Gorzka Czekolada nr 3

advertisement
NR3
ISSN: 2082-6699 · LIPIEC – WRZESIEŃ · 2011 · CENA: 5,90 PLN
EDYTORIAL spis treści
05
10
NEON news
36
OSOBOWOŚĆ w tabliczkach
18
MANDARYNA
MOJA KOLEŻANKA CUKRZYCA
40
ZOFIA OSTROWSKA
CUKRZYCA VS. „TATRITIS”
RAFINACJA
PAN DOKTOR NA SYGNALE
WOJCIECH FELESZKO
JEDZĄC NAPRAWIASZ ŚWIAT
25
MALKA KAFKA
CZARNA bez cukru
BUNT
NA POKŁADZIE
INSULINOTERAPIA
FAKTY BEZ MITÓW
32
CZARNA słodzona
NAJSTARSZA BIŻUTERIA
I LUDZKI GENIUSZ
LOOKIER design
LOOKIER trend
42
49
NIEZALEŻNE
SHOWROOMY
LOOKIER miejsce
45
46
48
PIĘKNO ANDROIDA
LOKALNE EKORAJE
LOOKIER tester
LOOKIER akcja
LOOKIER noty
POD pokrywką
VEGE
HUMMUS
Z PAPRYKOWĄ NUTĄ
54
BYĆ
SZARE komórki
MĄDROŚĆ PRZECZUCIA
Magazyn diabetologiczny „Gorzka Czekolada”, Magazyn wydawany pod patronatem firmy Sanofi-Aventis Sp. z o.o., ul. Bonifraterska 17, 00-203 Warszawa. Redaktor Naczelna: Monika Witecka-Blanch / Wydawca: Agencja Wydawnicza Musqo, ul. Boya-Żeleńskiego 11/16, 91-747 Łódź, tel.: (42) 209-39-36, www.musqo.pl/ Kierownik Projektu: Marcin Biedrzycki / Sekretarz Redakcji: Ewa Pliszka /
Projekt graficzny i skład DTP: Przemysław Ludwiczak / Korekta: Hanna Opala, Jarosław Matusz / Współpraca: Justyna Mazepus, Małgorzata Chmiel, Marysia Ramotowska, Emilia Przybył, Dorota Chyra-Jach, Joanna Jachmann, Magdalena Kacalak, Olga Woźniak, Łukasz Iwasiński, Kamil Nadolski, Wojciech Pastuszka, Marek Lewoc, Aneta
Łańcuchowska, Agata Jędraszczak, Jarosław Matusz, Iwona Bielawska, Robert Trzęsala / Ilustracje: Michał Wenski / Zdjęcia: Justyna Ejsmont, Przemysław Ludwiczak,
Marcin Stępień, Michał Eysymontt / Reklama: Małgorzata Chmiel, [email protected], (42) 209-39-36 / Nakład: 5000 egz.
03
EDYTORIAL słowo wstępu
ZDROWIE
PRZEDE WSZYSTKIM
Drodzy Czytelnicy!
Wszyscy wytrwale czekaliśmy na te długie, ciepłe, letnie dni, którymi się teraz
cieszymy. W tym roku lato nie szczędzi nam słońca i oby tak było do końca wakacji. Mam nadzieję, że krótkie noce i długie dni zachęcą Was do lektury trzeciego numeru „Gorzkiej Czekolady”. A jest w nim co poczytać. Wakacyjne wydanie
przygotowaliśmy – nieco przekornie – naukowo i medycznie. Jednak jak zawsze
przystępnie i ciekawie.
Polecam szczególnie Waszej uwadze artykuł „Insulinoterapia – fakty bez mitów”,
który w obiektywny sposób rozwiewa mity dotyczące insulinoterapii. Niestety
w powszechnej opinii krąży na ten temat sporo szkodliwych półprawd i przesądów. Artykuł Alberta Syty w przekonujący sposób opisuje korzyści płynące
m.in. z wczesnego włączenia insuliny u pacjentów z cukrzycą typu 2. Koniecznie
przeczytajcie również tekst Olgi Woźniak, specjalistki od wyjaśniania trudnych
kwestii. Tym razem w bardzo przystępny sposób opisuje specyfikę chorób autoimmunologicznych, do jakich należy m.in. cukrzyca typu 1.
W tym numerze dowiecie się również, czy diabetyk może być jaroszem. Odpowiedź nie jest prosta, ale, jak przekonuje nasza dietetyk, odpowiednio zbilansowana dieta wegetariańska może być wręcz korzystna dla cukrzyców. Przeczytajcie jej wskazówki i wypróbujcie przepis na pyszny hummus z paprykową
nutą. Poza tym w „Gorzkiej” jak zwykle sylwetki ciekawych diabetyków, m.in.
Mandaryny, wywiady z inspirującymi ludźmi (Malka Kafka, dr Wojciech Feleszko)
i mnóstwo świeżych informacji ze świata nauki i kultury.
MONIKA WITECKA-BLANCH
redaktor naczelna
Życzę Państwu wyjątkowo udanych wakacji!
MASZ
POMYSŁ NA
CIEKAWY TEMAT?
NAPISZ DO NAS. NASI
DZIENNIKARZE CZEKAJĄ:
[email protected]
04
NEON news
Dieta matki
a DNA dziecka
Chcesz uchronić swoje dziecko przed
nadwagą? Sama przestrzegaj odpowiedniej diety. Według najnowszych
badań sposób odżywiania matki
w czasie ciąży może zmienić DNA
dziecka i zwiększyć ryzyko wystąpienia u niego otyłości.
Naukowcy przestrzegają kobiety
w ciąży przed jedzeniem zbyt dużej
ilości węglowodanów. Badanie przeprowadzone przez zespół z Uniwersytetu Southampton wykazało, że
dzieci matek objadających się m.in.
białym pieczywem i pijących słodkie
soki miały nadwagę. W jaki sposób
jedzenie dużej ilości węglowodanów może zmienić łańcuchy DNA
i w efekcie doprowadzić do otyłości
u dzieci? Otóż dziecko, odbierając sygnały od matki, próbuje przewidzieć,
w jakim środowisku będzie żyło i dostosowuje do tych warunków swoje
DNA.
Badacze podkreślają, że kobiety w
ciąży powinny stosować się do zaleceń dietetycznych lekarzy. Właściwa
dieta obniżająca ryzyko wystąpienia
u dzieci otyłości może przecież zmniejszyć prawdopodobieństwo pojawienia się w przyszłości groźnych chorób,
takich jak cukrzyca czy choroby serca.
Jar
Gorzki
sprzyja
surowym
ocenom
Jeśli zjesz coś gorzkiego, surowiej
ocenisz zachowanie innych − taki
wniosek można wysnuć z pracy opublikowanej przez „Psychological
Science”.
Psychologowie z City University
w Nowym Jorku przeprowadzili test
wśród 57 osób. Przed testem oraz
w trakcie uczestnicy dostali napój
o smaku gorzkim, słodkim lub wodę.
Następnie ich zadaniem była ocena
różnych kontrowersyjnych zachowań, takich jak zjedzenie niedawno
zdechłego psa przez właściciela czy
uprawianie seksu przez dalekich krewnych. Naukowcy zauważyli, że ci, którzy otrzymali gorzki napój, surowiej
oceniali kontrowersyjne zachowania
niż ci, którzy pili słodki sok lub wodę.
Ciekawe jest też to, że efekt ten był
znacznie silniejszy w przypadku osób
o konserwatywnych poglądach politycznych niż wśród liberałów.
Według naukowców, badanie to pokazuje, że fizyczny niesmak wywołany przez spożycie czegoś gorzkiego
może wywoływać uczucie niesmaku
moralnego. Zastanawiają się również,
czy niektóre osoby, np. członkowie
jury konkursów, nie powinny unikać
gorzkich napojów jak ognia.
Jar
Coś na ząb
diabetyków
www.wygodnadieta.pl to adres warty
zapamiętania dla chcących zrzucić
parę kilogramów i dla chorych na cukrzycę. Nareszcie ktoś nas zauważył.
Na dodatek wszystkie formalności załatwimy w internecie.
Na stronie można obejrzeć menu, wypełnić formularz zamówienia, zgłosić
swoje preferencje konsultantowi. Na
naszą komórkę zadzwoni dietetyk,
żeby doradzić i ustalić szczegóły indywidualnej diety. Potem już tylko
wpłacamy należność i czekamy na kuriera, który każdego ranka będzie nam
dostarczał pod wskazany adres 5 posiłków na cały dzień. Kolorowych, dietetycznych i smacznych. Idealne wyjście dla wszystkich zapracowanych
i chorych, którzy muszą być na diecie,
a nie mają w nadmiarze czasu. Niestety, nie jest to najtańszy sposób odżywiania, ale z szansą na zniżki. Choćby
za polecenie firmy przyjaciołom albo
zamówienie kilku zestawów pod ten
sam adres. „Wygodna dieta” działa
w Warszawie i najbliższej okolicy. Czy
jest jakaś przeszkoda, żeby pomysł
skopiować w innych dużych miastach?
JJ
Czekolada
„superowoc”
Uwielbiana na całym świecie, nieprzyzwoicie uzależniająca i... zdrowsza niż soki owocowe! W takim pozytywnym świetle postawiły czekoladę
najnowsze badania amerykańskich
naukowców.
O pozytywnym wpływie czekolady na
organizm nie trzeba nikogo przekonywać. Nie tylko jej miłośnicy wiedzą,
że brązowa tabliczka zawiera magnez
i wapń, a także wywołuje poczucie
szczęścia, bo wpływa na wzrost poziomu serotoniny i endorfiny w mózgu.
Czekolada jest źródłem energii i powszechnie jest uznawana za afrodyzjak. Ostatnie badania dowiodły, że zawiera ona więcej związków roślinnych
na gram masy niż soki owocowe! Naukowcy dokonali porównań między
kakao, porcją ciemnej czekolady oraz
jej gorącą pitną postacią a miksem
soków owocowych zawierającym wyciągi z jagody acai, żurawiny i granatu. Obserwacje wykazały, że zarówno
ciemna czekolada, jak i kakao miały
w sobie także więcej przeciwutleniaczy i flawonoli niż same owoce. Trzeba
jednak pamiętać, że superskładnikiem
czekolady jest kakao, dlatego naszemu zdrowiu służy tylko gorzka (ciemna) czekolada, z dużą jego zawartością. Polecamy w rozsądnych ilościach
i różnych wydaniach.
EP
05
NEON news
Szczepionka
przeciw
cukrzycy
Odchudzić
wątrobę
Mniej węglowodanów, mniej tłuszczy
w wątrobie – informuje „American
Journal of Clinical Nutrition”. To
ilość spożywanych węglowodanów,
a nie kalorii, ma wpływ na odtłuszczenie wątroby.
Sztuczna
trzustka
Jar
EP
Zastosowanie sztucznej trzustki pomoże ciężarnym kobietom z cukrzycą
typu 1., zmniejszając liczbę groźnych
powikłań – informuje pismo „Diabetes Care”.
Śpiew
obniża
ciśnienie
Odśpiewanie kilku pieśni religijnych
przed operacją obniżyło ciśnienie
u pacjentki, której nie pomagały tradycyjne leki. To ciekawe zdarzenie
opisuje pismo „Arthritis Care & Research”.
76-letnia mieszkanka Dominikany od
wielu lat miała nadciśnienie. Cierpiała
również z powodu choroby stawów
kolanowych, aż w końcu postanowiono je zoperować. Tuż przed operacją
ciśnienie u pacjentki wzrosło do niebezpiecznej wartości 240/120 mm Hg
uniemożliwiającej przeprowadzenie
zabiegu. Wtedy pacjentka, często
śpiewająca przed snem dla uspokojenia nerwów, zaczęła śpiewać pieśni religijne. Już po dwóch pieśniach
ciśnienie spadło do 180/90 mm Hg,
a potem odnotowano dalszy jego
spadek. Nad ranem pomyślnie przeprowadzono operację.
Osobom, którym nie pomaga leczenie
farmakologiczne, lekarze często zalecają niekonwencjonalne metody, np.
słuchanie uspokajającej muzyki. Aby
można było jednak uznać śpiewanie
za skuteczną terapię w leczeniu nadciśnienia, potrzebne są dalsze badania –
podkreślają naukowcy.
Jar
06
Dzieci kobiet z cukrzycą typu 1. pięciokrotnie częściej rodzą się martwe
i z dwukrotnie wyższym prawdopodobieństwem cierpią na różnego rodzaju wady wrodzone. Zagrożone jest
także życie matki, bo podczas ciąży
poziom cukru może niebezpiecznie
się obniżyć. By zredukować niebezpieczeństwo powikłań i zapewnić lepszą
kontrolę cukrzycy, naukowcy stworzyli urządzenie elektroniczne składające
się z pompy insulinowej oraz aparatu
stale mierzącego poziom glukozy we
krwi. Badacze zastosowali tę sztuczną
trzustkę u 10 ciężarnych z cukrzycą typu 1. Okazało się, że zapewniała ona
właściwą dawkę insuliny we właściwym czasie, umożliwiając utrzymanie
niemal prawidłowego poziomu cukru
we krwi.
Naukowcy są przekonani, że dzięki temu nowemu urządzeniu, precyzyjnie
kontrolującemu poziom glukozy, ciąża
u kobiet z cukrzycą będzie przebiegała bez zwiększonego ryzyka powikłań.
Badania przeprowadzono na grupie
osób zmagających się z niealkoholowym stłuszczeniem wątroby (NAFLD)
pod kierunkiem naukowców z University of Texas Southwestern Medical
Center. Podstawowymi czynnikami
ryzyka prowadzącymi do NAFLD jest
otyłość i cukrzyca typu 2. (i powiązana z nią insulinooporność). Wysoki
poziom trójglicerydów, który pojawia się w wątrobie, przyczynia się do
ogólnego osłabienia organizmu, złego samopoczucia, zaburzeń trawienia.
Problem dotyczy już co trzeciego dorosłego Amerykanina. Badane osoby
podzielono na dwie grupy – jedna
z nich była na diecie niskokalorycznej,
druga – niskowęglowodanowej. Przeprowadzone po 14 dniach badania
obrazowe wykazały, że wątroby osób
na diecie niskowęglowodanowej straciły więcej tłuszczu.
Amerykańskie odkrycie może mieć
spore znaczenie w terapii cukrzycy,
insulinooporności czy NAFLD. Autorzy badań zaznaczają, że trwały one
krótko, trudno zatem przewidzieć,
czy wyniki przekładają się na okres
dłuższy niż 2 tygodnie. Nie można
jednoznacznie przesądzać, że dieta niskowęglowodanowa rzeczywiście jest
lepsza, na pewno jednak skuteczniej
odtłuszcza wątrobę w krótkim czasie.
Naukowcy wykazali, że cukrzycę młodzieńczą wywołują wirusy. Jeśli to
prawda, cukrzycę będzie można zwalczać szczepionką.
Badacze z Sydney wykazali, że pacjenci
z cukrzycą typu 1. aż dziesięciokrotnie
częściej przechodzili infekcję enterowirusami niż osoby zdrowe. Enterowirusy zwykle powodują niegroźne
przeziębienia, choroby skórne i układu
pokarmowego. Zdaniem naukowców
atakują one również trzustkę, co powoduje, że komórki układu odpornościowego zaczynają niszczyć własne
komórki produkujące insulinę.
Naukowcy szykują się teraz do prac
nad szczepionką. Enterowirusów atakujących ludzi jest co najmniej kilkadziesiąt. Badacze muszą więc najpierw
ustalić, które z tych wirusów doprowadzają do cukrzycy.
Jar
NEON news
Zaskakujące
efekty
picia piwa
Umiarkowane picie piwa może
zmniejszyć ryzyko wystąpienia cukrzycy i nadciśnienia, a nawet może
pomóc w zrzuceniu kilogramów.
Naukowcy z Barcelony i Madrytu
przeprowadzili badania wśród 1249
osób powyżej 57 roku życia. Okazało się, że ci, którzy regularnie
i w rozsądnych ilościach pili piwo,
byli mniej podatni na problemy z cukrzycą i nadciśnieniem, a także mieli
mniejsze ilości tłuszczu w organizmie.
A w przypadku niektórych osób, przestrzegających diety śródziemnomorskiej i wypijających nie więcej niż pół
litra piwa dziennie, waga ciała nawet
się zmniejszyła.
Nie oznacza to oczywiście, że pijąc
piwo, na pewno nie przytyjemy. Hiszpańscy naukowcy uważają, że najlepsze dla zdrowia i dobrej sylwetki jest
połączenie umiarkowanego picia tego trunku z ćwiczeniami fizycznymi
i zdrową kuchnią śródziemnomorską,
bogatą w ryby, owoce, warzywa i oliwę.
Jar
Ludzkie mleko
od krowy
Chińscy producenci zalewają świat
swoimi towarami. Za kilka lat na
sklepowych półkach może pojawić
się kolejny produkt „made in China”,
niezwykły, bo to ludzkie mleko... prosto od krowy.
W chińskim eksperymencie udało się
wszczepić ludzkie geny ponad 300
sztukom bydła. Za pomocą technik
inżynierii genetycznej do DNA krowy
wprowadzono ludzki gen kodujący
ludzki enzym – lizozym, który jest
zdolny do niszczenia komórek bakteryjnych, rozkładając ich struktury
ochronne. Po zapłodnieniu metodą
in vitro tak zmodyfikowanym embrionem, narodził się cielak, który po osiągnięciu odpowiedniego wieku zaczął
produkować mleko zawierające ludzkie białko. Aby mleko krowie jeszcze
bardziej przypominało ludzkie, zwiększono jego poziom tłuszczu o 20%
i zmieniono poziom suchej masy.
Dzięki pracy chińskich naukowców
zwierzęta dają mleko, którego skład
niczym nie różni się od mleka ludzkiego. Eksperyment wywołał spore
kontrowersje. Powstaje pytanie, na
ile w rzeczywistości takie „krowio-ludzkie” mleko będzie bezpieczne
dla niemowląt, a jego produkcja –
dla zwierząt (wiele cielaków nie przeżyło eksperymentu). Naukowcy odpowiedzialni za ten niecodzienny projekt
argumentują, że mleko jest równie
nieszkodliwe co tradycyjne, a przyczyni się do zmniejszenia fali głodu na
świecie. Mleko krowie zapewnia wartości odżywcze, ale problemy z jego
trawieniem nie czynią go idealnym
pokarmem dla ludzi – nie pije się go
m.in. w wielu krajach Azji, ponieważ
nie jest przyswajane przez organizm.
EP
Badania
nad demencją
Chorobę Alzheimera można wykryć
10 lat przed momentem, gdy pacjent
zacznie ją odczuwać. To kolejny krok
w walce z chorobą, która dotyka coraz większą populację ludzi.
W Polsce na chorobę Alzheimera
cierpi ok. 250 tys. osób, na świecie –
ok. 30 milionów. Objawy początkowo
są bardzo trudne do uchwycenia, bo
biorąc pod uwagę, że dotyka głównie
ludzi po 65 r.ż., pierwsze symptomy
kładzie się na karb wieku. Naukowcy
na łamach pisma „Neurology” publikują wyniki trwających ponad 11 lat
amerykańskich badań, którymi objęto 55 uczestników bez jakichkolwiek
symptomów schorzenia. U 15 z nich
rozwinęła się choroba. Okazało się,
że pacjenci, którzy mieli zmniejszone
obszary mózgu związane z demencją,
byli o wiele bardziej narażeni na rozwój tej choroby niż ci, których mózgi
miały prawidłową objętość. Wystarczyło do diagnostyki użyć tomografu komputerowego i odpowiednio
przeanalizować wyniki. Choć nie ma
skutecznego leku na demencję, to pojawiła się nadzieja, że da się ją w szybki
i prosty sposób wykryć właśnie dzięki
tomografii komputerowej.
EP
Megamocny
syrop
klonowy
Czym słodzić? Nie cukrem czy słodzikiem, ale słodkim syropem klonowym.
Okazało się, że syrop ten jest znacznie
zdrowszy niż inne substancje słodzące.
Może nawet pomóc w leczeniu cukrzycy.
Uczeni z Uniwersytetu Rhode Island
odkryli, ze syrop klonowy jest przesycony polifenolami. Wiele z nich to
przeciwutleniacze, które mają duże
właściwości zdrowotne – działają przeciwzapalnie i przeciwnowotworowo.
Podobnie silne stężenie przeciwutleniaczy można znaleźć też w jagodach,
herbacie czy czerwonym winie.
Co najważniejsze, polifenole z syropu
klonowego mogą wspomagać leczenie cukrzycy typu 2. Wstępne badania
pokazują bowiem, że związki te hamują działanie enzymów odpowiedzialnych za przemianę węglowodanów w organizmie.
Jar
07
NEON news
Badania
nad
cukrzycą
typu 2.
Żyły
hodow(l)ane
Na widok
otyłych
chce się jeść
Pismo „Journal of Consumer Research” donosi, że u konsumentów,
którzy zobaczyli osobę z nadwagą,
zwiększa się apetyt.
Olejek
z czosnku
Kardiomiopatia, czyli uszkodzenie
mięśnia sercowego, bardzo często dotyka osób chorujących na cukrzycę.
Z najnowszych badań wynika, że kardiomiopatii cukrzycowej może zapobiegać olej z czosnku.
Naukowcy z Chińskiego Uniwersytetu
Medycznego w Tajwanie przeprowadzili badania na szczurach, u których
wywołano cukrzycę. Podawano im
olej z czosnku i olej z kukurydzy. Eksperyment pokazał, że niekorzystne
zmiany w komórkach mięśnia sercowego uległy złagodzeniu u szczurów
spożywających olej z czosnku. Czosnek zneutralizował również zbyt wysoki poziom cukru we krwi, zmniejszając w ten sposób ryzyko wystąpienia
innych powikłań cukrzycowych.
Zdaniem badaczy korzystny wpływ
olejku czosnkowego na serce jest
związany z zawartymi w nim związkami siarki, które mają własności przeciwutleniające. Naukowcy podkreślają, że czosnek może odegrać istotną
rolę w ochronie serc cukrzyków przed
uszkodzeniem.
Jar
08
Badacze z Uniwersytetu w Toronto
oraz Uniwersytetu Stanforda zaobserwowali, że może istnieć związek
pomiędzy aktywnością komórek odpornościowych a opornością komórek
tłuszczowych na insulinę.
Według Margaret C. Campbell z Leeds
School of Business oraz Giny S. Mohr
z University of Colorado w Boulder
obecność osoby z nadwagą może
wywołać u współtowarzyszy reakcję,
którą autorki nazwały „negatywnym
stereotypem”. Badaczki przeprowadziły ankietę wśród przechodzących ludzi, pokazując im zdjęcie osoby z nadwagą, o normalnej wadze oraz zdjęcie
lampy. Po zakończeniu badania, ankietowanych częstowano słodyczami.
Okazało się, że ci, którym pokazywano
zdjęcie osoby z nadwagą, częściej
sięgali po słodycze niż osoby, którym
pokazywano pozostałe zdjęcia.
Autorki eksperymentu stwierdziły, że
najlepsze są dwa sposoby na walkę
z obżarstwem: należy jak najczęściej
myśleć o swoim zdrowiu i zawsze
pamiętać o związku pomiędzy jedzeniem a nadwagą.
Jar
Szykuje się przełom w leczeniu chorób nerek czy serca. Po trwających 15
lat badaniach amerykańscy naukowcy stworzyli, a właściwie wyhodowali, żyły.
Żyły powstają z komórek zmarłego
dawcy. Z komórek jednego dawcy naukowcy potrafią wyprodukować ponad siedemdziesiąt żył, które
mogą uratować życie co najmniej
kilkudziesięciu osobom. Naukowcy
podkreślają, że tak wyhodowane żyły
będą miały szerokie zastosowanie –
będzie można z nich zrobić m.in.
przetoki dla osób dializowanych czy
by-passy dla chorych na serce. Ponadto mają one zapobiegać zakrzepom,
infekcjom, pomogą w walce z bólem,
a co ważne – nie uczulą pacjentów.
Do stworzenia żyły naukowcy wykorzystali kwas glikolowy, którego używa się do produkcji rozpuszczalnych
nici chirurgicznych. Z kwasu stworzyli
szkielet żyły, na który nałożyli komórki
mięśnia płaskiego od zmarłego dawcy. Jak tłumaczy Shannon Dahl, dyrektor naukowy laboratoriów Humacyte
„komórki się namnażają – zaczynają
produkować białka, z których z kolei
powstają tkanki i naczynia”. Sceptycy
nakazują studzić emocje – musimy
poczekać jeszcze co najmniej 3 lata
zanim rozpoczną się badania na ludziach.
