Głupcy są znani z tego, że działają pośpiesznie, podczas

advertisement
PRACA NA PODSTAWIE KSIĄŻKI „GODNE ŻYCIE,
GODNA ŚMIERĆ” AUTORSTWA CHRISTIANA BARNARDA
NA TEMAT EUTANAZJI
„Głupcy są znani z tego, że działają pośpiesznie, podczas gdy pełen rozwagi namysł
jest cnotą anielską”
Pod koniec kariery lekarskiej pewien znany wybitny kardiolog, Christian Barnard
zdecydował się napisać książkę o problemie, który zajmował jego myśli od wielu lat.
Przedstawił poglądy na temat życia i jego końca. Poznaliśmy stanowisko w temacie życia,
żyjącego człowieka i jakości umierania. Prze lata spotykał się ze śmiercią, nie dziwi więc
fakt, iż w pewnym momencie zaczął się zastanawiać nad nią i nad drogą, która tak
nieuchronnie do niej człowieka prowadzi. Jak można spokojnie i z godnością zakończyć
życie? I czy jest to w ogóle możliwe w dzisiejszym świecie? Ten i inne problemy opisuje
kardiolog poprzez ciąg własnych, często zaskakujących doświadczeń i przemyśleń.
Gdy Barnard pracował jako lekarz w naszej cywilizacji nastąpił niezwykle szybki
rozwój nauki i medycyny. I może nam się wydawać dziwne, ale to właśnie te wydarzenia ,
które miały wtedy miejsce są genezą rozważań. Autor skupia się przede wszystkim na
rozpatrzeniu takich kwestii jak klimat szczerości w dyskusjach o śmierci, zmiany w etycznych
i prawnych zasadach regulujących praktykę lekarską – wszystko to prowadzi to rozważań na
temat czym jest godna śmierć i czy potrafimy to zrozumieć, zaakceptować, a następnie w
razie potrzeby realizować poprzez takie środki jak między innymi eutanazja.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ludzie są różni. Nie oszukujmy się. Mamy inne życie i jednocześnie jego składniki.
Każdy przechodzi swoją drogę w indywidualnym rytmie. Problemy materialne, emocjonalne,
miłość, szczęście, wszystko to wpływa jakimi osobami jesteśmy. Jedni osiągają spełnienie
inni ciągle odczuwają żal, niedosyt czują, że można inaczej. Tacy ludzie boją się śmierci,
ponieważ wiedzą, że ciągle mają cos do zrobienia. Inni boją się śmierci poprzez pryzmat
Religi . A jeszcze inni przyjmują ją ze spokojem i zrozumieniem gdyż odczuwają radość z
przeżytych dni. Niestety są też jednostki pragnące śmierci. Traktują ją jak przyjaciela.
Przychodzi pomóc, gdy w ich bycie pojawił się ból, zgorzknienie wywołane gorszą jakością
życia. Zarówno w sferze materialnej jak i psychicznej. Czasami zdarza się przypadek kogoś
kto jest wręcz przerażony nadchodzącą śmiercią. Może to strach przed nieznanym. Wiadomo
tylko, że te osoby zrobią wszystko żeby nie umrzeć. Ale lekarz niestety nie posiada władzy
nad śmiercią do tego stopnia jak Barnard tłumaczy. Zadaniem jest odsunięcie jej momentu tak
długo jak to tylko będzie możliwe. Ale, aby było ciekawiej to nie umierający najczęściej boją
się umierania tylko my, zdrowi.
Autor pięknie powiedział , że umieranie jest kwestią osobistą, indywidualną. Pomimo
przyjaciół i rodziny, która nas może w tym momencie otaczać, to umierający będzie musiał
stawić czoło nadchodzącej śmierci. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie dzielić jego lęków i
nadziei.
