Pwt 7:1-6 - II Synod Diecezji Siedleckiej

advertisement
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Słowo wstępne
Czasem wydaje się nam, że swymi wysiłkami nie osiągnęliśmy żadnego rezultatu, ale
misja nie jest jakimś interesem lub projektem firmowym, nie jest organizacją
pozarządową, nie jest spektaklem, aby można było policzyć, ilu ludzi wzięło w nim udział
dzięki naszej propagandzie; jest czymś o wiele głębszym, przekraczającym wszelką miarę
[…] Duch Święty działa, jak chce, kiedy chce i gdzie chce; my oddajemy samych siebie,
nie zamierzając oglądać widocznych rezultatów. Wiemy tylko, że nasz dar z siebie jest
konieczny.
(Franciszek, adhortacja „Evangelii gaudium”, n. 279)
Kościół jest żywą społecznością ochrzczonych, którzy złączyli swoje życie z Jezusem
Chrystusem i otworzyli się na moc Jego Ducha, by stawać się świadkami ukrzyżowanego i
zmartwychwstałego Pana we współczesnym świecie. Były i są w Kościele sprawy
bezdyskusyjne i dyskusyjne, pewne, prawie pewne i prawdopodobne. Kościół naucza i ciągle
się uczy, swe błędy dostrzega, winy uznaje i stale się zwraca do Jezusa Chrystusa, czerpiąc
światło z Jego Ewangelii i moc życia z Eucharystii.
Problemy w Kościele były, są i będą. Odnowa Kościoła nie może odbywać się
bezdyskusyjnie i bezboleśnie, skoro nie składa się on z aniołów, lecz z ludzi słabych i
grzesznych. Ci, tworząc wspólnotę Kościoła, należą równocześnie do wielu społeczności
lokalnych, zawodowych czy wiekowych. Ulegają też często wpływom otoczenia i opiniom
narzucających się mediów. Tę samą naukę i dyscyplinę kościelną odbierają więc trochę
inaczej, nierzadko postrzegając Kościół jako zimną i skostniałą instytucję świadczącą
religijne usługi.
To właśnie odkrywanie tajemnicy Kościoła, który kształtuje naszą wiarę, celebruje
misterium zbawienia, jest sakramentem jedności, żyje w świecie i głosi światu Ewangelię
wyznaczało rytm pierwszego roku pracy Drugiego Synodu Diecezji Siedleckiej.
Drugi numer Biuletynu synodalnego został podzielony na trzy części. Pierwsza część
zawiera zbiór materiałów przeznaczonych na pierwszy rok pracy, adresowanych do
duszpasterzy i zespołów synodalnych. Treści zawarte w tych materiałach dotyczą tematyki
Kościoła. Na początku zostaną przypomniane etapy prac synodalnych, a następnie teksty
publikowane już wcześniej w formie zeszytów. W części drugiej Biuletynu znalazły się
materiały z dnia skupienia zespołów synodalnych, który odbył się w Garwolinie dnia 2 marca
2013 r. Uczestniczyło w nim ponad 350 osób. Z kolei trzecia część Biuletynu dokumentuje
przebieg Drugiej Sesji Plenarnej, która odbyła się w Siedlcach dnia 9 czerwca 2013 r.
Podczas tej sesji podsumowano roczną pracę synodalną w diecezji, wysłuchano świadectw
osób zaangażowanych w pracę zespołów synodalnych, a także wyznaczono kierunek pracy na
kolejny rok. Biuletyn dodatkowo został wzbogacony fotografiami z dnia skupienia w
Garwolinie i Sesji Plenarnej w Siedlcach.
1
Mimo, iż działalność synodu została zawieszona z powodu nadzwyczajnej sytuacji, w
jakiej znalazła się diecezja, sekretariat synodu wydaje biuletyn, żeby udokumentować
pierwszy rok pracy.
2
Biuletyn 2
20 lipca 2017
KOŚCIÓŁ
PIERWSZY ROK PRACY SYNODALNEJ
2012/2013
Celebracje i katechezy
3
Praca synodalna w parafiach obejmuje w tym roku duszpasterskim tematykę dotyczącą
Kościoła. Praca powinna przebiegać następująco:
1. Niedzielna Eucharystia synodalna. Winna to być główna msza święta tej niedzieli.
Powinni ją przygotować i w niej uczestniczyć członkowie wszystkich Zespołów
istniejących w parafii. Do udziału w niej trzeba też zachęcać wszystkich parafian. W
widocznym miejscu należy umieścić plakat przesłany z Sekretariatu Synodu.
2. Celebracja słowa Bożego w tygodniu następującym po Eucharystii synodalnej.
Należy w niej wykorzystać materiały nadesłane z Sekretariatu i przeprowadzić ją
według zasad podanych przez Księdza Biskupa. Do udziału w celebracji także trzeba
zachęcić wszystkich parafian.
3. Katecheza synodalna skierowana do wszystkich chętnych. Powinni w niej
uczestniczyć wszyscy członkowie Zespołu Synodalnego. Należy ją przeprowadzić w
innym dniu niż celebrację słowa Bożego, najlepiej w kolejnym tygodniu. Po
wysłuchaniu katechezy członkowie Zespołów gromadzą się, tworząc zebranie,
któremu przewodniczy proboszcz lub ktoś w jego imieniu. Należy wybrać Sekretarza,
który sporządzi protokół z przebiegu spotkania.
Członkowie Zespołu powinni zastanowić się, jaki jest stan danej rzeczy (analiza
sytuacji duszpasterskiej), jak być powinno (nauczanie Kościoła) i co zrobić, żeby było
tak, jak być powinno (postulaty). W dyskusji trzeba dążyć do ukazania możliwie
szerokiego spektrum różnych opinii a na koniec sformułować wspólną konkluzję,
zapewniając jednak każdemu prawo zgłoszenia zdania odrębnego. Zwięźle ujętą
konkluzję (łącznie z ewentualnymi propozycjami rozwiązań i zdaniami odrębnymi) w
ciągu tygodnia Sekretarz przesyła drogą elektroniczną do Sekretariatu Synodu, z
informacją o dacie spotkania i liczbie uczestników.
Ten trójstopniowy schemat pracy synodalnej będzie obowiązywał przez najbliższe cztery
lata. Należy mieć na uwadze, że w synodzie ukierunkowanym duszpastersko, w pierwszej
kolejności nie chodzi o regulacje prawne, lecz o słuchanie słowa Bożego, właściwą formację
liturgiczną i żywe doświadczenie synodalności Kościoła – pielgrzymującej wspólnoty wiary.
W najbliższych czterech latach duszpasterskich zajmiemy się kolejno tematyką Kościoła,
słowa Bożego, wiary i życia chrześcijańskiego.
W roku duszpasterskim 2012/2013 będziemy zgłębiać pięć tematów, związanych z
tajemnicą Kościoła:
1. Kościół miejscem kształtowania i przekazu wiary
2. Kościół celebruje misterium zbawienia
3. Kościół sakramentem jedności
4. Kościół a świat
5. Kościół w misji do świata
4
Biuletyn 2
20 lipca 2017
I. KOŚCIÓŁ MIEJSCEM KSZTAŁTOWANIA I PRZEKAZU WIARY
Niedzielna Eucharystia synodalna, 21 października 2012
(29 niedziela zwykła)1
Punkty do homilii
Iz 53,10-11; Hbr 4,14-16; Mk 10,35-45
1. Po grzechu człowieka potrzebny był jego powrót do Boga – nawrócenie. Jest ono
możliwe na drodze wiary. Wymaga uznania grzechu i potrzeby ofiary. Chodzi jednak nie tyle
o jakieś zastępcze ofiary, a więc o to, co człowiek może ofiarować Bogu jako materialny dar,
ile o to, by ta ofiara dokonała się w samym człowieku przez przyzwolenie na zmianę życia.
Człowiek sam z siebie tego nie mógł i nie może dokonać. Dlatego Bóg zapowiadał przez
proroków swego Sługę. Prorok Izajasz nakreślił wyraźny obraz tego Sługi. Jego misja będzie
polegała na przyjęciu na siebie wszystkich konsekwencji grzechu.
Jeśli wyda swe życie na ofiarę, to:
– ujrzy potomstwo,
– usprawiedliwi wielu,
– będzie dźwigał nieprawości innych, czyli nas wszystkich.
2. Tym Sługą jest Jezus Chrystus – Arcykapłan. Do Niego zwracamy się w wierze.
– On jest „nasz”, do nas podobny, z wyjątkiem grzechu;
– ale daje nam, jako grzesznikom, możliwość skorzystania z łaski;
– On jest jedynym sposobem wprowadzenia człowieka na właściwą drogę.
Wszystko jest możliwe, jeśli człowiek w wierze zjednoczy się z tym Sługą Pańskim –
Jezusem Chrystusem, i skorzysta z Jego arcykapłańskiej posługi.
3. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że sposób życia i działania Sługi Pańskiego jest
odmienny od naszego, że Jego droga jest inna od naszej i myśli różne od naszego sposobu
myślenia. Pokazuje to wyraźnie scena z Ewangelii. Ukazuje ona dążenia dwóch uczniów
Jezusa (Jakuba i Jana), ale pośrednio dotyczy nas wszystkich. To, co przestawia czytana
dzisiaj Ewangelia miało miejsce bezpośrednio po zapowiedzi Jezusa, że zostanie On wydany
arcykapłanom i uczonym w Piśmie i skazany na śmierć. W tym kontekście jakże odstające od
rzeczywistości Jezusa i Jego misji jest pytanie uczniów o miejsce po Jego lewej i prawej
stronie w królestwie niebieskim.
4. Nigdzie indziej, jak tylko we wspólnocie Kościoła, nie otrzymamy tak jasnej nauki o
naszej życiowej sytuacji i o perspektywie życia w odkupieniu, dokonanym w Jezusie
Chrystusie. Tu we wspólnocie Kościoła, także w naszej parafialnej wspólnocie, uczymy się
poznawać Jezusa Chrystusa jako Sługę, który wziął na siebie nasze nieprawości. Tutaj też,
pomagając sobie nawzajem w słuchaniu Ewangelii, doświadczamy, że to słowo o Jezusie
Chrystusie – Słudze Pańskim i Arcykapłanie, daje nam dostęp do innego (niż światowe)
pojmowania życia. Tutaj powstają i umacniają się więzy, które nam, rozproszonym przez
Punkty do homilii na poszczególne niedziele synodalne i pomoce do przeprowadzenia celebracji słowa
Bożego (w tym dobór tekstów biblijnych) przygotował bp Zbigniew Kiernikowski.
1
5
grzech i szukającym siebie, umożliwiają otwarcie się na drugiego i życie z nim w bliskości,
jedności i komunii. Tutaj formowana jest nasza wiara i tutaj jest ona przekazywana przez
świadectwo życia członków wspólnoty oraz przez różne formy nauczania i wychowana, jakie
organizujemy w naszej parafii.
Celebracja Słowa Bożego po pierwszej niedzieli synodalnej2
Wprowadzenie ogólne przed rozpoczęciem celebracji (komentator)
Celebracja słowa Bożego to jeden z ważnych momentów Synodu. W czasie celebracji
bowiem nastawiamy się przede wszystkim na słuchanie głosu Boga. Pozwalamy, by Bóg
wprowadzał nas w swój zamysł i poznawanie Jego tajemnic. Dzięki temu możemy rozumieć
nasze życie w świetle Bożej prawdy, możemy kroczyć drogami Bożymi i pełnić Bożą wolę.
Podczas dzisiejszej celebracji będziemy słuchać słowa Bożego o Kościele jako miejscu
kształtowania i przekazu wiary. Usłyszymy dwa czytania ze Starego Testamentu: jedno z
Prawa i drugie z Proroków. Następnie jedno czytanie z Pism Apostolskich Nowego
Testamentu. Całość zwieńczy Ewangelia, czyli Dobra Nowina.
Zachęcam wszystkich do nastawienia się na słuchanie. Potrzebujemy wewnętrznego
wyciszenia się oraz otwarcia uszu i serc na głos Boga. Pozwólmy, by nasze umysły zostały
oświecone światłem i mocą Ducha Świętego, abyśmy mogli jak najwięcej przyjąć z
obwieszczonego nam słowa.
Słuchając tych czterech fragmentów Pisma świętego jako Bożego słowa i słuchając
wprowadzeń do czytań oraz katechez po czytaniach, otrzymujemy lepszy wgląd w prawdy
Boże. Dzisiaj zostanie nam przybliżona ta prawda, że nasza wiara kształtuje się we
wspólnocie Kościoła i tutaj uczymy się ją przekazywać. Śpiew psalmu responsoryjnego po
każdym czytaniu da nam okazję do odpowiedzi na usłyszane słowo i do medytacji treści w
nim przekazanych.
Powstańmy teraz i rozpocznijmy tę celebrację wspólnym śpiewem. („Com przyrzekł
Bogu” – Ex. Deo nr 450, „Głoś Imię Pana” – Ex. Deo nr 455, lub inna stosowna pieśń).
Przewodniczący celebracji wprowadza w jej treść tymi lub podobnymi słowami:
Zgromadziliśmy się jako wierzący i pragnący pogłębić swoją wiarę. Dla ludzi
wierzących, którzy doceniają rolę wiary w swoim życiu, zawsze ważną sprawą jest
kształtowanie tej wiary według Objawienia Bożego. Ważne jest bowiem nie to, by w coś
wierzyć czy jakoś wierzyć, lecz by wiara była odniesiona do Boga, który jest, który się
objawia i który działa w historii naszego życia.
Stańmy w postawie otwartości i gotowości do słuchania. Przyzywajmy też mocy Ducha
Świętego, by nas w tym wspomagał.
Czytania
Wprowadzenie do pierwszego czytania (komentator)
2
6
Schemat Celebracji słowa zob. s.****
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Słuchanie objawionego słowa Bożego jest fundamentem kształtowania wiary. Słuchanie
słowa było pielęgnowane w czasach Starego Testamentu i stale jest potrzebne w Kościele.
Ważne jest, by słuchać wspólnie, by słuchać jako wspólnota, by przeżywać siebie we
wspólnocie; by doświadczać wspólnoty, czyli jednego Kościoła, właśnie jako ludzie
słuchający jednego Boga. Dzięki słuchaniu jednego Boga stajemy się jednością.
Wysłuchamy teraz fragmentu z Księgi Powtórzonego Prawa. Są to słowa, które Izraelici
usłyszeli podczas wędrówki przez pustynię, po wyjściu z niewoli egipskiej a przed wejściem
do Ziemi Obiecanej.
Ważne, by teraz wejść w postawę słuchania. Może nam w tym pomóc postawienie siebie
w pozycji człowieka potrzebującego, znajdującego się jakby na pustyni, gdzie oczekuje się
pomocy, gdzie brakuje tego, co jest potrzebne do życia. Chodzi zatem o takie nastawienie
ducha, by usłyszeć, co Pan Bóg dzisiaj do mnie mówi.
Jeśli to słowo usłyszę i przyjmę oraz będę żył tym słowem, to będę je także przekazywał
innym.
Pierwsze czytanie – Pwt 6,1-13
Takie są polecenia, prawa i nakazy, których nauczyć was polecił mi Pan, Bóg wasz,
abyście je pełnili w ziemi, do której idziecie, by ją posiąść. Będziesz się bał Pana, Boga
swego, zachowując wszystkie Jego nakazy i prawa, które ja tobie rozkazuję wypełniać,
tobie, twym synom i wnukom po wszystkie dni życia twego, byś długo mógł żyć.
Słuchaj, Izraelu, i pilnie tego przestrzegaj, aby ci się dobrze powodziło i abyś się
bardzo rozmnożył, jak ci przyrzekł Pan, Bóg ojców twoich, że ci da ziemię opływającą
w mleko i miód.
Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana,
Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił.
Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim
synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać
i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą
przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach.
Gdy Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, o której poprzysiągł przodkom twoim:
Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, że da tobie miasta wielkie i bogate, których nie
budowałeś, domy pełne wszelkich dóbr, których nie zbierałeś, wykopane studnie,
których nie kopałeś, winnice i gaje oliwne, których nie sadziłeś, kiedy będziesz jadł i
nasycisz się - strzeż się, byś nie zapomniał o Panu, który cię wyprowadził z ziemi
egipskiej, z domu niewoli.
Będziesz się bał Pana, Boga swego, będziesz Mu służył i na Jego imię będziesz
przysięgał.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
1. Przez słuchanie słowa Bożego poznajemy Boga, który się objawia i który jest jedynym
Panem wszystkiego – konkretnie też Panem mojego życia i podobnie życia wszystkich, którzy
Go słuchają. Kiedy słuchamy słowa Pana i następnie wypełniamy Jego nakazy, powstaje
między nami łączność. Nikt nie kieruje się swoim głosem, lecz wszyscy poznajemy jeden głos
Pana.
7
W ten sposób w każdym z nas coraz głębiej kształtuje się nie tylko odniesienie do Pana i
Jego słowa, ale także w świetle i mocy tego słowa kształtują się nasze wzajemne relacje.
Tworzy się wspólna płaszczyzna wiary. Kształtuje się wiara każdego i wiara całej wspólnoty
wierzących. Wspólnota – Kościół jako całość, ale także, a może przede wszystkim jako
konkretna wspólnota gromadząca się w parafii lub w innych okolicznościach i warunkach,
staje się środowiskiem, w którym kształtuje się wiara każdego jej członka. (Można tutaj
rozwinąć motyw tej konkretnej wspólnoty, w której odbywa się celebracja.)
Słuchając słowa, na podobieństwo ludu wędrującego przez pustynię do Ziemi Obiecanej,
stajemy się ludem, który przeżywa przemianę i konsolidację. Dzieje się to nie na skutek
zewnętrznych czynników, jak na przykład przymus czy jakiś interes, lecz dzięki
wewnętrznemu doświadczeniu bliskości przemawiającego do nas Boga. Następuje w nas
coraz głębsze scalenie, zjednoczenie, komunia.
2. Czynnikiem motywującym jest trwanie w świadomości otrzymanych obietnic i wiara w
ich spełnienie. Cała wspólnota (i każdy jej członek) coraz bardziej pojmuje siebie jako będącą
w drodze do pełni życia w Ziemi Obiecanej.
Kochać Boga
– całym sercem – a więc jako jedyną miłość, która w niczym nie ogranicza
człowieka, lecz go uzdalnia do wszelkiego dobra;
– całą duszą – wszystkimi władzami duchowymi człowieka; człowiek, mając
pełne odniesienie do Boga, potrafi właściwie organizować i porządkować
swoje uczucia, upodobania i tym podobne;
– ze wszystkich sił – wykorzystując wszystkie możliwości działania człowieka;
jeśli człowiek podporządkuje Bogu swoją pracę, osiągnięcia, swoje dobra i
wszystko, czym jest i co posiada, odnajdzie właściwą harmonię w swoim
życiu.
3. W łonie wspólnoty dokonuje się też przekazywanie doświadczenia wiary innym.
Najpierw młodszym członkom wspólnoty, czyli młodemu pokoleniu. Następnie takie życie
we wspólnocie według zamysłu Boga promieniuje na innych spoza wspólnoty. Dzieje się to
przez świadectwo życia i przez głoszenie słowa. Podstawowym prawem, przywilejem i
obowiązkiem wierzących rodziców jest przekazanie wiary swoim dzieciom. Dokona się to
jedynie przez świadectwo własnego życia. Gdy tak się dzieje w rodzinach i w całej
wspólnocie, wówczas urzeczywistnia się to, co znamy z pierwotnego Kościoła. Wtedy
poganie, patrząc na chrześcijan, mówili: „patrzcie, jak oni się miłują”.
4. Postawić sobie i uczestnikom kilka pytań. Na przykład: jak ja słucham, jak wygląda w
praktyce moja wiara w jednego Boga? Jak w moim życiu przejawia się obecność bożków
(pieniądz, praca, kariera, prestiż, uczucia i tym podobne? Jeśli jestem rodzicem, co
przekazuję swoim dzieciom jako najważniejsze? Jak spotykam się w moich poglądach z moimi
bliskimi, z kolegami w pracy, z sąsiadami?
5. Psalm, który teraz zaśpiewamy, ukazuje nam wspólnotę słuchającą, dającą świadectwo.
Jesteśmy taką wspólnotą, albo raczej taką się stajemy, ilekroć gromadzimy się w Imię Pana.
Do nas jest dziś skierowane to wezwanie: „Kościele święty, słuchaj głosu Pana”.
8
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Ps 78,3-7
Ref.: Kościele święty, słuchaj głosu Pana.
Cośmy słyszeli i cośmy poznali,
i co nam opowiedzieli nasi ojcowie,
tego nie ukryjemy
przed ich synami.
Opowiemy przyszłemu potomstwu
chwałę Pana i Jego potęgę,
i Jego cuda,
których dokonał.
Albowiem nadał On w Jakubie przykazania
i ustanowił Prawo w Izraelu,
aby to, co zlecił naszym ojcom,
podawali swym synom,
Aby to poznało przyszłe pokolenie,
synowie, którzy się narodzą,
że mają pokładać nadzieję w Bogu,
Jego dzieł nie zapominać, lecz strzec Jego poleceń.
Wprowadzenie do drugiego czytania (komentator)
Za chwilę będzie proklamowany fragment z Księgi Proroka Ozeasza. Prawdopodobnie
został on zaczerpnięty ze starożytnej liturgii pokutnej. Przedstawia spontaniczną reakcję
ludzi, właściwie dwóch pokoleń izraelskich: Efraima i Judy, na zapowiedziane wcześniej
przez proroka objawienie się gniewu Boga z powodu nieprawości, które czynili.
Wobec zapowiedzi kary, ludzie z tych pokoleń myślą, że znajdą ratunek w ludzkich
układach. Efraim chce się zwrócić o pomoc do Asyrii, a Juda do wielkiego króla, czyli do
króla Babilonu. Natomiast wobec Boga okażą pozorne nawrócenie, pozostające raczej na
płaszczyźnie zewnętrznej – tak jakby wystarczyło powiedzieć: „zgrzeszyliśmy, a teraz się
nawracamy”.
Deklaracje ludu są ulotne, jak przesuwające się po niebie chmury lub jak rosa, która
znika. Prorok wskazuje na potrzebę radykalnej i głębokiej przemiany. Słuchajmy.
Drugie czytanie – Oz 5,13 – 6,6
Spostrzegł Efraim swoją niemoc, a Juda zobaczył swą ranę.
I pospieszył Efraim do Asyrii, zwrócił się Juda do wielkiego króla,
lecz on was nie może uleczyć ani uwolnić od rany.
Ja bowiem jestem lwem dla Efraima,
młodym lwem – dla domu judzkiego;
Ja rozszarpię, a potem odejdę, uniosę [zdobycz], i nikt nie ocali.
Pójdę i wrócę do mojej siedziby,
aż w pokucie szukać będą mego oblicza
i w swym nieszczęściu będą za Mną tęsknić.
9
„Chodźcie, powróćmy do Pana!
On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże.
Po dwu dniach przywróci nam życie,
a dnia trzeciego nas dźwignie
i żyć będziemy w Jego obecności.
Dołóżmy starań, aby poznać Pana;
Jego przyjście jest pewne jak świt poranka,
jak wczesny deszcz przychodzi On do nas,
i jak deszcz późny, co nasyca ziemię”.
Cóż ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą Judo?
Miłość wasza podobna do chmur na świtaniu
albo do rosy, która prędko znika.
Dlatego ciosałem ich przez proroków, słowami ust mych zabijałem,
a Prawo moje zabłysło jak światło.
Miłości pragnę, nie krwawej ofiary,
poznania Boga bardziej niż całopaleń.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
1. Ten fragment przedstawia sytuację dwóch wybranych pokoleń, jeszcze przed ich
przesiedleniem do Babilonu. Efraim i Juda, wobec poznania swojej niemocy i zranienia,
próbują uzyskać pomoc od ludzi. Zwracają się do Asyrii i do króla babilońskiego. Lud, w
osobach swoich przywódców, zamiast się nawrócić ze swoich grzechów i nieprawości, chciał
poradzić sobie po ludzku, uciekając się do ludzkiej pomocy, przez wejście w układy z
władcami krajów ościennych.
2. Asyria i Babilon to państwa tylko pozornie przyjazne i dające pozorny ratunek. W
rzeczywistości szukają one okazji, by uzależnić od siebie inne narody i zagarnąć je w
niewolę. Tak też zazwyczaj bywa w życiu człowieka. Gdy wyjdzie na jaw jakaś jego
nieuczciwość, grzech, pierwszą reakcją jest ratowanie siebie za wszelką cenę, dążenie do
zabezpieczenia siebie bądź polepszenia swojej sytuacji. Czasem człowiek ucieka się do
różnych sztuczek, zabiegów. Niejednokrotnie tego rodzaju myślenie i działanie przybierają
charakter bałwochwalczy. Interes człowieka góruje bowiem nad gotowością wypełnienia się
w nim woli Bożej. Jest to sytuacja, w której okazuje się brak wiary w jedynego i
prawdziwego Boga. Człowiek zwraca się ku idolom.
Wobec Boga zaś człowiek pozostaje na płaszczyźnie formalnej i zewnętrznej. Czasem
wręcz pozorując kult i zwracanie się do Boga. To prorok piętnuje i w pewien sposób jakby
wykpiwa, używając ironizującego języka: „Chodźcie, powróćmy do Pana…”, tak jakby: „To,
nic poważnego, wszystko da się załatwić”.
3. Dlatego Pan Bóg, dla uleczenia człowieka, który szuka ratunku po swojemu,
obwieszcza wielką, ale także trudną i bolesną dla człowieka prawdę: „Ja jestem lwem dla
Efraima, młodym lwem – dla domu judzkiego”,
– rozszarpię,
– odejdę,
– uniosę zdobycz
– i nikt nie ocali.
To wszystko ma doprowadzić człowieka do doświadczenia, że sam nie znajdzie dla siebie
ocalenia; sam nie znajdzie prawdy i sensu życia. Dopiero w kontekście takiego doświadczenia
10
Biuletyn 2
20 lipca 2017
może rozpocząć się prawdziwe nawrócenie: „w pokucie szukać będą mego oblicza i w swym
nieszczęściu będą za Mną tęsknić”.
Jeśli to doświadczenie nie będzie wystarczająco głębokie, to człowiek może się jeszcze
uciekać do pozornego, sformalizowanego nawrócenia. Łatwo wtedy powie: „Chodźcie,
powróćmy do Pana!”. Co Bóg ma z nami zrobić, skoro nasza miłość podobna jest do chmur, a
nasze nawrócenia są tylko do pewnego stopnia i często bardzo pozorne? Potrzebne jest
pokorne przyjęcie wszystkich trudnych doświadczeń, razem ze słowem Bożym. Stąd
wezwanie, by przyjąć z pokorą i w prawdzie „ciosanie” przez słowa proroków. To „zabijanie”
słowem Boga nie jest dla uśmiercenia człowieka, lecz po to, by w nim Prawo Boże zabłysło
jak światło.
4. Śpiewając Psalm, będziemy wołać do Pana Boga o interwencję – by nie stał daleko od
nas i od historii naszego życia; od wydarzeń, w których niejednokrotnie sami próbujemy
sobie poradzić, według tego, jak my widzimy daną sytuację i co potrafimy zrobić. Nie zawsze
jest to zgodne z wolą Bożą; nie zawsze jest to zgodne z przykazaniami Bożymi; nie zawsze
jest to w świetle Ewangelii Jezusa Chrystusa. Najczęściej jest to „po naszemu”.
Dlatego w refrenie Psalmu wołamy: „Przyjdź, o nasz Panie, nawróć nas do siebie”. To
pozwoli nam zaakceptować nasze życie z jego trudnościami i przeciwnościami a uchroni od
szukania ratunku tam, gdzie na pewno go nie znajdziemy, od szukania rozwiązań życiowych
niezgodnych z Bożą wizją człowieka, z Jego przykazaniami. To uchroni nas od szukania
pomocy w tych wszystkich środkach, które wyobraża Asyria i biblijny wielki król. Za tym
stoi wszystko, co wyraża się w przemocy, w gwałcie, w uzurpowaniu władzy i tym podobne.
Człowiek myśli, że to może go uleczyć i uratować. Te wszystkie „ziemskie wielkości” nie
uzdrowią człowieka. (Celebrans, mając na uwadze zgromadzenie, któremu przewodniczy,
powinien ukierunkować wiernych na szukanie, w czym przejawia się fałszywe rozwiązanie
jakiejś ich sytuacji – korzystanie z mocy Asyrii i Babilonu.)
Jedynie człowiek, który w Bogu złoży swoją nadzieję i będzie działał sprawiedliwie, czyli
według Bożych przykazań i w mocy Ewangelii, uzyska prawdziwe szczęście i pokój. On też
przekaże to szczęście i dostęp do prawdziwego życia przyszłym pokoleniom.
Śpiewajmy: „Przyjdź, o nasz Panie, nawróć nas ku sobie”.
Ps 71,12-20
Ref.: Przyjdź, o nasz Panie, nawróć nas ku sobie.
O Boże, nie stój z daleka ode mnie,
mój Boże, pośpiesz mi na pomoc!
Niech się zawstydzą i niech upadną
wrogowie mego życia;
Niech się hańbą i wstydem okryją
szukający mego nieszczęścia!
Ja zaś będę zawsze ufał
i pomnażał wszelką Twą chwałę.
Moje usta będą głosić Twoją sprawiedliwość,
11
przez cały dzień Twoją pomoc: bo nawet nie znam jej miary.
Przyjdę z potężnymi czynami Pana
i będę przypominał tylko Jego sprawiedliwość.
Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości,
i do tej chwili głoszę Twoje cuda.
Lecz i w starości, i w wieku sędziwym
nie opuszczaj mnie, Boże,
Całemu przyszłemu pokoleniu
będę głosić Twą potęgę, Boże,
i sprawiedliwość Twoją, którą tak wielkich dzieł dokonałeś:
o Boże, któż jest równy Tobie?
Zesłałeś na mnie wiele srogich utrapień,
lecz znowu przywrócisz mi życie
i z czeluści ziemi
znów mnie wydobędziesz.
Wprowadzenie do trzeciego czytania (komentator)
Usłyszymy teraz końcową część Pierwszego Listu św. Pawła do Tesaloniczan. Jest to
najstarsze pismo Nowego Testamentu. Czuje się w nim świeżość Ewangelii, czyli wielkie
przesłanie zbawienia. Jest w nim mowa o tym, że wierzących w Chrystusa spotkają uciski i
prześladowania i że w śmierci podobni są do innych ludzi. Jednak na to wszystko mają inne
spojrzenie dzięki Ewangelii, która wprowadza ich w radość Ducha Świętego.
Uciski i przeciwności stanowią tło, na którym jaśnieje moc i blask wiary. Wiara
rozchodzi się i promieniuje na innych, mimo spotykanych trudności, a czasem nawet trzeba
powiedzieć, że właśnie pośród trudności najbardziej objawia swą moc. Ona przejawia się w
życiu pełnym pokoju, wzajemnego szacunku i miłości, w patrzeniu na życie i jego wydarzenia
z innej perspektywy.
Pod koniec Listu do Tesaloniczan, po przedstawieniu tego, co stało się w Jezusie
Chrystusie i co zostało ogłoszone w Ewangelii, św. Paweł daje praktyczne wskazania,
określające życie wspólnoty wierzących, ukształtowanej mocą Ducha Świętego.
Te słowa odnoszą się do nas, do każdej z naszych wspólnot.
Trzecie czytanie – 1 Tes 5,9-24
Bracia! Nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie
zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas umarł, abyśmy, czy
żywi, czy umarli, razem z Nim żyli. Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni
drugich, jak to zresztą czynicie.
Prosimy was, bracia, abyście uznawali tych, którzy wśród was pracują, którzy
przewodzą wam i w Panu was napominają. Ze względu na ich pracę otaczajcie ich
szczególną miłością!
Między sobą zachowujcie pokój! Prosimy was, bracia, upominajcie niekarnych,
pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi!
12
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Uważajcie, aby nikt nie odpłacał złem za złe, zawsze usiłujcie czynić dobrze sobie
nawzajem i wobec wszystkich!
Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest
bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. Ducha nie gaście, proroctwa
nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie!
Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. Sam Bóg pokoju niech was całkowicie
uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na
przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Wierny jest Ten, który was wzywa: On też tego dokona.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
1. Usłyszeliśmy obwieszczenie: „Nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew,
ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas umarł,
abyśmy czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli”. To jest odniesienie nas do fundamentu
naszej wiary. To stało się w Jezusie Chrystusie – wykupienie nas od gniewu, pod którym
trzymało człowieka-grzesznika Prawo. Człowiek nie mógł dać okupu za siebie (zob. Ps 49,8).
W grzechu bowiem człowiek obrał złą podstawę życia. Oparł się na sobie; na swoim
poznaniu dobra i zła. Dlatego stał się „antagonistą” Boga; chodził swoimi drogami a pycha
nie pozwalała mu wrócić na drogę poddania się Bogu i posłuszeństwa Jemu.
Tym samym także między ludźmi nastały antagonizmy, niezdrowa konkurencja,
wykorzystywanie drugiego do własnych celów i pożądań; jedność stała się wymuszona przez
interesowność, przez lęk i przemoc. Człowiek stał się dla drugiego przedmiotem pożądania
albo nieprzyjacielem (zob. Mt 10,36; por. Mi 7,6). Widzimy, że to w świecie się dzieje i jak
łatwo człowiek wykorzystuje człowieka. To jest skutek grzechu i równocześnie jeden z
przejawów gniewu Boga.
2. Nie takie jest jednak przeznaczenie człowieka. Nie po to Bóg człowieka stworzył a
następnie odkupił w Jezusie Chrystusie. Wskutek odkupienia człowiek wierzący w Jezusa
Chrystusa może przeżywać swoje relacje w nowy sposób – zgodnie z zamysłem Pana Boga.
Jezus Chrystus po to „umarł i zmartwychwstał, abyśmy czy żywi, czy umarli, razem z Nim
żyli”. W oparciu o wiarę w Jezusa Chrystusa, w to zbawcze wydarzenie, człowiek może
umierać dla siebie, by żyć dla drugich, dla swoich bliźnich, na podobieństwo Jezusa
Chrystusa. Z tego zbawczego wydarzenia, czyli z Misterium Paschalnego płynie moc nowego
życia.
Nowe życie, jako nowy sposób przeżywania wszystkiego, osiąga się przez wiarę.
Najlepszym środowiskiem do kształtowania życia z wiary jest wspólnota wierzących. Tutaj
dokonuje się kształtowanie wiary i jej praktyczny przekaz. O tym właśnie mówi św. Paweł:
„Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie”. Te
wszystkie zachęty i napominania nie są jakąś ludzką inicjatywą i ludzką próbą porządkowania
wspólnoty, lecz są odniesieniem wszystkich do Misterium Paschalnego Jezusa Chrystusa.
Musimy się pytać, jak to jest u nas, jak to jest w naszych rodzinach, we wspólnocie
parafialnej, we wszystkich relacjach, jakie przeżywamy jako ochrzczeni. (Tutaj celebrans
winien przywołać konkretne, pozytywne i negatywne, przykłady relacji, jakie mogą zachodzić
u tych, którzy tworzą to zgromadzenie.)
13
Wszystkie szczegółowe wskazania i napomnienia, jakie dalej daje św. Paweł, trzeba i
można odczytywać tylko w tym kluczu, to znaczy w odniesieniu do naszego chrztu, przez
który jesteśmy wszczepieni w Misterium Paschalne Jezusa Chrystusa. Na nim budujemy całe
nasze życie i w oparciu o to Misterium kształtujemy wzajemne relacje. Jest to piękny obraz
życia wspólnoty.
W tej wspólnocie są potrzebni przełożeni, którzy w imię Jezusa Chrystusa prowadzą. Tej
wspólnocie potrzebny jest każdy członek i każdy ma w niej swoje miejsce. Wszyscy czują
potrzebę modlitwy i odniesienia do Bożego ducha, bo wiedzą, że uświęcenie człowieka
pochodzi od Boga, od Boga pokoju. Jeśli w wierze odniesiemy się do Boga, to nie doznamy
zawodu, nie wpadniemy w pomyłkę. „Wierny jest Ten, który was wzywa: On też tego
dokona”.
3. Zaśpiewamy teraz Psalm 128 z refrenem: „Szczęśliwy człowiek, który słucha Pana”.
Ten Psalm daje obraz człowieka, który dzięki wierze i bojaźni Pańskiej uczciwie pracuje i
wykonuje wszystko, co do niego należy. Nie poprzestaje jednak na samej pracy, lecz ma czas
także na to, by gromadzić swoją rodzinę wokół stołu, czuje potrzebę, by z małżonką i dziećmi
tworzyć wspólnotę, w której nie tylko będą umacniać się więzy wzajemności, ale także będzie
tworzyć się odniesienie wszystkich do Boga. Nie będą to już tylko poszczególne osoby, które
zwracają się do Boga, ale rodzina, wspólnota, Kościół. Jest to oglądanie pomyślności
Jerozolimy, która jest dla wszystkich członków wspólnoty. Pokój nad Izraelem, czyli nad
tymi, którzy oparli swoje życie na Bogu i są mocni Bogiem. Tak żyją i to przekazują
następnym pokoleniom. Śpiewajmy: „Szczęśliwy człowiek, który słucha Pana”.
Ps 128
Ref.: Szczęśliwy człowiek, który słucha Pana.
Szczęśliwy człowiek, który boi się Pana,
i chodzi Jego drogami!
Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał,
będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie.
Małżonka twoja jak płodny szczep winny
we wnętrzu twojego domu.
Synowie twoi jak sadzonki oliwki
dokoła twojego stołu.
Oto takie błogosławieństwo dla męża, który boi się Pana.
Niech cię Pan błogosławi z Syjonu,
oglądaj pomyślność Jeruzalem przez całe swe życie.
Oglądaj dzieci twoich synów. Pokój nad Izraelem!
Ewangelia – Łk 13,6-9
Jezus opowiedział następującą przypowieść: «Pewien człowiek miał drzewo figowe
zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł
więc do ogrodnika: „Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym
drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?”.
14
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Lecz on mu odpowiedział: „Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę
nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć”».
1. Nasze zgromadzenie to zgromadzenie synodalne, a więc zgromadzenie tych, którzy
schodzą się, by kroczyć razem, by żyć w jedności, by tworzyć Kościół. Na tyle jest to
możliwe, na ile słuchamy głosu Jezusa Chrystusa – Słowa Wcielonego. On został wydany na
niesprawiedliwą śmierć krzyżową. Dzięki wierze w Niego, ludzie, którzy się rozproszyli –
idąc za swoimi bożkami (czyli za tym, co każdy uważa za ważne dla siebie) – mogli się
nawrócić i wrócić do jedynego Pana oraz przeżyć jedność i komunię we wspólnocie Kościoła.
2. Wspólnota Kościoła jest miejscem, w którym uczymy się słuchać i przyjmować Słowo
skierowane do każdego osobiście. Każdy ma możliwość doświadczenia tego, że to słowo w
podobny sposób przemawia do jego sióstr i braci. Odkrywamy, że jesteśmy pod jednym
przewodnictwem. Wszyscy potrzebujemy nawrócenia ku jedynemu przewodnikowi. Ważne
jest więc to wołanie: „Słuchaj, Bóg jest naszym Bogiem – Panem jedynym”. Pan Bóg
przemawia do całego zgromadzenia. Ostatecznym Jego słowem jest Słowo Wcielone – Jezus
Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały.
3. Nasza relacja do Pana Boga nie może być pozorna. Konieczne jest, by zdawać sobie
sprawę z tego, że nie można mówić o wierze w Boga i uważać, że jest się Mu posłusznym i że
oddaje się Mu należną cześć, a jednocześnie uciekać się do idoli i potęg tego świata – co
symbolizują Asyria i Babilon. (W tym miejscu celebrans niech przywoła konkretne sprawy,
stosownie do sytuacji wspólnoty.)
4. Dla doprowadzenia ludzi do postawy wiary i jedności Pan Bóg działa przez słowa
proroków. Jest to jakby ciosanie. Kto uczestniczy w życiu wspólnoty i chce przeżywać relacje
w prawdzie, podobnie też chce tak przeżywać je w rodzinie czy w środowisku pracy. Taki
będzie przyjmował to ciosanie przez słowo Pana Boga. Dokonuje się ono teraz w naszych
wspólnotach parafialnych, przeżywających synod. Mamy obfitość słowa i wiele możliwości
do słuchania go i dzielenia się nim. Mamy wiele okazji do tego, by wyrażać swoje opinie i
składać postulaty, zmierzając ku temu, by jak najlepiej kształtować dzisiaj życie
chrześcijańskie w naszych wspólnotach i w naszym życiu osobistym, indywidualnym.
5. Wspólnota wierzących przeżywa kształtowanie swej wiary, kiedy słucha słowa i staje
w prawdzie we wzajemnych relacjach i pod kierunkiem przewodnika, który sam słuchając
słowa, pomaga innym je rozumieć i przyjmować. Jest to okazja, by na nowo wzbudzić w
sobie poczucie tego, że Kościół to nie organizm demokratyczny, gdzie większością głosów
można ustalać, co jest prawdą, a co nie; co jest dobrem, a co nie i tak dalej. Mamy okazję
uczyć się właściwych relacji i to we wspólnocie hierarchicznej, gdzie wszyscy słuchają głosu
Boga a jednocześnie są ci, którzy mają misję i niosą odpowiedzialność za interpretowanie
tego słowa i przewodniczenie ludowi. Aby jednak oni mogli dobrze spełniać swoją rolę,
muszą także usłyszeć to, co Duch Boży mówi do każdego członka Kościoła. Stąd zachęta, aby
każdy – w imię poznawanej prawdy – miał okazję, w poczuciu odpowiedzialności, mówić
swoim pasterzom, co czuje i co odbiera jako głos Boga w Kościele. To pomoże pasterzom w
tym, by głębiej wnikali w tajemnice Boże. Wtedy Bóg dokonuje swego dzieła w każdym
uczestniku. Jeśli nie widać owoców, trzeba cierpliwości, jaką miał ogrodnik w winnicy.
15
Konspekt katechezy3
1. Wprowadzenie w temat i problematykę spotkania
W tym roku przedmiotem naszej synodalnej refleksji jest Kościół. Chcemy go rozpoznać
jako wspólnotę wiary. Tak rozumiany Kościół nie jest instytucją użyteczności publicznej, ani
nawet instytucją usług religijnych. Jest ze swej natury Ciałem Chrystusa, powszechnym
sakramentem zbawienia i wspólnotą nawracających się grzeszników. Ta wizja Kościoła jest
konfrontowana w całej jego historii z realiami politycznymi, społecznymi, a także
światopoglądowymi czy filozoficznymi. Kościół jest także znakiem uświęcenia. Z woli
Chrystusa, na każdym etapie swej misji, pomaga ludziom coraz głębiej wchodzić w tajemnicę
Jego zbawczej miłości i przyjmować Jego życie.
„Pytanie o Kościół obraca się dzisiaj w dużej mierze wokół kwestii, w jaki sposób go
zmieniać i czynić lepszym. Kto jednak chce uzdrowić jakiś organizm, powinien przede
wszystkim dokładnie zbadać, jak ten organizm jest zbudowany. Poza tym, jeśli pragnie on, by
jego działanie nie było ślepe, a co za tym idzie, aby nie było niszczące, powinien najpierw
zapytać o to, z czym w istocie ma do czynienia. Także dzisiaj wola działania w Kościele
wymaga szczególnie cierpliwości w dociekaniu, czym jest Kościół, skąd bierze on swój
początek i w jakim celu został ustanowiony: również w obecnym czasie etyka kościelna może
być właściwie ukierunkowana tylko wtedy, gdy oświecać ją będzie i prowadzić logos wiary”
(Kardynał J. Ratzinger).
„We wspólnocie kościelnej, w której ludzie przeżywają siebie w relacjach osobowych
dzięki tajemnicy Jezusa Chrystusa, dzięki Jego słowu i sakramentom, ludzie już nie spotykają
się tylko na płaszczyźnie przyjaźni czy wzajemnej korzyści lub pomocy, ale dlatego, że patrzą
na drugiego człowieka jako na kogoś, kto jest dany, postawiony obok – w liturgii i potem w
życiu – jako ktoś, z kim mogą tę tajemnicę przeżywać” (Biskup Siedlecki Zbigniew
Kiernikowski).
2. Przedstawienie istotnych treści
Rzeczywistość Kościoła można w pełni poznać dzięki wierze. Podczas każdej niedzielnej
Eucharystii wyznajemy: wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. Jego
bogactwo wykracza poza analizy czysto socjologiczne, psychologiczne czy inne. Kościół jest
wspólnotą ludzi odkupionych przez Chrystusa i zgromadzonych we wspólnocie nowego ludu
Bożego. Ten lud zaistniał, gdy na krzyżu umierał Jezus – jedyny Zbawiciel świata. Kościół to
żyjący w swoich wyznawcach Chrystus, stąd Jego zapewnienie: „Kto was słucha, Mnie
słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16).
Wiara w Kościół jest zakorzeniona w tajemnicy paschalnej Chrystusa. On przez swoją
śmierć i zmartwychwstanie położył fundament, a właściwie stał się fundamentem eklezjalnej
wspólnoty wiary. Ta wspólnota żyje wiarą i daje o niej świadectwo przed ludźmi każdego
czasu. W spotkaniach synodalnych należy mocno akcentować egzystencjalny wymiar wiary,
w myśl słów św. Pawła, że „sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (por. Ga 3,11). Dla wzrastania
3
16
Oprac. Podkomisja ds. Nowej Ewangelizacji.
Biuletyn 2
20 lipca 2017
w wierze należałoby również zdynamizować różne formy ewangelizacji, od kerygmatu
poprzez katechezę do homilii.
2.1 Obrazy Kościoła (KKK 753-757)
753. W Piśmie świętym znajdujemy bardzo liczne obrazy i figury [Kościoła] powiązane
między sobą; za ich pośrednictwem Objawienie mówi o niezgłębionej tajemnicy Kościoła.
Obrazy wzięte ze Starego Testamentu są różnymi wariantami podstawowej idei, jaką jest idea
„Ludu Bożego”. W Nowym Testamencie wszystkie te obrazy nabierają nowego znaczenia
przez fakt, że Chrystus staje się „Głową” tego Ludu (KK 9), który jest więc Jego Ciałem.
Pierwsze miejsce zajmują obrazy „wzięte z życia pasterskiego, z rolnictwa, z budownictwa, a
także z życia rodzinnego i zaślubin” (KK 6).
754. „Kościół jest owczarnią, której jedyną i konieczną bramą jest Chrystus (por. J 10,110). Jest trzodą, której sam Bóg zapowiedział, że będzie jej pasterzem (por. Iz 40,11; Ez
34,11n.), i której owce, chociaż rządzone przez pasterzy ludzi, są jednak nieustannie
prowadzone i karmione przez samego Chrystusa, Dobrego Pasterza i Księcia pasterzy (por. J
10,11; 1 P 5,4), który oddał swoje życie za owce (por. J 10,11-15).
755. Kościół jest polem uprawnym lub «rolą Bożą» (1 Kor 3,9). Na tej roli rośnie stare
drzewo oliwne, którego świętym korzeniem byli patriarchowie i na którym to drzewie
dokonało się i dokona pojednanie Żydów i pogan (por. Rz 11,13-26). Rola ta jest uprawiana
przez niebieskiego Rolnika jako winnica wybrana (por. Mt 21,33-43 i paral.; Iz 5,1n.).
Prawdziwym Krzewem winnym jest Chrystus, udzielający życia i wzrostu latoroślom,
którymi my jesteśmy; za pośrednictwem Kościoła trwamy w Nim, i bez Niego nic nie
możemy uczynić (por. J 15,1-5).
756. Bardzo często Kościół jest nazywany «Bożą budowlą» (1 Kor 3,9). Pan porównał
siebie samego do kamienia odrzuconego przez budujących, który jednak stał się kamieniem
węgielnym (por. Mt 21,42 i paral.; Dz 4,11; 1 P 2,7; Ps 118,22). Na tym fundamencie
Apostołowie zbudowali Kościół (por. 1 Kor 3,11); od tego fundamentu wziął on trwałość i
spoistość. Ta budowla jest ozdabiana różnymi określeniami: «jest domem Boga», w którym
mieszka Jego rodzina; jest mieszkaniem Boga w Duchu (por. 1 Tm 3,15; Ef 2,19-20);
«przybytkiem Boga z ludźmi» (Ap 21,3), a przede wszystkim świętą świątynią, która
ukazywana jako sanktuarium zbudowane z kamieni, jest czczona przez świętych Ojców, a w
liturgii jest słusznie upodobniona do Miasta Świętego, nowego Jeruzalem. W tę świątynię,
niby żywe kamienie, jesteśmy wbudowani tu na ziemi (por. 1 P 2,5). Jan Ewangelista
kontempluje to Miasto Święte, przy odnowieniu świata «zstępujące z nieba od Boga,
przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża» (Ap 21,1-2).
757. Kościół, nazywany także «górnym Jeruzalem» i «naszą matką» (Ga 4,26), jest
przedstawiany jako niepokalana oblubienica niepokalanego Baranka (por. Ap 19,7; 21,2.9;
22,17), którą Chrystus «umiłował... i wydał za nią samego siebie, aby ją uświęcić» (Ef 5,2526), którą złączył ze sobą węzłem nierozerwalnym i nieustannie ją «żywi i pielęgnuje» (Ef
5,29)” (KK 6).
2.2 Kościół – Lud Boży
17
KKK 782. Lud Boży posiada cechy charakterystyczne, które zdecydowanie odróżniają go
od ugrupowań religijnych, etnicznych, politycznych czy kulturowych w historii:
– Jest on Ludem Bożym: Bóg nie jest własnością żadnego narodu. To On nabył dla
siebie lud tych, którzy kiedyś nie byli ludem: „wybrane plemię, królewskie
kapłaństwo, naród święty” (1 P 2,9);
– Członkiem tego Ludu staje się człowiek nie przez narodzenie fizyczne, ale przez
„narodzenie z wysoka”, „z wody i z Ducha” (J 3,3-5), to znaczy przez wiarę w
Chrystusa i chrzest;
– Zwierzchnikiem (Głową) tego Ludu jest Jezus Chrystus (namaszczony, Mesjasz);
ponieważ to samo namaszczenie, czyli Duch Święty, spływa z Głowy na Ciało,
dlatego jest on „Ludem mesjańskim”;
– „Udziałem tego Ludu jest godność i wolność synów Bożych, w których sercach Duch
Święty mieszka jak w świątyni”;
– „Jego prawem jest nowe przykazanie miłości, tak jak umiłował nas sam Chrystus”
(por. J 13,34). Jest to „nowe” prawo Ducha Świętego (Rz 8,2; Ga 5,25);
– Jest posłany, aby być solą ziemi i światłem świata (por. Mt 5,13-16). „Stanowi dla
całego rodzaju ludzkiego potężny zalążek jedności, nadziei i zbawienia”.
– „Jego celem jest Królestwo Boże, zapoczątkowane na ziemi przez samego Boga,
mające rozszerzać się coraz dalej, aż na końcu wieków dopełnione zostanie również
przez Boga” (KK 9).
2.3 Kościół – Ciało Chrystusa (KKK 787-790)
KKK 787. Od początku Jezus włączył swoich uczniów do swojego życia (por. Mk 1,1620; 3,13-19); objawił im tajemnicę Królestwa (por. Mt 13,10-17); dał im udział w swoim
posłaniu, w swojej radości (por. Łk 10,17-20) i w swoich cierpieniach (por. Łk 22,28-30).
Jezus mówi o jeszcze głębszej komunii między Nim i tymi, którzy pójdą za Nim:
„Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was... Ja jestem krzewem winnym, wy –
latoroślami” (J 15,4-5). Zapowiada także tajemniczą i rzeczywistą komunię między swoim i
naszym ciałem: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J
6,56).
KKK 789. Porównanie Kościoła do ciała wyjaśnia wewnętrzną więź między Kościołem i
Chrystusem. Kościół nie jest tylko jakimś zgromadzeniem wokół Chrystusa, lecz jest on
zjednoczony w Nim, w Jego Ciele. Należy szczególnie podkreślić trzy aspekty Kościoła jako
Ciała Chrystusa: jedność wszystkich członków między sobą dzięki ich zjednoczeniu z
Chrystusem; Chrystus jako Głowa Ciała; Kościół jako Oblubienica Chrystusa.
KKK 790. Wierzący, którzy odpowiadają na Słowo Boże i stają się członkami Ciała
Chrystusa, zostają ściśle zjednoczeni z Chrystusem: „W Ciele tym życie Chrystusowe
rozlewa się na wierzących, którzy przez sakramenty jednoczą się w sposób tajemny i
rzeczywisty z umęczonym i uwielbionym Chrystusem” (KK 7). Jest to szczególnie
prawdziwe w odniesieniu do chrztu, przez który jednoczymy się ze Śmiercią i
Zmartwychwstaniem Chrystusa (por. Rz 6,4-5; 1 Kor 12,13), oraz do Eucharystii, przez którą
„uczestnicząc w sposób rzeczywisty w Ciele Pańskim, wznosimy się do wspólnoty z Nim i
nawzajem ze sobą” (KK 7).
18
Biuletyn 2
20 lipca 2017
2.4 Kościołem się stajemy
Nowy Testament wyraźnie mówi, że Kościół jest rzeczywistością „nie z tej ziemi”. W
liście do Efezjan czytamy: „A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście
współobywatelami świętych i domownikami Boga – zbudowanymi na fundamencie
apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim
zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się
we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha” (Ef 2,19-22). Kościół
w swej najgłębszej istocie nie jest więc organizacją jedynie ziemską, choćby założoną przez
samego Jezusa i choćby nawet dla celów życia wiecznego. Kościół, czyli my, jest świątynią
jakby dopiero w trakcie wznoszenia, w trakcie budowy. Jesteśmy Kościołem. Ale naprawdę i
ostatecznie Kościołem dopiero się staniemy. W Chrystusie my, Kościół Boży, jako budowla
rośniemy, aby w końcu osiągnąć swoją ostateczną pełnię.
Kościół jest wspólnotą ludzi ochrzczonych, stanowiących Ciało Chrystusa. Dzięki
głoszonej Ewangelii i przeżywanej liturgii Kościół rodzi się i rozwija w swoich konkretnych
wspólnotach. Warto w tym kontekście przywołać fragment listu naszego Księdza Biskupa,
napisanego z okazji rozpoczęcia posługi pasterskiej w diecezji siedleckiej:
„Chrystus jest stale obecny we wspólnocie przez swoje słowo, przez sprawowane
sakramenty i stale wzywa do nawrócenia, to znaczy do upodobnienia się do Niego właśnie w
Jego wydawaniu siebie za grzeszników, w Jego stawaniu po stronie grzesznika, aby
doprowadzić go do poznania daru synostwa. Wspólnocie potrzebne jest to stałe odniesienie do
Chrystusa, który nieustannie przyjmuje Kościół i utożsamia się z nim jako swoim ciałem i
wydaje się za poszczególne członki, także wtedy (zwłaszcza wtedy), gdy one jeszcze nie
dorastają do Jego miary jako Głowy. Poszczególne członki uczą się od Chrystusa Głowy
(przez trzymanie się Go) odpowiedzialności za zbawienie innych.
Każdy z członków prawdziwie należących do Ciała i złączonych z Chrystusem Głową
będzie przeżywał trudności i krzyże z powodu innych członków. Ważne jest wtedy to, czy
będzie je przeżywał płodnie, to znaczy na wzór tego, co stało się z Głową i w Głowie. Ważne
będzie to, czy – trzymając się Chrystusa Głowy, będąc tak z Nim zjednoczony – uzna siebie
za uprzywilejowanego, gdy ktoś go źle potraktuje, gdy zostanie skrzywdzony przez drugiego
człowieka czy z powodu drugiego ze względu na Chrystusa, i czy przyjmie to wszystko dla
tych i ze względu na tych, którzy nie znają jeszcze przynależności do Ciała. Taki członek, w
tym, co rzeczywiście przecierpi, będzie zdobywał dla Ciała nowe członki spoza Ciała. Chodzi
o ukazanie ludziom światła Chrystusa, tak by mogli oni żyć Jego życiem i tym samym stawali
się członkami Jego Ciała (na pierwszym planie nie stoi więc przynależność numeryczna do
wspólnoty, lecz jakościowa przemiana człowieka i jego wewnętrzna przynależność do
Chrystusa, a dopiero potem, w konsekwencji, budowanie wspólnoty).
Tam, gdzie poszczególne członki Ciała trzymają się Chrystusa Głowy, tam wspólnota
rośnie wzrostem Bożym (zob. Kol 2,19). Tam jest Chrystusowa tożsamość, tam stale jest
burzony rozdzielający mur – wrogość, śmierć. Tam jest stale otwarta droga powrotu, aż do
końca czasów. Taka wspólnota jest znakiem misyjnej obecności Chrystusa w świecie.
Jest to ważne nie tylko dlatego, że daje to Kościołowi okazję do poznawania samego
siebie (własnej tożsamości) i do coraz głębszego utożsamiania się z Jezusem Chrystusem, ale
także dlatego, że jest to kontekst, w którym Kościół może świadczyć o tej poznanej tajemnicy
19
i przeżywać siebie w realizacji swojej misji. Ta moc podjęcia słabości to tajemnica, która –
mimo że dzieje się w Kościele – nie pochodzi od niego i nie wynika z jego organizacji, lecz z
jego związku z Chrystusem. Podobnie moc akceptacji wrogości dla burzenia jej w sobie jest
stale przyjmowanym darem. Tę tajemnicę Kościół nosi w naczyniach glinianych, aby
objawiła się nie nasza (to jest Kościoła jako organizacji) moc, lecz moc Jezusa Chrystusa
(zob. 2 Kor 4,7). Jest to bowiem Kościół Chrystusowy. Z właściwego pojęcia tej tajemnicy
wynika charakter misyjny Kościoła, który należy do jego natury.
Doświadczenie pojednania i komunii we wspólnocie, a nade wszystko docenienie w
ramach wspólnoty przez poszczególne członki tego, co słabe, co okazuje się trudne czy
nieprzyjazne, uzdalnia poszczególnych chrześcijan i całą wspólnotę do przenoszenia tego
uzdolnienia poza ramy wspólnoty. Staje się to wówczas znakiem świadczącym o mocy
Chrystusa, przemieniającej człowieka, i stanowi o misyjności Kościoła, który przez miłość
nieprzyjaciół może głosić i świadczyć zalęknionemu światu, że śmierć nie ma już władzy nad
człowiekiem. Objawia się to jako publiczna manifestacja mocy Chrystusa w człowieku przez
otwartość i odwagę mówienia i świadczenia o tym, co stało się udziałem wierzącego.
Poszczególne członki podejmują to, czego świat nie ma ani mocy, ani ochoty podejmować, to
znaczy wejścia w relację przebaczenia, które zawsze jest związane z traceniem,
podejmowania tego, co słabe i wstawiania się za tym u Boga”.
2.5 Kościół to nie utopia
KKK 771. „Chrystus, jedyny Pośrednik, ustanowił tu na ziemi swój Kościół święty,
wspólnotę wiary, nadziei i miłości, jako organizm widzialny; nieustannie go podtrzymuje i
przez niego rozlewa na wszystkich prawdę i łaskę”. Kościół jest równocześnie:
– „społecznością wyposażoną w strukturę hierarchiczną i Mistycznym Ciałem
Chrystusa;
– zgromadzeniem widzialnym i wspólnotą duchową;
– Kościołem ziemskim i Kościołem obdarowanym już dobrami niebieskimi”.
Te wymiary „tworzą jedną rzeczywistość złożoną, która zrasta się z pierwiastka Boskiego
i ludzkiego” (KK 8).
Kościół został założony przez Jezusa Chrystusa. Nie mają racji ci, którzy twierdzą, że Pan
Jezus założył Kościół jedynie niewidzialny. Pod Cezareą Filipową Pan Jezus powiedział do
Piotra: „Ty jesteś Piotr [Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie
przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego” (Mt 16,18-19). Słowa te nie odnoszą
się do jakiegoś Kościoła tylko niewidzialnego, którego nie sposób dostrzec oczyma
fizycznymi. O tym, że Pan Jezus założył Kościół widzialny, świadczy fakt, iż wybrał
dwunastu Apostołów, czym niewątpliwie nawiązał do dwunastu synów Jakuba – patriarchów
ludu Starego Przymierza. Jezus ustanowił w ten sposób lud Nowego Przymierza.
Co więcej, Pan Jezus, zakładając Kościół, okazał ogromne zaufanie Apostołom oraz tym
swoim wyznawcom, którzy mieli być pasterzami w Kościele. Przekazał im swoją władzę:
„Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16); „Którym
odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,23);
„I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w
20
Biuletyn 2
20 lipca 2017
niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19). W ten sposób Pan
Jezus udzielił Kościołowi bezwarunkowego pełnomocnictwa.
3. Co robić, aby nasze parafie były wspólnotami żywej wiary?
W sytuacji kryzysu wiary nie sposób ograniczyć się tylko do propagowania samych
praktyk religijnych albo do troski o społeczną, kulturową czy szeroko rozumianą polityczną
obecność Kościoła. Instrumentum laboris podkreśla, że
„Dzisiaj potrzeba przeniesienia akcentów z działań akcyjnych, okolicznościowych na
formację katechumenalną, prowadzącą do osobistej świadomej wiary i poczucia
przynależności do konkretnej wspólnoty, urzeczywistniającej Ciało Chrystusa. Mamy do tego
wiele możliwości, na przykład przygotowanie do sakramentów inicjacji chrześcijańskiej, do
sakramentu małżeństwa, katechezę dorosłych i tym podobne. Potrzebna jest świadomość tego
problemu szczególnie u duszpasterzy, katechetów i rodziców.
W ramach duszpasterstwa parafialnego trzeba jak najowocniej wykorzystać to, co Duch
Święty wzbudza w Kościele posoborowym. Takimi rzeczywistościami, które odpowiadają
ukierunkowaniu, jakie mamy w dokumentach Drugiego Soboru Watykańskiego a co zostało
ukonkretnione w „Obrzędach Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych”, są między
innymi Ruch Światło-Życie i Droga Neokatechumenalna. Są to propozycje skierowane do
wspólnot parafialnych.
Podejmując refleksję synodalną, musimy mieć odwagę zapytać, czy nasze tradycyjne
formy duszpasterskie są otwarte na te nowe impulsy? Co odpowiada duchowi Ewangelii i co
jest w stanie zaradzić potrzebom naszych wspólnot parafialnych i rodzinnych? To znaczy, co
(kto) jest w stanie dziś tak przedstawić orędzie Ewangelii i nauczanie Kościoła, by
odpowiadały one na pytania i życiowe problemy współczesnego człowieka, a nie tylko uczyły
go jakichś form religijności”.
Zwyczaj chrztu niemowląt, funkcjonujący w Kościele od jego początków, a z czasem na
Soborze Trydenckim utrwalony i obwarowany nawet groźbą ekskomuniki dla osób, które go
negują, dobrze sprawdzał się w przypadku rodziny, która gwarantowała pogłębione
chrześcijańskie wychowanie (jak to było w czasach pierwotnego Kościoła), albo w sytuacji
silnego katolicyzmu kulturowego, który sprawiał, że człowiek przesiąkał prawdami
ewangelicznymi za pośrednictwem kultury. W obu przypadkach zakładano, że wiara zostanie
przekazana dziecku w chrześcijańskiej rodzinie. Jeszcze do niedawna ta funkcja
(katechumenalna) rodziny była dość dobrze realizowana. Trudności w przekazywaniu wiary
w rodzinie, spowodowane postępującą sekularyzacją, narastają, jeśli samym rodzicom brakuje
doświadczenia wiary. Wtedy przez różne zabiegi wychowawcze mogą najwyżej przekazać
poczucie powinności co do pewnych praktyk religijnych, ale nie żywą wiarę, która domaga
się wolnej odpowiedzi każdego człowieka na propozycję zbawienia, jaką daje Jezus.
Oczywiście nie jest źle, jeśli dziecko wychowywane jest do praktyk religijnych, ale jeśli
zabraknie mu pogłębienia, a przede wszystkim osobistej relacji do Jezusa Chrystusa, z czasem
– najczęściej w wieku kilkunastu lat – może porzucić praktyki religijne, jak wiele innych
„nieżyciowych” rodzicielskich zaleceń.
Przejawem tego deficytu jest coraz bardziej widoczny dziś problem z sakramentem
bierzmowania. Dla wielu młodych ludzi, zamiast być momentem autentycznej inicjacji w
21
dojrzałe chrześcijaństwo, staje się oficjalnym pożegnaniem z Kościołem. Wprawdzie młodzi
potrafią jeszcze na jakiś czas zmobilizować się, aby zdobyć odpowiednią liczbę wpisów w
indeksie potwierdzającym udział w nakazanych nabożeństwach, ale tuż po sakramentalnym
namaszczeniu przez biskupa na wiele lat porzucają jakiekolwiek praktyki, bo nikt nie
wprowadził ich w misterium żywej wiary. Przestają one być potrzebne, skoro został uzyskany
kolejny certyfikat, który może okazać się przydatny na przykład w przypadku pragnienia
zawarcia ślubu kościelnego. To tylko jeden z przykładów, jak chrześcijaństwo kulturowe bez
pogłębienia stopniowo przeradza się w czysty formalizm, który w efekcie drastycznie
zaprzecza istocie i sensowi jakichkolwiek znaków sakramentalnych i liturgicznych. W tych
warunkach tylko ponowne głoszenie kerygmatu i formacja typu katechumenalnego mogą być
jedyną sensowną odpowiedzią na proces, w którym praktykujący niewierzący powoli dryfują
w kierunku zerwania jakiejkolwiek widzialnej więzi z Kościołem.
4. Moje miejsce i moje zadania w Kościele
Wspólnota Kościoła tym się różni od anonimowego tłumu, że poszczególni jej
członkowie pełnią w niej określone zadania. Łaciński termin communitas, określający
wspólnotę, nawet swoją etymologią wskazuje na wspólne pełnienie zadań: cum – „razem z”,
„wspólnie”, oraz munus – „zadanie”, „posługa”. Jak bowiem jedno ciało posiada wiele
członków, a wszystkie one spełniają różne czynności, tak również my, choć jest nas wielu,
stanowimy jedno Ciało w Chrystusie, a każdy z nas jest cząstką drugiego. Mamy zaś różne
dary według udzielonej nam łaski; czy to dar proroctwa, którego należy używać zgodnie z
zasadami wiary, czy to dar posługiwania, czy to dar nauczania, czy wreszcie dar zachęcania
(zob. Rz 12,4-8; por. 1 Kor 12,27-30; Ef 4,11).
W pracy synodalnej trzeba zaakcentować to, że wezwanie do aktywności na rzecz
Kościoła dotyczy nie tylko jego pasterzy i osób konsekrowanych. Wspólnotę wiary
autentycznie budują również małżonkowie, którzy zabiegają o ducha Bożego w swojej
rodzinie, a także małżonkowie porzuceni, którzy zachowują wierność. Wspólnotę tę buduje
się wprowadzaniem zasad Bożych w swoje życie zawodowe, cierpliwością w chorobach i
nieszczęściach. Prawdziwymi budowniczymi Kościoła są również ci chrześcijanie, którzy w
duchu wiary zmagają się z jakimś nałogiem, samotnością czy skłonnością do depresji.
