Marek Świerczek S. Wojciechowski, „Triest. Wospominanija”, czyli

advertisement
III. RECENZJE 251
M. Świerczek
S. Wojciechowski, Triest. Wospominanija1 czyli wspomnienia
„pożytecznego idioty”
„Pożytecznymi idiotami”2 W. Lenin nazywał podobno zachodnich dziennikarzy,
którzy bezkrytycznie głosili pochwałę sowieckiej rewolucji i tym samym przyczyniali
się jego zdaniem do samozagłady burżuazji gotowej „sprzedać komunistom sznur, na
którym ci ich potem powieszą”3. Ta kategoria osób została później rozszerzona w antykomunistycznej publicystyce na wszystkich tych, którzy powtarzali tezy radzieckiej
propagandy, nie dostrzegając ukrytych za nimi faktów. W znaczeniu zawężonym, w odniesieniu do teorii dezinformacji, używa się tego wyrażenia do określenia osób niezwiązanych z wywiadem prowadzącym akcję inspiracyjną, lecz z powodu swojej niewiedzy
lub emocjonalnego zadurzenia uwiarygodniających tego typu działania.
Rzadko się zdarza, aby „pożyteczny idiota” opisywał swój w udział w operacji już
po jej ujawnieniu. Zwykle bowiem ludzie wstydzą się tego, że z powodu braku zdrowego rozsądku padli ofiarą oszustów lub intrygantów. Dlatego też książka Siergieja
Wojciechowskiego ma ogromną wartość – autor napisał ją ponad 45 lat po ostatecznej
dekonspiracji sowieckiej intrygi, zwanej w literaturze „aferą Trust”. Potrzebował niemal pół wieku, żeby znaleźć w sobie odwagę do publicznej analizy swoich przekonań
i złudzeń, które pozwoliły bolszewikom zmienić go w bezwolne narzędzie. Co ciekawe,
w latach 1923–1927 S. Wojciechowski odgrywał podwójną rolę: uwiarygadniał sowiecką dezinformację i jednocześnie był bolszewickim szpiegiem, choć podobno nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego raporty docierają na Łubiankę4. Mimo że nienawidził
bolszewików, to pracował dla nich i realizował zadania, które zlecali mu bezpośrednio
Feliks Dzierżyński, a potem Wiaczesław Mienżyński, i do końca zachowywał wiarę, że
działa na rzecz samodzierżawnej Rosji5.
Wojciechowski przyjechał do Polski po ewakuacji „białych” wojsk z Krymu.
Miał tu znajomych jeszcze z czasów przedwojennych, w Gdańsku posiadał mieszkanie, które wynajmował. Szybko stał się korespondentem emigracyjnej agencji prasowej
Ruspress. Był zdolnym dziennikarzem, zaangażowanym w działalność „białej” emigracji, a przy tym nieprzejednanym wrogiem bolszewii przekonanym o konieczności aktywnej walki z Rosją Sowiecką w celu odbudowy dawnego imperium. Co ciekawe, Polska
w jego czarnosecinnym światopoglądzie mieściła się jedynie jako – być może autonomiczny – Kraj Przywiślański, ściśle powiązany z rosyjskim domem panującym6. Wraz
S. Wojciechowski, Triest. Wospominanija, Kanada 1974, bmw.
Ros. полeзный идиот.
3
Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy, cyt. za: T. Gospodarek, Aspekty złożoności
i filozofii nauki w zarządzaniu, Wałbrzych 2012, s. 175.
4
Wojciechowski przyznał się do napisania 85 raportów, nazywanych przez niego obzorami, por. W. Michniewicz, Wielki bluff sowiecki, Chicago 1991, s. 260.
5
O szczerości przekonań kultywowanych w rodzinie Wojciechowskich może świadczyć to, że brat Siergieja – Jurij – w maju 1928 r. dokonał w Warszawie zamachu na przedstawiciela handlowego Rosji Sowieckiej,
Lizariewa.
6
Por. W. Michniewicz, Wielki bluff…, poszczególne fragmenty charakterystyki Wojciechowskiego w różnych miejscach.
