Czarnohora - Karpaty Ukraińskie Czerwiec jest bardzo dobrym miesiącem na podróż w magiczną Czarnohorę. W maju w najwyższych partiach gór leży jeszcze śnieg, natomiast lipiec jest najbardziej deszczowym okresem, choć rzeczywiście pogoda jest tam bardzo zmienna. Dla przykładu wychodząc latem z domu w piękny poranek, za kilka godzin na grani głównej można się spodziewać temperatury poniżej zera. Jeśli jednak naprawdę turysta jest dobrze przygotowany może przeżyć fantastyczne chwile, gdy zmieniają się widoki a pogoda jest bardzo niestabilna. Wybierając się w góry Czarnohory należy zaopatrzyć się oczywiście w mapy, których jednak na rynku turystycznym jest niewiele. Godną polecenia pozycją jest wydana w 2010 r. mapa oficyny Ruthenus. Obejmuje ona całą Czarnohorę oraz fragmenty pasm graniczących bezpośrednio z tymi górami. Wciąż aktualne są mapy Wojskowego Instytutu Geograficznego z lat międzywojennych jednak są już dziś słabo czytelne. Warto wziąć ze sobą kompas ze względu na niedostateczne oznakowanie szlaków turystycznych, które istnieją jedynie w podejściu na Howerlę. Dużą pomocą mogą okazać się słupki graniczne na grzbiecie głównym, które w latach trzydziestych 20-tego wieku wyznaczały granicę między Polską a Czechosłowacją. Biegną idealnie wzdłuż grzbietu więc za ich pomocą turysta nie zgubi drogi. Następną kwestią jest wybór miejsca do jakiego chcemy się udać. Mamy na początek do wyboru takie bazy wypadowe jak: Worochta, Jasina oraz Werchowyna, natomiast z mniejszych ale również bardzo atrakcyjnych wymienić należy Dżembronię, Bystrzec, Ilczi, Kwasy oraz Bogdan. Nie można zapomnieć o Zaroślaku, do którego trzeba się koniecznie dostać jeśli ma się w planach wejście Na najwyższy szczyt Ukrainy – Howerlę 2058 m. n.p.m. Niestety droga do Zaroślaka która wiedzie jedynie z Worochty to egzamin dla nerwów oraz możliwości samochodu jakim turysta zamierza jechać. Na przestrzeni kilkunastu kilometrów ciągnie się droga dostępna jedynie dla terenówek, wiec jeśli ktoś przyjechał do Worochty pociągiem czy busem musi liczyć się ze sporym wydatkiem przy próbie wynajęcia transportu do Zaroślaka. Drugą po Worochcie wypadówką jest Werchowyna skąd można udać się do Dżembroni (kursują tam 2 razy dziennie marszrutki) a stamtąd wejść na Popa Ivana 2028 m. n.p.m. Jeśli ktoś planuje wyprawę ze szczytu Popa w kierunku południowym do granicy z Rumunią musi wziąć pod uwagę prawdopodobieństwo napotkania pograniczników, którzy żądają zezwolenia na poruszanie się obcokrajowców (i nie tylko) w terenie przygranicznym. Tak na marginesie można ukraińską straż graniczną przekupić małą łapówką w postaci papierosów a czasem kilku dolarów, jednak najlepiej postarać się o pozwolenie u komendanta straży granicznej w Szybenem, malutkiej osadzie przy granicy z Rumunią. Można również zaczynając od Popa Ivana udać się w kierunku północnym zaliczając po drodze wszystkie dwutysięczniki Czarnohory, więc po kolei zaczynając: Pop Ivan, Brebenieskuł, Rebra, Gutin Tomnatyk, Howerla i nieco oddalony w kierunku północno zachodnim Pietros. Dobrym pomysłem jest także po prostu zwykła wędrówka dolinami Czarnohory i poznawanie codziennego życia wsi huculskiej, zabytków, kultury, historii i etnografii. Huculszczyzna to miejsce piękne, dzikie i tajemnicze a