Boże Ciało w kamieniu. Metafizyka tympanonu w

advertisement
Boże Ciało w kamieniu.
Metafizyka tympanonu
w Wysocicach
J u l i u s z G a ł ko w s k i
K
ościółek w Wysocicach jest mały,
skromny i parafialny w każdym tego
słowa znaczeniu.
Historyk sztuki czy inny badacz dziejów kultury, gdy jednak obejdzie świątynię
dookoła, dostrzeże dzieła sztuki, które należą, artystycznie, ale też ideowo, do głównych
prądów kultury i idei trzynastowiecznej Europy, zobaczy dostojną Sedes Sapientiae na
szczycie kościoła oraz ekspresyjny tympanon nad wejściem. Te drugie dzieło może
być początkiem fascynującej drogi ku źródłom współczesnego kultu Najświętszego
Sakramentu1.
Przechodząc przez wysocicki tympanon
Instynktownie odczuwamy, czym jest
wejście, nieważne, czy przekraczamy drzwi
do mieszkania na osiedlu z wielkiej płyty,
czy wchodzimy do tajemniczej jaskini, czy
wreszcie – co jest już zupełnie oczywiste –
gdy wchodzimy do świątyni. Tympanon, czyli dekoracja umiejscowiona nad wejściem,
wprowadza nas w najważniejsze treści, jakie mogą być nam przekazane w świątyni.
Tak jest także w wypadku Wysocic.
182
Pressje 2013, teka 32/33
Na osi półkolistego pola tronuje Chrystus Zbawiciel, stojąc na delfinach, błogosławi świat i wchodzących prawą ręką,
a w lewej trzyma ozdobiony chorągwią krzyż
na długim drzewcu. Nawet dla kogoś zupełnie nieobznajmionego z chrześcijańską
symboliką treść jest oczywista, wskazuje na
potęgę i panowanie siedzącego pośrodku.
Chorągiew na krzyżu oraz delfiny pod stopami wskazują, że oglądamy zmartwychwsta-
Chrystus Zbawiciel, stojąc na
delfinach, błogosławi świat
łego zwycięzcę śmierci, ponieważ krzyż
zwycięstwa oraz morskie ssaki są znakami
życia. Po lewicy, na prawo od wchodzącego,
widzimy scenę Narodzenia. Nawiązując wyraźnie do sztuki Bizancjum, artysta przedstawił Matkę Boga i Dzieciątko leżących
w stajence, obrazowanej przez głowy wołu
i osła – najstarsze bodajże w Polsce rzeźbiarskie przedstawienie apokryficznej legendy.
Po prawicy widzimy scenę absolutnie
nową i nieczęsto prezentowaną wcześniej
przez sztukę sakralną: dwóch świętych
sprawuje przed Bogiem-Człowiekiem ofiarę eucharystyczną. I tak oto przed oczyma
wchodzącego do kościoła wysocickiego rozłożony jest na kamiennej płycie wspaniały
traktat na temat Wcielenia, Zmartwychwstania i Eucharystii.
Rzeźbę datuje się powszechnie na lata
trzydzieste XIII stulecia po Chrystusie, co
w sposób bardzo jasny wskazuje na kontekst
powstania dzieła. Jest to manifestacja wiary
i nauki ówczesnego Kościoła. Twórca przedstawił ją w języku dostępnym dla illiterati,
czyli zgodnie z sugestią wielkiego cesarza
Karola, aby przygotować wykład wiary zarówno dla tych, którzy byli skazani na słowa
innych, jak i zaspokajać bardziej wyrafinowane gusta ludzi kształconych. Z całą pewnością osiągnął swe zamierzenia, wykazując
się przy tym wysokim kunsztem. Choć lepiej
byłoby stwierdzić, że właśnie wybitny talent
kamieniarski pozwolił mu na stworzenie
działa interesującego i kształcącego zarazem.
