Naturalizm i wolnomularstwo

advertisement
Naturalizm i wolnomularstwo
Główną zasadą naturalistów jest ta, że natura ludzka i rozum ludzki we wszystkich sprawach
mają być naszym wodzem i nauczycielem.
Podstawową zasadą, z powodu której Papież Leon XIII potępia wolnomularstwo, jest
naturalizm. Można by sądzić na pierwszy rzut oka, iż w końcu naturalizm wierzy w naturę
ludzką i kieruje się według niej. Byłoby to jednak błędem, ponieważ nie należy zapominać, że
natura ludzka doznała szoku, została zraniona, przez grzech pierworodny. Wiara uczy nas, że
grzech pierworodny, wchodząc wraz z winą Adama i Ewy w historię ludzkości, nie tylko
pozbawił dusze łaski, lecz ponadto zranił naturę i wprowadził w nią nieporządek. Trzeba
zawsze o tym pamiętać.
Jest to najzupełniej nieodzowne, by móc właściwie zrozumieć te zagadnienia, które św.
Tomasz przedstawił bardzo przejrzyście: przez grzech pierworodny natura została zraniona w
czworaki sposób. Zaś owe rany, mówi święty Tomasz, trwają nawet po otrzymaniu przez nas
łaski; pozostają one w człowieku. Nawet gdy, przez łaskę chrztu, grzech pierworodny jest
nam odjęty jako grzech, to pozostawia on jednak ślady, następstwa w ludzkiej naturze.
Owe cztery rany to: po pierwsze - rana ignorancji. Cnota roztropności została zraniona przez
niewiedzę i przestała zatem być tym, czym powinna. Ktoś, kto jest nieświadomy, kto ma
pewną skłonność do błędu, jest nieostrożny. Będąc źle pouczony, nieuchronnie myli się.
Cztery cnoty kardynalne zostały zranione. Cnota roztropności jest znieważona przez błąd.
Cnota sprawiedliwości, stanowiąca podstawowy i główny przymiot naszego ludzkiego życia,
oddaje Bogu to, co Mu jest należne, zaś bliźniemu to, co jemu i nam samym się należy. Owa
cnota jest dotknięta przez ranę złośliwości. Istnieje trwające w nas upodobanie do czynienia
zła, do nieoddawania Bogu tego, co Mu się należy, do nieoddawania bliźniemu tego, co jest
mu należne, oraz do nieoddawania, również nam samym, naszej własnej osobie, tego, co się
nam należy.
Występuje zatem pewna tendencja do zła. Jest to tak oczywiste, że nie trzeba nawet znać tych
zasad, by móc je wykazać. Spostrzega się to niestety u ludzi: istnieje jakaś skłonność do
złośliwości.
Trzecia rana, to cnota męstwa zraniona przez słabość. Człowiek nie opiera się pokusie, osłabł,
jego siły zmniejszyły się. Jego cnota męstwa uległa osłabieniu w obliczu życiowych
trudności.
Wreszcie czwarta rana, ta, która uraża cnotę wstrzemięźliwości, tzn. pożądliwość. Człowiek
jest kuszony przez przyjemności dóbr doczesnych, czyli pieniądze i rozkosz, i potrzebuje
cnoty wstrzemięźliwości, aby powściągnąć odczuwany pociąg do przyjemności. Tkwi w
szponach żądzy zaspokojenia tych przyjemności. Potrzebuje do tego pieniędzy. Dobrze
wiemy, iż człowiek jest również pociągany przez dumę, przez pragnienie zaszczytów.
Natura ludzka ma więc owe cztery rany. Gdy jednak mowa o naturalizmie, to wolnomularze,
moderniści oraz liberałowie zawsze mają skłonność twierdzić: nie, natura jest dobra, stąd
wszystko to, co Kościół nazywa rozwiązłością, nie stanowi dla nas rozprzężenia, tak musi
być. Należy dać człowiekowi wszystkie przyjemności, których poszukuje; trzeba mu je dać,
natura tego się domaga. Istnieje zatem prawo natury: człowiek musi mu się podporządkować!
Lecz, gdy - przeciwnie - uznamy, że człowiek jest zraniony w swej naturze, że jest on
nieuporządkowany... jeśli wtedy zachęca się go do pozostania na tej drodze rozwiązłości, to
przecież widzimy, dokąd to go zaprowadzi!
Otóż, gdy ujawniamy słabość człowieka, odpowiada się nam: ależ nie, człowiek nie jest słaby.
Odczuwane przez niego pragnienia nie są oznaką słabości. Człowiek potrzebuje tych
przyjemności i ma do nich prawo. A potem przypomina się prawo człowieka do rozwoju
własnej natury. Jedynym ograniczeniem jest wymóg niezakłócania porządku publicznego.
