SM S. I. W I T K I E W I C Z O CZYSTEJ FORMIE B I B L J O T E K A http://rcin.org.pl z, A h ET 2013 w~i D R U K A R N I A N O W O G R O D Z K A WARSZAWA, Tarczyńska 4 http://rcin.org.pl O CZYSTEJ FORMIE Nie mam zamiaru pow iedzieć nic no­ wego, tytko podać szkic ogóln y tak zw a­ n e j teorji C zystej Form y. Zarzucano mi w tej m aterji rozw lekłość i niejasność — otóż ch cę się m aksym alnie skondensować, p rzy jed n oczesn ej m aksym alnej popular­ ności u jęcia rzeczy w ten sposób, b y nie była implikioiwana konieczność ja k iejś sp ecja ln ej w iedzy w celu zrozumienia przedstaw ionej tu ideji. Uważam, że mimo iż tak zwana nowa sztuka jesit czemś przebrzm iałem , a tembard ziej j e j teorja, a u nas może teorja ■sztuki w ogóle nikogo bardzo nie obchodzi ptoiza parom a specjalistam i, to jedn ak ze względu na p ow tarzające się u porczyw ie nieporozum ienia u różnych krytyk ów , (jak »p . u Irzykow skiego, Boya, Piw inskieg > itd., wm awianie czytelnikow i, że wszystko jest dawno załatw ione i przezw yciężone ta in n ej drodze), warto przypom nieć e le ­ m enty ch oćby najprostsze ideji, która tłóm aczy nie ty lk o zjaw iska sztuki n ajn ow ­ szej, ale także i daw nej. Pnzedewszystkiem muszę zgóry ośw iad­ czyć, że należyte rozstrzygnięcie wszyst­ kich. problem ów , które mam zamiar tu p o ­ ruszyć, jest praw ie niem ożliwe. Mhgę za­ ledw ie naszkicow ać temat w ogólnym z a ­ rysie. Będzie to nie system atyczny w y ­ kład, a raczej d yw agacja, mogąca tylko http://rcin.org.pl 3 S. I. WITKIEWICZ pobudzić do myślenia w kierunku moich rozwiązań i dać m aterjał do dyskusji. Ci, którzyby chcieli wyjaśnienia z a ­ gadnienia now ej sztuki, w paru słowach, nie .zdają sjoibie sprawy z trudności pro­ blemu. Nie podobna zabrać się do sztuki n ow ej nie w yjaśniw szy przedtem czem jest sztuka wogóle. A to jest równozna­ czne ze zbudowaniem systemu estetyki. D odać trzeba, że te teorje, które znam, nie zadawalniają mnie i muszę wszystko zaczynać od ptoczątku, poruszając się cza ­ sem na terenach zupełnie niezbadanych, a często zachwaszczonych gruntownie przez naturalistyczną ideologję, którą zwalczam. Dlatego muszę prosić o pewną wyrozumiałość i dobrą wfoilę w nastawie­ niu się na zrozumienie mnie, a nie na p ro­ gram owy opór, z którym .się tak często spotykałem. Bo, ja k słusznie twierdzi Ber­ trand Russell, ch ęć odrzucenia par force poglądów danego autora nie jest n ajlep­ szym sposobem zrozumienia je g o idei. Chciałbym m ożliwie poprostu, nie mięszając do rzeczy żadnych filozoficz­ nych rozważań, a nawet używ ając jak najpiniej m o je j w łasnej termjnoliolgji, która zdaje się wielu zniechęcać do mo­ je j teorji sztuki, w yłożyć o co mi chodzi. C zy osiągam to w praktyce, jest zupełnie inną kwestją. Na ten temat .zwierzę się w paru słowach na końcu tegia odczytu. Zarzucano mi zawiłość i niejasność w w ykładzie m o je j leiCirji. M ożliwe, że czę­ ściowo zarzut ten jest słuszny. Ale oprócz tego, że sform ułowanie się danego autora może b y ć m niej lub w ięcej doskonałe, jest ■« faktem, że istnieje pewna hierarchja http://rcin.org.pl 4 O CZYSTEJ FORMIE samych tematów. Muszę skonstatować, że problem sztuki należy do najtrudniejszych wogóle, co nie przeszkadza, że wielka ilość ludzi m ów i o nim lekkloi i bez głębszego n a ­ mysłu. Przedewszystkiem postępują tak krytycy, do których należałoby w ychow a­ c ie estetyczne publiczności. Ale dalecy są oni od spełniania tego zadania. Przeciw­ nie, przyzw yczajają wszystkich do zupeł­ nego braku szacunku dla zagadnień ar­ tystycznych. Każdy uważa się za w yrocz­ nię w tej sferze, nie przemyślawszy zu­ pełnie zasadniczych trudnlości. D opóki istniał tylko realizm wszystko było jeszcze dohrze. Każdy mógł mówić 0 dziełach sztuki porów n yw u jąc przedsta­ wioną rzeczywistość z tem co widział i sły­ szał. „Widlzę naturę, widzę jaką ona jest na obrazie — czemu nie miałbym 10 tem m ówić". Otóż o tem potrafi m ówić każdy 1 krytyk i t. zw. laik, który od krytyka różni się przeważnie tylko tem, że nie p:sze krytyk. Tak b y ło w malarstwie i podobnie b y ­ ło i w innych sztukach, z w yjątkiem może je d n e j muzyki, która na tyle jest szczę­ śliwszą, że o uczuciach życiow ych, które są nieistotny,, a jednak konieczną je j treścią nie można tyle m ówić, co o przedmiotach i życiu, w związku z malarstwem, poeizją i teatrem. Ale przyszło odrodzenie C zystej For­ m y — termin ten wyjaśnię, na ile będę mógł aieco później — i to odrodzenie w formach, nie przypom inających form daw­ nych. W szystko skiełbasiło się nagle w chaos pozornie nie do wybrnięcia. W szyscy zaczęli m ów ić o sztuce praw- http://rcin.org.pl 5 S. I. WITKIEWICZ dziw ęj z tą samą lekkomyślnością, którą zdobyli mówiąc o pnzedstawiomem życiu w stosunku do rzeczywistości. Ci, którzy tak postępują są podobni, dla mnie, do ludzi, m ów iących o fizyce a propos teorji Einsteina i krytyku jących go, podczas, gdy w czoraj jeszcze nie wiedzieli prawie 0 tem, że fizyka istnieje i że przed Einstei­ nem b y ł Newton i Galileusz. Zasadniczy problem postawię w spo­ sób następujący: >w jaki sposób odróżnić dzieła sztuki od innych zjawisk i przed­ miotów. W prowadzam to rozróżnienie p o ­ nieważ pewne dzieła sztuki trwają w cza­ sie np. utwory muzyczne, poem aty i sztu­ ki teatralne, inne istnieją w przestrzeni ja k np. rzeźby i obrazy, — pierwsze nazy­ wam zjawiskami, drugie przedmiotami. W rzeczywistem życiu mamy również i jeden 1 drugi rodzaj istności. Postawiony tak problem zdaje się dziecinnie łatwy. W rozwiązaniu jednak napotykamy na pozornie nieprzezw yciężo­ ne trudności. Zaznaczyć muszę, że w este­ tyce postępować musimy podobnie ja k w innych naukach. Stawiamy pewne hypotezy i badamy następnie na ile są one w stanie zdać sprawę z całokształtu zjawisk, które mamy opisać. Im większą ilość zjaw isk m ożemy ująć przy pom ocy danej hypotezy w sposób j e ­ dnolity, tem będzie >ona doskonalszą. Mu­ simy jednak w yjść z pew nych p o ję ć zasad­ niczych nie dających się zdefinjow ać i z pewnych założeń pierw otnych, nie d a ją ­ cych się udowodnić. Tak postępują przy­ rodnicy i fizycy, a nawet logicy i matema- http://rcin.org.pl 6 Q CZYSTEJ FORMIE tycy. Tem bardziej m oże postąpić tak este­ tyk. Wiadomo, że dążenie do zdefiniowania wszystkich p o ję ć danego systemu prow a­ dzi do kręcenia się w kółko i wiadomo, że nie można zbudować żadnego systemu pojęć, bez jedn ego chloćby zasadniczego twierdzenia, które p rzyją ć trzeba bez d o­ wodu. W filozo fji i estetyce stworzenie cze­ goś kompletnie now ego jest prawie niem ożliwem. Od wieków jedn o i to samo za­ gadnienie jest form ułow ane w coraz to in ­ ny sposób. Może szkoła psychologistów w filozofji stworzyła względnie now y p o­ gląd, chociaż według niektórych, korzenie je j sięgają ju ż w system Descartes‘a, a może dalej. Problem Istnienia i problem Piękna, na