Pobierz

advertisement
RICHARD H. POPKIN, AVRUM STROLL
ZYSK I S-KA
WYDAWNICTWO
Tytuł oryginału Philosophy Madę Simple
Copyright © 1986, 1993 by Butterworth-Hememann Ltd.
Ali rights reserved
Copyright © 1994 for the Polish translation by Zysk i S-ka
Wydawnictwo s.c, Poznań
Copyright © for the cover art by Tito Salomoni
Przekładu dokonali
Jan Karłowski, Norbert Leśniewski, Andrzej Przyłębski
Konsultacja merytoryczna prof. dr hab. Bolesław Andrzejewski
Redaktor Zofia Domańska
Wydanie II
ISBN 83-86211-84-9
Zysk i S-ka Wydawnictwo
ul. Wielka 10, 61-774 Poznań
tel. (061) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26
Dział handlowy, ul. Zgoda 54, 60-122 Poznań
tel. (061) 864 14 03, 864 14 04
e-mail: [email protected]
nasza strona: www.zysk.com.pl
Skład i łamanie
Marek Barłóg
Druk i oprawa: ABEDIK Poznań
Spis treści
Przedmowa (tłumaczył Norbert Leśniewski)
V
Wprowadzenie (tłumaczył Norbert Leśniewski)
1.
!
Etyka (tłumaczył Norbert Leśniewski)
VII
5
Definicja etyki 5 Etyka w życiu
codziennym 6 Klasyfikacja
teorii etycznych 7 Teorie
klasyczne 7 Platonizm 7
Arystoteles: doktryna środka
14 Hedonizm: filozofia Epikura
19 Cynizm 26 Stoicyzm 30
Etyka chrześcijańska 35
Filozofia Spinozy 42
Utylitaryzm: Jeremy Bentham i John Stuart Mili 52
Etyka Kantowska 57 Etyka współczesna 69
Subiektywizm i obiektywizm (realizm moralny) 73
Naturalizm, antynaturalizm i emotywizm 74 Teorie
motywistyczne, deontologiczne i konsekwencji 76
Analiza subiektywizmu i obiektywizmu 78 Etyka
stosowana 83 Zalecana literatura 91
2. Filozofia polityczna (tłumaczył Andrzej Przyłębski)
Definicja filozofii politycznej 93 Filozofia
polityczna Platona 95 Filozofia polityczna
Thomasa Hobbesa 104 Polityczna filozofia
Johna Locke'a 111 Filozofia polityczna Johna
Stuarta Milla 120 Filozofia polityczna Karola
Marksa 131 Współczesna teoria polityki
148 Zalecana literatura 156
93
Spis treści
II
3.
Metafizyka (tłumaczył Jan Karłowski)
159
Czym jest metafizyka 159 Pluralizm i
monizm
160 Dziedzina metafizyki
160
Problem stałości i zmiany 161 Problem
relacji umysł—ciało
169 Problem wolnej
woli i determinizmu
186 Rodzaje
systemów metafizycznych 198 Niektórzy
krytycy metafizyki 228 Zalecana
literatura 248
Filozofia religii (tłumaczył Jan Karłowski) 251
Filozofia a religia 251
Kwestia wiedzy religijnej 252
Religia naturalna i objawiona 256
Argument Hume'a 258
Argument kosmologiczny (lub z przyczyny sprawczej)
Argument ontologiczny 278
Wnioski 283
Problem natury Boga 291
Zalecana literatura 301
5.
Teoria poznania (tłumaczył Andrzej Przyłębski)
Kartezjusz: postawienie problemu 305
Problem wiedzy: dokładniejszy wgląd 314
Starożytna filozofia grecka 315
Platon 318
Sokratesa teoria form uniwersalnych 320
Władca-filozof 322
Kartezjańska teoria wiedzy 332
Dowód na obiektywną rzeczywistość 340
Racjonalistyczne teorie poznania 342
Filozofia empiryczna 346
John Locke 347
Biskup George Berkeley 360
David Hume 374
Podsumowanie empirycznej teorii wiedzy
393
Empiryczna krytyka racjonalizmu 393
Podsumowanie 395
Zalecana literatura 396
304
272
Spis treści
6. Logika (tłumaczył Jan Kariowski) 398
Definicja logiki 398
Logika dedukcyjna i indukcyjna 400
Logika dedukcyjna: sylogizm 404
Terminologia logiczna 404
Sądy twierdzące i przeczące 406
Sądy ogólne, szczegółowe i jednostkowe 410
Cztery kategoryczne sądy logiczne 412
Rozkład terminów 414
Średnie, większe i mniejsze terminy 416
Reguły określania niezawodności i zawodności 419
Przekształcanie zdań języka potocznego w zdania logiczne
Zdania równoznaczne 431
Obwersja 432
Konwersja 434
Kontrapozycja 435
Błędy 436
Logika, semiotyka i semantyka 450
Podsumowanie 453
Odpowiedzi do ćwiczeń 454
Zalecana literatura 460
III
425
7. Filozofia współczesna (tłumaczył Andrzej Przyłębski) 461
Pragmatyzm 461
Pluralistyczny wszechświat 468
Instrumentalizm 469
Pewna krytyka pragmatyzmu 472
Filozofia analityczna (analiza filozoficzna) 474
Atomizm logiczny: filozofia Bertranda Russella i wczesnego
Ludwiga Wittgensteina 477
Pozytywizm logiczny: Schlick, Carnap, AJ. Ayer 487
Filozofia języka potocznego: Moore i późny Wittgenstein 495
Egzystencjalizm i fenomenologia 504 Saren Kierkegaard
505 Współczesny egzystencjalizm 514 Zalecana literatura
526
Przedmowa
Kilka lat temu “New Yorker Magazine" opublikował dowcipną
kreskówkę. Przedstawiała ona księgarnię, w głębi której na stole
leżały cztery książki przeznaczone na sprzedaż. Tytuły były
bardzo łatwo czytelne: pierwszy Filozofia prosto wyłożona, drugi
Filozofia jeszcze prościej wyłożona, trzeci Filozofia bardzo prosto
wyłożona i czwarty Filozofia najprościej wyłożona. Stąd też nasz
tytuł — Filozofia prosto wyłożona*. Jednakże trzecie już, od 1969
roku, wydanie tej książki nasuwa nam pytanie, czy zgodnie
z kreskówką nie powinniśmy zmienić tego tytułu na Filozofia
bardzo prosto wyłożona czy nawet Filozofia najprościej wyłożona.
Kiedy ponownie przeczytaliśmy poprzednie wydania tej książki,
doszliśmy do wniosku, że uczyniliśmy już filozofię tak prostą, że
bez poważnego wypaczenia jej przedmiotu nie dałoby się tego
uproszczenia pogłębić, dlatego pozostawiamy tytuł nie zmieniony.
Okazuje się, że również tysiące czytelników zgadza się z nami, że książka jest wystarczająco prosta. Została ona przetłumaczona na wiele obcych języków, sprzedała się w wielu
krajach Zachodu oraz w Nigerii, Hongkongu, Singapurze,
Izraelu i Australii. Chcielibyśmy, aby książka ta trafiła do
zwykłych czytelników, którzy nie muszą posiadać specjalnego
przygotowania, ale którzy po prostu mieli zamiar zapoznać się
z tym, rzekomo “abstrakcyjnym" przedmiotem. Używa się jej
także jako skryptu na wielu uniwersytetach całego świata.
Otrzymaliśmy mnóstwo listów od licealistów i studentów,
a również od wykładowców, którzy podkreślali, że jest to jedno
z najprostszych wprowadzeń do filozofii.
Niemniej jednak w filozofii ostatnich trzech dekad nastąpił
istotny rozwój. Wydaje się więc, że przydałoby się nowe,
* Tak brzmi tytuł amerykańskiego wydania (przyp. red.).
VI
Przedmowa
poprawione i uwspółcześnione wydanie. Tak też, próbując
sprostać oczekiwaniom, dokonaliśmy tutaj szerokich całościowych zmian, ale oczywiście nadal naszym głównym celem jest
przedstawienie podstawowych problemów filozoficznych. Mogą one przybierać różne nowe, często sofistyczne formy, ale
wielcy filozofowie przeszłości nie są nigdy przestarzali. Pytania
o istotę i cel ludzkiego życia, o doskonałą formę układu
politycznego czy o to, która spośród doktryn absolutnie pewnej
wiedzy o świecie powinna obowiązywać, będą powstawać tak
długo, jak długo człowiek będzie używać swych racjonalnych
zdolności, czyli tak długo, jak będzie filozofował. Filozofia
prosto wyłożona jest poświęcona takim właśnie pytaniom. Nasze poprawki służą temu celowi, ale równocześnie staraliśmy się
opisać nowe formy tych zagadnień, które zbliżają nas do końca
dwudziestego wieku.
Richard H. Popkin
University of California
Los Angeles
Avrum Stroił
University of California
San Diego
Wprowadzenie
Czym jest filozofia?
Filozofia jest zazwyczaj postrzegana jako, być może, najbardziej zawiły i abstrakcyjny ze wszystkich przedmiotów, jako
dziedzina odległa od życia codziennego. Pomimo że ludzie
myślą o niej jak o czymś poza ich zasięgiem, czymś odległym
od normalnych zainteresowań, to przecież każdy z nas ma
swoje filozoficzne poglądy, często bez względu na to, czy zdaje
sobie z tego sprawę, czy nie. Znamienne, że jakkolwiek wielu
ludzi ma niesprecyzowane pojęcie o tym, czym filozofia jest, to
jednak termin ten pojawia się wielokrotnie w ich rozmowach.
Popularne zastosowania
Słowo “filozofia" pochodzi z greckiego terminu oznaczającego
“miłość mądrości"; ale w użyciu powszechnym mieści się wiele
różnych sposobów i znaczeń, w jakich go używamy. Czasami
rozumiemy przez “filozofię" stanowisko wobec pewnych działań; mówi się często “Nie aprobuję twojej filozofii biznesu" lub
“Głosuję na niego, ponieważ odpowiada mi jego filozofia
rządów". Z drugiej strony stwierdzamy, że coś jest “filozoficzne", kiedy mamy na myśli zajmowanie dalekosiężnego stanowiska w pewnej mało ważnej sprawie. Kiedy ktoś jest przygnębiony, to radzimy mu, aby był bardziej “filozoficzny" —
mówimy wówczas, że powinien się skupić na całościowym
spojrzeniu na jakąś sprawę, a nie ulegać chwili. W jeszcze
innym sensie mówimy o filozofii jako ocenie czy interpretacji
tego, co w życiu jest naprawdę ważne. Można to zilustrować
historyjką o dwóch kolegach, którzy pili razem piwo. Jeden
V I II
Wprowadzenie
z nich podniósł kufel do światła, w zamyśleniu uważnie mu się
przyjrzał i rzekł sentencjonalnie “Życie jest jak kufel piwa".
Jego kompan spojrzał na kufel, odwrócił się do przyjaciela
i spytał “Dlaczego to życie jest jak kufel piwa?" “Skąd mogę
wiedzieć — odpowiedział — nie jestem filozofem".
Popularne pojęcia
Powszechnie jednak, pomimo wielu różnych sposobów użycia
terminu “filozofia", myślimy o filozofii jako o jakiejś wielce
skomplikowanej działalności intelektualnej. Wyobrażamy sobie często filozofa (jak w rzeźbie Rodina Myśliciel) jako kogoś
rozważającego ostateczne pytania o znaczenie ludzkiego życia,
podczas gdy wszyscy inni po prostu przeżywają swoje życie.
Niektóre prasowe publikacje na temat wielkich filozofów, jak
Arystoteles czy Bertrand Russell, wywołują w nas wrażenie,
jakoby poświęcili się oni refleksji nad światem, ustalaniu poglądów czy teorii, które wydają się doskonałe, ale trudno
znaleźć w nich jakieś praktyczne wartości.
Szybko wytworzył się taki właśnie obraz filozofa, a to, czego
próbuje on dokonać, jest przedstawiane jeszcze inaczej. To
filozof odpowiada ostatecznie za ogólną perspektywę myśli
i ideałów pewnych społeczności i kultur. Myśliciele tacy jak
Karol Marks i Fryderyk Engels, jak zazwyczaj utrzymujemy,
są twórcami światopoglądu komunistycznego; Thomas
Jeffer-son, John Locke i John Stuart Mili stworzyli teorie
popularne w społeczeństwach demokratycznych.
Zadanie filozoficzne
Bez względu na różnorodne pojęcia roli filozofa i sposób
postrzegania jego działań, filozof jest zaangażowany w rozważanie spraw, które są istotne dla nas wszystkich. Poprzez
krytyczne badanie próbuje ocenić informacje i poglądy, jakie
posiadamy na temat świata naturalnego i świata spraw ludzkich. Dzięki takiemu badaniu filozof może stworzyć ogólny,
Wprowadzenie
IX
systematyczny, spójny i konsekwentny obraz tego, co wiemy
i co myślimy. Każdy taki obraz musi być na nowo rozważany
w miarę nowych odkryć i informacji o świecie.
Ten sposób rozumowania dostarcza perspektywy lub ramy,
w której zwykły człowiek umiejscawia swoje — zazwyczaj
bardziej ograniczone — pojęcie świata. Dostarcza jakby soczewki, przez którą możemy dostrzec swoje działania, funkcje i ich
znaczenie. Dzięki badaniom i ocenianiu jesteśmy w stanie lepiej
przyjrzeć się swoim ideałom i ambicjom oraz zrozumieć, dlaczego przyjmujemy jakiś pogląd lub który powinniśmy przyjąć.
Od samych początków filozofii w antycznej Grecji, ponad
dwa i pół tysiąca lat temu, filozofowie poszukujący perspektywy byli zawsze przekonani o słuszności badania przyjętych
powszechnie poglądów i konieczności sprawdzenia ich racji.
Wszyscy przyswajamy sobie wiele informacji i opinii o świecie
przyrody i ludzi. Jednak tylko niewielu z nas rozważyło, które
z tych wiadomości są pewne i istotne.
Zazwyczaj bez zastanawiania się przyjmujemy wiadomości
0 odkryciach naukowych, pewne tradycyjne przekonania i róż
norakie poglądy oparte na osobistych doświadczeniach. Filo
zof jednak domaga się, aby poddać to wszystko dokładnemu
1 krytycznemu badaniu, żeby sprawdzić, czy te poglądy i prze
konania są oparte na wystarczających dowodach i czy człowiek
rozsądny ma powody, by przy nich obstawać.
