Filozofia wobec dylematów współczesności

advertisement
Filozofia wobec dylematów
współczesności
Filozofia wobec dylematów
współczesności
Redakcja:
Kamil Maciąg
Przemysław Wiatr
Lublin 2016
Recenzenci:




dr hab. Andrzej Niemczuk
dr hab. Krzysztof Kosior, prof. UMCS
dr hab. Teresa Gardocka, prof. Uniwersytetu SWPS
dr hab. n. med. Jakub Pawlikowski
Wszystkie opublikowane rozdziały otrzymały pozytywne recenzje.
Skład i łamanie:
Ilona Żuchowska
Korekta:
Marzena Dobner
Projekt okładki:
Marcin Szklarczyk
© Copyright by Wydawnictwo Naukowe TYGIEL sp. z o. o.
ISBN 978-83-65598-01-1
Wydawca:
Wydawnictwo Naukowe TYGIEL sp. z o. o.
Głowackiego 35/341
20-060 Lublin
Wstęp
Świat (po)nowoczesny stawia przed swoimi mieszkańcami szereg
problemów, których ogrom i różnorodność stanowi poważne wyzwanie.
Oczywiście, z drugiej strony, współczesność dostarcza także pomysłów ich
rozwiązania: postępująca specjalizacja wiedzy, naukowy i technologiczny
postęp oraz szeroki dostęp do informacji mają zapewnić nas, że nie zagubimy
się w naszej codzienności. Jednak, jak się okazuje, te nowe sposoby
rozwiązywania starych i nowych problemów same dostarczają kolejnych
trudności. Specjalizacja wiedzy rodzi pytania o odpowiedzialność w naszym
powoływaniu się na konkretnych specjalistów. Naukowy i technologiczny
postęp każą pytać o to, czy są jakieś granice (wartości), poza które ów postęp
wykraczać nie powinien. Współczesne media umożliwiające szeroki i szybki
dostęp do informacji stawiają pod znakiem zapytania dalsze istnienie granicy
pomiędzy sferą prywatną i publiczną. Są to problemy, na które nie sposób
odpowiedzieć (lub nie sposób odpowiedzieć zupełnie) na gruncie współczesnej
nauki.
Z pomocą jednak może przyjść wówczas namysł filozoficzny.
Filozofowie na przestrzeni dziejów często koncentrowali swoją uwagę na
problemach „nienaukowych”, czyli takich, które dotyczyły bezpośrednio
ludzkiej egzystencji. Podobnie jest dzisiaj: refleksja filozoficzna nie stroni od
zagadnień, które są niemożliwe do uchwycenia w ramach metodologii nauk
ścisłych. A to właśnie te problemy najczęściej rodzą pytania, które są dla nas
jako ludzi najważniejsze: np. pytania o wolność, odpowiedzialność, wartości.
Niniejsza monografia jest zbiorem filozoficznych refleksji nad
dylematami współczesności. Jej zakres tematyczny obejmuje w pierwszej
kolejności kwestie związane z etyką (uwzględniające ich naukowy –
medyczny, biologiczny – wymiar), także tą, której problemy wyrosły właśnie
na gruncie świata (po)nowoczesnego (bioetyka, ekoetyka, prawa zwierząt).
Ponadto autorzy poruszają w niej kwestie, które od wieków stanowią obszar
zainteresowań filozofii, a które współcześnie nie straciły na znaczeniu (wolna
wola, wiara). Sądzimy, że książka ta przyniesie cenne chwile refleksji zarówno
filozofom, jak i osobom zainteresowanym humanistycznym namysłem nad
współczesnością.
Kamil Maciąg
Przemysław Wiatr
Spis treści
Katarzyna Pawlikowska-Łagód, Jarosław Sak
Aborcja – problem etyczno-moralny współczesnego świata ............................. 7
Krzysztof Bałękowski
Argument ze zła vs. Obrona wolnej woli ......................................................... 21
Magdalena Debita
Embrion in vitro – zygota czy człowiek? Rozważania prawne i medyczne
w świetle wyroków TK i ETPC ........................................................................ 31
Jonasz Pawlaczyk
Etyka ekologiczna ............................................................................................. 45
Tomasz Łapiński
Georg Picht i problemy etyki refleksyjnej ........................................................ 62
Łukasz B. Pilarz
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości
współczesnej transplantologii ........................................................................... 71
Artur Caban
Koncepcja bezinteresowności Benedykta XVI a etyka obowiązku I. Kanta ... 88
Dariusz Gzyra
Pojęcie wartości przyrodzonej w teorii praw zwierząt Toma Regana ............ 98
Katarzyna Krawerenda-Wajda
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa ........... 110
Katarzyna Przybylska
Umiejętności interpersonalne – wyróżnik lekarza-nauczyciela akademickiego
......................................................................................................................... 128
Karolina Napiwodzka-Bulek
W stronę maksymalizacji urody. Zaburzenia obrazu własnego ciała i pojęcie
właściwej miary leczenia z zakresu medycyny estetycznej............................ 141
Indeks autorów ................................................................................................ 152
Katarzyna Pawlikowska-Łagód1, Jarosław Sak2
Aborcja – problem etyczno-moralny
współczesnego świata
1. Wstęp
Dyskusja dotycząca aborcji trwa od zarania dziejów i nie wydaje się,
żeby ten spór szybko minął. Pomimo dopuszczalności przerwania ciąży
w poszczególnych sytuacjach i regulacjach prawnych w wielu krajach
temat ten wciąż budzi wiele kontrowersji. Rozpoczynając rozważania na
temat aborcji, należy wyjaśnić, co dokładnie oznacza ów termin. Pochodzi
od łacińskiego słowa abortus i określa poronienie3. Nie każde jednak
poronienie jest aborcją w takim rozumieniu, jakie jest powszechnie
używane. Mianowicie jedynie poronienie sztuczne (tzn. wywołane czynnikiem
zewnętrznym w stosunku do organizmu matki lub dziecka), dokonane za
zgodą kobiety, którego skutkiem jest przerwanie ciąży, należy uznać za
aborcję w ścisłym znaczeniu tego słowa 4. Inna definicja, zawarta
w Encyklopedii Bioetyki, określa aborcję jako „zabieg mający na celu
przerwanie ludzkiego życia w okresie płodowym (wewnątrzmacicznym)”5.
Temat aborcji towarzyszył ludzkości już od najstarszych lat. Zajmowali
się nim starożytni filozofowie, tacy jak Platon czy Arystoteles. Platon
powszechnie akceptował aborcje, jak również dzieciobójstwo i porzucanie
dzieci zaraz po narodzeniu. W swoim dziele Państwo stwierdza wyraźnie:
„Kobiety i mężczyźni poza latami rozpłodu (…) będą mieli rozkaz starać
się, żeby najlepiej ani jeden owoc takiego stosunku nie ujrzał światła
dziennego, jeśliby się zalągł (…). Gdyby jednak na świat przyszedł jakoś
wbrew usiłowaniom, to położyć to gdzieś tak, żeby nie było pożywienia dla
niego”6. Jednakże za szczególnie znaczące w historii aborcji są tezy, jakie
głosił Arystoteles. Uważał bowiem, że do czterdziestu dni względem
1
[email protected], Zakład Etyki i Filozofii Człowieka, Wydział Nauk
o Zdrowiu, Uniwersytet Medyczny w Lublinie.
2
Zakład Etyki i Filozofii Człowieka, Wydział Nauk o Zdrowiu, Uniwersytet Medyczny
w Lublinie.
3
Słownik łacińsko-polski, Kumaniecki K. (red.), Warszawa 1979.
4
Zubik M., Problem aborcji w dokumentach i orzecznictwie sądowym, Wyd. EXIT,
Warszawa 1997, s. 1.
5
Muszala A., Encyklopedia Bioetyki, Personalizm Chrześcijański, POLWEN, Radom, 2007, s. 17.
6
Kołosowski T., Etyczno-antropologiczne aspekty aborcji w świetle klasycznej literatury Grecji
i Rzymu, Vox Patrum 32 (2012), t. 57, s. 342.
7
Katarzyna Pawlikowska-Łagód, Jarosław Sak
chłopców a dziewięćdziesiąt w przypadku dziewcząt płód stanowi bezkształtną
masę i może zostać usunięty. Te poglądy stanowiły przeciwstawienie
wobec nauki Empedoklesa, który uważał, że dziecko otrzymuje duszę
w chwili narodzenia7. Swój osąd odnośnie do aborcji wypowiedział również
Hipokrates, będący jej przeciwnikiem. Twierdził: „nie podam nikomu,
choćby żądał, śmiertelnego leku, ani nie udzielę mu pomocy w tym
względzie, nie podam również kobiecie tamponu wywołującego
poronienie”8. W swoim podręczniku ginekologii Hipokrates dopuszczał
tylko środki poronne dla usunięcia płodów martwych i przy zagrożeniu
życia matki9. Wszakże przez długi czas w starożytnym Rzymie
przerywanie ciąży nie było w żaden sposób karane. Ponieważ prawo
rzymskie stanowiło, że płód jest częścią ciała matki, a nie samodzielną
istotą żywą, nie korzystał on z ochrony prawa. Samo przerwanie ciąży
wykonywano przez podanie środków poronnych lub za pomocą zabiegów
operacyjnych. Wśród środków poronnych stosowano doustnie: „aloes,
sporysz, koniinę, kolchicynę, żółty siarczek arsenu”, natomiast
dopochwowo „kwasy żrące i ługi”10.
2. Cel pracy i metodologia
Celem niniejszej pracy jest zobrazowanie problemu aborcji we współczesnym świecie. Rozważania będą dotyczyły głównie dylematów moralnoetycznych związanych z aborcją. Poruszone zostaną również zagadnienia
dotyczące absolutyzmu i relatywizmu etycznego oraz kryteriów człowieczeństwa. Pojawia się również kwestie prawne przerywania ciąży obowiązujące w Polsce.
Praca ma charakter przeglądowy. Opracowana została na podstawie
dostępnej literatury. W jej skład wchodzą między innymi artykuły naukowe,
książki tematyczne oraz akty prawne. W pracy wykorzystano również
informacje zamieszczone na rzetelnych stronach internetowych.
3. Problem absolutyzmu i relatywizmu etycznego w odniesieniu
do normy „nie zabijaj”
Analizując aspekty etyczne zjawiska aborcji, należy odnieść się do rozumienia natury normy „nie zabijaj” w odniesieniu do absolutyzmu
7
Starowieyski M., Aborcja i życie nienarodzonych w starożytności chrześcijańskiej, Warszawskie
Studia Teologiczne, 1 (2009), s. 118-119.
8
Tamże, s. 119.
9
Wojciechowski M., Starożytne głosy przeciw aborcji, www.opoka.org.pl. [dostęp:
10.12.2015 r.]
10
Kutlys J., Aborcja: Problem religijno-filozoficzno-społeczny, Słupskie Studia Filozoficzne,
5 (2005), s. 95-96.
8
Aborcja – problem etyczno-moralny współczesnego świata
i relatywizmu. Słownik Etyczny przytacza definicję absolutyzmu jako
poglądu głoszącego, że wartości moralne są niezmienne, wieczne, niezależne
od człowieka (od jego poznania, woli, działania), niezależne od
społeczeństwa11. Natomiast relatywizm etyczny odnosi się do tych teorii,
według których wartości etyczne mają charakter względny: wartość jest
zawsze wartością dla kogoś lub wartością czegoś. Występują dwie postaci
relatywizmu. Pierwsza określa, że dobro lub zło zostaje zrelatywizowane
względem podmiotu (może to być osoba, jednostka, Bóg). W drugiej
postaci coś jest dobre lub złe względem jakiegoś określonego celu 12.
Przytaczane najczęściej sformułowanie obrazujące relatywizm brzmi: dwie
niezgodne opinie moralne są jednakowo słuszne. Chodzi tutaj o słuszność
pozalogiczną, czyli nie o to, że są one zarazem prawdziwe, lecz że są one
jednakowo moralne13. W odniesieniu do normy „nie zabijaj” toczy się
odwieczny spór pomiędzy teorią absolutyzmu i relatywizmu. Jacek
Wojtysiak jest zdania, że „wielu z nas uważa, że obowiązuje ona
wszystkich ludzi, którzy są w stanie tę normę pojąć i spełnić; podkreślmy:
wszystkich takich (‘normalnych’) ludzi bez wyjątku – bez względu na czas,
miejsce i inne okoliczności ich działania. Sądzimy też, że norma ta nie
zależy od naszych przekonań lub pragnień; nie wytworzyliśmy jej, a co
najwyżej odtworzyliśmy jej treść i rozpoznaliśmy jej obowiązywanie. Co
więcej norma ta bezapelacyjnie zakazuje wszystkich czynów, które należą
do klasy czynów będących zabijaniem jakiegokolwiek człowieka; nic
innego, jak sam fakt należenia do tej klasy, klasy przez normy
‘napiętnowanej’, powoduje, że zabójstwo jest zakazane – nie istnieją żadne
warunki lub okoliczności, które mogą stanowić tu jakieś wyjątki” 14. Regułę
tę oczywiście należy odnieść również do aborcji, która według jej
przeciwników oznacza jednoznacznie zabicie dziecka poczętego. Oni
również w swych przekonaniach powołują się na teorię absolutyzmu
etycznego utrzymując, że przerywanie ciąży jest zawsze bezwzględnie
(absolutnie) złe i niedopuszczalne moralnie (nie można tego czynu
moralnie usprawiedliwić). U podstaw takiej oceny tkwi przekonanie, że od
momentu zapłodnienia zygota jest człowiekiem i przysługuje jej prawo do
życia (pogląd ten jest tożsamy z tzw. genetycznym „kryterium”
człowieczeństwa). Do tego przekonania dołącza się często religijne
uzasadnienie głoszące, że norma „nie zabijaj” jest świętą i nienaruszalną
11
Jedynka S., Słownik Etyczny, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej,
Lublin 1990, s. 8.
12
Tamże, s. 207.
13
Por. Lazari-Pawłowska I., Relatywizm etyczny, Etyka 21 (1984), Instytut Filozofii Uniwersytetu
Warszawskiego, s. 8.
14
Wojtysiak J., Czy normy etyczne są przekonaniami?, Diametros 7 (2006), s. 51-81.
9
Katarzyna Pawlikowska-Łagód, Jarosław Sak
normą daną od Boga i że tylko Bóg jest panem ludzkiego życia15. Jedynie
nieliczni zwolennicy absolutyzmu w jedynym przypadku akceptują aborcję,
gdy mianowicie ciąża pozamaciczna zagraża życiu kobiety16. Według
relatywizmu, a szczególnie jego podejścia skrajnego, wszystkie normy (w tym
też „nie zabijaj”) należy traktować jako nakazy dopuszczające wyjątki.
Obowiązują one tylko względnie w tym sensie, że obowiązują w jednym
układzie okoliczności, lecz nie obowiązują w innym17.
4. Modele prawnej ochrony życia poczętego
Należy wyróżnić trzy modele prawne ochrony życia poczętego: model
terminowy, model wskazań oraz model całkowitej i pełnej ochrony. Model
terminowy oznacza dopuszczenie aborcji na życzenie we wczesnym stadium
ciąży. W krajach, w których funkcjonuje taki model, kobiety mogą legalnie
poddać się aborcji do 12. tygodnia na własne życzenie, a w sytuacjach, kiedy
ciąża jest wynikiem gwałtu czy związku kazirodczego – do 22. tygodnia, oraz
bez ograniczeń z przyczyn medycznych. Model ten obowiązuje w takich
krajach, jak Australia, Albania, Austria, Białoruś, Belgia, Bośnia i Hercegowina, Rumunia, Bułgaria, Norwegia, Dania, Estonia, Szwecja, Słowenia,
Ukraina, Węgry, Wielka Brytania, Litwa, Łotwa, Macedonia, Niemcy
i innych18. W przypadku dokonania zabiegu usunięcia ciąży po 12. tygodniu
bez wskazań medycznych nakładane są sankcje karne.
Drugi typ regulacji warunków dopuszczalności przerywania ciąży to
model wskazań (przyzwoleń). W tym przypadku określane są okoliczności,
które w świetle generalnej bezprawności przerywania ciąży wyłączają
karalność dokonania aborcji. Przyjęcie przez dane państwo tego modelu
wymaga ustalenia listy wskazań. Najczęściej spotykanymi są wskazania:
medyczne, prawne i eugeniczne. Te pierwsze dotyczą zagrożenia życia,
czasami także zdrowia kobiety; drugie – zaistnienia ciąży w wyniku czynu
przestępnego, najczęściej gwałtu, kazirodztwa, czynu nierządnego na
nieletniej; ostatnie – kiedy płód obciążony jest genetycznie oraz stwierdzono
trwałe i nieusuwalne jego uszkodzenie19. Model ten stosowany jest
w większości krajów świata.
W niektórych państwach występuje model całkowitego zakazu aborcji.
Obejmuje on pełną i bezpośrednią ochroną życie dziecka poczętego. Uznaje,
15
Por. Ślęczek- Czakon D., Problem wartości i jakości życia w sporach bietycznych, Wyd.
Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2004, s. 95.
16
Por. Niebrój L., U początku ludzkiego życia, PAT, Kraków 1996, s. 85-86.
17
Por. Lazari-Pawłowska I., dz. cyt., s. 12.
18
Por. Tkaczenko H. i in., Poglądy osób różnego wieku dotyczące etyczno-prawnych zagadnień
aborcji, Słupskie Prace Biologiczne, 10 (2013), s. 168.
19
Por. Zubik M., dz.cyt., s. 5.
10
Aborcja – problem etyczno-moralny współczesnego świata
że wartość życia i zdrowia każdej istoty ludzkiej jest niezależna od jego
okresu rozwoju. Stąd też śmierć dziecka w tej koncepcji jest traktowana
jako przestępstwo powszechne, którego podmiotem może być również
matka20. Całkowity zakaz występuje na Malcie, w Watykanie, Salwadorze.
5. Prawne uwarunkowania aborcji w Polsce
Rozporządzenie Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 11 lipca
1932 roku – Kodeks Karny zniosło całkowity zakaz aborcji, obowiązujący
w czasie zaborów21. Zgodnie z artykułem 233 niniejszego rozporządzenia
przerwanie ciąży było możliwe w przypadku, kiedy ciąża zagrażała życiu
kobiety i w sytuacji, kiedy była wynikiem przestępstwa. Za owe przestępstwo
rozumiano współżycie z osobą, która nie ukończyła 15. roku życia,
kazirodztwo oraz gwałt22. Ustawa z dnia 27 kwietnia 1956 roku o warunkach
dopuszczalności przerywania ciąży zezwalała na usunięcie ciąży, kiedy
występują wobec niej wskazania lekarskie, sytuacja życiowa kobiety ciężarnej
jest wysoce trudna oraz gdy ciąża powstała w wyniku przestępstwa. Nie
wolno było również dokonać zabiegu, kiedy w danym przypadku występowały przeciwwskazania lekarskie oraz kiedy kobieta wyrażała sprzeciw
wobec usunięcia ciąży. Ponadto w przypadku trudnej sytuacji życiowej
oraz wskazań medycznych do dokonania aborcji wymagane było potwierdzenie w postaci orzeczenia lekarskiego 23.
Obecnie w świetle polskiego prawa przerwanie ciąży jest dopuszczalne
w trzech przypadkach. Regulowane są one w ustawie z dnia 7 stycznia
1993 roku „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach
dopuszczalności przerywania ciąży” w art. 4a. Określa on, że przerwanie
ciąży może być dokonane przez lekarza wyłącznie w przypadku, kiedy
ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, gdy
badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże
prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo
nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu oraz kiedy zachodzi
uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego
przykładowo gwałtu, kazirodztwa i aktu seksualnego z osobą poniżej 15. roku
20
Pietrzak H., Prawo do życia, jego nienaruszalność i nierozporządzalność. Aspekty prawnokarne, Radom 2013, s. 5.
21
Centrum Badania Opinii Społecznej CBOS, Doświadczenia aborcyjne Polek, Warszawa,
BS/60/2013, s. 2.
22
Rozporządzenie Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 11 lipca 1932 r. Kodeks Karny,
Dz.U. 1932, nr 60, poz. 571.
23
Ustawa z dnia 27 kwietnia 1956 r. o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.
Dz.U. 1956, nr 12, poz. 61.
11
Katarzyna Pawlikowska-Łagód, Jarosław Sak
życia24. W latach dziewięćdziesiątych ustawa uwzględniała jeszcze jedną
przesłankę, która określała czwarty przypadek. Aborcja była możliwa,
kiedy sytuacja życiowa i osobista kobiety określana była jako wysoce
trudna. Poświadczeniem tego było złożenie przez ciężarną deklaracji
opisującej jej sytuację życiową oraz wymagana była potwierdzająca opinia
lekarza. Możliwe to było do dnia 23 grudnia 1997, kiedy Trybunał
Konstytucyjny uznał ten zapis za niezgody z konstytucją i owa regulacja
została usunięta. Odnosząc się do sytuacji, kiedy występuje
prawdopodobieństwo uszkodzenia płodu bądź nieuleczalnej choroby,
przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód
zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej 25.
Natomiast gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała
w wyniku czynu zabronionego, dokonanie zabiegu usunięcia ciąży jest
w takiej sytuacji dopuszczalne, jeżeli od jej początku upłynęło nie więcej
niż 12 tygodni. Zaistnienie okoliczności uprawniającej do przerwania ciąży
stwierdza prokurator26. W każdym wyżej wymienionym przypadku
wymagana jest pisemna zgoda pacjentki. Jeżeli aborcja ma być dokonana
u nastolatki, która ukończyła 13. rok życia, wymagana jest zgoda jej
przedstawiciela ustawowego oraz jej samej. W sytuacji, kiedy nie
ukończyła 13 lat, musi zostać wyrażona zgoda przez sąd opiekuńczy, jednak
sama małoletnia ma prawo do wyrażenia swojej opinii.
6. Dlaczego problem aborcji budzi tak wiele kontrowersji?
Tematyka aborcji wywołuje silne emocje w środowiskach medycznych,
prawnych, filozoficznych i kościelnych. Od zarania dziejów nie można
wypracować w tej kwestii odpowiedniego konsensusu. W publikacji ONZ
Abortion Policy: a Global View (UN, 2002), w jej wstępie czytamy: „Chociaż
przerwanie ciąży jest zwykle stosowane w praktyce przez większość krajów
świata i było stosowane w praktyce od dawna, jest tematem, który budzi
namiętność i spór”27. W dzisiejszym społeczeństwie toczy się również
wiele dyskusji na temat statusu, jaki posiada poczęte dziecko. Gdy jedni
przyznają embrionowi status osobowy, uznając go w pełni za człowieka
mającego te same prawa, które przysługują każdej osobie już narodzonej,
24
Ustawa z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach
dopuszczalności przerywania ciąży, Dz.U. 1993, nr 17, poz. 78.
25
Tamże.
26
http://www.ourbodiesourselves.org/cms/assets/uploads/2006/11/abortionlegal5.pdf,
dostępność: {08.12.2015 r.]
27
Fratczak E., Ptak-Chmielewska A., Demograficzny wymiar aborcji, [w]: Chazan B., Simon W.
(red.), Aborcja. Przyczyny, następstwa, terapia, Wektory, Warszawa 2009, s. 63.
12
Aborcja – problem etyczno-moralny współczesnego świata
inni ten fakt odrzucają28. Na gruncie filozofii można zauważyć dwa
zasadnicze podejścia do omawianego problemu – religijne i czysto
biologiczne. Oscylują one wokół określonych kryteriów człowieczeństwa.
Wyjściowymi kryteriami są kryterium zapłodnienia i kryterium genetyczne.
„Poczynając od momentu zapłodnienia, zarodek człowieka wykazuje podstawową cechę żywego organizmu, którą jest z góry określony, stały, zdeterminowany szlak rozwojowy”29. Kryterium genetyczne obdarza człowieka
pewną stałą, niezmienna cechą, którą nabywa on z chwilą poczęcia. Byt
wyposażony w ludzki kod genetyczny nie jest tylko człowiekiem, jest wręcz
niepowtarzalnym indywiduum ludzkim30. Kod genetyczny ukierunkowujący
rozwój embrionu, pojawiające się zróżnicowania chemiczne i biologiczne,
pamięć immunologiczna i wiele innych właściwości potwierdzają, że od
samego początku mamy dotyczenia z samoorganizującym się ustrojem 31.
Część zwolenników przyjmowania kryterium genetycznego uznaje, że jest
to kryterium proste, oczywiste i naukowe. To nauka (genetyka, biologia)
bezspornie ustaliła początek człowieczeństwa. Tym samym nie można mieć
wątpliwości, że należy moralnie potępić i zabronić prawnie wszelkich działań wymierzonych przeciwko życiu niewinnego człowieka32. Na powyższą
tezę w sporze o aborcję bardzo często powołują się jej przeciwnicy. Opinię,
że istotą ludzką stajemy się z chwilą poczęcia, wyraził Paul Ramsey
podkreślając, że „Ludzkie indywiduum zaczyna istnieć najpierw, jako
maleńka drobina informacyjna, rezultat zetknięcia się wielu innych drobin,
zaczerpniętych przez rodziców ze wspólnej puli genetycznej. Dzieje się to
w momencie zapłodnienia (…) Genetyka uczy, że (…) istota ludzka została
wywiedziona ze swych rodziców w momencie poczęcia”33. Zdanie takie
podziela również Jerome Lejeune twierdząc, że „Każda osoba ma bardzo
precyzyjnie określony początek, przy poczęciu”34. Stanowisko takie popiera
również Kościół katolicki. Deklaracja o przerywaniu ciąży zawiera
28
Por. Szyran J., Baranouski K., Życie ludzkie jako przedmiot i podmiot prawa, Rocznik Teologii
Katolickiej, 2 (2012), s. 142.
29
Biesaga T., Status embrionu – stanowisko personalizmu ontologicznego, Medycyna
Praktyczna,7-8 (2004), s. 28.
30
Por. Breczko A., Podmiotowość prawna człowieka w warunkach postępu
biotechnomedycznego, Wyd. Temida 2, Białystok 2011, s. 119.
31
Por. Biesaga T., dz. cyt., s. 28.
32
Por. Ślęczek- Czakon D., dz. cyt., s. 60.
33
Ramsey P., The Morality of Abortion, [w:] J. Rachels (ed.), Moral Problems, New York:
Harper & Row 1975, s. 38. Cyt. za: Szawarski Z. , Etyka i przerywanie ciąży, [w:] tenże (red.),
W kręgu życia i śmierci. Problemy medycyny współczesnej, Warszawa: Książka i Wiedza 1987,
s. 171.
34
Zięba A., Każde poczęte dziecko ma prawo do życia, Służba Życiu. Zeszyty Problemowe,
1 (2009), s. 2.
13
Katarzyna Pawlikowska-Łagód, Jarosław Sak
odwołanie się do autorytetu genetyki, który stanowi główną rację za
przypisaniem statusu jednostki ludzkiej zapłodnionej komórce jajowej:
„Najnowsza genetyka bardzo jasno potwierdza to wszystko, co zawsze było
oczywiste (…) Wykazała mianowicie, że istota żyjąca ma już od pierwszej
chwili stałą strukturę, czyli kod genetyczny: jest człowiekiem, i to
człowiekiem niepodzielnym, jako jednostka, wyposażona we wszystkie
właściwe sobie cechy”35. Jan Paweł II głosił, że „Prawo do życia
przysługuje istocie ludzkiej we wszystkich fazach jej rozwoju, od chwili
poczęcia do naturalnej śmierci we wszystkich warunkach, a więc
niezależnie od tego, czy jest zdrowa czy chora, w pełni sprawna czy
upośledzona, bogata czy biedna” oraz to, że „Człowiek jest powołany do
pełni życia, która przekracza znacznie wymiary jego ziemskiego
bytowania”36. Kościół katolicki jest również zdania, że „Życie ludzkie od
chwili poczęcia powinno być szanowane i chronione w sposób absolutny.
Już od pierwszej chwili swego istnienia istota ludzka powinna mieć
przyznane prawa osoby, a wśród nich nienaruszalne prawo każdej
niewinnej istoty do życia”37. Natomiast aborcja stanowi grzech ciężki i jest
morderstwem. W twierdzeniach o poczęciu dziecka podejście Kościoła
prawosławnego jest również takie, jak Kościoła katolickiego. Wyznawcy
judaizmu mają zakaz wykonywania aborcji z wyjątkiem, kiedy stanowi
zagrożenie dla życia matki. Hinduizm zabrania całkowicie usunięcia ciąży,
ponieważ według ich wierzeń zarodek ludzki jest istotą świadomą, godną
ochrony, a dusza inkarnuje się w chwili poczęcia. Buddyzm także sprzeciwia
się odbieraniu „świadczonego życia”38. W islamie stosunek do aborcji jest
nieco inny. Owszem, uznaje ją za czyn zabroniony, lecz nie wolno jej
wykonać w momencie, kiedy płód pozostaje obdarzony duszą, czyli po
około 120 dniach od zapłodnienia 39. Odnosząc się do poglądów
dotyczących duszy, należy zastanowić się nad kryterium człowieczeństwa,
jakim jest animacja (uduchowienie, ożywienie). Literatura przedmiotu podaje
dwie definicje animacji. Kryterium animacji w znaczeniu świeckim określa
to, że embrion ludzki staje się człowiekiem wtedy, gdy dziecko w łonie
matki po raz pierwszy się poruszy. Następuje to najczęściej między
trzynastym a dwudziestym tygodniem od poczęcia40. W sensie teologicznym
35
Święta Kongregacja do Spraw Wiary, Deklaracja o przerywaniu ciąży, [w:] W imieniu dziecka
poczętego, red. Gałkowski J.W., Guli J., Rzym-Lublin: RW KUL 1988, s. 172-185.
36
Jan Paweł II, Encyklika „Evangelium vitae”. O wartości i nienaruszalności życia
ludzkiego,Watykan 1995, nr 71.
37
Katechizm Kościoła Katolickiego…, s. 433.
38
Tkaczenko H. i in., dz. cyt., s. 177.
39
Por. Olszewska J. i in., Spojrzenie na ciążę i poród przez pryzmat różnych religii, Problemy
Pielęgniarstwa, 4 (2013), s. 539.
40
Por. Breczko A., dz. cyt., s. 120.
14
Aborcja – problem etyczno-moralny współczesnego świata
kryterium animacji następuje do chwili zespolenia niematerialnej duszy
z ciałem w osobną całość41. Arystoteles natomiast przyjmował, że animacja
embrionu ma miejsce wówczas, gdy następuje pełne poczęcie, tzn. kiedy
proces formowania embrionu zostanie zakończony. Według niego
uduchowienie embrionu następuje około czterdziestego dnia dla płci
męskiej i dziewięćdziesiątego dnia dla płci żeńskiej. Dzieje się tak,
ponieważ dusza wegetatywna i zmysłowa, będąca aktem ciała ludzkiego,
przygotowuje embrion do przyjęcia duszy rozumnej42. Rozróżnienie to
przejął św. Tomasz, nadając mu interpretację teologiczną. Głosił on teorię
animacji pośredniej, w myśl której poruszenie się embrionu jest znakiem, że
otrzymał on duszę i od tego momentu jest istotą ludzką. (…) Współczesny
teolog Joseph F. Donceel SJ wyraża opinię, iż nie ma duszy (a więc i istoty
ludzkiej) w ciągu pierwszych tygodni ciąży, kiedy embrion znajduje się
w wegetatywnym stadium rozwoju43. Współcześnie do najczęściej dyskutowanych teologicznych ujęć kryterium animacji należą:
 koncepcja animacji bezpośredniej;
 koncepcja animacji przedimplantacyjnej;
 koncepcja animacji poimplantacyjnej.
Koncepcja bezpośrednia, czyli uduchowienie, następuje w chwili poczęcia.
Krytyka tego poglądu korzysta z podobnych argumentów, jak genetyczne
kryterium człowieczeństwa. Otóż duszę uznaje się za nierozciągłą
i niepodzielną. Posiadanie duszy przez zygotę oznaczałoby w pewnych
wypadkach, jak podział zygoty z wytworzeniem się bliźniąt jednojajowych,
podział tej duszy, aby każdy bliźniak miał własną duszę. Podobny problem
stwarza również możliwość fuzji. Przeciwko kryterium animacji
bezpośredniej wysuwa się także fakt, że przed zagnieżdżeniem z dróg
rodnych kobiety usuwanych jest około połowy jaj płodowych. Innym
kryterium jest indywidualizacja zarodków, pasująca do koncepcji animacji
przedimplantacyjnej. Inni specjaliści wysuwają jako kryterium implantację
jaja płodowego. Zachodzi ona około 7-9 dnia po zapłodnieniu. Animacja
miałaby wedle tych teologów zachodzić po zakończeniu zagnieżdżania się,
a więc po wytworzeniu się funkcjonalnego złączenia zarodka z organizmem
matki (animacja poimplantacyjna). Wadą tego kryterium jest to, że
implantacja wydaje się procesem zewnętrznym, w przeciwieństwie do
wymienianych powyżej przemian zachodzących w nowym organizmie44.
41
Por. Szewczyk K., Bioetyka. Medycyna na granicach życia, PWN, Warszawa 2009, s. 239.
Por.Szymański Ł., Embrion ludzki- pytanie o status, Semina Scientiarum, 6 (2007), s. 61.
43
Por. Ślęczek-Czakon D., dz. cyt., s. 65.
44
Por. Szewczyk K., dz. cyt., s. 240.
42
15
Katarzyna Pawlikowska-Łagód, Jarosław Sak
Zwolennicy dokonywania zabiegu aborcji w swych poglądach odwołują się
do kryterium człowieczeństwa, ale nie genetycznego, lecz neurologicznego.
W świetle tego kryterium człowieczeństwo embrionu ludzkiego zaczyna
się 40. dnia od momentu zapłodnienia, kiedy to zaczyna funkcjonować
ośrodkowy układ nerwowy45. Stronnicy neurologicznego kryterium
człowieczeństwa odwołują się w swych przekonaniach do początku ludzkiego
życia, do jego śmierci, uważają bowiem, że zgon człowieka następuje z chwilą
nieodwracalnej śmierci mózgu. Jeśli więc życie ludzkie kończy się, gdy
umiera mózg, to sympatycy tej teorii przyjmują, że zaczyna się ono wraz
z jego ukształtowaniem i pojawieniem się aktywności. Funkcjonowanie
mózgu uznają za swoistą cechę człowieczeństwa, to ona wyznacza zarówno
początek, jak i koniec ludzkiego życia. W myśl tego kryterium płód staje
się człowiekiem, gdy zaczyna funkcjonować jego mózg, a ma to miejsce
około 6. tygodnia od zapłodnienia. Cały układ nerwowy jest w pełni
ukształtowany dopiero pod koniec 3. miesiąca. Warunkiem pojawienia się
aktywności mózgu jest odpowiednio rozwinięty układ krążenia i układ
nerwowy. Serce zaczyna bić w 2. tygodniu od zapłodnienia. Początek
człowieczeństwa przypadałby gdzieś na 2-6 tygodni od zapłodnienia.
Zwolennik kryterium neurologicznego, Baruch Brody, sądzi, że płód
zaczyna stawać się człowiekiem około 2. tygodnia od zapłodnienia i jest
w pełni ukształtowaną istotą ludzką pod koniec 3. miesiąca ciąży46.
Ponadto zwolenników liberalizacji dopuszczalności przerywania ciąży
podzielić można na dwie grupy. Pierwsza stoi na stanowisku pełnej swobody
w kwestii dysponowania losami płodu. Jest to stanowisko zbliżone do tych
filozofów starożytnych, którzy płód do momentu urodzenia traktowali jako
część organizmu matki. (…) Druga grupa wychodzi z założenia, że zniszczenie
potencjalnego życia zawsze jest złem, jednak w sytuacji kolizji wartości często
złem mniejszym niż zmuszenie kobiety do donoszenia ciąży47.
W wielu dyskusjach dotyczących aborcji poruszany jest tylko temat
poczętego dziecka. Na dalszy plan odstawiana jest kobieta, którą jej
dokonała bądź ma dokonać. Jakie są zatem przyczyny przerywania ciąży?
Przede wszystkim kobiety zmuszone są przeprowadzić ten zabieg ze
względów zdrowotnych, które zagrażają jej życiu i zdrowiu. Kolejno, kiedy
płód cierpi na nieuleczaną chorobę bądź jest upośledzony i oczywiście
w wyniku czynu zabronionego – tak określa ustawa obowiązująca w Polsce.
Jednak obok dopuszczalnych przez prawo przypadków występują również
inne przyczyny: społeczno-ekonomiczne czy psychiczne. Do tych pierwszych
45
Por. Biesaga T., dz. cyt., s. 28.
Koncepcję Brody’ego omawia Z. Szawarski. Por. tenże, Etyka i przerywanie ciąży,
[w]: Szawarski Z. (red.), W kręgu życia i śmierci, Warszawa 1987, s. 177-178.
47
Por. Brzeziński T., Etyka lekarska, PZWL, Warszawa 2002, s. 163.
46
16
Aborcja – problem etyczno-moralny współczesnego świata
można zaliczyć trudną sytuację życiową, prowadzenie samotnie gospodarstwa
domowego, brak stałych dochodów. Do psychicznych należą między innymi:
brak doświadczenia w wychowywaniu dzieci, chęć realizacji zawodowej,
wiek (kobieta jest zbyt młoda bądź w swoim przekonaniu zbyt wiekowa),
brak partnera życiowego, konflikty rodzinne. Tego jednak polskie prawo
nie uwzględnia jako przesłanki do zalegalizowania aborcji. Dlatego też
kobiety, które chcą usunąć ciąże z powyższych przyczyn, w wielu
przypadkach dokonują tego w tak zwanym podziemiu aborcyjnym.
I należałoby się tutaj zastanowić, czy przeprowadzenie aborcji w takiej
sytuacji jest moralnie złe? Kobiety decydujące się na taki proceder dość
często zostają tak naprawdę zmuszone przez los do usunięcia ciąży. Brak
stałego partnera czy środków finansowych zmusza je do czynu częstokroć
niezgodnego z ich sumieniem. Zwolennicy aborcji w takim przypadku
uważają, że lepiej usunąć dziecko, niż gdyby matka miałaby je porzucić
czy oddać do domu dziecka. Przeciwnicy uważają, że każde dziecko ma
prawo do życia i jeżeli matka by go nie chciała wychowywać, mogłaby
oddać do ośrodka adopcyjnego. Kobiety dokonujące w ten sposób
przerwania ciąży można podzielić na dwie grupy: pierwsze poddadzą się
zabiegowi i nie będą tego w żaden sposób uznawały za czyn niezgodny
z ich światopoglądem, drugie zaś (jeżeli oczywiście nie będą widziały
innego rozwiązania) będą obarczone moralnym ciężarem przez całe życie.
7. Podsumowanie
Czy aborcja jest moralnie zła? To pytanie zadaje sobie wielu etyków,
przedstawicieli różnych religii czy środowisk medycznych. Przeciwnicy
aborcji określają ją jako morderstwo istoty ludzkiej, natomiast zwolennicy
uważają, że płód do pewnego momentu ciąży nie jest człowiekiem. Główne
kontrowersje wokół aborcji dotyczą tego, od kiedy można mówić
o istnieniu człowieka: czy już od momentu zapłodnienia, czy na przykład
od chwili podjęcia pracy przez serce i układ krwionośny, a może dopiero
od chwili narodzin. Istotnym elementem sporów o moralną dopuszczalność
aborcji jest także rozumienie natury normy moralnej „nie zabijaj”.
Literatura
Biesaga T., Status embrionu – stanowisko personalizmu ontologicznego,
Medycyna Praktyczna, 7-8 (2004), s. 7-28.
Breczko A., Podmiotowość prawna człowieka w warunkach postępu
biotechnomedycznego, Wyd. Temida 2, Białystok 2011, s. 119-120.
Brzeziński T., Etyka lekarska, PZWL, Warszawa 2002, s. 163.
17
Katarzyna Pawlikowska-Łagód, Jarosław Sak
Centrum Badania Opinii Społecznej CBOS, Doświadczenia aborcyjne Polek,
Warszawa, BS/60/2013, s. 2.
Fratczak E., Ptak-Chmielewska A., Demograficzny wymiar aborcji, [w]: Chazan
B., Simon W. (red), Aborcja. Przyczyny, następstwa, terapia, Wektory, Warszawa
2009, s. 63.
Jan Paweł II, Encyklika „Evangelium vitae”. O wartości i nienaruszalności życia
ludzkiego, Watykan 1995, nr 71
Jedynka S., Słownik Etyczny, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii CurieSkłodowskiej, Lublin 1990, s. 8.
Katechizm Kościoła Katolickiego, s. 433.
Kołosowski T., Etyczno-antropologiczne aspekty aborcji w świetle klasycznej
literatury Grecji i Rzymu, Vox Patrum 32 (2012), t. 57, s. 342.
Kutlys J., Aborcja: Problem religijno-filozoficzno-społeczny, Słupskie Studia
Filozoficzne, 5 (2005), s. 95-96.
Lazari-Pawłowska I., Relatywizm etyczny, Etyka, 21 (1984), Instytut Filozofii
Uniwersytetu Warszawskiego, s. 8-12.
Muszala A., Encyklopedia Bioetyki, Personalizm Chrześcijański, POLWEN,
Radom 2007, s. 17.
Niebrój L., U początku ludzkiego życia, PAT, Kraków 1996, s. 85-86.
Olszewska J. i in., Spojrzenie na ciążę i poród przez pryzmat różnych religii,
Problemy Pielęgniarstwa, 4 (2013), s. 539.
www.ourbodiesourselves.org/cms/assets/uploads/2006/11/abortionlegal5.pdf.
[dostępność: 08.12.2015 r.]
Pietrzak H., Prawo do życia, jego nienaruszalność i nierozporządzalność. Aspekty
prawno-karne, Radom 2013, s. 5.
Ramsey P., The Morality of Abortion, [w:] J. Rachels (ed.), Moral Problems, New
York: Harper & Row 1975, s. 38, [cyt. za:] Szawarski Z., Etyka i przerywanie
ciąży, [w:] tenże (red.), W kręgu życia i śmierci. Problemy medycyny współczesnej,
Warszawa: Książka i Wiedza 1987, s. 171.
Rozporządzenie Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 11 lipca 1932 r.
Kodeks Karny. Dz.U. 1932, nr 60, poz. 571.
Słownik łacińsko-polski, Kumaniecki K. (red.), Warszawa 1979.
Starowieyski M., Aborcja i życie nienarodzonych w starożytności chrześcijańskiej,
Warszawskie Studia Teologiczne, 1 (2009), s. 118-119.
Szawarski Z., Etyka i przerywanie ciąży, [w]: tenże (red), W kręgu życia i śmierci,
Warszawa 1987, s. 177-178.
18
Aborcja – problem etyczno-moralny współczesnego świata
Szewczyk K., Bioetyka. Medycyna na granicach życia, PWN, Warszawa 2009,
s. 239-240.
Szymański Ł., Embrion ludzki – pytanie o status, Semina Scientiarum, 6 (2007), s. 61.
Szyran J., Baranouski K., Życie ludzkie jako przedmiot i podmiot prawa, Rocznik
Teologii Katolickiej, 2 (2012), s. 142.
Ślęczek-Czakon D., Problem wartości i jakości życia w sporach bietycznych, Wyd.
Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2004, s. 95.
Święta Kongregacja do Spraw Wiary, Deklaracja o przerywaniu ciąży,
[w:] Gałkowski J.W., Guli J. (red.), W imieniu dziecka poczętego, Rzym-Lublin:
RW KUL 1988, s. 172-185.
Tkaczenko H. i in., Poglądy osób różnego wieku dotyczące etyczno-prawnych
zagadnień aborcji, Słupskie Prace Biologiczne, 10 (2013), s. 168-177.
Ustawa z dnia 27 kwietnia 1956 r. o warunkach dopuszczalności przerywania
ciąży, Dz.U. 1956, nr 12, poz. 61.
Ustawa z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego
i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, Dz.U. 1993, nr 17, poz. 78.
Wojciechowski M., Starożytne głosy przeciw aborcji, www.opoka.org.pl. [dostęp:
10.12.2015 r.]
Wojtysiak J., Czy normy etyczne są przekonaniami?, Diametros 7 (2006), s. 51-81.
Zięba A., Każde poczęte dziecko ma prawo do życia, Służba Życiu. Zeszyty
Problemowe, 1 (2009), s. 2.
Zubik M., Problem aborcji w dokumentach i orzecznictwie sądowym, Wyd. EXIT,
Warszawa 1997, s. 1.
Streszczenie
Celem niniejszej pracy jest zobrazowanie problemu aborcji we współczesnym świecie.
Rozważania będą dotyczyły głównie dylematów moralno-etycznych związanych z aborcją.
Poruszone zostaną również zagadnienia dotyczące absolutyzmu i relatywizmu etycznego
oraz kryteriów człowieczeństwa. Pojawia się również kwestie prawne przerywania ciąży
obowiązujące w Polsce. Praca ma charakter przeglądowy. Opracowana została na podstawie
dostępnej literatury. W jej skład wchodzą między innymi artykuły naukowe, książki
tematyczne oraz akty prawne. W pracy wykorzystano również informacje zamieszczone na
rzetelnych stronach internetowych. Aborcja od zarania dziejów budzi liczne kontrowersje.
Już starożytni filozofowie zastanawiali się nad tym, czy można ją uznać jako moralnie
dobrą, czy złą. Pomimo obowiązujących we wszystkich cywilizowanych państwach
regulacji prawnych dotyczących przerywania ciąży obecne wokół niej są spory natury
etyczno-moralnej. Głównym problemem, który stanowi spór wokół aborcji, jest to, od kiedy
można mówić o człowieku: czy od chwili zapłodnienia, czy od chwili bicia serca, czy zaraz
po urodzeniu? Na to pytanie można znaleźć liczne odpowiedzi, w różnych kontekstach
odwołujące się do kryteriów człowieczeństwa. Nie udzielają one jednakże równoznacznej
19
Katarzyna Pawlikowska-Łagód, Jarosław Sak
odpowiedzi. Zwolennicy, jak również przeciwnicy aborcji powołują się na to kryterium,
które według nich jest najbardziej prawdziwe.
20
Krzysztof Bałękowski1
Argument ze zła vs. Obrona wolnej woli
1. Uwagi wstępne
W XX wieku rozważania dotyczące problemu istnienia Boga przeniosły
się na łono anglosaskiej filozofii analitycznej. Po gruntownej krytyce
wszelkich możliwych dowodów na istnienie Boga, takich jak dowód
kosmologiczny, ontologiczny czy teleologiczny, wydaje się, że sprawa
wiary w Absolut, ze względu na charakter wszelkich wierzeń, nie daje się
łatwo rozstrzygnąć metodami rozumowymi. Część filozofów religii tworzących w ramach filozofii analitycznej nie ogranicza się jednak jedynie do
stwierdzenia, że teizm nie posiada racjonalnych fundamentów. Dowodzą
oni, że zbiór prawd wiary, na których opiera się dzisiejszy kult Boga (mam
tutaj na myśli ideę Boga zakorzenioną w tradycji judeochrześcijańskiej) jest
niespójny. Najczęściej stosowanym i – jak się wydaje – najpoważniejszym
argumentem na poparcie tej tezy jest tzw. argument ze zła. W niniejszej
pracy analizie zostanie poddany argument ze zła autorstwa Johna Mackiego
w konfrontacji z przeciwstawną koncepcją Obrony wolnej woli Alvina
Plantingi.
2. Argument ze zła kontra Obrona wolnej woli
Argument ze zła występuje w filozofii religii pod dwiema postaciami.
Wyróżnić można argument logiczny, nazywany również dedukcyjnym lub
apriorycznym, oraz argument probabilistyczny, inaczej ewidencjalny,
indukcyjny lub aposterioryczny 2. Filozofowie posługujący się argumentem
logicznym chcą dowieść tezy, iż niemożliwe jest jednoczesne istnienie
Boga oraz zła, że jest to pogląd logicznie sprzeczny, natomiast zwolennicy
argumentu probabilistycznego stwierdzają jedynie, że ze względu na
ogromną ilość zła w świecie istnienie Boga jest bardzo mało prawdopodobne.
1
[email protected].
Por. K. Hubaczek, Teodycea bez unde malum? Marilyn McCord Adams odpowiedź na problem
zła, Roczniki Filozoficzne, 1 (2007), http://www.kul.pl/files/57/roczniki_filozoficzne/
2007_55_1/071_hubaczek.pdf, s. 71.
2
21
Krzysztof Bałękowski
Jednym z najwybitniejszych zwolenników logicznego argumentu ze zła jest
australijski myśliciel John Leslie Mackie. W najprostszej postaci wszelkie
argumenty ze zła opierają się na zbiorze zdań, w którym twierdzi się, że:
1. Istnieje wszechmocny, wszechwiedzący Bóg;
2. Bóg jest nieskończenie dobry;
3. A jednak zło istnieje.
Mackie po uszczegółowieniu owego zbioru oraz dodaniu pewnych
przesłanek twierdzi, że jest on niespójny, a zatem że Bóg z takimi
atrybutami istnieć nie może. Krytykiem jego propozycji jest amerykański
filozof Alvin Plantinga. Uważa on, że wiara w Boga jest racjonalna,
a można to udowodnić za pomocą logiki modalnej, operując koncepcją
światów możliwych oraz przede wszystkim Obroną wolnej woli. Jest to teoria
nawiązująca w wielu kwestiach do prac św. Augustyna. Plantinga nie
proponuje jednak, aby uznać, że wolność jest powodem, dla którego Bóg
musiał przyzwolić na zło w świecie. Zwraca jedynie uwagę, że nie jest
logicznie niemożliwe, aby taki ważki powód Bóg mógł mieć.
Wprawdzie dwudziestowiecznych filozofów analitycznych zajmujących
się problemem istnienia Boga jest bardzo wielu, jednak przy wyborze
właśnie tych przedstawicieli owego nurtu kierowałem się istotnymi
przesłankami. Po pierwsze, ich poglądy są najszerzej dyskutowane
i odcisnęły największe piętno na współczesnej filozofii religii. Po drugie,
wydaje się, że skonfrontowanie tych dwóch, przeciwstawnych do siebie
stanowisk w jasny sposób pokazuje główną linię sporu między teistami
a ateistami czy agnostykami. Niniejsza praca opierać się będzie głównie na
artykule Johna Mackiego Zło a wszechmoc, jego książce Cud teizmu:
argumenty za istnieniem Boga i przeciw istnieniu Boga oraz, z drugiej
strony, na pracy Alvina Plantingi Bóg, wolność i zło.
Jak już wspomniałem, Mackie zakłada, że przedstawiony powyżej zbiór
zdań jest sprzeczny. Alvin Plantinga, odnosząc się do tego stanowiska,
zauważa, że należy sprecyzować, o jaką sprzeczność chodzi, i zastanowić
się, czy w ogóle o jakiejkolwiek niezgodności możemy mówić 3. Mackie
stwierdza, że niezgodność pojawia się, kiedy do zbioru dodamy dwie
dodatkowe przesłanki:
1. Dobro jest przeciwstawne złu w taki sposób, iż byt całkowicie dobry
usuwa zło, jak tylko może;
2. Nie ma granic tego, co może zrobić byt wszechmocny.
Te zdania nazywa „quasi-logicznymi regułami”. Analizując podany
przez niego przykład, Plantinga ową sprzeczność nazywa sprzecznością
implicite. Jest ona ukryta, gdyż polega na tym, że kiedy dodamy do naszego
3
Plantinga A., Bóg, wolność i zło, przeł. Gurba K., Kraków 1995, s. 34-48.
22
Argument ze zła vs. Obrona wolnej woli
zbioru odpowiednie, koniecznie prawdziwe zdanie, to będzie on formalnie
sprzeczny. Wydaje się zatem, że dla rozstrzygnięcia zasadności argumentu
dedukcyjnego najważniejszym zadaniem jest ustalenie, czy dodatkowe
przesłanki podane powyżej są koniecznie prawdziwe.
Plantinga, posługując się różnymi przykładami w analizie
pomocniczych reguł Mackiego, stara się udowodnić, że jedna z nich –
czwarta – nie jest koniecznie prawdziwa, a co za tym idzie, argument
logiczny jest nieskuteczny. Pisze, że zdarzają się takie sytuacje, w których
dobry byt – człowiek, mimo iż posiada instrumenty niezbędne do usunięcia
pewnego zła, nie może tego zrobić. Może się tak zdarzyć na przykład
w sytuacji, w której nie wiemy o tym, że komuś dzieje się krzywda. Nie
wydaje się jednak, aby był to argument obalający tezę Mackiego. Przede
wszystkim nieadekwatne jest porównanie możliwości człowieka i Boga.
Wszechwiedzący Bóg, który roztacza swoją opatrzność na cały
wszechświat, wiedziałby z pewnością o nawet najmniejszym złu
występującym w ludzkim świecie. Plantinga postuluje zmianę czwartego
zdania poprzez dodanie do niego dopisku, iż aby usunąć zło, dobry byt
musi o nim wiedzieć. Jak sądzę, jest to zabieg zbędny. Mackie pisząc
o „bycie całkowicie dobrym”, musiał mieć na myśli Boga, gdyż według
teistów żaden inny byt nie jest doskonale dobry. Co za tym idzie, chodziło
mu o Absolut, który jest również wszechwiedzący, a zatem o taki, który wie
o wszystkim, co dzieje się w świecie, również o rzeczach złych. Z tego samego
powodu niewystarczający jest argument, w którym Plantinga pisze, że
niekiedy wiemy o dwóch złych sytuacjach, jednak nie mamy możliwości
rozwiązania obydwu, musimy wybrać jedną. Wtedy, mimo że posiadamy
wiedzę o jakimś złu, nie jesteśmy w stanie mu zapobiec ani go usunąć. Bóg
w swej wszechmocy nie miałby takich dylematów, mógłby zlikwidować
dowolną ilość zła w dowolnych miejscach w jednej chwili. Spór nie
występuje, jeśli idzie o piąte zdanie. Zarówno Plantinga, jak i Mackie
przyjmują najbardziej powszechny pogląd, w którym uważa się, że
wszechmoc Boga ograniczona jest jedynie prawami logiki. Stwórca nie
może kreować bytów logicznie sprzecznych ani działać wbrew logice.
Plantinga proponuje, aby zdanie czwarte analizowanego zbioru brzmiało:
„Wszechmocna i wszechwiedząca dobra istota eliminuje każde zło, które może
wyeliminować właściwie”. Wtedy można by uznać je za koniecznie
prawdziwe. Ostatnie zastrzeżenie sugeruje, że nie każda forma usunięcia
zła jest właściwa. Możliwa jest sytuacja, w której likwidując zły stan,
prowadzimy do sytuacji jeszcze gorszej. Niedobra byłaby na przykład
amputacja nogi, która usuwałaby niegroźny ból w kolanie. W tym miejscu
powstaje nowy zbiór uzupełniony o uwagi Plantingi, który według niego
również nie jest sprzeczny, ponieważ ze zdań 1, 2, 4, 5 formalnie nie
wynika zdanie: „zło nie istnieje”, a jedynie: „nie istnieje zło, którego Bóg
23
Krzysztof Bałękowski
nie mógłby właściwie wyeliminować”. Jednak czy tym samym nie
przyznaje racji antyteologom? Skoro nie istnieje w świecie żaden zły stan
rzeczy, którego Bóg nie mógłby usunąć w sposób właściwy, to dlaczego
tego nie robi wobec faktycznego zła? Czy w obliczu tego stwierdzenia
można jeszcze skutecznie bronić wszystkich boskich atrybutów? Wydaje
się, że do takiej obrony potrzebny byłby rzetelnie uzasadniony powód, dla
którego Bóg, mimo niczym nieograniczonych możliwości działania (poza
prawami logiki), nie usuwa zła. W innym wypadku zasadnym byłoby
stwierdzenie, że to właśnie Absolut winny jest zła występującego
w otaczającej nas rzeczywistości, a co za tym idzie, nie może być On
nieskończenie dobry – więc Bóg z taką cechą istotową nie istnieje. Plantinga
zgadza się, że powyższy zbiór zdań byłby formalnie sprzeczny, gdyby
dodać do niego kolejny człon: „Jeśli Bóg jest wszechmocny
i wszechwiedzący, to może właściwie wyeliminować każdy zły stan
rzeczy”. Stwierdza jednak, że zdanie to nie jest koniecznie prawdziwe.