Jaka jest w tym wszystkim rola lekarza? Trudna i niewyobrażalna. Bo jak powiedzieć komuś,
że w każdej chwili może umrzeć i nie ma innej możliwości? Pacjent pomimo, że pyta, bo
czuje jak źle z nim jest to boi się odpowiedzi. Lekarz z kolei stara się uspokoić chorego, nie
dawać mu złudnych nadziei. Ocenia czy pacjent jest zdolny do utrzymania tej wiedzy i czy w
ostatnich godzinach pomoże mu ona czy zaszkodzi. Czyli czy pacjent podejmie walkę czy
podda się. Dlatego milczy. Milczy też rodzina, która wie. Umierającego otacza mur ciszy. W
ostatnich momentach jego jedynym towarzyszem jest tak naprawdę samotność.
A w jakim momencie następuje śmierć? Jest przyjętych w medycynie wiele kryteriów
rozpoznawania zgonu. I nie jest to na już szczęście utarty pogląd, zgodnie z którym człowiek
umiera kiedy przestaje bić jego serce. Albo wcześniej, albo później. Albo może bić w
martwym ciele. Dlatego podstawowym kryterium jakie lekarze przyjęli jest martwy mózg –
organ determinujący jakość życia.
A czym tak naprawdę jest życie. Nie można nie zgodzić się z Christianem Barnardem. Bycie
żywym to cały zestaw doznań zmysłowych. Doświadczeń subtelnych i złożonych. Może to
być poczucie szczęścia. Tak różnie odczuwane przez każdego z nas. Bo dla matki szczęście
jest gdy widzi swoje dziecko, dla studenta czwórka z egzaminu a dla lekarza udany zabieg
podczas gdy dla małej dziewczynki nowa skakanka. Każdy z nas ma swoje własne
wyobrażenie jak żyć, „ i każdy umrze śmiercią tak indywidualną jak jego odciski palców”
ROZDZIAŁ DRUGI
Wraz z rozwojem medycyny wzrosła też świadomość śmierci. Jesteśmy bardziej
otwarci a temat ten nie stanowi dla nas tabu. Potrafimy rozmawiać o wszystkich jej aspektach.
Zwłaszcza tych najbardziej nurtujących jak samobójstwo, aborcja czy eutanazja.
Śmierć jest dla nas rytuałem. To trochę zaskakujące i jednocześnie niezwykle ciekawe
zjawisko według Barnarda. Przygotowujemy się do niej jak wycieczki na wakacje.
Dosłownie. Najlepsze miejsce na cmentarzu. Transport zwłok. Wygodna i ładna trumna, bądź
pomnik. Fundusze na ten cel odkładamy latami. Jak byśmy pragnęli zapomnieć czym
naprawdę jest śmierć. Przygotowujemy się do niej, jednocześnie o niej nie myśląc. Ten jakże
ciekawy rytuał jest związany z naszą religią, kulturą. Czy to nie dziwne, że przygotowania do
śmierci i wszystkiego co się z nią łączy integruje społeczeństwo, natomiast sam moment
umierania izoluje pacjenta, jest samotnością.
Barnard stara się pokazać jak bardzo naszym zachowaniem kieruje religia.
Chrześcijaństwie wierzymy w Niebo i Piekło. Daje nam to nadzieję. Musimy mieć tą
odrobinę wiary, że po drugiej stronie jest lepiej. Ze to ma jakiś sens. Chwilach samotnego
odchodzenia modlimy się do Boga mając nadzieję na odpuszczenie wszelkich grzechów i
dopuszczenie nas do raju. Bez tego umierający nigdy by sobie nie poradził. Bez nadziei. I to
właśnie dostajemy od religii.
ROZDZIAŁ TRZECI
Barnard dosyć długo rozważa problem umierania. Próbuje zajrzeć w umysł człowieka.
Zanalizować ten proces co nie jest proste a może wręcz niemożliwe. W końcu jak sam napisał
mamy do czynienia z samotnością, indywidualizmem, intymnością. A jednak to zrobił.