Argument Sokratesa
Sokrates w 399 roku p.n ,e. na procesie wytoczonym mu za głoszenie
niebezpiecznych idei twierdził, że powodem, dla którego filozofował, było to, iż “Nie zbadane życie nie jest warte życia". Utrzymywał
on, że prawie wszyscy mu współcześni spędzają swe życie, goniąc za
różnymi celami, jak sława, bogactwo, przyjemności, nie pytając
wcale siebie, czy jest to naprawdę ważne. Jeśli nigdy nie zadadzą
sobie takiego pytania i nie odpowiedzą na nie szczerze, to nigdy też
nie będą wiedzieć, czy robili coś dobrego. Ich życie może okazać się
zmierzaniem ku nieużytecznym, a nawet niebezpiecznym celom.
Wprowadzenie
Każdy z nas ma jakiś ogólny pogląd na świat, w którym
według naszych przekonań żyjemy, na to, co w tym świecie jest
wartościowe itd. Większość z nas, tak jak współcześni Sokratesowi, nie zadaje sobie trudu, aby badać podstawy swych
poglądów, ich odpowiedniość, jak również to, czy mamy powody, by sądzić, że nasze poglądy są spójne i zwarte. Tak też,
każdy z nas, w pewnym sensie, ma jakąś “filozofię", ale
niewielu filozofuje, aby sprawdzić, czy jest ona uzasadniona.
Zgodnie z argumentem Sokratesa, filozof domaga się rozjaśnienia tego, czym są nasze milczące przekonania i założenia
odnośnie do świata, do siebie i do naszych wartości. Filozof
podkreśla, że można przyjąć pewien pogląd, jeśli rozpozna się
logiczne kryteria ustanawiane przez rozum czy inteligencję.
Cała masa nie zorganizowanych opinii musi być sprawdzona,
zbadana i ujęta w sensowny i spójny system poglądów.
Czym zajmuje się filozof
Te wstępne komentarze dają już pewien obraz tego, czym
filozofia się zajmuje, ale jest on jeszcze zbyt niewyraźny, aby
pokazać cały przedmiot filozofii. Dlaczego nie można po
prostu podać jego jasnej definicji, aby od samego początku
stało się jasne, do czego dąży filozof?
Trudność w tym, że filozofię najlepiej wyjaśnić poprzez
samo filozofowanie, a nie przez próby opisywania jej. Jest to po
części sposób rozważania pytań, jak też próby rozwiązywania
pewnych problemów, które tradycyjnie interesują tych, co zwą
siebie lub zostali nazwani filozofami. Jak zobaczymy w dalszych częściach książki, jedną z kwestii, co do których filozofowie nigdy nie byli zgodni, jest to, na czym filozofia polega.
Różnorodność filozofii
Ludzie, którzy byli prawdziwie zaangażowani w filozofowanie,
mieli różne cele. Niektórzy byli religijnymi przywódcami, jak
św. Augustyn, i próbowali wyjaśnić i uzasadnić pewne religijne
Wprowadzenie
XI
punkty widzenia. Niektórzy byli uczonymi, jak Kartezjusz
(Renę Descartes), który usiłował interpretować znaczenie i doniosłość przeróżnych odkryć i teorii naukowych. Inni, jak John
Locke i Karol Marks, filozofowali, aby osiągnąć zmianę politycznej organizacji społeczeństwa. Wielu angażowało się w szerzenie pewnych idei, które według nich mogłyby pomóc ludzkości. Jeszcze inni nie mieli tak imponujących zamiarów, ale
starali się po prostu zrozumieć właściwości świata, w którym
żyli, oraz poglądy ludzi, z którymi przebywali.
Kim są filozofowie?
Zajęcia filozofów były tak zróżnicowane jak ich cele. Niektórzy
byli nauczycielami, często profesorami uniwersytetów prowadzącymi wykłady z filozofii, jak dla przykładu w średniowieczu
św. Tomasz z Akwinu, który wykładał na uniwersytecie paryskim, lub w XX wieku John Dewey wykładający w Columbia
University w Nowym Jorku, Martin Heidegger na uniwersytecie we Freiburgu czy Ludwig Wittgenstein w Cambridge.
Inni byli liderami ruchów religijnych, biorąc czynny udz iał
w ich organizowaniu, jak św. Augustyn, który był biskupem
Hippo Regins u schyłku Imperium Rzymskiego, czy George
Berkeley — biskup w Cloyne w Irlandii w XVIII wieku. Wielu
filozofów miało zwyczajne zajęcia, jak Baruch Spinoza, który
żył ze szlifowania soczewek. John Locke był lekarzem, John
Stuart Mili pisywał do gazet i był korespondentem “Member
of Parliament". Znacząca większość najbardziej wpływowych
filozofów była uczonymi (często matematykami). Wielu oddawało się karierze, która oddalała ich od zgiełku życia codziennego.
Bez względu na cele lub zajęcia filozofowie, ogólnie mówiąc,
zgadzają się z tym, że najważniejsze i najbardziej wartościowe
jest rozważne badanie i analizowanie poglądów i dowodów na
nie. Filozofowie myślą o pewnych sprawach w swoisty sposób.
Pragną oni odnaleźć nasze podstawowe idee i pojęcia, to, na
czym opieramy swoje wiedzę, ustalić, jakie kryteria powinniś-
XII
Wprowadzenie
my stosować przy dochodzeniu do twierdzeń, jakie przekonania dadzą się obronić itd.
Swego czasu jeden z autorów tej książki rozpoczął swoje
wykłady kursem zatytułowanym “Wprowadzenie do filozofii".
Starając się przedłożyć słuchaczom wstępny obraz tego, jakiego
rodzaju materią będą się zajmować, przytoczył pytanie, które
zadał Platon około dwóch i pół tysiąca lat temu, a które
pojawiło się ponownie w roku 1992 w sprawie Rodneya Kinga:
Co to jest sprawiedliwość? Ułatwiając zrozumienie tego pytania, poruszył też kilka podstawowych spraw: Jak odróżniamy
akty prawne od nieprawnych?, Jak możemy powiedzieć, co
powinniśmy robić lub co jest słuszne?, Czy sprawiedliwość
opiera się tylko na legalnych konwencjach, czy są inne, bardziej
podstawowe, kryteria? Po wykładzie pewien student spytał
profesora, czy w ogóle istnieją odpowiedzi na te liczne pytania.
Nauczyciel odrzekł, że można rozważyć jedynie możliwe odpowiedzi, ale nie będzie pewności, czy są one trafne. Wobec
czego student stwierdził “W porządku, zatem póki mamy
odpowiedzi, nie musimy myśleć".
Filozof nie oczekuje jakichkolwiek odpowiedzi, nie jest też
skłonny przyjąć ich tylko dlatego, że są odpowiedziami. Student ów mógłby się zgodzić na życie nie zbadanym życiem, ale
filozof poszukuje takich odpowiedzi, aby człowiek, po rozważnym namyśle, mógł uznać je za uzasadnione. Filozofowi nie
wystarcza ani nie przekonuje go fakt, że niektóre odpowiedzi
już istnieją lub są nawet przyjęte przez całe niemal społeczeństwo. Jeśli się nawet wydaje, że pewne odpowiedzi są słuszne,
to nie wystarcza to, aby na tym poprzestać. Wedle filozofa
człowiek może przyjąć jakąś odpowiedź tylko wtedy, gdy jest
całkowicie pewien jej prawdziwości. W przeciwnym razie wszystko, co filozoficzne badanie mogłoby osiągnąć, byłoby tylko
uświadomieniem nam, że każda istniejąca odpowiedź jest niewłaściwa.
Ów student, podobnie jak wielu ludzi w każdym czasie,
wolałby raczej sprzedać swoje “pierworództwo", niż podjąć
wysiłek filozofowania. Zrzeka się on swej podstawowej funkcji
istoty racjonalnej, aby nie dręczyć się problemem poszukiwania
Wprowadzenie
XIII
uzasadnienia dla swych przekonań, tworzenia zgodnego i spójnego systemu swych poglądów. Filozof jednak upiera się
przy tym, aby nie odpowiadać na podstawowe pytania w pospieszny czy też mimowolny sposób. Byłoby dalece lepiej
w ogóle nie mieć odpowiedzi, niż otrzymać nie sprawdzoną
lub, co gorsza, złą.
Dwa przykłady
Aby przybliżyć, co robi i czego poszukuje filozof, dobrze będzie
rozważyć dwa przykłady ilustrujące sytuacje, w których pojawia się konieczność intelektualnego przebadania pewnych podstawowych wierzeń i przekonań. Pierwszy przykład odnosi się >
do filozofów greckich, którzy żyli w VI wieku p.n.e. w ówczesnej kolonii greckiej w Azji Mniejszej — części dzisiejszej Turcji.
Filozofowie greccy
Na podstawie naszych informacji o tej epoce wnioskujemy, że
większość ludności przyjmowała mitologiczne wyjaśnienia wydarzeń, tak jak opisał to Homer. Wszelkie wydarzenia naturalne uważane były za efekt aktywności bogów i duchów, które
zamieszkiwały ziemię. Również konflikty, rywalizacja między
bogami, jak też ich związki z ludźmi uznawano za wydarzenia
świata widzialnego.
Pierwsi myśliciele, którzy zapoczątkowali poszukiwania filozoficzne, uznali, że nieodpowiedniość tych wierzeń wyniknie
zaraz po ich zbadaniu. Różne społeczności miały różne mitologie, większość z nich była wewnętrznie skłócona lub zwaśniona z sąsiadami. Ówczesne wyjaśnienia opierały się zawsze
na niewystarczających dowodach i z tego względu nie mogły
zadowalająco wytłumaczyć często sprzecznych informacji
o świecie. Filozofowie, ku przerażeniu współczesnych, żądali
dowodów na mitologiczne poglądy lub znalezienia teorii zadowalającej ludzi rozsądnych. Odrzucając tradycyjnie przyjmo-
XIV
Wprowadzenie
wane wierzenia i poszukując wiarygodnych teorii, próbowano
wyjaśnić świat naturalny w sposób spójny i racjonalny.
Księga Hioba
Podobnie w Biblii, w Księdze Hioba, znajdujemy obraz początku filozoficznych poszukiwań. Hiob żyje w świecie, w którym
ludzie przyjęli pogląd, że uniwersum jest rządzone przez dobrego i sprawiedliwego Boga. Bóg ten nagradza sprawiedliwych
i karze grzesznych, a cały system kar i nagród dotyczy każdego
dokładnie w tym samym stopniu. Hiob był “doskonały i sprawiedliwy, był posłuszny Bogu i wystrzegał się zła", a jednak
został ukarany.
Hiob wraz ze swymi “pocieszycielami" dyskutował ten rażący konflikt pomiędzy przyjętą wiarą w boską dobroć i sprawiedliwość a tym, co przydarzyło się jemu. “Pocieszyciele",
nie chcąc zrewidować swych poglądów, woleli zaprzeczyć faktom. Starali się przekonać Hioba, że musiał popełnić jakiś
grzech, skoro spotkała go kara. Ten natomiast twierdził, że
przyjęty system wierzeń musi być nieodpowiedni, skoro nie
potrafi wytłumaczyć tego, co rzeczywiście wiemy o życiu,
mianowicie, że w tym sprawiedliwie rządzonym świecie powodzi się grzesznym, a sprawiedliwi cierpią.
Księga Hioba ujawnia błędy tradycyjnie utrzymywanych
poglądów o naturze świata. Należy zatem poszukiwać innej,
bardziej racjonalnej teorii. W omawianym dziele bada się kilka
takich potencjalnych teorii, ale ostatecznie pozostaje rozwiązanie
mówiące, że jedynie za pomocą rozumu człowiek nie jest w stanie
znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi. Filozofujący autor Księgi
Hioba nie zadowolił się niekonsekwentnymi ani nieuzasadnionymi teoriami i dlatego mógł jedynie postawić pytanie. Ludzie
żyjący “nie zbadanym życiem" uchylają się od odpowiedzi i od
samego problemu. Natomiast filozof, z wrodzonej sobie potrzeby posiadania przekonań intelektualnie zadowalających, musi
zbadać problem. Nawet nie znajdując teorii lepszej niż tradycyjna, nie przyjmie on poglądu, który uważa za nieodpowiedni.
Wprowadzenie ____________________________________ X V
Na podstawie obu tych przykładów pochodzących z czasów
początku filozoficznego namysłu można już dostrzec to, co
wprawia w ruch filozoficzne poszukiwania. Zawsze będą istnieć
ludzie gotowi zaakceptować niemal każdy pogląd. Jednak
zawsze będą też istnieć tacy, którym nie da spokoju to, co
w takich poglądach jawi się jako niekonsekwencja. Zawsze
powstanie pytanie, dlaczego przyjąć akurat te poglądy albo czy
są one prawdziwe. To filozofowie właśnie zaczęli stawiać pytania i poszukiwać rozwiązań. Jak to czynią i co osiągają, jest
głównym przedmiotem filozofii.
Konkluzja
i
Na pytanie “Co jest istotą wszelkich poszukiwań zwartego
i spójnego systemu wierzeń, co jest istotą żądania racjonalnie
zadowalających wyjaśnień" można znaleźć odpowiedź w relacji
ze stosunkowo niedawnego wydarzenia. Wedle doniesień prasowych pewien przemytnik alkoholu uciekł z likierem, który
miał zamiar dostarczyć swoim klientom. Otrzymał wielkie
zamówienie i aby móc je zrealizować sporządził mieszankę
likieru, płynu przeciw zamarzaniu i kilku innych składników.
Po spożyciu tej mieszanki zmarło około trzydziestu osób.
Kiedy aresztowano przemytnika, spytano go, czy ma coś do
powiedzenia o efekcie swych łotrowskich poczynań. “Cóż —
komentował — to daje do myślenia".
Filozofia również, choć w mniej niebezpieczny sposób, daje
do myślenia, zmusza do zastanowienia się nad podstawami
swoich poglądów, wiedzy i przekonań, nakłania do sprawdzania powodów, dla których coś robimy, przyjmujemy, do
sprawdzania wagi swych idei i ideałów, w nadziei, że to, co po
takim namyśle pozostanie, będzie tym, co w nas najbardziej
podstawowe, lub choćby tym, co racjonalne.
Filozoficznym pytaniem jest, czy pożądaną konsekwencją
tych poszukiwań będzie ich upadek, tak jak upada współcześnie chęć zbadania własnego życia, ale filozoficzne pytanie to
również to, na co będzie się można świadomie zdecydować po
XI
Wprowadzenie
przeczytaniu tej książki. Po zrozumieniu istoty filozofii i znaczenia osiągnięć filozofów będzie można stwierdzić, czy to
wszystko nie jest zwyczajną stratą czasu. Jednocześnie będzie
się można przekonać, że rozważania w głównych dziedzinach
filozofii — logice, etyce, teorii poznania, metafizyce itd. — dają
rozwiązania rzeczywiście pilnych pytań. Mamy nadzieję, że
wszelkie wnioski, do których dojdzie czytelnik, będą się opierały na przemyślanym rozważeniu materiału, a wówczas będzie
to również rezultat filozofowania czytelnika.
