Na uwagę zasługuje wykorzystywany w ataku

advertisement
Paweł Bortkiewicz
Warstwy jednej sprawy
Sprawa prof. Bogdana Chazana jest bardzo głośnym tematem sporu publicznego. Nie ma
sensu przywoływania dramatycznej historii kobiety, która z dzieckiem poczętym in vitro,
głęboko zdefektowanym zwróciła się do Profesora, kierującego znaną kliniką położniczą (nie
aborcyjną) o aborcję. Znane są decyzje po jednoznacznej odmowie Profesora – kara pieniężna
na szpital, odwołanie Profesora z zajmowanego urzędu.
Ta sprawa odsłania coraz to więcej warstw.
Warstwa pierwsza to kwestia genezy całego dramatu. W mediach czytamy: „To jest dziecko,
które nie ma połowy głowy, ma mózg na wierzchu, ma wiszącą gałkę oczną, ma rozszczep
całej twarzy, nie ma mózgu w środku i będzie umierało przez najbliższy miesiąc albo dwa, bo
ma zdrowe serce i zdrowe płuca, aż umrze w końcu z powodu jakiegoś zakażenia. A kobieta,
która urodziła to dziecko musiała mieć zrobione cięcie cesarskie. To jest sukces prof. Chazana
[mówił na antenie TVN24 prof. Romuald Dębski]. Otóż, to nie jest prawda – to jest – jeśli
użyć tego prymitywnie cynicznego tonu „sukces” reproduktorów in vitro.
To zagadnienie odsłania sprawę drugą. „Odłóżmy na bok sumienie. Jeśli sumienie nie
pozwala mi służyć zgodnie z prawem, na rzecz dobra pacjenta, to wybieram inny zawód powiedziała w "Faktach po Faktach" Ewa Kopacz”. Sprawą przerastającą percepcję
intelektualną niektórych polityków i komentatorów jest fakt, że pacjentem w tej sytuacji jest
przede wszystkim dziecko. Właśnie prof. Chazan służył dziecku. Bo służbą pacjentowi jest
ratowanie mu życia bądź pomoc w naturalnej śmierci. Służbą nie jest zabójstwo.
Sprawa trzecia, to kwestia konfliktu sumienia i prawa stanowionego. Na jednej ze stron
internetowych wspierających prof. Chazana, przypomina się, że w obozie w Auschwitz dwie
kobiety, lekarki, położne, więźniarki tychże obozów Stanisława Leszczyńska i dr Irena
Konieczna odmówiły przestrzegania prawa niemieckiego. Jedna sprzeciwiła się rozkazom dr
Mengele, druga „przerywania ciąży” każdej Żydówki w obozie zagłady. To w takie postacie
wpisuje się prof. Bogdan Chazan.
Sprawa czwarta to kwestia konsekwencji tych, którzy wspierają aborcję, która jest złem
niczym nie usprawiedliwionym,. W numerze 59 Evangelium vitae, św. Jan Paweł II pisał:
„odpowiedzialność spada też na prawodawców, którzy poparli i zatwierdzili prawa
dopuszczające przerywanie ciąży oraz — w takiej mierze, w jakiej sprawa ta od nich zależy
— na zarządzających instytucjami służby zdrowia, w których dokonuje się przerywania
ciąży”.
Ten, kto, zarządzając szpitalem, odwołuje Profesora ginekologa ze względu na to, że
sprzeciwił się aborcji jest za nią odpowiedzialny, to znaczy jest odpowiedzialny za czyn, który
jednoznacznie, absolutnie sprzeciwia się nauce Kościoła. Czy można przeczyć komuś i być z
nim w zażyłej wspólnocie? Tu kryje się sens ekskomuniki, której istotą nie jest takie czy inne
orzeczenie, ale sam czyn danej osoby.
Sprawa piąta – to kontekst. Sprawa prof. Chazana dokonuje się w przestrzeni publicznej i
politycznej państwa, które jak pokazuje afera taśmowa, utraciło swoją państwowość, a nie
utraciło nic z cynizmu, arogancji i buty władzy. To jest gest upokorzenia ludzi prawych, ale
zarazem to jest gest wezwania do jednoznacznego oporu. Nie mamy państwa, bądźmy więc
narodem.