1
2
252 PRZEGLĄD BEZPIECZEŃSTWA WEWNĘTRZNEGO 16/17
z innymi monarchistami współpracującymi z polskim wywiadem starał się wmawiać
Polakom, że odbudowana po spodziewanym przewrocie carska Rosja zaakceptuje ustalenia traktatu ryskiego, choć było wiadomo, że monarchiści stali na stanowisku jedinoj
i niedielimoj Rossiji. O jego stosunku do państwa polskiego i Polaków świadczy też
praca w czasie niemieckiej okupacji w Russkom Komitetie w Warszawie, który ściśle
współpracował z władzami okupacyjnymi i odgrywał rolę pośrednika między kolaboracyjnie nastawionymi Polakami a Niemcami (np. wystawiał Polkom chcącym legalnie
wyjść za mąż za żołnierzy armii okupacyjnej świadectwa potwierdzające ich rosyjską
narodowość). Z uznaniem wyraża się o niemieckich urzędnikach, którzy nie utracili
niemieckiego honoru.
Warto zauważyć, że S. Wojciechowski, pisząc o akcjach polskiego podziemia, konsekwentnie nazywa żołnierzy ruchu oporu „terrorystami”. Z nienawiścią opisuje antyrosyjską działalność F.S. Składkowskiego, W. Dziadosza – wojewody kieleckiego, a nawet
ruchu prometejskiego, który w jego mniemaniu nie był antysowiecki, ale antyrosyjski
i zmierzał do podcięcia podstaw rosyjskiego imperium. Innymi słowy, S. Wojciechowski
był typowym przedstawicielem rosyjskiej emigracji monarchistycznej, łączącej wiarę
w mocarstwowo-słowianofilską rolę Rosji z nienawiścią do bolszewików, którzy zniszczyli imperium Romanowów, doprowadzili do stworzenia na jego gruzach państw „limitrofowych” i upokorzenia Rosji przegraną wojną z Polszą, którą traktowali jak zbuntowanego wasala7. W tym samym stopniu, co W. Szulgin8 i reszta działaczy emigracyjnych,
był przekonany o śmierci Rosji zniszczonej przez żydowskich rewolucjonistów9 i marzył
o powrocie do ojczyzny w jej przedwojennych granicach, z batiuszką carem na kremlowskim tronie. Jedyne, co różniło go od aktywistów emigracyjnej Najwyższej Rady Monarchicznej (Wysszego Monarchiczeskogo Sowieta), było przekonanie, że przewrót
w Rosji dokona się za pomocą sił wewnętrznych i że części rewolucyjnych zmian cofnąć
się nie da. To niewielkie odstępstwo wystarczyło, aby bolszewiccy manipulanci odkryli
w nim potencjalną ofiarę.
Po przyjeździe do Polski Wojciechowski obracał się w kręgach „białej” emigracji oraz wśród Polaków – rusofilów kultywujących swoje przywiązanie do idei wielonarodowej monarchii rosyjskiej, takich jak Antoni Korniecki, który (tuż po wojnie
1920 r. skutkującej powszechną rusofobią) miał na ścianach swego adwokackiego gabinetu fotografie carskich oficerów i był znanym przyjacielem rosyjskich emigrantów10.
Przez niego poznał Dmitrija Andrę, związanego z tajną organizacją monarchistyczną
Trust, której utworzenie posłużyło de facto do przeprowadzenia sowieckiej prowokacji.
Andro z kolei poznał go z agentem GPU Jurijem Artamonowem – łącznikem Trustu
z polskim wywiadem.
Pozyskanie S. Wojciechowskiego przez Artamonowa do pracy w Truście (czyli
w istocie jego werbunek do pracy na rzecz GPU) jest majstersztykiem pracy operacyjnej. Artamonow podzielał przekonania Wojciechowskiego dotyczące roli sił wewnętrznych w obaleniu Sowietów. Powiedział, że taka wewnętrzna, antysowiecka
7
Warto przypomnieć, że w wojnie 1920 r. po stronie bolszewickiej ochotniczo uczestniczyło kilkadziesiąt
tysięcy oficerów byłej armii carskiej.
8
W czasie rewolucji lutowej 1917 r. współtwórca Rządu Tymczasowego. Od 1921 r. na emigracji. W latach
1925–1926, na zaproszenie Trustu, odbył podróż po ZSRS. Jej wynikiem była powieść o chrakterze reportażowym pod tytułem Tri stolicy. To zostało wykorzystane przez OGPU do uwiarygodnienia prowadzonej akcji
dezinformacyjnej. W 1944 r. aresztowany w Jugosławii i do 1956 r. więziony w ZSRR.
9
Por. W. Szulgin, Tri stolicy, Moskwa 1991.
