y wyłącznie ludność polską w now ych osadach na tzw. prawie niemieckim, lub, co miało miejsce najczęściej, przenoszono 135 WYNIKI ŚREDNIOW IECZNEJ KOLONIZACJI po prostu wsie już istniejące z praw a polskiego na nie­ mieckie. Była to więc albo kolonizacja, albo reforma prawnogospodarcza. W XIII w ieku w dziele tym odegrali nie­ wątpliw ie pew ną rolę sołtysi i osadźcy pochodzenia nie­ mieckiego, nie mieli jednak nigdy w tej dziedzinie monopolu, naw et na Śląsku, a w XIV w ieku wszędzie byli już w m niej­ szości wobec sołtysów Polaków. Tzw. prawo niem ieckie nie wszędzie dotarło w równej mierze. Nie objęło ono nigdy ogółu wsi w całej Polsce. Słabo zupełnie rozwijało się na Pomorzu gdańskim, Mazowszu i Rusi Czerwonej, a choć rozprzestrzeniło się w XV i XVI wieku naw et na Litwę i w kierunku Kijowa, to tylko w postaci praw a miejskiego, które zresztą nie przyjęło się tam we wszystkich miastach. N aw et w W ielkopolsce nie obejmowało większości wsi, jeśli np. w powiecie sądowym poznańskim w latach 1400— 1434 na 658 osad tylko 34% cieszyło się praw em nie­ mieckim. Ponadto niemieckość tego w łaśnie „praw a nie­ mieckiego", przy pomocy którego dokonywano u nas kolo­ nizacji lub reform y prawno-gospodarczej, jest więcej niż wątpliwa. W iem y już, że było to w gruncie rzeczy prawo zachodnio-europejskie, w ytw ór cywilizacji rzymskiej, nie będący właściw ością niemiecką, lecz pow stały przez, wpływ ustroju feudalnego i tworzenie się w ielkiej własności. Prze­ dostawało się ono jedynie do Polski poprzez Niemcy, podobnie jak np. praw o lenne czy władztwo terytorialne, co do których nie było dotąd wątpliwości, że są pochodzenia zachodniego. Pierwsi osadnicy niem ieccy prawo to przynieśli ze sobą i choć nie było ono narodow ą odrębnością przybyszów, przecież przez Polaków zostało nazw ane niemieckim. W iemy, że po­ gańscy Słowianie zachodni naw et Boga chrześcijańskiego nazyw ali Bogiem niemieckim (Deus Teutonicus), ale nikomu nie przyjdzie na myśl, by tę fałszywą nazwę brać dosłownie. Podobnie było i z praw em zachodnim w zakresie ustroju w iejskiego i miejskiego epoki feudalnej, który to ustrój pod fałszywą z gruntu nazw ą jako praw o niem ieckie przyjął się na ziemiach polskich. Nie będziem y rozważać szczegółowo pojęć i nowości, jakie ze sobą niosło to prawo. Spróbujem y 136 TZW . PRA W O NIEMIECKIE tylko rozważyć, czy nie dołączyły się do niego jakieś cechy czy właściwości niemieckie. Prawo to nie przysługiwało jedynie Niemcom, nie było ono już w istocie swej w yłącznie niemieckie, mogło być więc tylko zwyczajem wziętym z N ie­ miec lub w olnością na wzór niemiecki. N astępnie to praw o zachodnie, zwane u nas niemieckim, nie było przez nas przyj­ mowane niewolniczo. Istota jego uległa w Polsce wielkiej zmianie, choćby przez to, że to, co w Niemczech w dziedzinie samorządu sądowego m iały tylko miasta, u nas otrzym ały nawet, wsie, daw na polska instytucja starosty rodowego na wsi w płynęła bowiem na szeroki zakres upraw nień sołtysa i ław y w iejskiej. Jeśli coś było niemieckim naprawdę, to było nim tylko prawo sądowe, używ ane w sądach w iejskich i m iej­ skich w Polsce, oparte na tzw. Zwierciadle Saskim (Sachsen­ spiegel), pochodzącym z lat 1215/1235 i będącym wschodniosaskim praw em zwyczajowym, oraz na praw ie magdeburskim. Prawo to powstało z pouczeń udzielanych przez M agdeburg oraz z tzw. W eichbildu (ius municipale), które było próbą skodyfikow ania miejskiego praw a w M agdeburgu. Ale i tu nie trzym ano się ściśle w ulgaty niem ieckiej. Służyła ona tylko za podstawę, na której urabiało się w iejskie i m iejskie prawo sądowe, właściw e dla Polski, drogą oddziaływ ania praw a polskiego, w yroków sądowych, zwłaszcza ortylów sądu n aj­ wyższego praw a niemieckiego w Krakowie. Coraz dalsze od­ dalanie się od pierw otnego w zoru w ynikało zarówno z nie­ znajomości i obcości tego prawa, szczególnie na wsi, jak i z faktu, że używ ał go żywioł polski nie czujący potrzeby, zwłaszcza od XVI wieku, szukania kontaktu z praw em nie­ mieckim w jego macierzy, tj. w M agdeburgu. Stąd niem ieckie prawo sądow e w Polsce było zupełnie samodzielną gałęzią tego prawa, zacieranego przez w pływ praw a polskiego, od­ gryw ającego rolę posiłkową. M oralna nieraz niższość praw a niemieckiego ukazała się w całej rozciągłości w dziedzinie praw a karnego, które przeszczepiło do Polski zarówno b ar­ barzyńskie środki dowodowe, jakimi są tortury, jak i nie­ znaną u nas dawniej srogość k ar oraz ich nieprzeliczoną ilość o pomysłowości graniczącej z okrucieństw em i sadyzmem. 137 WYNIKI ŚREDNIOW IECZNEJ KOLONIZACJI Próbowano jeszcze znaleźć niem ieckie cechy i w innych właściw ościach ustrojow ych, społecznych czy kulturalnych wsi lokow anych na tzw. praw ie niemieckim. Ich pochodzenie niemieckie, oryginalność i pionierstw o w Polsce okazały się przy bliższym rozpoznaniu zwodnicze. W pływam i feudalnymi łatwo w ytłum aczyć ograniczoną rolę czynnika państwowego, pozycję praw ną sołtysów i w ójtów odcinających się od reszty ludności, zjawienie się tzw. praw zakupnych (iura empticia), czyli ograniczonego praw a do ziemi upraw ianej1). Znaczna rozbudowa organizacji sądowej praw a niemieckiego w postaci tzw. landw ójtów na Śląsku czy sądów wyższych praw a nie­ mieckiego w M ałopolsce i na Rusi Czerwonej, to oryginalna cecha tylko polska, w yw ołana miejscowymi potrzebam i i roz­ w iązana przez polskie czynniki państw ow e w sposób nowy i przedtem w Niemczech nieznany. W ola bowiem polskich czynników rządow ych była w gruncie rzeczy istotnym twórcą nowego polskiego praw a dla wsi i miast układanego z zasad i wzorów zachodnich dla potrzeb własnych. Całe przecież sądownictwo patrym onialne w ielkiej własności to nie skutek praw a niemieckiego, ale im m unitetu recypow anego przez Kościół polski w prost z Zachodu. Poza tym wiele instytucji praw no-ustrojow ych to w ynik wymogów życia związanych z samym aktem kolonizacji, a nie z żadną narodow ością (np. wolnizna, znana w kolonizacji na praw ie polskim). Próbowano dalej żywiołowi niemieckiem u przypisyw ać gospodarcze podniesienie wsi polskiej przez w prowadzenie wielu nowości technicznych. W iem y jednak, że kolonistów niemieckich przybyło na wieś tak niewielu, że nie mogli z tego powodu w ywrzeć jakiegokolw iek wpływu. Przez to tw ierdze­ nie nie zaprzeczamy, jakoby w XIII i XIV w ieku nie do­ konało się w ielkie gospodarcze odrodzenie Polski, ale cała zasługa jego dojścia do skutku przypada wielkiej własności polskiej. W ielka własność kościelna i książęca oraz rycerska były tym czynnikiem, którem u zależało na postępie, na owej *) Z asada „em fiteuzy“ w zięta z praw a rzymskiego polegała na dziedzicz­ nej dzierżawie gruntu w zam ian za roczny czynsz, na obowiązku zaw iado­ mienia na w ypadek alienacji i na zakazie niszczenia. 138 TZW . PRAW O NIEMIECKIE „melioratio terrae". Jej należy zawdzięczać upow szechnianie pługa żelaznego, znanego jednak w Polsce i przed kolonizacją. W ielka w łasność śledziła z uw agą zdobycze cyw ilizacyjne Zachodu, w prow adzając u nas zachodni system dominialny okresu feudalnego, znany pod nietrafną i zwodniczą nazwą „praw a niemieckiego". Cała term inologia rolnicza polska po­ chodzenia rodzimego świadczy nam dzisiaj, że niczego w za­ kresie techniki rolnej nie zawdzięczamy Niemcom. Karczo­ w anie lasów też nie jest u nas czymś nowym. W iemy, że nie brak było w Polsce XII w ieku specjalistów od trzebienia puszcz, tzw. łazęków, którzy w ypalali przestrzenie leśne i za­ mieniali je na rolę, przenosząc się z miejsca na miejsce. Jeśli książęta śląscy i w ielkopolscy z początku XIII w ieku dążyli jednak do osadzenia Niemców po puszczach, to tylko z tej przyczyny, że łazęków było za mało, że zamiast się osiedlić stale wędrowali, że w ypalanie lasu a potem jego porzucanie było raczej niszczeniem, a książętom zależało w łaśnie na osadnictw ie stałym i to licznym, które broniłoby granic od­ słoniętych przez w ycięcie puszczy. W ycięcie zaś puszcz w XIII w ieku było koniecznością gospodarczą dla drobnych książąt dzielnicowych, którzy w ten sposób pragnęli pow ięk­ szyć swe dochody potrzebne w w alce o w ym arzony tron k ra­ kowski. W ym ownym tego przykładem jest W ładysław Odonic snujący plany pow iększenia ludności przy pomocy cystersów, w czasach gdy władztwo jego było terytorialnie ograniczone do północnego skraw ka W ielkopolski. W interesie wielkiej w łasności leżała następnie kom asacja dóbr, łączenie drobnych osad w jedną większą wieś, lepsze w ykorzystanie nieużytków. Granice posiadłości i osad znane już były i przed kolonizacją, znano też u nas sznur m ierniczy i znane były rodzime m iary ziemi, tzw. pług i radło. Cała zasługa Niemców a raczej nie­ mieckiego zw yczaju polegała tylko na tym, że w miejsce polskich miar gruntu wprowadzono niemieckie: wielki łan frankoński (43 mórg) i mały łan flamandzki (30 mórg). Była to więc niew ielka zdobycz, polegająca raczej na zastąpieniu, które tylko dlatego w Polsce się przyjęło, że now e m iary nie­ wiele różniły się od dawnych. Czyż można to szumnie nazy­ 139 W YNIKI ŚREDNIOW IECZNEJ K OLONIZACJI wać postępem technicznym? W samym także układzie pól trudno dostrzec jakieś nowości, pod wpływem niemieckim czy naw et zachodnim wprowadzone. Planowość w gospodarce rolnej nie była u nas nowością, już na długo przed kolonizacją cały ustrój agrarny zmierzał ku w iększej planowości. Regu­ larny układ niwo w y z szachownicą był znany i dawniej. W ielka w łasność przyspieszyła tylko jego upowszechnienie w tych wsiach, gdzie panow ał układ nieregularnych niw. Ona również organizowała kolektyw ną trójpolów kę, bo zależało jej na upow szechnieniu lepszych metod gospodarczych, by móc intensyw niej w ykorzystać ziemię. W każdym razie ani układ niwowy, ani trójpolów ka, ani też zwartość i regularność samych wsi nie jest jakąś w łaściw ością niemiecką. W ieś regularna, okolnica, jest przecież charakterystyczną cechą wsi zachodnio-polskiej i zachodnio-słowiańskiej, a w Polsce w ogóle przeważało osadnictwo zbiorowe w stosunku do jednodworczego, z którego zresztą przy pow iększaniu się ludności w ytw arzały się samorzutnie regularne-uliców ki. To, że w okresie kolonizacji na praw ie niemieckim kładzie się decydujący nacisk na upraw ę zboża, to nie stanowi do­ wodu ew entualnej wyższości wzorów niem ieckich ani żadnej nowości. Było to tylko nastaw ienie ówczesnej gospodarki wielkiej własności, wspólne całej Europie. U prawę zbóż w ielka własność narzucała również wsiom pozostającym nadal na praw ie polskim. N ie trzeba już naw et dodawać, że hodowla bydła i koni, kultura w ina i ogrodów, rybołówstwo rozpo­ w szechnione dzięki w arunkom ziemi, bartnictw o, łowiectwo, bobrownictwo nie m ają nic wspólnego z Niemcami czy choćby ze wzorami niemieckimi. Są one u nas od daw na znane, na kolonizacji nic nie zyskały i niczego jej nie zawdzięczają. W związku z kolonizacją niem iecką nastąpiło wówczas ogra­ niczenie rozw oju rzem iosła na wsi, a przeniesienie go do miast, trudno więc w tym w ypadku mówić o jakim kolw iek postępie w dziedzinie rzemiosł na wsi. W ogóle więc w pływ niemiecki nie zaznaczył się w zakresie ulepszeń techniki gospodarczej, a te, które się rzeczywiście w tedy rozpowszechniły, stanow ią 140 TZW . PRA W O NIEMIECKIE tylko dowody wyżej już omówionych starań wielkiej własności w tym kierunku. Zasługi kolonizacji są niew ątpliw ie wielkie, ale nie leżały one w niemieckości wzorów, lecz w samej istocie kolonizacji, w w ysiłkach podjętych przez w ielką własność, a także w pew ­ nych zapożyczeniach zachodnich. Te ostatnie zyskały sobie popularność dzięki w prowadzeniu jednolitości powinności i równego sposobu ich uiszczania, co pozwalało na szybką i trafną ocenę dochodu oraz utw ierdzało km iecia na roli. Świadczenia te oparły się przede wszystkim na czynszu w zbożu i w pieniądzach, więc na dobrach łatwo wymiennych, zapew niających wielkiej własności stały dochód bez podejm o­ w ania żmudnego ryzyka pracy na w łasnym folwarku. W y­ tw arzała się klasa równo obciążonych kmieci, zagrodników z sołtysam i na czele. Sołtys to przejęty z Zachodu urzędnik gospodarczy, „maior" i „villicus", który pod wpływem insty­ tucji lennej w yem ancypow ał się na urzędnika dziedzicznego. W XV wieku, gdy zacznie on w ielkiej własności zawadzać w jej dążeniu do ponownego pow iększenia własnego folwarku, usunie go ona tak samo bez skrupułów, jak go przedtem w pro­ wadziła. Dla stosunków polskich nie był w tych przem ianach nowością typ kmiecia wolnego dzierżawcy, znany przedtem jako tzw. gość (hospes), podobnie jak znany był także i czynsz pieniężny jeszcze z okresu przedkolonizacyjnego. Pewien może w pływ pierw szych kolonistów niem ieckich wyraził się w ko­ nieczności w ystaw iania przez w ielką własność dokumentu lokacyjnego wręczanego osadźcy. Te początki pisem nej umowy zbiorowej, zapew niające pierw szym odważnym Niemcomosadnikom większe poczucie pewności w obcym kraju i rękoj­ mię trw ałości w arunków, były nowością w stosunkach indy­ w idualnej i ustnej umowy z kmieciem według praw a pol­ skiego. Teoretycznie jednak schemat dogodnej dla obu stron umowy praw a niem ieckiego nie stoi w yżej od ustnej, elastycz­ nej umowy praw a polskiego, mogącej dostosować się prędzej do w ym agań życia. Stąd prawo niem ieckie nie óbjęło nigdy całości wsi polskich, gdyż takie rozw iązanie totalne nie leżało w interesie wielkiej własności. Jeśli jednak wieś polska nie 141 WYNIKI ŚREDNIOW IECZNEJ ¿O LO N IZA C JI była naw et w małym zakresie nigdy domeną wpływów nie­ mieckich, to trzeba jednakże zaznaczyć, że w pływ y te były silne w polskich miastach. 3. P o w s t a n i e m i a s t p o l s k i c h . Były to w pływ y silne, współtwórcze, ale nie wyłączne, jak przypuszcza nauka niemiecka, przypisująca w yłącznie Niem­ com pow stanie miast u nas. Że m usiały one być silne, pouczył nas w ystarczająco fakt, że koloniści niem ieccy osiedlali się u nas w łaściw ie tylko w miastach. Nie negując więc tych wpływów chcemy je jednak ograniczyć do w łaściw ych roz­ miarów. W iem y już z rozdziałów początkowych, że skupienia m iejskie i m iasta w ogóle znane były Polakom od dawna, na wiele lat przed pojawieniem się Niemców. Były to jednak m iasta typu w schodnio-europejskiego, właściw e dla wschodu Europy razem z Bałkanami. Obszar tych m iast był rozległy, o charakterze w ielkich wsi, otoczonych mniejszymi, rozrzuco­ nymi osiedlami. Brak w nich było osobnego stanu kupieckorzemieślniczego. Były to raczej ośrodki handlowe niż rze­ mieślnicze. W handlu nie było specjalizacji, wszyscy, nie w y­ łączając rycerstw a, zajmowali się nim. Urządzenia sam orzą­ dowe były z początku nikłe. W przeciw ieństw ie do tego typ miasta zachodnio-europejskiego był w yraźnie handlowo-przemysłowy, z w yodrębnioną klasą kupców i rzem ieślników oraz z intensyw nym jednostkow ym życiem gospodarczym. Obszar miasta ze względu na obronę był zwarty, ściśle zabudowany, często zam knięty murami. O rganizacja samorządowa była w y­ soko rozwinięta, na czele jej stała rada miejska, w ytw orzona z mieszczan. Rzemiosło, dawniej zgrupow ane na wsi, teraz musiało się koncentrow ać po m iastach i tam poddać się for­ mom organizacyjnym w postaci cechów. M iędzy wsią a m ia­ stem w ytw orzyła się zasadnicza różnica, ale także i w zajem na zależność i uzupełnianie się w wielu dziedzinach. Niewątpliwie typ m iasta zachodnio-europejskiego był o wiele wyższy i bar­ dziej odpowiadał duchowi czasu XIII w ieku niż typ miasta w schodnio-europejskiego. Dlatego w Polsce musiało dojść do 142 PO W STAN IE M IAST przem iany typu w schodnio-europejskiego w zachodnio-euro pejski. W tym kierunku kroczyło całe życie gospodarcze. Typ zachodnio-europejski nie był oczywiście w ynalazkiem nie­ mieckim. Był on dalszym ciągiem miast imperium rzymskiego, których urządzenia odżyły w X w ieku w W enecji i we Flan­ drii, by zacząć zwycięski pochód po całej Europie. W w ieku XII m iasta tego typu pojaw iły się nad Łabą, by z początkiem w ieku XIII znaleźć się już w Polsce. I znów Niem cy byli tu tylko pośrednikam i tego zachodnio-europejskiego wzoru, ogar­ niającego wówczas Europę środkową. Stosowane więc u nas prawo m iejskie niemieckie nie jest narodow ą właściwością Niemiec, lecz całej Europy zachodniej. Świadczą o tym stw ier­ dzone w ybitne analogie między ustrojem miast polskich a tak odległych np. miast włoskich. Nie obala to oczywiście tw ier­ dzenia, że m iasta polskie, zwłaszcza w dziedzinie ustrojow ej są jednak tworami naśladowczymi miast niemieckich, przede wszystkim M agdeburga, w minimalnym stopniu Lubeki. Znamy już jednak pierw otne pochodzenie praw a tych miast. Długo było kw estią sporną, w jaki sposób dokonała się ta przem iana m iast polskich z typu wschodniego w zachodni. Niemcy negow ali lub ignorow ali w ogóle istnienie polskich miast przedkolonizacyjnych, a nauka polska, położywszy zbyt wielki nacisk na stronę ustrojow ą, nie zajmowała się gospo­ darczym zjawiskiem miasta. W szyscy zaczynali historię mia­ sta dopiero od jego lokacji, przyjm ując tzw. kolonialną histo­ rię pow stania miast polskich za jedyną. Teoria ta odrzucała możliwość ewolucji w rozw oju miast. Uważała, że pow stały przez jednorazow ą lokację na surowym korzeniu przy prze­ w ażającym współudziale Niemców i praw a niemieckiego. O statnie jednak badania nauki polskiej kw estię tę na tyle w y­ jaśniły, że kolonialną teorię musimy zupełnie odrzucić, a opo­ wiedzieć się za ew olucyjną teorią pow stania miast polskich. M oment lokacji na praw ie niemieckim stał się przez to mo­ m entem wprawdzie ważnym w historii danej osady, ale nie decydującym o jej powstaniu. Bardzo często (np. na M azow­ szu) nadanie praw a niemieckiego było już tylko formalnym uznaniem ze strony praw a poprzednio dokonanych przemian, 143 WYNIKI ŚREDNIOW IECZNEJ KOLONIZACJI było w reszcie nadaniem istniejącem u już środowisku gospo­ darczo-społecznemu odrębności i samorządu. Ewolucja w rozw oju m iasta przed kolonizacją przechodziła wcale w yraźne etapy, które dość łatw o możemy wyśledzić. Już dawno nauka niem iecka zauw ażyła fakt, że m iasta środkowo-europejskie, a więc polskie, czeskie, w ęgierskie i zachodnio-słowiańskie m ają o w iele regularniejszy plan niż za­ chodnio-europejskie. Tę regularność w yjaśniano teorią kolo­ nialną i zasługą niemiecką. Nie zastanowiono się tylko nad tym, że dla całego tego obszaru o podłożu etnicznym słow iań­ skim mogły istnieć wspólne w arunki przedkolonizacyjne, które właśnie doprowadziły do w ytw orzenia się tej regularności w większym stopniu niż na Zachodzie. W rzeczywistości po­ między miastem z ery kolonizacyjnej a pierw otną osadą ist­ nieje szereg pośrednich stopni, coraz to podobniejszych do typu zachodnio-europejskiego. U podstaw większości miast słowiańskich, zwłaszcza tych najważniejszych, leży zawsze gród ery jeszcze przedhistorycznej, obok którego w e wczesnej epoce historycznej bardzo często pow staw ały m iejskie sku­ pienia w formie tzw. podgrodzi, niejednokrotnie obwarowanych, Są to pierwsze m iasta polskie (civitates), znane z Poznania, Gniezna, Opola, W ołynia, Kłecka, w których cele wojskowe narzucają charakter całości. Rozwój gospodarczy Polski w XII w ieku rozsadził te ram y na rzecz rosnącego w znaczenie czynnika handlowego, stąd zaczęły pow staw ać wówczas tzw. wsie targow e lub targi (fora), osady obszerniejsze i nieobronne, w yrosłe obok starych podgrodzi, na ich miejscu lub całkiem naw et bez żadnego związku z grodem 1). Rozwój stosunków praw nych w instytucji targów był już w yraźny, tw orzyły one już nie tylko m iasta w znaczeniu gospodarczym, ale i osobne jednostki praw ne, gminy, w których osiadała napływ ow a lud­ ność wolna, tzw. goście (hospites), oraz istniał osobny sędzia targowy, spraw ujący funkcje sądowe w pewnym ściśle ogra­ niczonym okręgu miejskim. Targom panujący udzielał z kolei ') T argi mogły poza grodam i um iejscaw iać się również n a szlakach handlowych, u przepraw , w siedzibach kultu, ośrodkach większych dóbr lub na granicy różnych terenów gospodarczych, np. pól i puszczy. 144 PO W STAN IE M IAST tzw. wolności targow ych, przem ieniających targi w tzw. targi wolne (fora libera); wolność ta, niezależnie całkiem od póź­ niejszego praw a niemieckiego, poza w yodrębnieniem targu pod względem sądowym, zawieszała nad nim mir księcia i da­ w ała zwolnienia celne lub podatkow e dla ludności. Skoro więc właściciel pryw atny targu dostał następnie od księcia im m unitet sądowy, to mógł na miejsce sędziego targowego w yznaczyć dla tegoż targu własnego sędziego pryw atnego. Stąd dzieli nas już tylko krok od ustroju samorządowego póź­ niejszego m iasta na praw ie niemieckim. Osadźca lub w ójt był w łaśnie takim człowiekiem zaufania pana m iasta w zakresie w ykonyw ania funkcji sądowych, a samorządowa instytucja miejska, jaką była rada miejska, pojaw iła się w M agdeburgu samym dopiero w 1244 roku, nie możemy więc mieć pretensji, że nie m iały jej wcześniej targi polskie. Ale i w zakresie w y­ glądu zew nętrznego targi przypom inają późniejsze miasta, są bowiem odpowiednio rozplanowane, m ają w ielkie niejedno­ krotnie place targowe, o kształtach w ydłużonego czworoboku lub trapezu, owalu lub czworoboku równobocznego, czyli rynku. Istnieje więc w yraźna ciągłość zaludnienia i gene­ tyczny związek między grodami a miastami na praw ie nie­ mieckim. J a k doszło teraz do przem iany ostatecznej targów w m iasta na praw ie niemieckim? Przyczyniły się do tego kolonie kupców niemieckich, pow stałe w targach z końcem XII i początkiem XIII wieku, jak np. w Szczecinie, w Po­ znaniu, W rocławiu, Krakowie, Gnieźnie, Sandomierzu, Goldbergu, Lwówku i Środzie na Śląsku. Zam ieszkującym począt­ kowo część targu Niemcom nie w ystarczały już formy ustrojow e polskich targów, żądali większej swobody, rządzenia się własnym prawem niemieckim, a żądnemu bogactw księciu obiecywali w zamian większe korzyści gospodarcze. Nic dziwnego, że książę ulegając tym nam o­ wom, jak tego np. mamy w yraźny wzór w Szczecinie, oddawał kolonii niem ieckiej kierow nictw o targu, pozw alając praw a niemieckie rozszerzyć na całość miasta, i zostawiał przez to Niemcom inicjatyw ę i kierow nictw o w przeobrażaniu targu w miasto na wzór M agdeburga czy Lubeki. Stąd już krok 10 K olonizacja niem iecka 145 WYNIKI ŚREDNIOW IECZNEJ KOLONIZACJI tylko do umyślnego zlecania Niemcom reorganizacji innych targów w m iasta na praw ie niemieckim, względnie do nada­ w ania targom praw a niem ieckiego m agdeburskiego bez udziału Niemców, jak było to w przew ażającej ilości m iast mazowiec­ kich. Jednym słowem, prawo niem ieckie otrzym yw ały istnie­ jące już osady typu miejskiego, a założenie m iasta na suro­ wym korzeniu jest bodaj rzadsze niż założenie wsi. Formy roz­ planow ania targów zostały i m usiały być w ykorzystane przez kolonizację na tzw. praw ie niemieckim, która je także roz­ powszechniła, stw arzając przez to podobieństwo tych osad targow ych do m iast środkowo-europejskich, a z drugiej strony tłumacząc także odrębność ich rozplanow ania w stosunku do zachodnio-europejskich. Place targow e przem ieniły się w rynki miejskie, które często od nich mniejsze, w ykorzysty­ w ały tylko część placu i stąd nabierały w iększej regularno­ ści kształtów. Tam gdzie zaistniała potrzeba — burzono część słabiej zaludnionego targu czy podgrodzia i w ytyczano nowe ulice. W dużym jednak stopniu trzeba było się liczyć z kierun­ kiem daw nych ulic i położeniem kościołów (np. ulica Grodzka i M ikołajska w Krakowie) w łączanych do nowego miasta. Do­ piero gdy wobec w zrastającego znaczenia m iasta przew idy­ wano jego dalsze rozszerzenie, pow staw ały nadzw yczaj reg u ­ larne plany osady, w ynik celowej akcji zakładania miast. Tak było np. w Krakowie, gdzie pierw otne miasto na praw ie nie­ mieckim poszerzono w kierunku północnym, lub w Poznaniu, gdzie przeniesiono je na inne miejsce. A le i w tym wypadku, np. w Krakowie umiano złączyć harm onijnie dawne miasto z nowym większym, a w w ytyczaniu now ych części też mu­ siano liczyć się z istniejącym i drogami handlowym i i sta­ nowiskiem kościołów. W Gnieźnie np. miasto niemieckie z 1235 roku nawiązało w zupełności do istniejącego już targu i jego rozplanowania, w ykształconego tu zupełnie sam orzut­ nie (wydłużony czworoboczny plac targowy). N a Śląsku i są­ siednich ziemiach, np. w Kaliszu, m iasta na praw ie niem iec­ kim naw iązyw ały swym rozplanowaniem do istniejących tam targów o placu owalnym, k tó ry zabudowywano, pozostaw iając środek placu w olny na czworoboczny rynek. Bardzo charak­ 146 PO W STAN IE M IAST terystyczny jest np. taki szczegół jak położenie istniejących już w targach kościołów parafialnych na terenie osady. W W ielkopolsce te kościoły leżą z reguły na peryferiach osady (Kalisz, Poznań, Gniezno), odmiennie więc niż w Bran­ denburgii, co w skazuje, że nie stam tąd szły w zory do m iast wielkopolskich. Ewolucyjna geneza miast polskich sprawia, że mimo późniejszego niezaprzeczonego w pływ u niemieckiego i udziału Niemców w przebudowie miast polskich, m iasta te nie są koloniami powstałym i na terenie obcym, ale dalszym ciągiem żyw ych przemian, których dzieje należeć muszą do historii całego narodu polskiego. Rola elem entu niemieckiego w tym procesie polegała na przyspieszeniu przem iany i tak nieodwołalnie nadciągającej, która dokonałaby się niew ątpliw ie i bez niem ieckiej pomocy czy też praw a magdeburskiego, ale trw ałaby nieco dłużej. Prawo m agdeburskie, którym rządziły się m iasta polskie, nie zawsze było czerpane w prost z M agdeburga. Brano je pośre­ dnio ze Środy na Śląsku w postaci praw a średzkiego lub z Chełmna pod postacią praw a chełmińskiego. Pomniejsze miasta w zorow ały się na Krakowie, Poznaniu, Płocku, Lwowie. W ytw arzały się coraz dalsze łańcuchy zapożyczeń, które osłabiały pierw otną treść praw a magdeburskiego. Prawo to było niejednokrotnie ramą, której miasto powinno się było trzymać, ale też nie musiało, tak że przy zew nętrznym tylko pokoście nazw obcych, w rzeczywistości utrzym yw ało się m iej­ scowe praw o miejskie pow stałe w drodze zw yczaju i dzięki miejscowej działalności ustaw odaw czej. Stąd nazw a „prawo m agdeburskie" i zew nętrzne jego formy, podobne do niem iec­ kich, kryły w sobie w Polsce coś zgoła odrębnego, now ą gałąź praw a m agdeburskiego albo po prostu raczej w łasne prawo m iejskie polskie. Pew na wspólność z pierw otnym praw em magdeburskim utrzym ała się tylko na terenie praw a sądowego, ale i to nie w całym zakresie. Stąd słusznie słynny praw nik polski z XVI wieku, Groicki, pisał o praw ie magdeburskim: ,,I dlatego nie miałoby już być nazw anym m iejskie m agde­ burskie, ale ius municipale Polonicum, tj. m iejskie polskie a* 147 WYNIKI ŚREDNIOW IECZNEJ KOLONIZACJI prawo, gdyż je sobie mieszczanie w Królestwie Polskim mają za prawo swoje". Udział ludności niem ieckiej w życiu najw ażniejszych miast Polski, chociaż, jak to już wiemy, nie wyłączny, musiał mieć oczywiście duży wpływ na życie miejskie w XIII—XV wieku. W m iastach tych pozostawili Niem cy najw iększe ślady swej działalności, zwłaszcza że długo udawało im się sprawować rządy w imieniu całej ludności. Siady te w yrażały się w narzu­ ceniu języka niemieckiego w obradach miejskich, w sądach i cechach, w dużej roli Niemców w handlu zagranicznym Polski i ich silnym w pływ ie kulturalnym w zakresie rzemiosła. Stąd polska term inologia rzem ieślnicza zaw iera wiele w yrazów pochodzenia niemieckiego. Niem ieckość miast była oczywiście pokostem, który zaczął ustępow ać w XVI wieku, odkąd m iasta stały się z nielicznymi tylko w yjątkam i zupełnie polskie. Ze strony nauki niem ieckiej próbowano jeszcze prze­ jaskraw ić rzekom y duży w pływ polszczącego się mieszczań­ stw a niemieckiego na szeregi szlachty polskiej, którą miało zasilić w znacznej mierze swym elementem. Przechodzenie jed­ nak mieszczaństwa do w arstw y szlacheckiej nie było masowe, dotyczyło tylko rodzin najzamożniejszych, samych szczytów patrycjatu, i odbywało się w nielicznych najw iększych mia­ stach. O wiele większe znaczenie miał w łaśnie proces prze­ ciwny, tj. masowy w prost napływ szlachty polskiej do miast w XV w ieku i w związku z tym ich polonizacja. Dzisiejsza ocena średniowiecznej kolonizacji niemieckiej zarówno co do ilości Niemców jak i co do zasięgu ich w pły­ wów musi więc być ograniczona do ram znacznie szczuplej­ szych niżli te, które im przypisuje nauka niemiecka, a naw et niż te, które im zakreślała daw niejsza nauka polska. Koloni­ zacja niem iecka nie jest zjawiskiem przełomowym w dziejach narodu polskiego. Germanizację kresów zachodnich zawdzię­ czamy więc nie kolonizacji niemieckiej, ale politycznem u opa­ now aniu ich przez państw o niemieckie. 148 L VI DRUGA KOLONIZACJA NIEMIECKA W POLSCE (XVI—XVIII w.) 1. P r z y c z y n y d r u g i e j k o l o n i z a c j i . W czasach now ożytnych po ustaniu już średniowiecznej ko­ lonizacji niem ieckiej i jej praw ie całkowitej asym ilacji za­ częła się pow tórna fala przypływ u elem entów niemieckich. Ta druga jakby kolonizacja niem iecka w Polsce była dolychczas o wiele mniej znana, choć w skutkach swych okazała się o w iele groźniejsza niż średniowieczna. N asilenie jej bo­ wiem przypada głównie na wieki XVII i XVIII, okres coraz dalszego upadku Rzeczypospolitej Polskiej, a w yniki tej kolo­ nizacji stały się następnie podstaw ą do akcji germanizacyjnej ze strony m ocarstw rozbiorowych, zwłaszcza Prus. Gdyby nie ta w łaśnie kolonizacja, resztki niemczyzny średniow iecz­ nej, utrzym ujące się uparcie w kilku punktach Pomorza gdań­ skiego, dawno byłyby znikły. Przebieg tej drugiej kolonizacji był też zgoła odrębny. N apływ bowiem Niemców nie rozlał się wówczas, jak przedtem, praw ie po całej Polsce, ale skoncentro­ w ał się głównie w jej północno-zachodnich dzielnicach. Za to zasilenie procentow e tych okolic elem entem niemieckim było bodaj większe niż w średniowieczu. Kolonizacja ta w przeci­ w ieństw ie do poprzedniej, która miała charakter przede wszystkim miejski, obecnie objawiła się dość równom iernie tak w m iastach jak i na wsi. M iała też przez to z w ielu wzglę­ dów w idoki większej trw ałości i jej skutki odczuwam y w ła­ ściwie aż do dzisiaj. 149 DRUGA K O LONIZACJA NIEM IECKA Podobnie jak poprzednia, nie była ona wynikiem jakiejś ce­ lowej akcji ze strony Niemiec. Jej koncentracja na ziemiach północno-zachodnich była spowodow ana sytuacją geopoli­ tyczną tych terenów w stosunku do m asy etnicznej niem iec­ kiej. W XVI bowiem w ieku na terenie Niemiec dokonało się zwycięstwo niemczyzny nad całą praw ie Słowiańszczyzną w chodzącą w skład Rzeszy i zaczęła się gw ałtowna jej ger­ manizacja. Dzięki temu zjawisku, u schyłku XVI w ieku te ry ­ torium etniczne niemieckie przesunęło się po same granice ówczesnej Polski, zwłaszcza ku W ielkopolsce od strony ziemi lubuskiej i Nowej Marchii, jak i ku Pomorzu gdańskiem u od strony Pomorza szczecińskiego i Prus Książęcych. Ziemie te, położone między w yspą niem iecką w Prusach Książęcych a terytorium w łaściw ej Rzeszy, siłą rzeczy m usiały stać się obiektem inwazji niemieckiej, kiedy zaistniały dla niej od­ powiednie w arunki. Ponieważ bazy oparcia dla elementów niemieckich były teraz bliższe niż w średniowieczu, nic dziw­ nego, że kolonizacja now ożytna mogła się stać bardziej groźna i dopływ jej mógł być silniejszy. Trzeba tu zaznaczyć, że ra ­ sowo była ona jednak nie tak jednolita jak w średniowieczu, gdyż w przęgła już w swe szergi rów nież zgerm anizowanych Słowian i Polaków z Brandenburgii, Śląska, ziemi lubuskiej, N. Marchii i Pomorza szczecińskiego. Procentow ego udziału tych zasadniczo słow iańskich elem entów niesposób oczywi­ ście ustalić. W każdym razie musiał być pokaźny, ale w skut­ kach niósł tak samo jeśli nie rasową, to kulturalną już ger­ m anizację. Żywotna jeszcze wówczas polskość Śląska Dolnego uratow ała, rzec można, resztę ziem polskich, zwłaszcza po­ łudniowo-zachodnich, tj. M ałopolskę od zetknięcia się w ogóle z tą kolonizacją. Podobnie jak w średniowieczu, inicjatyw ę sprowadzania Niemców dała w ielka własność, tym razem nie książęca, gdyż król utracił już wiele ze swych m ajątków , ale m agnacka i w ogóle szlachecka. Jest to przecież w łaśnie okres „Rzeczy­ pospolitej szlacheckiej" i jej interesy w pływ ają decydująco na przebieg wszelkich zjaw isk w ówczesnej Polsce. N aw et w do­ brach nom inalnie królew skich dzierżawca czy posiadacz sta­ 150 PRZYCZYNY rostw a to szlachcic dbający przede wszystkim o swoje pożytki. Pośród innych motywów, moment gospodarczy był też prze­ w ażający po stronie polskiej, dlatego szlachta zdecydowała się na sprowadzanie Niemców do swych majątków. M ożnowładz­ two i szlachta wielkopolska, pom orska czy kujaw ska ponosi też pośrednio winę za niezrozumienie, że interes gospodarczy w łasny stał tu w konflikcie z interesem narodow ym polskim. N iestety nie były to czasy, w których znalazłby się arcybiskup Jakub Świnka, W ładysław Łokietek czy Jan Ostroróg, lecz w łaśnie okres upadku poczucia politycznego i narodowego u szlachty, okres nieustannych w yniszczających wojen, po których ogół tęskni do pokoju i używ ania dóbr doczesnych, wreszcie okres upadku w czasach saskich z ich zgubnymi w pływami niemieckimi w oficjalnym życiu publicznym i na­ stępnie okres słabości m ilitarnej ery stanisław owskiej. Dwie przyczyny były znów po stronie niemieckiej, które pow odowały napływ Niemców do Polski: ucisk religijny pro­ testantów w katolickich krajach Rzeszy i ucisk gospodarczy ludności poddanej, zwłaszcza w Brandenburgii i w państw ie pruskim w ogóle. N ie dobrowolnie w ięc opuszczali Niem cy swe siedziby. W ypędzała ich stam tąd konieczność, a kierow ali się do Polski, ponieważ w niej spodziewali się większej w ol­ ności zarówno w dziedzinie religijnej jak i społeczno-gospo­ darczej. Parło ich więc do nas poczucie wolności, „der Ruf der Freiheit" w edług określenia niemieckiego, a zapraszała polska tolerancja panująca mimo rozpoczynającej się za Zyg­ m unta III kontrreform acji. Polska dla protestanta i w ieśniaka lub mieszczanina niem ieckiego była w ięc w ymarzonym k ra ­ jem wolności, jak np. U kraina dla polskich poddanych lub A m eryka Północna dla żywiołów żądnych wolności z całego świata. Ten w łaśnie ucisk, panujący po tam tej stronie granicy, spowodował przesunięcie się jednostek energiczniejszych, nie­ spokojnych a niekiedy bardziej ideow ych na te re n obcego państwa, w tym w ypadku Polski. Że w procesie tym nie było żadnej zasługi niem ieckiej, jest jasne, przeciwnie, można po­ wiedzieć, że zbiegający do Polski elem ent nosi w sobie typowe cechy opozycji wobec stosunków panujących w Niemczech. 