Dobre Słowo 29.08.2012 r. Zbyt radykalny, zbyt dosłowny? We wspomnienie męczeńskiej śmierci Jana Chrzciciela wraca znów do nas Ewangelia, którą czytaliśmy już w wersji Mateuszowej. Dziś czytamy Ewangelię św. Marka, opisującą koniec wielkiego proroka, prekursora Jezusa, tego, który stoi na granicy Starego i Nowego testamentu – Jana Chrzciciela. Kiedy rozważaliśmy poprzednio słowo opisujące koniec jego życia – tak wydawałoby się po ludzku żałosny – skupiliśmy się na Herodzie i jego dramacie. Dziś chciałbym, abyśmy wspomnieli raczej Jana, ponieważ to jest także jego liturgiczny obchód. Jan z jednej strony jest dla mnie niepokojącą tajemnicą. Dlaczego tak łatwo poświęca wszystko, co ma – swoje życie – i tak radykalnie udaje się w stronę słowa, które doprowadza do jego tragicznego końca? Z drugiej strony jest dla mnie postacią absolutnie fascynującą, bo przecież był prawdziwym człowiekiem, a więc idąc za słowem, musiał to zrobić z całym bagażem ludzkiej emocjonalności, swoich przywiązań, także miłości do życia i do Boga. W scenie, kiedy Jan Chrzciciel kończy swoją życiową misję, nie ma niestety zapisanych wielu jego słów. Marek wspomina tylko, że Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”. Do końca Jan nie powie już nic więcej, pozostając dla nas przykładem radykalizmu w wierze. Na czym polega ten radykalizm Jana? – Wyodrębniłbym trzy punkty. Po pierwsze, podejmuje decyzję. Nie tylko słucha słowa Bożego, nie tylko czuje je w swoim sercu, ale na podstawie tego słowa podejmuje ważną decyzję: Idę za słowem, które Pan złożył we mnie. Radykalnie idę – nie tylko słucham. Po drugie, oddaje swoje życie Panu. Jan doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że pójście za słowem będzie wymagało ofiar, a nawet – być może nie przeczuwał tego, a może przeczuwał – najważniejszej ofiary ze swojego życia. Od nas być może Pan nie będzie wymagał tak radykalnej ofiary ze swojego życia, ale na pewno nie obędzie się bez ofiar, czyli bez oddawania swojego życia – kawałek po kawałku, serca – kawałek po kawałku, aż do naszej śmierci. Po trzecie wreszcie, cechą radykalizmu Janowego jest ogromna niezależność, wolność od ludzkiej opinii. Nieważne, że mówię przeciwko królowi, nieważne, że muszę powstać przeciwko najbardziej wpływowym ludziom w Izraelu. Ze mną jest Pan. On jest moim największym autorytetem. To do Niego przywiązałem swoją misję i swoje życie, trochę odwiązując się od innych ludzi. Nie znaczy to, że Jan jest w ogóle wolny od jakichkolwiek relacji. Właściwie on robi to, co robi, tak radykalnie, żeby dać im dobry przykład – i ludziom, i królowi, którego chce w jakiś sposób wprowadzić na dobrą drogę. A zatem Jan po pierwsze radykalnie podejmuje decyzję, po drugie – oddaje swoje życie Panu, po trzecie – jest niezależny od ludzkiej opinii. Radykalizm Janowy nie jest podobny do radykalizmu fundamentalistycznego, o którym często jest mowa w dzisiejszym świecie, który rani drugiego, jest zapatrzony w siebie, uważa, że głosi świętą prawdę – ma monopol na wszystko. Radykalizm Janowy ma w sobie dużo z radykalizmu Jezusowego – właściwie to są bardzo podobne postacie. To jest radykalizm powodowany miłością do słowa, miłością na szczęście nie tylko do Boga, ale także do drugiej osoby, tak jak w przypadku Jezusa, który schodzi do naszego poziomu w radykalizmie swojej miłości. Zawsze rozmawia z nami i znajduje nas w tych sytuacjach i kontekstach życiowych, w których jesteśmy. Tak jak Pan rozmawiał na przykład z Samarytanką, tak też radykalizm Jana Chrzciciela schodzi do poziomu ludzi, do których on mówi. To jest fascynujące i do jakiegoś stopnia stanowi nowość dla mnie, kiedy czytam w Ewangelii Marka, że Herod jest tak