Argumentuje, że niektóre złe rzeczy mogą występować w dobrych sytuacjach,
które to zło przewyższają. Zakłada się tutaj, że niekiedy zło jest
koniecznym warunkiem realizacji większego dobra, a ściślej, jest jego
koniecznym składnikiem. Plantinga postuluje zatem dalej, aby ostatecznie,
do zbioru zdań dołączyć sformułowanie: „Bóg stwarza świat zawierający
zło i ma ważne powody, by tak robić”. Zdanie to przesądzić ma o tym, że
cały zbiór jest spójny i nie występuje w nim sprzeczność implicite. Filozof
nie rozstrzyga o tym, jaki to powód ma Absolut, aby dopuszczać
w stworzonym przez Siebie świecie zło. Sugeruje jednak, że są takie stany,
które muszą zawierać elementy zła po to, aby ostatecznie dobro całości je
przewyższyło.
John L. Mackie w odpowiedzi na pogląd, w którym Plantinga uznaje
konieczność zła w niektórych sytuacjach obiektywnie uznawanych za
dobre, przedstawia koncepcję zła pierwszego i drugiego rzędu oraz zła
wchłoniętego i niewchłoniętego. Zło pierwszego rzędu to zło fizyczne, takie
jak ból, natomiast dobro pierwszego rzędu to na przykład przyjemność.
Aby próbować bronić tego pomysłu, należy założyć, że w wyniku obecności
właściwości pierwszego rzędu wyłania się, nieważne w jaki sposób, pewne
dobro. Musi ono zdecydowanie przeważać nad złem pierwszego rzędu,
które było logicznie konieczne do wyłonienia się dobra owej całości
– dobra drugiego rzędu. Mackie postuluje, aby zło pierwszego rzędu
nazwać złem wchłoniętym, ponieważ zostało ono zniwelowane przez większe
dobro. Nie ma zatem sprzeczności między istnieniem wszechmocnego,
wszechwiedzącego i całkowicie dobrego Boga, a istnieniem zła wchłoniętego.
Rodzi to jednak inne wątpliwości. Nie ma żadnych przesłanek, które
wskazywałyby na to, że w przedstawionym powyżej schemacie nie wyłoni się
zło drugiego rzędu. Nie będzie już ono zniwelowane przez dobro rzędu
24
Argument ze zła vs. Obrona wolnej woli
pierwszego, będzie raczej przeciwwagą dla dobra drugiego rzędu. Można by
oczywiście przeprowadzić zabieg analogiczny do tego, który czyni ta teoria
wobec zła pierwszego rzędu, i postulować wyłonienie się dobra trzeciego
rzędu. Nadal jednak nie rozwiązałoby to problemu i wyraźnie zmierzało do
regresu w nieskończoność4. Widać wyraźnie, że ta koncepcja traci na swej
skuteczności, kiedy dowodzimy, że występuje w świecie nadmiar zła
niewykorzystanego do żadnego dobrego stanu rzeczy, że ujawnia się tzw.
zło niewchłonięte. Co zatem ze złem niewchłoniętym? Mackie pisze, że
„prowadzi nas to do najlepiej znanego ruchu, jakiego dokonuje teodycea,
do Obrony wolnej woli (…)”5.
Plantinga twierdzi, że: „Sednem Obrony Wolnej Woli jest stwierdzenie,
że możliwe jest, iż Bóg nie mógł stworzyć wszechświata zawierającego
dobro moralne (albo tyle dobra moralnego, ile zawiera ten świat) nie
stwarzając w nim jednocześnie moralnego zła”6. Kluczową kwestią dla
tego rozwiązania jest pojęcie ludzkiej wolności. Filozof twierdzi, że
stworzony przez Boga świat, w którym żyją wolne byty mogące wybierać
nie tylko dobro, ale również zło (i niekiedy faktycznie je wybierają), jest
lepszy niż taki, w którym istniałyby jedynie automaty wykonujące
mechanicznie polecenia Stwórcy. Dlaczego jednak wolne podmioty
w stworzonym przez Boga świecie nie mogłyby zawsze wybierać dobra,
odrzucając zło moralne? Mackie zauważa, że każdy teista zgodzi się z tezą,
iż są sytuacje, w których człowiek może w sposób wolny wybrać dobro.
Jest to logicznie możliwe. Dlaczego zatem miałoby być logicznie
niemożliwe, że każdy człowiek, zawsze i w sposób wolny, działałby
dobrze? Należy zwrócić także uwagę na fakt, że sam Bóg jest taką osobą,
która jest wolna i bezgrzeszna. Absolut zawsze wybiera dobro. Nie
wiadomo jednak, czy Bóg mógłby stworzyć innych bogów. Teista
z pewnością odpowiedziałby, że nie, gdyż może być tylko jedna doskonała
istota o nieograniczonych możliwościach działania. Niektórzy sugerują, że:
jeśli coś czynimy swobodnie, to czasami musimy tego nie czynić 7. Wydaje
się, że nie ma żadnego powodu, aby taki pogląd podzielać. Nie mieści się
on w żadnej definicji wolności, jest raczej postulatem, bez odpowiedniego
uzasadnienia, niż poważną próbą odpowiedzi na postawione powyżej
pytanie. Mackie idzie nawet dalej, pisząc, że skoro w tej koncepcji wolna
wola traktowana jest jako dobro przewyższające zło, które czasami ludzie
wybierają, to niemożliwe jest przypisywanie jej szczególnej wartości
4
Por. Mackie J. L., Zło a wszechmoc, [w:] Chwedeńczuk B. (red.), Filozofia…, s. 226.
tenże, Cud teizmu..., s. 201.
6
Plantinga A., Bóg, wolność…, s. 58.
7
Por. Mackie J. L., Cud teizmu..., s. 214.
5
25
Krzysztof Bałękowski
właśnie ze względu na zmianę8. Wolna wola może być uznawana za
wartościową tylko dlatego, że umożliwia działanie w obrębie moralności,
a co za tym idzie, pozwala na swobodny wybór dobra. Nie można byłoby
jednak cenić jej za to, że waha się ona miedzy dobrem a złem, wybierając
raz jedno, raz drugie. Filozof nie zwraca jednak uwagi na to, że uznawanie
samej wolności za dobro jest wysoce wątpliwe. Jest ona punktem wyjścia
działania skierowanego na wartość, gdyby jednak uznać wolność za dobro
samo w sobie, trudno byłoby wtedy wytłumaczyć ludzkie działanie. Po co
działać, skoro już sama wolna wola jest dobrem? Podsumowując powyższy
wywód, można stwierdzić, iż nie ma wystarczających argumentów na rzecz
tezy, że logicznie niemożliwa jest sytuacja, w której wszyscy ludzie zawsze
wybieraliby dobro. Warto zwrócić uwagę na fakt, że według doktryny
teistycznej jest już takie miejsce, gdzie dobro zawsze zwycięża. Jest to
„niebo” (raj), do którego mają się po śmierci dostać niektórzy
z wierzących, po spełnieniu odpowiednich warunków, i żyć wiecznie przy
Bogu. Wedle teistów w zaświatach panuje wszechogarniająca, wieczna
radość i miłość bliźniego. Wyraźnie wskazuje to na fakt, że nikt z tam
przebywających nie czyni zła, gdyż nikt w tamtym świecie nie cierpi.
Otwartym pozostaje zatem pytanie, dlaczego Bóg nie mógł takiego samego
modelu postępowania wprowadzić w ziemskiej rzeczywistości. Chyba że
teista pokusiłby się o odpowiedź, że w „niebie” jest to możliwe, gdyż jest
to świat, który wymyka się prawom logiki. Nie znajduję jednak żadnych
argumentów, które mogłyby taką tezę rozsądnie uzasadniać. Skoro Bóg
działa w zgodzie z logiką również tworząc świat, a tylko ona ogranicza
Jego wszechmoc, to sugeruje to, iż prawa te zostały przeniesione
z rzeczywistości, w której przebywał odwiecznie, a więc z „nieba”. Co
więcej, tradycyjny teizm nakłania przecież swych wyznawców do
nieustannego czynienia dobra, nawet do miłości tych, którzy wyrządzają im
krzywdę, zachęcają więc do wybierania swobodnie dobra zawsze. Żaden
teista nie przyznałby chyba, że inspiruje ludzi do zachowania logicznie
niemożliwego.
Plantinga twierdzi jednak, że Bóg nie może stworzyć dowolnego świata,
jakiego by chciał, a możliwe, że wśród tych światów, których stworzyć nie
może, są wszystkie światy z dobrem, a bez moralnego zła. Wprowadza
tutaj pojęcie tzw. ponadświatowego skażenia, które może dotyczyć
wszystkich wolnych istot. Jak pisze: w „idei ponadświatowego skażenia
ważne jest to, że jeśli jakaś osoba nań cierpi, to nie było w mocy Boga
urzeczywistnienie żadnego świata, w którym ta osoba byłaby znacząco
wolna i nie czyniła żadnego zła – to znaczy świata, w którym stwarzałby
8
Tamże, s. 214-215.
26
Argument ze zła vs. Obrona wolnej woli
tylko moralne dobro i żadnego moralnego zła”9. Autor przypisuje tę
własność indywidualnej istocie danej osoby. Robi tak dlatego, żeby
zwrócić uwagę, że owo ponadświatowe skażenie dotyczy nie tylko
stworzenia w danym świecie, ale we wszystkich możliwych światach.
Wydaje się jednak, że Absolut mógłby stworzyć takich ludzi, którzy byliby
pozbawieni owej cechy. Jeśli natomiast przyjąć, że każda osoba jest
skażona, to jak wtedy wytłumaczyć osobowość samego Boga? Czy On
także jest skażony, a jeśli nie, to jak to możliwe? Cała ta koncepcja
wygląda na dowolną supozycję Plantingi bez rzetelnego uzasadnienia. Nie
bardzo wiadomo, skąd owo ponadświatowe skażenie się bierze ani czym
tak de facto jest. Zapewne jest ono jakąś modyfikacją mitu o grzechu
pierworodnym. Równie dobrze można by założyć, że jest możliwe, iż
ludzie posiadaliby cechę istotową, którą nazwalibyśmy „ponadświatową
świętością”, na co zwraca uwagę Hubaczek w swojej książce Bóg a zło.
Problematyka teodycealna w filozofii analitycznej10. Jaka siła mogłaby
decydować o takiej dysfunkcji każdej stworzonej przez Boga istoty, że On
sam nie potrafiłby się jej przeciwstawić? Wydaje się, że na to pytanie
Plantinga nie ma odpowiedzi.
O złu naturalnym Obrona wolnej woli mówi tyle, że jest ono złem
moralnym w szerokim sensie, jest efektem działań szatana. Trudno uznać
to rozwiązanie za zadowalające, gdyż przywołany demon jest elementem
doktryny teistycznej, a nie można dowodzić niesprzeczności tez o istnieniu
Absolutu na podstawie równie niepewnych tez o istnieniu upadłych
aniołów. Kolejną wątpliwość w pracy Plantingi budzi relacja między
ludzką wolnością a Boską wszechmocą, którą postuluje filozof. Ważkim
zagadnieniem jest to, czy Stwórca w swych nieskończonych możliwościach
działania decyduje się na brak kontroli ludzkiego działania, czy jest raczej
czymś zewnętrznie lub wewnętrznie ograniczony tak, że nie ma możliwości
sprawować owego nadzoru. Kluczowym pytaniem jest, czy wszechmocny
Bóg może stwarzać byty niepodlegające Jego kontroli, a co za tym idzie,
czy może siebie uczynić niewszechmocnym? Brak także odpowiedzi na to,
jak uchronić ludzką wolność przed Boską wszechwiedzą. Plantinga za
pomocą logiki modalnej stara się udowodnić, że Bóg, przewidując naszą
wolność, przewidział niejako ludzkie grzechy, ale nie oznacza to
konieczności ich popełniania11. Jednak Bóg, podtrzymując w istnieniu cały
świat, który stworzył, ma realny wpływ na to, co się w nim dzieje. W tym
świecie zawarte są pewne fakty, prawdy, o których Stwórca odwiecznie
9
Plantinga A., Bóg, wolność…, s. 79.
Por. Hubaczek K., Bóg a zło…, s. 119.
11
Por. tamże, s. 122.
10
27
Krzysztof Bałękowski
wie, że będą miały miejsce. Nie wydaje się, aby było istotne to, czy owe
sytuacje są prawdziwe tylko w tej rzeczywistości, czy koniecznie prawdziwe
zawsze. Do stwierdzenia ograniczenia ludzkiej wolności wystarczy to, że
zbiór zdarzeń w urzeczywistnionym przez Absolut świecie jest Mu znany
zawsze i nieomylnie w tym konkretnym świecie.
3. Podsumowanie
Jak widać z powyższego wywodu, nie jest jednak łatwo udowodnić, że
Bóg mógł mieć powody, dla których musiał dopuścić istnienie zła
w świecie. Jest wiele wątpliwości co do koncepcji proponowanej przez
Alvina Plantingę. Wydaje się, że niekiedy jego staranne rozwiązywanie
wszelkich zagadnień za pomocą aparatu logicznego nie przynosi
zamierzonego efektu. Niewiele wskazuje na to, aby można było skutecznie
bronić tezy o tym, że wszechmocna, wszechwiedząca i absolutnie dobra
istota nie ma możliwości stworzenia świata zawierającego jedynie dobro,
bez jakiegokolwiek zła moralnego. Wobec słabości Obrony wolnej woli,
która jest jak do tej pory jedyną poważną odpowiedzią na tezy Mackiego
o wewnętrznej sprzeczności teistycznych prawd wiary, wydaje się, że
argument logiczny ze zła odnosi sukces. Zbiór zdań, w którym twierdzi się,
że istnieje wszechmocny, wszechwiedzący oraz całkowicie dobry Bóg,
a jednocześnie występuje w nim zło, jest niespójny. Co za tym idzie, taki
Bóg nie może istnieć. Zasadniczą sprawą w całej dyskusji nad problemem
zła w kontekście zarzutów formułowanych przez twórcę argumentu logicznego
jest według mnie pytanie o prawdziwość dodatkowych przesłanek, które do
powyższego zbioru wprowadza Mackie. Wydaje się, że całkowicie dobry
byt, a takim może być tylko Bóg, którego ograniczają jedynie prawa logiki,
usunąłby całe znane mu w świecie zło, a biorąc pod uwagę Jego wszechwiedzę, usunąłby całe zło. Nawet sugestie, jakoby dopuszczanie przez
Boga zła w świecie było nierównoznaczne ze świadomym powodowaniem
zła, John Mackie trafnie krytykuje dowodząc, że przy działaniu istoty takiej
jak Bóg granice między przyzwalaniem a sprawianiem, aby coś się
zdarzyło, zacierają się. Ma również rację wtedy, kiedy twierdzi, że to na
teiście spoczywa ciężar dowodzenia istnienia Boga, a nie na ateiście
dowodzenia tego, że takiej istoty nie ma.
Przyznając w tym sporze słuszność Mackiemu, należy jednak zastanowić
się również nad tym, co tak naprawdę do dyskusji o problemie istnienia
Boga w kontekście istnienia zła wnosi analityczny charakter powyższych
rozważań. Wydaje się, że zwłaszcza sposób, w który swoje poglądy
przedstawia Plantinga, a więc za pomocą analizy kolejnych, coraz to bardziej
skomplikowanych zbiorów zdań, sprzeniewierza się on niejako celom, jakie
postawili sobie twórcy analitycznej szkoły filozofii. Myślę tutaj głównie
28
Argument ze zła vs. Obrona wolnej woli
o precyzyjności i ścisłości filozoficznych przemyśleń. W przypadku
obydwu filozofów brakuje klarownych definicji omawianych pojęć.
W zasadzie nie wiadomo, czy opierają się oni na takich samych określeniach,
czy może początkiem ich sporu są już same definicje. Błędne wydaje mi się
także opieranie całej argumentacji dotyczącej problemu zła na logicznych
możliwościach. Taki sposób filozofowania nie mówi niczego o świecie,
w którym żyjemy. Wiedzy na temat rzeczywistości nie czerpiemy przecież
z praw logiki. Ponadto Plantinga sugeruje niekiedy, że nie jest istotne, czy
dane zdanie jest prawdziwe, a jedynie to, czy jest ono możliwe. Posługując
się twierdzeniami na temat światów możliwych nie przybliżamy się do
opisu realnego świata, który jest jeden. Nie wiadomo, dlaczego obaj
myśliciele arbitralnie uznali, że do utrzymania danego poglądu wystarczy
jedynie to, aby nie był on wewnętrznie sprzeczny. Wydaje się, że filozofia
to zdecydowanie coś więcej, niż tylko badanie możliwości. Filozof
stawiając sobie za cel opis rzeczywistości powinien dążyć do odkrywania
prawdy o nim, a nie do analizy tego, czy jest jedynie możliwe, aby dany
fakt zaistniał.
Literatura
Hubaczek K., Teodycea bez unde malum? Marilyn McCord Adams odpowiedź
na problem zła, Roczniki Filozoficzne, 1 (2007), http://www.kul.pl/files/57/
roczniki_filozoficzne/2007_55_1/071_hubaczek.pdf.
Mackie J. L., Cud teizmu: argumenty za istnieniem Boga i przeciw istnieniu Boga,
przeł. Chwedeńczuk B., Warszawa 1997.
Mackie J. L., Zło a wszechmoc, [w:] B. Chwedeńczuk (red.), Filozofia religii,
przeł. Baszniak T., Warszawa 1997.
Plantinga A., Bóg, wolność i zło, przeł. Gurba K., Kraków 1995.
Argument ze zła vs. Obrona wolnej woli
Streszczenie
Praca dotyczy fragmentu jednego z najpoważniejszych sporów, jakie toczą się w filozofii od
wielu wieków – sporu o istnienie Boga. Wiek XX przyniósł w tym sporze znaczącą zmianę
– przeniósł się on bowiem na płaszczyznę rozważań analitycznych. Często zauważa się
w rozważaniach filozofów religii, że problem istnienia Boga wymyka się racjonalnemu
namysłowi i jest jedynie kwestią wiary. Sugeruje się zatem, że przekonaniom o istnieniu
Boga brak rozumowych fundamentów. Jednak część krytyków teizmu posuwa się w swoich
rozważaniach dalej i stara się wykazać, że zbiór zdań mówiących o istnieniu Boga jest
wewnętrznie sprzeczny (mam tutaj na myśli Boga opisywanego w tradycji judeochrześcijańskiej). Jednym z najpoważniejszych argumentów, którym filozofowie starają się
udowodnić niemożność istnienia Boga, jest szereg argumentów dotyczących istnienia zła
w świecie. W argumentach tych wykazuje się, że logicznie niemożliwe jest, aby istniał
wszechwiedzący, wszechmocny i nieskończenie dobry Bóg, ponieważ z pewnością nie
dopuściłby on do istnienia zła w świecie, a z tym przecież spotykamy się na co dzień.
29
Krzysztof Bałękowski
W powyższym tekście została podjęta próba krytycznej analizy dwóch przeciwstawnych
stanowisk w obrębie tego sporu: argumentu ze zła Johna L. Mackie oraz Obrony wolnej
woli Alvina Plantingi.
30
Magdalena Debita1
Embrion in vitro – zygota czy człowiek?
Rozważania prawne i medyczne
w świetle wyroków TK i ETPC
1. Wstęp
Kwestia podmiotowości embrionu (zarodka) budzi od lat sporo kontrowersji w publicznym dyskursie, dzieląc osoby o różnych światopoglądach.
Wokół tej kwestii czynione były rozmaite dywagacje, zarówno na gruncie
rozważań prawnych, medycznych, jak i bioetycznych. Narastające zainteresowanie opisywaną kwestią znalazło swoje odzwierciedlenie w przekazach
medialnych, coraz częściej orientowanych właśnie na temat podmiotowości
człowieka i momentu, od którego można o takiej podmiotowości pisać.
Aktualność wybranej tematyki stanowiła w związku z powyższym ważną
motywację do jej podjęcia, a zarazem istotne uzasadnienie dla jej wagi na
gruncie nauk humanistycznych, społecznych, a także medycznych.
Celem tego artykułu jest przedstawienie różnych punktów widzenia
w obszarze prawa, bioetyki, czy medycyny w kontekście podmiotowości
embrionu. Wykorzystany materiał badawczy stanowiły przede wszystkim
monografie prawnicze, artykuły naukowe z zakresu nauk prawnych
i biomedycznych, a także wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka
(dalej: ETPC) oraz Trybunału Konstytucyjnego (dalej: TK). Wkroczenie
prezentowanej tematyki w kontekst prawny można ocenić jako przejaw
zwiększającej się wagi prawnej ochrony podmiotowości każdego człowieka
w XXI wieku. Epoka rozwoju praw człowieka oraz swobód obywatelskich
niejako predestynuje nas, aby dokładniej zajmować się analizą takiej
podmiotowości, co też uczyniono w ramach tego artykułu.
2. Podmiotowość embrionu w nurcie rozważań medycznych
Nauki medyczne akcentują wyraźnie, iż proces zapłodnienia nie trwa
krótką chwilę, ale następuje przez kilka dni w rezultacie zachodzenia
biochemicznych procesów polegających na połączeniu się gamet męskich
(plemników) oraz żeńskich (komórki jajowej). W wyniku tak rozumianego
procesu zapłodnienia powstaje zygota, czyli komórka ulegająca dalszym
podziałom, na skutek których wyłania się dorosły organizm potomny.
1
Uniwersytet Wrocławski, Wydział Prawa, Administracji i Ekonomii.
31
Magdalena Debita
Procesy zachodzące w tej komórce determinują kształt przyszłego życia,
choć lekarze nie są osobami zainteresowanymi w największej mierze tym,
czy już na początku tego procesu należałoby mówić o człowieku jako
istocie, której należy się ochrona podmiotowości, czy też nie. Są oni
odpowiedzialni za ochronę życia oraz monitorowanie prawidłowości
przebiegu wspomnianych procesów, co wyznacza kanon etyki zawodowej
oraz zakres obowiązków zawodowych. W związku z powyższym, rozważania teoretyczne i postulatywno-prawne nie wpisują się tradycyjnie
w zakres działań lekarskich. W tym znaczeniu podstawowym zadaniem
każdego lekarza jest „utrzymywanie czynności życiowych człowieka”2.
Z punktu widzenia medycznego, w którym podkreśla się złożoność
procesu powstawania życia ludzkiego, problematyka ochrony takiego życia
jest szeroko rozumiana i wpisuje się w ogólny kontekst zawodowy. W myśl
takiego rozumienia embrion już jest życiem, jako że niezależnie od tego,
czy według innych środowisk posiada podmiotowość typową człowiekowi
czy też nie, należy mu się przyglądać oraz chronić go przed szkodliwym
działaniem rozmaitych czynników wewnętrznych i zewnętrznych. Tak
nakazuje etyka lekarska i nałożony prawnie oraz środowiskowo zakres
obowiązków zawodowych. Z punktu widzenia medycznego możemy pisać
więc o ochronie funkcji życiowych organizmu, niezależnie od tego,
w jakim stadium rozwoju taki organizm się znajduje. Na gruncie z kolei
obecnie znanej wiedzy naukowej bez wątpienia trudno odmówić funkcjonalności życiowej zarodkowi, gdyż jest on jednym z konstytutywnych
i bardzo dobrze poznanych naukowo stadiów rozwoju istoty ludzkiej. Jest
to zresztą związane z naukowym opisem tzw. poczęcia nowego życia3.
W literaturze przedmiotu spotkać można pogląd głoszący: „Twierdząc,
że coś jest zarodkiem, embrionem czy płodem, twierdzimy jedynie, że
osobnik jakiegoś gatunku (określone zwierzę czy człowiek) jest w danym
stadium rozwoju”4. Można ocenić, że takie stanowisko najlepiej opisuje
rozważania wielu członków środowiska medycznego wokół kwestii
podmiotowości embrionu. Stanowisko to jest odarte z jakichkolwiek prób
filozoficzno-prawnego teoretyzowania istoty ludzkiej. Zamiast tego wpisuje
się w naukowo-medyczny dyskurs analizy faz rozwoju człowieka od
momentu procesu poczęcia aż do momentu narodzin człowieka i w dalszej
ochronie jego życia na gruncie szczegółowych dyscyplin wiedzy medycznej.
2
Por. Syska M., Medyczne oświadczenia pro futuro na tle prawnoporównawczym, Wolters
Kluwer Polska, Warszawa 2013, s. 207.
3
Por. Tokarczyk R., Prawa narodzin, życia i śmierci. Podstawy biojurysprudencji, Wolters
Kluwer Polska, Warszawa 2012, s. 179.
4
Habowski M., Nauka społeczna Kościoła w świetle prasy katolickiej w Polsce (1989-1995).
Wybrane problemy, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2002, s. 50.
32
Embrion in vitro – zygota czy człowiek? Rozważania prawne i medyczne
w świetle wyroków TK i ETPC
3. Sens refleksji bioetycznej na temat podmiotowości embrionu
Bioetyka bazuje przede wszystkim na społecznym znaczeniu zawodu
lekarza, które nakazuje zwrócić uwagę nie tylko na ogół przykazów
zawodowych, ale również – a może nawet przede wszystkim – na stronę
etyczną wykonywanego zawodu w dziedzinie ochrony życia ludzkiego, i to
już od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci. Co ważne, bioetyka nie
powinna być prosto utożsamiana z etyką zawodu lekarskiego czy w sposób
oczywisty również z etyką wynikającą z przepisów narzuconych w zawodzie
lekarskim przez system obowiązującego prawa. Jest ona bowiem
specyficznym układem społecznych nakazów i zaleceń, zgodnie z którymi
życie ludzkie wymaga szczególnej ochrony. Postuluje się również, że
z kanonem bioetycznym powinien zapoznać się każdy lekarz, gdyż dzięki
temu możliwe będzie skuteczniejsze chronienie każdego życia. Czyni to
bioetykę dziedziną celową, ukierunkowaną na pełniejszy zakres ochrony
także samej podmiotowości człowieka 5.
Kanon bioetyczny jest niezwykle pojemny, choć dla celów poglądowych
warto wskazać na co najmniej ważniejsze jego elementy w dziedzinie
ochrony życia od momentu jego poczęcia aż do śmierci. I tak, do
wspomnianego kanonu należą takie wartości, jak szacunek dla życia oraz
zdrowia, poszanowanie godności każdej istoty ludzkiej, wykazywanie
tolerancji wobec zachowań osób odpowiedzialnych za poczęcie, okazywanie
postawy opiekuńczej, wykazywanie empatii i współczucia wobec istot
ludzkich, czy też poszanowanie autonomii każdego życia (embrionu) 6.
Sama bioetyka jest tutaj rozumiana więc jako przejaw dostosowania zawodu
lekarskiego do jego społeczno-kulturowej misji służby społeczeństwu.
Wiele środowisk w związku z tym trwale oddziałuje na środowisko
lekarskie, kształtując niekiedy postulaty bardziej restrykcyjnej ochrony
życia i to już od momentu poczęcia i wykształcenia się embrionu.
Można spróbować obronić tezę, iż bioetyka bardzo silnie wpisuje się
w wartości chrześcijańskie, czy też opiera się na nich 7. Jest ona łączona
z naturalnym prawem moralnym, nadanym w myśl religii chrześcijańskiej
przez Boga, a więc świętym i niegodnym podważania tego prawa przez
człowieka. W rezultacie środowisko katolickie stara się uczulać lekarzy na
5
Por. Hartman J., Bioetyka dla lekarzy, Wolters Kluwer Polska, Warszawa 2012, s. 36-37.
Por. Szary S., Filozoficzne źródła wartości i wsparcia w podejmowaniu trudnych decyzji
medycznych, Konferencja pt. Współczesne pielęgniarstwo wobec problemów etyczno-prawnych,
Okręgowa Rada Pielęgniarek i Położnych, Poznań 19.10.2012 r.
7
Jest to skutkiem między innymi społecznego nauczania Kościoła katolickiego, uwidocznionego
chociażby w nauczaniu kolejnych papieży. Por. Kleska Ł., Oblicza Josepha Ratzingera. Zarys
dyskusji wokół przemian w teologii strażnika wiary na przełomie XX i XXI wieku, Polskie
Towarzystwo Religioznawcze, Warszawa 2011, s. 136.
6
33
Magdalena Debita
nieignorowanie podmiotowości człowieka już na etapie życia embrionalnego, a wielu lekarzy – łącząc etykę zawodową z etyką wyrosłą na
gruncie religii katolickiej – jeszcze silniej wyznaje imperatyw ochrony
embrionów przed jakimkolwiek rodzajem destabilizującego wpływu na ich
funkcjonalność. Bioetyka bez wątpienia silniej niż tradycyjna medycyna
akcentuje wspomnianą podmiotowość, widząc w człowieku istotę podmiotową
już od momentu poczęcia. W myśl poglądów bioetyków, wspartych zresztą
często na podstawach etyki chrześcijańskiej, człowiek na wspomnianym
etapie rozwoju przestaje być jedynie zygotą, zbiorem połączonych komórek
organizmu, ale jest istotą, której należy się szacunek i ochrona, zwłaszcza
że nie jest on w stanie wówczas samodzielnie dbać o ochronę swojego
prawa do życia8.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, iż bioetyka – w odróżnieniu
chociażby od spojrzenia medycznego na podmiotowość embrionu – wyraża
się znacznie bardziej ogólnie w tej kwestii. Bioetycy opowiadają się za
podmiotowością embrionu jako pełnoprawnej istoty ludzkiej, której
ochrona powinna wykluczać różne formy ingerencji, które mogłyby
skutkować zmianami w rozwoju takiej istoty ludzkiej. Chodzi tu na
przykład o wysoce wątpliwe z punktu widzenia etycznego – przynajmniej
na gruncie zachodnioeuropejskiej etyki chrześcijańskiej – eksperymenty
czy też badania prenatalne, wymagające ingerowania w status funkcjonalny
embrionu. Wielu lekarzy z kolei idzie krok dalej i w granicach dozwolonego prawa przeprowadza tego rodzaju eksperymenty i badania, kierując
się przykazem dbania o jakość życia i jego rozwój w duchu zdrowia
człowieka w całym jego późniejszym życiu. W środowisku lekarskim
występuje zresztą pojęcie „embrionu zdolnego do życia” 9, czyli
pozbawionego wad biologicznych, które mogą uniemożliwić jego rozwój
(innymi słowy, spowodować obumarcie płodu). To ostatnie pojęcie jest
zresztą charakterystyczne również dla rozważań prawnych nad
podmiotowością embrionu, w ramach których, w tym ściśle określonym
kontekście, usprawiedliwia się ingerencję w życie zarodka, czy też – używając
terminologii bioetycznej – naruszenie jego podmiotowości wyższymi celami,
służącymi pełniejszej ochronie życia człowieka.
Podstawową różnicą między spojrzeniem medycznym a bioetycznym na
podmiotowość embrionu jest fakt, iż w tym pierwszym nie broni się życia
za wszelką cenę, z kolei dla wielu osób opowiadających się za wzmoc8
Takie podejście w literaturze przedmiotu określa się jako przejaw prymatu osoby ludzkiej nad
człowiekiem, traktowanym jako istota biologiczna. Por. Safjan M., Wyzwania dla państwa
prawa, Wolters Kluwer Polska, Warszawa 2007, s. 177.
9
Nawrot O., Ludzka biogeneza w standardach bioetycznych Rady Europy, Wolters Kluwer
Polska, Warszawa 2007, s. 129.
34
Embrion in vitro – zygota czy człowiek? Rozważania prawne i medyczne
w świetle wyroków TK i ETPC
nieniem oddziaływania bioetycznego na środowisko lekarskie postuluje się
tezę o wyższej konieczności ochrony każdego życia, gdyż przypisuje się
mu indywidualną podmiotowość – niezależnie od tego, czy na przykład
dziecko urodzi się żywe, z określonymi wadami genetycznymi, czy też
nastąpi obumarcie płodu. Trudno nie zgodzić się z tym, że niekiedy
w pracy lekarza może zaistnieć dylemat, czy przy pomocy dostępnej
wiedzy i technologii zdecydować się na przejawy inżynierii genetycznej,
czy też zaniechać takich prób w imię ochrony podmiotowości embrionu
i na przykład prawa rodziców do decydowania o losach swojego dziecka
(niezależnie od tego, czy urodzi się z daną wadą, czy też nie). Tak
charakterystyczna dla bioetyki recepcja zasad chrześcijańskich postuluje
możliwe ograniczenie eksperymentatorskich prób kształtowania życia
i jego ulepszania za wszelką cenę. W środowisku lekarskim z kolei istnieje
potrzeba rozwoju medycyny – o ile tylko dokonuje się to w zgodzie
z obowiązkami zawodowymi oraz kanonem etyki zawodowej. Rozwój ten
z kolei niekiedy wymaga wspomnianych eksperymentów oraz wdrażania
inżynieryjnych form kształtowania zdrowego, zdolnego do przetrwania
i korzystnej ewolucji embrionu. Rozwój ten dokonuje się w myśl tak
popularnego dziś w środowisku medycznym hasła, zgodnie z którym „Nowa
medycyna wymaga nowych norm lub nowego ich uporządkowania” 10.
Rozważania bioetyczne nad podmiotowością embrionu coraz częściej
orientują się wokół postulatu, iż dzisiejszy lekarz, jeśli dba o dobro
każdego życia, niezależnie od stadium, w którym się to życie znajduje,
powinien uwzględnić całokształt osoby ludzkiej i jej podmiotowości,
nadanej już w momencie poczęcia. Oznacza to potrzebę analizowania życia
człowieka już nie jedynie w perspektywie przyrodoznawczej, ale także
w perspektywie metafizycznej. Lekarze oczywiście powiedzą, że takiego
spojrzenia żadnemu z nich narzucić z góry po prostu nie można i trudno
odmówić im racji w takim ewentualnym sporze. Z drugiej strony, przyjęcie
otwartości na postawę metafizyczną nosi znamiona użyteczności, gdyż
uwrażliwia lekarza na indywidualność każdego życia i szacunek wobec
wolnej wolni osób współodpowiedzialnych za jego rozwój (na przykład
rodziców). W literaturze przedmiotu pisze się w tym kontekście o tzw.
holistycznym spojrzeniu bioetyki na rozwój istoty ludzkiej, a nie tylko
pozostawieniu biomedycznego, przyrodoznawczego kontekstu rozwoju
embrionu11.
10
Łuków P., Standardy bioetyczne – między nowością a reinterpretacją, [w:] Etyka w medycynie
– wczoraj i dziś. Wybrane zagadnienia, Basińska K., Halasz J. (red.), Wydawnictwo Impuls,
Kraków 2012, s. 263.
11
Por. Kopania J., Osoba ludzka w kontekście medycznym, [w:] Etyka w medycynie..., s. 306.
35
Magdalena Debita
4. Prawo wobec podmiotowości embrionu
Podmiotowość embrionu – zwłaszcza w kontekście ochrony tej podmiotowości – to przedmiot analizy również na gruncie prawnym. W art. 38
Konstytucji RP podkreślono, iż: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu
człowiekowi prawną ochronę życia” 12. Co prawda we wskazanym artykule
nie pojawił się zapis, że ochrona taka następuje od poczęcia aż do
naturalnej śmierci, ale w doktrynie prawa konstytucyjnego podkreśla się, iż
ustawodawca na gruncie przepisów prawa cywilnego i karnego rozszerzył
konstytucyjny zakres ochrony podmiotowości dziecka poczętego 13.
Ważnym sposobem wzmocnienia takiej ochrony było też zagwarantowanie
prawnej ochrony ciąży kobiety jako osoby odpowiedzialnej za dotrzymanie
i rozwój życia poczętego 14. Nie mniej istotne okazało się nałożenie
ustawowych restrykcji prawno-karnych w kontekście możliwości dokonywania zabiegu aborcji. Ograniczenia te wymiernie przyczyniają się do
wzmocnienia gwarancji ochrony podmiotowości embrionu przed różnymi
formami ingerencji w jego naturalny rozwój15.
W polskim systemie prawnym ochrona podmiotowości embrionu była
w ostatnich latach systematycznie rozszerzana. W takim charakterze nie1
wątpliwie należy traktować dodanie do Kodeksu cywilnego art. 446 , który
stanowi, iż: „Z chwilą urodzenia dziecko może żądać naprawienia szkód
doznanych przed urodzeniem” 16. Tym samym ustawodawca przyznał
dziecku poczętemu możliwość dochodzenia szkód przed sądem za
działania popełnione przez inne osoby na etapie jeszcze rozwoju
embrionalnego. Trudno zatem nie zgodzić się ze stwierdzeniem, iż prawny
zakres ochrony podmiotowości embrionu w Polsce w XXI wieku był przez
ustawodawcę systematycznie rozszerzany 17.
12
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku (Dz.U. 1997, nr 78, poz.
483 ze zm.).
13
Por. Szczucki K., Zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety jako przesłanki dopuszczające
przerywanie ciąży. Analiza stanu prawnego, [w:] Lege Artis. Problemy prawa medycznego,
Haberko J., Kocyłowski R.D., Pawleczyk B. (red.), Wydawnictwo Uniwersytetu Adama
Mickiewicza, Poznań 2008, s. 102-103.
14
Por. Kondratiewa-Bryzik J., Początek prawnej ochrony życia ludzkiego w świetle standardów
międzynarodowych, Wolters Kluwer Polska, Warszawa 2009, s. 246.
15
W praktyce powodują one, że około 98% aborcji było w ostatnim czasie dokonywanych na
świecie z powodu zagrożenia życia, co, jak można sądzić, było adekwatną praktyką z punktu
widzenia realizacji intencji ustawodawców. Por. Frątczak E., Ptak-Chmielewska A.,
Demograficzny wymiar aborcji, [w:] Aborcja. Przyczyny, następstwa, terapia, Chazan B., Simon
W. (red.), Wydawnictwo Wektory, Wrocław 2009, s. 66.
16
Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 roku – Kodeks cywilny (Dz.U. 1964, nr 16, poz. 93 ze zm.).
17
Por. Banyk M., Status prawny dziecka poczętego na tle jego prawa do ochrony życia i zdrowia,
wynagradzania szkód doznanych przed urodzeniem oraz ochrony dóbr osobistych matki, Zeszyt
Studencki Kół Naukowych Wydziału Prawa i Administracji UAM, 4 (2014), s. 23.
36
Embrion in vitro – zygota czy człowiek? Rozważania prawne i medyczne
w świetle wyroków TK i ETPC
Uzupełnieniem prowadzonej analizy w zakresie rozważań prawnych na
temat podmiotowości embrionu może być odwołanie się do wybranego
orzecznictwa w tym przedmiocie. Było ono formułowane zarówno na
gruncie prawa unijnego, jak i prawa krajowego. Kluczowym w tej kwestii
jest wyrok ETPC z dnia 27 sierpnia 2015 roku, w którym stosunkiem
głosów 16:1 sędziowie orzekli, iż ludzki embrion jest chroniony prawem,
a jego podmiotowość jest normą generalną, której naruszenie nie może być
uzasadnione ani potrzebą ochrony życia prywatnego (matki), ani też
potrzebą realizacji prawa własności w odniesieniu do embrionu. Wyrok ten
miał przełomowe znaczenie dla prawnej ochrony podmiotowości embrionu,
ponieważ nie tylko potwierdził sensu stricto taką ochronę, ale również
wzmocnił sensu largo ochronę podmiotowości embrionu w rezultacie
uszanowania indywidualnego charakteru mniej lub bardziej restrykcyjnych
ustawodawstw krajowych18.
W badanym przypadku chodziło o przykład ustawodawstwa włoskiego,
które zakazywało zarówno przeprowadzania eksperymentów naukowych
na embrionach, jak i wyłączało posiadanie zarodków przez matkę
z prawno-konstytucyjnej ochrony prawa własności. W komentowanym
wyroku sędziowie ETPC stwierdzili, że sprawa dotyczy na tyle moralnie
i etycznie wrażliwej kwestii, iż nie jest możliwe bronienie się przez matkę
ochroną prywatności i przysługującego jej prawa własności dla celu
swobodnego dysponowania embrionami, jeżeli ustawodawstwo Republiki
Włoskiej przyjęło takie właśnie systemowe zakazy prawne. Co więcej,
sędziowie ETPC przyjęli w swoim wyroku następujące, inne tezy, które
bez wątpienia można rozszerzyć poza system prawny Republiki Włoskiej:
 każde państwo dysponuje możliwością uchwalenia restrykcyjnej
legislacji wszędzie tam, gdzie stawką jest życie człowieka w stadium
embrionalnym;
 istnieje zakaz patentowania rozwiązań w dziedzinie nauki, które
zostałyby wypracowane kosztem niszczenia życia człowieka w fazie
embrionalnej;
 wartość życia ludzkiego nie powinna być wartościowana w zależności
od fazy, w której to życie się znajduje;
 każdy embrion ludzki należy traktować z godnością i szacunkiem,
nie odmawiając podmiotowości ludzkiej człowiekowi w żadnej fazie
jego rozwoju.
18
Por. Wyrok ETPC z dnia 27 sierpnia 2015 roku w sprawie Adelina Parrillo przeciwko
Włochom (nr 46470/11), http://www.ordoiuris.pl/europejski-trybunal-praw-czlowiekapotwierdza-prawo-panstw-do-ochrony-ludzkich-embrionow,3656,i.html. [dostęp: 8.12.2015 r.]
37
Magdalena Debita
Powyższe stanowisko ETPC istotnie ewoluowało, jeśli odnieść się
chociażby do stanowiska sędziów w sprawie Evans przeciwko Wielkiej
Brytanii, z którego płynął wniosek, iż jeśli ustawodawstwo krajowe
stanowi, że zniszczenie określonego zarodka jest zgodne z prawem tego
państwa, to czynności takiej można dokonać niezależnie od ewentualnego
sprzeciwu wobec takiego działania jednej ze stron. Opisywany wyrok
dotyczył sytuacji faktycznej, w której były mąż wycofał zgodę na
zapłodnienie wcześniejszej małżonki cierpiącej na chorobę nowotworową
jajowodów, a wycofanie oświadczenia woli skutkowało zgodnie
z brytyjskim prawem koniecznością zniszczenia zarodków, niezależnie od
sprzeciwu przyszłej matki. Sędziowie ETPC potwierdzili autonomię
brytyjskiego systemu prawnego oraz prawo władz krajowych do swobody
dysponowania zarodkami, nawet jeśli miałoby to oznaczać konieczność
zniszczenia embrionów19. Trudno oprzeć się wrażeniu, że za cenę
wzmocnienia autonomii stanowienia prawa krajowego sędziowie ETPC
w zasadzie przemilczeli potrzebę wzmocnienia prawno-karnej ochrony
podmiotowości zarodka. Ich stanowisko w wyroku z sierpnia 2015 roku
było bardziej zdecydowane, choć bez wątpienia wpisane w duże różnice
dzielące ustawodawstwa krajowe Wielkiej Brytanii i Republiki Włoskiej
w kwestii prawnej ochrony podmiotowości embrionu.
Interesująco na tym tle przedstawia się wyrok ETPC z dnia 26 maja
2011 roku, R.R. v. Polska, Skarga nr 27617/04, w rezultacie którego
sędziowie potwierdzili ważkość problematyki badań prenatalnych, dzięki
którym matka ma pełne prawo do ustalenia stanu swojego płodu, a także
szczegółowych informacji o nim. Sprawa w praktyce doprowadziła do
stopniowego równoważenia sytuacji prawnej embrionu na tle sytuacji
prawnej matki. Okazało się bowiem, że państwo polskie musiało zapłacić
skarżącej zadośćuczynienie za to, że lekarze nie podjęli natychmiastowych
starań, aby dopuścić pacjentkę do badań genetycznych, a także nie
zapewnili jej rzetelnych oraz aktualnych informacji o stanie płodu, które
mogłyby – w rezultacie stwierdzenia jego istotnych wad (które w rzeczywistości w tym przypadku miały miejsce) – uzasadnić uprawnienie do
uczestnictwa skarżącej w zabiegu przerwania ciąży. Stan płodu nie został
zdiagnozowany również w odpowiednim czasie, co uniemożliwiło
przystąpienie pacjentki do ewentualnego takiego zabiegu 20. Ten wyrok
pokazuje dobitnie, że prawna ochrona podmiotowości embrionu nie może
19
Por. Wyrok ETPC z dnia 10 kwietnia 2007 roku w sprawie Evans przeciwko Wielkiej Brytanii
(nr 6339/05), za: Nesterowicz M., Prawo do dysponowania embrionami w prawie
porównawczym, Prawo i Medycyna, 4 (2006), s. 88.
20
Por. Wyrok ETPC z dnia 26 maja 2011 roku, R.R. v. Polska, Skarga nr 27617/04, LEX
nr 818054.
38
Embrion in vitro – zygota czy człowiek? Rozważania prawne i medyczne
w świetle wyroków TK i ETPC
godzić w prawa podstawowe kobiety w ciąży, wynikające z konstytucji
danego państwa, ani też z Europejskiej konwencji praw człowieka
Do prawnej ochrony życia poczętego odnieśli się również sędziowie
Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, rozpatrując sprawę Ireland Ltd
v. Grogan i inni. Mianowicie, odnieśli się oni w tej sprawie między innymi
do aspektu rozpowszechniania informacji na temat działalności klinik,
w których można przerwać ciążę. Uznali, że nie jest sprzeczne z prawem
wspólnotowym zakazanie stowarzyszeniom akademickim w państwie,
które nie akceptuje zabiegów przerywania ciąży, rozpowszechniania
informacji na temat klinik w innym państwie UE, dopuszczającym dobrowolne
przerywanie ciąży, a także komunikowania się z tymi klinikami na przykład
w celu zwiększenia skuteczności oddziaływania tego rodzaju informacji na
osoby dążące do usunięcia ciąży 21. Wyrok odnosił się bezpośrednio do
sprawy, z jaką spotkano się w społeczeństwie irlandzkim, dla którego
przecież ważnymi wartościami są wartości chrześcijańskie. Można więc
zrozumieć głębokie zrozumienie sędziów ETS dla sytuacji prawnej w tym
państwie, która stara się wzmacniać ochronę podmiotowości embrionu
w rezultacie właśnie utrudnienia stowarzyszeniom akademickim rozpowszechniania informacji o klinikach, w których można usunąć dobrowolnie
ciążę, a znajdujących się poza Irlandią.
Na temat wspomnianej ochrony wypowiedzieli się również na gruncie
polskiego prawa sędziowie TK. W orzeczeniu z dnia 17 marca 1993 roku
orzekli oni, że: „eksperyment biomedyczny na człowieku, nie mający
charakteru leczniczego, dokonany bez osobiście wyrażonej zgody osoby
poddanej temu eksperymentowi nie jest prawnie dopuszczalny” 22. Trudno
nie zgodzić się chyba, iż taka teza w sposób szczególny wzmocniła
podmiotowość embrionu, który został zabezpieczony przed nieuzasadnionymi
z punktu widzenia leczniczego eksperymentami biomedycznymi, zwłaszcza
w sytuacji, kiedy na takie postępowanie nie godziła się kobieta w ciąży.
Wola decyzyjna przyszłej matki była więc nadrzędna wobec zaleceń
lekarskich, które mogły niekiedy godzić w życie embrionu z przyczyn,
które uzasadniały ochronę życia lub zdrowia ciężarnej kobiety.
W 1997 roku sędziowie TK orzekli, że choć przepisy Konstytucji RP
nie zawierają normy, która w sposób literalny poręczałaby ochronę życia
człowieka od momentu naturalnego lub sztucznego poczęcia (czyli już od
fazy embrionalnej), to jednak życiu ludzkiemu właśnie od tego momentu
21
Por. Wyrok ETS z dnia 4 października 1991 roku, C-159/90, The socjety for the protection
of unborn children Ireland Ltd v Grogan i inni, http://www.ce.uw.edu.pl/files/users/katarzynastrak/files/9-c-159-90-spuc-vs-grogan-pol-wersja-robocza-ta-umaczenia.pdf. [dostęp:
22.12.2015 r.]
22
Orzeczenie TK z dnia 17 marca 1993 roku, w 16/92, OTK 1993, nr 1, poz. 16.
39
Magdalena Debita
należy przyznać rangę najwyższej wartości konstytucyjnej. Sędziowie
wskazali też, że w demokratycznym państwie prawnym konieczne jest
przyznanie człowiekowi ochrony życia ludzkiego już od momentu poczęcia,
a następnie w każdej kolejnej fazie rozwoju – i to bez względu na różne,
ścierające się ze sobą postulaty naukowe wpisujące się w różnicowanie etapów
rozwoju życia ludzkiego. Co więcej, w tym samym orzeczeniu TK uznał, że
dziecko jeszcze przed urodzeniem ma prawo do ochrony swojego życia, a tym
samym przysługuje mu podmiotowość prawna, przy ograniczonej zdolności
prawnej (co widać zwłaszcza na gruncie polskiego prawa spadkowego)23.
W dwóch innych swoich wyrokach TK, odnosząc się do zakresu prawnej
ochrony życia sformułowanej w art. 38 Konstytucji RP, sformułował
stanowisko, zgodnie z którym zakaz pozbawiania życia człowieka powinien
być interpretowany w szerokim zakresie, przy uwzględnieniu normy zawartej
w art. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, choć bez nadania mu
charakteru absolutnego. Sędziowie TK stwierdzili przy tym, że ustawodawca
w procesie tworzenia prawa powinien respektować przede wszystkim prawo
do życia24. Wydaje się, że wyrok ten rozciąga się również w sposób oczywisty
na materię ochrony życia w fazie embrionalnej, pomimo tego, że w art. 38
Konstytucji RP brak jest wzmianki na temat ochrony podmiotowości istoty
ludzkiej w tym stadium jej rozwoju. Treści przywołanych wyroków można
odnieść chociażby do potencjalnych sytuacji manipulowania embrionami
w celu ich uśmiercenia albo uszkodzenia skutkującego urodzeniem dziecka
z wadami powstałymi na skutek ingerencji człowieka.
Tezę o wzmacnianiu podmiotowości embrionu w polskim orzecznictwie,
a co za tym idzie, również w prawie krajowym, można udowodnić także,
jeśli odwołać się do głównych treści uchwały SN z dnia 22 lutego 2006 roku.
Sędziowie uznali, że urodzenie dziecka jest postrzegane społecznie jako
wydarzenie wartościowe – i to nawet, jeśli nastąpiło uniemożliwienie
kobiecie zabiegu wykonania ciąży, która powstała w rezultacie czynu
zabronionego, takiego jak gwałt – a co za tym idzie, urodzenie dziecka nie
zwalnia kobiety z ponoszenia kosztów utrzymania i wychowania takiego
dziecka w zakresie, w jakim jest w stanie samodzielnie ponosić zmniejszenia
swojego majątku25. Można ocenić, że wyrok ten dalece wykracza poza
ochronę podmiotowości samego embrionu, rozciągając się przede wszystkim
na prawną ochronę statusu dziecka już od momentu jego urodzenia.
W wyroku z dnia 16 lipca 2007 roku sędziowie TK z kolei orzekli, że
niezależnie od tego, czy dziecko urodzi się żywe, czy też zmarłe, nie
23
Por. Orzeczenie TK z dnia 28 maja 1997 roku, sygn. K. 26/96, OTK ZU 1997, nr 2, poz. 19.
Por. Wyrok TK z dnia 23 marca 1999 roku, K 2/98, Dz.U. 1999, nr 26, poz. 242; Wyrok TK
z dnia 8 października 2002 roku, sygn. K 36/00, Dz.U. 2002, nr 176, poz. 1457.
25
Por. Uchwała SN z dnia 22 lutego 2006 roku, III CZP 8/06, OSNC 2006, nr 7-8, poz. 123.
24
40
Embrion in vitro – zygota czy człowiek? Rozważania prawne i medyczne
w świetle wyroków TK i ETPC
wygasają w tym przypadku prawa obojga rodziców do ustalenia rodzicielstwa.
Sprawę rozpatrzono w rezultacie skargi konstytucyjnej na art. 76 Ustawy
z dnia 25 lutego 1964 r. – Kodeks rodzinny i opiekuńczy26, który w praktyce
stosowania art. 42 ust. 2 Ustawy z dnia 29 września 1986 r. o aktach stanu
cywilnego (starej ustawy, zmienionej regulacją dopiero w listopadzie 2014
roku27) umożliwiał wpisanie jako nazwiska ojca nazwiska rodowego matki
w sytuacji, gdy rzeczywiste ojcostwo trudno było ustalić. Wyrok co prawda
w materii przedmiotowej odnosił się głównie do praw podmiotowych
rodziców, a zwłaszcza ojca, ale w zakresie pobocznym wzmacniał też
podmiotowość embrionu, jako że sędziowie TK stanęli za dobrym obyczajem
ustalenia prawno-faktycznej więzi pomiędzy płodem a rodzicami, nawet
jeśli nie prowadziło to do ukształtowania się więzi rodzinnej z dzieckiem, które
zmarło w czasie porodu lub w niedługim momencie od jego zakończenia28.
Warto dodatkowo wspomnieć o treściach zawartych w wyroku SN
z dnia 6 maja 2010 roku. Mianowicie, sędziowie SN orzekli, że przerwanie
ciąży może być następstwem stwierdzenia w badaniach prenatalnych lub
z innych przesłanek medycznych, że embrion jest z dużym prawdopodobieństwem ciężko i nieodwracalnie upośledzony bądź cierpi na nieuleczalną
chorobę zagrażającą jego życiu. Jeszcze istotniejszym stwierdzeniem przy
tej okazji było jednak podkreślenie, iż „należy ściśle, a nie rozszerzająco
wykładać pojęcie ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu” 29.
Można ocenić, iż powyższe stanowiska dobitnie podkreślały konieczność
ochrony życia w fazie embrionalnej przed ewentualnym, nieuzasadnionym
przerwaniem ciąży z powodów innych niż medycznie uzasadnione. Ten
i inne wskazane przejawy orzecznictwa wspólnotowego i krajowego można
bez wątpienia uznać jako dodatkowe formy ochrony podmiotowości
człowieka – choć niekiedy ograniczonej – w fazie rozwoju embrionalnego.
5. Konkluzje
Podsumowując treści przedstawione w tym artykule, należy stwierdzić,
że istnieją różnice w zakresie głównych argumentów prezentowanych na
temat podmiotowości embrionu zarówno na gruncie medycznym, bioetycznym, jak również prawnym. Co prawda wszystkie te trzy spojrzenia
wzajemnie się uzupełniają w wielu kwestiach, ale niekiedy bardzo się od
26
Por. Ustawa z dnia 25 lutego 1964 roku – Kodeks rodzinny i opiekuńczy (tj. Dz.U. 2015,
poz. 2082).
27
Por. Ustawa z dnia 28 listopada 2014 roku – Prawo o aktach stanu cywilnego (Dz.U. 2014,
poz. 1741).
28
Por. Wyrok TK z dnia 16 lipca 2007 roku, SK 61/06 (Dz.U. 2007, nr 134, poz. 947).
29
Wyrok SN z dnia 6 maja 2010 roku, II CSK 580/09, OSP 2011, Nr 2, poz.13, s. 81.
41
Magdalena Debita
siebie różnią, co widać w zróżnicowanym zakresie ochrony podmiotowości
człowieka w stadium rozwoju embrionalnego.
