Malarstwo w ciemności czyli o tym, jak to co niewidoczne

advertisement
Malarstwo w ciemności
czyli o tym, jak to co niewidoczne konstytuuje to co widoczne
Pisemna praca doktorska
Dorota Borowska
Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku
2013
Recenzenci:
Maciej Gorczyński, Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku
Tadeusz Boruta, Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie
Ze względu na to, że nie wszystko da się opisać lub łatwiej jest pokazać, do pracy zostały dołączone prezentacje
w formacie ppsx, które są nieodłączną częścią niniejszej pracy.
/„Chcesz poznać siebie”?- pyta Augustyn w Soliloquia, a rozum odpowiada mu: „Tak”. „Czy
jesteś pewny, że istniejesz? Tak. Skąd wiesz? Nie wiem. Czy wiesz, że się poruszasz? Nie
wiem. Czy wiesz, że myślisz? Wiem.1
W De Trinitate powtarza Augustyn raz jeszcze ten wywód: Nikt nie może wątpić, że żyje, że
pamięta, że poznaje, że wątpi, to wie, że nie wie. We wszystko można wątpić, tylko nie w to,
że się wątpi, bo wtedy zniknęłaby sama możność wątpienia. Nawet jeśli się mylę, jestem”. (Si
enimfallor, sum). Własna myśl jest faktem najpewniejszym. Jest też źródłem i początkiem
wszystkich prawd, które zdobywa człowiek.”/2
Ciemność
Ciemność to tylko brak światła widzialnego. Poza tym nic się nie zmienia. W ciemności jest
wszystko to co było w świetle. Nie ma niczego mniej i niczego więcej. Jednak wszystko
w ciemności staje się inne, choć jest tym samym, czym było w świetle. My też. Gdyby
przyszło nam żyć w zupełnej ciemności stalibyśmy się inni, choć wciąż bylibyśmy ci sami.
1
„Tu quiwistenosse, scis esse te? Scio. Undescis? Nescio. Simplicemtesentis, annemultiplicem? Nescio.
Moveritescis? Nescio. Cogitaretescis? Scio“ S. Augustinus, Soliloquia II, 1, 1; PL t.32, 885; zob. też : św.
Augustyn, Dialogi filozoficzne, op. cit., s. 268
2
Władysław Seńko, Jak rozumieć filozofię Średniowiecza, s.136
1
Więc ciemność nie zmienia czegoś istotnego w tożsamości, ale mimo to mamy przekonanie,
że doświadczenie krótkotrwałej ciemności może nas odmienić. Zatem co takiego się zmienia?
Co dzieje się z człowiekiem pogrążonym w ciemności? Czy ciemność jest zamknięciem czy
przestrzenią? Dlaczego protestujemy przed ciemnością? Dlaczego pragniemy z niej wyjść?
A czasem pragniemy zanurzyć się w niej, ukryć… Dlaczego? Czym jest ciemność?
W ciemności nie widzimy, ale też nie jesteśmy widziani. Może to budzić w nas lęk, ale też
dawać poczucie bezpieczeństwa lub co najmniej wytchnienie. Jednak, to jest tylko fizyczny
aspekt braku światła. Gdy rozumiemy, że ciemność może być również stanem duszy lub
umysłu, to fizyczna ciemność staje się jedynie tego obrazem, symbolem. Duchową
ciemnością jest brak wiary w cokolwiek, brak nadziei, a brak wiedzy może być ciemnością
umysłu, choć bywa również, że umysł oświecony jest przez wiarę. Lumen fidei. Kto wierzy
widzi.3
Wiara jest aktywnością ducha człowieka. Przedmiot wiary jest czymś za czym człowiek
idzie. Jest to inne od przedmiotu zaufania, któremu człowiek pozwala wejść do siebie do
wewnątrz. Wiarę, można widzieć jako cierpliwe pragnienie światła, wówczas jest jakby
światłowodem, który sprawia, że ciemność przestaje być ciemna, a mrok tak jak dzień
jaśnieje.4 Wówczas widzimy rzeczy takie jakie są po prostu, niezależnie od tego czy są
zanurzone w ciemności czy są skąpane w świetle.
Zatem jest przestrzeń w człowieku, która obejmuje ciemność i światłość jednocześnie. Np.
Nasze pomysły, idee i wartości pozostają w ciemności dopóki nie zostaną wyciągnięte na
światło, które wówczas jest naszym zewnętrzem. Więc owa przestrzeń to nasza relacja
wnętrze – zewnętrze. Możemy odczuwać też odwrotnie. A mianowicie, że tylko będąc
zamkniętym w sobie czujemy się w świetle, a dookoła nas panuje ciemność. Człowiek jest
pełen przeciwieństw i musi je znosić. Nie może zrezygnować i zupełnie zniwelować którejś ze
stron. I wydaje się, że jedynie zderzanie i łączenie przeciwieństw jest twórcze.
Zatem ciemność jest jednym z elementów całego procesu twórczego. Proces twórczy nie
rozpoczyna się w fizycznym akcie i nie kończy się na powstaniu trwałego fizycznego dzieła.
Zanim coś przejdzie ze świata idei do świata przedstawionego, namacalnego zmysłowo musi
3
Ojciec Święty Franciszek, Encyklika Lumen Fidei, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2013
11
12
Psalm 139, „ Jeśli powiem: "Niech mię przynajmniej ciemności okryją i noc mnie otoczy jak światło": sama
ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie, a noc jak dzień zajaśnieje: <mrok jest dla Ciebie jak światło>”
4
2
przejść pewną granicę. Przejść swoje nieistnienie. Tą granicą jest brak wartości dla tego co
jest. Tą granicą jest zero.
Gombrowicz zauważa ten moment, który może objawić się na gruncie gnuśności: „Od
pewnego czasu (i być może, wskutek monotonii mojej egzystencji) ogarnia mnie ciekawość,
której nigdy dotąd nie doświadczyłem z tak wydestylowaną intensywnością – ciekawość, co
zdarzy się za chwilę. Przed nosem moim – mur ciemności, z którego wyłania się najbardziej
bezpośrednie zaraz, jak groźne objawienie. Za tym rogiem… co będzie? Człowiek? Pies? Jeżeli
pies, jakiego kształtu, jakiej rasy? Siedzę przy stole i za chwilę objawi się zupa, ale… jaka
zupa? To tak zasadnicze doznanie nie zostało dotąd należycie opracowane przez sztukę,
człowiek jako instrument przetwarzający Niewiadome w Wiadome, nie figuruje w liczbie jej
naczelnych bohaterów.”5
W ciemności niby wszystko jest co było ale niczego nie ma. Może pojawić się lęk, że
również i nas nie ma. Jednak świadomość swojego bytu nie pozwala przepaść w ciemności.
Jestem. Skoro jestem i mówię, że jestem, to ciemność tego nie wchłonęła. Zaprzeczyć sobie
mogę tylko ja. A może nawet ja tego nie mogę? To nic, że nic nie widzę. Ale jestem. I dlatego
mam nadzieję, że się z tej ciemności wydostanę. Bo chcę się wydostać. Nie chcę się kończyć.
W takiej sytuacji, jestem zdana na siebie i muszę znaleźć wyjście. To tylko moja własna
ciemność.
Muszę
ją
otoczyć.
Wygrywa
ten,
kto
jest
jednocześnie
środkiem
i obwodem okręgu. Skoncentrowanie się na ciemności w sobie, może ją ograniczyć albo
rozsadzić od środka. Chcę nauczyć się widzieć ze świadomego własnego zamiaru. Kroczek po
kroczku. Od zera. Punkt po punkcie. Te punkty połączę potem odcinkami. Pragnę znaleźć
swoją odpowiedź na podstawowe pytania o obraz. Po swojemu. To jak nauczyć się mówić.6
Budować znaczenie pojęcia. Znaczenie symbolu. Czym jest obraz? Z czego jest obraz? Po co?
Z czego płynie obrazowanie? Dlaczego obrazujemy? Dlaczego pragniemy zobaczyć? Co
chcemy widzieć? Czy malując obraz bardziej chcę pokazać, czy bardziej chcę zobaczyć?
Pomyślałam, że zobaczyć to również i pokazać. To trochę zdumiewające, że jedno znaczyć
5
Zagubione źródło, przepraszam.
Julia Kristewa, Czarne Słońce, Mowa podmiotu nie wpływa w najmniejszym stopniu na jego konstytucję.
Podmiot jest już sam ustanowiony, zanim jeszcze zacznie mówić. Dla podmiotu fenomenologicznego, będącego
czystą świadomością wyabstrahowaną ze strumienia codziennego doświadczenia, mowa jest tym, czym
posługuje się podmiot, który wcześniej zerwał swoje relacje ze światem empirycznym(bez czego nie mógłby się
ustanowić jako transcendentalne ego),i teraz powraca doń za pomocą wypowiedzi, osadzającej rzeczywistość w
nowym istnieniu, oczyszczonym z przygodności.
6
3
może jednocześnie i drugie. To jak lustro. Patrzy swoją płaszczyzną i pokazuje. Jeśli nie
pokazuje jest ślepe. Czy możemy uznać za skończone nasze widzenie jeżeli jednocześnie tego
nie pokazujemy? Czy na pewno widzimy kiedy nie pokazujemy, nawet jeśli tylko sobie to
pokazujemy, gdy patrzymy we własne odbicie?
Gdy godzę się na milczenie, czy wówczas przestaję patrzeć czy przestaję widzieć? Ani
jedno ani drugie. „Milczenie ma niezwykle długą tradycję i już u zarania dyskursywnego,
dialogicznego spotkania jako rozmowy, pełni rolę czasu dla rzeczy istotnych.(…) można
powiedzieć o milczeniu, że jest transcendentalnym warunkiem rozumienia. Każde bowiem
pytanie o mowę musi nas poprowadzić do milczenia.” 7
Światło
Jak do nas dociera?
Promień. A za nim świat, zewnętrze.
Promień. Prosta. Prosta jest nieskończona. Któregoś razu chwyciłam się promienia.
Promień
prowadził
przez
punkt.
Punkt
był
gwoździkiem.
Gwoździkiem
wbitym
w Średniowieczu obok lustra na obrazie „Małżeństwo Arnolfinich” Jana van Eycka.
Obraz
Gwoździk jakoś znacząco równo tkwi obok lustra. A co jeśli koraliki wiszące na gwoździku
to promienie okręgów? O, jest i drugi gwoździk. Wisi na nim miotełka. Gwoździk i gwoździk to
jak punkt i punkt.
Połączyłam je odcinkiem.
W ciemności zobaczyłam jasno szkielet geometrii. Wypełniło to moje serce radością
widzenia niezwykłych konstrukcji związanych ze sobą odwieczną zasadą.8
Jak to możliwe, że obraz sprzed ponad 500 lat wciąż wzbudza emocje, wprawia umysł
w zastanowienie, a poczucia tajemnicy nie pozwala zastąpić banalną interpretacją? (il.1)
Uproszczona interpretacja dociera do szerokiej rzeszy odwiedzających Muzeum
Narodowe w Londynie i innych zainteresowanych malarstwem. Dotarła również do mnie
7
Karol Zamojski, Milczenie i bycie. Rozumienie milczenia w filozofii Maurice`a Merleau-Ponty`ego
Odwieczną zasadę ilustruje dobrze rysunek, który pokazuje ja za pomocą jedynie trzech przecinających się
okręgów i wynikających z tego trzech punktów można wykreślić trzy figury prawidłowe: trójkąt, kwadrat,
pięciokąt. (il.0) Miranda Lundy, Sacred geometry, Wooden Books Ltd. 2012
8
4
w postaci takiej, że jest to typowy obraz ilustrujący moment zaślubin, pełniący funkcję
dokumentu, świadectwa zawartego małżeństwa. Jednak nieco dłuższe zainteresowanie tym
obrazem nie pozwalało mi zgodzić się na taki banał. A jeszcze dłuższe zainteresowanie wręcz
każe mi temu zaprzeczyć traktując ewentualne zaślubiny jedynie jako pretekst do
namalowania dzieła o znacznie głębszym przesłaniu.