Powtórzmy: najlepszy sposób zrozumienia filozofii to studiowanie jej i samo filozofowanie.
1
Etyka
Definicja etyki
Podobnie jak wiele słów w użyciu powszechnym, tak też termin
“etyka" ma bardzo zróżnicowane znaczenia. W jednym z najczęstszych użyć odnosi się ono do kodeksu łab zestawu zasad ludzkiego
życia. Tak też mówimy o etyce lekarskiej i rozumiemy przez to
kodeks reguluj ący zachowanie lekarzy wobec pacjentów i miedzy
sobą. Kiedy natomiast mówimy o etyce chrześcijańskiej, odnosimy się do zasad, które wyznaczają zachowanie chrześcijan, jak
np. reguły postępowania zapisane w dziesięciorgu przykazań.
Jednakże filozofowie nie stosują tego słowa jedynie w sensie,
w jakim my mówimy o etyce. Rozumieją przez nie również
badania teoretyczne, podobnie jak fizycy ujmują fizykę.
Wszakże podczas gdy fizycy badają pewne fenomeny naturalne, takie jak poruszające się ciała i prawa ich ruchu, to
przedmiotem badań etycznych są teorie. Takie teorie, zwane
czasami teoriami etycznymi, zajmują się następującymi pytaniami: Jak powinni zachowywać się ludzie?, Czym jest dobre
życie dla ludzi? itp. Przykładem teorii etycznej w ramach
filozofii zwanej etyką jest hedonizm. Jest to antyczna teoria
utrzymująca, że dobre życie jest życiem przyjemnym.
Filozofowie badają takie teorie jak hedonizm, nie tylko
dlatego, że te doktryny mają poważne konsekwencje w ludzkim
życiu i rozumieniu ludzkiej natury, ale również dlatego, że wiele
doktryn etycznych, które wydają się zrazu wiarygodne, jak
hedonizm, wynika z dokładnego namysłu nad cierpieniem
spowodowanym jakimś brakiem. Czy, na przykład, nie ma
sensu mówić o “złej przyjemności", tj. o rzeczy, która sprawia
nam chwilową przyjemność, np. alkohol, ale która później
6 _____________________________________________ Etyka
może wywołać ból i cierpienie? Jeśli tak, to w jaki sposób dobre
życie może być tożsame z życiem przyjemnym, skoro istnieją
złe przyjemności? A jeśli nie istnieją przyjemności, które ustanawiają dobre życie, to co wówczas? Jednym z powodów
badania etyki jest podejmowanie przez filozofów prób skonstruowania zadowalających odpowiedzi na pytania, które wymieniliśmy. Zgodnie z tym, będziemy rozważać kilka znanych
klasycznych i współczesnych teorii etycznych, by zobaczyć,
jakich odpowiedzi udzielają one na te pytania. Zbadamy ich
korzyści i braki, przez co zaangażujemy się w studia filozoficzne, które określiliśmy jako etykę.
Etyka w żyda codziennym
Błędem byłoby postrzeganie etyki jako czysto akademickich
badań bez odniesienia do codziennego życia człowieka. Każdy,
kto dokonuje refleksyjnego namysłu nad pewnymi sytuacjami
życia codziennego, jest, w pewnym sensie, filozofem etyki.
Załóżmy, że ktoś wierzy, że nie powinno się zabijać, ale wierzy też,
że należy bronić swego kraju przed obcym najeźdźcą. Co zrobi ten
człowiek w przypadku wojny? Jeśli odmówi walki za swój kraj, to
zdradzi przekonanie, że powinien jej bronić. Z drugiej strony, jeśli
będzie walczył, to może odebrać komuś życie. Jak powinno się
zachować w tych okolicznościach? Na co można się zdecydować?
Refleksje tego rodzaju, które skupiają uwagę ogółu ludzi, są
motorem do tworzenia teorii etycznych. Różnica pomiędzy
refleksjami większości ludzi a refleksjami filozofa polega na tym,
że te drugie są bardziej systematyczne, chociaż nie zawsze, są też
zwykle bardziej ogólne. Każda jednostka może próbować rozwiązać określony problem, podejmuj ąc określone działania w odpowiednich okolicznościach. Filozof próbuje generalizować; pytaniem dla niego nie jest: Co jest słusznym rodzajem działań dla
danej jednostki w danych okolicznościach?, ale raczej: Co jest
dobrym życiem dla wszystkich? Co jest celem, do którego wszyscy
powinni zmierzać? Czy jest nim gromadzenie przyjemności czy
szczęście? Czy jest tożsame z wypełnianiem swego obowiązku?
Klasyfikacja teorii etycznych
'7
Tak samo jak każdy człowiek, również filozof rozpoczyna
rozważania etyczne od refleksji nad wspólną sytuacją, ale zaraz
przechodzi do dyskusji bardziej ogólnego rodzaju. Jest to rodzaj
abstrakcyjnej spekulacji, która konstytuuje teorię etyczną, jak od
tej pory będziemy używać tego terminu.
Klasyfikacja teorii etycznych
Istnieje wiele sposobów klasyfikacji teorii etycznych. Wszystkie
one są ważne, ponieważ pomagają nie tylko zorganizować
różne typy doktryn w grupy, które ułatwiają ich zrozumienie,
ale też dlatego, że zwracają naszą uwagę na pewne różnicujące
je cechy. Najprostszą i najbardziej oczywistą jest klasyfikacja
historyczna. Podzielimy wszelkie teorie na klasyczne i współczesne. Z grubsza biorąc, teoria będzie klasyczna, jeśli spełni
jeden z dwóch warunków lub oba naraz: (1) jeśli stara się
odpowiedzieć na pytanie “Czym jest dobre życie dla ludzi?";
(2) jeśli stara się odpowiedzieć na pytanie “Jak ludzie powinni
postępować?" Charakterystykę teorii współczesnych podamy
później.
Teorie klasyczne
Najbardziej klasyczne teorie nie rozróżniają wyraźnie tych
pytań.
W takich teoriach ogólnie zakłada się, że jeśli wiemy, czym
jest dobre życie, to będziemy naturalnie działać w ten sposób,
aby je osiągnąć. Jest to podstawa pierwszej znanej teorii klasycznej, którą poniżej omówimy.
Platonizm
Chociaż Platon nie podpisał się pod niektórymi poglądami
filozoficznymi (jego pisma mają głównie formę
rozmów,
8 ____________________________________________ Etyka
zwanych Dialogami, między Sokratesem i innymi greckimi
filozofami z V wieku p.n.e.), to jednak pewne z nich są mu
często przypisywane. Pomimo że istnieją kontrowersje co do
tego, czy Platon, czy też Sokrates utrzymywał pogląd, że jeśli
człowiek wie, czym jest dobre życie, to nie może działać
niemoralnie, uznajemy tutaj, że jest to własny pogląd Platona.
Wedle tego stanowiska zło wynika z braku wiedzy. Kiedy
ludzie odkryją, co jest słuszne, to, jak utrzymuje Platon, nigdy
nie będą postępować nikczemnie. Ale problem polega na tym,
żeby odkryć to, co słuszne lub po prostu dobre, jak mówi
Platon. W jaki sposób można tego dokonać, skoro ludzie mają
odmienne opinie o tym, co jest dobrym życiem?
Platon odpowiada, że znalezienie natury dobrego życia stanowi intelektualne zadanie bardzo podobne do odkrywania prawd
matematycznych. Podobnie jak tych ostatnich nie odkryje nikt
bez przygotowania, tak też jest z tym pierwszym. Aby odkryć,
co jest dobrym życiem, ludzie muszą najpierw zdobyć pewien
rodzaj wiedzy. Do takiej wiedzy można dotrzeć tylko wówczas,
kiedy posiada się staranne wykształcenie w wielu różnych
dziedzinach wiedzy, jak np. matematyka czy filozofia. Wedle
Platona, jedynie po przebyciu długotrwałego i starannego
przygotowania intelektualnego można zdobyć wiedzę o naturze
dobrego życia.
Aby zrozumieć Platona, należy dokonać ważnego rozróżnienia. Platon nie uważał, że trzeba mieć wiedzę, aby wieść dobre
życie. Głosił on nieco słabszą doktrynę, że jeśli posiada się
wiedzę, to można wieść dobre życie. Nawet dla łudzi nie
posiadających wiedzy istnieje możliwość prowadzenia dobrego
życia, ale będzie ono przypadkowe i ślepe. Jedynie dzięki
wiedzy możemy sobie zapewnić takie istnienie. Dlatego Platon,
podając program przygotowania ludzi do dobrego życia, twierdził, że ludzie powinni być instruowani na dwa sposoby.
Z jednej strony, muszą oni rozwijać cnotliwe zwyczaje zachowań, z drugiej, muszą rozwijać również swoje siły duchowe,
studiując matematykę i filozofię.
Te dwa rodzaje instrukcji są niezbędne. Przede wszystkim,
niektórzy ludzie nie posiadają intelektualnych zdolności przy-
Platonizm
swajania wiedzy, nie są w stanie zrozumieć, czym jest dobre ;
życie, tak jak ci, którzy nie mają intelektualnych możliwości
zrozumienia wyższej matematyki. Lecz jeśli będą oni naśladować tych, którzy posiadają wiedzę o dobru i dlatego
działają cnotliwie, i jeśli pozwolą kierować sobą, tó również
oni będą postępować cnotliwie, nie rozumiejąc nawet istotnej
natury dobrego życia. W wyniku takiego rozumowania Platon
uznał, że w “społeczeństwie idealnym", które przedstawił w
swym słynnym Państwie, konieczna będzie gejtizjjrji. Platon
twierdził, że młodzi ludzie, jeśli mają rozwijać cnotliwe
zwyczaje i prowadzić dobre życie, muszą być ochraniani
przed pewnego rodzaju doświadczeniami. Po wtóre, bardziej
utalentowani młodzieńcy muszą rozwijać swoje siły duchowe i
konsekwentnie poddawać się rygorowi ćwiczeń intelektualnych,
gdyż dadzą im one więcej, niżby rozwijali cnotliwe nawyki.
Są oni wyróżnieni z tego powodu, że ostatecznie będą musieli
kierować społeczeństwem idealnym. Platon już wtedy wyobrażał
sobie klasę ludzi rządzących. W takim, społeczeństwie rządzący
rozwijają swoje zdolności intelektualne i przyswajają wiedzę,
dzięki czemu potrafią zrozumieć naturę dobrego życia. Będzie to
gwarancją słuszności lub moralności ich działań i zarazem
przyczyni się do sprawowania dobrych rządów. Człowiek,
który przyswaja wiedzę, zwłaszcza o tymrco jest dobre, nigdy,
według Platona, nie będzie działał źle.
Drugim podstawowym elementem filozofii Platona jest to,
co współcześni uczeni nazywają afisolut|zniem. Wedle Platona
istnieje jedno i tylko jedno dobre-życie dla wszystkich, ponieważ dobro jest czymś niezależnym od ludzkich skłonności,
pragnień, życzeń czy opinii. Dobro jest pod tym względem
podobne do prawdy matematycznej w rodzaju: dwa plus dwa
daje cztery. Jest to prawdą, absolutna; istnieje bez względu na
to, czy ktoś jej przestrzega czy nie, nawet bez względu na to,
czy ktoś zna matematykę czy nie. Nie jest ona uwarunkowana
ludzką opinią co do natury matematyki lub świata. Podobnie
dobro istnieje niezależnie od rodzaju ludzkiego i zostanie odkryte, i
jeśli ludzie będą odpowiednio przygotowani.
10
Etyka
Można to też przedstawić w inny sposób. Platon dowodzi
obiektywności zasad moralnych wbrew wszelkim filozofom
utrzymującym, że moralność jest po prostu kwestią opinii lub
skłonności. Ogólnie można przedstawić poglądy Platona, mówiąc, że pewne działania są absolutnie słuszne lub nie, są
niezależne od czyjejkolwiek opinii jak w przypadku zdania “to
jest maszyna do pisania", które jest albo słuszne, albo nie,
niezależnie od czyjejkolwiek opinii. Tak samo naziści, którzy
zamordowali 6 000 000 Żydów w komorach gazowych, byli
absolutnie źli, nie dlatego, że my, posiadając inne standardy
etyczne, po prostu tak o nich myślimy, ale dlatego, że mamy
słuszność, myśląc o nich jako o ludziach złych. Jest absolutnie
obiektywnym prawem moralnym “Nie zabijaj", natomiast naziści je złamali.
Platonizm wywarł olbrzymi wpływ na filozofię religijną.
Najwięksi teologowie przyjęli, że prawa moralne, jak “Nie
kradnij", “Nie zabijaj", są absolutnie obiektywne w sensie
platońskim. Rozwój filozofii Platona, znany jako
neoplato-nizm, zbliżał się do filozofii greckiej, przeradzając się
w religię, i wpłynął bezpośrednio na rozwój teologii
chrześcijańskiej i islamskiej. Należy również pamiętać, że
chociaż platonizm i największe teologie zgadzają się co do
obiektywności standardów moralnych, to istnieje też między
nimi fundamentalna różnica, której nie można przeoczyć. Sam
Platon utrzymywał, że standardy moralne są nadrzędne nawet
względem Boga; dobro poprzedza Boga, Bóg jest dobry wtedy i
tylko wtedy, gdy działa wedle zasad. Istotna różnica tkwi w tym,
że wedle tradycyjnych judeo-chrześcijańskich poglądów to
właśnie Bóg stworzył dobro. Zbadamy tę sprawę dokładniej w
rozdziale czwartym.
Krytyka platonizmu
Jak widzieliśmy, platonizm jako filozofia moralna opiera się
na dwóch podstawowych założeniach. Pierwsze głosi, że jeśli
człowiek ma wiedzę o dobrym życiu, to nigdy nie będzie
postępował niemoralnie. Drugie założenie brzmi, że istnieje
Platonizm ____________________________________
11
jedno i tylko jedno dobre życie dla wszystkich; tak więc
w pewnych okolicznościach nie ma alternatywy dla przykazania “Nie kradnij". Przyjrzyjmy się teraz krytycznie
tym założeniom; zaczniemy od przekonania, że posiadając
wiedzę o dobrym życiu, nie można zachowywać się niemoralnie.
