Chrześcijanie w krajach islamskich w XX wieku (cz

advertisement
Chrześcijanie w krajach islamskich w XX wieku (cz.1)
Pod rządami
półksiężyca
dru
Islam to jedna z wielkich religii monoteistycznych, założona w VII wieku po
Chrystusie przez Muhammada ibn Abd Allaha (Mahometa), który uważając się za
następcę proroków biblijnych (do nich zaliczał też Jezusa Chrystusa), swoje
objawienia oraz wynikające z nich prawa i nakazy spisał w księdze Koran,
uważanej przez muzułmanów za świętą. Doktryna islamu (w której jest wiele elementów wziętych ze Starego Testamentu, filozofii hellenistycznej i religii
Dalekiego Wschodu) uznaje za podstawowe następujące prawdy: „Nie ma
żadnego bóstwa poza Bogiem prawdziwym (Allahem),
a Mahomet jest Jego wysłańcem”.
Wyznawca Allaha jest zobowiązany wierzyć w niego jako jedynego Boga,
przestrzegać ściśle rytuałów modlitwy i okresów postu, odbyć pielgrzymkę do
sanktuarium w Mekce, udzielać jałmużny i – według jednego z odłamów Islamu –
walczyć z przeciwnikami swej wiary, zwłaszcza, gdy ogłosi się „świętą wojnę”.
Stąd często biorą się formy fundamentalizmu muzułmańskiego, widoczne w
przeszłości, ale i współcześnie. Dla muzułmanina tej orientacji chrześcijanin jest
po prostu niewiernym i nie traktuje się go jako partnera do dialogu. Uznawanie
Jezusa za Boga jest uważane za największy grzech.
Istnieją też liczne środowiska islamskie, które wrosły w kulturę krajów, w których
mieszkają i pozostając przy swojej religii, przyjmują obyczaje i wymogi życia tam
panujące. W nielicznych w Polsce miejscowościach zamieszkałych przez ludność
pochodzenia tatarskiego wyznaje się jeszcze islam przy równoczesnym wielkim
przywiązaniu do Ojczyzny.
Były jednak czasy, nie tak odległe, gdy wojny z narodami wyznającymi islam były
jednymi z najkrwawszych, a losy „niewiernych” pod okupacją muzułmańską nie
do pozazdroszczenia.
Chrześcijanie – obywatele drugiej kategorii
29 maja 1453 roku wojska tureckie zdobyły Konstantynopol – stolicę chrześcijańskiego cesarstwa bizantyńskiego. Rozpoczęła się trwająca trzy dni rzeź mieszkańców miasta. Sułtan Mehmed II (po uprzednim wymordowaniu
przez jego wojska tysięcy ludzi szukających tam schronienia) konno wjechał do bazyliki Hagia Sophia (Bożej
Mądrości) – obok bazyliki św. Piotra w Rzymie – najwspanialszej i najważniejszej świątyni chrześcijańskiej.
Przejechał przez całą główną nawę, gdzie jeszcze nie wyschła krew pomordowanych chrześcijan. Dotarł pod
wspaniały główny ołtarz, na którym Najświętszą Ofiarę sprawować mógł tylko patriarcha Konstantynopola. Wspiął
konia, tak by kopyta tratowały powierzchnię ołtarza, na której tyle razy spoczywało Przenajświętsze Ciało i Krew
Chrystusa. Gest symboliczny, wymownie obrazujący deklarację nowych władców Konstantynopola
(przemianowanego na Stambuł) wobec chrześcijan, którzy byli twórcami tego wspaniałego miasta i jego
ponadtysiącletniej historii jako „drugiego Rzymu” (nasz kronikarz, Jan Długosz, na wieść o zdobyciu Konstantynopola przez Turków, napisał, że wyłupiono jedno z dwojga oczu chrześcijaństwa).