ludzie tu żyjący słyną z wielkiej i szczerej gościnności. Czują się zarazem wolni i szczęśliwi dzięki wszechobecnej prostocie życia i odgrodzenia od wygodnej egzystencji zachodnich cywilizacji. Świat połonin jest dla Hucułów niezmierzony. To ludzie wolni, dlatego nie znają pojęcia granic. Mieszkają zazwyczaj w domach porozrzucanych w znacznej odległości od sąsiedztwa, czują wtedy jeszcze większą swobodę, choć żyją w zgodzie z sąsiadami i naturą bo wiedzą że miejsca tu wystarczy dla wszystkich. Werchowyna gdzieś tam na wprost. Tutaj w każde miejsce jest daleko a komunikacja prawie nie funkcjonuje. Czyż nie lepiej jednak dać się ponieść nogom i własnej fantazji? W tym miejscu czas płynie tak wolno, że na pewno wszędzie zdążysz nie spiesząc się. Jeśli masz odwagę się tam zgubić, na pewno nie będziesz chciał się odnaleźć Dżembronia- serce Czarnohory, żywy skansen, hermetyczne miejsce gdzie szczęście nosi pojęcie wolności. Magia tego miejsca powoduje, że respekt do gór, przyrody i mieszkańców pozostanie mocniejszy niż dotychczas a chęć powrotu do tej krainy będzie się narzucać w myślach których nie odgonisz. Na tym między innymi polega czar zwabienia i opętania eksploratorów, którzy nie mogą później zaznać spokoju w realnym świecie wygód cywilizacyjnych. Brodacz, który tu przybył, nie oparł się czarom i pozostał tu na stałe. Mieszka w drewnianej chacie z dala od siedzib ludzkich i jest najlepszym przewodnikiem w tych górach. Czarny Czeremosz. Dzika rwąca górska rzeka. Oddziela Czarnohore od Gór Chryniawskich. Jest dopływem Prutu. W okresie wiosennych roztopów bywa naprawdę bardzo niebezpieczna. Szczęśliwi są ci co żyją na granicy bajki i realnego świata. Tutaj prawdziwe, surowe życie przenika się z baśniową scenerią która daje natchnienie do czerpania maksymalnej przyjemności z tego co cię otacza. Eksploracja takich miejsc to jedna wielka opowieść a Czarnohora to księga zawile pisana. Zobaczymy teraz magiczny świat z głównego grzbietu czarnohorskich połonin gdzie czary mają największą moc. Unoszą się one ponad karpacką puszczą, w której czuć klimat pierwotnego górskiego lasu. Ukraińskie, karpackie lasy bukowe to światowe dziedzictwo UNESCO. Ogromna puszcza pokrywa góry do wysokości 1600 m. n.p.m. gdzie regiel górny przechodzi w kosodrzewinę, skąd już niedaleko do rozległych połonin z których słynie pasmo Czarnohory. Mimo że to czerwiec, wysoko w górach może być naprawdę zimno, nierzadko spadnie deszcz lub śnieg a mgła może być wszechobecna. Czarownica Howerla przed oczami, symbol wolnej Ukrainy. Ta trasa biegnie grzbietem głównym od Stocha 1651 m. n.p.m. z nad granicy z Rumunią po pietros 2020 m. n.p.m. i dalej na północno zachodni kraniec pasma skąd można zejść do miejscowości Kwasy i ruszyć w góry Świdowca lub Gorganów. Należy liczyć się z brakiem pełnej widoczności ze szczytu, skąd mógłby rozpościerać się widok na wszystkie pasma górskie graniczące z Czarnohorą, jednak marsz we mgle osadzony jest w klimacie niesamowitości i grozy. Droga w chmurach. Huculi mówią o duchach obecnych wśród ludzi, które przemierzają ich świat. To właśnie jedno z „pohanych misc” i spać tam nie powinno się nigdy Surowy klimat ekscytuje, zapadasz się w otchłani świata który nie istnieje dla zwykłych śmiertelników. Idąc do