Untitled

advertisement
7ASADY MECHANICZNE]
« IP R A W V G L E B Y
%
J LA UŻYTKU P R A K T Y C Z N Y C H R O L N I K Ó W
I U C Z N I Ó W S Z KÓŁ ROLNI CZYCH
NAPISAŁ
J AN F E L I K S S I K OR S K I
b. a s y s te n t i d o c e n t k ra j. w y ższej szk o ły ro ln iczej w D u b lan ach , b. p ro fe s o r chem ii ro ln icz e j
i n a u k i ro ln ic tw a i e m e ry to w a n y d y re k to r k ra jo w e j ś re d n ie j szk o ły ro ln ic z e j w C zernichow ie
WYDANIE DRUGIE
f*
WARSZAWA: E. WENDE i Ska
LWÓW: H. ALTENBERG, G. SEYFARTH, E. WENDE i Ska
1 M
4 S>
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE.
p BIBLIOTEKAW
{% G ł t a f/J
4 3 Ą 3 G 3
Z drukarni J a k u b ow sk iego i Sp. w e L w ow ie, P iek arsk a 11.
2) m
o i h
A-
P A MI Ę C I
NIESTRUDZONEGO NAUCZYCIELA I NIEZWYKŁEGO PRACOWNIKA
NA NIWIE GOSPODARSTWA WIEJSKIEGO
ś.
p.
W ŁADYSŁAW A LUBOMĘSKIEGO
B. PR O FE SO R A ROLNICTW A I ORGANIZACYI GOSPODARSTW A W IEJSK IE G O , ORAZ
DYREKTORA KRAJ. W YŻSZEJ SZKOŁY ROLNICZEJ W DUBLANACH, B. PROFESORA
STUDYUM
ROLN ICZEG O
PRZY
UNIW ERSY TECIE JAGIELLOŃSKIM
W KRAKOW IE
POŚW IĘCA
WDZIĘCZNY UCZEŃ
A
ł
SPIS RZECZY.
Str.
Przedm ow a do p ierw szego w y d a n i a ............................................................................ VII
P rzedm ow a do drugiego w y d a n i a ........................................................................................ X
r
CZĘŚĆ I.
T e o rety czn e zasady uprawy m echanicznej.
Rozdział
I. W ym agania roślin upraw nych w zględem roli . . . .
3
R o z d z i a ł II. Budow a, czyli struktura r o l i .............................................................. 9
R o z d z i a ł III. Z achow anie się roli o dobrej strukturze w obec w ym agań
roślin u p r a w n y c h ..................................................................... 32
R o z d z i a ł IV. W arunki i środki uzyskania dobrej struktury w glebie
. 40
R o z d z i a ł V. W p ływ y utrzym ujące i niszczące dobrą strukturę gleby
. 51
R o z d z i a ł VI. Zadania i cel m echanicznej upraw y gleby
. . . .
59
CZĘŚĆ II.
O narzędziach i ich pracy.
Rozdział
I. N arzędzia służące do upraw y m echanicznej i ich praca
. 65
1. N arzędzia r ę c z n e ....................................................................................... 65
Ł o p a t a ................................................................................................ 66
M o t y k a ................................................................................................68
G r a c a ................................................................................................ 69
G r a b i e ................................................................................................ 69
2. Narzędzia s p r z ę ż a jn e ...................................................................... . 6 9
a) Pług . . . .
70
b) B r o n a ................................................................................................83
Spulchniacz v el d r a p a c z ...................................................86
Ekstyrpatory, grubery i kultyw atory
. . .
87
c) W a le c ................................................................................................88
dj W ł ó k a .......................................................................................92
R o z d z i a ł II. W ykonanie pracy pługiem . Orka czyli oranie . . . .
93
1. Orka w grzbiety czy li k o z ł y .......................................................... 102
2. Orka p ł a s k a .............................................................................................. 103
3. Orka w składy i z a g o n y ................................................................... 108
Sposoby orania składów szero k ich ................................................. 117
Sposoby orania składów średnio-szerokich .
.
.
.125
Sposoby orania składów w ązkich i zagonów
.
.
. 126
p 0 z d z i a ł III. W ykonanie pracy b r o n ą ................................................................... 136
S ikorski, Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
VI
.
S tr.
R o z d z i a ł IV. W ykonanie pracy wałkiem , czyli w ałow anie . . . .
151
R o z d z i a ł V. Narzędzia służące do prac pielęgnacyjnych i ich praca
. 157
R o z d z i a ł VI. Narzędzia m otorowe i ich p r a c a ................................................. 160
CZĘŚĆ III.
P oszczególn e uprawy w praktyce.
I. Rodzaje u p r a w y .................................................................................... 167
1. Uprawa za gon ow a ................................................................................... 167
2; Uprawa p ł a s k a ...................................................................................171
3. Uprawa redlinow a albo g r o b e l k o w a ........................................ 172
4. Uprawa g ł ę b o k a ................................................................................... 173
R o z d z i a ł II. Uprawa jako c a ł o ś ć .................................................................................... 181
1. Uprawa gruntów ciężkich i le k k ic h ........................................ 184
2. N iszczenie c h w a s t ó w ................................................................... 189
3. Uprawy j e s i e n n e ...................................................................................197
4. Uprawa m iędzy dwom a p ł o d a m i ................................................. 201
Uprawa pod zboża j a r e ................................................................. 202
Uprawa pod o k o p o w i z n y .................................................................203
Uprawa pod l i ś c i a s t e ..........................................................................206
5. Uprawa u g o r ó w ...................................................................................207
6. Uprawki na z a s i e w a c h .......................................................... 213
Rozdział
Indeks
217
PRZEDMOWA
do p i e r w s z e g o w y d a n i a .
Ulegając zaszczytnem u w ezw aniu Szanow nych W ydaw ców „Bi­
blioteki rolniczej“, podjąłem się opracow ania podręcznika dla m echa­
nicznej upraw y gleby. L iteratu ra nasza rolnicza jest tak ubogą,
a potrzeba podręczników w tym w łaśnie dziale nauki rolnictw a tak
pow szechnie odczuw aną, że pow ierzone m i zadanie podjąłem jako
poniekąd swój obow iązek, nie tając przed sobą licznych trudności
tego przedsięwzięcia.
P odręcznik ten w pierw szym rzędzie przeznaczony dla rolników
praktyków , którzy w praw dzie słusznie utrzym ują, że nie mogą tra ­
cić dużo czasu na studyow anie traktatów naukow ych, ale posuw ają
się nieraz za daleko, żądając zawsze przepisów niezaw odnych i z w iel­
kim sceptycyzm em , jeśli nie zupełną negacyą, odnosząc się do wszyst­
kiego, co zaw iera ogólniejsze teoretyczne zasady, uwzględniające
najrozm aitsze okoliczności. P rzy dzisiejszym stanie nauki rolnictw a,
chcąc w im ię jej działać na szerszy ogół rolników , nie podobna obejść
się bez teoretycznych uzasadnień przy om aw ianiu podstaw ogólnej,
czy szczegółowej u p raw y roślin. To też, poświęcając może do pe­
wnego stopnia popu larn o ść niniejszej pracy, nie w ahałem się w pierw ­
szej jej części podać teoretycznych zasad upraw y gleby, opierają­
cych się jednak na takich w iadom ościach z nauk przyrodniczych,
które nie m ogą być obcem i żadnem u z ogólnie w ykształconych ro l­
ników. W drugiej części, k tóra zajm uje się narzędziam i, służącemi
do u praw y i w ykonyw aną przez nie pracą, głów ny nacisk położyłem
na jej praktyczne znaczenie. Niema więc tam ani teoryi pługa,
bronv i t. p., ani szczegółowego opisu i uzasadnienia konstrukcyi
narzędzia, ale za to są zebrane wszelkie w skazów ki praktyczne, jakie
przy w yborze i ocenieniu narzędzia, nie z punktu w idzenia m echa­
niki stosowanej, ale z punktu praktyki rolniczej mogą być pożytecznenii. 1° sam o dotyczy rozdziałów , pośw ięconych w ykonyw aniu
pracy różnem i narzędziam i. Nie ograniczyłem się tu na prostem w y­
l i c z e n i u usług, jakie daje to lub owo narzędzie, co jest przew ażną treścią
VIII
podręczników niemieckich, ale przeciwnie, uw ażałem za stosowne opisać, choćby najkrócej, sposób w ykonania pracy, a rzecz całą objaśnić rysunkiem . Tym sposobem część ta może służyć jako poradnik
nie tylko dla praktyka, korygując lub uzupełniając pew ne w iadomości, ale i dla początkującego rolnika, który przy jej pomocy może
się nauczyć prow adzenia roboty. Rozmiary książki, niezależne w całości ode mnie, nie pozwoliły na w yczerpanie wszelkich wskazówek,
sądzę jednak, że nie zostało pom iniętem nic z najważniejszych sposobów wykonywania robót różnem i narzędziami.
Część trzecia przedstaw iała największe trudności do pokonania.
Pom ijając już bowiem, że całość upraw y, jako pewien przepis, m usi
się liczyć z konkretnym i miejscowymi stosunkam i i być om aw ianą
na tle wymagań danej rośliny, co nie może być treścią ogólnych za­
sad upraw y, a co pow odow ać m usi liczne zastrzeżenia i odw oływ a­
nia się do ogólnych zasad teoryi, traktow anie całości upraw y przed­
staw ia jeszcze tę w ażną trudność, że przedstaw iając zarys m ożliwie
najlepszej upraw y, musi równocześnie uw zględniać wszystkie oko­
liczności, w pływ ające modyfikująco na możliwość najlepszej upraw y,
a okoliczności te niemal co gospodarstw o to inne.
Nie moją rzeczą sądzić, czy w części tej zdołałem utrzym ać się
na stanow isku ogólnych zasad, czy w pewnych razach nie przecią­
żyłem jej szczegółami, pragnąc uwzględnić najodrębniejsze stosunki
naszych gospodarstw ; niechże w tym w ypadku dobre chęci starczą
za uczynek, a trudność zadania niech będzie częściowem w ytłum a­
czeniem m im ow olnych usterek.
Niemniejsze trudności przedstaw iały się co do samej treści pe­
w nych zasad. T raktując podręcznik jako zbiór pew nych ustalonych
poglądów na daną kwestyę, nie można w nim ani polemizować, ani
stawiać hipotez, bo nie dla nich tu miejsce. W nauce rolnictw a,
obok nauki o glebie, w łaśnie nauka o upraw ie roli jest częścią naj­
mniej teoretycznie i doświadczalnie zbadaną. Liczne kwestye, a m ię­
dzy niemi choćby taka, jak upraw a płytka i głęboka, jeśli do dziś
posiadają zarów no gorących zw olenników jak nieubłaganych przeci­
w ników , to w łaśnie dlatego, że ostatecznie zbadanem i nie są. A je ­
dnak piszącemu podręcznik nie wolno o niczem pow ątpiew ać, ani
nazywać czarnem tego, co za białe uznaw anem bywa. Jeżeli więc
Szanowny czytelnik znajdzie w niniejszym podręczniku niejedną kw e­
styę, do dziś sporną, przedstawioną, jakby ostatecznie załatwioną,
niechaj nie posądza autora o zbytnią zarozumiałość, bo całą jego
w iną jest chyba to, że wątpliwości, nasuw ających się tu i ówdzie,
nie chciał szerzyć w książce, przeznaczonej dla ogółu rolników .
Chcąc napisać podręcznik, zawierający ogólne zasady m echani­
cznej upraw y gleby, nie mogłem pójść śladem podręczników podo-
- bnj
rl}
ized
srć,
jot
Vi
IX
bnych, choćby w obcym w ydanych języku, bo te, o ile m i w iadom o,
w
o k re s ie nie istnieją.
Liczne w ydaw nictw a niemieckie i francuskie, traktujące ten
przedm iot, albo są tak pobieżne, że nie m ożna się z nich w iele na­
uczyć, albo w yczerpują kwestye szczegółowe, a w ięc nie są podrę­
cznikiem dla ogólnych zasad.
Nie roszczę bynajm niej pretensyi, że układ, jaki dla mego pod­
ręcznika przyjąłem , jest czemś zupełnie now em , pozw alam sobie
jednak przypuszczać, że w tej kom pilacyjnej form ie będzie może
najlepiej odpow iadał potrzebie naszych rolników .
Puszczając go w świat, pragnąłbym , aby zdołał w ypełnić choć
w części lukę, jak a się w tym dziale nauki odczuw ać daje, a jeżeli
znajdzie szersze uznanie w kole rolników , będzie to dla mnie sowitą
nagrodą za trud, którym spełnił w edle sił, i bodźcem do dalszej
pracy na tej niw ie.
Czernichów , w kw ietniu 1898. r.
Autor.
PRZEDMOWA
do
drugiego
wydania.
Od pięciu mniej więcej lat, gdy pierwsze w ydanie niniejszego
dziełka było na w yczerpaniu, zw racano się do mnie niejednokrotnie
z życzeniem, bym opracow ał drugie w ydanie, zaw odow e jednak zaję­
cia staw ały na poprzek najlepszym moim chęciom.
Dopiero pod koniec bieżącego roku posiadłem m ożność zadosyćuczynienia zam iarom i zabrałem się do niniejszej pracy, która
aczkolwiek nosi tytuł drugiego w ydania, jest w łaściw ie zupełnie
przerobionem i bardzo rozszerzonem now em wydaniem .
Długoletnie doświadczenie pedagogiczne, poparte niemniej długą
praktyką, pozwoliło mi poznać braki i ocenić niedostatki pierwszego
w ydania, to też uzupełnienie pierw szych, a ominięcie drugich było
zadaniem niniejszej pracy.
Zasadniczą zm ianą w stosunku do pierwszego w ydania jest
przedewszystkiem sposób traktow ania całego przedm iotu.
Podczas gdy uprzednio starałem się być bardzo popularnym ,
hołdując ówczesnej zasadzie, iż czytelnikow i-praktykow i trzeba usu­
w ać z drogi wszystko, co „trąci“ teoryą, bo inaczej czytać nie zechce,
a co gorzej, rozum ieć nie będzie, obecnie wzgląd ten w edle m ożli­
wości pom inąłem , opierając się na prześw iadczeniu, że dla nauki
rolnictw a, a niemniej i praktyki rolniczej nadeszły inne czasy.
Traktując w pierwszej części teoryę upraw y m echanicznej, nie
tylko nié w ahałem się potrącać najnowszych poglądów teoryi, ale
przeciwnie, dołożyłem wszelkich starań, aby czytelnika zainteresow ać
nimi, bo czas już wielki, aby p rak ty k -ro ln ik nauczył się cenić i sza­
now ać dociekania teoretyczne, którym przecież zawdzięczamy cały
olbrzym i postęp dzisiejszego gospodarstw a wiejskiego, a zresztą dzi­
siejszy praktyk — to wczorajszy akademik.
Nie chcąc zbytnio zbaczać z drogi i zanadto rozszerzać treści,
wszędzie, gdzie to okazało się m ożebnem bez narażenia jasności sa­
mego w ykładu, poczyniłem odnośniki i wskazałem źródła, gdzie czy­
telnik, o ile zechce, m a szukać szczegółów.
XI
Część druga, traktująca o narzędziach i ich pracy, doznała ró ­
wnież i rozszerzenia, w obec dużego postępu w tej dziedzinie, i pogłę­
bienia, zdobytego dłuższem doświadczeniem.
To samo mogę pow iedzieć o części trzeciej, omawiającej po­
szczególne zadania upraw y. Rzecz o pogłębianiu orki i głębokiej
upraw ie opracow ałem szerzej na podstaw ie najnow szych w yników
badań i dośw iadczeń nad tą kw estyą. Nowym zupełnie ustępem jest
rzecz o niszczeniu chw astów i środków , zapobiegających zachw a­
szczeniu.
Oddając „braci po p łu g u “ te „Zasady m echanicznej upraw y gleby“
w nowej szacie, pragnąłbym , aby praktyków zachęciły do niezaniedbywania teoryi, a teoretykom nasunęły do uzasadnienia i w yjaśnienia
niejedną jeszcze w ątpliw ość, pokutującą w praktyce.
Życzenie to było przew odnią m yślą całej mej pracy.
Rożnów, w grudniu 1912.
Autor.
C Z Ę Ś Ć I.
Teoretyczne zasady uprawy mechanicznej.
g.j
orski. Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
1
ROZDZIAŁ I.
W ym agania roślin upraw nych w zględ em roli.
1. Celem m echanicznej upraw y gleby jest stw orzenie w niej
najdogodniejszych w arunków dla rozw oju i plonow ania roślin u p ra­
wnych. Zbadanie wym agań roślin upraw nych może najłatwiej do­
prow adzić do określenia w arunków , w jakich rośliny upraw ne roz­
w ijać się będą najnorm alniej. W ymagania te poczynają się z chw ilą
rzucenia ziarna w rolę, bo, ja k poucza codzienna obserwacya, wschodzi
i rozw ija się norm alnie tylko to ziarno, które do swego początkowego
rozw oju (t. zw. kiełkow ania) znajdzie w roli odpow iednie w arunki.
2. Dla skiełkow ania nasienia potrzeba w najhliższem jego oto­
czeniu odpow iedniej wilgoci, dostępu pow ietrza i właściwej tem pe­
ratury. Każdy z tych czynników procesu kiełkow ania nasion jest
nieodzownym i pow inien istnieć w pew nym stosunku, jeżeli rozwój
kiełka, a dalej roślinki odbyw ać się m a norm alnie. W w ypadku, gdy
jeden z nich w ystępuje w stosunku za m ałym czy nadm iernym ,
rozwój młodej roślinki wykazyw ać będzie pew ne niedomagania, m o­
gące się nieprzychylnie odbić na całym plonie.
P raktyka rolnicza dostarcza na powyższe fakty dow odów podostatkiem . N. p. dłuższe nieschodzenie zasiewów ozimych, lub ja ­
rych , bywa w yw ołane najczęściej brakiem dostatecznej w ilg o ci*),
choć przy zasiewach jary ch może być spow odow ane także brakiem
odpow iedniej tem peratury roli. W ystępujące po zasiewie t. z w.
z l a n i e s i ę pow ierzchni r o l i może rów nież opóźnić, ba! naw et
uniem ożliw ić zejście roślinek, co w tym w ypadku w yw ołane będzie
brakiem pow ietrza (w łaściw ie tlenu) w w arstw ie roli, w której na­
sienie kiełkuje.
3. Czynniki, niezbędne do kiełkow ania nasionek, są w dalszym
ciągu potrzebne dla należytego rozw oju roślin przez cały ich okres
Brak w ilgoci w w arstw ie, m ieszczącej ziarno, niezaw sze spow odow any
jest posuszną pogodą, w w ielu w ypadkach n ieod pow iedn ią uprawą, nieliczen iem
się z potrzebą należytego zw arcia roli.
Odpowiednia w ilgotność roli.
4
życia. Fakt ten, może nie tak łatwo, jak poprzedni, rzucający się
w oczy, należy wyjaśnić obszerniej.
4.
Doniosłość odpow iedniej wilgotności roli, żywiącej rośliny
w ynika już stąd, że w żywym organizm ie roślinnym byw a 70 do
80% wody, a m łode roślinki wykazują zaw artość w ody naw et po­
wyżej 90%- W oda ta, stanow iąca składow ą część organizm u ro ślin ­
nego, dostaje się doń głów nie za pośrednictw em korzonków , te osta­
tnie więc m uszą ją znaleźć w roli. P okarm y roślinne (sole m ine­
ralne), czerpane korzonkam i z roli, m uszą w ystępow ać w roztworze,
inaczej nie mogłyby w niknąć w korzonki. Już w ięc te dw ie okoli­
czności tłum aczą dobrze doniosłość odpow iedniej wilgoci w roli,
a przecież ilość wody, potrzebna do budow y tkanek, w raz z ilością
wody, niezbędnej do utrzym ania w odpow iednio rozcieńczonym roz­
tworze pożyw ienia roślinnego, jest niem al znikom ą w obec tej ilości
wody, jaką rośliny przew odzą i odparow ują w ciągu życia przez
swój organizm. Tak n. p. F. H. King podaje, że dla w yprodukow ania
1 kg suchej m asy zużywa owies 50T47 kg wody, jęczm ień 40T79 kg,
kukurudza 30T49 kg, a są rośliny zużywające około 900 kg wody.
Dr. Tli. Rem y *) podaje na podstaw ie w łasnych doświadczeń, że do
otrzym ania norm alnego plonu z 1 ha ziem niak zużywa 15 do 20.000 q,
burak cukrow y przeszło 30.000 q, zboża kłosow e 23 do 30.000 q,
a koniczyna czerw ona 25 do 30.000 q w o d y 2).
Chcąc dać w yobrażenie, czem jest dostateczna wilgotność roli
dla produkcyi roślin upraw nych, podajem y za E. W ollnym cyfry,
w ykazujące ilość odparow anej przez rośliny wody, w porów naniu do
ilości opadu atmosferycznego, spadłego w tym sam ym okresie czasu.
Nazwa
rośliny
K u k u ru d za. . .
Jęczmień . . . .
O w ies...............
Proso ...............
Hreczka . . . .
Groch ...............
Rzepak ............
1 r o ś lin k a
w y p ro d u k o ­
w a ła s u c h e j
m asy w g r
D la p r o d u k ­
cyi 1 gr su­
ch ej m asy
z u ż y ła w o d y
w gr
I lo ś ć w o d y
z o p a d u a tm o ­
s fe ry c z n e g o za
cały' o k re s w e g e ­
ta c y jn y w y n o s iła
w gr
Ilo ś ć w o d y o d ­
p a ro w a n e j za
c a ły o k re s w e ­
g e ta c y jn y p rz e z
1 r o ś lin k ę w y ­
n o s iła w g r ,
4805
635
1072
525
640
9-80
490
233
774
665
447
646
415
912
14.223
3.959
5.019
3.959
4.274
5.117
3.959
11.212
4.919
7.310
2.346
4.133
4.176
4.467
') Zarys uprawy ziem niaków , tłum. Dr. A. Scmpołowskiego, W arszawa 1911,
str. G2.
2) Na rolach, ubogich w pokarmy, parow anie jest nienorm alnie duże, bo
roślin y m uszą przepuścić przez siebie olbrzym ie ilo ści w ody, aby zagęścić z niej
potrzebną ilość pokarmów.
N iedostatek lub nadm iar w ilgoci.
O
D opiero te liczby dają w yobrażenie o ilościach potrzebnej dla
roślin w ody w roli, a choć nie są czemś stałem, pouczają jednak
o tem, że najczęściej zapas .w ody w roli z opadów atmosferycznych
za okres wegetacyjny nie w ystarcza na potrzeby roślin i że ten nie­
dobór m usi być pokryty z zasobów, nagi’om adzonych w ciągu m ie­
sięcy zimowych. Należyte zrozum ienie i ocenienie tego faktu winno
być dla rolnika spraw ą pierw szorzędnej wagi, n a k a z u j e m u b o ­
w i e m e k o n o m i c z n e z a r z ą d z a n i e z a p a s e m w i l g o c i zi­
m o w e j i p o u c z a , iż w s z e l k i e c z y n n o ś c i w r o l i , z m n i e j ­
szaj ące ten zapas, o d b i ć się mo g ą b a r d z o n i e p o m y ś l ­
ni e na u r o d z a j u r oś l i n.
Należyte obchodzenie się z zasobem w ody w roli zawisło
w wysokim stopniu od mechanicznej upraw y, jak się to niżej po­
każe, trzeba więc o tem dobrze pam iętać, bo, ja k uczy praktyka i od­
nośne badania naukow e, brak wilgoci w pew nych okresach rozwoju
roślin nie da się pow etow ać dostatkiem jej w innych. Że tak jest
w istocie, dosyć w spom nieć znane pow szechnie fakty, jak n. p. brak
paszy i nieurodzaj na słom ę w latach o posusznych wiosnach. Z w ięk­
szą ścisłością dow odzą tego samego specyalne dośw iadczenia n. p.
H ellriegla1), z których w ynika, że „n o rm aln e dokształcenie ziarna
zbóż nie ucierpi, jeżeli czas posuszny w ystąpi po zaw iązaniu ziarna,
choćby znajdow ało się ‘ono w pierw szem stadyum dojrzałości, nato­
miast naw et krótkotrw ający brak wilgoci w e wczesnych okresach
rozwoju zbóż odbije się zawsze ujem nie na ziarnie i to tem silniej,
im młodszej trafi się to ro ślin ie“.
Piecza o odpow iednią wilgotność w roli w ciągu całego okresu
wegetacyjnego roślin jest nieodzow nym w arunkiem ich norm alnego
rozw oju, d b a ł y w i ę c r o l n i k w i n i e n m i e ć n a o k u t e n
wzgląd przy s t o s o w a n i u uprawy; pozwala ona bo­
w i e m k o n s e r w o w a ć i r e g u l o w a ć w i l g o t n o ś ć g r u n t u do
pewnego, dosyć znacznego stopnia.
Jak niedostatek, tak też podobnie i nadm iar wilgoci w roli
może narazić rośliny na znaczne szkody i o tem w ięc pam iętać na­
leży przy prow adzeniu upraw y. W praw dzie usuw anie nadm iernej
wilgoci bardzo ubocznie w chodzi w zakres upraw y m echanicznej,
zapobiega się tem u kopaniem row ów lub drenow aniem , niejedno­
krotnie jednak już przez zastosow anie pew nych środków m echani­
cznej upraw y można skutecznie przeciw działać chw ilow o w ystępu­
jącem u nadm iarow i wilgoci (n. p. kierunek orki, przeprow adzenie
w odnic, u p raw a w zagony i redliny, głębsza upraw a, wysokie oko­
panie i t. p.).
*) Beiträge zu den naturw issenschaftlichen Grundlagen des
B raun schw eig 1883.
Ackerbaues.
6
Dostęp powietrza.
5.
Drugim, niezbędnym w arunkiem norm alnego rozw oju roślin
upraw nych jest należycie ułatw iony dopływ pow ietrza do w arstw
roli, w których tkw ią i rozw ijają się korzonki. Z gazowych składni­
ków powietrza, krążącego w ziemi, troszczymy się przew ażnie o tlen,
którym oddychają korzonki roślin, a przy hraku, lub niedostate­
cznym dopływ ie którego m arnieją i zam ierają. Pow szechnie znanym
objawem uduszenia się, a więc wyginięcia roślin skutkiem braku
tlenu jest n. p. t. zw. w y m o k n i ę c i e ( w y p r z e n i e ) r o ś l i n , tra­
fiające się zarów no na oziminach, jak jarzynach. Przez zaszlam owanie się i zlanie wierzchniej w arstw y gleby w oda z topniejącego
śniegu, lub zlewniejszych, czy długotrw ałych deszczów, przesyca
w arstw ę, w której tkw ią korzonki, a stojąc po w ierzchu (szczególniej
w zagłębieniach), tam uje dostęp tlenu, co, jeżeli trw a dłużej, pow o­
duje uduszenie się roślin. Te same przyczyny mogą w yw ołać czę­
ściowe, lub całkowite zniszczenie niezeszłego jeszcze zasiewu, lub
m łodych roślinek, jeśli na roli utw orzy się t. zw. s k o r u p a . W ia­
domo, że w praktyce dla zapobieżenia szk o d o m : w pierw szym w y­
padku usuw a się stojącą na roli wodę, — w drugim łam ie skorupę.
Czynności te pośredniczą w doprow adzeniu do gleby tlenu, a tern
samem ratują zagrożone rośliny.
Potrzeba tlenu w roli nie ogranicza się do ilości, służących dla
oddychania korzonków ; tlen w roli niezbędny jest jeszcze do prze­
różnych przem ian chemicznych, jakim m uszą uledz cząstki ziemiste,
skoro rola ma dostarczyć roślinom pożywienia. Cząstki te są bądź
m ateryą organiczną (roślinną, czy zwierzęcą), bądź m ineralną. Jedne
i drugie m uszą przejść pewne zmiany, zanim się staną pożyw ieniem
roślinnem (materya organiczna m usi się zm ineralizow ać, a m ineralna
utlenić i przejść do roztw oru) i teto konieczne przem iany w ym a­
gają znaczniejszych ilości tlenu.
Każda zwiężlejsza, cierpiąca na brak pow ietrza rola (bądź sku­
tkiem przesycenia wodą, bądź takiego w yschnięcia i skam ienienia,
że pow ietrze w niej krążyć nie może) dziczeje, zakw asza się, staje się
mniej u ro d zajn ą; na takiej roli rośliny upraw ne m arnieją, bo traci
ona w arunki, niezbędne dla ich norm alnego rozwoju. Mater)ra orga­
niczna w takiej roli nie może się m ineralizow ać, bo nie znajduje
potrzebnych do tego procesu ilości tlenu, w ydziela ze siebie kwasy
i trujące związki, zabierając nie tylko wszystek tlen w olno krążący
w roli, ale odbiera go naw et pew nym sąsiednim związkom m ineral­
nym, co pociąga za sobą zmniejszanie się pokarm ów i pow staw anie
związków szkodliwych dla roślin. Jak świeża staw arka, lub nieoględnie
w yorana m a r t w i c a ( c a l i z n a ) jest trucizną dla roślin, póki się
nie utleni przez w ystaw ienie jej dłuższy czas na działanie czynników
atmosferycznych, tak naodw rót dobra naw et rola z d z i c z e j e i sta-
Temperatura roli. — Kruchość roli.
7
nie się m a r t w ą , t r u j ą c ą , jeśli dostęp tlenu do niej zostanie od­
cięty na czas jakiś. Należy więc dobrze pam iętać o ułatw ionym do­
stępie tlenu i sw obodnem jego krążeniu w roli przy stosow aniu m e­
chanicznej upraw y, bo są one niezbędnym w arunkiem urodzajności
każdego gruntu.
6. Obok dostatniej wilgoci i tlenu, w ym agają rośliny dla swego
norm alnego rozw oju odpow iedniej tem peratury roli. W ystarczy
przypom nieć w ym agania roślin upraw nych co do czasu ich zasiewu
i dojrzew ania, aby być przekonanym pod tym względem. Badania
ściśle naukow e dają w tym kierunku jeszcze nam acalniejsze dow ody.
Tak n. p. jest niezbitym pew nikiem , że zam iana m ateryi m ineralnej
(pobranej przez korzonki i liście roślin) na ciało roślinne może się
odbyw ać tylko przy pewnej tem peraturze; że im wyższa tem peratura
gruntu, tern energiczniej pobierają korzonki pożyw ienie i t. d. A przytem należy uwzględnić, że procesy w roli, pośrednio sprzyjające
norm alnem u rozw ojow i roślin, ja k n. p. tw orzenie się próchnicy, jej
m ineralizow anie się, przechodzenie soli am onow ych w azotany (nitryfikacya), przem iana związków m ineralnych (zasobów pokarm o­
wych) w sole łatw o w w odzie rozpuszczalne (pokarm y roślinne)
i t. p., są w ścisłym związku z tem peraturą roli.
Zapewne, że na zm iany tem peratury gruntu w pływ ają w p ierw ­
szym rzędzie zew nętrzne czynniki, ustosunkow anie których nie leży
w mocy rolnika, w praw dzie i sam a natura gruntu odgryw a tu do­
niosłą rolę, a na zm ianę tej natury rolnik rów nież nie jest w stanie
w ywrzeć w pływ u w krótkich okresach czasu, przecież pew ien w pływ
na spotęgowanie, lub osłabienie działalności tych czynników rolnik
mieć może i to w łaśnie przy stosow aniu m echanicznej upraw y.
0 kw estyi tej pom ów im y szczegółowo w sw oim czasie.
7. Mówiąc o w ym aganiach roślin względem roli, nie można pom i­
nąć m ilczeniem jeszcze jednego, bardzo ważnego w arunku, bez któ­
rego nie m ożna pom yśleć o norm alnym rozw oju zasiewów. Jak po­
uczają odnośne badania naukow e, rozwój części nadziem nych roślin
stoi zawsze w pew nym ścisłym związku z rozw ojem system u ko­
rzeniow ego: im dorodniejszą je st roślina nad ziemią, tern silniejsze
z pew nością posiada ukorzenienie. Dostatnia wilgotność, sw obodny
dostęp tlenu, odpow iednia tem peratura roli w pływ a bezpośrednio na
nadziem ną część rośliny, a więc i na należyty rozwój korzeni, niemniej
jed n ak w ażnym w arunkiem rozw oju tych ostatnich będzie odpow ie­
dnia podatność ziemi dla rozrostu korzonków . Przyrost korzonków
we w szystkich kierunkach będzie m ożliw y jedynie wtedy, jeżeli,
obok innych przychylnych w arunków , ro la nie będzie im staw iać
mechanicznego oporu, czyli, w yrażając się językiem praktyki, bę­
dzie dostatecznie kruchą. A poniew aż w łaśnie w takiej kruchej,
8
Kruchość roli.
pulchnej roli stosunki wilgotności, dopływ u pow ietrza i odpow iedniej
tem peratury będą się układać najdogodniej dla rozw oju roślin, a p ro ­
cesy chemiczne i biochemiczne będą się odbyw ać bez przeszkody
i w kierunku pożądanym dla roślin, stw orzenie więc, a ściślej się
wyrażając, dopomożenie do pow staw ania takich najdogodniejszych
w arunków w roli dla rozw oju roślin upraw nych da się osiągnąć
przez mechaniczną upraw ę gleby, o ile będzie przeprow adzona ze
znajomością rzeczy.
ROZDZIAŁ II.
B udow a czyli stru k tu ra gleby.
8.
U k ł a d , u ł o ż e n i e , czyli u g r u p o w a n i e c z ą s t e k z i e m i
w z g l ę d e m s i e b i e nazyw a się b u d o w ą albo s t r u k t u r ą gleby.
Dosyć porów nać układ ziemi lekkich, lub ciężkich, ziemi suchszej,
lub wilgotniejszej, ziemi odłogiem leżącej, lub świeżo poruszonej
pługiem, broną, czy w ałkiem , aby zrozum ieć, że stru k tu ra gleby może
być różną, zależnie od natu ry gruntu, ułożenia wzajem nego składni­
ków, oraz sposobu upraw y. Ugrupowanie cząstek gleby może być
naturalnem lub sztucznem, a więc i s t r u k t u r a g l e b y może być
n a t u r a l n ą , l ub s z t u c z n i e w yw ołaną, nadaną.
P orów nanie gruntów nieupraw ionych i roli upraw ionej poucza,
że pierw sze, skutkiem naturalnej struktury, nie zdołają rodzić roślin
upraw nych, bo nie mogą sprostać ich w ym aganiom . To, co uprzednio
pow iedziano o tych w ym aganiach, dostatecznie spraw ę tłumaczy.
Ziemia o naturalnym układzie cząstek jest zleżałą, jak b y zbitą, za­
rów no skutkiem m echanicznego jej utłoczenia przez deszcze i śniegi,
ja k i przez ciążenie w arstw w ierzchnich na spodnie.
Cząsteczki takiej ziemi są tak do siebie zbliżone, że istniejące
między niem i przestw orki nie pozw olą ani na łatw y dostęp i sw o­
bodne krążenie pow ietrza, ani na łatw e przesiąkanie opadów atm o­
sferycznych. Już to samo pozw ala zrozum ieć, że w podobnych grun­
tach rośliny upraw ne nie mogą znaleźć dogodnych dla swego roz­
woju w arunków .
To też po rozw ażeniu tego prostego w niosku nasuw a się py­
tanie: ja k ą m a być stru k tu ra gleby, jakie w zajem ne ułożenie cząstek
gruntu, aby najlepiej odpow iadało w ym aganiom roślin u p raw n y ch ?
Chcąc odpow iedzieć na powyższe pytanie, należy szczegółowo
roztrząsnąć w arunki, w jakich um ożliw iony jest należyty rozwój ro ­
ślin upraw nych.
10
Warunki naw ilgnięcia.
9.
Jak ju ż wiem y, pierw szym takim w arunkiem jest upew nienie
w glebie dostatecznej wilgotności.
Źródłem wody dla roli jest opad atmosferyczny. Staraniem ro l­
nika być m usi stw orzenie w glebie takiego układu cząstek, przy któ­
rym najwięcej w ody będzie mogło w siąkać w ziemię. Jeżeli układ
cząstek nie pozwoli na łatw e w siąkanie w ód atm osferycznych, to
będą one albo odpływ ać pow ierzchow nie, albo, w braku możności
spłynięcia, będą pow olnie odparow yw ać z pow ierzchni. Aby rola
była dostatecznie zaopatrzoną w wilgoć, nie wystarczy nadanie jej
takiego układu cząstek, przy którym będzie ułatw ione jedynie w n i­
kanie w nią wody, przeciwnie, obok ułatw ienia pobierania wody,
musi układ cząstek rów nocześnie przeciw działać zbytniem u przesią­
kaniu w spód. Dziać się to może istotnie przy pewnej strukturze
roli, a mianow icie wówczas, gdy rola posiadać będzie dostateczną
ilość drobniutkich t. zw. w ł o s k o w a t y c h p r z e s t w o r k ó w. W tych
drobnych przestw orkach w oda będzie zatrzym yw ać się siłą w łoskowatości, wobec czego nie przesiąknie w spód tak długo, póki w ła­
sny jej ciężar, względnie ucisk wody, dopływającej z góry, nie sta­
nie się większy, niż siła w łoskow atości danej ziemi dla wody. Innem i słowy m ożna zjawisko to określić w ten sposób, że zdolność
utrzym yw ania wody w roli zależną jest poza w o d ą a d h e z y j n ą 1)
od ilości przestw orków w łoskowatych. Zdolność tę nazyw am y p oj e m n o ś c i ą dla wody. Że w różnych co do składu gruntach pojem ­
ność dla wody będzie różną, nie potrzeba udow adniać, w ystarczy
podnieść w ielkość poszczególnych cząstek różnych gruntów , a tern
samem różnicę w wielkości utw orzonych przez nie przestw orków .
Podobnie bez bliższych w yjaśnień będzie zrozum iałem , że pojem ­
ność dla w ody jednego i tego samego gruntu będzie różną, zale­
żnie od więcej naturalnego, lub nadanego za pośrednictw em upraw y
układu jego cząstek. W ielkość pojem ności zależną jest wreszcie i od
składu gruntu, t. j. od obecności w nim ciał t. zw. pęczniejących (ko­
loidalnych), ja k n. p. gliny, próchnicy i w odorotlenków glinu i żelaza.
Jakkolw iek woda, zatrzym ana przez rolę w jej w łoskow atych
przestw orkach, tylko pod naciskiem now ych ilości w ody może prze­
siąknąć w spód, może ona być straconą dla roli i roślin drogą w y­
parow ania, ulotnienia się w powietrze. Jeżeli więc rola m a posia­
dać ciągły zapas wilgoci, w inna mieć taką strukturę, przy której pa') Wodą adhezyjną nazywam y w arstew kę
steczkę ziem i, skutkiem w zajem nego przyciągania
zyjnej nie można od dzielić od ziem i inaczej, jak
wanie ziemi. Grubość w arstw y w ody adhezyjnej
dostarczonej w ody, im w arstew ka jest cieńszą,
w ierzchni.
w ody, otaczającej każdą czą­
się ziem i i wody. W ody adhetylko przez siln iejsze nagrze­
b yw a różną i zależy od ilo ści
tern silniej przylega do p o­
W arunki p rzew iew ności.
11
row anie z niej wody będzie najmniejsze, a przynajm niej najpow ol­
niejsze i przy której ubytek, w yw ołany parow aniem , zastąpiony będzie
w odą podniesioną z w arstw dolnych, podglebnych, czy podłożnych.
Gleby o naturalnym układzie cząstek nie m ają takiej m ożności;
w okresach wilgotniejszych będą one przesycone wilgocią (zato­
pione), w okresach suchszych będą zbytnio suche, a tern sam em
ani w pierwszych, ani w drugich nie będą odpow iadać w ym aga­
niom roślin upraw nych. Tylko przez odpow iednie stosow anie m e­
chanicznej upraw y, obok należytego w yzyskania czynników przy­
rody i natury gruntu, można doprow adzić rolę do takiej budow y,
która zadosyć uczyni określonym wyżej stosunkom wilgotności.
10.
Ł atw o też pojąć, że gdy rola zaw ierać będzie jedynie przestw orki w łoskow ate, mające w łasność silnego utrzym yw ania wody,
nie będzie ona odpow iedniem siedliskiem dla roślin upraw nych.
•W tym bow iem w ypadku każdy większy, czy długotrw ały deszcz
w ypełni w odą wszystkie por)r, usunie z nich pow ietrze, a w braku
tegoż korzonki roślin będą się dusić, roślinność chorzeć, lub naw et
ginąć. Stąd prosty w niosek, że obok licznych przestw orków w łoskow atych, dobrze utrzym ujących wodę, w inny się w roli znajdować
przestw orki obszerniejsze, niezdolne do utrzym yw ania w ody (w y­
pełnione nią tylko w w ypadku z a t o p i e n i a 1) roli przez zlewne
deszcze), a mieszczące w sobie pow ietrze (tlen) i pozw alające na ła­
tw ą w ym ianę gazów naw et wówczas, gdy drobne (w łoskow ate) będą
w zupełności w ypełnione wodą.
To rozum ow anie prow adzi do w niosku, że o ile dla odpow ie­
dnich stosunków w ilgotności m uszą w ystępow ać w roli liczne
i mniej więcej rów nom iernie rozmieszczone przestw orki najdrobniej­
sze (w łoskowate), o tyle dla należytej przew iew ności roli muszą ró ­
wnocześnie istnieć przestw orki obszerniejsze (niew łoskow ate), w y­
stępujące rów nież możliwie najjednostajniej.
Tylko przy takim układzie cząstek ziemi, zapew niającym istnie­
nie jednych i drugich przestw orków obok siebie, pow stają w roli
najdogodniejsze dla rozw oju roślin upraw nych w arunki.
M echaniczna u p raw a jest jednym ze środków , służących do
stw orzenia w roli tych dogodnych w arunków , z góry jednak zazna­
i)
W fizyce roli w yróżniam y p o j e m n o ś ć dla w ody t. zw . m a ł ą
i w i e l k ą . P ierw sza w ystępuje w ów czas, gdy w odą w ypełn ione są tylko prze­
stw ork i w łoskow ate, druga — gdy w oda w yprze pow ietrze z przestw orków w ięk ­
szych , n iew łosk ow atych i zajm ie ich m iejsce. Może to w ystąpić na rolach p ły ­
tko w yoran ych a słabo przepuszczalnych przy zlew nych, lub dłużej trw ających
deszczach, m oże się jednak w ydarzyć i na głębiej w yoranych o nieprzepuszczalnem podglebiu. W takich w ypadkach m am y do czynienia ze zjaw iskiem
z a t o p i e n i a roli.
12
Możność odpow iedniego rozkładu.
czyć w ypada, że z tych w łaśnie względów nie może ona być s t o ­
s o w a n ą s z a b l o n o w o . Raz może chodzi o w ytw orzenie w roli
większej ilości przestw orków większych, innym razem przeciwnie,
o przestw orki mniejsze, bo nietrudno pojąć, że osiągnięcie jednego
lub drugiego zadania zaw isłem będzie nie tylko od natury gleby, nie
tylko od jej stanu kultury przed rozpoczęciem upraw y, ale i od oko­
liczności, towarzyszących upraw ie. O zapew nienie należytej przew iewności roli, obok zdolności utrzym yw ania dostatniej wilgotności,
m usi rolnikow i chodzić tern więcej, że obecność tlenu w porach
ziemi i swobodne jego krążenie potrzebne jest nie tylko dla oddy­
chania korzonków, ale rów nocześnie dla odpow iedniego przebiegu
licznych reakcyi chemicznych i biochemicznych, w arunkujących po­
średnio norm alny rozwój roślin. Przy utrudnionym dostępie, lub, co
więcej, w braku tlenu w roli, m aterya organiczna, pochodząca z po­
zostałości roślinnych i zwierzęcych, lub gnoju, nie m ogłaby prze­
chodzić w t. zw. ł a g o d n ą p r ó c h n i c ę , ale przeciw nie tw orzyłaby
się t. zw. p r ó c h n i c a k w a ś n a , obniżająca urodzajność gruntu.
W w arunkach odpow iednich dla pow staw ania i istnienia kwaśnej
próchnicy nie może być m ow y o należytym rozw oju roślin u p ra­
wnych. Próchnica kw aśna m ineralizuje się bardzo trudno, a więc
nie pośredniczy w dostarczaniu roślinom pożywienia, w ydziela z sie­
bie większą ilość kwasów, działających roztw arzająco i ługująco na
związki, mogące stać się pokarm em roślinnym , a więc uboży rolę,
wreszcie zabierając tlen solom żelaza i siarki, pośredniczy w tw o ­
rzeniu się soli żelazawych i siarczków, które pośrednio i bezpośre­
dnio szkodliwie oddziaływ ają bądź na sam ą roślinność, bądź na
fizyczne i chem iczne własności gruntu.
W roli o dostatniej wilgoci i należytej przew iew ności nie może
istnieć ani próchnica kwaśna, ani szkodliwe związki m ineralne, bo
w obecności tlenu pow staje z m ateryi organicznej jedynie p ró ­
chnica łagodna, łatw o m ineralizująca się, a niżej utlenione związki
m ineralne utleniają się, przestają być szkodliwym i, przechodzą do
roztw orów i stają się pokarm em roślinnym . Dla pełności obrazu
w inniśm y podać opis procesów , przebiegających w roli w m iarę
wilgotnej i dostępnej dla tlenu, aby przez to jeszcze silniej uw yda­
tnić nieodzowność należytej przew iew ności gleby.
Przy dostatecznym dopływ ie tlenu m aterya organiczna roli szyb­
ko zam ienia się na łagodną p ró c h n ic ę *), która ze swej strony
‘) W edług najnow szych badań Dra Baumamia (Mitteil. d. konig. Bayr. Moorkulturanstalt, 1910), próchnica działa jako ciało koloidalne. Rozróżnia on pró­
chnicę absorbacyjnie nasyconą (słodką, łagodną) i nienasyconą (kwaśną) i p o­
daje w w ątpliw ość w ogóle istn ien ie t. zw. k w asów próchnicow ych. W obec tego,
Odpow iednia temperatura roli.
13
w pływ a dodatnio zarów no na fizyczne, jak i chemiczne w łasności
gleby. Onato spraw ia, że grunta cięższe stają się m niej spoistymi,
dostępniejszym i dla pow ietrza, że się ogrzew ają le p ie j; ona, obecno­
ścią sw ą w gruntach lżejszych, w pływ a na zwiększenie ich pojem no­
ści dla wody, czyni je zwiężlejszymi, łagodzi ich szybkość nagrze­
w ania się i stygnięcia.
Próchnica łagodna stosunkow o szybko rozpada się, przechodząc
w łatw o rozpuszczalne sole m ineralne, będące pożyw ieniem roślinnem. a przy tern jej m ineralizow aniu się w ydzielany kwas węglowy,
rozpuszczony w wodzie, jest czynnikiem w ietrzenia trudno roztw arzalnych związków. Liczne badania wykazują, że w oda z kw asem
węglow ym zwiększa znacznie swe rozpuszczające w łasn o ści: im w ię­
cej w ytw orzy się w roli kw asu węglowego, tern więcej będzie go
w wodzie krążącej w roli, tem więcej będzie pokarm ów do dyspozycyi roślin.
Tych parę szczegółów m aluje dostatecznie nieodzowność stw o­
rzenia w glebie takiej struktur}', któraby, obok dostatniej wilgotności,
zapew niła i jej należytą przew iew ność.
11.
Trzecim, niezbędnym w arunkiem należytego rozw oju roślin
upraw nych jest odpow iednia tem peratura roli.
Ogrzewanie się gruntu zależne jest bezpośrednio od działania
prom ieni słonecznych, które nagrzewają w arstw ę pow ierzchow ną,
a ta, ze swej strony, przew odzi ciepło w w arstw y głębsze. Przyjm o­
w anie ciepła przez w arstw ę pow ierzchow ną, pom ijając zależność,
w ynikającą z kąta padania prom ieni słonecznych, zależne jest od
zdolności chłonienia ciepła i ciepła właściwego składników w arstw y
pow ierzchow nej. Cząstki ciemniej zabarw ione chłoną ciepło lepiej
niż cząstki jaśniejsze, a poniew aż ciepło w łaściw e składników gleby
jest mniej więcej rów ne 1/4 ciepła właściwego w ody, więc ogrze­
w anie się pow ierzchni przedew szystkiem zależne będzie od wilgo­
tności tej w arstw y. Poniew aż ciała stałe przew odzą ciepło lepiej niż
w oda, a ta ostatnia lepiej niż pow ietrze, stąd wniosek, że rola w ię­
cej zw arta będzie przew odzić ciepło lepiej niż luźna, rola m iernie
w ilgotna lepiej niż suchsza. W reszcie co do utraty ciepła przez pro­
m ieniow anie w iadom o, że pow ierzchnia nierów na i ciem na prom ie­
niuje lepiej niż ró w n a i jasna.
Tych kilka w iadom ości, opartych na praw ach fizyki, w ystarczy
do zoryentow ania się w zależności tem peratury roli od natury
i układu jej cząstek. Stąd zjaw iska takie, ja k szybkie ogrzewanie się
i stygnięcie gruntu piaskowego, odm arzanie roli i podnoszenie się tem że kw esty a poruszona przez Baum anna jest jeszcze sporną, używ am y daw nych
term inów i p ojęć o próchnicy.
14
Opory dla rozw oju korzonków.
peratury gruntu po ciepłym, w iosennym deszczu, późno w ystępujące
przym rozki na gruntach suchszych lub ciemniej zabarw ionych, dają
się łatw o wytłumaczyć. Równocześnie jed n ak m usim y przyjść do
przeświadczenia, że, o ile upraw a mechaniczna może mieć znaczny
w pływ na wilgotność i przew iew ność gleby, o tyle nie w yw iera
w pływ u decydującego na jej tem peraturę, ta ostatnia bowiem albo
stoi w ścisłym związku z wilgotnością i przew iew nością roli, albo
usuw a się praw ie zupełnie z zakresu w pływ ów rolnika.
12.
Nakoniec nie ulega najmniejszej w ątpliw ości, że opór, jakiby
rola mogła staw iać w nikaniu korzonków roślin, jest w najwyższym
stopniu zależny od struktury i że rolnik, w łaśnie przez umiejętne
stosowanie upraw y, może zwalczać skutecznie ten opór odpow iednią
zm ianą w ugrupow aniu cząstek ziemistych.
Pracę, jaką w ykonać m usi korzeń główny rośliny, można poró­
w nać z pracą laski, stożkowato zakończonej, wnikającej w ziemię.
W chodzi on łatwo, natrafiając przestw ory, o ile nie natknie się
na nie, robi je sobie sam, usuw ając na bok zagradzające m u drogę
cząsteczki. Korzeń rośnie nie tylko na długość, ale i na grubość. W tym
drugim w ypadku ciśnie on na cząsteczki, sąsiadujące z nim, przesuw a
je lub wyciska, o ile może to w y k o n ać; że niezawsze m u się to
udaje, m am y dow ody w praktyce. Korzonek, niemogący podołać
zadaniu, rozw ija się nienorm alnie, co odbija się na całej roślinie.
Krzywy, karłow aty, wogóle zbiedzony wygląd roślin, w egetujących
na piaskach lotnych, na utłoczonych ścieżkach po zasiewach, a przedewszystkiem na nienależycie w yrobionych gruntach, należy przypi­
sać do pewnego stopnia oporom , jakie w tym razie napotykają ko­
rzonki przy swym wzroście. N aodw rót bujny i zdrow y wygląd ro ­
ślin na rolach, należycie w yrobionych, pozw ala w nioskow ać o lek­
kiej pracy korzonków przy w nikaniu w tak uprzym iotnioną rolę.
Przy odpow iedniej strukturze gleby korzonek już przy słabym
ucisku na sąsiadujące cząstki ścieśnia ich układ, a znajduje dla siebie
miejsce, pow odując rozsypanie się skupionych bardzo cząstek i usunię­
cie się ich w sąsiednie przestw ory obszerniejsze, przez co zdobyw a
łatw o przestrzeń dla swego rozrostu. Im skupienie cząstek drobniej­
sze i kruchsze, tern łatwiejsza praca dla korzonków. Łatw o stąd w ydedukow ać, że dla należytego rozw oju roślin skruszały, pulchny
układ gleby potrzebny jest tak długo, jak długo korzonki ich rosną
na długość i na grubość. To też w gruntach, posiadających tę w ła­
sność (łagodne gliny, czarnoziemy, rędziny i lóssy), rośliny czują się
z tego względu najlepiej.
Gdy korzonki przy dojrzew aniu roślin obum ierają, stru k tu ra
gleby może się popsuć i przejść w więcej zbitą, bez żadnej fzk o d y
dla roślin. W idzimy to na rolach, obsianych zbożami ozimemi i ja -
Zależność rozw oju od struktury.
15
remi. Gdy liście w iędną, przysychają i opadają, rola zsycha się,
kurczy i przechodzi w strukturę mniej lub więcej naturalną, a m im o
to proces dojrzewania, polegający, jak w iadom o, na przechodzeniu
m ateryi odżywczych z liści, łodygi i korzeni do ziarna, przebiega zu­
pełnie norm alnie. Inaczej spraw a ta przedstaw ia się dla korzon­
ków roślin, upraw ianych dla ich korzeni, czy kłębów (burak, m a r­
chew, ziem niak i t. d.). Korzenie czy kłęby tych roślin poczy­
nają rosnąć na grubość najwięcej dopiero pod koniec wegetacyi,
gdybyśmy przez okopyw anie i upraw ę w grobelkach czy kopczy­
kach nie utrzym ali roli w strukturze, plony m usiałyby wypaść m i­
zernie, bo opory, jakie korzenie m iałyby do zwalczania przy w zro­
ście na grubość, m usiałyby odbić się w mniej dorodnym i wogóle
mniejszym plonie.
Dla norm alnego rozw oju roślin, prócz upew nienia łatwego roz­
woju dla korzenia głównego, czy korzeni w łóknistych, bocznych,
ważną spraw ą jest łatw y rozwój w łosków korzeniowych, dostaw ców
pokarm ów roślinnych. Rozwijają się one tylko na końcach korzeni
głównych, czy bocznych, rosną prostopadle do osi korzonka i m u­
szą stykać się z pow ierzchnią możliwie największą w ody i ziemi,
z której czerpią pokarm . Ze stosunek ich pow ierzchni do pow ierzchni
w ody i ziemi układa się najodpow iedniej przy m iałkich cząstkach
ziemi i odpow iednim ich układzie, łatw o przyjdzie zrozum ieć
z chwilą, gdy o w pływ ie wielkości tej pow ierzchni m ów ić będziemy,
opisując bliżej spraw ę budow y r o l i 1). Okaże się wówczas, że zie­
mie gliniaste, kruche, grunta próchnicow e i rędzinne w dobrej struk­
turze staw iają niniejszy opór korzonkom i dają do wyzyskania
w łoskom korzeniow ym w iększą pow ierzchnię, niż n. p. grunta pia­
szczyste o grubszem ziarnie.
13.
Te wszystkie rozum ow ania prow adzą nas do wniosku, że
gleba przy pew nem , oznaczonem ułożeniu jej cząstek może stać się
zupełnie odpow iedniem siedliskiem dla roślin upraw nych. Pow ie­
dzieliśm y wyżej, że w zajem ne ugrupow anie cząstek ziemi nazywa
się jej strukturą, z czego w ypływ a, że zależnie od zm ian w tern
ugrupow aniu zm ienia się struktura danego gruntu. W istocie tak
jest! Jedna i ta sam a gleba może mieć różną strukturę, zależnie od
w pływ ów , które raz tak, drugi raz inaczej ugrupują jej cząsteczki.
Chociaż na pozór w ydaje się, że ugrupow anie cząsteczek gleby jest
tak rozm aite, iż nie podobna jest ująć go w określone formy i że
tern sam em rozm aitość w strukturach gruntów jest bardzo wielką,
w rzeczywistości rzecz się m a odm iennie. Mimo pozornej rozm aito­
ści w ugrupow aniu cząstek ziemi można z wszelką dokładnością
[) Porów naj ustęp 14.
16
Struktura jednostronna.
w yróżnić w każdej glebie tylko dw ie typow e form y s tru k tu ry : j ed n o s t r o n n ą i g r u z e l k o w a t ą 1).
14.
Jeżeli pom yślim y, iż cząstki ziemi jednej wielkości ułożą s
ja k najregularniej obok siebie, to otrzym am y układ, który będzie
j e d n o s t r o n n y m ( n a t u r a l n y m , ja k go niektórzy nazywają),
i zależnie od tego, czy poszczególne cząsteczki w tym układzie ułożą
się j a k n a j 1u żn i e j, czy j a k n a j c i a ś n i e j , otrzym am y s t r u kture
jednostronna
luźna
lub j e d n o s t r o n n ą
zbitą
(E. W. Hilgard).
Przyjm ując, że cząsteczki ziemi są kuliste i w danym razie ró ­
w ne sobie, łatw o udow odnić, że objętość ich będzie jednakow ą za­
rów no przy największej, czy najm niejszej ich średnicy. Skoro bow iem
w sześcianie pewnej stałej objętości (rye. 1. a , b, c) mieści się kula
Ryc. 1.
o prom ieniu = 1, to rów nież dobrze w ypełni go 8 kul o prom ie­
niu = V2 i 64 kul jo prom ieniu = V* i t- d.
Ponieważ w każdym z tych w ypadków kule są sobie rów ne,
a objętość ich zawsze rów na się */a n r 3, więc z rachunku wyniknie,
') Dr. A. M itscherlich w swojern „G leboznaw stw ie“ (Bodenkunde fur Landund Forstw irte, Berlin 1905) na str. 79. i dalszych, gdzie m ów i o strukturze gleby,
w ych odzi z założenia, że o strukturze nie rozstrzyga ułożenie cząstek ziem i­
stych, tylko w ielk ość i kształt przestw orków (Hohlraumyolum en). N ie ulega wąt­
pliw ości, że zmiana w układzie cząstek gleby w p ły w a na w ielk o ść i kształt
przestw orków , oraz na ilość zawartego w nich pow ietrza i w ody. Ostatecznie
m ożna w ięc, m ów iąc o strukturze gleby, rozpatrywać ułożenia części stałych,
a można także m ierzyć przestw ory, zajęte przez pow ietrze lub w odę. bo, jak
słu sznie pow iedział Rainann o tej przez M itscherlicha w prow adzonej do nauki
gleboznaw stw a now ości, na jedno w yjdzie, czy o szklance, napełnionej do p o­
ło w y wodą, p o w ie m y : „ s z k l a n k a n a p ó ł p e ł n a “, czy „ s z k l a n k a n a p ó ł p r ó ż n a “. W dalszym w ykładzie nie pójdziem y jednak za tą innow acyą
Mitscherlicha, ale trzym ać się będziem y przyjętego w nauce poglądu (zarówno
przez starszych jak i najm łodszych) gleboznaw ców , pojm ujących, że o strukturze
gleby rozstrzyga w zajem ny układ jej cząstek (części składow ych), bo one są
„przyczyną“, a przestw ory są „skutkiem “.
Struktura jednostronna luźna i zbita.
ę
e
k
t
ró-
am
lk
litrne.
nie.
nut
iebr.
ot
ffr
ffilt
zffii
vA
j*
IDE
F
ia51
BO
ze
si
17
że objętość, zajęta przez nie, jest zawsze rów na, bez względu na ich
wielkość. Idąc za Milscherlichem i obrachow ując nie objętość kul
(części stałe), ale objętość porów (części płynne i gazowe), dow iem y
się, że w ynosi ona 4764%
całej objętości sześcianu.
W powyższym przykładzie
m am y rów nocześnie w ypa­
dek u k ł a d u j e d n o s t r o n ­
n e g o l u ź n e g o , co będzie
a
Ryc.2.
h
m iało miejsce wówczas (ryc.
2. a, 6), gdy cząsteczki będą
ułożone do siebie prostopa‘dle. Natom iast układ j e d n o s t r o n n y
z b i t y w ystąpi wówczas, gdy w przestwór}' między czterema, wzglę­
dnie trzem a kulam i (cząstkami) w ciśnie się po jednej kuli (cząstce).
W tym w ypadku (ryc. 3. a i 3.6) wykaże nam rachunek, że objętość
kul w yniesie 7405%, a objętość przestw orków 2595% całej
objętości sześcianu,
bez względu na śre­
dnicę kul, byle w za­
łożeniu, iż w danym
razie wszystkie kule
będąjednej średnicy.
Do takiego ułoże„ ,
nia się cząstek są
Ryc- 3
,,
* . .
.
Ryc. i b.
skłonne ziemie pia­
szczyste i najłatw iej spraw dzić to na lotnym gruboziarnistym piasku,
albo na piaskach, stanow iących m ineralne podłoże torfów.
W przyrodzie, a przedewszystkiem w gruncie ornym , m am y za­
zwyczaj do czynienia z cząstkami ziemi o różnych w ym iarach. Ł a­
tw o sobie wyobrazić,
•/
7 że skoro gleba
O
będzie zaw ierać cząstki różnych w ym ia­
rów , to w przestwór}', pow stałe z uło­
żenia się cząstek grubszych, wcisną się
cząsteczki miałkie, przez co objętość
części stałych zwiększy się, a objętość
przestw orów zmniejszy się nadzwyczaj­
nie, choć nie m ożna i nie należy w yo­
brażać sobie, aby naw et w takich w yByc ±
padkach nastąpiło zupełne wypełnienie
przestw orków częściami stałem i ( ryc. 4.).
przypuścili, że cząsteczki ziemi są sześcianami ikostjednakiej objętości i że ułożone są tak, iż sześć ścian każS ik o rski. Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
18
Określenie struktury jednostronnej.
dej styka się bezpośrednio z jed n ą ścianą sześciu sąsiednich kostek,
to łatw o w yrozum ieć, że objętość tak utworzonego sześcianu będzie
się rów nać objętości wszystkich sześcianów razem, a objętość porów
będzie zero i to bez względu na w ielkość kostek, byle w danym ra ­
zie jednakow o dużych.
W razie, gdyby połow a cząsteczek była kulam i o średnicy 2 r,
a połow a kostkam i o długości kraw ędzi = 2 r i gdyby cząsteczki
te były ułożone na przem ian w sześcian tak ciasno, iż każda kostka
stykałaby się z 6 kulam i, a każda kula z 6 kostkam i, to objętość
(ryc. 5.) części stałych w yniosłaby 7618%, a objętość porów 2382%,
a więc tylko połow ę tego, co przy ułoże­
niu cząstek, jak na ryc. 1.
W praktyce, ja k już zaznaczyliśmy,
praw ie nigdy nie napotykam y gleb o cząst­
kach rów nych, chociaż niektóre grunta p ia­
szczyste, bielicowate, a dalej lössv i bardzo
zwięzłe (nie lodowcowe), ilaste gliny mogą
mieć taką przewagę cząstek o niem al je d n a­
kowych w ym iarach, iż przy układzie natu­
ralnym robią w rażenie gleby o cząsteczkach
jednakich w ym iarów .
Z powyższego przedstaw ienia rzeczy
wynika, że struktura jednostronna polega na takiem luźniejszem lub
ciaśniejszem ułożeniu cząstek, przy którem w ielkość przestw orków
zależną jest jedynie od wielkości obok siebie leżących i bezpośre­
d n io 1) stykających się cząstek.
Od wzajemnego układu cząstek zaw isłą jest ilość punktów ze­
tknięcia się 2). Przy strukturze jednostronnej luźnej (patrz ryc. 2. a i b),
skoro cząsteczka ziemi będzie kształtu kuli, objętość ziemi w niej
(2 r3) = 8 r 3. Tego kształtu cząsteczka styka się z sąsiednią w 6 p u n ­
ktach, a ponieważ te ostatnie są w spólne dla sąsiednich, więc p un­
któw stycznych będzie \ = 3. Gdybyśmy w kostce, mieszczącej kulę
o wielkości prom ienia = r, umieścili 8 kul stykających się, to otrzy­
m alibyśm y punktów zetknięcia
= 24. Przy 64 kulkach w tej sa­
mej kostce o prom ieniu - j otrzym alibyśm y ^ — 192 punktów ze­
tknięcia i t. d. Czyli innem i sło w y : w danej objętości ziem i ilość
punktów zetknięcia się cząstek zależną jest od w ielkości ziarn. Przy
prom ieniu ziarna = 2 jest punktów 3, przy r — 1 będzie 24, a przy
ł) W yrażenie b e z p o ś r e d n i o może niezupełnie ścisłe, ale w tym w y ­
padku dobrze rzecz m alujące. W naturze każda cząsteczka ziem i otoczoną jest
w arstew ką w ody lub pow ietrza (patrz ustęp 19.).
2) O brachow anie niżej podane w zięte zostało z Bodenkunde M itscherlicha str. 88.
Spuiins',: cuęCek.
r = ' u = li 12 : L d. Stąd wniosek, że gdy w ielkość ziom ek ziemi
aainieiffia się w stosunku geometrycznym. tu objętość parów w tsUn
samym stosunk i n i n i e Z czego dla praktyki wniosek, iż spójność
kaBezya ziemi rośnie ze zm niejszającą się w ielkością cząstek.
Larw u pojąć, że spójność jest tern silniejszą, im pow ierzchnia
zetknięcia jest większą.
Gdy cząstki ziemi są kulistem u pow ierzchnia zetknięcia przedstnw ia się jak a punkt, stąd wniosek, że w gruntach, a cząstkach zbli­
żonych kształtem do kulek, spójne sć byłaby najm niejszą. Inaczej b rć
musi w g rin tach . których cząstki są kształtu blaszek Lub słupków. Po­
jęcie a w ielkosd pow ierzchni zeilinięcia w tym w ypadku łatwa sobie
wyr m ir ociekając s;ę do następującego doświadczenia Wxznćmv
do sskkuiki z w ad ą pew ną ilość tafelek szklanych m. p. szkiełek
przykrywkowych, używ anych do preparatów m ikm skopowy d i:. Ta­
le Ik:. które uTtiżą się wzajem do siebie o d ą pow ierzchnią płaską,
będą się b ar Izo silnie, przysiijgsć: między tern i. które zetkną się
tyłku częścią powierzchni, utw arzą się przestw ory Jeżeli za k łn d m r
uirelk; i w adę. będą one dążyć do ułożenia się względem siebie całą
pow ierzchnią płaską.
V\ idziiny stąd, że i cząsteczki gruntu, zbliżone kształtem do
kubik, czy blaszek, będą się przyciągać i stykać, podobnie jak kulki
l sztabki. Prócz wielkości i kształtu pewien w pływ na spójność wy­
w ierają fizyczne własności d ał. jako to stopień tw ar lo śd . elastyczność,
gładkość pcw ierzehni i bipoiwuść . Cząsteczki nieelastyczne u. p.
haufin, łojki, chlory i przy n wsiej wielkości będą wykazywać w ięk­
szą spoin ość niż’ elastyczne i tw a rle sztahki Piszczków Lu łatw iej
: w większej ilości kierunków jest dany m in er ił hipGwy tern będzie
mfttł w iększą pow ierzchnię zetknięcia. Łwarzec, jako mało łupGwy
i dający n ie n g u ła m e odłam ki o pow ierzchni szorstkiej, naw et przy
m inim alnych w ym iarach ziarn bę<Lzie wykazywał m ałą spójność
Skalenie, m im o większej a regularnej łu pliw aśd . dla swej z nao­
cznej tw ar Iości: zachow ują się podobnie jak kwarzee Szpat wapienny,
skutkiem łupG w ości układu krystalicznego rom bow ej (r jżnoosiowej
: gładkości ścian, wykazuje większą spójność. Pyszczki, łupiące się
w de.nkie, ale elastyczne i tw a rle blaszki, m ają spójność małą.
Cząstki koinufalne glina, próchnica, galaretow ata krzem ionka, w aio rjtle n k i glina i żeiaza,, jak a m aterye niezmiernie r izproszone,
m ają olbrzym ią pow ierzchnię w stosunku do wagi jednostkowej. t*i
też w ykazują ograniną spójność Mówiliśmy już, lż ułożenie cząstek
zależy bardzo ad ich kształtu, im w ym iary ziarnka są rów niejsze
M U’ Mtaju>■' Dir Be teuluug g e w ii .- t phy.sik:Jis<-her Eigisnsi-iianen des Bo*
den- a n d bcufenbDtfender Miner ni en ffir die Pfltaisen&ullw. Eonigsberg L(* u.
20
Struktura gruzełkowata.
w e wszystkich kierunkach, tem cząstki układają się ciaśniej (kwarzec,
w apno), im w ym iary w pew nych kierunkach większe, tem — luźniej
(glina, łyszczki). W pew nych glebach praw a te ulegają w pływ ow i
wielkości cząstek, lub w łasnościom koloidalnym cząstek.
W glebach, zawierających i piasek i w apno obok gliny i pró­
chnicy, a więc w glebach o cząstkach różnych w ym iarów , kształtów
i natury, poszczególne cząsteczki łączą się w pew ne skupienia, płatki,
które nazyw am y g r u z e ł k a m i , a w ynikającą stąd strukturę gleby
— g r u z e ł k o w a t ą . Głów na w ięc różnica
między stru k tu rą jednostronną a gruzełkowatą
będzie objaw iać się w tem, że gdy przy pierw ­
szej układ gleby zależy od ułożenia się p os z c z e g ó l n y c h c z ą s t e k , to przy drugiej
od ułożenia się p o r o w a t y c h s k u p i e ń
p o s z c z e g ó l n y c h c z ą s t e k . Inaczej wkońcu
m ożnaby powiedzieć, że stru k tu ra gruzełkowata
jest jakby u k ł a d e m j e d n o s t r o n n y m l u ź n y m r ó ż n e j w i e l ­
k o ś c i c z ą s t e k z ł o ż o n y c h i p o r o w a t y c h (ryc. 6. i 7.). W gruzełkach układ poszczególnych skupień, czy płatków podlega tym
sam ym norm om , co układ poszczególnych cząstek przy strukturze
jednostronnej, natom iast układ sam ych gruzełków przedstaw ia się
odm iennie, wykazuje między poszczególnymi gruzełkam i przestwory
najrozm aitszych w ym iarów , zależnie od
wielkości skupień. Objętość przestw o­
rów danej gleby przy układzie gruzełkow atym m usi więc być dużo większą,
niż tej samej gleby przy układzie je ­
dnostronnym , bo składać się na nią
będą i przestw ory obszerniejsze między
gruzełkam i i przestw ory najdrobniejsze
(w łoskowate) w sam ych gruzełkach.
Tak więc w glebie o strukturze
gruzełkowatej budow a jej pozw oli na
rów noczesną obecność i wody, zatrzystruktu^gruleikowata.
myw anej siłą w łoskow atości w przestw orkach najdrobniejszych, i pow ietrza, mogącego sw obodnie krą­
żyć i w ym ieniać się w przestw orkach obszerniejszych. Role upraw ne,
zasilone odpow iednio gnojem, a niepozbaw ione w apna, dają się ła­
tw o doprow adzić do takiej struktury i utrzym ują się w niej dłużej, to
też o takich rolach mówim y, że są w k u l t u r z e . Do przyjęcia struk­
tury gruzełkowatej usposobione są role, zaw ierające odpow iednio
ustosunkow ane ilości składników gleby (piasku, gliny, w apna i p ró ­
chnicy); do przyjm ow ania i utrzym yw ania łatw o stru k tu ry jed n o -
Gruźlenie się roli.
21
stronnej skłonnym i są grunta o przew adze jednorodnych składników,
lub praw ie pozbaw ione obecności jednego, czy dw óch z nich.
Teoretycznie da się obrachow ać, że przy ułożeniu najciaśniejszem cząstek w gruzełkach i gruzełków sam ych objętość porów
wyniesie 25 96 -j- 25 96% ze 100 — 25 96, czyli stanow ić będzie 4517%
całej objętości kostki ziemi, a przy ułożeniu luźnem gruzełków, a najciaśniejszem w sam ych guzełkach (co praw ie zawsze m a miejsce)
wyniesie 47 6 -j- 25’96"/o z 53 4% — 139%, co stanow ić będzie 615% .
I w istocie w dobrych gruntach znajdujem y objętość porów — 55
do 65% całej objętości, a naw et 70% całej objętości.
Chociaż nie ulega najmniejszej w ątpliw ości, że gleby przez
upraw ę przyjm ują strukturę gruzełkowatą, nie należy tego rozumieć
ani w ten sposób, że każda, choćby nieudolna upraw a, może dopro­
w adzić daną rolę do dobrej struktury, ani, że bez upraw y grunt nie
może przyjąć struktury gruzełkowatej.
M echaniczna upraw a, zastosow ana odpow iednio, przyczynia się
w wysokiej m ierze do łatwiejszego przyjęcia dobrej struktury, skoro
rów nocześnie czynniki przyrody będą przychylne i odpow iednio
wyzyskane, ale i sam e czynniki przyrody przy odpow iedniej naturze
gruntu mogą rów nież usposobić glebę do przyjęcia struktury gruzeł­
kowatej, choć dzieje się to tylko w nader sprzyjających okoliczno­
ściach o wiele pow olniej i nie tak wybitnie, jak przy w spółudziale
rolnika. W ypadek taki m a miejsce w pew nych glebach łąkowych
i leśnych. Zjawisko gruźlenia się ziemi na brzegach row ów z wiosną,
albo ziemi w ybranej z jakiegoś dołu po pew nym czasie, świadczy
0 możności i tendencyi do gruźlenia się ziemi pod zm iennym w pły­
w em czynników atmosferycznych. Tego rodzaju gruźlenie się nie jest
jednak tern, czem jest dobre zgruźlenie roli.
Aby spraw ę tę uzasadnić i wyjaśnić, m usim y się uciec do teoryi
1 pójdziem y w tem częściowo za Mitscherlichem *), chociaż metodzie
badań przez niego obranej, ze względów praktycznych, niejedno bę­
dziemy m usieli zarzucić.
15.
W iadom o, że wszystkie m aterye stałe, a więc i cząsteczki
ziemi, dzielim y na krystaloidy i koloidy; pierwsze są zdolne tworzyć
kryształy, podczas gdy drugie są bezpostaciowe. Najdonioślejszą ró ­
żnicą tych dw óch grup ciał jest różna wielkość ich m olekuł (drobin).
Koloidy są m ateryą niezm iernie rozproszoną, stąd jednostka ich wagi
w ykazuje niestosunkow o w ielką pow ierzchnię; są one jakby przej­
ściem m ateryi ze stanu stałego do ciekłego. Niektórzy chem icy w y­
pow iadają przypuszczenie, że krystaloidy w skutek polim eryzacyi
l) B odenkunde str. 79. do 152.
22
P ostać cząstek.
przechodzą w koloidy, n. p. kwas krzem owy w odny, w odorotlenek
glinu i żelaza i t. p.
Poniew aż postać (objętość i kształt) cząstek ziemistych i ich
w zajem ny układ stanow i o postaci (objętości) porów , zaw artych
między niemi, a, jak już zaznaczyliśmy (ustęp 8—14.), objętość i kształt
porów7 gleby posiada dla rozw oju roślin pierw szorzędne znaczenie
(bo nie może być obojętnem dla korzonka, czy trafi na przestwTór
ciasny, czy obszerny, w ypełniony w odą, czy pow ietrzem ), więc dla
zrozumienia najodpowiedniejszej budow y gleby dla roślin uprawmych
należy dociec, jaką postać mieć mogą przestw ory gruntu uprawmego
i jaki jest stosunek ich objętości do objętości całej gleby.
Z przykładów i obrachow ań przytoczonych w ustępie 14. w ynika,
że w gruncie o cząsteczkach najróżniejszych w ielkości grubsze cząstki
ziemi pow odują, iż objętość porów zm niejsza się proporcyonalnie
z rosnącą wielkością ziarna. Łatw o to w yrozum ieć, skoro pomyślimy,
że w miejsce jednego grubego ziarna w chodzi tyle a tyle ziarn d ro ­
bnych, które, choćby najciaśniej ułożone, dadzą w rezultacie pewmą
ilość porów7, przedtem (przy jednem ziarnie) nieistniejących. Ale
i rosnąca ilość drobnych ziarn pow7oduje zm ianę w objętości
w ten sam sposób; gdyby ich nie było, przestw ory między większemi ziarnam i byłyby większe. Stąd wmiosek najogólniejszy, że im
ziarna są jednostajniejszych w ym iarów , tern w iększą jest objętość
porów.
Z powyższego wynikałoby, że a b s o l u t n a w i e l k o ś ć o b j ę ­
tości p o r ó w danego g r u n t u nie może służyć do oc e n i e ­
n i a j e g o d o b r y c h , l u b z ł y c h f i z y c z n y c h w ł a s n o ś c i , na­
tom iast nie należy tej praw dy rozum ieć w7 ten sens, iż sztucznie
w yw ołana zm iana objętości porów jednego i tego samego gruntu
nie może mieć w pływ u na jego uprzym iotnienie, bo, ja k się z d al­
szego ciągu rozumow7ań pokaże, rzecz się m a w iaśnie przeciw nie.
Postać ziarnek gleby i ich wzajem ny układ, ja k ju ż wiemy,
stanow i o postaci przestw7orków, a m ożna ten fakt przedstaw ić in a­
czej i powiedzieć, iż objętościow a pow ierzchnia części stałych gruntu
stanow i o objętości owej pow ierzchni jego porów , czyli o sum ie ich
objętości. Jak długo ciało jakieś posiada kształt niezłożony, m ożna
je opisać, a i oznaczyć łatw7o. N. p. objętość kuli = 4/3 nr, obję­
tość kostki = a 3, skoro prom ień kuli = r, a kraw ędź kostki = a.
Pow ierzchnia kostki w tym razie wynosić będzie 4 nr'2, a pow ierz­
chnia kostki 6 a2 i naodw7rót, znając wielkość i kształt pow ierzchni
takiego ciała, łatw o w yrachow ać jego objętość.
Zdarzyć się jednak może przy ciałach o kształcie złożonym, że
naw et znając dokładnie i jego objętość i w ielkość jego pow ierzchni,
nie będziemy w możności określić jego kształtu. N. p. jeżeli z sze-
W ielkość pow ierzchni cząstek.
23
ścianu a 3 (ryc. 8.) wytniem y dw ie m ałe kostki o objętości V4 a 3, to
objętość będzie !§ a 3, pow ierzchnia 6 a 2, a kształt może być albo taki,
jak na ryc. 8. a, lub 8. b, albo jeszcze inny.
Kulę i kostkę możemy sobie w ystaw ić o jednakiej praw ie obję­
tości. Jeżeli pow ierzchnia kuli będzie szorstką, to może ona być naj­
dokładniej rów ną pow ierzchni kostki. W ięc naw et wówczas, gdy
objętość i pow ierzchnia są najściślej rów ne, kształt ciała może być
odm ienny. Prosty związek m ię­
dzy w ielkością cząstek, ich
kształtem i w ielkością ich po­
w ierzchni może jednak w ystę­
pow ać tylko w śród ciał um ia­
row ych, a z takiem i nie m am y
do czynienia w ziemi. Jednak­
że pewnego związku tych w iel­
kości u cząsteczek ziemi m o­
R yc. 8.
żemy się dopatrzyć, bo n. p.
cząsteczki zbliżonego do siebie kształtu o pow ierzchniach bardzo
szorstkich będą m iały tern w iększą pow ierzchnię, im będą mialsze.
Znajomość w ielkości pow ierzchni poszczególnych składników ja ­
kiegoś gruntu jest rzeczą ważną, bo m ów i nam o sile spójności gruntu.
Dopóki w iadom ości nasze o koloidalnym stanie m ateryi były skąpe,
posiłkow aliśm y się dla poznania w łasności fizycznych gruntu t. zw.
m e c h a n i c z n ą a n a l i z ą g l e b y , dającą odpow iedź o stosunku
cząstek ziem i według ich wielkości, z czego w nioskow aliśm y o jej
zbitości, przepuszczalności i t. d. Dziś, gdy wiemy, że koloidy sta­
now ią w niektórych rolach przew ażną część składników, trzeba się
było oglądnąć za inną m etodą, pozw alającą oznaczyć p o w i e r z ­
c h n i ę g l e b y , pojm ując tę ostatnią jako s u m ę p o w i e r z c h n i
p o s z c z e g ó l n y c h c z ą s t e k z i e m i , a ja k chce Mitscherlich (po­
rów naj dopisek ustępu 13.), jako o b j ę t o ś ć p o r ó w d a n e j g l e b y .
Tak pojęta pow ierzchnia gruntu, w odniesieniu do jednostki ciężaru,
lub do objętości poszczególnej cząsteczki, będzie w ielkością stałą,
a więc dla danego gruntu typow ą. Będzie ona w zależności od w iel­
kości poszczególnych cząstek i od ich kształtu, bo im większe czą­
steczki, tern m niejszą ich pow ierzchnia, im więcej kształt ich odbiega
od kulistości, tern w iększą będzie ich pow ierzchnia. Z pojęciem po­
w ierzchni w iązaliśm y dotąd w ielkość cząstek i ich kształt, obecnie,
ja k w ykazuje ryc. 8. a i b, przekonujem y się, że przy rów nej objętości
kształty m ogą być w ielce różne.
W edług Milscherlicha cząsteczki posiadają z e w n ę t r z n ą i w e ­
w n ę t r z n ą p o w i e r z c h n i ę . Podczas gdy krystaloidy m ają tylko
zew nętrzną pow ierzchnię, koloidy, jako ciała pęczniejące, nasiąkające
24
Oznaczenie pow ierzchni cząstek.
(imbibycyjne), biorą wodę w siebie, a więc posiadają prócz zew nętrz­
nej i w ew nętrzną powierzchnię. W cząsteczkach ziemi w ew nętrzna
pow ierzchnia ciał koloidalnych jest o wiele większą, niż zew nętrzna
pow ierzchnia koloidów i krystaloidów razem.
Dla oznaczenia całej pow ierzchni Rodewald i Mitscherlich w y­
pracow ali dwie m etody: 1. przez kalorym etryczne określenie u w al­
niającego się ciepła przy napaw aniu się cząsteczek w o d ą 1) i 2. przez
oznaczenie hygroskopijności z ie m i2).
16.
Nie wchodząc w bliższy opis tych metod, zaznaczamy, że
kalorym etryczne oznaczanie pow ierzchni zasadza się na oznaczaniu
ilości uwalniającego się ciepła z odważonej ilości suchej ziemi
w specyalnie skonstruow anym kalorym etrze. Przew odnią nicią tej
metody jest, zupełnie słuszne teoretycznie, założenie, iż każda ziemia
sucha, napaw ając się w odą, uw olni pew ną stałą ilość ciepła, zależnie
od siły przylegania (adhezyi) i wielkości powierzchni. Im więc po­
w ierzchnia cząstek danej ziemi będzie większą, tem więcej zwiążą
one cząstek wody, tem więcej uw olni się ciepła. Ilość uwolnionego
ciepła może tu być m iarą wielkości pow ierzchni, jednak przy zało­
żeniu, iż przyleganie ciał, w grę wchodzących, do wody jest rów nie
wielkiem i że żadna ilość ciepła nie zostanie zużyta przez inne zjawisko.
Pierw sze przypuszczenie, jak dotąd, nie jest dośw iadczalnie
stwierdzone, choć Mitscherlich, na podstaw ie w łasnych doświadczeń,
utrzym uje, że różnice w przyleganiu do wody u poszczególnych
składników gleby są minimalne. Drugie przypuszczenie, iż zużycie
pewnej ilości ciepła na pracę, jaką m olekuły w ody w ykonać muszą,
w nikając między cząsteczki ziemi (klórato ilość nie jest zm ierzoną,
a tylko przy pomocy liczby i w form ule Mitscherlicha może być
w yrachow aną dla każdej ziemi oddzielnie), jest niemniej uzasadnioną
w ątpliw ością dokładności tej metody, bo cały rachunek jest tylko
w przybliżeniu ścisły.
W ynikałoby stąd, że m etoda ta nie może dać zupełnie trafnych
rezultatów , ale gdyby naw et założenia Mitscherlicha były teoretycznie
uzasadnione, uzyskane praktyczne rezultaty nie m ają niem al żadnej
wartości, bo oznaczają pow ierzchnię cząstek tylko w grubem przy­
bliżeniu, a to z następujących względów :
Mitscherlich niesłusznie przypuszcza, że w ziemi wysuszonej
i na nowo napojonej w odą nie zachodzą żadne, dalej idące zm iany
‘) Jeżeli zupełnie w ysuszoną ziem ię będziem y napaw ać wodą, nastąpi u w o l­
nienie pewnej ilości ciepła z ziemi.
2) Przez hygroskopijność ziem i w edług definicyi Rodcwcilda rozum ie się tę
ilość w ody, którą zaw iera ziem ia pow leczona jedną w arstw ą drobin w ody, czyli
że hygroskopijność ziem i jest proporcyonalną do pow ierzchni i m oże być w y ­
rażoną w odsetkach w agow ych ziemi.