Wielu katolików sądzi, że ich możliwości włożenia jakiejś cegiełki w budowę tego
duchowego gmachu, jakim jest Kościół, są niewielkie lub nawet praktycznie żadne. Kto tak
sądzi, powinien sobie przemyśleć jeszcze raz przypowieść o talentach. To uderzające, że na
potępienie zasłużył sobie ten człowiek, który otrzymał najmniej. Swoje możliwości czynienia
dobra chyba najczęściej marnujemy wówczas, kiedy wydaje się nam, że są one niewielkie.
W pracy synodalnej warto się zastanowić nad naszą odpowiedzialnością za Kościół –
Ciało Chrystusa. Iluż to ludzi odchodzi od wiary lub do niej nie dochodzi tylko dlatego, że w
odpowiednim momencie nikt im nie podał pomocnej dłoni. Iluż to ludzi popadło w
alkoholizm, bo w momencie życiowych niepowodzeń zabrakło im wsparcia ze strony jakiejś
przyjaznej a mądrej duszy. Ileż to małżeństw nigdy by się nie rozpadło, gdyby przynajmniej
część doradców nie dawała im rad w duchu tego świata, ale w duchu Ewangelii. Iluż
rodziców nie musiałoby dziś gorzko żałować grzechu dzieciobójstwa, gdyby przedtem
przynajmniej ktoś jeden rzetelnie im wytłumaczył, czym naprawdę jest tak zwane przerwanie
22
Biuletyn 2
20 lipca 2017
ciąży. A cóż dopiero powiedzieć o tych zadaniach, może niekiedy bardzo palących, które w
wymiarze społecznym nie zostały jeszcze nawet zauważone.
Możliwości czynnego udziału w budowaniu wspólnoty wiary nie trzeba nawet szukać,
one same nas znajdą, bylebyśmy tylko umieli je zauważyć. Do podjęcia tych wezwań, jakie
do nas przychodzą niemal codziennie, nie potrzeba nawet czasu. Bo przecież słowo
wypowiedziane w duchu wiary nie zabiera więcej czasu niż słowo z ducha tego świata, w tym
samym czasie mogę przebywać obojętnie obok drugiego człowieka albo zauważyć jego
potrzeby. Wszystko zależy od tego, czy moja przynależność do Kościoła polega na
rzeczywistym otwieraniu się na natchnienia Ducha Jezusa Chrystusa, czy też zadowalam się
tym, że dzięki Kościołowi mogę zaspokoić swoje potrzeby religijne.
Pytania do dyskusji
1. Czy w naszej wierze jest miejsce na wiarę w Kościół? Co z tego wynika? Czym jest
Kościół? Co o nim wiemy i co o nim myślimy?
2. Jak można pogłębiać wiarę? Jak mówić o Bogu w środowisku rodzinnym?
3. Dlaczego miłość nieprzyjaciół jest znakiem dojrzałego chrześcijanina?
4. W jaki sposób przygotować wiernych do dojrzałego przystępowania do sakramentów
świętych?
5. Jakie aspekty nauczania Kościoła wymagają dobitnego zaakcentowania w życiu
współczesnego człowieka?
6. Czy nauka Kościoła jest dziś uważana za prawdę i przyjmowana jest przez jego
członków w sposób wiążący? Co z nauki Kościoła często bywa odrzucane? Jak
myślisz, dlaczego?
7. Jakie zadania aktualnie stojące przed Kościołem siedleckim należy (według Ciebie)
uznać za najważniejsze?
8. Na jakie największe przeszkody napotyka głoszenie Ewangelii na terenie Twojej
parafii? Dlaczego jest tak znikoma znajomość historii biblijnej?
9. Co jest najczęstszym powodem krytykowania osób odpowiedzialnych za głoszenie
Ewangelii (nauczanie) w Twoim środowisku?
10. W jakim stopniu funkcjonuje wśród wiernych świadomość, że nauczanie Kościoła jest
nauczaniem samego Boga, a więc domaga się posłuszeństwa w wierze?
11. Co myślisz o potrzebie formacji katechumenalnej (przygotowującej do chrztu)
rodziców oczekujących narodzin dziecka? Jak się zapatrujesz na potrzebę
katechumenatu pochrzcielnego (deuterokatechumenatu, neokatechumenatu)?
12. Kto i w jaki sposób ma docierać z Ewangelią na „dziedzińce pogan” w Twoim
środowisku? (Często chodzi o dotarcie do tych, którzy jako ochrzczeni faktycznie
prowadzą życie według tego świata.)
13. W jaki sposób zaangażować chorych do świadomego udziału w ewangelizacji?
14. W jakiej mierze wspólnota Kościoła siedleckiego zdołała przekształcić drogę
wychowania ogólnoreligijnego w drogę prowadzącą do dojrzałości w wierze według
Ewangelii? (Dotyczy to nie tylko dzieci i młodzieży, ale przede wszystkim dorosłych.)
23
15. Życie z wiary to życie mocą Boga działającego w nas wierzących. U początku stoi
sakrament chrztu. Jaka jest twoja świadomość chrztu i jego odniesienia do życia? Jak
to jest postrzegane w naszym środowisku?
16. Jakie warunki ma spełniać wspólnota parafialna, aby być miejscem dojrzałej formacji
ochrzczonych?
17. Co robić we wspólnocie, w której świadomość przyjętych kiedyś sakramentów jest
powierzchowna? Jak należy formować chrześcijan, którzy nie weszli w pogłębioną
więź z Chrystusem i Jego misterium?
18. Co w dzisiejszych czasach chciałbyś czynić w Kościele i dla Kościoła?
19. W jaki sposób ogłaszasz światu radość z bycia we wspólnocie Kościoła? Czy
doświadczasz takiej radości? Co ewentualnie ci przeszkadza w jej przeżywaniu?
20. Kiedy publicznie wyznajesz swoją wiarę chrześcijańską?
Zastosowanie zaprezentowanych treści w życiu parafii
Prace w ramach Synodu diecezjalnego stanowią okazję do pogłębienia wielu spraw
szczegółowych, dotyczących naszej wiary i zadań we wspólnocie Kościoła. Nie mogą się
jednak ograniczyć tylko do intelektualnej refleksji. Analizowane treści trzeba widzieć jako
pomoc dla wierzących w ich stawaniu się Kościołem.
Refleksje natury eklezjologicznej winny pogłębić świadomość, że Kościół jest żywym
organizmem, Mistycznym Ciałem Chrystusa, które funkcjonuje na zasadzie naczyń
połączonych. Wszyscy członkowie tego Ciała są za siebie nawzajem odpowiedzialni, i to
zarówno w sprawach dotyczących zbawienia jak też przeżywania codzienności.
24
Biuletyn 2
20 lipca 2017
II. KOŚCIÓŁ CELEBRUJE MISTERIUM ZBAWIENIA
Niedzielna Eucharystia synodalna.
Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla wszechświata
(25 listopada 2012)
Punkty do homilii
Dn 7,13-14; Ap 1,5-8; J 18,33b-37
1. Przeżywamy uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla wszechświata, która wieńczy rok
liturgiczny. Jest to ostatnia niedziela roku liturgicznego. W naszych pracach synodalnych ta
niedziela jest drugą, poświęconą tematyce Kościoła. Patrzymy na Kościół i przyglądamy się
także naszej wspólnocie lokalnej – diecezjalnej i parafialnej. Kontemplujemy Kościół jako
zgromadzenie liturgiczne, w którym sprawujemy tajemnice naszego spotkania z Bogiem. To
liturgia jest szczególnym miejscem i czasem na to, byśmy przyjmowali działanie Pana Boga i
stawali się uczestnikami zbawczego dzieła, które Bóg spełnił w Jezusie Chrystusie, w Jego
Misterium Paschalnym, czyli w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu.
2. Chrystus jest Panem dziejów, Królem wszechświata. W Nim wszystko, co się dzieje,
nabiera pełnego sensu. Tym, co nam daje dostęp do choćby cząstkowego rozumienia historii,
którą Bóg z nami prowadzi, i tym, co nam daje udział w Jego władzy nad wydarzeniami, jest
przede wszystkim liturgia sprawowana i przeżywana z wiarą. Kiedy Kościół celebruje
liturgię, wówczas w jej uczestnikach spełnia się dzieło panowania i królowania Chrystusa. To
królowanie Jezusa w świecie dokonuje się przez tych, którzy wierząc w Niego, pełnią wolę
Boga Ojca we wszystkich wydarzeniach własnego życia i życia społecznego. Nie jest to więc
królowanie odgórne, monarchiczne, lecz królowanie przez posiadanie tego samego ducha,
który jest nam dany przez Jezusa Chrystusa od Ojca. Jest to działanie wszystkich wierzących
w tym samym, jednym duchu.
3. Dzięki Chrystusowi, który jest Świadkiem Wiernym, Pierworodnym umarłych i
Władcą królów ziemi, rozpoczął się czas nowego sposobu pojmowania dziejów, wydarzeń,
biegu historii. W naszej kulturze widać to między innymi po tym, że dzielimy teraz czas na
erę przed Chrystusem i erę po Chrystusie. Ale nie tylko po tym. Chrystus zostawił Kościołowi
sakramenty, które pozwalają nam uczestniczyć w dziejach świata jako nowym ludziom, czyli
tym, którzy mają Boże spojrzenie na wszystko, czego dokonują i co dzieje się niezależnie od
nich. Co więcej, słowo i sakramenty uzdalniają nas do innego sposobu życia, to znaczy nie
tylko do poznawania biegu wydarzeń, ale i do kształtowania ich według odkrywanego
zamysłu Boga. Nie jest to już sposób czysto ludzki, lecz Boży. Tak realizuje się królestwo
Boże. Jeśli żyjemy i pracujemy według Ducha Jezusa Chrystusa i Jego mocą, to realizujemy
królestwo Chrystusa wśród nas. To przez nasze życie Ten, który jest Królem wszechświata,
staje się królem w konkretnych miejscach świata i w konkretnym czasie dziejów świata.
4. Królestwo Jezusa nie jest z tego świata i nie kieruje się prawami tego świata. Jezus
Król przyszedł, aby dać świadectwo prawdzie. Oznacza to objawienie prawdy o człowieku.
25
Chodzi przede wszystkim o sytuację człowieka, który zgrzeszył i potrzebuje zbawienia. Dalej
oznacza to objawienie prawdy o miłości Boga, objawionej w Jezusie Chrystusie, który za
grzesznika oddał życie. To w spotkaniu tych dwóch rzeczywistości dokonuje się królowanie
Chrystusa. On podnosi człowieka grzesznego i (poniekąd) przegranego, dając mu udział w
swojej królewskiej władzy i błogosławieństwie (szczęśliwości).
5. W każdej liturgii, gdy w zgromadzeniu Kościoła celebrujemy i upamiętniamy tu i teraz
Misterium Paschalne Jezusa Chrystusa, dokonuje się Jego królowanie. W szczególności
wyraża się to w doksologii na zakończenie Modlitwy Eucharystycznej, kiedy śpiewamy:
„Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie ….”, i kiedy całe zgromadzenie jednogłośnie
to potwierdza, wyznając z wiarą: „Amen”. Ważne jest, byśmy w każdej Eucharystii to
„Amen” świadomie wyśpiewali, a następnie w naszym życiu je urzeczywistniali, czyniąc
wszystko w duchu Jezusa Chrystusa na chwałę Boga Ojca i dla dobra bliźnich (por. Kol 3,15;
Flp 2,11). To jest królowanie i królestwo Jezusa Chrystusa.
Celebracja słowa Bożego po drugiej niedzieli synodalnej
Wprowadzenie ogólne przed rozpoczęciem celebracji (komentator)
Kościół jest zgromadzeniem ludzi, którzy doświadczyli działania Pana Boga i przyjęli
wobec Niego postawę wiary. Przez fakt, że Pan Bóg działa wobec człowieka i mówi do niego,
gromadzi się lud, który coraz głębiej uczy się słuchać Boga i uczy się też odpowiadać na Jego
słowo i na Jego działanie. Ta odpowiedź człowieka zasadniczo wyraża się na dwa sposoby.
Jednym jest to, co obejmujemy słowem „kult”, a drugim – całe życie kształtowane według
woli Boga.
W tym roku pracy synodalnej rozważamy i kontemplujemy tajemnicę Kościoła. W
ubiegłym miesiącu patrzyliśmy na Kościół jako na miejsce kształtowania i przekazu wiary. W
tym miesiącu czynimy kolejny krok. Rozważamy Kościół jako miejsce celebrowania
Tajemnicy Paschalnej Jezusa Chrystusa, która staje się naszym udziałem. Dzieje się to przede
wszystkim przez słuchanie słowa i przez sakramenty, przez sprawowanie liturgii i życie jej
duchem. Nie są to tylko ani przede wszystkim obrzędy, które miałyby być dokonywane dla
Pana Boga, niejako dla Jego satysfakcji. Kiedy celebrujemy liturgię, wówczas Bóg, przez
sprawowane znaki, działa w każdym uczestniku zgromadzenia. Dokonuje się przedziwna
wymiana między działaniem Boga i działaniem człowieka. Dzieje się to także podczas tej
celebracji, którą rozpoczynamy. Stańmy w gotowości słuchania i w otwartości na to, by Pan
Bóg dokonywał w nas swojego dzieła.
Czytania
Wprowadzenie do pierwszego czytania (komentator)
Teraz zostanie proklamowane słowo z Księgi Powtórzonego Prawa. Jest to wyznanie
wiary, jakie Izraelita każdego roku składał po wejściu do Ziemi Obiecanej. To wyznanie
wiary jest połączone z gestem ofiarniczym. Stając przed kapłanem, Izraelita wyznawał, kim
kiedyś był, jakie było jego życie, zanim go Pan Bóg powołał i pozwolił mu spotkać Go w
swoim życiu. Wyznawał też, co Pan Bóg uczynił z nim i dla niego. Składane ofiary były nie
26
Biuletyn 2
20 lipca 2017
tylko materialnym darem, ale także dowodem tego, co dzięki działaniu Bożemu stało się
udziałem Izraelity, który teraz składa swe wyznanie.
W liturgii łączy się w jedno to, co człowiek w całym swoim życiu, w historii swego życia
otrzymuje od Boga jako dar, i to, czym człowiek był i kim się staje dzięki działaniu Pana
Boga. Człowiek świadomy tego wszystkiego z wdzięcznością wyznaje to przed Bogiem.
Składane ofiary i gesty pojmuje jako znak swego oddania się Bogu oraz znak swej
przynależności do wspólnoty wierzących.
Pierwsze czytanie – Pwt 26,1-11
Gdy wejdziesz do kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, w posiadanie, zajmiesz go i
osiądziesz w nim; weźmiesz pierwociny wszelkich ziemiopłodów uzyskanych przez
ciebie w kraju, który ci daje Pan, Bóg twój. Włożysz je do koszyka i udasz się na
miejsce, które Pan, Bóg twój, obierze sobie na mieszkanie dla imienia swego.
Pójdziesz do urzędującego wtedy kapłana i powiesz mu: Oświadczam dziś Panu, Bogu
twojemu, że zaszedłem do ziemi, o której Pan przysiągł przodkom, że nam ją da.
Kapłan weźmie z twoich rąk koszyk i położy go przed ołtarzem Pana, Boga twego. A ty
wówczas wypowiesz te słowa wobec Pana, Boga swego:
«Ojciec mój, Aramejczyk błądzący, zstąpił do Egiptu, przybył tam w niewielkiej liczbie
ludzi i tam się rozrósł w naród ogromny, silny i liczny. Egipcjanie źle się z nami
obchodzili, gnębili nas i nałożyli na nas ciężkie roboty przymusowe. Wtedy myśmy
wołali do Pana, Boga ojców naszych. Usłyszał Pan nasze wołanie, wejrzał na naszą
nędzę, nasz trud i nasze uciemiężenie. Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną ręką i
wyciągniętym ramieniem wśród wielkiej grozy, znaków i cudów. Zaprowadził nas na to
miejsce i dał nam ten kraj opływający w mleko i miód. Teraz oto przyniosłem
pierwociny płodów ziemi, którą dałeś mi, Panie».
Rozłożysz je przed Panem, Bogiem swoim. Oddasz pokłon Panu, Bogu swemu, i
będziesz się cieszył razem z lewitą i obcym, który jest u ciebie, ze wszystkich dóbr,
które Pan, Bóg twój, dał tobie i twemu domowi.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Usłyszeliśmy polecenie, które Mojżesz skierował do wędrującego przez pustynię ludu.
Już na pustyni obwieszczał on to, co będzie wyznaczało sposób, styl i charakter życia ludu w
Ziemi Obiecanej. Zawsze podstawą tego życia będzie zwracanie się do Boga jako pierwszej
przyczyny wszystkiego. Dlatego Mojżesz poleca złożyć pierwociny (pierwsze zbiory, plony,
pierwsze efekty działalności człowieka, jego pracy) ze wszystkiego, co stanie się udziałem
Izraelity w Ziemi Obiecanej. Złożenie w ofierze pierwocin wskazuje na to, że Pan Bóg jest
uznawany za pierwszego dobroczyńcę, któremu należy się to, co jest pierworodne, bo On jest
głównym protagonistą (czyli pierwszym działającym). Jest przyczyną wszelkiego dobra,
jakiego człowiek może doświadczać.
Złożenie w ofierze pierwocin będzie związane najpierw z uznaniem i oświadczeniem, że
stało się to, co Pan obiecał. To wszystko stało się faktem, a ja dziś jestem świadkiem Bożych
dzieł. Zaświadczam, że Bóg wie najlepiej, co dla mnie jest dobre! Następnie, po przyjęciu
przez kapłana daru, Izraelita wypowiadał swoje wyznanie wiary. Jak słyszeliśmy, przewija się
w nim historia prowadzenia przez Boga: od błądzącego Aramejczyka przez doświadczenie
27
Egiptu i cudownego wyprowadzenia z niewoli pośród grozy, znaków i cudów, aż do tego
miejsca, do tego wydarzenia, do tego faktu, że dziś jestem tutaj.
Słowa i gesty są związane z historią życia. Gdy my dziś uczestniczymy w liturgii,
winniśmy zatroszczyć się o to, by dostrzec związek wypowiadanych słów i czynionych
gestów z tym, co wydarzyło się w naszym życiu i co stale się dzieje.
Co widzę w moim życiu jako dzieło Pana Boga, jako owoc tego, że dałem się prowadzić
Jego natchnieniom i Jego przykazaniom?
Co oznacza dla mnie złożenie Panu Bogu w ofierze tego, co uważam za pierwociny? Czy
daję coś z tego, co otrzymałem? Czy daję rzeczywiście pierwociny, a więc to, co najlepsze? A
może spełniam tylko jakąś formalność lub też uważam, że to, co osiągam jest wyłącznie
owocem mojej pracy, mojego zabiegania i nie widzę w tym uprzedniego działania Pana Boga.
Jeśli coś z tego daję Panu Bogu, to daję ze swojego, jako gest mojej dobroci. Oczekuję więc
aplauzu i uznania ze strony Pana Boga czy też innych.
Na ile radość z tych darów Boga sprawia, że chcę dzielić się z innymi: „będziesz się
cieszył razem z lewitą i obcym, który jest u ciebie”. Lewita to człowiek przeznaczony do
służby Bożej. Nie miał on dziedzictwa materialnego w Ziemi Obiecanej, jak członkowie
innych pokoleń Izraela. Żył z darów. Podobnie obcy. On też z różnych racji nie miał swojego
dziedzictwa, nie miał środków do życia, a czasem wprost był niewolnikiem.
W Psalmie wyznajemy, podobnie jak Izraelita w Ziemi Obiecanej, że to Pan Bóg dokonał
wielkich rzeczy dla nas. Jest to wyznanie, że Pan Bóg prowadzi historię naszego życia i że On
wie, co jest dla nas dobre. Prowadzi nas przez przykazania, które są drogowskazami dla
naszego postępowania. Kiedy zaś grzeszymy, czyli odchodzimy od Bożych przykazań, Bóg
wzywa nas do nawrócenia i przebacza. To jest stałe wyzwalanie nas z niewoli na
podobieństwo tego, czym było wyprowadzenie Izraelitów z niewoli egipskiej. Każda liturgia,
każde słuchanie słowa Bożego, każda modlitwa to właśnie celebrowanie i sprawowanie
naszego zbawienia. Dokonuje się nasze zbliżanie się do Boga i komunia z Nim oraz z
naszymi bliźnimi.
Ps 106,1-9
Ref.: Pan Bóg dokonał wielkich rzeczy dla nas.
Chwalcie Pana, bo jest dobry,
bo na wieki Jego łaskawość.
Któż opowie dzieła potęgi Pana,
ogłosi wszystkie Jego pochwały?
Szczęśliwi, którzy strzegą przykazań,
w każdym czasie czynią to, co sprawiedliwe.
Pamiętaj o nas, Panie,
gdyż masz upodobanie w swym ludzie.
Przyjdź nam z pomocą,
abyśmy ujrzeli szczęście Twych wybranych,
radowali się radością Twojego ludu,
chlubili się razem z Twoim dziedzictwem.
28
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Zgrzeszyliśmy, wraz z naszymi przodkami,
popełniliśmy nieprawość, żyliśmy występnie.
Ojcowie nasi w Egipcie nie pojęli Twych cudów,
nie pamiętali ogromu łask Twoich,
buntowali się przeciw Najwyższemu
nad Morzem Czerwonym.
Ale ocalił ich przez wzgląd na swoje imię,
aby objawić swoją potęgę.
Zgromił Morze Czerwone i wyschło,
i poprowadził ich przez fale jakby przez pustynię.
I ocalił ich z ręki ciemięzcy,
i z ręki przeciwnika uwolnił.
Wprowadzenie do drugiego czytania (komentator)
Usłyszymy teraz słowo z Księgi Proroka Izajasza. Prorocy zabiegali o poprawność kultu,
o jego czystość, to znaczy o to, żeby nie był to kult bałwochwalczy; żeby nie był skierowany
do bożków i by nie był cyniczny, jak kult bożków. Izrael bowiem, gdy znalazł się w Ziemi
Obiecanej, nie zawsze i nie we wszystkim był wierny Bogu. Nie zawsze słuchał głosu Boga i
nie zawsze wierzył, że to Bóg prowadzi jego historię. Niejednokrotnie upodabniał się do
pogan i często pojmował Pana Boga na wzór bożków. Zapominał o tym, że to Bóg wyzwolił
go z niewoli. Nie pamiętał, że Bóg jest Bogiem historii. Traktował Pana Boga jak bożka.
Przez składanie ofiar, spełnianie obrzędów i świętowanie chciał przekupić Pana Boga, zyskać
Jego przychylność, a nie myślał o wejściu na drogę prawdy i sprawiedliwości. Dlatego
prorocy upominali lud, jak to dziś usłyszymy w słowach Izajasza.
Podobnie jest z nami. Niejednokrotnie wolimy uczynić jakąś ofiarę, byle działo się
wszystko tak, jak my chcemy. Człowiek bowiem jest skłonny składać Panu Bogu lub bożkom
ofiary i wykonywać przed nimi różne gesty czy ceremonie, oczekując, by bieg wydarzeń był
po jego myśli. Natomiast nie zawsze jest gotów dostosowywać swoje postępowanie do
wskazań Pana Boga, by chodzić Jego drogami i by żyć według Bożych przykazań.
Teraz oto Bóg przemawia do każdego z nas i do całej naszej wspólnoty słowami Izajasza.
Są to słowa mocne i wyraziste. Niech każdy z nas przyjmie je jako skierowane wprost do
niego.
Drugie czytanie – Iz 1,2-4.9-20
Niebiosa, słuchajcie, ziemio, nadstaw uszu, bo Pan przemawia: «Wykarmiłem i
wychowałem synów, lecz oni wystąpili przeciw Mnie. Wół rozpoznaje swego pana i
osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie
rozumie». Biada ci, narodzie grzeszny, ludu obciążony nieprawością, plemię zbójeckie,
dzieci wyrodne! Opuścili Pana, wzgardzili Świętym Izraela, odwrócili się wstecz.
Gdyby nam Pan Zastępów nie zostawił Reszty, stalibyśmy się jak Sodoma, podobni
bylibyśmy Gomorze. Słuchajcie słowa Pańskiego, wodzowie sodomscy, daj posłuch
29
prawu naszego Boga, ludu Gomory! «Co mi po mnóstwie waszych ofiar? – mówi Pan.
Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców. Krew wołów i baranów, i kozłów
mi obrzydła. Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was,
żebyście wydeptywali me dziedzińce? Przestańcie składania czczych ofiar! Obrzydłe
Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań. Nie
mogę ścierpieć świąt i uroczystości.
Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów; stały Mi się ciężarem;
sprzykrzyło Mi się je znosić! Gdy wyciągniecie ręce, odwrócę od was me oczy.
Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham. Ręce wasze pełne są krwi.
Obmyjcie się, czyści bądźcie!
Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło!
Zaprawiajcie się w dobrem! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie
uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie! Chodźcie i spór
ze Mną wiedźcie! - mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg
wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna.
Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni, dóbr ziemskich będziecie zażywać. Ale jeśli się
zatniecie w oporze, miecz was wytępi». Albowiem usta Pańskie to wyrzekły.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Usłyszeliśmy mocne słowa Izajasza, przepełnione wyrzutami: „Wykarmiłem i
wychowałem synów, lecz oni wystąpili przeciw Mnie”. Izrael niczego nie rozumie. Dalsze
określenia jak strzały godzą w człowieka, któremu wydaje się, że jest pobożny:
– naród grzeszny,
– obciążony nieprawością,
– plemię zbójeckie,
– dzieci wyrodne.
Dlaczego? Bo opuścili Pana. Wzgardzili Świętym Izraela, odwrócili się od Niego. Weszli
na drogę dekadencji, samozadowolenia. Stracili odniesienie do Pana.
W takiej sytuacji człowiek próbuje nawiązać kontakt z Bogiem przez ofiary i obrzędy na
cześć Pana Boga, aby Go pozyskać dla siebie. Bywa, że w składaniu ofiar ludzie prześcigają
się, aby się pokazać przed Bogiem i przed innymi ludźmi. W tej sytuacji prorok obwieszcza,
że nie na tym polega pobożność i wspólnota ludzi. Słyszeliśmy słowa uderzające. Te słowa to
jakby filtr korygujący czy swoisty rachunek sumienia. Oto Bóg mówi przez Proroka:
– Co mi po mnóstwie waszych ofiar?
– Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców.
– Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu;
– nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości.
– Nienawidzę całą duszą waszych świąt;
– stały Mi się ciężarem;
– choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham.
Najpierw wyrzut: po co to wszystko, co człowiek robi z myślą, że przypodoba się Bogu?
Czasem czyni bardzo wiele, ale czyni to po swojemu. Tego rodzaju kult Bogu się nie podoba.
Czy to będą ofiary, czy obrzędy i świętowanie, czy mnóstwo modlitw. Bóg to wszystko
ocenia jako obrzydłe, niegodne uwagi i wprost obciążające. Dlaczego? Bo człowiek chce
przez to osiągnąć swoje cele, a nie poddaje się działaniu Boga, nie zachowuje Jego przykazań,
30
Biuletyn 2
20 lipca 2017
nie ma ducha Bożego. Co więcej, nierzadko okazuje się, że człowiek staje przed Bogiem
obciążony niesprawiedliwością, wyrządzaniem krzywdy bliźniemu:
– Ręce wasze pełne są krwi.
– Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobrem!
Dlatego wezwanie do tego, w czym Bóg ma upodobanie:
– Troszczcie się o sprawiedliwość,
– wspomagajcie uciśnionego,
– oddajcie słuszność sierocie,
– w obronie wdowy stawajcie!
Zaśpiewamy teraz Psalm 50. Jego przesłanie kontynuuje to, co słyszeliśmy z ust proroka
Izajasza. Bóg nie potrzebuje naszych ofiar na podobieństwo ofiar składanych bożkom czy też
podobnych do przekupstwa wobec ludzi. Wszystko należy do Niego. Czego natomiast
oczekuje? Nie pragnę ofiar, ale życia wiarą. Pan Bóg oczekuje od nas zaufania Mu, czyli
życia w wierze, i składania Mu dziękczynienia całym życiem, czyli ofiary dziękczynnej. Tą
ofiarą dziękczynną ostatecznie jest Eucharystia i życie zgodne z jej treścią i z jej duchem.
Dalej w psalmie jest mowa w o wypełnieniu ślubów, czyli o życiu w posłuszeństwie i
wierności wobec Boga, stosownie do przykazań, które są formą naszych zobowiązań.
Jednocześnie stanowią one wyraz naszego zdania się na Boga i poddania się Jego
prowadzeniu. On wie, co dla nas jest dobre. On przeprowadzi przez wszystkie utrapienia i
bolesne doświadczenia. Chrześcijanin wielbi Boga przez to, że świadczy swoimi słowami i
swoim życiem, że Bóg wie najlepiej, co dla niego (chrześcijanina) jest dobre. To jest treścią
uwielbienia. To jest kult. Wyraża się on w liturgii i w życiu. Śpiewajmy: „Nie pragnę ofiar,
ale życia wiarą”.
Ps 50,7-15
Ref.: Nie pragnę ofiar, ale życia wiarą.
Posłuchaj, mój ludu, chcę przemawiać
i świadczyć przeciw tobie, Izraelu:
Nie oskarżam cię o twe ofiary,
bo twoje całopalenia zawsze są przede Mną.
Nie chcę przyjmować cielca z twego domu
ani kozłów ze stad twoich,
bo do Mnie należy cała zwierzyna po lasach,
tysiące zwierząt na moich górach.
Gdybym był głodny, nie musiałbym tobie mówić,
bo mój jest świat i to, co go napełnia.
Czy będę jadł mięso cielców
albo pił krew kozłów?
Złóż Bogu ofiarę dziękczynną
i wypełnij swe śluby złożone Najwyższemu,
wtedy wzywaj Mnie w dniu utrapienia:
31
Ja cię uwolnię, a ty Mnie uwielbisz.
Wprowadzenie do trzeciego czytania (komentator)
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wspólnoty Kościoła gromadziły się na
celebrowanie Eucharystii ze świadomością, że sprawują pamiątkę Paschy Jezusa Chrystusa,
czyli Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Naturalnie, jak to zazwyczaj bywa, nie zawsze
wszyscy wszystko rozumieli. Nie wszystko w tych wspólnotach było idealne. Zdarzały się
nieporozumienia, spory i rozłamy. Bywało, że niejeden chciał zrobić coś po swojemu. Działo
się to wskutek niezrozumienia tajemnicy, którą celebrowali, a więc niezrozumienia
Tajemnicy Paschalnej Jezusa Chrystusa. Tak właśnie było we wspólnocie w Koryncie.
Gdy te informacje doszły do św. Pawła, upomniał ich w liście i przywoływał do
właściwej postawy, czyli do tego, by uświadomili sobie, po co się gromadzą, co celebrują i co
to oznacza dla ich życia.
Wsłuchajmy się w te słowa św. Pawła, bo jego pouczenia, skierowane kiedyś do
chrześcijan w Koryncie, odnoszą się także do nas. Nie zawsze bowiem jesteśmy świadomi, co
celebrujemy i jak wielkie dzieła i tajemnice Bóg nam powierza. Niejednokrotnie nasze
indywidualne sprawy i interesy stawiamy przed gotowością przeżycia Tajemnicy Paschalnej
Jezusa Chrystusa, tak by ona stawała się w naszym życiu i nas jednoczyła. Słuchajmy z
uwagą.
Trzecie czytanie – 1 Kor 11,18-26
Bracia! Przede wszystkim słyszę – i po części wierzę – że zdarzają się między wami
spory, gdy schodzicie się razem jako Kościół. Zresztą nawet muszą być wśród was
rozdarcia, żeby się okazało, którzy są wypróbowani.
Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej. Każdy
bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia, i tak się zdarza, że jeden jest
głodny, podczas gdy drugi nietrzeźwy. Czyż nie macie domów, aby tam jeść i pić? Czy
chcecie znieważać Boże zgromadzenie i zawstydzać tych, którzy nic nie mają? Cóż
wam powiem? Czy będę was chwalił?
Nie, za to was nie chwalę. Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem,
że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i
rzekł: «To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę!». Podobnie,
skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Ten kielich jest Nowym Przymierzem
we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę!». Ilekroć bowiem
spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Od dwóch tysięcy lat chrześcijanie zbierają się jako Kościół. Zbierają się w konkretnych
wspólnotach. Zbierają się na liturgię – celebrowanie Pamiątki Paschy Jezusa, Wieczerzy
Pańskiej, Eucharystii. Zbierają się, by wyrazić swoją wiarę i przeżywać święte tajemnice
zbawienia. Wtedy gdy gromadzą się i celebrują te tajemnice z wiarą, doświadczają owoców
tego, co celebrują – mianowicie komunii i jedności.
Komunia i jedność wspólnoty to owoc sprawowanych Tajemnic Jezusa Chrystusa, które
są narzędziem naszego zbawienia i naszej przemiany już tutaj na ziemi. Nie dzieje się to
32
Biuletyn 2
20 lipca 2017
jednak automatycznie. Już w pierwszych wspólnotach chrześcijańskich zdarzały się spory i
rozłamy, jak to widzimy na przykładzie wspólnoty w Koryncie.
Te podziały i nieprawidłowości ujawniają to, że nie wszyscy członkowie wspólnoty
okazują się wypróbowani. Jak to rozumieć? Jak to się odnosi do naszych wspólnot, które
gromadzą się na sprawowanie liturgii – czy też widać spory i rozłamy?
Prawdziwej chrześcijańskiej jedności brakuje wówczas, gdy członkowie wspólnoty nie
zostaną odpowiednio i wystarczająco przygotowani do sprawowania liturgii, a szczególnie
Eucharystii. W Eucharystii bowiem dokonuje się upamiętnienie tu i teraz – a więc w
konkretnych okolicznościach, z konkretnymi osobami – tajemnicy śmierci i
zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, a zarazem tajemnica ta dokonuje się w członkach
Kościoła, a konkretnie w tych, którzy tę liturgię sprawują i w ten sposób uczestniczą w tej
tajemnicy. Jeśli więc uczestniczą w niej świadomie i prawdziwie, to wchodzą razem z
Chrystusem w prawdę umierania dla siebie, aby żyć z Nim. Dokonuje się to we wspólnocie.
A więc to umieranie z Chrystusem konkretnie oznacza umieranie z powodu sióstr i braci,
którzy są członkami tej wspólnoty i w których okazuje się inność, odmienność w sposobie
myślenia i działania. W świecie ten fakt inności zazwyczaj stanowi powód do sporów i
rozłamów. Jeśli jednak zostanie poddany tajemnicy Chrystusa: umieraniu dla siebie i życiu
dla drugiego razem z Chrystusem, to wówczas na mocy tej tajemnicy giną wszelkie racje
sporów i rozłamów. Dzięki mocy przebaczenia, która jest w Tajemnicy Jezusa Chrystusa,
tworzy się jedność i komunia.
Warunkiem więc właściwego celebrowania liturgii jest uznanie własnych błędów i
grzechów i przeżywanie pojednania. Jeśli to się nie staje, oznacza to, że ludzie gromadzą się
niewłaściwie; każdy szuka zaspokojenia siebie. Może to dotyczyć wymiaru materialnego, to
znaczy jedzenia i picia – jak to mówił św. Paweł o wspólnocie w Koryncie; może też
dotyczyć każdej dziedziny życia; może dziać się wówczas, gdy człowiek chce zaspokoić
siebie, a nie ma na uwadze tego, że w czasie liturgii ma się dokonać jego przemiana: stary
człowiek, a więc ten, który żyje dla siebie, musi umierać, aby mógł żyć nowy człowiek, który
oddaje siebie w służbie Bogu i bliźniemu.
Zaśpiewamy teraz końcowy fragment Psalmu 22. To jest ten Psalm, którego słowa Jezus
wypowiedział na krzyżu, gdy wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?!”. W tym
psalmie najpierw zostaje ukazane doświadczenie opuszczenia i męki sługi Pańskiego.
Intensywność tego doświadczenia wyraża łamanie kości, rozdzielenie szat i totalne
wyszydzenie. Jednak przygnieciony cierpieniem Sługa nie uciekł od krzyża. Kiedy zdawało
się, że wszystko jest przegrane, wyrażał ufność, że Pan jest Jego ratunkiem i postawi Go w
zgromadzeniu, które będzie wielbiło Boga.
Dzięki temu, że w swym doświadczeniu sługa zaufał Panu, wszyscy opuszczeni i ubodzy
otrzymają ratunek i zostaną nasyceni. Poznają, że to Pan uczynił. W treści tego psalmu można
dostrzec zapowiedź Eucharystii, która jest pokarmem dającym moc życia pośród cierpienia i
trudności. Jest pokarmem dla tych, którzy stają wobec Boga jako potrzebujący i ubodzy.
Wsłuchajmy się w słowa tego Psalmu. Śpiewajmy ten Psalm i czyńmy jego słowa
naszymi własnymi: „Bóg nam powierzył swoją Tajemnicę”.
33
Ps 22,26-32
Ref.: Bóg nam powierzył swoją Tajemnicę.
Dzięki Tobie płynie moja pieśń pochwalna
w wielkim zgromadzeniu.
Śluby moje wypełnię
wobec bojących się Jego.
Ubodzy będą jedli i zostaną nasyceni,
chwalić będą Pana ci, którzy Go szukają.
Przypomną sobie i wrócą do Pana
wszystkie krańce ziemi;
i oddadzą Mu pokłon
wszystkie szczepy pogańskie,
A moja dusza będzie żyła do Niego,
potomstwo moje Jemu będzie służyć.
Opowiedzą o Panu
pokoleniu przyszłemu,
a sprawiedliwość Jego ogłoszą ludowi, który się narodzi:
«Pan to uczynił».
Ewangelia – Mt 18,11-22
Jezus powiedział do swoich uczniów: Syn Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło.
Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie
zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się
zabłąkała?
A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż
dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca
waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych.
Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha,
pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo
dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych
nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak
poganin i celnik!
Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w
niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą,
to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej
zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.
Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój
brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci,
że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
34
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Punkty do homilii
1. Swoje zbawcze tajemnice Jezus powierzył Kościołowi. To we wspólnocie Kościoła i
przez posługę Kościoła dokonuje się zbawienie. Są różne formy i różne momenty
urzeczywistniania i przeżywania tego zbawienia. Warunkiem jest wiara w to, że to Bóg działa
w zgromadzeniu Kościoła, a my jesteśmy odbiorcami tego dzieła zbawienia. Potrzeba też
naszej aktywnej postawy – odpowiedzi, a następnie współdziałania, stosownie do naszego
stanu i okoliczności.
2. Słuchając Ewangelii, dostrzegamy, że jednym z takich momentów uobecniania
zbawczej tajemnicy Jezusa Chrystusa jest stawanie w prawdzie wobec braci, w imię Jezusa.
Stawanie w prawdzie, mówienie prawdy wprost, a jeśli trzeba, to także podejmowanie
kroków wspólnego działania, którym jest mówienie przy świadku albo przedstawienie sprawy
Kościołowi, jest przejawem i owocem świadomości zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa we
wspólnocie Kościoła. To szukanie zagubionych i tych, którzy pobłądzili.
3. Ważne jest, by chcieć działać w imię Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i
zmartwychwstałego oraz to, by czynić to we wspólnocie i w duchu zgody i uległości
poleceniu Jezusa. Ostateczną wypadkową tego działania zawsze będzie przebaczenie i
jedność. Jeśli to przebaczenie będzie dokonywało się we wspólnocie Kościoła, w konkretnych
zgromadzeniach celebrujących zbawcze dzieła Jezusa Chrystusa, wówczas wszyscy
uczestnicy takiej liturgii będą stopniowo coraz głębiej przenikani duchem przebaczenia i
jedności. Jeśli będziemy sobie z tego zdawać sprawę, to coraz to bardziej świadomie
będziemy uczestniczyli w tym, co liturgia oznacza i co sprawuje.
A więc jeśli liturgia daje nam okazję do doświadczenia przebaczenia, wówczas to
przebaczenie poniesiemy też w życie. Jeśli liturgia wprowadza nas w postawę radości i
dziękczynienia, to one będą nam towarzyszyć w przeżywaniu tego, co się w nas i przez nas
dzieje. (Można podać dalsze przykłady, zachęty i tym podobne.)
Konspekt katechezy4
Módlmy się: Panie Jezu Chryste, otwarci na natchnienia Ducha Świętego, i ze
świadomością, że jesteśmy Kościołem, pragniemy podjąć refleksję nad celebracją Twoich
czynów zbawczych w liturgii we wspólnocie Kościoła. Ty, nasz Zbawicielu, zechciałeś nam
je zostawić, abyśmy mogli „dziś” mieć udział w wydarzeniach, które spełniłeś dla zbawienia
ludzkości i świata wiele wieków temu. Z Twojej woli są one uobecniane „dziś” w liturgii.
Użycz nam, zmartwychwstały Panie, swojej pomocy, byśmy to synodalne spotkanie przeżyli
ku większej chwale Twojego i naszego Ojca i Ducha Uświęciciela oraz ku naszemu
duchowemu pożytkowi. Tobie, Emmanuelu, niech będzie cześć i uwielbienie teraz i na wieki
wieków. Amen.
4
Oprac. Komisja Kultu Bożego.
35
Wstęp
Przedmiotem naszego spotkania jest refleksja na temat: „Kościół celebruje misterium
zbawienia”. Ten temat wymaga pewnych wyjaśnień. Rodzi się bowiem podstawowe pytanie:
Co to jest Kościół?, oraz drugie: Co to jest celebracja misterium zbawienia, czyli tajemnicy
paschalnej Jezusa Chrystusa? Odpowiedzi szukamy w dokumentach Kościoła.
I. NAUCZANIE KOŚCIOŁA O SOBIE I O LITURGII
1. Co to jest Kościół?
„Katechizm Kościoła katolickiego” (dalej: KKK), przypominając naukę Drugiego Soboru
Watykańskiego o Kościele, zawartą w Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium,
poucza, że:
a) Kościół jest to zgromadzenie tych, których Słowo Boże zwołuje, by utworzyli Lud
Boży. Ten lud karmiony Ciałem Chrystusa staje się mistycznym ciałem zmartwychwstałego
Zbawiciela (777);
b) Kościół jest równocześnie drogą i celem zamysłu Bożego: zapowiedziany za pomocą
figur w stworzeniu, przygotowany w Starym Przymierzu, założony przez słowa i czyny
Jezusa Chrystusa, urzeczywistniony za pośrednictwem Jego odkupieńczego krzyża i Jego
zmartwychwstania, został ukazany jako misterium zbawienia przez wylanie Ducha Świętego.
Osiągnie swoje wypełnienie w chwale nieba jako zgromadzenie wszystkich odkupionych
ziemi (778);
c) Kościół jest równocześnie widzialny i duchowy, jest społecznością hierarchiczną i
mistycznym ciałem Chrystusa. Jest jeden, utworzony z elementu ludzkiego i elementu
Boskiego. To czyni go tajemnicą, którą może przyjąć tylko wiara (779);
d) Kościół jest na tym świecie sakramentem zbawienia, znakiem i narzędziem jedności
Boga i ludzi (780).
Z powyższych wypowiedzi można sformułować taką definicję Kościoła: Jest to
wspólnota ludzi, którzy uwierzyli i zostali ochrzczeni w imię Trójcy Świętej, trwają przy
Chrystusie Zbawicielu i na co dzień żyją Jego Ewangelią, otwarci na prowadzenie przez
Ducha Świętego.
2. Co to jest celebracja misterium zbawienia, czyli tajemnicy paschalnej Jezusa Chrystusa?
Celebracja oznacza sprawowanie „dziś” czynów Jezusa Chrystusa, który przez swoją
śmierć krzyżową i chwalebne zmartwychwstanie dokonał zbawienia człowieka i świata. Te
celebracje nazywają się liturgią. Wsłuchajmy się w definicję liturgii, zawartą w Konstytucji o
Liturgii świętej (dalej: KL), ogłoszonej przez Drugi Sobór Watykański jako pierwszy
dokument tego Soboru: „Słusznie przeto uważa się liturgię za wypełnianie kapłańskiej funkcji
Jezusa Chrystusa. W niej przez znaki dostrzegalne wyraża się, i w sposób właściwy dla
poszczególnych znaków dokonuje uświęcenie człowieka, a Mistyczne Ciało Jezusa
Chrystusa, to jest Głowa ze swymi członkami, sprawuje całkowity kult publiczny” (KL 7).
Tę opisową definicję można wyrazić prościej: Liturgia jest żywą obecnością i
działalnością zmartwychwstałego Chrystusa. On w Kościele i przez Kościół, przez
sakramentalne znaki i słowa, spełnia swoją misję uświęcania człowieka i wraz z uświęcanym
36
Biuletyn 2
20 lipca 2017
oddaje cześć Bogu Ojcu w mocy i miłości Ducha Świętego (zob. KKK 1067). Liturgia jest
jednocześnie uświęceniem i kultem.
W czynnościach liturgicznych człowiek wierzący doświadcza zbawczego działania
Chrystusa. W nich otrzymuje, na różne sposoby, dar życia Bożego, łaskę Bożą. Te czynności
mają charakter uświęcający. W nich Bóg prowadzi zbawczy dialog z człowiekiem. Człowiek,
przyjmujący w czynnościach liturgicznych Boży dar zbawienia, natychmiast okazuje Bogu
swą wdzięczność. W liturgii wielbi on Ojca niebieskiego wraz z Chrystusem, w miłości
Ducha Świętego. To uwielbienie nazywa się kultem.
Liturgia ma więc dwa wymiary, mianowicie uświęcający i kultyczny. Ten pierwszy
wymiar jest istotny, ponieważ liturgia jest tym, co Bóg czyni człowiekowi – On go zbawia.
Wymiar kultyczny liturgii jest odpowiedzią wdzięczności Bogu ze strony człowieka
obdarowanego zbawieniem. Kult w liturgii jest odpowiedzią na Boży dar zbawienia.
Powyższe treści prowokują pytanie: Co stanowi liturgię, jakie czynności wykonywane
przez Kościół, czyli lud Boży, zatem także przez nas, są czynnościami liturgicznymi? Do
liturgii należą następujące czynności: sakramenty, a więc: msza święta i pozostałe sześć
sakramentów świętych, także sakramentalia, zatem: błogosławieństwa (między innymi wody
do pokropienia wiernych, domu, obrazu), poświęcenia (ołtarza, kościoła), konsekracje (śluby
zakonne, konsekracja dziewic), egzorcyzmy (modlitwy nad opętanymi przez demona) i
obrzędy pogrzebowe, również Liturgia godzin – modlitwa uświęcenia czasu. Do czynności
liturgicznych należą także celebracje roku liturgicznego, to znaczy świętowanie niedziel,
uroczystości, świąt, wspomnień i dni powszednich w roku kościelnym.
Rodzi się inne pytanie, zresztą uzasadnione: Jaką wartość mają inne czynności
wykonywane przez ludzi wierzących w Chrystusa, którzy modlą się na różańcu, odbywają
pielgrzymki, praktykują różne litanie, koronki czy nowenny? Te czynności nie są liturgią. Są
nabożeństwami. One mają swoją wartość w życiu chrześcijanina. Jaką? Nabożeństwa
przeżywane w duchu wiary przygotowują do liturgii. Natomiast po zakończeniu określonej
celebracji liturgicznej utrwalają jej owoce. Pomagają uczestnikom zakończonej celebracji
liturgicznej trwać w Chrystusie w codzienności.
Nabożeństwa ludu chrześcijańskiego nie mogą być włączane do liturgii, nie mogą
przekroczyć jej progu. O tym, odwołując się do modlitwy różańcowej, mówił papież Paweł
VI. Z bólem stwierdził, że: „Nie jest wolne od błędu, który niestety dotąd jeszcze
gdzieniegdzie się zdarza, odmawianie różańca maryjnego podczas czynności liturgicznej”
(Adhortacja Marialis cultus, 2.02.1974, nr 48). Niestety, czasem zdarza się, że niektórzy
duszpasterze o tej przestrodze nie pamiętają i do obrzędów mszalnych włączają różne litanie,
modlitwy, koronki czy błogosławieństwo relikwiami świętych i błogosławionych. To może
mieć miejsce po mszy świętej lub przed nią.
Samowola liturgiczna jest bardzo niebezpieczna, ponieważ sprzeciwia się woli Chrystusa
i dyscyplinie Kościoła. Jest źródłem deformacji liturgicznej. Zasłania bowiem istotę liturgii,
która jest celebracją Misterium Paschalnego Chrystusa, i tylko tego misterium.
II. ZASADY CELEBRACJI ZBAWCZYCH CZYNÓW CHRYSTUSA
To, co się stało z Chrystusem na Kalwarii i w poranek pierwszego dnia po szabacie, czyli
w niedzielę, jest wydarzeniem jednorazowym. Śmierć na krzyżu i chwalebne
37
zmartwychwstanie wcielonego Syna Bożego nigdy się nie powtórzą. Z Jego woli one trwają
w swym zbawczym dynamizmie. Chrystus te wydarzenia utrwalił w liturgii, zwłaszcza w
Eucharystii. W naszej refleksji ograniczymy się do niej.
Wcielony Syn Boży ustanowił Eucharystię w przeddzień swojej śmierci na Golgocie. W
Wieczerniku w znakach chleba i wina zawarł tajemnice swej zbawczej śmierci dopełnionej
chwalebnym zmartwychwstaniem. KKK tak to wyjaśnia: „Chrystus, umiłowawszy swoich, do
końca ich umiłował. Wiedząc, że nadeszła godzina przejścia z tego świata do Ojca, podczas
wieczerzy umył uczniom nogi i dał im przykazanie miłości. Zostawiając im dowód tej
miłości, nie chcąc oddalić się nigdy od swoich oraz czyniąc ich uczestnikami swojej Paschy,
Jezus ustanowił Eucharystię jako pamiątkę swej męki i zmartwychwstania, którą polecił
Apostołom celebrować aż do swego powtórnego przyjścia. Ustanowił ich wówczas kapłanami
Nowego Przymierza” (nr 1337).
Polecenie Chrystusa „To czyńcie na moją pamiątkę” (Łk 22,19) Kościół „dziś” wypełnia.
Liturgię eucharystyczną celebruje wspólnota liturgiczna pod przewodnictwem kapłana, czyli
biskupa lub prezbitera. „Zgromadzenie, które celebruje, jest wspólnotą ochrzczonych, którzy
«poświęcani są przez odrodzenie i namaszczenie Duchem Świętym jako dom duchowy i
święte kapłaństwo, aby składać ofiary duchowe». To «kapłaństwo wspólne» jest kapłaństwem
Chrystusa, jedynego Kapłana, w którym uczestniczą wszyscy członkowie” (KKK 1141).
Zgromadzeniu liturgicznemu przewodniczy wyświęcony szafarz. A w celebracji liturgii
„każdy spełniający swą funkcję, czy to duchowny czy świecki, powinien czynić tylko to i
wszystko to, co należy do niego z natury rzeczy i na mocy przepisów liturgicznych” (KKK
1144).
Sobór stwierdził z mocą, że w liturgii nikomu, chociażby nawet był kapłanem, nie wolno
na własną rękę niczego dodawać, ujmować lub zmieniać (KL 22 § 3). Przewodniczący „nie
może uważać siebie za «właściciela», który dowolnie dysponuje tekstem liturgicznym i całym
najświętszym obrzędem jako swoją własnością i nadaje mu kształt osobisty i dowolny. Może
to się czasem wydawać bardziej efektowne, może nawet bardziej odpowiadać subiektywnej
pobożności, jednakże obiektywnie jest zawsze zdradą tej jedności, która się w tym
Sakramencie jedności nade wszystko winna wyrażać” (Jan Paweł II, Tajemnica i kult
Eucharystii, Wielki Czwartek 1980, nr 12).
III. TROSKA O ŚWIĘTOŚĆ LITURGII
1. Braki liturgiczne dostrzeżone przez papieża Jana Pawła II
Jan Paweł II w 1988 roku wyznał, że we wprowadzaniu odnowy liturgicznej miały
miejsce mniej lub bardziej „poważne dewiacje”. Papież użył takiego określenia. A w Liście
Vicesimus quintus annus (04.12.1988; dalej: VQA) wyliczył następujące „dewiacje”: „Miały
niekiedy miejsce niedopuszczalne opuszczenia lub dodatki, wymyślone obrzędy wychodzące
poza ustalone normy, postawy lub śpiewy, które się nie przyczyniają do budowania wiary i
ducha świętości […] zacieranie różnic między kapłaństwem służebnym, związanym ze
święceniami, i kapłaństwem powszechnym wiernych, które posiada swój fundament w
chrzcie świętym. Niektórzy kapłani uważają się za uprawnionych do układania modlitw
eucharystycznych lub zastępowania tekstów biblijnych tekstami świeckimi. Tego typu
38
Biuletyn 2
20 lipca 2017
inicjatywy dalekie są od reformy liturgicznej […] zniekształcają ją i pozbawiają lud
chrześcijański autentycznych bogactw liturgii Kościoła” (nr 13).
2. Konieczność troski o świętość liturgii w naszej diecezji
Praca synodalna jest szansą do lepszego zrozumienia, a w konsekwencji do owocnego
przeżywania liturgii. Liturgia nie jest tylko sprawowaniem obrzędów. Jest miejscem i
sposobem spotkania człowieka ze zbawiającym Bogiem we wspólnocie Kościoła. W liturgii
jest obecny zmartwychwstały Chrystus. Jego obecność oznaczają i sprawiają znaki
sakramentalne. Inne znaki liturgiczne tę obecność wyjaśniają i pomagają uczestnikom liturgii
otworzyć się na uświęcające działanie Chrystusa Zbawiciela w ich sercach.
Tu spróbujemy przeanalizować strukturę mszy świętej i zobaczyć, że w liturgii, która jest
dziełem Boga, bardzo ważną rolę spełniają drugorzędne znaki liturgiczne, takie jak: wystrój
kościoła, aklamacje, gesty, postawy czy chwile milczenia. Ich rozumienie i poprawność
wykonania albo pomagają, albo utrudniają otwieranie się na zbawcze działania Chrystusa
Zbawiciela. Dlatego znaki liturgiczne muszą być czytelne i poprawnie wykonywane.
2.1. Wymagania odnośnie do przestrzeni celebracyjnej
a) Potrzeba miejsca przewodniczenia. Ogólne wprowadzenie do Mszału rzymskiego z
2002 roku (dalej: OWMR) nr 50 stanowi: „Po śpiewie na wejście kapłan, stojąc na miejscu
przewodniczenia, razem z całym zgromadzeniem wykonuje znak krzyża; następnie przez
pozdrowienie oznajmia zgromadzonej wspólnocie obecność Pana”.
b) Troska o dobre nagłośnienie, by wierni mogli wszystko usłyszeć i rozumieć.
c) Dbałość o czystość szat liturgicznych, obrusów oraz bielizny kielichowej. Tego
domaga się świętość liturgii. Obrusów nie należy zabezpieczać folią czy szybą.
d) Ołtarz winien być przystrojony żywymi kwiatami (ale z umiarem). Przy ołtarzu lub na
nim należy ustawić prawdziwe świece. Używanie plastikowych imitacji świec jest
zaprzeczeniem prawdziwości znaku liturgicznego i stanowi swoiste „kłamstwo”. To dotyczy
także paschału, o którym w orędziu paschalnym „Exsultet” wybrzmiewa znamienna prośba:
„W tę noc pełną łaski przyjmij, Ojcze Święty, wieczorną ofiarę tego światła, którą Ci składa
Kościół święty, uroczyście ofiarując przez ręce swoich sług tę świecę, owoc pracy pszczelego
roju”.
OWMR mówi o dwóch, czterech lub sześciu świecach albo siedmiu, gdy celebracji
przewodniczy biskup.
2.2. Wymagania odnośnie do obrzędów wstępnych
OWMR 46 tak poucza: „Obrzędy poprzedzające liturgię słowa, czyli wejście,
pozdrowienie, akt pokutny, Kyrie, Chwała i kolekta, mają charakter wstępu, wprowadzenia i
przygotowania. Ich celem jest to, aby wierni, gromadzący się razem, stanowili wspólnotę oraz
przygotowali się do uważnego słuchania Bożego słowa i godnego sprawowania Eucharystii”.
a) Ważne jest zachowanie milczenia w kościele, w zakrystii i w przylegających do niej
pomieszczeniach. Milczenie jest po to, aby wszyscy mogli pobożnie i godnie wejść w
celebrację zbawczych tajemnic (OWMR 45);
39
b) Ważne jest również dbałe przyklękanie przewodniczącego i asysty przed
Najświętszym Sakramentem, właściwe wykonywanie skłonów (OWMR 49) oraz
wykonywanie z należytą czcią gestów przez wszystkich uczestników liturgii (zwłaszcza
znaku krzyża, bicia się w piersi, które występuje tylko podczas spowiedzi powszechnej, czy
rozłożenie rąk przez celebransa przy pozdrowieniu).
c) OWMR mówi o komentarzu wstępnym, że ma być przemyślany i ma wprowadzić
uczestników w rozpoczynającą się celebrację. Nie może być początkiem kazania,
streszczeniem czytań, zwykłym powitaniem zgromadzonych ani odczytaniem życiorysu
patrona dnia. „Wprowadzenie to powinno być jasne i bardzo krótkie, aby nie zakłócać rytmu
celebracji” (zob. Episkopat Polski, Wskazania po ogłoszeniu nowego wydania Ogólnego
wprowadzenia do Mszału rzymskiego, 9.03.2005 [dalej: Wskazania], nr 9). Niestety,
„niekiedy uroczyste powitania i podziękowania, wygłaszane podczas bardziej uroczystych
liturgii, przybierają postać akademii nie licujących z powagą Najświętszej Ofiary, której
centrum jest sam Chrystus” (II Polski Synod Plenarny 1991-1999, [dalej: Synod], nr 64).
Powitania winny wybrzmieć przed znakiem krzyża.
d) Jeśli komentator wygłasza komentarz, niech to czyni nie z ambony, ale z innego
miejsca, na przykład przy pulpicie kantora.
e) Konieczne jest zachowanie chwili ciszy po zachęcie do aktu pokuty. Ona jest po to, by
każdy mógł stanąć w prawdzie przed najświętszym Bogiem, jako grzesznik potrzebujący
Bożej interwencji w swoim życiu, i otworzyć się na dar Bożego przebaczenia grzechów
powszednich.
f) Podczas mszy świętej należy posługiwać się tylko tekstami zatwierdzonymi. Dlatego
nie wolno tworzyć własnych tekstów aktu pokuty (poza dopuszczającą zmiany trzecią formą
tego aktu) czy zastępować go dowolnymi modlitwami (na przykład w mszach z udziałem
dzieci: „Ach żałuję”) czy śpiewami (na przykład „Panie, przebacz nam”) (zob. Wskazania, nr
10). Nie wolno też zastępować hymnu „Chwała” na przykład kolędą „Przybieżeli do
Betlejem”, bo w refrenie jest zwrot „chwała na wysokości”.
g) Ważna jest chwila ciszy po wezwaniu „Módlmy się” przed kolektą. Ona jest
potrzebna, by każdy mógł uświadomić sobie własną intencję (motywację) uczestnictwa, a
przewodniczący zebrać to, z czym przychodzą wierni i przedstawić Bogu Ojcu przez Jezusa
Chrystusa w Duchu Świętym.
2.3. Wymagania odnośnie do liturgii słowa
Słowo Boże jest istotnym elementem w zbawczym dialogu Boga z człowiekiem. Ono
prowadzi do wiary, bowiem „wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest
słowo Chrystusa” (Rz 10,17). Ta wiara prowadzi do sakramentu. W celebracji Eucharystii jest
ona konieczna do „zrozumienia” wielkiej tajemnicy wiary, jaką jest Eucharystia. Stąd też:
a) Istnieje konieczność przygotowania lektorów, psałterzystów i kantorów. „Często,
nawet podczas wielkich zgromadzeń, przewodniczący celebracji czyta lekcje, recytuje psalm
responsoryjny, wypowiada wezwania modlitwy powszechnej” (Synod, nr 65).
b) Czytania biblijne należy wykonywać z Lekcjonarza mszalnego, a rozpoczynać je, gdy
w kościele zapanują odpowiednie warunki do słuchania, gdy wierni nastawią się na słuchanie
tego, co Bóg do nich powie. Czytanie z kartki pomniejsza godność słowa Bożego.
40
Biuletyn 2
20 lipca 2017
c) Czytania wykonuje się na ambonie, a nie przy ołtarzu (Wskazania, nr 12). Należy
zatroszczyć się, aby także we mszach z udziałem dzieci czytania wykonywali dorośli,
najlepiej rodzice (Wskazania, nr 13).
d) Aby słowo Boże mogło być słyszane, zrozumiałe i przyjęte z wiarą, należy zadbać o
jego poprawne proklamowanie, to jest czytanie ze zrozumieniem sensu orędzia zbawienia, a
nie tylko o poprawną dykcję;
e) Nie należy unosić lekcjonarza, by okazać go wiernym, gdy wypowiada się słowa:
„Oto słowo Boże” (Wskazania, nr 13).
f) Psalm responsoryjny nie może być zastępowany tekstami niebiblijnymi (na przykład
kolędą). Tego nie wolno czynić (OWMR 57). Jest on proklamacją słowa Bożego, dlatego
wykonuje go jedna osoba, a nie schola czy chór (Wskazania, nr 14).
h) Śpiew aklamacji przed Ewangelią wykonuje schola lub kantor albo organista,
włączając w śpiew całe zgromadzenie (OWMR 63c). Czynią to poza amboną.
i) Czytający Ewangelię przy wypowiadaniu słów: „Oto słowo Pańskie”, nie unosi
Ewangeliarza i nie ukazuje go wiernym. Przewodniczący celebracji nie może błogosławić
ludu księgą Ewangelii. Może to czynić tylko biskup (OWMR 175).
j) Bardzo istotne jest poprawne proklamowanie Ewangelii. Ona jest szczytem liturgii
słowa.
k) Odnośnie do głoszenia homilii, prawo liturgiczne przypomina: „Głoszenie homilii
podczas liturgii eucharystycznej winno być zastrzeżone dla szafarza wyświęconego – kapłana
lub diakona. Wykluczeni zostają wierni niewyświęceni, nawet jeśli pełnią funkcję tak
zwanych «asystentów duszpasterskich» lub katechetów w łonie jakiejkolwiek wspólnoty czy
stowarzyszenia […]. Niedopuszczalna jest praktyka, stosowana w pewnych okolicznościach,
powierzania homilii seminarzystom studiującym teologię, jeszcze niewyświęconym” […].
Dopuszczalne jest ewentualne świadectwo alumna lub innej osoby świeckiej, na przykład
misjonarki, które powinno być zawsze dostosowane do przepisów liturgicznych i składane
podczas liturgii eucharystycznych sprawowanych ze szczególnych okazji (na przykład dzień
seminarium, tydzień misyjny, dzień chorego) (zob. Kongregacja ds. Duchowieństwa,
Instrukcja o niektórych kwestiach dotyczących współpracy wiernych świeckich w
ministerialnej posłudze kapłanów [15.08.1997], art. 3 §1 i 2, w: Liturgia Sacra 5[1999], nr 1,
s. 17).
l) W mszach z udziałem dzieci homilii nie można zastępować inscenizacją
okolicznościową, na przykład z racji uroczystości Bożego Narodzenia czy święta św.
Stanisława Kostki. Jest to wielkie nieporozumienie i błąd. Ewentualna inscenizacja powinna
odbyć się przed celebracją Eucharystii lub po jej zakończeniu.
m) Po Ewangelii, a jeśli jest homilia, to po niej, należy zachować milczenie.
n) Podczas liturgii słowa czy kolekty księża nie powinni iść do konfesjonału lub wracać z
niego. Tego wymaga szacunek dla słowa Bożego.
o) Należy przypominać, aby wszyscy uczestnicy celebracji na słowa symbolu wiary: „I
za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”, uczynili
głęboki ukłon; natomiast w uroczystość Zwiastowania i Narodzenia Pańskiego przyklękli
(OWMR 137).
41
p) Odnośnie do modlitwy powszechnej, trzeba pamiętać, że tę modlitwę rozpoczyna i
kończy przewodniczący celebracji, natomiast wezwania winien wygłosić odpowiednio
przygotowany wierny świecki. Czyni to z ambony lub z innego właściwego miejsca. Podczas
mszy koncelebrowanej, gdy nie ma usługującego, wezwania podaje jeden z koncelebransów.
Czyni to po wstępnej zachęcie przewodniczącego, który też wygłasza orację końcową.
q) Nie należy mnożyć wezwań modlitwy wiernych. Ma być ich przynajmniej cztery a
najwyżej sześć. W wezwaniach zawsze należy uwzględnić następujące intencje: za Kościół,
za rządzących, o zbawienie całego świata, za doświadczanych trudnościami i za miejscową
wspólnotę (zob. OWMR 70).
r) Trzeba zadbać o równowagę pomiędzy liturgią słowa a liturgią eucharystyczną. Nie
można zbyt rozbudowywać liturgii słowa, a z pośpiechem sprawować liturgię eucharystyczną
(Synod, nr 64).
2.4. Wskazania odnośnie do liturgii eucharystycznej
a) Należy dołożyć starań, aby ministranci przygotowywali ołtarz nie wcześniej niż po
modlitwie powszechnej. Po jej zakończeniu winni ustawić na nim mszał i kielich oraz inne
potrzebne rzeczy. Do obrzędu przygotowania darów ołtarz winien być pusty. Gdy w procesji
z darami są niesione, oprócz hostii i ampułek z winem i wodą, inne rzeczy, należy je nieść na
początku procesji i złożyć poza ołtarzem (na przykład chleb podczas uroczystości
dożynkowych) (Wskazania, nr 28).
b) Trzeba zatroszczyć się o to, aby tak zorganizować zbieranie ofiar, by nie rozpoczynać
tej czynności przed przygotowaniem darów i nie przedłużać jej poza ten obrzęd. Należy
zadbać, by zbieranie ofiar nie rozpraszało uczestników liturgii (na przykład przez głośne „Bóg
zapłać” czy „zaczepianie” dzieci). W związku z tym należy zaangażować do tej czynności
więcej osób, także świeckich. Składki nie powinien zbierać przewodniczący celebracji
(Wskazania, nr 29).
c) Nie wolno zmieniać, także w mszach koncelebrowanych, zachęty: „Módlcie się, aby
moją i waszą ofiarę przyjął Bóg, Ojciec wszechmogący” (zob. Episkopat Polski, Przepisy
wykonawcze do Instrukcji Kongregacji ds. Sakramentów i Kultu Bożego „Inaestimabile
donum” z 3 kwietnia 1980 r. (11.12.1980), w: „Dokumenty duszpastersko-liturgiczne
Episkopatu Polski 1966-1998”, Cz. Krakowiak, L. Adamowicz red., Lublin 1999, s. 46).
d) Należy pamiętać, że jeśli się śpiewa dialog przed prefacją, to należy śpiewać także
tekst prefacji.
e) Gestem koncelebransów podczas konsekracji chleba i wina jest gest epikletyczny
(Komisja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, „Odpowiedź przewodniczącego”, w:
Anamnesis 11[2005] nr 2[41], s. 74). Koncelebransi winni wypowiadać słowa Modlitwy
eucharystycznej głosem przyciszonym (OWMR 218).
f) Nie należy łamać Hostii podczas słów konsekracyjnych. Tę czynność wykonuje się
podczas obrzędu łamania Chleba (Wskazania, nr 31).
g) Hostię i Kielich po konsekracji należy ukazywać obiema rękami. Domaga się tego
szacunek do Świętych Postaci.
h) Księża winni troszczyć się o to, aby nie stosować gestów z nadzwyczajnej formy rytu
rzymskiego, jak układ palców czy kreślenie znaków krzyża Hostią, albo posługiwać się
modlitwami w wersji łacińskiej (na przykład przy przygotowaniu darów ofiarnych lub
42
Biuletyn 2
20 lipca 2017
puryfikacji naczyń liturgicznych). Jest to hybryda liturgiczna. Nie należy też wykonywać
gestu wskazującego wobec Ciała i Krwi Chrystusa podczas wypowiadania słów „Oto wielka
tajemnica wiary”.
i) Podczas przekazywania znaku pokoju przewodniczący celebracji pozostaje w
prezbiterium. Przekazuje ten znak najbliżej stojącym. Natomiast modlitwę przygotowującą do
Komunii św. odmawia po skończonym śpiewie „Baranku Boży”. Podczas tego śpiewu nie
wykonuje się gestu bicia się w piersi.
j) Nie wolno zmieniać słów zachęty przed Komunią św.: „Oto Baranek Boży, który
gładzi grzechy świata. Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Jego ucztę” (Episkopat
Polski, Przepisy wykonawcze, s. 46).
k) Kościół zaleca podchodzenie do Komunii świętej w procesji (Wskazania, nr 38).
