Marek Krajewski Czy obrazy na nas działają. Zapomniane pytanie socjologii wizualnej? 1. Socjologia wizualna jest próbą wykorzystania wizualnych reprezentacji jako środków, które umożliwiają lub są pomocne w badaniach życia społecznego. Tym, co ją wyróżnia spośród innych subdyscyplin socjologii jest jednak nie tylko dostrzeżenie w procesów i obrazach jednej z wielu, a tu centralnej, form zjawisk społecznych, ale również uznanie, iż obiektywizacji w zachodnich społeczeństwach posiadają one bardzo wysoki statusu i wypełniają fundamentalne funkcje. Socjologia wizualna nie tylko więc używa obrazów jako narzędzia i przedmiotu analizy, ale też akcentuje, iż podstawowym wymiarem współczesnego życia społecznego jest kultura wizualna, procesy wytwarzania, dystrybucji i odbioru obrazów, doświadczanie za ich pośrednictwem rzeczywistości oraz traktowanie tej ostatniej jako obrazu, który można dowolnie modelować, przekształcać, korygować. Socjologia wizualna nie tylko więc wykorzystuje obrazy jako środek dokumentowania, czy ilustrowania procesów i zjawisk społecznych, ale również bada obrazy jako zapis reguł rządzących porządkiem społecznym, zaś społeczny ład analizuje jako urealnienie zasad określających, czym są wizualne reprezentacje. 2. Tak określony przedmiot zainteresowania tej subdyscypliny socjologii sprawia, iż dosyć zaskakujący jest w jej obrębie brak nie tylko odpowiedzi, ale też pytania o to, czy obrazy zasługują na przypisywany im tu status, a więc o to, czy na nas działają? Socjologowie wizualni zdają się tu nie tylko milcząco przyjmować, iż powszechna, twierdząca odpowiedź na to pytanie nie jest wystarczająca i zazwyczaj nie problematyzują pozytywnej relacji pomiędzy obrazami, a naszymi reakcjami na nie, ale posuwają się też do stawiania tezy o potędze obrazów, ich wszechwładzy, ich zdolności do kierowania naszymi działaniami. Pytanie o oddziaływanie obrazów jest więc pytaniem zapomnianym, ale to przeoczenie pozwala jednocześnie wykazywać, iż socjologia wizualna zajmuje się szczególnie istotnym aspektem rzeczywistości, a więc również ona sama jest istotna. 3. Dlaczego to pytanie, nie tylko w kontekście socjologii wizualnej, ale w ogóle, nie jest zadawane, albo zadawane jest bardzo rzadko? Przede wszystkim ze względu na pozorną oczywistość odpowiedzi na nie. Trudno jest bowiem odpowiedzieć „obrazy na nas nie działają” w takim społecznym kontekście, który ma charakter 1 wzrokocentryczny, zmedializowany, w którym każdy aspekt rzeczywistości jest nam dany przez obrazy, w którym twórcy wizualnych reprezentacji stają się bohaterami, gwiazdami i półbogami. Oddziaływanie obrazów w takim kontekście wydaje się nam być nie tylko oczywiste, ale stanowi jeden z podstawowych dogmatów na którym opieramy naszą tożsamości i które określają wyjątkowość czasu, w którym żyjemy. 4. Ta pozorna oczywistość faktu fundamentalnych społeczeństw oddziaływania obrazów stanowiąca jedną z części składowych zdrowego rozsądku obywateli zachodnich oraz rdzeń mitologii twórców, dystrybutorów i marketerów wizualnych reprezentacji, a także uzasadnianie istotności nauk zajmujących się badaniami wizualności, staje się problematyczna, gdy poprosimy o dowody świadczące o tym, że obrazy na nas działają, a więc gdy spytamy: skąd wiesz, że obrazy wywierają na nas jakikolwiek wpływ? 