EP
Do takich wniosków naukowcy doszli po badaniu przeprowadzonym
na myszach. Gryzonie były karmione
wysokotłuszczowymi posiłkami przez
kilka tygodni. Następnie jednej grupie
myszy badacze podawali lekarstwo
anty-CD20, które zabija pewne typy
komórek odpornościowych – u tych
zwierząt nie rozwinęła się oporność
na insulinę. U wszystkich myszy, które nie otrzymywały leku, rozwinęła się
oporność.
Według naukowców nadmiar tłuszczu
w organizmie powoduje, że układ immunologiczny traktuje tę sytuację jako zagrożenie i wytwarza przeciwciała
atakujące komórki tłuszczowe. W efekcie komórki tłuszczowe mogą stać się
odporne na insulinę.
Odkrycie jest o tyle ciekawe, że dotychczas cukrzycę typu 2. kojarzono
z nieprawidłowościami metabolizmu związanymi ze stylem życia,
a nie immunologią. Dzięki temu odkryciu możliwe będzie opracowanie
skutecznych terapii leczenia cukrzycy
typu 2. Optymistyczne przewidywania
są takie, że powstanie szczepionka.
EP
Błoto –
świński obiekt
pożądania
Ćwiczysz, ale nie jesteś pewien, czy robisz to poprawnie? W Twojej głowie rodzą
się pytania, na które nie znasz odpowiedzi? Napisz do mnie, pomogę Ci wyjaśnić
twoje wątpliwości ([email protected]
z dopiskiem motywator).
Jak informuje serwis BBC, miłość
świń do błota ma długą historię.
Przodkowie tych zwierząt tak bardzo
lubili taplać się w błotku, że nie wykształcili umiejętności chłodzenia za
pomocą potu. Po raz kolejny okazuje
się, że miłość – szczególnie świńska –
może mieć zgubne konsekwencje.
Wprawdzie świnie posiadają gruczoły potowe, ale nie odgrywają one
u nich istotnej roli w obniżaniu temperatury ciała. Z tego powodu, gdy
jest im za ciepło, chętnie tarzają się
w błocie, by w ten sposób się ochłodzić. Holenderski naukowiec, Marc
Bracke z Uniwersytetu Wageningen,
badający świńską sprawę, uważa, że
znajdowanie upodobania w taplaniu
wykształciło się już u odległych przodków świń.
Co ważne, badacz odwraca ciąg przyczynowo-skutkowy. Do tej pory powszechnie uważano, że świnie muszą
się taplać w błocie, ponieważ nie mają wydajnych gruczołów potowych.
Zdaniem Bracke’a jest na odwrót. Świnie nie wykształciły funkcjonalnych
gruczołów potowych, ponieważ ich
przodkowie tak bardzo lubili kąpiele
błotne, że nie potrzebowali dodatkowego systemu chłodzenia.
Przypuszczenia Holendra idą jeszcze
dalej. Według niego ewolucyjny przodek waleni, który był zwierzęciem lądowym, z tego samego powodu wrócił do wody.
MarB
Justyna Mazepus
trenerka fitness, klub Sportera
Własna
kolekcja
sztuki
Prestiżowe kolekcje sztuki tworzą niemal wszystkie galerie i muzea sztuki
na świecie, a nawet instytucje prezentujące do miana miejsc wyjątkowych,
jak Hotel Andel’s. Jak się jednak okazuje, prywatnym kolekcjonerem może
stać się teraz każdy.
Dzięki Google Art Projekt udostępniającemu w sieci dzieła wielkich mistrzów, nawet anonimowy człowiek
może, nie wychodząc z domu, obcować z dziełami sztuki przez duże
S. Można odbyć tu wirtualne spacery
i obejrzeć reprodukcje dzieł ze zbiorów
17 najważniejszych instytucji sztuki
z całego świata, m.in. londyńskich National Gallery oraz Tate Britain Gallery,
Muzeum w Pałacu Wersalskim, Museum of Modern Art (MoMA) i The Metropolitan Museum of Art w Nowym
Jorku, petersburskiego Ermitażu czy
Galerii Trietiakowskiej w Moskwie. Wirtualne zbiory ciągle się powiększają,
a dzięki popularności wirtualnych galerii zwiększa się frekwencja w prawdziwych muzeach i galeriach oraz zainteresowanie samą sztuką.
www.googleartproject.com
MCh
Dlaczego rozgrzewka jest tak ważnym elementem każdego treningu?
Zadaniem rozgrzewki jest zmobilizowanie organizmu zarówno do wysiłku fizycznego, jak i psychicznego. Tak, tak, aktywność fizyczna wymaga wysiłku
psychicznego. Wiem, jak trudno wydostać się z wygodnej kanapy. Najprostsza, kilkunastominutowa rozgrzewka polegająca na przebiegnięciu niewielkiego
dystansu, wykonaniu prostego układu ruchów angażującego całe ciało i paru ćwiczeń rozciągających,
nie tylko przygotowuje serce i płuca do wysiłku, ale
także zmniejszy napięcie tkankowe szczególnie niepożądane w okolicy stawów. Rozgrzewka wprowadzi
Cię w charakter zajęć, którym poświęcasz swój czas
i rozluźni. W końcowym efekcie, poprawiając krążenie
krwi w tkankach, rozgrzewka spowoduje ich lepsze
dotlenienie, a to umożliwi szybsze i silniejsze skurcze
mięśni.
Jakie są najczęściej spotykane błędy treningowe?
Najczęstszym błędem treningowym jest przetrenowanie, do którego dochodzi głównie z powodu złej
sekwencji poszczególnych ćwiczeń, zbyt szybkiego
wdrażania utrudnień treningowych (czas, obciążenie), braku świadomości ciała i wiedzy na temat
poprawnego technicznie wykonywania danego ćwiczenia, nadmiaru ambicji i zbyt szybkiej realizacji nakreślonych celów oraz braku fachowego nadzoru. Jest
rzeczą oczywistą, że każdy trening musi być wystarczająco intensywny, aby spowodować oczekiwany
przyrost siły czy wydolności. Jednak granica między
treningiem dobrze służącym budowaniu sprawności fizycznej a przetrenowaniem jest bardzo cienka i
jeśli obciążenia treningowe nie będą odpowiednio
równoważone odpowiednim odpoczynkiem, może
dojść do wystąpienia konkretnych dysfunkcji i uszkodzeń w obrębie narządu ruchu.
Czy tracę więcej wagi, jeśli mocno się pocę?
Pocenie się związane jest z procesami wytwarzania
energii cieplnej w organizmie. Uruchamiają się one
między innymi podczas wysiłku fizycznego, którego
głównym celem jest spalanie tkanki tłuszczowej. Wypacamy wówczas wodę zawartą w tkance podskórnej oraz w tkance tłuszczowej łącznie z toksynami, co
znacznie ułatwia spalanie tej tkanki w późniejszym
okresie. Ilość potu wytwarzanego w trakcie aktywności fizycznej częściowo uwarunkowana jest genetycznie i wprost proporcjonalna do BMI (tzw. Body Mass
Index, czyli wskaźnik masy ciała). Statystycznie osoby
otyłe pocą się znacznie więcej niż szczupłe, co z punktu widzenia wydatku energetycznego wspomaga
utratę masy ciała, zapobiega powstawaniu obrzęków
i nadmiernemu gromadzeniu się wody w organizmie.
OSOBOWOŚĆ w tabliczkach
MARTA WIŚNIEWSKA
(znana jako Mandaryna)
tancerka, choreograf i piosenkarka. Mama Xaviera i Fabienne. Ma na swoim
koncie 3 płyty. Prowadzi sieć szkół tańca Mandaryna Dance Studio i młodzieżowe obozy taneczne. Pochodzi z Łodzi, obecnie mieszka w Warszawie. O byciu diabetykiem opowiada chętnie, ma już za sobą czas zaprzeczania chorobie i traktowania jej jako życiowej porażki. O cukrzycy mówi „moja koleżanka”.
I choć niewątpliwie jest to trudna przyjaźń, da się z nią żyć i odnosić sukcesy.
M C
V B
ałgorzata
OPRACOWAŁA:
ZDJĘCIE:
10
oyo
hmiel
akiewicz
OSOBOWOŚĆ w tabliczkach
fot.: Agata Adamczyk
„Słodki” idol
pomaga
żyć
Małgorzata Mandrykiewicz
menedżerka i siostra Mandaryny
Marta jest osobą wyjątkowo zajętą. Obowiązek goni obowiązek.
Wydaje mi się, że jest doskonałym
dowodem na to, że diabetyk może
pracować na pełnych obrotach...
Obserwując moją siostrę widzę, że
cukrzyca nie przeszkadza jej w życiu
zawodowym i uważam, że nikomu
nie powinna odbierać szansy na karierę. Jeżeli chodzi o siostrę, choroba
nauczyła ją systematyczności, zarówno w dbaniu o zdrowie, jak i w pracy.
Trzeba przyznać, że Marta ma nieco
ułatwione zadanie, bo zawodowo realizuje swoje pasje. Taniec, koncerty,
prowadzenie szkół tańca i obozów tanecznych, udział w zawodach – choć
są to absorbujące i trudne obowiązki,
to przyjemnie je wypełniać.
Zawsze podkreślamy w „Gorzkiej”
jak ważna jest wiedza o chorobie
w najbliższym otoczeniu diabetyka. Jak duża jest świadomość zespołu o chorobie Marty?
Cała nasza ekipa interesuje się cukrzycą. Starannie planujemy Marcie posiłki i wypoczynek. Wszyscy wiemy, co
trzeba zrobić i jak się zachować, gdy
cukier jest za niski lub za wysoki. Mamy też ze sobą insulinę, cukier, colę.
To, że jesteście siostrami, pomaga
w pracy?
Uważam, że bardzo pomaga. Znam
Martę na tyle, że doskonale wiem,
kiedy źle się czuje. Nic przede mną nie
ukryje. Rodzinne więzy ułatwiają też
pracę.
Osoby takie jak Mandaryna czy
Jacek Sadowski z Leszczy, mówiąc
o swojej dolegliwości, pomogły
innym chorym i oswoiły nieco nasze społeczeństwo z problemem
cukrzycy. „Słodki” idol pomaga
żyć także choremu dziecku?
Uczestniczymy w wielu akcjach propagujących zdrowy styl życia. Spotykamy się z dziećmi i młodzieżą chorą
na cukrzycę, uświadamiając im, że
choroby tej można się, jak wszystkiego
innego, nauczyć, a wtedy staje się ona
bardziej zrozumiała i mniej uciążliwa.
Marta daje osobom chorym nadzieję,
że z cukrzycą da się w miarę normalnie
funkcjonować. Nie trzeba rezygnować
ze sportu, pracy i swoich marzeń.
11
OSOBOWOŚĆ w tabliczkach
Na Ty
z cukrzycą
Cukrzyca to moja kumpelka na dobre
i na złe. Wprosiła się jak niezapowiedziany gość i tak już ze mną została.
Na początku było mi bardzo ciężko.
Jak wielu cukrzyków, zadawałam
sobie pytanie: dlaczego ja? – sportowiec, tancerka, osoba żyjąca bardzo
aktywnie i zdrowo. Przeżyłam chyba
wszelkie możliwe stany emocjonalne,
które miewa większość z nas. Na początku oczywiście złość. Potem zaczęłam zgłębiać wiedzę o chorobie, żeby
stać się trochę własnym lekarzem
i wiedzieć jak najwięcej o tym, co się
dzieje z moim organizmem. To jest
pozytywny stan – chory za wszelką
cenę stara sie żyć jak najlepiej i bardzo
higienicznie, by pokonać chorobę. Następnie przychodzi faza zwątpienia,
że „i tak nie dam rady, wyniki badań
ciągle są nie takie jak trzeba, jestem
beznadziejna”. Pamiętam, jak pojawił się lęk, że to jest jednak poważna
choroba i jak nie wezmę się za siebie,
to będzie źle albo nawet bardzo źle,
i dlatego muszę dać radę. Teraz jestem
już pogodzona z cukrzycą i mam przy
sobie oddane osoby, które pomagają
mi ją przezwyciężać.
O tym, że jest chora, Marta dowiedziała się po urodzeniu dziecka. Szybki spadek wagi, złe samopoczucie
i pogarszający się wzrok to objawy
choroby, które u niej wystąpiły. Diagnozę potwierdzili lekarze: cukrzyca
typu 1.
12
Wspomnienia
z Łodzi
Relaks
za miastem
Pochodzę z Łodzi. Często wspominam
czasy dzieciństwa i szkoły podstawowej.
Górka w parku przy domu była centrum
naszej rozrywki. Cała nasza paczka spotykała się właśnie tam i graliśmy w piłkę,
podchody – mieliśmy dużo pomysłów
i czas jakoś inaczej płynął. Kochałam też
mój dom kultury MDK i ośrodek YMKA.
Ćwiczyłam w zespole Krajki, spędzając
tam każdy wtorek i czwartek.
Kiedyś zdecydowanie wolałam życie w mieście. Ciągły natłok wrażeń, odwiedzin, imprez napędzał mnie do działania. Teraz dzięki dzieciom cenię podmiejską ciszę, wygodę i ogródek za oknem. Mój dom jest moim azylem. Uwielbiam
wracać do niego po pracy czy koncertach. W ciepłe dni często wieczorem robimy grilla i relaksujemy się w ogrodzie. Uwielbiam łososia pod każdą postacią:
z grilla, w sałatce, wędzonego. Lubię też tatara z łososia i łososia w sushi. A mandarynki, o które pewnie chcecie zapytać, też lubię, ale tylko na święta Bożego
Narodzenia. Wtedy smakują i pachną wyjątkowo. Na co dzień nie przepadam za
nimi, co przy mojej chorobie jest akurat plusem, bo jak wiadomo cukier, nawet
w owocach, jest niewskazany.
Rodzinne miasto naszej bohaterki,
czyli Łódź znana jest każdemu Polakowi głównie z jednego z najdłuższych w Europie deptaków, czyli ulicy
Piotrkowskiej.
Podobnie jak Marta, i my zachęcamy do wyjazdów za miasto! O najpiękniejszych polskich miejscach eko-turystyki czytaj na s. 42–44.
OSOBOWOŚĆ w tabliczkach
Z niczego
nie rezygnuję
Taniec
non stop
Rano zawsze jem śniadanie – to podstawowy posiłek, zawsze odhaczony. Później najczęściej biegnę do Mandaryna Dance Studio. Codziennie prowadzę zajęcia z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi. Trzy razy w tygodniu prowadzę też Dance Fitness dla dorosłych. Po takiej dawce tańca biegnę, a raczej jadę, do domu
i mam już czas tylko dla dzieci i siebie. W soboty i niedziele poza wypoczynkiem
gram koncerty lub ćwiczę z ekipą zawodowych tancerzy. Przygotowujemy program koncertowy lub pokazy.
Czy wiesz, że podczas godzinnego tańca na dyskotece zgubisz aż 500 kcal.
To więcej kalorii niż np. podczas joggingu, gry w siatkówkę czy pływania!
Nigdy nie musiałam i nie zrezygnowałam ze sportu czy tańca. Dla diabetyka to bardzo ważne, żeby ruch stał
się częścią jego życia. Aktywność jest
lekiem nie tylko na poziom cukru, ale
też na wszelki stres; dodaje sił i sprawia,
że człowiek lepiej wygląda i zaczyna
się uśmiechać. Dużo koncertuję i nie
widzę powodów, by zmniejszać ilość
i intensywność występów. Uwielbiam
podróże, ale niestety nie mam na nie
zbyt wiele czasu. Pływam, a raczej staram się szlifować swoje umiejętności
kitesurfingu.
To właśnie m.in. dzięki wsparciu
przyjaciół i rodziny Marta nie musiała z niczego rezygnować. Dlatego tak
ważne jest mówienie o swojej chorobie innym.
Wakacje
w pracy
W każde wakacje wyjeżdżam z dziećmi i młodzieżą z moich szkół na obozy
taneczne. Są to bardzo ważne wyjazdy, ponieważ oprócz dobrej zabawy
i wypoczynku, skupiamy się na przygotowywaniu choreografii na występy i zawody taneczne. Oprócz tego,
latem gram wiele koncertów.
W szkole Mandaryna Dance Studio
i na organizowanych przez Martę
obozach, dzieci i młodzież uczą się nie
tylko tańca, ale i śpiewu. Za sprawą
swoje działalności pozaestradowej
Marta nazywana jest czasem działaczką młodzieżową.
13
fot.: Archiwum Z. Ostrowska
OSOBOWOŚĆ w tabliczkach
Zofia Ostrowska
CUKRZYCA VS. „TATRITIS”
OPRACOWAŁ:
R T
obert rzęsala
ABSOLWENTKA FILOLOGII ANGIELSKIEJ UAM W POZNANIU, NAUCZYCIELKA ANGIELSKIEGO W I LICEUM OGÓLNOKSZAŁCĄCYM W LESZNIE. JAK TWIERDZI, LUBI PRACĘ
Z MŁODZIEŻĄ, BO DODAJE JEJ SIŁ, DZIĘKI CZEMU NIE STARZEJE SIĘ DUCHOWO.
MIŁOŚNICZKA WYSOKOGÓRSKICH WĘDRÓWEK I WSPINACZKI. JAK ŻARTUJE,
CHORUJE NIE TYLKO NA CUKRZYCĘ TYPU 1., ALE RÓWNIEŻ NA „TATRITIS”
CZYLI NIEULECZALNE UZALEŻNIENIE OD TATR.
14
OSOBOWOŚĆ w tabliczkach
DLACZEGO JA?
DLACZEGO MNIE DOPADŁA CUKRZYCA? CO DALEJ? Z CZEGO MUSZĘ ZREZYGNOWAĆ? TAKIE PYTANIA CZĘSTO SŁYSZĘ W SWOIM GABINECIE. WARTO WIĘC,
PRZEDSTAWIAJĄC CZYTELNIKOM TAKIE OSOBY JAK MOJA PACJENTKA ZOFIA
OSTROWSKA, POKAZYWAĆ, JAK WIELE MOŻNA POMIMO CHOROBY ZDZIAŁAĆ.
dr Krystyna Pawlaczyk-Adamczak
Poradnia Diabetologiczna w Lesznie
Pani Zosia, chociaż cukrzyca jest dla
niej nadal chorobą trudną do zakceptowania, nie zmieniła swoich zainteresowań i pasji. Kocha góry i pomimo
choroby zdobywa kolejne szczyty. Podróże dla wielu diabetyków są ważną
częścią życia i jako lekarz nie widzę
powodu, aby ich unikać. Należy jednak wszystko zaplanować i odpowiednio się do nich przygotować.
W bagażu podręcznym diabetyka powinny się znaleźć: zapasy insuliny
i wstrzykiwacze, glukometr z zapasem pasków testowych, zestaw Glucagen Hypokit, ew. glukoza. Pamiętać należy o zabraniu zaświadczenia,
że jest się chorym na cukrzycę, które
może być potrzebne podczas odprawy celnej.
Każda podróż jest inna i dlatego przed
wyjazdem warto porozmawiać ze
swoim lekarzem, aby uniknąć przykrych niespodzianek. Pamiętać należy również o tym, że wybierając się
w niektóre części świata, należy poddać się szczepieniom. Choroby zakaźne i tropikalne mogą prowadzić do
problemów z wyrównaniem cukrzycy
i innych poważnych konsekwencji.
Podróżując, diabetyk może zetknąć
się z wieloma problemami. Może
na przykład zastanawiać się, jak obliczyć dawkę insuliny, podróżując
na wschód, a jak – jadąc na zachód,
zmieniając strefy czasowe. Nie są to
jednak problemy niemożliwe do rozwiązania – warto o nim porozmawiać
ze swoim diabetologiem.
JESTEŚ
DIABETYKIEM ?
POKAŻ SIE NA NASZYCH
ŁAMACH. PISZ NA:
[email protected]
15
OSOBOWOŚĆ w tabliczkach
JAK
ZAKOCHAŁAM
SIĘ W GÓRACH
Góry to całe moje życie, jestem pochłonięta ich majestatycznym pięknem. To zauroczenie zaczęło się
w dzieciństwie, gdy w wieku 8 lat po
raz pierwszy pojechałam w Tatry. To
była miłość od pierwszego wejrzenia.
W czasach szkolnych i studenckich
każde wakacje spędzałam właśnie
tam. Swoją pasją zaraziłam córkę. Patrząc z perspektywy czasu myślę, że
musiałam być „wredną” matką, budząc
o świcie swoje kilkuletnie wówczas
dziecko i zmuszając je do długich
górskich wędrówek. Po latach okazało się jednak, że połknęła bakcyla.
Dziś moja Ania, 26-letnia absolwentka
studiów humanistycznych, mieszka
w Zakopanem, uprawia wspinaczkę
i swoją przyszłość wiąże z działalnością górską.
Na narty nigdy nie jest ani za wcześnie, ani zbyt późno. Naukę mogą
zacząć już czterolatki, a jak twierdzą
starzy górale, miłość do gór dojrzewa
z wiekiem.
16
TATRY, MÓJ
ŚNIEŻNY DOM
Tatry są dla mnie jak dom i azyl. Wracam tam zawsze z ogromną przyjemnością, aby się zrelaksować. Początkowo chodziłam po znakowanych
szlakach, przemierzając je wzdłuż
i wszerz, zarówno po polskiej, jak i po
słowackiej stronie. Od kilku lat w towarzystwie licencjonowanego przewodnika wysokogórskiego wędruję
po ścieżkach nieznakowanych i zdobywam kolejne szczyty nieosiągalne
dla zwykłego turysty. Każdego roku
wyznaczam sobie kolejny cel: podczas
tegorocznego sezonu marzę o wejściu drogą wspinaczkową na Pośrednią Grań i Ostry Szczyt.
Taternictwo obrosło swoistą kulturą,
a nawet odmiennym słownictwem.
Kto, poza miłośnikiem Tatr, domyśliłby się co znaczy np. czasownik mlasnąć, przyglebować lub w innej wersji
zrobić jaskółę, albo po prostu zaliczyć
lot? A to wszystko oznacza nic innego,
jak po prostu upadek ze skały.
450 LAT NA MONT BLANC
Pamiętam, że zbliżał się rok 2005,
450-lecie liceum, w którym uczę.
Pomyślałam, aby tę rocznicę uczcić
w szczególny sposób i wejść na Mont
Blanc. Dwa lata wcześniej zaczęły się
przygotowania. Pomagała mi szkoła
i Urząd Miasta w Lesznie. W ramach
przygotowań zaczęłam biegać i właśnie bieganie stało się moim kolejnym hobby. Od tego czasu stałam się
zagorzałą biegaczką i biegam prawie
codziennie do dziś, nawet po 10 kilometrów. Zwykle, zanim wyjdę rano do
pracy, mam już za sobą te kilometry.
W ramach przygotowań do wyprawy
na Mont Blanc szkoliłam się w Tatrach,
ucząc się posługiwania czekanem
i chodzenia w rakach. W lipcu 2005 r.
wyjechałam w Wysokie Taury i zdobyłam Grossglockner (3878 m n.p.m.) najwyższy szczyt Austrii. Potem nastąpiło moje długo oczekiwane spełnienie marzeń, czyli niezapomniany
dzień 15 września, kiedy to stanęłam
na Mont Blanc i płakałam ze szczęścia.
Wschodzące słońce, błękit nieba i dookoła niezliczone czterotysięczniki...
Dla takich chwil naprawdę warto żyć!
Pierwsza kobieta stanęła na wierzchołku Mont Blanc 14 lipca 1808 r. Była to
Marie Paradis. Wejście to było jednak ponad jej siły, została niemal wciągnięta
przez towarzyszy. Tym większe brawa dla naszej bohaterki.
OSOBOWOŚĆ w tabliczkach
NOWA
TOWARZYSZKA–
CUKRZYCA
NIE BOJĘ SIĘ
Cukrzyca dała znać o sobie, gdy wy- MARZYĆ
HIMALAJE? CZEMU NIE!
Święta prawda, że apetyt rośnie
w miarę jedzenia. Po alpejskiej przygodzie zaczęłam marzyć o Himalajach, chciałam ujrzeć Górę Gór.
