Czy teizm ma sens?

advertisement
Teizm, wiara w istnienie boga, powstał kilka tysięcy lat temu.
Na gruncie nauki teizm utracił praktycznie wszelkie znaczenie,
jest co najwyżej osobistym przekonaniem niektórych naukowców.
Mimo to ciągle ukazują się publikacje, w których dowodzi się
jego poznawczej wartości, domaga miejsca w nauce. Przeczytałem
właśnie książkę ks. dr Miłosza Hołdy „Teistyczne podstawy
nauki. Epistemologiczne argumenty za istnieniem Boga” (Biblos,
Tarnów 2014). Jest to rozprawa doktorska wyróżniona nagrodą
premiera rządu RP w 2015 r. Chciałbym podzielić się
wrażeniami.
Teizm i magizm
Ks. dr Hołda przedstawia poglądy kilku współczesnych
zwolenników teizmu, zajmujących się filozoficznymi problemami
nauki. W formie komentarzy przedstawia też własne poglądy.
Prezentowani autorzy, jak i autor książki, są przekonani, że
bez boskiego intelektu niemożliwa byłaby nauka i poznawanie
świata przez człowieka. Inaczej mówiąc, nauka jest możliwa
tylko dzięki temu, że obiektywnie istnieje boski umysł.
Możliwość i prawomocność wiedzy/nauki wymaga – piszą –
odwołania się do boga. Zaś to, że świat poznajemy, że istnieje
wiedza naukowa, ma dowodzić istnienia boga.
To przedziwna konstrukcja intelektualna opierająca się na
domniemaniach, nieuzasadnionych tezach i bezpodstawnym
wnioskowaniu. Powstaje pytanie, jak coś takiego może stać się
podstawą nadania stopnia naukowego? Gdyby to była praca o
myśli teologicznej, nie widziałbym problemu, jeżeli tylko
analiza wykonana byłaby rzetelnie. Można napisać wartościową
pracę doktorską o magii, o duchach i zjawach w kulturze
ludowej, o średniowiecznej alchemii. Są to zjawiska istotne w
kulturze różnych społeczeństw i z różnych powodów mogą być
przedmiotem badań naukowych. Ale czy można napisać pracę
doktorską nie o magii, lecz z magii, twórczo rozwijając teorię
i praktykę magii uprawianej np. przez tubylców z wysp
Zachodniego Pacyfiku na początku XX w.? Magię i kulturę tych
ludów przedstawił wówczas Bronisław Malinowski w książkach,
które dały mu światową sławę i katedrę na Uniwersytecie
Londyńskim. Ale Malinowski nie rozwijał twórczo magii jako
takiej. Zaś Hołda pisze nie tyle o teizmie, lecz głosi teizm,
a ponadto chce, by teizm stał się istotnym składnikiem nauki
współczesnej.
Wyobraźmy sobie teraz następującą sytuację. Oto pojawia się
dziś wykształcony mieszkaniec wysp Pacyfiku i przedstawia jako
rozprawę doktorską dziełko, w którym dowodzi racji magii.
Pisze też, że wypowiadając zaklęcia możemy spowodować realne
skutki, problem jedynie w tym, by zaklęcia były wypowiedziane
prawidłowo. Jego książka ma dowodzić istnienia magicznych sił
tajemnych. W konkluzjach tubylec z wysp Pacyfiku twierdzi, że
magizm (wiara w magię) „jest stanowiskiem mającym wiele do
powiedzenia w istotnych, dyskutowanych współcześnie w
filozofii, kwestiach, co więcej, ma do zaproponowania
interesujące rozwiązania i winien być brany pod uwagę w tych
dyskusjach jako relewantne stanowisko”. Cytat powyższy
pochodzi z książki ks. Hołdy i w oryginale odnosi się nie do
magizmu, ale do „chrześcijańskiego teizmu” (s. 276).