10
S. Wojciechowski, Triest…, s. 17.
III. RECENZJE 253
walka trwa już od 1918 r., a on sam jest przedstawicielem grupy, która jest w nią zaangażowana. Jako na twórcę tej konspiracji wskazał na powszechnie szanowanego
w carskiej Rosji generała Zajonczkowskiego11. Żeby ostatecznie przekonać swego
rozmówcę o znaczeniu tej grupy spiskowców, pokazał mu zaświadczenie wystawione
podobno przez Oddział II polskiego Sztabu Generalnego, które potwierdzało, że Artamonow działa w RP za wiedzą i zgodą polskiego wywiadu. Rosjanin postępował
niezwykle precyzyjnie i delikatnie. Wiedział, że ma do czynienia z przedstawicielem
klasy społecznej, dla której honor i służba carowi były wartościami nadrzędnymi.
Dlatego nie żądał od S. Wojciechowskiego przysiąg, nie werbował go, a jedynie poprosił o pomoc w zrozumieniu polskich realiów, aby móc jak najlepiej wypełnić swój
grażdanskij dołg12, pracując dla Trustu. To odwoływanie się do systemu wartości pomogło w zbudowaniu całkowitego zaufania między Artamonowem i Wojciechowskim,
który szybko stał się jego najbliższym współpracownikiem. Wiara Wojciechowskiego
w przyjaciela była tak wielka, że jeszcze w 1974 r. podkreślał, iż Artamonow padł – jak
on sam – ofiarą sowieckich szpiegów, nie będąc z nimi w żaden sposób powiązanym. Stało się tak dlatego, że podobnie jak wszyscy przedstawiciele carskiej inteligencji wierzył
w nienaruszalność słowa danego przez rosyjskiego oficera. Na tym zaufaniu żerował także F. Dzierżyński, kiedy powierzył funkcję kierowania operacją „Trust” byłym generałom armii carskiej: N. Potapowowi13 i A. Zajonczkowskiemu, których osobiście znał jako
działaczy rosyjskiej emigracji na Zachodzie, oraz generałom P. Wranglowi i A. Kutiepowowi. W dodatku gen. Potapow cieszył się opinią nieprzejednanego wroga urzędniczej
korupcji i w przeszłości narażał własną karierę przez wyrażanie sprzeciwu wobec rozkradania carskich funduszy przez spokrewnionego z rodziną carską władcę Czarnogóry,
w której Potapow przed wojną był attaché wojskowym14. W ten sposób, jak pisał Wojciechowski, bolszewicy – pozbawieni honoru i poczucia własnej godności – wykorzystali
właśnie te cechy „umarłej klasy”, które nie pozwalały jej przedstawicielom na przyjęcie
do wiadomości tego, że są tylko ofiarami podstępnej intrygi. Zdaniem Wojciechowskiego postawienie na czele prowokacyjnej organizacji dwóch szanowanych generałów oraz
byłego wysokiego rangą urzędnika carskiego o nieposzlakowanej opinii – zagorzałego
monarchisty A. Jakuszewa15 – zablokowało zdolność logicznego myślenia.
S. Wojciechowski z goryczą konstatuje, że jego ówczesny system wartości wykluczał to, że carski oficer może kłamać i szargać swój honor. Wyciąga także niepokojąco
aktualny wniosek, że rosyjska emigracja wychowana w kulcie posłuszeństwa wobec autorytetów nie była w stanie dać wyrazu wątpliwościom, kiedy jej przywódcy i moralni
przewodnicy wystawiali bolszewickim prowokatorom świadectwa moralności i najwyższego uznania.
11
Andriej M. Zajonczkowski – dowodził 30 rosyjsko-rumuńską armią broniącą Dobrudży w 1916 r.; po
wybuchu rewolucji lutowej przeszedł na emeryturę. W 1918 r. przyłączył się jednak do Armii Czerwonej
i zajmował kierownicze stanowiska w Sztabie Generalnym. Po wojnie z Polską podjął pracę jako wykładowca
wojskowy. Napisał m.in. dwutomową historię I wojny światowej. Pracował dla CzKa i GPU. Zmarł w 1926 r.
12
Obowiązek obywatelski – przyp. red.
13
Nikołaj M. Potapow – od 1901 r. służył w rosyjskim wywiadzie wojskowym, najpierw jako pomocnik
attaché wojskowego w Wiedniu, a następnie jako attaché wojskowy w Czarnogórze. W 1916 r. wrócił do Rosji.
Po rewolucji październikowej został mianowany szefem Sztabu Generalnego. Od 1918 r. służył w Komisariacie Wojny. Zmarł w 1946 r.
14
Por. L. Nikulin, Miortwaja zyb’...
