OPOWIADANIE SCIENCE FICTION jednej z lekcji przyrody byliśmy nieprzytomni i pani stwierdziła: - Nic nie wiecie o wszechświecie, kosmosie, układzie słonecznym, planetach. Nawet nie znacie dobrze swojej planety. Nie rozumiecie niczego, a więc nie pozostaje nam nic innego jak… „przyjrzeć” się temu bliŜej! - Co ma pani na myśli?!- zapytałam. - Po prostu pojedziemy na wycieczkę w kosmos! Ach Olu, jakaś ty ciekawska, jakby to było jakieś święto. - Wow!- krzyknęła cała klasa. - A kiedy?- spytał Marcin. - A jak? A jak?- spytała Małgosia. - Naszymi kosmorowerami. Hm… wyruszymy pojutrze, w piątek - 13 maja. Wszyscy byliśmy podekscytowani i przejęci. Oczekiwaliśmy z niecierpliwością na piątek. Nazajutrz byliśmy jeszcze szczęśliwsi, bo nasza wycieczka zbliŜała się wielkimi krokami. Pytaliśmy co, gdzie, kiedy, jak, o której godzinie, chociaŜ wszystko doskonale wiedzieliśmy. Krzątaliśmy się po szkole, a na lekcjach… w ogóle nie uwaŜaliśmy. Nadszedł piątek. Budzik miałam nastawiony na 5:00, aby się nie spóźnić ani chwili, ale być wcześniej. Wałkoniłam się na łóŜku jakiś czas i nagle usłyszałam krzyk mamy: - Ola! Po co chcesz wstawać tak wcześnie? Daj nam spać! - Mamusiu, jestem taka szczęśliwa! Jedziemy na wycieczkę w kosmos. - Och! Masz bujną wyobraźnię, a teraz prześpij się jeszcze trochę. - Ale mamo! - śadnych „ale”- zawołała mama. -No dobrze… Wstałam po cichu i poszłam na paluszkach do łazienki. Wyszorowałam zęby, ubrałam się w dość przyzwoity strój, rozczesałam włosy i wybiegłam z domu z dwoma kanapkami, które były naszykowane przez tatę. Tata zawsze robi mi kanapki, kiedy wychodzi rano do pracy. Te zapowiadały się świetnie, bo były z sałatą, serem Ŝółtym i pomidorem. Czekałam 3 minuty na szkolny autobus, który zawsze jest punktualny, tak jak ja. Kiedy do niego weszłam, był zapełniony uczniami do połowy. Byliśmy ciekawi, gdzie jest reszta dzieciaków. Okazało się, Ŝe były juŜ pod szkołą. Przyszła nasza pani i wspólnie poszliśmy do tzw. „Dziwnego zakątka” po pojazdy. Otrzymaliśmy piękne kosmorowery, które były podobne do motorowerów. RóŜniły się tylko tylnym kołem, na którym zmieszczony był kosmosilniczek. Wyruszyliśmy. Mieliśmy dotąd duŜe problemy z przyrodą, ale gdy tak jechaliśmy i obserwowaliśmy, wydawała się łatwiejsza. Nagle zorientowaliśmy się, Ŝe kierujemy się w stronę Słońca. Temperatura wzrastała i nie zwaŜając na rozmaite ciała niebieskie, skręciliśmy gwałtownie w prawo. Rozbiliśmy się o… Merkurego. Usłyszałam budzik - to był tylko sen. Obudziłam się przeraŜona. Modliłam się tylko, aby nie stało się to, co w moim śnie. Zerknęłam na zegarek. Była juŜ 730 , a budzik nastawiłam na 700 . Wstałam i zajrzałam do szafy. „W co by się ubrać?”