151 DRUGA K O LONIZACJA NIEMIECKA Przebieg samej kolonizacji w przeciw ieństw ie do średnio­ w iecznej nie jest tak jednolity. N apływ Niemców trw a dłużej, ale jest przeryw any lub znowu pobudzany w ojnam i panują­ cymi po obu stronach granicy, w Niemczech lub w Polsce. Przyczyny też natury gospodarczej lub religijnej ulegają zmia­ nom, toteż muszą być omówione osobno przy każdej z fal ¡migracyjnych, jakie w okresie drugiej kolonizacji docierały do Polski. W XVI w ieku kolonizacji niem ieckiej w Polsce w łaściw ie jeszcze nie ma, są dopiero pierw sze znaki zapow ia­ dające ją oraz narasta splot przyczyn, które dopiero po roku 1600 napraw dę ją ruszą z miejsca. Reformacja zapoczątkow ana przez Lutra a równocześnie wzrost potęgi katolickich H absburgów w Niemczech — oto dwa elementy, które zakłóciły dotychczasow y spokój w Rze­ szy. Przeciwieństwo to i starcie się dw u potęg religijnych sprzyjały ruchom ludnościowym, gdyż nieuniknione były prze­ śladow ania zaciekle zw alczających się przeciwników. Ruch ten spotęgowało przeludnienie zachodnich i południowych Niemiec spowodowane korzystnym rozwojem gospodarczym minionego okresu oraz pogorszenie się społecznego położenia włościan, zwłaszcza od w ojny chłopskiej w latach 1524/25. Niemcy na wschód od Łaby zaczęły wspólnie zresztą z Polską podlegać gospodarczej ew olucji w kierunku pow iększania fol­ w arków przez w ielkich w łaścicieli i zaludniania pustek. Po­ mysł rozszerzenia folwarków przez szlachtę zw iązany był z postępującą industrializacją Europy zachodniej i z możliwo­ ścią kierow ania tam eksportu zboża z Europy środkow o­ wschodniej. Chęć w ędrów ek obejm uje zresztą wówczas nie tylko Niemców, ale również H olendrów a naw et Francuzów (hugonoci) czy Szkotów. N owy jednak kolonista niemiecki w Polsce jest o tyle groźniejszy od dawnego, że protestantyzm odróżnia go w yraźnie od ludności polskiej, z którą trudniej będzie się mu zlać. Luteranizm zaś, przesiąknięty niemczyzną, daje mu zarazem silne uświadom ienie odrębności narodowej. W ew nętrzna kolonizacja Niemiec obejm uje w XVI wieku Brandenburgię, N ową M archię i Pomorze szczecińskie, gdzie dochodzi prźęz to dp przyspieszenia procesów germanizacyj152 PRZYCZYNY nych. Na południu przejście Czech w roku 1526 pod panow a­ nie Habsburgów wzmacnia tam niemczyznę i zaczyna doko­ nyw ać się w Czechach szybka germ anizacja górskich okolic pogranicza saskiego i śląskiego w Sudetach. Zjawisko to bę­ dzie miało w krótce w pływ na postępy germ anizacji Śląska Dolnego. Prześladow ania religijne w Czechach po w ojnie szmalkaldzkiej sprow adzają do nas pew ną ilość Czechów i Niemców, dla których znany protektor różnow ierców Rafał Leszczyński za­ kłada w roku 1547 miasto Leszno w W ielkopolsce nad granicą Śląska. Pewna też ilość protestantów osiada wówczas w Po­ znaniu, nie zm ieniając w nim jednak przew agi polskiej. Leszno za to ulegające coraz większej germanizacji, gdyż napływ czeski tam zanika, staje się na długo tw ierdzą niemczyzny. Równocześnie też prawie, bo w roku 1534, sprowadził Niem­ ców w ojew oda Firlej herbu Lewart z północnej części Rzeszy do założonego przez siebie m iasteczka Lewartowa (dziś Lubar­ tów). Nie było ich jednak w ielu i już w XVII w ieku ulegli polonizacji. Dotychczas były to jednak w yjątki. Pewne oży­ w ienie zaczyna się dopiero z końcem XVI w ieku w związku z postępującym pogarszaniem się położenia w łościan w Niem ­ czech. Poszczególni chłopi niem ieccy zaczynają zbiegać do Polski, dając początek owej drugiej kolonizacji (die zweite Einwanderung der Deutschen). Były to aktyw ne elementy, które po przerw anej w alce o wolność w olały ucieczkę. Zbie­ gowie ci pochodzili głównie z Brandenburgii, Nowej M archii i naw et z Pomorza szczecińskiego. Zbiegowie pojaw ili się naprzód na terytorium pomiędzy Drawą a Głdą, w okolicach Człopy, W ałcza i Piły. Osiadali oni w tzw. wsiach sołtysich (Schulzendorf), które ustrojem swym naw iązyw ały do ustroju wsi średniow iecznych praw a niemieckiego, oczywiście z ini­ cjatyw y panów polskich dla zaludnienia tam tejszych lasów i piasków. Przybysze, słabo związani z terenem, czuli się obco w nowym środowisku i łatw o je porzucali, zwłaszcza że osia­ dali na ziemiach gorszych, trudnych do uprawy. N ad Drawą np. kolonizacja się nie udała i dziś jest las na miejscu daw nych kolonii. M niej nieco Niemców osiedliło się w końcu w tej 153 DRUGA K OLONIZACJA NIEMIECKA północnej części W ielkopolski, pociągając za sobą dużo w ła­ ściwie zgerm anizowanych Polaków z Nowej M archii. Ruch ten, zaczęty koło roku 1570 w powiecie W ałcz i w lasach koło Ujścia, około roku 1586 rozszerzył się w okolicach W ielenia i Czarnkowa, gdzie pow stało kilka now ych wsi. Już w r. 1583 panow ie brandenburscy wnoszą skargę do kurfiirsta Jan a Jerzego na zbiegostwo swych poddanych do Polski. Zw racanie się jednak do panów w ielkopolskich nie skutkowało, a osadni­ ków więcej ciągnęła wolność przyw iązana do karczow ania lasów, niż syty żyw ot pod uciskiem brandenburskich w łaści­ cieli. Niebezpieczeństwo niemczenia kresów w ielkopolskich dostrzegł, zdaje się, jeden tylko Stanisław Górka, ostatni zresztą z rodu, który w. roku 1592 zakazał we wsi swej Dzieżno koło W ielenia osadzać Niemców, a pozwalał osadzać tylko Pola­ ków. Około roku 1600 zbiegowie z Pomorza szczecińskiego i Nowej M archii przekroczyli już N oteć na południe od W ie­ lenia, Czarnkowa i Ujścia, zakładając kilka wsi koło Cho­ dzieży, Szamotuł, Rogoźna i Obornik, a w ięc między N otecią a W artą1). Zresztą był to do w ojny trzydziestoletniej cały tej kolonizacji rezultat. Osadnicy ci pojaw ili się też w niewielkiej ilości w okolicach Kościerzyny i Kartuz oraz Pucka, ale jeszcze za polskich czasów ulegli polonizacji. 2. K o l o n i z a c j a h o l e n d e r s k a . Temu nieśm iałemu postępowi kolonizacji niemieckiej miała dodać sił zaczynająca się również w XVI w ieku kolonizacja holenderska w Polsce. Ona to, podobnie jak w średniowieczu, dostarczyła najkorzystniejszego w zoru ustrojow ego dla kolo­ nizacji również niemieckiej. Religijny i polityczny ucisk w Ho­ landii przez Hiszpanów za Karola V (1516— 1556) na początku XVI w. zmusił w ielu H olendrów do em igracji do Anglii, Francji, A m eryki Północnej, a między innymi również do Polski. Szcze­ gólnie s e k ta . tzw. m ennonitów tłumnie opuszczała swe sie­ dziby. Holendrzy, którzy już w XV w ieku mieli w Gdańsku ') W ęglowo kolo r. 1600, Piotrow o kolo Szam otuł 1613, Sokołowo kolo R o­ goźna 1629, Piotrow o kolo O bornik 1637, M lynkow o kolo Szam otuł w 1641 roku. 154 K OLONIZACJA HOLENDERSKA swą w łasną gildię kupiecką, zwrócili swe oczy na Prusy Ksią­ żęce i tu już w roku 1527 pojawili się w "okolicach pruskiego Holądu. H olendrzy byli specjalistam i od osuszania bagien i te ­ renów zalewanych, nic w ięc dziwnego, że rada m iejska Gdań­ ska wpadła na myśl, by użyć ich do zagospodarow ania tzw. Żu­ ław gdańskich. Te trudne do opanow ania przestrzenie nizinne, zalew ane często przez W isłę w czasie w ielkich wylewów, zwłaszcza w 1540 roku, nie pozw alały ludności gęsto się osiedlać, mimo że gleby były bardzo urodzajne. Holendrzy, którzy mieli w łaśnie um iejętność budow ania tam, w zamian za gw arancję wolności religijnych i pewnego samorządu, pod­ jęli się około 1530 roku dzieła osuszenia Żuław gdańskich1). Przykład ten zaczęli naśladow ać dzierżaw cy królewszczyzny Szymon i Stefan Loysen, osadzając w roku 1562 H olendrów w Tiegenhofie na W ielkich Żuławach. O sady holenderskie roz­ szerzają się szybko w górę W isły, biorąc wszędzie pod upraw ę żyzne niziny zalewowe. W roku 1588 istnieją kolonie holen­ derskie na M ałej Żuławie, koło Sztumu (1580) i koło Grudzią­ dza (1564). W latach 1591—3 pojaw iają się koło Swiecia, w latach 1594— 1617 koło Bydgoszczy2). W roku 1600 miasto Toruń osadza w swych dobrach nad W isłą Holendrów -luteranów. Przeszedłszy w ięc w roku 1603 z Pomorza na Kujawy, są już pod N ieszaw ą w roku 1616 w starostw ie bobrownickim, zagospodarow ując brzegi W isły między Toruniem i W łocław ­ kiem. O szybkości ich rozprzestrzeniania się świadczy fakt, że w roku 1624 zaczynają już rokow ania o osiedlenie się na przyszłej Saskiej Kępie pod W arszaw ą3). W roku 1645 H iero­ nim Radziejowski otrzym uje od króla przyw ilej na osadzanie H olendrów we w siach królew skich Baranów, Jaktorów , Kaski i Szczawinek w ziemi sochaczewskiej. Proces ten trw ał do po­ łow y XVII wieku, gdyż n a skutek w ojen szwedzkich w Polsce *) Kolonie: Landau, Schaffenburgh, W csslinchc, Reichcnbergh i Schmerblock, własność m iasta G dańska. 2) Kolonie: Przylubic 1594, Łęgnów 1596, K ruszyn 1600, O torow o i Makowiska 1604, oraz N ow y Fordon i K ruszynki 1617 r. 3) W r. 1629 w chwili otrzym ania dokum entu umowy było na Saskiej Ką­ pie 4 kolonistów , k tórzy w połowie X V II w ieku zniknęli albo na skutek uci­ sku religijnego, albo na skutek w ojen szwedzkich. 155 D RUGA KOLONIZACJA NIEMIECKA ustaje. W ten sposób wzdłuż W isły od Gdańska po okolice W arszaw y p o w stał' sznur kolonii holenderskich, nielicznych wprawdzie, ale będących wzorem dla okolicy. H olendrzy ci, np. 16 gmin w nizinie sartaw icko-nowskiej (Tryl, N owy Tryl, M ątawy, Osiek, Małe Zajączkowo, W ielkie Zajączkowo, Zajączkowo, W ielki Lubień, M ały Lubień, Dragacz, Michale, Bratwin, Polskie Stwolno, Dziesięć W łók, Niem ieckie Stwolno, Grupa), w czasach pruskich ulegli germ anizacji i dziś uw ażają się za Niemców z w yjątkiem wsi Grupy, która się spolonizo­ w ała. Poszczególni koloniści, sprowadzeni przez pryw atnych właścicieli, zapędzają się naw et w roku 1599 aż pod Zamość, a w roku 1617 w okolice Brześcia Litewskiego. Specjalne w a­ runki pracy w ytw arzają też odmienne w arunki praw a dla tych nowych, tak pożądanych osadników. W sie holenderskie cieszą się większym samorządem niż inne polskie, w pływ osadników na adm inistrację gminną jest tu większy. Sołtys byw ał tu w y­ bierany przez ogół gospodarzy, w łościanie holenderscy dzierżą ziemię jako długoterminowi dzierżaw cy1), którzy po w ygaśnię­ ciu 30—60-letniego kontraktu mogą go odnowić lub hie. Są więc ludźmi wolnymi, nie przywiązanym i w ten sposób do gruntu jak poddany polski. G ospodarstwa ich były duże, w y­ noszące półtora do dwóch łanów, robocizn z nich żadnych nie odrabiali, płacili tylko w yłącznie czynsz. W Prusach Książęcych rządzili się H olendrzy nieco odmiennym praw em chełmińskim. W nowozałożonych koloniach przysługiw ała im wolnizna 5—7 lat. Cała kolonia tw orzyła jakby spółkę, która solidarnie odpow iadała za dotrzym anie umowy zaw artej z właścicielem wsi. Ciążył na nich jedynie obowiązek napraw iania tam. Każda osada m iała w łasną szkołę, która służyła głównie w y­ chowaniu religijnemu. Dzięki tem u oraz odrębności w yznanio­ wej protestanckich Holendrów, kolonie ich nie polonizowały się, ale później niemczyły. Był to więc system praw ny i spo­ łeczny odrębny od reszty wsi polskich, a pierw otnie w łaściw y tylko etnicznie holenderskim koloniom, pow stałym na grun­ tach zalewowych. W przeciw ieństw ie do wsi polskiej, skupio­ ’) Ziem ię dzierżyli więc „iure em phiteutico“, nie mieli praw a sprzedaw ać gruntu, mieli za to praw o własności do w ystaw ionych budynków . 156 NAPŁYW DO W IELKOPOLSKI I POMORZA nej, była to istotnie kolonia, w której każdy gospodarz sie­ dział na osobnym kaw ałku roli, a term in „O lendry" stał się synonimem kolonii. Gospodarka była tu na pół hodowlana, łąkowa, z dużą ilością krów i koni. Te dogodne dla osadników i właścicieli m ajątków w arunki sprawiały, że wsie holenderskie szybko się rozw ijały i kw itnący ich stan stał się przedmiotem zazdrości również innych, nie holenderskich kolonistów, w ła­ ścicielom zaś ziemskim nasunęły myśl, czyby na tych samych w arunkach nie przyjm ować również w ogóle now ych osadni­ ków i niekoniecznie na terenach zalewowych. M yśl tę poprze­ dziło osadzanie H olendrów nie tylko w nizinach nadw iślań­ skich, ale również daleko od nich, na wyżynach, jak np. w roku 1605 w Salwinie koło Bydgoszczy. W roku 1618 pojaw ili się H olendrzy koło Szubina, w 1633 roku kolo Inowrocławia, w latach 1592/1601 pojaw iają się koło Ujścia i W ielenia, skąd rozszerzali się dalej na południe w stronę Skwierzyny, Międzychodu, Szamotuł, a naw et z końcem XVII w ieku dochodzili do Gniezna, W ągrow ca i Obornik. W roku 1611 mieli być osadzani naw et w okolicach Uniejowa nad W artą. Powoli więc wsie holenderskie zaczęły się przem ieniać z typowo nadw iślańskich kolonii w typ ogólnopolskich kolonii holenderskich. W zór holenderski idący wzdłuż W isły w połączeniu ze zbiegostwem chło­ pów niem ieckich z Brandenburgii i Pomorza szczecińskiego miał w przyszłości przem ienić się w osadnictwo tzw. nowoholenderskie. Przemianę tę jednak pow strzym ała chwilowo w ojna 30-letnia, w ybuchła na terenie Niemiec (1618— 1648). 3. N a p ł y w N i e m c ó w do W i e l k o p o l s k i i P o m o r z a . W yw ołała ona jednak w krótce nowe zjawisko, a mianowicie fakt em igracji Niemców śląskich na teren południowo-zachod­ niej W ielkopolski. Tym razem chodziło tu głównie o ludność miejską, przede wszystkim rzemieślniczą, której kw alifikacje były pożądane dla w łaścicieli pryw atnych miast. Powstaje w ówczas kilkanaście m iast nowych, które zajm ują się głównie tkactw em i stają się podstaw ą bogactw a W ielkopolski. Nowe m iasta pow stają przede wszystkim na pograniczu. Ludność nie157 DRUGA K OLONIZACJA NIEMIECKA m iecka pojaw ia się jednak nie tylko tam, ale i w innych mia­ stach W ielkopolski. Zniemczenie now ych miast jest większe niż w średniowieczu, są to jednak w szystko raczej niewielkie m iasta pryw atne. Uchodźcy niem ieccy ze Śląska byli to pro­ testanci uciskani religijnie przez cesarza Ferdynanda II. Ucisk był tak silny, że już w roku 1630 zaczęli oni opuszczać Śląsk, a od roku 1635 przybrało to charakter tłumnej wędrówki, gdy cesarz nakazał protestantom opuszczenie Śląska w ciągu 3 lat. Kierowali się oni do Polski, ponieważ w panującym wówczas W ładysław ie IV widzieli swego opiekuna, którego zresztą prosili o interw encję u cesarza. Te propolskie nastroje postanow ili w ykorzystać dla swych interesów gospodarczych magnaci wielkopolscy i zaczęli agitację za przybyw aniem protestantów śląskich do Polski. Obiecyw ali im wolność reli­ gijną i dobrobyt, drukow ali i rozsyłali po Niemczech specjalne odezwy reklam ow e w języku niemieckim, zachęcające do osie­ dlania się w Polsce. W erbunek cieszył się powodzeniem, a do protestantów śląskich przyłączyli się też i brandenburscy. Do najstarszych osiedli tego typu należy Swarzędz, założony w 1621 roku przez Zygm unta Grzymułtowskiego pod nazwą Grzymułtowa dla protestantów i żydów w ypędzonych w ów ­ czas z Poznania, W roku 1641 w celu dalszego zaludnienia miasta, tym razem protestantam i ze Śląska, w ydał Grudziński specjalną odezwę, najstarszą, jaka się do dziś zachowała, w której zaprasza „ale redliche, gutte Leute deutscher Nation". Tą samą odezwą wzywał również do osiedlania się w Łobże­ nicy, Kórniku, Bninie i Złotowie, należących do jego posiadło­ ści. W roku 1639 Adam A lbrecht Przyjem ski założył dla protestantów -Niem ców miasto Rawicz, gw arantując wolność re­ ligijną i korzyści m aterialne. W roku 1636 Piotr z Lachowic zakłada ew angelickie Nowe Zduny, w roku 1644 Bo janowski Nowe Bojanowo, Jan Jerzy Schlichting Schlichtyngowę, Ga­ jew ski Zaborowo. Poza tym N iem cy napływ ają i do m iast już gotowych, tw orząc obok nich osobne gminy protestanckie w postaci przedmieść czy tzw. „Nowych M iast". W r. 1628 można stwierdzić ich w Kobylinie, w 1632 r. w Skokach. W 1633 r. we W schow ie pow staje Nowe Miasto, w r. 1634 w Ryczy­ 158 NAPŁYW DO W IELKOPOLSKI I POM ORZA wole, w 1635 w Osiecznej, w 1637 roku w Pleszewie, w 1638 r. w O brzycku i w Kamionnej, w 1645 r. w Łobżenicy, w 1642 r. w Jutrosinie, w 1645 r. w Czarnkowie. M iasta pęcznieją od nowej ludności, ale i niemczą się. Już w połowie XVII w ieku zarysow uje się groźne w przyszłości zniemczenie m iast po­ łudniowych od W schow y po Zduny i okolic północnych koło Czarnkowa, Chodzieży i Rogoźna. W praw dzie część em igran­ tów brandenburskich po ukończeniu w ojny 30-łetniej wraca, śląscy jednak uchodźcy pozostają nadal. Panowie w ielkopolscy budując kościoły protestanckie zw abiają naw et nadal ludność pogranicza śląskiego do Polski, położenie bowiem protestan­ tów na Śląsku po roku 1648 bynajm niej się nie poprawiło. W roku 1652 starosta babimojski Krzysztof Żegocki, późniejszy znany partyzant z w ojny szwedzkiej, obiecuje w specjalnej odezwie, skierow anej do „lieben undt treuen deutschen Bür­ gern zum Bomst", że zbuduje w mieście Babimoście kościół ewangelicki. Pewna ilość Niemców osiedla się wówczas rów ­ nież w Grodzisku, Kościanie i Rogoźnie. W latach 1655/60 następuje przerw a w w ędrów kach Niem ­ ców do Polski na skutek niszczących w ojen szwedzkich. Jest to moment w narodow ych stosunkach polsko-niemieckich, rzec można, zwrotny. Dotychczas bogata Polska przyciągała Niemców, sama nic nie tracąc ze swej ludności, podczas gdy Rzesza krw aw iła się w niszczącej w ojnie trzydziestoletniej. O becnie sytuacja odw raca się. Polska wchodzi w okres długo­ trw ałych w yniszczających w ojen szwedzkich, tureckich i znowu szwedzkich. Kraj w yludnia się katastrofalnie, podczas gdy N iem cy po pokoju westfalskim zaczynają swoją odbudowę i w yprzedzają nas przez to w w yścigu do m ety w XVIII wieku. Jeśli teraz do w yludnionej Polski w drugiej połowie XVII w. znów zaczną napływ ać Niemcy, to zjawisko to jest o tyle groźniejsze, że polskość jest osłabiona liczebnie. Czechy, po­ w alone przez Habsburgów, przeżyw ają swój najboleśniejszy okres niemczenia, polskość Śląska Dolnego zaczyna ulegać powolnemu zanikowi. Dopiero teraz te trzy p rąd y osadnicze uderzające na Pomorze i W ielkopolską, to jest H olendrzy nad­ wiślańscy, zbiegowie pom orscy i protestanci śląscy będą mogli 159 DRUGA KOLONIZACJA NIEMIECKA podać sobie ręce, połączyć się wspólnie i w ytw orźyć poważ­ niejsze osiedla i w yspy niemieckie. Znajdą już oparcie i drogi utorow ane. Interes m agnatów i szlachty w ytw orzył już prze­ cież sieć miejskiej ludności niem ieckiej w południowej W ielkopolsce, w yspy rolnicze i m iejskie w okolicach nadnoteckich i sznur osad holenderskich wzdłuż W isły. Jakże bardziej pol­ skie było stanowisko mieszczaństwa, które w tym samym czasie, np. w Poznaniu i Śremie, usunęło z m iasta protestantów niemieckich. K atastrofy w ojenne z drugiej połow y XVII w ieku i począt­ ków XVIII m iały głębokie znaczenie dla przem ian gospodar­ czych w Polsce. W ielka własność zniszczona potrzebowała gruntow nej przebudow y i odczuła ostro potrzebę rąk do pracy. O ręce te było trudno, gdyż rów nie dobrze potrzebow ały ich Prusy czy A ustria, odbudow ujące swe państwa. N a tym polu spotkać się musiała Polska z konkurencją, którą można było pokonać jedynie licytacją wolności i przywilejów. Nie tylko zresztą zmniejszyła się ludność w Polsce, zmniejszył się rów ­ nież obszar rolny, zarosły lasam i i krzakami w czasie zaw ie­ ruch w ojennych. Ponieważ pokój nastał na dobre w 1721 r., więc dopiero od tego czasu mogło się zacząć system atyczne gojenie ran, przerw ane niestety brutalnie przez w yrosłe tym ­ czasem potęgi rozbiorowe. W ybrnąć z tego chaosu gospodarczego próbow ała szlachta polska głównie przez dalsze pow iększanie przestrzeni folw ar­ ków a zm niejszanie gospodarstw chłopskich przy równoczes­ nym osadzaniu chłopów na gospodarstw ach karłow atych. Pro­ wadziło to do proletaryzacji włościaństwa, do zmniejszenia znaczenia pańszczyzny a w zrostu znaczenia pracy najemnej, której na folw arkach podejm ow ała się ludność mało- i bez­ rolna. Ilość dawnych gospodarstw km iecych zm niejszyła się parokrotnie. Jeśli wówczas cała Polska w ybrała właśnie ten sposób pow iększenia dochodów z folwarków, to na Po­ morzu i w W ielkopolsce zaczęło się zjawisko odwrotne. Po­ częło się tw orzenie now ych samodzielnych gospodarstw km ie­ cych opartych na zasadach oczynszowania i to nieraz kosztem folwarków. Było to zjawisko niewątpliw ie dodatnie i zdrowe, 160 NAPŁYW DO W IELKOPOLSKI I POMORZA niestety w arunki dogodne dla chłopów przyciągnęły koloni­ stów niemieckich i W ielkopolska zapłaciła to dalszym wzmoc­ nieniem się w niej żywiołu niemieckiego. N ajciężej wojnami na północnym zachodzie Polski zostało dotknięte Pomorze, mimo to akcja osadnicza prowadzona w królew szczyznach i w dobrach pryw atnych posługiwała się raczej Polakami. N apłynęło też w XVIII jeszcze w ieku nieco Holendrów, np. w okolice Jabłonow a, oraz nieco Niemców z Brandenburgii i Pomeranii. Były to jednak kolonie rzadkie, pow stałe pod koniec XVII i na początku XVIII wieku, głównie kolo Grudziądza i koło Radzynia1). Główny n urt osadniczy niemiecki skierow yw ał się raczej do W ielkopolski. Zaczął się on w niej szerzyć po pokoju oliwskim (1660) i trw ał odtąd praw ie bez przerw y do rozbiorów. Znów albo pow stają dalsze miasteczka, albo pow iększają się stare, zapełniając się Niem­ cami. I tak w roku 1660 pow staje Kępno, w roku 1661 Krzysz­ tof Unrug zakłada Kargowę, w 1662 r. pow stają Rakoniewice, w 1663 r. Bogusławowo jako „Nowe M iasto" koło Bojanowa, w 1664 r. Nowe M iasto nad W artą, w 1669 r. ciągną Niemcy do Jutrosina, Zdun, Kobylina, w r. 1671 zostaje powiększony Międzychód, W ieleń otrzym uje „Nowe M iasto" w roku 1673, dalej Trzcianka zostaje miastem w roku 1679, po niej W itkowo w 1680 r., pow iększa się Ryczywół w 1684 r. i M argonin zo­ staje ponownie miastem w 1696 roku. Równocześnie też zaczyna się i powolna kolonizacja nie­ miecka na wsi. Holendrzy, którzy w latach 1602/54 zostali osadzeni w 4 w siach koło W ielenia, otrzym ali w roku 1677 od Stefana Adama Grudzińskiego grunta swe na własność. Dzier­ żawa więc długoterm inowa (Zeitpakt) zmieniła się we w łas­ ność pośrednią, połączoną z czynszem na rzecz głównego w łaściciela gruntu (Erbzinsrecht). W zór ten, określany dalej mianem holenderskiej kolonii, zaczął rozpowszechniać się po całej W ielkopolsce. Zamiast Holendrów zaczęto używać do kolonizacji Niemców, zrazu w tow arzystw ie Holendrów, póź­ niej samych Niemców, a w XVIII w ieku również i Polaków, ') np. wieś Slupie w 1713 r., Ł opatki pod koniec XVII wieku. K olonizacja niem iecka 161 DRUGA KOLONIZACJA NIEMIECKA tak że pow tórzyła się historia z prawem niemieckim w śred­ niowieczu. Pod wyrazem „Holender" (Olęder) zaczęto rozumieć nie narodowość, ale w ogóle człowieka wolnego, który zajm uje się osuszaniem bagien, karczowaniem lasów i ma związane z tym specjalne praw a i przywileje. Ponieważ te nowoholenderskie osady zaczęły pow staw ać głównie w lasach i zajmo­ w ały się ich karczowaniem, stąd naw et pod koniec XVIII w. zatraciło się pierw otne rozumienie nazw y „Holender" u Niem­ ców, zwłaszcza u rządu pruskiego, i osady te zaczęto nazy­ wać „H aulandereien" od słowa „hauen", tzn. karczować. Za polskich jednak czasów utrzym yw ał się term in „Holendrzy" lub „Olendry", a prawo holenderskie rozszerzało się po całej W ielkopolsce i na Kujaw ach po Inowrocław. Okolice nadnoteckie po roku 1660 zaczęły się znów zapełniać zbiegami z Nowej M archii i Pomeranii. Na próżno wielki kurfiirst skarży się i prosi szlachtę polską o zwrot swoich poddanych. Szlachta nie reaguje, przeciwnie, w ysyła naw et swych agentów, któ­ rzy nam awiają poddanych pruskich do przenoszenia się do Polski. Rasowo jest to w dużej mierze polska ludność, tylko kulturalnie zgermanizowana. Już w r. 1680 zaczęli napływ ać Niemcy ze Śląska i N. M archii w okolice Nowego Tomyśla, gdzie powstało w iele osad holenderskich, ale dalsze rozsze­ rzanie się ich w strzym ała w net w ojna północna, znów Polskę niszcząca. Głód obcego osadnictwa zwiększył się przez to jeszcze bardziej, a osadnik niemiecki tym łatw iej napływ ał wówczas do Polski, że czasy panow ania dynastii saskiej zw iększyły oczywiście w pływ y niemieckie i osłabiły głębiej poczucie narodow e u szlachty. Nowi koloniści przybyw ali dość chętnie, bo nadal w ciągu XVIII w ieku Niem cy ze Śląska uciekali, gnębieni tam za w iarę luterańską, a z Brandenburgii — uciskani przez m ilitarne państwo pruskie. N apływ Niemców do miast w porów naniu do XVII w ieku zaczyna teraz słabnąć, m iasta zresztą same przeżyw ają wów­ czas okres wielkiego upadku. Mimo to pow stają jeszcze dalej nowe, choć w mniejszej ilości. W r. 1727 Gurowski zakłada W ładysławów, w r. 1742 pow staje Zaniemyśl, w r. 1748 Sza­ mocin, w 1752 Zydowo i Rostarzewo, w 1759 r. Radolin, 162 NAPŁYW DO W IELKOPOLSKI I POMORZA w 1773 W yrzysko, w 1775 Piaski, w 1777 Mieszków, w 1781 Nowy Mostek, w 1786 Nowy Tomyśl. Były to jednak w szyst­ ko m arne mieściny, które nie miały przeważnie, wobec za­ gęszczenia ilości miast, wielkich widoków rozwoju. N iektóre też w krótce spadły do roli wsi, w szystkie jednak miały w so­ bie ludność niem iecką1). Pewna ilość Niemców pojaw ia się też i w daw nych miastach, np. w latach 1701/24 w Gołańczy, w 1713 w Ostrowie. W r. 1773 w Koźminie istnieje osobna gmina niemiecka, Trzciel ma osobne Nowe M iasto zamieszkałe przez Niemców, dużo Niemców osiada w Chodzieży, Rydzynie i Krotoszynie. Również w Poznaniu zaczyna w XVIII wieku w zrastać liczba Niemców praw ie w rów nej mierze jak Pola­ ków, nie osiąga jednak przewagi. Niemcy uzyskują ją głównie w pięciu najw iększych m iastach południowej W ielkopolski, liczących wówczas ponad 2000 mieszkańców. Są to: Boja­ nowo, gdzie stanow ią oni 90%, Leszno 80%, Śmigiel 78%, Zduny 77%, Rawicz 74%, W schow a 68%. Rozwój swój za­ w dzięczają one głównie przemysłowi sukienniczem u i tkactwu przeniesionem u tu z Niemiec. M iasta te, a obok nich jeszcze M iędzyrzecz i Trzcianka, zalew ają swymi wyrobami rynek pol­ ski, ryw alizując tu z przem ysłem angielskim i pośrednictwem Gdańska, którego dochody przez to się zmniejszają. Napływ kolonistów niem ieckich na wieś trw a dalej głównie w ramach osad now oholenderskich lub wsi sołtysich. Kolo­ niści niem ieccy z Pomorza i Prus tuż po r. 1700 zaczynają na­ pływ ać do ziemi dobrzyńskiej, zwłaszcza do jej północnej części. Około r. 1710 pojaw iają się wsie niemieckie pod Rypi­ ') Szamocin liczył np. w r. 1772 tylko 312 mieszkańców, mimo to, żc celem zachęty do osiedlania się w nim w ydal Leon Raczyński w r. 1750 długą odezwę do Niem ców. W odezw ie te j omówił szczegółowo urządzenia, ja ­ kie ma zam iar dla nich wprow adzić, nie zapom inając naw et o drukarzach i artystach. Tę party k u larn ą mieścinę z przesadą nazw ał m iastem położonym m iędzy G dańskiem , Berlinem, Szczecinom, W iedniem , W ilnem i H am bur­ giem, zapew niając, żc można się dostać do nich bezpośrednio z Szam ocina drogą w odną. W szystko to było pozorną praw dą, niestety nie tylko jeden Szamocin miał tak dogodne położenie. O dezw a ta to ciekaw y przykład m etod reklam ow ych stosowanych przy kolonizacji. Inne m iasteczko pow stałe w tych czasach, sukienniczy W ładysław ów liczył w r. 1793 tylko 513 m ieszkań­ ców, w czym 231 Niemców. DRUGA KOLONIZACJA NIEMIECKA nem, koło 1730 r. pod Lipnem, tworząc do końca XVIII w ieku ponad 100 kolonii z 7000 mieszkańców. Ten nadwiślański prąd kolonistów niemieckich posuw a się też dalej wzdłuż Wisły, docierając zwłaszcza do dawnych osad holenderskich, i z koń­ cem XVIII w ieku znajduje się już o 80 km na południe od W arszaw y dochodząc do Kozienic. O siadają oni poza nizi­ nami nadwiślańskim i również w Gostyńskiem, tworząc wszędzie w śród polskiej większości osadnictwo raczej luźno rozrzu­ cone. W ten sposób powstało około 25 osad „holenderskich" między Toruniem a Płockiem, 6 między Płockiem a W arszaw ą i 6 między W arszaw ą a Kozienicami. Procent prawdziwych H olendrów w tych koloniach staje się coraz niklejszy na ko­ rzyść Niemców, a gdzieniegdzie i Polaków. W inny zupełnie sposób pow stają na początku XVIII wieku tzw. bam berskie wsie pod Poznaniem. Poznań, posiadający w okresie w ojny północnej niezmiernie zniszczone dobra1), za­ czął przeprow adzać w nich reformę rolną, którą połączył ze sprowadzaniem kolonistów niemieckich. Zaraz po ustaniu kro­ ków w ojennych zabrano się do tego dzieła w ydając zapewne jakieś odezwy, prawdopodobnie do ludności z okolic Bambergu. Ci, tzw. później przez ludność polską „Bambrzy" wyszli „z ogłodzonego kraju, szukając swego pożywienia i obejścia", jak głosi współczesna wiadomość. W 1719 osiadają w Lubo­ niu, w latach 1720/30 w Dębcu, w 1729 w Boninie, w 1746 w Ratajach, w 1746/7 w Wildzie. Powstało w ten sposób pięć wsi zaludnionych przez Niemców, którzy poza tym osiedli również obok Polaków we wsiach Jeżyce i Górczyn. W r. 1750 N iem cy stanowili 54% w podmiejskich wsiach poznańskich, licząc około 400 głów. Koloniści bam berscy osiedli również w 2 wsiach duchow nych pod Poznaniem, w Czapurach i W iórku. W sie ich, pow stałe przez parcelację folwarków i oczynszowanie włościan, posiadały specjalny ustrój praw ny oparty na kon­ trakcie- podobnym do nowoholenderskiego wzoru. Ustrój ten był oczywiście dziełem polskim. O sadnicy bam berscy, rzecz charakterystyczna, ponieważ byli katolikami, ulegli w ciągu ') Do zniszczeń tych przyczyniło się zarówno oblężenie z 1704 r. jak i za­ raza z lat 1708/10. 164 NAPŁYW DO W IELKOPOLSKI I POMORZA XIX w ieku kom pletnej polonizacji, zwłaszcza że byli w yspą niem iecką w okolicy czysto polskiej. W połowie XVIII wieku koloniści niem ieccy z Pomorza docierają na południowe Ku­ jawy, tworząc tu i ówdzie rozrzucone wsie niemieckie w oko­ licach Skulska, W ilczyna, Piotrkowa, Sompolna, Chodcza, Przedecza i przechodząc około 1750 w okolice wielkopolskiego Koła i Dąbia. Około r. 1780 dochodzą już praw ie w okolice późniejszej Łodzi, a w ięc do Łęczyckiego1). Chodzi tu głównie 0 osady now oholenderskie, których ilość rosła również 1 w W ielkopolsce, gdzie na północy docierali Niemcy z Pomo­ rza i N. M archii, a od południa z Dolnego Śląska. Około 1745 roku Niemcy ze Śląska osiedli w okolicach Grodziska, Nowego Tomyśla i W olsztyna drogą rozrostu dotychczasow ych ko­ lonii, zaczynają też przesiedlać się do wsi położonych na pół­ noc od Kalisza, by około 1780 roku spotkać się pod Łodzią z pomorskim prądem osadników. W ten sposób aż do rozbio­ rów sieć niem ieckich wsi pow iększała się w Polsce północnozachodniej pojaw iając się w terenach, które np. w średniow ie­ czu w ogóle nie zaznały kolonizacji niem ieckiej, a więc na Ma­ zowszu, w Łęczyckiem i we wschodniej W ielkopolsce. Zjawi­ sko to, w yw ołane przyczynam i gospodarczymi, zbiegało się jednak z okresem upadku państw a polskiego i zanikiem zdro­ wej myśli narodow ej u Polaków, szczególnie w stosunku do Niemców. Druga kolonizacja niem iecka nie objęła zupełnie Małopolski ani innych ziem będących wówczas polskimi, leżą­ cych na wschód i południe od linii Kalisz—Łęczyca—ujście Pilicy—W arszaw a—Brodnica. Główny jej wynik, w przeci­ w ieństw ie do kolonizacji średniowiecznej, polegał przede wszystkim na kolonizacji w iejskiej i dużym udziale w niej Niemców. Kolonizacja m iast zaznaczyła się tylko w W ielko­ polsce i to po linię Kępno—Ostrów—Skoki—Kamień. W spól­ nie też z Holendrami i w edług ich wzorów przyczynili się Niemcy wówczas w dużym stopniu do ważnego gospodarczo zaludnienia tych stron Polski, inicjatyw a tej akcji wyszła jednak od Polaków. Nowe osady niem ieckie w innych czę­ ściach Polski — to rzadkie w yjątki, które od połow y XVIII ’) Są to wsie Słowik, zał. w 1784 roku, i Borowo (W ilhelrnswald) w 1789 r. 165 DRUGA KOLONIZACJA NIEMIECKA w ieku zapow iadają kierunki dalszego posuwania się Niemców w XIX wieku. Do takich w yjątków należą sukiennicy-Niem cy sprowadzeni w r. 1750 przez Stanisław a Poniatowskiego do Zaleszczyk, dalej osadzenie Niemców w r. 1757 we wsi Teres­ pol na Podlasiu, sprowadzenie 30 robotników w r. 1764 do garbarni w Busku, osiedlenie się szw ajcarskich mennonitów we wsi M ichelsdorf koło Chełmu w r. 1782 i założenie przez Sapiehów w r. 1790 osady holenderskiej w lasach koło Kodnia. 