15
Najważniejsza postać sowieckiej prowokacji – były wysoki urzędnik carski, który na początku lat
20. XX w. podjął współpracę z CzKa i GPU oraz nawiązał kontakt z rosyjską emigracją i sztabami europejskimi
jako emisariusz Trustu. Dokładne okoliczności jego śmierci, jak też motywy współpracy z GPU, są nieznane.
254 PRZEGLĄD BEZPIECZEŃSTWA WEWNĘTRZNEGO 16/17
Wojciechowski pisze o tym z zadziwieniem, jakby wciąż nie mógł uwierzyć we
własną naiwność. Najbardziej boli go to, że widział symptomy oszustwa. Zachowanie
agentów Łubianki nie było wcale szczytem profesjonalizmu – Jakuszew i Potapow odbywali długie podróże po Europie jako rzekomi urzędnicy na bolszewickiej służbie.
Zapytani, dlaczego nikogo w Rosji nie interesuje, co się z nimi przez ten czas dzieje,
zbywali rozmówców stwierdzeniem, że Trust jest potężny i daje im długie delegacje lub
urlopy w syberyjskich lasach na polowania.
Obaj, będąc ponoć emisariuszami podziemnej organizacji, spotykali się z oficerami polskiego Oddziału II SG w modnych warszawskich lokalach (i to w mieście, w którym znajdowała się największa rezydentura sowieckiego wywiadu w Europie). Wojciechowski zadawał sobie pytania: Jak to możliwe, że emisariusze Trustu
nie troszczą się o swoje bezpieczeństwo, nie konspirują i nie boją się OGPU, które
u reszty społeczeństwa budziło paraliżujący strach?
Jakim cudem tak rzekomo dużej organizacji, jaką był Trust, udało się uniknąć wykrycia? Dlaczego przez cztery lata podziemnej działalności nie tylko niczego nie osiągnęła, lecz także niemal jawnie paraliżowała wszelką aktywność środowisk „białej” emigracji? Czy możliwe było pominięcie milczeniem tak oczywistych wpadek osób uważanych
przez bolszewików za zbyt groźne , jak Reilly16 i Sawinkow17, aby pozwolić im na powrót
z „konspiracyjnych” podróży po Rosji?
Wojciechowski dostrzegał wiele oznak czyjejś złej, podstępnej woli, ale nie dopuszczał do siebie wniosków. Sądził, że skoro Trustowi wierzą tak zasłużeni działacze
emigracji, jak gen. Kutiepow18, gen. Wrangel19, Szulgin, wielki książę Mikołaj Mikołajewicz20 i wreszcie oficerowie polskiego wywiadu, to jemu – szaremu działaczowi emigracyjnemu – nie wolno nie wierzyć. Nawet jeśli zachowania tych autorytetów były
całkowicie bezmyślne.
Bolszewicy robili przy tym wszystko, aby ten „stan autorytarnego transu” umacniać u swoich ofiar. Jakuszew pisał listy do swoich europejskich współpracowników,
dbając o zachowanie wszystkich form stosowanych w najlepszych latach monarchii21.
Nosił monokl i ubierał się, jakby wciąż był pracownikiem carskiego ministerstwa w 1914 r.
Potapow podczas wizyt w Warszawie chodził ze swoimi gospodarzami po Łazienkach,
16
Właśc. Sigmund Grigorjewicz Rosenbaum. Po wyjeździe z Rosji, od 1895 r., podjął pracę dla brytyjskiego wywiadu. W 1918 r. był współorganizatorem tzw. spisku Lockharta zmierzającego do obalenia bolszewickiej władzy. W 1925 r. został zwabiony przez przedstawicieli Trustu do ZSRR, gdzie po aresztowaniu
i przesłuchaniu został zamordowany.
17
Boris Wiktorowicz Sawinkow, jako członek Organizacji Bojowej Socjalistów-Rewolucjonistów, organizował zamachy na carskich notabli. Po rewolucji październikowej stał się wrogiem bolszewików –
m.in. współdziałał z J. Piłsudskim w tworzeniu Rosyjskiej Armii Ludowej, która walczyła w 1920 r. przeciwko
Armii Czerwonej. W 1925 r. został zwabiony przez GPU do ZSRR, gdzie po aresztowaniu i skazaniu na więzienie zginął w niejasnych okolicznościach.