zafascynowany nauczaniem Jana Chrzciciela. To znaczy, że Jan nie sądził go tylko i nie okładał swoim słowem, ale przemawiał do serca króla. Potrafił znaleźć drogę do jego serca tak, że Herod odnajdywał tam jakieś pokój, z drugiej strony lękał się go, dostrzegał jakąś receptę, drogę dla siebie, której nie chciał albo bał się nią iść. W każdym razie radykalizm Janowy jest bardzo ludzki. Wychodzi ku człowiekowi, szuka go i próbuje zwrócić ku Panu. Sukces Jana Chrzciciela polega na tym, że ostatecznie mimo tak kiepskiego końca – po ludzku powiedzielibyśmy – bo przecież umiera za sprawą kaprysu nastolatki, wskutek intrygi uknutej przez Herodiadę, umiera, ponieważ król był lekkomyślny i chociaż lubił go słuchać, ostatecznie nie poparł, nie obronił – i tak Jan odnosi sukces w tym życiu. Staje się dla nas punktem odniesienia i wzorem. Gdyby się wycofał, gdyby był soft – odrobinę łagodniejszy – nikt nie zapamiętałby go jako postaci tak ważnej w historii zbawienia. Kto patrzy na Jana, bez trudu odnajduje w nim samego Jezusa, który radykalnie odda swoje życie z miłości dla nas. Kto patrzy na Jana, nie będzie miał problemu z pójściem za Jezusem i de facto w pierwszym wieku sporo uczniów Janowych, których pociągnie do pójścia za Panem, stanie się uczniami Jezusa. Jego sukces polegał także na tym, że potrafił odwrócić plan złego, bo widzimy mamy misternie utkaną intrygę i misternie utkany plan złego, który znajduje odpowiedni czas do tego, żeby się wypełnić. Jan potrafił przekuć ten plan złego w plan Boży. Wystarczyło szukać sensu i woli Bożej we wszystkim, co się dzieje. Jego milczenie, tak wymowne, na końcu tej sceny, oznacza także zgodę na to, co dzieje się w jego życiu. Nie ma tam ani odrobiny skargi, chociaż na pewno nie było to łatwe, bo przecież przyjął tak po ludzku beznadziejną śmierć, jako człowiek, z całą emocjonalnością, z całą miłością, z przywiązaniem do życia. Zgodził się na wypełnienie planu Bożego w okolicznościach, w których wydawałoby się, że realizuje się tylko plan złego. Ludzie knują intrygę, próbują go zgładzić. Wszyscy oni okazują się, dzięki Janowi i jego otwartości na słowo w poszukiwaniu woli Bożej, narzędziami w rękach Bożych. Do dzisiejszego słowa chciałbym dołączyć piosenkę Maryli Rodowicz – Łatwopalni, która zaczyna się takimi słowami: Znam ludzi z kamienia, Co będą wiecznie trwać. Znam ludzi z papieru, Co rzucają się na wiatr. Jan będzie wiecznie trwał, ale to nie jest człowiek z kamienia. Jest bardzo ludzki – łatwopalny. O nim mówi refren: A my tak łatwopalni Biegniemy w ogień, By mocniej żyć. Jan rzuci się w ogień Bożego słowa, Bożej misji, wiedząc doskonale, że ten ogień może go strawić, że będzie wymagał ofiar. Chociaż jest łatwopalny, rzuca się, żeby mocniej żyć słowem – ryzykuje. Tak śmiesznie mali... No rzeczywiście, kim on był? Dosłowni zbyt, zbyt szczery wobec króla. Jan rzucił się w ogień Bożego słowa, żeby spłonąć i trwać tym bardziej. Wiem, że można inaczej żyć. Oczywiście, że można było inaczej żyć, niż Jan. Przyjąć łatwiejszą drogę, mniej radykalną. Oszukać, okpić czas, ale byłoby wtedy zimno. Wiem, jak zimno potrafi być. Czy to byłoby prawdziwe życie? Świat między wierszami Największy ukrył skarb. Wiesz - w to miejsce czasami Odchodzi któryś z nas. Największy skarb jest ukryty. Trzeba go w tym świecie dobrze odczytać, odnaleźć to miejsce i nie bać się tam pójść. Jaka jest miara mojego radykalizmu? – Kiedy patrzę na Jana, zastanawiam się przede wszystkim nad tym. W czym ja jestem radykalny, kiedy idę za Panem? Jako bardzo konkretne zadanie wymieńmy trzy rzeczy, w których radykalnie idę za moim Panem. Choćby trzy rzeczy, w których jestem, jak Jan Chrzciciel. Ksiądz Marcin Kowalski