Krótkie nogi kłamstwa. Manipulacja zdemaskowana [sprawa prof. Chazana]
Skomentuj 22
Krótkie nogi kłamstwa. Manipulacja zdemaskowana [sprawa prof. Chazana]fot. wikimedia
commons "Zgodnie z treścią raportu nie ma najmniejszych merytorycznych czy prawnych
przesłanek do tego, by pozbawić dyrektora Szpitala Świętej Rodziny stanowiska, a wręcz
przeciwnie".
Na stronie warszawskiego ratusza można przeczytać ciekawy dokumencik. Nosi wdzięczny
tytuł „Projekt wystąpienia pokontrolnego z kontroli przeprowadzonej w Szpitalu
Specjalistycznym im. Świętej Rodziny Samodzielnym Zakładzie Opieki Zdrowotnej, ul.
Madalińskiego 25, 00-544 Warszawa”. Dowiadujemy się z niego bardzo interesujących
rzeczy, które jakoś kompletnie nie przystają do treści podawanych nam przez głównonurtowe
media. Zanim jednak przejdziemy do omówienia jego treści kilka uwag ogólnych.
Już tytuł i pierwsza strona budzą mieszane odczucia – dlaczego opublikowano projekt a nie
zwyczajnie raport pokontrolny? Na tej samej stronie znajduje się adnotacja „tylko do użytku
służbowego”. Jest to zdumiewające – skoro projekt jest do użytku służbowego to dlaczego
jest ogólnie dostępny? Jeżeli zaś jest ogólnie dostępny i taki miał być w założeniu (po co
udostępniać projekt zamiast gotowej wersji?) to skąd adnotacja informująca o wewnętrznym
charakterze opracowania?
Powyższe kwestie to jednak drobiazgi porównaniu z tym co przeczytać można w głównej
części dokumentu. Z wnikliwej analizy opisu podjętych czynności i wyników kontroli
wynikają bowiem dwie zasadnicze sprawy: po pierwsze wątpliwości budzi sama metoda
przeprowadzenia kontroli, po drugie okazuje się, że powzięte ustalenia są dalece rozbieżne z
wersją wydarzeń znaną szerokiej publiczności.
Kontrola obejmowała, co zrozumiałe, dokumentację dotyczącą procedur oraz rozmowy z
osobami odpowiedzialnymi za konkretne obszary działalności szpitala, jak też uczestniczące
w sprawie. Ponieważ sprawa wykraczała poza Szpital św. Rodziny tekst stwierdza, że z
konieczności (co oczywiste) dokonano analizy dokumentacji z innych podmiotów. Z
kontekstu sprawy wynika, że chodziło o dwa szpitale: Bielański i Instytut Matki i Dziecka na
ul. Kasprzaka. I tu pierwszy zonk. lipca IMiD opublikował następujące oświadczenie:
„Instytut Matki i Dziecka nie zgadza się z tezami zawartymi w projekcie raportu z kontroli
przeprowadzonej w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny w Warszawie
dotyczącymi IMiD. Raport został zaprezentowany przez Prezydent Miasta Stołecznego
Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz podczas konferencji prasowej dnia 9 lipca 2014 r.
Zespół, który przeprowadził kontrolę nie zwrócił się do Instytutu w celu uzyskania informacji
czy zapoznania się z dokumentacją medyczną pacjentki, której sprawa dotyczy. Dyrekcja
IMiD będzie kontaktowała się z Panią Prezydent w celu sprostowania zaistniałej sytuacji.”
(http://www.imid.med.pl/klient1/ ). Mamy więc tu do czynienia z poważnymi
wątpliwościami: czy rzeczywiście wspomniana analiza miała miejsce czy też oparto wnioski
zawarte dokumencie wyłącznie na oświadczeniach osób trzecich. Nie kwestionujemy samej
metody oparcia wniosków o oświadczenia, gdyż sprawa nie dotyczyła pośrednio IMiD ale
takim razie po co napisano w projekcie, że dokonano analizy dokumentacji?