celu we mgle, tracisz poczucie czasu, co może okazać się zgubne bo noc w takim miejscu będzie bezsenna. Nie ma tu znaków ani drogowskazów, zdajesz się tylko na mapę, kompas i własne doświadczenie a w końcu gdzieś trzeba zejść tylko czy wybierzesz trafnie gdzie? Tutaj właśnie najlepszą wskazówką są betonowe słupki, pamiątka z czasów granicy przedwojennej między Polską a Czechosłowacją, obecnie dla wtajemniczonych stanowią rolę przewodnika. Jeśli się zdarzy że ktoś nocuje z namiotem na trasie, dobrą decyzją jest zejście z grani 100 metrów w celu uniknięcia piorunów podczas częstych burz. Niżej można również trafić na pasterskie staje i koliby zazwyczaj w dobrym stanie. Często w środku pozostawione jest posłanie i drewno na opał, natomiast jeśli posiada się dobrą mapę i doświadczenie można skorzystać z pasterskiego płaju. Dosłownie jest to sieć nieoznakowanych dróg wytyczonych przez huculskich pasterzy w celu szybkiego przemieszczania się w górach, jednak tylko miejscowi znają na pamięć ten węzeł. To propozycja tylko dla amatorów mocniejszych wrażeń, kto chce wrócić na noc do domu musi trzymać się ścieżki głównej i bacznie obserwować detale takie jak słupki. Właściwie jedynie w okolicach Howerli szlak jest wytyczony, jednak nawet tam, we mgle należy zachować ostrożność, choćby uważać na śliskie kamienie utrudniające marsz i narażające na upadek. Widok z przełęczy. Z tyłu Dżembronia, poniżej Bystrzec. Dwie huculskie wsie zapomniane przez świat. Dawne życie tutaj odchodzi pomału w przeszłość. Coraz rzadziej wypasane są tu ogromne stada owiec z których słynęła huculszczyzna. Taki wypas odbywa się od wiosny do jesieni. Niedaleko stąd mieszka brodacz, który udostępnia nocleg w dwóch drewnianych chatach. Jedna znajduje się nad Dżembronią a druga w Bystrzcu. Widoczny fragment słupka granicznego. W takich warunkach może okazać się bezcenną pomocą. Gdzieś tam w chmurach czeka Howerla. Dolina Dżembroni. W oddali majaczy we mgle Pop Ivan. Turkuł 1932 m. n.p.m. widoczny historyczny słupek graniczny między Polską a Czechosłowacją. Widok na Zaroślak z drogi prowadzącej do Jeziora Niesamowitego i dalej, w mistyczny świat mglistego bezmiaru. Sam Zaroślak ukryty jest w środku puszczy na sporej polanie. Nazwa adekwatna do miejsca. Długość pasma Czarnohory to około 40 kilometrów wędrówki grzbietem głównym. Jeśli ktoś chce przemierzyć całość, na pewno zaliczy trzy noclegi pod granią. Jeśli jednak wędrówka ma zakończyć się wcześniej, dobrym rozwiązaniem jest zejście w stronę Jeziora Niesamowitego a stamtąd trasą przez wilgotne łąki i fragmenty leśne do Zaroślaka, skąd prowadzi wyboista, trudna technicznie droga do Worochty. Jedynie auta terenowe bez problemu przejadą ten piętnastokilometrowy odcinek. Mimo wielu trudności wartość poznania baśniowej krainy, gdzie żyją wilkołaki a spotkanie z niedźwiedziem nie jest rzadkością jest ogromna dla każdego eksploratora i miłośnika gór. Powrót do Werchowyny. Typowa marszrutka, dzielna niczym Nissan Patrol choć ma pewnie z 50 lat. Ta droga prowadzi do granicy z Rumunią. Wsią graniczną jest Szybene ukryte głęboko w górach. Wyprawa dobiegła końca. Teraz należy napić się samogonu huculskiego i wrócić do realnego świata, planując po cichu kolejną wyprawę Tekst i zdjęcia : T. Gołkowski .