Są tacy, co twierdzą, że tympanon nie
mógł powstać dla małego kościółka, który
miał zaspokajać gusta i wymagania prymitywnych chłopów i niewiele bardziej kulturalnych rycerza i parocha. Dowodem tego
ma być fakt, że rzeźba osadzona jest na polu
półkolistym, a portal jako żywo jest trójlistny. Zatem pierwotne jego miejsce nie było
w kościele w Wysocicach. Miejsce powstania, jeżeli nie samej rzeźby, to z całą pewnością jej ideowego kształtu, autorzy znajdują
w pobliskich Imbramowicach. Można się
żachnąć. Czemuż akurat równie mała wioseczka w dolinie Dłubni – co prawda z klasztorem – miałaby być bardziej światowa niż
Wysocice?
Najzagorzalszym zwolennikom imbramowickiej genezy treści tympanonu trudno byłoby się wytłumaczyć. Uratować takie twierdzenia może jedynie znajomość
Boże Ciało w kamieniu
183
środowiska małopolskiego w początkach
XIII stulecia. Wielki ród Odrowążów, trzęsący w tym czasie Małopolską jak prywatnym mieszkiem, miał wielkie zasługi nie
tylko dla Ojczyzny, ale i dla Kościoła. Dwóch
najwybitniejszych synów tej rodziny, Jacek
i Czesław, byli jednymi z pierwszych naśladowców ojca Dominika i tworzyli Zakon Braci Kaznodziejów w Czechach i Polsce. A ich
kuzyn Imbram osadził w wiosce zwanej jego
imieniem siostry Norbertanki, córy wybitnego Norberta z Xanten, które, jak i męska
gałąź zakonu, prezentowały wysoki poziom
intelektualny i kulturalny. Zatem Odrowążowie ściągając do Polski oba zakony, naprawdę wiele uczynili dla podniesienia poziomu
Kościoła ziem krakowskich.
Karolińskie spory o Eucharystię
Dla rozpoznania zasadniczych treści
tympanonu wysocickiego warto zauważyć
pewien istotny element życia duchowego
świętego Norberta i jego dzieci – szczególne
nabożeństwo do mszy świętej, Ciała i Krwi
Chrystusa. Kult Eucharystii, a właściwie
sam Najświętszy Sakrament, stanowi jeden
z największych problemów naszej wiary, i to
już od momentu, gdy Jezus powiedział: „To
jest ciało moje”. Mało jest rzeczy tak słabo rozumianych jak tajemnica mszy. Już w II wieku pojawiły się zapisy określające chrześcijan mianem kanibali. Mimo to pierwsze
tysiąclecie nie pozostawiło nam właściwie
żadnych śladów sporów chrześcijan o rozumienie tajemnic Eucharystii. Realność obecności Chrystusa w komunii była dla ówczesnych wiernych czymś oczywistym.
Spory zaczęły się w czasach panowania
Karolingów i zakończyły właśnie w XIII stuleciu. Spór początkowo wydawał się czysto
lingwistyczny i – jak byśmy to dzisiaj powiedzieli – akademicki. W jaki sposób Chrystus
jest obecny w Eucharystii? Realiści, jak ży-
184
Juliusz Gałkowski
jący w IX stuleciu Paschazjusz i jego naśladowcy, uznawali tożsamość eucharystycznego i historycznego ciała Jezusa2.
Pierwszą polemikę podjął Ratramnus
w Księdze o Ciele i Krwi Chrystusa. Zgadzając się, że Eucharystia jest ciałem i krwią,
stwierdził, że nie są one identyczne. Jak
wiadomo jednak, „prawie robi dużą różnicę”.
W II wieku pojawiły się zapisy
określające chrześcijan mianem kanibali
Najmniejsza nawet różnica między Ciałem
Chrystusa, które spożywamy podczas mszy
świętej, a historycznym Ciałem uwielbionym
powoduje brak tożsamości. Zatem całe subtelne tłumaczenie – pobożnego skądinąd –
benedyktyna wywołuje uczucie zagubienia.
Dla Ratramnusa ciało i krew eucharystyczne są jak najbardziej prawdziwe,
ale jako figura – wspaniała rzeczywistość
przyjmowana w sposób duchowy. Fizycznie
spożywamy chleb i wino, ale w naszej wierze, przez naszą wiarę, spożywamy ciało
i krew. Autorowi wydawało się, że w ten
sposób pozbywa się wielu kłopotów. Na
przykład można tak uniknąć pytania o cielesną obecność Jezusa w wielu miejscach na
raz. Przemiana dokonuje się w ustach spożywającego, dzięki jego wierze, ale przede
wszystkim dzięki potędze Ducha Świętego.