W październiku 2008 r. dołączyłam do
wyprawy trekkingowej organizowanej
przez jeden z warszawskich klubów
podróży i wyleciałam via Delhi do Kathmandu – stolicy Nepalu. Stamtąd lokalnymi liniami lotniczymi dotarliśmy
do Lukli – szerpańskiego miasteczka,
które jest punktem wypadowym dla
turystów udających się stronę Parku
Narodowego Sagarmatha u podnóża Mount Everestu. Wędrówka po
himalajskich ścieżkach trwała trzy
tygodnie, za nami pozostała cywilizacja, nie działały telefony komórkowe.
Dziennie wędrowaliśmy około 8 godzin, przeprawiając się przez rwące
rzeki, podziwiając po drodze ośnie-
żone szczyty, wodospady, szerokie
widoki z pięciotysięcznych przełęczy,
na których powiewały buddyjskie flagi modlitewne. Niezwykła kraina skał
i lodu. Trekking to również inne poczucie czasu i odległości, a ponadto
proste, limitowane posiłki, noclegi
w śpiworze w skromnych kamiennych lodżach. Szczęśliwie dotarliśmy
do bazy, a następnie na szczyt widokowy Kala Pattar (ok. 5600 m n.p.m.),
skąd po raz pierwszy ujrzałam Mount Everest. Dalsza trasa wiodła przez
przełęcz Cho La w rejon lodowca i urokliwych lazurowych jezior. Po wejściu
na kolejny szczyt Gokyo Ri ponownie
podziwialiśmy imponujące himalajskie panoramy – ośmiotysięczniki Mt.
Everest, Lhotse, Makalu, Cho Oyu,
strzelisty siedmiotysięcznik Nuptse...
W Himalajach znajduje się aż 10 z 14 ośmiotysięczników świata. Szczyty przekraczające 8000 m n.p.m. tworzą Wielkie Himalaje, w których najniższe przełęcze przeważnie leżą powyżej 4000 m n.p.m.
prawa w Himalaje dobiegała końca,
byliśmy w Kathmandu. W ostatni wieczór wyprawy mieliśmy zaplanowaną
pożegnalna kolację, a rano wylot do
kraju. Wróciłam do hotelu, żeby się
przebrać i przygotować do imprezy
i... obudziłam się w szpitalu pod kroplówką. Okazało się, że towarzysze
wyprawy znaleźli mnie nieprzytomną w hotelowym pokoju w śpiączce.
Przewieźli mnie do pobliskiego szpitala. Moja grupa musiała wylecieć do
Polski, a ja sama zostałam w egzotycznym szpitalu. Byłam przerażona. Ku
mojemu zdziwieniu miejscowy lekarz
podejrzewał u mnie cukrzycę. Sama
diagnoza wydała mi się niewiarygodna, prowadziłam przecież aktywny
tryb życia, zdrowo się odżywiałam
i nie przypominam sobie, aby ktokolwiek w mojej rodzinie chorował.
W nepalskim szpitalu zaopatrzono
mnie w insulinę, ale nie bardzo wiedziałam, jakie dawki stosować, o wymiennikach węglowodanowych nie
miałam pojęcia. Po czterech dniach
wypisałam się na własną prośbę
i wróciłam do Polski.
Najpierw była wizyta u lekarza rodzinnego i potwierdzenie diagnozy.
Potem skierowanie do poradni diabetologicznej, dalsze testy i leczenie
w Szpitalu im. Raszei w Poznaniu. Od
listopada 2008 r. pozostaję pod opieką pani dr K. Pawlaczyk-Adamczak
w Lesznie.
Cukrzyca niewiele w moim życiu zmieniła. Świadomość choroby jeszcze bardziej mnie mobilizuje do aktywności
i nie pozwala mi się poddawać. Ściśle
przestrzegam diety. Moje podstawowe menu to białe gotowane mięso,
ryby i zielone warzywa. Od trzech lat
w ogóle nie jadam ziemniaków i makaronów, choć przyznam, że czasami
tęsknię za porcją słodkiego deseru.
Nadal regularnie biegam, latem i zimą snuję się po górach. W ubiegłym
roku postawiłam sobie następny cel,
dotarcie do bazy Annapurny (8091 m
n.p.m.), ośmiotysięcznika położonego
w zachodnim Nepalu. To było wielkie wyzwanie, bo w odróżnieniu od
poprzedniego trekkingu, nie byłam
uczestnikiem żadnego zorganizowanego wyjazdu i podróżowałam
zupełnie samodzielnie. Chciałam pokonać własne obawy i sprawdzić się
jako „słodka” turystka w himalajskich
realiach. W końcu września 2010 r. wylądowałam w Kathmandu. W plecaku
oprócz śpiwora, puchowej kurtki miałam oczywiście zapasy insuliny, igieł,
glukometry i z głową pełną marzeń
ruszyłam w daleką drogę. Czterotygodniowa wędrówka znowu pozwoliła mi przekonać się o bogactwie
himalajskich krajobrazów. Wróciłam
duchowo odmłodzona, pełna energii
i radości, że choroba nie pokrzyżowała
moich planów.
W czasie swoich górskich wypraw
nasza bohaterka doświadczyła wizyty
w egzotycznym szpitalu w Kathmandu. To tam dowiedziała się o swojej
chorobie.
Spotkanie w Himalajach Nepalczyka
chorującego jak ona na cukrzycę było dla Zosi dużą niespodzianka. Mieli
dużo radości, pozując do wspólnego
zdjęcia.
17
RAFINACJA Wojciech Feleszko
O STRASZNYCH POTWORACH, NIEBEZPIECZNYCH WIRUSACH, CZARODZIEJSKICH ELIKSIRACH
I O TYM, JAK OSWOIĆ DZIECKO Z CHOROBĄ, ROZMAWIAMY Z WOJCIECHEM FELESZKĄ
S
E P
B T
ROZMAWIAŁA:
ILUSTRACJA:
milia rzybył
arbara okarz
wiat pełen jest niespodzianek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Uznany lekarz pediatra i immunolog od wielu lat leczący
dzieci w renomowanej warszawskiej klinice, postanawia zostać pisarzem. I to bynajmniej nie pisarzem naukowym, bo
nim już jest z kilkudziesięcioma publikacjami specjalistycznymi na swoim koncie. Zostaje pisarzem książek dla najmłodszych i w kolorowej serii „Na sygnale” oswaja dzieci z trudnymi aspektami medycznymi. Na ile w jego przypadku jest to
„nieoczekiwany zwrot akcji”, a na ile konsekwencja pracy lekarza pediatry? Jak twierdzi Wojciech Feleszko, medycyna jest
dyscypliną głęboko humanistyczną, a dziecko, tak samo jak dorosły, lubi wiedzieć, co się z nim dzieje.
?
Jak to się stało, że poważny lekarz został pisarzem?
Tak się składa, że wcale nie byłem
pierwszy. Już np. Tadeusz Boy-Żeleński
zajmował się pisarstwem. Poza tym ja
mam zainteresowania humanistyczne,
więc to był dość naturalny krok. Zauważyłem zresztą, że podobne zainteresowania są bardzo częste u przedstawicieli mojego zawodu – medycyna
jest wszak dyscypliną głęboko humanistyczną.
?
Dlaczego wybrał Pan akurat
książki dla dzieci?
Zaczęło się od tego, że leczyłem dzieci pewnej wydawczyni książeczek dla
dzieci. Ponieważ malcy opornie reagowali na zalecone medykamenty,
wspólnie wpadliśmy na pomysł naszej
pierwszej książki. Tak powstało „Lądowanie rinowirusów. Przeziębienie”,
z którego dzieci mogły dowiedzieć
się, co dzieje się w nosie, kiedy z niego
kapie, dlaczego termometr pokazuje
wtedy inną temperaturę niż zazwyczaj
i jak sobie z tym poradzić. Chciałem
ubrać w odpowiedni język opowieść
o bakteriach uzbrojonych w odkurzacze, które zwalczają niebezpieczne wirusy, bo w moim odczuciu to doskonale trafia do wyobraźni dziecka.
18
?
A czy to, by chore dzieci rozumiały, co się z nimi dzieje, jest
w ogóle konieczne? Czy nie można
po prostu kazać im wziąć lekarstwa?
Oczywiście, że można kazać. Ale co to
za relacja z dzieckiem, kiedy wszystko
odbywa się w systemie nakazowo-rozdzielczym? Dziecko to też partner
do rozmowy, chce być traktowane
poważnie. Lubi wiedzieć, co się z nim
dzieje, tak jak dorosły. To nieświadomość budzi strach, dlatego warto jest
wyjaśniać, na czym polega choroba,
i dorosłym, i dzieciom! Każdy, komu coś
dolega, odczuwa potrzebę poznania
swojego wnętrza, także i dzieci mają
tę potrzebę. Tyle, że wymaga to nieco
innej poetyki.
?
Dzieci nie boją się tych potworów z Pana książek?
(Śmiech). Pewnie, że się boją. Ba! Niektóre z fascynacją raz po razie przeglądają rysunki. Bo trzeba przyznać, że
moje książki są dość nietypowe jak na
literaturę dla dzieci, zarówno w sferze
graficznej, jak i − nazwijmy to − fabularnej. Kiedy powstawała pierwsza
z nich („Lądowanie rinowirusów. Przeziębienie” – przyp. red.), pokazywałem
moim pacjentom rysunki, które przy-
gotowywał do książki Ignacy Czwartos.
A jak już się Pani zorientowała, nie są to
zwyczajne rysunki dla dzieci, prawdę
mówiąc, mogą budzić grozę. Moi pacjenci początkowo przyglądali im się
z rezerwą, ale koniec końców okazywało się, że ilustracje strasznych wirusów
pomagają mi w komunikacji z pacjentem, a w konsekwencji w procesie leczenia.
?
Rodzice i lekarze czasem muszą
się naprawdę wysilić, żeby przekonać dziecko do nieprzyjemnego
zabiegu. Kiedy byłam mała, często
miałam pobieraną krew i panicznie
bałam się ukłucia igły. W końcu mama obiecała mi, że żadnego ukłucia nie będzie, ale pod warunkiem,
że nie będę patrzeć. Uwierzyłam,
zamykałam oczy i dawałam sobie
pobrać krew, będąc przekonana,
że nie dochodzi do ukłucia. Co Pan
sądzi o takich kłamstewkach?
Jestem zwolennikiem mówienia dzieciom prawdy. Na pewno nie należy
mówić dziecku, że wszystko jest w najlepszym porządku, kiedy coś mu dolega. Albo że nic się nie wydarzy, kiedy
dziecko czeka bolesny zabieg. Uważam, że w ten sposób tracimy zaufanie
dziecka. Ale oczywiście wyjaśniać moż-
RAFINACJA Wojciech Feleszko
19
RAFINACJA Wojciech Feleszko
WOJCIECH FELESZKO – pediatra i immunolog, lekarz Szpitala Uniwersyteckiego przy ulicy Działdowskiej w Warszawie.
Autor kilkudziesięciu publikacji naukowych z dziedziny immunologii, współautor medycznych podręczników akademickich. Absolwent Uniwersytetu Medycznego w Warszawie
i Uniwersytetu w Saarbrücken, stypendysta Fundacji na Rzecz
Nauki Polskiej oraz Europejskiej Akademii Alergologii i Immunologii Klinicznej. Autor książeczek dla dzieci „Lądowanie
rinowirusów. Przeziębienie” i „Nóż w palcu. Skalecznie”, które
wyjaśniają dzieciom trudne kwestie związane z popularnymi
dolegliwościami. Prywatnie ojciec dwóch synów: Kajetana
i Jakuba, wierny czytelnik literatury polskiej, poliglota i oddany
fan przygód dr. House'a.
...kiedy jesz cukier,
on trafia do
twojego brzuszka,
a potem takie
małe samochodziki
powinny porozwozić
cukier po całym
twoim ciele.
Ale zdarzyła się
awaria!
na to na różne sposoby. Proszę zwrócić
uwagę, że kilkakrotnie użyła Pani słowa
„ukłucie”, a ono nasuwa dość nieprzyjemne skojarzenia. Dlatego np. w książce „Nóż w palcu” pisałem o zaklejeniu
i zacerowaniu rany. Oczywiście chodziło o założenie szwów, ale dzięki eufemizmowi nie brzmi to w uszach już
tak strasznie. Poza tym lepiej brzmi np.
„wpuszczenie do rany czarodziejskiego
eliksiru” niż „dezynfekcja spirytusowym
roztworem fioletu gencjanowego”. Jestem zwolennikiem przedstawienia
dziecku czekającego go zabiegu w taki
sposób, by go nie przerazić. Rozumiem
jednak, że takie drobne oszustwo,
o jakim Pani wspomniała, może czasem okazać się skuteczne w przekonaniu dziecka do zabiegu.
?
No dobrze, ale co z rodzicami?
Czy im też potrzebna jest edukacja na temat tego, co dzieje się
z organizmami ich chorych dzieci?
Kwestia wiedzy rodziców na temat
chorób ich dzieci bardzo się zwiększyła
w ostatnich latach. Stało się tak głównie dzięki dostępowi do internetu.
W dzisiejszych czasach rodzic może
nawet obejrzeć na YouTube operację,
jaka czeka jego dziecko.
?
A dorośli? Nie jestem przekonana do tego, co Pan przed chwilą
powiedział, że ludzie lubią wiedzieć, co się z nimi dzieje. Przekonanie, że „lepiej się nie będę badać,
bo jeszcze coś mi wykryją” chyba
wciąż jest powszechne...
Mówimy o dwóch różnych sprawach.
Z jednej strony ma Pani rację, że nikt
nie lubi chodzić do doktora. Ja zresztą
też nie (śmiech). Ale kiedy już mamy
20
rozpoznaną chorobę? Do niedawna
w ogóle nie było zwyczaju informowania pacjentów o tym, co się z nimi
dzieje. Na szczęście w ostatnich latach
to się zmienia. Ja osobiście jestem
zwolennikiem zachodnioeuropejskiego podejścia do pacjenta, czyli bardzo
szerokiego informowania go o jego
stanie zdrowia. Uważam też, że należy przekazać pacjentowi jak najwięcej
informacji o tym, jakiemu jest poddawany leczeniu. Pacjenci także coraz
chętniej chcą poznać tego typu informacje.
?
Wróćmy do dzieci. Zapewne
na „Lądowaniu rinowirusów”
i „Nożu w palcu” seria „Na sygnale”
się nie skończy. Jakie dolegliwości
planuje Pan przedstawić i wytłumaczyć w swoich kolejnych książeczkach?
Zgadza się, mamy w planach przedstawienie kilku chorób. Obecnie piszę książkę o roboczym tytule „Wielki
Grzmot” (śmiech). A czytelnicy niech
już się sami domyślą, o jaką chorobę
może chodzić. Przy wyborze chorób
kierujemy się przede wszystkim częstotliwością, z jaką występują one
wśród dzieci. Dlatego rozważam z moją wydawczynią stworzenie książeczki
o alergii, ponieważ jest to dolegliwość,
która bardzo często dosięga dzieci.
?
Rozumiem zatem, że mali diabetycy mogą w przyszłości liczyć
na Pana książeczkę przeznaczoną
specjalnie dla nich?
Szczerze mówiąc, nie myślałem o cukrzycy, ale kiedy Pani zadała mi to pytanie, zdałem sobie sprawę, że liczba
dzieci cierpiących na tę chorobę stale
wzrasta. Można nawet powiedzieć, że
cukrzyca to choroba naszych czasów.
Tak więc czemu nie? Może o tym pomyślimy?
?
A jak wyjaśniłby Pan dziecku
mechanizm choroby autoimmunologicznej, jaką jest cukrzyca?
Hmm... Proszę dać mi chwilę do namysłu... Powiedziałbym, że limfocytom,
obrońcom organizmu, coś się pomyliło. Nie wiem – dostali złe mapy, ktoś się
przebrał, zrobił jakąś dywersję i dlatego
zaczęli atakować swoich. No, normalnie, jak to w wojsku.
?
W takim razie proszę sobie jeszcze wyobrazić, że mam 3 lata i jestem chora na cukrzycę. Jak mi Pan
wytłumaczy, co mi dolega?
Jeszcze chwila i sprzedam wszystkie
moje najfajniejsze pomysły... (śmiech)
No dobrze. Zaczynam: kiedy jesz cukier,
on trafia do twojego brzuszka, a potem
takie małe samochodziki powinny porozwozić cukier po całym twoim ciele.
Ale zdarzyła się awaria! Samochodzikom skończyło się paliwo i przestały
jeździć. Żeby to zmienić, samochodziki
potrzebują odpowiedniego paliwa, takiej niby-benzyny, która nazywa się insulina, i muszę ją wstrzyknąć. No i jak?
Przekonało Panią?
?
Tak, to dość jasne wytłumaczenie.
A swoją drogą ciekaw jestem, jak tłumaczą to małym dzieciom moi koledzy
pediatrzy-diabetolodzy. Pewnie mają
jakieś sposoby...
RAFINACJA Malka Kafka
ROZMAWIAŁA:
J J
oanna
achmann
ZDJĘCIA: Cyfraplus
Z MALKĄ KAFKĄ
O KOSZERNOŚCI, KABALE
I KOTACH
ROZMAWIAMY
NA RYNKU W JAFFIE
21
RAFINACJA Malka Kafka
kąd
my się znamy? No przecież... Z telewizji!
Wszyscy, którzy oglądali programy „Koszer
Macher” w Kuchnia.tv, wiedzą, jak wygląda Malka Kafka.
A szczęśliwcy, którzy mieszkają
w Warszawie i bywają w Tel-Avivie
czy Yaffo, mogą się przekonać, że
u Malki jada się fantastycznie. A jakie
się stąd rozchodzą zapachy, jakie tu
się otwierają wystawy, jakie się toczą
debaty!
W książce „Przysmaki żydowskie we
współczesnej kuchni” Malka Kafka
napisała mi dwie kabalistyczne mądrości: „To, co jemy, staje się częścią
naszych ciał i dusz. Aby każda Boża
iskra z przygotowanych dań stała się
częścią twojej naprawy świata”. Przyznaję, że nie myślałam w ten sposób
o jedzeniu. A przecież to prawda – to,
co jemy staje się częścią naszych ciał
i dusz. A kto chciałby karmić swoją
duszę byle czym? Dlatego – według
Malki – jeść trzeba mniej, ale za to
potrawy najwyższej jakości, wolno,
myśląc o każdym zjedzonym
kęsie i koniecznie odmawiać
błogosławieństwa przed
jedzeniem. W każdej
wierze istnieje modlitwa przed czy
po jedzeniu.
?
Skąd ta moda? I czy koszerny to
znaczy żydowski?
Z mody na zdrowy styl życia. Coraz
więcej ludzi chce się zdrowo odżywiać,
kupować ekologiczne, nieprzetworzone produkty...
?
Zaraz, zaraz, ale one są droższe
niż jedzenie w supermarkecie,
droższe niż w osiedlowym sklepiku...
Lepiej zjeść mniej lepszego niż dużo byle jakiego. I ta prawda dociera
do ludzi. Nie tylko do młodych, wykształconych, z wielkich miast. Coraz
częściej pieczemy chleb, wybieramy
jajka „od szczęśliwych”, czyli wolnych
kur, gotujemy rosół na kurze od pana
z bazaru. Proszę zobaczyć, co się dzieje
w sklepach ze zdrową żywnością. To
nie są pańskie fanaberie, że nie chcemy jeść tych wszystkich poprawiaczy,
22
ulepszaczy, nawozów sztucznych, tych
wszystkich E i innych liter alfabetu. Nie
przypadkiem moda na koszerne jedzenie przyszła do nas z Ameryki, gdzie
jest najwięcej śmieciowego jedzenia
i najwięcej otyłych ludzi cierpiących
na wszystkie możliwe choroby cywilizacyjne.
A koszerny to nie znaczy żydowski.
Restauracje żydowskie wykorzystują tradycyjne przepisy i smaki, wcale
nie będąc koszernymi. I to może być
pyszne jedzenie. Zaś potrawy koszerne
muszą spełniać wymogi judaistycznego religijnego prawa dietetycznego.
Okazuje się, że mogą to być nawet takie specjały jak sushi. Niestety, w Polsce
nie można ich jeszcze zjeść. Ale można
w Czechach. Ja jem je zawsze, kiedy jestem w Londynie.
Nie
myślimy
o tym, bo
w coraz większym pędzie bardziej
się odżywiamy niż jemy.
A modlitw związanych z odżywianiem nie ma. No i kłopot
z głowy. Malka stara się odmawiać
żydowskie błogosławieństwa i śmieje się, że czasem robi to już... w trakcie
jedzenia. Żyje koszernie, ekologicznie
i wegeteriańsko. Według kabały jesteśmy tu, aby naprawiać świat. Naprawa świata (Tikun olam) polega na
uwalnianiu Bożej iskry – światła, które
zostało wyemanowane przez Boga
podczas procesu stwarzania i znajduje się we wszystkich elementach
wszechświata. Proces uwalniania zachodzi podczas transformacji energii ze stanów niższych do wyższych.
Dbanie o siebie, o swoje ciało, zajmowanie się rodziną, odpoczywanie,
radość z przebywania z przyjaciółmi, pomaganie innym, wszystko to
jest częścią naprawy świata. W ten
sposób wyjaśniła się druga mądrość
z dedykacji.
i słuchając opowieści o jedzeniu,
można się wszystkiego
dowiedzieć
o kulturze i historii ludzi,
z którymi siedzimy przy
stole. Pani Estera jest autorką
fresków w restauracji Tel-Aviv. Na
razie namalowała dwa drzewa – jedno to obsypany dojrzałymi owocami
granat, drugie jest wiszącym drzewem z rynku w Jaffie. Wokół niego
leniwie przechadzają się koty. Kto był,
wie, że tak jest. Będą jeszcze błogosławieństwa związane z jedzeniem. Na
razie na białych ścianach wiszą niesamowite fotografie Jacka Piotrowskiego z cyklu Trans. Wernisaż odbył się
26 maja. Byli wszyscy Krewni i Znajomi Królika, czyli towarzystwo, które
w przeważającej większości często
wpada do Tel-Avivu na coś pysznego i wegetariańskiego (ach, te pasty,
plastry bakłażanów w aromatycznej
oliwie, ciepła pita, herbata z izraelską
miętą nana...), na fantastyczne koktajle i żeby napić się izraelskiego wina.
Bo bywać tu wypada i coraz bardziej
wypada jadać koszernie.
Mama Malki, Estera, z którą napisała książkę kucharską,
jest malarką, uwielbia
gotować i opowiadać
o gotowaniu. Uważa, że wspólnie
biesiadując
?
No to co jest koszerne i na czym
polega koszerność?
Prawa o koszerności zostały dane przez
Boga córkom i synom Izraela na Pustyni Synaj. Mojżesz nauczył ich ludzi
i spisał ich podstawy. Szczegóły i interpretacja tych praw były przekazywane
z pokolenia na pokolenie przez tysiące lat i zostały ostatecznie zapisane
w Talmudzie. W całej historii narodu żydowskiego przestrzeganie koszerności
stało się integralnym elementem jego
tożsamości. Hebrajskie słowo „koszer”
znaczy „pasować”, „być dostosowanym”.
Koszerna kuchnia jest więc dopasowana do wymogów religijnych.
Jego przeciwieństwem jest słowo „trefny”, czyli po hebrajsku „rozszarpany”.
Biblia nie pozwala spożywać mięsa
rozszarpanych zwierząt, czyli padliny.
Zostanę przez chwilę przy mięsie, bo
jesteśmy ludem mięsożernym. Dozwo-
Dla Malki koszerność jest naturalna. Jak oddychanie.
Nigdy nie jadała inaczej. Ale dla chrześcijan czy buddystów?
lone są wszystkie zwierzęta o rozdwojonych kopytach, które przeżuwają pokarm – na przykład krowy, owce, kozy,
wszystkie zwierzęta jeleniowate. Ptaki
to kury, kaczki, gęsi, indyki i gołębie.
Całkiem sporo, prawda?
?
Zabijanie zwierząt i ptaków też
jest dokładnie określone.
Koszernego uboju (szechity) dokonuje wykwalifikowany szochet, ściśle
przestrzegający etycznych zasad Tory.
Jedna z nich mówi, że zwierzę musi
swobodnie leżeć na ziemi, uspokojone
i odseparowane od innych zwierząt.
Również dla nich patrzenie na śmierć
innego zwierzęcia jest stresujące.