Mamy przed sobą dzieło, namalowane przez Jana van Eycka w 1434 roku, na desce dębowej
mierzącej 84,5 x 62,5 cm (powierzchnia malowana, wg National Gallery w Londynie, 82,2 x 60 cm).
W przeciągu ostatniego stulecia zyskało ponad kilkadziesiąt interpretacji.9 Prof. Antoni Ziemba
w swojej książce „Sztuka Burgundii i Niderlandów 1380-1500”, za kluczowe uważa trzy z nich: Erwina
Panofsky’ego, Hansa Beltinga i Lorn Campbella, gdyż proponują całościowe spojrzenie na osobowość
artystyczną van Eycka.
A. Ziemba: Pierwszą chronologicznie jest interpretacja ikonologiczna Erwina Panofky’ego z 1934.
(…) Panofsky traktuje obraz jak tekst. Ów tekst ma swoje znaki, słowa, litery, które złożone na nowo,
odtwarzają pierwotne, intencjonalne przesłanie i jego kontekst – Cassirerowski system form
symbolicznych. To on ma być owym „sensem istotnym” obrazu, głębszym od sensu zjawiskowego,
naocznego, fenomenalnego, i od sensu znaczeniowego – prostej symboliki motywów i ich złożenia.
(…)
Panofsky – na drodze szczegółowego rozbioru semantycznego motywów i ich ponownego,
manipulacyjnego zestrojenia – doszedł do znaczenia, które na długo miało zdefiniować nasze
rozumienie. Uznał go za przedstawienie zaślubin Giovanniego di Arrigio Arnolfiniego, kupca z Lukki,
osiadłego w brugijskiej kolonii włoskich kupców i bankierów, z Giovanną Cenami – zaślubin
prywatnych, zawartych w domu, a nie w kościele – matrimonium per fidem. Dokonują się one
w sypialni domu Arnolfinich. Gest mężczyzny oznacza fides legata – gest małżeńskiej przysięgi na
wierność. Napis zaś: Johannes de Eyck fuit hic ma stwierdzać, że malarz był świadkiem zaślubin
(widocznym w lustrze pośród innych postaci). Obraz zatem stanowić ma certyfikat małżeństwa
i zarazem obraz sakramentalny – swoisty wykład teologiczny o sakramencie małżeństwa jako odbiciu
Mistycznych
Zaślubin
Chrystusa-Oblubieńca
z
Marią-Oblubienicą-Ecclesią,
o
sakramencie
uświęcającym cielesną miłość przez historyczny akt Wcielenia i Odkupienia. Wszystkie przedmioty
mają kryć w sobie tajny szyfr symboliczny – disguised symbolizm, który czyni z naoczności obrazu
rzeczywistość przekształconą teologicznie – transfigured reality. Na przykład zdjęcie chodaków
oznacza: oto jest ziemia święta, sacrum (jak w historii krzewu ognistego i Mojrzesza); łoże i sypialnia
to thalamus Mariae (łono, żywot Marii); owoce to Gaudia Paradisi; lustro tospeculum sine macula –
zwierciadło bez skazy z Pieśni nad Pieśniami; pies u stóp pary to symbol Fides – Wierności i Wiary;
9
Antoni Ziemba, Sztuka Burgundii i Niderlandów 1380-1500, tom II, s.127.
5
światło świecy palącej się za dnia oznacza Lux Dei – światło świętości Bożej w sakramencie; natomiast
pojedyncza płonąca świeca ma symbolizować obyczaj zapalania świecy małżeńskiej przy zaślubinach
w domu. Figura patronki narodzin i połogów – św. Małgorzaty, tu zwyciężającej smoka – widoczna na
poręczy ławy za sportretowaną niewiastą, ma symbolizować zwycięstwo, nad grzechem i szatanem
poprzez sakrament małżeństwa. (…)
Ziemba wspomina krótko polemikę z Panofsky’m, której uczestnicy starają się dowieść, że obraz
ten jest autoportretem van Eycka z jego żoną, lub zastanawiają się czy na pewno jest to moment
zaślubin, czy może rytuał Morgengabe - dokonywany rankiem po nocy poślubnej, w obecności
świadków, przekazania małżonce obiecanego zwyczajowego daru? (Herman Th. Colenbrander, 2005).
Atakowano również koncept ukrytego symbolizmu, ową „gramatykę symboli”. Pytano: przed kim
i dlaczego miałby być ona ukrywana? (Erwin Hall, 1994), a także dostrzegano symbolikę kościelnoreligijną jako przeniesioną w sferę profanum (Barbara G. Lane, 1988).
Spośród wszystkich tych prac, – pisze dalej Ziemba – szukających historycznych znaczeń obrazu, to
jednak artykuł Panofsky’ego miał najbardziej spójny kształt i piękną formę. Poprzez symbolikę,
nienegującą wszak naocznego realizmu i kompozycyjnego wyrafinowania obrazu (mam tu na myśli
kunsztowną analizę znaczenia symetryzacji obu figur i układu wnętrza), Panofsky pragnął wydobyć
głębszą treść antropologiczną. Chciał ukazać dwoje ludzi w określonym momencie ich życia oraz
pozycję, jaką zajmowali w społeczności.
Ziemba, w ślad za Lindą Seidel wskazuje okoliczności powstania artykułu Panofky’ego
z interpretacją obrazu (1934r). Otóż był to pierwszy jego ważny tekst w obcym mu przedtem języku,
napisany na emigracji. Z osobistej sytuacji autora wynikał, podświadomy zapewne, nacisk na
następujący przekaz: ten obraz to świadectwo legalizacji nieformalnego rytuału, dokonywanego
przez emigrantów w obcym im środowisku, dokument kreowania i potwierdzania ich tożsamości
w nowym miejscu, przejaw zmagania się z izolacją i alienacją. Jest to o tyle ciekawe, że możemy
wówczas na tym przykładzie dostrzec jak bardzo interpretacja świata zależy od naszego osobistego
doświadczania owego świata i jak bardzo to, co mamy wewnątrz odnajdujemy na zewnątrz nas. 10
10
Julia Kristeva w „Czarnym Słońcu”, cześć swojej wypowiedzi poświęca teorii języka i pyta: jak związać język
z naszym jednostkowym doświadczeniem, które na dodatek w olbrzymiej części nie jest racjonalne? Tradycyjna
teoria języka jest teorią przedstawiającego intelektu. Język reprezentuje rzeczywistość dla podmiotu, albo
inaczej: język jest obrazem świata. Jeśli do tego świata zaliczymy także ciało, to język podmiotu swoje własne
ciało traktuje tak, jak zewnętrzną rzeczywistość. Jest na zewnątrz obu tych przestrzeni, albo inaczej: zarówno
rzeczywistość, jak i ciało są na zewnątrz niego. Podmiot przedstawiający (kartezjański w swej istocie)
uprzedmiotawia rzeczywistość jako swoje przedstawienie i robi to za pomocą języka, który wspiera jego
pojęciową moc idealizacji. Przy takim założeniu podmiot ustanawia sam siebie jako jeden z biegunów
nieprzezwyciężalnego dualizmu Ja–świat, którego inną postacią jest opozycja Ja–ciało. Jeśli język umieszcza się
jedynie po stronie owego odseparowanego od świata Ja, to jasne jest, że język stoi tu w skrajnej sprzeczności
z ciałem i jego niejasną logiką.
6
Kolejnym wielkim interpretatorem jest wg Antoniego Ziemby Hans Belting. Określa on powstanie
obrazu „Małżeństwo Arnolfinich” jako wynalezienie malarskiego obrazu artystycznego, które
nastąpiło po epoce ikony, epoce kultowej reprezentacji.
„Belting nadal uważa obraz van Eycka za malarski dokument-certyfikat zawarcia małżeństwa przez
parę Arnolfini – Cenami. Ale przede wszystkim jest to dzieło twórcy świadomego swego odbiorcy –
konkretnego zleceniodawcy, a nie, jak dawniej anonimowych wiernych. Belting widzi prawną
przestrzeń prywatności . Nie mają do niej wstępu przybysze z zewnątrz: ani my, widzowie, zatrzymani
przed progiem obrazu, ani świadkowie widoczni w lustrze, zatrzymani przed progiem komnaty.
Dostęp jednych i drugich jest tylko wzrokowy – zgodnie z rozwijana przez Beltinga w innych
rozdziałach książki, kategorią antropologii widzenia jako zasady komponowania van Eycka. Ta zasada
miarkowania dostępu wzrokowego podkreślana była przez drzwiczki skrzydeł, które obraz miał wedle
dawnych inwentarzy (1516, 1523, 1700). Mamy tu rozróżnienie między dwiema przestrzeniami –
realnymi i symbolicznymi zarazem: domem wewnątrz i miastem na zewnątrz. Arystotelejskie
rozróżnienie polis i politika a oikonos i oikonomia. Między nimi działa mężczyzna (właśnie po wejściu
do domu zrzucił chodaki noszone na zewnątrz). Kobieta zaś odpowiada za sferę domu. Belting
posługuje się zręcznie pojęciami z ówczesnych tekstów: komentarza Nicolasa d’Oresme do jego
tłumaczenia Oikonomii Arystotelesa oraz traktatu De familia Albertiego (który Włochom Arnolfinim
pewnie był znany). Pisze za nimi o małżeństwie łączącym pożądania cielesne z duchowymi. Pozycje
małżonków w tej przestrzeni antropologicznej nie są przypadkowe: on stoi przy oknie – oknie na
świat, ona bliżej łoża – w pasywnej pozie przyjmowania obowiązków małżeńskich, w roli tej, która
począć ma wspólne potomstwo. Role płci w tej przestrzeni są wyraźnie określone. (…) Tematem
obrazu van Eycka maja być w istocie zaangażowanie i zdystansowanie, aktywność i bierność,
działanie i neutralność jako modelowe zachowania i motywacje społeczne.”11
Inną interpretację obrazu zaproponował w 1989 roku Lorne Campbell, kurator londyńskiej
National Gallery. To inne spojrzenie A. Ziemba określił „metodą muzealnika”. Po pierwsze – Campbell
zapytał o tożsamość postaci. W inwentarzach don Diega de Guevara z 1516 roku i Małgorzaty
Austriackiej z lat 1523-1524 sportretowany mężczyzna określony został jako Hernoul le Fin iArnoult
Fin, co z latami przekształciło się na Arnolfini. Campbel przeanalizował archiwa i dokumentacje
dotyczące Włochów Arnolfinich żyjących w tamtym czasie w Brugii, jednak nie znalazł żadnego
potwierdzenia dla przypuszczeń, iż „Portret małżonków” został namalowany dla któregokolwiek
z nich. Nie znalazł także śladu aby któryś z Arnolfinich znał van Eycka. Istnieje jeszcze pewien obraz
pędzla mistrza Jana, przedstawiający pojedynczy portret mężczyzny o tych samych rysach co
domniemany Arnolfini i znajduje się obecnie w Berlinie. Jednak ani jeden ani drugi portret nigdy nie
11
A. Ziemba, Sztuka Burgundii i Niderlandów, tom II, s 136-137
7
należał do żadnej włoskiej rodziny. Oczywiście istnieją białe plamy historii. Jak np. ta, że nie wiadomo
u kogo był przechowywany „Portret małżonków” od momentu namalowania, czyli od 1434 do
ujawnienia się w inwentarzu Diego Guevery w 1516 r. Jednak na ten moment, najprawdopodobniej,
obrazy na początku przebywały stale w Niderlandach. Równie niepotwierdzona tożsamość co
sam Givani Nicolae Arnolfini ma jego portretowa małżonka Constanca Trenta. Gdyby
rzeczywiście była żoną Nicolae, który ożenił się z nią w 1426 roku, to zmarłaby w 1433 roku
i van Eyck nie mógłby jej raczej malować z natury w 1434.12 O tym, że mógłby to być
częściowo pośmiertny portret ciekawie pisze Margaret Koster w artykule „The Arnolfini
double portrait: a simple solution.”, który ukazał się w magazynie Apollo w 2003 roku.