5. Zadawanie tego pytania wydaje się być kluczowe dla zdefiniowania kulturowego i społecznego statusu obrazów, ale jednocześnie udzielenie nań odpowiedzi przysparza nam licznych problemów z których zaledwie kila chciałbym wskazać. - Po pierwsze kłopoty z jej udzieleniem wynikają z tego, iż oddziaływania obrazów nie można zobaczyć bezpośrednio. Nie można ponieważ nie jesteśmy w stanie kontrolować procesów poznawczych jednostki, ale jesteśmy zdani na doświadczanie ich reprezentacji. Mogą być nimi reakcje psychofizyczne jednostki, zapisy aktywności jej mózgu i ruchów gałek ocznych, a także jej słowne bądź tekstowe wypowiedzi. Oddziaływanie obrazów nie jest więc nam dane bezpośrednio, ale poprzez reprezentacje stworzone przez człowieka, by reakcje na obrazy uczynić intersubiektywnymi. Oznacza to również, iż środki oraz narzędzia poprzez które określamy zakres i siłę oddziaływania obrazów mierzą przede wszystkim te reakcje, których obecność założono w obrębie danej kultury, które są możliwe do pomyślenia w jej ramach. Mówiąc jeszcze inaczej obiektywizacje, które uczyniliśmy wskaźnikami oddziaływana obrazów stanowią przede wszystkim zapis społecznych konwencji określających, jakie są możliwe do pomyślenia typy reakcji na obrazy oraz w jaki sposób powinny być one wyrażane, konwencji, którym podlegają zarówno jednostki, 2 jak i badacze. Pojawia się więc pytanie, czy to, co widzimy przyglądając się cudzym reakcjom na obrazy- to skutki ich oddziaływania, czy też tylko jeden z aspektów tego procesu i to taki, które dał się pomyśleć w obrębie określonej kultury? Dodatkowym problemem, który wynika z oparcia analiz oddziaływania obrazów na badaniu reprezentacji tego procesu jest trudność udzielenia jednoznacznej odpowiedzi na pytania, co te reakcje wywołuje: obrazy, czy tez jakiś inny czynnik, którego nie bierzemy pod uwagę i nie kontrolujemy. Mówiąc jeszcze inaczej nawet jeśli istnieje współbieżność pomiędzy ekspozycją reklamy, a zmianą zachowania konsumentów to nie możemy być pewni, czy zostało ono spowodowane pojawieniem się obrazu, czy tez innymi czynnikami, których nie uwzględniliśmy. Na podobnej zasadzie- nawet jeśli objawy radości, podniecenia, czy strachu pojawiają się w momencie ekspozycji obrazy, to skąd mam mieć pewność, że to on był przyczyną tych stanów, a nie jakiś inny czynnik, którego nie kontrolujemy. b. Po drugie, inny podstawowy problem, na który natrafiamy usiłując odpowiedzieć na pytanie, czy obrazy na nas działają polega na tym, że trudno oprzeć rozwiązanie tej kwestii na analizie wypowiedzi samych jednostek, ponieważ zazwyczaj odrzucają one sugestię, iż obrazy mogłyby działać właśnie na nie. W przekonaniach większości z nas obrazy nie oddziałują więc nigdy na mnie, ale zawsze na innych: słabiej wykształconych, młodszych, o niższym statusie, pochodzących z innej, traktowanej jako gorsza kultury, grupy etnicznej lub rasy. Oddziaływanie obrazów zakłada bowiem obecność szereg czynników, które są nie do pomyślenia się w zachodniej kulturze: wpływ przedmiotu na podmiot, obdarzenie materialnego obiektu cechami ludzkimi, słabość ludzkiego rozumu, irracjonalność, niezdolności do kontrolowania własnych reakcji na bodźce. Konsekwencją takiej postawy jest więc jednoczesne zakładanie, iż obrazy nie działają na oświeconych i ucywilizowanych, działają zaś na barbarzyńców, dzikich i wykluczonych. Takie założenie pozwala mi co prawda wyrazić różnicę pomiędzy nami, a nimi, ale niewiele wnosi do zrozumienia procesu oddziaływania obrazów. c. Trzeci podstawowy problem z udzieleniem odpowiedzi na interesujące nas pytanie polega na tym, że kiedy pytamy o oddziaływanie obrazów nigdy nie jesteśmy pewni, co na nas oddziałuje obraz, czy też kontekst w którym 3 zostaje on określające zaprezentowany pożądane lub użycia, społecznie odczytania wytworzone określonych instrukcje wizualnych reprezentacji. Mówiąc jeszcze inaczej nie wiemy, czy działa na nas obraz, czy też kultura wizualna, której jest on aspektem. Nasze reakcje na obrazy nie są przecież określone przez nie same: nie poszukujemy zazwyczaj w reklamowych plakatach prawdy o naszej egzystencji, zaś obrazy religijne nie są przez nas traktowane jako ozdoba, rzadko widzimy w malarstwie dokumentację