równi z problem em dobra jest tak sta­ ry ja k ludzkość myśląca. C hodziłoby o zbudowanie systemu w sjKosób n ajdosko­ nalszy tj. najbardziej ekonom iczny i n a j­ prostszy, przy pom ocy ja k najm niejszej ilości now otw orów p ojęciow ych , tworząc pojęcia tylko wtedy, gdy są one koniecz­ nie potrzebne i odpow iadają faktycznie jak iejś rzeczywistości. D a lej chodziłoby o to aby system taki był płodny, to znaczy, żeby miał adolność naciągania za sobą dalekich konsekw encji i zdolność opisywania nowo zachodzących zjawfek danej sfery. Mam wrażenie że sy­ stem m ój ma te właściwości, o ile zgodzi­ my się na je g o założenia podstawowe. Trudnioźć sform ułowania dla mnie polega na tem, że teorje m oje są w ogóle mało znane, a książki przeważnie nieczytane. Dlatego, nie m ogąc tutaj poświęcić się ja ­ http://rcin.org.pl 7 S. I. WITKIEWICZ kiemuś zagadnieniu częściowemu, zaczy­ nać muszę wszystko od początku i przed­ stawiać w streszczeniu całość dość skom ­ plikow anej teorji. W filozofji i w estetyce mamy do cz y ­ nienia zwykle z systemami, które można podzielić na dwie zasadnicze grupy, w związku z dwoistością Istnienia i dwoisto­ ścią Sztuki. Istnienie jest czasowe i prze­ strzenne i zależnie od tego, na którą ze stron tej dwoistości będzie położony na­ cisk, będziem y mieli systemy, bardziej materjalisityczne i bardziej psychologistyczne i witalistyczne. Zaznaczam, że m ówię tu bardzo ogólnikow o i, że może istnieć cała gama elem entów pośrednich, przyczem monizm psychologiczny Macha, A venariusa i Corneliusa zajm uje m iejsce dość w yjątkow e. W estetyce będziem y mieli dualizm form y i treści i systemy, w których jeden z tych elementów będzie w ięcej od drugiego uw zględnim y, czvli system y realistyczne i form is'; czne. P o­ nieważ nie można negować żadnego z tych czynników, chodziłoby o stworzenie takie­ go systemu, k tóryby zdawał sprawę ze sto­ sunku ich obu i wyznaczał im właściwe m iejsce w całości zjawiska sztuki. Tak sa­ m o powinna według mnie postępować filozofja. Zaznaczam, że m ój system będzie form istyczny. D ojd ę d o tego przez rozwa­ żanie poprzedniego pytania: „co stanowi właściwość wyróżniającą dzieła sztuki od innych przedmiotów i zjawisk, dlaczego istności tak różne ja k rzeźby, wiersze, o!>razy, utwory muzyczne i sztuki sceniczne określam y wspólnem mianem sztuki*. To p rzyjm u jem y narazie jak o fakt pierw ot­ http://rcin.org.pl 8 O CZYSTEJ FORMIE ny, to znaczy uznajem y, że istności te mu­ szą taką wspólną właściwość posiadać. Metoda, którą będę się posługiwał bę­ dzie robić wrażenie nieco sztucznej. B ę­ dę musiał podać przykłady szeregów przedmiotów i zjawisk, które będą przed­ stawiać się na pierw szy rzut oka dość dzi­ ko. W eźm y pod uwagę człowieka, który ryczy z bólu. Będziemy tu mieli pewne na­ stępstwo zmiennych dźwięków, wypełnia­ ją cy ch pewne w ycinki czasu. Mamy więc przedewszystkiem elem enty jakościowe, niesprowadzalne do niczego i nie dające się zdefinjow ać, to jest dźwięki. Następnie \namy wysokości, barw y tonów i ich na­ tężenia. G dybyśm y mogli zanotwwać d o­ kładnie czas trwania każdego touu nie­ zmiennego, dostalibyśm y podział całego wycinka czasu na krótsze i dłuższe w y cin ­ ki częściowe, zapełnione różnemi dźwię­ kami o różnych naitężeniach. Ten właśnie schemat, b y łb y wyrazem form y ryku człow ieka cierpiąceglo. W szystkie zja w i­ ska w czasie będą miały sw oją formę m niej lub w ięcej określoną, którą trud­ niej, lub łatw iej będziem y mogli b e z p o ­ średnio zaobserwować. Formę w wypadku tym m ożemy określić jak o pewien porzą­ dek następstwa w czasie. Będziemy rozróż­ niać następstwa w ięcej, lub m niej upo­ rządkowane. M ożemy według stopnia upo­ rządkowania ułożyć cały szereg zjawisk, teoretycznie przynajm niej zupełnie ciągły. W szeregu tym dwa sąsiednie elementy b ę­ dą podobniejsze m iędzy sobą niż dwa od ­ legle, o ile zrobim y abstrakcję od innych ich właściwości, a będziem y rozpatrywać http://rcin.org.pl 9 S. I. WITKIEWICZ tylko ich formę. Od ryku cierpiącego czło­ wieka zaczynając możemy przejść w spo­ sób prawie ciągły dia sym fonji. Jako pośre­ dnie elem enty m ożem y p rzyją ć np. różne rodzaje śpiewu od niew yraźnego nucenia, aż do określonej m elodji, aż wreszcie skoń czym y na doskonale skonstruowanym utworze muzycznym. W szystkie te gatunki zjaw isk będą miały elem enty jakościow e, dźwięki, ujęte w pewne form y: od zupeł­ n ej arytm ji do rytmu określonego, przyczem forma może się kom plikować w ten sposób, że ostatnie elem enty szeregu mogą na pierwszy rzut oka, a raczej ucha, po­ bić wrażenie zupełnie bezforem nych. Oprócz tego kom binacje dźwięków mogą dla nas coś wyrażać, b y ć symbolami innych zjawisk. Wspomniany w y że j ryk będzie dla nas wyrazem bólu, śpiew może wyrażać całą gamę różnorodnych uczuć, skomplikowana m uzyka może plołmdzać w nas uczucia zupełnie nie dające się w inny sposób ja k w mufcyce ująć i przedstawićATo co dane kom binacje dźwięków wyrażają, będziem y nazywać treścią ich życiową, w przeciwieństwie do form y, któ­ rą określim y ja k o jed yn ie pewien porzą­ dek następstwa w czasie. ( ' W tym (sensie m ożem y powiedzieć, że forma służy dla pomieszczenia pew nej tre' ści.> Ponieważ wszystkie te zjawiska posia­ dają elem enty jakościow e t. j. dźwięki, następnie posiadają form ę i w yrażają pew ­ ną treść, w wypadku muzyki pojm owaną bezpośrednio, nie mamy pozornie żadnych danych do klasyfikacji ich na dzieła sztuki inne, nie będące dziełami sztuki. W eźm y inny przykład: pewien moment http://rcin.org.pl 10 O CZYSTEJ FORMIE rzeczyw istej bitw y, na którą patrzymy. Porządkiem, czyli formą tego zjawiska bę­ dzie rozkład postaci, czyli pewnych kom ­ pleksów zabarwionych kształtów w polu widzenia, które p rzy jm ijm y odrazu za ograniczone — pomyślmy, że na bitwę pa­ trzym y przez okno. W eźm y dalej żywy obraz, przedstaw iający bitwę, następnie część panoramy bitwy, a jeszcze dalej loforaz realistyczny i obraz form istyczny Litwy. W pierwszym wypadku bitwa b ę ­ dzie nam się przedstawiać w całej swej przypadkow ości częściow ej, mimo, że w ca­ łości może b y ć pomyślana przez genjalnego wodza i wykonana według pomysłu. Ktoś układający żyw y obraz poprzesta­ wiał figury, zgrupował je inaczej, aby obraz bitw y stał się jaśniejszym dla pa­ trzącego. Forma j e j stała się dla nas w y ­ raźniejsza. Ktoś m alujący obraz, muszący się liczyć z tem, że operuje tylko płaszczy­ zną, jeszcze większy zaprowadził w tej bitwie porządek. W ódz stoi na pierwszym planie w grupie w ojow ników , która uwyidatnia jeszcze je g o postać, sztandary ry ­ sują się na tle nieba i tak d alej. Tak naprzykład kom ponował sw oje obrazy Jul- jusz Kossak.1Forma, jak k olw iek służy ty l­ ko do lepszego uwydatnienia treści, którą jest sama bitwa ja k o taka, jest tu jeszcze w yraźniejsza} Formista, którego ja k to z