Ostrym jak skalpel nożem szochet podcina jednym ruchem szyję zwierzęcia,
które umiera niemal bezboleśnie. Następnie należy je pozbawić całkowicie
krwi, której spożywanie jest przez Torę
RAFINACJA Malka Kafka
Specjalnie dla
Czytelników
„Gorzkiej Czekolady”
przepis Malki Kafki
Pasta z zielonego groszku:
200 g zielonego groszku (może być mrożony) lub 1 puszka
groszku konserwowego
10 dag prażonego sezamu
50 ml oleju
3 łyżki drobno posiekanej
natki pietruszki
sól, pieprz
Sezam wrzuć na patelnię i cały czas mieszając, praż go do
czasu uzyskania złotobrązowego koloru. Groszek ugotuj
w niewielkiej ilości wody i odcedź. Jeśli używasz groszku
z puszki, odcedź go, pozostawiając niewielką ilość soku.
Dokładnie zmiksuj groszek
z olejem i przyprawami w malakserze, dodając do niego na
końcu sezam i dwie łyżki siekanej natki. Miksuj do momentu
otrzymania gładkiej masy.
Pesto:
10 dag świeżej bazylii
10 dag ziaren słonecznika
200 ml oliwy
sok z 0,5 cytryny
zakazane. Wreszcie następuje badanie
narządów wewnętrznych. Muszą być
całkowicie wolne od 70 (słownie: siedemdziesięciu) chorób i urazów. Wystąpienie choćby jednej z nich sprawia,
że całe zwierzę jest niekoszerne. I jak
się do tego ma tzw. przemysłowy ubój
zwierząt?
?
Gdzie szukać koszernego mięsa?
W Krakowie i Warszawie są sklepy,
w których można kupić mięso z koszernego uboju, czynne codziennie z wyjątkiem sobót.
?
Ale jak tę koszerność stosować
w codziennej diecie? To musi
być bardzo trudne, jeśli nie niewykonalne.
Wystarczy pamiętać, jakie zwierzęta
i ptaki możemy jeść, nie łączyć mleka
z mięsem, pamiętać też, że wszystkie
produkty roślinne, w których nie ma
dodatków mlecznych czy mięsnych,
określa się mianem „parwe”, czyli neutralnych. Trzeba też sprawdzać, czy
w ryżu i kaszy nie ma robaków i larw,
a w jajkach zarodków, oraz wiedzieć,
że koszerne ryby muszą mieć łuski
i płetwy. I czytać etykiety. Obecność żelatyny, koszenili, szelaku itp. produktów
odzwierzęcych sprawia, że np. jogurt
jest niekoszerny.
?
Czy koszerna kuchnia jest kuchnią dla diabetyków?
Na pewno nie wszystko i nie dla
wszystkich chorych. Mam przyjaciółkę,
która niedawno dowiedziała się, że ma
cukrzycę. Bardzo dokładnie sprawdza,
co jej wolno zjeść. Skrupulatnie liczy
kalorie i sprawdza indeksy glikemiczne.
?
Nie ma lekko...
A kto powiedział, że ma być lekko? To
jest poważna choroba. Dieta cukrzycowa nie jest dietą odchudzającą, choć
ułatwia chudnięcie. Trzeba się do niej
restrykcyjnie stosować, omijając szerokim łukiem wszystko, co zabronione.
I czytać etykiety, i nie wstydzić się pytać, z czego zostało zrobione danie.
A ponieważ w tej diecie trzeba jeść
mało i często, trzeba nosić ze sobą
lunch box z przygotowanym w domu
jedzeniem, którego podstawą muszą
być dozwolone superskładniki. To też
zaczyna być modne, choćby dlatego,
że coraz więcej młodych ludzi choruje
na cukrzycę. Korporacyjny dress code
połączony z różowym pudełkiem Hello
Kitty może nawet wyglądać zabawnie.
Zmiel w malakserze ziarna
słonecznika. Dolej oliwę, sok
z połówki cytryny, wrzuć posiekaną bazylię, posól i miksuj
przez chwilę, uważając, aby
mieszanka nie zważyła się. Tę
przystawkę przygotuj parę dni
wcześniej.
Obie pasty świetnie smakują
z chlebkiem pita. Można też
do części groszkowej dodać
trochę pesto i otrzymać w ten
sposób trzecią pyszną pastę.
23
Niezb´dna na ból brzucha w domu i w podró˝y
Likwiduje bóle brzucha. Działa, bo rozkurcza!
• kolka jelitowa • kolka wàtrobowa • kolka nerkowa
• ból p´cherza moczowego • ból menstruacyjny
NO-SPA®, 40 mg tabletki; ka˝da tabletka zawiera 40 mg chlorowodorku drotaweryny. Substancje pomocnicze: laktoza jednowodna. Wskazania do stosowania: Stany skurczowe mi´Êni gładkich zwiàzane z chorobami dróg ˝ółciowych:
kamicà dróg ˝ółciowych, zapaleniem p´cherzyka ˝ółciowego, zapaleniem okołop´cherzykowym, zapaleniem przewodów ˝ółciowych, zapaleniem brodawki Vatera; stany skurczowe mi´Êni gładkich dróg moczowych: kamica nerkowa,
kamica moczowodowa, zapalenie miedniczek nerkowych, zapalenie p´cherza moczowego, bolesne parcie na mocz. Jako leczenie wspomagajàce mo˝e zostaç u˝yta bezpiecznie i z po˝àdanym skutkiem: w stanach skurczowych mi´Êni
gładkich przewodu pokarmowego: chorobie wrzodowej ˝ołàdka i dwunastnicy, zapaleniu ˝ołàdka, zapaleniu jelit, zapaleniu okr´˝nicy, stanach skurczowych wpustu i odêwiernika ˝ołàdka, zespole dra˝liwego jelita grubego, zaparciach
na tle spastycznym i wzd´ciach jelit, zapaleniu trzustki; w schorzeniach ginekologicznych: bolesnym miesiàczkowaniu; w napi´ciowych bólach głowy. Dawkowanie i sposób podawania: DoroÊli: dawka dobowa: 120 do 240 mg
w 2-3 dawkach podzielonych. Dzieci: nie stosowaç u dzieci poni˝ej 3. roku ˝ycia. Dzieci od 3. roku ˝ycia do 6 lat: dawka dobowa wynosi 40-120 mg w 2-3 dawkach podzielonych, powy˝ej 6 lat: dawka dobowa wynosi 80-200 mg
w 2-5 dawkach podzielonych. Przeciwwskazania: Nadwra˝liwoÊç na substancj´ czynnà lub któràkolwiek substancj´ pomocniczà produktu. Ci´˝ka niewydolnoÊç wàtroby, nerek i serca. Blok przedsionkowo-komorowy II i III stopnia. Nie
stosowaç u dzieci poni˝ej 3. roku ˝ycia. Specjalne ostrze˝enia i Êrodki ostro˝noÊci dotyczàce stosowania: Ze wzgl´du na zawartoÊç laktozy produkt leczniczy mo˝e powodowaç dolegliwoÊci ze strony przewodu pokarmowego u pacjentów z nietolerancjà laktozy. Produkt nie powinien byç stosowany u pacjentów z rzadko wyst´pujàcà dziedzicznà nietolerancjà galaktozy, niedoborem laktazy typu Lapp lub z zespołem złego wchłaniania glukozy-galaktozy. Produkt
nale˝y stosowaç ostro˝nie u pacjentów z niedociÊnieniem. Produkt nale˝y stosowaç ostro˝nie u dzieci, poniewa˝ nie przeprowadzono badaƒ dotyczàcych działania drotaweryny w tej grupie pacjentów. Nale˝y zachowaç ostro˝noÊç
podczas stosowania drotaweryny u kobiet w cià˝y. Nie nale˝y stosowaç drotaweryny w okresie porodu. Działania niepo˝àdane: Badania kliniczne wykazały, ˝e stosowanie drotaweryny mo˝e wywoływaç nast´pujàce objawy, rzadko
(≥1/10 000, <1/1000): nudnoÊci, zaparcie, ból głowy, zawroty głowy, bezsennoÊç, kołatanie serca, niedociÊnienie t´tnicze. OTC – produkt leczniczy wydawany bez przepisu lekarza. Przed przepisaniem nale˝y zapoznaç si´ z pełnà
informacjà o leku. Podmiot odpowiedzialny: Sanofi-Aventis Sp. z o.o., ul. Bonifraterska 17, 00-203 Warszawa, tel. 22 280 00 00. Pozwolenie na dopuszczenie do obrotu wydane przez Ministra Zdrowia nr: 4377.
PL.DROT.10.11.02.
Przed uĝyciem zapoznaj siÚ z ulotkÈ, która zawiera wskazania, przeciwwskazania, dane
dotyczÈce dziaïañ niepoĝÈdanych i dawkowanie oraz informacje dotyczÈce stosowania
produktu leczniczego, bÈdě skonsultuj siÚ z lekarzem lub farmaceutÈ, gdyĝ kaĝdy lek
niewïaĂciwie stosowany zagraĝa Twojemu ĝyciu lub zdrowiu.
CZARNA bez cukru
NASZ SYSTEM ODPORNOŚCIOWY GOTÓW JEST ODEPRZEĆ NIEMAL
KAŻDY ATAK CHOROBOTWÓRCZYCH DROBNOUSTROJÓW. CZASEM
JEDNAK, ZAMIAST WALCZYĆ Z ZEWNĘTRZNYM ZAGROŻENIEM, ZACZYNA ATAKOWAĆ TKANKI WŁASNEGO ORGANIZMU. BADACZE SZUKAJĄ WICHRZYCIELI, KTÓRZY ODPOWIADAJĄ ZA TĘ REBELIĘ.
TEKST:
O W
B O
lga
ILUSTRACJE:
oźniak
arbara
tulska
to oglądał, ten wie. A kto nie oglądał, zaraz
się dowie, jakie zdanie pada najczęściej
z ust członków zespołu słynnego doktora
House’a podczas diagnozowania. Tak. „To
może być toczeń” (w oryginale: „It could
be lupus”). Nie uszło to uwagi i samych
twórców serialu, którzy odwoływali się
do tego w serialowych aluzjach i żartach.
Czym jest ów toczeń? To jedna z bardziej zagadkowych chorób naszego układu odpornościowego.
Nie jest częsta – zapada na nią 40–50 osób na 100
tysięcy. (Może dlatego w podręczniku dotyczącym
tocznia dr House trzyma zbunkrowaną zapasową
fiolkę vicodinu – leku przeciwbólowego, od którego genialny diagnosta jest uzależniony. Bo przecież
i tak nikt nie choruje na tocznia!).
I tak, dzięki amerykańskiemu serialowi, toczeń robi
medialną karierę. Ale to tylko jedna z wielu chorób
tzw. autoimmunologicznych, których możemy
paść ofiarą. Toczeń ma całkiem sporą rodzinę chorób, o której media rozpisują się rzadko, a których
mechanizm jest zbliżony. U jego podłoża leży za-
25
CZARNA bez cukru
wsze to samo: bunt sił obronnych naszego własnego organizmu, które zamiast tropić chorobotwórczych intruzów, zaczynają toczyć walkę ze swoimi
tkankami. W ogromnej większości wypadków nie
wiadomo, dlaczego nagle postanawiają uderzyć w
stawy (jak dzieje się w reumatoidalnym zapaleniu
stawów), niszczą – produkujące insulinę – komórki
wysp trzustkowych (tak jest w cukrzycy typu 1.) czy
demontują mielinowe osłonki chroniące włókna
nerwowe (to stwardnienie rozsiane).
WYŁAPAĆ ŁĄCZNIKÓW
Na co dzień komórki układu odpornościowego to
nasza linia obrony wobec bakterii, wirusów czy grzybów. Oddziały wchodzące w skład sił odpornościowych – składające się z limfoctytów T i B, makrofagów czy neutrofili – powstają w szpiku kostnym. Tam
część z nich przechodzi szkolenie, podczas którego
uczą się, jak rozpoznawać i nie atakować własnych
tkanek. Inne – limfocyty T – tego samego uczą się
w grasicy. Wyszkolone komórki migrują do krwiobiegu i tkanek. Szukają tam wrogów i podejmują
z nimi walkę. Jest im o tyle łatwiej, że wyposażone
są w przeciwciała, które można porównać do listów
gończych. One pomagają rozpoznać wroga. Wróg
jest też specjalnie oznaczany – substancją zwaną
antygenem.
Zdarza się jednak, że na skutek błędu powstaną
komórki zbuntowane, agresywne wobec tkanek,
z których składa się ich własny organizm. Gdy wszystko działa sprawnie, większość z nich zostaje w porę
odsiana i zmuszona do popełnienia samobójstwa.
Czasem system zaczyna szwankować. Dochodzi
do tego, że komórki, które mają bronić organizmu
przed wrogami, zaczynają go atakować. Zaczynają
niszczyć własne tkanki. Tak rodzi się choroba autoimmunizacyjna.
Może to być toczeń rumieniowaty, łuszczyca, twardzina czy cukrzyca typu 1. Bunt układu immunologicznego przybiera wiele postaci.
Do niedawna nie było na to leku. Dziś próbuje się
terapii z użyciem leków biologicznych, preparatów
osłabiających układ odpornościowy i takich, które
nie pozwalają rozprzestrzeniać się wewnętrznemu
buntowi, wyłapując „łączników” przenoszących informacje. Wciąż jednak nie udaje się odnaleźć zarzewia buntu. Łagodzi się jedynie jego przejawy.
Zdarza się jednak, że na skutek błędu powstaną komórki zbuntowane,
agresywne wobec tkanek, z których składa się ich własny organizm.
Gdy wszystko działa sprawnie, większość z nich zostaje w porę
odsiana i zmuszona do popełnienia samobójstwa.
Czasem system zaczyna szwankować.
Dochodzi do tego, że komórki, które mają bronić organizmu przed wrogami,
zaczynają go atakować.
26
CZARNA bez cukru
Gdzie kryją się wichrzyciele, którzy potrafią zmienić
zdyscyplinowane, oddane sprawie komórki odpornościowe w zbuntowanych killerów?
Badacze nie są do końca pewni. – Gdyby udało
się stworzyć portret pamięciowy wichrzyciela (lub
wichrzycieli), sprawa byłaby prosta – mówi profesor Włodzimierz Maśliński z Zakładu Patofizjologii
i Immunologii Instytutu Reumatologii w Warszawie.
– Na razie podejrzanych jest kilku.
Po pierwsze, stwierdzono, że niektóre osoby mogą
być genetycznie podatne na autoagresję swego
układu odpornościowego. W ich DNA może znajdować się kilka cegiełek – aminokwasów – ułożonych we wzór, który będzie przypominał „obrońcom” fragment wirusa czy bakterii. Gdy organizm
zetknie się z takim wrogiem, nauczy się, że trzeba
go zwalczać. Potem jednak zauważy we własnych
tkankach podobny wzór i zacznie je atakować, także uznając za wroga.
Po drugie, tkanki organizmu mogą zostać zmodyfikowane wskutek zakażenia bakteriami, grzybami
czy wirusami. Zmienione też będą traktowane jak
obcy.
Także substancje uwalniane przez organizm w czasie przewlekłych stanów zapalnych mogą zmieniać
cechy własnych tkanek, nadając im odmienne właściwości, nierozpoznawane już przez układ immunologiczny jako własne. Właściwości komórek organizmu może też zmienić zatrucie lekami i innymi
związkami chemicznymi.
A może też stać się tak, że tkanki nie pozostaną
zmienione, a jednak układ immunologiczny uzna je
za wroga z zupełnie nieznanych przyczyn.
NADCIŚNIENIE
OD ZĘBÓW
Z najnowszych badań prowadzonych przez prof. Tomasza Guzika z Collegium Medicum Uniwersytetu
Jagiellońskiego wynika, że nawet tak powszechnie
występujące w populacji nadciśnienie tętnicze może mieć autoimmunologiczne podłoże.
Jest podejrzenie, że chorobę wywołują komórki
odpornościowe krwi, które przybywają do ścian
naczyń krwionośnych i do nerek, powodując ich
uszkodzenie. Skąd się tu biorą? Ano stąd, że w tych
narządach, pod wpływem sprzyjających czynników
(np. złej diety), powstają białka, które naszemu układowi odpornościowemu niezbyt się podobają. – To
intruzi. Trzeba zrobić z nimi porządek – decyduje
i wysyła swoich żołnierzy – limfocyty T.
Limfocyty mogą też się tam przybłąkać niejako po
drodze – wezwane do zlikwidowania ogniska choroby w zupełnie innym miejscu. Bardzo pobudzają
je na przykład stany zapalne przyzębia (na które
choruje blisko 60 proc. Polaków). Badania w tej
dziedzinie prowadzi dr med. Marta Cześnikiewicz-Guzik z zespołu prof. Bartłomieja Lostera w Instytucie Stomatologii UJ.
Limfocyty są też drażnione przez przewlekłe infekcje bakteriami Helicobacter pylori w żołądku. A takie
rozbudzone do walki limfocyty, niczym rozochoceni żołnierze, stają się bardziej podatne na zaczepki –
jeśli namierzą gdzieś jakieś podejrzane białka, lecą tam jak w dym. Dlatego właśnie pojawiają się
w naczyniach krwionośnych. Tu zaczynają wytaczać całą swoją artylerię – wydzielają związki zwane
cytokinami, które jak naboje mają trafiać we wroga,
ale „rykoszetem” wpływają też na funkcjonowanie
naczyń krwionośnych, które kurczą się, powodując
nadciśnienie.
NIE DRAŻNIĆ
OBROŃCÓW
Jakikolwiek by był powód buntu komórek odpornościowych, rzecz sprowadza się do tego, że stajemy się niejako uczuleni sami na siebie. A gdy wewnętrzni obrońcy próbują wyeliminować czynnik
uczulający – eliminują nas samych. Wariactwo? Tak.
Bunt układu odpornościowego strasznie trudno
wcześnie wykryć. „Na zewnątrz” rzadko widać wyraźne objawy. Najczęściej powodem przyjścia chorego do lekarza jest gorączka, bóle (na przykład stawów – wiele chorób reumatycznych ma u podłoża
właśnie autoalergię). Rutynowe badania krwi czy
moczu nie dają jednoznacznych wyników. Widać
z nich, że dzieje się coś niedobrego, ale co? Wygląda na niezłe zamieszanie. Dlatego zanim lekarz
wpadnie na to, że to choroba autoimmunizacyjna,
możemy być podejrzani o wiele często wykluczających się przypadłości. A objawy jak były, tak są.
No, ale załóżmy, że ktoś wreszcie wpadł na to, co
nam jest. Co dalej?
Leczenie jest trudne. Nie u wszystkich pacjentów
skuteczne. W wielu przypadkach rozwiązaniem
jest jedynie „protezowanie” tego, co zniszczyły rozwścieczone komórki układu odpornościowego.
I tak w przypadku cukrzycy typu 1. podaje się insulinę, której, na skutek zniszczeń poczynionych
w trzustce, brakuje w organizmie. – Próbujemy lepiej poznać mechanizm molekularny obserwowanych zjawisk. Wtedy pewnie okaże się, że zamiast
tępić nadmiernie pobudzone limfocyty T, możemy
osłabić ich aktywność, zmieniając coś na poziomie
budujących je pojedynczych cząsteczek. Badania
trwają – mówi prof. Guzik. I radzi: starajmy się prowadzić taki tryb życia, by nie rozdrażniać układu odpornościowego. Przynajmniej w zakresie, w jakim
mamy na to wpływ.
Bo niektórzy spośród nas mają predyspozycje
do buntu układu odpornościowego. Niestety, czy
Gdzie
kryją się wichrzyciele,
którzy potrafią zmienić
zdyscyplinowane, oddane sprawie komórki
odpornościowe w zbuntowanych killerów?
byliśmy w tej grupie, dowiadujemy się już zwykle po
fakcie, kiedy zachorujemy. Więc nie prowokujmy losu. Leczmy stany zapalne. Nawet tak pozornie błahe
jak te w jamie ustnej, przy zębach. To nam pozwoli
zachować kontrolę nad układem odpornościowym
i nie dać mu się rozhulać. Bo lepiej go bez potrzeby
nie drażnić. Z tego samego powodu porzućmy pokusę palenia papierosów.
Lekarze przestrzegają również przed łączeniem
szczepień. Lepiej nie szczepić się w krótkim czasie
na żółtaczkę i na przykład na grypę. Układ odpornościowy może od tego zwariować i uczulić się na
własne ciało.
Trudniejszą sytuację mają kobiety. Ich układ odpornościowy buntuje się częściej i dlatego stanowią
one 60–80 proc. chorych. Zauważono, że estrogeny, kobiece hormony płciowe, nawet w niskich
stężeniach wpływają na wrażliwość układu odpornościowego. To trochę taki „skutek uboczny” bycia
kobietą. U mężczyzn choroba zwykle przebiega
łagodniej.
Jednak – choć w tej sytuacji panie padają ofiarą swej
płciowości – zdarza się, że im ona pomaga. Lekarze
zauważyli, że ciąża powoduje na przykład remisję
reumatoidalnego zapalenia stawów i stwardnienia
rozsianego. Dzieje się tak być może dlatego, że płód
jest chroniony przed „odrzuceniem” przez organizm
kobiety. Te same mechanizmy tłumią agresję komórek atakujących własne tkanki. Jednak nie każdą
chorobę autoimmunizacyjną da się „leczyć” ciążą.
W toczniu rumieniowatym stan ciężarnej może się
pogorszyć.
A jednak – choć nikt nie wie, dlaczego – choroba
autoimmunizacyjna może czasami zniknąć tak samo nagle, jak się pojawiła. Zdarzają się też długie
okresy remisji. Naukowcy próbują zbadać rządzące
tym mechanizmy. To może dać szansę na nowe terapie. Bardziej rzeczywiste niż te, wymyślone przez
filmowego doktora House’a.
27
CZARNA bez cukru
A S
TEKST: lek. med.
lbert
yta
INSULINA, CUDOWNY LEK,
OD 80 LAT STOSOWANY W LECZENIU CUKRZYCY, WCIĄŻ BUDZI LĘK
I OBAWY WIELU PACJENTÓW Z CUKRZYCĄ. CZY JEST SIĘ CZEGO BAĆ?
PRZECZYTAJ I WYRÓB SOBIE ZDANIE NA PODSTAWIE FAKTÓW.
28
CZARNA bez cukru
d czasu wyizolowania w roku 1921 przez
Fredericka Bantinga i Charlesa Besta insulina przeszła długą drogę rozwoju, w wyniku
czego dziś dysponujemy preparatami, które
czynią leczenie cukrzycy nieporównywalnie
łatwiejszym niż w początkach XX wieku.
Pierwszym pacjentem, który w roku 1922
otrzymał wyciąg trzustkowy (tak, wtedy to nie była
czysta insulina, a jedynie wyciąg z trzustek zwierzęcych) był Leonard Thomson. Działo się to w Hospital
for Sick Children w Toronto. Niestety, pierwsze próby
rozczarowały odkrywców – nie było efektu. Dopiero dalsze żmudne prace doprowadziły do wyizolowania leku, który mógł być stosowany w leczeniu
pacjentów z cukrzycą. Jak dalece różni się dzisiejsza
insulinoterapia od tej z początków XX wieku można przekonać się, czytając relacje zawarte w książce
„Słodko-gorzkie historie” autorstwa Chrisa Feudtnera,
wydanej w Łodzi przez Polskie Towarzystwo Badań
nad Powikłaniami Cukrzycy. Dziś, rozważając terapię
insulinową, stajemy przed wyborem różnych preparatów insuliny. Warto więc posiadać wiedzę na temat
każdego z nich.
INSULINA – SENS
ISTNIENIA TRZUSTKI
Za jeden z największych sukcesów biotechnologii w leczeniu cukrzycy należy uznać opracowanie analogów insulin. Są to insuliny przyszłości. Ich
właściwości pozwalają przezwyciężyć problemy,
z jakimi borykają się na co dzień pacjenci z cukrzycą.
Aby jednak zrozumieć przewagę analogów insulin,
warto przypomnieć, jak prawidłowo działa trzustka. Ogólnie mówiąc, narząd ten dostosowuje ilość
wydzielanego hormonu insuliny do poziomu cukru
we krwi, starając się jak najszybciej doprowadzić do
obniżenia jego poziomu do wartości prawidłowych.