Campbell jednak zauważa, że w latach 1438 – 1449 notowany jest w archiwach Brugii
muzyk i śpiewak Arnoldus de Fine, co wskazuje, że nazwisko ze wspomnianych inwentarzy
(Hernoul le Fin / Arnoult Fin) mogło przynależeć do zupełnie innej rodziny.
Jak opisuje to dokładnie Antoni Ziemba, Campbell także dowodzi starannie, w oparciu
o analizę dawnych tekstów źródłowych, że przedmioty w namalowanym wnętrzu są
najzupełniej realne, powszechnie wtedy używane. Zwraca uwagę, że wnętrze to nie jest
wcale sypialnią, lecz pokojem recepcyjnym w zamożnym domu i zgodnie z obowiązującym
zwyczajem wyposażonym w paradne łoże. Choć brakuje tu niektórych elementów, na
przykład kominka i ław przy nim, to mamy przed sobą okazałą przestrzeń rzeczywistego,
zamożnego, wygodnego domu. Również stroje ukazał van Eyck w zgodzie z ówczesnym
obyczajem – nie są dworskie, wytworne ani ekstrawaganckie, ale bardzo kosztowne
(zwłaszcza tabbard – kaftan mężczyzny) i modne. Nasuwa się w związku z tym kwestia
ostentacji luksusu. Kobieta nie nosi biżuterii, nie widać kosztownych naczyń, wystawionych
w kredensie lub na stole, jak w miniaturach ze scenami dworskimi. Christine de Pisan (1410)
pisze, że włoskie (!) żony kupców epatowały drogimi naczyniami, dywanami i biżuterią,
łamiąc zwyczaje panujące w Paryżu i hierarchie splendoru przynależnego dworowi
i mieszczaństwu.
Zatem gdyby obraz miał powstać na zamówienie włoskiej pary można byłoby się
spodziewać, że nalegaliby aby obraz wyrażał ich sposób myślenia i poruszania się
w codzienności.
W obrazie Jana van Eycka niczego takiego nie ma.
12
Szczegółowe badania Campbella: A. Z., ibidem oraz Lorne Campbell (1998). The XV Century Netherlandish
Paintings. Katalogi National Gallery. ISBN 185709171X.
8
Uwagę widza zwraca raczej fakt, że sportretowani ludzie są dostojni i jakby wewnętrznie
bogaci, świadomi swego skarbu ale nie epatujący nim. Materialne bogactwo nie rzuca się
w oczy. Jest w ich otoczeniu ale jest jakby tylko ozdobą i niezbitym faktem, a nie istotą ich
fizycznego bytu. To pasuje do pobożnych Niderlandczyków.
Ziemba dalej w swojej książce relacjonuje: Zupełnie inaczej niż dotychczasowi badacze
odczytuje też Campbell gest małżonka. Widzi w nim nie znak przysięgi lecz powitania, taki
sam jak gest pozdrowienia Marii przez Gabriela w scenach Zwiastowania. Ruch ręki był
zresztą poprawiany w podrysowaniu. Więc nie chodziło o gest konwencjonalny jak w rytuale
zaślubin. Trzeba zatem przyjąć, że oglądamy portret retoryczny, przedstawiający powitanie
w domu widza-gościa (odbijającego się iluzyjnie w okrągłym zwierciadle) (…) Obraz wzywa
widza, by wszedł do środka domu i podziwiał zamożność jego mieszkańców.(…) W związku
z tą koncepcją obrazu retorycznego widzi Campbell wzmiankowane w dawnych
inwentarzach skrzydła. Owe skrzydła (nie wiadomo z jakim przedstawieniem i czy w ogóle
malowane figuralnie; mogłyby być na przykład tylko marmoryzowane) podkreślały efekt
retoryczny – widz otwierał je jak drzwi i wkraczał do domu pary małżeńskiej, odbijając się
sam w lustrze naprzeciwko.
Symbol
Wydaje się, że w każdej interpretacji jest jakaś racja, jakiś ciekawy pomysł na zrozumienie
tego co widzimy. Każdy z interpretujących szuka jakiegoś spójnego znaczenia
wielowarstwowości widocznej treści i stara się przedstawić swoją koncepcję w sposób jak
najbardziej obiektywny, poświadczony dowodami, dokumentami i logiką. Jest w tym chęć
odkrycia prawdy o czymś przed sobą samym, ale także przed innymi, chęć podzielenia się
głębią, bogactwem świata. Ta chęć płynie z zachwytu nad tym co się odkrywa
i przeżywa. Jednak, jak wspominałam wcześniej, przy okazji interpretacji Panofsky’ego,
patrzymy na świat przez siebie. Nie widzimy niczego co nie jest częścią nas. Na rzeczy,
którymi nie żyjemy, jesteśmy ślepi. Zdanie sobie z tego sprawy zwalnia nas z obowiązku
silenia się na wypowiedzi obiektywne. Obiektywność raczej słabo nam wychodzi. Także nikt
nie może przekazać nam żadnej obiektywnej prawdy o niczym, za to wszyscy możemy się
dzielić naszym własnym punktem widzenia.
I takie dzieło, nawet w świetle nowych odkryć, tyleż samo daje się zrozumieć, co
pozostaje w tajemnicy. Wielowarstwowość znaczeń niespodziewanie odsłania się przed
9
każdym kolejnym widzem, który jest tym dziełem zaintrygowany. Symbole obrazu prowadzą
widza w głąb poznania ale przede wszystkim samego siebie i wydaje się, że odpowiednio
odczytane powodują wewnętrzną integrację. Jeżeli oglądający dzieło, nie może dzięki
symbolom wniknąć w swoją głębię, to symbole nie mają żadnego sensu.
Julia Kristewa w Czarnym słońcu pisze: „Skoro impulsy semiotyczne rozbijają unitarną
pozycje podmiotu, to przymus symboliczny polega na scaleniu tego, co pokawałkowane,
i dopiero scalenie to jest podstawą, na której będzie mógł usadowić się podmiot, wygodnie
umoszczony w przestrzeni symbolicznej”. 13
Później dodaje o uzdrawiającej funkcji takiego procesu, o wewnętrznej przemianie:
„Skoro jednak podmiot nie może zapanować nad sobą dopóty, dopóki nie zinterpretuje
swoich własnych symptomów, czyli mowy, którą przemawia do niego jego nieświadomość,
oznacza to, że dla konstytucji podmiotu interpretacja jest niezbędna. Interpretacja, czyli co?
Wprowadzenie mowy nieświadomości na scenę dostępną dla innych. Tą sceną, powiada
Freud, jest scena analizy, ale dodaje też, że tą sceną, gdzie odgrywa się ustanawianie
podmiotu, jest twórczość. W ten sposób podmiot, który nie represjonuje mowy
nieświadomości, może nie tylko zostać uleczony (choroba podmiotu polega na niezgodzie
między mową świadomości a mową nieświadomości), ale też może stać się artystą, które to
stwierdzenie sprawia, że psychoanaliza jest tak atrakcyjna dla badań nad kulturą. Jak
powiadał rówieśnik Freuda, twórca nowoczesnej hermeneutyki Dilthey, gdyby wszystko dla
podmiotu było jasne, interpretacja byłaby niepotrzebna. Gdyby jednak wszystko było
ciemne, interpretacja byłaby niemożliwa.”
Taka jest rola symbolu. Prowadzi do źródła, które jest na zewnątrz nas i jednocześnie
wewnątrz. Gdzie było źródło wszystkiego w Średniowieczu? A gdzie jest teraz?
Dokąd dzisiaj
prowadzą nas symbole? A może dzisiaj symbole już nic nie znaczą? Może mamy nowe? Jak wygląda
teraz nasza relacja ze światem? Czy odnajdujemy siebie samych poprzez symboliczną
interakcję z otoczeniem? Czy mamy poczucie komunikacji, czy głuchoty i milczenia?14
I czy siła oddziaływania symbolu leży w nim samym, czy raczej w naszej zdolności
poddania się symbolicznemu myśleniu?
13
Potrzebę odnalezienia swojego symbolicznego znaczenia akcentuje także Slavoj Zizek w Perwersyjnej historii
kina, jednak wydaje się, że robi to w ślad za Kristevą.
14
J.K., j.w.: ”Jeśli więc melancholia lub depresja są – jak głosi główna teza Czarnego słońca – zaburzeniami
symbolicznej relacji ze światem, to jedynym sposobem na jej naprawienie jest przywrócenie reguł symbolizacji,
bez których podmiot wpada w otchłań milczenia (…)”
10
Symbol w Średniowieczu
A w jakim otoczeniu znaczeń mógł van Eyck przyglądać się samemu sobie?
Symbol miał swoją szczególną pozycję w Średniowieczu. Cały doczesny świat był
symboliczny i odzwierciedlał mistyczny i sakralny charakter ukrytego świata z kręgami
hierarchii niebieskiej włącznie. Jednak religijność miała zdecydowanie inne wówczas
znaczenie niż dzisiaj. Religijność, miała charakter zdolności myślenia i rozumienia ładu świata
i była rodzajem wiedzy.
„Wystarczy uświadomić sobie, jaka jest etymologia słowa ‘symbol’ – pisze Jacques Le Goff
– by zrozumieć, jakie miejsce zajmuje myśl symboliczna nie tylko w teologii, literaturze
i sztuce średniowiecznej […] ale i w jej umysłowym wyposażeniu. ‘Symbolon’ był to u Greków
znak rozpoznawczy, reprezentowany przez dwie połowy przedmiotu podzielonego miedzy
dwie osoby. Symbol jest znakiem umowy. Jest odniesieniem do utraconej całości,
przypomina i przyzywa wyższą utajoną rzeczywistość”15
„Nie ma niczego w tym widzialnym zmysłowym świecie – powie Eriugena16 – co by nie
było znakiem czegoś duchowego i poznawalnego tylko umysłowo” (Nihil enim visibilium
rerum corporalium que est, ut arbitrom, quo non incorporale quid et intelligibile significet).17
Średniowieczny symbolizm zaczynał się na poziomie słów. Nazwać rzecz, to było już ją
wyjaśnić. Władysław Seńko w książce ”Jak rozumieć filozofię średniowieczną” cytuje
Jacquesa Le Goff’a18: „W medycynie diagnoza jest już uzdrowieniem przez wymówienie
nazwy choroby. Kiedy […] inkwizytor mógł podejrzanego nazwać „heretykiem” –
15
Władysław Seńko, Jak rozumieć filozofię średniowieczną, s. 15 i wskazuje por. J.L.Goff, La civilization de
l’Occident medievale, Paris 1963, tłum. H. Szumańska-Grossowa, Kultura średniowiecznej Europy, Warszawa
1970, s.324 i nn. Symbolizmowi w filozofii i teologii jako przejawowi średniowiecznego sposobu myślenia
poświęcone dwa ważne rozdziały w książce M.-D.Chenu, La teologie au XIIe s., Paris 1957: La mentalite
symbolique s. 159-190 i La teologie symbolique s. 191-220.
16
Eriugena Jan Skot (ok. 810-877) filozof, nauczyciel na dworze Karola Łysego. Swoje poglądy wyłożył w dziele:
De divisone naturae. Stworzył monizm spirytualistyczny znosząc przeciwstawianie Boga i natury wszechrzeczy.
Podkreślał godność i samodzielność człowieka, twierdząc że człowiek jest "małym światem", mikrokosmosem
zamykającym w sobie wszystko co w emanacyjnym rozwoju świata przed nim powstało. Doprowadził do
tożsamości dialektyki myślenia z dialektyką istnienia.
17
Władysław Seńko, Jak rozumieć filozofię średniowieczną, s.16, wskazuje Eriugena, De divisione naturae, V, 3;
PL t. 122, 865 D-866 A.Alanus z Lille głosił zaś w znanym poemacie, iż całe stworzenie jest jak gdyby ilustrowaną
księgą będącą wiernym symbolem (fidele signaculum) naszego powołania i ostatecznego przeznaczenia.
