Wanda Markowska

advertisement
EROS I PSYCHE
Na zakończenie naszej opowieści o bogach Grecji przywołajmy raz jeszcze imię tego, bez
którego nie masz szczęścia i radości na świecie, imię władnącego sercami bogów i ludzi Erosa.
Spotykaliśmy go już nieraz na olimpijskich pokojach, jego zwinna postać przemykała się poprzez
wszystkie przygody sercowe Olimpijczyków i śmiertelnych, on bowiem posiadał moc, wobec której
słabli najpotężniejsi. Mocą tą była miłość.
Rozmaicie sobie starożytni wyobrażali Erosa. Jedni twierdzili, że jest on tak stary jak sama
Gaja przedwieczna i że razem z nią, Matką-Ziemią, powstał samorodnie z Chaosu nieogarnionego,
bez niego bowiem, bez zapładniającej wszystko miłości nie mogłoby rozkwitnąć życie na ziemi. Byli
tacy, którzy, czcili Erosa jako najpotężniejszego z bogów, widząc w nim uosobienie siły
elementarnej rządzącej całą naturą. Filozofowie i poeci głosili jego chwałę, czcząc w nim istotę,
która obdarza świat radością istnienia, jest najwyższa ozdobą życia, łącząc w sobie doskonałe
piękno, dobro i prawdę.
Najczęściej jednak pojawia się w mitach Eros jako znany nam już figlarny synek Afrodyty,
którego miała z wojowniczym Aresem. Przedstawiano go sobie jako nagiego, złotowłosego
chłopczyka ze skrzydełkami u ramion, psotnego „urwisa, pełnego zniewalającego wdzięku.
Podobno w niewiele chwil po swym narodzeniu miał on sporządzić sobie sam mały łuczek i
strzały z cyprysowego drzewa, na każdej zaś strzale osadził złote lub ołowiane ostrze. Złote strzały
przynosiły trafionym miłość szczęśliwą, ołowiane bezwzajemną. Siłę swych pocisków wypróbował
mały bożek najpierw na zwierzętach, a kiedy spostrzegł, że i najdziksze lwy obłaskawia swą bronią,
jął beztrosko miotać swe maleńkie groty w serca bogów i śmiertelników. Nikt nie mógł mu się
ostać, wszystkich pokonał boski figlarz, wobec potęgi miłości niczym była moc samego Dzeusa
Chmurowładcy. Wkrótce cały Olimp ze wszystkimi swymi mieszkańcami zaznał słodyczy i utrapień
miłosnych, a skrzydlaty sprawca tego zamętu, uzbrojony w swój łuk i strzały, ze śmiechem i
pustotą przebiegał komnaty boskich pałaców patrząc z wesołym błyskiem w oczach na swe ofiary,
w których piersiach zapalił ognie namiętności. Mimo ran serdecznych, jakie im zadawał, kochali go
wszyscy, nawet ci, których pokarał strzałą nieszczęśliwej miłości. Dzeus pozwalał pięknemu
swawolnikowi bawić się swymi gromami, Apollo użyczał mu kitary, Ares z uśmiechem
przypatrywał się figlom swego synka, który nieraz sięgał po ojcowski hełm. Posejdon nie bronił mu
trójzębu, Hermes często przypinał mu do stóp swe skrzydełka, Dionizos zaś dawał mu do zabawy
swój tyrs opleciony liśćmi winnej latorośli. A już boginie wprost rozpieszczały małego Erosa nie
szczędząc mu pocałunków, pieszczot i przymilnych słówek.
Afrodyta, jego rodzona matka, nie miała nad nim władzy i niejeden raz bywała ofiarą jego
miłosnych grotów. Skrzydlaty synek rej wodził w jej orszaku, a za nim ciągnęli wesoły Hymen —
bóg małżeństwa, syn Dionizosa i Afrodyty, Himeros o marzących oczach, budzący miłosne
tęsknoty, i bożek namiętnego pożądania Potos, i wymowna Pejto, boginka miłosnej namowy;
czasem dołączały się do tej swawolnej gromady kapryśna Tyche, bogini szczęśliwego trafu, i
zwabione śmiechem wdzięczne Charyty, a bywało i Dionizos, pan wina i radosnej ekstazy, pojawiał
się na dworze złotej Afrodyty przywędrowawszy z lasów.
Nadszedł jednak czas, kiedy z małego urwisa wyrósł młodzieniec cudownej urody.
Zrządzeniem wszechwładnego Losu musiał on, dawca miłości, sam zaznać mocy tego uczucia.