18
Aleksander Pawłowicz Kutiepow – generał armii carskiej uczestniczący aktywnie w wojnie domowej
przeciwko bolszewikom. Po ewakuacji „białych” armii stał się aktywnym działaczem emigracyjnym; z czasem
został liderem Rosyjskiego Związku Ogólnowojskowego. W 1930 r. we Francji został porwany i zamordowany przez OGPU.
19
Piotr Nikołajewicz Wrangel – jeden z najwybitniejszych przywódców „białego ruchu” walczącego
z bolszewikami. Po ewakuacji „białych” armii osiadł we Francji, gdzie aż do śmierci stał na czele Rosyjskiego
Związku Ogólnowojskowego. Zmarł w 1928 r., najprawdopodobniej otruty przez OGPU.
20
Mikołaj Mikołajewicz Romanow – głównodowodzący armii rosyjskiej podczas I wojny światowej. Po
rewolucji październikowej – na emigracji, gdzie był przewodniczącym Rosyjskiego Związku Ogólnowojskowego. Zmarł w 1929 r.
21
Por. L. Nikulin, Miortwaja zyb’…
III. RECENZJE 255
gdzie sentymentalnie przystawał pod wybranym drzewem, z którym, rzecz jasna, była
związana jakaś rzewna historia bliska duszy rosyjskiego oficera; chodząc po alejkach,
deklamował wiersze i obiecywał przewrót w Rosji za jedyne 25 milionów amerykańskiej pożyczki. Jednocześnie Trust przysyłał z Moskwy materiały do opublikowania
w emigracyjnej prasie, poświęcone np. tkliwym wrażeniom wywołanym u rzekomego
monarchisty podczas wizyty w Carskim Siole (Potapow podobno przeżywał najgłębsze
wzruszenie strasznym losem batiuszki – ojca narodu).
Ta komedia odwołująca się do ukształtowanych nawyków reagowania na świat ofiar
autorytarnego, carskiego wychowania wystarczyła, aby sparaliżować wszelki krytycyzm.
Wojciechowski nie dzielił się swoimi wątpliwościami z nikim, aby nie wydać się małodusznym, pozbawionym patriotycznych uczuć czy też pesymistycznym malkontentem.
Jak inni emigranci ukrywał swoją niewiarę i poczucie absurdu, wywołane bezmyślnością emigracyjnego kierownictwa lub brakiem profesjonalizmu polskiego wywiadu,
z którym współpracował. Nakładał maskę przekonanego monarchisty, głęboko wierzącego w triumfalny powrót samodzierżawia na Kreml – może tylko nieco zmodyfikowanego przez bolszewicki totalitaryzm. I ta poza, która miała maskować własne wątpliwości, była zabójcza, gdyż inni zapewne też widzieli, że coś zgrzyta w tym mechanizmie
entuzjastycznie przygotowywanego przewrotu. Tyle, że – jak Wojciechowski – chcieli
wierzyć swoim przywódcom i uniknąć utraty twarzy „szczerych, rosyjskich patriotów”.
W tym właśnie zawiera się największa wartość książki S. Wojciechowskiego. Autor mimowolnie nakreślił zjawisko występujące zapewne powszechnie, bez względu na
szerokość geograficzną czy narodowość aktorów. Chęć wiary w cudze wskazówki oraz
obawa przed tym, aby nie wydać się paranoikiem lub człowiekiem małodusznym potrafią nawet z najbystrzejszych obserwatorów zrobić ślepców.
Podobne procesy (choć na mniejszą skalę) zachodziły w szpiegowskich sprawach
Kima Philby’ego i Aldricha Amesa. Ich koledzy nie chcieli widzieć faktów. Woleli
udawać, że wszystko jest w porządku, nawet jeśli poszlaki były dla każdego oczywiste. W makroskali historii procesy zaprzeczania faktom są chyba jeszcze bardziej jaskrawe, czego najlepszą ilustracją jest słynne zdanie jednego z szefów sowieckiego
wywiadu, który na pytanie, jak to możliwe, że dziesiątki meldunków szpiegowskich
o przygotowywanej agresji hitlerowskiej na ZSRS są ignorowane – odpowiedział:
(…) towarzysz Stalin wie lepiej!
Zapewne tak długo, jak długo ludzie nie będą podejmować wysiłku samodzielnego
myślenia, zgodnego z dewizą Kanta: sapere aude 22, lecz będą zdawać się na autorytety,
będzie się powtarzać opisane przez Wojciechowskiego zjawisko, tak chętnie wykorzystywane przez zawodowych manipulantów.
22
Z łac.’miej odwagę być mądrym’ – przyp. red.
Download