RECENZJE / REVIEWS

advertisement
ARCYBISKUP STANISŁAW WIELGUS, TOBIE PANIE„Civitas
ZAUFAŁEM...
ISSN 2392-0300
et Lex” 2014107
/3
RECENZJE / REVIEWS
KS. WOJCIECH GUZEWICZ
ARCYBISKUP STANISŁAW WIELGUS,
TOBIE PANIE ZAUFAŁEM, NIE ZAWSTYDZĘ SIĘ
NA WIEKI. HISTORIA MOJEGO ŻYCIA,
WYDAWNICTWO SIÓSTR LORETANEK,
WARSZAWA 2014, SS. 461
Pod koniec roku 2014 staraniem Wydawnictwa Sióstr Loretanek z Warszawy ukazała się książka abp. Stanisława Wielgusa pt. Tobie Panie zaufałem,
nie zawstydzę się na wieki. Historia mojego życia. To książka autobiograficzna,
przedstawiająca 14 najważniejszych etapów z życia i działalności abp. Stanisława Wielgusa: dzieciństwo i lata szkolne, studia seminaryjne, pobyt na
wikariatach w Zamościu i w Lublinie, studia specjalistyczne z filozofii, wikariat w Hrubieszowie, pracę na uniwersytecie, piastowanie funkcji prorektora
i rektora KUL (1989−1998), najważniejsze publikacje, wychowanków i uczniów,
zakres i tematykę nauczania duszpasterskiego, czas bycia biskupem płockim,
a następnie metropolitą warszawskim oraz powrót do Lublina. Książkę rozpoczyna wstęp, w którym autor przedstawia m.in. powody napisania dzieła: „Nie
czynię tego z pobudek ambicjonalnych. Chcę, by zwyciężyła prawda, i moim
obowiązkiem jest przyczynić się do tego. Innym celem powstania tej książki
jest pragnienie wyrażenia serdecznej wdzięczności wszystkim, którzy mi ufali,
a więc też cierpieli wraz ze mną […]. Pisałem tę książkę, by pokazać, że moim
mistrzem jest Chrystus ukrzyżowany, który nauczał mnie miłować także swoich nieprzyjaciół. I Jego nauce chcę być wierny” (s. 6−7). W epilogu natomiast
znajdziemy odpowiedź na dwa pytania: Dlaczego autor nie zawarł w książce
swoich poglądów filozoficznych, społecznych i politycznych? Jak przedstawia się
obecna sytuacja życiowa arcybiskupa? Niewątpliwie wartość biografii podnosi
aneks, w którym autor zamieścił najważniejsze dokumenty dotyczące jego życia i działalności. Stanowią one tym większą wartość, że zgromadzone zostały
w jednym miejscu i dają pełny pogląd na sytuację, zwłaszcza tę z przełomu 2006
i 2007 r. Do tej pory część z tych źródeł była mało znana, inne z kolei rozproszone zostały po publikacjach prasowych i materiałach naukowych. Książkę
KS. WOJCIECH GUZEWICZ, prof. zw. dr hab., kierownik Katedry Administracji na Wydziale Studiów Technicznych i Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie; e-mail:
[email protected]
108
KS. WOJCIECH GUZEWICZ
ubogacają liczne fotografie, zarówno z lat młodzieńczych, jak i późniejszych
(niektóre z nich są czarno-białe).