Na temat symboliki średniowiecznej zob. Dorothea Forstner, Świat Symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990
18
Jacques Le Goff, Kultura Średniowiecznej Europy
11
najważniejsze zostało spełnione, wróg został zapytany, zdemaskowany. ‘Res’ i ‘verba’ nie
przeciwstawiają się sobie, drugie są symbolami pierwszych.” Dominującym nurtem
średniowiecznej myśli był spór o uniwersalia. Problem uniwersaliów rozważany był
w średniowieczu na wielu różnych płaszczyznach zachodzących na siebie: gramatyki, logiki,
psychologii, teorii poznania, metafizyki i teologii, dotyczył nie tylko pytań o istotę pojęć
ogólnych, ale dotykał także kwestii natury i przyczyny samej rzeczywistości.19 „Platon sądzi mówi Beocjusz (XIII w.) - że rodzaje, gatunki i inne powszechniki (uniwersalia) nie tylko
poznaje się oddzielnie od ciał, lecz i że istnieją one także poza ciałami. Arystoteles natomiast
był zdania, że to co niecielesne i ogólne, jest rzeczywiście przedmiotem poznania, istnieje
jednak tylko to co podpada pod zmysły.” Pytania tej natury były bardzo istotne, gdyż
średniowieczny symbolizm niemal całkowicie opierał się na przekonaniu, że wszystko co nas
otacza tu na ziemi, jest jedynie niedoskonałym odbiciem czegoś, co jest jego
odpowiednikiem w porządku wyższym. „Wszelka widzialna i niewidzialna rzecz stworzona
(kreatura) – mówi Eriugena (810 - 877) – jest ‘teofanią’, to znaczy boskim objawieniem,
każdy porządek natury od najniższego po najwyższy jest tym bardziej bliski boskiej jasności
im bardziej jest ukryty i zasłonięty w sobie”. Myślenie było także nieustającą „hierofanią”, to
jest objawieniem świętości. Bo świat ukryty jest zarazem święty i chodziło o to, by do niego
odnaleźć klucze, w nim bowiem jedynie szukać można było skutecznego schronienia.20
Tymi kluczami mogłaby być na przykład geometria i znaczenie liczby. Nawet krótka
refleksja nad elementami Geometrii dość szybko przenosi nas w świat metafizyki.
Podstawowymi elementami są punkt, prosta i płaszczyzna. A wszystkie trzy zawieszone są
w nieskończonej przestrzeni. Posługiwanie się nimi, tworzenie założeń, odkrywanie
zależności,
rozpoznawanie
figur
i
tworzenie
brył
w
poczuciu
poruszania
się
w nieskończoności, nabiera symbolicznego znaczenia oraz duchowej wartości. Wiedza
geometryczna jeszcze w starożytności nabrała znaczenia świętego objawienia. Była odbiciem
rzeczywistości zawierającym w sobie mit stworzenia Świata. Posługiwanie się nią służyło
rozwojowi duszy. Na drzwiach szkoły platońskiej widniał niegdyś napis „NIECH NIE WCHODZI
TU NIKT KTO NIE ZNA GEOMETRII”.
Na filozofię średniowieczną ogromny wpływ ma świat antyczny. Wraz z rozważaniami na
temat „idei” napływa antyczna nauka, a w tym geometria i arytmetyka. Widzenie
19
20
ibid., s.118
ibid., j.w.
12
odwzorowania świata w matematyce mogło sprawiać, że w średniowieczu stosowanie
matematyki było niemal równoznaczne ze stwarzaniem świata.
Przyglądając się historii geometrii można odnieść wrażenie, że wszędzie tam, gdzie się
pojawia jej „światło”, następuje ogromny rozwój cywilizacyjny obfitujący w rzeczy niezwykłe.
Stanowiła i stanowi nadal uniwersalny język chyba we wszystkich naukach i kulturach.
Początkowo filozofię średniowieczną kształtują przede wszystkim szkoły mające swoje
źródło nauczania w tradycjach klasztornych. Wywodzący się stamtąd, praktykowany sposób
nauki i myślenia nosi nazwę scholastyki. Była to ściśle określona reguła polegająca na
czytaniu tekstu (lactio), później rozważaniu (disputato) oraz formułowaniu wniosków
(determinatio). Studiowano przede wszystkim dzieła greckich filozofów, min Arystotelesa
i Platona, a geometrii nauczano na podstawie Elementów Euklidesa oraz dorobku
Pitagorejczyków. Myśl starożytnych dotarła do Europy nie bezpośrednio, lecz poprzez
uczonych i filozofów arabskich i żydowskich, za pośrednictwem ich komentarzy do dzieł
antycznych, ale także własne dzieła owych pośredników miały istotny wpływ na stan wiedzy
w średniowieczu.
Klasztorne szkoły przekształciły się później w uniwersytety i w niektórych przypadkach
oderwały się od duchowieństwa. Podstawą wykształcenia na uniwersytetach było Septem
Artes Liberales (Siedem Sztuk Wyzwolonych albo właściwiej Siedem umiejętności godnych
człowieka wolnego). Termin pochodzi od Marcjanusa Kapelli, który w V wieku stworzył dzieło
„O zaślubinach Merkuregi i filologii”, w którym zawarł wszystkie wykładane w szkole nauki
i nazwał je „siedmioma sztukami wyzwolonymi”. Podzielone zostało na Trivium i Quadrivium.
Trivium tworzyły: Gramatyka –wówczas biegłość w łacinie, Dialektyka – czyli logika oraz
Retoryka – czyli sztuka układania mów. Quadriwium było stopniem wyższym i składało się z:
Geometrii, Arytmetyki, Astronomii i Muzyki.21
Geometria w obrazie van Eycka czyli matematyczny porządek w „Małżeństwie
Arnolfinich”
Czy van Eyck kształcił się na uniwersytecie? Nie wiadomo. Faktem jednak jest, że był
bardzo dobrze wykształcony i panowała o nim opinia, iż był biegły w geometrii oraz znał
łacinę. W obrazie „Małżeństwo Arnolfinich” wykorzystał swoje geometryczne umiejętności
21
Wikipedia
13
z wyjątkową wirtuozerią. Od początku bardzo dokładnie wszystko przemyślał i policzył.
Późniejsze niewielkie, choć istotne zmiany świadczą o tym, że trzymał się wybranej od
początku koncepcji ściśle związanej z geometrią.
W obecnej chwili wydaje się, że jedynie w tym obrazie zawarta jest jakaś bardzo istotna
geometryczna myśl. Kiedy dostrzegłam matematyczny porządek w „Małżeństwie
Arnolfinich”, byłam przekonana, że w podobny sposób znajdę go również w innych obrazach
tego autora, ale mimo wielu prób znajdowałam jedynie rozczarowanie. Owszem, obrazy van
Eycka są bardzo harmonijnie zakomponowane, na pierwszy rzut oka we wszystkich jego
obrazach jest ład i porządek zasadzający się głównie na równowadze symetrii oraz
perspektywie.
Jednak tylko
w „Małżeństwie
Arnolfinich” odnalazłam tak wiele
matematycznej-geometrycznej treści, że wykracza dalece poza potrzebę zbudowania
harmonijnego dzieła a sprawia wrażenie raczej bardzo istotnego symbolicznego znaczenia.
Perspektywa
Van Eyck w swoim obrazie bardzo sugestywnie namalował przestrzeń komnaty, w której
znajdują się bohaterowie obrazu. Dokładniejsza analiza zastosowanej perspektywy ujawnia
wielość punktów zbiegu. Może się wydawać, że artysta nie potrafił prawidłowo wykreślić
perspektywy. Perspektywa w obrazie „Małżeństwo Arnolfinich” nie ma jednego punktu
zbiegu. Jeden punkt zbiegu ma tylko podłoga, natomiast reszta otoczenia zdaje się mieć tych
punktów kilka. Czy wynika to z nieumiejętności wykreślenia perspektywy, czy raczej ze
świadomego posługiwania się nią, w połączeniu z obserwacją i dążeniem do określonego
efektu?
Na przestrzeni całego Średniowiecza widać jak zmienia się ujęcie przestrzeni
w następujących po sobie obrazowaniach. Kiedy przedstawiana architektura odrywa się już
nieco od płaskiej bizantyjskiej powierzchni, ma jeszcze formy zbliżone do rysunków
aksonometrycznych i jest raczej zasymbolizowaniem jakiejś budowli niż jej dokładnym
odzwierciedleniem. Później coraz częściej widać dążenie artystów do stworzenia coraz
silniejszej iluzji przestrzeni. Postępuje odkrywanie i zrozumienie sposobów odwzorowywania
przestrzenności. Średniowieczni artyści początkową wiedzę o perspektywie również mogli
zaczerpnąć od starożytnych. Zanim jednak została sformułowana „prawidłowa geometryczna
konstrukcja perspektywy”, polegająca min. na jednym głównym punkcie zbiegu, artyści
14
średniowieczni stosują tych punktów kilka. Przypomina to perspektywę odnajdywaną
w malunkach w starożytnej Grecji. Starożytność doświadczała świata fizycznego bardzo
bezpośrednio i przedstawiała przestrzeń w sposób bliski sobie. Pojęcie przestrzeni jako
nieskończoności, w której spotykają się dwie proste równoległe było dla nich obce.
Bezpośrednie, cielesne wrażenie zmysłowe nie zna pojęcia nieskończoności i od samego
początku jest ograniczone. W starożytności nie znano także zera tak jak nie do przyjęcia było
pojęcie pustki jako czegoś co jest. Nie było tego czego nie ma. Perspektywa antyczna jest
wyrazem określonego, zupełnie innego niż nowożytne, pojmowania przestrzeni, a tym
samym jest wyrazem równie określonego, innego niż nowożytne, wyobrażenia świata.22
W średniowieczu nastąpiło wiele zmian w myśleniu o wszystkim. W centrum przestrzeni
jest jeden Bóg i wszystko do niego dąży. Matematycy od dawna znają już pojęcie zera.
W XVw. Trecento w swojej geometrycznej konstrukcji perspektywy wspiera się na
rozwijającej się teorii matematycznej we Włoszech, natomiast na północy, choć widać
wpływy z południa perspektywę buduje się wciąż metodami bardziej empirycznymi.23
W 1415 roku Brunelleschi we Florencji pokazuje swój słynny eksperyment z lustrem
i makietą, i przedstawia ściśle matematyczną metodę perspektywy linearnej. Jednak dopiero
dwa pokolenia później, Piera della Francesca w „De prospectiva pingendi” opisuje tę metodę
wykreślania perspektywy za pomocą dwóch rzutów. Van Eyck mógł znać eksperyment
Brunelleschiego, bo był człowiekiem bardzo światłym i wiele podróżującym, jednak z wyboru
mógł go ignorować, albo wykorzystywać po swojemu.
Van Eyck w obrazie z Arnolfinimi stosuje kilka punktów zbiegu dla prostych względem
siebie równoległych a prostopadłych do płaszczyzny obrazu. Inny punkt zbiegu ma podłoga,
inny framugi okna, inny łóżko i kilka punktów zbiegu dla belek sufitu. (il.2) Możemy się
spodziewać, że w rzeczywistości elementy te są równoległe względem siebie i w tzw.
”poprawnej” perspektywie powinny mieć jeden punkt zbiegu. Tymczasem w ogóle tak nie
jest. Jednak mimo wielości punktów zbiegu nie są rozrzucone chaotycznie ale są ułożone
w uporządkowany sposób i znajdują się na jednej linii. Czy zatem nie był to świadomy
i celowy zabieg?
W jakim mógł być celu?