życia społecznego, dużo częściej ekspresję lub spojrzenie ich twórcy, zazwyczaj nie śmiejemy się podczas oglądania dramatów i nie boimy podczas komedii. Oddziaływanie obrazów jest więc zazwyczaj zapośredniczone i uwzorowane poprzez społecznie wytworzone ramy interpretacj obrazów i metody ich klasyfikacji. Społeczeństwo nie tylko więc daje nam instrukcje określające jak tworzyć obrazy, ale określa również charakter relacji pomiędzy obrazem, a rzeczywistością (odbijanie, ślad, twórcze przetworzenie); definiuje możliwe użycia określonych reprezentacji wizualnych; ich preferowane odczytania. Mówiąc jeszcze inaczej zazwyczaj oddziałują na nas obrazy, a dopiero potem konkretny obraz, moje reakcje są najpierw określone poprzez reguły rządzące kulturą wizualną, które jestem uczestnikiem, a dopiero potem poprzez jej konkretny przejaw. 6. Kłopoty tego rodzaju można by mnożyć, ale jak się wydaje trzy powyżej wskazane kwestie są wystarczającym powodem, by wątpić o oczywistość odpowiedzi na pytanie: czy obrazy na nas działają? Konsekwencją uznania tych wątpliwości jest konieczność postawienia innych pytań. Dlaczego przyjmujemy, iż obrazy nas działają, dlaczego teza o ich oddziaływaniu posiada status dogmatu, dlaczego traktujemy ją jako jeden z nielicznych pewników w naszym niestabilnym świecie? Skąd wielokrotnie artykułowana teza o ich potędze, skąd przekonanie, iż określają one dziś sposób w jaki działamy, skąd tezy o medializacji, piktorializacji, wirtualizacji współczesnego świata? Możliwych odpowiedzi na te pytania jest przynajmniej kilka i za chwilę je przedstawimy, warto jednak już w tym miejscu zaznaczyć, iż łatwo je podważyć, że nie stanowią one wystarczającego uzasadnienia dla przyjęcia tezy o wszechwładzy i potędze obrazów. a. Po pierwsze podstawowym dowodem na poparcie tezy o oddziaływaniu, czy potędze obrazów czyniny fakt, iż one istnieją, że są w ogromnych ilościach wytwarzane, że ich produkcją zajmuje się bardzo wiele osób, że ich kreacja pochłania potężną ilość pieniędzy, czasu, wyobraźni, umiejętności. Jeżeli obrazy istnieją, to zgodnie teleologicznym charakterem 4 zachodnich społeczeństw są po coś, służą jakiemuś celowi, zaś ich wszechobecność dowodzi, iż ten cel wypełniają. Dowód na ich oddziaływanie jest więc bardzo kruchy i wynika raczej z przyjmowanego jako oczywiste założenia dotyczącego sposobu funkcjonowania społecznego świata, niż z relacji pomiędzy nami, a wizualnymi reprezentacjami. Ogromną rolę w tym wypadku odgrywają również zawodowe ideologie wytwarzających obrazy, których centralnym aspektem jest przekonania o ogromnej sile obrazów i ich zdolności do zmieniania ludzkich postaw, o wpływania ich na nasz sposób postępowania, a także swoisty kult, który czyni swoim przedmiotem artystów, fotografików i reżyserów filmowych. b. Drugim i dużo bardziej przekonującym dowodem oddziaływania obrazów stanowi wielość aktywności, które jednostki podejmują wobec nich. Mam tu na myśli takie aktywności jak: oglądanie obrazów i ilość czasu, którą tej czynności poświęcamy; kupowanie obrazów lub dostępu do możliwości ich zobaczenia; traktowanie wizualnych reprezentacji jako swoistych map rzeczywistości pozwalających się (poczynając od orientować w otaczającej nas reklam, pornografii, a na sakralnych przedstawieniach kończąc); podróże podejmowane po to, by zobaczyć obrazy ( pielgrzymki . podróżowanie po szlakach muzeów lub wystaw); ich kolekcjonowanie i traktowanie ich jako kapitału, podrabianie ich i w końcu również niszczenie, destruowanie. Czynności podejmowane przez nas wobec obrazów dowodzą nie tylko, iż je dostrzegamy, ale także że stanowią one przedmiot wokół którego działanie zostaje oplecione, na którym koncentruje się nasza uwaga. c. Trzecim dowodem na to, iż oddziaływania obrazów