Rzecz druga – czyli analiza faktów – prowadzi do jeszcze ciekawszych wniosków. Kwestie,
które najbardziej rzucają się oczy to: Fakt, że pani, która jest bohaterką całej sprawy nie była
ani przez chwilę pacjentką profesora Chazana. Dokonał on tylko na prośbę lekarza
prowadzącego, będącego pracownikiem szpitala, konsultacji przypadku, więc nazywanie tej
pani „pacjentką profesora Chazana” jest kłamstwem, oraz fakt, że między konsultacją odbytą
14 kwietnia a pismem odmownym wystosowanym 16 kwietnia minęły dwie doby a nie dwa
tygodnie i profesor Chazan nie zlecił żadnych badań! Jest więc wrednym kłamstwem
twierdzenie, że profesor przeciągał jakieś procedury i zlecał trwające długo badania! Okazuje
się, że jest również kłamstwem trzecie twierdzenie powtarzane jak mantra w mediach a także
przez osoby potępiające profesora. On sam odmówił aborcji ze względu konflikt sumienia i
nie wskazał placówki gotowej wykonać „zabieg” gdyż, jak powiedział, nie ma takiej wiedzy.
Lekarz prowadzący kobiety jednak WYPISAŁ SKIEROWANIE do szpitala, w którym, jak
mniemał, aborcję wykonają. I tu uwaga: BYŁ TO SZPITAL BIELAŃSKI, GDZIE
ORDYNATOREM ODDZIAŁU GINEKOLOGICZNEGO JEST PROFESOR ROMUALD
DĘBSKI. Tak, dobrze przeczytaliście, ten sam profesor, który publicznie nie zostawia na
profesorze Chazanie suchej nitki. Szpital bielański (podobnie jak prawdopodobnie przedtem
IMiD przy Kasprzaka, gdzie kobieta również odbyła konsultację) odmówił wykonania
„zabiegu” uzasadniając, iż jest już zbyt późno (był to 24 tydzień). Było to zaledwie kilka dni
po odmowie prof. Chazana, tak i w przypadku konsultacji u niego była to już ciąża bardzo
zaawansowana. Ustawa aborcyjna nie precyzuje dokładnie momentu dopuszczalności aborcji
eugenicznej, wskazuje tylko na moment zdolności do przeżycia poza organizmem matki.
Określa się go mniej więcej na 22-23 tydzień a więc warunki u prof. Chazana były identyczne
jak u prof. Dębskiego, który czyni zarzuty swojemu koledze!!! Niech każdy czytelnik sam
oceni uczciwość pana profesora Dębskiego.
Katolicyzm ma się stać niebezpiecznym dziwactwem Katolicyzm ma się stać
niebezpiecznym dziwactwem
Jako ciekawostkę należałoby odnotować fakt, że jednym z zarzutów stawianych profesorowi
Chazanowi (m.in. przez ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza) jest ten, że odmawiając
pacjentce wykonania aborcji i powołaniu się na klauzulę sumienia nie wskazał on
jednocześnie innego lekarza czy zakładu opieki zdrowotnej, który rzeczony „zabieg” by
wykonał. Profesor tłumaczy się tym, że po prostu takiej wiedzy nie posiada, które to
tłumaczenie nie jest przyjmowane przez atakukących go polityków, urzędników i
dziennikarzy do wiadomości. Tymczasem poseł Przemysław Wipler przeprowadził drobny
eksperyment i wystosował do Ministerstwa Zdrowia zapytanie dotyczące podległych mu
placówek dokonujących terminacji ciąży. W odpowiedzi otrzymał informację, że
ministerstwo nie może udzielić odpowiedzi na zadane pytanie bo… nie prowadzi się
rejestrów takich placówek. Znaczy się ministerstwo wiedzy nie posiada, ale muszą ją
posiadać podlegli temuż ministerstwu lekarze. A skąd mają swoją wiedzę czerpać to już nie
interesuje ani pana ministra, ani pani prezydent stolicy ani nikogo. Ma wiedzieć i już, a jak
nie to pożegna się ze stanowiskiem. Kuriozum. Ale czego innego się spodziewać po państwie
teoretycznym?