I chociaż nauki Ratramnusa zdecydowanie
odrzucono, to trudno się oprzeć wrażeniu,
że uczynił on pierwszy krok w kierunku idei
transsubstancjacji. Idei, która wcześniej nie
była nikomu do niczego potrzebna.
Z jego kontynuatorem, Berengariuszem
z Tours, sprawa była już o wiele trudniejsza.
On poszedł o wiele dalej. Wybitny logik, choć
– jak twierdzą jego tłumacze – obdarzony
dosyć ciężkim piórem, nie pozwolił sobie na
żadne wątpliwości. Chleb i wino, owszem,
ulegają przemianie, ale tylko w figury Ciała
i Krwi. Wniosek może być jeden – nie spożywamy prawdziwego ciała i krwi, ale ich
symbole.
Przypomnijmy, tożsamość Eucharystii
i rzeczywistego ciała Zbawiciela była oczywista dla chrześcijan przez pierwsze osiemset lat z okładem istnienia Kościoła, cóż
więc spowodowało, że nagle podjęto gorącą
debatę? I jak to możliwe, że akademickie
rozważania, prowadzone w zaciszu klasztornych cel, mogły się stać źródłem sporów?
Natura Chrystusa
Aby odpowiedzieć na pytanie o spory
eucharystyczne, ciągnące się przez kilkaset
lat, musimy jeszcze raz przyjrzeć się historii Kościoła. Zapominamy, że tak naprawdę
Czy katarzy i inni gnostycy mogli być monofizytami, skoro –
jak wiadomo – byli dualistami?
każdy poważny spór teologiczny jest wynikiem kontrowersji podstawowej: kim był
i kim jest Jezus z Nazaretu?
Wiemy, że jest Osobą Boga, że był i pozostał człowiekiem. Ale jak te słowa przekształcają się w rzeczywistość? Jeżeli ktoś naprawdę zacznie się nad tym zastanawiać, to bardzo
łatwo może pobłądzić. Podstawowym błędem
jest – przyjmijmy to uproszczenie – monofizytyzm, czyli przyjmowanie jedynie jednej natury Zbawiciela. Jezus jest prawdziwym Bogiem
i prawdziwym człowiekiem, ale zwolennicy
jednej natury uważają, że rozwiązaniem aporii połączenia dwóch sprzecznych natur jest
dominacja jednej z nich.
Jak to rozumieć? Jedni autorzy twierdzili, że ludzka natura miałaby być czymś
w rodzaju szaty, ubrania wierzchniego, które Bóg założył na siebie, zstępując na ziemię. Inni widzieli w Zbawicielu jedynie idealnego człowieka, którego świętość zbliżyła
maksymalnie do Bóstwa, tak że mógł być
kierowany bezpośrednio przez Słowo czy
Ducha. Pojawiała się jeszcze trzecia możliwość – Zbawiciel miał być czymś pośrednim między człowiekiem a Bogiem, jakimś
nie do końca określonym tworem, boskim
homunculusem. Trudne te słowa i trudna
rzeczywistość. Jeżeli jednak przypomnimy,
że na zachodzie Europy monofizytyzm miał
się całkiem nieźle, nawet na dworze cesarzy
karolińskich, nie wspominając już o dołach
społecznych, to zrozumiemy, że spór eucharystyczny niósł za sobą poważne konsekwencje.
Przede wszystkim, kult samej Eucharystii. Jeżeli nie były to prawdziwe Ciało
i Krew, tylko figury kreowane przez naszą
wiarę, to nadzwyczajny szacunek dla nich
poza samą mszą nie miał specjalnego sensu. Odwrotnością tego stanowiska było takie
ukierunkowanie nabożeństwa wobec Najświętszego Sakramentu, że właściwie nikt
nie był godny go spożywać.