N iedokładności m etody oznaczeń.
25
i że z określenia w łasności tak traktow anej ziemi m ożna wnioskować
o w łasnościach takiejże ziemi w przyrodzie, w łonie roli.
Tak w łaśnie nie jest !
Przy w ypracow aniu swojej m etody kalorym etrycznej Mitscher­
lich zdaje się jakby zapom inać z całą św iadom ością1), że ciała ko­
loidalne w m iarę zm iany ciśnienia, tem peratury i wilgotności zm ie­
niają bardzo swe własności.
W pływ wilgotności na ciała koloidalne jest niezmierny. Pew ne
koloidy przy wysuszeniu tracą dotychczasowe swe w łasności i nie
nabyw ają ich przy ponow nem napaw aniu się w odą (zmiana niepow rotna [irréversible]), tak byw a n. p. z kw asem krzem ow ym w odnym ,
w odorotlenkiem żelazowym i pew nym i zw iązkam i próchnicowym i.
Inne koloidy charakteryzują się przy ponow nem pobraniu w ody na­
byciem utraconych przy suszeniu w łasności (zmiany pow rotne [ré­
versible]). Pierw szy w ypadek przytrafia się często w ziemiach silnie
próchnicow ych. Świeżo wycięty kaw ałek torfu, o ile nie będą prze­
szkadzać w tern poszczególne, niestorfiałe jeszcze w łókna, da się
z w ielką łatw ością rozm ącić w wodzie, taki sam kaw ałek torfu, w y­
suszony dobrze na pow ietrzu i włożony do wody, napaw a się nią
bardzo trudno i nie przyjm ie daw nej objętości. Jak wielce doniosłemi są zm iany w ciałach koloidalnych, w yw ołane zm ianą wilgo­
tności, poucza dobrze znany fakt, że w w ysuszonym torfie znajdujem y
rozpuszczalne związki m ineralne, które przedtem (w stanie wilgotnym)
były w postaci nierozpuszczalnej naw et w kwasach.
A więc ziemia, w ysuszona w exsikatorze, ba ! naw et w ysuszona
tylko na pow ietrzu, jest ciałem silnie zm ienionem w porów naniu do
ziemi w roli, zawsze wilgotnej, z jaką m am y do czynienia w rolach
próchnicow ych, a choćby tylko w głębszej w arstw ie każdej m ine­
ralnej gleby.
Oznaczenie ciepła, uw alniającego się przy napaw aniu w odą
ziemi, uprzednio wysuszonej, nie może być m iarą pow ierzchni jej
cząstek, bo m ierzym y pow ierzchnię cząstek nie ziemi w roli, ale
ziemi, w której zaszły nieznane nam bliżej zmiany, a zm iany te,
w łaśnie w m yśl pięknych w yw odów Mitscherlicha, do obliczenia po­
w ierzchni w pierwszej linii m ają być m iarodajne.
Słusznie więc R am ann pow iedział o tej metodzie, że nie może
mieć ona pretensyi do dalszego jej stosowania, a my moglibyśmy po­
wiedzieć, że Mitscherlich przy swoich bardzo żm udnych obrachunkach
*) Ze zdania, pom ieszczonego na str. 79. na początku rozdziału II.: „Ein
derartiger p rin zip ieller U nterschied zw isch en den verschiedenen festen Boden­
b estandteilen (m owa o krystaloidach i koloidach) soll in der vorliegenden Bo­
denkunde nicht gem acht w erden “, m ożna uczynić przypuszczenie, że autor chyba
ze św iad om ością w tym w ypadku zapom ina o w łasn ościach koloidów .
26
Rezultaty oznaczeń.
zapom niał o tem, co już Goethe w iedział i w ypow iedział w form ie
aforyzmu, a mianowicie, że „Mathematik ist eine W issenschaft der
Richtigkeit, aber nicht der W ah rh e it“.
I druga metoda, mierzenie hygroskopijności ziemi, dla tej samej
przyczyny nie daje dokładm rch rezultatów , choć niedokładności są
mniejsze, a sam a m etoda prosta i łatw a do w ykonania. I tutaj sto­
sowane jest suszenie ziemi, ale przy niższej tem peraturze, zm iany
w koloidach nie są więc wykluczone (szczególniej dla ziemi p róchni­
cowych), ale błędy będą dużo mniejsze, niż przy metodzie kalory­
metrycznej. Otrzymane tą drogą cyfry zgadzają się o w iele lepiej
z praktycznem i spostrzeżeniam i co do w łasności gruntu, niż ozna­
czenia kalorym etryczne.
Jeżeli przyjm iem y zaproponow aną przez Rodewalda definicyę
w ody hygroskopijnej, to uzyskane przy tej metodzie w artości będą
m iarą absolutnej wielkości pow ierzchni cząstek ziemi, co w dalszym
ciągu pozwoli nam na wytłóm aczenie w ielu zjawisk, których w inny
sposób nie zdołam y objaśnić i unaocznić. Jakkolw iek w ięc zasady,
w prow adzone do rachunku MUscherlicha, w ym agają jeszcze rewizyi,
a nieuwzględnienie zmian w m ateryach koloidalnych pozw ala m nie­
mać, że otrzym ane tą drogą w agowe ilości hygroskopijnie zatrzy­
manej wody przez cząsteczki ziemi są najniższą jej w artością, przecież
zasługą MUscherlicha pozostanie, że uzyskane w ten sposób liczby
unaoczniają nam, ja k olbrzym ią jest pow ierzchnia cząstek ziemi.
O brachow ał on n. p., że w ziemiach przez niego badanych na 1 gr
ziemi w ypada pow ierzchni w m 2:
w m iałkim piasku z trzeciorzędu . . . .
1'38
ten sam piasek sproszkow any w moździerzu .
.
2 76
węglan w a p n io w y ..............................................................
406
ziemia p ia s z c z y s ta ..................................................................... 430
glinkowaty p i a s e k ..................................................................... 56'8
piaszczysta g l i n k a ............................................................... 84 9
ziemia glinko w a t a .......................................................... 1218
gleba łąkow a I. k l a s y ................................................. 1295
k a o l i n ............................................................................ 2192
ciężka g l i n a ................................................................. 265 5
ziemia t o r f o w a ........................................................ 747 9
ciężka glina z J a w y ............................................... 9667.
Liczby te nie mogą nas dziwić w obec faktu, że n. p. jeden gram
złota w rozproszeniu koloidalnem posiada pow ierzchnię kilku kilo­
m etrów kw adratow ych.
W edług dalszych badań MUscherlicha wszystkie składniki gleby
mogą napaw ać się wodą, zachodzi jednak przytem w ielka różnica
między jednorodnym i i niejednorodnym i. Tak n. p. kw arzec (krze-
Tw orzenie się gruzełków.
27
m ionka) napaw a się tylko zew nętrznie, glina i jej odm iany pobierają
wodę i w ew nętrznie, pęcznieją, a utw orzone przedtem gruzełki
mogą się rozpłynąć, natom iast próchnica pęcznieje, ale nie rozpływ a
się, cząstki jej pozostają w związku.
17.
Po tych niezbędnych i bądź co bądź dla naszego przedm iotu
ciekaw ych w yw odach teoretycznych możemy przejść do wyjaśnienia
zjaw iska gruźlenia się ziemi.
Z powyższych uzasadnień w ynika, że w roli dwie, czy więcej
cząsteczek ziemi jednorodnych, czy różnorodnych przy zbliżeniu się
ku sobie w ykazują t. zw. przyciąganie skutkiem wzajemnego oddzia­
ływ ania na siebie poszczególnych drobin. Jak w systemie słonecznym
św iata przyjm ujem y, że poszczególne planety, choć przedzielone olbrzym iem i przestrzeniam i, krążą w okół siebie i wzajem się przycią­
gają, tak też i cząsteczki ziemi, złożone z poszczególnych drobin, od­
działyw ają na się wzajem nie. Siłę tu objaw iającą się (przyciąganie)
nazyw am y siłą spójności (kohezyi), lub przylegania (adhezyi), któreto siły m aleją z rosnącą odległością.
W edług Q ninck’ego *) odległość od środka drobiny do punktu,
w którym siła cząsteczkowa przestaje działać, wynosi około 0 00005
m m . P rosta rzecz, że takich odległości nie możemy dostrzegać, nato­
m iast działanie sił cząsteczkowych staje się dla nas widocznem przy
stykaniu się dw óch ciał.
Zasady fizyki pouczają nas, że siła przyciągania zależy od stałej
zdolności (adhezyi czyli kohezyi) dw óch ciał do siebie, oraz od w iel­
kości ich pow ierzchni. Czy ta zdolność przyciągania jest różną dla
każdego ciała, czy też jest w artością stałą, nie wiemy, dlatego też
m ierzym y ją pow ierzchnią zetknięcia i m ów im y, że przyciąganie jest
tern większe, im większą jest liczba punktów stycznych.
Gdybyśmy przypuścili, że cząsteczki ziemi m ają postać kuli­
stą, to przy ułożeniu ja k na ryc. 1. b lub 1. c kule o prom ieniu
= 2 r, w łożone w kostkę o objętości 4 r 3, m ają każda po 3 punkty
styczne z kulam i sąsiadującem i. Po włożeniu w tę sam ą kostkę 8 kul
o prom ieniu — l r będzie punktów stycznych 24, a gdy prom ień kuli
będzie = y, to punktów zetknięcia będzie 192 i t. d., czyli innem i
słow y, im drobniejszem i będą cząsteczki ziemi, tern większą będzie
ich skłonność do tw orzenia gruzełków, jak to już w swoim czasie
pow iedział Hilgard 2), poniew aż przy rów nych innych okolicznościach
pow ierzchnia zetknięcia się będzie większą. W przypuszczeniu, że
cząsteczki ziemi będą nieskończenie małe, ilość punktów zetknięcia
*) G. Quinke, Ueber die Entfernung, in w elch er die Molekularkräfte der
Kapillarität noch w irksam sind, Ann. der Phys. u. Chemie, 1869.
2) Ueber die Flockung kleiner Teilchen. Forschungen Wollny's 1879, str. 443.
28
Skłonność do gruźlenia się.
będzie nieskończenie w ielką, co n. p. możemy sobie wyobrazić, przy­
puszczając, że kuliste i m iałkie cząsteczki ziemi m ają pow ierzchnię
silnie szorstką. Poniew aż pow ierzchnia danej cząsteczki będzie tern
większą, im więcej jest szorstką, a z drugiej strony tern większą, im
cząsteczki drobniejsze, więc, im większą pow ierzchnia cząstek, tern
więcej punktów zetknięcia, tern większa pow ierzchnia, na którą siły
cząsteczkowe oddziaływ ują, tern większa skłonność do skupienia się
w gruzełki. Pow ierzchnia ziemi będzie największą, cząsteczki zaś
najmniejsze, gdy pod działaniem w ody rozpłyną się, napęcznieją, jak
to m a miejsce u koloidalnej krzem ionki galaretowatej, gliny lub pró­
chnicy. Stąd przychodzim y do w niosku, że najskłonniejszem i do
przyjęcia struktury gruzełkowatej będą gleby, zaw ierające te w łaśnie
substancje, co innem i słowy można ująć w regułę: S k ł o n n o ś ć
g l e b y do p r z y j m o w a n i a s t r u k t u r y g r u z e ł k o w a t e j bę ­
dzi e tern wi ę k s z ą , i m w i ę k s z ą j e s t s u m a p o w i e r z c h n i
jej s k ł a d o w y c h cząstek.
W ielkość pow ierzchni różnych cząstek ziemi, w yrachow ana zapom ocą metod, opracow anych przez Mitscherlicha, przedstaw ia się
w następujący sposób:
0 005 (?) albo
01
u piasku . .
017
u w apna . .
0-28
u torfu . . .
404
u gliny ciężkiej
czyli, że piasek krzem ionkow y posiada spójność najm niejszą, po nim
następuje w apno, próchnica, a glina posiada największą.
Aby mogła w ystąpić skłonność gruźlenia się cząsteczek gleby,
muszą one być dobrze wym ieszane z sobą, szczególniej dotyczy to
cząstek koloidalnych z niekoloidalnem i, przytem nie tylko nie da się
zaprzeczyć, ale w prost samo przez się rozum ie się, że chw ilow e uło­
żenie się w zajem ne różnych cząstek także mieć tu będzie w pływ
znaczny. Pozatem obecność wody i pow ietrza, które i względem
siebie i względem cząstek ziemi będą rów nież oddziaływ ać przyciągająco, nie może być p o m in iętąJ).
Chociaż siła przylegania w ody do cząstek stałych m niejszą jest
niż siła spójności między cząstkami stałemi, to przecież w w ypadku,
gdy objaw ia się na pow ierzchni dużej, może być od ostatniej znacznie
większą. W ypadek ten zachodzi w łaśnie w roli. Poniew aż cząsteczka
') J. W. Voigt w pracy s w e j : E inige Beobachtungen über das Verhalten
der an Glassflächen verdichteten Luft (Ann. d. P hysik u. Chemie, 1883) podaje
ciekaw y szczegół, że d w ie płytki szklane przyciągają się do sieb ie na o d ległość
000036 mm., a w ięc przy prom ieniu 7 razy w iększym niż prom ień działania
drobiny w ody. Tłum aczy to oddziaływ aniem przylegającem zgęszczonego m ię­
dzy tafelkam i powietrza.
Pew staw am e szczelin i pęknięć.
29
ziemi nasiąkając wodą. styka się z nią niezm iernie dużą pow ierzchnią.
w}ęc drobinow e siki w ody są w stanie przezwyciężyć spójność czą­
stek X p id y ziemia o strukturze gruzełkowatej znajdzie się w w o­
dzie patrz ustęp 32. l to ęrazełki rozpłyną się. Rozpłynięcie to bę­
dzie tern powolniejsze, im cząsteczki będą mialsze. bo w tvm razie
punktów nrzyieiania i-ędzie więcej. Przy m iale nieskończenie dro­
bnym ciężkich glin takie rozpłynięcie się ¿ruzełkow prow adzi d o z a szlam ow ania się roli i przejścia gleby w strukturę jednostronną zbitą.
W w ypadku, gdy stagnująca na pow ierzchni roli w oda zniknie,
zaczyna się utrata w ody przez parow anie, a rów nocześnie poczvnają
działać siły cząsteczkowe m iędzy cząsteczkami ziemi. Na skutek ich
d ziałania cząsteczki przedtem rozsunięte przez w odę. ściągają się.
kurczą. W m iejscach, gdzie cząsteczki nie mogą się zetknąć, m uszą
pow staw ać w u k ładzie ziemi szczeliny i to tern większe, im działa­
nie cząsteczkowej spójności na odw rotnej stronie cząsteczki jest w ięk­
sze. W ten sposób pow stają znane dobrze pęknięcia i szczelinv na
w ysychającej r o l i szczególniej po jej zlaniu się. a ponieważ n. p. czą­
steczki glin są najdrobniejsze, szczeliny będą tu największe i najgłębiej sięgające- Jeżeli g ru n t -dźwiga roślinność gęstą. n. p. mieszankę
pastew ną lub gyuni łąkow y . to każda roślina, a raczej jej korzo­
nek przeryw a spojność cząstek ziemi przez zabranie im w ody i po­
w oduje. że ilość szczelin w zrasta, a głębokość ich rośnie
Jeżeli grunt wysycha rów nom iernie od pow ierzchni w głąb.
pow stałe klinow ate rysy m ają kierunek prostopadły do powierzchni.
Przez dosyć wczesne - przed zupełnem w yschnięciem t w prow adzenie
na taką rolę brony, czy może naw et pługa, czyli przez m echaniczne
rozerw anie ziem i w kierunku poziomym w yw ołuje się pęknięcia
ro b w kierunku horyzontalnym , a więc ro la rozpocznie się grużlić.
Ł atw o sobie wyobrazić, że im energiczniej będzie gleba pokruszona
m echanicznie w rożnTch kierunkach, tern prędzej i łatwiej przyjm ie
strukturę g m zełkow atą11.
Aiierberg *» w swych doświadczeniach nad spójnością kw arcu
piasku znalazł że dla w sunięcia szpadla w w ysuszoną kostkę kw arcu
trzeba ty ło użyć następującego obciążenia:
Przy y r m i u m ziam kw arcu w śred nicy
OHl 5 m m m niej niż
(HOT5 .
04035 .
01.015 „
^ Land-w V. St_ 190Ś. 69.
Z dośw iadczenia
30 gr
100 ,
300 ,
800 ,
Z obrachunku
118 gr
98115 .
30(HI .
8000 „
30
D alsze w arunki gruźlenia się.
Z doświadczeń tych widocznem się okazuje, jak spójność rośnie
ze zm niejszającą się wielkością ziarna. Jak już w iem y, pierw szorzędny
w pływ odgryw a tu ilość punktów stycznych, ale i siła ciążenia. Ilość
punktów zetknięcia jest odw rotnie proporcyonalną do średnicy cząstki,
w pływ siły ciążenia rośnie w pew nym stosunku ze średnicą ziarna.
Z doświadczeń Mitscherlicha w ypływ a, że wystarczy zemleć ziarnka
kw arcu, ahy powiększyć ich spójność, to też co do niektórych grun­
tów (ciężkich i m iałkich) m ożnaby naw et wykluczyć w pływ ja k ­
by cem entow ania znajdujących się w nich cząstek koloidalnych,
a i tak zwięzłość ich stanie się zrozum iałą (rędziny, pyłkow ate bie­
lice i t. d.).
Na każdy sposób silnie wiążące oddziaływ anie cząstek koloidal­
nych m a dla pow staw ania gruzełków, a przedewszystkiem dla ich
dłuższego utrzym yw ania się znaczenie pierwszorzędne, dotyczy to
niektórych krzem ianów w odnych, mniej już cząstek próchnicznych,
choć i między tem i ostatniem i są pewne, odznaczające się siłą
wiązania.
W iem y z fizyki, że napięcie pow ierzchniow e wysokości w znie­
sienia włoskowatego x) wody oddziaływ uje na cząstki stałe ja k lut na
m etale, ale ponieważ przyleganie w ody naogół jest siłą m ałą, więc
może ona mieć znaczenie tylko dla w iązania ziarn ziem istych grub­
szych lub cząstek ziemistych niekoloidalnych, przeciw nie w glebach
o cząsteczkach koloidalnych przyleganie w ody maleje. Przy większej
ilości wody między cząsteczkami ziemi w oda staje się do pewnego
stopnia jakby mazią, obniżającą w spółczynnik tarcia i w pływ ającą
na zmniejszenie ciężaru właściwego cząstek ziemi, przez co stają się
one jakby łatwiej ruchom e.
W gruntach o małej zaw artości soli (związków chem icznych),
a dalej w gruntach, zaw ierających rozpuszczalne węglany, czy w o­
dorotlenki alkaliów, oddziaływ anie na ułożenie się cząstek ziemi
należy przypisać głównie siłom m olekularnym cząstek. Ujem ny w pływ
w ęglanów alkalicznych, a przeciw nie dodatni w pływ w ęglanu w a­
pnia 2) na grużlenie roli nie dałby się wytłum aczyć, gdybyśm y odrzu­
cili ruch cząstek w skutek sił m olekularnych.
Materya próchnicow a oddziaływ uje na fizyczny stan roli albo
m echanicznie, przez zaw artość nierozłożonych jeszcze cząstek, m ię­
dzy które układają się cząstki ziemiste, albo przez obecność w niej
związków koloidalnych. Próchnica kw aśna posiada silnie wiążący
w pływ, — łagodna dużo mniejszy, co się objaw ia szczególniej na
gruntach ubogich w m iał gliniasty. Obecność związków koloidalnych
ł) A. W itkow ski: Zasady fizyki, t. II., w yd. II., 1908, str. 345.
2) Porównaj w p ływ wapna na grużlenie
ustępie 24.
B îe m o r sS n iz u r
i:
r a r o o n a ie
ra z * ; yr»:r_~ ;y r jec ' x frc « ;: : j a i: ' w zz-,+■— ,id : zrxsæ izâe ?6ę. 51%i obf c u s id i m w m u r li z ra fc ry cáezxxi:
zzaaiejszai spotsloić tych rrrz ::-^ "M ifn a r £T*:-_üok ^ rz n rr 1 a b a â ie rra -. o trz y sa je sr > ;jo «ÏB d r
co do sczełaasci mk&da a s ^ i
a
íiíü f . a. co n¿ jedno T iiá iK .
r.i— io « 7 oAnrê z z i t o ¿je ^r»: ; :>:tsz: ż i - ^ p -
iije
: mąąj u
czy we-riszej Jer«o sprs-wmaseL
Po ie z *rz} ¿¿kj=n. co » %iej posinhidiaiiT. » - r -
-. -— taaz
-- 1
przyjdzie nB fiH W ft zasad r.',y.Ł ra trk ę » » H r, y——<---- ■2 grazrłfca « -¿ii.
P rry pierw szej r e r a zi-* z«ri je ijx ü e rrre>r=r :-ry •»-*-?«■- -sr^
fcKeyrh rirŁ rnr zależy wprosi od Tsxilireci rosreze-r.- - - -.-. rry-Ł-ek
przy dra*Kj — flhok porem « fc n iim jjjik t w a i i t h y acŁ a tk i
Mtaieje c í l siec Vr ~,¿ ~V: ~ : r Treer*- :rk : * ołrssnur fszrciu rir»j>$ko-
« h e t kinryefc ~^~ieÍ£
i kntah rr e ~ y ;e~r od -=xeIŁ:.si_ arw oxnoay :iî >£_: iea ^roziea: ; - a :e~ siroerr n o t ircc : : t t í : rr■izo r afrti
N ; r : ¡¿¿y ;ę r~ r £ arzypaszezać. re ew e
- --- -. - ziiższ : r r r rersz ta » sciae czerst
r : > jio * i
pm ecrw sie : ooe. o k g x ie í*3 r a —r» :» i r z ą r r f t: Je c z ą s e i í od spo so ba r io ie a iá ssę.
byw ają um ie; la b w ięcej
d o lo w a t
fta - o irT . aa to. że h m h Exir. - : rxedewsiy slkiem re -i c ~
ir :r mąsihac b_ skioosą ;«esi do tw
~orzen^i ska ~
•
rry
~r7ł e ~ i
czrxj
-
12
:4 o íílu d ü .
lxíü zt zícmL
dicąi
—
:
.
:•
'
. •
ií
i
i
lacée *■*— r.- — —
pmr r—r«
-—
aed u ñ -
è ziemi za_e¿>cíe ih k d a o n ć , mera
. - ..
.:
i _
------------
_
.
•
crasa. rry doprowadzić do zaiszczeai* jej ik b : -vs-V - -m-r
D oiyck22öo»e r m iiK m n a pro» - izą do » z í:i¿ x że L n r.
d o t» lir a i Im i rrrre -r: » -12 apew m r ie p t a ir ;eisoslzc<m a r m ¿ a;err»ęir>r do a a a a b e ¿> ) rozw oja r : s ir 1 : rr * j t t k 2 r r krl s r y t Ł
pozornie wy:a rs: áe mree. że rciiakt w za m a d o ta n i
ro li przy p¿erss"5 re: czy d rap ej i r z c r z r -ą a s it fo m arzec \a w iszr—
q ć Jest o d a io a u x D ia » y u r : a dooikas&Mci dobre- s m irrry i i i
:a r a a l« fffl rozw aja ra&ha -prawnych m ili 1 |ia ä iny ^ r:.tr. >.~e
n m g o faw a
r T tfvjüLj '»rêTTr ję-urŁrjrj zzl r s r . t - ^-.rr ihsąc !1-Ł
1 Vajà:>t :;ir r ir ¿ł
h latrir p n y j®bd:»tv s k a a m iarrz. TccrtT
¡-_
.:.rsi£
-: z'rr.tr prri Sarnaefac Ji_r :e r-ct. Z
rx. Z
Ln ar, tćr K jl
ROZDZIAŁ III.
Z achow anie się roli o dobrej stru k tu rze
w ob ec w y m a g a ń roślin upraw nych.
18. W ychodząc z założenia, że struktura gruzełkow ata najlepiej
odpow iada w ym aganiom roślin upraw nych, m ożem y nazwać ją d o ­
b r ą w odróżnieniu od struktury jednostronnej, którą, jako nieodpo­
wiednią, będziemy nazywać z ł ą. Dobroć struktury jest jednak poję­
ciem bardzo względnem, bo w pierwszej linii zależy od czynnika
tak różnolitego, jak sam a natura gruntu. Ocenienie dobroci struktury
nie da się więc ująć w jakiś szablon, m usi ono być pozostaw ione
uznaniu rolnika: to, co w jednej glebie będzie m ożliw ie najlepszym
jej układem (bo natura jej nie pozwoli na inne ugrupow anie cząstek),
w drugiej — może być zupełnie niedostatecznym. Zasadniczo więc
rzecz biorąc, można powiedzieć, ż e d o b r a s t r u k t u r a g l e b y p o ­
l e g a na t a k i e m j e j z g r u ź l e n i u , p r z y k t ó r e m, z a l e ż n i e od
natury gruntu i najracyonalniejszego zastosowania
u p r a w y , osiągni e się m o ż l i w i e n a j l e p s z e w a r u n k i dla
u pewni eni a wilgoci, p r z e w i e w ności i t e mp e r a t u r y ,
o r a z dl a z w a l c z e n i a n a t u r a l n e g o o p o r u c z ą s t e k zi emi
p r z e c i w r o z r o s t o w i k o r z o n k ó w r o ś l i n . Aby zapew nić tę
dostatnią wilgotność i przewiewność, raz może chodzić o w ytw orze­
nie większej ilości przestw orków obszerniejszych, drugi — przestw orków w łoskowatych, zależnie od natury samej gleby i w ym agań da­
nej rośliny.
19. Już uprzednio podniesiono, że dostatnia w ilgotność gleby
zależy od zdolności łatwego p r z e s i ą k a n i a , p o j e m n o ś c i danego
gruntu dla wody, możności zasilania się w odą z w arstw głębiej leżą­
cych (p o d s i ą k a n i a), oraz wielkości i szybkości utraty w ody przez
ulatnianie ( p a r o w a n i e ) .
pTTfS 4 ^-i ~ - werfę.
33
W ro li. której w a rstw a p o w ie n c h o w u a w y k a n ije je d y n ie przesrw orki w fo sk o w a te n p. w z iem i cięższej n atu rr. zleżałej. zbitej
i so ch ej . p rzesiąk an ie w o d y d eszczo w ej b ęd zie te ni w ięcej utru­
d n io n e. im cząsteczki jej są w ięc ej m iałk ie, cz y li im prae&two rk i je j
są drob niejsze. N a ro li ciężkiej a zbitej i w y su szo n ej. n. p. na d w u łr tn in n k oniczysk u . s a a g ń h r j . j e ś li n a n iem p asan o, a lb o n a ścier­
niskach. u:e> p okład an ych p o sp rzęcie i n ży w a n cc h za p a stw isk o
d o parnej jesien i. op a d y d eszc zo w e n ie m o e ą w siąk ać :ak dalece, że
w szęd zie w zagłęb ien iach napotyka się stojącą w o d ę. która n ie m oże
zn ik n ąć inaczej, jak p rzez o d p a ro w a n ie R ota taka p otrzeb uje bardzo
w ic ie w j g o c i i czasu, ab y rozm ięk ła. a w o b e c siania na jej p o w ierz en m w o d y m o ż e się w niej ro zp łyn ąć i przy w-r>vchaniu ~~.k za scia m o w ie z a m u lić . iż p o o b esch n ięciu sia n ie się zu p ełn ie nieprzepu­
szczaln ą m e tylk o d la w o d y . a le i d la pow ietrza.
O sile o p o ru p rze ciw w n ik a n ia w o d y w ziem ię ciężką. ra z p v k>r.ą. o strukturze zbitej, jed n o stro n n ej, m ożn a się n rzekonać nrzez
ta tw e i n ie za w o d n e d o św ia d czen ie- D o ru rę s z k ia r e i o sred n icv
paru centym etrów-. a na jak i m etr długiej. p od w iązan ej o d d ołu gestem
płó tnem , n a leży wrsypać sproszkom aną, ciężką ziem ię gliniastą, w strzą­
sając p r z y te n rurą. aby ziem ia o sia d ła się w niej dobrze Tok n rzvg o io w a n y słu p ek ziem : zasila się z a o r y w od ą. D o św ia d czen ie to
w yk aże, że p rzesiąk an ie w o d y przez taką ziem ię b ęd zie o d r r w a ć się
bardzo p o w o ln ie , ż e m in ą c a le d oby. zanim przez p łotn o u d o łu
p rzesiąk n ą p ie rw sz e k rop le w o d y . a le i w ted y, gdy cały sm r e k ziem i
b ęd zie ju ż n a sy co n y w ilg o cią , ściek an ie w o d y r e d z ie nader p o w o ln e .
Ze p o d o b n ie się d zieje i w naturze, n ie m o że ulegać w ą tp łiw oścL
N asiąk an ie ziem i w o d ą i p rzesiąk an ie je j w w a r s t w y n iższe
przy istn ien iu je d y n ie przestw o c k o w w ło s k o w a ty c b m oże o d b y w a ć się
tylk o sto p n io w o , w ię c n ad er p o w o li. W w a r stew c e p o w ierzch o w n ej,
zu p ełn ie su ch ej, m u si n a j p i e r w n astąp ić p ob ran ie w o d y adhezyjnej.
c o je s t tern tru d n iejsze i p o w o ln ie jsz e , że d op ływ ająca z gory w o d a
m u si w y p rzeć w a r stew k ę p ow ietrza, otaczającą każdą p oszrzegc Iną
czą steczk ę z ie m i. a. ja k p o r i i j i b ad an ia, siła |n i_ ib j —i i p o w ietrza
k> ziem i je st iu ż o w ięk szą , niż w o d y d o ziem i - S k oro po p rzezw y­
cięż en iu tej p r z e s z io d y p o w ierz ch o w n a w a r stew k a n asyci się w o d ą .
w a r stw y niżej leżące o ty le d o sta n ą w o d ę nasiąkną . o be c iśn ie n ie
w o d y . : g ó ry przyb yw ającej, p ok on a s i ę w lo sk o w a to śc i w w a r stw ie
p o w ie r z c h o w n e j. W razie, j e ś li to n ie b ęd zie m ia ło m iejsca, w a r stw y
d o ln e n ie n am ok ną. a w ilg o ć , z warstwą- nasycon ej, m oże zginąć
je d y n ie p rzez o d p a ro w o n ie W od a. kt ra się d o sta n ie io w ięk sze g o
=. P (n
dofK^ei w se<pi< 1.
» Ł iasfcir xk=bkju=sbź ięn»? ?«sy
3
34
Pojem ność dla wody.
przestw orka, będzie ssaną przez otaczające przestw orki w łoskow ate,
póki się one nie nasycą, dopiero wówczas pozostała w obszerniej­
szym przestw orku woda siłą własnego ciężaru, lub pod naciskiem
przybywającej z góry wody, może przesiąknąć głębiej. Bardzo piękny
i prosty dowód, że spraw a ta nie odbyw a się inaczej, m ożna obser­
w ow ać na pyle drogow ym po większym deszczu, gdzie zaledw ie najpowierzchowniejsze w arstew ki będą nasiąkłe (pobieranie w ody adhezyjnej), albo przy badaniu przem oknięcia na roli cięższej po nie­
w ielkim deszczu. Pow ierzchow na w arstew ka będzie należycie w il­
gotną, tuż pod nią leżąca — suchą.
Z drugiej strony fakty te tłumaczą, dlaczego rola o dobrej stru k ­
turze tern szybciej i łatwiej będzie przepuszczać wodę opadów , im
więcej posiadać będzie przestw orków obszerniejszych. Dostawszy się
do kanalika obszerniejszego, woda, naw et bez ciśnienia z góry, pod
w łasnym ciężarem będzie się posuw ać tern szybciej w dół, im ka­
nalik obszerniejszy, a tarcie o ściany stosunkow o mniejsze.
W praw dzie i tutaj słupek wody nie może ad infinitum spły­
wać w dół, bo napotykając na swej drodze nowe cząstki ziemi, bę­
dzie je zwilżał, nasycał natrafione przestw orki w łoskow ate, a tern
sam em m alał i tern Dowolniej posuwał, im więcej straci po drodze
na ilości, a więc i ciężarze, im więcej tarcie o ścianki kanalika będzie
w zrastało stosunkowo. Dopóki dopływ w ody z góry (padający deszcz)
będzie istniał, będzie trw ało nasiąkanie w arstw coraz głębiej leżą­
cych, z chw ilą ustania deszczu szybkość przesiąkania będzie m alała,
a wreszcie ustanie ono całkowicie. I to zjawisko m ożna łatw o zaobservyować, porów nując tw orzenie się kałuż na roli zbitej (względnie
na ubitych drogach), a szybkie przesiąkanie wody deszczowej na roli
dobrze w yrobionej lub świeżo zbronow anej.
O ile jednak ubezpieczenie należytego przesiąkania opadów jest
dla roli korzystnem, o tyle zbyt łatw a przepuszczalność może być
szkodliwą. Tak n. p. znaną jest łatw a przepuszczalność ziemi piaszczy­
stych, które jednak skutkiem tej w łasności najczęściej są nazbyt su­
che. Istotną jednak przyczyną zbytniej suchości tych gruntów nie jest
sam a przepuszczalność, ale ona w połączeniu z niezdatnością pochła­
niania wody, czyli za m ała ich pojem ność dla wody. Ze tak jest
w rzeczywistości, poucza następujące doświadczenie E. W ollny eg o :
Do ru r szklanych nasypano jednakiej ziemi glinkow atej, ale,
gdy w jednej rurze była ona daną w sproszkow aniu, a tern samem ,
po uleżeniu się, przybrała strukturę jednostronną zbitą, w innych
była ona w gruzełkach, a gruzełkom sztucznie nadano różne w y­
miary. Po napojeniu w odą wszystkich ru r z ziem ią obrachow ano
pojem ność dla w ody tej glinki w stanie sproszkow anym i zgrużlonym .
P ojem ność dla w ody. — Parow anie w ody.
Stan ziemi glinkowatej
1. Glinka sproszkow ana . . . .
....................
2.
.
zgruźlona
3.
....................
4.
o.
,
6.
....................................
7. Mieszanina nr. 1—6
. . . .
-
.....................................................
.....................................................
W ielkość cząstek
ew ent. gruzełków
w mm
00
05
10
20
40
6 75
00
—
—
—
—
—
—
—
026
10
20
40
675
90
90
35
P ojem ność dla
w ody w %
objętości
4291
31-51
3105
3262
3232
3215
3077
Można było z góry przewidzieć, że glinka w stanie sproszkow a­
nym (w strukturze jed n o stro n n ej) wykaże pojem ność najwyższą, pod­
czas gdy ta sam a glinka zgruźlona — pojem ność niższą, oraz że w iel­
kość gruzełków nie w yw rze praw ie żadnego w pływ u na wielkość
pojemności. Poznanie i należyte uznanie tej praw dy jest dla praktyki
kw estyą doniosłego znaczenia. Z w yników bow iem powyższego do­
świadczenia w ypływ a, że gleba o dobrej strukturze nie tylko prze­
wodzi wodę łatw iej w spód, co w yklucza zatopienie w arstw powierz­
chow nych, ale rów nocześnie w tej samej objętości utrzvm a mniej
wody, niż gleba o złej strukturze. Stąd n. p. w porze dżdżystej gleba
zgruźlona przedstaw ia dla rozw oju roślin o wiele korzystniejsze w a­
runki, niż gleba o złej strukturze. Z drugiej strony nie należy sądzić,
że gleba o dobrej strukturze, utrzym ując w danej objętości mniej
wody, będzie jej posiadać za m ało na potrzeby roślin. Wszakże obję­
tość gleby w układzie gruzełkow atym jest znaczniejszą, niż w układzie
jednostronnym , porów nując więc pojem ność dla wody dwóch jednako­
wych w agowych ilości danej gleby, okaże się, że ilość wody, otrzymanej
w pierw szym w ypadku, jest niem al dokładnie tak dużą, ja k w drugim.
Tym sposobem kw estya zaopatryw ania się i utrzym ania wody
w glebie na potrzeby roślin przedstaw ia się o wiele korzystniej w roli
0 dobrej strukturze. Na w ilgotność danej roli, prócz łatwej przesiąkliwości i odpow iedniej pojem ności dla wody, w pływ a jeszcze szybkość
1 w ielkość parow ania, oraz zdolność podsiąkania z w arstw niższych.
Rezultaty odnośnych badań w ykazują dobitnie, że parow anie
z gleby o złej strukturze jest o wiele większem, niż z gleby zgruźlonej. W ytłum aczenie tego zjaw iska nie jest trudnem . Poniew aż w roli
o złej strukturze znajdują się przeważnie, a może naw et jedynie, ka­
naliki w łoskow ate, na miejsce więc odparow anej wody podchodzi
w oda z w arstw głębszych, a podchodzenie to (ssanie) odbyw a się
w zględnie szybko, bo po najprostszej drodze. Inaczej zjawisko to
Podsiąkanie.
36
przebiega w glebie zgruźlonej. Tutaj woda m usi podnosić się o wiele
pow olniej, bo nie może iść w kierunku pionow ym (najprostszym ),
napotykając na swej drodze przestw orki obszerniejsze, do których
wejść nie może (nie będzie w essaną) z przestw orków drobniejszych.
Droga więc, po której w oda dążyć będzie do -g ó ry , będzie okólną,
znacznie dłuższą, a tern sam em ilość odparow anej w ody znacznie
mniejszą. Jak doniosłego znaczenia dla zm niejszenia parow ania jest
zgruźlenie w arstw y pow ierzchow nej (trzym anie r o l i o t w a r t e j , jak
m ów ią w praktyce) w porów naniu do w arstw y zleżałej, o strukturze
jednostronnej, poucza następujące doświadczenie E. W oliny ego :
niew zru­
szona
w ierzchnia
w arstw a
wzruszona
Ziemia glinkow a Ziemia piaszczysta
w ierzchnia
w arstwa
wzruszona
Rok 1883.
Czas trwania
dośw iadczenia
Ilość w yparow anej wody z pow ierzchni roli o 1000 cm- w gram ach
niew zru­
szona
c c
187
212
212
237
Sierpień 13—14.
7Z X
583
633
445
455
14-15.
292
312
187
1 5-16.
165
—
_
302
507
462
350
1 6-19.
482
297
350
325
19 -2 0 .
oc §
325
232
322
225
20—21.
nw N
—
’
240
190
2 1 -2 2 .
255
288
c —
164
267
22 -2 3 .
250
272
53 n
^
23 -2 4 .
95
257
257
250
U ZJ
2 4 -2 5 .
67
111
155
107
—i
2 5 -2 6 .
202
114
107
112
26 -2 7 .
237
225
85
248
oc 3
168
133
167
67
.
27 -2 8 .
* 2
O “
2 8 -2 9 .
133
145
105
78
1 3292
Od 13. do 29. sierpnia
3975
3091
3292
W yniki te pouczają, że pow ierzchnia w zruszona (zgrużlonal
obniża parow anie z w arstw głębszych. Zrazu, skutkiem większej po­
w ierzchni na roli zgruźlonej (a więc po każdej orce, bronie czy oko­
paniu), w arstw a górna obsycha szybciej, skoro jed n ak w arstw a ta
obeschnie, ona sama w płynie tam ująco na parow anie, utrudniając
podchodzenie wody do góry.
W szystkie te zjawiska, udow odnione liczbow ym i rezultatam i śc i­
słych badań, dają się łatw o spraw dzić w praktyce.
Rola o dobrej strukturze przepuszcza w odę opadów atm osfery­
cznych łatwo, a naw et po silniejszym deszczu, lub dłużej trw ającej
W pływ struktury na przew iew ność.
37
niepogodzie, obsycha na pow ierzchni szybciej, niż rola zbita, o struk­
turze złej. W idzimy to po szybkiem obsychaniu i ogrzew aniu się
roli z w czesną w iosną na gruntach należycie w yrobionych przed
zimą, w porów naniu do roli przed zim ą niezoranej. Dalszą zaletą
takiej roli jest, że może ona lepiej korzystać z opadów atm osfery­
cznych. Ilość w ody, jak ą suchsza rola może z danego opadu otrzy­
mać, zależną jest od szybkości przesiąkania w spód; przy szybkiem
przesiąkaniu w arstw y górne łatw o obeschną i staną się ochroną
przed utratą wilgoci z w arstw głębiej leżących, bo podchodzenie
w ody do góry stanie się utrudnionem . To też taka rola naw et w cza­
sie posuszniejszym jest w głębszych w arstw ach wilgotniejszą, niż
rola o złej strukturze.
W szystko to da się stwierdzić w praktyce, bo przecież każdy
rolnik przyzna, że na roli pulchnej, dobrze w yrobionej, roślinność
lepiej znosi posuchę niż na roli zeschłej, zleźałej, niewyrobionej,
a więc o strukturze zbliżonej do jednostronnej.
20.
Podobnie jak na wilgotność, tak i na przew iew ność roli
dobra struktura w yw iera w pływ dodatni. Jest łatw o zrozum iałem ,
że w roli o strukturze dobrej będzie więcej pow ietrza i będzie się
ono w ym ieniać łatw iej, niż w roli o złej strukturze. Aby jednak w y­
kazać, ja k doniosłego znaczenia dla przew iew ności roli jest dobra
struktura, podajem y tu za E. W ollnym rezultaty badań nad tą kwestyą, które pozw olą na w ypow iedzenie bardzo w ażnych w niosków.
Samo dośw iadczenie w ykonanem było w ten sposób, że przez różne
ziemie (co do natury i układu), zaw arte w szklanych rurach, długich
na 30 cni, a zaw ierających 9817 cm'3 ziemi, przepuszczano powietrze
o stałej tem peraturze i przy stałem ciśnieniu. Czas trw ania całego
dośw iadczenia w ynosił jed n ą godzinę.
Ilość przepuszczonego
W ielkość cząstek
Rodzaj ziemi
pow ietrza w /
1 62
m iał
1. Glinka
284
2. Glinka kaolinow a
3. Próehnicow o-w a332
pienny piasek
378
4. Ziemia kredow a
4-42
5. W apienny piasek
mm
504
168
309
8. G lina zgrużlona )
025 — 0 5 m m
4104
9. Piasek kw arcow y I
9224
10. Piasek kw arcow y)
0 5 — 10 mm
12375
11. Glina zgrużlona I
28757
12. Piasek kw arcow y)
10 — 2 0 m m
42016
13. Glina zgrużlona I
38
W pływ struktury na tem peraturę.
W yniki powyższe pouczają, że:
1. Im m i a l s z e m i s ą c z ą s t e c z k i r o l i , t e m m n i e j r o l a
taka przepus zcza powietrza.
2. P r z e w i e w n o ś ć d l a p o w i e t r z a w r o l i o m i a ł k i c h
cz ą s t e c z ka c h r ośni e w mi a r ę jej z g r u ź l e n i a i w ó w c z a s
m o ż e o n a p rz e w y ż s z y ć w p r z e w i e w n o ś c i n a w e t r o l e g r u ­
bozi arni st e.
3. P r z e w i e w n o ś ć r o l i z a l e ż n ą j e s t o d s t r u k t u r y ,
a w i e l k o ś ć c z ą s t e k może m i e ć w p ł y w na j ej p r z e w i e ­
wność jedynie przy s tr uktur ze j e d n o s t r o n n e j .
Z dalszych badań nad tą kw estyą okazało się, że z w ilgotnością
roli maleje jej przew iew ność i że zmniejszenie przew iew ności jest
tem większe, im więcej dana rola utrzym uje w ody, a rozum ie się
samo przez się, iż przy w ypełnieniu wszystkich przestw orków rola
staje się niedostępna dla pow ietrza. Rola o strukturze gruzełkowatej,
mimo znacznej wilgotności (przez utrzym yw anie w ody w przestw orkach w łoskowatych), może wykazywać przew iew ność dostateczną,
dzięki istnieniu obszerniejszych przestw orków między gruzełkami.
W szystkie powyższe wnioski doprow adzają do prześw iadczenia,
że rola o dobrej strukturze zarów no ze względu na stosunki wilgo­
tności, jak i przew iewności przedstaw ia norm alne w arunki dla roz­
woju roślin upraw nych.
21.
0 w pływ ie dobrej struktury na tem peraturę roli da się to
sam o powiedzieć, bo, jak to wyżej uzasadniono, na tem peraturę roli
w pływ a przedewszystkiem jej wilgotność i przew iew ność: one sta­
nowią, że w ahania tem peratury w roli o dobrej strukturze są m niej­
sze, one spraw iają, że rola o dobrej strukturze prędzej z w iosną
ogrzewa się, powolniej w jesieni ochładza, niż ro la o złej strukturze.
Okazuje się więc, że rola o dobrej strukturze przedstaw ia pod
każdym względem o wiele korzystniejsze dla rozw oju roślin u p ra­
wnych w arunki, niż rola o strukturze złej. Te w arunki są w yrazem
dobrego fizycznego stanu roli przy odpow iedniej jej naturze, a po­
nieważ wykazaliśmy pierw ej, że przy dobrym fizycznym stanie roli
i przem iany chemiczne i procesy biochem iczne mogą się odbyw ać
norm alnie i w kierunku najprzychylniejszym dla roślin upraw nych,
w ynika więc stąd, że gruzełkow ata stru k tu ra roli jest tym stanem
roli, który najlepiej odpow iada wszystkim w ym aganiom roślin u p ra­
wnych.
Jednakże z całym naciskiem podnieść należy, że dobra stru k tu ra
gruzełkowata gleby nie polega na tem, aby rolę rozbić na mniejsze
i większe grudki, przez co w grudkach byłyby przestw orki w łoskowate, a między grudkam i, zależnie od ich wielkości, przestw orki
większe i największe.
Rola zam knięta a otwarta.
39
W ytw orzenie w roli struktury gruzełkowatej luźnej, czyli do­
brej, polega na ułożeniu się cząstek ziemi w mniejsze i większe sku­
pienia, a nie bryłki, w porow ate gruzełki, a nie zbite grudki. W tych
skupieniach najrozm aitszych kształtów i w ym iarów cząsteczki tak
się układają, że ani krążenie wody, ani powietrza nie doznaje prze­
szkód. Przy takiej strukturze roli w sam ych skupieniach i gruzełkach
będą obok przestw orków najdrobniejszych, w łoskowatych, przestw orki
większe i jeszcze większe, zależnie od natury składników, a najob­
szerniejsze między sam ym i gruzełkami. Tylko przy takim układzie
cząstek roli budow a jej będzie wykazywać jakby sieć kanalików
0 najrozm aitszych w ym iarach, przebiegających w najróżniejszych
kierunkach i krzyżujących się ze sobą w ten sposób, że nieomal w każdent miejscu roli znajdą się i przestw orki włoskowate, utrzym u­
jące wodę, i przestw orki obszerniejsze, upew niające szybkie prze­
siąkanie opadów w głąb i dozw alające na żywą w ym ianę powietrza.
Ze o stw orzenie takiej budow y roli idzie przede wszy stkiem
w górnych jej w arstw ach, to się rozum ie samo przez się; one prze­
cież w pierw szej linii w ystaw ione są na działanie czynników atm o­
sferycznych (opadów , pow ietrza i prom ieni słonecznych) i zależnie od
ich zachow ania się względem tych czynników będą się zachowywać
1 w arstw y położone głębiej.
To też zarów no teorya jak i praktyka uczy, że t. zw. t r z y m a ­
n i e r o l i o t w a r t e j jest niezbędnym w arunkiem utrzym ania jej
w dobrym stanie.
W yjaśnienie tej reguły nie przedstaw ia obecnie już żadnych tru ­
dności. Jeżeli pow ierzchow ne w arstw y roli będą zeschnięte, zbite,
słow em zam knięte (stru k tu ra jednostronna), to i nasiąkanie w odą
i dostęp pow ietrza do roli będzie bardzo utrudniony lub w prost
niemożliwy, jeżeli natom iast rola będzie otw artą (w stanie gruzełkow atym ), to i w ilgotność jej i przew iew ność będzie norm alną. W szystkie
dalsze następstw a tego lub owego stanu roli nasuw ają się ze swemi
konsekw encyam i same przez się, więc niem a potrzeby ich wyszcze­
gólniać 1).
Ostatecznym w nioskiem z powyższych rozum ow ań jest, że stw o­
rzenie w roli takiego dobrego stanu, takiej najodpowiedniejszej bu­
dow y jest celem m echanicznej upraw y gleby.
Zastanów m y się obecnie, w jakich w arunkach i jakim i środ­
kam i m ożna dojść do tego celu.
') Mitscherlich, biorąc skutek za przyczynę, o roli takiej m ów i, że m usi
ona 1) m ieć skłonność do gruźlenia się i w łasn ość dłuższego utrzym yw ania się
w tym stanie i 2) że m usi m ieć liczn e i n iew ielk ie przestw ory. (Patrz Boden-;
kunde str. 128.)
ROZDZIAŁ IV.
W arunki i środki u zysk an ia dobrej stru k tu ry
w glebie.
22.
0 możności osiągnięcia dobrej struktury rozstrzyga w pierw ­
szym rzędzie natura składników gleby i ich w zajem ny stosunek.
Praktyka poucza, że niekażdą glebę m ożna doprow adzić do takiego
stanu, aby pow stała w niej sieć kanalików o najróżniejszych w ym ia­
rach skutkiem zgruźlenia ziemi i aby ten stan zgrużlenia dał się
utrzym ać przez czas dłuższy. Istnieją gleby, które przez naturę swych
składow ych części nie posiadają w arunków do nabycia dobrej struk­
tury. Tak n. p. ziemie, złożone z grubszego piasku, nie mogą się
gruźlić, bo piasek, szczególniej kw arcow y, posiada tak nieznaczną
spójność, naw et w wilgotnym stanie, iż nie jest zdolny do utrzym ania
się w zgrużleniu. Jeżeli jednak w takiej glebie gruboziarnistej znaj­
dzie się pewna, choćby drobna, ilość m iału gliniastego, w apna i pró­
chnicy, to stanow ić one będą wiązadło dla ziarnek piasku i w tym
razie ziemia piaszczysta będzie w stanie jako tako, lub naw et wcale
dobrze zgruźlić się.
Z praktyki wiemy, że każda dobra gleba m usi zaw ierać cztery
składniki budow y (piasek, glinę, w apno i próchnicę), są jed n ak grunta
piaszczyste z tak m ałą domieszką innych składników , że obecność
ich nie przyczynia się zgoła do gruźlenia cząstek. Jeżeli rolnik prze­
kona się, że grunt jego nie jest zdolny gruźlić się dla braku wiążą­
cych składników, to musi przedewszystkiem zm ienić natimę gleby
przez doprow adzenie do niej z zew nątrz jakiegoś wiązadła. Nie do­
konawszy tego, nie uzyska nigdy dobrego fizycznego stanu takiej
gleby, mimo najstaranniejszej upraw y.
23 Zm eliorow anie roli piaszczystej gliną byłoby środkiem nader
skutecznym. Dowiezienie takiej ilości gliny, aby stanow iła w glebie
parę odsetek, byłoby m elioracyą trw ałą, ale kosztow ną i niezawsze
możliwą. Gdyby w ypadek zdarzył, że pod w arstw ą orną znajdyw a-
M eliorowanie gleby lekkiej.
41
laby się glina, to przez stosowne pogłębienie orki możnaby zadosyć
uczynić potrzebie. W tym razie m elioracya w ypadłaby niedrogo.
W ypadki takie zdarzać się mogą, aczkolw iek należą do rzadszych.
Również dobre rezultaty osiągnąćby się dało, gdyby był do dyspozycyi m argiel gliniasty, ale i to przytrafia się rzadko.
Najłatwiejszą i stosunkow o najtańszą m elioracyą takiej pia­
szczystej gleby będzie doprow adzenie do niej próchnicy. Pomijając
znany w praktyce sposób naw ożenia takiej gleby kom postow anym
z w apnem torfem, o ile to rf jest w pobliżu, można grunta takie
wzbogacać w próchnicę przez częste nawożenie gnojem, zielonymi
nawozam i i stosow aniem upraw y roślin liściastych, wzbogacających
rolę w m ateryę organiczną1).
Sam sposób zagospodarow ania takich gruntów i odpow iednia
upraw a m echaniczna m a rów nież niepoślednie znaczenie dla wzbo­
gacania gleb piaszczystych w p ró ch n icę: w ybór do upraw y pewnych,
najodpowiedniejszych roślin, dobre ułożenie zm ianow ania pól, sto­
sowna i w należytej porze w ykonyw ana upraw a, oto czynniki, które
mogą w pływ ać wzbogacająco, konserw ująco, lub niszcząco na zapasy
próchnicy w roli.
24.
Podobnie ja k szczery piasek, rów nież ciężka, miałka, ilasta
glina z natury swej nie jest zdolną do przyjm ow ania i utrzym yw ania
dobrej struktury gruzełkowatej. Tam brak spójności, tutaj zbytnia
spójność cząstek stoi tem u na przeszkodzie. I w tym razie należy
przedewszystkiem dążyć do zm iany natury gruntu, a więc postarać
się o inne ustosunkow anie składników gleby. Skoro rola taka po­
siada innych składników za mało, muszą one albo być doprow adzone
z zew nątrz, albo pom nożone przez odpow iednią kulturę, terłium non
d a tu r ! Niema innego w y jścia!
D owiezienie piasku byłoby bardzo skutecznem i o ile znajdo­
w ałby się on pod w arstw ą orną, m elioracyą stosunkow o tanią
i trw ałą. Ale dow ożenie piasku z zew nątrz, może z odleglejszych
pól, byłoby zanadto drogiem , nieekonomicznem. Piaski można po­
praw ić paru odsetkam i gliny, ale popraw ienie gliny piaskiem w y­
m agałoby go tak dużo, że „nie starczyłaby skórka za w y p raw ę“.
I w tym razie najprostszym i najtańszym środkiem popraw y
fizycznych w łasności gleby będzie pom nożenie ilości próchnicy, bo
zmniejszy ona przyrodzoną glinie spójność2), przez co obniży jej
pojem ność dla wody, a rów nocześnie zwiększy przewiewność. To też
w praktyce stosują na takie ziemie większe ilości słomiastego gnoju, co
prow adzi do zwiększenia przew iew ności i staje się źródłem próchnicy.
ł) P orów n aj: Uprawa gruntów ciężk ich i lekkich, ustęp 84.
2) Porów naj ustęp 84.
,
42
M eliorowanie gleby ciężkiej. — W pływ wapna.
Środek ten prosty i najpospoliciej używ any może być obosie­
cznym w w ypadku, gdy glina będzie bezw apienną, bo może d opro­
wadzić do zakwaszenia gruntu.
Obok większych ilości słomiastego gnoju mogą być rów nież
z dobrym skutkiem stosowane nawozy zielone.
Dla ziemi ciężkich, gliniastych, dowóz w apna m a bardzo do­
niosłe znaczenie zarów no ze względu na fizyczne, jak i chem iczne
w łasności gleby. Osłabia ono spójność między cząsteczkami gliny
i w pływ a bezpośrednio na gruźlenie się gliny. 0 tej ostatniej w ła­
sności w apna m ożna przekonać się naocznie przez bardzo proste
doświadczenie. Jeżeli w naczyniu szklanem rozm ącim y nieco ciężkiej,
bezwapiennej gliny w wodzie czystej i pozostaw im y ją w spokoju,
glina pocznie osadzać się na dnie naczynia w arstw am i o coraz m ialszych cząsteczkach, najdrobniejszy jednak m iał całymi tygodniam i
pozostanie w zawieszeniu, czyniąc w odę nad osadem m ętną. Jeżeli
do drugiego takiego naczynia, z taką sam ą ilością tejże gliny, do­
dam y parę odsetek jakiejś soli w apniow ej, to sklarow anie płynu
nastąpi szybko, a glina osadzi się nie w zległych w arstw ach, ale
w postaci mniejszych lub większych płatków i skupień.
Po wysuszeniu obydw u osadów okaże się, że drugi (z w apnem )
przedstaw ia większą objętość, jest mniej zsiadłym i przepuszcza wodę
z łatwością, do czego pierwszy nie będzie zdolny. Zjawisko to polega
na w nikaniu cząstek w apna między cząsteczki gliny w ten sposób,
że nie mogą one zbijać się w jednostajną masę, ale przeciw nie tw o­
rzą luźne płatki i gruzełki. To zachowanie się w apna w ziemi gli­
niastej objaśnia wiele faktów, na które patrzym y niem al codziennie.
Ono ustala glinę w jej pokładach, w przeciw nym bow iem razie, co
zresztą często przytrafia się w przyrodzie, przesiąkające przez glinę
wody unosiłyby jej cząstki i płynęły mętne. To zachow anie się
w apna tłumaczy znane a zbawienne skutki w apnienia i m arglow ania
gruntów gliniastych, ono wyjaśnia, skąd się bierze na rolach, zaso­
bnych w w apno, dobry ich układ naw et w głębszych, nigdy nieupraw ianych w arstw ach *).
J) Opadanie cząstek i tw orzenie się gruzełków w ziem i pod w p ły w em roz­
puszczalnych soli pierw szy studyow ał Th. Schlössing (Ann. d. Chemie u. d.
Phys., 1874). Zjawisko to polega na działaniu elektrolitycznem , które stoi w śc i­
słym związku z ruchem cząsteczkow ym bardzo m iałkich cząstek. W edług Alterherga (Landw. V. S., 1908, str. 136.) cząsteczki o średnicy m iędzy 0 02—0002 mm
ścinają się (koagulacya) pod działaniem elektrolitycznem , a cząsteczki m niejsze
niż o średnicy 0002 mm, w w odzie rozkłócone, znajdują się w silnym cząstecz­
kow ym ruchu (zjawisko Browna). Nie może ulegać w ątp liw ości, że przy fizy­
cznych w łasnościach gleby, zależnych od w ielkości cząstek, idzie o stosunek ciężaru
do pow ierzchni, czyli, że głów nie w ystępują tu zjaw iska napięcia pow ierzchni.
Ze zm niejszaniem się cząstek absolutna ich pow ierzchnia rośnie bardzo, to też
W pływ innych soli.
43
Podobny skutek jak w apno w yw ierają i inne sole, n. p. ma­
gnezowe, potasow e i sodowe (połączenia tych pierw iastków z kw a­
sem solnym, azotowym i siarczanym). Jednakże układ płatkowy,
w yw ołany obecnością tych soli, trw a o wiele krócej niż przy solach
w apniow ych, a przytem po dłuższem używ aniu tych soli występuje
łatw o zaszlam ow yw anie i skorupienie gruntu (zwłaszcza w gruntach
bezw apiennych). Tern się tłumaczy, dlaczego sole takie, jak kainit,
karnalit i saletra, użyte jako nawozy, zrazu oddziaływ ują na fizyczny
stan roli zbaw iennie, a następnie pogarszają go, czyniąc rolę trudniej
przepuszczalną. W Anglii zaprzestano używać większych ilości soli
kuchennej i saletry chilijskiej, jako naw ozów na ciężkie grunta gli­
niaste, bez rów noczesnego dowozu wapna. Podobnie znanym faktem
jest psucie się struk tu ry gruntów , zalew anych przypływ em m orskim ,
co daw no spostrzeżono na wybrzeżach m o rsk ic h 1).
przy cząstkach m iałk ich w porów naniu do cząstek grubszych zjaw iska napięcia
p ow ierzch ni rosną, co w łaśn ie w środku tak opornym, jak woda, staje się widocznem przy opadaniu w niej cząstek stałych. W illiams znalazł (Forschungen
W ollny’s 18., str. 258.), że spadek (osiadanie się) cząsteczek m niejszych niż o śre­
dnicy 0-002 m m w ynosi zaled w ie 2 mm na 24 godzin.
Jak nas poucza term ochem ia, w śród zw iązków , istniejących w roli, mamy
do czynienia z elektrolitam i dodatnim i (a ni jonam i) i ujem nym i (kanijonami).
Przy elektrolizie (dysocyacyi) zw iązków kw asy w ykazują elektrododatnie jony
(anijony), to też n. p. kw as w ęglow y, a jeszcze w ięcej silne kw asy m ineralne
(solny, siarczany, azotow y) działają bardzo energicznie na zjaw isko gruźlenia się
cząstek. Silnie dysocyują chlorki i siarczany, słabiej fosforany i azotany. W łu ­
gach alkaliów , ob ojętn ych w ęglanach i rozpuszczalnych krzem ianach mamy do
czynienia z elektrolitam i odjem nym i (kanijony). W ęglany kw aśne zachow ują się
rozm aicie, zbliżają się jednak w ięcej do grupy drugiej.
Związki łatw o ulegające przem ianom chem icznym i w ydzielające (strąca­
jące) przytem zw iązki nierozpuszczalne pow odują w roli p ow staw anie płatków
i gruzełków. Do takich zw iązków należy n. p. w odorotlenek wapna (wapno ga­
szone, lasow ane), który też najpospoliciej używ any jest do rozluźniania gleby.
Gdybyśm y w pow yżej opisanem dośw iadczeniu zm ienili warunki w ten sposób,
że dodalibyśm y w odnika w apniow ego do rozmąconej w w odzie gliny, ale
w w odzie absolutnie niezaw ierającej bezw odnika kwasu w ęglow ego i w na­
czyniu zam kniętem , to kłaczenie się (gruźlenie) ziem i nie w ystąpiłoby w cale.
W odnik w ap n iow y zach ow yw ałb y się podobnie jak ługi alkaliów (wodorotlenki
am onow y, sod ow y, lub potasow y) i raczej przeszkadzałby gruźleniu i klarowaniu
się płynu (osadzaniu się gliny). W naczyniu otwartem , to znaczy przy dostępie
C 02, przebieg osiadania się gliny w płatkach w ystąpi tak, jak to w yżej opisa­
liśm y. Strącanie osadu rozpocznie się od pow ierzchni płynu, bo tam najpierw
zacznie się tw orzyć ob ojętny w ęglan w apniow y, który, łącząc się zcząsteczkam i
gliny, p ow od uje ich kłaczenie się i opadanie.
Zjawisko to tłum aczy nam, jak bardzo ważną rolę dla gruźlenia ziem i
i utrzym yw ania się w stanie zgruźlonym odgryw a w ęglan w apniow y.
*) Na gruźlenie ziem i bardzo w ielk i w pływ ma obecność pew nej ilości soli
rozpuszczalnych. Gdy ilo ść ta zm niejszy się (przez w yługowanie), ziem ia przecho­
dzi w strukturę jednostronną. Ziem ie zalew ane w odą słoną początkowo wykazują
44
Nasiąkanie i p ęcznienie cząstek.
25.
Obok dobrego ustosunkow ania poszczególnych składników
budow y gleby i pewnych soli, w pływ ających na popsucie się, lub
popraw ę struktury, indyw idualne zachowanie się składników budow y
gleby względem wody odgryw a rów nież bardzo w ażną rolę w sp ra­
wie zmian w strukturze gleby.
W iadom o n. p., że pojedyncze składniki gleby zachow ują się
bardzo rozmaicie przy napaw aniu się w odą: jedne silnie pęcznieją
(przechodzą w stan koloidalny, jak glina i próchnica), drugie mało,
lub praw ie nic. Poniew aż pęcznienie poszczególnych cząstek w yw o­
łuje olbrzymie (stosunkowo) zm iany w objętości (glina i próchnica
galaretowacieje), łatw o więc w ystaw ić sobie, że w partyach ziemi,
leżących obok siebie, a będących m ieszaniną różnych składników
luźne ułożenie cząstek; wszak w ody rzek przy w lew an iu się do morza prędko
klarują się, a osad ma układ luźny. Skoro jednak ilo ść tych rozpuszczalnych soli
spadnie poniżej pewnej granicy, ziem ia przechodzi łatw o w strukturę jed nostron ­
ną. I naodwrót: ziem ie osadzone z w ody, zawierającej m ało soli rozpuszczalnych,
mają układ zbity (niektóre gliny dyluw ialne, pew ne grunta łąkow e zakwaszone
i t. p.). W glebach leśnych często napotykam y górną w arstw ę zbitą, głębsze w ar­
stw y luźne, jest to skutek w yługow ania soli w w arstw y niżej leżące.
Ługow anie soli rozpuszczalnej w roli jest zjaw iskiem ciągiem (jednym
z najprostszych procesów w ietrzenia gruntu) i znanem, a prow adzącem do
zm iany gruzełków i rozpadania się ich, a w ięc jest zjaw iskiem prow adzącem do
przechodzenia roli w strukturę jednostronną. Ługowaniu pomaga obecność pró­
ch n icy kwaśnej, w yw ołująca przechodzenie do roztworu zw iązków m ineralnych
trudniej rozpuszczalnych (Dr. Baumami tłóm aczy to istnieniem w takiej próchnicy
(absorbcyjnie nienasyconej) koloidów ochronnych, które uruchom iają cząsteczki
ziem i i odszlam ow ują je).
Ługow anie soli rozpuszczalnych w ystępuje w roli jako proces w tórny
w ietrzenia (E . Riesler, Geologie agricole, Paris 1884, tom. I.) z ch w ilą ubytku
wapna (węglanu w apniow ego) z gleby (na któryto proces zw rócił u nas pier­
w szy uwagę Fr. Czarnomski [Rola, jej pochodzenie, Gaz. roln. 1891, także w pracy
W pływ wapna na rolę, W arszawa 1888J), co się przytrafia często, zw łaszcza przy
jednostronnem używ aniu naw ozów pom ocniczych. Zaabsorbowane w roli wapno
w ym ienia się z tlenkam i potasu lub sodu i w m iejsce ziarnistych krzem ianów
w'apnia powstają w roli galaretowate krzem iany alkaliczne. Z tą ch w ilą znikają
w glebie w szystkie dodatnie strony obecności w apna dla gruźlenia ziem i. Że
procesy podobne są zjaw iskiem bardzo pow szechnem , można w nosić z ok oli­
czności, że, jak w yrachow ał Hall (Agrik. chem. Jahresbericht, 1905, str. 58.), na
gruntach dośw iadczalnych w Rothamsted w ciągu od r. 1856—1900. zaw artość
wapna w glebie spadła z 5% na około 3%>- Przy intenzyw nej kulturze rachują
znaw cy ubytek wapna w glebie na 4 q z 1 ha.
Ujemny w p ływ saletry chilijskiej na strukturę gleby da się w ytłum aczyć
grom adzeniem się soli sod ow ych (węglanów) w glebie, które przeciw działają
gruźleniu. Jak wiadom o, saletra chilijska jest solą fizyologicznie alkaliczną (P ria nisznikow). Kwas azotow y zostaje zużytkow anym przez rośliny, a tlenek sod ow y,
najczęściej jako węglan, pozostaje w gruncie. W ogóle w iększa ilo ść soli sodo­
w ych w glebie w pływ a ujem nie na strukturę, bo i krzem iany sodu i potasu zdają
się podobnie źle oddziaływ ać na strukturę, jak w ęglany i w odniki.
Ruch cząstek.
45
budow y gleby, przez krążenie w niej w ody (przy jej w nikaniu lub
utracie; m usi następow ać ruch cząstek, a więc zm iany we w zajemnym
układzie, co prow adzi do zm ian w strukturze całej gleby. Dla zaillustrow ania tego zjawiska przytaczam y rezultat}- badań E. Wolln y ego w tym przedmiocie. Do szklanych, m iareczkow ych cylindrów
nasypano różnych ziemi w stanie suchym , następnie dodano w odv
aż do nasycenia i pozostaw iono w spokoju przez 24 godzin. Przyj­
m ując objętość suchej ziemi rów ną jedności, zwiększenie objętości
po nasyceniu w ynosiło:
u glinki w apienno-próchnicow ej
. . . .
1433
piaszczystej g l i n k i ...................................................... 1 144
, gliniastej z i e m i ..................................................................... 2139.
N aodw rót przy w ysychaniu gruntu w ystępuje now y ruch czą­
steczek. spraw iający kurczenie się ziemi.
100 cm3 ziemi po w yschnięciu zmniejszyło sw ą objętość :
w ziemi piaszczystej n a .................................... 10000 cm 3
. glinkow atym piasku n a ............................................9354
. żelazistej glinie n a ............................................ 90 84
, ziemi lóssowej na
.
. '
.
. 8820
. glinie ciężkiej n a ............................................
80 94 „
- czarnoziem iu n a ............................................ 74 61
„ ziemi torfowej n a .................................................. 7261
Ruch cząstek ziemi staje się bardzo wyraźnym i w idocznym po
każdem silniejszem nam oknięciu lub wyschnięciu ziemi. Objawia się
on skorupieniem roli lub pow staw aniem pęknięć i szczelin, płyciej
lub głębiej sięgających, w ystępujących na rolach naszych szczegól­
niej z w iosną i w lecie. Wszakże łatw o zrozumieć, że przy silnem
i szybkiem w yparow yw aniu wilgoci z pow ierzchni roli podsiąkająca
w oda. szczególniej przy strukturze gruzełkowatej (patrz str. 35.), nie
może pokryć szybko ubytku w ody w w arstw ie pow ierzchow nej,
gruzełki i cząsteczki w ykonują ruch. kurczą się. a cała pow ierzchnia
zm niejsza sw ą objętość.
Rozumie się sam o przez się. że to. co się widzi na powierzchni,
dzieje się i w w arstw ach głębszych, dla nas niewidzialnych, choć na
m niejszą skalę, stąd kształt szczelin klinowaty.
Z powyższego w ypływ a, że zm iany pogody w pierw szym rzędzie
przyczyniają się do uruchom iania cząstek. Tak jest w istocie! Pro­
m ienie słoneczne, w iatr i parow anie z jednej strony, opady atm osfe­
ryczne z drugiej w yw ołują przem iennie: kurczenie się i pęcznienie
poszczególnych cząstek i skupień, co spraw ia, że pod działaniem t\c h
zm iennych w pływ ów kruszeje i rozpada się naw et najtw ardsza bryła.
26.
Jeszcze silniejszym czynnikiem kruszenia jest m arznąca woda.
P rzy przechodzeniu w ody w lód zw iększa się objętość jej praw ie
46
Zadania narzędzi przy uprawie.
o 10 %, a siła, z jaką odbyw a się ta przem iana stanu skupienia wody,
jest tak wielką, że nie mogą się jej oprzeć naw et tak zbite masy, jak
skały krystaliczne.
M arznąca w roli w oda niszczy spójność między cząsteczkami,
rozsuw a je, oddala od siebie, a działanie to jest i energiczne i trw ałe,
bo raz utw orzony kryształek lodu przyciąga w odę z najbliższego
otoczenia, rośnie, przez co rozsuw a cząstki ziemi coraz więcej. Roz­
sunięte cząsteczki po odtajaniu nie mogą się już zupełnie do siebie
zbliżyć, to też zbita uprzednio bryła uzyskuje strukturę luźniejszą.
Poniew aż w ciągu zimy zam arzanie i rozm arzanie następuje kilka­
krotnie, rozluźnienie więc, spow odow ane tym i przem iennym i w pły­
wam i, byw a bardzo znaczne.
Już z tego pobieżnego zarysu w arunków i środków , w śród ja ­
kich m usi pow staw ać ruch cząstek ziemi i, co za tern idzie, pewne
grupow anie się cząstek, widzimy i przekonujem y się, że, obok usto­
sunkow ania składników budow y gleby i ruchu m olekularnego czą­
stek, w pływ czynników przyrody na strukturę gleby nie jest bez
znaczenia nigdy, a często w yw ołuje daleko idące skutki. Staraniem
więc rolnika być pow inno umieć wyzyskać te czynniki przy stoso­
w aniu upraw y w kierunku dla najbliższego zadania upraw y najprzy­
datniejszym.
27.
Skoro już m ow a o w arunkach i środkach uzyskania dobrej
struktury gleby, należy w łaśnie tu podnieść, o ile w spółudział na­
rzędzi mechanicznych może w yw ierać w pływ na zm iany w struktu­
rze, z tego bowiem, co wyżej roztrząśnięto, łatw o w yrozum ieć, że z a ­
d a n i e m narzę dzi w i n n o być w s p ó ł d z ia ł a n i e w p o d t r z y ­
mywaniu i usileniu działalności czynników przyrody.
Czynności narzędzi, używ anych do upraw y, polegają: na pokra­
janiu, odw róceniu lub pokruszeniu w ykrojonej skiby; doprow adzeniu
górnej w arstw y do największej lub najmniejszej objętości; do wy­
mieszania w arstw między sobą, lub w ydobycia w arstw spodnich na
w ierzch i odw rotnie i t. p.
Przystępując do upraw y, m a się najczęściej do czynienia z rolą
nieodpow iadającą wym aganiom roślin upraw nych, to znaczy z rolą,
której układ cząstek zbliża się mniej lub więcej do jednostronnego,
złego stanu fizycznego. Ten układ trzeba zniszczyć, a ziemię pokru­
szyć, otworzyć na silniejszy w pływ czynników przyrody; m ożna to
w ykonać zapom ocą odpow iedniej orki. Pług pokraje i skruszy rolę,
powiększy się objętość w arstw w yoranych, przyczem w arstw y spo­
dnie mniej, lub więcej w ystaw iane będą na zetknięcie się z czynni­
kam i przyrody. Gdyby kruszące działanie pługa nie zadow oliło, m ożna
dopom ódz przez w prow adzenie brony, czy w ałka.
Po wykonaniu tej pracy zadanie narzędzi skończyło się.
Odleżenie się skiby. — W spółudział mrozu.
47
Gleba została mniej lub więcej pokruszoną, struktura odm ie­
nioną, nie znaczy to jednak, aby przez to gleba była doprow adzoną
do należytej struktury, bo ta, jak już wiemy, zasadza się na czemś
innem. P r a c a n a r z ę d z i u p r a w n y c h j e s t t y l k o j e d n y m ze
ś r o d k ó w , mogących doprow adzić rolę do dobrej struktury.
Przy pośrednictw ie sam ych narzędzi można rolę rozkruszyć, bal
naw et rozpylić, ale bezpośrednio w płynąć na ułożenie się cząstek
w gruzełki i korzystne przym ioty gruzełków nie jest do bezpośre­
dniego osiągnięcia. T e g o u ł o ż e n i a c z ą s t e k i tych k o r z y s t ­
nych przym iotów nabywa rola jedynie przez w pływ
czynników przyrody, przyczem n atu ra i postać cząstek
także odgrywa pew ną rolę, a p r a c a n a r z ę d z i , racyonalnie zasto­
sowana, m a z a d a n i e p r z y ś p i e s z y ć , u ł a t w i ć i u s i l i ć d z i a ­
łalność czynników przyrody.
W praktyce znajomość tej kwestyi była w yczuw aną dawno.
Praktyka wiedziała, że w yorana rola nie jest jeszcze w y r o b i o n ą , że
m usi się o d l e ż e ć , aby nabyć pożądanych przym iotów. Odleżenie
się skiby polega na krótszem , lub dłuższem stykaniu się z w pływ am i
atmosfery. Ono przyczynia się i doprow adzi skibę do dalszego k ru ­
szenia i spulchnienia; przez przem ienne nasiąkanie i wysychanie
(ew entualnie zam arzanie i rozm arzanie) i w yw ołany tern ruch czą­
stek i w arstw pow staną w skibie pęknięcia i szczelinki, którem i
woda, pow ietrze i ciepło dostanie się do w arstw głębszych. Praw da,
iż każdy now y deszcz spow oduje now e pęcznienie, zmniejszenie
i jakby zam knięcie szczelinek, zam knięcie to jednak nie będzie już
tak szczelnem ja k uprzednio, a przy ponow nem obsychaniu pow ięk­
szą się one znacznie i sięgną głębiej. Ruch cząstek w w yoranej skibie
przez przem ienne nam akanie i obsychanie ziemi będzie o wiele
energiczniejszym, niżby to m iało miejsce w niew yoranej roli (i to
jest ten dobry i w zm ożony w pływ zastosow ania narzędzi), a rezulta­
tem tegoż będzie, że skiba rozpadnie się na najdrobniejsze skupienia
i gruzełki o pew nej porow atości, której nie było przedtem.
0 w iele energiczniej, niż deszcz i słońce i w iatr w czasie w io­
sennym. letnim i jesiennym , działa na kruszenie roli m róz w okresie
zimowym. Silnie zleżała a nam okła z jesieni skiba po kilkakrotnem
zam arznięciu i pow olnem odtajaniu i obeschnięciu nabyw a takiej
kruchości, że po obsiąknięciu i odparow aniu zbytniej wilgoci w y­
starczą słabe uderzenia zęba brony, czy prześliźnięcia się włóki, aby
skiba rozpadła się na mniejsze i większe gruzełki o silnie porow atej
strukturze. W ystaw ienie ziemi zwięzłej na kruszące działanie mrozu
jest przy upraw ie tych gruntów nie tylko ułatw ieniem upraw y, ale
w prost czynnością nieodzowną. W takich rolach nie podobna przy
pom ocy innych środków dojść do tak korzystnego rozkruszenia roli,
48
W yrabianie się i w ydobrzenie roli.
jak się to osiąga przez mróz, a ponieważ rola tern lepiej przem arznie,
im większą pow ierzchnią będzie się stykać z pow ietrzem , więc przy
upraw ie gruntów zwięzłych należy je o r a ć na zimę do p e ł n e j
g ł ę b o k o ś c i 1), w y s k i b i a ć 2) i pozostawiać w t. zw. s u r o w e j
s k i b i e 3).
Odlegiwanie się skiby nie polega tylko na jej m echanicznem
kruszeniu i pewnej zm ianie w układzie cząstek, rów nocześnie i w na­
stępstwie tego kruszenia odbyw ają się w skibie jeszcze inne prze­
miany.
Do rozkruszonej i już porow atej skiby dochodzi i łatw iej w niej
krąży pow ietrze (tlen atmosferyczny), pod w pływ em którego poczy­
nają się, lub energiczniej przebiegają różne procesy chem iczne i bio­
chemiczne. Następuje tu przeobrażenie zasobów pokarm ow ych mi­
neralnych w związki w prost dla roślin przysw ajalne; m aterya orga­
niczna szybciej rozkłada się i m ineralizuje, wydzielając z siebie tak
doniosły dla spraw y w ietrzenia kwas w ęglowy (C 02) ; związki zre­
dukow ane, o ileby się w w arstw ie zleżałej utworzyły, utleniają się
na nowo, a wszystkie te procesy pośrednio w yw ierają w pływ na
grupow anie się cząstek ziemi.
Rzeczą powszechnie w iadom ą jest, iż rozkład m ateryi organi­
cznej w yw ołują pew ne mikroorganizm y. W roli zleżałej, zbitej, za
mało lub za bardzo wilgotnej, m im o obecności tych m ikroorganizm ów ,
proces ten albo odbyw a się w kierunku nieprzychylnym dla roślin
(gnicie, torfienie), albo, jeżeli mógł wegetować, to przebiegał bardzo
powoli, bo nie miał odpow iednich dla swego rozw oju w arunków .
W skibie rozkruszonej, porow atej, m ikroorganizm y znajdują wszystkie
niezbędne do życia w arunki, jako to : dostęp tlenu, wilgoć i ciepło,
pokarm ów bowiem dostarcza im sam a m aterya organiczna. To też
w podobnych okolicznościach rola poczyna ferm en to w ać: wydzielone
przy rozkładzie m ateryi organicznej związki lotne w ydobyw ają się
z pew ną siłą na zew nątrz, zwalczając opór napotykany w spójności
cząsteczkowej, cząsteczki się rozsuw ają, cała m asa gleby kruszeje,
w dalszym ciągu nabyw a porow atości, pulchnieje, rośnie, ja k ciasto
na drożdżach. W tych w arunkach rozkruszone uprzednio bryłki
przestają być bryłkam i, tw orzą porow ate skupienia i gruzełki,
a i w tych ostatnich ziemia jest zgrużlona, porow ata, p u lch n a: cała
w arstw a skiby przyjm uje dobrą strukturę gruzełkowatą.
Z chw ilą, gdy w yorana skiba przejdzie opisane zmiany, skoro
procesy ferm entacyjne rozw iną się należycie, ziemia w niej jest uży­
') Patrz ustęp 50.
2) Patrz ustęp 50.
3) Patrz ustęp 70.
W arunki dobrzenia.
49
źnioną, a tern sam em odlegiw anie się skiby ukończone. Taką rolę
nazyw ają w praktyce w y r o b i o n ą lub w y d o b r z a ł ą 1). Dalsze od­
legiwanie się roli w ydobrzałej nie m a już żadnego celu, a naw et
m ogłoby jej zaszkodzić. Poniew aż proces dobrzenia odbył się w tej
w arstw ie, która w ystaw ioną była bezpośrednio na działanie czynni­
ków przyrody, przenosi się ją w spód, a dolną w arstw ę, dotąd nie­
w yrobioną, w ydobyw a na w ierzch dla wydobrzenia, czyli daje się
drugą, głębszą orkę. Skoro cała w arstw a upraw na (gleba) przejdzie
proces dobrzenia, przystępuje się do obsiewu roli.
Ł atw o pojąć, że proces dobrzenia roli niezawsze przebiega je ­
dnakow o łatw o, raz w ym aga czasu krótszego, drugi — dłuższego;
odlegiwanie się skiby nie m a więc jakichś określonych term inów ,
bo zależy od jakości gleby, stanu jej kultury, pory roku i przebiegu
pogody, a wreszcie od postępow ania rolnika w ciągu uprawy.
G runta z natury swej o złych fizycznych własnościach, o małej
ilości próchnicy i w apna, albo przez złą gospodarkę w yjałow ione
i zdziczałe naw et przez najdłuższe odlegiw anie się w skibie nie dojdą
do należytego w ydobrzenia, natom iast rola, będąca w kulturze, za­
sobna w m ateryę organiczną i w apno, słowem r o l a s p r a w n a , jak
m ów ią w praktyce, dobrzeje szybko przy odpow iedniej upraw ie. Za­
silenie roli obornikiem , w i'azie potrzeby w apnem , może przyśpie­
szyć proces dobrzenia. Na szybkość dobrzenia, a więc zarów no czas
trw ania, ja k i energię całego procesu, znaczny w pływ w yw iera pora
roku i przebieg pogody. W porze zimowej procesy chemiczne i bio­
chemiczne albo nie istnieją wcale, albo przebiegają nader powoli,
bo i nizka tem peratu ra i brak w ody oddziaływ ują ham ująco. Skoro
natom iast z w iosną słońce ogrzeje przem arzniętą, a więc rozkruszoną
skibę, skoro pozbędzie się ona nadm iaru wilgoci, procesy dobrzenia
przebiegają raźno.
W porze letniej, o ile ro la jest dostatecznie wilgotną, przebieg
w yrabiania się roli może postępow ać norm alnie i szybko, gdy je ­
dnak, skutkiem dłuższej posuchy, rola za bardzo wyschnie, może za­
braknąć jednego z czynników dobrzenia i cały przebieg przew lecze
się. Należy nie dopuścić do zbytniego wyschnięcia, trzym ając ro lę
otw orem , w najgorszym razie ratow ać sytuacyę zw ałow aniem roli,
aby doprow adzić wilgoć do w arstw y górnej.
Jak z jednej strony posucha, tak z drugiej nadm ierna wilgoć,
w skutek obfitych, a szczególniej naw alnych deszczów, może prze­
rw ać i pow strzym ać proces dobrzenia, bo spow oduje m echaniczne
i) Prof. Fr. Czarnom ski nazyw a taką rolę „sprawną“. Pod pojęciem „rola
spraw na“ rozum iem y łatw ość, z jaką pew ne grunta, dzięki sw ej naturze i struk­
turze, mogą dojść do w ydobrzenia.
S ikorski, Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
ą
50
Rola wydobrzała.
utłoczenie pow ierzchni roli, a naw et może ją zaszlamowaę. Zaszlam ow ana (zlana) rola po obeschnięciu skorupieje, przez co odcina
dostęp pow ietrza do wnętrza. W takim w ypadku uciec się należy
do pomocy brony, która otw orzy rolę, a gdyby i ten środek okazał
się niedostatecznym, nie pozostaje nic innego, jak odorać rolę na
nowo.
Nie można przemilczeć, iż proces dobrzenia może być prze­
rw any, lub co najmniej poham ow any przez nieodpow iednie w prost
stosowanie upraw y. W prow adzając na rolę pług, bronę, lub w ałek
w nieodpowiedniej chw ili (n. p. w rolę za m okrą lub za suchą),
m ożna od razu popsuć to wszystko, co się uzyskało dotąd. S praw iw ­
szy zasm arow anie lub zbytnie sproszkow anie w arstw y górnej, w y­
w ołuje się w tej w arstw ie strukturę jednostronną, a przez to proces
dobrzenia m usi się rozpoczynać na nowo.
W obec podniesionego już faktu, że pojęcie dobrej struktury
gleby, że wogóle stan w ydobrzenia roli nie jest czemś absolutnem ,
a tylko względnem, scharakteryzow anie przy pomocy słowa cech,
stanowiących o dojściu roli do w ydobrzenia, nie jest rzeczą łatwą.