nazwy samej widać, obchodzi tylko sama - forma, skomponował sw oją bitwę zupełnie z punktu widzenia praw dy życiow ej d o ­ wolnie,' jednak pewni ludzie bezpośrednio, inni dopiero po przeczytaniu podpisu, b ę­ dą widzieli na obrazie bitwę m niej, lub w ięcej zdeformowaną, tak pod względem http://rcin.org.pl 11 S. I. WITKIEWICZ układu (ogólnego, ja k i co do je g o części — poszczególnych figur. Mamy znowu szereg zjawisk, a wła­ ściwie przedmiotów, w których jest i fo r­ ma i treść życiow a, a materjałem ich są elem enty jakościow e t. j. barw y. Znowu nie m am y pozornie żadnej właściwości specjalnej, przy pom ocy której m oglibyś­ m y przeprbwadzić klasyfikację w tym sze­ regu na dzieła sztuki i na inne przedm io­ ty nie będące dziełami sztuki. Podobnie od ja k iejś przem ow y agita­ tora na wiecu możemy przejść w sposób ciągły do m ówionego wiersza dodając co ­ raz to ulowe właściwości, z których jednak żadna nie określi nam jednoznacznie tego m iejsca w szeregu, w którym zaczyna się poezja. Agitator może m ów ić coraz p ięk ­ niej, coraz lepszą formę może mieć jego przemówienie, wpadnie pow oli w szał, zacznie m ów ić prtozą rytmiczną, a następ­ nie im prowizować w sposób rytm iczny i rym owany. Ale kiedy nastąpiło to przej­ ście nikt nie będzie w stanie dokładnie oznaczyć.'Zupełnie tak samo od pierw szej* lepszej awantury życiow ej, ja k iejś sceny ulicznej, czy dramatu pokojoweglo, m oże­ m y przejść do sztuki scenicznej.i Dla tych, dla których udawanie czegoś jest istotą teatru i którzy twierdzą, że od miejsca, w którean wszyscy zaczną udawać, zacznia się scena, m ożemy zrobić założenie, że w każdym następnym elem encie szeregu, ludzie rzeczywiści, a narazie nie aktorzy, zaczną pow oli coraz bardziej udawać i im ­ prowizować, dalej grać według planu i tak, przy coraz doskonalszej form ie całości zjawiska dojdziem y do doskonale skon- http://rcin.org.pl 12 O CZYSTEJ FORMIE struowanego dramatu, a dalej do drama­ tu formistyczneglo, w którym, ja k to nazwa wskazuje, forma ma b y ć rzeczą główną. - A le jeśli przejście ciągłe jest możliwe, znowu pozornie nie m ożemy określić, gdzie zaczyna się sztuka, a kończy życie. Sytuacja staje się beznadziejna. Nie zrobiw szy żadnego założenia jako punktu w yjścia, nie będziem y m ogli teore­ tycznie oddzielić szituki od innych zjawisk. Co n a jw yżej będziem y mogli skonstato­ wać, że wszystkie zjaw iska m ają treść i -'•formę, określić siztukę ja k wszystko inne, ja k o pewną treść w pew nej form ie i pisząc o sztuce analizować zawarte w n iej treści życiow e, co przeważnie czynią krytycy m alarscy i teatralni, m n iej k ry ty cy w p o­ ezji, a najm niej muzyczni, ponieważ, ja k to zauważyłem, o uczuciach wyrażanych przez muzykę, trudno jest m ów ić wogóle. A czasem, ja k to również czynią k rytycy w poprzedniej proporcji, wspomnieć coś o formie, jaklo o naczyniu dla pew nej tre­ ści. W szelkie założenia dodatkowe, bez jakiegoś założenia fundamentalnego n. p „ że sztuka jest wyrazem duszy ludzkiej, że jesit chęcią przypodobania się, narzucenia komuś innemu sw oich uczuć i myśli, nawet powiedzenie, że jest Pięknem, okazują się nie wystarczające. Jest mnóstwto innych .. istności, które są wyrazem duszy ludzkiej, które nie są sztuką; narzucam y m yśli x uczucia także w sposób zupełnie nie arty­ styczny i tak samo staramy się komuś przypodobać za pom ocą środków nic ze sztuką nie m ających wspólnego. Nawet pojęcie Piękna nie zróżniczkowane okazu­ je się nieprzydatne, ja k i określenie dodat­ http://rcin.org.pl S. I. WITKIEWICZ k ow e, że sztuka musi b y ć tw órczością człow iek a. P ięk n y je st dla nas ja k iś w idok, k obieta dla m ę żczy zn y i naodw rót, pięk n y m oże b y ć koń, krow a, m aszyna, i inne p rzedm ioty nie b ęd ą ce dziełam i sztuki, a tw órczością je s t technika, nauka i d z ia ­ łalność społeczna. A le je ś li z ró ż n icz k u je m y o d p o w ie d n io p o ję cie Piękna, m oże on o się nam p oczą t­ kow o p rzyd a ć, poczam m usi b y ć zastąpio­ ne p ojęcia m i ściślejszem i. P o ję c ie Piękna im p lik u je p o ję c ie pod obania się. P od ob a ­ nie się, lub n iepodoban ie się je st czemś bezpośredn io danem , d a ją cem się o p i­ sać, ale nie uzasadnić. M am y je d e n p e w ­ nik, że stosunek nasz do sztuki je st b e z p o ­ średni, to znaczy, że p od ob a n ie się lub n ie­ p od ob an ie się nie w y n ik a z p o ję cio w e g o zrozum ienia, ja k k o lw ie k w przen ośni m o ­ żem y pow ied zieć, że p od ob a się nam trak ­ tat filo z o ficz n y lub m aszyna, k tó re j k o n ­ stru k cję zrozu m ieliśm y p rzez w ytłom aczenie. P oniew aż samo n iezróżn iczk ew a n e p o ­ ję c ie Piękna o k a zu je się nieprzydatnem , -m u sim y p r z y ją ć założenie p ierw otn e, że ~ istotą sztuki jest forma. P o ję cie Piękna różn iczk u je się w te d y na p o ję c ie Piękna Ż yciow ego, zw iązanego z u żytk ow ością ży ciow ą przedm iotu, lub zjaw isk a i na p o ­ ję c ie P iękna F orm aln ego, które p olega ty lk o na sam ym porządku, form ie, c z y li k on stru k tyw n ości przedm iotu, cz y z ja w i­ ska. To będ zie pięk n o w ścislein znaczeniu artystyczne. N ależy zauw ażyć, że m ogą b y ć p rzedm ioty, p osia d a ją ce ob a te rodza­ j e Piękna. O d p ow ied n io b ęd ziem y m ieli p od ob an ie się ży cio w e i podobtm ie się fo r- http://rcin.org.pl 14 O CZYSTEJ FORMIE m alne. P on iew a ż je d n a k w szystk ie op isa ­ ne p o p rzed n io elem en ty w szystk ich szere­ g ó w m ia ły form ę, w szystk ie m ogą się nam arty styczn ie form aln ie p o d o b a ć, lub nie p o d ob a ć. T ak je s t o cz y w iście , a le m ogą się m n ie j lu b w ię c e j a rty sty czn ie p o d o b a ć w zależn ości o d p r o p o r c ji d w ó ch sk ład n i­ k ów : form a ln e g o i ż y cio w e g o . O ile sk ła d -— n ik form a ln y p rzew aża, a ż y c io w e p ie r ­ w iastk i stan ow ią coś d ru g orzęd n eg o, b ę ­ d ziem y m ów ić (o p od ob a n iu się a rty sty cz» nem . - F o r m a je st tem, co n a d a je p ew n ą je d ­ n ość złoż on y m p rzed m iotom i zja w isk o m Z a d ow olen ie m estetycznein, w o d ró ż n ie ­ niu od in n y ch p rz y je m n o ś ci, czy sto ż y c io ­ w y ch , n azyw am w łaśn ie p o jm o w a n ie te j je d n o ś ci i to b ezp ośred n ie, nie p rzep u szczo ne p rzez żadne k o m b in a c je p o ję c io w e O k reślam to in a c z e j ja k o zcałkw w anie w ie lości elem en tów w je d n o ść. O k r e ś liw ­ szy tak P ięk n o A rty sty czn e , m oże m y te ­ raz p ow ied zie ć, w k tó r y c h m ie jsca ch w y ­ m ien ion ych sze re g ó w b ęd ą gran ice, od k tó ­ ry ch b ę d zie m y lic z y ć d zieła sztuki. Będąto te m iejsca , w k tó ry ch w e w rażen iu d oznawanean od o d p o w ie d n ich im p rze d m io­ tów i zja w isk , zaczn ie się p rzew a g a sam ej *■ fo rm y nad treścią, nastąpi ca łk o w a n ie w ie lo