Pomógł sobie innym doktorem, który wyszczególnił stadia umierania. Więc nie będziemy
oceniać kardiologa. Można uogólnić ponieważ tyczy się to na pewno po trosze każdego, ale
należy pamiętać, że inaczej. Ludzkie reakcje są normalne w obliczu śmierci. Możemy się tego
spodziewać. W części z nich uczestniczą najbliżsi, w innych lekarze a jeszcze inne
przeżywane są sam na sam z własnym umysłem i ciałem. Czasami nie ma umierania, a
jedynie śmierć. Nagła, niczym nie poprzedzona śmierć. Ci ludzie może nawet nie zauważyli
owego zjawiska. A co się dzieje z tymi, którzy odchodzą powoli.
Najpierw nie przyjmują tego do świadomości próbując negować wiadomość od
lekarza. Jednak kiedy już świadomie jest w stanie przyjąć to do siebie zaczynają się kolejne
stadia umierania. Targowanie – wiem, że umieram, ale chcę odwlec ten moment tak daleko
jak to tylko możliwe. Może jest jeszcze jakaś kuracja. Są gotowi na wszystko, żeby nie
umierać. Targują się nawet z Bogiem. Jest to przejaw paniki, strachu przed nieznanym.
Inna reakcja to depresja. Całe życie przed oczami. Ile żalu, wściekłości, co mogłem zrobić
lepiej. Często wtedy pacjent pragnie samotności. Chce odejść w spokoju.
Umieranie odbywa się niestety najczęściej w szpitalu. Boimy się? Jako rodzina
oczywiście. Oddajemy chorego do zakładów lub szpitali pod opiekę obcych ludzi. Ci często
traktują pacjenta przedmiotowo. Nie oczekujmy, że pielęgniarka mająca 30 chorych nagle
emocjonalnie przywiąże się do tego jedynego pacjenta. Jest to praktycznie niemożliwe. Może
lekarz prowadzący przypadek tak. Ale czy nie lepiej byłoby tego uniknąć. Angażując się
przechodzi przez proces umierania o wiele głębiej niż powinien. Dla własnego dobra. Ten
człowiek codziennie patrzy jak umierają ludzie. Informuje ich o tym, podejmuje niezwykle
trudne decyzje. Pewnie dlatego tylu lekarzy po zaledwie 10 latach pracy w tym zawodzie
czuje wypalenie. Wewnętrzna znieczulicę na problemy pacjenta. Lekarz to obok pacjenta
największa ofiara śmierci.
Wróćmy do problemu hospitalizacji. Na pewno próbują dać choremu najlepszą opiekę
medyczną. Jednak w takim miejscu pacjent zostaje praktycznie sam ze swoimi obawami i
uczuciami jakie się w nim rodzą. Według Barnarda to jak społeczeństwo podchodzi do opieki
nad chorymi, świadczy o tym jak ceni sobie ludzkie życie. Nie można się z tą wypowiedzią
nie zgodzić.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Eutanazja - "dobra śmierć" - jest to zadanie śmierci osobie nieuleczalnie chorej
umotywowane skróceniem jej cierpień. Dopuszczalność eutanazji jest trudnym zagadnieniem
etycznym. Ma ona zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Konflikt racji bierze się z
różnych systemów wartości, jakimi kierują się obie strony sporu. Przeciwnicy eutanazji
uważają życie za święty dar od Boga (głównie przeciwnicy eutanazji czynnej) albo uznają je
za najwyższą wartość. Zwolennicy natomiast twierdzą, iż ważniejsze są uszanowanie woli
chorego, uchronienie go od cierpień oraz jego prawo do zachowania godności w rozumieniu,
jakie on przyjmuje. Ze względu na podjęcie decyzji o uśmierceniu chorego, eutanazję dzieli
się na:
a) personalną - gdy o śmierć prosi chory lub jego rodzina;
b) legalną - gdy o śmierci decyduje prawodawstwo danego państwa, lub toleruje tego rodzaju
postępowanie.