Większość krytykujących Platona filozofów interpretowało
tę tezę jako wyraz psychologicznego sądu o tym, jak ludzie będą
postępować w pewnych warunkach. Warunek ten stanowi, że
jeśli posiadają oni pewien rodzaj wiedzy, to będą zachowywać
się w pewien sposób. Zobaczymy, czy pogląd Platona jest
prawdziwy. Załóżmy, że zamierzam sprzeniewierzyć pieniądze
w banku, w którym pracuję. Załóżmy też, że jest dla mnie jasne,
iż kradzież jest złem. Teraz jednak nie zgadzam się z tym
twierdzeniem. Mogę sądzić, a nawet udowodnić, że kradzież
jest czynem słusznym. Skoro jednak kradzież jest rzeczywiście
złem, to zwykły człowiek mógłby mi w takim razie wykazać
brak wiedzy moralnej. Przypominałoby to sytuację, gdybym
kłócił się, że dwa i dwa jest pięć. Utrzymując taki pogląd,
byłbym w oczywistym błędzie. Jeśli posunąłbym się do kradzieży pieniędzy z banku, to można by było powiedzieć, że
postąpiłem niemoralnie z powodu braku wiedzy. Tak też
oceniłby mnie Platon — zwyczajnie nie rozumiem, co znaczy
“prawy sposób życia". Jeśli można do takiego przypadku
zastosować platonizm, to okazuje się, że jest on zgodny z powszechnymi poglądami moralnymi. Z drugiej strony, interpretowany jako psychologiczne wytłumaczenie tego, jak ludzie
zachowują się w każdym przypadku, zdaje się mieć poważne
braki. Dla niektórych ludzi może być zrozumiałe, że kradzież
jest złem; lecz pomimo to mogą wciąż kraść. Platon powiedziałby o nich, że naprawdę nie wiedzą, co znaczy kraść, dopóki
nie dokonają tego, o czym wiedzą, że jest złe. Ale jeśli mówimy
do takich ludzi i jeśli zdradzają oni oznaki rozumienia, co
znaczy kraść, i dalej, jeśli uznaj ą to za moralnie niewłaściwe, ale
nadal tak postępują, to okazuje się, że należałoby odrzucić
tłumaczenie Platona, skoro niektórzy ludzie, jak się wydaje,
będą postępować źle, podczas gdy wiedzą, co jest słusznym
12
Etyka
działaniem. Jest to pogląd na ludzką naturę, który podjął
Arystoteles.
Jednakże stanowisko Platona jest o wiele bardziej subtelne,
niżby wskazywała powyższa dyskusja. Uatrakcyjnia je próba
dostarczenia ogólnych rozwiązań tych problemów i wspólnych
trudności, które pojawiają się w naszym życiu codziennym.
Ludzie często znajdują się w takich sytuacjach, w których nie
wiedzą, jak się zachować, ponieważ nie rozumieją, co w takich
okolicznościach mogłoby być słusznym postępowaniem. Czy
jest słuszne bronić swego kraju, jeśli oznacza to zabić kogoś,
lub czy jest słuszne nigdy nikogo nie zabić? Platon sugeruje, że
gdybyśmy mieli więcej informacji i gdybyśmy byli bardziej
przygotowani, to moglibyśmy znaleźć odpowiedź. Wiedzielibyśmy wówczas, co byłoby właściwym postępowaniem w takich warunkach i w ten sposób rozwiązałyby się nasze dylematy. Taka sytuacja wydaje się analogiczna do wielu problemów,
jakie napotykają lekarze. Czy powinni operować teraz, czy
wstrzymać się do jutra? Czy podać lek znieczulający, czy nie?
Są to problemy, wobec których zwykły człowiek bez przygotowania staje oszołomiony, lecz w których rozwiązaniu może
mu pomóc odpowiednia wiedza. Dlatego dla człowieka przygotowanego nie istnieją takie problemy. Platon twierdzi, że
w wielu przypadkach trudności moralne są teoretycznie rozwiązywalne poprzez nabywanie dalszej wiedzy — jest to punkt
widzenia, którego nie można lekceważąco oddalić.
Jednak największy zarzut jest następujący. Dylematy moralne nie wydają się, w ostatecznej analizie, analogiczne do pytań
naukowych. Jeśli w naukowym wyniku uwzględniono wszystkie istotne fakty, to zawsze możemy wybrać wynik lub to, co
wydaje się najtrafniejszą odpowiedzią. Ale nie jest tak w sytuacji moralnej, możemy znać wszystkie istotne fakty danej
sytuacji. Możemy wiedzieć, na przykład, że w efekcie zrzucenia
bomby atomowej na jakiś teren zginie około miliona ludzi,
a teren stanie się niezdatny do zamieszkania przez najbliższe
sto lat; możemy też, z drugiej strony, wiedzieć, że zrzucenie
bomby pozwoli zakończyć katastrofalną w skutkach wojnę.
Jednak dylemat pozostaje. Powinniśmy czy nie powinniśmy
Platonizm
13
zrzucić bombę? Trzeba przyznać, że niekiedy nabywanie dalszych informacji o danej sytuacji rozwiązuje problemy dotyczące rodzaju postępowania w niej, ale należy też pamiętać,
że nie zawsze tak jest, i wtedy właśnie nie można zaakceptować
platonizmu bez większych zastrzeżeń. Platon był w błędzie,
uważając, że wiedza moralna jest podobna do wiedzy naukowej
lub matematycznej.
Wynika z tego dalsza krytyka. Traktując moralność jako
przedmiot wiedzy, natomiast intelektualną zdolność umożliwiającą uchwycenie abstrakcyjnych prawd moralności uznając
za warunek wstępny moralnego zachowania, Platon wykluczył
możliwość w pełni moralnego zachowania się wszystkich. Taką
umiejętność przypisał jedynie kilku intelektualnie uzdolnionym
jednostkom. Skoro moralne zachowanie zakłada odpowiedzialność za własne postępowanie, to nie można powiedzieć, że ci,
którzy nie mają intelektualnych zdolności, mogą żyć moralnie,
chyba że pozwolą, aby rządzili nimi ci, którzy takie zdolności
wykazują. Postępowanie nie jest prawdziwie moralne — lub
niemoralne — póki nie jest wynikiem wolnego wyboru działającego. Aby dokonać wyboru, jednostka musi mieć tego rodzaju zdolność moralnego rozumowania, którą Platon przyznał
tylko niewielu ludziom. Znowu będziemy mogli się przekonać,
że Arystoteles wykazuje wyższą niż Platon świadomość tej
podstawowej cechy moralnego zachowania.
Drugim głównym założeniem platonizmu jest to, że istnieje
jeden i tylko jeden rodzaj słusznego postępowania dla wszystkich: nazwaliśmy to absolutyzmem. Nie możemy rozważyć
tego problemu bardziej szczegółowo, ponieważ musielibyśmy
najpierw omówić etykę współczesną. Już w czasach antycznych
pogląd ten był mocno krytykowany, m.in. przez największego
ulubieńca Platona — Arystotelesa. Przejdźmy zatem do moralnej filozofii Arystotelesa, aby zrozumieć, jak bardzo różni się
ona od platonizmu, a zwłaszcza w jaki sposób odrzuca Platoński dogmat o tym, że istnieje jeden i tylko jeden rodzaj
słusznego postępowania w danej sytuacji moralnej, że dobre
zachowanie jest możliwe bez moralnego rozumienia i że znajomość dobra zawsze doprowadzi do cnotliwego zachowania.
14 ________________
Etyka
Arystoteles: doktryna środka
Charakterystyczna dla filozofii greckiej była jej wysoka
speku-latywność. Cecha ta uwidacznia się najbardziej w
metafizyce, gdzie wielu greckich filozofów próbowało odkryć
prawdę natury świata, używając jedynie rozumu. Występuje to
mniej powszech nie w pismach etycznych, ale nawet w nich
można odnaleźć pewne wspólne cechy filozofowania Greków.
Tacy filozofowie, jak Heraklit, Platon i stoicy wyprowadzają
swoje poglądy etyczne po części z pewnych przyjętych przez
siebie stanowisk metafizycznych. Stoicy, na przykład,
utrzymywali, że wszelkie zachowania są zdeterminowane przez
prawa naturalne. Doprowadziło ich to do stwierdzenia, że nie
można zachowywać się w sposób wolny i dlatego nikt nie może
ponosić moralnej odpowiedzialności za to, co robi. Taka
spekulacja nie ma jednak naukowego charakteru: nie zbiera
faktów, aby wyprowadzić z nich wnioski; próbuje raczej za
pomocą rozumu wydeduko-wać dane o naturze świata i
naturze człowieka. Oczywiście Arystoteles jest w tym sensie
jednym z największych metafizyków, jednak, co dziwne, w
pismach etycznych odstępuje od tradycji i przyjmuje naukowe,
empiryczne podejście do prob lemów moralnych. Zamiast
odkrywać naturę dobrego życia dla wszystkich jedynie za
pomocą refleksji, badał zachowanie różnych ludzi w życiu
codziennym. Zauważył on, że to zwykli ludzie uznają życie
innych za “dobre" lub “złe".
Stwierdził też, że różne sposoby życia, które ludzie wspólnie
uważają za “dobre", wykazują jedną wspólną cechę — szczęście. I odpowiednio, życie, które zazwyczaj ludzie uważają
za “złe", ma jedną cechę — nieszczęście. Dlatego odpowiedź
Arystotelesa na pytanie “Czym jest dobre życie dla człowieka?"
można zawrzeć w jednym zdaniu — Jest to życie szczęśliwe.
Odpowiedź ta jest w pewien sposób zbyt prosta. Poza tym,
wciąż chcielibyśmy się dowiedzieć, co człowiek ma na myśli,
mówiąc, że życie jest życiem szczęśliwym. Czy sugeruje on, że
jest to życie pełne przyjemności, sukcesów, sławy czy czego
innego? Co dokładnie oznacza słowo “szczęście"? Niestety,
zazwyczaj człowiek nie jest zdolny do odpowiedzi na to pyta-
Arystoteles: doktryna środka___________________________ 1_5
nie. Albo zaniemówi, albo poda sprzeczną odpowiedź. Etyka
Arystotelesa jest filozoficzną próbą dostarczenia odpowiedzi:
stara się on jaśniej niż przeciętny człowiek wytłumaczyć, co
znaczą takie słowa jak szczęście. Etyka nikomachejska, główna
praca Arystotelesa z etyki, może być uznana za jeden z pierwszych esejów, które dzisiaj określamy jako filozofię analityczną.
Arystoteles próbował w swym dziele przeanalizować lub wyjaśnić pewne terminy z dziedziny moralności występujące w mowie potocznej bardziej przejrzyście, niż mógłby to uczynić
człowiek przeciętny, nawet jeśli potrafi poprawnie ich używać.
W Etyce nikomachejskiej Arystoteles podaje definicję słowa
“szczęście", która odtąd stała się sławna. “Szczęście — powiada
— jest działaniem duszy w zgodzie z doskonałą cnotą".
Niestety, ta definicja nie może być dla czytelnika bardziej jasna
niż pierwotne pytanie “Czym jest szczęście?", ponieważ została
podana w nie znanej terminologii. Również dla filozofów
stanowiła ona ciągłe źródło nieporozumień, podawano też
wiele różnych interpretacji. Przytoczymy jedną z nich, najbardziej wiarygodną. Afjstcfcełgi podkreślał fakt, że szczęście nie
- jest czymś statycznym, leez-jest-działaniem. Co ma na myśli,
mówiąc, że nie jest statyczne? Ludzie zwykli sądzić, że szczęście
jest czymś, do czego docieramy—pewnym stałym celem, który
osiągniemy, zachowując, się w dany sposób. Utrzymujący ten
pogląd myślą o szczęściu jako o pewnego rodzaju obiekcie.
Kiedy przebrniemy przez trudności życia codziennego, wówczas dotrzemy do celu zwanego “szczęściem".
Właśnie dokładnie temu Arystoteles przeczy. Szczęście nie
jest celem w tym sensie. Nie będąc celem działań,-jest raczej
i tym,-co im towarzyszy. Szczęście, jako charakterystyka ludzkiego życia, jest czymś zbliżonym do wytrwałości. Człowiek,
który postępuje wytrwale, nie osiąga celu zwanego wytrwałością. Przeciwnie, jest to sposób robienia rzeczy; na przykład,
niezgoda na uleganie okolicznościom. Szczęście jest angażowaniem się w rozmaite czynności życiowe, jak jedzenie, uprawianie
miłości, praca itd. Jeżeli ktoś angażuje się w takie rzeczy
w pewien sposób, to możemy powiedzieć o nim, że jest szczęśi liwy. Na przykład, jeśli kogoś cieszy jedzenie,
intelektualne
16
Etyka
dążenie, przyjaźń itd. oraz jeśli rzadko jest przygnębiony,
zmartwiony, niespokojny — to jest szczęśliwy. W przybliżeniu
właśnie to miał na myśli Arystoteles, stwierdzając, że szczęście
jest aktywnością — ale należy podkreślać, że te krótkie uwagi
stanowią jedynie wstępną wskazówkę dla czytelnika, a nie
wyczerpujące wyjaśnienie doktryny.
Jak już wspomnieliśmy, klasyczne teorie etyczne próbują
odpowiedzieć na dwa pytania: Czym jest dobre życie dla ludzi?
oraz: Jak ludzie powinni się zachowywać? Arystoteles jest
klasycznym moralistą w obu kwestiach. Jego odpowiedź na
pierwsze pytanie brzmi: Dobre życie dla ludzi to życie szczęśliwe.
Odpowiedź na drugie pytanie jest równie prosta: Ludzie powinni zachowywać się tak, aby osiągnąć szczęście. Wszakże i ta
odpowiedź wydaje się niejasna. Jeśli spytamy “Jak powinniśmy
się zachowywać, żeby osiągnąć szczęście?", to odpowiedzią
Arystotelesa może być dobrze znana formuła zwana doktryną
środka lub popularnie określana złotym środkiem. Przejdziemy
teraz do omówienia doktryny środka i w ten sposób pokażemy,
jak moralna filozofia Arystotelesa różni się od stanowiska
Platona.
Być szczęśliwym, według Arystotelesa, znaczy być dobrze
odżywionym. Ile człowiek powinien zjeść, aby być dobrze
odżywionym? Arystoteles twierdzi, że na to pytanie nie istnieje
ogólna odpowiedź w rodzaju ustalenia dawki, jak na przykład
jeden kilogram mięsa na dzień. Zależy to od rozmiarów człowieka, jego pracy, od tego, czy jest zdrowy, czy nie itd. Człowiek kopiący rowy musi więcej zjeść niż pracujący przy biurku;
postawna osoba potrzebuje więcej niż drobna. Odpowiednia
dawka dla każdego może być ustalona jedynie poprzez doświadczenia: jeśli zjemy pewną ilość pożywienia i wciąż czujemy się
głodni, to powinniśmy zjeść więcej; jeśli zjemy tyle samo
i czujemy mdłości, to powinniśmy jeść mniej.