Gdy zjemy posiłek, trzustka reaguje natychmiast,
wyrzucając zmagazynowaną insulinę, która czeka
w gotowości na pierwsze porcje cukru pojawiające
się we krwi. Jeżeli to nie wystarcza do zapewnienia
prawidłowego poziomu cukru, zaczyna produko-
wać dodatkowe porcje insuliny. Takie wydzielanie
nazywamy okołoposiłkowym. A między posiłkami
i w nocy nasza trzustka pracuje jakby na zwolnionych obrotach, dostarczając ciągle niewielkich porcji
swojego hormonu. To wydzielanie z kolei nazywa
się podstawowym albo też bazalnym. Ten sposób
działającymi lub insuliną NPH – ich schemat wstrzykiwania zależy od rodziaju preparatu. Wszystkie grupy preparatów insulin patrz: tabela.
Dlaczego analogi insulin są przełomem w leczeniu
cukrzycy? Ogólnie można powiedzieć, że mają lepszy profil działania. A oto szczegóły i fakty.
Wielu chorych z cukrzycą W PORZE POSIŁKU–
SZYBKO I KRÓTKO
typu 2. stara się odwlec
Najczęstszym problemem podczas insulinoterapii
moment włączenia
jest skoordynowanie ze sobą profilu aktywności insuliny z profilem poziomu cukru we krwi. Mówiąc
insuliny jak najdłużej.
prościej, najważniejsze jest to, aby insulina działała
dokładnie wtedy, kiedy jest potrzebna, czyli kiedy
Nie jest to dobre,
poziom cukru we krwi jest podwyższony. Tę koordymożna osiągnąć na dwa sposoby: zachowuponieważ im dłużej mamy nację
jąc odpowiedni odstęp pomiędzy wstrzyknięciem
a rozpoczęciem posiłku i/lub dobierając odpowiedni
nieprawidłowe poziomy
preparat insuliny. Jeśli zdecydowaliśmy się na ludzkie insuliny szybko działające, musimy pamiętać, że
cukru, tym bardziej
mają one niestety profil działania odbiegający od
ryzykujemy, że w niedalekiej idealnego. Zbyt wolno się wchłaniają, za wolno osiągają maksymalne stężenie i działają za długo. Tych
przyszłości przyjdzie nam wad są pozbawione analogi krótko działające, które
szybciej się wchłaniają i szybciej zaczynają obniżać
się zmierzyć z o wiele
poziom cukru we krwi. Istotne znaczenie ma także
że szybciej kończą swoje działanie, co ogranigroźniejszym problemem, fakt,
cza ryzyko hipoglikemii poposiłkowych. Dzięki temu
dopasowują się do profilu poziomu cukru po
jakim są późne powikłania lepiej
posiłkach, wierniej niż ludzka insulina szybko działająca odtwarzając stężenie insuliny, jakie występuje
cukrzycy.
u ludzi zdrowych. Przyjmuje się je od 15 min przed
posiłkiem. Są także takie, które można przyjąć do
20 min po rozpoczęciu posiłku.
działania naszego organizmu ma odzwierciedlenie
w rodzajach insulin stosowanych w leczeniu cukrzycy. Upraszczając nieco sprawę, można powiedzieć,
że wydzielanie okołoposiłkowe uzupełniają insuliny
szybko działające lub analogi krótko działające –
wstrzykujemy je w okolicach posiłku. Natomiast
wydzielanie bazalne uzupełniamy analogami długo
W NOCY – DŁUGO
I POWOLI
Są jednak sytuacje, w których zależy nam, aby insulina działała długo i powoli bez szczytu stężenia. Takie
działanie powinna mieć insulina w nocy i między
29
CZARNA bez cukru
OBECNIE STOSUJEMY TRZY ZASADNICZE GRUPY PREPARATÓW INSULIN:
INSULINA I ANALOGI SZYBKO DZIAŁAJĄCE – WYDZIELANIE OKOŁOPOSIŁKOWE
INSULINA O POŚREDNIM CZASIE DZIAŁANIA (INSULINA NPH)
ANALOGI DŁUGO DZIAŁAJĄCE – WYDZIELANIE PODSTAWOWE
MIESZANKI INSULIN
Do lamusa odeszły już preparaty insulin długo działających, takie jak insulina lente i ultralente,
obarczone wysokim ryzykiem hipoglikemii. Zastąpiły je doskonalsze preparaty, jakimi są długo
działające analogi insulin.
Sukces
analogów
prof. dr hab. med.
Ida Kinalska
diabetolog,
Akademia Medyczna w Białymstoku
Mimo że insulina – lek ratujący życie milionom
ludzi – znana jest od około 90 lat, leczenie cukrzycy insuliną nadal pozostaje sztuką. Od chwili
wykrycia insuliny, preparaty tego leku ciągle ulegały modyfikacjom. W pierwszym okresie dążono
do wydłużenia czasu jej działania. Dzięki tym zabiegom możliwe było leczenie chorych jednym
wstrzyknięciem na dobę. Leczenie to było jednak
niedoskonałe i przyczyniało się do rozwoju przewlekłych powikłań. Nie można było naśladować
fizjologicznego wydzielania tego hormonu. Dopiero wprowadzenie do leczenia analogów insuliny pozwoliło na zastosowanie intensywnej
fizjologicznej insulinoterapii. Obecnie jest to model powszechnie stosowany i przeznaczony dla
wszystkich chorych z pierwszym i drugim typem
cukrzycy. Co najważniejsze, nie tylko dla ludzi
młodych, ale również dla osób starszych. W wielu
krajach stosuje się terapie cukrzycy, używając wyłącznie analogów insuliny. Jest to możliwe dzięki
temu, że dysponujemy obecnie analogami krótko
i długo działającymi oraz insulinami bezszczytowymi, doskonale naśladującymi podstawowe
wydzielanie hormonu. Mam nadzieję, że szerokie
informowanie o tej problematyce przyczyni się do
powszechniejszego stosowania analogów insulin,
co spowoduje eliminację wielu komplikacji i ułatwi życie pacjentom.
30
posiłkami. Niestety stosowana czasem w takich sytuacjach insulina NPH – podobnie jak insulina i analogi szybko działające – ma szczyt stężenia. Jej czas
działania jest uzależniony od dawki i wynosi zwykle
do 16 godzin. Podawana wieczorem insulina NPH
nie zawsze pozwala uzyskać właściwy poziom cukru
na czczo i nie zawsze będzie działać do czasu planowanego następnego wstrzyknięcia. Co więcej, im
wyższa dawka, tym – co prawda – dłuższy czas działania, ale także większy szczyt stężenia, a co za tym
idzie – większe ryzyko niechcianej hipoglikemii. Alternatywą dla insuliny NPH są analogi długo działające.
Ich właściwości pozwalają na uzyskanie profilu stężenia insuliny bardzo zbliżonego do występującego
w nocy u zdrowych ludzi. Działają długo, nawet 24
godziny po jednorazowym wstrzyknięciu. Ich działanie rozwija się powoli, nie mają szczytu stężenia,
przez co ryzyko hipoglikemii jest niższe.
INSULINOTERAPIA
A TYP 1. I 2.
W cukrzycy typu 1., gdzie mamy do czynienia z całkowitym brakiem insuliny, idealnym leczeniem jest
jak najwierniejsze odtworzenie pracy zdrowej trzustki
poprzez wielokrotne wstrzyknięcia insuliny w ciągu
doby lub ciągły jej podskórny wlew za pomocą pompy insulinowej. W metodzie wielokrotnych wstrzyknięć stosujemy dwa rodzaje insuliny: insulinę szybko
działającą lub analog krótko działający do posiłków
oraz insulinę o pośrednim czasie działania, zwykle
wieczorem i rano, lub analog długo działający wieczorem.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w cukrzycy typu 2.,
gdzie mamy do czynienia ze zmniejszonym wydzielaniem insuliny albo utrudnionym jej działaniem (tzw.
insulinoopornością). Tu insulinę podajemy zwykle
wtedy, gdy leki doustne nie zapewniają nam należytego poziomu cukru we krwi.
Wielu chorych stara się odwlec moment włączenia
insuliny jak najdłużej. Nie jest to dobre, ponieważ
im dłużej mamy nieprawidłowe poziomy cukru, tym
bardziej ryzykujemy, że w niedalekiej przyszłości
przyjdzie nam się zmierzyć ze znacznie groźniejszym
problemem, jakim są późne powikłania cukrzycy.
W wielu badaniach wykazano, że jeżeli od początku
choroby zadbamy o prawidłowe poziomy cukru, to
w przyszłości mamy szansę uniknąć ślepoty, problemów z nerkami, które mogą skończyć się koniecznością dializy, czy też utraty kończyny na skutek tzw.
zespołu stopy cukrzycowej. Tak więc nie ma co odkładać rozpoczęcia insulinoterapii. Jeżeli masz problemy
z uzyskaniem właściwych poziomów cukru we krwi,
przyjmując leki w tabletkach, to czas zapytać lekarza,
czy insulina nie byłaby dobrym rozwiązaniem.
CEL NADRZĘDNY:
WŁAŚCIWY POZIOM
CUKRU
Analogi długo działające to preparaty, za pomocą których łatwo rozpoczniesz insulinoterapię, nauczysz się
jej zasad i będziesz w stanie samodzielnie dopasować
ją do Twoich potrzeb. Także obawy o hipoglikemię
w przypadku leczenia analogami są mniejsze, ponieważ te preparaty są pod tym względem korzystniejsze niż insuliny ludzkie. W licznych badaniach klinicznych dowiedziono, że dla chorych na cukrzycę typu 1.
analogi są niezastąpione. Stosowane w postaci wielokrotnych wstrzyknięć czy też w pompie insulinowej,
pozwalają na uzyskanie dobrej kontroli cukrzycy. Natomiast w cukrzycy typu 2. możesz rozpocząć insulinoterapię od jednego wstrzyknięcia analogu długo
działającego na dobę. Kontrolując poziom cukru na
czczo, będziesz mógł łatwo dostosować dawkę insuliny, aby wynosił on około 100 mg/dL.
Cukrzyca typu 2. ma charakter postępujący i w miarę
jak trzustka traci zdolność wydzielania insuliny, poziomy cukru pogarszają się i należy zintensyfikować
leczenie. Możliwe, że wtedy lekarz zaleci stosowanie
wielokrotnych wstrzyknięć insuliny.
Niezależnie od rodzaju stosowanej insuliny celem
jest zawsze uzyskanie właściwych poziomów cukru
we krwi. Zapewni ci to nie tylko dobre samopoczucie, ale pozwoli także kontrolować chorobę tak, aby
nie przejęła władzy nad Tobą. I pamiętaj, że insulina
to nie kara za złą kontrolę cukrzycy, ale sposób na
opanowanie choroby i szansa na dłuższe życie bez
powikłań cukrzycy.
33
CZARNA słodzona
CZY MAŁE
MUSZELKI
ŚLIMAKÓW
MOGĄ ZMIENIĆ
NASZE
WYOBRAŻENIE
O INTELEKCIE
I KULTURZE
LUDZI SPRZED
STU TYSIĘCY
LAT?
OCZYWIŚCIE! PRZECZYTAJ,
JAK Z POZORU NIEZNACZĄCE
ODKRYCIA ZMUSIŁY NAUKĘ DO
ZMIANY OPINII O INTELEKCIE NASZYCH AFRYKAŃSKICH
PRZODKÓW.
TEKST:
W P
ojciech astuszka
uropa słynie ze wspaniałych przykładów
prehistorycznej sztuki. Malowidła w jaskini Altamira są tak piękne, że ich odkrywców oskarżano w XIX w. o fałszerstwo,
bo przecież prymitywni ludzie nie mogli
tak wspaniale malować. Z czasem jednak
odkryto kolejne jaskiniowe galerie, a także prehistoryczne rzeźby, i nikt nie miał
już wątpliwości, że ludzie tworzyli sztukę na długo
przed powstaniem pierwszych cywilizacji. Wyjątkowość Europy polegała na tym, że nigdzie indziej
nie znajdowano tak starych dzieł sztuki. Narodziło
się więc przekonanie, że pierwszymi ludźmi w pełni
dojrzałymi intelektualnie i emocjonalnie mogli być
dopiero Europejczycy sprzed około 30–40 tysięcy
lat. To oni jako pierwsze istoty ludzkie mieli opanować w pełni myślenie abstrakcyjne. Jego przejawami są m.in. sztuka i chęć zdobienia się. Wcześniej,
przez ponad sto tysięcy lat, homo sapiens wyglądali
tak jak my, ale nie myśleli tak jak my. Wedle innej
hipotezy dojrzałość intelektualną osiągnęliśmy jesz-
32
cze w Afryce, ale do jej manifestacji doszło dopiero
w Europie.
NIEPOZORNE
ODKRYCIE
W 2004 r. dwa zespoły badawcze opublikowały odkrycia, które zmusiły naukę do zmiany opinii o intelekcie naszych afrykańskich przodków. W Loiyangali
na słynnej pustyni Serengeti w Tanzanii naukowcy
znaleźli dwa paciorki pieczołowicie wyrzeźbione
z kawałka strusiego jaja. Ich wiek ocenili na około
70 tys. lat. Te paciorki zapewne by nie wystarczyły,
ale zaraz potem naukowcy kopiący w jaskini Blombos w Afryce Południowej donieśli o odkryciu ponad 40 paciorków wykonanych z muszelek ślimaka
Nassarius kraussianus. Przeprowadzone datowania
wykazały, że mają one około 75 tys. lat. Od tego czasu naukowcy znaleźli dużo więcej paciorków z muszelek ślimaków Nassarius. Największego jak dotąd
ich zbioru dostarczyła marokańska jaskinia Taforalt.
W OSTATNICH LATACH
NAUKA DOSTARCZYŁA
SPORO DOWODÓW
NA TO, ZE BUSZMENI
SĄ CZYMŚ W RODZAJU
ŻYWEJ KAPSUŁY
CZASU. TAK WŁAŚNIE
MOGLI WYGLĄDAĆ
I ŻYĆ LUDZIE SPRZED
100 TYS. LAT.
(na zdjęciu Buszmen z pustyni Kalahari, Namibia)
CZARNA słodzona
prof. dr hab. Michał KOBUSIEWICZ
Instytut Archeologii i Etnologii PAN
Przyzwyczailiśmy się myśleć o Europie jako
o wyjątkowym miejscu w dziejach ludzkości.
Uczono nas, że to Europejczycy jako pierwsze
istoty ludzkie opanowały w pełni myślenie
abstrakcyjne. Tymczasem najnowsze badania
i odkrycia wskazują dość mocno na to, że homo
sapiens zyskał pełną dojrzałość intelektualną
jeszcze w Afryce. Czy to swoisty „przewrót kopernikański” w myśleniu o ludzkości?
Ludzie opanowali myślenie abstrakcyjne w Afryce.
Na terenach południowej i wschodniej Afryki około
150–200 tysięcy lat temu wyewoluował z pitekantropa (homo erectus) człowiek anatomicznie współczesny (homo sapiens). Grupy tych ludzi przemieszczały się powoli na północ w stronę Europy. Około
80–60 tysięcy lat temu nastąpił ostatni ważny skok
ewolucyjny, mianowicie pojawienie się u ludzi samoświadomości – poczucia że jest się osobną jednostką
wśród grupy. Jest to dowód na początki abstrakcyjnego myślenia. Od tego momentu mamy do czynienia
z człowiekiem tak nowoczesnym, jak ludzie dzisiejsi.
Stało się to jeszcze w Afryce. Do Europy homo sapiens
dotarł około 40 tys. lat temu. Zastał tam swoich kuzynów neandertalczyków, którzy także wyewoluowali
z pitekantropa. Współżycie neandertalczyków i ludzi
współczesnych w Europie trwało około 10 tys. lat,
potem neandertalczycy zniknęli. Może nie jest to aż
„przewrót kopernikański”, ale niewątpliwie bardzo
ważny krok w badaniach najdawniejszych dziejów
ludzkości.
Czy ten krok uderza w nasz europocentryzm?
Europocentryzm odnosi się do czasów stosunkowo
późnych, zaledwie ostatnich trzech i pół tysiąca lat,
czyli od czasów pierwszych osiągnięć starożytnych
Mykeńczyków, Greków i Rzymian. Wtedy właśnie
w Europie zaczęły rozwijać się idee i wynalazki, które
nasz kontynent postawiły na pierwszym miejscu. Poprzedziły to jednak wcześniejsze wysokie cywilizacje:
starożytnego Egiptu (Afryka) czy sumeryjska (Azja –
Bliski Wschód), z których dorobku korzystali Grecy
i Rzymianie, a pośrednio korzystamy także i my. Jeśli
jednak ktoś chciałby szukać początków„wszystkiego”,
musi zgodzić się, że nie miały one miejsca w Europie.
Czy można te badania i odkrycia traktować
jako naukowe potwierdzenie równości ludzi
wszystkich ras i swoistą broń przeciwko rasizmowi?
Przed dwudziestoma laty pojawiła się hipoteza
oparta szczególnie na badaniach antropologicznych
i biochemicznych głosząca, że wszyscy ludzie żyjący
obecnie na ziemi pochodzą od jednej kobiety –
Afrykanki, która żyła około 150–200 tys. lat temu
w południowo-wschodniej Afryce. Teoria ta ma wielu zwolenników, choć bywa także kwestionowana.
W tym świetle ludzie na całym świecie są sobie równi. Istniejące widoczne różnice między populacjami
są wynikiem różnego przystosowania homo sapiens
przez wiele tysiącleci do różnych warunków środowiska, w których ci ludzie żyli. Ciemna skóra występuje
tam, gdzie ochrona przed słońcem wymaga dużo
pigmentu. Wąskie nosy u Eskimosów chronią przed
mrozem itd. Surowe warunki środowiska niewątpliwie utrudniały i spowolniały proces tworzenia cywilizacji, które powstawały tam, gdzie dla ludzi istniały
sprzyjające warunki (dolina Nilu, Morze Śródziemne,
tak zwany Żyzny Półksiężyc na Bliskim Wschodzie).
Natomiast intelektualnie wszystkie żyjące obecnie
ludy mają taki sam potencjał. W tym sensie argumenty rasistów nie mają racji bytu.
34
Archeolodzy wykopali ich tam ponad 80. Najstarsze
mają ponad 85 tys. lat. Część była pomalowana na
czerwono ochrą. Muszelki ślimaków Nassarius są
bardzo niepozorne, dlatego naukowcy wpadli na
pomysł, że ich przedziurawione egzemplarze mogły
być odkrywane wcześniej, ale nie przywiązywano
do nich większej uwagi. Po dokładnym sprawdzeniu
materiałów pozostałych po wielu wykopaliskach
sprzed lat, znaleźli jeszcze kilka muszelek. Wśród
nich były dwie najstarsze z dotąd odkrytych. Pochodzą ona z jaskini Skhul w Izraelu i mogą mieć około
100 tys. lat.
OD MUSZELKI DO
ABSTRAKCYJNEGO
MYŚLENIA
Analizy zrobionych w muszelkach dziurek potwierdziły, że coś przez nie przewlekano. Mogły to być
włókna roślin albo rzemienie. Niestety nauka nie
zna na razie sposobu, by stwierdzić, jak ludzie wykorzystywali te paciorki. Możliwości mieli sporo. Mogli
robić z nich naszyjniki, bransoletki albo mocować je
do ubrań. Jedno jest pewne. Te niepozorne muszelki
to najstarsza biżuteria jaką znamy! Muszelki pokazały nam, że już prawie sto tysięcy lat temu ludzie lubili
się ozdabiać. A to oznacza, że myśleli abstrakcyjnie
i robili nie tylko to, co było konieczne do przeżycia
osobnika czy gatunku. Intelektualna nowoczesność
naszych afrykańskich przodków przejawia się jednak
nie tylko w ozdobach, ale też w technologicznych
innowacjach, i to w dodatku takich, na jakie wielu współczesnych ludzi by nie wpadło. Znaleziska
ostatnich paru lat naprawdę robią wrażenie.
PRYMITYWNY
DZIKUS?
Archeologów, którzy badali przedmioty znalezione
w jaskini Sibudu (również w Afryce Południowej),
zastanowiło, dlaczego na wielu grotach sprzed
70 tys. lat są pozostałości gumy akacjowej i ochry.
Gumę dało się jasno wytłumaczyć. Jest ona naturalnym klejem i wzmacniała mocowanie kamiennego
ostrza do drzewca. Ale po co ochra? Czyżby jakiś
rytuał? Wiara w większą moc posmarowanego nią
ostrza? Przeprowadzone przez archeologów eksperymenty wykazały, że nic z tych rzeczy. Zastosowanie ochry było całkowicie racjonalne i w pełni genialne. Okazało się bowiem, że dodanie jej do gumy
akacjowej daje klej dużo mniej kruchliwy i bardziej
odporny na uderzenia niż sama guma. Co więcej,
dla uzyskania dobrego kleju nie wystarcza zwykłe
zmieszanie obu substancji. Trzeba to robić w określony sposób. Tak więc ludzie, którzy mieli być prymitywnymi dzikusami, opracowali proces produkcji substancji kompozytowej (wieloskładnikowej),
a następnie go przestrzegali. Dawni mieszkańcy południowej części Afryki potrafili również poprawiać
jakość kamieni. Pewne ich rodzaje stają się dużo
lepszym surowcem do produkcji narzędzi, gdy podda się je działaniu wysokiej temperatury. W jaskini
Pinnacle Point naukowcy natrafili niedawno na taki właśnie podrasowany kamień, który wciąż tkwił
w ognisku sprzed ponad 70 tys. lat. Przeprowadzone
badania i eksperymenty wykazały, że to nie był przypadek. Jaskinia Sibudu, w której znaleziono pradawny klej, dostarczyła również najstarszych dowodów
użycia broni miotanej, czyli oszczepów i być może
łuku. Wynalezienie takiej broni to jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach ludzkości, którego
znaczenie trudno przecenić. Możliwość atakowania
z odległości nawet kilkudziesięciu metrów czyniła
z homo sapiens niezwykle groźnego drapieżnika
i powodowała radykalne przesunięcie nas na sam
szczyt łańcucha pokarmowego. Człowiek stał się
niekwestionowanym królem świata.
MAŁE KAWAŁKI
KAMIENIA
Z PĘKNIĘCIAMI
Naukowcy od dawna starali się ustalić, kiedy doszło do tej kluczowej zmiany. Najstarsze łuki, jakie
zachowały się do naszych czasów, mają zaledwie
około 10 tys. lat. Nie można jednak uznać tej daty
za początek łucznictwa, ponieważ łuki wytwarza się
z drewna, które dość łatwo ulega rozpadowi. Dlatego głównym wyznacznikiem początków łucznictwa
stały się malutkie kamienne groty, które mocowano
na końcu strzał. Wiele takich grocików pochodzi
już sprzed około 40 tys. lat. Jednak w jaskini Sibudu archeolodzy natknęli się na małe ostre kawałki
kamienia sprzed 64 tys. lat. Mogły one być wykorzystywane na różne sposoby, dlatego naukowcy
zdecydowali się na specjalistyczne analizy śladów
używania. Okazało się, że na wielu są pęknięcia
charakterystyczne dla uderzenia w cel ze sporą
prędkością. Zdaniem badaczy nie ma wątpliwości,
że są to kamienne grociki pochodzące z oszczepów
i być może strzał. Najmocniejszym jednak dowodem
wskazującym na używanie przez mieszkańców tej
jaskini łuku jest kościany grot sprzed około 60 tys. lat.
Prawie identycznych grotów strzał używają do dziś
żyjący w południowej części Afryki Buszmeni i wiele
wskazuje na to, że nie jest to przypadek. Buszmeni
są jednymi z ostatnich na świecie łowców-zbieraczy.
Niegdyś, tak jak oni, żyli wszyscy ludzie. Ogromne
zmiany zaczęły się dopiero około 11 tys. lat temu,
gdy na Bliskim Wschodzie zaczęto eksperymenty
z uprawą roślin i hodowlą zwierząt. W ciągu kilku
tysięcy lat rolnictwo opanowało prawie cały świat
i tylko nieliczne ludy wolały polegać tylko na zbieraniu jadalnych części roślin i polowaniu na dzikie
zwierzęta.
DOWODY ZAPISANE
W GENACH I MOWIE
W ostatnich latach nauka dostarczyła sporo dowodów na to, że Buszmeni są czymś w rodzaju żywej
kapsuły czasu. Jest bardzo prawdopodobne, że tak
właśnie wyglądali i żyli ludzie sprzed około stu tysięcy lat. A kościany grocik z jaskini Sibudu nie jest
tu bynajmniej najmocniejszym dowodem. Badania
genetyczne, których wyniki opublikowano w tym
roku, wykazały, że nasz gatunek powstał najprawdopodobniej właśnie w południowej części Czarnego
Lądu. Naukowcy ustalili to, analizując zróżnicowanie
Na zdjęciu Buszmeni z plemienia Hadzabe z Tanzanii. Jedni z ostatnich ludzi żyjących ze zbieractwa i myślistwa.