Pokochał piękną śmiertelniczkę, córkę jednego z królów, panujących na ziemi. Nazywała się
Psyche, co znaczy „dusza". Psyche była istotą tak skończenie piękną, że ludzie w świętym
uwielbieniu widzieli w niej nową, ucieleśnioną Afrodytę i oddawali królewnie cześć boską. Pogasły
ognie na ołtarzach prawdziwej bogini piękności, zimny popiół pokrył palemka niedawno jeszcze
dymiące tłustymi ofiarami, posągi Cyprydy stały zapomniane, nie uwieńczone kwiatami, wszyscy
bowiem wznosili modły do Psyche, czcząc piękność dziewicy świętymi obiatami i rzucając jej
kwiecił pod stopy.
Wielka to była dla Afrodyty obraza. Bogini srodze dotknięta zdrada swych wiernych
przywołuje Erosa i rozkazuje mu wzbudzić w sercu rywala miłość do najnędzniejszego stworzenia
na ziemi. W ten sposób chciała ukarał tę śmiertelną piękność, która ośmieliła się przyjmować od
ludzi hołdy należni bogini.
Lecz Eros na widok Psyche zapomniał o rozkazach matki, w nim samym bowiem zrodziła się
miłość do cudnookiej królewny. Na skrzydłach Zefira przenosi Psyche na wysoką górę, ukrywa ją w
pałacu ze złota, cedru i kości słoniowej i czyni swą oblubienicą. Przylatuje do niej co noc pod
osłoną ciemności i opuszcza wybrankę przed świtem, tak że nigdy za dnia Psyche nie widziała
swego ukochanego. Gdy się skarżyła przed nim na samotność, przestrzega ją Eros, by nigdy, póki
czas nie nadejdzie, nie próbowała ujrzeć jego twarz« jeśli nie chce przerwać ich szczęścia i
sprowadzić na się najcięższej niedoli.
Tymczasem dwie zamężne siostry Psyche starały się odszukać zaginioną i wreszcie
odnalazły ją w jej wspaniałym pałacu. Odtąd zazdrość nie dawały im spokoju. Postanowiły w końcu
podstępem pozbawić siostrę szczęścia. Gdy Psyche skarżyła się przed nimi, że nigdy jeszcze nie
oglądała swego małżonka w jasności słonecznej, zawistnice wmówiły łatwowiernej, że pewnie
dlatego mąż jej unika światła, bo jest odrażającym smokiem i tylko czeka sposobności żeby ją
połknąć wraz z dziecięciem, które się narodzi z ich związku. Jeśli więc Psyche chce ocalić życie,
niechaj weźmie ostry nóż do ręki, zapali nad łożem lampkę oliwną, a potem bez namysłu zada cios
śmiertelny obrzydłemu potworowi.
Biedna Psyche, przerażona słowami starszych sióstr, których nawykł od dzieciństwa
słuchać, drży, waha się, wątpi i płacze, miotana niepokojem i trwogą.
Nadeszła noc i jak zwykle pojawił się przy niej stęskniony Eros, darzyl ukochaną gorącymi
pocałunkami. Kiedy zasnął, wówczas Psyche, pomni rady swych sióstr, chwyta nóż i zapaliwszy
lampkę oliwną pochyla się nad śpiącym. Na widok Erosa wypuszcza nóż z dłoni; w niemym
zapatrzeniu stała Psyche nad łożem nie mogąc oczu oderwać od postaci skrzydlatego boga.
Wtem kropla rozpalonej oliwy spadła z lampki, trzymanej drżącą dłonią na nagie barki
Erosa. Oparzony zerwał się bóg z posłania i ujrzawszy nad swym wezgłowiem Psyche wyczytał z jej
oczu całą prawdę. Zasmucony musiał opuścić swój podniebny pałac i pozostawić Psyche na pastwę
rozpaczy, sam zaś powrócił w dom swej matki, Afrodyty.
Na próżno biedna Psyche szukała swego boskiego kochanka po całej ziemi w nadziei, że
zdoła w końcu przebłagać jego gniew. Wreszcie stanęła w progach pałacu Afrodyty, by z pokorą
wydać się sama w ręce swej boskiej nieprzyjaciółki za cenę ujrzenia ukochanego. Afrodyta,
gniewna i pełna obrazy, pragnie zguby królewny, więc też wydaje jej rozkazy niemożliwe do
spełnienia dla śmiertelnej.
Miesza stóg żyta, jęczmienia i prosa, dosypuje miary maku, grochu, bobu i soczewicy, a
potem każe biedaczce do wieczora rozdzielić tę mieszaninę i poukładać ziarna z osobna, wedle
gatunku.