22
Erwin Panofsky, Perspektywa jako forma symboliczna, s. 33
ibidem
23
15
Van Eyck jakby nie uznaje jednej pozycji obserwatora. Zdaje się zakładać, że obserwator
będzie patrzył na obraz z różnych stron. Czy takie założenie nie odzwierciedla lepiej
rzeczywistości doświadczanej poprzez własne wrażenie niż przyjęcie sztywno jednego
punktu widzenia, który później obserwator musi odnaleźć aby odczuć iluzję przestrzeni?
W naturalny sposób nigdy nie mamy jednego punktu patrzenia. Obraz przestrzeni
budujemy z dwojga oczu a nie tylko z jednego. A także obserwując nasz świat bez przerwy się
ruszamy. Ten ruch powoduje to, że wszystkie przedmioty w przestrzeni i sama przestrzeń,
nieustannie zmieniają swoją perspektywę.
W obrazie „Małżeństwo Arnolfinich”, wydaje się, że widz otacza parę z kilku stron. (il. 3)
Il. 3. Schemat - widok z góry – pola widzenia widza wciągniętego w przestrzeń komnaty
16
Van Eyck uzyskał ten efekt odpowiednio rozsuwając poziomo, po linii horyzontu, punkty
zbiegu elementów tła. To był jego sposób na uzyskanie trójwymiarowości.
Taki zabieg powoduje też, że gdy przechodzi się koło tego obrazu ma się wrażenie
prawidłowości perspektywy zarówno gdy stoi się naprzeciw obrazu jak i lekko z boku.
Skoro artysta przesuwał punkt zbiegu po poziomie, to prawdopodobnie wiedział, że obraz
będzie oglądany na jednej wysokości, obserwator będzie dość blisko i niekonieczne zawsze
po środku.
Dla uzupełnienia dodam, że taki zabieg nie jest konieczny, jeżeli oglądamy iluzję
perspektywy z większej odległości, ponieważ im dalej jesteśmy od przedstawienia tym
mniejsze ma znaczenie, w którym miejscu stoimy względem niego.
Uwzględnienie przesuwającego się punktu widzenia widoczne jest także w obrazie
„Tryptyk z Madonną tronującą w kościele”, który van Eyck namalował w 1437r.
Tym razem, rozsunięcie punktów zbiegu odbywa się w pionie. Być może van Eyck
przewidywał, że obraz ten będzie obserwowany w ruchu góra-dół. Jest to prawdopodobne
ponieważ obraz przeznaczony był do domowej dewocji, jako prywatny ołtarzyk, przed
którym klękało się do modlitwy.
Przy okazji, van Eyck, przewidział zmianę linii perspektywy, gdy ołtarzyk będzie miał
odchylone skrzydła. (il.4 a i b)
il. 4a
17
il. 4b
Symetria
Poza perspektywą, van Eyck stosuje symetrię dla kompozycyjnego porządku. Nie jest ona
ścisła ani dosłowna. Nazwałabym ją raczej równowagą przeciwieństw. Artysta symetryczność
ustanawia względem osi pionowej i poziomej obrazu. (il. 5)
Postacie są wyśrodkowane względem osi poziomej. Głowa kończy się niemal w tej samej
odległości od osi co nogi. Pozioma szpara między deskami w podłodze jest w tej samej
odległości od poziomej osi co szew na miotełce i poziomy fragment rzeźbienia na zagłówku
łoża.
Pionowa oś układa na prawo i lewo podobieństwo układu szat, granic postaci oraz innych
pionowych elementów tła.
Miary
Van Eyck w obrazie „Podwójny portret Hernoula de fin i jego żony” wszystko pomierzył.
Posługując się podziałką, której jednostka wynosiła 9 mm wyznaczył na desce obszar 81,9 cm
na 59,4 cm. Dla van Eycka było to 91 na 66 jednostek.
18
W Średniowieczu nie istniał jeszcze znormalizowany system metryczny. Na którymś etapie
analizy zorientowałam się, że van Eyck używał jednostki, która ma długość 9 mm. Nazwałam
ją jednostką van Eycka: 1vE=9mm.
Dzięki poznaniu tej jednostki mogłam korygować moje badania i w połączeniu
z zasadami geometrii badać ich zgodność z logiką. Udało mi się określić z najwyższym
podobieństwem dokładny obszar kompozycji obrazu oraz określić w niektórych momentach
kolejność działań kompozycyjnych.
Zdjęcie z prześwietlenia obrazu, pozwoliło mi zorientować się jakie było pierwotne
założenie kompozycyjne oraz przeanalizować późniejsze zmiany. (il. 6)
Zatem, kiedy van Eyck wyznaczył już pole obrazu podzielił ten obszar złotym
podziałem.(il.7) Następnie dolną część podzielił na podłogę (34 vE) i fotel (22 vE). Ściana wraz
z belkowanym sufitem wypełniała obszar 35 vE. (il. 8)
Później zaznaczył dokładnie po środku pionową i poziomą oś symetrii, wyznaczył środek
górnej polowy i naniósł ośmioramienne lustro o średnicy 12vE w taki sposób, aby główna
scena, z ukrzyżowaniem Chrystusa, znalazła się właśnie dokładnie po środku.(il.9 i 9a) Nad
lustrem zawiesił miotełkę. Następnie rozrysował postacie, równoważąc symetrycznie ich
pozy i załamania szat. Możliwe, że nawet przewidywał już umieszczenie żyrandolu.
.
il. 7
il. 8
19
il. 9
il.9a
Złota proporcja
Złota proporcja lub inaczej złoty podział odcinka otwiera nas na pojęcie nieskończoności
i być może właśnie z tego powodu nazywana jest także boską proporcją (divina proportiae)
Można za pomocą konstrukcji geometrycznej w łatwy sposób podzielić odcinek złotą
proporcją (il.10) i można to zrobić w sposób arytmetyczny, jednak da to wynik jedynie
przybliżony.
il. 10. Wyznaczanie złotego podziału
20
Złota proporcja ma wyjątkowe znaczenie symboliczne. Stosowanie jej zawsze odnosi do
ładu i harmonii wszechświata, jest jakby odgadywaniem myśli Boga Stworzyciela
i przyłapywaniem Go na gorącym uczynku kreacji. Kontemplacja złotej proporcji poprzez jej
praktykowane rozwijać może umysł i duszę. Podobnie jak cała geometria, która uczy
o wewnętrznej konstrukcji wszechświata i oddziałujących na siebie zależnościach istniejących
poza naszym wpływem. Czy chcemy tego, czy nie, to świat, w którym żyjemy ma już swój
określony i niezmienny porządek.
W pierwotnym założeniu obrazu van Eyck zastosowanie złotej proporcji ograniczył jedynie
do podziału tła. Jednak później, wszystko znacznie skomplikował i zabrał złoty podział
z tła i wprowadził go do wnętrza pomieszczenia. Jakby chciał tym samym powiedzieć, że
boska myśl związana z nieskończonością nie istnieje gdzieś w tle, ale jest znacznie bliżej, jest
w zasięgu, wszystko jest nią przeniknięte, i to, co się dzieje na tym obrazie jest właśnie
sięganiem do tej boskiej myśli. Jest świadomym uczestnictwem w nieskończoności.
Przedmioty znajdujące się w obrazie zaczynają podlegać porządkowi opartemu na złotej
proporcji. (il.11) Geometrycznemu wyznaczeniu złotego podziału odpowiadają wymiary w
jednostkach van Eycka. Choć nie jest możliwym uzyskanie liczb całkowitych określających
złoty podział to w tym wypadku pokrywają się z geometrią zdumiewająco dokładnie.
Widać złotą relację w stosunku podłogi, fotela i położenia gwoździka z różańcem oraz w lustrze.
(il.12) Także sam fotel ma w sobie złoty podział. (il. 11) A że lustro ma 10 ramion to jest to jeszcze
szersze odniesienie do nieskończoności, ponieważ liczba dziesięć dla Pitagorejczyków, a później ich
dziedziców myśli, symbolizowała między innymi nieskończoną wielość. (il. 13) Dziesiątka swoje
znaczenie symboliczne wywodzi ze swojego miejsca i funkcji jaką pełni w odniesieniu do innych liczb.
Jest sumą pierwszych czterech liczb: 1+2+3+4=10. Wydaje się, że wszystko do niej dąży i dzieje się
w jej obrębie. Z tego też powodu uważana jest za symbol pełni. Jest mistyczną liczbą zakończenia
i jedności, zwłaszcza w tradycji żydowskiej. W systemie pitagorejskim dziesięć jest symbolem całości
stworzenia, reprezentowanym przez dziesięcioramienną gwiazdę oraz świętą tetraktys24 (piramidka
cztery, trzy, dwa i jeden punkt)
Ponadto podział okręgu na dziesięć otrzymuje się za pomocą dwóch pięciokątów25 – kolejnej
świętej figury Pitagorejskiej. Konstrukcja pięciokąta była strzeżona przez nich tak mocno, że zdrada
tej tajemnicy groziła śmiercią. (il. 14)
24
Jack Tresidder, Słownik symboli, Wydawnictwo RM, Warszawa 2001
„Pięciokąt ma bezpośrednie odniesienie do pentagramu i jako pentagram jest pełen złotego podziału. „W
symbolice pitagorejczyków pentagramu używano zamiast słowa „zdrowie”. Uczniowie tej szkoły zwykli (za
Lukianem z Samosaty) używać go jako formuły życzenia zamieszczanej na początku listu. Uważali to życzenie za
25
21
il. 12 . Złoty podział w lustrze
il. 14. Konstrukcja pięciokąta
il. 13
najbardziej odpowiednie dla ciała i duszy, ponieważ wydawało im się, że w nim zawiera się wszystko, co dla
człowieka jest dobre: szczęście w działaniu i fizyczne dobre samopoczucie. Ten geometryczny znak był zatem
synonimem owych treści.
W armii cesarzy bizantyjskich, a więc już w czasach chrześcijańskich, żołnierze, których jako pierwszych
rzucano w wir walki i którzy przed wszystkimi innymi oddziałami mieli przechylić szalę „zwycięstwa”, nosili małe
tabliczki, na których umieszczana była pentalfa (w pentagramie widziano pięciokrotność greckiej litery alfa) w
trzech kolorach: zielonym i jasnoniebieskim z purpurowym obrzeżem. Zdaniem Korneliusza a Lapide znak ten
uchodził za symbol Chrystusa: On jest Alfą i Omegą, a z jego pięciu świętych ran wypływa zbawienie świata.”
Dorothea Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, PAX, Warszawa 1990, s.61
22
Różnica między pierwotnym planem obrazu a jego ostatecznym wyglądem
Kiedy porównamy ze sobą te dwa widoki jednego obrazu (il.1 oraz il.6) szybko
dostrzeżemy zmiany, które wprowadzał van Eyck i wydaje się, że niektóre z nich zrobił na
bardzo zaawansowanym etapie. Skupmy się na tych, w których zostało odnalezione
uwarunkowanie geometryczne.
Przede wszystkim van Eyck bardzo dużo uwagi poświęcił położeniu gwoździka z różańcem. Aby
znaleźć dla niego miejsce zrezygnował z ustawienia lustra dokładnie na osi symetrii, przekształcił
lustro, w tym średnicę 12 vE zmniejszył na 10,5 vE przy okazji zamieniając je na dziesięcioramienne,
obniżył krawędź fotela rezygnując ze zwykłego złotego podziału tła. (il. 15) Poza tym, zmniejszył
miotełkę i obniżył jej położenie. Wszystko po to, żeby zrobić miejsce na gwoździk i koraliki. A zrobił
to, kiedy wyżej wspomniane elementy były już namalowane. Świadczy o tym przenikanie malunku
spod ostatecznej warstwy farby.
Poza tym miejsce na gwoździk bardzo dokładnie wymierzył. Od prawej krawędzi obrazu oddalił
o równe 27vE i związał ze stopniami złotej proporcji. (il. 16)
il. 15. Średnica lustra ośmiokątnego miała 12 vE, a dziesięciokątnego ma 10.5 vE
23
Dlaczego umiejscowienie gwoździka było tak ważne? I dlaczego wprowadził tyle złotego
podziału?