W praktyce o roli wydobrzałej w yrażają się mniej więcej w ten s e n s:
Odznacza się ona ciemniejszem zabarw ieniem , co w ynika z do­
statecznej wilgotności i dalej posuniętego rozkładu m ateryi organi­
cznej. Przedstaw ia się jako m asa skruszała i p orow ata; skutkiem
tych przym iotów i wobec dostatniej wilgotności daje się wyczuć jako
coś łagodnego, świeżego a pulchnego, o charakterystycznym zapachu
dojrzałego kompostu. Ujęta w rękę kruszy się pod najlżejszym uci­
skiem, przy przes)rpyw aniu z ręki do ręki łam ie się i rozpada na
mniejsze i większe gruzły, bez tw ardych bryłek i sproszkow anych
cząstek. Skutkiem należytego odleżenia się i zsiądnięcia jest w w ar­
stwie górnej pulchną, im dalej w głąb, tern więcej zw artą, ale nie
zbitą; to też przy takich w łasnościach cała w arstw a gleby staje się
elastyczną, bo czuje się, stąpając po niej, że pod naciskiem ugina się,
a następnie jakby podnosi. Zwartość w arstw głębszych jest tak nie­
znaczną, że w suw ana w rolę laska przenika ją z wszelką łatw ością
aż do podeszwy skiby, a i tutaj nie doznaje zbytniego oporu.
Takie zsiądnięcie się w arstw spraw ia w łaśnie, że, obok łatwej
przesiąkliwości dla opadów atm osferycznych i dostatniej przenikli­
wości dla powietrza, rola posiada znaczną ilość przestw orków w łoskowatych, mogących utrzym ać odpow iednią wilgoć i podnosić wodę
pow olnie, w m iarę jej ubytku z w arstw pow ierzchow niejszych.
ROZDZIAŁ V.
W pływ y, u trzym u jące i niszczące dobrą strukturę
gleby.
28.
W ydobrzała rola, pozostaw iona samej sobie, w krótkim sto­
sunkowo czasie może stracić nabyte przymioty, przeciwnie, obsiana
i osłonięta roślinnością, zachow uje dłuższy czas dobrą strukturę.
Szybkie i rów ne zejście roślin jest najlepszą ochroną dla w yrobio­
nej r o li; praktycy w iedzą i rozum ieją to d o b rz e ; poucza ich o tern
rok roczne doświadczenie z ozim iną i jarzyną. Rola pod oziminą nie
psuje się tak łatw o jak pod jarzyną, o ile ta ostatnia nie zejdzie
dosyć szybko i na czas nie osłoni roli przed zgubnymi wpływami
słońca, w iatru i deszczu. Zaiste! nam acalny dow ód odwiecznej pra­
w dy: te sam e czynniki w yw ołują raz zbaw ienne, drugi raz najzgubniejsze w pływ y — w olną w olą obdarzony rolnik w inien, poparty
wiedzą i doświadczeniem , wyzyskać je w pierw szym kierunku.
D obroczynny w pływ ocienienia wydobrzałej roli przez bujną
roślinność jest znanym dostatecznie w praktyce, a liczne w tym
przedm iocie badania naukow e w yśw ietliły go należycie.
Rola dobrze ocieniona przez roślinność zachowuje swą kruchość
(przepuszczalność dla w ody i pow ietrza) i przedstaw ia się na oko w il­
gotniejszą niż rola naga. W iększa jej wilgotność jest tylko pokorną,
w istocie rzeczy jest ona suchszą niż rola naga. Wilgotniejsz*ą jest tylko
w najpow ierzchow niejszej, nieprzechodzącej 3 cm grubości, warstw ie.
Głębiej m usi być suchszą niż rola naga (nota bene trzym ana otworem),
bo wilgoć sw ą oddaje roślinom okryw ającym ją, które, jak już wiem y
dobrze, spotrzebow ują jej bardzo w iele na sw ą budow ę i przez w y­
parow anie (porów naj str. 4.). W skutek tego, im roślinność dorodniej­
sza i bujniejsza, tern więcej i tern głębiej ro la pod nią będzie w y­
czerpaną z wilgoci. W nagiej ro li dziać się będzie n a o d w ró t: na po­
w ierzchni (o ile jest zgruźloną) w yschnie ona szybko (daje się to
52
W pływ ocienienia.
obserw ow ać p r/y bronow aniu pola, gdzie pasy, zawleczone przed
godziną, są już obeschnięte, a pasy, świeżo bronow ane, odpow iednio
wilgotne), skoro jednak raz utworzy się w niej w arstw a osuszona,
ale dobrze rozluźniona, ta ostatnia staje się jakby płaszczem o chron­
nym dla w arstw głębszych, przez co konserw uje się nagrom adzona
w nich wilgoć. W pływ płaszcza ochronnego rozluźnionej w ierzch­
niej w arstw y m ożnaby porów nać z w pływ em przykrycia roli w ar­
stw ą słomy, lub luźno przykryw ających liści. W ilgotność cienkiej,
pow ierzchow nej w arstw y pod roślinnością płynie z w ielorakich
przyczyn. Nie styka się ona bezpośrednio ani ze słońcem, ani z w ia­
trem, co obniża szybkość p arow ania; zasilana jest i przez wilgoć
z opadów i przez podsiąkającą wodę, a wreszcie przez rosę, która
tworzy się ze swej strony tutaj obficiej, wobec niższej tem peratury
roli ocienionej przez rośliny, oraz większego nasycenia parą w odną
przyległych w arstw powietrza.
Utrzymywanie się roli, okrytej roślinnością, w dobrym stanie
fizycznym nie pochodzi więc z większej jej wilgotności, bo przeci­
wnie, prócz najpowierzchow niejszej w arstew ki, jest ona więcej su­
chą niż rola naga. Przyczyny dobrego jej stanu fizycznego polegają
na tern, źe parow anie jest tu bardzo ograniczone, a utrzym ująca się
w niej wilgotność nie w ym aga podsiąkania z w arstw niżej leżących
i pozw ala na konserw ow anie dobrej struktury. O krywająca ją ro­
ślinność chroni od mechanicznego utłaczania przez opady, oraz od
większego grom adzenia się wody na pow ierzchni w czasie silniej­
szych deszczów. Krople deszczu nie biją bezpośrednio o rolę, naw et
przy największej zlewie w oda łagodnie spływ a z liści i łodyg, co
wyklucza najzupełniej utłoczenie i zaszlam ow anie pow ierzchni.
Z tego wynika, źe rola pokryta roślinnością, m im o swej względnej
suchości, ma w arunki do utrzym ania raz nabytej dobrej stru k tu ry i jak
poucza praktyka, w istocie zachow uje ją lepiej i dłużej, niż ro la naga.
To pociąga za sobą, źe procesy chem iczne i biochem iczne odbyw ają
się w niej bez przerw y, przyczyniając się do ciągłego jej użyźniania,
co więcej, w poszczególnych razach do dalszego jej dobrzenia.
Wszakże znam y w praktyce w ypadki, że rola w czasie obsiewu
za sucha i zbrylona, lub może zanadto zsiadła, po sprzęcie roślin buj­
nych, dobrze ocieniających, stała się kruchszą i lepiej zgrużloną niż
była przedtem ,
W uwzględnieniu tej praw dy, że zw arta roślinność najlepiej
chroni i utrzym uje nadane przez upraw ę dobre w łasności roli, ro l­
nik stara się w ydobrzałą rolę obsiać jak najśpieszniej, aby przez
wczesne zejście zasiewu uzyskać sprzym ierzeńca w ochronie do­
brego stanu roli. W tym też celu rośliny, powoli schodzące i po
zejściu słabo okryw ające rolę, siewam y w t. zw. r o ś l i n ę o c h r o n ii ą,
U trzym yw anie się w strukturze.
53
tylko przez to bowiem chronim y w ątłe roślinki przed szkodliwym i
w pływ am i słońca i deszczu, a dobrą strukturę roli ubezpieczamy
najpewniej.
Skoro rola okryta roślinnością utrzym uje się w strukturze, to
staraniem rolnika być pow inno ten względnie dobry stan roli zakon­
serw ow ać po sprzęcie roślin, a ponieważ po dokonanym sprzęcie rola
może się szybko popsuć w swej strukturze, będąc w ystaw ioną na
bezpośrednie, a w tym razie szkodliwe działanie w iatru, słońca i de­
szczu, przeto w regule należy zaraz po dokonanej zwózce plonów
(a niejednokrotnie naw et przed zwózką) przystąpić do podorania, a co najmniej (zależnie od potrzeby) zdrapaczow ania pola. Przez
podoryw kę usuw a się w arstw y górne, o dobrej strukturze, w spód,
czyli chroni się je przed szkodliwym i w pływ am i, a równocześnie
wystaw ia na silniejsze oddziaływ anie czynników atmosferycznych
wydobyte w arstw y dolne, co w ywoła, jak wiemy, ich kruszenie,
przeferm entow anie i w ydobrzenie.
Ze te sam e czynniki przyrody (słońce, w iatr, tlen i opady atm o­
sferyczne) w płyną na popraw ienie w arstw zleżałych, a mogą psuć
w arstw ę w ydobrzałą, zostało już wyżej wyjaśnione szczegółowo, nie
potrzeba więc tego powtarzać.
W naszych stosunkach gospodarczych podoryw anie ściernisk
w znacznej liczbie w ypadków bywa odkładane do późnej jesieni,
bo korzysta się z nich jako z „rzekom ego“ pastwiska.
Postępow anie takie, naw et w tych w yjątkow ych okoliczno­
ściach, gdzie je pozorują względami ekonom icznym i, nie wytrzymuje
krytyki, a ścisły rachunek wykaże zawsze, że jest ono fałszywem
w założeniu, a stąd nieracyonalnem , bo przynoszącem więcej szkody,
niż pożytku dla gospodarstw a.
29.
Dobroczynny wpływ, w yw ierany przez nadziemne części
roślin na utrzym anie roli w strukturze, byw a do pewnego stopnia
poparty przez podziem ne organy rośliny. Korzonki, krzewiące się
w roli, za życia rośliny kurczą się, ściągają, przez co w yw ołują z je ­
dnej strony zagłębianie się łodyg w rolę, z drugiej — ruch cząstek
ziemi i pew ne rozluźnienie roli w przeciw staw ieniu do zlegiwania
się. O bum ierając już w ciągu życia rośliny (włoski korzeniowe i pe­
w ne korzenie główne), a w każdym razie z jej dojrzew aniem butw ieją i pozostaw iają po sobie sieć kanalików , co przyczynia się i do
łatwiejszego krążenia wody, pow ietrza i do utrzym yw ania dobrej
struktury. Poniew aż kurczenie korzonków następuje najsilniej u naj­
starszych i tam, gdzie ich je st najwięcej, dziać się to będzie głównie
w górnych w arstw ach roli. Zapewne, iż działaniu temu nie należy
przypisyw ać zbyt daleko idących skutków, zaprzeczyć się jednak nie
54
W pływ roślin ności i św iata zw ierzęcego.
da, że w szeregu czynników, konserw ujących rolę w stanie krucho­
ści, nie należy przemilczeć i o n ie m 1).
30. Ze spraw ą ocienienia roli przez roślinność żywą wiąże się
w pływ ocienienia przez t. zw. p r z e d m i o t y m a r t w e , a więc n. p.
rozesłany gnój, opadłe liście, w yplew ione chw asty i t. p. Przedm ioty
te, ocieniając rolę dobrze, chronią ją przed parow aniem , w ysychaniem
i tw ardnieniem , działają więc podobnie ja k roślinność żywa, ponie­
waż jednak nie tylko nie zużyw ają żadnej wilgoci, ale leżą na roli
luźnie, chronią ją przed w yparow yw aniem , spraw iają, że staje się
ona w całej swej grubości wilgotniejszą i od roli okrytej roślinno­
ścią, i naw et roli nagiej.
31. Nakoniec do czynników, przyczyniających się do utrzym y­
w ania roli w strukturze, należy zaliczyć działalność świata zw ierzę­
cego, zamieszkującego w nętrze roli. Z badań K. Darwina i E. Wollnifego okazuje się n. p., że dżdżownice prep raru ją ziemię w sposób
dla rozw oju roślin bardzo przydatny. Mieszają one ziemię, ja k ogro­
dnik kompost. Napotykane liście, łodygi, korzenie, skorupki lądo­
wych zwierząt, rogowe utw ory ow adów , kości, słow em wszystko, co
im leży na drodze, połykają, przeprow adzają przez swój przew ód
pokarm ow y i wydzielają w pom ieszaniu z odchodam i w stanie mniej
lub więcej rozłożonym. Poniew aż kanaliki, św idrow ane przez nie
w ziemi, sięgają nieraz do 3 m głębokości, dostęp pow ietrza jest tu
więc ułatw iony, a procesy chemiczne mogą się tem energiczniej od­
bywać. Jak stwierdzono, korzonki roślin kierują się do tych kanali­
ków i znajdują tam obfite pożywienie, ściany ich bow iem , zwilżone
organicznymi rozkładającym i się szczątkami, pobudzają do w ietrzenia
sąsiednie cząstki ziemiste.
Nie należy jednak przypisyw ać działalności dżdżow nic nadm ier­
nych skutków , bo w naszym klimacie i w naszych rolach w ystępują
one w nieznacznych ilościach, a, co najważniejsze, dżiałalność ich
w krótkich okresach czasu, z jakim i w łaśnie m a do czynienia rolnik
przy upraw ie gleby, może daw ać tylko niew ielkie rezultaty. Że tak
jest w istocie, dowodzi nam choćby ten fakt, że, m im o ich obecności
i działania, role zlewają się, skorupieją i tracą strukturę. Działalność
innych zwierzątek, zamieszkujących rolę, jest zbliżoną do działalności
dżdżownic, skutki, płynące stąd dla struktury roli, bezpośrednio są
jeszcze mniejszego znaczenia. O ddziaływanie pośi'ednie całego tego
św iatka zwierząt dla pow staw ania próchnicy, jak wiem y, jest bardzo
doniosłego znaczenia.
‘) Działanie to u roślinności trwałej jest skuteczniejszem , m am y na to do­
wód w glebach łąk i pastw isk trw ałych, a przede w szy stkiem w glebach le ­
śnych.
W pływ y niszczące strukturę.
55
32.
Do w p ły w ó w , n is z c z ą c y c h d o b r ą s tru k tu rę ,
w pierw szym rzędzie zaliczyć należy oddziaływ anie pew nych czynni­
ków przyrody, a dalej n i e s t o s o w n e u ż y c i e n a r z ę d z i r o l n i ­
c z y c h : trzeba więc zapobiegać pierw szym , a u n i k a ć d r u g i c h .
Rola, naw et najlepiej w yrobiona, zgruźlona i pulchna, może
utracić sw ą strukturę w skutek naw alnego, a naw et tylko długotrw a­
łego deszczu. W w ypadku pierw szym nagle i z dosyć wielką stosun­
kowo siłą opadające, znaczniejsze ilości w ody ro zb ijają1) i rozmy­
w ają gruzełki w w arstw ie pow ierzchow nej, zalew ają obszerniejsze
przestw ory, a przepływ ając szybko w głębsze w arstw y, unoszą z sobą
najdrobniejsze cząsteczki ziemi i zaszlam ow ują niemi obszerniejsze
przestw orki i kanaliki w arstw niżej leżących.
Zjawisko to, bardzo pospolite w glebach trudniej przepuszczal­
nych i łatw o zam akających, może w ystąpić przy nagłej zlewie naw et
w roli najlepiej w ydobrzałej. Jeżeli bow iem w pewnych w arstw ach
gleby przez pew ien czas znajdzie się tyle wody, że się gruzełki
poczną rozpływ ać i w yw ołany zostanie ruch poszczególnych cząstek,
to musi nastąpić popsucie struktury.
Zaszlam ow yw aniu, a w dalszym ciągu zlaniu się ziemi ulegną
najłatwiej pow ierzchow ne i spodnie w arstw y: pierwsze, jako nara­
żone na m echaniczny ucisk opadu i największe ilości zatapiającej
rolę wody, drugie, jak o leżące u podeszw y skiby, a więc w miejscu,
gdzie dla niem ożności szybszego odpływ u (przez w arstw ę utłoczoną
płuzem pługa) grom adzą się większe ilości wody, choćby przez nie­
długi czas.
*
Gruzełki w arstw y górnej, uderzane przez krople deszczu, klęsną
i rozpadają się, ulegają rozm yciu, rozpłynięciu się, a zabrane z nich,
przez płynącą wodę, poszczególne cząsteczki zaszlam owują niżej le­
żące przestw orki i kanaliki.
Zlanie się górnej w arstw y nastąpi tern łatwiej, im rola na po­
w ierzchni mniej zgruźlona, im z natury zlewniejsza (mialsza) i im
naw alniejszy i obfitszy będzie deszcz. W arstw y spodnie, naw et przy
mniej zlewnym , ale długo trw ałym deszczu, mogą uledz zaszlamow aniu, jużto skutkiem m iału, przyniesionego z w arstw y górnej, jużto
skutkiem rozpłynięcia się gruzełków w wodzie, stagnujątej przez
czas jakiś u podeszw y skiby. W arstw a pow ierzchow na w tym osta­
tnim w ypadku może nie zaszlam ow ać się w c a le 2).
*) Siła m echaniczna padającej kropli deszczu nie jest w istocie sw ej tak
bardzo znaczną. W iadom ość tę zaw dzięczam y badaniom Wiesnera (Agrik. chem.
Zentralbl., 1899, str. 178.1. Znalazł on, że kropla nawalnego deszczu uderza z siłą
4 g na 1 dm5.
*) Do zaszlam ow yw an ia w arstw dolnych, a niszczenia gruzełków w war­
stw ie n ajp ow ierzchow niejszej dużo przyczynia się okoliczność, że woda deszczo-
56
W pływ y nieodpow iedniej uprawy.
Powyższe wywody prow adzą do w niosku, że przy rów nych
innych w arunkach rola tem łatwiej utraci strukturę, im upraw a jej
jest płytszą. W roli płytko wyoranej jeden ulew ny deszcz zabija całą
w arstw ę orną; w roli głębiej w yoranej zaszlamuje się w arstw a górna
i spodnia, ale w arstw a środkow a pozostanie w strukturze i to tem
grubsza, im głębszą jest w arstw a orna. Psucie się struktury nastę­
puje tem rychlej, im rola gorzej w yrobiona, im więcej posiada miału
i im podglebie trudniej przepuszczalne. To wszystko wykazuje ko­
rzyści płynące dla utrzym ania struktury z wczesnego i należytego
ocienienia roli, a niemniej z wczesnego przyoryw ania ściernisk.
33. Równie szkodliwem dla fizycznego stanu roli jest za daleko
posunięte jej wyschnięcie. Role spoiste przy w ysychaniu nabyw ają
jeszcze większej spoistości, nieom al kam ienieją; role o ziemi sypkiej
tracą resztkę spójności i rozsypują się. Rola w yschnięta a zwięzła
pod w pływ em deszczu łatw o się zaszlamowuje, a skoro wyschnięcie
dosięgnie pewnej granicy, rola przechodzi w stan zupełnej m artw oty.
Procesy chemiczne i biologiczne ustają, roślinność przysycha i m ar­
nieje, na ziemiach lekkich zostaje w ypaloną. To też zadaniem rolnika
być pow inno, o ile da się to osiągnąć przez m echaniczną upraw ę,
stworzyć w roli w arunki przeciwdziałające i nazbyt łatw em u zam a­
kaniu i nazbyt szybkiemu wysychaniu roli.
34. Obok tych dw óch w pływ ów są i inne, pomniejsze, pow odu­
jące pew ne psucie się struktury. Tak n. p. osiadanie się ziemi pod
w łasnym ciężarem w yw ołuje niezawodnie pew ne zmiany, niekorzy­
stne dla dobrej struktury, w krótkich jednak okresach czasu nie
może spow odow ać większych zmian. Niektóre sole m ineralne, uży­
w ane jako nawozy pomocnicze, n. p. saletra chilijska, kainit, sól ku­
chenna i t. p., mogą w pew nych okolicznościach oddziaływ ać szko­
dliwie. 0 niekorzyściach stąd w ynikających m ów iono już obszerniej
na innem miejscu (patrz str. 43. i 44. w przypisku).
35. Nakoniec w i e l c e n i e k o r z y s t n y w p ł y w n a s t r u k ­
t u r ę g l e b y w y w r z e ć m o ż e n i e u m i e j ę t n a u p r a w a , naj­
częściej przez dokonyw anie jej w nieodpowiedniej chwili, często
skutkiem w ykonyw ania jej w nieodpow iedni (szablonowy, a więc
bezmyślny) sposób.
W przeważnej liczbie w ypadków przy w prow adzaniu na rolę
pługa, brony, czy w ałka idzie o ich kruszące działanie, które może
mieć miejsce tylko przy pew nym stanie roli, m ianow icie przy
pewnej jej w ilgotności1). Otóż staraniem rolnika być pow inno, aby
w a nie zaw iera praw ie żadnych soli i stąd płynie jej szlam ujące działanie. Roz­
mokła ziem ia traci spójność, a i tarcie cząstek zm niejsza, skąd idzie łatw iejsze
rozm akanie gruzełków.
‘) W prow adzenie w ałka na rolę w ilgotną nie jest dopuszczalnem .
W pływ y nieodpow iedniej uprawy.
57
w łaśnie przy tym pew nym stanie wilgotności roli, określanym
w praktyce jako m i e r n i e w i l g o t n y (albo, ja k inni m ów ią: d o ­
s t a t e c z n i e ś w i e ż y ) , przystępow ać do czynności, m ających na celu
skruszenie roli.
Orząc, lub bronując rolę lekką, sypką w stanie suchszym, ni­
szczy się w niej zupełnie i tak już słabą z natury spójność: gleba
taka rozsypie się doszczętnie i przyjm ie strukturę jednostronną. Ale
i w stanie za m okrym nie należy roli takiej ruszać narzędziem, bo
sącząca się, n. p. za skibą, w oda może w yw ołać zasklepienie się
w arstw spodnich.
Szkody, w ynikające z obróbki roli w stanie za suchym, lub na­
zbyt wilgotnym, potęgują się w ielokrotnie przy upraw ie gruntów
z natury cięższych. Przy orce w roli ciężkiej, zbytnio wyschniętej,
skiba nie kraje się, ale rw ie. Pom ijając więc już karygodny w tym
w ypadku w ysiłek zwierząt, pow olną i nigdy nieodpow iadającą zada­
niu robotę, uzyskuje się wkońcu nie rozkruszoną, ale zbryloną skibę
i rolę o mocno nieregularnej pow ierzchni, a niezwiązaną ze spodem.
Rola w tym stanie w yorana schnie m om entalnie dalej i kamienieje
tak dalece, że nie tylko brona, ale naw et najcięższy w ałek nie zdoła
jej rozkruszyć. Możebnem jest w praw dzie (i niestety napotyka się
to w praktyce) tak skam ieniałe bryły i grudy rozbić i zemleć na pył
przez przem ienne używ anie ciężkich i do średniowiecznych machin
torturow ych podobnych w ałków i bron, a może z dodatkiem jeszcze
rozbijania ręcznego m łotkam i, pom ijając jednak naw et koszta podo­
bnie skom plikow anej, a zawsze niefortunnej roboty, należy pamiętać,
że doprow adzenie ziemi zwięzłej do sproszkow ania grozi bardzo
zgubnemi następstw am i: pierw szy bow iem deszcz m usi ją zasklepić,
może zlać, czego dalszem następstw em ponow ne zaskorupienie.
Jeżeli dla jakichś, istotnie uzasadnionych, a nie z niedbalstwa,
lub nieznajom ości swego zaw odu pochodzących powodów, trzeba
orać rolę za suchą, to przedew szystkiem należy w dalszym ciągu
wystrzegać się czynności, mogących ją sproszkować. Należy tedy zbyt
w ielkie bryły rozbijać na mniejsze ciężkim w ałem , ale nie należy
czynności tej posuw ać za daleko, aby dużo ziemi nie proszkow ać;
mniejsze bryły, w ciśnięte ciężkim w ałem w pokruszoną rolę, będą
korzystać z podsiąkającej po zw ałow aniu wilgoci, a przy zmiennej
pogodzie z czasem popękają o tyle, że następnie użyta brona będzie
w stanie pokruszyć je należycie. Pośpiech, a przedewszystkiem nie­
cierpliw ość w i'obocie, w yw ołana najczęściej brakiem zastanowienia
się, nie daje dobrych re z u lta tó w ! Nie tylko w gospodarstwie w iejskiem !
J e s z c z e gorsze w yniki może dać orka, dokonana w roli spoistej
z natury, a w yoranej na m okro. W ytężenie i zużycie zwierząt i na­
58
W pływ y nieodpow iedniej uprawy.
rzędzia będzie tu jeszcze większem, a skiba nie będzie się krajać
i rozpadać, ale przeciwnie, odw alać w jednolitych, jakby wyszlifow anych na pow ierzchni pasach. Górna, odw rócona pow ierzchnia ta­
kiej skiby będzie uciśnięta, gładka, świecąca i tak zasm arow ana, że
ani powietrze, ani w oda nie zdoła w niknąć do jej w nętrza. To samo
zasm arow anie i utłoczenie w ystąpi na podeszw ie skiby. Skiba taka
w słoneczny dzień obeschnie szybko i skamienieje, a nie m ożna jej
ruszyć ani broną, ani wałkiem . Słowem, orząc rolę spoistą w stanie
za m okrym , w yrzucam y pieniądze za okno, narażam y upraw ę na naj­
gorsze skutki, które odbiją się nie tylko na najbliższym, ale może
i dalszych plonach. W yoranie roli zwięzłej w stanie nieco za wilgo­
tnym dopuszczalnem jest jedynie przy orce na zimę. W tym w y­
padku niem a obaw y szybkiego schnięcia skiby, a choć będzie za­
m arzać powoli, skruszeje pod w pływ em marznącej wody.
ROZDZIAŁ VI.
Zadania i cel m echan icznej upraw y gleby.
36.
Zaznaczyliśmy na wstępie, iż celem mechanicznej upraw y
jest w yw ołanie w roli takiego układu cząstek, przy jakim w arunki
dla należytego rozw oju roślin upraw nych ułożą się najodpowiedniej.
Znając ostateczny cel i rozważywszy w arunki i środki zbliżające, lub
oddalające od niego, możemy obecnie poszczególnie zadania m echa­
nicznej upraw y.
G runt zgoła nieupraw iany, albo rola zleżała po sprzęcie roślin,
wreszcie każda rola, dźwigająca czas jakiś roślinność, pod w pływ em
nieprzychylnie oddziaływ ujących czynników przyrody skłonną jest
do przyjęcia struktury gorszej, jednostronnej, nieodpowiadającej już
wymaganiom roślin u p raw nych; należy więc chwycić się czynności,
pozwalających z m i e n i ć tę mniej, lub więcej n a t u r a l n ą s t r u k ­
turę.
Z poprzednich rozum ow ań wynika, że przez pracę narzędzi,
służących do upraw y, nie w yw oła się od razu w roli odpowiedniego
układu cząstek. W ady, jakie znam ionują rolę o naturalnym układzie
cząstek, dadzą się w wielkiej mierze usunąć przez pokrajanie i rozkruszenie roli odpow iedniem narzędziem. Do tak otworzonej roli
dostaną się łatw iej opady atmosferyczne, powietrze rów nież prędzej
będzie ją mogło przenikać, a te dw a czynniki w płyną na lepsze ure­
gulowanie tem peratury, skutkiem czego i procesy, odbywające się w jej
łonie, będą mogły przebiegać żwaw szym krokiem.
Jednem więc z zadań m echanicznej upraw y, najczęściej pierw szem, będzie z n i s z c z e n i e n a t u r a l n e g o u k ł a d u c z ą s t e k
i nadanie roli korzystniejszej struktury.
37.
W roli, leżącej odłogiem, lub tylko przez pewien czas nieruszanej narzędziem , nie tylko stru k tu ra staje się nieodpow iednią dla
roślin u p r a w n y c h , ale właśnie, w m iarę psucia się coraz więcej struk­
tury, w s z y s t k i e w aru n k i urodzajności roli zm ieniają się na nieko­
60
Zadania uprawy.
rzyść. W ilgotność jej może łatw o przekroczyć norm alną granicę,
a w razie nastania posuchy wysychanie roli może posunąć się za
daleko. Skutkiem niedostatecznego, a m*oże zupełnego braku tlenu
procesy chem iczne i biochem iczne odbywać się będą nienorm alnie,
leniwo, a może naw et w kierunku szkodliwym dla roślin, przez co
zmniejszy się w w arstw ie rodzajnej zapas gotowych pokarm ów .
W w arstw ach pow ierzchow nych, stykających się z pow ietrzem i za­
w ierających więcej próchnicy, tw orzenie się pokarm ów jest jeszcze
jako tako um ożliw ione, natom iast w arstw y głębsze ubożeją, dziczeją,
a jest naw et bardzo możebnem pow staw anie tutaj zw iązków wprost
dla rozw oju roślin szkodliwych. Skoro rozwój części nadziemnych
roślin stoi niem al w prostym stosunku do rozw oju korzeni, a te osta­
tnie rozw ijają się tern silniej i głębiej, im obfitsze na swej drodze
znajdą pożywienie, należy więc dbać nie tylko o ułatw ienie wnika­
nia korzonków przez odpow iednie rozluźnienie roli, ale i o to, aby
korzonki wszędzie znajdyw ały dostatek pożywienia. Da się to osią­
gnąć przez stosowne mieszanie w arstw górnych, zasobniejszych i uży­
źnionych, z w arstw am i spodniem i, uboższemi, a rów nież przez zasi­
lanie roli z zew nątrz różnym i środkam i naw ozow ym i. Nakoniec, o ile
grozi niebezpieczeństwo zdziczenia w arstw głębszych, w ytw orzenia się
w nich związków dla roślin szkodliwych, m ożna tem u zapobiedz,
w ydobyw ając je na wierzch, gdzie pod w pływ em czynników przy­
rody, a może i pomocy dodanych środków , utlenią się, użyźnią i na­
biorą najlepszych przym iotów.
Dalszem więc zadaniem m echanicznej upraw y może być t r z y ­
m a n ie roli otworem, m ie sz a n ie w a rs tw w ierzc h ­
nich z głę b iej leżącem i, d o d a w a n ie śro d k ó w naw o­
z o w y c h , l u b w y d o b y w a n i e w a r s t w g ł ę b s z y c h na
w ie r z c h dla ich k r u s z e n i a i dob rzenia.
38.
Na roli odłogującej, lub dłuższy czas nieupraw ianej, po
w ia się i rozw ija roślinność dzika, czyli chwasty. Chw astem na roli
jest tak dobrze roślina dzika, jak i upraw na, która po sprzęcie odra­
sta z korzenia, czy wysypanego przy sprzęcie nasienia. Chw asty w al­
czą o byt z rośliną upraw ną, zabierają jej miejsce, światło, ciepło,
wilgoć i pożywienie, a wreszcie zanieczyszczają plony, nie mogą więc
być cierpiane. Ściernisko, po sprzęcie porosłe chw astam i, przedsta­
wia pewną ilość m ateryi organicznej i m ineralnej, której m arnow ać
nie należy. To też dla zapew nienia roślinom upraw nym czystości roli
z jednej, a należytego w yzyskania ścierniska i chw astów z drugiej
strony, należy wziąć się do czynności, zapew niających roli i roślinom
upraw nym największe korzyści z tych nieproszonych gości, pam iętając
i o tern, że w roli leżą liczne nasiona chw astów , wyczekujące spo­
sobnej chwili, aby skiełkować i stać się konkurentam i młodego zasiewu.
Cel i zadania uprawy.
61
A więc dalsze zadanie mechanicznej upraw y polegać będzie n a
korzy stnem zużytkow aniu resztek plonów
poprze­
dnich, t ę p i e n i u c h w a s t ó w , b ą d ź i s t n i e j ą c y c h j u ż na
roli, b ą d ź s p o c z y w a j ą c y c h w w a r s t w i e o r n e j w po­
s t a c i n as ion.
Zadania powyższe są głównemi, po dokonaniu ich w odpow iedni
sposób i w odpow iedniej chw ili zdołam y doprow adzić rolę do w ydobrzenia, czyli uzyskamy ostateczny cel mechanicznej uprawy.
Pom ienione zadania nie są zawsze rów norzędnem i, to znaczy,
niekoniecznie mają być podjętem i przy każdej upraw ie tak a nie ina­
czej, bo zależnie od stanu roli na początku upraw y i ze względu na
w ym agania przyszłego plonu to, lub inne zadanie może naw et od­
paść najzupełniej. W w ypadku, gdyby wszystkie wyliczone zadania
miały być w ykonanem i, następstw o ich, a i samo wykonywanie, m usi
być stosowane w m iarę potrzeby.
Jakkolw iek bow iem te główne zadania mechanicznej upraw y
stanow ią pojęcie o jej całości tak, że, przystępując do upraw y, na­
leży mieć je wszystkie na oku, to jednak niezawsze i niewszędzie,
a przedew szystkiem niezawsze jednakow o wykonywać je potrzeba.
Skoro ostatecznym celem upraw y m a być doprow adzenie roli do
stanu m ożliw ie najodpowiedniejszego dla danej rośliny, p o s z c z e ­
gólne z a d a n i a u p r a w y w i n n y być ta k s t o s o w a n e , aby
d r o g ą n a j p r o s t s z ą i n a j e k o n o m i c z n i ej s z ą d o p r o w a ­
d z i ł y d o z a m i e r z o n e g o c e l u . Co w jednym w ypadku będzie
zadaniem głów nem , w drugim — tylko podrzędnem , a naw et może
niepotrzebnem i naodw rót.
Szablon jest niezbędny dla m alarza pokojowego, w znacznej
części i dla kraw ca, dla rolnika — nigdy !
C Z Ę Ś Ć II.
O narzędziach i ich pracy.
ROZDZIAŁ I.
N arzędzia słu żące do upraw y m echanicznej
i ich praca.
39. N auka o k o n stru k cji i zastosowaniu narzędzi, służących do
upraw y, jest przedm iotem m echaniki rolniczej, nie można jednak
zaprzeczyć, że o kwestyi tej przy om aw ianiu upraw y mechanicznej
m ówić należy, ale nie ze stanow iska mechaniki, tylko praktyki ro l­
niczej. To też treścią niniejszego rozdziału będzie omówienie konstrukcyi, zastosow ania i pracy narzędzi, używanych do upraw y, je ­
dynie z tego punktu widzenia.
Ze względu na siłę poruszającą narzędzie rozróżniam y: n a r z ę ­
d z i a r ę c z n e , poruszane ręką ludzką; n a r z ę d z i a s p r z ę ż a j n e ,
poruszane siłą zwierząt, i n a r z ę d z i a m o t o r o w e (parow e, samo­
chodow e i elektryczne). Podział ten jest o tyle słuszny, że ze względu
na siłę poruszającą zm ienia się nie tylko czas trw ania i jakość pracy
dokonanej, ale i konstrukcya samego narzędzia.
Chcąc dać najtreściw szą charakterystykę użyteczności narzędzi
wszelkiego rodzaju, należy podnieść, że praca narzędziam i ręcznemi,
chociaż jest najdoskonalszą, jest najmniej w ydatną, to też, skutkiem
w zrastającej ciągle płacy za nią, doznaje coraz większego ogranicze­
nia na korzyść pracy sprzężajnej, będącej szybszą, a więc tańszą.
P raca narzędzi m otorow ych jest jeszcze szybszą, a jakościowo lepszą,
niż narzędzi sprzężajnych. O opłacalności tej pracy m ów ić będziemy
przy opisie narzędzi poruszanych siłą pary, elektryczności i m oto­
rów sam ochodow ych (ustęp 77.).
Przedew szystkiem i najobszerniej m ów ić będziemy o narzędziach
ręcznych i sprzężajnych, jako najwięcej u nas rozpowszechnionych,
o pracy narzędzi m otorow ych możemy powiedzieć mniej, bo nie wy­
szły one jeszcze ze stadyum prób, zwłaszcza, gdy chodzić będzie
o narzędzia poruszane sam ochodam i i energią elektryczną.
1. N arzęd zia ręczn e.
40. Nie ulega żadnej w ątpliw ości, że przy pomocy narzędzi rę­
cznych można rolę w yrobić najdokładniej, co znajduje wyraz w poS ik o r s k i,
Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
5
66
Łopata.
wszechnie przyjętem nazwaniu takiej up raw y : u p r a w ą o g r o ­
d o w ą . Mimo doskonałości narzędzi ręcznych i pracy ręcznej, ze
względu na znaczny i coraz znaczniejszy jej koszt, doznaje ona co­
raz większego ograniczenia przy upraw ie roli i dziś w przew ażnej
liczbie gospodarstw, naw et najmniejszych, stosuje się ją jedynie wtedy,
gdy jakość roboty sprzężajnej nie może zadowolić, lub gdzie narzę­
dzie sprzężajne nie da się w prow adzić bez narażenia rośliny na
uszkodzenie (przy pracach pielęgnacyjnych).
Do upraw y roli służy: ł o p a t a , m o t y k a , g r a c a i g r a b i e .
41.
Ł o p a t a ( r y d e l , s z p a d e l , r y s k a l ) składa się z r ę k o ­
j e ś c i ( t r z o n k a , s t y l i s k a ) i części czynnej, będącej płaszczyzną
całożelazną, lub wyrobionej z drzewa, okutego ku dołow i blachą
żelazną. Rękojeść w inna być tak długą, aby robotnik mógł kopać
wygodnie, bez schylania się, a więc pow inna mieć 70—80 cm.
U w ierzchołka rękojeści pow inna być rączka (poprzeczka) dla ła­
twiejszego trzym ania i w ładania całem narzędziem. Górny brzeg ostrza
łopaty po praw ej stronie rękojeści w inien posiadać płaską listewkę,
dającą lepszy opór przy naciskaniu łopaty nogą. Łopata drew niana
jest mniej trw ałą i daje, przy w ciskaniu jej w ziemię, większy opór
(przez tarcie), to też tylko w yjątkow o używają jej w pew nych oko­
licach kraju. Płaszczyzna czynnej części łopaty żelaznej może być
prostokątną, trapezow atą, silnie zwężającą się, w dolnej części łuko­
watą, praw ie trójkątną, a z Ameryki przyszła do nas łopata palczasta. Praca łopatą trójkątną, a tern więcej palczastą, jest lżejszą, ale
niedokładną — prostokątną jest o wiele cięższą, ale najdokładniejszą.
Zapomocą łopaty m ożna słup ziemi odkroić, dźwignąć, odw ró­
cić i skruszyć — słowem przerobić najdokładniej. Istotna dokładność
tej roboty polega na tem, że każdy sztych ziemi może być indyw i­
dualnie traktow any, czego nie m ożna uskutecznić przy pracy narzędzi
sprzężajnych i m otorowych. Łopatą można w yrobić ziemię do żąda­
nej głębokości: na jeden, dw a i więcej sztychów. O dwrócenie i po­
kruszenie ziemi dokładniejsze, lub mniej dokładne, może być naj­
zupełniej dostosowane do zadania roboty, a zależy w najwyższym
stopniu od w praw y, zręczności i intelligencyi robotnika. Skruszenie
ziemi będzie tem dokładniejsze, im cieńszy słup ziemi kruszymy,
przyczem uderzenie pow ierzchnią lub kantem łopaty może d opro­
wadzić rozkruszenie ziemi do pożądanej granicy. Pierw szy sztych
na całym pasie ziemi kopanej odrzuca się na bok, aby utw orzyć
brózdę, w której pomieszczamy następny sztych, odpow iednio od w ró ­
cony i pokruszony.
Kopanie na dw a i więcej sztychów nazyw a się r e g u 1ó w k ą
( r e g u l o w a n i e m ) . Zazwyczaj w ykonuje się ją w ten sposób, że
z zajętego pasa ziemi, szerokiego n.p. na 1 m, w yrzuca się w ybraną
Praca łopatą.
67
ziemię na brzeg pola, a ziemią, w ybraną z następnego metrowego
pasa, w ypełnia się w ykopany rów , przyczem naturalnie w arstwy
w ierzchnie przychodzą w spód, a w arstw y spodnie na wierzch. Osta­
tni rów w ypełnia się ziemią, w ybraną z pierwszego pasa. Tego ro ­
dzaju prow adzenie roboty, zwłaszcza na większej przestrzeni, narazić
m usi na stratę czasu, a więc większy koszt.
Należy tego unikać, a robi się to w ten sposób, że dzieli się
pole, przeznaczone do regulów ki, na parzystą liczbę pasów podłu­
żnych, na 0 7 5 —1 m szerokich, a długich najwyżej na 2—4 m. Ro­
botę należy prow adzić w ten sposób, że każdy pas następny prze­
kopuje się w odw rotnym kierunku do poprze­
dniego. Na ryc. 9. liczby porządkow e oznaczają
1
12
następstw o przekopyw anych pasów. Przy takiem
2
11
rozłożeniu roboty ziemia w ybrana z pierwszego
pasa służy do w ypełnienia pasa 1 2 .
3
10
Można w ykonać regulów kę szybciej i taniej,
kom binując pracę ręczną z pracą pługa. Pług w yi
9
oruje odpow iednio głęboką brózdę, a rozstawieni
wzdłuż brózdy robotnicy kopią tuż za pługiem zie­
8
5
mię łopatą do żądanej głębokości, wyrzucając ją
na w ierzch w yoranej skiby. Każdy robotnik ma
6
7
wyznaczoną przestrzeń, którą m usi przekopać, za­
nim pług nadciągnie z pow rotem do niego.
Ryc 9
Regulówka, m ając na celu głębokie w yrobienie ziemi i wydobrzenie w arstw surow ych, m usi być w ykonyw aną w jesieni, aby
wyzyskać kruszące działanie marznącej w ody na ziemię, oraz upe­
w nić dłuższe w ystaw ienie surow ych w arstw ziemi na dobroczynne
w pływ y czynników przyrody.
Przy zwykłej pracy łopatą przekopaną przestrzeń w yrów nuje
się bezpośrednio grabiam i z nieobrobionego pola, aby skruszonej
ziem i nie udeptywać.
Ziemia, przerobiona łopatą, dobrzeje o wiele szybciej, niż ziemia
w yorana. Na roli czystej jednorazow e przekopanie zazwyczaj wy­
starcza do doprow adzenia ziemi do dobrej struktury. Napotkane
chw asty korzeniow e wyciąga się ręką z rozkruszonej ziemi i albo
zostaw ia na w ierzchu dla przeschnięcia, albo składa w kupki, które
się uprząta następnie.
Przy roli bardzo zachwaszczonej trzeba najpierw zniszczyć chw a­
sty, co najlepiej zrobić przy pomocy motyki, a dopiero wówczas
przystąpić do w łaściw ej upraw y. W ziemi surowej, zdziczałej, nie
może w ystarczyć jednorazow e przekopanie.
Ziemia niew yrobiona, ale okryta bujną roślinnością, a więc
w pew nej nienajgorszej strukturze, może być w ypraw ioną po jedno-
68
Motyka.
razow em przekopaniu, byle grubsze części roślinne usunąć z niej,
bo nie zdołają rozłożyć się dosyć szybko.
W ziemi sypkiej, przy robocie na półtora sztycha, potrzeba na
1 ha 50 robotników. Na ziemiach średniozwięzłych, ale już w yrobio­
nych, wychodzi 40—50 robotników na 1 ha, a na ziemi ciężkiej na­
w et 80—100 ludzi. Do regulów ki na dw a sztychy trzeba najm niej
200 ludzi na 1 ha, a przy kopaniu za pługiem do 100 ludzi na 1 ha.
Rozumie się samo przez się, że przy tych kosztow nych robotach
dążyć należy do pracy na wydział (akord).
42.
M o t y k a ( k o p a c z k a , s a p a ) bywa bardzo rozmaitego
kształtu, zarów no skutkiem przeznaczenia do różnych robót, ja k
i dzięki miejscowej pomysłowości, czy przyzwyczajeniu. Ostrze jej
byw a osadzone na stylisku pod kątem prostym, lub naw et ostrym ;
kształt ostrza bywa prostokątnym , zaokrąglonym, sercow atym , w y­
dłużonym jakby w ząb i palczastym. Dobra, praktyczna m otyka w inna
mieć stylisko tak długie (na 1 m i więcej), aby robotnik nie potrze­
bow ał nachylać się zbytnio. Motyka, w bita w ziemię, rozszczepia ją,
a przez ruch wstecz ku robotnikow i kruszy odkrojony słupek ziemi,
w zrusza ją silnie i częściowo odw raca. Praca motyki skutkiem jej
konstrukcyi i sposobu użycia polega na mniej lub więcej energicznem
pokruszeniu ziemi i częściowem odw róceniu, które nigdy nie jest
dokładne. W obec tego m otyką nie m ożna ziemi nieruszonej i za­
chwaszczonej w yrobić od razu pod zasiew. Motyka może znaleźć za­
stosowanie przy przerabianiu ziemi zbitej, zleżałej, zachwaszczonej ;
w skutkach pracy podobniejszą jest do pracy brony, spulchniacza,
a co najwyżej radła. Motyki używa się do w zruszenia (zmotyczenia)
zaskorupionej, lub za bardzo zsiadłej ziemi. Przy upraw kach pod za­
siew zastosowanie jej jest więcej ograniczone, natom iast przy p ra­
cach pielęgnacyjnych (nasiekiwaniu, plewieniu, ogartyw aniu) i przy
sprzęcie okopowizn m iała i m iew a jeszcze w większych i m niejszych
gospodarstw ach duże rozpowszechnienie.
Przy robotach pielęgnacyjnych użyteczność m otyki w ystępuje
w pełnem świetle, zwłaszcza przy upraw ie takich roślin, jak burak
cukrowy, chmiel, tytoń, kukurydza z m iędzyplonem , okopyw ane
zboża i t. p., gdzie o należytem jej zastąpieniu przez narzędzia sprzężajne nie może być mowy. W końcu używa się jej najpowszechniej
przy upraw ie torfów i w winnicach.
Zazwyczaj przy pracy motyką robotnik posuw a się naprzód,
przez co depce wzruszoną już ziemię. Takie udeptyw anie jest zawsze
upokarzającym dow odem bezmyślności robotnika, czy dozoru, a choć
w pew nych w ypadkach, n. p. wychwaszczaniu zadarnionej ziemi,
nie przynosi większej szkody, nie pow inno mieć nigdy miejsca na
Graca — grabie.
69
ziemi w yrobionej, obsianej, a więc przy plewieniu (nasiekiwaniu lub
m otyczeniu) czy ogartyw aniu roślin.
Należy więc pouczyć i dopilnować, aby przy pracy motyką ro ­
botnik nie posuw ał się naprzód, ale przeciw nie cofał się. Należy ro ­
botników ustaw ić w linii skośnej tak, aby robotnik nie obrabiał
tego rzędu, którym się cofa, ale następny rządek po prawej swej ręce.
Zależnie od natury gleby, stopnia jej wyrobienia, głębokości
obróbki i zręczności robotnika, przestrzeń, dająca się obrobić motyką,
jest różną. Dla płytkiego, pierwszego ogarnięcia roślin wychodzi na
1 ha od 10—25 ludzi, do przerobienia (z wychwaszczeniem ręcznem)
tw ardszej, zadarnionej roli może wyjść 50—80 ludzi na 1 ha. Do
lżejszych robót m otyką nadają się lepiej wyrostki, niż dorośli robo­
tnicy. Praca na w ydział przy umiejętnym robotniku i uczciwym do­
zorze jest najwięcej wskazaną.
43. G r a c a składa się z ostrza płaskiego, osadzonego w pła­
szczyźnie styliska, lub pod kątem silnie rozw artym . Stylisko winno
mieć 1'5—1'75 m długości. Służy ona do powierzchownego zestrugania ziemi, a używ a się przew ażnie do w zruszenia roli i zniszczenia
chw astów w rzędow o upraw ianych roślinach. Przy upraw ie okopowizn na większych przestrzeniach (n. p. saskich buraczanych gospo­
darstw ach) jest narzędziem bardzo cenionem i oddającem istotnie
duże usługi. Przy gracow aniu robotnik cofa się w rzędzie, w którym
pracuje, i może obrobić rośliny na przestrzeni. 0'5—075 ha.
44. G r a b i e służą do kruszenia rozluźnionych bryłek, w yró­
w nania pow ierzchni, wreszcie do przykryw ania nasion.
2. N a rzęd zia sp rzężajn e.
45. P raca narzędzi sprzężajnych, poruszanych siłą zwierząt, jak
dotąd w Europie, jest w gospodarstw ie wiejskiem przeważnie naj­
tańszą i tem u przypisać należy jej najszersze zastosowanie, mimo,
że w skutkach swej pracy nie dorów nuje jakości pracy ręcznej i po
części m otorow ej.
Pom iędzy narzędziam i sprzężajnemi, ze stanow iska naszego poj­
m ow ania upraw ek i upraw y, należy wyróżnić dwie grupy narzędzi:
pierw sza obejm uje narzędzia, służące do upraw ek przed zasiewem
(częściowo przy zasiewie i sprzęcie roślin), tu zaliczymy: pług, bronę
i w alce z w szelkiem i odm ianam i tych narzędzi (socha, pług, podskibnik, radło, w łóka, drapacz, spulchniacz i t. d.); druga grupa obej­
m uje narzędzia, używane przedewszystkiem do prac pielęgnacyjnych,
które jednak w yjątkow o służą i do upraw ek, tutaj zaliczymy: płużki
i pielniki.
70
Składow e części pługa.
a) P ł u g 1).
46. U pługa wyróżniam y części c z y n n e . t r z u s ł o , l e m i e s z i o dk ł a d n i c ę , oraz części bierne, służące do przytw ierdzenia i połącze­
nia ze sobą części czynnych: g r z ą d z i e l , s ł u p i e ę, p ł u z i c z e p ig i, wreszcie przyrządy do regulow ania i do zaczepienia siły pocią­
gowej.
L e m i e s z ( c z a p l i n g a ) i odkładnica to najistotniejsze części
pługa. Lemiesz kraje skibę pionow o i poziomo, podnosi ją na sobie,
a dalsze podniesienie, odw rócenie i pokruszenie odbyw a się na odkładnicy i spow odow ane jest przez nią. Przy robocie w gruntach
bardzo spoistych, tw ardych, a i dla roli kam ienistych umieszczano
dawniej jakby dłuto, ostro zakończone; ustalało ono pochód pługa
i chroniło lemiesz od.tępienia i szczerbienia. Dziś trzusło przejęło to
zadanie.
Ponieważ lemiesz ma zadanie odciąć ziemię w kierunku piono­
wym i poziomym, m usi posiadać kraw ędzie ostre, gdy w gruntach
zwiężlejszych i przerośniętych spełniłby to zadanie niedobrze, otrzy­
m ał pomoc przez uzbrojenie pługa w trzusło (krój). W szystkie czynne
części pługa stanow ią o jego użyteczności i dobroci. Trzusło i le­
miesz muszą być dostatecznie ostrym i i odpow iednio utw ierdzonym i.
T r z u s ł o m a odciąć skibę w kierunku pionow ym , m usi w ięc być
tak um ocowane na grządzielu, aby się nie w ykręcało w czasie orki.
N ajpraktyczniejszem um ocow aniem , dozw a­
lającem na łatw e przesunięcie trzusła w dół,
czy ku górze, okazało się t. zw. s t r z e m i ę
a m e r y k a ń s k i e , czyli p r z e p a s k a . Dol­
a
c
b
ny koniec trzusła w inien być tem więcej
R yc. 10.
wysunięty poprzed koniec lemiesza, im ziemia więcej spoista, czy poprzerastała, a przytem w gruncie tw ardym ,
suchym lub kam ienistym winien być opuszczony na dół i sięgać niemal
do przedłużonej płaszczyzny płuza. Lew a płaszczyzna trzusła w inna
leżeć w jednej linii z połow ą płaszczyzną pługa; dla ziemi spoistych,
ciężkich, aby się pług nie z m y k a ł , zaginają koniec trzusła na 0 5
cm w stronę lewą, w rolę. Najlżej będzie szedł pług, jeżeli trzusło
będzie miało położenie jak na ryc. 10. a. To położenie trzusła w gle­
bie mniej zwięzłej nie da czystego w yoru (ściany polow ej), dlatego
ustaw iają trzusło ja k na ryc. 10. b lub c. Przy takiem położeniu trzu­
sła opory będą większe. Trzusło nie może być zbytnio oddalonem
od głównego korpusu pługa (końca lemiesza), nie może jednak być
i za blizko, bo w pierwszym w ypadku pług będzie szedł nieregularł) O sosze jako bardzo prym ityw nem narzędziu, n ieod pow iedn iem dla dzi­
siejszych stosunków gospodarskich, m ów ić nie będziem y.
Lemiesz.
71
nie — w drugim zatka się w roli przerośniętej. W miejsce nożowego
trzusła Am erykanie w prow adzili tarczę, osti-ą na obwodzie, obraca­
jącą się na osi. Trzusło takie oddaje pew ne usługi przy przyoryw a­
niu zielonych pognojów, zresztą zatyka się łatw o, ściera i rdzewieje
w osi bardzo łatw o i stąd nie znalazło szerszego zastosowania w pra­
ktyce europejskiej.
D awniej odkładnicę robiono drew nianą, a tylko lemiesz żelazny.
Lemiesz, jako część pługa, najłatwiej i najprędzej ulegająca zniszcze­
niu, winien daw ać się łatw o odejm ow ać i przymocowywać. Form ę
pow inien mieć najprostszą, n. p. rów noległoboka, jak u pługów Sacka.
Takiej form y da się zrobić łatw o w kuźni. Lemiesze bardzo
szpiczaste ułam ują się łatwo. Dobre są kute z żelaza, nastalone przy
ostrzu. Taki lemiesz da się łatwiej w gospodarstw ie nakładać stalą,
niż cały stalowy. Aby nie trzeba było ciągle ostrzyć lemiesza, robią
je obecnie z lanej stali, t. j. m ateryału nierów no twardego, który
się sam ostrzy w czasie robot}'.
Kąt nachylenia lemiesza do płaszczyzny brózdy może mieć wpływ
na kruszenie skiby. Jeśli kąt ten jest duży, to skiba, wchodząc na
lemiesz, zm ienia nagle swe położenie i m usi się kruszyć, ale kruszy
się nieodpow iednio, za rzadko, skąd pow stają większe bryły, bo odkładnica nie bierze już udziału w kruszeniu skiby, a tylko przesuwa
ją na bok. U pługów, przeznaczonych dla gruntów zwiężlejszych,
kąt lemiesza do płaszczyzny brózdy winien by.ć mały, raz dlatego,
aby zmniejszyć opór, a po drugie w łaściw ie dlatego, aby kruszenie
skiby odbyw ało się na odkładnicy pow olnie, t.j. aby kruszenie było
drobne, w m ałych kaw ałkach. Przy pługach ruchadłow ych, przezna­
czonych dla gruntów lżejszych, kąt nachylenia lemiesza może być duży.
Połączenie lem iesza z odkładnicą w inno być stałe i szczelne,
aby skiba przy przesuw aniu się z lemiesza na odkładnicę nie dozna­
w ała żadnych przeszkód. W miejscu spojenia lemiesza z odkładnicą
pług najłatw iej się psuje. Gdyby te dwie części były z jednego ka­
wałka, nie byłoby psucia, ponieważ jednak lemiesz, jako wystaw iony
na cięższą pracę, prędzej i łatwiej się zrabia, odkładnica przetrw ałaby
lemiesz i dlatego lemiesz m usi być z oddzielnego kaw ałka, bo jedna
odkładnica zużyje kilka, a może kilkanaście lemieszy.
Zadaniem pługa jest odkroić skibę, podnieść na odkładnicy
i albo odw rócić, albo skruszyć ją i do pewnego stopnia wymieszać
(choć m ieszanie nie jest zadaniem pługa). Tym sposobem w yorana
skiba pęka, kruszy się, przyjm uje większą objętość, a czynniki przy­
rody mogą teraz oddziaływ ać nie tylko na zwiększoną powierzchnię,
ale i do większej głębokości.
Rozumie się samo przez się, że przy w ykonyw aniu tych poje­
dynczych zadań pługa m usi chodzić o to, aby zużycie siły było sto­
72
Odkładnica.
sunkow o najmniejsze, a skutek pracy możliwie najodpowiedniejszy.
To też trzusło i lemiesz m uszą mieć ostre kraw ędzie, aby krajały
i rozszczepiały ziemię łatwo, przyczem trzusło w inno odcinać skibę
możliwie najgłębiej, aby strona połow a w yoru była czystą, a odcięcie
(raczej podw ażenie) lemieszem w płaszczyźnie poziomej w inno być
rów nież na całej linii dokładne, bo pozostaną „orzeszki“, które nie
zm ienią struktury i będą utrudniać w siąkanie wody. Nakoniec le­
miesz i odkładnica muszą mieć pow ierzchnię gładką, aby możliwie
najwięcej ułatwić przesunięcie się skiby i zmniejszyć opory (tarcie).
Dobre odcięcie skiby ułatw ia dobre jej odw rócenie, a to ostatnie,
jeśliby miało być należycie w ykonane, m usiałoby polegać na tern,
aby w arstw a spodnia skiby dostała się rzeczywiście na wierzch.
Rzadko chodzi o tak dokładne odw rócenie, ale byw ają w ypadki,
że tylko takie odw rócenie może nas zadow olić n. p. przy przyory­
w aniu niezachwaszczonych perzem ściernisk, przyoryw aniu obornika
czy zielonych pognojów, przy głębszej orce, gdy idzie o w ystaw ienie
na działanie czynników atmosferycznych spodnich w arstw gleby.
W innych w ypadkach więcej zależy na dobrem pokruszeniu skiby,
n. p. przy podoryw kach na suchszych koniczyskach, zaperzonych
ścierniskach, lub odsypkach pod zasiew.
Nie ulega najmniejszej w ątpliw ości, że jeden i ten sam pług nie
może rów nie dobrze odw racać, jak kruszyć, bo czynności te w yklu­
czają się nawzajem. Aby kwestyę tę wyjaśnić, należy przypatrzyć się
działaniu o d k ł a d n i c y dobrze k r u s z ą c e j i dobrze o d w r a c a ­
jącej.
Przy pierwszej, którą należy uw ażać jako część cylindra, sko­
śnie ustawionego do linii pochodu, skiba przesuw a się z lemiesza
na odkładnicę tylko do pewnej wysokości, poczem ciążeniem w ła­
snego ciężaru musi upaść do w yoru. Przy szybkim pochodzie pługa
ziemia pokruszona spada praw ie prostopadle do w yoru, przez co
w ierzchnie w arstw y skiby dostają się na spód, spodnie na wierzch.
Na odkładnicy więc takiej następuje złam anie i pokruszenie skiby,
zarów no skutkiem odpowiedniego wygięcia odkładnicy, ja k i skutkiem
ciążenia wyżej podniesionych i wyginających się części skiby. Krusząca
się skiba nie może jednak być dokładnie odwi'óconą, bo, jak łatw o
sobie Wyobrazić, rozdzielone jej części, zarów no skutkiem szybszego,
lub powolniejszego pochodu pługa, jak i skutkiem różnej wielkości,
a więc i różnego ciężaru, przy spadaniu z odkładnicy m ieszają się.
Przy pługu o odkładnicy dobrze odw racającej rzecz się m a od­
miennie. Tutaj odkładnica, posiadając wygięcia śrubow e i będąc
długą, pozw ala na posuw anie się na niej skiby przy rów noczesnem
jej skręcaniu. To też pługi dobrze odw racające m uszą mieć nie tylko
długą odkładnicę, pozwalającą na odw rócenie skiby, ale zarazem
O dwracanie a kruszenie skiby.
73
muszą być silnej konstrukcji, bo skiba, zanim odw róconą zostanie,
w całej swej długości spoczywa na odkładnicy i na nią ciśnie, a tern
samem i siły wym aga większej.
Równoczesne dobre odw rócenie i pokruszenie jest więc niemo­
żliwe, już choćby z tego względu, że pokruszona skiba nie może się
na odkładnicy utrzym ać. Im dokładniejsze m a bvć odwrócenie, tern
lepiej i dłużej m usi się skiba trzym ać na odkładnicy, tern dłuższą
m usi być ta ostatnia. Taką też odkładnicę m ają pługi, konstruow ane
dla ziemi cięższych.
Na pytanie, o co więcej idzie przy ziemi zwięzłej, czv o od­
wrócenie, czy o pokruszenie, praktyka rozstrzygnęła na korzyść osta­
tniego. To też pługi francuskie i angielskie, dobrze odwracające,
0 odkładnicy śrubow ej, ustąpiły miejsca pługom am erykańskim i nie­
mieckim, krusząco-odkładającym , t. z. popraw nie ruchadłow ym . Uza­
sadnienie tego w ym agania praktyki nie przedstaw ia żadnych trudno­
ści. Przy ziemi zwięzłej m usi iść o to, aby równocześnie z odw róce­
niem nastąpiło m ożliwe rozkruszenie, objawiające się licznemi ry­
sami i pęknięciam i skiby; im więcej będzie tych rys i pęknięć, tern
łatwiej przy spadaniu ziemi z odkładnicy utw orzy się więcej w ięk­
szych i mniejszych bryłek, które ułożą się w wyorze dosyć luźno,
a przecież w zw arciu.
Skutkiem tego pow ietrze, słońce i opady atmosferyczne, działa­
jąc przem iennie, łatw iej potrafią rozluźnić te bryłki, a tern samem
kruszenie całej odoranej w arstw y będzie postępow ać szybciej.
Jakkolw iek więc m echanika z punktu w idzenia czysto teorety­
cznego poucza, że dla ziemi ciężkich należałoby używać pługów naj­
dokładniej odw racających, a dla ziemi średnich krusząco-odkładających, to jednak w praktyce odstępuje się od tego polecenia, używając
1 tu i tam pługów krusząco-odw racających.
Pozorna ta sprzeczność między teoryą a praktyką tłumaczy się
tern, że w ziemi ciężkiej przez samo odw rócenie skiby nie osiąga się
tak korzystnych zmian w strukturze, jakby się pow inno osiągnąć
przez orkę. Przystęp czynników atmosferycznych do odwróconej
tylko skiby nie będzie daw ał takich skutków, jakie będą się uja­
wniać przv rów noczesnem skruszeniu skiby, gdyż tylko w tym osta­
tnim w ypadku pow ietrze, opady atmosferyczne i ciepło w nikną do
w nętrza skiby i w yw ołają o wiele szybciej zmiany, o jakie tu idzie.
Dla gruntów średniozw ięzłych, które skutkiem swej natury nie
tak szybko ulegają zepsuciu w w arstw ach głębszych, przy upraw ie
których nie będzie zależeć na ich dokładniejszem odw racaniu, a prze­
ciwnie może zależeć na ich pokruszeniu i wymieszaniu, pługi po­
praw nie ruchadłow e będą rów nież na miejscu i istotnie w praktyce
używ ane są najpowszechniej.
74
Grządziel — słupicą — płuz.
Nakoniec na gruntach lekkich, gdzie o odw racanie nie idzie, tem
więcej, że i technicznie uskutecznić się ono nie da, o ile ziemia nie
będzie dobrze przerośniętą, mogą mieć i w łaściw ie m ają zastosow a­
nie pługi krusząco-odw racające, lub w prost ruchadłow e, dobrze m ie­
szające ziemię.
Dziś odkładnice robią stalow e kute i lane. O dkładnice lane są
tańsze, ale nigdy nie są tak gładkie, ja k kute stalow e. Odkładnice
lane są grubsze, dłużej opierają się zniszczeniu, ale łatw o tracą swą
pierw otną formę. Dla gruntów lżejszych mogą się okazać praktyczne.
Odkładnice kute stalowe, odciskane w dobrych form ach, są najidealniejszemi. Dla gruntów cięższych, choć dużo droższe, nadają się naj­
lepiej. Odkładnice, kute przez m iejscow ych kow ali, nigdy nie posia­
dają form y tak dokładnej, ja k fabryczne.
G r z ą d z i e l służy do utw ierdzenia i połączenia składow ych
części pługa przy pomocy jednej lub dw óch słupie.
S ł u p i c ą , umieszczona po lewej stronie grządziela, może być
zrobiona z jednej sztuki. Grządziel może być drew niany lub żelazny.
Pierw szy słabiej trzym a wszystkie części pługa, łatw iej ulega złam a­
niu, czy wogóle zepsuciu, ale pług jest lżejszym i o wiele tańszym.
Drugi, jako mocniejszy i lepiej trzym ający części czynne pługa, na­
daje się tam, gdzie pług m a do zw alczenia większe opory, a więc
nadaje się lepiej do gruntów zwięźlejszych, przy głębszych orkach i t. p.
Zabudow anie polowej płaszczyzny pługa nie jest bynajmniej
koniecznością, pług taki jest cięższym, droższym, ale przyczynia się
do czystego utrzym ania wyoru.
P ł u z ustala pochód pługa, nie pow inien być ani za wązki, ani
za szeroki. Żądanie, aby w ynosił 1/ 3 szerokości skiby, nie jest uzasadnionem. Przy pługach niepodpartych robią płuz podw ójny, z lewej
i praw ej kraw ędzi o d k ład n icy ; zbytek w cale niepotrzebny, bo przy
tych pługach płuzy zrabiają się nierów no.
Przód pługa może być niepodparty wcale, podparty przez p o d s t o p k ę , może spoczywać na jednem k ó ł k u albo na k o l e ś n i c y
dw ukolnej (b u sz k a , w ó z e k b u s z k o w y , p r z o d e k , n a k o le ś n ia ) .
Pługi niepodparte lub podparte podstopką są tańsze, nie po ru ­
szają się tak stale w roli, jak nakoleśne, ale są lżejsze, a tem sam em
zużyw ają przy pracy mniej siły. Orka tymi pługam i w ym aga do­
brego, zręcznego i intelligentnego oracza. Jest pew na niewygoda przy
naw rotach (zapędzaniu pługa), gdzie trzeba pług dźwigać i cofać,
a przy ciągłem przew racaniu na bok ulega łatw iej zniszczeniu. Pług
nakoleśny (sam ochód) pod tym względem lepszy, byle partacz po­
trafi nim orać, ale zużyw a więcej siły i jest droższy.
Podparcie pługów nakoleśnych może być dw ojakie: na jed n em
kółku i na koleśnicy dw ukolnej, u pługów angielskich (przynajm niej
Koleśnica.
1
id
jmnit
ki.m
je»;
3prr
pod;„icT
jnij
p0m3,
ado
,
pju
r
je
ciej
75
niektórych) kółka na osi są stale utw ierdzone do grządziela. Pługi
oparte na jednem kółku nie tylko nie ułatw iają, ale w prost u tru­
dniają pracę, wychodzą więc z użycia. Pługi o stale utwierdzonych
kółkach nadają się jedynie do orki płaskiej. Przy orce w zagony,
a naw et w węższe sk ład y 1), trzeba często pług regulow ać na głębo­
kość, a i na szerokość, stąd bardzo kłopotliw e ciągłe nastawianie
pługa; przy w yjm ow aniu brózdy trzeba obydw a kółka podnosić do
góry. Przytem zagięcie prętów , na których um ocow ane są kółka, jest
praw ie nieuniknione, stąd pługi te należy uważać za zupełnie niepraktyczne, chociaż są istotnie sam ochodam i.
Pługi na koleśnicy odejm ow anej są najpraktyczniejszymi. Dają
się rów nie dobrze użyć do orki płaskiej, jak w składy, czy zagony.
Przez użycie p o d w ó j n y c h ł a ń c u s z k ó w (u Sacka), czy s i od e ł k a (u innych fabrykantów ) stają się rów nież samochodami.
Przyrząd do zaczepienia siły pociągowej albo znajduje się bezpośrednio na grządzielu, albo na koleśnicy.
Pługi bezkoleśne, nadające się najlepiej do orki płytszej i zago­
nowej i dla gospodarstw ekstenzywniejszych, jako tańsze, wymagają
wyćwiczonego oracza. Musi on ciągle pług trzym ać silnie za c z e p i g i
( r ę k o j e ś c i , r ą c z k i ) , aby utrzym ać stale pew ną głębokość, bo opory
w roli mogą być co krok inne. Musi trzym ać silnie za czepigi, aby
mu się pług nie „zm ykał“ przy orce płytszej w roli zaperzonej, i równo, aby pług szedł poziomo.
Zaczepienie siły pociągowej pow inno być takiem, aby środkowy
punkt wszystkich oporów przypadł na prostej linii z punktem zaczepienia siły pociągowej. Środek oporów jest zmienny, zależnie od
głębokości i szerokości skiby, natury gleby, oraz ostrości i gładkości
wszystkich czynnych części pługa, to też punkt zaczepienia siły pociągowej w inien pozwolić na przesunięcie go do pewnej granicy we
wszystkich kierunkach. Przyczepienie haka od wagi musi być umożliwionem oddzielnie w kierunku pionow ym , oddzielnie w poziomym. Jeżeli pług bierze za płytko, zaczepia się hak wyżej, jeżeli
idzie za głęboko, zaczepia się go niżej; jeżeli skiba jest za wązka,
trzeba hak przesunąć bliżej od zoranego pola (od siebie), jeżeli skiba
za szeroka — bliżej od pola (k’ sobie).
Przy pługach nakoleśnych punkt zaczepienia siły jest na wysokości koleśnicy, m ożna więc przesuw ać hak tylko na praw o i lewo,
dla zm iany w szerokości skiby. Chcąc zm ieniać głębokość orki, należy podnosić koniec grządziela na koleśnicy dla spłycenia, a obniżać go dla zgłębienia orki.
Przy pługu niepodpartym naciśnięcie czepig ku dołow i pow o­
duje podniesienie się przodu pługa, który tern sam em zakraw a pły­
*) Porów naj ustęp 54.
W yskibianie.
76
ciej, podniesienie czepig ku górze w yw oła zagłębienie się pługa.
U pługów nakoleśnych przez naciśnięcie czepig ku dołow i pług za­
głębi się, przez podniesienie za czepigi zakroi skibę płyciej.
U pługa niepodpartego, chcąc dochow ać zam ierzoną głębokość,
trzeba pług ciągle trzym ać za czepigi w jednakow ej w ysokości nad
ziemią, u pługa nakoleśnego trzym ać trzeba o tyle, aby się nie „zem k n ął“ i nie przew rócił na bok.
Na nierów ną głębokość skiby (falowanie podeszwy skiby) może
mieć w pływ nieodpowiednio długi zaprzęg. Przy pługu niepodpartym
punkt zaczepienia siły pociągowej (ogniwo wagi) pow inien leżeć na
prostej, łączącej łopatkę konia z górnym kantem lemiesza (środkowy
punkt oporu pługa). Jeżeli postronki są upięte za krótko, punkt za­
czepienia siły pociągowej w ypada poniżej tej prostej i za każdem
pociągnięciem sprzężaju będzie się podnosił, aby stanąć na tej p ro ­
stej linii, skutkiem czego przednia część grządziela będzie się pod­
nosić, a pług orać płyciej. N aodw rót, gdy postronki będą za długie,
każde szarpnięcie sprzężaju spow oduje obniżenie końca grządziela
i pogłębienie orki. W obydwu w ypadkach skiby będą nierów no grube,
a podeszwa skiby falista, bo sprzężaj wobec napotykanych oporów
będzie natężał się więcej lub mniej, słow em peryodycznie szarpał pług.
Przy nakoleśnym pługu za krótko zaprzężony sprzężaj spow oduje
podniesienie koleśnicy, czyli opór dla sprzężaju zwiększy się; to samo
będzie miało miejsce przy £a długiem zaprzężeniu, bo kółka, uciśnięte
grządzielem, będą się
zagłębiać w roli i opór wzrośnie.
W w ypadku, gdy
idzie o w ystaw ienie
skiby najw iększą po­
w ierzchnią na działa­
nie czynników atm o­
sferycznych 1) stara­
my się obrócić skibę o 135°, czyli, ja k to m ów ią w praktyce, s k i b ę
w y s k i b i ć . Teoretycznie spraw a ta przedstaw ia się w sposób następu­
jący: Jeżeli (ryc. 11.) skiba A zostanie odw róconą o 90° -j- 45°, czyli
przyjdzie w położenie A", to między skibam i A", A “‘ i t. d., spierającemi się na punkcie b \ f i t. d., pow staną trójkąty prostokątne. Otóż
z pomiędzy wszystkich trójkątów prostokątnych, dających się skon­
struow ać na linii ć g \ ten hędzie największym, w którym sum a oby­
dw u przyprostokątni będzie największą, a będzie ona najw iększą
w tym trójkącie, którego przyprostokątnie będą sobie rów ne.
*) Porównaj ustęp 27.
Głębokość i szerokość skiby.
77
Jeżeli skiba A została odw róconą o 135°, czyli przyjęła położe­
nie A “, to kąt ć d ‘g‘ jest kątem prostym , a kąty ć i g ‘ są rów ne
45°, a tern sam em bok c‘d ‘ jest rów nym bokowi d ‘g ‘. Okazuje się
więc, że trójkąt c‘d ‘g \ zbudow any na c‘g ‘ (równej B, czyli szero­
kości skiby), jest prostokątnym i rów noram iennym , a tern samem
i największym z pom iędzy wszystkich trójkątów prostokątnych, da­
jących się na B skonstruow ać. To samo odnosi się do trójkąta b'ef\
który rów nież skonstruow any jest na bJf = B, jest on prostokątnym
i rów noram iennym , a tern sam em i największym z trójkątów prosto­
kątnych, któreby się tu skonstruow ać dały. Poniew aż wielkość trój­
kąta, utw orzonego między dw om a przyległem i skibami, które przy
orce nie pokruszyły się, stanow i o objętości, do jakiej skiba po rozkruszeniu dojść może, okazuje się więc, że przy obróceniu skiby
o 135° objętość skiby może być największą, a i działanie czynników
atm osferycznych przy tak powiększonej objętości skiby może być
najdonioślejszem. Aby skibę odw rócić o 135°, należy zastosować jej
głębokość do szerokości jak 1 : 14.
Jakkolw iek teoretyczne to uzasadnienie jest najzupełniej słuszne,
w praktyce nie czynimy tak ścisłych obrachunków i określam y sto­
sunek głębokości do szerokości według napotykanych oporów i naj­
lepszego w yzyskania siły pociągowej. Orząc do 13 cm czy 15 cm,
bierzemy szerokość skiby 20, względnie 23 cm, a więc w stosunku
praw ie jak 1 : 14, względnie 1 : 15. Orząc do 20 cm głęboko, bie­
rzemy szerokość na 26, względnie naw et 31 cm, to znaczy, zwężamy
ten stosunek, bo w ypadnie on w pierw szym w ypadku jak 1 : 125,
względnie ja k 1 : 12, i inaczej być nie może, bo opory przy jeszcze
szerszej skibie byłyby dla sprzężaju za duże. Radzimy sobie jeszcze
inaczej. Gdy głębokość skiby m a wynosić 26 cm, albo może jeszcze
więcej, a szerokość chcem y tak unorm ow ać, aby skibę dobrze od­
wrócić, uciekam y się do orki dw om a pługami, idącym i jeden za
drugim, względnie, co powszechniejsze i dogodniejsze, orzemy t. zw.
pługiem piętrow ym , to jest pługiem z podrzynaczem 1). W taki sposób
można przy stosunkow o małej szerokości skiby odw rócić skibę o zna­
cznej głębokości.
Jakość pracy pługa oraz wielkość zużycia siły pociągowej zale­
żną je st w wysokim stopniu od stanu wilgotności gleby. Praca płu­
giem nie odbyw a się dobrze ani w ziemi zwięzłej a suchej, gdzie
cząsteczki ziemi w ykazują znaczną spójność i staw iają wielki opór,
ani w ziemi m okrej, gdyż tu ziem ia przylega do narzędzia, lepi się
na niem i pracę utrudnia. To też orka dobrze i względnie łatw o daje
się w ykonyw ać tylko przy pewnej wilgotności roli, któryto stan
l) Porównaj ryc. 18.
Konstrukcye pługów.
78
wilgotności nosi nazwę s t a n u ś w i e ż e g o . W tym stanie naw et
gleba cięższa, zwięźlejsza z natury, pozw ala się względnie łatw o k ra­
jać, łam ać i kruszyć, a równocześnie nie lepi się, nie zam azuje i nie
przylega do narzędzia. 0 złych następstw ach pracy pługiem w roli
bądź za suchej, bądź za wilgotnej była już m ow a w pierwszej części
niniejszej pracy, nie potrzeba więc tego p o w tarzać1).
Na lepsze lub gorsze odw racanie się skiby w pływ a szybkość
pochodu zwierząt. Praktyk, patrząc na zorane pole, rozpozna łatwo,
czy było orane końmi, czy wołam i. Przy szybszem posuw aniu się
pługa (sprzężaj koński) kierunek ruchu, nadany skibie, utrzym uje się
w niej niejako dłużej, to też dąży ona do silniejszego skręcenia,
względnie odw rócenia się. Przy orkach płytkich i szybkiem (wobec
mniejszego oporu) posuw aniu się sprzężaju można narzucić jedną
skibę na drugą. Podobnie do pewnego stopnia na lepsze odw rócenie
się skiby w pływ a przerośnięcie gleby korzeniami.
Wobec bardzo rozm aitych zadań pługa z biegiem czasu m u­
siały pow stać różne jego konstrukcye, mające na celu nadanie
m u takiej formy, któraby odpow iadała najlepiej w ykonaniu danej
pracy. Z tego, co dotąd pow iedziano o konstrukcyi pługa, łatw o
przyjdzie zrozumieć, iż żaden pług uniw ersalnym być nie może,
choć z w oli fabrykantów nosi nieje­
den ten szumny tytuł. Nie należy
z drugiej strony sądzić, że do każdej
nieco odmiennej orki trzeba konie­
cznie odmiennego pługa. Chociaż
każdy pług, zależnie od swej kon­
strukcyi, orze najlepiej tylko przy
pewnej głębokości i szerokości skiby,
P łu g z w ro tn y .
f
• j
i
■
,
•
,
to jednak i przy odm iennych wy­
m iarach skiby może robić dobrze, choć nie robi najlepiej.
Z tych względów czysto praktycznych używa się w danem go­
spodarstw ie takiej konstrukcyi pługa, który dla danej gleby nadaje
się najlepiej, i używa się go do najrozm aitszych orek, a tylko dla
pewnych specyalnych orek trzeba się uciekać do specyalnych pługów.
Przedew szystkiem należy wyróżnić p ł u g i z a g o n o w e i z w r o ­
t n e . Pierwsze m ają ustrój um ocowany po praw ej stronie grządziela,
przez co mogą odw alać skibę tylko w jed n ą stronę, zawsze w praw o;
drugie m ają ustrój ruchom y, dający się przestaw iać raz na praw ą, drugi
raz na lewą stronę grządziela (ryc. 1 2 .), albo też posiadają dw a korpusy,
z których, gdy jeden pracuje, drugi podniesiony jest do góry. Są to t. zw.
b l i ź n i a k i ; mogą one odrzucać skibę raz w praw o, drugi raz w lewo.
’) Patrz ustęp 35.
W ieloskibow ce.
79
Pługi zagonowe są najwięcej rozpow szechnione, nadają się bo­
wiem do wszelkiego rodzaju orek (ryc. 13.).
Pługi zw rotne (obracalne), o odkładnicy ruchom ej, mają zazwy­
czaj odkładnicę w adliw ej budow y, przez co robota nie może być
dobrze w ykonaną. W m iej­
scu, gdzie odkładnica się
obraca, tw orzą się bardzo
szybko szczeliny, w ypeł­
niające się ziemią wilgotną,
co pow oduje silne rdzew ie­
nie ścianek tych szczelin
i łatw e psucie się i tak już
R yc. l a
słabszej odkładnicy.
P łu g s ta lo w y z p o je d y n c z y m g rz ą d z ie le m .
Pługi te zresztą już
dla swej więcej skom plikow anej budow y są droższe. Pług bliźniak
może mieć odkładnicę jak najlepiej uform ow aną, jest atoli narzę­
dziem bardzo ciężkiem, zużywającem w iele siły pociągowej, a przytem rów nież narzędziem drogiem. To też użycie tych pługów redukuje
się do w yjątkow ych robót, ja k n. p. zaoryw ania klinów, lub bardzo
wązkich pasów ziemi, albo przy orkach na stokach takich, gdzie
skiba ku górze odw rócić się nie da. Z tego względu większość go­
spodarstw może się bardzo dobrze obejść bez pługa zwrotnego.
Pługi zagonowe, zależnie od ilości korpusów , można podzie­
lić na jedno-, dw u-, trój- i w ieloskibowe. Najwięcej używanymi są
pługi jednoskibow e, jako nadające się do w ykonyw ania rozmaitych
orek. Pługi o większej liczbie ustrojów , czyli t. zw. w i e 1o s k i b o w ce,
od niedaw na znajdują coraz większe zastosow anie w praktyce.
Pługi te m ają 3—5 ustro­
jów, z których każdy bierze od­
dzielną w azką skibę, posiada­
jącą odkładnicę w form ie odkładnic ruchadła. W szystkie
ustroje utw ierdzone są w jednej
wspólnej ram ie, spoczyw ającej
na kółkach. Tym sposobem ca­
ły pług posiada dostateczny
ciężar, aby naw et przy zupełnie
R yc. 14.
płytkiej orce dobrze trzym ać
T ró js k ib o w ie c .
się w ziemi i pozw olić na je d n o ­
stajny ruch. Pługi te nadają się przedewszystkiem do orek płytkich,
do pokładania ściernisk, wreszcie do przykrycia nasienia (ryc. 14. i 15.).
Mają one pod tym względem wyższość nad pługiem jednoskibow vm , który ani tak płytko, ani tak wazko nie może brać skiby.
80
D w uskibow ce.
Przez płytkie i wązkie spokładanie, względnie przykrycie obornika,
osiąga się szybsze zbutwienie ścierni czy obornika, a w arstw y ni­
żej leżące kruszeją do tyła, iż pozw olą następnie na łatw iejsze głęb­
sze odoranie. Płytkie i wązkie spokładanie pozw ala na lepsze po­
kruszenie i łatwiejsze obe­
schnięcie skiby, co będzie
w w ielu w ypadkach uła­
tw ieniem i upew nieniem
skuteczności pracy dla na­
stępnej brony. Poza tern
w ieloskibowiec daje robotę
szybszą, więc tańszą, i to jest
pow odem , że pługi te doH
)C
u
znają
coraz. większego rozP łu g c z te ro s k ib o w y .
J
powszechnienia.... aJe nie
u nas. Przyczyn, dla których nie rozpow szechniają się u nas, jest
kilka. N ajpierw są drogie, pow tóre na nasze sprzężaje za ciężkie.
Ale pomijając te dwie okoliczności niezbyt zachęcające, są jeszcze
inne, przem aw iające przeciw tym pługom. W rolach, gdzie są większe
kamienie, pługi te zużywają się nader szybko. Gdy jeden korpus ta­
kiego pługa zawadzi o kamień, pług nie podniesie się łatw o, bo ciężar
jego nazbyt duży (14, 1 5 —2 q), to też po kilkakrotnem użyciu pługi
są powyginane i każdy korpus orze do innej głębokości. Dalej trójskibowce, a tern więcej czteroskibowce, zajm ują tak szeroki pas roli,
że na polach tylko nieco pofałdow anych każdy pług orze do innej
głębokości. Przytem w roli
więcej zachwaszczonej oczy­
szczanie ich jest bardzo
żm udne, a „zmykanie się“
i nierów ny pochód pługa
utrudniają pracę i zadow o­
lić nie mogą.
W szystkie te niedogodno­
ści znikają, o ile m am y do
czynienia z rolam i bez ka­
mieni, rów nem i, czystemi,
sprzężajem bardzo silnym
i oraczem dbałym o narzęRyc' 16'
dzia. Dla naszych stosunków
D w u s k ib o w ie c Y e n tz k ie g o .
,
,
.
,
,
dw uskibowiec, płytko ro ­
biący (do 8 czy 1 1 cm), jest w ieloskibow cem najodpowiedniejszym .
Skutkiem niedających się zaprzeczyć korzyści ekonom icznych
przy użyciu w praktyce w ieloskibowców , objaw iła się tendencya za­
Pług z podrzynaczem .
gj
stosow ania ich do orek głębszych i w tym celu, z górą od ćw ierć
wieku, poczęto konstruow ać dw u-, a naw et trójskibowce do głębszych
orek. Z pom iędzy dw uskibow ców w ostatnich latach zyskał uznanie
dw uskibow iec Ventzki'ego z Graudenz, pozwalający, zam iast drugiej
odkładnicy, umieścić podskibnik sprężynow y (ryc. 16.). Podobny pług
w yrabia firm a Zawadzkiego w W arszaw ie. D wuskibow ce nadają się
do naszych gospodarstw o
gruntach nie nazbyt ciężkich,
gdzie jest sprzężaj silny.