Chrześcijanie w muzułmańskiej Turcji podzielili los, który na przestrzeni wieków spotykał wyznawców
Chrystusa, dostających się pod władzę muzułmanów. Wraz z innymi „ludami Księgi” (tzn. Żydami oraz – chrześcijanami) przydzielano im status tzw. „dhimmi” czyli „chronionych”. Specyficzna była to jednak ochrona. To prawda,
że władcy muzułmańscy nie zakazywali chrześcijanom wyznawania własnej religii, jednak swoboda
chrześcijańskiego kultu była mocno ograniczona szeregiem zakazów i regulacji, jawnie dyskryminujących.
Muzułmanie zakazywali więc wszelkiej „ostentacyjności” w praktykowaniu przez chrześcijan ich wiary. W praktyce
oznaczało to zabronienie wszelkiego rodzaju procesji na zewnątrz świątyń czy nawet pogrzebów, podczas których
niesiono krzyż oraz inne symbole wiary w Chrystusa. Chrześcijanom nie wolno było również posiadać świątyń,
które mogłyby być swoim wyglądem wspanialsze od meczetów. Toteż po zbrojnym zajęciu chrześcijańskich ziem (a
przypomnijmy, że tylko tą drogą islam, począwszy od VII wieku, rozszerzał swoje panowanie) jednym z pierwszych
kroków muzułmańskich władz było odebranie chrześcijanom co wspanialszych świątyń i zamienienie ich na meczety
(taki właśnie los spotkał bazylikę Bożej Mądrości w Konstantynopolu). Chrześcijanom pozostawiono więc małe,
nierzucające się w oczy świątynie. Nowych nie można było stawiać, zaś remont tych, które pozostawiono,
uzależniony był od każdorazowej, arbitralnej decyzji lokalnych władz muzułmańskich.
Śmiercią karana była konwersja muzułmanina na chrześcijaństwo (czy jakąkolwiek inną religię). Chrześcijanka
mogła wyjść za mąż za muzułmanina, sytuacja odwrotna natomiast była nie do pomyślenia. Dzieci z małżeństw
mieszanych musiały stać się muzułmanami. Zważywszy na to, że państwa muzułmańskie w przeciągu całej swojej
historii były z reguły państwami teokratycznymi (tzn. prawem państwowym było prawo religijne, tzw. prawo
koraniczne, szariat), wymogi te były egzekwowane z całą surowością przez władze państwowe.
Chrześcijanie byli więc tolerowani, ale wyłącznie jako obywatele drugiej kategorii. Przekonywały o tym nie
tylko kuriozalne zakazy (jak np. zakaz jazdy konno), ale i dotkliwe obciążenia podatkowe, o wiele większe dla
chrześcijan aniżeli dla muzułmanów (np. specjalny podatek od ziemi; ponieważ według Koranu cała ziemia w kraju
islamskim z mocy prawa należy tylko do muzułmanów, używający ją „niewierni” powinni uiszczać z tego tytułu
wysoki podatek). W Turcji Osmańskiej istniał też tzw. podatek krwi (dewszirme) polegający na zabieraniu przez
Turków chrześcijańskim rodzinom chłopców i wcielanie ich następnie do elitarnych oddziałów sułtańskiej armii
(tzw. janczarów).
Jak przekonamy się w następnych częściach tego cyklu artykułów, wymienione tutaj przepisy dyskryminacyjne
wobec chrześcijan (zwłaszcza odnośnie ograniczeń w sprawowaniu kultu religijnego) pozostały do dzisiaj w mocy w
większości krajów muzułmańskich.
Holocaust chrześcijan
w XX-wiecznej Turcji
U progu XX wieku w Turcji Ottomańskiej żyło ponad trzy miliony chrześcijan. Największe społeczności
tworzyli Ormianie, Grecy oraz różne odłamy chrześcijan syryjskich. Obecnie w Turcji żyje niewiele ponad 100
tysięcy chrześcijan. Wymowna różnica arytmetyczna, dająca obraz ogromu tragedii, jakiej doświadczyła w XX
wieku w Turcji chrześcijańska społeczność.