ści w je d n o ś ć , b e z ża d n ych u b oczn y ch w zg lęd ów , a je d y n ie na tle czy sto fo rm a l­ n e j, b ezp ośred n io d z ia ła ją c e j k o n stru k cji ty ch p rzed m io tó w i z ja w isk . T aką, samą p rzez się d z ia ła ją cą fo r m ę, w y w o łu ją c ą estetyczn e za d o w o le n ie , n a zyw a m C zysta Formą7~Nle je s t to w ię c - form a p o z b a w io ­ na 'treści, b o ta k ie j ż a d e n ' ż y w y stw ór stw orzy ć nie p otra fi, tylko ta, w k tó re j http://rcin.org.pl 15 S. I. W ITKIEW ICZ ży cio w e skład n ik i stan ow ią elem en t d ru ­ gorzęd n y. W a b stra k cji młoiżemy na k a ż­ d y p rzed m iot i k a żd e z ja w is k o p a trzeć z punktu w id zenia je g o fo rm y . A le nam nie ch od zi tu o a b stra k cję , t y lk o o b e z p o ­ śred n ie działan ie i ty lk o b ezp ośred n io d zia ła ją cą t. zn. o d czu w a n ą floirmę, n a zy ­ wam C zystą Form ą, Jaka teraz b ę d zie rola elem en tów ż y ­ cio w y ch , z a n ie c z y sz c z a ją c y c h n a jb a r d z ie j naw et a b stra k cy jn ą C zystą F orm ę. W m u ­ z y ce elem entam i ż y cio w e m i są uczucia. M u zyk a m oże b y ć albo środ k iem d o ich w yra żen ia , a lb o też m o g ą on e b y ć ty lk o pretek stem dk» p e w n e g o n a p ięcia d y n a ­ m iczn eg o i za b a rw ien ia ja k o ś c io w e g o czę ści, s k ła d a ją c y ch m u z y c z n y u tw ór. W ostatnim w y p a d k u m a m y do czy n ie n ia z C zystą F orm ą w m u zyce. W m alarstw ie p od ob ień stw o cz ę ści k o m p o z y c ji d o p e w ­ n ych p rzed m iotów b ę d z ie n ad aw ać im n a ­ p ięcia k ieru n k o w e . P rz y p o m o c y tego p o ­ ję c ia m o ż e m y w y e lim in o w a ć p o ję c ie przed m iotu i je g o d e fo r m a c ji z estetyki, p o ję c ie , k tó re im p lik u je p o ję c ie im ita cji tego p rzedm iotu, a d a le j p o ję c ie r z e c z y w i­ stości w og óle, k tó re tak zaciem nia p rosty płoigląd na sztukę. Z ch w ilą , k ie d y m a m y k o m p o z y c ję m alarską, sk ła d a ją cą się z p o ­ szcz eg óln y ch kształtów w za m k n ię te j p r z e ­ strzeni, n ie je s t obojętnean dla ca ło ści to, g d zie n. p. d a n y kształt c z ę ś c io w y z a cz y ­ na się i k o ń cz y , w k tó rą stronę u w ażam y, że je s t sk ie ro w a n y . W ła śn ie p od ob ień stw o do p rzed m io tó w w y zn a cza w sposób je d ­ n ozn a czn y te kieru n k i, n a d a ją ce im n apię?ie k ieru n k ow e. O c z y w iśc ie p o d o b n ie ja k u czu cie w m u zy ce, stop ione je s t w je d n o ść http://rcin.org.pl 16 O CZYSTEJ FORMIE z danym tematem, tak samo w pow stają­ ce j w wyobraźni malanza kom pozycji, kształty powstają razem z ich napięciami kierunkowemi. Pnoces tw órczy jest je d n o ­ rodny; itylko opisując go musimy w y ­ szczególnić w nim składowe je g o momenty niesamodzielne. Przechodząc do p oezji i teatru muszę zauważyć, że sytuacja w sferach tych jest daleko bardziej skomplikowana. Nie ma­ m y tu do czynienia z elementami jakościowemi prośtemi, ja k w malarstwie i m uzyce t. j. z barwami ujętem i w form y częściow e i dźwiękami ujętem i w rytmy, tylko z elementami złożonemi. Do d źw ię-r k ow ej wartości słowa, dołącza się jego znaczenie i obraz wyobrażeniow y, który ono w yw ołuje. Nie każde słowo w rów nym stopniu w yw ołu je obrazy. Czasami kom ­ pleks znaczeniowy prywatny, czyli suma tego, co jest związane z danym znakiem i co pow oduje, że znak ten nie jest p u ­ stym dźwiękiem, ale właśnie pojęciem , o pewnem znaczeniu, m oże składać się ze wspomnień najrozm aitszych innych ja k o ­ ści: dotykow ych, smakowych, czuć mię­ śniow ych i wewnętrznych. * Nowością m o je j teorji jest właśnie to, że uznałem znaczeniowy element słowa za element artystyczny, W ten sposób tylko, według mnie, daje się utrzymać teorj:i Czyistej Form y w sztukach złożonych i mam wrażenie, że zdaje oaaa dokładnie sprawę z rzeczywistości. Elementy treści są jednocześnie elementami artystycznemi. C ała rzedz polega na tem, że stopione w jedn ość z elementami dźwiękowem i i wyobrażeniam i obrazów, dają nowe zło- http://rcin.org.pl 17 S. I. WITKIEWICZ żcne elementy, których konstrukcją jest Czysta Floirma w poezji. Dźwięk, o b ra z a i znaczenie muszą stanowić jedność, aby konstrukcja ich dala wrażenie estetyczne.Nazyw am tę nową jak ość jakością poe­ tycką. D obrym poetą będzie ten, któ­ ry przez użycie wspomnianych trzech ele­ mentów, w pow stającej w nim form alnej poetyckiej koncepcji, portrafi uczynić z nich absolutną jedność, ja k chemik, łą­ czący pierwiastki w nowe połączenie che­ miczne, nie podobne do żadnego z nich z osobna Wzięitego. Na tem polega dziwne działanie dfoibrych wieriszy. Słuchając ich ­ nie wiemy właściwie w jakim jesteśmy św iecie: obrazów, dźwięków czy znaczeń słów. P ojm u jem y bezpośrednio ich amal­ gamat w ogóln ej konstrukcji poematu, a kiedy wiersz się skończy, budzim y się ja k ­ by ze snu, jakbyśm y b y li w jakim ś niezna­ nym wymiarze. Dlatego to najtrudniej chy ba nauczyć się b y ć dobrym poetą, nie m a­ ją c tej tajem niczej zdolności wytwarzania amalgamatów pozornie heterogenicznych pierwiastków. Można nauczyć się co n a j­ w yżej pisać poprawnie w ypracow ania w rym ow anej form ie na zadany temat m y­ ślowy, lub uczuciowy. Zrekonstruowanie w pamięci wrażenia ze słyszanej poezji jest prawie niemożliwem, podobnie jak zrekonstruowanie pewnych dziwaczności sennych. Jeszcze trudniejsza rzeaz jest z teatrem, gdzie dołącza się czwarty element: działanie, m ające również pierwiastek znacze­ niow y, ja k słowia Działanie zaś jest czę­ ścią zmiennego obrazu realnego, z którym łączą się obrazy zasugestjonowane przez http://rcin.org.pl 18 O CZYSTEJ FORMIE słowa. Przytem zaś jeszcze kom binacje dźwiękowe mogą b y ć niezmiernie urozma­ icone, poza dźwiękami samych słów. Połą<zenie tych różnorodnych pierwiastków w kom pleksy amalgamatów, tworzących ca­ łość konstrukcji jest zadaniem form istycznego dramaturga, reżysera, aktorów i de_ koiatora. W łaściwie autor daje tylko pre­ tekst dla twórczości w y żej wym ienionych artystów. lOni stwarzają istotną sztukę na scenie. Tę nową jakość, powstającą ze zainalgamowania się wym ienionych pier­ wiastków nazywam jakością teatralna. O ile now a p oezja zrealizowała sw oją C zy­ stą Formę, o tyle teatr form istyczny jest jeszcze w zawiązku i niewiadomo jakie horyzonty mogą się przed nim jeszcze otworzyć. Może to w płynąć też na wysta­ wienie, zupełnie inne od dotychczasow e­ go, dzieł dawnych mistrzów n. p. u nas Słow ackiego, których gra się i wystawia przeważnie realistycznie, zatracając war­ tości Soirmalne ich dzieł. U Bas za prekur— sorów formizmu w teatrze należy uważać - W yspiańskiego i M icińskiego. Li pierwsze­ go przeważa element obrazow y, u drugie­ go mamy idealną równowagę wszystkich pierwiastków. Jeszcze jed n o dodatkowo określenie dzieła sztuki: jak k olw iek