Do orek ponad średnią
głębokość używ ano dotąd
specyalnych pługów r a j o l ó w , lub p i ę t r o w y c h .
W łaściwe rajole o jednym
_________
ustroju m ają swój pierRyc „
w ow zór w pługu m agdeP i u g rajoi.
burskim .
Pługi piętrow e
m ają na jednym grządzielu (pojedynczym, czy, jak dziś robią po­
dwójnym ) dw a u stro je: pierwszy, przedni, jest p o d r z y n a c z e m
( z r z y n a c z e m , p r z e d p ł u ż k ie m ), drugi właściw ym zwykłym
pługiem.
W działaniu tych dw óch pługów zachodzą znaczne różnice. P od­
czas gdy w łaściw y rajol bierze skibę do pełnej głębokości naraz, od­
w raca ją niedokładnie, ale przytem kruszy i miesza, rajol piętrow y
dzieli sw ą pracę na dw a etapy i działa podobnie, jak dw a idące za
sobą zagonowe pługi. Podrzynacz pługa piętrowego odcina pierwszą
niegłęboką skibę i odw raca ją na spód brózdy, drugi zaś korpus
pługa w ykrojoną ze spodu skibą przykryw a tę pierw szą skibę. Przy
orce pługiem piętrow ym na­
stępuje więc odw rócenie ski­
by w cale dokładn e, nato­
m iast pokruszenie i w ym ie­
szanie małe. Gdy idzie o w y­
dobycie na w ierzch w arstw
spodnich, o w ystaw ienie ich
na działanie pow ietrza, a
więc na ziem iach spoistych,
Ryc' 18
i .
P iu g p ię tr o w y z p o d rz y n a c z e m .
zwięzłych, m ało w yrobio­
nych, tam oddaw ano pierw szeństw o pługow i piętrow em u, który
tę pracę w ykonyw ał w cale dobrze, natom iast tam, gdzie głęboka
u praw a istnieje od dłuższego czasu, gdzie ziemia, jak się wyrażam y,
znajduje się w „kulturze“, tam więcej odpow iednim i okazały się
w łaściw e rajole (ryc. 17. i 18.).
S ik o rski, Zasady m echanicznej u p ra w y gleby.
6
82
Podskibnik — przegono w iec — radło.
W ostatnich latach przy właściw ej głębokiej u praw ie (orce
głębszej niż 26 cm) zaczęto, zupełnie słusznie, czynić zarzut pługow i
piętrow em u, iż w ierzchnią najczynniejszą w arstw ę, przez zrzucenie
jej do głębokości 26 cm i większej, zabija, zm usza do pew nej m ar­
twoty. W tej bow iem głębokości ani czynniki atm osferyczne odpo­
w iednio działać, ani tern więcej użyteczne bakterye nie mogą wege­
tować. Pługom piętrow ym odm ów iono tym sposobem racyi bytu
przy głębokiej upraw ie. N adają się one natom iast dobrze tam, gdzie
idzie o uduszenie perzu. Pierw otne szersze zastosow anie tego pługa
na niekorzyść właściwego rajola w gospodarstw ach zachodniej Europy pochodziło stąd, że nie zdaw ano sobie dokładnie spraw y, iż
płytsze spokładanie górnej w arstw y i następne (po odleżeniu się jej)
głębokie przyoranie nie może bez złych skutków dla roli być dokonanem naraz, ja k to czyni pług piętrow y. W obec stw ierdzenia faktu,
że t. zw. podskibnik, puszczony za pługiem, biorącym skibę na 20
do 26 cm, daje lepsze rezultaty przy głębokiej upraw ie, niż koszto­
w ny i bardzo znacznej siły wym agający pług piętrow y, poczęto
w ostatnich latach w yra­
biać dw uskibow ce, przy
których praw y ustrój jest
podskibnikiem . (Porów naj
pług Yentzkiego ryc. 16.).
Jest to narzędzie ciężkie,
w ym agające dużej siły po­
ciągowej, oddaje jednak le­
R yc. 19.
psze usługi, niż pług pię­
P o d s k ib n ik .
trow y.
Do specyalnych pługów zaliczamy t. zw. p o d s k i b n i k i vel
p o g ł ę b i a c z e , zadaniem których jest podw ażenie i w zruszenie ziemi
w spodzie pod w arstw ą orną. Podskibnik, postępując za pługiem
w bróździe, winien na całej szerokości skiby ziemię podważyć, po­
łam ać, skruszyć, nie w ydobyw ając jej na w ierzch (ryc. 19.).*
Dalej do pługów specyalnych należy p ł u g p r z e g o n o w y
( p r z e g o n o w ie c ) , posiadający podw ójny lemiesz i podw ójną odkładnicę dla rozdzielenia wydobytej skiby na dw ie stro n y ; jako
przedłużenie odkładnic przym ocow ane są na blaszce żelaznej po trzy
zęby, jakby brony, które m ają zadanie rozgarnąć w ydobytą na brzeg
przegonu ziemię.
Nakoniec do pługów, choć niesłusznie, zaliczane byw a r a d ł o
(h a k), przy pomocy którego m ożna rolę skruszyć, a częściowo w y­
mieszać. W praw dzie radło daje robotę dobrą i m a tę zaletę, iż jest
narzędziem prostej konstrukcyi, taniem i lekkiem, może być w każdem większem gospodarstw ie na miejscu zrobione, ale daje robotę
Brona i jej praca.
83
drogą, bo pow olną. Poniew aż dzisiaj może być zastąpione przez ta­
kie narzędzia, jak gruber, kultyw ator i t. p., z rów nie dobrym , często
lepszym skutkiem , przeto wychodzi i musi wyjść z użycia.
b) B r o n a .
47.
Praca w ykonyw ana broną, m im o bardzo rozmaitej kon/strukcyi bron, jest w łaściw ie zawsze tą samą. Brona uzupełnia pracę
pługa, krusząc w dalszym ciągu skibę. Z biegiem czasu rozszerzyły
się zadania b ro n y ; znajduje ona liczne zastosow ania przy upraw kach
i pracach pielęgnacyjnych, najważniejszem jednak pozostanie zawsze
u z u p e ł n i e n i e p r a c y pługa.
Brona składa się z ram y, zwanej p o b r o n k a m i albo s ł u p ­
k a m i, w których um ocow ane są części czynne, zwane z ę b a m i albo
broniakami.
Praca brony polega na tern, że zęby jej przy ruchu zagłębiają
się, stosownie do ciężaru brony, swej długości, ostrości i kąta na­
chylenia, płyciej lub głębiej w rolę, prują ją, rozkruszają przez ude­
rzenie napotkane bryły lub bryłki, przesypują i mieszają ziemię,
garnąc ją przed sobą i zm uszając niejako do zesypyw ania się w ry­
nienki, powstające za zębami, ale n i g d y n i e o d w r a c a j ą ziem i.
Nawet lekka brona jest w stanie rozkruszyć rozluźnione bryłki roli,
bo przy szybszym pochodzie sprzężaju skacze i tym sposobem z w ięk­
szym im petem , a więc i skutkiem uderza w napotkaną grudkę.
Przy pochodzie brony na podoranej roli pojedyncze zęby wyciągają
korzonki, tkwiące w ziemi, rozryw ają je, w ydostają na w ierzch i w ytrzepują z ziemi.
Głębokość, do jakiej zęby danej brony działają, zaw isłą jest od
ich długości i ciężaru pobronków , im więc mniej zębów, tern ener­
giczniejsze ich działanie, przy jednym i tym sam ym ciężarze ramy.
Dlatego lekkie brony m ają więcej — ciężkie mniej zębów. Zależnie
od celu danej roboty brona ma działać płyciej, lub głębiej, raz ma
kruszyć, to znów w yrów nyw ać, albo wytrząsać korzenie i chw asty
z ziemi.
Brona może w w ysokim stopniu przyczynić się do zmiany
struktury gleby. Gdy n. p. w yorana skiba w ziemi ciężkiej rozluźniła
się i skruszała pod w pływ em czynników przyrody, można zapomocą
brony rozkruszyć ją na większe i mniejsze bryłki, przez co w arstw y,
w których brona pracow ała, przyjm ą strukturę więcej gruzełkowatą,
obszerniejsze przestrzenie w ypełnią się zgruźloną ziemią. N aturalnie,
że działanie brony nie może w tym w ypadku pójść za daleko, nie
należy doprow adzić do sproszkow ania ziemi, bo w tym stanie jeden
silniejszy deszcz może spow odow ać zlanie się pow ierzchni roli.
Składow e części brony.
84
Budow a brony wtedy jest dobrą, jeżeli każdy jej ząb działa
praw idłow o, a więc pruje oddzielną brózdkę, działa do jednej głę­
bokości z innym i i jeżeli odległość m ię­
dzy brózdkam i jest rów ną.
m i
Zęby brony a i pobronki mogą być
drew niane, lub żelazne; im będą ostrzej­
szymi, tern łatw iej będą się zagłębiać.
Mogą one w przecięciu być okrągłe
i wtedy będą działać słabiej, mogą być
kanciaste i w tedy będą działać ener­
giczniej. Mogą być w pobronkach osa­
dzone prostopadle, lub ukośnie, wy­
chylone ku przodow i i w tym wypadku
będą działać silniej, bo będą m iały ten­
Ryc. 20.
d en cję do zagłębiania się. Zęby mogą
być um ocowane stale, lub być na ruchom ych dźwigniach (konstrukcya klawiszowa), czy sprężynach.
Brony ze względu na swój ciężar, a więc energię działania,
mogą być lekkie i w tedy są całe drew niane, a ważą około 30—50 kg,
albo średnio ciężkie, o pobronkach drew nianych a zębach żelaznych,
z wagą do 80 kg, w re­
szcie brony ciężkie, cało-żelazne, z wagą do
12 0 kg i więcej.
Od ciężaru brony
zależy nie tylko głębo­
kość jej działania, ale
R yc. 21.
i siła, z jaką uderza
B ro n a ła ń c u c h o w a .
o bryłę.
Brona lekka zagłębia się na 2—5 cm, ciężka na 6—10 cm. Brony
lekkie do płytkiej roboty w inny być małe i nie mogą mieć w ię­
cej nad 24 zębów, bo nie będą
bronow ać, ale zam iatać. Brony
ciężkie pow inny mieć zęby dłu­
gie, kanciaste i ostre. Na ryc. 20.
podane są niektóre kształty zę­
bów.
Brona może mieć pobronki
stałe lub ruchom e. Pierwsze
Ryc' 22
niogą
B ro n a s p rę ż y n o w a .
0 * być, bardzo rozmaitego
kształtu, byw ają trapezem , równoległobokiem, prostokątem , naw et kołem, byw ają też przy po­
bronkach żelaznych esowate, gzygzakowate i t. p.
_
Różne konstrukcye bron.
85
Brony o pobronkach
ruchom ych byw ają albo za­
wiasow e, albo łańcuchow e
(dla łąk), alho sprężynow e
i klawiszow e (ryc. 2 1 ., 2 2 .,
23., 24. i 25.).
R yc, 23.
Brony o pobronkach
B ro n a p ro s to k ą tn a .
ruchom ych m ają tę zaletę,
że nadają się do nierów ności gruntu, że więc i na nierów nej po­
w ierzchni dają pracę rów niejszą. Tę w łasność stosowania się do po­
w ierzchni po­
siadają między
innem i
bro­
ny zaw iasow e
i łańcuchowe,
dzięki czemu
znajduje ona
przedewszyst"kiem zastoso­
w anie na łą­
kach , gdzie,
z
pow odu ró ­
R yc. 24.
żnych
i li­
B ro n a z y g z a k o w a ta .
cznych w ynio­
słości i wklęśnięć, brony o stałych pobronkach pracują niedokładnie.
Przy pobronkach stałych można do pewnego stopnia osiągnąć
naginanie się brony do
terenu przez połączenie
pary bron łańcuchem ,
łykiem i t. p.
Obecnie istnieje dą­
żność do konstruow ania
bron małych, wązkich,
które połączone zape­
w niają lepszy skutek.
Brony szerokie na 1 m
i więcej mogą działać
M
11 11 i M11 11111 i *•11111 11 !!!!
il i i i i I I I I I I I I I I I I I U I I I I I I 1 1 I
dobrze jedynie na ro ­
lach o pow ierzchni ró ­
R yc. 25.
wnej.
B ro n a e so w a ta .
Nie podobna podać
konstrukcyi wszystkich nowszych bron, jak brony Acme, talerzowej,
czy tarczowej i t. p., które „rosną jak grzyby po deszczu“, głównie
86
Spulchniacz.
w Ameryce. D obra sprężynów ka zastępuje w zupełności te wszystkie
zam orskie now ości1).
Okazuje się więc, że ja k niem a uniw ersalnego pługa, tak też
nie może być i brony u n iw ersaln ej; naw et w gospodarstw ach, które
pod względem upraw y roli nie stoją wysoko, zadania, jakie m a do
spełnienia brona, są tak różne, że nie podobna ich w ykonać broną
jednej konstrukcyi. Nie w ynika jednak z tego, aby do każdej pracy
m usiała być specyalna brona. Potrzeby gospodarstw a i jakość gleby
najlepiej pouczają o w yborze najodpowiedniejszego narzędzia i o ile
z jednej strony zm uszają do utrzym yw ania narzędzi, nadających się
najlepiej do w ykonyw ania danej pracy, o tyle z drugiej strony ogra­
niczają zbytnie ich specyalizowanie ekonom icznym i względami tej
kwestyi. G ospodarstwo na ziemiach przew ażnie ciężkich, spoistych,
gdzie dopraw ienie ziemi w ym aga licznych i różnorodnych prac,
będzie zm uszonem utrzym yw ać brony średnio-ciężkie i ciężkie, bo
obydw a rodzaje znajdą tu zastosowanie. W gospodarstw ach na zie­
m iach lżejszych brony lek­
kie i średnio-ciężkie mogą
zadość uczynić potrzebie.
Najcięższa brona nie
działa głębiej nad 10 cm,
jeżeli więc idzie o głębsze
działanie, uciekam y się do
pomocy narzędzi zbliżoRyc- 26
nych do brony i radła. NaSpuichmacz.
rzędzia te noszą bardzo
rozmaite nazwy, bo zarów no fabrykantom ja k rolnikom fantazyi nie
brak, więc chrzczą je najrozmaiciej. Z pom iędzy bardzo rozm aitych
konstrukcja tych narzędzi m ożna w y ró żn ić: spulchniacze, ekstyrpatory, grubery i skaryfikatory.
S p u l c h n i a c z vel d r a p a c z jest broną energiczniej od w ła­
ściwej brony działającą. Składa się on z drew nianej lub żelaznej trój­
kątnej ram y, w której um ocowane są zęby, noszące nazwę r a d e łe k .
Taki spulchniacz posiada zazwyczaj 9 radełek. Robią je też
i w ten sposób, że trzy pobronki, nierów noległe do siebie, połączone
są poprzeczam i; w pobronkach umieszczone są radełka w ogólnej
liczbie 12—15.
*) Przedew szystkiem am erykańscy konstruktora w ie, ch oć zdarza się to
i europejskim , chcieliby m ieć narzędzia (nie tylko m iędzy bronami), któreby po­
zw alały w ykonać naraz kilka robót. W dziedzinie upraw y gleby tego rodzaju
pom ysły okazują się zaw sze kwadraturą koła. Konstruktora w ie narzędzi rolni­
czych często zapominają, że praca narzędzi jest tylko środkiem uprawy, a nie
celem , że może go przybliżyć, lub oddalić, ale nigdy uskutecznić od razu.
K ultywatory Skaryflkator.
87
E k s t y r p a t o r y . g r u b e r y i k u l t y w a t o r y , prócz tego, że po­
siadają radełka dłuta) rozm aitego kształtu, m ają zazwyczaj ram ę
w spartą na trzech kółkach, cza­
sem na czterech, oraz posiadają
dźwignię do regulow ania głę­
bokości i podniesienia radełek
w czasie naw racania, czy wyjazdu
w pole i z pola. Różnią się więc
od brony i spulehninczy przedewszystkiem możnością działa­
nia do różnych głębokości, a
posiadając zawsze nieliczne zebv
r'
1- . .
. . "
KuItv-!rator.
• lo—Iz—U— / —o i duzy ciężar
i powyżej l g j . działają o wiele energiczniej niż brony i spulcbniacze.
G r u b e r y , działające bardzo głęboko, posiadające najwyżej 7
radełek. nazyw ają k u l t y w a t o r a m i ryc. 2 ti.. 27 i 28.).
Nazwy tych narzę­
dzi są bardzo dowolne
i zupełnie nieustalo­
ne. Istotnej system aty­
czności w nazw ach do­
patrzyć się nie można.
Skaryfikator
(ryc. 29.) jest broną,
która w miejsce zę­
bów zaopatrzona jest
w noże. Narzędzie to
Hui.v^tor"^vnowv.
Jest przyda tniejszem
na łąki. na ro li p ra­
wie nie m a zastosow ania, a w każdym razie jest zbvtecznem.
W szystkie te narzędzia zaliczamy do bron dlatego, że u z u p e ł ­
n i a j ą o n e , ale n ie z a s tę ­
p u j ą . jak często daje się
słyszeć w kołach rolniczych
i czyta w cennikach fabry­
cznych. pracę pługa. Mogą
one rolę pokruszyć i w ym ie­
szać. ale nigdy nie odw rócą.
Przypisyw anie rozmaitym
bronom (Acme, talerzow ym
*.
i t. p.) w łasności pracy na
skaryfikator.
podobieństw o cienkiego pokładu pługiem odsypyw ania świadczy
o bujnej imaginacyi. ale rów nocześnie o małej znajomości istoty rzeczy
88
U żytkowanie bron. W alec.
Narzędzia powyższe m ają tę zaletę w porów naniu do radła, że
przyśpieszają robotę, m ożna bow iem przy ich pomocy obrobić dzien­
nie 1 ha, a naw et około 2 ha. Stosownie do intenzyw ności mającej
się w ykonać pracy i zależnie od jakości i stanu gleby, raz te, drugi
raz inne nadaw ać się będą lepiej. Ogólnie rzecz biorąc, trzeba przy­
znać, że narzędzia te są tern praktyczniejsze, im są prostsze w konstrukcyi, im łatwiej pozw alają zarów no na zm ianę odległości radlić
i ich kształtu, jak głębokości działania, przyczem najm niejsza odle­
głość między radlicam i m usi być tak obliczoną, aby się nie zatykały.
Nie m ożna zaprzeczyć, że nie tylko na gruntach lżejszych, ale
i cięższych ekstyrpator, czy gruber może do p e w n e g o s t o p n i a
z a s t ą p i ć pokładanie, czy odsypkę, a i pierw szą upraw kę po u p ra­
wie w grobelki (po sprzęcie roślin okopyw anych) m ożna z dobrym
skutkiem wykonać spulchniaczem , sprężynówką, czy kultyw atorem ,
puszczonym w ukos do kierunku roślin. Tego z a s t ą p i e n i a nie
można jednak u t o ż s a m i a ć z pokładem , czy odsypką. Każda praca
jednem z powyższych narzędzi może glebę pow ierzchow nie przygo­
tow ać pod bronę siew ną i dokonyw ana z w iosną ubezpieczy wilgoć,
a nie spow oduje jej utraty, coby m usiało nastąpić przy najpłytszem
naw et pokładaniu, czy odsypaniu. Różnica więc w skutkach pracy
tych dwóch zasadniczo różnych narzędzi olbrzym ia i różnicę tę poj­
m ow ać i dobrze o niej pam iętać jest po prostu a, b, c upraw y.
Trzeba jeszcze o jednej rzeczy pam iętać przy użyciu tych narzędzi.
Rujnują one sprzężaj o wiele bardziej niż orka, więc nie należy nad­
używać ich, ale stosować tylko w razie istotnej potrzeby.
Wszystko, co zbyteczne, jest w gospodarstw ie nieekonomiczne!
c) W a l e c .
48.
W alec działa swoim ciężarem, przyczem w alec gładki działa
na całej linii swego zetknięcia z pow ierzchnią roli, w alec pierście­
niowy tylko w punktach zetknięcia się jego pierścieni. Przez obra­
canie się walec rolę ugniata, ściska w pow ierzchow nej w arstw ie
tak długo, aż nastąpi rów now aga między siłą jego ciężaru a siłą oporu
ziemi. Skutkiem takiego działania w alec psuje strukturę górnej w ar­
stwy, robi ją więcej ciasną, zbitą, kapilarną, rozgniata, kruszy i miaż­
dży napotkane bryły, a o ile ich rozgnieść nie zdoła, wgniata je
między więcej m iałką ziemię, skutkiem czego mogą łatw iej nasiąknąć,
a w następstw ie skruszeć. W alec pow ierzchnię roli w yrów nuje
i zmniejsza.
Siła, z jaką w alec działa, zależy od ciężaru jego, długości i średnicy.
Im większy ciężar walca, a mniejsza długość i średnica, tern
energiczniej w alec działa. Jednak im mniejsza średnica, tern większy
Różne konstrukcye w alców .
89
opór, tem więcej zużywa siły pociągowej. Ucisk, w yw arty przez
walec, jest mniejszy przy w alcu gładkim, bo rozkłada się na całą
jego długość, w alec o tym sam ym ciężarze, ale pierścieniowy, czy
tarczow y, działa energiczniej, bo tylko na nielicznych punktach ze­
tknięcia się z rolą. Dużą zaletą tych ostatnich w alców jest ta ważna
okoliczność, że pozostaw iają rolę o pow ierzchni niegładkiej, ale pokarbow anej, co utru d n ia zlanie się pow ierzchni w czasie silniejszego
deszczu po zw ałow aniu, a wogóle rola taka przedstaw ia większą
pow ierzchnię, je st więc podatniejszą na działanie czynników przy­
rody.
Różnica w kruszącem działaniu brony a w alca polega na tem,
że brona kruszy zgruźloną w środku bryłę, w alec naw et świeżą
grudę, w ydobytą przez pług, zgnieść może, bez obaw y odw rócenia
jej. Broną m ożna w yrów nać pole o małych, a przynajmniej niezbyt
w ielkich bryłach, w alec rów na rolę naw et o w ielkich bryłach, bo
o ile ich nie skruszy, to je wciśnie, a i z tego zysk znaczny. Brona
przyczynia się do zsiądnięcia roli, w alec nie pow oduje zsiądnięcia,
tylko ugniecenie w arstw pow ierzchow nych.
• Ciężar w alca zależnym jest od m ateryału, z jakiego jest sporzą­
dzony. Najlżejsze w alce są d rew niane; kam ienne są cięższe, ale rzadko
byw ają używane, bo łatw o się niszczą i drogo kosztują.
W alce żelazne są najwięcej rozpow szechnione, a byw ają o ró ­
żnym ciężarze, od 2 - 6 i powyżej 10 q.
W alce drew niane byw ają gładkie, lub nabijane listwam i, żelazne
walce mogą być gładkie, lub pierścieniowe. Robią w praw dzie walce
o tarczach najeżonych zębami, ba 1 naw et kolcami, w alce te jednak
na roli nie mogą dać pożądanych rezultatów , a na półkach muzeów
czy w magazynach świadczą jedynie o fantazyi ich twórców.
W alce gładkie i lekkie posiadają niejednokrotnie skrzynię, którą
można obciążyć n. p. kam ieniam i i w ten sposób powiększyć wagę
całego walca.
W alce żelazne mogą w tym sam ym celu mieć zatykany otw ór
do napełniania wodą.
W alce mogą być pojedyncze, podw ójne i potrójne, a waga ich
w tym w ypadku w ynosi od 2 5—9 q i więcej. Na ziemiach ciężkich,
gdzie w alec pierścieniow y pojedynczy, lub podw ójny nie wystarcza,
używają w alców Cambrigde, lub Crosskill. Pierw sze posiadają tarcze
o kantach tępych na przem ian z tarczam i zębatemi. Crosskille m ają
pierścienie nacinane i co drugi pierścień ruchom y na osi i na boki.
W alce te m ają wagę od 5 5 - 1 2 q, są więc narzędziam i bardzo
ciężkiemi i zużyw ającem i w iele siły pociągowej.
Przy w yborze w alca należy rozważyć wszelkie szczegóły jego
budow y, a więc zw racać uwagę nie tylko na m ateryał, z jakiego jest
90
W alce pojedyncze, podw ójne i potrójne.
sporządzony, ale i na jego ciężar, jakość pow ierzchni, średnicę, d łu ­
gość i szczegóły konstrukcyi.
W alec długi pozw ala na zajęcie na raz szerszego pasa i to jest
jego zaletą, bo przyśpiesza robotę; z drugiej jednak strony długość
w alca utrudnia zawracanie, garnie ziemię w jednym końcu, a w re­
szcie im w alec dłuższy, tern mniej nakłada się do nierów ności gruntu.
Aby usunąć niedogodności przy naw racaniu długich w alców , fa­
brykanci umieszczają haki do przypięcia wagi dla zaprzęgu po
obydw u stronach ram y, w której walec jest
umieszczony, przez co, zam iast nawracać,
należy tylko przeprządz sprzężaj. Tego ro­
dzaju konstrukcya nie jest jednak udogodnie­
niem, bo stw arza now ą niedogodność. Przy
przeprzęganiu traci się czas, a wreszcie urzą­
dzenie takie może m ieć m iejsce przy w alR y c 30
W a le c p ie r śc ie n io w y p o jed y n c zy .
Cach ciężkich, bezdyszlowych. Lepiej Zara­
dza niedogodnościom przy naw racaniu walec
krótszy, podw ójny, a jeszcze lepiej w alec trójdzielny, złożony z trzech
korpusów na sposób hohenheim ski. Przy takiej konstrukcyi każdy
z dwóch, czytrzech w alców obraca się na swej osi samodzielnie.
W alce te nadają się rów nież lepiej do nierów ności gruntu, wadą
jednak tej konstrukcyi jest ta okoliczność, że w alce te w yw ierają
mniejszy skutek, bo każdy z nich ciśnie połow ą, względnie trzecią
częścią ciężaru całego walca.
\Yalce cięższe winny być zaopatrzone w kółka dla łatwiejszego
transportu na pole. Kółka te albo byw ają do odejm ow ania, albo
przy pomocy dźwigni podno­
szą się do góry przy rów noczesnem opuszczaniu się walca
ku ziemi (ryc. 30., 31. i 32.).
Zużycie siły przy w alcu jest
duże: przy w alcu gładkim wy­
nosi 15—20%, przy pierście­
niow ym 20—30%, a przy tar­
czowym 25—30% całej wagi
walca.
R yc. 31.
W alec, prócz wygładze­
W a le c p ie rś c ie n io w y p o d w ó jn y .
nia pow ierzchni roli, rozgniecenia i pokruszenia brył, a przynajm niej w ciśnięcia ich w górną w ar­
stwę roli, pow oduje ugniecenie w arstw pow ierzchow nych, a tern sa­
m em przyczynia się do utw orzenia w tych w arstw ach większej
ilości przestw orków drobnych, w łoskow atych.
Skutki pracy walcem .
91
T en. n iedający się om in ąć, skutek pracy w a lca w w ie lu w y ­
p adkach okazuje się k orzystn ym d la roli. b r ie p am iętać i o ujem nych
je g o stronach. Ś ciśn ięcie p o w ierz ch o w n ej w a r stw y gleb y, które będzie
tem p ły tszem . im w a le c lżejszy, a grunt grubiej ziarnisty, m u si w y ­
w o ła ć szy b sze p o d siąk an ie w o d y z w a rstw leżących głębiej. In nem i
sło w y , u gn iecen ie w a r stw y górnej przez z w a ło w a n ie p o w o d u je w z b o ­
gacen ie w w ilg o ć w a r stw p o ­
w ier zch o w n y ch na koszt w il­
g o ci w a rstw g łęb szych . R ozu­
m ie się sa m o przez się. że za
tem idzie zw ię k sz en ie paro­
w a n ia z p o w ierz ch n i ro li. co
pociąga za so b ą zm n iejszen ie
B y t 32.
za p a só w w ilg o c i w roli. R ola
■Waler tfirexc*»T trx\jdziełny_
uciśnięta staje się trudniej prze­
puszczalną d la o p a d ó w atm osferyczn ych i m niej d ostęp n ą d la p o w ie ­
trza. O ile w ię c w zb o g a cen ie w w ilg o ć w a r stw p o w ierz ch o w n y ch
m oże być n iejed n ok rotn ie p ożąd an em i n iezb ęd n em . bo d op row ad zon a
w ilg o ć p rzyczyn i się d o n am ok nięeia i rozlu źn ien ia u ciśn ięty ch przed­
tem brył. lu b dostarczy czynn ika n iezb ęd n ego do b u tw ien ia żle sp o kładanego ściern isk a, czy n ied ob rze przykrytego gnoju, czy w reszcie
p rzyczyni się i u ła tw i szyb sze sk iełk o w a n ie ch w a stó w n asien n ych ,
tk w iących w p o k ład zie, a lb o d o p o m o że d o zejścia n asien ia zasianego
w zbyt p o su szn ą porę. o ty le z drugiej strony nie n ależy tak u ciśn iętej i zu żyw ającej d u żo w ilg o c i w a r stw y u trzym yw ać za długo. Trze­
ba p am iętać, że w ilg o ć
w ten sp o só b d o p ro ­
w ad zon a u boży zap asy
jej w roli. oraz. że ro­
la z tak w y g ła d zo n ą i
rozdrobn ioną p o w ierz­
ch n ią m o że ła tw iej u led z zlan iu się i zasko­
rupieniu. W szy stk ie te
u jem ne skutki w a ło ­
w an ia, jak ła tw o w y r o ­
zu m ieć. m o g ą być naj­
Ryc. a
d o tk liw sz y m i p o w a lcu
W a l« c C a m a b e i r a .
gładkim
P rzed paru laty A m erykanin C am pbell sk on stru ow ał w a lec
ryc. 33. . który ugniata rolę. ale ró w n o c ześn ie n a jp o w ierzch o w n iejsze w a r s t w y p rzyk ryw a lu źn ie ziem ią. W alec ten. o d p o w ie d n io do
ja k o ści gruntu w y b ran y .są lżejsze, lu b cięższe w a lce i. oddaje duże
92
W alec Campbella. Włóka.
usługi przy odsypkach pod ozim iny (zwłaszcza żyto) w latach su­
chych i przy spóźnionych zasiewach. Cały efekt pracy tego w alca
w ystępuje jednak tylko pod w arunkiem , że idzie on zaraz po pługu,
odsypującym skibę. Puszczony w rolę więcej zsiądniętą, nie zagłębia
się dostatecznie i robi źle. Skutkiem zbyt krótkiego czasu od poja­
w ienia się tego narzędzia i bardzo nielicznych z nim prób, nie podo­
bna dzisiaj w szechstronnie go ocenić.
Jak widzim y na rysunku, w alec ten m a na osi pierścienie ze
szprycham i, które w rzynają się w świeżo zoraną rolę, utłaczają więc
nie pow ierzchow ne w arstw y, co czynią wszelkie inne walce, ale
w arstw ę leżącą głębiej. Pow ierzchow na w arstw a roli skutkiem
ruchu poszczególnych pierścieni, a przedew szystkiem szprychów,
układa się dosyć luźno i zależnie od jakości gruntu tak rów no, że
dla zupełnego w yrów nania niezawsze naw et w ym aga puszczenia
brony.
Niemieccy fabrykanci nazw ali to narzędzie „U ntergrundpacker“,
zupełnie fałszywie, bo nie ugniata ono podglebia, ale środkową,
względnie dolną (zależnie od głębokości orki) część skiby.
d) Wł ó k a .
49.
W łóka (włóczydło) składa się z belek, połączonych łańcu­
cham i tak, że nie stanow ią jakiejś sztywnej ram y, ale poruszają się
do pewnego stopnia nieza­
leżnie od siebie (ryc. 34.).
Narzędzie to rozkrusza na­
potkane bryły, ale zgrużlone,
w yrów nuje powierzchnię,
działa więc do pewnego
stopnia jak brona, ale nie
R
y
c. 34. w
ióka.
miesza roli i nie doprow a­
dza jej do zsiądnięcia i pod
tym względem nie może zastąpić brony. Używają w łóki okolicami,
głównie do rów nania ziembli z w iosną pod zasiew, oraz do przy­
krycia drobnych nasion. Pozw ala ona na wejście naw et w wilgo­
tniejszą rolę w tak świeżym stanie roli, iż puszczona na nią brona
robiłaby, jak to mówią, „kluski“.
Ze narzędzie to może być dla w yrów nania pow ierzchni użyte
i w innych okolicznościach, nie może ulegać w ątpliw ości.
ROZDZIAŁ U.
W ykon anie pracy pługiem
Orka, czyli oranie.
50.
Praca, dokonyw ana pługiem, nazyw a się o r k ą. albo o r a ­
n i e m . Z pom iędzy wszystkich p r a c , w ykonyw anych narzędziam i
sprzężajnemi przy upraw ie gleby, orka nie tylko jest najtrudniejszą,
ale najważniejszą i najdonioślejszą, bo sprow adza duże zm iany we
w zajemnem ugrupow aniu nie tylko drobniejszych części, ale c a h c h
w arstw gleby. O dkraw ując, łam iąc i krusząc, lub odw racając, czv
zsypując skibę, pług pow oduje daleko idące zm iany w układzie czą­
stek i w arstw roli, która dzięki temu o w iele prędzej i skuteczniej
może uledz dobroczynnem u działaniu czynników przvrodv.
Skoro orka przy upraw ie roli jest zazwyczaj czynnością p ierw ­
szą (pierwszą upraw ką w całym szeregu upraw ek, stanow iących ca­
łość mechanicznej upraw y g leb y x)), należy ją przedsiębrać z całą roz­
*) U żyw am y tu nom enklatury, w prow adzonej do języka naukowego po raz
pierw szy przez prof. IV. Lubomęskiego. S łow nictw o rolnicze polskie jest bardzo
nieustalone i prow adzi nieraz do sporów , a raczej nieporozum ień, w łaśn ie z tego
powodu, że jedną i tę samą czynność, jed en i ten sam skutek pracy tu nazy­
wają tak, ów dzie siak.
Odczuwając przy pisaniu tak w ażnego działu nauki rolnictw a, jakim niezaprzeczenie je st uprawa roli, tę niejednolitość słow n ictw a, staraliśm y się po­
dać w niniejszej pracy w szystk ie znane nam nazw y narzędzi, ich części składo­
w ych i czynności, czy p ew nych definicyi w w yrażeniach, które zebraliśm y jako
używane przez rolników w szystk ich dzielnic Polski. Może udało się to ch oć
w znaczniejszej części, bo dalecy jesteśm y od m niem ania, iż udało się nam po­
znać i przytoczyć istotnie w szelk ie używ ane w yrażenia. Jak bardzo potrzebnem
jest ustalenie słow n ictw a, w ynika już choćby z następującego przykładu: D w óch
znam ienitych praktyków , a niem niej znakom itych p rofesorów rolnictw a, Wł.
Lubomąski i Fr. Czarnomski, m oże dlatego, iż p ierw szy pochodził z Galieyi,
a drugi z Kongresówki, używ ało różnych w yrażeń dla oznaczenia jednej i tej
samej rzeczy, jednego i tego sam ego pojęcia. Lubomąski, idąc, zdaje się, za nie­
m iecką nauką, uprawę uważał jako skończony szereg uprawek, a pod upraw ką
rozum iał każdą czynność (pracę) p oszczególnych narzędzi, a w ięc zarówno każ­
da orka, jak i każde w łóczenie, czy w ałow an ie b yło uprawką sam ą dla siebie,
a cały ce lo w y szereg tych uprawek stan ow ił dopiero uprawę, jako całość przy­
gotow ania roli pod zasiew . Czarnom ski p ojęciu upraw y zakreślał dużo szersze
granice, bo rozum iał pod nią nie tylko całość uprawy, jako przygotow ania pod
94
Odsypka.
wagą i zrozum ieniem spraw y, bo jak pierw szy fa łszy w y krok w ie­
dzie za sobą najczęściej cały ich szereg, tak też i pierw sza orka, w y­
konana w nieodpowiedniej chw ili, lub nieodpow iedni sposób, kom pli­
kuje całość upraw y, utrudnia ją, przedłuża, zwiększa jej koszta, a na­
w et może w płynąć ujem nie na jej ostateczny rezultat.
Zależnie od jakości pracy pługa w ykonana orka może być środ­
kiem do osiągnięcia w ielorakich z a d a ń : raz idzie tylko o zmianę
struktury na odpowiedniejszą, drugi — o wydobycie na w ierzch w arstw
spodnich, lub o wym ieszanie ich z górnemi, to znów o wyniszcze­
nie chw astów , lub przyoranie gnoju i t. d. Stosownie do tego należy
wykonać orkę raz tak, drugi raz inaczej, to też w praktyce dla orek
m ających różne zadania utw orzono, a po części przyjęto rozmaite
nazwy, charakteryzujące do pewnego stopnia skutek roboty.
Ze względu na następstw o orek po sobie w yróżniam y orki
p r z y g o t o w a w c z e i k o ń c o w e . Pierw sze służą najczęściej do
osiągnięcia pewnego najbliższego zadania, rów nocześnie jednak mogą
spełnić pew ne uboczne usługi: w każdym razie krótszy, czy dłuższy
ich szereg, uzupełniony pracą bron, a czasem i wałka, jest przygoto­
w aniem do orki końcowej, zwanej z niemiecka o r k ą s i e w n ą , a po
polsku o d s y p k ą ( w y s y p k ą lub p r z e d s i e w n ą ) .
zasiew , ale naw ożenie i sam zasiew , w reszcie starania pielęgnacyjne w czasie
w zrostu roślin tu zaliczał. A przytem n. p. podoryw kę dla rozpulchnienia, lub
w yperzenia, drapaczowanie, w łóczen ie, w ałow anie (którego nie lubił, twierdząc,
iż jest wrogiem wałka), słow em w szystko, co się czyni narzędziem w górnych
w arstw ach roli, i w szystko razem, bez w zględu na następstw o po sobie i ilość
czynności, nazyw ał uprawką, podczas gdy odwrótki głębsze, orki głębokie i odsypki (orki siew ne) nazyw ał orką, a nie uprawką, odróżniając naturalnie celow ość
orek następującem i nazw am i: odwrótka, krzyżówka, orka pogłębiająca, czy głę­
boka, orka zim ow a, orka siew na albo przedsiew ną i t. d., natom iast podorywki
nie nazw ał nigdy orką, tylko częścią uprawki albo w prost uprawką.
Różnica w nauczaniu m iędzy tym i dwom a, niezaw odnie pierw szorzędnym i,
rolnikam i nie polegała w ięc na różnicy w pojm ow aniu celu lub skutków pracy
danego narzędzia, ale jed ynie w odm iennem nazyw aniu tej lub ow ej pracy,
tego lub ow ego skutku pracy.
Podobne różnice b yły i w nazw ach p ew nych pojęć, definiow anych zresztą
podobnie. Należyte rozpulehnienie roli obok dostatecznej zw artości, słow em to,
co N iem iec w yraża przez „Ackergahre“, Czarnomski nazyw ał spraw nością, Lubomęski — w ydobrzeniem roli i t. d.
Nie będziem y nużyć czytelnika dalszem cytow aniem podobnych różnic
w sło w n ictw ie używanem przez tych pionierów nauki rolnictw a, przytoczone
wystarczą, aby zrozum ieć konieczność ujednostajnienia tego słow n ictw a, już
choćby ze w zględu na zrozum iałość drukow anych prac z d ziedziny rolnictw a.
W niniejszej pracy będziem y używ ać przew ażnie słow n ictw a, przyjętego
przez prof. Lubomęskiego, nie dlatego, abyśm y je narzucać ch cieli, ale z następu­
jących dw óch p ow od ów : po pierw sze, aby u czynić próbę ustalenia go choć
w tej drobnej części nauki rolnictw a, jaką stanow i uprawa roli, a po dcugie,
z pietyzm u dla tego, czyjej pam ięci p o św ięciliśm y tę pracę.
Razówka — pokład — odwrótka — ziem bla.
95
Podobny podział może mieć miejsce tam, gdzie na upraw ę
składa się co najm niej dw ie orki, jeżeli dla przygotow ania roli pod
następną roślinę w ystarcza jed n a orka, upraw a nie składa się z orek
przygotow aw czych i końcowych, ale jest dokonaną „n a r a z ó w k ę “,
a sam a orka nosi nazwę „ r a z ó w k i “.
Gdy na upraw ę składa się szereg orek, to pierw sza, rozpoczy­
nająca 11 praw ę, nosi nazwę „ p o k ł a d u “, „s p o k ł a d a n i a “, „ p o k ł a ­
d a n k i “, lub „ p o d o r y w k i “. Do każdej z tych nazw przywiązane
jest pojęcie orki p ł y t k i e j ; gdyby pierw sza orka była zarazem je ­
dyną w upraw ie i sięgała głębiej, będzie nazyw ać się razów ką, a nie
pokładem.
Jeżeli pierw sza orka je st głębszą i nie jest ani pokładem ani
razówką, może być przedsiew ną, lub „ z i e m bl ą “. N astępna po pokła­
dzie orka, o ile nie jest ziemblą, ani odsypką, nosi nazwę „od w r o ­
t k i “, a jeśli dokonaną jest w poprzek pierwszej — „ h a k ó w k i “,
„ k r z y ż ó w k i “. Orka, w ykonana w późnej jesieni, nosi nazwę z nie­
mieckiego „ z i m o w e j “, po polsku „ z i e m b l i “, choć w niektórych
okolicach do nazwy ziem bli przyw iązują pojęcie orki na zimę
głębszej i „w y s k i b i o n e j“ (z niemieckiego „w y s z t o r c o w a n e j “),
to znaczy odw róconej o 135°.
Orka do największej głębokości w danem gospodarstw ie nosi
nazwę orki „do p e ł n e j g ł ę b o k o ś c i “.
Orką p ł y t k ą nazyw ać będziemy orkę do 13 c/n, orką do ś r e ­
d n i e j głębokości — do 18 cm, g ł ę b o k ą — do 26 cm, nakoniec
b a r d z o g ł ę b o k ą — poniżej 26 cm. Rozumie się, że liczby te, za­
leżnie od okolicy, ulegają w ahaniom .
Dwie orki, po sobie następujące, nie pow inny być nigdy brane
do jednakiej głębokości; dw urazow a, a tern bardziej parokrotna orka
do jednej głębokości w yw ołałaby zbytnie ugniecenie podeszwy skiby
ze wszystkiem i niekorzystnem i następstw am i takiego ugniecenia, pozatem nie uzyskałoby się dobrzenia roli we wszystkich w arstw ach.
Dokonując upraw y „na razów kę“, orze się pospolicie do śre­
dniej głębokości, w yjątkow o po bardzo dobrych przedplonach i w roli
o starej kulturze m ożna w ykonać razów kę do pełnej głębokości;
nadaje się do tego pług piętrow y (z podrzynaczem ), aby siew na skiba
była czystą. Jeżeli na upraw ę składa się dw ie orki, to pierw sza
bywa podoryw ką, a więc płytką, a druga (w tym razie odsypka) do śre­
dniej, a czasem pełnej głębokości. Bywa jednak i odw rotnie: pierw ­
sza będzie głębszą (ziembla), a druga odsypką (na wiosnę) do śre­
dniej głębokości, a może i całkiem płytką.
O r k i p ł y t k i e znajdują zastosow anie najczęściej na początku
upraw y, jako podoryw ki, bardzo rzadko na końcu, jako odsypki,
a w yjątkow o tylko w środku upraw y (przy upraw ie ugorowej). Orką
96
C elow ość pokładu.
płytką pokładam y ścierniska, a rów nocześnie pokład taki służy do
zniszczenia chw astów nasiennych, bądź rozłogowych (korzeniowych).
D obre i celowe przyoranie gnoju, zielonych pognojów i naw ozów
pomocniczych daje się osiągnąć rów nież najlepiej przez w ykonanie
orki płytkiej.
Płytko przyorane ściernisko, pod ochroną niegrubej a rozkruszonej w arstw y ziemi, znajduje się w najodpow iedniejszych w aru n ­
kach do szybkiego zbutw ienia: dostatni dopływ pow ietrza, ułatw ione
w nikanie opadów atmosferycznych i wilgoci od dołu podsiąkającej,
nakoniec stalsza, niż na pow ierzchni, tem peratura. Pokruszona w ar­
stw a pokładu sprzyja zejściu chw astów nasiennych, a przez ową
luźniejszą strukturę przyczynia się do kruszenia w arstw głębiej leżących.
Tak w ielostronne korzyści, płynące z dobrze wykonanego po­
kładu, spraw iają, że w gospodarstw ach, dbałych o dobrą upraw ę,
wyjątkowo tylko odstępują od takiego rozpoczęcia upraw y.
Gdy pokład na roli wysuszonej, stw ardniałej nie da się dobrze
wykonać, jeżeli ściernisko źle się odw róciło i nie rozkruszoną
skibą, ale po prostu pokaw ałkow anem i i zbyt luźno ułożonem i bry­
łam i jest pokryte, należy niedokładną pracę pługa uzupełnić w tym
w ypadku w ałkiem , który pokruszy i pow ciska bryły, ściernisko przy­
gniecie i rolę w yrów na. Tego samego sposobu trzeba się chwycić,
gdyby gnój, lub zielony pognój został źle przykryty.
W tych w ypadkach, gdyby nie uzupełniono tego, czego pług nie
mógł zrobić wobec nieodpowiedniego stanu roli, robota, źle wyko­
nana przez pług, nie tylko nie zapew niłaby roli żadnych korzyści, ale
przeciwnie, utrudniłaby dalszą upraw ę. Źle przykryte ściernisko, lub
gnój rozkładałby się zbyt w olno dla braku wilgoci, a porw ana
i w postaci nieregularnych brył leżąca skiba, niezwiązana ze spodem,
nie tylkoby nie kruszała, ale przeciw nie w ysychała, tw ard n iała i ka­
m ieniała coraz więcej.
Wszakże przy pokładzie idzie o możliwie najprędsze zbutw ie­
nie ścierni i o w yw ołanie w spokładanej w arstw ie pokruszenia jej
i rozluźnienia pod przem iennem nam akaniem i obsychaniem , a z d ru ­
giej strony, aby ta kruszejąca w arstw a, skutkiem zdolności łatwego
przepuszczania opadów i swej przew iewności, była płaszczem ochron­
nym dla w arstw spodnich.
Pod tak fizycznie uprzym iotnionym płaszczem w arstw y spo­
dnie częściowo kruszeją, „ o d c h o d z ą “, jak się w yraża praktyk, i po
pew nym czasie pozwolą na łatw e, głębsze ich odoranie, czego nie
możnaby było dokonać bez odpow iedniej podoryw ki. I oto bodaj
najważniejsza przyczyna, dlaczego pokład winien być dokonany
w m iarę płytko, a gdy nie daje się dobrze wykonać pługiem, dla­
czego tę niedokładną pracę pługa uzupełnić należy w ałkiem , czy in­
Pokład dla w ychw aszczenia.
97
nym razem broną. Skoro ścierń i pozostałości roślinne rozłożą się
należycie w pokładzie, a w arstw y dolne tak „odejdą“, że się łatw o
i dobrze dadzą odorać, nastąpi wymieszanie tych dw óch w arstw ,
a proces dobrzenia obejm ie całą w yóraną glebę.
Gdyby wreszcie, z pow odu nieprzychylnych w arunków zew nętrz­
nych, ścierń, resztki roślinne i chw asty w podoryw ce nie rozkła­
dały się należycie i na czas, m ożna je wyciągnąć na w ierzch broną
i tu, pod w pływ em słońca i w iatru, tak dosuszyć, aby, bez obawy
obudzenia się pew nych chw astów do życia, mogły być następną orką
przyorane. Gdyby nakoniec przesuszenie chw astów na pow ierzchni
roli okazało się niem ożebnem (przy niepogodzie lub dla braku czasu),
można je zgrabić grabarką, zwieźć z pola i zużytkować w kompoście.
Z powyższego w ynika, że pierw sza orka, w ykonana jako pokład,
zapewnia w ielkie korzyści w różnych kierunkach i co najw ażniej­
sze, że naw et wówczas, gdy nieodpow iedni stan roli nie pozw ala do­
brze spokładać, istnieją niezaw odne środki napraw ienia złego i za­
pobiegnięcia dalszym niekorzyściom.
I w tym razie, gdy rozpoczęcie upraw y m a polegać na wyczy­
szczeniu roli z chw astów nasiennych i rozłogowych, płytkie jej podoranie jest środkiem koniecznym i najprostszą drogą, prow adzącą
do celu. Przez w ykonanie odpow iednio płytkiego pokładu odsłania
się i zbliża do pow ierzchni o d r z u c o n e j , ale nie o d w r ó c o n e j
sk ib y *) rozłogi, czy korzenie chw astów , które, gdy skiba rozluźni
się, wyciąga się broną i doprow adza do w yschnięcia, poczem
mogą już być przyorane głębiej, a jeśli dosuszyć się nie dadzą, usuw a
się je z zagrożonego pola. Prow adząc upraw ę zachwaszczonego pe­
rzem, lub innym i korzeniow ym i chw astam i pola, nie można rozpol)
P odk reśliliśm y w yrazy „odrzuconej“, a nie „odw róconej“ skiby z um y­
słu. W praktyce bardzo często podoryw kę na roli w w ierzchniej w arstw ie bar­
dzo przerośniętej, a naw et zaperzonej w ykonują zupełnie fałszyw ie, zw łaszcza
przy używ aniu do tego celu trój- lub czteroskibow ców . Rola przerośnięta reszt­
kami sprzątniętej roślin y i chw astam i, a tern w ięcej rola przerośnięta perzem
nie pow inna być spokładaną przez dokładne odw rócenie skiby ( d o l e g a n i e ,
jak m ów ią w praktyce), ale p rzeciw n ie, skiby w in n y się tak na sobie spierać,
aby u tw orzyły p ow ierzchnię roli jakby w „półkozły“ (Czarnomski taki układ skib
nazyw ał „w b ud ki“). Orkę tego rodzaju da się dobrze zrobić zw ykłym ruchadłow ym pługiem , d w u sk ibow ce o ruchadłow ej odkładnicy są tu dla pośpiechu
w pracy jeszcze w ięcej w skazane. Rola w taki sposób zorana przeschnie prędko,
rozluźni się przy zm iennej pogodzie i następne brony pokruszą ją należycie,
w zględnie w yciągną z niej perz dokładnie. Rola, spokładana przez odw rócenie
dokładne, nie w ysch n ie i nie rozluźni się, a brony, puszczone W tak d o l e g a ­
j ą c ą skibę, także nie zdołają jej skruszyć na pełną głębokość, a tern mniej
potrafią w yciągn ąć z niej i z pod niej perz, który, m ając w takiej skibie w ilgoć
dostatnią, tern lepiej się rozrośnie, im dłużej skiba taka będzie leżeć.
S ikorski, Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
7
98
Orka płytka.
czynać upraw y od stw orzenia lepszej struktury, lub zasilenia roli
gnojem, bo obydwie te czynności w ywołałyby lepsze w aru n k i dla
rozw oju chw astów , trzeba więc pierw ej wyczyścić rolę, a dopiero
następnie przejść do innych zadań u p ra w y 1).
Zdarzyć się może, że orkę płytką stosujem y jako odsypkę. W re­
gule odsypka daje się do średniej głębokości, jeżeli jednak rola, przy­
gotowana pod zasiew, zlała się i zaskorupiła, albo gdy z innych
przyczyn górne w arstw y roli nie odpow iadają staw ianym w ym aga­
niom, nie pozostaje nic innego, jak rolę odsypać płytko. Często czyn­
ności tej zadosyć uczyni ekstyrpator (gruber lub kultyw ator), czasem
jednak trzeba się uciec do pługa.
Po tern, co pow iedziano o konstrukcyi i pracy w ieloskibowców,
rozum ie się samo przez się, że one w łaściw ie nadają się najlepiej do
w ykonyw ania podorywek.
!) W ykonanie podoryw ki płytkiej dla rozkruszenia zw iązanej korzeniam i
ścierniska roli jest z pew nością najlepszem rozpoczęciem uprawy, bo nie tylko
rozpulchni podoraną w arstw ę, p ozw oli na w ydarcie perzu, o ile się tutaj znaj­
duje, nie tylko upew ni prędki i dobry rozkład resztek roślinnych i zejście chw a­
stów nasiennych, ale rów nocześnie upew ni dobre w ykon anie następnej orki
w odeszłej spodniej w arstw ie. Ale ten sposób potrzebuje czasu na odleżenie się
pokładu, a często tego czasu brak, szczególniej, gdy id zie o zasiew ozim in po
przedplonach, dających przerośniętą ścierń. W tych w ypadkach można uciec się
do wykonania uprawy bez podoryw ki. Na koniczysku pod pszenicę można
upraw ić na razówkę pługiem piętrow ym , po p szenicy pod żyto, lub po jęczm ie­
niu pod żyto czy pszenicę można przyśpieszyć uprawę przez p uszczenie drapa­
czy, następnie brony, a po tych uprawkach przez w ykonanie od razu od sypki.
Taka uprawa wym agać będzie o w iele mniej czasu, niż uprawa z podorywką, ale
może być dokonaną tylko w pew nych w arunkach i pow oduje zaw sze stratę
w7 niew yzyskanych przez dobry rozkład resztkach roślinnych (ścierniskach
i chw astach w ściernisku). Uprawa na razówkę koniczyska dopuszczalną jest
jed yn ie w tym wypadku, jeżeli w ierzchnia w arstw a, podcięta i w rzucana przez
podrzynacz piętrow ego pługa, kruszy się należycie tak, aby w ła ściw a skiba
druga, brana przez głów ny korpus piętrow ego pługa, zsypyw ała się do zapełnio­
nego pokruszoną ziem ią wyoru. Jeżeli z podrzynacza do w yoru w pada w ierz­
chnia skiba kawałam i niepokruszonym i, długim i pasami, to skiba głów nego kor­
pusu nie w ypełni w yoru, będą pod nią dziury, w ielk ie przestw ory, które nie­
prędko zlegną się. Na tak uprawionej roli pszenica będzie m iała złe stanow isko
i na tak dziurawej, niezwartej roli m oże w znacznej części przepaść.
Na przerośniętej ścierni pszenicznej, lub na przerośniętem jęczm ienisku,
gdy idzie o szybką uprawę pod ozim iny, puszcza się od razu drapacze (grubery
lub kultywatory) na ukos składów ze dwa razy. Drapacze m uszą całą warstw ę
przerośniętą rozedrzeć i rozkruszyć, w ięc trzeba, aby się zagłębiały na 7 do 8 cm.
Jest to robota ciężka, bo rola po k łosow ych w ysch nięta i tw arda; inw entarz ro­
boczy przy takiej pracy nuży się i niszczy, ale id zie o skrócenie upraw y i mo­
żność zasiew u w odpow iedniej ch w ili. Gdy po takiem zdrapaczow aniu rola poleży
dzień lub dwa, zw łaszcza gdy deszczyk spadnie, można p uścić brony i w ykon ać
odsypkę, która się będzie dobrze zsypyw ać do w yoru.
O rta głęboka.
99
Płytka orka znajduje czasem je szcz e za sto so w a n ie przv kryciu
za siew u : że na tem za siew i roln ik żle w y ch o d zi, w ia d o m o , bo p łu g
nie został sk on stru ow an y d o p rzyk ryw ania n a sie n ia 1».
Najczęściej sto so w a n ą orką jest orka d o ś r e d n i e j g ł ę b o k o ­
ś c i . b o taką z reguły b yw a od sypk a. razow ka p o ok op ow izn ach .
a i w środku u praw y, orka d o średniej głęb ok ości w yk on u je się jako
od w rotka, czy h akow ka. Orka ta. ja k o p ierw sza orka. m oże bvć w y ­
konaną w ro li czystej i o nienajgorszej strukturze: jak o orka druga,
gdy ro la w d o ln y ch w a rstw a ch skruszała o tyle. iż w ym ieszan iu
w a rstw nie sta w ia przeszkód.
Jeśli na u p raw ę składa się trzy orki. to p o sp o licie p ierw sza jest
pokładem , druga do pełnej głęb okości, ja k o od w rótk a. lu b hakow ka.
a trzecia o d syp k a d o średniej g łęb o k o ści: przy czterech — p ierw sza
je s t pokład em d la w yeh w a szczcn ia . druga najczęściej krvje n aw óz,
trzecia d la w y m iesza n ia w a r stw rod zajnych d o pełnej głębokości,
a czw arta odsypka.
Są to p rzykłady, a n ie r e c e p ty : zarów n o ilo ść, jak i jak ość orek
stosu je się d o p otrzeb y ro li i z kalendarza d y sp o n o w a n ą bvć nie m o ż e !
O r k a g ł ę b o k a m oże zn aleźć zastosow an ie przy u p ra w ie ro li
p o d ro ślin y w ym agające głęb ok o w yrob ion ej w a rstw y , jak niektóre
p rzem y sło w e, o k o p o w e, lu b strączk ow e. N aw et w gosp od arstw ach
0 w ysok iej kulturze orka głęb oka n ie stosu je się przy każdej upra­
w ie. b o każda orka. to praca i koszt, rosn ące z jej głęb okością. P o ­
m ijając ju ż n a w et ok o liczn o ść, że n ie w ie le roślin zapłaci koszt głębokiej
orki. trzeba p am iętać, że w ym aga on a zaw sze i o d p o w ied n ieg o czasu
1 o d p o w ied n ieg o zasilen ia ro li w p okarm y, że w ię c coroczn e jej stoso­
w a n ie n ie tylk o n ie przysporzy k orzyści, ale sp o w o d u je znaczne straty.
P rzew a żn ie przy w y k o n y w a n iu ork i głębokiej w yd ostaje się na
w ierzch alb o m artw icę, alb o co najm niej su row szą, o złych fizy­
czn ych i ch em iczn y ch w ła ściw o śc ia c h ziem ię. Z iem ia ta m u si m ech a­
n iczn ie skruszeć, ab y n astęp n ie m ogła p u lch n ieć i dobrzeć p od w p ły ­
w e m czy n n ik ó w przyrody. N ajczęściej sam o d ziałanie czyn n ik ów
przyrody nie w ystarczy d o w y dobrzenia takich w arstw , trzeba w ó w ­
czas u ciek ać się do łagod zen ia ich w ap n em i zasilen ia gnojem . W y ­
nika w ię c stąd. że orka głęb oka w in n a b yć sto so w a n ą je d y n ie
w m iarę rz ecz y w istej potrzeby, w o d p o w ie d n ie j ch w ili
i p r z y u ż y c i u o d p o w i e d n i c h ś r o d k ó w . Orka głęb oka ja k o
o d syp k a w y ją tk o w o tylk o jest p ra k ty k o w a n ą 5», najczęściej b y w a je ­
dną z orek p rzy g o tow aw czych .
1 P rz y k ry j anie nasienia pługiem . czy w ielo sk ib o w ce n . proŁ G a m o u o łi
nazyw ał b a r b a r z y ń s t w e m i słu szn ie; bo tylko barbarzyńca, czyniąc żle.
nie w ie. że czyni żle.
*i Jako ziem bla b yw a orką przedsiew ną. ale nie odsypką w łaściw ą.
100
Szerokość skib. Kierunek orki.
W ykonuje się ją pługiem piętrow ym zazwyczaj na zimę, aby
mróz skruszył surow ą w arstw ę, poczem dopiero w tak rozkruszonej
skibie w iosenne pow ietrze łatwiej może w yw rzeć swój w pływ . Je­
żeli podglebie różni się bardzo od gleby, szczególniej pod względem
chemicznym, jeżeli na orce głębokiej roślina zasiana z w iosną m o­
głaby ucierpieć, a przecież pew ne racye w ym agają pogłębienia w ar­
stwy ornej, należy się uciec raczej do pom ocy podskibnika (pogłębiacza). Narzędzie to połam ie i skruszy surow y spód, czynniki atm o­
sferyczne znajdą tam łatw iejszy dostęp i po kilkakrotnem takiem po­
kruszeniu m ożna będzie bez uprzedniej obaw y w ykonać pogłębia­
jącą orkę, ale zawsze na zimę.
Dziś na kwestyę głębokiej orki zapatrujem y się odm iennie, uży­
w ając do niej dw uskibow ców , w których drugi korpus jest podskibowcem, kruszącym spód na całej szerokości skiby (por. str. 79. i 80.).
Przy każdej orce zam ierzona jej głębokość m usi stać w pe­
w nym związku z jej szerokością. Na s z e r o k o ś ć s k i b y decydu­
jący w pływ w yw iera rodzaj gleby i zadanie, jakie w danym razie
m a do spełnienia orka. Przy upraw ie ziemi lżejszych m ożna brać
skibę tak szeroką, na jak ą pozw ala konstrukcya pługa i siła zwierząt,
tutaj bow iem o odw racaniu skiby niem a mowy, a skruszeniu, czyli ra­
czej wymieszaniu w arstw szerokość skiby nie staw ia żadnych przeszkód.
Przy pokładaniu ścierniska zwykłym pługiem zagonowym , gdy
idzie o dobre odw rócenie skiby, należy szerokość brać dużą w po­
rów naniu do głębokości (można się posunąć do stosunku ja k 2 : 1),
bo tylko tym sposobem i to przy dobrze przerośniętej skibie można
uzyskać zam ierzony cel. Jeśli idzie o w ystaw ienie skiby największą
pow ierzchnią na w pływ czynników przyrody (n. p. przy ziemblach),
należy szerokość skiby w stosunku do głębokości unorm ow ać jak
14 : 1, bo wtedy skibę odw rócim y o 135°. Stosunek ten może być
dochow any przy orkach średnio - głębokich i głębokich, przy orce
bardzo głębokiej skiba m usi być węziej braną, bo opory będą zbyt
wielkie i zwierzęta nie podołają p ra c y ; w takim razie w ym iary skiby
m uszą się zbliżać coraz więcej do stosunku jak 1 : 1.
K i e r u n e k o r k i stosuje się do figury pola, jego spadku i za­
mierzonego celu. Ze pług tylko wówczas dobrze robi, kiedy posuwa
się w linii prostej, nie w ym aga długich w y jaśn ień : orząc w liniach
w ichrow atych, traci się czas i napotyka w iele trudności w docho­
w aniu szerokości skiby. Aby utrzym ać pług w linii prostej, trzeba
pierw szą skibę wyciągnąć prosto. Gdy oracz dobry i um ie orać bez
poganiacza, to, uwiązawszy lejce u lewej czepigi, kieruje zwierzęta
lejcem i głosem, patrząc ciągle na wytyczny, a odległy punkt m ię­
dzy końmi. Gdy oracz zły, należy pierw szą skibę wytyczyć lub dać
poganiacza.
Zorywanie i rozorywanie.
101
Z azw yczaj orze się w kierunku, w- jak im dokon u je się w y s ie w ,
je żeli jed n a k figura i spadek p ola, oraz sp osób upraw y na to p o­
zw ala. dobrze jest zm ien iać k ieru nek orki w lin iach u kośn ych , lub
p rostop ad łych ku sob ie, uzyskuje się przez to lep sze w y r ó w n a n ie
p o la i lep sze w y m iesza n ie w a r s t w 1).
Na ro li o p ołożen iu n iem al ró w n e m k ieru nek orki m oże bvć
d o w o ln y , zw raca się u w agę je d y n ie na to. ab y przy n aw rotach
stracić najm niej czasu. W p ołożen iach o m ałych sp adkach odsypkę
należy p row ad zić w kierunku n ajw ięk szego spadku d la u ła tw ien ia
o d p ł y w u w o d zie. Przy sp adkach zn aczniejszvch orze się u kośn ie,
a n aw et p oprzeczn ie do n ajw ięk szego spadku, aby zap ob iedz sp łu k i­
w a n iu w a r stw y rodzaj nej i p o w sta w a n iu w y r w .
P ro w a d zen ie orek w kieru nk ach p rzem ien n ych m o ż liw e m jest.
poza o d p o w ie d n ią figurą pola. przy u p raw ie w płaskie składy, przy
orkach ok rężnych od p ad a n ajzu p ełniej, a przv u praw ie zagon ow ej
tern m niej je st m o ż liw e , im racyonaln iej w y k o n a n y jest zagon, to
znaczy, im zagon w ę ższy i lepiej w y sk lep io n y .
Orać m ożn a tylk o przez t. zw . z o r y w a n i e ( z w a l a n i e , n a
z w a ł . z g a n i a n i e , s p ę d z a n i e l u b , n a o d s i b k ę ‘) i r o z o r y w a n i e ( r o z w a l a n i e , na . r o z w a l -, r o z g a n i a n i e , r o z p ę ­
d z a n i e l u b _ k ' s o b i e - ). S p osób p ierw szy p olega na tern. że po
w ytyczen iu g r z b i e t u opatrz ustęp 53.) pośrod ku oranego pasa w p r o ­
w ad za się p łu g po lew ej stronie w y ty czo n ej lin ii, w yoru je p ierw szą
skibę, sta n o w ią cą p o ło w ę grzbietu, zaw raca na m iejscu w p raw o
i wy oruje drugą skibę, stan ow iącą drugą p o ło w ę grzbietu, poezem .
z a w r a c a j ą c w c i ą ż n a p r a w o , zw a la się skiby ku grzbietow i,
aż do zaorania całego p asa roli. Przy ro z m y w a n iu p oczyn a się o d ­
w ro tn ie : p ie rw sz ą skibę w y jm u je się u praw ej k raw ęd zi oranego
pasa. za w raca bez oran ia d o lew e j k raw ęd zi pasa i tu w yjm u je się
drugą skibę, p oezem . z a w r a c a j ą c w c i ą ż n a l e w o , o d w a la się
sk ib y ku u czy n io n y m w y o ro m . aż d o w yb ran ia w p ośrod k u n ow ego
pasa b r ó z d y . składającej się z d w ó ch w w orów . Przy od sypk ach
p ro w a d zi się rob otę zazw yczaj przez zo ry w a n ie, przy u p raw ie, obej­
m ującej kilka orek. porząd ek ich w in ie n być taki. aby od sypk a w y , padła przez zo ry w an ie.
U k s z t a ł t o w a n i e p o w i e r z c h n i r o l i p o orce m oże być
różne, a stąd w y ró żn ia m y : o r k ę w- g r z b i e t y ( k o z ł y ) , o r k ę
płaską, orkę w składy i zagony.
*) H akówki pługiem n ie zastąpi w zupełności ani radło. ani tem mniej
spryżynów ka. jak to chcą m ieć niektórzy, bo narzędzia te prują rolę i m ieszają
od góry ku dołow i, jakby słojam i prostopadłym i, ale nie m ieszają jej w arstw am i,
ja k to czyn i pług.
102
Ukształtowanie p ow ierzch ni roli.
1. O rka w g r z b ie ty cz y li k o z ły .
51.
Ten rodzaj orki należy do w yjątków , a polega na tem, że
się dwie skiby zw ala ku sobie w grzbiet, przyczem albo skiby przy­
legają ku sobie, przykryw ając dokładnie sobą calec rów ny podw ój­
nem u w yorowi, albo spierają się na sobie, przykryw ając calec nieco
mniejszy niż szerokość dw óch skib. Robią i w ten sposób, że wyorana skiba odw raca się najdokładniej i przykryw a calec rów ny jej
szerokości. Tak, czy owak, w yoraną zostaje tylko połow a pola. Ten
rodzaj orania napotykam y u nas jedynie u włościan, częściej na Li­
tw ie i w Rosyi, m iew a zastosow anie w rolach zwięzłych, trudno obsy­
chających z w iosną i w gospodarstw ach, prow adzących bardzo ekstenzyw ną upraw ę.
Jako zaletę takiej orki m ożnaby podnieść szybsze uporanie się
z robotą, przem arznięcie skiby, w ystaw ionej trzem a pow ierzchniam i
na w pływ m rozu, wreszcie ułatw ienie obeschnięcia z w iosną. Nato­
m iast kardynalną w adą takiej orki jest, że w yoraną jest tylko po­
łow a roli. Zalecano ten rodzaj orki jako w y p ró b o w an y *) sposób wym rożenia p erzu 2). Z wiosną, po zbronow aniu i wysuszeniu lub uprzą­
tnięciu z pola perzu, prow adzi się upraw ę w zwykły sposób. Radzą
też postępow ać nieco o d m ien n ie: po zbronow aniu grzbietów z w io­
sną wyciągnąć now e grzbiety w kierunku prostopadłym do poprze­
dnich i dopiero po zbronow aniu tych grzbietów przystąpić do dal­
szej upraw y w zwykły sposób3).
Postępując tak, czy siak, nie osiągnie się ani całkowitego prze­
m arznięcia i rozkruszenia roli na całem polu, ani całkowitego wyperzenia, o ile więc bardzo lokalne stosunki gospodarstw a mogą na­
kłonić do stosow ania tego rodzaju orki, jest kw estyą otw artą, w re­
gule ten sposób rozpoczynania upraw y, jako w założeniu błędny,
nie pow inien znajdywać miejsca.
U prawa pługiem lub płużkiem w grzbiety, na w yrobionej już
przedtem roli, nosi nazwę upraw y w redliny (redlonki, grobelki)
i nie m a nic w spólnego z orką w grzbiety (patrz ustęp 81.).
*) Nie radzim y nawet próbować.
2)
Część perzu w skibie (odpow iednio cien kiej) i część, tkw iąca w po­
dw ójnym w yorze m iędzy skibam i, przem arznie zapew ne, ale perz, tkw iący
w orce pod grzbietem , będzie tylko w dzięczn y za ciep ły przyodziew ek na zimę.
Gdyby doradcy tego sposobu wym rażania perzu m ieli racyę, to jeszcze tańszym
sposobem byłoby nie orać w cale na zimę, albo co najw yżej pokrajać rolę skaryfikatorem.
s) To już wygląda na sport, a nie uprawę, bo skoro w7 dalszym ciągu ma
się uprawiać w zw yk ły sposób, to lepiej i ekonom iczniej będzie zacząć od tego
zw ykłego sposobu.
U kształtowanie p ow ierzch ni roli.
103
2. O rk a p ła sk a .
52.
Przy stosow aniu orki płaskiej, ja k wskazuje sam a nazwa,
pow ierzchnia roli przyjm uje na całem polu ukształtow anie płaskie,
skutkiem jednostajnego ułożenia skib obok siebie. Zdawaćby się
mogło, że dla w ykonania takiej orki najodpow iedniejszy byłby p ł u g
z w r o t n y , bo zapuszczony w rolę przy praw ej kraw ędzi pola i od­
walając skiby ku sobie, w najprostszy sposób dokonałby orki pła­
skiej. W praktyce rzecz się m a odm iennie. Przy zaoryw aniu niedu­
żych, ważkich a długich pasków pola lub klinów pług zw rotny, o ile
go gospodarstw o posiada, nadaje się ja k najlepiej do orki płaskiej.
Jeżeli jednak gospodarstw o go nie posiada, to kupow ać go dla w y­
konywania podobnie w yjątkow ych orek (bo należy tak dzielić pola,
aby klinów było ja k najm niej) jest w prost zbyteczne, bo te skraw ki
pola dadzą się przy dobrej w oli w yorać porządnie zw ykłym zagono­
wym pługiem, a oranie na płask pługiem zw rotnym w ielkich prze­
strzeni okazuje się w ielce niepraktycznem . Pom ijając niepraktyczność
konstrukcyi pługów zw rotnych, pow odującą szybsze ich zużywanie,
a drożyznę narzędzia i zbytni ciężar przy t. zw. b l i ź n i a k a c h , oby­
dw a te pługi (polecenia godne w górzystych okolicach) przy orce
płaskiej pow odują za w iele niedogodności.
Pierw szą z nich, wcale niebagatelną, jest ciągle zaw racanie na
m iejscu1), co, jak poucza praktyka, zarów no dla oracza, jak sprzężaju jest bardzo nużącem, a dla narzędzia szkodliw em ; drugą nie­
mało w ażną niedogodnością jest bardzo utrudnione postępow anie
przy kilku naraz pługach zw rotnych. W tym w ypadku pierw szy
pług, wyszedłszy z roli. nie może w nią wejść, póki ostatni, za nim
idący, nie wyciągnie swej skiby. Można w praw dzie i należy zaradzić
tej niedogodności, wyznaczając z góry dla każdego pługa odpow iedni
pas do samodzielnego zaorania. To wyjście pociąga za sobą nową
niedogodność: oto przy praw ej kraw ędzi każdego pasa pozostanie
pod pierw szą skibą calizna, a po lewej zostanie półbrózda. I na to
jest sposób, tw orząc płytkie brózdy, choćby płużkiem, przy rozm ierzaniu poszczególnych p a só w : w te brózdy zw alone zostaną pierwsze
skiby, a przez odpow iednie spłycenie pługa przy ostatnich skibach
przed półbrózda m ożna brózdę uczynić tak płytką, że w ślad idąca
brona w yrów na pole. Są to kom plikacye, utrudnienia i przedłużenia
pracy, które, łącznie z w ym ienionem i już konstrukcyjnem i w adam i
pługa zw rotnego, spraw iają, że nie znajduje on szerszego zastosow a­
nia w praktyce na rów niach.
•) Zawracanie na m iejscu jed n ym koniem jeszcze najm niej spraw ia kło­
potu, parą jest ju ż dużo trudniejszem , a czwórką — połączone z dużą mitręgą
czasu i niew ygodą dla oracza i sprzężaju.
104
Orka okrężna.
W ykonanie płaskiej orki zw ykłym , zagonowym pługiem usku­
tecznia się w ten sposób, że pług, zapuszczony przy którejkolw iek
kraw ędzi pola (ryc. 35.), w yjętą pierw szą skibę odrzuca za brzeg
pola, a zaw racając, jak w danym w ypadku pod kątem prostym,
w lewo, idzie okrężnie aż do środka pola. Taką o k r ę ż n ą ( „ o k ó l ­
n ą “, „na o k ó ł k ę “) orkę m ożna uw ażać za rozoryw anie. I ten rodzaj
orania, choć w ydaje się bardzo prostym , m a wiole niedogodności.
Dla należytego w ykonania takiej orki trzeba dobrych i uważnych
oraczy, bo każdy błąd w szerokości skiby odbija się na skibie na­
stępnej. Na zw rotach ( „ o k r a c z k u “) przy narożnikach pola kąt za­
w rotu w inien być zawsze rów ny poprzedniem u, co utru d n ia robotę
niepospolicie, zwłaszcza, że niekontrolow any i „zby­
w ający ro b o tę“ oracz m a zwyczaj zaokrąglać ko­
niec skiby, a tern sam em zostaw iać „ m i j a k i “
( „ o mi j a k i“). Przy każdym zaw rocie sprzężaj i oracz
udeptuje w yoraną ju ż rolę, a to sam o na większą
skalę dzieje się przy zejściu z pola w południe
i wejściu na pole po południu, w reszcie pierw sza
okólna skiba w yrzuca się za brzeg pola, czemu
można i należy zaradzić przez t. zw. „ o p ę d z e n i e
p o l a “, czyli oboranie go jed n ą skibą, zw aloną do
środka, przez prow adzenie pługa w odw rotnym kie­
runku i zaw racanie w praw o. Jest to now a komplikacya roboty, nieunikniona, jeśli robota m a być
R yc. 35.
porządną. W celu zapobieżenia błędom przy za­
w rotach na narożnikach i dla dokładnego dociągania skib, schodzą­
cych się pod kątem, należy przed rozpoczęciem okrężnej orki wy­
ciągnąć pługiem, lub płużkiem przekątnie dla oryentacyi i ułatw ienia
dokładnej pracy oraczowi. Dla uniknięcia nakoniec ciągłego ude­
ptyw ania w yoranej już roli m ożna pozostaw ić w zdłuż obydwóch
przekątni pasy odpow iedniej szerokości dla zaw rotów i pasy te za­
orać po ukończeniu orki okrężnej. U deptyw anie w yoranej już roli
jest niedużej wagi przy podoryw kach (o ile podoryw ka nie jest dla
w yperzania) i orkach, przykryw ających gnój i t. p., o w iele szkodliwszem będzie na odsypkach, szczególniej w wilgotniejszej roli, i tu na­
leży się go wystrzegać. Chcąc odsypkę w ykonać okrężnie, trzeba orać
w odw rotnym kierunku, t. j. zacząć od środka łanu i naw racać płu­
giem w praw o, czyli zorywać. Przy takiej orce nie będzie udeptyw ania,
a i opędzenie pola staje się zbytecznem. I ten rodzaj orania przedsta­
w ia w ielką niedogodność, m ianow icie ciągłe zaw racanie w praw o, które
jest trudniejsze niż w lewo, i którego ani sprzężaj, ani oracz nie lubi.
Orka okrężna da się wykonać o w iele dogodniej, jeśli ją w yko­
nam y „w f i g u r ę “, to znaczy, jeśli przed rozpoczęciem orki w yzna­
Orka w figury.
iet
®{
ijn
iot
K
S
(
i
BTj
?U!!»
m
if .
:k
¡itr
mc
iet
hito
3*S
cza
zesu
mai
m Er­
ik i»
nak
TT»
hofc
tirtwies
a tfc
■dfod
■te»
¡aż i®
iestł
# •
tlł
uoff
K
:pt
■łani
zei*
i.ttoi’
eli^
rrzni-
105
czymy na środku łanu figurę małą, zupełnie podobną do figury
zew nętrznej poła. Bez w ykreślenia figury podobnej w środku łanu,
względnie linii środkow ej w prostokącie
i rów noległoboku, orka okrężna bez uzu­
pełnień nie może być prow adzoną.
W yznaczenie figury środkow ej nie na­
stręcza żadnych trudności przy rów nem po­
lu, w położeniu falistem traci się więcej
czasu, bo jest więcej tyczenia. Pole jak ie­
gokolwiek kształtu, po odcięciu pew nych
Skrawków, m ożna doprow adzić do figury
czw oroboku lub trójkąta. Mając do czynie­
nia z polem kw adratow em , prostokątnem ,
lub kształtu trapezu, w ykreśla się figurę
środkow ą w następujący sposób (ryc. 36., 37. i 38.). Przy każdym
narożniku odm ierza się łańcuchem , taśm ą m ierniczą, lub inną jakąś
dokładną m iarą nieco mniej niż połow ę
najkrótszej kraw ędzi pola, a w otrzym anych
tym sposobem punktach A, B , C, D, E, F,
G i H zatyka się tyczki z w iecham i. Nastę­
pnie, stanąw szy w punkcie n. p. E, wysyła
się pom ocnika do punktu A, skąd w inien
iść w linii prostej ku C. Skoro dojdzie do
p unktu /, w inien tu zatknąć tyczkę w linii
EG, poczem idzie dalej do C, a wizujący
posuw a się do punktu F, obserw ując kie­
ru n ek Unii FH. Doszedłszy do punktu L ,
pom ocnik zatyka drugą tyczkę i kieruje się
do punktu D, aby stąd pójść w kierunku
D B, zatykając tyczki w punktach M i K.
W yznaczywszy w ten sposób figurę środ­
kow ą IKLM, podobną do figury zewnętrznej, m ożna przystąpić
do orki, zaznaczając punkta I, K , L i M
kopczykami, kołkam i, lub kam ieniam i. Je­
żeli pole m a kształt trójkąta, to na każdej
z trzech kraw ędzi odm ierza się nieco mniej
niż 1/3 długości najkrótszej kraw ędzi od na­
rożnika, poczem w sposób uprzednio w ska­
zany oznacza się I, K i L, które dadzą tró j­
kąt środkow y (ryc. 39.).
P rzystępując do orki przez zoryw anie,
rozpoczyna się zoryw ać figurę środkow ą, zapuszczając pług po lewej
stronie jej linii środkow ej XO, i przez ciągłe zaw racanie w praw o
106
Zalety orki płaskiej.
zoruje się tę m ałą figurę. Następnie od punktów w ierzchołkow ych
tej figury do w ierzchołków figury zew nętrznej pola wyciąga się półbrózdy la, Kb, Lc i Md, które będą kierow nicam i przy naw rotach
pługa. Bez wyciągnięcia tych kierow nic orka nie będzie porządną,
bo skiby będą albo niedociągnięte, albo przeciągnięte. Aby nie tracić
czasu, nie potrzeba tych półbrózd wyciągać oddzielnie, ale gdy po
zoraniu figury IK LM pług znajdzie się w punkcie M, wyciągnie
kierow nicę Md, w róci próżno do M, stąd posunie się po lewej
stronie linii ML, a znalazłszy się w punkcie L, wyznaczy kierow nicę
Lc, w róci próżno do L i po lewej stronie linii L I posunie się,
orząc do I. Tutaj znow u w ybierze półbrózdy la, wróci, nie orząc,
do I i będzie orał w kierunku IK. Przy K wy­
znaczy kierow nicę Kb, w róci, nie orząc, do K,
poczem już okrężnie pójdzie aż do zorania ca­
łego pola.
Do orki w figury należy w drożyć uważnych
oraczy, aby brali istotnie rów no szeroką skibę.
Małe w tym względzie uchybienia dadzą się usu­
nąć przy wyciąganiu p aru ostatnich skib. Aby
wykonać to porządnie, trzeba przecież oracza
z pew ną rutyną i intelligencyą. Jeżeli uchybienia
w szerokości skib będą liczne i znaczne, orka
nie będzie porządnie wyglądać, a napraw ianie
złego spow oduje dużo mitręgi w robocie przy wyciąganiu ostatnich
skib. Orkę w figury można prow adzić naturalnie i przez rozoryw anie, przy tym sposobie w ystąpi jednak znow u niedogodność udepty­
w ania skib poprzednio w yoranych.
Orka płaska m a duże zalety, bo n. p. w porów naniu do orki
w zagony i wązkie składy zabiera mniej czasu. Ta zaleta ark i pła­
skiej już w porów naniu do orki w składy szersze i dłuższe maleje,
a przy odpow iednio szerokich i długich staje się illuzoryczną. I przy
orce płaskiej nie m ożna prow adzić orki bez przerw y, bo sprzężaj
musi wypocząć, a czas, zużyty na wypoczynek, może w ypaść nawet
dłuższym, niż spacer sprzężaju na naw rotach przy orce w odpow ie­
dnio szerokie i długie składy.
Do zalet orki płaskiej zaliczyć należy pew ne korzyści, płynące
z niej dla rozw oju roślin, w porów naniu do orki zagonowej, w składy
wązkie i średnio szerokie. Nie jest bow iem obojętnem dla roślin, że
przy tej orce rola jest jednakow o głęboko w zruszona czy w ym ie­
szana na całej przestrzeni pola, przez co stanow isko roślin jest
wszędzie rów nie dobrem . To w yrów nanie w arunków odnosi się
także do w ypadku, gdy rola na płasko zorana zostaje zasilona gno­
jem , czy naw ozam i pomocniczymi. W końcu i zasiew i roboty pie-
Zalety i w ady orki płaskiej.
^
i{e
b. .Hf
ok
ybiti
e, ort
ańt
stali:
:oryrf
dooit
ftij
uulet
I [pr
, „jne
lp(l„
.
f .jj;
A i;
107
lęgnacyjne i sprzęt narzędziam i sprzężajnem i nie doznaje tu żadnego
ograniczenia co do kierunku, w jakim chcemy narzędzia te prow adzić, bo pow ierzchnia pola jest jednostajną wszędzie. W ystępujące
w ciągu okresu wegetacyjnego psucie się struktury w pew nych w a­
runkach przy orce płaskiej jest więcej ograniczonem (wobec rów no
głęboko w zruszonej w arstw y), niż przy innych rodzajach o r k i1). Na
gruntach lekkich na przykład, z natury łatw o przepuszczalnych i źle
utrzym ujących wilgoć, nie jest bez dodatniego znaczenia okoliczność,
iż przy upraw ie płaskiej ani jed n a kropelka deszczu m arnie nie
zginie, bo niem a tu brózd. To samo znaczenie m a orka płaska dla
gruntów zwiężlejszych, ale przepuszczalnych w okolicach such­
szych. Czy w skutek tego i struktura gleby będzie osiągała jedynie
korzyści, czy przecież, m im o to, ulegnie zepsuciu, zależnem będzie
od jakości gruntu, stanu i głębokości upraw y, wreszcie stanu ro ­
ślinności na danem polu. Przy orce płaskiej na rolach ciężkich,
trudniej przepuszczalnych, starać się będziemy rów nież o łatw e
odprow adzenie nadm iaru wilgoci z pow ierzchni, a uskuteczniam y
to przez wyciągnięcie odpow iednich w o d n i c ( p r z e g o n ó w ,
p r z e p u s t ó w). W każdym razie, w naszym klimacie, w m iesiącach letnich, niejednokrotnie i dla takich gruntów może być połączona z korzyścią dla roślin okoliczność, iż opady mogą być w całości wyzyskane 2).