4. W y n i k i d r u g i e j k o l o n i z a c j i n i e m i e c k i e j . Dochodząc do czasów rozbiorów Polski, zależnie od dziel­ nicy kraju, na latach 1772, 1793 i 1795 zam ykamy okres dru­ giej kolonizacji niemieckiej. Przypatrzm y się jeszcze raz do­ kładniej jej ostatecznem u dorobkowi, który przejęły Prusy jako mocarstwo rozbiorowe. Na Pomorzu stan niemczyzny niewiele zmienił się przez okres drugiej kolonizacji. W ielka w łasność ziemska pozostała tu aż do roku 1772 w yłącznie w rękach szlachty polskiej. W łaściciel Niemiec był zupełnie czymś w yjątkowym . Niem cy koncentrujący się w w ażniej­ szych miastach, a więc w Gdańsku, w Tczewie, w Grudziądzu i w Toruniu, pochodzili jeszcze z czasów średniowiecza, poza tym było 'ich sporo w Starogardzie, Chojnicach, Gniewie, Skar­ szewach, trochę w Pucku, W ejherow ie, Brodnicy i Tucholi. N a wsi żyw otna wciąż była duża etniczna w yspa niem iecka w Człuchowskiem i na południe od Chojnic, posiadająca w so­ bie drobne w yspy polskie pod Ham ersztynem i polski pół­ w ysep od Konarzyn po Szczytno. Poza tym pojedyncze wsie niem ieckie rozrzucone były na Kaszubach, duża w yspa etniczna opasyw ała Gdańsk i rozciągała się w delcie W isły na żyznych żuławach. Poza tym wzdłuż W isły ciągnęły się sznu­ rem niemczące się już kolonie holenderskie, koncentrujące się szczególnie w okolicach Grudziądza. A więc, poza w yspą człuchowską, brzeg morski, okolice Gdańska i W isła były n ajb ar­ dziej zniemczonymi okolicami na całym Pomorzu. Ogólnie w chwili obejmowania przez Prusy liczyło Pomorze około 30% Niemców. Tak w ysoki procent był skutkiem zarówno 150 lat panow ania krzyżackiego jak i późniejszej autonomii Prus Kró166 D R U G A K O L O N IZA C JA N IE M IE C K A szlaki migracyjne DRUGA KOLONIZACJA NIEMIECKA lewskich. W płynęły też na to niemieckość rozpowszechnionego tu luteranizmu, konserw ującego stan działalności drugiej kolonizacji,, oraz sąsiedztwo niemieckich Prus Książęcych. W W ielkopolsce i na K ujawach silnemu nasyceniu niemieckością uległ pas nadnotecki ciągnący się od zgermanizowanej już wówczas Nowej Marchii po W isłę koło Bydgoszczy. N i­ gdzie tu jednak Niem cy nie w ytw orzyli w iększych wysp et­ nicznych, gromadząc się w m iastach i w siach rozrzuconych wśród polskiej większości. Był to w ynik szkodliwej z naro­ dowego punktu widzenia działalności m agnatów w ielkopol­ skich. W r. 1772 w okręgu nadnoteckim większość niemiecką posiadały miasta: W ieleń, Trzcianka, Radolin, Czarnków, Frydląd, Człopa, Gołańcz, Szamocin, Chodzież, Sępolno, Barcin, No­ we Miasto, Rogoźno; znaczna mniejszość niem iecka mieszkała w Margoninie, Łobżenicy, W yrzysku, Nakle, Łabiszynie, Rynarzewie, Solcu. Były to na ogół małe miasteczka; dużo było miast czysto polskich, np. Wałcz, Tuczno, Jastrów , Inowrocław lub Bydgoszcz, gdzie w r. 1798 były zaledwie 2 rodziny niemieckie. W pasie nadnoteckim rozrzucone też były wsie niemieckie w postaci osad now oholenderskich: na północ od Noteci koło W ielenia i Trzcianki, na równinie między Notecią, W artą i W ełną, (rzadsze już) koło Obrzycka, Chodzieży, Rogoźna, nieco . koło Gołańczy, Mroczy, W yrzyska, Szubina, Barcina i Bydgoszczy dochodzące pod sam praw ie Inowrocław. Część z tych wsi niemieckich to tzw. wsie sołtysie, rzadsze i wolniej się rozszerzające niż osady nowoholenderskie, które w XVIII w ieku zacząwszy pochód od N oteci na południe, zatrzymały się dopiero na linii od O bry przez Śmigiel—Gostyń—Krotoszyn do Baryczy. W sie sołtysie skupiały się głównie koło W yrzyska, Chodzieży, Szubina, Pakości i Czarnkowa. Ogółem w obwodzie nadnoteckim w r. 1772 na 789 miejscowości — 175 było nie­ mieckich, 142 niemiecko-polskich i Niem cy stanowili tu 22% ludności, Polacy 73%, czyli jednym słowem, teren był w w ięk­ szości swej przew ażająco polski. Niemniej nalot niemiecki był niebezpiecznym przedłużeniem zgermanizowanej Nowej Marchii, groził w przyszłości możliwością odcięcia Pomorza od W ielkopolski, był symbolem niemczyzny dążącej uparcie 168 WYNIKI D RUGIEJ KOLONIZACJI wzdłuż Noteci do kolana W isły pod Bydgoszczą. Powstanie tego pasa, podobnie jak i w yspy człuchowskiej, zawdzięczamy germanizacji klina nowomarchijskiego. Poziom kulturalny Niemców nadnoteckich nie był w cale wysoki, mimo istnienia w ielu szkół zakładanych w osadach nowoholenderskich. Szkoły te miały raczej zadania religijne, a nauczyciele byli raczej kantorami. Nic więc dziwnego, że wielu chłopów nie­ mieckich, sołtysów, a naw et — o zgrozo — samych „nauczy­ cieli” nie umiało się podpisać, staw iając krzyżyki na doku­ mentach. M ateriał nazwiskowy pow stałych tu w XVIII wieku nowych osad wskazuje, że kolonizacja szła nie tylko Niem ­ cami, ale i chłopami polskimi. W iele też wsi, pierw otnie za­ m ieszkałych przez Niemców, elem ent polski zdołał jeszcze w XVIII w ieku spolonizować i odzyskać. Centrum W ielkopolski i jej części wschodnie były nadal czysto polskie. Polskimi były większe miasta, jak Gniezno, Ka­ lisz, Grodzisk i naw et Poznań, gdzie rządy saskie wzmogły nieco udział Niemców, zwłaszcza od r. 1707, gdy dużo p rote­ stantów ze zburzonego Leszna tu się osiedliło. Dzięki temu w r. 1793 Niem cy liczyli w Poznaniu około 2000 dusz i stano­ wili około 16% ludności. C harakter w yjątku nosiły tu także małe zresztą niemieckie miasta, jak Swarzędz i W itkowo, a większe nieco skupienie kilku m iasteczek i kilkunastu wsi z ludnością niem iecką było w okolicach Mosiny, Zaniemyśla, Książa, Nowego M iasta i Mieszkowa, a więc nad W artą koło Śremu. Początki kolonizacji niemieckiej znać było dopiero we wsiach południowych Kujaw, koło Koła nad W artą i na północ od Kalisza. W szystko to stanowiło nalot niegroźny, łatw o jeszcze poddający się polonizacji, której uległ prze­ ważnie w XIX wieku. N ajsilniejszem u zniemczeniu z całej W ielkopolski uległy ziemie pograniczne od zachodu i południa. Stan polskości był tu gorszy niż w okręgu nadnoteckim . W iększość niem iecką w r. 1793 posiadały miasta: Bojanowo, Zduny, Szlichtyngowa, Rostarzewo, W schowa, Rawicz, Leszno, Śmigiel, Rydzyna, Po­ niec, Kargowa, Babimost, Nowy Tomyśl, Brojec, Trzciel, M ię­ dzyrzecz, Bledzewo, Międzychód, Skwierzyna, Sierakowo, 169 DRUGA KOLONIZACJA NIEMIECKA Ostroróg. Im bliżej granicy, tym zniemczenie miast było większe. Dużą liczbę Niemców, dochodzącą do 50%, miały ponadto: Kobylin, Sarnowa, Piaski, W ronki, a mniejszość nie­ miecką miał Ostrów, W olsztyn, Zbąszyń i Osieczna. Pas ten, ciągnący się od O strowa po M iędzychód nad W artą, w okoli­ cach Skwierzyny stykał się z Nową M archią, a wzdłuż W arty przez Sierakowo, W ronki i Obrzycko łączył się z pasem nadnoteckim. W ieś tego pasa również uległa silnemu zniemcze­ niu, zwłaszcza na zachód od linii O bry oraz koło W schowy, Leszna i Rawicza, gdzie w ytw orzyły się praw ie zwarte tereny zasiedlone przez Niemców. Poza tym wsie niemieckie gęsto były rozrzucone wśród licznych osad nowoholenderskich, ja ­ kich przeszło 800 powstało w W ielkopolsce. O sady te, po­ pierane specjalnie przez starostów, nie w szystkie oczywiście były niemieckie, naw et nauka niem iecka łaskaw ie przyznaje w nich 25% dla Polaków. W rzeczywistości procent Polaków w osadach now oholenderskich był znacznie większy. W sie niemieckie trafiały się tu koło M iędzychodu, dużo koło N o­ wego Tomyśla, po Grodzisk i Obrę, nieco koło Szamotuł, Ple­ szewa, Obornik, W ągrowca, Mogilna; trafiały się też spora­ dycznie w trójkącie leżącym na południe od W ełny, między Poznaniem, Gnieznem i W rześnią. Ogólnie ilość Niemców w zachodniej części W ielkopolski, w tzw. departam encie po­ znańskim, nie przekraczała 12%, w stosunku więc do obwodu nadnoteckiego była to część mimo wszystko czysto polska. Poza W ielkopolską i Kujawami nieco Niemców miały wsie ziemi dobrzyńskiej, dalej Mazowsze wzdłuż W isły, koło Go­ stynina i kilka wsi w Łęczyckiem. To było już wszystko. W ar­ szawa, do której dużo Niemców jako do stolicy napłynęło w XVIII wieku, miała za Stanisława Augusta przemysł i w du­ żej mierze handel w rękach niemieckich. Bogate rodziny w rodzaju Tepperów, W ittchofów, M eysnerów, Lobertów i Trauguttów polonizowały się tu szybko. Również część rze­ miosł w W arszaw ie opanowali wówczas przybysze niemieccy, tak że w połowie XVIII w. doszło do w alk czeladzi polskiej z niemiecką. W r. 1786 szewska gospoda niem iecka liczyła 220 członków, a niem ieckiej czeladzi rzemieślniczej miało być 170 WYNIiq DRUGIEJ KOLONIZACJI w W arszaw ie w tedy około 4000. Na tle jednak szybko roz­ w ijającej się wówczas W arszaw y cyfra Niemców nie była pro­ centowo groźna. Kraków, podupadły w ciągu XVIII w., zebrał w swych murach zaledwie garstkę Niemców ze Śląska i Sa­ ksonii, przybyłych tu głównie w czasach saskich. Tak mniej w ięcej przedstawiał się obraz etniczny Polski zachodniej po zakończeniu drugiej kolonizacji niemieckiej. Osłabienie jej znać już od połowy XVIII wieku, kiedy część kolonistów nie­ mieckich przenosi s.ię z powrotem do Niemiec. W czasie w oj­ ny siedmioletniej, około r. 1762/3 dużo też kolonistów niem iec­ kich z pogranicznych pow iatów w ielkopolskich porwali do siebie Prusacy. Rozbiory Polski zastały kraj wszędzie w w ięk­ szości polski, nie mogły znaleźć więc żadnego uspraw iedli­ w ienia dla siebie w etnicznej strukturze ludności. 171 VII KOLONIZACJA NIEMIECKA ABSOLUTNYCH MONARCHII ROZBIOROWYCH (1772— 1815) Rozbiory, które przyszły tuż po przesileniu się drugiej kolo­ nizacji, były zdarzeniem niezwykle doniosłym w dziejach na­ rodu polskiego i jego zmagań z napierającą niemczyzną. Były po prostu okresem zwrotnym, który decydująco w płynął nie tylko na zakonserw ow anie się wielu wysp niemieckich po­ przednio powstałych, ale i na pow stanie dalszych. Okres utraty samodzielności politycznej mógł tylko przyspieszać pro­ cesy germanizacyjne, podobnie jak działo się to na zachód od starej Rzeczypospolitej Polskiej. Na naród polski przyszedł okres niezwykle ciężkiej próby dziejowej, z której na ogół po 150 latach niewoli wyszedł prawie zwycięsko, stosunkowo mało jeszcze tracąc; specjalnie jednak na Dolnym Śląsku straty były dotkliwe. W yśw ietlić więc należy ten paradoksalny, zdawałoby się, wynik, że mimo wszelkich danych korzystnych dla Niemców, ci nie poczynili wielkich postępów, a naw et w w ielu m iejscach zostali przez Polaków wyparci i spoloni­ zowani. W powolnych trzech etapach dwa niemieckie państw a rozbiorowe, Prusy i Austria, zajęły zachodnią część Rzeczypo­ spolitej po Niemen, Bug i Zbrucz, a więc cały m acierzysty te ­ ren Polski. Z tego A ustria dostała część nie tkniętą zupełnie kolonizacją niemiecką ostatniej doby, Prusy zaś część stosun­ kowo najw ięcej jeszcze przesyconą elementem niemieckim i sąsiadującą z nimi bezpośrednio. Od rozbiorów zaczyna się, rzec można, okres trzeciej kolonizacji niem ieckiej na ziemiach polskich, tym się odznaczający, że używ ają jej świadomie pań­ 172 KOLONIZACJA ABSOLUTNYCH MONARCHII stw a rozbiorowe jako narzędzia germanizacji. Na ziemiach polskich jest to więc nowość niebezpieczna, trw ająca aż do r. 1945, a udoskonalająca wciąż swe metody. Przejęcie koloni­ zacji przez państwo mogło dokonać się właśnie szczególnie w tej epoce absolutyzmu i oświecenia, gdy monarcha mocą swej w szechwładzy starał się w nikać jak najdalej w życie spo­ łeczeństw a i regulow ać je z myślą o potędze państwa. Pań­ stw a owego czasu położyły szczególniejszy nacisk na swą siłę i upatryw ały jej objaw y w ilości mieszkańców- i w ich boga­ ceniu się. M usiały więc podjąć kolonizację planową. Nie tylko zresztą w zględy m erkantylne zmusiły je do tego; oba bowiem państw a niemieckie, Prusy i Austria, miały w ielką ilość ludności nieniem ieckiej i obaw iały się z jej strony dąż­ ności odśrodkowych. Kolonizacja państw ow a była w dużej mierze sztuczna, pa­ pierowa, obliczona teoretycznie i nie ujm ująca procesów ży­ ciowych. Nie zawsze dopisywali osadnicy, państwo więc chwytało się różnych środków, od reklam y po kradzież z użyciem gwałtu. Kończyło się na tym, że zarówno A ustria jak i Prusy rabow ały po prostu przy pomocy swych posłów ludność małych państew ek z południowo-zachodnich Niemiec „wie ein Dieb bei N acht"1). Był to więc objaw nie­ naturalny, konsekw encja zbrodniczego rozwoju Prus i Austrii kosztem ziem polskich. Był to też zarazem skutek politycznego rozbicia Rzeszy w XVIII wieku, które prowadziło do w ylu­ dnienia się zachodu na rzecz wschodu Niemiec, procesu, jak się w net okazało, nienaturalnego. Zam iast samodzielnych i dobrow olnych kolonistów średniowiecza, prawdziwych nie­ raz pionierów obyw ających się bez niczyjej pomocy, samo państw o stwarzało sobie elem ent kolonizacyjny uciążliwy, któ­ remu trzeba było płacić podróż, budować domy,, dawać darmo inw entarz i zasiewy, udzielać niezwykłych przywilejów. Sztucz­ ność tkwiła od początku w całej tej akcji. W dużym stopniu wzięła w niej udział szwabska ludność południowo-zacho­ dnich Niemiec. Skłaniała ją do tego wrodzona ochota do wę’) Jom sburg 3, r. J939, str. 288. 173 KOLONIZACJA ABSOLUTNYCH MONARCHII drów ek oraz ucisk gospodarczy i religijny w jej rodzinnych stronach. 1. K o l o n i z a c j a f r y d e r y c j a ń s k a . W zorów do kolonizacji państw ow ej dostarczyły Prusy Ho­ henzollernów, obciążone dziedzicznie takim terenem ,,par ex­ cellence” kolonizacyjnym, jakim były począwszy od czasów krzyżackich Prusy W schodnie. Kolonizację tę zaczął już wielki kurfiirst Fryderyk W ilhelm II (1640— 1688), a jego na­ stępcy kontynuow ali ją zwłaszcza w Prusach W schodnich i w Brandenburgii. Koniunktura ludnościowa początkowo zda­ w ała się sprzyjać. W ojny francuskie za Ludwika XIV, a zwła­ szcza zniszczenie Palatynatu (1688) i odwołanie edyktu nantejskiego (1683), spowodowały napływ do Brandenburgii gło­ dnych i nędznych mieszkańców Palatynatu, dalej hugonotów z Francji i protestantów z Holandii. W ysoko uzdolnieni w wielu rzemiosłach hugonoci rozwinęli bardzo przemysł nie­ miecki. Zdawało się, że każdy obcy kolonista będzie równie cennym nabytkiem, stąd państwo pruskie położyło wielki n a­ cisk na kolonizację. W zrost jej znalazł największe swe n atę­ żenie dopiero w czasach Fryderyka W ielkiego (1740— 1786) będącego w dziedzinie tej kontynuatorem swego ojca Fryde­ ryka W ilhelm a I (1713— 1740), kolonizatora Prus W schodnich. Fryderyk W ielki doprowadził kolonizację ziem słowiańskich między Łabą i W isłą do tak niezwykłego natężenia, że uchodzi za jej w ynalazcę i patrona w przyszłości wszelkich tego ro­ dzaju usiłowań. Kolonizację swą oparł Fryderyk W ielki na wszelkiego roI dzaju wolnościach i ulgach. Podstawą było zawsze uw olnie­ nie kolonisty i jego synów od służby wojskowej, inaczej żaden z obcych nie odważyłby się przybyć do m ilitarnego państw a i pruskiego. Dalej następow ała 2-letnia zwykle wolnizna od ! czynszów i podatków na czas zagospodarow ania się, wolność od ceł na rzeczy przywiezione przez kolonistę, bezpłatność praw a m ajsterskiego i miejskiego dla rzemieślników. W ol­ ność religijna była oczywiście zapewniona. N ajchętniej spro­ wadzano protestantów . Kolonista otrzym ywał grunt, gotowe 174 KOLONIZACJA FRYDERYCJANSKA budynki, a w razie ich braku pomoc w ich budowie w postaci ] budulca. Dostawał dalej inw entarz żyw y i martwy, w yżyw ie­ nie na czas zupełnego zagospodarow ania się i zwrot pieniędzy za podróż. W ieś miała mieć samorząd z w ybieralnym sołty­ sem na czele. Te liczne ulgi konieczne były również ze wzglę­ du na ostrą konkurencję w późniejszych czasach z A ustrią i Rosją na rynku em igracyjnym w Niemczech. Rosja K ata­ rzyny II (1762— 1796) zaczęła również stosować u siebie kolo­ nizację i zdołała przyciągnąć do siebie w ten sposób do r. 1803 przeszło 50000 Niemców. Do kolonizacji używał Fryderyk W ielki tylko obcokrajow ­ ców chcąc rzeczywiście podnieść ilość zaludnienia swego pań­ stwa. Kolonistów ściągał do siebie podobnie jak rekrutów do swej armii, a więc systemem werbunkowym , i zadanie to po­ w ierzył oficerom werbunkowym . W tym celu też w ydawał i rozpowszechniał w Niemczech i w Polsce drukow ane edykty kolonizacyjne z przywilejami. Zależało mu też bowiem na przyciągnięciu z Polski niemieckich protestantów , których kusił obietnicami wolności religijnych. Gdy nam owy nie skutkow ały, uciekł się Fryderyk W ielki do gwałtów. Już pod koniec w ojny siedm ioletniej w r. 1763 pruskie oddziały dra­ gonów uw ijały się po W ielkopolsce i zabierały stąd tysiące polskich Niemców, pod pozorem, że są zbiegłymi poddanymi pruskimi. Oddziały te w ym uszały siłą na szlachcie wypuszcze­ nie kolonistów razem z ich m ajątkiem ruchomym, a naw et z odszkodowaniem za opuszczoną ziemię, które szlachta pod presją szabli pruskiej wypłacała. W r. 1769 podporucznik von Blücher, późniejszy feldm arszałek z czasów napoleoń­ skich, na czele oddziału złożonego z 36 ludzi przeprowadził w ten sposób do Nowej M archii pochód 140 rodzin kolonistów. W r. 1770 sam Fryderyk W ielki w ydał rozkaz sprowadzenia Niemców z Kóz (Siebersdorf) koło Białej. H uzarzy otoczyli wieś i całą ludność odprowadzili na Górny Śląsk, gdzie osiedlono ich we wsi Gołdanów (Anhalt-Gatsch). Gwałty te oraz zni­ szczenia k raju przez Rosjan w czasie konfederacji barskiej (1768— 1772) sprawiły, że w ielu Niemców opuściło wówczas W ielkopolską, przenosząc się do Prus, głównie do Nowej M ar­ 175 KOLONIZACJA ABSOLUTNYCH MONARCHII chii, gdzie stanowili oni % tam tejszych kolonistów. Razem w czasach Fryderyka W ielkiego około 27 000 Niemców opu­ ściło Polskę, głównie W ielkopolską. Taka była w łaśnie przy­ czyna załamania się drugiej kolonizacji niemieckiej w Polsce i stąd nastąpiło naw et pew ne odniemczenie W ielkopolski. Ten jednak odpływ ludnościowy ulokował się w jej pobliżu, przy­ czyniając się do ostatecznej germ anizacji Nowej Marchii, do­ kąd udało się 10410 Niemców z Polski. Na Śląsku ulokowało się 12000 kolonistów z Polski, ale wobec rozległości dzielnicy hie odegrali tu większej roli, stanow iąc 10— 15% nowych kolo- j nistów. Na Pomorzu szczecińskim osiadło dalej 4 400 Niemców z Polski, a w bagnach O dry koło Kostrzyna (tzw. Oderbruch) około 800. Około 4000 Niemców i Polaków przeniosło się z W ielkopolski na okupow ane w r. 1772 Pomorze gdańskie, tzw. Prusy Zachodnie. Ten ruch odśrodkowy kolonistów z W ielkopolski wzmocnił zatem tylko niemczyznę sąsiednich ziem polskich, został więc, jednym słowem, lepiej terenowo w yzyskany. Do Brandenburgii, ziemi niegdyś językowo słowiańskiej, sprowadził Fryderyk W ielki około 100000 kolonistów do miast, głównie Niemców, co było oczywiście siłnym zastrzy­ kiem rasowej niemczyzny w tym słowiańskim z pochodzenia kraju. W latach 1755/61 zabrał się do osuszania bagien O dry (tzw. Oderbruch) na północ od Kostrzyna i tam osadził 1134 rodzin niemieckich. Był to już teren ziem m acierzystych pol­ skich. Jeszcze wcześniej, bo w latach 1750/3 prowadził Fryde­ ryk kolonizację Pomorza szczecińskiego (Pomeranii), gdzie osiedlił około 26500 Niemców w 159 nowych osadach, głównie koło Szczecinka, Kołobrzegu, Słupska i Bytowa. Już po wojnie siedm ioletniej w r. 1771 założył 9 now ych wsi niemieckich nad jeziorem M aduje (Madiisee) koło Starogardu. W Nowej M ar­ chii prace m elioracyjne nad osuszeniem bagien W arty i Noteci zaczęły się już w r. 1746, właściw a jednak kolonizacja zaczęła się dopiero po r. 1763. Do tej niewielkiej prowincji liczącej w r. 1754 tylko 219 000 mieszkańców przybyło aż 24 000 Niem­ ców, czyli że ludność zwiększyła się o przeszło 10% przyby­ szów o krwi niemieckiej. 176 KOLONIZACJA FRYDERYCJAKSKA Duży nacisk położył Fryderyk W ielki na kolonizację swego nowego nabytku, tj. Śląska. Nie było to dziwne, gdyż niepo­ kojem napełniała go niew ątpliw ie polskość większości mie­ szkańców Śląska. W r. 1740 polskość ta żyw otna jeszcze była koło W rocławia, gdzie w szkołach średnich uczono języka polskiego, i na Śląsku Dolnym w iele jeszcze było duchow ień­ stw a parafialnego nie umiejącego w ogóle po niemiecku. Cały Śląsk Górny był wówczas w 90% polski i ani księża, ani na­ uczyciele nie umieli tu po niemiecku. Już w r. 1741 myślał Fryderyk o kolonizacji Śląska, ale dopiero po wojnie siedmio­ letniej na dobre ją zaczął w ydając na nią w iele pieniędzy. Osadził tu około 62 000 nowych kolonistów, powiększając w ten sposób mniej więcej o 5% udział krw i niemieckiej wśród ludności Śląska. Kolonie te rozmieścił głównie na p ra­ wym brzegu Odry, wzdłuż granicy z Polską, w okolicach Sy­ cowa, W ołczyna, Kluczborka, Oleśna, Opola, Zabrza i Koźla. Kolonizacja ta w yw arła swój wpływ zwłaszcza na Śląsku Środ­ kowym, w okolicach narodowo mieszanych, i tam powoli przy­ czyniła się do germanizacji Polaków. Dzięki niej granica ję ­ zykowa polsko-niem iecka zaczęła się cofać w okolicę Milicza, Brzegu i W ąsoszy. Na Śląsku Górnym pow stały liczne wyspy etniczne niemieckie, zwłaszcza miasta, do których po uprze­ mysłowieniu Śląska licznie garnęli się koloniści niemieccy, i chociaż wprawdzie wieś polska w XIX w ieku nie ulegała germanizacji, jednak kraj na pierw szy rzut oka nabrał pokostu niemieckiego. Nie trzeba dodawać, że poprzez szkołę, kościół, wojsko, a później i fabrykę narzucał rząd pruski Ślązakom język i obyczaje niemieckie. W r. 1772 zagarnęły Prusy w pierwszym rozbiorze Pomorze gdańskie z ziemią chełmińską, zwane odtąd Prusami Zacho­ dnimi, i ziemie po obu stronach Noteci, czyli tzw. okręg nadnotecki. Z m iejsca zabrał się Fryderyk do kolonizacji i germ a­ nizacji tych ziem, poleciwszy ściągnąć tu Niemców-protestantów z Polski. Zwłaszcza okręg nadnotecki stał się jego główną troską jako ważny szlak wodno-lądowy między Prusami W schodnimi i Brandenburgią. Zaczął tu F ryderyk zarówno osuszanie bagien nad Notecią, jak i budowę kanału bydgoskie12 K olonizacja niem iecka 177 KOLONIZACJA ABSOLUTNYCH MONARCHII go oraz budow ę wielkich twierdz w Grudziądzu i Grabowie. Dużo robotników-Niem ców zajętych przy tych pracach osie­ dlił tu następnie na stałe. Planowa kolonizacja rozpoczęła się w tych ziemiach od r. 1774 i objęła głównie miasta. W śród now ych kolonistów duży był udział Sasów, M eklemburczyków, Turyngczyków i W irtemberczyków. Ogółem zdołał Fry­ deryk sprowadzić tu 11 000 Niemców i założył około 50 no­ w ych wsi. Oprócz kolonistów napłynęło oczywiście dużo dobrowol­ nych imigrantów, urzędników i wojskowych. Zaludnili oni tu ­ tejsze niew ielkie m iasta (Bydgoszcz w r. 1772 liczyła 600 mie­ szkańców, Grudziądz i Chełmno po 2000) i nadali im pokost niemiecki. Kolonie swe zakładał Fryderyk W ielki głównie pod Tczewem, Chodzieżą, Koronowem, Inowrocławiem i w zie­ mi chełmińskiej. Ziemie te zwał sw oją „Kanadą i Syberią", a ludność polską „Irokezami" trudnym i do ucywilizowania. N ajprzód obrabow ał Polskę ze zboża i bydła oraz pozabierał młodych ludzi do wojska, a potem narzekał na niski stan go­ spodarki i zaludnienia. Kolonizacja zresztą nie była na Pomo­ rzu jedynym pruskim środkiem germ anizacyjnym dla Polaków i ziemi pomorskiej. Ludność w iejską pozostawiano chwilowo w spokoju, wrogo w ystępując za to przeciw szlachcie i ducho­ wieństwu. Duchowni zostali pozbawieni m ajątków, szlachcie odebrano możność piastow ania urzędów i starostw, które Pru­ sacy puszczali odtąd w dzierżawę tylko Niemcom. Poza tym okupacja niem iecka zmieniła zupełnie polski stan posiadania w dziedzinie wielkiej własności, która jak dotąd była w 99% w rękach polskich. Opornym pod byle pozorem konfiskowano majątki, od m ieszkających za granicą starano się powoli w y­ kupić ich posiadłości; wszelkimi sposobami starały się Prusy zmusić szlachtę polską do w yprzedaw ania się, choćby drogą nakładania wysokich kontrybucji i podatków. M ajątki polskie zaczęły przechodzić w ręce niem ieckie i rozpoczął się handel nimi. Nowi nabywcy, niezrośli z terenem, z kolei ciągle po­ zbywali się swych m ajątków, zawsze na rzecz Niemców. M a­ jątki pomorskie stały się nie w arsztatem pracy, tylko dobrą lokatą kapitału na okres przejściowy. N acisk państwowości 178 KOLONIZACJA FRYDERYCJAŃSKA pruskiej na m ajątki polskie był tak silny, że już po 18 latach w obwodzie nadnoteckim 25% większej własności pryw atnej przeszło w ręce niemieckie, a na Pomorzu do końca XIX wieku stosunki obróciły się tak na niekorzyść Polaków, że 80—95% wielkiej własności należało już do Niemców. Drobna tylko część szlachty polskiej uległa tutaj zniemczeniu, co w pewnej mierze położyć też można na karb szkoły kadetów w Cheł­ mnie, utworzonej przez rząd pruski w celach germanizacji pol­ skiej młodzieży szlacheckiej. Bilans kolonizacji fryderycjańskiej był dla niemczyzny dodatni. W praw dzie odpłynęło dzięki niej 27000 Niemców z W ielkopolski, ale obok, na in­ nych ziemiach polskich osadzono około 122000 Niemców w krótkim stosunkowo czasie, przew ażnie w latach 1763— 1786. Był to, można powiedzieć, ostatni gwóźdź do trum ny polskości w ziemi lubuskiej, Nowej Marchii, na Pomorzu szczecińskim i na Śląsku Dolnym. Pomorze zaś gdańskie i Górny Śląsk za­ wdzięczają tej kolonizacji, w połączeniu z panow aniem pru­ skim, w dużej mierze swój pokost niemiecki. Cel germanizacyjny F ryderyka W ielkiego został w pew nym więc stopniu osiągnięty. Gdyby inni jego następcy w ykazali tyle energii w dziele kolonizacji ziem polskich, co on, nie moglibyśmy za­ pew ne mówić dziś o polskości Pomorza, Śląska i W ielkopolski. N a szczęście im preza ta przekraczała na dłuższą metę siły finansowe Prus. Fryderyk, a za nim wszyscy Niemcy aż do dziś ukryw ają starannie germ anizacyjne oblicze kolonizacji. Świadome niemczenie starano się ubrać w pozór misji w celu technicz­ nego, duchowego i m oralnego podniesienia ziem zabranych. N iem cy mieli być na nich rzekomymi pionierami twórczymi. W rzeczywistości przez kolonizację wyrządził Fryderyk W iel­ ki w ielką szkodę miejscowej ludności polskiej, w yłączając ją bowiem poza obręb osadnictwa, zatamował tym samym jej swobodny rozwój i ekspansję gospodarczą. Przybysze zaś pod względem techniki gospodarczo-rolnej nie stali bynajm niej wyżej od Polaków, inteligencją też ich nie przewyższali. Po­ za wyższą kulturą zajęć i porządków domowych niczego nie mieli, czym mogliby Polakom imponować. W śród kolonistów 12 * 179 KOLONIZACJA ABSOLUTNYCH MONARCHII dużo było biednych i podupadłych ludzi, nie przyzw yczajonych do system atycznej pracy, leniwych, niechętnych i niespokoj­ nych. Często też uciekali ze swych osad przejadłszy zaopa­ trzenie rządowe, by w innym znów miejscu podać się za nowo przybyłych do Prus kolonistów. Trafiało się również, że rze­ m ieślników i ludzi nie znających się na upraw ie roli osadzano na gospodarstw ach wiejskich. Opinia też o kolonistach, naw et u Niemców, była nieszczególna. Jeden z nich pisał, że „praw ­ dziwy pożytek, jaki płynie z emigracji, jest opuszczenie kraju przez wielu hultajów , oszustów, bankrutów , rodzin żebraczych itp. hołoty". A nieco dalej znów twierdził, że „daleko więcej niż trzy ćwiercie wychodźców to hultaje i rzezimieszki" i że „Polska pod zaborem pruskim i Rosja mogą sobie powinszo­ wać pięknego przyrostu, złożonego z najgorszych w yrzutków szwabskich". Fouąue de Lamotte, jeden z urzędników Fryde­ ryka, tuż po jego śmierci pisał, że „większa część użytego k a­ pitału była w yrzucona, bo zwykle koloniści nic nie byli w ar­ ci", oraz „pewną jest rzeczą, że liczba dobrych obyw ateli i pożytecznych rodzin wobec liczby ludności, która z różnych stron przybywa, nie przedstaw ia wielkiej w artości a nadto krajow i staje się ciężarem, w żadnym nie pozostaje stosunku". Inni Niemcy, jak Oncken, nazyw ają kolonistów „niegodziwą hołotą", M ehring „zgubnym gałgaństwem". N euhas podaje, że „odnośnie do żebractwa, w strętu do pracy i niegodziwości kolonistów fryderykow skich panuje praw ie jednom yślność". W sprawozdaniu prezydium kam ery brandenburskiej z r. 1791 czytamy o kolonistach, że „jednych sprowadza do nas głód, inni są wyrzutkam i swej ojczyzny, a tylko bardzo nieliczni przychodzą do nas z zamiarem, by uczciwie się utrzym ać i przez pilność swoją wywdzięczyć się- za gościnę". I tacy ludzie mieli być przykładem dla ludności polskiej. Celu tego oczywiście nie mogli spełnić, ale nie przeszkadzało im to, że obecnością swą niemczyli okolicę. Śmierć Fryderyka W ielkiego przerw ała kolonizację na pewien czas. N astępca jego, Fryderyk W ilhelm II (1786— 1797), chciał ją wprawdzie podjąć, ale odradzili mu to urzędnicy, niechętni jej ze względu na koszta z nią związane. M onarcha 180 KOLONIZACJA FRYDERYCJAŃSKA I JÓZEFIŃSKA KOLONIZACJA ABSOLUTNYCH MONARCHII ten w drugim i trzecim rozbiorze Polski (1793, 1795) przesunął granice Prus aż do Niemna, W isły pod W arszaw ą i Pilicy. Szlachty i duchow ieństw a ze względu na rew olucję francuską i jej społeczne teorie nie prześladował, jedynie w W ielkopolsce w r. 1796 odebrał m ajątki duchow ieństw u a szlachcie starostw a jako odwet za pow stanie kościuszkowskie. Kolonizacją państw ow ą zainteresow ał się silniej Fryderyk W ilhelm III (1797— 1840) w początkach swych rządów, od r. 1798. N ie była ona jednak już tak masowa, zwłaszcza że ludzi bez m ajątku nie przyjmowano. Mimo to była to koloni­ zacja bardzo kosztowna, bo jeśli Fryderyk W ielki w ydaw ał na osiedlenie jednej rodziny 400 talarów, to teraz w ydawano w tym celu aż 1000 talarów. W obwodzie poznańskim osadzono w ówczas zaledwie 1700 osób, przew ażnie z W irtembergii. Kolonizacja ta na ogół nie udała się, koloniści byli za­ wiedzeni. W iększe rozm iary przybrała kolonizacja w latach 1798— 1806 na terenie tzw. Prus Nowowschodnich, gdzie osa­ dzono w cyrkule płockim 505 rodzin w 20 koloniach, głównie W irtemberczyków, i w cyrkule białostockim 85 rodzin w 12 koloniach. Razem wyniosło to 3500 Niemców, na których w ydano 200000 talarów. W tzw. Prusach południowych osiedlono wówczas 13 785 osób kosztem 1 800 000 talarów ; pochodzili ci koloniści ze Szwabii i Meklemburgii. Kolonizacja m iejska objęła około 5500 osób. Ogółem przybyło wówczas od 20 000—25 000 kolonistów sprowadzonych przez państwo i rozmieściło się w wielkich prowincjach, dotychczas prawie czysto polskich. N ie mogło to mieć dużego znaczenia, było dopiero przygotow aniem pierw szych kadr germanizatorskich. A le i tego zadania kolonie państw ow e nie wypełniły, gdyż ludność ich po upadku panow ania pruskiego przeważnie w y­ em igrowała nad Morze Czarne. Groźniejsza może była wówczas dobrowolna im igracja niemiecka na ziemie polskie, już to z zewnątrz, już to rozszerzająca się w terenie przez rozrost starych osiedli z XVII i XVIII wieku. Sukiennicy i tkacze niem ieccy osiedlają się wówczas powoli w m iastach środkowej Polski. W r. 1794 w Gąbinie na 901 mieszkańców jest 201 Niemców. W r. 1798 182 KOLONIZACJA JÓZEFIŃSKA sukiennicy napływ ają do Dąbia nad Nerem. Kalisz, gdzie w r. 1790 było tylko 8 rodzin niemieckich, za rządów pruskich przez dopływ w ielu kupców i rzem ieślników nabiera pokostu niemieckiego. Poszczególne wsie niemieckie pojaw iają się już w okolicach Łodzi (np. w r. 1801 Nowosolna, w 1802 Rąbień, w 1803 M arkówka). W ojny napoleońskie w r. 1806 i pow stanie Księstwa W arszaw skiego (1807— 1815) przerw ały oczywiście kolonizację państwową. W W ielkopolsce i na Mazowszu spłynął wówczas w dużym stopniu urzędniczo-wojskowy po­ kost niemiecki z miast. Nie zatrzymało to wszakże dobro­ wolnej im igracji niemieckiej. Placówki jej w r. 1815 dążąc na wschód pojaw iają się już pod Radomiem. Groźny jednak moment dla polskości ziem pod zaborem pruskim — jak się zdawało — przeminął. 2. K o l o n i z a c j a j ó z e f i ń s k a . N astępnym państwem rozbiorowym, które zaczęło koloni­ zację ziem polskich Niemcami, była Austria. Oddziałał na nią niewątpliw ie przykład Fryderyka W ielkiego, szermierzem idei kolonizacji państw ow ej stał się tu Józef II (1765— 1790). Przez zabór tzw. Galicji w r. 1772 weszła A ustria w posiadanie dużej części ziem polskich z Bochnią, Nowym Sączem, Zamościem i Lwowem na czele. Józef II od razu zainteresow ał się Galicją i rzekomo słabym stanem zaludnienia. Podniesienie tego stanu stało się jego am bicją w myśl panującej wówczas w szech­ władnie teorii populacyjnej kam eralistów niemieckich. Zwięk­ szenie gęstości zaludnienia miało zwiększyć siłę podatkową i w ojskow ą państwa. W rzeczywistości Galicja była krajem raczej przeludnionym, liczyła bowiem w r. 1776 aż 2 619 384 ludności, a do r. 1815 liczba ta zwiększyła się do 3 716 692. Józefowi II chodziło zresztą raczej o germ anizację i osłabienie odrębności narodow ej Galicji, a teorie populacyjne były tylko wygodnym parawanem . Cesarz chciał mieć z kolonistów kadry niemieckie, z których mógłby czerpać urzędników i pod­ oficerów, oraz na m iejscu aw angardę niemieckości, na której rząd w ciężkich chwilach mógłby się oprzeć. Poza tym mieli być Niemcy jakoby nauczycielami chłopów miejscowych, 183 KOLONIZACJA ABSOLUTNYCH M ONARCHII których mieli podnosić na wyższy poziom kultury. Józef II kazał w ięc od samego początku zliczać ilość Niemców i badać możliwości osiedlenia, ale w tak wielkim kraju nie znalazł wówczas więcej jak 1000 rodzin niemieckich. W związku z kolonizacją stał tzw. projekt Raaba z 1775 roku. M aria Teresa była bowiem przeciwniczką wielkiej własności i pragnęła znieść pańszczyznę, a w ielką własność rozparcelo­ wać między małe gospodarstwa chłopskie. Na razie projekt ten w prowadziła tytułem próby w dobrach państw ow ych w Czechach i na M orawach. Podobny projekt mógł się n a­ rzucać i w stosunku do Galicji, gdzie A ustria przejęła po Rzeczypospolitej królewszczyzny i dobra pojezuickie. Zamiast jednak rozparcelować je między ludność miejscową, prze­ znaczono je dla przybyszów niem ieckich z oczywistą krzyw dą pierwszej. Zaraz po zajęciu Galicji, Józef II podsuwał matce, cesarzowej M arii Teresie, myśl kolonizacji tego kraju. Jednak M aria Teresa, podobnie jak i jej doradcy, była przeciwniczką kolo­ nizacji państw ow ej ze względu na duże w ydatki z tym zwią­ zane i uw ażała zresztą Galicję za nabytek niepewny, przed­ miot ew entualnej zamiany. Nie chciała też sprowadzaniem protestantów drażnić szlachty i duchow ieństw a polskiego. Stąd w ydany przez M arię Teresę 1. X. 1774 roku patent kolonizacyjny pozwalał katolickim kupcom i rzemieślnikom osiedlać się w m iastach całej Galicji i obdarzał ich 6-letnią wolnością podatkową, podczas gdy protestantom wyznaczano tylko ściśle określone miasta: Lwów, Jarosław , Zamość, Za­ leszczyki, Kazimierz i Brody. Te ulgi dla m iejskiej ludności dały nikły wynik: przybyło najw yżej 1000 osób. Poza tym dobrowolnie ściągali do Galicji różni karierowicze i urzędnicy oraz wojskowi. Dużo Niemców osiadło w pogranicznej z W ęgrami Dukli. O kolonizacji w iejskiej, póki żyła M aria Teresa, nie było jednak mowy. Na kolonizację tę nie chciała ona w ydać ani grosza, uważając, że zapomogi dem oralizują tylko i ściągają elem ent bez w artości i majątku. Kolonizację Galicji na w ielką skalę zaczął dopiero Józef II tuż po śmierci matki. W dniu 17. IX. 1781 roku wyszedł patent 184 * KOLONIZACJA JÓZEFIŃSKA kolonizacyjny, który zapoczątkował kolonizacją również rolną i w prowadzał zasadę finansowego jej poparcia przez państwo. Przez rów noupraw nienie protestantów osobnym patentem tolerancyjnym z 10. XI. 1781 roku otworzył Józef II także protestantom drogę do kolonizacji. Kolonizacja józefińska była przede wszystkim kolonizacją rolną, toteż rzem ieślników zaledwie garść przybyła w tedy do Galicji. W zorów kolonizacyjnych dostarczyły A ustrii w łasne przedsięwzięcia od XVII wieku na W ęgrzech, a szczególnie kolonizacja Banatu w XVIII wieku. Podstawą jednak była również kolonizacja fryderycjańska, której przepisy studiował Józef II. Zaczęto od osadzenia Niemców w r. 1782 w dobrach sandomierskich. Kolo­ nistów sprowadzano drogą w erbunku używ ając do tego reklamy, a akcją tą trudnili się rezydenci austriaccy, głównie w krajach nadreńskich. Zaczęły się zgłaszać tłumy chętnych, w tym dużo jednak biednych, którym musiano udzielać za­ pomóg na podróż. Rezydenci kierow ali emigrantów do W iednia, skąd następnie w ysyłano ich do Galicji, gdzie nie zawsze było wszystko przygotow ane na ich przyjęcie. Kolo­ nistów osiedlano na folw arkach domen państw ow ych na koszt państwa. Gdy kw atery nie były przygotowane, wyznaczano im tymczasowe mieszkania po klasztorach, chałupach chłop­ skich i żydowskich. Udzielano im też bezpłatnej pomocy lekarskiej. Parcelacja daw nych dóbr koronnych, pomiar gruntów i osiedli trw ały nieraz długo. Starano się w tedy nad­ miar kolonistów umieścić w dobrach pryw atnych. Szlachta polska jednak odniosła się wrogo do projektu osiedlania Niemców. Trudności techniczne sprawiły, że co pewien czas Józef II był zmuszony w strzym yw ać dopływ kolonistów do Galicji. W strzym anie napływu, które miało miejsce w r. 1785, było zarazem ostateczne, po czym masowy ruch ustał i można było zająć się umieszczeniem dotychczas przybyłych koloni­ stów. Pokazało się, że w ystarczyły zaledwie 4 lata, by skarb państw a poniósł w ielkie ofiary na kolonizację. Ogółem osiedlił Józef II w Galicji w ciągu tych 4 lat 14 400 Niemców w 139 koloniach rolnych. Była to więc w stosunku do całej ludności liczba znikoma, w ynosząca zaledwie pół 185 KOLONIZACJA ABSOLUTNYCH MONARCHII procent. Rozmieszczenie tych kolonii nie było celowe, raczej czysto przypadkowe, zależało od tego, gdzie leżały dobra koronne. N ajsilniej skolonizowano Galicję wschodnią. Zu­ pełnie brak było kolonii od granicy śląskiej po Rabę, dopiero w okolicy Bochni była pierw sza niew ielka ich grupa. N astępna znajdowała się wokół Nowego i Starego Sącza nad Dunajcem. Od rzeki Białej po San znów nie było żadnych józefińskich kolonii, jedypie w widłach W isły i Sanu, na samej północy znajdowała się pew na ilość wsi niem ieckich między Mielcem a Leżajskiem. Za Sanem dopiero były ich większe zespoły koło Dobromila, Jaw orowa, Lwowa, Żółkwi, Sambora, Stryja, Kałusza, Lubaczowa. Poza południkiem Lwowa kolonii było coraz mniej i uryw ały się mniej więcej na linii Brzeżany — Stanisławów. Kolonie te nie były ani wielkie obszarem, ani też ludne, liczyły przeciętnie 10—40 rodzin. N adawano im z urzędu przeważnie niemieckie nazwy. Rzemieślników osiedlano grupkami po całym k raju po kilka lub kilkanaście rodzin, też głównie w Galicji wschodniej: w Zamościu (28 rodzin), we Lwowie (24 rodziny), w Samborze (20 rodzin), a na zachodzie — w nowopowstałym mieście naprzeciw Kra­ kowa, tzw. Podgórzu (Josephstadt), gdzie osadzono 31 rodzin rzemieślniczych niemieckich. Część przybyw ających rze­ mieślników w ykazyw ała tak niski poziom swego kunsztu, że musiano osiedlić ich na roli. Koloniści pochodzili głównie z Niemiec południowych, przede wszystkim z Palatynatu (36%), z N assau (10%), Lotaryngii (6,3%) i Trew iru (6%). Niem cy szli do Galicji dość chętnie, w przeciw ieństw ie np. do Prus. Były okresy, kiedy przybyw ało ich po 1000 mie­ sięcznie, co groziło zalewem niemieckim, bo chłop polski równocześnie zbiegał. N a całe szczęście kosztowność przed­ sięwzięcia i niedołęstw o władz uniemożliwiły masowy napływ. Prócz wrodzonego popędu do w ędrów ek pchała Niemców również chęć zrobienia kariery i m ajątku w kraju, w którym mogli czuć się zdobywcami. Dużo obiecywali im agenci, ciągnęła taniość żywności i swoboda religijna. Kolonizacja ta, a raczej germ anizacja Galicji — kosztow ała A ustrię 3 000 000 zł. Pieniądze te oczywiście rządowi się nie wróciły 186 KOLONIZACJA JÓZEFIŃSKA i z kolonii tych nie było żadnych gospodarczych korzyści dla państwa. Nie byli też Niemcy wzorem dla okolicznej ludności i bardzo nikły wpływ w yw ierali na otoczenie. Jedynie lepsze położenie praw ne i gospodarcze w porów naniu do ludności tubylczej pozwalało im dźwigać się na wyższy poziom życia z krzyw dą oczywiście ludności słowiańskiej. Tymczasem w swych założeniach miała być kolonia niemiecka wsią wzorową (Musterdorf) dla Słowian. W rzeczywistości zaś zaledwie parę wsi dociągnęło pod każdym względem do tego poziomu. Nie pomogło dziwaczne nieraz rozplanowanie osady ani szczegółowe instrukcje budowlane. Budynki były prze­ w ażnie w stanie pożałowania godnym. Budowano, je naw et z chrustu i gliny, jako m ateriałów tańszych w okolicach bez­ leśnych. Nic dziwnego, że kolonizacja ta przysporzyła tylko wiele rozczarowań Józefowi II ze w zględu na swą kosztowność i niski poziom kulturalny oraz z powodu niedołęstw a władz. Jedynym w ynikiem pozytyw nym dla A ustrii było osiedlenie się tych kilkunastu tysięcy Niemców na wsi galicyjskiej. O dznaczały się te kolonie dużym przyrostem naturalnym , a żywotność ich była początkowo w cale znaczna, praw ie aż do r. 1880. O dtąd kolonie rozłożone w zachodniej części kraju zaczynają zanikać. W r. 1890 nie było już Niemców pod Bochnią. Skupienie sądeckie i w widłach Sanu zmniejszyło się niezwykle. Kolonie niemieckie w Galicji wschodniej były bardziej żywotne, dopiero od r. 1900 zaczęły zanikać. Otoczone tu przew ażnie przez niższy kulturalnie żywioł ruski, dłużej utrzym yw ały swą niemieckość, podczas gdy na zachodzie łatw iej ulegały polonizacji. Przed pierwszą w ojną światową kolonie józefińskie były w dużej mierze spolszczone. Proces ten próbowali zahamować Niem cy z Rzeszy i W iednia przez opiekę nad szkołami poprzez Związek Niem ieckich Chrześcijan i protestancki „Adolf Gustav-V erein". Niem cy w dużej mierze em igrowali też na początku XX w ieku do Am eryki i do miast, np. do Lwowa. Poza kolonistami napływ koniunkturalny Niemców- do Galicji trw ał cały czas, nie był jednak liczbowo wielki. Rekru­ towali się oni przeważnie z kupców, urzędników i wojskowych. 