Wnioski, które płyną z przeprowadzonej analizy, są następujące:
 w środowisku medycznym podmiotowość człowieka traktuje się
w ujęciu procesowym, a jednym ze stadiów procesu rozwoju życia
jest faza embrionalna, którą należy chronić, nie wykluczając przy
tym ingerencji biotechnologicznej w zarodki;
 spojrzenie bioetyczne akcentuje obiektywną, a przy tym bezwarunkową
ochronę podmiotowości embrionu, wyrastając na gruncie chrześcijańskiej etyki, w której istota ludzka nabywa podmiotowość już
w momencie poczęcia i korzysta z niej aż do naturalnej śmierci;
 stopień prawno-karnej ochrony podmiotowości embrionu jest zróżnicowany w zależności od zakresu regulacji ustawodawstw poszczególnych państw, choć w obecnej europejskiej kulturze prawnej
istnieje tendencja do trwałego wzmacniania tego stopnia pod
wpływem orzecznictwa nadającego embrionowi niepodważalną,
jednostkową podmiotowość.
Jak widać na podstawie przywołanych wniosków, zwolenników trzech
zaprezentowanych ujęć badawczych wiele różni, choć niewątpliwie w interesie
wszystkich tych środowisk leży współdziałanie na rzecz ochrony życia
ludzkiego. Prymat ochrony życia ludzkiego to nadrzędny standard zarówno
medyczny, bioetyczny, jak i prawny. Jego urzeczywistnienie wpisuje się
w głęboki humanizm cechujący europejską medycynę, system etyki, a także
kulturę prawną.
Bilbiografia
Banyk M., Status prawny dziecka poczętego na tle jego prawa do ochrony życia
i zdrowia, wynagradzania szkód doznanych przed urodzeniem oraz ochrony dóbr
osobistych matki, Zeszyt Studencki Kół Naukowych Wydziału Prawa
i Administracji UAM, 4 (2014).
Frątczak E., Ptak-Chmielewska A., Demograficzny wymiar aborcji, [w:] Aborcja.
Przyczyny, następstwa, terapia, Chazan B., Simon W. (red.), Wydawnictwo
Wektory, Wrocław 2009.
Habowski M., Nauka społeczna Kościoła w świetle prasy katolickiej w Polsce
(1989-1995). Wybrane problemy, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego,
Wrocław 2002.
Kleska Ł., Oblicza Josepha Ratzingera. Zarys dyskusji wokół przemian w teologii
strażnika wiary na przełomie XX i XXI wieku, Polskie Towarzystwo
Religioznawcze, Warszawa 2011.
Kondratiewa-Bryzik J., Początek prawnej ochrony życia ludzkiego w świetle
standardów międzynarodowych, Wolters Kluwer Polska, Warszawa 2009.
42
Embrion in vitro – zygota czy człowiek? Rozważania prawne i medyczne
w świetle wyroków TK i ETPC
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku (Dz.U. 1997,
nr 78, poz. 483 ze zm.).
Kopania J., Osoba ludzka w kontekście medycznym, [w:] Etyka w medycynie
– wczoraj i dziś. Wybrane zagadnienia, Basińska K., Halasz J. (red.),
Wydawnictwo Impuls, Kraków 2012.
Łuków P., Standardy bioetyczne – między nowością a reinterpretacją, [w:] Etyka
w medycynie – wczoraj i dziś. Wybrane zagadnienia, Basińska K., Halasz J. (red.),
Wydawnictwo Impuls, Kraków 2012.
Nawrot O., Ludzka biogeneza w standardach bioetycznych Rady Europy, Wolters
Kluwer Polska, Warszawa 2007.
Nesterowicz M., Prawo do dysponowania embrionami w prawie porównawczym,
Prawo i Medycyna, 4 (2006).
Orzeczenie TK z dnia 17 marca 1993 roku, w 16/92, OTK 1993, nr 1, poz. 16.
Orzeczenie TK z dnia 28 maja 1997 roku, sygn. K. 26/96, OTK ZU 1997, nr 2,
poz. 19.
Safjan M., Wyzwania dla państwa prawa, Wolters Kluwer Polska,
Warszawa 2007.
Syska M., Medyczne oświadczenia pro futuro na tle prawnoporównawczym,
Wolters Kluwer Polska, Warszawa 2013
Szary S., Filozoficzne źródła wartości i wsparcia w podejmowaniu trudnych
decyzji medycznych, Konferencja pt. Współczesne pielęgniarstwo wobec
problemów etyczno-prawnych, Okręgowa Rada Pielęgniarek i Położnych, Poznań
19.10.2012 r.
Szczucki K., Zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety jako przesłanki
dopuszczające przerywanie ciąży. Analiza stanu prawnego, [w:] Lege Artis.
Problemy prawa medycznego, Haberko J., Kocyłowski R. D. , Pawleczyk B. (red.),
Wydawnictwo Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Poznań 2008.
Ślęczek-Czakon D., Problem wartości i jakości życia w sporach bioetycznych,
Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2004.
Tokarczyk R., Prawa narodzin, życia i śmierci. Podstawy biojurysprudencji,
Wolters Kluwer Polska, Warszawa 2012.
Uchwała SN z dnia 22 lutego 2006 roku, III CZP 8/06, OSNC 2006, nr 7-8,
poz. 123.
Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 roku – Kodeks cywilny (Dz.U. 1964, nr 16,
poz. 93 ze zm.).
Ustawa z dnia 25 lutego 1964 roku – Kodeks rodzinny i opiekuńczy
(tj. Dz.U. 2015, poz. 2082).
43
Magdalena Debita
Ustawa z dnia 28 listopada 2014 roku – Prawo o aktach stanu cywilnego
(Dz.U. 2014, poz. 1741).
Wyrok ETPC z dnia 10 kwietnia 2007 roku w sprawie Evans przeciwko Wielkiej
Brytanii (nr 6339/05), za: M. Nesterowicz, Prawo do dysponowania embrionami
w prawie porównawczym, Prawo i Medycyna, 4 (2006).
Wyrok ETPC z dnia 26 maja 2011 roku, R.R. v. Polska, Skarga nr 27617/04, LEX
nr 818054.
Wyrok ETPC z dnia 27 sierpnia 2015 roku w sprawie Adelina Parrillo przeciwko
Włochom (nr 46470/11), za: http://www.ordoiuris.pl/europejski-trybunal-prawczlowieka-potwierdza-prawo-panstw-do-ochrony-ludzkichembrionow,3656,i.html. [dostęp: 8.12.2015 r.]
Wyrok ETS z dnia 4 października 1991 roku, C-159/90, The socjety for the
protection of unborn children Ireland Ltd v Grogan i inni,
http://www.ce.uw.edu.pl/files/users/katarzyna-strak/files/9-c-159-90-spuc-vsgrogan-pol-wersja-robocza-ta-umaczenia.pdf. [dostęp: 22.12.2015 r.]
Wyrok TK z dnia 23 marca 1999 roku, K 2/98, Dz.U. 1999, nr 26, poz. 242.
Wyrok TK z dnia 8 października 2002 roku, sygn. K 36/00, Dz.U. 2002, nr 176,
poz. 1457.
Wyrok TK z dnia 16 lipca 2007 roku, SK 61/06 (Dz.U. 2007, nr 134, poz. 947).
Wyrok SN z dnia 6 maja 2010 roku, II CSK 580/09, OSP 2011, Nr 2, poz.13, s. 81.
Embrion in vitro – zygota czy człowiek? Rozważania prawne i medyczne
w świetle wyroków TK i ETPC
Streszczenie
Problematyka związana z podmiotowością embrionu (zarodka) to interdyscyplinarne
zagadnienie, obejmujące kwestie prawne, medyczne oraz bioetyczne, a jednocześnie
cieszące się dużym społecznym zainteresowaniem i często obecne w mediach. Wysoka
złożoność i aktualność podjętej tematyki stały się główną motywacją do powstania artykułu,
którego celem jest przedstawienie różnych punktów widzenia w zakresie podmiotowości
embrionu. Najważniejszą częścią materiału badawczego były wyroki Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka (ETPC) oraz Trybunału Konstytucyjnego (TK). Artykuł
wskazuje na różnice w prezentowanych argumentach, uwzględniając podział na racje
medyczne, bioetyczne i prawne. Niewątpliwie jednak, to co łączy argumenty wszystkich
środowisk, to działanie na rzecz ochrony życia ludzkiego.
44
Jonasz Pawlaczyk1
Etyka ekologiczna
1. Wstęp
Niniejszy artykuł ma za zadanie przedstawić wiodący stosunek ludzkości
do świata, w którym żyje. Omówione w nim będą różne poglądy etyczne,
różniące się między sobą głównie zakresem swoich zainteresowań: od
kierunków, które zajmują się jedynie człowiekiem, po kolejne, które swój
zakres rozciągają na pozostałe zwierzęta oraz nawet obejmujące całą
przyrodę. Poruszona zostanie tematyka odpowiedzialności działań i troski
o przyszłe pokolenia. W nawiązaniu do przywołanych tematów poruszona
będzie problematyka hodowli przemysłowych jako pewnego rodzaju
symbolu współczesnej cywilizacji konsumpcji. Na koniec zastanowimy się,
na czym polega, jeżeli w ogóle istnieje, wyjątkowość człowieka z obiektywnego punktu widzenia. Wszelkie problemy poruszane w tym artykule
podane są z perspektywy ateistycznej. Ponieważ jednak religia odcisnęła
istotne piętno w kulturze, konieczne są odniesienia i nawiązania do wątków
wywodzących się z religii.
Wątkiem, na który warto zwrócić szczególną uwagę, jest poszukiwanie
i przedstawianie cech wiążących nas, ludzi, z resztą zwierząt. Jest on ważny
z kilku powodów. Po pierwsze, wpisuje się on we współczesne nurty myślowe,
które walczą z szowinizmem gatunkowym oraz walczą o respektowanie praw
zwierząt. Po drugie, jest on silnie sprzeczny z przekonaniami, które stanowią
hard core kultury zachodniej oraz antropocentryzmu. Jest to ważny problem,
ponieważ w dzisiejszych czasach i z dzisiejszą wiedzą nie powinniśmy nadal
kierować się już dawno nieaktualnymi i nieposiadającymi żadnych
racjonalnych argumentów przekonaniami.
2. Etyka
By mówić o etyce, należy na początek zastanowić się, co to jest etyka;
co oznacza, że ktoś działa etycznie lub nie; co jest naszym wyznacznikiem
w ocenie działań innej osoby; dlaczego niektóre działania, choć zupełnie
nas nie dotyczą, budzą w nas oburzenie a inne nie? „Co to znaczy dokonać
oceny moralnej albo argumentować za jakąś kwestią etyczną, albo żyć
1
[email protected], Instytut Filozofii, Wydział Nauk Społecznych, Uniwersytet
im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, https://wns.amu.edu.pl.
45
Jonasz Pawlaczyk
zgodnie z jakimiś standardami etycznymi?”2. Można by twierdzić, iż ci,
którzy uważają, że źle jest na przykład krzywdzić innych, oszukiwać, kraść
i nie robią tego, zachowują się zgodnie z istniejącymi standardami
etycznymi, natomiast ci, który nie podzielają tej opinii, działają
niemoralnie. Jest to jednak złudne. Osoby, które kradną i oszukują, ale nie
uważają tego z pewnych powodów za złe, mogą żyć według standardów
etycznych. Standardy te są może niekonwencjonalne, ale nie zmienia to
faktu, iż żyją zgodnie z jakimiś standardami etycznymi. Dlatego też życie
zgodnie ze standardami etycznymi jest pewnego rodzaju obroną sposobu
życia poprzez podanie powodów, argumentacji za tymi właśnie, a nie
innymi zasadami moralnymi 3. Owe standardy, które przyjmujemy czy to
jako jednostka, czy też jako całe społeczeństwo, dotyczą praktycznie każdej
sfery życia.
Wielu ludzi poszerza obszar swoich poglądów moralnych na świat
pozaludzki. Interesują ich pytania typu: czy działania, które prowadzą do
wyniszczenia jakiegoś gatunku, powinny podlegać ocenie moralnej? To
samo pytanie stawia się w odniesieniu do śmierci jakiegoś zwierzęcia. Poza
tym powstaje pytanie, czy można niszczyć środowisko naturalne jakiejś
krainy dla polepszenia bytu osób żyjących w tych rejonach? Takie
włączenie kwestii zwierząt czy też szerzej – środowiska naturalnego – do sfery
przekonań moralnych określa się mianem etyki ekologicznej 4. Arne Naess,
norweski filozof, w swoim artykule wyróżnia dwa rodzaje nurtów
ekologicznych: „płytkie” i „głębokie”. Odmiana płytka z grubsza polegała
na myśleniu o zachowaniu dzikich terenów, zachowaniu czystości wody
czy ogólniej biosfery dla dobra ludzi i przyszłych pokoleń. Głęboka odmiana
ruchu ekologicznego natomiast chciała zachować dobra i integralność biosfery
dla niej samej, nie patrząc na ewentualne korzyści wynikające z tego dla
ludzi5. Jak widać, nurty ekologiczne nie są to jednolite opcje etyczne.
Posiadają one wiele odmian oraz mogą koncentrować się na różnych
zagadnieniach. Etyka ekologiczna skoncentrowana na człowieku wysuwa
twierdzenia, iż wszystkie oceny powinny być wystawiane na podstawie
pomyślności lub korzyści, jakie płyną z danej działalności dla ludzi.
Koncepcja ta uznaje jedynie człowieka za istotę posiadającą status
moralny, a co za tym idzie, jedynie jego szczęście lub nieszczęście,
korzyści lub ewentualny uszczerbek z podjętych działań są brane pod
uwagę w ocenie danych posunięć.
2
Singer P., Etyka Praktyczna, przeł. Agata Sagan, Książka i Wiedza, Warszawa 2003 s. 24.
Por. tamże, s. 23-25.
4
Por. Elliot R., Etyka ekologiczna, przeł. Alicja Przyłuska-Fiszer, [w:] Peter Singer, Przewodnik
po etyce, Warszawa 1998, s. 327.
5
Por. Singer P., dz. cyt., s. 264.
3
46
Etyka ekologiczna
Inne wytyczne ocen postępowania wyznaje etyka skoncentrowana na
zwierzętach. W przeciwieństwie do poprzedniej rozszerza ona pojęcie
statusu moralnego na wszystkie zwierzęta. Postuluje ona poszanowanie
interesów poszczególnych istot nieczłowieczych, uznając, że to co stanie
się z gatunkami, zależy od pojedynczych jednostek6. Niestety, często etyki
tego typu przybierają formy przytaczanego wcześniej szowinizmu
gatunkowemu, nadając dodatkowe znaczenie interesom ludzi w ten sposób,
aby wydawał się on ważniejszy od interesów innych zwierząt. Chociaż
może być i tak, że interesy ludzi są ignorowane na rzecz interesów
zwierząt. Ważne jest w każdym razie, by unikać arbitralności interesów
danej grupy. Aby temu zapobiec, powinno się stosować zasadę równości
traktowania równych interesów. To nie przeszkadzałoby nadal nadawaniu
znaczenia interesom dodatkowym, które posiadają tylko niektóre gatunki.
Jest to pomocne, gdy nie da się ocenić, które interesy są ważniejsze. Nie
jest to dyskryminacja drugiej strony, ponieważ nie umniejszamy jej
interesów, a jedynie widzimy powody dodatkowe, które mają znaczenie
jedynie dla pierwszej strony, co powoduje przedłożenie jej interesów nad
pozostałymi. Gdy mamy do wyboru zamknięcie na dużej przestrzeni
człowieka czy jakiegoś zwierzęcia, wybierzemy zwierzę, ponieważ
człowiek, pomimo dużej przestrzeni, nie mógłby spełniać swoich
dodatkowych pragnień, jak na przykład chęć lotu na Alaskę, natomiast
załóżmy pies, jeżeli będzie mógł zachowywać się zgodnie ze swoją naturą,
będzie miał co jeść i pić, więc będzie spełniać swoje wszystkie interesy.
Kolejny typ etyki skoncentrowany jest na życiu. Rozszerza ona swoje
działanie na wszystkie istoty żyjące, zwierzęta, rośliny, organizmy
jednokomórkowe7. Podstawowym pytaniem tej etyki jest „co żyje?”.
Ważną kwestią tutaj jest dążenie, niekoniecznie świadome, do uzyskania
konkretnych celów. Chociaż etyka tego typu przyjmuje, iż wszystkie
organizmy żywe mają status moralny, nie oznacza to jednak, iż wszystkie
mają go w równej mierze. „Być może byłoby więc lepiej uratować rzadki
gatunek żółwia niż krzew Telopeaoreades, nawet jeżeli życie obojga ma
pewną wartość moralną. Jednak żółw może mieć większe znaczenie
moralne, ponieważ jest żyjącą istotą o bardziej złożonej strukturze
wewnętrznej. Złożoność działa tutaj wzmacniająco: jeśli coś jest istotą
żyjącą, to im bardziej ma złożoną strukturę wewnętrzną, tym większe ma
znaczenie moralne”8.
6
Por. Elliot R., Etyka ekologicznadz. cyt., s. 328-329.
Por.tamże, s. 329-330.
8
Tamże, s. 329.
7
47
Jonasz Pawlaczyk
Nie jest to jedyny wyznacznik ważności interesów, jest on jednak, jak
się wydaje, głównym wyznacznikiem. Etyka skoncentrowana na życiu
wymaga od nas, by każde działanie uwzględniało wpływ, jaki będzie miało
na każdą ożywioną jednostkę. Można w rozważaniach etycznych również
pójść o krok dalej i przypisać status moralny przyrodzie nieożywionej na
przykład skałom. Wtedy to można uznać za zło moralne zniszczenie skały,
aczkolwiek zniszczenie jej umieszczone w szerszym kontekście wcale nie
musi być oceniane negatywnie. Jedną z bardziej znanych koncepcji etyki,
która swym zasięgiem rozszerza się na wszystkie żyjące organizmy, jest
etyka zaproponowana przez Alberta Schweitzera. Pochodzi z niej dość
popularne sformułowanie „cześć dla życia” 9. Bardzo ciekawie bronił on
swojej etyki, a oto fragment jego obrony:
„Prawdziwa filozofia musi wychodzić z najbardziej bezpośredniego
i najdalej sięgającego faktu świadomości. ‘Jestem życiem, które pragnie
żyć, pośród życia, które pragnie żyć’ (…).
Podobnie jak w mojej woli życia istnieje tęsknota za dalszym życiem
i za tajemniczym spotęgowaniem woli życia, które zwie się szczęściem
oraz bojaźń przed unicestwieniem i tajemniczym uszczupleniem woli życia,
które zwie się bólem, tak istnieje ona również w otaczającej mnie woli
życia, bez względu na to czy może się wobec mnie wypowiedzieć, czy
pozostaje niema.
Etyka polega więc na tym, że przeżywam pragnienie okazywania
równie głębokiej czci dla życia w stosunku do wszelkiej woli życia, jak
w stosunku do własnej. Tym samym dana jest podstawowa zasada moralna,
zasada myślowo konieczna. Utrzymywać życie i działać na korzyść życia
– oto co jest dobre; niszczyć życie i ograniczać życie – oto co jest złe”10.
Jest to więc etyka miłująca ponad wszystko życie – nie jest przy tym
ważne, komu lub czemu jest to życie przypisywane.
Inną odmianą etyki jest holizm ekologiczny11, pogląd, który można
łączyć z innymi etykami. Koncentruje się on na szerszym spojrzeniu na
problemy. Przypisuje on status moralny zespołom, a więc zarówno całej
biosferze, jak i poszczególnym ekosystemom. Natomiast pojedyncze jednostki
– czy to człowiek, inne zwierzę czy też skała – nie mają statusu moralnego.
Ich znaczenie jest jedynie tak duże, w jakim stopniu przyczyniają się do
utrzymania całości, której są częścią. Holizm nie interesuje się
pojedynczymi jednostkami czy nawet gatunkami, interesuje go utrzymanie,
zachowanie biosfery czy też ekosystemów.
9
Singer P., Etyka praktyczna, dz. cyt. s. 262.
Cyt. za: Tamże, s. 262-263.
11
Por. tamże, s. 331.
10
48
Etyka ekologiczna
Powodem, dla którego powinniśmy zmienić nasze nawyki i zacząć
myśleć kategoriami etyki ekologicznej, jest chociażby troska o przyszłe
pokolenia. Jest to ważny argument, ponieważ zmiana jakiegoś terenu
naturalnego – lasu, bagna, rzeki pod potrzeby człowieka – może dać skutki
pozytywne dla człowieka w postaci większej ilości zatrudnionych pracowników, lepszej płacy, tańszego prądu, papieru, większej ilości terenów
pod zabudowę itp. Te czynniki są niewątpliwie ważne dla człowieka
i mogą bezpośrednio wpłynąć na jego dobrobyt. Jednak są to korzyści
w znacznej większości jedynie czasowe. W końcu skończy się drewno
z lasu, w którym prowadzimy wycinkę, zabraknie ziemi pod nowe gospodarstwa, zakończą się inwestycje w tym rejonie, co spowoduje zmniejszenie
zatrudnienia. Oczywistym jest, że korzyści nie są dla człowieka żyjącego
w tym momencie krótkoterminowe, mogą trwać jedno czy dwa pokolenia
i dopiero wtedy mogą zacząć słabnąć, ukazując coraz wyraźniej negatywne
konsekwencje. Od tego momentu wszystkie kolejne pokolenia nie będą już
czerpały z tego większych, jeżeli w ogóle, korzyści. W dodatku na zawsze
stracą one szansę na obcowanie z dziką przyrodą i jej pięknem w tym miejscu.
Problem rozpoznawania długoterminowych wartości jest w naszej
kulturze dość silnie widoczny. Przykładem mogą być działania polityków,
którzy często patrzą jedynie na okres swojej kadencji, ewentualnie na
hipotetyczną możliwość reelekcji. W decyzjach dotyczących na przykład
wycięcia lasu czy ograniczenia terenu jakiegoś rezerwatu przyrody tak
krótkowzroczne myślenie jest niedopuszczalne: „Usprawiedliwienie
zniszczenia wielkiego lasu tym, że dużo zarobimy na eksporcie drewna, jest
bezsensowne, nawet jeśli moglibyśmy zainwestować ten dochód i podnosić
jego wartość z roku na rok; jakkolwiek byśmy ją podnieśli, nie będzie
można odkupić powiązania z przeszłością symbolizowaną przez las” 12.
Poruszone tutaj kwestie „powiązania z przeszłością” wydają się wskazaniem
na wartości, które prezentuje ów las i z którymi powinniśmy się liczyć przy
podejmowaniu decyzji o wycince, ponieważ pozbawiamy przyszłe
pokolenia tej wartości. Można oczywiście zastanawiać się, czy przyszłe
pokolenia w ogóle będą się interesować naturą i czy będą doceniać jej
walory estetyczne. Tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jednak swoją
postawą teraz możemy na te poglądy wpłynąć, zachowując dzikie tereny
leśne z rzadkimi gatunkami zwierząt i roślin oraz poprzez edukację dzieci
i młodzieży. Nie wolno nam decydować za jeszcze nienarodzonych ludzi,
w jakim świecie mają żyć. Powinniśmy zatroszczyć się o to, aby mieli
swobodny wybór i możliwość oderwania się od cywilizacji oraz choć
12
Singer P., Etyka praktyczna, dz. cyt., s. 255.
49
Jonasz Pawlaczyk
w pewnym zakresie podziwiania świata, jaki został stworzony jedynie
przez naturę, bez ingerencji człowieka.
Faktem jest, iż w pewnym sensie nie ma już w czystym znaczeniu tego
słowa – „natury”. Nasza ingerencja w świat przyrody jest nieodwracalna
i ciągle postępująca. Jak to określił McKibben, „żyjemy w postnaturalnym
świecie”13. Nie zmienia to jednak faktu, iż powinniśmy robić wszystko, co
możliwe, by enklawy terenów nienaruszonych przez człowieka pozostały
jak najdłużej na ziemi. Wymarcie jakiegoś gatunku zwierząt czy zanik
jakiejś wyjątkowej roślinności powodują uczucie straty i rosnącą chęć
powrotu do przeszłości, by móc podziwiać zaginiony już świat flory
i fauny, możemy zaobserwować już dzisiaj. Można by wyliczyć kilka
przynajmniej gatunków, które – jakkolwiek już nieistniejące współcześnie
– budzą nasze ogromne zainteresowanie: wilka workowatego, uchatkę
japońską, tygrysa kaspijskiego, jawajskiego, balijskiego czy mniszka
antylskiego, a są to tylko wybrane przykłady z okazałej listy wymarłych
gatunków tylko w XX wieku.
Troska i myślenie o przyszłych pokoleniach dotyczy również hodowli
przemysłowych oraz uboju przemysłowego. W samych Stanach
Zjednoczonych w ciągu roku zabija się ponad pięć miliardów zwierząt na
cele konsumenckie, a 269 milionów zwierząt ginie od strzałów
myśliwskich14. Przy tak ogromnej skali, jaką jest hodowla i uśmiercanie
zwierząt, należy się zastanowić nad zasadnością tych poczynań.
Problemem jest także ogromna ilość używanych antybiotyków
w procesie hodowli, będąca zagrożeniem dla ludzi. Duże stłoczenie
zwierząt w jednym miejscu, stres wywołany życiem w hodowli,
pomieszczenia, w których są trzymane, często brudne i bez dostępu do
świeżego powietrza, sprzyja rozwojowi wielu chorób, które zwalcza się
dodawaniem do paszy różnych leków. „Niemal wszystkie zwierzęta
z amerykańskich hodowli przemysłowych – drób, trzoda chlewna, bydło
opasowe i cielęta hodowane na cielęcinę – przyjmują rutynowo paszę
doprawianą antybiotykami. Amerykański Związek Zaangażowanych
Naukowców (Union of ConcernedScientists, UCS) oszacował ostrożnie, że
w 2001 roku amerykańskiemu bydłu, świniom i drobiowi podano w celach
zapobiegawczych 11,16 miliona kilogramów antybiotyków. Według UCS
jest to 70 procent całkowitego użycia antybiotyków oraz osiem razy więcej,
niż używa się w medycynie ludzkiej”15.
13
Cyt. za: Tamże s. 258.
Por. Gruen L., Zwierzęta, przeł. Górnicka J., [w:] Singer P., Przewodnik po etyce, Książka
i Wiedza, Warszawa 1998, s. 391.
15
Mason J., Finelli M., Nowa, wspaniała ferma?, przeł. Betley M., [w:] Peter Singer (red.),
w obronie zwierząt, Czarna Owca, Warszawa 2011, s. 169.
14
50
Etyka ekologiczna
Jak widać, antybiotyki stosowane są na olbrzymią skalę. Powoduje to, iż
często bakterie mutują, tworząc szczepy antybiotykoodporne. Sprzyja temu
zdolność bakterii do szybkiej ewolucji. Antybiotyki były również
stosowane do spowodowania szybszego wzrostu zwierząt, jednak te praktyki
zostały zatrzymane w Unii Europejskiej już w roku 2006. Natomiast Światowa
Organizacja Zdrowia oraz Amerykańskie Towarzystwo Medyczne zaleciły
niestosowanie tej procedury. Ludziom oprócz chorób odpornych na leki
zagrażać mogą również zatrucia układu pokarmowego, spowodowane
olbrzymią ilością zarazków, jakie niesie za sobą hodowla przemysłowa.
W latach 1990-2003 Center for Science in the Public Interest stwierdził, iż
drób, wołowina, jajka oraz „owoce morza” są głównymi kategoriami,
w przypadkach których stwierdzono konkretny produkt żywnościowy jako
przyczynę zatrucia. Spowodowały one 88 procent ognisk choroby oraz 79
procent przypadków zachorowań16. Odchody, które są jednym z produktów
hodowli zwierząt, często są wykorzystywane jako nawóz naturalny, dzięki
czemu odporne na antybiotyki bakterie mogą bez większych problemów
dostać się do gleby i wód gruntowych. Efektami tego typu beztroskich
poczynań były liczne choroby. Jedną z nich była „choroba wściekłych
krów” (BSE), którą zidentyfikowano w 1986 roku. Od tego czasu
stwierdzono około 190 tysięcy przypadków tej choroby w dwudziestu
pięciu krajach, skutkiem tego było uśmiercenie kilku milionów sztuk bydła.
Zaobserwowano 153 przypadki ludzkiej postaci tej choroby (Choroba
Creutzfeldta-Jacoba, CJD), które są zawsze śmiertelne. Inną chorobą jest
„ptasia grypa” (AI). Nosicielami tej choroby są dzikie ptaki, jednak wirus
przeniesiony na innego gospodarza, na przykład kurczaka, mutuje w groźny
sposób. W 2004 roku AI zaobserwowano w Azji, zarażone zostały 24 osoby
w tym 23 zmarły. Około 200 milionów ptaków zabito w celu powstrzymania
rozprzestrzeniania się epidemii. Ludzkość stworzyła idealne warunki do
tworzenia się epidemii, pojedyncza hodowla przemysłowa to setki
miliardów cykli replikacyjnych wirusów17.
Nasza świadoma odpowiedzialności w stosunku do przyszłych pokoleń
jest bardzo ważna. Myślenie wyłącznie o korzyściach chwilowych lub brak
przewidywania konsekwencji, które nas już nie obejmą, a które spowodowane będą naszymi działaniami, świadczyć może jedynie o braku rozwagi
z naszej strony. Ważne jest, byśmy brali pod uwagę wszystkie istoty
i rzeczy znajdujące się na naszej planecie, ponieważ są one unikalne. Nie
jest przy tym ważne, czy są one chwilowo powszechne, czy też nie. Są one
ujęte w zbiory zamknięte i policzalne, co w konsekwencji oznacza, że
16
17
Por. tamże, s.171.
Por. tamże, s. 172.
51
Jonasz Pawlaczyk
mogą zostać bezpowrotnie utracone. Gdy raz ich, zabraknie znaczyć to
będzie, iż już nigdy ich nie odzyskamy, a na pewno nie w tej postaci,
w jakiej wcześniej egzystowały.
3. Człowiek a istota nieludzka
Problemem, który istnieje niejako równolegle do poruszanej problematyki
jest nasz stosunek, jako ludzi, do zwierząt.
Aby rozpocząć rozważania nad istotami żyjącymi i niebędącymi ludźmi,
trzeba określić, czy istnieje granica – a jeżeli tak, to jaka – która odróżnia
człowieka od reszty zwierząt. Należy sobie zadać pytanie, co posiadamy
my, jako gatunek, a czego nie posiadają żadne inne zwierzęta. Jest to o tyle
skomplikowane, iż pod pojęciem „zwierzę”, wyłączając człowieka, kryje
się bardzo szerokie spektrum istot, od ryb przez ptaki po ssaki, a każda
z tych gromad posiada pokaźną ilość bardzo różnych swoich przedstawicieli.
Dlatego też wydaje mi się, iż należy zastanowić się, czy kiedy mówimy
zwierzę, to chodzi nam w równej mierze o karpia, kurę i delfina, czy należy
je jakoś od siebie rozróżnić? W tym miejscu należy nadmienić, iż
rozważania te dotyczą jedynie kręgowców z uwagi na to, iż bezkręgowce
posiadają na tyle inną „maszynerię” biologiczną, że wielu procesów nie
jesteśmy w stanie u niech stwierdzić ani też zaprzeczyć ich istnieniu, na
przykład faktu odczuwania bólu. By odpowiedzieć na powyższe pytania,
należy zacząć od zastanowienia się, czym jest zwierzę, istota żywa, jaka
jest elementarna cecha wspólna dla wszystkich istot, które są obiektem tych
rozważań? Oczywiste jest, iż wspólne jest im to, że posiadają układ
nerwowy, oddechowy i pokarmowy. Jednak układ oddechowy i pokarmowy
posiadają również bezkręgowce, natomiast fakt posiadania układu nerwowego,
w takiej postaci i pełniącego taką samą funkcję jak u kręgowców, nie wchodzi
już w rachubę. Z tego powodu warto właśnie wyjść od zdolności czucia
jako podstawowej cechy zwierząt.
Odczuwanie bólu i przyjemności w większości przypadków można
zaobserwować naocznie choćby wtedy, gdy drapiemy psa za uchem lub
gdy głaszczemy kota. Również poprzez obserwowanie zmian chemicznych,
jakie zachodzą w mózgu zwierzęcia badanego, można stwierdzić, czy
odczuwa ono ból, czy też nie. Zaobserwowanie faktu, iż zwierzę cofa się
przed dotknięciem gorącej rzeczy czy też jego reakcji po jej dotknięciu,
może stanowić zdrowo-rozsądkowy argument na rzecz tego, iż zwierzęta
odczuwają ból i cierpienie.
Kryterium odczuwania bólu jest niezwykle uniwersalne. Każdy
człowiek oraz nie-człowiek w swoim życiu przeżywa niejednokrotnie
chwile grozy i bólu, dlatego też jest ono pewnym wyznacznikiem, jakim
możemy posługiwać się w stosunku do zwierząt. Mając na uwadze
52
Etyka ekologiczna
możliwość odczuwania bólu, możemy ocenić wchodzące w grę działania,
zarówno odnoszące się do ludzi, jak i do zwierząt, a następnie wybrać takie
rozwiązanie, które w ogólnym rozrachunku będzie dawało największe
korzyści, a w przypadku bilansu ujemnego – najmniejsze straty. Mówiąc
dokładniej – rozwiązanie, które przynosić będzie jak najwięcej szczęścia
lub jak najmniej przykrości.
Utylitaryzm (od łac. utilitas ’korzyść’, ‘pożytek’)18 jest właśnie taką
postawą, która szuka najkorzystniejszych rozwiązań względem ogółu bądź
jednostki, a wyznacznikiem postępowania moralnego jest właśnie ów
pożytek. Co ważne, utylitaryzm nie postuluje, by wszystkie istoty były
traktowane równoważnie, a jedynie o jednakowe traktowanie zdolności
różnych jednostek do cierpienia 19. Warte podkreślenia jest to, że pod
pojęciem bólu nie chodzi jedynie o ból fizyczny, ale również często
znacznie większy ból psychiczny. Jeremy Betham, ojciec utylitaryzmu,
w słowach przytoczonych przez Lori Gruen tak określił to stanowisko:
„Oby nadszedł dzień, gdy reszta żywych stworzeń otrzyma prawa,
których mogła pozbawić ich tylko ręka tyranii. Francuzi doszli do tego, że
nic nie usprawiedliwia pozostawienia bez ratunku ludzkiej istoty dlatego
tylko, że ma czarną skórę, na łaskę kata. Oby nadszedł dzień, gdy wszyscy
uznają, iż liczba nóg, włochatość skóry lub to, jakie zakończenie ma os
sacrum, nie są również argumentami przekonującymi, aby wolno było
doznającą uczuć istotę wydać na męczarnie. Ze względu na co można by
wytyczyć nieprzekraczalną granicę? Czyżby ze względu na zdolność
rozumowania lub może dar mowy? Jednakże dorosły koń lub pies jest bez
porównania rozumniejszym i zdolniejszym do porozumienia się zwierzęciem
od dziecka mającego dzień, tydzień, czy nawet miesiąc życia. Przypuśćmy
jednak, że jest inaczej. Co by to pomogło? Należy pytać nie o to, czy
zwierzęta mogą rozumieć ani czy mogą mówić, lecz czy mogą cierpieć” 20.
Jedną z odmian tego kierunku jest utylitaryzm preferencyjny. Różni się
on od klasycznego tym, iż nie dąży do maksymalizacji przyjemności
i minimalizacji bólu, lecz do maksymalnego realizowania preferencji. Jego
założenia istotnie zmieniają moralne uzasadnienie podejmowanych przez
ludzi decyzji. Dla przykładu – nakaz ochrony życia nie wynika z zasady
ochrony nienaruszalności ludzkiego życia w ogóle lub godności osoby
ludzkiej, ale z zainteresowania samoświadomej osoby jej dalszym życiem.
Tam gdzie nie istnieje już zainteresowanie dalszym życiem, unicestwianie
tego życia wydaje się usprawiedliwione. Twierdzenie to jest również
18
Por. Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, t. 12, Państwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 1969, s. 15.
19
Por. Gruen L., Zwierzęta, s. 395.
20
Tamże, s. 396.
53
Jonasz Pawlaczyk
rozciągnięte na zwierzęta i stanowi ważny element dla porównywania
interesów różnych gatunków. Wyższość nie przysługuje człowiekowi dlatego,
że przynależy on do gatunku ludzkiego, ale dlatego, że danego człowieka
cechuje np. samoświadomość, samokontrola, zmysłowe pojęcie przeszłości,
zdolność do nawiązywania kontaktu z innymi osobami, zdolność do troski
o innych, ciekawość. Nie wyklucza on oczywiście istnienia tych cech
w różnym stopniu u zwierząt. Jedną z głównych cech utylitaryzmu jest
walka ze zjawiskiem znanym pod pojęciem szowinizmu gatunkowego 21.
Pogląd ten niekiedy tworzy wiele kontrowersji, ponieważ można z niego
wywnioskować, iż lepiej byłoby do eksperymentów używać raczej ludzi
z uszkodzeniem mózgowym aniżeli zwierząt, jednak wydaje się, iż jest to
zbyt duże uproszczenie jego zasad. W pewnym skrócie polega on na
uznaniu, iż wystarczająca jest sama przynależność do gatunku Homo
sapiens, by stawiać siebie ponad inne gatunki. Tu widać skłonności
człowieka do poczucia wyższości oraz odbierania świata, w którym
żyjemy, jako swojej własność. Opiera się takie myślenie głównie na tym, iż
zwierzęta, jako że nie mogą brać udziału w umowie społecznej, klasyfikuje
się poza nią, a co za tym idzie, ludzie nie mają żadnych zobowiązań
w stosunku do nich. Konsekwencją takiego myślenia jest to, iż wyłączamy
również wszystkich tych przedstawicieli naszego gatunku, którzy nie mogą
świadomie brać udziału w „naszej” umowie społecznej, a co za tym idzie,
nie mamy żadnych zobowiązań ani nie musimy myśleć o przyszłych
pokoleniach, o ich dobru i o warunkach w jakich przyjdzie im żyć.
Wykluczone są też już żyjące małe dzieci, które nie mają możliwości
upominać się o swoje dobro. Jednak, by nie rozumieć szowinizmu
gatunkowego opatrznie, należy podkreślić, iż nie chodzi w nim o to, by
wyrównać stosunki na linii: istota ludzka – nie-ludzka, a jedynie pamiętać
o tym, iż istnieją na świecie bracia mniejsi, którzy też mają swoje interesy,
potrzeby, tylko nie są wstanie ich wyartykułować w zrozumiały dla nas,
ludzi dorosłych, sposób. Tak samo jak niemowlak nie jest w stanie
przekazać swoim rodzicom wszystkiego w taki sposób, by był od razu i bez
problemów zrozumiały. Należy pamiętać, iż różnica między ludźmi a resztą
zwierząt jest widoczna oraz że potrzeby każdego gatunku są inne. My
potrzebujemy znacznie więcej w życiu, by czuć się dobrze, a życie na
zamkniętym terenie, nawet dużym, byłoby dla nas frustrujące, natomiast
sporej części zwierząt wystarczyłoby to do spokojnego i szczęśliwego
życia. Szowinizm gatunkowy przejawia się w wielu aspektach, jednak
najbardziej wyraźny jest on w miejscach masowego wykorzystywania
21
Por. Singer P., Wstęp, przeł. Betley M., [w:] Peter Singer (red.), W obronie zwierząt, Czarna
Owca, Warszawa 2011, s.10-11.
54
Etyka ekologiczna
zwierząt – są to hodowle zwierząt gospodarczych, zwierząt futerkowych
oraz zwierząt przeznaczonych na eksperymenty. Często takie formy
przetrzymywania zwierząt są usprawiedliwiane wieloma korzyściami, jakie
dają całej ludzkości oraz samym zwierzętom. Wyznacznikiem usprawiedliwiania przetrzymywania i ich wykorzystywania jest zdobywana
dzięki temu wiedza i idący za nią postęp, udoskonalanie hodowli, zwiększanie
jej efektywności, produkcja nowych leków, kosmetyków. Jednak przytaczając
słowa Richarda Rydera, „Wiedza – jak to już kiedyś zauważył Bacon – to
siła, a siła może być wykorzystywana równie dobrze dla osiągania złych,
jak i dobrych celów. Poznanie atomu doprowadziło nie tylko do powstania
radioterapii, lecz także do Hiroszimy”22. Należy wyzbyć się częstego twierdzenia, iż wyższa inteligencja upoważnia nas do posiadania większych
praw niż inne gatunki, a zrozumieć trzeba, że wiąże się to z większą
odpowiedzialnością.
W kontekście szowinizmu gatunkowego i stosunkowo niedługiej historii
jego istnienia jako sformułowanego problemu wydaje się, iż największym
wrogiem na drodze do zwalczenia tego zjawiska jest nasza tradycja
polegająca na praktyce będącej zarazem najstarszą oraz najbardziej
powszechną formą użytkowania zwierząt, a mianowicie na jedzeniu mięsa
i postrzeganiu zwierząt jako istniejących tylko dla naszej przyjemności
i wygody. Nietrudno usłyszeć głosy w dyskusji, które agitować będą
w obronie jedzenia mięsa w dzisiejszych czasach. Jak napisał Singer
„Łatwo nam krytykować uprzedzenia naszych dziadków, od których
uwolnili się już nasi ojcowie. Trudniej zdobyć się na dystans w stosunku do
własnych poglądów i wartości, tak by móc bez emocji doszukać się w nich
uprzedzeń”23. Jednak w dzisiejszym świecie, gdy ludzie są w stanie
wyżywić się całkowicie bez mięsa, dostarczając wszystkie witaminy oraz
substancje odżywcze, jakich potrzebujemy, nie tracąc przy tym na zdrowiu,
trudno widzieć sens masowych hodowli zwierząt, gdzie te sprowadzane są
do roli maszyn, które przemieniają pokarm w mięso bądź jajka czy mleko.
Częstym argumentem za szowinizmem jest niezgadzanie się z twierdzeniem, iż cierpienie, ból świń, myszy, kur jest tak samo złe jak ból
odczuwany przez człowieka. Opiera się on na tym, iż ludzie jako istoty
o dużej świadomości cierpią znacznie bardziej, gdy chorują na przewlekłą,
nieuleczalną chorobę, niż szczur czy mysz cierpiąca na dokładnie to samo.
Jak mi się wydaje, jest to absolutna prawda, ale nie zmienia ona tak
naprawdę niczego, a jedynie pokazuje konieczność ostrożności w czasie
22
Ryder R., Szowinizm gatunkowy, czyli etyka wiwisekcji, przeł. Szawarski Z., Etyka, nr 18,
Warszawa 1980 s. 41.
23
Singer P, Etyka Praktyczna…, s. 65.
55
Jonasz Pawlaczyk
porównywania interesów przedstawicieli różnych gatunków. Peter Singer
w swojej książce24 przytacza dość przejrzysty przykład poruszanej
wcześniej wątpliwości co do ważności bólu człowieka. Przytacza on
przykład konia, któremu jest wymierzany klaps otwartą dłonią. Koń
prawdopodobnie, dzięki swojej grubej skórze, odczuje najwyżej niewielki
ból. Natomiast taki sam klaps wymierzony z dokładnie taką samą siłą
niemowlęciu spowoduje u niego płacz oraz prawdopodobnie mocny ból, ze
względu na delikatną skórę, jaką posiada niemowlak. Wniosek z tego, iż
lepiej jest klepnąć konia niż niemowlę, ponieważ wywoła to mniejszy ból.
Jednak gdyby postarać się zadać koniowi taki sam ból, jaki niemowlak
odczuwa przy klapsie, trzeba by było prawdopodobnie użyć ciężkiej pałki.
Przypadek drugi, gdy wywołujemy podobny ból, jest związany z tym,
w jaki sposób określamy ilość i jakość bólu. Jeżeli uważamy, iż ten ból jest
zły dla niemowlaka, to o ile nie kierujemy się zasadami szowinizmu
gatunkowego, powinniśmy uważać również za złe bicie konia pałką.
Dziedziną, w której szowinizm gatunkowy jest najwyraźniejszy, jest
medycyna doświadczalna, która używa zwierząt do eksperymentów.
W społeczeństwie rozpowszechnione jest przekonanie, iż eksperymenty są
wykonywane tylko w celach polepszenia jakości naszego życia. Jednak wiele
z nich pozostawia liczne wątpliwości co do pożyteczności oraz sensowności
zadawania bólu zwierzętom poddanym doświadczeniom. Wydaje mi się, że
niezwykle trudno uzasadnić badania, w których wnioski sprowadzały się do
stwierdzeń: „… młode szczury w warunkach silnego pragnienia i wygłodzenia
są dużo bardziej aktywne niż normalne dorosłe szczury, którym podaje się
pożywienie i wodę”25, lub eksperymenty H. F. Harlowa26:
„W wyniku takiego doświadczenia stwierdził, że mógł doprowadzić małpy
do stanu, w którym gdy zostały umieszczone wraz z innymi małpami,
siedziały skulone w kącie w utrzymującej się depresji i lęku”. W innym
eksperymencie tego naukowca „(…) wytworzył także małpie matki tak
neurotyczne, że uderzały twarzami małpiątek o podłogę, podnosiły je
i znowu uderzały”27.
Eksperymenty te prezentują zerowy bądź nikły pożytek dla człowieka,
natomiast stres, jaki przeżyli przedstawiciele tych gatunków, jest realny
i z pewnością niemały. Jest to wzorcowy przykład nierównego traktowania
interesów istot z różnych gatunków.
24
Por. tamże, s. 68.
Tamże, s. 75.
26
Harry Frederick Harlow (1905-1981), amerykański psycholog.
27
Singer P., Etyka Praktyczna…, s. 75.
25
56
Etyka ekologiczna
4. Wyjątkowość człowieka
Jeżeli jednak uznajemy, iż człowiek pomimo wszystko zasługuje na
pozycję w świecie uprawniającą go do marginalizowania potrzeb innych
istot, to doprowadza nas do pytania, co tak naprawdę nas do tego
uprawnia? Nad tym właśnie zagadnieniem teraz się skupię. „(…) mówiono,
że tylko ludzie używają narzędzi. Potem zaobserwowano, że dzięcioł
z Galapagos używa kolca kaktusa, by wydobyć korniki ze szczelin
w drzewach. Następnie zasugerowano, że nawet jeśli inne zwierzęta
używają narzędzi, ludzie są jedynymi, którzy je wyrabiają. Ale Jane
Goodall zobaczyła, że szympansy z dżungli w Tanzanii żuły liście z gałęzi,
by wyciągać nimi termity z kopców. Używanie mowy było następną linią
graniczną – ale teraz szympansy, goryle i orangutany nauczyły się
ameslanu, języka migowego głuchych, i jest pewien dowód wskazujący na
to, że wieloryby i delfiny mogą mieć własny złożony język” 28.Wypowiedź
ta pokazuje, że niektóre powody wiary człowieka we własną wyjątkowość
mogą okazać się z czasem błędne. Może tak być np. z określeniem homo
faber, które oznacza człowieka posługującego się narzędziami. Tak więc
zastanówmy się nad tym, jakie cechy człowieka tworzą jego wyjątkowość
i uprawniają go do poczucia panowania nad resztą królestwa zwierząt.
Jednak zanim to zrobimy, należy zaznaczyć już na początku: człowiek to
zarówno niemowlę, osoba w śpiączce oraz osoba upośledzona ruchowo czy
też umysłowo. To banalne stwierdzenie ma bardzo ważną funkcję
w umieszczonych tutaj rozważaniach, ponieważ mocno osłabia ono
argumentację o wyższości człowieka jako istoty inteligentniejszej, o lepiej
rozwiniętej samoświadomości, niż istoty nie-ludzkie. Ukazuje nam to
istotny problem ludzkiej megalomanii. Mamy skłonności do uważania, iż
sam fakt przynależności do gatunku ludzkiego upoważnia nas do wręcz
roszczeniowej i pretensjonalnej postawy względem świata przyrody.
Chip Walter w swojej publikacji Kciuki, Paluchy i Łzy oraz inne cechy,
które czynią nas ludźmi29 wymienia zbiór cech, które człowiek posiada
i dzięki którym jest fenomenem w świecie zwierząt. Oprócz cech
wymienionych w tytule wyróżnia między innymi takie przymioty, jak
gardło, śmiech oraz całowanie, i choć większość z nich posiadają również
inne zwierzęta, a w szczególności naczelne, to człowiek poprzez swoją
ewolucję genetyczną powoli uczył się oraz udoskonalił techniki
posługiwania się własnym ciałem. Efektem tego jest dzisiejsza niezwykle
rozbudowana i barwna mowa, mimika twarzy, bogate życie wewnętrzne,
28
Tamże, s. 80.
Por. Walter C., Kciuki, Paluchy i Łzy oraz inne cechy, które czynią nas ludźmi, przeł.
Koraszewska M., Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2008.
29
57
Jonasz Pawlaczyk
dzięki któremu tworzymy niezwykłe związki międzyludzkie, budując całe
społeczeństwa. Opisuje on również fenomen łez oraz całowania jako
unikalne zachowania, które zarezerwowane są tylko dla ludzi. W książce
tej jest przedstawiona ewolucja człowieka oraz prawdopodobne jej
przyczyny. Wbrew istniejącemu poglądowi rozpoczęcie chodu na dwóch
nogach nie zależało od powiększenia się rozmiarów naszego mózgu. Jest
raczej odwrotnie: to fakt, iż przyjęliśmy postawę wyprostowaną, pozwolił
na powiększenie się masy naszego mózgu względem naszego ciała.
Natomiast rozwój języka jest ściśle związany z rozwojem świadomości,
jaką posiadamy, i choć często z pojęciami świadomości i samoświadomości
obchodzimy się jak z jakimś oczywistym stanem umysłu, to jest on
unikalny i rzadki poza naszym gatunkiem. Dzięki rozróżnieniu między „ja”
a resztą świata jesteśmy w stanie celowo wytwarzać narzędzia, możemy
manipulować swoimi myślami. Gerald Edelman 30 przypisuje wyjątkowość
naszej ludzkiej świadomości korze przedczołowej. Twierdzi on, iż to jest
czynnik stanowiący o różnicy między, jak to nazywa, „świadomością
podstawową”, którą to posiada wiele ssaków, a „świadomością wyższą”
specyficzną dla człowieka31. Co ciekawe, z tych dwóch cech, łez
i całowania, wyjątkowych dla człowieka, całowanie nie jest uniwersalnym
zachowaniem wszystkich ludzi. Około 10 procent z nas tego nie robi, czyli
jakieś 650 milionów ludzi nie praktykuje zupełnie całowania. Prowadzi to
do wniosków, iż całowanie nie jest umiejętnością wrodzoną, lecz nabytą,
a korzenie tego znajdują się w kulturze, w jakiej żyjemy32. Natomiast jeżeli
chodzi o łzy, są one efektem naszej ewolucji oraz pewnym fenomenem,
którego cel istnienia jest zagadką. Niezaprzeczalnym jest jednak fakt, iż
jesteśmy jedynymi zwierzętami posiadającymi tę zdolność. Jak pisze
Walter, „Być może nie chodzi o to, że gruczoły łzowe szympansów nie są
podłączone do ich mózgu (bo są), ale o to, że w ich mózgu nie ma
przerośniętej kory mózgowej, do której mogą się podłączyć. Dwa i pół
tysiąca lat temu Platon napisał, że naszą naturę ciągną jak rydwan dwa
konie, jeden ciemny i dziki (nasze emocje) i drugi opanowany i rozumny
(nasz intelekt). Intelekt, powiedział, musi kontrolować naszą mroczną
stronę. Ale jest to bardziej skomplikowane. Nasz intelekt nie tłumi po
prostu naszych instynktownych, zwierzęcych uczuć. Także je doładowuje.
I być może to jest główna przyczyna, dla której płacz jest unikatowo ludzką
cechą. Łączy on nieskrywane emocje z mózgiem zdolnym do rozmyślań
nad tymi wyjącymi, pierwotnymi uczuciami. To dlatego płaczemy. Nasi
30
Gerald Maurice Edelman (ur. 1929), amerykański biolog molekularny i biochemik, laureat
Nagrody Nobla z 1972 roku.
31
Por. Walter C., dz. cyt., s. 139.
32
Por. tamże, s. 209-210.
58
Etyka ekologiczna
małpi kuzyni, bystrzy i inteligentni, nie mają zdolności zjednoczenia myśli
i emocji. Mogą odczuwać wściekłość, frustrację czy stratę, ale nie rozmyślają
nad nimi. (…) a na dodatek zdobyliśmy emocjonalną pieczęć, którą możemy
przyłożyć do naszych krzyków o pomoc; takiej pieczęci nie posiada żadne inne
stworzenie”33. Należy pamiętać jednak, że sam płacz jest jedynie efektem
naszych emocji szczęścia, smutku, rozpaczy itd. Należy go traktować jako
unikalną cechę w sensie sposobu pokazywania czy też uzewnętrzniania emocji,
które to w świecie zwierząt już wyjątkowe nie są.
5. Podsumowanie
To, jak traktujemy świat, który nas otacza, bezpośrednio oddziałuje na
to, jaki stosunek do niego będą miały przyszłe pokolenia. To, jak nasze
współczesne czasy oraz współcześni ludzi będą oceniani przez następne
pokolenia, zależy jedynie od żyjących teraz ludzi. Współcześnie człowiek
traktuje świat jako swoją własność. Prowadzi to do przeświadczenia o jego
absolutnym prawie do bezwzględniej eksploatacji i skutkuje tym, iż
interesy innych żyjących na ziemi istot są spychane na dalszy plan lub
w ogóle są ignorowane. Chociaż, jak zostało wspomniane, skutki tego nie
muszą być widoczne na pierwszy rzut oka, a metody eksploatacji nie są
rozpowszechniane na szeroką skalę (jak ma to miejsce na przykład
w procesie hodowli przemysłowych), problem jest widoczny i coraz
trudniejszy to ignorowania. Nie chodzi tu jedynie o zwierzęta, ale o całe
ekosystemy. Dotychczas człowiek koncentrował się na ilości pozyskiwanych
surowców, produktów. Teraz powinien zwrócić się ku zwiększeniu
efektywności pozyskanych dóbr oraz minimalizacji wytwarzania odpadów,
a więc ku racjonalizacji wykorzystywania, zużywania oraz pozyskiwania.
Powinniśmy zerwać z myśleniem nastawionym wyłącznie na dobro
ludzkości i zacząć dostrzegać potrzeby otaczającego nas świata oraz zacząć
uznawać prawa istot nie-ludzkich do życia zgodnego z ich naturą. Nie
powinno się odwoływać do przeszłości i przywoływać argumentu z tradycji
jako powodu, dla którego zachowania ludzkie się nie zmieniają. Nasza
wiedza, jej poziom oraz łatwość dostępu do tej wiedzy są na tyle duże, iż
niejako powinny wymuszać na ludzkości refleksję nad swoim
postępowaniem oraz jego zmianą. Nie chcąc być źle zrozumianym, nie
twierdzę tutaj, że tradycyjne poglądy oznaczają automatycznie coś
zbytecznego, nieaktualnego, a co za tym idzie, złego czy też szkodliwego.
Chcę natomiast zwrócić uwagę, iż trzymanie się przekonań, które utraciły
swój sens poprzez rozwój wiedzy i powstanie nowych argumentów, nie jest
niczym dobrym, a prowadzić może do wielu nieporozumień i wypaczeń.
33
Tamże, s. 203-204.
59
Jonasz Pawlaczyk
Jednym z poglądów, który wymaga rewizji, jest antropocentryzm
i wszelkie jego konsekwencje. McMahan tak go określa: „Antropocentryzm
obstaje przy tradycyjnych przeświadczeniach zarówno o odpowiednim
traktowaniu ciężko upośledzonych istot ludzkich, jak i o dopuszczalności
różnych szeroko akceptowanych praktyk dotyczących wykorzystywania,
a w szczególności zabijania zwierząt. (…) Antropocentryzm pozwala nam
traktować zwierzęta gorzej niż wymaga tego właściwa troska o ich interesy
zależne od czasu, jednocześnie obstając przy tym, byśmy traktowali
głęboko upośledzonych ludzi z większą dbałością, niż wymagają tego
jedynie ich interesy zależne od czasu”34.