Nakoniec niezaprzeczoną dodatnią stroną orki płaskiej jest na­
leżyte wyzyskanie całej pow ierzchni roli, nieposiadającej licznych
brózd, a w ięc mieszczącej o w iele więcej roślin, niż rola upraw iona
w zagony, lub wązkie, a naw et średnio szerokie składy. Korzyści te
w ynagradzają w iele niedogodności samej orki płaskiej, nic więc
dziwnego, że znajduje ona w ielu zw olenników .
Do przedstaw ionych już wyżej niedogodności przy prow adzeniu
orki płaskiej należy doliczyć takie jej ujem ne strony, ja k n. p. wielce
utrudnioną kontrolę o ra c z y : jeden zły i nieuw ażny oracz może wciąż
psuć robotę innym , postępującym za nim, a i to nie należy do zalet,
iż w razie zatrzym ania się jednego pługa z potrzeby (a często, jak
wiemy, i bez potrzeby) wszystkie idące za nim m uszą z robotą sta­
nąć. Pierw sza robota broną, a i w alcem na orce okrężnej jest rów nież
utrudnioną, bo albo narzędzia te m uszą postępow ać w ślad kierunku
skib, co nigdy dla nich dogodnem nie będzie, albo, co jeszcze gorzej,
*) Porów naj, co w tej k w estyi pow iedziano na str. 54.
2) Ilość opadów rocznych w yn osi p rzeciętnie w W. Ks. Poznańskiem 400 do
lii P 500 mm, w K rólestw ie 500—550 mm, w Galicyi 560—620 mm w północnej części,
l O s i w południow ej do 800 mm. Są to p rzeciętne dla w ielk ich obszarów. Jak wia,j,;. domo, m iejsco w o ści bardzo blizko sąsiadujące mogą w ykazyw ać, w skutek m iej'
sco w y ch w p ły w ó w , różnicę o 200 m m i w ięcej.
108
Składy i zagony.
działanie ich na całem polu nie będzie jednostajnem , bo raz będą
szły w kierunku skib, drugi raz w poprzek tychże, słow em — „niem a
róży bez k olców !“
3. O rka w s k ła d y i z a g o n y .
53.
Przy tym rodzaju orki cały łan zostaje podzielony na s z e r
s z e l u b w ę ż s z e p a s y , przedzielone od siebie b r ó z d a m i. W po­
środku tych pasów, szczególniej przy zagonach, utw orzone są mniej
lub więcej w yniosłe g r z b i e t y ( z g o n k i ) . Pasy, w yorane między
dw om a brózdam i i szerokie na kilka do kilkunastu m etrów , przytem albo zupełnie płaskie, albo nieznacznie tylko w pośrodku w y­
niesione, nazyw am y s k ł a d a m i . Pasy w ązkie na parę do kilkunastu
skib i pośrodku w ysklepione — z a g o n a m i .
Szerokość składów może być różna: przy szerokości nieprzechodzącej 8 m etrów noszą nazwę w ą z k i c h , przy szerokości do
16 m etrów — ś r e d n i o - s z e r o k i c h , a przy szerokości do 24 me­
trów — s z e r o k i c h . Składów szerszych nad 24 m etrów nie prakty­
kuje się, a raczej n i e n a l e ż y p r a k t y k o w a ć , bo strata czasu
przy naw rotach będzie za dużą (patrz ustęp 56.).
Zagony m iew ają od 4 do 12 skib i pow inny być pośrodku wy­
sklepione ; oranie zagonów szerszych i zarów nyw anie ich wysklepień nie może dać tych korzyści, dla jakich wogóle m ożna prakty­
kow ać upraw ę zag o n o w ą1).
Szerokość składów i zagonów stosuje się w pierw szym rzędzie
do jakości gleby. Na gruntach o zbyt płytkiej glebie, a dalej na
gruntach zwięzłych, zimnych, łatw o zachwaszczających się, a niezdrenow anych, gdzie zagony m ają racyę bytu, szerokość ich musi
być możliwie najm niejsza; tu na szerokość, obok jakości (natury)
gruntu, w pływ ać pow inna możność dalszej upraw y innem i narzę­
dziami, służącemi bądź dla upraw y, bądź pielęgnacyi. Gdzie jakość
gleby nie staw ia przeszkód upraw ie płaskiej, orze się w składy tak
szerokie, na jakie po zw ala'zn o w u jakość gleby i konieczny pośpiech
w w ykonaniu roboty.
Składy pow inny mieć pow ierzchnię płaską, zag o n y — w ypukłą;
przy w yoryw aniu jednych i drugich należy pilnie baczyć, aby ufor­
m ow anie ich pow ierzchni i szerokość na całym łanie była jedna­
kową. Przy zachow aniu tego w ym agania uz}rskuje się nie tylko miłą
dla oka symetryę i porządek, tak niezbędny przy w szystkich czyn­
nościach w gospodarstw ie wiejskiem , ale, co niem niej ważne, zy­
skuje się w ielkie ułatw ienie przy wszystkich następnych upraw kach
‘) Porównaj w części III. opis uprawy zagonowej (ustęp 79.).
P row adzenie orki.
109
na roli. Jeżeli figura pola nie jest regularną, to, podobnie jak przy
orce płaskiej, przez odpow iednie odcięcie klinów i skraw ków do­
prow adza się do figury um iarow ej, a pozostałe paski orze się od­
dzielnie.
Prow adząc orkę przez zorywanie, tw orzy się z dw óch skib
przyległych pośrodku składu czy zagonu grzbiet, który przy orce
w składy może i pow inien być płaski, a przy orce w zagony — mniej,
lub więcej w ysklepiony. Po w yprow adzeniu zam ierzonej liczby skib
pow stają po obydw u stronach składu, lub zagonu podw ójne wyory,
noszące nazwę b r ó z d.
Przy rozoryw aniu w yoruje się pas roli, leżący między dw om a
brózdam i, w ten sposób, że pierw szą skibę zw ala się do praw ej brózdy, a po zaw róceniu w lew o do kraw ędzi oranego pasa drugą skibę
do lewej brózdy; postępując tak dalej, uzyskuje się w pośrodku
pasa, czyli na daw nym jego grzbiecie, now ą brózdę. Każda więc orka
niepłaska, a dążąca do uform ow ania składu, lub zagonu, rozpoczyna
się utw orzeniem grzbietu, czy dw óch półgrzbietów, a kończy w y­
braniem dw óch półbrózd, lub całej brózdy.
Z tego też pow odu naprzód należy podać sposoby i krytycznie
rozpatrzyć form ow anie grzbietów i brózd, a następnie dopiero m ó­
wić o całej orce w składy czy zagony. Kwestya w yoryw ania grzbie­
tów i w ykraw yw ania brózd już przez to samo nabiera pierw szorzę­
dnego znaczenia, że od dobrego i odpow iedniego celowi ich wyorania zależy dobre uform ow anie całego składu lub zagonu.
Jeżeli ro b o ta pługiem m a być porządną (a oto chyba idzie), to
pow inna być prow adzoną w liniach prostych. Przystępując do w yorania pierw szej skiby, orzący m usi mieć w ytknięty kierunek tej
skiby. Początkujący oracz błądzi najpospoliciej tern, że zam iast pa­
trzeć między zw ierzęta na kierunek skiby, zw raca swe oczy na od­
walającą się skibę. Trzeba więc o tern pam iętać i pouczyć ora­
cza, że kierunek skiby przechodzi przez środek grządziela, a prze­
dłużenie tej linii znajduje się m iędzy zw ierzętam i. Najlepszem uła­
tw ieniem dla prostego w y b ran ia pierw szej skiby jest wytyczenie jej
większą ilością tyczek, a co najm niej dw om a tyczkami, zatkniętem i
w pewnej od siebie odległości za końcem skiby. Oracz, patrząc na
kierunek tych tyczek przez w zm iankow ane powyżej punkta, w inien
tak kierow ać pługiem, aby, postępując brózdą i patrząc przez śro­
dek grządziela, m iał stale dalszą tyczkę zasłoniętą przez bliższą.
N astępne skiby łatw o ju ż w yorać prosto, bo i koń brózdowy,
idąc brózdą, m a w niej w ytkniętą linię pochodu. Druga więc, a tern
bardziej trzecia skiba pow inna być zupełnie prostą, jeżeli przy pierw ­
szej nie było zbyt w ielkich zboczeń, dających się w yrów nać po paru
skibach.
110
W yoryw anie grzbietów.
Gdy kilka pługów postępuje za sobą, pow inny orać w pew nych
znaczniejszych od siebie odstępach, w przeciw nym razie oracz ma
przez poprzedzającego zasłoniętą głów ną linię i nie spostrzeże jego
zboczeń.
Po wytyczeniu pierwszej skiby ustaw ia się pług tak, aby za­
kroił mniej niż połowę zam ierzonej głębokości, szczególniej pam ię­
tać o tern trzeba, gdy się m a orać do większej głębokości. Biorąc
pierw szą skibę bez odpow iedniego spłycenia i odw alając ją na próg
nieruszonej roli, uform uje się zbyt wysoki grzbiet.
W yoryw ania grzbietów m ożna dokonać jednym z następują­
cych sposobów :
54. 1) G r z b i e t s z e r o k i o p r z y l e g ł y c h s k i b a c h . Po
odw aleniu pierwszej, odpow iednio spłyconej skiby, kierunek której
wskazuje na rysunku (ryc. 40.) strzałka a, i po zaw róceniu na miejscu
w praw o („od siebie“) odw ala się drugą skibę tej samej, co pierw ­
sza, głębokości i szerokości,
a pług prow adzi się w kie­
runku strzałki b. Po naw ró­
ceniu znowu w praw o re­
guluje się pług na nieco
większą, ale zawsze jeszcze
nie zam ierzoną głębokość,
i prow adzi w kierunku
strzałki c. Po wyciągnięciu skiby trzeciej bierze się skibę czwartą
tak samo jak trzecią, postępując z pługiem w kierunku strzałki d.
Dopiero po w yoraniu tych czterech skib, a przy głębszych orkach
po w yoraniu sześciu skib m ożna zregulować pług do zamierzonej
głębokości i dalej prow adzić orkę aż do zaorania całego składu, za­
w racając ciągle w prawo.
Słabe strony tak wykonanego grzbietu (ulubionego przez nie­
dbałych oraczy) rzucają się łatw o w oczy. W skutek takiej roboty
rola na każdym grzbiecie na szerokość dw óch skib nie je st wcale
w zruszona, a z pozostawionego w roli progu nie mogą zejść chw a­
sty nasienne, przykryte skibą, ani nie mogą być należycie wycią­
gnięte tkwiące w progu chw asty rozłogowe. W praw dzie jest słaba
i w ykrętna pociecha, że pod pokruszoną a cienką skibą skruszeje
i pozostawiony próg roli, ale skruszeje on nie do pożądanej głębokości1).
0 ile tego rodzaju form ow anie grzbietu może być dopuszczalnem
przy w yoryw aniu zagonów w ypukłych (na odw rótkach, hakówkach)
1 podoryw kach na rolach w kulturze będących i gdzie bardzo zależy
na pośpiechu w robocie, o tyle nie pow inno być tolerow ane przy
*) Porównaj, co o „odchodzeniu“ p odeszw y skiby pow iedziano na str. 94.
W yoryw anie grzbietów .
111
orkach głębszych (odsypkach na razówkę), przy kryjących obornik
czy zielony pognój, ani tern bardziej pokładach dla wyperzenia.
2)
Chcąc zmniejszyć niekorzyści, płynące z tak wyorywanego
grzbietu, robią go węższym. Nosi on nazwę g r z b i e t u o s k i b a c h
n a k r y w a j ą c y c h si ę. Po w ykonaniu pierwszego w yoru, z zastrze­
żeniami jak przy form ow aniu poprzedniego grzbietu, zaw raca się na
miejscu w praw o i bierze drugą skibę o szerokości mniejszej niż
pierwsza. D la łatw ego w yrzucenia tej drugiej skiby z w yoru należy
zakroić ją cieniej niż pierwszą,
wówczas uda się nią przykryć
pierw szą choć w połow ie
i nie zasypać w yoru. Po za­
w róceniu w praw o, dla w y­
jęcia trzeciej skiby w kie­
runku strzałki c (ryc. 41.),
można pług zregulow ać na
Ryc 41
głębokość skiby pierwszej, ale
szerokość brać większą, aby skibę tę zeprzeć na pierwszej, a co naj­
mniej dokładnie w yrzucić na próg pierwszego w yoru, poczem bierze
się skibę czw artą podobnie jak trzecią, a po w yoraniu tych czterech
skib można będzie, o ile w yory nie będą zasypane, zregulować pług
do zamierzonej głębokości i szerokości.
Rysunek unaocznia porządek orki. Przy takiem form ow aniu
grzbietu uzyskuje się istotnie mniejszy próg roli niewzruszonej, ale
ujemne strony tak pozostawionego progu będą, choć mniejsze, ale po­
dobne do podniesionych uprzednio.
Te sam e w ady, choć w najmniejszej skali, będzie w ykazyw ał
3) g r z b i e t o s k i b a c h s p i e r a j ą c y c h s i ę (u nas najpospoliciej
robiony), przedstaw iony na
ryc. 42. Pierw sza skiba, o
szerokości podobnej jak przy
poprzednich, w yoruje się
głębiej, aby nie w yrzucić jej
z w yoru, ale zeprzeć na k ra­
w ędzi progu, a w części
o spód pierwszego w yoru.
Drugą skibę m usi się wziąć nieco szerszą przy tej samej głęboko­
ści, co pozw oli zeprzeć ją o pierw szą bez nakryw ania jej, a przytem ta druga skiba nie zasypie w yoru, opierając się, podobnie jak
pierwsza, o spód swego w yoru. Przy trzeciej i czwartej skibie, a tern
pewniej przy piątej i szóstej m ożna będzie orać do zam ierzonej głę­
bokości i szerokości skiby. Tak uzyskana szerokość progu będzie
mniej więcej rów na szerokości pierwszej skiby, a w każdym razie dużo
112
W yoryw anie grzbietów .
węższa niż przy pierw szym , a naw et drugim sposobie form ow ania
grzbietu. Jest więc tutaj pewien postęp na korzyść, ale i tym sposo­
bem nie usuw a się złego w całości.
Chcąc uzyskać w zruszenie ro li na całej płaszczyźnie grzbietu,
m ożna się uciec do jednego z następujących trzech sposobów :
4) G r z b i e t o s k i b i e p r z e k r o j o n e j . Po w yoraniu pierw ­
szego spłyconego odpow iednio w yoru w kierunku strzałki a na ryc. 43.
i naw róceniu na m iejscu pługiem w praw o zakraw a się skibę rów no
głęboko, ale o połow ę węższą, to znaczy ustaw ia sie pług tak, aby
przeciął pierw szą, leżącą na calcu skibę w połowie. Te dw ie po­
łów ki skib (J i 2) w padną do w yoru przy wyciąganiu skiby drugiej.
Rysunek poprzecznego przekroju orki uw idocznia dalej, ja k trzecia
skiba zostanie zw alona do w y o ru , przykryw ając nieco pierwszą,
oraz jak przy odw alaniu czwar­
tej skiby druga połów ka pierwszej
skiby w chodzi do w yoru. Wobec
wązkiego w yoru przy pierwszej
i drugiej skibie, trzecia i czwarta,
choć nieco pogłębione, nie mogą
być brane ani do pełnej zamie­
rzonej głębokości, ani do zamie­
rzonej szerokości. Da się to usku­
tecznić dopiero przy piątej, a mo­
że (w razie zaw alenia wyoru)
dopiero przy siódmej skibie.
Ten sposób w yoryw ania grzbietu usuw a wszelkie niekorzyści,
płynące z form ow ania grzbietu, ja k na ryc. 40., 41. i 42., ale wymaga
dużej uwagi i w praw y oracza, zabiera w iele czasu dla regulow ania
pługa i da się nienagannie w ykonać tylko na rolach zwięźlejszych,
względnie związanych dobrze ściernią. Mimo tych trudności, należy
go uważać jako najlepsze rozw iązanie przy orkach na gruntach
zwięźlejszych, lub zaperzonych1) ^ w ym agających głębszego pokładu.
5) Dla mniej żmudnego, ale zato mniej dokładnego w yorania
grzbietu rów nie bez pozostaw ienia progu m ożna się uciec do orania
g r z b i e t u o t r z e c h s k i b a c h . Po zrobieniu pierwszego pły­
tkiego (płytszy niż uprzedni) w yoru (ryc. 44.), wyrzuconego całkowi­
cie na próg, naw raca się na miejscu w praw o i bez zm ian w szero') Takie form ow anie grzbietu w id yw ał autor u uczniów ś. p. Żelkowskiego,
p ierw szego dyrektora szkoły dublańskiej, a zasłużonego profesora szkoły w Grignon (w e Francyi). Dziś, przy zam erykanizow aniu robót w polu, t. j. przy tendencyi, aby narzędzie nie tylko robiło bez zarzutu, ale niem al m yślało za tego,
co je prow adzi, form owania grzbietu o sk ib ie przekrojonej m oże się już nie
spotyka. A szkoda !
W yoryw anie grzbietów .
113
kości i głębokości skiby zapuszcza się pług w kierunku strzałki b
tak,f aby od razu z drugą skibą wziąć i pierw szą, i obydw ie zwalić
do podw ójnego w yoru. Dla wzięcia trzeciej skiby w kierunku strzałki c
reguluje się pług do nieco większej
a
głębokości a i szerokości, aby trze­
cia skiba przykryw ała nieco pierw szą
i drugą i pozostaw iła w yor niebardzo
zasypany. Jeżeli zrobi się dobrze
i w yor z obydw u stron jest należycie
otwarty, m ożna już czw artą skibę
brać do pełnej zam ierzonej głębokości
i szerokości. W razie nienależytego
otwarcia w yoru m ożna to zrobić do­
piero przy skibie piątej. Na pozór
takie form ow anie grzbietu nie różni
się praw ie w skutkach od poprze­
R yc. 44.
dniego i zdaje się mieć tę wyższość,
iż od poprzedniego jest łatw iejsze i szybsze. Na gruntach lżejszych
i niezaperzonych tak, ale na cięższych pierw sza i druga skiba m usi
być płytsza niż przy poprzednim sposobie, bo grubsze skiby mogą
być za ciężkie dla sprzężaju, a biorąc je płytko, można nie dosięgnąć
rozłogów perzu, przez co w yperzenie nie da się w ykonać dokładnie,
co się istotnie trafia przy tego rodzaju w ypadkach. Przy odw rótkach
i wysypkach sposób ten może zadowolić.
6) Można wreszcie w ykonać g r z b i e t
0 p o d w ó j n y m w y o r z e . Pierw szy
w yor robi się płytki, podobnie jak przy
poprzednim grzbiecie, a dostatecznie
szeroki, aby skibę całkowicie wyrzucić
na próg, poczem zaw raca się na m iej­
scu, nie ja k dotąd, w praw o, ale w le­
wo („k’ sobie“), reguluje pług nieco głę­
biej i bierze się skibę nieco węższą,
jadąc w kierunku strzałki b (ryc. 45.).
Pow iększenie głębokości, a zm niej­
szenie szerokości przy drugiej skibie jest
koniecznem, bo parcie ziemi na lemiesz
1 odkładnicę spychałoby pług w lewo
do w yoru pierwszego, przez co w yoranie
drugiej skiby byłoby połączone z w ielką trudnością i nie dało porzą­
dnie uskutecznić. Samo pogłębienie drugiej skiby będzie w ystarczającem jedynie w roli zsiadłej, przerośniętej i gruncie zw ięzły m ; na
rolach lżejszych, lub przy odw rótkach na skruszonej już przedtem
S ikorski, Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
8
114
W yoryw anie grzbietów .
ziemi, prócz pogłębienia drugiej skiby trzeba ją zakroić węziej, aby
pozostawić między pierw szą a w yoryw aną drugą skibą w ąziutki p ro ­
żek ziemi. Prożek ten przy posuw aniu się pługa będzie się rozpadał,
ale pozwoli na porządne wyciągnięcie drugiej skiby. Rysunek całą
spraw ę illustruje.
Po w yoraniu drugiej skiby zaw raca się pługiem na miejscu
w praw o i zregulowawszy pług na zam ierzoną szerokość, a głębo­
kość nieco tylko większą niż przody (zamierzonej pełnej nie da się
jeszcze wziąć), wyciąga się skibę trzecią w kierunku strzałki c, czyli
pług ma teraz dźwignąć i zwalić do w yoru drugą i trzecią skibę ra­
zem. Następnie zaw raca się znow u w praw o i postępuje ze skibą
czw artą i pierwszą, na niej spoczywającą, podobnie ja k z trzecią
i drugą, zwalając je razem do w yoru, poczem m ożna już orać do
zamierzonej głębokości i szerokości. Ten sposób form ow ania grzbietu
może znaleźć zastosow anie zarów no przy podoryw kach na zleżałych
glebach, ja k i przy orkach głębszych, ale nie głębokich, w gruntach
kruchszych. W obec tego, że w yor już po drugiej skibie jest szeroki,
w yoranie i odw alenie skib}' trzeciej i czwartej nie natrafi na tru ­
dności, podniesione przy poprzednim sposobie. Piąta skiba zazwy­
czaj da się już wziąć w zam ierzonych w ym iarach. Gdyby nie okoli­
czność, że przy trzeciej i czwartej skibie pług m usi dźwigać po dwie
skiby na raz, byłby to sposób najlepszy, bo m a tę wyższość nad
grzbietem o skibie przekrojonej, że w yory są tu od razu szerokie.
Na rolach o gruncie lekkim, a naw et i cięższym, ale już w kul­
turze będącym, można ułatw ić i przyśpieszyć orkę w ten sposób, że
na zam ierzonych grzbietach w ybiera się brózdkę radłem , czy płużkiem i w tak dokonane brózdki zw ala się pierw sze dw ie skiby, for­
m ując grzbiet jednym z trzech pierw szych sposobów.
55.
Niemniej w ażną czynnością, jak należyte w yoryw anie grzbie
tów przy form ow aniu składów , czy zagonów, jest dobre w yjm ow a­
nie brózd. Oracz niew praw ny, lub niedbały, dla ułatw ienia sobie ro­
boty (a najczęściej dla braku odpow iedniego pouczenia), biorąc osta­
tnią skibę przy w ybróżdżaniu (przez rozoryw anie składu), bierze ją
węższą, do czego zresztą zmusza go pług, zeskakujący do półbrózdy
na lewo. Biorąc tę skibę węższą, zostaw ia t. zw. g r z e b i e ń . Jeżeli
chce uniknąć grzebienia i zesuw ania się pługa do półbrózdy, zapu­
szcza pług przy ostatniej skibie głębiej, aby mieć oparcie dla lemie­
sza, ale przez to pogłębia niepotrzebnie brózdę, przyczem najczę­
ściej w yoruje ziemię m artw ą. Chcąc dobrze wybróździć, należy
pług przy ostatniej skibie b (ryc. 4(i.) spłycić, a przy orkach głębszych
trzeba naw et po trzy ostatnie skiby z każdej strony spłycać, a przed­
ostatnią c, zostaw iającą w łaściw ą brózdę, zakroić nieco głębiej
od poprzednich. Rysunek na ryc. 46. A , B pozw ala dokładnie
W ybróżdżanie.
115
sposób ten wyrozumieć. Po spłyceniu ostatniej skiby b pozostanie
próg a, będący ziemią niewzruszoną, a ponieważ odległość między
skibą b a skibą c będzie znaczna, zachodziłaby obawa, iż, naw et po
kilkakrotnem włóczeniu, w yor ten nie będzie w yrów nany i w ypeł­
niony w zruszoną ziemią. Dla usunięcia tych niedogodności i uczy­
nienia brózdy odpow iednio wązką należy pow rócić z pługiem na tę
krawędź pola, od której w yciągaliśm y skibę c, by w tym samym
kierunku, zaznaczonym strzałką na ryc. 46. B, wyjąć jeszcze jedną
skibę a \ która w ytnie pozostał}' próg a i odw ali go jako skibę a’.
Ten sposób w ycinania progu nosi nazwę robienia w y im k i i jest
należytem w y b r ó ż d ż e n i e m . W ybranie w yim ki w tym sam ym
kierunku, co skiby b, byłoby trudne. Przy w ybróżdżaniu, rozorując
skład, czy zagon, spraw a w yim ki pójdzie gładko, jeżeli oracz będzie
0 niej pam iętał i zwęzi należycie
skiby ostatnie c i 6, zostawiając
próg a, który w ytnie zaraz po
u
wyciągnięciu skiby b. Gdy jednak
skład, czy zagon orze się przez
zorywanie, skład ze skibą c może
być gotów, ale skład ze skibą b
może nie być w yoranym i naodR yc. 46.
wrót. W ybranie w yim ki w takich
razach m usi być odłożone do chwili, kiedy obydw a składy będą go­
towe i pow inno być dokonane w kierunku skiby c; przy w yjm ow a­
niu w kierunku skiby b pług, nie m ając oparcia od swej lewej strony,
byłby spychany do sąsiedniego, głębszego w yoru. W ązka i płytka
brózda, szczególniej przy orce w szerokie składy, jest jedynie na
miejscu, bo łatw o pozw ala na płaską upraw ę, umożliwia haków kę
1 ułatw ia ukośne, czy poprzeczne bronow anie.
Przystępując do orki, należy ją w ykonyw ać porządnie, a więc
przedewszytkiem pam iętać i uważać, aby grzbiety i brózdy były pro­
ste. Przy orce w składy, lub zagony, tylko przy pierw szych orkach
trzeba wytyczać kierunek grzbietów, bo przy odw rótkach, czy wogóle
dalszych orkach, zm ieniając porządek orki, brózdy są wytycznemi
dla oracza. Przy pierw szej orce wyciąganie grzbietów pow ierza się
w praw nem u i dbałem u oraczowi. Ten albo sam wytyczy kierunek,
albo, m ając poganiacza, prow adzącego konie krótko za cugle i id ą­
cego w prost na tyczki, nie pozw oli na zboczenie od zamierzonego
kierunku.
56.
Przy naw racaniu pługiem rzadko tylko jest m ożliw em za­
w rócenie poza oraną rolą, ale naw et w tym razie rozsądniej jest
tak prow adzić orkę, aby zaw racać na upraw ianej roli, w przeciw nym
razie ziem ia z oranego pola rozw leka się po drogach, lub, co gorzej,
116
Zakręt norm alny i pośredni.
tratuje się, zupełnie niepotrzebnie, a może ze szkodą, sąsiednie łany.
Na rolach, ograniczonych row em , płotem i t. p. przeszkodam i, m u ­
simy z konieczności naw racać na oranem polu. W tym celu przed
rozpoczęciem orki oznacza się pługiem, płużkiem, czy radłem t. z w.
z a k r ę t y (uwroty, u w r oc ia , zaory, p o p r z e c z a , przeczaki,
albo p r z e cz n i a k i ) .
Zakręt, dokonany na miejscu, przy form ow aniu grzbietu, lub
wykończaniu brózdy, posiada długość rów ną zeru, bo w ykonuje
się wkoło jednego punktu. Jest on wielce utrudzającym dla zwie­
rząt, które się łatw o plączą, a i dla oracza dogodnym nie jest, bo
m usi on uważać na sprzężaj, a pług dźwigać i skręcać. To arcyżm udne skręcanie daje się najwięcej odczuć przy pługu zw rotnym , bo
jest ciągłe; przy pługach zagonowych, o których obecnie mówim y,
niedogodność ta pow tarza się mniej często, przy odw alaniu skib raz
w praw ą, drugi raz w lewą stronę grzbietu pług oddala się od tego
ostatniego coraz więcej, przez co zakręty stają się coraz dłuższe i do­
godniejsze. Gdy zakręt dosięgnie długości narzędzia i sprzężaju razem,
nazywa się n o r m a l n y m ( p o m i a r o w y m ) i w ynosi przy za­
przęgu parokonnym około 4 5 m, przy czterokonnym około 7 5 m.
Nie chcąc tracić niepotrzebnie czasu przy zakrętach, należy orkę
prow adzić w ten sposób, aby z a k r ę t p o ś r e d n i , czyli w ypadkow a,
uzyskana z sum y długości wszystkich zakrętów (na szerokości ora­
nego składu, czy zagonu), podzielonej przez ilość zakrętów , była ró­
wną, a co najmniej bardzo zbliżoną do długości zakrętu norm al­
nego. Strata czasu przy zakrętach nie jest w cale tak m ałą, jakby
z pozoru o tern sądzić było można, a zależną jest rów nież od dłu­
gości składu, czy zagonu. W edług obliczeń Haberlandta przy pracy
dziennej rów nej 10 godzinom:
a długości oranego pasa rów nej 54 m traci się na zaw rotach
5 godz. 33 min.;
przy długości oranego pasa rów nej 100 m traci się na zaw ro­
tach 2 godz. 44 min.;
przy długości oranego pasa rów nej 145 m traci się na zaw ro­
tach 2 godz. 1 min.;
przy długości oranego pasa rów nej 200 m traci się na zaw ro­
tach 1 godz. 28 min.
Liczby te nie są czemś absolutnem , pozw alają jed n ak zoryentow ać się choć w przybliżeniu. Już spadek pola w pływ a na ich modyfikacyę, bo sprzężaj, orząc pod górę, m a do zw alczenia więcej
oporów , niż orząc z góry, więc i tę stratę czy zysk wliczyć trzeba
i należy.
Poniew aż niedogodności zakrętów na miejscu biją w oczy same,
a w yoryw anie grzbietów i brózd rów nież zabiera dużo czasu i jest
W ym iar składów.
117
w orce pracą najtrudniejszą, należy więc dążyć, aby i jednego i d ru ­
gich było jak najmniej, czyli, o ile na to jakość gruntu pozwala,
orać w t. zw. szerokie składy.
Miarą składu pow inien być zakręt norm alny, przy w ym ierzaniu
więc szerokości składu, a i zagonu, nie m ożna o nim zapominać,
m ając na oku równocześnie korzyści, płynące dla należytego rozwoju
roślin na przestrzeniach jednostajnie u p raw io n y ch 1). Stąd przy w y­
m iarze składów należy kom binow ać tak, aby uzyskać i możliwie
najszerszy pas jednostajnie upraw iony i nie posunąć się z tern za
daleko, to znaczy, nie wym ierzyć składów za szerokich (co orzący
chętnie widzą), bo zakręt pośredni w ypadnie za duży, a więc ze
stratą czasu. Z drugiej strony nie należy robić składów , a tern w ię­
cej zagonów za w ązkich (tu rozstrzyga jakość gruntu), bo strata
czasu i trudność w robocie będzie tern większa, im więcej grzbie­
tów i brózd.
Podniesione tu ujem ne strony orki w składy i zagony pow o­
dują, że w praktyce szerokość ich często byw a za małą, a przew ażnie
za dużą, choć są łatw e sposoby zapobieżenia niekorzyściom, z tego
źródła płynącym. Trzeba do tego dobrej woli, no! i należytego zro­
zum ienia tych niekorzyści, aby złem u zaradzić.
W tym celu podane tu zostaną najprostsze sposoby orania
w składy i zagony różnej szerokości, ograniczające do możliwego m i­
nim um stratę czasu na zaw rotach; od jakości zaś gruntu zależeć bę­
dzie, jaką zastosow ać szerokość mających się orać pasów.
S k ł a d e m s z e r o k i m nazyw am y skład od 16—24 m szeroki.
Jeżeli przy oraniu pasa roli tak szerokiego m am y zachow ać zakręt
pośredni rów ny, a przynajm niej zbliżony długością do norm alnego,
to należy orkę prow adzić tak, aby z o r y w a ć lub r o z o r y w a ć
n a r a z t y l k o p o ł o w ę s k ł a d u . Inaczej zrobić się to nie da.
57. S p o s o b y o r a n i a s k ł a d ó w s z e r o k i c h .
Niechaj pole, m ające być orane, przedstaw ia prostokąt o sze­
rokości 72 m etrów . Szerokość składów m a wynosić 16 m. Przed
rozpoczęciem orki pierw szy grzbiet należy wytyczyć o czw artą część
szerokości składu, a więc o 4 m od lewej kraw ędzi pola, następne
4 grzbiety o całą szerokość składu, a więc o 16 m jeden od d ru ­
giego, tym sposobem piąty i ostatni w ypadnie znów o 4 m od p ra ­
wej kraw ędzi pola (ryc. 47.). W yznaczenie odległości i kierunku
grzbietów, wreszcie w yoranie tychże pow ierza się w praw nem u i dba­
łem u oraczowi, który, naw et bez pomocy, może wszystko sam dobrze
zro b ić 2). Potrzebuje tylko zaopatrzyć się w odpow iednią ilość tyczek
ł) Porów naj, co o tej k w estyi pow iedziano na str. 104.
2) Prof. Fr. Czarnom ski oznaczanie szerokości składów , czy zagonów i ty ­
czen ie grzbietów nazyw ał l i n i o w a n i e m p o l a .
118
Orka w składy szerokie.
z w iecham i i, odmierzywszy odległość 4 m od kraw ędzi TU, tyczy
grzbiet pierwszy przy pomocy tyczek a, a1, a1, a3, a 4, a po ustaw ie­
niu pługa w kierunku aG w yjm uje tyczkę a i przenosi ją pod k ą­
tem prostym o 16 m, czyli do punktu b. Następnie rozpoczyna orać
pierw szą skibę, jak wskazuje strzałka, a dociągnąwszy ją do a1,
tkwiącą tu tyczkę przenosi do b \ poczem znow u orze dalej i prze­
nosi tyczki a2, a 3 i a 4 do punktów b2, b3 i ń4, wreszcie dooraw szy do
G, przenosi stąd tyczkę do G1 i pow raca do zoryw ania w zwykły
sposób grzbietu aG, po zwaleniu którego, przez ciągłe zaw racanie
w praw o, zorze pół składu TUCD, czyli 8 m etrow y pas roli.
Znalazłszy się z pługiem w D, zaw róci w lewo aż do tyczki b i rozpo­
cznie orać uprzednio
...
— “1
wytyczony
grzbiet
------!------I
bG1, tycząc rów nocze­
e*
śnie trzeci grzbiet cG2
w
podobny sposób,
ft>*
C*
e*
k
ja k to uczynił przy
c*
¡b1
poprzednim grzbiecie.
e7
a1
k
Orząc wkoło grzbietu
ic'
¡b7
bG1 przez zaw racanie
a'
e'
y
w praw o, zorze zno­
¡c*
1
|
a’
w u 8 m etrow ą prze­
i,
i
e
ic
\b
1
Irf
U
S
Ł
strzeń FHIJ, a zna­
N
J
K
^ - i
lazłszy się z pługiem
R y c . 47.
w J, zaw raca pługiem
w praw o aż do H i rozpocznie rozoryw ać pas HFCD aż do w y­
brania brózdy przy EB. Znalazłszy się w punkcie E, zaw róci w lewo
aż do następnego, mającego się orać trzeciego z rzędu grzbietu przy
cG2, gdzie w yjm ując pierw szą skibę, wytyczy w znany już sposób
czwarty grzbiet dG3. Zaorawszy przestrzeń LŁMN, zaw róci z N
do Ł, aby, rozpocząwszy orać przy ŁL, rozorać pas ŁL1J aż do
w ybrania przy K B 1 brózdy i t. d.
Łatw o zrozumieć, że tym sposobem m ożna orać pola mniejsze
i większe niż w podanym przykładzie i że sposób tyczenia grzbie­
tów będzie ten sam bez względu na to, czy składy będą mierzyły
16, 18, czy wreszcie 24 metrów.
Zasadą przy prow adzeniu orki tym sposobem jest, że pierwszy
grzbiet wyznacza się o 1/i zamierzonej szerokości składu od lewej
kraw ędzi pola, a następne grzbiety o całą szerokość składów , przez
co ostatni m usi wypaść znow u o 1li szerokości składu od prawej
kraw ędzi pola. Samą orkę w ykonuje się w ten sposób, że przy
pierwszym wyznaczonym grzbiecie orze się pas szeroki na pół składu
przez zorywanie, zaw raca się do wyznaczonego drugiego grzbietu,
P rc * sd z e n ie edw rc-tkl.
119
w k o ło ktore-go zoruje się zn o w u pas r ó w n y szerok ości p oł składu,
p oczem rozoruje się pas. p ozostały m ięd zy d w o m a zoranym i, a m ie­
rzący ró w n ież p o ło w ę szerok ości składu i L d . T ym sp o so b em c o ­
k o lw iek w ięce; niż p o ło w a ca łeg o p ola będzie w yoran ą przez zory­
w a n ie. a co k o lw ie k m niej n iż p o ło w a — przez rozoryw anie- W ob ec
tego sp o so b u p row ad zenia ork i w szerok ości p o la m u si się m ieścić
n ieparzysta liczba p ó ł sk ład ów , szerok ość zaś c a ł y c h sk ła d ó w b ęd zie
ró w n a , czy m a ło c o w ięk sza, lub m niejsza, niż d łu gość czterech za­
k rętó w n orm ain ych .
P o n iew a ż zasadą p row ad zen ia tej ork i j e s t że orze się na raz
n ie ca łe składy, a le p o łó w k i sk ład ów , w ię c w ciągu całej orki za­
kręt pośred n i ró w n a się zak rętow i n orm aln em u . t_ j. o k o ło 4 m etrom ,
o co. jak w y k a za liśm y w yżej, n ależy dbać zpw sze.
Chcąc dać drugą ork ę na tym sam ym Łanie, m ożn a ją p row a­
dzić jak pierw szą, a lb o ja k o istotn ą o d w rotkę. Ł j . w istn iejące brozdy
zwalać grzbiety, a na istn iejących grzbietach w yb ierać brozdy. P o ­
stępując p ierw szą drogą, d op row ad zi się p o kilku ork ach d o tego
co zresztą często n apotyka się w p r a k ty c e . że sk ład y przyjm ą kształt
w ypukły, bo grzbiety będą m u sia ły się w zn o sić, a b rózd y zagłębiać,
taki w ięc sp o só b m oże b yć ra c jo n a ln y m , i to n ie b ezw zględ n ie, przy
f b m m r a u n za g o n ó w . P ostęp u jąc drugą drogą. Ł j. w y k o n u ją c isto tn e
od w rotki. osiąga się tak bardzo pożądane w y r ó w n a n ie p o w i e r z ę r.ni
roli. albow iem grzbiety przypadają o d czasu d o czasu na m iejscach
brozd. a b rozd y n a m iejscach grzb ietów . T rzym ając się tej drogi,
osiąga się Ł zw . płask ą u praw ę, d o której dążyć p o w in ien roln ik
zawsze, a która n ie je s t bynajm niej ty lk o w y p ły w e m orki płaskiej : •.
Od w rotk ę przy tym sp o so b ie rob i się przez zw a le n ie p ierw szego
w yoru d o d a w n ej p ierw szej -o d lew e j k raw ędzi p o la • brozdy ryc.
47. i. Ł j. przy E B . p oczem . przez ciągłe zaw racan ie p łu giem w p raw o
zoruje się pas D C F H . k tóry b y ł p rzedtem razoryw an y. Z nalazłszy
się w p u n k cie / / . zaw raca się w p ra w o d o D i przy lin ii D C roz­
p oczyn a się rozo ryw an ie pasa D C T l . k tóry przedtem b y ł zory­
w a n y . aż d o w yb ran ia b rózd y w G a. L j. w m iejscu d aw n ego p ierw ­
szego grzbietu. Z punktu a zaw raca się w le w o d o d aw n ej drugiej
brozdy przy K W i tu zoru je się pas U L Ł . a p o ukoń czen iu tego
zaw raca się d o punktu J i rozoruje pas J IF H aż d o utrzym ania
drugiej b ro zd y w linii G~-b i Ł d.
K orzysci z takiego porządku n r o w a iz e n ia od w rotk i leżą jak na
d ło n i: ro la przyjm uje ła tw o po zb ro n o w a n in p o w ierzch n ię płaską,
a n o w e g o tyczen ia n ie potrzeba. b*o k ierow n icam i d la oracza są
d a w n e brózdv.
: Porcwnaj n « 2 o q v r łó f p&skięj, csięp ?*>.
120
W yznaczanie szerokości składów.
Przy takiem oraniu i takiej istotnej odw rótce liczba półskładów na łanie będzie taką sam ą jak przy pierw szej orce, ale liczba
całych składów będzie o jeden w iększą niż przy pierwszej. Przy
pierwszej (patrz ryc. 47.) były trzy całe składy w środku pola, a po
obydw u bokach po trzy ćw ierci składu, przy odw rótce otrzym am y
cztery całe składy w pośrodku, a po bokach zostaną tylko ćw iartki
składów.
Trzym anie się takiego porządku orek przez szereg lat upraszcza
bardzo pracę, bo nie wym aga nowego tyczenia, nie jest jednak do
zalecenia tam , gdzie m am y do czynienia z gruntam i bardzo zwię­
złymi. Dla tych gruntów w skazane jest prow adzenie co jakiś czas
haków ek, t. j. orek poprzecznych, które niesłychanie przyczyniają się
do należytego pokruszenia ziemi. Zastąpienie w podobnych rolach
haków ki sprężynów ką, czy jakąkolw iek ciężką broną, nigdy nie da
tego efektu, co haków ka. Jest to oszukiw anie samego siebie, rola
oszukać się nie d a ! 1). Dla haków ki rozstrzygającym jest kształt pola:
na roli zbyt wązkiej haków ka naraża na dużą stratę czasu przez
częste zawroty, w takich razach pow ierzam y kruszenie sprężynów kom, czy kultyw atorom , z góry jednak trzeba rezygnować z należy­
tego wymieszania w arstw przez te narzędzia.
Jak w idać z opisanego sposobu orania składów szerokich, przy
układaniu schem atu orki należy naprzód znaleźć stosunek szerokości
składów do szerokości całego pola. W podanym przykładzie związek
taki istniał, bo był z góry dobrany, w praktyce związek taki rzadko
znajdzie się gotowym. Gdyby n. p. w powyżej wziętym przykładzie
szerokość pola nie w ynosiła 72 m, ale n. p. 75 2 m, to, chcąc orać
w składy 16 m etrow e, należałoby albo jeden skład zrobić o 3'2 m
szerszy, albo rozłożyć, resztujące z rachunku, 3 2 m na ilość przypa­
dających składów , czyli odpow iednio je poszerzyć; albo wreszcie zo­
staw ić na jednym z brzegów pola pas na 3 2 m szeroki i zorać go
oddzielnie. Dla uniknięcia tego najrozsądniej jest przed rozpoczęciem
układania schem atu orki znaleźć i ustalić związek m iędzy szerokością
pola a zam ierzoną szerokością składów . Że po w yrachow aniu tego
związku zam ierzona szerokość składów ulegnie pewnej poprawce,
łatw o przewidzieć, osiąga się jednak tę korzyść, że nie trzeba nic
sztukować, a w ykonaniu orki w edług podanego schem atu nie stanie
nic na przeszkodzie. Dla w yszukania stosunku między szerokością
łanu a składów przy wyżej podanym sposobie orki wychodzi się
z zasady, że łan m usi mieścić nieparzystą liczhę półskładów . Jeżeli
więc n. p. łan m a 100 m szerokości, a składy chcemy mieć 20 m e­
trow e, to w ypadłoby na całem polu 5 składów , a 10 półskładów.
*) Porównaj, co w tej k w estyi pow iedziano na str. 99.
W yznaczanie szerokości składów .
121
Ta parzysta liczba półskładów nie nadaje się do powyżej podanego
schem atu orki, należy więc ją zm ienić na najbliższą nieparzystą,
a więc na 9 lub 11. Przy przyjęciu za podstaw ę rachunku liczby 11,
szerokość składów m usiałaby wynosić 1818 m, przy przyjęciu 9 pół­
składów szerokość całych składów m usi w ynosić 22'22 m. Składy
więc będą węższe, albo szersze niż zam ierzaliśmy, ale będą rów no
szerokie na całem polu, a to jest rzeczą bardzo ważną, zresztą po­
rządek orki będzie taki sam. Różnica w szerokości zamierzonej
a wyszukanej rachunkiem będzie tern mniejszą, im pole jest szer­
szeni, bo n. p. przyjm ując szerokość pola 200 m zam iast 100 m, sze­
rokość składów przy ich liczbie 21 będzie wynosić 19 04 m, przy liczbie
19 półskładów — 2104 m, a w ięc będą jeszcze więcej zbliżać się
do zamierzonej szerokości. Z ułam kam i m etrów , jakie w ypadną
z obrachunku, m ożna i należy poradzić sobie w ten sposób, że
opuszcza się je przy tyczeniu składów tak długo, aż sum a opuszczeń
nie wzrośnie do 0 25 m, lub naw et 0 5 m ; wówczas dopiero dodaje
się je do szerokości przypadającego z kolei składu, co zabierze
mniej czasu, niż m ierzanie drobnych ułam ków , a powiększenie sze­
rokości składu o ćw ierć, czy pół m etra będzie niem al niewidocznem
uchybieniem. W każdym razie będzie to lepszem, niż opuszczanie
ich aż do ostatniego składu i dodaw anie do jego szerokości 2, 4 albo
i więcej m etrów , co już stanowczo będzie znacznem i widocznem
powiększeniem składu.
Z powyższego w yw odu okazuje się, że dla orki pierw szym spo­
sobem s z e r o k o ś ć p ó ł s k ł a d ó w r ó w n a s i ę i l o r a z o w i z s z e ­
rokości pola przez liczbę z am ierzo n y ch p ó ł s k ł a d ó w ,
z m n i e j s z o n ą , l u b p o w i ę k s z o n ą o j e d n o ś ć . Zmniejszając
dzielnik o jednostkę, pow iększa się szerokość — zwiększając o je ­
dnostkę, zm niejsza się szerokość składów w porów naniu do zam ie­
rzonej szerokości.
Można orać szerokie składy jeszcze innym sposobem. Przy po­
przednim przykładzie szerokość składów skrajnych rów nała się tylko
3/4 szerokości składu, co może być niedogodnem , a co da się ominąć,
prow adząc orkę w następujący sposób:
Jest do w yorania łan o szerokości 80 m (ryc. 48.), który m a być
orany w składy 20 m etrow e. W tym celu pierw szy grzbiet aG tyczy
się na 3/8 szerokości składu, czyli ja k w tym w ypadku o 7 5 m od
lewej kraw ędzi pola. Po wytyczeniu i orka i dalsze tyczenie jest
takie same, ja k przy pierw szym przykładzie, tylko drugi grzbiet w y­
tycza się od pierwszego na odległość 1V8 szerokości składu, a więc
w tym w ypadku o 22 5 m. Po zoraniu pasa 15 m etrow ej szerokości
UTAC zaw raca się w lewo do drugiego wytyczonego grzbietu bG1,
gdzie przez zaw racanie w lewo zoruje się 10 m etrow y pas FEHJ,
122
Oranie sładów szerokich.
a stąd po zaw róceniu w praw o do F rozoruję się 10 m etrow y pas
FEAC, aż do w ybrania pierw szej brózdy przy DB, poczem za­
w raca się w lewo aż do drugiego grzbietu cG2, oddalonego od d ru ­
giego o 20 m etrów . 0 T
c
a
e r, h b;—/— —/.—b__u----(v u statni, czw arty grzbiet
w ypadnie znow u o
22 5 m od trzeciego,
a o 7 5 m od prawej
kraw ędzi pola.
d’
O dw rótka przy takiem prow adzeniu or­
ki będzie zupełnie po­
dobną ja k w poprze­
dnim przykładzie, t. j.
na grzbietach będą
t
O* N
w ybierane brózdy, a
w
pierw otne brózdy
R y c . 48.
zw ali się grzbiety.
I przy tym sposobie orki nie uzyskuje się przy odw rótce skła­
dów rów nych, bow iem składy skrajne będą m iały po 3/s szerokości
składu, a skład drugi i trzeci po P/s szerokości składu. Natomiast
przy pierwszej orce wszystkie składy posiadają pełną szerokość skła­
dów. Tutaj ilość półskładów w inna być parzystą. Można orać szerokie
składy jeszcze innym
sposobem.
Pierw szy grzbiet
przy aG (ryc. 49.) ty­
czy się przy połowie
zam ierzonej szeroko­
ści składów , przyczem obydw a końce
grzbietu, t. j. a i G, są
oddalone od brzegów
pola UY i T W o
V* szerokości składu.
Innem i słowy, przed
rozpoczęciem tycze­
R yc. 49.
nia i orki zaznacza
się wkoło pola w kierunku linii QS i P R uw roty, oddalone od
kraw ędzi pola o V4 szerokości składu. Przypuśćm y, że łan m a 80 ni
szerokości i że chcemy orać 20 m etrow e składy, w ówczas uw roty
wyznaczymy o 5 m od kraw ędzi UY i TW . Po w ytyczeniu zwy­
kłym sposobem pierwszego grzbietu aG i w yoraniu go zorujemy
Oranie w lew o.
gnbi;
49.il;oloi
!eioti-
,¡(¡5
jj
¡,
aj,
123
przez zaw racanie w praw o 10 m etrow y pas QPCA, a podczas w y­
ciągania pierw szej skiby przy aG w znany już sposób tyczymy
grzbiet drugi bG‘ o szerokość całego składu, a więc w tym przy­
kładzie o 20 m etrów . Po zoraniu pasa QPCA zaw racam y w lewo
do bG‘ i przez zoryw anie w yorujem y 10 m etrow y pas EDFH,
następnie rozorujem y 10 m etrow y pas EDAC aż do w ybrania
brózdy przy B B ‘ i t. d., ja k w poprzednich przykładach. Wogóle po­
za wytyczaniem grzbietów sposoby prow adzenia orki we wszystkich
przykładach są zupełnie podobne. Poniew aż w danym przykładzie
ostatni grzbiet przypadnie o 10 m etrów od praw ej kraw ędzi pola,
t. j. o połow ę szerokości składu, więc po ukończeniu orki pozostanie
do w yorania pełny u w rot 5 m etrow y dokoła pola. Orzemy go okrę­
żnie przez zoryw anie, t. j. rozpoczniem y przy 5 w kierunku linii
SQ. Gdy pług znajdzie się w Q, należy wyciągnąć skibę w kierunku
QV, a przy P w kierunku P T (to samo uczynimy przy R i S, w y­
ciągając skiby w kierunku R W i SYJ, aby uzyskać kierow nice dla
naw racania pługiem. Przytem , przybliżając się do tych linii, należy
zakroić skibę płytszą (t. z. pług bezkoleśny przycisnąć na czepigach,
a nakoleśny podjąć za czepigi), aby uniknąć większego oporu na za­
kręcie i zbytniego w ystaw ania skiby, która, przy orkach głębszych,
nie pomieściłaby się w w yorze w tych półobrotach pługa.
O dwrótkę przy takiej orce w ykonuje się tak: Granicę uw rotów
na liniach PR i QS należy odświeżyć, a sam ą orkę prow adzi
się w ten sposób, aby do daw nych brózd zwalić grzbiety, a na da­
wnych grzbietach w ybrać brózdy. Rozpoczyna się odw rótkę od zw alenia pierwszego grzbietu w pierw szą daw ną brózdę i po zoraniu
pasa CADE przystępuje się do rozorania pasa CAPQ i t. d.
Po w yoraniu całej przestrzeni QPRS prow adzi się orkę pozostałego
uw rotu okrężnie przez rozoryw anie, a więc poczynając przy Y w kie­
runku lini Y W i zaw racając ciągle w lewo. N aturalnie, że przekątnie
YS, WR, TP i UQ należy odświeżyć, gdy pług znajdzie się w punktach Y, W, T i U.
Dla w yszukania szerokości składów w stosunku do szerokości
całego pola służy ta sam a form uła z tą zm ianą, że pole m usi być
podzielone na parzystą liczbę półskładów.
Bywają okolice, gdzie oracze um ieją orać jedynie zaw racając
*k’ sobie“, t. j. w lewo, i gdzie sprzężaj do takiego zaw racania jest
przyzwyczajony, w takich razach oranie składów szerokich odbyw a
się przez ciągłe zaw racanie w lewo. Da się to uskutecznić w nastę­
pujący sposób: Przypuśćm y, że łan, m ający być w yorany cały przez
zaw racanie tylko w lewo, posiada 60 m szerokości, a szerokość jego
składów m a wynosić 20 m. Dla łatwiejszego zrozum ienia porządku
orki przypuśćm y, że cały łan m a na sobie wyznaczone pasy co 5
124
Oranie w lew o.
m etrów (ryc. 50.). Przy tyczeniu postępuje się jak zwykle. Pierw szy
w yor należy zrobić przy aG, t. j. linii oddalonej od lewej kraw ędzi
pola o 3/4 szerokości składu, czyli, ja k w tym w ypadku, o 15 m. W yorując ten w yor, przenosi się tyczki o V* szerokości składu, czyli
o 5 m na linię bG‘. Dociągnąwszy pierw szą skibę do G, zaw raca się
w lewo aż do lewej kraw ędzi roli i tu przy linii TL wyciąga się
drugą skibę, poczem między tym i dw om a w yoram i, przez ciągłe za­
w racanie w lewo, rozoruje się pasy po */4 szerokości składu, czyli,
jak w tym w ypadku, 5 m etrow e pasy aGBB' i C l ID . Następnie
od D idzie pług do b i przy linii bG' w yoruje skibę, a w yciągnąw ­
szy ją do G‘, zaw raca do
C i ciągnie skibę przy
f iCW
C fi |C r,‘ e
CD, poczem między tymi
dw om a w yoram i orze
dw a pasy 5 m etrow e przez
rozoryw anie aż do wy­
!i'
brania brózdy pierwszej
przy
BBC Z tej brózdy
li!
i!
i!!
zaw raca znow u na lewo
aż do cG“, wytyczonego
i-!6*
V
ii
w czasie orania pierwszej
L
i!c’
skiby
przy bG', znowu
¡1
i!
0 3/4 szerokości składu
i!c’
1tu, w yciągnąwszy pierw ­
ii
m' iU1
szą skibę aż do G", za­
M
tb
U
w raca na lew o do pun­
ktu G' i zw ala skibę przy
R yc. 50.
G‘b, poczem między tymi
dw om a w yoram i rozoruje 5 m etrow e pasy cG"B“B- i G‘bFE.
Znalazłszy się przy F, zaw raca na lew o do d i tu przy linii dG2
wyciąga pierw szą skibę aż do G*, poczem zaw raca w lewo do E,
ciągnie tu pierw szą skibę i między tym i dw om a w yoram i rozoruje
dw a 5 m etrow e pasy aż do w ybrania drugiej pełnej brózdy przy
B “B 2 i t. d.
Przy takim sposobie orania liczba półskładów m usi być parzy­
stą. Brózdy są oddalone od siebie o całą szerokość składu w środku
pola, dwie skrajne brózdy będą odległe od lewej i praw ej kraw ędzi
pola tylko o szerokość półskładu. Prócz brózd pełnych w każdym
składzie będzie po jednej półbróździe przy praw ej stronie aG, cG",
eG“' ; w każdym składzie naczelnych w yorów je st po dw a (po le­
wej stronie aG i bG', cG" i dG 2) w odstępach niejednostajnych,
idących na przem ian raz o 3/4, drugi raz o V4 szerokości składu. Za­
krętów na m iejscu niem a wcale, najkrótszy w ynosi 1/4, a najdłuższy
Oranie składów średnio szerokich.
125
3/t szerokości składu, prócz tego przy rozpoczęciu każdego nowego
składu jest zawsze jeden zakręt na 5/4 szerokości składu. Składy więc
szerokie przy orce, prow adzonej przez ciągłe zaw racanie „ k so b ie“,
m ają duże niepraw idłow ości, ale nie m ożna w yorać ich porządnie
inaczej.
I odw rótkę na takiej orce m ożna prow adzić przez zaw racanie
ciągle w lewo. W tym celu pierw szy w yor robi się przy pierwszej
brózdzie B 1B , zw alając w nią pierw szą skibę, poczem zaw raca się
w lewo do linii TU dla wyciągnięcia tutaj pierwszego w yoru
i między tym i dw om a w yoram i rozoruje się pas B 1BTU aż do
w ybrania pełnej brózdy przy DC. Po w yoraniu tego 10 m etrowego
(w tym przykładzie) pasa linię B 1B należy uw ażać jako kraw ędź
pola i dalszą orkę tyczyć i prow adzić ja k pierw szą orkę, czyli w y­
tyczyć naprzód naczelny w yor przy FE, drugi naczelny w yor przy­
padnie w drugiej daw nej brózdzie przy B-B “ i t. d. Tym sposobem
skiby skrajnych ćw ierćskladów będą zw alone w tę sam ą stronę, co i przy
pierwszej orce, brózdy przypadną na daw nych grzbietach, a grzbiety
na daw nych brózdach, ale obydw ie skrajne brózdy przypadną o 1/ł
szerokości składu od brzegów pola. Dalej przy zaczęciu każdego
składu trzeba będzie tyczyć pierw szy naczelny w yor, bez czego
obchodzimy się przy odw rótkach w poprzednich przykładach.
W reszcie będą tu i zakręty w miejscu, przy w ybieraniu brózd
w daw nych skrajnych półskładach. W szystkie te nieregularności
płyną z nienorm alności prow adzenia orki jedynie przez rozoryw anie.
58. S p o s o b y o r a n i a s k ł a d ó w ś r e d n i o s z e r o k i c h .
W yszukanie szerokości składów średnio szerokich w stosunku do
szerokości całego pola jest bardzo prostem , a i prow adzenie orki jest
prostsze niż przy składach szerokich. Po oznaczeniu szerokości skła­
dów przystępuje się do orki, którą prow adzi się p r z e z z o r y w a n i e czy r o z o r y w a n i e c a ł y c h s k ł a d ó w n a r a z , przez co
uzyskuje się zakręt pośredni rów ny, lub zbliżony do norm alnego.
Chcąc orać przez zoryw anie, tyczy się pierw szy grzbiet HG
(ryc. 51.) w połow ie szerokości danego składu, a odw alając pierw szą
skibę tego grzbietu, tyczy się linię grzbietu drugiego o całą szerokość
składu. Następnie zoruje się cały skład pierw szy i, zaw róciwszy
w lewo, orze się przez zoryw anie cały skład drugi, poczynając orkę
przy /P G 1 i t. d.
O dw rótkę prow adzi się w ten sposób, że pierw szą skibę zw ala
się do brózdy DB, tw orząc tu pierw szy grzbiet, a rozorując między
linią DB i AC szerokość całego składu, w yjm uje się na daw nym
pierw szym grzbiecie now ą brózdę przy HG i t. d.
Chcąc obydw ie, czy wogóle wszystkie orki prow adzić przez
zaw racanie tylko w lewo (rozorywanie), prow adzi się pierw szą orkę
126
Oranie składów w ązkich.
porządkiem odw rótki w poprzednim przykładzie, to znaczy każdy
skład rozoruje się dla siebie, a odw rótkę w takim razie prow adzi
się w ten sposób, że pierw szy w yor robi
się przy HU}1 (ryc. 51.) i rozoruje się dw a
B G' B‘
półskłady, czyli pas H xGlGH aż do w y­
brania brózdy w BD. Dalszą orkę prow adzi
i
się podobnie przez rozoryw anie pasów ró ­
a*
wnych pełnej szerokości składu. Przy takiem
k
prow adzeniu orki liczba półskładów musi
¡i»1
a’
być nieparzystą, a po obydw u brzegach
pola pozostaną pasy rów ne szerokości pół­
składów . które albo się oddzielnie rozoruje,
a’
albo przez przydzielenie do uw rotów roz­
b
oruje się je okrężnie.
a'
k
59.
Sposoby orania składów
w
ą
z
k
i
c
h
i
z
agonów.
a
it>
k
Zasadą i tu być pow inno dążenie do
c H L) H' ly
uzyskania zakrętu pośredniego rów nego, lub
R v a 51.
zbliżonego do zakrętu norm alnego. Ponieważ
szerokość składów w ązkich może wynosić 4, a naw et m niej niż 4
metry-, nie można więc orać ich jak składy średnio-szerokie, bo orząc
na raz pas szerokości 4 m etrow ej, otrzym alibyśm y zakręt pośredni
2 m, co byłoby połączone i z większą stratą czasu i za dużem znu­
żeniem sprzężaju, a i oracza. Trzeba więc
użyć tu jeszcze innego sposobu prow adze­
nia orki.
W przypuszczeniu, że składy m ają być
na 4 m szerokie, orzem y po dw a składy na
raz. Pierw szy grzbiet tyczy się na połowie
szerokości pierwszego składu od lewej kra­
wędzi pola. czyli przy AG (ryc. 524, i ro­
biąc pierw szy w yor po lewej stronie linii
AG, w iadom ym sposobem tyczy się grzbiet
drugi przy D G \ odległy od pierwszego na
całą szerokość składu. Dociągnąwszy pier­
wszą skibę do G, zaw raca się pługiem w pra­
wo aż do G1 i z praw ej strony linii GXD
robi się drugi w yor, tycząc równocześnie
trzeci grzbiet o odległość 4 m, a więc na
szerokość całego składu. Dociągnąwszy skibę
do D, zaw raca się na miejscu i przy linii DG1 kończy się grzbiet
drugi, a przy G1 zaw raca się w lewo do G, gdzie po praw ej stronie
linii GA kończy się grzbiet pierwszy, poczem, zaw róciw szy w praw o
Oranie trzech składów łącznie.
127
przy .A. zoruje się półskładu AGTU z półskładem G1DEB'\ a zna­
lazłszy się z pługiem przy E. zaw raca się w praw o do D i rozoruje
półskładu DG^BC z półskładem GACB aż do w ybrania brózdy
w BC. Zupełnie podobnie prow adzi się orkę następnych dw óch
składów na raz. a więc 3-go z 4-tym . 5-go z 6-tym i t. d.
Przy tym sposobie prow adzenia orki każdy oracz prow adzi
orkę na dw óch sk ład ac h : zakręt najdłuższy rów na się szerokości
dw óch składów (w danym przykładzie 8 m ), najkrótsze jest na miej­
scu. a więc pośredni rów na się norm alnem u i l m i . W razie orania
kilku, czy kilkunastu pługami, trzeba każdem u oraczow i wyznaczyć
pew ną ilość parzystą składów.
Przy odw rótce. chcąc utrzym ać płaskość składów , zw ala się
pierw szą skibę z lewej strony linii CB do brózdy CB i zaw ró­
ciwszy w miejscu, tw orzy się pierw szy grzbiet, a następnie przez
ciągłe zaw racanie w praw o zoruje się praw ą połów kę składu pierw ­
szego z lewą połów ką składu drugiego, poczem zawróciwszy w lewo
z D do E. zw ala się pierwszy w yor do daw nej drugiej brózdy E B 1.
zaw raca się w lewo do T i jadąc wzdłuż T l \ robi się drugi wyor.
poczem zaw racając ciągle w lewo.
rozoruje się praw ą połów kę drugiego
B‘ W
iskładu z lewą połów ką pierwszego.
Podobnie prow adzi się orkę dalszych
¡:
składów . A więc i przy odw rótce
zakręt pośredni rów ny jest norm al­
nem u. ale podczas gdy przy pierwszej
i
orce ilość składów była parzystą, tu.
'ii
przy odw rótce na obydw u brzegach
pola zostanie tylko po półskładu.
a między temi połów kam i składów
S
%
pozostanie pośrodku łanu nieparzysta
K
3
K
liczba składów. Ta okoliczność w y­
stępuje przy wszystkich sposobach
orania składów w ażkich i zagonów.
Jeżeli składy m ają być jeszcze
węższe, lub gdy zaprzęg jest dłuższy
SiD
tczterokonny). a stąd naw racanie na
krótkiej przestrzeni bardzo niedogo­
R tc. 53.
dne. m ożna prow adzić orkę. orząc trzy
składy łącznie i ryc. 53.1. W tym w ypadku przed rozpoczęciem orki na­
leż}’ wytyczyć trzy grzbiety trzech przyległych składów , a więc linie
AG. DG1 i FG-. Grzbiet pierw szy będzie leżał o połow ę szerokości
składu i przypuśćm y szerokość składu rów ną 2 m i o d lewej kraw ędzi
pola. wszystkie dalsze o całą szerokość składu. Po lewej stronie AG
—
128
Odwrótka trzech składów łącznie.
wyciąga się pierw szy wyor, stanow iący połów kę pierwszego grzbietu,
zaw raca się w praw o do G1, gdzie po praw ej stronie linii G1D robi
się wyor, jako połów kę grzbietu drugiego, poczem z D, zaw róciw szy
w lewo do F, po lewej stronie linii FG2 wyciąga się połów kę
grzbietu trzeciego, przy G2 zaw raca się w m iejscu na praw o i po
praw ej stronie linii G2F kończy się grzbiet trzeci. Z F zaw raca się
w lewo do D i po lewej stronie linii DG1 zw ala się drugą połów kę
grzbietu drugiego, a przy G1 zaw raca się w lew o do G dla dokoń­
czenia grzbietu pierwszego. Tu przy A zaw raca się w praw o i przez
ciągłe zaw racanie w praw o zoruje się, podobnie ja k w poprzednim
przykładzie, lew ą połów kę pierwszego składu z praw ą połów ką
drugiego. Znalazłszy się z pługiem przy E, zaw raca się w lewo
do F i rozoruje lew ą połów kę składu trzeciego z p raw ą połów ką
pierwszego, a znalazłszy się przy C, zaw raca się w lew o do D i zo­
ruje lew ą połów kę składu drugiego z praw ą
połów ką składu trzeciego. Podobnie pro­
w adzi się orkę następnych trzech składów :
4., 5. i 6. i t. d.
Przy większej liczhie pługów każdemu
oraczowi wyznacza się pew ną ilość składów,
leżących obok siebie trójkam i.
O dw rótkę w takim razie prow adzi się
w następujący sposób (ryc. 54.):
Pierw szy w yor robi się przy dawnej
drugiej bróździe, czyli po lewej stronie linii
EG1, gdzie m am y utw orzyć now y grzbiet;
po dociągnieniu skiby do G1 zaw raca się
w lewo do T i tu przy linii TU wyjmuje
R
y
c. 5
4
.
się drugi w yor i między tym i dw om a wyoram i rozoruje się praw ą połów kę drugiego
składu z lew ą połów ką pierwszego. Dociągnąwszy do A, zaw raca się
w lewo do C, gdzie do daw nej pierw szej brózdy zw ala się połów kę
nowego pierwszego grzbietu, a dojechaw szy do G, zaw raca się do G1
i po praw ej stronie daw nej drugiej brózdy kończy się now y drugi
grzbiet, poczem, zaw racając naokoło tych dw óch w yorów ciągle
w praw o, zoruje się IJ1 z L 3. Dojechawszy do F, zaw raca w lewo
do H i do daw nej trzeciej brózdy zw ala się pierw szą skibę nowego
trzeciego grzbietu, a dociągnąwszy do G2, zaw raca się w lewo aż
do G i tu kończy się nowy grzbiet pierwszy, poczem między tymi
dw om a w yoram i rozoruje się P 3 z L2. Podobnie prow adzi się orkę
dalszych trzech przyległych składów .
Sposoby orek, podanych wyżej dla w ązkich składów , m ogą być
zastosow ane do bardzo szerokich zagonów. Można rów nież orać
Łączne oranie zagonów.
sit
en
fi.
129
w ązkie składy a i zagony w następujący sposób: Orze się skład, czy
zagon pierw szy z trzecim ; drugi z czw artym i t. d., albo pierwszy
z czwartym, drugi z piątym, trzeci z szóstym i t. d., to jest, albo
omija się jeden, albo dw a składy między wziętymi do łącznego ora­
nia. Jeżeli będzie opuszczany jeden skład, czy zagon między oranym i,
to porządek orki będzie następujący:
Zoruje się lewą połów kę pierwszego składu (L1) z praw ą po­
łów ką trzeciego (P 3) , a rozoruje lew ą połów kę trzeciego (L3) z praw ą
połów ką pierwszego (P 1); a d a le j: zoruje się lewą połów kę drugiego
składu (L2) z praw ą połów ką czwartego (P 4), a rozoruje lew ą po­
łów kę czwartego (L4) z praw ą połów ką drugiego (P2).
Podobnie prow adzi się orkę w w ypadku om ijania dw óch skła­
dów, czy zagonów między dw om a oranym i, a m ianow icie:
Zoruje się lew ą połów kę pierwszego (L1) z praw ą połów ką
czwartego (P4), a rozoruje lewą połów kę czwartego (L4) z praw ą po­
łów ką pierwszego (P1) ;
następnie: zoruje się lew ą połówkę drugiego (L2) z praw ą po­
łów ką piątego (P 5), a rozoruje lewą połów kę piątego (L5) z praw ą
połów ką drugiego (P 2);
w reszcie: zoruje się lewą połów kę szóstego (L6) z praw ą po­
łów ką trzeciego (P3), a rozoruje lew ą połów kę trzeciego (L3) z praw ą
połów ką szóstego (P 6).
Takim porządkiem orki można orać łącznie sześć w ązkich skła­
dów, czy zagonów.
Przy tych sposobach orki liczba składów , czy zagonów na łanie
m usi być parzystą, a grzbiety w liczbie czterech, czy sześciu winny
być w yorane znanym już sposobem przed w łaściw ą orką, jednym
ciągiem. Jeżeli opuszcza się jeden skład, czy zagon między dw om a
oranymi, to liczba składów , a naturalnie i zagonów, w inna dzielić
się przez 4 bez reszty. Jeżeli om ija się po dwa składy między dw o­
m a oranym i, to sum a ich na całym łanie w inna być podzielna
przez 6 bez reszty.
Odwrótki przy tych sposobach orki (nięzbędne dla utrzym ania
płaskości składów) prow adzi się w następującym p o rz ą d u :
a) Przy om ijaniu jednego składu między dw om a oranym i łącznie:
rozoruje się praw ą połówkę daw nego trzeciego składu (P 3)
z lew ą dawnego pierwszego (L1), a zoruje praw ą połów kę dawnego
pierwszego (P 1) z lewą dawnego trzeciego (L3);
następnie: rozoruje się praw ą połów kę dawnego czwartego (P 4)
z lew ą daw nego drugiego (L2), a zoruje praw ą połów kę dawnego
drugiego (P 2) z lewą dawnego czwartego (L4) i t. d.
b) Przy om ijaniu dw óch cał}rch składów , czy zagonów między
dw om a o ra n y m i:
Sikorski, Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
9
130
Zmiany w kierunku orek.
rozoruje się połówkę praw ą dawnego czwartego (P 4) z lew ą
dawnego pierwszego (L1), a zoruje praw ą połów kę dawnego pierw ­
szego (P1) z lewą dawnego czwartego (L4);
następnie: rozoruje się praw ą połów kę dawnego piątego (P 5)
z lew ą dawnego drugiego (L2), a zoruje praw ą połów kę dawnego
drugiego (P2) z lew ą dawnego piątego (L '°);
wreszcie: rozoruje się praw ą połów kę daw nego szóstego (P 6)
z lew ą dawnego trzeciego (L'6), a zoruje praw ą połów kę dawnego
trzeciego (P 3) z lew ą dawnego szóstego (L6).
W podobny sposób prow adzi się orkę następnych sześciu skła­
dów, czy zagonów.
Przy upraw ie pam iętać należy, aby odsypka daną była pierw o­
tnym porządkiem , to znaczy, aby grzbiety przypadły na dawnych
grzbietach, brózdy w daw nych brózdach. Szczególniej odnosi się to
do wązkich składów i zagonów. W przeciw nym razie grzbiety wy­
padną tam, gdzie ziem ia dobra jest płytka, bo były’ tam przedtem
brózdy, a brózdy, przypadając na daw nych grzbietach, będą wybie­
rane w najgrubszej w arstw ie w yrobionej roli.
W ykonując w całej upraw ie dw ie orki, należy’ pierw szą dać
jako odw rótkę, a drugą, odsypkę, w pierw otnym porządku; przy trzech
orkach w upraw ie należy’ albo pierw szą i odsypkę dać w pierw o­
tnym porządku, a drugą jako odw rótkę, albo dw ie pierw sze jako
odw rótki, a trzecią, odsyrpkę, w pierw otnym kierunku.
Przy większej liczbie orek, a choćby tyrlko przy trzech (nawet
dwóch), dobrze jest, zwłaszcza na gruntach ciężkich i na gruntach
w małej kulturze, stosować haków kę, jako orkę przypadającą przed
odsypką. Przy’ szerokich składach, a naw et i średnio szerokich i niebardzo wązkich, byle płasko form ow anych i na łanach dostatecznie sze­
rokich, hakówce nic nie stoi na przeszkodzie, a prow adzi się ją jednym
ze sposobów przedstaw ionych wyżej. Przy’ składach bardzo wązkich
dobrze jest przed rozpoczęciem właściw ej orki zw alić po jakie dwie
skiby w brózdy, aby pług, przechodząc przez brózdy, nie wyskakiwał.
Podw oi to koszt orki i wym aga pewnej straty czasu, tern większej,
im składy węższe, a brózdy liczniejsze. W takich w ypadkach, na
gruntach w lepszej kulturze można się ograniczyć do roboty kultyw atorów , lub sprężynówek. Na wązkich zagonach, należycie wysklepionych, i sprężynów ka dobrej roboty nie da, a o haków ce ani my­
śleć nie można.
60.
W dotychczas rozbieranych przykładach orane łany był
zawsze rów noległobokam i prostokątnym i, a choć w ypadki takie mogą
być w przeważnej ilości w ypadków , trzeba się liczyć i z tym i w y­
jątkam i łanów , które nie są prostokątnym i.
Oranie klinów .
131
Tak n. p. często spotkać można pole o bokach rozchodzących
się (ryc. 55.). Po zoraniu w składy przestrzeni ABCE pozostanie niew yorany klin CED. Klin ten
można zmniejszyć, jak to w ska­
zują na rysunku linie kreskow a­
ne, przez odpow iednie rozsze­
rzenie składów, ale klin pozo­
stanie klinem, choć mniejszym.
Moglibyśmy na łanie tej form y
prow adzić orkę w ten sposób,
że klin pow stanie nie przy brze­
R y c . 55.
gu pola, ale w środku (ryc. 56.).
I tutaj przez zwiększenie szerokości składów m ożna pozostający klin
zmniejszyć, ale usunąć go nie zdołamy.
Możemy się spotkać w praktyce z taką figurą pola, że po w yoraniu głównej przestrzeni pozostanie niezoranych kilka klinów.
Oranie trójkątów jest zawsze nie­
co żm udniejszem, a przy kró­
tkich zakrętach może spow odo­
w ać dużą stratę czasu. Niedo­
godności pew nych nie da się
całkiem ominąć, ale m ożna je
odpow iednio zmniejszyć.
61.
nia klin długi i wązki. to można
go orać przez zoryw anie i rozoryw anie, ale zawsze trzeba orkę rozpocząć od w yorania grzbietu
wT kierunku linii BD (ryc. 57.), łączącej środek podstaw y trójkąta
z jego wierzchołkiem . Zrobiwszy wyor, a le­
piej jeszcze grzbiet w7 kierunku linii BD ,
m ożna następnie zw7alać skiby ku niemu,
ale tak, aby pierwrszą zacząć i skończy ć
wT pobliżu punktu D, a więc zacząć przy’ a,
a skończyć przyTm , potem zawTrócić na m iej­
scu w’ praw7o i odw7alić skibę od m do h,
poczem przez ciągłe zaw racanie w praw o
orać następne skiby bn, ni, co, ok i t. d.
Wszystkie te skibyr będą rów noległe do bo­
ków’ AB i BC, a prócz tego w’szy’stkie
m uszą być rów no szerokie i zwralone ku środ­
R y c . 57.
kow em u w yorow i, czy grzbietowi BD, przy
którym będą się schodzić. Skiby te z początku będą bardzo krótkie,
będą się jednak w ydłużać ciągle w m iarę zbliżania się do boków’ AB
132
Oranie klinów .
i BC. Przy oraniu pierw szych najkrótszych skib, jak am i mh, zachodzi
w ielka trudność w dochow aniu ich równoległości do AB i BC, bo te
są bardzo odległe. Porządna robota zależeć będzie od zachow ania równej
szerokości przy w yjm ow aniu Da, ab, bc i t. d., co łatw o dochować,
bo to jest szerokość skiby, oraz od zachow ania rów nej odległości
między Dm, mn, no i t. d., przy którychto punktach trzeba naw ra­
cać pługiem. Odległości te w każdym klinie są m iędzy sobą równe,
a określić je można przez iloraz, wynikły z podzielenia podwójnej
szerokości skiby pomnożonej przez długość linii środkow ej, a podzie­
lonej przez podstaw ę trójkąta. Czyli w powyższym przykładzie:
n = m n = no — op = p r == rs = stf — vtBd = 2--------------aD X BD
Dm
Oznaczywszy tę wielkość, odm ierza się i zaznacza punkty m, n, o
i t. d. w odpow iedni sposób dla zużytkowania przy prow adzeniu orki.
Zdawaćby się mogło, że odw rótkę na takim klinie najlepiej
wykonaćby można, rozorując go.
Takie prow adzenie orki, choć najprostsze, narażałoby na ciągłe
zadeptyw anie przez sprzężaj i oracza zoranej części pola przy każ­
dorazow ym naw rocie na linii DB. Można uniknąć tego zadeptywa­
nia, pozostawiając na zaw roty pas ziemi odpow iedniej szerokości
w środku klina i zaznaczywszy go przed rozpoczęciem orki wyorami, poprow adzonym i równolegle
H
po obu stronach linii BD. Pas
ten pod koniec orki należy rozorać aż do w ybrania brózdy
w pośrodku. Można zam iast odw rotki w ykonać orkę jak pierw­
szą, biorąc za podstaw ę inny
bok klina i łącząc jego środek
z przeciwległym wierzchołkiem.
Ryc. 58.
Jeżeli klin m a podstaw ę sze­
roką (ryc. 58.), orkę m ożna pro­
wadzić w sposób następujący: W pośrodku klina pozostaw ia się pas
roli tak szeroki, aby, bez udeptyw ania poprzednio zoranej roli, mo­
żna było swobodnie naw racać. Zaznacza się go dw om a w yoram i ró­
wnoległymi do linii, łączącej w ierzchołek klina z punktem środko­
wym podstaw y trójkąta. Na rysunku w yory te przedstaw iają linie
ED i FG; łatw o zrozumieć, że punkty D i G są rów no odległe od
A i C. Dla wyznaczenia punktów O, P, Q, R, S, T, U, W i t. d. używa
się tej samej formuły, co uprzednio, z tą zm ianą, że dzielnikiem nie
będzie długość linii AC, ale AD -j- GC. Po zaznaczeniu punktów 0,
P ,Q i t. d. na wyorze DE i punktów Ż, Z, Y i t. d. na w yorze GF,
zapuszcza się pług przy a i bierze skibę szerokości aD, prow adząc
W yznaczanie uw rotów .
133
pług jak przy poprzednim przykładzie, z tą różnicą, że po liniach
0 OŻ, PZ, QY i t. d. pług nie orze. Po zoraniu obydw u trójkątów ADE
0'M i CFG zaoruje się uw rot DEBFG, robiąc grzbiet pośrodku przy linii
BH , a dw ie półbrózdy przy ED i FG. O dw rótka pójdzie następującym
porządkiem : Rozpoczyna się orkę przy CF, dooraw szy do F, zaw raca
" się nie orząc do E i robi w yor przy EA, poczem, zaw racając ciągle
r w lewo, rozoruje się dw a trójkąty CFG i EAD, a wkońcu pas środ­
kowy do w ybrania pełnej brózdy przy BH:
Gdyby pozostałe po zoraniu głównej części łanu kliny w ypadły
| większych rozm iarów , m ożna je w yorać w figurę na płasko, jak to
było opisanem na str. 103. i 104.
62.
Już uprzednio zaznaczono, że nie tylko tam , gdzie naturalne
przeszkody uniem ożliwiają dociąganie skib do końca pola, ale wszę­
dzie i zawsze, gdzie idzie o porządną orkę, pow inny być przed orką
wyznaczone uw roty. W ew nętrzna granica uw rotów w inna być za­
znaczona pługiem, lub płużkiem.
13^ Jeżeli kraw ędź pola jest linią ó
prostą, wyciągnięcie w ew nętrz­
nej granicy uw rotów nie przed­
staw ia żadnych trudności,
wt
Tak n. p. wyciągnięcie pro­
stej lini GH (ryc. 59.), jako w ei1 wnętrznej granicy jednego z uiżtj w rotów na łanie ABCD, może
lre i pow inno być dokonane bez
Ryc .g
asti błędu, jeżeli linia ta zostapien nie wytyczona trzem a tyczkami rów no oddalonem i od BC. Jeżeli
1 jednak kraw ędź pola jest linią krzywą, ja k n. p. linia AD, to w yciąirw gnięcie granicy uw rotu w linii E F jest o w iele żm udniejszem i w y­
li: maga wytyczenia wszystkich załam ań, a więc a', b‘, c‘, d ‘ i t. d., w lięs niach prostych.
pr
Jeżeli uw roty są okólne, jak n. p. na ryc. 49., to orze się je po
ępi ukończonej orce w ew nętrznej figury pola przez zorywanie, czy roz« oryw anie okrężnie. Jeżeli z boków łanu nie zostaw ia się uw rotów ,
iii istnieją one tylko na przodzie i z tyłu łanu (ryc. 59.) i w yoruje się
§ je rów nież przez zoryw anie, lub rozoryw anie na przem ian, aby grzbielii! tów zbytnio nie w ypuklać, a brózd zbytnio nie zagłębiać po kilku0 razowej orce jednym sp o so b em 1).
1
. 63. Po skończonej orce należy pam iętać o w yoraniu p r z e g o ­
ni n ó w (w o d n i c), a po odsypce i zasiewie o o p ę d z e n i u ( o b o r a 1 n i u) pola.
;i
-------------2
*) Porównaj str. 117.
134
W ykonanie przegonów.
Przegony dla odpływ u w ód dają się przedew szystkiem na ziem blach, a i na rolach obsianych na z im ę 1). Zależnie od zwięzłości
gruntu, położenia i konfiguracja łanu, dają się one w różnych kie­
runkach i rozmaitej ilości. Przegony są niezbędne nie tylko przy
upraw ie i orce płaskiej, ale i przy upraw ie w składy, a naw et i za­
gony, jeżeli te ostatnie idą ukośnie, lub poprzecznie do największego
spadku pola. Jeżeli pole posiada spadki nieznaczne, to przegony cią­
gnie się w kierunku spadku największego. Jeżeli spadki są znaczniej­
sze, przegony prow adzi się ukośnie do największego spadku, aby
uniknąć wyrw. Przy terenie falistym, gdzie spadki zm ieniają się
często i idą w różnych kierunkach, przegony prow adzi się gzygzak ie m ; w takich razach najczęściej okażą się potrzebne przegony główne
i pomocnicze. Przy przegonach łam anych, w chodzących jed n e w d ru ­
gie, należy unikać załam ań ostrych (pod kątem prostym , lub ostrym),
przeciwnie, należy robić je pod kątem silnie rozw artym , łagodnymi,
łukow atym i, aby nie tam ow ały odpływ u w ody i nie pow odow ały
podm yw ania i rw ania kantów. To samo dotyczy przegonów przy
zagonach, gdzie przegony stykają się z brózdam i. O ile możności prze­
gony prow adzi się w liniach prostych.
Gdzie pola są zniwelowane, tam niw elacya wskazuje kierunek
przegonów, gdzie tego ułatw ienia niema, należy się oryentować,
śledząc bieg wody po ulew ach w jesieni i na w iosnę i korzystając
z tych naturalnych kierow nic, prow adzić przegony ich śladem .
W naszym klimacie pola ozime w inny mieć przegony zawsze,
pola jare o tyle, o ile wymaga tego jakość i położenie gruntu.
Do wyciągania przegonów używa się bądź płużków, bądź radeł,
bądź pługów zwykłych zagonowych, bądź specyalnjxh p r z e g o n o w c ó w , rozgartujących w yrzuconą z przegonu ziemię. W gruntach
lżejszych, albo ziemiach cięższych, ale bardzo dobrze w yrobionych,
i w razie, gdy nie potrzeba robić ich głęboko, m ożna robić przegony
płużkiem ; w ziemiach cięższych, zwięźlejszych i przegony głębsze
w ybiera się zw ykłym pługiem, który reguluje się stosow nie głęboko
i trzym a nieco ukośnie, aby ściany w yoru były pochyłe. Po doko­
naniu przegonów wyrzuconą ziemię trzeba rozpraw ić motyczką,
grabiam i lub szuflą, a dno przegonów i ich boki oczyścić i w yró­
wnać, a dalej pam iętać o otw arciu do nich ujścia brózd.
64.
Jeżeli rola upraw ioną jest w zagony, czy wązkie składy, to
należy ją w y b r ó ż d z i ć po dokonanym zasiewie, to znaczy, brózdy
pługiem, czy łopatą wyczyścić, otworzyć, ziemię do nich zsuniętą
(siewnikiem, czy broną) rów no po polu rozpraw ić, a na końcu, o ile
>) Nawet zupełnie przepuszczalny grunt, jak długo nie odmarznie, nie bę­
dzie w ody przepuszczał, m usi w ięc ona grom adzić się na p ow ierzchni roli.