Nie jest wykluczone, że – wzorem teistów – także magiści mogą
żądać pełnoprawnego miejsca w filozofii i w nauce (tak, tak,
roszczenia teistów dotyczą także nauk ścisłych i
eksperymentalnych, chociaż nie kwapią się do przedstawienia
eksperymentu dowodzącego istnienia boga). Wyznawcy magii
mogliby też domagać się w swojej dziedzinie stopni i tytułów
naukowych, grantów na badania, funduszy ministerialnych na
prowadzenie wyższych uczelni.
Pamiętajmy, w Polsce istnieje nie tylko Katolicki Uniwersytet
Lubelski, zajmujący się konfesyjnie bytami nadprzyrodzonymi,
gdzie ks. dr Hołda zrobił doktorat. Działa także samozwańczy
Uniwersytet Nauk Magicznych, zajmujący się badawczo i misyjnie
magią. Jest tam Wydział Tajników Wróżbiarstwa i Wydział
Kunsztów Czarodziejskich. Na Katolickim Uniwersytecie
Lubelskim działa Katedra Pneumatologii, Eklezjologii i
Mariologii (pneumatologia to nauka o Duchu Świętym) oraz
Wydział Teologii Duchowości Katolickiej, a teologia kryje się
też pod przykrywką filozofii. Oba uniwersytety mają zbieżne
zainteresowania, kultywują starożytną wiarę w moce tajemne.
Jestem przekonany, że w ramach magiczno-teistycznego
ekumenizmu placówki te powinny się połączyć. Zaskakujące
mariaże są możliwe. Np. ponad historycznymi podziałami
jednoczą się dziś obrońcy uboju rytualnego i obrońcy
inkwizycji.
Czy magizm i teizm można postawić na jednej płaszczyźnie?
Współcześnie między teizmem a magizmem jest tylko jedna
istotna różnica. Jaka? Teizm jest w naszej kulturze
zinstytucjonalizowany, magizm już nie. Instytucjonalizacja
oznacza uznanie, można by powiedzieć – oficjalne uznanie.
Teizm i teologia funkcjonują oficjalnie, w świetle
reflektorów, są uprawiane na państwowych uniwersytetach.
Magizm funkcjonuje w cieniu, jakby w podziemiu, chociaż nie w
całkowitym ukryciu. Sądząc po sukcesach teologii, w Polsce
także magizm może wybić się na powierzchnię. W Narodowym
Centrum Nauki (instytucja państwowa, która finansuje badania
naukowe), teologia, tj. nauka o bogu, stanowi równoprawny
dział i dzięki temu – jak można przypuszczać – prace nad
poznawaniem bytów nadprzyrodzonych czynią znaczne postępy.
Wiemy o tych bytach coraz więcej. Dlaczegoż nie mogłoby się
znaleźć miejsce dla magizmu?
Teizm i magizm, religia i magia, mają wiele wspólnego. Warto
podkreślać nie tylko różnice, ale także głębsze podobieństwo.
Różnic nie zamierzam pomijać, ale trzeba zauważyć, że są one
wyolbrzymiane przez teologię, Kościół, czasami także przez
badaczy. W istocie są to różnice odmian, a nie gatunków. To
tak jak różnice między różą białą i czerwoną, a nie między
psem a kotem (kotką), którzy nie mogą wydawać wspólnego
potomstwa. Teizm i magizm mogą, to jeden gatunek.
Głębokie pokrewieństwo między magią i religią można
zilustrować następująco. W magii na wyspach Zachodniego
Pacyfiku (i nie tylko tam) idzie np. o bezbłędne wypowiedzenie
właściwego zaklęcia, by wpłynąć na rzeczywistość. W znanych
nam religiach można zwracać się do świętego o wstawiennictwo u
boga, by spowodować uzdrowienie. Zaś sakramentalna czynność,
jaką jest chrzest, powoduje związek z bogiem, którego – według
kleru – w żaden sposób nie da się odkręcić, bo jest on
zaklepany w niebie. W innej religii bez tzw. obrzezania,
obcięcia napletka, nie ma „przymierza” z bogiem. Moderniści
religijni chcieliby tę mechaniczną czynność zastąpić aktem
czysto symbolicznym. Bezskutecznie. Nie drążmy tematu. Zarówno
w magii, jak i w religii, kluczowe znaczenie ma wyobrażenie
mocy nadprzyrodzonych oraz zaklęć i rytuałów, które oznaczać
mają realny związek z tymi siłami. Wspólnym przekonaniem jest
dualizm ontologiczny, wiara, że istnieją dwa rodzaje
rzeczywistości – naturalna i nadnaturalna, tajemna.