Na uwagę zasługuje wykorzystywany w ataku na profesora Bogdana Chazana argument, że
odmówił on udzielenia pacjentce informacji o miejscu, w którym by mogła dokonać
terminacji ciąży mimo, iż zgodnie z ustawą o zawodzie lekarza i lekarza dentysty miał taki
obowiązek. Otóż nie miał, bo to nie on był lekarzem prowadzącym pacjentki – i to
zamknęłoby całą sprawę oskarżeń o złamanie przez niego prawa gdyby nie drobny szczegół.
Otóż wcale nie o przestrzeganie prawa chodzi, ale o ideologiczne przenicowanie
rzeczywistości w taki sposób, by lekarz kierujący się sumieniem i chrześcijańsńskim
światopoglądem był postrzegany przez społeczeństwo jako ten, który naraża swoich
pacjentów na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, zrównując go z fanatycznym
świadkiem Jechowy, nie pozwalającym dokonać transfuzji wykrwawiającej się na jego oczach
ofierze wypadku. Tymczasem jest wręcz odwrotnie, lekarz, który podpisał deklarację wiary –
bo o ten dokument w gruncie rzeczy w całej aferze chodzi – będzie robił wszystko, by
uratować owo zdrowie i życie, w przypadku ginekologa-położnika dwa życia, matki i dziecka.
Dwa życia, z których żadne nie jest lepsze ani gorsze jak chcieliby ideolodzy postępu. Co
zastanawiające argument ten wykorzystuje również firmująca raport Hanna Gronkiewicz-
Waltz nie zauważając nawet, że dokument skutecznie tezę o przekroczeniu uprawnień i
złamaniu prawa przez dyrektora szpitala im. Świętej Rodziny niweluje.
Czytelnicy oraz walący w prof. Chazana publicystycznymi cepami dziennikarze powinni
zatem przede wszystkim przeczytać (ze zrozumieniem!) wzmiankowany projekt raportu – bo
właśnie tam są dowody na to, że profesor i dyrektor szpitala w jednej osobie nie popełnił
żadnego z zarzucanych mu przez piewców postępu oraz zwolenników eksterminacji chorych
przed ich przyjściem na świat czynów. Przeciwnie, wykonał wszystko czego wymagało od
niego prawo, w dodatku z nawiązką. A jeżeli tak, to może (po przeczytaniu i zrozumieniu
raportu) wszyscy ci piewcy prawnego legalizmu skierowaliby ostrze swojej krytyki w stronę
stołecznego Ratusza, który zapowiedział zwolnienie lekarza działającego w całkowitej
zgodzie z przepisami motywując to… naruszeniem przez niego tychże przepisów. Zgodnie z
treścią raportu nie ma najmniejszych merytorycznsych czy prawnych przesłanek do tego, by
pozbawić dyrektora Szpitala Świętej Rodziny stanowiska, a wręcz przeciwnie – dowodzi on
(raport), że za rządów profesora Chazana kontrolowany szpital stał się placówką spełniającą
najwyższe standardy nie tylko medyczne, ale i – co w dzisiejszej Polsce niezwykłe –
finansowo – gospodarcze. Można śmiało pokusić się o postawienie tezy, że w tej sytuacji
zmiana na stanowisku szefa placówki będzie działaniem na szkodę zarówno szpitala, jak i
jego pacjentek.
Monika Nowak & Alexander Degrejt
Źródło: Źródło: Blogpublika.com
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ PROJEKT wystąpienia pokontrolnego w Szpitalu ŚW Rodziny.
Szpital Świętej Rodziny oficjalnie odpiera
zarzuty
\
Skomentuj 25
fot. YoutubeProfesor Bogdan Chazan, jako dyrektor placówki, złożył w
dniu dzisiejszym umotywowane pisemne zastrzeżenia do projektu
wystąpienia pokontrolnego z dnia 9 lipca 2014.
Wbrew informacjom rozpowszechnianym przez Ministra Zdrowia,
Rzecznika Praw Pacjenta czy Prezydenta Warszawy, żadne z
wyjaśniających sprawę postępowań kontrolnych w Szpitalu im.