W ykonanie przegonów.
135
to jest potrzebnem . przystąpić do w ybrania przegonów. W szystkie
te czynności w ykonuje się m ożliw ie najszybciej po ukończeniu za­
siewu.
65.
Pole obsiane, w ybróżdżone i zaopatrzone w przegony w inno
być jeszcze od granic płytko o b o r a n e ( o p ę d z o n e ) , aby ziemię, w y­
rzuconą przy poprzednich robotach, oddać roli napow rót, a rów no­
cześnie um ożliw ić odpływ wodzie pow ierzchow nie ściekającej. Przy
tej sposobności zniszczone zostaną i chwast}', w yrastające na brze­
gach miedz i row ów . W yrzuconą na brzeg pola ziemię należy roz­
praw ić rów no po roli.
ROZDZIAŁ III.
W y k o n a n ie p racy broną.
66.
Robotę, dokonyw aną przy pomocy brony, nazyw ają rozm ai­
cie, zależnie od okolicy, a więc b r o n o w a n i e m , w ł ó c z e n i e m ,
w ł ó c z k ą , w l e c z e n i e m , s k r u d l e n i e m i s k r u d z e n i e m . Aby
brona dobrze swą pracę w ykonyw ała, wszystkie jej ź ę b y muszą
działać do jednakiej głębokości, a przytem każdy winien robić wła­
sną b r ó z d k ę . Dla uzyskania pierwszego w arunku należy bronę od­
pow iednio zaprządz. Już sam kierunek postronków przy zaprzęgu
wskazuje, że linia ciągu, począwszy od punktu zaczepienia orczyka
aż ku łopatce zwierzęcia, podnosząc się w górę, m usi pow odować
podnoszenie się przodu brony.
To podnoszenie się będzie tern większe, im postronki będą
krótsze, lub sprzężaj roślejszy, a wówczas przednia część brony bę­
dzie działać płyciej niż tylna.
Przez odpow iednie przydłużenie postronków zęby będą się za­
głębiać więcej, uderzenia ich staną się energiczniejsze, a samo bro­
now anie skuteczniejsze. Dla uzyskania drugiego w aru n k u należy zna­
leźć na bronie odpow iedni punkt zaczepienia dla siły pociągo­
wej. Przy bronach całożelaznych nowej konstrukcyi, o pobronkach
esowatych, punkt zaczepienia orczyka, czy wagi, leży w środku sze­
rokości brony, a, o ile kilka bron jest razem sprzężonych, w środ­
ku szerokości całego klucza bron.
Przy bronach równoległobocznych, robionych na m iejscu w go­
spodarstw ie, zależnie od punktu zaczepienia orczyka, czy wagi, otrzy­
muje się różną szerokość na raz zawleczonego pasa, oraz różne od­
stępy między brózdkam i, zrobionem i przez pojedyncze zęby. Na ryc.
60. linie ab, bc, cd, da przechodzą przez środki zębów skrajnych
i tw orzą ram ę ukośną abcd, przedstaw iającą kształt zwykłej skośnej
Punkty zaczepienia brony.
137
brony. Kąt przy d jest rozw arty, przy a ostry, przy tych punktach
osadzone są haki, na które zaczepia się łańcuch, służąc}' do zaczepie­
nia orczyka, czy wagi, w pięciu głównych punktach :
1) u rozw artego kąta ram y przy D;
2) u kąta ostrego przy A ;
3) w D \ czyli praw ie o y 3 od w ierzchołka kąta ro zw arteg o ;
4) w A ‘, czyli praw ie o 1/3 od w ierzchołka kąta ostrego, i
5) w P, to jest w połow ie odległości między A i D.
W pierw szym w ypadku, przy zaczepianiu orczyka przy D, pas
zawleczony będzie najszerszy z pomiędzy wszystkich pasów, jakie
zabronow aćby m ożna po zaczepieniu orczyka w każdym ' innym
punkcie łańcucha. Zatem ilość pracy, wykonanej w jednostce czasu,
będzie przy takiem zaczepieniu siły pociągowej największą. Odstępy
między brózdkam i nie będą jed n ak w tym w ypadku jednostajne,
działanie w ięc brony nie będzie jednakow em na całej szerokości za­
wleczonego pasa. Odstępy brózdek, jak to w idać na rysunku (ryc.
60., pas EF oznaczony pojedynczem i cienkiem i kreskami), przedsta­
w iają się w sposób następujący:
Szerokość zaw leczonego pasa.
138
i
i
g
11
ii
f
n i iii iii iii n_
e
_n
f
i
i
g‘
Przy e, w pośrodku zawleczonego pasa, jest 12 brózdek, ale
czterema trójkam i, dosyć do siebie zbliżonem i; przy f i f ośm bró­
zdek (rozłożonych skupionem i dw ójkam i) po obu bokach poprze­
dnich, po cztery; dalej przy g i g ‘ po dwie pojedyncze brózdki, do­
syć odległe od siebie.
Zaczepiwszy orczyk przy w ierzchołku kąta ostrego przy A,
otrzym uje się pas E ‘B \ zaznaczony na rysunku kreskow anem i li­
niami. Brózdki są tu zupełnie podobnie ułożone, ale w odstępach
znacznie mniejszych, przez co i cały zawleczony pas jest węższy.
Gdy punkt zaczepienia przypadnie w D \ otrzym uje się pas,
uwidoczniony na rysunku przez GH liniam i podw ójnem i. Jest on
węższy niż poprzedni, a brózdki są w jednakiej od siebie odległości.
W czw artym w ypadku, gdy punkt zaczepienia będzie w A', od­
stępy brózdek będą rów nież jednakow e, ale pas będzie jeszcze węż­
szy, bo i brózdki są więcej zbliżonemi, niż w poprzednim wy­
padku. Pas ten na rysunku oznaczony został grubem i ciągłemi li­
niam i G‘H ‘.
Nareszcie, gdy punkt zaczepienia będzie pośrodku szerokości
brony w P, będzie tylko tyle brózdek, ile pobronków , a więc w da­
nym razie cztery. Szerokość zawleczonego pasa będzie ró w n a szero­
kości brony, a raczej odległości między skrajnym i zębami.
W praktyce, zależnie od zadania, jakie m a spełnić brona, należy
uciec się raz do takiego, drugi raz do innego zaczepienia siły po­
ciągowej, a sprzęgając cały klucz takich bron, przytw ierdza się je
do belki łańcuszkam i nierów nej długości tak, aby szły pod żądanym
kątem do kierunku pochodu zwierząt.
Przy zastosow aniu brony now onabytej, lub przjr zm ianie zę­
bów, haków , czy łańcucha przy starej bronie, przez co może się
zmienić układ tych nowych uzbrojeń brony, nie należy poprzesta­
wać na prostem zastosow aniu wyżej podanych sposobów zaczepie­
nia siły pociągowej, ale przez próbę brony na piasku, lub nieco
twardszej ziemi, przekonać się trzeba, ja k brona działa.
Chcąc otrzym ać włóczkę najm niej drobną, należy zaczepić or­
czyk w punkcie D \ przy więcej drobnej przy A 1.
Dla roli więcej zbrylonej dobrze jest, aby bryły nie zatrzym y­
w ały się między zębami i wlokły w raz z broną, ale przeciw nie, aby
łatw o z pośród zębów wychodziły i dostaw ały się w sferę działania
innych zębów. Ten skutek m ożna osiągnąć dla brył większych po
zaczepieniu brony w D, dla brył mniejszych przy A. Dla brył du­
żych i tw ardych może się okazać potrzebnem zaprzężenie przy p u n ­
Energia działania brony.
1 39
kcie P, tym sposobem bryła będzie uderzana praw ie w to samo
miejsce przez kilka zębów tego samego pobronka.
Przy pracy na rolach mniej zbrylonych, dla w yrów nania po­
wierzchni, pod zasiew i na zasiewach, przy bronow aniu ozimin, koniczysk, lucerników i łąk najpospoliciej używ a się zaprzężenia przy
D' albo A'.
67. J a k o ś ć, a w ięc skutek w ł ó c z k i , poza ciężarem brony, za­
leżnym jest od szybkości pochodu sprzężaju. Dla w yrów nania po­
w ierzchni roli, przy przykryw aniu ziarna po siew niku rzutow ym ,
a w yjątkow o i rzędow ym , przy łam aniu skorupy na zeszłym już za­
siewie i t. p. czynnościach pow olny ru ch zw ierząt może i pow i­
nien być zastosow any; przy rozkruszaniu b rył i w ytrzepyw aniu
chw astów z ziemi brona m usi posuw ać się w przyśpieszonem tem ­
pie. Przy pow olnym pochodzie brony naw et woły, których wogóle
m ało się używa do bronow ania, mogą zadowolić. Tam , gdzie idzie
0 szybki pochód brony, nadają się jedynie konie. Napięcie siły przy
działaniu brony, zależnie od jakości gruntu, ciężaru samej brony
1 szybkości jej poruszania się, zm ienia się w stosunku jak 1 : 5, to
znaczy, że w pew nych razach sprzężaj w godzinie m usi zrobić tyle,
ile w innym razie przez 5 godzin czasu. To też żadne inne narzę­
dzie nie rujnuje sprzężaju tak bardzo, ja k to czyni brona, zwłaszcza
ciężka. W szystkie brony, napotykając w ziemi opory bardzo różne,
skaczą i szarpią zwierzę na chom ącie, przez co sprzężaj bardzo się
nuży. Im brona cięższa, a oporjr różnorodniejsze, tern szarpanie większe.
Brona lekka skacze najwięcej, ale, skutkiem małego ciężaru brony,
szarpanie na chom ącie nie daje się zwierzęciu tak bardzo w e znaki.
68. E n e r g i ę d z i a ł a n i a b r o n y m ożna zwiększyć przez kilka­
krotne bronow anie, przez zm ianę w kierunku pochodu i przez szyb­
szy ruch sprzężaju. Jednorazow a w łóczka rzadko tylko może speł­
nić zadanie, najczęściej trzeba bronow ać dw a i trzy razy. Tylko
przy ciężkiej bronie (spulchniacz, kultyw ator) jednorazow e przejście
może zadowolić.
Brona może się posuw ać w zdłuż skib, ukośnie do nich, poprze­
cznie i okrężnie. Najmniej energiczną jest włóczka prow adzona
w kierunku skib: w łóczka ukośna, a tern więcej poprzeczna, jest
o wiele energiczniejszą, bo lepiej kruszy a i rów na, może jednak być
zastosow aną dopiero w tedy, gdy już nie zachodzi obaw a odw rócenia
skiby (bo pocóżby w takim razie orano).
P rzy pokładzie na zaperzonej roli, a naw et w ro li czystej, ale
za sucho w yoranej, albo przerośniętej, należy pierw szą bronę da­
wać w zdłuż skib, aby je porw ać, rozkruszyć, wyciągnąć z nich chw a­
sty, ale nie odw rócić, coby łatw o nastąpić mogło przy włóczce na
ukos lub w poprzek.
140
Brona uzupełnieniem pracy pługa.
Przy pracy na polach obsianych przed zejściem roślin, a cza­
sem i po zejściu, gdy idzie o połam anie skorupy, lub w ydarcie słabo
zakorzenionych chw astów , bronuje się rów nież w kierunku skib,
względnie w kierunku rzędów roślin.
W łóczka okrężna stosuje się jako pierw sza na roli okrężnie
oranej, w przeciw nym razie działanie brony nie będzie wszędzie jednostajnem , bo będzie trafiać skiby w różnych kierunkach. Okrężnie
puszcza się bronę na roli już kruchszej, gdy idzie o rów nanie po­
wierzchni, o końcowe zawleczenie.
Przy zatykaniu się brony trzeba ją podnosić, aby nie zam ia­
tała, ale bronow ała.
69. Od ciężaru bron zależy, czy m ożna je sprzęgać w klucz. Klu­
czowe bronow anie jest cięższe nie tylko dla sprzężaju, ale i dla lu­
dzi. Z korzyścią można sprzęgać jeszcze 8 bron, przyczem jeden for­
nal winien prow adzić brony, drugi pomagać przy ich czyszczeniu.
Przy czterech bronach można zabronow ać dw ukrotnie około 2'25 ha
(to m a ło !). Przy 8 bronach 6 75 ha. Sprzężenie 6—8 bron jest naj­
korzystniejsze.
70. W ł ó c z k a j e s t d o p e ł n i e n i e m p r a c y p ł u g a , to też
z m ałym i w yjątkam i każda orka w inna być uzupełniona pracą brony.
Do w yjątków należy orka, dokonana na zimę, która w inna leżeć
w t. zw. s u r o w e j s k i b i e . Skiba mniej, lub więcej wyskibiona, po­
siadając dużą powierzchnię, może o wiele lepiej skorzystać z wil­
goci i mrozu, niż skiba rozkruszona i w yrów nana, która z wiosną
może łatw o uledz zaszlam owaniu.
I na lżejszej roli nie bronuje się ziem bli; tutaj nie idzie
w praw dzie o kruszące działanie m rozu, ale o to, aby się z wiosną
nie za bardzo rozsypywała, a przedewszystkiem, aby jej z w iosną nie
ruszać pługiem 1). Przy cięższych i najcięższych idzie o w spółdziała­
nie m rozu przy ich kruszeniu. Rolnik, który dla dogodniejszej wy­
wózki obornika w zimie bronuje ziemblę, zapoznaje skuteczność
mrozu, jako najlepszego sprzym ierzeńca przy upraw ie gruntów cięż­
kich, pozbawiając się najważniejszego skutku ziem blenia roli, a nie­
jednokrotnie, przy rolach bardzo zwięzłych i niebędących jeszcze
w kulturze, w prost uniem ożliwia sobie dalszą dobrą upraw ę. „Das
ist der FI uch der bósen T at“.
Nie bronuje się odsypek, które obsiew a się w surow ą skibę dla
głębszego przykrycia nasienia2). Na rolach obsianych oziminą, cho­
ciaż bronuje się przed i po zasiewie (siew szerokorzutny), nie należy
‘) Dotąd nie jest rozstrzygniętą teoretycznie kw estya, co lepsze dla grun­
tów lekkich: nie orać ich w cale na zimę, czy ziem b lić?
2) Przykryje się przez to głębiej, ale nigdy równo.
W ybór odpow iedniej ch w ili dla brony.
141
bronow ać „ n a c z y s t o “, to znaczy, nie tylko nie trzeba bać się, ale
z um ysłu pozostawić liczne drobne i większe bryłki, które, prócz bardzo
skutecznej a naturalnej ochrony dla m łodych roślinek przed zim nym i
(w lutym i m arcu) a w ysuszającym i w iatram i, chronią rolę z w io­
sną przed zaszlam ow aniem i zlaniem , a rozkruszone broną na w io­
snę, posłużą do zasypyw ania szczelinek w roli, pękającej przy w y­
sychaniu.
71.
W ybór odpow iedniej chw ili dla brony jest kw estyą p ierw ­
szorzędnej w agi: spotęgow ać działanie bron}' można, ale napraw ić,
co się źle zrobiło broną, albo trudno, albo w prost napraw ić się nie
da. Niemiec, który jest m istrzem w upraw ie, słusznie m ów i: „Eggen
versäum t, alles v e rs ä u m t!“
Przedew szystkiem więc należy mieć na oku w ybór najodpo­
wiedniejszej chw ili, a dopiero w dalszym ciągu decydow ać o jako­
ści i ilości bron, zależnie od jakości gruntu, osiągniętego dotąd w y­
robienia roli, wreszcie zamierzonego zadania pracy.
Brona może działać łam iąco na skibę, a krusząco na grudkę,
czy bryłę tylko wówczas, gdy ta jest w ew nątrz rozluźnioną, a przy­
najm niej rozpoczęła kruszenie, to znaczy, że brona może działać
i działa tylko przy pew nym stanie wilgotności. Ten stan, zależnie od
jakości gruntu i w ielkości bryłek, a przedew szystkiem przebiegu po­
gody, trw a krócej lub d łu ż ej: w gruntach zwięzłych, w yoranych
w suchszym stanie, przy suszącem pow ietrzu w iosny lub lata, trw a
nie tygodnie, lub dnie, ale zaledw ie godziny; w takich w ypadkach
włóczka m usi nastąpić tuż za pługiem, bez czekania, aż cały łan zo­
stanie zaoranym , wówczas bow iem początkowo w yorane pasy roli
mogą być już w stanie nieodpow iednim do bronow ania. Bronować
po orce nie m ożna dziś, ju tro , za tydzień, tylko wtedy, gdy stan roli
tego wymaga. -D er L andw irt soll in die Furche liegen“, pow iada
stara a słuszna reguła niem ieckich rolników .
Przy upraw kach przygotow aw czych w ybór odpow iedniej chw ili
dla brony jest trudniejszy niż przy upraw kach końcowych, bo przy
pierw szych może iść o osiągnięcie różnych, nieraz sprzecznych ze
sobą zadań, przy robotach końcow ych zadanie jest jedno i p ro s te :
dopraw ić rolę.
A więc w innym czasie i inaczej włóczy się, gdy idzie o po­
kruszenie skiby i brył, a inaczej, gdy m am y rów nać pow ierzchnię
roli pod zasiew ; inaczej, gdy idzie o wyciągnięcie chw astów ko­
rzeniow ych, lub doprow adzenie do zejścia chw astów nasiennych, albo
w reszcie w ym ieszanie skruszałej już skiby.
Chcąc wyniszczyć chw asty korzeniow e (rozłogowe), nie można
z b roną zw lekać, lub w chodzić za wcześnie, ale skoro nastąpiło ta­
kie obeschnięcie, a może naw ilgnięcie skiby, że pozw oli się kruszyć,
142
Term in bronowania.
w prow adzam y ekstyrpator, czy wogóle bronę ciężką o płaskich zę­
bach, aby chw asty z rozluźnionej skiby mogła wydrzeć, wyciągnąć
na pow ierzchnię, bez krajania, lub co gorzej, rw an ia ich, a dopiero
po dokonaniu tego (jedno, dw u, czy może i trzyrazow em przejściem
brony) m ożna będzie lżejszą broną, przy szybkim jej pochodzie,
w ytrzepać chw asty z ziemi i albo doprow adzić do zasuszenia i za­
grzebać następną orką w roli, albo, gdy nie dadzą się wysuszyć
(przy nieodpowiedniej pogodzie, czy dla braku czasu), usunąć z pola
i zużytkować inaczej. Jeżeli idzie o niszczenie chw astów nasiennych,
zw leka się z włóczką aż do ich zejścia i dopiero w tedy wyciąga
broną.
W idocznem jest z tego, że oznaczanie jakichś stałych term inów
na bronow anie po orce jest w prost niedopuszczalne. O każdorazo­
wym term inie rozstrzyga stan roli. D aw anie dyspozycyi do brono­
wania, czy jakiejkolw iek upraw ki, bez skontrolow ania na miejscu
tego stanu jest bezmyślnością.
Jeżeli w praktyce daje się słyszeć częstokroć zdanie, że czas na
bronę przypada mniej więcej w połowie okresu między dw om a or­
kami, to reguły tej dosłow nie brać nie można. Może się zdarzyć
i z pew nością zdarza, że najpraw dopodobniejszy czas na bronę wy­
padnie w połow ie term inu między jed n ą a drugą orką, często jednak
trzeba będzie przesunąć ten term in ku pierw szej lub ku drugiej orce.
Ze po dokonanej orce dla popraw ienia stru k tu ry zostaw ia się
skibę na czas jakiś w spokoju, jest rzeczą rów nie n aturalną po tern,
co się o ódlegiw aniu skiby m ów iło, jak i łatw ą do zrozumienia,
skoro każda orka nie jest celem, ale środkiem upraw y. Odleżenie
się skiby jest kw estyą takiej wagi dla całości u p ra w y , że przerw a­
nie tego procesu nie w porę m usi przynieść tylko ujem ne rezultaty.
Rola, odorana i pozostaw iona w spokoju, jest w ystaw ioną w poła­
manej skibie na dobroczynne oddziaływ anie czynników przyrody,
to też może ona w stosunkow o krótkim czasie przebyć te procesy
fizyczne, chemiczne i biologiczne, które ją skruszą, rozluźnią, zła­
godzą, spulchnią i użyźnią, a przez to doprow adzą do wydobrzenia.
Przez odlegiwanie się skiby osiągnie się jeszcze inne, uboczne zada­
nie : chw asty nasienne zejdą i da się je zniszczyć następną broną,
a to nowe poruszenie roli przyczyni się, a naw et w p ro st wywoła
zejście nowej seryi chw astów , które zniszczy następująca w swoim
czasie orka. Jeżeli więc brona przychodzi mniej więcej w połowie
czasu między dw om a orkam i, to najczęściej osiąga się stąd tak zna­
czne korzyści, iż uw ażanie tego term inu, do pewnego stopnia, za re­
gułę jest dopuszczalne pod w arunkiem , że się wie, a więc rozumie,
co przez to osiągnąć można, a zarazem pam ięta, że liczne wyjątki
potw ierdzają re g u łę !
P rzyspieszenie bronowania.
143
Do szeregu takich w yjątków należą orki na ziem iach ciężkich,
szczególniej orki pierwsze, przy których skiba niedostatecznie poła­
m ana, przy dłuższem leżeniu i obsychaniu, m ogłaby się zbrylić
i skamienieć. W podobnych razach, jak to już podniesiono, godzina
opóźnienia z włóczką grozi wielce niekorzystnem i następstw am i. Im
stan roli odlegującej się odpow iedniejszy, a pogoda przychylniejsza
(zmienna), tern snadniej odsuw a się w tył term in włóczenia, rach u ­
jąc na dobroczynne skutki tego odlegiwania.
Drugim przykładem przyspieszenia term inu bronow ania jest za­
danie wyniszczenia chw astów rozłogowych. Tu zadanie jest jasne,
należy się spieszyć i chwycić środków , służących do przeprow adze­
nia go, bez względu na to, że inne korzyści mogą odpaść tym spo­
sobem (najpospoliciej przy w yperzaniu doprow adza się górną w a r­
stw ę roli do rozpylenia, a więc stru k tu ry jednostronnej). Podobnie,
choć rzadziej, trzeba spieszyć z bronow aniem , gdy idzie o przyspie­
szenie drugiej, następnej orki. Jeżeli dobre w aru n k i dla szybkiego
zbutw ienia ścierni i chw astów w spokładanej skibie nie istnieją, na­
leży w krótce po orce, skoro tylko skiba rozluźni się jako tako i za­
czyna schnąć, wyciągnąć ścierń i chw asty na w ierzch, aby szybko
przyschły i aby drugą orkę m ożna było w ykonać prędzej.
Może się to przytrafić w gruntach średnio zwięzłych i lżejszych
przy pokładzie płytkim , obfitej ścierni i w czasie posusznym. W ta­
kich w arunkach pożyteczne i pożądane skądinąd norm alne rozkła­
danie się ścierni i chw astów przeciągnęłoby się za długo.
Na gruntach lżejszych, łatw o tracących wilgoć, trzeba rów nież
przyspieszać term in bronow ania. Przez zw iększanie przestw orów
w w arstw ie pow ierzchow nej i szybsze zsiadanie się w arstw dolnych
skiby przerw ie się szkodliwe parow anie. To samo odnosi się do
włóczek na odsypkach, zwłaszcza w iosennych. Przy upraw kach k ró ­
tkoterm inow ych (na ziem iach lżejszych, lub przed zasiewem poplonów ), gdzie więcej idzie o w ym ieszanie w arstw i zniszczenie chw a­
stów, niż o strukturę i dobrzenie roli, bardzo pospolicie w ypada
m ożliwie przyspieszyć włóczkę.
Słowem w yjątków , nakazujących przyspieszenie term inu brono­
w ania po dokonanej orce, jest liczba znaczna, bo nie w yczerpały ich
podane przykłady; mniej liczne, ale przecież są w ypadki, nakazujące
opóźnić term in w łóczki po orce, a raczej przesunąć go w tył.
Takim klasycznym w yjątkiem jest w łaśnie przesunięcie włóczki
aż do w iosny na ziem b lach : naturalnie, że z w iosną brona m usi być
w prow adzoną ja k najwcześniej, aby nie dopuścić do zbytniego, a tak
zgubnego zazwyczaj przesuszenia roli. Opóźnia się bronę po odsypce,
jeżeli rola m a się zsiąść, bo ruszona broną zazieleni się i spow oduje
now ą robotę. Opóźnia się bronę po orce przykryw ającej obornik,
144
Opóźnienie bronowania. D opraw ienie roli.
lub przy pokładzie zw ałow anym , celem stw orzenia lepszych w aru n ­
ków dla rozkładu ścierni i zagrzebanych chw astów . Zastosowanie
brony w krótce po zw ałow aniu zniszczyłoby skutki tego ostatniego,
przyczem brona mogłaby wyciągnąć pojedyncze części ścierni, czy
obornika na wierzch, gdzie przysychałyby, ale nie butw iały. W tych
razach brona może wejść na rolę dopiero wówczas, gdy proees butw ienia postąpi o tyle, iż nie zachodzi już obaw a wyciągnięcia na
wierzch nierozłożonych cząstek obornika, czy ścierni. Gdyby na
świeżo zw ałow any pokład spadła ulew a i groziło zaszlam ow anie po­
w ierzchni, wówczas, bez względu na poprzednio w yrażone obawy,
trzeba wejść na rolę z broną, aby doprow adzić pow ietrze.
Tych kilka przykładów w ystarcza, aby stw ierdzić i wykazać, jak
w ażnem i obfitem w następstw a jest bronow anie, dokonane w od­
pow iedniej chwili. Jak po upraw kach przygotowawczych, tak też i po
odsypce brona najczęściej uzupełnia pracę pługa.
Zadanie brony w tym w ypadku jest więcej prostem . Chodzi tu
o doprow adzenie roli do należytej, a dla danej rośliny najwięcej od­
pow iadającej kruchości, o dopomożenie i przyspieszenie zsiądnięcia
się w arstw y górnej, wreszcie o w yrów nanie pow ierzchni roli, sło­
wem, o ostateczne dopraw ienie roli pod zasiew.
Ze dopraw ienie niezawsze na jednem polega, to łatw o zrozu­
mieć, bo różne są w ym agania pod tym względem roślin, a zresztą
inaczej bronuje się, gdy włóczymy pod zasiew siew nikiem rzędowym,
a inaczej, gdy brona m a kryć zasiew. W w ypadku pierw szym trzeba
użyć brony odpow iednio ciężkiej, aby rolę doprow adzić do takiego
zsiądnięcia (zwarcia), aby radełka siew nika nie mogły sięgnąć za
głęboko, w drugim rów nam y tylko pow ierzchnię lżejszą broną. Przy
użyciu w tym w ypadku brony za ciężkiej nie osiągniemy i tak niezupeł­
nie dobrego przykrycia nasienia. W każdym razie dopraw ienie po­
lega na dostatecznem i odpow iedniem rozkruszeniu i w yrów naniu
pow ierzchni; mieszanie w arstw , niszczenie chw astów , rozbijanie brył
w inno być dokonanem uprzednio i do zadań brony przy dopraw ia­
niu należeć nie może i nie pow inno.
Nie da się zaprzeczyć, że i przy dopraw ianiu roli brona rozkruszy napotkaną tu i ówdzie za dużą bryłkę, albo zniszczy schodzący
chw ast, to się rozum ie samo przez się, bo jest to naturalnem i pożądanem następstw em każdej włóczki, ale w tym razie pow inno być
czynnością zupełnie uboczną.
Prow adzenie i w ybór stosownej brony przy ostatecznem dopra­
w ianiu roli musi być ściśle dostosow any do istniejącego już stanu
w yrobienia gleby z jednej, a wym agań i'oślin z drugiej strony. Pod
zasiew siew nikiem rzędow ym rola m usi być zabronow aną „ n a c z y ­
s t o “, bo to już ostatnia ro b o ta; pod zasiew rzutow y trzeba ją przy-
Ilość bron.
®
'
zr
m
ne
IDU
145
gotować tak, aby następne przykrycie cięższą broną, w ieloskibow cem, czy może walcem dało się wykonać możliwie najlepiej 1). W pra­
wdzie po zasiewie siewnikiem rzędow ym może okazać się potrzeba
brony, bądź dla przykrycia źle nakrytego ziarna, bądź dla um niej­
szenia row ków , pozostałych po radełkach, najczęściej jednak pocho­
dzi to w skutek nieodpowiedniego dopraw ienia roli pod zasiew, choć
niezawsze pochodzi to całkowicie z winy rolnika.
Przytrafia się jeszcze, że odsypka nie dostaje brony pod zasiew,
ale dopiero po zasiewie.
W ypadki takie na gruntach z natury sypkich, albo dobrze w y­
robionych, są w yjątkow o dopuszczalne, na ziemiach ciężkich, albo
źle w yrobionych, przykrycie zasiewu na surow ej skibie ani broną,
ani pługiem i broną nie może być w ykonane dobrze.
Nakoniec brona znajduje zastosowanie już po dokonanym za­
siewie przed zejściem a i po zejściu ro ś lin : dla połam ania utw orzonej skorupy, dla wychwaszczenia, dla podrażnienia roślin celem le­
pszego krzew ienia się, dla przerzedzenia roślin, grożących wylegnię­
ciem i t. p. W tych wszystkich w ypadkach praca brony nie jest
upraw ką w ścisłem i przez nas rozum ianem znaczeniu tego pojęcia,
ale pracą pielęgnacyjną dla rośliny, to też nie tutaj miejsce m ówić
o tych pracach.
72. S k u t e k p r a c y dokonanej b r o n ą zależy poza stanem roli
od w yboru brony, czyli jej jakości. Każdą niem al pracę broną:
przygotowawczą, czy końcową, rozpoczyna się broną cięższą, koń­
czy lżejszą. Jest to kwestya łatw o zrozum iała. Czy idzie o rozkruszenie brył, czy wyciąganie chw astów , czy naw et o ostateczne d o p ra­
wienie roli, zawsze należy rozpoczynać pracę broną cięższą, bo ona
przybliża i daje skutek lepszy, kończyć broną lżejszą, bo przy końcu
zadania są prostsze i łatwiejsze.
73. I l o ś ć b r o n , potrzebnych do spełnienia zadania, nie da się
przewidzieć z góry, tu bowiem , prócz dobrze dobranej chw ili i od­
pow iedniej jakości narzędzia, rozstrzyga każdorazowy stan w yrobie­
nia roli. Grunta cięższe, wymagające energiczniejszego kruszenia,
będą praw ie zawsze domagać się większej ilości włóczek, niż ziemie
lżejsze. Zasadniczo m ożna o tej kwestyi powiedzieć, że przy u p raw kach przygotowawczych należy wystrzegać się za daleko posuniętego
rozkruszenia ziemi, t. zw. p r z e b r o n o w a n i a , aby przez to ubezpie­
czyć rolę przed łatw em zaszlam ow aniem , które utrudni, skom plikuje
i podroży dalszą upraw ę. Przy pracach końcowych, a więc dopra-
t a i : ----------*) W takich razach idzie tylko o w yrów nanie p ow ierzchni roli, przechodzi
się ją zazw yczaj raz tylko w kierunku skib. Tego rodzaju w łóczkę nazywają
w p ew nych okolicach „ r a z o w a n i e m “.
UJ
•
Sikorski, Zasady m echanicznej u praw y gleby.
1Q
146
D opraw ienie a sproszkow anie roli.
w ieniu roli, ilość włóczek byw a największą, a rozstrzyga o tem stan
w yrobienia roli z jednej, w ym agania rośliny z drugiej strony.
W roli sypkiej, dobrze w yrobionej, lub ziemi z natu ry lżejszej
jedna czy dw ie brony mogą zrobić więcej, niż trzy, cztery i więcej
w roli cięższej, niedostatecznie rozluźnionej. Rośliny ozime w ym a­
gają innego dopraw ienia niż rośliny jare, a m iędzy tem i ostatniemi
niklejsze, lub powolniej rozw ijające się, będą w ym agały innego do­
praw ienia niż rośliny szybko i silnie rozw ijające się. Są to zresztą
kwestye szczegółowe, które dokładniej mogą być om aw iane na tle
wym agań poszczególnych roślin.
Dążeniem rolnika być pow inno, aby zarów no przez w ybór naj­
odpowiedniejszej chw ili dla włóczki, ja k niemniej najodpow iedniej­
szej jakości brony mógł osiągnąć pożądany skutek jak najszybciej,
bo nie da się zaprzeczyć, że pow tórne, a tem więcej potrójne bro­
nowanie, jakkolw iek doprow adzi pow ierzchow ne w arstw y do zamie­
rzonego stanu, w yw oła rów nocześnie i większe udeptanie roli, co
nie jest korzystnem, pom ijając koszt większy i większą stratę czasu
przy parokrotnem włóczeniu.
Dlatego rolnik dziś tak chętnie ucieka się do cięższej brony
(ekstyrpatora, kultyw atora), która zapew nia lepsze skutki już po jednorazow em przejściu.
Przy dopraw ianiu roli nie m ożna rów nież posunąć się za daleko.
W praw dzie przyjęte jest w praktyce wyrażenie, że ta a ta roślina
w ym aga r o l i „ s p r o s z k o w a n e j “, nie należy jednak tego w yra­
żenia brać dosłownie. Rola sproszkow ana, to rola o strukturze je­
dnostronnej.
Jeżeli celem całej upraw y jest stw orzenie w roli najdogodniej­
szych dla roślin w arunków , to przecież jasnem jest, że całej pracy
w ciągu upraw y nie zniszczy nikt pod koniec upraw y doprow adze­
niem roli do struktury jednostronnej. Sproszkow anie roli jest zaw ­
sze najgorszym jej stanem , choćby odnosiło się to jedynie do najpow ierzehow niejszej w arstw y. Przez w yrażenie: „rola sproszko­
w ana“ rozum ieją w praktyce rolę o pow ierzchni silnie i miałko
rozkruszonej, ale rolę należycie w ydobrzałą i zgrużloną, nieposiadającą grubszych bryłek (pod rzepak, mak, tytoń i t. p.). Aby nie w pro­
wadzać w błąd, lepiej jest mówić, że ta lub ow a roślina wymaga
roli „po o g r o d o w e m u d o p r a w i o n e j “, nie roli „ s p r o s z k o ­
w a n e j “.
74.
Nakoniec co do p r o w a d z e n i a r o b o t y b r o n ą należy
przestrzegać, aby pasy zawleczone jednorazow em przejściem brony
były możliwie proste i w zajem nie na siebie zachodziły, przez co uni­
knie się pasów niezabronow anych. Podobnie jak przy orce, tak
i przy bronow aniu trzeba rolę ja k najm niej udeptyw ać na naw ro­
Porządek w łóczki.
147
tach, a porządek włóczki zachow ać taki, aby zakręty nie były za
krótkie, co może pow odow ać łatw o okaleczenie zwierząt, ani zbyt
długie, co musi być połączone ze stratą czasu. Ze względów p rakty­
cznych zaw raca się bronę zawsze w lewo, dobrem się to okazuje
już naw et przv jednej bronie, a niezbędnem przy kluczu bron. Kieru­
nek pochodu brony na skła­
dach szerokich, średnio sze­
rokich i orkach płaskich m o­
że być różny; przy upraw ie
w składy ważkie, a tern wię­
cej zagony wypukłe włócz­
kę prow adzi się w kierunku
skib (przy zagonach pęta się
dw ie brony daszkowato). Je­
żeli pole jest długie a ważkie,
włóczy się wzdłuż, lub (o ile
to wskazane) w ukos, nigdy
w poprzek, aby nie męczyć
R y c. 61.
zw ierząt i nie tracić czasu na
zakrętach zbyt licznych. Przy włóczkach na pokładzie dla w yperzania,
przy orce przykryw ającej gnój, czy zielone nawozy, przy orce okrę­
żnej pierwsze bronow anie prow adzi się w kierunku skib.
Porządek włóczki m o­
że być rozm aity; oto kilka
najprostszych sposobów:
D la łatwiejszego zrozu­
m ienia tego porządku pasy,
zawleczone jednorazow em
przejściem brony, przedsta­
w ione są na rysunku jako
przedział}', odgraniczone li­
niam i ciągłemi. Linie kre­
skow ane wskazują kierunek
pochodu brony i zaopatrzo­
ne są odpow iedniem i strzał­
R vc. 62.
kami. Nakoniec następstwo
pasów bronow anych przedstaw iają liczby porządkow e, umieszczone
w przedziałkach.
Niechaj pole, mające być zabronow anem , przedstaw ia ryc. 61.
Rysunek tak w yraźnie tłómaczy porządek włóczki, że wszelkie dal­
sze opisy okazałyby się zbytecznymi. Zaw racanie odbvw a się tu cią­
gle w lew o: naw roty nieparzyste (i, 3, 5 i t. d.) są krótkie i stąd
niewygodne, natom iast parzyste (2, 4, 6 i t. d.) są dostatecznie dłu­
148
Prow adzenie w łóczki.
gie. Mając dla pewnego pow odu zacząć bronow anie nie od praw ej,
ale od lewej kraw ędzi łanu, należy pierwszy pas (ryc. 62.) zacząć na
szerokość jednego pasa od lewego brzegu pola (MA), drugi pójdzie
krajem , trzeci będzie oddalony od pierwszego na szerokość jednego
pasa, czwarty pójdzie między pierw szym a trzecim i t. d. Tutaj za­
kręty nieparzyste (i, 3 5
i t. d.) są długie, zakręty
-F
parzyste (2, 4, 6 i t. d.)
krótkie.
Chcąc uniknąć zakrę­
tów krótszych, które, szcze­
gólniej przy bronow aniu
kluczem bron, są bardzo
niewygodne, m ożna postę­
pow ać w ten sposób, że
po zaw leczeniu pierwszego
pasa (ryc. 63.) w zdłuż OP
t . fc-------naw raca się w lewo o sze­
R yc. 63.
rokość dw óch pasów dla
zrobienia ciągu drugiego, trzeci pójdzie tuż koło pierwszego, czwarty
będzie oddalony od drugiego tylko na szerokość jednego pasa, piąty
pójdzie między drugim a trzecim i t. d. Tym sposobem zakręty pa­
rzyste są oddalone od poprze­
dnich parzystych na szerokość
jednego pasa, a więc są dosta­
tecznie długie, a nieparzyste
w chodzą w pozostaw ione mię­
dzy parzystym i odstępy i wy­
noszą szerokość dw óch pasów,
a więc są należycie długie.
W szystkie zakręty są w lewo.
Chcąc zacząć bronow anie
od lewej kraw ędzi pola, należy
pierwszy pas (ryc. 64.) wycią­
gnąć na odległość dw óch pasów
od lewej kraw ędzi MN, drugi
R yc. 64.
prow adzić przy samej krawędzi
MN, trzeci i dalsze nieparzyste
będą odległe od siebie o szerokość jednego pasa, czw arty i dalsze
parzyste będą rów nież odległe od siebie o szerokość jednego pasa.
We wszystkich tych przykładach dla wyrazistości rysunku opu­
szczonymi zostały uw roty, które będą się ciągnąć w zdłuż linii MO
i NP. Szerokość tych uw rotów należy wyznaczyć na jed n ą do trzech
W łóczka dwurazowa.
149
szerokości pasów, a bronuje
się je po ukończonej włóczce
całego łanu.
Przy włóczce dw urazowej należy zwracać uwagę
na to, aby brona, idąc po­
w tórnie tym samym pasem,
nie posuw ała się w tym sa­
mym , ale przeciwnie w od­
w rotnym kierunku, przez co
f-r
uzyskuje się, że zęby brony
robią now e brózdki. Są
R yc. 65.
łatw e sposoby takiego p ro ­
w adzenia brony. N ajprost­
:.7=ł:3szy polega na tern, że po
1 ‘
ukończeniu danego pasa na­
w raca się na miejscu i po­
w raca z broną tym samym
pasem, ale w przeciw nym
kierunku (ryc. 65.). Chcąc
zaw racać ciągle w lewo, na­
leży rozpoczynać bronow a­
nie od lewej kraw ędzi pola,
czyli od MN. Rysunek tłó;
i.
maczy dostatecznie jasno
cały porządek włóczki. Przy
R yc. 66.
tym sposobie bronow ania
zakręty są bardzo krótkie,
L »
--- * -c—-i-iT ~r~'.
::tr?
<----- r r
bo na miejscu, stąd bardzo
-£r
Y* fy t6
t>r
niewygodne.
Można to bronow anie
uskutecznić w inny sposób.
Pierw szy ciąg bron}' robi się
(ryc. 66.) na pasie przylega­
jącym do praw ej kraw ędzi
łanu OP, drugi po n aw ró ­
ceniu w lewo obok p ierw ­
szego, trzeci na pierw szym
ł7 -tli
£_i
pasie, czw arty na trzecim
r_-*~
t
L .r r - ipasie, piąty na drugim i t. d.
R yc. 67.
Można włóczkę w dw óch
kierunkach robić na raz przez dw ie brony, czy dw a klucze bron.
Porządek takiej w łóczki przedstaw iony jest na rvc. 67. K ierunki
•
i
W łóczka krzyżowa.
150
bronow ania przedstaw ione są liniam i kreskow anem i i strzałkam i, na­
stępstwo ciągów na poszczególnych pasach liczbam i i, 2, 3 i t. d. dla
jednej, a literam i a, b, c i t. d. dla drugiej brony. Porządek włóczki
jest tak uw idoczniony na rysunku, że zbytecznem by było opisyw ać go.
Można też włóczkę
n Udw om a bronam i, czy dwo­
i
1
m a kluczam i bron rozpo­
czynać od lewej krawędzi
pola, jak to uw idocznionem jest na rysunku ryc.
68. Znaki dla oznaczenia
ciągów, liczby oraz litery,
oznaczające pierw szą, czy
drugą bronę, są tu te
same,
co na rysunku
U_ł
ryc. 67.
Na łanie niewielkim
R yc. 68.
a w ązkim m ożna dać
dw urazow ą włóczkę na
raz przez krzyżow anie pasów.
Sposób ten przedstaw iony jest
na ryc. 69. Pierw szy ciąg brony rozpoczyna się po praw ej stro­
nie przekątni NO. Tu za­
w raca się w lewo dla wy­
ciągnięcia drugiego pasa,
nie dojeżdżając bliżej jak
na jeden pas od kraw ę­
dzi PO, zaw raca się w le­
w o dla wyciągnięcia trze­
ciego krzyżującego pasa koło
pierwszego i znow u w le­
wo krzyżujący pas czwarty,
stąd pas piąty koło pierw ­
szego, pas szósty wzdłuż
R yc. 69.
drugiego, pas siódm y ró­
wnolegle do trzeciego, pas ósmy rów nolegle do szóstego, pas dziewiąty
przy P, rów noległy do piątego, pas dziesiąty przy kraw ędzi PO, pas
jedenasty wzdłuż OM i pas dw unasty wzdłuż MN.
Przestrzeń, jaką można dziennie zabronow ać, nie da się ściśle
oznaczyć, bo zależy od ciężaru brony, siły sprzężaju, szybkości po­
chodu, zadania, jakie ma przed sobą brona, szerokości jednorazo­
wego pasa i t. p. okoliczności.
3E
ROZDZIAŁ IV.
c
W ykonanie pracy w ałk iem , czyli w ałow an ie.
75.
Przy w ykonyw aniu pracy w ałkiem rola zostaje ugnieciona
w w arstw ie pow ierzchow nej, w arstw y niżej leżące nie doznają ugniecenia. W w arstw ie ugniecionej przestwór}' m aleją, wobec czego podsiąkanie wzmaga się z w arstw niższych. Zmniejszenie przestw orów
w arstw y pow ierzchow nej u tru d n ia przesiąkanie opadów atm osfery­
cznych, co dla gruntów lekkich może być połączone z korzyścią.
Ściśnięcie pow ierzchow nych w arstw roli, zwiększające ich w łoskowatość, przyczynia się do większego ssania przez nie wilgoci
z w arstw głębiej leżących, czyli, że w ałow anie pow oduje zaopatrze­
nie w wilgoć w arstw y górnej roli na koszt wilgoci w arstw dolnych,
co może być pożądanem , w danym razie, na gruntach różnej jakości.
Ugniecenie roli w ałkiem przyspiesza parow anie, a więc, choć pod­
nosi wilgotność w arstw pow ierzchow nych, to nie tylko jej nie kon­
serw uje, ale przeciwnie zm niejsza jej zapasy w roli. Jeżeli więc rola
zostanie zw ałow aną, to staje się ona wilgotniejszą w w arstw ach po­
w ierzchow nych na tak długo, na ja k długo starczy zapas wilgoci
w arstw dolnych, a nie może on starczyć na długo, bo parow anie
z pow ierzchni zwiększyło się. Chcąc więc osiągnąć korzyści, płynące
ze zw ałow ania roli, a uniknąć złych następstw , należy w chw ili od­
pow iedniej otw orzyć broną pow ierzchnię zw ałow anej roli, aby prze­
rw ać podnoszenie się w ody z dołu.
Mimo, że w ałow anie ro li może mieć tak obosieczne skutki, nie­
trudno pojąć, że, zarów no przy upraw ie gruntów ciężkich, ja k i lek­
kich, w ałek jest bardzo pożytecznem narzędziem . Rolnik, znający do­
brze działanie w ałka, m a w nim środek do zw alczania w ielu prze­
szkód w upraw ie, spow odow anych często czynnikami, usuw ającym i
się z pod w pływ ów człowieka.
152
Skutki w ałow ania a bronowania.
W gospodarstw ie wiejskiem, dążącem do podniesienia kultury
gruntu, walec narów ni z broną jest narzędziem , uzupełniającem
pracę pługa.
Oprócz w pływ u na regulow anie do pewnego stopnia w ilgotno­
ści roli, któryto skutek w ałow ania zawsze m usi wystąpić, używa
się w ałka do rozgniatania i łam ania brył i grudy, a niedaw no skon­
struow any przez am erykanina Campbella w ałek ugniata dobrze
w arstw y świeżo wyoranej roli, pozostaw iając górną w arstw ę luźną,
luźniejszą, niżby to uczynił sam pług.
Różnica w oddziaływ aniu na górną w arstw ę roli w ałka a brony
jest bardzo w ielka i zasadnicza. Chcąc uniknąć niekorzyści, w ynika­
jących z fałszywego w danym w ypadku zastosow ania brony, lub
wałka, należy zdać sobie dobrze spraw ę z różnicy w skutkach pracy
tych dw óch narzędzi.
B r o n a zawsze p r z y c z y n i a s i ę d o z s i ą d n i ę c i a r o l i
i w największej liczbie w ypadków p o p r a w i a s t r u k t u r ę ; brona
o t w i e r a p o w i e r z c h n i ę r o l i , a choć zrazu pow iększa parow a­
nie, to jednak, przeryw ając łączność kanalików , prow adzących wodę
między w arstw ą górną a dolnem i, p r z y c z y n i a s i ę d o k o n ­
s e r w o w a n i a w i l g o c i przez w ytw orzenie jakby p ł a s z c z a
ochronnego w pow ierzchownej warstwie.
W a ł e k nie przyczynia się do zsiadania roli, a tylko z g n i a t a
ją mechanicznie, ściska w p o w ie rz c h o w n e j warstwie,
a więc p s u j e tutaj s t r u k t u r ę , c z y n i j ą mniej lub więcej jed n o s t r o n n ą , u t r u d n i a d o s t ę p p o w i e t r z a i o p a d ó w do
r o l i , a z w i ę k s z a z niej p a r o w a n i e .
B r o n a k r u s z y b r y ł k ę już w środku r o z l u ź n i o n ą (tem
więcej zgruźloną), d z i e l i j ą n a m n i e j s z e i u k ł a d a l u ź n o ,
n i e ś c i s k a j ą c . Garnąc ziemię przodem zęba, przesypuje ją
w brózdkę za zębem powstającą, co w yw ołuje zsiądnięcie roli. O ile
b r y ł a je s t suchą, t w a r d ą , n i e p o p ę k a n ą , nie m o ż e uledz
b r o n i e ; może być tu i ówdzie odłupaną, może się z niej cośniecoś odkruszyć, ale ona sam a nie w klęśnie głębiej, przeciw nie wysko­
czy i pozostanie na pow ierzchni. To też w takich razach działanie
brony dla struktury jest raczej ujem ne niż dodatnie, tylko n i e
w i n n a tu brona, ale r o l n i k !
W a ł e k ła m ie i k r u s z y s u c h ą i t w a r d ą bryłę, boją
g n i e c i e , ś c i s k a , r o z m i a ż d ż a , a czy ją rozgniecie skutecznie,
czy nie da jej rady, to przecież w s u n i e j ą g ł ę b i e j , m iędzy po­
kruszoną, może naw et rozpyloną częściowo ziemię, przez co bryła
nie będzie narażona na dalsze wysychanie, ale przeciw nie będzie
wilgnąć od spodu.
Zastosow anie pracy wałka.
153
O tych tak bardzo różnych, a z a s a d n i c z o p r z e c i w n y c h
s k u t k a c h w d z i a ł a n i u b r o n y i w a ł k a nie można zapom i­
nać przy ich stosowaniu, bo nieodpow iednie ich użycie prow adzi
do fatalnych następstw.
Jeżeli przy pokładaniu skiba za sucha źle się odw raca i ścierni
nie przykryw a, albo gdy w przykrytej skibą, ale za suchej roli ścier­
nisko dla małej wilgoci nie może się rozkładać, puszczenie odpo­
w iednio ciężkiego w ałka może zaradzić tym niedogodnościom.
Taka sam a rada na źle przykryty gnój, lub zielony nawóz. W a­
łow anie jednak pokładu, w yoranego dla w yperzenia, nie może być
skutecznem, bo przy posusznej pogodzie, zanim skiba odejdzie, od­
cięty poprzednio perz gotów się chwycić podeszwy skiby.
Jeżeli na roli ciężkiej a za suchej skiba się rw ie i zbryla, trzeba
wejść z w ałkiem tuż za pługiem, aby bryły łam ał i kruszył, a choć
roi nie rozgniecie, to je przynajm niej wciśnie, co w yw oła ich nasiąknięcie od spodu i ułatw i kruszące działanie następującej bronie. Zdairot rzyć się to może przy w iosennych, a szczególniej przy jesiennych
iw( upraw ach, gdy lato i jesień sucha. Przem ienne w ałow anie i bronok w anie może niejednokrotnie um ożliw ić na czas upraw ę, która bez
szti tych narzędzi, przy nieprzychylnej pogodzie, nie byłaby m ożliw ą do
w ykonania.
Przy upraw kach końcow ych w ałek znajduje rzadsze zastosow a­
li nie, ale wykluczony nie jest bynajm niej. W ałek Campbella przy u p raw ­
nej kach w suchszych latach i na spóźnionych odsypkach pod ozime
}w: żyto może oddać znakom ite usługi.
Może się w ydarzyć potrzeba w ałka naw et po odsypce, jeżeli
ą te rola się zbryliła. W ypadki takie w yjątkow o się trafiają, bo odsypka
użn w inna być w ykonyw aną w roli skruszonej należycie, ale nie wszystko,
coby być pow inno, jest w istocie. U praw a roli aż nadto często po0: ucza o tej praw dzie! W ypadek taki przy upraw kach pod oziminy
ulei a i jarzyny w latach suchych zdarzyć się może. Przem ienne w ało•oin w anie i bronow anie i w tym razie, choć nie da upraw y dobrej, to
jyslł przecież um ożliwi ją choćby z opóźnieniem.
W ałek może znaleźć zastosow anie dla w yrów nania roli pod
j D! znacznik lub dołow nik, a stosow any jest często po zasiewie (miesza­
nek, buraków , m archw i i ziem niaków ), dla przykrycia drobnych nasionek (mieszanki traw ), dla doprow adzenia wilgoci do tru d n o scho­
dzącego ziarna.
Używa się w ałka po zasiewie i to zarów no przed, ja k i po zejy ściu roślin, gdy trzeba złam ać skorupę, a brona (która w zasadzie
skuteczniej ją łam ie) nie może być w prow adzoną, bo zrobiłaby
szkodę w skiełkow anem i pod w ierzchem znajdującem się ziarnie,
albo w słabo zakorzenionych roślinkach. N awet i w późniejszym
154
Stosow anie wałka.
rozw oju roślin w ałek może znaleźć zastosowanie: celem doprow a­
dzenia wilgoci do w arstw górnych, dla ograniczenia szkód, zrządzo­
nych przez pędraki chrząszcza majowego, lub druciki, dla ściśnięcia
roli, zawierającej za duże przestw ory.
Ten ostatni w ypadek przytrafia się na gruntach cięższych, po­
woli zsiadających s ię , po słom iastym o b o rn ik u , wywiezionym
z wiosną, albo-przy upraw ie tych gruntów w redlonki.
Zdarzyć się może przy orkach drugich, gdy podoryw ka żle się
pokruszyła. W takich rolach mogą pow stać za duże przestw ory, szko­
dliwe dla pew nych roślin (pszenica, żyto, jęczm ień dwurzędowy,
buraki), przez uciśnięcie wałkiem , czasem, ale nie zawsze, usunie się
przyczynę złego rozw oju tych roślin.
Dla częściowego bodaj poratow ania roślin, wyciągniętych przez
mróz, na ziemiach silniej próchnicow ych, lub wogóle zwiększają­
cych bardzo swą objętość przy zam arzaniu (czarnoziemy, rędziny,
łąki) dobrze jest użyć wałka. Nie zaradzi on wszystkiem u, ale choć
w części poratuje rośliny.
W reszcie i przy przerzedzaniu roślin, grożących wylegnięciem,
lub dla pow alenia przed przyoraniem roślin, upraw ianych na zielony
pognój, stosujemy wałowanie.
Samo w ym ienienie tych w ielorakich zastosow ań w ałka wska­
zuje dostatecznie, jak w szechstronną może być użyteczność tego na­
rzędzia, o ile będzie racyonalnie stosowanem.
Rozumie się samo przez się, że zależnie od zadania, jakie jest
do spełnienia, należy używać raz w ałka cięższego, drugi raz lżej­
szego, raz gładkiego, drugi raz pierścieniowego, czy tarczowego.
Ze w ałek może skutecznie działać tylko na roli odpow iednio
obeschniętej, jest rzeczą jasną ; na wilgotniejszej, a tern więcej mo­
krej może zrządzić tylko szkodę.
Przy prow adzeniu w ałka należy unikać pasów przyległych, a na­
wet tak blizko leżących obok siebie, jak to m a miejsce przy brono­
w aniu, celem uzyskania dogodnych zakrętów . Przy zaw racaniu wał­
kiem na miejscu ziemia zostaje silnie utłoczona, naw et zagłębiona,
a jeśli dzieje się to na roli, pokrytej roślinnością, m ożna na zaw ro­
tach rozdusić najkom pletniej roślinki. N aw racanie na miejscu, a więc
raz w praw o, drugi raz na lewo, będzie rów nież nużącem i niepokojącem dla zwierząt. Gdyby zaś w ałow ać pasam i z zakrętam i, przy­
jętymi przy bronow aniu, to uniknęłoby się w praw dzie niedogodnych
zakrętów na miejscu, ale i takie zakręty nie byłyby dogodne, bo
jeszcze za krótkie, pom ijając już tę okoliczność, w cale niepożądaną,
że pew ne m iejsca byłyby w ałow ane kilkakrotnie.
Najprostszy sposób w ałow ania w skazany jest na ryc. 70. Rozpo­
czyna się w ałow ać przy kraw ędzi AB i prow adzi się w ałek okrężnie
)Z f
Prow adzenie wałka.
155
Pasam i stykającym i się, zbliżając się coraz więcej ku środkow i pola.
Przy takim sposobie wszystkie zakręty przypadają naw prost kątów
A, B, C i D i są dogodne,
bo nie są ani w miejscu,
ani nagłe. W praw dzie po
rogach łanu pozostaną czte­
ry narożniki niezw ałow ane,
ale m ożna je na razie zo­
stawić w spokoju dla uzy­
skania łatwego i dobrego
sposobu naw racania, a pod
koniec roboty w ałuje się
je oddzielnie, prow adząc
R y c . 70.
w ał po przekątniach, jak
to uwidoczniono na ryc. 71. Gdyby łan był bardzo duży, należy go
podzielić na parę czworoboków.
Jeżeli po zw ałow aniu pola takim sposobem okazują się uchy­
bienia między pasami, to są one skutkiem niedbalstw a, lub niedołę­
stwa prowadzącego wał, ale na zakrętach uchybienia w ystąpią praw ie
zawsze, mimo największej naw et uwagi. Trzeba je popraw ić, a usku­
tecznia się to w sposób na­
stępujący :
Skoro pod koniec w a­
łow ania jest się z w ałkiem
tak blizko środka pola, że
zmieści się już tylko trzy
pasy, to nie robi się ich
wcale, lecz kieruje się w ał
ku tem u kątowi, naw prost
którego się stoi, a więc na
ryc. 71. od punktu S do A.
Ciągnąc tę przekątnię, po­
praw ia się uchybienia na zakrętach, przy A zaw raca się w praw o,
ciągnie drugą przekątnię, zaw raca w lewo dla wyciągnięcia po­
przecznego pasa, rów noległego do AB, tu zaw raca w praw o dla w y­
ciągnięcia pasa podłużnego, rów noległego do BC, poczem zaw raca się
w lewo dla wyciągnięcia przekątni w kierunku ku C, znow u zaw raca
w lewo dla zrobienia drugiej, rów noległej przekątni, dojeżdża do
środka, zaw raca w praw o dla wyciągnięcia pasa podłużnego środko­
wego, naw prost B zaw raca w praw o, ciągnie przekątnię ku B, tu
zaw raca w praw o dla wyciągnięcia drugiej, rów noległej przekątni,
a dojechaw szy do środka łanu, zaw raca się w praw o dla zrobienia
krótkiego pasa poprzecznego, dalej zaw raca się w lewo i ciągnie
156
P row adzenie wałka.
ostatni pas podłużny, rów noległy do BC, wreszcie kieruje się w ał ku
D, a dociągnąwszy do Z), zaw raca w praw o, ciągnie pas rów noległy
do poprzedniego aż do środka łanu i stąd zjeżdża się z pola. Natu­
ralnie, że prócz powyższych sposobów m ożna z rów nie dobrym
skutkiem używać i innych, byle pam iętać, aby zakręty nie były
krótkie i nagłe, a pasy możliwie najprostsze i przylegające do siebie
dobrze.
Przestrzeń, dająca się zw ałow ać za dzień, zależną jest od ciężaru
walca, siły sprzężaju, kształtu i nachylenia pola, a może wynosić 1'5
do 4 ha.
ilu
ty
'brr#
sidł
:ieii
®ti
ROZDZIAŁ Y.
Narzędzia, słu żące do prac pielęgnacyjnych i ich praca.
76.
Tu należą p ł u ż k i ( r e d ł a , o b s y p n i k i , o g a r t y w a c z e ,
o b o r y w a c z e) i g r a c e , albo p i e l n i k i ( p l e w n i k i ) .
Zadaniem tych narzędzi jest ziemię wzruszyć, w yplew ić, a nie­
jednokrotnie przygarnąć luźnie do roślin, upraw ianych w odleglej­
szych rzędach.
P ł u ż e k posiada grządziel, oparty na kółku, koleśnicy, lub niepodparty. Do grządziela um ocow aną jest słupicą, a do niej przytw ier­
dzony lemiesz podw ójny ze skrzydłam i lub dw om a odkładniczkam i,
ruchom o przytw ierdzonem i w celu ich zwężania, lub rozszerzania.
Płużek z ruchom em i odkładniczkam i jest praktyczniejszy niż
z nieruchom em i, bo może działać w rzędach węższych lub szerszych
i sypać grobelki niższe lub wyższe.
Praca płużkiem polega na zakrojeniu i w zruszeniu skruszałej
już roli między rzędam i roślin, podcięciu napotkanych chw astów
i przygarnięciu podjętej na odkładniczkach ziemi do roślin. Bywa więc przedewszystkiem używ any przy upraw ie
roślin okopow ych i stąd jego nazw y:
obsypnik, ogartywacz, okopywacz i t. p.
Płużek byw a jednak używany i przy
Ryc. 72.
upraw ie r o l i : do rozłupyw ania grzbieP iu z ek v. ob sy p m k .
tów, do znaczenia granic uw rotów , do w ybierania przegonów, w resz­
cie do sypania grobelek i redlin w roli już w yrobionej przy t. zw.
upraw ie redlinow ej.
Używa się go rów nież do przykryw ania ziem niaków przy jednej
z licznych m etod sadzenia ziem niaków (ryc. 72.).
O kierow aniu i prow adzeniu płużka niem a nic do nadm ienie­
nia, bo prow adzenie go nie przedstaw ia żadnych trudności.
158
P ielnik i pielenie.
G r a c a konna, czyli p i e l n i k (p 1 e w n i k) może być pojedynczy,
albo skom binow any z obsypnikiem ; może być jedno i wielorzędowy.
Pielnik pojedynczy składa się z ram y trójdzielnej, w której
tkw ią odpow iednie noże, ustawione
pod kątem, przez co strużą one ziemię
i podcinają chwasty, słowem gracują.
Skrajne ram iona ram ek są stałe lub
rozsuw alne. Pielnik skombinowany
z obsypnikiem m a z przodu noże,
z tyłu płużek do obsypywania, może
Ryc. 73.
więc gracować, plew ić i ogartywać
Pielnik
(ryc. 73.).
W ostatnich kilku latach rozpow szechnił się pielnik ręczny
i sprzężajny, zw any „Planet“, narzędzie ze wszech m iar zasługujące
na rozpow szechnienie (ryc 74.).
Pielnik jednorzędow y jest narzędziem , dającem się użyć z do­
brym skutkiem naw et między niezupełnie rów nym i rzędam i, byle
fornal był uważny i roztropny. Nie da się to powiedzieć o pielniku
wielorzędowym . Ma on tę wyższość nad pierw szym , że, zajmując
na raz kilka, czy kilkanaście rzędów , daje robotę szybszą i tańszą, ale
zazwyczaj o wiele gorszą. F o r­
nal nie może zastosować na­
rzędzia do nierówności, w y­
stępujących naraz w kilku
rzędach, a naw et przy ideal­
nie prostym siewie, czy sa- '
dzeniu, rozwój roślin w rzę­
dach nie jest rów nym , wobec
czego przy pielnikach w ielorzędow ych nie są do uniknię­
cia często liczne i znaczne
Ryc- 74.
i i
•
.i•
Pi e l ni k Planet.
uszkodzenia roślin.
Pielniki tern są lepszymi, praktyczniejszym i, im łatwiej po­
zw alają na zmianę ich części czynnych, zależnie od zadania, jakie
m ają spełnić. Kwestya to tak jasna, że niem a się nad nią co zasta­
nawiać.
Robota płużkiem i pielnikiem może być tylko w tedy dobrą, je­
żeli rola znajduje się w odpow iednim stanie świeżości.
Kierowanie pielnikiem nie przedstaw ia rów nież żadnych tru­
dności. Aby obydw a te narzędzia robiły skutecznie i porządnie, na­
leży pam iętać o dopełnieniu dw óch w arunków :
1.
zakroić ziemię płyciej lub głębiej, w edle potrzeby, i utrzymać
narzędzie stale w tej głębokości;
Prow adzenie pielnika.
159
2.
postępow ać między rzędam i bacznie, aby roślin nie zaczepiać
i nie uszkadzać.
Płużek prow adzi jeden fornal, czasem okazuje się potrzeba po­
ganiacza w osobie wyrostka, prowadzącego konie za cugle, lub sie­
dzącego wierzchem na koniu (przy w yrośniętym i zeszytym rzepaku,
bobiku, końskim zębie). Przy pielniku skom binow anym również
może się okazać potrzebnym poganiacz; przy w ielorzędow ym , prócz
tych dw óch ludzi, potrzebnym jest jeszcze pom ocnik do czyszczenia
i regulow ania narzędzia w czasie pochodu.
ROZDZIAŁ VI.
N arzędzia m otorow e i ich praca.
77.
Należą tu n a r z ę d z i a p o r u s z a n e s i ł ą p a r y , s a m o ­
chodowe i poruszane energią elektryczną.
Pierwsze, w prow adzone po raz pierw szy w E uropie w r. 1858.
na w ystaw ie w Chester (Anglia) przez Howarda, dzielą się według
konstrukcyi na w a h a d ł o w e ( o b r a c a l n e , b a l a n s y j n e ) , s a mo z w r o t n e i z w y k ł e . K o n s t r u k c y i w a h a d ł o w e j jest przedewszystkiem p ł u g p a r o w y , umieszczony w ram ie wygiętej pod ką­
tem rozw artym tak, że gdy system pługów, utw ierdzonych w jednej
połowie ram y, pracuje w roli, drugi system spoczywa, będąc podnie­
sionym w górę.
Pług taki jest w ieloustrojow ym , składa się z 3, 4, 5 i 7 ustro­
jów. Pługi dw uustrojow e są zazwyczaj z podskibnikam i, mogącymi
robić w głębokości do 75 cm i powyżej tego. Trójskibow ce orzą do
50, a naw et 60 cm, pięcioskibowce do 40 cm, a siedm ioskibowce do
20 cm.
Do narzędzi s a m o z w r o t n y c h należą: e k s ty r p a t o r y, g r u ­
b e r y i k u l t y w a t o r y , które po dociągnięciu ich przez m otor do kra­
wędzi pola zostają wydźwignięte z roli, obrócone o 180° i znow u usta­
w ione do roboty. W podobny sposób są konstruow ane b r o n y .
Do narzędzi z w y k ł y c h należą b r o n y i w a ł k i , które są dwu­
stronne, to znaczy, że po dojściu do kraw ędzi pola bez obracania
mogą w ykonyw ać pracę w odw rotnym kierunku.
Przy narzędziach parow ych w yróżnia się m otory jedno i dwumaszynowe.
Przy systemie jednom aszynow ym lokom obila pracuje cały czas,
będąc ustaw ioną na zew nątrz pola. Na przeciw ległym brzegu pola
ustaw ia się t. zw. wózek kotw iczny; między maszyną a wózkiem
pracują narzędzia, posuw ając się wzdłuż liny, łączącej lokomobilę
161
P łu gi parowe.
z wózkiem. Dla ustalenia liny, po której posuw ają się narzędzia,
ustaw ia się przyrządy blokowe, na których przesuw a się lina.
W m iarę postępu pracy w pasach przystających i rów noległych
przesuw a się lokom obilę i wózek kotwiczny, alho też lokom obila
stoi w miejscu, a dw a wózki kotwiczne, stojące na przeciwległych
kraw ędziach łanu, posuw ają się i um ożliw iają przechodzenie narzędzi
na nowe pasy roli.
Przy systemie dw um aszynow ym dwie lokom otyw y stają na
przeciwległych kraw ędziach pola i pracują na przemian. Maszyny
te są zaopatrzone w kołow roty, umieszczone poziomo pod kotłem.
Kiedy jedna maszyna ciągnie narzędzie przez naw ijanie na kołow rot
liny, druga, posunąw szy się naprzód na odległość oranego pasa,
spoczywa, następnie druga naw ija linę i pracuje, ciągnąc narzędzia,
a pierw sza spoczywa.
System jednom aszynow y jest tańszy; wymaga jednak dłuższego
czasu do przygotow ania roboty celem ustaw ienia i połączenia całego
szeregu przyrządów pomocniczych. W ymaga on bardzo pilnej uwagi
przy robocie i daje pracę gorszą, niż system dw um aszynow y. W ielką
jego niedogodnością jest, że zarów no lokom obilę jak i wszystkie
przyrządy trzeba transportow ać na pole i z pola sprzężajem. Te nie­
dogodności spraw iły, że system ten wyszedł niem al zupełnie z użycia.
System dw um aszynow y jest o wiele droższym, ale doskonal­
szym. Lokom otyw y nie tylko same wyjeżdżają w pole, ale zabierają
ze sobą potrzebne narzędzia. Ustawienie maszyn i narzędzi nie w y­
maga tyle czasu, co przy systemie jednom aszynow ym . Gdy jed n a
maszyna ugrzęźnie, druga może jej dopom ódz; robota idzie szybko
i o wiele dokładniej, niż przy systemie jednom aszynow ym , obsługa
jest prosta i łatw a, choć kosztowna. Do obsługi potrzeba albo dwóch
m onterów (maszynistów), dw óch palaczy stałych i po dw óch do
każdej maszyny robotników dla obsługi narzędzi, albo, jak to dziś
robią w Poznańskiem , jednego m ontera, dw óch w ykwalifikow anych
palaczy i po dw óch robotników niestałych do obsługi.
Różnica w pracy narzędzi parow ych a sprzężajnych jest ogromna.
Siła i szybkość (1—15 m na sekundę), z jak ą pracują narzędzia p a­
row e, pow oduje, że robota ich jest lepsza, dokładniejsza, energiczniej­
sza i o wiele głębsza; pokruszenie i wym ieszanie w arstw bez poró­
w nania doskonalsze. Zwolennicy orki parow ej posuw ają się za daleko,
tw ierdząc, że jakość roboty parow ej jest nie tylko lepszą od sprzężajnej, ale i ręcznej. Ta ostatnia może być gorszą jedynie wtedy, gdy
prow adzoną jest przez nieintelligentnego i niedbałego w ykonawcę.
Jakość roboty ręcznej, w ykonanej z całą precyzyą i zrozum ieniem ,
będzie zawsze górow ać nad jakością pracy maszynowej. To jest pe­
w nik stw ierdzony nie tylko w gospodarstw ie wiejskiem.
Sikorski, Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
n
162
Stosow anie pługów parow ych.
Przy ocenianiu pracy narzędziam i parow em i nie należy posu­
wać się za daleko. Efekt pracy każdego narzędzia przy upraw ie roli
będzie zawsze zależał, poza doskonałością i spraw nością narzędzia,
od jakości roli, jej stanu, oraz od chw ili, w której w prow adza się
narzędzie do upraw y, a więc i stanu pogody.
G runta lżejsze i lekkie mogą okazać się wdzięczne za głębszą
upraw ę parow ą, o ile będą odpow iednio silniej nawożonym i i o ile
zdołamy je uczynić lepiej absorbującym i. W prow adzanie orek głęb­
szych na takich gruntach tylko pow olnie może postępować. Grunta
ciężkie i surow e rów nież nie mogą być naraz bardzo pogłębianymi.
Znanymi są z p ra k ty k ix) przykłady, gdzie przez orkę parow ą na ta­
kich rolach zrujnow ano je na lat kilkanaście. Przecież surow a zie­
m ia m usi wietrzeć, tylko pow oli może przechodzić ze stanu m ar­
twoty w stan więcej w ydobrzały. Odlegiwanie się skib surow ej ziemi,
choćby najenergiczniej połam anej i pokruszonej, w ym aga o wiele
więcej czasu, niż ziemi już uprzednio upraw ą złagodzonej.
Grunta, choćby z natury ciężkie, ale od daw na w kulturze bę­
dące, mogą najprędzej opłacić upraw ę parow ą, jeżeli gospodarstwo
m a środki na zwiększone potrzeby nawozowe.
Koszta upraw y parow ej nie mogą być porów nyw ane z kosztem
pojedynczych upraw sprzężajnych. U praw a parow a z rokiem każdym
staje się tańszą, koszta więc jej dopiero po szeregu lat dadzą się po­
rów nyw ać z kosztami upraw y sprzężajnej.
W obec niedającego się zaprzeczyć faktu, że pług parow y kruszy
silniej i głębiej, miesza dokładniej, jed n a parow a orka może dać
efekt lepszy, niż parę orek sprzężajnych, a spostrzeżenie to najłatwiej
uczynić tam, gdzie upraw a parow a istnieje już lat kilka.
A je d n a k ! pom im o tych niezaprzeczonych korzyści upraw y pa­
rowej, nie rozpow szechnia się ona i nie może rozpow szechnić tak,
jakby na to zasługiwała z wielu względów i jak o tern sądzono
z początku. Przyczyny tego zjaw iska leżą głębiej, bo, pom ijając względy
terenowe, są przedewszystkiem natury ekonomicznej. W myśl zasa­
dniczej i odwiecznej praw dy rzetelnego gospodarstw a: „nie to dobre,
co dobre, ale to, co się najlepiej opłaca“, upraw a parow a nie może
mieć w idoków na zajęcie dużych terenów . Są to jednak kwestye,
usuwające się w dalszych szczegółach z zakresu niniejszej pracy.
Z chw ilą skonstruow ania sam ochodów poczęto m otory silni­
kowe zaprzęgać do poruszania narzędzi rolniczych. Motor, kosztowny
sam przez się i z kosztownym ruchem (spirytusow y, benzynowy, czy
naw et ropny), a przytem tak ciężki (bo silny), aby mógł przezwycię­
*) A. S. Jerm ołow: Organizacya palcw ow o choziajstw a. P olski przekład Z.
L udkiew icza i Maciejewskiego. W arszawa 1906, str. 20.
Motory silnikow e.
163
żyć niedająee się wszędzie i zawsze przewidzieć i obliczyć opory
bardzo zm ienne i trudności terenu, nie wzbudził, przynajm niej w Eu­
ropie. nie tylko zachwytów, ale naw et zaufania, jakiego m u nie szczę­
dzą Amerykanie. Motor czterema potężnemi kołam i ugniata rolę.
którą idący za nim pług m a orać. a więc krajać, łamać i kruszyć.
To się jeszcze w głowie europejskiego rolnika da pomieścić, choć
pow ątpiew ać należy, czy go zadow oli zawsze, ale za tego rodzaju
ugniataczem kazać iść bronie, to już tylko w gospodarstw ie am erykańskiem może zadowolić. Xa starym kontynencie rolnicy dziś już
pozytywnie wiedzą, co em pirycznie daw no obowiązywało, że rola
nie tylko życie podtrzym uje, ale i sam a żyje, że m usi mieć czas na
odleżenie się w skibie i zsiadanie się. a nie m echaniczne uciśnięcie,
że praca i skutek pracy narzędzia to środek, a nie cel u p ra w y 1).
R y c. ia.
P łu g m o to ro w y Stock.
0 wiele praktyczniejszym i z zadaniem narzędzia, do upraw y
służącego, więcej liczącym się jest pług m otorow y, mieszczący m otor
0 dużej sile (42 HPi na ram ie pługa (ryc. 75.).
Jest on o w iele tańszy, a przedew szystkiem lżejszy (o dużych,
przeszło 2 m w średnicy m ierzących dw óch kołach). Czy się będzie
opłacał i uspraw iedliw i zachwyty, które wzbudza, okaże czas-).
1)
Inż. T. Suńeżairski Rolnik nr. 50. z 1912. > w artykule spraw ozdaw czym
p. t -Pokaz pługów m otorow ych w E breichsdorf- tak się w yraża o tych p łu g a ch :
„W Am eryce mogą być takie pługi stosow ane i to na preryach. gdzie po raz
p ierw szy wzrusza się ziem ię i m a s z y n a m i o t w i e r a p o l e d l a p r a c y
k o ń m i , ale w Europie niem a najm niejszej racyi w ogóle zastanaw iać się nad
takiego rodzaju .ugniataczem -*.
*t J. Tnrnau (Gaz. roln. z 18. października 1912. r.). W artykule o pługu -Stockudow adnia rachunkiem kalkulacyjnym , że w w arunkach pracy w jego gospodar­
stw ie koszta tej in w e sty c ji (9® 0 am ortyzacya, 4% od kapitału i 2*/« na naprawkii
1 koszta ruchu w porów naniu do kosztów pracy sprzężajnej przedstaw iają się
164
Motory elektryczne.
W obec postępów techniki, przynoszących niem al z dniem każ­
dym pom ysły m otorów silnikowych dosyć silnych, a przecież sto­
sunkowo lekkich, nie należy wątpić, że pług z m otorem silnikowym
m a dużą przyszłość przed sobą 1).
Niebardzo praktycznym, przynajm niej dotąd, okazuje się pług
z m otorem elektrycznym, nie dlatego, aby żle pracow ał, ale także ze
względu na zbyt duże koszta pracy. Tam, gdzie energia elektryczna
wyzyskuje się dla innych celów przem ysłow ych i może być zasto­
sow aną do pługa, może daje on pracę opłacającą się, ale przy wysokich
kosztach instalacyi elektryczności i znacznych kosztach ruchu za­
prow adzanie jej dla celów gospodarstw a wiejskiego okazuje się, do­
tąd przynajm niej, za kosztownem.
o przeszło 50% m niejszym i. Artykuł swój kończy słow am i: „Wrażenia m oje są
krótkie. Wątpię jednak, abym później m usiał się o tym pługu w yrażać z m niej­
szym entuzyazm em , niż ob ecn ie“. Inż. T. Sw ieżaw ski w Rolniku nr. 50. z r. 1912.
nie szczędzi rów nież p ochw ał „Stock’o w i“, choć słu sznie p o w ia d a : „Za rok jednak,
a m oże i prędzej, znajdzie się inna maszyna, która okaże się lepszą od Stocka“.
*) Zarzuty, jakie dają się słyszeć naw et ze strony rolników , że pług m oto­
row y nie może dać tych innych korzyści, jakie m oże dać m otor sam ochodowy,
t. zw. „traktor“ uniw ersalny, są, zdaniem naszem, nieuzasadnione. W arunki poru­
szania się i pracy w roli a warunki poruszania się i pracy na tw ardym gościńcu
są w ręcz odmienne. Motor, najodpow iedniejszy dla pierw szych, nie będzie nigdy
odpow iedni dla drugich i naodwrót. Jedno w yklucza drugie. U niw ersalność to
bynajmniej nie doskonałość, a o tę ostatnią pow inno ch od zić rolnikow i.
C Z Ę Ś Ć iii.
Poszczególne uprawy w praktyce.
ROZDZIAŁ I.
Rodzaje upraw y.
78. Zastanaw iając się nad całością upraw y jako szeregiem czyn­
ności, mających doprow adzić rolę do najodpowiedniejszej dla roz­
woju roślin struktury, nie można przeoczyć, iż przez nadanie roli
pewnego ukształtow ania jej pow ierzchni już tern sam em w pływ a się
znacznie na jej różne, do pewnego stopnia, uprzym iotnienie, bo
zm ienia się wielkość tej pow ierzchni.
Ze względu na ukształtow anie pow ierzchni roli w yróżniam y:
u p r a w ę z a g o n o w ą , p ł a s k ą i r e d l i n o w ą , stosow aną w pe­
w nych szczególnych w arunkach, czy pod pew ne rośliny. Mówiąc
o rodzajach upraw y, nie m ożna rów nież pom inąć milczeniem u p r a ­
w y g ł ę b o k i e j , która nie z racyi ukształtow ania pow ierzchni, ale
z racyi szczególnego uprzym iotnienia, które daje roli, pow inna być
traktow aną jako specyalny rodzaj upraw y.
1. U p ra w a za g o n o w a .
79. W iadom o jest, czem są zagony. Pole zostaje podzielone na
wązkie, mniej, lub więcej w ypukłe („w ysadzone“, jak m ów ią okoli­
cami) pasy, odgraniczone brózdam i. U praw a roli w zagony była na
niższym stopniu kultury pow szechną. Dziś jeszcze, m im o wszystko,
co przeciw upraw ie zagonowej m ów iono i pisano od przeszło trzech
ćwierci wieku, napotyka się ona, szczególniej u nas, jeszcze na b ar­
dzo dużych, stanow czo za dużych przestrzeniach. Przyczyny tego zja­
wiska należy szukać w konserw atyźm ie rolnika, płynącym z niezna­
jom ości rzeczy, lub gnuśnego przyzwyczajenia, często z nizkiej, ogólnej
w danej okolicy kultury (gospodarstw a włościańskie u nas, a dalej
na Litwie, W ołyniu, Podolu i Rosyi), a w najmniejszej ilości z isto­
tnych pow odów rzeczowych.
Chcąc posiąść należyte w yobrażenie o w artości upraw y zagono­
wej, trzeba roztrząsnąć po szczególe wszystkie korzyści i straty,
168
Uprawa zagonowa.
wynikające z ukształtow ania roli w zagony. Zdarzać się mogą w prak­
tyce wypadki, gdzie gleba jest tak płytką, iż naw et rośliny korzeniące
się płytko nie znajdują dostatecznie grubej w arstw y dla rozw oju ko­
rzonków i ostania się w roli. Przytrafia się to w górskich i podgór­
skich okolicach, w rolach o podglebiu skalistem, lub szutrowatem ,
gdzie w arstw a rodzajna tak silnego doznaje spłukiw ania, może i zwie­
w ania, iż nie daje się nagrom adzić w potrzebnej dla upraw y ilości.
Na rów niach i dolinach w ypadki takie, aczkolw iek możliwe,
zdarzają się nader rzadko.
W podobnych w arunkach produkcya roślin jest m ożliw ą jedynie
przy upraw ie zagonowej, bo tylko przez nagrom adzenie ziemi
w wązkie ośmio, sześcio, a naw et czteroskibow e zagonki można
zwiększyć głębokość rodzajnej ziemi, a tern sam em upew nić jakie
takie stanow isko roślinom upraw nym . Nie należy jednak zapominać,
że chociaż w podobnych w arunkach zagony m ają niezaprzeczone
praw o bytu, są to jednak położenia w yjątkowe, gdzie rolnik, z całą
świadom ością strat stąd płynących, pośw ięca %—Y4 obszaru na
brózdy, które nie mogą nic urodzić.
U prawa zagonowa na gruntach, niebędących w tych wyjątko­
wych w arunkach, m a ubezpieczyć przed nadm iarem wilgoci, który
z wszelką pew nością jest szkodliwym zarów no dla struktury, jak
wogóle urodzajności roli, a więc i dla sam ych roślin. Jeżeli nadm iar
wilgoci jest szkodliwy dla roli, to prosty wniosek, że wszystkie
grunta lekkie i lżejsze o przepuszczalnem podglebiu, wszystkie grunta
łatwiej przepuszczalne, a naw et grunta cięższe, ale przepuszczalne
i o większych spadkach, mogą tylko stracić i tracą oczywiście przy
upraw ianiu ich w zagony, bo faktem niezaprzeczonym jest, że rolnik
u nas częściej kłopocze się o konserw acyę wilgoci w roli, niż o jej
n a d m ia r1).
ł) Podobne zdanie w ypow iadali zaw sze prof. Wł. Lubomąski i Fr. Czarnomski, p ierw szy znający dokładnie grunta Galicyi, drugi — K rólestw a Polskiego.
Prof. Fr. Czarnomski słusznie przekonyw ał rolników , że w przew ażnej ilości w y­
padków mamy do czynienia nie z gruntami m o k r y m i , ale z a m o c z o n y m i
bądź wodą pow ierzchow ną, bądź wodą zaskórną, czyli t. zw. w technice m elioracyj­
nej w o d ą o b c ą , t. j. przypływ ającą z w yżej położonych gruntów ,którą można
bardzo łatw o usunąć przez t. zw. r o w y g r a n i c z n e , w zględnie, dla w ody zaskórnej,przez r o w y c h w y t a j ą c e . Sprawę tę rozw ażyliśm y obszerniej przy
om aw ianiu odw odnienia gruntu w pracy p. t. U p r a w a ł ą k i p a s t w i s k ,
L w ów 1900 str. 52. Na spraw ę tę zw rócił u nas p ierw szy uwagę inż. Wł. Habdank Korzybski w sw ej p r a c y : M e l i o r a c y e r o l n e , W arszawa 1887. Wpra­
w dzie uzasadnienia naukowe i w iele t. zw. praktycznych w skazów ek, pom ieszczo­
nych w tej pracy, w yw ołało sw ego czasu bardzo dużo uzasadnionych krytyk
(m iędzy innem i Wł. Lubomąski i J. F. Sikorski, N iw a 1888), ale zasługą Korzybskiego pozostanie zaw sze zw rócenie uwagi rolników na t. zw. o d w od n ie n ie p r e w e n c y j n e .
Stosow anie upraw y zagonow ej.
169
Przy upraw ie zagonowej pew na część opadów atmosferycznych
jest dla roli straconą, bo spada do brózd, skąd pow ierzchow nie od­
pływa. Przy zagonie w ysklepionym pew na część opadów stacza się
po pochyłości zagonu do brózdy, a więc rów nież odprow adzoną zo­
staje na zew nątrz łanu. Ale i ta wilgoć, która przesiąknie w rolę
(zagon), zostaje łatwiej utraconą, niż na roli płasko upraw nej, bo za­
gon, w porów naniu do tejże szerokości pasa płasko upraw nej roli,
przedstaw ia tem większą pow ierzchnię, im lepiej jest wysklepiony.
Poniew aż wielkość parow ania w pierwszej linii zależy od wielkości
powierzchni, więc z pow ierzchni zagonu w yparuje więcej wody, niż
z pasa roli rów nie szerokiego, ale upraw ionego na płasko.