wykonanie jeg o i opracow anie może b y ć e«ynem w pew ­ nych wypadkach zbiorow ym , sam pomysł, mgławica formalna, z której ono się konso­ liduje, musi powsitać u jedn ego indywidu­ um. Twierdzę, że nawet w szitukach, któ­ rych {fzieTS^sTHją się w czasie: w m uiyce, ~ poezji i teatrze, pierwsza koncepcja musi mieć charakter przestrzenny, ponieważ nie http://rcin.org.pl 19 S. I. WITKIEWICZ możemy sobie w yobrazić, ani pomyśleć wyobrażenia jednoczesnego całego kom ­ pleksu czasowego. Chyba, że mamy do izynienia z im prowizacją, czyli z docze­ pianiem jedn ych kawałków do drugich. Ale tak powstałe dzieło nie może m ieć tego stopnia konstruktywności, co> rzecz skon­ solidowana z form alnej mgławicy, danej u podstawy, jak o potencjalna całość. Ponieważ wszystko, co istnieje, a więc: my sami i psychicznie i fizycznie, w iel­ kie kom pleksy zjaw isk w naturze i przed­ mioty — m ają tę cechę zasadniczą, że sta­ nowią w mniejszym, lub większym stop­ niu pewne całości i jedności, a składają &ię z części w tę jedn ość związanych, czy_ li stanowią j edność w wielości, lub naiodwrót, prawo to uważam za zasadnicze pra­ wo istnienia. Dlatego twjerdzę, że sztuka _ wyraża zawsze jedn o i to samo, to jedyn e prawo, w sposób bezpośredni, nie uwarun­ kowany żadnemi względami ubocznemi, zyciowem i, użytkowem i i rozumowemi. To uczucie jedności w w ielości jest nam bez­ pośrednio dane w postaci jedności naszych osobowości, naszych „ ja “ i dlatego nazwa- Um sztukę wyrazem jedności osobowości. Ponieważ uczucie to jest podstawowe, na­ zwałem je uczuciem m etafizycznem , w przeciwieństwie do innych i stąd w ypływ a mnóstwo nieporozumień między mną, a mymi oponentami. Możliwe, że termin ten był nieszczęśliwie wybrany. Ale jeśli się przeciw pewnemu terminowi występuje, trzeba zawsze pamiętać o tem, w jakiem znaczeniu dany autor go używa, trzeba wogóle pamiętać definicje w prow adzo­ nych p ojęć. Inaczej dyskusja nie ma żad- http://rcin.org.pl 20 O CZYSTEJ FORMIE i»« n — — a— w— ■ nego sensu. Nie będę wchjodził tu dalej w filozoficzne uzasadnienie tych twierdzeń. - Chodzi mi o zaznaczenie tego, że ja k k o l­ wiek m ożem y stw orzyć teorję C zystej Form y nie w prow adzając filoziofji, to je d ­ nak głębsze uzasadnienie tej teorji musi mieć podstawę w zasadniczych prawach istnienia wogóle, czyli w prawach O gól­ n ej O ntologji. » Ogólnie więc możemy określić dzieło sztuki, ja k o konstrukcję diotwolnych ele­ mentów prostych i złożonych, stworzoną przez indywiduum ja k o wyraz jedności jeg o osobow ości i działającą w sposób bez­ pośredni przez samą konstruktywność. Jest również charakterystyczne dla dzieł sztuki, że elem enty jak o takie n ie­ przyjem ne: przykre zestawienia barw, d y ­ sonanse muzyczne, dziwaczne, n iep rzyje­ mne i niepokojące, a nawet wstrętne jako takie kom binacje słów i działań, mogą w sumie, w całości danego dzieła b y ć koniecznemi elementami jeg o jedności, czyli artystycznego piękna. To właśnie składać-' nie całości z elem entów samych w sobie nieprzyjem nych i przewagę ich w danem dziele, nazywam artystyczną perwersją. O .ile daw niej możliwem b y ło powstawa­ nie dzieł sztuki bez użycia środków per­ w ersyjnych, o tyle dziś, na tle gorączko wegio tempa życia, społecznej mechaniza­ cji, w yczerpania wszystkich środków dzia­ łania i artystycznego zblazowania, koniecznem się stało używanie środków perw ersyjnych.W dawnych spokojnych, pro­ stych form ach nie mogą się przeżywać tworzący artyści, ani nie mogą od tych form doznać wrażeń dzisiejsi widzowie i http://rcin.org.pl S. I. WITKIEWICZ słuchacze, oczyw iście ci, którzy artystycz nych wrażeń doznać pragną, a nie ci, k tó ­ rzy szukają w sztuce spotęgow anej, a n iwet nie spotęgow anej rzeczy wist >ści. /d eg en erow a n e form y dawne w y d iły realizm, ja k o przejaw chw ilow ego upadku. Realizm przeżywa obecnie kryzys, poch o­ dzący z zupełnego w yczerpan i^ a o b ja ­ w ia ją cy się w teatr/e gorączkowem poszu­ kiwaniem now ych tematów. Typoiwemi objaw am i tego procesu i to objaw am i dekadencji w pełn ej sile sw ego wyrazu są dla mnie Bernard Shaw, Pirandello i do pewnego stopnia Jewreinow. Jakkolwiek koniec pew nych procesów m oże m ieć p o ­ dobieństwo do początków zupełnie innego rzędu zjaw isk, nie widzę w w ym ienionych autorach — mimo całego dla dw óch p ierw ­ szych uznania, początku n ow ej tw órczo­ ści, tylko ostatni potężny jeszcze podryg konania daw nej. Dziwności Shawa i Pi­ randella, ściśle nuturalistycznie lul> symLolicznie usprawiedliwione, m ają silny p o­ smak dekadencji, b ezw yjściow osci, ja k ie ­ goś beznadziejnego impasse‘u. Po dalsze w yjaśnienia— z m ojego punktu widzenia — tęga procesu, który doprow a­ dził do obecnego stanu, muszę odesłać za­ interesowanych do IV części książki m o­ je j p. t. „N ow e form y w malarstwie". „Szkiców estetycznych" i Książki o tea­ trze. To właśnie, co stanowi najw yższy szczyt sztuki naszej epoki, w czem pośred­ nio wyraża się bez obłudy stan współczes­ nego człow ieka, musi b y ć z konieczności zawiłe, względnie sztucznie uproszczone, aitystyczn ie perw ersyjne i niespokojne, a duwny spokój z bardzo nielicznemi wy- http://rcin.org.pl O CZYSTEJ FORMIE jatkami, m oże b y ć tylko w postaci repro­ dukowania dawnych, umartych ju ż sty­ lów, a nie w tworzeniu now ych wartości » form alnych, a o to właśnie w sztuce zawsze chodzi, o tę nową, nigdy, nie bvłq form ę, w której twonzeniu musi istotnie i szcze­ rze przeżyw ać się artysta i która możs nas n-“ nowo pobudzić do estetycznego za­ dowolenia, po przesyceniu się formami dawnemi. Poza tem reprodukowaniem przeszłości, odtwarzaniem rzeczywistości zajm ują się ludzie niezdolni do artystycz­ nej tw órczości, a m ający dziwną, niczem niewytlom aczoną chęć, a nawet koniecz­ ność, malowania i pisania. „W idzę świat, wiem coś 10 życiu, dlaczegóżbym nie miał świata odmalować, a życia opisać" — m y­ ślą sobie i pokryw ają tysiące płócien i folja ły papieru. A le stają się oni coraz m niej potrzebni w miarę wzrastania arty­ stycznej kultury i pow oli zanikną, może ^dnloicześnie z istotną tw órczością i tąże ■ artysityczną kulturą, która po przejściu -■ewnego apogeum też stanie się n iep o­ trzebna, w miarę społecznej mechaniza­ cji i związanego z nią zaniku osobowości. Takiem jest według mnie nieubłagane pra­ wo społecznego rioawoju. T w orzy on pew ­ ne izeczy wspaniałe, głębokie i piękne aby je następnie zniszczyć w bezlitosny sposób dla jedn ego celu; uszczęśliwienia-równomiernego całej ludzkości w wym ia­ rach bardziej m aterjalnych. ~»W teri Sposób zamrze kiedyś religja, filozofja i sztuka, płynące z jednego źród­ ła: T ajem nicy Istnienia, której odczuwanie i pojm ow anie stanie się niewygodne dla społecznie doskonałego, zmechanizowane- http://rcin.org.pl 23 S. I. WITKIEWICZ go człowieka. Zaznaczam jeszcze dodatko­ wo w związku k