Za sprawą Erosa, który czuwał z dala nad swą wybranką, wykonują tę pracę za Psyche
żwawe mrówki i o oznaczonym czasie Afrodyta znajduje ziarno pięknie uporządkowane i usypane
w stosy.
Wówczas rozgniewana bogini rozkazuje, by Psyche przyniosła jej motek złocistego runa z
grzbietów owiec pasących się nad rzeką.
Nie wiedziała Psyche, że owce te były wściekłe, nie pozwalały dotknąć się żadnemu
pasterzowi, twardymi rogami przebijały każdego, kto usiłował się do nich zbliżyć, gryzły i kopały, a
ukąszenie ich jadowitych zębów niosło śmierć niechybną.
I tym razem Eros chroni ukochaną od pewnej zguby i każe trzcinie nadrzecznej ostrzec
królewnę przed grożącym jej niebezpieczeństwem. Za radą trzciny Psyche zebrała pasma złotego
runa z drzew i krzewów, gdzie je pozostawiły pasące się owce i z pełnym naręczem zjawiła się
przed boginią. Afrodyta na widok Psyche zmarszczyła brwi z niezadowoleniem i nową, stokroć
bardziej niebezpieczną pracę wyznaczyła swej nieprzyjaciółce.
Rozkazała jej mianowicie przynieść sobie kubek wody z czarnego źródła leżącego w sercu
gór, tam skąd spływają wody w podziemie Hadesu i zasilają nurty świętego Styksu. Zbladła Psyche
z lęku usłyszawszy ten rozkaz jeszcze bowiem żaden śmiertelnik nie odważył się zbliżyć do
strasznego źródła, którego strzegły smoki piekielne.
Wszelako sam Dzeus postanowił ocalić Psyche i zesłał jej z Olimpu orła swego na pomoc.
Ptak pochwycił kryształowy kubek z rąk Psyche, pofrunął na szczyty górskie i zawisnąwszy nad
rozpadliną, z której tryskało czarne źródło, zaczerpnął wody z kipieli, nim smoki ogniste zdołały się
nań rzucić, lak więc i to zadanie zostało spełnione.
Jednakże czas cierpień i rozłąki z ukochanym jeszcze się dla Psyche nie skończył. Czekała ją
ostatnia, najstraszniejsza próba. Oto matka Erosa wręczyła jej drogocenną puszkę z takim
rozkazem: Psyche ma zstąpić w mroki Hadesu, stanąć przed panią podziemi, Persefoną, i poprosić
władczynię piekieł w imieniu Afrodyty, by napełniła puszkę boskimi wonnościami podnoszącymi
piękność nieśmiertelnych bogiń.
Psyche w przerażeniu już chciała się życia pozbawić i wstąpiwszy na wysoką wieżę miała
się z niej rzucić w przepaść, gdy nagle za sprawą Erosa usłyszała głos z wieży: Niechaj nie waży się
targać na swe życie. Czeka ją szczęście i miłość, nie wolno jej tylko iść w głębie Hadesu z pustymi
rękami, w każdej musi nieść słodki placek z miodem, w ustach zaś niechaj ukryje dwa obole.
Miodownikami ułagodzi strasznego Cerbera, pieniążkami zaś opłaci Charonowi przewóz tam i z
powrotem przez tonie Styksu.
Stało się tak, jak mówił głos z wieży. Psyche szczęśliwie przebyła otchłanią piekieł i z puszką
napełnioną przez Persefonę boskimi pachnidłami powróciła na świat witając z radością światło
Heliosa nad głową.
Lecz nagle opanowała królewnę niepowstrzymana chęć otwarcia cudownej puszki.
Zapragnęła uszczknąć nieco z jej boskiej zawartości, by stać się piękniejszą i bardziej godną swego
ukochanego.
Zaledwie tylko Psyche uchyliła wieka puszki Persefony, zapadła w sen nieprzespany ze
styksowych zesłany oparów.
Gdy tak leżała bez czucia u wyjścia z Hadesowych czeluści, zjawił się nad nią Eros, który po
wielu wędrówkach wreszcie ją tu odnalazł.
Pocałunkiem zbudził śpiącą Psyche do życia, odtąd pełnego boskiej szczęśliwości. Dzeus
uproszony przez niego zezwolił mu wreszcie na jawne poślubienie ukochanej i przyrzekł ułagodzić
gniew Afrodyty.
Wkrótce odbyły się na Olimpie zaślubiny młodej pary. Hermes podaj narzeczonej Erosa
puchar z boskim nektarem i oto Psyche stała się nieśmiertelna i na wieczność całą połączyła ją z
Erosem miłość zwyciężająca śmierć.
Download