Choć wszystkie opisywane etapy życia są niezmiernie ważne i stanowią
punkt wyjścia do omawiania sylwetki arcybiskupa1, to jednak pozwolę sobie
skupić się tylko na jednym z nich, a mianowicie Arcybiskup Metropolita Warszawski. Był to bowiem moment przełomowy w życiu arcybiskupa i zaważył na
jego dalszych losach. Rozpoczął się on od przekazania przez nuncjusza informacji o wybraniu przez papieża Benedykta XVI arcybiskupa Wielgusa na metropolitę warszawskiego, po oskarżenie o współpracę ze służbami specjalnymi
PRL (precyzyjnie prowadzone przez niemal wszystkie media, zwłaszcza przez
gazety i czasopisma: „Gazetę Polską”, „Rzeczpospolitą”, „Dziennik”, „Newsweek”, „Wprost”, „Christianitas”, „Więź”, „Tygodnik Powszechny”, „Biuletyn
KAI”, przez rozmaite brukowce, wreszcie nawet „Gościa Niedzielnego”, a także
polityków i tzw. medialne autorytety). Kolejnym aktem w tym okresie było
przejęcie obowiązków ordynariusza diecezji i związana z tym nowa faza ataku,
tym razem oprócz mediów i świata polityków także Kościelnej Komisji Historycznej oraz samozwańczej komisji powołanej przez ówczesnego Rzecznika Praw
Obywatelskich. Kulminacyjnym momentem tego czasu był dzień ingresu abp.
Wielgusa do katedry św. Jana i zrzeczenie się arcybiskupstwa warszawskiego.
Jednym z ostatnich akordów całego dramatu było nominowanie abp. Wielgusa
na arcybiskupa tytularnego Viminacium.
Niezaprzeczalną wartością książki jest jej oparcie na źródłach (znaczna ich
część została tu zamieszczona w postaci kserokopii i tzw. skanów). Dogłębna ich
analiza stawia w innym świetle postać i wydarzenia z przełomu 2006 i 2007 r.
Zaprezentujmy tu kilka z nich. Po pierwsze, dowiedzieliśmy się, jak wyglądało
spotkanie arcybiskupa w nuncjaturze 29 października 2006 r., kiedy to nuncjusz oznajmił, że Ojciec Święty mianował go arcybiskupem Warszawy. Ważny
jest tu zwłaszcza motyw opowiedzenia nuncjuszowi o kontaktach w przeszłości
ze służbami specjalnymi PRL: „Powiedziałem, że miałem w przeszłości kontakty ze służbami specjalnymi PRL przy okazji moich wyjazdów zagranicznych.
Stwierdziłem, że nigdy nie podpisałem żadnej współpracy z SB, że na nikogo nic
złego ani nie pisałem, ani też nie mówiłem […]. Poza tym byłem gwałtowanie
przymuszany do współpracy z wywiadem PRL, gdy jechałem na stypendium naukowe do Niemiec, ale nigdy nie wykonałem żadnego zadania, jakie usiłowano
mi narzucić w związku z wyjazdami za granicę” (s. 148). Jest to o tyle istotne,
że później wiele osób zarzucało arcybiskupowi, że rzekomo miał on zataić ten
fakt w rozmowie z nuncjuszem. Z tej części książki dowiadujemy się też, iż abp
Wielgus wzdrygał się przed przyjęciem tej nominacji. Ostatecznie zgodził się,
m.in. dlatego, iż „Ksiądz Nuncjusz nie chciał o tym słyszeć” (s. 149).
Po drugie, w świetle autobiografii inaczej wygląda również kwestia oświadczenia podpisanego przez abp. Wielgusa 6 stycznia 2007 r. „Po południu
1 Niektóre z nich zostały dość dobrze już opracowane, chociażby przez takie pozycje książkowe, jak: „Gaudium in litteris”. Księga Jubileuszowa ku czci Księdza Arcybiskupa Profesora Stanisława Wielgusa, pod red. ks. S. Janeczka, W. Bajor, ks. M. Maciołka, Lublin 2009 oraz S. Wielgus,
Bogu i Ojczyźnie, t. 1, Lublin 1996; t. 2, Lublin 1999.
ARCYBISKUP STANISŁAW WIELGUS, TOBIE PANIE ZAUFAŁEM...