Kryzys eucharystyczny miał jeszcze
inne, bardziej podstawowe źródło. Chrześcijaństwo w tamtym czasie stało się już właściwie powszechne. Ludzie coraz częściej
odkrywali, jak trudno jest wcielać w życie
nauki Chrystusa i świat powoli zaczął się
dzielić na chrześcijan doskonalszych i tych
nieco mniej doskonałych. Do gnozy i jej powszechnej akceptacji pozostał już tylko jeden krok. To właśnie w XII wieku i początku
wieku XIII siła gnostyckich, a zarazem skrajnie monofizyckich katarów była przeogromna. Oddziaływali, choćby nie bezpośrednio,
na dużą część łacińskiej Europy.
Zaraz, zaraz… Czy katarzy i inni gnostycy mogli być monofizytami, skoro – jak
wiadomo – byli dualistami? „Duo” to dwa,
„mono” to jeden. To jednak właśnie dualiści
mówiący o dwóch światach, najkrócej temat
ujmując, potępiali i odrzucali świat fizyczny,
ziemski, nie mogli zatem przyjąć połączenia
Boże Ciało w kamieniu
185
natury dobrej – nadziemskiej z potępioną –
ziemską. Zatem albo uznawali Chrystusa za
człowieka i przestawali ipso facto być chrześcijanami, albo uznawali Go za osobę boską,
nieskażoną ludzką naturą, i właściwe też
podważali podstawowe zasady wiary, czyli
Wcielenie i Zbawienie przez krzyż.
Boże Ciało
Jak widać kontrowersje eucharystyczne XII i XIII wieku nie były niczym innym jak
kolejnym polem sporu o rozumienie misji
Chrystusa na ziemi. Gwałtowność sporu wynikała z tego, że – choć bardzo często nam
to umyka – Jego misja się nie zakończyła,
Chrystus w niebie wciąż jest z nami. Zmartwychwstanie opisywane jest bardzo specyficznym czasem gramatycznym – greckim
percefctum, czyli jako coś, co się wydarzyło,
ale nie zakończyło, coś, co trwa. Pojmowanie realności obecności Zbawiciela w Jego
Krwi i Ciele mówi nam sporo o pojmowaniu
Jego samego. Realiści mówiący o realnej
i faktycznej obecności historycznego ciała
Jezusa w Eucharystii wskazywali przede
wszystkim na Wcielenie, idealiści szli raczej w kierunku transcendencji. I dopiero
w XIII wieku sformułowano doktrynę, która
do dziś przyjmowana jest jako próba przybliżenia nas do tej tajemnicy.
Pierwszym krokiem były słowa Soboru
Laterańskiego IV: „Jeden jest powszechny
Kościół wiernych, poza którym nikt w ogóle
nie może być zbawiony. W nim Jezus Chrystus jest jednocześnie kapłanem i ofiarą.
Jego ciało i krew prawdziwie zawarte są
w sakramencie ołtarza pod postaciami chleba i wina, przeistoczonymi mocą Bożą: chleb
w Ciało, wino w Krew, abyśmy dla dokonania
się tajemnicy jedności przyjęli od Niego to,
co On przyjął od nas”. Strasznie trudno było i jest zrozumieć
słowa o przeistoczeniu. Warto zauważyć,
186
Juliusz Gałkowski
że najwybitniejszy teolog Kościoła, który
najdoskonalej – co nie znaczy, że w sposób
popularny – sformułował doktrynę Najświętszego Sakramentu urodził się dopiero
dziesięć lat po zakończeniu Soboru. Tomasz
z Akwinu był zaangażowany w przygotowanie ogłoszenia święta Bożego Ciała, jego
Księżyc symbolizował życie
Kościoła, ciemna linia sygnalizowała brak święta liturgicznego
doktryny i liturgii, a przez to mógł śmiało mówić o substancji i formie Sanctissimum. Co miały powiedzieć wiernym słowa
o transsubstancjacji bez transformacji? Najprościej jest powiedzieć, że chociaż widzimy
i smakujemy chleb i wino, to są to naprawdę Ciało i Krew Zbawiciela. Ale czemu takie
słownictwo? Niezrozumiałe, tłumaczące
ignotum per ignotum?
Spośród wielu przemian, jakie zachodziły we wspaniałym okresie XII i XIII wieku
w Kościele i kulturze Europy Zachodniej, było
odkrycie i przyswojenie filozofii starożytnych Greków, a przede wszystkim Filozofa.