ma miejsce jest postrzeganie w nich katalizatora bardzo często gwałtownych, masowych reakcji. Nie wiemy oczywiście do końca, czy to obrazy były przyczyną rozruchów, manifestacji, pogromów, ale zjawiska tego typu są bardzo często wykorzystywane jako niekwestionowany dowód silnego oddziaływania wizualnych reprezentacji. Zakładanie takich reakcji związane jest przede wszystkim z obrazami, które podważają fundamenty naszej tożsamości lub zaprzeczają najbardziej podstawowym rozróżnieniom, na których opieramy nasz sposób doświadczania rzeczywistości, a więc z takimi, które pokazują to, czego istnienia zaprzeczamy, lub czego nie da się pomyśleć. Ten dowód jest przez nas traktowany jako podstawowy, zaś jego prawdziwość rośnie wraz z gwałtownością i masowością reakcji na określone obrazy. Problemem jest tu jednak to, że nie możemy być pewni, czy gwałtowne reakcje są implikowane przez obrazy, czy też przez 5 kontekst, w którym zostały umieszczone i komentarz, który im towarzyszył w medialnym lub politycznym przekazie. Nie wiem więc, czy gwałtowne antyzachodnie Mahometa, reakcje czy też pojawiły w się w rezultacie efekcie publikacji nagłośnienia i karykatur ideologicznego zagospodarowania tego faktu, potraktowania go jako dobrego pretekstu dla wyrażenia emocji i niezadowolenia spowodowanego przez zupełnie odmienne czynniki. d. Po czwarte dowodem oddziaływania obrazów ma być również stosowanie się do wzorów przez nie wyrażanych, naśladowanie zachowań, stylu życia, postaw, które są przez nie reprezentowane. Dowodem oddziaływania jest tu z jednej strony chęć upodobnienia się do osób przedstawionych na obrazach (modelek, gwiazd, idoli i celebrities) , z drugiej zaś traktowanie ich jako ramy poprzez którą rozumiemy i klasyfikujemy jednostki oraz zjawiska społecznego świata. Problemem tego typu obrazów, a więc tych, które wskazują jak działać możemy być tu do i interpretować rzeczywistość jest to, że nie końca pewni, co jest tu naśladowane: wzór przedstawiony w obrębie obrazu, czy też osoby, które go praktykują. Nie wiemy więc czy obrazy prezentują zupełnie nowe modele stylów życia i egzystencji, których użycie jest poprzez nie inicjowane, czy też tylko upowszechniają one istniejące już wzorce, których praktykowanie wywołały jednostki, a nie ich przedstawienia. a. Piątym dowodem oddziaływania obrazów mają być również takie konsekwencje ich obecności, których możliwości w zachodniej kulturze zaprzeczamy i które staramy się ukryć, a mianowicie bardzo silne, czysto behawioralne, automatyczne reakcji wywoływane przez wizualne reprezentacje. Zazwyczaj odrzucamy ich możliwość, bo zdradzają one słabość i niedostateczność kulturowo wyznaczonych i akceptowanych trajektorii interpretacji i odbioru. Od czasu do czasu w naszym polu widzenia pojawiają się obrazy, które budzą albo bardzo silne reakcje emocjonalne takie jak strach, obrzydzenie/wstręt, radość, albo wręcz wywołują reakcje psychofizyczne w postaci pocenia się, przyspieszenia rytmu serca, odruchu wymiotnego lub podniecenia. Zazwyczaj tego typu skutki wywołują obrazy, które są skrajnie nowe i ambiwalentne, a więc które pokazują to, co nie zostało kulturowo przepracowane lub to, czego istnieniu kultura zaprzecza. W tym wypadku jednostka nie dysponuje 6 poznawczymi narzędziami, które pomogłyby jej odpowiedzieć na pytanie co widzi, dlatego też reaguje niepokojem lub naturalnymi reakcjami fizjologicznymi, stanowiącymi tu rodzaj przedświadomego mechanizmu obronnego, który nie ma swoich podstaw w percepcji, ale raczej w odczuwaniu. Paradoksalnie jednak ten dowód jest marginalizowany, bo zaprzecza on naszej autodefinicji racjonalnych, wewnątrzsterownych podmiotów posiadających zdolność do samokontroli. b. Po szóste dowodem na oddziaływanie obrazów ma być również