187 KOLONIZACJA ABSOLUTNYCH MONARCHII Po r. 1795, tj. za Franciszka I (1792— 1835), zaczęli Niemcy ci osiedlać się również w Krakowie, szczególniej jednak we Lwowie. N adawali oni z początku tym miastom pewien polor niemiecki, w net jednak wchodzili w związki z imponu­ jącymi im ogładą i w ykształceniem wyższymi kołami społe­ czeństwa polskiego i łatwo ulegali polonizacji. Po r. 1867, gdy Polacy objęli rządy w Galicji, Niem cy cł przeważnie od­ płynęli, a pozostali, zrośli ze społeczeństwem, spolszczyli się zupełnie. W r. 1804 podjął cesarz Franciszek I pewne próby kolonizacji państwowej, ale nieudany jej w ynik raz na zawsze zakończył tego rodzaju akcję ze strony państwa. Powstało wówczas zaledwie kilka kolonii na wschodzie kraju. W r. 1810 zaczęło się wśród kolonii józefińskich inne ciekawe zjawisko, m ianowicie tw orzenie przez nadm iar ich przyrostu naturalnego nowych, siostrzanych kolonii. Nie miało to jednak nic wspól­ nego z akcją rządu, było to już bowiem dzieło albo szlachty polskiej, albo samych osadników. Nowe kolonie tw orzyły się głównie między Dniestrem i Karpatami, a ruch ten trw ał aż do r. 1848. Obok nowych kolonii Niem cy osiedlali się również po istniejących wsiach słowiańskich lub udaw ali się do miast: Krakowa, Lwowa, Stryja i Stanisławowa. Na okres obecnie omawiany w ypada również pierwsza próba osiedlenia się Niemców na W ołyniu i w sąsiednich regio­ nach. W latach 1800— 1808 zjawiły się w ziemi chełmskiej i na W ołyniu oraz Polesiu drobne grupki niemieckich kolonistów. Rekrutowali się oni bądź z mennonitów pomorskich, bądź z mennonitów przybyłych z Palatynatu poprzez Galicję lub Rosję. Drobne te grupki okazały się żywiołem lotnym, mennonicl pomorscy już w 1835 r. wyemigrowali do M ariupola nad Morzem Czarnym, a mennonici z Palatynatu przenieśli się w r. 1872 do A m eryki1). Przybyli wówczas razem z nimi śląscy robotnicy leśni okazali się więcej stałymi i pozostali do dziś ') C harakterystyczny jest szlak w ędrów ek m ennonitów pom orskich, iden­ tyczny przecież ze szlakiem w ędrów ek Gotów. Szlak ten widać leży w naturze geograficznej dolnej W isły, kierującej osadnictw o wzdłuż Bugu na W ołyń. 188 K O LONIZACJA JÓZEFIŃSKA na W ołyniu. Ilościowo były to procesy jeszcze bez znaczenia, ale zapow iadały zaczynający sią w net po r. 1815 okres instynk­ tow nych jakby w ędrów ek Niemców na cały wschód Europy i tw orzenie przez nich rozrzuconych daleko wysp etnicznych. VIII KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX WIEKU Kongres w iedeński z 1815 roku dzielił ziemie polskie na trzy części pomiędzy Prusy, A ustrię i Rosję i podział ten miał trw ać stale przez 100 lat nienaruszony. Znów nadszedł moment dla narodu polskiego niebezpieczny, jakim była stabilizacja rozbiorów po pełnych nadziei czasach napoleońskich. Koloni­ zacja niemiecka w czasach tych oczywiście nie ustała, ale przybrała zależnie od państw a różne formy i nasilenie. N aj­ mniej zaznaczyła się w Galicji, pod panow aniem Austrii, w o w iele w iększych rozm iarach pojaw iła się pod zaborem rosyjskim, zarówno w tzw. Królestwie Polskim Kongresowym jak i na Ziemiach Zabranych, najgroźniejszą była pod zaborem pruskim, bo połączona z innymi metodami germanizacyjnymi, zdążającymi bądź do w yparcia żywiołu polskiego, bądź do jego zupełnego w ynarodowienia. 1. Z a b ó r a u s t r i a c k i . Z ziem polskich dostała się pod panow anie austriackie od r. 1815 część południowa, ciągnąca się wzdłuż Karpat, czyli tzw. Galicja, a ze Śląska tzw. Śląsk Cieszyński. Brak środków pieniężnych, dalej trudności polityczne nie pozwoliły już nigdy rządowi austriackiem u na planow ą kolonizację tych ziem. Los też żywiołu polskiego stał się przez to pew ny i nie nastąpiły żadne na jego niekorzyść przesunięcia ludnościowe. A ustria .co najw yżej musiała się ograniczyć do konserw acji niem­ czyzny dotychczas istniejącej, która mimo dużych wysiłków germ anizacyjnych nadal nie poczyniła żadnych postępów w śród ludności polskiej. 190 ZABÓR AUSTRIA CK I Do r. 1830 osiedlono jeszcze pew ną drobną ilość Niemców w domenach państwowych, a pryw atni w łaściciele dóbr spro­ wadzili również pew ną niew ielką ich ilość do r. 1870. Razem przybyło jeszcze około 2000 nowych Niemców, głównie k ato­ lików pochodzących z północnych Czech (z okolic Chebu i Lasu Czeskiego), i trochę ze Śląska. Osadzono ich w 21 osiedlach położonych przede wszystkim w Galicji w schodniej na południe od Dniestru. Część z nich osiadła na nizinie jako rolnicy, większość osadzono jednak w Karpatach jako robotników leśnych w okolicy Turki, Skolego, Kołomyi (np. osady Karlsdorf koło Klimca, Ludwikówka nad Swicą). Niem ieckość swą utrzym ali oni do ostatnich czasów. Drobne jedynie ich grupki osiedlił około r. 1847 arcyksiążę Habsburg z Żywca w swych dobrach na zachodzie kraju (Żabnica, Złatna, Rycerka, Psia Dolina), ulegli oni jednak szybkiej polonizacji. Poza tym w ciągu XIX w ieku powstało jeszcze 56 now ych kolonii niemieckich, były to już jednak kolonie zaludniane przez Niemców galicyjskich, jednym słowem, pow stające drogą przyrostu naturalnego starych osiedli. O statnia z tych now ych kolonii pow stała jeszcze w r. 1900. O dtąd żywotność rolnych kolonii widocznie wygasa. Liczba Niemców w Galicji — nigdy nie wielka, bo w y­ nosząca np. w r. 1857 około 114 0001), stale przez XIX wiek ulega zmniejszeniu. W r. 1880 naliczono ich 77 612, w r. 1890 było Niemców 76 158, w r. 1900 było 73 927, a w r. 1910 zna­ leziono tylko 65 416 Niemców. Przyczyny zmniejszania się bezwzględnej ilości Niemców, nie mówiąc już o stosunku pro­ centowym, który spadał katastrofalnie, były liczne. Jedną z nich była zupełna izolacja i oddalenie od głównych centrów niemczyzny oraz w pływ przew ażający środowiska słow iań­ skiego. Dzięki temu postępow ała powoli stała polonizacja Niemców, odbyw ająca się szybko zwłaszcza po miastach, w których ilość ich była pierw otnie większa niż Niemców osiadłych na roli. Szybka polonizacja zaczęła się po r. 1867, tj. od chwili objęcia przez Polaków rządów w Galicji, Od') na 4597470 ogólnej cyfry zaludnienia (około 2 % ) . 191 KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX W . płynęła wówczas duża ilość urzędników niemieckich, a po­ zostały średni stan spolszczył się względnie łatwo. Silnie trzymała się tylko niemieckość w przemysłowej Białej na za­ chodzie kraju. Niem cy osiedleni tu już od średniowiecza, za­ mieszkali również w sąsiednich gminach, jak Lipnik, Hałcnów i W ilamowice, rozwinęli w XVII i XVIII w ieku przemysł tkacki. Do jego rozwoju przyczyniło się podobne jak w W ielkopolsce zjawisko, a więc przybycie prześladow anych śląskich protestantów na teren ówczesnej Rzeczypospolitej. Niem­ czyzna Białej i okolicy znajdowała silne oparcie w sąsiedniej w yspie niem ieckiej na Śląsku Cieszyńskim w okolicach Bielska i prom ieniow ała w kierunku Żywca, Kęt, Oświęcimia, a naw et Trzebini, nadając tym najbardziej na zachód w ysuniętym okolicom pew ien pokost niemiecki. Przyczyniała się też do tego niem iecka adm inistracja dóbr żywieckich Habsburgów, Ja na początku XX w ieku również propaganda i kapitał idący tu ze Śląska pruskiego a opanow ujący zakłady przemysłowe. Do zmniejszania się jednak ilości Niemców w Galicji przy­ czyniała się ich em igracja, spowodow ana — rzecz charaktery­ styczna — przez Prusy i ich politykę kolonizacyjną z końca XIX wieku. W latach 1880— 1900 emigrowało około 17 000 Niemców z Galicji. Specjalnie silna agitacja zaczęła się w r. 1899 za przesiedlaniem się do Poznańskiego i Prus Za­ chodnich. Do r. 1909 wyemigrowało tam ogółem 1350 rodzin. Dzięki tym wszystkim zjawiskom naliczono w r. 1921 już tylko 39 810 Niemców na terenie b. Galicji. Kolonizacja niem iecka i germ anizacja tej części Polski, rozpoczęta już od r. 1772, zakończyła się w ięc ostatecznie wielkim fiaskiem. Groźniejsza sytuacja panow ała przez cały XIX w iek na terenie Śląska Cieszyńskiego. Niem cy nadali tej krainie zew nętrzny pokost niemiecki i rządzili nią w yłącznie aż do 1918 roku. Spis z r. 1900 w ykazyw ał tu 15% Niemców, spis zaś z 1910 naw et 18% dzięki niesłychanym metodom ucisku i nacisku na elem ent polski. W cyfrach bezwzględnych stosu­ nek ten przedstaw iał się w ten sposób, że obok 233850 Pola­ ków i 115 597 Czechów żyło tu 76 923 Niemców, do których jednak zaliczyło się również 17 000 Żydów. N iem cy tworzyli 192 ZABÓR ROSYJSKI tu w arstw ę społecznie najwyższą i najbogatszą, posiadali wielkie m ajątki i kapitały. Mieli dzięki temu większość w szeregu miast Śląska Cieszyńskiego. W Cieszynie na 21 523 mieszkańców było ich 13 254, w Bielsku na 17 848 mieszkańców Niemców było 15 144. Poza tym większość mieli w Boguminie, Szonychlu, Gruszowie. Językiem urzędowym był tylko język niemiecki, zwłaszcza że władze naczelne Śląska rezydowały w zniemczonej Opawie. Do r. 1895 nie było tu ani jednej szkoły polskiej, tylko same niemieckie, które w ynaradaw iały oczywiście polską inteligencję. Urzędy, szkoły a zwłaszcza znienawidzona Komora cieszyńska, tj. zarząd dóbr cieszyń­ skich Habsburgów, germanizowały wszystkimi środkami nie­ uświadomionych Polaków. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku, a na dobre z jego końcem, zaczyna się polska praca oświatowa, tw orzy się polskie szkoły, zakłada gazety, stowarzyszenia, organizacje społeczne i gospodarcze. Tworzą się kadry niezwykle patriotycznej i ofiarnej inteligencji, organizuje się silny opór wobec nie rezygnującej z niczego aż do r. 1918 niemczyzny. Prężność żywiołu polskiego w zaborze austriackim dopro­ wadziła w końcu nie tylko w Galicji, ale i w zaniedbanym narodowo Śląsku Cieszyńskim Uo zupełnego zw ycięstwa polskości w XX wieku. 2. Zabór rosyjski. Zabór ten obejmował centralne ziemie polskie po Prosnę i Gopło na zachodzie, W isłę i źródła W ieprza na południu. Ziemie te, tw orzące większą część Księstwa W arszawskiego, otrzym ały w roku 1815 nazwę Królestwa Polskiego, które aż do roku 1832 było osobnym państw em połączonym z Ro­ sją unią personalną. N a wschód od Bugu, N arwi i Niemna zaczynała się reszta ziem dawnej Rzeczypospolitej, tzw. Zie­ mie Zabrane, które od początku były bezpośrednio wcielone do Rosji. Zycie w obu tych częściach, tj. w Królestwie Pol­ skim, zwanym też Kongresowym, i na Ziemiach Zabranych biegło różnymi kolejami. 13 K olonizacja niem iecka 193 KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX W. Liczne kolonie niemieckie w r. 1815 miało w łaściwie tylko Królestwo Polskie, a Ziemie Zabrane były od zagadnienia niemieckiego wolne, jeśli nie liczyć drobnych ilości tych kolonii na W ołyniu. N apływ Niemców do Królestwa Polskiego był dalej niezwykle silny, w ykazyw ał jednak różne fazy przy­ pływów i zastoju, a naw et chwilowego cofania się. W iek XIX był właśnie epoką tw orzenia się tu młodych wysp etnicznych niemieckich, wzrostu ich siły, stabilizacji i krzepnięcia, nic też dziwnego, że panow ał w tym procesie stan w ahań i prze­ sunięć. N a drogę kolonizacji niem ieckiej pchnęła Kró­ lestwo Polskie smutna konieczność natury gospodarczej, tj. zniszczenie i w yczerpanie k raju po w ojnach napoleońskich i krw aw ych w ysiłkach o uzyskanie niepodległości. Pośrednio więc napływ Niemców do ziem środkowych Polski w yniknął z faktu rozbiorów, które naród napróżno próbował usunąć za cenę swego życia i mienia. Mimo już znacznej gęstości za­ ludnienia Królestwo stało się terenem silnej kolonizacji nie­ mieckiej i to zarówno miejskiej jak i w iejskiej. Do połowy XIX w ieku inicjatyw a kolonizacji spoczywała w rękach pol­ skich władz lub polskich właścicieli ziemskich, którzy chętnie osadzali dla podniesienia swych dochodów kolonistów nie­ mieckich na gruntach zabagnionych i lesistych, przede w szyst­ kim w zachodnich w ojewództwach kraju, koło Kalisza, Płocka i W arszaw y. Od samego początku napływ robotników i przed­ siębiorców niemieckich do Królestwa poparł m iejscowy rząd polski, a zwłaszcza m inister Lubecki dążący do gospodarczej odbudowy i uprzem ysłowienia na wzór zachodu Europy. Obok niego akcję tę przeprow adzali M ostowski, Staszic i Rembieliński. Cała zasługa tw orzenia przem ysłu w Królestwie przy­ pada ich tęgim i światłym głowom, przybyli Niemcy byli tylko w ykonawcam i ich planów. Jedynie brak tylu sił fachowych na miejscu zmuszał rząd Królestwa do w ynajm ow ania cudzo­ ziemców. Miał to być oczywiście stan przejściowy. W chwili pow stania Królestwa ilość Niemców była naw et nieco zmniejszona w porów naniu do czasów Księstwa W ar­ szawskiego, część bowiem kolonistów w łatach okupacji rosyjskiej (1813— 1814) w yw ędrow ała w głąb Rosji i niektóre 194 ZABÓR ROSYJSKI kolonie przerzedziły swe szeregi. Rząd K rólestw a w ydał wnet, bo 2. III. 1816 roku, generalne postanow ienie o osiedlaniu się pożytecznych cudzoziemców, którym zapewniał 6 lat zwol­ nienia od podatków, wolność od służby wojskowej razem z rodziną i gw arantow ał naw et w olny pow rót po w ypełnieniu oczywiście zaciągniętych zobowiązań, o ile pragnęliby wrócić do ojczyzny. W roku 1817 dnia 3 m aja wyszło szcze­ gółowe rozporządzenie o kolonistach i sposobach ich sprow a­ dzania, ogłoszone naw et i w języku niemieckim. By koloniści nie odpływali następnie do Rosji, zakazano w r. 1819 pod w y­ sokimi karam i nam awiania ich do tej emigracji, przedstaw iając im brak wszelkich udogodnień dla nich poza Królestwem. Równocześnie ogłoszona w r. 1819 wolność handlu między Królestwem a Rosją stw orzyła niezwykle nęcące w arunki dla rozwoju przem ysłu w Królestwie. Zaczęli w tedy nadciągać pierwsi osadnicy niemieccy do miast okręgu łódzkiego. W r. 1818 pierw si tkacze osiedlili się w Brzezinach i Zduńskiej W oli, w r. 1819 w Zgierzu. Rekrutowali się oni w dużej mierze z sukienników z W ielkopolski, których granica z r. 1815 od­ cięła od ich dotychczasow ych rynków zbytu w głębi Polski, zubożyła i zmusiła do emigracji. W ówczas to w łaśnie „upadł tak świetnie rozw ijający się przemysł sukienniczy w W ielkopolsce i tutejsi Niem cy zajm ujący się nim od XVII w ieku zostali w prost zmuszeni do emigracji. Ruch ten w ykorzystał w łaśnie-rząd K rólestw a i N iem cy wielkopolscy zaczęli prze­ siedlać się do zachodnich wojew ództw Królestwa. Obok nich znaleźli się też Niem cy śląscy, czescy i sascy. W łaściwym budowniczym przem ysłu łódzkiego był prezes komisji wojew ództw a mazowieckiego Rajmund Rembieliński. On to sam zwrócił pierw szy uw agę na m alutkie miasteczko Łódź w obwodzie łęczyckim, liczące w r. 1815 zaledwie 331 mieszkańców. M iasto to już wówczas otaczał wieniec wolnych kolonii niemieckich, pow stałych przeważnie w latach 1799— 1816. Rembieliński już w r. 1820 przesłał namiestnikowi raport ,,W przedmiocie zaprow adzania fabryk sukiennych" i przew idyw ał założenie ich w Zgierzu, Łodzi, Dąbiu, Przedeczu i Gostyninie. Projekt zaraz też wszedł w życie. W latach 13* 195 K OLONIZACJA NIEMIECKA XIX W. 1820— 1821 przeprowadzono plany rozbudowy Łodzi, które osobiście szkicował Rembieliński, oraz wykończono pomiary w terenie. Pierwsza zaś umowa z niemieckim fabrykantem zo­ stała zaw arta przez rząd w roku 1821 w Zgierzu. Stała się ona wzorem dla innych tego rodzaju umów. W dniu 12. 6. 1823 zo­ stała założona przez Rembielińskiego niem iecka osada sukien­ nicza obok starego m iasta Łodzi, pod nazwą Nowego Miasta, jako oddzielna osada miejska. M iasto to rozszerza dalej jego założyciel przez budowę w roku 1825 nowej osady dla tkaczy zajm ujących się przędzeniem lnu i bawełny, osady pod nazwą Łódka (kolonia czeska) i innej osady zwanej Ślązaki (Schlesing). Z początku była tu tylko produkcja rzemieślnicza, wfelki przem ysł i pierwsze fabryki pow stały po roku 1826. Założy­ cielami ich byli niem ieccy przedsiębiorcy: Karol May, Kry­ stian W endisch z Saksonii, A ntoni Potempa z W rocławia, Da­ niel 111, Jan Rundzieher, Jan Lange, Ludwik G ayer z Saksonii, Tytus Kupisch ze Śląska, Grohmann i Scheibler. Niemcy m a­ sowo zaczęli ściągać w okolice Łodzi i do miast przem ysło­ wych. Do m aja 1824 roku miało ich osiedlić się w Królestwie 150 000, a do roku 1828 przybyło jeszcze dalszych 100 000 kolo­ nistów. Osiadali nie tylko w wyżej już wym ienionych miastach rządowych, ale i w m iastach pryw atnych zachodniej Kongre­ sówki, jak np. w Ozorkowie, Tomaszowie itd. Łódź zaraz od początku objęła w śród miast tych przewodnictwo i zaczęła powoli ściągać rzem ieślników m ałych m iast do siebie, zwła­ szcza odkąd około r. 1830 rozpoczęła się zupełna przem iana m ałych w arsztatów w fabryki. Fala em igrantów z Niemiec poczyna wprawdzie po roku 1828 opadać, nie przeszkadzało to jednak koncentracji Niemców w Łodzi. Tutaj to ze zmie­ szania się elem entów środkowo-dolno-niemieckich pod prze­ wodnictwem śląskiego pow stał now y typ Niemca łódzkiego, tzw. Lodzerdeutsch. Powstanie listopadow e z lat 1830/31 za­ trzym ało napływ Niemców do Królestwa i wzrost przemysłu w Łodzi. W roku 1831 na około 4000 mieszkańców Łodzi było 71% Niemców i procent ten utrzym ał się na tym samym po­ ziomie również później, np. w roku 1839, choć ludność już wzrosła do 6605 mieszkańców. Po pow staniu z roku 1831 n a­ 196 ZABÓR ROSYJSKI stąpiło pewne ograniczenie polskiego wywozu w yrobów prze­ mysłowych do Rosji. Poszczególni Niemcy zaczęli wówczas przesiedlać się poza granicę celną w okolice Białegostoku i na W ołyń i tam zakładać fabryki włókiennicze dla eksportu do Rosji. Ruch ten popierali oczywiście Rosjanie i w ten sposób pow tórzyła się już po raz trzeci podobna historia, że sukien­ nicy niem ieccy dzięki przemianom politycznym przesuwali się dalej na wschód, pociągając za sobą innych Niemców, którzy swe rozproszone osadnictwo tworzyli coraz bliżej właściwej Rosji. Równocześnie z kolonizacją miejską w Królestwie trw ała też i kolonizacja w iejska. Przypływ Niemców z Rzeszy do wsi trw ał do 1840 roku, pow stała wówczas pew na ilość kolonii nie­ mieckich między Łodzią i W arszaw ą oraz na Podlasiu, poza tym pow stały również nowe kolonie zakładane przez od dawna osiadłych już w Królestwie Niemców, np. w okolicach Kali­ sza i Turka, i zagęszczanie to trw ało aż do lat 1860-tych. W la­ tach 1835— 1837 państwo objęło kontrolę nad sprowadzaniem kolonistów z zagranicy naw et do dóbr pryw atnych i udzielało w łaścicielom ziemskim pozwoleń na rozparoelowyw anie m ająt­ ków. U trudniano też kolonistom-Niemcom pow rót do Rzeszy. To zbyt ścisłe uregulow anie spraw zahamowało oczywiście w net dalszy napływ osadników z zagranicy. W roku 1860 było razem około 260 000 Niemców w Królestwie i tworzyli około 5 i pół procent ogółu ludności, skupiając się w północno-za­ chodniej części kraju, tak na wsi jak i w miastach. W Kaliszu np. liczyli 2405 dusz i stanow ili wówczas 19% ludności, w Turku liczyli 1300 głów i stanowili 23%, w Stawiszynie 13%, w Koźminku 13%, w Sieradzu 4%. Nigdzie, naw et w Ło­ dzi ówczesnej, nie tworzyli już skupień miejskich o przew a­ żającej liczbie, a wsie ich nie tw orzyły zbyt w ielkich wysp etnicznych, żyli raczej w rozproszeniu na dużej przestrzeni. W szystko w skazyw ało na to, że strony te osiągnęły już swe w zględne nasycenie żywiołem niemieckim i że czasy następne dążyć będą raczej do asym ilacji tych. wysp niem ieckich na rzecz otaczającej je polskości. 197 KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX W, Powstanie z lat 1863/4 było nowym wstrząsem politycznym dla Królestwa, po którym utraciło ono rychło resztki swej sa­ modzielności. Przemożny i w yłączny wpływ na rozwój kraju uzyskali tylko urzędnicy carscy, kierujący się jedynie carską racją stanu. Społeczeństwo polskie, zbiedniałe i w yczerpane walkami, pragnęło tylko pracy nad odbudową swojej egzy­ stencji m aterialnej. Równocześnie nastąpiło w Rosji w r. 1861 uwłaszczenie chłopów, w Królestwie dokonane dopiero w roku 1864. W szystkie te czynniki zbiegłszy się około tych krytycz­ nych lat sprawiły, że spraw a kolonizacji niem ieckiej nabrała znów innego oblicza. Inicjatyw a sprowadzania kolonistówNiemców usunęła się zupełnie z rąk polskich, przechodząc do urzędników carskich, którym zależało więcej na popieraniu raczej Niemców niż Polaków. Uwłaszczenie i powstanie, zubo­ żywszy niezmiernie szlachtę, zmuszało ją do parcelacji pozo­ stałych folw arków między kolonistów-Niemców, byle ratow ać sw oją egzystencję i byt m aterialny. Z jednej więc strony razem z klęską narodow ą nastąpiły dogodne raczej w arunki dla rozw oju niemczyzny, z drugiej jednak przez uwłaszczenie chłopów zaczęło się masowe parcie polskich żywiołów bez­ rolnych do m iast przemysłowych. Stąd — mimo że nastąpiło wówczas dalsze rozprzestrzenienie się osadnictwa niem iec­ kiego na ziemiach polskich i naw et pozorny wzrost bezwzględ­ nej liczby Niemców — stosunek procentow y Niemców do Po­ laków uległ zmianie na lepsze tak w poszczególnych m iastach jak i całym kraju. Jednym słowem, zanik powolny kolonii nie­ m ieckich w zaborze rosyjskim uległ jedynie koniunkturalnem u zatrzymaniu. Po roku 1863 zaczyna się masowa em igracja Niemców dalej na wschód i to tak do leżącej jeszcze w Królestwie ziemi lubel­ skiej i chełmskiej jak i na W ołyń. Pow stają wówczas te n aj­ młodsze już nowe kolonie niem ieckie na wschód od Odry. W ruchu tym biorą udział nie tylko Niemcy z Rzeszy, ale i z Królestwa. W latach 1860—1865 przeniosło się w ten sposób 45 000 Niemców z zachodu Królestwa przeważnie na W ołyń lub naw et w głąb Rosji, nad W ołgę. Dzięki temu ruchowi na­ stępuje zastój naw et w najliczniejszych koloniach niem iec­ 198 ZABÓR ROSYJSKI kich na zachodzie Królestwa, co więcej, następuje naw et po­ wolne osłabianie się ich liczby. W Łodzi, która w roku 1864 liczyła 33 000 ludności, było jeszcze 44% Niemców, odtąd jednak procent ten, a naw et cyfra bezwzględna Niemców za­ czyna opadać. N iem cy-katolicy zaczynają się wówczas pol­ szczyć, a napływ uwłaszczonego chłopa polskiego jako robot­ nika do wciąż rozw ijającego się w myśl ideałów pracy orga­ nicznej przem ysłu fabrycznego zmienia na niekorzyść pro­ centow y stosunek Niemców do ogółu ludności. Po pewnym czasie wprawdzie ilość Niemców w Łodzi w bezwzględnej cyfrze zaczęła rosnąć, ale przyrost ten odbywał się kosztem odpływu ich z sąsiednich m iast przemysłowych, które pol­ szczyły się, podm ywane od dołu tym gwałtowniej. W r. 1870 na 36 000 mieszkańców Łódź m iała jeszcze 39% Niemców, w roku 1884 na 107000 procent w ynosił 38, w roku 1894 na 168 512 było już ich 34%, a w roku 1911 na 522 518 ludności liczyli tylko 18%. W odrodzonej Polsce proces polonizacji i ubytku postępow ał dalej. W roku 1931 na 605 000 m ieszkań­ ców Łodzi Niem cy stanow ili niecałe 9%. Inna rzecz, że z ro­ botników względnie rzem ieślników potrafili się wznieść spo­ łecznie do klasy najzam ożniejszej i posiadającej. Równocześnie jednak na wschodzie Królestwa i na W ołyniu szła cicha, pokojow a kolonizacja niemiecka. Inicjatyw a jej przeszła właściwie w ręce niem ieckie; rządy carskie, zaślepio­ ne nienawiścią do Polaków, nie widziały jej szkodliwości i raczej ją popierały. Polski ziemianin, zmuszony uwłaszcze­ niem i pow staniem do sprzedaży swej ziemi, chętnie ją sprze­ dawał, byle uratow ać resztę. Parcelacją zaczęli się zajmować specjalni agenci (Annehmer), oczywiście Niemcy, którzy zobo­ wiązywali się do sprowadzenia kolonistów. Agenci ci często też sami kupow ali grunt od w łaściciela i sami go następnie dzielili i sprzedaw ali kolonistom. Podstawy kolonizacji w Kró­ lestwie i na W ołyniu zmieniły się więc do gruntu. Teraz ani państwo, ani właściciel nic koloniście nie ofiarowywali, prze­ ciwnie, koloniści płacili za grunt jak zwykli nabyw cy pryw atni. Cała akcja nabrała charakteru im prezy pryw atnej, w ew nętrz­ nej, pod której jednak pokryw ką tym łatw iej mogła się ukryć 199 KOLONIE NIEMIECKIE W KRÓLESTWIE I NA WOŁYNIU ZABÓR ROSYJSKI planowość kolonizowania terenów przez Niemców. W iele da­ nych w skazuje na to, że akcją tą kierow ał w rzeczywistości potajem nie rząd pruski, w ysyłał swych agentów i do­ starczał funduszów na kupno ziemi. Ta czysto gospodarcza kolonizacja przerodziła się rychło w obsadzanie punktów stra­ tegicznych, jak drogi kom unikacyjne, węzły dróg, kolei, rzek spławnych, mostów i przepraw przez rzeki, okolic znaczniej­ szych miast i fortec. Dzięki temu państwo niemieckie zyski­ wało w czasie pokojowym zaufanych informatorów, a na w y­ padek w ojny przewodników w marszu i dobrze poinform owa­ nych szpiegów. Kolonizację tę popierali oczywiście wielcy w łaściciele-Niemcy rosyjscy, którzy dzięki wpływom niemiec­ kim na dworze cesarskim otrzym ali w ielkie m ajątki, m ajoraty po Polakach, również w pobliżu punktów ważnych strategicz­ nie. Już po roku 1862 zaczął się ciąg Niemców do Lubelskiego i Chełmszczyzny. W latach 1864— 1874 powstało dużo kolonii niemieckich koło Lublina i Lubartowa. W roku 1868 w guberni lubelskiej było Niemców 66224 i stanow ili 0,9% całej ludności, z tego około 4500 grupowało się w pow iatach lubelskim i lu ­ bartowskim . W roku 1873 było już w guberni lubelskiej 13 139 Niemców i tworzyli 1,2% ludności. W samym zaś po­ wiecie lubartow skim stanowili oni naw et 7% ludności. Ilość ich w zrastała dalej, w roku 1899 było Niemców w guberni lubelskiej około 37 000 i tworzyli praw ie 3% zaludnienia. W roku 1910 mieli oni w posiadaniu w powiecie chełmskim 38 961 morgów ziemi, w powiecie lubartowskim 9058 morgów i w lubelskim 7047 morgów. Razem w tych stronach osiedli Niem cy w 215 w siach i koloniach, na ogół nie tworzących zw artych skupień, ale rozrzuconych szeroko w terenie. W śród nich dadzą się w yróżnić trzy skupienia. Pierwsze, duże, w ziemi chełmskiej, leżące na północ od tego miasta, między W ieprzem i Bugiem, drugie w powiecie lubelskim, ciągnące się na za­ chód od tego miasta, od kolana W ieprza na północy po źródła Bystrzycy na południu, i trzecie skupienie kolonii niemieckich leżące koło Lubartowa i Parczewa, wzdłuż linii kolejow ej bieg­ nącej od W ieprza w stronę Bugu. 201 KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX W. W roku 1897 liczba Niemców w całym Królestwie wzrosła do 407 000, była więc to już pokaźna mniejszość, wynosząca 4,33% ogółu mieszkańców. Ze względów germ anizacyjnych mniejszość ta nie była oczywiście groźna, zwłaszcza że żywioł polski w ykazyw ał wciąż niezwykłą prężność, ale N iem cy tu ­ tejsi mogli być niebezpieczni czy to na w ypadek wojny, czy też związanych z nią planów politycznych Niemiec, tj. zagar­ nięcia dalszych ziem polskich. W tedy była to gotowa kadra i podstaw a do dalszego zagspodarow yw ania się w tym tere­ nie. Z Niemców tych około 3/< mieszkało na wsi, a Vs w w ięk­ szych miastach. Kolonie ich tw orzyły na ogół ludne osiedla, co zabezpieczało ich przed szybkim wynarodowieniem. W rękach ich znajdowało się wiele ziemi, w samym generalnym gubernatorstw ie warszawskim z czasów w ojny światowej po­ siadali 457 043 mórg, co stanowiło 4,1% obszaru, choć ludność niem iecka stanow iła tu 3,2 % i dużo z niej mieszkało w m iastach okręgu łódzkiego. N ajw ięcej ziemi mieli Niem cy w powiecie W łocław ek (52 961 mórg), dalej Nieszawa (51 000), Lipno (40 171), Łódź (33 812), Koło (29 998), Konin (26 872), Brzeziny (24 675) i Rypin (23 221). Do najbardziej zaś zniemczonych pow iatów wedle danych rosyjskiego spisu z roku 1897 n ale­ żały: Łódż-wieś z 30000 Niemców (26,2%), Łódź-miasto z 67 000 (21,4%), Lipno z 17 000 (18,8%), Gostynin z 11000 (13,3%), Nieszawa z 8000 (10,4%), Rypin z 8000 (10,9%), Brze­ ziny z 14 000 (14,4%), Łask z 14 000 (12,3%), Chełm z 18 000 (12,7%), dalej W ołkow ysk (15,9%), Słupca (14%), Konin (10,2%) i Sochaczew (9,6%). W szczegółach więc pokazyw ało się, że przed końcem XIX w ieku niemczyzna silnie jednak opanow ała pograniczną z Prusami, północno-zachodnią część Królestwa i że procen­ towo nie ustępow ała bynajm niej pogranicznym powiatom Po­ znańskiego. Silny pas osadnictw a niemieckiego ciągnął się wzdłuż W isły, wychodząc z niem ieckiej w yspy etnicznej pod Bydgoszczą i Toruniem, i sięgał za W arszawę. N ajsilniejsze skupienia otaczały Rypin, Lipno, Nieszawę, mniejsze — Gosty­ nin, słabe ciągnęły się wzdłuż W kry i wzdłuż W isły w stronę Dęblina oraz rozrzucone były pod Żyrardowem i Błędowem. 202 ZABÓR ROSYJSKI Drugi pas biegł od granicy Poznańskiego wzdłuż W arty, by po­ przez okolice wzniesień łódzkich dotrzeć do Pilicy. Silne sku­ pienia otaczały tu Słupcę i Konin, słabsze grupow ały się koło Sompolna, Koła i Dąbia oraz na północ od Kalisza, pod Zagóro­ wem i Stawiszynem. N ajsilniejsze zaś skupienie w ogóle w ca­ łym Królestwie otaczało szeroko okolicę Łodzi, Ozorkowa, Pa­ bianic, Brzezin, Piotrkow a i Bełchatowa. Poza tym tworzyli Niem cy trzeci, izolow any od tych dwóch pasów, pas zasiedle­ nia koło Lublina i Chełmu, wyżej już wspomniany, który był za to jakby pomostem ku osiedlom niemieckim na sąsiednim W ołyniu. Stan niemczyzny w Królestwie w końcu XIX wieku był jednak pozornie korzystny, zatrzym any przez powstanie styczniowe. Upadek tych w ysuniętych daleko od Niemiec ko­ lonii zaczął się od końca XIX w ieku ponownie. W r. 1921 w od­ rodzonej już Polsce narachow ano w centralnych wojewódz­ tw ach tylko już 168 000 Niemców. W ciągu poprzedniego bowiem dwudziestolecia uległo dobrowolnej polonizacji co najm niej 140 000 Niemców ewangelików, dzięki atrakcyjnej sile polskości w alczącej z caratem. Reszty osłabienia dokonała w ojna światowa, w ciągu której Rosjanie uprowadzili wielu Niemców w głąb Rosji, względnie po zakończeniu w ojny wielu też Niemców z b. Królestwa wyemigrowało do Rzeszy. N ajsilniej niemczyzna trzym ała się jeszcze w roku 1921 koło Lipna (12%) i pod Łodzią (151/a%), o wiele już słabiej w po­ wiatach: Słupca (8,2%), Brzeziny (7,3%), Gostynin (6,9%) i Ry­ pin (6,8%). Niemożność utrzym ania przez Niemców silnych skupień etnicznych na terenie centralnych ziem polskich oka­ zała się jasna. Skupienia te zawsze skazane będą na zanik pod wpływem nacisku życia i polskości. Do najm łodszych kolonii niemieckich należą osady nie­ m ieckie na W ołyniu. W spominaliśm y już o pew nych próbach z lat 1800— 1808 r., nielicznych zresztą i nieudałych. Podobne próby pow tórzyły się znowu około roku 1830, w tedy to przy­ było tu nieco Niemców ze wschodniej Pomeranii i z sąsied­ nich pow iatów Prus Zachodnich oraz Poznańskiego i osiedli jako rolnicy w okolicach Rożyszcza i Żytomierza. Obok nich przybyli również sukiennicy z okolic Łodzi i znad Noteci, 203 KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX W. osiadając jako rzem ieślnicy w Tuczynie, Rożyszczu-W ełniance i Dubnie. Ale z tych przybyszów wszyscy ci, którzy pocho­ dzili z Niemiec i byli obyw atelam i pruskimi, musieli w r. 1890 W ołyń opuścić. W r. 1863 było ogółem 5864 Niemców na ca­ łym W ołyniu i główna w ędrów ka ich dopiero w tedy się za­ częła. Kolonizacja W ołynia i sąsiednich terenów trw ała mniej w ięcej do r. 1885, pow odując osiedlenie się tu ok. 200000 Niem ­ ców na przestrzeni ciągnącej się od Bugu praw ie po sam Kijów. Rząd carski po pow staniu styczniowym popierał ją oczywiście, pragnąc w Niemcach znaleźć przeciw wagę dla Polaków. Znie­ sienie poddaństw a w Rosji w roku 1861 i ciężkie położenie przeludnionego Królestwa po pow staniu sprawia, że obok Niemców z Rzeszy i Galicji febra kolonizacyjna ogarnęła też Niemców zachodniej Kongresówki, zwłaszcza z okolic Som­ polna i Gostynina. Tworzą się szybko liczne kolonie niemiec­ kie na W ołyniu, pow stają silne skupienia niemczyzny. Płyn­ ność i niestałość całej kolonizacji niem ieckiej na wschodzie znajduje tu swój klasyczny przykład. Kolonizację W ołynia zahamował car A leksander III około roku 1890 w obawie o w ojskową przyszłość Rosji, gdyż kolonie niemieckie dziw­ nym znów niby trafem lokow ały się wśród trójkąta twierdz na W ołyniu. W ydał on wówczas zakaz pozostaw ania tam nadal obywatelom obcego państwa, co zmusiło w ielu pruskich poddanych do opuszczenia W ołynia. Dzięki temu liczba Niemców na W ołyniu ustabilizowała się w roku 1897 na około 170 000, rozmieszczonych w około 400 osiedlach i wsiach. W pięciu pow iatach W ołynia Niem cy liczyli około 5%, a w po­ wiecie Łuck dochodzili naw et do 12,3%. Trzeba przyznać, że w podniesieniu gospodarczym W ołynia odegrali tu Niemcy, obok jednak Czechów, podobną rolę jak niegdyś H olendrzy w nizinach nadw iślańskich: dostarczyli wzorów i przykładu. N ajw iększe ich skupienie ciągnie się tu podłużnym pasem od W łodzimierza W ołyńskiego po Łuck, Kiwerce i rzekę Stochód, rzadsze już kolonie rozrzucone są szeroko obok Kostopola. Po w ojnie światowej cyfra ich znów opadła na skutek działań w ojennych i zsyłek w głąb Rosji, tak że w roku 1921 na polskiej części W ołynia narachow ano ich około 120 000. 