Odpowiednia ilość to “środek" pomiędzy spożywaniem zbyt
dużo i zbyt mało. Nie należy tutaj interpretować wyrazu
“środek" jako synonim słowa “średni". Przypuśćmy, że jeden
kilogram żywności na dzień to za mało, a dwa kilogramy za
dużo. Czy wobec tego średnia ilość (np. półtora kilograma) to
Arystoteles: doktryna środka
17
ilość odpowiednia? Arystoteles odpowiada, że tak może lub nie
może być — ale w zasadzie nie możemy stwierdzić, że odpowiednia ilość to dokładnie półtora kilograma; możemy natomiast powiedzieć, że ilość ta znajduje się gdzieś pomiędzy
jednym kilogramem a dwoma kilogramami i to właśnie rozumie on przez słowo “środek". Powinniśmy jeść więcej niż
kilogram, a mniej niż dwa; ale dokładną ilość można ustalić
dopiero po spożyciu różnych porcji.
Innym następstwem tej doktryny jest fakt, że istnieją różne
sposoby życia odpowiednie dla różnych ludzi. Co jest dobre dla
jednego, nie musi być dobre dla drugiego. Przed doświadczeniem,
przy użyciu jedynie rozumu, nie można powiedzieć, jaki jest
odpowiedni sposób życia dla kogoś. Można to stwierdzić tylko i
przez doświadczenie, metodą prób i błędów. Można połączyć te j
dwa aspekty, mówiąc, że Arystoteles był i relatywistą, i em-/
pirystą w etyce.
Wracając do szczęścia: odpowiedni sposób zachowania
się w sferze moralności jest zgodny ze środkiem. Na przykład,
aby być szczęśliwym, trzeba być odważnym, hojnym, dumnym,
mądrym, skromnym itd. Ale wszystkie te “cnoty", jak określa je
Arystoteles, są cnotami umiaru: odwaga jest środkiem
pomiędzy tchórzostwem a brawurą, hojność pomiędzy rozrzutnością a skąpstwem, duma pomiędzy próżnością a pokorą
itd. Arystotelesowską filozofię złotego środka można określić
następująco: aby osiągnąć szczęście, ludzie muszą działać z
umiarem, muszą starać się osiągnąć środek między skrajnościami. Jeśli to uczynią, będą szczęśliwi. Jednakże środek
zmienia się w zależności od osoby: niektórzy są bardziej
odważni od innych, a inni mniej. Platon, jak pamiętamy,
utrzymywał, że dobro jest absolutną charakterystyką. Czło-.
wiek jest albo dobry, albo nie — istnieje jeden i tylko
jeden odpowiedni sposób zachowania się w danych warunkach.
Właśnie temu przeczy Arystoteles: istnieje wiele “dobrych"
sposobów życia — w rzeczywistości jest ich tyle, ile różnic
między ludźmi. Wszystko to łączy fakt, że jeśli ludzie postępują
w zgodzie ze środkiem, to osiągają szczęście: aczkolwiek
istnieje wiele
sposobów postępowania,
to jest też
wiele
18
Etyka
rodzajów szczęścia. Podobnie Arystoteles nie zgadza się
z Platonem w przypadku pytania, czy ludzie naprawdę
zachowują się moralnie, jeśli nie do końca rozumieją sytuację.
Dokonuje on ważnego rozróżnienia między działaniami “dobrowolnymi", a tymi, które podjęte są “nie z konieczności",
wskazując, że nie chwalimy i nie potępiamy kogoś, o kim
wiemy, że nie rozumiał tego, co robił. Zachawani&-w pełni
moralne wymaga moralnego zrozumienia,-które każdy może
osiągnąć, skoro nie jest to czysto intelektualne rozumienie
absolutnych prawd moralnych, lecz rodzaj mądrości praktycznej i świadomości potrzeby umiaru, który opisaliśmy.
Co więcej, Arystoteles nie zgadza się z Platonem, że znajomość
dobra zawsze prowadzi do cnotliwego zachowania. Reprezentuje
on bardziej realistyczny pogląd na ludzką naturę, wprowadzając
do rozważań etycznych pojęcie słabości moralnej lub braku
samokontroli. Przedstawia on, podobnie jak później św. Paweł,
zło, którego nie czynilibyśmy, a czynimy, i dobro, które moglibyśmy czynić, ale nie czynimy. Wiedza o tym, co powinniśmy robić,
musi być dopełniona samodyscypliną, bez której nie wiedzielibyśmy, co robimy. Zbyt łatwo zwodzą nas przyjemności innych
form zachowania. Przeto musimy już za młodu kształtować
dobre przyzwyczajenia, aby rozumiejąc znaczenie “złotego
środka", posiadać taką samokontrolę, by go przestrzegać.
Arystoteles jest jednym z pierwszych wielkich filozofów zdrowego rozsądku w podejściu do kwestii etycznej. W przeci-
wieństwie do Platona, który narzuca wszystkim sztywne wymogi, nawet wbrew ich skłonnościom, pragnieniom, standardom życiowym, temperamentom itd., Arystoteles jest o wiele
mniej rygorystyczny. Jest to widoczne w jego doktrynie przyjemności. Arystoteles odrzuca pogląd, że przyjemność jest całkowicie zła. Utrzymuje on, że nie można być szczęśliwym bez
żadayca^rzyjemności w życiu; wyraża to jego sławny epigram:
Nikt nie może być szczęśliwy, cierpiąc.
Pomimo że Arystotelesowskie poglądy etyczne zawierają
elementy zdrowego rozsądku, jednak nie są wolne od pewnych
trudności, które zaraz rozważymy.
Hedonizm: filozofia Epikura
Krytyka Arystotelesa
Ogólnie rzecz biorąc, wydaje się słuszne postępowanie pomiędzy skrajnościami, istnieją jednak sytuacje, w których ta
rada się nie sprawdzi. Na przykład, nie ma drogi pośredniej
między spełnieniem obietnicy a nie spełnieniem jej. Człowiek,
który dotrzymuje obietnicy, jest dla nas moralny, a niemoralny,
gdy ją zrywa (chyba że istnieją jakieś nadrzędne okoliczności).
Najważniejsze w takiej sytuacji jest to, że nie istnieje środek —
albo dotrzymuje się obietnicy albo nie. To samo dotyczy
mówienia prawdy — albo mówi się prawdę, albo nie i tu
również doktryna środka nie ma zastosowania. Cnoty takie,
jak słowność i prawdomówność da się lepiej zanalizować z Platońskiego punktu widzenia: wydają się cnotami absolutnymi,
nie relatywizowanymi do różnych ludzi i sytuacji, jak na
przykład cnota dzielności (która jest środkiem pomiędzy brawurą a tchórzostwem).
Drugą i może istotniejszą cechą tej doktryny jest to, że
Arystoteles przede wszystkim proponuje filozofię umiaru. Utrzy-
muje on, że szczęście będzie rezultatem zachowywania się
z umiarem. Jest to prawdą tylko w niektórych przypadkach,
ponieważ istnieją sytuacje, w których jedynie zachowanie bez
umiaru jest właściwe. Osoba namiętna i romantyczna uzna
zachowanie umiarkowane za niewłaściwe. Nie można być
szczęśliwym, kontrolując się w każdej sytuacji życiowej. Dla
ludzi o takim temperamencie etyka Arystotelesa nie jest pociągająca; rozkwit filozofii romantycznej można uznać za krytykę
Arystotelesowskiego sposobu życia.
Hedonizm: filozofia Epikura
Jak wykazaliśmy, Platon utrzymywał, że dobre życie nie jest
w żaden sposób powiązane z przyjemnością. Arystoteles
wy-pośrodkował tę doktrynę. Chociaż zaprzecza, że dobre
życie jest tożsame z życiem przyjemnym, to dodaje też, że
przyjemność musi być w pewien sposób składnikiem
szczęścia. Epikur
20
Etyka
zaprezentował typ filozofii, który przetrwał do dziś. Poglądy
jego określa się mianem hedonjzmu, doktryny, według której
przyjemność jest jedynym dobrem. Wpływ jego filozofii można
dostrzec choćby w tym, że język angielski wciąż operuje słowem
“epicure" (smakosz). Podobnie jak wiele słów, również współczesne konotacje słowa “epicure" nie oddają dokładnie filozofii, którą głosił Epikur. Epikurejczyk jest obecnie uważany za
smakosza, osobę, której główna rozkosz polega na kosztowaniu wymyślnie przyrządzonych dań i rzadkich win. Sam Epikur
jednak cierpiał z powodu kłopotów żołądkowych i nigdy nie
był smakoszem (“epicure"). Jadł skromnie, pił rzekomo tylko
wodę i żył w bardzo wstrzemięźliwy sposób.
(W jego pismach znajdują się m.in. takie zdania: “Żyjąc
0 chlebie i wodzie, przyjemności ciała wywołują we mnie grozę,
gardzę luksusowymi rozkoszami, nie ze względu na nie, ale na
niewygody z nimi związane").
Filozofia etyczna Epikura polega głównie na nawoływaniu do
życia w umiarze, ale z przyjemnością. Uważa on przyjemność
za dobro, ale jest również świadom, że zbyt usilne uganianie się
za przyjemnością może wywołać cierpienie. Jeśli człowiek wypije
zbyt dużo, to następnego dnia będzie cierpiał na ból głowy
1 żołądka. Odpowiednim sposobem życia jest żyć przyjemnie,
ale bez niepożądanych efektów takiego życia.
Filozofia Epikura może być uważana za zbiór wskazówek
umożliwiających osiągnięcie przyjemności oraz uniknięcie cierpienia. Życie przyjemne, które prowadzi jednak do cierpienia,
Epikur uważa za złe. Ze względu na to, że niektórym przyjemnościom zawsze towarzyszy cierpienie, Epikur dzieli przyjemności na związane z bólem i wolne od niego, przy czym jedynie
ostatnie uważa za dobre. Pierwsze nazywa dynamicznymi,
a drugie pasywnymi. Na przykład miłość cielesna jest złem,
ponieważ towarzyszy jej wyczerpanie, wyrzuty sumienia i przygnębienie. Innymi przyjemnościami dynamicznymi są: żarłoczność, sława związana z piastowaniem publicznego stanowiska,
pijaństwo i małżeństwo. Wszystkie one są złem, gdyż towarzyszy im ból: żarłoczność prowadzi do niestrawności, sława wiąże
się ze stresem, pijaństwo z bólem głowy, chorobą itd. W rezul-
Hedonizm: filozofia Epikura
21
tacie Epikur opowiadał się za życiem ascetycznym (jakie sam
prowadził). A to z tego powodu, że według niego lepiej unikać
cierpienia, niż poszukiwać przyjemności, która wywołuje cierpienie. Z drugiej strony, przyjaźń jest przyjemnością pasywną.
Nie towarzyszy jej cierpienie i dlatego Epikur ją pochwala.
Hedonizm jako doktryna filozoficzna ma dwie formy. Pierwszą można nazwać hedonizmem psychologicznym a drugą
hedonizmem etycznym. Hedonizm psychologiczny utrzymuje, że
ludzie w swoim życiu dążą tylko i wyłącznie do przyjemności.
Wszelka działalność, wedle tej teorii, jest skierowana ku osiąganiu przyjemności i unikaniu cierpienia. Eudoksus, znany grecki
matematyk współczesny Arystotelesowi, głosił taki właśnie
pogląd. Arystoteles mówi o nim:
Eudoksus uważał przyjemność za najwyższe dobro, ponieważ pojął już wszystko, zarówno racjonalnie, jak i nieracjonalnie, a dążąc do niej, dowodził, że skoro wszystko, co
jest wybierane, musi być dobre i, co więcej, najlepsze, to
fakt, że wszyscy wybierają to samo, dowodzi, że jest to
najlepsze dla wszystkich: “Każdy", powiada, “znajduje to,
co dla niego dobre tak samo, jak znajduje się ulubione danie,
zatem to, co jest dobre dla wszystkich, czego wszyscy szukają, jest ich najwyższym dobrem".
Epikur jest ogólnie interpretowany jako hedonista psychologiczny. Wierzył, że w życiu codziennym wszystko motywuje
się próbą osiągnięcia przyjemności: czyż ludzie nie starają się
o bogactwo, sławę, rozkosze zmysłowe, ponieważ osiągnięcie
ich daje przyjemność?
Epikur jast także hedonista etycznym (przy pewnych istotnych zastrzeżeniach). Hedonizm etyczny jest poglądem głoszącym, że ludzie nie tylko poszukują przyjemności, ale nawet
powinni to robić, skoro sama przyjemność jest dobrem. Oczywiście hedonizm psychologiczny nie warunkuje hedonizmu etycznego. Można przyjąć jedną doktrynę, nie przyjmując drugiej.
Na przykład, można być przekonanym, że ludzkie działania są
motywowane poszukiwaniem przyjemności, ale równocześnie
22
Etyka
można wierzyć, że nie powinno się jej szukać. Jest to, ogólnie
mówiąc, pogląd Epikura. Stwierdza on, że nawet jeśli ludzie są
motywowani osiąganiem przyjemności, to i tak niektórych
przyjemności należy unikać. Z drugiej strony, wedle Epikura,
pewne przyjemności, jak przyjaźń, rozmowy o filozofii itd.,
powinno się kultywować, ponieważ dobre życie polega na ich
osiąganiu. W konsekwencji można stwierdzić, że przyjął on
zmodyfikowaną formę hedonizmu etycznego, obstając równocześnie przy psychologicznej wersji tej teorii.
Krytyka hedonizmu
Hedonizm jest złożoną filozofią moralną składającą się co
najmniej z dwóch teorii: psychologicznej i etycznej. Zadaniem
hedonizmu psychologicznego jest możliwie prawdziwy opis
motywacji ludzkich działań w życiu codziennym. Zgodnie
z tym podejściem, każde świadome działanie jest umotywowane poszukiwaniem przyjemności. Czy ktoś jest pustelnikiem,
czy też człowiekiem żądnym sławy, w obu przypadkach —
z punktu widzenia hedonizmu psychologicznego — główną
motywacją jest osiągnięcie przyjemności. Z drugiej strony,
hedonizm etyczny przekracza podejście psychologiczne, głosi
on, że ludzie powinni poszukiwać przyjemności, gdyż ostatecznie jest ona jedyną rzeczą posiadającą wartość w sobie.
Obydwa aspekty hedonizmu zdają się być wiarygodne nie
tylko dla każdego czytelnika, ale również dla profesjonalnych
myślicieli. Spróbujmy pokazać bardziej szczegółowo, dlaczego
tak jest, omawiając najpierw hedonizm psychologoiczny. Teoria
ta próbuje dostarczyć jednego wyjaśnienia dla każdego możliwego typa świadomych lub dobrowolnych działań człowieka.
