pobierz - Krzysztof Kwasiżur

advertisement
Krzysztof Kwasiżur
Socjologia miasta według Anny Marii Musz
"Kto umie żyć w tym mieście niech pierwszy
weźmie kamień i zbuduje nowe..."1
Aureliusz Augustyn z Hippony (bardziej znany jako Św. Augustyn) stwierdził, że
miasta nie są zbudowane z murów i kamieni, ale z pragnień, marzeń i miłości jego
mieszkańców. Jesteśmy skłonni w to uwierzyć już po pobieżnym przejrzeniu zbioru
wierszy "Lot nad miastem" Anny Marii Musz, ba! Nawet obejrzenie samych,
zawartych w tymże tomie ilustracji A. Rusinek - tworzonych specjalnie do tej książki wywołuje wrażenie, iż kreski jest tam najmniej; więcej emocji, ruchu (lub bezruchu na poniektórych), symbolu, myśli. Zwłaszcza na tych, przedstawiających miasto
kreska jest pośpieszna i zamaszysta, a kolor ledwie zasygnalizowany i zwykle mówiąc kolokwialnie - "od czapy".
To chyba nie przypadek, bo w tej książce miasto tak właśnie się nam jawi - jako
dżungla namiętności, emocji, nie zawsze przyjaznych. Tak też miasto opisuje
autorka, nawet gdy sięga do przeszłości, do spalonych Pompejów:
"nie wiem ile zdążę opisać i ukryć
zanim się dopalą okoliczne wzgórza:
już gorący oddech sięga do stóp miasta
drogi nam odcina.” 2
Zatem historyczne, zniszczone miasto ani autorce, ani czytelnikowi jednego
z najbardziej symptomatycznych wierszy w zbiorze nie jawi się jako miasto
starożytnych Greków i Rzymian - twórców demokracji i filozofii, ale aglomeracja jak
każda inna z ludźmi, posiadającymi swoje grzeszki i zalety. Okazuje się, że niniejsze
rozumienie mechaniki ludzkiej ma logikę głębszą; ociera się mocno o socjologię
miasta. Dowód znajdziemy na przykład we "Wstępie do genetyki"; wierszu
odnoszącym się wprost do ludzkich obyczajów i zwyczajów i ich powtarzalności
pisany przy użyciu metajęzyka socjologów i antropologów. To utwór tak mocno
zakotwiczony w socjologii, że wprost się tu mówi o "wstępowaniu w role"
i "zacieśnianiu kręgów" - definicjach prosto z "Socjologii" P. Sztompki, czy B.
Szackiej. – podręczników dla studentów.
Nie sposób się oprzeć, że ilekroć w tej książce czytamy spostrzeżenia (błyskotliwe
i nowatorskie, jak tych kilka, powyższych fragmentów wskazuje) o zachowaniach
ludzi w przeszłości odległej i nieodległej - tylekroć idzie o społeczeństwa
współczesne. W jakie przecież byśmy czasy nie spojrzeli, to
"...z braku miejsca tworzymy nowe wynalazki
cmentarze kładziemy warstwowo
domy ciągniemy w górę
1
Krzysztof Kwasiżur
sprowadzeni bogowie urządzają się tutaj
czekając na świątynie..."3
zatem w tej części książki miasto, mury, cmentarze, czy związane z tymi miejscami
mieszkanie, śmierć i życie Pani Musz widzi w kontekście bardziej powtarzalnych,
mrówczych zachowań niż indywidualnych tragedii, czy sukcesów. Bardzo ciekawi
niestrandardowe podejście u poety. "Lot nad miastem" jest pełen takich świeżych,
nieszablonowych myśli lub pretekstów do głębokich przemyśleń.
Autorka nawet nie ukrywa, że w tych wierszach szło jej o jak najszerszy margines
interpretacji, jest daleka od "jedynego słusznego" rozumienia jej wierszy i ciekawa
jest cudzego sposobu patrzenia na sprawy poruszane w swoich utworach.
Gdzie to widać? W niniejszym tytule nigdzie. Spytałem o to poetkę!
Widać natomiast ogromne nasycenie wierszy smutnym sarkazmem, nie takim, który
każde zdanie jego autora naznacza złośliwością i niesmakiem, ale takim, który
słuchacza, czytelnika zmusza do wysiłku intelektualnego dążącego do pojęcia całej
błyskotliwości! I nie mam tu na myśli jedynie pojedynczych zwrotów jak "płytko
poświęcona ziemia", tu całe wiersze traktują o sprawach, od których wolelibyśmy
odwrócić głowy, nie patrzeć, łudzić się, że "człowiek brzmi dumnie". Niestety, strona
po stronie Anna Maria Musz nasze nadzieje rozwiewa i udowadnia z logiką wręcz
matematyczną, że ludzkości powtarzalnie i niezmiennie daleko do ideału. Choć
zwykle miasto, przedstawiane przez poetkę jest siedliskiem zła, a człowiek,
mieszkający w nim wydaje się zagubiony i przerażony, to autorka zauważa też
miejsca inne i dobro jako alternatywę (właściwie jedyną).