Świętej Rodziny, nie zostało jeszcze ukończone. Profesor Bogdan
Chazan, jako dyrektor placówki, złożył w dniu dzisiejszym
umotywowane pisemne zastrzeżenia do projektu wystąpienia
pokontrolnego z dnia 9 lipca 2014. Eksperci Instytutu na rzecz Kultury
Prawnej Ordo Iuris konsultowali treść zastrzeżeń do protokołu kontroli.
Odpowiedzialność za prowadzenie ciąży
„W obecnie obowiązującym stanie prawnym administrator szpitala nie
mógł odmówić prawa pacjentce do zabiegu przerwania ciąży” – mówiła
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podczas konferencji
prasowej w dniu 9 lipca. Jak wynika z treści protokołu wystąpienia
pokontrolnego bezsporne jest, że lekarzem prowadzącym Pacjentkę
był dr Maciej Gawlak. Błędem projektu jest jednak uznanie, że prof.
Bogdan Chazan nie uczestniczył w prowadzeniu ciąży
Pacjentki. Jego uczestnictwo, co jasno wynika zarówno z wyjaśnień
jego własnych, jak i dr Macieja Gawlaka, ale też z wyjaśnień Pacjentki,
polegało na konsultowaniu istotnych decyzji o charakterze medycznym.
Dr Gawlak poinformował Pacjentkę o planowanych konsultacjach
medycznych z prof. Chazanem już 27 marca br.
Z informacji uzyskanych przez Instytut Ordo Iuris wynika, że prof.
Bogdana Chazana uzyskał indywidualną zgodę Prezydenta m.st.
Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz na udzielanie świadczeń
zdrowotnych (wykonywanie zawodu lekarza) w Szpitalu Św.
Rodziny, bowiem jako lekarz o wieloletnim stażu nie widział możliwości
ograniczenia swej funkcji do roli administratora. Stosowny aneks do
umowy o pracę został zawarty 11 kwietnia 2007 roku. W imieniu miasta
aneks podpisała osobiście Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Katolicyzm ma się stać niebezpiecznym
dziwactwem
Profesor Bogdan Chazan działał więc w niniejszej sprawie jako lekarz
konsultujący przypadek Pacjentki. Jest to tym bardziej znamienne, że
wyrażona przezeń odmowa nie miała wpływu na realizację praw
Pacjentki przez strukturę organizacyjną Szpitala.
Wniosek o przeprowadzenie aborcji
Zebrany w postępowaniu kontrolnym materiał wskazuje na to, że już 27
marca Pacjentka została powiadomiona przez dr Macieja Gawlaka o
możliwości dokonania aborcji.
Na wniosek o wykonanie aborcji z 14 kwietnia prof. Bogdan Chazan
odpowiedział niezwłocznie odmową, ujętą w formę pisemną 15 kwietnia,
odebraną przez Pacjentkę 16 kwietnia. Wówczas Pacjentka zwróciła się
do lekarza prowadzącego, który niezwłocznie (17 kwietnia) wystawił
pacjentce pisemne, szpitalne skierowanie do Szpitala Bielańskiego, po
uprzednim telefonicznym uzgodnieniu konsultacji na następny dzień – 18
kwietnia br. Bezzasadne są zatem twierdzenia o zwłoce, czy
nadmiernym opóźnieniu.
Nie poinformowanie pacjentki o granicznym terminie dokonania
wcześniejszego zakończenia ciąży, upływający w ostatnim dniu 24
tygodnia jej trwania, stanowi ograniczenie prawa pacjentki do
informacji – twierdziła 9 lipca Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jedynym
niezależnym wskazaniem terminu przeżywalności płodu poza
organizmem matki są standardy przyjęte przez WHO, które wskazują jako graniczny – 22. tydzień ciąży. Tak określony termin graniczny
minął w niniejszej sprawie jeszcze przed datą najwcześniej
deklarowanego przez Pacjentkę żądania wykonania aborcji, a
zdiagnozowanie wad wrodzonych u dziecka miało miejsce wraz z
upływem terminu dopuszczalności aborcji (uzyskaniem przez
dziecko zdolności do przeżycia poza organizmem matki) wg.
standardów WHO.