Komunię św. można przyjąć w postawie klęczącej lub stojącej. Wierni przyjmujący Ciało
Pańskie w postawie stojącej wcześniej wykonują głęboki ukłon lub przyklękają na jedno
kolano, adorując Chrystusa (Wskazania, nr 38). Nie wykonują znaku krzyża ani przed
przyjęciem Komunii św., ani po nim.
l) Jeżeli ktoś prosi o Komunię na rękę przez gest wyciągniętych dłoni, należy mu w taki
sposób jej udzielić (Wskazania, nr 40).
m) Koniecznie trzeba zadbać, aby śpiewacy mogli dogodnie przystąpić do Komunii św. w
czasie mszy świętej, a nie po jej zakończeniu (Wskazania nr 37).
n) Naczynia liturgiczne można puryfikować z boku ołtarza albo przy kredensie
(Wskazania, nr 41).
o) Nie należy pomijać dziękczynienia po Komunii św. Wtedy można zachować
modlitewną ciszę lub wykonać psalm albo inną pieśń pochwalną czy hymn uwielbienia
(OWMR 88). W ramach dziękczynienia, ani w żadnym innym momencie liturgii, nie wolno
odmawiać litanii, koronki czy dziesiątka różańca.
p) Dla wszystkich uczestników celebracji mszalnej wskazane jest korzystanie z bogactwa
całego Mszału rzymskiego.
2.5. Wskazania odnośnie do obrzędów zakończenia
a) Należy zatroszczyć się o krótkie i klarowne ogłoszenia duszpasterskie. Ponieważ z
ambony można wykonywać tylko to, co jest związane ze słowem Bożym (OWMR 309), nie
należy z tego miejsca podawać ogłoszeń.
b) Należy pamiętać, aby także osoby świeckie, jeśli jest to konieczne, swoje
przemówienia wygłaszały nie z ambony, ale z innego miejsca.
c) Modlitwy za parafian zmarłych w minionym tygodniu należy uwzględnić w modlitwie
wiernych, a nie tworzyć dodatkowych modlitw przed błogosławieństwem. Nie wolno
dodawać także żadnych dodatkowych modlitw. Jeśli są jakieś racje przemawiające za tym, to
odmówić je przed mszą świętą albo po jej zakończeniu.
e) Nie można praktykować błogosławieństwa relikwiami. Obecny mszał takiej formy nie
przewiduje.
f) Końcowego błogosławieństwa udziela tylko przewodniczący celebracji. Niezgodne z
naturą liturgii jest zapraszanie koncelebransów do udzielenia końcowego błogosławieństwa.
43
g) Przy rozesłaniu wiernych nie można zmieniać formuły „Idźcie w pokoju Chrystusa”
(Episkopat Polski, Przepisy wykonawcze, s. 46).
IV. DYSKUSJA
Przypomnienie zasad celebracji Eucharystii pozwala nam wszystkim zrozumieć, że
liturgia jest darem do sprawowania, a nie propozycją do dowolnego jej kształtowania.
Celebracja w dyscyplinie wiary jest pomocą do przeżycia spotkania Chrystusa i
autentycznego budowania Kościoła. Chrześcijańska postawa wyraża się między innymi w
posłuszeństwie wobec przepisów liturgicznych. Zachowanie i zrozumienie ich pomaga głębiej
wnikać w sprawowaną Tajemnicę.
Teraz zastanówmy się, jak jest sprawowana liturgia w naszej parafii. Pomogą nam w tym
poniższe pytania:
1. Czy w naszym kościele jest odpowiednia przestrzeń liturgiczna dla ołtarza, ambony,
miejsca przewodniczenia? Czy ta przestrzeń jest właściwie wykorzystana a sprzęty
liturgiczne otaczane należnym szacunkiem, zwłaszcza ambona i ołtarz? Co w tym
względzie nie funkcjonuje?
2. Czy liturgia w naszej parafii jest odpowiednio przygotowywana, czy też bardziej
„improwizowana”? (odpowiednie postawy, poprawnie wykonywane gesty,
przygotowana liturgia słowa, procesja komunijna i tym podobne)
3. Jak wygląda zaangażowanie wiernych świeckich (lektora, psałterzysty, kantora,
komentatora, ceremoniarza) w przygotowanie i przebieg liturgii? Czy tych funkcji nie
przejmuje celebrans?
4. Jak wygląda przebieg celebracji Eucharystii? (zachowanie ciszy w odpowiednich
momentach, brak pośpiechu, czytelność znaków, znajomość i przestrzeganie
przepisów liturgicznych)
5. Udział w kapłaństwie chrzcielnym, zwanym kapłaństwem powszechnym lub
kapłaństwem wiernych, uzdalnia do czynnego uczestnictwa w celebracji mszalnej. Z
tej racji celebransem Eucharystii jest całe zgromadzenie liturgiczne. Wyświęcony
szafarz Eucharystii jest przewodniczącym celebracji. On celebruje nie „dla” (na
przykład dla służby zdrowia, nauczycieli czy dzieci), lecz „z” (nauczycielami, służbą
zdrowia, dziećmi). Jaka jest tego świadomość w nas i w naszej parafii?
W rozmowie należy uwzględnić fragmenty Instrumentum laboris z II części:
„Uczestnictwo ludu Bożego w uświęcającej misji Chrystusa”, punkty: 1, 9 i 19.
Trzeba też pamiętać, że każdy z tematów ukazany jest w Instrumentum laboris z trzech
punktów widzenia:
A – nauki Kościoła odnośnie do danego tematu;
B – stanu faktycznego w naszych parafiach;
C – tego, co należy zrobić, żeby dostosować naukę Kościoła do naszych warunków.
Módlmy się. Duchu Święty, uwielbiamy Cię za Twoje światło, dzięki któremu mogliśmy
z troską pochylać się nad celebracją zbawczych czynów Jezusa Chrystusa, naszego
Zbawiciela. Utrwal w nas treści nauczania Kościoła o Bogu i o liturgii. Uzdolnij nas do
44
Biuletyn 2
20 lipca 2017
przeżywania mszy świętej bardziej świadomie, do uczestniczenia w niej czynnie i w sposób
pełny. Przyjmowanie Chrystusa w Komunii św. niech przemienia nasze życie i wprowadza
nas w komunię z braćmi. Tobie, nasz Uświęcicielu, niech będzie cześć i chwała. Amen.
45
III. KOŚCIÓŁ SAKRAMENTEM JEDNOŚCI
Niedzielna Eucharystia synodalna,
27 stycznia 2013 (3. Niedziela zwykła C)
Punkty do homilii
Ne 8,1-4a.5-6.8-10; 1Kor 12,12-14.27; Łk 1,1-4;4,14-21
1. Drugi Sobór Watykański określił Kościół jako „sakrament jedności, czyli lud święty,
zjednoczony i zorganizowany pod zwierzchnictwem biskupów” (zob. KL 26). Dalej,
wyjaśniając ten sakramentalny charakter Kościoła, Sobór określa Kościół jako „znak i
narzędzie wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego” (KK 1,
por. 9; KDK 42). Ten aspekt natury Kościoła i jego tożsamości zgłębiamy w naszych pracach
synodalnych.
2. Liturgia dzisiejszej niedzieli daje nam dobrą okazję, by rozważyć ten aspekt Kościoła.
Jest to szansa, by każdy z nas, jako członek Kościoła, mógł lepiej zrozumieć swoją rolę w
Kościele, w szczególności pod kątem przeżywania kościelnej jedności, a następnie misji
Kościoła wobec świata. Najpierw konieczne jest uświadomienie sobie racji i podstawy
jedności samego Kościoła. Kościół bowiem – według zamierzeń Jezusa Chrystusa – jest
jednością i jest wezwany do tego, by być znakiem jedności dla świata, zgodnie z tym, o co
Jezus się modlił do Ojca: „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w
Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17,21).
Ta jedność jest oparta na słuchaniu słowa jednego Boga, a nie na żadnych ludzkich
założeniach czy na jakichkolwiek interesach. To dzięki proklamowaniu słowa dokonuje się
zjednoczenie ludzkich serc i umysłów. Dobitnie mamy to wyrażone w księdze Nehemiasza.
Kapłan Ezdrasz czytał z Księgi Prawa, a uszy całego ludu były zwrócone ku tej Księdze.
Tym, co ukierunkowywało i jednoczyło lud było słuchanie proklamowanego słowa. Słowo
było tak dobitnie czytane i tak objaśnianie, że lud je rozumiał. To stanowi ważną wskazówkę i
przesłanie dla naszego sposobu proklamowania słowa i komentowania czy objaśniania go.
Tylko dzięki właściwemu proklamowaniu słowa, tak by wzbudzało ono w słuchających
wiarę, i dzięki słuchaniu go, może tworzyć się, powstawać wspólnota jedności: Kościół –
Ciało Chrystusa.
3. Podobną sytuację mamy ukazaną w czytanym dzisiaj fragmencie Ewangelii. Święty
Łukasz przedstawia wydarzenie z początku publicznej działalności Jezusa, które miało
miejsce w Nazarecie. Jezus obwieścił wypełnienie tego, co zapowiadali prorocy. Po
przeczytaniu fragmentu z proroka Izajasza powiedział: „Dziś spełniły się te słowa, któreście
słyszeli”. A oczy wszystkich zgromadzonych w synagodze były w Nim utkwione.
Dzięki temu zwróceniu się ku Jezusowi-Słowu powstały podwaliny jedności. Zostało to
potwierdzone przez słowa Jezusa o wypełnieniu się proroctw. Jezus wprost odniósł się do
przeczytanych słów z proroka Izajasza. Pośrednio jednak spełnienie słów Pisma dotyczyło
wypełnienia się wszystkich danych przez Boga obietnic: począwszy od protoewangelii o
starciu głowy węża, poprzez obietnice dane Abrahamowi, Dawidowi, aż do Jana Chrzciciela.
46
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Wszystkie te obietnice miały wspólny mianownik: konieczność naprawienia tego, co zburzył
grzech, a więc przywrócenie jedności i komunii w ludzkich relacjach i utworzenie ludu
wyznającego jednego Boga.
Aby to się stało, Jezus doświadczy odrzucenia. Tak będzie w samym Nazarecie i później
w Jerozolimie. Ten odrzucany Jezus będzie przebaczał i prowadził do jedności tych, którzy w
Niego uwierzą. To, co rozpoczęło się w synagodze w Nazarecie, gdy oczy wszystkich
zgromadzonych były utkwione w Jezusie, otrzyma swój punkt kulminacyjny, gdy spełnią się
słowa proroka, odnoszące się do Jezusa odrzuconego: „Będą patrzeć na Tego, którego
przebili” (Za 12,10; J 19,37); oraz słowa Jezusa: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony,
przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32).
4. Wymownym obrazem wspólnoty posługuje się św. Paweł. Jedność ciała, którym jest
Kościół, dokonuje się przez chrzest: „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali
ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało” (1Kor 12,13). Ta jedność dokonuje się przez to, że
każdy z członków, dzięki przyjęciu sakramentu chrztu, ma tego samego ducha, czyli ducha
Jezus Chrystusa. Tym duchem jest ożywiony, nim się kieruje i jego mocą przyjmuje postawę
Jezusa Chrystusa, dokonuje czynów na miarę Jezusa Chrystusa. Taka jest teologia Kościoła
jako Ciała Chrystusa złożonego z różnych członków.
Musimy przyznać, że w praktyce dość często tak się nie dzieje. Często wprost nie ma
takiej świadomości wśród nas wierzących, że mamy ducha Jezusa Chrystusa i że istotne i
ważne jest, by tego ducha w sobie strzec i dać się mu prowadzić. Jedność wspólnoty Kościoła
– Ciała Chrystusa tworzy się przez to, że członkowie tego Ciała, czyli ochrzczeni, mają tego
samego ducha. Jeśli w jakiejś wspólnocie kościelnej brak jedności i nie widać przejawów
komunii między członkami, to jest to znak, że trzeba pracować nad tym, aby w tej wspólnocie
kościelnej przywrócić i uaktywnić obecność ducha Jezusa Chrystusa. Nie załatwią tego jakieś
zabiegi organizacyjne. Trzeba wrócić do głoszenia kerygmatu, do przeżycia przez każdego
członka nawrócenia i otwarcia się na Ducha Świętego. To On jest sprawcą jedności i komunii.
5. Brak jedności i komunii wynika głównie stąd, że nie mamy dobrego przygotowania do
przeżywania chrztu. W ogóle mało uwagi zwraca się na Kościół jako wspólnotę wierzących,
którzy aktualnie stanowią jedno w Chrystusie Jezusie. Potrzeba inicjacji chrześcijańskiej.
Prace synodalne powinny nam w tym pomóc. (Rozwinąć stosownie do sytuacji zgromadzonej
wspólnoty.)
Celebracja słowa Bożego po trzeciej niedzieli synodalnej
Wprowadzenie ogólne przed rozpoczęciem celebracji (komentator)
Trzeci temat, który zgłębiamy w pierwszym roku pracy synodalnej brzmi: Kościół
sakramentem jedności. Jest to zagadnienie dotykające istoty natury i misji Kościoła. Dwa
poprzednie tematy wskazywały na Kościół jako zgromadzenie i miejsce, gdzie celebruje się
misterium zbawienia. Wobec rzeczywistości rozproszenia ludzi przez grzech, Bóg dokonał
cudu jednoczenia przez tajemnicę paschalną Jezusa Chrystusa, czyli przez Jego śmierć,
zmartwychwstanie i dar Ducha Świętego.
47
Gdy mówimy o rozproszeniu ludzi przez grzech, nie mamy w pierwszym rzędzie na
myśli fizycznego lokalnego rozproszenia ludzi czy rozproszenia ich po całej ziemi ani także
różnorodności ras czy narodów posługujących się różnymi językami. Mamy na myśli przede
wszystkim wnętrze człowieka. Wskutek grzechu pierworodnego człowiek bowiem odwrócił
się od Boga – Dawcy życia, a skoncentrował się na sobie, na zabezpieczaniu sobie życia po
swojemu. W konsekwencji przeżywa i ujawnia dwa typy odnoszenia się do bliźniego: albo go
potrzebuje dla siebie, co łatwo przeradza się w pożądanie go, albo odpycha drugiego, broni
się przed nim, upatrując w nim zagrożenie dla siebie.
Mając takie postawy, ludzie co prawda jednoczą się między sobą, ale czynią to w
określonych interesach, które im odpowiadają i w których są zgodni. W innych zaś sytuacjach
żyją w rozproszeniu. W dzisiejszej celebracji Słowa usłyszymy czytania, które pomogą nam
głębiej wniknąć zarówno w prawdę o naszym rozproszeniu, jak też o zbawczym dziele Boga,
które prowadzi do zjednoczenia ludzi.
Owocem zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa jest Kościół jako wspólnota wierzących i
bezinteresowna komunia. Kościół więc stanowi sakrament, czyli skuteczny znak jedności
wobec wszystkich rozproszonych. Zdajemy sobie sprawę, że w praktyce nie zawsze tak jest.
Nie realizuje się to w pełni. Jednak od początku istnienia Kościoła moc jednania i jednoczenia
ludzi była i jest w nim obecna, i będzie do końca świata. Czy i na ile będzie to się spełniało w
każdym pokoleniu, zależy od tego, jak poszczególni wierzący członkowie Kościoła, a więc
my wszyscy i każdy z nas, odnajdują i pojmują siebie w Kościele i jak przeżywają swoją
tożsamość chrześcijańską, wynikającą z chrztu, oraz jak uczestniczą w misji Kościoła wobec
rozproszonej ludzkości.
Śpiew wejścia: „Ku Tobie, Panie, wznosim śpiew” (Ex. Deo nr 473), „Boże, obdarz
Kościół Twój” (Ex. Deo nr 440) lub inna stosowna pieśń.
Czytania
Wprowadzenie do pierwszego czytania (komentator)
Za chwilę zostanie proklamowane pierwsze czytanie. Jest to fragment z Księgi Rodzaju,
mówiący o wieży Babel, który zamyka tak zwaną prehistorię zbawienia. Po nim następuje już
historia Abrahama. Opowiadanie o wieży Babel jest więc niejako ostatnią sceną,
przedstawiającą życie ludzi, którzy po grzechu i wygnaniu z raju usiłują organizować swoje
życie na własną rękę. Po tym wydarzeniu Bóg zacznie wybierać osoby, które będzie przez
wiarę uczył chodzić drogami Bożymi. Pierwszym takim wybranym będzie Abraham.
Usłyszymy teraz słowo, które ukazuje najbardziej wymowną próbę jednoczenia się ludzi,
którzy po grzechu szukają sposobu, by zabezpieczyć sobie szeroko pojętą egzystencję. Chcą
uczynić sobie znak, czyli niejako zdobyć wspólne „imię” (tak jest w tekście hebrajskim), albo
inaczej – wyrobić sobie „markę”, wypracować określony styl życia pod odpowiednim
szyldem. To wszystko po to, aby się nie rozproszyć, a więc potwierdzić swoją tożsamość i
mieć wzajemne wsparcie i poparcie.
Warto jednak zwrócić uwagę, że inicjatorami i głównymi działającymi są tutaj ludzie.
Przemieszczają się oni ze wschodu w kierunku zachodnim, czyli można powiedzieć
48
Biuletyn 2
20 lipca 2017
dekadencyjnym, ku schyłkowi. Oznacza to, że idą po najmniejszej linii oporu. Jakby staczali
się po równi pochyłej. Ich zamiarem jest realizacja własnych poglądów, własnych oczekiwań,
własnych nadziei i własnych perspektyw życiowych, zaspokajanie siebie.
W dążeniach tamtych ludzi możemy odkryć samych siebie. Tylekroć chcemy – jak to
mówimy – dobrze się urządzić. Spodziewamy się osiągnąć szczęście, które postrzegamy jako
naszą pomyślność, czyli oczekujemy, że sprawy w naszym życiu będą układały się po naszej
myśli. Tego też często sobie życzymy: zdrowia, sukcesu, dobrobytu. Chcemy mieć swoją
markę życiową. Chcemy mieć swój klucz do szczęścia.
Niejednokrotnie jednak doświadczamy, że życia nie uda się tak ułożyć, by wszystko szło
po naszej myśli. W nasze życie wkraczają bowiem różne wydarzenia, które nas zaskakują, a
też różnią nas między sobą, gdy szukamy rozwiązań – każdy na swój sposób. Odczuwamy, że
nie jesteśmy w jedności.
Słuchajmy tego słowa o wieży Babel, które jest obrazem tego, co często dzieje się w
naszym życiu.
Czytanie z Księgi Rodzaju (Rdz 11,1-9)
Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa. A gdy wędrowali ze
wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam zamieszkali. I mówili jeden do
drugiego: «Chodźcie, wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu». A gdy już mieli cegłę
zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: «Chodźcie, zbudujemy
sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy
sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi».
A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie, i rzekł: «Są
oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować.
A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić.
Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!».
W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie
dokończyli budowy tego miasta. Dlatego to nazwano je Babel, tam bowiem Pan
pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej
powierzchni ziemi.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Nie możemy zaprzeczyć, że ludzie budujący wieżę, o których słyszeliśmy w czytaniu,
mieli dobre intencje i dobre zamiary. Chcieli sobie pomóc; chcieli być jedno. Ich założenia
były dobre, ale efekty ich działania już nie.
Dla pełnego i właściwego zrozumienia wymowy tego opowiadania o wieży Babel i
rozproszeniu ludzi musimy wyjaśnić sformułowanie, wyrażające wolę Pana Boga: „Zejdźmy
więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!” (Rdz 11,7). Nie należy
rozumieć tego wyrażenia jakoby Pan Bóg chciał wystąpić przeciwko zamiarowi jednoczenia
się ludzi i że z lęku czy z zazdrości przeszkodził ludziom w porozumiewaniu się. W tych
słowach, przypisanych Bogu, zawiera się raczej obraz działania człowieka, który odnosi
wszystko do siebie i jest skłonny tylko do pewnego stopnia, na ile mu się to opłaci, być w
jedności z drugim człowiekiem.
49
To między samymi ludźmi doszło do tego, że stracili między sobą komunikację i
porozumienie. Łatwo wyobrazić sobie cały ten proces. Gdy powstaje jakaś idea, aby coś
razem uczynić dla wspólnego dobra, by w czymś się zjednoczyć, mamy zazwyczaj na
początku duży konsens. Po prostu stosunkowo łatwo uzyskuje się zgodę co do
proponowanego projektu. Z czasem jednak, w miarę postępowania wspólnego dzieła,
dokonuje się swoista selekcja. Możemy to sobie wyobrazić w ten sposób, że im wyżej wznosi
się wieża, tym – na poszczególnych jej piętrach – jest coraz to mniej miejsca. Niektórzy
muszą odpaść. Dzieje się ostatecznie tak, że niektórzy zostają wykluczeni ze wspólnych
planów i nie mają już dostępu do „wspólnego” dobra.
W miarę rozrastania się ludzkiego sukcesu coraz trudniej jest o wzajemne relacje.
Dominuje myślenie o zdobyciu wyższego miejsca, o windowaniu siebie. W konsekwencji
coraz to mniej jest autentycznych relacji (relacji w prawdzie), a coraz więcej obcości i
anonimowości, czyli coraz mniej prawdziwego porozumienia, poczucia wspólnoty i komunii.
Zauważamy, że współczesne wieże Babel gromadzą wielu ludzi i wielu jest zadowolonych z
korzystania, z konsumpcji i możliwości zaspokojenia swoich doraźnych potrzeb. Okazuje się
jednak, że w procesie takiego zorganizowania życia odpadają najsłabsi. Zyski i przywileje
mocnych i bogatych rozrastają się, a słabi pozostają na boku. Oni nie mają siły przebicia.
Często gubią się i pozwalają się wykorzystać. Czasem wprost padają ofiarą nadużyć i
przemocy.
Pan Bóg w swoim zbawczym planie nie może zaakceptować takiego stanu rzeczy. To
wyraża właśnie owo „zstąpienie Boga” i jego reakcja na taki sposób koegzystencji ludzi.
Zostaje to wyrażone w Psalmie, który za chwilę zaśpiewamy i w którym możemy odnaleźć
też siebie, otrzymując światło na nasze próby budowania własnych wież Babel.
Oto usłyszymy słowa: „Pan wejrzał z wysokiego przybytku swojego, popatrzył z nieba na
ziemię, aby usłyszeć jęki pojmanych, aby skazanych na śmierć uwolnić”. Jest to właśnie
reakcja Boga na ludzką niesprawiedliwość, która dokonuje się podczas organizowania się
ludzi tylko według ich własnych programów. Pan Bóg, w swoim dalekosiężnym planie, nie
akceptuje niesprawiedliwości, chociaż długo czeka z rozliczeniem z takich postaw i koncepcji
życiowych.
Przez cały Sary Testament i przez wszystkie sytuacje, do których jeszcze dziś nie dotarła
Ewangelia o zbawczym dziele Jezusa Chrystusa, rozlega się pełne nadziei wołanie, „by imię
Pańskie głoszono na Syjonie i Jego chwałę w Jeruzalem, kiedy zgromadzą się razem narody i
królestwa, by służyć Panu”.
Temu wołaniu nadziei towarzyszy wyznanie: „Siła moja w drodze ustała”. Może to
wydawać się czymś paradoksalnym, ale właśnie takie wyznanie: „siła moja w drodze ustała”,
może stanowić moment zwrotny w życiu człowieka, dzięki któremu otworzy się on na
działanie Pana Boga i na Jego plan kierowania życiem człowieka. Wtedy bowiem człowiek
może odwołać się do Boga, o którym wie, że On „założył ziemię i niebo jest dziełem rąk
Pana”. Wszystkie te dzieła, choć są wielkie, to jednak przemijają. Synowie ludzcy jako
synowie sług Bożych, a więc ci, którzy już w tym życiu zwracają się do Pana i w Nim szukają
oparcia, znajdą stałe mieszkanie. Znajdą pokój i jedność w Bogu na zawsze.
To, co było przygotowane przez całą historię Starego Testamentu, wypełniło się w
Jezusie Chrystusie. On stanął między nami, ludźmi, jako słaby, uniżony, odrzucony i
ukrzyżowany. Pozbawiony wszystkiego, został obdarzony mocą zmartwychwstania i
50
Biuletyn 2
20 lipca 2017
gromadzenia wokół siebie rozproszonych. Jego potomstwo, czyli ci, którzy uwierzą w Niego i
zgromadzą się wokół Niego, będzie trwało zawsze, nie ulegnie rozproszeniu. Będzie
jednością i znakiem działania Boga.
Śpiewajmy teraz ten Psalm, wyznając naszą wiarę w Boży zamysł jednoczenia ludzi w
Jezusie Chrystusie.
Ps 106,1-9
Ref.: Tylko Ty, Panie, możesz nas zjednoczyć.
Wejrzał Pan z wysokiego przybytku swojego,
popatrzył z nieba na ziemię,
aby usłyszeć jęki pojmanych,
aby skazanych na śmierć uwolnić,
Aby imię Pańskie głoszono na Syjonie
i Jego chwałę w Jeruzalem,
kiedy zgromadzą się razem narody i królestwa,
żeby służyć Panu.
Siła moja w drodze ustała,
dni moje uległy skróceniu.
Mówię: Boże mój, nie zabieraj mnie w połowie dni moich:
Twoje lata trwają poprzez wszystkie pokolenia.
Ty niegdyś założyłeś ziemię
i niebo jest dziełem rąk Twoich.
One przeminą, Ty zaś pozostaniesz.
Jak szata się zestarzeją.
Ty zaś jesteś zawsze ten sam na wieki
i lata Twoje nie mają końca.
Synowie Twoich sług będą mogli osiąść na stałe
i potomstwo ich będzie trwało wobec Ciebie.
Wprowadzenie do drugiego czytania (komentator)
Otrzymamy teraz słowo proroka Ezechiela. To proroctwo jest usytuowane w czasie
wygnania babilońskiego. Wygnanie było konsekwencją grzechów bałwochwalstwa i
niesprawiedliwości społecznej, których dopuszczali się Izraelici w Ziemi Obiecanej. Zamiast
żyć według przykazań i nakazów Bożych, dopuszczali się nieprawości. Pan ich rozproszył.
Zostali pokonani przez mocarstwa: najpierw asyryjskie, a potem babilońskie. Nastąpiły
deportacje. Znaleźli się na obcej ziemi. Zostali rozproszeni wśród obcych narodów.
To rozproszenie nie było jednak czymś, co miało trwać na zawsze. W planach Bożych
naród wybrany miał doświadczyć tego rozproszenia, by zobaczyć, że nie może budować
jedności na żadnych innych prawach, zwyczajach niż te, które dał Bóg, ani polegać na
relacjach z narodami ościennymi czy ich bożkami. Było to, co prawda, bolesne
51
doświadczenie, ale służyło rozeznaniu i uznaniu tego, że poza wiernością Bogu i
posłuszeństwem Bożemu zamysłowi, nie będą nigdy w stanie zbudować prawdziwej jedności
i być narodem, który świadczy o dziełach, których Bóg dokonuje wobec człowieka.
Słuchając teraz tego przesłania proroctwa sprzed dwóch i pół tysiąca lat, patrzmy na
siebie, by zauważyć, jak to słowo odnosi się także do nas.
Czytanie z Księgi Proroka Ezechiela
(Ez 11,14-20)
Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, oto do braci twoich, do zesłanych
wraz z tobą, do wszystkich pokoleń izraelskich, do ogółu mawiali mieszkańcy
Jerozolimy: Oddaleni jesteście od Pana. Ziemia ta nam została oddana w posiadanie.
Dlatego mów: Tak mówi Pan Bóg: Wprawdzie wygnałem ich pomiędzy narody i
rozproszyłem po krajach, jednak przez krótki czas będę dla nich świątynią w tych
krajach, do których przybyli. Dlatego mów: Tak mówi Pan Bóg: Zgromadzę was na
nowo spośród obcych narodów, sprowadzę was z krajów, po których zostaliście
rozproszeni, i dam wam ziemię Izraela.
Wrócą tam i wykorzenią z niej wszystkie bożki i obrzydliwości. Dam im jedno serce i
wniosę nowego ducha do ich wnętrza. Z ciała ich usunę serce kamienne, a dam im
serce cielesne, aby postępowali zgodnie z moimi poleceniami, strzegli nakazów moich i
wypełniali je. I tak będą oni moim ludem, a Ja będę ich Bogiem» – wyrocznia Pana
Boga.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Na wygnaniu, podobnie jak we wszystkich sytuacjach upokorzenia, wydaje się
człowiekowi, że Bóg go opuścił. Oto powstaje takie myślenie: Oddaleni jesteśmy od Pana.
Tracimy nadzieję w sens wszystkiego, co się dzieje. Doświadczamy nicości naszych
wysiłków. Bywa, że my pracujemy i dokładamy starań, a ktoś inny korzysta z
wypracowanego przez nas dobra, czasem wbrew naszej woli i wbrew naszym intencjom. To
jest sytuacja rozproszenia, wygnania, obcości, braku poczucia wspólnoty i komunii. Tak
bywało w historii. Tak niejednokrotnie dzieje się dzisiaj. Wszyscy jesteśmy w jakiejś mierze
temu winni. Najczęściej przez szukanie tylko własnej korzyści.
W tej sytuacji rozlega się głos proroka zapewniający nas dzisiaj, tak jak kiedyś
Izraelitów: „Zgromadzę was na nowo spośród obcych narodów, sprowadzę was z krajów, po
których zostaliście rozproszeni, i dam wam ziemię Izraela”. Oznacza to, że każda sytuacja
kryzysu może mieć pozytywne rozwiązanie. Co więcej, możemy odkrywać, że gdybyśmy nie
doświadczyli sytuacji kryzysu, nie doświadczylibyśmy owej odnowy i przemiany naszego
życia. Prawdziwa i skuteczna zmiana może się dokonać przez uznanie Jednego Boga, który
nas jednoczy i daje poczucie braterstwa. On też uzdalnia do współpracy bez szukania tylko
własnego interesu i do postępowania zgodnego z Jego przykazaniami. Przykazania Boże i
życie z wiarą w Boże obietnice najlepiej regulują wszystkie relacje międzyludzkie i utrzymują
właściwy porządek społeczny.
Dalej więc trzeba zwrócić uwagę na to, że właśnie dzięki temu jest szansa, by zostały
wykorzenione z naszego życia wszystkie bożki i obrzydliwości, czyli uciekanie się do innych
sił i mocy niż Boże. Wskutek takiego doświadczenia człowiek może otworzyć się na działanie
Boże, może pozwolić na to, co jest wyrażone obrazem zmiany czy wymiany serca: „Dam im
jedno serce i wniosę nowego ducha do ich wnętrza. Z ciała ich usunę serce kamienne, a dam
52
Biuletyn 2
20 lipca 2017
im serce cielesne, aby postępowali zgodnie z moimi poleceniami, strzegli nakazów moich i
wypełniali je. I tak będą oni moim ludem, a Ja będę ich Bogiem”.
Istotne jest odkrycie faktu przynależności do Boga, który tworzy sobie lud. Należeć do
ludu Bożego, to pewność i gwarancja właściwego życia. Postępowanie zgodnie z poleceniami
i nakazami Boga pozwoli rozwiązać wiele problemów, a właściwie, gdy będą zachowane
przykazania i nakazy Pańskie, wiele problemów i bolesnych sytuacji nigdy nie powstanie.
Kościół to nie tylko jakaś wspólnota i jakieś organizowanie życia, lecz odkrywanie
przynależności wielu osób do jednego Boga. W tej przynależności znajdują się podstawy
sprawiedliwości i bezpieczeństwa życia. Ci, którzy znają Boga jako swego Boga i uznają, że
ten Bóg jest jednocześnie Bogiem ich bliźnich, potrafią właściwie żyć z bliźnimi, potrafią
kochać.
W Psalmie, który za chwilę zaśpiewamy, wyznajemy: „Jakże wielkie są dzieła Twe,
Panie, bardzo głębokie Twe myśli! Człowiek nierozumny ich nie zna, a głupiec ich nie
pojmuje”. Dzieło jednania człowieka z Bogiem i jednania ludzi między sobą należy do
ważnych przejawów i owoców zbawczego dzieła. Wielkie są dzieła Pana Boga i Jego myśli,
które zmieniają myślenie i serce człowieka. Kto wchodzi w poznawanie dzieł Boga, odkrywa,
że jest czymś najbardziej rozumnym poddać się temu działaniu. Tylko głupiec i człowiek
przewrotny będzie trwał przy swoim i będzie opierał się działaniu Boga, próbując
przeprowadzać swoje plany.
Kto zaś podda się Bogu i przyjmie postawę sprawiedliwego, to znaczy zachowującego
całym sercem Boże przykazania i nakazy, ten będzie rozkwitał i przyniesie owoc. Może nie
będzie miał w życiu łatwo, ale będzie żył w prawdzie i pokoju. Zakwitnie jak palma. Psalm
ukazuje piękny obraz: „Zasadzeni w domu Pańskim rozkwitną na dziedzińcach naszego
Boga”.
Śpiewajmy ten psalm, czyniąc go swoim. Śpiewając, prośmy Boga, by słowa Psalmu były
prawdą w naszym życiu.
Ps 92,6-16
Ref.: Tyś Bogiem naszym, a my Twoim ludem.
Jakże wielkie są dzieła Twe, Panie,
bardzo głębokie Twe myśli!
Człowiek nierozumny ich nie zna,
a głupiec ich nie pojmuje.
Chociaż występni plenią się jak zielsko
i złoczyńcy jaśnieją przepychem,
i tak idą na wieczną zagładę.
Ty zaś, o Panie, na wieki jesteś wywyższony.
Bo oto wrogowie Twoi, Panie, bo oto wrogowie Twoi poginą,
rozproszą się wszyscy złoczyńcy.
Wywyższyłeś mój róg jak u bawołu,
skropiłeś mnie świeżym olejkiem.
53
Oko moje patrzy na nieprzyjaciół,
tych, co powstają na mnie.
Sprawiedliwy zakwitnie jak palma,
rozrośnie się jak cedr na Libanie.
Zasadzeni w domu Pańskim
rozkwitną na dziedzińcach naszego Boga.
Nawet i w starości wydadzą owoc,
aby świadczyć, że Pan jest sprawiedliwy.
Wprowadzenie do trzeciego czytania (komentator)
Za chwilę będzie proklamowane słowo, które stanowi jakby centrum i ośrodek całego
zbawczego dzieła Boga, zmierzającego do utworzenia jedności – to znaczy wspólnoty ludzi,
którzy będą mieli tego samego ducha. Usłyszymy fragment Listu św. Pawła do Filipian. Jest
to liturgiczny hymn, w którym wspólnota chrześcijańska uwielbia dzieło Boga, spełnione w
Jezusie Chrystusie. Tym samym wyraża gotowość przyjmowania tej prawdy do swojego
życia, by dzięki temu słowu i dzięki duchowi, który jest przez to słowo obwieszczany,
stanowić jedność jako Ciało Chrystusa. Kiedy Kościół czyta to słowo, wyraża gotowość
przyodziania się w tę prawdę i uczynienia jej swoją, swoim programem życia.
Wszystko to, co spełniło się w Jezusie Chrystusie, Synu Bożym, spełniło się w Nim dla
nas i ze względu na nas. Jesteśmy zaproszeni do tego, by przyjmować ten sam sposób życia i
postępowania. On uniżył się dla nas w posłuszeństwie aż do śmierci. My zaś, gdy
doświadczamy uniżenia, nie zawsze akceptujemy ten fakt. Objawiają się w nas tendencje, by
na różne sposoby się wywyższać. To powoduje w naszym życiu podziały, nieporozumienia,
stresy i kompleksy. Prowadzi do napięć, a czasem walki i wojny. To niewłaściwe rozumienie
siebie, w którym człowiek dąży do pierwszeństwa i do wywyższania się, jest przyczyną
naszego rozproszenia i braku zdolności do życia w jedności i komunii.
Jezus sam się nie wywyższył. On się uniżył. Wywyższył Go natomiast Bóg Ojciec i dał
mu Imię. W tym Imieniu jest nam dane zbawienie i w tym Imieniu możemy się jednoczyć i
stanowić jedno, jedno ciało – Kościół.
Wsłuchajmy się w to słowo i przyjmijmy jego przesłanie. Apostoł zachęca nas, byśmy
mieli jedno dążenie i jednego ducha – właśnie tego, który był w Chrystusie Jezusie. W chrzcie
świętym otrzymaliśmy Jego imię – staliśmy się chrześcijanami, namaszczonymi, w pewnej
mierze chrystusami.
Czytanie z Listu św. Pawła Apostoła do Filipian
(Flp 2,5-16a)
To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie.
On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z
Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym
do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.
54
Biuletyn 2
20 lipca 2017
A przeto, umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne
zbawienie z bojaźnią i drżeniem nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej
teraz, gdy mnie nie ma.
Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą.
Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez zarzutu i bez winy
jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Między nimi
jawicie się jako źródła światła w świecie. Trzymajcie się mocno Słowa Życia.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Usłyszeliśmy wyrażoną w poetycki sposób historię zbawienia. Dokonała się ona w
Jezusie Chrystusie: przez uniżenie, które przyjął od ludzi, i wywyższenie, którego doznał od
Ojca. Ta historia odnosi się także do nas, do każdego z nas, tu i teraz. Chcemy i możemy ją
odczytać w kluczu jedności. Proces budowania jedności w oparciu o Jezusa przebiega w
odwrotnym kierunku niż ten, który został ukazany w opowiadaniu o wieży Babel. Tam
wszyscy chcieli zbudować miasto i wieżę, która sięgałaby nieba, i zdobyć sobie imię, by się
nie rozproszyć. Możemy powiedzieć, że wówczas zasadą budowania jedności było wspinanie
się w górę. Teraz, w Chrystusie, jest ukazany i otwarty nowy kierunek.
On, będąc Bogiem, nie uważał tej swojej pozycji i równości z Bogiem za coś, co sam
zdobył i czego musiał bronić. On tę równość z Bogiem miał jako swoją naturę Syna. To Bóg
Ojciec Mu to dał i gwarantował tę pozycję. Kiedy jednak Bóg Ojciec w swoim planie
zbawienia potrzebował „Człowieka”, który przyjąłby miejsce należne grzesznikowi, Syn
Boży przez swoje wcielenie, a potem przez swoją śmierć na krzyżu, przyjął to na siebie.
Pozwolił pozbawić się wszystkiego. Stanął na miejscu człowieka ostatniego i przyjął postawę
uniżenia, odrzucenia, co jest konsekwencją ludzkiego grzechu. Stał się ostatnim. Stał się
posłuszny aż do niesprawiedliwej śmierci na krzyżu. Tym samym utożsamił się z każdym
człowiekiem – w szczególności z tym, który bywa odrzucany i traktowany jako ostatni.
Przez to wydarzenie Jezus otworzył i darował ludzkości zupełnie nowy sposób
przeżywania siebie i jednoczenia się. Pośród ludzi, którzy wskutek grzechu uzurpują sobie
wyższe miejsca i chcą narzucić taki model organizacji i jednoczenia się, jak w przypadku
wieży Babel, Jezus zajął ostatnie miejsce i zaprasza każdego, by uczył się od Niego i
przyjmował Jego ducha. Zaprasza każdego, by stawał przy Nim; by od Niego i Jego mocą, a
także wraz z Nim, uczył się zajmować niższe miejsce.
Ci, którzy uwierzą w to zaproszenie udostępnione przez Ewangelię, czyli Dobrą Nowinę,
że można być szczęśliwym, przyjmując to, co Jezus obwieścił w Kazaniu na Górze, w
Błogosławieństwach, przystępują do Niego. Łączą swoje życie z Jego życiem. Stają się Jego
uczniami i braćmi.
Z Góry Błogosławieństw Jezus obwieścił: szczęśliwi ubodzy duchem, szczęśliwi ci,
którzy doznają smutku i pozostają w cichości; którzy doświadczają niesprawiedliwości i
prześladowania; znoszą urągania i krzywdy (zob. Mt 5,3-12). Jezus obwieścił to słowami i
sam to przeżył do końca, w uniżeniu krzyża. Jego dziełem była zgoda na uniżenie. Bóg Ojciec
natomiast zatroszczył się o to, aby ten Jego Syn, tak uniżony, został uczyniony Panem nad
wszystkim. To On otrzymał Imię, na które zgina się wszelkie kolano i każdy język wyznaje:
Jezus jest Panem ku chwale Boga Ojca.
55
Taka postawa jest owocem działania Boga w człowieku. Jest owocem zmiłowania Boga,
które człowiek przyjmie. W Pieśni z Księgi Syracha, którą wykonamy na sposób psalmu
responsoryjnego, będziemy prosić o zmiłowanie nad nami i nad wszystkimi, byśmy mieli w
sobie bojaźń Bożą wobec potęgi działania Boga, który zmienia serca ludzi. Patrzenie na
Jezusa uniżonego i wywyższonego jest dla nas wszystkich szansą, że możemy ku Niemu się
zwracać, otrzymać Jego ducha i stanowić jedność w jego Imię. Nie potrzebujemy szukać
żadnego innego imienia i żadnej innej relacji, by się jednoczyć i przeżywać w prawdzie nasze
wzajemne relacje, tak by stanowić Jego Ciało – Kościół.
Tam, gdzie to się dzieje, objawia się świętość i wielkość Boga – jak będziemy śpiewać w
pieśni. Staje się jawne, że tylko jeden Bóg prawdziwie nas jednoczy. Jest to też dziś dla nas
okazja, by siebie pytać, na ile dajemy się jednoczyć temu Bogu, objawionemu w Jezusie
Chrystusie uniżonym i wywyższonym. Może niejednokrotnie wydaje się nam, że mamy
lepsze sposoby. Zapewne doświadczyliśmy błędów i pomyłek, gdy szukaliśmy swoich racji.
Śpiewając, prośmy o zmiłowanie, byśmy byli narodem nazwanym imieniem Jezusa;
byśmy żyli w świadomości, że mamy udział w chwale Pierworodnego. Prośmy o zmiłowanie,
byśmy nie szukali innych koncepcji życiowych i innych planów niż te, które zostały nam
objawione w Jezusie Chrystusie, uniżonym i wywyższonym Panu wszystkiego.
Syr 36,1-5.10-17
Ref.: Daj nam, o Panie, ducha Twej jedności.
Zmiłuj się nad nami, Panie, Boże wszystkich rzeczy,
i spojrzyj, ześlij bojaźń przed Tobą na wszystkie narody,
wyciągnij rękę przeciw obcym narodom,
aby widziały Twoją potęgę.
Tak jak przez nas wobec nich okazałeś się świętym,
tak przez nich wobec nas okaż się wielkim!
Niech Cię uznają, jak my uznaliśmy,
że nie ma Boga prócz Ciebie, o Panie!
Odnów znaki i powtórz cuda,
wsław rękę i prawe ramię!
Zgromadź wszystkie pokolenia Jakuba
i weź je w posiadanie, jak było od początku.
Napełnij Syjon wysławianiem Twej mocy
i lud Twój chwałą swoją!
Daj świadectwo tym, którzy od początku są Twoimi stworzeniami,
i wypełnij proroctwa, dane w Twym imieniu!
Wysłuchaj, Panie, błagania Twych sług,
zgodnie z błogosławieństwem Aaronowym nad Twoim ludem.
Niech wszyscy na ziemi poznają,
że jesteś Panem i Bogiem wieków.
56
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Ewangelia (J 17,5-11.19-23)
Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: «Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą
miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał. Objawiłem imię Twoje ludziom, których
Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje. Teraz
poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. Słowa bowiem, które Mi
powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie
wyszedłem, oraz uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał.
Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są
Twoimi. Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem
otoczony chwałą. Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do
Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My
stanowili jedno.
A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie.
Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie;
aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili
w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś,
przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we
Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich
umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś».
IV. Punkty do homilii
1. Rozważaliśmy prawdę o rozproszeniu ludzi, o ich próbach jednoczenia się i
organizowania sobie życia. Na tle tego działania ludzi jawi się działanie Pana Boga. Bóg wie,
co powoduje rozproszenie ludzi i czym są próby jednoczenia się, które nie tylko okazują się
nieskuteczne, ale często organizują grupy ludzi, które później występują przeciwko sobie. To
nacjonalizmy, które potęgują napięcia. To organizacje, które mają na celu jednoczenie ludzi,
ale chcą to czynić z pominięciem prawa Bożego. Widać to w niektórych działaniach Unii
Europejskiej czy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Tworzy się tam nowe formy
zniewolenia. Jako chrześcijanie musimy być tego świadomi. To nas przynagla do tego, by
szukać Bożego zamysłu i Bożego planu dla jednoczenia ludzi.
2. Znakiem i sakramentem jedności jest Kościół. Ten Kościół, który wyrósł z Tajemnicy
Jezusa Chrystusa – z Jego śmierci i zmartwychwstania i z daru Ducha Świętego. Musimy
przyznać, że na polu dawania świadectwa jedności, to znaczy bycia jednością, sam Kościół od
wieków przeżywa trudności. Mam tu na myśli historyczny podział na Kościół Wschodni i
Zachodni; rozłamy, jakie dokonały się w XVI wieku. Trzeba też myśleć o tym, że w naszych
społecznościach ludzi wierzących i stanowiących wspólnoty religijne nie zawsze widać
jedność na miarę tego, co zapowiadał Jezus i o co się modlił. Nie wykorzystujemy tego, czego
dokonał w Tajemnicy Paschalnej. Niejednokrotnie żyjemy tak, jakby Jezus Chrystus nie
umarł, nie zmartwychwstał, nie dał nam Ducha Świętego. W konsekwencji nasze wspólnoty
nie są zaczynem kształtowania relacji w naszych społecznościach na wzór tego, czym były
wspólnoty Kościoła pierwszych wieków i w zgodności z tym, czym było i jest pragnienie
Jezusa – „aby byli jedno”.
57
3. Co robić w tej sytuacji? Jaka jest droga odrodzenia Kościoła w jego konkretnych
lokalnych wspólnotach? Potrzebny jest powrót do takiego przepowiadania, by do dzisiejszego
człowieka, a w szczególności człowieka Kościoła, docierało przesłanie Jezusa Chrystusa
ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Chodzi nie tylko o intelektualne zrozumienie treści
przesłania, ale także o przyjęcie go i uczynienie strukturą życia. Tak jak św. Paweł zachęcał
Filipian: „Niech was ożywia to dążenie, które było w Chrystusie Jezusie”.
Po przedstawieniu historii uniżenia i wywyższenia Jezusa Chrystusa, św. Paweł zachęca,
aby tak się oddać Bogu, by On mógł w nas być sprawcą chcenia i działania.
4. Dla nas czas Synodu jest czasem szczególnej łaski i szansy, byśmy na nowo odkryli
rolę słowa; byśmy zrozumieli potrzebę formacji katechumenalnej i w ogóle inicjacji
chrześcijańskiej – nie tylko w odniesieniu do dzieci, ale także do nas wszystkich. Jeśli mamy
mieć tożsamość różną od świata, to musimy być świadomi tego, kim jesteśmy jako
chrześcijanie. Tak musimy trzymać się słowa Bożego i tak przeżywać sakramenty, by
stanowić jedność wokół Jezusa Chrystusa i tym samym pośród tego świata, który błądzi w
wielu istotnych sprawach. Mamy być w tym świecie jako źródła światła. To najskuteczniej
dokonuje się przez jedność Kościoła – wspólnoty zgromadzonej wokół tajemnicy Jezusa
Chrystusa.
Konspekt katechezy5
Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół
Te słowa, po wielokroć wypowiadane w życiu wierzących – a w roku wiary być może
nawet z większym namysłem – mówią o czterech niezwykle ważnych przymiotach Kościoła,
których nie ma on sam z siebie, ale które otrzymuje od samego Boga. Żeby to uznać, potrzeba
wiary. Dlatego i sam Kościół jest przedmiotem wiary, i każdy z owych czterech jego
przymiotów, na czele z JEDNOŚCIĄ: „Jest JEDYNY Kościół Chrystusa, który wyznajemy w
Symbolu wiary jako JEDEN, święty, powszechny i apostolski” (KK 8).
Jedność, która cechuje Kościół, to dar Boga. A sam Kościół z woli Bożej istnieje po to,
by być „niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z
Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego” (KK 1).
Sakrament to widzialny znak ukrytej rzeczywistości zbawienia
Siedem sakramentów to znaki i narzędzia, za pośrednictwem których Duch Święty
rozlewa łaskę Chrystusa Głowy w Kościele, który jest jego Ciałem. Kościół posiada więc i
rozdziela łaskę, którą oznacza. Właśnie w tym analogicznym sensie jest nazwany
sakramentem. Chrystus wypełnia i objawia w Kościele swoją własną tajemnicę, jako cel
zamysłu Bożego: Wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie (por. Ef 1,10). Św. Paweł
oblubieńcze zjednoczenie Chrystusa z Kościołem nazywa „wielką tajemnicą” (zob. Ef 5,32).
Ponieważ Kościół jest zjednoczony z Chrystusem jako swoim Oblubieńcem, także on sam
staje się tajemnicą (gr. misterion; łac. misterium, sacramentum – zob. KKK 772). Taka
5
58
Oprac. Podkomisja ds. Ekumenizmu.
Biuletyn 2
20 lipca 2017
komunia ludzi z Bogiem w Kościele przez miłość jest celem, do którego dąży to wszystko, co
w Kościele jest środkiem sakramentalnym (KK 48).
Bycie sakramentem wewnętrznego zjednoczenia ludzi z Bogiem jest więc pierwszym
celem Kościoła. Kościół, jako narzędzie tego niewidzialnego daru, udziela go w widzialnych
znakach: głosi słowo Boże, budzące wiarę i prowadzące do nawrócenia, sprawuje siedem
sakramentów świętych oraz podejmuje pasterską troskę nad ludem Bożym przez następców,
ustanowionych przez Chrystusa, pasterzy – dla budowania wzajemnej zgody rodziny Bożej
(zob. KKK 775).
Ponieważ komunia między ludźmi opiera się na jedności z Bogiem, Kościół jest także
sakramentem jedności rodzaju ludzkiego. Taka jedność jest już w nim zapoczątkowana,
ponieważ gromadzi on ludzi z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków (zob.
Ap 7,9). Kościół jest równocześnie „znakiem i narzędziem” pełnej realizacji tej jedności,
która musi się jeszcze wypełnić.
Kościół jest też skutecznym narzędziem zbawczej jedności, ponieważ nie jestem owocem
ludzkich przemyśleń, kalkulacji, demokracji, nie jest też jakąś zwykłą ludzką organizacją,
partią, związkiem, jakich wiele, lecz dziełem samego Boga, owocem jego odwiecznych
zamysłów i z Boga czerpie swoją sakramentalną moc i skuteczność.
I. Kościół – sakrament zbawczej jedności, jako odwieczny zamysł i dzieło Boga
Jednego w Trójcy
Jedność jest przymiotem samego Boga, który jest jeden, a zarazem w komunii trzech
Osób. Jedność więc nie wyklucza różnorodności. „Komunia” – to słowo najlepiej oddaje
wielość i różnorodność, a zarazem jedność. Takiej jedności w różnorodności Bóg zapragnął
dla swojego stworzenia. Wszystko, co istnieje przez fakt pochodzenia od JEDNEGO Stwórcy
nosi znamię jedności. Ten fakt odkrywa przed nami Objawienie, zwłaszcza zapisane w
Księdze Rodzaju. Wszyscy ludzie mają więc jednego Boga za Ojca. Jako dzieci jednego Ojca
ludzie są równi, bez względu na płeć, rasę, przynależność plemienną. Potwierdza to fakt:
– posiadania przez wszystkich tej samej natury, złożonej z materialnego ciała oraz
nieśmiertelnej i duchowej duszy;
– zamieszkania tego samego miejsca – ziemi, z której zasobów wszyscy mają prawo
na równi korzystać, by podtrzymywać i rozwijać swoje życie;
– tej samej misji do spełnienia w tym świecie (zob. Rdz 1,28);
– tego samego ostatecznego celu – Boga, do którego wszyscy mają dążyć (por. Pius
XII, Encyklika Summi Pontificatus oraz Deklaracja Soboru Watykańskiego II
Nostra Aetate 1).
1. Pierwotna jedność
„Katechizm Kościoła katolickiego” zauważa, że mężczyzna i kobieta są stworzeni razem,
są chciani przez Boga jako jedno dla drugiego. Kobieta, którą Bóg kształtuje z żebra wyjętego
z boku mężczyzny i którą do niego przyprowadza, wywołuje u niego okrzyk podziwu, miłości
i JEDNOŚCI: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mojego ciała (por. Rdz 2,23).
Mężczyzna odkrywa kobietę jako inne „ja” tego samego JEDNEGO człowieczeństwa.
Kobieta i mężczyzna są stworzeni JEDNO DLA DRUGIEGO (zob. KKK 371n.). Bóg
59
stworzył ich do JEDNOŚCI, do KOMUNII OSÓB, w której jedno może być „pomocą” dla
drugiego do tego, by na wzór Boga ofiarowywać siebie w miłości i na wzór Trójcy Świętej
tworzyć jedno w wielości i różnorodności.
Jak wiemy, ten zamysł Boży, czyli życie człowieka w jedności ze Stwórcą i z drugim,
został podeptany przez grzech pierwszych ludzi, za podpuszczeniem tego, którego imię
pochodzi od gr. dia-ballein – „dzielić”, „rzucać kłody”.
2. Jedność zerwana przez grzech
Grzech zniszczył najpierw jedność człowieka ze Stwórcą, przed którym teraz będzie
wiecznie uciekał, kryjąc się we własnych koncepcjach siebie samego niczym w najdalszych
zakątkach biblijnego ogrodu (zob. Rdz 3,6-10), w dalekich krainach grzechu (zob. Łk 15,13),
w najprzeróżniejszych teoriach ateizmu i nihilizmu produkowanych jedna po drugiej niczym
„figowe przepaski”, mające przesłonić nagość i płytkość prób szukania sensu bez Boga.
W konsekwencji zburzenia jedności z Bogiem nastąpiło zniszczenie komunii między
ludźmi. Człowiek człowiekowi zaczął się nagle jawić nie bliźnim, lecz wilkiem (homo homini
lupus), już nie innym „ja” tego samego, lecz konkurentem, a nawet zagrożeniem i przeszkodą
do realizacji własnego, każdy swojego, egoistycznie pojmowanego szczęścia, przeszkodą,
którą trzeba wyeliminować (zob. bratobójczy mord w Rdz 4,8nn. – historia Kaina i Abla).
Najbardziej dotkliwe podziały wśród mieszkańców ziemi ujawnią się w czasie budowy wieży
Babel, gdzie Bóg dopuszcza pomieszania języków (zob. Rdz 11,4-7).
Ten obraz sugestywnie przypomina nasz globalizujący się świat – plątanina języków,
ideologii, mediów, interesów, wpływów; globalna dżungla, w której mocniejszy niszczy
słabszego, bogatszy mniej zamożnego, lepiej ustawiony mniej zaradnego. Autentycznej
jedności między ludźmi nie są dziś w stanie przywrócić ani budowane z wielkim wysiłkiem
więzi technologiczne, na przykład Internet (patrz: „Samotność w sieci”), ani polityczne, z całą
jej political correctness (patrz: terroryzm, narastające konflikty zbrojne), ani ekonomiczne
(kryzys ekonomiczny) czy nawet kulturalne (patrz: postmodernistyczny kryzys kultury z jego
fałszywą antropologią i tożsamościowe zagubienie naszego pokolenia). Ubi peccata, ibi
multitudo: „Gdzie są grzechy, tam jest mnogość (plątanina), tam są podziały, tam są błędne
nauki, tam są spory”. Te słowa, wypowiedziane ponad 1700 lat temu przez wielkiego
Orygenesa, wydają się adresowane do budowniczych naszej współczesnej wieży Babel.
3. Odwieczny plan Boga Ojca – szansa powrotu do utraconej jedności
Bóg nie pozostawił ludzkości ani samej sobie, ani na pastwę diabła. W swoim
miłosierdziu rozpoczyna wypełniać plan zbawienia – odbudowy zniszczonej komunii.
Wyrazem tego są zawierane z ludźmi przymierza: z Noem, następnie z Abrahamem i
synajskie, zawarte z Mojżeszem. Te przymierza, krok po kroku, czynią z Izraela – wybrany
lud Jahwe, w którym Bóg będzie odbudowywał utraconą komunię. Jednocześnie pojawiają się
prorocze teksty o jedności bardziej uniwersalnej, przeznaczonej dla wszystkich narodów, o
nowym ostatecznym przymierzu, zawartym z nowym ludem we krwi tajemniczego Mesjasza,
Zbawiciela.
Bóg Ojciec, w odwiecznym planie zbawienia, z miłości zdecydował, by tajemnicę
przyszłego Mesjasza-Zbawiciela połączyć z powstaniem Kościoła jako wybranego Ludu
Bożego. Nie chciał zbawiać ludzi pojedynczo, lecz uczynić z nich Lud – Kościół (KK9). Gdy
60
Biuletyn 2
20 lipca 2017
nadejdzie pełnia czasu, plan zostanie ostatecznie zrealizowany według zupełnie niepojętego
dla ludzkiej logiki scenariusza: zapowiedzianym Mesjaszem okaże się sam Bóg,
przychodzący na świat w swoim Synu, który stanie się człowiekiem, i w przyjętej na siebie
ludzkiej naturze, skrzywionej nienawiścią, dokona dzieła uzdrowienia i pojednania.
4. Jedność odbudowana przez Syna
„Człowiek stale odczuwa potrzebę bliskości drugiego, a jednocześnie doświadcza, że
kiedy ten drugi (który jest inny) «podchodzi» zbyt blisko, wówczas jawi się on jako
zagrożenie, a nawet wróg. Przemiana tej sytuacji dokonuje się przez Jezusa Chrystusa, który
stanął wobec każdego człowieka, dając mu dostęp do siebie. Jak długo człowiek nie spotka
Jezusa Chrystusa, tak długo żyje z tą granicą w sobie jako nieprzekraczalną. Stale potrzebuje
afirmacji siebie w odróżnieniu czy w przeciwstawieniu do drugiego. Jest to wyraz niemocy
czy braku mocy oddania się drugiemu całkowicie i bezwarunkowo. Wobec tego człowiek
ostatecznie jest bezsilny. Nie wystarczą ani dobre chęci, ani kultura, ani prawo, ani sankcje
karne. Naturalnie, tego rodzaju czynniki mogą to łagodzić i częściowo zmieniać. Nie są
jednak w stanie rozwiązać problemu. To się może dokonać tylko w Jezusie Chrystusie przez
akceptację w sobie tajemnicy paschalnej – Jego śmierci i zmartwychwstania.
W tajemnicy paschalnej Jezusa Chrystusa, w Jego ciele, dokonało się rozwiązanie tego
problemu człowieka, czyli odkupienie. To w swoim ciele Jezus Chrystus zniszczy tę wrogość,
jaką człowiek, z powodu obrony siebie, zawsze gdzieś odczuje wobec drugiego. Dzieje się to
na różnych płaszczyznach, w różnych odcieniach i w różnej intensywności (por. Ef 2,14-18;
Kol 1,19n.). To wydarzenie zniszczenia w swoim ciele muru rozdzielającego, czyli wrogości,
muru rozdzielającego na śmierć i życie, Jezus Chrystus zamknie w tajemnicy zaparcia się
siebie (kenoza) i otwarcia na drugiego aż do miłości nieprzyjaciół (zob. Flp 2,6-8; Mt 5,43-48;
por. Łk 6,27-30 oraz Rz 12,12-21 itp.). Ta tajemnica jest przekazywana człowiekowi w
sakramencie chrztu świętego (zob. Rz 6,3n.) oraz stale podawana w sakramencie łamanego
chleba (zob. 1Kor 11,26). Właśnie tylko tajemnica śmierci i zmartwychwstania Jezusa,
otwarta przed człowiekiem w chrzcie świętym i stale podawana w Eucharystii, jest źródłem
prawdziwej jedności, przekraczającej wszelkie rozdzielenia” (bp Z. Kiernikowski, „Chrzest w
życiu i misji Kościoła, Cz. I, Boża wizja człowieka”, s. 30-31).
Jezus po to umiera na krzyżu, „by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J
11,52). Przez tę ofiarę chce pociągnąć do siebie wszystkich (por. J 12,32) i w ten sposób
zgromadzić JEDEN lud Nowego Przymierza.
Jezus, jako prawdziwy Bóg i człowiek, reprezentuje strony, między którymi zawarto
Nowe Przymierze: Boga, jako że miał boską naturę, i ludzi – jako mający także ludzką naturę.
Zawarcie Przymierza dokonało się w Nim samym, w Jego Osobie. Człowieczeństwo Jezusa,
zroszone Jego własną krwią na krzyżu, jest zarazem ołtarzem Boga i stroną zawierającą
Przymierze, czyli ludzkością, którą On reprezentuje.
Z woli Chrystusa, poprzez spożycie krwi Nowego Przymierza podczas Ostatniej
Wieczerzy, do bardzo ścisłego i bezpośredniego uczestnictwa w tym Przymierzu zostało
dopuszczonych dwunastu Apostołów, którzy symbolicznie reprezentowali dwanaście pokoleń
nowego Ludu Bożego – Kościoła. Przymierze z Wieczernika, które jest jednym z
Przymierzem na Golgocie, jest decydującym faktem powstania nowego Ludu Bożego, czyli
61
Kościoła. Powtarzanie w Eucharystii czynności, dokonanej przez Jezusa, czynności „na Jego
pamiątkę”, pozwala kolejnym pokoleniom włączać się w nowy Lud Boży i mieć bardzo ścisły
i bezpośredni udział w odbudowanej jedności (komunii) między Bogiem i ludźmi.
Z woli Chrystusa Eucharystia jest więc nadprzyrodzonym narzędziem danym ludziom do
tego, by się jednoczyli ze Zbawicielem i z Jego ofiarą. Eucharystia w najgłębszy sposób
jednoczy ludzi z Chrystusem i najgłębiej, jak to tylko można sobie wyobrazić, jednoczy ludzi
między sobą, budując w ten sposób Kościół zjednoczony najściślejszą wewnętrzną więzią. W
ten sposób Eucharystia oznacza i sprawia jedność Kościoła (zob. DE 2).
Kościół narodził się na krzyżu. Kto chce się do niego przyłączyć, musi się przyłączyć do
Zbawiciela przez wiarę i chrzest (por. KK 9). Kościół jest wspólnotą tych, którzy tak mocno
przylgnęli do Chrystusa i Jego dzieła, że złączyli się z Nim w jeden nadprzyrodzony organizm
– Mistyczne Ciało, którego Chrystus jest Głową.
5. Duch Święty – «Dusza Kościoła» – znak i narzędzie zbawczej jedności
To Mistyczne Ciało Chrystusa ożywiane jest przez Ducha Świętego, którego Drugi Sobór
Watykański nazywa Duszą Kościoła: „Duch Święty, który mieszka w wierzących i napełnia
cały Kościół oraz nim kieruje, jest sprawcą tej dziwnej wspólnoty wiernych i tak dogłębnie
wszystkich zespala w Chrystusie, iż jest zasadą jedności Kościoła”. Te słowa soborowego
Dekretu o ekumenizmie zwięźle oddają rolę Trzeciej Osoby Trójcy w obdarzaniu Kościoła
nadprzyrodzoną jednością.
Od Pięćdziesiątnicy, wylany na Kościół Duch Święty ożywia go od wewnątrz, jest
Sprawcą nawracania się poszczególnych członków Kościoła, a przez to jednoczenia się z
Chrystusem i uświęcania, otwiera źródła prawdy i zbawienia w słowie Bożym,
przepowiadanym w Kościele i w sakramentach, łączy ludzi więzami wiary, nadziei i miłości
oraz ciągle kieruje Kościołem. On dokonuje rozdawnictwa łask i posług, ubogacając Kościół
Jezusa Chrystusa w przeróżne dary, tak w posłudze hierarchicznej jak i charyzmatycznej, a
także czuwa, by w tym wszystkim był ład i harmonia, „ku budowaniu Ciała Chrystusowego”
(por. Ef 4,12; DE 2).
Kościół ma w sobie niezwykły dar nadprzyrodzonej komunii ludzi z Bogiem i między
sobą. Ten dar, jak zauważyliśmy, pochodzi od Trójcy Świętej, która sama daje
nadprzyrodzoną jedność swojemu Kościołowi i uzdalnia go do bycia jakby sakramentem tej
jedności. Mocno podkreśla to nauka ojców soborowych: „Na tym polega święta tajemnica
jedności Kościoła w Chrystusie i przez Chrystusa, gdzie Duch Święty jest sprawcą
różnorodnych darów. Największym wzorem i zasadą tej tajemnicy jest jedność jednego Boga
Ojca i Syna w Duchu Świętym w Troistości Osób” (DE 2). O taką jedność na wzór Trójcy
Świętej modlił się dla swojego Kościoła Chrystus: „Jak ty Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie, aby i
oni stanowili w Nas jedno […], aby stanowili jedno, jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty
we Mnie” (J 17,20-23).
W tajemnicy Kościoła istnieje więc odbicie Tajemnicy Trójcy Świętej, gdyż w jego
zaistnienie, tworzenie jego wewnętrznej struktury i wewnętrznej jedności zaangażowane są
wszystkie Osoby Boskie.
62
Biuletyn 2
20 lipca 2017
II. Widzialne znaki niewidzialnej łaski w Kościele – sakramencie zbawczej jedności
Tę nadprzyrodzoną moc jednania, pochodzącą od Trójcy Świętej, posiada Kościół. Na
podobieństwo sakramentu udziela tej mocy w widzialnych znakach, stając się w ten sposób
skutecznym narzędziem jednania całej rodziny ludzkiej.
1. Znak głoszenia słowa Bożego
Widocznym znakiem sakramentalnego jednania ludzi z Bogiem i ze sobą jest
przepowiadanie przez Kościół słowa Bożego, którego słuchanie rodzi wiarę i prowadzi do
nawrócenia się człowieka ku Bogu, a w rezultacie do pojednania z braćmi.
W Kościele katolickim jest przechowywany i przekazywany nienaruszony, integralny
depozyt Objawienia Bożego. Dzięki specjalnej asystencji Ducha Świętego Kościół katolicki
cieszy się charyzmatem nieomylności w wiernej i bezbłędnej interpretacji słowa Bożego.