Z tego wypły wa, że zagon na gruncie lekkim a przepuszczal­
nymi, na wszyrstkich gruntach przepuszczalnych, a naw et na ziemiach
trudniej przepuszczalnych, byle o większyrch spadkach, ze względu
na konieczną wilgotność gruntu nie tylko nie przedstaw ia żadnymh
korzyści, ale w prost m usi narazić na stratyr, bo przesusza grunta
z natury' źle utrzym ujące wilgoć, bo pozbaw ia je możności korzysta­
nia z całości, tak często niewystarczających na potrzeby' roślin, opa­
dów atmosferycznych.
W edług dobrego rozum ienia sprawy' szerokość zagonu w inna
być ściśle zastosow aną do zwięzłości gruntu i wysokości poziomu
wodyr zaskórnej. Tam, gdzie zagon m a zapobiedz nadm iarow i wilgoci,
zasada ta jest całkiem słuszną i w inna być ściśle przestrzeganą. Ileż
jednak razy' widzimy w praktyce zagony tak szerokie (na 4 i więcej
m etrów ), że nie może być m ow y o tem, aby środek ich narów ni
z bokam i mógł by'ć należycie osuszony. Zagony' takie są anom alią
i świadczą o zupełnem nierozum ieniu zadania zagonu u tych, co
je tak formują.
Dawniej jako zasadę uprawy' zagonowej podaw ano konieczność
prow adzenia zagonów w kierunku od północy ku południowi, ho
tylko przy' takim kierunku zagon na całej swej pow ierzchni jest
wystawiony' ąajdłużej w ciągu dnia na działanie św iatła i ciepła
słonecznego. Ze względu na te czynniki reguła zupełnie słuszna, ale
ze względu na spadki łanu trzeba często od niej odstąpić i p ro w a­
dzić zagony' naw et w kierunku od w schodu do zachodu. Zapewne,
że wówczas jeden z czymników, mającyrch potęgować osuszającą
w łasność zagonowej uprawy' (tem peratura i światło), jest w działal­
ności swej, jeżeli nie zupełnie zniesiony, to silnie alterow any, ale
jeszcze gorzejby było nie uwzględnić spadków . Przy kierunku za­
gonów od w schodu ku zachodow i północna część zagonu, jak po­
w iadają, „nie widzi słońca", a tem samem , jak stw ierdzają liczne
w tym względzie badania, tem peratura i wilgotność tej strony za­
gonu układa się dla roślin bardzo nieprzychylnie, roślinność cierpi
170
Zalety i w ady zagonów.
na tem bardzo, a o rów nym rozw oju roślin na całym zagonie nie­
m a mowy.
Nie uwzględniając spadków , należałoby albo prow adzić brózdy
bez spadku, albo ze spadkiem za m ałym , a chcąc tem u zaradzić,
trzebaby tak pogłębić brózdy, że stałyby się row am i. W obec takiej
alternatyw y należy w ybrać raczej nieodpow iedni skądinąd kierunek
zagonów od w schodu ku zachodowi.
Korzyści więc, jakie zagony m ają zapew nić roślinie, są bardzo
nieliczne i przytrafiać się mogą w bardzo nieznacznej liczbie wy­
padków , a naw et i wówczas byw ają z pew nych względów często
problem atycznej natury.
Natom iast niekorzyści, w ynikające z zagonowej upraw y, są li­
czne i bardzo wielkie.
Przedew szystkiem samo w ykonanie zagonów jest robotą trudną,
pow olną, a przez to kosztowniejszą. Jeżeli zagon m a spełnić dobrze
swe zadanie, m usi być odpow iednio wązkim i w ysklepionym , co po­
w oduje ciągłą zm ianę w braniu głębokości skib, a w ym aga pilnego
i w ytraw nego oracza, oraz dużego nakładu czasu.
W skutek takiej orki inaczej jest upraw iony środek, a inaczej
boki zagonu.
Na grzbiecie zagonu ziemi wzruszonej jest najwięcej i warstwa
rodzajna najgrubsza, to też roślinność tutaj przedstaw ia się o wiele
lepiej niż na bokach, gdzie ziemi urodzajnej coraz mniej. Ten nie­
rów ny stan roślin m usi spow odow ać nierów ny plon. Wyzyskanie
pow ierzchni roli przy upraw ie zagonowej jest tem mniejsze, im za­
gony węższe, a brózd więcej. Brózdy plonów dać nie mogą, bo tam
ziemi urodzajnej niem a, natom iast są one azylem i rozsadnikami
chw astów , które wegetują tu jak najwygodniej.
A więc przy upraw ie zagonowej m usi być roślin mniej, czyli
plon m niejszy; ponieważ zagon daje roślinom w arunki rozw oju nie­
rów ne, rozwój roślin nie może być jednakow ym , a nierów ność ta
może jeszcze być spotęgow ana nieprzychylnym i stosunkam i wilgo­
tności i tem peratury przy nieodpow iednim kierunku zagonów. Za­
gony m uszą więc zawsze i wszędzie, naw et w w ypadku, gdy są uza­
sadnione, na razie daw ać plony mniejsze i mniej w yrów nane co do
jakości, niż role o pow ierzchni płasko upraw nej.
Dalszą arcyw ażną niedogodnością upraw y zagonowej jest ogra­
niczenie, jakie staw ia w wyborze narzędzi, służących do uprawy,
starań pielęgnacyjnych i sprzętu, a utrudnienie zwózki plonów.
Orka jest tru d n ą i żm udną, haków ka niem ożliwą. Bronowanie
i w ałow anie nigdy dogodnem i należycie w ykonanem być nie może.
To samo dotyczy robót pielęgnacyjnych, nie m ów iąc już o tem,
że ani siew nika rzędowego, ani kosiarki, ani żniw iarki użyć tu
Przejście z zagonów do upraw y płaskiej.
171
nie można. Słowem zagon tam uje wszelki postęp w gospodar­
stwie.
Rozważenie wszystkich dodatnich i ujem nych stron upraw y za­
gonowej m usi przeważyć szalę na jej niekorzyść, m usi doprow adzić
do przeświadczenia, że tylko w bardzo ograniczonych, istotnie dla
innej kultury roli niem ożliw ych (najpospoliciej z ekonom icznych
względów) w arunkach może mieć ona racyę bytu, jednak z myślą
i ciągłą dążnością rolnika do zwalczenia tych nieprzychylnych w a­
runków i przejścia do upraw y niezagonowej.
Przejście z upraw y zagonowej do płaskiej nie może być nagłem,
bo pasy ziemi, będące dłuższy czas brózdam i, są za bardzo zdziczałe,
skutkiem ciągłego ugniatania płuzem pługa i przesycenia wilgocią,
aby od razu mogły się stać urodzajnym i narów ni z grzbietem,
a choćby bokam i zagonu. Zagłębienia po brózdach nie dadzą się ró ­
wnież usunąć jednorazow ą upraw ą.
Chcąc przejść z upraw y zagonowej na płaską, należy zagony
pow oli rozszerzać, tw orząc z nich na początek płaskie, wązkie składy
(przez łączenie dwóch, najwyżej trzech zagonów w jeden skład), obni­
żając grzbiety, a spłycając brózdy. Należy rów nać pole i mieszać
rolę przez orkę w ukos, a jeśli się da, przez h ak ó w k ę: gdyby to
było niemożliwe i połączone z dużą stratą czasu, przez zabronow anie i robotę spulchniaczy. W pierw szym roku na tak utw orzonych
wązkich składach należy siać owies, który najm niej boi się m artwicy,
a przy dalszem rozszerzaniu składów upraw iać ziem niaki na gnoju.
Tym sposobem po dw óch, czy trzech latach m ożna bez w ięk­
szych strat dojść do składów szerokich, czy upraw y płaskiej. Śladv
po brózdach jeszcze po kilku latach będą się odznaczać, bo ziemia
głębiej zsiada się o wiele po wolniej, niż w w arstw ach górnych
2. U p ra w a p ła sk a .
80.
Nieuzasadnionem jest brać za jedno upraw ę płaską i orkę
płaską, bo pierw sza może pow stać po upraw kach w szerokie, a na­
w et średnio szerokie składy po dostatecznem w yrów naniu brózd
i pod w arunkiem , że się w ybróżdża ze znajom ością rzeczy1), druga,
choć stosow ana być może w ciągu upraw y dla lepszego pokrusze­
nia, lub wymieszanie roli, niekoniecznie m usi być praktykow ana
przy odsypce.
Przy upraw ie płaskiej pow ierzchnia roli jest możliwie najró­
wniejszą, brózd na niej niema, są tylko wodnice, ubezpieczające rolę
i rośliny przed nadm iarem w ody pow ierzchow nej, ale zajm ują one
bez porów nania mniej miejsca, niż brózdy przy upraw ie zagonowej,
’) Porów naj, co o należYdem w ybróżdżaniu pow iedziano na str. 114. i 115.
172
Zalety upraw y płaskiej.
gdzie średnio tylko 3/ 4 pow ierzchni roli dostaje się pod upraw ę ro­
ślin. Wszystkie niekorzyści, w ynikające dla roli i roślinności z za­
stosow ania upraw y zagonowej, tutaj m aleją lub znikają najzupeł­
niej.
Samo w ykonyw anie upraw y, przy prow adzeniu orek płaskich
w ciągu całej upraw y, jest dużo łatwiejsze, szybsze, a więc tańsze.
Przy orkach w składy, a upraw ie płaskiej pod zasiew jest również
łatwiejsze i tańsze niż przy upraw ie zagonowej. U praw a płaska po­
zw ala na użycie wszelkich udoskonalonych narzędzi, służących czy
do upraw y sa m e j, czy robót pielęgnacyjnych, siew n y ch , sprzętu
i zwózki plonów . Gdy więc z tych względów upraw a zagonowa ta­
m ow ała postęp, upraw a płaska nie staw ia m u ograniczeń żadnych.
Przestrzeń, zajęta pod upraw ę roślin, staje się większą niż przy
zagonach, lub wązkich składach, bo niem al w całej swej rozciągło­
ści jest należycie wyzyskaną. Poniew aż rola na całej przestrzeni jest
jednako w yrobioną i nawiezioną, roślin}' zasiane znajdują wszędzie
jednakow e w arunki dla swego rozw oju, a więc gdy upraw a zago­
now a nie mogła daw ać w ysokich i rów nych plonów , upraw a pła­
ska w yrów nuje je i przyczynia się do ich powiększenia. Uprawa
płaska pozw ala na wyzyskanie całości spadłego opadu atmosfery­
cznego, co dla wszystkich gruntów cierpiących często na niedosta­
tek wilgoci należy uważać za w ielką korzyść, a naw et dla gruntów
dobrze utrzym ujących wilgoć, przy suchszym klim acie (W. Ks. Po­
znańskie, Królestwo Polskie w znacznej części, Podole galicyjskie)
i w latach suchszych, rów nież tylko na korzyść wyjść m o że1).
Korzyści, płynące z zastosow ania upraw y płaskiej, są tak wido­
czne i nam acalne, że zbytecznem by było dłuższe i więcej szczegó­
łow e ich roztrząsanie.
3. U p ra w a re d lin o w a albo g r o b e lk o w a 2).
81.
U prawa ta stosow aną jest w pew nych szczególnych wypad­
kach na łanach, upraw ianych na płasko (czy w składy szerokie, lub
średnio-szerokie), a polega na w y c i ą g n i ę c i u ( w y s y p a n i u ) r e ­
d l i n (dawniej zazwyczaj radłem ) zapom ocą płużka, czasem pługa
zagonowego, w roli już dostatecznie skruszonej i w yrobionej. Znaj­
duje ona zastosowanie bądź ze względu na m etodę sadzenia, jak n. p.
przy ziemniakach, burakach pastew nych i cukrow ych, m archw i, koń­
1) Lata tak mokre, jak 1903., 1908. i 1912. zw łaszcza, jako w yjątkow e, nie
mogą w chodzić w rachubę.
2) Wobec tego, że dla specyalnej m etody uprawy m urszów (Rimpaua) przy­
jęła się u nas nazwa „metody grobelkow ej“, stosow niej przy uprawie, o której
obecnie mowa, używ ać w yrażenia „redlinow a“, a nie „grobelkowa“.
U p ra w a re d lin o w a i głęboka.
173
skim zębie i t. p., bądź ze względu na płytkość gleby, która, u p ra­
w iona w redliny (a więc najwęższe zagonki), zgłębia swą w arstw ę
rodzajną. ubezpieczając głębsze rozrastanie się korzonkom, a tem sa­
mem upew niając silniejszy rozwój roślinom . To samo dotyczy roli
zwięzłych, wilgotniejszych, na których sadzenie roślin w redlinach
upew nia im suchsze stanow isko, a więc pozw ala wyzyskać dobre
strony w ąziutkich zagonków. unikając wszystkich niekorzyści upraw v
zagonowej. Xakoniec stosują ją na ziemiach trudno z w iosną obsy­
chających. polecając w yoranie redlin już na zimę, aby umożliwić
wczesny zasiew, n. p. b u rak ó w 1). Chcąc dobrze redliny zrobić, należy
je robić w roli dostatecznie w yrobionej, t. j. takiej, która się będzie
sypać, a nie opadać większymi kaw ałkam i. W tym ostatnim w y­
padku rola nie będzie posiadać niezbędnego dla roślin zwarcia. Re­
dliny pow inny być ciągnięte w kierunku z północy na południe,
z w yjątkiem w ypadków , gdy spadek pola na to nie zezwoli.
4. U p ra w a g łęb o k a .
82.
Głębokość upraw y, a więc w łaściw ie orki. w yw iera bardzo
znaczny w pływ na rozwój całego gospodarstw a, należy więc dobrze
rozważyć korzyści i niekorzyści, mogące w ystąpić przy pogłębianiu
orki.
U prawa głęboka (przy orce między 26—32 cm i więcej) zależną
jest zarów no od jakości gruntu, ja k niem niej stosunków całego go­
spodarstw a. ale i tam. gdzie obydw a te czynniki nie staną na prze­
szkodzie. głębokość upraw y w inna być zastosow aną do potrzeb
upraw ianych w danem gospodarstw ie roślin, bo koszta upraw y głę­
bokiej i praca, przynajm niej z początku, przy jej w prow adzaniu, są
tak znaczne, iż niekażda roślina może ją zapłacić, choć plony jej
ilościowo i jakościow o mogą się podnieść na upraw ie głębszej.
K orzyści płynące z prow adzenia głębokiej upraw y, dadzą się
sform ułow ać w następujący sposób:
Uzyskany dóbr}' fizyczny stan roli, skutkiem głębokiej uprawy,
daje się utrzym ać i istotnie utrzym uje dłużej, niż przy upraw ie pły­
tkiej. bo, ja k to uzasadniliśm y w części pierw szej (ustęp 32.), czyn­
niki niszczące strukturę roli działają głównie na w arstw y po­
w ierzchow ne i spodnie, im więc w arstw a orna będzie głębszą, tem
*) T atą m etodę w yoryw an ia redlin na zim ę w ziem i cięższej, trudno ob sy­
chającej, polecał, jako „N'otarbeit-, w sw y ch w ykładach, a i w sw ojej książce
iDie Kultur der lan dw irtsch aftlichen Nutzpflanzen, Lipsk 1889) Dr. Blom ayer.
N ie w id zieliśm y tego w praktyce nigdy i m am y w ątpliw ość, że, o ile redlinki
dałoby się dobrze zrobić pod zim ę w roli w yrobionej, rozpadłyby się na w iosnę
skutkiem m rozu, a o ile zrobim y je w roli niew yrob ion ej, zw arcie ro li na w io ­
snę n ie b ęd zie dobre, zw łaszcza dla buraków.
174
Zalety uprawy głębokiej.
dłużej i pewniej oprze się niszczącym skutkom czynników zewnętrz­
nych. Przytem, jak już wiemy, zepsucie struktury w s p o d n i c h war­
stw ach roli, głębiej w yrobionej, może w ystąpić dopiero wówczas,
gdy, w skutek nagrom adzenia się w ody u podeszw y skiby, te warstwy
roli zostaną niejako zatopione, a cząsteczki gruzełków rozpłyną się
w wodzie. Że takie przesycenie roli w odą i zatopienie w arstw spo­
dnich w ystąpi prędzej w płytko niż głęboko w yoranej glebie, udo­
w odniliśm y poprzednio.
Przy głębokiej upraw ie w arunki zaspokojenia potrzeb roślin co
do wilgoci są rów nież lepsze niż przy płytkiej, to też rośliny w pierw­
szym w ypadku mniej cierpią w czasie posusznym , raz dlatego, że
korzonkam i sięgają głębiej, a pow tóre dlatego, że głębiej wyorana
gleba lepiej konserw uje wilgoć, bo parow anie odbyw a się tu wolniej.
Z drugiej strony n adm iar wilgoci w głębiej wyoranej roli nie
tak łatw o w ystąpić może, bo gleba głębsza może naraz przyjąć i po­
mieścić więcej wody bez złych jeszcze następstw dla roślin.
Że w arstw a głębiej upraw iona zapew nia większe i lepsze plony,
szczególniej u roślin korzeniących się głębiej, nie ulega najmniejszej
w ątpliw ości. Jeżeli korzonki roślin, zam iast 15—18 cm w arstw y roli
w yrobionej, znajdą w arstw ę 25 cm głęboką, to rozwój ich musi być
silniejszym, a więc i nadziem ne części roślin m uszą w ydać plon więk­
szy i szlachetniejszy. Kwestyę tę ¿Ilustrują bardzo dobrze następujące
doświadczenia H. Hellriegla J) i F. H aberlandta2) : Pierw szy uprawia!
jęczm ień w donicach o jednakiej średnicy, ale różnej głębokości (13.
29 i 58 c/n), przyczem inne w arunki wegetacyi były rów ne.
Różnice w plonie z tak hodow anych roślin przedstaw iły się
w stosunku jak 1 : 2 4 : 3 6 .
Drugi użył do hodow li roślin raz ilość ziemi o w adze 2, drugi
raz 8 , trzeci raz 24 kg.
Stosunek plonów przedstaw iał się w następujący" sposób:
przy kukurudzy ja k 1 : 6 6 : 1 4 2;
przy słoneczniku jak 1 : 314 : 6 6 ;
przy konopiach ja k 1 : 2 : 4 .
Głęboka upraw a pozwala na racyonalniejsze, lepsze i o wiele
dowolniejsze następstw o płodów w rotacyi, a tern sam em na łatwiej­
sze zastosowanie się do chw ilow ej potrzeby gospodarstw a, lub rynki
targowego, pozw ala na upraw ę wszelkich roślin, o ile nie ogra­
nicza jej natu ra gruntu, czy w yjątkow e w aru n k i klimatyczne.
Pom im o tych tak znacznych i doniosłych korzyści głęboki
upraw a ani nie może, ani nie pow inna być stosow aną wszędzie i zaw‘) Chem ischer Ackermann, 1868, slr. 16.
2) Der allgem eine landw irtschaftliche Pllanzenbau, W ieden 1879, str. 649.
W ykonyw anie pogłębienia.
175
' 7tv sze, bo o w prow adzeniu i prow adzeniu jej w danem gospodarstw ie
' n'c“ 'stanow i jakość gruntu i stosunki gospodarstw a.
Jeżeli podglebie jest nieodpowiedniej jakości, n. p. natury skali■k warstej, a choćby tylko szutrow atej, to o pogłębieniu upraw y myśleć
U)ZK nie można. W razie, gdy podglebie jest pod względem fizycznym
J ' i chem icznym znacznie gorsze niż gleba, to pogłębienie w arstw y
opnej może się odbywać tylko powolnie, sukcesywnie. N aprzód na­
leży się ograniczyć do kruszącego działania podskibnika, a skoro ten
po roku, czy paru latach, swoje zrobi, m ożna przystąpić pow oli do
11 zgłębiania orki.
Jeżeli podglebie jest dobrej jakości, to znaczy może i m artw e,
ale nie zdziczałe, m ożna bez uprzedniego stosow ania podskibnika po>ietuu głębić orkę, byle nie za dużo na raz (na 2 5 — 5 cm). Wreszcie, o ile
oranej r podglebie jest zupełnie dobrej jakości, co się najczęściej przytrafia
w gruntach średnio zwięzłych i lekkich, można pogłębiać od razu
naw et powyżej 5 cm, byle zachow ać pew ne ostrożności, z jakiem i
każde pogłębienie w inno być zawsze połączone.
Do koniecznych ostrożności przy każdem pogłębianiu gleby za1 ~arr liczyć trze b a:
1 ) wykonanie orki pogłębiającej na zimę, nigdy z w iosną, ani
i*;, latem :
2) dodatek w apna w razie złych fizycznych, czy chemicznych
fizj ijB własności gleby i podglebia;
3) zwiększenie daw ki nawozowej odpow iednio do zwiększonej
m
e. głębokości orki, względnie, co dla gospodarstw a będzie odpow ie:edstar- dniejszem, przybliżenie dotychczasowych daw ek nawozowych, i
4) zasiew na pogłębionej roli rośliny nieobawiającej się m arjdze1: twicy.
ad 1 . Pogłębianie pow inno odbyw ać się na zimę dlatego, że ani
z wiosną, ani w lecie w ydobyta z podglebia ziemia nie rozkruszy się
i nie rozpulchni tak, ja k się to stać może w zimie. Dotyczy to zaró­
wno gruntów ciężkich, które pogłębia się o niegrubą w arstw ę, jak
i gruntów lżejszych, które pogłębić można od razu na 6— 10 cm.
ad 2. Przy złych w łasnościach fizycznych i chem icznych gleby,
- a przedewszystkiem podglebia, dodatek w apna jest nieodzowny. W a­
pno popraw i i jedne i d ru g ie 1), przyczyni się do łatwiejszego zgruźlenia ziemi, zneutralizuje kw asy i w płynie pośrednio na utlenienie
połączeń żelazaw ych i siarczków.
ad 3. Że przy pogłębianiu orki należy pam iętać o pow iększeniu
, ' daw ki obornika a i innych, używ anych w danem gospodarstw ie na­
sinot
*) Porów naj, co o w p ły w ie wapna na poprawę fizycznych i chem icznych
w łasności roli p ow iedziano w ustępie 24.
176
Skutki nierozw ażnego pogłębiania.
wozów, rozum ie się samo przez się, bo jedna i ta sama porcya nawozu
nie może dać jednakich skutków przy 15 a 25 centym etrowej w arstw ie
ornej, pomijając już bow iem pośredni w pływ obornika na dobrze­
nie świeżo wydobytej w arstw y, musi być ona zaopatrzona w po­
karm y roślinne nie mniej, niż w arstw y nad nią leżące, aby korzonki,
sięgając głębiej, znalazły na swej drodze dostateczne pożywienie.
Ponieważ kwestya tej zwiększonej daw ki naw ozow ej przy po­
głębianiu orki nie jest w praktyce należycie rozum ianą, m usim y ją
rozpatrzyć więcej szczegółowo.
Pogłębiając choćby tylko o 5 cm w arstw ę orną, a nie zwięk­
szając daw ki nawozowej, rozrzedzam y w roli koncentracyę roztworu
pokarm ow ego dla roślin, co m usi się odbić i na ilości i na jakości
plonu. Sprzeczne zdania praktyków co do w artości (opłacalności)
pogłębiania gleby pochodzą stąd, że skutki pogłębiania zawisłe są
nie tylko od ilości dodanego nawozu, ale i od jakości gruntu. Rezul­
tat przy pogłębieniu orki bez zwiększenia ilości pognoju może się
objawić w czworaki sp o só b *).
aj W razie, jeżeli gleba i podglebie są o dobrych fizycznych i che­
micznych własnościach, rezultat będzie różny, zależnie od tego, czy
grunt jest z natury mało zasobny, a więc urodzajność jego zależy
głównie od dowozu pokarm ów z zew nątrz (gnój i nawozy pomocni­
cze), czy też jest zasobniejszy. W pierw szym w ypadku, w razie
upraw y na tak pogłębionej roli oziminy, m im o rozrzedzenia pokar­
mów, plon może będzie naw et większy niż przy upraw ie płytkiej,
ale głównie w słomie, jakość ziarna będzie m ierna i obaw a wy­
legnięcia duża.
Pochodzić to będzie stąd, że w jesieni zboże rozkrzew i się
dobrze, bo z rozkładającego się w norm alnych w arunkach obor­
nika otrzym a dostateczną ilość potrzebnych pokarm ów do buj­
nego ale krótkiego jesiennego rozw oju. Na wiosnę, gdy korzonki się­
gną w rozluźnioną w arstw ę głębiej, nie znajdą potrzebnej koncetracyi pokarm ów i dlatego ziarno nie wykształci się należycie2).
bj W drugim w ypadku w jesieni rozwój będzie podobny, ale z wio­
sną korzonki, sięgające głębiej, niedostatek koncentracyi pokarmów,
pochodzących z gnoju, zastąpią pokarm em , dostarczonym im przez
zasobniejsze w arstw y pogłębionej roli. Może więc być i słom a większa
(choć niezawsze) i ziarno dorodniejsze niż w w ypadku pierwszym,
') W łaściw ie może się objaw iać w w ieloraki sposób, bo rozm aitość w łasności
gruntów jest bardzo znaczna; nie mogąc przew idzieć w szystk ich m ożliw ych
wypadków7, ograniczamy się do czterech najpospolitszych.
2)
W tym wypadku bez pogłębiania m am y pospolity w7 praktyce objaw7
wrylegania ozim in, na które, jak łatw o zrozum ieć, nie pom oże rzadszy siew7.
Skutki nierozw ażnego pogłębiania.
177
ale czy zwyżka plonu zapłaci koszta głębszej upraw y, pow ątpiew ać
można x).
c) Na gruntach o złych fizycznych i chemicznych własnościach
rezultaty będą znowu odmienne. Na roli mało zasobnej plon będzie
bujny w słomę, praw dopodobnie wylegnie, a ziarno będzie bardzo
m ierne, nie tylko skutkiem wylegnięcia, ale przew ażnie skutkiem nie­
dostatku pokarm u z w iosną 2).
d) Nakoniec w czw artym w ypadku, gdy grunt jest zasobny, ale
0 złych fizycznych i chem icznych w łasnościach, plon zapewne się
zwiększy, znow u głów nie w słom ie, ale zapewne nie wylegnie
1 ziarno m iernie wykształci, bo korzonki, sięgnąwszy z w iosną głę­
biej, znajdą wilgoć i pew ne pożywienie, ale niedostateczne, bo zie­
mia jest nieczynna3).
Najgorszem w tych w szystkich czterech w ypadkach będzie to,
że skutkiem rozrzedzenia pokarm ów w pogłębionej w arstw ie płody,
przychodzące w drugim i trzecim , a tern więcej w czw artym , lub
może naw et piątym roku po nawozie, będą mniejsze niż na pły­
tkiej orce, a całe odium tych przykrych, ale przy znajomości rzeczy
łatwo i z całą pew nością dających się przew idzieć rezultatów składa
się na „nieliczącą się z praktycznym i względami teoryę“, która w p ra­
wdzie nakazuje pam iętać przy pogłębianiu o powiększeniu dawki
gnoju, ale „zapom ina“, że gospodarstw o na zaw ołanie mieć go nie
może.
Praw da, ja k zawsze, leży pośrodku!
Teorya przew idziała i pow iedziała swoje, a praktyka w cale nie
będzie „praktyczna“, jeżeli nie potrafi „słusznej teoryi zastosow ać“.
To znaczy, jeżeli gleba m a być pogłębiona z 18 cm na 25 cm,
a gospodarstw o m a gnoju tylko tyle, ile go dać może dotychczas co
5 lat, a więc n. p. 5000 q na 10 ha przy głębokości orki na 18 cm,
1) Przy upraw ie płytkiej w tym wypadku ziarno będzie zaw ierało dużo
pośladu, bo korzonki z w iosną, nie mogąc sięgnąć głębiej, nie będą m iały ani do­
statku pożyw ienia, ani potrzebnej w ilgoci.
2) Na roli płytko uprawnej rozw ój w jesie n i będzie jeszcze bujniejszy,
a w y leg n ięcie z w iosn ą zu p ełn ie pew ne. Jest to też w ypadek, gdzie rolnik, w i­
dząc w jesie n i nadzw yczaj bujny rozw ój ozim iny, a na w iosnę m arnienie i w y ­
lęganie, narzeka na w szystk o i w szystkich, tylko nie na w łasną nieśw iadom ość.
s) Przy upraw ie płytkiej w ylegn ięcie będzie zupełnie pew ne, bo korzonki
z w iosną, nie m ogąc w niknąć głębiej, ograniczone będą na skąpy pokarm i w il­
goć w arstw y górnej. W ostatnich dw óch w ypadkach, przy uprawie w zagony,
czyli redukcyi p ow ierzch ni produkującej, a zgłębieniu w arstw y rodzajnej, rezul­
taty będą lepsze, zboże m oże naw et nie w ylegnie, a ziarno stanow czo będzie lep ­
sze. Tem zjaw iskiem można w ytłóm aczyć predylekcyę do zagonów w gospo­
darstw ach, w których zagony nie m iałyby żadnej racyi bytu, gdyby dostarczono
roli brakującego jej wapna.
S ik o rsk i, Z asady m echanicznej u p raw y gleby.
12
178
Warunki pogłębiania.
to nie należy gnoić 10 ha, ale przypuśćm y tylko 8 czy naw et 7 ha.
W ten sposób postępując, nie rozrzedzi się pokarm ów w zgłębionej
w arstw ie i, ja k to się mówi, „i w ilk będzie syty i koza cała!“ Tego
rodzaju praktyczne zastosow anie teoryi będzie wskazane tam, gdzie
rola z natury jest m ało zasobną, w razie, gdy się ma do czynienia
z glebą z natury zasobną, nie potrzeba naw et zm niejszać obszaru
mającej się pogłębić roli, wystarczy zbliżyć term in gnojenia, czyli
nie gnoić co lat n. p. 5, ale co 4.
A gdyby jeszcze ktoś „z praktycznych w zględów “ zrobił takiemu
zastosow aniu praktyki do teoryi znow u pozornie słuszny zarzut,
„skąd się znajdzie gnój co cztery lata, kiedy dotąd b)d tylko co pięć?“,
to na ten zarzut odpow iada długoletnie doświadczenie praktyczne,
wykazując, że przy pogłębieniu roli i należytem dochow aniu wszyst­
kich, z czynnością tą związanych zastrzeżeń plony zbóż ozimych
podnoszą się naw et o 50%, jary ch naw et powyżej 100%, koniczyn
i mieszanek pastew nych o 25—50%, a okopowych także powyżej
50%- Skoro więc gospodarstw o zdobędzie większą ilość i lepszą ja­
kość paszy, to o większą ilość gnoju, a raczej, ja k w tym razie,
o częstsze gnojenie „głowa boleć nie będzie“ 1).
ad 4. Nakoniec czw artą ostrożnością przy pogłębianiu orki jest
w ybór odpow iedniej rośliny na pogłębioną glebę. Jest to konieczne
ubezpieczenie przed niespodziewanym zawodem . Mimo bowiem zadosyćuczynienia wszystkim przepisom , poleconym przy w prow adza­
niu pogłębionej orki, nie m a się pewności, przynajm niej na gruntach
gorszej jakości, że osiągnie się skutek niezaw odny zaraz w pierw­
szym roku. W w arstw ie pogłębionej, m im o zdrowego jej wyglądu,
mogą w ystępow ać gniazdami związki szkodliwe, które mogą choćby
tylko w części zniszczyć zasiew. Przyczyną może być niedosta­
teczne pokruszenie surowej ziemi przez mróz, lub niedopisanie
tak nieuchwytnego czynnika, jak pogoda, niedostateczne wymieszanie
‘) Aby ustrzedz teoryę od m ożliw ych jeszcze zarzutów, że w szystkie te od
„zielonego stolika“ przepisy nie zapobiegną w ylęganiu zbóż i pośledniem u ziarnu
na t. zw. z i m n y c h g r u n t a c h , zaznaczamy, że w szystko, co w yżej powiedziano,
odnosi się do g r u n t ó w c z y n n y c h , t. j. n iepozbaw ionych w apna („L a t e r r e
f r a n c h e “, jak je nazyw a Riesler, „ g l e b y c h e m i c z n i e u l e g ł e “ według
deflnicyi prof. Pr. Czarnomskiego). W gruntach „zim nych“, czyli łatw o zakwa­
szających się, na których zagony lepiej i pew niej rodzą (choć dużo mniej) niż
role płasko uprawne, przepisy te nic albo mało pomagają (n. p. w latach w ybi­
tnie suchszych), bo obornik w głębszej w arstw ie zagrzebany nie będzie butwial,
tylko gnił, albo torlial. Takie grunta przed pogłębieniem trzeba zw apnić, w ów ­
czas i w ilgotność ich nie będzie dokuczać, bo złagodzona próchnica nawet ciężką
ziem ię gliniastą zgruźli i do pew nego stopnia osuszy, jak to w ytłóm aczyliśm y
w części pierw szej. Bardzo szczegółow o roztrząsa tę kw estyę prof. Czarnomski
w pracy sw ej p. t. W pływ w apna na rolę, W arszawa 1888.
Opłacalność pogłębiania orki.
179
obornika z pogłębioną w arstw ą, lub coś podobnego. Mając to na
uwadze, należy dla wszelkiej pew ności w ybrać do zasiewu roślinę,
która się now iny nie boi. Przeznaczają na to owies lub ziemniaki,
w żadnym razie nie tak czułe na m artw icę rośliny, ja k n. p. psze­
nica lub burak cukrowy.
Nawet w najwięcej pogłębieniu sprzyjającym gruncie nie można
decydować się na pogłębienie, jeżeli nie pozw alają na to stosunki
gospodarstw a.
Z tego względu należy przedewszystkiem zdać sobie spraw ę
z wym agań roślin upraw nych. Jedne z nich mogą głęboką upraw ę
opłacić, drugie nie mogą. Tak n. p. rośliny zbożowe z rodziny tra­
w iastych nie wym agają bynajm niej głębokiej upraw y, jakkolw iek
niektóre z nich mogą się okazać wdzięczne za nią. Rośliny pastewne
z rodziny m otylkow ych rów nież niewszystkie w ym agają głębokiej
upraw y, a przez to samo niewszystkie mogą ją opłacić. Rośliny
okopowe w ydają już zupełnie zadow alniające plony przy upraw ie
na 22—26 cm głębokiej, a więc nie przy głębokiej, bo ta zaczyna się
przy orce powyżej 26 cm.
Burak pastew ny, a przedewszystkiem cukrow y, może opłacić
upraw ę głęboką. Rośliny przem ysłowe, a między niemi przedewszyst­
kiem rzepak ozimy, a dalej chmiel, w ym agają upraw y na 26—30 cm.
Z tego pobieżnego zestawienia okazuje się, że roślin, wymagających
stanowczo upraw y głębokiej, jest zaledw ie kilka, dużo więcej jest ta­
kich, które okażą się wdzięczne i podniosą się w plonach, ale nie
do granicy, przy której głęboka upraw a opłaci się, a więc dla tych
roślin niem a racyi ekonomicznej dla w prow adzenia głębokiej uprawy.
Najwięcej jest takich roślin, które same nigdy nie będą w stanie za­
płacić kosztów upraw y głębokiej, choć i ilościowo i jakościow o mogą
sw e plony podnieść.
Z tego więc względu o prow adzeniu głębokiej upraw y roz­
strzyga w danem gospodarstw ie • potrzeba jej dla produkcyi pe­
w nych roślin.
U praw a głęboka w arunkow ana jest dalej sytuacyą gospodarstw a
w obec środków kom unikacyjnych. Gdy środki te są niedostateczne,
gdy rynek zbytu produktów oddalony tak, że nadm ierne koszta
transportu obniżą znacznie cenę produktu, to w w arunkach podo­
bnych nie m ożna decydować się na głęboką upraw ę, której koszta,
zwłaszcza przy jej poczynaniu, są bardzo duże.
Głęboka upraw a w ym aga dużego kapitału nakładowego, obro­
towego i o w iele więcej pracy. Inw entarz pociągowy m usi być i sil­
niejszy i liczniejszy, to samo dotyczy inw entarza m artwego, który się
przytem szybciej zużywa. Praca przy tej upraw ie jest cięższą, a więc
pow olniejszą, a w ostatecznym rezultacie kosztowniejszą.
180
Korzyści i straty przy pogłębianiu orki.
U prawy głębokiej, po jej w prow adzeniu do gospodarstw a, nie
należy przeprow adzać rok rocznie na tern sam em polu, bo ani nie
jest potrzebną dla roli, ani dla roślin, a więc znow u opłacićby się
nie mogła.
Rola w yorana, czy w zruszona głęboko raz na trzy, cztery, a może
i pięć lat, zależnie od jej natury, jest w spodnich w arstw ach dosta­
tecznie skruszoną i nie traci tak łatw o struktury, ja k w w arstw ach
górnych, więc oranie jej głęboko co roku byłoby bardzo nieekonomicznem. Tylko niektóre rośliny w ym agają głębokiej upraw y, więc
tylko pod takie należy ją stosować.
Głęboka upraw a w yw ołuje przew rót w całem gospodarstw ie:
wymaga nakładów większych, wzmaga wysokość obrotów , ale upe­
w niając plony ilościowo i jakościowo, prow adzi do tańszej produkcyi
i pozwala na dużą dow olność w wyborze upraw ianych roślin i ich
zm ianow aniu.
Zastosowana racj onalnie, może przynieść duże zyski, choć zrazu
daje małe oprocentow anie wyłożonego kapitału. Chcąc do niej przy­
stąpić, należy bardzo sum iennie rozważyć wszystkie okoliczności,
zrobić obrachunek rzetelny, bo przerachow ać się w spodziewanych
korzyściach łatwo, a w tedy głęboka upraw a nie zyski, ale bardzo
znaczne straty przyniesie.
ROZDZIAŁ II.
U praw a jako całość.
83.
W iem y już. że, aby rolę upraw ić, przygotow ać do siewu,
trzeba wykonać cały szereg czynności, t. zw. u p r a w e k , które razem
stanow ią całość u p r a w y .
Ze tak pojęta uprawra składa się z bardzo zmiennego szeregu
upraw’ek, to już w ypływ a choćby z tego, że jakość gruntu, w ym a­
gania poszczególnych roślin i czas między sprzętem jednej a zasie­
w em drugiej jest bardzo różny, a jeżeli obok tego wreźmie się na
uwagę skom plikow anie czynników', w pływ ających na rezultat każ­
dej poszczególnej uprawrki, to łatw o przyjść do przeświadczenia, że
upraw a nie może być szablonem, przepisem , który bez nam ysłu,
ślepo wykonać należy.
To też upraw’a jako całość jest bardzo rozm aitą nie tylko na ró ­
żnych co do jakości gruntach, nie tylko w rożnych co do intenzywności gospodarstw ach. nie tylko pod różne rośliny, ale nawret w jednem i tem sam em gospodarstw ie, na jednym i tym sam ym łanie
i pod tę sam ą roślinę, zależnie od przebiegu pogody, upraw a może
i m usi być odm ienną.
Mając na oku ostateczny cel upraw y, t. j. stw orzenie najdogodniej­
szych dla roślin wrarunkówr, należy szereg upraw ek stosowrać w e d le :
1; jakości gleby;
2) stanu jej kultury po sprzęcie ostatniego p ło d u :
3; czasu, jaki jest do dyspozycji przed zasiewem następnego płodu;
4) przebiegu pogodj' w' okresie upraw y i
5) w ym agań płodu, mającego b jx upraw ianym .
Że szereg upraw ek w' pierw szj m rzędzie zależnj' jest od jakości
glebj-, to się rozum ie samo przez się, bo fizj*czne i chemiczne w ła­
sności gleby są zaw isłe w w ysokim stopniu od jej natury. W zie­
m iach cięższych. zwięźlejszj’ch, będzie chodzić o ja k najdokładniejsze
ich pokruszenie, ubezpieczenie dostępu pow ietrza, ułatw ienie prze­
182
Zadania uprawek.
m iany zasobów pokarm ow ych na związki łatw o przysw ajalne, w re­
szcie o ułatw ienie w nikania i rozrastania się korzonkom ; w zie­
miach lekkich całą pracę należy skupić dla stw orzenia mniejszej ich
przewiewności, a większej zdolności utrzym yw ania wody. O ile więc
przy upraw ie pierw szych będzie w skazanem użycie większej liczby
orek i włóczek, jako najprędzej i najpew niej do celu prowadzących,
o tyle przy upraw ie drugich praca narzędzi ograniczy się do wy­
mieszania w arstw roli ze sobą i zniszczenia chw astów , a innym środ­
kom kultury przypadnie w udziale w pływ na zm ianę złych fizy­
cznych i chem icznych własności takich gruntów . Tę zasadniczą ró­
żnicę w upraw ie gruntów ciężkich i lekkich należy mieć zawsze na
pamięci, bo większe uchybienia w tym względzie, łatw e do popeł­
nienia, niezawsze napraw ić się dadzą.
Stan kultury gleby w chwili, gdy się przystępuje do jej uprawy,
jest drugim w ażnym m om entem , w pływ ającym na zm ianę szeregu
upraw ek. I nie d z iw ! boć stan ten jest punktem w yjścia dla całej
upraw y. Im stan roli jest lepszym, tern zadania upraw y łatwiejsze,
mniej liczne i naodw rót.
Jeżeli rola po sprzęcie ostatniego płodu pozostała w dobrym sta­
nie fizycznym, to zadania upraw y polegają na użyciu środków kon­
serw ujących i w zm acniających go, a więc najczęściej polegać będą
na jak najspieszniejszem w ykonaniu podoryw ki, aby uchronić od ze­
psucia w arstw y w ierzchnie i aby przez to przyspieszyć dobrzenie
w arstw głębszych. Jeżeli naodw rót po sprzątniętym plonie rola po­
została w złym stanie, to upraw a, a z nią cały szereg u p ra w e k kom­
plikuje się tem więcej, im stan ten jest gorszy, czas do upraw y krót­
szy, a wym agania mającego nastąpić płodu większe.
Czas, jaki jest do rozporządzenia dla całości upraw y roli, mię­
dzy sprzętem jednej, a zasiewem drugiej rośliny, nie jest również
bez znaczniejszego w pływ u na ilość i jakość m ających się wykonać
upraw ek.
On m a przew ażny w pływ na rozszei-zenie, lub skrócenie tego
szeregu, on zmusza do usilenia jakości w ykonyw anej pracy, lub po­
zw ala na zmniejszenie jej wysiłku, przez co albo przyczynia się do
podrożenia, albo potanienia środków upraw y.
Z powyższym czynnikiem idzie w parze w pływ przebiegu po­
gody podczas całego okresu upraw y. Czynnik to leżący jakby cał­
kowicie poza sferą w pływ ów rolnika, tem więcej należy brać w ra­
chubę zależność od niego, czyniąc wszystko tak, aby zrządzone prze­
zeń szkody i staw iane zapory módz napraw ić najspieszniej i najła­
twiej, a gdy można, om inąć je i zam ierzone zadanie osiągnąć inaczej.
Im dane gospodarstw o posiada więcej środków technicznych dla
zwalczania nieprzychylnych w pływ ów tego czynnika, im szybciej
Stosow anie upraw y do w aru nk ów gospodarstwa.
183
i pewniej zdoła wyzyskać dla swoich celów przychylny stan pogody,
choćby w połączeniu z większą ofiarą m ateryalną, tem mniej ucierpi
na tem całość upraw y, a przecież o to idzie.
Nakoniec w ym agania mającej się upraw iać rośliny m uszą decy­
dująco w pływ ać na cały tok upraw y, ho one stanow ią o tym osta­
tecznym celu, do którego dąży się tą a nie inną drogą. W ym agania
te są bardzo rozm aite, ja k nas pouczają coraz dokładniejsze badania
w dziedzinie szczegółowej upraw y roślin.
Niema poprostu dw óch roślin, dla których upraw a roli m o­
głaby być identyczną w e wszystkich szczegółach, jakkow iek pozor­
nie przedstaw ia się bardzo podobną.
Uchybienia pod tym względem, niestety bardzo pow szednie
w praktyce, dają zawsze ujem ny rezultat. Biorąc ten wzgląd najogól­
niej, możnaby powiedzieć, że upraw iając lepiej, a więc bez zaprze­
czenia kosztowniej, niż tego w ym aga dana roślina, czyni się źle, nie
po gospodarsko i naraża na oczywistą stratę, bo plon nie może po­
kryć kosztów u p raw y ; upraw iając gorzej, nieum iejętnie, nie czyniąc
zadosyć w yraźnym i dobrze znanym w ym aganiom , rachując na „ja­
koś to będzie“, stw arza się a priori niekorzystne w arunki rozw oju
i to często nie tylko dla najbliższej rośliny, ale i dla następnych.
To też raz jeszcze z całym naciskiem podnieść należy, że upraw a
nie pow inna być szablonem nigdy i pod żadną roślinę.
Rzeczą organizacyi polowego gospodarstw a być pow inno takie
zastosow anie się do czynników, m ających w pływ na upraw ę roli,
aby w sprzyjających w arunkach pod daną roślinę mogła być doko­
naną najlepiej i najtaniej. Ułożone zm ianow anie płodów m usi uwzglę­
dniać nie tylko klimatyczne i ekonom iczne w aru n k i danej o k o licy ;
nie tylko stosować się najurhiejętniej do jakości gleby, odpow iadają­
cej najlepiej takim , a nie innym ro ś lin o m ; nie tylko uw zględniać po­
dane przez um iejętne doświadczenia, czy w ypraktykow ane w yniki
takie, czy owakie w yzyskiw anie roli przez pojedyncze rośliny; ale
w rów nej mierze pow inno i m usi uwzględniać takie następstw o
płodów po sobie, przy którem należyta upraw a, bez uszczerbku dla
w ym agań roślin, najlepiej i najtaniej w danych stosunkach doko­
naną być może.
I jeszcze jed n a uwaga ogólnej natury. Niedosyć jest wykonać
upraw ę odpow iednio do jakości gleby i w ym agań rośliny, należy ją
zawsze stosować i w ykonyw ać odpow iednio do stosunków całości
gospodarstw a: „w edle staw u — g ro b la!“
Intenzyw ność upraw y m usi być ściśle zastosow aną do intenzywności całego g o sp o d arstw a; naruszenie niezbędnej rów now agi ni­
gdy nie przynosi dobrych skutków . Opieszałość w upraw ie pociąga
za sobą cały szereg niekorzyści, ale i przesada w tym względzie,
184
Zasady upraw y gruntów ciężkich.
objaw iająca się bądź w zbyt kosztow nym i licznym] inw entarzu m ar­
tw ym czy żyw ym , bądź w samej robocie, bez równoczesnego pod­
niesienia jakości innych czynności, bezpośrednio w pływ ając 3fch na
produkcyę (nawożenie, siew, prace pielęgnacyjne), przynieść może
rów nież tylko straty.
Przy om aw ianiu zasad całości upraw y nadarzy się niejedno­
krotna sposobność zaillustrow ać tę kwestyę przykładem , wziętym
z naszych sto su n k ó w ; okaże się niejeden raz, że tę, lub ow ą czyn­
ność m ożnaby wykonać lepiej, dokładniej, a w ykonuje się ją gorzej,
bo stosunki całości gospodarstw a zniew alają do takiego, a nie innego
jej wykonania.
Jakkolw iek upraw a nie może być przeprow adzona szablonowo,
a wszelkie jej szczegóły są przedm iotem oddzielnej części nauki rol­
nictwa, t. zw. szczegółowej upraw y roślin gospodarskich, gdzie się je
om aw ia w łaśnie na tle w ym agań poszczególnych roślin, to przecież
przy om aw ianiu ogólnych zasad upraw y można posłużyć się po­
dzieleniem jej na pewne systemy. Tak n. p. m ożna om aw iać naj­
ogólniej zasady upraw y gruntów lekkich i ciężkich, albo uprawy
pod zboża, okopowizny i t. d., bo jakkolw iek, zależnie od konkre­
tnego w ypadku, szczegóły upraw y mogą i m uszą się zm ieniać, ogólne
jej zasady, a więc do pewnego stopnia systemy upraw y będą w ła­
śnie jakby ram ą, w granicach której poszczególne czynności wypa­
dną inaczej, zależnie od gruntu, stanu kultury, przebiegu pogody,
w ym agań rośliny i t. d.
1. U p raw a g r u n tó w ciężk ich i le k k ic h .
84.
Między gruntem ciężkim, zwięzłym, a lekkim zachodzi tak
znaczna różnica we w łasnościach fizycznych i chem icznych, że
upraw ę ich należy zasadniczo odm iennie prow adzić i tym sposobem
należy upraw ę tych gruntów traktow ać jako dw a zasadniczo różne,
odm ienne systemy upraw y.
W praw dzie między tym i skrajnym i typam i gruntów znajduje
się cały szereg gruntów jakby pośrednich, których upraw a wymaga
rów nież pewnego systemu odrębnego, ponieważ jed n ak grunta te,
jako pośrednie, w łasnościam i swemi zbliżają się do typu pierwszego
lub drugiego, a to samo, jak łatw o zrozumieć, dotyczyć będzie sy­
stem u ich upraw y, więc spraw a cała nie straci na tern nic, a będzie
krótszą i wyraźniejszą, jeżeli ograniczy się ją do om ów ienia, jako
systemu upraw y, typu gruntów ciężkich i lekkich.
Role ciężkie cierpią najczęściej skutkiem zbytniej wilgotności,
niedostatecznego przew ietrzenia i oporów , jakie staw iają rozw ojow i
korzonków roślinnych; przy upraw ie ich m usi więc iść o przeciw -
Uprawa gruntów ciężkich.
185
działanie tym szkodliw ym w łasnościom fizycznym, pociągającym za
sobą liczne niedom agania tych gruntów odnośnie ich chem izm u.
I praw a takich pól m usi polegać na energicznem ich kruszeniu płu­
giem, broną i walcem , oraz na częstszem pow tarzaniu tych czynno­
ści, w m iarę zwiększającej się ich zwięzłości.
Przez częstsze, głębsze i energiczniejsze kruszenie m echaniczne
zwiększa się ich objętość, a przez to zwiększa się i pow ierzchnię ze­
tknięcia z czynnikam i atmosfery, które ze swej strony, łatw iej i obfi­
ciej dopływ ając, działać mogą prędzej i skuteczniej. Na czem polega
to dobroczynne działanie czynników atm osferycznych w roli odpo­
w iednio w yoranej, zbronow anej, lub zw ałow anej, objaśniono dosta­
tecznie zarów no w pierw szej, jak i drugiej części niniejszej pracy,
pow tarzać więc tego nie trzeba.
Również w ystarczy tu tylko w spom nieć, że rów nocześnie z posuniętem już do pew nego stopnia skruszeniem m echanicznem poczy­
nają w yw ierać swój w pływ czynniki chem iczne i biologiczne, rezul­
tatem działania których jest spulchnienie roli i doprow adzenie jej
do stanu w )’dobrzenia.
Ale najlepiej naw et rozkruszona ro la nie wydobrzeje, jeżeli dla
procesu tego nie będzie dostatecznego term inu : jeśli czas, pozosta­
w iony na w ietrzenie chem iczne (pulchnienie i dobrzenie roli), będzie
za krótkim , lub w ypadnie w nieodpow iedniej porze. N aodw rót, każda
naw et najzwięźlejsza gleba może, stosunkow o w krótkim czasie, w ydobrzeć, jeżeli, obok dostatecznego rozkruszenia mechanicznego, chw ila
dla jej dobrzenia będzie odpow iednio dobraną.
Że dla energiczniejszego kruszenia takiej gleby trzeba uciekać
się częściej do głębszej orki ze skibą najlepiej w yskibioną na zimę,
rozum ie się samo przez się, a pomoc, jaką daje dobre i kilkakrotnie
pow tarzające się przem arznięcie skiby, była w yjaśnioną już dostate­
cznie. Zarów no celem lepszego przew ietrzenia, jak i wzbogacenia
w próchnicę, nieodzow nem okazuje się daw anie na takie grunta w ię­
cej słomiastego gnoju. W iększe ilości takiego obornika nastroszą do
pew nego stopnia glebę, która w ten sposób stanie się dostępniejszą
dla pow ietrza. Z drugiej strony pow olniej butw iejący taki gnój, w y­
dzielający, przy sw ym rozkładzie i zam ianie na próchnicę, ciągle
nowe ilości bezw odnika kw asu węglowego, będzie się przyczyniał
bezpośrednio i pośrednio do kruszenia i spulchniania takich grun­
tów. Te najogólniejsze w skazów ki środków , mogących doprow adzić
grunta ciężkie do w ydobrzenia, są w łaśnie nie czem innem , jak okre­
śleniem zasad s 3Tstem u upraw y takich gleb.
Pom ijając w pływ , jaki w yw iera na upraw ę odpow iednio uło­
żone zm ianow anie, w arunkujące długość term inu upraw między
dw om a roślinam i, któreto term iny, m ów iąc naw iasem , pow innnyby
186
Uprawa gruntów ciężkich.
tu w ypaść dłuższe w obec liczniejszych i więcej skom plikow anych
zadań poszczególnych upraw ek (a w ypadają krótsze wobec dłuższego
w egetow ania roślin na takich gruntach), gleby ciężkie najczęściej
dom agają się stosow ania na nich ugorów, które ze swej strony nie­
pospolicie ułatw iają cały szereg upraw między poszczególnymi pło­
dam i całej rotacyi. G runta te bow iem , m im o starannej uprawy,
w pew nych w arunkach w szeregu lat ulegają takiem u zleżeniu się
i zachwaszczeniu, iż tylko przy pomocy upraw y ugorowej mogą być
doprow adzone do porządku na now y szereg lat.
Nie jest to reguła bez w y ją tk ó w ! G runta ciężkie, ale nie najzwiężlejsze, grunta zwięzłe w pew nych położeniach klimatycznych,
przy odpow iednich zm ianow aniach i starannej upraw ie w ciągu ca­
łej rotacyi, mogą dojść do takiego stanu kultury, że ugór będzie zby­
tecznym. W interesie rolnika leży dążenie do obchodzenia się bez
ugoru, bo ugór zawsze wykazuje pew ną stratę, tern mniejszą, im na
dłuższy szereg lat rozłożoną zostaje. W dążeniu tern jednak, ja k przy
każdym rzetelnym , a nie urojonym postępie, należ)7 być oględnym
i cierpliw ym , bo przerachow ać się łatwo.
Moda, czyli ślepe naśladow nictw o, może nigdzie tak często, jak
w łaśnie w gospodarstw ie wiejskiem, nie przyczyniała się do postępu,
ale rów nie często, a może częściej przyczyniła się także do podkopa­
nia rów now agi i upadku całego gospodarstw a.
W przeważnej części naszych gospodarstw na gruntach ciężkich
upraw a ugorow a jest upew nieniem lepszej kultury roli, a napotykane
w yjątki odnoszą się bądź do ziemi nie najcięższych, bądź do szczę­
śliw ych w arunków miejscowych, najczęściej klimatycznych. Kwestya
ta jeszcze raz poruszoną zostanie przy om aw ianiu upraw y ugorów
i na tern tle stanie się jaśniejszą, tern więcej, że poprzedzoną zosta­
nie om ów ieniem upraw mniej złożonych.
Tak więc przy upraw ie ziem ciężkich m echaniczne ich rozkruszenie jest zadaniem , w ysuw ającem się na plan pierwszy, to też ucie­
kać się doń należy nie tyle przez liczniejsze prace w tym kierunku
w ykonywane, bo możemy nie mieć na to czasu, ile przez jakościowe
ich usilenie. Zmienne co do kierunku orki, głębsze orki, wyskibione
ziemble, poparte odpow iednią pracą bron i w ałka, oto podstaw a sy­
stem u upraw y tych gruntów . W łaściw ość m azania się takich roli
i oblepiania narzędzi, gdy są w stanie w ilgotnym , a kam ienienia
przy obsychaniu w bryłach pow inna być w skazówką, aby do upra­
w ek przystępow ać jedynie w odpow iedniej chw ili i chw ilę tę ozna­
czyć jak najskrupulatniej.
Ponieważ upraw a ziemi ciężkich jest wogóle trudniejszą, żm u­
dniejszą i kosztowniejszą, należy więc przestrzegać wszystkiego, co
może ją ułatw ić i skrócić: należy więc spieszyć z podoryw kam i
Zasady uprawy gruntów lekkich.
187
ściernisk tern więcej, im w gorszym stanie przedstaw ia się rola po
sprzęcie; należy stosować upraw ki konserw ujące i ubezpieczające
nabyte już przez glebę przym ioty; słow em , nie m ożna opuścić żadnej
sposobności zbliżającej do ostatecznego celu, bo każde, najmniejsze
uchybienie w tym względzie kom plikuje, wydłuża, a tern samem
podraża upraw ę w w ysokim stopniu.
W prost odm iennie przedstaw ia się system upraw y gruntów
lekkich. Tutaj kruszyć nie potrzeba nic, oporów przy w nikaniu ko­
rzonków niema, zbytnia przew iew ność i brak wilgoci, obok małych
zdolności absorbcyjnych dla pokarm u roślinnego, oto najcharakterystyczniejsze ujem ne strony tego typu gruntów .
Rozpulchnianie gleby odpada zupełnie, a zadania upraw y ogra­
niczają się do w ym ieszania i doprow adzenia do jakiej takiej stru ­
ktury, oraz wyniszczenia chw astów . Poniew aż w ykazaliśm y uprzednio,
iż ujem ne w łasności fizyczne i chemiczne tych gruntów są następ­
stw em braku w nich wiązadła, a najtańszem i najlepszem wiązadłem
dla nich jest próchnica, wszystkie więc starania, zarów no przy za­
gospodarow aniu tych gruntów , jak niem niej przy racyonalnej ich
upraw ie, należy skierow ać ku zwiększeniu i konserw ow aniu w nich
próchnicy. Ona spraw i, że grunta te nabyw ać będą zdolności gruźlenia się, przyjm ow ania i utrzym yw ania lepszej struktury; ona zm niej­
szy zbytnią przew iew ność, a powiększy zdolność utrzym yw ania
wilgoci i w łasności absorbcyjne przynajm niej na tyle, że dodane
z zew nątrz pokarm y nie będą tak łatw o ługow ane w spód. A więc
użycie narzędzi m usi tu być bardzo ograniczone, aby nie przesuszać
już z natury za m ało wilgotnej roli i nie niszczyć słabej zwięzłości
takich gruntów .
Czas m iędzy sprzętem jednej a zasiewem drugiej rośliny pow inienby być zredukow any do m inim um , bo ziem ia lekka, o ile nie
jest pokryta roślinnością, wysycha, rozsypuje się, traci szybko spala­
jącą się próchnicę i łatw o rozpuszczalne pokarm y, które przesiąkają
w podłoże. I tu w ięc m ożliw ie najwcześniejsze spokładanie ściernisk
jest rzeczą bardzo korzystną, o ile jednak przy ziemiach ciężkich
m iało ono przyczjniać się do pokruszenia w arstw w ierzchnich i um o­
żliw ienia następnej głębszej orki, o tyle tutaj w pływ a ono w p ierw ­
szym rzędzie konserw ująco na zasoby wilgoci i zam ianę pozostałości
roślin na próchnicę.
I tutaj orka na zimę głębsza jest koniecznym w arunkiem dobrej
upraw y, o ile jednak tam będzie się ją w ykonyw ać głównie dla do­
brego przem arznięcia roli, a więc energicznego rozkruszenia skiby,
tutaj będzie ona m iała na celu najlepsze wyzyskanie wilgoci zim o­
w ej, będzie najczęściej orką siew ną, aby z w iosną nie przesuszać
ro li pługiem. Tam wszystkie narzędzia, ale pług w pierw szym rzę­
188
Uprawa gruntów lekkich.
dzie m a służyć do kruszenia ziemi, tutaj zadania pługa są mniej li­
czne, tutaj brona i do niej podobne narzędzia i w ałek częściej będą
używ ane: brona do ochrony wilgoci i dopom agania przy zsiadaniu
się roli, w ałek dla doprow adzenia wilgoci do w arstw w ierzchnich.
W systemie upraw y ziemi lekkich brona i zbliżone do niej narzędzia
bardzo często z dobrym skutkiem mogą zastąpić do pewnego sto­
pnia pług przy podoryw ce i odsypce i w tem także leży w ielka ró­
żnica w upraw ie podobnych gruntów .
W systemie upraw y ziem lekkich ugory mogą okazać się zby­
teczne, naw et szkodliwe. W ychwaszczanie i zasilanie obornikiem
w inno się odbywać w międzyczasie, pozostającym do upraw y między
dw om a plonam i, a rzeczą odpow iednio dobranego zm ianow ania jest
um ożliw ienie należytego w ykonania tych dw óch czynności.
Wszystkie pom ienione środki upraw y gruntów lekkich mogą
lepiej lub gorzej konserw ow ać nabytą próchnicę, mogą chronić od
zbytniego rozsypyw ania się ich, w ysychania i zachwaszczenia, ale
nie będą ich popraw iać, a bez napraw y, a raczej zm iany ich w ła­
sności nie podobna myśleć o podniesieniu na nich gospodarstw a.
Dla popraw ienia takich gruntów należy się uciec do innych
środków kultury, które w łaśnie jako integralną część systemu uprawy
takich gleb uważać należy.
Dla skrócenia term inu między sprzętem jednej a zasiewem dru­
giej rośliny należy dążyć do w prow adzenia upraw y śródplonów
i poplonów , aby rolę mieć ciągle okrytą roślinam i, aby ją tym sposo­
bem utrzym yw ać w związaniu, w strukturze; aby chronić powstałe,
czy dodane pokarm y przed ługow aniem . Sródplonow e i poplonowe
rośliny, ocieniając rolę w najskw arniejszych porach roku, przyczynią
się do utrzym ania struktury, ochronią od utraty pokarm ów . Korzon­
kam i swym i za życia zdołają utrzym ać glebę w pewnej zwięzłości
i w prow adzą w obrót pokarm y, wydobyte z głębszych w arstw pod­
glebia, a przez liczne pozostałości przysporzą m ateryału na próchnicę.
O dpowiednio dobrane i starannie upraw ione śródplony i poplony
(rośliny głębiej korzeniące się i grom adzące azot) znajdą potrzebną
dla siebie wilgoć w głębszych w arstw ach roli, wzbogacą ją w po­
karm y na koszt podglebia, uruchom ią trudno roztw arzalne zasoby
pokarm ow e, nakoniec wzbogacą ją w azot, pobrany z pow ietrza.
Śródplony i poplony, dając w jednym roku dw a plony z je ­
dnego pola, a przynajm niej trzy plony za dw a lata, przyczynią się
pośrednio do podniesienia całego gospodarstw a, bo zwiększą i upe­
w nią ilość paszy, a więc ilość gnoju, a gdy tego ostatniego będzie
więcej, podniosą się urodzaje, w zrośnie siła m ateryalna całego go­
spodarstw a i pozwoli na forsowniejsze, a tak niezbędne dla tych
gruntów użycie naw ozów pomocniczych.
Uprawa gruntów lekkich. Chwasty.
189
Z początku śródplony m uszą być upraw iane w charakterze zie­
lonych pognojów , ahy m ożna przy małej ilości obornika zwiększyć
w ydatność roli przez popraw ę jej fizycznych i chemicznych w łasno­
ści, a gdy pod tym względem nastąpi pew ne polepszenie, można
przystąpić do upraw y ich na sprzęt.
W naszych w arunkach klim atycznych, skutkiem niedostatecznego
opadu atmosferycznego, w rzadkich tylko w ypadkach można od razu
przystąpić do upraw y poplonów , to znaczy do upraw y dw óch ro ­
ślin, po sobie następujących, w jednym roku. Najczęściej próby takie
zawodzą skutkiem posuchy, niepozwalającej na prędkie i dokładne
zejście poplonów , oraz na dalszy ich należyty rozwój. Poplony w na­
szym klim acie prędzej jeszcze udają się na rolach cięższych, jako le­
piej ubezpieczających ich zejście i rozwój.
Na gruntach lekkich lepiej rozpocząć od śródplonów , t. j. od
w siew ania odpow iednio dobranej rośliny w płód główny. Dopiero
po pew nym szeregu lat upraw y śródplonów , gdy gleba lekka nabę­
dzie lepszych w łasności fizycznych i chemicznych, m ożna spróbow ać
upraw y w łaściw ych poplonów .
Tak się przedstaw ia w ogólnym zarysie różnica w systemach
upraw y gruntów ciężkich i lekkich.
2. N isz c z e n ie c h w a stó w .
85.
Chw astem na roli jest każda zbyteczna na niej roślina. Psze­
nica zanieczyszczona żytem, jęczm ień ow sem i viceversa, owies ognichą, czy ostem , jest plonem zachwaszczonym i skazanym na m niej­
szy w ydatek, a kosztow niejsze czyszczenie. Każdy chw ast zabiera za­
sianej roślinie miejsce, światło, ciepło, pokarm y i wilgoć, jest jej
w rogiem , w alczy z nią o byt i byw a w tej w alce zwycięzcą, bo jest
mniej w ym agającym . Dlatego rolnik, dbały o dobry plon, winien
prow adzić w alkę z chw astam i i prow adzi ją, często z dużym nakła­
dem, a m ałym skutkiem . Aby ten rezultat zrozumieć, trzeba zdać
sobie dokładnie spraw ę z tego, skąd się chw asty na polu biorą.
Chw asty przychodzą przedewszystkiem ze stałych k u ltur: lasów,
plantacyi w iklin, parków , um iłow anych przez ro lnika-m yśliw ego
t. zw. rem iz w polu dla zwierzyny, łąk i pastwisk, a naw et sadów
i ogrodów w arzyw nych niedostatecznie pielęgnow anych, wreszcie
w szelkich w ałów ochronnych nad rzekami, grobli przy stawach,
a nakoniec kopców granicznych, szkarp, row ów przydrożnych i miedz
sąsiedzkich i w łasn y ch 1).
*) Nie w spom inam y tu jeszcze o jednej placów ce, a w ła ściw ie rozsadniku
ch w astów , jakim są w szelk ie forty ziem ne, okopy i t. p. zalesione, a choćby
tylko zadarnione przestrzenie w rejonach t. zw . fortecznych. Gospodarstwa, sąsia­
190
Przyczyny zachw aszczania się rolL
Niesie je w oda, zwłaszcza przy roztopach w iosennych, z tere­
nów wyżej położonych, przynosi je w iatr i ptak (ten ostatni może
najmniej), a w nader częstych, za częstych niestety w ypadkach spro­
w adza je sam rolnik przez gnój, wywożony na rolę, przez utrzym y­
w anie miedz, hurtów dróg i brzegów row ów , niepodkaszanych w od­
pow iedniej chwili.
N asiona chw astów w gnoju, m im o daleko posuniętego rozkładu
gnoju, niewszystkie tracą siłę kiełkow ania. N asiona dostają się do
gnoju z paszą, zadaw aną koniom , bydłu, nierogaciźnie. Siano łąkowe,
dzięki macoszemu traktow aniu łąk i nazbyt opóźnionem u ich sprzę­
towi, zaw iera bardzo dużo nasion chw astów , które nieuszkodzone
przechodzą do kału. To samo, choć może w mniejszej mierze, do­
tyczy siana koniczowego i m ieszanek pastewnych. Jeszcze większa
ilość chw astów dostaje się do kału ze spasania plew , pośladów
zbóż i t. zw. zgonin. Zgoniny, silnie zanieczyszczone kw iatostanam i
różnych chw astów , raczej nadają się na kompost, niż na paszę.
Plewy, używane na paszę, pow inny być przesiane na przetakach,
lub przem łynkow ane. Poślady silniej zanieczyszczone bławatem , kąkolem, wyką kosm atą i t. p., naw et zm ielone na ospę (nie podobna
mleć za miałko ze względu na użyteczność karm y), zaw ierają zna­
czne odsetki tych nasion, niepozbaw ionych zdolności kiełkowania.
A owies obroczny? Czy dużo rolników , naw et t. zw. „koniarzy1-, za­
daje sobie tru d zbadać i ocenić, co dostaje w obroku koń roboczy'?
Tą drogą olbrzym ia ilość chw astów dostaje się do gnoju, a z nim
na role.
Niedosyć więc czyścić ziarno do siewu, rów nie pilnie należ}'
czyścić m ateryały pastew ne, a niektóre z nich (ospy, poślady i t. p.)
zaparzać gotującą się w odą w parniku dla zabicia zdolności kiełko­
w ania u nasion chw astów . Słoma, użyta na sieczkę i podściół, mniej
chw astów zawiera, ale ściółki leśne i m ateryały ściółkowe z brzegów
row ów , staw ów i t. p. są o wiele więcej zanieczyszczonemi nasio­
nam i chw astów .
Miedze albo pow inny być podkaszane w porę, przed dojrze­
niem rosnących na nich roślin, albo, co najlepiej, zastąpione brózdą,
przeoryw aną parokrotnie do roku. T raw y w sadach, ogrodach w a­
dujące z takimi terenami, prowadzą w ła ściw ie Syzyfow ą pracę, w alcząc z ma­
kiem , pszonakiem , gorczycą, ostami i t. p. chw astam i, płynącym i n iew yczerpa­
nym strum ieniem na parę kilom etrów w około tych fortecznych zabudow ań ziem ­
nych. Poniew aż w czasach „zbrojnego pokoju“ w szelka krytyka potrzeb m ilitaryzm u jest niedopuszczalną, pozostaje nam tylko ta jedna pociecha, że skoro
„kursa rolnicze“ dla żołnierzy będą istotnie obow iązyw ać w szelką siłę zbrojną,
nadejdzie może pora koszenia chw astów przed zakw itnięciem i na tych niedo­
stępnych dla zw ykłego śm iertelnika terenach.
T ępienie ch w astów .
191
rz y w n y ch . n a w sze lk ich w ałach , rem izach i szkarpach r o w ó w . czv
d róg w in n y b yć kilkakrotnie, a za w sze w porę podkaszane.
W ten sp o só b m ożn a się u b ezp ieczyć p rzed znacznem . praw dę
rzekłszy, przew ażnern źród łem za ch w a szczen ia roli. ale n ie n ależr
sądzić, że n a w et przv n ajp iln iejszem przestrzeganiu p ow yższych w sk a­
z ó w e k u da się m ieć r o le zu p ełn ie czyste. M im o w szy stk o będą ch w a­
sty. b o. ja k w iem y . N iem cy słu szn ie m ó w ią .U n k rau t verdirbt n ie ’.*,
a rola. ja k o grunt ro zp u lch n io n y i zaopatrzony w pokarm y, je st .ziem ią
ob ieca n ą - d la w y g ło d zo n y ch c h w a stó w , które, ja k w szystk o, co u p o­
śled zon e w naturze, starają się ja k o ść nagrodzić ilo ścią i m n ożą się
b ezm iernie. S k o n sta tow an o, że je d n a ro ślin a gorczycy p oln ej t Sinapis
arvensisi je s t w m o żn o ści za jed n o ro czn y ok res w egetacyjn y w yd ać
1.600 n a sio n e k 1», ru m ian p o sp o lity (A n th em is cotu lai 48.000 ziam .
a m ak p o ln y P a p a v er R h oeas b lizk o 50.000 ziarn ­
i e p ien ie c h w a stó w m o ż liw e je st w d w ó ch o k r e sa c h : alb o w cza­
sie o p ra w y m ech a n iczn ej p od za siew , a lb o przy pracach pielęgna­
cyjnych n a za siew a ch . P ie r w sz y sp o só b i d ogodn iejszy i tańszy, bo
często przy u p r a w ce , d ok on yw an ej d la ja k ieg o ś in n ego zadania
upraw y, n iszczy się ró w n o c ześn ie i c h w a sty : drugi i m niej dogodn y
i droższy, ch o ć i tu często się zdarzy, że przy p racy niezbędnej dla
u p raw ę ja k iejś r o ślin y u boczn ie n iszczy się c h w a sty • m otyczenie.
gracow an ie. oga rty w an ie ok opow ych ».
M iedze ch w a sta m i, w estęp u ją cy m i na roli. m u sim y w yróżn ić
t. zw . c h w a s t y n a s i e n n e (k tórych n asion a sp oczyw ają w ro b i p o ­
czynają k ie łk o w a ć w p rzyjazn ych d la n ich w arun k ach - i c h w a s t y
k o r z e n i o w e a lb o r o z ł o g o w e iktóre odrastają z korzenia, czy
rozłogu, a w ię c ło d y g i p odziem n ej i.
P ier w sze n a leży d op row ad zić d o sk iełk ow an ia. Czyni się to
przez p ok ład p ły tk i d o 8 w zg lęd n ie 10 cm . na k tórym jed n ak na­
sion a c h w a stó w nie o d razu zaczną k iełk ow ać, bo od cięta skiba ła tw o
w v sv c h a i n ie p o sia d a d ostatecznej d la k iełk ow an ia nasion w ilgoci.
P o d w ó ch , czv trzech tygod n iach, sk oro sk ib a osięd zie i b ęd zie na­
siąkać o d sp o d u , ruszą się n asion a c h w a stó w i orka ^zazieleni s ię '.
Jeszcze p ew n iej .z a z ie le n i się* p o w łó cz ce, ubezpieczającej p o d ch o ­
d zen ie w ilg o c i ze sp od u . Z eszłe i d o p ew n eg o stop n ia rozw in ięte
ch w a stv n iszczy się teraz broną, a n o w ą seryę ch w a stó w , zeszłą po
tej w łó cz ce, n astęp n ą orką. Jeżeli zb oże b y ło siln ie zach w aszczon e
i sp o strzeg liśm y , że w ięk szo ść ch w a stó w w y sy p a ła sw e nasiona przed
sp rzętem , lu b w czasie sprzętu zboża, to w y k o n a n ie p odoryw k i nie
b ęd zie w skaza n em . bo n asion a ch w a stó w , które leża ły na p o w ierz­
1 f i P a te n te n . U ntersuchungen über d ie im Ackerboden enthaltenen Sä­
m ereien. H ildesheim 1SS1
C hw asty nasienne.
192
chni, dostaną się za głęboko przy pokładzie i nie zejdą (dla braku
powietrza). W takim razie lepiej puścić drapacze, po których zejdą
chw asty z pow ierzchow nej w arstw y, a dopiero gdy te podrosną, w y­
konać podoryw kę, dla wyniszczenia chw astów głębiej spoczywa­
jących.
Rolnik winien dobrze się zastanowić, do jakiej głębokości wy­
konywać podorvw ki, jeżeli m a role zachwaszczone nasionam i chw a­
stów. Gdyby rolę, zaw ierającą nasiona chw astów w pow ierzchownej
w arstw ie, spokładał na 10—13 cm, to nasiona, leżące w głębokości
poniżej 8 cm, nie skiełkują, a w każdym razie nie wszystkie. Jeżeli
po tak dokonanym pokładzie rolę odsypie na 15 cm, to ze zdziwie­
niem spostrzeże, iż na roli, przedtem praw ie czystej, po jej obsianiu
rzuci się legion chw astów . Rzecz całkiem naturalna, bo chwasty,
które zejść nie mogły, będąc przykryte na 8 i 10 cm głęboko, sko­
rzystają z okazyi, gdy przy odsypce dostaną się na 3—6 cm od po­
w ierzchni roli.
Jak bardzo rola może być zanieczyszczoną nasionam i chwastów,
jak długo mogą one w niej leżeć, nie tracąc zdolności kiełkowania,
i jak często, skutkiem niedbałej upraw y, w prow adzam y je do w arstw
głębszych, w których spoczywają, oczekując sposobnej chw ili, do­
w odzą specyalne w tej m ateryi badania H. Putensena 1). Przez siedmiorazow ą orkę do różnych głębokości (aż do 25 cm) znalazł on na
przestrzeni 1 m 2: 4.648 sztuk nasienia gorczycy (Sinapis arvensis)
i pszonaku (Raphanus raphanistrum ), 5.432 nasion rdestów (Polygonum), ostów (Cirsium i Sonchus), perzu (Triticum repens), komosy
(Chenopodium album) i szczawiów (Rumex) i 1.820 nasion sporku
(Spergula arvensis), fiołka (Viola tricolor) i m uchotrzew iu (Myosotis
interm edia). Po piętnastorazow em przeoraniu znalazł na tymże me­
trze roli w głębokości do 25 cm: 6.792 nasion gorczycy i pszonaku,
8.216 nasion rdestów i ostów, oraz 10.060 nasion takich, jak sporek,
fiołek i t. p. chwastów. Te liczby przełożone na 1 hektar (10.000 m2)
dają dla gorczycy i pszonaku kilkadziesiąt m ilionów , a dla sporku
i t. d. przeszło setkę m ilionów .
W ywiezienie na rolę gnoju, zaw ierającego chw asty z pośladów ,
zgonin, nieczyszczonych obroków i t. d., prow adzi do zabójczego za­
chwaszczenia roli i tylko przez specyalną z nim i w alkę przy upraw kach można się ich pozbyć.
Na roli, zgnojonej takim obornikiem , po płytkiem przyoraniu go
(na 8—12 cm) zejdzie ich tern mniej, im głębiej przyorany gnój. P u ­
szczona po jakim ś czasie brona nie sięgnie do 8, a tern więcej 12
cm, nie wydobędzie z tej głębokości nasionek, a te, co się w ydobędą
*) 1. c.
T ępienie chw astów nasiennych.
193
bliżej pow ierzchni i zejdą, to „kropla w m o rzu “ w porów naniu do
ilości spoczywającej w roli, nawiezionej takim gnojem. Przez na­
stępną orkę głębszą (do 15 czy 20 cm) znow u tylko drobna część
nasion chw astów przybliży się do pow ierzchni roli i zejdzie, prze­
w ażna ich część będzie spoczywać i dopiero w drugim, trzecim i na­
stępnych latach po gnoju, stosownie do głębokości w ykonywanych
orek, będzie pojaw iać się na roli i zadziwiać rolnika.
Dawniej, przy płytszych o wiele orkach, gnój, daw any w m niej­
szych ilościach, przyoryw ano płyciej (na 6—8 cm). Gdy się rozłożył,
daw ano radło, aby w arstw ę rodzajną wymieszać i to w łaśnie radle­
nie (najczęściej w poprzek prow adzone) spraw iało, że nasiona chw a­
stów w ydobyw ały się na tyle, iż mogły zejść i zginąć pod następną
broną, czy w prost odsypką. Przestrzegano wówczas zasady, aby gnój
nie był w yw ożony „pod korzeń“, to znaczy pod odsypkę, bo to grozi
zachwaszczeniem nie tylko zasianej w pierw szym roku roślinie, ale
i następnym .
Podziw iać należy, jak dawniej um iano spostrzegać i w yprow a­
dzać przew ażnie słuszne w nioski z tych spostrzeżeń, choć tłómaczono
je najczęściej m ylnie dla braku teoretycznych w iadom ości z fizyologii
roślin, chem ii rolnej i t. p. nauk, stojących dziś na usługach um ie­
jętnem u rolnictw u.
W w ypadku, gdy m am y do czynienia z gnojem zanieczyszczo­
nym chw astam i, niem a rady, tylko pójść śladem dawnej rutyny,
posługującej się przestarzałem radłem . Po przyoraniu i takiem zbu­
tw ieniu obornika, że się nie będą wyciągać ..kłapcie“ za broną, ale
przeciw nie da się on dobrze wymieszać z ziemią, trzeba puścić sprężynów ki, czy grubery (w miejsce daw nych radeł), sięgając poniżej
głębokości, do której gnój przyorano, i przy pomocy tych narzędzi
w ym ieszać rozłożony gnój z całą w arstw ą wyoraną.
W ydobyte przez to mieszanie nasiona chw astów (choć zapewne
niewszystkie) zejdą, ro la się zazieleni i przez następne zawleczenie
m ożna je wyniszczyć. Że jednorazow e drapaczow anie nie doprow adzi
do kiełkow ania wszystkich znajdujących się w gnoju chw astów , jest
więcej ja k pew nem . Czynność tę trzeba będzie pow tórzyć i znowu
poczekać na „zazielenienie się“ roli, aby nowej seryi chw astów po­
łożyć koniec. Być może, że czynność tę trzeba będzie wykonać po
raz trzeci. Jak trzeba, to trz e b a ! W każdym razie wyniszczenie tym
sposobem nasion chw astów będzie mniej kosztownem, niż borykanie
się z nim i przez lat kilka i przez tyleż lat straty w obniżonym przez
nich plonie. K to n i e c h c e m i e ć k ł o p o t u z c h w a s t a m i na roli,
n i e c h s o b i e z a d a t r u d , aby ich sam przez gnój nie w prow adzał
na pola, bo jak „krow a pyskiem d o i“, tak koń, bydle i trzoda „py­
skiem gnoi“.
S ikorski, Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
13
194
P lew ien ie ręczne i sprzężajne.
Gdy chw asty pojaw ią się na roli obsianej, należy je niszczyć za­
leżnie od płodu i sposobu upraw y.
Plew ienie chw astów rękam i jest czynnością bardzo kosztowną,
to też może być stosowane jedynie tam, gdzie inaczej i taniej nie
można tego zrobić. Piele się, gdy rola dostatecznie wilgotna, po de­
szczu, aby chw asty dały się z korzeniem wyciągnąć, a nie urw ać. Do
plewienia należy przystępow ać w dobrze dobranej chw ili, to znaczy:
kiedy już wszystkie chw asty zeszły i podrosły tak, że je wyciągnąć
można, z drugiej strony, kiedy zboże nie za bardzo w yrośnięte. Pie­
lenie w razie potrzeby należy powtórzyć.
Należy znać indyw idualność chw astów i pouczyć robotnika;
można dla pośpiechu zostawiać te chwasty, które zboże przygłuszy,
a więc mniej szkodliwe.
Poniew aż ręczne plewienie jest żm udne i kosztowne, uciekamy
się do użycia narzędzi, dających robotę dobrą, a mniej kosztowną.
Bronow anie na zbożach rzutow o i rzędow o sianych może oddać do­
bre skutki, choć niezawsze da się zastosować. Pszenica ozima znosi
dobrze bronow anie, a dla roli, zleżałej pod śniegiem, rów nież będzie
to z korzyścią. Żyto bronow ania nie lubi, m ożna je stosować, gdy
rola się zabije, zleje, ale trzeba to uskutecznić wcześnie, bo żyto
wcześnie z w iosną pędzi w górę. Jarzynne zboża, o ile się dobrze
zakorzenią, mogą być bronow ane. Trzeba w ybrać czas odpow iedni,
rola w inna być dostatecznie, ale nie za bardzo wilgotną, brona winna
mieć długie, ostre zęby, pow inna być cięższą, aby mogła energicznie
działać, puszcza się ją ciągle w jednym kierunku, zwłaszcza na rzę­
dow ych zasiewach, wzdłuż rzędów 1).
Przy upraw ie pasami rzadszym i u zbóż i między roślinam i okopyw anem i używam y motyki i gracy ręcznej, albo narzędzi sprzężajnych, jak pielniki i płużki. Przy użyciu tych narzędzi należy pilnie
zwracać uwagę, aby chw ast został odcięty, a nie przyciśnięty tylko,
aby się „nie przyczaił“, ja k m ów ią w praktyce.
Z chw astów korzeniowych idzie o osty, skrzypy, podbiał, m ni­
szka, żywokost i perz. Do niszczenia pierw szych używa się łopatek,
opatrzonych trójkątnem , wązkiem ostrzem , a jeszcze lepiej lasek
z dłutkiem. Należy roślinę podciąć na dw a do czterech centym etrów
pod pow ierzchnią roli. Jednorazow e podcięcie nie pomoże, podbiał,
mniszek a i pew ne osty po lakiem podcięciu puszczą kilka odrośli,
trzeba je znow u podciąć. K ilkakrotne podcięcie osłabi roślinę, a może
ją naw et zniszczyć. Skrzypy pojaw iają się na roli zamoczonej, mają') Istnieją ręczne i sprzężajne grabie do niszczenia p ew nych ch w astów ;
używają dziś rów nież spryskiw aczy ręcznych i sprzężajnych do niszczenia rozczynem siarczanu żelazawego takich chw astów , jak gorczyca polna i pszonak.
W yperzanie roli.
195
cej tendencyę do zakw aszania s ię : w apnienie i środki upraw y, zmie­
rzające do osuszenia gleby (kierunek orki, zagony, row y chwytające
i t. p.), najprędzej zapobiegną m nożeniu się skrzypa.
Najpewniejszym środkiem jest niedopuszczenie do zachwaszcze­
nia, a więc pilnow anie k ultur trw ałych, znoszenie, albo podkaszanie
miedz, burtów dróg, szkarpów row ów i t. d. i niedopuszczenie do
zanieczyszczania gnoju nasieniem chw astów .