Teistyczne argumenty
Hołda, przedstawiając poglądy autorów wyznających teizm,
czasami zgłasza drobne wątpliwości, ale zasadniczo je
akceptuje. Nie wskazuje na błędy, absurdy, pozbawione podstaw
wnioskowania. Nie sposób tu wnikać w szczegóły, poprzestanę na
kilku kwestiach kluczowych i przykładach.
Przedstawiając prace kilku współczesnych wyznawców teizmu
Hołda koncentruje się na problemie, jak możliwe jest
uzyskiwanie przez człowieka wiedzy prawdziwej, jak możliwa
jest
nauka?
Odrzucane
są
rozwiązania
naturalistyczne/empiryczne. Argumenty są powierzchowne,
gołosłowne, za to wniosek mocny: aby wyjaśnić istnienie nauki,
musimy odwołać się do boga. Innymi słowy, naukę zawdzięczamy
bogu, jak zresztą wszystko.
Oto przykład. Obszerny rozdział poświęca Hołda poglądom J.P.
Morelanda. Autor ten sądzi, że istnienie świadomości i jej
koherencja z rzeczywistością fizyczną (dzięki temu możemy
poznawać świat), daje się wyjaśnić tylko jako dzieło boga:
„materia nie miała sama z siebie (tzn. naturalnej) możliwości
wygenerowania myślenia, a jeżeli pojawiło się ono na pewnym
etapie jej rozwoju, to jest to pochodna Bożej wszechmocy, a
nie mocy materii. Zdarzenia mentalne przejawiają wyjątkowe
cechy, których nie posiadają żadne inne emergentne byty” (s.
44). Moreland odrzuca naturalistyczny pogląd na genezę
świadomości ludzkiej. Jego argumentacja sprowadza się do
gołosłownych zapewnień, że właściwości mentalne (świadomość
ludzka) nie mogą wyłonić się z rzeczywistości fizycznej, mają
boskie pochodzenie. Od siebie Hołda pisze: „fakt, że
świadomość nie może pojawić się inaczej, jak tylko pochodząc
od świadomości odwiecznej, wskazuje na nieodzowność
przywoływania bytu istniejącego odwiecznie”, tj. boga (s. 82).
Otóż nie ma żadnych dowodów na ten rzekomy „fakt”, nie ma
takiego faktu.
Badania przyrody i teoria ewolucji pozwalają śledzić, jak
stopniowo rozwijał się w organizmach żywych układ nerwowy i
mózg, psychika i świadomość. Ten proces jest znany i zbadany
dość dokładnie. A dlaczego możliwe jest poznawanie świata?
Teiści widzą w tym sprawstwo boga i argument na rzecz jego
istnienia. Naturalizm dostarcza innego wyjaśnienia. Mamy
zdolność poznawania świata, bowiem jesteśmy jego częścią, z
niego wyewoluowaliśmy i jesteśmy z nim „z natury”
kompatybilni. Nawet rośliny w swoisty sposób poznają
otoczenie. Bez zdolności poznawczych nie moglibyśmy powstać i
istnieć. W żaden sposób zdolności te nie dowodzą istnienia
boga. Teoria ewolucji, a nie bóg, to najlepsze wyjaśnienie,
jakie znamy. Wprawdzie nauka nie wyjaśnia wszystkich procesów
związanych z powstaniem życia i z funkcjonowaniem ludzkiego
mózgu, ale pogląd, że nie będzie w stanie tego zrobić, grzeszy
naiwnością. Powiedzmy wyraźnie, wyjaśnień dostarczyć mogą
tylko badania neurologiczne i biochemiczne, a teolodzy,
księża, filozofowie, literaci, nie mają w tej sprawie nic do
wyjaśniania. Teizm dostarcza wyjaśnień pozornych. To tak,
jakby na pytanie, dlaczego dzieci dziedziczą pewne cechy po
rodzicach, odpowiedzieć – pomijając genetykę – że jest to
rezultat mocy bożej.
Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, ale religia nic nie wyjaśnia.
Tam, gdzie nie ma dziś odpowiedzi, uczciwie trzeba powiedzieć:
nie wiem. Teiści udzielają odpowiedzi mitologicznych, wskazują
na boga. Nie od dziś bywają posądzani o chęć oszustwa.
Teizm i nauka
Ks. Hołda pisze – a jest to jedna z jego głównych tez – że
nauka nie jest sprzeczna z teizmem (s. 82 i inne). To
nieprawda. Trzeba powiedzieć wyraźnie – teizm jest sprzeczny z
nauką. Naukowiec może wierzyć w boga, w magię, nawet we wróżby
tarota. Ale są to jego osobiste przekonania czy dziwactwa.
Natomiast teizm jest z nauką sprzeczny. Dlaczego? Nauka jest
sposobem poznawania świata poddanym dziś rygorystycznym
zasadom metodologii prowadzenia badań. Opiera się na wynikach
bezpośredniej lub pośredniej obserwacji, którą można
wielokrotnie powtarzać, poddawać krytycznej analizie,
sprawdzać, czy została prawidłowo wykonana (obserwacja
pośrednia polega na badaniu objawów czy wskaźników dotyczących
badanego obiektu, chociaż sam obiekt może być niedostępny
obserwacji).
Otóż nie ma żadnych dowodów spełniających naukowe wymogi,
które wskazywałyby na istnienie boga czy innych bytów
nadnaturalnych. Nikt nie dostarczył takich dowodów. Nie jest
jednak prawdą, że nauka nie ma nic do powiedzenia w kwestii
istnienia boga. Ma, i to dużo. Badania naukowe wskazują, że
pojęcie bogów, bytów nadnaturalnych, także znanego nam
dzisiejszego boga, należy do dziedziny wyobrażeń
mitologicznych,
ukształtowanych
w
czasach
archaicznych/starożytnych. Zeus, Ozyrys, magiczne siły
tajemne, znany nam dzisiejszy bóg, transcendencja, absolut,
należą do jednej i tej samej kategorii starodawnych pojęć
mitologicznych. Wraz z przemianami zachodzącymi w kulturze,
wyobrażenia te zmieniały powłokę, podlegały unacześnieniu.
Z archaicznych czasów pochodzi sam podział na byty naturalne i
nadnaturalne, czyli dualizm ontologiczny (przekonanie, że
istnieją dwa rodzaje rzeczywistości, naturalna i
nadnaturalna). Nie jest to żadna teoria dostarczająca nam
jakiejkolwiek wartościowej wiedzy o świecie. To jedynie
pochodzące z odległych czasów mitologiczne wyobrażenie.
Podział na rzeczywistość naturalną i nadnaturalną nie
odpowiada rzeczywistości, na gruncie nauki nie jest brany pod
uwagę. Bo nic za nim nie przemawia. Nie ma dowodów
spełniających wymogi obowiązujące w nauce, świadczących o
istnieniu boga i bytów nadnaturalnych. Dlatego nauka odrzuciła
dualizm ontologiczny, stanęła na gruncie naturalizmu uznając,
że istnieje tylko rzeczywistość naturalna, tj. przyroda i jej
pochodne, przeżycia psychiczne, świadomość, wiedza ludzka, a
nie boska. Natomiast kwintesencją religii i teizmu jest
przekonanie, że bóg, rzeczywistość nadnaturalna istnieje
obiektywnie, poza ludzką wyobraźnią. Przekonania leżące u
podstaw nauki oraz – z drugiej strony – religii i teizmu, w
żaden sposób nie dadzą się pogodzić, chociaż ks. Hołda sądzi
inaczej.
Teizm wprowadza do naszej wiedzy wyjaśnienia pozorne, oparte
na mitologii, sprzeczne z nauką. Czy przekonanie, że bóg Zeus
istnieje naprawdę, nie jest sprzeczne z nauką? Jest sprzeczne.