204 ZABÓR PRUSKI W skutek swego oddalenia od granic Niemiec, mimo pokaźnej jeszcze siły, niemczyzna w ołyńska nie była tak groźna jak np. niemczyzna zachodniego Królestwa. Młodość zresztą i silne w ahania w stanie kolonii wołyńskich nie w skazyw ały jeszcze dalszego kierunku ich rozwoju. Stan po wojnie świa­ towej zapowiadał raczej pow olny ich zanik. 3. Zabór pruski. Najgroźniej dla polskości przedstaw iał się stan panu­ jący w XIX wieku pod zaborem pruskim. Tu myśl o ko­ lonizacji naw et państw ow ej nigdy nie była — jak w A u­ strii — porzucona na zawsze, germ anizacja wszelkimi środkami nie była też nigdy poniechana, a bliskość etnicz­ nego terytorium niemieckiego zasilała stale nowym siłami sze­ regi niemieckie. W Prusach też od początku skoncentrow ał się pomysł w ytępienia lub w ynarodow ienia Polaków w myśl p ru ­ skiej racji stanu. Kolonizacja była tu tylko jednym ze środ­ ków do tego głównego celu, jednym z pierwszorzędnych. Los polskości zależał w państw ie pruskim od w ielu drobnych, nie­ raz lokalnych przyczyn, inny był też przebieg germanizacji i kolonizacji w Poznańskiem, inny w Prusach Zachodnich czy na Śląsku lub w Pomeranii i w Prusach W schodnich. W XIX w. w skutek rozbiorów Polski i germ anizacji ostatecznej terenów słowiańskich czy polskich na zachód od linii Łeba— C hojnice— Noteć—M iędzychód—W schow a—Trzebnica—O leśnica— Brzeg —Nisa (szkicując tylko z grubsza) doszło do zwarcia się żywiołu niemieckiego i polskiego pierś w pierś. W alka ta, prowadzona w w arunkach dla Polaków jak najgorszych a dla Niemców najkorzystniejszych, spowodowała w wielu miejscach cofnię­ cie się polskiej granicy ku wschodowi i pow stanie wielu wysp niem ieckich na terytorium rdzennie polskim. Ogólny jej jed­ nak bilans mimo 100 przeszło lat ucisku nie był jeszcze n aj­ gorszy, najw ażniejsze tereny polskie zostały zachowane p ra­ wie w całości do w ojny światowej; dotyczy to zarówno Pomo­ rza, Mazurów, jak i W ielkopolski czy Górnego Śląska. Pozorną nieraz większość na w ielu terenach czy pokost kulturalny nie­ 205 KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX W. miecki zawdzięczali Niem cy niesłychanem u naciskowi pru­ skiego aparatu państwowego. Z chwilą jego ustąpienia zniknąć m usiały liczne rzesze Niemców sztucznie trzym anych na zie­ miach polskich, naw et w brew swej w łasnej woli, owe mnogie tłumy wojskowych, urzędników, kupców i rzem ieślników przebyw ających tu tylko sezonowo za cenę przywilejów, pensyjnych dodatków i koncesji. Niem ieckie też spisy ludno­ ściowe brać trzeba zawsze z tym zastrzeżeniem, że obok św ia­ domych fałszów urzędow ych i dążności do zaliczania nie­ uświadomionych narodowo Polaków jako Niemców, k ry ją one duży procent tych praw dziw ych wprawdzie Niemców, ale sztucznie i sezonowo tylko nadających pokost niemiecki zie­ miom polskim. Procent też Polaków, właściw ych autochtonów, trzeba o wiele podnieść, by zdać sobie spraw ę z prawdziwego stanu narodowościowego w danej dzielnicy czy mieście. Tu kryje się w łaśnie tajem nica szybkiej repolonizacji miast wielkopolskich, pom orskich i śląskich po w ojnie światowej. N ajlepsza była zawsze pozycja Polaków w Poznańskiem, gdzie nie tylko stanowili oni większość, ale byli też najw ięcej narodowo uświadomieni i w roku 1815 świeżo dostali się pod panow anie pruskie jako część dawnego Księstwa W arszaw ­ skiego. Po roku 1815 nastała w W. Księstwie Poznańskim era względnego rów noupraw nienia Polaków z Niemcami i ustały chwilowo do r. 1830 zakusy germanizacyjne. Niemcy stanowili tu wówczas około 28% ludności i na tym pozio­ mie utrzym ywali się niezmiennie do pow stania listopadowego. Era ta, choć pogorszona już po roku 1830 próbami germanizacyjnymi, trw ała w Poznańskiem właściwie do roku 1872, tj. do czasów Bismarcka, k tóry podjął z Polakami w alkę eksterm ina­ cyjną, trw ającą potem aż do w ojny światowej. T raktat w ie­ deński z 1815 r. nie tylko uznaw ał naród polski, ale i gw aran­ tow ał mu odrębne instytucje, zapew niające rozwój i utrzy­ manie narodowości. W myśl tych idei król pruski Fryderyk W ilhelm III w odezwie z 15. V. 1815 r. pisał do mieszkańców W. Księstwa: „Zostajecie wcieleni do m onarchii .m ojej nie potrzebując się zrzekać waszej narodow ości". Swobody dla Polaków m iały obowiązywać tylko w Poznańskiem, od k tó ­ 206 ZABÓR PRUSKI rego nie omieszkał król pruski oderwać zaraz ziemi chełmiń­ skiej, należącej przedtem do Księstwa W arszawskiego. Stosunki pogorszyły się nieco po roku 1830. Prusy, n astra­ szone pow staniem listopadowym, coraz niechętniej tolerują Polaków w Poznańskiem. Nowy naczelny prezes prowincji po­ znańskiej, Edward H. Flottwell, za cel sobie postawił m. in. powiększenie ludności niem ieckiej W. Księstwa. Pragnął to osiągnąć drogą nadania językowi niemieckiem u większego znaczenia w adm inistracji i sądownictwie, postanow ił następ­ nie zwalczać szlachtę i duchowieństwo polskie, ponieważ w tych w arstw ach widział ostoję polskości, i chciał też pod­ nieść kraj ekonomicznie i kulturalnie, by zwabić do niego mieszczaństwo niemieckie, chłopa zaś polskiego pozyskać dla germanizacji. Te groźne plany germ anizacyjne, choć w p rak ­ tyce nieraz dokuczliwe, nie okazały się zbyt skuteczne. Flott­ well nie przewidział, jak wielkim rezerw oarem sił jest pol­ skość Poznańskiego. W latach 1832/4 usunięto język polski jako urzędow y z adm inistracji i sądów, przesuw ając go jednak na drugi plan, by nie drażnić szerokich mas. Utrzymano też w dalszym ciągu polską szkołę, gdyż Flottwell mniemał, że oświata sama w sobie, bez względu na język, jest stopniem do germanizacji. N a tym jednak zawiódł się grubo. W pro­ wadził now y urząd tzw. kom isarzy okręgowych, którym i z re­ guły byli Niemcy, w ykluczył też Polaków od urzędu landrata. Dobra skarbow e wydzierżawiał tylko Niemcom i po roku 1833 rozparcelow ał liczne domeny pomiędzy chłopów niemieckich (np. w Chrypsku i Ryżynie, w pow. Międzychód, w Słomowie pod W rześnią, w Karlinie, Boguminie. i Szczytnie). Do budow ania dróg, wałów i fortec sprowadzał do Poznań­ skiego robotników niemieckich. W roku 1833 uzyskał od skarbu specjalny fundusz 1 000 000 talarów na w ykup z rąk szlachty polskiej dóbr, w ystaw ianych wówczas często na przymusową sprzedaż jako skutek ruiny finansowej z cza­ sów pow stania listopadowego. Była to pierw sza zorganizowana akcja m ająca na celu umocnienie niemieckiego stanu posia­ dania. Dzięki niej osiedlono około 30 właścicieli-Niemców w daw nych polskich m ajątkach. Dalsze jej rozbudowanie nie 207 KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX W. udało się i akcję tę zniósł zupełnie król Fryderyk W ilhelm IV. W roku 1833 przystąpiono też do rozgromienia polskiego du­ chow ieństw a zakonnego, klasztory uległy sekularyzacji, do­ bra zasekwestrowano. W trosce jednak o szerokie m asy lu­ dowe polskie i ich kulturę Flottwell nie naruszył duchow ień­ stw a świeckiego, przeciwnie, przez stw orzenie dwóch zakła­ dów dla kształcenia teologów podniósł jego poziom i — nie­ umyślnie oczywiście — przyczynił się do stw orzenia doskona­ łych przodowników polskich do walki z niemczyzną. W ogóle cała polityka germ anizacyjna Flottw ella zupełnie się nie udała, stosował on bowiem metody, z których śmiałby się Bismarck i jego następcy. W roku 1840 umarł Fryderyk W ilhelm III, a jego następca Fryderyk W ilhelm IV, życzliwie usposobiony wobec Polaków, zaprzestał w ogóle flottwellowskich machinacji, toteż na jego czasy w latach 1840—46 przypadł w W ielkopolsce złoty okres literatury i nauki polskiej. Niem cy w Poznaniu doszli wówczas do 30%, przed germ anizacją broniło jednak Polaków istnie­ jące nadal szkolnictwo polskie, co więcej, nowo wówczas zor­ ganizowane zaczęło polonizować osadników bam berskich pod Poznaniem. Czasy „W iosny Ludów" nie sprzyjały oczywiście w dalszym ciągu zakusom germanizacyjnym, pogłębiły jednak złe stosunki pomiędzy Polakami i Niemcami, których poparli wówczas Żydzi. W roku 1848 na około 1 800 000 mieszkańców było już 500 000 Niemców, którzy zdołali skupić w swym ręku 39% w ielkiej własności. Po roku tym zaczynają m ajątki pol­ skie w prost masowo przechodzić w ręce niemieckie na skutek nieudałego pow stania i nieurodzaju. Proces ten trw a aż do roku 1860. Powoli w tych latach pojaw ia się inne zjawisko, korzystne dla nas, a mianowicie odpływ Niemców i Żydów na zachód, do Ameryki, Berlina i zagłębia Ruhry. Ziemia jed­ nak w roku 1860 już w 46,7% znajduje się w rękach wielkich właścicieli-Niemców. Nie było to oczywiście bez znaczenia dla kolonizacji niemieckiej, gdyż właściciele niem ieccy spro­ wadzali niem ieckich rządców, urzędników a naw et robotni­ ków. Ci znowu niejednokrotnie osiadali na stałe, kupowali gospodarstw a i powiększali tym sposobem liczbę Niemców 208 ZABÓR PRUSKI w Poznańskiem. W latach 1860— 1867 tę szkodliwą akcję w iel­ kiej własności zaczął wniwecz obracać coraz silniej „Drang nach W esten" Niemców i Żydów. Zjawisko to było dość skomplikowane, gdyż Żydzi opuszczali szybciej Poznańskie niż Niemcy, w skutek czego ci ostatni początkowo wchodzili na ich miejsce i niemczyli miasta. W roku 1871 w Poznaniu Niemcy wzrośli do 36%.’ W net jednak ten chwilowy wzrost zaczyna być podm yw any od dołu przez napływ włościaństw a polskiego do miast i miasteczek. Polacy opanow ują rze­ miosła, handel i przemysł, wchodząc w miejsce Niemców, którzy opuszczają Poznańskie jako najsłabiej rozw ijającą się prow incję w ówczesnej Rzeszy. Niem ieccy kupcy i rzem ieśl­ nicy woleli w racać na zachód, rozw ijający się świetnie, niż pozostaw ać w uboższej, obcej im prowincji poznańskiej. W skutek tego szybko po roku 1870 następuje odniemczenie miast, zwłaszcza w rejencji poznańskiej. Do roku 1895 udział Niemców w samym Poznaniu opadł do 32%. Jednym słowem, rozwój ekonom iczny Niemiec zachodnich w strzym yw ał ger­ m anizację Poznańskiego. Nieco gorzej niż w rejencji poznań­ skiej było w rejencji bydgoskiej, gdzie udział Niemców do­ chodził do 50% zaludnienia i gdzie intensyw niejszy rozwój miast sprawiał, że Niem cy stąd mniej chętnie emigrowali. Gorzej przedstaw iał się też stan w zakresie własności ziem­ skiej, której połowa do roku 1880 znalazła się już w rękach niemieckich, a w większej Własności Niemcy naw et prze­ kroczyli już 50%, Polacy zaś od roku 1860 do tego czasu utracili 293 000 ha. Ogólnie do roku 1870 żywioł niemiecki rozw ijał się w Poznańskiem o wiele lepiej niż polski. Jeśli w r. 1849 Niemcy stanowili w Poznańskiem 31%, to w r. 1867 wzrośli do 33,1%'. Po roku 1872, mimo że zaczęła się wówczas antypolska polityka kanclerza Bismarcka, dzięki wyżej opisa­ nym już przemianom gospodarczo-demograficznym Polacy zaczęli lepiej rozw ijać się niż Niemcy. Nic nie pomogło to, że Bismarck w w alce kulturalnej przeciw katolikom (1872 do 1885) zniszczył również wszelkie praw a językow e Polaków w dziedzinie adm inistracji, sądów i szkół, że ograniczył prawa obyw atelskie Polaków w dziedzinie adm inistracji w całym za14 K olonizacja niem iecka 209 KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX W. borze pruskim. Nie przyjm owano Polaków odtąd do służby rządowej na ziemiach polskich, zabrano się do germanizacji nazw miejscowych. W szystkie te środki jednak okazały się zupełnie bezskuteczne wobec uświadomionego już narodu pol­ skiego. Na próżno pienił się Bismarck, w roku 1871 udział Niemców w zaludnieniu Poznańskiego spadł do 32,4%, w roku 1885 do 31,1%, a w roku 1895 do 30,7%, Stwarzano więc fał­ szywe teorie o w ypieraniu Niemców z Poznańskiego przez Po­ laków i to przy pomocy żywiołu rzekomo z sąsiedniego Kró­ lestwa. Tymczasem było to zjawisko natu ry gospodarczej, które na korzyść Polaków działało automatycznie, polityka zaś antypolska Bismarcka obudziła tylko jeszcze w ięcej ener­ gię społeczeństw a polskiego, podniosła jego przyrost n atu­ ralny i przyśpieszyła proces rozwoju na w szystkich polach. W Prusach Zachodnich zaszły w latach 1815— 1865 sto­ sunkowo małe zmiany. Pozycja Polaków była tu o wiele słab­ sza niż w Poznańskiem. Były tu również pew ne próby koloni­ zacji niem ieckiej ze strony państw a (np. pow stanie kolonii Eichstadt pod Nowem w roku 1821), ale nie przybrały w ięk­ szych rozmiarów. Prowincja ta pozostaw ała jednym ciągiem od roku 1772 w rękach pruskich, miała wiele pozostałości ży­ wiołu niemieckiego ze średniowiecza, Polacy zaś nie mieli tu tych praw językow ych i narodow ych co w Poznańskiem. Nic więc dziwnego, że w roku 1858 liczyła już 69,1% Niem ­ ców, Polacy jednak, choć w mniejszości, zamieszkiwali w ięk­ sze, zwarte obszary prowincji, gorzej zaludnione od części zniemczonej. Mimo niezbyt pomyślnego stanu i tu również po roku 1860 zauważono odpływ Niemców i stały przyrost liczby Polaków. W roku 1861 Niemcy w Prusach Zachodnich opadli do 67%, w roku 1890 liczyli 65,5%, a w r. 1900 jeszcze nastąpiło dalsze opadnięcie do 65%. Postępy polskości były więc tu mniejsze niż w Poznańskiem. Po roku 1901 procent Polaków przestał się powiększać, stabilizując się na jednym poziomie. Ujście W isły i jej dolina, zwłaszcza po praw y brzeg, miały większość niem iecką przew ażającą. W roku 1900 w To­ runiu było tylko 24,5 Polaków, w Grudziądzu jeszcze mniej, bo 12,1%. W pow iatach: Susz 7,7%, Kwidzyń 36,3%, 210 ZABÓR PRUSKI Sztum 37,7%, Tczew 41,2%, Gdańsk Górny 12,1%, Gdańsk Dolny 0,7%, Gdańsk-miasto 2,8%, M alborg 2,4% i Elbląg 0,3% P o la k ó w . Na zachodzie trzy pow iaty Prus Zachodnich również miały przew agę niemiecką: Człuchów miał 14,4%, W ałcz 26,2% i Złotów 0,5% Polaków. W latach 1891— 1900 stwierdzono, że ludność polska w Prusach Zachodnich szybciej się rozwijała od niem ieckiej z w yjątkiem powiatu Sztum i W ejherowo. Około roku 1900 żywa też była jeszcze polskość w najdalej na wschód w ysuniętych skraw kach Pomeranii. W powiecie Bytów stwierdzono 14,5% a w powiecie Lębork 5,3% Polaków. Śląsk, od 500 lat oderw any od Polski, przeżywał w XIX w. silny nacisk germanizacji. Nie tylko adm inistracja, ale i szkoły od czasów Fryderyka II były tu niemieckie. Rok jed ­ nak 1848 przyniósł na tym polu niezwykle pomyślną dla pol­ skości zmianę. Sami Niemcy doszli wówczas do przekonania, że należy Polakom z Górnego Śląska dać jednak szkoły pol­ skie. Reformę tę przeprowadził Niemiec śląski Bogedain, który przebyw ał przedtem dłuższy czas w Poznańskiem i doszedł sam do tego przekonania. Zaprowadził on powszechne szkoły z językiem w ykładow ym polskim na całym Śląsku Górnym, obsadził zaś je nauczycielam i z Poznańskiego, którzy w ykła­ dali oczywiście w polszczyźnie literackiej. Szkoły te rozwi­ jały się bez przeszkód aż do roku 1872, kiedy to zniósł je Bismarck. Zaczęła się wówczas germ anizacja ludności polskiej na Śląsku opolskim na w ielką skalę. Jeśli w roku 1867 Polacy stanowili tu 60,1%, to w roku 1890 spadli do 59,2%, a w r. 1900 do 58%. Zw arty obszar niemiecki w ytw orzył się w powiatach Nisa i Grotków, częściowo w pow iatach Opole, Niemodlin, Prudnik i Głupczyce. Do roku 1900 żywioł polski cofa się stale, zwłaszcza z w ielką szybkością po roku 1861, tworzą się też dwie w yspy niemieckie w zagłębiu węgłowym i w powiecie Kluczbork. Na Dolnym Śląsku polskość topnieje w oczach. W roku 1900 utrzym yw ała się jeszcze wzdłuż granicy z Po­ znańskiem, gdzie w powiecie Syców było 43,7% Polaków, w powiecie Namysłów 30,1% i w yspa etniczna w pow iecie Brzeg, który liczył 4% Polaków. Na ogół, biorąc pod uw agę specjalne w arunki Śląska, bilans ten nie przedstaw iał się je ­ 14" 211 KOLONIZACJA NIEMIECKA XIX W. szcze beznadziejnie. Około Vs ziemi i ludności całego histo­ rycznego Śląska pozostała polska, a na Śląsku opolskim były tak czysto polskie powiaty, jakich na próżno szukać by trzeba naw et w Poznańskiem. W zględna cyfra ludności polskiej w całym zaborze pruskim rosła przez cały w iek XIX, mimo tego że w pew nych okoli­ cach żywioł polski cofał się. Rosła też w artość tego żywiołu, który nabierał coraz większego uświadom ienia narodowego. W roku 1858 w całym państw ie pruskim żyło 2 095 000 Pola­ ków, w r. 1861 — 2 265 000, w r. 1867 — 2 436 000, w r. 1890 — 2 869 000, w r. 1905 liczba Polaków doszła do cyfry 3 321 000. Szczególnie więc po roku 1900 wzrost ludności polskiej był bardzo szybki. Mimo wielkiego ucisku prężność n aro ­ dowa Polaków była niezwykle wysoka. Niemcy, choć zasto­ sowali system środków świadomie skierow anych w całej pełni ku germanizacji, po raz pierwszy potknęl^się o zwartość narodu polskiego. Nie pomogło przeszło 100 lat epoki bezpań­ stwowej. Proces odradzania się Słowiańszczyzny zaczął się w XIX wieku, zaczął się też stały, chwilowo niewidoczny jeszcze odpływ Niemców z powrotem na zachód. Nie pomogą tu już wiele sztuczne środki stosowane przez państwo, idą one przeciw życiu. Państwo pruskie z trw ogą dostrzega ów proces przekreślający w przyszłości mocarstwowość Niemiec. Nic dziwnego, że całą swą moc rzuciło ono, byle zahamować wzrost polskości na zachodzie daw nych ziem polskich. 212 IX OKRES KOMISJI KOLONIZACYJNEJ (1885— 1918) 1. Czas y Bismarcka. To groźne memento dla państw a niemieckiego z wielką by­ strością zauważył kanclerz Rzeszy, Bismarck. Niesposób mu odmówić racji, jeśli przyjąć niemiecki punkt widzenia. Z tego też punktu uznać go trzeba za wielkiego, choć był zarazem największym wrogiem Polaków od czasów Fryderyka II. Bis­ m arck w yciągnął logiczny wniosek z przebiegu ówczesnej sytuacji politycznej, mianowicie, że konflikt w ojenny Niemiec, A ustrii i Rosji jest tylko kw estią czasu i że wówczas autom a­ tycznie nabierze wagi spraw a polska oraz kw estia odbudowy państw a polskiego. Należało z kwestii tych wyłączyć zabór pruski, zamieszkały przez zw arte masy Polaków. Osiągnąć zaś można to było jedynie przez zmniejszenie ich ilości bądź to drogą germanizacji, bądź wyparcia. Inaczej — zdawał sobie Bismarck spraw ę — Polska upomni się o swe ziemie zachod­ nie, a Niemcy bez nich nie będą mogły marzyć o dalszej eks­ pansji na wschód i o światowej pozycji m ocarstwowej. Za­ łatw ienie spraw y polskiej w zaborze pruskim stało się więc dla Niemiec etapem na drodze do mocarstwowości. N a­ leżało tego dokonać za wszelką cenę, póki trw ał pokój, i Bis­ marck też nie zaniedbał użyć żadnego ze środków, byle to osiągnąć. Po okresie walki z katolicyzmem, tzw. Kulturkampf, przeszedł Bismarck począwszy od roku 1885 do walki ekster­ m inacyjnej z Polakami na polu gospodarczym. Pierwszy napór trw ał aż do roku 1890. Do uderzenia w strunę polityki anty­ polskiej popchnął Bismarcka szczególnie, stw ierdzony od roku 1880 w całym zaborze pruskim szybszy przyrost Pola­ 213 OKRES K O M ISJI KOLONIZACYJNEJ ków niż Niemców. Już w r. 1884 zaczynają pow staw ać różne projekty akcji antypolskiej, specjalnie w łonie stronnictw a narodow o-liberalnego, które pierwsze poradziło zwalczać Po­ laków na polu gospodarczym, by tym samym ugodzić w pod­ staw y ich biologicznego istnienia. Stronnictwo to również w ysunęło projekt, by zacząć popierać Niemców z funduszów publicznych i tym samym szkodzić gospodarczo Polakom, oraz by zacząć system atyczną kolonizację Niemcami. Bismarck przychylił się do tych projektów i już 26. III. 1885 zabrał się naprzód do usunięcia z zaboru pruskiego obcych poddanych narodowości polskiej. Około 40 000 Polaków otrzymało nakaz opuszczenia Prus. Zarządzenie to dotknęło głównie chłopów, a bezwzględne i brutalne m etody tych sław nych rugów pru­ skich w yw ołały wówczas oburzenie w całym świecie. Po­ zbywszy się tak w ielkiej ilości Polaków rząd pruski w ystąpił z początkiem 1886 roku z projektem ustanow ienia specjalnego funduszu 100 milionów marek, który by był przeznaczony na w ykupno ziemi polskiej i osiedlenie Niemców. Postanowiono zacząć z Polakami w alkę o ziemię i w tym celu doszło rzeczy­ wiście 26. IV. 1886 do uchw alenia ustaw y kolonizacyjnej w du­ chu wyżej przedstawionym. W łaściwym autorem ustaw y był Krzysztof Tiedemann, ówczesny prezes rejencji bydgoskiej, póź­ niejszy współzałożyciel H akaty. Utworzono więc Komisję Kolonizacyjną z siedzibą w Poznaniu i oddano jej 100-milionowy fundusz, by „przez osiedlanie niem ieckich chłopów i robotni­ ków wzmocnić w prow incji poznańskiej i w Prusach Zachod­ nich elem ent niemiecki przeciw dążnościom polonizaCyjnym". Śląska więc ani innych prow incji kolonizacja ta nie dotknęła. Przez zakup ziemi chciano głównie uderzyć w pozycję szlachty polskiej i tym samym osłabić polskość obu tych prowincji. Oprócz w alki gospodarczej zaostrzono również system germanizacyjny na polu szkolnictwa, szczególnie przez popieranie ośw iaty Niemców, całą zaś m achinę adm inistracyjną now o­ czesnego państw a dostosowano w prow incjach polskich do zwalczania Polaków. Już w roku 1886 zakupiono 12 000 ha ziemi polskiej za sumę 7 milionów marek, ogółem zaś do roku 1890 nabyto 82 dobra 214 CZASY BISMARCKA szlacheckie i 32 gospodarstw a chłopskie o powierzchni 50 000 ha. Były to więc straty dla polskości duże. W ykupno nie było jeszcze aż do roku 1889 planowe, to znaczy kierowano się w nim raczej okazją, niż szukano dóbr o dobrej glebie i o korzystnym położeniu. Samo osadzanie jednak kolonistów było jeszcze mizerne, do roku 1890 osadzono ich zaledwie 690. Chwilowo brak było po prostu ochotników, połowa zaś osadzo­ nych kolonistów pochodziła z Poznańskiego lub z Prus Za­ chodnich, nie był to więc żaden przyrost dla niemieckości. Go­ spodarstw a kolonistów były dość duże, dochodziły do 20 ha, tak że konieczna im była pomoc robotników polskich. Stąd w osadach kolonizacyjnych z tych czasów znalazł się zawsze pew ien procent Polaków. Koloniści mieli mieć pewien m ajątek w ynoszący około 250—350 m arek na hektar. Pieniądze te brała Komisja Kolonizacyjna w depozyt i w miarę postępu pracy nad budową zagrody w ypłacała je ratami. Na lepsze zagospodarow anie kolonista mógł uzyskać pożyczkę do w y­ sokości 50% m ajątku i spłacał ją po 7% przez lat 20. Od spłat tych otrzym ywał 3 lata wolnizny, o ile budował dom. Bydło i drzewa owocowe dawano mu na spłaty. W razie konieczno­ ści kolonista otrzym ywał chwilowy przytułek w barakach lub w budynkach folwarcznych, dalej w sparcia w naturze przez pierw szy rok pobytu, zboże do zasiewu, a naw et furmanki do zwiezienia budulca. Nie wolno było za to koloniście bez po­ zwolenia Komisji Kolonizacyjnej dzielić gruntu ani sprzeda­ w ać go w części i w całości. Dzięki temu osady kolonizacyjne stw orzone przez Komisję w yjęte były z normalnego obrotu ziemią, nie mogły więc nigdy przejść w ręce polskie. Nowa zatem kolonizacja w dużej mierze poszła za wzorami Fryde­ ryka II, choć starała się unikać wszelkich jego błędów, a więc tak osadzania Polaków i katolików jak i przechodzenia ziemi z powrotem w ręce polskie. Zaczęto też równocześnie ostry kurs germ anizacyjny w szkolnictwie. Widząc, że niem iecka szkoła mimo języka niemieckiego Polaków nie germanizuje, wprowadzono surowe k aiy na rodziców nie posyłających dzieci do szkół, by czas w pływ u na młodzież zwiększyć. W tym samym celu wprowa215 OKRES KOM ISJI KOLON1ZACYJNEJ clzono również szkoły uzupełniające dla dzieci powyżej 14 lat, byle dłużej na młodzież oddziaływać. W brew konstytucji pru­ skiej, ograniczono dotychczasowe prawo prezenty nauczycieli przez gminy i nom inację nauczycielstw a przyznano państwu. Polskich nauczycieli zaczęto przenosić na zachód Niemiec. W roku 1887 usunięto z program u nauczania w szkołach po­ w szechnych język polski jako osobny przedmiot, w gim na­ zjum zaś zniesiono naukę religii w języku polskim, sam zaś język polski jako przedm iot usunięto tam w roku 1890 z egza­ minu dojrzałości. Dla Niemców pow stały w spaniałe budowle szkolne, wprowadzono osobne stypendia w ogólnej sumie 100 tysięcy marek, przeznaczone dla studentów, którzy mają zamiar potem osiedlić się w prow incjach polskich. Dla nau­ czycieli niem ieckich wprowadzono specjalne dodatki, w yno­ szące 400 000 m arek rocznie, w ogóle zaś przeznaczono na cele germ anizacyjne w szkolnictwie 2 000 000 m arek jednorazow o i 900 000 co roku. Podniesiono również pobory urzędnikom, stworzono większą ilość powiatów, byle powiększyć urzęd­ nicze kadry germ anizacyjne, a na landratów nałożono obowią­ zek bronienia mniejszości niem ieckiej przed em igracją i pol­ szczeniem się. Od roku 1887 rozpoczęto też prześladow ać p ry ­ w atną naukę języka polskiego, w sądach zmuszano Polaków do zeznań w języku niemieckim i zabrano się do szykan wobec polskich organizacji kulturalnych i gospodarczych. W latach 1890— 1894, w czasie tzw. ery Capriviego, nastała krótka przerw a w w alce eksterm inacyjnej: zaniechano chw i­ lowo w alki na polu gospodarczym, rugów obcych poddanych, otw arto granicę dla sezonowych robotników rolnych z Kon­ gresówki i Galicji. W roku 1891 zezwolono na udzielanie znów języka polskiego pryw atnie, a w roku 1894 i do szkół po­ w szechnych wprowadzono język polski jako jeden z przed­ miotów. Zezwolono również na ugruntow anie się Banku Związku Spółek Zarobkowych, który stal się dla Polaków n a­ rzędziem w obronie gospodarczego stanu posiadania. Polacy wówczas w ogóle wzięli się do zgotowania oporu wobec n a­ cisku niemieckiego. Bank Ziemski i założone w latach 1890/1 spółki ziemskie w Poznaniu i w Toruniu zaczęły nabyw ać nie­ 216 CZASY BISMARCKA ruchomości i parcelow ać je między Polaków na w łasną rękę. Caprivi w tym samym czasie przez ustaw ę o tworzeniu włości rentow ych, która miała rozładować przewagę wielkiej w łasno­ ści w krajach na wschód od Łaby, pragnął załagodzić stosunki z Polakami. W akcji więc tworzenia drobnej i średniej włas­ ności rząd zaczął współpracować z wyżej wymienionymi or­ ganizacjami polskimi i popierał ich działalność parcelacyjną. Dzięki temu mogła się zacząć skuteczna w alka polskich insty­ tucji parcelacyjno-kredytow ych z Komisją Kolonizacyjną. .W latach 1891— 1894, w czasie kiedy Komisja nabyła 31 620 ha i osiedliła 925 kolonistów, instytucje polskie zdołały już nabyć 8000 ha i osiedlić praw ie tę samą ilość rodzin. W ielka strata w posiadaniu ziemi polskiej została tym samym nieco złago­ dzona. W latach 1894— 1897 następuje powolny naw rót do poprzed­ niej polityki eksterm inacyjnej Bismarcka. Zaczął ją Związek W szechniemiecki, w ystępujący ówcześnie z całym programem antypolskim. W Poznaniu założono 28. IX. 1894 roku spe­ cjalne tow arzystw o antypolskie pod nazwą „Towarzystwo dla popierania niemczyzny w prowincjach wschodnich", popu­ larnie zwane „H akatą" (od pierwszych liter nazwisk założy­ cieli: Hansemanna, Kennemanna i Tiedemanna). Towarzystwo to wszczęło niesłychaną nagonkę antypolską w całej prasie niemieckiej, przygotow ując grunt pod nowe represje. Cesarz W ilhelm II, pogodzony w r. 1895 z kanclerzem Bismarckiem, wznowił ucisk adm inistracyjny wobec Polaków. Wydalono znów około 4000 obcych poddanych narodowości polskiej i po­ częto staw iać trudności w akcji parcelacyjnej. Od roku 1896 zaczęto rozw iązywać zgromadzenia polskie za używanie ję­ zyka polskiego w obradach, szczególnie na Górnym Śląsku, choć nie było ku temu żadnej podstaw y prawnej. Mimo jednak poczynającej się eksterm inacji i mimo że do roku 1896 jeszcze w walce o ziemię Polacy ponoszą klęski, rów nocześnie trw a wśród społeczeństwa polskiego głęboki przew rót natury społeczno-gospodarczej, który spo­ łeczeństwo to uodparnia do tego stopnia, że począwszy od roku 1897 zaczynają Polacy zwyciężać w walce o ziemię. ' :;' V: 217 OKRES KOM ISJI KOLONIZACYJNEJ Ten przew rót polega na tym, że zaczyna odtąd przeważać w łasność w łościańska nad folwarczną, głównie dzięki parce­ lacji wielkiej w łasności polskiej. W roku 1893 kończy się też em igracja Polaków do Stanów Zjednoczonych, a kieruje się ona raczej do Niemiec zachodnich. Emigracja ta, więcfej zwią­ zana z krajem, zaczyna finansow ać jego gospodarstwo. Do­ konuje się paradoksalne zjawisko, że rozwój przem ysłu nie­ mieckiego na zachodzie, pow odujący em igrację czy sezonowe obieżysastwo Polaków, zaczyna pomagać tym ostatnim w ulep­ szeniu i pow iększeniu gospodarstw rolnych. O drodzenie Włościaństwa polskiego w zaborze pruskim, w spartego nadto k re­ dytem Kółek Rolniczych założonych przez Jackow skiego, w pływ a na w ygryw anie odtąd walki o ziemię. Już w r. 1896 w Prusach Zachodnich Polacy zyskali na czysto 2500 ha ziemi, w Poznańskiem zaś w roku 1897 około 1850 ha. Chłopi polscy, zasobni w kredyt i w środki finansowe, zaczynają naw et w y­ kupyw ać chłopów niemieckich. Dzięki tym przemianom, czysty źyśk w walce o ziemię w latach 1896— 1905 wyniósł już 60 500 ha na korzyść Polaków i zyski te zupełnie w yrów nały straty z okresu poprzedniego. Jeśli do roku 1894 Komisja Kolonizacyjna kupow ała ziemię niemal w yłącznie od Polaków, to od roku 1895 zmienia swe postępow anie i musi kupow ać ją od Niemców. Zw arta opinia polska nie pozwala już teraz ni­ komu z Polaków sprzedać swej posiadłości Komisji Kolonizacyjnej, a przymusowe sprzedaże w drodze licytacji maleją, gdyż gospodarcza pozycja ziemian polskich mocno się polep­ szyła. Polskie spółki i banki parcelacyjne konkurują zw ycię­ sko z Komisją, podbijają jej ceny ziemi. Żywioł polski też aż do roku 1900 czyni w Poznańskiem szybkie postępy, z w y jąt­ kiem niektórych powiatów, jak: Gniezno, Żnin, W itkowo, W rześnia, Jarocin, W ągrowiec, Odolanów i Kępno, gdzie ludność niem iecka rosła szybciej od polskiej, gdyż w tych przede wszystkim pow iatach zdołała już założyć swe kolonie Komisja Kolonizacyjna. Zw arty obszar języka niem ieckiego ciągnie się w Poznań­ skiem około r. 1900 wzdłuż W isły i Noteci aż. do granic Nowej M archii i ziemi lubuskiej, a potem wzdłuż granicy zacho­ 218 TRIUMFY HAKATY dniej z Brandenburgią i Śląskiem, w okolicy Rawicza. N ale­ żały tu powiaty: Bydgoszcz-miasto z 17% Polaków, Bydgoszcz-powiat z 38%, W yrzysk z 47%, Chodzież z 18,3%, Czarnków z 21% , W ieleń z 27 % i Skwierzyna z 5,5 % ; częściowo też leżały w tym zgermanizowanym pasie powiaty: Inowro­ cław z 63% Polaków, Szubin z 56%, Oborniki z 61%, Szamo­ tuły z 73%, M iędzychód z 51%, Lutomyśl z 51%, Międzyrzecz z 21,5%, Babimost z 49%, W schowa z 27%, Leszno z 35% i Rawicz z 54% Polaków. 2. T r i u m f y H a k a t y . Począwszy od r. 1898 zaczyna się znów era niesłychanego ucisku żywiołu polskiego w Prusach. Era ta, którą można ochrzcić nazwą „hakatystycznej", trw a aż do w ojny światowej, a odznacza się znów bezwzględnym tępieniem żywiołu polskie­ go na polu ekonomicznym i językowym. Hasła antypolskie ustala wówczas i ujm uje w teoretyczne w ywody prof. E. Hassę, członek Związku W szechniemieckiego. Głosi op idee zjedno­ czenia w szystkich Niemców w ramach jednego państwa, eks­ pansję polityczną na wschód i południe oraz zgermanizowanie nie-niemieckich części Rzeszy. „Zniemczenie kresów wschodnich jest historycznym zadaniem Rzeszy niemieckiej" — pisze on w swym dziele. Do celu tego dążyć należy bez względu na obow iązujące prawo i moralność, a germanizować nie przez szkołę, lecz przez wygłodzenie Polaków i kolonizację nie­ miecką. Popierać też należy em igrację Polaków na zachód Rzeszy, z tym jednak, by nie pozwalać im osiedlać się tłumnie, Niemców zaś powinno się wszelkimi środkami zatrzymywać w prow incjach polskich. Ma się osiedlać na ziemi robotników niemieckich, udzielać pomocy m aterialnej i duchowej Niem ­ com, zakładać liczne szkoły czysto niemieckie; należy usunąć napisy polskie na firmach i innych budowlach, usunąć z w i­ doku gazety polskie, by Niemcy czuli się swojsko w miesza­ nych prow incjach. Nie ma się zatrudniać Polaków w służbie państw ow ej i komunalnej, urzędnikom .zaś Niemcom należy w ypłacać specjalne dodatki kresowe, należy popierać przede wszystkim ewangelików, bo katolicy łatwiej ulegają poloni219 OKRES KOM ISJI KOLONIZACYJNEJ zacji. Co do Komisji Kolonizacyjnej, żądał Hassę zw iększe­ nie jej tempa pracy i rozszerzenia zakresu działalności na Śląsk i Prusy W schodnie. Radził dalej w erbow ać kolonistów nie tylko w Rzeszy, ale i z kolonii niem ieckich na wschodzie, a więc w Galicji i w Królestwie. Kresy wschodnie powinny mieć osobne ministerstwo, które powinno otrzymać prawo w ywłaszczania gruntów dla celów kolonizacji niemieckiej. W 13 granicznych pow iatach Prus Zachodnich, Poznańskiego i Śląska powinna być utw orzona tzw. granica wojskowa, którą należy przymusowo zniemczyć, gdyż zadaniem jej ma być odcięcie zachodnich ziem Polski od jej reszty. Rząd pruski zastosował się praw ie w całości do św iatłych i postępow ych haseł prof. Hassego, a program jego w 100% w ykonała do­ piero Trzecia Rzesza H itlera z dokładnością praw ie dosłowną, przy użyciu środków, o jakich jeszcze się nie śniło naw et ojcu tych teorii. G erm anizacja Polaków w zaborze pruskim stała się od r. 1898 motorem działania rządu pruskiego, a głównym jej powodem była egoistyczna żądza przestrzeni do ekspansji i pycha panow ania nad światem. Polityka ta jednak do w ojny światowej okazała się w pra­ ktyce mało skuteczna. G erm anizacja wśród Polaków nie czy­ niła postępów. N astąpiło bowiem odosabnianie się Polaków od Niemców i zryw anie wszelkich węzłów oraz bojkot gospo­ darczy. W iększa płodność wśród Polaków oraz postępy go­ spodarcze na wsi i w mieście we w szystkich zawodach w y­ rów nyw ały szybko krzyw dy niespraw iedliw ego traktow ania polskich interesów. Kanclerz Bulów, który od r. 1900 objął ster rządów w pań­ stwie pruskim, przejął się ideami Bismarcka, H akaty i H as­ sego. Rządy jego nabierają również charakteru symbolu walki z polskością. Oczywiście działalność Komisji Kolonizacyjnej w tym okresie przybrała na sile, rząd pruski jeszcze ustaw ą z 24. IV. 1898 podwyższył fundusz kolonizacyjny do sumy 200 milionów m arek i uczynił go instytucją stałą, odradzającą się z w płat kolonistów za otrzym ane gospodarstwa. Zezwo­ lono również wówczas na tw orzenie się w iększych dóbr, tzw. Reslgiiter, tj. resztów ek pozostałych po parcelacji kolonij. 