- pomyślałam- „MoŜe w tę spódniczkę?! Wiem! ZałoŜę jeansy, t-shirt i bluzę.” Wskoczyłam w ciuchy i umyłam zęby. Zbiegłam na dół do kuchni. Rodziców juŜ nie było, zrobiłam sobie kanapki z chlebem razowym, wędliną i ogórkiem. Pobiegłam na autobus szkolny, który juŜ na mnie czekał przed domem. Był pełen uczniów. Luźniej zrobiło się dopiero pod szkołą, kiedy wysiadaliśmy. Na panią nie musieliśmy czekać - juŜ tam była. Weszliśmy na zaplecze szkoły i ujrzeliśmy kosmorowery, które były bardzo podobne do rowerów. KaŜdy dostał po jednym wraz ze specjalnym kaskiem. Przeszliśmy do rowertniska i wystartowaliśmy. Jechaliśmy bardzo szybko. Gdy juŜ widzieliśmy naszą ziemię z kosmosu, zwolniliśmy. Zobaczyliśmy dziwne kamienie. Były to meteory. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy Słońce i inne planety naszego Układu Słonecznego: Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Saturn, Uran, Neptun, Jowisz i Pluton, który nie jest planetą, były tak niesamowicie blisko. - Popatrzcie! - powiedziała pani - planeta z widocznymi pierścieniami! Wiecie jak się nazywa? - To Saturn!!! – wykrzyknął Filip, najgorszy uczeń z klasy. - Brawo! A co to jest za planeta? – zapytała pani, wskazując palcem KsięŜyc. - AleŜ proszę pani. To jest satelita naturalny - jedyny KsięŜyc Ziemi. - Tak, to prawda. Nie daliście się nabrać. Spójrzcie na inne księŜyce. Spójrzcie! Kolejny Układ Słoneczny! Przyjrzyjmy się bliŜej tej planecie Ifulluss. Widzicie dobrze?! Ma duŜe wzniesienia – mówiła stale pani. - Tak – odpowiedzieliśmy chórem. Pani zaczęła coś opowiadać, a ja z Emilką poszłyśmy się rozejrzeć. Między dwoma wzniesieniami zobaczyłyśmy dziwny cień, a Ŝe jesteśmy ciekawskie, sprawdziłyśmy, co to było. Ujrzałyśmy róŜowe ciała dziwnych stworzeń, które miały wytrzeszczone oczy o niebieskim kolorze i wystające uszy, przypominające czułki. Powtarzały ciągle „Ifuki”, a skoro ta planeta to Ifuluss to znaczy, Ŝe „Ifuki” to ich nazwy. Byłyśmy przeraŜone, ale stworzonka zrobiły na czarnym Ŝwirze strzałki i serce. - Chyba nas lubią i są miłe – powiedziałam do Emilki. - Tak… chyba tak – odpowiedziała i narysowała ten sam rysunek. Za naszymi plecami ujrzałyśmy panią od przyrody. - A co wy tu… - i urwała w pół zdania, gdy zobaczyła Ifuki – Kto to jest? O co tutaj chodzi? Co wy tu w ogóle robicie? - E… hm… no… przyszłyśmy tu, aby się rozejrzeć i oni stali za wzniesieniami i… chyba nas polubili. - Ach… - westchnęła pani. - „Rozmawialiśmy” razem ze stworzonkami bardzo długo, aŜ wreszcie zjawił się KsięŜyc, a Słońce zniknęło. - Dzieci! Pora wracać! – krzyknęła pani. - JuŜ?! Nie! My chcemy zostać! – zbuntowaliśmy się. - No dobrze… ale tylko do następnego wieczora. Kolejnego dnia świetnie się dogadywaliśmy z Ifukami. Niestety wkrótce zastała nas noc. Wróciliśmy na Ziemię. Akurat był tam poranek. Siedzieliśmy w szkole, jak gdyby nigdy nic. Wróciłam do domu po południu cała szczęśliwa i opowiedziałam wszystko mamie, a ona na to: - Masz bujną wyobraźnię córeczko, ale widzisz… warto było się uczyć. Teraz jesteś lepsza z przyrody. W ten sposób wszyscy z klasy mieli na koniec roku piątki z przyrody, a kilka osób miało nawet szóstki. Wyprawa się nam udała. Wszyscy byliśmy zadowoleni. Nawet od czasu do czasu jeździmy w odwiedziny z naszą panią na planetę Ifuluss do Ifuków. Na Natalia Zawalska, kl. VIb 1 2