Gdyby van Eyck zakończył obraz na pierwotnej koncepcji układu to mógł on wyglądać tak
jak na ilustracji 17. Jednak coś w tym obrazie było dla van Eycka niewystarczające. Mimo, że
już prawie go kończył to postanowił coś dodać ale nie cokolwiek i jakiekolwiek, i nie „na
oko”. Dodał to coś bardzo precyzyjnie poruszając się po ścieżkach geometrii, tak, że każdy
znając geometrię może za nim iść jak po sznurku. I może o to chodziło?
To stopniowanie złotego podziału wydaje się być stopniami ku górze. Jest jak dążenie. Te
zgubione czerwone klapki pod fotelem, noskami skierowane w tamtym kierunku, zdają się
wyglądać tak, jakby ktoś je właśnie zdjął i poszedł dalej, boso, przez fotel, którego nie ma, bo
jest kolejnymi stopniami w tajemniczenia.
Ukryty skarb
„Pójdź za mną” mówią tropy.
Gdybyśmy chcieli coś ukryć ale tak, żeby można to było później bez nas znaleźć, to jak
byśmy to zrobili? Jeśli ukrywamy skarb w ogrodzie to musimy najpierw ziemię trochę
rozkopać a potem przywrócić ład. Żeby ukryć to, że coś ukryliśmy, możemy zmodyfikować to
miejsce i udawać, że taki właśnie był cel naszych działań. Jednocześnie zostawiamy
wskazówkę i robimy to dla kogoś, kto przyjdzie w to miejsce z przekonaniem, że „to jest
gdzieś tu”. Oczywiście wcześniej jesteśmy na to umówieni. Znamy się. Lub zostawiamy
sygnał, w jakimś kodzie znaczeń z nadzieją, że może przypadkiem przyjdzie kiedyś ktoś, kto
znając kod odkryje nasz skarb, może jakąś prawdę o nas.
Bardzo trudno byłoby jednoznacznie odczytać intencje van Eycka. Jednak na każdym
etapie przyglądania się szczegółom obrazu znaleźć można konkretną rzecz, która rodzi
pytanie dlaczego jest taka? Dlaczego ma konkretny wymiar? Dlaczego jej położenie związane
jest ze złotym podziałem? Odkrycie takiej rzeczy pociąga za sobą następną taką. Gdy takich
rzeczy zbierze się kilka a do tego okazuje się, że harmonijnie ze sobą współpracują, to trudno
oprzeć się poczuciu, że van Eyck chciał tym coś wyrazić, o czymś powiedzieć. Nie wprost.
Może nie mógł o tym powiedzieć wprost? Może musiał funkcjonować w świecie cenzury. XV
w to okres, w którym ściera się władza świecka z kościelną. Także ściera się nowa myśl,
bardziej oświeceniowa z bardziej zabobonną. Ciągle można zginąć za herezję, jeszcze pali się
ludzi na stosie. Ale może życie van Eycka nie było zagrożone. Nie chodziło o to? Może
24
chodziło raczej o to, że pewne rzeczy są nieprzedstawialne i niewyrażalne. Jak przedstawić
Absolut? Jak przedstawić nieskończoność? Jak przedstawić pełnię?
W potencjalnie oświeceniowym nurcie myśli średniowiecza mówi się dosłownie, że
pewnych rzeczy nie da się ująć niczym co jest namacalne, poznawalne.
Mikołaj z Kuzy (1401 – 1461)26 mówił, że Bóg jest absolutnie transcendentny, radykalnie
odrębny od tego, co stworzone, a przez to niedostępny ontycznie ani poznawczo. Jedyną
drogą zbliżenia się do niedającej się pojąć Bożej rzeczywistości jest niewiedza. Starał się
pojąć Boga przekraczając stale poziom rozumu i intelektu. Punktem wyjścia swoich analiz
pragnął uczynić bezpośrednią relację do Boga, wizję Boga, która kulminowałaby w mistycznej
ciemności. Kuzańczyk, opierając się w nauczaniu o Bogu na zasadzie „zbieżności
przeciwieństw”, zwraca się ku tradycji teologii negatywnej wyrastającej z dzieł PseudoDionizego Areopagity, tradycji, której zwieńczeniem jest mistyczna niewiedza.27 Do rozważań
na temat pojmowania Boga stosuje własności figur i elementów geometrycznych.
Agnieszka Kijewska we wprowadzeniu do „O oświeconej niewiedzy” Mikołaja z Kuzy
syntetyzuje: „Mikołaj z Kuzy, łącząc tradycję Dionizjańską z nurtem zapoczątkowanym przez
Boecjusza, uważa, że najpewniejszą drogą ku Bogu jest droga przez symbole matematyczne,
toteż drugi etap stanowi cała rozległa dziedzina matematyki, która, zdaniem Beocjusza, jest
najlepszą formą przygotowania do teologii.28 Powołując się na autorytet Boecjusza,
Pitagorasa czy Augustyna, Kuzańczyk stwierdza, że ‘szeroki trakt do rzeczy boskich wiedzie
jedynie poprzez symbole, i że najsnadniej się nimi posuwać pożytkując symbole
matematyczne, a to z racji ich niezawodnej, trwałej pewności’.
Poznanie matematyczne jest poznaniem pewnym i niezawodnym z kilku powodów.
Przede wszystkim jest to poznanie najdoskonalej naśladujące aktywność samego Boga, który
stworzył wszystko ‘według miary, liczby i wagi’. Bez liczby nie jest w ogóle możliwe myślenie,
gdyż procesy myślowe z konieczności zakładają użycie liczby: myślenie to liczenie, mierzenie,
porównywanie. Liczba jest zatem istotnym znamieniem ludzkiej racjonalności, wyznaczona
jest obszarem działalności ludzkiego rozumu (ratio), wyróżnikiem zaś nierozumnych zwierząt
26
Mikołaj z Kuzy – średniowieczny filozof, teolog, matematyk, dyplomata i kardynał. Myśl Mikołaja rozwija się
w nieustannym dialogu z tradycją platońską, scholastyczną, mistyczną, łącząc się przy tym z tendencjami
humanistycznymi. Ten proces znalazł swoje odzwierciedlenie w jego kazaniach i pismach, z których
najsłynniejsze to m.in. O oświeconej niewiedzy (De docta Ignorata), O grze kulą (De ludo globi). Przez prawie
cały okres swojej twórczości uważał się za kontynuatora Platona i Arystotelesa.
27
Agnieszka Kijewska, wprowadzenie do O oświeconej Niewiedzy Mikołaja z Kuzy, ZNAK, Kraków 1997
28
Jakież to podobne do „Niech nie wchodzi tu nikt, kto nie zna geometrii” z portalu szkoły platońskiej!
25
jest to, że nie potrafią liczyć.” Zatem „Jako jedną z dróg prowadzących do poznania Boga,
które jest możliwie najbardziej dokładne, Mikołaj z Kuzy proponuje metodę a n a l o g i i
m a t e m a t y c z n e j.” Wniosek jego rozważań jest taki, że nieskończone koło, trójkąt i kula
zbiegają się, pokrywają z nieskończoną linią prostą, a zatem wszystkie przeciwieństwa
schodzą się (coincidere) w nieskończoności, a pełna prawda jest niepojęta.
Dzieło De docta ignorata zostało napisane w 1440 roku więc van Eyck nie mógł się
inspirować jego skończoną wersją. Jednak możemy przypuszczać, że wiele przekonań, które
zawarł Kuzańczyk 6 lat po powstaniu „Małżeństwa Arnolfinich” mogło już funkcjonować
w dyskursach. Sam Kuzańczyk zresztą jakby wyjawia ten fakt w liście kończącym dzieło do
kardynała Juliana Cesariniego. „Prosząc kardynała o przyjęcie pracy, Autor stwierdza, że już
dawno nosił się z zamiarem napisania tego dzieła, ale mógł to urzeczywistnić dopiero teraz,
a to dzięki specjalnemu oświeceniu zstępującemu ‘z góry, od Ojca świateł’.”29
Zatem co się dzieje na obrazie van Eycka? Dużo miary i złotego podziału. Ale czy to
wszystko?
W widocznej warstwie i centralnym obszarze swego obrazu namalował konkretne rzeczy
w takim układzie, że daje to konkretne możliwości. Otóż wiszące na gwoździku koraliki
można potraktować jako środek okręgu i promienie. A skoro jeden gwoździk traktujemy jak
punkt to może też i drugi. Na drugim wisi miotełka. Punkt i punkt łączymy odcinkiem. Na co
pozwala nam taki układ? Sprawdźmy i zobaczmy poddając się geometrycznej intuicji. (patrz:
„prezentacja układu”)
W prezentacji przedstawiam działania geometryczne, które kończą się skonstruowanym
siedmiokątem.(il.18) To co tam zawarłam nie odzwierciedla chronologii wszystkich moich
działań. Podczas badania, dużo było błądzenia i geometrycznych hipotez. Zostały one
skorygowane, głównie przez odnalezienie jednostki van Eycka oraz kolejne odkrycia, w tym
także te na obrazie widocznym w prześwietleniu. Zatem ta prezentacja to wynik, który
spełnia najwięcej uwarunkowań takich jak relacja ze złotym podziałem oraz miary.
29
A.K., ibid.
26
il.18 Fragment prezentacji
Zakończeniem moich prac jest odsłonięcie figury geometrycznej siedmiokąta.(il.19)
il.19
27
Jego funkcja dla kompozycji obrazu wydaje się bez znaczenia. Cała harmonia obrazu
świetnie sobie radziła do tej pory i bez niego. W obrazie przed analizą wcale go nie brakuje.
Więc czy on naprawdę jest? To pytanie o Boga?
Może siedmiokąt nie spełnia żadnej kompozycyjnej funkcji jednak jawi się jako coś co
niewidzialnym sobą wywołuje współdziałanie pozornie nie związanych ze sobą elementów.
Zatem jego znaczenie jest ogromnie symboliczne.
Może warto w tle przytoczyć symbolikę liczby siedem?
Ważność liczby siedem znajdowała uzasadnienie we wczesnej astronomii, wyróżniającej
siedem ruchomych gwiazd czy też ciał niebieskich (Słońce, księżyc, Marsa, Merkurego,
Jupitera, Wenus i Saturna). Poza tym w starożytności na rachubę czasu miały wpływ cztery
siedmiodniowe fazy Księżyca, pozwalające wyodrębnić miesiąc liczący dwadzieścia osiem dni
w kalendarzu lunarnym.30 Liczba siedem w bardzo wielu kulturach wiąże się
z najważniejszymi bóstwami. W Biblii pokazuje się bardzo często i dotyczy prawie zawsze
sytuacji, w której Bóg okazuje swoją moc. Przypomnijmy chociażby Jerycho. Przez sześć dni
armia izraelska okrążała miasto. Prowadziło ją siedmiu kapłanów, grających na trąbach
z rogów baranich, za nimi podążała Arka Przymierza. Siódmego dnia Izraelici okrążyli miasto
siedem razy. Za każdym razem kapłani grali na trąbach. Przy siódmym przejściu, po poleceniu
Jozuego, Izraelici podnieśli okrzyk wojenny, a mury Jerycha natychmiast się rozpadły.
„Siedem to liczba żydowskich świąt, oczyszczeni i lat oddzielających rok sabatowy, a także
filarów mądrości. W innych kulturach liczbę siedem często łączy się z wybitnymi
kwalifikacjami umysłowymi.
Liczba siedem miała podstawowe znaczenie w Mezopotamii, gdzie dokonano podziału
nieba na siedem sfer a drzewo życia wyposażono w siedem gałęzi.