220 TRIUMFY HAKATY Dalsza ustaw a z 1. VII. 1902 r. o popieraniu niemczyzny zwięk­ szyła fundusz kolonizacyjny do 350 milionów marek, stw o­ rzyła ponadto dodatkow y fundusz 100 milionów marek na za­ kup dóbr i lasów dla państwa. O statnia wreszcie ustaw a z dnia 20 m arca 1908 dała rządowi prawo nabyw ania gruntów pod kolonizację niem iecką w drodze wywłaszczenia, tj. przymu­ sowego w ykupu ziemi o obszarze 70 000 ha. Była to więc ty­ powa ustaw a w yjątkow a skierow ana przeciw Polakom. Jej w ydanie dowodziło zupełnej bezsilności władz wobec w zra­ stającego oporu Polaków przeciw dobrowolnej sprzedaży ziemi. Sukcesów spodziewano się dopiero na drodze gwałtów ubranych w pozory prawa. Ustawa o w ywłaszczeniu nawet ówczesnym Prusakom w ydaw ała się zbyt am oralna i prow o­ kująca. Zastosowano też ją dopiero po raz pierwszy w 1912 roku i tylko w kilku wypadkach. W łaściw e wnioski nasuw a­ jące się z tej ustaw y miał w 100% w yciągnąć dopiero rząd Trzeciej Rzeszy. Ustawa z 1908 r. podwyższała poza tym fun­ dusz kolonizacyjny do sumy 475 milionów marek, fundusz zaś dodatkow y na 125 milionów. Stworzono dalej dwa dodatkowe fundusze: jeden 50 milionów dla tworzenia wielkich niemieckich dóbr rentow ych i drugi 75 milionów na przemianę niemieckich gospodarstw włościańskich we włości rentowe, tudzież dla osiedlania niem ieckich robotników wiejskich. Cały ten anty­ polski fundusz liczył teraz razem 725 milionów m arek i miął również na celu zapobieganie przechodzeniu własności nie­ mieckiej w polskie ręce. Polacy przeciw stawiali się temu niezwykłemu naciskowi finansowemu i adm inistracyjnem u Niemiec drogą w ydoskona­ lenia swych metod obronnych. W r. 1897 powstał w Pozna­ niu zasługą Ignacego Sikorskiego Bank Parcelacyjny, który nabyw ał dobra od Niemców i zaczął zwyciężać Komisję Kolonizacyjną w w alce o ziemię. Funduszów temu bankow i do­ starczała praca robotników polskich na zachodzie Niemiec, a marzeniem każdego z nich było kupienie sobie kaw ałka zie­ mi za zaoszczędzone pieniądze. Tej oszczędności i tego przy­ w iązania do ziemi nie miał oczywiście Niemiec, dlatego musiał ulegać w walce o nią z chłopem i robotnikiem polskim. Sikor221 OKRES KOM ISJI KOLONIZACYJNEJ ski zdołał dla celów swych pozyskać naw et kapitały speku­ lantów niemieckich, które obracały się na pożytek parcelacji polskiej. Postępy Polaków w w alce o ziemię spowodowały rząd pruski do ograniczenia polskiej parcelacji drogą ustaw y w y ­ jątkow ej z 10. VIII. 1904 roku. Nie zakazywała ona w praw ­ dzie parcelacji wprost, ale zaprow adzała konieczność zezwo­ lenia rządowego na postaw ienie now ych budynków. Polakom oczywiście praw a tego odmawiano z reguły, czym w zasadzie uniemożliwiano osadnictwo polskie i parcelację polskiej ziemi pomiędzy Polaków, jak również w ystaw ienie domu na za­ kupionym przez Polaka gruncie. Głośna wówczas spraw a Drzymały, który gdy mu zabroniono postaw ienia domu, za­ mieszkał w wozie cygańskim, rozśw ietliła wobec całego świata tragedię życia Polaków w zaborze pruskim. Ale i ta ustaw a nie powstrzym ała postępów polskich w w alce o ziemię, jed y ­ nie je osłabiła, zaczęto bowiem kupow ać po prostu gotowe już gospodarstw a od chłopów niemieckich lub osadzano wło­ ścian polskich w odpowiednio przerobionych zabudow aniach dw orskich parcelow anego majątku. To w łaśnie doprowadziło w końcu rząd pruski do w ydania ustaw y o w ywłaszczeniu z 1908 roku. Chciał on tym samym bronić w ielką własność niemiecką przed parcelacją, a sobie chciał zapewnić możność w yboru m ajątków polskich o dobrej glebie i korzystnym po­ łożeniu, by tym lepiej proces germ anizacyjny mógł postę­ pować. O ceniając teraz działalność Komisji Kolonizacyjnej od stro­ ny w yników przez nią uzyskanych, musimy stwierdzić, że udało jej się do r. 1906 przez wykup polskich m ajątków w y­ przeć około 40 000 Polaków z ich daw nych siedzib. Zdołała dalej założyć około 350 now ych wsi, osiedlić Niemców w 171 starych w siach i w 21 miastach. Do r. 1912 zakupiono na ko­ lonizację 419 719 ha w Poznańskiem i w Prusach Zachodnich, z tego 71,3% pochodziło jednak z rąk niemieckich, a tylko 28,7% z rąk polskich. Ziemia zakupiona przez Komisję zaj­ m owała tym samym 8% powierzchni obu prowincji. Na no­ wych osadach osiedliła Komisja około 124 000 Niemców, co przez przyrost naturalny do r. 1912 dawało liczbę 145 000 222 TRIUMFY HAKATY głów. Efektywnie powiększyło to liczbę Niemców w obu pro­ w incjach o jakieś 110 000 głów, gdyż pewna część kolonistów pochodziła z miejscowych Niemców. Poza tym dzięki koloni­ zacji w zrosła też ludność niemiecka w miastach otoczonych przez kolonie o 40 000 osób. Ponieważ równocześnie prow a­ dzono też akcję tworzenia niemieckich włości rentowych, do r. 1913 zabezpieczono w ten sposób 397 000 ha ziemi w Poznańskiem, a 235 000 ha w Prusach Zachodnich przed przej­ ściem w ręce polskie. Do końca 1918 roku utworzono ogółem 21 000 osad zaludnionych przez 150—200 tysięcy Niemców, z czego % przypadło na Poznańskie, a l/3 na Prusy Zachodnie. Główny więc atak germ anizacyjny skierow any był na polski bastion wielkopolski. Mimo tych w ysiłków stosunek liczebny własności ziemskiej polskiej i niemieckiej nic się nie zmienił dzięki kontrakcji polskiej. W latach 1896— 1904 Polacy par­ celowali przeciętnie po 4 000 ha rocznie kosztem Niemców, w latach zaś 1905— 1910 po 2 000 ha. Ogółem w latach 1896— 1911 Niem cy sprzedali Polakom 18 257 posiadłości o ob­ szarze 165 625 ha, podczas gdy Polacy sprzedali Niemcom tylko 8 426 posiadłości o obszarze 112.997 ha. Niemcy zatem utracili 52 628 ha ziemi. Taki był bilans walki o ziemię polską. Dzięki niej na gruncie wielkiej własności Polacy mieli znów przew agę w 54,5%, choć jeszcze w r. 1880 mieli tylko 42%' wielkiej własności. N aw et w Prusach Zachodnich, gdzie wiel­ ka w łasność polska w ynosiła w r. 1886 tylko 25,4%, zdołano odzyskać tyle ziemi na Niemcach, że w r. 1914 procent ten podniósł się do 31. Deficyt w walce o ziemię ze strony Ko­ misji Kolonizacyjnej był więc niewątpliwy. Gorzej było z de­ mograficznym aspektem działalności tej Komisji. Zdołała ona jednak, przew ażnie kosztem wielkiej własności niemieckiej, potw orzyć większą ilość kolonii chłopskich i tym sąmym zwiększyła ilość Niemców w obu prowincjach. Dlatego już w latach 1900— 1905 Polacy wzrośli tylko o 57 000 w liczbach bezwzględnych, a Niem cy o 41 000, choć przecież procentowo byli daleko w tyle; w przyroście jednak zaczęli doganiać Po­ laków i zagrażali tym samym w przyszłości stosunkowi sił obu narodowości, korzystnem u dotąd dla strony polskiej. 223 OKRES KOM ISJI KOLONIZACYJNEJ Geograficznie kolonie Komisji Kolonizacyjnej leżały w większości na granicy rejencji poznańskiej i bydgoskiej, nad rzekami W ełną i Gąsawką, grupując się w dużej mierze w okolicach Gniezna. Drugie takie skupienie kolonii stw o­ rzono na terenie Prus Zachodnich, w ziemi chełmińskiej, w okolicach W ąbrzeźna. W następujących pow iatach zdołała Komisja Kolonizacyjna w ykupić poważną część całej po­ wierzchni danego powiatu: Gniezno 33,8%, Mogilno 17,3%, Żnin 24,5%, Szubin 10,7%, W ągrow iec 19,7%, O borniki 10,5%, W rześnia 19,7%, Poznań W schodni 18,1% i W ąbrzeźno 29,9%. Poznań otoczony został wieńcem kolonii niemieckich prawie w %, w Pobiedziskach pow stała kolonia robotnicza, Gniezno otoczono ściśle koloniami niemieckimi, a najw iększe ich za­ gęszczenie znajdowało się między Kłeckiem i Janowcem, z tym ostatnim jako ich ośrodkiem centralnym . Od tego gnieźnień­ skiego skupiska rozchodziły się kolonie niem ieckie jakby pro­ mienisto w stronę W ągrow ca, Gołańczy, Żnina i Kcyni. W zdłuż linii kolejow ej Gniezno—Inowrocław ulokowano 15 wsi niemieckich. W zdłuż granicy z Kongresówką biegł od W isły łańcuch 50 kolonii niemieckich w okolice Wrześni. Cały więc w ysiłek szedł w kierunku zniemczenia północnow schodniej W ielkopolski jako dalszego etapu po mocno już zniemczonej okolicy nadnoteckiej. Na Pomorzu Kowalewo było ośrodkiem dla osad kolonizacyjnych, skąd osady te roz­ chodziły się ku czysto polskiemu dotąd powiatowi lubaw skie­ mu. Łasin na granicy Prus W schodnich otaczał zw arty wieniec wsi niemieckich. Około 15 wsi niemieckich z ośrodkiem w Pru­ szczu rozlokowano w powiecie świeckim w kierunku Brdy. Liczne osady pow stały też pod Koronowem, Nakłem, W ysoką i Łobżenicą, nieco w pow iatach tucholskim, złotowskim i choj­ nickim obok daw nych wsi kosznajderskich. Cel polityczny kolonizacji niem ieckiej był więc jasny. Chodziło o odcięcie niezwykle szerokim pasem niemieckim Pomorza od W ielko­ polski, pas ten poza tym gw arantow ać miał swobodną kom u­ nikację Brandenburgii z w yspą wschodnio-pruską. W samej W ielkopolsce chodziło o zaduszenie polskości Poznania, który miał być odcięty od polskiej Kongresówki i zniemczony przez 224 TRIUMFY HAKATY dopływ kolonistów. Z czasem Pomorze i W ielkopolska miały tw orzyć kilka w ysp etnicznych polskich odciętych od głów­ nego pnia macierzystego narodu. W tedy germ anizacja mogła mieć ułatw ione zadanie. Komisja Kolonizacyjna działała więc wedle ściśle oznaczonego planu, wskazanego jeszcze przez Fryderyka II. Poza tym starała się zakładać kolonie, o ile mo­ żności, w pow iatach mieszanych, by stworzyć większość nie­ miecką, dobra kupować w okolicach o glebie dobrej, by kolo­ nistów związać z ziemią na stałe. Tworzono też wielkie gminy niemieckie, które starano się łączyć z sąsiednimi wsiami nie­ mieckimi dla utrzym ania niemieckości w otoczeniu polskim. Przystąpiono do system atycznego otaczania m iast polskich koloniami niemieckimi, by zapewnić sobie dopływ do miast tych ludności niemieckiej. Plan ten przeprowadzono w cało­ ści co do Gniezna, Mogilna, Janowca, W ąbrzeźna i Kowalewa, w znacznej części w ykonano już go odnośnie do Poznania, W ągrow ca, W rześni, Łasina, a rozpoczęto przygotowania dla Śmigla i Krotoszyna. N ajchętniej osadzano ewangelików i Niemców niemiejscowych. W sie budowano im zwarte, by niemczyznę swą pielęgnow ali społecznie, poza tym w yposa­ żono ich grunty i wsie w najróżnorodniejsze inwestycje, które m iały swymi udogodnieniami przyw iązywać kolonistę do m iejsca (kościoły, domy gminne, domy ubogich, melioracje, drogi). W yposażenie tych kolonii kosztować musiało oczy­ w iście ogromne sumy, toteż Komisja pracow ała z wielkimi niedoboram i mimo w ysokich funduszów. Oprócz działalności Komisji Kolonizacyjnej, celom germanizacyjnym m iała również służyć rozpoczęta od r. 1898 akcja gospodarczego i kulturalnego podniesienia prow incji wscho­ dnich, tzw. Hebungspolitik. Zaczęto system atycznie kolonizo­ wać m iasta rzeszami urzędników, a w celu utrzym ania ich na stałe zakładano niemieckie instytucje kulturalne, szkoły fa­ chowe, drogi i koleje, w spierano organizacje niemieckie. Spe­ cjalnie w Poznaniu starano się zorganizować silne centrum m iejskie niemczyzny. A by stworzyć w ielkie niemieckie mia­ sto na wschodzie, nie szczędzono wielkich sum pieniężnych. N a inw estycje w Poznaniu wydano do r. 1908 około 29 milio-. 1,5. K o lo n iz acja picmi.ecka 225 OKRES KOM ISJI KOLONIZACYJNEJ nów marek. Zbudowano tu teatr niemiecki, akademię, biblio­ tekę i muzeum prow incjonalne oraz ciężki i ponury zamek dla cesarza W ilhelm a II. Niem ieckie zew nętrzne oblicze miasta miało przyw iązyw ać Niemców do niego, a w ydatki na te cele były wybitnym i inw estycjam i germ anizacyjnym i. Gmachy te dzisiaj m ają znaczenie symbolów historycznych, zm agania się brutalnej m aterialnej przem ocy pruskiej z odwiecznym go­ spodarzem tej ziemi, ludem polskim. N aczelnych prezesów prow incji poznańskiej, Prus Zacho­ dnich i Opolskiego wyposażono dalej w r. 1898 w specjalne fundusze dyspozycyjne, które doszły w r. 1904 do sumy 1 500 000 m arek rocznie. Szły one na pozyskanie jak najw ięk­ szej liczby Niemców dla wschodu, na uprzyjem nianie im tu życia, ściąganie inteligencji i na w alkę ekonom iczną z Pola­ kami. Urzędnikom w r. 1903 przyznano specjalne dodatki k re­ sowe, tzw. Ostm arkenzulage, budowano im domy, przydzie­ lano wolne mieszkania. W obawie o wzmocnienie się polskości ograniczono znów mocno obieżysasów z innych zaborów, w brew naw et intere­ som obszarników niem ieckich potrzebujących coraz większej ilości.rąk do pracy. Tworzono silne garnizony w ojskow e po m ałych miastach, byle podtrzym ać ich niemieckość, prześlado­ wano i szykanow ano polską prasę i stowarzyszenia, które przecież w dużej mierze służyły Polakom do obrony ich zagro­ żonych podstaw m aterialnych. Przez specjalną ustaw ę w y­ jątkow ą z 15. V. 1908 roku zniesiono, względnie ograniczono prawo Polaków do stow arzyszań się przez przymus używ ania na obradach języka niem ieckiego w gminach, które nie liczą 60% Polaków. Rozszalał się też ucisk germ anizacyjny wobec języka polskiego na wszelkich polach: w szkołach, w adm ini­ stracji, w armii i w kościele. W r. 1898 zakazano ponownie pryw atnego nauczania języka polskiego i zaczęto powoli zno­ sić naukę religii w języku polskim, dochow aną dotąd w szko­ łach powszechnych. W yw ołało to znane w ypadki wrzesińskie z 1901 roku i katow anie dzieci polskich za odmowę pa­ cierza w języku niemieckim. M etody te już wówczas obu­ rzyły cały cyw ilizow any świat, a W ielkopolska protestow ała 226 TRIUMFY HAKATY długomiesięcznym strajkiem szkolnym. Zabrano się na wielką skalę do niemczenia imion i nazwisk polskich, miejscowo­ ściom nadaw ano z urzędu nazwy niemieckie zamiast dawnych polskich. Inowrocław stał się wówczas Hohensalzą. Szal walki antypolskiej ogarnął całą świadomość ówczesnego Niemca. Nie żałowano wydatków: w latach 1898— 1907 na samą poli­ tykę przeciw polską rząd pruski w ydał aż 640 000 000 marek. Przemoc i siła fizyczna nie mogły jednak iść w brew życiu. Społeczeństwo polskie zaboru pruskiego zahartowało się w tej walce i wyszło z niej mocne. W ojna światowa i powstanie Polski strząsnęły z ziem zachodnich nalot i pokost niemiecki. W yszła na jaw m askow ana dotąd w fałszerstwach cyfr statystycznych polskość tych ziem. W iele setek tysięcy Niem­ ców opuściło te ziemie dobrowolnie, bez żadnego nacisku ze strony polskiej. Czuli się tu zawsze obco i tymczasowo. Z sa­ mego Pomorza odpłynęło w ten sposób 300 000 Niemców. W net też Pomorze, W ielkopolska i Śląsk stały się najbardziej polskimi prow incjam i Państw a Polskiego. W r. 1931 na 2 106 000 ludności W ielkopolski było już tylko 193 000 Niemców, na 1 080 000 ludności Pomorza było 105 000 Niemców, a na 1 295 000 ludności Śląska polskiego było 90 000 Niemców. W ysiłki rządu pruskiego z czasów rozbiorów znikły w sposób dla polskości tych ziem niezwykle pocieszający. 227 X KOLONIZACJA NIEMIECKA NA WSCHÓD OD ODRY W ŚWIETLE LITERATURY NIEMIECKIEJ1) 1. M it o G e r m a n a c h . K olonizacja niem iecka na wschodzie stała się dla Niemców w yrazem ich ekspansyw nej siły, żywotności, snem o potędze. Nic dziwnego, że sen ten starano się pogłębić i podbudować faktami. Miał krzepić w chwilach upadku a zagrzewać do czynu w chwilach w zrostu sił. Nie mógł w ięc ulec zmianie: raczej rzeczywistość m iała się do niego dostosować. Osią­ gnięte w ten sposób i odpowiednio zabarwione w yniki „na­ ukow e" używ ane były następnie jako m ateriał propagando­ wy. Krzywda Słowian nie mogła być nie zauw ażona przez Niemców, starano się ją jednak zatuszować, załagodzić, scho­ wać pod sukno, a gdy się to niezupełnie udawało, należało ją pomimo w szystko jakoś uzasadnić, wybielić, zasłonić się racją stanu, praw em silniejszego, kulturalniejszego. Całą winę sta­ rano się odwiecznym ludzkim zwyczajem zrzucić na skrzyw ­ dzonego, stąd krok już tylko do nienaw iści ku niemu, a w ście­ kłość na tych, którzy tę przew rotność duszy ludzkiej zauw a­ żyli i piętnow ali. W ściekłość zaś szczególniejsza skiero­ w ała się przeciw nauce polskiej podw ażającej prawdziwość wniosków naukow ych nauki niem ieckiej. Starcie pomiędzy tak krańcow o sprzecznymi ideami nauki musiało nastąpić, było ono coraz gwałtowniejsze. N iem iecka nauka historii w odniesieniu do Polski i kolonizacji niem ieckiej stała się *) Rozdział te n nie je st w yczerpującym opracow aniem tego zagadnienia, ęm ówione w nim dzieła niem ieckie cytow ane są przykładow o. 228 MIT O GERMANACH zbieraniną absurdów, dowolności, kłam stw i oszustw. Fantazja i bajka, miła dla uszu członków partii, zastąpiła ostatecznie rzetelną praw dę naukową. Uczeni niemieccy, zwłaszcza mło­ dzi, już to dla kariery, już to z małodusznej obawy o życie prześcigali się w osiąganiu na tym polu lepszych wyników. Uczeni niem ieccy nie tylko pisali coraz gorsze prace, ale i m oralnie upadali coraz niżej. O baw a przed odkryciem zbrodni naukow ej i skonstatow aniem przez to udziału w zbio­ rowym łajdactw ie popełnianym od r. 1939 na narodzie pol­ skim popchnęła w końcu uczonych niemieckich do niszcze­ nia nauki polskiej. Tylko z ust upadłego moralnie uczonego, mógł się w yrw ać okrzyk ulgi na wieść o upadku państw a pol­ skiego, o zam knięciu i zniszczeniu uniw ersytetów, o uwięzie­ niu uczonych. Takim uczonym był np. prof. Eryk M aschke z Jeny, który w periodyku naukowym pt. ,,Deutsche Ostfor­ schung" t. 1 z r. 1942 pisze: „Położenie zmieniło się już do gruntu; nie ma już polskiego państwa, nie ma już więcej tak ­ że żadnej polskiej nauki historycznej". („Diese Lage hat sich von Grund auf gewandelt. Es gibt keinen polnischen Staat mehr. Es gibt keine polnische Geschichtswissenschaft mehr.") Zamiast ubolew ania nad zniszczonymi warsztatam i pracy naukow ej, oburzenia nad niesłychanym i metodami stosow a­ nym i wobec polskich uczonych, zachłystyw anie się dobrą nowiną, okrzyk radości współzbrodniarza, zza którego w y­ ziera zjaw a nihilizmu. A doszło do tego stanu nie od r. 1933, tj. od chwili objęcia władzy przez partię hitlerow ską, ale dążono już przedtem do tego pracą kilku pokoleń uczonych, co najmniej od początku XIX wieku. W yw ody historyków niemieckich na tem at koloni­ zacji przybrały formy pewnego schematu, świętego kanonu, którego trzym ają się oni z uporem, dostosowując do niego wciąż nowe fakty. Niemcom chodziło bowiem o zachowanie mitu o ra­ sowej niemieckości ziem na wschód od Łaby, o w pojenie tego mitu w świadomość narodu z zupełnym przemilczeniem, że w rzeczywistości m ieszkają na tych obszarach ludy rasowo słowiańskie, ale zgermanizowane. Problem kolonizacji stawał się centralnym zagadnieniem w historii na użytek współcze­ 229 KOLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY snej niem ieckiej polityki, Problemu tego zresztą nie odizolo­ wano od całości historii Słowian czy Polski, ale całą tę hi­ storię preparow ano odpowiednio do niemieckiego ujęcia tego zagadnienia, by z tej zdeformowanej całości w yrastał organicz­ nie i by sam się nią tłumaczył. Baśń germ ańska o niem ieckiej kolonizacji W schodu sięga oczywiście hojną dłonią po w yniki prehistorii. Już Ernst Hasse, profesor uniw ersytetu lipskiego, pisze w swym dziele „Deutsche Politik" w ydanym w M onachium w 1907 r., że Sło­ w ianie są tylko chwilowymi przybyszam i na terenie Niemiec wschodnich, które od dawna by ły siedzibami Germanów. Stąd politykę podbojów i germ anizacji Słowian przez Niemców nazyw a „ponownym zniemczeniem terytorium między Salą i Łabą". („Die W iedereindeutschung des Gebietes zwischen Saale und Elbe".) Przez w prow adzenie takich pojęć i term inów z uporem odtąd utrzym ujących się w nauce niemieckiej, sprawił, że opinia niem iecka praw ie nieświadom ie uspra­ w iedliw ia niem iecką politykę gwałtów. Teza o pragerm ańskości ziem zachodnio-słowiańskich przenika również do nauki szkolnej. W zbiorowym dziele pt. „Vom D eut­ schen O sten", w ydanym we W rocław iu w roku 1934, pisze E. Fox, om awiając zagadnienia w schodu w nauczaniu geografii w szkołach niemieckich, że szerokie przestrzenie w schodu muszą być przy N iem cach utrzym ane, bo tylko w te­ dy posiada naród niemiecki niezbędną przestrzeń życiową. („Nur w enn die w eiten O stgebiete gehalten werden, besitzt das deutsche Volkstum den für seine Zukunft unentbehrlichen Lebensraum".) Przestrzeń ta zaś rozciąga się tam, gdzie dawniej siedzieli Germanie. Przestrzeń ta zajm uje oczywiście przede w szystkim wschodnie teren y Rzeszy, niegdyś słowiańskie. Fox zdaje sobie spraw ę z tego i radzi w łaśnie dla lepszego przy­ wiązania do tych ziem ludności niem ieckiej („zur festen Einw urzelung der Bevölkerung“), w pajać w nią, że „my tu na pradaw nej, nie tylko niem ieckiej, ale już germ ańskiej ziemi stoimy" („dass w ir auf uraltem, nicht nur deutschen, sondern schon germ anischen K ulturboden stehen"). W idocznie niemieckość wschodnich prow incji Rzeszy nie była jednak w y­ 230 MIT O GERMANACH raźna i pew na w świadomości ogółu. Pragerm ańska ziemia, jak zresztą z dalszych wywodów Foxa wynika, to również ziemie polskie, Polacy bowiem przedtem mieszkali jeszcze za W isłą (,,als die Polen noch östlich der W eichsel sassen"), gdy nad W isłą siedzieli Germanie. W yniki prehistorii niemieckiej m ają w ięc dawać Niemcom odwieczne praw a do ziem polskich. Część plemion germańskich miała zresztą pozostać rzekomo w Polsce i tu zmieszać się z napływającym i Polakami. Nawet więc z rasow ych względów mogą Niemcy żądać ziem polskich dla siebie. Potem średniowieczna kolonizacja przepoiła ziemie polskie kulturą niemiecką, kiedy to „tłumy chłopów, rycerzy i mieszczan niem ieckich przybyły i przyniosły ze sobą nie­ miecki pług i niemiecką kulturę i nadzwyczaj szybko prze­ mieniły cały W schód w niemiecki kraj kultury". („In hellen Scharen kam en die Bauern, Ritter und Bürger; sie brachten den d e u t s c h e n P f l u g und die deutsche Kultur mit, und überraschend schnell verw andelten sie den ganzen Osten in deutsches Kulturland.") W obawie jednak przed pretensjam i polskimi do krajów za Odrą, które według Niemców przej­ ściowo tylko zasiedlili Słowianie, głosi Fox, że Słowianie za­ chodni (najbliżej spokrewnieni z Polakami), tzw. W endowie, w łaśnie nie m ają nic wspólnego z Polakami. W endowie ci odznaczają się zamiłowaniem do porządku (Polacy są rzekomo synonimem niechlujstwa), zawsze walczyli z Polakami, mają inny charakter i sami dobrowolnie do siebie Niemców za­ praszali. Nie trzeba dodawać, że są to wszystko śmieszne i niezgodne z rzeczywistością wywody. Radzi następnie Fox usunąć naw et termin „kolonizacja" w odniesieniu do nie­ mieckich ziem wschodnich, by nie nasuwa! Niemcom zbliżo­ nych do praw dy wniosków. Ma on być zastąpiony terminem „pow rotnej w ędrówki" („Rückwanderung"), byle' tylko usunąć nieprzyjem ne wrażenie, że jednak jest to ziemia obca, świeżo skolonizowana, a raczej zgermanizowana. Twierdzi on, że „to nie jest ziemia kolonialna, na której my stoimy, ale odwieczna ziemia narodowa, która przez ponowną w ędrówkę przy­ w rócona została niemieckości". („So ist es nicht Kolonial­ boden, auf dem wir stehen, sondern uralter Volksboden, der 231 KOLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY durch die Rückwanderung... dem Deutschtum w iedergew onnen wurde.") Kurz H. w artykule swym „Das W eichselland als deutscher Lebensraum", drukow anym w czasopiśmie „Vor­ feld" w r. 1940, sugeruje czytelnikom, że Polska, której nazw y starannie unika, zastępując ją przez nazw ę „kraju W isły", od tysięcy lat zam ieszkana była przez Germanów i że dopiero w latach 700— 1100 nastąpił krótki okres słow iań­ ski, określany jako okres przejściow y o charakterze tym cza­ sowym („das slavische Zwischenspiel"). Zaledwie więc 400 lat m iała trw ać w zględna samodzielność kultury słowiańskiej, stojącej na najniższym stopniu, bo po odpływ ie Germanów skończyła się ich pierw sza w ielka praca kulturalna w k raju W isły i zamienił się on w nieurodzajną dzicz. K urt Pasternaci 3v książce o sugestyw nym tytule „4000 Jah re O stdeutschland", w ydanej w Lipsku w 1941 roku, pisze, że w schodnie Niem cy są kolebką Germanów, przy czym przez term in wschodnie Niem cy rozumie polskie ziemie macierzyste. W edług niego ojczyzną Słowian i Polaków było Polesie, W ołyń i Ukraina. Na opróżnione przez Germanów w dobie w ędrów ek ludów ziemie wschodnio-niem ieckie (czytaj Polskę) Słowianie uda­ wali się bardzo niechętnie, ostrożnie i powoli. Słowianom też celowo odm awiają N iem cy w szelkiej kultury i zaprzeczają w szelkiej w artości ich działania. Ma to bowiem uspraw iedliw iać ekspansję Niem iec i germ anizację przez nich Słowian, w ykonyw aną niby jako misję kulturalną. N aw et tak bezstronny i znany historyk niemiecki, jak Teodor Mommsen, profesor uniw ersytetu berlińskiego, podziela to stanowisko. W odezwie „An die Deutschen in O esterreich" z 1897 roku nazw ał on Słowian „apostołami barbarzyństw a, którzy nie­ miecką pracę kulturalną pół tysiąca lat pragną pogrzebać w przepaściach swej dzikości". M ommsenowi odpowiedział wówczas listem otw artym jeden z najtęższych historyków pol­ skich Oswald Balzer. Przypomniał mu w nim słusznie, że h i­ storia zna innych barbarzyńców, bo Germanów, którzy rozbili wysoko kulturalny św iat rzymski. Słowianom rozw ijającym się przed kolonizacją odmawiają Niemcy wszelkiego znaczenia, naw et faktu w ytw orzenia w ła­ 232 M IT O GERMANACH snej państwowości. W edług dzieła K. Hampego, profesora uni­ w ersytetu w Heidelbergu, pt. „Der Zug nach dem Osten" (okre­ ślany jako najw iększy wyczyn kolonizatorski niemieckiego na­ rodu w średniow ieczu — „Die kolonisatorische Grosstat des deutschen Volkes im M ittelalter"), w ydanego w Lipsku w 1921 r., Polska to stary kraj niemiecki, zamieszkały przez plemiona nie­ gdyś gocko-wandalskie, które jako panujące na tych obszarach tolerow ały tylko obok siebie cienką w arstw ę obcej ludności. W edług cytowanego wyżej artykułu H. Kurza, Słowianin w ogóle nie jest zdolny samodzielnie osiągnąć wyższej stopy życiowej. Dlatego w czasie w ędrówek ludów, po odpływie Germanów z kraju W isły (tj. ziem polskich) kraj ten otrzymał now y porządek znowu z rąk germańskich. Tym faktem było założenie państw a polskiego, którego twórcą był wiking z po­ chodzenia, zwany Dago. On to, identyczny z Mieszkiem I, przy pom ocy swej drużyny wikingów powiększył swoje państwo i poddał je skwapliwie pod zwierzchnictwo lenne cesarstw a niemieckiego. Dzięki temu Polska stworzona przez Germanów m iała od razu zaszczyt należeć do niemieckiego obszaru ży­ ciowego („zum deutschen Lebensraum"), Posłuchajmy jeszcze, co pisze na ten tem at Otto Reche w r. 1942 w periodyku na­ ukowym „Deutsche Ostforschung" t. 1. W e wschodnio-germańskim obszarze (czytaj: w Polsce) utrzym ały się aż do przy­ bycia Słowian liczne pozostałości wschodnich Germanów. Najdłużej utrzym ali aię oni w zachodniej Polsce i dlatego stam tąd wyszło utw orzenie państw a polskiego. Jest więc możliwym, że ci „Restgermanen" sami lub z pomocą jeszcze w ikingów byli twórcam i państw a polskiego. Piastowie z M ieszkiem I na czele byliby w każdym razie pochodzenia germańskiego. Ci „Restgermanen" zamieszkiwali silnie zgermanizowaną okolicę Kruszwicy i tylko z praktycznych wzglę­ dów używ ali języka słowiańskiego, a dzięki swej wrodzonej zdolności objęli polityczne i kulturalne przewodnictwo w całym świecie słowiańskim. Dzięki temu nie było właściwie nigdy prawdziwego słowiańskiego panow ania w tych stronach („keine Zeit eigentlicher slavischen Herrschaft"). Taka 233 KOLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY jest korzystna dla byłych twórców „nowej Europy" konkluzja naukow a autora. 2. G l o r y f i k a c j a k o l o n i z a c j i . By kolonizacji niem ieckiej z XIII w ieku nie izolować, sta­ rają się ją Niemcy przedstaw ić jako dalszy ciąg tylko ciągłych wpływów niemieckich na Polskę. W naukow ym zasadniczo dziele R. F. Kaindla pt. „Geschichte der D eutschen in K arpa­ thenländern" t. I, w ydanym w Gotha w r. 1907, znajdujem y w łaśnie dowody, że w pływ y niem ieckie były od sam e­ go początku w Polsce silne. W iąże on je z małżeństwami Pia­ stów z księżniczkam i niemieckimi oraz z próbami narzucenia zw ierzchnictwa lennego Polsce ze strony cesarzy niemieckich. Z faktów więc błahych i teoretycznych, nie m ających w życiu w iększego znaczenia, robi zdarzenia w ielkie i zasadnicze, nie wspom inając zaś o jakichkolw iek innych w pływ ach ob­ cych sugeruje, że niem ieckie były w yłączne i przew ażające. Specjalnymi w prost trickami sugeruje on niem ieckość kultury w Polsce i atmosferę niemieckości. Stąd synów W ładysław a II będzie nazyw ał „synami niem ieckiej m atki" („Söhne einer deutschen M utter"), którzy „w Niemczech znaleźli serdeczne przyjęcie" („in Deutschland freundliche Aufnahme gefunden hatten"). Przy H enryku Brodatym daje objaśnienie, że „nosił niem ieckie imię H enryk" („der den deutschen N am en Heinrich trug"), tak jakby rzeczywiście tylko Niem cy nosili to imię, a nie np. Francuzi. Takimi następnie ogólnymi twierdzeniami, jak np., że „przez niem ieckich wojowników, niem ieckich misjo­ narzy i także przez niem ieckich kupców zapoznano się i w tych częściach kraju z niem iecką kulturą" („durch deutsche Krieger, durch deutsche G laubensboten und wohl auch durch deutsche H ändler w ar man auch in diesen Landesteilen mit deutscher Kultur vertraut"), stara się autor w ywołać wrażenie, że już przed w łaściw ą kolonizacją liczni przedstaw iciele różnych zawodów nieśli do Polski nieocenioną „niem iecką kulturę". Piastów śląskich z XIII wieku, Polaków z krwi i kości a również i z ducha, przedstaw ia jako już zniemczonych, 234 G LORYFIKACJA KOLONIZACJI szczególnie zaś ks. H enryka IV Probusa. A wszystko to w celu w yw ołanią w rażenia o dawności i dobrowolności germanizacji na Śląsku. Stan kultury polskiej przed germanizacją niemiecką przedstaw ia on oczywiście jako niski, ziemie są nieuprawne, m ają je dopiero Niemcy uczynić uprawnymi, rzadką ludność m ają pomnożyć, przynieść wyższą kulturą, rozwinąć rzemiosła i handel. Podobnych tonów używa K. Hampe. Gospodarką słowiań­ ską przedstaw ia jako prymitywną, „ponieważ drewnianym pługiem mogli zaledwie lżejsze, piaszczyste ziemie upra­ wiać" („mit dem hölzernen Hakenpfluge konnte man wohl die leichteren Sandböden bearbeiten"). Tymczasem znaną jest rzeczą, że Słowianie siedzieli w łaśnie na ciążkich i urodzaj­ nych ziemiach. Słowianie według niego nie mieli w ogóle ochoty do pracy, gdy Niemcy, przeciwnie, posiadali wolą do pracy (Arbeitswille) i znali wysoko postawioną kulturą rolną, a w iąc żelazny pług, posiadali umiejętność kultury łąkowej, ogrodniczej i rzemieślniczej. W najbardziej może typow ej pracy o kolonizacji niemiec­ kiej w Polsce osławionego Kurta Liicka pt. „Deutsche Aufbau­ kräfte in der Entwicklung Polens”, w ydanej w roku 1934, ton wyższości kulturalnej Niemców jest w prost dominującym. Praca ta — to osobny w prost rozdział w rozwoju literatury nie­ m ieckiej o kolonizacji w Polsce. Nigdy jeszcze przedtem ten­ dencyjność dzieła i chęć umniejszenia wszystkiego co polskie nie była tak silna. Liick obrał sobie za tem at przedstawienie niem ieckich sił tw órczych czy budujących w rozwoju Polski. Siły te rozumie bardzo szeroko, obejmując nimi zarówno kolo­ nizacją jak wszelkie w pływ y kulturalne, materialne, prawne a naw et czysto duchowe. Zakres tem atu poszerza sztucznie jeszcze i przez to, że obok niewątpliw ych Niemców z języka i narodowości, wprowadza on również Polaków pochodzenia niem ieckiego (deutschstämmig), uw ażając Polaków takich za rasow ych Niemców; wchodzi przez to na śliskie drogi dowol­ ności, gdyż kryteria ustalające rasowość czy pochodzenie są często nieuchw ytne i byw ają z gruntu fałszywe. Przedstaw ia­ jąc następnie czyny niewątpliw ych Niemców i Niemców z po­ 235 K OLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY chodzenia, których przodkowie częstokroć od setek lat już uważani byli za Polaków, w prow adza przez to niesłychane zam ieszanie pojęć, cały w ynik chcąc oczywiście zainkasować na dobro Niemców. Zachłanność Lucka prowadzi go do takich np. absurdów, jak twierdzenie, że sław ny historyk polski z XV wieku, w ychow aw ca synów królew skich, Jan Długosz, polski patriota i Polak z dziada pradziada — to N iemiec z po­ chodzenia, którego rodzina zw ała się rzekomo Lang. To samo próbuje zrobić i z pisarzem M ikołajem Rejem, a jeśli przy poecie M orsztynie w yjątkow o się nie myli co do pochodzenia, bo rzeczywiście przodkowie jego byli niegdyś niemieckimi mieszczanami w Krakowie, to w tedy ogłasza go od razu za najlepszego poetę polskiego. O czywiście Polska, jego zdaniem, zawdzięcza swe chrze­ ścijaństw o i kulturę Niemcom, w szyscy pierwsi biskupi polscy mieli być rzekomo tylko Niemcami. Bolesława Chrobrego, którego ideałem było przecież stw orzenie państw a zachodniosłowiańskiego, zwie Liick w swej pracy w łaśnie gnębicielem Słowian; miał ich tak w yniszczyć swymi wojnami, prow a­ dzonymi z cesarstw em niemieckim, że jem u należy przypisać sprowadzenie upadku Słowiańszczyzny nadłabskiej. Czyż można się potem dziwić, że w popularnej broszurze przeznaczonej dla żołnierzy niem ieckich i w ydanej przez ,,Die W ehrm acht" w r. 1939 pt. „Das w ahre Gesicht Polens", W. Blachetta pow tarza te absurdy za tego rodzaju naukow cam i nie­ mieckimi. W edług niego nad Łabą, Odrą, H aw elą i N otecią Słowianie nigdy nie mieszkali sami, bo pozostaw ały tu ciągle jeszcze poważne resztki Germanów. Germanie ci tw orzyli też w śród Słowian w arstw ę przodującą. W XIII w ieku dzięki k o ­ lonizacji cały ten kraj aż po W artę i Bałtyk po K łajpedę — był czysto niemiecki. Pomorzanie i Ślązacy nie m ają nic w spól­ nego z Polakami, zresztą Polska pow stała w łaściw ie nad środ­ kow ą W isłą (sic!) a udało jej się tylko spolonizować dorzecze W arty i górnej W isły. Bez Niemców byłaby Polska „państwem półazjatyckim " („ein halbasiatischer