"między złożonymi dłońmi po chwili
wytwarza się ciepło
bo też jakiś świateł o nieostrych brzegach
bliższy plamom światła i szmerom w sąsiednim mieszkaniu
za ścianą ostatnio mniej śpią i więcej rozmawiają
przyciszonym głosem tak że nie poznasz poszczególnych słów..."4
Poetka, im baczniej przygląda się i bardziej szczegółowy robi "zoom" na życie
jednostki, tym więcej zauważa cennych wartości w - wydawało by się pospolitym
życiu:
"może nie jestem sobą
może jestem lepsza niż będę w przyszłości
teraz gdy zamiast ogrodzeń widzę w kratach powietrze
ty przynosisz tu radość a ktoś inny spokój
schodzą się przyjaciele u nas na oścież
wszystkie drzwi i okna firanki się rozwijają
jak żagle poza pokój i płyniemy przez ogród..."
2
Krzysztof Kwasiżur
Właściwie to Pani Anna twierdzi, że "Lot nad miastem" jest podzielony na dwie
części, które by można było podciągnąć pod dwie dziedziny nauk społecznych;
w pierwszej - Socjologia społeczna, socjologia miasta i antropologia, w drugiej psychologia.
Ja natomiast uważam, że podział jest bardziej płynny i nieostry.
To “obniżenie lotu” (oczywiście nie dotyczy to poziomu artystycznego utworów) przez
miasto, by przyjrzeć się dokładniej mieszkańcom odbywa się łagodnie, powoli
i prawie niezauważalnie dla czytelnika. To jeszcze jedna cecha tej książki (nie
zgadnę, czy zamierzona), jeśli nawet nie zamierzona przez autorkę, to jest ona
wartością dodaną, bo odbiorca dzięki temu zabiegowi powoli, prawie niezauważalnie
przenika mało przyjazny beton, by przekonać się, iż w tych ścianach mieszka
czasem krucha istota. To nawet obrazują ilustracje Anny Rusinek; coraz mniej
ogólnikowe, coraz bardziej introwertyczne.
Wiersze stają się w pewnym momencie tak bardzo skoncentrowane na jednostce, że
najpierw pojawiają się ledwie zarysy osób; muzyków, poetów, fragment wierszy,
wspomniane w wierszu, potem nazwiska artystów w dedykacji, w treści wiersza, ba!
Nawet w pewnej chwili poetka wspomina dialog z osobą najbliższą – z matką;
“- odsuń firankę
- w tę stronę?
- w tę stronę. Żebym miała jaśniej
jak niewiele potrzeba malarzom
po całym dniu w pracowni
trochę więcej światła”
Miasto, odmalowane przez Annę Marię Musz nie jest zatem tak zimne i obce, jak
mogło się wydać w pierwszych rozdziałach. Na obrazie, odmalowanym ręką Marca
Chagalla (i inspirującym autorkę do tytułowego wiersza) nie widać już tylko miasta
i ulic, ale i parę na niebie.
Mam nawet wrażenie, że na etapie na którym czytelnik rozstaje się z książką jest on
w stanie zobaczyć w oczach tejże pary uczucie.
I to chyba największa wartość opisywanej książki; sam proces konstytuowania
się wniosków w umyśle czytelnika.
Jeszcze słowo o samej okładce; książka skrzy się, mieni i zachwyca rysunkiem, który
widać jedynie pod światło (nie opiszę, co przedstawia – pozostawię odrobinę
tajemnicy kupującym), a który doskonale wprowadza w nastrój panujący we wnętrzu.
Tak dobrze przemyślany każdy element, że mogę napisać: ta książka nie mogła
wyglądać inaczej.
3
Krzysztof Kwasiżur
A. Musz, “Lot nad miastem”, 2016, Szczecin, Zaułek Wydawniczy Pomyłka, ISBN: 978-83-64346-194, str. 24
1
2
A. Musz, “Lot nad…” dz. cyt., str. 13
3
A. Musz, “Lot nad…” dz. cyt., str. 15
4
A. Musz, “Lot nad…” dz. cyt., str. 28
4
Download