Znalezienie najbardziej ogólnego wyjaśnienia grupy zjawisk,
zwłaszcza wyjaśnienia najprostszego, jest źródłem zadowolenia
wszystkich myślicieli. Hedonizm psychologiczny próbuje go
właśnie dostarczyć. Rozważmy pewien rodzaj świadomego
zachowania. Dlaczego ludzie coś robią? Odpowiedź jest zawsze
taka sama — bo poszukują przyjemności. W tym miejscu
Hedonizm: filozofia Epikura___________________________ 23
możemy wspomnieć o znanej filozoficznej dystynkcji, która
może potwierdzić hedonizm psychologiczny. Dystynkcja ta
nosi różne nazwy; najbardziej znaną jest dystynkcja środka i
celn. Istotą jej jest to, że niektóre rzeczy nie mają wartości w
sobie, ale są wartościowe, ponieważ umożliwiają nam osiąg nięcie
pewnych celów. Z drugiej strony, istnieją rzeczy, które mają
wartość w sobie. Są one, jak powiadają filozofowie,
wewnętrznie wartościowe. Cenimy je nie dlatego, że pozwalają
nam osiągnąć coś innego, ale ze względu na nie same. Sama
gimnastyka, na przykład, nie stanowi wartości, ale gimnastykując się, stajemy się zdrowsi, a to jest wartością samą
w sobie. W świetle powyższej dystynkcji, gimnastyka jest wartościowa jako środek, podczas gdy zdrowie jest wartościowe
jako cel. Stanowisko psychologicznego hedonisty wyraża się
w twierdzeniu, że ostatecznym celem, ku któremu skierowana
jest wszelka działalność, jest przyjemność; takie rzeczy jak
sława, bogactwo, sukces są jedynie środkami do tego celu. Tak
więc każde świadome ludzkie postępowanie można wyjaśnić,
mówiąc, że jego ostateczną lub podstawową motywacją jest
przyjemność — jest to cel wszelkich starań. Hedonizm psychologiczny stał się teorią atrakcyjną zarówno dla filozofów, jak
i ogółu ludzi, dlatego też miał niebagatelny wpływ na całą
historię myśli Zachodu.
Ta część hedonizmu, interpretowana jako czysto naukowe
wyjaśnienie świadomego zachowania, nie jest w stanie przeciwstawić się dzisiejszym badaniom naukowym. Psychologowie
zgadzają się z tym, że często motywacją ludzkich działań jest
przyjemność, ale podkreślają, że nie jest tak w każdym przypadku. Chociaż niektórzy próbują osiągnąć bogactwo jako
środek do przyjemności, to po pewnym czasie uznają jednak
zdrowie za cel sam w sobie. W języku psychologicznym stają
się oni “zafiksowani" na zachowanie zdrowia, nie zważając na
możliwość czerpania z niego przyjemności. Psychologowie wykazują, że ci ludzie są tak silnie motywowani pieniędzmi, iż
mogą odrzucić przyjemność, która przeszkadzałaby w ich zdobyciu. Przyjemność jest dla nich bezwartościowa. Wszyscy
słyszeliśmy o ludziach żyjących w nędzy, pomimo fortuny
24
Etyka
ukrytej w materacu. Zdobywanie pieniędzy, a nie przyjemność,
jest dla nich celem — i z tego powodu psychologowie twierdzą,
że nie można uznać hedonizmu psychologicznego za trafne
ujęcie wszelkich świadomych motywacji ludzkich.
Niestety, hedonizm psychologiczny nie jest prostą teorią
naukową i nie może być zwyczajnie odrzucany na podstawie
ostatnich odkryć naukowych. Można to zauważyć, rozważając
ustosunkowanie się hedonistów do przedstawionych wyżej zarzutów. Utrzymują oni, że np. skąpiec osiąga przyjemność,
gromadząc pieniądze. Skąpiec rezygnuje po prostu ze zwykłych
środków osiągania przyjemności takich, jak życie w luksusie,
wykwintne jedzenie itd. Wszystko, co robi, dowodzą hedoniści, jest
jedynie ograniczaniem środków służących przyjemności na rzecz
gromadzenia pieniędzy. Pieniądze nie są celem samym w sobie
— są raczej podstawowym środkiem do osiągania przyjemności;
ale to przyjemność jest nadal tym, o co się skąpiec stara.
Wobec tego teoria ta zostaje usuwana z przestrzeni naukowej weryfikacji. Staje się ona bardziej filozoficznym niż naukowym problemem, ponieważ nie bierze pod uwagę faktów, które
mogłyby odpowiedzieć na jej pytania. Przy tego typu interpretacji hedonizm psychologiczny można wciąż jeszcze rozpatrywać na gruncie filozoficznym. Jeśli jakaś teoria nie może być
obalona przez fakty, to traci ona swą moc wyjaśniającą. Staje
się prawdziwa “z definicji", ale nie odnosi się już do świata w ten
sposób, w jaki odnoszą się teorie prawdziwie naukowe, ponieważ
jej prawdziwość lub fałszywość nie wynika z faktów. Wówczas
można ją odrzucić, ponieważ nie ma ona zdolności dostarczania zadowalającego wyjaśnienia faktów. Określa ona przyjemność jako to, czego ludzie pragną, zakładając, że motywacją
wszystkich jest pragnienie przyjemności, a to stwierdzenie jest
niczym innym jak tautologią — wszyscy ludzie są motywowani
pragnieniem tego, czego pragną. Stała się niepodważalną, stając się trywialną — tj. nie jest warta obalania.
Hedonizm etyczny, w przeciwieństwie do hedonizmu psychologicznego, można podzielić na dwie części, które da się ująć
jako odpowiedzi na pytania: (1) Czym jest dobre życie dla
ludzi? (2) Jak powinno się zachowywać? Odpowiedzi, wedle
Hedonizm: filozofia Epikura
25
hedonizmu etycznego, głoszą, że dobre życie polega na życiu_
przyjemnym oraz że należy działać tak, aby osiągnąć przyjem-,,,
noŚŁ Spróbujmy przeanalizować te odpowiedzi.
Wykazaliśmy już, że Epikur, twórca hedonizmu, dowodził,
iż niektórym przyjemnościonxmDŻe.iowa|zyszyć cierpienie lub
że mogą one je wywołać. Na przykład, używanie kokainy daje"
przyjemność, ale jej nadużywanie może doprowadzić do fizycznej i psychicznej degeneracji. Okazuje się zatem, że niektóre
przyjemności są złem i nie można tak po prostu zgodzić się
z tym, że dobre życie jest identyczne z życiem przyjemnym.
Epikur starał się uniknąć tej trudności, znajdując przyjemności,
które nie mają bolesnych konsekwencji. Dowodził, że przyjemności te konstytuują dobre życie. Jednakże nie da się ich
osiągnąć, skoro nawet przyjaźni, którą uznał za przyjemność
pasywną, może czasami towarzyszyć męka. Na przykład, kiedy
umiera przyjaciel, to cierpimy z rozpaczy.
Drugim sposobem obrony poglądu, że przyjemność jest
dobra, jest ujęcie jej jako takiej, która sama w sobie nigdy nie
jest zła; zatem nawet przyjemność z zażywania kokainy byłaby
dobra. Złe są jedynie bolesne konsekwencje. Na przykład, jeśli
wynaleziono by narkotyk eliminujący bolesne konsekwencje
zażywania kokainy, to któż zaprzeczy, że płynąca stąd przyjemność byłaby dobra?
Ta obrona jest logicznie bezsporna, ale niesie trudności
praktyczne, które rodzą wątpliwość, czy porady hedonizmu
etycznego da się zastosować w życiu codziennym. W istocie nie
zawsze można oddzielić działania o bolesnych konsekwencjach
od działań przyjemnych. Zażywanie kokainy jest z pewnością
przyjemne, ale w rezultacie bolesne. Zalecanie poszukiwania
przyjemności, jak to czynią hedoniści etyczni, jest zazwyczaj
tożsame z zalecaniem poszukiwania cierpienia, skoro często nie
można ich rozdzielić. Hedonizm etyczny powinien czasami
odradzać wyłączne dążenie do przyjemności, skoro następuje
po nich cierpienie, dlatego też jego praktyczny efekt wydaje się
niezgodny z teorią.
Na koniec rozważmy pogląd, który głosi, że ludzie powinni
zachowywać się tak, aby osiągnąć szczęście. Na pierwszy rzut
26
Etyka
oka on również wydaje się wiarygodny, ale dalsza analiza
ukazuje, że narusza on nasze wspólne przekonanie o tym, jak
powinniśmy się zachowywać. Rozpatrzmy następujący przypadek: żołnierz ma obowiązek pilnowania ważnego posterunku.
Zmuszony jest do monotonnego chodzenia tam i z powrotem.
Jest upalna noc. Z pewnością przyjemnie byłoby opuścić posterunek i udać się do baru na zimnego drinka. Większość ludzi
powiedziałaby, że jeśli z tego powodu opuści posterunek, to
postąpi źle. Jeżeli żołnierz powie, że postąpił, jak powinien,
gdyż szukał przyjemności, to zostanie wyśmiany. Wszyscy
odczuwamy, że powinniśmy działać tak, by osiągać przyjemność, ale wiemy, że nie zawsze można. Mając zobowiązania,
powinniśmy zawsze je spełniać, nawet jeśli nie jest to przyjemne. Powyższe zastrzeżenie wykazuje, że hedonizm etyczny interpretowany jako teoria systematyczna nie jest w stanie adekwatnie wyjaśnić ludzkiego zachowania w społeczeństwie.
Hedonizm, choć teoretycznie interesujący, wydaje się przeczyć naszym zwykłym wyobrażeniom o tym, co decyd uje
o zachowaniu moralnym. Czy mamy jakieś zastrzeżenia co do
moralności playboya? Nie zarzucamy mu po prostu dążenia do
powierzchownych przyjemności, ale ogólnie, że przyjemność
nie jest jedyną rzeczą, o którą powinien zabiegać. Przeciętny
człowiek w kwestii rozumienia przyjemności jest bardziej
arys-totelikiem niż epikurejczykiem. Wydaje mu się, że
przyjemność jest czasami wartościowa i że nie ma życia
szczęśliwego bez przyjemności; natomiast naukę o
przyjemności jako jedynym wartościowym celu odrzuca,
ponieważ jej rady są nie do przyjęcia.
Cynizm
Mówiliśmy o Platońskiej, Arystotelesowskiej i Epikurejskiej
filozofii etycznej, które powstały w izolacji od ówczesnych
warunków społecznych. W wielu twierdzeniach tego rodzaju
abstrakcja jest użyteczna; ale równocześnie należy podkreślić,
że filozofie moralne są najczęściej wytworami swoich czasów.
Cynizm
27
Nie uwzględniając tego faktu, nie wyjaśnimy atrakcyjności tych
teorii dla tak wielu ludzi. To, co na ogół ludzie uświadamiają
sobie mgliście, wielkie filozofie, zwłaszcza moralne, wyrażają
jasno i dobitnie. Dotyczy to szczególnie cynizmu i stoicyzmu,
których powszechna atrakcyjność nie może być w pełni zrozumiana bez znajomości warunków społecznych, z których
wyrosły. Do pewnego stopnia jest to również prawda
hedoniz-mu. Kiedy ludzi spotyka wielkie nieszczęście, sięgają
oni po przyjemność, która zapewnia im w jakimś stopniu
poczucie bezpieczeństwa. Hedonizm usprawiedliwia ich
postępowanie i dlatego jest atrakcyjny. Hedonizm może być
traktowany jako filozofie wyrastająca z rozpaczy.
Ogólnie mówiąc, cynizm i stoicyzm, podobnie jak hedonizm,
to filozofie pocieszenia. Oferują one jednak inną radę niż
dążenie do przyjemności jako słusznego celu w życiu. Rozważmy, dlaczego powstały w tamtym czasie i jakiego rodzaju
odpowiedzi dają na stałe pytania: Czym jest dobre życie dla
ludzi? i Jak ludzie powinni się zachowywać?
Ludzie reagują na przeciwności losu w bardzo różny sposób.
Nie potrafią im sprostać, zwalczają je, uciekają przed nimi,
akceptują je itd. Dla każdego typu zachowań istnieje odpowiednia, uprawomocniająca teoria etyczna. Kwietyzm, na przykład, jest orientalną filozofią etyczną, która doradza akceptację
i poddanie się przeciwnościom, hedonizm będzie sposobem
ucieczki przed nimi, utylitaryzm — przeciwstawieniem się im.
Wszystkie teorie etyczne powstają w wyniku niezadowolenia
ludzi z życia osobistego albo ze świata, w którym żyją. Kiedy
człowiek jest zadowolony z życia, to nie będzie się starał
niczego zmieniać. Jaki sens miałoby zmienianie czegokolwiek?
Natomiast w przypadku niezadowolenia będzie próbował
zmienić warunki życia, czyli zwalczać niedogodności lub uciekać przed nimi. Również filozofowie rozwijają teorie moralnego postępowania tylko w przypadku niezadowolenia z ludzkich zachowań.
Dotyczy to zwłaszcza cynizmu. Jest on moralną filozofią
tych, których życie straciło sens z powodu upadku zasad
moralnych.
Ten
upadek
zaczął
się
wraz
ze
zmierzchem
28
Etyka
greckiego miasta-państwa (biorąc pod uwagę częste wojny
pomiędzy Spartą a Atenami czy Spartą a Koryntem, które
przyniosły olbrzymie straty w ludziach i nieodwracalne zniszczenia) i został przyspieszony przez zamieszanie towarzyszące
upadkowi imperium aleksandryjskiego. Kiedy załamały się
instytucje społeczne, ludzie poszukiwali ratunku dla siebie, a
cynizm go umożliwiał. Utrzymywał, że wszelkie wytwory
cywilizacji są bezwartościowe — rząd, własność prywatna, małżeństwo, religia, niewolnictwo, luksus i wszystkie pozorne przyjemności zmysłowe. Ratunek można znaleźć porzucając społeczeństwo
i wracając do prostego życia — do życia ascetycznego.
Wcześni cynicy, jak Diogenes, praktykowali skromne i nawet nędzne życie do tego stopnia, że upodabniali się do
zwierząt. W rzeczywistości, słowo “cynik" pochodzi od greckiego “kunos", które znaczy “podobny psu" (w języku angielskim występuje wyraz pokrewny — “canine", czyli “psi").
Diogenes, na przykład, żył w beczce i wyrzekł się wszelkich
zbytków — ubioru, pożywienia, higieny osobistej itd. Istnieje
znana opowieść o nim i Aleksandrze Wielkim, wówczas największym władcy świata. Aleksander złożył wizytę
Diogeneso-wi i spytał, czy jest coś, co mógłby dla niego
zrobić, by poprawić mu nędzne warunki. Diogenes
odpowiedział rzekomo: Tak, możesz odsłonić mi światło,
bym widział słońce.
Cynicy utrzymywali, że świat jest z gruntu zły; aby żyć
poprawnie, ludzie muszą wyrzec się uczestnictwa w nim. Nawet
jeśli żyje się własnym życiem, to zwykle poświęca sieje osiąganiu dóbr świata — pieniędzy, domu, cennych ubrań itd. Wszystkie te rzeczy są również nietrwałe — jeśli ufamy, że szczęście
polega na ich posiadaniu, to daliśmy się ponownie zwieść.