Staat"). Załatw iw szy się w podobny sposób z kulturą Słowian i Pol­ ski, uznaw szy ich niższość, nauka niem iecka nie ukryw a oczy­ 236 GLORYFIKACJA KOLONIZACJI wiście zachwytów nad błogosławionymi rezultatam i koloniza­ cji niem ieckiej. C harakter jej gloryfikują, rozwój przesadzają, datę rozpoczęcia cofają jak najdalej wstecz, byle tylko osiąg­ nąć wrażenie, że niemieckość słowiańskich ziem, dziś zgermanizowanych, to jeszcze w ynik kolonizacji średniowiecznej. F. Kaindl w wyżej cytowanym dziele zakłada, że każda wzmianka o zamierzonej kolonizacji niemieckiej w danej okolicy — to dowód, że kolonizacja ta na pewno miała miej­ sce, np. wzmianka z 1234 roku o zamiarach H enryka Broda­ tego osadzenia Niemców nad Dunajcem, które w rzeczywisto­ ści nie doszło do skutku. Za bezpośrednią przyczynę kolonizacji Kaindl, wzorem swych poprzedników, przyjm uje wyniszczający napad tatarski z roku 1241. Dwa odrębne zjawiska bynajmniej nie pokryw ające się ze sobą, a więc kolonizację niemiecką i rozszerzanie się praw a niemieckiego, Kaindl utożsamia, dzięki czemu może zasugerować bezkrytycznem u czytelnikowi w ra­ żenie niezw ykle silnego napływ u Niemców do Polski. Pisze więc Kaindl np. o „rozwoju rolnictwa, górnictwa, handlu, rze­ miosła, sztuki i nauki pod niemieckim wpływem'' („Entwick­ lung der Landwirtschaft, des Bergbaues und Handels, der Gewerbe, Künste und W issenschaften unter deutschem Ein­ flüsse") oraz o tym, że Niemcy byli „nauczycielami miejscowej ludności" („die Lehrm eister der einheimischen Bevölkerung"). Kraków, dawna stolica Polski, ma zawdzięczać swe zabytki niemieckim artystom i zmysłowi artystycznem u mieszczań­ stw a niemieckiego. O zasługach królów, magnatów i klaszto­ rów polskich nie wspomniał ani słowa, nie wspomniał również nic o artystach włoskich, którzy wiele w Krakowie zdziałali. W zapędzie swym w celu sztucznego powiększania ilości Niem­ ców w Polsce — pisze Kaindl o niemieckim charakterze du­ chow ieństw a w Polsce, choć wiemy, że było w większości pol­ skie i narodow o uświadomione. N iektórych biskupów krakow ­ skich, jak N ankera, Grota, Wysza, typow ych Polaków pocho­ dzenia rycerskiego, uważa za Niemców, choć sięgnięcie choćby do historii Długosza pouczyłoby go o czymś wręcz odw rot­ nym. Cytując pojedyncze nieraz osoby pochodzenia niem iec­ kiego w danej miejscowości, przyjm uje na tej podstawie zaraz 237 K OLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY niemieckie zasiedlenie całej okolicy. Zamki w Rytrze, Tropsztynie i M elsztynie — które dzięki panującej w XIV w ieku modzie wywodzą swe nazw y z Niemiec — uw aża z punktu za dzieła rycerzy niemieckich; ponieważ tak o tych rycerzach jak o ich potom kach źródła głucho milczą, Kaindl chcąc zgrab­ nie z tego wybrnąć, każe rycerzom tym polec bezpotomnie w czasie napadu Tatarów. Z polskiego rycerza W itka, kaszte­ lana sądeckiego w roku 1243, robi Niemca i każe mu jeszcze ew entualnie zbudować zamek w Czorsztynie. Ponieważ zaś przyjm uje, że ,,w Polsce i księstw ie halickim, a w ięc także w Galicji było w końcu rozszerzanie się praw a niemieckiego połączone z niemieckim osadnictwem " („in Polen und im H aliczer Gebiet, also auch in Galizien, w ar endlich die V er­ breitung des deutschen Rechtes mit der deutschen Ansiedelung verbunden"), przeto cytuje 650 miejscowości leżących w po­ łudniowej Polsce, które jako lokow ane na praw ie niemieckim uważa za osiedla etnicznie niemieckie. Oczywiście, że przyj­ m ując tak liczne osadnictwo niem ieckie musi mocno w ysilać się następnie nad w yjaśnieniem , w jaki sposób ono później zanikło i spolonizowało się. Daje więc długi opis upadku niem ­ czyzny w Polsce przedstaw iając go jako pasmo nie kończącego się ucisku Niemców ze strony urzędników i szlachty polskiej. Używa przy tym silnych zwrotów, jak „w alka pomiędzy Niem ­ cami i Polakami" („der Kampf zwischen Deutschen und Polen"), „w alka przeciw całem u narodow i niem ieckiem u" („der Kampf gegen das ganze deutsche Volk") lub „nienawiść względem niemieckości" („der H ass gegen das Deutschtum"), byle tylko sugerow ać ostrość zm agań i odpowiedzialność Polaków za ich w ywołanie. O fakcie, że niem ieckie m iasta w państw ie Zakonu krzyżackiego w spierały w łaśnie Polaków przeciw niemieckim władcom zakonnym — oczywiście ani słowem nie wspomniał. Pisząc następnie o niem ieckim charakterze Krakowa aż do XVI wieku, co jest oczywiście w ielką przesadą, używ a Kaindl dla uspraw iedliw ienia polonizacji tego m iasta takich zwrotów, jak „w targnięcie Polaków do m iasta K rakow a" („Eindringen von Polen in die Stadt Krakau") lub „usunięcie niem ieckiej mowy z głównego kościoła krakow skiego" („V erdrängen der 238 GLORYFIKACJA KOLONIZACJI deutschen Sprache aus der Krakauer Hauptkirche"). Żal, z jakim pisze o zanikaniu wówczas niemieckich nazw miejsco­ wych, jest naukowo zupełnie nieuzasadniony, gdyż nie były to bynajm niej oryginalne nazwy niemieckie, ale przekręcone nazwy polskie, których Niemcy nie umieli ani dobrze wymó­ wić, ani napisać. Praca Kaindla doczekała się w swoim czasie ostrej repliki ze strony polskiej, pióra wspomnianego już prof. O sw alda Balzera, który wiele błędów i zbyt przesadnych wniosków słusznie napiętnował. Uczonym polskim zdawało się wówczas jeszcze, że jednak można niezbitym i dowodami przekonać naukę niemiecką o jej niesłusznych i błędnych zapatryw aniach na kolonizację. M nie­ manie to okazało się ułudą, bowiem jeśli naw et w pewnych szczegółach nauka niem iecka musiała uznać niezbite fakty, to jeszcze wówczas bądź interpretacją, bądź kłamstwem na innym polu w yrów nyw ano luki z góry przesądzonego fikcyjnego obrazu kolonizacji niem ieckiej w Polsce i wielkich zasług niem­ czyzny. N acisk aktualnych wymogów polityki bieżącej okazał się zbyt silnym, żeby historycy niemieccy odważyli się za­ wrócić na drogę prawdy. Przeciwnie — już przed pierwszą w ojną światow ą atmosfera Niemiec W ilhelm a II i czasów h akaty w zaborze pruskim pchała ich coraz więcej w kierunku tendencyjności naukow ej. Syntezę ówczesnych dążeń niemiec­ kich, przepojonych brutalnym duchem prusactwa, dał prof. uni­ w ersytetu lipskiego Ernst Hassę w dziele swym „Deutsche Politik", w ydanym w roku 1907 w Monachium. Hassę, można po­ wiedzieć, położył teoretyczne podstaw y pod program ów czes­ nej hakaty (stowarzyszenie antypolskie) i może być także uznany za duchowego ojca imperializmu hitlerowskiego. Był on zwolennikiem pow stania wielkiego narodowego państwa niemieckiego pod egidą Prus, na drodze w cielenia do Niemiec wszystkich sąsiednich ziem zamieszkałych przez Niemców, tak A ustrii jak Szwajcarii a naw et Flamandii, Holandii czy Danii. W szystkie mniejszości — a specjalnie polską — pragnął Hassę pozbawić wszelkiego w pływu na życie państwowe przez ode­ branie im przede wszystkim praw językowych. W jego idei państw a narodowego kolonizacja odgryw a niezwykle doniosłą 239 K OLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY rolę, toteż omawia ją na 156 stronach zeszytu zatytułow anego „Die Besiedelung des deutschen V olksbodens". Stara się on w nim udowodnić, że zniemczenie Słowiańszczyzny dokony­ wało się pokojowo, że nie pozostawało w związku z podbojem politycznym . Śląsk i Pomorze oddziela pojęciow o od Polski i omawia je osobno jako trzy odrębne kraje. C ytując zdanie Lam prechta o H enryku Brodatym (1200— 1238) pow iada o nim: „H enryk urodzony z niem ieckiej matki, w Niemczech w ycho­ wany, ożeniony ze św. Jadw igą, córką grafa frankońskiego Bertolda, księcia M eranu, otoczony niemieckimi urzędnikami, był Niemcem; niem iecka mowa, niem iecki zwyczaj i niem iec­ kie życie tow arzyskie panow ały na jego dworze". („Heinrich, von deutscher M utter geboren, in Deutschland erzogen, mit der heiligen Hedwig, Tochter eines fränkischen Grafen Bertold, Herzogs von M eran verm ählt, von deutschen Beamten um­ geben, w ar ein D eutscher; deutsche Sprache, deutsche Sitte und G eselligkeit herrschten an seinem Hofe.") Pomijam już absurdalne w prost twierdzenie, jakoby ów czesny Piast mógł być Niemcem; H asse nie podejrzew a wprost, że sytuacja mogła być w ręcz odw rotna i że jedyna N iem ka w tym zespole, św. Jadw iga, żona Brodatego, mogła w łaśnie ulec spolonizowaniu przez długoletni pobyt w Polsce. Samoobronę polskiego społe­ czeństwa na Śląsku przed nachalnością osadników niemieckich uw aża za perfidną robotę kleru polskiego, pisząc, że „były to początki aż do dziś prow adzonej polityki". („Es sind die A n­ fänge einer heute noch verfolgten Politik.“) Jednym słowem, stara się przedstaw ić Polaków jako w iecznych prześladowców żywiołu niemieckiego, a każdy objaw sam oobrony uw ażać za atak. Polskość Śląska w przeszłości i teraźniejszości drażni Hassego niezwykle. O dw raca w ięc cały historyczny przebieg kolonizacji Śląska i pisze, że „na końcu XIV w ieku był Śląsk praw ie cały niem iecki" („um die W en d e'd es 14. Jahrhunderts w ar Schlesien fast ganz deutsch"), a n a XVII i XVIII w iek przy­ pada w edług niego „silna slaw izacja śląskiego k raju " („eine mächtige V erslavung des schlesischen Landes"), k tóra miała o,dżyć pod w pływ em „rzymskiego klerykalizm u" w końcu XIX wieku. Dzięki temu Śląsk „dziś nie jest jeszcze z powro.240 GLORYFIKACJA KOLONIZACJI tem tak niemiecki, jak był nim przy końcu XIV wieku" („heute ist... noch nicht w ieder so deutsch, wie es am Ende des 14. Jah r­ hunderts gew esen war"). Jest to w yraźna tendencja przedsta­ w ienia daw nych praw niemieckich do całego Śląska, jego pol­ skości zaś jako czegoś sztucznego i późniejszego od niemieckości. I : . • -ÄJ •' 5C-'a Przedstaw iając przebieg kolonizacji niemieckiej w Polsce, a w łaściw ie w W iełkopolsce, posługuje się Hasse wynikami pracy E. Schmidta pt. „Geschichte des Deutschtums im Lande Posen", w ydanej w Bydgoszczy w roku 1904. Głosi on zdanie, że „Niemcy są pradaw nym i mieszkańcami tego obszaru" („Die D eutschen sind die ursprünglichen Bewohner dieser Gebiete"), choć mowa tu przecież o kolebce narodu polskiego; Niemcy mieli też tu zaprowadzić cywilizację i kulturę. Polska miała być w średniow ieczu tylko „państwem wasałczym Niemiec" („ein V asallenstaat Deutschlands"), a wzrost swej siły za­ wdzięczała wpływowi kulturalnem u Niemców i okazała się za to tak niewdzięczną, że „obróciła swą nienawiść ze szczególną chęcią na sw ych dotychczasow ych panów i nauczycieli" („sei­ nen H ass mit Vorliebe auf den bisherigen Herrn und Lehr­ m eister werfe"). Średniowieczna kolonizacja niemieckich mas m iała dać Polsce jeszcze więcej. „Przed XIII wiekiem nie było w Poznańskiem ani jednego miasta" („Vor dem 13. Jahrhundert hatte es in Posen keine Städte gegeben"), stw orzyli je dopiero Niemcy. Poza powołaniem niemieckich m iast rów nież „osadnictwo w iejskie przez niemieckich chło­ pów czyniło niespodziewane postępy" („die Besiedelung des flachen Landes durch deutsche Bauern gewaltige Fort­ schritte..."). W nioski te oczywiście oparte są na identyfiko­ w aniu osadnictw a niemieckiego z reformą gospodarczą pro­ w adzoną na wzór niemiecki. Koloniści niemieccy mieli przynieść do Polski w ysoką kulturę rolną na miejsce polskiej gospodarki rabunkow ej (Raubbau) i nauczyli Polaków kultury ogrodniczej — niby dotąd nieznanej. Zupełnie fałszywie przed­ staw ia Schmidt stanowisko Kazimierza W ielkiego (1333— 1370), który lokow ał wprawdzie wiele wsi i miast na tzw. prawie nie­ mieckim, ale w cale nie popierał kolonistów niemieckich. Przy16 K o lo n iz a c ja n ie m ie c k a 241 KOLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY pisując mu jednak ich popieranie, przedłuża przez to okres na­ pływ u Niemców do Polski aż po r. 1370. Polonizację Niem ­ ców tłumaczy Hasse nacjonalistycznym i zapędami Polaków, ich nienaw iścią do Niemców. Również katolicka przeciwreformacja w ywołać m iała rzekomo z końcem XVI w ieku ostre i gw ałtowne zwalczanie niem ieckości w Polsce. W rzeczywi­ stości, w przeciw ieństw ie do Niemiec, polska tolerancja reli­ gijna była w całej Europie czymś w prost w yjątkow ym . W ogól­ nej ocenie przemilcza H asse oczywiście rolę miecza niem iec­ kiego w kolonizacji w schodu lub ogranicza jego znaczenie do minimum. Nie wspom ina też o terrorze i codziennym ucisku Słowian, który doprowadził ich do powolnej germ ani­ zacji. Dla niego kolonizacja była czysto pokojowa, oburza się na dotychczasowe, słuszne zresztą, tw ierdzenie uczonych nie­ mieckich o udziale gw ałtu w tym przedsięwzięciu. W edług niego była to przecież „Berufungskolonisation''. Te w ybielające Niemców teorie kolonizacyjne podchw yciła skwapliw ie nauka niemiecka. Zaczęła wmawiać w siebie i w in­ nych, że „nie miecz rycerza, ale pług w ieśniaka zdobywał kraj" („nicht das Schw ert des Ritters, sondern der Pflug des Bauers eroberte das Land") i że w ogóle germ anizacja obyw ała się bez gw ałtu i szła dobrowolnie, a polscy królow ie sami wołali Niem­ ców do siebie, gdyż pragnęli podnieść przy ich pomocy swe państwo kulturalnie1). Całą zaś kolonizację zaczęto sławić jako „wielki czyn narodu niem ieckiego" („eine G rosstat des deut­ schen V olkes"2). W podobny ton uderzają w yw ody o koloniza­ cji niem ieckiej K. Hampego, profesora uniw ersytetu w H eidel­ bergu, zamieszczone w jego popularnej książce pod tytułem „Der Zug nach dem Osten", w ydanej w Lipsku w roku 1921. Hampe należy do dość bezstronnych jeszcze stosunkowo uczo­ nych niemieckich. Uznaje on np„ że m iasta na praw ie niem iec­ kim pow staw ały obok daw nych osiedli słow iańskich i że no­ szą one często na terytorium Rzeszy z tej przyczyny daw ną nazw ę słowiańską. W ie również o tym, że prawo niemieckie ‘) D. Schäfer, D eutsche G eschichte, I, Jena 1914. 2) M. W ehrm ann, G eschichte von Pommern, G otha 1919. 242 GLORYFIKACJA KOLONIZACJI było nadaw ane i wsiom słowiańskim. Nie zamilcza też o Sło­ w ianach między Odrą i Łabą, zna ich resztki i w czasach nowożytnych, nie uznaje też teorii o zupełnym w ytępieniu Słowian, która wprawdzie korzystna jest dla Niemiec z punktu widzenia ich czystości rasowej, obniża jednak mocno moralny poziom Niemiec średniowiecznych. Uważa on, że Niemcom w średniow ieczu dokuczał brak przestrzeni i że w łaśnie na wschodzie mieli oni swe narodowe interesy życiowe („östliche Lebensinteresssen des deutschen Volkes"). Słowianie mieli jakoby zagrażać wschodniej granicy Niemiec i Niemcy dla w łasnej tylko obrony musieli ich ujarzmić i granicę tę prze­ sunąć dalej na wschód. Hampe w ychw ala więc i uważa za wielkich tych cesarzy niemieckich, którzy prowadzili w ojny ze Słowianami i popierali kolonizację. Przeceniając niebezpie­ czeństwo słowiańskie dla uspraw iedliwienia niemieckich pod­ bojów, Hampe popada jednak w sprzeczność, twierdząc znów dla uzasadnienia kolonizacji, że kraje słowiańskie były słabo zaludnione na skutek wojen, a szczególnie napadu tatarskiego z 1241 roku. Napad ten, jak widzimy, należy do nieśm iertel­ nego repertuaru niemieckich uczonych. Koloniści niemieccy mieli udaw ać się do Słowian nie jako „naród panów", lecz „z dumnym ryzykanctw em i niezależną przedsiębiorczością" („mit jenem kühnen W agem ut und unbändigen U nterneh­ mungsdrang"). Przy czym postępy niemieckości to zasługa pracy kulturalnej. Niemcy mieli pierwsi założyć na wschodzie m iasta w zachodnim tego słowa znaczeniu. Przyjm ując następnie za fakt rzadkie zaludnienie krajów słowiańskich, Hampe twierdzi, że liczba przybyłych do nich kolonistów niemieckich przewyższała dwukrotnie liczbę Sło­ wian. Twierdzenie to ma obronić rasow ą czystość niemiec­ kiego Wschodu, Sprowadzenie Krzyżaków przez Konrada mazowieckiego w roku 1226 do ziemi chełmińskiej — to dla niego wołanie o pomoc (Hilferuf), a nie zwykłe zaciągnięcie w służbę w oj­ skową najemników. Przejście ziemi chełmińskiej w posiadanie Krzyżaków w brew zamiarom książąt polskich — to nie zwy­ kła kradzież i zabór, ale upraw nione rzekomo posiadanie, po16’ 243 KOLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY nieważ praw a do tej ziemi zatwierdził Krzyżakom cesarz F ry ­ deryk II. Tymczasem cesarz niemiecki nie był w cale w ogóle upraw niony do dysponow ania polską ziemią, a jeśli naw et w XIII w ieku tego rodzaju praw a sobie uzurpow ał i uważał Prusy oraz ziemię chełmińską za „Reichsland", to dzisiejsza argum entacja naukow a nie ma praw a się na tę uzurpację po­ woływać. H am pe nie odróżnia następnie kolonizacji średnio­ wiecznej od germanizacji. Dla niego m ianowicie stan narodo­ wościowy, jaki istnieje dziś na wschodzie Niemiec, w ytw orzył się już całkowicie w okresie do roku 1350. W zbiorowym dziele pt. „D eutschland und Polen", w ydanym w roku 1933, naw et jeszcze bardziej bezstronny znawca pol­ skiego średniowiecza, prof. H. F. Schmid z Grazu — znie­ kształca poniekąd obraz kolonizacji. Pisze on np., że prawo niem ieckie przekroczyło samo na Rusi granicę kultury łaciń­ skiej i bizantyńskiej, a nie wspomina przy tym zupełnie o pra­ wie polskim. Początek im igracji niem ieckiej do Polski kładzie już na pierw sze lata XII wieku, a uznając w zasadzie niepokryw anie się kolonizacji niem ieckiej z kolonizacją na tzw. praw ie niemieckim, przecież rozejście się tych dwóch procesów um iejscaw ia dopiero na przełomie XIII i XIV wieku. Przesada, z jak ą Niem cy podchodzą do rozszerzania się tzw. praw a nie­ mieckiego, ujaw nia się np. w tw ierzeniu H. A ubina1), że jest to jeden z najw ażniejszych procesów ekspansji kulturalnej i asym ilacyjnej w dziejach narodów europejskich. W idocznie niczym są w pływ y k u ltury greckiej, rzymskiej, bizantyńskiej i norm andzkiej na Europę lub naw et polskiej na Litwę i Ruś. 3. K u r t Lü c k . A poteoza niem ieckiej kolonizacji dochodzi jednak do absurdu w wyżej już cytowanym dziele K urta Liicka. W śred­ niowieczu w edług niego zaczyna się „masowa niem iecka w ę­ drów ka" („deutsche M asseneinw anderung") do Polski. Twierdzi z zarozumiałością, że bez niem ieckiej kolonizacji nie byłoby możliwe w ogóle pow stanie m iast w Polsce. Dalej przypisuje Niemcom założenie na Śląsku w XIII w ieku ‘) W dziele pt. „Vom deutschen O sten“, W roclaw 1934, 244 KURT LOCK 100 m iast i 1000 wsi, ale niemieckość Śląska ogranicza ostrożnie tylko do Śląska Dolnego, co i tak jeszcze praw ­ dzie nie odpowiada. Klasztory cysterskie w W ielkopolsce to dla niego szerzyciele niemieckiej kultury rolnej, identyfi­ kow anej oczywiście z wysokim poziomem tej kultury. M iasta lokow ane na praw ie niemieckim w W ielkopolsce uważa on za miasta etnicznie niemieckie i pisze o licznym osiedlaniu Niem­ ców również i na wsiach wielkopolskich. Pomorze gdańskie było w edług niego w XV w ieku całkiem zgermanizowane i rze­ komo dopiero ustanie napływ u Niemców po roku 1466 oraz w ysiłki polonizacyjne Polski m iały ten stan zmienić. Konrada mazowieckiego, który sprowadził Krzyżaków do Polski, n a­ zyw a z tej przyczyny księciem stojącym pod silnym wpływem kultury niemieckiej, k tóry miał licznych rycerzy i duchow­ nych niem ieckich w swym otoczeniu. Te niczym nie uzasad­ nione w yniki służą mu do podkreślenia niemieckości Mazow­ sza, trudnej do udowodnienia naw et dla Lucka. Uzupełnia je on jeszcze fikcyjnym zupełnie twierdzeniem, że pod Płockiem musiała pow stać większa liczba wsi niemieckich. Nie odróżnia celowo kolonizacji niem ieckiej od kolonizacji na tzw. pra­ wie niemieckim, byle w ydatnie powiększyć ilość Niemców. Pisząc o zasiedleniu Podkarpacia przez Niemców (w rzeczy­ wistości całkiem w yjątkow ego na ziemiach naszych zjawiska) rozczula się nad tym, że nie bali się oni osiedlać w zagrożo­ nych ziemiach nadgranicznych, których Polacy dotąd unikali. Przekręcone przez mieszczan niemieckich polskie nazw y m iej­ scowe cytuje dalej jako dowody niemieckości danej wsi. Co więcej — polskie z pochodzenia nazw y Pilzna, Gorlic i Krosna uw aża za przyniesione przez Niemców, ponieważ przypad­ kowo istnieją również podobne nazw y na Śląsku i w Czechach, gdzie są one jednak również czysto słowiańskie. W spisach mieszczan, których nazw iska m ają świadczyć o niemieckości danego miasta, cytuje on nazw iska tylko niemieckie, a pomija polskie. A przecież kilka nazwisk, spotkanych przypadkowo w dokumencie, nie może być nigdy z naukow ego punktu w i­ dzenia dowodem na niemieckość całej osady. Uważa on za najbardziej im ponujące i cudowne zjawisko średniowiecza — 245 K OLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY silne przesianie polskiego narodu niemieckimi wyspam i etnicz­ nymi. W szyscy nauczyciele w polskich szkołach XIII wieku to — według niego — Niemcy. Z w yjątkow ą pasją niszczy Lück w szelkie ślady znaczenia cywilizacji polskiej dla w schodu Europy, obniża je lub zastę­ puje przez niemieckie. Uważa on, że dopiero w ciągnięcie nie­ mieckich sił do w spółpracy pozwoliło Polsce poprowadzić eks­ pansję na wschód. Kazimierzowi W ielkiem u w zdobyciu Rusi pomagać m iały „niemieckie oddziały posiłkow e" („deutsche Hilfstruppen"), a „pierwsze długotrw ałe zwrócenie się ekspan­ sji polskiej na w schód było w ięc przeprow adzone przy po­ mocy niem ieckich sił" („Polens erste dauerhafte m achtpoliti­ sche Ostwendung w urde also durchgeführt mit Hilfe deutscher Kräfte"). Przecieram y oczy zdumione dalej, gdy Lück twierdzi, że właściw ym tw órcą unii polsko-litew skiej był Niemiec Hanul, niczym widać byli panow ie krakow scy, naw et Jadw iga i Jagiełło. Te dwa ordynarnie sfałszowane fakty służą Lückowi do w yrażenia ubolewania, że niem iecka inicjatyw a budow ała drogi, z których skorzystali następnie Polacy w swej ekspansji na wschód. Polska od swego niemieckiego sąsiada miała otrzy­ mać taki dopływ sił w postaci mas niem ieckich i niem iec­ kich form kulturalnych, że to ułatw iło jej okrzepnięcie i roz­ rost państw a ku wschodowi. Polaków pochodzących ze Śląska w otoczeniu księcia W ładysław a Opolczyka z XIV w ieku uw aża za notorycznych Niemców, zgodnie z niemieckimi teo­ riam i adm inistracyjnym i z XX wieku, tak że dzięki temu pol­ skie rody rycerskie pochodzenia śląskiego osiedlone na Rusi uw aża on za rody niemieckie. To pozw ala mu z kolei rozpły­ w ać się nad zasługami tych rzekomo niemieckich rycerzy. Z faktem np. lokacji Kamieńca Podolskiego jako m iasta na praw ie niemieckim pod koniec XIV w ieku oraz z obecnością w nim w tedy kilku kupców niem ieckich potrafi połączyć sławę zbudowanej znacznie później i sławnej w XVI i XVII w. tw ierdzy polskiej w tymże Kamieńcu. Niem cy w edług niego budowali to „przedmurze chrześcijaństw a". Lück nie daruje zresztą niczemu w ielkiem u w historii polskiej: naw et zw ycię­ stwo polskie nad Krzyżakami pod Grunwaldem w roku 1410 246 KURT LOCK •chce w ydrzeć Polakom, gdy twierdzi zupełnie zresztą fałszy­ wie, że dowódca w ojsk polskich Zyndram z Maszkowic, to „dziecko niem ieckiej rodziny mieszczańskiej" („Kind eines deutschen Bürgergeschlechts") i że pieniądze na w ojska zaciężne dały Jagielle niemieckie miasta. Oszacowanie siły nie­ mieckiej w Polsce średniowiecznej według Lücka wypada nie­ zwykle przesadnie, oblicza on bowiem 20—25% Niemców na ogólną liczbę całej ludności państwa. Dla ustalenia procen­ tów zestaw ia specjalne spisy mieszczan, w których niew ątpli­ wych Polaków zalicza przecież do Niemców. Na Rusi znalazł w średniow ieczu aż 68 wsi niemieckich, twierdząc przy tym, że polskość dzisiejsza okolic na wschód od W isłoki to zasługa niem iecka i że bez Niemców — kraj ten byłby dziś ukraiński. Rzadkie i nieliczne posiłki niemieckie, zwykłe zjawisko zresztą w historii Europy średniowiecznej, nazyw a udziałem Niemiec w w ojnach i zdobyczach Polski, przypuszczając bez uzasadnienia, że rycerze niemieccy z tych posiłków pozosta­ wali częściowo w Polsce. Chodzi mu bowiem bardzo o zwięk­ szenie ilości niem ieckiej krwi u polskiej szlachty. Do tego służy mu również „masowe przechodzenie niemieckich mie­ szczan do polskiej szlachty" („M assenübergang deutscher Bürger in den polnischen Adel"). Elitę polską na Rusi Czer­ wonej uważa on za spolonizowanych Niemców, wysiłki w o­ jenne i gospodarcze tej rzekomo „szlachty niemieckiego po­ chodzenia" („des deutschstäm m igen A dels“) — za zasługi nie­ mieckie. W edług niego nie Polacy więc, ale Niemcy za­ słaniali Polskę i Europę przed napadami Tatarów i Turków. Również i w dziedzinie kościelnej Ruś ma wszystko za­ wdzięczać Niemcom. Niem ieccy biskupi lubuscy, roszczący sobie tylko teoretyczne praw a do zwierzchnictwa kościel­ nego na Rusi, mieli rzekomo obsługiwać katolików na Rusi. Niem cy następnie mieli zorganizować także stałą hierar­ chię kościelną na Rusi. N aw et bł. Jakuba Strepę, arcybiskupa halickiego, zaliczył do Niemców. Niemcy — to tw órcy i dzia­ łacze w polskim przemyśle kopalnianym, handlu i kulturze. W niemieckim Krakowie był polsko-niemiecki uniw ersytet, o który starał się za Kazimierza W ielkiego Niemiec, H enryk 247 KOLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY Kropelin, a w roku 1400 odnowicielem jego był Mateusz z Krakowa, pisarz miejski, a więc Niemiec. Niem ieckość Mi­ kołaja K opernika i W ita Stwosza dla Lucka oczywiście nie ulega wątpliwości. Rolę kulturalną W łochów osłabia, o ile może: zamek na W aw elu np. budowali Niemcy za pieniądze Niemća — Bonera. W szystko co wielkie, sławne, przemienia się w jego oczach w niemieckie. Te tłumy Niemców miały ulec później polonizacji i to, jak np. na Pomorzu, na drodze gwałtu ze strony polskiej. H itlerow scy autorzy idą jeszcze dalej, np. w spom niany już H. Kurtz. Dla niego naw et liczne romańskie budowle Polski są dowodem w pływ u niemieckiej kultury. Niemcy pokryli cały obszar W isły (Polski) siecią niem ieckich miast. Gwał­ tow na działalność karczunkow a chłopów niemieckich na Pod­ karpaciu zdobyła dla rolnictw a pas leśny szerokości 40 km, a ciągnący się od K rakowa do Lwowa. Ze w szystkich okolic zachodu przychodzili rycerze i budow ali silne tw ierdze skie­ row ane przeciwko napadom ze wschodu. N ajpiękniejszym przykładem jest linia obronna Dunajca. W ten sposób około roku 1400 cały obszar W isły był znowu w rękach niemieckich. Ta piękna baśń o średniowiecznej niemczyźnie ignoruje więc całą historię Polski. Państw a Polskiego — jego unii z Litwą — tak jakby nie było. N a północy mieli zasłaniać kraj W isły przed Litwinami Krzyżacy, a na południowym wschodzie ry ­ cerstw o i mieszczaństwo niemieckie pilnowało granic przed Tatarami. Chłop niemiecki miał upraw iać ziemię, mieszczanie niemieccy rządzili miastami. Cóż w takim razie czynili Polacy? — Oni tylko zazdrościli Niemcom i cała ich nienawiść w y ­ ładow yw ała się w prześladow aniach skierow anych „przeciw twórczym i solidnym Niemcom" („gegen die erfolgreichen und tuchtigen Deutschen"). Razem z upadkiem niem czyzny w la ­ tach 1500— 1600 szedł również i upadek jej dzieła, a więc sa­ mego państw a polskiego. Oto ew angelia w pajana ostatnio każdemu przeciętnem u Niemcowi o kolonizacji niemieckiej w Polsce. 248 ZACIERANIE POLSKOŚCI 4. Z a c i e r a n i e p o l s k o ś c i Ś l ą s k a i P o m o r z a . Szczególnie silne ataki nauki niemieckiej skierow ały się przeciw polskości Śląska i Pomorza — tych dwóch dzielnic polskich, na których Niemcom bardzo zależało. Już J. Voigt pisząc w r. 1827 „Geschichte Preussens" i zajmując się również spraw ą kolonizacji między Odrą i W isłą — cofa rozpoczęcie jej na koniec XII wieku. Pisze następnie o tłumach niemieckich kolonistów w ędrujących do „pozbawionych ludności obszarów Pomorza" („menschenleere Gebiete Pommerns"), gdzie w y­ datnie pomnożyły one liczbę ludności, skłoniły Słowian do przyjęcia chrześcijaństw a, w drożyły do niemieckiej oświaty, niemieckiego myślenia, niemieckiego porządku, praw a i zwy­ czaju. F. M ager w dziele zbiorowym „Vom deutschen Osten" pisząc o rozw oju krajobrazu kulturalnego na Pomorzu gdań­ skim twierdzi dosłownie: „Zawsze jeszcze należy stwierdzić, że Pomorze już przed rządami krzyżackimi nie było częścią państw a polskiego i że jego mieszkańcami aż do wędrówek ludów byli Goci, a nad N otecią Burgundowie, a więc Germa­ nie, którzy po swym odejściu zostali zastąpieni przez ludy w endyjskie. Ci W endow ie albo Pomorzanie... byli wprawdzie Słowianami, ale wyróżniali się w mowie, obyczaju i fizycznym wyglądzie mocno od Polaków. Pomorzanie żyli pod własnymi władcami i uw ażali Polaków za dziedzicznych wrogów." W jego ośw ietleniu Polacy nie byli wcale w r. 1308 lepszym kontrahentem przy objęciu Pomorza niż Krzyżacy lub Brandenburczycy, zwłaszcza że byli „kontynentalnie zorientowani" („kontinental orientierte"), a Niemcy mieli „czysto naturalne prawo... do pomorskiego k raju przejściowego" („rein natür­ liches Recht... auf das pom erellische Durchgangs- und Brücken­ land"). W sugestiach swych posuw a się tak daleko, że pisze np. o polskiej inwazji na Pomorzu, byle podtrzymać wrażenie, że Polacy nie są tu autochtonam i. Obniża dalej kulturalny po­ ziom polskiej gospodarki na Pomorzu, nazyw ając ją rabun­ kową, pisząc o w yjałow ieniu ról za polskich czasów, o tym, że grunta były małe i nieuprawne, wsie złożone z biednych chat drew nianych. Zamiast pługa używano drew nianej sochy i drew nianej brony, często była to tylko sękata gałąź. Ludność 249 KOLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY żyć musiała w niewolnictw ie i w ydana była na łupiestwo swych panów. Tym w spanialej za to m aluje obraz kolonizacji i pracy kulturalnej Niemców. Twierdzi następnie, że na Po­ morzu gdańskim już około roku 1300 wyższe i niższe ducho­ wieństwo oraz mieszczanie nielicznych miast to byli Niemcy. Za czasów krzyżackich rzekomo połowa ludności w yżyn gdań­ skich była już niem iecka i Zakon swą działalnością uczynił Pomorze krajem niezwykle bogatym. Polacy zaś przez 300 lat późniejszego panow ania mieli nic nie zdziałać, kraj opusto­ szał i upadł. O bcokrajow cy Polacy objęli tu tylko urzędy wszelkie świeckie i duchowne i zaczęli dzieło „ubożenia kraju" („Verarmung des Landes"), przynosząc ludności niesłychany ucisk. Konkludując M ager twierdzi, że „pozytywna niemiecka praca kulturalna przeciw staw ia się negatyw nej polskiej" („Po­ sitive deutsche und negative polnische K ulturarbeit standen sich hier gegenüber"). Podobne przekręcania faktów m ają miejsce i w literaturze dotyczącej Śląska. A M eitzen w t. IV Kodeksu dyplom atycz­ nego śląskiego pisze w r. 1863 nie o Polakach na Śląsku, lecz o Słowianach śląskich. Naliczył on aż 1500 wsi na Śląsku sko­ lonizowanych jakoby przez Niemców, a ogólną ich cyfrę oblicza na 150— 180 tysięcy głów osiadłych w średniowieczu. Cyfra ta, nigdy nie skontrolow ana, z uporem będzie pow ta­ rzana przez uczonych niemieckich aż do dzisiaj. By tak wielu ludzi móc na Śląsku pomieścić — stw arza się dalej fikcję o słabym zaludnieniu Śląska przed kolonizacją. C. Grünhagen w „Geschichte Schlesiens", w ydanej w Gotha w r. 1884, po­ w tarza więc znaną bajkę o niezwykłym zniszczeniu Śląska przez Tatarów w r. 1241. Nowi autorzy idą jeszcze dalej: W. Volz w zbiorowym dziele „Vom deutschen O sten" twierdzi, że Śląsk nazwę swą zawdzięcza germańskim Silingom, najda­ w niejszym mieszkańcom Śląska. Słowianie byli na Śląsku przybyszam i gdzieś z dalekiego wschodu od Pińska i Kijowa, liczbowo byli nieliczni i mieli prym ityw ną kulturę. Tatarzy, którzy następnie w r. 1241 wym ordowali tę nieliczną ludność słowiańską, sprawili, że w ten sposób „otw arta środkowo-śląska urodzajna nizina została pozbawiona ludności" („so w urde 250 ZACIERANIE POLSKOŚCI die offene, mittelschlesische Fruchtebene m enschenleer“). Tylko w górno-śląskich lasach ocalało nieco słowiańskiej lud­ ności przed pogromem i dzięki temu uratow ali się oni tam do dzisiaj. Kiedy więc zaczęło się średniowieczne „odzyskiwanie niemieckiego obszaru wschodniego" („W iedergewinnung des deutschen Ostraumes") i Niem cy zaczęli rąbać lasy i osuszać bagna, szybko opanow ali Śląsk Dolny i po 60 latach Śląsk był praw ie cały niemiecki. Te naiwne i niezgodne z praw dą przedstaw ienia germ anizacji Śląska odpowiadają oczywiście politycznym tendencjom. Im bliżej naszych dni — tym więcej tych naiwności i bezczelności w nauce niemieckiej. W iele fan­ tazji wnosi w stosunki śląskie J. Klapper piszący w r, 1938 w „Geschichte Schlesiens“. Śląsk jest według niego odwiecz­ ną ziemią germańską. N apierający zaś do rzeki O dry Słowia­ nie mieli się tu wymieszać z resztą W andalów. Co więcej — przejęli gotowe już pola, mieszkania, gospodarkę, grody, targi, groby i m iejsca kultu od Germanów. Ślązacy w takim ujęciu są więc rasow o pół-Germanami, a kulturalnie są nimi całko­ wicie. Nic nie znaczący Słowianie śląscy żyjący w słowiań­ skim okresie przejściow ym (slavische Zwischenzeit) zubożyli tylko kraj. N a szczęście kulturę uratow ała średniowieczna nie­ miecka kolonizacja i w tedy „obraz się zmienił z przybyciem Niemców" („das Bild w andelt sich mit dem Einzuge der Deut­ schen"). Dla zachowania w rażenia ciągłości kultury niem iec­ kiej na Śląsku daje Klapper w zruszające w prost opisy uczuć, jakich doznawali koloniści niem ieccy na Śląsku w XIII wieku. Mieli tu oni zastać wielki procent krw i nordyckiej w śród ry ­ cerstw a i chłopów słowiańskich, z których rekrutow ali się pa­ nowie rządzący resztą Słowian. M iały też być jeszcze jakieś resztki dawnych wschodnich Germanów, a naw et krajobraz kulturalny przypominał jeszcze niemieckim przybyszom ger­ m ańską przeszłość Śląska. Kolonizacja niemiecka według Klappera to tylko pow rót ludności Śląska do jedności ducho­ w ej i m aterialnej z narodem niemieckim. 