to, iż ich produkcja, reprodukowanie, upowszechnianie doprowadziło do radykalnych zmian społecznych, do wytworzenia społeczeństwa, określanego społeczeństwa ekranów, najczęściej całkowicie mianem nowego modelu zmedializowanego, wzrokocentrycznego, piktorialnego, imagologicznego. Społeczeństwo to radykalizuje motyw wzrokocentryzmu, bo zawęża dostępne nam dane wizualne do ich piktorialnych odmian, zaś samo skoncentrowane i zorganizowane jest wokół procesów produkcji i doświadczania obrazów. W tym wypadku jednak oddziaływanie obrazów dotyczy przede wszystkim porządku instytucjonalnego, nie zaś poziomu jednostkowego, choć w konsekwencji prowadzi do transformacji również tego ostatniego. e. Po siódme w końcu istotnym dowodem oddziaływania obrazów, czy wizualnych reprezentacji jest wielość badań, których celem jest wyjaśnienie w jaki sposób one działają. Paradoksalnie więc, ale zgodnie z zasadą dyskursywnego wytwarzania rzeczywistości, pomimo tego, iż nie mamy dobrych dowodów na oddziaływanie obrazów, badanie mechanizmu tego procesu sprawia, iż staje się on realny, staje się faktem. Bardzo więc często analizy, które próbują wyjaśnić charakter relacji zachodzącej pomiędzy obrazami, a jednostkami umacniają przekonanie, iż obrazy na nas oddziałują. 7. Możliwe odpowiedzi na postawione przez nas pytanie są więc kruche i niepewne, pozbawione wystarczających podstaw, ale jednocześnie są wystarczającym dowodem, iż problem oddziaływania jest istotny i powinniśmy go stawiać. Być może dobrym sposobem na jego rozwiązanie jest potraktowanie obrazów jako po prostu jednego z wielu bodźców pojawiających się w polu naszego widzenia i zapytanie o jego specyfikę. Zapytajmy więc o to, na czym polega unikalność obrazów jako bodźców, bo być może to tu kryje się rozwiązanie problemu oddziaływania obrazów. 7 8. Podstawowa i fundamentalna odpowiedź na pytanie o specyfikę obrazów jako bodźców, a tym samym o to, czy na nas one wpływają wydaje się być bardzo prosta. Sprowadza się ona do wskazania, iż podstawowym źródłem oddziaływania obrazów jest fakt, iż są one bodźcami, które sprawiają nam ogromne problemy poznawcze, ponieważ są ambiwalentne. Konsekwencją ich wieloznaczności jest z jednej strony ich zdolność przyciągania uwagi poprzez wzbudzanie poznawczego niepokoju, z drugiej zaś otwartość na wielość możliwych użytków, które można z nich uczynić, a więc fakt, iż ich odbiór i interpretacja staje się procesem ekspresyjnym, który więcej mówi o odbiorcy obrazów, niż o ich twórcy. 9. Każdy z percypowanych przez nas obrazów może być rozpatrywany na czterech podstawowych płaszczyznach określonych przez cztery możliwe formy jego istnienia: po pierwsze obraz jest po prostu jednym z bodźców; po drugie szybą/ dziurką od klucza, po trzecie komunikatem, po czwarte przedmiotem, obiektem materialnym. Wyodrębnienie tych poziomów jest o tyle pomocne, że pozwala dostrzec wielość wymiarów wieloznaczności obrazu, a tym samym wyjaśnić lepiej specyfikę ich oddziaływania. a. Obraz jest przede wszystkim jednym z wielu bodźców, które są przez nas percypowane, ale jednocześnie jest bodźcem specyficznym, ponieważ już w momencie pojawiania się go w polu naszej uwagi zaczyna sprawiać nam kłopoty poznawcze. Podstawowa trudność, której tu doświadczamy polega na tym, że musimy zadecydować, co widzimy: przedmiot materialny, a więc dwuwymiarową płaszczyznę pokryta plamami, liniami i punktami, obraz, a więc jak powie John Berger widok, który został utrwalony przy pomocy określonej techniki przez człowieka traktującego ten typ działania jako formę komunikacji, czy też samą rzeczywistość, która nie tyle została przedstawiona, co jest raczej reprezentowana poprzez obraz funkcjonujący tu w rodzaju okna, albo dziurki od klucza poprzez które możemy widzieć