W starożytnym Egipcie poświęcono ją Ozyrysowi (symbol nieśmiertelności), w starożytnej
Grecji Apollowi; Mitrze, bogu słońca w starożytnej Persji (w jego kulcie występuje siedem
etapów wtajemniczenia). W tradycji hinduistycznej góra świata ma siedem obliczy, a słońce
siedem promieni. Siódmy promień jest symbolem centrum, władzy bóstwa. W islamie,
w którym liczba siedem symbolizuje doskonałość, wyróżnia się siedem nieb, siedem mórz,
piekieł i bram do raju. W Mekce pielgrzymi okrążają świętą al Kabę siedem razy. W folklorze
30
Jack Tresidder, Słownik symboli, Ilustrowany przewodnik po tradycyjnych wyrażeniach obrazowych, znakach
ikonicznych i emblematach, Wyd. RM, Warszawa 2001
28
arabskim i innym liczbie siedem przypisuje się moc ochronną, szczególnie w odniesieniu do
narodzin dziecka. (…)”31
A w średniowieczu? Oprócz tego, że średniowiecze czerpało z tradycji żydowskiej
i arabskiej to była to suma trzech i czterech – nieba i ziemi – pełnia, doskonałość. Wyraz
chcianej przez Boga całości. W średniowieczu widziano w tej liczbie tajemnicę człowieka:
cztery oznacza ziemskie ciało; trzy – duszę szukającą Boga. Nieco później zaczęto odwracać
symbole i traktować je jako odwrotność znaczenia. I tak siódemka mogła oznaczać pełnię
czegoś złego – siedem grzechów głównych na przykład. W XVI i XVII w. w krajach języka
niemieckiego określano diabła lub kobietę złego prowadzenia mianem „złej siódemki”.32
W tych wiekach również pentagram odwrócony wierzchołkiem do dołu nabrał diabelskiego
znaczenia. Ze średniowiecza pochodzi znak magiczny zwany Sigillum Dei (Pieczęć Boga) lub
Signum Dei vivi (Znak Boga żywego).(il.20) Ewoluował w swojej formie jednak zasadniczo
składał się z pentagramu wpisanego w heptagram lub heptagramy zamknięte w okręgu.
Wypisane były tam imiona Boga oraz Aniołów. Był to amulet o magicznej funkcji. Według
najstarszych źródeł dawał władzę nad wszelkimi stworzeniami oprócz Archaniołów, ale tylko
tym, którzy byli zdolni osiągnąć najświętszą wizję Boga i aniołów.33
il.20
31
Ibidem
http://www.tyniec.benedyktyni.pl/ps-po/pytanie-do-biblii-symbolika-liczb/
33
Wikipedia albo źródło niepotwierdzone.
32
29
I co z tego wszystkiego?
Nie mamy innego sposobu dotarcia do umysłu van Eycka, do jego intelektualnego
wyposażenia jak poprzez badanie epoki i wiadomych skarbów jej kultury. Dodatkowo
w interpretację obrazu wkładamy nasze własne wyposażenie umysłu,
niekoniecznie
pokrywające się z van Eycka. Plejada opublikowanych interpretacji plus do tego nasze własne
świadczy o niewyczerpanych możliwościach takiego stanu rzeczy. Jednak w oparciu
o niezmienne potrzeby człowieka i licząc na to, że jego konstrukcja duchowo cielesna jest
również niezmienna od zarania (zmienia się tylko jej rozumienie i nazywanie) i podobna do
naszej, możemy liczyć na to, że własną interpretacją staniemy gdzieś blisko van Eycka jako
człowieka.
Może należałoby zebrać wszyściuteńkie interpretacje i wyciągnąć zeń rzeczy wspólne? Już
teraz na pierwszy plan wysuwają się takie znaczenia jak nieskończoność, metafizyka,
ograniczona i ulotna obecność ludzkiej egzystencji w świecie materialnym, chęć przełamania
skończoności, istnienie w dwóch innych światach jednocześnie, transcendencja. A zatem to
obraz łączący w sobie przeciwieństwa (jakże bardzo z tego powodu prawdziwie ludzki) co jest
widoczne chyba w każdej warstwie tego obrazu. Już sama kompozycja oparta na symetrii
zdaje się mówić o równowadze przeciwieństw. Czasem to tylko inność jest przeciwstawiona
sobie poprzez zaistnienie między nimi osi i nadanie im równoważności. No bo jakim
przeciwieństwem łoża jest okno? Same w sobie, oderwane od jakiegokolwiek kontekstu nie
stanowią żadnego przeciwieństwa. Są tylko czymś innym. Jednak ułożone na szalach
równoważących się stron stają się swojego rodzaju opozycją. Podobnie mężczyzna i kobieta.
Zaistnienie osi, strony prawej i lewej powoduje, że to co jest po jednej stronie, nie jest tym
co jest po drugiej. Ale to już całe przeciwieństwo. Nawet to, że światłość jest różna od
ciemności wiemy dzięki temu, że są oddzielone granicą, którą może być oś, zero, lustro. To
twórcze. Cały świat z tego powstał. 34
34
Księga Rodzaju: (2) A ziemia była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią, a Duch Boży unosił się
nad powierzchnią wód.(3) I rzekł Bóg: Niech stanie się światłość. I stała się światłość.(4)I widział Bóg, że
światłość była dobra. Oddzielił tedy Bóg światłość od ciemności.”
30
Gdybyśmy przebywali tylko w ciemności to skąd wiedzielibyśmy o tym? Albo tylko
światłości? Nasze poznawanie zależy od różnicowania, a zatem musimy doświadczać
wszystkiego w relacji opozycji, zaprzeczenia. Wydaje się, że tego rodzaju rozważania znajdują
swoje miejsce wszędzie i zawsze. W każdej epoce i w każdej kulturze. Pytanie o początek
i swoje miejsce. Ma to swoje odbicie w słowie i obrazie. Możemy dla celów porządkowych
i tzw. naukowych wysilać się na obiektywizm i udowadniać go tysiącami cytatów z tysięcy
książek, tysięcy autorytetów. Jednak równie wartościowe wydaje mi się własne, osobiste
doświadczenie. Którym mogę się podzielić.
Szczególne podziękowania za konsultację
Prof. Dr hab. Antoni Ziemba, historyk sztuki specjalista w zakresie późnośredniowiecznej i
nowożytnej sztuki europejskiej, prof. nzw . Uniwersytetu Warszawskiego, Instytut Historii Sztuki
Dr hab. Zbigniew Król, prof. nzw. Politechniki Warszawskiej, Zakład Filozofii Nauki, Socjologii i
Podstaw Techniki
Dr Janusz Golichowski, starszy wykł. w Zakładzie Historii Filozofii Nowożytnej na
Uniwersytecie Gdańskim
31
Spis ilustracji
il.0. Miranda Lundy, Sacred geometry, Wooden Books Ltd. 2006
32
il.1. Jan van Eyck, Małżeństwo Arnolfinich, 1434, National Gallery w Londynie, udostępnione na potrzeby
doktoratu.
33
il.2. Perspektywa w obrazie, rysunek własny
34
il.3. Punkt widzenia, rysunek własny
35
il.4. Jan van Eyck, Tryptyk z Madonną tronującą w kościele, ok. 1437 z rysunkiem własnym perspektywy, obraz
z załamaniem skrzydeł-przygotowanie Kebs Lamborgini
36
il.5. Symetria w obrazie, rysunek własny
37
il.6. Jan van Eyck, Małżeństwo Arnolfinich, 1434, obraz w prześwietleni w podczerwieni, National Gallery w
Londynie, udostępnione na potrzeby doktoratu.
38
il.7. Złoty podział w tle, rysunek własny
39
il.8. Miary obrazu w pierwotnym założeniu, rysunek własny
40
il.9. Centrowanie lustra, rysunek własny
41
il.10. Metoda konstruowania złotego podziału, rysunek własny
42
il.11. Złoty podział wewnątrz obrazu, rysunek własny
43
il.12. Złoty podział w lustrze, rysunek własny
il.13. Pentagramy w lustrze, rysunek własny
44
il.14. Konstrukcja pięciokąta, rysunek własny
il.15. Różnice, porównanie zmian, rysunek własny
45
il.16. Położenie gwoździka, dokładne miary, rysunek własny
46
il.17. Odtworzenie pierwotnego zamysłu układu, rysunek własny
47
il.17a. Odtworzenie pierwotnego zamysłu układu, przybliżenie, rysunek własny
il.18. Fragment prezentacji układu – gwoździk, koraliki, miotełka, rysunek własny
48
il.19. Figura siedmiokąta w obrazie, rysunek własny
il.20. Sigillum Dei (Pieczęć Boga), internet
49
Bibliografia
1. Władysław Seńko, Jak rozumieć filozofię Średniowiecza
2. Ojciec Święty Franciszek, Encyklika Lumen Fidei, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa
2013
3. Biblia
4. Julia Kristewa, Czarne Słońce, TAiWPN Universitas Kraków 2008
5. Karol Zamojski, Milczenie i bycie. Rozumienie milczenia w filozofii Maurice`a MerleauPonty`ego, praca zbiorowa w Wyrazić niewyrażalne. Językoznawstwo, Justyna
Makowska, Anna Krupska-Perek
6. Miranda Lundy, Sacred geometry, Wooden Books Ltd. 2012
7. Antoni Ziemba, Sztuka Burgundii i Niderlandów 1380-1500, tom I i II, Wydawnictwo
Uniwersytetu Warszawskiego 2008
8. Lorne Campbell (1998). The XV Century Netherlandish Paintings. Katalogi National
Gallery. ISBN 185709171X.
9. Jacques Le Goff, Kultura Średniowiecznej Europy, Marabut 2006
10. Erwin Panofsky, Perspektywa jako forma symboliczna, Wydawnictwo Uniwersytetu
Warszawskiego 2008
11. Jack Tresidder, Słownik symboli, Wydawnictwo RM, Warszawa 2001
12. Dorothea Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, PAX, Warszawa 1990
13. Mikołaj z Kuzy, Agnieszka Kijewska O oświeconej Niewiedzy Mikołaja z Kuzy, ZNAK,
Kraków 1997
Literatura poczytana przy okazji przemyśleń
1. Jan Berdyszak „Puste jest pełne”
2. E. Fromm „Mieć czy być” – Współczesny sens aktywności nie czyni żadnej różnicy między
aktywnością a zwykłym zajęciem.(..)Oddając się aktywności wyalienowanej nie doświadczam
siebie jako podmiotu tejże mam do czynienia wyłącznie z rezultatem swych działań, a on
stanowi coś „poza”, coś oddzielonego ode mnie, coś postawionego nade mną i przeciwko
mnie (…) Oddając się aktywności niewyalienowanej doświadczam siebie jako podmiotu tejże
aktywności. Jest ona bowiem procesem powoływania do bytu, tworzenia, zawiera nadto
relację do wytworzonego przedmiotu. Aktywność moja jest manifestacją własnych zdolności
wtedy gdy stanowię z nią jedność. Taką niewyalienowaną działalność nazywam aktywnością
twórczą. Pojęcie „twórcza” jak go tu używa nie odsyła do zdolności wytworzenia czegoś
50
nowego lub oryginalnego, jak ma to miejsce w przypadku artysty lub naukowca. Nie odnosi
się również do produktu mojej aktywności lecz do jej jakości. Obraz lub naukowy traktat
mogą być całkowicie nietwórcze, tj. jałowe, z drugiej zaś strony procesy myślowe i
emocjonalne zachodzące wewnątrz głęboko świadomej jednostki, która widzi, drzewo
zamiast zwyczajnie na nie patrzeć lub czyta wiersz doświadczając poruszeń uczucia jakie
poeta wyraził słowami mogą być bardzo twórcze, chociaż nic się w nich nie „wytwarza”.