Stanowi to jedyne ograniczenie, jakie ci, którzy sprzeciwiają się nam i nas zwalczają, stawiają
wolności ludzi i swobodzie wszystkich złych instynktów tkwiących w człowieku: nie
zakłócać porządku publicznego. Nie mieć problemów z policjantami, to wszystko.
Oto dokąd prowadzi nasze społeczeństwo, oparte na fałszywych zasadach wolnomularstwa.
To jest ich naturalizm. Rozumiemy doskonale, że kiedy papieże potępiają naturalizm, to nie
mają na myśli natury samej w sobie, ani natury ludzkiej, lecz błąd w twierdzeniu, iż natura nie
została zraniona przez grzech pierworodny i stąd wszystko to, co jest nieuporządkowane w
naszej naturze, stanowi rzecz zupełnie naturalną; nie ma się prawa sprzeciwiać się istniejącym
w człowieku instynktom. Właśnie to nazywają oni prawami człowieka: prawem do wolności.
2. Racjonalizm
Główna zasada naturalistów, jak już sama ich nazwa wskazuje, jest ta, że natura ludzka i
rozum ludzki we wszystkich sprawach mają być naszym wodzem i nauczycielem, mówi dalej
Papież:
"Zaprzeczają bowiem, iżby cokolwiek było nauczane przez Boga; nie przyjmują w religii
żadnego dogmatu, żadnej prawdy, której by rozum ludzki pojąć nie zdołał, nie przyjmują
żadnego nauczyciela, któremu obowiązani byliby wierzyć dla samej powagi jego urzędu."
Tak więc w społeczeństwie, w jakim obecnie żyjemy, nie chce się już ani Boga, ani władzy
nad sobą. Wyjaśnia to wszystkie modyfikacje, mające miejsce w aktualnym nauczaniu
wprowadzonym we wszystkich krajach. Nauczanie przestało być autorytatywne, tzn.
udzielane przez kogoś, kto uczy, natomiast stało się ono kolokwiami, dialogami, ponieważ nie
jest się już w stanie znieść myśli, iż można nakazać przyjęcie jakiejś prawdy. Jest to właśnie
to, o czym mówi Papież: "Nie przyjmują żadnego nauczyciela, któremu obowiązani byliby
wierzyć dla samej powagi jego urzędu".
Nie jest się już zobowiązanym wierzyć żadnemu nauczycielowi, ponieważ on nie może, nie
ma prawa narzucać i mówić prawdy - tego, co należy myśleć, lub w co winno się wierzyć.
Każdy może myśleć to, co chce. Prawda powstaje rzekomo ze ścierania się idei. Każdy
wyraża swoją prywatną opinię i w taki sposób czyni się postępy w nauce.
Jest to zupełnie niedorzeczne! Obecnie coraz bardziej przyczynia się to do unicestwienia
prawdziwej wiedzy, ponieważ nie chce się już podporządkować nauczaniu magisterium, to
znaczy nauczaniu wywodzącemu się z całej tradycji, oraz z nabytej już prawdy.
Nauki fizyczne, chemia, mechanika, itp. zmuszają jednak do innego postępowania. Nikt nie
może działać według własnego widzimisię. Istnieją pewne reguły, których należy
przestrzegać. Nieprzestrzeganie ich spowodowałoby olbrzymi bałagan. (...)
Czy zatem w stosunku do religii każdy mógłby bezkarnie posiadać swoje zdanie? Nie,
ponieważ skutki byłyby straszne. Oto jak niszczy się inteligencję, która nie ma już podwalin,
już nie posiada prawdy, nie ma już niczego. To właśnie jest przyczyna, że nieprawdopodobna
ignorancja panuje nawet w uniwersytetach, nawet odnośnie podstawowych zasad.
3. Odrzucenie porządku nadprzyrodzonego i przyrodzonego
Winniśmy posiadać dobrą znajomość ludzkiej natury (taką, jakiej naucza Kościół), a także
owego naturalizmu i racjonalizmu, głoszonych publicznie przez tych, którzy są w błędzie i
zaprzeczają prawdom wiary. Odrzucając wszelką prawdę, każdy dogmat religijny,
wolnomularze pragną tym samym unicestwić Kościół, zniszczyć go. Otóż czym jest Kościół,
jeśli nie społeczeństwem założonym przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa, który, jak
przypomina Leon XIII, powierzył Mu misję nauczania:
"Szczególnym i jemu jednie właściwym zadaniem Kościoła Katolickiego jest naukę od Boga
sobie powierzoną, jako też powagę nauczycielstwa wraz z innymi środkami do zbawienia
pomocnymi w całej pełni posiadać i nienaruszalnie przechowywać."