By uniknąć tego typu problemów, należy krytycznie podchodzić do
swoich przekonań i konfrontować je z najnowszą wiedzą. Nie powinniśmy
bać się odrzucania poglądów jedynie z powodu długości ich wyznawania
i kierowania się nimi w życiu. Powinniśmy raczej uznawać to za kolejny
etap naszego samorozwoju. Dopóki nie zaczynamy komuś szkodzić
naszymi nowymi działaniami wywołanymi przez zmianę jakiegoś poglądu,
dopóty możemy uważać owe zmiany za pozytywne.
Literatura
Elliot R., Etyka ekologiczna przeł. Przyłuska-Fiszer A., [w:] Singer P., Przewodnik
po etyce, Warszawa 1998.
Finelli M., Mason J., Nowa, wspaniała ferma?, przeł. Betley M., [w:] Singer P.
(red.), W obronie zwierząt, Czarna Owca, Warszawa 2011.
Gruen L., Zwierzęta, przeł. Górnicka J., [w:] Singer P., Przewodnik po etyce,
Książka i Wiedza, Warszawa 1998.
McMahan J., Etyka zabijania, przeł. Bednarek J. i Kuś K., Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 2012.
Ryder R., Szowinizm gatunkowy, czyli etyka wiwisekcji, przeł. Szawarski Z., Etyka,
nr 18, Warszawa 1980.
Singer P., Etyka Praktyczna, przeł. Sagan A., Książka i Wiedza, Warszawa 2003.
Singer P., Wstęp, przeł. Betley M., [w:] Peter Singer (red.), W obronie zwierząt,
Czarna Owca, Warszawa 2011.
Walter C., Kciuki, Paluchy i Łzy oraz inne cechy, które czynią nas ludźmi, przeł.
Koraszewska M., Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2008.
Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, t. 2, 12, Państwowe Wydawnictwo
Naukowe, Warszawa 1969.
34
McMahan J., Etyka Zabijania, przeł. Bednarek J., Kuś K., Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2012, s. 274.
60
Etyka ekologiczna
Etyka ekologiczna
Streszczenie
Artykuł przedstawia refleksję na temat pozycji człowieka w świecie. Pokazuje on
nieaktualność coraz bardziej nieprzystającego do dzisiejszego świata antropocentryzmu.
Pokazuje brak solidnych fundamentów oraz argumentów, dzięki którym można by walczyć
o jego utrzymanie. Pokazane zostały różne poglądy etyczne, które swoim zasięgiem
obejmują i respektują pewnego rodzaju prawa nie tylko ludzi, ale również zwierząt oraz
całych ekosystemów. Jako jeden z głównych argumentów przeciwko utrzymaniu
bezwzględnie uprzywilejowanej pozycji przez człowieka jest proces hodowli przemysłowej
oraz poddawanie zwierząt eksperymentom. Pokazuje on, jak bardzo ludzie przestali liczyć
się z innymi istotami żywymi oraz w jak dużym stopniu uważają, iż wszystko wokół nich
mogą bezrefleksyjnie eksplorować. W tym kontekście poruszany jest temat szowinizmu
gatunkowego. Jako pewien pogląd, który może ów szowinizm znieść, a przynajmniej
załagodzić, jest przytoczony utylitaryzm preferencyjny, który w swoich założeniach
zauważa i respektuje również potrzeby innych istot niż ludzie. Na końcu zostaje poruszona
problematyka wyjątkowości człowieka. Co może sprawiać, iż jednak jesteśmy wyróżnieni,
a więc dzięki czemu możemy uważać naszą pozycję w stosunku do reszty istot za
dominującą. W kontekście całej pracy wysuwa się twierdzenie, iż dalsze postępowanie
człowieka w duchu antropocentryzmu jest nieaktualne i powinno ulec stanowczej zmianie.
61
Tomasz Łapiński1
Georg Picht i problemy etyki refleksyjnej
1. Wstęp
Druga wojna światowa odcisnęła olbrzymie piętno na europejskiej
myśli. Okropieństwa czasów wojny przyczyniły się do powszechnego
zwątpienia w dotychczasową tradycję filozoficzną. Dotyczyło to zwłaszcza
Niemiec. W okresie powojennym wielu myślicieli niemieckich usiłowało
zmierzyć się z tragiczną przeszłością. Widmo narodowego socjalizmu było
obecne w niemieckim społeczeństwie jeszcze przez długie lata. Dyskusja
na ten temat była w Niemczech niezwykle żywa, a wśród myślicieli
biorących w niej udział można wymienić chociażby Karla Jaspersa. Nie
była to jednak dyskusja spokojna i przyjemna – sama jej problematyka
czyniła ją czymś niezwykle trudnym. O wadze tej dyskusji świadczy także
jej ostateczny cel, jakim miało być duchowe odnowienie narodu
niemieckiego, który – obarczony brzemieniem tragicznej przeszłości – nie
mógł odnaleźć duchowego spokoju w żaden inny sposób. Brzemię to
wiązało się nie tylko z ogromnym poczuciem winy, lecz także z kryzysem
wszelkich dotychczasowych wartości. Jak pisze Karl Jaspers: „Nie ma
w Niemczech duchowej jednomyślności, wspólnych mierników wartości,
wspólnych pragnień. Wszystko, w co wierzyliśmy latami, co uważaliśmy
za prawdę, co było dla nas sensem życia, rozbiegło się do tego stopnia, że
teraz każdy musi dokonać przemiany w inny sposób. Zmieniamy się
wszyscy. Ale nie wszyscy na tej samej drodze szukamy nowej ziemi,
prawdy wspólnej, która zdoła nas połączyć. W katastrofie takiej każdy bez
obawy pohańbienia może dokonać metamorfozy, by odrodzić się na nowo”2.
Do grona myślicieli usiłujących zmierzyć się z tragiczną przeszłością
zaliczał się także Georg Picht. Jednak droga, którą Picht podążył, była
wyjątkowa. W swoim eseju Pojęcie odpowiedzialności usiłował zmierzyć
się z widmem wojny poprzez rewizję dotychczasowej etyki, olbrzymi
nacisk kładąc na pojęcie odpowiedzialności, które w tradycji filozoficznej
było traktowane raczej z rezerwą. Tymczasem Picht dąży do zbudowania
systemu, w którym pojęcie odpowiedzialności miałoby być absolutną
podstawą wszelkiej etyki. Dlaczego? Zdaniem Pichta, dotychczasowe
1
[email protected], Koło Naukowe Filozofów, Wydział Historyczno-Socjologiczny,
Uniwersytet w Białymstoku.
2
Jaspers K., Problem winy, Etyka, 17 (1979), s. 148.
62
Georg Picht i problemy etyki refleksyjnej
pojmowanie etyki jest problematyczne i dalece niewystarczające, co można
uzasadnić na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, pojawienie się i rozwój
narodowego socjalizmu, a także okropieństwa wojny, wydają się podważać
sens dotychczasowej etyki. Po drugie, główny wątek rozważań Pichta
stanowi pojęcie odpowiedzialności, które zdaniem autora, jest kluczowe dla
określenia problemów współczesnej etyki i uporania się z nimi. Fakt, że
w dotychczasowej tradycji filozoficznej odpowiedzialność traktowana była
z rezerwą, zmusza autora do rozpatrzenia tego problemu samodzielnie.
Celem Pichta staje się zatem sformułowanie systemu etycznego, w którym
pojęcie odpowiedzialności odgrywałoby kluczową rolę.
2. O odpowiedzialności i etyce
W swoim eseju Picht usiłuje określić właściwe znaczenie odpowiedzialności. Jego zdaniem sposób, w jaki pojęcie odpowiedzialności jest rozumiane
obecnie, okazuje się dalece niewystarczający. Jeśli chcemy poznać realne
znaczenie tego pojęcia, musimy poddać analizie jego etymologię. Zdaniem
Pichta, pojęcie odpowiedzialności wywodzi się najprawdopodobniej
z łacińskiego responsio, które współcześnie najbliższe jest pojęciu
jurysdykcji3. Odpowiedzialność w swojej pierwotnej formie miała zatem
charakter prawny.
Genezy odpowiedzialności jako wartości moralnej należy zatem doszukiwać się gdzie indziej. Zdaniem Pichta, odpowiedzialność nabiera charakteru
moralnego wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa4. W chrześcijaństwie
bowiem odpowiedzialność zachowuje swój prawny charakter, jednak
przybiera przy tym formę moralną. Dlaczego? Otóż w kontekście prawa
rzymskiego odpowiedzialność oznaczała konieczność odzewu przed wyższą
instancją prawną. Jeśli jednostka jest zobowiązana ręczyć za coś, wiąże się
to z koniecznością bycia osądzonym w przypadku zaniedbania – innymi
słowy, pociągnięcia do odpowiedzialności prawnej. Chrześcijaństwo przejęło
ów mechanizm, jednak nadało mu charakter dalece wykraczający poza
sferę prawa stanowionego. W chrześcijaństwie bowiem najwyższą
instancją, przed którą zobowiązany jest stanąć człowiek, jest nie aparat
władzy sądowniczej, lecz Bóg. Człowiek za swoje przewinienia zmuszony
jest stanąć przed sądem najwyższym, dalece wykraczającym poza organy
prawa politycznego – przed sądem samego Boga. Oznacza to radykalne
przekształcenie zobowiązań. Człowiek okazuje się zobowiązany
odpowiadać za uchylenia względem instancji o znacznie szerszym zakresie,
3
Por. Picht G., Pojęcie odpowiedzialności,[w:] Krzysztof Michalski (red.), Zrozumieć
przemijanie, Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego, Warszawa 2011, s. 402.
4
Por. tamże, s. 403.
63
Tomasz Łapiński
niż prawna – względem instancji moralnej. Perspektywa Sądu Ostatecznego
czyni odpowiedzialność w perspektywie nie doczesnej, jak to ma miejsce
w kontekście prawnym, lecz w perspektywie wieczności. Człowiek zostaje
pociągnięty do odpowiedzialności za swoje czyny wraz z chwilą zakończenia
życia. Odpowiedzialność przyjmuje charakter eschatologiczny.
Jak zauważa Picht, zarówno w charakterze prawnym, jak i moralnym
odpowiedzialność ma podwójne odniesienie. Odpowiedzialnym można być
zarówno za coś lub kogoś, jak przed kimś lub czymś. Co ciekawe jednak,
zdaniem Pichta w pojęciu odpowiedzialności kryje się pewna nadwyżka, co
różni odpowiedzialność od innych kategorii moralnych. Filozof uzasadnia
to na przykładzie relacji podwładny – przełożony: kiedy podwładny jest
zobowiązany względem przełożonego wykonaniem określonej pracy,
w relacji tej przejawia się porządek wykraczający poza stosunek prawny,
a mianowicie obowiązek opieki przełożonego nad podwładnym. Obowiązek
opieki zaś związany jest wyłącznie ze sferą etyczną i wymyka się literze
prawa. Odpowiedzialność okazuje się pojęciem w swej istocie moralnym,
a moralność – zdaniem Pichta – jest w swej istocie nieskończonością. Taki
stan rzeczy podyktowany jest wykraczaniem moralności poza sferę prawną
i niemożliwością ujęcia jej w skończone, formalne ramy.
Zdaniem Pichta, epoka nowożytna przyczyniła się do wypaczenia
pierwotnego charakteru odpowiedzialności. Na czym takie wypaczenie
miałoby polegać? Otóż wraz z rozwojem kultury europejskiej ukształtował
się pewien sposób myślenia, w jaki określamy i postrzegamy samych
siebie. Polega on na tym, że podstawą naszych sądów (także etycznych)
jest indywidualna podmiotowość Taki sposób myślenia możemy określić
jako refleksyjny. Taki sposób myślenia jest bardzo charakterystyczny dla
filozofii nowożytnej, czego dobrym przykładem jest myśl kartezjańska czy
kantowski imperatyw kategoryczny. Ma jednak swoje korzenie przede
wszystkim w chrześcijaństwie5. Picht uważa, że taka ewolucja tego, w jaki
sposób pojmujemy podmiotowość, prowadzi do wypaczenia. Jak należy to
rozumieć? Otóż etyka chrześcijańska podstawowy punkt odniesienia
umieściła nie w bliźnim, lecz w indywidualnym sumieniu. Poprzez etyczne
postępowanie celem człowieka nie jest dążenie do dobra ogólnego, lecz
indywidualnego – innymi słowy, postępuję odpowiedzialnie nie dlatego,
żeby przyczynić się do zbawienia bliźnich, lecz moim celem jest zbawienie
mnie samego. Podobny charakter miała etyka nowożytna, w której punktem
odniesienia jest jednostkowa podmiotowość. Etyka realizuje się zatem nie
w zewnętrzności, lecz w samowystarczalnym, autonomicznym Ja. Skutkiem
takiego ujęcia jest zatracenie jej podwójnego odniesienia, a tym samym
5
Por. tamże, s. 404.
64
Georg Picht i problemy etyki refleksyjnej
traci pierwiastek nieskończoności. Jest to wyraźnie dostrzegalne na
przykład w kantowskim imperatywie kategorycznym, którego sama treść
jest ujęta w sztywnych ramach pojęciowych, co zbliża ją do prawa
stanowionego. W ten sposób pojęcie etyki, którego głównym punktem
odniesienia jest imperatyw kategoryczny, traci swoją pierwotną nadwyżkę,
w której przejawia się nieskończoność. Tak rozumianą etykę można, na
gruncie rozważań Pichta, określić mianem etyki refleksyjnej.
Taki stan rzeczy okazuje się całkowicie sprzeczny z istotą
odpowiedzialności, czyli z jej odniesieniem do tego, co wykracza poza
podmiot. Okazuje się zatem, że odpowiedzialności nie można wydedukować
z moralności opartej na refleksji. Odpowiedzialność jawi się jako wartość,
która wynika się dotychczasowym normom i paradygmatom etycznym.
Picht zaznacza także, że jak do tej pory antropologia nie była w stanie ująć
pojęcia odpowiedzialności w zadowalający sposób. Autor podejmuje się
zatem określenia pojęcia odpowiedzialności niezależnie od dotychczasowych konwencji. Podstawowym zadaniem filozofa okazuje się budowa
systemu, który określiłby człowieka pod kątem jego odpowiedzialności.
Punktem wyjścia dla tego przedsięwzięcia jest więc teza, że odpowiedzialność odsyła do czegoś, co znajduje się poza podmiotem. Teza ta
ma oparcie w rozważaniach odnośnie do jej relacyjnego charakteru. Wiąże
się z tym następujące pytanie: w jakim zakresie na człowieku ciąży odpowiedzialność? Gdzie odpowiedzialność ma swoją granicę? Według Pichta,
odpowiedzialność powinna być ujęta w możliwie najszerszej perspektywie
– okazuje się więc, że odpowiedzialność nieustannie odnosi się do czasu.
Odpowiedzialni jesteśmy nie tylko z pozycji teraźniejszości, ale też
przeszłości i przyszłości. Odpowiedzialność okazuje się przejawiać swoją
istotę w perspektywie historycznej – okazuje się nie tylko wartością, lecz
przede wszystkim dziejową misją 6.
Skoro odpowiedzialność należy rozpatrywać w perspektywie historycznej,
czy w tak holistycznym ujęciu jest miejsce na jakąkolwiek przestrzeń, która
odpowiedzialności się wymyka? Picht twierdzi, że odpowiedzialność
przejawia się nie w moralności, lecz w strukturze zdarzeń. Oznacza to, że
odpowiedzialność spoczywa na podległym jej podmiocie bez względu na
jego świadomość. Pokazane to zostaje na przykładzie wykolejenia się
pociągu7. Kto jest za to zdarzenie odpowiedzialny? Oczywiście organ, któremu
została powierzona piecza nad bezpieczeństwem pociągu. W zaistniałej
sytuacji owe organy powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności,
niezależnie od tego, czy przyczyną wypadku było świadome zaniedbanie
6
7
Por. tamże, s. 407.
Por. tamże, s. 408-409.
65
Tomasz Łapiński
powierzonych obowiązków, czy też zaniechanie ich wykonania. Samo
zdarzenie określa podmiot, który powinien być pociągnięty do odpowiedzialności. W takim kontekście uchylenie się od odpowiedzialności należy
określić jako brak uczestnictwa w zdarzeniu.
Czym jednak zdarzenie właściwie jest? Co jest zdarzeniem, a co nie?
Picht definiuje zdarzenie jako każdy proces, który leży w zasięgu ludzkiego
istnienia8. Innymi słowy, jest to coś, na co możemy mieć wpływ. Procesy,
które znajdują się poza zasięgiem ludzkiej kontroli, nazywamy procesami
koniecznymi. Jednak granica pomiędzy jednym a drugim wydaje się być
nieostra. Dlaczego? W celu udzielenia odpowiedzi na to pytanie
przyjrzyjmy się relacji człowiek – przyroda. Zdaniem Pichta zobowiązanie
człowieka względem przyrody ma dwojaki charakter. Po pierwsze, człowiek
może zaistnieć jako podmiot dzięki temu, że przyroda ofiarowuje niezbędną
temu przestrzeń. To właśnie dzięki temu, że istniejemy w przyrodzie, nasze
istnienie – także dziejowe – jest w ogóle możliwe. Oznacza to, że człowiek jest
zobowiązany do odpowiedzialności także za przyrodę. Po drugie, jako że
zdarzenie dotyczy wszelkich procesów, w jakich człowiek może mieć udział,
dotyczy to także procesów przynależnych przyrodzie. Zważywszy chociażby
na obecny postęp technologiczny, możemy dojść do wniosku, że
odpowiedzialność człowieka względem przyrody jest właściwie nieograniczona. Mimo to pozostaje wiele niejasności odnośnie do granicy ludzkiej
odpowiedzialności. Trudno jednoznacznie wykazać, które procesy można
uznać na podległe ludzkiej odpowiedzialności, a które nie. Jeśli na przykład
z przyczyn czysto naturalnych – a więc niezależnych od człowieka – jakiś
gatunek zwierzęcia staje się narażony na wyginięcie, człowiek powinien
interweniować, czy też nie? Może się co prawda wydawać, że interwencja
człowieka w takiej sytuacji jest czymś całkowicie uzasadnionym, a nawet
koniecznym – skoro możemy zapobiec wymarciu jakiegoś gatunku, czemu
by tego nie zrobić? Z drugiej strony jednak, czy takie stanowisko rzeczywiście
jest słuszne? Czy nasza odpowiedzialność rzeczywiście upoważnia nas do
ingerencji w naturalny proces rozwoju przyrody? Sprawy nie fakt, że
rozważaniom autora brakuje metafizycznej głębi, a więc dokładniejszego
określenia najbardziej podstawowych kategorii ontologicznych. W tym
świetle rozwiązanie takiego dylematu wydaje się praktycznie niemożliwe,
a granica pomiędzy odpowiedzialnością a koniecznością pozostaje na
pewnych płaszczyznach nieostra.
Według Pichta, odpowiedzialność stanowi kluczowy aspekt zarówno
ludzkiej podmiotowości, jak i podstawowych pojęć moralnych, które bez
oparcia w odpowiedzialności nie mają racji bytu. Człowiek o tyle jest
8
Por. tamże, s. 412.
66
Georg Picht i problemy etyki refleksyjnej
podmiotem, o ile jest odpowiedzialny. Jednakże jaki obraz podmiotowości
z takiego ujęcia sprawy wynika? Konsekwencją takiej „ontologii odpowiedzialności” jest teza, że człowiek odnajduje siebie nie w sobie, lecz poza
sobą. Dziejowość natomiast, wraz z koncepcją zdarzenia jako podstawowej
instancji pociągającej człowieka do odpowiedzialności, określa podmiotowość
człowieka przez pryzmat pełnionej przez niego roli. Zdaniem Pichta nie jest
tak, że człowiek sam określa swoją esencję – właśnie odpowiedzialność
narzuca rolę, jaką człowiek powinien przyjąć9. Pełniona przez człowieka rola
– a więc jego osobowość – ma swoją podstawę w strukturze zdarzeń.
Najprościej rzecz ujmując, człowiek powinien przyjąć taką rolę, jakiej wymaga
zaistniała sytuacja. Takie ujęcie podmiotowości okazuje się dość radykalne
i prowadzące do depersonalizacji człowieka. Wobec odpowiedzialności
człowiek powinien zapomnieć o sobie, poświęcić swoje własne Ja w imię
wyższego porządku.
3. Konsekwencje i wymiar krytyczny
Zastanówmy się jednak, co z tego wszystkiego wynika dla nas? Czy to,
co ma nam do przekazania Picht, należy pojmować jedynie w sposób
dogmatyczny, a jeśli nie, to w jaki? Na pierwszy rzut oka może się
wydawać, że do przemyśleń Pichta możemy podejść na dwa sposoby. Po
pierwsze, możemy przyjąć stawianie przez niego tezy jako bezdyskusyjnie
słuszne. W tym wypadku jednak zmuszeni jesteśmy przymknąć oko na
kontrowersje i nieścisłości, które z tymi rozważaniami się wiążą, jak
chociażby braki na poziomie ontologicznym czy brak możliwości
precyzyjnego określenia zakresu ludzkiej odpowiedzialności w relacji
z przyrodą. Taka perspektywa wydaje się skłaniać nas ku przeciwstawnemu
ujęciu myśli Pichta, a mianowicie uznać stawiane przez niego tezy za
błędne, nieuzasadnione i tym samym całkowicie zanegować wszelką
wartość jego myśli. Ponadto nie ulega wątpliwości, że perspektywa ta może
jawić się jako przerażająca i zniechęcająca, co również nie jest bez
znaczenia. Jak zatem mamy ustosunkować się do poglądów Pichta?
Rozwiązaniem tej kłopotliwej sytuacji może być przyjęcie zupełnie
innej perspektywy. Należy spojrzeć na to, co chce nam powiedzieć Picht
nie jako na dogmat, który możemy odrzucić lub zanegować w całej swojej
treści, lecz przyjąć zupełnie inny punkt widzenia. Możemy zatem doszukać
się w myśli Pichta przesłanek krytycznych. Wszak czynnik czysto opisowy
nie jest jedynym czynnikiem określającym wartość wywodu filozoficznego.
Niezwykle ważną rolę pełni w filozofii również aspekt krytyczny. Co
jednak należy przez to rozumieć? Na czym polega wartość krytyczna
9
Por. tamże, s. 424.
67
Tomasz Łapiński
wywodu filozoficznego? Gdyby przyjąć, że postawa krytyczna sprowadza
się wyłącznie do próby zanegowania stanu obecnego, okazałoby się, że nie
wnosi ona niczego nowego – w przypadku naszych rozważań odnośnie do
myśli Pichta oznaczałaby jedynie powrót do stanowiska bezkrytycznego
przyjęcia postawionych przez filozofa tez. Czy jednak rzeczywiście tak
jest? Z całą pewnością nie. Krytyka filozoficzna zawiera w sobie
zdecydowanie głębszą treść niż prosta negacja. Jak pisze Max Horkheimer:
„W odróżnieniu od gospodarki i polityki, w filozofii krytyka nie oznacza
potępienia jakiejś rzeczy, przeklinania tych czy innych środków ani też
samego zanegowania i odrzucenia. Co prawda, w określonych warunkach
krytyka może przyjąć taki czysto negatywny charakter, a przykład na to
można znaleźć w epoce helleńskiej. My jednak jako krytykę rozumiemy
intelektualny, a w końcu także i praktyczny wysiłek nieprzyjmowania
bezrefleksyjnie, mocą samego nawyku, panujących idei, sposobów
postępowania i stosunków społecznych; wysiłek harmonizowania ze sobą
oraz z ogólnymi ideami i celami epoki poszczególnych stron życia
społecznego, ich genetycznego wywodzenia, rozdzielania zjawiska od
istoty, badania podstaw rzeczy — krótko mówiąc, ich rzeczywistego
poznania”10. W ujęciu Horkheimera krytyka filozoficzna nie ma na celu
jedynie prostego odrzucenia przyjętych norm i idei, lecz jej zadaniem jest
próba ich głębszego określenia. Krytyczny namysł okazuje się wspaniałym
narzędziem poznawczym. Postawa krytyczna pozwala nam spojrzeć na
dane zjawisko ze zdecydowanie szerszej perspektywy, obnażyć tkwiące
w nim niedoskonałości, co w innych okolicznościach mogłoby być
utrudnione. Niezaprzeczalnym atutem postawy krytycznej okazuje się
uwolnienie od związanym ze zjawiskiem przesądów, co pozwala na
możliwie najbardziej obiektywny wgląd w jego istotę.
Zatem na czym polega wartość krytyczna myśli Pichta? Otóż
stanowisko Pichta można potraktować jako postulat uniwersalistyczny, tak
radykalny, że prowadzi do zanegowania klasycznie rozumianej
podmiotowości. Sformułowana przez Pichta koncepcja etyki opartej na
pojęciu odpowiedzialności powstała jako propozycja alternatywy wobec
etyki opartej na jednostkowym Ja, czyli etyki refleksyjnej. Co prawda może
ona budzić kontrowersje ze względu na swoją treść, nie ulega jednak
wątpliwości, że skontrastowanie jej z klasycznie ujętą etyką – czyli etyką
refleksyjną – obnaża wady i słabości dotychczasowych koncepcji
etycznych opartych na jednostkowej podmiotowości. W świetle rozważań
Pichta etyka refleksyjna okazuje się niewystarczająca, ponieważ nie jest
10
Horkheimer M., Społeczna funkcja filozofii, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa
1987, s. 241.
68
Georg Picht i problemy etyki refleksyjnej
w stanie określić etyczności inaczej, niż jako wtórnej względem podmiotu.
Tym czasem cel projektu Pichta jest zupełnie inny – stanowi go określenie
etyczności nie jako podporządkowanej podmiotowi, lecz jako nadrzędnej
względem niego.
4. Podsumowanie
Georg Picht w swoim eseju usiłuje radykalnie zmienić dotychczasowy
sposób rozumienia odpowiedzialności. Podyktowane jest to przede
wszystkim pustką, jaka ogarnęła powojenną Europę. Druga woja światowa
niewątpliwie pociągnęła za sobą kryzys klasycznie rozumianego człowieczeństwa i potrzebę moralnej odnowy. Wielu ówczesnych filozofów
próbowało zmierzyć się z tym problemem, co dotyczy zwłaszcza myślicieli
niemieckich. Projekt Pichta zakładał przede wszystkim radykalną rewizję
europejskiej moralności, jednakże jego rozważania okazują się mieć
ogromną wartość krytyczną. Czy jednak propozycja Pichta jest jedyną
możliwą drogą ku realnej etyce, która wykracza poza jednostkowe Ja, a jej
istota rzeczywiście – a nie tylko umownie – tkwi i realizuje się na
płaszczyźnie relacji interpersonalnych, a nie jednostkowej refleksji? Czy
aby Picht w swojej krytyce nie posunął się za daleko? Czy rzeczywiście
etyka refleksyjna jest czymś, od czego powinniśmy w końcu odejść?
W końcu radykalna depersonalizacja podmiotowości, która zdaje się nie
zostawiać żadnej przestrzeni dla realizacji wolności, wcale nie musi budzić
zaufania – może być nawet uznana za przerażającą. Można także uznać, że
myśl Pichta stanowi jedynie reakcję na katastrofę narodowego socjalizmu,
i tylko w takim kontekście powinna być rozpatrywana. Pytanie, czy
rzeczywiście tak jest, pozostaje otwarte. Nie ulega jednak wątpliwości, że
myśl Pichta spełnia swoją rolę jako filozofia krytyczna – a więc taka, której
wartość tkwi nie w samej jej treści, lecz nabiera wartości jako przesłanka
ku refleksji na temat całego spektrum poruszanych przez nią zagadnień.
O wartości myśli Pichta świadczy przede wszystkim to, że dzięki niej
możemy lepiej zrozumieć jeden z najważniejszych – być może nawet
najważniejszy – aspekt naszego istnienia, czyli etyczność.
Literatura
Horkheimer M., Społeczna funkcja filozofii, Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1987.
Jaspers K., Problem winy, Etyka, 17 (1979).
Picht G., Pojęcie odpowiedzialności, [w:] Krzysztof Michalski (red.), Zrozumieć
przemijanie, Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego, Warszawa 2011.
69
Tomasz Łapiński
Georg Picht i problemy etyki refleksyjnej
Streszczenie
Treść rozdziału stanowi przedstawienie myśli niemieckiego filozofa Georga Pichta odnośnie
kondycji współczesnej etyki. Głównym punktem oparcia jest esej Pojęcie odpowiedzialności, w którym autor prezentuje swoją własną wizję etyki, opartą na pojęciu
odpowiedzialności, które – zdaniem autora – było w dotychczasowej myśli etycznej
traktowane w sposób pobieżny i niekonsekwentny. Tłem dla przedstawionych w rozdziale
rozważań jest sytuacja panująca w powojennych Niemczech, kiedy widmo narodowego
socjalizmu było wciąż żywe i stanowiło przedmiot wielu dyskusji. W rozdziale
uwzględnione zostały zarówno słabe, jak i mocne strony koncepcji Pichta, która przez
samego autora została skonstruowana jako program etyki alternatywnej. Główny punkt
oparcia tego projektu stanowi radykalny sprzeciw wobec dotychczasowej tradycji etycznej,
opartej na jednostkowej refleksji, która zdaniem autora przywiązującą nadmierną uwagę do
jednostkowej podmiotowości. Główna teza rozdziału dotyczy określenia myśli Pichta
z perspektywy filozofii krytycznej, której główną wartość stanowi krytyka konwencjonalnych norm i idei. Tak ujęta krytyka pozwala na dokładniejsze zgłębienie istoty
problemu i niezależną, pozbawioną przesądów perspektywę. W celu określenia takiego
stanowiska powołano się na myśl Maxa Horkheimera.
70
Łukasz B. Pilarz1
Granice podmiotowości w etyce personalnej
w świetle możliwości współczesnej
transplantologii
„Jedna strona utrzymywała, że statek pozostał ten sam, a druga upierała się, że nie był
tym samym”.
Plutarch z Cheronei
1. Uwagi wprowadzające
W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy przeszczepiano
podstawowe narządy parzyste, chociażby nerki, było nie do pomyślenia,
iż w przyszłości będzie można przeszczepiać całe bloki narządowe i inne
życiowo ważne narządy. Obecnie w dzisiejszym stanie wiedzy medycznej,
biorąc pod uwagę możliwości technologiczne współczesnej chirurgii
transplantacyjnej, coraz bardziej aktualne staje się pytanie, jakie zostało
zadane na łamach jednego z artykułów, a mianowicie pytanie
o podmiotowość biorcy i dawcy w przypadku możliwości przeszczepiania
głowy. Czy istnieją zatem jakieś granice, które przy czysto hipotetycznym
założeniu braku jakichkolwiek ograniczeń medycznych i technologicznych
powinny zostać określone?
Z punktu widzenia etyki personalnej można zauważyć dwa przeciwstawne
kierunki: pierwszy, oparty na akcie altruistycznego, dobrowolnego dawstwa,
oraz drugi – prezentowany przez Wolniewicza, który stwierdza otwarcie, że
transplantacja to nowoczesna, współczesna naszym czasom forma kanibalizmu, aktu barbarzyństwa, który oddala nas od istoty człowieczeństwa.
W etyce personalistycznej istnieje podstawowe pytanie dotyczące tej
kwestii: gdzie będzie lub już jest ta hipotetyczna granica? Czy będzie
istniał taki moment, w którym można powiedzieć, że biorca narządów
utraci w wyniku ich przeszczepu swoją podmiotowość? Czy będzie istniał
taki moment, kiedy można powiedzieć o przestaniu bycia ja? Moment,
w którym ilość przeszczepionych narządów i części ciała będzie na tyle
1
[email protected], lek. med., mgr prawa, doktorant w Katedrze Prawa
Międzynarodowego Publicznego i Prawa Europejskiego, Wydział Prawa i Administracji,
Uniwersytet Śląski w Katowicach, www.wpia.us.edu.pl oraz Katedra i Klinika
Otorynolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej w Zabrzu, Wydział Lekarski z oddziałem
Lekarsko-Dentystycznym w Zabrzu, Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach,
www.sum.edu.pl.
71
Łukasz B. Pilarz
duża, że człowiek utraci swoją podmiotowość. Koncepcja, która odnosi się
w literaturze do tego problemu, to koncepcja „statku Tezeusza”, inaczej
„parasola dziadka”. Wielu filozofów po powrocie statku Tezeusza zadawało
sobie pytanie, czy jest to ten sam statek, który widzieli w chwili, gdy
wyruszał w podróż.
Celem zasadniczym artykułu jest określenie wpływu powyższych
poglądów filozoficznych na ewentualne zmiany w prawie dotyczącym
pobierania, przechowywania i przeszczepiania komórek, tkanek i narządów.
Inaczej mówiąc, czy nieustanny postęp możliwości transplantologii
wymaga zmian w prawie? Drugie założenie, jakie przyjmuje się jako
pewien aksjomat i dogmat niewymagający uzasadnienia, to kwestia, czy
należy je rozwijać w bliższej lub dalszej przyszłości, wiedząc że będziemy
w przyszłości pozyskiwać organy już w inny sposób. Mamy tutaj na myśli
chociażby pozyskiwanie organów poprzez hodowle tkanek in vitro lub
w organizmach zwierząt bądź w postaci chimer, hybryd ludzkozwierzęcych. Być może za 50-100 lat taka forma transplantacji, jaką znamy
dzisiaj, będzie takim etapem przejściowym, który okaże się z punktu
widzenia przeszłości sposobem dosyć barbarzyńskim, polegającym na
przenoszeniu ludzkich organów pomiędzy kolejnymi osobnikami. Niemniej
jednak, mając na uwadze konieczność dalszego istnienia postępu w tej
dziedzinie medycyny, należy mieć powyższe kwestie na uwadze. Trzecie
założenie stanowi to, że podstawowym problemem, który stoi na drodze
rozwoju transplantologii, jest brak dawców. W pierwszej części
naświetlone zostały podstawowe założenia koncepcji wykorzystania
narządów zarówno in vivo, jak również post mortem w kontekście
zastosowań w transplantologii i do celów dydaktyczno-naukowych, ze
szczególnym uwzględnieniem. W drugiej, kolejnej, przełożenie tychże
założeń na problem ujęcia tożsamości człowieka, w końcu w ostatniej ich
ujęcie filozoficzne w świetle rozumienia paradygmatu statku Tezeusza
oraz paradygmatu stosu i ich zasadności. Pracę kończą wywody będące
kompilacją wcześniejszych tez z poprzednich części.
2. Etyka personalistyczna
Analizy etyki personalistycznej należy dokonać na dwóch płaszczyznach.
Po pierwsze, jest to płaszczyzna transplantacyjna. Jeszcze 40 lat temu
przeszczepianie większości organów pozostawało w sferze nierealnych
dokonań2. Obecnie wytyczane są nowe granice w przeszczepianiu narządów.
2
Patrząc na historię transplantologii, kluczowy okazuje się rok 1959, kiedy to dokonano
pierwszego przeszczepu nerki jako narząd parzystego. Szybki rozwój medycyny doprowadził
do znacznego postępu w tej dziedzinie.
72
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości współczesnej transplantologii
Potrafimy już przeszczepiać większość narządów jamy brzusznej i klatki
piersiowej. Przy jednym pobraniu można dokonać eksplantacji wątroby,
nerek, trzustki, płucoserca, naczyń, rogówek3. Takie rozebranie ciała na
czynniki pierwsze daje słuszne powody odnośnie do wątpliwości, jakie
dotyczą natury godności człowieka, która według poglądu
większościowego doktryny powinna rozciągać się na okres post mortem4,
a jednocześnie rodzi pytanie o dalszy sens bytu człowieka jako takiego5.
Godność osoby ludzkiej jest wewnętrzną, wrodzoną i naturalną cechą
człowieka, niezależną od kontekstu społecznego i historycznego. Jest
wartością powszechną i niestopniowaną – w takim samym stopniu
posiada ją każdy człowiek, bez względu na jego status społeczny,
pochodzenie, rasę czy wyznanie, przynależność państwową czy kolor skóry.
Godność istoty ludzkiej stanowi dowód na jego człowieczeństwo jako
przedstawiciela gatunku ludzkiego.
Obecnie zwraca się uwagę na dwie bariery. Pierwsza to przeszczepy
krtani, które z uwagi na wysokie wyspecjalizowanie tego narządu stanowią
bariery. Krtań jako narząd wielofunkcyjny, podobnie jak mózg, pozostaje
nadal poza możliwościami przeszczepiania. Obecnie próby przeszczepu
krtani zakończyły się niepowodzeniem6. Nie wiadomo jednak, jak sprawa
będzie się przedstawiać za przykładowo 10 lat7. Z pobraniami ex mortuo
3
W przypadku zabiegu ex mortuo ustawa wymaga 5 elementów: dawca nie wyraził za życia
sprzeciwu; biorca wyraził zgodę na implantację ex mortus; w przypadku zgonu dawcy w wyniku
czynu zabronionego jest brak sprzeciwu prokuratora; stwierdzona została śmierć; lekarz dokonał
zabiegu lege artis.
4
Z moralnego punktu widzenia jawi się problem, czy ta właściwa postawa to swoisty entuzjazm
wobec pobierania, hojności, szczodrości po śmierci, system domniemanej hojności, wynikający
z zasady domniemanej zgody, czy tez owa postawa wynika z zasady wstrzemięźliwości, wreszcie
czy wysiłek naukowo-badawczy w tym zakresie jest godny rozporządzania organami. Warto
również przywołać wypowiedzi Magisterium Kościoła katolickiego. Jako pierwsze
wypowiedziało się w tej sprawie w sposób jednoznaczny papiestwo, prekursorem był papież
Pius XII, który dnia 14 maja 1956 roku wygłosił przemówienie do dawców rogówki i włoskiego
stowarzyszenia niewidomych. Istotne jest również przemówienie papieża Jana Pawła II do
Papieskiej Akademii Nauk - osobę uważa się za zmarłą, kiedy utraciła pełną zdolność do
odbierania świata zewnętrznego w jakiejkolwiek postaci. Z kolei Pius XII stwierdza, ze ludzkie
zwłoki nie są przedmiotem praw osobowych, nie zostaje naruszony żadne z jego praw, bo nie jest
już podmiotem prawa. Kluczowa kwestia przy dawstwie ex mortuo to zabezpieczenie ciała przed
znieważeniem, zbeszczeszczaniem. Akcentuje się jednak preferencje reżimu, niemniej zgoda ma
być wyrażona w sposób jednoznaczny i pozytywny; z etycznego punktu widzenia jest wówczas
jak najbardziej zasadna.
5
Por. Zembala M., Zasady pobierania i przeszczepiania narządów i tkanek do transplantacji
w ujęciu Konwencji Bioetycznej, Kardiochirurgia i Torakochirurgia Polska, 6 (2009).
6
Por. chociażby próby dokonane w Instytucie Onkologii w Gliwicach.
7
Etyka personalistyczna i badacze jej kręgu jednoznacznie stwierdzają, że im więcej będzie
organów ex mortuo, a tym samym będzie mniej ex vivo, co jednak należy traktować jako ultima
73
Łukasz B. Pilarz
wiąże się nierozerwalnie problematyka stwierdzenia śmierci pnia mózgu 8.
Mimo coraz bardziej precyzyjnie ustalanych kryteriów nadal jest to materia
mocno dyskusyjna9. Druga z kolei płaszczyzna dotyczy wykorzystania
zwłok ludzkich post mortem do celów edukacyjnych i naukowych10.
Obecnie w anatomii, jak również w transplantologii, możemy zauważyć
pewien kryzys, jeżeli chodzi o sui generis przestawienie wartości.
Wychodzimy bowiem od samego bowiem początku w szczególności aktu
altruistycznego oddania swego ciała bądź organów do celów naukowych
lub transplantacyjnych. Obecnie coraz to więcej socjologów, etyków,
psychologów uważa, że nastąpił kryzys tego altruizmu11; to już nie
wystarcza, jest to element zaszły. Dlatego ów akt altruistyczny w literaturze
socjologicznej, etycznej zostaje zanegowany i okazuje się być niewystarczającym. Przykładem na to mogą być liczne badania socjologiczne, po
których okazało się jawne dopuszczanie handlu narządami. Według
Katechizmu Kościoła Katolickiego owe granice powinny zostać
wyznaczone przez dwa organy: mózg oraz narządy płciowe jako te, które
decydują ostatecznie o tożsamości człowieka12.
ratio, które jednak nie jest bez żadnej szkody dla samego dawcy. Wykorzystanie ciała ludzkiego
zawsze prowadzi nas do pytania o podmiotowość ciała ludzkiego i człowieka. W Polsce odsetek
pobrań jest o 30% niższy niż krajach Europy Zachodniej. Właściwa kultura wokół transplantacji
ex mortuo będzie istniała po pierwsze przy szerszych możliwościach procedur medycznych,
większej czytelności terapii uporczywej, zmianie celu medycyny, zakończeniu godnego procesu
umieranie, zachowaniu postaw altruistycznych ponad wszystko.
8
Nieustanne poszerzanie wiedzy i doświadczenia lekarskiego, wdrażanie nowych metod
i technologii medycznych jest procesem ciągłym. Pozwala to na wprowadzanie do praktyki coraz
lepszych, pewniejszych sposobów postępowanie diagnostycznego i terapeutycznego. Włączenie
do procedur ustalania śmierci mózgu metod instrumentalnych to cenne uzupełnienie badań
klinicznych, a w niektórych przypadkach również postępowanie rozstrzygające. Badania
instrumentalne, elektrofizjologiczne lub naczyniowe mają zastosowanie w uszkodzeniach mózgu
pierwotnych (np. uraz bezpośredni) i wtórnych (np. niedotlenienie), są też nieodzowne
w szczególnych przypadkach diagnostyki śmierci mózgu u dzieci
9
Wieloletnia praktyka medyczna jednoznacznie wykazała, że w wybranych przypadkach
odstąpienie od koncepcji śmierci człowieka jako całości na rzecz śmierci mózgu człowieka jako
całości jest uzasadnione z naukowego i praktycznego punktu widzenia. W świetle postępu
w medycynie i dynamicznego rozwoju intensywnej terapii takie stanowisko okazuje się być ze
wszech miar potrzebne i słuszne. Pomimo ogromnych możliwości ratowania ludzkiego zdrowia
i życia, jakie aktualnie posiada nowoczesna medycyna, istnieją granice ich stosowania. Jedną
z nich jest śmierć mózgu.
10
Szerzej por. Pilarz Ł.B., Wykorzystywanie zwłok i szczątków ludzkich do celów dydaktycznych
i naukowych, niepubl., tekst dostępny dzięki uprzejmości autora.
11
Kryterium altruizmu jest szeroko komentowane w literaturze. W tym zakresie por. np. Statz
S. E., Finding the winning combination: how blending organ procurement systems used internationally can reduce the organ shortage, Vanderbilt Journal of Transnational Law,
vol. 39, 1977.
12
Por. Katechizm Kościoła Katolickiego.
74
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości współczesnej transplantologii
75
Łukasz B. Pilarz
3. Tożsamość człowieka a przeszczepy i handel narządami
Obecnie jedynym krajem na świecie, który posiada w pełni zalegalizowany
program rządowy handlu narządami, jest Iran13. Jest to z jednej strony
dziwne, gdyż – jakby nie było – jest to kraj z kręgu kultury islamskiej,
jednak bardzo dużo uwagi kieruje w kierunku ochrony martwego ciała
człowieka14. Pojawiają się w związku z tym coraz to częstsze głosy, aby
zalegalizować handel narządami pod pewnymi warunkami kontroli prawnej
tego procederu15. Tym niemniej w wielu krajach można obserwować
rożnego typu zjawiska, które również stanowią pewien kryzys wartości, na
jakich opierał się dotychczasowy system transplantacji i dawstwa
narządów. Przykładowo w Niemczech notuje się najwyższy w Europie
spadek dawstwa, co spowodowane jest wyjściem na światło dzienne
w licznych uniwersytetach procederu manipulacji w oczekiwaniu
pacjentów na liście do przeszczepów. To spowodowało spadek zaufania
społeczeństwa do dobrowolnego oddawania narządów na cele przeszczepów.
Z kolei w Belgii zaobserwowano największy w Europie odsetek pobrań
narządów od osób, które dobrowolnie to uczyniły w ramach eutanazji16.
Jest to zatem typowa sytuacja, w której uksztaltowanie się legalnej
instytucji, jaką jest w Holandii eutanazja, w wielu krajach
niezalegalizowana, obecnie kształtuje coraz to większy odsetek pobrań
u takich osób. Akt poświęcenia i oddania swoich narządów po śmierci
bowiem jest warunkiem sine qua non często zgody drugiej osoby na akt
eutanazji. Można oczywiście polemizować w sprawach etycznych, tego typu
procedery jednak stają się rzeczywistością w tym kraju17.
Kiedyś przeszczepiano podstawowe narządy parzyste, chociażby nerki.
Było wówczas nie do pomyślenia, że w przyszłości będzie można
przeszczepiać całe bloki narządowe i inne życiowo ważne narządy18.
13
Taei S., Creating a legal market in Kidneys: Recognition of ownership of the body and its parts
and a proposal for a legal kidney market, SOAS Law Journal, vol. 1, 1, 2014, s.29-74.
14
Por. Nasr S. H., Istota islamu, przeł. Pachniak K., Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 2015.
15
Nawet w krajach skandynawskich takie działania miały już miejsce. Do parlamentu
szwedzkiego wpłynął nawet projekt ustawy dotyczącej tej kwestii, jednak nie uzyskał większości
przy głosowaniu.
16
Statz S. E., Finding the winning combination…
17
Steinbuch R., Kidneys, cash and kashrut: a legal, economic and religious analysis of selling
kidneys, Houston Law Review, 45, 5, 2009.
18
Patrz uwagi w tej kwestii m. in. Łagiwska B., Czerwiński J., Wałaszewski J., Dawcy narządów,
rozpoznanie śmierci mózgowej, [w:] Durlik M., Rowiński W., Transplantologia kliniczna, Wyd.
Akademii Medycznej w Warszawie, Warszawa 2013; Kosieradzki M., Kwiatkowski A.,
Michalak G., Lisik W., Malanowski P., Wszoła M., Danielewicz R. Przechowywanie narządów,
(w:) Durlik M., Rowiński W., Transplantologia kliniczna, Wyd. Akademii Medycznej
w Warszawie, Warszawa 2013; Czerwiński J., Michalak G., Wałaszewski J., Organizacja
76
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości współczesnej transplantologii
Obecnie w dzisiejszym stanie wiedzy medycznej coraz bardziej aktualne
staje się pytanie, jakie zostało zadane na ramach jednego z artykułów,
a mianowicie o podmiotowość w przypadku możliwości przeszczepiania
głowy19.
Czy są zatem jakieś granice, które w czysto hipotetycznym założeniu
braku jakichkolwiek ograniczeń medycznych i technologicznych powinny
zostać określone? Możemy przeszczepiać coraz to więcej organów.
Z punktu widzenia etyki personalistycznej może to budzić uzasadnione
obawy. Można zauważyć dwa przeciwstawne kierunki w etyce. Pierwszy z
nich to etyka personalistyczna, oparta na owym akcie altruistycznego,
dobrowolnego dawstwa. Drugi kierunek wytycza Wolniewicz, który
stwierdza otwarcie, że transplantacja jest nowoczesną, współczesną naszym
czasom formą kanibalizmu, swego rodzaju aktu barbarzyństwa, który
w sposób zdecydowany oddala nas od istoty człowieczeństwa. Natomiast
wracając do etyki personalistycznej, istnieje podstawowe pytanie
filozoficzne w tej kwestii, gdzie jest lub już jest obecnie hipotetyczna
granica „pomiędzy”; czy będzie istniał taki moment, w którym można
powiedzieć, ze biorca narządów utraci w wyniku ich przeszczepu swoją
podmiotowość. Czy będzie istniał taki moment, kiedy można powiedzieć
o przestaniu byciu ja?20
Natomiast w drugą koncepcję związaną z etyką personalistyczną
wpisuje się artykuł, opublikowany w latach 60. XX wieku, na temat granic
przeszczepiania. Patrząc na szybki postęp transplantologii, jaki dokonuje
się w medycynie, autor owego tekstu formułuje pytanie, czy
z personalistycznego punktu widzenia biorca będzie tą samą osobą 21.
4. Transplantacje narządów a problem tożsamości
4.1. Ochrona martwego ciała człowieka
Ochrona ciała zmarłego wynika przed wszystkim z przedłużenia jego
godności człowieka poza punkt post mortem22. W każdej bowiem osobie
pobierania i przeszczepiania narządów w Polsce, [w:] Durlik M., Rowiński W., Transplantologia
kliniczna, Wyd. Akademii Medycznej w Warszawie, Warszawa 2013.
19
Por. Pietrzykowski T., Dylematy moralne prawa, Wyd. Uniwersytetu Śląskiego,
Katowice 2008.
20
Por. George A., Marketing Humanity. Should we allow the sale of human body parts?, UTS L.
Rev., 11, 2005A.
21
Por. Corley C., Money as a Motivator: the cure to our Nation’s organ shortage, Hous.
J. Health L. & Pol’y, 11, 93, 2011.
22
Szerzej na temat granic godności człowieka por. Safjan M., Bosek L., Prawo a dylematy
współczesnej medycyny i genetyki, [w:] Biologia molekularna w medycynie. Elementy genetyki
klinicznej, J. Bal (red.), Warszawa 2011. Kryteria bycia człowiekiem według etyki Singerowskiej
77
Łukasz B. Pilarz
jest godność, będącą wyrazem bycia człowiekiem, na mocy której winni
jesteśmy osobie szacunek23. Był to już pogląd ukształtowany w średniowieczu
przez św. Tomasza z Akwinu24, według którego człowiek to hypostasis
prioprietate distincta ad dignitatem pertinente, czyli hipostaza o wyróżniającej
właściwości wskazujące na dostojeństwo 25. W naszej kulturze filozoficznej
zakorzenione jest jeszcze dość mocno przywiązanie do cielesności
własnego ciała. W filozofii problem ten jest szeroko nadal dyskutowany,
chociażby na gruncie antropologii filozoficznej i fenomenologii,
przykładowo w nawiązaniu do Maxa Schellera, który dokonał rozróżnienia
terminologicznego na Ciało-Leib i Ciało-Körper26. Zatem cielesność
podmiotu, jakim jest człowiek, stanowi podstawę dla uznania ciała-Leib za
rzecz i maszynę27. Jest to główna pobudka, jaka skłania dawców to złożenia
w formie aktu notarialnego swego ciała po śmierci. Poczucie możliwości
przedłużenia istnienia swego ciała jest tą wartością, której hołdują w tym
przypadku donatorzy i która stanowi również o istocie człowieczeństwa28.
Warto w tym miejscu przyjrzeć się podejściu prawa cywilnego. W myśl
niemieckiego BGB same zwłoki ludzkie nie są rzeczą ze wszystkimi tego
konsekwencjami prawnymi, wynikającymi z takiego stwierdzenia. W związku
z tym nie przysługuje im prawo własności, nie należą do spadku i nie są
rzeczą cudzą. Inaczej natomiast doktryna prawa niemieckiego odnosi się do
komórek, tkanek i narządów. W myśl BGB organy pobrane ze zwłok do
jakikolwiek celów, w tym również do celów transplantacyjnych, są
rzeczami ruchomymi i jest to obecnie pogląd większościowy 29. Tyczy
to przede wszystkim zdolność rozumowania, posiadanie pamięci historycznej i moralności.
Według niektórych nie posiadają jej dzieci i starcy, a w związku z tym nie mają godności. Etyka
Singerowska odwołuje się do każdej emanacji życia ludzkiego, nawet jeśli mamy do czynienia
zaledwie z grupą komórek z DNA ludzkim w jądrze. Istnieje pewna granica, związana z jakaś
cechą obiektywną, która decyduje o byciu człowiekiem. Według różnych koncepcji jest to
uzyskanie samodzielności, oderwanie od organizmu matki, z którym wiąże się początek godności
i podmiotowości człowieka.
23
Por. Bosek L., Gwarancje godności ludzkiej i ich wpływ na polskie prawo cywilne, Wyd.
Sejmowe, Warszawa 2012.
24
Szerzej por. Borowiec T., Godność człowieka z zabieg ksenotransplantacji – zagadnienia
wybrane, (w:) Uniwersalny system ochrony praw człowieka. Aksjologia-instytucje-efektywność,
Jaskiernia J. (red.), wyd. Adam Marszalek, Toruń 2015.
25
Por. Corley C., Money as a Motivator: the cure to our Nation’s organ shortage, Hous.
J. Health L. & Pol’y, 11, 93, 2011.
26
Por. Crosby J.F., Zarys filozofii osoby, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007.
27
Por. Haeffner G., Wprowadzenie do antropologii filozoficznej, Wydawnictwo WAM,
Kraków 2007.
28
Szerzej na ten temat por. Ślipko T., Zarys etyki szczegółowej, t. 1: Etyka osobowa,
Wydawnictwo WAM, Kraków 2007.
29
Nowe spojrzenie na traktowanie komórek i tkanek jako materiału biologicznego zostało
stworzone po Wyroku Sądu Najwyższego Kalifornii z dnia 9 lipca 1990 r. w sprawie Moore
78
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości współczesnej transplantologii
on się wszystkich narządów, bloków narządowych, części ciała, jak
i tkanek. Typowe przykłady wymieniane w literaturze to krew, sperma,
sztuczne części ciała, ale również części niezbudowane z komórek,
wszczepione do ciała za życia, jak przykładowo endoprotezy.
Również na gruncie niemieckiego BGB pobranie narządów, tkanek
i komórek z ciała człowieka nieżyjącego było zdaniem doktryny kwalifikowane jako zakłócenie spokoju zmarłych (§303 StGB). Pobranie narządów
po śmierci, wskazywane przez nielicznych autorów, ale które jednak
pojawiło się w doktrynie prawa niemieckiego, było kwalifikowane jako
kradzież cudzej rzeczy ruchomej. Na kanwie poprzednich wywodów,
poczynionych na gruncie rozważań o statusie zwłok w świetle prawa
rzeczowego, stwierdzono w sposób jednoznaczny i niebudzący wątpliwości,
że zwłoki nie są rzeczą, natomiast pojedyncze narządy taki status mają.
Zatem zabór i przywłaszczenie zwłok do celów pobrania narządów nie jest
kradzieżą w rozumieniu StBG, natomiast usunięcie z nich narządów i ich
przywłaszczenie już tak (sic!). Inni z kolei w aspekcie prawno-karnego
wartościowania każą kwalifikować czyn, jakim jest pobranie narządów od
dawcy żywego, którego następstwem jest śmierć tego dawcy, jako
zabójstwo na żądanie w przypadku, gdy donator wyraził na to uprzednio
zgodę (§216 StGB)30. Inni z kolei dokonują kwalifikacji takiego czynu na
podstawie §223-227 StGB, czyli jako uszkodzenie ciała za zgoda dawcy
żywego31. Odniesienie stanowi również oczywiście niemiecka ustawa
transplantacyjna32.
v. Regents of the University of Califonia. Sama treść wyroku podejmuje polemikę w odpowiedzi
na pytanie, gdzie znajdują się granice komercjalizacji ciała ludzkiego, jaki jest status całego ciała
ludzkiego, jego części i poszczególnych fragmentów w postaci organowi, narządów, tkanek
czy samych już tylko linii komórkowych bądź nawet pojedynczych komórek. Wydaje się, że
stanowisko powinno być jednoznaczne i takie samo na wszystkich możliwych etapach. Bez
znaczenia jest bowiem, czy mamy do czynienia z pojedynczą tylko komórką, czy z całym
blokiem narządów czy całymi zwłokami. Poziom ochrony powinien być wszędzie ten sam, gdyż
w każdym jest obecny materiał genetyczny, przez który można zidentyfikować także osobę.