Na jakiej podstawie mielibyśmy uznać, że istnieje jakiś inny
bóg, np. chrześcijański lub pojmowany w bardziej abstrakcyjny
sposób? To taka sama fikcja jak Zeus. Dlatego teizm został na
gruncie nauki zmarginalizowany, daje o sobie znać co najwyżej
jako osobista wiara niektórych naukowców.
Następna sprawa. Hołda stosuje w karykaturalny sposób nie
pozbawioną zalet zasadę, że należy wybierać tę teorię, która
lepiej wyjaśnia badane zjawisko. Pisze: „Jeżeli jednak
porównujemy ze sobą teorie, z których jedna wyjaśnia
interesujące nas fenomeny, a druga ma z tym problemy, to
kwestią intelektualnej uczciwości jest wybór tej, która daje
wyjaśnienie”. I konkluduje, porównując teizm z naturalizmem:
„hipoteza teistyczna jest znacznie prostsza i wyjaśnia więcej
przy wykonaniu mniejszej ilości zabiegów eksplanacyjnych. (…)
teizm jest hipotezą ze wszech miar bardziej atrakcyjną
intelektualnie” (s. 33, 35). Powstaje jednak pytanie, co też
teizm wyjaśnia? Teizm wskazuje/wyjaśnia, że to lub tamto
sprawił bóg. Jest to, łatwo zauważyć, wyjaśnianie pozorne, nic
ono nie wyjaśnia. Tylko badania naukowe, wolne od pozornych
teistycznych wyjaśnień, mogą nam przynieść odpowiedź na
pytania, pozostające dziś bez zadowalającej odpowiedzi.
Rozwiązanie teistyczne, tj. odwołanie się do boga, to bardzo
zły pomysł. Dlaczego? Bo wskazanie na boga, jako na czynnik
wyjaśniający, niczego nie wyjaśnia.
Hołda pisze w zakończeniu, że „teizm jest najlepszym
kontekstem, w którym założenia nauki okazują się wiarygodne”
(s. 274). Jest inaczej. Nauka nie wymaga uwiarygodnienia przez
teizm. Wiarygodności dostarczają sukcesy w poznawaniu świata.
Nauka nie dostarcza wiedzy absolutnej, ale teizm niczego do
naszej wiedzy o świecie nie wnosi. Oferuje jedynie
unacześnioną mitologię, przekonanie, że bóg, rzeczywistość
nadnaturalna, istnieje. Niczego to nie wyjaśnia, chociaż można
– jak ktoś bardzo chce – w to wierzyć, podobnie jak w magię,
wróżby, przeznaczenie.
O bogu luk i tym, że nauka może badać wszystko
Hołda zdaje sobie sprawę, że teizm i teologia – mówiąc
potocznie – żerują na lukach w wiedzy. Jeżeli nauka czegoś nie
wyjaśnia (luka w wiedzy), teiści mówią, że bóg to sprawił. Bóg
wypełnia lukę w wiedzy, ma wyjaśniać zjawiska jeszcze
niewyjaśnione przez naukę. W tej roli nazwano go „bogiem luk”.
Jest to poważna słabość teizmu. Nauka czyni bowiem postępy,
eliminuje kolejne luki, dostarcza wartościowej wiedzy, chociaż
jednocześnie powstają i będą powstawać nowe pytania.
Jak Hołda stara się odeprzeć zarzut, że teiści bazują
wyłącznie na lukach w wiedzy? Za jednym z cytowanych autorów
twierdzi, że idzie nie o luki w wiedzy, ale o założenia leżące
u podstaw uprawiania nauki, którymi nie zajmuje się nauka:
„Nauka nie zajmuje się ani problemem istnienia, ani problemem
poznawalności” (s. 275). Rozumowanie to zawiera dwa błędy.