Kościół katolicki, głosząc całe Objawienie, bez usuwania czegokolwiek, bez rozmywania
nauki Chrystusa, bez dostosowywania jej do ducha czasów, daje znak, że jest jedno z
Chrystusem. Chrześcijanin, przyjmujący cały depozyt nauki Chrystusa tak co do treści (co
wyraża się w posłuszeństwie z wiary Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który stanowi
Kolegium Biskupów wraz z Ojcem Świętym – jego głową), jak i co do wprowadzenia jej w
życie, ma udział w jedności Kościoła ze swoim Panem. Zewnętrznym znakiem tej jedności
jest starożytna zasada wyznawania wobec wspólnoty swojej wiary w formie jednego
Symbolu, który otrzymujemy od Kościoła, właśnie na znak jedności.
2. Znak sakramentów świętych
Kościół wprowadza chrześcijan w tajemnicę komunii z Bogiem i braćmi, sprawując
poszczególne sakramenty, na czele z chrztem i Eucharystią, o czym dokładniej było
powiedziane wcześniej. Kościół katolicki przechowuje nienaruszoną, integralną ekonomię
sakramentalną, sprawując od czasów apostolskich wszystkie siedem sakramentów
ustanowionych przez Chrystusa. To bardzo wyraźny znak jedności z Chrystusowym
Kościołem, który w sposób pełny trwa w Kościele katolickim.
Od samego początku jedność (integralność) wiary i jedność (integralność) kultu była
uważana za istotny zewnętrzny znak istnienia w Kościele nadprzyrodzonej jedności, daru
Bożego: „jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4,5); „ponieważ jeden jest chleb,
przeto my liczni, tworzymy jedno ciało” (1Kor 10,17).
Przyjmując całą naukę Chrystusa i wchodząc w pełną ekonomię sakramentalną (siedem
sakramentów), mamy udział w duchowych dobrach Bożych rozdzielanych przez Kościół. I
konsekwentnie: odrzucając choćby tylko w jakimś względzie naukę Chrystusa, głoszoną
przez Jego Kościół, nie możemy tworzyć fikcji jedności z Nim, przystępując do
sakramentalnej komunii ołtarza.
3. Znak hierarchii
Sobór naucza, że Bogu spodobało się zbawiać ludzi nie pojedynczo, ale uczynić z nich
lud. Bóg postanowił też, by ten przyszły lud był JEDEN i jedyny, scalony jedną wiarą i
wierną służbą Bogu (por. KK 9), by miał swoją organiczną zwartą strukturę, a jednocześnie
na wzór Trójcy Świętej, by stanowił jedno w wielości osób i ich różnorodności. Stąd w
63
jedności Ludu Bożego gromadzi się różnorodność narodów i kultur, a we wspólnocie
kościelnej prawomocnie istnieją lokalne Kościoły, korzystające z własnej tradycji (zob. KKK
814). Taki lud wymaga Bożego porządku, harmonii i zgody, a to z kolei pasterskiego
prowadzenia.
Już u św. Pawła znajdujemy gorący apel pod adresem uczniów Chrystusa: „upominam
was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście żyli w zgodzie i by nie było
wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli” (1Kor 1,10).
Jedność społeczno-religijna Kościoła wynika z ustanowionego przez Chrystusa
zwierzchnictwa, powierzonego Apostołom z Piotrem jako głową (Mk 3,13n.; Mt 10,1 nn., Łk
6,12 nn., Mt 18,18, Łk 10,16; Mt 10,40; Mt16,18n.). Ich prawowitymi następcami są biskupi
z papieżem na czele; złączeni z papieżem biskupi wyrażają powszechność i zarazem jedność
Kościoła (KK 22). Ojcowie Kościoła, wzywając do jedności wspólnoty wierzących w
Chrystusa, ukazują tę jedność jak konieczny (ontyczny) atrybut Kościoła, bez którego po
prostu Kościoła Chrystusa nie ma.
Święty Ignacy Antiocheński (zm. 107 r. po Chr.) jedność ołtarza odnosi do jedności
wspólnoty kościelnej, będącej pod władzą biskupa. Według niego biskup jest reprezentantem
Chrystusa, obrazem Ojca, ośrodkiem jedności i ucieleśnieniem wspólnoty. Święty Ireneusz z
Lyonu daje świadectwo, że rozproszony po całym świecie Kościół wyznaje tę samą wiarę,
jakby miał jedno serce i jedną duszę i tak zgodnie naucza, jakby posiadał jedne usta. U św.
Cypriana jeszcze mocniej występuje idea jedności Kościoła powszechnego, której zasadę
stanowi prymat biskupa Rzymu. Augustyn jedność i powszechność Kościoła uważa za bardzo
ważne znamiona prawdziwego Kościoła Chrystusowego. Augustyn „nieustannie pokazuje, że
Bóg chciał, żeby Kościół urzeczywistniał się jako jeden na całej ziemi” (Y. Congar).
W Kościele katolickim trwa pełna sukcesja apostolska Kolegium Apostolskiego z
Piotrem na czele. Na czele Kościołów lokalnych stoją biskupi zjednoczeni i podporządkowani
władzy następców św. Piotra. Daje to bardzo zwartą jedność i ład organizacyjny i
hierarchiczny całej społeczności Kościoła.
Uznanie hierarchii Kościoła, jako będącej z woli Chrystusa, oraz bycie w jedności z
biskupem diecezjalnym, który z kolei złączony jest z Kolegium Biskupów wraz z jego głową
– następcą św. Piotra, owocuje włączeniem w komunię z całym Kościołem Chrystusa, a więc
z Nim samym (Ubi Petrus, ibi Ecclesia – „Gdzie Piotr, tam Kościół”).
Władza w Kościele nie może być jednak rozumiana jako forma dominacji na wzór
świeckich rządów. Kierowanie Kościołem ma stanowić „pełne miłości rządy” w celu
budowania braterskiej wspólnoty. Wszelkie charyzmaty, urzędy i funkcje kościelne są
sprawowane we wspólnocie i na rzecz wspólnoty. „Wymaga to od pasterzy, by traktowali
swój urząd nie inaczej, jak tylko służbę wobec całego Ludu Bożego, od świeckich zaś, by
posługę kapłanów uznawali za element niezbędny dla swojego życia i swojego udziału w
misji Kościoła” (ChL 22). W tym duchu pisał żyjący na przełomie I i II wieku św. Ignacy,
biskup Antiochii, męczennik za Chrystusa: „Jest zatem rzeczą konieczną, abyście – tak jak to
czynicie – nie robili nic bez waszego biskupa, lecz abyście byli posłuszni także i kapłanom
niby Apostołom Jezusa Chrystusa, który jest naszą nadzieją […]. Podobnie niechaj wszyscy
szanują diakonów jak samego Jezusa Chrystusa, a także biskupa, który jest obrazem Ojca, i
kapłanów jak Radę Boga i Zgromadzenie Apostołów; bez nich nie można mówić o Kościele”.
64
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Sobór podkreśla, że biskup, jako pasterz wspólnoty lokalnej, winien być stale znakiem
oraz inspiratorem jedności. Kościół lokalny to przede wszystkim diecezja, ale według Jana
Pawła II („Christifideles laici”) to również wspólnoty parafialne. Parafia jest zbudowana na
gruncie rzeczywistości teologicznej, bowiem jest wspólnotą zdolną do sprawowania
Eucharystii […], wspólnotą wiary oraz wspólnotą organiczną, czyli taką, która składa się z
wyświęconych kapłanów i innych chrześcijan i w której proboszcz reprezentujący biskupa
jest hierarchicznym ogniwem łączącym z całym Kościołem partykularnym (ChL 26).
Budując jedność Kościoła lokalnego, parafia staje się wspólnotą wspólnot rodzinnych,
zawodowych, katechetycznych, modlitewnych, charyzmatycznych, rad duszpasterskich,
zespołów charytatywnych i innych. Konkretnemu urzeczywistnianiu jedności Kościoła
sprzyjają zasady: pomocniczości, kolegialności i wzajemności.
Zasada pomocniczości stanowi, że nie wolno zabierać społecznościom niższym ich zadań
i przekazywać je wyższym. Wspólnota Kościoła jako całość powinna wspomagać wspólnoty
lokalne, a nie wchłaniać je czy zastępować.
Od czasu Drugiego Soboru Watykańskiego Kościół katolicki poszerzył rozumienie siebie
jako znaku i narzędzia zbawiennej jedności o zaangażowanie na polu ekumenicznym. Jak w
Kościele katolickim w pełni trwa Kościół Chrystusowy, tak i w pełni trwa w nim
nadprzyrodzona jedność – dar Trójcy Świętej.
Obok nas, także w naszej diecezji, żyją chrześcijanie prawosławni i protestanccy. W ich
wspólnotach dostrzegamy autentyczne pierwiastki Prawdy i Łaski, ale rzeczywistość Kościoła
Chrystusowego nie trwa w nich w tak pełny sposób, jak w Kościele katolickim. Razem z nimi
modlimy się o cud odbudowania utraconej jedności. W specjalny sposób, co roku, w
Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan, pochylamy się razem z nimi nad prawdą Ewangelii
oraz podejmujemy razem różne dzieła miłosierdzia, jak choćby Wigilijne Dzieło Pomocy.
Wierzymy bowiem, że nawracając się do Chrystusa, tym bliżej będziemy siebie, im bardziej
zjednoczymy się z naszym Panem.
Konkluzja
Jan Paweł II w encyklice „Ut unum sint” napisał: „Wierzyć w Chrystusa znaczy pragnąć
jedności; pragnąć jedności znaczy pragnąć Kościoła; pragnąć Kościoła znaczy pragnąć
komunii łaski, która odpowiada zamysłowi Ojca, podjętemu przed wszystkimi wiekami. Taki
jest właśnie sens słów Chrystusa: «aby byli jedno»” (nr 9).
III. Pytania do dyskusji
1. Co dla ciebie oznacza, że Kościół jest sakramentem jedności?
2. Jakie są przyczyny i skutki rozłamów (podziałów) w Kościele, parafii, w rodzinie
i społeczeństwie?
3. W jaki sposób możemy przyczynić się do budowania jedności Kościoła?
65
IV. KOŚCIÓŁ A ŚWIAT
Niedzielna Eucharystia synodalna,
24 lutego 2013 (2. Niedziela Wielkiego Postu C)
Punkty do homilii
Rdz 15,5-12.17-18; Flp 3,17 – 4,1; Łk 9,28b-36
1. Przeżywamy czwartą niedzielę synodalną w tym roku duszpasterskim – w pierwszym
roku prac Drugiego Synodu Diecezjalnego. Tematyka, którą się zajmujemy dotyczy Kościoła.
Dotychczasowe tematy to: „Kościół miejscem kształtowania i przekazu wiary”, następnie
„Kościół celebruje misterium zbawienia” oraz „Kościół sakramentem jedności”.
Obecny temat to „Kościół a świat”. Chodzi w nim o to, byśmy zastanowili się nad
obecnością Kościoła w świecie i nad tym, jak różni się on od świata. Konkretnie, jak
mentalność (duch) ludzi ochrzczonych i wierzących jest odmienna i niezależna od
mentalności ludzi, którzy nie znają Chrystusa.
2. Na tym polu rozważań napotykamy pewną trudność. Uważa się bowiem prawie
powszechnie, że nasza ojczyzna i świat, w którym żyjemy, czyli w którym żyje Kościół, to
świat chrześcijański. Po części jest to prawda, ale gdy głębiej wnikniemy w tę rzeczywistość,
to zauważymy, że mamy cały szereg zwyczajów i obrzędów religijnych, ale nie zawsze
towarzyszy im wiara i osobisty związek z Jezusem Chrystusem. O tym niejednokrotnie mówił
już Jan Paweł II (zob. np. Ecclesia in Europa, nr 47). Dokonuje się – jak to formułuje papież
Benedykt XVI – uleganie zeświecczonej kulturze (zob. Verbum Domini, nr 96).
Istnieje więc nagląca potrzeba uświadomienia sobie i zrozumienia tożsamości
chrześcijańskiej, czyli tożsamości Kościoła, w odróżnieniu od dość powszechnego myślenia
laickiego. Dzieje się to także w naszym narodzie, uważającym się za tradycyjnie katolicki.
3. Dzisiejsze czytania dają dobrą okazję do tego, by zatrzymać się nad kwestią odrębności
Kościoła jako wspólnoty wierzących, która jest w świecie, ale od niego nie zależy i kieruje się
inną logiką i innym duchem – od tego właśnie świata.
U podstaw tej inności Kościoła leży fakt, który określa istotę życia wspólnoty
wierzących. Ogólnie mówiąc, jest to powołanie Abrahama i wiara, z jaką on przyjął
wezwanie, aby iść za głosem Boga do kraju, który mu Bóg ukaże. Dla niego oznaczało to
przyjęcie innego stylu życia niż to, jakie dotychczas prowadził. Abraham uwierzył Bogu i dla
niego okazało się to usprawiedliwieniem, czyli nową formą życia. Otrzymał nową podstawę
dla swojego życia (zob. Rdz 15,6).
W dzisiejszej liturgii czytamy opowiadanie o przymierzu, jakie Bóg zawarł z
Abrahamem. Było to przymierze, w którym Bóg uroczyście zobowiązał się wypełnić
obietnice dane Abrahamowi, że jego potomstwo będzie tak liczne, jak gwiazdy na niebie i że
będzie błogosławieństwem dla wszystkich narodów ziemi. Wiara w Boga i zawierzenie Bogu
na podobieństwo Abrahama wyróżniają wierzących spośród wszystkich innych. Wierzący
stają się także dla innych ludów znakiem i światłem.
66
Biuletyn 2
20 lipca 2017
4. W szczególny sposób odnosi się to do wierzących w Chrystusa. W Nim wiara
Abrahama znalazła swoje dopełnienie. Jak przedstawia się życie wierzących w Chrystusa i
życie tych poza Chrystusem, ukazuje św. Paweł w czytanym dzisiaj fragmencie Listu do
Filipian. Ci, którzy przez wiarę mają Jezusa Chrystusa jako swego Pana, mogą dzięki
tajemnicy Jego krzyża i zmartwychwstania cieszyć się perspektywą życia wiecznego. Ich
życie już tutaj jest przepełnione pokojem. Ci zaś, którzy nie znają Jezusa Chrystusa, albo
którzy Go odrzucili, z konieczności pozostają skoncentrowani tylko na tym życiu i są w nie
tak uwikłani i tak od niego uzależnieni, że stają się niewolnikami siebie, swoich zamysłów i
planów.
Święty Paweł mówi o tym w bardzo ostrych i dosadnych słowach: „Ich losem – zagłada,
ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są
przyziemne”. Takie pojmowanie życia prowadzi do konfliktów, napięć i wojen. Taki jest
sposób działania świata.
5. My zaś, na ile wierzymy i na ile dzięki wierze potrafimy zostawiać siebie, mamy inne
spojrzenie na życie. Nie chcemy kierować się tylko naszymi ludzkimi planami,
kształtowanymi według logiki tego świata. Żyjemy w przemienianiu naszego życia na
podobieństwo samego Jezusa Chrystusa. W Jego Osobie i w Jego dziele łączą się krzyż i
chwała, uniżenie i wywyższenie, strata i zysk, przyjęcie niesprawiedliwości i
usprawiedliwienie. Kiedy człowiek dzięki wierze w Jezusa Chrystusa zrozumie, że dobrze jest
dla niego, by przeżywał te same momenty i etapy życia, które spełniły się w Jezusie
Chrystusie, wówczas wytrwa w każdej trudności i zniesie każdą niesprawiedliwość. One go
nie załamią, lecz wprost przeciwnie, odniosą jeszcze bardziej do Jezusa Chrystusa. Z drugiej
zaś strony będzie umiał godnie przeżyć wszystkie momenty osiągnięć i sukcesu czy nawet
chwały. Będzie tak je przeżywał, że nie staną się dla niego celem samym w sobie i nie
zniekształcą jego życia, w szczególności jego relacji z bliźnimi i z samym Bogiem. To
mądrość, której ten świat nie ma. Wierzący zaś otrzymują ją jako dar.
Istota tej przemiany życia polega na tym, żeby korzystając z mocy wiary, nie ulec
zgorszeniu krzyżem, czyli trudnymi sprawami w naszym życiu. Po to Jezus przemienił się na
oczach wybranych Apostołów, po to nas wybiera i wprowadza w swoją Tajemnicę.
Celebracja słowa Bożego po drugiej niedzieli synodalnej
Wprowadzenie ogólne przed rozpoczęciem celebracji (komentator)
Kościół jest wspólnotą ludzi, którzy uwierzyli w głoszone im słowo Boże i przyjęli
chrzest. Ochrzczeni otrzymują ducha Jezusa Chrystusa. Stają się członkami Jego ciała. Jako
członkowie ciała Chrystusa stanowią wspólnotę ludzi, którzy przez swoją mentalność i swoje
działanie, a więc cały sposób życia, odróżniają się od świata, od światowego sposobu życia,
które nie uwzględnia działania Pana Boga, objawionego w Jezusie Chrystusie.
W pierwszym roku pracy synodalnej rozważamy tajemnicę Kościoła. W
dotychczasowych trzech grupach tematycznych zajęliśmy się Kościołem jako miejscem
kształtowania i przekazywania wiary – to był pierwszy temat; drugi: Kościół, który celebruje
67
tajemnicę zbawienia. A trzeci dotyczył Kościoła jako miejsca, w którym się doświadcza
jedności i wspólnoty.
Obecny temat to „Kościół a świat”. Będziemy zgłębiać, jakie relacje zachodzą między
Kościołem a światem. Takie postawienie sprawy może wydawać się mało jasne, gdyż
zazwyczaj nie dostrzegamy wyraźnie tego, czym jest Kościół i co stanowi o jego tożsamości,
a czym jest świat. W naszej świadomości te dwie rzeczywistości często się utożsamiają.
Uważamy, że świat, w którym żyjemy to w przeważającej większości świat ludzi wierzących.
Tymczasem dzisiaj już nie zawsze tak jest.
Chrześcijańska wiara, która kształtuje Kościół, to wiara odnosząca się do Jezusa
Chrystusa – do Jego Tajemnicy Paschalnej, czyli Jego męki, śmierci, zmartwychwstania i
daru Ducha Świętego. Kiedy spojrzymy na życie przez pryzmat takiej wiary, dostrzeżemy, że
istnieje nie tylko różnica, ale także nawet pewne napięcie i pewien antagonizm między
Kościołem, a więc ludźmi uformowanymi przez wiarę paschalną i żyjącymi tą wiarą, a
dzisiejszym światem, tym wokół nas i tym także w nas, bo myślenie świata, to znaczy jego
mentalność, jest także w nas.
Celebracja słowa wprowadza nas w rozumienie tej relacji między duchem Jezusa
Chrystusa a duchem tego świata.
Przewodniczący celebracji wprowadza w jej treść tymi lub podobnymi słowami:
Stajemy w postawie gotowości słuchania słowa Bożego. Chcemy przyjąć to słowo jako
skierowane do nas. To słowo nas kształtuje – kształtuje nasze myślenie, aby nie ulegało
mentalności świata. Jesteśmy świadomi, że dziś tak często nie dostrzegamy tego, co mówi
Duch do Kościoła i ulegamy laicyzacji, ulegamy kulturze zeświecczonej i tracimy coś z
naszej chrzcielnej (chrześcijańskiej) tożsamości. Dzieje się to w taki sposób, że nawet sami
tego nie dostrzegamy i nie jesteśmy tego w pełni świadomi. Tym bardziej słuchajmy dziś tego
słowa, które jest nam przez Kościół podawane, i pozwólmy, by ono nas przemieniało.
Czytania
Wprowadzenie do pierwszego czytania (komentator)
Usłyszymy słowo z Księgi Powtórzonego Prawa. Mowy Mojżesza zebrane w tej Księdze
to głos Boga, skierowany do ludu wybranego, który po wyjściu z Egiptu zmierzał przez
pustynię do Ziemi Obiecanej. W czasie tej wędrówki kształtowała się świadomość ludu, który
– prowadzony przez różne doświadczenia – dochodził do rozeznania i uznania, że jest tylko
jeden Bóg.
Jedyność Boga określała też charakter ludu. Miał to być lud należący do tego jedynego
Boga. Już w czasie wędrówki przez pustynię lud był przygotowywany do życia i
funkcjonowania w Ziemi Obiecanej, do której miał wejść w miejsce mieszkających tam
narodów. Zasady życia w ziemi Kanaan zostały dość szczegółowo określone i oznajmione
ludowi przez Mojżesza.
Usłyszymy teraz jeden z fragmentów mowy Mojżesza. Słowo wypowiedziane kiedyś jest
aktualne także dla nas dzisiaj. Podobnie jak wówczas Hebrajczykom, którzy mieli wejść do
Ziemi Obiecanej, tak też i nam dzisiaj grozi pokusa i niebezpieczeństwo zmieszania się ze
68
Biuletyn 2
20 lipca 2017
światem. Grozi niebezpieczeństwo tracenia własnej tożsamości, tożsamości chrześcijańskiej, i
upodabniania się do świata oraz życia według mentalności świata. Obrazy, które przewiną się
przed nami podczas słuchania tego słowa, po części tylko są dalekie od dzisiejszego życia i
świata. Problem jest ten sam: zawsze grozi nam niebezpieczeństwo upodabniania się do
świata i zmieszania się ze światem, z poganami.
Słuchajmy, jak radykalne jest słowo Boga, objawione przez Mojżesza.
Pierwsze czytanie – Pwt 7,1-11
Mojżesz powiedział do ludu: «Gdy Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, do której
idziesz, aby ją posiąść, usunie liczne narody przed tobą: Chetytów, Girgaszytów,
Amorytów, Kananejczyków, Peryzzytów, Chiwwitów i Jebusytów: siedem narodów
liczniejszych i potężniejszych od ciebie. Pan, Bóg twój, odda je tobie, a ty je wytępisz,
obłożysz je klątwą, nie zawrzesz z nimi przymierza i nie okażesz im litości. Nie
będziesz z nimi zawierał małżeństw: ich synowi nie oddasz za małżonkę swojej córki
ani nie weźmiesz od nich córki dla swojego syna, gdyż odwiodłaby twojego syna ode
Mnie, by służył bogom obcym.
Wówczas rozpaliłby się gniew Pana na was, i prędko by was zniszczył. Ale tak im
macie uczynić: ołtarze ich zburzycie, ich stele połamiecie, aszery wytniecie, a posągi
spalicie ogniem. Ty bowiem jesteś narodem poświęconym Panu, Bogu twojemu. Ciebie
wybrał Pan, Bóg twój, byś spośród wszystkich narodów, które są na powierzchni ziemi,
był ludem będącym Jego szczególną własnością.
Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was nie dlatego, że liczebnie przewyższacie
wszystkie narody, gdyż ze wszystkich narodów jesteście najmniejszym, lecz ponieważ
Pan was umiłował i chce dochować przysięgi danej waszym przodkom. Wyprowadził
was mocną ręką i wybawił was z domu niewoli z ręki faraona, króla egipskiego.
Uznaj więc, że Pan, Bóg twój, jest Bogiem, Bogiem wiernym, zachowującym
przymierze i miłość do tysiącznego pokolenia względem tych, którzy Go miłują i
strzegą Jego praw, lecz który odpłaca każdemu z nienawidzących Go, niszcząc go. Nie
pozostawia bezkarnie tego, kto Go nienawidzi, odpłacając jemu samemu. Strzeż przeto
poleceń, praw i nakazów, które ja tobie polecam dzisiaj pełnić».
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Każdy z nas ma już jakieś doświadczenie obecności i działania Boga w swoim życiu.
Zostaliśmy ochrzczeni, otrzymaliśmy chrześcijańskie wychowanie, przeżyliśmy różne etapy
formacji wiary przy okazji przygotowania do kolejnych sakramentów. Mamy też zapewne coś
z doświadczenia mocy Boga wyzwalającej nas z niewoli, na podobieństwo wyzwolenia
Hebrajczyków z Egiptu i przeprowadzenia ich przez Morze Czerwone. Te ważne wydarzenia
z historii narodu wybranego zostały przekazane Kościołowi w sakramentach. W każdej
bowiem Eucharystii celebrujemy Paschę – Paschę Jezusa Chrystusa i naszą paschę. Z tych
wydarzeń i z tych sakramentów wypływa nasza tożsamość chrześcijańska.
Mojżesz jako mąż Boży pouczał na pustyni Izraelitów, jak mają postępować w Ziemi
Obiecanej. Te jego pouczenia możemy odnieść również do siebie, jako ludzi ochrzczonych,
którzy weszli do Kościoła i mają nową tożsamość, odpowiadającą życiu Izraela w Ziemi
Obiecanej. Słyszeliśmy konkretne polecenia. One mogą i powinny nam pomóc. Naturalnie,
trzeba uwzględnić okoliczności i uwarunkowania historyczne. Istota sprawy pozostaje jednak
69
aktualna. Jest nią uznanie jednego Boga i przyjęcie Jego przykazań. Znaczenie tego słowa
dzisiaj dla każdego z nas i dla naszych wspólnot może być odczytane w następujący sposób:
1. Pierwszy ważny moment to polecenie wyniszczenia tego, co obce. Siedem narodów,
które Bóg usunął z Kanaanu przed Izraelitami, to obraz (symbol) siedmiu niewoli czy siedmiu
grzechów albo bożków. Pan Bóg daje swoim wybranym władzę nad nimi. Wyraża się to w
okrutnych słowach: „ty je wytępisz, obłożysz klątwą, nie będziesz zawierał z nimi
przymierza, nie okażesz litości. Nie będziesz z nimi zawierał małżeństw”. W tych poleceniach
jest wyrażona wola, by nie wchodzić w układy i związki zależności z tym wszystkim, co nie
pochodzi od Boga. Nie należy wchodzić w kompromisy. Dalej jest mowa o konieczności
zburzenia ołtarzy i miejsc kultu poświęconych bożkom. Co to oznacza dla nas dzisiaj? Jest to
przesłanie, które wskazuje, że w naszym życiu nie powinny dominować takie obce idole, jak
pieniądz, prestiż, władza, uczucia, seksualność i tym podobne.
2. Drugim ważnym momentem jest świadomość przynależności do Boga. Odrzucenie
obcych zwyczajów, kultów i bożków oraz odpowiadającego im życia jest konieczne dlatego,
że naród wybrany jest poświęcony Bogu. Należy do Boga i tym samym jest odmienny, inny
od pozostałych narodów. Jest on przedmiotem upodobania i miłości Boga. To upodobanie
Boga w narodzie wybranym określa jego tożsamość, odróżnia go od innych narodów.
Człowiek wierzący w Chrystusa przez chrzest staje się kimś, kto należy do Boga.
Zostawił stare życie a otrzymał nowe. Razem z ochrzczonymi braćmi i siostrami tworzy
społeczność Kościoła, która ma inną naturę życia i kieruje się innymi prawami niż
społeczności czy wspólnoty organizowane według praw tylko ludzkich. Chociaż w wielu
dziedzinach życia my, to znaczy członkowie Kościoła, spotykamy się z niewierzącymi w
Chrystusa i z nimi współdziałamy w tym świecie, to jednak mamy inne spojrzenie na
wydarzenia i inaczej kształtujemy wzajemne relacje.
Relacje zachodzące między chrześcijanami a światem w sposób bardzo wymowny
obrazuje List do Diogneta z II wieku. Przytaczamy jego fragment: „Chrześcijanie nie różnią
się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem
własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie
odznacza się niczym szczególnym. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy
marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów
ludzkich. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się
do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim
postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się
rządzą. […] Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie. Duszę
znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach świata. Dusza mieszka
w ciele, a jednak nie jest z ciała i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze
świata” (cz. V-VI).
Musimy spojrzeć na nasze życie w tym kluczu i zastanowić się, na ile my, jako wspólnota
wierzących i poszczególne osoby należące do niej, mamy świadomość tej odmienności stylu
życia. Czy może upodobniliśmy się i nadal upodabniamy się do świata, który nas otacza i
który proponuje nam swoją koncepcję i swój styl życia. W praktyce oznacza to „rozmazane”
czy „rozmyte” chrześcijaństwo – chrześcijaństwo bez wyrazu i bez charakteru.
70
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Bóg przez Mojżesza polecił Izraelitom obłożenie klątwą wszystkiego, co jest związane z
bożkami narodów, które mieszkały na terenie Ziemi Obiecanej. Zabronił im wchodzić w
układy, przymierza, małżeństwa ze wszystkim, co pogańskie.
Jak to wygląda u nas? Jak podchodzimy na przykład do przygotowania do sakramentów i
do ich przeżycia? Czasem traktujemy sakramenty magicznie, gdyż brak nam odpowiedniego
przygotowania. Sakrament przyjmujemy, zaliczamy, a potem żyjemy po swojemu. Jak
wygląda sprawa wspólnego życia bez sakramentu małżeństwa? Czy nie jest to przejaw
upodobnienia się do świata? Nierzadko słyszymy stwierdzenia: „Dzisiaj tak się robi”, albo
wręcz: „Wszyscy tak robią”.
Zaśpiewamy Psalm 80. Pod obrazem przeniesienia winorośli z Egiptu do Ziemi
Obiecanej opowiada on o wielkich dziełach Boga, jakich Bóg dokonał wobec swego ludu. Za
sprawą działania Boga winorośl bardzo się rozrosła. Możemy powiedzieć, że każdy z nas
został wyposażony w wiele dóbr i wiele zdolności. Rozrośliśmy się. Ale jednocześnie
zaczęliśmy schodzić na swoje drogi. Stało się w naszym życiu tyle rzeczy niewłaściwych, tyle
niewierności. Pan Bóg musi interweniować, żeby nas ratować.
Z powodu niewierności ludu Bóg zesłał karę i różne nieszczęścia, co wyraża obraz
zburzenia murów ogradzających winorośl. Zatarła się tożsamość winorośli. Straciła ona swoją
odrębność. Każdy ma do niej dostęp i bierze z jej owoców według swego upodobania. Każdy
robi z nią to, co chce.
Ta pozbawiona ogrodzenia winnica to także obraz wspólnoty Kościoła, która zatraciła coś
ze swej tożsamości. Pan Bóg dopuszcza takie momenty zagubienia. Jest to pewna forma kary
spowodowanej niewiernością ludu, niewiernością ochrzczonych. Dzieje się coś z tego, co
wyraża przysłowie: „Jak Pan Bóg kogoś chce ukarać, to mu rozum zabiera”, czyli na chwilę
pozwala żyć jakby w niezależności od Niego. Pozwala na jakąś utratę czy zatarcie się
tożsamości. Wtedy wspólnota kościelna gubi się przez upodabnianie się do świata.
Są to momenty krytyczne, które wymagają nawrócenia. Wymagają nowej ewangelizacji.
Dziś mamy z tym do czynienia. Potrzeba odkrywania na nowo tożsamości wspólnoty
Kościoła, zgromadzonej wokół słuchania słowa Bożego i przeżywania Misterium
Paschalnego.
Śpiewajmy Psalm 80 z refrenem: „Boże zastępów, Tyś jest Panem dziejów”, i myślmy o
naszych wspólnotach. Wołajmy do Pana o to, byśmy potrafili gromadzić się wokół Jego
tajemnicy i nie ulegli rozproszeniu.
Ps 80,8-18
Ref.: Boże zastępów, Tyś jest Panem dziejów.
Boże Zastępów, odnów nas i okaż Twe pogodne oblicze,
abyśmy doznali zbawienia.
Wyrwałeś winorośl z Egiptu,
wygnałeś pogan, a ją zasadziłeś.
Grunt dla niej przygotowałeś,
a ona zapuściła korzenie i napełniła ziemię.
Swe latorośle rozpostarła aż do Morza,
71
a swoje pędy aż do Rzeki.
Dlaczego jej mury zburzyłeś,
tak że zrywa z niej grona każdy, kto przechodzi drogą,
że ją niszczy dzik leśny,
a polne zwierzęta obgryzają?
Powróć, o Boże Zastępów!
Wejrzyj z nieba, zobacz i nawiedź tę winorośl;
i chroń tę, którą zasadziła Twa prawica,
latorośl, którą umocniłeś dla siebie.
Wprowadzenie do drugiego czytania (komentator)
Usłyszymy teraz słowo skierowane przez proroka Ezechiela do Izraelitów podczas
wygnania babilońskiego. Jest to słowo, które z jednej strony ukazuje powody wygania, a z
drugiej – perspektywę nowego życia w jedności z Panem Bogiem. Dokona się to na zasadzie
swoistego sądu, gdy zostaną wykazane błędy, grzechy i odstępstwa ludu. Ich ciężar
gatunkowy polega na tym, że w Ziemi Obiecanej lud zatracił swoją tożsamość jako
przynależący do Boga i na podobieństwo innych narodów wprowadził kult bożków.
Wsłuchajmy się w te zarzuty, jakie są stawiane Izraelitom. Spróbujmy odnieść je do
siebie. Zarzuty są wyrażone w obrazach i takich sformułowaniach, które trudno odnieść do
naszego życia.
Usłyszymy zarzut wobec Izraelitów, że schodzili się na wyżynach, składali wonności i
wykonywali ofiary. Schodzenie się na wyżynach to zebrania mające na celu kult bożków,
chęć zadowolenia ich. Usłyszymy też zarzut, że Izraelici kalali się bożkami i uprawiali z nimi
nierząd. Musimy pamiętać, że relacja członków narodu wybranego do Boga często była
ujmowana w kategoriach miłości oblubieńczej i małżeńskiej. Stąd kult bożków prorocy
określali jako popełnianie nieczystości i uprawianie nierządu. Wyraża to słowo „kalanie się”.
Przenosząc się do naszych czasów, winniśmy sobie uświadomić, że dziś bożkiem jest to,
co człowiek chce osiągnąć dla siebie własnymi siłami i co stawia przed sobą jako swój cel,
niezależny od Boga. Jest to kult „na wyżynach” naszych osiągnięć czy naszych pożądań i
pragnień. Szczególnie w dziedzinie sukcesu, pieniądza, władzy, niezależności, eksponowania
własnych uczuć. Nad tym wszystkim Bóg będzie przeprowadzał swój sąd, ratując swoich
wybranych.
Słuchajmy tego słowa i pozwólmy, by ono nas przeniknęło i osądziło.
Drugie czytanie – Ez 20,27-38
Synu człowieczy, mów do pokoleń izraelskich! Powiedz im: Tak mówi Pan Bóg:
Jeszcze i tym obrazili Mnie przodkowie wasi, że złamali wierność względem Mnie. Gdy
wprowadziłem ich do tego kraju, który im uroczyście poprzysiągłem dać, to gdy
zobaczyli jakiekolwiek wzniesienie i jakiekolwiek rozłożyste drzewo, składali tam swoje
ofiary oraz wystawiali swoje gorszące dary; tam składali swoje miłe wonności i wylewali
tam swoje ofiary płynne.
Mówiłem im: Czymże jest ta wyżyna, na której się schodzicie? Nazywa się ją Bama aż
do tego dnia. Powiedz przeto pokoleniom izraelskim: Tak mówi Pan Bóg: Kalacie się
72
Biuletyn 2
20 lipca 2017
na sposób waszych przodków i nierząd uprawiacie z ich bożkami. A gdy składacie
swoje ofiary i przeprowadzacie swe dzieci przez ogień, to kalacie się ze wszystkimi
bałwanami ich aż do dnia dzisiejszego. I Ja bym miał pozwolić, byście u Mnie, domu
Izraela, szukali rady? Na moje życie – wyrocznia Pana Boga – nie pozwolę, byście u
Mnie szukali rady. A to, co wam na myśl przychodzi, nie stanie się nigdy.
Oto co mówicie: Będziemy jak narody, jak plemiona z innych krajów służyć drewnu i
kamieniowi. Na moje życie! – wyrocznia Pana Boga. Oto Ja będę panował nad wami
mocną ręką i wyciągniętym ramieniem, i ze strasznym gniewem. Wywiodę was
spośród narodów, wyprowadzę was z powrotem z krajów, wśród których zostaliście
rozproszeni, mocną ręką, wyciągniętym ramieniem i ze strasznym gniewem.
Poprowadzę was na pustynię tych narodów i będę was sądził przed moim obliczem.
Podobnie jak sądziłem waszych przodków na pustyni ziemi egipskiej, tak i was sądzić
będę – wyrocznia Pana Boga.
Przeprowadzę was pod rózgą i sprawię, że zostaniecie nieliczni. Oddzielę was od
opornych, tych, którzy się zbuntowali przeciwko Mnie. Wyprowadzę ich wprawdzie z
ziemi, gdzie przebywają, ale do ziemi izraelskiej nie wejdą, abyście poznali, że Ja
jestem Pan.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Pamiętamy, że prorocy mówią do ludu, który ma już doświadczenie pobytu w Ziemi
Obiecanej i jest to bardzo znaczny kawałek historii. Nie zrozumieli jednak jej sensu. W
konsekwencji zostali wygnani z Ziemi Obiecanej do Babilonu. Świątynia uległa zniszczeniu,
naród został upokorzony. Wielu stawiało sobie pytania, co z wiernością Boga wobec
zawartego przymierza i wobec danych obietnic.
W takim kontekście prorocy wskazują na niewierność ludu. Niewierności ludu objawiały
się w dwóch zasadniczych dziedzinach: w kulcie bożków i w niesprawiedliwości społecznej.
Jedno i drugie oznaczało odrzucenie Boga jako Pana, który wszystkim dysponuje oraz daje
takie nakazy i polecenia, by ludzie żyli w prawdzie i wolności oraz w poszanowaniu siebie
nawzajem. By troszczyli się szczególnie o tych, którzy są najsłabsi, czego przykładem byli:
wdowa, sierota i cudzoziemiec.
Czas wygnania to szansa na oczyszczenie mentalności i działania ludu. Przede wszystkim
okazja do uświadomienia sobie i uznania, że naród wybrany nie może upodabniać się do
innych narodów. Słyszeliśmy przed chwilą bardzo mocne i bardzo wymowne słowo, kiedy
prorok wypomina różnego rodzaju praktyki, jakie stosowali Izraelici na podobieństwo ludów
pogańskich, a potem szukali u Boga rady i przychylności.
[…] nie pozwolę, byście u Mnie szukali rady. A to, co wam na myśl przychodzi, nie
stanie się nigdy. Oto co mówicie: Będziemy jak narody, jak plemiona z innych krajów
służyć drewnu i kamieniowi.
Dla ludu wybranego, który jest szczególną własnością Pana, oznaczało to
samodegradację. Być jak inne narody, upodobnić się do nich – to próba wyparcia z siebie
tożsamości danej przez Boga. To kroczenie w kierunku zanegowania istoty wybrania i misji
tego narodu.
Dlatego Pan Bóg tak zdecydowanie reaguje i zapowiada swoje działanie:
Oto Ja będę panował nad wami mocną ręką i wyciągniętym ramieniem.
73
Słowa, które kiedyś były skierowane do Izraelitów, odnoszą się również do nas, jako
członków Kościoła. Dotyczy to tych członków Kościoła, którzy z różnych racji nie w pełni
przyjmują jego nauczanie i nie stosują do niego swojego życia. Po prostu odchodzą od
Ewangelii, a żyją bardziej duchem tego świata. Ulegają zeświecczeniu. Jest to jedno z
wielkich niebezpieczeństw i zagrożeń w naszym środowisku, które tradycyjnie w większości
uważa się za chrześcijańskie, w rzeczywistości jednak dużo już straciło ze swej
chrześcijańskiej tożsamości. O tym mówił Jan Paweł II w adhortacji Ecclesia in Europa:
„Wielu ochrzczonych żyje tak, jakby Chrystus nie istniał; powtarza się gesty i znaki związane
z wiarą, zwłaszcza w praktykach religijnych, ale nie odpowiada im rzeczywista akceptacja
treści wiary i przylgnięcie do Osoby Jezusa. Miejsce pewności wielkich prawd wiary u wielu
ludzi zajęło niejasne i mało zobowiązujące uczucie religijne” (47).
Taki stan rzeczy woła o pogłębienie naszej wiary i troskę o jej czystość. Naturalnie tak
jest na tyle, na ile mamy choć trochę poczucia odpowiedzialności za tożsamość
chrześcijańską, naszą i przyszłych pokoleń.
Znamienne jest to, że przy tym nie chodzi o masowość i liczebność. Prorocy mówili o
zachowaniu „Reszty”, która będzie wierna i będzie odpowiadać na wierność Boga. Ezechiel
mówi o przeprowadzeniu sądu, by wydzielić nielicznych, którzy pozwolą się wyodrębnić od
ogółu opornych i zbuntowanych czy obojętnych. Pozostała „Reszta” jest odmienna od tych
opornych i chodzących swoimi drogami. Właśnie dlatego, że jest inna, że się wyróżnia, że nie
ulega powszechnym trendom, to ona będzie świadczyć o Bogu. Przez sam fakt, że odwołuje
się do Boga, ma inną tożsamość, świadczy o Bogu. Tak się dzieje, aby wszyscy mieli okazję
poznać, co jest dziełem Pana, kim jest Pan. Kościół jest znakiem obecności Boga – Pana
historii w każdym pokoleniu. Także w naszym. Ale jest nim na tyle, na ile nie upodabnia się
do tego świata i nie bierze wzoru z tego świata, lecz żyje według zamysłu Boga, to znaczy
przestrzegając Jego przykazań i organizując całe życie zgodnie z Ewangelią.
Zaśpiewamy teraz Psalm 97 z refrenem: „Naucz nas, Panie, Twej sprawiedliwości”.
Czymś bardzo istotnym jest zrozumienie faktu, że świat kieruje się swoją sprawiedliwością.
Ludzie tego świata ustalają prawa i wymierzają sprawiedliwość. Bardzo często dominuje
jednak przemoc, wzgląd na osobę, korzyści pewnej grupy, często tej, która ma władzę i
pieniądze. Sprawiedliwość Boża to przede wszystkim niesienie pomocy słabym i
potrzebującym, ujmowanie się za nimi. Sprawiedliwość Boża to przebaczenie, objawione
dzięki krzyżowi Jezusa i dane w darze Ducha Świętego. Wspólnota Kościoła kieruje się tą
sprawiedliwością i tym odróżnia się od świata. Kierując się taką sprawiedliwością, jest tym
samym światłem dla świata. Ostatecznie to jest jedyna sprawiedliwość, która zwycięża i
ratuje ludzi. Śpiewajmy i prośmy Boga, byśmy mieli udział w tej sprawiedliwości i byśmy
byli jej świadkami.
Śpiewajmy: „Naucz nas, Panie, Twej sprawiedliwości”.
Ps 97,6-12
Ref.: Naucz nas, Panie, Twej sprawiedliwości.
Niebiosa głoszą Jego sprawiedliwość,
a wszystkie ludy widzą Jego chwałę.
Muszą się wstydzić wszyscy, którzy czczą posągi
74
Biuletyn 2
20 lipca 2017
i chlubią się bożkami;
wszyscy bogowie hołd Mu oddają.
Słyszy o tym i cieszy się Syjon
i radują się miasta Judy
z Twoich wyroków, o Panie!
Tyś bowiem, Panie, wywyższony ponad całą ziemię
i niezmiernie wzniosły pośród wszystkich bogów.
Pan […] strzeże życia swoich świętych,
wyrywa ich z ręki grzeszników.
Światło wschodzi dla sprawiedliwego
i radość dla ludzi prawego serca.
Sprawiedliwi, weselcie się w Panu
i wysławiajcie Jego święte imię!
Wprowadzenie do trzeciego czytania (komentator)
Usłyszymy fragment Listu św. Pawła do Rzymian. Jest to początek parenezy, czyli
pouczenia. Apostoł miał zwyczaj dawać takie pouczenia w końcowej części każdego ze
swoich listów. Najpierw, w pierwszej części listu, omawiał jakieś zagadnienie, które
przedstawiał odbiorcom, a potem pouczał ich, odnosząc wyłożone wcześniej prawdy do
praktycznych aspektów życia chrześcijańskiego.
W pierwszej części listu do Rzymian św. Paweł zajął się głównie kwestią
usprawiedliwienia, czyli pojednania ludzi z Bogiem przez chrzest i uzdolnienia ich przez moc
Ducha Świętego do życia w miłości. Czytany fragment pochodzi natomiast z drugiej części
tego listu. Po przedstawieniu swej nauki o dziele Boga dokonanym w Jezusie Chrystusie,
zwraca się do adresatów – wówczas do Rzymian, a dziś do nas – słowami zachęty do życia
według Ducha Jezusa Chrystusa i przestrzega, by chrześcijanie nie ulegali duchowi świata,
nie brali wzoru z życia ludzi, którzy nie znają prawdy o Jezusie Chrystusie, nie znają
Ewangelii. Wsłuchajmy się w to wołanie św. Pawła.
Trzecie czytanie – Rz 12,1-5
Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą,
świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc
wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli
rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.
Mocą bowiem łaski, jaka została mi dana, mówię każdemu z was: Niech nikt nie ma o
sobie wyższego mniemania, niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo – według
miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył. Jak bowiem w jednym ciele mamy wiele
członków, a nie wszystkie członki spełniają tę samą czynność – podobnie wszyscy
razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem dla
siebie członkami.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
75
Usłyszeliśmy wezwanie św. Pawła, które skierował kiedyś do Rzymian, a dziś kieruje je
do nas. Jest to wezwanie, które ma dwie główne uzupełniające się myśli.
Pierwsza to wezwanie do złożenia siebie Bogu w ofierze, a druga to ostrzeżenie, by nie
brać wzoru z tego świata. Zarówno zachęta do składania siebie w ofierze, jaki i ostrzeżenie,
by nie ulegać wzorcom tego świata, są związane z tym, czego Bóg dokonał w ludziach, którzy
uwierzyli w Ewangelię i przez chrzest stali się chrześcijanami.
Przez chrzest człowiek zostaje wprowadzony w tajemnicę paschalną Jezusa Chrystusa,
czyli w Jego śmierć i zmartwychwstanie. To św. Paweł przedstawił we wcześniejszej części
Listu. Powiedział wówczas, że „przez chrzest zanurzający nas w śmierć Jezusa Chrystusa
zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak
Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6,4). W życiu chrześcijanina nastąpiła
istotna zmiana bądź przemiana. Życie (sposób myślenia i działania), które było przed
chrztem, zostało pogrzebane, zostało zakończone. Został pogrzebany styl życia bez Chrystusa
czy poza Chrystusem, czyli życie dla siebie samego, życie egoistyczne, a rozpoczął się nowy
etap, czyli życie z wiary, w którym ochrzczony wierzący może swoje życie dawać, służąc
innym (bliźnim). To jest ofiara miła Bogu. Pan Bóg, jak to usłyszymy również w Psalmie, nie
chce materialnych ofiar, całopaleń, lecz oczekuje, byśmy w naszym ciele, to znaczy w naszej
historii, w wydarzeniach naszego życia pełnili Jego wolę, a to oznacza służenie braciom.
W takim kontekście rozumiemy wezwanie do tego, abyśmy dali nasze ciała na ofiarę
żywą, świętą, Bogu przyjemną jako wyraz naszej rozumnej służby Bożej, która dokonuje się
w służbie człowiekowi, spełnianej w miłości i z miłości, ze względu na Boga, to znaczy
dzięki temu, że człowiek otrzymał nowe życie.
Ostrzeżenie, by nie brać wzoru z tego świata uwrażliwia nas na to, byśmy byli świadomi
różnicy, jaka zachodzi między sposobem chrześcijańskiego życia a sposobem życia świata.
Stosownie do okoliczności, można tu wskazać na niektóre przejawy życia według świata
oraz na to, co charakteryzuje albo przynajmniej powinno charakteryzować życie wspólnoty.
Można wskazać na takie przejawy, jak:
interesowność
dochodzenie swego
koniunkturalizm, układy
kształtowanie szkodliwych opinii
ukrywanie zła dla korzyści
–
–
–
–
–
bezinteresowność
przebaczenie
uczciwość, prostota
znoszenie przeciwności
prawda, która nie boi się straty
Jak jest między nami, w naszych rodzinach, w naszej wspólnocie?
Zaśpiewamy teraz Psalm 1. Ukazuje on dwie drogi. Drogę życia w zgodności z Bożymi
przykazaniami, z Bożą prawdą, która prowadzi człowieka, i drogę życia bez Boga i jego
przykazań.
Fakt bycia w Kościele pomaga żyć według Bożego zamysłu i daje szansę życia w
szczęśliwości – mimo trudności i problemów, które zawsze będą. Odniesienie do prawdy
Bożej, do przykazań i do Ewangelii to, według Psalmu, jest jak zasadzenie drzewa nad
płynącą wodą. To drzewo rośnie i wydaje owoce. Podobnie jest z człowiekiem, który opiera
się na Panu. Wszystko, co dzieje się w takim człowieku jest dobre, jest po myśli Boga.
76
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Trzeba, abyśmy troszczyli się o tę tożsamość w sobie i nie ulegali mirażom, propozycjom
i atrakcjom świata, to znaczy byśmy nie ulegli pokusie łatwego życia, życia z uproszczoną
moralnością, życia, w którym dopuszcza się nieprawdę i brak uczciwości, życia, które
koncentruje się na łatwym sukcesie i zaspokojeniu siebie. To wezwanie i propozycja.
Śpiewajmy w postawie pokory ducha, ale także w świadomości, że Boża prawda jest
jedyną prawdą i nie oszuka człowieka.
Ps 95,2-9
Ref.: Szczęśliwi, którzy idą drogą Pana.
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych,†
nie wchodzi na drogę grzeszników 
i nie siada w kole szyderców,
lecz ma upodobanie w Prawie Pana, 
nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą.
Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, 
które wydaje owoc w swoim czasie,
liście jego nie więdną: 
co uczyni, pomyślnie wypada.
Występni zaś są jak plewa, którą wiatr rozmiata. †
Toteż nie ostoją się na sądzie 
ani grzesznicy w zgromadzeniu sprawiedliwych,
bo Pan uznaje drogę sprawiedliwych, 
a droga występnych zaginie.
Ewangelia – J 15,17-27
To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali. Jeżeli was świat nienawidzi,
wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał
jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie
ze świata, dlatego was świat nienawidzi.
Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: «Sługa nie jest większy od swego
pana». Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo
zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu
mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał. Gdybym nie przyszedł i nie mówił
do nich, nie mieliby grzechu. Teraz jednak nie mają usprawiedliwienia dla swego
grzechu.
Kto Mnie nienawidzi, ten i Ojca mego nienawidzi. Gdybym nie dokonał wśród nich
dzieł, których nikt inny nie dokonał, nie mieliby grzechu. Teraz jednak widzieli je, a
jednak znienawidzili i Mnie, i Ojca mego. Ale to się stało, aby się wypełniło słowo
napisane w ich Prawie: «Nienawidzili Mnie bez powodu».
Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który
od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze
Mną od początku.
77
Punkty do homilii
1. Słowo przeprowadziło nas przez znaczące etapy historii zbawienia. Został nam
nakreślony sposób życia w Ziemi Obiecanej, który wykluczał zmieszanie się ze światem
pogańskim. Był nawet zakaz wchodzenia w związki małżeńskie z poganami. To wskazywało
na radykalną odmienność życia członków ludu wybranego od życia pogan i chroniło przed
rozmyciem wiary i popadnięciem w religijność bez wiary w Boga. Możemy, a nawet
powinniśmy, postawić sobie pytanie, czy dzisiaj, gdy są zawierane związki małżeńskie,
bierzemy pod uwagę sprawę wiary. Na ile osoba wierząca i żyjąca jako członek Kościoła
uzależnia wiązanie się z drugą osobą od jej wiary czy światopoglądu. Okazuje się, że często
nie zwraca się na to uwagi. Owszem, załatwia się sprawę ślubu w kościele, ale mniej się
mówi o tym, czy będzie się konsekwentnie żyło wiarą i zgodnie z nauczaniem Kościoła.
To jest jeden przykład, jedna dziedzina, w której mamy wiele do zrobienia dzisiaj w
świadomości członków Kościoła, by nie upodobniali się do świata. Trzeba postaw bardzo
zdecydowanych, a te mogą być kształtowane tylko na fundamencie wiary. Czasem konieczne
jest wyrzeczenie się czegoś czy nawet zniszczenie, by nie wpaść w kompromisy.
2. Nie można żyć w Ziemi Obiecanej z mentalnością pogańską. Jest to aktualne także w
odniesieniu do nas, do Kościoła. Nie można żyć według mentalności świata a jednocześnie
uważać się za członka Kościoła. Jest to wtedy przynależność formalna, ale sama w sobie
martwa, nie wnosząca nowego życia.
Nierzadko jesteśmy dziś świadkami tego, jak ludzie ochrzczeni, czasem także
przyznający się do Kościoła czy korzystający w pewnych okolicznościach z posługi Kościoła,
w rzeczywistości walczą z Kościołem albo ostentacyjnie krytykują nauczanie Kościoła i
zasadność istnienia instytucji Kościoła. Nie ukrywamy, że nie zawsze i nie wszystko w
organizacji życia Kościoła jest bezbłędne czy w pełni odpowiadające Ewangelii. Wszyscy
członkowie Kościoła potrzebują nawrócenia. Nie dokonuje się ono jednak przez walkę czy
konfrontację pozycji, lecz przez osobiste poddanie się każdego z nas Ewangelii.
3. Słyszeliśmy jak prorok Ezechiel nawoływał, by naród wybrany strzegł się pragnienia,
żeby być jak inne narody. Tym, którzy tak myśleli i chcieli, by tak było, zapowiadał karę
wyniszczenia. Zarysował wizję, że nieliczni pozostaną wierni Bogu i oni staną się znakiem,
by wszyscy poznali, że Bóg jest Panem, jedynym Panem.
U wybranych, a więc także u nas jako członków Kościoła, musi być świadomość tej
odrębności od świata, by być dla świata znakiem działania Bożego. Najbardziej
przekonującym znakiem jest bezinteresowna dobroć i miłość w imię Jezusa Chrystusa. O
pierwszych chrześcijanach mówiono: „Patrzcie, jak oni się miłują!”. A Jezus mówił swoim
uczniom: „jeśli będziecie się wzajemnie miłowali...”. To jest możliwe tylko wtedy, jeśli
poznamy, jak Jezus nas umiłował (zob. J 13,34n.).
4. Doświadczenie miłości Boga, objawionej w Chrystusie Jezusie, i świadomość tej
miłości wyróżnia nas i pozwala żyć według innej logiki niż logika świata. To ta miłość Boga
uzdalnia nas do tego, by rezygnować z siebie (z życia według tylko swoich planów i
poglądów) i tworzyć taką wspólnotę, w której czuje się przynależność do jednego ciała – ciała
Jezusa Chrystusa. Właśnie takie bycie w jedności i komunii, która z pojedynczych ludzi
tworzy wspólnotę – ciało Chrystusa jest najbardziej przekonującym znakiem wobec świata.
Drugi Sobór Watykański mówi, że jest to sakrament jedności (KL 26; KK 9; KDK 44).
78
Biuletyn 2
20 lipca 2017
5. Jezus zapowiedział, że kto wejdzie w takie doświadczenie miłości i będzie Jego
uczniem i świadkiem, spotka się z przeciwnościami ze strony świata. Co więcej, spotka się z
prześladowaniami i z nienawiścią, jak to słyszeliśmy przed chwilą w Ewangelii. Świat
bowiem nie znosi tego, że są ludzie, którzy dobrowolnie idą za Jezusem i stają się Jego
własnością, żyją jak własność Boga, czyli nie dają się zniewolić i wykorzystać przez świat,
nie dają się uczynić „konsumentami” tego świata. Świat na nich nie może zarobić, nie może
ich po swojemu wykorzystać, ponieważ są wolni. Należą do Boga, są członkami ciała
Chrystusa. Dlatego świat ich nienawidzi i prześladuje.
(Tu można dać przykłady, stosownie do okoliczności i sytuacji słuchaczy.)
Mocą, która uzdalnia do takiego życia w świecie jest Duch Święty Pocieszyciel. To On
wprowadza wierzących we wszystkie sytuacje, podobnie jak prowadził Jezusa Chrystusa.
Pozwala żyć pośród tego świata (wśród pokus i ataków) tak, by nie ulegać temu światu, lecz
nieść mu Dobrą Nowinę o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, o tym, że my jako
ludzie wierzący, możemy umierać, tracić a nawet przegrywać w oczach świata, a
jednocześnie mieć w sobie moc życia.
Tak spełniają się w nas i na nas obietnice życia, które pozwalają przeżywać śmierć.
Żyjemy w tym świecie, mając w sobie zaczątek życia wiecznego. Taka wiara i taka nadzieja
uzdalniają nas do miłości. Czynią nas one w świecie znakami Bożego działania i Bożej
miłości. Jesteśmy wtedy jak światło w ciemnościach i jak sól, która nadaje smak i sens życiu
(zob. Mt 5,13n.).
Konspekt katechezy6
Kościół nigdy nie ustawiał się w opozycji do świata. Nie był i nie jest wrogiem
cywilizacji, rozwoju myśli technicznej, postępu. Nie ma ustanowionej granicy: dotąd jest
świat ludzki ze swoimi sprawami i dążeniami, a odtąd zaczyna się Kościół. Jeżeli mowa o
jego inności w relacji do świata, ma ona inny charakter. Konstytucja Duszpasterska o
Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes już w pierwszych słowach rozwiewa
wątpliwości: „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i
wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów
Chrystusowych; i nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie miałoby oddźwięku w ich sercu.
Ich bowiem wspólnota składa się z ludzi, którzy zespoleni w Chrystusie prowadzeni są przez
Ducha Świętego w swym pielgrzymowaniu do Królestwa Ojca i przyjęli orędzie zbawienia,
aby przedstawiać je wszystkim. Z tego powodu czuje się ona naprawdę ściśle złączona z
rodzajem ludzkim i jego hierarchią” (KDK 1).
Kościół odczytuje znaki czasu i tłumaczy orędzie Dobrej Nowiny na język
współczesności, korzysta z nowym form ewangelizacji, Kościół jest misyjny w swoim
działaniu, ale też – co ma kluczowe znaczenie dla właściwego rozumienia jego misji – nie
roztapia się w świecie. Inne są cele, które realizuje, jego tożsamość określa posłannictwo,
nadane przez Założyciela Jezusa Chrystusa. Nie bazuje na ludzkiej mądrości. Sam w sobie nie
ma siły, aby być tym, czym ma być z ustanowienia Bożego w świecie. Jest w nim ciągle
6
Oprac. ks. Paweł Siedlanowski – przew. Podkomisji ds. Mediów i Publikacji Katolickich.
79
obecny Chrystus, który swoim autorytetem zaświadcza, że „bramy piekielne go nie
przemogą”. Wreszcie inna jest (powinna być) mentalność jego członków, inna – mentalność
świata. Tutaj są zasadnicze różnice.
I. Próba diagnozy
Mamy dziś często do czynienia z błędem metodologicznym, polegającym na sposobie
rozumienia istoty, oceny działania Kościoła według kryteriów i miary, jakie są stosowane w
świecie.
a) Świecidełka i władza
Słowne matryce w postaci takich pojęć, jak partia polityczna, frakcje, stronnictwa,
ścieranie się poglądów, bilans zysków i strat, potencjalne korzyści, wynikające z takiego bądź
innego „ustawienia się” do świata, są bezrefleksyjnie nakładane na rzeczywistość eklezjalną.
Powstaje zamęt, który utrudnia, a czasami wręcz uniemożliwia zrozumienie, czym jest
Kościół i co dla człowieka wierzącego wynika z przynależności do niego. Gubi się jego
inność.
Duch tego świata, wraz z tym, co go definiuje: pragnieniem dominacji, kultem pieniądza,
sukcesu, władzy, stawianiem na piedestał wszystkiego, co się wiąże z ludzką seksualnością,
koncentrowaniem się na „świecidełkach”, zaczyna gwałtem wkraczać w sposób myślenia
chrześcijan. Przejmując go, nominalnie jeszcze przynależą do Kościoła (zachowując obyczaj,
tradycję, terminologię, zewnętrznie uczestnicząc w liturgii, „praktykując” obrzędy), lecz tak
naprawdę – nie mając w sobie ducha Jezusa Chrystusa – są daleko od niego. Problem polega
na tym, że nazbyt często tego nie są w stanie (nie chcą?) zrozumieć, a każdą próbę
uświadomienia nieporozumienia czy zaproszenie do odnowienia sposobu myślenia –
reewangelizacji, odczytania na nowo, co znaczy fakt, iż zostali ochrzczeni – traktują jak
największą obrazę.
b) Katolicyzm otwarty, czyli jaki?
Wiele zamieszania wprowadza lansowane tu i ówdzie określenie „katolicyzm otwarty”,
które w założeniu ma być przestrzenią dialogu ze światem, a najczęściej staje się zgodą na
zatarcie granic i wątpliwe kompromisy. Stąd ciągłe żądania, aby Kościół „dopasowywał się”
w swoim nauczaniu do kolejnych (coraz bardziej absurdalnych) żądań, liberalizował swój
stosunek na przykład do rodziny, etyki seksualnej, filozofii gender, porzucił hierarchiczność
na rzecz demokratyzacji swoich struktur, godził się z relatywizacją prawdy w życiu
społecznym i politycznym i tak dalej.
Owa deklarowana „otwartość” ma niewiele albo zgoła nic wspólnego z inną otwartością,
która powinna cechować uczniów Jezusa: na słowo Boże, na słuchanie Chrystusa, na
przebaczenie, przyjęcie koncepcji życia, w którym dokonuje się umieranie dla siebie i bycie
dla innych – i w tej przestrzeni na szukanie własnej chrześcijańskiej tożsamości.
Rozumując według tego klucza, należałoby odwrócić pojęcia: otwartość człowieka
wierzącego na świat nie polega na szukaniu kompromisów, cieniowaniu Ewangelii i
skazywaniu Boga na banicję w sferze aktywności publicznej, ale właśnie na pełnym przyjęciu
Dobrej Nowiny o zbawieniu (także tych jej momentów, gdzie jest ona trudna, radykalna,
80
Biuletyn 2
20 lipca 2017
wymagająca wewnętrznej zgody na zranienia), postawieniu Jezusa w centrum swojego życia.
Dopiero wtedy możliwe jest zaistnienie właściwej relacji pomiędzy Kościołem i światem.
Tylko na tym poziomie da się uniknąć wzajemnych uwikłań w sferze polityki, oskarżeń o
integryzm. I tylko wtedy uczniowie Jezusa, żyjący Jego duchem, mający w sobie inną
mentalność niż świat – choć obecni w nim, korzystający ze środków, którymi on dysponuje,
pełniący różnorakie funkcje i realizujący zlecone przezeń zadania – będą w stanie zachować
własną tożsamość, a przede wszystkim wewnętrzną wolność. Staną się solą ziemi i światłem
świata (por. Mt 5,13-16; KKK 782).
II. „Moje królestwo nie jest z tego świata”
Krótkiego wyjaśnienia domaga się pojęcie „świat”. Dopiero wtedy zrozumiemy, skąd się
wzięła jego mentalność.
a) „Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre”
Świat został stworzony, zorganizowany jako wyraz nieskończonej miłości Boga do
człowieka (por. Prz 8,22-31). „A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre”
(Rdz 1,31). Znakiem zaufania Boga do człowieka stało się to, że przekazany w ludzkie ręce
świat był dziełem niedokończonym (por. Rdz 1, 28n) – proces ten teologia określiła mianem
creatio continua. Niestety, harmonia, jaka była na początku, została zburzona. Na świecie
pojawił się grzech (por. Rdz 3).
b) W służbie baalom
Po grzechu człowiek zaczął wykorzystywać świat do swoich egoistycznych celów, nie
licząc się z Bogiem, budując wobec Niego opozycję. Na piedestał postawił pragnienie, aby
być panem życia. Kult materii, pokusa kłaniania się pogańskim bożkom, stały się ważniejsze
niż Ten, który wyprowadził z niewoli, karmił, sycił wodą wyprowadzoną ze skały. „Izraelici
czynili to, co złe w oczach Pana i służyli Baalom. Opuścili Boga swoich ojców, Jahwe, który
ich wyprowadził z ziemi egipskiej, i poszli za cudzymi bogami, którzy należeli do ludów
sąsiednich. Oddawali im pokłon i drażnili Pana” (Sdz 2,11-12).
Nie chodziło tylko o sam fakt oddawania im czci, o formę religijności i praktyki z nią
związane, ale o to, że człowiek zapomniał czy wprost odwrócił się od Boga historii, który go
prowadzi przez koleje jego życia, tworząc z nim historię zbawienia (zob. bp Z. Kiernikowski,
„Ziemia Obiecana - obietnica i sprzeniewierzenie się”, katecheza 3, rok II programu Chrzest
w życiu i misji Kościoła). Zaczął oddawać hołd wytworowi swoich rąk, chcąc przez to
zabezpieczyć swoje życie, swój majątek, swoją władzę i pomyślność. Potrzebował idoli do
ugruntowania siebie w swojej egocentrycznej mentalności.
c) W mocy Złego
W Piśmie św. mamy jasne świadectwo, że autorzy natchnieni, w tak zdefiniowanym (a
precyzyjniej rzecz ujmując: zdeformowanym) przez człowieka świecie dostrzegli obecność
szatana. Od grzechu Adama świat został wydany w ręce złego ducha i znalazł się w jego
mocy. „Wiemy, że jesteśmy z Boga, cały zaś świat leży w mocy Złego” – pisał św. Jan (zob.
1J 5,19). W Biblii pojawia się terminologiczna dychotomia: mądrość Boża – mądrość tego
81
świata. Jego przemijalność (por. 1Kor 7,31) i grzeszność człowieka zostały zestawione z
trwałością i niezmiennością Bożych obietnic. Jezus, gdy modlił się za swoich uczniów, prosił
nie o to, aby zostali z niego wzięci, lecz aby Ojciec zachował ich od Złego (por. J 17,11).
d) Bóg umiłował świat
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w
niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Można by postawić pytanie: o jaki
świat chodzi? Dlaczego nadal jest on „umiłowany przez Boga”, skoro stał się polem działania
Złego? Czy – mówiąc dosadnie – nie lepiej byłoby go spisać na straty i zbudować od
początku nowy, nieskażony?
Miłość Boga, wierność przymierzu to wykluczyła (zob. katechezy bp. Z.
Kiernikowskiego: „Reakcja Boga na grzech – Protoewangelia; Przymierze z Abrahamem”, w:
Chrzest w życiu i misji Kościoła cz. II, oraz „Przymierze – zapowiedź nowego Przymierza”,
w: Chrzest w życiu i misji Kościoła cz. V). Bóg w Jezusie odnowił to, co człowiek zniszczył
przez swoje nieposłuszeństwo. Syn Boży wziął na siebie jego grzech. Na krzyżu dokonał się
„sąd nad światem” (J 12,31). Jezus przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie naprawił
to, co zepsuł Adam, co stało się dziedzictwem jego potomków. Do takiego „nowego świata”
wchodzi się przez wiarę i chrzest, przyjęcie logiki krzyża, porzucenie mentalności „starego
świata” i przyjęcie mentalności Jezusa Chrystusa. W tym momencie też najlepiej da się
zdefiniować granice, jakie istnieją pomiędzy Kościołem i światem, to znaczy pomiędzy
duchem Jezusa Chrystusa a mentalnością świata.
e) Mentalność świata
Wszyscy ją w sobie nosimy. Odczytujemy w sobie potrzebę religijności, która jest
uniwersalnym doświadczeniem całej ludzkości. Nie ma człowieka, który by w kogoś
(odrębny byt, sam dla siebie) bądź w coś (amulet, talizman, siła nabywcza portfela, postęp,
nauka, niczym nieskrępowana wolność, seks, własne możliwości) nie wierzył. Komuniści,
którzy za jeden z celów systemu postawili sobie walkę z chrześcijaństwem, w jego miejsce
ustanowili religijność świecką ze skomplikowaną obrzędowością (pochody, śluby cywilne,
konfirmacje, nadawanie imienia) i ceremoniałem. Choć czas się zmienił, dziś dzieje się
podobnie.