109
w dniu 5 stycznia wezwał mnie Ksiądz Nuncjusz, który uznał, że dla uspokojenia atmosfery powinienem opublikować nowe oświadczenie […]. Ks. arcybiskup Kowalczyk miał już gotowy, wcześniej przygotowany tekst, w którym
niezgodnie z prawdą [podkreślenie – S.W.] przyznawałem się do współpracy
z tajnymi służbami i do tego, że skrzywdziłem Kościół. Nuncjusz domagał się
ode mnie, bym złożył publicznie to przygotowane przez kogoś oświadczenie”
(s. 168). Oznacza to, iż oświadczenie o rzekomej współpracy i tym samym krzywdzeniu Kościoła z 6 stycznia nie wyszło spod ręki abp. Wielgusa ani też nie było
zgodne z prawdą. Podpisał, bo – jak twierdził – znalazł się w ciężkiej sytuacji
psychicznej i nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, co czynił, sądził też, iż działanie nuncjusza podyktowane było życzliwością. Przypomnijmy, iż dokument
ten stał się podstawą oskarżenia o rzekome krzywoprzysięstwo arcybiskupa.
Jakże dziwnie, wręcz nieprawdopodobnie czy niewiarygodnie brzmi informacja o zaangażowaniu się w usunięcie abp. Wielgusa z Warszawy najwyższych władz polskich. „Po wielu tygodniach dowiedziałem się, że na rozkaz
(czy życzenie?) prezydenta Kaczyńskiego w nocy z 6 na 7 stycznia stawili się
u niego przewodniczący Konferencji Polski arcybiskup Józef Michalik, nuncjusz
arcybiskup Józef Kowalczyk i ówczesny sekretarz Konferencji biskup Piotr
Libera. Prezydent ustalił z nimi, że w czasie przewidywanej Mszy św. ingresowej zrzeknę się urzędu metropolity warszawskiego […]. Kilkanaście godzin
wcześniej Jarosław Kaczyński wysłał Przemysława Gosiewskiego do Rzymu,
by wraz z ambasadorem Polski przy Stolicy Apostolskiej Hanną Suchocką
[…] uzyskali akceptację Ojca Świętego dla mojej rezygnacji, o której jeszcze
nie miałem pojęcia […]. Ojciec Święty o niczym nie wiedział ani też nie znał
ubeckich materiałów na mój temat” (s. 173−174). Świadczyłoby to co najmniej
o naruszeniu ducha konkordatu (było to przecież już po kanonicznym przejęciu
archidiecezji, po zadeklarowanym poparciu papieża).
Nie mniej ciekawy jest wątek podpisania przez abp. rezygnacji z arcybiskupstwa warszawskiego. „Gdy rankiem 7 stycznia przygotowywałem się do
wyjazdu z domu biskupiego do katedry, nagle zjawili się ksiądz Nuncjusz,
ksiądz Prymas i ksiądz arcybiskup Michalik. Nuncjusz powiedział, że złożona
kilka dni temu moja propozycja rezygnacji z arcybiskupstwa warszawskiego
jest aktualna, bowiem ustalono ze Stolicą Apostolską, że moje ewentualne
zrzeczenie się zostanie przyjęte dziś na Mszy św. w katedrze. Byłem już tak
bardzo sponiewierany, a ponieważ z całego serca nie chciałem tej nominacji,
od razu wyraziłem zgodę na rezygnację. Wówczas Nuncjusz podsunął mi do
podpisania tekst zrzeczenia, które miałem wygłosić w katedrze. Podpisałem
je machinalnie, ale gdy w kilka chwil później przeczytałem je, zmieniłem jego
treść, ponieważ i tu przypisywano mi winę” (s. 195). Widzimy tu zatem cały
splot wydarzeń, które nie są znane powszechnie, a miały ogromne znaczenie
dla odbioru arcybiskupa w tym czasie przez społeczeństwo. I jeszcze jedno.
Swoją rezygnację abp Wielgus podpisał ok. 30 min przed ingresem. Jak to jest
zatem możliwe, że Ojciec Święty rezygnację tę przyjął, skoro nie był na ingresie?
Te i inne dokumenty każą wyciągnąć wniosek, iż sprawa abp. Wielgusa była
na długo przedtem rozpracowywana i precyzyjnie prowadzona. Wynika z nich,
110
KS. WOJCIECH GUZEWICZ
iż chciano za wszelką cenę nie dopuścić do objęcia przez abp. Wielgusa metropolii warszawskiej.