Po pierwsze, idzie jednak o luki w wiedzy, luki dotyczące
założeń. I luki te wypełnia się bogiem. Dobrze to widać w
książce Hołdy. Przekonanie o istnieniu boga ma wyjaśniać
założenia, na których opiera się nauka. Ma wyjaśniać problemy
poznawalności świata i istnienia rzeczywistości. Czyli,
przyjmując istnienie boga wyjaśniamy wszystko. Rzecz w tym,
jak już wskazywałem, że posłużenie się bogiem to wyjaśnienie
pozorne.
Po drugie, teiści skłonni są nie doceniać możliwości
poznawczych nauki i możliwego zakresu badań naukowych. W ten
sposób chcą zarezerwować sobie poletko do własnej dyspozycji.
Pojmują oni naukę jako dość prymitywne narzędzie o bardzo
ograniczonych możliwościach. Nic z tego. Nic nie stoi na
przeszkodzie, by nauka zajmowała się wszystkimi problemami
dotyczącymi poznawalności świata. Badania nad umysłem ludzkim
w coraz większym stopniu tych problemów dotyczą. Opierają się
na metodach eksperymentalnych, a nie na teologicznych
dywagacjach. Nauka jest też samorefleksyjna, bada samą siebie,
co oznacza sięganie do podstawowych problemów bez wyznaczania
granic poznaniu.
Niektórzy teiści mówią, że sfera wartości nie podlega
naukowemu badaniu. Nic bardziej błędnego. Np. badania,
prowadzone w kontekście teorii ewolucji przyrodniczej,
wskazują, że ludzkie wartości wyrastają z naszej ewolucyjnej
przeszłości. Może to brzmieć jak herezja, ale nasza ludzka
moralność zbudowana jest na zasadach, które obowiązują wśród
zwierząt żyjących w grupach (są to ukształtowane ewolucyjnie
zasady pomocy wzajemnej, współpracy, swoistej uczciwości,
sprawiedliwości, altruizmu i empatii, w rozwiniętej postaci
obecne np. wśród szympansów bonobo).
Problem istnienia świata nie jest dla nauki żadnym tematem
tabu, jak chcieliby teiści. Nie jest, jak by chcieli,
zarezerwowany dla nich. Nie oni będą wyznaczać granice nauki.
Wprawdzie nauka nie odpowiada dziś na pytanie, czym jest
świat, czy i jak powstał, ale dostarcza coraz większego zasobu
wiedzy o mikro i makrokosmosie. Ta wiedza dotyczy samych
podstaw istnienia świata i człowieka. Jest dużo ciekawsza niż
oferowane przez teistów opowieści o bogu i rzeczywistości
nadnaturalnej. Wiedza naukowa ma walor prawdy, może
ekscytować. Wiedza dostarczana przez teistów może co najwyżej
urzekać infantylizmem.
Puenta
Teizm, wiara w boga, być może dostarcza ludziom tzw. wsparcia
psychicznego. Na pewno służy interesom korporacji kapłanów. W
nauce teizm jest skończony. Aby pokazać, jaką rolę odgrywał i
odgrywa w tej dziedzinie, warto sięgnąć do zakurzonej księgi
historii. W XIII w., w czasach św. Tomasza z Akwinu, na
podstawie dzieł Arystotelesa roztrząsano zagadnienia materii i
przestrzeni. W toku dyskusji rozważano też kwestię, czy
aniołowie mogą przemieszczać się z miejsca na miejsce ruchem
ciągłym. To ciekawe zagadnienie uzmysławia nam, do czego – i
tylko do czego – zdolny jest intelektualnie teizm. Pod tym
względem nic się nie zmieniło. Dziś w nauce prowadzi się
fascynujące badania, a teiści gdzie tylko mogą wstawiają temat
bytów nadprzyrodzonych, boga, transcendencji. Jak ktoś chce
bardzo, może w te byty wierzyć, ale do nauki nic to nie wnosi.
Jaka puenta? Ks. dr Hołda wykonał kawał niepotrzebnej roboty.
Lepiej byłoby, gdyby nie dał się ukąsić przez teizm.
–
Alvert Jann
…………………………………………………………………………………………
* O ateizmie, religii i nauce piszę także w artykułach:
„
Download