Arystoteles, bo przecież on był uważany za
filozofa par excellence, dał w swojej metafizyce narzędzie pozwalające lepiej nazywać,
a przez to rozumieć, zdumiewające prawdy wiary. I choć byli tacy, co nadal uważali,
że Ateny i Jerozolima nie mają ze sobą nic
wspólnego, to jednak terminologia filozoficzna pozwoliła teologii pójść o wiele dalej.
Rozróżnienie między substancją a formą – wcale niełatwe, o czym doskonale
wiedzieli wielcy teologowie – pozwoliło na
wskazanie, że duchowe i zmysłowe poznanie mają równie wielkie znaczenie. A to dlatego, że stykamy się z teandryczną, bosko-ludzką rzeczywistością, odzwierciedloną
przede wszystkim we Wcieleniu. Wcieleniu,
którego dziejową konsekwencją jest realna
obecność Chrystusa w Eucharystii. I tak oto
mądre spory teologów i logików przywiodły
Kościół do uznania wielkiego święta Bożego
Ciała, które zostało ogłoszone około pięćdziesiąt lat po wyrzeźbieniu wysocickiego
portalu.
Lecz nie tylko uczeni odczuwali potrzebę docierania do sedna Eucharystii. W tym
samym czasie problem był podejmowany przez prostych ludzi. Świadczą o tym
najdobitniej cuda eucharystyczne, a także
nabożeństwo do Hostii, będącej ciałem Jezusa. Nabożeństwo będące istotą chrześcijaństwa, a które w pewnych okresach było
szczególnie propagowane. Jak na przykład
przez wspomnianego już św. Norberta
i jego naśladowców: norbertanów i norbertanki. Ale nie tylko przez ten zakon. Na
początku XIII stulecia pojawiła się bowiem
kolejna osoba, bardzo ważna dla naszych
rozważań.
Widzenie św. Julianny
Oddajmy głos Benedyktowi XVI: „Mówię
o św. Juliannie z Cornillon, znanej również
jako św. Julianna z Liège. Pewne informacje
na temat jej życia znajdujemy przede wszystkim w jej biografii, napisanej prawdopodobnie
przez jakiegoś współczesnego jej duchownego, będącej zbiorem przeróżnych świadectw
osób, które poznały świętą. […] W szesnastym
roku życia miała pierwsze widzenie, które
później powtarzało się wielokrotnie podczas
adoracji eucharystycznych. W wizji tej wzdłuż
średnicy księżyca w pełnym blasku biegła
ciemna rysa. Pan pomógł jej zrozumieć sens
tego, co widziała. Księżyc symbolizował życie Kościoła na ziemi. Natomiast ciemna
linia sygnalizowała brak święta liturgicznego,
w którego ustanowienie Julianna miała się
skutecznie zaangażować: święta, w którym
wierzący mogliby adorować Eucharystię, by
pogłębiać wiarę, czynić postępy w praktyko-
waniu cnót i wynagradzać za znieważanie
Najświętszego Sakramentu”.
Wspomniana przez papieża biografia
świętej przytacza także słowa Jezusa objawiającego się świętej zakonnicy: „Niepokoisz się swą wizją. A Ja pragnę powołać
specjalną uroczystość dla Mego Kościoła
Walczącego, gdyż święta tego potrzebuje najbardziej. Jest to Święto Najwyższego
i Najświętszego Sakramentu Ołtarza. W obecnym czasie, obchody tej tajemnicy obchodzicie tylko w Wielki Czwartek. Ale tego
dnia, jeżeli coś się najczęściej wspomina,
to moje cierpienia i śmierć. Dlatego pragnę,
aby kolejny dzień ustalono osobno, w którym Najświętszy Sakrament Ołtarza ma być
obchodzone przez wszystkich chrześcijan!
Pierwszym powodem, dla którego nakazuję
to specjalne święto, jest to, że wiara w ten
sakrament będzie przez nie umocniona, kiedy źli ludzie zaatakują tę tajemnicę w przyszłości. Drugim powodem jest to, że wierni
będą wzmocnieni w drodze do chwały niebieskiej dzięki wielkiej miłości i adoracji
Najświętszego Sakramentu, a powód trzeci
jest taki, że z przez to święto oraz dbałością miłości danej do niej, będzie dokonane
zadośćuczynienie za wszystkie wyzwiska
i brak szacunku, które wykazano, wobec
Najświętszego Sakramentu”.