tern, co mówiłem o rea lizmie, że od wymagań form alnych zwal­ niam w moim systemie powieść, która do czystej sztuki nie należy. W racając do opisanych p ow yżej sze­ regów zjaw isk i przedmiotów, musimy (skonstatować, że wskutek tego, iż są one prawie ciągłe i że przejścia od jednego do drugiego elementu są nieznaczne, niemoż­ liw e jest objektyw ne ścisłe odgraniczenie realizmu od formizmu. Dla każdego indy­ widuum granica ta może leżeć w innem m iejscu szeregu, mimo, że dość oddalone elementy będziem y mogli napewno okreś­ lić jedn e ja k o realistyczne, inne jak o formisityczne. Dla je d n e g o obrazy Gauguina będą jeszcze za realistyczne, aby mógł on odczuć ich Czystą Formę, i granica zaczy­ nać się będzie n. p. od prac Deraina, czy Picassa. Inny będzie odczuwał je ju ż jako Czystą Formę, przyczem u tego .samego indywiduum granica będzie przesuwalna, zależnie od zmiennego stanu artystycznego zblazowania i innych warunków w e­ wnętrznych. Tak samo będzie z kwest ją uczuć w muzyce, i poezji i z przedstawie­ niem życia w teatrze. Następnie, elementy o jednakowem m iejscu z punktu widzenia Czystości F or­ my będą zawsze podlegały podobaniu się, lub niepodobaniu się. W zoologji mamy również gatunki przedmiotów uszerego­ wane według pewnych właściwości i ktoś może lubić n. p. płazy, w ięcej od ssaków i owadów. Ale opis zoologiczny danego ga­ tunku będzie objektyw n y. Niezależnie od sympatji, lub antypatji do pownyrh zwie- http://rcin.org.pl 24 O CZYSTEJ FORMIE rząt będziem y musieli p rzyją ć ten opis w sposób do pewnego stopnia konieczny. Mo. gę eię bać i m ieć wstręt do nosorożca, ale z chwilą, kiedy zoolog opisze mi je g o kon­ strukcję i fu n kcje i wzajem ne związki je ­ go organów, będę musiał p rzyją ć ten opis. —>Żadne opisanie i wytłomaczenie związ­ ku w zajem nego części danej kom pozycji nie będzie w stanie zmusić mnie do uzna­ nia za piękne dzieła sztuki, które mi się bezpośrednio nie podoba. Mogę je co n a j­ w yżej uznać rozumowo za posiadające pewną konstrukcję, ale bezpośrednio nie da mi ono estetycznego zadow o­ lenia, oczyw iście w danej chwili. Bo w ogóle mulsimy uznać, że przysto­ sowanie się do nowych form - w sztuce jest faktem niezaprzeczonym. W i- dać z tego, że objektywma ocena dzieł sztu ki i ich krytyka jest absolutną niem ożli­ wością, ponieważ istotny do nich stosunek opiera się na subjektyw izm ie. K rytyk po-■>winien tylko wiedzieć kim jest, czy pa­ trzy na daną rzeciz z punktu widzenia tre­ ści czy form y, a następnie zdać sprawę ze swoich subjektyw nych wrażeń artystycz­ nych p rzy pom ocy systemu jednoznacz nych p ojęć. A le nawet to skromne w ym a­ ganie mie jest przez k rytyk ów w ypełnia­ ne. Mówią oni przeważnie tylko o stronie - ży ciow ej dzieł sztuki, a do do swych s y ­ stemów p ojęć, są chyba najbardziej nieuchwytnemi stworzeniami na naszej pla­ necie. ^N aturalizm zostawił po sobie złudę objek tyw n ych k ryterjów w postaci rzeczy­ wistości, z którą można porów nyw ać je j odtworzenie w sztuce.) Jak złudne jest to http://rcin.org.pl 25 S. I. WITKIEWICZ ł kryterjum dowodni systematyczne prze­ zwyciężanie krytyki i publiczności przez nowe indywidualności w sztuce. Ani pu­ bliczność, ani krytyka nie zastanawiała się przeważnie nad isjtoj^lsztuki i żąćlają -» od niej przedstawienia życia, TĆtórego p o­ winni naprawdę mieć dosyć w przebiegu codziennych, a nawet świątecznych dni. Dla doznania takich wrażeń nie trzeba zu­ pełnie chodzić do teatru —• można je zna leść może nie w stanie takiej kondensacji, jak w teatrze, w domu, na ulicy, lub w ka­ wiarni. Jest to wpływ długiesro ucisku naturalistycznej produkcji, która wyparła w XIX stuleciu prawdziwą sztukę i wpływ związanej z tą produkcją naturalistycznej ideologji, którą tak samio trudno teraz przezw yciężyć. Od artystów mają ludzie wymagania nieprawdopodobne, tak jakby ludzie ci byli maszynami, a nie żywemi istotami. Żąda -się od nich konsekwencji, zgodności z daną teorją, którą m ógłby mieć co fnajmniej sptoikojnie practujący uczony, a nie ktoś zdany na pastwę szar­ piących go sprzeczności form y i treści, które zawarte są w samej istocie sfctuki Zawsze znajdzie dany krytyk powód, aby się do danego artysty, jak to mówią „p r z y ­ czepić" i to zaWsze z nieistotnych pow o­ dów. Niechby krytykow ał go za je g o błędy formalne, wszystko znieśćby wtedy można. - Ale te ciągłe pretensje o brak konsek­ w encji uczuć, nieprawdopodobne sytuacje, brak praw dy życiow ej, nienaturalne k olo­ ry, bezsensowne logicznie i życiow o zda­ nia i tym podobne rzeclzy mogą przypra­ wić o zupełne zniechęcenie do nauczania http://rcin.org.pl 26 O CZYSTEJ FORMIE !rogokolw iekbądź. Kiedy nareszcie się te skończy.^ Zrozumieć trzeba, że proces powsta­ wania dzieł sztuki i rozw ój artysty pole ga na tern, że najpierw zdobywa ion swoją „ form ę wyrazu, w yrażając uczuciu i iny £li i przedstawiając sw oje wyobrażenia. Jest to stadjum pierwotne, na którera zatr/y m ują się czasem ludzie nawet utalentowa­ ni, a następnie popadają w naturalizm, nie m ogąc dobrnąć do sfery C zystej Formy. Następnie, przezw yciężając materjał życiow y czyni artysta z tylko j>re_ tekst do napięć kierunkowych i dynam icz­ nych i dla zabarwień jakościow ych, tw o­ rząc oderwane konstrukcje formalne. Oczywiście rozw ój ten musi b y ć osiągnięty v sposób naturalny, a nie program owy. O ile dany osobnik nie tworzy stylu swego par force, proces ten postępuje bardzo p o­ woli i może podlegać znacznym wahaniom. Walka z życiow ą treścią w sztuce jest historją zawiłą i ciężką i czasami nie m oż­ na wym agać od danego artysty zupełnej ciągłości rozw oju i konsekw encji w stosun­ ku dio je g o teoretyoznych, a nawet nie u ję ­ tych pojęciow o założeń, które z prac jego poprzednich w ydedukow aćby można. Jed­ nak należy wym agać od widzów i słucha­ czy pewnego nastawienia iia przyjm ow anie form alnych, a nie życiow ych wartości dzieł sztuki. Można to w dzisiejszych cza­ sach presji naturśiistycznej ideologji osiągnąć przez pouazanie ich o tem, na t-zfcm polega istota sztuki wogólo, o czem ; wskutek wychowania 4 życia w atmosfe­ rę naturalizmu zapomnieli, lub nie w ie­ dzieli wcale. O czyw iście nikt nie może http://rcin.org.pl S. I. WITKIEWICZ mieć pretensji do nikogo o to, że dany utwór mu się nie podoba. Chodzi o to ty l­ ko, aby podobanie się, lub niepodobanie się, oparte było na praw dziw ej zasadzie. Trudność nastawienia się na p rzyjęcie wartości form alnych największa jest oczy ­ wiście w teatrfee, ale nie jest to b y n a j­ m niej niemożliwe, nawet u najbardziej zatwardziałych naturalistów, ja k to nieraz ju ż udało mi się skonstatować. Ludzie, obu rzający się dziś na defor­ m ację rzeczywistości w sztuce, dowodzą, że artystycznie nie rozum ieją tak sztuki dawnej, ja k i dzisiejszej. R ozum ieją oni niezdeformowaną przedstawioną rzeczyw i­ stość na dawnych