Modelowa wydaje się być wypowiedź prof. Hartmana na temat Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy: „Jest to jedyne własne, suwerenne święto, jakie posiada naród polski!
Każde inne jest kościelne lub państwowo-patriotyczne i odbywa się pod kuratelą rzymskich
kapłanów. A to święto jest tylko nasze. Nie ma w nim ani skrawka miejsca dla dziękczynień,
mszy, kadzidła i Jana Pawła”. I dalej: „Jerzy Owsiak jest wodzirejem tego skandalicznego,
nieprzewidzianego w doktrynie i samowolnego mięsopustu! Mistrz karnawału, apostoł
obmierzłej świeckości!”.
Wtedy dzieje się tak: chrzest, „aby się stało zadość tradycji”; ślub „na wszelki wypadek”;
poprawność religijna każąca od czasu do czasu „zajrzeć” do kościoła, „zaliczyć” rekolekcje,
spowiedź, pokazać się na Rezurekcji czy procesji Bożego Ciała – to często nic innego jak
pogańskie zabiegi, mające na celu zdobycie przychylności bóstwa. Nie ma to nic wspólnego z
chrześcijaństwem. Jest interesowność i wyrachowanie. „Bóg” (piszę to słowo w cudzysłowie,
82
Biuletyn 2
20 lipca 2017
ponieważ nie ma nic wspólnego z Bogiem Objawienia) ma pomóc zrealizować moje plany,
spełnić moją wolę, osiągnąć zamierzony cel. I tyle. Chodzi o zwyczajną wymianę handlową.
Problem dobrze ilustruje wiersz anonimowego autora: „Panie, słowa wymierzyć Ci
chciałem / Treść ważyć na szali / Modlitwy utkać Psalmami / I tak stałem się / Jedno z
handlarzem”.
Transcendencja, której w taki sposób człowiek chce doświadczyć, zawsze jest skrojona na
jego miarę. Bogiem, w finalnym efekcie, zawsze pozostaje on sam.
To jest mentalność świata. Nie ma tu miejsca na przebaczenie, jest za to argument siły,
pragnienie dominacji, władzy. Na zło odpowiada się jeszcze większym złem. Zemsta jest
sposobem rozwiązywania konfliktów, kłamstwo – środkiem osiągania celu. Panowanie nad
swoim życiem, niczym nieskrępowana wolność wyznaczają kierunki prawodawstwu,
codziennym wyborom. Chrystus, z logiką krzyża, miłością opartą na służbie i przebaczeniu,
do tak uformowanej rzeczywistości ma wstęp wzbroniony.
Oto mentalność świata.
III. Inność Kościoła
Kościół jest wszczepiony w całą rodzinę ludzką i jest w niej obecny, „przynosząc światło
czerpane z Ewangelii oraz dostarczając rodzajowi ludzkiemu zbawczych sił, jakie sam pod
przewodnictwem Ducha Świętego otrzymuje od swego Założyciela. Osoba ludzka bowiem
ma być zbawiona, a ludzkie społeczeństwo odnowione” (KDK 3).
Drugi Sobór Watykański wielokrotnie mówił o twórczej obecności uczniów Jezusa w
świecie, ich roli w budowaniu jedności i pokoju zarówno na poziomie lokalnym, jak też we
wspólnocie międzynarodowej.
„Kościół na mocy swojej boskiej misji, głosząc wszystkim ludziom Ewangelię i rozdając
skarby łaski, przyczynia się na całym świecie do utrwalenia pokoju i położenia mocnego
fundamentu pod braterskie zespolenie ludzi przez to, że uczy poznawać prawo Boże i
naturalne. Przeto Kościół koniecznie musi być obecny we wspólnocie narodów, aby
pielęgnować i rozbudzać współpracę między ludźmi. Czyni to zarówno przez swoje instytucje
publiczne, jak i przez pełne i szczere zespolenie wysiłków wszystkich chrześcijan,
czerpiących swe natchnienie z samego tylko pragnienia służenia ludzkości” (KDK 89).
a) Zaczyn Królestwa Bożego w świecie
W jaki sposób Kościół wyżej zdefiniowane cele może osiągnąć? Nie dysponuje armią, nie
wchodzi w struktury władzy świeckiej, składa się z grzesznych, ułomnych ludzi. Przyczynia
się do zmiany mentalności świata, metanoi, czyli nawrócenia się ludzi, a przez to sprawia
zmianę jego struktur. Dzieje się to na tyle, na ile ochrzczeni mają świadomość swojej
ontycznej inności. Gdy członkowie Kościoła są świadomi, że tylko wtedy, gdy mają w sobie
ducha Jezusa Chrystusa, są otwarci na to, aby w nich i przez nich dokonywały się dzieła
Boże, stają się znakiem nadziei.
Zatrzymajmy się na dobrze nam znanym fragmencie Ewangelii: „Jezus mówił […] Z
czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i
włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło” (Łk 13,19-21). Zaczyn, który ma
zakwasić ciasto, choć składający się z tej samej materii, zawiera w sobie nową, uprzedzającą
83
jakość – potencjał, który ma zostać przekazany dalej. Jest już substancją przemienioną, która
dzięki swoim właściwościom będzie oddziaływać na inną substancję. Co ważne, będzie się to
dokonywać niejako niezależnie od działania kobiety, przygotowującej chleb. Obraz
ewangeliczny dobrze oddaje istotę obecności Kościoła w świecie.
„Kościół, stanowiąc zrzeszenie dostrzegalne i wspólnotę duchową, kroczy razem z całą
ludzkością i doświadcza tego samego losu ziemskiego, co świat, istniejąc w nim jako zaczyn i
niejako dusza społeczności ludzkiej, która ma się w Chrystusie odnowić i przemienić w
rodzinę Bożą” – napisali ojcowie soborowi (KDK 40).
Oddziaływanie Kościoła nie polega zatem na ekspansji militarnej ani na sile miecza,
błyskotliwości argumentacji, ludzkiej mądrości, sumie działań autopromocyjnych,
aktywizmie i obecności na maksymalnie wielu poziomach struktury społecznej, ale na
świadomości posiadania w sobie mocy Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego i
zmartwychwstałego.
b) Mały u Boga nie znaczy słaby
Na czy polega nasz problem? Nie wierzymy, iż może się to dokonać: że mając do
dyspozycji tak mały (wedle miary ludzkiej) potencjał, jesteśmy w stanie zmienić struktury
społeczne, a nade wszystko siebie. Nie widzimy na przykład sensu budowania małych
wspólnot, gdzie proklamuje się słowo Boże, dzieli się doświadczeniem obecności Boga w
swoim życiu, uczestniczenia w katechezach Chrzest w życiu i misji Kościoła, angażowania się
w grupy synodalne, bycia świadkiem Jezusa Chrystusa tam, gdzie na co dzień żyjemy,
pracujemy. Wydaje się nam, że mamy zbyt mało argumentów, że jest nas zbyt mało, aby
cokolwiek zmienić. Często w mentalności duszpasterzy dominuje pogląd, że jeśli wspólnota
nie zgromadzi stu czy tysiąca osób, to całe przedsięwzięcie jest nieudane. To nie jest myślenie
eklezjalne – a zarazem jest to czytelny znak, iż wkradł się w nie duch tego świata. „Inność”
Kościoła polega na tym właśnie, że nie ilość, nie ludzki potencjał, a wiara w żywą obecność
Jezusa Chrystusa jest źródłem jego mocy. Choćby działo się to za pośrednictwem małej
wspólnoty wierzących. I to Bóg działa, przemienia – przez analogię zaczynu – wspólnotę
ludzką.
„Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan
miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie” (Ps 127,1n.). Można by dopowiedzieć: nie
tylko domu nie zbudują, ale też cywilizacji, sprawiedliwości, pokoju, dobrobytu; bez Boga
człowiek nie tylko miasta nie ustrzeże, ale też utraci najbliższych, rodzinę, miłość, poczucie
bezpieczeństwa.
Nieprzypadkowo Jezus tak blisko siebie zestawia dwa obrazy ewangeliczne: kobiety
wkładającej zaczyn do ciasta i sadzenia ziarnka gorczycy: „Do czego podobne jest królestwo
Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i
posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne
gnieździły się na jego gałęziach” (Łk 13,18-19).
Mały u Boga nie znaczy słaby. Moc Boga objawia się jakby paralelnie do uznania braku i
niemocy człowieka. Tym się różnimy od świata.
c) Wspólnota nawracających się
84
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Wokół jakich wartości zbiera się świat? Błyskotki, pieniądze, rozrywka, sensacja, seks,
władza. One napędzają koniunkturę, stają się podstawą nowej świeckiej hagiografii. Generują
postawy, aktywizują procesy (edukacyjny, wychowawczy, ekonomiczny, polityczny),
wymuszają działanie wedle zasad tak zwanej political correction. Świat ma swoje „liturgie”.
Jak już zostało wspomniane wyżej, są one wyrazem zaspokajania naturalnej potrzeby
religijności, szukania poczucia bezpieczeństwa w wygenerowanej w ten sztuczny sposób
wspólnocie. Wszystko to jednak nie prowadzi do życia. Sprawia, że więzienie, w jakim
zamyka się człowiek, choć pozornie staje się przestronniejsze i wygodniejsze, nadal takim
pozostaje. Nawet najbardziej wyrafinowane zabiegi mędrców tego świata nie są w stanie
przeprowadzić go ze śmierci do życia.
Kościół jest przestrzenią, gdzie mocą Chrystusa właśnie to się dokonuje. Tych, którzy się
w nim gromadzą, powinno łączyć nie pragnienie tak zwanego świętego spokoju, zaspokojenie
potrzeb religijnych, ale wola nawrócenia. Nie ma znaczenia status majątkowy, pochodzenie,
stan, pełnione zadania w Kościele. W jaki sposób to się staje? „Duch Święty, który mieszka w
wierzących i napełnia cały Kościół oraz nim kieruje, jest sprawcą tej dziwnej wspólnoty
wierzących i tak dogłębnie wszystkich zespala w Chrystusie, że jest zasadą jedności
Kościoła” (dekret Soboru Watykańskiego II Unitatis redintegratio, 2).
Tylko gotowość do przyjmowania Bożej mocy i tracenia swojego życia, umierania dla
siebie, zgoda na to, aby został ukrzyżowany we mnie „stary człowiek” (mocą Jezusa
Chrystusa), by mogło się dokonać we mnie wyzwolenie z panowania nade mną mojego „ja”,
gotowość do przebaczenia, zwyciężania zła dobrem są w stanie zastąpić mentalność świata
mentalnością Jezusa Chrystusa. Pisze o tym św. Paweł w Liście do Rzymian: „Zatem przez
chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my
wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli
bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak
samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. To wiedzcie, że
dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po
to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od
grzechu” (Rz 6,5-7).
d) Wspólnota liturgiczna
Gdzie może się dokonać umocnienie i uświęcenie tak powstałej wspólnoty wierzących?
W książce wywiadzie Petera Seewalda pod tytułem „Bóg i świat” czytamy słowa papieża
Benedykta XVI: „Aby dobrze zrozumieć Kościół, musimy go rozpatrywać przede wszystkim
od strony liturgii. Tutaj Kościół jest najbardziej sobą, tutaj Chrystus stale go porusza i
odnawia. W liturgii musimy żyć Kościołem od strony Pisma Świętego, sakramentów,
wielkich modlitw chrześcijańskich. Właśnie w ten sposób można, jak mówił Leon I Wielki,
stopniowo rozwiać dym, który utrudnia widoczność [zaciemniając obraz Kościoła – przyp.],
usunąć piasek, który nam sypnięto w oczy. Wówczas dostrzeżemy, że Kościół sięga znacznie
dalej. Że przynależy doń wspólnota świętych […] Że Kościół żyje w wielu wierzących,
którzy czują się wewnętrznie związani z Chrystusem i że jego korzenie sięgają przede
wszystkim samego Chrystusa. Chrystus jest niezmienną siłą, która ożywia ten winny krzew i
pozwala mu wydawać owoce. W tym sensie można powiedzieć, że właściwa rzeczywistość
85
Kościoła znacznie przekracza wszystko, co można w nim uchwycić metodami statystycznymi
czy spowodować uchwałami. Kościół jest organizmem, w którym obieg życia zaczyna się w
samym Chrystusie” (s. 317).
Żadna z „liturgii” świata nie ma sobie tej sprawczej mocy, jaką otrzymuje Kościół od
Boga. Dokonuje się tu spotkanie wierzących z żywym i prawdziwym Chrystusem, uobecnia
się to, co dokonało się na Golgocie. Eucharystia jak w soczewce skupia to, co w Kościele jest
najważniejsze. Bez niej Kościół nie mógłby istnieć.
IV. Podsumowanie
a) Kościół w dialogu ze światem
Błogosławiony Jan Paweł II wielokrotnie przypominał, że budowanie samoświadomości
Kościoła nie jest celem samym w sobie. Dokonuje się nie po to, aby odgrodzić się od świata.
To jest budowanie, aby mieć świadomość własnej tożsamości i wyjść do świata! Kościół nie
dbający o swoją samoświadomość, narażony jest na „rozpuszczenie” w świecie, stanie się
jedną z nieskończenie wielu instytucji. W Kościele, określającym swoją tożsamość poprzez
oddzielenie od świata, wielu ludzi może ulec mentalności „oblężonej twierdzy”, a sam
Kościół może utracić wymiar misyjny. Otwartość Kościoła możliwa jest dzięki jego
samoświadomości. Tak też należy rozumieć soborowy postulat odczytywania znaków czasu:
nie jako katalogu nowych problemów, do których należy dopasować i w takim znaczeniu
„udzisiejszyć” życie Kościoła. Aggiornamento to teologiczne odczytanie naszego czasu, po
to, aby dostrzec, co przez problemy współczesnego świata mówi do Kościoła Pan historii i
jakie stawia dziś przed Kościołem wezwania.
Już w swojej pierwszej programowej encyklice Redemptor hominis Jan Paweł II napisał:
„Świadomość Kościoła musi łączyć się z jego wszechstronną otwartością, aby wszyscy mogli
w nim znajdować owo „niezgłębione bogactwo Chrystusa” (Ef 3,8), o którym mówi Apostoł
Narodów. Taka otwartość, organicznie połączona ze świadomością własnej istoty, z
pewnością własnej prawdy – tej, o której powiedział Chrystus: „nie jest moja, ale Tego, który
Mnie posłał, Ojca” (J 14,24) – stanowi o apostolskim, czyli posłanniczym dynamizmie
Kościoła. Właśnie w imię tego dynamizmu, Kościół, wyznając i głosząc bez żadnego
uszczerbku prawdę otrzymaną od Chrystusa, pozostaje równocześnie w dialogu”.
b) Spotkanie w wierze i miłości
„Wzajemne przenikanie się państwa ziemskiego i niebiańskiego daje się pojąć tylko
wiarą, pozostając naprawdę tajemnicą zamąconych przez grzech dziejów ludzkich, aż do
pełnego objawienia się światłości synów Bożych. Kościół, idąc ku swemu własnemu
zbawczemu celowi, nie tylko daje człowiekowi uczestnictwo w życiu Bożym, lecz także
rozsiewa na całym świecie niejako odbite światło Boże, zwłaszcza przez to, że leczy i podnosi
godność osoby ludzkiej, umacnia więź społeczeństwa ludzkiego oraz wlewa głębszy sens i
znaczenie w powszednią aktywność ludzi. […] Kościół otwiera człowiekowi oczy na sens
własnej jego egzystencji, czyli na najgłębszą prawdę o człowieku. […] Człowiek bowiem
zawsze będzie pragnął wiedzieć, choćby nawet niejasno, jaki jest sens jego życia, działalności
i śmierci. Problemy te przywodzi mu na myśl już sama obecność Kościoła. Na te pytania
86
Biuletyn 2
20 lipca 2017
najpełniejszą odpowiedź daje sam Bóg, który stworzył człowieka na swój obraz oraz wykupił
z grzechu; dokonuje tego przez objawienie w Synu swoim, który stał się człowiekiem.
Ktokolwiek idzie za Chrystusem, Człowiekiem doskonałym, sam też pełniej staje się
człowiekiem”.
„Mocą tej wiary Kościół jest zdolny zabezpieczyć godność natury ludzkiej przed
wszelkimi zmianami poglądów, które na przykład ciało ludzkie bądź zbytnio poniżają, bądź
nieumiarkowanie wynoszą. Przez żadne prawa ludzkie godność osobista i wolność człowieka
nie da się tak stosownie zabezpieczyć, jak przez Ewangelię Chrystusową powierzoną
Kościołowi” (KDK 40, 41n.).
c) Jeden duch i jedno serce
W Dziejach Apostolskich mamy zawarte summaria, opisujące młode wspólnoty
eklezjalne. Oto fragment drugiego: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich
wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne.
Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli
wielką łaskę. Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali
je i przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży, i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też
rozdzielano według potrzeby” (Dz 4,32-37).
Kościoła nie tworzą ludzkie plany, ludzka myśl czy ludzkie przemówienia bądź zachęty.
Nie tworzy go ludzka mądrość ani błyskotliwość. Świadectwo życia pierwszych chrześcijan
były siłą Kościoła. BYLI INNI. W pogańskim świecie stali się znakiem innej rzeczywistości.
„Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie
tych, którzy dostępowali zbawienia” (Dz 2,47).
Nie musimy niczego odkrywać na nowo. Wystarczy tylko uważnie słuchać. I uwierzyć,
że mogą się spełnić w nas Boże dzieła, jeżeli tylko zamieszka w nas duch Jezusa Chrystusa.
Pytania do dyskusji
Można posłużyć się Instrumentum laboris, Cz. I, A. B. (s. 9-10).
1. Jaką noszę w sobie mentalność? W jakim stopniu sposób myślenia świata wpływa
na moje decyzje, przyjmowanie słowa Bożego? Czy potrafię w sobie odnaleźć,
poddać diagnozie to wszystko, co nie jest z ducha Bożego?
2. W jaki sposób przeżywam porażki? Czy potrafię przyjąć zranienie, przyznać się
do błędu, przebaczyć?
3. Jaka jest moja pobożność? Pogańska, interesowna, ma znamiona wymiany
handlowej? Czy spotkanie z Jezusem Chrystusem ukrzyżowanym i
zmartwychwstałym, doświadczenie Jego mocy prowadzi mnie do wewnętrznej
przemiany – czy staję się nowym stworzeniem?
4. Gdyby ktoś (wiedząc, że jestem chrześcijaninem) z boku analizował moje
postawy, wybory, obecność we wspólnocie Kościoła, do jakich wniosków by
doszedł? Na ile jestem podobny do świata, a na ile jestem od niego niezależny?
87
V. KOŚCIÓŁ W MISJI DO ŚWIATA
Eucharystia w piątą niedzielę synodalną,
21 kwietnia 2013 (4. Niedziela Wielkanocna C)
Punkty do homilii
Dz 13,14.43-52; Ap 7,9.14b-I7; J 10,27-30
1. Święty Jan w Apokalipsie przedstawia bardzo wymowny obraz, który pozwala nam
głębiej wnikać w sens nie tylko dzisiejszej liturgii, ale także misji Kościoła. Oto Jan ujrzał
wielki tłum; tłum nie do zliczenia, ze wszystkich narodów i wszystkich pokoleń. Był to tłum
stojących przed tronem Baranka i odzianych w białe szaty.
Ten obraz ukazuje powszechność oferty zbawienia. Zbawienie wysłużone przez Jezusa
Chrystusa – Baranka zabitego i stojącego, a więc ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, jest
przeznaczone dla wszystkich ludzi. Wiadomość o tym zbawieniu musi jednak do nich
dotrzeć, tak aby mogli je przyjąć. Znakiem przyjęcia zbawienia przez tych, którzy zostali
ukazani w Apokalipsie są ich białe szaty. Szaty te zostały opłukane i wybielone we krwi
Baranka.
Te obrazy wskazują na sakramenty – w szczególności na chrzest i Eucharystię. W tych
sakramentach bowiem dokonuje się przygarnięcie ludzi przez Boga i obdarzenie ich nową
sprawiedliwością. Białe szaty symbolizują nowość życia (znak udziału w zmartwychwstaniu),
jakiej człowiek doświadcza przez wiarę w Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i
zmartwychwstałego.
2. Aby zbawienie, wysłużone przez Jezusa Chrystusa, mogło dotrzeć do człowieka i by
mógł on z niego skorzystać, potrzebne jest ogłaszanie tego faktu, czyli głoszenie Ewangelii.
Jest to ewangelizacja, którą Kościół podjął na mocy nakazu Jezusa Chrystusa i którą czyni
dlatego, że chce dzielić się swoim doświadczeniem zbawienia.
W pierwszym czytaniu z Dziejów Apostolskich został ukazany właśnie taki moment
głoszenia Ewangelii przez Pawła i Barnabę. Głosili oni słowo na terenach Azji Mniejszej
(dzisiejsza Turcja). Słyszeliśmy o tym, jak nauczali w synagodze w Antiochii Pizydyjskiej,
jak tamtejszym Żydom i prozelitom obwieszczali Dobrą Nowinę o zmartwychwstaniu Jezusa
Chrystusa oraz o przebaczeniu grzechów w Jego imię i Jego mocą. Wydarzenia, które tam się
dokonały przy okazji głoszenia Ewangelii są bardzo znamienne i wiele nam mówią także
dzisiaj.
Otóż czytamy, że najpierw z zainteresowaniem przyjęto nauczanie Pawła i Barnaby. Gdy
jednak w całym mieście wzrosło zainteresowanie tą nauką i w następny szabat „zebrało się
niemal całe miasto, by słuchać słowa Bożego”, powstały trudności ze strony Żydów –
przedstawicieli synagogi i stróżów Prawa. Opanowała ich zazdrość z powodu tego, że Paweł i
Barnaba głosili zbawienie, z którego mogli korzystać także poganie. Poganie bowiem, słysząc
słowa Apostołów, byli gotowi się nawracać i przyjmować wiarę w Jezusa Chrystusa
ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Żydzi zaś bronili swego statusu religijnego i nie byli
88
Biuletyn 2
20 lipca 2017
otwarci na wiarę, która ukazywała spełnienie się obietnic Bożych w Jezusie Chrystusie. Nie
byli gotowi wejść w plan Boży, w spełnienie się całej ekonomii zbawienia.
Wobec takich faktów Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: „Należało głosić słowo
Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia
wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan …”. Spełniło się wtedy
słowo zapowiedziane przez proroka Izajasza: „Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje
zbawienie dotarło aż do krańców ziemi” (Iz 49,6).
3. Przesłanie, wynikające z dzisiejszej Liturgii słowa, jest aktualne dla nas dzisiaj,
szczególnie w kontekście naszego Synodu i tematu, który podejmujemy na piątym etapie prac
w tym roku, mianowicie: „Kościół w misji do świata”. Jest to wezwanie do zwrócenia się do
wszystkich z orędziem ewangelijnym.
Gdy jest mowa o głoszeniu Ewangelii, często mamy na myśli misje na innych
kontynentach, gdzie Ewangelia jeszcze nigdy nie dotarła. To jest oczywiście ważna i
potrzebna działalność Kościoła. Jednak bardzo ważne jest też niesienie Ewangelii tym, którzy
są już w Kościele, lecz utracili jasną świadomość wiary w Boga (a może nigdy tej wiary nie
mieli), który w Jezusie Chrystusie dokonał zbawczego dzieła.
4. Sytuację w wielu naszych parafiach możemy porównać do opisanej w Dziejach
Apostolskich. Żydzi z synagogi w Antiochii Pizydyjskiej wierzyli w Pana Boga i słuchali
Jego słowa, trudno natomiast było im przyjąć prawdę o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.
Oczywiście, w przypadku Żydów z synagogi dochodziły jeszcze inne motywy. Jednakże
porównanie, przynajmniej po części, ilustruje także naszą sytuację. My czasem też tak
jesteśmy przywiązani do własnego rozumienia tradycji i tak jesteśmy przekonani o słuszności
swego postępowania, że trudno nam jest przyjąć wezwanie do nawrócenia, by kształtować
nasze życie zgodnie z Ewangelią o krzyżu i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.
Wówczas, w Antiochii Pizydyjskiej, wobec braku otwartości na słuchanie ze strony
Żydów, Apostołowie zwrócili się z tym orędziem do pogan. Dziś możemy to widzieć jako
wskazówkę albo wezwanie, by nie zamykać się tylko w gronie tych, którzy przychodzą do
kościoła i jakoś słuchają słowa Bożego, lecz by iść z tym słowem, z Ewangelią do tych,
którzy może są – jak to mówimy – na obrzeżach Kościoła. Szczególnie do tych, którzy w
życiu się zagubili i cierpią. A także do tych, którzy być może zostali zgorszeni niewłaściwym
postępowaniem wierzących i odeszli od Kościoła.
Aby nieść Ewangelię i wezwanie do nawrócenia innym, najpierw my sami potrzebujemy
prawdziwego nawrócenia. Musimy odnaleźć właściwą relację do Jezusa Chrystusa, jedynego
Pasterza, i słuchać Jego głosu, Jego słowa i – tak jak słyszeliśmy w Ewangelii – mieć
świadomość, że jesteśmy w Jego rękach. W oparciu o tę świadomość i mając doświadczenie
tego, co stało się w nas dzięki Ewangelii, możemy o tym świadczyć wszystkim, których
spotkamy i z którymi żyjemy.
Celebracja słowa Bożego po piątej niedzieli synodalnej
Wprowadzenie ogólne przed rozpoczęciem celebracji (komentator)
89
Jest to już piąty temat naszej tegorocznej pracy synodalnej: Misja Kościoła wobec świata,
czy może lepiej – do świata. Dwa pierwsze tematy przybliżały nam Kościół jako miejsce
kształtowania i przekazu wiary oraz jako zgromadzenie, gdzie celebruje się misterium
zbawienia. Ten Kościół jest sakramentem jedności – to rozważaliśmy w trzecim temacie. W
czwartym zgłębialiśmy naturę Kościoła w stosunku do świata. Chodziło o dostrzeżenie i
uchwycenie tego, co stanowi o duchu, którym żyje Kościół w odróżnieniu od świata.
Zauważyliśmy, że dzisiaj na tym polu jest stosunkowo mała świadomość. W naszym
pojmowaniu często zaciera się granica między tym, co określa naturę Kościoła i czym się
Kościół kieruje (czy winien kierować się), a tym, czym jest świat. Jesteśmy świadkami
laicyzacji i sekularyzacji, które wkradają się w życie ludzi ochrzczonych.
Piąty temat, który teraz podejmujemy, to zadanie ewangelizacyjne, które wynika z natury
Kościoła jako miejsca i wspólnoty zbawienia. To zadanie jasno określił Jezus, gdy posyłał
swoich uczniów na cały świat.
W dzisiejszej celebracji będziemy rozważać czytania, które pomogą nam wniknąć w
rozumienie tej misji zleconej Kościołowi. Kościół, wypełniając tę swoją misję wobec świata,
jednocześnie przeżywa sam siebie. Jest on bowiem z natury misyjny – jak to na nowo
przypomniał i uwypuklił Drugi Sobór Watykański. W soborowym Dekrecie o misyjnej
działalności Kościoła czytamy: „Kościół pielgrzymujący jest misyjny ze swej natury,
ponieważ swój początek bierze wedle planu Ojca z posłania (ex missione) Syna i z posłania
Ducha Świętego” (DM 2).
Przeżyjmy tę celebrację, patrząc najpierw na siebie. Zastanówmy się, jak my rozumiemy
siebie w Kościele i na ile dostrzegamy, że z racji naszej przynależności do Kościoła winniśmy
innym ludziom nieść Ewangelię. Jest to bowiem aktualne także u nas, a nie tylko w krajach
pogańskich, gdzie obecność Kościoła jest marginalna. U nas w Polsce Kościół jest oficjalnie
obecny i odgrywa ważną rolę w życiu społecznym. To jednak nie znaczy, że u nas nie
potrzeba głosić Ewangelii. Trzeba, bo wielu jest ochrzczonych, którzy nie zostali
wystarczająco zewangelizowani – tak powiedział papież Benedykt XVI w adhortacji
„Verbum Domini”. Także więc u nas, ci, którzy przyjmują Ewangelię i poddają jej swoje
życie mają okazję głosić ją swoim siostrom i braciom, czasem nawet w bardzo bliskim kręgu:
rodzinnym, zawodowym, przyjacielskim czy jakimkolwiek.
Przewodniczący celebracji wprowadza w jej treść tymi lub podobnymi słowami
Stajemy w postawie gotowości słuchania słowa Bożego. Chcemy przyjąć to słowo jako
skierowane do nas. To słowo nas kształtuje – kształtuje nasze myślenie, aby nie ulegało
mentalności świata. Jesteśmy świadomi, że dziś tak często nie dostrzegamy tego, co mówi
Duch do Kościoła i ulegamy laicyzacji, ulegamy kulturze zeświecczonej i tracimy coś z
naszej chrzcielnej (chrześcijańskiej) tożsamości. Dzieje się to w taki sposób, że nawet sami
tego nie dostrzegamy i nie jesteśmy tego w pełni świadomi. Tym bardziej słuchajmy dziś tego
słowa, które jest nam przez Kościół podawane i pozwólmy, by ono nas przemieniało.
Czytania
Wprowadzenie do pierwszego czytania (komentator)
90
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Za chwilę zostanie proklamowany fragment Księgi Rodzaju. W poprzedniej Celebracji
słowa słyszeliśmy fragment z tej Księgi o wieży Babel. Mówił on o rozproszeniu ludzi, którzy
chcieli się jednoczyć w swoje imię, bez uznania Boga. Dziś usłyszymy słowo, którym
rozpoczyna się historia zbawienia, której celem jest jednoczenie ludzi wokół zamysłu i planu
Boga. Tym, który to słowo usłyszał jako pierwszy był Abraham. Początkowo jego imię
brzmiało Abram – i tak je dzisiaj usłyszymy.
Pan Bóg wybrał tego człowieka, by prowadzić z nim historię jego życia w taki sposób,
aby najpierw on sam poznał Boga jako jedynego Pana wszystkiego, Boga, który działa w
życiu człowieka. A na ile nauczy się wierzyć Bogu i pozwoli na to, by On go prowadził
według swego planu, Abraham stanie się także pomocą dla innych. Stanie się ojcem
wierzących. To wiara pozwoli ludziom żyć w prawdziwej godności, pokoju i szczęściu.
Jesteśmy ludźmi, którzy mają swoje plany i chcą te plany narzucić innym. Często też
przeżywamy porażki i załamania naszych planów. Potrzebujemy poznania drogi wiary.
Potrzebujemy też odkrycia tego, że na ile my sami uwierzymy, na tyle będziemy też pomocą
dla innych. Możemy krótko powiedzieć tak: świat potrzebuje świadectwa ludzi wiary.
Słuchajmy i pozwólmy się kształtować na wzór Abrahama.
Pierwsze czytanie – Rdz 12,1-3
Pan rzekł do Abrama: «Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju,
który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię
rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie
błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez
ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi».
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
W słowach „wyjdź z twojej ziemi rodzinnej”, ze wszystkimi dalszymi dopowiedzeniami,
zawiera się pewien życiowy program. Nie jest to jednak – jak byśmy mogli powiedzieć –
program własny. Nie jest to program, który wymyśla sobie człowiek dla realizacji siebie. Jest
to wezwanie człowieka do czegoś wprost przeciwnego, do tego, by opuścił siebie, swoje
plany, swoje związki, swoje zależności i zabezpieczenia życiowe. Jest to wezwanie, by zaufał
Bogu i zawierzył siebie Bogu i Jego planom. To zawierzenie ma być pełne, ma obejmować
człowieka wraz ze wszystkim, co posiada i ze wszystkimi relacjami rodzinnymi, z całą jego
sytuacją życiową.
Pan Bóg nie określa ani ziemskiego celu wędrówki, ani przebiegu trasy. Jest to wezwanie
do wyruszenia w to, co dla człowieka jest nieznane. Jednak nie jest to podjęcie wędrówki
bezcelowej. Temu wyruszeniu od samego początku towarzyszy obietnica. W przypadku
obietnicy ważna jest jej treść (zawartość). Ale jeszcze ważniejsze jest to, kto daje obietnicę.
Ważniejsza jest wiarygodność tego, który daje obietnicę. Cóż bowiem po wielkich i
wspaniałych obietnicach, jeśli byłyby dane przez kogoś, kto nie jest wiarygodny i kto nie
może ich spełnić?
Obietnica, którą otrzymuje Abraham jest dla niego bardzo ważna i dotyka najbardziej
czułego punktu. Pan Bóg powiedział: „Uczynię z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i
twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem”. Jest to obietnica, która nie dotyczy
91
tego, co krótko mówiąc, klasyfikujemy pod mianownikiem „posiadać” bądź „mieć”, lecz
raczej pod tytułem „być”. Być kimś znaczącym, co więcej, być nie tylko dla siebie, ale być
także dla innych. Stać się kimś, kto będzie dla innych znakiem błogosławieństwa, znakiem
dobroci Boga. Nadto Bóg zapewni Abrahama: „Przez ciebie będą otrzymywały
błogosławieństwo ludy całej ziemi”.
Każdy z nas przeżywa wielkie szczęście, które jest zazwyczaj trudne do wyrażenia, kiedy
widzi, że jego życie ma sens; że swoim życiem pomaga innym; że dzięki niemu inni ludzi są
szczęśliwi i cieszą się, że żyją w pokoju i błogosławieństwie. Człowiek musi być bardzo
zdeprawowany i mocno przeniknięty egoizmem, by tego nie odczuwać i nie cenić jako
jednego z największych swoich doświadczeń czy osiągnięć. Nasza natura jest bowiem
skierowana na dobro. Nie zawsze jednak sami potrafimy to czynić. Tutaj Bóg zapowiada, że
On to sprawi w Abrahamie, że tak pokieruje jego życiem, że to wszystko się stanie i będzie
jego udziałem.
Zaśpiewamy teraz – jako odpowiedź na to słowo Boże – Psalm 112. Mówi on o
szczęśliwości człowieka, który idzie za głosem Pana Boga, który chodzi Bożymi drogami i
zachowuje Boże przykazania. Jest to obraz człowieka, który słuchając głosu Boga, sam
przeżywa szczęście i jest dla innych ludzi przykładem i światłem. Taki człowiek nie ulega
poglądom, które obiecują łatwe zdobycze, które proponują moralne uproszczenia i
nieprawości. Stałość takiego człowieka, który zaufał Bogu i wierzy w jego obietnice, jest
pomocą dla innych w chwilach, gdy gubią się w swoich planach czy pod wpływem wydarzeń,
których nie pojmują. Przez życie takiego człowieka zostaje niesiona pomoc innym ludziom.
Jest to jego posługa. Trzeba nawet powiedzieć, że jest to posługa Boga wobec człowieka za
pośrednictwem człowieka.
Śpiewajmy ten Psalm z otwartym sercem i umysłem, prosząc Boga, abyśmy stawali się
takimi ludźmi. Abyśmy mieli takiego ducha. Abyśmy sami byli szczęśliwi i innych obdarzali
szczęściem. Świat potrzebuje takiego świadectwa. Świat potrzebuje takich ludzi. Jesteśmy
szczęśliwi, że tego możemy słuchać, na to możemy odpowiadać, że możemy to przeżywać i
głosić innym.
Ps 112,1-9
Ref.: Szczęśliwy człowiek, który słucha Boga.
Szczęśliwy mąż, który się boi Pana
i wielkie upodobanie ma w Jego przykazaniach.
Potomstwo jego będzie potężne na ziemi:
pokolenie prawych dozna błogosławieństwa.
Dobrobyt i bogactwo będzie w jego domu,
a sprawiedliwość jego przetrwa na zawsze.
Wschodzi w ciemności jako światło dla prawych,
łagodny, miłosierny i sprawiedliwy.
Sprawiedliwy na pewno się nie zachwieje
I pozostanie w wiecznej pamięci.
Nie będzie się lękał niepomyślnej nowiny;
92
Biuletyn 2
20 lipca 2017
jego mocne serce, zaufało Panu.
Serce jego stateczne lękać się nie będzie, […]
Rozdaje i obdarza ubogich,
sprawiedliwość jego będzie trwała zawsze;
wywyższona z chwałą będzie jego potęga.
Wprowadzenie do drugiego czytania (komentator)
Usłyszymy teraz drugie czytanie, zaczerpnięte z Proroków. Jest to czytanie z Księgi
Proroka Izajasza. Jest ono fragmentem tak zwanej Drugiej Pieśni o Słudze Jahwe. Są cztery
takie pieśni a przedstawiają one prorocką wizję Mesjasza jako tego, kto przyjdzie spełnić
Boży plan zbawienia. Te pieśni odnoszą się więc ostatecznie do Jezusa z Nazaretu. Kreślą
przed oczyma słuchaczy wizerunek Mesjasza Sługi, który dokona przemiany ludzkich serc,
gdyż przyjmie na siebie to wszystko, co stanowi o grzechu człowieka.
Czytany fragment wprowadzi nas w bardzo szeroko zakrojony plan zbawienia, który jest
inny niż ludzkie plany i próby realizowania ziemskiego szczęścia. Słuchając tego słowa,
zwróćmy uwagę na to, jak Pan Bóg za pośrednictwem Izajasza przedstawia swego Sługę, jak
zapewnia go, że będzie z nim.
Zwróćmy też uwagę na to, że zostaje nakreślony plan działania tego Sługi, wykraczający
poza naród wybrany, poza dziedzictwo Izraela. Dotyczy on innych ludów. Mamy prawo
odnaleźć także siebie samych w tym planie przemiany i odnowy ludzkich serc, który zmierza
do zbawienia człowieka. Dotyczy on każdego z nas. Co więcej, na ile my sami odkryjemy, że
jesteśmy objęci tym planem, na tyle możemy i winniśmy stać się też sługami tego Bożego
planu, by nieść światu Dobrą Nowinę o zbawieniu.
Drugie czytanie – Iz 49,1-6
Wyspy, posłuchajcie Mnie! Ludy najdalsze, uważajcie! Powołał Mnie Pan już z łona mej
matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w
cieniu swej ręki Mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim
kołczanie.
I rzekł mi: «Tyś Sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię». Ja zaś mówiłem: «Próżno
się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja
nagroda u Boga mego. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą».
A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego Sługę, bym
nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela. A mówił: «To zbyt mało, iż jesteś Mi
Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela!
Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców
ziemi».
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Bóg w swoich planach zbawienia człowieka posługuje się wybranymi ludźmi. Są nimi
poszczególne osoby, ale także naród wybrany. To potomstwo Abrahama, Izaaka i Jakuba. W
szczególności jednak potomkowie Jakuba, który otrzymał imię Izrael. To z tego narodu był
przewidziany Mesjasz – Sługa.
93
Jak słyszeliśmy w czytaniu przed chwilą proklamowanym, ten Sługa, wybrany już w
łonie matki, ma dokonać rzeczy, które będą powodem podziwu ze strony najdalszych ludów.
W Starym Testamencie nie można było tego do końca określić i wyrazić. Jest więc mowa o
tym Słudze w sposób, który może wydawać się zagadkowy. Kiedy jednak spojrzymy na tak
ukazanego Sługę jako chrześcijanie, to możemy go bardzo łatwo rozpoznać. To właśnie
słowo Ewangelii przyniesionej przez Jezusa stało się tym ostrym mieczem i strzałą w ręku
Boga. Było ono i jest słowem wzywającym człowieka do nawrócenia.
Autor Listu do Hebrajczyków powie, że jest to słowo ostre jak miecz obosieczny, które
przenika do szpiku kości i rozdziela najgłębsze tajemnice wnętrza człowieka, zdolne osądzić
pragnienia i myśli jego serca (zob. Hbr 4,12). Tego dzieła otwarcia wnętrza człowieka Jezus
dokona nie przez swoje nauczanie, ponieważ ono będzie tylko wstępem do tego, co się stanie
wtedy, gdy Jezus jako Sługa Pański, zostanie skazany na śmierć krzyżową, ale przez otwarcie
Jego boku. Wtedy setnik pod krzyżem wyzna swoją wiarę. Wielu się nawróci. W dzień
zesłania Ducha Świętego, które będzie owocem męki i zmartwychwstania Jezusa, zacznie
istnieć Kościół – wspólnota wierzących w Jezusa. Wejdą do niej nie tylko ci, którzy należeli
do ludu wybranego Starego Testamentu, ale także poganie. Będzie to zadziwiająca nowość.
Na Jezusie spełnią się słowa Symeona, wypowiedziane do Maryi przy okazji
przedstawienia Jezusa w świątyni: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie
wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie,
aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,34n.). To przez posługę krzyża, jaką podejmie
Jezus, zostanie otwarty nowy porządek życia. Na to wskazują słowa Symeona: upadek i
powstanie wielu w Izraelu. Przy tym jednak wyjdą na jaw zamysły serc wielu. Oznacza to, że
ludzie będą mogli inaczej spoglądać na swoje życie, na siebie wzajemnie.
O tym Słudze usłyszeliśmy, że jako należący do rodu Jakuba i mający do spełnienia w
tym narodzie swoje zadanie, otrzymuje też zadanie przekraczające ramy tego narodu. Spełnią
się słowa proroka Izajasza, które przed chwilą słyszeliśmy: „To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą
dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię
światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi”.
Zaśpiewamy teraz Psalm 71, który wychwala sprawiedliwość i dobroć Pana Boga. To
Bóg za pośrednictwem swego Sługi, którego sam podtrzymuje, niesie zbawienie, to znaczy
nowy sposób życia. Jest to możliwe dlatego, że Sługa – oddany całkowicie Bogu – na sobie
doświadcza tego Bożego dzieła przemiany i objawia to dzieło ludziom. Ta przemiana to
doświadczenie, które dotyka śmierci, ale które jednocześnie jest okazją do tego, aby
poznawać życie na nowo i na nowo je przeżywać. Jest to już nowy sposób przeżywania relacji
z bliźnimi i nowy sposób patrzenia na wszystkie wydarzenia. Jest to przeżywanie prawdziwej
radości życia, płynącej z poznania wskrzeszającej mocy Boga. Śpiewajmy ten Psalm jako
nasze wyznanie wiary i jako naszą prośbę, by to, co on wyraża, było udziałem w naszym
życiu i byśmy tym mogli dzielić się z bliźnimi, niosąc im tę ewangelijną radość.
Ps 71,14-23
Ref.: Będziesz mi sługą, aby nieść zbawienie.
Będę zawsze ufał Tobie, Panie, 
94
Biuletyn 2
20 lipca 2017
i pomnażał wszelką Twą chwałę.
Moje usta będą głosić Twoją sprawiedliwość, †
przez cały dzień Twoją pomoc: 
bo nawet nie znam jej miary.
Przyjdę z potężnymi czynami Pana
i będę przypominał tylko Jego sprawiedliwość.
Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości,
i do tej chwili głoszę Twoje cuda.
Lecz i w starości, i w wieku sędziwym
nie opuszczaj mnie, Boże,
gdy głosić będę moc Twego ramienia,
a Twoją potęgę przyszłemu pokoleniu.
Zesłałeś na mnie wiele srogich utrapień,
lecz znowu przywrócisz mi życie
i z czeluści ziemi znów mnie wydobędziesz.
Pomnóż moją godność i pociesz mnie na nowo!
A ja chcę wielbić na harfie Twoją wierność, mój Boże!
Będę Ci grał na cytrze, Święty Izraela!
Rozradują się moje wargi, gdy będę Ci śpiewał,
i dusza moja, którą odkupiłeś.
Wprowadzenie do trzeciego czytania (komentator)
Za chwilę będzie proklamowane trzecie czytanie. Jest to fragment z Dziejów
Apostolskich. Odnosi się on do wydarzeń, które miały miejsce podczas drugiej podróży
misyjnej św. Pawła. Paweł wraz ze swymi towarzyszami odwiedzał Kościoły założone
podczas pierwszej podróży. Odwiedzali te wspólnoty, by umacniać wiarę i nieść radość z
postanowień pierwszego Soboru Apostolskiego, który odbył się w Jerozolimie. Te
postanowienia otwierały szeroki dostęp do wiary pochodzącym z pogaństwa, bez
przynaglania ich do zachowania przepisów żydowskiego prawa. Miało to duży wpływ na
rozszerzanie się Kościoła.
W Troadzie św. Paweł miał w nocy widzenie, które wyznaczyło dalsze kroki Apostoła.
Miał przekroczyć granice Europy. Była to odpowiedź na przynaglające wołanie jakiegoś
Macedończyka, który się przyśnił Pawłowi. Tak przybyli do Filippi, gdzie głosili Ewangelię,
co odbyło się w bardzo znamienny sposób. Wkrótce z tego głoszenia słowa powstała
wspólnota tak bliska św. Pawłowi.
Posłuchajmy o tych wydarzeniach i myślmy też o naszym spotkaniu ze Słowem.
Próbujmy uświadomić sobie, kiedy i gdzie słowo nas spotkało. Kiedy je usłyszeliśmy tak, że
zostało nam w pamięci i wpłynęło na nasze życie.
95
Trzecie czytanie – Dz 16,9-15
W nocy miał Paweł widzenie: jakiś Macedończyk stanął [przed nim] i błagał go:
«Przepraw się do Macedonii i pomóż nam!».
Zaraz po tym widzeniu staraliśmy się wyruszyć do Macedonii w przekonaniu, że Bóg
nas wezwał, abyśmy głosili im Ewangelię. Odbiwszy od lądu w Troadzie popłynęliśmy
wprost do Samotraki, a następnego dnia do Neapolu, a stąd do Filippi, głównego
miasta tej części Macedonii, które jest [rzymską] kolonią. W tym mieście spędziliśmy
kilka dni.
W szabat wyszliśmy za bramę nad rzekę, gdzie – jak sądziliśmy – było miejsce
modlitwy. I usiadłszy rozmawialiśmy z kobietami, które się zeszły. Przysłuchiwała się
nam też pewna "bojąca się Boga" kobieta z miasta Tiatyry imieniem Lidia, która
sprzedawała purpurę. Pan otworzył jej serce, tak że uważnie słuchała słów Pawła.
Kiedy została ochrzczona razem ze swym domem, poprosiła nas: «Jeżeli uważacie
mnie za wierną Panu – powiedziała – to przyjdźcie do mego domu i zamieszkajcie w
nim!». I wymogła to na nas.
Katecheza celebransa i wprowadzenie do psalmu responsoryjnego
Wołanie Macedończyka, który św. Pawłowi zjawił się we śnie, jest przykładem wołania
człowieka potrzebującego ratunku. Przepraw się do Macedonii, przepraw się do nas i pomóż
nam, to znaczy pospiesz nam na ratunek. Jest to wołanie człowieka po grzechu, człowieka,
który w życiu się zagubił, który szuka sensu życia.
Głoszenie przez św. Pawła i innych Apostołów Ewangelii Jezusa Chrystusa jest właśnie
takim spieszeniem z pomocą tym, którzy potrzebują ratunku. Ta potrzeba nie tyle domaga się
zaspokojenia ziemskich pragnień, co potrzeb ducha. Człowiekowi bowiem nie wystarcza ani
to co posiada, ani to, co sam może zrobić, ani nawet pomoc drugiego człowieka
wyświadczona w dziedzinie potrzeb tego świata. Człowiek potrzebuje ratunku dla swego
życia, to znaczy odkupienia. Człowiek potrzebuje odkrycia i zrozumienia sensu swego życia i
swego umierania.
Wtedy Apostoł zrozumiał, że musi zmienić swoje plany. Święty Łukasz, autor Dziejów
Apostolskich, pisze: „Zaraz po tym widzeniu staraliśmy się wyruszyć do Macedonii, w
przekonaniu, że Bóg nas wzywa, abyśmy głosili im Ewangelię” (16,10). Tylekroć podobnie
czynili Apostołowie i ich następcy. Trzeba powiedzieć, że Kościół czyni to już przez dwa
tysiąclecia: spieszy z Ewangelią Jezusa Chrystusa do ludzi potrzebujących sensu życia.
Apostoł Paweł nie spotkał wielkich tłumów, które czekałyby na niego w Macedonii, w
mieście Filippi, dokąd przybył wraz z Barnabą. To miasto było rzymską kolonią, którą
zamieszkiwali głównie weterani wojskowi, którzy swoje posiadłości otrzymali w nagrodę.
Mieli zabezpieczone życie od strony materialnej. Potrzebowali jednak pomocy. Jakże
wymowne jest to, że w tym mieście, rzymskiej kolonii byłych wojskowych, ewangelizacja
zaczyna się od prostego spotkania na miejscu modlitw Żydów. Tą, która przyjmuje Ewangelię
i chrzest oraz daje do dyspozycji swój dom, jest kobieta przedstawiona jako „bojąca sią Boga”
z miasta Tiatyry. „Bojący się Boga” to byli ludzie, którzy nie będąc Żydami, sympatyzowali z
religią judaistyczną. Szukali prawdy i właściwego stylu życia.
Jest to bardzo znamienne, że w takim mieście ewangelizacja rozpoczyna się w tak
niezwykle prosty a jednocześnie nadzwyczajny sposób. Pan otworzył serce kobiety a później
tylu tamtejszych ludzi. Z tego tak niepozornego początku powstała wspólnota silna wiarą.
96
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Potem dokonają się liczne cuda, wskutek czego jeszcze wielu uwierzy w Jezusa Chrystusa i
zostanie uratowanych z błędnego życia i wprowadzonych w znajomość życia w Jezusie
Chrystusie. To właśnie ta wspólnota stanie się tak droga Pawłowi i to właśnie do tej
wspólnoty Paweł napisze jeden z najpiękniejszych i najbardziej wymownych swoich listów,
w którym odkryje głębię tajemnicy Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego
oraz sens pójścia drogą Jezusa Chrystusa.
Wszystko rozpoczęło się od wezwania usłyszanego we śnie. Potrzebna była ze strony
Apostoła gotowość na pełnienie Bożego zamysłu i niezrażanie się trudnościami oraz
niepozornym początkiem. Owoc ewangelizacji to na pierwszym miejscu nie sukces widziany
w kategoriach ludzkich, lecz zwycięstwo Boga w sercach ludzkich.
W odpowiedzi na usłyszane Słowo zaśpiewamy teraz Psalm 102. W tym Psalmie
wyrażona jest litość Boga wobec swego umiłowanego miasta, jakim był Syjon. Możemy to
odnieść do każdej wspólnoty wierzących w Chrystusa. Nawet do każdego z nas. Bogu zależy
na tym, aby nas i nasze wspólnoty odbudować, aby nie cierpiały i nie niszczały. On posyła
swoje sługi, głosicieli Ewangelii, aby nieśli pomoc: światło i moc płynącą z Tajemnicy
Paschalnej Jezusa Chrystusa. Wszędzie tam, gdzie z wiarą zostaje przyjęta Ewangelia,
zmienia się życie ludzi – jak to stało się w Filippi i w tylu miejscach na całym świecie przez
te dwadzieścia wieków. Śpiewajmy z wiarą i z wdzięcznością za to, że otrzymaliśmy udział w
Ewangelii. Wyrażajmy też naszą gotowość niesienia tej Ewangelii wszystkim poszukującym
sensu życia.
Ps 102,14-23
Ref.: Bóg nas wybawia dzięki Ewangelii.
Powstaniesz i okażesz litość Syjonowi,
bo czas już, byś się nad nim zmiłował, […]
Twoi bowiem słudzy miłują jego kamienie
i użalają się nad jego gruzami.
Narody będą się bały imienia Pańskiego,
i Twojej chwały wszyscy królowie ziemi,
bo Pan odbuduje Syjon
i ukaże się w swym majestacie,
przychyli się ku modlitwie opuszczonych
i nie odrzuci ich modłów.
Należy to spisać dla przyszłych pokoleń,
a lud, który zostanie stworzony, niech wychwala Pana!
Bo wejrzał Pan z wysokiego przybytku swojego,
popatrzył z nieba na ziemię,
aby usłyszeć jęki pojmanych,
aby skazanych na śmierć uwolnić,
by imię Pańskie głoszono na Syjonie
97
i Jego chwałę w Jeruzalem,
kiedy zgromadzą się razem narody
i królestwa, by służyć Panu.
Ewangelia – Mk 16,14-18
Po swym zmartwychwstaniu Jezus ukazał się w końcu samym Jedenastu, gdy siedzieli
za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go
zmartwychwstałego. I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię
wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie
uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię
moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk,
i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci
odzyskają zdrowie».
Punkty do homilii
1. Podczas dzisiejszego słuchania słowa Bożego zostaliśmy wprowadzeni w tajemnicę
powołania człowieka przez Boga. Na przykładzie Abrahama, a potem Sługi Pańskiego Jezusa
Chrystusa i Apostołów, widzieliśmy, jak Bóg powołuje wybranych i obdarza ich misją, aby
nieśli prawdę o miłości Boga do wszystkich ludzi. To też było misyjnym nakazem, który
Jezus zostawił swojemu Kościołowi, gdy po męce i zmartwychwstaniu wstępował do nieba.
Polecił wówczas: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto
uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk
16,15n.). Niesienie Ewangelii to odpowiedź na największą potrzebę człowieka, jak
słyszeliśmy to dzisiaj w słowach Macedończyka, skierowanych do Pawła: „Przyjdź i pomóż
nam!”.
2. Podstawowym zadaniem Kościoła jest niesienie ludziom tego świata prawdy o miłości
Boga do człowieka, która objawiła się w Jezusie Chrystusie. Kościół sam przeżywa tę
prawdę. Im bardziej ją przeżywa, tym bardziej widzi potrzebę i sens głoszenia jej wszystkim
– w szczególności tym, którzy cierpią i doświadczają ciężaru życia. Tak wielu ludzi dzisiaj
potrzebuje Ewangelii – potrzebuje poznania Jezusa Chrystusa. Wołają, często w ledwie
słyszalny sposób, jak ten Macedończyk we śnie do św. Pawła. Tak wiele zależy od tych,
którzy już znają Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelię! Czy pójdą z tą Ewangelią do innych?
Jeśli sami prawdziwie doświadczyli, że Bóg objawił im siebie, że uratował ich życie, że to
życie przemienił i uczynił życiem w prawdzie i błogosławieństwie, to będą chętnie się dzielili
tą prawdą z innymi.
3. Aby nieść prawdę Ewangelii innym, trzeba najpierw samemu doświadczyć jej mocy.
To znaczy trzeba być gotowym na takie poddanie tej Ewangelii swego życia, by nawet
zmieniać swoje dotychczasowe plany; trzeba być gotowym wiele tracić ze swego i nie
odnosić ziemskich korzyści, a czasem być gotowym nawet na cierpienie i ośmieszenie.
Wszystko to tylko ze względu na poznanie tego, jak Bóg umiłował świat, skoro dał swego
Syna. Wszystko ze względu na cierpienia ludzi i ich zabłąkanie się w tym świecie. Św. Paweł,
podobnie inni Apostołowie oraz ci, którzy przez wieki głosili i głoszą Ewangelię, tylekroć
zmieniał swoje życiowe plany, by odpowiadać na plan Boga i nieść Ewangelię potrzebującym
światła dla swego życia.
98
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Kto sam doznał tej prawdy, że wiara w Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i
zmartwychwstałego przemienia życie człowieka – to znaczy przemieniła także jego życie –
ten nie zazna spokoju, jeśli nie będzie głosił tej prawdy swym siostrom i braciom i nie będzie
o niej świadczył.
4. Myślimy także o naszych wspólnotach, o naszych parafiach. Także u nas Bóg
niejednokrotnie sprawia w nas doświadczenie mocy płynącej z wiary. Może dał nam takie
doświadczenie, w którym na podobieństwo Abrahama daliśmy się Bogu prowadzić. A może
jak ów Sługa Jahwe słyszymy wezwanie, że zbyt mało robimy, myśląc tylko o jakimś
ułożeniu naszego życia. Może czujemy wezwanie do tego, by otrzymane światło Ewangelii
nieść do innych. To kosztuje, bo wymaga pokonania różnych barier i różnych zwyczajów albo
przezwyciężenia przekonania typu: „co ja będę się narzucał czy mieszał w czyjeś sprawy”.
Naturalnie, nie chodzi o mieszanie się w czyjeś sprawy ze swoją własną mądrością, lecz o
ukazywanie światła Jezusa Chrystusa, płynącego z Jego krzyża i zmartwychwstania. Tylu
ludzi potrzebuje dziś światła Ewangelii; tylu cierpi z powodu zagubienia się w sprawach tego
świata. Musimy więc wzbudzać w sobie świadomość, że jeśli sami otrzymaliśmy światło
Ewangelii, musimy się nim dzielić. Najpierw sami przyjmować ją zgodnie z nauką i tradycją
Kościoła, a następnie dzielić się nią, czyli świadczyć o Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym i
zmartwychwstałym.
Konspekt katechezy7
„Chcąc zrozumieć misję Kościoła, musimy powrócić do Wieczernika, gdzie uczniowie
pozostali wspólnie (por. Łk 24,49), modląc się z Maryją, «Matką», w oczekiwaniu na
obiecanego Ducha. Z tej ikony rodzącego się Kościoła każda wspólnota chrześcijańska musi
stale czerpać natchnienie. Płodność apostolska i misyjna nie jest głównie rezultatem
programów i metod duszpasterskich mądrze opracowanych i «wydajnych», ale jest owocem
nieustannej wspólnotowej modlitwy. Skuteczność misji zakłada ponadto, że wspólnoty będą
w jedności, czyli że będą mieć «jedno serce i jedną duszę» (por. Dz 4,32) i będą gotowe
świadczyć miłość i radość, które Ducha Święty wzbudza w sercach wiernych (por. Dz 2,42).
[…] Misja Kościoła, zanim jeszcze stanie się działaniem, jest świadectwem i
promieniowaniem. Tak było na początku chrześcijaństwa, kiedy poganie, jak pisze Tertulian,
nawracali się, widząc miłość, która królowała wśród chrześcijan: «Patrzcie – mówili – jak oni
się miłują»” (Benedykt XVI, „Orędzie na XXIII Światowe Dni Młodzieży”).
„Misja Kościoła polega na głoszeniu wszystkim ludziom Ewangelii – Dobrej Nowiny o
Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Przyjęcie orędzia
chrześcijańskiego wymaga wiary, a nowe życie przekazywane przez sakramentalne znaki
zakłada nawrócenie, które wywołuje wiele konsekwencji w życiu wierzącego. Praktyka
pokazuje, że jednak mamy w społeczeństwie wielu ochrzczonych, którzy nie żyją według
Ewangelii i nauczania Kościoła” (Instrumentum laboris, s. 9).
Dlatego też – jak pisze Jan Paweł II – wszędzie zachodzi potrzeba głoszenia Ewangelii.
Nie tylko w krajach misyjnych, ale również w krajach tradycyjnie chrześcijańskich.
7
Oprac. ks. B. Błoński i Synodalna Podkomisja ds. Wspierania Misji.
99
Misja wypływająca z chrztu
Nowość, która jest owocem chrztu i przejawia się w porzuceniu dawnego życia i
przyobleczeniu się w nowego człowieka, który w Chrystusie pokonał śmierć i potrafi
rezygnować z siebie, aby tworzyć jedność z drugim, objawia się w Kościele jako wspólnocie.
W zamyśle Bożym jest to wspólnota uczniów Chrystusa, w której widać miłość w wymiarze
krzyża, ponieważ jej członkowie miłują się tak, jak tylko Chrystus potrafił kochać:
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem;
żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi”
(J 13,34-35). Taka miłość, zakładająca zdolność tracenia siebie dla drugiego, owocuje
jednością z braćmi: „Wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna
jesteśmy nawzajem dla siebie członkami” (Rz 12,5; por. 1Kor 10,17; Ef 4,4). Pierwowzorem
takiej wspólnoty był Kościół jerozolimski: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich
wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne” (Dz
4,32).
Taki Kościół, to znaczy tak żyjąca wspólnota, jest dla świata „znakiem i narzędziem
wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego” (KK 1),
widzialnym Ciałem Chrystusa zmartwychwstałego, wspólnotą ludzi miłujących się do końca
(J 13,1) dzięki Duchowi, którego darmo otrzymali i dobrowolnie przyjęli. Kto spotyka się z
takim Kościołem, znajduje Chrystusa, widząc Go żyjącego w ludziach, którzy przez chrzest
złączyli z Nim swoje życie.
Powyższa prawda o Kościele bezpośrednio wskazuje na jego podstawową misję, a jest nią
świadczenie wobec świata o istnieniu miłości Boga objawionej w krzyżu Chrystusa: „Oby się
tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował, tak jak
Mnie umiłowałeś” (J 17,23). Bóg w Chrystusie ustanowił Kościół i obdarował go Duchem
Świętym po to, aby „był dla wszystkich razem i dla każdego z osobna widzialnym
sakramentem owej zbawczej jedności” (KK 9). Chodzi o tę zbawczą jedność z Bogiem oraz z
drugim człowiekiem, która stała się dostępna w Jezusie Chrystusie dzięki darowi Ducha
Świętego. Kościół zatem to znak, obwieszczający światu życie wieczne przez wiarę w
Chrystusa. Wspólnota braci i sióstr żyjących mocą chrztu jest gwarancją dla świata, że śmierć
została pokonana, a grzechy są odpuszczone – jeżeli tylko istnieją ludzie, którzy naprawdę
potrafią kochać aż do bezinteresownego daru z siebie.
Posługa jednania w świecie
Kościół jest posłany do świata, by świadczyć o jedności i miłości, które stają się możliwe
dlatego, że Chrystus umarł, zmartwychwstał i żyje we wspólnocie wierzących. To
podstawowe zadanie Kościoła Nowy Testament określa jako posługę jednania (2Kor 5,18).
Polega ona na świadczeniu wobec świata, że „to, co dawne, minęło, a oto «wszystko» stało
się nowe” (2Kor 5,17), ponieważ „w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując
ludziom ich grzechów” (2Kor 5,19). Kościół wypełnia tę misję, niosąc światu Chrystusa i
Jego Ewangelię, wskazując, że mocą ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana można być
pojednanym z Bogiem, pojednanym z nieprzyjacielem oraz z własnym życiem. W ten sposób
w Kościele objawia się prawda o odpuszczeniu grzechów.
100
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Jak człowiek nie mający wiary może poznać i doświadczyć, że Bóg bezinteresownie go
kocha i odpuścił mu jego grzechy? Szansa na to zaistnieje wtedy, gdy spotka konkretnego
chrześcijanina, który przebaczy wyrządzoną mu krzywdę, pozwoli się dotknąć złem drugiego,
nie opierając się i nie szukając własnej sprawiedliwości, dlatego że sam jest całkowicie oparty
na Bogu. To jest pierwszy i najważniejszy sposób ewangelizacji, gdyż postawę prawdziwego
przebaczenia umożliwia tylko to, że Chrystus zmartwychwstał i żyje. Misja Kościoła to misja
Sługi Pańskiego, przedłużenie misji Chrystusa, który bierze na siebie grzechy innych, „by
wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (lTm 2,4). Chrześcijanin w
swoim ciele, włączonym w Jego Ciało, nosi „konanie Jezusa” dla objawienia się życia w
innych (zob. 2Kor 4,10). Jest to dopełnienie w ciele każdego z wierzących niedostatków
udręk Chrystusa dla dobra całego Ciała, jakim jest Kościół (zob. Kol 1,24). W ten sposób
chrześcijanie jako wspólnota są „solą ziemi i światłem świata” (Mt 5,13n.).
Terminy związane z misją Kościoła
Mówiąc o misji Kościoła wobec świata, warto zwrócić uwagę na pewien rozwój pojęć
określających jego działalność. Mianowicie: słowo „misja” (łac. missio) oznacza
posłannictwo bądź też posłanie, podobnie jak słowo „apostolstwo” (gr. apostellein). Przez
długi czas całą działalność Kościoła określano właśnie tymi pojęciami. Dziś słowo „misje”
jest stosowane przede wszystkim w odniesieniu do misji wśród narodów niechrześcijańskich
– missio ad gentes. Słowo zaś „apostolstwo” traktowane jest jako bardzo uroczyste, a nawet
przestarzałe, dlatego używa się go już dość rzadko. Na określenie działalności Kościoła
przyjęło się natomiast używać pojęcia „ewangelizacja”, które większy nacisk niż na samo
posłanie kładzie na treść tego posłania, oznacza bowiem głoszenie Dobrej Nowiny o Jezusie
Chrystusie.
Słowo „ewangelizacja” jest używane w różnych kontekstach i w zależności od tego może
się różnić zakresem znaczenia. Tak więc terminu tego używa się właśnie na określenie
wszystkich działań Kościoła, prowadzących do przemiany świata zgodnie z duchem
Ewangelii – podobnie jak słów „misje” i „apostolstwo”. W znaczeniu ścisłym jednak
ewangelizacja polega na pokazywaniu Chrystusa Pana tym, którzy Go nie znają, i prowadzi
ich do przemiany życia oraz do włączenia się we wspólnotę Kościoła (zob. EN 17). Takie
głoszenie Dobrej Nowiny określa się także jako kerygmat albo jako pierwszą ewangelizację.
Kiedy więc mówimy o misji Kościoła wobec świata, mamy na myśli szeroki zakres
działań Kościoła, które jednak mają wspólny fundament i cel: mocą Dobrej Nowiny i chrztu
przemieniać poszczególnych ludzi, tak by tworzyli nową wspólnotę, której życie promieniuje
na innych i przemienia całe środowisko: „Oto czynię wszystko nowe” (Ap 21,5) (zob. EN
18).
Misje ad gentes
Wśród misyjnych zadań Kościoła szczególne miejsce mają misje w krajach
niechrześcijańskich. Sobór Watykański II określił misję ewangelizacyjną jako ,,specjalne
przedsięwzięcia, które wysłani przez Kościół głosiciele Ewangelii, idąc na cały świat,
podejmują w celu wykonania zadań głoszenia Ewangelii i zakładania Kościoła wśród
narodów lub grup społecznych jeszcze niewierzących w Chrystusa” (DM 6).
101
Encyklika ,,Redemptoris missio” misjami nazywa działalność Kościoła wśród narodów i
grup, gdzie Chrystus i Jego Ewangelia nie są jeszcze znane lub gdzie nie ma jeszcze wspólnot
chrześcijańskich wystarczająco dojrzałych, aby mogły same zaszczepiać wiarę we własnym
środowisku i głosić Ewangelię innym grupom. Działalność misyjna jest głoszeniem Chrystusa
i Jego Ewangelii, budowaniem Kościoła lokalnego na nowych terenach. Misje w tym
znaczeniu często określane są jako misje ad gentes (posłanie do narodów), od pierwszych
słów dekretu soborowego o działalności misyjnej (zob. RMs 33-34).
Ewangelizacja krajów chrześcijańskich
Wspomniane wyżej misje ewangelizacyjne wśród narodów niechrześcijańskich z natury
są związane z pierwszą ewangelizacją. Kościół dostrzega jednak potrzebę pierwszej
ewangelizacji również na terenach tradycyjnie chrześcijańskich, gdzie pojawia się coraz
więcej ludzi, którzy nie znają Chrystusa. Jan Paweł II stwierdził w odniesieniu do Europy, że
faktycznie należy ona obecnie „do tych miejsc tradycyjnie chrześcijańskich, w których
konieczna jest nie tylko nowa ewangelizacja, ale w pewnych przypadkach również pierwsza
ewangelizacja”. I dalej: „Również na «starym kontynencie» są rozległe obszary społeczne i
kulturalne, na których jest konieczna prawdziwa misja ad gentes” (EiE 46).