Na łamach Miłujcie się! już wcześniej (w trzech odcinkach) przedstawiona została geneza i przebieg akcji ludobójczej tureckiego rządu, której ofiarą, począwszy od 1915 roku, padli Ormianie (w liczbie ok. 1,5 miliona). Pisaliśmy o dwóch zjawiskach, które legły u podstaw tego pierwszego ludobójstwa XX wieku. Jednym – religijnym –
czyli tradycyjnej niechęci muzułmanów do „giaurów” (w tłumaczeniu „niewiernych psów”), drugim –
ideologicznym – rozwoju ideologii panturańskiej, głoszącej program czystej etnicznie Turcji, budującej Wielki
Turan – od Bosforu po Azję Środkową. W myśl tej ideologii, przejętej przez rządzące Turcją tzw. młodotureckie
ugrupowanie, nie było w Turcji miejsca dla społeczności nie-tureckich.
Ofiarami tej pogardy dla chrześcijan oraz ideologicznego szaleństwa padli jednak nie tylko Ormianie. Podobny
los, czyli całkowite niemal wytępienie, spotkał również mieszkających w Turcji syryjskich chrześcijan oraz Greków
(przypomnijmy, że do 1918 roku Turcja Ottomańska obejmowała także obszary dzisiejszej Syrii oraz Iraku).
Syryjskie chrześcijaństwo ma bardzo długą historię. Pierwsze wspólnoty kościelne powstały tam już w II wieku
po Chrystusie. Głównymi ośrodkami były Antiochia (gdzie działał m. in. św. Paweł) oraz położona nad Eufratem
Edessa. Z tego drugiego miasta, które wkrótce stało się żywym ośrodkiem chrześcijańskiej kultury, chrześcijaństwo
rozszerzało się dalej na wschód, w kierunku północnej Mezopotamii (dzisiejszy północny Irak), aż do Persji.
Chrześcijańskie Kościoły w Syrii oddzieliły się od Kościoła Powszechnego na skutek jednej z wielkich herezji
chrystologicznych w V wieku. Syryjczycy (inaczej zwani także Asyryjczykami) nie przyjęli orzeczeń soboru
powszechnego w Efezie (451 rok), który potwierdził katolicką naukę o Chrystusie jako prawdziwym Bogu i
prawdziwym Człowieku. Na zachodzie Syrii wykształcił się tzw. Kościół jakobicki (Syryjsko-Ortodoksyjny Kościół
Antiochii oraz Całego Wschodu) wyznający monofizytyzm (a więc niezgodne z katolicką nauką przekonanie o
„przewadze” w Chrystusie natury boskiej nad naturą ludzką). Kościół wschodniosyryjski (inaczej Stary Apostolski
Kościół Wschodu) przyjął heretycką naukę patriarchy Nestoriusza z Konstantynopola, czyli tzw. nestorianizm
(inaczej: diofizytyzm). Dodajmy, że nestorianie swoją misyjną działalnością objęli wielkie przestrzenie Azji,
dochodząc aż do Mongolii oraz Chin.
Na uwagę zasługuje również fakt nieustannych wysiłków Stolicy Apostolskiej, by przywrócić syryjskich
chrześcijan do pełnej jedności z Kościołem Powszechnym. Intensyfikacja tych wysiłków nastąpiła w XVII
wieku. Pozytywny oddźwięk znalazły one zwłaszcza u wschodniosyryjskich chrześcijan, których większa
część, jako Kościół chaldejski, zawarła kościelną unię z Rzymem (uznanie prymatu papieża, przy zachowaniu własnej liturgii i dyscypliny kościelnej). W XIX wieku ten katolicki Kościół chaldejski systematycznie się
rozwijał, stając się najsilniejszą wspólnotą kościelną wśród syryjskich chrześcijan. Również w tym samym stuleciu
do jedności z Rzymem powróciła część zachodniosyryjskich chrześcijan (jako Kościół syryjsko-katolicki). Należy
odnotować, że w XIX wieku rozpoczęły na terenie Syrii działalność misje protestanckie.
Do 1915 roku żyło w państwie tureckim ok. pół miliona syryjskich (asyryjskich) chrześcijan, zarówno katolików,
protestantów, jak i członków Kościołów autokefalicznych. W zdecydowanej większości była to ludność zajmująca
się rolnictwem i pasterstwem (istniały nieliczne gminy asyryjskie w miastach, np. w Urfie, Mardin, Mosulu). W
ciągu 2 – 3 lat, na skutek systematycznej wyniszczającej akcji rządu tureckiego, liczba ta została zredukowana do
zaledwie paru tysięcy.