Aktywność twórcza oznacza stan aktywności wew., bez konieczności powiązania z
tworzeniem dzieła sztuki naukowej koncepcji czy czegoś „użytecznego”.(…) Osoby twórcze
ożywiają niejako wszystko czego dotkną – i inne osoby, i rzeczy, i duchowość własną. (…)
Aktywność wyalienowana, rozumiana w sensie zwykłego zajęcia jest w istocie biernością, gdy
rozważamy ją w kontekście twórczości; bierność z kolei ujmowana jako brak rozumianego jak
wyżej zajęcia może być aktywności ą niewyalienowaną. (…) Założenie, że kontemplacja może
nie być formą aktywności dla Arystotelesa jest niemalże nie do pomyślenia. (s.150-153)
3. R.Ingarden „Książeczka o człowieku” – Ale pełne zadowolenie może nam dać w życiu jedynie
fakt, że udało się nam wytworzyć wartości noszące piętno naszej osobowości. (…) Ale siła
twórcza jest ograniczona. Nie jest zdolna stworzyć dzieł autonomicznych w swym istnieniu i
niezależnych od naszej świadomości. Jest zbyt słaba, żeby rzeczywiście przetworzyć
pierwotną naturę w rzeczywistość człowieka. (…) Dzieła ludzkiej kultury duchowej nie
znajdują w rzeczach materialnych nigdy oparcia tak pewnego, żeby mogły istnieć zupełnie
bez pomocy działania i świadomości ludzkiej. Gdy moc duchowa człowieka słabnie lub
zanika, warstwa Rzeczywistości Ludzkiej na świecie zdaje się zacierać i zanikać, a człowiek
odkrywa oryginalne oblicz Przyrody – żywiołu w świecie go otaczającym i nawet w sobie
samym, i czuje się wtedy opuszczony w świecie sobie obcym i straszliwym. Popada w
prawdziwą rozpacz, czując się odartym z wszelkiego sensu, który uczynił z niego –
zwierzęcia – człowieka. (s.25-24)
Odpowiedzialność
– W tym wypadku wzięcie odpowiedzialności przybiera postać r ę c z e n i a sprawcy za tę
wartość, a także za uprawnienie swego czynu. Podjęcie odpowiedzialności czyni go zdolnym
do wzięcia chętnie na siebie całego cierpienia, które staje się jego udziałem w walce o
bronioną wartość.
4. Bierdiajew „Niewola i wolność człowieka” – indywidualizm kontra personalizm (s.100) poza
tym: Jung wyróżnia dwa typy psychologiczne – introwertyczny, ukierunkowany na wnętrze i
ekstrawertyczny, ukierunkowany na zewnątrz. Jest to rozróżnienie względne i umowne jak
wszystkie klasyfikacje. W rzeczywistości w jednym i tym samym człowieku może być
introwertyk i ekstrawertyk. Mnie natomiast interesuje zupełnie inny problem. W jakim
stopniu introwertyczność może oznaczać egocentryzm a ekstrawertyczność – wyobcowanie i
eksterioryzację? Skażona osoba, która utraciła introwertyczność jest egocentryczna
natomiast ta, która utraciła ekstrawertyczność jest wyalienowana. Jednak sama z siebie
introwertyczność może oznaczać pogłębienie własnej osobowości. Natomiast
ekstrawertyczność może oznaczać twórczą aktywność ukierunkowaną na świat i na
człowieka. Ekstrawertyczność może także oznaczać wyalienowanie ludzkiego istnienia i
51
obiektywizację. Ta obiektywizacja jest tworzona przez określone ukierunkowanie podmiotu.
Niewola człowieka może być rezultatem pochłonięcia przez własne ja i koncentracji na
własnych stanach bez zwracania uwagi na świat i ludzi a także może być rezultatem alienacji,
rzucenia w świat obiektywny i utraty świadomości swego ja. Jedna i druga niewola jest
wynikiem rozdarcia między tym co subiektywne i tym co obiektywne. (s. 101-102)
5. H.Bergson „Pamięć i życie” – Gdy jednak mówimy o rozwoju prowadzącym w kierunku
widzenia, czy nie powracamy do starej koncepcji celowości? Tak byłoby niewątpliwie gdyby
ten rozwój wymagał świadomego lub nieświadomego wyobrażenia celu, który trzeba
osiągnąć. Ale tak naprawdę dokonuję się on dzięki pierwotnemu pędowi życiowemu; jest on
zawarty w samym tym ruchu, i dlatego właśnie odnajduje się go w niezależnych liniach
ewolucji. Gdyby nas teraz zapytano, dlaczego i w jaki sposób jest on tam zawarty,
odpowiedzielibyśmy, że życie to przede wszystkim oddziaływanie na materię martwą.
Kierunek tego działania niewątpliwie nie jest z góry określony; stąd nieprzewidywalna
różnorodność form, które życie w przebiegu ewolucji rozsiewa na swej drodze. Lecz działanie
to zawsze posiada w jakimś stopniu cechy dowolności; narzuca jednak przynajmniej zaczątek
wyboru. Otóż wybór zakłada dane z góry wyobrażenie kilku możliwych działań. Trzeba więc,
by możliwości działania zarysowały się dla istoty żywej jeszcze przed samym działaniem.
Postrzeganie wzrokowe nie jest niczym innym: widziane kontury ciał stanowią zarys naszego
możliwego na nie oddziaływania. Widzenie można więc znaleźna różnych stopniach rozwoju
u najrozmaitszych zwierząt, i będzie przejawiać się ono przez tę samą złożoność budowy
wszędzie tam, gdzie osiągnęło podobny stopień intensywności. (s. 88-89)
6. H.Bergson „Ewolucja twórcza”
7. W. Gombrowicz „Dzienniki”
8. Mieczysław Boczar „Grosseteste”, Wyd. AKAPIT-DTP, Warszawa 1994, w tym „wybór pism”
Roberta Grosseteste (Poglądy: Światło jako zasada istnienia, Światło jako zasada poznania
rzeczywistości)(O świetle czyli o pochodzeniu form, O tym, że człowiek jest małym światem,
O barwach, O ruchu cielesnym i świetle,…)
9. Mikołaj z Kuzy „O oświeconej niewiedzy”
10. Mikołaj z Kuzy „O grze kulą. Dialog w dwóch księgach”, Wyd. IFiS Pan, 2006 (łączenie
przeciwieństw)
11. Jacek Widomski „Metafizyczne uzasadnienie koncepcji piękna Mikołaja z Kuzy”, Estetyka i
Krytyka 2(5/2003)
12. Karol Zamojski „Milczenie i bycie — rozumienie milczenia w filozofii Maurice’a MerleauPonty’ego”
13. Pracownia Pytań Granicznych, prof. dr hab. Tomasz Węcławski „Zgoda na mrok” - Kreacja a
jakość życia. Twórczy duch indywiduum (wobec społeczności) – wykład, cyt: Tworzenie
odbywa się bowiem w tej przestrzeni, która cała i zawsze jest najpierw Mrokiem, a może
okazać się Wszystkim. Czym się okaże – nie wiemy. Nie będziemy wiedzieli, jak długo nie
zgodzimy się wejść w ów mrok. Nikt też nie może nam dać gwarancji / pewności, że
będziemy wiedzieli, kiedy się zdecydujemy. Z całą pewnością jednak, kiedy ktoś się decyduje
na wejście w przestrzeń Mroku, sama ta decyzja sprawia, że jest inaczej.
52
14. Paweł Zajas "trauma, pamięć, narracja" w literatura na świecie - Do długiego milczenia
zmusza ja nie tylko brak wyrwanego przez oprawców języka, ale i świadomość, ze nie może
wyrazić tego, co tak żarliwie chciałaby uzewnętrznić.
15. Hubert Bilewicz „MROKI SZTUKI” - Choć ciemności kryją ziemię, a obraz wyłaniający się z
mroków może przerażać lub budzić grozę, to równie często ciekawić, nęcić i ekscytować, a
może nawet wyzwalać i koić... Mroki sztuki i mroki duszy bywają etapem na drodze ku
światłu... Rozumieli to dawniej mistycy, filozofowie, poeci i artyści... Swoje życie w mrokach
szaleństwa zakończyli Hölderlin i Nietzsche, Schubert i Ciurlionis...
Erik Johan Stagnelius pisał przecież: „Noc jest matką dnia, Chaos – sąsiadem Boga...”
16. Paulina Sztabińska „Malarstwo geometryczne jako przekraczanie miejsca malarstwa”
17. C.G.Jung „Leksykon pojęć, myśli i idei Junga”
18. C.G.Jung „Symbole przemiany analiza preludium do schizofrenii”, Wyd. Wrota, Warszawa
1998
19. Olivier Sacks „Antropolog na Marsie”, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2009, w tym „O malarzu,
który tracił widzenie kolorów”
20. Katarzyna Biała „Literatura i malarstwo. Korespondencja sztuk”, Wydawnicwo szkolne PWN,
2009
21. Joseph Campbell „Potęga mitu Rozmowy Billa Moyersa z Josephem Campbellem”, 1994
22. CliveStaples Lewis „Póki mamy twarze”, Wyd. Arkady, 1994
23. Włodzimierz Duch „Neuroestetyka i ewolucyjne podstawy przeżyć estetycznych”
24. Guido Ceronetti „Milczenie ciała”, Wyd. słowo/obraz/terytoria, Gdańsk 2004
25. Wasyl Kandynsky „Punkt, prosta, płaszczyzna”
26. W. Bartel „Geometria Wykreślna”. „Perspektywa malarska”
27. Białostocki „Symvbole i obrazy”
28. Gombrich „Sztuka i złudzenie”
29. Karl Jaspers „Wprowadzenie do filozofii”
30. Mateusz Salwa „Iluzja w malarstwie”
31. Rudolf Arnheim „Sztuka i percepcja wzrokowa”
32. Guido Ceronetti „Milczenie ciała”
33. „Podstawowe Procesy Poznawcze” wykłady Dr Blandyna Żurawska vel Grajewska
34. Stanisław Leon Popek „Psychologia twórczości plastycznej” – szcz. teoretyczne podstawy
twórczości plastycznej
W związku z badaniami nad obrazem „Małżeństwo Arnolfinich”
35. W.H.James Weale “Hubert and John Van Eyck, their life and work”- W.H.James Weale
“Hubert and John Van Eyck, their life and work”
36. Panofsky, Erwin, “Jan van Eyck's Arnolfini Portrait”
53
37. Koster Margaret L., 'The Arnolfini Double Portrait: A Simple Solution', Apollo Magazine,
September 2003
38. Campbell, Lorne, National Gallery Catalogues: The Fifteenth Century Netherlandish
Paintings, London 1998
39. Gina Collia-Suzuki “The Arnolfini portrait”
40. John Freeman “Van Eyck's "Miracle of Composition" - THEORY BEYOND THE CODES
41. Rafael Placido - A closer look at “The Virgin and Child with Chancellor Rolin” - Van Eyck
mostra que o menor dos meios é meio para a maior das mostras: sua mão multiplica a
matéria, sua mente a manifesta. Muitos são os mistificadores – Van Eyck é místico: Van Eyck,
mestre da memória.
42. Philip Coppens “Van Eyck: The Painting Heretic?” - Jan Van Eyck is considered as one of the
founders of modern painting techniques. But Van Eyck is also known as an alchemist and
may have left us with a powerful, magical talisman: The Adoration of the Lamb
43. www.alberti’swindow.blogspot.com Mrs. Arnolfini Might Be Dead!
44. www.oxfordreference.com “Perspective from The Oxford Companion to Western Art”
45. Margaret D. Carroll, "In the Name of God and Profit: Jan van Eyck's Arnolfini Portrait,
46. Charles Bouleau „The painter’s secret geometry”
47. J. Huizinga "Jesień Średniowiecza"
48. Cenninio Cennini “Rzecz o malarstwie”
49. Joaquin Navarro „Po drugiej stronie lustra” – symetria w matematyce
50. Francisco Martin Cassalderrey „Złudzenie zmysłów” - sztuka w oczach matematyki
51. Matila C.Ghyka „Złota liczba”
52. Charles Seife „Zero niebezpieczna idea” – Koncepcja zera w historii nauki: od filozofii do
matematyki
53. Magdalena Baranowska „Zarys semantyki średniowiecznej”
54. Zbigniew Król „The Development of the Ancient Theeories of Proportions”
55. Kazimierz Bartel “Perspektywa malarska”
54
Download