NEANDERTALCZYK TEŻ NIE BYŁ GŁUPI
PRZEZ DŁUGI CZAS SĄDZONO, ŻE NEANDERTALCZYCY, KTÓRZY ŻYLI W EUROPIE I NA BLISKIM WSCHODZIE OD OK. 200 DO 40 TYS. LAT TEMU NIGDY NIE POTRAFILI MYŚLEĆ ABSTRAKCYJNIE. UZNAWANO ICH ZA ISTOTY STOJĄCE W ROZWOJU NIŻEJ OD NAS. MIAŁ O TYM DOBITNIE ŚWIADCZYĆ CAŁKOWITY BRAK
SZTUKI I OZDÓB, A TAKŻE PRYMITYWNIEJSZE WYROBY. OSTATNIE LATA WYMUSZAJĄ JEDNAK ZMIANĘ TYCH POGLĄDÓW. NAJMOCNIEJSZYM DOWODEM SĄ
POMALOWANE MUSZELKI SPRZED 50 TYS. LAT, KTÓRE ODKRYTO WŚRÓD NEANDERTALSKICH PRZEDMIOTÓW W DWÓCH JASKINIACH W HISZPANII. WIEMY JUŻ
TEŻ, ŻE NEANDERTALCZYCY POTRAFILI PLANOWAĆ. NP. W JASKINI STAJNIA W JURZE KRAKOWSKO-CZĘSTOCHOWSKIEJ POLSCY ARCHEOLODZY ZNALEŹLI STOS
KRZEMIENNYCH BRYŁ, Z KTÓRYCH NASI WYMARLI KUZYNI ROBILI NARZĘDZIA. MUSIELI CELOWO PRZYNIEŚĆ JE Z DALEKA, GDYŻ W OKOLICY NIE MA ŹRÓDEŁ
TEGO SUROWCA.
C. Henshilwood & F. d’Errico,
muszelki z jaskini Blombos
genetyczne poszczególnych populacji. Różnorodność genetyczna ma bowiem to do siebie, że spada w miarę oddalenia osobników od miejsca powstania gatunku. Wynika to z tego, że grupy, które
się oddzieliły, by zająć resztę Afryki, a potem świata,
zabrały ze sobą tylko część wersji genów. W trakcie
trwającego jakieś 200 tys. lat rozprzestrzeniania się
homo sapiens, proces ten powtarzał się za każdym
odłączeniem jakiejś grupy. Poza tym właściciele
niektórych wersji genów wymierali. Dlatego też
najmniejsze zróżnicowanie jest w tych populacjach ludzkich, które mają za sobą najdłuższą drogę. Są to Indianie z południowo-wschodnich krańców Ameryki Południowej oraz ludność odległych
wysp Oceanii. Największe zróżnicowanie mają zaś
Buszmeni. Bardzo podobne wyniki przyniosły też
opublikowane w tym roku analizy zróżnicowania
języków, które oparto na liczbie fonemów, czyli
najmniejszych jednostek mowy (z grubsza powiedzmy, że chodzi o dźwięki, ale to tylko nieści-
słe przybliżenie). Języki Buszmenów (tzw. języki
mlaskowe) są w tym zakresie niezwykle bogate,
prezentując nierzadko grubo ponad sto fonemów.
Tymczasem języki mieszkańców Oceanii mają
ich ledwie kilkanaście. Język polski ma blisko 40.
Wszystko to wskazuje dość mocno na to, że południowy kraniec Afryki jest miejscem, w którym
homo sapiens powstał jako gatunek i tam też zyskał pełną dojrzałość intelektualną. A może już od
samego początku był tak umysłowo rozwinięty jak
teraz?
WOJCIECH PASTUSZKA JEST TWÓRCĄ I REDAKTOREM SERWISU
INFORMACYJNEGO ARCHEOWIEŚCI, PREZENTUJĄCEGO NAJNOWSZE
ODKRYCIA, BADANIA I HIPOTEZY DOTYCZĄCE DZIEJÓW LUDZKOŚCI
I ŻYCIA NA ZIEMI. AUTOR SERWISU OTRZYMAŁ TYTUŁ POPULARYZATORA NAUKI 2010 W KONKURSIE POLSKIEJ AGENCJI PRASOWEJ
ORAZ MINISTERSTWA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO.
35
LOOKIER design
PIĘKNE, PACHNĄCE, INTELIGENTNE I ZACHOWUJĄCE SIĘ
JAK CZŁOWIEK, A DO TEGO WIERNE, POMOCNE I ZAWSZE
POD RĘKĄ. ROBOTY, BO O NICH MOWA, JUŻ NIEDŁUGO
WKROCZĄ W NASZE ŻYCIE. MOGĄ STAĆ SIĘ DOSKONAŁĄ
POMOCĄ DOMOWĄ, OPIEKUNKĄ DO DZIECI LUB... WYRAFINOWANYM KOCHANKIEM
F
ascynacja nowoczesną technologią od
dziesięcioleci mobilizuje naukowców do
wytężonych badań nad rozwojem robotyki. W laboratoriach na całym świecie
trwają prace zmierzające do stworzenia
androida, myślącego i zachowującego
się jak człowiek. Wydawać by się mogło,
że tego typu projekty to pomysły rodem
z kultury science fiction. Nic bardziej mylnego.
Pierwsze efekty już zachwycają, a rozwiązania stosowane przy budowie maszyn, wykorzystuje się
w medycynie.
JA, CYBORG
Kto nie chciałby mieć nadludzkiej siły, superczujnych zmysłów czy idealnie zdrowego ciała? Prof.
Kevin Warwick z brytyjskiego Reading University prowadzi badania nad urzeczywistnieniem
tych pragnień. Jako pierwszy człowiek, wszczepił
36
w swój układ nerwowy implanty pozwalające mu
sterować przyrządami w pracowni i przesyłać na
odległość impulsy do implantu umieszczonego
w ciele swojej żony. Na tym jednak nie koniec. Jeden z wszczepionych procesorów odbierał ultradźwięki i przekazywał informacje do mózgu, dzięki
czemu profesor z zasłoniętymi oczami był w stanie
lokalizować różne przedmioty. Pionierskie eksperymenty, jakie przeprowadza na własnym ciele,
sprawiają, że okrzyknięty został pierwszym cyborgiem. W najbliższej przyszłości zamierza stworzyć
implant, który po wszczepieniu do mózgu, pozwoli
porozumiewać się za pomocą myśli.
Choć brzmi to co najmniej niewiarygodnie, podobne rozwiązania stosuje się przy budowie protez.
Dziś produkuje się nie tylko sztuczne ręce czy nogi, lecz znacznie bardziej skomplikowane narządy,
jak krtań, oko czy serce. Szybki rozwój technologii
poprawiających jakość życia osób niepełnosprawnych i chorych – czy też wygląd zupełnie zdrowych
LOOKIER design
nich badania wykazały, że 20% ankietowanych widziałoby w robotach swojego przyjaciela i tyle samo – partnera.
Naukowcy z Bristol Robotics Lab zbudowali z kolei
robota wyposażonego w sztuczne jelito. Sam potrafi trawić biomasę, czerpiąc w ten sposób energię
pozwalającą na funkcjonowanie siedem dni bez
przerwy. Do „życia” potrzebuje wody, którą regularnie pobiera, a raz na dobę pozbywa się niewykorzystanych resztek...
Prace nad sztuczną inteligencją zwieńczone zostały już kilkoma sukcesami. Jednym z nich jest robot
o imieniu Adam stworzony przez zespół Ross Kinga
z Aberystwyth University w Walii. Adam nie tylko
sam potrafi wykonywać badania, ale także wyciągać
z nich wnioski i na podstawie uzyskanych rezultatów
planować dalsze eksperymenty. Jego największym
osiągnięciem było rozwiązanie zagadki, nad którą
ludzi – to zasługa ponad 4 mld dolarów, które co
roku inwestują w badania i rozwój firmy zajmujące
się protetyką.
Być może człowiek spróbuje nawet odtworzyć utracone części ciała niczym kijanka. Projekt o nazwie
Regenesis (Odrodzenie) powstał z prostej obserwacji, że kijance odcięty ogon odrasta, natomiast żabie
już nie. Nasuwa się pytanie: który z mechanizmów
działających u kijanki został wyłączony u dorosłego
zwierzęcia? Gdyby udało się odpowiedzieć na to
pytanie, można by ustalić, jakie umiejętności zostały zablokowane podczas milionów lat ewolucji od
płazów do człowieka i wykryć, dlaczego nie odrastają nam odcięte dłonie czy usunięte przez chirurga piersi.
Nowe wynalazki bioinżynierów mają szansę stworzyć ludzi idealnie pięknych, nieznających bólu,
zmęczenia i głodu. Pytanie tylko, czy człowiek udoskonalony przez naukę będzie wciąż znanym nam
człowiekiem?
MÓJ SĄSIAD, ROBOT
W Japonii już dziś na 1000 pracowników przypadają 32 roboty. Pracują jako recepcjoniści w hotelach, sprzątają pokoje i biura, karmią osoby starsze
i niepełnosprawne, podają herbatę i witają gości.
Przygotowują sushi i uprawiają ryż. Wtopiły się
w codzienne życie przemysłowe do tego stopnia,
że czasami podczas pierwszych dni swojej pracy,
maszyny są witane w fabryce podczas ceremonii
religijnych shintō.
Czy taki scenariusz ma szansę sprawdzić się na Zachodzie? Zmierzają do tego badania prof. Kerstin
Dautenhahn z University of Hertfordshire, specjalistki od sztucznej inteligencji, która bada wzajemne
relacje ludzi i robotów. O ile Japończycy koncentrują
się na samej inżynierii, brytyjscy naukowcy testują,
jak przystosowują się one do sytuacji społecznych.
W tym celu zakupili dwupiętrowy budynek w Hatfield, gdzie od ponad dwóch lat ludzie i androidy
żyją w swoistej komitywie. Przeprowadzone przez
W przeciwieństwie do
japońskiej popkultury,
gdzie roboty są synonimem
przyjaznych pomocników,
zachodnia cywilizacja od
dziesięcioleci karmiona była
futurystycznymi wizjami,
gdzie maszyny buntowały
się, by zawładnąć
ludzkością.
uczeni głowili się od dziesięcioleci. Maszyna zlokalizowała bowiem ważny gen w drożdżach i przeprowadziła eksperymenty potwierdzające to odkrycie.
Naukowcy poszukiwali ludzkich odpowiedników
tego genu od lat 60. ubiegłego stulecia. Kontroluje on enzym odpowiedzialny za produkcję lizyny – aminokwasu odgrywającego decydującą rolę
w procesie wzrostu.
37
LOOKIER design
Roboty stają się coraz cenniejszymi narzędziami. Potrafią bowiem przeprowadzić ogromną ilość testów.
Dla człowieka zadanie to byłoby zbyt monotonne
i prowadziłoby do utraty koncentracji. Nie wiadomo jednak, czy współczesny świat jest gotowy do
współistnienia z humanoidalnymi androidami?
W przeciwieństwie do japońskiej popkultury, gdzie
roboty są synonimem przyjaznych pomocników, zachodnia cywilizacja od dziesięcioleci karmiona była
futurystycznymi wizjami, gdzie maszyny buntowały się, by zawładnąć ludzkością. Właśnie po to, by
zmienić nasze wyobrażenia o robotach, nadaje się
im cechy ludzkie.
00.000.000.001
BERTI
zbudowany
w Anglii przy
udziale BRL
miał swoją
premierę w londyńskim
muzeum nauki,
gdzie grał
z odwiedzającymi
w popularną zabawę
„kamień – papier – nożyczki”.
00.000.000.001
Kevin Warwick
jako pierwszy
człowiek, wszczepił
w swój układ
nerwowy implanty
pozwalające mu sterować
przyrządami w pracowni
i przesyłać na
odległość impulsy.
00.000.000.002
00.000.000.002
SCRATCHbot
to robot podobny
do gryzonia,
który orientuje
się w przestrzeni
przy pomocy
wąsów umieszczonych
na jego „pyszczku”.
00.000.000.003
38
HOMO ROBO
Jak najlepiej upodobnić maszynę do człowieka?
Przede wszystkim fizycznie nadać im ludzki wygląd.
Sam wygląd to jednak nie wszystko. Idealny android
powinien posiadać wszystkie atrybuty, jakimi odznacza się człowiek (pomijamy kwestię wolnej woli),
a więc zapach, dotyk, zmysły etc.
Na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii stworzono w tym celu e-skórę, materiał o właściwościach
podobnych do skóry człowieka. Chodzi o grubość,
elastyczność, wrażliwość na dotyk i umiejętności
odbierania impulsów, czyli właściwości, jakie mają
silnie unerwione opuszki ludzkich palców. Dzięki
temu roboty będą mogły wykonywać codzienne
czynności, jak przewracanie stron gazety, obieranie
ugotowanego jajka ze skorupki czy ubieranie małego dziecka. Stworzono już mechaniczny nos, język
i oczy. Dzięki przesyłanym impulsom, przetwarzanym w postaci algorytmów, roboty uczą się rozpoznawać zapachy, smaki i obrazy, z jakimi mają do
czynienia na co dzień.
Naukowcy z Osaka University w Japonii stworzyli
całą serię robotów do złudzenia przypominających
ludzi. Żeńskie wersje Repliee Q1 i Repliee Q2 wykonane z plastycznego silikonu, dzięki wbudowanym
sensorom sprawiają wrażenie, że „oddychają”. Bardziej naturalnie prezentują się modele DER i DER2,
wyrażające emocje poprzez mimikę twarzy.
SEKS Z ROBOTEM?
00.000.000.003
W kulturze równie często jak wizje zagłady ludzkości przez zbuntowane maszyny, powtarza się motyw erotyki i pociągu seksualnego do androidów.
Czy rzeczywiście jest to możliwe? David Levy, autor
książki „Miłość i seks z robotami: rozwój stosunków
człowiek–robot” twierdzi, że to tylko kwestia czasu.
W swoich przypuszczeniach idzie dalej i prognozuje,
że w 2050 r. dojdzie do pierwszego małżeństwa czło-
LOOKIER design
00.000.000.004
Repliee Q1
najbardziej
zaawansowany
technologicznie
android, sztuczna
kobieta, której
ciało naszpikowane
jest różnego
rodzaju sensorami.
00.000.000.004
Robot Adam
projektu Ross King
z Aberystwyth
University w Walii
nie tylko sam
potrafi wykonywać
badania, ale
także wyciągać
z nich wnioski.
00.000.000.005
wieka z robotem. Jest na tyle precyzyjny, że określa
nawet miejsce, gdzie ów związek miałby być zalegalizowany (w Massachusetts, bo jest najbardziej liberalnym stanem w USA – jako pierwsze wprowadziło
rejestrację małżeństw homoseksualnych).
Na łamach książki dowodzi wyższości jako partnerów robotów, które pachną i mówią jak człowiek,
z tą różnicą, że właściciel ma wpływ na ich zachowanie i temperament. Mówi o nich jak o kochankach
doskonałych, których bez cienia wstydu można poprosić o wszystko. Nigdy nie są zmęczeni, nigdy nie
zdradzą, niczym nie zarażą, ani sami nie zapadną na
żadną chorobę.
00.000.000.005
Na targach AVN Adult Entertainment Expo w Las Vegas zaprezentowano nawet pierwszego seksrobota,
autorstwa firmy TrueCompanion. Nazywa się Roxxxy, jest oczywiście modelem żeńskim i ma zaprogramowanych pięć osobowości: od „dzikiej Wendy”
po „oziębłą Farrah”.
Bez względu na to, jakie odczucia towarzyszą nam
na myśl o towarzystwie robotów, musimy mieć
świadomość, że rozwój robotyki z roku na rok będzie coraz bardziej zauważalny. Już dziś na świecie
pracuje ponad 1,5 mln robotów. Jednych przerażają,
innych fascynują. Wszyscy jednak mają świadomość,
że bez nich żyłoby się trudniej.
Robotyka i konstruowanie niezwykłych maszyn fascynowały ludzkość od czasów starożytnych – świadczy o tym choćby żydowski mit o Golemie. Współcześnie rozwój technologii, a zwłaszcza ogromny
postęp w dziedzinie elektroniki, chemii, biotechnologii etc., pozwolił na urzeczywistnienie wielu
z tych marzeń i doprowadził do spektakularnego
postępu w robotyce. Jeśli chodzi o prace prof. Warwicka, to budzą one wiele emocji, gdyż przekraczają
pewne granice etyczne i prowadzą do zbudowania
organizmu będącego hybrydą człowieka i maszyny.
Takie podejście obecnie nie jest popularne wśród
naukowców.
Innym obszarem zainteresowania współczesnej robotyki jest budowa robotów społecznych, które mają za zadanie towarzyszyć ludziom w życiu codziennym i wspomagać ich w prostych czynnościach. Ten
trend w robotyce jest aktualnie intensywnie rozwijany w kraju i na świecie, np. w naszym zakładzie
jest realizowany grant europejski LIREC dotyczący
badań nad interakcjami człowiek–robot.
Wydaje się jednak, że również w przyszłości robot
pozostanie tylko doskonałą maszyną, gdyż, jak pisze
angielski fizyk, matematyk i filozof Roger Penrose
w książce „Nowy umysł cesarza”, do stworzenia androida obdarzonego świadomością potrzebne jest
to niezdefiniowane „coś”, co stanowi o naszym człowieczeństwie, a czego maszyny nie posiadają.
39
LOOKIER trendy
Warszawski Need for Street
Łódzki Ubierz Alles
M L
J W Z O
TEKST:
ZDJĘCIA:
oanna
arek
ilińska,
ewoc
byszek
lszyna
śród polskich projektantów mody i wzornictwa
nie brakuje prawdziwych brylantów, ale
niestety nie każdego
od razu stać na własny
butik. Dziś duża część
handlu przeniosła się
do cyberprzestrzeni, a dla potencjalnego klienta to bariera, która nie
pozwala na to, by ubranie dotknąć,
przymierzyć, by porozmawiać z jego autorem. Alternatywą jest wizyta
w concept-store, czyli działającym na
zasadzie komisu sklepie oferującym
autorskie projekty z naliczoną marżą. Tym, którzy cenią sobie znacznie
bardziej efemeryczne zjawiska, war-
40
to polecić showroomy, gdzie można
zakupić oryginalne ubrania prosto od
projektantów.
Pamiętajmy, że samo określenie
„showroom” ma jeszcze inne znaczenie. W ekskluzywnym świecie jest to
salon, w którym w celach promocyjnych prezentowane są najnowsze kolekcje określonych marek. Trafiają tam
wzorcowe modele, których jeszcze
nie znajdziemy w sklepach. Na korzystanie z usług showroomów mogą
pozwolić sobie przede wszystkim celebryci, którzy wypożyczając ubrania
lub buty, mają pewność, że będą się
wyróżniać. Ale przecież nie tylko celebryci mają prawo do oryginalnego
wyglądu. I nie tylko oni go poszuku-
LOOKIER trendy
Maciej Lebiedowicz,
współtwórca marki Pan Tu Nie Stał
Wydarzeń typu „niezależne pokazy mody” pojawia się w Polsce coraz więcej
i praktycznie co tydzień, dwa na jedno z nich można trafić. Najwięcej oczywiście w Warszawie. Tam pod względem liczby odwiedzających wybijają
się Need for Street, Mustache Yard Sale oraz Przetwory. Każde z tych wydarzeń ma swoją specyfikę, jedne nastawione są na tworzenie, a inne na
sprzedaż. Niektóre z imprez ukierunkowane są tematycznie, np. na Need for
Street głównie idzie się po ubrania, a na Ściegach Ręcznych można znaleźć
przeważnie biżuterię i dodatki. Dostajemy dużo zaproszeń na takie wydarzenia, a o pokazanie się na niektórych specjalnie zabiegamy. Nie jesteśmy
w stanie pojawiać się wszędzie, więc wybieramy te imprezy, które są dla nas
z różnych względów najbardziej optymalne.
Sprawia mi przyjemność wystawianie produktów w ten sposób. To ważna
forma promocji dla młodych projektantów, a zarazem okazja do nawiązania
kontaktów i podpatrzenia rozwiązań, które stosują inni.
WŚRÓD SHOWROOM’OWYCH STOISK
ZNALEŹĆ MOŻEMY NAPRAWDĘ WYJĄTKOWE I INSPIRUJĄCE KOLEKCJE PROJEKTANTÓW NOWEGO POKOLENIA. NA
ZDJĘCIU OBOK UBRANIA PROJEKTU
IWONY BIELAWSKIEJ, WYŻEJ KOLEKCJA MŁODEJ MARKI Cock’n’bullstory
ją. Fantastyczne pokolenie młodych
projektantów, rozwój środowiska fashionerów i fashionerek, setki blogów
modowych – to wszystko dowód na
to, że nie musimy być skazani na ciuchy z sieciówek.
Niezależne showroomy organizowane są na wzór jarmarków. To najlepsze
miejsce promocji dla początkujących
projektantów i prawdziwa okazja dla
poszukiwaczy oryginalnego stylu.
Sygnowane ubrania znajdziemy tam
zazwyczaj w niższej cenie. Takie kreatywne wydarzenia w Berlinie, Londynie czy Paryżu są już tradycją, do nas
zawitały kilka lat temu. Ugruntowaną
pozycję w środowisku modowym mają już takie imprezy, jak warszawskie
Need for Street czy Mustache Yard Sale. Showroom organizowany był również podczas łódzkiego Fashion Week.
Od stycznia także w Łodzi dwukrotnie
odbyła się impreza Ubierz Alles. Jej
współorganizatorka i zarazem projektantka mody Paulina Połoz przekonuje, że za niewielką cenę każdy może
nabyć prawdziwe rarytasy: – W Polsce jest masa projektantów, którzy
zajmują się casualem. To media tworzą fałszywy obraz mody polskiej jako
salonowego luksusu koktajlowych sukienek. Ja się z tym obrazem nie zgadzam i to między innymi był bodziec
do zorganizowania naszej imprezy –
mówi Paulina. Organizatorki Need for
Street – Agnieszka Celej, Julia Szostak
i Kinga Lusińska – tłumaczą: – Nas do
zorganizowania targów zainspirowało
otoczenie. Znając wielu projektantów,
chciałyśmy dać im przestrzeń do pokazania swoich prac. Tym bardziej, że
wśród młodych ludzi wzrasta świadomość, że rodzime produkty to jakość,
oryginalność i ciekawe podejście do
mody.
Showroomy przyciągają świadomych
odbiorców i często łączy się je z innymi kulturalnymi wydarzeniami, tworząc spektakularną całość. – Targi połączyłyśmy z jednodniowymi wystawami „Respect It’s a ...” oraz z wieloma
innymi atrakcjami, tak aby odwiedzającym zagwarantować jak najwięcej
wrażeń – mówią organizatorki Need
for Street. – Proponujemy nie tylko
showroom, ale także spektrum działań
artystycznych powiązanych z modą.
W trakcie pierwszej edycji odbył się
premierowy pokaz mojej nowej marki
Neogotik, do którego graliśmy wraz
z mężem muzykę na żywo. Frekwencja była oszałamiająca – mówi Paulina
Połoz. – Często na tego typu imprezach pojawia się sporo ludzi z branży
modowej. Dla projektantów to szansa,
aby nawiązać ciekawe kontakty zawodowe – dodaje projektantka.
41
LOOKIER miejsce
TEKST:
M
K
agdalena
acalak
ZDJĘCIA: materiały promocyjne
„POLACY
NA WAKACJACH”
TO ZWYKLE HASŁO
SIEJĄCE POSTRACH
I GROZĘ. ZNAMY
TE BARDZO
HAŁAŚLIWE RODZINY,
KTÓRE GRILLUJĄ
NA WSPÓLNYCH
TARASACH,
NIEWYBREDNE
ŻARTY PANÓW
W SKARPETACH
I SANDAŁACH
ORAZ SPOŻYWANIE
NAPOJÓW WYSKOKOWYCH PRZED,
W TRAKCIE I PO
POSIŁKU.
JEST JEDNAK
DRUGIE OBLICZE
POLAKA, KTÓRY
WYJEŻDŻA Z MIASTA –
I CORAZ CZĘŚCIEJ
JEST TO OBRAZ, NA
KTÓRY MIŁO
POPATRZEĆ.