Oto owe inne środki: łaska, sakramenty, modlitwa, Ofiara Mszy świętej. Właśnie to jest
zadaniem Urzędu Nauczycielskiego oraz celem Kościoła. Nikt nie ma prawa zmieniać jego
dogmatów. Jeśli, jak mówią wolnomularze, one już nie istnieją, jeżeli nie ma już zdrowej i
stałej doktryny, wówczas prawda staje się względna. Nie istnieje już prawda absolutna
odnośnie natury, człowieka, Boga.
Kościół i wolnomularstwo: porozumienie jest niemożliwe
Wolnomularstwo nigdy nie zrezygnowało z żadnego ze swoich celów. Lecz od Soboru
hierarchowie zachowywali się tak, jakby wszystko byłoby teraz możliwe: porozumienie z
masonerią wchodziło w skład tzw. aggiornamento - "otwarcia się" na świat, ogłoszonego
przez Sobór Watykański II, będący soborem dialogu i ekumenizmu.
Ostatnio biskupi niemieccy opublikowali dokument, którego lektura jest szczególnie
wymowna:
"W latach 1974-1980, na polecenie konferencji episkopatu i zjednoczonych wielkich lóż
Niemiec, miały miejsce w Niemczech oficjalne rozmowy między Kościołem i
wolnomularstwem. Konferencja biskupów Niemiec zleciła grupie uczestniczących w
kolokwium: po pierwsze, sprawdzić zmiany zaszłe wewnątrz masonerii; po drugie, rozpatrzyć
zgodność podwójnej przynależności do Kościoła katolickiego i do wolnomularstwa..."
Czytając tego rodzaju rzeczy, ma się wrażenie, że to sen - tak jest to nieprawdopodobne!
Po trzecie, w przypadku pozytywnej odpowiedzi na poprzednie pytanie, przygotować opinię
publiczną, poprzez inicjatywy publicystyczne, na zmianę sytuacji...
Biskupi niemieccy gotowi byli zrobić reklamę zachwalającą związek między Kościołem i
wolnomularstwem. Zatem, jak napisał Ploncard d'Assac, posuwano się bardzo daleko w
"otwarciu". Dlaczego? Biskupi niemieccy wyjaśniają to:
"Ponieważ Kościół otworzył się na dialog ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, na rozmowy z
każdą skłonną do tego grupą."
Co więcej, Paweł VI podkreślił rozszerzenie podstaw teoretycznych oraz wskazał praktyczne
ukierunkowania, to jest różne kluby, z którymi należałoby nawiązać dialog, skoro
"poprawnie" rozumiane pojęcie wolności człowieka tak w życiu prywatnym, jak i religijnym i
państwowym (podkreślana ze specjalnym naciskiem przez Sobór Watykański II) kładzie
podwaliny pod dialog z wolnomularstwem.
To, co powiedzieli biskupi niemieccy, jest bardzo niebezpieczne, albowiem przyjęcie
wolności religijnej rozumianej prawie tak samo, jak ją określa masoneria, zezwoliłoby na
swobodę wierzenia, na wolność wszystkich religii, a zatem na wolność błędu.
Biskupi niemieccy sugerują również, iż niemieckie wolnomularstwo utrzymuje instytucje
braterskiej pomocy i dobroczynności, co pozwoliłoby znaleźć pewne punkty styczności z
Kościołem, którego istotnym powołaniem jest miłość.
"Zdarzało się zresztą", kontynuują niemieccy biskupi,
"iż w naszych zdezorientowanych czasach niektóre osoby znajdowały w symbolach i w
rytuałach wolnomularstwa jakieś spełnienie nie zaspokojonych potrzeb; a ponieważ w
Kościele katolickim symbole i rytuały miały zawsze swoje miejsce, mogło się przypuszczać,
iż również w tym można by znaleźć punkt styczności i jakąś podstawę zrozumienia..."
Między diabelskimi, szatańskimi rytuałami masonerii a liturgią Kościoła! Jest nie do
pomyślenia, że to znajduje się w oficjalnym piśmie episkopatu!...
4. Odrzucenie jedynej obiektywnej prawdy
Biskupi Niemiec kontynuują: "Podczas konferencji przypomniano zwłaszcza opinie
wolnomularza Lessinga: "Gdyby Bóg w swojej prawej ręce trzymał ukrytą całą prawdę, a w
lewej jedno ciągłe poszukiwanie prawdy, i gdyby mi powiedział: wybieraj, to - nawet
dodając, iż zawsze bez przerwy myliłem się - rzuciłbym się z pokorą do jego lewej ręki".
A zatem, gdyby Bóg trzymał w jednej ręce prawdę, a w drugiej poszukiwanie tejże prawdy,
on, Lessing, zwróciłby się ku lewej ręce, aby trwać w poszukiwaniu prawdy, a nie, aby
otrzymać prawdę. Jest to nie do wierzenia!