Ze względu na sposób przeprowadzenia eutanazji, wyróżnia się:
a) eutanazję czynną - sztuczne przyspieszenie śmierci osoby chorej lub w podeszłym wieku
(np. iniekcja zwiększonej dawki narkotyku);
b) eutanazję bierną - zawieszenie dalszego leczenia w beznadziejnych przypadkach.
Eutanazja jest dzielona na bierną określana jako ortotanazja i czynną jako zabójstwo z litości.
Eutanazja rodzi konflikt wartości pomiędzy "godną śmiercią" a "życiem jako wartością samą
w sobie". Eutanazja aktywna, zadana na prośbę chorego jest aktem samobójczym, którego nie
może usprawiedliwiać cel w jakim jest podejmowana. Każdy człowiek ma prawo do godnej
śmierci, termin ten jednak nakłada obowiązek szczególnej troski na personel medyczny i
rodzinę umierającego. Eutanazja prowadzi do zatracenia wartości życia na poziomie
społecznym. Wartość jaką jest życie zaczyna być pojmowana jako coś "utylitarnego", tzn.
prawo do życia posiada jedynie osoba młoda i zdrowa - w innych przypadkach - śmierć na
żądanie (niejednokrotnie "silnych tego świata"; vide - doktryna Hitlera). Możliwe jest
zawieszenie czynności lekarskich w przypadkach nieproporcjonalności kosztów i zysków (np.
zbyteczne dalsze cierpienie osoby chorej nieuleczalnie). Nie oznacza to jednak zgody
moralnej na sztuczne przyspieszenie śmierci. Zawieszenie dalszego leczenia jest w tym
przypadku jedynie akceptacją naturalnego następstwa wypadków. Zalecane jest łagodzenie
cierpień osoby umierającej poprzez środki anastezjologiczne. Eutanazja stanowi jeszcze jeden
przejaw cywilizacji śmierci, która zawładnęła współczesnym światem; światem, który
zamykając się na Boga, nie umie już dostrzec sensu cierpienia.
Toczy się dyskusja na temat podniesionej przez papieża Piusa XII kwestii. Wskazywał on, że
to lekarze są zobowiązani używać nadzwyczajnych środków w sytuacjach, w których nie
można zasięgnąć w tej sprawie opinii pacjenta , obarczył ich poważną odpowiedzialnością.
Wspomniał także, że leki skracające życie mogą być stosowane w celu uśmierzenia nie
dającego się znieść bólu pod warunkiem, że nie istnieją inne metody. Jest to również
obciążenie dla bliskich pacjenta. Mogą nalegać, aby lekarz przerwał leczenie.
Leczenie może być przerwane gdy następuje śmierć mózgu. Przez Radę Organizacji
Nauk Medycznych zostały ustalone kryteria śmierci mózgu. Jednak to lekarz ostatecznie musi
zadecydować kiedy ustały funkcje tego organu. Przynajmniej jest tak w większości krajów.
Oczywiście mogą nastąpić błędy w diagnozowaniu, lecz wynikają one z faktu, że odruchy
rdzeniowe mogą utrzymywać się długo po śmierci mózgu. Przez lata debatowano kiedy i jak
umiera pacjent. Ustalono najróżniejsze prawa i kryteria. Ale prze ten czas tak naprawdę
problem zostaje. Kiedy lekarz powinien zaprzestać wysiłków leczenia i czy w ogóle powinno
to mieć miejsce. Ustalono tylko, że to lekarz jest osobą odpowiedzialną za ewentualne
przerwanie życia – eutanazję – a więc odłączenie od aparatury podtrzymującej czynności
życiowe bądź zaprzestanie leczenia.
Barnard wspomniał wcześniej, że to nie śmierć a umieranie jest dla niego problemem. A
właściwie dobre umieranie. Podał przykład pacjenta z nowotworem, nieuleczalnie chorego.