Nowa ewangelizacja
Pojęcie „nowej ewangelizacji” – wprowadzone do języka kościelnego przez Jana Pawła II
– oznacza głoszenie Ewangelii z nową mocą, z nowym zapałem i przy użyciu nowych
środków. „Choć [bowiem] Ewangelia, którą należy głosić, jest ta sama w każdym czasie,
różne są sposoby jej głoszenia. Każdy zatem wezwany jest do «proklamowania» Jezusa i
wiary w Niego we wszelkich okolicznościach; do «przyciągania» innych ku wierze, przez
postępowanie w życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym i wspólnotowym w sposób
odzwierciedlający Ewangelię; do «promieniowania» radością, miłością i nadzieją, aby liczni
ludzie, widząc nasze dobre czyny, chwalili Ojca, który jest w niebie (por. Mt 5,16), tak by
zostali «zarażeni» i pozyskani; by stali się «zaczynem», który przemienia i pobudza od
wewnątrz każdy wyraz kultury” (EiE 48).
W nowej ewangelizacji nie chodzi „o ponowne wykonanie czegoś, co zostało źle
zrobione lub się nie sprawdziło […] nie chodzi tu jedynie o powtórkę, lecz o odwagę
próbowania nowych dróg, w obliczu nowych okoliczności, w których Kościół ma głosić
dzisiaj Ewangelię” (Lineamenta na XIII Synod Biskupów, 5).
I. Podstawy misyjnej działalności Kościoła
1. Misyjny nakaz Chrystusa
Przez nakaz misyjny rozumie się słowa Chrystusa zobowiązujące Kościół do głoszenia
Dobrej Nowiny wszystkim narodom. Nakaz ten w sposób konkretny określa zadania i cel
nowego Ludu Bożego, a zatem i jego naturę: ,,Idźcie więc i czyńcie uczniami wszystkie
narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać
wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do
skończenia świata” (Mt 28,19-20). Na innym miejscu słyszymy polecenie Jezusa: ,,Idźcie na
102
Biuletyn 2
20 lipca 2017
cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15). To głoszenie jest też
objawieniem prawdy, że od początku było przewidziane, że ,,Mesjasz będzie cierpiał i
trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie
grzechów wszystkim narodom” (Łk 24,46-47). Dlatego posłannictwo ,,Kościoła uskutecznia
się działalnością, przez którą Kościół posłuszny rozkazowi Chrystusa, poruszony łaską i
miłością Ducha Świętego, staje się w pełni obecny dla wszystkich ludzi i narodów, aby ich
doprowadzić do wiary, wolności i pokoju Chrystusowego przez przykład życia, głoszenie
słowa oraz przez sakramenty święte i inne środki łaski, tak aby stała dla nich otworem wolna i
pewna droga do pełnego uczestnictwa w misterium Chrystusa” (DM 5).
Ewangelizacja jest więc skierowana do wszystkich, zarówno liczbowo: ,,wszelkie
stworzenie” (Mk 16,15), ,,wszystkie narody”(Mt 28,19), jak i przestrzennie: ,,aż po krańce
świata” (Dz 1,8), a także czasowo: ,,aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
2. Misyjna natura Kościoła
Papież Paweł VI w adhortacji „Evangelii nuntiandi” bardzo wyraźnie wskazał na
ewangelizację jako istotny element natury Kościoła. „Obowiązek ewangelizacji należy
uważać za łaskę i właściwe powołanie Kościoła; wyraża on najprawdziwszą jego właściwość.
Kościół jest dla ewangelizacji, czyli po to, aby głosił i nauczał słowa Bożego, ażeby przez nie
dochodził do nas dar łaski, żeby grzesznicy jednali się z Bogiem, a wreszcie żeby uobecniał
nieustannie ofiarę Chrystusa w odprawianiu Mszy św., która jest pamiątką Jego śmierci i
chwalebnego zmartwychwstania” (EN 14).
I dalej: „Kościół bierze swój początek z ewangelizacji Jezusa i dwunastu Apostołów; jest
jakby naturalnym owocem tego dzieła, owocem zamierzonym, najbliższym i najbardziej
widocznym: «Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody». I rzeczywiście, ci, którzy «przyjęli
jego naukę, zostali ochrzczeni; i przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz ... Pan
zaś pomnażał codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia».
– Kościół, zrodzony z tego rodzaju misji, z kolei sam został posłany przez Jezusa. Pan
chwały wrócił do Ojca, a on zostaje na świecie. Jest jakby znakiem przyciemnionym, a
zarazem jasnym nowej obecności Jezusa, Jego odejścia i pozostania. On nieprzerwanie je
przedłuża.
Przede wszystkim zaś Kościół powinien ustawicznie prowadzić Jego własną misję i Jego
dzieło ewangelizacji. Wspólnota chrześcijan nigdy nie zamyka się sama w sobie; jej życie
wewnętrzne – życie modlitwy, słuchanie słowa i nauki Apostołów, wykonywanie miłości
braterskiej, łamanie chleba – osiąga swą pełną moc tylko wtedy, kiedy staje się świadectwem,
wzbudza podziw, rodzi nawrócenie, staje się przepowiadaniem i obwieszczaniem Ewangelii. I
tak cały Kościół podejmuje misję ewangelizacji, a działanie każdego z osobna bardzo pomaga
wszystkim. […]
– Kościół, będąc posłany i ewangelizowany, sam z kolei posyła głosicieli Ewangelii.
Wkłada niejako w ich usta słowo zbawienia; wyjaśnia im nowinę, którą posiada w swym
depozycie, daje im taki sam rozkaz, jaki on otrzymał i posyła ich na przepowiadanie: nie na
przepowiadanie siebie samych, ani swoich własnych pomysłów, ale Ewangelii […]” (EN 15).
Powołanie i zadanie Kościoła, by doprowadzał wszystkich ludzi do Boga, aby On stał się
,,wszystkim we wszystkich” (1Kor 15,28), objawiając swoją chwałę i udzielając szczęścia
103
ludziom, stanowi o tym, że misja jest nieodłącznym aspektem jego natury: ,,Kościół
pielgrzymujący jest misyjny ze swej natury, ponieważ swój początek bierze wedle planu Ojca
z posłania (ex missione) Syna i z posłania Ducha Świętego” (DM 2).
Istotą tej misji jest, «[…] aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do uznania prawdy.
Bo jeden jest Bóg; jeden i pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Chrystus Jezus, który
wydał samego siebie na okup za wszystkich » (1Tm 2,4-6), «nie ma w żadnym innym
zbawienia» (Dz 4,12). Do Niego więc, poznanego przez nauczanie Kościoła, wszyscy
powinni się nawrócić i przez chrzest złączyć się z Nim oraz z Kościołem, który jest Jego
Ciałem” (DM 7).
II. Świat miejscem ewangelizacyjnej misji Kościoła
Kościół „wewnątrz jednej jedynej misji”, która została mu zlecona, podejmuje różne
formy działalności. Rodzą się one nie z racji należących do samej istoty tej misji, ale z
różnych okoliczności, w jakich jest ona urzeczywistniana (zob. RMs 33)8.
1. Kręgi terytorialne
Działalność misyjna była ustalana normalnie w odniesieniu do określonych terytoriów.
Sobór Watykański II uznał ten wymiar terytorialny misji ad gentes, także dziś ważny dla
określenia odpowiedzialności, kompetencji i geograficznych granic działania. Prawdą jest, że
misji powszechnej musi odpowiadać powszechna perspektywa: istotnie, Kościół nie może się
zgodzić na to, by granice geograficzne i przeszkody polityczne utrudniały jego misyjną
obecność. Jest jednak również prawdą, że działalność misyjna ad gentes, będąc różną od
duszpasterskiej troski o wiernych i od nowej ewangelizacji niepraktykujących, prowadzona
jest na terytoriach i w odniesieniu do grup ludzi ściśle określonych (por. RMs 37).
2. Nowe światy i zjawiska społeczne
Nagłe i głębokie przekształcenia, znamionujące dzisiejszy świat, szczególnie Południe,
mają silny wpływ na obraz misji: tam, gdzie przedtem były ustabilizowane sytuacje ludzkie i
społeczne, dziś wszystko jest w ruchu.
Wystarczy pomyśleć na przykład o urbanizacji i ogromnym wzroście miast, zwłaszcza
tam, gdzie silniejszy jest nacisk demograficzny. Już teraz w licznych krajach więcej niż
połowa ludności żyje w wielkich aglomeracjach miejskich, gdzie problemy człowieka często
ulegają pogorszeniu również ze względu na anonimowość, w której są pogrążone rzesze
ludzi.
W czasach nowożytnych działalność misyjną należy prowadzić nie tylko w regionach
odosobnionych, dalekich od ośrodków cywilizowanych i niedostępnych z powodu trudności
komunikacyjnych, językowych, klimatycznych. Dziś obraz misji ad gentes ulega zmianie:
miejscami uprzywilejowanymi winny być wielkie miasta, gdzie powstają nowe zwyczaje
i wzorce życiowe, nowe formy kultury i wzajemnych odniesień, które wywierają wpływ na
8
Materiał zawarty w tej części jest bardziej szczegółowym rozpracowaniem tematu. Należy go
zaprezentować stosownie do sytuacji konkretnej parafii.
104
Biuletyn 2
20 lipca 2017
ludność (por. RMs 37). Może to mieć miejsce na terenach tradycyjnie chrześcijańskich, które
straciły sens wiary. To jest dziś bardzo wielkie wyzwanie (zob. Instrumentum laboris, 9).
3. Obszary kulturowe, czyli współczesne „areopagi”
Święty Paweł, który już przepowiadał w licznych miejscach, przybywszy do Aten, udaje
się na areopag, gdzie głosi Ewangelię, używając języka odpowiedniego i zrozumiałego w tym
środowisku (por. Dz 17,22-31). Areopag był wówczas ośrodkiem kultury wykształconego
ludu ateńskiego i dziś można go uznać za symbol nowych miejsc, w których należy głosić
Ewangelię.
Pierwszym współczesnym „areopagiem” jest świat środków przekazu, który jednoczy
ludzkość i czyni z niej, jak to się określa, „światową wioskę”. Środki społecznego przekazu
osiągnęły takie znaczenie, że dla wielu są głównym narzędziem informacyjnym i
formacyjnym, przewodnikiem i natchnieniem w zachowaniach indywidualnych, rodzinnych,
społecznych. Przede wszystkim, nowe pokolenia wzrastają w świecie uwarunkowanym przez
mass-media. „Areopag” ten został, być może, nieco zaniedbany. Na ogół uprzywilejowane
bywają inne narzędzia ewangelicznego przepowiadania i formacji, podczas gdy środki
społecznego przekazu pozostawia się inicjatywie jednostek czy małych grup, a do programu
duszpasterskiego wchodzą one tylko drugorzędnie (por. RMs 37; zob. też Instrumentum
laboris, 7 i 5).
Jest wiele innych „areopagów” współczesnego świata, ku którym winna się kierować
działalność misyjna Kościoła. Na przykład zaangażowanie na rzecz pokoju, rozwoju i
wyzwolenia ludów, praw człowieka i narodów, przede wszystkim mniejszości, działanie na
rzecz kobiety i dziecka, ochrona świata stworzonego, to wszystkie dziedziny ludzkiej
działalności, które należy rozjaśnić światłem Ewangelii (por. RMs 37; zob. także Lineamenta
na XIII Synod Biskupów, 6-7).
III. Ewangelizacja
1. Formy i obszary ewangelizacji
Jan Paweł II w encyklice „Redemptoris missio” wyróżnia i określa trzy obszary (sytuacje)
działalności ewangelizacyjnej „jedynej misji Kościoła” we współczesnym świecie (RMs 33;
zob. też zob. także Lineamenta na XIII Synod Biskupów, 10):
1) misja ad gentes – jest skierowana do środowiska, w którym Chrystus i Jego Ewangelia
nie są znane i brak jest wspólnot; obejmuje narody i grupy społeczne jeszcze nie wierzące w
Chrystusa;
2) działalność duszpasterska Kościoła – jest realizowana tam, gdzie istnieją wspólnoty i
posiadają odpowiednie i solidne struktury kościelne, mają żarliwą wiarę i dają świadectwo
Ewangelii;
3) nowa ewangelizacja albo reewangelizacja – obejmuje obszary i kraje dawniej
chrześcijańskie, w których była głoszona Ewangelia, albo młode Kościoły, ale które teraz
utraciły sens wiary, nie identyfikują się z Kościołem i prowadzą życie dalekie od Chrystusa i
Ewangelii.
105
2. Niektóre narzędzia ewangelizacji
a. Kerygmat
„Kerygmat obwieszcza wiadomość o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, a więc o tym,
co najbardziej podstawowe w orędziu chrześcijańskim. Dzięki kerygmatowi dowiadujemy się,
że Bóg pragnie zbawić grzesznika, że Jezus umarł, zmartwychwstał i żyje, a Jego miłość jest
większa od naszego grzechu, bo potrafi wszystko wybaczyć. Głoszenie kerygmatu zaprasza
więc do osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem, a w konsekwencji do szczerego
nawrócenia i wejścia na drogę wiary. Kerygmat poprzedza katechezę i jest etapem
przygotowawczym do inicjacji sakramentalnej. Do głoszenia kerygmatu wezwani są zarówno
duchowni, jak i świeccy.
„Dzisiaj, kiedy w odczuciu wielu osób wiara katolicka nie jest już wspólnym
dziedzictwem społeczeństwa i często widać, że zasiane ziarno jest zaciemnione przez «bożki»
i panów tego świata, z wielkim trudem może ona poruszyć serca przez proste przemówienia
czy napomnienia moralne, a tym mniej poprzez ogólnikowe odniesienia do wartości
chrześcijańskich. Konieczne i niezbędne jest odważne i integralne przywołanie zasad;
jednakże proste wypowiedzenie orędzia nie dociera do głębi ludzkiego serca, nie porusza jego
wolności, nie przemienia życia. To, co fascynuje to nade wszystko spotkanie z osobami
wierzącymi, które poprzez swą wiarę przyciągają ku łasce Chrystusa, świadcząc o Nim”
(Benedykt XVI, Przemówienie w Fatimie, 13 maja 2010 r.)” – (Instrumentum laboris, I.3A).
b. Katechumenat
„Katechumenat zostaje nam […] dany jako model, który przyjął w ostatnim czasie
Kościół, by nadać formę swym procesom przekazu wiary” (Lineamenta na XIII Synod
Biskupów, 14).
„Właściwym miejscem katechumenatu jest parafia. Oprócz katechumenatu w sensie
ścisłym, jako przygotowanie dorosłych do chrztu, potrzebny jest dzisiaj katechumenat wobec
ludzi już ochrzczonych, czyli katechumenat pochrzcielny, w którym możemy wyróżnić
następujące typy:
a) wtórny (ponowny) katechumenat dzieci, młodzieży i dorosłych;
b) katechumenat inicjacji sakramentalnej jako przygotowanie do każdego powtórnego
przyjmowania sakramentu (przygotowanie rodziców do chrztu ich dziecka; przygotowanie dla
rodziców dzieci mających w pełni przystąpić do Eucharystii, katechumenat dla narzeczonych,
którzy przygotowują się do sakramentu małżeństwa itp.);
c) katechumenat permanentny dla dojrzewania życia w wierze przez odnowienie życia
sakramentalnego i katechezę dla dorosłych.
Celem tej formacji jest rozwinięcie i aktualizacja łaski chrztu, czyli życie wypływające z
wiary w Jezusa Chrystus, oświecone Ewangelią, zakorzenione w liturgii i ukierunkowane na
budowanie wspólnoty Kościoła oraz przemianę świata przez świadectwo chrześcijańskiego
życia. Katechumenat pochrzcielny ma sprawić zaakceptowanie faktu chrztu w życiu danej
osoby i odnowienie w niej łaski chrztu, to znaczy podjęcie świadomej decyzji wiary, gdyż
chrzest został przyjęty nieświadomie (w niemowlęctwie).
[…] Istotnymi elementami procesu katechumenalnego są: nawrócenie, świadomy wybór
drogi wiary oraz stałe pogłębianie wiary. W katechumenacie moment nawrócenia decyduje o
106
Biuletyn 2
20 lipca 2017
przynoszeniu owoców przemiany duchowej. Fakt nawrócenia i stałego życia w nawróceniu
świadczy o skuteczności tego rodzaju katechezy. Nawrócony, pod wpływem pierwszego
głoszenia kandydat, najczęściej decyduje się na dalszą formację i w sposób wolny uczestniczy
w jej przebiegu. Droga pogłębienia katechumenalnego angażuje intelekt, wolę i uczucia.
Charakterystyczną cechą katechumenatu jest to, że przyjęcie sakramentów i włączenie do
wspólnoty chrześcijańskiej nie kończy procesu formacji. Dopiero po przyjęciu sakramentów
zaczyna się czas życia wiarą i stałego jej pogłębiania. Czas ten, zwany okresem mistagogii,
przeradza się w proces stałej formacji wiary we wspólnocie Kościoła.
Obrzędy chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych stanowią doskonały wzorzec
formacji współczesnych katechumenów do przyjęcia sakramentów inicjacji. […] Ten model
proponuje się także jako wzorzec do katechezy pochrzcielnej. Są bowiem w łonie Kościoła
tacy chrześcijanie, którzy ochrzczeni w dzieciństwie, nigdy nie przeżyli świadomie swojego
chrztu.
Formacja
w
ramach
powtórnego
katechumenatu,
zwanego
też
deuterokatechumenatem, ma wtedy za cel pomóc im w świadomym odnowieniu przyrzeczeń
chrzcielnych i przyjęcia ich konsekwencji. Katechumenat dzieci nie istnieje tu bez
równoległego katechumenatu rodziców” (Instrumentum laboris, III.11.2A; zob. także
Lineamenta na XIII Synod Biskupów, 15)
Jednym ze szczególnych narzędzi, które kształtują parafię jako środowisko
katechumenalne jest Droga Neokatechumenalna, jako katechumenat pochrzcielny (zob.
Instrumentum laboris, III.11.3b).
Katechumenat realizowany w parafii przez Drogę Neokatechumenalną przebiega
następująco. Pierwszym krokiem są katechezy kerygmatyczne, głoszone przez ekipę
katechistów na zaproszenie proboszcza. Odbywają się one przez blisko dwa miesiące w czasie
piętnastu spotkań i kończą trzydniową konwiwencją, podczas której następuje zawiązanie
wspólnoty. Fundament Neokatechumenatu stanowią trzy elementy życia chrześcijańskiego,
których znaczenie podkreślił Sobór Watykański II: słowo Boże, liturgia i wspólnota. Składają
się one na tak zwany trójnóg, w oparciu o który prowadzone są zarówno katechezy, jak i cała
formacja Drogi. Obejmuje ona trzy fazy: prekatechumenat, katechumenat i wybranie. Ta
formacja katechumenalna prowadzi do głębokiej zażyłości z Chrystusem i uzdalnia do
przeżywania tajemnicy Kościoła.
Tam, gdzie Droga Neokatechumenalna rozwija się i gdzie tworzy się środowisko
prowadzące do kształtowania chrześcijan przeżywających wiarę w dojrzały sposób, rodzi się
w tych wspólnotach duch misyjny, służąc misji Kościoła powszechnego. Tę posługę
podejmują wędrowni katechiści, czyli osoby, które wyrażają gotowość, aby wyruszyć do
głoszenia Ewangelii w jakiejkolwiek części świata, oddając się w pełni do dyspozycji
Kościołowi. Jednocześnie pozostają oni włączeni we własne wspólnoty i parafie, z których
wyruszają i do których regularnie powracają, aby uczestniczyć w życiu własnej wspólnoty.
Celem działalności katechistów wędrownych jest otwieranie Drogi Neokatechumenalnej w
parafiach, zgodnie z wolą Biskupa diecezjalnego.
Drugim obliczem misyjnym jest posługa rodzin, które decydują się wyjechać z
macierzystych parafii do miejsc, w których istnieje potrzeba wsparcia funkcjonujących w nich
wspólnot poprzez świadectwo życia rodziny chrześcijańskiej bądź w rejony, w których
konieczne jest zaszczepienie Kościoła. Rodziny te deklarują gotowość udania się we
107
wskazane miejsce, wyrażając posłuszeństwo Kościołowi. Podobnie jak katechiści wędrowni,
utrzymują one kontakt z własną wspólnotą, do której również okresowo powracają.
Inną formą realizowania katechumenatu pochrzcielnego jest Ruch Światło-Życie. Jego
formacja, zwana deuterokatechumenatem, jest oparta na wskazaniach zawartych w
„Obrzędach chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych”. Nie zawsze ten Ruch jest
rozumiany jako narzędzie odnowy parafii jako środowiska wiary i ewangelizacji, jednak
proces formacyjny, który on proponuje, temu właśnie ma służyć. „Zawiera określone etapy:
najpierw ewangelizację, czyli prekatechumenat, potem katechumenat właściwy, który
prowadzi do przeżycia odnowienia swojego chrztu, co dokonuje się w czasie Triduum
Paschalnego przeżywanego w formie rekolekcji. Następnie jest formacja mistagogiczna, czyli
wprowadzanie w głębokie przeżywanie sakramentów, powiązane też z przygotowywaniem do
pełnienia funkcji liturgicznych oraz wprowadzanie w życie wspólnoty Kościoła, które
prowadzi do odkrycia swojego miejsca w Kościele i podjęcia w nim służby zgodnie ze swoim
charyzmatem. Celem tej służby (diakonii) jest doprowadzanie innych do dojrzałej wiary i do
świadomego udziału w życiu kościelnej wspólnoty” (Instrumentum laboris, III.11.3a).
Założyciel Ruchu Światło-Życie, sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, wyraźnie określił go
jako ruch skierowany ku parafii a jako warunek jego skuteczności i owocności dla odnowy
poszczególnych jej członków i całej wspólnoty widział konieczność przyjęcia przez
proboszcza wizji odnowionej, posoborowej parafii, która żyje dynamiką: ewangelizacja –
katechumenat – ewangelizacja. Właśnie urzeczywistnianiu tak żyjącej, a przez to życiodajnej
wspólnoty Kościoła ma w swych założeniach służyć ten ruch.
c. Nowe wspólnoty i ruchy kościelne
Po Soborze Watykańskim II nastąpiła ogromna promocja ludzi świeckich w Kościele, w
nieco innym kluczu niż wcześniej. Świeccy przestali być jedynie ramieniem hierarchii
kościelnej, delegowanym tam, gdzie ona nie docierała. Sobór pokazał, że świeccy mają do
wypełnienia misję w Kościele i w świecie, wypływającą z sakramentu chrztu.
Na skutek odnowy soborowej pojawiły się w Kościele ruchy, stowarzyszenia i wspólnoty
zrzeszające ludzi świeckich. Wspólnoty te znacznie się między sobą różnią pod względem
organizacji, metod formacyjnych oraz pola działania. Istnieje jednak wśród nich powszechna i
głęboka zbieżność celu. Tym celem ogólnym jest bardziej świadome i odpowiedzialne
uczestnictwo w misji Kościoła głoszącego światu Ewangelię Chrystusa.
Ruchy i stowarzyszenia, realizując swoje charyzmaty, związane z tym, co robią i z czego
wyrastają, zwracają poprzez nie uwagę na pewne obszary życia społecznego i kościelnego,
które powinny być ponownie objęte wysiłkiem ewangelizacji.
d. Papieskie Dzieła Misyjne (PDM)
Mają one ważne zadanie w dziele ewangelizacji. Wskazuje na to Jan Paweł II w encyklice
„Redemptoris missio”, mówiąc: „W dziele ożywiania ducha misyjnego główne zadanie
spoczywa na Papieskich Działach Misyjnych” (RMs 84).
Powstały one w XIX i na początku XX wieku w Europie. Przez Piusa XI zostały wzięte
pod opiekę papieży i stąd nazywają się „papieskie”. Są cztery takie dzieła, stanowią jednak
jedną instytucję kościelną, ale o poczwórnym rozgałęzieniu.
108
Biuletyn 2
20 lipca 2017
PDM w Polsce zaczęły się rozwijać po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. W
czasach komunistycznych ich działalność była zakazana. Dopiero od 1970 roku mogły
oficjalnie działać w kraju. Natomiast od 1989 roku PDM w Polsce posiadają osobowość
prawną i struktury krajowe oraz diecezjalne.
Warto przypomnieć zadania i sposoby działania każdego dzieła celem budowania miłości
i komunii z Bogiem i braćmi w dziele misyjnym Kościoła.
„Cztery Dzieła Papieskie – Dzieło Rozkrzewiania Wiary, Dzieło Świętego Piotra
Apostoła, Papieskie Dzieło Misyjne Dzieci i Papieska Unia Misyjna – mają jeden wspólny
cel, którym jest rozbudzenie w Ludzie Bożym poczucia odpowiedzialności za powszechną
misję Kościoła” (RMs 84).
– Papieskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary (PDRW)
Główne zadania PDRW to: wychowanie w duchu misyjnym, informacja o potrzebach
misji i budzenie świadomości misyjnej wszystkich chrześcijan.
Okazją do duchowego i materialnego wsparcia dzieła misyjnego Kościoła jest Niedziela
Misyjna wprowadzona w 1926 roku i obchodzona w każdą przedostatnią niedzielę
października, połączona z tacą na misje oraz zaangażowanie misyjne.
– Papieskie Dzieło Św. Piotra Apostoła (PDPA)
Zadaniem dzieła jest zachęta do modlitwy o powołania kapłańskie i zakonne w krajach
misyjnych. Wspiera ono duchowo i materialnie kształcenie seminarzystów, budowę
seminariów i domów formacyjnych a także ożywia świadomość misyjną i troskę o powołania
w krajach misyjnych.
Dniem patronalnym dzieła jest Niedziela Dobrego Pasterza, czwarta niedziela
Wielkanocna, jako dzień modlitw o powołania.
– Papieskie Dzieło Misyjne Dzieci (PDMD)
Zadaniem dzieła jest wychowanie dzieci w duchu misyjnym. Uczy ono nieść pomoc
duchową i składać drobne ofiary materialne na rzecz dzieci w krajach misyjnych w duchu
chrześcijańskiej solidarności.
Dniem patronalnym dzieła jest 6 stycznia. Dzieci okazują pomoc swoim rówieśnikom
podczas kolędowania misyjnego, w Białym Tygodniu po Pierwszej Komunii św., w Tygodniu
Misyjnym oraz w Adwencie i Wielkim Poście.
– Papieska Unia Misyjna (PUM)
Zadaniem PUM jest pogłębienie świadomości misyjnej wśród kapłanów, zakonnic,
kleryków i świeckich animatorów pełniących funkcje duszpasterskie. Czynią to, sprawując
Msze św. w intencji misji, modlitwę, tworzenie kół misyjnych i animację misyjną
poszczególnych wspólnot.
Co roku obywają się Ogólnopolskie Sympozja Misyjne Kleryków, sesje misjologiczne i
czuwanie modlitewne na Jasnej Górze w okolicach dnia wspomnienia patrona PUM św.
Franciszka Ksawerego (3 grudnia).
Działalność czterech Dzieł Papieskich, tak w całym Kościele, jak i w Kościołach
lokalnych, także w Polsce, jest „wyrazem miłości i jedności, przekazanym za pośrednictwem
Papieskich Dzieł Misyjnych”. (Benedykt XVI, Orędzie na Światowy Dzień Misyjny 2010). Ich
posługa ewangelizacyjna przez „spotkanie z Miłością Bożą, która zmienia naszą egzystencję,
109
może sprawić, że będziemy żyć w Komunii z Nim i między sobą oraz dawać braciom
wiarygodne świadectwo” (tamże).
Diecezja Siedlecka dla misji
W diecezji siedleckiej istnieją i działają wszystkie cztery Papieskie Dzieła Misyjne, które
wspierają modlitwą i ofiarą misyjne dzieło Kościoła. Szczególnie animacja misyjna wśród
dzieci i młodzieży owocuje ich zaangażowaniem na rzecz misji i udziałem w różnych
spotkaniach na terenie diecezji, kraju i w Europie.
W wielu parafiach są tak zwane nabożeństwa misyjne połączone z animacją i ofiarą.
Dzieci pierwszokomunijne w białym tygodniu ofiarowują część otrzymanych pieniędzy jako
pomoc dla swoich rówieśników w krajach misyjnych. Młodzież przystępująca do sakramentu
bierzmowania wspiera swoją ofiarą seminarzystów w krajach misyjnych. Kapłani zaś
wspomagają misjonarzy doroczną, indywidualną ofiarą misyjną oraz odprawieniem jednej
mszy świętej w intencjach misyjnych.
Ofiarność materialna wiernych naszej diecezji jest bardzo wielka w porównaniu składek
na misje z poszczególnych diecezji w Polsce. Również w przeliczeniu średniej wielkości
ofiary, przypadającej na statystycznego wiernego w diecezji, okazujemy się najbardziej
ofiarni.
Aktualnie z naszej diecezji posługuje na misjach ad gentes 6 kapłanów i jedna osoba
świecka. Natomiast na Wschodzie w krajach byłego Związku Radzieckiego ewangelizuje 12
kapłanów. Jeden kapłan i osoba świecka przygotowują się do wyjazdu na misje ad gentes.
Biskup Siedlecki, Zbigniew Kiernikowski wysyła misjonarzy ad gentes, wspiera ich i
pozostaje z nimi w kontakcie. Diecezja wypracowała również własny sposób gromadzenia
środków finansowych w ramach Diecezjalnego Funduszu Misyjnego, aby wspierać
misjonarzy, tak własnych jak i innych. Wielokrotnie doszło do spotkań Biskupa Siedleckiego
z biskupami z krajów misyjnych, szczególnie z tych diecezji, gdzie posługują nasi misjonarze.
Biskupi misyjni spotykali się również z alumnami naszego seminarium, byli obecni na antenie
Katolickiego Radia Podlasie i udzielali wywiadów do „Echa Katolickiego”.
IV. Powszechna odpowiedzialność za misje
Troska o misje jest wewnętrzną i naturalną koniecznością każdego chrześcijanina, jako
skutek łaski i bycia członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa. Fakt bycia chrześcijaninem i
przynależność do Mistycznego Ciała Chrystusa niosą ze sobą obowiązek odpowiedzialności
nie tylko za rozwój życia nadprzyrodzonego w sobie, ale także za całą wspólnotę Ludu
Bożego. Jeżeli chrześcijanin jest odpowiedzialny za cały Kościół, to jest również
odpowiedzialny za dzieło ewangelizacji, które jest jego podstawowym zadaniem. Winien je
spełniać najpierw w swoim środowisku przez aktywne uczestnictwo we wspólnocie, do której
należy.
Sobór Watykański II wzywa do odpowiedzialności za działalność misyjną i
ewangelizacyjną: ,,wszyscy synowie Kościoła winni mieć żywą świadomość
odpowiedzialności swojej za świat, powinni pielęgnować w sobie ducha prawdziwie
katolickiego i poświęcić swe siły dziełu ewangelizacji”(DM 36). Również Jan Paweł II w
110
Biuletyn 2
20 lipca 2017
encyklice „Redemptoris missio” o tym przypominał: ,,Wszyscy chrześcijanie, członkowie
Kościoła, na mocy chrztu świętego są współodpowiedzialni za działalność misyjną” (p.77).
Świadomość odpowiedzialności za dzieło misyjne jest miarą dojrzałości chrześcijańskiej,
która przejawia się w tym, że członkowie Kościoła nie poprzestają na trosce o własną
chrześcijańską egzystencję, ale dostrzegają potrzebę innych w Kościele i poza Kościołem, by
głosić im Chrystusa i dawać świadectwo Jego miłości. Sami są wewnętrznie dostatecznie
bogaci w Chrystusową w nich obecność, by dzielić się z innymi, i są gotowi do ofiarnego
zaangażowania się na rzecz innych.
Wierni świeccy, ,,wezwani przez Boga do apostolstwa na mocy chrztu i bierzmowania,
mają obowiązek i prawo, indywidualnie lub zjednoczeni w stowarzyszeniach, do takiego
działania, by orędzie zbawienia zostało poznane i przyjęte przez wszystkich ludzi na całej
ziemi” (KKK, 900, 940). Głosząc Chrystusa, zarówno świadectwem życia jak i słowem, czyli
ewangelizując, uczestniczą w misji prorockiej Chrystusa. ,,Ewangelizacja podejmowana przez
świeckich nabiera szczególnej skuteczności przez to, że dokonuje się w zwykłych warunkach
życia” („Katechizm Siedlecki”, 73).
A zatem misje są dla każdego z nas – abyśmy nie byli chrześcijanami tylko statystycznie
wpisanymi do parafialnej księgi ochrzczonych i nie pełnili roli biernego ,,statysty” w historii
zbawienia.
Misja Chrystusa będzie stawała się naszą misją w miarę, jak zaczną ożywiać nas te same
dążenia, które były w Chrystusie (por. Flp 2,5) – w miarę pogłębiania się naszej przyjaźni i
zjednoczenia z Nim. To będzie promieniowaniem naszego życia w stosunku do świata.
Biskup Siedlecki już w pierwszym Liście pasterskim skierowanym do diecezjan nauczał o
rozumieniu tożsamości Kościoła lokalnego będącego w łączności z Chrystusem i w ten
sposób realizującego swoje zadanie misyjności.
,,Tam, gdzie poszczególne członki Ciała trzymają się Chrystusa Głowy, tam wspólnota
rośnie wzrostem Bożym (zob. Kol 2,19). Tam jest Chrystusowa tożsamość, tam stale jest
burzony rozdzielający mur-wrogość. Tam jest stale otwarta droga powrotu, aż do końca
czasów. Taka wspólnota jest znakiem misyjnej obecności Chrystusa” („List pasterski z okazji
Ingresu do katedry”, 89).
„Jest to ważne nie tylko dlatego, że daje Kościołowi okazję do poznawania samego
siebie, własnej tożsamości i do coraz głębszego utożsamiania się potem z Jezusem
Chrystusem, ale także dlatego, że jest to kontekst, w którym Kościół może świadczyć o tej
poznanej tajemnicy i przeżywać siebie w realizacji swojego zadania, jakim jest misyjność. Ta
moc podjęcia słabości to tajemnica, która mimo że dzieje się w Kościele, nie pochodzi od
niego i nie wynika z jego organizacji, lecz z jego związku z Chrystusem. […] Z właściwego
pojęcia tej tajemnicy wynika charakter misyjny Kościoła, który należy do jego natury” („List
pasterski z okazji Ingresu do katedry”, 90, por. 91-96).
Misja ściśle łączy się z nawróceniem i zakłada nowe otwarcie naszych serc na
Chrystusową Ewangelię, nową gorliwość i nową świadomość misyjną.
Na koniec trzeba pogłębienia świadomości, że także nasza Diecezja potrzebuje
ewangelizacji. Mamy bowiem wielu, którzy przeżywają swoje chrześcijaństwo na sposób
zwyczajowy, ograniczony do pewnych obrzędów i praktyk religijnych. Nie zawsze mają one
związek z życiem. Czasem są zupełnie oderwane od treści ewangelijnych. Niejednokrotnie
111
stanowią swoisty surogat, czyli zastępczy materiał religijny, i nie prowadzą do budowania
wspólnoty kościelnej jako Ciała Chrystusa, w którym wierzący żyją w komunii i chwaleniu
Boga. Praktyki religijne są niekiedy okazją do powstawania napięć i podziałów,
spowodowanych różnymi lokalnymi czy osobistymi zwyczajami. Kościół żyje tylko mocą
słowa i sakramentów. Na ile sam dobrze to przeżywa i na ile poszczególne jego członki to
przeżywają, na tyle są przesłaniem nadziei do ludzi zagubionych i przytłoczonych logiką
świata.
Pytania do dyskusji
1. Czy jest we mnie świadomość, że Kościół ze swej natury jest misyjny? Jak
rozumiem siebie w tak pojętym Kościele, co dostrzegam jako moje powołanie i
zadanie?
2. W jakiej sytuacji doświadczyłem przepowiadania Dobrej Nowiny, usłyszałem
kerygmat? Jak to wpłynęło na moje myślenie, na moje postawy i zachowania?
3. Czy mam świadomość, że przez chrzest jestem wezwany do kierowania się inną
mentalnością, niż czyni to świat? Czy potrafię określić różnicę między logiką
Ewangelii i logiką świata? W czym się przejawia to, że dzięki Kościołowi i
Ewangelii myślę i postępuję inaczej niż świat? Jaka jest moja świadomość tego, że
treści Ewangelii pomagają mi żyć” Jak dalece jestem o tym przekonany i na ile
jestem gotowy nieść ją do innych ludzi, którzy potrzebują światła dla swojego
życia?
4. Jak rozumiem misyjną tożsamość Kościoła lokalnego, a więc mojej wspólnoty
parafialnej, a także mojej rodziny? W jaki sposób przyczyniam się do umacniania
tej tożsamości? Czy wspomagam misyjną działalność Kościoła w różnych jego
instytucjach? Czy widzę potrzebę ewangelizacji środowiska, w którym żyję? Jeśli
tak, to w jakich sytuacjach czy miejscach ona występuje?
5. Co mi mówią takie inicjatywy Kościoła, które zmierzają do pogłębienia
świadomości chrztu i jednocześnie przygotowują do dzielenia się wiarą, jak na
przykład Ruch Światło-Życie, który jest formą deuterokatechumenatu? Co wiem
na temat Drogi Neokatechumenalnej, która jest propozycją katechumenatu
pochrzcielnego? Czy miałem okazję spotkać się z tą formą katechumenatu? Jaką
mam wobec niej postawę? Jak widzę ją w Kościele, w mojej wspólnocie
parafialnej?
112
Biuletyn 2
20 lipca 2017
SCHEMAT CELEBRACJI SŁOWA
Wprowadzenie w tematykę celebracji
Śpiew wejścia
Znak krzyża i pozdrowienie celebransa
Modlitwa Synodu
Módlmy się. Boże, nasz Ojcze, Ty nieustannie prowadzisz swój Kościół drogami
zbawienia. Prosimy Cię, bądź z naszą wspólnotą przeżywającą Synod Diecezjalny. Umocnij
łaską Ducha Świętego naszego Biskupa, prezbiterów, osoby konsekrowane i wszystkich
wiernych zaangażowanych w dzieło odnowy Kościoła siedleckiego.
Daj nam, tutaj zgromadzonym, Twojego Ducha, byśmy słuchali tego, co do nas mówisz, i
przyjmowali Twoje słowo.
Prowadź nas zgodnie z Twoim zamysłem i spraw, abyśmy odnowiwszy w sobie łaskę
chrztu świętego, stali się świadkami Twojego ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Syna a
naszego Pana Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg
przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Czytania i psalmy
Każde czytanie z wprowadzeniem komentatora i wyjaśniającą katechezą celebransa po
czytaniu
Ewangelia
Homilia
Odpowiedź na słowo Boże
1. Zachęta celebransa do świadectw, co to słowo wzbudziło w sercu słuchaczy (tak
zwane echo słowa). Trzeba zwrócić uwagę, by świadectwa były bliskie czytanemu
słowu i odnosiły się do tematu synodalnego.
2. Świadectwa uczestników.
3. Homilia (celebrans).
Modlitwa wiernych
1.
2.
3.
4.
Wprowadzenie celebransa.
Spontaniczne prośby i dziękczynienia uczestników celebracji.
Modlitwa „Ojcze nasz”.
Znak pokoju.
113
Zakończenie celebracji
1. Błogosławieństwo i rozesłanie
2. Śpiew na zakończenie: Hymn Synodu
114
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Dzień Skupienia Zespołów Synodalnych
Garwolin, 2 marca 2013 r.
115
Program
10.00
10.45
11.30
12.15
13.00
116
Modlitwa przedpołudniowa (sobota II tyg. Wielkiego Postu)
Misja świeckich w Kościele – prof. Jan Grosfeld
Katecheza biskupa siedleckiego Zbigniewa Kiernikowskiego
Dyskusja, możliwość zadawania pytań
Agapa
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Bp Zbigniew Kiernikowski
MIŁUJĄCYM BOGA WSZYSTKO WYCHODZI NA DOBRE
Homilia wygłoszona w podczas modlitwy przedpołudniowej
1. Najpierw kieruję serdeczne pozdrowienie do całego zgromadzenia. Cieszę się, że
widzę tyle osób, że możemy przeżyć to nasze skupienie i nasze bycie razem w kontekście
prac synodalnych. Synod jest szczególnym doświadczeniem schodzenia się razem, słuchania,
przyzwolenia na działanie Pana Boga, by mieć jeden kierunek życia i jednego ducha,
niezależnie od naszych indywidualnych osobowości i mimo naszych słabości oraz niezależnie
od zalet, którymi się chlubimy. W Kościele chodzi o to, żebyśmy w całej różnorodności, jaką
stanowimy tworzyli jedność z powodów i racji wewnętrznych. Nie gromadzimy się dla
jakiegokolwiek interesu materialnego ani dla prestiżu (by się pokazać czy w imię jakiejś
ideologii), ale ze względu na jedno: na poznanie Jezusa Chrystusa. Chodzi o to, byśmy uczyli
się życia w wolności od lęku przed śmiercią, przed stratą, przed upokorzeniem, przed
przegraną w oczach świata i zdobywali wolność od samych siebie, by przeżywać swoje
oddawanie drugiemu we wspólnocie Ciała Chrystusa – Kościoła. To jest skarb, który nas
łączy. Nie jest to żaden interes, żaden program czy ideologia, ale doświadczenie mocy Ducha
Jezusa Chrystusa. Jeśli będziemy mieć – każdy indywidualnie i małżonkowie, i osoby
samotne i prezbiterzy – tego Ducha, to wypełniając swoje zadania, swoja misję, będziemy się
spotykać i żyć w komunii jako członki jednego Ciała.
2. W pracach synodalnych jesteśmy na etapie tematu „Kościół a świat”. Śpiewane dziś
psalmy pokazują z jednej strony to, co robią ludzie świata: ostrzą swe języki, obmyślają
zasadzki itp., a z drugiej ukazują jak te wszystkie sytuacje trudne i czasem niesprawiedliwe
przeżywa człowiek wprowadzony w wiarę i mający odniesienie do Boga. Woła on do Boga:
„Ty mi dopomóż, według swej łaski zapewnij mi życie”. Wprowadzenie w relację do Boga, a
w Nowym Testamencie możemy mówić o wprowadzeniu w tajemnicę Jezusa Chrystusa,
dokonuje się – jak czytaliśmy w dzisiejszym fragmencie z Apokalipsy (3,19-20) – przez
poddanie się Bożemu prowadzeniu, co obejmuje czasem także karcenie. Bóg tych, których
kocha, karci i ćwiczy, dlatego przez swoje słowo kieruje do nas wezwanie: „bądź gorliwy –
nawróć się”. Nawrócenie polega na odejściu od siebie, od swoich planów. Doświadczamy, że
wiele rzeczy w życiu nam się gmatwa. Tak się dzieje, dlatego że zbyt mocno my sami wiemy,
jak powinno dziać. Każdy próbuje ułożyć swój los po swojemu i to często poza Bogiem czy
bez Boga. Stąd wołanie o nawrócenie. Nie chodzi jednak o jakiekolwiek nawrócenie, ale
nawrócenie do Tego, który stoi u twoich drzwi i kołacze, i mówi do ciebie: „otwórz się i
słuchaj Mojego głosu”.
3. Ten dzisiejszy czas skupienia jest dobrą okazją, byśmy uchylili drzwi przychodzącemu
Panu. „Otwórz” – mówi Pan – „Wejdę do ciebie, będę z tobą wieczerzał a ty ze Mną”. Ta
logika intymnej relacji z Jezusem Chrystusem, z Jego Duchem, czyni nas, ludzi żyjących w
świecie i zależnych od świata (którzy muszą jeść, muszą mieć buty, muszą wykonywać
różnego rodzaju prace na rzecz społeczności), odmiennymi od ludzi tego świata, którzy nie
znają Ewangelii i nie zostali wprowadzeni w tajemnicę Jezusa Chrystusa. Na ile bowiem
jesteśmy przeniknięci tą innością w stosunku do świata ze względu na związek z Jezusem
117
Chrystusem, mamy zdolność i moc patrzenia zawsze i w każdej sprawie dalej niż tylko na to,
co teraz wykonujemy i czym jest nasze życie cielesne. Człowiek, żyjący w świecie wykonuje
swoją pracę i obowiązki, bo ma jakiś interes, jakiś cel do osiągnięcia. Jako wierzący w
Chrystusa uczymy się żyć bez naszego celu, gdyż odkrywamy i poznajemy cel naszego życia
w Jezusie Chrystusie.
Podam bardzo prosty przykład. Jeśli wiem, że mam coś zrobić, np. ugotować zupę dla
kogoś, to ugotuję. Ugotuję po to, by się ktoś najadł. To jest normalny i bezpośredni cel
mojego działania. Ale przy gotowaniu tej zupy może zdarzyć się coś więcej ze mną czy z
innymi osobami. Mogę też wziąć pod uwagę to, że się przypali, że dobrze nie doprawię i ktoś
będzie narzekał. Będzie to okazją do wchodzenia w coś, co jest wyzwaniem do przekraczania
mojej wizji siebie, czyli mojego „ja”. Uczę się wówczas przyjmowania tego, co na mnie
spadnie. Może będę mógł wówczas powiedzieć: „Dobrze Panie, że mnie doświadczyłeś,
skarciłeś, poniżyłeś” (por. Ps 119,71), bo inaczej myślałbym, że jestem najlepszym
kucharzem”. Chciałbym chwały dla siebie, myślałbym, że to ja zaradzam potrzebom innych,
że jestem niezbędny i tak dalej. Tymczasem poznanie Ciebie, Panie, Twojego prawa, Twego
prowadzenia, które czasem karci mnie, jest dla mnie cenniejsze niż osiągnięcia, pochwały czy
korzyści materialne (zob. Ps 119,72).
4. Jeśli zobaczysz, że to, co robisz z całym twoim najlepszym zaangażowaniem, wymyka
się spod twojej kontroli i dzieje się nie po twojej myśli, i wtedy być może łatwiej i
bezpretensjonalnie otworzysz drzwi Chrystusowi i powiesz: „niech będzie inaczej niż ja chcę,
ale najważniejsze, by było tak, jak Ty, Panie, chcesz”, wchodzisz w komunię i w bliskość z
Bogiem. Wtedy okaże się również w sposób zupełnie darmowy, że ci, którzy dostaną zupę nie
w pełni taką, jakiej oczekiwali, uznają, że w tobie jest coś większego niż to, że potrafisz coś
zrobić czy czegoś nie potrafisz zrobić. To jest ta nasza inność od świata. Nie jesteśmy ludźmi,
którzy muszą czegoś w życiu dokonać, chociaż będziemy dużo robić z wielkim
zaangażowaniem i będzie bardzo dobrze, gdy nam się wiele rzeczy uda, ale będziemy też
akceptować to, że nie wszystko nam się udaje i nie wszystko musi być po naszej myśli.
Będzie się wtedy okazywać, że jesteśmy ludźmi, którzy wiedzą, że mają szansę doświadczyć
mocy Boga w swoim życiu, w tym, co wydaje się udane i w tym, co wydaje się nieudane.
Miłującym Boga wszystko wychodzi na dobre (zob. Rz 8,28). To jest największy skarb,
którego nie można kupić za żadne pieniądze ani zdobyć własnym wysiłkiem. Może on się stać
naszym udziałem tylko dzięki uznaniu, że Pan ma rację w moim życiu i że najważniejsze jest,
by Jego wola się spełniła, żeby Jego karcenie było we mnie skuteczne. Jeśli zaś nie będę się
chciał nawrócić, będę chciał przeprowadzić swoją wolę, bo muszę wykazać, że to inni nie
mają racji, to na pewno nie będzie w nas ani światła ani też jedności między nami. Pismo
Święte mówi wówczas, że taki lud to lud o twardym karku i bezczelnych twarzach.
5. Jezus Chrystus przyszedł do nas, dokonał wiele cudów. Przeszedł dobrze czyniąc (por.
Dz 10,38), ale patrząc po ludzku życie Mu się nie udało. Został ukrzyżowany w pełni
ludzkiego życia. Nie obronił się, nie chciał wyjść na swoje, nie zamierzał bronić swego życia,
chociaż Mu podpowiadano: „Zejdź z krzyża, możesz uczynić wiele dobrych cudów, będziemy
wierzyć”. On odpowiadał: „Nie wiecie czyjego ducha jesteście” (takie słowa Jezusa
przytaczają niektóre rękopisy – Łk 9,55). Synod jest uczeniem się pójścia za tym Jezusem,
który przegrał w oczach świata. Według koncepcji ludzkiej Jego życie się nie udało. Przyjął
krzyż, nie spełnił ludzkich oczekiwań, ale dał ludziom nową perspektywę życia – życie
118
Biuletyn 2
20 lipca 2017
wieczne. Na krzyżu jeden z łotrów powiedział: „Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw siebie
i nas” (Łk 23,29). Oznaczało to: „użyj Twojej mocy, po co mamy cierpieć”. Na tym polega
myślenie ludzkie, ludzki horyzont życia. Natomiast „ludzie ogarnięci bojaźnią Bożą, sławią
dzieło Boga, rozważają Jego nakazy” (Ps 51,12), czyli Jego prawdę. Nie są to zarządzenia czy
nakazy w sensie imperatywu, ale słowa objawiające zamysł Boga. „Sprawiedliwy weseli się
w Panu, do Niego się ucieka i wszyscy prawego serca się chlubią” (Ps 64,11).
Po to przeżywamy Synod, żeby wejść w tę opcję życia według zamysłu Boga; by żyć w
Jego bojaźni; by sławić Jego Imię. Oznacza to, byśmy i z tym, co się uda i nie uda, byli
ludźmi, którzy zostali usprawiedliwieni przez Jezusa Chrystusa i dlatego żyją pełni Bożej
mocy i radości. Niech to nam przyświeca w dniu dzisiejszym i we wszystkich naszych
pracach synodalnych. Prośmy wraz z psalmistą: „Stwórz, Boże, we mnie serce czyste, odnów
we mnie moc ducha, Twojego ducha”. Serce czyste, bezinteresowne to serce, które daje się
prowadzić, serce, które potrafi przyjąć ludzką przegraną i nie musi się usprawiedliwiać, bo
wie, że jest usprawiedliwione. Ma moc ducha Jezusa Chrystusa, moc przyjęcia krzyża, by
okazało się zwycięstwo Boga w nas – nie tylko w pojedynczych osobach, ale w
doświadczeniu wspólnoty Kościoła. Serce czyste to takie, które bezinteresownie łączy się z
innymi, by wychwalać imię Boga. Potrafiła to Maryja, gdy mówiła: „Wielbi dusza moja
Pana”. Przeżywajmy ten Synod, te prace synodalne wpatrując się i wsłuchując także w Nią.
119
Jan Grosfeld
MISJA ŚWIECKICH W KOŚCIELE
Duchowość chrześcijańska przekazuje tę prawdę, że po to, by stawać się dojrzałym w
wierze, trzeba odejść od siebie, od swojego „ja”. Przykazanie Pierwszego Testamentu mówi:
„Będziesz miłował Pana, Boga twojego z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze
wszystkich swych sił” (Pwt 6,5). W tym celu trzeba Bogu oddać swój rozum, wyobrażenia,
urazy, cierpienia, hierarchię wartości, przywiązania. Pewien rabin z Jerozolimy, w
interpretacji dotyczącej historii Abrahama, stwierdza podobnie, że Abraham został wezwany,
by odejść od siebie. Brzmi to trochę nieludzko, bo dlaczego ma odchodzić od siebie?
Powiedzielibyśmy raczej, że powinien stawać się sobą, co również jest słuszne. To znaczy, że
misja, którą ma chrześcijanin – nie prezbiter, nie biskup, nie świecki, ale chrześcijanin –
zawsze wiąże się z wyjściem na zewnątrz siebie. Misja ta na mocy chrztu jest nieodmiennie
taka sama dla wszystkich i stanowi wezwanie skierowane do każdego ochrzczonego. Daje się
ją odczytać zarówno w Psalmach, jak i w Ewangeliach, w Dziejach Apostolskich czy Listach.
Konieczność osobistego doświadczenia Boga
Jezus mówi: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk
16,15). Psalmy zaś wzywają: „Błogosławcie i chwalcie Imię Pana” (Ps 113,1). Jan Chrzciciel
woła: „Prostujcie ścieżki Panu” (Mk 1,3). Biblia i nauka chrześcijańska nieustannie wskazują,
by iść, wychodzić i mówić o Bogu. Jednakże, by móc o Nim mówić, trzeba spełnić niezbędny
warunek, który w potocznej mowie wyraża się w powiedzeniu, że z pustego i Salomon nie
naleje. Skoro nawet Salomon, czyli człowiek znający mądrość Bożą, z pustego nie naleje,
oznacza to, że trzeba mieć coś, czym można się dzielić.
Nakaz Chrystusa dotyczący ewangelizacji, która jest dzieleniem się osobistym
doświadczeniem Boga, skierowany jest do każdego ochrzczonego. Pojawia się on w
Ewangelii dopiero w pewnym momencie, mianowicie wtedy, kiedy uczniowie mają już
konkretne, choć niewielkie, doświadczenie Zmartwychwstania. Aby doświadczenie to było
realne, potrzebny jest Duch Święty, ponieważ samo Zmartwychwstanie niczego jeszcze w
nich nie zmieniło. Byli nadal przerażeni, myśleli, że Jezus Chrystus, który im się ukazuje, jest
zjawą, że dzieje się coś przerażającego, co w religijności zbudowanej na strachu nazywamy
„duchami”. Istnieje bardzo klarowna różnica pomiędzy nakazem wykonania pewnego zadania
a możliwością zrealizowania tego zadania. Żeby móc być posłanym i pełnić misję, trzeba
spełnić niezbędne, określone warunki.
Kiedy przygotowywałem się do tego wystąpienia, uświadomiłem sobie, że wezwanie na
zakończenie Eucharystii w języku łacińskim brzmi: „Ite, missa est”, co dosłownie znaczy:
„Idźcie, jesteście posłani”. Słowa „jesteście posłani” oznaczają, że Eucharystia ma moc tak
napełnić uczestniczących w niej, że gdy na koniec zostaną posłani, wyjdą z niej z bogactwem,
którym będą się dzielić z innymi. Nie chodzi tu o przekonanie religijne, że Bóg istnieje, ale o
egzystencjalne doświadczenie, o doświadczenie życia. A zatem przed chrześcijaninem stoi
możliwość doświadczenia Boga w konkretnych wydarzeniach życia. Na tym właśnie polegało
osobiste doświadczenie Abrahama. Usłyszał wezwanie, by odejść od siebie, czyli od swojego
ego, od swojego sposobu myślenia. Całe dotychczasowe życie nie dało Abrahamowi
120
Biuletyn 2
20 lipca 2017
zadowolenia, szczęścia. Do późnego wieku był on człowiekiem niezadowolonym,
niespełnionym, powiedzielibyśmy nieszczęśliwym. Dopiero interwencja Boga wprawiła go w
ruch „od siebie”, ale nie po to, by utracił własną tożsamość, lecz by ją odzyskał.
Udział w jednej misji
Realizacja tej jednej jedynej misji – niesienia nowiny o miłości Boga do człowieka, że
Bóg jest dobry, mocny i wierny – która się realizuje, rzecz jasna, na rozmaite sposoby, jest
zasadniczym powołaniem chrześcijanina. Jeżeli dzisiaj trzeba na nowo przypominać o misji
świeckich w Kościele, to znaczy, że coś jest nie w porządku. Nie chodzi tu o postawy
roszczeniowe laikatu wobec kleru, lecz o wspólną misję. U początków Kościoła nie było
kwestii podziału na duchownych i świeckich, o żadnych świeckich nie było mowy. Wszyscy
byli braćmi, a ich braterstwo rodziło się właśnie z doświadczenia mocy i miłości Boga
żywego i Jezusa Chrystusa. Nikt też nie miał problemu z tym, czym jest misja. Dla
pierwszych chrześcijan czymś naturalnym było przepowiadanie Zmartwychwstałego, bo mieli
wewnętrzne doświadczenie, że ten fakt zmartwychwstania Jezusa, który okazał się w ich
życiu Chrystusem, wyrwał ich z fundamentalnego lęku, z konkretnej sytuacji życiowej, z
egzystencjalnego smutku. Chrystus okazał się lekarstwem na niespełnienie, na
niezrealizowane nadzieje, które pokładali w oczekiwanym Mesjaszu, który jednak okazał się
Mesjaszem nie według ich pomysłu. Ich koncepcja mesjańska była naturalnie ludzka,
podobna do tej, którą często ma także człowiek ochrzczony: Bóg ma spełniać moje plany i
wyobrażenia, dotyczące mojej osobistej historii, historii zbiorowej, narodowej, a także historii
Kościoła.
Na marginesie warto dodać, że przez kilkadziesiąt ostatnich lat w Europie zachodniej, w
wyniku niewłaściwego rozumienia Drugiego Soboru Watykańskiego, które płynęło z ludzkich
postaw roszczeniowych, powstawały ruchy świeckich, których zawołaniem stawały się słowa:
„my jesteśmy Kościołem”. Ktoś mógłby zapytać: czy to znaczy, że duchowieństwo nie jest
Kościołem? Jednak tym ludziom ochrzczonym chodziło o to, by przejąć pewną część władzy,
także odpowiedzialności za Kościół czy również za misję. Jednakże w rezultacie, zamiast iść
ku pewnej wewnętrznej jedności Kościoła, zaczęły się pogłębiać stare podziały i pojawiły się
nowe. Dlaczego? Dlatego, że podział jest skutkiem mentalności roszczeniowej. Jej
prawdziwym autorem jest demon, który zawsze dąży do podziału wśród ludzi. Jezus Chrystus
nie ma postawy roszczeniowej i jest posłuszny Ojcu. Poszedł tam, gdzie mu się specjalnie nie
podobało, czyli na krzyż. Dlaczego? Bo wiedział, że to jest najlepsza rzecz, jaką może zrobić,
ale nie dla siebie, lecz dla innych, dlatego powiedział do Ojca: „niech się dzieje Twoja wola,
nie moja” (por. Łk 22,42).
Święty Augustyn mówił: „dla was jestem biskupem, ale z wami jestem chrześcijaninem”.
Być chrześcijaninem jest czymś wcześniejszym, ważniejszym niż sposób, w jaki to
chrześcijaństwo będzie się realizować, niż sposób, w jaki ma się wypełniać misja płynąca z
chrztu. Dla dwóch rodzajów kapłaństwa – służebnego i powszechnego – wspólne jest to, co
najbardziej istotne: niesienie nowiny o Jezusie Chrystusie zmartwychwstałym jako potężnego
orędzia miłości Boga do człowieka.
121
Fałszywy podział
Jak wspomniałem, na początku Kościoła w ogóle nie znano słowa „świecki”. Spośród
wszystkich braci wybierano tak zwanych starszych, których szczególna rola polegała tylko na
pewnej dodatkowej odpowiedzialności. Było im trudniej. Być biskupem jest bardzo trudno,
być papieżem, czyli tym, który prowadzi Kościół, chyba najtrudniej. Widzieliśmy, jaki ciężar
spoczywał na barkach Jana Pawła II. Z całą pewnością nie jest to żaden honor, przynajmniej
według Bożego zamysłu. Być prezbiterem, biskupem, papieżem oznacza służbę, która musi
przytłaczać człowieka.
Fałszywy, lecz silnie rozpowszechniony podział na świeckich i duchowieństwo zawsze
rodzi postawy, które są niszczące i które na końcu przynoszą gorzkie owoce. Często
używamy pojęcia „klerykalizm” albo „antyklerykalizm” i uważamy, że postawy je
charakteryzujące są gorszące. Tymczasem są one naturalnymi ludzkimi reakcjami, które
stanowią dwie strony tego samego medalu. Czym jest klerykalizm? Jest pokładaniem nadziei
w człowieku, któremu powierzono ten rodzaj misji, posługiwania. Krótko mówiąc,
klerykalizm oznacza postawę „zawieszania” się na księdzu, jakby był Bogiem. Wystarczy
jednak, że duchowny ten postąpi w sposób, który nam się nie podoba i cała nasza nadzieja
pryska. W efekcie ludzie obrażają się na Kościół instytucjonalny, a ponieważ utożsamiają go
z Kościołem w ogóle (Kościołem dla nich jest duchowieństwo), obracają się plecami do
Kościoła. Skoro ksiądz coś powiedział lub czegoś nie powiedział, zrobił lub nie zrobił –
więcej do kościoła nie pójdę. Co za absurd! Mam ryzykować swoją drogę życia i wiarę tylko
dlatego, że jakiś człowiek mi się nie podoba? Uważam, że antyklerykalizm jest naturalnym
rezultatem klerykalizmu. Jeżeli nie mam doświadczenia, że Bóg jest dobry i mocny, a
człowiek słaby i zły, zdolny do każdego zła, to skąd mam wiedzieć, że Bóg mnie akceptuje
takim właśnie, jaki jestem. Oznacza to, że nie mogę zaakceptować tego, że czynię zło, tym
bardziej tego zła nie mogę ujawnić, lecz co więcej, nie mogę zgodzić się, że ktoś inny
postępuje źle. Jezus Chrystus tak nie czynił, lecz oddał swe życie za złych, czyli za
wszystkich ludzi.
Święty Jakub pisze: „Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie miedzy wami?” (Jk 4,1). Skąd
rodzą się podziały wśród chrześcijan? Właśnie z postawy, która nie akceptuje własnej – a
zatem i cudzej – słabości, kruchości. Taki człowiek nie zgadza się na to, by być
prowadzonym przez Boga i korygowanym przez braci. Jest dlań bardzo trudne, a nawet
niemożliwe, uznanie, że wola Boga dla jego życia jest najlepsza. Owszem, zgadzamy się na
nią teoretycznie, kiedy jednak przychodzi krzyż, czyli wydarzenia przez nas nieakceptowane,
wówczas natychmiast uruchamia się nasza egocentryczna mentalność: owszem, w pewnych
zakresach dopuszczę, aby to Bóg decydował, ale w tej podstawowej rzeczy, która jest dla
mnie tak istotna – już nie. Dotyczy to zwłaszcza mojej hierarchii wartości, przekonania o tym,
co mam czynić ja, moja rodzina, co ma czynić Kościół lokalny, społeczeństwo czy naród, w
którym żyję. Jeżeli mój plan się nie realizuje, wówczas stawiam potężny znak zapytania nad
tym, kim jest Bóg. Na koniec, pytanie o historię zawsze dotyczy Boga. Dlaczego wydarzenia
potoczyły się w taki a nie inny sposób? Dla człowieka religijnego pytanie o historię nie może
nie dotyczyć Boga. Czy Bóg obecny jest w tej historii, która według mnie, idzie (poszła) w
złym kierunku? Jak to możliwe, by zgadzał się na zło? Tak być nie może. Bóg jest obecny w
jakiejś innej historii, która gdzieś się dzieje lub powinna się dziać, ale na pewno nie w tej.
122
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Porusza mnie prawda, według której dla chrześcijanina najważniejsze jest dzisiaj, czas
obecny. Bo Bóg przychodzi zawsze teraz, w tym momencie. My natomiast albo żyjemy w
funkcji przeszłości, jesteśmy niszczeni tym, co już było, albo żyjemy w funkcji tego, co
będzie, ponieważ mamy pewien pomysł na przyszłość i nie jesteśmy w stanie zgodzić się na
chwilę obecną. Najczęściej ubolewamy nad tym, co było, albo martwimy się o przyszłość,
bądź też myślimy, aby rzeczywistość była inna.
Wiara i religia
Tutaj dotykamy ważnej różnicy między religią a wiarą. Zazwyczaj wydaje się ludziom, że
są one tym samym, że człowiek religijny jest człowiekiem wiary. Tymczasem wiara jest
osobistym spotkaniem z Bogiem, z Jezusem Chrystusem, przeświadczeniem, że to Bóg
prowadzi moje życie, że czyni to dobrze. Sensem bycia chrześcijaninem, członkiem Kościoła,
jest osobiste spotkanie z Chrystusem, ażeby doświadczyć eksplozji życia; żeby nie przeklinać
historii, nie wyobcowywać się z niej, a na koniec umierać tak, jak umierał Abraham: syty
życia (zob. Rdz 25,8). Chrześcijanin jest zadowolony ze swojego życia: spojrzałem na nie i
widzę, że wszystkie wydarzenia miały sens, te złe stały się pożyteczne, te dobre nabrały
kolorów; zrozumiałem, do czego miały służyć – aby móc umierać na sposób Abrahama.
Napięcia, które często powstają między świeckimi a duchowieństwem, a praktycznie
rzecz biorąc, między świeckimi a księżmi, płyną zazwyczaj z niezrozumienia istoty Kościoła,
a mianowicie, że jest on organizmem, który posiada ciało i głowę. Ciało nie może żyć bez
głowy, a głowa bez ciała. Szczególnie widoczne to jest w zgromadzeniu liturgicznym, gdzie
głową jest prezbiter, który zgromadzeniu przewodniczy. I tak, jak liturgia nie może się
odbywać bez głowy, tak bez ciała, czyli reszty zgromadzenia, jest martwa. Po Soborze
Watykańskim II pojawiły się nurty roszczeniowe wśród świeckich, którzy pragnęli
przejmować funkcje księży. Źródłem tych tendencji było zarówno niezadowolenie z
panującego klerykalizmu, nadmiernej dominacji duchowieństwa, jak i z niezdrowej,
nierozumnej rywalizacji. Niewątpliwie, niektóre funkcje mogą być sprawowane przez osoby
świeckie, ale inne są przynależne głowie, czyli prezbiterowi. Na przykład nikt inny nie może
przewodniczyć zgromadzeniu eucharystycznemu, podobnie jak nie może być głową Kościoła
lokalnego (na przykład parafii), jak tylko kapłan. Co więcej, świeccy są powierzeni
pasterzowi, który ma im służyć. W tym kontekście ciekawe są słowa Jezusa, który mówi, że
„moje owce znają mój głos i idą za nim” (por. J 10,27). Gdy słyszą głos pasterza, to
odpowiadają becząc i od razu wiedzą, w którym kierunku mają iść. Rzeczywistość ta nakłada
na pasterza wielką odpowiedzialność, która polega na służbie owcom. W tym celu musi on
ćwiczyć swój głos w miłosiernym i oddanym posługiwaniu świeckim. Ten głos, czyli sposób
życia księdza, ma być zrozumiały, klarowny, przede wszystkim zaś ma być głosem Jezusa
Chrystusa, który kocha grzeszników. Owce mają bowiem naturalną skłonność, by wciąż się
gubić, tracić orientację. Gubią się także w relacjach z księdzem, zarówno przez kontestowanie
go jak i niezdrowe przywiązanie, które uniemożliwia prawdziwe, zdrowe relacje.