30
Por. Strafgesetzbuch (StGB).
31
Por. Ustawa z dnia 1 lipca 2005 r. o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek,
tkanek i narządów (Dz.U. 2005, nr 169, poz. 1411). Art. 43. tejże ustawy stanowi: „Kto
rozpowszechnia ogłoszenia o odpłatnym zbyciu, nabyciu lub o pośredniczeniu w odpłatnym
zbyciu lub nabyciu komórki, tkanki lub narządu w celu ich przeszczepienia, podlega grzywnie,
karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności do roku”. Z kolei art. 44. 1.: „Kto,
w celu uzyskania korzyści majątkowej lub osobistej, nabywa lub zbywa cudzą komórkę, tkankę
lub narząd, pośredniczy w ich nabyciu lub zbyciu bądź bierze udział w przeszczepianiu lub
udostępnianiu pozyskanych wbrew przepisom ustawy komórek, tkanek lub narządów,
pochodzących od żywego dawcy lub ze zwłok ludzkich, podlega karze pozbawienia wolności od
6 miesięcy do 5 lat”.
32
Problem w transplantologii to wybór preferencji dawcy: zmarły czy żywy. Konwencja
biomedyczna w tym zakresie wskazuje na preferencje ex vivo i powinna być subsydiarna w tym
79
Łukasz B. Pilarz
4.2. Komercjalizacja ciała człowieka
Prawo ukształtowało pewne bariery w przeszczepianiu narządów, które
mogą stanowić zaporę prawną dla handlu narządami 33. Obostrzenia takie
dotyczą przede wszystkim ograniczeń dawców. Pytanie zasadnicze zatem
brzmi, kto w świetle obowiązujących przepisów może zostać dawcą. Sytuacja
rożnie się przedstawia w różnych krajach. Jak podaje W. Rowiński, we
Francji, Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii i Szwecji żywym dawcą
może być tylko osoba pochodząca z najbliższej rodziny biorcy, czyli po
prostu osoba spokrewniona34. Z kolei w takich krajach, jak Norwegia,
Szwajcaria, Austria, Holandia nie ma żadnych wymagań co do standardów
narządów pochodzących od żywych dawców 35. W Polsce po nowelizacji
ustawy transplantacyjnej w przypadku niektórych narządów najczęściej
parzystych (nerki) może to być osoba niespokrewniona, ale za zgodą
Komisji Bioetycznej36.
Coraz to więcej okazuje się pojawiać zwolenników zalegalizowania
handlu narządami, ich odpłatnego zbywania od żywej osoby. Dotyczy to
w szczególności nerki oraz wątroby. Na taki stanowisku stał m.in. izraelski
nefrolog G. Friedlander, który początkowo ze względów etycznych nie
dopuszczał takiej możliwości. Przeważający argument jednak za wprowadzeniem legalnego handlu niektórymi narządami na cele transplantacyjne
wypływa z faktu, że nie jesteśmy w stanie zahamować tego procederu37.
Handel narządami ze względu na postępujący ich deficyt będzie nadal
się rozwijał i nawet mimo wprowadzenia licznych zakazów nie zdołamy go
ograniczyć do minimum. Jak już wcześniej zostało to wspomniane, obecnie
zakresie, jaki nie jest możliwy ex mortuo. W polskim systemie prawa nie ma tego priorytetu, oba
tryby, ex vivo i ex mortuo, są równoznacznie traktowane przez polskiego ustawodawcę.
33
Problematyka transplantacji jest związana z kilkoma wartościami, w systemie prawnym
ujawnianymi jako punkt odniesienia do pewnych standardów w prawie medycznym w kontekście
konwencji biomedycznej. Wypowiedzi aksjologiczne dają pewien kontekst metod
interpretacyjnych, aby te przepisy rozumieć w sposób najbardziej zgodny z wartościami
aksjologicznymi zawartymi w konstytucji. W orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego
stosowanie bezpośrednio konstytucji odnosi się nie tylko do stosowania jego norm, ale także do
wartości aksjologicznych względem ochrony tych dóbr. Przy problematyce transplantologii
punktem wyjścia jest art. 30 Konstytucji, otwierający prawa i wolności obywatela. Jest to jedyny
z przepisów w tym katalogu, do którego nie stosuje się zasady proporcjonalności. Jego naruszenie
oznacza bezpośrednio naruszenie godności osoby ludzkiej.
34
Por. Hajerko J., Kilka uwag o pobraniu tkanek, komorek i narządów ex mortuo od
cudzoziemców, Medyczna Wokanda, 3 (2011).
35
Por. Meyer S., Trafficking in Human organs in Europe, a myth or an actual threat? Eur.
J. Crime. L.&Crim. Just. 208, 2006.
36
Por. Zembala M., Zasady pobierania i przeszczepiania narządów i tkanek do transplantacji
37
Por. Corley C., Money as a Motivator: the cure to our Nation’s organ shortage, Hous. J.
Health L. & Pol’y, 11, 93, 2011.
80
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości współczesnej transplantologii
jedynym krajem, w którym wprowadzono legalizację programu rządowego
handlu narządami, jest Iran. Jak podaje W. Rowiński, biorcami mogą
zostać tylko obywatele Iranu. Sam zabieg wykonywany jest bezpłatnie,
natomiast dawca otrzymuje rekompensatę ze środków Skarbu Państwa. Nie
ma zatem tutaj możliwości rozwoju turystyki transplantacyjnej z uwagi na
zakaz implantacji narządów cudzoziemcom38.
Sprawy dotyczące handlu narządami są przedmiotem zainteresowania
wielu instytucji i organizacji na świecie. Z. Lasocik 39 wymienia wśród nich
chociażby takie, jak Światowa Organizacja Zdrowia, Rada Europy, Parlament
Europejski, międzynarodowe towarzystwa naukowe. W rankingach przodują
takie kraje, jak Indie, Pakistan, Egipt, Mołdawia, Rumunia. Główną przyczyną
jest niski wskaźnik ekonomiczny tych krajów, który rzutuje na biedę
w tych krajach. To z kolei powoduje i skłania liczne osoby do oddania
swych narządów w celu prostego zarobku40.
A zatem, jak stwierdza słusznie W. Rowiński, zasady handlu narządami
są wręcz takie same jak w przypadku prostytucji, rynku handlu ludźmi czy
werbowania do pracy niewolniczej. Dlatego też sam handel ludźmi jest
jednym z czterech elementów, na które składa się pojęcie handlu ludźmi
ukształtowane w doktrynie41.
4.2.1. Dylemat statku Tezeusza
Warto przeanalizować hipotetyczną sytuację, w której ilość
przeszczepionych narządów i części ciała będzie na tyle duża, że człowiek
utraci swoją podmiotowość. Pierwsza koncepcja, która odnosi się
w literaturze do tej kwestii, to koncepcja statku Tezeusza. Po licznych
przygodach, ataku morskich potworów niektóre części statku Tezeusza
musiały zostać wymienione. Trzeba było wymienić po kolei zniszczone
deski, burty, żagle, maszty itd. Wielu filozofów po powrocie statku
Tezeusza zadawało sobie pytanie, czy jest to ten sam statek, który widzieli,
gdy wyruszał w podróż. Na to samo pytanie próbuje odpowiadać koncepcja
38
Por. Gardocka T., Zwłoki ludzkie w kontekście pobrania komórek, tkanek i narządów w celach
transplantacyjnych i nie tylko, Medyczna Wokanda, 3 (2011); Ględa M., Przeszczepianie nerek,
tamże.
39
Por. Lasocik L. (red.), Handel ludźmi, zapobieganie i ściganie, Warszawa 2006.
40
Por. Wnukiewicz-Kozłowska A., Eksperyment medyczny na organizmie ludzkim w prawie
międzynarodowym i europejskim, Dom Wydawniczy ABC, Warszawa 2004; Pawelczyk L.,
Wiśniewski L. (red.), Klonowanie i wykorzystanie komórek macierzystych dla medycyny, etyki,
prawa i społeczeństwa, Wyd. UAM, Poznań 2007; Rowiński W., Prawne i organizacyjne
warunki przeszczepu narządów w Polsce, [w:] Lasocik L. (red.), Handel ludźmi, zapobieganie
i ściganie, Warszawa 2006.
41
Por. Lasocik Z., Wprowadzenie. Handel ludźmi – zapobieganie ścigania oraz nowe wezwania
dla wszystkich, [w:] tenże (red.), Handel ludźmi, zapobieganie i ściganie, Warszawa 2006.
81
Łukasz B. Pilarz
parasolu dziadka. Otóż po licznych burzach trzeba było wymieniać jego
części, uchwyty, elementy metalowe, łaty. Można więc sformułować
pytanie, czy nadal ów parasol jest ten sam. Przyjmuje się pozytywne
odpowiedzi na te pytanie, mimo iż z czysto materialistycznego punktu
widzenia nie są to już te same obiekty. Dotyczy ona zatem paradoksu 42,
w którym mamy do czynienia z rzeczą tożsamą, jeśli wszystkie jej
elementy składowe zostaną wymienione. Jeśli udzielimy na powyższe
pytanie odpowiedzi pozytywnej, okaże się, że owa rzecz traci tak naprawdę
swoją tożsamość, bo jest tym samym, mimo że nadal jest zbudowana
z innej materii substancjalnej. Z kolei jeśli udzielimy odpowiedzi
negatywnej, okaże się, że kopia tej samej rzeczy jest zupełnie inna.
Koncepcja ta powstała na podstawie opisu Plutarcha, który dotyczył
powrotu statku Tezeusza. Jak stwierdził Plutarch: „Statek, w którym
Tezeusz powrócił wraz z młodymi Ateńczykami, miał trzydzieści rzędów
wioseł i został zachowany przez Ateńczyków, aż do czasów Demetriusza
z Faleronu, ponieważ gdy stare deski zgniły, zastępowali je nowymi,
z twardszego drewna, tak, że statek stał się sztandarowym przykładem
wśród filozofów problemu istnienia rzeczy, które ulegają zmianie. Jedna
strona utrzymywała, ze statek pozostał ten sam, a druga upierała się, że nie
był tym samym”43. Problem, który powstał w starożytności, w czasach już
nowożytnych rozwinął Hobbes, zadając jeszcze jedno pytanie: co
w sytuacji, jeśli oryginalne deski zostałyby zebrane i użyte do budowy
drugiego statku? Który z tych statków byłby wtedy prawdziwym statkiem
Tezeusza? Inną wersją paradygmatu jest paradygmat wozu Platona,
w którym Platon i Arystoteles wymieniali pomiędzy sobą części swoich
wozów. W końcu doszli do takiego momentu, że wszystkie części zostały
wzajemnie powymieniane. Postawili zatem pytanie, czy ich wozy są
rzeczywiście dalej ich, czy zamieni się nimi. Podobnie rzecz się ma
z opisywanym w literaturze skarpetkami Locke’a44, parasolem dziadka45,
toporem Washingtona46. Dylemat rozwiązuje koncepcja przyczyn Arystotelesa47. Według niej każda rzecz posiada cztery przyczyny: materialną
42
Z definicji paradoks to stwierdzenie posiadające pozory fałszu, choć po głębszej analizie
okazuje się prawdą. Z paradoksem mamy do czynienia wtedy, gdy następuje kolizja zastanych
intuicji.
43
Plutarch, Theseus, [w:] The Internet Classics Archive. [dostęp: 20.11.2015 r.]
44
Filozof stawia problem, czy w miarę kolejnego wszywania łat w skarpetkach będą one tymi
samymi co poprzednio, czy utracą swoją pierwotną tożsamość.
45
Podobnie jak ze skarpetkami Locke’a, wszystkie koncepcje wskazują na ujęcie materialne
problemu.
46
Dotyczy wymiany rękojeści i ostrza.
47
Często przywoływana w związku z dyskursem nad problemem tożsamości. Szerzej por.
również: Haeffner G., Wprowadzenie do antropologii…, s. 54.
82
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości współczesnej transplantologii
(materiał, z którego rzecz jest wykonana), formalną (forma rzeczy),
sprawczą (związaną z procesem budowy rzeczy) i celową (przeznaczenie
rzeczy)48. Zatem zgodnie z takim rozumowaniem, nawet przy wymianie
całego materiału budulcowego, a przy zachowaniu procesu budowy,
pozostałe przyczyny pozostają takie same. Z tego można wnioskować
o zachowaniu tej samej tożsamości rzeczy. Pomocna okazuje się w tym
miejscu również koncepcja czterowymiarowości z uwzględnieniem
elementu czasowego. Koncepcja buddyjska uzasadnia zachowanie ciągłości
tożsamości nie materiałem, ale definiowaniem przez funkcję, jaką ma
pełnić. Dylemat stosu odnosi się do nieco innej sytuacji. Czy przy
założeniu, że w stosie piachu o określonej ilości ziaren będziemy usuwać
kolejne ziarna, to czy dalej on pozostanie stosem, a jeśli nie, to w którym
momencie będzie można to stwierdzić? 49 Pytanie o granice można zatem
postawić zarówno przy pozostawieniu w stosie stu ziaren, jak również
trzech czy jednego. Czy stos piasku składający się z jednego ziarna piasku
jest nadal stosem? To samo pytanie można odnieść do komórek ciała 50. Czy
przy usuwaniu kolejnych części ciała albo jego rozdrobnieniu bądź
wymianie jego elementów dojdziemy w końcu do takiej granicy, przy
której okaże się, że utraciło ono swoją tożsamość? Proponowane
rozwiązania skłaniają nas do postawienia granicy, której sztywności nie da
się określić. Należy przyjąć jedynie jej istnienie, bez jej konkretyzacji51.
Inne rozwiązanie podaje logika rozmyta, oferując możliwość nieskończenie
wielu możliwych rozwiązań. Inna koncepcja to stworzona przez Dunsa
Szkota52 haecceitas53, wyznaczająca zasadę jednostkowania. Każe ona
czynić każde skonkretyzowane indywiduum akurat tym indywiduum,
którym to indywiduum jest, konkretną rzeczą czy osobą54. „Zasada
identyczności
bytów
nierozróżnialnych
(principium
identitialis
indiscernibilium) każe stwierdzić, że jeśli dane obiekty mają wszystkie
cechy podobne, to z założenia są one tożsame. Już bowiem Tomasz
48
Podobnie koncepcja pięciu skupisk lgnięcia w buddyzmie.
Autorstwo przypisywane jest Eubulidesowi z Miletu lub Zenonowi z Elei. „Wyobraź sobie stos
piasku, z którego pojedynczo usuwane są kolejne ziarna, aż do momentu, kiedy zostanie już tylko
jedno. Czy jest ono nadal stosem? Jeśli nie, to kiedy stos przestał nim być?”
50
Por. Shefrin K., Establishing an internatonal organ exchange through the general agreement
on trade in services, Brooklyn Journal of International Law, vol. 38, 3, 2013.
51
Por. Haeffner G., Wprowadzenie do antropologii…; Ślipko T., Zarys etyki szczegółowej…
52
Por. Taei S., Creating a legal market in Kidneys: Recognition of ownership of the body and its
parts and a proposal for a legal kidney market, SOAS Law Journal, vol. 1, 1, 2014, s. 29-74.
53
Por. Wnukiewicz-Kozłowska A., Eksperyment medyczny...; Pawelczyk L., Wiśniewski L.
(red.), Klonowanie i wykorzystanie komórek…
54
Statz S. E., Finding the winning combination…
49
83
Łukasz B. Pilarz
Akwinata twierdził, że tym, co określa dane indywiduum, jest nie materia,
ale forma”55.
4.2.2. Normy o charakterze prawno-międzynarodowym
Nie sposób również nie wspomnieć o szeregu aktów prawnych
o charakterze międzynarodowym, które w sposób pośredni dotyczą
omawianej materii handlu narządami, a odnoszą się ściśle do
przeciwdziałania handlu ludźmi. Są nimi chociażby Konwencja w sprawie
zwalczania handlu ludźmi i eksportacji prostytucji, otwarta do podpisu
w Lake Success w dniu 21 marca 1950 roku; Konwencja Narodów
Zjednoczonych
przeciwko
międzynarodowej
przestępczości
zorganizowanej, przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne Narodów
Zjednoczonych dnia 15 listopada 2000 roku; Protokół o zapobieganiu,
zwalczaniu oraz karaniu za handel ludźmi, w szczególności kobietami
i dziećmi, uzupełniający Konwencję Narodów Zjednoczonych przeciwko
międzynarodowej
przestępczości
zorganizowanej,
przyjęty
przez
Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych dnia 15 listopada 2000
roku; Protokół dotyczący przemytu migrantów drogą lądową, morską
i powietrzną, uzupełniający Konwencję Narodów Zjednoczonych przeciwko
międzynarodowej przestępczości zorganizowanej, przyjęty przez
Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych dnia 15 listopada 2000 roku;
decyzja Ramowa Rady 2002/629/WSiSW z dnia 19 lipca 2002 roku. Kwestii
zwalczania handlu ludźmi dotyczy Dyrektywa Rady z dnia 29 kwietnia 2004
roku., w sprawie dokumentu pobytowego wydawanego obywatelom państw
trzecich, którzy są ofiarami handlu ludźmi lub wcześniej byli przedmiotami
działań ułatwiających nielegalną imigrację, którzy współpracują z właściwymi
organami.
5. Wnioski
Godność człowieka niewątpliwie plasuje się na najwyższym miejscu
wśród innych dóbr człowieka przyrodzonych mu i należnych od samego
początku istnienia. Godność ludzka, jak zostanie to bliżej rozwinięte w trakcie
dalszych wywodów, jest fundamentem, niejako kamieniem węgielnym, na
którym oparte są wszelkie przyrodzone prawa człowieka. Odgrywa zatem
znaczącą rolę na płaszczyźnie zarówno indywidualnej z punktu widzenia
jednostki, jak również na płaszczyźnie społecznej. Postęp medycyny
w dziedzinie transplantologii, niebezpieczeństwa związane z postępującą
komercjalizacją ciała ludzkiego spowodowały, że coraz to częściej dywagowanie na temat granic podmiotowości znajduje swoje uzasadnienie.
55
Por. Steinbuch R., Kidneys, cash, and kashrut…
84
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości współczesnej transplantologii
Literatura
George A., Marketing humanity. Should we allow the sale of human body parts?,
UTS L. Rev. 11, 2005A.
Ainley R., Organ transplantation; a model law approach to combat human trafficking
and transplant tourism, Oregon Review of International Law, vol. 13, 2011.
Corley C., Money as a Motivator: the cure to our Nation’s organ shortage, Hous.
J. Health L. & Pol’y, 11, 93, 2011.
Crosby J. F., Zarys filozofii osoby, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007.
Farrell AM., Adding Value? Governance of organ donation and transplantation,
European Journal of Health Law, 17, 2010.
Goodwin M., The body market: Race politics and private ordering, Arizona Law
Review, vol. 49, 599.
Haeffner G., Wprowadzenie do antropologii filozoficznej, Wydawnictwo WAM,
Kraków 2007.
Katsikis D., A philosophical justification of the individual’s prioprietary right to
sell her body parts, UCL Jurisprudence Rev. 72, 2009.
Lasocik L. (red.), Handel ludźmi, zapobieganie i ściganie, Warszawa 2006.
Meyer S., Trafficking in Human organs in Europe, a myth or an actual threat?,
Eur. J. Crime. L.&Crim. Just. 208, 2006.
Morelli M., Organ trafficking: legislative proposals to protect minors,
Am. U. J. Int LL.&Pol’y, vol. 10,2, 1995.
Pawelczyk L., Wiśniewski L. (red.), Klonowanie i wykorzystanie komórek
macierzystych dla medycyny, etyki, prawa i społeczeństwa, Wyd. UAM,
Poznań 2007.
Rowiński W., Prawne i organizacyjne warunki przeszczepu narządów w Polsce,
[w:] Lasocik L. (red.), Handel ludźmi, zapobieganie i ściganie, Warszawa 2006.
Shefrin K., Establishing an internatonal organ exchange through the general
agreement on trade in services, Brooklyn Journal of International Law,
vol. 38, 3, 2013.
Ślipko T., Zarys etyki szczegółowej, t. 1: Etyka osobowa, Wydawnictwo WAM,
Kraków 2007.
Statz S. E., Finding the winning combination: how blending organ procurement
systems used internationally can reduce the organ shortage, Vanderbilt Journal
of Transnational Law, vol. 39, 1977.
Steinbuch R., Kidneys, cash, and kashrut: a legal, economic and religious
analysis of selling kidneys, Houston Law Review, 45, 5, 2009.
85
Łukasz B. Pilarz
Taei S., Creating a legal market in Kidneys: Recognition of ownership of the body
and its parts and a proposal for a legal kidney market, SOAS Law Journal, vol. 1,
1, 2014, s. 29-74.
Wnukiewicz-Kozłowska A., Eksperyment medyczny na organizmie ludzkim w prawie
międzynarodowym i europejskim, Dom Wydawniczy ABC, Warszawa 2004.
Woan S., Buy me a pound of flesh: China’s sale of death row organs on the black
market and what Americans can learn from it, Santa Clara Law Review, 47, 2007.
Lasocik Z., Wprowadzenie. Handel ludźmi – zapobieganie ścigania oraz nowe
wezwania dla wszystkich, [w:] tenże (red.), Handel ludźmi, zapobieganie i ściganie,
Warszawa 2006.
Łagiwska B., Czerwiński J., Wałaszewski J., Dawcy narządów, rozpoznanie
śmierci mózgowej, (w:) Durlik M., Rowiński W., Transplantologia kliniczna, Wyd.
Akademii Medycznej w warszawie, Warszawa 2013.
Kosieradzki M., Kwiatkowski A., Michalak G., Lisik W., Malanowski P., Wszoła M.,
Danielewicz R., Przechowywanie narządów, [w:] Durlik M., Rowiński W.,
Transplantologia kliniczna, Wyd. Akademii Medycznej w warszawie, Warszawa 2013.
Czerwiński J., Michalak G., Wałaszewski J., Organizacja pobierania i przeszczepiania
narządów w Polsce, (w:) Durlik M., Rowiński W., Transplantologia kliniczna, Wyd.
Akademii Medycznej w warszawie, Warszawa 2013.
Hajerko J., Kilka uwag o pobraniu tkanek, komorek i narządów ex mortuo
od cudzoziemców, Medyczna Wokanda, 3 (2011).
Borowiec T., Godność człowieka z zabieg ksenotransplantacji – zagadnienia
wybrane, [w:] Uniwersalny system ochrony praw człowieka. Aksjologia-instytucjeefektywność, red. Jaskiernia J., Wyd. Marszałek A., Toruń 2015.
Gardocka T., Zwłoki ludzkie w kontekście pobrania komórek, tkanek i narządów
w celach transplantacyjnych i nie tylko, Medyczna Wokanda, 3 (2011).
Ględa M., Przeszczepianie nerek, Medyczna Wokanda, 3 (2011).
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości
współczesnej transplantologii
Streszczenie
W latach osiemdziesiątych, kiedy przeszczepiano podstawowe narządy parzyste, chociażby
nerki, było nie do pomyślenia, iż w przyszłości będzie można przeszczepiać całe bloki
narządowe i inne życiowo ważne narządy. Obecnie, przy dzisiejszym stanie wiedzy
medycznej, biorąc pod uwagę możliwości technologiczne współczesnej chirurgii
transplantacyjnej, coraz bardziej aktualne staje się pytanie, jakie zostało zadane na ramach
jednego z artykułów, a mianowicie o podmiotowość biorcy i dawcy w przypadku
możliwości przeszczepiania głowy. Czy są zatem jakieś granice, które przy czysto
hipotetycznym założeniu braku jakichkolwiek ograniczeń medycznych i technologicznych
powinny zostać określone? z punktu widzenia etyki personalnej można zauważyć dwa
przeciwstawne kierunki: pierwszy, oparty na akcie altruistycznego, dobrowolnego dawstwa
86
Granice podmiotowości w etyce personalnej w świetle możliwości współczesnej transplantologii
oraz drugi – prezentowany przez Wolniewicza, który stwierdza otwarcie, że transplantacja
to nowoczesna, współczesna naszym czasom forma kanibalizmu, aktu barbarzyństwa, który
oddala nas od istoty człowieczeństwa. W etyce personalistycznej istnieje podstawowe
pytanie dotyczące tej kwestii: gdzie będzie lub już jest ta hipotetyczna granica? Czy będzie
istniał taki moment, w którym można powiedzieć, że biorca narządów utraci w wyniku ich
przeszczepu swoją podmiotowość? Czy będzie istniał taki moment, kiedy można
powiedzieć o przestaniu bycia ja? Moment, w którym ilość przeszczepionych narządów
i części ciała będzie na tyle duża, że człowiek utraci swoją podmiotowość. Koncepcja, która
odnosi się w literaturze do tego problemu to koncepcja „statku Tezeusza”, inaczej „parasola
dziadka”. Wielu filozofów po powrocie statku Tezeusza zadawało sobie pytanie, czy jest to
ten sam statek, który widzieli w chwili, gdy wyruszał w podróż. Celem podstawowym jest
wpływ powyższych poglądów na ewentualne zmiany w prawie dotyczącym pobierania,
przechowywania i przeszczepiania komórek, tkanek i narządów. Drugie założenie,
przyjmowane jako pewien aksjomat i dogmat niewymagający uzasadnienia, dotyczy
kwestii, czy należy je rozwijać w bliższej lub dalszej przyszłości wiedząc, że będziemy je
w przyszłości pozyskiwać już w inny sposób. Mamy tutaj na myśli chociażby pozyskiwanie
organów poprzez hodowle tkanek in vitro, w organizmach zwierząt lub w postaci chimer,
hybryd ludzko-zwierzęcych. Być może za 50-100 lat taka forma transplantacji, jaką znamy
dzisiaj, będzie takim etapem przejściowym, który okaże się z punktu widzenia przeszłości
sposobem dosyć barbarzyńskim, polegającym na przenoszeniu ludzkich organów pomiędzy
kolejnymi osobnikami. Niemniej jednak jest brana pod uwagę konieczność dalszego
istnienia postępu w tym zakresie i w tej dziedzinie medycyny. Trzecie założenie dotyczy
podstawowego problemu, który stoi na drodze rozwoju transplantologii, a mianowicie braku
dawców.
87
Artur Caban1
Koncepcja bezinteresowności Benedykta XVI
a etyka obowiązku I. Kanta
1. Wstęp
O bezinteresowności możemy powiedzieć na pewno, że jest czymś
pozytywnym – chwalebnym, której celem działania nie jest nasza korzyść, lecz
dobro innej osoby. Nie ulega wątpliwości, że każdy pojedynczy przypadek
bezinteresownego dania jakiegoś dobra odgrywa ważną rolę w relacjach
społecznych. Czy jednak taka postać bezinteresowności jest w stanie zmienić
oblicze rynkowej ekonomii i sprawić, by kluczowe antywartości kapitalizmu,
m.in. takie jak: bezrobocie, wyzysk, ubóstwo, wykluczenie czy niepewność,
stały się systematycznie zanikającym „ubocznym efektem” gospodarki
rynkowej? Nie może dziwić fakt, iż instytucją, której szczególnie powinno
zależeć na upowszechnianiu bezinteresowności, jest Kościół katolicki. Dlatego
właśnie papież Benedykt XVI w encyklice Caritas in veritate podejmuje m.in.
próbę opisania bezinteresowności jako zasady poddającej humanizacji procesy
ekonomiczne. Wśród niektórych duchownych Kościoła w Polsce przedstawiona przez Benedykta XVI zasada wywołała odmienne komentarze.
Celem artykułu jest po pierwsze analiza koncepcji bezinteresowności
Benedykta XVI, wyrażanej skrajnymi opiniami, sytuującymi z jednej strony
proponowane rozwiązania w obszarze „utopii i pobożnych życzeń” – o. Maciej
Zięba, z drugiej natomiast w obszarze realizującej się „humanizacji rynku
i społeczeństwa” – ks. Artur Wysocki; po drugie, podjęcie próby porównania
wyników analizy z etyką obowiązku Kanta, dla którego czyn posiada wartość
moralną tylko wtedy, kiedy działanie wynikało nie ze skłonności, lecz
z obowiązku. W konkluzjach zadam również pytanie, czy imperatyw
kategoryczny I. Kanta, wyrażony w zdaniu „Postępuj tylko wedle takiej
maksymy, co do której mógłbyś jednocześnie chcieć, aby stała się ona prawem
powszechnym”, może być skutecznie realizowany w kontekście zasady
bezinteresowności.
2. Spory wokół zasady bezinteresowności
Nakreślona przez Benedykta XVI koncepcja bezinteresowności zasługuje
na uwagę z kilku powodów. Po pierwsze, ze względu na duże znaczenie,
1
[email protected], doktorant, Wydział Nauk Społecznych, Uniwersytet Śląski,
www.us.edu.pl.
88
Koncepcja bezinteresowności Benedykta XVI a etyka obowiązku I. Kanta
jakie pojęcie bezinteresowności odgrywa w katolickiej filozofii społecznej,
po drugie, wśród duchownych przedstawicieli Kościoła opisana przez
Benedykta XVI zasada bezinteresowności wywołała odmienne komentarze.
O. Maciej Zięba w artykule Papież nie zrobił kroku w przód pisze m.in.:
„Dużo jest w encyklice Caritas in veritate haseł słusznych, ale opatrzonych
słowami takimi jak: ‘powinno być’, ‘należy’, ‘dobrze by było’. W 18 lat po
realistycznej Centesimus annus oczekiwałbym czegoś więcej”2. Z takim
podejściem do encykliki nie zgadza się ks. Artur Wysocki. Odwołując się
bezpośrednio do tekstu o. Zięby, pisze tak: „Nawiązując do postulowanej
przez Benedykta XVI zasady bezinteresowności, także w ekonomii,
dwukrotnie powtarza jedynie, że w realnym świecie zawsze jest ‘coś’ za
‘coś’. Są to, według niego, tylko piękne postulaty i życzenia. Trzeba
przyznać, że jest to dość zaskakujące stwierdzenie, można by rzec, ‘miażdżąco
realistyczne’, uwzględniając, że wypowiada je osoba propagująca nauczanie
społeczne Kościoła”3. Skoro określenie „coś za coś” ma świadczyć o bezsilności nauki społecznej Kościoła wobec ekonomicznej rzeczywistości,
ks. A. Wysocki powinien w całości przytoczyć ten fragment wypowiedzi
o. Zięby i wówczas nie będzie wątpliwości, co ona oznacza4.
2.1. Papieska zasada bezinteresowności w opinii o. Macieja Zięby
Na samym początku swojego artykułu o. M. Zięba sytuuje encyklikę
Caritas in veritate wśród encyklik postulatywnych i życzeniowych,
mówiących o tym, jak być powinno, ale bez zawartych w nich wskazań,
w jaki sposób ten stan można osiągnąć. I choć jest to myślenie jak
najbardziej pozytywne, to zdaniem o. M. Zięby porusza je pragnienie, żeby
było dobrze, żeby było lepiej, i jeżeli nie ma w nich tego momentu „jak”,
wówczas przekaz staje się jedynie krytyczny wobec realnego świata 5.
Podobnie rzecz się ma z zasadą bezinteresowności, co do której
dominikanin wnosi także sporo zastrzeżeń. Logika daru i bezinteresowność
prowadzić mają do sytuacji nazywanej przez papieża „ekonomią
komunii”6. Według o. Zięby Benedykt XVI próbuje połączyć ze sobą dwa
porządki – ludzki, przyjmujący postać ekonomii, poddawanej wpływom
moralnym, co w konsekwencji przeobrazi ją w ekonomię sprawiedliwości,
wzajemności, dotrzymywania kontraktów, uczciwości i prawości, oraz
porządek Boski, stanowiący teologiczną „komunię”, której najpełniejszą
2
Zob. Zięba M., Papież nie zrobił kroku w przód, „W Drodze”, 10 (2009), s. 49.
Zob. Wysocki A., Bezinteresowność jako zasada społeczna, Warszawskie Studia Teologiczne,
23 (2010), s. 284.
4
Por. Zięba M., dz. cyt., s. 49.
5
Por. tamże.
6
Zob. Benedykt XVI, Caritas in veritate, Wydawnictwo Księży Sercanów, Kraków 2009, s. 34.
3
89
Artur Caban
realizacją jest Trójca Przenajświętsza. Niezależnie od tego, jakie zasady
zewnętrzne będą sterowały ekonomią z pominięciem pryncypiów
etycznych, dojdzie do sytuacji, kiedy rynek nieuchronnie będzie tracić na
efektywności, produkując niedobory lub bezrobocie, a na dłuższą metę
krzywdę ludzką7. Komunia odgrywa jedynie rolę metafory, to znaczy,
puentuje o. Zięba, iż „(…) polemizujemy z poglądem, że ekonomia sama
wszystko załatwi, że najlepiej rozwiąże problemy wszystkich ludzi, a homo
oeconomicus to twór najlepszy. Żadną miarą, (…) ekonomia jako warunek
minimalny kreowania dóbr, a następnie ‘my, chrześcijanie’, ale także
szerzej ‘my, ludzie’ poprzez nasze działanie i wybory dodajemy coś więcej
w rzeczywistość społeczną, dodajemy bezinteresowne dobro, to, co piękne
i najgłębiej ludzkie”8.
2.2. Zasada bezinteresowności w rozumieniu ks. Artura
Wysockiego
Na jakich zatem argumentach w odróżnieniu od o. M. Zięby opiera swój
wywód ks. A. Wysocki? Przede wszystkim, by zrozumieć to, co proponuje
papież, należy przywołać podstawową prawdę wiary chrześcijańskiej
mówiącej o darze Boga-Miłości, grzechu ludzkim i Jego darmowym
odkupieniu w Chrystusie9. Ta swoista logika daru miałaby być niezbędna
do prawidłowego rozwoju człowieka jako osoby stworzonej na obraz
i podobieństwo Boga. Realizująca się w środowisku społeczeństwa
obywatelskiego zasada bezinteresowności – i, jak podkreśla
ks. A. Wysocki, nie tylko ona – ma mieć swoje źródło w darmowości
Bożego daru i na nim się opierać: „Człowiek, by być w pełni człowiekiem,
winien tę logikę realizować w swoim życiu i w relacjach z innymi.
Człowiek bowiem, jak mówi Konstytucja Gaudium et spes: ‘nie może
odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie
samego’”10. Zdaniem papieża żadna gałąź ekonomii, żadna jej faza nie
może być wyłączona spod „etycznego strukturyzowania”, ponieważ jest
„działalnością ludzką”11. Podstawowym narzędziem humanizacji procesów
ekonomicznych ma być właśnie „zasada bezinteresowności”, rozumiana
jako zasada życia społecznego12. Czy obecny czas jest tym, który
potrzebuje tak wyraźnego uwypuklenia zasady bezinteresowności
i uwrażliwienia na nią? – pyta ks. A. Wysocki. Zauważa, że zarówno Jan
7
Por. Zięba M., dz. cyt., s. 53.
Tamże, s. 53-54.
9
Por. Wysocki A., dz. cyt., s. 284.
10
Por. tamże, s. 284-285.
11
Benedykt XVI, dz. cyt., s. 36.
12
Por. tamże, s. 34.
8
90
Koncepcja bezinteresowności Benedykta XVI a etyka obowiązku I. Kanta
Paweł II, ale przede wszystkim Benedykt XVI w Caritas in veritate,
dostrzegają realne zagrożenie w postaci tzw. „ekonomizmu”, czyli swego
rodzaju „dyktatury” zasad ekonomicznych, które nie uwzględniają
podmiotowego charakteru człowieka, również w relacjach ekonomicznych13.
Pytanie, czy od rewolucji przemysłowej miał miejsce w historii taki okres,
kiedy gospodarce rynkowej nie zagrażała „dyktatura zasad ekonomicznych”?
Potwierdzeniem „ekonomizmu” w życiu człowieka jest zmiana w sposobie
myślenia – człowiek stopniowo nabiera cech homo oeconomicus, dlatego
właśnie życie ludzkie, aby rzeczywiście było ludzkie, musi być
przeniknięte
bezinteresownością.
Oznacza
to,
że
w aspekcie
ekonomicznym zasada bezinteresowności wynika z braterstwa ludzkiego,
a konkretnie z miłości. Czy aby jednak na pewno? Francuski filozof Andre
Comte-Sponville o miłości dawania pisze następująco: „Mówi się, że
miłość jest wspaniałomyślna. Tak, ale gdy daje się z miłości, to nie jest
wspaniałomyślność, lecz miłość, (…) być wspaniałomyślnym, to dawać
tym, których się nie kocha. Na przykład, nakarmić tego, kto jest głodny;
dać pieniądze nędzarzowi”14. Spostrzeżenie A. Sponville‘a komplikuje i tak
już złożoną problematykę znaczenia chrześcijańskiej miłości bliźniego 15.
Jeśli człowiek stopniowo nabiera cech homo oeconomicus, to proces ten
może być powstrzymywany, a i niewykluczone, że nawet cofnięty dzięki
właśnie zasadzie bezinteresowności. Wobec tego, czy bezinteresowność ma
jakieś szanse w starciu z homo oeconomicus? Według ks. A. Wysockiego
bezinteresowność, ściśle związana z innymi zasadami, przede wszystkim
z godnością człowieka jako osoby stworzonej na obraz i podobieństwo
Boże, przyczyni się do większej dbałości o dobro wspólne, solidarność czy
pomocniczość16. Potwierdzeniem tego ma być m.in. znana na całym
świecie działalność ekonomiczna Muhammada Yunusa, wynalazcy
mikrokredytów, laureata Nagrody Nobla z 2006 roku. Stosując
niekonwencjonalną metodę przedsiębiorczości, udało mu się w latach 70.
stworzyć bank, który w tamtym okresie udzielił pożyczek i kredytów ok.
8 milionom ubogich ludzi w kraju, a wraz z członkami ich rodzin liczba ta
wzrosła do ok. 40 mln osób. Yunus postawił przede wszystkim na ideę tzw.
social business – opartą na zasadzie „zero zysku” dla inwestora. Social
business ma kształtować i rozwijać specyficzny typ postaw społecznych –
bezinteresowności, zaangażowania oraz wrażliwości społecznej biznesu,
i jak sam zaznacza, działalność charytatywna, choć ważna, posiada jedynie
13
Wysocki A., dz. cyt., s. 292.
Cyt. za: Comte-Sponville A., Czy kapitalizm jest moralny?, przeł. Aduszkiewicz E.,
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2012, s. 200-201.
15
Por. Stryczek J., Pieniądze w świetle Ewangelii, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.
16
Por. Wysocki A., dz. cyt., s. 292.
14
91
Artur Caban
charakter doraźny i nie przyczynia się do rozwoju najuboższych 17. Warto
w tym miejscu nadmienić, iż coraz więcej ekonomistów ma poważne
zastrzeżenia do samej idei mikrokredytów, podkreślając, że nie są
uniwersalnym lekarstwem na nędzę18. Postępujący proces globalizacji
w ocenie Benedykta XVI dokonuje zmian w hierarchii wartości; to nie
sprawiedliwość jest pierwsza, lecz bezinteresowność, bez której nie można
realizować także sprawiedliwości 19. W zglobalizowanym świecie logika
działania rynku określona jako „dać, aby mieć” oraz logika działania
państwa „dać z obowiązku” nie są w stanie sprostać współczesnym
wyzwaniom życia społeczno-gospodarczego, dlatego nowy rodzaj
działalności opierać się ma na zasadzie „dać, aby być” 20.
2.3. Podsumowanie sporu
Widać wyraźnie występujące różnice w ocenie encykliki, a w szczególności interesującej nas zasady bezinteresowności. Dla o. M. Zięby „(…)
Caritas in veritate to mądra i ciekawa encyklika, ale o charakterze bardziej
duszpasterskim niż ściśle społecznym (…)”21, zaś dla ks. A. Wysockiego „(…)
Ta bezinteresowność włączona w ramy ekonomii ma być dla niej samej
pomocą i korzyścią, a nie jej niszczeniem. Ta humanizacja procesów
ekonomicznych ma wesprzeć także ekonomię. Dla ekonomii czymś bardzo
ważnym jest wzajemne zaufanie, jego brak – jest niszczycielski, czego
przykładem jest chociażby ostatni kryzys” 22. Jednym z warunków urzeczywistniania zasady bezinteresowności ma być założenie że „(…) w każdym
człowieku i w każdej sferze jego działania winna być ta ‘przestrzeń
bezinteresowności’, aby życie człowieka było rzeczywiście ludzkie.
Oczywiście nikogo nie można do tego zmuszać, bo to jest wbrew samej
zasadzie, nie można tego również kupić, to również ją niszczy (…)”23.
Wątpliwości wywołuje kolejne stwierdzenie ks. A. Wysockiego: „Na pewno
jest to czas, gdy zasada bezinteresowności odniesiona do ekonomii nabiera
wielkiego znaczenia. Wystarczy przywołać chociażby tak znaczący wzrost
gospodarczy na świecie w ostatnich dziesięcioleciach (niezależnie od
17
Zob. Yunus M., Przedsiębiorstwo Społeczne. Kapitalizm dla Ludzi, przeł. Wiankowska-Ładyka
Z., Wydawnictwo Concorda, Warszawa 2011, s. 37-44.
18
Brytyjskie raporty za rok 2011 przygotowane na zlecenie dwóch partii politycznych oraz agendy
zajmującej się pomocą rozwojową konkludowały, że mikrokredyty raczej nie sprzyjają zmniejszaniu ubóstwa, a z pewnością nie są głównym tego czynnikiem. Zob. Leszczyński A., Zbawcy
mórz oraz inne afrykańskie historie, Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2013, s. 121-143.
19
Por. Benedykt XVI, dz. cyt., s. 38.
20
Por. tamże, s. 39.
21
Zięba M., dz. cyt., s. 55.
22
Wysocki A., dz. cyt., s. 293.
23
Tamże.
92
Koncepcja bezinteresowności Benedykta XVI a etyka obowiązku I. Kanta
ostatniego kryzysu), czy wzrost znaczenia problemów i procesów ekonomicznych w relacjach międzynarodowych”24. Czy faktycznie można postawić
znak równości pomiędzy bezinteresownością a wzrostem gospodarczym?
Naturalnie bezinteresowność nie jest pustym pojęciem, coś przecież
znaczy, czy jednak w relacjach społecznych odgrywa na tyle ważną rolę, by
można o niej powiedzieć, że jest zasadą? Powtórzmy raz jeszcze, do
bezinteresowności nikogo nie można zmuszać, bo to jest wbrew samej
zasadzie, nie można także jej kupić, ponieważ to również ją niszczy.
3. Bezinteresowność w kontekście etyki obowiązku Immanuela
Kanta
Bezinteresowność rozpatrywana z kolei jako etyczny obowiązek zakłada
posiadanie przez nią cech konieczności i powszechności, powodując, iż
przestają mieć na nią wpływ różnego rodzaju skłonności wynikające
z doświadczenia. Immanuel Kant, twórca etyki obowiązku o jej fundamencie
pisał tak: „Nigdzie w świecie, ani nawet w ogóle poza jego obrębem,
niepodobna sobie pomyśleć żadnej rzeczy, którą bez ograniczenia można
by uważać za dobrą, oprócz jedynie dobrej woli” 25. Filozof trafnie
zauważa, że nawet najlepsze przymioty ducha i ciała mogą być zarówno
dobre jak i złe, co oczywiście wyklucza posiadanie przez nie wartości
moralnej samej w sobie – taką wartość posiada tylko dobra wola, która
„(…) nie jest dobra ze względu na swoje dzieła i skutki ani ze względu na
swą zdatność do osiągnięcia jakiegoś zamierzonego celu, lecz jedynie przez
chcenie, tj. sama w sobie, i sama w sobie rozważana musi być bez
porównania znacznie wyżej ceniona aniżeli wszystko, cokolwiek dzięki
niej może być dokonane na korzyść jakiejś skłonności, nawet – jeżeli kto
woli – na korzyść sumy wszystkich skłonności” 26. Pojęcia „dobrej woli”
I. Kant nie traktuje jako idei – niedostępnej ludzkości, uważa, że jest ona
człowiekowi znana, brakuje jej tylko „oświecenia”. W czym może się
zawierać pojęcie „dobrej woli” nienarażonej na zmienność ludzkich
charakterów? Zdaniem filozofa jedynie obowiązek wyrażający dobrą wolę
w praktyce przyjmuje postać moralnego czynu – działania, które dokonuje
się nie „zgodnie z obowiązkiem”, lecz z obowiązku27. Postępowanie
z obowiązku jest możliwe dzięki posiadaniu przez istoty ludzkie rozumu,
ograniczającego wpływy uczuć, i dzięki kierowaniu się racjonalnymi
24
Tamże, s. 294.
Zob. Kant I., Uzasadnienie metafizyki moralności, przeł. Wartenberg M., Wydawnictwo Marek
Derewiecki, Kęty 2009, s. 11.
26
Tamże, s. 12.
27
Por. tamże, s.15.
25
93
Artur Caban
pobudkami. Opisując dobroczynność, Kant twierdzi, że wszędzie tam,
gdzie występuje taka konieczność, jest ona obowiązkiem, choć – jak
zaznacza filozof – są ludzie, którzy posiadając skłonność do współczucia
i nie kierując się próżnością lub egoizmem, pomagają bliźnim. Takie
postępowanie, nawet najbardziej zgodne z obowiązkiem, nie ma jednak
prawdziwej wartości moralnej, ponieważ odpowiedniej maksymie brakuje
treści moralnej uwarunkowanej działaniem nie ze skłonności, lecz
z obowiązku28. Tak rozumiany obowiązek ma nie tylko eliminować wpływ
skłonności na postępowanie, ale ma także podporządkować wolę
praktycznemu prawu, czyli maksymie, „(…) że winienem być mu
posłuszny nawet z uszczerbkiem dla wszystkich moich skłonności” 29.
Oczekiwane skutki czynów, odgrywające ważną rolę w koncepcji
bezinteresowności Benedykta XVI, nie stanowią dla Kanta wartości
moralnej, gdyż przyczyny działań na rzecz cudzego szczęścia mogły zostać
wywołane niekoniecznie przez wolę istoty rozumnej, a tylko w niej
przecież znajduje się najwyższe i bezwzględne dobro. Filozof pisze
następująco: „Przeto nic innego, ale tylko samo przedstawienie prawa,
które co prawda występuje jedynie w istocie rozumnej, wtedy kiedy ono,
a nie oczekiwany skutek jest pobudką woli, może stanowić to szczególne
dobro, które nazywamy moralnym i które znajduje się już w samej osobie
według niego postępującej, a nie po skutku dopiero należy się go
spodziewać”30. Tym prawem kierującym wolą ma być zasada, że „nie
powinienem nigdy postępować jak tylko tak, żebym mógł także chcieć, aby
maksyma moja stała się powszechnym prawem”31. Powszechnie obowiązująca
maksyma – usankcjonowana „pospolitym” rozumem – posiada wartość
przewyższającą wszystko to, co jest efektem ludzkich skłonności.
Postępowanie z obowiązku konstytuuje wolę sprawiając, że jest ona sama
w sobie dobra i której wartość wszystko przeważa32.
4. Zakończenie
Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, która z przedstawionych koncepcji
jest w stanie dokonać zmian w sposobie dotychczasowego rozumienia bezinteresowności. Benedykt XVI nie sprowadza swojej zasady do opisu
pojedynczych aktów „dawania”, co z pewnością zdarza się na świecie
z różną częstotliwością. Chodzi mu o regułę łączącą bezwarunkowo człowieka
z ekonomią i umożliwiającą zarazem powszechne czynienie bezinteresowności.
28
Por. tamże, s. 16.
Tamże, s. 18.
30
Tamże.
31
Tamże, s. 19.
32
Por. tamże, s. 21.
29
94
Koncepcja bezinteresowności Benedykta XVI a etyka obowiązku I. Kanta
Dla I. Kanta bezinteresowność jest jednym z wielu pojęć mających
wartość moralną tylko wówczas, gdy są one zgodne z postępowaniem
z obowiązku. Papież z bezinteresowności czyni zasadę, natomiast I. Kant,
dysponując ogólną zasadą, traktuje bezinteresowność jako jedną z wielu
możliwości postępowania, potwierdzających uniwersalną maksymę
etyczną. Przykład ekonomicznych rozwiązań M. Yunusa to zbyt mało, żeby
ogłosić, iż działalność nienastawiona na zysk przynosi efekty w postaci
systematycznie zmniejszających się nierówności społecznych. Nie oznacza
to, by z powodu braku trwałych efektów ekonomicznych rezygnować
z tego rodzaju działalności. Wręcz przeciwnie, propagowanie idei nonprofit zasługuje na uznanie33. Można zadać pytanie, dlaczego dopiero teraz
zasada bezinteresowności miałaby się stać nową „filozofią rynku”? Wszak
z retoryką miłości, sprawiedliwości czy bezinteresowności mamy do
czynienia od ponad dwóch tysięcy lat. Zamknięcie bezinteresowności
w system wspomagający ekonomiczne decyzje człowieka zdaje się
przeczyć samej idei, choć Benedykt XVI zapewnia, że „rynek
bezinteresowności nie istnieje i nie można zarządzać prawem postaw
bezinteresownych”34. Jak rozumieć najwyższy poziom zasady
bezinteresowności, określony przez papieża jako „dać, aby być”? „Jeśli
ktoś chce pomagać biedakom spotkanym na ulicy, to proszę podejść do
takich właśnie osób. Może też warto bliżej je poznać. Nie chodzi o jedną
zdawkową rozmowę. Człowieka poznaje się w procesie zaprzyjaźniania.
Trzeba wejść do jego świata, odnaleźć się w nim. Przede wszystkim nie
wolno bać się odmienności. I – używając ogromnego skrótu – trzeba
wymienić się sobą. Czyli coś dać i coś wziąć”35 – pisze w swojej książce
Pieniądze w świetle Ewangelii ks. Jacek Stryczek. Kontynuując swój
wywód, stwierdza: „Dla Jezusa bowiem (…) pomaganie to kwestia relacji,
33
Oczywiście idea non-profit nie jest jedyną tego typu działalnością nienastawioną na zysk. Inne
z nią związane obejmują szeroki wachlarz zagadnień, poczynając od korzyści płynących
z etycznego traktowania pracowników w przedsiębiorstwie (zwłaszcza jeśli chodzi o argumenty
zawarte w katolickiej nauce społecznej, uzasadniające partycypację pracowniczą opartą
o podmiotowość pracownika, ograniczoną koncepcję własności oraz zasadę prymatu pracy nad
kapitałem), a skończywszy na obszarach, które ze względów społecznych powinny pozostawać
poza granicami rynku nastawionego na zysk (np. zdrowie, edukacja). Więcej na ten temat por.
Czakon T., Między paternalizmem a restrykcyjnością. Prawa pracownicze w kodeksach
etycznych firm, Wydawnictwo Duet, Toruń 2013; Sandel M., Czego nie można kupić
za pieniądze: moralne granice rynku, przeł. Chromik A., Sikora T., Wydawnictwo Kurhaus,
Warszawa 2013.
34
Benedykt XVI, dz. cyt. s. 39.
35
Stryczek J., dz. cyt. s. 96.
95
Artur Caban
spotkania się. Udane spotkanie może zmienić bieg życia. Człowiekowi
można pomóc, gdy dochodzi do spotkania” 36. Czyżby jednak „coś za coś”?
Jakkolwiek etyka obowiązku I. Kanta nie jest wolna od krytyki, warto
zwrócić uwagę na pewne zbieżności występujące pomiędzy „obowiązkiem
bezinteresowności”, a np. polityką społeczną, realizowaną w wielu
państwach na świecie. Chodzi m.in. o kwestię ubezpieczeń społecznych
i ochronę zdrowia. Bez zagłębiania się w szczegóły można stwierdzić, iż
stanowią one rodzaj działania z obowiązku. Wprawdzie w przypadku
ubezpieczeń społecznych owa bezinteresowność nie jest do końca
bezinteresownością – kończy się w momencie przejścia na emeryturę,
natomiast w przypadku ochrony zdrowia może się zdarzyć, że ze względu
na świetne samopoczucie korzystanie z usług opieki zdrowotnej w ciągu
całego życia będzie miało charakter sporadyczny, wpłacane zaś składki
mogą służyć leczeniu bezdomnych czy bezrobotnych. W tych dwóch
sytuacjach obowiązek pochodzi z zewnątrz – jest narzucony przez państwo.
Jeśli natomiast chciałbym, żeby „maksyma moja stała się powszechnym
prawem” – czyli chciałbym mieć zabezpieczenie finansowe na starość, a na
wypadek choroby nieodpłatną opiekę zdrowotną, to uiszczałbym składkę
pieniężną nie pod przymusem państwa, a z obowiązku. Czy aby na pewno
z obowiązku, a nie dla własnej korzyści? Można odpowiedzieć słowami
Matta Ridleya, autora publikacji O pochodzeniu cnoty, że „Powszechnie
podziwiamy i chwalimy bezinteresowność, a jednak nie oczekujemy, że
będzie rządziła naszym życiem (…) Po prostu nie praktykujemy tego,
czego nauczamy. Jest to oczywiście całkowicie naturalne. Im więcej ludzi
praktykuje altruizm, tym lepiej dla nas, ale także – im bardziej my i nasi
krewni dążymy do korzyści własnych, tym lepiej dla nas” 37. Określenie
bezinteresowności jako zasady w zamyśle Benedykta XVI miało zapewne
oznaczać nadanie jej cech normatywnych, ale i zarazem uniwersalnych.
Niestety, ich brak skazuje całą koncepcję na interpretacyjną dowolność.
Kantowskie działanie z obowiązku zakłada bezwzględne odcięcie się od
wszelkich skłonności, jeśli czyn ma mieć wartość moralną – zadanie bardzo
trudne do zrealizowania w świecie, w którym zdecydowana większość
ludzi dąży do czegoś, co sami nazwaliśmy szczęściem. Pytanie
o człowieka, także w kontekście problematyki bezinteresowności, pozostaje
ciągle otwarte. Troska, ale również konkretne działania np. na rzecz
ochrony środowiska, mogą świadczyć o bezinteresowności współczesnych
wobec przyszłych pokoleń. Wydaje się, iż możliwości w tym zakresie jest
bardzo wiele.
36
Tamże, s. 107.
Cyt. za: Ridley M., O pochodzeniu cnoty, przeł. Koraszewska M., Wydawnictwo Rebis,
Poznań 2000, s. 168.
37
96
Koncepcja bezinteresowności Benedykta XVI a etyka obowiązku I. Kanta
Literatura
Benedykt XVI, Caritas in veritate, Wydawnictwo Księży Sercanów,
Kraków 2009.
Comte-Sponville A., Czy kapitalizm jest moralny?, Wydawnictwo Czarna Owca,
Warszawa 2012.
Czakon T., Między paternalizmem a restrykcyjnością. Prawa pracownicze
w kodeksach etycznych firm, Wydawnictwo Duet, Toruń 2013.
Kant I., Uzasadnienie metafizyki moralności, Wydawnictwo Marek Derewiecki,
Kęty 2009.
Leszczyński A., Zbawcy mórz oraz inne afrykańskie historie, Wydawnictwo
Wielka Litera, Warszawa 2013.
Ridley M., O pochodzeniu cnoty, Wydawnictwo Rebis, Poznań 2000.
Sandel M., Czego nie można kupić za pieniądze: moralne granice rynku,
Wydawnictwo Kurhaus, Warszawa 2013.
Stryczek J., Pieniądze w świetle Ewangelii, Wydawnictwo Literackie, Kraków
2015.
Yunus M., Przedsiębiorstwo Społeczne. Kapitalizm dla Ludzi, Wydawnictwo
Concorda, Warszawa 2011.
Wysocki A., Bezinteresowność jako zasada społeczna, Warszawskie Studia
Teologiczne, 23 (2010).