Wreszcie mało znany wątek nominacji na arcybiskupa tytularnego Viminacium. Oto jak przedstawia tę kwestię sam abp Wielgus: „Chociaż w ostatnich
miesiącach przeżyłem tyle złego, tyle nieuzasadnionych zarzutów i obelg, to
jednak pismo od kardynała Re w pełni mnie zaskoczyło. W uzasadnieniu jego
decyzji znalazło się stwierdzenie, że po kanonicznym objęciu archidiecezji warszawskiej nie wykonałem w niej żadnej czynności biskupiej. Nie przemawiało
to do mnie. Jestem przekonany, że był to tylko pretekst. Gdyby bowiem fakt, że
po 5 stycznia nie spełniałem żadnej posługi biskupiej, sprawiał automatyczne
zerwanie więzów z archidiecezją warszawską, to dlaczego mianowano mnie arcybiskupem seniorem tej diecezji i dlaczego ten stan trwał przez dwa miesiące?
Nie mogłem dociec, dlaczego zmieniono mój status. Komu na tym zależało? Kto
tak bardzo obawiał się mojej obecności w Warszawie? Komu przeszkadzałem?
Kto uczynił wszystko, by się mnie pozbyć. To są pytania, na które do dziś, mimo
że upłynęły już lata, nie otrzymałem odpowiedzi” (s. 245). Po przeczytaniu tych
i innych fragmentów książki może zrodzić się u czytelników również pytanie:
Czy to działanie było zgodne z prawem i czy nie krzywdziło arcybiskupa?
Książka ma nie tylko wartość historyczną, ale dokumentalną i wręcz wychowawczą. Powinni z niej skorzystać przedstawiciele wielu grup społecznych.
W dużej mierze skierowana jest do przedstawicieli władzy, bo to oni są odpowiedzialni za to, iż nie dano arcybiskupowi możliwości obrony, skorzystania
z cywilizowanych form procesowych. Można zadać też pytanie: Jak to możliwe,
aby w XXI w. w państwie, które mieni się demokratycznym, dochodziło do
„sądów kapturowych”? Warto też pamiętać, iż do oskarżeń medialnych dołączyli
niektórzy politycy sprawujący ważne funkcje w państwie. Na przykład Rzecznik
Praw Obywatelskich zamiast wystąpić w obronie prawa do dobrego imienia abp.
Wielgusa, powołał jakiś komitet przeciwko arcybiskupowi i wydał oświadczenie
potępiające hierarchę. Jakie miał do tego kompetencje? Książkę tę polecam także przedstawicielom mass mediów. Do tezy, że dzisiaj w Polsce media sterują
opinią publiczną, nie muszę chyba nikogo przekonywać, podobnie zresztą jak
i do tego, iż niektórzy dziennikarze są odpowiednio wynagradzani za to, żeby
tumanić społeczeństwo i udaremniać pewne inicjatywy (w tym wypadku chodziło o udaremnienie określonej nominacji kandydata uznanego za zdatnego przez
Stolicę Apostolską). Ale co to ma wspólnego z dziennikarstwem? Czy nie jest to
już terroryzm medialny? Czy nie została pogwałcona granica między wolnością
słowa a prawami osoby? Wreszcie książkę tę powinni przeczytać przedstawiciele hierarchii kościelnej, a także wszyscy wierni. Czy nie zostali kompletnie
zaskoczeni przez prześladowców abp. Wielgusa i czy w jego sprawie podjęto
właściwe działania? Książkę tę polecam wszystkim czytelnikom. Dostarczy im
wiele niezapomnianych wrażeń, natchnień, przemyśleń. Praca ta odznacza się
dodatkowym niebagatelnym walorem – napisana jest w sposób przystępny.
Niech Bóg daje dobre natchnienie wszystkim czytelnikom tej książki.
Download