Niekiedy świeccy doraźnie organizują się oddolnie, choćby po to, by jak wielokrotnie
widzimy w mediach, bronić księdza na przykład przed Kurią Biskupią. „My księdza nie
puścimy”. To trudne momenty dla Kościoła. Są powody, dla których biskup księdza
odwołuje, co najczęściej spotyka się z jego akceptacją, świeccy zaś nie pojmują, jak Kościół
123
może postępować w taki sposób, bo przecież Bóg z pewnością nie dopuściłby do odwołania
naszego ulubionego proboszcza. Czynią tak z powodu swego klerykalizmu, braku
zrozumienia dla posłuszeństwa. Czasem może też brakuje wyjaśnienia ze strony kurii. Tego
rodzaju klerykalizm świeckich może wprowadzić podział między księdza, dla którego takie
więzi z parafianami nie są obojętne, a biskupem. Za pomocą klerykalizmu demon wchodzi
przez świeckich w relacje wewnątrz hierarchii kościelnej. Uważam, że to, co pokazują media,
to tylko odpryski rzeczywistości głębszej i szerszej, która nie musi się przejawiać w tak
radykalny sposób, ale jest obecna w naszych sercach i umysłach. Podobnie działa
antyklerykalizm: Niech go wreszcie zabiorą! Niełatwo znaleźć równowagę, chociaż nie jest to
właściwe określenie. Brakuje bowiem myślenia wertykalnego, aby w wydarzeniach szukać
woli Boga, na przykład w fakcie, że mamy takiego proboszcza. Również proboszcz może
myśleć: Co za koszmarni parafianie, po prostu nie do wytrzymania.
Groźba indywidualizmu
Poruszające jest to, że ta sala jest nabita ludźmi, którzy mogliby dzisiaj robić coś zupełnie
innego, jak większość ludzi. Dzisiaj bardzo trudno jest być chrześcijaninem. Jeśli jednak
chcemy iść drogą wiary i trwać na niej, tym bardziej doświadczamy obecności i pomocy
Chrystusa. On mówi, że będzie mnie poprzedzał na drodze wiary, to On wydeptuje tę ścieżkę
przede mną. Ale trudno jest również dlatego, że żyjemy w cywilizacji ogromnie
zindywidualizowanej. Indywidualizm jest bardzo silny w krajach wysoko rozwiniętych, w
Europie czy Stanach Zjednoczonych. Ludzie żyją oddzieleni od siebie. Widać to również w
Kościele, także w Polsce. Znak pokoju podczas mszy świętej jest czymś sztucznym, nie
odzwierciedla bliskiej relacji ze współuczestnikami Eucharystii, która przecież ma być
wyrazem jedności zgromadzenia. Skoro Eucharystia jest szczytem życia chrześcijańskiego,
czyli miłości i jedności, to dlaczego usytuowani jesteśmy plecami do siebie, oddzieleni,
zatopieni we własnym „ja”?
Wydaje się, że jest jeszcze gorzej, bowiem nie myślimy o swoim zbawieniu, lecz raczej o
tym, że przecież nie jest ze mną tak źle, jakieś grzechy mam, ale inni mają o wiele większe. A
skoro tak, to może się za nich pomodlę, niech się nawrócą. Ale podzielić się swoim czasem,
pieniędzmi, zwrócić uwagę na drugiego, jest nam bardzo trudno. Myślę, że ten sam problem
mają księża, zwłaszcza diecezjalni. Wielu z nich mówi, że trudno jest żyć w parafii. Na ogół
brakuje więzi wspólnotowej. Jak w takim razie mamy w pojedynkę stawiać czoła tym
rozmaitym wyzwaniom, pokusom, problemom własnym i cudzym?
Żyć według ducha chrześcijańskiego w sposób indywidualistyczny, samotny, jest bardzo
trudno, a presja świata jest bardzo potężna. Znajomym małżeństwom mówimy, że być może
kiedyś można było tak funkcjonować, ale dzisiaj być w Kościele samemu, w pojedynkę czy w
małżeństwie, ograniczając się do uczestnictwa we mszy świętej i korzystania z sakramentu
pojednania, nie wystarcza. Świat ma dzisiaj niezwykle potężne środki przyciągania,
zaczynając od internetu, który jest fantastycznym wynalazkiem a zarazem przerażającą
pokusą. Świat oferuje bardzo wiele i z potężną siłą. Czy mamy taką moc, by się temu w
pojedynkę przeciwstawić? Z pewnością nie. Ulegają tym atrakcjom świeccy i księża. Skoro
ich zasadnicza misja jest taka sama, to i pokusy dotyczą wszystkich.
124
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Chrześcijaństwo jako zmaganie
Razem z żoną mamy doświadczenie odbywania drogi do dojrzałej wiary we wspólnocie
neokatechumenalnej, w której można wspólnie słuchać Słowa, obiektywizować swoje własne,
zawsze fałszywe myślenie i słyszeć, że inni, także księża, mają podobne problemy. Ja jestem
człowiekiem powierzchownym, staram się żyć tak, żeby mi było w miarę wygodnie,
bezpiecznie. Po co mnożyć problemy? Ale kiedy słyszę kogoś innego, kto bierze życie na
poważnie, kto otwarcie mówi o swoich trudnościach i słabościach, wtedy widzę, że ze mną
jest podobnie. Gdybym siedział w kościele na mszy świętej sam jeden i do tego by się
sprowadzało moje życie kościelne, to nigdy bym sobie nie uświadomił, że jest ze mną źle i że
potrzebuję nawrócenia. Jedynie konsumowałbym gorzkie owoce tego zła i kontemplował
własne niezadowolenie ze smakiem goryczy. I nawet nie umiałbym tego cierpienia nazwać, a
co dopiero ujawnić. Taki człowiek lęka się wszystkiego. I my jesteśmy ludźmi, którzy żyją w
lęku. Pod tym względem nie ma podziału na księży i świeckich.
A zatem życie chrześcijańskie jest potężnym zmaganiem się. Chrześcijanin zmaga się z
dwiema podstawowymi rzeczami: z własnym ego i z ego drugiego człowieka. We
wspólnotach, osoby, które nie żyją w małżeństwie często pytają: Dlaczego tak intensywnie
zajmujecie się małżeństwami? Odpowiedź brzmi: dlatego, że małżeństwo jest przestrzenią,
gdzie można naprawdę bardzo namacalnie doświadczyć cierpienia. Codziennie jesteśmy
oboje stawiani wobec faktu nieakceptacji rzeczywistości, czyli drugiego „ja”. Małżeństwo jest
podwójnie trudne: po pierwsze zderzają się dwa ego, po drugie dwie odmienne płci o zupełnie
innej wrażliwości, sposobie rozumowania i tak dalej. Kobieta jest inna niż mężczyzna. Ci,
którzy nie są w małżeństwie i zabiegają, aby tylko wyjść za mąż czy się ożenić, myślą, że
złapią Pana Boga za nogi. Tymczasem małżeństwo ma swoją misję wewnętrzną, zaś
religijność zewnętrzna, a nawet ewangelizacja, może stanowić swoistą ucieczkę od
problemów małżeńskich. Żona mi mówi: ty tak chętnie wchodzisz w ewangelizację, bo
uciekasz ode mnie. Prawdziwe problemy są najpierw w domu. Jeżeli nie jestem w stanie
stanąć wobec problemów w małżeństwie, w tym Kościele domowym, jeżeli nie jestem
dobrym gospodarzem, głową rodziny, to cóż mogę zdziałać dobrego na zewnątrz? O czym
będę świadczył? Czy wtedy mogę być świadkiem Miłości ukrzyżowanej, co jest jedyną misją
chrześcijanina?
Chrześcijanin świadczy, że krzyż jest rzeczą dobrą. Łatwo jest tę prawdę deklarować
zewnętrznie, walczyć o krzyż zawieszony na ścianie. Uważamy, że krzyż jest najważniejszy,
ale gdy przychodzi szukać nas w historii naszego życia, wtedy go nie akceptujemy.
Tymczasem krzyż jest tą rzeczywistością, przez którą Bóg przychodzi ze swoją miłością.
Rzeczywistość ta rodzi cierpienie, które jest wyzwaniem dla mojej mentalności, dla mojego
myślenia. Jak można iść do ludzi i mówić, że krzyż jest dobry, podczas gdy samemu
codziennie ucieka się od krzyża i nie ma się doświadczenia, że krzyż jest dobry, że w krzyżu i
na krzyżu można odpocząć. Pierwsi chrześcijanie mówili, że krzyż jest promiennym światłem
oblicza ojcowskiego, oblicza Boga. Bóg się objawia w taki sposób, nie w inny, ponieważ
kocha człowieka, który jest grzesznikiem. Jeśli zgadzam się otrzymać tego Ducha Chrystusa
zmartwychwstałego, to będę mógł codziennie oddawać swe życie dla drugiego człowieka, dla
męża, który pije alkohol, który nie zwraca na mnie uwagi czy dla znerwicowanej żony.
125
Niebezpieczeństwo aktywizmu
Ludzie świeccy często angażują się w rozmaite działania, wpadają w aktywizm, a w
domu dzieją się rzeczy straszne. Pokusy bierności lub aktywizmu dotykają każdego. Obie są
formami ucieczki od prawdziwych problemów. Po Soborze Watykańskim II zaczęło się
określać świeckich mianem śpiącego olbrzyma, którego trzeba obudzić, ponieważ wszelkie
posługi, także misja, były scedowane na księży. Ludzie nagle się z tego snu zrywali i mówili:
tak, teraz będziemy działać, i wpadali w pokusę aktywizmu, który przekonuje, że ruch jest
wszystkim. Najważniejsze jest, żeby działać. To nie jest prawda. Gdy w Ewangelii Jezus
przychodzi w odwiedziny do Marii i Marty, mówi do tej ostatniej, która skarży się, że siostra
tylko wpatruje się w Jezusa i jej nie pomaga w usługiwaniu: „Maria wybrała najlepszą
cząstkę, której nie będzie pozbawiona” (Łk 10,42). Powszechnie tłumaczy się te słowa tak, że
istnieją dwa rodzaje powołania: jedno czynne, drugie kontemplacyjne. Ta interpretacja jest
fałszywa. Jezus, mówiąc o lepszej rzeczy, którą wybrała Maria, ma na myśli to, że Marta
wprawdzie pracuje, działa, ale jest aktywistką, dobre zaś jest to działanie, które rodzi osobista
więź z Chrystusem. Tej więzi nikt i nic Marii nie odbierze i będzie ona dla niej fundamentem
w każdych okolicznościach.
Aktywista to ten, który chce zapomnieć o najważniejszym problemie człowieka, a
mianowicie, że zmierza on ku śmierci. Maria wybrała lepszą cząstkę, bo słucha tego Słowa,
które płynie z ust Jezusa. Widać tu podobieństwo do słów, które głodny Jezus wypowiada do
diabła na pustyni. Kiedy pojawia się pokusa, żeby zmienił kamienie w chleb, mówi: „Nie
samym chlebem żyje człowiek, ale wszelkim słowem, które pochodzi z ust Boga” (por. Mt
4,4). Oznacza to, że najważniejsze jest słuchanie Boga. Żydzi i Kościół mówią, że wiara
bierze się ze słuchania, nie z działania. Wiary nie można sobie wypracować ani nie można jej
kupić. Wiary można się nauczyć, można ją otrzymać, słuchając Słowa i prosząc o nią.
Współczesnemu człowiekowi takie postawienie sprawy może wydawać się bardzo
dziwne. Jesteśmy bowiem przekonani, że działanie jest koniecznością. Zawiniemy rękawy i
będziemy czynić, co należy. A należy ludziom dać wykształcenie, pieniądze, wyżywienie, co
zresztą jest prawdą. Trzeba zaprowadzać sprawiedliwość. Tymczasem według Jezusa,
najważniejszą rzeczą jest słuchać Słowa. Dzisiejszy świat niczego nie słucha, zwłaszcza
Boga. Na tym polega istota misji ludzi świeckich, których przecież w Kościele są miliony
(nieporównanie więcej niż księży): zanieść ratunek tym wszystkim ludziom, którzy nie mają
żadnej nadziei poza wiarą w pieniądze, sprawiedliwość i własne siły; uratować ludzi, którzy
żyją w przekleństwie. Oni nie są w stanie błogosławić Boga, a Psalm mówi: błogosławcie
Pana. Jak można błogosławić Boga, kiedy dzisiaj pijany przejechał mi żonę, dwójkę dzieci,
rozbił mi samochód, a ja zostałem bez nogi? Jak można błogosławić Boga, kiedy zwolnili
mnie z pracy, mąż poszedł z inną kobietą, dowiedziałem się, że mam raka? W Biblii Hiob
pyta: dlaczego mamy chwalić Boga tylko za rzeczy dobre a nie za złe? (zob. Hi 2,10; 1,21).
Czyżby Bóg, dopuszczając na nas złe wydarzenia, mylił się albo chciał dla nas źle? Dlaczego
dzieci biorą narkotyki? Dlaczego rodzice się rozwodzą? Każdy może znaleźć powód, by
kontestować Boga.
Pierwszą przestrzenią misyjną jest rodzina, Kościół domowy. Jeżeli nie wchodzę w ową
misję w obrębie najmniejszej komórki społecznej, to w ogóle nie mogę wypełniać swej misji.
Posłanym do nowej ewangelizacji, którą Kościół wydobywa dziś na plan pierwszy, może być
ten, kto ma doświadczenie na podstawowym poziomie swej egzystencji, że krzyż jest dobry.
126
Biuletyn 2
20 lipca 2017
On faktycznie wie, że to, co inni postrzegają jako złe, jest właśnie dobre. Wszyscy uważają,
że z małżonkiem, który mi nie odpowiada trzeba się rozwieść. Chrześcijanka tak nie myśli.
Nie chodzi o to, aby miała się cieszyć z tego, że mąż jest nie do wytrzymania. Takie
wymaganie byłoby czymś strasznym. Kobieta ta może natomiast świadczyć, że w tym
cierpieniu szuka i znajduje miłość Boga. Szukam Chrystusa, ponieważ On jest tym obrazem
Boga niewidzialnego.
Co przekazuję swoim dzieciom?
Księga Powtórzonego Prawa mówi: będziesz przekazywał swoim dzieciom to, co jest
najistotniejsze, że Bóg jest jeden; będziesz Go miłował ze wszystkich sił, a bliźniego swego
jak siebie samego; będziesz przekazywał doświadczenie, które mówi o tym, dlaczego Bóg jest
dobry – ponieważ uczynił dla nas, w historii naszego narodu, konkretne rzeczy. Twoje dzieci,
następne pokolenia mają to wiedzieć. Jeżeli nie będziesz w ten sposób przekazywał wiary
swoim dzieciom, to znaczy, że sam jej nie doświadczyłeś, że nie jesteś uczniem Pana ani nie
masz relacji do Boga Ojca. On nie będzie z ciebie zadowolony, lecz z ciebie nie zrezygnuje.
Bóg będzie musiał znaleźć sposób na Ciebie, żebyś mógł do Niego wrócić.
Warunek wspomniany na początku, by odejść od siebie samego, można wyrazić trochę
inaczej: oddomowić się. Mamy skłonność do zadomowienia się, zabezpieczenia,
ustabilizowania. Uważa się, że człowiek niezadomowiony, wędrujący, jest jak latawiec, że nie
można na nim polegać. Oddomowić się to znaczy pójść za Słowem, którym jest Chrystus.
Stwierdza On: Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy skłonić (zob. Mt 8,20), to znaczy: gdzie
mógłby się zabezpieczyć, wygodnie urządzić, doświadczyć sukcesu. Chrześcijaństwo nie jest
sukcesem, w każdym razie nie w powszechnym rozumieniu tego słowa. My pragniemy
sukcesu na naszą własną miarę i na wszelki wypadek dodajemy mu religijne opakowanie,
które nam się wydaje chrześcijańskie. Chrystus nie odniósł żadnego sukcesu. Według
ludzkich kryteriów poniósł porażkę. Został zabity, chrześcijaństwo objęło tylko mniejszą
część ludzkości, kościoły na zachodzie Europy są puste, brakuje księży. W Polsce jeszcze
niedawno 52% ludności uczestniczyło w niedzielnej mszy świętej, dwa lata temu już tylko
41%. Jak się mają te liczby do panującej opinii, że mamy w kraju ponad 90% katolików.
Podobnie mówiło się za komunizmu. Kto zatem podczas komunizmu w Polsce
dokonywał masowych aborcji? My, ludzie ochrzczeni. Wyniki badań socjologicznych mówią,
w jak niewielkim stopniu polscy katolicy akceptują nauczanie Kościoła w różnych
dziedzinach. Wyniki te mogą przerażać. Nie akceptuje się nauczania o życiu, ale też o
sprawach teologicznych. Trudno wymagać, żebyśmy wszyscy rozumieli teologię, ale to, co
dotyczy przede wszystkim życia społecznego, aborcji, antykoncepcji, in vitro… Kto jest
winny, że mamy taką mentalność? My wszyscy! Bóg nas usprawiedliwia i mówi: kocham
ciebie takim, jaki jesteś, nawet po tej aborcji. Wielu mówi, że Pan Bóg jest winny albo
Kościół taki surowy, nielitościwy. I wołają: zmieńcie nauczanie. Bóg dopuszcza na nas te
grzechy, byśmy otrzeźwieli i zmienili kierunek. Im bardziej człowiek zapędzi się w
niszczącym kierunku, tym gorsze rzeczy będą musiały go spotkać, by doświadczył, jak
destrukcyjna jest droga, po której idzie. Ktoś mógłby powiedzieć: jaki straszny Pan Bóg, nie
mógłby tak od ręki zmienić tego wszystkiego, żeby wszyscy przestrzegali nauczania
127
Kościoła. Najbardziej poruszająca jest jednak świadomość, że Bóg się nie wypiera nas, którzy
odwracamy się od Niego.
Odwaga stawiania pytań Bogu
Benedykt XVI podczas odwiedzin w Auschwitz zrobił coś niesamowitego. Nie mówił, że
Pan Bóg tu był, że towarzyszył zabijanym. Zrobił zupełnie coś innego. Zaczął wołać do Boga:
gdzie Ty byłeś? A więc jest rzeczą dobrą zadawać Bogu pytania. Problem, jaki Bóg ma z
człowiekiem polega na tym, że człowiek nie chce z Nim rozmawiać.
Świeccy są wezwani do tego, żeby rozmawiać z Bogiem. W tradycyjnej religijności
panowało przekonanie, że zamiast nas księża rozmawiają z Bogiem. W historii miały miejsce
aberracje, pewne przegięcia. Opłacani zakonnicy mieli się modlić za świeckich, a ci nie
doświadczali osobistej relacji z Bogiem. Teraz przyszedł inny czas, w którym pośród kryzysu
kulturowego i duchowego dzieją się rzeczy bardzo piękne. Mogą one napawać optymizmem.
Dobro nie musi być wielkie społecznie. My, katolicy, mamy skłonności moralistyczne, by
wzywać do czynienia dobra. W pewnej warszawskiej parafii wisi napis: „Czyńcie dobro
zawsze, zła nigdy nikomu”. Nic dodać, nic ująć, tylko jak to zrobić? Gdyby można było
sporządzić statystykę moralną, to wszyscy ludzie postępują raczej odwrotnie, czynimy zło,
często przybrane w pozory dobra. Wielu ludzi to w ogóle nie obchodzi. Dlatego tym, co
dzisiaj najbardziej przemawia do ludzi jest nie moralność, lecz świadectwo miłości Boga do
grzesznika.
Kolejni papieże mówią o tym od dawna. Wobec dzisiejszej sytuacji zsekularyzowanego
świata największą możliwość przemawiania do ludzi ma świadectwo osób świeckich.
Albowiem najważniejsze pytanie człowieka jest zawsze to samo: czy Bóg istnieje? czy coś w
ogóle jest po śmierci? kto rządzi całą rzeczywistością i historią? czy istnieje jedynie
przypadkowość i totalny chaos? Jeżeli Boga bliskiego ludziom nie ma, to musimy wziąć się
do roboty, zakasać rękawy i zapomnieć o Bogu, sami tym wszystkim się zajmiemy i
postaramy się czynić dobro. Skąd się wziął komunizm, skąd nazizm? Wszyscy chcieli i chcą,
żeby było dobrze według ich hierarchii wartości. Nikt nie chce czynić zła. Jest to pewien
paradoks, bardzo skrajny paradoks. Rezultaty były zawsze opłakane i zabójcze dla
poszczególnych osób i całych społeczeństw. Spośród narodów uczestniczących w II wojnie
światowej najbardziej ucierpieli Niemcy i Rosjanie, agresorzy – po 20 milionów ofiar.
Sprawdzają się słowa Jezusa: „kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie” (por. Mt 26,52).
W jednym z numerów periodyku „Chrześcijaństwo – świat – polityka”, jego redaktor
Otto Neubauer, dyrektor Instytutu Ewangelizacji w Wiedniu, opublikował artykuł
zatytułowany „Zejść z wysokiego rumaka”. My, nie tylko świeccy, lecz wszyscy ludzie
Kościoła, siedzimy na wysokim rumaku. To obraz poczucia wyższości moralnej wobec
świata. I z takiej pozycji traktujemy innych. Skłonność ta jest czymś bardzo naturalnym.
Panuje mniemanie, że będąc w Kościele, jesteśmy lepsi, ale to nie jest prawda. Wszyscy
ludzie są głęboko tacy sami, jeśli chodzi o skłonność do zła. Różnica polega tylko na tym, że
Jezus Chrystus daje w Kościele możliwość doświadczania właściwego kierunku i pokazuje,
gdzie zwrócić oczy.
128
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Bp Zbigniew Kiernikowski
ŻYJĄC MOCĄ CHRZTU ZWRACAMY SIĘ KU KRZYŻOWI
Dziękuję bardzo Panu Profesorowi Janowi Grosfeldowi za referat oraz za jego osobiste
świadectwo. W dużej mierze jest to doświadczenie wspólnoty Drogi Neokatechumenalnej.
Przy tej okazji kieruję też apel, żebyśmy w naszej diecezji wzięli na poważnie możliwość
korzystania z tej propozycji formacji wiary osób już ochrzczonych w postacie katechumenatu
pochrzcielnego. W naszych parafiach mamy bowiem wielu ludzi zagubionych, którzy
potrzebują pomocy w postaci światła na swoje życie. Duchowość, z jaką zazwyczaj mamy do
czynienia dzisiaj, zarówno jeśli chodzi o świeckich jak i duchownych, potrzebuje
orzeźwienia, odrodzenia, jakkolwiek to nazwiemy. Przyzwyczailiśmy się do pewnych
schematów i uważamy, że z nami jest mniej więcej dobrze. Narzekamy, ale wiemy, co mamy
i próbujemy to ewentualnie zaadaptować i stale potwierdzać. Tymczasem trzeba nam
zarówno pewnego wstrząśnięcia, jak i swoistego od-domowienia, o którym mówił Pan
Profesor. Od tego też zacznę moje wystąpienie, kontynuując i rozwijając na początku motyw
Abrahama.
***
W mojej katechezie chcę dotknąć trzech tematów. Najpierw nawiążę jeszcze do historii
Abrahama, rozwijając dalej tę myśli od-domowienia. Następnie chcę zwrócić uwagę na
pewien tekst z Listu do Rzymian św. Pawła, który dotyka istoty naszego chrześcijaństwa –
tego, czym jest chrzest. To będzie stanowiło sedno tej katechezy. Potem będzie kilka sugestii i
praktycznych wskazań, które winny być pomocne w tym, jak te treści (przesłanie biblijne)
można realizować w ramach Synodu Diecezjalnego. Synod bowiem to konkretna propozycja,
a więc także zewnętrzna struktura, która umożliwia realizację wspomnianego od-domowienia,
odejścia od siebie a wejścia w rzeczywistość chrztu, czyli zadomowienia się w rzeczywistości
Bożej.
Towarzyszy nam hasło synodalne: „Żyjąc mocą chrztu”. To hasło jest wyrażone za
pomocą imiesłowu9. Ta forma nie określa tego, co jest do zrobienia, lecz pokazuje pewną
prawdę podmiotu działającego. Żyjąc mocą chrztu możesz bowiem dokonać wiele rzeczy, ale
też – gdy żyjesz mocą chrztu – w tobie może się wiele stać. Możesz dojść do szczęśliwości
życia; możesz uniknąć radykalnych pomyłek i niepotrzebnych błędów. Nikt ci nie mówi, co
masz robić, a czego unikać, ale tobie i zagubionemu światu jest obwieszczana prawda,
wypływającą z tajemnicy Jezusa Chrystusa. Można zrobić porównanie z takimi
sformułowaniami, jak np.: mając zdrowie, mając pieniądze mogę zrobić to czy to. My sobie
nawet nie zdajemy sprawy, jak jesteśmy zagubieni, jak bardzo ulegamy wpływom
współczesnego świata, dlatego że nie rozumiemy właściwie i w pełni skarbu, jakim jest
chrzest. Czego nam bowiem brakuje? Brakuje nam pionu, kręgosłupa. Ten życiowy kręgosłup
Jest to forma gramatyczna, która nie jest określona, lecz jest otwarta i daje się związać z innym, stojącym
obok czasownikiem określonym.
9
129
możemy otrzymać za darmo. Nie mamy go sami z siebie i sami też go sobie nie
wypracujemy.
Myślimy często, że kiedy będziemy się o siebie troszczyli, to zrealizujemy siebie. To jest
tylko część prawdy. Jeżeli będę zabiegał o realizowanie siebie, to na pewno nie zrealizuję
tego planu, jaki w stosunku do mnie ma Pan Bóg i nie będę takim, jakim On chce mnie
widzieć. Ponieważ będę realizował swój życiowy projekt i będę mu hołdował. Będę go bronił,
a nawet zmuszał innych, by ten projekt realizowali.
Synod to szczególny czas łaski od Pana i przestrzeń życiowa, w której uczymy się oddomawiać, zostawiać siebie i wprowadzać w nasze życie Pana Boga, to znaczy kogoś Innego
(ostatecznie Świętego), żeby On dał nam kręgosłup według Jego planu i miary, którego sami
z siebie nie mamy. Na tym właśnie polega historia zbawienia. W tym przejawia się życie
wspólnoty kościelnej, albo inaczej: życie konkretnych osób we wspólnocie kościelnej.
1. Wezwani do wyjścia z własnej koncepcji życia
Historia zbawienia rozpoczyna się od słowa skierowanego do Abrahama: „wyjdź” (hbr.
lech lecha). Nie chodzi tu o jakieś wyjście na spacer, ale o takie wyjście, które implikuje
wyjście z siebie, to znaczy z tego, kim jesteś. Jesteś bowiem człowiekiem, który buduje
wszystko na sobie i to jest twoją tragedią. To twoje „ja” podobnie jak „ja” każdego człowieka,
otoczone największą troską, jest czasem powodem wielu rozłamów, kłótni itd. Dlatego
pierwszą rzeczą jest zrozumienie konieczności wyjścia, odejścia od siebie.
W przekładzie Biblii Tysiąclecia czytamy:
„Pan rzekł do Abrama:
«Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej
i z domu twego ojca
do kraju, który ci ukażę” (Rdz 12,1).
Mamy tu pewne uproszczenia w stosunku do tekstu oryginalnego. Tekst oryginalny
bowiem czyni większe rozróżnienia, co można by przełożyć w następujący sposób:
Wyjdź - z twej ziemi (eretz)
- z twego rodzinnego kręgu, klanu (moledet)
- z domu twego ojca (beit abi)…
Pojęcie „ziemia”, „twoja ziemia” jest najszerszym kontekstem. Można powiedzieć, że
określa ono cały obecny świat człowieka, jego perspektywy, możliwość rozwoju itp. Drugie
pojęcie to „krąg rodzinny”. Obejmuje ono krąg pokrewieństwa, znajomych, to wszystko, co
człowiek razem z innymi tworzy wokół siebie jako tkankę i strukturę życia; to wszystko, w
czym dobrze się czuje i chętnie przebywa; tam otrzymuje życie i je przekazuje. Trzecie
określenie, „dom ojca”, jest to najbardziej prywatna i indywidualna dziedzina życia
człowieka, gdzie człowiek otrzymuje niejako wyposażenie swego życia (dziś powiemy:
geny).
Trzeba zwrócić uwagę, że kolejność sfer, jakie Abraham ma opuścić jest odwrotna do
normalnego biegi rzeczy i możliwości człowieka. Przy opuszczaniu jakiegoś miejsca
kolejność winna być następująca: 1) dom ojca; 2) krąg rodzinny; 3) kraj (ziemia). W tej
130
Biuletyn 2
20 lipca 2017
dziedzinie bowiem zazwyczaj łatwiej pokonać więzy z krajem niż z rodziną, a następnie z
domem ojca, czyli z własną tożsamością. Taki odwrotny układ w przypadku Abrahama
wskazuje, że nie chodzi tylko o materialny, fizyczny aspekt wydarzenia, lecz o aspekt
duchowy. Tym bardziej zaczynamy to dostrzegać, kiedy docieramy do ostatniego członu
cytowanego tekstu w jego hebrajskim oryginale, gdzie jest odpowiedź na pytanie, dokąd
Abraham ma się udać, w jakim celu ma opuścić to, co dotychczas stanowiło dla niego
środowisko i zabezpieczenie życia.. W Biblii Tysiąclecia czytamy: „Wyjdź […] do kraju,
który ci ukażę”. Hebrajski zwrot, który jest właśnie tak przekładany na język polski, można
przełożyć: „Ja (Pan Bóg) sprawię, że ujrzysz /zobaczysz / będziesz widział ten kraj, do
którego masz się udać”10.
To jest punkt centralny. Nie chodzi o przemieszczanie się z jednego powiatu do drugiego,
z jednej gminy do drugiej, z jednego domu do drugiego czy wyniesienie się od swojej żony i
pójście do kochanki czy do kochanka itd. W sytuacji trudnej, gdy ciąży ci krzyż, a ty
uciekniesz, by poprawić swoją sytuację – popełniasz największy błąd. Stwierdzenie: „Bóg to
sprawi, że ty zobaczysz”, oznacza, że będziesz inaczej widział. Jeśli w posłuszeństwie Bogu
opuścisz siebie, to będziesz patrzył inaczej na swoją żonę czy na sąsiada, z którym wczoraj
się kłóciłeś, bo chciałeś obronić siebie.
Chodzi o to, żebym się od-domowił, oderwał od mojego punktu widzenia i przyjął inny.
Abraham uczył się tego przez całe życie. Zobaczył, że to się wypełniło w Jezusie Chrystusie,
bo Jezus na krzyżu stracił swój ludzki punkt widzenia, nie obronił samego siebie, lecz wszedł
w wolę Ojca, żeby być jedno z drugim, z tym, który jest winien i który Go krzyżuje. Dlatego
setnik, który był odpowiedzialny za egzekucję stając pod krzyżem i widząc, że Jezus tak
umiera, mógł wyznać: „Prawdziwie ten człowiek był Synem Bożym” (Mk 15,39). Setnik
zobaczył inaczej dzięki temu, że Jezus widział inaczej i dał się potraktować inaczej, umarł
inaczej. Do czasu, gdy Jezus jeszcze nie umarł, setnik spoglądał na Niego jako na przedmiot
egzekucji. W momencie, kiedy Jezus umierał jak „owca prowadzona na rzeź”, setnik
zrozumiał, że tak dobrowolnie umierać może tylko Bóg. Dlatego wyznał, że ten człowiek był
Synem Bożym.
Na tym polega istota czy serce misji chrześcijanina. I to jest nowa perspektywa życia, do
przeżywania której jesteśmy wezwani. Oczywiście nie stanie się to od razu, ale musimy
wiedzieć, że to jest jedyna prawda, która leczy wszystkie problemy człowieka, wszystkie
relacje ludzkie, polityczne i społeczne. I chrześcijanie są tymi, którzy zostali wybrani, żeby ta
tajemnica Chrystusa w nich się stawała. Żyjąc mocą chrztu możesz wchodzić w tę tajemnicę,
żeby ona w tobie się spełniała. Ta perspektywa życia jest związana z krzyżem, ale nie jest
tylko krzyżem, nie ogranicza się do niego, lecz jest perspektywą zmartwychwstania.
Krzyż jest w oczach świata głupstwem i świat jest przekonany, że trzeba go odrzucać i
robi wszystko, co możliwe. Efektem tego często (lub zazwyczaj) jest to, że skutki związania z
tym odrzuceniem krzyża spadają na najsłabszych. Cała ta koncepcja życia, mimo że poniekąd
obiecująca, jest fałszywa i prowadzi do niesprawiedliwości. Chrześcijaństwo natomiast
Taki przekład jest uzasadniony hebrajską morfologią. Mamy tutaj do czynienia z czasownikiem użytym
w formie sprawczej, co w przypadku czasownika „widzieć” (hebr. ra’ch) tłumaczymy przez pokazać, ukazać.
Jednakże od strony morfologicznej możemy rozumieć, że jest to sprawcze działanie Boga, który „powoduje” w
człowieku Abrahamie, inny sposób widzenia „ja sprawię, że ty zobaczysz”.
10
131
otwiera inną perspektywę. Uzdalnia człowieka do wyjścia z siebie, z własnej koncepcji życia,
by pozwolił Panu Bogu sprawić w sobie to, że będzie inaczej widział. Wówczas taki
oświecony tajemnicą Jezusa Chrystusa człowiek zacznie mówić: „krzyż jest drzewem mojego
zbawienia, on moim pokarmem, on moją rozkoszą, w jego korzeniach wzrastam, w jego
gałęziach odpoczywam”. Kiedy to się zacznie dziać w człowieku, to człowiek też rozumie, że
nie jest to jego dzieło, ale dzieło Boga.
Żyjąc mocą chrztu możesz tego doświadczyć. Pozostaje tylko jeden problem: czy chcesz
w to wejść, czy też powiesz: „wolę być tym Abrahamem sprzed powołania”. Albo: „wolę być
tym setnikiem – egzekutorem, który przeprowadza swoją wolę czy nakaz władców, a nie
interesuje mnie inny, nowy sposób widzenia rzeczywistości”. Tymczasem możesz być
powołany do tego, żeby nie być egzekutorem, lecz przedmiotem egzekucji, którą na różne
sposoby wykonują na tobie inni ludzie.
Modląc się dzisiaj psalmami, wypowiadaliśmy słowa: „W ich ustach nie ma szczerości,
ich serce knuje zasadzki, gardło ich jest grobem otwartym” (Ps 5,10). Ile razy obmyślamy, jak
pochwycić drugiego, jak go wykorzystać. Czasem czynimy to nawet nieświadomie. A
sprawiedliwy co robi? Nie obmyśla, jak się bronić, ale zwraca się do Boga: „Boże, objaw się
w mojej trudnej sytuacji, żeby okazało się, że Ty jesteś Panem; żebym ja zobaczył, że ten
krzyż, który w oczach ludzkich jest nieszczęściem, pomaga mi poznać Ciebie”. Do tego
prowadzi chrzest. Kto usłyszał i przyjął Ewangelię, ten daje się wprowadzać w ten sakrament
i w tę tajemnicę życia – takiego życia.
2. Zanurzeni w śmierć
Teraz przechodzę do tekstu św. Pawła z Listu do Rzymian: „Czyż nie wiadomo wam,
że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy
zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z
Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z
martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci,
zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez
podobne zmartwychwstanie” (Rz 6,3-5).
Jest to bardzo doniosły, ważny i trudny tekst. Widać to także już w trudności co do
samego przekładu niektórych jego fragmentów. Biblia Tysiąclecia tłumaczy: „zostaliśmy
zjednoczeni z Chrystusem na podobieństwo Jego śmierci”. Tekst grecki jest bardzo obrazowy.
Dosłownie wyraża współrośnięcie. Zostaliśmy uczynieni rosnącymi razem z Nim, z
Chrystusem, na podobieństwo Jego śmierci. My, którzy normalnie chcemy rosnąć do góry, to
znaczy pniemy się chcąc realizować swoje życie według naszych planów, w chrzcie świętym
zostaliśmy ukierunkowani, co więcej, zostaliśmy uczynieni współrosnącymi razem z
Chrystusem w kierunku śmierci, tak jak On. Odtąd mamy nową naturę i nową dynamikę
życia. Z natury chrztu stajemy się i jesteśmy innymi niż przed chrztem. Czy jesteśmy takimi
w naszym życiu, to inna sprawa.
132
Biuletyn 2
20 lipca 2017
3. Złączeni z Chrystusem przez zmartwychwstanie – nowość życia
Najpierw mamy stwierdzenie o otrzymaniu chrztu, który jest określony jako zanurzenie
(dosł.: wchrzczenie) w śmierć Chrystusa Jezusa. Dalej, jakby dla potwierdzenia i
ostatecznego zdefiniowania jest mowa o pogrzebaniu. Jest to wskazanie na zamknięcie
dotychczasowego sposobu życia (życia starego człowieka). Jednak nie to jest koniec
absolutny. Dzięki powstaniu Chrystusa z martwych otwiera się perspektywa kroczenia w
nowości życia, aby tak jak w Nim, pobodnie i w nas objawiła się chwała Ojca.
Określenie „zostaliśmy razem z Nim pogrzebani” (Rz 6,4) zostaje rozwinięte jako stan
dynamiczny w kolejnym wierszu (6,5). Jest to zdanie warunkowe rozpoczynające się od słów:
„Jeśli bowiem zostaliśmy z Nim zjednoczeni na podobieństwo jego śmierci” – czyli tak jak
bluszcz rośnie w oparciu o jakieś drzewo czy słup. Każdy kto pracuje w ogrodzie wie, że jeśli
złamie taką łodygę czy gałąź, na której rośnie bluszcz i zegnie ją w dół, ten bluszcz sam z
siebie to znaczy ze swej naturalnej tendencji, nie pójdzie na dół, lecz będzie piąć się wyżej
szukając innego zaczepienia. Cała nasza praca synodalna prowadzi do pytania, czy jestem z
Chrystusem, który ukierunkowany jest na wejście w śmierć, by mieć nowe życie, a nie tylko
pozostać w koncepcji obrony życia, które sam mogę sobie w jakiś sposób zagwarantować.
Dzisiaj w wielu parafiach występuje problem, gdy rodzice chcą ochrzcić dziecko, ale żyją
„po swojemu” i na życie chrześcijańskie – a w szczególności na życie rodzinne i małżeńskie –
mają swoje poglądy. Zwracam uwagę proboszczom, że jeśli ze strony rodziców brak woli
wejścia w chrześcijaństwo, trzeba postępować zgodnie z kościelnym dokumentem „Pastoralis
actio”11. Jest obowiązkiem odłożyć chrzest dziecka, którego rodzice całym swoim życiem
negują rzeczywistość Jezusa Chrystusa i tym rodzicom trzeba uświadomić, żeby nie pakowali
swego dziecka w rzeczywistość, której sami nie akceptują. Czasem są to ludzie z rodzin
patologicznych, a czasem ludzie dobrze urządzeni, mają wszystko, tylko dziecko nie ma
chrztu, co okazuje się wtedy, kiedy inne dzieci z klasy przygotowują się do Pierwszej
Komunii świętej.
Zwróćmy teraz uwagę na drugi człon zdania, który jest następnikiem, a więc następuje po
spełnieniu warunku wyrażonego w poprzedniku: Jeśli tak się stało, że zostaliśmy uczynieni
współrosnącymi z Chrystusem w kierunku Jego śmierci, to „to tak samo będziemy z Nim
złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie”. Jest to rozwinięcie drugiej części
wiersza poprzedzającego, który mówi o postępowaniu w nowości życia (Rz 6,4b). To
pierwsze, czyli przylgnięcie do Jezusa, współrośnięcie z Nim na podobieństwo jego śmierci,
zależy od nas. Od tego, czy my się Go chwycimy. Drugie zależy tylko od Niego, bo nikt z nas
„Przede wszystkim należy pamiętać o tym, że chrzest dzieci jest poważnym obowiązkiem. Stające w
związku z nim przed pasterzami problemy muszą być rozwiązane tylko przez wierne odwołanie się do nauki i
stałej praktyki Kościoła. Działalność duszpasterska, obejmująca chrzest dzieci, powinna kierować się dwoma
zasadami, z których druga jest podporządkowana pierwszej. 1. Chrzest – konieczny do zbawienia – jest znakiem
i narzędziem uprzedzającej miłości Boga, wyzwalającym od grzechu pierworodnego i dającym udział w życiu
Bożym; z zasady nie powinno się dzieciom odmawiać daru tych dóbr. 2. Muszą być złożone zapewnienia, że ten
dar, przez autentyczne wychowanie w zakresie wiary i życia chrześcijańskiego, będzie wzrastał w taki sposób,
by sakrament osiągnął całą swoją «prawdę». Takie zapewnienia są na ogół składane przez rodziców lub bliskich,
chociaż mogą być uzupełnione w różny sposób w ramach wspólnoty chrześcijańskiej. Jeśli zapewnienia nie są
rzeczywiście szczere, można odłożyć sakrament. Jeśli wreszcie naprawdę brak takiego zapewnienia lub wprost
odrzuca się je, chrztu należy odmówić” (nr 28).
11
133
nie ma mocy zmartwychwstać. Mogę się zgodzić na to, że będę umierał razem z Nim, ufając,
że On mi da nową perspektywę życia.
Gdy jest mowa o zjednoczeniu z Jezusem w zmartwychwstaniu, nie można tego
ograniczyć tylko do zmartwychwstania na końcu czasów. To zmartwychwstanie dokonuje się
po części czy w jakiejś mierze już tutaj i teraz, gdy wchodzimy w nowość życia. Ta nowość
życia okazuje się wtedy, gdy dzięki wierze i mocy chrztu wierzący zaczyna inaczej patrzeć
sąsiada, nawet wtedy, kiedy on jest czasem uciążliwy, czy na na żonę, która mu utrudnia
życie, czy wierząca żona na męża, który jest alkoholikiem itd. Na tym polega nowość chrztu.
Nie jest to owoc naszych wysiłków, ale łaska, której Pan nam udziela, gdy słuchamy Jego
słowa i przylegamy do naszego krzyża.
4. Dynamika nowego życia
Nowe życie jest możliwe, gdy stary nasz człowiek został współukrzyżowany z Jezusem.
To rozwija kolejny wiersz listu do Rzymian (6,6). Podaję we własnym przekładzie12.
„To wiedzcie (albo: wiedząc), że
- stary nasz człowiek został współukrzyżowany,
- aby zostało pozbawione moc ciało grzechu,
- abyśmy nie [musieli] służyć grzechowi”.
W tym tekście ważna jest sekwencja kolejnych jego elementów. Najpierw mamy
odwołanie się do faktu, że stary nasz człowiek został współukrzyżowany (perfectum). Ten
fakt jest bazą, z której wynikają kolejne sprawy (rzeczywistości) 13. Najpierw w zdaniu
celowym mamy wskazanie na zmianę mocy, czy źródła mocy, z której kształtuje się życie
człowieka. Dotychczas to życie kształtowała moc ciała grzechu. Zostaje ukazane, że właśnie
w chrzcie człowiek tej mocy zostaje pozbawiony. Domyślnie oznacza to, że ten moment
pozbawienia dotychczasowej mocy, czyli mocy ciała grzechu zakłada przyjęcie innej mocy,
mianowicie tej, jaka płynie z Jezusa Chrystusa, konkretnie zanurzenia się w Nim. Dotychczas
motywacją działania człowieka było to, co jest określone jako moc ciała grzechu. Oznacza to
wszystkie motywacje człowieka, które „napędzają” go do realizacji swoich planów według
własnego poznania dobra i zła, niezależnego od Pana Boga. Po prostu człowiek realizuje
swoją wizję życia. Stale coś osiąga, coś zdobywa i w tym swoim dążeniu tak wysoce stawia
swoje cele, że w celu ich realizowania niejednokrotnie jest gotów przekraczać przykazania
Boże, uczciwe relacje międzyludzkie, źle pojmować swoje ciało, źle korzystać z wszelkiego
rodzaju darów itp. Po prostu jest nakręcony, napędzany sobą. Jest mu trudno znaleźć granicę,
bo zawsze czegoś ma za mało, zawsze jest za mało uznany itp. Widać to np. w relacji do
pieniądza, do władzy, do seksualności i podobnych innych celów – bożków.
Kim jest stary człowiek, który w chrzcie został współukrzyżowany? Jest to moja
mentalność, moje „ja”, z którego sam nie mogę wyskoczyć, dlatego ktoś musi go ukrzyżować.
Po to Jezus dał się ukrzyżować jako pierwszy, żebym ja dał się współukrzyżować. Dlatego na
krzyżu nie będę sam. Stary człowiek został ukrzyżowany. Biblia Tysiąclecia przekłada, że
„dla zniszczenia grzesznego ciała”. Jest to trochę moralizujący przekład. Bardziej właściwe
12
13
134
Przekład Biblii Tysiąclecia zmienia szyk zdania i inaczej przekłada grecki czasownik katargeo.
To wyrażają najpierw zdanie celowe oraz bezokolicznik.
Biuletyn 2
20 lipca 2017
jest: „dla pozbawienia mocy ciała grzechu”. Co to jest ciało grzechu? Nie chodzi tu o fizyczne
ciało, ale o koncepcję życia. Ciało grzechu to jest, krótko mówiąc, mój interes. Każdy z nas
ma jakiś swój interes, od rana do wieczora żyjesz w opcji tego interesu i dlatego jednych
kochasz, drugich traktujesz obojętnie, innych nienawidzisz. Pewne rzeczy akceptujesz i
robisz, innych rzeczy nie robisz, bo ci nie pasują. To jest ciało grzechu.
W chrzcie, kiedy ukrzyżowany jest stary człowiek, zostaje pozbawiony mocy ten cały
motor, który mnie nakręca, bym robił wszystko dla jakiegoś zysku. Odkąd zostałem
współukrzyżowany z Chrystusem, złączyłem się z Nim w Jego śmierci, mam pewną nadzieję,
że zmartwychwstanę razem z Nim, to znaczy, że będę widział inaczej, zacznę działać
bezinteresownie, a nawet uczynię to, co oczach świata wydaje się absurdalne i bezsensowne.
Żyjąc mocą chrztu mogę kochać nieprzyjaciół, czynić dobrze tym, którzy mi źle czynią.
Kto spotkał Jezusa Chrystusa, który mu przebaczył, nie tylko będzie miał moc do
czynienia dobra. Będzie też mógł przyjąć zło, nie będzie stawiał oporu złemu. To jest
doświadczenie, którego za nie kupisz za żadną cenę, nie wypracujesz. Możesz pracować od
rana do wieczora i poświęcać noce, możesz przestudiować wszystkie księgi i tego ducha w
sobie nie wzbudzisz. Tego ducha możesz otrzymać za darmo, pod warunkiem, że zgodzisz się
na współukrzyżowanie starego człowieka, że wyjdziesz ze swego domostwa, pozwolisz się
od-domowić i zgodzisz się na to, że możesz widzieć inaczej. Rzeczywistość wokół ciebie
może być cały czas ta sama, żona może być taka, jak była, mąż taki, jak był, dzieci takie,
jakie były… Być może ktoś niszczy twoje życie, a ty będziesz się modlił: „Uderzono mnie i
pchnięto, bym upadł, lecz Pan mnie podtrzymał”– jak mówi Psalm 118. To jest
doświadczenie chrześcijaństwa, i dalej św. Paweł mówi: „abyśmy nie byli niewolnikami
grzechu”, to znaczy, tymi, którzy muszą realizować siebie.
5. Synod – doświadczenie jedności wokół krzyża
Nasz Synod nie jest tylko po to, żebyśmy opracowali takie czy inne dokumenty, lecz po
to, żebyśmy doświadczyli, że my wszyscy, rozproszeni przez grzech, możemy zwracać się do
krzyża Jezusa Chrystusa i iść za tym znakiem. Logo naszego Synodu jest bardzo piękne.
Przypomina nam ono, że żyjąc mocą chrztu zwracamy się ku krzyżowi, jednak nie jako
cierpiętnicy, ale jako wchodzący w nowość życia. Owocem synodu powinno być to, że my,
ludzie rozproszeni przez grzech, gromadzimy wokół krzyża, żeby nauczyć się tej prawdy,
żeby mieć w sobie to doświadczenie, że nie wystarczy czynić dobro, ale także przyjmować
zło. Zło też ma do odegrania swoją rolę w świecie.
Co robić? Ukrzyżować mojego starego człowieka, zwichniętego przez grzech, żeby ten,
który krzyżuje zobaczył: tu jest Bóg, bo się ktoś daje krzyżować. To nie jest filozofia tego
świata, to jest zdobywanie mądrości Bożej w drodze, schodzenie się razem wokół tego znaku,
to jest uczenie się tego jednego kierunku. Jak Pan Profesor wspomniał, że jeśli pasterz –
biskup, proboszcz, wikariusz, ktokolwiek – będzie miał w sobie ten głos, to owce będą
słuchać. Czasem będą beczeć czy narzekać, ale w sytuacjach krytycznych będą wiedzieć, że
tu jest odpowiedź, i o to chodzi. Nie chciejcie mieć pasterzy wygodnych ani pasterzy
„proboszczów roku” czy wspaniałych biskupów, ale tych, którzy będą wskazywali ten znak,
świadomi również swej ułomności, bo każdy z nas, pasterzy, jest ułomny.
135
Powtarzam nieraz, że wobec tego znaku, który noszę, niejednokrotnie wierzgam. Wiem,
że to jest bezsensowne. Jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest uczyć się przyjmować krzyż.
W to zostałem wszczepiony w chrzcie świętym, potem w święceniach kapłańskich, biskupich
i temu ja, jako pasterz, chcę przewodniczyć. Tylko te owce, które mają w sobie świadomość
pierwiastka chrztu jako centralnego w swoim życiu, wtedy, kiedy zostaną dotknięte jakimś
krzyżem, będą wiedziały jak się zachować właśnie dzięki poznaniu krzyża. Zadaniem
pasterza jest właśnie pomaganie w odnoszeniu się do tego pierwiastka. Jeżeli będą widzieć
pasterza, który na to wskazuje, nie dadzą się sprowadzić na manowce. To jest właściwe
zadanie pasterza i to jest ostatecznie jedyna misja Kościoła. Jest to bycie światłem dla
narodów (zob. np. Iz 49,6; Łk 2,32).
Świeccy idą za tym pasterzem, który ukazuje Jezusa Chrystusa i wskazuje na jedynego
Ducha, który ożywiał Jezusa Chrystusa (Iz 61,1; Łk 4,18). Wtedy możesz dojść, mimo
wszystkich trudności i mimo czasem pozornie przegranych, do tej pięknej obfitości życia.
Zobaczysz, że życie miało sens. Nie wygrałeś w totolotka, nie zostałeś inżynierem, ale
zobaczyłeś, ze Pan Bóg w twoim życiu działa, nauczyłeś się przechodzić przez śmierć,
nauczyłeś się kochać, nie tylko kochać tych, których chętnie byś przytulił do siebie. To jest
łatwe kochanie, ale kochać nieprzyjaciół… Dlatego, jako kochający mocą Boga, mogę
spokojnie odchodzić z tego świata. To jest sens synodu.
Kiedy Abraham idzie z Izaakiem na górę Moria, żeby złożyć go w ofierze na polecenie
Pana Boga, Izaak stawia pytanie o drwa, nóż, ogień, gdzie jagnię. Bolesne. Być może Izaak
przeczuwał. Abraham odpowiada: „Bóg przewidzi, Bóg upatrzy sobie ofiarę, Bóg wie”, i
Izaak posłuchał. Nie jest to wprost powiedziane, ale jest powiedziane, że szli. Biblia
Tysiąclecia tłumaczy: „szli dalej”. Hebrajski tekst ma: „szli razem”. Nie chodzi o to, żebyśmy
szli dalej gdziekolwiek, lecz żebyśmy szli razem, zjednoczeni tym, że Bóg przewidzi. Może
zdarzyć się największy krach, największa wsypa, po ludzku patrząc, największe problemy,
jeśli my będziemy odkrywać, że jest ktoś, kto przewidzi i pójdziemy razem ze względu, że
ktoś przewidzi, to nie pobłądzimy. I o to chodzi w synodzie.
136
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Druga Sesja Plenarna Synodu pod przewodnictwem
Biskupa Siedleckiego Zbigniewa Kiernikowskiego
Siedlce, 9 czerwca 2013
137
Program
16.00
16.15
16.30
17.00
17.30
18.00
19.00
138
Modlitwa Synodalna
Wyznanie wiary członków Synodu, którzy nie dopełnili tego obowiązku w dniu
inauguracji
Podsumowanie pierwszego roku pracy synodalnej w parafiach – ks. Andrzej
Oworuszko, przewodniczący Komisji ds. Przekazu Wiary
Katecheza Biskupa Siedleckiego Zbigniewa Kiernikowskiego
Świadectwa
Dyskusja, możliwość zadawania pytań
Przejście do katedry siedleckiej
Eucharystia kończąca Sesję Plenarną Synodu połączona z XI rocznicą ingresu
do katedry siedleckiej Biskupa Siedleckiego Zbigniewa Kiernikowskiego
Agapa na placu kurialnym
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Ks. Mateusz Czubak
Wprowadzenie do II Sesji Plenarnej
We wprowadzeniu do Instrumentum laboris nasz Ksiądz Biskup napisał: „Co nowego
może wnieść Drugi Synod Diecezjalny w nasze życie? Pytanie to trzeba od razu inaczej
sformułować: jak my chcemy przeżyć Synod? Od nas bowiem, od naszej otwartości na Ducha
Świętego, odpowiedzi na słowo Boże, zaangażowania w katechezę synodalną, celebrowaną
liturgię i pracę w zespołach synodalnych będzie zależał kształt Synodu oraz jego owoce”.
„Ufam, że dzięki Synodowi – pisze dalej Biskup Siedlecki – dokona się uświadomienie
potrzeby różnych form katechumenatu i inicjacji chrześcijańskiej oraz że w konsekwencji
dołożymy starań, by nasze parafie stawały się środowiskami katechumenalnymi. Kościół
bowiem żyje mocą chrztu od samych swych początków. W tajemnicy paschalnej Chrystusa
odkrywa rację swego istnienia, niewyczerpane źródło życia, zaczyn ewangelicznego
dynamizmu, podstawę swej misji w świecie, wezwanie do ciągłego nawrócenia, a także
zapowiedź chwały na wiecznej uczcie Godów Baranka”.
Podczas homilii w dniu inauguracji Synodu, Biskup Siedlecki zwrócił uwagę, że „Bóg na
różne sposoby musiał i musi dotykać człowieka, ciosać go, żeby człowiek zobaczył, że
szczęście i źródło prawdziwego życia znajduje się nie w nim samym, nie w jego projektach
życiowych, lecz w zamyśle Boga i stałym odkrywaniu tego zamysłu. Dochodzenie do tej
prawdy to długi proces. Rozpoczynający się Synod jest jednym z elementów tego procesu.
Będzie on okazją do tego, byśmy byli wyrywani, wyprowadzani z naszego oszukanego przez
grzech wnętrza, żebyśmy stawali się ludźmi, w których może się realizować podobieństwo
Boże”.
To właśnie Kościół – Ciało Chrystusa i wspólnota nawracających się grzeszników, którzy
dzięki Duchowi Świętemu żyją mocą chrztu i są świadkami bezinteresownej miłości Boga
Ojca w świecie był przedmiotem naszej synodalnej modlitwy i refleksji w bieżącym roku.
139
Ks. Andrzej Oworuszko14
Sprawozdanie z pierwszego roku pracy synodalnej
W pierwszym roku pracy synodalnej pochylaliśmy się nad rzeczywistością Kościoła. Tę
bogatą rzeczywistość podzielono na pięć tematów, dotykających poszczególnych aspektów
tajemnicy Kościoła. Każde z pięciu synodalnych spotkań koncentrowało się wokół
szczegółowego tematu. I tak najpierw chcieliśmy rozpoznać Kościół jako miejsce
kształtowania i przekazu wiary. Następnie synodalne rozważania koncentrowały się wokół
zagadnienia Kościoła jako wspólnoty, która celebruje misterium zbawienia. W dalszej
kolejności chcieliśmy zauważyć Kościół jako sakrament jedności. Tak rozumiany Kościół jest
inny od świata i chociaż żyje w świecie, to nie może się ze światem identyfikować. To
zagadnienie odmienności Kościoła było przedmiotem refleksji w czasie czwartego spotkania
koncentrującego się wokół tematu Kościół a świat. Natomiast ostanie z tegorocznych spotkań
synodalnych poświęcone było problematyce posłannictwa Kościoła, Jego specyficznej misji
w świecie.
Ze swej natury Kościół jest Ciałem Chrystusa, powszechnym sakramentem zbawienia i
wspólnotą nawracających się grzeszników. Ta wizja Kościoła jest konfrontowana w całej jego
historii z realiami politycznymi, społecznymi, także światopoglądowymi czy filozoficznymi.
Kościół jest także znakiem uświęcenia. Z woli Chrystusa, na każdym etapie swej misji,
pomaga ludziom wchodzić coraz głębiej w tajemnicę Jego zbawczej miłości i przyjmować
Jego życie.
We wspólnocie Kościoła, w której członkowie tej wspólnoty przeżywają siebie w
relacjach osobowych, dzięki tajemnicy Jezusa Chrystusa, nie spotykają się oni jedynie na
płaszczyźnie przyjaźni, czy wzajemnych korzyści lub pomocy, ale dlatego, że patrzą na
drugiego jako na kogoś, kto jest im dany jako ktoś, z kim mogą tę tajemnicę przeżywać.
Rzeczywistość Kościoła można w pełni poznać dzięki wierze. Podczas każdej niedzielnej
Eucharystii wyznajemy: wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. Jego
bogactwo wykracza poza analizy czysto socjologiczne, psychologiczne czy inne.
Kościół jest wspólnotą ludzi odkupionych przez Chrystusa i zgromadzonych we
wspólnocie nowego ludu Bożego. Ten lud zaistniał, gdy na krzyżu umierał Jezus, jedyny
Zbawiciel świata. Kościół to żyjący Chrystus w swoich wyznawcach, stąd Jego zapewnienie:
„Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16).
Wiara w Kościół jest zakorzeniona w tajemnicy paschalnej Chrystusa. On przez swoją
śmierć i zmartwychwstanie położył fundament, a właściwie stał się fundamentem eklezjalnej
wspólnoty wiary. Ta wspólnota żyje wiarą i daje o niej świadectwo przed ludźmi każdego
czasu. W sytuacji kryzysu wiary nie sposób ograniczyć się tylko do propagowania samych
praktyk religijnych albo troski o społeczną, kulturową czy szeroko rozumianą polityczną
obecność Kościoła. Potrzeba przeniesienia akcentów z działań akcyjnych i
Ks. dr A. Oworuszko – rektor Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej, przewodniczący
Komisji ds. Przekazu Wiary.
14
140
Biuletyn 2
20 lipca 2017
okolicznościowych na formację katechumenalną, prowadzącą do osobistej świadomej wiary i
poczucia przynależności do konkretnej wspólnoty urzeczywistniającej Ciało Chrystusa.
W dokumentach ostatniego Soboru Kościół nazwany jest „jakby sakramentem”,
ponieważ ma on w sobie niezwykły dar bycia jednością ludzi z Bogiem i między sobą. Ten
dar pochodzi od samego Boga. Trójca Święta daje nadprzyrodzoną jedność swojemu
Kościołowi i uzdalnia go do bycia sakramentem jedności.
Tajemnica jedności Kościoła bierze swój początek w niesłychanej miłości Boga Ojca i Jego
zbawczej woli. Bóg Ojciec w odwiecznym planie zbawienia zdecydował, by tajemnicę
przyszłego Mesjasza – Zbawiciela połączyć z powstaniem Kościoła jako wybranego Ludu
Bożego. Nie chciał zbawiać ludzi pojedynczo, lecz uczynić z nich lud (por. KK 9). On też
postanowił, by ten przyszły lud był JEDEN i jedyny, scalony jedną wiarą i wierną służbą Bogu
(por. KK 9), by miał swoją organiczną, zwartą strukturę, a jednocześnie, by na wzór Trójcy
Świętej stanowił jedno w wielości osób i w ich różnorodności. Stąd to „w jedności Ludu
Bożego gromadzi się różnorodność narodów i kultur […], a we wspólnocie kościelnej
prawomocnie istnieją partykularne Kościoły, korzystające z własnej tradycji” (zob. KKK 814).
Odwieczna miłość Boga objawia się w przyjściu na świat Syna Bożego w ludzkim ciele,
„który przez odkupienie na krzyżu odrodził cały rodzaj ludzki i zgromadził go w jedno” (DE
2). Kościół jest wspólnotą tych, którzy przez chrzest tak mocno przylgnęli do Chrystusa i
Jego dzieła, że złączyli się z Nim w jeden nadprzyrodzony organizm. Z woli Chrystusa
nadprzyrodzonym narzędziem danym ludziom do tego, by jednoczyli się ze Zbawicielem i Jego
ofiarą jest Eucharystia, która najgłębiej, jak to sobie można tylko wyobrazić, jednoczy ludzi
między sobą, budując w ten sposób Kościół zjednoczony najściślejszą wewnętrzną więzią. W
ten sposób Eucharystia oznacza i sprawia jedność Kościoła (zob. DE 2).
Od dnia Pięćdziesiątnicy, wylany na Kościół Duch Święty ożywia go od wewnątrz, jest
Sprawcą nawracania się poszczególnych członków Kościoła, a przez to jednoczenia się z
Chrystusem i uświęcania, otwiera źródła prawdy i zbawienia w Słowie Bożym
przepowiadanym w Kościele i w sakramentach, łączy ludzi więzami wiary, nadziei i miłości i
ciągle kieruje Kościołem. On dokonuje rozdawnictwa łask i posług, ubogacając Kościół Jezusa
Chrystusa w przeróżne dary tak w posłudze hierarchicznej, jak i charyzmatycznej, a także
czuwa, by w tym wszystkim był ład i harmonia, „ku budowaniu Ciała Chrystusowego” (por. Ef
4,12; DE 2).
Nazwanie Kościoła sakramentem jedności pozwala na zaakceptowanie aktywnej roli we
wspólnocie wierzących nie tylko pierwiastka Boskiego, ale i ludzkiego. Kościół jest nie tylko
miejscem, gdzie działa Bóg, ale też wspólnotą uczestniczącą w zbawieniu, wspólnotą, dla
której jedność jest jednocześnie darem i zadaniem, wyznaczonym w testamencie Zbawiciela:
„Aby byli jedno”. Zadanie to Kościół realizuje na dwa sposoby: ad intra (wewnątrz siebie) i ad
extra (na zewnątrz siebie), czego wyrazem jest działalność ekumeniczna.
Misja Kościoła - to świadczenie wobec świata o istnieniu miłości Boga objawionej w
krzyżu Chrystusa i gotowość człowieka do nawrócenia i pojednania z Bogiem, z
nieprzyjacielem i z samym sobą. Kościół, czyli wspólnota żyjąca miłością w wymiarze
krzyża, jest dla świata „znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i
jedności całego rodzaju ludzkiego” (KK, 1).
141
To Chrystus nakazując: „Idźcie więc i czyńcie uczniami wszystkie narody…” (Mt 28,19)
zobowiązał Apostołów i Kościół do głoszenia Dobrej Nowiny wszystkim narodom. Dlatego
Sobór Watykański II przypomniał o tym, że misja jest nieodłącznym aspektem jego natury:
„Kościół jest misyjny ze swej natury, ponieważ początek bierze wedle planu Ojca z posłania
Syna i z posłania Ducha Świętego” (DM, 2). Kościół zatem ma posłannictwo, ma misję do
świata.
Ta pierwsza ewangelizacja została określona przez dekret soborowy jako „misja ad gentes
- posłanie do narodów” (DM, 1), a jej zakres ewangelizacyjny wyjaśnił Jan Paweł II w
encyklice „Redemptoris Missio” (33). Chodzi tutaj o pierwszą ewangelizację wśród tych
narodów i grup, gdzie Chrystus i Jego Ewangelia nie są jeszcze znane. Do tego misyjnego
dzieła posyłani są misjonarze.
Jednak istnieje w dzisiejszym świecie potrzeba nowej ewangelizacji związanej z pierwszą
ewangelizacją, szczególnie w Europie, gdzie człowiek utracił sens wiary i prowadzi życie
dalekie od Chrystusa i Ewangelii. Chodzi w niej o odwagę głoszenia Ewangelii z nową mocą,
z nowym zapałem i przy użyciu nowych środków (RMs, 33-34; EiE, 48).
W misji „ad gentes” Kościół posługuje się strukturą Papieskich Dzieł Misyjnych o
poczwórnym rozgałęzieniu. W diecezji siedleckiej istnieją i działają wszystkie cztery
Papieskie Dzieła Misyjne, które wspierają modlitwą i ofiarą misyjne dzieło Kościoła.
Szczególnie animacja misyjna wśród dzieci i młodzieży owocuje ich zaangażowaniem na
rzecz misji i udziałem w różnych spotkaniach na terenie diecezji, kraju i w Europie. Diecezja
siedlecka wspiera misje „ad gentes” poprzez modlitwę, znaczącą ofiarność materialną
wiernych i posyłanie misjonarzy.
Natomiast ewangelizacja potrzebna jest także nam, żyjącym w tej diecezji. Wielu
wiernych przeżywa swoje chrześcijaństwo tylko zwyczajowo, w oderwaniu od treści
ewangelijnych.
Misja Kościoła do świata łączy się ściśle z nawróceniem, z nowym otwarciem naszych
serc na Chrystusową Ewangelię, zakłada nową gorliwość i nową świadomość misyjną
Kościoła. Każdy ochrzczony jest wezwany do kierowania się inną mentalnością niż czyni to
świat - mentalnością Ewangelii.
Tutaj skutecznym narzędziem ewangelizacji jest głoszenie kerygmatu i katechumenat, tak
dzieci, młodzieży jak i dorosłych.
Podsumowując prace synodalne w tym roku należy najpierw stwierdzić, że niestety nie
objęły one znacznej części naszych diecezjan. Analiza ilości protokołów spływających do
Sekretariatu Synodu wskazuje, że na zaproszenie do refleksji nad poszczególnymi tematami
odpowiedziało ok. 50-60% parafii. Nie wiadomo, gdzie upatrywać przyczyny nieaktywności
tak dużej części naszej diecezji. Czy jest to związane z brakiem zainteresowania samych
duszpasterzy, przewodników poszczególnych wspólnot parafialnych, czy z brakiem
zainteresowania problematyką Synodu wśród wiernych, a co za tym idzie trudnością w
zorganizowaniu grup synodalnych. W dobie telewizji cyfrowej, Internetu oraz ciągłej migracji
za pracą jest rzeczą zrozumiałą, że spora część tych, którzy uważają się za wierzących, nie
chce angażować się w żadną kościelną aktywność. Pokutuje ciągle przekonanie, że „Kościół
to oni”, więc niech się „oni” zajmują kościelnymi sprawami, bo mnie to nie dotyczy. Bez
wątpienia w mentalności naszych wiernych spustoszenie sieje przekonanie, że świat, a w tym
także Kościół, doskonale sobie radzi bez nas. Nie ma zatem większego sensu jakiekolwiek
142
Biuletyn 2
20 lipca 2017
zaangażowanie, skoro, jak pokazuje świat polityki, wygrywają mocniejsi, którzy za bardzo
nie liczą się ze zdaniem przeciętnego obywatela. Być może w tej powierzchownej diagnozie,
należy upatrywać przyczyn niewielkiego zainteresowania problematyką synodu sporej części
naszych wiernych. Czy jednak właśnie z tego powodu, że mają oni mentalność świata, a nie
Kościoła, i że mylą zasady, którymi kieruje się świat z zasadami, według których funkcjonuje
Kościół, nie powinno się dołożyć większych starań ze strony duszpasterzy, by wyrwać
niezainteresowanych Kościołem z wygodnego marazmu i pokazać, że ich zaangażowanie nie
tylko ma sens, ale jest potrzebne i konieczne.