I powiedziałbym Mu, Bogu (dorzuca mason): "Ojcze, skarz mnie, czysta prawda jest tylko dla
Ciebie� zaś ja chcę zawsze trwać w poszukiwaniu prawdy. Wybieram poszukiwanie
prawdy".
Przerażającym jest to odrzucenie prawdy i mówienie: niech Pan Bóg raczej mnie ukarze, niż
da mi prawdę!
Zauważmy jednakże, iż jeśli uważnie zgłębimy wywodzące się z Soboru Watykańskiego II
teksty: czy to Gaudium et spes, czy to Dignitatis humanae, to odnajdziemy to samo ujęcie:
jesteśmy wszyscy razem, wszystkie religie są na drodze poszukiwania prawdy. Jak Kościół
mógł twierdzić tego rodzaju rzeczy? Nie jesteśmy na drodze poszukiwania prawdy! My ją
posiadamy!
Wszystko to jest zrobione w tym celu, aby przypodobać się wolnomularzom i protestantom,
którzy również podzielają masońskie teorie wyrażone w relatywizmie:
"Relatywność każdej prawdy stanowi podstawę wolnomularstwa, - kontynuują biskupi
niemieccy (nie ma więc prawdy obiektywnej), co z zasady pociąga za sobą odrzucenie wszystkich
pozycji dogmatycznych. Podobne pojęcie prawdy nie daje się pogodzić z katolicką ideą
prawdy, ani z punktu widzenia teologii naturalnej, ani z punktu widzenia teologii objawionej.
U wolnomularzy ujęcie religii jest relatywistyczne; wszystkie religie są konkurencyjnymi
próbami wypowiedzenia w słowach boskiej prawdy.
Oto jak wolnomularze jeszcze dzisiaj definiują religie. Na szczęście biskupi niemieccy
pokazali nieco odwagi, publikując również tego typu zdania.
Czy można zatem być zdziwionym, czytając w wydawanym w Rzymie "La Civilta cattolica"
artykuł znanego jezuity (będącego w czasie Soboru niesłychanie przychylnym dialogowi z
wolnomularzami), w którym protestuje on przeciwko pismu biskupów niemieckich? Pisze on:
"Och, to dotyczy Niemiec, lecz nie obchodzi innych krajów". I znajdujemy to w jednym z
najważniejszych czasopism katolickim, wydawanym w Rzymie i kierowanym przez jezuitów.
Jest to przerażające! Począwszy od Soboru, istniało zatem pragnienie doprowadzenia do
porozumienia z wolnomularzami. Otóż jest to niemożliwe: byłoby to zniszczenie całej naszej
teologii, naszej filozofii. Nie pozostałoby już nic.
Interesujące są powyższe dygresje, robione w chwili, gdy analizujemy, co Leon XIII napisał
prawie sto lat temu. Wiek później, w naszej epoce, zasady wolnomularzy pozostają ciągle
takie same. Oni nie zmienili się: nadal nie mogą znieść Kościoła.
Kościół obowiązkowo i całkowicie przeciwstawia się wolnomularstwu. Oni oświadczają, że
prawda jest relatywna, my zaś mówimy, że jest ona obiektywna. Oni twierdzą, że nie ma
dogmatów, a my, że istnieje prawda objawiona i dogmaty. Porozumienie jest więc
niemożliwe. Dlatego też, jak zapewniał Leon XIII, wolnomularze będą nadal robić wszystko,
aby próbować zniszczyć Kościół, ponieważ On nieustannie się im przeciwstawia. Pomiędzy
nimi a nami istnieje istotna sprzeczność. Ich naturalistyczna reguła jest formalnie sprzeczna z
doktryną Kościoła.
5. Laicyzm państwa i walka przeciwko Kościołowi
"Dlatego też [masoni] głoszą całemu światu tę zasadę i walczą w jej obronie: że Kościół od
państwa zupełnie odłączyć należy". Zgodnie ze swoim naturalizmem, wolnomularze
wychwalają laickość państwa: należy oddzielić Kościół od państwa, wykluczyć dogmaty oraz
obiektywną prawdę. Po tym zaczną oni oddziaływać na udzielane przez państwa (w szkołach
państwowych) i uniwersytety nauczanie. Będą mogli zeświecczyć dusze i umysły oraz
wreszcie spowodować przeniknięcie swych relatywistycznych idei, prowadzących
praktycznie do usunięcia Boga. I Leon XIII precyzuje:
"Chcieliby oni zbawienny wpływ Kościoła na prawodawstwo i administracje państw zupełnie
usunąć. I nie dość im na tym, żeby nie uwzględniane Kościoła, tego najlepszego
przewodnika; oni jeszcze nieprzyjaźnie godzić nań, i obrażać go muszą(...)
Abp Marcel Lefebvre
Download