W alka z perzem jest nieraz żm udna, ale zawsze można m u dać
rady, byle dobrze chcieć. D oradzanie w ym rożenia perzu przez w voranie roli w k o zły 1), lub podoranie przed zimą i wywleczenie go
na wierzch jest „obiecanką cacanką“, bo naw et w najlepszym razie
nie w ym arznie wszystek, a któż da gwarancyę, że zima będzie m ro­
źna, lub że przed m rozam i nie spadnie śnieg, pod którym perz prze­
zimuje zupełnie dobrze. Doradzanie w ywleczenia go z podoryw ki
i pozostawienia na w ierzchu ma i drugą ujem ną stro n ę : rola rozpy­
lona broną zleje się na wiosnę, będzie pow oli ogrzewać się i przesychać z w iosną i całojesienna upraw ka stracona na roli, dla p lo n u !
„Miłe złego początki, lecz koniec żałosny!“ — mówi w takich razach
stare nasze przysłowie. Jeżeli czasu jest dosyć, można przez kilka­
krotne włóczenie ostrem i bronam i, pow tarzane po każdorazowem
zazielenieniu się roli (wypuszczone pi'zez rozłogi liście perzu), tak go
osłabić i miejscam i zabić, że czynność ta może zadowolić. Można ró­
wnież po każdorazowem zazielenieniu się roli płytko podorać, przy­
sypanie ziemią liści -perzu dusi je ; albo podorać, zaczekać aż się
rola zazieleni, ostro zwlec i znow u podorać. I w ten sposób można
dużo perzu wyniszczyć, ale są to roboty, wymagające dużo czasu,
no i kosztowne.
0 wiele pewniej i dokładniej, zwłaszcza przy upraw ie ugorowej,
gdzie jest więcej do tego czasu, niszczy się perz przez doprow adzenie
go na w ierzchu do obum arcia (zasuszenia), lub na gruntach cięż­
szych i w gospodarstw ach, gdzie orze się na 22—26 cm głęboko,
przyoranie go tak grubą w arstw ą ziemi, pod którą zginie niezawodnie.
Perz rozrasta się głównie w pow ierzchow nych w arstw ach gleby
(na 6—8—12 cm głęboko), w gruntach cięższych płyciej — w lżejszych
głębiej. Przez podoranie tak głęboko w ym ierzone, aby dostać na
wierzch (odciąć) w arstw ę najwięcej przerośniętą perzem, i możliwe
pokruszenie skiby (odw rócenie skiby na płask, jak przy pokładzie dla
doprow adzenia ścierni do butw ienia, lub przykrycia gnoju, czy zie­
lonych pognojów , byłoby w tym razie błędnem ) osiąga się szybkie
obeschnięcie i dalsze kruszenie, a przynajm niej rozluźnienie odciętej
skiby. W tych w arunkach skiba „przepala się", jak m ówią w pra*) Porównaj str. 102.
196
Walka z perzem.
ktvce, perz dla braku wilgoci _nie zieleni się", a gdy skiba osiągnie
pożądane rozluźnienie, puszczamy w kierunku skib (aby ich nie od­
wrócić) drapacze, lub grubery (sprężynów ki) i przy pow olnym cho­
dzie zw ierząt wyciągam y „batogi" perzu na wierzch. Po jedno-, d w u -?
a może trzyrazow em przejściu w zdłuż skib puszczamy to samo na­
rzędzie w ukos, lub w poprzek, aby zęby brony chw yciły perz w ycią­
gnięty i leżący w pierw otnym kierunku skib i do reszty go wycią­
gnęły. Po paru dniach (zależnie od pogody), gdy rola jeszcze więcej
przeschnie, puszcza się lżejsze a gęste brony w szybkiem tempie, aby
w ytrzepać perz z ziemi. Za broną „kurzy się“ wówczas. W łóczy się
kilkakrotnie, aż do skutku, w zm iennych kierunkach. W ydobyty perz
winien leżeć w cienkiej w arstw ie (nie w kupkach) przez trzy, lub
więcej dni, aby zesechł. O ileby deszcz przekropił, trzeba puścić
lżejsze brony dla oderw ania perzu, przyklepanego deszczem do roli.
Przy pogodzie i ciepłocie około 15° C. perz przyschnie w dwóch do
czterech dniach. O ileby w ydobyty na w ierzch perz nie mógł być
dosuszony dla niepogody, lub w czasie jesiennym , ściąga się go gra­
barką na kupki, czy w ały i zwozi z pola na kompost.
Dosuszony (obumarły7) perz może być i pow inien być przyorany
na roli, bez żadnej obawy. Palenie perzu jest m arnotraw stw em ,
a wywożenie niedosuszonego perzu na napraw ę dróg. lub robienie
z niego m ostków w row ach przypolnych jest krótkow idztw em , bo
przyw ędruje on z row u czy drogi na rolę. To samo dotyczy używa­
nia niedosuszonego perzu za podściół.
W gruntach lżejszych zam iast podoryw ki m ożna użyć płużków,
a następnie drapaczy i bron, a naw et polecają rozpocząć robotę
w prost od drapaczy, zapuszczając je coraz głębiej 1).
W reszcie w gospodarstw ach orzących na 22—26 cm i na grun­
tach cięższych można perz udusić, orząc pługiem piętrow ym . Idzie
o to, aby podrzynacz brał w arstw ę przerośniętą perzem i układał
ją najdokładniej na spód w yoru tak, aby perz został rzeczywiście
przykryty około 20 centym etrow ą w arstw ą ziemi. Idzie także o to,
aby mieć sprzężaj, który zdoła na nieruszonej przedtem roli taką
pracę wykonać.
Okazuje się z powyższego, że w alka z chw astam i nie jest bez­
nadziejną bynajm niej. Jeżeli się o czystość roli dba, to wyczyszczenie
jej przy każdej upraw ie da się dokonać jako czynność uboczna przez
poszczególne upraw ki, jeżeli się rolę zapuści, to kłopot i koszta ro­
sną, ale „dla chcącego niem a nic trudnego“.
') N ie w id zieliśm y tej roboty, w ięc nie m ożem y orzec, c z y istotnie będzie
ona wystarczającą. Pozwalam y sobie przypuścić, że zarówno przy użyciu płuż­
ków, a tern pew niej przy użyciu od razu drapaczy robota będzie bardzo ciężką
dla sprzężaj u, a dużo perzu porw ie się i nie da dokładnie w ydob yć na w ierzch.
U p ra n y jesienne.
197
3. U p r a w y je sie n n e .
86.
U p raw k i je s ie n n e i w io sen n e, ja k o takie, n ie p rzedstaw iają
żadnej ca ło ści, n ie m ożn a w ię c o n ich m ó w ić b ez od n iesien ia się d o
ca ło ści danej u p ra w y . O n p raw k ach tych b ęd zie m o w a na in n em
m iejscu , p rzy traktow aniu u p raw y m ięd zy d w o m a p ł o d a m i D la
sch arak teryzow an ia ic h m ożn a ch yb a tyle p o w ied zieć, że czyn n ości
tych u p r a w eŁ b ez w z g lę d u na jak ość gruntu i bez w zg lęd u na m a­
ją c ą się zasiać ro ślin ę, różnią się zasad n iczo o d w io sen n v ch . U praw ki
je sie n n e, ja k o w stę p d o u p raw y, m ają zad an ie ro lę w yrob ić, w io ­
sen n e — r o lę d o p ra w ić. Zadania p ie rw sz y ch m ogą być w ielo stro n n iejsze. d ru gich — b ard zo je d n o stro n n e: przy p ierw szvch w szvstk ie narzę­
d zia . a le p rzede w szy sik iem p łu g .g r a na p ierw szv ch skrzvpcach*.
przy drugich p łu ga u ży w a się w najrzadszvch w vp ad kaeh.
N iem ieccy ro ln icy słu sz n ie utrzym ują, iż. c o n ie je st ob sian e na
zim ę. w in n o b y ć o b ro b io n e tak aby z w io sn ą u praw k i nie o p óżn iłv
z a sie w ó w , b o n a w e t am eryk ań scy ro ln icy n ie w y m y ś l i l i jeszcze nic
d la p o w strzy m a n ia słoń ca, a w ła śc iw ie ziem i w p och odzie.
P rzy u p ra w a ch je sie n n y ch , ja k o całości, m ożn a m ieć d o rozw ią­
zania ty lk o u p ra w ę p o d zb oża o z im e 1». P szen icę w in n o się u praw iać
n a g ran tach cięższych , zasob n iejszych , w ilg o tn iejszy ch — żyto na
iże; szych. średn io z w ię z ły c h i m n iej w ilg o tn y ch . Z ależnie o d przedp lo n a . p o ja k im p szen ica m a b yć sianą »rzepak ozim y, koniczyna
czerw o n a , b obik , w y k a na paszę, lu b ziarn o i L p. j, m ożn a m ieć do
czyn ien ia z ro lą o lep szy m lu b gorszym stan ie fizycznym , m niej lo b
w ięcej czystą, w reszcie d o p rzep row ad zen ia u p raw y czas krótszy lo b
d n h i j , n a k tóryto term in z a r ó w n o p rzeb ieg p ogod y, ja k i o d ­
m iana p szen icy m o ż e w p ły n ą ć m odyfikująco. S to so w n ie d o tych oko­
liczn o ści trzeba b ęd zie p o d p szen icę orać trzy razy. d w a. a m oże
w y sta rczy u p ra w a .n a razów k ę*.
P otrójna orka m o że się okazać potrzebną p o d w u letn iej k oni­
czynie. nienadającej się jn ż d o zap u szczen ia na drugi pokos, b o go
n ie op łaci. N a jp osp oliciej, przy tego rodzaju /m ia n o w a n iu , w yp ad n ie
p o d p szen icę zgn oić. ch o ćb y ty lk o p ó łn a w o zem . Jeżeli k on iczyn a tak
słaba, że n ie m o że dać zad ow alającego d rugiego p okosu , a przy te ni
trzeba dać ob orn ik , to n ajd ogodn iej b y ło b y w y w ie ź ć gnój zaraz po
p ierw szy m p o k o sie k on iczyn y, b o tym sp o so b em p okład , potrzebny
d la ro zło żen ia ścierni, i przy ora n ie ob orn ika m ożn ab y ró w n o cześn ie
uskutecznić p rzez o d p o w ie d n io płytką orkę. G dyby się w szy stk o do­
brze z ło ży ło , to p o k ład taki. p o le ża w sz y 3— i tygodni, zap ew n iłb y.
L Zalicx\ oby ta m ożna upraw ę po«i rzepak ozim y, poniew aż ten ostatni
najczyściej przycbc-dzi w ugorze. » iyc przy ■:>n a b r a n ia o p r a w ugorow ych bę­
dzie o tem wzm ianka.
198
Uprawa pod ozim iny.
coby do niego należało. N aturalnie, że w tym czasie przydałoby się
dać włóczkę, o ile trzebaby było zniszczyć zeszłe chw asty nasienne
lub w ydrzeć i dosuszyć grubsze resztki roślinne, tkwiące w pokła­
dzie, wreszcie o i loby chodzić mogło o ochronę wyoranej w arstw y
od przesuszenia. Roboty te przypadłyby na drugą połow ę czerwca
i pierw szą lipca. W trzy do pięciu tygodni po pierwszej orce nale­
żałoby wykonać orkę do pełnej głębokości dla wymieszania zbu­
twiałego obornika z całą w arstw ą orną i należytego jej rozkruszenia,
poczem pozostałaby już tylko odsypka do średniej głębokości, którą
należałoby wykonać najdalej na dw a tygodnie przed siewem. Między
orką do pełnej głębokości a odsypką trzeba będzie użyć bron dla
utrzym ania roli z pow ierzchnią otw artą, dla zakonserw ow ania w il­
goci, dla upew nienia dostępu do w nętrza roli powietrza, a częściowo
i dla zniszczenia rzucających się chw astów . Po odsypce musi przyjść
włóczka dla dopraw ienia roli pod zasiew. Takby się mniej więcej
przedstaw iała upraw a w podobnym w ypadku najprostsza; mogą je­
dnak zajść liczne komplikacye. Orka, przykryw ająca ścierń i nawóz,
może się nie dać dobrze wykonać, może za bardzo schnąć pod czerwcowem słońcem, może się więc okazać potrzeba użycia w ałka, bądź
dla lepszego uciśnienia pokładu, bądź dla doprow adzenia wilgoci do
butw iejącej ścierni. Może się zdarzyć, że obórnika nie m ożna dawać
na koniczysko, bo jest tak zachwaszczone różnym i chw astam i i pe­
rzem, że najpierw trzeba będzie i te chw asty i perz usunąć. W takich
okolicznościach albo trzebaby dać obornik dopiero pod odsypką,
„pod korzeń“, ja k m ówią, bo z drugą orką byłby za głęboko przyorany; albo dać go pod drugą orkę, ale nagarniać na górną połówkę
skiby, aby nie przykryć za głęboko; albo dopiero po wyperzeniu
wywieźć obornik i przyorać go płytko, co byłoby najlepszem , ale
najkosztowniejszeni, bo wymagałoby w ykonania aż czterech orek
i cała upraw a m ogłaby wypaść za kosztownie.
I oto zaraz na pierw szym przykładzie widzimy, że przy upraw ie
trzeba myśleć i kom binować, a nie decydow ać od stolika, że to nie
szablon, ani bieg do mety po wytyczonej i ubitej drodze, ale zada­
nie z w ielu niewiadom em i, z których każdą trzeba dokładnie obrachować, aby ostateczny rezultat nie w ypadł fałszyw ie!
D w urazow a orka na lakiem koniczysku mniej daje g w arancji
dobrego w yrobienia roli pod pszenicę. Orząc tylko dw a razy, w ypa­
dałoby dać pierw szą orkę głębszą, rezygnując z korzyści, jakie daje
w podobnych razach pierw sza płytka podryw ka, upew niająca i dobre
wychwaszczenie i szybkie a należyte rozłożenie ścierni i gnoju. I)opuszczalnem i wykonał nem praw dopodobnie /. dobrym skutkiem
byłoby to na gruncie niezbyt ciężkim, w glebie czystej i w kulturze
będącej, bo głębsza pierw sza orka na dw ulclniem koniczysku, w gle­
Uprawa pod ozim iny.
199
bie przerośniętej. to wcale niełatw e zadanie. Gnój w tym razie m u­
siałby przyjść .p o d korzerU, a więc m usi być wolny od nasion
chw astów , bo czasu na wychwaszczenie nie będzie, a na zachwa­
szczonym gnoju pow olnie z w iosną rozw ijająca się pszenica to do­
piero w idok i speranda nie do pozazdroszczenia! Dając pierwszą
orkę pły tką, przykryw ającą nawóz, a drugą, jako odsypkę, głębszą,
można się narazić na w ydobycie za surowej gleby dla pszenicy, albo
na zbrylenie się odsypki, którąby dopiero w ałkiem i broną kruszyć
trzeba, co przy odsypce nie pow inno mieć miejsca. I tak żle, i tak
nied o b rze! Gdyby się tak przytrafiło, lepiej nie siać pszenicy ozimej,
ale porządnie upraw ić pod jarą.
Po rzepaku rola znajduje się w dobrym stanie. Należy ją w y­
rów nać tbo rzepak nieokopyw any dziś już opłacić się nie może)
bądź spulchniaczem , bądź sprężynówką, puszczając te narzędzia na
ukos roślin. Mogą one zastąpić bronow anie i pokład. Przy takiem
postępow aniu, podobnie jak po w łaściw ym pokładzie, zejdą i chw a­
sty i nasionka rzepaku, w ypadłe przyT sprzęcie i zwózce i zginą pod
następną głębszą orką, a gdyby na nią czasu nie było, pod ekstyrpatorem . czy gruberem , poprzedzającym odsypkę, która przyjdzie na
krótko przed zasiewem pszenicy'. Tutaj w ięc, zależnie od istotnej po­
trzeby i czasu, trzy, dwie, lub naw et tylko jedna orka, naturalnie
z uzupełniającem i bronam i, mogą doprow adzić rolę do zupełnego
w yrobienia.
Zadania upraw y są tu o w iele prostsze, mniej liczne i mniej
kosztowne, bo po rzepaku rola pow innaby byTć w strukturze i czysta, ale i tutaj upraw a nie może byTć szablonem, ale następstw em
pomyTsłu ugruntow anego na pilnej obserw acyi stanu roli.
Jeżeli przedplonem dla pszenicy będą rośliny liściaste, rola po
nich rów nież byw a w dobrym stanie i dlatego potrzeba będzie albo
jednej, albo, co najwyżej, dw óch orek. Po bobiku, który późno scho­
dzi z pola, m ożna upraw ić na razów kę, choć dw ie orki, z których
pierw sza będzie płytkim pokładem , lepiej ubezpieczą pszenicę, a po­
zostałości z bobiku wzbogacą rolę. Po wyce nasiennej i późnym
grochu, o ile na to czas pozw oli, lepiej dać dwie orki, niż jedną, bo
przv sprzęcie tych roślin na nasienie ro la zawsze stw ardnieje i upra­
w iona na razów kę zbryla się. Jeżeli jednak struktura roli tego nie
wymaga, to naturalnie ekonom iczniej będzie upraw ić na razówkę.
Po liściastych na paszę czasu na dw ie orki jest zazwyczaj dosyć,
a i zachwaszczenie roli może wymagać często dw óch orek. Z drugiej
jednak strony liściaste, na paszę zieloną zbierane, o ile się udadzą,
pozostaw iają rolę w tak dobrej strukturze, że upraw a na razówkę
z tego w zględu nie przedstaw ia żadnych trudności. Po koniczynie
jednorocznej, a naw et dw uletniej, ale dw ukośnej, może wystarczyć
200
Uprawa pod ozim iny.
razówka, o ile koniczyna zostawi rolę w dobrej strukturze i czystą.
W ogóle wszystkie wyliczone tu przedplony pozostaw iają rolę w do­
brym stanie fizycznym, o ile same były dobrze upraw ione i rozw i­
nęły się norm alnie.
Przy upraw ach na razów kę w ielką dogodność przedstaw ia pług
z podrzynaczem, bo daje robotę czystą.
To samo, co się pow iedziało o upraw ie pod pszenicę, odnosi
się do upraw y pod żyto, z tą jed n ak bardzo zasadniczą różnicą, że
gdy żyta przypadają na ziemiach lżejszych, to upraw a pod nie ze
względu na strukturę wymaga mniejszego udziału pługa, a dalej ró­
żnica odnosi się do term inu w ykonania odsypki pod żyto.
Żyto ozime w ym aga roli odleżałej, dobrze zsiądniętej po osta­
tniej orce, inaczej łatw o z w iosną zginąć może, to też odsypkę pod
żyto należy wykonać na 3 —6 tygodni przed zasiewTem, a ponieważ
przytem żyto wymaga wcześniejszego siewu, bo w inno mieć czas na
krzew ienie się w jesieni, goniąc z w iosną od razu w górę, przeto czas
na upraw ę pod żyto jest o wiele krótszym, wobec czego liczba orek
m usi być zredukow aną do dwóch, a naw et jednej.
O upraw ie pod oziminy na ugorach i póługorach będziem y mó­
wić przy opisie upraw ugorowych, a szczegółowe zastosow anie tej
upraw y pod pszenicę czy żyto nie może być przedm iotem zasad
upraw y mechanicznej, bo jest treścią szczegółowej upraw y roślin
gospodarskich.
Zboża ozime byw ają jeszcze upraw iane i po kłosow ych, stosuje
się to do żyta przeważnie, ale zdarza się i u pszenicy. Nie wchodząc
bynajmniej w kwestyę racyonalności podobnego następstw a płodów,
bo to przedm iot bądź szczegółowej nauki rolnictw a, bądź organizacyi
gospodarstw a polowego, m usim y z góry zaznaczyć, że ze względu
na samą upraw ę w tych razach napotyka się duże trudności.
Rola po roślinie kłosowej ozimej, czy jarej, najlepiej nawet
upraw ionej, pozostawia w iele do życzenia. Jest ona zazwyczaj wy­
schniętą i stw ardniałą, o ile jest cięższą może być i w spodzie zleżałą, przytem zazwyczaj zachwaszczoną. U praw a na razów kę takiej
gleby w prost niemożliwa, choć niestety często praktykow ana. Chcąc
dobrze upraw ić, należy tuż po sprzęcie (w łaściw ie już w czasie do­
suszania plonu schodzącego z pola) w ykonać podoryw kę płytką,
upew niającą i zniszczenie chw astów nasiennych i rozłogowych, o ile
będą, i zakonserw ow anie wilgoci w arstw spodnich i możność dobrego
w ykonania drugiej głębszej orki (odsypki). Poniew aż jest to czas go­
rący dla gospodarstw a, bo w pełni żniw, więc ta podoryw ka drogo
kosztuje. Pokład taki, na którym i brona, a, co gorzej, często i walec
m a co robić, pow inienby poleżeć 3—4, a w razie nieprzychylnej po­
gody może naw et 4—fi tygodni, aby ścierń dobrze zbutw iała, aby
U p ra w a pod ozim iny.
201
chwast}' zniszczyć, aby wreszcie spodnie w arstw y odeszły. Przebieg
pogody w tym okresie czasu rozstrzygnie o dobrem w ykonaniu d ru ­
giej* głębszej orki, która będzie już odsypką, bo na trzecią czasu nie
będzie, nie tylko pod żyto. ale i pod pszenicę. Że upraw a taka zawsze
w ypadnie drogo ze względu na term in, w jakim przypada, nie ulega
w ątpliw ości, że nie będzie bardzo często zupełnie dobrą, to rów nież
niew ątpliw e — w inno tem u, zdaniem naszem, nieracyonalne następ­
stwo płodów i zaniedbanie obrachunków kalkulacyjnych w naszych
gospodarstw ach.
Po okopow iznach ozim iny rów nież dobrze upraw ione być nie
mogą. Zachodzą tu znow u inne niedogodności: okopow e w tvch ra ­
zach należy sprzątać wcześniej, a oziminy siać później, niżby to
w regule czynić należało. Tego rodzaju zm iano w anie po wczesnych,
jadalnych ziem niakach w gospodarstw ach podm iejskich może zna­
leźć rachunek, ale po ziem niakach późnych, burakach i m archw i
zyski w ątpliw e bardzo. Okopowizny zostaw iają rolę w dobrym stanie
i czystą tak, że upraw a na razów kę pow innaby w ystarczyć, ale sku­
tkiem rozpylenia ro li przy sprzęcie trzeba nieraz dłużej czekać na
deszcz, aby się gleba zw iązała i orka dała dobrze w ykonać, przez co
siew ozimin, i tak już opóźniony, opóźnia się jeszcze więcej. Że więc
z tego w zględu okopow izny są złym przedplonein dla pszenicy,
a jeszcze gorszym dla żyta, to nie ulega w ątpliw ości, a znajduje nie­
stety aż nadto liczne potw ierdzenie w lichych urodzajach ozimin
u naszych w łościan, którzy tego rodzaju następstw o płodów prakty­
kują powszechnie.
4. U p raw y m iędzy dw om a płodam i.
87.
Już uprzednio uznaliśm y jako zasadę, że bez względu na
jakość gruntu wszystko, co nie jest na zimę obsiane, pow inno być
upraw ione należycie na jesieni. Uzasadniać tego kardynalnego w a­
runku dobrej upraw y roli ponow nie nie potrzeba, bo i tak już przy*
każdej sposobności na w arunek ten odpow iedni nacisk położono,
a szczegółowo uzasadniono go przy om aw ianiu upraw y ziem ciężkich
i lekkich.
Niestety! w naszych gospodarstw ach od reguły tej odstępuje się
często — za często naw et! O dpowiedniej ilości i jakości upraw ek
jesiennych stoją na przeszkodzie w ielorakie pow ody, będące w yni­
kiem stosunków naszych gospodarstw . G ospodarstw a, rozporządzające
za m ałą ilością łąk. o które zresztą, ja k dotąd przeważnie, m ało się
dba, a niemogące produkow ać paszy na roli, bo naturalnie za drogo
im wy'pada, bo stan hodow li nie może opłacić tak kosztownej produkcyi paszy, nie w ykonują upraw ek jesiennych, bo ściernisk uży-
202
Uprawa pod jare zboża.
w ają jako pastw isk dla inw entarza roboczego, a często horribile. dictu
i użytkowego. G ospodarstwa, hodujące owce na wełnę, pasają ró ­
wnież na ścierniskach do późnej jesieni. A ileż jest takich, co
nie w ykonują upraw ek na jesieni, bo za m ało m ają sprzężaju, za
m ało czasu i t. d .‘?
Słowem, takich w ypadków , które są do pewnego stopnia uza­
sadnione, i takich, które są tylko upozorow ane, ale, w oczach gospo­
darza, uchodzą za słuszne, istnieje jeszcze niestety spora liczba. Nie
tutaj miejsce wykazywać słuszność lub niesłuszność takiego postępo­
w ania ze stanow iska organizacyi gospodarstw a i kalkulacyjnego obra­
chunku, a jeżeli spraw ę tę podniesiono, to jedynie, aby uzasadnić,
że upraw y roli poczynającej się dopiero z w iosną, jako sprzeciwia­
jącej się zasadom racyonalnej upraw y roli, om aw iać nie można.
88.
U p r a w a p o d z b o ż a j a r e. Zboża jare przypadają w zmianow aniu najczęściej po okopowiznach, jako najlepszych dla nich
przedplonach, u nas jednak rów nie często przychodzą po zbożach
ozimych, należy więc rozebrać obydw a te najpowszedniejsze wy­
padki.
Po okopow iznach w ystarcza zawsze tylko jed n a orka przed
zimą, kto jej nie wykonuje wcale, zapoznaje znaczenie ziem bli dla
gruntów wszelkiej n atu ry ; kto zastępuje ją drapaczow aniem , czy
choćby pracą kultyw atorów , prow adzi sw ą rolę do zlania się i za­
skorupienia z w iosną i, rad nie rad, za kosztownie upraw ia, bo
z w iosną bez pługa, a zatem niepotrzebnego przesuszania roli, nie
ujedzie.
Na dw ie orki przed zimą niem a czasu, ale też najczęściej niema
żadnej potrzeby, jeżeli okopow izny były należycie upraw ione i pielę­
gnowane. Zarów no na gruntach cięższych jak lżejszych poprzedza
orkę brona dla w yrów nania pow ierzchni, z sam ą orką należy zacze­
kać, póki rozpylona przy sprzęcie i zwózce rola, po deszczu, nie
zwiąże się, aby pług mógł wykonać swą pracę należycie. Z wiosną,
naw et w razie zlania się pow ierzchni, niezawsze odsypka będzie
potrzebną, w największej liczbie w ypadków , a w każdym razie na
gruntach lżejszych, tracących łatw o swą niebogatą wilgoć, ekstyrpator czy cięższa brona pow inny wystarczyć do ostatecznego, a zupeł­
nie dobrego w yrobienia roli.
Po ozim inach czasu na upraw ę jest dosyć, ale i na cięższych
i na lżejszych gruntach będzie chodzić i o strukturę i o chwasty.
Na ziem iach cięższych pow innyby być dokonane dw ie orki przed
zim ą: jak najwcześniejszy pokład, aby chw asty i ścierń doprow adzić
do rozkładu, aby módz na w ypadek wychw aścić z perzu, aby głębsze
w arstw y nawilgły i wogóle odeszły na tyle, by um ożliw iły w yko­
nanie ziembli, o skibie tern więcej wyskibionej, im gleba zwięźlejsza.
U prą» a pod okopowizny.
36
B rona i w a łe k b ęd ą tu m ia ły tem w ięcej d o roboty, im ziem ia w ięcej
s o c h a i tw ard a, im c h w a s t ó w w ięcej, im pogoda m niej sprzyjająca,
sło w e m , im p o k ła d gorzej się d ał w yk on ać, a zadania je g o liczniejsze.
i e ż e li ściern isk o słu ży na p astw isk o, to n a d w ie orki czasu n ie bę­
d zie. a p rzed ew szy slk iem n ie b ęd zie czasu n a d ob re w ych w a szczen ie —
w tym razie czek a się. aż rola na w i lgnie, aby na zim ę dała się w t o rać. P rzy k oń cu rotaeyi. je ś li p o ja rzy n ie m a przyjść ugór. n ie w v ch w a szc zen ie ro li od b ije się je d y n ie na ja rem zb ożu , je ż e li jedn ak
w jarzyn ę m a być w sia n a k oniczyna, to zła u praw a p od ja r z m ę
m ścić się bę iz ie przez szereg laL n ależy w ię c dobrze rozw ażvć. czr
zd ob yte tak im k osztem lich e, a w ła ś c iw ie żad n e p astw isk o zrów n o­
w a ży n iek orzyści, stąd p łyn ące. X a ziem ia ch lżejszych , gd zie o struk­
turę m n iej ch o d zi, ja k o ch w a sty , u praw a je st w ięcej uproszczoną,
a le i tutaj d w ie ork i przed zim ą m ogą się okazać n iezbędne m i. bo
z w io s n ą o ra ć n ie m ożn a. I tutaj p od oryw k a p o w in n a b yć ja k naj­
w c ześn iejszą , a b y m ięd zy n ią a ziem b lą b y ło d osvć czasu na w y —
ch w a szczen ie ro li. Z w io sn ą orka p o d jarzvn v ty lk o na ziem iach
zw iężlejszy eh i to w w y ją tk o w y ch razach m oże b yć potrzebną.
89.
1’ p r a w a p o d o k o p o w i z n y . R o ślin y o k o p o w e alb o roz­
p o czy n a ją rotacye. a lb o n astęp u ją p o o zim ych zbożach, będąc p rzedp lo n em d la ja rych . Jeżeli o k o p o w e zaczynają rotacvę. to zastępują
u g ó r: św ia d c z y to ju ż o p ew n ej kultu rze roli: są o n e w tym w y ­
padku u p ra w ia n e na p ełn ym , a c o najm niej p ołn aw ozie. a cała
u praw a w in n a b y ć ja k najstaranniejsza, b o u gorów tu ju ż się nie
p ro w a d zi. C hociaż o k o p o w iz n y . zajm ując m iejsce ugoru, św iad czą
0 lep szej k u ltu rze roli. to jed n ak , następując po ostatn iem w rotaeyi
ja rem z b o żu t n ajczęściej p o o w sie , a m o że po k on iczyn ie, służącej za
p a stw isk o . zastają ro lę w złej strukturze, zach w aszczon ą i w yczer­
paną. u p ra w a w ię c p od n ie b ęd zie m iała za zad an ie w y ch w a szczen ie.
n a w iezien ie i o d p o w ie d n ie sk ru szen ie i w y r o b ien ie roli. N ależałob y
d ać trzy o rk i p rzed zim ą: p o d o r y w k ę g ło w n ie d la w y c h w a sz cze n ia :
drugą orkę. p rzyk ryw ającą gnój i orkę d o pełnej głęb ok ości, ja k o
ziem b lę.
Z adanie bardzo trudne, m im o. że czas jest. A le w szak że te ok o­
p o w iz n y m ają zastąp ić ugór. a g o sp o d a rstw o jest w p ew n ej kulturze
1 m a środ ki je ż e li się takiego zadania p odejm u je. Zresztą dziś przy
o ży w a n iu w ie lo s k ib o w c ó w . a przynajm niej d w u sk ib o w có w do p ły­
tk ich orek. zysk u je się i na czasie i na ja k o ści roboty. W glebach
o dobrej k ulturze, a lb o na gruntach lżejszych i m ało za ch w aszczo­
n y ch m o g ą w tym razie n ad ołać d w ie orki przed zim ą : p ierw sza
p łytka, przyk ryw ająca ścierń i ob orn ik , i druga ziem b la P o tej p ie rw ­
szej m o ż e b y ć k ło p ot z ch w a sta m i, rozp a n o szo n y m i na gnoju, ale
b v le isto tn ie zd ra p a czo w a ć. czy n a w et zgru b erow ać całą w arstw ę
204
Uprawa pod okopow izny.
z rozłożonym odpow iednio obornikiem należycie, można dać radę
chw astom , a w ygryw a się na kosztach, ho co dwie, to nie trzy orki.
Przykrycie obornika drugą orką do pełnej głębokości nie da się
um otyw ow ać i dobrą robotą nie będzie. Obornik przykryty głębszą
w arstw ą ziemi, w tym razie z wszelką pew nością w grubych kaw a­
łach, a może naw et zbryloną i w późnej porze jesiennej, nie rozłoży
się do wiosny, a gdy z tej głębokości naw et kultyw atory, puszczone
na wiosnę, nie w ydobędą go i nie wym ieszają z rolą, nie będzie
mógł być w całości wyzyskanym. Jeszcze w gospodarstw ach na grun­
tach lżejszych, orzących najgłębiej do 15 cm, da się to pomyśleć, ale
na gruntach cięższych i przy orkach do 18 czy 25 cm nigdy.
Radzą dziś w podobnych w ypadkach nagarniać gnój nie do
w yoru, ale na górną połowę w yoranej głęhoko skiby. Teoretycznie
czynność ta ponętnie się przedstawia, ale z obornikiem o niepociętej
ściółce, a naw et o pociętej, ale obornikiem słom iastym (gdy idzie
0 grunta zwięzłe), przy dzisiejszym, nie tyle może nierozgarniętym,
co lekceważącym i w lenistw o „uśw iadom ionym “ robotniku, taka
artystyczno-m atem atyczna robota w najrzadszych chyba wyjątkach
może zadowolić.
Można jeszcze i w inny sposób ułatw ić sobie zadanie, decydując
się na wywózkę obornika w zimie, lub naw et dopiero z wiosną,
w tym w ypadku dw ie orki przed z im ą : jedna dla wychwaszczenia
1 upew nienia drugiej, druga do pełnej głębokości, dadzą się dokła­
dnie wykonać.
Tak czy ow ak rozkładając roboty, m ożna dojść do zamierzonego
celu z dobrym rezultatem , byle pam iętać o wszystkich zadaniach,
jakie tu m ają być dopełnione, i wykonać je najlepiej i m ożliw ie nie
za kosztownie.
Dużej uwagi wymaga w tych razach ziembla. Im gleba cięższa
i w gorszej strukturze, tern lepiej należy ją wyskibić, a równocześnie
trzeba brać odpow iednio głęboko, raz dlatego, że to okopow e, czem
więc orka będzie głębszą, tern pewniejszy plon, tern łatw iej i lepiej
można będzie wykonać starania pielęgnacyjne, konieczne dla okopowizn, a pow tóre dlatego, że w łaśnie pod okopowe, z w yjątkiem bu­
raka cukrowego, można pogłębić orkę, pogłębić tern pewniej, że
m a przyjść obornik. Dla dobrego w ym rożenia skiby należałoby ją
brać szerszą, aby się dała dobrze odwrócić, ale przy głębokiej orce
nie m ożna brać skiby szerokiej, biorąc zaś wązko, dobrze się skiba
pokruszy, ale źle odwróci. Trudności więc w wyznaczeniu głębokości
i szerokości skiby są tu niemałe, trzeba wszystko dobrze rozważyć,
aby w ybrać orkę najlepiej odpow iadającą potrzebie. Im ziemia zwięźlejsza, tern większy nacisk należy kłaść na dobre w yskibienie ziembli,
bo upew nia to, prócz innych korzyści, prędsze obsychanie roli z w io•
Uprawa pod okopow izny.
205
sną. Dziś, jak już wiemy, oddaje w tym razie znakom itą usługę
p o d sk ib n ik 1).
Niemniej w ażną jest spraw a wywiezienia i przyorania obornika.
Najdogodniej byłoby to uczynić zaraz po sprzęcie poprze­
dniego plonu; rozrzucenie go po polu i pozostawienie jakiś czas
(10—15 dni) m ogłoby naw et przyczynić się do łatwiejszego i lepszego
w ykonania pokładu, z drugiej jednak strony wychwaszczenie roli
nie pozw ala na takie postępowanie. Po dokonanem wychwaszczeniu
w ywózka i przyoranie płytsze obornika jest już o w iele trudniejszem, raz dlatego, że to gorący czas końcow ych upraw ek i siewów
ozimin, a pow tóre dlatego, że im później w jesień, tern mniejsze
szanse dobrego i szybkiego rozkładu obornika. To też w uwzględnie­
niu tych trudności należy się zdecydować na wywózkę obornika
dopiero w zimie, lub z w iosną, chociaż w ten sposób naraża się na
nowe niedogodności. Mając pole o silniejszych spadkach, nie m ożna
rozścielać obornika, tylko trzeba zakładać stosy, a czynność rozw ie­
zienia, rozrzucenia go i przyorania należy odw lec do chw ili obe­
schnięcia ro li; na polu rów nem można obornik rozrzucić na roli
w czasie zimy, straty w razie mocnej zimy i o ile obornik będzie
pod śniegiem, będą nieznaczne, ale w takim razie upraw ki z wiosną
m uszą rozpocząć się później, bo rola pod rozesłanym obornikiem
później odtaje i obeschnie. Nakoniec w ywózka obornika dopiero
z w iosną rów nież opóźni upraw ki w iosenne i pom ijając utłoczenie
w ozam i rozpulchnionej ziembli, zm usza do głębszego przykrycia
gnoju ze w zględu na późniejsze ogartywanie. Okopowizny, w ym aga­
jące wczesnego sadzenia, nie będą wdzięczne za to opóźnienie. Naj­
słabszą stroną tego wyjścia będzie niemożność należytego wym iesza­
nia gnoju z głębszą w arstw ą gleby, co naturalnie odbija się na plo­
nie, oraz ruszanie roli z w iosną pługiem, co zwłaszcza dla gruntów
lżejszych, cierpiących na brak wilgoci, bynajmniej nie może być za­
lecane.
A więc kw estya term inu w ywiezienia i przyorania obornika nie
jest bez mogących zaważyć na szali następstw i nie jest tak łatw ą
do rozstrzygnięcia, jakby się to z pozoru w ydaw ać m ogło; rzeczą
organizacyi gospodarstw a polowego będzie w ybór najmniejszej z po­
śród nastręczających się trudności, ho czas już w ielki, aby bardzo
szanow na, ale bardzo obosieczna recepta gospodarska: „jakoś to bę­
dzie“, przeszła, jako stały okaz, do archiw um pam iątek rodzinnych.
Na każdy sposób mniej niż dw óch orek w jesieni w takich oko­
licznościach daw ać nie można, a to samo odnosi się do upraw y pod
okopow e po oziminach. Na gruntach lżejszych wiele z podniesiob Patrz str. 82.
206
Uprawa pod liściaste.
nych tu trudności może odpaść, a główny nacisk trzeba położyć na
należyte w ychwaszczenie i odpow iednią potrzebie ziemblę, która
w tym w ypadku w inna być zawsze orką siewną. Czyszczenie roli
z w iosną świadczy zawsze o niedbałej upraw ie i pociąga za sobą
zniszczenie tego dobrego, dla którego w ykonyw aliśm y ziemblę. Że
przy roślinach okopyw anych wyniszcza się chw asty, a naw et i reszt­
kom perzu dogodzić można, nikt spierać się nie będzie, bo udo­
w odniliśm y, że przy najstaranniejszej naw et upraw ie pew na ilość
chw astów zawsze się pojawi, ale ci rolnicy, którzy jeszcze dziś mogą
być zdania, iż pod okopow izny można roli nie wyczyścić, bo one
same przy ogartyw aniu pozw olą naw et i perz wyniszczyć, stoją na
takiej wyżynie nieśw iadom ości zasad upraw y i w ym agań roślin
upraw nych, iż przekonyw ać ich „próżny tru d “ !
Na gruntach zlewnych może się przytrafić potrzeba wykonania
jeszcze z w iosną płytkiej odsypki, a skoro gnoi się z w iosną, to rzecz
prosta, że bez względu na jakość gruntu orka z w iosną, m im o jej
złych często następstw, będzie przyipusow ą. Na gruntach wyszłych
z zimy w odpow iednim stanie i na gruntach lżejszych a zgnojonych
przed zimą ekstyrpator i brona, względnie jeszcze płużek, przy sa­
dzaniu w re d lin a c h , pow inny zawsze wystarczyć do w ypraw ie­
nia roli.
Przy sadzeniu okopowizn w redlinach i przy w iosennem naw o­
żeniu, szczególniej pod buraki, trzeba będzie niejednokrotnie użyć
w alca do uciśnięcia bądź za luźno usypanych redlin, bądź nastro­
szonej przez obornik roli. Są to jednak kwestye tak szczegółowe, że
właściwie należą do szczegółowej upraw y okopowizn.
90.
U p r a w a p o d l i ś c i a s t e . Rośliny te, podobnie jak i oko
powe, albo rozpoczynają rotacyę, zastępując ugór, albo znajdują miej­
sce między dw om a roślinam i kłosowemi, co jest jeszcze powsze­
chniejsze. W pierw szym w ypadku upraw a będzie podobną, jak pod
okopowizny, rozpoczynające rotacyę, w drugim trzeba będzie, zaró­
wno na cięższych, jak i na lżejszych gruntach wykonać dw ie orki
w jesieni, a przy sprzyjających w arunkach przynajm niej jedną. Na
ziemiach lekkich pod rośliny te nigdy z w iosną orać nie należy,
a więc w jesieni trzeba będzie wykonać i pokład dla wychwaszczenia i głębszą orkę, upew niającą im niezbędną wilgoć i lepszy rozwój.
Na rolach cięższych, o ile chw asty i struktura tego w ym agać będą,
daje się dw ie lub tylko jed n ą orkę w jesieni, a z w iosną żadnej lub
jedną. Na takich rolach z w iosną łatw iej decydow ać się m ożna na
odsypkę, bo niezawsze boją się one zbytniego przesuszenia, przytem często zlanie się roli, lub sposób upraw y sam ych tych roślin
może się domagać orki w iosennej. To samo dotyczy w ypadków , gdy
pod rośliny te z w iosną przychodzi gnój, co często byw a we zwyczaju.
Ugory.
207
W ten sposób scharakteryzow ane zostały zasadnicze metody
upraw y roli pod najważniejsze grupy roślin gospodarskich, szczegóły
uprawy pod najrozm aitsze rośliny nie mogą być przedm iotem ni­
niejszej pracy, ho om aw iać je można jedynie na tle szczegółowych
wymagań danej rośliny.
81-
do.
*
®
i
orŁ
l(lt
a ni
0
•
aj«
5. U praw a ugorów .
1)1. Kolnik w yróżnia trzy odm iany ugorów : c z a r n y (z niem ie­
cka p e ł n y), p ó ł ug ó r, zw any u g o r e m Ś w i ę t o j a ń s k i m, i u g ó r
z p r z e d p 1o n e m (z niem iecka z i e l o n y u g ó r ) 1). Przy dwóch
pierwszych rola przez cały rok, t. j. od sprzętu w jesieni pierwszego
roku do zasiewu rzepaku, lub ozimego zboża w drugim roku, nie
jest obsiewaną, a długi ten okres czasu przy czarnym ugorze zostaje
przeznaczony na radykalne wyczyszczenie, znawiezienie i możliwie
najlepsze w yrobienie roli; przy ugorze Świętojańskim w jesieni nie robi
się na nim nic, służy on za t. zw. pastwisko, a upraw a rozpoczyna się
około św. Jana w czerwcu i stąd jego nazwa. Ugór z przcdpłonem
upraw ia się w jesieni, z w iosną zostaje obsianym mieszanką na zie­
loną paszę, poczem aż do jesieni zostaje w dalszym ciągu dopraw ia­
nym, jest on właściwie przejściem do rotacyi bezugorowej.
Znaczenie upraw y ugorowej jest w zawisłości od systemu go­
spodarczego, do stosow ania jej zm usza w łaśnie ten system, uw aru n ­
kowany jakością gruntu, klim atycznym i stosunkam i i doborem roślin
w zmianowaniu.
Im gospodarstw o jest więcej ekstenzywne, to znaczy im w m niej­
szym stopniu zużywa takie czynniki produkcyi, jak kapituł i praca,
a stara się przedew szystkiem wyzyskać trzeci czynnik p ro d u k cy i:
ziemię, tern mniejsza w niem rozm aitość płodów rolnych, tem mniej
może ono łożyć
na dokładną upraw ę roli, tem słuszniej m usi się
uciekać do upraw y ugorowej, pozwalającej w dogodny sposób rolę
wyczyścić i popraw ić pod względem fizycznym
i chem icznym na
pewien szereg lat, bo nie jest zdolne dokonać tego przy upraw ach
w ciągu rotacyi. Ten stosunkow o najtańszy sposób upraw y gleby,
wymagający najm niej kapitału i pracy, posiada wszystkie znam iona
gospodarstw a ekstenzywnego.
G ospodarstw o, prow adzone systemem intenzyw niejszym , ma
większą rozm aitość upraw ianych roślin, racyonalniejsze ich zm ianowanie, z uw zględnieniem najdogodniejszego, ale już więcej nakłado-
----------') Używ ana synonim ow o nazwa odłóg na ugór nie jest w łaściw ą; odłogiem
nazywa się część gruntów zapuszczona na pastw isko czy las przez szereg lal
w system ie gospodarczym , zw anym system em pastw iskow o-odłogow ym lub leśnopolow ym , praktykow anym n. p. w Itosyi. A. S. Jerm ołow I. c.
Zadania ugoru.
208
wego rozłożenia robót w polu, które z tej racyi mogą być w y k o n a n
dokładniej.
W takich gospodarstw ach częściej pow tarzająca się głębsza ork
przed zimą spraw ia, że struktura roli utrzym uje się wogóle w lep
szym stanie, a racyonalne następstw o płodów pozw ala na starann
między nim i upraw ę roli, wreszcie upraw a okopow ych i liściastyc
upew nia utrzym anie roli w pożądanej czystości i nienazbyt jedne
stronnem wyczerpyw aniu pokarm ów roślinnych. W podobnych wi
runkach ugór czarny (bo o Św iętojańskim niem a tu wogóle mow;
może okazać się zbytecznym, zwłaszcza, gdy klim at i jakość gleb
nie staw iają przeszkód.
W klimacie surowszym i przy glebie zwięzłej naw et intenzt
w nie prow adzone gospodarstw o może być zm uszone do ugoru z przeć
plonem, naw et czarnego, bo w takich nieprzychylnych dla produkc]
roślinnej w arunkach, naw et przy dostatecznej rozm aitości uprawie
nych roślin i najodpow iedniej ułożonem zm ianow aniu, gleba ciężk
będzie wym agała żm udniejszej i dłuższej upraw y, a na taką nie pc
zwolą w łaśnie nieprzychylne stosunki klimatyczne. W ynikające stą
skrócenie czasu, potrzebnego na upraw ki, może się zgubnie odbić n
strukturze i czystości, wreszcie urodzajności roli, która tern łatwii
psuć się będzie, im grunt cięższy, a klim at mniej przychylny.
Im z lżejszą m am y do czynienia glebą, im stosunki klimatyczn
dogodniejsze, tern prostszą i mniej kosztow ną staje się upraw a roi
tern łatwiej zastąpić ugór czarny ugorem z przedplonem , nawi
w gospodarstw ach mniej intenzyw nych. G runta lekkie mogą i pc
w inny obchodzić się bez ugoru i tendeneya w tym kierunku objć
w ia się coraz powszechniej. Poniew aż kw estya system u upraw y U
kich gruntów bez uciekania się do ugoru została om ów ioną poprze
dnio *), pozostaje do rozpatrzenia upraw a ugorów na glebach, wymi
gających jej zasadniczo.
U prawa ugorowa obejmuje trzy czynności: wyczyszczenie, zas
lenie pokarm am i i doprow adzenie roli do możliwego w danej gleb
w ydobrzenia.
Chcąc te trzy zadania upraw y ugorowej w ykonać na grunc
zwięzłym, zanieczyszczonym, w yczerpanym i o złej strukturze, nalei
przystąpić do dzieła zaraz po sprzęcie ostatniego plonu przed ug<
rem. Łatw o pojąć, że w takim w ypadku już w jesieni są do spe
nienia dw a zadania: wyczyszczenie roli z perzu i wogóle chw astó
korzeniowych, oraz orka do pełnej głębokości na zimę, mająca r
celu rozkruszenie ziemi przy pomocy mrozu. Przez płytkie podoran
ścierniska, a następne ekstyrpow anie i bronow anie m ożna perz w ’
') Patrz str. 187. i 188.
Ugór czarny.
209
ciągnąć na wierzch, wytrząść z ziemi i doprow adzić do wysuszenia,
zależeć to jednak będzie od przebiegu pogody i stanu robót jesien­
nych w całem gospodarstwie. Gdyby dosuszenie perzu było niem ożhw em , należy go usunąć z pola i zużytkować w7 kompoście, albo,
gdy orka głęboka na 22—26 cm jest możliw7ą, można go dać bez obawy
do tej głębokości, bo przykryty tak grubą w7arstwrą ziemi i to w roli
ciężkiej, udusi się i zginie. Jednakże dwie orki na ugorze wT jesieni
i w yperzanie roli to koszt i praca tak wielka, że niekażde gospo­
d arstw a może się na nie zdobyć. To też zdarza się, choć wr kancelaryi folwTarcznej na miejscu widocznem wisi taki plan robót w ra­
m ach za szkłem, a już co najmniej podklejony na tekturze, że rozu­
m ujem y w ten sposób: „Ekonomiczniej będzie dać jedną orkę na
jesieni i to pługiem piętrowTym, aby perz poszedł w spód, a spodnia
skiba dobrze była odw róconą“. Czy jednak taka orka da się w yko­
nać zawrsze? Jeżeli jesień sucha, a rola stw ardniała i przerośnięta,
to podobna orka nie będzie możliwą.
Postępow anie takie może być praktykow ane albo na rolach
będących już w pewmej kulturze i zdrapaczow7anvch uprzednio, albo
na ziemiach niezbyt ciężkich.
Ponieważ na dwie orki i wychwaszczenie w jesieni gospodarstwro
nie może się odw7ażvć, trzeba wykonać przynajmniej jedną, ale do ja ­
kiej głębokości? Płytka orka da się łatwiej wykonać, ale ani dla w7ychw7aszczenia, ani dla struktury na ziemi ciężkiej nie w skóra się
przez nią nic. Z wdosną, zanim inne, pilniejsze roboty zostaną ukoń­
czone, perz rozrośnie się na nowo. Skoro przy ziemi ciężkiej idzie
wr pierwrszej linii o strukturę, należy dać w jesieni możliwie naj­
głębszą, ale zarazem wryskibioną orkę, aby ziemia przem arzła i sk ru ­
szała. Pozostaw ienie ugoru w jesieni bez żadnej orki pozbaw ia rolę
a i rolnika korzyści z przem rożenia skiby. Tego rodzaju postępo­
w anie to cofnięcie się do ugoru Świętojańskiego, który tylko na grun­
tach lżejszych daje rezultaty możliwie i odpow iednie dla gospodarstw7
ekstenzywmych. Niema więc rady, kto chce dobrze ugór czarny upra­
wić na gruntach zwięzłych, m usi wwkonać orkę do pełnej głębokości
przed zimą, i kto nie chce ryzykow7ać, ale iść na pewno, m usi ją
um ożliw ić podoryw ką.
Z w iosną trzeba tem w7cześniej przystąpić do dalszych upraw7ek,
im m niej osiągnięto w7 jesieni, im czas krótszy (n. p. przy sianiu
rzepaku w7ugorze). I teraz pierwTszem zadaniem będzie wyczyszczenie
roli, jeżeli w7 jesieni nie uskuteczniono tego dokładnie. Perzu po orce
do pełnej głębokości być nie pow inno, ale poniewraż „licho nie śpi“,
więc gdyby się pokazał, trzeba m u w7 ten, czy inny sposób zrobić
koniec przed wywiezieniem gnoju. Gdyby perzu nie było, będą z pew7nością inne chw asty, a choć niestraszne, trzeba ziemblę zwłóczyć,
S ikorski, Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
14
210
Uprawa ugoru czarnego.
bo wyschnie niepotrzebnie. Ta włóczka na ugorze jest rów nie pilną,
jak inne roboty wiosenne, bo dopiero po ich ukończeniu, a więc
może dopiero w maju, będzie się ugór nawoził, a do tego czasu
straciłby wilgoć i strukturę w w arstw ie górnej. W ywiózłszy gnój,
należy go rozesłać i możliwie najprędzej przyorać. Po przyoraniu
w tydzień, dwa, najpóźniej trzy, zależnie od pogody, lekko zabronować, aby nie ruszyć gnoju, a ograniczyć przysychanie skiby. Gdyby
skutkiem w yperzania z w iosną rola po w ierzchu sproszkow ała się,
a wywieziony gnój źle przykrył, trzeba będzie ucisnąć go walcem,
a po zw ałow aniu w tydzień, czy dwa, zawlec lekko, aby rola nie
schła. W trzy, a najpóźniej cztery tygodnie po przykryciu gnoju
trzeba puścić spulchniacze, dla wym ieszania gnoju z możliwie naj­
głębszą w arstw ą i doprow adzenia do skiełkow ania chw astów w tej
w arstw ie, a może i w gnoju zawartych. Spulchniacze iść w inny głę­
biej, niż był przykryty gnój, aby go wymieszały dobrze z rolą, trzeba
je puszczać dw a i trzy razy, bo to najlepszy sposób dokładnego
i równego rozmieszczenia zbutwiałego obornika. Dawniej robiono
to radłem i dobrze robiono, choć pow olnie. Obornik w tym czasie
(koniec maja, pierwsza połow a czerwca) po 3—4 tygodniach nie bę­
dzie rozłożony zupełnie, ale będzie tak „krótki“, że się z pewnością
da ja k najlepiej z ziemią wymieszać, a o to iść musi. Po robocie
spulchniaczy, w 8—15 dni, rola zazieleni się od chw astów , m ożna je
zniszczyć broną, ale dla oszczędzenia roboty m ożna je zostaw ić do
następnej orki, która będzie głębszą od przykryw ającej gnój, aby tę
głębszą w arstw ę rów nież wymieszać z coraz dalej posuniętym
w rozkładzie gnojem. Po tej orce, niewymagającej już dłuższego
odlegiw ania się, przyjdzie odsypka, poprzedzona lżejszą broną, ni­
szczącą resztę chw astów i rów nającą poprzednią orkę, albo nawet
może się obejść bez odsypki; jeśli deszcze nie zasklepią górnej w ar­
stwy, w miejsce odsypki można użyć drapaczy, czy tylko cięższej
brony, dla przygotowania roli pod zasiew.
Przy póługorze w jesieni nic się nie robi, bo ugór służy za
pastwisko. Z wiosną, skoro się zazieleni, zrazu traktuje się go jako
pastwisko, a dopiero z końcem maja, a naw et w drugiej połowie
czerwca, po wszystkich robotach wiosennych, przystępuje się do
uprawy.
Ponieważ przez pasanie (sit nenia verbo!) na takiej roli stru k ­
tura jest doszczętnie zepsutą, a chw astów z perzem na czele legion
cały, trzeba w ykonać najmniej trzy orki: pokład dla wychwaszczenia, orkę do pełnej głębokości (o ile m ożna haków kę) i odsypkę.
Póługór znośne rezultaty daje na gruntach średniozwięzłych i lżej­
szych, na ciężkich, wobec opuszczenia z konieczności ziembli, rezul­
taty upraw y ugorowej będą bardzo m arne. Łatw o zrozumieć, że, wo-
Póługór.
211
%
asu
¡Dój,
odo-
(his
eiu'.
m
iklt
TIO
Sl
■oboe
IZMt
akt
nięty
m
IŁBr
na*;
¡»
ieższr
^
■W
P^
źej-
r0-
bec zachwaszczenia roli perzem i innem i tego rodzaju ozdobami,
a stąd niezbędnego pokładu dla w ychwaszczenia głównie, wywózka
obornika nie może być dokonaną przed wychwaszczeniem. W p ra­
wdzie zdarza się i to widzieć, ale jest to tak błędny sposób upraw y,
że szkoda każdego słowa, straconego na opis podobnej herezyi
w upraw ie. W yniszczenie chw astów , głównie perzu, odbyw a się je ­
dną z w yłuszczonych poprzednio metod. W praw dzie w tych w ła­
śnie gospodarstw ach palenie perzu, lub wywożenie gó na miedze
drogi i t. p. azyle dla perzu jest ceremonią, pielęgnowaną jako patryarchalny obrzęd, niemniej jest czynnością bezsensową. W ywiezienie obornika po w yperzeniu i przykrycie go drugą orką do pełnej
głębokości (w gospodarstw ach tych orze się najgłębiej na 12—15 cm)
jest bodaj więcej wskazane, pod w arunkiem dobrego zradlenia rozło­
żonego po 3—5 tygodniach gnoju, niż daw anie go „pod korzeń“.
W gruntach lżejszych przykrycie gnoju w arstw ą 15 cm w tym czasie
(koniec czerwca, początek lipca) nie będzie w cale grzechem, a naw et
w gruntach zwięźlejszych przyoranie go tak grubą w arstw ą będzie
o w iele korzystniejszem (pod w arunkiem dobrego wym ieszania
z w arstw ą orną radłem , czy spulchniaczam i i celem doprow adzenia
zaw artych w gnoju nasion chw astów do zejścia), niż daw anie „pod
korzeń“, prow adzące najczęściej do wylegnięcia zboża i zachwaszcze­
nia go nasionam i chw astów , „internow anem i“ w gnoju przez spasa­
ma.
°
nie plew, zgonin i nieczyszczonych ob ro k ó w 1).
Niestety! w praktyce w łaśnie ze względu na „nieracyonalność“
głębszego przykrycia gnoju widzi się na tych ugorach wywózkę
gnoju pod odsypkę, co pow oduje, że pszenica, siana w krótce po odsypce, zachwaszcza się dopiero po zasiewie, ale żyto nie może się
doczekać zasiewu. Co gospodarz ruszy broną, to schodzą now e serye
chw astów i zam iast odleżałej roli dostaje żyto zm ieloną pow ierzchnię,
która osiada po zejściu żyta i prow adzi do w ym rożenia go przez zimne
w iatry lutego i m arca, tern pew niej, że opóźniony zasiew nie pozwolił
żytu należycie się zakorzenić i rozkrzewić.
Gdyby naw et (o czem pozw alam y sobie wątpić) gnój nie zaw ie­
rał chw astów , w yw ożenie go i przykryw anie odsypką nie będzie do­
bre ani dla pszenicy, ani tern więcej dla żyta: dla pszenicy dlatego,
że będzie bujała w jesieni i wylegnie, ja k dw a a dw a cztery 2), dla
żyta*— bo w ym arznie na zlegającej się pow oli skibie, a o ile nie
w ym arznie, wylegnie rów nież pewnie, ja k pszenica.
" Dużo pew niejszem będzie przykrycie gnoju drugą, choć głębszą
orką, byle nie głębszą niż 15 cm i byle go należycie wymieszać.
_________
2
J) Porów naj str. 190.
) Porównaj str. 176. i 177.
212
Ugór z przedplonem .
W gospodarstw ach o zwięźlejszych gruntach i orzących może
naw et do 18 cm lepiej będzie dać cztery orki na takim ugorze. Po­
kład dla wyperzenia, wywózka gnoju, dobre płytkie przykrycie, haków ka i odsypka do średniej głębokości. Pow ie k to ś : cztery orki na
ugorze Świętojańskim, toż to praca i koszt! Odpowiemy tem u „ktosiow i“ : tak jest! będzie to większy koszt i duża praca, ale zapłaci je
dobra, niewylegnięta pszenica czy żyto i pewniejsze po nich dalsze
plony. Powiem y więcej. Źle się dzieje przy ugorze Świętojańskim, bo
tam uje on postęp, trzeba go zam ienić na czarny, bo prow adzi do
postępu. Pastwisko na ugorze Świętojańskim to łudzenie siebie, a oszu­
kiw anie zwierząt.
Gdy gospodarstwo nie może się zdobyć na silniejszy i liczniejszy
inw entarz pociągowy i m artw y, potrzebny do zwiększonych prac przy
upraw ie ugoru czarnego, ograniczyć przestrzeń upraw ną, ale upraw iać ją
lepiej, gnoić silniej, będą lepsze i ilościowo i jakościow o plony, będzie
więcej i lepszego gnoju, gospodarstw o dźwignie się i znajdzie środki
na zakupno i utrzym anie silniejszego i liczniejszego inw entarza robo­
czego. Odciętą, przez redukcyę pól ornych, przestrzeń pól zapuścić
na odłóg, siejąc w ostatnią w zm ianow aniu koniczynę (czy może
żyto, lub owies), traw y, będzie pastw isko lepsze, trw alsze i w yda­
tniejsze, niż t. zw. pastwisko na ugorze. A jeżeli gospodarstw o prze­
stanie wierzyć, że łąka „sama rodzi“ i pomoże jej czyszczeniem „zalazłych“ row ów , broną, walcami, odpow iednią chw ilą sprzętu i podsiewem, poczynając te melioracye „dla przekonania się“ od hektara,
dwóch, a nie dziesięciu, czy dw udziestu naraz, przekona się, że „nie
święci garnki lepią“, że siana i potraw u będzie więcej i lepsze, że
gnoju będzie więcej i silniejszego i że „ziarnko do ziarnka, a będzie
m iark a“. Po kilku latach miłości i pracy dla roli i łąki i Świętojański
ugór, a w sprzyjających w arunkach i czarny może się stać zby­
tecznym.
W gospodarstw ach, stojących na wyższym stopniu kultury, przy
przyjaznych w arunkach klimatycznych ugór czarny zostaje zastą­
piony przez ugór z przedplonem . W tym razie dw a zadania ugorowej
upraw y: wychwaszczenie i niezbędne dla rozpulchnienia gleby w yziemblenie roli, m uszą być dokonane w jesieni. Z w iosną, rzadziej
zimą, wywieziony obornik przyoruje się na zbronow anej przed wy­
wiezieniem roli i obsiewa się ją mieszanką na zieloną paszę. Mie­
szanka [najpospoliciej w yka siew na z grochem (lub peluszką) i owsem
(lepiej niż jęczm ieniem z prędko tw ardniejącą ością), oraz drobną
domieszką bobiku dla podtrzym ania mieszanki] na świeżym gnoju
w yrasta bujna, w pływ ając dobroczynnie na strukturę roli i powolne
(przy obniżonej tem peraturze i skąpej wilgotności) butw ienie obor­
nika. Chwasty nasienne albo zostaną zagłuszone zw artą mieszanką,
Uprawki na zasiew ach.
213
albo, o ile się rozw iną, padną pod kosą. Po tak upraw ionej m ie­
szance jednorazow a o rk a, poprzedzona spulchniaczam i, i brony,
następujące po odsypce, pozw olą na najlepsze w yrobienie roli pod
zasiew.
Główny nacisk przy takiej upraw ie ugoru kładzie się na najdo­
kładniejsze wychwaszczenie w jesieni z chw astów rozłogowych i na­
siennych i orkę do pełnej głębokości przed zimą, a skoro się to uzy­
ska, to w ynaw ożenie i dobre wym ieszanie gnoju z rolą, oraz dopra­
w ienie roli po sprzęcie mieszanki nie robią trudności, a uzyskany
obfity plon zielonej paszy pokryw a koszta forsownych jesiennych
upraw ek. Ten ugór z przedplonem jest przejściem do upraw y bezugorowej, a na gruntach lżejszych jest o wiele tańszym, niż na
ciężkich.
6. U p raw k i na zasiew ach.
«¡i
ffi,a
Izk
isfc
ki®
ita-
jj.
0
ju’
92. Rola obsiana najpospoliciej w ym aga jeszcze pomocy na­
rzędzi, służących do upraw y, bądź dla konserw ow ania nabytych przy
upraw ie przymiotów, bądź popraw ienia, cofającej się w swej dobroci,
struktury.
Jeżeli obsiana rola jeszcze przed pow schodzeniem zasiewu, lub
po zejściu ulegnie zaszlam ow aniu lub zaskorupieniu, należy przyjść
z doraźną pomocą, inaczej psuć się będzie dalej, a zasiew albo nie
zejdzie wcale, albo ucierpi mniej lub więcej. Do złam ania skorupy
używa się brony ostrej, o ile zębami swym i m ogłaby uszkodzić za­
siew, lub pokrzyw ić rzędy, w ałka pierścieniowego. P rzj' roślinach
upraw ionych w odleglejsze rzędy tę sam ą usługę odda graca ręczna,
czy sprzężajna. D obór i prow adzenie narzędzi m uszą być takie, aby
zapew nić usunięcie zła, a nie przynieść uszczerbku zasiewom. Odnosi
się to w pierw szej linii do brony i w a lc a ; pierw sza m usi mieć zęby
ostre i cienkie, a posuw ać się tern powolniej, im słabiej zakorzenione
rośliny; drugim należy zaw racać łagodnie, aby na skrętach nie utłoczyć roślinek.
W podobny sposób radzim y, gdy rośliny rozw ijają się pow ol­
nie, a chw asty grożą zagłuszeniem. Przy roślinach sianych rzutow o,
czy w gęstszych rzędach, o ile plew ienie ręczne w ypadnie za drogo,
należy uciec się do brony, stosując podobne, jak uprzednio, ostrożno­
ści. Przy rzędach odleglejszych używa się gracy, motyki, lub gracy
i pielników sprzężajnych.
Na pszeniczyskach, koniczyskach, lucerniskach, łąkach i pastw iskach używ a się z w czesną w iosną (byle nie w gruncie za w ilgotnym
i nie za późno po ruszeniu się wegetacyi, a więc indyw idualnie)
brony dla otw orzenia, w zruszenia zaszlamowanej przez topniejące
śniegi i w iosenne deszcze roli. Czynność ta rów nocześnie służy do
Sikorski, Zasady m echanicznej u p raw y gleby.
I
3
214
Uprawki na zasiew ach.
zasypania pow stających przy w ysychaniu roli szczelin i pęknięć,
rozgrabienia kretow isk i m row isk, zniszczenia wcześnie rozw ijają­
cych się chw astów , oraz energiczniejszego krzew ienia się roślin.
W tych wszystkich w ypadkach, stosow nie do rośliny, włóczy się
mniej lub więcej energicznie, aby zam ierzone rezultaty osiągnąć,
a chw ila wejścia na rolę, czy łąkę, w inna być tak dobraną, aby
gleba nie była ani za wilgotną, ani za suchą, a rośliny znajdow ały
się w początkach w iosennego rozw oju; za późno w prow adzona brona
przynieść może więcej szkody niż pożytku.
Jeżeli rola nie osiadła się należycie i zbyt obszerne przestw ory
mogłyby okazać się szkodliwym i (przy burakach, jęczm ieniu i t. d.)
dla rozw oju roślin, należy w prow adzić na rolę walec, który rolę
uciśnie, a roślinom przy uw ażnem prow adzeniu nie wyrządzi
szkody.
Na rolach, rozsadzanych silnie przez m róz (najczęściej więcej
próchnicowych), oziminy mogą być do pewnego stopnia wyciągnięte
z roli przez mróz (na łąkach w iele traw ), co szczególniej dla żyta
jest niebezpieczne. I w tych razach w alec w prow adza się na rolę
(na łąkę zawsze), w praw dzie nie napraw i on całej szkody (dla psze­
nicy i w ielu traw o wiele pożyteczniejszy niż dla żyta), ale ją choć
w części ograniczy.
Przy zasiewach jarych posucha może grozić w yschnięciem
m łodym zasiewom, niedostatecznie zakorzenionym i w tym razie
wczesna pom oc zw ałow aniem roli, zwiększającem w ilgotność w ar­
stw y pow ierzchow nej, może dać dobre rezultaty. Używa się jeszcze
brony i w ałka dla przerzedzenia bujnych zasiewów , grożących wy­
legnięciem. Ostatnia ta czynność, podobnie ja k ograniczenie szkód,
zrządzonych przez pędraki chrząszcza majowego, czerwczyka i dru­
ciki, przez zwałowanie, a więc zasypanie ich tunelików , nie jest
już w łaściw ie upraw ką dla roli, ale pracą pielęgnacyjną dla rośliny,
podobnie jak doprow adzanie przez zw ałow anie wilgoci do wysycha­
jących korzonków m łodych roślinek, lub przerzedzanie za gęstych
zasiewów.
To samo, przynajm niej w znacznej części odnosi się do pracy
takich narzędzi, jak graca, m otyka i obsypnik, bo ogarnięcie, zmotyczenie, czy zgracowanie robi się dla samej rośliny, a najrzadziej
jako w łaściw a upraw ka roli. Poniew aż jednak, jak już zaznaczono
wyżej, ogarnięcie, czy obsypanie, a więc utw orzenie na pow ierzchni
roli mniejszych, czy większych redlin (grobelek), w yw iera bardzo
donośny w pływ na uprzym iotnienie gleby, należy więc tej kwestyi
poświęcić parę słów.
Przez pracę obsypnika uzyskuje się rów nocześnie: plew ienie,
otw orzenie roli, oraz przygarnięcie do korzeni, czy łodyg okopywanej
W pływ ogartywania.
1%
iągnię
rni«-.
szli
ii ił
nierośliVSTli
i jj
2 15
rośliny świeżo wzruszonej ziemi w cieńszej lub grubszej warstw ie,
a pow ierzchnia roli przybiera kształt w ązkich zagonków.
To działanie obsypnika, stosownie do indyw idualności rośliny,
term inu, w którym zostaje dokonane i jakości gruntu, w ywołuje różne
skutki. Tak n. p. okopanie w jesieni rośliny chm ielu ma zadanie ochro­
nić go przed m rozem, na wiosnę powoduje w yplew ienie z chw astów
i pobudzenie do silniejszego rozw oju przez otoczenie wzruszoną zie­
mią. Podobnie rzecz się m a z rzepakiem ozimym, który przez ogar­
nięcie w jesieni ochroniony je st przed chw astam i, ale i przed m ro­
zem, a przez ogarnięcie na wiosnę zostaje oplewiony i lepiej sytuo­
w any wobec oddziaływ ania czynników atm osferycznych i t. d. Przez
okopanie roślina może się lepiej odżywiać, krzewić, rozrastać i usilać
w roli, bo gleba, w zruszona i otw arta w ciągu rozw oju rośliny, jest
czynniejszą, oporniejszą przed utratą struktury. To też okopujemy,
prócz w spom nianego już chm ielu i rzepaku, takie rośliny, jak ziemniaki, buraki, m archew , cykoryę, bulwę, bobik, fasolę, kukurudzę,
koński ząb i tytoń, a dziś ju ż i szlachetniejsze zboża ozime i jare.
W pływ ogartyw ania dla gleby samej przez zmianę w stosunkach
wilgoci, przewiewmości i tem peratury (i światła) daje się porów nać
z w pływ em dla roli zagonowej upraw y. Kierunek grobelek od pół­
nocy do południa najlepiej sprzyja ujednostajnieniu w grobelce sto­
sunków wilgoci, tem peratury i światła, im więcej grobelki odchodzą
od tego kierunku, tern w arunki powyższe więcej się różnią, stają się
mniej rów nym i, a przy kierunku grobelek od w schodu do zachodu,
w ystępują dla rozw oju roślin mniej przychylne w arunki, objawiają
się ujem ne strony tego rodzaju upraw y i to tern więcej, im grunt
zwięźlejszy. Część grobelki z w ystaw nością północną wykazuje w il­
gotność największą, a tem peraturę najniższą, część południow a naodw rót, a poniew aż słońce nie operuje w cale od północnej strony
tak utw orzonej grobelki, pow stają dla życia roślin w arunki tak nierów ne, że plony nigdy zadow olić nie mogą.
Słabsze (niższe) lub silniejsze (wyższe) ogarnięcie w yw iera ró ­
wnież duży w pływ na rolę, zależnie od jej natury. Grunta zwięzłe
-zyskują na przew iewności, przez co stają się czynniejszymi w w ar­
stw ach otaczających roślinę, a stąd i sam a roślina m a zapewnione ko­
rzyści w porów naniu do nieokopywanej. Im grunt jest lżejszy, tern
korzyści z okopania, płynące dla uprzym iotnienia ziemi, maleją, a na
ziem iach lekkich stają się illuzorycznem i, b a ! w prost szkodliwemi.
0 ile więc ogartyw anie roślin i dla roślin bezpośrednio i po­
średnio przez lepsze uprzym iotnienie roli może przynosić na grun­
tach zwięźlejszych dobre rezultaty, o tyle na gruntach lekkich może
być stosow ane jedynie z zastrzeżeniem koniecznych ostrożności i tylko
wówczas, gdy roślina w ym aga tego dla swego indyw idualnego roz-
216
Okopywanie jako m etoda uprawy.
woju. Może więc ono być stosowane dla ochrony roślin (przed m ro ­
zem, w iatrem , dla podrażnienia podziem nych pędów i t. d.), ale ze
względu na zły w pływ dla uprzym iotnienia roli m usi być tern
płytsze, im grunt lżejszy i łatw iej wysychający. Połączone z ogartyw aniem plewienie i wzruszenie w arstw pow ierzchow nych da się
w tych w apadkach zupełnie dobrze zastąpić gracow aniem i motyczeniem.
Ogartywanie, jako m etoda upraw y roślin, przyczynia się pośre­
dnio do podnoszenia kultury roli. Skutkiem w zruszania w ierzchnich
w arstw roli jest ona niemal przez cały okres wegetacyi roślin
otw artą, przez co nie traci nabytej struktury, jest czynniejszą chem i­
cznie i biologicznie, a będąc przez ogartyw anie utrzym yw aną w czy­
stości, i przez to staje się kulturniejszą. To też rośliny okopyw ane
mogą w zupełności zastąpić ugór, o ile jakość gruntu i przychylny
klim at pozw ala na to, bo w yrobienie roli i jej czystość może być w w y­
sokim stopniu osiągniętą, a przedewszystkiem utrzym yw aną przez
upraw ę okopowizn i wogóle ogartyw anie plonów. Aby jednak upraw a
okopow ych mogła w zupełności zastąpić upraw ę ugorow ą, m usi w y­
stępować w rotacyi częściej, a w skutkach swych m usi być w spom aganą
i usiloną przez stosowanie orek do pełnej głębokości, ziem bli wyskibionych, gnojów czystych i dobrze z rolą w ym ieszanych, upraw ę
roślin liściastych, staranną i rozum nie stosow aną upraw ę pod każdą
roślinę w rotacyi, oraz celowe i pilne prace pielęgnacyjne.
Wszędzie więc tam, gdzie do należytej upraw y roślin okopo­
wych gospodarstw o nie dorosło, bo nie w spiera jej dobrem wyko­
naniem wszystkich upraw rotacyi, gdzie upraw a liściastych i okopo­
wych jest rządkiem zjawiskiem, tytułem bez treści, gdzie jednem
słowem okopowizny nie mogą spełniać jedynie zadania konserw o­
w ania i usilania nadanych już roli przym iotów , a poczyna się do­
piero przez nie rolę wyrabiać, tam nie tylko nie mogą zastąpić ugoru,
ale i same są sytuow ane nienajlepiej.
Rola, jak natura, oszukać się nie pozwoli!
1 X
IN D E K S .
Adhezya
Adhezyjna w oda
Anijon
.
.
.
Str.
Str.
27 28
10
43
G r a b i e ............................................66, 69
Graca
. . .
66, 69, 157, 158
G r o b e lk i............................................ 172
Gruber
. . . .
87, 98, 160
Gruzełki .
.
.
. 2 0 , 27, 30, 31
Gruzełkowata struktura 16, 31, 38, 39, 48
G r z ą d z ie l............................................70, 74
Grzbiet 101,108,109,110,111,112,113,114
G r z e b ie ń ............................................ 114
.
103
Bliźniak (pług)
. 83, 84, 85, 86, 160
Brona
83
Broniaki .
. 1 3 6 - 150
Bronow anie
. 101, 108, 109, 114
Brózda
9
Budow a roli .
74
Buszki
Butw ienie m atery organicznej . 12
.
.
.
6, 103
Calizna, calec .
Cel m echanicznej upraw y 3, 39, 59 61
13
Chłonienie ciepła .
Chw asty k orzeniow e (rozłogowe) 191
191
Chwasty nasienne .
Ciała pęczniejące (im bibicyjne) . 44
13
Ciepło w ła ściw e
70
.
Czaplinga .
70
.
Czepigi
D oleganie skiby
D opraw ienie roli
Drapacz
D w usk ib ow iec
97
. 144, 146
69, 86, 98
80, 81, 82
.
.
.
Ekstyrpator
Elektrolit dodatni i ujem ny
E lektrolityczne działanie
.
Elektroliza
Ferm entow anie roli
87, 160
43
42
42
H a k ........................................................... 82
H aków ka
95, 120
H ygroskopijność ziem i .
.
24, 26
Im bibicyjne ciała .
.
.
Jednostronna struktura .
.
.
44
16, 31
Kanij o n ...................................................43
Kierunek orki . . . .
100, 101
K o h e z y a ...................................................27
K o le śn ic a ............................................74, 75
K oloidy . . . .
21, 25, 44
K r ó j ........................................................... 70
Kruchość r o l i ............................................7
Krzyżówka, krzyżow a orka 94, 95, 120
K r y s t a l o i d y ..........................................21
Kultura r o l i ..........................................20
K ultywator
. . .
87, 98, 160
Lem iesz . . . .
L iniow an ie pola
. .
.
70, 71, 72
.
117
48
Ł o p a t a ...................................................66
Głęboka orka .
.
.
• 95, 99
Głębokość orki
. . . .
95
Głęboka uprawa .
.
. 173—180
G nicie m ateryi organicznej .
.
48
Martwa rola . . . .
7, 114
Martwica .
.
.
.
6, 99, 114
M echaniczna analiza ziem i .
. 23
218
Str.
Str.
M eliorowanie roli .
40, 41, 42
Mij a k ....................................
. 104
M ineralizowanie się próchnicy . 6, 48
. 160-164
Motory
. . . .
66, 68
Motyka
. . . .
Mróz, jego oddziaływ anie 45,46, 47, 48
. 160-162
Pług sam ochodow y
. 79
Pług w ielo sk ib o w y
78, 79
Pług zagonow y
Pług zw rotny .
78, 79, 103
P ł u z ....................................
Płużek
. . . .
. 69, 157
Płużkow anie .
. 157, 159
Pobronki . . . .
83, 84, 85
P odoryw ka
9 4 -9 8
Podrzynacz
. 81
32, 35, 36
Podsiąkanie w ody .
Podskibnik (pogłębiacz)
69, 82, 100
Podstopka
74
Pojem ność dla w o d y . 10, 32, 34, 35
Pokład
. . . .
.
9 5 -9 8
Postać cząstek (k ształt).
22, 23
P rocesy chem iczne i b iochem iczne 12,
49, 52, 60
Próchnica kwaśna i słodka (łago­
dna)
12, 13
Prom ieniow anie ciepła .
. 13
P row adzenie w łóczk i .
. 146-150
Przebronow anie
. 145
Przeczak (przeczniak) .
. 116
Przedpłużek
. 81
P rzegonow iec .
. 82
Przegony . . . .
107, 133, 134
Przepaska
. 70
Przepusty dla w ody
107, 133, 134
Przesiąkanie .
32, 33
P rzestw ory w łosk ow ate
.
,
10
P rzew iew n ość roli
6, 11, 12, 37
P rzew od zen ie ciepła
. 13
Przodek pługa
. 74
Przyleganie cząstek
27, 28
Nakoleśnia
Narzędzia m otorow e
Narzędzia ręczne .
Narzędzia sprzężajne
Naturalny układ cząstek
N iszczenie chw astów
. 74
65, 160-164
65
65, 69
. 9, 59
60, 189-196
Oboranie p o la .
104, 133, 135
Obsypnik . . . .
. 157
Ocienienie roli
51, 52
Odkładnica
70, 72, 74
Odleżenie skiby
47, 48, 49
Odsypka . . . .
. 94
O dw odnienie p rew encyjne .
. 168
O d w rólk a.
.
94, 95, 119, 125, 127
O kopywanie
. 214-216
Okraczek . . . .
. 104
Omijak
. . . .
. 104
Opędzenie pola
104, 133, 135
Opory przy rozwoju korzonków 14, 15
Oranie, orka .
. 9 3-135
Orka w figurę
104, 105, 106
Orka głęboka .
95, 99
Orka w grzbiety v. kozły . 101, 102
Orka w lew o (k’ sobie)
. 123-125
Orka m otorowa
. 160, 161
Orka okrężna .
. 104
Orka parowa .
. 160-162
Orka płaska .
. 101, 103, 106, 107
Orka w składy
. 101, 108, 117—129
Orka w zagony
. 101, 108, 129, 130
Orzeszki . . . .
. 72
Otwarta rola .
36, 39
Parowanie roli
P ielenie, p lew ien ie
Pielnik, plew nik
Płatki ziem i
P ł u g ..................................................
Pług bezkoleśny
Pług bliźniak .
Pług parow y .
Pług p iętro w y .
Pług przegonow iec
32, 35, 36
158, 159, 194
69, 157, 158
20, 31
6 9 -8 2
. 74
. 78
. 160-162
. 81
. 82, 134
Radełka (radlice) .
R adlenie . . . .
R ad ło ....................................
R a jo l....................................
Razówka . . . .
Razowanie
R edliny
. . . .
Redło
. . . .
Regulówka
R ękojeść (rączka) .
Rola otwarta .
Rola spraw na .
Rola sproszkow ana
Rola w ydobrzała .
Rola w yrobiona
86, 87, 88
. 193
69, 82, 193
. 81
. 95
. 145
102, 172, 173
. 157
66, 67
. 66
36, 39
49, 94
• 57, 146
49, 50
47, 49, 50
219
R ow y chw ytające .
R ow y graniczne
Rozoryw anie .
Ruch cząstek .
.
.
. 101,
42, 45,
Str.
Sir.
168
168
109
46
Uprawa redlinow a . 102, 167, 172, 173
Uprawa ugorów
. 207-213
Uprawa zagonowa .
. 167-171
Uprawki na zasiew ach .
. 213-216
U w rót (uwrocie)
. 116, 133
. 75
Siodełko . . . .
. 87
Skaryfikator
Skład 108, 117, 118, 120, 121 122, 125, 126
6
Skorupa na roli
19, 20, 31
Skupienia cząstek .
70, 74
Słupicą
. . . .
. 83
Słupki brony .
. 69
Socha
.
.
.
.
19, 27, 28, 30
Spójność cząstek .
49, 94
Sprawna rola .
85, 86
Sprężynówka .
50, 57
Sproszkowana rola
69, 86
Spulchniacz
9
Struktura gleby
Struktura gruzełkowata 16, 20, 31, 32,
38, 39, 48
Struktura jednostronna. 16, 17, 18, 31
.
70
Strzemię am eryk ań sk ie.
66, 68, 69
Stylisko . . . .
. 140
Surowa skiba .
. 16
Sztuczny układ cząstek
. 7, 13, 38
Temperatura roli .
Torfienie m ateryi organicznej .
48
7
Trująca rola .
70, 71, 72
Trzusło
. . . .
6
U duszenie się roślin
. 207
U g ó r ....................................
17, 18
Układ cząstek .
Uprawa 93, 94, 167, 181, 182, 183, 184
Uprawka . . .
93, 94, 181, 182
Uprawa głęboka 167, 173, 174, 175, 176,
177, 178, 179, 180
Uprawa gruntów ciężkich . 184—187
. 187-189
Uprawa gruntów lekk ich
. 197-201
Uprawy jesien n e .
. 66, 146
Uprawa ogrodow a .
. 160-162
Uprawa parowa
167, 171, 172
Uprawa płaska
. 206, 207
Uprawa pod liściaste .
. 203-206
Uprawa pod okopow e .
. 202, 203
Uprawa pod zboża jare
Uprawa pod zboża ozime . 197-202
Walec, w ałek 69, 88, 89, 90, 91, 92, 160
W ałow anie
.
.
90, 91, 151—156
Wapna znaczenie .
. 42
W apnienie gruntu .
. 42, 175
W iązadło . . . .
. 40
W ieloskibow iec
78, 80, 98
W ilgotność roli
4, 5, 10, 11
W łóczenie, w łóczka
. 136-150
Włóka (w łó cz y d ło ).
69, 92
W łoskow ate przestworki
. 10
Woda adhezyjna
.
10
Woda obca
. 168
W odnice . . . .
. 107, 133
W ózek buszkow y
.
74
W ybróżdżenie .
. 114, 115
Wydobrzała rola
48, 49, 50, 94
W yimka . . . .
. 115
W ym oknięcie roślin
6
W yperzanie
. 195, 196
W yprzenie roślin .
6
W yrobiona rola
47, 48, 49, 50
W yskibienie
76, 95, 100
W ysypka . . . .
. 94
Zadania uprawy
Zagon
. . . .
Zagonowa uprawa .
Zakręt (zawrót)
Zakwaszenie roli .
Zam ulenie roli
Zaora ....................................
Zaskorupienie roli .
Zaszlam owanie roli
Zatopiona rola
Zdziczała rola .
* Zęby brony
Zgonki
. . . .
Ziembla . . . .
Zlanie się roli
Zmykanie się pługa
Zorywanie
Zrzynacz . . . .
Zwarcie roli .
59, 60, 61
. 108
. 167-171
. 116
6
. 55
. 116
. 50
50, 55
.
U
6
83, 84
. 108
. 95
55
75, 76
. 101, 109
81
. 98, 173
Download