Jego organizm pełen jest środków przeciwbólowych. Nagle następuje u niego zatrzymanie
akcji serca. Czy nie natychmiastowe przystąpienie do reanimacji jest tym samym co
zaniechanie leczenia? W którym momencie można pacjentowi spokojnie odejść, poczuć ulgę i
czy etyczne jest przywrócenie pacjenta znów do cierpienia? A może eutanazja jest aktem
litości? Dla niektórych na pewno jest tylko zabójstwem.
Ktoś mógłby powiedzieć, że lekarz pozwala choremu, który już nie mógł wieść dobrego
życia, dobrze umrzeć.
Christian Barnard przyznaje, że bierną eutanazję stosował przez wiele lat. Nie
tłumaczy się i nie oczekuje przebaczenia. Również, gdy umierała jego matka zakazał
lekarzom dalszego leczenia. Kardiolog uważa, że byłoby to zgodne z jej wolą. Czyli uważa,
że w innych przypadkach tego właśnie śmiertelnie chorzy ludzie chcą. Pomimo braku
stosowania w jego historii lekarskiej eutanazji czynnej ze względu na prawo jest głęboko
przekonany, że są sytuacje kiedy powinno się ją zastosować. Nie akceptuje faktu, że lekarz
nie ma prawa odbierać nikomu życia. W ludzkim życiu i umieraniu widzi hipokryzję i brak
logiki. Przecież człowiek już na początku swojego istnienia na tej ziemi zaakceptował prawo
do zabijania na wojnach co prowadzi do śmierci niewinnych istot. Ale nie potrafi
zaakceptować prawa do zabijania ludzi, którzy cierpią i jedynie śmierć może przynieść ulgę.
Były jednak chwile kiedy walczył do końca próbując opóźnić moment śmierci. Ale to
chyba w każdym lekarzu znaleźć można tą determinację.
W wielu kulturach uważa się, że podejmowanie decyzji o przedłużaniu życia jedynie
na podstawie medycznych przesłanek uda się nie uda jest wysoko nieetyczne.
Tak na marginesie od nas samych chciałybyśmy zauważyć, że jak koń łamie nogę i
widzimy, że nie będzie miał dobrego życia to go zabijamy. W pełni zaakceptowany fakt.
Usypiamy śmiertelnie chore psy i koty. A co z człowiekiem. Też czuje i myśli. Dlaczego nie
pozwalamy odczuć mu ulgi.
Czyli po prostu dobrze umrzeć. Społeczeństwo obarczyło zbyt dużą
odpowiedzialnością zwykłych śmiertelników, którzy uczeni byli sztuki leczenia. Umieranie i
widmo śmierci inaczej odbierane jest przez osobę, której to dotyczy, a inaczej przez lekarza,
którego rolą jest przeprowadzenie pacjenta przez te dwa okresy, czekające każdego
człowieka. Lęk przed nieznanym, perspektywa nieopisanych cierpień, a także ból już
odczuwany. Wszystko to sprawia, że umierający całą ufność pokłada w słowach i czynach
lekarza. Zdarza się czasem, że rodzina, przepełniona emocjonalnym zaangażowaniem w
sytuacji choroby bliskiej osoby, wywiera na lekarza wprost niesamowitą presję. Są znane
przypadki kiedy to pacjenci sami w nocy wyłączają respiratory. Pewien lekarz znalazł potem
kartkę, którą chory zdążył napisać : „ Śmierć nie jest wrogiem doktorze. Wrogiem jest
bezduszność i nieliczenie się z człowiekiem.” Autor książki „ Godne życie, godna śmierć”
uważa, że pacjent znajdując się w takiej sytuacji, dobrze wie co jest ludzkie, godziwe i
stosowne. Bo pomimo tytułu i nastawienia Barnarda na godną śmierć nie można się z nim
zgodzić. Nie można mieć godnej śmierci. Można mieć tylko godne życie. Umierać możemy
spokojnie i czując ulgę, ale nie godnie. Nie ma czegoś takiego jak godna śmierć.
Download