Zięba M., Papież nie zrobił kroku w przód, „W Drodze”, 10 (2009).
Koncepcja bezinteresowności Benedykta XVI a etyka obowiązku I. Kanta
Streszczenie
Każdy pojedynczy przypadek bezinteresownego dania jakiegoś dobra odgrywa ważną rolę
w relacjach społecznych. Oczywistym jest, że do instytucji, której szczególnie powinno
zależeć na upowszechnianiu bezinteresowności, należy Kościół katolicki. Benedykt XVI
w encyklice Caritas in veritate podejmuje m.in. próbę opisania bezinteresowności jako
zasady poddającej humanizacji procesy ekonomiczne. Wśród niektórych duchownych
Kościoła w Polsce przedstawiona przez Benedykta XVI zasada wywołała odmienne
komentarze. Celem artykułu jest analiza koncepcji bezinteresowności Benedykta XVI,
wyrażanej skrajnymi opiniami, sytuującymi z jednej strony proponowane rozwiązania
w obszarze „utopii i pobożnych życzeń” – o.Maciej Zięba, z drugiej natomiast w obszarze
realizującej się „humanizacji rynku i społeczeństwa” – ks. Artur Wysocki, i podjęcie próby
porównania wyników analizy z etyką obowiązku Kanta, dla którego czyn posiada wartość
moralną tylko wtedy, kiedy działanie wynikało nie ze skłonności, lecz z obowiązku.
97
Dariusz Gzyra1
Pojęcie wartości przyrodzonej
w teorii praw zwierząt Toma Regana
1. Wstęp
Pojęcie nieinstrumentalnej wartości przyrodzonej (inherent value)2 jest
– podobnie jak pojęcie podmiotu życia (subject-of-a-life) – kluczowym
elementem teorii praw zwierząt (the rights view) Toma Regana.
Interesująca wydaje się jego uwaga, którą można rozumieć jednocześnie
jako wyraz niewygody odwołania się do pierwszego z tych pojęć oraz
poczucia, że jest konieczne i należy je zaakceptować pomimo jego
kłopotliwości: „Pomimo że teoria etyczna byłaby prostsza, gdyby mogła
zrezygnować z tego rodzaju wartości, prostota to nie wszystko. Uważam,
że dla stworzenia najlepszej teorii, musimy postulować wartość przyrodzoną”.
Jak można było oczekiwać, krytyka pojawiła się u wielu autorów
i autorek. W kolejnych publikacjach Regan jednak konsekwentnie broni
pojęcia wartości przyrodzonej i nigdy nie wycofuje się z jego stosowania,
choć zmuszony jest je dookreślić. Począwszy od lat 80. XX wieku, rozważa
jego zawartość znaczeniową i szuka odpowiedniego języka opisu. Za najważniejszy i najaktualniejszy punkt odwołania przy analizie Reganowskiego
pojęcia należy uznać książkę The Case for Animal Rights w wydaniu z roku
20043. Niestety, jest bardzo prawdopodobne, że nie doczekamy się już
znaczących, nowych autorskich komentarzy, dotyczących pojęcia wartości
przyrodzonej, uzupełniających jego opis. W ostatnich latach Regan
publikował jedynie książki mówiące o zwierzętach w kontekście literatury
i pozycje beletrystyczne. Wygląda więc na to, że jest już na filozoficznej
emeryturze.
2. Reganowskie pojęcie wartości przyrodzonej a inne wartości
Żeby dobrze opisać i zrozumieć, czym jest wartość przyrodzona w teorii
Regana, warto zestawić ją z innymi wartościami, które przywoływane są
1
[email protected] Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie.
W polskiej literaturze przedmiotu spotyka się różne tłumaczenia tego pojęcia: wartość
przyrodzona, wrodzona, samoistna, immanentna i wewnętrzna. Konsekwentnie będę stosował
pierwsze wymienione tłumaczenie, natomiast ostatnie odnoszę do angielskiego intrinsic value.
3
Wydanie z roku 2004 zawiera bowiem nową przedmowę, zawierającą m.in. odpowiedź na
krytykę. Książka miała pierwsze wydanie w roku 1983.
2
98
Pojęcie wartości przyrodzonej w teorii praw zwierząt Toma Regana
w filozofii moralnej i nie tylko. Tymi, z którymi może być mylona,
również z powodu użycia przez innych autorów tej samej nazwy dla
określenia pojęcia odmiennego znaczeniowo4. Lilly-Marlene Russow wspomina, że tradycyjnie było używane w odniesieniu do rzeczy o określonej
wartości pozamoralnej, a tak rozumiana koncepcja wartości przyrodzonej
mówi, że „coś posiada tę wartość, jeśli doświadczenie tej rzeczy jest dobre
samo w sobie”5. Reganowskie pojęcie jest więc znacząco różne choćby od
wcześniejszego inherent value Clarence I. Lewisa, które stanowi – przeciwnie
niż u Regana – przykład wartości zewnętrznej6. Również u Paula W. Taylora
odnajdujemy określenie inherent value, które jest zasadniczo inne od
Reganowskiego, bowiem określa wartość zależną od aktu wartościowania
przez kogoś7. Sam Regan także zestawił swoje rozumienie wartości
przyrodzonej z zakresem znaczeniowym innych wartości, które, jak to
nazwał, „odgrywają rolę w teorii praw”. Można zgodzić się z Russow, że
jego definicja jest głównie negatywna 8. Wartość przyrodzona jest zdaniem
Regana nieredukowalna do innych wartości i od nich logicznie niezależna,
nie jest funkcją żadnej z nich. Wymienił kilka takich odrębnych wartości 9:
 pomyślność, dobre samopoczucie (well-being) danej jednostki,
rozumiane jako jej jakość życia lub dobrostan;
 wartości wewnętrzne (intrinsic values) rozumiane jako stany umysłu,
doświadczenia w rodzaju przyjemności lub satysfakcji;
 użyteczność, czyli przydatność dla innych, rozumiana jako coś, co
jest użyteczne jako środek do osiągnięcia czyjegoś celu lub jako
rodzaj zasobu odnoszącego się do czyichś celów lub interesów, lub
wreszcie jako agregacja wartości w rodzaju dobrostanu lub przyjemności;
4
Myli się Lisa Kemmerer, kiedy mówi, że jest zasadne stosowanie wymienne pojęć: inherent
value, intrinsic value i inherent worth. Por. taż, In Search of Consistency: Ethics and Animals,
Brill, Leiden, Boston 2006, s. 22.
5
Russow L.-M., Regan on Inherent Value, Between the Species, Vol. 4, Issue 1 (1998), s. 47.
6
Por. Lewis C. I., An Analysis of Knowledge and Valuation, The Open Court Publishing
Company, La Salle 1946. Pojęcie to odnosi się do rzeczy, których odpowiednia kontemplacja jest
wewnętrznie wartościowa. Zwięzłe objaśnienie, czym jest inherent value u C.I. Lewisa,
znajdujemy w: Lemos R.M., The Nature of Value: Axiological Investigations, University Press
of Florida, Gainesville 1995, s. 52-58.
7
Por. Taylor P. W., Respect for Nature: a Theory of Environmental Ethics (25th Anniversary
Edition), Princeton University Press, Princeton, Oxford 2011, s. 73-74. Tę wartość według
Taylora ludzie nadają obiektom lub miejscom, takim jak dzieło sztuki, zabytek architektoniczny,
fragment natury, ze względu nie na ich praktyczną użyteczność, lecz piękno lub historyczne czy
kulturalne znaczenie. Ulubione zwierzęta towarzyszące (pets) lub tzw. dzikie, a także niektóre
rośliny, też mogą być w ten sposób wartościowane.
8
Por. Russow L.-M., dz.cyt., s. 47.
9
Por. Regan T., The Case for Animal Rights, University of California Press, Berkeley, Los
Angeles 2004, s. 21-22.
99
Dariusz Gzyra
 wartości w wyjątkowy sposób właściwe człowiekowi, jak te związane
z zaspokojeniem potrzeb estetycznych, naukowych lub duchowych;
 zasługi lub wybitność danej jednostki;
 wartość życia, mierzona wielkością straty i krzywdy związanej ze
śmiercią.
Podkreślenie różnicy pomiędzy wartością wewnętrzną a wartością
przyrodzoną wydaje się szczególnie istotne. Teoria praw zwierząt Regana
dokonuje wyraźnego rozróżnienia pomiędzy wartością życia, którym żyją
różne podmioty, a wartością podmiotów, które żyją tym życiem 10. „Nie da
się określić/wyznaczyć wartości przyrodzonej jednostek (…) dokonując
zsumowania wartości wewnętrznych ich doświadczeń” – twierdzi Regan11.
Ktoś, kto żyje przyjemniejszym, szczęśliwszym życiem i zaspokaja swoje
preferencje, nie ma większej wartości przyrodzonej niż ten, którego życie
jest mniej przyjemne lub pozbawione owego zaspokojenia. Wartość
wewnętrzna i przyrodzona są więc niewspółmierne i niewymienne: „nie
podlegają tej samej skali porównawczej” 12.
3. Natura Reganowskiej wartości przyrodzonej
Jak wskazuje Regan, wartość przyrodzoną można rozumieć jako pojęcie
pokrewne „Kantowskiej idei jednostek, istniejących jako cele same
w sobie”13. Postrzegać jednostkę jako posiadacza wartości przyrodzonej to
widzieć ją jako „coś innego od, i coś więcej niż, zaledwie naczynie na coś,
co ma wartość wewnętrzną”14. Regan zachęca, by wyobrazić sobie
jednostkę jako filiżankę, wartościową samą w sobie, a jej doświadczenie
jako coś, co ją wypełnia: „Oto analogia pomagająca uczynić tę kwestię
filozoficzną klarowną: filiżanka zawiera różne płyny – czasem słodkie,
czasem gorzkie, a czasem będące mieszanką obydwu. To, co stanowi
wartość, to płyny: im słodsze, tym lepsze; im bardziej gorzkie, tym gorsze.
Filiżanka jako naczynie nie ma wartości. Wartość ma to, co jest
umieszczane, a nie to, w czym się to coś umieszcza. Dla utylitarysty wy i ja
jesteśmy jak filiżanka; nie mamy wartości jako jednostki, a zatem nie
mamy równej wartości. Wartość ma to, co nas wypełnia, czemu służymy
jako pojemniki; nasze uczucia satysfakcji mają wartość pozytywną, nasze
uczucia frustracji negatywną”15.
10
Por. tamże, s. 34.
Tamże, s. 235.
12
Tamże, s. 236.
13
Tamże, s. 22.
14
Tamże, s. 236.
15
Regan T., A case for animal rights, [w:] Fox M.W., Mickley L.D. (red.), Advances in animal
welfare science 1986/87, The Humane Society of the United States, Washington 1986, s. 184.
11
100
Pojęcie wartości przyrodzonej w teorii praw zwierząt Toma Regana
Wprowadzenie wartości przyrodzonej miało na celu wypracowanie
alternatywy dla utylitaryzmu, który zdaniem Regana wartościuje jednostki
jako naczynia na wartości wewnętrzne związane z doświadczeniami.
Następstwa utylitaryzmu są jego zdaniem nie do przyjęcia, bowiem godzi
się on na zabieg agregacji wartości wewnętrznych i nie wyklucza
poświęcania jednostek dla dobra ogółu. Wartość przyrodzona miałaby być
także remedium na perfekcjonistyczną koncepcję sprawiedliwości, której
defekt według Regana polega na tym, że utrzymuje ona, iż „to, co należy
się jednostkom, jest zależne od stopnia, w którym posiadają one określone
cnoty (np. zdolności intelektualne)” 16. Jak twierdzi, perfekcjonizm może
prowadzić do różnych form dyskryminacji. W jego ocenie tak rozumiana
– wadliwa – teoria sprawiedliwości opiera się na wartościowaniu moralnym
naturalnych zdolności (talentów) jednostek, których ich posiadacze nie
zdobyli lub na które nie zasłużyli. Szacunek dla jednostki nie powinien
jednak zależeć od jej starań (zasług).
Jako odpowiedź na problemy związane z utylitaryzmem i perfekcjonizmem wartość przyrodzona przyjmuje postać pojęcia kategorycznego,
niestopniowalnego: dane indywiduum albo ją ma, albo nie. Jest stała
i równa dla wszystkich jej posiadaczy. Nie można jej zdobyć dzięki
własnemu wysiłkowi i nie można jej utracić poprzez swoje czyny lub
zaniedbanie, a więc – jak pisze obrazowo Regan – święci i złoczyńcy mają
ją w równym stopniu17. Jednocześnie postrzeganie niektórych jednostek
jako posiadaczy równej wartości przyrodzonej nazywa Regan postulatem,
założeniem teoretycznym18. Wartość ta jest właściwa wszystkim podmiotom
życia. Spełnienie kryteriów bycia podmiotem życia jest przy tym wystarczającym (a nie koniecznym) warunkiem jej posiadania.
Podmiot życia to istota żywa (człowiek lub zwierzę pozaludzkie), która
posiada zespół następujących cech: różnorodność uczuciowych, poznawczych,
wolicjonalnych możliwości (np. widzenie, słyszenie, pragnienie, pamiętanie,
przewidywanie, planowanie, podejmowanie celowych działań), dających
nie tylko poczucie własnego dobrostanu (np. odczuwanie bólu i przyjemności, samotności, strachu, zadowolenia, złości), czyli umiejętność
rozróżniania dobrych i złych doświadczeń, ale i określoną psychofizyczną
tożsamość jako formę obecności w świecie i wobec niego19. Wartość
przyrodzoną mają według Regana zarówno istoty zdolne do dokonywania
wyborów moralnych (moral agents), tzn. normalnie rozwinięci ludzie, jak
16
Regan T., The Case…, s. 236.
Tamże, s. 237.
18
Tamże, s. 247.
19
Tamże, s. 243.
17
101
Dariusz Gzyra
i niezdolne, będące jedynie adresatami moralnymi, czyli przedmiotami,
obiektami czyjejś moralności (moral patients), jak niektóre zwierzęta.
W The Rights View odnajdujemy określone reguły formalne, których
stosowanie ma chronić jednostki. Zasada szacunku (the respect principle)
mówi o tym, że posiadaczy wartości przyrodzonej należy traktować
w sposób szanujący tę wartość, wykluczający traktowanie ich jedynie jako
środku do osiągnięcia czyichś celów. Z zasady tej Regan wywodzi zasadę
krzywdy (the harm principle), wedle której ludzie mają „prima facie
bezpośredni obowiązek niepowodowania szkody tych jednostek, które
posiadają dobrostan oparty na doświadczeniach” 20. Wszystkie podmioty
życia, jako posiadające wartość przyrodzoną, mają w Reganowskiej teorii
podstawowe, bazowe prawo moralne do bycia traktowanymi z szacunkiem.
Pozostałe, specyficzne prawa, jak prawo do życia, wolności i integralności
cielesnej, są pochodne uprawnienia do szacunku.
Uznanie podmiotowości życia jako wystarczający, a nie konieczny,
warunek posiadania wartości przyrodzonej, rodzi pytanie, jakie jeszcze
byty mogą ją posiadać i podpowiada odpowiedź, że jest teoretycznie
możliwe uznanie np. zwierząt niebędących podmiotami życia lub ludzi
w stanie wegetatywnym – podobnie jak obiektów naturalnych lub ich
zbiorów – za posiadaczy tej wartości. Regan, jakkolwiek konsekwentnie
twierdzi, że aktualna formuła jego teorii praw „ogranicza wartość
przyrodzoną do jednostek”21, nie wyklucza tego, jednak podkreśla, że ruch
ten wiązałby się z szeregiem trudności. Sam nigdy nie pokusił się
o poszerzenie swojej teorii w sposób, który pozwalałby uznać ją za etykę
środowiskową sensu stricto22. Jednak w jednym z wczesnych esejów jej
poświęconych próbuje określić cechy wartości przyrodzonej. Pisze 23:
 obecność dobra lub wartości jest niezależna od świadomości ich
istnienia, uznania ich lub czyjegokolwiek interesu. Jest czymś
wrodzonym i jak inne właściwości natury musi być w naturze odkryta;
 ta obecność w naturalnych obiektach jest konsekwencją posiadania
przez nie same określonych właściwości. Jest więc własnością
superwenientną;
20
Tamże, s. 262. Jednostki posiadające dobrostan oparty na doświadczeniach to te, które
w zależności od okoliczności doświadczają lepszego lub gorszego życia
21
Tamże, s. 38.
22
Problemy teorii praw zwierząt Regana w kontekście etyki środowiskowej omawiam
szczegółowo w: Gzyra D., Teoria praw zwierząt Toma Regana a etyka środowiskowa, [w:]
Dzwonkowska D., Latawiec M. i in., Filozofia wobec świata zwierząt, Wydawnictwo UKSW,
Warszawa 2015, s. 101-111.
23
Por. Regan T., The Nature and Possibility of an Environmental Ethic, [w:] tenże, All That
Dwell Therein: Animal Rights and Environmental Ethics, University of California Press,
Berkeley, Los Angeles 1982, s. 199-200.
102
Pojęcie wartości przyrodzonej w teorii praw zwierząt Toma Regana
 jest obiektywną własnością obiektów. Jest faktem, że dany obiekt
posiada wartość.
Te wczesne próby określenia, czym jest wartość przyrodzona, mogą pomóc
w zrozumieniu jej natury i roli w Reganowskiej teorii praw zwierząt.
4. Przykłady krytyki Reganowskiej wartości przyrodzonej
Wprowadzone przez Regana pojęcie wartości przyrodzonej doczekało
się wieloaspektowej krytyki. Wytykano sposób określenia jej pochodzenia,
natury, funkcji, wreszcie konsekwencje jej stosowania. Jan Narveson
twierdzi na przykład, że własność ta jest przez Regana „wyczuta
intuicyjnie”24, a decyzja, kto posiada tę wartość, „jest kwestią percepcji
moralnej” (moral perception)25. Możemy przypuszczać, jak to również
czyni Regan, że Narveson mówi tu o uwarunkowaniu kulturowym,
związanym z danym czasem i miejscem życia: o pewnej orientacji
moralnej. Odwołanie do intuicji nie wystarcza, zdaniem Narvesona, jako
podstawa, kryterium oceny zasady moralnej. Regan odrzuca tę krytykę,
przypominając jednocześnie, że w jego teorii intuicja moralna – nazywana
intuicją refleksyjną – rozumiana jest jako przekonanie moralne, które
przyjmujemy „po sumiennym wysiłku” przemyślenia go w sposób
„spokojny, racjonalny, bezstronny, zawierający klarowność pojęciową”, na
podstawie możliwie największej ilości informacji istotnych w danym
kontekście26. Proces ten jego zdaniem nie prowadzi do wykazania
prawdziwości (lub fałszywości) danej zasady moralnej, choć jest przydatny
przy porównaniu i ewaluacji konkurujących, alternatywnych koncepcji.
Zgodność z tak rozumianą intuicją wedle Regana miałaby być zaledwie
jednym z kryteriów akceptacji zasady moralnej. Innymi powinny być: jej
spójność, precyzja, zakres działania, oszczędność27.
Mark Rowlands z kolei nazywa wartość przyrodzoną tajemniczą 28,
zarzucając Reganowi, że nie wyjaśnia dostatecznie jej natury. Według
Rowlandsa pojęcie to, będące postulatem teoretycznym, funkcjonuje w The
Rights View jako tzw. „wnioskowanie do najlepszego wyjaśnienia” 29. Oto
mamy pewien fenomen (lub ich zbiór), który wymaga wyjaśnienia. Zakładamy
więc hipotetycznie istnienie pewnego bytu, np. zasady moralnej, która jest
zdolna, w przeciwieństwie do konkurujących hipotez, wyjaśnić ten fenomen
24
Por. Regan T., The Case…, s. 19.
Por. tamże, s. 20.
26
Por. tamże, s. 134.
27
Por. tamże, s. 131-140.
28
Por. Rowlands M., Animal Rights: Moral Theory and Practice (Second Edition), Palgrave
Macmillan 2009, s. 86.
29
Tamże, s. 64.
25
103
Dariusz Gzyra
w największym stopniu. Rowlands twierdzi, że fenomenem wymagającym
wyjaśnienia są w teorii Regana określone przemyślane przekonania moralne
dotyczące natury sprawiedliwości, dokładniej: odrzucenie perfekcjonistycznej
koncepcji sprawiedliwości. Rowlands pisze: „Jeśli założymy, że podmioty
życia posiadają wartość przyrodzoną, możemy wyjaśnić nasze przemyślane
przekonania moralne dotyczące znaczenia sprawiedliwości i tego czym jest
sprawiedliwe traktowanie”30.
Wartość przyrodzona w teorii Regana funkcjonuje więc na podobnej
zasadzie, jak na przykład „postulat dodatkowej planety wyjaśniający
perturbacje w orbicie Neptuna”31. Żeby jednak proponować dane pojęcie
w ramach wnioskowania do najlepszego wyjaśnienia, powinniśmy wiedzieć
możliwie precyzyjnie, co za nim stoi, jaka jest jego natura. Według Rowlandsa
Regan nie podaje jasnego wyjaśnienia statusu ontologicznego wartości, którą
postuluje. Jeśli jest ona naturalną własnością, emergentną (superwenientną),
a nie podstawową, czyli „wyłania się z kombinacji bardziej podstawowych
rzeczy, wydaje się, że potrzeba jakiegoś wyjaśnienia, w jaki sposób się to
odbywa, na mocy jakich warunków powstaje”32. Zdaniem Rowlandsa, Regan
„nie uczynił nic, aby wyjaśnić naturę wartości przyrodzonej, a to podkopuje
wiarygodność jego twierdzenia, że wartość przyrodzona jest poważnym
założeniem teoretycznym”33. Rowlands twierdzi także, że wprowadzenie
wartości przyrodzonej jest działaniem ad hoc, ponieważ Regan sięga po nią
„wtedy i tylko wtedy, gdy jest ona potrzebna, aby uczynić jego teorię zgodną
z własnymi przemyślanymi przekonaniami moralnymi”34.
W podobnym duchu Lilly-Marlene Russow zauważa, że skoro pojęcie
wartości przyrodzonej ma rangę postulatu, którego wprowadzenie jest
konieczne dla opracowania odpowiedniej teorii moralnej, można mówić, że
ma ono charakter „czysto formalny” i „pozbawiony substancji”35. Jego
charakter sprawia, że Regan jest usprawiedliwiony w opisaniu tej wartości
tylko w takim zakresie, jaki wystarczy dla oceny, czy spełnia prawidłowo
narzuconą funkcję. Wszelkie dodatkowe, nieinstrumentalne (niefunkcjonalne)
uzasadnienia jej wprowadzenia i dogłębne wyjaśnienie jej natury schodzą
na plan dalszy. Równa (dla podmiotów i adresatów moralności) wartość
przyrodzona jest przez Regana broniona jako „konieczny postulat
teoretyczny, a nie coś, co intuicyjnie wynika ze stwierdzenia, że wszystkie
podmioty moralne i wszyscy adresaci moralni posiadają pewną własność
30
Tamże, s. 65.
Tamże, s. 66.
32
Tamże, s. 88.
33
Tamże.
34
Tamże, s. 92.
35
Russow L.-M., dz. cyt., s. 48.
31
104
Pojęcie wartości przyrodzonej w teorii praw zwierząt Toma Regana
‘P’, będącą źródłem ich wartości przyrodzonej” 36, pisze Russow.
Dopowiadając jej myśl, można zaryzykować stwierdzenie, że Reganowska
wartość przyrodzona jest jak stała matematyczna, której wprowadzenie jest
koniecznym zabiegiem formalnym, aby uzyskiwać sensowne wyniki, które
przewiduje teoria. Jest więc taka, jakie są oczekiwania, żeby była jako
brakujący element dopasowany do wymagającej uzupełnienia reszty.
Inaczej mówiąc, oczekiwania co do jej określonej funkcjonalności definiują
ją, a jej akceptacja oparta jest głównie na ocenie jej przydatności
w strukturze teorii, a nie na ocenie jej własnej natury. Jej użycie, jak ocenia
Russow, wynika z przyjęcia „metaetycznych intuicji co do koniecznych
ograniczeń każdej właściwej teorii etycznej” 37.
Analizując Reganowskie uzasadnienie wprowadzenia odrębnej wartości
przyrodzonej, Russow poddaje w wątpliwość konieczność zastosowania jej
jako remedium na problemy związane z niektórymi formami utylitaryzmu,
rodzącymi ryzyko usprawiedliwiania pozbawiania życia jednostek dla
uzyskania lepszego ogólnego bilansu dobra38. Remedium to nie musi także,
jej zdaniem, przyjmować formy wartości o cesze równości (wartości
kategorycznej). Cecha ta jest również, co było wspomniane, wynikową
krytyki perfekcjonistycznej teorii sprawiedliwości. Russow zauważa, że
żeby wprowadzenie wartości przyrodzonej było uzasadnione jako podstawa
równości, perfekcjonizm należałoby definiować szeroko, jako moralne
wartościowanie wszelkich cech naturalnych lub wypracowanych przez
jednostki, czego jej zdaniem Regan nie robi. Reganowska logika prowadzi
jednak jej zdaniem do tej kłopotliwej konkluzji, że „żadne moralne
zobowiązanie, powinność lub prawo nie może być oparte na jakiejkolwiek
pozamoralnej właściwości podmiotu, która nie jest w pełni pod jego
kontrolą”39.
Uznanie postulatu równej wartości przyrodzonej jednostek (ludzkich
i pozaludzkich podmiotów życia) okazuje się zresztą drugorzędne w szeregu
przypadków, w których mamy do czynienia z nierozwiązywalnym (bezofiarnie) konfliktem praw różnych jednostek. Russow przywołuje tu przykład,
który podał sam Regan: dylemat szalupy ratunkowej z czworgiem ludzi
i psem40. Przy takim zestawie pasażerów szalupa zatonęłaby, co wiązałoby
36
Tamże.
Tamże, s. 50.
38
Także Rowlands uznaje wartość przyrodzoną jako niekonieczny dla osiągniecia zakładanych
przez Regana celów konstrukt teoretyczny, proponując oparcie jednostkowych uprawnień
moralnych na koncepcji bycia inherentnie wartościowanym (being inherently valued), a więc
wartościowanym nieinstrumentalnie i niesubiektywnie. Por. Rowlands M., dz. cyt, s. 92-97.
39
Russow L.-M., dz.cyt., s. 49.
40
Regan T., The Case…, s. 324-325, 351-353.
37
105
Dariusz Gzyra
się z krzywdą wszystkich nią płynących. Trzeba więc wybrać, kogo wyrzucić
za burtę, by ratować pozostałych. Regan wybiera psa, niezależnie od równej
wartości przyrodzonej wszystkich płynących szalupą. Russow stwierdza, że
jest to konsekwencja brania pod uwagę również innych moralnie istotnych
wartości, jak wartość ich doświadczeń (wartości wewnętrzne). Wartość
jednostki będącej podmiotem życia jest więc ostatecznie sumą wielu
wartości. Przy założeniu, że wartości przyrodzone podmiotów życia są
równe, gdy są częścią takich porównań, jak powyższe, de facto się znoszą.
W tego rodzaju przypadkach „wartość przyrodzona nigdy nie zmieni
bilansu wartości”, na podstawie którego dokonujemy wyboru ofiary, „po
prostu nie wnosi żadnego wkładu”, pisze Russow41.
Niejednoznaczna co do konsekwencji okazuje się również podana przez
Regana cecha niewspółmierności wartości przyrodzonej do innych
wartości. Skoro mówimy o niewspółmierności, jest trudno usprawiedliwić
ignorowanie potencjalnych korzyści wynikających z wartości wewnętrznej
czy instrumentalnej jednostek. Jak zauważa Russow: „nie mamy racjonalnej
zasady, którą moglibyśmy zastosować do przypadków, w których wchodzą
w konflikt diametralnie różne wartości” 42. Gdy zagrożeniu dla wartości
przyrodzonej jednostki towarzyszy zysk w odniesieniu do wartości wewnętrznej lub instrumentalnej, teza o niewspółmierności nie dostarcza nam
wskazówek sprawiedliwego postępowania. Jeśli natomiast przyjmiemy
założenie, że żadna wartość i żadna suma wartości nie są w stanie
przeważyć wartości przyrodzonej, potrzebujemy czegoś więcej niż zastrzeżenia zawartego w definicji tego pojęcia. Potrzebujemy przekonującego
argumentu wyjaśniającego, dlaczego i jak się to dzieje. Aby go dostarczyć,
konieczne jest lepsze opracowanie koncepcji wartości przyrodzonej,
natomiast u Regana pojęcie to pozostaje „nieokreślone i nieuzasadnione”43.
Jego zamierzona neutralność i beztreściwość (wspomniany „brak substancji”),
utrudnia zdaniem Russow uznanie w nim podstawy dla szacunku wobec
jednostek, czyli wypełnienia jednej z podstawowych zasad Reganowskiej
teorii praw zwierząt. Mamy za mało wskazówek, aby wiedzieć, co
właściwie niszczy wartość przyrodzoną. Skoro jest ona pojęciem
kategorycznym (wszystko albo nic), nie można jej jedynie naruszyć,
zmniejszyć jej, a wyłącznie zupełnie zniszczyć. Czym miałoby to być?
Wydaje się, jak przypuszcza Russow, że musiałoby się to wiązać albo ze
zniszczeniem jednostki (śmierć) albo spowodowaniem, że jednostka
przestaje być podmiotem lub adresatem moralności. Konsekwencje
41
Por. Russow L.-M., dz.cyt., s. 51.
Tamże.
43
Tamże.
42
106
Pojęcie wartości przyrodzonej w teorii praw zwierząt Toma Regana
stosowania zasady szacunku dla wartości przyrodzonej nie są więc
dostatecznie jasno określone w teorii normatywnej, konkluduje Russow44.
Problem celowości i efektywności zastosowania wartości przyrodzonej
w kontekście Reganowskiego eksperymentu z szalupą ratunkową omawia
również Lisa Kemmerer. Skoro w przypadku niemożliwego do rozwiązania
bezofiarnie konfliktu praw podmiotów życia – ludzi i innych zwierząt
– Regan proponuje poświęcić zwierzę, należy zdaniem Kemmerer wiedzieć
znacznie lepiej, niż to wie Regan, co mogłoby to usprawiedliwiać.
Uzasadniając poświęcenie zwierzęcia, Regan przywołuje twierdzenie, że
człowiek ma większą pulę generowania zadowolenia i więcej okazji do
satysfakcji45. Kemmerer zauważa, że powinien je dobrze zdefiniować
i wyjaśnić, czego nie robi. Kemmerer mówi więcej: istnieją nieusuwalne
problemy epistemologiczne z określeniem wielkości szkody, związanej
z utratą danej okazji do satysfakcji w przypadku zwierząt, których
doświadczeń nie możemy przecież mieć. Nie mamy międzygatunkowej
jednostki miary takiej szkody. Nikt nie dokonał inwentaryzacji zwierzęcych
satysfakcji i okazji do ich zaspokojenia. Reganowska decyzja wyższej
wartości życia człowieka jest więc zaledwie przypuszczeniem 46. Poza tym
przywoływanie cech właściwych jednostkom jest sięgnięciem w ocenie
moralnej po „zawartość, a nie samą filiżankę”, a więc Reganowska teoria
nie usuwa elementów perfekcjonistycznych, które miała rugować 47. Po co
w ogóle wprowadzać do teorii równą wartość przyrodzoną i opierać na niej
równość praw moralnych, skoro w krytycznym momencie przestają one
mieć znaczenie? – pyta Kemmerer48. Krytykuje także sensowność analogii
z filiżanką i jej zawartością, która ma wspierać uzasadnienie wprowadzenia
wartości przyrodzonej49. Jej zdaniem – w przeciwieństwie do płynu wypełniającego naczynie – jednostek nie da się oddzielić od ich „nieprzebranych
i zróżnicowanych doświadczeń, ‘cnót’ lub emocji”50. Mają one na nas
wpływ i „do pewnego stopnia stają się tym, kim jesteśmy”, a więc
w przypadku jednostek rozróżnienie na naczynie i zawartość zaciera się51.
Jakie jest znaczenie wartości przyrodzonej w obliczu braku definicji, co
właściwie konstytuuje owe niewypełnione filiżanki? – pyta Kemmerer.
Dodatkowo zauważa, że definicja podmiotu życia posiadającego wartość
przyrodzoną oparta jest o istnienie u jednostek określonych cech (np.
44
Por. tamże, s. 52.
Por. Regan T., The Case…, s. 324.
46
Por. Kemmerer L., dz. cyt., s. 72.
47
Por. tamże, s. 75.
48
Por. tamże, s. 80.
49
Podobną krytykę znajdujemy we wcześniejszym artykule Petera Singera. Por. tenże, Animal
Liberation or Animal Rights, The Monist, Vol. 70, No. 1: Animal Rights (1987), s. 3-14.
50
L. Kemmerer, dz. cyt., s. 86.
51
Por. tamże, s. 87.
45
107
Dariusz Gzyra
tożsamości psychofizycznej), a skoro tak, to Regan jest niekonsekwentny.
Z jednej strony odwołuje się do cech takich jak pragnienia, przekonania
i określone możliwości działania (zawartość naczynia), a z drugiej twierdzi,
że wartość przyrodzona odnosi się do „samej filiżanki” 52.
Również Mary Anne Warren ocenia pojęcie wartości przyrodzonej jako
niejasne i twierdzi, że brakuje wytłumaczenia go w kategoriach pozytywnych.
„Wartość przyrodzona jawi się jako tajemnicza pozanaturalna własność,
którą musimy przyjąć na wiarę”, pisze 53. Jeśli jest oparta na jakiejś
własności naturalnej, mogłoby wystarczyć określenie, czym ta własność
jest, i wyjaśnienie jej znaczenia moralnego, bez powoływania specjalnej
wartości. W postaci proponowanej przez Regana nie może ono jej zdaniem
dobrze spełniać roli pomostu pomiędzy twierdzeniem, że niektóre istoty
żyjące są podmiotami życia, a twierdzeniem, że mają równe prawa
moralne. „Wydaje się, że wartość to jedna rzecz, a prawa – druga”54,
a koncepcja wartości przyrodzonej wydaje się stwarzać „przynajmniej tak
wiele problemów, ile rozwiązuje”55.
5. Podsumowanie
To ostatnie stwierdzenie wydaje się dobrze podsumowywać istniejącą
– i znacznie szerszą niż tu przedstawiona – krytykę pojęcia wartości
przyrodzonej. Skoro ma ono status jednego z fundamentów, zasadnie jest
oczekiwać, że jest solidnie skonstruowane i odporne na próby podważenia.
Tak, aby można było na nim oprzeć inne elementy teorii, tworzące spójną
konstrukcję. Analiza Reganowskiego pojęcia wartości przyrodzonej wskazuje
jednak, że jest ono chwiejnym elementem teorii, pozostawiającym wątpliwości
co do zasadności oparcia o nie uzasadnienia istnienia uprawnień moralnych.
52
Tamże.
Warren M. A., Critique of Regan’s Animal Rights Theory, [w:] Pojman L.P. (red.),
Environmental Ethics: Readings in Theory and Application, Thomson; Wadsworth 2005, s. 74.
Jak widać, w komentarzach na temat wartości przyrodzonej pojawiają się zarówno określenia, że
jest ona własnością naturalną, jak i że nią nie jest. To dodatkowo świadczy o niedostatku jej
wyjaśnienia przez Regana.
54
Tamże.
55
Tamże, s. 95.
53
108
Pojęcie wartości przyrodzonej w teorii praw zwierząt Toma Regana
Literatura
Gzyra D., Teoria praw zwierząt Toma Regana a etyka środowiskowa,
s. 101-111, [w:] Dzwonkowska D., Latawiec M. i in., Filozofia wobec świata
zwierząt, Wydawnictwo UKSW, Warszawa 2015.
Kemmerer L., In Search of Consistency: Ethics and Animals, Brill, Leiden, Boston
2006.
Lemos R. M., The Nature of Value: Axiological Investigations, University Press
of Florida, Gainesville 1995.
Lewis C. I., An Analysis of Knowledge and Valuation, The Open Court Publishing
Company, La Salle 1946.
Regan T., The Case for Animal Rights, University of California Press, Berkeley,
Los Angeles 2004.
Regan T., A case for animal rights, [w:] Fox M. W., Mickley L. D. (red.),
Advances in animal welfare science 1986/87, The Humane Society of the United
States, Washington 1986.
Regan T., The Nature and Possibility of an Environmental Ethic, [w:] tenże,
All That Dwell Therein: Animal Rights and Environmental Ethics, University
of California Press, Berkeley, Los Angeles 1982.
Rowlands M., Animal Rights: Moral Theory and Practice (Second Edition),
Palgrave Macmillan 2009.
Russow L. M., Regan on Inherent Value, Between the Species, Vol. 4, Issue 1 (1998).
Singer P., Animal Liberation or Animal Rights, The Monist, Vol. 70, No. 1: Animal
Rights (1987).
Taylor P. W., Respect for Nature: a Theory of Environmental Ethics (25th
Anniversary Edition), Princeton University Press, Princeton, Oxford 2011.
Warren M. A., Critique of Regan’s Animal Rights Theory, [w:] Pojman L. P. (red.),
Environmental Ethics: Readings in Theory and Application, Thomson;
Wadsworth 2005.
Pojęcie wartości przyrodzonej w teorii praw zwierząt Toma Regana
Pojęcie wartości przyrodzonej (inherent value) jest kluczowym elementem teorii praw
zwierząt Toma Regana. Wartość ta jest w niej odróżniona od wartości wewnętrznej
(intrinsic value). Jak pisze sam Regan: „Pomimo że teoria etyczna byłaby prostsza, gdyby
mogła zrezygnować z tego rodzaju wartości, prostota to nie wszystko. Uważam, że dla
stworzenia najlepszej teorii, musimy postulować wartość przyrodzoną”. Regan wydaje się
rozumieć, że pojęcie to jest podatne na krytykę. Rzeczywiście pojawiła się ona u wielu
autorów i autorek. Artykuł analizuje wybrane przykłady tej krytyki, wcześniej omawiając
Reganowskie rozumienie wartości przyrodzonej i jej odniesienie do pojęcia podmiotu życia
(subject-of-a-life) i praw moralnych. Zestawia to rozumienie z przykładami użycia pojęcia
wartości przyrodzonej we wcześniejszej literaturze, kontrastując z zakresem znaczeniowym
innych wartości (przede wszystkim wartości wewnętrznej).
109
Katarzyna Krawerenda-Wajda1
Semantyka wiary
w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
Celem artykułu jest ukazanie specyfiki fenomenu wiary, jaki pojawia się
u autora pseudonimowego stworzonego przez Sørena Kierkegaarda – Climacusa. W tym celu posłużę się semantyką wiary, jaką odnajdujemy w Usłyszeć
Niewidzialne Karola Tarnowskiego, a szczególnie dwoma kategoriami
zapożyczonymi z Logiki wiary Newmana. Jednakże, jak pokażę na końcu
tekstu, fenomen wiary u Climacusa przekracza rozróżnienia, które proponuje
Tarnowski.
1. Wiara a historyczne uzasadnSienie
Już na początku swoich rozważań Climacus2, pseudonimwy autor Okruchów3, zastanawia się, czy istnieje historyczny punkt wyjscia dla wiecznej
1
[email protected], Uniwersytet Jagielloński, Wydział Filozoficzny, Instytut
Religioznawstwa, Zakład Filozofii Religii.
2
Urodzony w Kopenhadze, ma trzydzieści lat. Twierdzi, że jest humorystą żyjącym w spekulatywnym teocentrycznym stuleciu wielkich umysłów (tu odniesienie do Hegla). Climacus to autor
żyjący na uboczu, który ucieka od tłoku, w którym ginie i przemija to, co ważne. Pseudonim ten
nawiązuje do mnicha z monasteru św. Katarzyny Aleksandryjskiej, żyjącego na Górze Synaj. Zaś
znaczenie tego pseudonimu wyjaśnia sam Climacus w tekście De omnibus dubitandum est. Jak
podaje Słownik wczesnochrześcijańskiego piśmiennictwa, Jan Klimak (ok. 525-600 lub ok. 610-670/
680), mając szesnaście lat, wstąpił do klasztoru na Synaju, który opuszcza po trzech latach, aby
osiedlić się na pustyni, gdzie spędza czterdzieści lat. Klimak to jeden z Ojców Kościoła
wschodniego, eremita i mistyk, święty Kościoła katolickiego i prawosławnego, uważany za ojca
hezychazmu. Pozostawił po sobie dzieło: Drabina raju (Κλίμαξ του παραδεισου, polskie wydanie:
Kilmak J., Drabina raju, przeł. Polanowski W., Kęty 2011), dzieło, które nawiązuje do wizji
Jakuba (por. Rdz 28,12). Greckie słowo Κλίμαξ oznacza stopień, drabinę bądź gradację. Utwór
został napisany pod wpływem wizji drabiny ze snu patriarchy Jakuba i był przeznaczony dla
mnichów jako pomoc w osiągnięciu duchowej doskonałości, do której trzeba się wspinać niczym
po szczeblach drabiny. Traktat składa się z trzydziestu rozdziałów, odpowiadających liczbie lat
życia Jezusa w ukryciu, i dzieli się na dwie części. Dlatego też Climacus jest synonimem drogi,
która wiedzie do osiągnięcia doskonałości, celów eschatologicznych, choć kroczenie nią
z konieczności wymaga wyboru odpowiedniej drogi doczesnej. Por. Szymusiak J. M.,
Starowiejski M., Słownik wczesnochrześcijańskiego piśmiennictwa. Starożytna myśl
chrześcijańska, Poznań 1971, t. 2, s. 226.
3
Kierkegaard S., Philosophiske Smuler, eller En Smule Philosophi Af Johannes Climacus,
Udgivet af S. Kierkegaard, Faaes hos Universitetsboghandler C.A. Reitzel, Kopenhagen, 1844,
(skrót PS); wyd. polskie: Kierkegard S., Okruchy filozoficzne, Chwila, przeł. Toeplitz K.,
Wydawnictwo Antyk 2011. Korzystam z oryginalnego wydania dzieł Duńczyka, dostępnego on-
110
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
świadomości oraz czy można wieczne zbawienie oprzeć na wiedzy historycznej4. Climacus pyta więc, czy jest możliwe, aby człowiek (Enkelte),
który z natury rzeczy tkwi w historii, był świadomy spraw wiecznych;
w drugiej części zaś zastanawia się, czy człowiek może oprzeć swoją wiarę
na tym, czego dowiedział się z historii. Zagadnienia te stawia Kierkegaard,
gdyż chce pokazać, jaka jest relacja między wieczną prawdą, która jest
przedmiotem wiary, a jej historycznym kontekstem. W drugiej części tekstu
Okruchów Climacus pyta, czy łatwiej jest wierzyć człowiekowi, który żyje
współcześnie z Mistrzem, Chrystusem, czy temu, który narodził się
później? Odpowiedź wydaje się oczywista, gdyż świadek bezpośrednich
wydarzeń, cudów, proroctw zawsze wydaje się być w lepszym położeniu
niż ten, który zna je jedynie z przekazu. Climacus, jak pokażemy, ma
jednak odmienne zdanie. Na tle powyższych rozważań zapytamy
o rozumienie wiary, jakie wyłania się z lektury tekstu.
Climacus swoje rozważania rozpoczyna od zagadnienia prawdy. Pyta,
w jakim stopniu można nauczać prawdy i uczyć się jej5? To pytanie
umiejscowimy w szerszym kontekście zagadnień związanych z przekazem
historycznym, dotyczącym treści wiary. Na początku należy podkreślić, że
Climacus zestawia dwa modele poznania prawdy; jeden sokratejski, zwany
także humanistycznym, i drugi chrześcijański6. W majeutyce Sokratesa
cały proces myślenia i poznawania jest przypominaniem – człowiek ma
uświadomić sobie to, co już wie 7. Już Platon w dialogu Menon pyta, czy
line na stronie Søren Kierkegaards Skrifter: http://sks.dk/forside/indhold.asp [dostęp:
29.12.2015 r.]. Jest to zbiór wszystkich dzieł Sørena Kierkegaada w języku duńskim
w najnowszym opracowaniu Søren Kierkegaard Forskningscenteret autorstwa takich badaczy,
jak: Niels Jørgen Cappelørn, Joakim Garff, Johnny Kondrup, Karsten Kynde, Tonny Aagaard
Olesen. W odniesieniu bibilograficznym dzieł Duńczyka najpierw zostanie podane źródło
duńskie z SKS, a następnie odniesienie do polskiego wydania, jeśli takowe istnieje.
4
Dokładne pytanie Climacusa brzmi: Czy może istnieć historyczny punkt wyjścia dla wiecznej
świadomości; w jakim stopniu może on wzbudzić większe zainteresowanie niż tylko historyczne;
czy można oprzeć na historycznej wiedzy wieczne zbawienie? Por. SKS 4, s. 213; (Okruchy
filozoficzne, wyd. polskie, s. 55).
5
Por. PS, SKS 4, s. 218; (wyd. polskie, s. 61).
6
Takie rozróżnienie znajdujemy u badacza myśli Duńczyka, R. Menheimera. Por. tenże,
Kierkegaard as Educator, Berkeley and Los Angeles, California 1977, s. 22.
7
Samo słowo majeutyka pochodzi od greckiego μαιευτικός odnoszącego się do sztuki
położniczej. Sokrates, którego matka była położną, wskazywał, że jest jedynie akuszerką
pomagającą przyjść wiedzy na świat. Jak czytamy w Teajtecie: „moja sztuka położnicza zresztą
tym samym się odznacza, co i sztuka tamtych kobiet, a różni się tym, że mężczyznom, a nie
kobietom rodzić pomaga, i tym, że ich dusz rodzących dogląda, a nie ich ciał. A największa
wartość w naszej sztuce tkwi ta, że ona na wszelki sposób wybadać potrafi, czy umysł
młodzieńca widziadło tylko i fałsz na świat wydaje, czy też myśl zdrową i prawdziwą. Bo ja
całkiem jestem jak te akuszerki: rodzić nie umiem mądrości i o co już niejeden mnie beształ, że
111
Katarzyna Krawerenda-Wajda
możemy nauczyć się czegoś, co już wiemy8. W tej starożytnej koncepcji
prawda nie znajduje się poza człowiekiem, ale w nim, w jego wnętrzu9.
Nauczyciel nie przyczynia się do tego, że uczący poznaje prawdę, on jest
tylko pobudką. Warto zaznaczyć, iż zarówno nauczyciel, tak jak i czas,
w którym się to dokonuje, mają u Sokratesa charakter przypadkowy.
Uczący się sam odkrywa prawdę w sobie i sobie to odkrycie zawdzięcza.
W tej perspektywie każdy człowiek stanowi sam dla siebie centrum
i dlatego też jego samopoznanie jest równoznaczne z poznaniem Boga10.
Należy także dodać, iż w sokratejskiej wizji każdy człowiek prawdę
posiada, jest ona na wyciągnięcie ręki. Oczywiście proces poznania nie jest
prosty, ale dla każdego jest możliwy.
Nasuwa się oczywiste pytanie: dlaczego podejmujemy zagadnienie
poznania prawdy przy okazji rozważań o wierze? Jak pokażemy w toku
rozważań, związek wiary i wiedzy, którą człowiek zdobywa o sobie
samym, jest nierozłączny. Dla Kierkegaarda, podobnie jak dla Sokratesa,
poznanie dokonuje się w wewnętrzności człowieka, ale w modelu
chrześcijańskim, aby poznanie mogło się dokonać, człowiek musi dostać
warunek do zrozumienia prawdy, a ten może dać jedynie Bóg.
W przeciwieństwie do Grecji, w tej perspektywie bardzo istotny jest czas,
chwila, w której dokonuje się poznanie. To są główne cechy, które
odróżniają to podejście od sokratejskiego punktu widzenia.
W modelu duńskiego myśliciela to Bóg jest tym, który daje uczniowi
warunek i zarazem prawdę, czyli jest On kimś więcej niż nauczycielem.
Bóg, działając jako pobudka, sprawia, że człowiek przypomina sobie, że
żyje w nieprawdzie i jest nieprawdą z własnej winy11. Ten stan bycia
nieprawdą u Kierkegaarda jest nazwany grzechem, natomiast warunek, jaki
daje Bóg, to wiara12. Bóg to ktoś więcej niż sokratejski nauczyciel – to
Zbawiciel, który ocala tego, kto się w nim uwięził (poprzez grzech) 13.
innych pytam, a sam nic nie odpowiadam w żadnej sprawie, bo nic nie mam mądrego do
powiedzenia (…)”. Platon, Parmenides, Teajtet, Kęty 2002, s. 104.
8
Według Platona proces przypominania polega na tym, że człowiek posiada wiedzę, ale
występuje ona w formie utajonej. Wiedza ta może być jednak uświadomiona; taki jest efekt tzw.
„odpytywania”. Por. Platon, Menon, przeł. Siwek P., Warszawa 1991, s. 170.
9
Por. PS, SKS 4, s. 218; (wyd. polskie, s. 61).
10
„(…) hans Selverkjendelse er en Guds-Erkjendelse”. PS, SKS 4, s. 220; (wyd. polskie, s. 63).
11
Nauczycielem jest Bóg, natomiast uczniem – człowiek wkraczający na drogę nawrócenia.
W tej perspektywie człowiek jest rozumiany jako ten, który nie zna prawdy, a ponadto sam jest
nieprawdą z powodu uwikłania w grzech.
12
Por. PS, SKS 4, s. 224 (wyd. polskie, s. 67).
13
Jak już zostało powiedziane, Bóg nie potrzebuje ucznia, by siebie samego zrozumieć. Co ma
więc skłonić Go do ujawnienia się, do działania? Wystarczającą motywacją jest miłość, to ona
jest tym, co wprawia go w ruch. W tym momencie Kierkegaard czyni analogię do
Nieporuszonego, który porusza wszystko u Arystotelesa. Ta miłość jest skierowana na uczącego
112
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
W tym procesie człowiek zdobywa wiedzę, która jest wiedzą o nim samym.
Wiedza ta jest efektem transformacji „ja”, całkowitej przemiany człowieka,
o jakiej czytamy w Okruchach: człowiek, który otrzymuje warunek, staje
się innym, nowym człowiekiem. Otrzymując wiarę, zaczyna poruszać się
w nowym kierunku, gdyż przeżył zwrot (omvendelse)14. Tym samym
zyskuje wiedzę wieczną i absolutnie pewną, która jest konsekwencją
Objawienia. Nauczyciel nie tylko przynosi prawdę uczniowi, ale także
uzdalnia go do jej poznania15. Jednakże to właśnie wiara jest warunkiem
niezbędnym do zdobycia wiedzy o sobie samym. To ona umożliwia proces
całkowitej przemiany człowieka, uruchamia proces samopoznania. Tak
więc wiara nie jest prawdą ani zdolnością do posiadania prawdy. Jest
koniecznym, ale nie dostatecznym warunkiem do posiadania prawdy.
To pierwszy zasadniczy rys w rozumieniu wiary u Climacusa.
Kierkegaard podnosi także jeszcze inną, bardzo ważną kwestię. Chce
wyjaśnić relację między wieczną prawdą a jej przygodnym historycznym
kontekstem.
Temat ten podjął przed Kierkegaardem Gotthold Ephraim Lessing,
myśliciel niezwykle istotny dla Kierkegaarda16, który zwrócił uwagę na
się, a jej celem jest, po pierwsze, pozyskanie go, a po drugie, ustanowienie jedności, czyli
przekształcenie nierówności w równość. Tak więc sytuacja wygląda tak, iż uczący się tkwi
w nieprawdzie (grzechu), a mimo to jest przedmiotem miłości Boga, który pragnie być jego
nauczycielem i troszczy się o ustanowienie jedności. Ale możemy zadać pytanie: w jaki sposób
jedność między nimi mogłaby być ustanowiona? Bóg nie może się przecież ukazać człowiekowi,
zbliżyć się zbyt mocno do niego, gdyż ujrzenie Boga oznacza śmierć. Tę szansą w ustanowieniu
jedności między Bogiem a człowiekiem widzi Kierkegaard zupełnie gdzie indziej. Przywołuje on
Sokratesa, dla którego takim pragnieniem wyrażenia jedności w miłości z uczącym się była
niewiedza, będąca wyrazem słabości. Kierkegaard także widzi szansę zrównania się nauczyciela
z uczącym. Stanie się to wtedy gdy Bóg będzie równy temu najmniejszemu człowiekowi, kiedy
stanie się sługą. To dlatego Bóg ukazuje się pod postacią sługi. I nie jest to tylko zewnętrzna
maska czy rola. Ta postać jest prawdziwa – Jezus Chrystus cierpiał i umarł za każdego człowieka.
Duński filozof, zafascynowany swoim greckim poprzednikiem, nawiązuje do niego, ale
majeutyka Kierkegaarda poprzez umiejscowienie jej w kontekście chrześcijaństwa staje się
zupełnie nowym projektem.
14
Por. PS, SKS 4, s. 227; (wyd. polskie, s. 70).
15
Por. Nielsen H. A, Where the passion is. A Reading of Kierkegaard's Philosophical Fragments,
University Press of Florida, Tallahassess 1983, s. 7-8.
16
Gothold Ephraim Lessing (1729-1782) był pisarzem i dramaturgiem. Nie zdobył wykształcenia
filozoficznego ani teologicznego, ale bardzo interesował się tymi dziedzinami. Wielką zasługą
Lessinga było stwierdzenie, że prawda o Bogu nie mieści się w żadnym systemie filozoficznym
czy teologicznym. Jednakże Lessing uważa, iż w poszczególnych systemach teologicznych
i filozoficznych mieści się pewien aspekt prawdy. Stąd koncepcja aproksymacji, czyli kolejnych
przybliżeń absolutnej prawdy, do której one przybliżają się w nieskończonym procesie poznania.
Por. Szwed A, Rozum wobec chrześcijańskiego Objawienia, Kant, Hegel, Kierkegaard,
Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2011, s. 61-62. Do koncepcji aproksymacji nawiąże
Kierkegaard w Nienaukowym Zamykającym Postscriptum. Ta koncepcja będzie dla Climacusa
113
Katarzyna Krawerenda-Wajda
fundamentalny problem związany z historyczną treścią przekazu
chrześcijańskiego, a zobrazował go za pomocą metafory „okropnej,
szerokiej czeluści”: „Jeżeli nie można dowieść żadnej prawdy historycznej,
to nie można również dowieść niczego za pomocą prawdy historycznej.
Oznacza to, że przypadkowe prawdy historii nie mogą nigdy stać się
dowodem na konieczne prawdy rozumu” 17. Zdaniem Stanisława Ruczaja
zarysowany w przytoczonym powyżej fragmencie podział na
„przypadkowe prawdy historyczne i konieczne prawdy rozumu” okazuje
się w tym kontekście dość mylący18. Lessing zdaje się uważać, że prawda
o Boskości Chrystusa należy do tego drugiego rodzaju prawd. Raczej nie
chodzi tutaj o „konieczność w sensie Leibnizjańskim (konieczne jest to,
czego przeciwieństwa nie da się pomyśleć), ale o taką „prawdę, która jest
dla mojego rozumu tak przekonywująca, że nie jestem w stanie jej
odrzucić”19.
Wydaje się, że dla Lessinga taką koniecznością powinna się cechować
prawda o Boskości Chrystusa. Tylko wówczas byłaby ona do zaakceptowania
przez rozum ludzki. Jednak zdaniem Ruczaja, kiedy argumentami
świadczącymi za tą prawdą są wyłącznie „przypadkowe prawdy historyczne”, uznanie Boskości Chrystusa byłoby aktem intelektualnej nieodpowiedzialności20.
pomocna przy definiowaniu prawdy subiektywnej, będąc jej negatywnym punktem wyjścia. Zob.
Kierkegaard S, Afsluttende uvidenskabelig Efterskrift til de philosophiske Smuler, Hos C. A.