251 K OLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY 5. K o l o n i z a c j a n o w o ż y t n a . Również kolonizacja niem iecka w Polsce w czasach now o­ żytnych przedstaw iona je st przez nauką niem iecką w krzy­ wym zwierciedle. W spom niany już prof. Hasse przedstawia ówczesne w arunki w Polsce jako opłakane, opow iadając o po­ wrocie wielu Niemców do ojczyzny w XVIII wieku, co ma za­ kryć nieprzyjem ne fakty poryw ania ludzi z Polski dokony­ w ane przez Fryderyka II. W edług niego Fryderyk II był w ła­ śnie opiekunem uciskanych kolonistów, którzy dziąki jego staraniom mogli opuszczać Polską, i wówczas „ciągnęły całe grupy niem ieckich w ieśniaków pod ochroną pruskich huzarów i dragonów z pow rotem do ojczyzny" („zogen ganze Scharen deutscher Bauern unter dem Schutze preussischer H usaren und D ragoner nach der Heim at der V äter zurück”). W yniki drugiej kolonizacji niem ieckiej XVII i XVIII w ieku przedsta­ w ia Hasse jako im ponujące pisząc: „Po raz drugi w historii były całe w ielkie obszary naszych prowincji, m iasta i wsie zdo­ byte przez niem iecką pracow itość i niem iecką inteligencję". W ielkopolska tą podw ójną falą niem iecką tak została przero­ biona, że dzisiejsi tam Polacy są to w gruncie rzeczy Niemcy z pochodzenia. Lück znowu pomimo polonizacji Niemców śledzi ich dalsze losy i zapisuje na dobro niemczyzny. Dwaj Niemcy z pocho­ dzenia mieli być filarami Kościoła katolickiego w Polsce w do­ bie reformacji: kardynał Stanisław Hozjusz i biskup M arcin Kromer. Przecenia następnie w pływ y kulturalne saskie, które raczej rozkładały niż budow ały Polskę. W XVIII w ieku Niem­ cy w ydają się być jedynie postępow ym elementem wśród ogólnego upadku w Polsce. Pojaw iająca się za Stanisława A ugusta industrializacja Polski — to zasługa „masowych w ę­ drów ek" Niemców, król zaś ten rzekomo oparł odrodzenie kultury w Polsce o sztukę i naukę niemiecką. Lück umyślnie nie patrzy na spraw y polskie z pew nej perspektyw y i nie ma­ luje szerokiego tła, tak że odnosi się wrażenie, że to tylko Niem cy tworzyli historię Polski, a Polacy spełniali przy tym jakąś uboczną i niechlubną raczej rolę. 252 KOLONIZACJA NOWOŻYTNA Przy omawianiu kolonizacji Fryderyka II wszystkie wysiłki Lücka idą w tym kierunku, by udowodnić, że germanizacja zaboru pruskiego to w ynik uprzedniej jeszcze z polskich cza­ sów kolonizacji niemieckiej, a nie celowa akcja tego króla i w ynik rozbiorów. Szczególnie Pomorze, ten „stary kraj za­ konny", uważa za silnie zamieszkany przez Niemców, których nie potrafiły spolszczyć mimo gwałtownych w ysiłków polskie czasy przejściow e (Übergangszeit). W przypisyw aniu Niem­ com w szystkiego idzie tak daleko, że kładzie na ich konto naw et narodow e odrodzenie się Polaków w XIX wieku, nazy­ w ając je „niemieckim dziełem odnowy" („das deutsche Erneu­ erungsw erk"). Niemcom zawdzięczać ma więc Polska swoje uprzemysłowienie, pow stanie polskiego mieszczaństwa, z k tóre­ go wyszli tacy polscy patrioci jak: Dekert, Lelewel, Pol, Dietl, Traugutt, Hofbauer (Dworzak). Elementy te, jako rzekomo nieszlacheckie, nie były odpowiedzialne za upadek Polski i dlatego przyczyniły się do odnowienia narodu. Niemiecka w spółpraca m iała również odbudować polskie życie duchowe, przy czym Lück w ym ienia tu jako Niemców: Lindego, Schucha, Bandtkiego, N ehringa, Estreichera, Hubego, Helcia, Gillera, Liskiego, Balzera, Finkla, Zeissnera, Kolberga, Glogera, H oene-W rońskiego, Kremera, Libelta, Anczyca, Berenta, Oppmanna, Rydla, W eissenhoffa i Tetm ajera. Tworzyć oni mieli pod wpływem literatury i kultury niemieckiej. N ikt z Pola­ ków oczywiście nie zaprzecza, że ci czołowi w życiu kultural­ nym synowie Polski byli pochodzenia niemieckiego. Pocho­ dzenie to jednak było faktem tak już odległym, że niejedno­ krotnie poza nazwiskiem nic nie miało wspólnego z niemieckością. Poza tym w szyscy ci ludzie czuli się Polakami i jako tacy działali razem z w ielu innymi rdzennymi Polakami, któ­ rych liczba je st oczywiście bez porów nania większa. Lück kończy swe dzieło znam iennym oświadczeniem: „Niemiec w Polsce zasłużył więc sobie na prawo ojczyzny w tym kraju przez uczciwą pracę" („Der Deutsche in Polen hat sich also das H eim recht in diesem Lande durch ehrliche A rbeit ver­ dient"). Dziś wiemy, o jakie prawo w stosunku do ziem pol­ skich Niemcom chodziło. 253 KOLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY Znany nam już H asse jest zwolennikiem pruskiej Komisji Kolonizacyjnej z 1886 roku, ale denerw uje go zbyt powolne jej tempo działania. Polaków przedstaw ia on jako stroną ata­ kującą pod przewodem księży, przeciw czemu Niem cy bronią się tylko. Zarzucając państw u słabą rękę wobec Polaków — przypisyw ał mu naw et w yniki polonizacyjne: „Państwo pruskie jako polonizator" („Der preussische Staat als Polonisator"). Takim ujęciem judził on niew ątpliw ie niem iecką opinię pu­ bliczną do dalszych prześladowań żywiołu polskiego. Przed­ staw iając um yślnie położenie Niemców na ziemiach polskich pod zaborem pruskim jako rozpaczliwe — nam awia do stoso­ w ania wobec Polaków ustaw w yjątkow ych. Zaleca więc prze­ jęcie przez państw o całej w ielkiej w łasności ziemskiej, w y­ danie zakazu pozbyw ania się przez Niemców ziemi, podnie­ sienie funduszu Komisji Kolonizacyjnej, w ydanie praw a o przy­ musowym w ykupie ziemi z rąk polskich. Zaleca dalej ograni­ czenie polskiej akcji osadniczej, popieranie em igracji polskiej a zahamowanie imigracji. W nienaw iści do polskości chw yta się śmiesznych w prost rozwiązań, takich jak np. projekt, aby w polskich okolicach nie budować kolei, by nie zakładać uni­ w ersytetu w Poznaniu, w obawie przed studentam i polskimi. Głosząc hasło, że państw o niemieckie jest państw em kolonial­ nym, i uw ażając za najw iększy wyczyn narodu niemieckiego zniemczenie W schodu — popycha nadto do „zniemczenia w szystkich pozostałych jeszcze części Rzeszy a zam ieszkałych przez obce narodow ości" („alle frem dvölkisch besiedelten Reste des Reichsgebietes einzudeutschen“). Temu zadaniu ma się podporządkować cała polityka w e­ w nętrzna państwa, prow adzona planowo, która ma zatrzymać na stałe Niemców osiadłych na wschodzie i wzmocnić ich szeregi przez dopływ now ych kolonistów. Zakres działania Komisji Kolonizacyjnej chce rozszerzyć i na Śląsk i na Prusy W schodnie w obawie przed odradzającą się tam polskością. Radzi ściągać Niemców z zagranicy i osiedlać ich w polskich prow incjach Niemiec. W ysuw a wreszcie niesłychany jak na owe czasy projekt „niemieckiej granicy w ojskow ej". Pragnie on, by wzdłuż całej granicy wschodniej ówczesnych Niemiec 254 KOLONIZACJA NOWOŻYTNA utworzono szeroki pas osiedli niemieckich, które oddzieliłyby Polaków z Rzeszy od Polaków z Rosji i z Austrii, /W pasie tym należałoby wszelkimi środkami popierać emigrację Pola­ ków. Miał on też oczywiście na myśli przymusowe już w y­ siedlanie. Umocnienie niemczyzny na wschodzie Rzeszy ma służyć według Hassego dalszemu marszowi zaborczemu na wschód po linię Grodno—W arszaw a—Kraków. W takim obra­ zie przyszłości jasnym jest, że nie ma miejsca dla państw a polskiego, a naw et dla narodu polskiego. N ierealność i nielogiczność nauki niemieckiej w kwestii kolo­ nizacji, jak to w ynika z obecnej rzeczywistości, jest celowym oszustwem dla celów politycznych, zatracającym zdrowy sens praw dy i obniżającym m oralne zasady nauki. Nie należy lekce­ ważyć roli niemieckiej nauki historycznej w przygotow aniu obu w ojen światow ych To współżycie nauki z polityką dokonało się przede wszystkim w ram ach państw a pruskiego. Cień Askańczyków, m argrabiów brandenburskich i Fryderyka II zaciążył nad nauką pruską, a z chwilą stw orzenia przez Prusy cesarstw a — i nad całą nauką niemiecką. Ponieważ duch pruski urodził się wśród walki i gwałtów nad Słowianami, kolonizacja i ger­ m anizacja wschodu była jego głównym motorem działania. Ze­ spolenie historii z polityką dokonywało się szczególnie szybko po r. 1871, a przyczyniła się do tego w dużej mierze działalność publicystyczna i naukow a znanego niemieckiego historyka H enryka Treitschkego (1834— 1896). Treitschke, zwolennik na­ rodowego państw a niemieckiego pod egidą Prus, był wprost entuzjastą ducha pruskiego. Opanowanie Prus W schodnich uważał za najw iększy wyczyn kolonizatorski wieków średnich, za czyn heroiczny. Pochwalał oczywiście politykę zaborów, siły państw a przed prawem i przymusowej germanizacji. Zwalczał również całość społeczeństwa polskiego, nie cofając się przed jego zohydzaniem. Niesumienność, fałsz oraz tendencyjność w przedstaw ianiu faktów historycznych zaczęły się szerzyć w atmosferze w ytw orzonej przez Treitschkego. Do białości roz­ palił te nacjonalistyczne marzenia niemieckie — Hassę. Kolo­ nizację niem iecką zaczęto coraz częściej widzieć w barwach w ym aganych przez nakazy bieżącej polityki. 255 KOLONIZACJA W ŚW IETLE LITERATURY Przegrana pierwszej w ojny światowej niczego nie nauczyła Niemców. Z w iększą jeszcze pasją przystąpili do ataku na Polskę. Teraz dopiero zaroiło się od m nóstwa prac popular­ nych i naukow ych traktujących o kolonizacji niemieckiej. Od chwili pow stania Trzeciej Rzeszy i paktu o nieagresji z Polską uczeni niem ieccy pod pokryw ką zaznajam iania się z nowym pokojowo nastaw ionym sąsiadem szerzą coraz śmielej zasługi i osiągnięcia kolonizacyjne w Polsce. Prace nad tym tematem wchodzą w prost w stadium gorączkowych przygotowań. Uczeni kują broń celem zm iany znienawidzonego traktatu w W ersalu. Jad sfałszowanego obrazu kolonizacji niemieckiej w Polsce w sącza się do wszelkich opracow ań nauki niem iec­ kiej. Szczególnym tupetem odznaczała się tu om awiana już książka Kurta Lucka, dająca w prost hasło do niezmiernego ożywienia się zainteresow ań nauki niem ieckiej kolonizacją w Polsce. N aród niemiecki, prześw iadczony przez naukę, pu­ blicystykę, prasę o w yłącznych swych zasługach kulturalnych w Polsce, o rzekomym masowym napływ ie kolonistów nie­ mieckich oraz o niższości i nieproduktyw ności Polaków, stanął w r. 1939 w obliczu w ojny z Polską. Polska w ydała się prze­ ciętnem u Niemcowi terenem, do którego on miał lepsze p ra­ wo niż Polak. Polska zaś, przedstaw iona ponadto jako więzienie narodów, zwłaszcza rzekomo silnej mniejszości niemieckiej, w ydała się godna ukarania. Polskość W ielkopolski, Śląska czy Pomorza przedstawiono Niemcom jako sztuczną, uzyskaną przez w ypędzenie w r. 1918 wielu milionów Niemców i niesły­ chany ucisk. O kupacja Polski przez Niemców i cały zapro­ w adzony w niej w śród niesłychanych gwałtów „nowy porzą­ dek" — również podtrzym yw any był przez kłam stw a o kolo­ nizacji niemieckiej. Literatura na ten tem at m iała udow adniać praw a Niemiec do zajętego terenu i uspraw iedliwiać niem o­ ralne postępow anie wobec Polaków. Ta na urząd robiona literatura w ojenna w ogóle nie ma już nic wspólnego z nauką. Jest to tylko najgorszego gatunku publicystyka propagando­ wa, posługująca się jedynie naukow ym i terminami. W szelkie poszukiwanie praw dy rozpłynęło się w śród tej nierealnej, za­ trutej atmosfery. 256 ZAKOŃCZENIE O bserw acja pochodu niemieckości na wschód kosztem ziem słowiańskich w ykazała nam w ystarczająco, że samą koloni­ zacją 'N iem cy nigdy nie mogliby dojść do zadowalających ich wyników. Kolonizacja była zawsze jednym tylko ze środ­ ków germ anizacyjnych, a nie podtrzym ywana przez siłę poli­ tyczną państwa, z chwilą gdy znalazła się na terenie obcym, rychło traciła na sile i ulegała narodow ej zatracie. Okazało się też, że zgerm anizowanie ziem słowiańskich, czy naw et ściśle polskich, nie dokonało się drogą w yparcia rodzimej lud­ ności przez Niemców. Ludność ta została wszędzie na swym m iejscu i uległa tylko w długim procesie ucisku i izolacji po­ wolnemu zniemczeniu. Ludność też tych terenów jest rasowo w przew ażającej liczbie polska czy słowiańska, choć mówi dziś językiem niemieckim. Stosunek rasowej ludności niemieckiej na tych terenach w aha się zależnie od okolicy od 10 do 30%, nie jest jednak nigdzie większy. Bardziej niemieckie rasowo są zawsze m iasta niż wieś, choć tego nie można uważać za regułę, zwłaszcza że zniemczona ludność okoliczna, rasowo słowiańska, zalała w XIX w ieku dawne niemieckie kolonialne nieraz miasta. Jest jasne, że do dziś dnia zachowane polskie czy słowiańskie nazw iska w ielu Niemców między Łabą a Odrą są dowodem bezpośrednim ich słowiańskiego czy polskiego pochodzenia. O wiele jednak w ięcej Słowian kryje się dziś wśród nazwisk czysto naw et niemieckich, pow stałych w dobie tw orzenia się nazwisk, gdy rasowi Słowianie czy Polacy ulegli w dużym już stopniu językow ej germanizacji. Niemcom do tych ziem nie dała praw a żadna przew aga liczbowa ludzi ich rasy, prawo to sami sobie uzurpowali mieczem i siłą. Na zewnątrz na uspraw iedliwienie tych faktów opow iadają o pokojowej kolonizacji elementem niemieckim przesadzając jej znaczenie, 17 K o lo n iz a c ja n ie m ie c k a 257 ZAKOŃCZENIE siłą i liczbą Niemców. Dzięki temu zdołali wmówić w wielu, że kolonizacja jest jakim ś uniw ersalnym środkiem na zgermanizowanie prow incji polskich. Złudzeniu temu ulegali zarówno . F ryderyk II jak i Bismarck czy kanclerz Bulów. Życie dało im inną odpowiedź. Niesposób zaprzeczyć temu, żeby Niemcy nie osiągali sukcesów germ anizacyjnych na zachód od ziem polskich. Owszem, udało im sią to dzieło w dużej mierze przez narzucenie swego języka tubylcom. Sprzyjała im w tym oka­ zja dziejowa, która trw ała dość długo w średniowieczu, a po­ legała na młodszości cyw ilizacyjnej św iata słowiańskiego wobec germańskiego, który zdołał prędzej nasiąknąć pier­ wiastkam i wyższej kultury ludów romańskich. Do r. 1000 zdo­ łali Niemcy podbić teren zam ieszkały przez Słowian zacho­ dnich, który oznaczymy cyirą 100, dziś na tym terenie mieszka zaledwie 2,4% ludności używ ającej jeszcze języka słowiań­ skiego. Do r. 1466 teren podbojów objął zarówno resztę dzie­ dzictwa zachodnich Słowian, jak i część terytorium narodo­ wego polskiego, a był już nieco mniejszy; możemy oznaczyć go cyfrą 75. Dziś na tym terenie mieszka jeszcze 20% ludności mówiącej po słowiańsku. Koniec XVIII w ieku stw orzył dla Niemiec drugą, niezwykle korzystną koniunkturę polityczną, związaną z upadkiem państw a polskiego. W toku tarć i zmian politycznych z narastającą potęgą słow iańskiej Rosji udało się Niemcom opanować dalszą część terenów m acierzystych Polski, których obszar oznaczyć można już tylko cyfrą 55, a który zamieszkiwało 54% Polaków. W ciągu więc 1000-letniego pochodu niemczyzny na W schód, żywioł niemiecki i germ anizacja Słowian natrafiała mimo wszystko na coraz to większe trudności. Obszar zaborów był coraz mniejszy, pro­ cent pozostałych Słowian rósł. Germanizacja rozbiła się wreszcie w yraźnie w XIX w ieku o zw arty obszar narodu pol­ skiego. Obszar ten staw ił niezwykle zacięty i zwycięski opór. W iek XIX w brew pozorom krył w sobie złą koniunkturę poli­ tyczną dla Niemiec. N astępow ał też rów noczesny renesans ■ Słowiańszczyzny. Renesans ten znalazł swe odbicie w w yni­ kach traktatu wersalskiego. Zaczęło się polityczne w ycofy­ 258 ZAKOŃCZENIE wanie się Niemiec ze W schodu, a wraz z nim proces odniemczenia opuszczonych terenów. W szystko dziś w skazuje na to, że cofanie to nie zakończyło się jeszcze i że Niemcom przyj­ dzie opuścić dalsze terytoria słowiańskie w kierunku swych dawnych siedzib za Łabą, na początku średniowiecza. Legenda o skuteczności kolonizacji i jej liczebnych czy kulturalnych w ynikach leży w łaściwie w gruzach. Całość procesów germanizacyjnych sprowadza się do stosunku siły obu elementów, niemieckiego i polskiego, a siła ta ma swe przejaw y w prze­ sunięciach terytorium państwowego. Trwałość zaś przesunięć leży w koniunkturze ogólno-europejskiej gry sił, czy naw et jak dziś ogólno-światowej. Czas od XIX w ieku pracuje już dla Słowian. Na próżno starali się Niem cy Trzeciej Rzeszy, odrzu­ ciwszy wszelkie skrupuły i płaszczyki pozorów, w szybkim czasie przy użyciu nagiej, nie ukryw anej już siły politycznej odwrócić kartę dziejową na ziemiach polskich. Germanizacja rozbija się o w arunki życiowe i moment dziejowy. Dziś już jest wszystkim jasne, że to nie kolonizacja decyduje o niemieckości tej czy owej ziemi, ale miecz. 259 L I T E R A T U R A a) p o !s k a B a l z e r O., O N iem cach w Polsce, K w art. H istor., t. XXV, Lwów 1911. B a r a n o w s k i I., W sie holenderskie na ziemiach polskich, Przcgl. H istor., t. 19, W arszaw a 1915. B u j a k Fr., H istoria osadnictw a ziem polskich w krótkim zarysie, W ar­ szawa 1920. — Studia nad osadnictw em M ałopolski, cz. 1, Rozpr. wydz. filoz. A k. Urn., t. 47, Kraków 1905. B u z e k J., H istoria polityki narodow ościowej rządu pruskiego wobec Po­ laków, Lwów 1909. C i c h o c k a - P e t r a ż y c k a Z., Żywioł niemiecki na W ołyniu, Bibl. Szkoły H andl. w W arszawie, 1933. D ł u g o p o l s k i E., Bunt w ójta A lberta, Roczn. Krak., t. VII. D o b r o w o l s k i K., N ajstarsze osadnictw o Podhala, Lwów 1935, Badania z dziejów społ. i gosp., N r 20. G ą s i o r o w s k a . N., H istoria społeczno-gospodarcza Polski, W iedza 0 Polsce, t. Ia. G i 1 e w i c z A., Stanow isko i działalność gospodarcza W ładysław a Opolczyka na Rusi w latach 1372—1378, Lwów 1929. G r ó d e c k i R., W ole i Lgoty, Studia z historii spoi. i gosp., poświęcone prof. Dr. Fr. Bujakowi, Lwów 1930. I n g l o t St., H istoria społeczna i gospodarcza średniow iecza, Lwów 1938. — Problem kolonizacji flam andzko-holendcrskiej w N iem czech 1 w Polsce, K w art. H istor., t. XLII, z. 4, Lwów 1929. K o m o r n i c k i St., Polska na zachodzie w św ietle cyfr i zdarzeń, cz. 1, Z abory i kolonizacja niemiecka do r. 1848, odb. z „Ekonom isty Polskiego“, Lwów 1894. K o n o p c z y ń s k i Wl., Polska w dobie w ojny siedm ioletniej, cz. I i II, Kraków 1909— 1911. — W ielkopolska w dobie Rzeczypospolitej szlacheckiej, Rocz. Histor.. I, Poznań 1925. 260 LITERATURA K o r z o n T., W ew nętrzne dzieje Polski za Stanisław a A ugusta, wyd. 2, t. VI, W arszaw a 1897/8. K o z i e r o w s k i St., A tlas nazw geograficznych Słowiańszczyzny Z acho­ dniej, z. I, II a i II b, Poznań 1934— 1937. — O bce rycerstw o w W ielkopolsce w X III—X V I w., Poznań 1939. K u t r z e b a St.. H istoria rodziny W ierzynków , Roczn. Krak., t. II. — Ludność i m ajątek K azim ierza w końcu X IV stulecia, Rocz. Krak. III. L e p u c k i H., D ziałalność kolonizacyjna Marii T eresy i Józefa II w Galicji 1772— 1790, Badania z dziej. spot. i gosp., N r 29. L u d k i e w i c z Z., O sady holenderskie na nizinie sa-rtawicko-nowskiej, T oruń 1934, W yd. Inst. Bałt. M a ń k o w s k i A., O osadnictw ie na Pom orzu w dobie w ojen szwedzkich, W yd. Inst. Bałt., Bydgoszcz 1934. P a r a d o w s k i J., O sadnictw o w ziemi chełm ińskiej w w iekach średnich, Lwów 1936, Badania z dziej. spoi. i gosp., N r 28. P a ż y r a S t a n . , Studia z dziejów m iast na Mazowszu od X III do począt­ ków X X wieku, Lwów 1939. P e r s o w s k i Fr., O sadnictw o w dorzeczu średniego biegu Sanu, Studia z historii społecznej i gospodarczej, poświęcone prof. dr. Fr. Bujakowi, Lwówr 1931. — O sady na praw ie ruskim, polskim, niemieckim i wołoskim w ziemi lwowskiej, Badania z dziej. spoi. i gosp. N r 3, Lwów 1926. P o l s k i e P o m o r z e , t. II, Przeszłość i kultura, W yd. Inst. Bałt., T oruń 1931. P t a ś n i k J., M iasta i mieszczaństw o w daw nej Polsce, K raków 1934. R u t k o w s k i J., P rzebudow a'w si w Polsce po w ojnach z połow y XVII wieku, Kwart. H istor. 30, Lwów 1916. — Zagadnienie reform y rolnej w Polsce X V III wieku na tle reform przeprow adzanych we w’siach m. Poznania, Poznań 1925. S o c h a n i c w i c z St., W ójtostw ra i sołtystw a pod względem prawnym i ekonom icznym w ziemi lwowskiej, Lwów 1921. S u k i e n n i c k i W., Pruska polityka kolonizacyjna na ziemiach polskich 1889—1919, W arszaw a 1931. Ś w i a t o p o g l ą d m o r s k i , T oruń 1934. W yd. Inst. Bałt. T y c T „ Początki kolonizacji na praw ie niemieckim w W ielkopolsce, Poznań 1924. — W alka o kresy zachodnie, Rocz. H istor., t. I, Poznań 1925. T y m i e n i e c k i K., K olonizacja a germ anizacja Śląska w w iekach śre­ dnich, K atow ice 1937, W yd. Inst. Śląskiego. t 261 LITERA TURA T y m i e n i e c k i K., Ludność w iejska w krajach polabskich i pomorskich w wiekach średnich, Slavia O ccidentalis, t. I, Poznań 1921. — N apływ N iem ców na ziemie polskie i znaczenie praw a nie­ mieckiego w średnich w iekach w Polsce, Roczn. H istor., X, 1934. — N iem cy w Polsce, Roczn. H istor., XII, 1936. — Podgrodzia w północno-zachodniej Słowiańszczyźnie i pierwsze lokacje m iast na praw ie niemieckim , Slavia O ccidentalis, t. II, Poznań 1922. — Polszczenie się Niem ców w m iastach wielkopolskich w XV w ieku, Roczn. H istor., XIV, 1938. — Procesy tw órcze form ow ania się społeczeństw a polskiego w wiekach średnich, W arszaw a 1921. Przem iany społeczno-gospodarcze a germ anizacja Śląska w wie­ kach średnich, Pam iętnik V Z jazdu H istoryków Polskich, W arszaw a 1930. — — R ecenzja dzieła: „D eutschland und Polen“, Roczn. H istor., IX, 1933. W o j c i e c h o w s k i Z., Dzieło o związkach Polski z Francją w wieku XII. Roczn. H ist., XI, 1935. — E lem enty rodzinne w polskiej cywilizacji, Poznań 1934. W o j t k o w s k i A., Pod rządam i pruskim i do roku 1848, Roczn. H istor., I, Poznań 1925. — D ziałalność pruskiej komisji kolonizacyjnej, T oruń 1933. W r o n a D., W sie na łańcuckim wilkierzu, Przegląd Praw a i Adm., t. 47, Lwów 1922. Z i m m e r m a n n K., F ryderyk W ielki i jego kolonizacja rolna na ziemiach polskich, Poznań 1915. b) n i e m i e c k a A u b i n H., Z u r Erforschung der deutschen Ostbewegung, Leipzig 1939. B ä r M., D ie BambergeT bei Posen, Z eitsch rift f. Gesch., Posen 1882, I. — W estpreussen unter Friedrich dem G rossen, Leipzig 1909. B r e y e r A., Das D eutschtum in M ittelpolen, Jom sburg, II, s. 74. D o u b e k Fr. A. —- S c h m i d t H. F., Das Schöffenbuch der D orf­ gem einde Krzemienica. H a m p e K., D er Zug nach dem O sten, Leipzig—Berlin 1921. H o r s t - G o t t h a r d O s t , D ie zw eite deutsche O stsiedlung im Drago, und K üddow -G ebiet, T eil 1, Leipzig 1939. 262 LITERATURA J e g o r o w D. N., Die K olonisation M ecklenburgs im 13. Jahrhundert, Breslau 1930/32. K a i n d l R. F., Die D eutschen in O steuropa, Leipzig 1916. — G eschichte der D eutschen in den K arpatcnländcrn, G otha 1907. Karasek A. u. L ü c k K., Die deutschen Siedlungen in W olhynien, Plauen 1931. K a u d e r V., Das D eutschtum in Polen, Leipzig 1940. K e y s e r E., D er Kampf um die W eichsel, S tu ttg a rt 1926. K o s s m a n n O., Das alte deutsche Lodz, D eutsche W issensch. Z eitschrift für Polen, H. 30, 1936. — Die deutschrechtliche Siedlung in Polen, dargestellt am Lodzer Raum, O stdeutsche Forsch., Bd. 8. — V oraussetzungen der deutschen O stsiedlung seit dem M ittelalter, Jom sburg, III, 1939. — Elem enty rodzim e \v polskiej cywilizacji, Poznan 1934. K ö t z s c h k e R. u. E b c r t W., G eschichte der ostdeutschen Koloni­ sation, Leipzig 1941. L a u b e r t M., D ie preussischc Polenpolitik. L ü c k K., D eutsche A ufbaukräfte in der Entwicklung Polens, O stdeutsche Forschungen, Bd. 1. — Mager Die deutschen Siedlungen im Cholm er und Lubliner Lande, Leipzig 1933. F., D ie Entw icklung der K ulturlandschaft Pommcrellcns, Veröffentl. der Schles. G esellschaft für Erdkunde, 21, Breslau 1934. — G eschichte der L andeskultur W estpreussens und des N etze­ bezirks bis zum Ausgang der polnischen Z eit, Berlin 1936, Sehr, des Inst, für O steurop. W irtschaft, Bd. 5. M ü l l e r A., D ie preussische K olonisation in N ordpolen und Litauen (1795— 1807), Berlin 1928, Studien zur Gesch. d er W irtschaft u. G eisteskultur, Bd. IV. — Vom D eutschtum Kongresspolens und seiner H erkunft, D eutsche B lätter in Polen, VI, Poznan 1929. R e i s e r D., Lebensraum der D eutschen im Kalischer Land, Leipzig 1941. R h o d e G., Das Siedlungswerk Friedrich d. G rossen und die Deutschen aus Polen, D eutsche Wiss. Zeitschr., H. 36, Poznan 1939. S a u e r E., D er A del w ährend der Besiedlung O stpom m erns, S tettin 1939. S c h i l l i n g F., U rsprung und F rühzeit des D eutschtum s in Schlesien und im L and Lebus, O stdeustchc Forschungen, Bd. 4—5. S c h l e i n i t z H., Besiedlung und Bevölkerung der südlichen G renzm ark, G renzm ärkische H eim atblätter, 1936. 263 LITERA TURA S c h m i d t E., G eschichte des D eutschtum s im L ande Posen un ter p ol­ nischer H errschaft, Bromberg 1904. — R eklam blätter zur H eranziehung deutscher Kolonisten im 17. u. 18. Jahrh., Z eitschr. d. H ist. G esellschaft f. d. Provinz Posen, X VIII. S c h n e i d e r L., Das K olonisationsw crk Josefs II. in Galizien, O stdeutsche Forschungen, Bd. 9. S c h u b e r t — F i - k o n i s c h e r G., D ie V erbreitung der D eutschen S tad t­ rechte in O steuropa, W eim ar 1942, Forschungen zum D eutschen R echt, Bd. IV, H. 3. S c h u l z W., D ie zw eite deutsche O stsiedlung im w estlichen N etzegau, D eutschland und der O sten, 9. 10. 1938. S 'e e f e i d t F., Q uellenbuch zur deutschen A nsiedlung in Galizien unter K aiser Josef II., O stdeutsche Forschungen, B. 3. S o m m e r f e l d W., G eschichte der G erm anisation des H erzogtum s Pom ­ m ern oder Slavien, 1896. S t a r i t z E., D ie W est—Ostbewegung in der deutschen G eschichte, Bres­ lau 1935. W e h r m a n n M., G eschichte von Pommern, Bd. I, G o th a 1919. Poza tym autor korzystał z łaskaw ie udzielonych mu rękopisów na­ stępujących prac: F r i e d b e r g M., E lem enty rodzim e a wpływ y niem ieckie w u stro ju i kultuTze Polski średniow iecznej. B a s z c z y ń s k a O., Ród H erburtów . L e h r - S p ł a w i ń s k i T., Geneza i praojczyzna Słowian. M i t k o w s k i J., D zieje Pom orza Zachodniego. P i w a r s k i K., D zieje Śląska w czasach now ożytnych, cz. I. — D zieje Prus W schodnich w czasach now ożytnych. 264 SPIS MAPEK Str. 1. Polskie ziemie m a c i e r z y s t e ....................................................... . . 11 2. Słowiańszczyzna zachodnia w XVI w i e k u .................................................. 65 3. Średniowieczna kolonizacja n ie m ie ck a ...........................................................133 4. D ruga kolonizacja n ie m ie c k a ..........................................................................167 5. K olonizacja fryderycjańska i jó z e fiń s k a ...................................................... 181 6. K olonie niemieckie w K rólestw ie i na W o ł y n i u ...................................... 200 7. Początki kolonizacji niem ieckiej w P o l s c e ............................................269 265 SPIS T R E Ś C I Str. W s t ą p .................................................................................................................... 5 I. C harak ter słow iański pierw otnego zaludnienia i k u ltu ry ziem polskich: 1. 2. Polskie ziemie m a c i e r z y s t e ........................................................ 9 Czasy p r z e d h i s t o r y c z n e ........................................................................14 II. O ryginalność polskiej kultury średniow iecznej: 1. Pow stanie p a ń s t w a ...............................................................................20 2. U stró j społeczny i k u l t u r a ................................................................ 23 III. W pływ y obce i pierwsi N iem cy w Polsce do końea X II w ieku: IV. 1. A ntyniem ieckie tendencje u P ia s tó w .................................................. 31 2. W pływ y r o m a ń s k i e .............................................................................. 35 Średniowieczna kolonizacja niem iecka na wschód od O dry (od X III do X V wieku): 1. Przyczyny i ogólna c h a ra k te ry s ty k a .................................................. 40 2. K olonizacja i germ anizacja Słowiańszczyzny na zachód od O d r y ..................................................................................................... 54 3. Przebieg średniow iecznej kolonizacji niem ieckiej . . . 67 a) Pom orze s z c z e c iń s k ie .........................................................................68 • b) Ś l ą s k ........................................................................................................75 c) Ziem ia lubuska i N ow a M a r c h ia ......................................................87 d) W i e l k o p o l s k a .......................................................................................92 e ) M a ło p o ls k a .............................................................................................. 99 f) Pom orze gdańskie iziemia c h e ł m i ń s k a ........................................ 110 g) K ujaw y. Łęczyckie iS ie r a d z k ie .................................................. 118 h) M a z o w s z e ............................................................................................ 121 i) Ruś C z e rw o n a ................................................................................. 123 j) L i t w a ................................................................................................... 129 266 V. W yniki średniow iecznej kolonizacji niemieckiej, je j znaczenie Str. i losy: 1. Liczebność niem czyzny ......................................... 130 2. Tzw. praw o n ie m ie ck ie..................................................................... 3. Pow stanie m iast p o ls k ic h ..................................................................... 142 135 VI. D ruga kolonizacja niem iecka w Polsce (X V I—X V III w.) 1. 2. Przyczyny drugiej k o l o n i z a c j i ........................................................149 Kolonizacja holenderska ......................................... 154 3. N apływ N iem ców do W ielkopolski i Pom orza . 4. W yniki drugiej kolonizacji n ie m ie c k ie j............................................165 . . . VII. Kolonizacja niem iecka absolutnych m onarchii rozbiorowych (1772—1815): 1. K olonizacja fry d e ry c ja ń s k a ............................................................ 2. 157 174 K olonizacja jó z e fiń sk a ............................................................................ 183 VIII. Kolonizacja niem iecka X IX wieku: 1. 2. 3. Z abór a u s t r i a c k i ....................................................................................190 Z abór r o s y js k i...........................................................................................193 Z abór p r u s k i ...........................................................................................205 IX. O kres Komisji K olonizacyjnej (1885— 1918): 1. Czasy Bismarcka 2. T rium fy H a k a t y ................................................ . 213 219 X. K olonizacja niem iecka na wschód od O dry w świetle literatury niem ieckiej: 1. M it o G e rm a n a c h ................................................................................... 228 2. G loryfikacja k o lo n iz a c ji................................................................ 234 3. K urt L ü c k ................................................................................................244 4. Z acieranie polskości Śląska iP o m o r z a ............................................ 249 5. K olonizacja n o w o ż y t n a ..................................................................... 252 Z a k o ń c z e n i e .................................................................................................. 257 L iteratu ra ...................................................................................................260 Spis m a p e k ................................... 267 265 WYDAWNICTWA INSTYTUTU Z A C H O D N I E G O II. ATLASY, MAPY, EN C Y K LO PED IE, BIBLIOGRAFIE, SŁO W N IK I KS. ST. K O ZIERO W SK I A tlas nazw geograficznych Słowiańszczyzny Z achodniej Z. 1 Pom orze Zachodnie. W yd. II. M. KIEŁCZEW SK A Polska Z achodnia, m apa kom unikacyjno-adm inistracyjna ze skorowidzem Słowniczek nazw m iejscow ych wg X. ST. KOZIF.ROW SKIEGO Z eszyt 1 Pom orze Zachodnie Z eszyt 2 Środkowe N adodrze WŁ. C H O JN A C K I Słownik nazw m iejscow ych w Prusach W schodnich i na terenie b. W olnego M iasta G dańska (w druku) Bibliografia Ziem O dzyskanych w opracowaniu W. POCIECHY (w przygotow aniu) Encyklopedia kultury staropolskiej pod redakcją: J. KOSTR ZEW SK IE G O , Z. R A JEW SK IEG O i W. HENSLA (dział prehistoryczny) oraz Z. W O JC IEC H O W SK IEG O (dział w czcsno-historyczny) — [w przygotowaniu] III. TEK STY H IS T O R Y C Z N E D O T Y C Z Ą C E Z IEM O D ZY SK A N Y C H Ż yw ot św. O tto n a z Bambergu w tłum aczeniu i ze wstępem EW Y M A L EC ZY N SK IEJ (w przygotow aniu) Proces polsko-krzyżacki z roku 1320 w tłum aczeniu i ze wstę­ pem EW Y M A L E C ZY N SK IEJ (w przygotow aniu) IV. D O K U M E N T Y O K U PA C JI N IEM IECK IEJ Z eszyt 1. N ędza robotnika polskiego (w druku) Z eszyt 2. N iem cy oskarżają siebie (album A lfreda M enscbacha) [w przygotow aniu] Z eszyt 3. Z brodnia niem iecka w W arszawie (w przygotow aniu) V. W Y D A W N IC T W A PO PU LA R N E J. W ID A JE W IC Z N iem cy wobec Słowian Polabskich (w druku) I inne w ydaw nictw a w przygotow aniu. WYDAWNICTWA INSTYTUTU Z A C H O D N I E G O I. PRA CE IN S T Y T U T U Z A C H O D N IE G O M. K IEŁCZEW SK A i A. GRODEK O dra-N isa, najlepsza granica Polski T. LEH R SPŁA W IN SK I O pochodzeniu i praojczyżnie Słowian Z. W O JC IE C H O W SK I Polska-N icm cy. Dziesięć wieków zmagania Z. K A C ZM A R C ZY K K olonizacja niemiecka na wschód o d O dry W druku i przygotow aniu: K. M. POSPIESZALSKI Stanow isko praw ne narodu polskiego na ziemiach za­ chodnich Rzeczypospolitej Polskiej p od władzą niem iec­ ką 1939—1945 A. KŁAPKOW SKI O kupacja niemiecka w Polsce z punktu w idzenia prawa m iędzynarodow ego J. M ITKOW SKI Pom orze Z achodnie w stosunku do Polski M. FRIEDBERG K ultura niem iecka a polska Z. K A C Z M A R C ZY K i K. PIW ARSKI H istoria Śląska od czasów najdaw niejszych do chwili bie­ żącej t. I— III (wespół z Instytutem Śląskim) M. K IEŁCZEW SK A . N adodrzc w system ie geograficznym Polski R. G RÓ D ECK I Ziem ia lubuska w w iekach średnich J. K O STRZEW SK I K ultura prapolska J. STASZEW SK I W ojsko polskie nad Bałtykiem w dobie w ojen napo­ leońskich K. TY M IE N IEC K I i J. PA JEW SK I Rys dziejów N iem iec M onografia O d ry pod redakcją A. G RÓ D K A zpiE N \ GRYF!A ŁOZ/CA DUOCUŃ^ 1 -* V ¿ 3 u*? b tAWNO OUY Kotoamij\ BIAtYBUK \ <&” * ' CLDeNA • T Y M /N 12*2 \ k ZARf*OW/£(yS .S tU P S Ą i STRZ A l O* V 1 T b TRZEBIATÓW NA ,!so ^SZCZECIN lP R Z E M Y S Ł A W ^ O V POZDAW/L \ 0 W5 w v \ / \ \ \ n iD 1235 C Ó Ż /k iP ^ i GRODZISK) S ^ f / m TORUŃ ^ A LU B E S Z Ę p ’2 J ° ^omriSHA U S 'OZNAŃ ¿1 PARADY! j LU' BUSKA w ] K 1 KO •_ J c iii tr L jn tA j S L/i/CH O W bZ o / BRZESC 1210/2S, 1235 DOBRZYŃ PŁOCK ! 1231 < r # 12*3 S ,LĄD z. 4 ^ .• 'v \ . V HOBO* k \ SI ERADZKA z yn W M B U R H Z4J230 u -« J A W O R ® h j J R O D A SKARZESZOT 6 TRZEBNICA ¿OetĄZ Lwówek norom 71209\ I 1211 V VPO C M W ,7247 Ik NAMYSŁÓW 0 f a l2 * 9 ~ ' sMorta / STRZVMQYW ŚWIDNKA '\B0LKÓW®’2‘"'S'^ ’2*1/9 OŁAWA '^.JfaANMSHUTRYomAcir WZEG f V 12*8 Ą* ZAWICHOST, nso SANDOMIERZA 22*2 A. POCZĄTKI KOLONIZACJI NIEMIECKIEJ w POLSCE i k la s z to r % miasto na prawie niemieckim lub kolonia kupców niemieckich 12A3 data założenia miasta »— i-«—tgranica ziem polskich w r. 1250 - - - granica miądzy Pomorzem Zachodnim a Polską 0 10 ?0 M «I W) 60 w 80 50 MOrtO Ofl k m . 1 i ' i i 1 l l I I—I—l—l /> ŁĘCZYCKA \.NOWOGROO A 0 *0223*1 (¡fa1234 / J 08RA y/ŻEBAŃ ę,uo POWIDZ* pfn% l y\ A GNIEZNO S ULEC/N \ ’•ÄafTtSiy) ' 7231/33 X'.@ ’232/ 1225/*??% , / V— >■ tMNO LU B U S Z / i 1232 / ^ o te L P RZYBÓ R ■s iCHEIMO**' p e rz y c c U JA Z D GŁUCHOŁAZY (2)1223 • Ci) 1222 \ 1235 , O R A C IB Ó R Z < KRAKOW kkß- )J228 \ (W OJNICZ V 1239 \ \ Z z i