Analiza protokołów spływających z parafii prowadzi do jeszcze jednego wniosku. Otóż
wiele postulatów ma charakter bardzo ogólnikowy i są one formułowane jakby w oderwaniu
od konkretnego tematu. Być może przyczyn takiego stanu rzeczy należy upatrywać w tym, że
katechezy posyłane do parafii były bardzo obszerne (zbyt obszerne).
Początkowo też stawiano zbyt wiele pytań, co niewątpliwie dla słuchających synodalnych
katechez było trudnością w formułowaniu konkretnych postulatów.
Mimo trudności, o których zapominać nie wolno, pierwszy rok pracy naszego Synodu
doprowadził jednak do pojawienia się ważnych postulatów i odkrył, przynajmniej w jakiejś
części te obszary życia Kościoła, gdzie potrzeba pogłębionej refleksji i systematycznej pracy
z wiernymi.
Członkowie Zespołów Synodalnych zauważają w swoich parafiach brak wspólnot.
Powoduje to osłabienie więzi między parafianami i sprawia, że parafia, która z natury swojej
powinna być wspólnotą wspólnot, zaczyna funkcjonować w dużej mierze jako punk
usługowy. Według oceny niektórych wiernych przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak
zrozumienia rzeczywistości Kościoła. Postuluje się zatem wprowadzanie w parafiach
katechez dla dorosłych, objaśniających nauczanie Kościoła, wyjaśniających Pismo święte i
Katechizm Kościoła Katolickiego. Generalnie zauważa się w parafiach brak formacji
poszczególnych członków parafii tak, by ich życie miało wpływ na środowisko, w którym
żyją. Brak katechezy przy parafii, krótkich homilii w dni powszednie oraz świadectwa
prawdziwie chrześcijańskiego życia u tych, którzy uważają się za „bardziej” wierzących to
zauważone przez wielu istotne braki.
Członkowie Zespołów Synodalnych podkreślają także wagę problemu podziałów widząc
ich przyczynę przede wszystkim w grzechu, którego panowanie dziś się umocniło między
innymi przez konsumpcjonizm, propagandę mediów, relatywizm moralny. Nie pozostaje to
bez wpływu na pogłębiające się podziały tak w świecie, jak i wśród chrześcijan w samej
wspólnocie Kościoła.
W wielu wypowiedziach pojawia się prosta refleksja o potrzebie takiego właśnie
pogłębionego ukazywania tajemnicy Kościoła, gdyż wielu traktuję Kościół jako instytucję
usługową albo nie rozumiejąc natury Kościoła, ulega utopijnym postulatom jego
demokratyzacji.
W przypadku wspólnoty kościelnej na pierwszym miejscu podkreślano kryzys jedności
małżeńskiej, plagę rozwodów i wolnych związków, w których żyje coraz więcej
ochrzczonych, brak komunikacji międzypokoleniowej, zjawisko akceptowania życia w
niepojednaniu przy jednoczesnym przyjmowaniu Komunii św., zjawisko procesów sądowych
między chrześcijanami, także w rodzinach, tam gdzie normalnie możliwe byłoby pojednanie.
143
W wielu wypowiedziach podnoszony jest problem indywidualistycznego przeżywania wiary i
braku świadomości, że Bogu spodobało się zbawiać nie pojedynczo, ale we wspólnocie.
Uwydatnia się to m.in. w indywidualistycznym i wybiórczym taktowaniu nauki Kościoła, a
nawet w różnych formach indywidualizmu liturgicznego. Pojawia się tu więc palący postulat
pogłębiania świadomości, że Kościół jest Ludem Bożym i Ciałem Chrystusa. Ten
indywidualizm ma także inne przejawy: traktowanie przez duszpasterzy Kościoła i parafii,
jako prywatnego poletka, bez wrażliwości katolickiej i kolegialnej, widać to choćby w
stosunku do dzieł i inicjatyw ogólnokościelnych i ogólnodiecezjalnych, widać to również we
współpracy, a raczej jej braku różnych ruchów i stowarzyszeń działających w parafii, czy w
skali całego Kościoła lokalnego.
Jako szczególnie ważny w czasach powszechnego relatywizmu i zamętu podnoszono
problem i jednocześnie postulat potrzeby wyraźniejszych zewnętrznych znaków jedności
episkopatu, biskupa z kapłanami, księży między sobą i z wiernymi, tak w sferze nauczania
„potrzeba jednego wyraźnego i dobitnego głosu”, jak i stosunku do rożnych zjawisk
społecznych i politycznych. Braki w jedności oraz komunikacji między wiernymi i
duszpasterzami, a także brak zrozumienia natury Kościoła jako rodziny Bożej ma swoje
bolesne przykłady w coraz liczniejszych przypadkach „rozwiązywania” problemów
wewnątrzkościelnych za pośrednictwem laickich i często nieżyczliwych Kościołowi mediów.
Podkreślono również niemalże patologiczne objawy braku jedności w samym
społeczeństwie polskim: rozwarstwienie ekonomiczne, podziały polityczne, graniczące z
postawami nienawiści, ogromne różnice światopoglądowe oraz niedostatecznie w tym
aspekcie wykorzystaną przez Kościół misję jednania.
Wśród praktycznych postulatów wymieniano potrzebę częstszego otwierania oczu na
tajemnicę Kościoła jako sakramentu jedności, także w wymiarze życia sakramentalnego i to
nie tylko w małych grupach, ale także z ambony. Podkreślano rolę jednoczącą małych
wspólnot parafialnych i potrzebę ich promocji oraz problem zaniedbywania ich przez samych
duszpasterzy, dostrzeżenia wartości wszelkiego rodzaju rad parafialnych, które są przede
wszystkim płaszczyzną spotkania i miejscem kształtowania odpowiedzialności za Kościół.
Przypomniano jednoczącą wartość tradycyjnej wspólnej modlitwy rodzinnej, której
praktykowanie trzeba propagować, a także potrzebę upowszechnienia nie tylko w ramach
„Domowego Kościoła”, przeróżnych form dialogu małżeńskiego, w którego umiejętność
można by było wdrażać już w ramach przygotowania przedmałżeńskiego. Podkreślono
wartość małżeńskich rekolekcji zamkniętych, które stają się coraz powszechniejsze. Wreszcie
zauważono potrzebę odbudowania znaczenia kongregacji kapłańskich, wspólnych
kapłańskich dni skupienia, i wszelkich form, które mogą zbliżać do siebie tak wiernych, jak i
duchownych. Najważniejszym i najczęstszym postulatem była konieczność modlitwy o
jedność, tak prywatnej, jak przede wszystkim wspólnotowej. Postawiono pytanie: skoro
mamy tydzień modlitwy o jedność między chrześcijanami, dlaczego nie miało by być
specjalnego tygodnia modlitwy o jedność między katolikami?
W kontekście tematu Kościół a świat uczestnicy spotkań synodalnych zgodnie
podkreślali, iż w dzisiejszym kontekście cywilizacyjno-kulturowym istnieje duża trudność w
zachowaniu odpowiedniego dystansu wobec mentalności świata, proponowanej m.in. przez
szeroko rozumiane media. „Kościół nie może odgrodzić się, odizolować od świata. Jednak
ważne jest, aby zachował przy tym swoją świadomość i tożsamość”. „Walkę między
144
Biuletyn 2
20 lipca 2017
mentalnością świata, a Duchem Jezusa Chrystusa toczymy nieustannie. Często świat żąda,
chciałby, aby ksiądz, Kościół był „fajny”.
Zauważono, że religijność sporej grupy wiernych wynika z tradycji. Niestety, jest to
często religijność bierna, uśpiona, bez pragnienia pogłębiania wiary. Wielu chrześcijan żyje
według swoich koncepcji. Nauczanie Kościoła traktują wybiórczo – według własnego uznania
i wygody.
We wnioskach wskazywano również, że bardzo trudnym zadaniem jest dziś takie
„ustawienie” siebie, aby mentalność świata nie wpływała na sposób rozumienia Ewangelii.
Pozornie jest tu dysproporcja: z jednej strony potężna struktura, wyposażona we wszelkie
możliwe narzędzia oddziaływania na człowieka, z drugiej – ubogie środki, jakimi dysponuje
Kościół. Zwrócono uwagę, że jako wierzący zbyt często zapominamy, że jest z nami Bóg,
który chce nas obdarzyć mocą życia. Możemy doświadczyć jej poprzez nawrócenie,
zwrócenie się ku Życiu. Świadectwo doświadczenia tego spotkania sprawia, że nawet
niewielka garstka wiernych może uczynić wielkie rzeczy: realnie zacząć zmieniać świat na
kształt ewangelicznego zaczynu.
W postulatach pojawiły się wezwania do wyrazistości w głoszeniu Ewangelii. Ważne jest
to, aby ludzie Kościoła najpierw sami byli „przekonani”, by byli świadkami prawdy, którą
głoszą – i dopiero wtedy nieśli ją innym.
Świadomość przynależności do wspólnoty Kościoła musi prowadzić do niezamykania się
w bezpiecznym kręgu „swoich” znajomych i przyjaciół. Trzeba iść na „dziedziniec pogan” i
im także całym sobą głosić Dobrą Nowinę.
Zwrócono także uwagę, że konieczne jest zaangażowanie w edukację medialną
najmłodszych (ale nie tylko). Nie możemy uciekać od problemu zakładając, że sam się
rozwiąże. W mediach meinstreamowych, tabloidach króluje zasada, że „tylko zło jest
ciekawe”. Musimy się nauczyć pokazywać dobro w sposób ciekawy, atrakcyjny. Nie
narzekać, nie krytykować, nie dawać wciągać w jałowe dyskusje, ale wyjść do ludzi
z
obrazem dobra – ukazać Jezusa Chrystusa jako Kogoś, kto przyszedł nas uratować, zbawić.
Pokazywać, że warto tracić siebie, umierać dla siebie, by żyć dla innych.
W odniesieniu do tematu „Kościół w misji do świata” zwrócono uwagę, że świadomość
odpowiedzialności za dzieło misyjne jest miarą chrześcijańskiej dojrzałości. Działalność
misyjną rozpoczyna się w parafii głoszeniem Ewangelii sobą (przykładem swego życia). W
protokołach wskazywano na małą świadomość takie rozumienia swojej misji w Kościele.
Podkreślono również fakt, że w życiu i działaniu wierzących widać niestety logikę świata, a
nie Ewangelii.
Zwrócono uwagę, że brakuje w parafiach grup formacyjnych i katechez, które
pogłębiałyby rozumienie Kościoła i budziły świadomość naszej misyjności.
Trudności, na które zwrócono uwagę na początku niniejszego przedłożenia, jak choćby
stosunkowo mały odzew na zaproszenie do prac synodalnych z parafii, nie mogą jednak
przysłonić faktu, że część diecezjan żywo zainteresowała się pracami synodu. Niewątpliwie
synodalne katechezy głoszone w parafiach i celebracje Słowa Bożego, które miały
poprzedzać spotkanie zespołów synodalnych, były okazją do przypominania fundamentalnych
prawd wiary, budzenia świadomości, a nade wszystko do głoszenia kerygmatu. Wyznania
niektórych diecezjan angażujących się prace synodu, że pierwszy raz ktoś usłyszał solidną
145
katechezę, albo pierwszy raz uczestniczył w celebracji Słowa pokazują, że prace komisji i
podkomisji nie były daremne. Używając ewangelicznego obrazu trzeba powiedzieć, że ziarno
zostało zasiane. Być może na efekty trzeba będzie poczekać, ale nie dla efektów przecież
pracujemy.
Trzeba również podkreślić, że pierwszy rok pracy wywołał jakieś poruszenie wśród
diecezjan, być może z obowiązku, ale zainteresował część duszpasterzy i wiernych. Coś
dobrego zaczęło się dziać i w wielu przypadkach budziła się świadomość odpowiedzialności
za Kościół. Pojawiały się świadectwa, że w mentalności wielu dokonywało się przejście z
pozycji Kościół to ONI na pozycję Kościół – to MY.
Być może, na ocenę jest jeszcze za wcześnie. Jest to wszakże pierwszy rok, zatem
początek synodalnej drogi. Początki zwykle są trudne i mogą zniechęcać. Ale skoro ponad
połowa parafii w naszej diecezji, mniej czy bardziej, ale odpowiedziała na zaproszenie do
włączenia się w prace synodu, to jest to przecież jakiś konkret, na który chyba trzeba patrzeć
z nadzieją. Większe zaangażowanie duszpasterzy budzące świadomość, że każdy przeciętny
wierny ma swoje miejsce w Kościele, jest ważny i potrzebny Kościołowi, w moim
przekonaniu, może spowodować większe ożywienie w parafii i zainteresowanie pracami II
Synodu Diecezji Siedleckiej.
146
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Bp Zbigniew Kiernikowski
JEDNOŚĆ Z POZNANIA JEDNEGO PANA – JEZUSA CHRYSTUSA
Katecheza wygłoszona podczas II Sesji Plenarnej Synodu
Witam wszystkich i dziękuje za to zgromadzenie dzisiaj na naszej drugiej Sesji Plenarnej.
Dziękuje bardzo Księdzu Rektorowi za bardzo zwięzłe i krótkie, ale wnikliwe podsumowanie
– oczywiście stosowne do możliwości czasowych – które pokazuje, przynajmniej po części,
jakie ujawniły się problemy i ile zadań stoi jeszcze przed nami. Oraz, to pocieszające, że
przynajmniej część diecezjan wzięła sobie do serca tę propozycję i chce wejść w to wszystko,
co jest rzeczywistością Kościoła. Synod bowiem nie jest sam dla siebie, ale po to, byśmy
lepiej, pełniej odnajdywali siebie w Kościele i jako Kościół odkrywali naszą tożsamość.
Kwestia tożsamości chrześcijańskiej, czyli co to znaczy być człowiekiem ochrzczonym,
wierzącym, jest chyba dzisiaj jednym z najbardziej istotnych problemów. Przy czym nie
chodzi o to, by być jakoś wierzącym, ale mieć ukształtowaną wiarę – użyję takiego
określenia, stosowanego w egzegezie – wiarę chrystyczną, czyli uformowaną na wzór
Chrystusa, według struktury Chrystusa.
Wiara chrystyczna
Oczywiście nasza wiara jest inna od strony procesu niż wiara Chrystusa. On był Synem
Bożym, ale jako Człowiek też wyraził swoją wiarę w Ojca. Widać to szczególnie w Psalmie
22, kiedy wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”. Nie wiemy, czy Jezus
wypowiedział cały ten psalm na krzyżu czy tylko jego pierwsze słowa, czy jakąś część –nie
ma to w tej chwili większego znaczenia. Ten psalm w następnych wierszach odwołuje się do
doświadczenia ojców: „Tobie zaufali nasi przodkowie, zaufali, a Tyś ich uwolnił; do Ciebie
wołali i zostali zbawieni, Tobie ufali i nie doznali wstydu”. W psalmie, gdy mowa jest o
zaufaniu jest użyte słowo hebrajskie batach, które wyraża wiarę, wskazuje na oparcie. Jezus
też miał w sobie tę świadomość oparcia się o Ojca. Jednocześnie jako człowiek wiszący na
krzyżu, odwołując się do tego doświadczenia oparcia, przeżywa teraz opuszczenia. Było
doświadczenie oparcia, a teraz wiszę na krzyżu, opuszczony bez oparcia. W tej sytuacji
paradoksalnego zawieszenia Jezus sam z tego opuszczenia nie wyszedł. Nie zszedł z krzyża.
Ufając, trwał w opuszczeniu aż do końca. Ostatecznie nie został zawstydzony, nie doznał
zawodu. Zdjęty z krzyża, zmartwychwstał.
Wiara chrystyczna, wiara na miarę Chrystusa, kształtowana według Chrystusa, to nie jest
wiara w to, że Pan Bóg da mi jakąś pomoc, żebym ja się w pełni zrealizował, lecz jest to taka
wiara, która mi daje poznanie, że tam gdzie kończą się moje siły (a kiedyś się skończą
każdemu, im wcześniej o tym się dowie i w sobie to zaakceptuje, tym lepiej), tam jest inna
siła, inna moc, inna miłość, miłość, która do mnie przychodzi całkowicie gratis.
Taka wiara przejawia się w życiu. Czy ktoś, kto ma taką wiarę wchodzi w każdą sytuację,
gdzie zostanie niejako zawieszony na krzyżu z lękiem i bojaźnią? Cokolwiek by to było, czy
w małżeństwie czy w kapłaństwie, czy to będzie człowiek dorosły czy młodzieniec
dorastający, czy człowiek bogaty czy biedny – każdy z nas nieraz doświadcza tego, że coś mu
147
się pod nogami zarywa. Masz wtedy zawsze dwie możliwości: albo przeskoczyć na inną
płaszczyznę, żeby siebie ratować – zejść z krzyża, albo trwać wbrew nadziei, wbrew
wszelkiemu doświadczeniu ludzkiemu, wiedząc, że Bóg jest wierny i przewidział to
doświadczenie, by w tej rzeczywistości dać swoją perspektywę.
Będę o tym mówił w homilii. Mamy dzisiaj w liturgii słowa dwa opowiadania o
wskrzeszeniu: syna wdowy z Sarepty i syna wdowy z Nain. To właśnie jest danie
perspektywy. Gdyby ten syn wdowy z Sarepty nie umarł, ta kobieta nigdy nie
wypowiedziałaby tych słów: „teraz wiem, że jest Prorok, który wypowiada słowa Boże”.
Teraz wiem, że jest inna moc. Gdyby pode mną kiedyś coś (po ludzku) się nie zarwało, nie
wiedziałbym, że ktoś może mnie nie uratować, dać inną perspektywę niż tylko moja. Właśnie
wiara chrystyczna to jest to objawienie płynące z Ewangelii, które przychodzi do mnie w
sytuacji krytycznej i obwieszcza mi Dobrą Nowinę, że ta sytuacja nie jest sama dla siebie, nie
jest tylko po to, żeby pokazać mi, że jestem w kryzysie, ale żebym zwrócił się do Tego, który
ma moc. Do tego czasu nie wiedziałem, teraz poznałem, wiem, zwracam się, idę za Nim.
Kościół – wspólnota z rozproszonych
Kościół – wracam do głównej myśli – to jest wspólnota ludzi, którzy mają w sobie to
doświadczenie; to jest wspólnota ludzi zebranych z rozproszenia, gdzie każdy szukał swego, i
została im obwieszczona tajemnica Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.
Dlatego schodzą się razem, by słuchać Dobrej Nowiny, obwieszczającej prawdę, że Bóg chce
ratować ludzi rozproszonych, którzy budowali sobie wieżę Babel (nie tylko tę jedną, ale
ciągle budują, by nie ulec rozproszeniu). Bóg chce prowadzić ludzi do prawdziwej jedności,
by mogli przyjść, mogli się chwycić tego, co zostało objawione w Jezusie Chrystusie.
Tej prawdy jednak nie możemy pojmować jako obowiązku. Chrześcijaństwo nie jest
oparte na wypełnianiu obowiązków, lecz na wierze w rzeczy niemożliwe, które stają się
możliwe dla tych, którzy wierzą (por. Łk 1,37). Tam, gdzie kończą się nasze ludzkie siły, na
miarę naszej wiary i dzięki tajemnicy Jezusa Chrystusa obwieszczonej w Ewangelii, możemy
wchodzić w tę rzeczywistość przeżywania jedności dzięki leczącej mocy Boga. Ci, którzy
mają w sobie ten zalążek, to ziarnko gorczycy – tworzą jedność. Lgną do tej tajemnicy, jak
opiłki do magnesu. Opiłkom – mamy tu techników, inżynierów – nie trzeba mówić: „musicie
zbliżyć się, dążyć do tego magnesu”. Zostaną pociągnięte. Oczywiście muszą być
oczyszczone, bo jeżeli będą odizolowane, otoczone swoim tłuszczem czy czymkolwiek,
swoją mentalnością – teraz przenoszę się na naszą ludzką sytuację – to ta siła magnetyczna
już nie działa. Dlatego dzisiaj jest dla nas tak bardzo konieczne, żebyśmy odkrywali – i temu
służy właśnie między innymi Synod – to, kim my jesteśmy jako ludzie potrzebujący
zbawienia, potrzebujący światła, potrzebujący właśnie tej Dobrej Nowiny i co dla nas stało się
w Jezusie Chrystusie. To już jest obiektywnie dokonane, chodzi tylko o to, żebyśmy byli
otwarci na tę rzeczywistość i żeby pozwolili się dotknąć, tak jak Jezus dotknął mar
młodzieńca z Nain.
W tym jest właśnie cały problem, że jesteśmy obrośnięci w naszą swoistą, tradycyjną
pobożność – przepraszam, mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Nie krytykuję samej praktyki
religijnej wyrażonej w nabożeństwach i różnych formach pobożności, ale naszą mentalność,
która jest często tak bardzo mocno izolująca nas od żywej wiary, że jak te otoczone jakąś
148
Biuletyn 2
20 lipca 2017
materią opiłki nie przylegają do magnesu, tak nas, po części, nie interesuje już tajemnica
Jezusa Chrystusa. Mamy bowiem swoją wiarę tradycyjną, wiemy, co się powinno stać, jak
rzeczy powinny iść i nie jesteśmy otwarci na nowość płynącą z tajemnicy Jezusa Chrystusa.
Oczywiście nie chcę powiedzieć, że zawsze tak jest i u wszystkich.
To jest katecheza, nie wykład – katecheza, która ma trochę poruszyć, prowokować; w
takim kluczu proszę to odczytywać. Jeśli ktoś czuje się zgorszony, niech przyjdzie, to powiem
więcej, żeby uspokoić, to znaczy pokazać, jak rzeczywiście jest i poniekąd o wiele bardziej
radykalnie inaczej, niż nam się wydaje. My uważamy się za wierzących, bo chodzimy do
kościoła, wypełniamy pewne przykazania, pewne obowiązki – no wszystkich nie możemy, bo
któż może wszystko zrobić. Nie chodzi jednak tylko o praktyki religijne, nie chodzi tylko o
udzielanie sakramentów – chodzi przede wszystkim o to, by doprowadzać nas jako członków
Kościoła do kontaktu z misterium paschalnym Jezusa Chrystusa, żeby ono nas dotykało,
niejako przewracało. (Użyłem kiedyś słowa „wywracało” – tak jak czasem skarpetę, jeśli
mamy w środku tam trochę brudu i nie wypadnie z tego przy praniu; trzeba ją wywrócić na
drugą stronę.)
Obudzić w nas chrzest
Poniekąd potrzebujemy takiego procesu – nie dla naszego zniszczenia, ale do tego
żebyśmy odkryli to, że Ktoś nas może pociągnąć wtedy, kiedy wszystko ukazuje się jakby
niemożliwe. Można powiedzieć: trzeba w nas obudzić chrzest. Jesteśmy ochrzczeni, ale ten
chrzest nie zawsze w nas działa. Potrzeby, by każdy z nas – ja siebie też nie wykluczam –
zrobił dokładny rachunek sumienia, nie tyle jednak czy zgrzeszył, czy nie zgrzeszył, ale jak
podejmuje decyzje, jak patrzy na wydarzenia. Czy patrzy na te wydarzenia z punktu widzenia
chrztu, to znaczy gotowości wejścia w tajemnicę Jezusa Chrystusa, po to żeby przy okazji
wszelkiego rodzaju ograniczeń, przyjęcia krzyża, doświadczać tajemnicy zmartwychwstania.
W tym postępujemy dość słabo. Często widzimy, że kalkulujemy – jak prezes
przedsiębiorstwa czy dyrektor urzędu – jak wyjść na swoje. Tymczasem chodzi o to, żebyśmy
zrozumieli, że nie mamy wyjść na swoje. Trzeba, żeby Jezus Chrystus wyszedł na jaw we
mnie, żebym stał się nowym człowiekiem. Jeśli bowiem zacznę kalkulować, co mi się opłaci,
a co mi się nie opłaci, co potrafię, a czego nie potrafię, w czym mi inni pomogą, a w czym mi
będą przeszkadzać, jak się ustawić, jak ogrodzić – to Jezus Chrystus jest postawiony poza
wszelkim ogrodzeniem i nie ma do mnie dojścia. Trzeba obudzić w nas tego młodzieńca,
który śpi. I my czasem idziemy w korowodzie, opłakując młodzieńca – a nie chcemy, żeby
Jezus Chrystus w swoim misterium zatrzymał orszak, dotknął i powiedział: „Młodzieńcze,
tobie mówię wstań!”. Wszyscy musimy uznać w sobie to, że to jest nie tylko problem kogoś
innego – biskupa czy biskupów – to jest problem każdego z nas. I zasadniczym pytaniem jest
to, czy chcę wejść w tajemnicę nowego życia, jaką oznacza chrzest.
Dlatego tak ważne jest – i ja ten Synod tak pojmuję – że pierwszorzędnym czynnikiem w
tym Synodzie jest słuchanie Słowa. Wszystko to, co robimy, jest podprowadzeniem do tego,
żeby słuchać. Temu też ma służyć program „Chrzest w życiu i misji Kościoła”. Jak to idzie w
parafiach, to wiemy. Proboszcz mówi, że mamy mały zespół, pięć czy dziesięć osób.
Tymczasem chodzi o głoszenie katechez kerygmatycznych po to, żeby poruszać sumienia
ludzi – w porę i nie w porę; kiedy się zgromadzą z okazji jakiejś uroczystości czy z innego
149
powodu; rodzice przed pierwszą Komunią, przed bierzmowaniem itp. Głosić tak, żeby
dotknąć, żeby człowiek poruszony mógł zastanawiać się – czy ja chcę rzeczywiście te
sakramenty przyjmować i w nich żyć czy to ma być tylko tradycja.
Jedność w Kościele
Została tu przez księdza Rektora poruszona, jako jedna z kwestii, uważam, że bardzo
istotna, kwestia jedności między chrześcijanami, padło: „między katolikami”. Jedności, która
dokonuje się nie na takiej zasadzie, że wybierzemy sobie jakiś wspólny cel i do niego
będziemy dążyć. Wówczas będzie to wieża Babel. Czy ona będzie religijna, czy będzie
antyreligijna, zawsze będzie to wieża Babel. Klerykom tłumaczę bardzo mocno przy pomocy
obrazu przewróconego trójkąta. Jedność w Kościele rodzi się z poznania i uznania Jednego –
my różni, z różnymi koncepcjami szukamy odniesienia do Jednego, właśnie do tego Jezusa
Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Jeśli będziemy mieć to w sobie, jeśli o to się
zatroszczymy, to wszystko inne jest drugorzędne. Często na spotkaniach, gdzie jest mowa o
ekumenizmie, podkreślam, że do tego, żeby nastąpiła ekumeniczna jedność potrzeba jednego:
nawrócenia każdego z nas do Jezusa Chrystusa. Wtedy biały czy czarny, ze środowiska
wschodniego czy zachodniego, prawosławny czy protestant – kiedy nawracamy się do Jezusa
Chrystusa, jesteśmy jednością. Nawet nie zauważymy, jak stajemy się jednością. A kiedy
każdy broni swojej jedności, mówi: my mamy rację, wówczas na temat ekumenizmu pisze się
doktoraty, na ekumenizmie zarabia się pieniądze, tworzy instytucje.
Chodzi o to, żebyśmy w naszym Kościele siedleckim szukali właściwej koncepcji
jedności. Byśmy byli świadomi, o co w jedności chodzi. Nie polega to na tym, że biskup poda
jakiś cel, hasło. Oczywiście w pracy synodalnej podajemy różne hasła, wskazujemy
konkretne tematy itd., ale to wszystko jest podporządkowane tylko jednej jedynej sprawie –
czy my, jako wspólnota wierzących, chcemy się nawracać do tego Jednego.
Istota Nowego Przymierza
Odwołam się tutaj do tekstu biblijnego, który jest fundamentalny. Ze studentami,
klerykami i wszystkimi innymi go przerabiam. To jest bardzo trudny tekst, a z drugiej strony
tak bardzo prosty. Proroctwo Jeremiasza o Nowym Przymierzu, które dwukrotnie jest
przytoczone w Nowym Testamencie w liście do Hebrajczyków; raz dosłownie, drugi raz w
dużych fragmentach.
Oto nadchodzą dni – wyrocznia Pana – kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe
przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by
wyprowadzić z ziemi egipskiej [chodzi o przymierze pod Synajem]. To moje przymierze złamali,
mimo że byłem ich Władcą – wyrocznia Pana. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z
domem Izraela po tych dniach – wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i
wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem (Jr 31,31-33).
Pan Bóg powiedział przez proroka, że Nowe Przymierze nie będzie takie, jak to pod
Synajem. Nie znaczy to, że będzie lepsze. Będzie inne. Przymierze pod Synajem było oparte
na zobowiązaniu się człowieka przed Bogiem: „my to uczynimy”. Ta deklaracja
doprowadziła do bankructwa. Pan Bóg wszedł w takie przymierze z człowiekiem, z góry
150
Biuletyn 2
20 lipca 2017
zakładając, że człowiek nie dotrzyma złożonej obietnicy, bo nie jest w stanie tego uczynić. T
przymierze było pot to, żeby człowiek zobaczył, że nie jest wierny. Wkrótce po tym
przymierzu lud zrobił złotego cielca.
W dalszym ciągu rozważanego proroctwa z Księgi Jeremiasza dowiadujemy się, jakie
będzie to przymierze. Pan Bóg mówi: „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa”. Trudno
to inaczej przełożyć, ale hebrajskie określenie bekirbam oznacza „włożę do ich środka”.
Oczywiście sformułowanie „włożyć do środka”, rozumiemy w taki sposób, że wrzucimy
kawałek papierka czy coś innego do środka, do kosza. Trafiliśmy i jest w środku, w koszu. Tu
chodzi o taki środek, o takie pojęcie środka, w którym coś, co jest środku nie zostawia
miejsca na nic innego, czyli wypełnia całkowicie środek. Oczywiście ten środek, gdy
patrzymy z daleka – musi być dość duży, gdy zaś patrzymy z bliska ten środek materialnie
może być mniejszy. Podobnie, gdy na rysunku chcę określić środek czegoś, zaznaczyć jakiś
punkt, to im bardziej się zbliżam, tym ten punkt może być mniejszy. Chodzi o to, żeby Prawo,
Tora, wypełniła całkowicie ośrodek mojego działania, to – możemy powiedzieć – centrum
decyzyjne, żeby nie było tam żadnego innego elementu, właśnie z tego świata. Jest to cały
radykalizm chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo nie polega na tym, żeby być trochę dobrym czy
trochę lepszym, bardziej poprawnym czy bardziej pobożnym, itp. Chrześcijaństwo prowadzi
do tego (robiliśmy to w tym roku w katechezach „Chrzest w życiu i misji Kościoła”), że
jedynym odniesieniem w życiu człowieka jest rzeczywistość Boża. W Starym Testamencie
jest nią Tora, a w Nowym Ewangelia Jezusa Chrystusa.
Kiedy stanie się to uwewnętrznienie, kiedy dokona się to dzieło Boga? Jest tam
wypowiedziana formuła przymierza, klauzula przymierza: „Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi
narodem”, Ja będę dla nich, oni będą dla Mnie. To jest ta klauzula, która na różne sposoby
przewija się, powtarza w Starym Testamencie jako zapowiedź rzeczywistości Nowego
Testamentu: On, Bóg dla mnie, a ja dla Niego.
W Pieśni nad Pieśniami z ust oblubienicy padają słowa: „Jam miłego mego, a mój miły
jest mój”. On cały dla mnie, a ja dla mojego Miłego. Po hebrajsku brzmi to dosłownie: „ani
lydodi łydodi li”. Tu zawarte jest wszystko.
Zadanie synodu
W pracach synodalnych chodzi o to, żebyśmy odkryli, że nie jest dla mnie dobrze, kiedy
mam jednego bożka czy drugiego idola, i muszę biegać od jednego do drugiego, każdemu
muszę trochę hołdować, zapłacić, i od każdego się czegoś spodziewam. Od tego trochę
zdrowia, od tego trochę kariery, tu uznania, tu spokoju, komfortu psychicznego. Stale tak
oscyluję. Widzę, że taka Matka Boska jest czasem lepsza od innej, jadę do Niej, żeby coś
pozyskać itp. To są przejawy kultu bałwochwalczego.
Kiedy zobaczę, kiedy odkryję, że Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie wypełnia
całkowicie moje życie i to jest najlepsze rozwiązanie na wszystkie moje problemy – mam
życie w pokoju, w błogosławieństwie. Ja należę do Boga, bo najpierw On dał się cały dla
mnie. Dzięki temu mam życie z perspektywą, nawet jeśli muszę za godzinę umrzeć, bo
„wiem, że Wybawca mój żyje” – jak to powiedział Hiob (Hi 19,25). Moje życie ma
rozwiązanie. Ja nie muszę niczego wymyślać, wystarczy, że będę słuchał, wystarczy, że stanę
się uczniem.
151
Moi drodzy, Synod zmierza do tego, żebyśmy stali się bardziej uczniami we wszystkich
dziedzinach naszego życia. Nie chodzi o to, żebyśmy wyprodukowali jakieś dekrety i żeby
biskup podpisał. Chociaż to też będziemy robić. Chodzi jednak głównie o to, żebyśmy my –
jako wspólnota diecezjalna, jako wspólnoty parafialne czy rodzinne – żyjąc w tym świecie
pełnym różnych ofert, reklam i zamętu, byli ludźmi wolnymi, mającymi jednego Pana, który
wypełnia całkowicie życie każdego z nas, bo każdy z nas uczy się, odkrywa to, że najlepiej
iść do Niego, a nie chodzić za obcymi bożkami.
Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać jeden
mówiąc do drugiego: «Poznajcie Pana!». Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego
poznają Mnie – wyrocznia Pana, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już
wspominał (Jr 31,33-34.).
Przebaczenie to jest centralna rzecz, która ma się stawać w życiu każdego z nas, bo nie
ma jedności, nie ma możliwości schodzenia się razem i kroczenia razem (co oznacza słowo
„synod”, gr. syn-hodos – być razem na drodze), jeśli nie będziemy mieć doświadczenia
przebaczenia, jeśli nie weźmiemy – tak jak św. Paweł mówi – brzemienia innych, także ich
grzechów, zaniedbań, przewrotności na siebie i nie pozwolimy też, żeby inni brali na siebie
nasze przewinienia, grzechy i słabości. Dlatego tak często podkreślam to, że wspólnota
Kościoła to wspólnota grzeszników, którzy znają Odkupiciela i idą, niosąc swoje brzemiona,
nie mając też wielkich pretensji do drugiego, że muszę nosić jego brzemię, że muszę tak wiele
znosić ze strony mojego bliźniego, mojej żony, dzieci itp. Może musisz znosić, ale dzięki
temu możesz zobaczyć, jaką wielką moc daje ci Pan Bóg – można też tak na to spojrzeć. Nie
będziesz narzekał, że masz taką trudną żonę czy trudnego męża, albo trudnego biskupa czy
kogokolwiek, ale będziesz się cieszył, że taki ciężar został złożony na twoje ramiona, a ty
idziesz śpiewając, niosąc swoje snopy w radości (por. Ps 126). Zobaczyłeś, że masz taką siłę,
taką moc, że możesz nieść ciężar drugiego i przebaczać. Czy taką jedność zbudowaną właśnie
na tym doświadczeniu Jednego Boga, który przebacza po to, byśmy my się uczyli przebaczać
można rozbić? Jeśli jedność zbudowana jest na takiej logice przebaczenia nic nie może jej
złamać. Dlatego Jezus mówi: „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18), nie rozbiją, nikt
– „Jam zwyciężył świat” (J 16,33). A jak to czasem wygląda dzisiaj między nami, niby
wierzącymi? Mamy wobec siebie tyle pretensji, rozbite małżeństwa, odejścia od kapłaństwa,
tyle niewierności.
Gdzie jest ofiara? – Bóg przewidzi
Na koniec, nawiązując jeszcze do tego, że synod jest schodzeniem się, pójściem razem,
chcę odwołać się do tego, który jest ojcem naszej wiary, do Abrahama. Mianowicie do sceny
ofiarowania Izaaka i do krótkiej rozmowy między Abrahamem i Izaakiem. Kiedy Izaak pyta:
„Ojcze tu drwa, ogień, nóż – a gdzie ofiara?”, ojciec odpowiada: „Bóg upatrzy sobie”. Bóg
przewidzi. On wie. Potem jest powiedziane, że „szli dalej”. Tak tłumaczy Biblia Tysiąclecia.
Tekst hebrajski mówi: „szli razem”. Może się to wydawać niuansem, ale tylko pozornie. Nie
chodzi bowiem o to, że szli dalej, ważne jest to, że po tym krótkim dyskursie – pytaniu syna:
gdzie jest ofiara; i odpowiedzi-świadectwa ojca: Bóg upatrzy sobie – idą razem, są jednością.
Użyte jest tu słowo o rdzeniu ehad wskazującym na jedność. Szli razem, jednomyślnie, bo
ojciec dał świadectwo, że Bóg widzi.
152
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Jak długo nie poznamy, że Bóg widzi, to każdy z nas widzi po swojemu i każdy z nas ma
pretensje, że inni nie widzą tak, jak ja widzę. Wtedy nie ma mowy, żeby odbył się Synod.
Musimy dojść do tego momentu dialogu, pytania: „gdzie jest ofiara?”. To nas bowiem
najbardziej boli. Narzędzia do ofiarowania znajdziemy łatwo i czasem chętnie. Trzeba jednak
momentu konfrontacji i niewykluczania tego, że ofiarą mogę być ja, z wiarą w to, że Bóg
przewidzi. Synod jest okazją do tego, żebyśmy się spotykali i pytali: gdzie jest ofiara?, i
odkrywali rzecz bardzo fundamentalną: Bóg przewidzi – niezależnie od tego, kto to ma być,
kiedy ma być, jak to ma się stać – On wie.
W ósmym rozdziale ewangelii św. Jana czytamy o tej wielkiej kontrowersji Jezusa z
Żydami dotyczącej czynów Abrahama. Jezus powiedział wówczas: „gdybyście byli dziećmi
Abrahama, synami Abrahama, pełnilibyście czyny Abrahama, tymczasem usiłujecie Mnie
zabić. Abraham tak nie czynił, wy sobie robicie po swojemu”. I potem Jezus wypowiada to,
można powiedzieć, szczytowe słowo: „Abraham widział mój dzień i się rozradował”. Jaki
dzień Abraham widział? Dzień ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Jak Abraham to widział,
tego nie wiemy, ale cała logika życia Abrahama zmierzała do tego, żeby doprowadzić, żeby
dojść, żeby zobaczyć – ty idź, a ja sprawię, że krok po kroku będziesz go widział cel, do
którego chcę cię poprowadzić. Nie od razu zobaczysz, ale na końcu zobaczysz, że jest Ktoś,
kto oddaje swoje życie i przebacza tym, którzy Go przybijają do krzyża.
Moi Drodzy, taki jest sens naszego chrześcijańskiego życia, i – możemy powiedzieć –
taki jest pośredni, służebny sens Synodu. Synod jest po to, żebyśmy tego się uczyli. Jeśli to
będziemy robić, będziemy szli razem, w jednym sposobie myślenia, każdy gotowy na to, żeby
mieć przywilej „bycia ofiarą”, a nie szukania ofiary gdzie indziej. Jeśli małżeństwo tak będzie
przeżywane, to będzie ono nierozerwalne; jeśli tak będzie przeżywane kapłaństwo – nie
będzie niewierności; jeśli chrześcijanie tak będą żyć w społeczności – nie będzie
oszukaństwa, przekrętów. Dzisiaj tak często słyszymy, że są grupy, które organizują się w ten
sposób, żeby innym zaszkodzić, okraść, wyciągnąć komuś pieniądze z konta, itd. Robią to w
większości ludzie ochrzczeni, którzy już nie idą razem – a jeśli idą razem to po to, żeby
wykorzystać drugiego, a nie żeby dać siebie na rzecz drugiego.
Zachęcam do tego i proszę, żeby po tym roku naszej pracy pozwolić się obudzić, dotknąć,
chcieć wejść w te wielkie tajemnice, jakie są przed nami. Bóg widzi, wie, dokąd nas prowadzi
i chce nam to ukazać, żebyśmy my też nauczyli się patrzeć tak, jak On. „Abraham widział
mój dzień i się rozradował”. My też się rozradujemy, jako dzieci Abrahama, jeśli zobaczymy
w sobie – każdy w sobie – dzień Jezusa, to znaczy, jeśli przylgniemy do tej tajemnicy i
pojmiemy nasze życie jako swoiste składanie ofiary w gotowości na to, żeby Pan Bóg ze mną
zrobił swoje dzieło tak, jak On chce.
153
Barbara Wysokińska15
Świadectwo pracy Parafialnego Zespołu Synodalnego
Serdecznie dziękuję za zaproszenie i powierzenie mi szczególnej roli i zadania, którym
jest podzielenie się doświadczeniem pracy Zespołu Synodalnego w Parafii Błogosławionego
Honorata w Białej Podlaskiej.
Jak tworzył się parafialny zespół synodalny?
Zamysłem Księdza kan. Janusza Onufryjuka, Proboszcza Parafii Błogosławionego
Honorata, Przewodniczący Parafialnego Zespołu Synodalnego było, aby w parafii w której
działa wiele wspólnot w prace zespołu synodalnego weszli przedstawiciele każdej wspólnoty
oraz osoby niezrzeszone, w tym nadzwyczajny szafarz Komunii św. Do udziału w pracach
zespołu synodalnego Ksiądz Proboszcz nieustannie zapraszał także wszystkich swoich
parafian.
Parafialny Zespół Synodalny tworzą osoby dorosłe, różnych stanów, zawodów i
stanowisk.
W pracach zespołu synodalnego kierowaliśmy się wskazaniami określonymi w
materiałach synodalnych na poszczególne niedziele, celebracje i katechezy synodalne.
Na początek była niedzielna Eucharystia Synodalna najbardziej uroczysta z udziałem
Parafialnego Zespołu Synodalnego. Podczas tej Eucharystii ks. Proboszcz podkreślał
znaczenie synodu jako zadania i szansy odnowienia i umocnienia wiary oraz szczególnej
okazji do poznania tego, czym jest Kościół oraz jakie jest nasze miejsce i zadanie w tej
wspólnocie.
Ponieważ jestem animatorem grupy zobowiązywało mnie do wcześniejszego poznania
wskazań zawartych w materiałach synodalnych. Gdy na początku prac zespołu synodalnego
zapoznawałam się z materiałami celebracji trochę się przeraziłam, gdy zobaczyłam ile jest
czytań, psalmów, komentarzy i zaczęłam się zastanawiać, czy my jako zespół będziemy w
stanie wszystkiego dokładnie słuchać? Co się okazało? Te pięć celebracji synodalnych
systematycznie wprowadzało nas w doświadczenie słuchania Słowa Bożego. Oczywiście nie
rezygnowaliśmy z żadnego wprowadzenia, komentarza, czytania, psalmu, modlitwy.
Naszego parafialnemu zespołowi przewodniczy ks. Proboszcz, który taką rolę pełnił także
w czasie każdej celebracji liturgicznej. Mamy to szczęście, że w naszym zespole są osoby,
które mają piękne głosy; dobrze czytają i pięknie śpiewają. Nikogo nie trzeba było zmuszać
do czytania, a osób śpiewających do psalmów… Dodam, że w celebrację synodalną włączały
się także pojedyncze osoby spoza zespołu synodalnego. Smutne jest jednak to, że część osób
z naszego zespołu przestało uczestniczyć w spotkaniach, ale pocieszające jest to, że w ich
miejsce przyszły kolejne osoby.
Po celebracji synodalnej, w tym samym tygodniu odbywała się katecheza synodalna do
której przygotowywaliśmy się wcześniej poznając materiały, także drukując je dla
uczestników. Staraliśmy się, aby każdy z członków zespołu aktywnie uczestniczył w
P. Barbara jest członkiem trzech Podkomisji Synodalnych: ds. Katechezy i Szkół Katolickich, ds.
Formacji Katechumenalnej oraz ds. Duszpasterstwa Charytatywnego. Ponadto jest animatorem Zespołu
Synodalnego w Parafii bł. Honorata w Białej Podlaskiej.
15
154
Biuletyn 2
20 lipca 2017
katechezie i mógł osobiście wchodzić w tajemnicę Kościoła; w jego misterium zbawienia,
tajemnicę jedności, poznając pełniej naszą misję do świata… Co się okazało? Katechezy
synodalne w swoich treściach okazały się trudne dla członków naszego zespołu, szczególnie
dla tych, którzy nie studiowali teologii. Jeśli można prosić, to na przyszłość o bardziej prosty
język katechez tak, abyśmy nie przechodzili po powierzchni, ale wchodzili w głąb…
Dyskusja po katechezie. Wszyscy uczestnicy otrzymywali wydrukowane pytania, czasem
otrzymywali je wcześniej, aby można było osobiście je przemyśleć i przyjść przygotowanym
do dyskusji. W naszym zespole są też małżeństwa, stąd dyskusje synodalne miały szanse być
poprzedzone dyskusjami w rodzinie. Do poziomu tematycznej dyskusji przyczyniło się
również to, że w zespole są osoby różnych stanów, zawodów i stanowisk. To doświadczenie
Kościoła jest szczególnie ważne, ponieważ każdy z nas w swoich środowiskach jako ludzie
Kościoła doświadczamy niejednokrotnie odrzucenia ze strony ludzi tego świata.
Poszukiwaliśmy więc rozwiązań dyskutując w Kościele o Kościele…
W tej sytuacji rozpoznawaliśmy, że tak jak też Ksiądz Biskup powiedział trzeba zacząć
od siebie, od własnej tożsamości chrześcijańskiej. Jeśli my jako członkowie zespołu
synodalnego mamy być światłem dla świata, a jest nam coraz trudniej realizować tą misję
Kościoła do świata to naszym zadaniem jest eliminowanie ze swego życia wszystkiego, co
obce tożsamości chrześcijańskiej.
Księdzu Biskupowie osobiście dziękuję za interpretację opowiadania o Wieży Babel,
które pokazuje, jak na początku idziemy na różne konsensusy, potem zaczynamy budować,
coraz wyżej robi się ciaśniej, dlatego niektórzy odpadają. I to jest piękne, że Pan Bóg nie
godzi się na taką niesprawiedliwość wobec słabych… Zaczęliśmy się więc zastanawiać, gdzie
jesteśmy, czy zaczynamy budować, czy spadamy, czy dalej budujemy…
Dziękuję za ten wymowny przykład.
155
Aneta Sobierajska16
Świadectwo pracy Ponadparafialnego Zespołu Synodalnego
Ponadparafialny zespół synodalny, o którym będę mówić istnieje przy Publicznym
Gimnazjum nr 3 w Siedlcach. Trzon zespołu stanowią członkowie z parafii: katedralnej, św.
Józefa, św. Teresy, bł. Męczenników Podlaskich
Członkowie zespołu uczestniczą w synodalnej Mszy św. i w celebracji słowa w swoich
parafiach. Zespół spotyka się na katechezie po południu w szkole zwykle w czasie tygodnia–
2 tygodni po niedzieli synodalnej. Na spotkania zapraszamy wszystkich pracowników
gimnazjum.
Poprosiłam o refleksje po roku pracy w zespole synodalnym. I usłyszałam:
1. Spotykamy się w konkretnym celu – jest temat do rozmowy, w spotkaniu nie chodzi o
to, żeby było miło, ale żeby przybliżyć się do prawdy o Kościele
2. Katechezy pozwoliły mi poznać pewne obszary, do których sama bym nie dotarła, być
może nie zetknęłabym się z nimi przez całe życie, np. dotyczące liturgii
3. Chodziłam na religię, chodzę do kościoła, ale wiele treści podanych podczas
katechezy jest dla mnie nowością,
4. Odkryłam, że wszyscy tworzymy wspólnotę Kościoła, czuję tę wspólnotę w naszym
małym zespole,
5. Spotkania zespołu rozumiem jako wyraz troski o mój Kościół, w którym jestem,
6. Dzięki spotkaniom lepiej rozumiem trudności i problemy dzisiejszego Kościoła,
zrozumiałam, jaką rolę ma do spełnienia Kościół w świecie
7. Ponieważ pytania do dyskusji wciąż odnoszą mnie do parafii, zaczęłam uważniej
przyglądać się jej funkcjonowaniu,
8. Katechezy pomogły mi zauważyć dobro, jakim jest moja parafia,
9. Uczestnictwo w spotkaniach wzmacnia moją wiarę, jest tak dlatego, że spotykam się
ze świadkami Chrystusa
A teraz kilka zdań ode mnie.
Na początku przerażała mnie obszerność konspektu katechezy. Martwiłam się, że podczas
spotkania nie zdołam przekazać całej jej treści. Teraz myślę, że szczegółowość i kompletność
materiału oraz bogactwo źródeł są jego zaletą.
Może być pomocą wykorzystywaną nie tylko przy okazji spotkań synodalnych. Według
mnie głoszący katechezę może wybrać zakres materiału lub dokonać zmiany w kolejności
przekazywanych treści. Może wybrać materiał najbardziej podstawowy, najważniejszy,
najbardziej potrzebny dla konkretnego zespołu, konkretnej wspólnoty. Sądzę, że może
pominąć niektóre wątki i zatrzymać się dłużej i rozwinąć punkt najbardziej interesujący, czy
w ogóle nieznany.
Fakt, że wszyscy się dobrze znamy ułatwia głoszenie katechezy i sprawia, że dyskusja po
katechezie jest szczera, otwarta i ożywiona.
P. Aneta jest członkiem Komisji Głównej Synodu oraz trzech Podkomisji: ds. Katechezy i Szkół
Katolickich, ds. formacji liturgicznej oraz ds. Formacji Katechumenalnej. Jest też odpowiedzialną za Zespół
Ponadparafialny, składający się z nauczycieli.
16
156
Biuletyn 2
20 lipca 2017
Na przyszły rok zamierzamy – z większą aktywnością zachęcać do udziału w spotkaniach
wszystkich pracowników szkoły.
Ogłoszenie sekretariatu Synodu
Ze względu na ograniczony czas Sesji Plenarnej nie było możliwości podzielenia się
swoimi przemyśleniami i uwagami odnośnie do pracy Zespołów Synodalnych, prosimy, by
uwagi i spostrzeżenia przedstawić na piśmie i przesłać do Sekretariatu Synodu do końca
września. Kolejna niedziela synodalna w parafiach zaplanowana jest na 29 września.
157
Bp Zbigniew Kiernikowski
OBUMIERANIE JEST DOŚWIADCZENIEM ŻYCIA
Homilia wygłoszona podczas Eucharystii w katedrze siedleckiej
Teksty: 1Krl 17,17-24; Ga 1,11-19; Łk 7,11-17
Dostojny Biskupie Piotrze, Księża Prałaci, Czcigodni Księża Proboszczowie, Wikariusze
i wszyscy Prezbiterzy, drodzy członkowie Zespołów Synodalnych i całego Synodu
uczestniczący w sesji plenarnej i w tej Eucharystii, osoby konsekrowane, alumni, siostry i
bracia w Chrystusie.
1. Oto przed nami dwa obrazy, dwie sceny wskrzeszenia: umarłego syna matki-wdowy
przez proroka Eliasza i syna matki-wdowy przez Jezusa. Widzimy ból matek i wszystkich,
którzy im towarzyszyli. Do proroka Eliasza matka kieruje nawet jakby słowa wyrzutu: „czego
chcesz ode mnie Mężu Boży, dlaczego przyszedłeś?”. Z twego powodu to się stało – tak
przypuszczam. To pytanie „dlaczego?” jawi się często na naszych ustach i to pytanie pojawiło
się także na ustach Jezusa na krzyżu: „Dlaczego, czemuś mnie opuścił?”. I najczęściej, jeśli
spada na nas takie czy inne nieszczęście czy trudność, odbieramy to w taki sposób, jakoby
było to skutkiem naszej winy czy winy kogoś innego. Stoi za tym przekonanie, że mogłoby
być inaczej, żałujemy, że nie jest tak, jak sobie zaplanowaliśmy, jak my chcemy, jak my
urządzamy życie. Ale właśnie musi się w nas coś stać, czy – trzeba lepiej powiedzieć – z nami
coś się musi stać, żebyśmy doświadczyli czegoś więcej niż tylko tego, co my potrafimy,
możemy zaplanować, wymyśleć. Musi się coś stać, żebyśmy docenili obecność Słowa,
obecność proroka, obecność Zbawiciela w naszym życiu.
2. Bóg w swoim słowie zbliża się do nas i w pewnym sensie mówi do każdego z nas tak,
jak wówczas Eliasz powiedział do owej wdowy: „Daj mi twojego syna”. To jest potrzebne,
żebyśmy my takie słowo usłyszeli w sytuacji doświadczenia: „Daj mi to, co w tobie jest
obumarłe, z czym ty sobie nie możesz poradzić, nie wiesz, dlaczego to się dzieje, co krzyżuje
twoje plany, co jest jakimś znakiem śmiertelności w tobie”. To zbliżenie słowa, zbliżenie się
Jezusa, Jego przyjście, dotknięcie, daje nową perspektywę, daje nadzieję w tym trudnym,
bolesnym – można powiedzieć – śmiertelnym doświadczeniu czy bezsensie. Jest bardzo
ważne, że w tej sytuacji można doświadczyć tego, że otwiera się nowa perspektywa zupełnie
inna niż ta czy te wszystkie, które człowiek miał, wszystkie plany, wszystkie swoje wizje
życia. Wówczas pytanie „dlaczego?” już nie ma sensu. Nie potrzeba już retrospektywnego
patrzenia wstecz: „co ja zawiniłem, że tak się dzieje?, mogłoby być inaczej”. Ale to pytanie
jawi się jako ukazanie czy pociągnięcie człowieka do tego, aby zaczął myśleć: „w jakim celu,
dlaczego Pan Bóg tak robi, dlaczego pewne rzeczy dopuszcza, co ma się stać, co ma się
objawić przez to wydarzenie, jaka nowa perspektywa?”.
3. Eliasz zwrócił syna owej wdowie, powiedział: „patrz, twój syn żyje”. Kobieta
powiedziała wówczas słowa, których nigdy by nie powiedziała: „teraz wiem, że jest prorok,
że jest mąż Boży, który ma słowo Boże”. Musi się czasem w naszym życiu coś stać, żebyśmy
my naprawdę dali to, co mamy i otrzymali coś nowego i poznali że jest słowo, że jest moc
prorocza. Taka jest logika Ewangelii, Dobrej Nowiny, abyśmy dowiedzieli się o tym, że jest
zmartwychwstanie – my śmiertelni, przytłoczeni, ograniczeni, żyjący stale jakby w
158
Biuletyn 2
20 lipca 2017
zamknięciu, bo boimy się śmierci; boimy się straty czegokolwiek; boimy się tego, że możemy
być gorzej potraktowani. Oto otrzymujemy wiadomość, że może się coś stać, że może coś
pęknąć, złamać się, przewrócić, obumrzeć, może przyjść krzyż – ale dzięki temu, mogę
poznać że jest Słowo, że jest moc, że jest Bóg, który ma większy plan niż moje plany, nawet
niż moje życie, większy niż mój grzech, niż moja niewierność.
4. Święty Paweł powie: „Tam gdzie wzmógł się grzech, jeszcze bardziej objawiła się,
wzmogła się łaska”. I taką Ewangelię św. Paweł głosi. Nie jest to tylko wiedza o Jezusie
Chrystusie, wiedza o Panu Bogu, że On gdzieś tam jest. Jest to mądrość, która płynie z ust
Pawła i wszystkich tych, którzy jako grzesznicy doświadczyli łaski przebaczenia. Jak Paweł
mówi: „byłem prześladowcą, znacie moje postępowanie: jak kiedyś niszczyłem Ewangelię,
zwalczałem Kościół Boży. I spodobało się Temu, który mnie powołał od łona mej matki,
żebym przeżył taki upadek, taki kryzys, bym stracił wzrok, stracił siły”. To wszystko było
potrzebne, żeby przejrzał na nowo, by wstał już nie oparty o swoją moc, lecz moc Tego, który
go na nowo zrodził przez Ewangelię; żeby poznał tę Ewangelię i głosił ją wszystkim, którzy
mają swoje plany na życie. To jest bowiem największa tragedia nas wszystkich, kiedy
myślimy, że sobie wszystko zaplanujemy. A kiedy jako wierzący, zaczynamy dostrzegać, że
są błogosławione te wszystkie momenty, nazwijmy to kryzysu, doświadczenia
niesprawiedliwości, pokrzyżowania naszych planów, bo właśnie w takich momentach w
szczególny sposób objawia się – czy może się objawić – moc Boża. „Spodobało się Bogu
objawić Syna swego we mnie”. Święty Paweł, właśnie wtedy, kiedy upadł, stracił ludzki
wzrok, nie miał siły, doświadczył, że życie to Chrystus. I my też musimy się tego uczyć.
5. Synod jest okazją do tego, byśmy się przebudzali, pozwalali się przebudzać; żeby nas
Słowo dotknęło; żeby mogło w nas obumierać to, co musi umrzeć, a przy tej okazji rodziło się
nowe, co nie jest od nas, lecz jest darem; żebyśmy nie byli tylko w zwyczajowej rutynie
religijnej a w gruncie rzeczy bez nadziei, stale broniący czegoś, co mamy, a nie otwarci na to,
co nam Pan Bóg daje, byśmy zobaczyli, byśmy z tego korzystali, z tego stołu zastawionego
przez Pasterza na oczach wrogów, żebyśmy dochodzili do tego, że żyje we mnie Chrystus,
właśnie wtedy, kiedy doświadczam mojej słabości. Wrogowie są, ale nam nic nie zrobią,
kiedy idziemy z tym doświadczeniem Ewangelii.
6. Drodzy w Chrystusie Panu, trzeba żeby w nas zostało ożywione to, co oznacza
obumieranie starego człowieka, a czym jest właśnie chrzest. Trzeba tego dotknięcia, żeby
chrzest w nas został ożywiony. To zależy od każdego z nas: zależy od duszpasterzy,
katechetów, ojców rodzin, członków zespołów synodalnych – każdego. Czy pozwolę się
dotknąć czy wykorzystam ten okres płodny w moim życiu, kiedy wszystko się kruszy, a ja
przyjmuję Słowo i pozwalam aby to Słowo – moc Ducha, stworzyło we mnie to co jest nowe,
co jest nowym życiem. Żebym miał w sobie to doświadczenie: „Patrz, twój syn żyje!”. W
tobie, który jesteś obumarły, żyje nowy człowiek. Czy chcę, aby moje życie było właśnie
kształtowane w taki sposób, żeby z tego, co obumiera, mogło się zrodzić nowe? Czy godzę
się na to, że może mi się coś stać, żeby z życia, które prędzej czy później znajdzie się na
cmentarzu, mocą Bożą rodziło się życie, które ma perspektywę wieczności?
Z takiego przesłania i doświadczenia płynie dla nas moc przeżywania wszystkiego, co w
naszym życiu się stanie nie po naszej myśli. Uczymy się tego, by przekraczać nasze
możliwości i przyjmować że inni mogą wkraczać w nasze życie, w pewnym sensie rujnując
159
to, co my uważamy za swoje czy że nam się należy. Niech ta Eucharystia pomoże nam żyć w
posłuszeństwie Słowu, posłuszeństwie Ewangelii. Posłuszeństwo Ewangelii prowadzi do
Eucharystii. Z kolei Eucharystia przeżywana potwierdza w nas to, że warto słuchać Dobrej
Nowiny, Ewangelii. Wtedy to, co obumiera jest okazją do tego, żeby doświadczyć życia.
Amen
160
Biuletyn 2
20 lipca 2017
SPRAWOZDANIE Z DRUGIEJ SESJI PLENARNEJ
W dniu 9 czerwca 2013 r., o godz. 16.00 w Centrum Kultury i Sztuki w Siedlcach odbyło
się spotkanie plenarne podsumowujące rok pracy II Synodu Diecezji Siedleckiej. Spotkaniu
przewodniczył Biskup Siedlecki Zbigniew Kiernikowski.
Po modlitwie, którą poprowadził ks. bp Piotr Sawczuk, nastąpiło wyznanie wiary
członków Synodu, którzy z różnych względów nie uczynili tego aktu w dniu otwarcia
Synodu.
Następnie ks. Mateusz Czubak przypomniał cel Synodu, a ks. kan. Andrzej Oworuszko,
rektor WSD, posumował pracę pierwszego roku Zespołów Synodalnych.
Przedmiotem synodalnej modlitwy i refleksji w bieżącym roku był Kościół.
Rzeczywistość Kościoła podzielono na pięć tematów:
- Kościół miejscem kształtowania i przekazu wiary
- Kościół celebruje misterium zbawienia
- Kościół sakramentem jedności
- Kościół a świat
- Kościół w misji do świata
Na zaproszenie do refleksji nad poszczególnymi tematami odpowiedziało 50% - 60 %
parafii. Spora część ma ciągle przekonanie, że „Kościół to oni”, więc niech się „oni” zajmują
kościelnymi sprawami. Wśród tych refleksji jest wiele trafnych spostrzeżeń:
a) potrzeba jedności – podkreślano kryzys jedności małżeńskiej, brak komunikacji
międzypokoleniowej, zjawisko akceptowania życia w niepojednaniu przy jednoczesnym
przyjmowaniu Komunii Świętej, zjawisko procesów sądowych pomiędzy chrześcijanami
(takich, które można rozwiązać drogą dialogu). W wielu wypowiedziach poruszano problem
indywidualistycznego przeżywania wiary. Wśród postulatów praktycznych wymieniano, by
sobą głosić Dobrą Nowinę. Podkreślano jednoczącą rolę małych wspólnot parafialnych.
b) traktowanie Kościoła jako punktu usługowego przez wielu chrześcijan –
zauważono brak formacji poszczególnych członków parafii, bierną i uśpioną religijność bez
pragnienia pogłębiania wiary. Wielu chrześcijan żyje według swoich koncepcji, nauczanie
Kościoła traktuje wybiórczo, według własnego uznania i wygody.
Następnie katechezą wygłosił bp Zbigniew Kiernikowski. Przypomniał, że Synod jest po
to, abyśmy lepiej i pełniej odkrywali siebie w Kościele – byśmy odkrywali swoją tożsamość
jako Kościół. Naszym przewodnikiem na tej drodze jest Chrystus. Synod jest po to, byśmy
odpowiedzieli, kim jesteśmy jako chrześcijanie. Ks. Biskup nawiązał ponadto do fragmentu z
Księgi Proroka Jeremiasza, mówiącego o Nowym Przymierzu. To Nowe Przymierze jest
dziełem Boga, by człowiek zobaczył, że jest niewierny. „Włożę moje Prawo – Torę do głębi
ich jestestwa” – coś co jest w środku nie pozostawia miejsca na nic innego. Żeby Prawo –
Tora, rzeczywistość Boża, wypełniała całkowicie ośrodek zachowania. Prowadzi to do tego,
że jedynym odniesieniem w życiu jest rzeczywistość Boża. Synod do tego zmierza, byśmy
stali się uczniami Chrystusa, byśmy jako wspólnoty parafialne byli ludźmi wolnymi, mieli
jednego Pana, a nie chodzili za obcymi bożkami.
Następnie wysłuchano dwóch świadectw: pani Barbary Wysokińskiej i pani Anety
Sobierajskiej. Po nich podjęto dyskusję. Pierwszy zabrał głos pan Andrzej Jatczak, mówiąc,
161
że budujące było świadectwo Zespołu dziesięcioosobowego, ale w jego parafii na spotkania
synodalne przychodzi 4–5 osób. Jego zdaniem ludzie są leniwi i nie chce im się angażować w
życie Kościoła. Z kolei pan Bogumił Leszczyński z Komisji Głównej i członek Synodu
Parafialnego – prosił o większy przykład ze strony kapłanów, przytaczając przykład ze swojej
parafii, gdzie na Mszy św. jest koncelebra z dziesięciu kapłanów, a po jej zakończeniu
dziewięciu prezbiterów udaje się do swoich zajęć, a jeden jest oddelegowany na spotkanie
synodalne. Pani Anna Kuszpit z parafii p.w. Chrystusa Miłosiernego w Białej Podlaskiej,
podkreśliła, że w jej parafii działają cztery Zespoły Synodalne i nikogo nie trzeba zmuszać do
pracy synodalnej, bo ludzie chętnie przychodzą i zabierają głos.
Zamykając tę część sesji, ks. M. Czubak poprosił, żeby swoje spostrzeżenia odnośnie do
pracy Zespołów Synodalnych przesłać na piśmie do Sekretariatu Synodu do końca września.
Na zakończenie spotkania bp Zbigniew Kiernikowski podziękował wszystkim za
zaangażowanie w prace synodalne i przybliżył tematykę przyszłorocznej pracy, która będzie
skoncentrowana na Słowie Bożym.
- człowiek wobec Słowa Bożego
- proklamacja Słowa Bożego dla wspólnoty i we wspólnocie
- przyjmowanie Słowa Bożego przez człowieka
- charakter Ewangelijny Słowa
- wspólnota, która słucha Słowo i niesie do świata, prorocki charakter Ludu Bożego
dzięki odkryciu Słowa
Następnie wszyscy uczestnicy Sesji udali się do katedry siedleckiej, by wziąć udział w
Eucharystii.
s. Małgorzata Maksymiuk
162
Biuletyn 2
20 lipca 2017
TEMATY NA DRUGI ROK PRACY SYNODALNEJ
Temat ogólny: Słowo Boże (w Kościele)
Tematy szczegółowe:
1. Człowiek wobec Słowa Bożego. Temat opracuje Podkomisja ds. Katechezy i Szkół
Katolickich pod kierunkiem ks. kan. Krzysztofa Barygi. Tutaj zagadnienia ogólne –
począwszy od faktu stworzenia przez Słowo Boga przez fakt (propozycję) prowadzenia
człowieka mocą Słowa (Tory i Ewangelii) aż do otwarcia się na perspektywę wieczności;
2. Proklamacja Słowa Bożego we wspólnocie i dla wspólnoty (wspólnototwórcza rola
i moc Słowa). Temat opracuje Podkomisja ds. Sakramentów i Sakramentaliów pod
kierunkiem ks. Waldemara Mroza. Zagadnienia dotyczące mocy zwoływania człowieka z
rozproszenia i wprowadzania w logikę ludu, jedności i komunii. Kerygmat. Zagadnienia
praktyczne: sposób proklamacji Słowa w zgromadzeniu, przygotowanie i troska o należyte
głoszenie. Zwrócenie uwagi także na miejsce proklamacji (ambona) i przechowywanie ksiąg
liturgicznych;
3. Przyjmowanie Słowa przez człowieka. Temat opracuje Podkomisja ds. Wyższego
Seminarium Duchownego pod kierunkiem ks. kan. Andrzeja Oworuszko. Jaka sytuacja
sprzyja głoszeniu Słowa (przypowieść o siewcy – ziemia żyzna). Wykorzystanie trudnych
(kryzysowych) momentów w życiu człowieka do obwieszczenia mu Ewangelii;
4. Charakter ewangelijny Słowa (logika obietnicy) i jego moc formacyjna. Temat
opracuje Podkomisja ds. Formacji Stałej pod kierunkiem ks. dr. hab. Grzegorza Jaśkiewicza.
Zwrócenie uwagi na różnicę między moralizowaniem a obwieszczaniem Dobrej Nowiny.
5. Wspólnota, która słucha, zachowuje (pełni) Słowo oraz niesie je do świata. Temat
opracuje Podkomisja ds. Życia i Współpracy pod kierunkiem ks. bp. Piotra Sawczuka.
Prorocki charakter ludu Bożego dzięki relacji do Słowa.
163
Download