obrazach i w dawnych sztukach, uczuciow o p ojm u ją względnie nieskomplikowaną dawną muzykę, pojm u ­ ją treść pojęciow ą dawnej poezji. D la te ­ go jeśli się im pokaże tę rzeczywistość w pew nej transform acji, dokonanej dla ce ­ lów artystycznych t. zn. dla całości kon­ strukcji i poszczególnych napięć, nie mogą oni pojąć, że coś tak ładnego, ja k świat widzialny, uczucia i sens życiow y, można tak bezlitośnie przetwarzać, w ykrzyw iać i karykaturować. Piękno rzeczywistości i piękno w sztuce są to dwie zupełnie od ­ rębne dziedziny. G dy ludzie nauczą się pa. trzeć i słuchać, przestaną się zajm ować rzeczywistością w ogóle i w ejdą w zamknię­ ty dla nich dotąd świat wrażeń od Czystej Form y i m oże kiedyś będą jeszcze wdzię­ czni, że świat ten został przed nimi od k ry­ ty. C iekawym jest fakt, że wskutek działa­ nia atmosfery epoki nawet ludzie niezblazowani wrażeniami w danej sferze sztuki stosunkowo dość łatwo przyjm u ją dzieła http://rcin.org.pl O CZYSTEJ FORMIE nowych artystów i dopiero na tle ich zro­ zumienia zaczynają inaczej pojm ow ać i dawną sztukę, k tórej przedtem istotnie nie roizumieli, a realizm, którym się zachw y­ cali, zaczyna ich nudzić i m ęczyć. Atmo­ sfera otaczającego życia działa w ten spo. sób, że n. p. ludzie, którzy nigdy nie ry ­ sowali, albo dzieci, w yrażają się w fo r ­ mach zupełnie nowoczesnych i to często­ kroć zupełnie oryginalnych. Miożliwein jest, że style artystów dzisiejszych łat­ wiejsze są do zimitowania niż dawne, moż. liwe nawet, że na tle ogólnego formalnego rozwydrzenia łatw iej jest dziś zostać ar­ tystą niż daw niej w związku ze zdemokra­ tyzowaniem sztuki wogóle. A le na pewnej wysiokości arlyzjmu problem y te stają się nieistotne i Picasso nie jest wcale m niej zadziwiającem zjawiskiem , niż T ycjan, lub Boticelli. W racając do kw estji nastawienia się na wrażenia formalne zauważyć można, że na cały obraz, względnie na pewną część j e ­ go n. p. na jakąś postać patrzeć można właśnie ja k o na postać, albo. też, w ab­ strakcji od rzeczywistości, można widzieć w niej tylko pewną massę związaną z innemi w konstrukcyjną całość i posiadającą określone napięcie kierunkowe, wyrażone właśnie przez podobieństwo j e j do pew ­ nej postaci. Jeśli jednak postać ta wykonana będzie realistycznie z im itacją plastyki rzeczywistego przedmiotu w danem oświet­ leniu, to nikt, nawet przy najlepszej d o­ brej woli, nie będzie widział w tej części obrazu nic oprócz w yobrażon ej rzeczy i wrażenie tk> rozbije mu tylko całość obra- http://rcin.org.pl 29 S. I. WITKIEWICZ zu, mogącego nawot poza tem stanowić pe­ wną konstrukcję. Ale na określenie tego, gdzie zaczyna się wykonanie, uniem ożli­ wiające wrażenie od C zystej Farmy, nie r mamy żadnego kryterjum . Jest to prze­ kleństwem całej sfery isztuki, że kryterja objektyw ne w niej nie istnieją i jeśli ktoś - dotzna od obrazu Chełmońskiego lub sztu­ ki Grubińskiego wrażenia czysto form al­ nego, lub jeśli ktoś będzie twierdził, że obraz Picassa, lub sztuka Szekspira są dla niego za realistyczne, nic na to nie b ę ­ dzie m|ożna poradzić. , W wypadku sztuk scenicznych dołącza się jeszcze kwestja - wystawienia. Jednak tak, ja k obwodząc konturami kształty i niszcząc ich modelację, nikt nie zrobi ze źle skom ponowa­ nego obrazu C zystej Form y w malarstwie, - tak samo żadne wystawienie nie uczyni z realistycznej siztuki C zystej Form y na sce­ nie, ponieważ sam punkt w yjścia tych rze­ czy i proces ich powlstania był zupełnie różny, niż dzieł sztuki Czystej. Natomiast m odelując odpowiednio kształty form istyozinego obrazu i w ystawiając realistycz­ nie utwór form alny, można zepsuć ich isto­ tę i uniemożliwić widzowi doznanie czysta estetycznego wrażenia. -ojest pewna nieprzekraczalna granica identyczności dzieła ze samem sobą, któ­ rej nie może przekraczać interpretacja. Jeśli dana sztuka, czy n. p. utwór m uzycz­ ny trafi na wartości w ogóle przez reali­ styczną lub sentymentalną interpretację, nie stając się czemś dobrem w tych właś­ nie wym iarach, dowodzi, że przeważa w nim element formiilny i naodwrót. Inter­ pretując nieodpow iednio można z doskona- http://rcin.org.pl 30 O CZYSTEJ FORMIE le j rzeczy form alnej zrobić realistyczną bu jdę bez wartości, ja k i dobry realistycz­ ny dramat zamienić w form alny nonsens Szczęśliwe są rzeźby i obrazy, bo zależy ju ż tylko od nastawienia widza, ale z w ier­ szami, utworami muzycznemi i sztukami można w yrabiać rzeczy wprost potworne, niszcząc całą ich wartość, a do tego jeszcze dołącza się problem stosunku do nich w i­ dzów i słuchaczy. Jeśli więc ktoś gwałtem-'' będzie chciał widzieć w malarstwie zde­ form owany, lub niezdeform owany świat ze­ wnętrzny ja k o taki, a w teatrze wiernie odbitą, lub groteskową i karykaturalny rzeczywistość, ten nigdy nie dozna este­ tycznego zadowolenia. Jest jeszcze jeden gatunek ludzi, któ­ rym nic nie wystarcza i ja k twierdzę nic wystarczyć n ie może. Podobnie jak ci, którzy nie są zdolni do przezwyciężenia rzeczywistości w sztuce, nie mogą wini d o­ znać artystycznych wrażeń. Są to ci, k tó ­ rzy nie rozum iejąc C zystej Form y na rów ­ ni z realistami, szukają w sztuce właśnie „zd eform ow a n ej rzeczywistości. Są to rea­ liści a reboiurs. Takim i b y li w teorji, a na szczęście nie zawsze w praktyce nasi fu­ turyści. A więc patrząc na obrazy Picassa mówią, że zaw iele widzą w nich normal­ nej natury i że za mata jest ona dziwacz­ ną. Słuchając form istycznych wierszy ża­ łują, że nie słyszą ryku jakichś niew y­ obrażalnych, m etafizycznych bestji, a oglą­ dając sztuki sceniczne, dość ju ż dla innych życiow o nienormalne, nudzą się, ponieważ aktorzy nie są abstrakcyjnemu trójkątami, albo nie zjadają w oczach widzów pancer­ ników i nie w kręcają się w stalowe płyty http://rcin.org.pl 31 S. I. WITKIEWICZ ja k k ork ocią gi. T y ch za d ow oln ić je st ró w ­ nie trudno, ja k realistów norm alnych. O ba te gatunki lu dzi nie szu k ają w rażeń a rty ­ sty czn y ch , ty lk o norm alnych, lub n ien or­ m aln ych w rażeń ż y cio w y ch . O ile nie e.ad ow oln i ich cy rk , p o ły k a cze w ężów i inni sztukm istrze, musaą oni pozostać n ien a ­ syceni. Miolże n asycą się k ied yś w e śnie, o ile los p o zw o li im p rzy śn ić zaduw ulniającą p otw orność. P rzy sposobn ości m ożna załatw ić je s z ­ cze je d n o nieporozu m ien ie. Skonstatow a­ liśm y, że dzieło sztuki musi pow stać w zw iązku z catością p sy ch ik i tw orzącego, że w szystkie je g o m yśli, u czucia i w y o b r.iże ­ nią w ch od zą w skład dzieła, ja k o elem ent ja k o taki nieistotny, ale k on ieczn y. Zw ią— zek treści ż y c io w y c h z C zystą F orm ą jest dalek o ściślejszy w p o e z ji i teatrze, niż w in n ych sztukach, p on iew aż w sferach tych elem enty u czu ciow e nie są p odane w fo r ­ m ie n ieok re ślo n ej, ja k w m u zyce, a treść zn aczeniow