42
d niedawna coraz bardziej wyraźna jest tendencja do wyjazdów
w ustronne, zielone miejsca, z wiktem i opierunkiem, w otoczeniu
przyrody i śpiewu ptaków. Moda na ekologiczne gospodarstwa, farmy
czy agroturystykę przyszła do nas oczywiście z Zachodu, gdzie starano
się ocalić ostatnie skrawki zieleni, nieskażone jeszcze cywilizacją. Ekofarmy to nie tylko możliwość odpoczynku od hałasu miasta – miejsca
te dają też możliwość powrotu do źródeł. Wiele z nich oferuje naukę
pieczenia chleba, wyrabiania masła, rybne połowy i jedzenie oparte
w całości na tym, co uprawia się w pobliżu domu. Stęsknione prawdziwego
życia mieszczuchy chętnie przyjeżdżają zapłacić za pomoc w czyimś gospodarstwie. W ten sposób mogą się zresetować, a potem wrócić do swoich miejskich
obowiązków.
Zobaczmy, dokąd udają się zmęczeni życiem idealiści. Oto 4 miejsca, które całkiem poważnie mogłyby uczestniczyć w wyścigu o miano raju na ziemi.
LOOKIER miejsce
Warmia-Mazury
Jednym z bardziej znanych w Polsce miejsc jest ekofarma Vitalis na Mazurach,
w miejscowości Młynary. To niezwykłe miejsce położone jest na terenie 90 ha pastwisk, łąk i lasów, w sercu Parku Krajobrazowego Wysoczyzny Elbląskiej. Tadeusz
Kawa wraz z rodziną prowadzi nie tylko pensjonat z własną, ekologiczną kuchnią. Vitalis to przede wszystkim hodowla bydła rzadkich ras – Galloway, Highlander i Aubrac (wołowina, cielęcina na własny użytek, własny wyrób wędlin); koni
rasy sztumskiej, rasy wielkopolskiej (pod siodło), trakenów oraz kuców; a także
zwierząt typowo hodowlanych – owiec, królików, kur (świeże jaja na śniadanie
nie do przecenienia!), kaczek, gęsi, indyków, kóz (wspaniałe świeże sery, kozie
mleko) oraz krów. Farma Vitalis znana jest ze swoich rewelacyjnych wyrobów serowych bywalcom rozmaitych targów żywności naturalnej – w 2010 r. wygrała
konkurs Regionalne Święto Agrokuchni swoimi dzyndzałkami warmińskimi (rodzaj mazurskich pierogów). Swoim gościom oferuje oryginalne przepisy własne
lub gotowanie na zamówienie. Dodatkową atrakcją tego miejsca jest staw rybny
oraz minizoo, w którym znajdują się zwierzęta z różnych stron świata – lamy,
osiołek, świnki wietnamskie. Możliwa jest nauka jazdy konnej, a konieczna jest
wielka biesiada z gospodarzami i innymi gośćmi, jako że w Vitalisie jada się przy
wielkich stołach biesiadnych, które służą wspólnej rozmowie i zabawie.
Cena od 50 zł za pokój 1-osobowy.
http://www.agroturystyka.vitalis.elblag.pl/
Bieszczady
Ranczo Eco-Frontiers leży przy granicy z Ukrainą, w odległości 15 minut piechotą i 1h samochodem od granicy ze Słowacją. W 1999 r. teren pozostały po
dawnych PGR-ach kupiło małżeństwo, które miało swój pomysł na życie. Prace
nad jego realizacją mogli jednak zacząć dopiero w 2004 r., a gości zapraszają
do siebie od połowy 2006 r. Agnieszka, inżynier ochrony środowiska, to główny ekoprojektant budynków i mebli na ranczu, zapalona ogrodniczka i szefowa
1-osobowej kuchni na ranczu. Sama hoduje, zbiera i gotuje, testując coraz to
nowe przepisy na wegetariańskie potrawy, które podaje swoim gościom. Andrzej – biolog i leśnik, specjalista od bobrów, uzdolniony w dziedzinie stolarki –
własnoręcznie wykonał większość naturalnych, ekologicznych mebli w domu.
Oprócz nich na farmie mieszkają liczne psy i koty, każdy o innej osobowości,
oraz konie rasy huculskiej, które służą grzbietem odwiedzającym gościom. Cała farma zaprojektowana została według zasad feng shui, tak aby jak najlepiej
wykorzystywać energię miejsca i naturalne oświetlenie. Właściciele pomyśleli
o wszystkim, np. drewno użyte do konstrukcji zostało wycięte tuż przed świętami Bożego Narodzenia, podczas malejącego księżyca, kiedy to ilość żywic
i soków w drewnie jest minimalna. Dzięki temu drewno jest naturalnie odporne
na wpływ grzybów, owadów oraz naprężenia mechaniczne. Naturalne, proste
meble, wykonane bez użycia chemikaliów, zachwycają swoją prostotą i niejeden gość zabiera któryś z nich ze sobą do domu. Gospodarstwo jest w 100%
ekologiczne, niepodpięte pod sieć energetyczną. Korzysta z energii wytwarzanej przez turbiny wiatrowe oraz panele fotowoltaiczne, która gromadzona jest
w specjalnych akumulatorach. To miejsce samo utylizuje swoje śmieci i korzysta
w dużej mierze z deszczówki. Oferuje tylko jedzenie wegetariańskie, w zależności od tego, co podarowała dana pora roku. Oferuje też domowe piwo i wino
oraz likiery. Wizyta na ranczu jest cudownym wytchnieniem i niezłą nauką, jak
żyć w zgodzie ze światem, dając mu z siebie tyle samo, ile się bierze.
Ceny: od 150 zł za noc za osobę (wliczone śniadanie).
http://www.ecofrontiers.net/index.php?lang=pl
43
LOOKIER miejsce
Karkonosze
W Sosnówce, na trasie między Karpaczem a Szklarską Porębą, leży gospodarstwo turystyczne Eko-Farm, które w 2003 r. zostało odznaczone certyfikatem
Agrobiotestu. Eko-Farm oferuje przede wszystkim spokój i wypoczynek na łonie
przyrody. Po jedzeniu stołówkowym, pełnym tłuszczu i konserwantów, kuchnia
właścicieli to prawdziwa odtrutka dla naszego organizmu. Proste, smaczne jedzenie, przygotowane z ekologicznych produktów, takich jak: mleko, ser kozi,
jajka, dżemy, miód, smakuje lepiej niż krewetki czy sushi w najlepszej restauracji. Szczególnie, że czas spędza się w miłym towarzystwie na łonie przyrody.
Dom, w którym mieszkają goście ma ponad 200-letnią historię i tyrolski styl, bo
na początku XVII w. Sosnówka była osadą tkaczy i zasłynęła z wyrobu woali,
bielizny stołowej i adamaszku. W początku XIX w. zaczęła rozwijać się jako modne letnisko, które w początku XX w. wzbogaciło się o kąpielisko, a co za tym
idzie, o turystów. Farma przyciąga do siebie rodziców z dziećmi, ze względu
na zbudowany dla nich drewniany plac zabaw i mnóstwo zwierząt, które żyją
w gospodarstwie.
Pokoje – ok. 35 zł za osobę, bez wyżywienia.
http://www.ekofarm.jelenia.com.pl/
Góry Świętokrzyskie
U podnóża Gór Świętokrzyskich, w dolinie rzeki Czarna Staszowska i w sąsiedztwie zalewu Chańcza oraz średniowiecznego miasta Szydłów, w małej miejscowości Jasień leży gospodarstwo ekoturystyczne Ekorab.
Pobyt tutaj to koszt 30–50 zł dziennie bez wyżywienia, szkoda by było jednak zmarnować taką okazję, bo to miejsce słynie z tego, że goście wyjeżdżają
nie tylko ciężsi o kilka kilogramów, ale zostaje im to na dłużej. Winna gospodyni i jej specjalność – własnoręcznie wypiekany chleb na zakwasie, którego chętnie uczy piec swoich gości (z własnego orkiszu, za mąkę z tego właśnie orkiszu Ekorab było nawet nagrodzone). Ci, którzy mają dryg do kuchni,
z radością włączają się w prace gospodarstwa i uczą się wypieków, wyrobu serów i masła. Farma posiada bowiem żywność bezpieczną dla zdrowia o najwyższej jakości biologicznej, która uaktywnia system odpornościowy. Na 16 ha uprawia się tu zboża, trawy, groch i fasolę oraz ziemniaki i różne warzywa. Właściciele
mają też młody, kilkuhektarowy sad z jabłonią, śliwą, wiśnią, aronią, porzeczką
i maliną. W sadzie można znaleźć małą plantację truskawek i ziół. Walor edukacyjny tego miejsca ma olbrzymie znaczenie, bo ciekawość zaspokajają też stare
maszyny rolnicze, takie jak młocarnia, żarna, walce młyńskie, sieczkarnia oraz
niektóre narzędzia konne. Goście mają do dyspozycji rowery, by odkrywać pobliskie ciekawostki (pałac Radziwiłłów z XIX w., ruiny zamku z XV w., domy ariańskie
z XVII w.), a zimą dodatkowo sanki i narty biegowe, które świetnie sprawdzają się
w tutejszych górzystych terenach. Możliwa jest przejażdżka furmanką lub kulig,
a także wycieczki samochodowe do ciekawych miejsc. Można suszyć zebrane
grzyby i owoce, a wieczorem urządzić wspólne grillowanie lub ognisko.
http://www.ekorab.pl/
To tylko kilka propozycji z całego ogromu gospodarstw ekologicznych, które pojawiły się w Polsce w ostatnich latach.
Warto skorzystać z ich propozycji, bo wakacje spędzane w miejscu, gdzie jest się prawdziwie upragnionym i wyczekiwanym gościem, mogą być przeżyciem, po którym nie będziecie chcieli wrócić już do sterylnych hoteli z basenami
z podgrzewaną wodą.
44
KREM DO
PRZESUSZONEJ
CERY TŁUSTEJ
LOOKIER tester
Krem/maska to wyjątkowo
skuteczny preparat polecany do
pielęgnacji wrażliwej i przesuszonej
cery tłustej. Produkowany przez Bandi
Cosmetics, polską firmę z ponad
20-letnim doświadczeniem w pielęgnacji
wymagającej skóry. Dzięki zastosowaniu
D-panthenolu, alantoiny, skwalenu roślinnego, wyciągu z arniki i kasztanowca
oraz kiełków pszenicy preparat przynosi
natychmiastową ulgę podrażnionej skórze i zmniejsza jej skłonność do podrażnień. Wzmacnia naczynia krwionośne,
likwiduje stany zapalne i obrzęki. Produkt
może być stosowany jako krem na noc
lub jako maska.
Cena: 55 zł
www.bandi.pl
WYGODNE I ZDROWE OPALANIE
Wyjątkowo wygodny w zastosowaniu i trwały olejek
do opalania z serii AA Wrażliwi na słońce z filtrami UVA
+ UVB SPF 20. Dzięki żelowej konsystencji olejek łatwo
rozprowadza się na skórze, nadając jej aksamitną miękkość. Składniki: olej buriti bogaty w witaminę A
o działaniu antyrodnikowym, olej jojoba który odżywia
skórę i zapobiega nadmiernej utracie wody. Bisabolol
łagodzi podrażnienia wywołane słońcem, piaskiem
i solą.
Pojemność: 150ml, cena ok. 40 zł
www.oceanic.com.pl
HIPEREKOLOGICZNE
POJEMNIKI
ZASZCZEP SIĘ PRZED PODRÓŻĄ
MULTI SHAKER
Wyjeżdżając w tropikalne zakątki świata jesteśmy dużo bardziej narażeni na choroby. Dlatego istotne jest odpowiednie przygotowanie
do wyjazdu. Większość chorób tropikalnych
łączy jedno: można im skutecznie zapobiegać
poprzez odpowiednie przygotowanie do podróży. W związku z tym na 6–8 tygodni przed
planowanym wyjazdem należy udać się do
poradni medycyny podróży. Tam na miejscu
specjalista udzieli wszystkich niezbędnych
informacji oraz dostosuje program szczepień
ochronnych do kraju docelowego podróży,
planowanej trasy, charakteru wyjazdu, wieku
podróżującego oraz jego indywidualnych
wskazań zdrowotnych.
O szczepieniach czytaj na:
www.szczepieniadlapodrozujacych.pl
Shaker Mix-Max służy do
roztrzepywania, odmierzania
i przechowywania składników.
Można nim roztrzepywać jajka
na jajecznicę czy omlet, mieszać
ciasto na naleśniki, sosy do sałat,
miksować napoje i koktajle czy
napoje mleczne albo po prostu
odmierzać składniki. Kształt
pojemnika pasuje na drzwi
lodówki, dlatego sos/napój
można odmierzyć, przygotować
i przechowywać w jednym
pojemniku.
Pojemność: 750 ml,
cena: 58,90 zł
www.tupperware.pl
Przełom w przechowywaniu produktów żywnościowych.
Pojemniki Tupperware wykonane są z polimerów organicznych, co oznacza że są biodegradowalne, nie szkodzą
zdrowiu (są w 100% przez nas przyswajalne), a przechowywane w nich produkty dłużej niż w innych pojemnikach
zachowują świeżość (ze względu na możliwość uzyskania
aseptyczności i jałowości polimery stosowane są w medycynie). Ponadto naczynia te nie wchodzą w reakcje
z kwasami, zasadami, tłuszczami i alkoholami (w stężeniach kuchennych), a ewentualne przebarwienia np. od soku z marchwi czy buraków można usunąć sokiem z cytryny.
Ceny od 19,90 do 99,90 zł. www.tupperware.pl
DYNAMICZNA MISKA
Rozprysk kropli farby stał się
inspiracją projektu silikonowej
miski Menu Dropp na jedzenie
lub drobiazgi.
Design: Niels Romer.
Średnica: 29 cm, cena: 149 zł
www.menu.as
www.gg-design.eu
45
LOOKIER akcja
TEKST:
Ł I
ukasz wasiński
NA KRAJOWYM RYNKU IMPREZ MUZYCZNYCH ROBI SIĘ CORAZ BARDZIEJ
TŁOCZNO. POLSKA JUŻ KILKA LAT TEMU PRZESTAŁA BYĆ FESTIWALOWYM
ZAŚCIANKIEM I MOŻE POCHWALIĆ SIĘ KILKOMA LETNIMI EVENTAMI NA ŚWIATOWYM POZIOMIE. WARTO JE UWZGLĘDNIĆ, PLANUJĄC WAKACJE!
MIEJSCE
3. Tauron Nowa Muzyka
Katowice, 25–28 sierpnia
Festiwal Tauron Nowa Muzyka koncentruje się na nowatorskich nurtach muzycznych z przełomu XX i XXI wieku – przeplatając elektronikę z nieszablonowo
potraktowanymi „żywymi” brzmieniami. Impreza została już dostrzeżona i doceniona na świecie. Jej poprzednia, piąta odsłona, zwyciężyła w plebiscycie organizowanym przez Festival Awards w kategorii Best Small European Festival. Podczas tegorocznej edycji funkcję kuratorki jednej ze scen objęła Mary Anne Hobbs –
znana didżejka i prezenterka BBC, niestrudzona propagatorka poszukującej muzyki, w ostatnich latach zwłaszcza dubstepu. Usłyszymy zatem kilku wykonawców
związanych z tym właśnie gatunkiem: Boxcutter, Darkstar, Oris Jay. Ponadto m.in.: największe objawianie post-rocka (czy, jak chcą niektórzy, math-rocka) ostatnich
lat – Battles, działający od 20 lat Seefeel, nazwany nieślubnym dzieckiem Cocteau Twins i Autechre, filary współczesnej niemieckiej elektronicznej sceny – Apparat
oraz Modeselektor. Będą także lżejsze propozycje – występy chilijskiego producenta i muzyka Matiasa Aguayo, pozostającego w kręgu kabaretowego techno-popu Superpitchera czy avant-popowego projektu Lamb.
MIEJSCE
2. Heineken Open’er
Gdynia, 30 czerwca–3 lipca
Największa krajowa muzyczna impreza i najmocniejsza marka na krajowym festiwalowym rynku, mogąca śmiało konkurować z czołowymi europejskimi odpowiednikami. Open’er łączy świadomych, obytych słuchaczy z bardziej przypadkową publicznością, która chce po prostu liznąć festiwalowego klimatu. Bo do
Gdyni jedzie się niekoniecznie ze względu na taki czy inny line up, ale także dlatego, że wypada się tam pokazać. W tym roku headlinerem będzie Prince – mistrz
barwnego funky, który, choć najlepsze lata ma już za sobą, śmiałością kreacji i feelingiem nadal mógłby zawstydzić wiele gwiazd współczesnego r’n’b. Nie można
przegapić także koncertów prezentującej buntowniczy pop M.I.A., już nienajświeższych, ale wciąż pełnych nonszalanckiego uroku chłopaków z The Strokes,
reaktywowanej legendy funk-rocka – Primusa, czy największego romantyka współczesnej elektronicznej sceny Jamesa Blake’a. Mniej wtajemniczonych ucieszy
Coldplay. Warto wpaść również na występy bogatej reprezentacji rodzimej sceny, w tym: Baaby Kulki, Ballad i Romansów, Igora Boxxa, Pogodno, Vavamuffin,
Wojtka Mazolewskiego, Paristetris, Małych Instrumentów.
46
LOOKIER akcja
MIEJSCE
1. Off Festival
Katowice, 4–7 sierpnia
Nie tak głośny i pełen rozmachu jak Open’er, bardziej od niego kameralny, ale zdecydowanie odważniejszy. Priorytetem organizatora Off Festivalu, Artura Rojka,
nie było nigdy ściągnięcie armii gwiazd, a raczej zaprezentowanie publiczności wartościowych projektów z obszaru współczesnej niezależnej sceny – zarówno
debiutantów, jak i uznanych (ale nigdy przebrzmiałych) artystów. Tegoroczna odsłona zapowiada się nad wyraz smakowicie. Z jednej strony usłyszymy muzyczne
legendy: niepokornych nowofalowców z Public Image Ltd pod wodzą ekswokalisty Sex Pistols Johna Lydona, pionierów funk-punka Gang of Four, twórcę apokaliptycznego folku Davida Tibeta ze swym Current 93, w końcu weteranów brytyjskiej neo-psychodelii Primal Scream (zespół wykona słynną płytę „Screamadelica”).
Z drugiej – zagrają mniej lub bardziej znani przedstawiciele młodego pokolenia, m.in.: How to Dress Well, Twin Shadow, Warpaint, Suuns. A pomiędzy nimi: Jon
Spencer, Low, Sebadoh, Blonde Redhead, Liars, Mogwai, Ariel Pink, Xiu Xiu, Aids Wolf, Polvo, Deerhoof. Wymarzony zestaw dla koneserów muzycznej alternatywny
i nie tylko!
II LIGA
Malta
Poznań, 6 lipca
Artpop Festival
Następca Smooth Festivalu. Stawia
na niebanalny – ale na szczęście już
nie tylko – smooth-pop. Wystąpi
m.in. pierwsza dama współczesnego r’n’b, niegrzeczna Amy Winehoues, i hipnotyzujący Hooverphonic.
Malta to festiwal przede wszystkim
teatralny, ale towarzyszące mu imprezy muzyczne – podobnie jak
w poprzednich latach – warte są
uwagi same w sobie. Tym razem
usłyszymy m.in. geniuszy bristolskiego trip-hopu – Portishead oraz
alt-folkowców z Fleet Foxes.
Rock in Summer
Warszawa, 16 sierpnia
Gratka dla miłośników ciężkich
brzmień. Zagra jedna z największych gwiazd alternatywnego metalu – Deftones. Ponadto, m.in. prezentujące autorską, progresywną
wizję tego gatunku formacje Kylesa
i Kvelertak.
Bydgoszcz, 30 lipca
Coke Live Music
Kraków, 19–20 sierpnia
Krakowski festiwal w tym roku
postawił na idoli alternatywnej gitarowej sceny – Interpol, oraz ich
młodszych kolegów z White Lies
i The Kooks. Znajdzie się też coś dla
fanów hip-hopu – wschodzący talent Kid Cudi.
47
LOOKIER noty
JAKUB DUSZYŃSKI
dyrektor artystyczny gutek film,
prowadzący cykl „Kino Mówi” w stacji ale kino!
MAGDALENA KACALAK
kulturoznawczyni,
dziennikarka
FILM
KSIĄŻKA, WYSTAWA
Debiutanci
Na okres wakacyjny – kilka ciekawych odkryć. Pierwsze z nich zobaczymy w kinach
już 15 lipca – jest to film pt. „Debiutanci” Mike’a Millesa. Szczerze mówiąc, nie miałem
wobec tej produkcji żadnych oczekiwań, ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ją
na festiwalu w Toronto, po prostu mnie zachwyciła. W roli głównej występuje, świeżo po „Autorze widmo”, Evan McGregor, a partneruje mu znana z „Bękartów wojny”
Mélanie Laurent. Jest to opowieść o żyjącym w Los Angeles 38-latku, który nie jest
w stanie zbudować trwałego związku. W końcu pod wpływem zmiany, która zachodzi w jego ojcu (w tej roli pamiętany z „Parnassusa” Christopher Plummer), młody
chłopak wreszcie zaczyna żyć troszkę odważniej i budować relację z pewną tajemniczą dziewczyną. Ten film ma niesamowity urok, przypomina nieco stare, dobre filmy
Woody’ego Allena albo kino Sofii Coppoli. Film został bardzo entuzjastycznie przyjęty w Stanach Zjednoczonych i mam nadzieję, że i w Polsce znajdzie spore grono
wielbicieli.
Moja łódź podwodna
Kolejną propozycją, na którą warto zwrócić uwagę, jest film pt. „Moja łódź podwodna”, debiut reżyserski Richarda Ayoade’a. Jest to historia o dojrzewaniu. Bardzo brytyjska, pełna humoru opowieść o ekscentrycznym chłopaku, który żyje w małym
miasteczku z dala od Londynu. Bohater musi poradzić sobie zarówno z kryzysem
w związku jego rodziców, których próbuje pogodzić, jak i z uczuciem do pewnej
młodej dziewczyny, w której się podkochuje. Historia jest naprawdę fajnie opowiedziana i sądzę, że spotka się z ciepłym przyjęciem ze strony polskich widzów.
Skóra, w której żyję
We wrześniu z kolei czeka nas bardzo mocne uderzenie, czyli najnowszy film Pedro
Almodovara pt. „Skóra, w której żyję” z Antonio Banderasem w roli głównej. Ten film
to zupełnie nowe terytorium dla Almodovara – podszyty czarnym humorem thriller.
Pedro Almodovar po raz pierwszy nie pracuje na swoim autorskim scenariuszu – tym
razem zaadaptował powieść pt. „Tarantula” Thierry’ego Jonqueta. Mamy tutaj charakterystyczny, piękny styl reżysera – każdy kadr to gotowy obraz, który można kontemplować. Film jest zrealizowany genialnie. Jest to niezwykle wyrafinowana historia
zemsty, w której jest mnóstwo emocji. Oczywiście Almodovar nie byłby sobą, gdyby
nie było też namiętności. Reżyser zadaje pytanie, co i w jakim stopniu człowiek jest
w stanie kontrolować. Okazuje się, że możemy mieć wpływ właściwie na wszystko –
włącznie ze skórą, wyglądem, płcią – ale wciąż nie potrafimy kontrolować naszych
uczuć. To jest właśnie ta sfera, nad którą nie potrafimy ani chirurgicznie, ani komputerowo, ani w żaden inny sposób zapanować.
48
Reporterzy bez fikcji
Agnieszka Wójcińska, wydawnictwo Czarne
Reportaż literacki przeżywa w ostatnim czasie swój renesans. Świadczy o tym nie tylko coraz więcej pozycji z tej dziedziny na księgarskim rynku, ale samo zainteresowanie czytelników. Na salonach wypada znać ostatnią powieść Szczygła, a na wakacje
warto zabrać w tym roku nową książkę Marcina Mellera i jego żony Ani Dziewit –
„Gaumardżos”. Wydaje się, że w zalewie tandety i „grocholizmu” czytelnicy poszukują
dziś prawdy o świecie i otaczających nas ludziach. Interesują nas cudze historie, ale
nie te zmyślone – w końcu życie jest na tyle ciekawe, że opowieść pisze się sama.