po prostu świat. Ten problematyczny, że specyficzny opiera się proces na decyzyjny nie do jest końca tym bardziej uświadomionych przesłankach. Nasze procesy poznawcze rozgrywają się bowiem zarówno na poziomie całkowicie świadomym, jak i nieświadomym, czasami informacje są przez nas przetwarzane w sposób płytki, czasami zaś głęboki i z pełnym zaangażowanie, czasami korzystamy z naszej pamięci by zinterpretować obrazy, a czasami to one powodują pojawienie się wspomnień. Zaklasyfikowanie obrazu do której z tych trzech kategorii 8 oznacza trzy różne tryby jego oddziaływania, ale nie eliminuje podstawowej własności obrazów, jaką jest ich wieloznaczność. b. Jeżeli obraz zostanie zinterpretowany jako szyba, poprzez którą widać rzeczywistość to pojawią się kolejne ambiwalencje: na obrazie co prawda widać rzeczywistość, ale odmienioną pomimo podobieństwa do świata realnego: prostokątną, płaską, wykadrowaną, nieruchomą, pomniejszoną, oddzieloną od większej całości ramą. Potęga obrazów implikowana jest więc ich dwuznacznością: reprezentują one bowiem one rzeczywistość, ale same rzeczywistością nie są, posiadają zupełnie odmienne od jej jakości. Mówiąc jeszcze inaczej dają nam one szanse na obcowanie ze światem, ale przy jednoczesnym zasugerowaniu, iż nie jest to świat. Na podobnej zasadzie działa na nas ich inny aspekt. Obrazy są bowiem przedmiotami niemożliwymi, bo jak powie Wiaczesław Demidow nie istnieją rzeczy, które są jednocześnie dwu i trójwymiarowe, zaś wizualne reprezentacje mają właśnie taki charakter. Ich oddziaływanie jest więc również przyzwyczajeniom w tym wypadku poznawczym, skutkiem sposobom w zaprzeczania jaki naszym kategoryzujemy otaczającą nas rzeczywistość. Innym wymiarem ambiwalencji obrazu jako szyby, reprezentacji rzeczywistości jest wskazanie, iż obrazy dostarczają nam zupełnie nowego doświadczenia czasu i przestrzeni. Wytwarzają one bowiem wrażenie, iż przedmiot w nich przedstawiony jest jednocześnie bliski i daleki, obecny i już nieistniejący. Reagujemy na obrazy silnym pobudzeniem emocjonalnym również dlatego, że za ich sprawą stajemy się uczestnikami reprezentowanych przez nie zdarzeń, ale jednocześnie nie jestem w stanie na nie reagować. Obrazy nakładają na nas bardzo silne zobowiązanie moralne, bo czynią mnie świadkiem przedstawionych w nich zdarzeń, ale jednocześnie zwalniają mnie z niego, ponieważ definiują mnie jednocześnie jako widza. c. Obraz, w mniej naiwnym od powyższego spojrzeniu jest przede wszystkim traktowany jako komunikat, a więc jako intencjonalnie stworzony obiekt, którego celem jest przenoszenie znaczeń. Również na tym poziomie, a może tu przede wszystkim widoczna jest wieloznaczność obrazów i to wielowymiarowa. Są one po pierwsze znakami ikonicznymi, ale podobieństwo pomiędzy nimi, a przedmiotami jest czysto umowne, bo jak powie Umberto Eco, obraz strumienia wcale go nie przypomina. Ikoniczność polega więc raczej na tym, że obraz przedstawia obiekt poprzez zasugerowanie podobieństwa wobec niego, ale też poprzez 9 demonstruje różnicę pomiędzy sobą a nim, jest więc jednocześnie podobny i różny, niemożliwy do pomyślenia. Ikoniczność nie polega więc na podobieństwie, ale na komunikowaniu podobieństwa i różnicy jednocześnie. Obrazy są również indeksami, czasami, jak w wypadku fotografii traktujemy je jako ślady, tego, co zostało przy ich pomocy przedstawione, ale jednocześnie mamy świadomość, iż ślady te stworzono ludzką ręką, aby czegoś dowieść. Pomimo tego, iż obraz, zwłaszcza w zachodniej kulturze jest traktowany jako dowód, iż coś miało miejsce, wykorzystuje się go jako środek identyfikacji osób, czy też jako podstawę stawiania diagnozy w medycynie, to mamy jednocześnie świadomość, iż nie ma on charakteru naturalnego, jak włos pozostawiony przez