Reitzel, Universitets-Boghandler, Trykt i Bianco Lunos Bogtrykkeri, Kjøbenhavn 1846, ss. 63-103,
(skrót AUE); wydanie polskie: Kierkegaard S, Nienaukowe Zamykające Postscriptum, przeł.
Toeplitz K., Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2011, s. 77-108.
17
Lessing, G. E, Okropna, szeroka czeluść, przeł. Pieciul E, [w:] Piotrowski E, Węcławski T.,
Praeceptores. Teologia i teologowie języka niemieckiego, Poznań: Wydawnictwo Poznańskie
2007, s. 125.
18
Por. Ruczaj S., Kierkegaard a Lessing. Objawienie, wiara, historia, AVANT-PLUS ZF/2011,
Seria tomów specjalnych czasopisma AVANT, Toruń 2012, s. 16.
19
Yasukata. T., Lessing’s Philosophy of Religion and the German Enlightenment, Oxford 2002,
s. 68. Podobną intuicję wyraża Kartezjusz, który w Czwartej medytacji pisze, iż „(...) nie mogłem
wyzbyć się przekonania, że coś, co pojmuję tak jasno, musi być prawdą, i to nie dlatego, żebym
czuł się zmuszony do tego przez jaką zewnętrzną siłę, lecz jedynie dlatego, że całkowita
oczywistość, którą miałem, wywoływała wielką skłonność mojej woli i z tym większą wolnością
w to uwierzyłem, im mniej miałem tu w sobie indyferencji”. Por. Kartezjusz, Medytacje
o filozofii pierwszej, przeł. Hartman J., Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2006, s. 60.
20
Por. Ruczaj, S. dz. cyt, s. 17. Ruczaj odnosi się do dość wymownej wypowiedzi Lessinga:
„Jednakże przeskakiwać teraz z prawdy historycznej do zupełnie inne klasy prawd i żądać ode
mnie, bym przekształcił podług tego wszystkie moje metafizyczne i moralne pojęcia, oczekiwać
ode mnie, że zmienię wszystkie moje podstawowe wyobrażenia o istocie boskości tylko dlatego,
że nie mogę dostarczyć wiarygodnego świadectwa obalającego fakt zmartwychwstania Chrystusa
– jeśli to nie jest metabasis eis allo genos [zmiana płaszczyzny argumentacji] to nie wiem, cóż
innego mógł mieć na myśli Arystoteles, formułując to pojęcie”. Lessing, dz. cyt, s. 125.
114
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
Jednakże Lessing uważa, iż sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej,
gdyby od Chrystusa nie dzieliło go kilkanaście wieków historii, ale gdyby
był z Nim współczesny i był świadkiem cudów czynionych przez Niego.
Czy faktycznie bezpośredniość poznania stanowiłaby wystarczającą
gwarancję Boskości Chrystusa? Czy byłaby argumentem za wiarą w Chrystusa?
Zdaniem Lessinga bezpośredni uczestnik wydarzeń zbawczych jest w lepszej
sytuacji niż ten, który ma do dyspozycji jedynie przekaz. Climacus widzi
ten problem nieco inaczej.
Napięcie między przeszłością dotyczącą wydarzeń, które mogą być
przedmiotem wiary, a samym fenomenem wiary najlepiej ukazuje
Climacus na przykładzie dwóch uczniów – naocznego świadka działalności
Jezusa i tego, który chce wierzyć w Niego, ale żyje tak jak Kierkegaard,
wiele wieków po narodzinach Chrystusa. Przyjrzyjmy się ich położeniu:
obaj otrzymali już warunek od Boga, uświadomili sobie, iż znajdują się
w nieprawdzie.
W pierwszej kolejności zastanówmy się nad położeniem ucznia,
żyjącego równocześnie z Mistrzem/Bogiem. Bóg przychodzi na ziemię
w postaci sługi. Gdyby nie przyszedł na ziemię, wszystko pozostałoby na
płaszczyźnie sokratycznej. Gdyby ludzie czegoś się od tego Boga nauczyli,
pozostałby On tylko pobudką, wezwaniem. Natomiast Jego nauka jest
nierozerwalnie związana z Jego osobą. To właśnie obecność Boga pod
ludzką postacią stanowi klucz do zrozumienia tego, co ma do przekazania
człowiekowi. Jeśli Wcielenie nie zostanie przyswojone we wnętrzu
człowieka, słuchający Go nic nie zrozumie z Jego nauki21. Z jednej strony
do przyswojenia jest potrzebny warunek, jaki może dać człowiekowi Bóg,
z drugiej – odpowiedź człowieka, który odpowie na Objawienie.
Ale uczeń żyjący bezpośrednio otrzymuje także historyczny punkt
wyjścia dla swojej wiary – on żyje współcześnie z tym, co historyczne, jest
uczestnikiem wydarzeń, w których doświadcza działania Mistrza, Jezusa
Chrystusa. Natomiast Climacus uważa, że to, co historyczne, może
stanowić tylko pobudkę do odkrycia przez ucznia prawdy w sobie. To co,
historyczne, w wierze chrześcijańskiej jest w zasadzie obojętne dla
poznania prawdy, gdyż to co istotne dokonuje się w chwili (Øieblik), która
jest pełnią czasu (Tidens Fylde)22.
Zatrzymajmy się w tym miejscu nad rozumieniem czasu u Climacusa,
które wydaje się zbieżne z rozumieniem samego Kierkegaarda. Climacus
zrywa z klasycznym, linearnym rozumieniem czasu, który wyznacza upływ
zjawisk, proponując chrześcijańskie rozumienie czasu. Jego zdaniem dla
21
22
Por. PS, SKS 4, s. 259; (wyd. polskie, 104).
Por. PS, SKS 4, s. 226; (wyd. polskie, s. 69).
115
Katarzyna Krawerenda-Wajda
każdego indywiduum czas jawi się jako konkretny i żywy. Dla
Kierkegaarda – jak pisze Hubert Mikołajczyk – „nie do przyjęcia jest takie
rozumienie chwili, która stanowi punkt przejścia z ruchu w stan spoczynku,
w bytu w niebyt, z przeszłości do przyszłości”23. A więc czym jest chwila?
Aby zrozumieć jej fenomen, należy odnieść ją do chrześcijaństwa. Chwila
jest synonimem pojawienia się Boga w czasie, ale doświadczenie jej jest
dane w wewnętrzności, co oznacza, że każdy ma dostęp do tego
wydarzenia, które jest pełnią czasu. Warunkiem jest wiara. Owszem,
chrześcijaństwo ma pewne ramy czasowe. Czas nie niweczy tu zdarzeń,
lecz zdarzenia nadają mu znaczenie. Tym decydującym wydarzeniem jest
Wcielenie Chrystusa. Ono wyznacza historię człowieka między rajem,
który utracił (grzech), a rajem, do którego dąży (zbawienie). Dlatego
słusznie pisze Jacek Prokopski: „podobnie przeszłość i przyszłość stanowią
obszar, na którym rozpościera się historia ludzka mająca taki charakter, że
absolutnie nie można wyobrazić sobie zdarzenia narodzin Chrystusa poza
tym schematem. Czas nie niweluje tego co zaszło. Przeciwnie, historyczny
fakt Chrystusowego dzieła Zbawienia nadaje owemu czasowi wartość” 24.
Tak więc Kierkegaardowska chwila rozumiana jako pełnia czasu odnosi się
do tego, co wieczne. Owszem, w niej człowiek zyskuje dostęp do tego co
historyczne, ale to co historyczne zostaje przeniknięte wiecznością25. W tej
perspektywie Inkarnacja nie jest zwykłym faktem historycznym, ale
zdarzeniem, dzięki któremu wieczność nastaje w czasie. Dzieje się tak
dlatego, iż w konkretnej rzeczywistości historycznej nieskończony Bóg
przyjmuje śmiertelne ciało, ale to paradoks dostępny tylko dla wiary, tak
jak związane z nim przenikanie teraźniejszości i wieczności, które ma
miejsce w wewnętrzności wierzącego. Jak zaraz pokażemy, fakt Wcielenia
jest zawsze dostępny w teraźniejszości, gdyż Bóg dla człowieka uobecnia
„tu i teraz”. Wydaje się, iż ten fakt najlepiej opisuje to, czym jest chwila dla
Climacusa – „wiecznym teraz”, a czas w tej perspektywie możemy
rozumieć jako „wieczność chwili”26.
Przyjmując takie rozumienie czasu u Kierkegaarda, widać wyraźnie, iż
podział na przeszłość i teraźniejszość nie ma większego odniesienia do
materii wiary.
23
Mikołajczyk H., Antropologia Kierkegaarda w świetle Kantowskiej filozofii praktycznej,
Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Słupsku, Słupsk 1995, s. 42.
24
Prokopski J, Søren Kierkegaard. Dialektyka paradoksu wiary, Wydawnictwo Arboretrum,
Wrocław 2002, s. 150.
25
Dlatego, jak uważa Wahl, Kierkegaardowska chwila to miejsce straszliwego napięcia między
tym, co wieczne, a teraźniejszością. Jest to jedna z największych sprzeczności. Por. Wahl J.,
Etudes kierkegaardiennes, Paris 1943, s. 327.
26
Jednakże warto zadać pytanie o najbardziej charakterystyczną cechę czasu, czyli trwanie.
Tu wiara jest gwarantem ciągłości czasu.
116
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
W chrześcijaństwie nauczyciel sam przekazuje warunek, czyli wiarę, temu,
który chce poznać prawdę, ale wtedy przedmiotem wiary nie jest nauka
o Bogu, lecz sam Bóg. Wiara nie jest poznaniem, to ciągle ponawiany akt
wyboru. Dzieje się tak dlatego, że ten, który jest przedmiotem poznania,
czyli Bóg, jest Absolutnym Paradoksem. Rozum nie jest w stanie go pojąć,
przyswoić, dlatego też wierzący, ale zarazem poznający, musi zawiesić go
i zrobić miejsce dla wiary. Czy jest to równoznaczne z założeniem
irracjonalizmu u Duńczyka? Nie; jak pokażemy, Climacus wskazuje na
granice spekulatywnego rozumienia, dla którego niedostępna wydaje się
wewnętrzna sfera wiary.
Kierkegaard zwraca uwagę na to, iż bezpośrednio żyjący z Chrystusem
może się okazać „nierównoczesnym” – autentycznie współczesnym jest się
wtedy, gdy uczestniczy się we współczesności. Współczesność to kwestia
czegoś innego niż istnienia w konkretnym czasie i przestrzeni. Tego
nauczyciela, o którym mówimy, nie można poznać bezpośrednio, lecz
dopiero wtedy, gdy on da ku temu warunek27. Nauczyciel musi znać
każdego, kto jego zna, a pojedynczy musi znać tego nauczyciela tylko
wtedy, gdy jest przez niego znany28. Równoczesność, bycie historyczne tu
i teraz z Chrystusem, jest tylko pobudką. Prawdziwe widzenie to patrzenie
oczami wiary. Nie każdy naoczny świadek, będąc uczestnikiem jakiś
ważnych wydarzeń, otrzymuje także tę możliwość. Autopsja tu nie wystarczy.
To, co historyczne, ma predykat: „już się stało”, a tego, co się stało, nie
można już zmienić. Ale czy ta niezmienność ma charakter konieczności?
Duńczyk uważa, że nie. Twierdzi, że to, co minione, nie stało się
koniecznym przez fakt zdarzenia się, ale przeciwnie: to, co się wydarzyło,
wykazało, że nie było konieczne. Tylko egzystencja jest konieczna,
egzystencja, która jest zmianą rzeczywistości za sprawą wolności.
Climacus pyta więc, jak możemy ująć to, co minione, historyczne? Nie
da się tego ująć bezpośrednio, bo zawiera ono w sobie dwuznaczność,
złudność. W przypadku bezpośredniego poznania, postrzegania nie ma
mowy o błędzie w poznaniu. Według greckich sceptyków błąd ma źródło
w czym innym – pochodzi z wniosku, który wyciągam. Ale to właśnie
dzięki wierze to, co historyczne, staje się przedmiotem wiary, a jako to, co
bezpośrednio ujęte i istniejące, nie wprowadza w błąd29.
To, co zostało dotychczas powiedziane, dotyczy materii tego, co
historyczne. Co ze stwierdzeniami będącymi fundamentem wiary, a nie
mającymi jednak charakteru historycznego, na przykład: Bóg istniał? Dla
27
Por. PS, SKS 4, s. 269; (wyd. polskie, s. 114). Wiara jako warunek jawi się jako niezbędna, aby
Boga rozpoznać, ale także dzięki niej człowiek może rozpoznać sam siebie.
28
Por. PS, SKS 4, s. 269; (wyd. polskie, s. 115).
29
Por. PS, SKS 4, s. 282; (wyd. polskie, s. 129).
117
Katarzyna Krawerenda-Wajda
bezpośredniego spostrzeżenia takie stwierdzenie nie ma historycznego
charakteru, i to zarówno dla żyjącego równocześnie, jak i dla tego, który
żyje później. Nie jest to fakt bezpośrednio historyczny, może być za taki
uznany tylko przez człowieka wierzącego. Historycznie jest tak, że ten Bóg
stał się, że był kimś obecnym w historii ludzkiej i znikł z niej pewnego
dnia, czyli że narodził się i umarł. Ale w tym właśnie tkwi paradoks,
sprzeczność, bo jak wieczny może się stać? Jak uważa Tadeusz Płużański,
to, co najbardziej oburza, to ponadhistoryczność człowieka historycznego 30.
Jak przedstawia się więc problem wiary człowieka żyjącego współcześnie, tak zwanego ucznia z drugiej ręki? Taki człowiek nie ma
bezpośredniego poznania wydarzeń zbawczych, ma on tylko dostęp do
relacji człowieka, który żył współcześnie z tymi wydarzeniami. Wierzy on
na podstawie wypowiedzi żyjącego równocześnie, zaś ten ostatni wierzy na
skutek bezpośredniego postrzegania i poznania.
Należy zaznaczyć, że boskość nie jest żadną bezpośrednio daną
własnością, a jest tym, co trzeba odkryć w sobie poprzez świadomość
grzechu. Poznanie Boga dokonuje się w subiektywności, która dla
Kierkegaarda jest prawdą, jak wspomina w Postcriptum.
Bezpośredni świadkowie działalności Jezusa, ale także i drugie
pokolenie uczniów tylko pozornie odnosi korzyść, że znajduje się bliżej
wstrząsu wywołanego przez wspomniany fakt. To wydarzenie ma na celu
rozbudzenie uwagi, może ona stać się zgorszeniem, ale i może wywołać
wiarę. Lecz wiara nie wynika w prosty sposób z uwagi. Korzyść polega na
tym, iż człowiek wpada w taki stan umysłu, że rola decyzji staje się
bardziej wyrazista, wiara staje się kwestią woli31. Ostatnie pokolenie żyje
daleko od wspomnianego wstrząsu, ale w zamian za to może opierać się na
skutkach działalności i nauki Jezusa, może kierować się Jego nauczaniem,
posiada dowód oparty na prawdopodobieństwie następstw, które się
pojawiły. Ale wiara zdaniem Climacusa nie idzie w parze z prawdopodobieństwem. Inkarnacja Jezusa jest nieprawdopodobieństwem, jest
paradoksem i tego nie da się zneutralizować, wyspekulować. Ten fakt
istnieje tylko dla wiary32. Nie jest zwyczajnym historycznym wydarzeniem,
ale – jak już powiedzieliśmy – nastaniem wieczności w czasie, przyjęciem
śmiertelnego ciała przez nieskończonego Boga. Jaspers, odnosząc się do
rozważań Kierkegaarda z Okruchów filozoficznych, uważa, iż Kierkegaard
upatruje istotną cechę wiary w tym, że zmierza ona do historycznej
niepowtarzalności, jednakże sama jest także zjawiskiem historycznym.
30
Por. Płużanski T., Paradoks w nowożytnej filozofii, Warszawa 1970, s. 96.
Por. PS, SKS 4, s. 291; (wyd. polskie, s. 138).
32
PS, SKS 4, s. 293; (wyd. polskie, s. 140).
31
118
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
Skoro absolutny fakt, taki jak na przykład istnienie Jezusa Chrystusa
jako Boga, jest historyczny, a zarazem jako taki jest przedmiotem wiary,
i skoro to, co historyczne, staje się dla współcześnie żyjącego bodźcem do
tego, aby stał się uczniem, to gdzie tkwi sens pytania o tak zwanych
uczniów z drugiej ręki? Jak pisze Kierkegaard, ten, kto od Boga posiadł to,
co posiada, otrzymał to zapewne z pierwszej ręki, a kto tego nie otrzymał
od samego Boga, nie jest uczniem33.
Współczesny człowiek, o ile jest wierzący, nic nie zawdzięcza drugiemu
człowiekowi, lecz wszystko Bogu, zaś otrzymanie warunku do wiary jest
tak samo trudne dla obu wierzących 34. Bezpośrednia równoczesność jest
tylko pobudką. Climacus mówi więc wprost: nie ma uczniów z drugiej ręki
i o istnieniu takich nie może być mowy, ponieważ wierzący nie widzi
„oczami innego”, on widzi tylko to, co widzi każdy wierzący, widzi
oczami wiary35. Bezpośredniego ucznia Chrystusa, jak i tego, który
wierzy w XXI wieku, łączy doświadczenie rzeczywistości „chwili”,
w której przeszłość, teraźniejszość i wieczność stają się syntezą. To
drugi istotny rys wiary u Climacusa.
Projekt myślowy, który Kierkegaard przedstawił w Okruchach, był
kontynuowany przez Johannesa Climacusa w Nienaukowym Zamykającym
Postscriptum.
2. Fenomen wiary w Okruchach filozoficznych
Aby jeszcze lepiej nakreślić problem wiary, jaki wyłania się z kart
Okruchów, posłużmy się kategoriami, jakie funkcjonują w filozofii religii.
Użycie słowa Tro przez Climacusa w Okruchach filozoficznych wydaje
się niekonsekwentne. Gruntowna lektura Okruchów pozwala powiedzieć,
że Tro z jednej strony oznacza zdolność do wiary, wspomniany już
warunek, a czasem wydaje się także wiedzą o prawdzie. W innym
kontekście słowo to oznacza również wizję Boga lub cud, który otwiera
oczy wiary. Jednakże zdaniem Louisa Pojmana, znanego badacza
fenomenu religijności u Climacusa, wiara może być także rozumiana jako
współczesność z przedmiotem wiary, jako namiętność lub forma wiedzy 36.
W dalszej części tego podrozdziału dokonamy dokładnej analizy pojęcia
wiary. Ze względu na wielość określeń u Climacusa nie będziemy omawiać
każdego wymiaru wiary, jaki pojawia się u Climacusa, ale zastosujemy
33
“Thi Den, der har, hvad han har, fra Guden selv, han har det dog aabenbart fra første Haand; og
Den, der ikke har det fra Guden selv, han er ikke Discipel”. PS, SKS 4, s, 297; (wyd. polskie, s. 145).
34
Por. PS, SKS 4, s. 303; (wyd. polskie, s. 150).
35
Climacus głosi swoisty egalitaryzm wobec wiary.
36
Pojman L, Kierkegaard's Philosophy of Religion, International Scholars Publications, San
Francisco-London-Bethesda 1999, s. 168.
119
Katarzyna Krawerenda-Wajda
kategorie funkcjonujące w semantyce wiary, jaką zaproponował Karol
Tarnowski w książce Usłyszeć Niewidzialne37.
Podstawowe rozróżnienie, jakie stosujemy wobec wiary w każdym jej
przejawie, to rozróżnienie na „’akt’ wiary” i „’treść’ wiary”. Zdaniem Tarnowskiego samo pojęcie wiary oscyluje między oznaczaniem konkretnych
„treści” wiary – w łacińskiej terminologii fides guae creditur – i samego
„aktu” wiary – fides qua creditur38.
Fides guae creditur jest pytaniem o intencjonalność wiary, o treść, do
której wiara się odnosi.
Dla Kierkegaarda przedmiotem wiary jest absurd, paradoks (filozof oba
te pojęcia utożsamia). Jak pisze w Okruchach, przedmiotem wiary jest
paradoks, ale właśnie paradoks jednoczy sprzeczność – jest to uwiecznienie
tego, co historyczne, i uhistorycznienie tego, co wieczne39. Nie chodzi tu
jednak o paradoks ujęty w sensie logicznym. Ma on na myśli całą sferę
paradoksów religijnych, z których najważniejszy jest Jezus Chrystus,
będący paradoksem Boga-Człowieka. Taki paradoks nie jest dany
rozumowi, dla którego byłby on nie do przyjęcia, ale wierzącemu, który
w swoim wnętrzu musi dokonać aproksymacji paradoksu. Wiara
u Kierkegaarda kieruje się w stronę Boga, który jest wierzącemu pośrednio
dany w Objawieniu. Wierzącego jednak dzieli od Boga nieskończony
dystans, nie jest On dostępny myśli człowieka. Bóg jest duchem (Aand)
i tylko w sferze ducha może On dać o sobie świadectwo, w duchu, czyli we
wnętrzu człowieka40.
Natomiast Fides qua creditur jest pytaniem o akt wiary. Jak już powiedzieliśmy przed chwilą, wiara u Climacusa jest warunkiem do poznania
siebie, ale i w konsekwencji przemiany „ja”. I choć Climacus nie pisze
o tym wprost, można ją rozumieć jako łaskę. Nie wchodząc w szczegółowe
rozważania na temat łaski, zapytajmy teraz, jak przejawia się wiara
w egzystencji człowieka? Kierkegaard określa wiarę jako największą
namiętność (den Lidenskab) człowieka41. Wiara jest namiętnością, która
może skłonić ludzki umysł do przyjęcia absurdu. Jest warunkiem
niezbędnym do wykonania jakościowego skoku ze stanu niewiary do stania
się osobą wierzącą („at gjorde Springets qvalitative Overgang fra Ikke37
Tarnowski K, Usłyszeć Niewidzialne, Zarys filozofii wiary, Instytut Myśli Józefa Tischnera,
Kraków 2005
38
Tamże, ss. 29-30
39
Vi kalde Troen, hvis Gjenstand er Paradoxet, men Paradoxet forener netop Modsigelsen, er det
Historiskes Eviggjørelse og det Eviges Historiskgjørelse. PS, SKS 4, s. 263; (wyd. polskie, s. 109)
40
Pap IX a 32 (1848), SKS 20, s. 382; Kierkegaard S, Dziennik (wybór), przeł. Szwed A,
Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 2000, s. 64
41
PS, SKS 4, s. 263; (wyd. polskie, s. 109)
120
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
Troende til Troende”)42. Żadna refleksja nie spowoduje tego ruchu. Dla
Duńczyka każdy wysiłek wiary może się zrodzić jedynie z namiętności. Na
tym polega wieczny skok w egzystencję. Wiara według Climacusa ma
charakter egzystencjalny; może być także rozumiana jako sposób
egzystencji jednostki. Oznacza to, iż jest stosunkiem wierzącego do Boga,
a nie pojęć. Nie jest aktem teoretycznym, lecz wręcz odwrotnie: „Wiara nie
jest poznaniem; każde poznanie jest bowiem poznanie tego co wieczne – co
wyklucza jako obojętne to, co czasowe i historyczne, albo poznaniem
czysto historycznym; natomiast żadne poznanie nie może mieć za przedmiot
tego absurdu, że wieczne jest tym co historyczne”43. Ujęcie wiary jako
elementu egzystencji jednostki jest konsekwencją zwrotu, o której pisaliśmy,
ludzkiej transformacji „ja” na wzór Boga, który objawił się w Chrystusie.
Ta praktyka ma wcielać wiarę i wtedy ona nie musi być uzasadniana.
Drugie istotne dla naszych rozważań rozróżnienie jakie znajdujemy
u Tarnowskiego, to podział na faith i belief lub croyance i foi. Rozróżnienie
to często funkcjonuje w filozofii religii. Jak pisze Tarnowski, belief
dotyczy „przede wszystkim sfery ‘świeckiej’”, zaś faith „religijnej”44.
Krakowski myśliciel podkreśla związek tego rozróżnienia z Newmanowskim
podziałem na „przyświadczenie pojęciowe” i „przyświadczenie realne”45.
Przyświadczenie pojęciowe, jakim można określić belief, to
przyświadczenie „słabe”, takie, które nas nie angażuje wewnętrznie, obraca
się głównie wokół pojęć i obiektywnych faktów. Przyświadczenie realne
zaś można nazwać wiarą w rozumieniu faith, które jest aktem
wewnętrzności.
Zawiera
nieporównywalnie
wyższy
stopień
zaangażowania, pobudza do dawania świadectwa. Dlatego też zdaniem
Tarnowskiego, jeżeli mowa o wierze w kontekście dysputy teologicznej,
mówię: „Ja wierzę w Boga (I belief in God)”, zaś w przypadku wyznania
modlitewnego lub w przypadku ciężkiej choroby także powiedziałbym
„Wierzę w Boga”, ale używam słowa wiara w znaczeniu I have faith in
God46. Oczywiście zawsze istnieje zagrożenie, że faith spadnie do poziomu
42
AUE, SKS 7, s. 21; (wyd. polskie, s. 31).
“Tro ikke er en Erkjendelse; thi al Erkjenden er enten Erkjenden af det Evige, der lader det
Timelige og det Historiske være udelukket som det Ligegyldige, eller det er den reent historiske
Erkjenden; og ingen Erkjenden kan have dette Absurde til Gjenstand, at det Evige er det
Historiske”. PS, SKS 4, ss. 263-264; (wyd. polskie, s. 109).
44
Por. Tarnowski K., dz. cyt., s. 31.
45
Por. Newman H., Logika wiary, przeł. Boharczyk P., Pax, Warszawa 1956, s. 147-172.
Przyświadczenie zakłada pojmowanie tego, czemu się przyświadcza, ale jest to coś innego niż
wnioskowanie na temat tej samej treści.
46
Tarnowski K., Usłyszeć Niewidzialne, dz. cyt., s. 31, por. także: The Logic of Faith and Belief,
[w:] Religious Experience, ed. by Hook S., New York 1961, s. 120-125.
43
121
Katarzyna Krawerenda-Wajda
belief, który należy do dziedziny filozofii. Stanie się tak, gdy zabraknie
tego osobistego zaangażowania o którym tak dużo mówi Kierkegaard.
Zacznijmy od tego, że u Kierkegaarda to podstawowe dla filozofii rozróżnienie na faith i belief nie istnieje. Duński język na te dwa określenie
dysponuje tylko jednym terminem: Tro.
Tak więc czasownik at troe odnosi się zarówno do wiary w sensie aktu
wewnętrzności (faith), jak również do tak zwanego „wierzenia”, a przecież
właśnie tak jest tłumaczone na język polski słowo „belief”. Światło na
naturę belief rzucić mogą także rozważania Hume’a, który także definiuje
wierzenia (belief) jako coś, co jest dostępne dla umysłu, w przeciwieństwie
do wiary, która jest sprawą aktu wewnętrzności 47.
Powróćmy do Climacusa. Kierkegaard rozróżnia wiarę w sensie szczegółowym, chrześcijańskim jako wewnętrzność od wiary w sensie ogólnym,
które rozumie jako postawę wobec stawania, będące istotą historii48.
Chodzi tu o przyświadczenie dawane faktom historycznym, szczególnie
jeśli chodzi o historyczność Jezusa, które nie angażuje wnętrza, a tylko
umysł. Wydaje się, że pojęcie belief można by zastosować wobec tego
rodzaju przyświadczenia. Jednakże odróżnia on wierzenia od tak zwanych
„słabszych” przekonań, chociaż obu pojęć nie używa wprost w swoich
tekstach. Te ostatnie rozumie jako opinia (Mening)49. Zauważmy, iż
Newman traktuje opinię jako jeden z rodzajów przyświadczenia
pojęciowego50. Tak więc zakładając, iż tak jak Tarnowski przyświadczenie
pojęciowe rozumiemy jako belief, opinia jest jednym z rodzajów belief.
Podobną interpretację, jak widzimy, można znaleźć u Climacusa. Tak więc
u Climacusa opinia oznacza zwykły osąd, odnoszący się do prawdy
twierdzenia albo teorii.
Nieodłącznym towarzyszem wiary, która jest odniesieniem do danej
treści są wątpliwości, niepewność. Belief nie jest wiedzą, gdyż ona
charakteryzuje się obiektywną pewnością, wiara zaś, jak pisze
w Postscriptum: to obiektywna niepewność, utrzymana w najbardziej
47
Por. Hume D., Traktat o naturze ludzkiej, t. 1, przeł. Znamierowski Cz., Warszawa 2005, s. 56-62.
Jednakże w ogólnym określeniu wiary tkwi sprzeczność, wiara nie ma do czynienia z istotą,
ale byciem („Tro har ikke med Væsenet at gjøre, men med Væren”). Z drugiej zaś strony
twierdzenie, że Bóg jest, określa go w sposób wieczny, nie historyczny. Por. PS, SKS 4, s. 286;
(wyd. polskie, s. 132).
49
Por. PS, SKS 4, s. 217; (wyd. polskie, s. 59).
50
W Logice wiary Newman wyróżnia kilka rodzajów przyświadczenia pojęciowego,
m.in. przyświadczenie deklaratywne (profession), czyli przyświadczenie dane z nawyku, bez
zastanowienia (por. Newman H., dz. cyt., s. 58-59); przyjęcie na wiarę (credence; por. tamże,
s. 67); przypuszczenie (presumption), czyli przyświadczenie pierwszym zasadom (por. tamże,
s. 72) czy spekulacja, a także opinia. Dokładnie omawia je Tarnowski w pierwszym rozdziale
dzieła Usłyszeć Niewidzialne, zatytułowanym Semantyka wiary.
48
122
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
żarliwym przyswojeniu wewnętrzności 51. Climacus także wiele miejsca
poświęca tematyce wątpienia. Jak pisze w Okruchach: „Tak więc wiara
(belief) wierzy w to, czego nie dostrzega; ona nie wierzy w to, że gwiazdy
nie ma, gdyż się ją widzi, ale wierzy w to, że ta gwiazda się stała”52.
Podobnie człowiek, który pragnie wierzyć, odnosi się w swojej wierze do
istnienia Jezusa na ziemi, do jego historyczności (wiara w ogólnym
znaczeniu). W takim sensie belief jest zdolnością do uchwycenia tego, co
historyczne. Taki człowiek musi ustosunkować się do faktów z życia
Jezusa, do jego rzeczywistości stawania się 53. Jednakże, jak uważa
Climacus, stawanie się w przeciwieństwie do tego, co bezpośrednie, jest
złudzeniem, staje się wątpliwe54. Zapytajmy więc Climacusa, jaka jest
relacja między wiarą a wątpieniem?
Autor Postscriptum pokazuje, iż belief i wątpienie są przeciwstawnymi
rzeczywistościami, ale mają to samo źródło: wolę. Jak pisze, jeśli wiara się
na coś zdecyduje wówczas, „wątpliwość została zniesiona; w tej chwili
równowaga i obojętność zwątpienia zostaje zniesiona, ale nie dzięki poznaniu,
lecz dzięki aktowi woli. Tym sposobem wiara pod względem aproksymatywnym jest czymś najbardziej dyskusyjnym (ponieważ zginęła w niej
niepewność zwątpienia)”55. Wiara więc odnosi się w sposób afirmatywny
do stawania, zaś wątpienie jest protestem przeciwko wszelkim wnioskom,
które mogłyby wyjść poza bezpośrednie spostrzeżenie i bezpośrednie
poznanie. Jak widzimy, obie te rzeczywistości, choć Climacus określa je
jako przeciwstawne namiętności 56, łączy to, iż są aktami woli: „to dzięki
wierze (faith)57, to co historyczne nabiera historycznego charakteru i jako
51
“Definition paa Sandhed: den objektive Uvished, fastholdt i den meest lidenskabelige
Inderligheds Tilegnelse, er Sandheden”. AUE, SKS 7, s. 186; (wyd. polskie, s. 213).
52
PS, SKS 4, s. 280; (wyd. polskie, s. 127).
53
Stawanie się jest szczególnym przypadkiem zmiany, która nie zachodzi w istocie, ale w bycie
(pod pojęciem istoty Duńczyk rozumie tutaj to, co niezmienne, przez „bycie” to, co zmienne).
Zmiana ta polega na przejściu z niebycia do bycia. Ale ten nie-byt, który wychodzi z tego, co się
staje, musi przecież też być, w przeciwnym razie „to stające się nie pozostawałoby niezmienne
w stawaniu się”. Każda zmiana ciągle coś zakłada. Ale taki byt, który jest nie-bytem, to przecież
możliwość, a byt, który jest bytem, to przecież rzeczywisty byt albo rzeczywistość, a zmiana
stawania się jest przejściem od możliwości do rzeczywistości (por. Arystoteles, Fizyka, 200 B i n.).
54
Grecki sceptyk nie neguje poznania pośredniego i bezpośredniego, ale powiada, że błąd ma
swoje źródło w czymś innym – pochodzi z wniosku, który wyciągam. To we wnioskowaniu jest
błąd. Grecki sceptycyzm to filozofia badająca, wątpiąca, sprawdzająca. Wiara nie jest poznaniem,
lecz aktem wolności, manifestacją woli. Diogenes Laertios wierzy w stawanie się i tym samym
zniósł w sobie tę niepewność, która odpowiada nicości nie-istniejącego. On wierzy, że to, co się
stało, stało się dokładnie w taki sposób i znosi przez to inne sposoby tego, jak to się stało.
55
PS, SKS 4, s. 283; (wyd. polskie, s. 129).
56
Por. PS, SKS 4, s. 283; (wyd. polskie, s. 130).
57
Autorzy przekładu Okruchów filozoficznych na język angielski, Howard V. Hong i Edna H.
Hong, tłumaczą w tym fragmencie słowo Tro jako belief. Por. Kierkegaard S, Philosophical
Fragments, transl. Hong H. V. i Hong E. H., Princeton University Press, Princeton, New Yersey
123
Katarzyna Krawerenda-Wajda
to co historyczne staje się przedmiotem wiary, jako to co bezpośrednio
ujęte i istniejące, nie wprowadza w błąd. Konkluzja wiary nie jest
wnioskiem, ale postanowieniem, i dlatego wątpliwość zostaje wykluczona.
Tak więc wiara jest aktem woli. Jest osobistą decyzją, jest skokiem
(Spring)”58. Powyższy opis wskazuje także na to, iż w tej sytuacji nie
możemy mówić o belief jako zwykłym przyświadczeniu faktom
historycznym, choć będącym jednocześnie faktami z historii zbawienia.
Wydaje się, iż tu pojawia się nowa kategoria belief. Tak więc obok wiary
we właściwym sensie (faith), wiary w sensie szczegółowym (belief) oraz
opinii Climacus mówi także o fenomenie, który – używając terminologii
angielskiej – nazwalibyśmy existential belief lub religious belief. Są to
sądy, twierdzenia, które wypływają z doświadczenia wiary (faith) jako
najwyższego
wymiaru
wewnętrzności,
prawdy
egzystencji59.
Charakteryzuje je niepewność, ale i wysoki stopień zaangażowania. Bardzo
trafnie tę wzajemną zależność między belief, które w tym kontekście
dotyczą materii historii, a faith u Kierkegaarda postrzega Jaspers, który
pisze iż „Kierkegaard upatruje istotną cechę wiary (dopis. faith) w tym,
że zmierza do historycznej niepowtarzalności i sama jest zjawiskiem
historycznym. Nie jest to, coś bezpośredniego, co można opisać jako
dane (dopis. belief). Wiara jest raczej dogłębnym uświadomieniem sobie
źródła bytu za pośrednictwem historii i myślenia”60.
1895, s. 83. Autorzy przekładu podkreślają także trudności w tłumaczeniu tego słowa na język
angielski, i choć faktem jest, że słowo to w Philosophiske Smuler nastręcza wiele trudności
tłumaczom, przekład słowa Tro przez Hongów wydaje się w kilku miejscach niekonsekwentny.
W poniższym passusie rozumiem wiarę w sensie aktu wewnętrzności, która odnosi się do faktów
historycznych, tak więc w przeciwieństwie do Hongów używam tu wiary w znaczeniu faith.
58
Tę kategorię Kierkegaard przejmuje od wspomnianego już Lessinga, który w pamflecie
napisanym jako odpowiedź głównemu pastorowi Hamburga – Göze, rozważa kwestię relacji
prawdy historii do prawdy wiary. Lessing pyta: co oznacza wierzyć (believing) w historyczną
prawdę? Dla Lessinga to nic więcej niż dopuszczenie jej do świadomości, dobrowolne przyjęcie
jej (por. Lessing G. E, Quoted by Pfeiderer, The Philosophy of Religion, London 1886, vol. 1,
s. 135-136). Jednakże z historycznego punktu widzenia przyjęcie prawdy o Wcieleniu i Zmartwychwstaniu Chrystusa jest już przejściem do innego rodzaju prawdy. Przyjęcie tej prawdy wymaga
transformacji, ale i rekonstrukcji całego systemu idei, według których człowiek żyje. To przejście
do innego poziomu prawd dokonuje się poprzez skok, w którym następuje przekroczenie prawdy
historycznej w kierunku przyjęcia prawdy wiary. Za tą intuicją podąża Climacus.
59
Można więc zapytać o relację, jaka istnieje między wiarą a przekonaniami egzystencjalnymi,
które w języku polskim mają inne znaczenie niż te, które nadał pojęciu egzystencji Kierkegaard.
Wiara w sensie faith wydaje się źródłem tych przekonań, tak więc tylko wierzący może
wypowiadać existential beliefs. Taka interpretacja byłaby zgodna z duńskim oryginałem, gdzie
Climacus do opisu fenomenu wiary używa tylko słowa Tro, a na tak zwane zwykłe przekonania
stosuje słowo opinia (Mening).
60
Jaspers K, Wiara filozoficzna, przeł. Buchner A., Garewicz J., Lachowska D., Toruń 1995,
s. 14. Jaspers także twierdzi, iż akt wiary i jej treść są jednością. Do tego zagadnienia wrócimy
niebawem przy okazji rozważań na temat wiary w Postscriptum.
124
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
W przypadku osoby, która szuka obiektywnej prawdy, przyjmuje ona
tak zwane racjonalne przekonania. Podobny mechanizm działa w przypadku
wspomnianej już opinii. Racjonalne przekonania swoją oczywistością
skłaniają wolę do przyjęcia danych przekonań. Jednakże w przypadku tak
zwanych religious belief rozum jest niewystarczający, a obiektywność jest
kategorią w tym przypadku bezużyteczną. Przekonania takie nie mają także
cechy oczywistości. To my jako osoby wolne możemy je przyjąć lub
odrzucić, gdyż belief nie jest formą wiedzy, ale aktem woli, jak twierdzi
Climacus61. Nie jest to jednak wolicjonalizm, jak sugerowałby na przykład
Stephen Evans62. Dalsze badania pokazują, że rozum doprowadza do
sytuacji, w której człowiek widzi ograniczenia rozumu i pozwala działać
wierze, dokonuje skoku, który jest wynikiem decyzji na przyjęcie wiary.
Relacja woli, wiary jako pasji i rozumu, który skłania wolę do przyjęcia
danego przekonania, to temat zasługujący na uwagę. Będzie on przedmiotem
kolejnej publikacji.
Literatura
Evans S., Does Kierkegaad Think Beliefs Can Be Directly Willed?, IJPR, vol. 26,
3, 1989.
Hume D., Traktat o naturze ludzkiej, t. 1, przeł. Znamierowski Cz., Warszawa 2005.
Jaspers K., Wiara filozoficzna, przeł. Buchner A., Garewicz J., Lachowska D.,
Toruń 1995.
Kartezjusz, Medytacje o filozofii pierwszej, przeł. Hartman J., Wydawnictwo
Zielona Sowa, Kraków 2006.
Kierkegaard S., Afsluttende uvidenskabelig Efterskrift til de philosophiske Smuler,
Hos C. A. Reitzel, Universitets-Boghandler, Trykt i Bianco Lunos Bogtrykkeri,
Kjøbenhavn 1846.
Kierkegaard S., Dziennik (wybór), przeł. Szwed A., Towarzystwo Naukowe KUL,
Lublin 2000.
Kierkegard S., Okruchy filozoficzne, Chwila, przeł. Toeplitz K., Wydawnictwo
Antyk 2011.
Kierkegaard S., Philosophiske Smuler, eller En Smule Philosophi Af Johannes
Climacus, Udgivet af S. Kierkegaard, Faaes hos Universitetsboghandler C.A.
Reitzel, Kopenhagen, 1844.
Kierkegaard S., Nienaukowe Zamykające Postscriptum, przeł. Toeplitz K.,
Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2011.
61
“Tro er ikke en Erkjendelse, men en Frihedens-Akt, en Villiens-Yttring”. PS, SKS 4, s. 282;
(wyd. polskie, s. 282).
62
Mam na myśli tekst Stephana Evansa (tenże, Does Kierkegaad Think Beliefs Can Be Directly
Willed?, IJPR vol. 26, 3, 1989, s. 173-184).
125
Katarzyna Krawerenda-Wajda
Klimak J., Drabina raju, przeł. Polanowski W., Kęty 2011.
Lessing G. E., Quoted by Pfeiderer, The Philosophy of Religion, London 1886.
Lessing, G. E., Okropna, szeroka czeluść, przeł. Pieciul E., [w:] Piotrowski E.,
Węcławski T., Praeceptores.Teologia i teologowie języka niemieckiego, Poznań:
Wydawnictwo Poznańskie 2007.
Manheimer R. J., Kierkegaard as Educator, Berkeley and Los Angeles,
California 1977.
Mikołajczyk H., Antropologia Kierkegaarda w świetle Kantowskiej filozofii
praktycznej, Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Słupsku, Słupsk 1995.
Newman H., Logika wiary, przeł. Boharczyk P., Pax, Warszawa 1956.
Platon, Parmenides, Teajtet, Kęty 2002.
Platon, Menon, przeł. Siwek P., Warszawa 1991.
Płużanski T., Paradoks w nowożytnej filozofii, Warszawa 1970.
Pojman L., Kierkegaard’s Philosophy of Religion, International Scholars
Publications, San Francisco-London-Bethesda 1999.
Prokopski J., Søren Kierkegaard. Dialektyka paradoksu wiary, Wydawnictwo
Arboretrum, Wrocław 2002.
Poe Nielsen H. A., Where the passion is, a Reading of Kierkegaard's Philosophical
Fragments, University Press of Florida, Tallahassess 1983.
Ruczaj S., Kierkegaard a Lessing. Objawienie, wiara, historia, AVANT-PLUS
ZF/2011, Seria tomów specjalnych czasopisma AVANT, Toruń 2012.
Szymusiak J. M., Starowiejski M, Słownik wczesnochrześcijańskiego
piśmiennictwa. Starożytna myśl chrześcijańska, Poznań 1971, t. 2.
Szwed A., Rozum wobec chrześcijańskiego Objawienia, Kant, Hegel, Kierkegaard,
Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2011.
Tarnowski K., Usłyszeć Niewidzialne, Zarys filozofii wiary, Instytut Myśli Józefa
Tischnera, Kraków 2005.
Wahl J., Etudes kierkegaardiennes, Paris 1943.
126
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
Semantyka wiary w Okruchach filozoficznych Johannesa Climacusa
Streszczenie
Niniejszy tekst jest próbą ukazania fenomenu wiary, jaki odnajdujemy u Climacusa
w Okruchach filozoficznych. Wychodząc od ukazania napięcia między historią a wiarą,
Climacus pokazuje nieusuwalną sprzeczność, jaka istnieje w przypadku tego, kto wierzy
w Chrystusa. Fakt Wcielenia sprawia, że z jednej strony Bóg jest umiejscowiony w historii,
z drugiej – jest wieczny. Jest to sprzeczność nie do pogodzenia dla umysłu, ale dostępna
jedynie w „chwili”, w której wierzący zyskuje dostęp do tego co wieczne.
Aby lepiej nakreślić rzeczywistość wiary, jakiej opis znajdujemy w Okruchach,
zastosowane zostały kategorie dostępne w semantyce wiary, jaką proponuje Karol
Tarnowski w publikacji Usłyszeć Niewidzialne. Są nimi: faith i belief, „przyświadczenie
realne” i „przyświadczenie pojęciowe”, fides quae creditur oraz fides qua creditur. Analiza
fenomenu wiary przy użyciu powyższych kategorii pozwala pełniej zrozumieć, czym jest
wiara u Climacusa, jednakże w Okruchach znajdujemy zupełnie nowy fenomen: existential
belief, który wymyka się kategoryzacjom. Pełne przedstawienie existential faith, jest dopiero
możliwe w świetle ustaleń Climacusa z jego drugiego dzieła: Nienaukowego Zamykającego
Postscriptum, które ukazuje relację między wiarą egzystencjalną a prawdą subiektywną, ale
i fundamentalne znaczenie woli w wierze, ukazując tym samym nowe aspekty postawionego
w temacie artykułu problemu.
.
127
Katarzyna Przybylska1
Umiejętności interpersonalne
– wyróżnik lekarza-nauczyciela akademickiego
1. Wstęp
Pomimo nieustannie rosnącego znaczenia kompetencji miękkich lekarza
będącego nauczycielem akademickim w dalszym ciągu uwaga poświęcana
tym umiejętnościom nie jest wystarczająca. Jest to niezrozumiałe,
ponieważ szacuje się, że około 70% kompetencji związanych
z ponadprzeciętnymi wynikami w pracy to umiejętności psychospołeczne,
między innymi umiejętności interpersonalne 2. Lekarz-nauczyciel
akademicki, posiadający bogaty wachlarz kompetencji miękkich, tworzy
dobrą atmosferę w pracy, zwiększa efektywność swoich działań, wpływa
pozytywnie na otoczenie, a w konsekwencji buduje pozytywny wizerunek
danej uczelni i jednostki medycznej.
W niniejszej pracy przedstawiono jak ogromne jest znaczenie umiejętności
interpersonalnych w całości systemu kształcenia. Zostało wyjaśnione pojęcie
umiejętności interpersonalnych i scharakteryzowano wybrane przykłady
kompetencji miękkich.
Opracowanie oparto na literaturze przedmiotu, która jest ogólnodostępna,
oraz na obserwacjach własnych i innych osób, zarówno lekarzy-nauczycieli
akademickich, jak i studentów.
2. Istota i pojęcie umiejętności interpersonalnych
„Umiejętność postępowania z ludźmi jest takim samym towarem, jak
cukier czy kawa, i zapłacę za tę umiejętność więcej niż za jakąkolwiek inną
pod słońcem” – są to słowa J.D. Rockefellera, pod którymi powinni podpisać
się wszyscy, nie tylko lekarze-nauczyciele akademiccy, ale każdy człowiek.
O ile łatwiejsze i mniej skomplikowane byłoby wówczas nasze życie
codzienne. Nie wiadomo, czy ciekawsze, ale na pewno dużo prostsze.
Istnieje całe mnóstwo potocznych, oklepanych stanowisk na temat tego,
czym są umiejętności interpersonalne, a każdy człowiek ma tak de facto
1
[email protected], Katedra Organizacji i Zarządzania w Opiece Zdrowotnej,
Wydział Nauk o Zdrowiu, Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu,
www.ump.edu.pl.
2
Por. Smółka P., Kompetencje społeczne. Metody pomiaru i doskonalenia umiejętności
interpersonalnych, Wydawnictwo Wolters Kluwer Polska, Kraków 2008, s. 27.
128
Umiejętności interpersonalne – wyróżnik lekarza nauczyciela akademickiego
swoją indywidualną definicję tego terminu. Nie do podważenia jest jednak
fakt, że zdolności te w środowisku medycznym mają ogromny wpływ na
rozwój nauczania studentów – przyszłych lekarzy oraz na realizację celów
uczelni i podmiotu leczniczego, przy czym cele mogą być rozmaicie
postrzegane.
Może to być na przykład skuteczne współdziałanie w zespole,
nakłonienie kogoś do czegoś, płynność przepływu informacji,
uzmysłowienie komuś czegoś (na przykład przekonanie studenta, że warto
przeczytać ostatnie doniesienie znanego profesora).
Łatwo dostrzec, że realizacja konkretnych celów ma istotne znaczenie
w rozwoju młodego pokolenia. Badania wykazują, że tzw. zdolności
miękkie mają o wiele większy wpływ na sukces zawodowy niż na przykład
fachowość czy też wysoki poziom ilorazu inteligencji 3.
Czym tak naprawdę są umiejętności interpersonalne? W psychologii
rozumie się umiejętności interpersonalne jako predyspozycje nieodzowne
do tego, by wywrzeć pożądany wpływ na innych ludzi w sytuacjach
społecznych4, a co się z tym wiąże, zapewnić sobie łatwiejszą realizację
własnych planów w stosunkach z drugim człowiekiem5.
Umiejętności interpersonalne wchodzą w skład zdolności miękkich
i charakteryzują potencjał do generowania postępowań społecznych, które
pomagają oraz umożliwiają nawiązanie i pielęgnowanie właściwych
kontaktów interpersonalnych. Etykieta „miękkie” może poddać myśl, że są
one mniej ważne od twardych, technicznych umiejętności.
W rzeczywistości tak nie jest. Ich brak lub niezadawalający poziom
kończy się dla pracownika klęską czy chociażby niepowodzeniem.
Często zdarza się, że twarde kompetencje nie przyczyniają się do
sukcesu i nie postępują w parze z rzeczywistymi umiejętnościami interpersonalnymi człowieka, które to coraz częściej decydują o niebotycznych
efektach, ale zakres ich jest trudny do zbadania i zmierzenia6. Pracownik
współczesnej ery powinien mieć szeroko rozwinięte umiejętności
interpersonalne, gdyż taki pracownik jest efektywny w działaniu, zwłaszcza
w interakcjach z ludźmi.
3
Por. Goleman D., Inteligencja emocjonalna, Media Rodzina, Poznań 1999.
Por. Argyle M., Psychologia stosunków międzyludzkich, Polskie Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 2002, s. 133.
5
Por. tenże, Generator charyzmy. Kreowanie osobowości menedżera, Wydawnictwo Helion,
Gliwice 2007, s. 39.
6
Por. Kołodziejdzyk-Olczak I., Olczak A., Leksykon zarządzania., Wyższa Szkoła
Humanistyczno-Ekonomiczna, Łódź, 2005 s. 68.
4
129
Katarzyna Przybylska
W uniwersytetach medycznych, gdzie kontakt lekarza-nauczyciela
akademickiego ze studentem jest bezpośredni – twarzą w twarz, umiejętności
psychospołeczne są niezbędne.
W Uniwersalnym słowniku języka polskiego termin „umiejętności”
oznacza praktyczną znajomość czegoś, zdolność wykonywania czegoś7.
Synonimem terminu umiejętności interpersonalnych są takie pojęcia, jak:
umiejętności społeczne, umiejętności interakcyjne, umiejętności komunikacyjne, umiejętności relacyjne8.
Definicje pojęć umiejętności interpersonalnych podkreślają, że są one
specyficznymi, behawioralnymi komponentami efektywnej interakcji
społecznej, której ważnymi cechami są intencjonalność, czyli ukierunkowanie na cel9. Te umiejętności to środki, dzięki którym ludzie nawiązują,
negocjują, podtrzymują, zmieniają i kończą związki interpersonalne lub
określone procesy poprzez posiadanie wiedzy na temat, tego co, jak i kiedy
należy wykonać, aby osiągnąć zamierzony cel 10.
3. Uwarunkowania umiejętności interpersonalnych
Uszeregowanie kompetencji społecznych, do których należą między
innymi umiejętności interpersonalne, pojawiło się pierwszy raz w latach
osiemdziesiątych poprzedniego stulecia jako próba naukowa działania
poszczególnych osób w kryteriach nadchodzących przemian socjalnogospodarczych.
Terminem tym określano zarówno wiedzę, jak i umiejętności11.
Z upływem lat, w efekcie wielu przemyśleń teoretycznych, zauważono
wysuwające się na pierwszy plan z całokształtu kompetencji społecznych,
umiejętności interpersonalne. Jednym z autorów, którzy podjęli próbę
wyjaśnienia tematu był badacz ze Stanów Zjednoczonych, Timothy
A. Cavell.
7
Por. Uniwersalny słownik języka polskiego, t. 4, Polskie Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 2006.
8
Por. Jakubowska U., Wokół pojęcia „kompetencja społeczna” – ujęcie komunikacyjne, Przegląd
Psychologiczny, Warszawa 1996, 39, s. 29-40; Riggio R. E., Throchmorton B., DePaola S.,
Social skills and self-esteem, Journal of Personality and Individual Differencas, 8 (1990),
s. 799-804.
9
Por. Spitzberg B. H., Cupach W. R., Interpersonal skills. Handbook of interpersonal
communication, Thousand Oaks Sage 2002, s. 564-611.
10
Por. Dickson D., Hargie O., Skilled interpersonal communication research, theory and
practice. Comprehensive handbook of psychological assessment, New Jersey Wiley 2004, 4,
s. 273-316.
11
Por. Konarski S., Kompetencje społeczno-psychologiczne ekonomistów i menedżerów,
Wydawnictwo Szkoła Główna Handlowa, Warszawa 2006, s. 55.
130
Umiejętności interpersonalne – wyróżnik lekarza nauczyciela akademickiego
Zgodnie z jego analizą kompetencje społeczne dzielą się na trzy
podstawowe komponenty:
 przystosowanie społeczne – social adjustment;
 funkcjonowanie społeczne – social performance;
 umiejętności społeczne – social skills 12.
Powyższy podział nazwany został trójczynnikowym szablonem
umiejętności miękkich Tri-Component Model. Wskazuje on więź pomiędzy
skutecznym
wypełnieniem
prac
obywatelskich
a złożonymi
uwarunkowaniami mentalnymi człowieka.
Rozważając na temat pojęcia umiejętności interpersonalnych nie sposób
nie wspomnieć, iż mają one własne korzenie w naturze oraz w rozumie
społeczeństw (umiejętności do gospodarki wiadomymi behawioralnymi)
i w refleksji psychicznej (umiejętności do gospodarki wiadomymi
uczuciowymi)13.
Nawiązanie do sfery afektywnej wskazuje natomiast na umiejętności
interpersonalne jako jeden z formatów ilorazu inteligencji uczuciowej,
zdolności odczytywania i pojmowania uczuć innych osób, zdolności
wzbudzania właściwych uczuć u innych, a ponadto umiejętności tworzenia
stanów uczuciowych pomagających wspólnemu osiąganiu celów 14.
Analizując różnorakie spojrzenia wielu badaczy na definicję umiejętności
interpersonalnych, i te proste, i te bardziej złożone, nie można nie wspomnieć
o być może pośrednio dotykającej temat, ale jednak bardzo istotnej
– definicji umiejętności życiowych Światowej Organizacji Zdrowia z 1997
roku, według której umiejętności życiowe to umiejętności umożliwiające
człowiekowi pozytywne zachowania przystosowawcze, dzięki którym
może skutecznie radzić sobie z zadaniami (wymaganiami) i wyzwaniami
codziennego życia. Termin ten w pełni odnosi się do umiejętności
(kompetencji) psychospołecznych.
4. Kluczowe umiejętności interpersonalne
Zdaniem W. Lanthalera i J. Zugmanna „specjaliści bez kompetencji
społecznych nie mają przed sobą przyszłości”; trudno nie zgodzić się z tym
stwierdzeniem. Posiadanie umiejętności społecznych ma strategiczne
znaczenie dla intensywnego rozwoju ścieżki kariery oraz zarządzania swoją
12
Por. Cavell T. A., Social Adjustment. Social Performance and Social Skills, Journal of Clinical
Child Psychology, 1990, 19, 2, s. 111-122.
13
Por. Terelak J., Psychologia organizacji i zarządzania, Wydawnictwo Difin S.A., Warszawa
2005, s. 133.
14
Por. Krokowski M., Rydzewski P., Zarządzanie emocjami, Wydawnictwo Imperia, Łódź,
2004, s. 134-135.