Julianna słowa te miała słyszeć właśnie
w czasach, gdy powstawał, związany z duchowością norbertańską, tympanon w Wysocicach. Idąc za jej słowami, papież Urban IV,
który poznał ją osobiście, ogłosił w 1264 roku święto Bożego Ciała, to samo, które znamy i celebrujemy wielkimi procesjami.
Tronujący
Można uznać, że ogłoszenie uroczystości
Ciała i Krwi Pańskiej oraz ostatecznie sformułowanie w tym czasie doktryny transsubstancjacji stanowi kres największej w dziejach
Boże Ciało w kamieniu
187
Kościoła kontrowersji eucharystycznej. Kolejny wielki spór na ten temat miał nastąpić
dopiero w czasie reformacji, ale to właśnie
kontrowersje z czasów wysocickiego tympanonu ukształtowały znany nam sposób
rozumienia tej tajemnicy.
Przyjrzyjmy się jeszcze raz tej przepięknej rzeźbie. Znajdujący się w centrum
Zbawiciel jest Tym, który przyjdzie na końcu
czasów. Widzimy Tronującego z Apokalipsy
św. Jana, przedwieczny Logos, który zstąpił
na ziemię, przyjmując ciało z kobiety. Inkar-
nacja brzmi dostojnie i współgra z tonami
Objawienia na Patmos. Ukazuje nam zatem
rzeźba zdumiewający fakt, gdy Słowo stało
się ciałem. Realnie przebywało wśród ludzi
i poniosło straszliwą śmierć na krzyżu. Ale
to nie jest koniec historii ukazanej wkraczającym do parafialnego kościółka. Wcielony
Bóg pokonał śmierć i teraz Jego ciało, ciało
zmartwychwstałe i uwielbione, przebywa
w niebie. I realnie zasiądzie wśród nas
w Dniu Ostatecznym. Ale jest też z nami, równie realnie jak po narodzeniu, w Eucharystii.
Przypisy:
1. Kościół wysocicki jest przedmiotem zainteresowania historyków sztuki od początku istnienia tej dziedziny w Polsce. Już Władysław Łuszczkiewicz (1868) w jednej ze swych tek architektury ziemi krakowskiej poświęcił mu sporą liczbę rysunków i krótką informację. Z teki tej
pochodzi ilustracja niniejszego artykułu. Zarówno rzeźbę, jak i architekturę kościoła omawiał
Tadeusz Dobrowolski (1931) oraz Michał Walicki (1971), natomiast zagadnienia fundacji można
znaleźć u Andrzeja Tomaszewskiego (1974). W literaturze tej omawiane są też zagadnienia ikonograficzne, warto jednak sięgnąć do prac poświęconych ikonografii związanej z tympanonem
z Wysocic – opracowania przedstawień Bożego Narodzenia w polskiej sztuce średniowiecznej
Zdzisława Klisia (1994) oraz ikonografii Maiestas Domini Tadeusza Dobrzenieckiego (1975).
2. W kwestii kontrowersji eucharystycznej polecam książkę Gary’ego Macy’ego (1984), równie
przydatna może być także lektura Edwarda Kilmartina (1998). Charles Radding i Francis Newton
(2003) odnoszą się do herezji Berengariusza z Tours, ale nie należy bezkrytyczne przyjmować
ich interpretacji. Godna polecenia jest książka ks. Janusza Nowińskiego (2000), która wskazuje
na praktyczne zagadnienia związane z kultem Eucharystii, jak chociażby sposoby jej przechowywania, oraz zagadnienia związane ze sztuką. Jako wprowadzenie do sakramentologii polecam
Guentera Kocha (1999) oraz Wincentego Granata (2001). Naukę Akwinaty o Najświętszym Sakramencie doskonale przybliża Andrzej Andrzejuk (2012).
Co dalej?
Więcej o transsubstancjacji czytaj w całym
dziale poświęconym filozoficznej analizie
Eucharystii. Piszą G.E.M. Anscombe, Michael Dummett, Błażej Skrzypulec i Marcin Suskiewicz.
188
Download