Konsekwentnie, trzeba się obyć bez wszelkiej powierzchowności czy to prywatnej, czy publicznej. Jeśli można znaleźć
ratunek w świecie, to trzeba go znaleźć w sobie — na tym polega
cnota. Tak więc cynicy głosili wyrzeczenie się dóbr świata,
próbując przez to wykazać, że ignorując takie powierzchowności, możemy pozbyć się lęku. (Wykażemy później, że o wiele
bardziej sofistyczna wersja tej teorii występuje w filozofii
Spi-nozy, a ważne jej elementy powtarza stoicyzm).
Cynizm__________________________________________ 29
Interesujące jest jak słowo “cyniczny" nabrało współczesnego znaczenia. Wyrzeczenie się powierzchownych dóbr pociąga za sobą odrzucenie innych ludzi, co w efekcie oznacza
całkowitą obojętność i brak uczucia dla innych. Jakkolwiek
wcześni cynicy — Diogenes i Antystenes — wiedli moralne
i proste życie w skrajnej skromności, to następni wykorzystywali tę naukę dla korzyści osobistych. Pożyczali pieniądze
i żywność od przyjaciół, a gdy nadszedł czas zwrotu pożyczki,
stosowali naukę o obojętności. Ludzie stopniowo dochodzili
do wniosku, że doktryna ta jest stosowana nieszczerze i na
wyrost — w ten sposób słowo “cynik" nabrało współczesnego
znaczenia.
Daje się zauważyć, że cynizm był pierwotnie doktryną
antyspołeczną. Nie wykazywał, jak ludzie mogą być szczęśliwi
jako istoty społeczne, proponował natomiast sposoby osiągania indywidualnego ratunku. W ten sposób znacznie przyczynił
się do filozoficznego podważania standardów społecznych, dowodząc, że tylko indywidualna cnota ma podstawową ważność.
Taka postawa pogłębiła chaos moralny świata antycznego po
upadku imperium aleksandryjskiego.
Cynizm jest nie tylko antyspołeczny, ale zapowiada również
ascetyzm. Nie godząc się z tym, że posiadanie dóbr świata jest
wartościowe, stał się prekursorem ascetyzmu, który znakomicie zobrazował Anatol France w swej powieści Thais. Przedstawił on ludzi żyjących samotnie i w nędzy na pustyni egipskiej, którzy pościli, sypiali bez posłania i wystawiali się na
fizyczne i psychiczne tortury.
Cynizm, jako filozofia, nie tylko wpływał na przeciętnych
ludzi, ale był też znaczącym czynnikiem rozwoju wczesnej
filozofii chrześcijańskiej. Tak też mnich wydaje się spełniać
postulaty cynizmu: wiedzie proste, skromne, klasztorne życie,
unikając dóbr ziemskich — jak małżeństwo, powiększanie
prywatnej własności, sława — aby rozwijać charakter i wyrzec
się świata dla nieskrępowanego oddania się Bogu. Głoszone
przez cynizm wyrzeczenie się świata w istotny sposób wpłynęło
na model życia podjęty przez religie pietystyczne, np. chrześcijaństwo.
30 ____
Etyka
Stoicyzm
Uzasadnione będzie opisanie stoicyzmu jako najbardziej wpływowej doktryny antycznego świata zachodniego przed nadejś-
ciem chrześcijaństwa. Po śmierci Aleksandra ogarnął on całą
Grecję, zdominował też myśl rzymską aż do czasu zaistnienia
chrześcijaństwa. Przeciwnie jednak do hedonizmu i cynizmu,
które od początku pozostały prawie nie zmienione, stoicyzm
w swej długiej historii ulegał licznym radykalnym przemianom.
Powstał jako rozwinięcie cynizmu, a zakończył jako forma
idealizmu platońskiego. Większość zmian, jakim ulegał stoicyzm, dotyczyła poglądów metafizycznych oraz logiki. Poglądy
etyczne stoików były na ogół stałe, dlatego potraktujemy tę
doktrynę, jakby przetrwała nietknięta.
Twórcą stoicyzmu był Zenon z Kition (nie mylić z Zenonem
z Elei, twórcą słynnych paradoksów logicznych). Zenon wykładał w III wieku p.n.e. prawdopodobnie w krużganku, stąd
też stoicyzm wziął swą nazwę od greckiego “stoa", czyli krużganek, portyk.
Stoików, podobnie jak cyników, ogromnie przygnębiał upadek greckich polis i imperium aleksandryjskiego. Wyczuwali,
że nie istnieje możliwość zrekonstruowania społeczeństwa.
W konsekwencji ich filozofia nawoływała do poszukiwania
ratunku w rozpadającym się świecie. Chociaż stoicyzm, jak
zobaczymy, jest dość złożoną teorią moralną, to jego główna
zasada jest bardzo zbliżona do nauki cyników i można ją
wyrazić w jednym zdaniu: Ucz się być obojętnym na wpływy
zewnętrzne!
Epiktet, który urodził się jako rzymski niewolnik, a który
stał się urzędnikiem rządu rzymskiego, był jednym z najsławniejszych i najbardziej wpływowych stoików. W swym słynnym
dziele O postępie lub poprawie wyjaśnia, dlaczego należy uprawiać filozofię obojętności:
Gdzie jest postęp? Jeśli ktokolwiek z was, wyrzekając się
zewnętrzności, zwróci się ku swej woli, by ją ćwiczyć i doskonalić przez pracę oraz by uczynić ją zgodną z naturą,
Stoicyzm
31
wzniosłą, wolną, niepodległą, niepohamowaną, wierną
i skromną; jeśli nauczy się, że ten, kto pragnie lub unika
rzeczy nieosiągalnych, nie jest ani wierny, ani wolny,
lecz z konieczności musi poddać się ich żywiołowi i z konieczności musi ulec innym, którzy mają moc dostarczenia
tego, czego pragnie lub zapobieżenia temu, czego chce
uniknąć; ostatecznie, kiedy wstanie rano i jeśli przestrzega
powyższych reguł, utrzymuje czystość i jada skromnie;
podobnie, jeśli w każdej sprawie, która się pojawia, wypracowuje swoje główne zasady, jak biegacz, co skupia
się na biegu — to jest to mężczyzna, który prawdziwie
się rozwija i który nie poszukuje na darmo. Jeśli jednak
skupi się na czytaniu książek, tylko w tym pracuje i podróżuje tylko po to, powiem mu, by wracał bezzwłocznie
do domu i nie zaniedbywał swych obowiązków, gdyż
to, czego szuka, jest niczym, a czymś jest coś zupełnie
innego — badać, jak można uwolnić się od narzekań
i jęków.
Jak można wywnioskować z powyższego fragmentu, stoicy
utrzymywali, że dobro lub zło zależą od człowieka. Inni mają
władzę nad czynnikami, które na nas oddziałują — mogą nas
uwięzić, torturować lub zniewolić, jeśli jednak człowiek może
być obojętny na to wszystko, to nie będą oni mieli znaczące},
władzy nad nim. Epiktet wyraził to, mówiąc, że cnota zamieszkuje wolę — że tylko wola jest dobra lub zła. Mając dobrą wolę
(a ma sieją, pozostając obojętnym na zewnętrzne wydarzenia),
to żadne wydarzenia zewnętrzne nie zniszczą istoty charakteru.
Kiedy jest się obojętnym na nie, to staje się człowiekiem
wolnym. Taki człowiek nie jest ograniczony wypadkami z zewnątrz. Poprzez obojętność staje się niezależnym od świata — i
w ten sposób, nawet gdyby świat był w nieładzie, nie przeszkodzi mu to w osiąganiu osobistego zbawienia.
Etyczny pogląd stoików nie będzie w pełni zrozumiały bez
ich metafizyki. Wierzą oni w predestynację, tj., że wszystko, co
wydarza się w świecie, jest ustanowione przez Boga wedle powziętego planu. Nic nie dzieje się przypadkowo. Cnota polega
32
Etyka
na woli, która jest zgodą na wydarzenia natury. W mniej
skomplikowanej terminologii znaczy to, że ktoś jest cnotliwy,
jeśli umie przyjąć to, co się wydarza, oraz jeśli rozumie, że
wszystko to jest częścią boskiej aranżacji, której nie jest w stanie
zmienić. Można uniknąć frustracji, zawodu i rozpaczy wynikających z prób dokonania zmian, jeśli się zrozumie, że wszystko, co się wydarza, jest z góry ustanowione. Rozumiejąc to,
stajemy się wolni, natomiast nie jesteśmy wolni, kiedy nadal
próbujemy coś zmieniać. Obojętność daje specyficzną świadomość, dzięki której wydarzenia zewnętrzne nie są w stanie
oddziaływać na podstawę naszego charakteru — wtedy stajemy
się cnotliwi. Stoicy uznali za ważne uwolnić się od pragnień
i emocji.
Stoicyzm różni się od cynizmu pod podstawowym względem. Cynicy uważali, że nie potrafią zapobiec upadkowi świata
i zrezygnowali z tego zamiaru. Żyli jak “psy". Ale stoicy dowiedli,
że ten rodzaj rezygnacji nie był konieczny. Nie trzeba rezygnować z rzeczy materialnych, można żyć przyjemnie i cieszyć
się powodzeniem, pod warunkiem, że nie oddamy się temu bez
reszty. Trzeba pozostać obojętnym na to, aby straciwszy dobra
materialne, nie zmienić do nich stosunku. Dopóty nie jesteśmy
wolni, dopóki te rzeczy nas obchodzą; lecz kiedy pozostajemy
obojętni, to nie ma powodu, aby nie cieszyć się nimi nadal.
Według stoicyzmu, to człowiek, a nie społeczeństwo jest
bezpośrednio odpowiedzialny za stawanie się dobrym lub złym.
Jeśli człowiek oddaje się nastrojowi, który zobojętnia go na
uznane dobra świata, wtedy będzie cnotliwy; nic, co się wydarza, nie zmieni istoty jego charakteru.
Krytyka stoicyzmu
W stoicyzmie występują trzy główne trudności:
1) logiczna sprzeczność powiązania pojęć wolności i predestynacji;
2) trudność związana z paradoksalnymi dla zdrowego roz
sądku konsekwencjami doktryny obojętności;
Stoicy zm
33
3) stoicyzm stosuje się wyłącznie do niecodziennych okoliczności i dlatego nie może być uznany za etykę uniwersalną.
Rozważymy wszystkie, rozpoczynając od trudności logicznej.
Stoicy utrzymywali, że każde wydarzenie, czy jest to spadający meteoryt, czy zastanawianie się nad dzisiejszym obiadem, jest z góry ustanowione zgodnie z boskim planem. Jeśli
przyjąć tę naukę, to zmiana warunków, w jakich się znajdujemy, stanie się niemożliwa. Skoro wydarzenia są z góry
zaplanowane, to nie można w żaden sposób na nie wpłynąć.
Co istotniejsze, nie można też zmienić swego losu. Inaczej
mówiąc, nie jesteśmy “wolni", ale związani własnym przeznaczeniem. Przeczy to stoickiemu poglądowi o możliwości
zmiany swego charakteru. Według niego, człowiek może zmienić swoje usposobienie na tyle, aby stać się obojętnym na to,
do czego był silnie przywiązany. Utrzymując to stanowisko,
stoicy wnioskowali, że ludzie posiadają wolność od zmiany
swoich charakterów; że mogą zmienić pewne naturalne wydarzenia w świecie, mianowicie te, które tworzą jego wolę. Istnieje
więc w tej teorii podstawowa sprzeczność: człowiek jest wolny
i nie jest wolny. Widać to wyraźnie, jeśli przyjmiemy drugie
twierdzenie alternatywy (tj. człowiek nie jest wolny), gdzie nie
można mówić o zmianie charakteru. Charakter jest ściśle
określony przez prawa natury, więc nie można go zmienić.
Z drugiej strony, jeśli człowiek ma wolność zmiany swego
charakteru, to teza, że wszystkie wydarzenia są z góry wyznaczone jakimś mistrzowskim planem, musi być fałszywa.
Ten dylemat, zwany czasami problemem wolnej woli, jest
jednym z najbardziej trwałych i kłopotliwych zagadnień filozoficznych. Pojawia się on nie tylko w filozofii stoickiej, ale
również w filozofii religijnej oraz we współczesnej psychologii.
Na przykład, psychologowie współcześni twierdzili czasami, że
nasze środowisko i doświadczenia tworzą nas takimi, jakimi
jesteśmy. Zatem jeśli kogoś zamorduję, to oznaczać to będzie,
że zrobiłem to z powodu dawnych przejść. Uwzględniwszy
ponadto pewną psychofizyczną konstytucję, popełnione morderstwo okazałoby się koniecznością. Krótko mówiąc, moje
34
Etyka
zachowanie było całkowicie określone warunkami, na które nie
miałem wpływu; zatem nie byłem wolny. Nie będąc wolnym,
nie mógłbym być ukarany przez prawo. Prawo zakłada, że
mam kontrolę nad swoim działaniem. Nie ma powodu, aby
karać meteoryt, który kogoś zabił, skoro wiemy, że nie ma on
kontroli nad torem swojego spadania. Wierzymy natomiast, że
niektórzy przestępcy kontrolują swoje działania i karzemy ich
jako odpowiedzialnych za swoje czyny. Wydaje się więc, że
odkrycia współczesnej psychologii są sprzeczne z istniejącym
prawem karnym. Jak próbowaliśmy wykazać, ta trudność
występuje w filozofii stoickiej, a stoicy nigdy nie potrafili jej
rozwiązać.
Współczesne techniki filozoficzne wykazują, że można postrzegać ten dylemat po części “lingwistycznie" oraz że jego
rozwiązanie wyjaśniają pojęcia: wolności, przymusu i
deter-minizmu kauzalnego.
Inna wielka trudność wynika z doktryny obojętności. Ludzie powszechnie nie sądzą, aby było słuszne przyjmować
obojętną postawę, by wykluczyć inne cnoty. Kiedy umiera
przyjaciel, to wielu z nas uznałoby za niedelikatność uwagę, by
postarać się być obojętnym. Co więcej, wydaje się, że za teorią
stoicką stoi przekonanie o tym, że postępowanie, które normalnie uznajemy za niemoralne, jest słuszne, jeśli zostało podjęte
z obojętności. Jeśli przyjąć konsekwencje teorii stoickiej, to
nawet morderstwo może być uznane za odpowiednie, pod
warunkiem, że popełnione zostało obojętnie — ta perspektywa
moralna jest jawnie sprzeczna z naszymi powszechnymi przekonaniami etycznymi.