Przyjęcie dopuszczalności wykonania aborcji w terminie późniejszym niż
22. tydzień ciąży wymaga każdorazowo indywidualnej oceny zdolności
dziecka do życia poza organizmem matki. Taka indywidualna ocena
wymaga odpowiedniej diagnostyki, która została zapewniona przez
Szpital Św. Rodziny oraz Instytut Matki i Dziecka niezwłocznie po
zdiagnozowaniu wad wrodzonych. Biegły prof. M. Wielgoś nie wskazuje
precyzyjnie, na jakiej podstawie przyjmuje jako termin graniczny 24.
tydzień ciąży. Projekt protokołu nie wskazuje również, na podstawie
jakich przesłanek medycznych uznano w Szpitalu Bielańskim 24. tydzień
za graniczny w tym konkretnym przypadku.
Tym samym zarzuty pod adresem prof. B. Chazana jako
administratora szpitala są całkowicie bezzasadne, ponieważ
organizacja pracy placówki pozwoliła na niezwłoczną realizację
praw Pacjentki do informacji, nawet w sytuacji skorzystania ze
sprzeciwu sumienia przez lekarza będącego dyrektorem Szpitala.
Oczekiwanie na wynik kariotypu dziecka
Nieuzasadnione było oczekiwanie na wynik badania kariotypu podczas
gdy w dyspozycji lekarzy kontrolowanego szpitala były już wyniki
wcześniejszych badań, jednoznacznie wskazujące na istnienie ciężkiego
uszkodzenia – mówiła Prezydent Warszawy. Wedle informacji
uzyskanych przez Instytut Ordo Iuris, z analizy badań
obrazowych wykonanych w Szpitalu Św. Rodziny oraz IMD nie można
było postawić rozpoznania jednostki chorobowej. Zatem badania
kariotypu były niezbędne, celowe i miały uzasadnienie
medyczne. Na podstawie wymienionych badań nie było możliwe
dokonanie oceny, czy choroba płodu spełnia wymogi ustawy z dnia 7
stycznia 1993 r o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i
warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, warunkujące wyłączenie
karalności przerywania ciąży.
Oczekiwanie na wynik było zatem całkowicie uzasadnione. Mógł być on
kluczowy dla ustalenia rozpoznania i tym samym rokowania, co wiąże
się z dalszym zaplanowaniem postępowania diagnostyczno –
leczniczego. Jak zostało to już wcześniej podkreślone, diagnostyka
prowadzona była również w kierunku ewentualnego zakresu
możliwych do udzielenia świadczeń medycznych dziecku.
Naruszenie tajemnicy lekarskiej przez publikację projektu protokołu
Na podstawie art. 40 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, art.
14 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta stosownie do
art. 23 Kodeksu Etyki Lekarskiej, lekarze uczestniczący w kontroli
zobowiązani są do zachowania w tajemnicy informacji związanych z
pacjentem, a uzyskanych w związku z wykonywaniem zawodu. W
drodze wyjątku mogą ujawnić te informacje osobom prowadzącym
kontrolę.
"Owoce dialogu siostry Chyrowicz"
Podmiot kontrolujący Szpital Świętej Rodziny - m.st. Warszawa - nie
jest jednak uprawniony do publicznego ujawnienia tajemnicy
lekarskiej pozyskanej w toku kontroli na podstawie ustawowego
upoważnienia i jedynie na potrzeby prowadzonej kontroli. Ujawnienie, w
szczególności upublicznienie treści projektu wystąpienia
pokontrolnego stanowi naruszenie tajemnicy lekarskiej oraz
prowadzi do ujawnienia tej tajemnicy, co stanowi nie tylko naruszenie
praw pacjentów (matki oraz dziecka), ale również może być
kwalifikowane jako przestępstwo z art. 266 Kodeksu
Karnego. Wskazane zasady znali niewątpliwie autorzy projektu
wystąpienia pokontrolnego, opatrując dokument adnotacją „tylko do
użytku służbowego”.
Pełną treść analizy projektu wystąpienia pokontrolnego i zastrzeżeń
formalnych oraz merytorycznych można pobrać ze strony Ordo
Iuris.
Ordo Iuris
Download