131
Katarzyna Przybylska
własną przewagą konkurencyjną. Pod powyższym stwierdzeniem podpisują
się doradcy personalni, zgodnie z ich teorią „posadę dostaje się w 70% za
profesjonalizm zawodowy i w 30% za umiejętności interpersonalne. Utraci
się ją zaś w 70% z powodu niskiego poziomu zdolności miękkich i w 30%
za brak umiejętności motorycznych” 15. Okazuje się bowiem, że blisko 70%
zdolności ułatwiające realizację zadania to zdolności interpersonalne.
Lista wybranych kompetencji miękkich (w kolejności alfabetycznej):
 asertywność – umiejętność wyrażania swoich uczuć, myśli, opinii,
decyzji i życzeń w bezpośredni, skuteczny sposób, nie naruszając
przy tym godności drugiej osoby;
 autoprezentacja – umiejętność budowania pozytywnego wizerunku
w oczach innych osób;
 budowanie relacji – zawieranie i utrzymywanie przyjaznych kontaktów z innymi;
 dążenie do rezultatów – stałe mobilizowanie siebie do realizowania
wyznaczonych zadań;
 dążenie do sukcesu – dążenie do sukcesu z determinacją i zapałem,
przy efektywnym wykorzystaniu dostępnych zasobów;
 etyka i wartości – postępowanie zgodnie z ogólnie przyjętymi
wartościami i zasadami działania, zarówno w łatwych, jak i w trudnych
sytuacjach;
 gotowość do uczenia się – otwartość na nową wiedzę i zadania,
umożliwiające jej zdobycie oraz otwartość na informacje zwrotne od
innych;
 inteligencja emocjonalna – umiejętność rozumienia własnych emocji
i innych oraz wykazywanie troski i zrozumienia wobec przeżywanych przez innych emocji;
 komunikatywność – umiejętność precyzyjnego i jasnego wyrażania
się oraz rozumienia wypowiedzi różnych osób;
 kontrola emocjonalna (opanowanie) – umiejętność radzenia sobie
z napięciem emocjonalnym, wywołanym niespodziewanymi wydarzeniami i trudnymi sytuacjami;
 kreatywność – znajdowanie związków pomiędzy pozornie niepowiązanymi zagadnieniami oraz generowanie oryginalnych rozwiązań
różnych problemów;
 kultura osobista – znajomość i stosowanie zasad savoir-vivre;
 nawiązywanie kontaktu – sprawność w nawiązywaniu relacji z innymi
oraz ich podtrzymywanie;
15
Flis A., Wąskie gardło menedżera, czyli o brakach w kompetencjach społecznych menedżerów,
www.http://kadry.nf.pl/Artykuł/5690/09.05.2012. [dostęp: 06.06.2014 r.]
132
Umiejętności interpersonalne – wyróżnik lekarza nauczyciela akademickiego
 negocjowanie – umiejętność znajdowania rozwiązań przynoszących
korzyści wszystkim stronom negocjacji;
 organizacja pracy własnej, zarządzanie samym sobą – umiejętne
wykorzystywanie własnych kompetencji i relacji z innymi w celu
usprawnienia swojej pracy;
 orientacja na działanie – wykazywanie zapału w stosunku do
realizacji celu oraz dążenie do wykonania zadania mimo
pojawiających się trudności;
 pewność siebie – wiara w siebie, w swoje możliwości w zakresie
działań zawodowych i osobistą efektywność w kontaktach ze współpracownikami;
 prowadzenie prezentacji – znajomość technik prezentacji pozwalających
wpływać na słuchaczy oraz przyciągać ich uwagę;
 przywództwo – budowanie autorytetu wśród innych, motywowanie
i inspirowanie;
 radzenie sobie ze stresem – efektywne radzenie sobie zarówno z wysokim napięciem emocjonalnym, jak i długotrwałym obciążeniem
wynikającym z trudnej sytuacji;
 radzenie sobie z problemami – umiejętność poszukiwania rozwiązań
problemów oraz ich wdrażanie;
 samodzielność – realizowanie zadań indywidualnych i branie za nie
osobistej odpowiedzialności;
 słuchanie – umiejętność uważnego i aktywnego słuchania oraz angażowania się w to, co mają do powiedzenia inni;
 współpraca w zespole – aktywność i zaangażowanie we wspieraniu
działań zespołu oraz przyjmowanie współodpowiedzialności za zadania
zespołowe;
 wywieranie wpływu – umiejętność szukania poparcia, wpływanie na
zachowanie i decyzje innych;
 wytrwałość – konsekwencja i energia w działaniu, ukierunkowane na
ukończenie zadania.
W pracy lekarza-nauczyciela akademickiego trudno oddzielić twarde
kompetencje (wiedzę i doświadczenie zawodowe) od lekarza jako człowieka,
z jego osobowością, umiejętnościami psychospołecznymi i podejściem do
pacjentów czy studentów. Coraz więcej mówi się i pisze o znaczącym
wpływie na leczenie i nauczanie stylu komunikacji i nastawienia lekarza-wykładowcy.
Komunikowanie to najbardziej rozpowszechniona forma kontaktów
między ludźmi, która kształtuje relacje interpersonalne oraz ma wpływ na
poczucie wartości jednostki. Idealna komunikacja to taka, w której jest
133
Katarzyna Przybylska
szczerość, czujność i reakcja lekarzy na werbalne i pozawerbalne sygnały
generowane przez pacjentów czy studentów.
Dodatkowym atutem jest umiejętność interpretacji wysyłanych sygnałów
– stanowi to koronny wyróżnik ich kompetencji zawodowych. Tylko
bowiem taka komunikacja pozwala na budowę układu zaufania pomiędzy
lekarzem a pacjentem czy pomiędzy lekarzem a studentem16.
Komunikowanie interpersonalne odbywa się na trzech poziomach:
 poziom faktyczny – sprowadza się do swobodnej rozmowy, prowadzonej z reguły na banalne tematy przez uczestników niespecjalnie
się znających;
 poziom instrumentalny – wyzwala w osobach uczestniczących w procesie chęć osiągnięcia porozumienia w danej kwestii, nawet wtedy,
kiedy ich zapatrywania i poglądy różnią się;
 poziom afektywny – wymaga od osób komunikujących się głębszej
znajomości, a nawet zażyłości więzi; ma miejsce wtedy, gdy osoby
uzewnętrzniają swoje uczucia, postawy, wartości i są silnie zaangażowane w proces komunikowania 17.
Komunikowanie jest procesem dwustronnym. Porozumiewanie się
zmusza do dialogu i upewniania się, czy jest się właściwie rozumianym
oraz czy dobrze rozumiemy rozmówcę. Błędem jest przyjmowanie
założenia, że ja, pedagog – wiem wszystko, a student nie wie nic.
Nauczycielowi-wykładowcy akademickiemu czasami trudno przyjąć do
wiadomości, że studenci nie chcą już słuchać jego własnych poglądów;
pragną z kolei, by ich zainteresowania zostały zauważone. Klasyczne jest
używanie przez wykładowców niezrozumiałych słów czy wyrażeń.
Również nauczyciel mówiący zbyt szybko lub niezrozumiale, nieumiejący
tonować głosem lub mówiący za wolno, nie ma co liczyć na uwagę
studentów.
Dużym błędem nauczycieli jest sprzeczność języka ciała ze słowami.
Wywołuje to wątpliwości co do wiarygodności nauczyciela, bo tylko
informacja płynąca prosto z ciała będzie odbierana jako wiarygodna.
Kolejną przyczyną zakłóceń w komunikowaniu się jest przedwczesna
interpretacja motywów. Nauczyciel najczęściej przypisuje studentowi ten
argument, którego sam najmocniej się obawia. Subiektywne postrzeganie
rzeczywistości na pewno popsuje nawet najlepszy dialog.
16
Por. tamże, s. 16.
Por. Wawrzyniak J., Teoretyczno-praktyczna kompetencja komunikacyjna jako postulat etyczny
w praktyce klinicznej, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Poznań 2008,
s. 11-33; Balawejder K., Komunikacja, konflikty, negocjacje w organizacji, Katowice 1998, s. 19.
17
134
Umiejętności interpersonalne – wyróżnik lekarza nauczyciela akademickiego
W relacjach nauczyciel – student podstawową różnicę stanowi gama
osobistych doświadczeń. Najlepszym rozwiązaniem dla nauczycieli jest
traktowanie studentów równie wyrozumiale, jak samych siebie.
Ważne jest również, by zadbać o klimat rozmowy. Niemożliwe jest
nastawienie pogardliwe, bezczelne czy agresywne wobec studenta.
Jeśli nauczycielowi zależy, by być postrzeganym jako osoba kompetentna, musi przemyśleć swoje sugestie i być przygotowanym do dialogu.
Nie można się rozdrabniać, bo studenci przestaną słuchać. Istotna jest także
dyscyplina w komunikacji: unikajmy dygresji, gwałtownych zmian tematu
i zbyt długich pauz. Postarajmy się zrozumieć inny punkt widzenia i z nim
dyskutować, a nie z osobą.
Właściwy efekt można osiągnąć tylko wtedy, gdy emocje pozytywne
będą przeważać nad negatywnymi. Zapewni to „stworzenie takich
warunków i atmosfery międzyludzkiej, która sprzyja rozwojowi człowieka
i realizacji jego konstruktywnych możliwości”18.
W psychologii aksjomatem jest stwierdzenie: miarą działania jest
rezultat. Tak samo jest w procesie komunikacji; wtedy, kiedy rezultat nie
jest zadowalający, wiemy, że podjęte przez nadawcę zachowanie nie było
adekwatnie dopasowane do odbiorcy. Ważnym jest uzmysłowienie sobie,
że ludzie zareagują zawsze odpowiednio na odpowiednie komunikaty. Brak
właściwej, spodziewanej reakcji na komunikat jest informacją zwrotną
o potrzebie zmiany przekazu.
Równie ważną umiejętnością w kontaktach ze studentami jest asertywność. To umiejętność, która definiuje postępowanie zdeklarowane,
chociaż bez napaści, spokojne i bez strachu. Postępowanie takie jest
efektywnym realizowaniem indywidualnych dążeń poprzez otwarte, dokładne
i szczere wyrażenie przekonań i pragnień. Asertywność to szacunek
należący się innych, na takim samym poziomie, jak szanujemy siebie 19.
Podczas rozmowy z innymi osoba asertywna odwołuje się do
wewnętrznych refleksji i pragnień. Stosuje słowa: „chcę”, „nie chcę”, „czuję”,
„uważam”, nie używa jako parawanu słów: „muszę”, „powinnam”,
„chciałabym”. Zachowania asertywne odnoszą się do wielu różnorakich
sytuacji. Najtrudniejsze to te, kiedy chcemy komuś odmówić.
W trakcie asertywnego odmawiania trzeba obowiązkowo utrzymać
kontakt wzrokowy z osobą, a ponadto wypowiadać się spokojnie, ale
bezwzględnym tonem głosu. W celu złagodzenia efektów odmawiania
możemy zaakcentować serdeczność wobec partnera czy gotowość
18
Ballard R., Jak żyć z ludźmi, Warszawa, 1997, s. 26-27.
Por. Mellibruda J., Ja, ty, my. Psychologiczne możliwości ulepszania kontaktów
międzyludzkich, Instytut Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Pielęgniarstwa,
Warszawa 2003.
19
135
Katarzyna Przybylska
utrzymania znajomości20. Jednym z ważniejszych motywów, dla których
niełatwo nam zachować się asertywnie, jest fakt, że utożsamiamy krytykę
z odrzuceniem. Punktem wyjścia jest uznanie krytyki jako poglądu, który
partner ma prawo wyrażać 21.
Niezłym fortelem postępowania w niełatwych sytuacjach jest zastosowanie techniki „czterech asertywnych kroków”, to znaczy:
 krok pierwszy – nazwanie problemu, na przykład w sytuacji rozmów
na wykładach czy seminariach mówimy: „to co robisz przeszkadza
mi w skupieniu uwagi”;
 krok drugi – otwarte mówienie o indywidualnych uczuciach: „jest mi
trudno, denerwuje mnie to”;
 krok trzeci – propozycja, „gdybyście spróbowali słuchać spokojnie
tego, co mówię”;
 krok czwarty – pokazanie skutków, „mogłabym dokończyć temat i będę
naprawdę wdzięczna”.
Asertywność nauczyciela to także szczere wyrażanie aprobujących uczuć
w stosunku do studenta.
Niewyobrażalny wpływ na jakość kontaktów interpersonalnych ma
dostosowanie stylu prowadzącego zajęcia do stylu studentów. Styl społeczny
to zestawienie dwóch istotnych wymiarów postępowania: ukierunkowania
na osiągany cel (zadanie) oraz ukierunkowania na kontakty z ludźmi.
Istnieją cztery fundamentalne style społeczne:
 przywódczy – cechuje się skupieniem na wypełnieniu zadania, liczy
się efektywność, nie jest istotne, co inni myślą i co odczują
w związku z tym;
 uprzejmy – ważna jest dobra atmosfera w zespole, ciepłe relacje
z ludźmi są ważniejsze od dążenia do celu;
 ekspresyjny – tak samo istotne jest wykonanie zadania, jak i odpowiednie stosunki interpersonalne;
 analityczny – wyróżnia się zapobiegliwością w działaniu, ostrożnym
podejmowaniu decyzji oraz oziębłością i dystansem w relacjach
z ludźmi.
Ani jeden ze stylów nie jest idealny dla nauczyciela. Trzeba bowiem
zauważyć, że optymalny jest styl elastyczny, a więc niejednostajny, zależny
od zadania, jakiego podejmujemy się, jak również od cech studentów,
z którymi aktualnie pracujemy.
20
Por. Król-Fijewska M., Trening asertywności, Instytut Psychologii Zdrowia i Trzeźwości,
Warszawa 1991.
21
Por. Grzesiuk I., Doroszewicz K., Stojanowska E., Umiejętności menedżera. Psychologia
stosowana dla menedżerów, Wyższa Szkoła Handlowa, Warszawa 1997.
136
Umiejętności interpersonalne – wyróżnik lekarza nauczyciela akademickiego
W przypadku kształcenia uniwersyteckiego wybór stylu społecznego
zależy przede wszystkim od typu zajęć, jakie prowadzimy. Na wykładzie
spokojnie możemy sobie pozwolić na styl przywódczy i analityczny, ale na
zajęciach seminaryjnych czy konserwatoriach skuteczniejszy będzie styl
ekspresyjny. Z kolei styl uprzejmy dobrze jest zastosować wyłącznie na
pierwszym spotkaniu z grupą studencką, wtedy kiedy nawiązujemy stosunki
interpersonalne.
Codzienne życie pełne jest sytuacji ciężkich i stresogennych. Popadanie
w konflikty, jak również brak zdolności radzenia sobie ze stresem, to
zasadnicze problemy z kontrolowaniem i rozumieniem emocji22. Jeżeli nie
umiemy sobie z nimi poradzić, stają się niebezpieczne dla naszego zdrowia,
a nawet życia, dlatego zdolność kontrolowania stresu i radzenia sobie
w sytuacjach trudnych jest niezwykle cenną umiejętnością.
Pojęcie stresu wprowadził w roku 1956 Hans Hugon Selye, określając
nim niespecyficzną reakcję organizmu na wszelkie stawiane mu żądania.
Stres to stan napięcia spowodowany okolicznością poważną, z którą nie
możemy sobie dać rady. Najlepiej, jeżeli to możliwe, usunąć przyczynę
stresu lub złagodzić objawy napięcia, wcześniej jednak należy ją
rozpoznać. Niezbędna jest do tego samoświadomość psychiczna, czyli
zdolność rozpoznawania, jak nasze uczucia wpływają na nasze działania
zawodowe i osobiste.
Współczesny świat galopuje, a my razem z nim. Żyjąc w ciągłym biegu
i napięciu, mamy wrażenie, że nic nie da się zmienić.
Ustawiamy sobie poprzeczkę coraz wyżej, którą nie zawsze jesteśmy
w stanie przeskoczyć. Ciągłe naprężenie obniża nasze umiejętności adaptacyjne i skuteczność naszych posunięć. Należy więc zaakceptować wszelkie
stany emocjonalne, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Wówczas jest
szansa zmiany zachowań nieefektywnych.
5. Podsumowanie
Kontakty między nauczycielami i studentami definiują w istocie wartość
wykonania zasadniczych funkcji kształcenia w uczelni wyższej. Jak
wiadomo, rola nauczyciela nie ogranicza się tylko i wyłącznie do nauczania
i rozwijania sprawności umysłowej, ale również całościowo rozumianej
mentalności. Wiadomo przecież, że priorytetowe znaczenie dla osiągania
celów w swoim działaniu ma inteligencja emocjonalna, między innymi
zdolność do rozważania i pojmowania istoty więzi między ludźmi,
22
Por. tamże.
137
Katarzyna Przybylska
zdolność rozwiązywania konfliktów i nieporozumień, psychiczne podejście
oraz działanie bez zakłóceń w zespołach 23.
Nie mniej ważne jest samo nastawienie do ludzi. Dotyczy to tych
zachowań, w których przede wszystkim chodzi o dobro innych osób.
W sytuacji lekarza-nauczyciela akademickiego koniecznym warunkiem,
żeby przekonać studenta, że jest on szczerze zainteresowany jego
położeniem, jest autentyczność dydaktyka. Nie można bać się być sobą.
Pierwsze, o czym powinno się pomyśleć: „mam prawo do popełniania
błędów”. Potknięcie jest informacją, czego powinno się wystrzegać
w przyszłości, a nie dramatem rujnującym świadomość swojej wartości.
Rozumowanie pozytywne sprzyja niezłemu nastrojowi – sympatii do
własnej osoby i sympatii do studentów. Zgodnie z regułą wzajemności
mamy szansę radować się wówczas sympatią środowiska.
Nieodzowny jest także szacunek dla innych, niezależnie od grupy
wiekowej. Przejawia się w szczerości i sprawiedliwości, dotrzymywaniu
obietnic, przyznawaniu prawa do błędu, tolerancji i otwartości na
różnorodne aspekty widzenia. Aprobujący stosunek do ludzi sprowadza się
również do zmniejszania dystansu. Nie należy postrzegać go jako
ewentualnego niebezpieczeństwa dla autorytetu nauczyciela, szczególnie
w nauczaniu uniwersyteckim.
Młodego pokolenia nie da się okłamać. Jeśli za autorytetem oficjalnym
stoją mikroskopijne kompetencje merytoryczne oraz strach przed
związkiem psychicznym z ludźmi, dystans może tylko zniechęcić, a nie
wzbudzić szacunek.
Literatura
Argyle M., Psychologia stosunków międzyludzkich, Polskie Wydawnictwo
Naukowe, Warszawa 2002, s. 133.
Balawejder K., Komunikacja, konflikty, negocjacje w organizacji,
Katowice 1998, s. 19.
Ballard R., Jak żyć z ludźmi, Warszawa, 1997, s. 26-27.
Bradberry T., Greaves J., Podręcznik inteligencji emocjonalnej, Wydawnictwo
Helion, Gliwice 2003, s. 39-40.
Cavell T. A., Social Adjustment. Social Performance and Social Skills, Journal
of Clinical Child Psychology, 1990, 19, 2, s. 111-122.
23
Por. Bradberry T., Greaves J., Podręcznik inteligencji emocjonalnej, Wydawnictwo Helion,
Gliwice 2003, s. 39-40.
138
Umiejętności interpersonalne – wyróżnik lekarza nauczyciela akademickiego
Dickson D., Hargie O., Skilled interpersonal communication research, theory
and practice. Comprehensive handbook of psychological assessment, New Jersey
Wiley, 2004, 4, s. 273-316.
Flis A., Wąskie gardło menedżera, czyli o brakach w kompetencjach społecznych
menedżerów, www.http://kadry.nf.pl/Artykuł/5690/09.05.2012. [dostęp:
06.06.2014 r.]
Goleman D., Inteligencja emocjonalna, Media Rodzina, Poznań, 1999.
Grzesiuk I., Doroszewicz K., Stojanowska E., Umiejętności menedżer. Psychologia
stosowana dla menedżerów, Wyższa Szkoła Handlowa, Warszawa 1997.
Jakubowska U., Wokół pojęcia „kompetencja społeczna” – ujęcie komunikacyjne,
Przegląd Psychologiczny, Warszawa, 1996, 39, s. 29-40.
Kołodziejdzyk-Olczak I., Olczak A., Leksykon zarządzania., Wyższa Szkoła
Humanistyczno-Ekonomiczna, Łódź 2005, s. 68.
Konarski S., Kompetencje społeczno-psychologiczne ekonomistów i menedżerów,
Wydawnictwo Szkoła Główna Handlowa, Warszawa 2006, s. 55.
Krokowski M., Rydzewski P., Zarządzanie emocjami, Wydawnictwo Imperia,
Łódź, 2004, s. 134-135.
Król-Fijewska M., Trening asertywności, Instytut Psychologii Zdrowia
i Trzeźwości, Warszawa 1991.
Mellibruda J., Ja, ty, my. Psychologiczne możliwości ulepszania kontaktów
międzyludzkich, Instytut Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa
Pielęgniarstwa, Warszawa 2003.
Riggio R. E., Throchmorton B., DePaola S., Social skills and self-esteem, Journal
of Personality and Individual Differencas, 8 (1990), s. 799-804.
Smółka P., Kompetencje społeczne. Metody pomiaru i doskonalenia umiejętności
interpersonalnych, Wydawnictwo Wolters Kluwer Polska, Kraków, 2008, s. 27.
Smółka P., Generator charyzmy. Kreowanie osobowości menedżera,
Wydawnictwo Helion, Gliwice 2007, s. 39.
Spitzberg B. H., Cupach W. R., Interpersonal skills. Handbook of interpersonal
communication, Thousand Oaks Sage 2002, s. 564-611.
Terelak J., Psychologia organizacji i zarządzania, Wydawnictwo Difin S.A.,
Warszawa 2005, s. 133.
Uniwersalny słownik języka polskiego, t. 4, Polskie Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa, 2006.
Wawrzyniak J., Teoretyczno-praktyczna kompetencja komunikacyjna jako postulat
etyczny w praktyce klinicznej, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Adama
Mickiewicza, Poznań 2008, s. 11-33.
139
Katarzyna Przybylska
Umiejętności interpersonalne – wyróżnik lekarza nauczyciela
akademickiego
Celem niniejszej pracy było pokazanie wielkości i znaczenia umiejętności interpersonalnych, jak również zwrócenie uwagi na potrzebę doskonalenia tych cech usposobienia. Kadra naukowa, podobnie jak studenci, powinna przez cały czas poszerzać wiedzę
i rozwijać się, zarówno w domenach wykładanych przedmiotów, jak również w zakresie
koegzystencji i kompetencji tzw. „miękkich”. Wtenczas przebieg kształcenia będzie
przebiegał miło i bezproblemowo, a efekt nauki będzie satysfakcjonujący dla każdego.
140
Karolina Napiwodzka-Bulek1
W stronę maksymalizacji urody.
Zaburzenia obrazu własnego ciała
i pojęcie właściwej miary leczenia
z zakresu medycyny estetycznej
1. Wprowadzenie
Obecnie, wydawałoby się, bardziej niż kiedykolwiek mamy możliwość
realnego wpłynięcia na wygląd i funkcjonowanie naszego ciała i – mówiąc
językiem Anthony’ego Giddensa – poddajemy nasze ciało różnorodnym
2
reżimom w ramach refleksyjnego kształtowania cielesności naszej
tożsamości. Ciało staje się przedmiotem wyborów i stwarzania różnorakich
możliwości, a celem tych działań jest kształtowanie poczucia spójności
swojego życia. W ten sposób „stajemy się odpowiedzialni za projekt
3
własnego ciała” . Georges Vigarello w swojej Historii urody nazywa to
„ogromną ambicją promowania tego, co widzialne, pracą nad urodą jako
4
zwieńczeniem podmiotu” . W tym kontekście zwłaszcza intensywnie
rozwijająca się branża medycyny estetycznej i kosmetologii stwarza szereg
możliwości poprawy wyglądu własnego ciała za pomocą nieinwazyjnych
metod leczenia, niejednokrotnie pomagając pacjentom w rozwiązaniu
kryzysu tożsamości. Poprawa atrakcyjności fizycznej pomaga sprostać ich
oczekiwaniom co do wyglądu osobistego i wizerunku, a oczekiwania te
związane są z odczuciem braku, nadmiaru czy niedostatku w postrzeganiu
własnego ciała.
1
[email protected], Zakład Etyki, Instytut Filozofii, Uniwersytet im. Adama
Mickiewicza w Poznaniu.
2
Anthony Giddens pisze: „Wszystko to, co może przypominać masowy pęd ku narcystycznej
kultywacji wyglądu ciała, jest w istocie wyrazem dużo głębszej troski o czynne ‘konstruowanie’
i kontrolę nad ciałem”. Giddens A., Nowoczesność i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo w epoce
późnej nowoczesności, przeł. Szulżycka A., Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012,
s. 20.
3
Tamże, s. 142.
4
Por. Vigarello G., Historia urody: ciało i sztuka upiększania od renesansu do dziś, przeł. Falski
M., Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2011, s. 235.
141
Karolina Napiwodzka-Bulek
2. Obraz własnego ciała – tło filozoficzne
Termin „obraz ciała” funkcjonuje na różnych poziomach znaczeniowych
i dlatego może mieć całkiem różne desygnaty: począwszy od prostego
zjawiska zmysłowego (body image), po złożoną strukturę osobowości (body
5
self) . Badacze zajmujący się problematyką obrazu ciała, w tym między
innymi związkami pomiędzy świadomością a reprezentacją ciała czy konceptualizacją ciała i cielesności, muszą zatem zetknąć się z problemami, za
6
którymi stoją ontologiczne i epistemologiczne wyzwania . Na potrzeby niniejszego artykułu przez „obraz ciała” będę rozumieć „obraz, który mamy w swoim
umyśle, dotyczący rozmiarów, kształtu i formy naszego ciała oraz naszych
7
uczuć skierowanych do właściwości i składowych części naszego ciała” , która
to definicja akcentuje zarówno percepcyjny wizerunek ciała, jak i komponent
emocjonalny dotyczący sposobu, w jaki postrzegamy własne ciało.
Wychodząc od refleksji fenomenologicznej, widzimy, jak ciało rysuje
się wyraźnie jako punkt rodzenia się znaczeń oraz ośrodek rodzenia się
8
sensu (jako „ciało zjawiskowe”) . Ciało, które charakteryzuje szczególny
sposób obecności, jest warunkiem wszelkiej innej obecności, tym, co francuski
9
filozof Maurice Merleau-Ponty określa „koniecznością metafizyczną” . Ciało
10
ludzkie nie jest przedmiotem, a także nie redukuje się do organizmu (choć
zamieszkuje czas i przestrzeń, będąc bytem czasowym), lecz pozwala na
doznawanie, będąc nowego rodzaju „przedmiotem afektywnym”. Doznawanie
jest punktem wyjścia – przeżyciem, doświadczeniem służącym do opisu
11
zdarzeń .
Jak pisze Merleau-Ponty: „Ciało jest wehikułem bycia w świecie,
a mieć ciało to dla żyjącej istoty wiązać się z określonym środowiskiem,
utożsamiać się z pewnymi projektami i stale się w nie angażować”12.
To właśnie przeżycie, ciało przeżywane i doświadczane, jest punktem
wyjścia specyficznych odczuć u osób cierpiących na zaburzenia obrazu
ciała. Ich świat przeżywany zostaje powiązany z nieadekwatnym obrazem,
5
Por. Mirucka B., Poszukiwanie znaczenia cielesności i ja cielesnego, Przegląd Psychologiczny,
2 (2003), s. 209.
6
Por. Tamże.
7
Por. Slade P. D., What is body image?, Behaviour Research and Therapy, 5(1994), s. 497.
8
Por. Merleau-Ponty M., Fenomenologia percepcji, przeł. Kowalska M., Migasiński J., Fundacja
Aletheia, Warszawa 2001, s. 490-493.
9
Por. tenże, Fenomenologia percepcji. Fragmenty, przeł. Migasiński J., IFiS PAN,
Warszawa 1988, s. 107.
10
Por. Tamże, s. 109-110.
11
Por. Migasiński J., Merleau-Ponty, Wydawnictwo Wiedza Powszechna, Warszawa 1995, s. 35.
12
Merleau-Ponty M., Fenomenologia percepcji…, s. 100.
142
W stronę maksymalizacji urody. Zaburzenia obrazu własnego ciała
i pojęcie właściwej miary leczenia z zakresu medycyny estetycznej
13
nieprawidłowymi wyobrażeniami o wyglądzie ciała (body concept) .
Podobnie jak w innych przypadkach, podjęcie terapii o charakterze
estetycznym jest inicjowane samopoczuciem pacjenta, jednak tutaj to doznanie
jest szczególnie wyraźne: może to być poczucie „brzydoty”, dotkliwe odczucie
fizycznego „defektu”, przeświadczenie o istnieniu „wady” zakłócającej urodę
oraz nieraz całkowite pochłonięcie myślami o niej. A przecież, jak pisze
Merleau-Ponty, „każdy ubytek mej cielesności to bezpowrotnie zerwany
14
kontakt ze światem” . Ten filozoficzny obraz współgra z psychoanalitycznym
ujęciem dysmorfofobii, wedle którego jest ona „poczuciem dysharmonii
własnego wnętrza, poczuciem, że wewnętrzny świat składa się ze
zniekształconych, uszkodzonych obiektów, które każą odwrócić wzrok od
15
samego siebie” . Nie da się wówczas posiadać spójnego wyobrażenia o sobie,
a co za tym idzie, budować satysfakcjonujących relacji z innymi.
3. Zaburzenia obrazu własnego ciała – dysmorfofobia
16
Pierwsze przypadki dysmorfofobii opisał w 1886 r. Enrico Morselli ,
a sam termin w języku greckim (gr. dysmorphia) oznaczał brzydotę. Natomiast
Pierre Janet nazywał dysmorfofobię obsession de la honte du corps („obsesją
wstydu związaną z własnym ciałem”). Związki BDD z tą kategorią podkreślało
klasyfikowanie jej w historii m.in. jako zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego
17
(OCD) . Oficjalne wprowadzenie pojęcia „dysmorfofobii” do mianownictwa
psychiatrycznego nastąpiło w III edycji klasyfikacji zaburzeń psychicznych
Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego jako przykład atypowych
18
zaburzeń somatycznych, bez kryteriów diagnostycznych . Obecnie
dysmorfofobia w Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób
13
Zob. Mirucka B., dz. cyt., s. 112.
Cyt. za: Kowalska M., Relacja cielesność – rzeczywistość jako rodzaj doświadczenia w filozofii
Maurice’a Merleau-Ponty’ego i jego odniesienie do widzenia obrazu malarskiego, Humaniora,
1 (2014), s. 51.
15
Cyt za: Korabel H., Dudek D., Jaworek A., Wojas-Pelc A., Psychodermatologia:
psychologiczne i psychiatryczne aspekty w dermatologii, Przegląd Lekarski, 65 (2008), s. 246.
16
Enrico Morselli określił tym mianem „różnego rodzaju subiektywne uczucia brzydoty lub
poczucie fizycznego defektu, o którym dana osoba myśli, że jest on zauważony przez inne
osoby”. Zob. Muszyńska A., Chorzy na wygląd, s. 1., http://www.wiz.pl/8,1623.html. [dostęp:
11.05.2016 r.]
17
BDD było opisywane od ponad wieku w takich rubrykach, jak „dermatological
hypochondriasis”, „beauty hipochondria”. Por. Castle D. J., Phillips K. A., Dufresne R. G. Jr,
Body dysmorphic disorder and cosmetic dermatology: more than skin deep, Journal of Cosmetic
Dermatology, 3 (2004), s. 100.
18
Por. Zalewska-Janowska A., Dysmorfofobia – uzależnienie od zabiegów estetycznych,
http://www.dermatologia-praktyczna.pl/a2043/Dysmorfofobia---------uzaleznienie----odzabiegow-estetycznych.html. [dostęp: 11.05.2016 r.]
14
143
Karolina Napiwodzka-Bulek
19
i Problemów Zdrowotnych ICD-10, 2009 występuje w dwóch grupach:
„zaburzeń hipochondrycznych” (F45.2) (dysmorfofobia nieurojeniowa)
oraz w grupie „innych uporczywych zaburzeń urojeniowych” (F22.8). Body
20
Dysmorphic Disorder jest definiowane
jako takie zaabsorbowanie
wyimaginowanym defektem w wyglądzie fizycznym lub nadmierną obawą
o niewielką fizyczną anomalię, które powoduje znaczące ograniczenie
społecznego funkcjonowania. To ograniczenie wynika więc, co trzeba
podkreślić, z odczuwania cierpienia. Zakłócenie poznawcze związane
z postrzeganiem siebie jako brzydkich i zdeformowanych (pomimo
obiektywnie normalnego wyglądu) staje się obsesją, a myśli o tym są trudne
do stłumienia. Pacjenci martwią się swoimi wadami średnio 3-8 godzin
21
dziennie .Według dostępnych źródeł na to zaburzenie cierpi do 2% popu22
lacji . Z pomocą przy rozpoznaniu BDD przychodzą kryteria diagnostyczne DSM-5, które mówią o następujących objawach:
a) zaabsorbowanie jednym lub wieloma defektami dotyczącymi
wyglądu fizycznego, które innym wydają się niewielkie lub w ogóle nie są
obserwowalne. Pacjent może skarżyć się na ogólną “brzydotę” swojej
twarzy, a może też wymieniać defekty innych części ciała. Mogą to być
cały czas te same defekty lub mogą zmieniać się wraz z upływem czasu (co
jest również charakterystyczne przy tym zaburzeniu);
b) powtarzanie przez jednostkę w toku przebiegu zaburzenia zachowań
takich jak: ciągłe przeglądanie się w lustrze lub unikanie luster, drapanie
skóry, poszukiwanie wsparcia u innych (pozytywne lub negatywne – potwierdzenie wady lub zaprzeczenie jej), oddawanie się bezowocnym
zachowaniom, np. zapytywaniu innych „jak bardzo źle wyglądam?”;
c) znaczne cierpienia lub ograniczenie funkcjonowania w obszarach
życia społecznego, zawodowego i innych. Pacjenci są tak skupieni na
myśleniu i przeżywaniu defektów twarzy lub ciała, że ignorują inne aspekty
swojego życia, takie jak życie rodzinne, zawodowe czy nawet zdrowie
i dobre samopoczucie (well-being). Defekty wyglądu są dla nich tak ważne,
że spędzają prawie cały swój czas, stresując się nimi lub próbując je ukryć,
np. za pomocą makijażu. Ciągłe przekonanie o swojej brzydocie,
nieatrakcyjności czy byciu odpychającym skłania do unikania spotkań
towarzyskich, a jeśli już osoba cierpiąca na zaburzenie znajdzie się
19
Por. International Statistical Classification of Diseases and Related Health Problems, ICD-10,
Vol. 1, 2009.
20
Por. Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, 4th ed. (DSM-IV-TR), American
Psychiatric Association, 2000.
21
Por. Castle D. J., Phillips K. A., Dufresne R. G. Jr, dz. cyt., s. 100.
22
Por. Feusner J.D., Yaryura-Tobias J., Saxena S., The pathophysiology of body dysmorphic
disorder, Body Image, 5 (2008), s. 3.
144
W stronę maksymalizacji urody. Zaburzenia obrazu własnego ciała
i pojęcie właściwej miary leczenia z zakresu medycyny estetycznej
w towarzystwie, jest przekonana o tym, że wszyscy zauważają jej defekty
i koncentrują na nich swoją uwagę;
d) zaabsorbowanie wyglądem nie jest zależne od występowania
symptomów charakterystycznych dla zaburzeń odżywiania. Zaburzenia
odżywiania, depresja czy zaburzenia obsesyjno-kompulsywne bywają
23
chorobami współwystępującymi z BDD .
W celu rozpoznania BDD stosuje się specjalne kwestionariusze oraz
zestawy pytań przesiewowych, pomocnych przy diagnostyce, na przykład
24
Body Dysmorphic Disorder Questionnaire
czy Wielowymiarowy
Kwestionariusz do Badania Obrazu Ciała (MBSRQ) autorstwa Thomasa
25
F. Casha .
3.1. W stronę maksymalizacji urody
Pomimo wieloletniej historii i występowaniu zaburzeń dysmorficznych
26
o ich etiologii i patofizjologii wiemy wciąż bardzo mało .W związku
z rosnącym zapotrzebowaniem społecznym na „maksymalizację” urody
pojawia się pytanie o rolę czynników środowiskowych w BDD. Czy dążenie
do symetrii i perfekcji w wyglądzie, intensywne reklamowanie coraz bardziej
skomercjalizowanych usług estetycznych (zwiększające społeczny lęk przed
nieestetycznym wyglądem oraz byciem nieatrakcyjnym czy niedostatecznie
zadbanym) mają znaczący wpływ na prawdopodobieństwo wystąpienia BDD?
27
Pewnym tropem w tym kierunku mogą być badania Katharine Philips , która
zwraca uwagę na to, że jednym z najczęściej występujących zachowań
powiązanych z BDD jest porównywanie swojego wyglądu fizycznego do
innych (także wobec osób w mediach). Są to przeważnie porównania
niekorzystne, a porównywanie jest czasochłonne, zaburza koncentrację
i utrudnia komunikację z innymi. Także Veale i inni argumentują, że
porównywanie wyglądu jest jednym ze źródeł problematycznych zachowań
23
Por. Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, 5th ed., American Psychiatric
Association, 2013.
24
Por. Dufresne R.G. Jr, Philips K.A., Vittorio C.C., Wilkel C.S, A Screening Questionnaire for
Body Dysmorphic Disorder in a Cosmetic Dermatologic Surgery Practice, DermatolSurg,
27 (2001), s. 457-462.
25
MBSRQ zawiera takie skale, jak: Ocena Wyglądu, Zorientowanie na Wygląd, Ocena
Sprawności, Zorientowanie na Sprawność czy Satysfkacja z Obszarów Ciała. Osoby ankietowane
oceniają stopień swojego zadowolenia/niezadowolenia z wybranych parametrów w 5-stopniowej
skali Likerta. Zob. Rzeszutek M., Schier K., Tak bolesne, że aż obce? – związek pomiędzy
depresją a obrazem ciała u młodych dorosłych, Psychoterapia, 4 (2008), s. 5-16.
26
Por. Feusner J.D., Yaryura-Tobias J., Saxena S., dz. cyt., s. 3.
27
Por. Philips K. A., The broken mirror: Understanding and treating body dismorphic disorder,
Oxford University Press, Oxford 2005.
145
Karolina Napiwodzka-Bulek
podtrzymujących BDD poprzez wzmacnianie wybiórczej uwagi skierowanej
28
na defekty i zogniskowanie na zaburzonym obrazie wewnętrznym .
4. Właściwa miara w leczeniu estetycznym
Powszechne jest to, że z usług kosmetycznych i estetycznych korzystają
osoby z niezdiagnozowanym BDD. Jest to także zjawisko znane wśród
29
pacjentów dermatologicznych . Obecnie to właśnie medycyna estetyczna
(rozwijająca się na kanwie rozwiązywania problemów z akceptacją
własnego wyglądu, profilaktyki przeciwstarzeniowej oraz promowania
zdrowego stylu życia) zdominowała rynek usług zajmujących się poprawą
wyglądu. Kluczowym pytaniem wobec powyższych rozważań jest to, jak
rozpoznać przypadek BDD. Czy ciągłe niezadowolenie pacjentów
gabinetów estetycznych i kosmetycznych z własnego wyglądu to już objaw
BDD i gdzie ma się wówczas znajdować rozsądek, a precyzyjniej,
właściwa miara leczenia?
Lekarze zajmujący się terapią estetyczną są moralnie zobligowani
(a także zobligowani przez kodeks etyki zawodowej) do przekazania
pacjentów, u których występuje podejrzenie dysmorfofobii, psychiatrom,
zanim jeszcze zostaną oni poddani kosztownym i regularnie powtarzanym
30
procedurom terapeutycznym . Jest to tak ważne, ponieważ: 1) ta grupa
pacjentów nigdy nie będzie usatysfakcjonowana wykonanymi procedurami;
2) poddawany leczeniu defekt nie jest natury fizycznej, lecz psychicznej,
i leczenie powinno być rozpatrywane w kategoriach psychiatrycznej
interwencji; 3) ponadto jest moralnie niewłaściwym wykorzystywanie
problemu mentalnego pacjenta do poddawania go procedurom, których tak
naprawdę nie potrzebuje, a które są na ogół bardzo kosztowne; 4) co
równie ważne, chodzi też o to, aby uniknąć problemów ze strony
niezadowolonych pacjentów, gdyż realnym zagrożeniem z ich strony jest
pozywanie lekarzy za źle przeprowadzone zabiegi oraz ich wielokrotne
powtarzanie i związane z tym ponoszenie odpowiedzialności przez lekarzy,
31
a także gabinety lekarskie .
28
Por. Anson M., Veale D., Miles S., Appearance comparison in individuals with body
dysmorphic disorder and controls, Body Image, 15 (2015), s. 132.
29
Por. Varma A., Rastogi R., Recognizing dysmorphic Disorder (Dysmorphophobia), Journal
of Cutaneous and Aesthetic Surgery, 8 (2015), s. 165.
30
Por. tamże, s. 166.
31
Literatura jest bogata w przypadki, w których pacjenci optowali za wielokrotnymi
operacjami powtarzanymi wiele razy, aby osiągnąć „doskonały wygląd”, gdzie w zasadzie
było to niemożliwe. Por. tamże, s. 167.
146
W stronę maksymalizacji urody. Zaburzenia obrazu własnego ciała
i pojęcie właściwej miary leczenia z zakresu medycyny estetycznej
4.1. Odpowiedzialność i bezpieczeństwo
Z punktu widzenia etyki zawodowej jednym z problemów natury
etycznej jest odpowiedzialność w relacji profesjonalista-klient. Niezbędna
w praktyce lekarskiej umiejętność diagnozy, obiektywnego ocenienia stanu
zdrowia i zaproponowania terapii wiąże się tutaj z celem rzeczywistej
poprawy urody, aby zabiegi medycyny estetycznej rzeczywiście rozwiązywały
problemy pacjentów, zamiast jedynie je przedłużać. Zdrowy rozsądek i umiar
wyłaniają się jako podstawowe zasady korzystania z usług z zakresu
medycyny estetycznej. W opinii niektórych psychiatrów idealną sytuacją
jest poproszenie o opinię psychiatry przed rozpoczęciem leczenia (np.
dermatologicznego) w przypadku pacjenta, u którego wskazywany defekt
32
jest niewielki, a jego obawa z nim związana nieproporcjonalna do problemu .
Na gruncie etyki medycznej można skorzystać tutaj z prawa do zawieszenia
33
sądu czy możliwości konsultacji z innym specjalistą.
W przypadku terapii estetycznej, podobnie jak przy innego rodzaju
34
terapiach, należy się odwołać do zasady proporcjonalności ryzyka . To
kryterium wykonywania interwencji medycznych niesie ze sobą pytanie
o to, jak wielkie ryzyko jest w ich przypadku dopuszczalne. W zabiegach
estetycznych i kosmetycznych, choć z reguły są one mało inwazyjne,
interwencje mają często charakter nie w pełni terapeutyczny lub też czysto
estetyczny (na przykład wielokrotna suplementacja tkanki podskórnej
kwasem hialuronowym). Dlatego dylemat, przed którym stoi pacjent
decydujący się na zabieg, może być jeszcze większy. Pacjent nie poddaje
się terapii dla ratowania zdrowia czy życia, lecz przeważnie chce
„ulepszyć” swój wizerunek, poprawić to, co jest możliwe do poprawy
z pomocą nowoczesnych usług medycznych.
32
Por. tamże, s. 168.
Zob. Muś G., Zbędna farmakoterapia – wybrane aspekty społeczno-moralne, [w:] Hartman J.,
Waligóra M. (red.), Etyczne aspekty decyzji medycznych, Lex a Wolters Kluwer Business,
Warszawa 2001, s. 189.
34
Zasada ta stanowi, że przeprowadzenie danego działania medycznego można uzasadniać
pożądanym celem, jaki chce się dzięki temu działaniu osiągnąć, tylko wtedy, gdy
niebezpieczeństwo, które niesie za sobą interwencja medyczna, nie przekracza
niebezpieczeństwa, które rozpatrywane działanie ma usunąć. Zob. Brzeziński T., Etyka lekarska,
Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2012, s. 131.
33
147
Karolina Napiwodzka-Bulek
Okazuje się zatem, że w kontekście problemów zaburzeń obrazu ciała
medycyna estetyczna jest właśnie tą dziedziną, w której maksymalna
aktywność może być moralnie ryzykowna zarówno dla pacjentów, jak
35
lekarzy . Chociaż „lekarz ma swobodę wyboru w zakresie metod
postępowania, które uzna za najskuteczniejsze, powinien jednak ograniczyć
czynności medyczne do rzeczywiście potrzebnych choremu zgodnie
z aktualnym stanem wiedzy”36.
W tym miejscu można odwołać się także do definicji zbędnej terapii
37
i jej konsekwencji . Włączanie leków i procedur ze względów pozamedycznych daje pacjentowi złudne wrażenie, że medycyna może rozwiązać
każdy jego problem lub „oferuje drogę na skróty”, dając w tym przypadku
38
obietnicę doskonałego wyglądu oraz wzmacnia przekonanie, że maksymalizacja urody jest możliwa. Pojawienie się pacjentów z BDD w gabinetach medycyny estetycznej stanowi wyzwanie dla lekarzy, którzy muszą
zachować szczególną wrażliwość na nadmierną roszczeniowość pacjentów
i zmierzyć się z problemem ich nierealistycznych oczekiwań. W medycynie
estetycznej, gdzie znaczna część zabiegów musi być wielokrotnie
powtarzana dla uzyskania optymalnych efektów, wzrasta także ryzyko
uzależnienia pacjentów od zabiegów. Z pomocą przy opisanych powyżej
39
oraz wielu innych zaburzeniach przychodzi między innymi stosunkowo
nowa dziedzina z pogranicza dermatologii, psychologii i psychiatrii
40
– psychodermatologia .
35
Jan Hartmann, pisząc o tym problemie, zwraca uwagę na to, że „obowiązkiem lekarza jest
dzielenie się z pacjentem (rodziną) swoją opinią, co w danym przypadku uważa za właściwą
miarę w doborze metod i środków leczenia. Należy jednak zachować szczególną czujność
moralną w sytuacji sporu ambicjonalnego, w który nietrudno w ciężkich przypadkach
klinicznych”. Hartman J., Bioetyka dla lekarzy, Oficyna Wolters Kluwer Business, Warszawa
2009, s. 40-41.
36
Tamże, s. 40-41.
37
Zbędna terapia to „terapia bez wskazań medycznych, czyli leczenie niepotrzebne
(unnecessarytreatment), oraz leczenie nadmierne – zbyt długie oraz z zastosowaniem
nadmiernych w stosunku do potrzeb środków (overtreatment).” Muś G., dz. cyt., s. 187.
37
Por. tamże, s. 168.
38
Por. tamże, s. 193.
39
Chociaż przyczyną cierpienia pacjenta z BDD może być każda część ciała, w dużej mierze
dotyczy to skóry.
40
Korabel H., Dudek D., Jaworek A., Wojas-Pelc A., Psychodermatologia: psychologiczne
i psychiatryczne aspekty w dermatologii, Przegląd Lekarski, 5 (2008).
148
W stronę maksymalizacji urody. Zaburzenia obrazu własnego ciała
i pojęcie właściwej miary leczenia z zakresu medycyny estetycznej
5. Podsumowanie
Celem artykułu było zwrócenie uwagi na problem zaburzeń obrazu
własnego ciała, który wiąże się z podejmowaniem przez pacjentów terapii
o charakterze estetycznym. Zjawisko dysmorfofobii (Body Dysmorphic
Disorder, BDD), będące jednym z najczęstszych zaburzeń psychicznych
dotyczących percepcji ciała, jest źródłem problemów na gruncie praktykowania medycyny estetycznej oraz kosmetologii i rodzi istotne dla etyki
zawodowej problemy: między innymi niebezpieczeństwo włączenia
zbędnej terapii czy pojawienie się nadużyć ze strony niezadowolonych
pacjentów. Przypadki zaburzeń obrazu ciała w praktyce medycyny estetycznej
dowodzą konieczności uwrażliwienia lekarzy i kosmetologów w praktyce
klinicznej na to, że postrzeganie defektów własnego ciała przez pacjenta
może być nieadekwatne do realnego problemu (nawet jeśli nie cierpią oni
na BDD lub występuje podejrzenie tego rodzaju zaburzenia).
Percepcja własnej fizycznej atrakcyjności oraz zaburzenia dymorficzne
stanowią problem złożony. Wiąże się on z jednej strony z potrzebą
sformułowania odpowiedzi na pytanie o normatywną podstawę dla
zabiegów upiększających, a z drugiej strony z potrzebą przeprowadzenia
szeroko zakrojonych badań z fenomenologii percepcji obrazu własnego
ciała, dzięki którym można byłoby skonstruować narzędzia teoretyczne
niezbędne do zbadania etiologii zaburzeń dysmorficznych.
Literatura
Anson M., Veale D., Miles S., Appearance comparison in individuals with body
dysmorphic disorder and controls, Body Image 15 (2015).
Castle D. J., Phillips K. A., Dufresne R. G., Jr, Body dysmorphic disorder
and cosmetic dermatology: more than skin deep, Journal of Cosmetic
Dermatology, 3 (2004).
Kowalska M., Relacja cielesność – rzeczywistość jako rodzaj doświadczenia
w filozofii Maurice’a Merleau-Ponty’ego i jego odniesienie do widzenia obrazu
malarskiego, Humaniora, 1 (2014).
Dufresne R. G. Jr, Philips K. A., Vittorio C. C., Wilkel C. S, A Screening
Questionnaire for Body Dysmorphic Disorder in a Cosmetic Dermatologic Surgery
Practice, DermatolSurg, 27 (2001).
Feusner J. D., Yaryura-Tobias J., Saxena S., The pathophysiology of body
dysmorphic disorder, Body Image, 5 (2008).
Giddens A., Nowoczesność i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo z epoce późnej
nowoczesności, przeł. Szulżycka A., Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012.
Hartmann J., Bioetyka dla lekarzy, Oficyna Wolters Kluwer Business, Warszawa 2009.
149
Karolina Napiwodzka-Bulek
Korabel H., Dudek D., Jaworek A., Wojas-Pelc A., Psychodermatologia:
psychologiczne i psychiatryczne aspekty w dermatologii, Przegląd Lekarski, 5 (2008).
Maciejczak M., Świat według ciała w „Fenomenologii percepcji” M. MerleauPonty’ego, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 2011.
Merleau-Ponty M., Fenomenologia percepcji, przeł. Kowalska M., Migasiński J.,
Fundacja Aletheia, Warszawa 2001.
Merleau-Ponty M., Fenomenologia percepcji. Fragmenty, przeł. Migasiński J.,
IFiS PAN, Warszawa 1988.
Mirucka B., Poszukiwanie znaczenia cielesności i ja cielesnego, Przegląd
Psychologiczny, 2 (2003).
Muś G., Zbędna farmakoterapia – wybrane aspekty społeczno-moralne,
[w:] Hartmann J., Waligóra M. (red.), Etyczne aspekty decyzji medycznych, Lex
Wolters Kluwer Business, Warszawa 2001.
Philips K. A., The broken mirror: Understanding and treating body dismorphic
disorder, Oxford University Press, Oxford 2005.
Rzeszutek M., Schier K., Tak bolesne, że aż obce? – związek pomiędzy depresją
a obrazem ciała u młodych dorosłych, Psychoterapia, 4 (2008).
Slade P. D., What is body image?, Behaviour Research and Therapy, 5 (1994).
Varma A., Rastogi R., Recognizing dysmorphic Disorder (Dysmorphophobia),
Journal of Cutaneous and Aesthetic Surgery, 8 (2015).
Vigarello G., Historia urody: ciało i sztuka upiększania od renesansu do dziś,
przeł. Falski M., Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2011.
Zalewska-Janowska A., Dysmorfofobia – uzależnienie od zabiegów estetycznych,
http://www.dermatologia-praktyczna.pl/a2043/Dysmorfofobia---------uzaleznienie---od-zabiegow-estetycznych.html [dostęp: 11.05.2016 r.]
W stronę maksymalizacji urody. Zaburzenia obrazu własnego ciała
i pojęcie właściwej miary leczenia z zakresu medycyny estetycznej
Streszczenie
W artykule zwracam uwagę na problem występowania zaburzeń obrazu własnego ciała
wśród pacjentów gabinetów kosmetycznych i gabinetów medycyny estetycznej oraz
związane z nimi, istotne z punktu widzenia etyki medycznej, pytanie o poszukiwanie
właściwej miary leczenia z zakresu medycyny estetycznej.
Aby zarysować tło filozoficzne tematyki obrazu własnego ciała, odwołuję się do refleksji
fenomenologicznej – koncepcji ciała Maurice Merleau-Ponty’ego, w której percepcja
i doświadczenie zajmują miejsce kluczowe. Następnie przybliżam zjawisko dysmorfofobii
(Body Dysmorphic Disorder, BDD), które jest jednym z najczęstszych zaburzeń
psychicznych, dotyczących percepcji własnego ciała. Przywołując niezbędne dane
z literatury przedmiotu, pokrótce charakteryzuje zaburzenie oraz sposoby jego
diagnozowania.
150
W stronę maksymalizacji urody. Zaburzenia obrazu własnego ciała
i pojęcie właściwej miary leczenia z zakresu medycyny estetycznej
Aby sformułować etyczne problemy związane z niewspółmiernością oczekiwań pacjentów
do realnych problemów, odwołuję się do definicji zbędnej terapii oraz przywołuję pojęcie
odpowiedzialności w medycynie.
Za pomocą wyżej wymienionych metod pragnę pokazać, że poszukiwanie granic
w medycynie estetycznej i kosmetologii, rozsądek i umiar w terapii oraz uwrażliwienie
specjalistów z zakresu estetologii medycznej na tego rodzaju zagadnienia jest koniecznym
elementem refleksji nad współczesnymi sposobami kształtowania swojej cielesności
i poprawiania atrakcyjności fizycznej za pomocą narzędzi charakterystycznych dla
medycyny. Chociaż stosunkowo niewielki odsetek pacjentów korzystający z usług
gabinetów estetycznych cierpi na zaburzenia obrazu własnego ciała, dysmorfofobia,
zdiagnozowana lub nie, oznacza przekonanie o nieestetycznym wyglądzie związane
z pragnieniem jego poprawy. Ważnym pytaniem pozostaje wciąż, na ile czynniki
środowiskowe, takie jak znaczna komercjalizacja usług estetycznych w medycynie oraz
promowanie określonego ideału urody, mają wpływ na występowanie tego typu zaburzeń.
Rozwiązaniu tych problemów nie sprzyja rynek medycyny estetycznej i kosmetologii, który
posługuje się reklamami promującymi określony ideał urody oraz wybrane oferty zabiegów
medycznych, pozwalających zbliżyć się do tego ideału. To zaś wzmaga – lub wzmagać
może – przekonanie, że maksymalizacja urody jest możliwa.
151
Indeks autorów
Bałękowski K. ................................................................................................... 21
Caban A. ............................................................................................................ 88
Debita M. ........................................................................................................... 31
Gzyra D. ............................................................................................................ 98
Krawerenda-Wajda K. .................................................................................... 110
Łapiński T.......................................................................................................... 62
Napiwodzka-Bulek K...................................................................................... 141
Pawlaczyk J. ...................................................................................................... 45
Pawlikowska-Łagód K. ....................................................................................... 7
Pilarz Ł. B.......................................................................................................... 71
Przybylska K. .................................................................................................. 128
Sak J..................................................................................................................... 7
152
Download