4810,45 m n.p.m.

advertisement
4810,45 m n.p.m.
Czy na Mont Blanc
może wejść każdy?
Teoretycznie tak, ale wymaga to pewnego przygotowania i predyspozycji
naturalnych, bo nie można zaplanować
każdego szczegółu wyprawy. Góra żyje
własnym życiem, trzeba uszanować jej
potęgę i czasem się poddać, a czasem
pokonać własne słabości i przeć naprzód…
Zapraszamy do przeczytania krótkiej relacji Tomasza Lenkiewicza z wyprawy na Mont Blanc. Całe przedsięwzięcie było monitorowane przez
personalnego GPSa Active Track, a trasę wejścia i zejścia obejrzeć
można dzięki programowi ActiveView.
„Spotykamy się wszyscy w Warszawie na ostatni przegląd
sprzętu. Ekipa jest najważniejsza – ludzie którym można
ufać, którzy nie zawiodą. Każdemu wydzielamy pakiety
jedzenia liofilizowanego, sprzęt wspinaczkowy, namioty,
śpiwory puchowe. Dieta podczas takiej wyprawy musi być
dobrze zbilansowana i kaloryczna. Powyżej 3000 m n.p.m.
organizm zachowuje się zupełnie inaczej. Pakujemy samochód i czas ruszać w drogę – przed nami prawie 24 godziny
jazdy.
Do Chamonix, miasta leżącego u stup Alp docieramy ok.
godz. 12:00. Robimy szybkie zakupy, mały przepak na
parkingu po czym ruszamy pod tramwaj, który ma nas przetransportować na szczyt Aiguille du Midi, góry położonej na
atmb.indd 1
wysokości 3842 m n.p.m. Wraz z pokonywaną wysokością
spada temperatura, wszyscy odczuwamy zmianę ciśnienia,
zatykają nam się uszy. Po opuszczeniu wagonika ubieramy
na siebie kurtki, czapki, rękawiczki, uprzęże, kaski i raki.
Wiążemy się liną, łapiemy za czekan po czym przez małą
bramkę wychodzimy na grań prowadzącą nas do naszego
„obozowiska”.
Pierwszy krok robi wrażenie na całym zespole. Powoli, stromo w dół, kroczymy granią o szerokości ok. 60 cm.
Z każdej ze stron otaczają nas strome zbocza. Lina, która
jesteśmy powiązani, ma nas zabezpieczać przed zsunięciem
się w przepaść, zawsze jest to jednak bardzo niebezpieczna
sytuacja dla całego zespołu.
2013-08-20 20:51:55
Ok. godz. 16:00, po godzinie marszu docieramy do miejsca na wysokości ok. 3600m n.p.m., gdzie powinna stanąć
nasza baza wypadowa. Wszyscy zabieramy się do pracy,
kopiemy wielki dół w śniegu, rozbijamy namioty, rozkładamy
maty, śpiwory i cały sprzęt potrzebny do gotowania. Gdy
część z nas szykuje posiłek, inni szukają czystego śniegu,
aby można było z niego ugotować wodę. Po posiłku szykujemy się do spania. Po zmroku temperatura spada poniżej
zera.
Cały zespół odczuwa wpływ wysokości, mniej powietrza,
lekki ból głowy. Ok. 3 w nocy budzi nas przeraźliwy huk, połączony z błyskiem, w jednej sekundzie rozpętała się burza
z piorunami. Mogłoby się wydawać, że wszystko dzieje się
kilka metrów nad naszymi namiotami. Lekki niepokój, trochę
emocji, ale wszystko jest pod kontrolą.
Kolejny dzień przeznaczamy na aklimatyzacje, spacerujemy
po okolicy, odwiedzamy schronisko położone 20 min od
naszego obozu. Staramy się nie przemęczać, zbieramy siły
na atak szczytowy, który chcemy zacząć w nocy. W międzyczasie przewija się kolejna śnieżyca z gradobiciem. Tak mija
nam dzień.
Budzimy się o 02:00. Wychylam się z namiotu aby sprawdzić pogodę, ku mojemu zaskoczeniu jest piękne gwieździste niebo. Pogoda nam sprzyja. Pakujemy najpotrzebniejsze
rzeczy, kuchenkę turystyczną, jakieś jedzenie, sondę lawi-
nową i łopatę do śniegu na wypadek gdyby coś przykrego
miało nas spotkać po drodze. Jemy śniadanie i ok. 03:00
związani liną z czekanami w dłoniach ruszamy w kierunku
Dachu Europy. Przed osiągnięciem celu mamy do pokonania dwa szczyty: Mt Blanc du Tacul 4248 m n.p.m oraz
Mont Audit 4465 m.n.p.m. Przez 10 godzin w towarzystwie
ogromnych nawisów śnieżnych przemierzamy olbrzymie
szczeliny i pionowe ściany, aby o godzinie 13:00 stanąć na
szczycie Mt Blanc 4810m n.p.m. gdzie spędzamy 20 minut.
Nikt sobie nie gratuluje. Wszyscy wiedzą, że przed nami
najcięższa cześć całej wędrówki. Ze szczytu, tą samą trasą
schodzimy 6 godzin. Przy zejściu z „Tacula” otacza nas
burza z gradem. Wszystkie metalowe elementy zaczynają
dziwnie dźwięczeć. Z niepewnością spoglądamy na nawisy
nad naszymi głowami, najmniejsze wielkości małego domku
jednorodzinnego! W takiej atmosferze przechodzimy nad
szczelinami, które mogłyby pochłonąć kilkupiętrowe budynki. Od tego momentu resztę trasy pokonujemy w milczeniu.
Po 16 godzinach wracamy do obozu. Wszyscy padają
z wycieńczenia, zdejmujemy sprzęt alpinistyczny i kładziemy się spać. Udało się. Bo przecież w górach nigdy nie ma
nic pewnego i nawet najbardziej doświadczeni alpiniści już
z nich nie wracają.
Kolejny dzień to pakowanie obozu i powolna wspinaczka
do stacji kolejki, która całą ekipę zwiezie z powrotem do
Chamonix, a stamtąd prosto do domu…”
EBS Sp. z o.o.
facebook.com/ebs.poland
atmb.indd 2
ul. Bronisława Czecha 59
04-555 Warszawa
tel.: +48 22 518 84 00
fax: +48 22 518 84 99
e-mail: [email protected]
www.ebs.pl
2013-08-20 20:51:59
Download