przestępcę na miejscu zbrodni, ale że stworzono go właśnie po to, by czegoś dowieść. Po trzecie obrazy są również znakami symbolicznymi, ale również ambiwalentnymi, bo jak powie Paul Messaris syntaktycznie niezdeterminowanymi, co oznacza w tym wypadku brak jasnych reguł określających komunikowanie za ich pomocą, niejasność tego, co stanowi w obrazie odpowiednik fonemów, brak jasno wyartykułowanych reguł tworzenia komunikatów przy ich pomocy. Obrazy są więc wieloznaczne jako syntagmy, zaś ich cechą gatunkową wydaje się być mówienie nie wprost, które wymusza na widzu duże zaangażowanie, uruchamia bardzo subiektywne wspomnienia, odczucia, odsyła do bardzo osobistych doświadczeń, które są podstawą do wnioskowania o znaczeniach obrazów. Siłą obrazów polega więc w tym wypadku na tym, iż poprzez swoją niejednoznaczność uaktywniają one bardzo często ukryte i nieuświadomione aspekty jednostkowej subiektywności. Mówiąc jeszcze inaczej siła obrazów polega na ich zdolności do pokazywania tego, co niewidoczne- emocji, wspomnień, sposobu postrzegania rzeczywistości, ale nie poprzez ich wizualne reprezentowanie, ale raczej poprzez ich katalizowanie u patrzącego na nie. Ambiwalencja na omawianym przez nas poziomie obrazów, jak komunikatów a co za tym idzie ich oddziaływanie zdaje się wynikać z jeszcze jednego wymiaru, a mianowicie z tego, iż posiadają one zdolność prezentowania nie tyle rzeczywistości, ale raczej sposobu jej postrzegania przez tworzącego obraz. Również w ty wypadku są one wieloznaczne, bo czynią widzialnym to, co zazwyczaj ukryte, a więc subiektywność drugiej osoby. Ten fakt po części choćby wyjaśnia dlaczego tak trudno jest być artystą- tym, czego doświadczamy patrząc na jego dzieło jest bowiem jego subiektywność. 10 d. Ostatni wymiar w którym obraz jest nam dany to jego materialność. Również tutaj ambiwalencji: przedmiotów skrawkiem mamy z jednej najniższej tkaniny, ale do czynienia bowiem rangi, z strony są dosyć obrazy kawałkami jednocześnie wysokim są należą papieru, niesłychanie do poziomem kategorii deskami lub wartościowe, obdarzane nabożnym szacunkiem, celebrowane, traktowane jak relikwie lub obiekty sakralne. Osoby, które je tworzą uzyskują często bardzo wysoki społeczny status, zaś ich wykonywanie nie jest traktowane jako jeden z wielu zawodów, ale raczej jako powołanie lub dar od Boga. Co więcej przedmioty te traktowano bardzo często po prostu jako święte, nie tyle jako przedstawienie, co raczej jako aspekt tego, co transcendentne. Również współcześnie obrazy idoli traktowane są jako forma ich obecności, która wymusza paraspołeczne relacje w jakie wchodzi z tym przedmiotem jednostka. 10. Założyliśmy więc, że obrazy na nas działają, choć dowody są na to kruche. Proces ten, jak staraliśmy się dowieść jest przede wszystkim funkcją zdolności obrazów do budzenia poznawczego niepokoju, która płynie z faktu ich wieloznaczności jako bodźców. Niepokój zawsze aktywizuje jednostki, zaś tym, co widzimy dzięki wizualnym reprezentacjom jesteśmy przede wszystkim my sami- widzowie. Patrząc na obrazy widzimy więc przede wszystkim nas samych, bo wizualne reprezentacje posiadły zdolność do uaktywniania naszej subiektywności, do zmuszania nas do eksternalizacji głęboko skrywanych aspektów naszego ja, do uruchamiania naszej pamięci i wspomnień. Są one jednocześnie czymś więcej, niż nasze odbicie w lustrze, bo pokazują przede wszystkim to, czego na co dzień nie widzimy, nie pamiętamy, co wyparliśmy lub z czego istnienia nie zdajemy sobie sprawy. Tajemnica oddziaływania obrazów wynika więc przede wszystkim z tego, że są one naszym cieniem, tajemniczym alterego, które przypomina o przebiegu naszych biografii. Tekst wystąpienia podczas V Tygodnia Nauk Humanistycznych w Białymstoku w maju, 2006 roku. 11