Audycja „Wrzenie świata” w Radiu TOK FM i lokal reporterski o tej samej nazwie, założony przy Instytucie Reportażu, a oprócz tego festiwal reportażu z ubiegłego roku
wskazują, że mamy coraz większą potrzebę czytania dobrej opowieści, napisanej nie
tylko sercem, ale i warsztatem. W reportażu bowiem warsztat jest tak samo ważny jak
bohater opowieści. Zbiór wywiadów Agnieszki Wójcińskiej to wspaniała, wzruszająca
lektura rozmów z wybitnymi polskimi reporterami. Znalazły się tu takie nazwiska, jak
m.in. Andżelika Kuźniak, Katarzyna Surmika-Domańska, Witold Szabłowski, Wojciech
Tochman i Mariusz Szczygieł. Opowiadają szczerze, czasem boleśnie, o swojej trudnej miłości do tego literacko-dziennikarskiego gatunku, o poszukiwaniach tematu,
o zdobywaniu zaufania swoich bohaterów, o zmaganiach z masą informacji, z których należy bezlitośnie wybrać jedną – jak mówią, na 1 stronę napisaną powinno się
mieć 100 stron przeczytanych w głowie. Mówią także o swoich zwątpieniach, o bólu
duszy, o cierpliwości, która w tym zawodzie jest niezbędna.
Bibliophilia
Maurycy Gomulicki, Kraków,
Muzeum Sztuki Współczesnej,
do 8 września
Jeśli szukacie Państwo powodu, żeby latem odwiedzić Kraków, a nie chcecie jechać
tam z czysto turystycznego powodu, warto wybrać się na niezwykłą wystawę Maurycego Gomulickiego, artysty osobnego, stale poszukującego, który połowę swego
życia spędza w Meksyku, a połowę w Warszawie. Może niektórzy z Was pamiętają go
z kiczowatego, extra słodkiego projektu Pink not Dead!, w którym pogrywa symboliką popkultury, i z cyklu Vaginnettes, który kpi z pornografii, zarazem próbując
nazwać ludzką seksualność i zmysłowość. Gomulicki w ogóle lubi dziewczyny i ze
znawstwem smakuje estetycznie kobiece ciało. Jego najnowszy projekt, Bibliophilia,
jest zapisem kilkuletniej pracy, jaką wykonał, porządkując zbiory księgarskie swego
dziadka, słynnego badacza literatury Juliusza Wiktora Gomulickiego. Dziadek w swoim niedużym warszawskim mieszkaniu zgromadził kilkanaście tysięcy książek, które
stały się krajobrazem wszechogarniającym, przesłaniającym całe ściany. W porządkowaniu zbiorów i wypełnianiu woli dziadka, Maurycemu pomagały młode, pełne
zapału dziewczęta, które zainspirowały artystę do tworzenia. Kto mógłby pomyśleć,
że książki mogą być tak rozerotyzowane! Na tle zbiorów dziadka dziewczęta pozują
w bieliźnie ze starymi woluminami. Nie ma tu jednak nic z perwersji, jest za to naturalność, młodość i uroda skontrastowane z mądrością zawartą w książkach. To dowód
na to, że w tych starych tomach nadal tli się życie, to także wspaniały hołd złożony
niezwykłemu człowiekowi i samym książkom, bez których część ludzi nadal nie może
żyć, pomimo tych wszystkich tabletów i iPadów.
POD pokrywką
A
STR. 49–51
neta
ŁAŃCUCHOWSKA
DIETETYK, PORADNIA DIETETYCZNA „HÄLSA”
Wegetarianizm do niedawna był w środowisku
medycznym kontrowersyjnym tematem. O tym,
żeby diabetycy stosowali dietę wegetariańską,
większość lekarzy nie chciała nawet słyszeć. Dziś
już wiemy, że jedzenie mięsa nie jest konieczne
do życia, a co więcej, odpowiednio zbilansowana
dieta jarska może przynieść wiele korzyści zdrowotnych i jest właściwa dla wszystkich ludzi, na
każdym etapie życia.
www.halsa.pl
A
STR. 52–53
GATA
JĘDRASZCZAK
PASJONATKA DOBREJ KUCHNI
Coś zdrowego i pysznego bez mięsa? Bez zastanowienia proponuję hummus! Ta pochodząca
z Libanu potrawa, popularna na Bliskim Wschodzie w kuchni arabskiej i żydowskiej, to proste
i pożywne danie. Występuje w wielu wariantach, jako zimna przekąska, spożywana na ciepło
z chlebem pita, ale zasadniczym składnikiem
zawsze jest ugotowana i utarta ciecierzyca.
kuchniaagaty.blogspot.com
rodukty roślinne, nabiał
i jaja mogą być źródłem
wszystkich niezbędnych,
koniecznych dla zdrowia
składników odżywczych.
Ponadto dowiedziono, że
pełnowartościowa
dieta
wegetariańska może łagodzić objawy cukrzycy typu 1. i jest
skuteczną profilaktyką cukrzycy typu 2.
Dieta wegetariańska była podejrzewana o powodowanie niedoborów
i sprzyjanie wielu różnym chorobom.
Wciąż wielu lekarzy i specjalistów
od żywienia nie uznaje współczesnych poglądów na temat diety wegetariańskiej i uparcie twierdzi, że
stosowanie jej niechybnie prowadzi
do anemii, a u dzieci do niedorozwoju. Jednak liczne badania naukowe
nie potwierdziły tych obaw, a nawet
ujawniły, że korzyści wynikające
z jej stosowania przeważają nad
zagrożeniami. Udowodniono, że
przestrzeganie diety wegetariańskiej
49
POD pokrywką
SK
OD Ł
W Ż AD
W
D
Y
N
W
I
E
W
E
P T
I
K
C
BEZRO YCH G
C
D
E
S
I
I
E
W ZUK MIĘ UKT
Z
T
AR
S A A S A
E
SP KŁA ŻNY JC NY CH
OŻ D CH IE CH
I
A
YW NIK
Ó
ŃS
CZY W
CH
KIE
J
BIAŁKO
PRODUKTY SOJOWE, AMARANTUS, KOMOSA RYŻOWA,
SOCZEWICA, GROCH, CIECIERZYCA, KASZA, ORZECHY
I NASIONA SŁONECZNIKA
ORAZ DYNI
CYNK
SOCZEWICA, DYNIA, CHLEB
PEŁNOZIARNISTY, BRĄZOWY
RYŻ, ZIARNA SEZAMU, ORZECHY, PIECZARKI
50
ŻELAZO
ZIELONE WARZYWA LIŚCIASTE,
FASOLA, SOCZEWICA, TOFU
I INNE PRODUKTY SOJOWE, KAKAO, ZARODKI PSZENNE, NAĆ
PIETRUSZKI, BURAKI, PŁATKI
OWSIANE, KASZA GRYCZANA,
OTRĘBY PSZENNE, NASIONA
DYNI I SŁONECZNIKA, ORZECHY,
SUSZONE OWOCE
WAPŃ
ZIARNA SEZAMU, MLEKO
I PRODUKTY MLECZNE, TOFU
(SEREK SOJOWY), ZIELONE
WARZYWA (SZPINAK, BROKUŁY), ROŚLINY STRĄCZKOWE,
BRĄZOWY RYŻ, WZBOGACANE MLEKO SOJOWE I RYŻOWE,
MIGDAŁY, ORZECHY, KAKAO,
MIELONE SKORUPKI JAJEK
POD pokrywką
sprzyja zwiększeniu pobrania niezbędnych składników odżywczych
(takich jak błonnik, magnez, witamina C czy kwas foliowy), a ogranicza
pobranie niekorzystnych składników,
których zwykle mamy w diecie za
dużo (m.in. tłuszczu, nasyconych
kwasów tłuszczowych, cholesterolu, sodu). Jarosze są mniej narażeni
na występowanie otyłości, chorób
serca, niektórych nowotworów oraz
cukrzycy typu 2.
Samo przejście na wegetarianizm nie
wystarczy jednak, aby móc cieszyć
się lepszym niż dotychczas zdrowiem. Niewłaściwie skomponowana
dieta jarska może przynieść więcej
szkody niż korzyści. Do najczęściej popełnianych błędów należą:
jedzenie tak jak dotychczas, tylko
z wykluczeniem mięsa lub zastępowanie dań mięsnych kanapkami.
To najkrótsza droga do niedoborów,
a w konsekwencji między innymi do
wspomnianej już anemii. Aby się tego ustrzec, należy zadbać o urozmaicenie posiłków.
Jedną z podstawowych i szczególnie istotnych dla diabetyków zasad
dobrej diety jest odpowiednia ilość
i wielkość posiłków. W cukrzycy
typu 1. powinno ich być od 6 do 7,
a w profilaktyce i leczeniu cukrzycy
typu 2. – 5. Jeśli jemy rzadko duże
porcje, narażamy się na większe skoki poziomu insuliny po jedzeniu i hipoglikemię między posiłkami. Ważne jest także, aby spożywać produkty
o niskim indeksie glikemicznym.
Dobrze skomponowana dieta wegetariańska powinna być bogata
w warzywa, pełnoziarniste produkty
zbożowe i nasiona roślin strączkowych. Wszystkie te produkty mają
niski IG i nie powodują gwałtownych
skoków glukozy, w przeciwieństwie
do białego pieczywa i słodyczy. Udowodniono, że częste spożywanie produktów zawierających węglowodany
o wysokim IG zwiększa ryzyko insulinooporności, zespołu metabolicznego oraz występowania chorób układu
krwionośnego i cukrzycy typu 2.
Nie wolno zapominać o owocach.
Są one źródłem witamin, minerałów
i rozpuszczalnego błonnika. Jednak
większość owoców ma dość wysokie IG, dlatego najlepiej wybierać te
o najniższym, czyli jabłka, wiśnie,
czereśnie czy grejpfruty.
wymaga pewnego wysiłku i determinacji, co tak naprawdę jest jej kolejną zaletą, ponieważ zmusza nas to do
poświęcenia większej uwagi temu,
co jemy. Większość wegetarian jako
przyczynę rezygnacji z jedzenia mięsa deklaruje powody etyczne. Jednak
dzięki coraz większej świadomości
na temat zdrowego żywienia zarówno
wśród lekarzy, jak i zwykłych ludzi,
coraz częściej wymieniane są wzglę-
dy zdrowotne. Jest to niewątpliwie
pozytywne zjawisko, lecz pamiętajmy, że nie wystarczy „zostać” wegetarianinem, aby cieszyć się lepszym
zdrowiem. Ważne jest, aby dobierać
właściwe produkty, w odpowiednich
ilościach i stosownych proporcjach.
I nie zapominać o regularnej aktywności fizycznej.
WITAMINY
ŚWIEŻE OWOCE I WARZYWA
Pełnowartościowa
dieta wegetariańska
może łagodzić objawy
cukrzycy typu 1.
i jest skuteczną
profilaktyką cukrzycy
typu 2.
Jednym z głównych zarzutów stawianych diecie wegetariańskiej jest
to, że nie dostarcza ona odpowiedniej
ilości pełnowartościowego białka.
Aby tak się nie stało, należy pamiętać o jedzeniu odpowiedniej ilości
nasion roślin strączkowych (soja,
fasola, groch i soczewica), nabiału
(który jest też źródłem niezbędnego
dla zdrowych kości wapnia) oraz jajek. Nabiał najlepiej spożywać głównie pod postacią fermentowanych
napojów mlecznych, takich jak kefir,
jogurt czy maślanka, ponieważ mają
najniższy IG. Jaja powinny być bardzo ważną pozycją w menu każdego
wegetarianina, ponieważ poza białkiem dostarczają wielu witamin i minerałów, a także wielonienasyconych
kwasów tłuszczowych omega-3.
Przejście na dietę wegetariańską
WITAMINA D
GRZYBY (BOROWIK, KURKA,
PIECZARKA), MLEKO, SER ŻÓŁTY, ŚMIETANA, MASŁO, JAJA
WITAMINA B12
PRODUKTY MLECZNE, JAJA,
PYŁEK PSZCZELI, CZYLI KWIATOWY, MLECZKO PSZCZELE,
WZBOGACONA W TĘ WITAMINĘ ŻYWNOŚĆ, SUPLEMENTY
51
POD pokrywką
dla każdego
AGATA JĘDRASZCZAK
z wykształcenia prawnik,
pasjonatka dobrej kuchni,
bloggerka
52
...nic
trudnego
1.
2.
3.
200 g ciecierzycy (z puszki lub świeżej ugotowanej)
¼ szklanki tahini (pasty sezamowej)
sok wyciśnięty z 2 cytryn
3–4 ząbki czosnku
2 łyżki gęstego jogurtu greckiego
1 łyżeczka wędzonej papryki
½ pieczonej, czerwonej papryki
2 łyżki natki pietruszki
oliwa extra vergine (tyle, by pasta stała się gładka i kremowa –
ok.1/3 szklanki)
sól do smaku
Jeśli używasz świeżej ciecierzycy,
namocz ją przez noc w wodzie, a następnie gotuj do miękkości przez ok.
1,5 godziny w nieosolonej (!) wodzie. Możesz użyć równie smacznej
ciecierzycy z puszki i to rozwiązanie polecam ze względu na znaczną
oszczędność czasu. Ząbki czosnku
obierz, pokrój na kilka kawałków. Paprykę opiecz na patelni grillowej lub
piecz kilka minut w piekarniku nagrzanym do 200ºC do momentu, gdy
cała jej skórka stanie się zwęglona
i czarna. Następnie przełóż jeszcze ciepłe warzywo do foliowego woreczka
i zamknij go. Po około 10 minutach
zdejmij palcami rozmiękczoną tym
sposobem spieczoną skórkę.
Do malaksera (lub wysokiego naczynia, jeśli będziesz używać blendera)
wrzuć cieciorkę, dodaj pastę tahini,
czosnek, paprykę oraz natkę pietruszki i jogurt. Zmiksuj składniki na gładką masę. Wolnym strumieniem dolewaj oliwę, aż pasta zyska jedwabistą
konsystencję (jeśli liczysz kalorie,
część oliwy zastąp płynem odlanym
z puszki ciecierzycy). Przypraw sokiem wyciśniętym z cytryn, solą oraz
mieloną wędzoną papryką (jeśli takiej
nie masz, dodaj zwykłą słodką paprykę w proszku).
PRODUKTY
PRZYGOTOWANIE
WYKONANIE
POD pokrywką
Czy wiesz, że...
Strączki!
C
iecierzyca jest jedną z pierwszych roślin uprawianych przez człowieka. Znana
od tysięcy lat, z roku na rok staje się coraz popularniejsza i w kraju nad Wisłą.
Wcale się temu nie dziwię! Cieciorka jest nie tylko pyszna, ale też bardzo zdrowa.
Zawiera dużo białka (jest ulubienicą wszystkich wegetarian), poza tym żelazo,
potas, witaminy z grupy B... To chyba wystarczająca zachęta, by po nią sięgnąć
i przyrządzić jakieś nieskomplikowane danie. Może właśnie hummus?
Klasyczne połączenia smakowe zawsze się sprawdzają. Ziarenka ciecierzycy,
czosnek plus dobra oliwa, koniecznie z pierwszego tłoczenia, zmiksowane na jedwabisty krem. Dla podkręcenia smaku proponuję dodać trochę wędzonej papryki
i odrobinę takiej grillowanej. Żeby danie było lżejsze, część oliwy zastąpię kremowym jogurtem greckim, którego lekko kwaskowaty smak podkreśli dodatek
cytryny. Sprawią one, że prosta pasta stanie się wyjątkową przekąską do podania
z chlebkiem pita, z pokrojonymi w słupki warzywami, albo po prostu – do zjedzenia palcem prosto z miseczki!
4.
PODANIE
Hummus podawaj z surowymi warzywami (marchewką, papryką, selerem naciowym...) pokrojonymi
w słupki, z grzankami lub z opieczonym chlebkiem pita. Ja lubię maczać
w nim grissini – włoskie paluszki chlebowe. Wierzch hummusu koniecznie
skrop oliwą z pierwszego tłoczenia
i ozdób listkami pietruszki. Do takiej
przekąski pasuje lekka sałata (np. rukola o pikantnym smaku polana najprostszym sosem vinegrette z oliwą
i octem winnym).
Nie zapominajmy w lecie o roślinach strączkowych, które powinno się spożywać nie tylko ze względu na ich
walory smakowe, ale i wartość odżywczą. Rośliny strączkowe dostarczają naszemu organizmowi dużych dawek
korzystnego dla zdrowia białka i powinny przynajmniej
raz na kilka dni gościć na naszych talerzach. Soja, fasola
czy ciecierzyca dostarczają, poza białkiem, węglowodanów, a także błonnika, który skraca czas trawienia i poprawia funkcjonowanie przewodu pokarmowego, co
jest ważne szczególnie dla osób dbających o linię. Poza
tym strączki obfitują w witaminy z grupy B, wapń, fosfor,
żelazo, miedź, cynk i jod, i odgrywają ważną rolę w profilaktyce chorób cywilizacyjnych, zwłaszcza nowotworowych. Gotowanie, pieczenie czy duszenie nie pozbawia
nasion cennych walorów odżywczych.
Wiele osób unika spożywania tych roślin głównie ze
względu na zawartość cukrów redukujących, jak np.
stachiozy czy werbaktozy, które powodują reakcje gazotwórcze. Jeśli u osób dorosłych po soi czy grochu pojawiają się krępujące sensacje trawienne, rodzice w dobrej wierze niechętnie podają je dzieciom. Tymczasem,
wbrew powszechnym wyobrażeniom, dobrze przygotowane rośliny strączkowe mogą wręcz regulować pracę
układu pokarmowego i ułatwiać wypróżnianie. Dietetycy podkreślają, że procesy gazotwórcze, niezbyt nasilone,
są bowiem korzystne dla naszego układu trawiennego.
Już kilkulatek może zjeść bez obaw 100 g ugotowanych
roślin strączkowych, czyli sporą ich garść.
Ważne jest przygotowanie!
W niedojrzałych nasionach (groszku zielonym, fasoli
szparagowej czy kiełkach) nie ma ww. cukrów, gdyż tworzą się one w końcowym procesie dojrzewania roślin.
Zatem możesz je jeść bez obaw i podawać je również
dziecku. Jak we wszystkim, zachowaj oczywiście umiar.
Dojrzałe nasiona wprowadzaj do diety ostrożniej, stosując odpowiednią obróbkę kulinarną. Można pozbyć się
niechcianych cukrów, nie tracąc w zasadniczym stopniu innych cennych składników. Zawsze zalewaj suche
nasiona wrzątkiem, o objętości 4 razy większej od nich,
i pozostawiaj na trzy godziny w temperaturze pokojowej. Nasiona zmiękną, a cukry rozpuszczą się w wodzie.
Nie zapomnij jej odlać! W tradycyjnej grochówce woda
użyta do gotowania nasion zostaje w zupie i wiesz najlepiej, jak to się kończy.
Pe.El.
53
SZARE komórki
MĄDROŚĆ
PRZECZUCIA
O W
lga
oźniak
INTUICJA,
PRZECZUCIE.
SKĄD BIORĄ
SIĘ W NASZEJ
GŁOWIE?
PRÓBUJĄC
ZNALEŹĆ
ODPOWIEDŹ
NA TO PYTANIE,
BADACZE
ZAJRZELI
DO NASZYCH
MÓZGÓW
I... ZDZIWILI SIĘ!
dziwili się, gdy dostrzegli, że pod czaszką każdego
z nas mieszkają niejako dwa umysły: jeden racjonalny, analityczny, logiczny, drugi marzycielski, holistyczny, bliższy emocjom.
Ten pierwszy to zasługa „specjalizacji” lewej półkuli mózgu, drugi tkwi po prawej stronie naszej głowy.
Prawa półkula obejmuje całość zadania, lewa zwraca
uwagę na detale. Lewa widzi pojedyncze drzewa, prawa las.
Te dwa światy wciąż gadają ze sobą, dzielą się wrażeniami,
dyskutują – stanowią świetnie dobraną parę, dobrze ilustrującą
powiedzenie o tym, że przeciwieństwa się uzupełniają. Pomostem między nimi jest pas włókien nerwowych zwany spoidłem
wielkim. Tędy przebiega główny trakt komunikacyjny. Nie
zawsze jednak działa sprawnie. Zdarza się, że jedna z półkul
uzna, że jakimiś informacjami nie warto dzielić się z sąsiadką.
Skutek? To właśnie doznanie, które zwykliśmy określać mianem „intuicji”.
Na co dzień do naszego mózgu dociera tyle bodźców, że większość z nich w ogóle nie trafia na poziomy świadomości, pozostając słabym sygnałem w którejś z półkul. Zbyt dużo ważnych
informacji mają sobie do przekazania, by wszystkim, co zarejestrują „zawracać głowę tej drugiej”. Nie znaczy to jednak,
54
Laureatka konkursu „Popularyzator Nauki” Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa
Wyższego oraz serwisu „Nauka w Polsce”
Polskiej Agencji Prasowej. Zwyciężczyni
konkursu organizowanego przez Polskie Stowarzyszenie Dziennikarzy Naukowych na najlepszy tekst popularnonaukowy w polskiej prasie. W latach
2008 i 2009 nominowana do nagrody
Grand Press w kategorii dziennikarstwo
specjalistyczne.
że choć jakieś uczucie jest nie w pełni uświadamiane, różne
ośrodki na nie nie zareagują. Gdyby tak czekać na potwierdzenie od obu dowódców, można by łatwo wpaść w kłopoty. Dlatego znaczna część zachowań człowieka wywodzi się z przeczuć
rodzących się w prawej półkuli. Stąd właśnie mogą się brać
napady niewyjaśnionej melancholii czy irytacji, a także dziwne uwagi, które wyrywają nam się w sposób niekontrolowany
(lewa półkula coś „powie”, zanim prawa podda to empatycznej
obróbce – dlatego czasem sprawiamy komuś przykrość tym, że
„coś się nam niechcący wymknęło”).
Rozziew pomiędzy lewą i prawą półkulą wykorzystują też często twórcy reklam. Szczególnie silny wpływ na prawą, „wzrokową” stronę naszego mózgu mają przekazy wizualne, a nie
słowne. Gdy do tego obraz zmienia się dostatecznie szybko,
by do jego obróbki nie włączyła się racjonalna lewa strona –
padamy ofiarą manipulacji. Bodźce wzrokowe analizuje tylko
prawa, „emocjonalna” część naszego mózgu. Dlatego czasem
kupujemy coś pod wpływem impulsu – sami nie wiedząc
czemu.
Oczywiście niezbyt chętnie przyznajemy się do nieracjonalnego zachowania. Trudno jest się z tym pogodzić naszej lewej
stronie mózgu – która u większości osób dominuje nad prawą
(półkule obsługują nasze ciało na krzyż – u osób praworęcznych dominuje lewa i odwrotnie). W takiej sytuacji lewa półkula dokonuje racjonalizacji intuicyjnych podszeptów prawej.
Intuicją kierujemy się często, podejmując rozmaite – zwłaszcza
trudne – decyzje. Dlaczego wybieramy wtedy „przeczucie”,
a nie rozum? Owo przeczucie bowiem opiera się w głównej
mierze na emocjach. Bo emocje wyewoluowały właśnie po to,
byśmy bez zastanowienia mogli podejmować decyzje w sytuacjach, w których nie ma czasu na namysł. Strach każe nam
walczyć lub uciekać. Złość skłania do większego ryzyka (nie
graj na giełdzie, kiedy cię coś wkurza!), smutek – do refleksji.
Emocje kierują naszymi intuicyjnymi wyborami i – czasem –
naprawdę warto zdać się na ten instynkt.
Najbardziej celowe okazuje się to w dość skomplikowanych
sytuacjach. Naukowcy z uniwersytetu amsterdamskiego opisali
w „Science” doświadczenie, z którego wynika, że kiedy nasz
wybór dotyczy prostej rzeczy – np. koloru zasłon do salonu,
czujemy się lepiej, gdy możemy nad tym pomyśleć. Jednak
gdy zmiennych jest dużo – na przykład kiedy chodzi o zmianę
pracy czy rozstanie z narzeczonym – lepiej nie robić listy „za”
i „przeciw”, ale zaufać intuicji. Takiego wyboru – jak pokazują
holenderskie badania – rzadziej potem żałujemy.
Wygląda więc na to, że intuicja to mechanizm, w który wyposażyła nas natura, byśmy mogli unikać problemów. Takie myślenie na skróty, bez angażowania świadomości pozwala nam
szybko oceniać trudne sytuacje i odpowiednio reagować.
A zatem słuchaj przeczucia. Jak mawiał Henri Bergson „Tylko
intuicja pozwala nam bezpośrednio obcować z istotą rzeczy”.
Download