Wobec Asyryjczyków zastosowano ten sam model ludobójstwa, co wobec Ormian – a więc początkowo wymordowanie lokalnej elity (duchowieństwa, inteligencji) oraz mężczyzn. A następnie deportacje pozostałych przy życiu
kobiet, dzieci i starców na pustynie. Deportacje, które podobnie jak w przypadku Ormian, przeradzały się w
prawdziwe marsze śmierci. Żołnierze tureccy, wraz z ochoczo pomagającymi im w tym procederze lokalnymi
plemionami kurdyjskimi, mordowali, gwałcili i uprowadzali kobiety, odbierali resztki żywności, tak, aby do „miejsc
przeznaczenia” (czyt. na pustynię) doszli tylko nieliczni.
Istniała również zbieżność w czasie pomiędzy ludobójstwem na Ormianach i na Asyryjczykach (co dodatkowo
jest dowodem na to, że przedsięwzięcia te nie były dziełem przypadku czy samowolą lokalnych urzędników, ale z
góry zaplanowaną akcją). Obydwie zbrodnie odbywały się równolegle, począwszy od 1915 roku.
Tragedia dotknęła wszystkie chrześcijańskie wspólnoty. Gwoli przykładu można podać, że tylko w latach 1915 –
1916 katolicki Kościół chaldejski stracił, w wyniku zorganizowanych przez Turków i Kurdów masakr, dwie trzecie
swoich wiernych. Zniszczono największe społeczności Chaldejczyków w prowincjach Diarbekir i Seert.
Zamordowano trzech chaldejskich biskupów.
Wśród męczenników znalazł się także chaldejski arcybiskup z Seert, Addai Scher (ceniony skądinąd w światowej
społeczności naukowej jako orientalista). Jako „trofeum” oprawcy zabrali z sobą biskupi pierścień (aby go zdobyć,
ucięli palec zamordowanemu biskupowi).
Zginęli również wszyscy chaldejscy kapłani, którzy szukali schronienia w katedrze w Seert. Katedra została
spalona wraz ze wszystkimi szukającymi w niej azylu chrześcijanami. Nie oszczędzono nawet chrześcijańskiego
cmentarza. Po uprzednim zbezczeszczeniu (płyty nagrobne obsmarowano ekskrementami), został on całkowicie
zniszczony.
Według naocznych świadków eksterminacji chrześcijańskiej społeczności w Seert, aktywny udział brali w niej
muzułmańscy duchowni. Mułłowie nie tylko nawoływali do mordowania chrześcijan, ale i osobiście przykładali rękę
do zbrodni (według Halaty Hanny, który była świadkiem tragicznych wydarzeń, czynili tak m. in. mułła Cheder,
Ahmed oraz Taher – wszyscy z Seert).
Niejednokrotnie syryjscy chrześcijanie szli na śmierć odważnie, jak pierwsi męczennicy w rzymskich
amfiteatrach, którzy wierzyli, że idą na spotkanie z Panem. Z Seert, wraz z innymi deportowanymi (a następnie
zabitymi) chrześcijanami, wyprowadzono 16 dominikanek. Na miejsce śmierci szły, śpiewając litanie. Przeoryszę,
będącą w podeszłym wieku, nie mogącą iść dalej, oprawcy okrutnie zamordowali (została ukrzyżowana).
Bezmiarowi wiary męczenników towarzyszyło bezgraniczne okrucieństwo tureckich i kurdyjskich
oprawców. Barbarzyństwo zataczało szerokie kręgi i dotykało nawet tzw. osobistości. Na przykład Chalil
Bej, deputowany do tureckiego parlamentu, jako „pamiątkę” przechowywał w swoim domu skórę
ściągniętą z oblicza zamordowanego ormiańskiego biskupa z Erzerum.
(cdn.)
Grzegorz Kucharczyk
Download