a d a le k o siln ie j a k cen tu je p ie r­ w iastki ż y cio w e niż n. p. kształty w y o b r a ­ żane na obrazach . N astępnie w skutek tego, — że na tle n ien asycen ia form ą, rz e cz y w i­ stość d e fo rm u je się dla ce ló w k o m p o z y c y j­ n ych , d e fo rm a cja ta d a lek o isilniej rzuca się w o c z y w p o e z ji i w teatrze ja k o logictzne i ż y cio w o n iezw yk łe, a naw et b e z ­ sensow ne k om b in a cje słów i sy tu a cji, niż n. p. dziw ność u czu ć w m u zyce, a naw et d eform a cja w m alarstw ie. O czy w iście w - teatrze, gd zie p e rw e rsja artystyczn a jest ta k ściśle zw iązana z ży ciow ą , p rze zw y ­ ciężen ie Stanowiska ży cio w e g o je st n a j­ trudniejsze. Jeśli tam, g d zie zw y k liśm y ogląd ać n ajn orm a ln iejsze ż y cie zob a czy - http://rcin.org.pl 32 S. I. WITKIEWICZ m y coś, co chioćby trochę od n ic g i odbiega, a nie je s t nspraui<*dliwii>ne r /.u a ją c y m się w o cz y sym bolizm em , !aiv\ ym do o d ­ gadnięcia, zaczyn a w ięk szość p alić się św iętym ogn iem oburzenia, m im o, że na scen ie nie d z ie je się n ic b a rd z ie j zd ro ż n e ­ go, niż w setkach sztuk realistyczn ych. Alo je ś li w eźm iem y p od uw agę, ja k p otw orn e w prost bezeceń stw a d z ie ją się w każde i p raw ie farsie fra n cu sk iej, k tórą wiszyscy traw ią z m iłym uśm iechem , nie ob u rza ją c się w cale, m usim y d o jś ć d o przekonania, że naw et pew na lek k a ży cio w a d eform a cja n p. w m oich sztukach, je s t niew inna igraszką w p orów n an iu z tem, co się d zie­ je w realistyczn ych w ym iarach w n orm a l­ n ym teatrze, i że obu rzenie w id zów p o c h o ­ dzi ze złeg o nastaw ienia się i uprzedzenia. P rzeciętn y w id z m oże znieść w iele, b y le p otw orn ość ży cia p rzed staw ion ego n ie o d ­ b iegała zbytn io od p otw orności cod zien n e­ go d n ia i p od w arunkiem , że w inni zosta­ ną u karani i że nie b ęd zie tak zw a n ej a p o ­ teozy zbrodni, lub nieimoralności. A le w ja k w ielu sztukach n orm aln ych pod bardzto cien k ą p rz y k ry w k ą n ib y — sp raw iedli­ w ości osta teczn ej, w ed łu g k tó r e j grzech jest k aran y, a cn ota nagrodzona, d zie ją się poprostu św iństwa, dla o b s e rw a cji których ch odzą do teatru o b u r z a ją c y się na d e fo r­ m a cję m oraliści. Jestem p rzek onan y, że p o ­ ziom m oraln y m oich sztuk n ie jest w cale n iższy od p rzeciętn eg o poziom u teatru d zi­ siejszego. A le pew n a k a te g o rja ludzi p r z y ­ ch od zi na n ie z gotow em uprzedzeniem . U przedzen ie to d op row a d za do tego, że zu­ pełn ie n iew inne zdania są rozum iane k o m ­ pletnie na w y w rót, a szlachetne w y p o w ie - http://rcin.org.pl O CZYSTEJ FORMIE dzenia bohaterów przekręcane co do sen­ su. Jeśłi z ust którego z nich padnie sto>vo: „B óg“, to samo ju ż z góry uważa się za błasfem ję, co uniemożliwia zrozumienie najprostszych stosunkowo myśli, n>.-: za­ w ierających żadnego świętokradztwa, a nawet będących je g o przeciwieństwem. Si­ ła uprzedzenia i nastawienie się z góry na nieprzyzwoitość i ohydę, dopr >w;i'l/it.i d > tego, że pewni ludzie w zupełnie niewin­ nych słowach słyszeli podobne do nich sło­ wa nieprzyzwoite i ordynarne. To samo jest z tak zwanym programowym nonsen­ sem. Ponieważ w proces powstawania na­ wet najbardziej abstrakcyjnej Czystej Form y muszą w ejść uczucia i myśli dane­ go poety i dramaturga, o ile nie w ym yśla om swoich utworów na zimno, tylko tw o­ rzy pod nakazem pierw otnej nieokreślonej z początku k on cepcji form alnej, każdy utwór będzie zawierał cząstkę ch oćby jego poglądu na świat, będzie do pewnego stop­ nia podświadomie sym boliczny, podobnie ju k każdy, nawet pozornie najbezsensow­ niejszy sen, według teorji Freuda. Sym bo­ lizm ten, o ile nie jest program ow y i nie narzuca się jak o taki, zmuszając widza do odgadywania rebusów, uniem ożliwiając bezpośrednie wrażenie artystyczne, nie przeszkadza byn ajm n iej C zystej Formie. - Realizm w tekście i w wystawieniu, narzu­ ca ją cy się bezpośrednio w chwili stawania się na scenie, w yklucza jednoczesne p o j­ m owanie artystycznej konstrukcji, na tej zasadzie, że nie mogą dw ie różne r z e c z y * b y ć treścią naszego trwania w jednym i tym samym punkcie czasu. . O treści sym bolicznej można pomyśleć http://rcin.org.pl S. I. WITKIEWICZ po ukończeniu spektaklu, k ied y nie p rze­ szkadza ona odbieraniu wrażeń. P od ejm u ję się opow iedzieć każdą m oja sztukę, ja k to m ów ią „w łasnem i słowami'1 i w yjaśn ić zw iązek j e j z całością m oich prze ko,nań życiow ych , spol&cznych i artystycz­ nych. Kiedyś w W arszawie u Szyfmana grana by ła m oja jedn oak tów ka p. t. „Nioiwe W y ­ zw olenie". A propos tego, w ytłum aczyłem komuś sztukę tę co do treści ż y cio w e j po raz pierw szy, w 7 lat p o j e j napisaniu. Na dru­ gi dzień usłyszałem praw ie identyczną interpretację od (osoby, którą widziałem po raz pierw szy w życiu. A le nawet, gdy interpretacje będą różne, zależnie od tre­ ści p sych iczn ych danego indywiduum , nic to nie ubliża C zystej Form ie danego utw o­ ru. K ażdy tłum aczy daną rzecz, niezu peł­ nie jednoznaczną w sw ej treści, według w łasnego św iatopoglądu, w edług tych pierw iastków , które w nim przeważają. - Ponieważ tw ierdzę, że twioirzący artysta nie pow inien krępow ać się sensem log icz­ nym i życiow ym w konstruow aniu swego dzieła, jestem posądzony odrazu o progranuowy nonsens ja k o taki, co zwalnia na­ wet widza ze skontrolow ania, czy je g o tw ierdzenie jest słuszne. Z nieartystycznego nastawienia widzów pochodzą głów nie te nieporozum ienia, a także m oże z tego, że sztuki m oje są nara, zie bardzo jeszcze obciążone treścią ż y ­ ciow ą i sym boliczną i dalekie są od tej abstrakcyjności form y, którą chciałbym osiągnąć. Zależy to oczyw iście i od wysta­ wienia, które nie zawsze tak jest w ystyli­ http://rcin.org.pl O CZYSTEJ FORMIE zowane, aby pierwiastki życiow e m ogły b y ć całkioiwicie wchłonięte we wrażenie artystyczne od całości konstrukcji. P rzy­ puszczam, że względne powadzenie sztuki „ p.t. „Jan M aciej Kanoil W ścieklica“ polega to na różnych drugorzędnych nieporozumie niacli. Pom ijam to, że jest ona stosunkowo n ajbardziej ze wszystkich moich rzeczy życiow o obciążona, czyli z m ojego punktu widzenia najm niej może udana w samem wykonaniu. Jednak nie była loma pisana kompromisowo z obliczeniem na pow odze­ nie, o co niektórzy w rogow ie mnie posą­ dzają. Jakkolwiek dopuszczam kompromis w malarstwie, robiąc prawie naturalistycz ne portrety, co jednak nie jest bez k o­ pyści ze względu na um iejętność rysun­ ku i może utrzym yw ać w „form ie" w zna­ czeniu sportowem, to jednak kompromis ten uważam za nieporównalnie słabszy od kompromisu w teatrze, który musiałbym zakwalifikować ja k o czyn społecznie nie­ uczciwy. Napisane w r. 1921. http://rcin.org.pl