Ostatecznie okazuje się, że rady stoicyzmu są do przyjęcia
tylko wtedy, gdy żyje się w niezwykłych warunkach. Jeśli
wiemy, że w czasie wojny możemy być torturowani przez
wrogów, którzy starają się wyciągnąć od nas tajemnice wojskowe, to wówczas jest sensowne, aby zastosować wypracowaną
uprzednio postawę umożliwiającą zniesienie tych tortur. W takiej sytuacji filozofia obojętności może być rzeczywiście przydatna; starając się nie myśleć o zadawanym bólu, będzie można
go znieść. Zdarza się często, że człowiek roztrząsa wydarzenia,
Etyka chrześcijańska
35
które naprawdę nie są w jego życiu ważne. Przypuśćmy, że czyjś
samochód uległ wypadkowi, w wyniku którego lekko zadrapał
się lakier. Może to w rezultacie wywołać skrajną depresję.
I tutaj filozofia stoicka może być pomocna, wnosząc spokój.
Stoicyzm bagatelizuje te wydarzenia, które wywołują w nas
przygnębienie, a które rzeczywiście nie są istotne dla dalszego
przebiegu naszego życia; będąc obojętnym na mało istotne
wydarzenia życia codziennego, można uniknąć poważnych
nieszczęść. Natomiast kiedy nie znajdujemy się w niezwykłych
warunkach, a jednak konsekwentnie praktykujemy doktrynę
obojętności, to możemy stracić w życiu to, co je najbardziej
uprzyjemnia: miłość, przyjaźń, powodzenie itd. Dlatego też
stoicyzm traci swą atrakcyjność w przypadku dobrych warunków życia. Kiedy świat toczy się po naszej myśli, to nie
widzimy powodu, dla którego mielibyśmy być nań obojętni;
wręcz przeciwnie, chcemy się nim rozkoszować. Stoicyzm powstał, kiedy świat grecki był w stanie rozpadu i wówczas
oferował użyteczne rady przeciwstawiania się trudnościom
życia. Kiedy jednak ludzie przekonali się, że te warunki można
zmienić, to stoicyzm nie był już w stanie dostarczyć pozytywnego programu stworzenia lepszego świata i z tego powodu
został wyparty przez bardziej dynamiczną filozofię moralną —
chrześcijaństwo. Podobnie jak stoicyzm, również chrześcijaństwo jest filozofią pocieszenia; ale przeciwnie do stoicyzmu,
proponuje ono działania konstruktywne w pokonywaniu trudności.
Etyka chrześcijańska
Kiedy badamy historię chrześcijaństwa, uderza nas wielość
różnorakich doktryn, które zostały podciągnięte pod tę
nazwę. Szybko okazuje się, że filozofia ta nie jest homogeniczna i nie można jej określić jako etykę chrześcijańską
bez poważnych zastrzeżeń lub choćby nie przeceniając pewnych
faktów. Z tego powodu jest prawie niemożliwe wyłożyć
tak wiele, często bardzo
subtelnych różnic między
tymi
36
Etyka
doktrynami. Rozważania nad samą herezją mogłyby wypełnić
cały tom, nie mówiąc już o próbie przedstawienia odmian
ruchów ortodoksyjnych. Zdając sobie sprawę z takiej różnorodności, można, bez nadmiernego zubożania przedmiotu,
wyróżnić trzy podstawowe prądy myśli etycznej określanej jako
chrześcijańska. Spróbujmy je teraz omówić.
Pierwszy etap nazwijmy pastoralną etyką chrześcijańską.
Nazwa ta odnosi się do poglądów moralnych niektórych sekt
wczesnochrześcijańskich — poglądów, które rozwinął judaizm
i perskie religie mistyczne. Kładą one największy nacisk na
dekalog (tj. dziesięcioro przykazań), praktyki rytualne (jak
babtyzm) oraz na moralne nauki Chrystusa. Chrystus uznany jest
za świętego proroka, który udziela natchnionych przez Boga
porad życiowych (np. “Jak posiałeś, tak zbierzesz"). Tego rodzaju
spojrzenie nazywamy pastoralnym, ponieważ nie wykazuje
silnych związków z głęboką filozoficzną spekulacją. Subtelne
rozważania, które znajdujemy w późnych pismach Ojców Kościoła, prawie zupełnie nie występują we wczesnym chrześcijaństwie.
Zamiast tego, silnie się podkreśla znaczenie zachowań moralnie
właściwych. Metafizyka, jeśli się w ogóle poj awia, jest ograniczona
do wiary w ponadnaturalny porządek, osobowego Boga i nieśmiertelność. Jednak nie dokonuje się tutaj systematycznej spekulacji
nad samą wiarą, a na pewno jest ona bez znaczenia w porównaniu
z rozwiniętą później gnoseologią (tj. nauką o poznaniu).
Drugi typ etyki chrześcijańskiej jest o wiele bardziej analityczny niż pastoralny punkt widzenia, który wyżej przedstawiliśmy. Występuje on tylko w Kościele katolickim, który rozwinął się jako instytucja społeczna, polityczna i religijna. Nazwiemy etykę tego okresu etyką kościelną. Należy jednak
podkreślić, że nawet etyka kościelna przechodziła głębokie
zmiany w ciągu swej długiej historii. Zmiany te powodowało
wiele czynników. Na przykład, wpływ Platona i Arystotelesa
na Ojców Kościoła całkowicie zmienił chrześcijańskie pojęcie
“wyrzeczenia", interpretując je, odmiennie niż w etyce pastoralnej, metafizycznie. Podobnie zmieniało się pojęcie duszy,
która jeszcze dla Orygenesa była u każdego człowieka taka
Etyka chrześcijańska
37
sama, natomiast już dla św. Tomasza z Akwinu była u każdego
jedyna i niepowtarzalna. Miało to bardzo ważne konsekwencje
dla nauki o nieśmiertelności. Inne przyczyny zmian w etyce
kościelnej były następujące:
a) powstanie takich instytucji religijnych, jak klasztory i za
kony doprowadziło Kościół do potwierdzenia ascetyzmu, co
zasadniczo wpłynęło na jego naukę o moralności seksualnej;
b) wzrost roli Kościoła w życiu politycznym i społecznym
spowodował uniezależnienie się jego doktryny etycznej od
państwa w trwającym pomiędzy Kościołem i państwem kon
flikcie, który dotyczył kierowania życiem ludzi;
c) trudności dotyczące interpretacji Pisma (w efekcie których
Luter wystąpił z Kościoła — protestancka reformacja) również
wywołały pewne zmiany w oficjalnej nauce Kościoła.
W wyniku tych wpływów poglądy etyczne św. Augustyna,
który w IV wieku został uznany za wyraziciela oficjalnej filozofii
Kościoła, zostały w XIII wieku do tego stopnia zrewidowane
przez św. Tomasza, że ustanowiła się zupełnie nowa perspektywa etyczna. Największą różnicą było zrezygnowanie z filozofii
moralnej opartej na neoplatonizmie (u św. Augustyna) na rzecz
filozofii opartej na poglądach Arystotelesa (u św. Tomasza).
Trzecia wielka zmiana w etyce chrześcijańskiej wynikała
z reformacji i rozwoju protestantyzmu. Protestanci odrzucili
poglądy etyczne katolicyzmu (reprezentowane przez św. Tomasza) w wielu kwestiach (np. czy kapłan może się żenić), ale
nie stworzyli w zamian spójnego systemu etycznego. Nie będzie
przesadą, gdy się stwierdzi, że w protestantyzmie jest tyle
doktryn etycznych, ile protestanckich sekt.
Mimo tak wielkiej różnorodności, wszystkie te nauki moralne łączy pewna wspólna cecha, która odróżnia je od innych
kodeksów religijnych, jak np. judaizmu, buddyzmu czy islamu.
Dzięki takim cechom właśnie możemy mówić o etyce chrześcijańskiej jako o odrębnej i odmiennej doktrynie. Równocześnie należy podkreślić, że nasz opis będzie zbyt ogólny, by
pomieścić dokładne rozróżnienia pomiędzy różnymi stanowiskami etycznymi wewnątrz samego chrześcijaństwa. Zadaniem
38
Etyka
poniższych rozważań jest ukazanie pewnych podstawowych
cech, które tworzą doktrynę.
Wszystkie takie poglądy etyczne, które można nazwać
chrześcijańskimi, zakładają istnienie istoty boskiej i że istota ta
jest w pewien sposób identyczna z Chrystusem. Z powodu tego
ostatniego założenia chrześcijaństwo wyraźnie się odróżnia, na
przykład, od judaizmu. Sekty chrześcijańskie różnią się od
siebie pod względem mocy przypisywanej istocie boskiej, nie
wszystkie też zgadzają się na utożsamienie tej istoty z Chrystusem. Dla niektórych jest to prosta relacja tożsamości, dla
innych nie (konflikt pomiędzy monofizytami, nestorianami
i ortodoksyjnymi chrześcijanami). Podobne różnice istnieją
w sprawie interpretacji natury samego Chrystusa (na ile jest
ludzki, a na ile boski).
Jednakże nawet te sekty chrześcijańskie, które przeczą temu,
jakoby Chrystus był tożsamy z Bogiem, zgadzają się, że Bóg
oznajmił swoją wolę poprzez Chrystusa i dlatego kazania
Chrystusa o właściwym sposobie życia są uznawane za wyraz
woli Boga przez wszystkie chrześcijańskie teorie moralne.
Kazania Chrystusa wraz z innymi nakazami moralnymi, jak
dekalog i pewne fragmenty Nowego Testamentu — Kazanie
na Górze — są uznane za moralny kodeks. We wszystkich
doktrynach chrześcijańskich utrzymuje się, że człowiek zachowuje się poprawnie, postępując wedle kodeksu, a niemoralnie, kiedy łamie przykazania, jak na przykład “Nie kradnij".
Można ująć etykę chrześcijańską jako pogląd, w którym
istnieje istota boska ustanawiająca pewne reguły moralnego
zachowania, natomiast zachowanie niemoralne polega na łamaniu tych reguł.
W praktyce jednak sekty chrześcijańskie nie są zgodne co
do tego, które reguły tworzą moralny wzorzec zachowania. Na
przykład, stosowanie sztucznej kontroli narodzin jest na mocy
proklamacji Kościoła katolickiego uznane za niemoralne, ale
sekty protestanckie nie przyjmują tego. Aby zrozumieć, dlaczego religie chrześcijańskie różnią się między sobą w praktykach,
nawet jeśli mieszczą się bez zastrzeżeń w powyższym teoretycznym ujęciu, należy zwrócić uwagę na różnicę pomiędzy tym,
Etyka chrześcijańska
39
co nazwaliśmy teorią etyczną a tym, co nazywa się kazuistyką.
Ogólnie mówiąc, kazuistyką jest etyką stosowaną. Decydując
się na to, co jest dobre lub złe w ogóle (i to jest funkcją teorii
etycznych — hedoniści, na przykład, uznali przyjemność za
jedyne dobro), należy konsekwentnie sporządzić wykaz tego,
co służy czynieniu dobra, oraz tego, co służy czynieniu zła.
Kazuistyką jest sporządzaniem takich wykazów. Różnice pomiędzy kodeksami moralnymi chrześcijan wyznaczającymi zachowania praktyczne należy teraz ujmować już niejako różnice
w teorii, lecz jako różnice kazuistyczne; wszystkie doktryny
zgadzają się z tym, że Bóg ustanowił pewien system reguł,
których należy przestrzegać, ale nie wszystkie zgadzają się co
do tego, które z nich należą do systemu, i ta ostatnia niezgodność powinna być traktowana jako kazuistyczna, a nie teoretyczna. Oczywiście nie wszystkie niezgodności miedzy różnymi
formami chrześcijaństwa należy traktować jako niezgodności
co do tego, które reguły należą do systemu; dość często panuje
na niektóre zgoda, ale pomimo to mogą one być interpreto wane zupełnie inaczej. Tego rodzaju trudności pojawiają się
wówczas, gdy stosuje się starą naukę moralną do problemów
współczesnych (jak kontrola narodzin), tj. takich, z których nie
zdawano sobie sprawy, gdy powstawały główne twierdzenia
doktryny.
Nie możemy oczywiście pokazać kazuistycznych różnic pomiędzy formami chrześcijaństwa, ale aby wyjaśnić przeciwstawny wobec teorii etycznej charakter kazuistyki, rozważymy
wypowiedź św. Tomasza dotyczącą moralności seksualnej.
Oświadczenie to nadal kształtuje ortodoksyjne spojrzenie Kościoła katolickiego na tę sprawę. Według św. Tomasza istnieje
pewien ogólny sposób zachowania — ludzie powinni miłować
Boga i swych bliźnich. Jest też pewien specyficzny sposób,
w jaki nie powinno się postępować — kodeks moralny nie
dopuszcza cudzołóstwa. Zakazuje też tych stosunków płciowych pomiędzy mężem i żoną, które nie służą prokreacji —
stąd sztuczna kontrola urodzeń jest zabroniona. Nie dopuszcza
się możliwości rozwodów, ponieważ ojciec jest istotną częścią
procesu edukacji dziecka.
Przejdźmy teraz od nakazów ku bardziej teoretycznym zagadnieniom. Główny pogląd etyki chrześcijańskiej mówi, że
dobre życie można osiągnąć przez zachowanie zgodne z boskimi wskazaniami (tj. zachowując się wedle reguł nadanych
przez Boga, w wykładni Kościoła).
Mówiąc o etyce chrześcijańskiej, nie można pominąć tego,
co jest być może najważniejsze z punktu widzenia etyki teoretycznej: jej autorytaryzm. Kościół traktuje kodeks moralny
jako obiektywny i nieomylny wskaźnik właściwego zachowania,
którego zatem nie można kwestionować. Kodeks jest ujmowany jako wyraz woli Boga. Ten, kto łamie te przykazania,
z definicji zachowuje się niemoralnie.
W praktyce sekty chrześcijańskie są ponownie podzielone
w kwestii rozumienia sposobu, w jaki odkrywa się wolę Boga.
Sekty “fundamentalistyczne" kładą nacisk na słowo zapisane
w Biblii, dzięki niemu można odkrywać “dosłowną" wolę
Boga. Katolicy wierzą, że Kościół jest namiestnikiem Boga na
ziemi i dlatego wola Boga wyrażana jest edyktami Kościoła.
Protestanci, którzy odrzucają tę doktrynę, utrzymują, że relacja pomiędzy Bogiem i człowiekiem jest personalna i nie
wymaga pośrednika; podejmując to, czego pragnie Bóg, należy
poradzić się własnego sumienia. Teoretyczną wykładnię samej
“teorii sumienia" można znaleźć w pismach biskupa Butlera.
Krytyka etyki chrześcijańskiej
Powodzenie etyki chrześcijańskiej można wytłumaczyć jej trwałą
obecnością przez blisko dwa tysiące lat, pomimo olbrzymich
przemian politycznych i społecznych, oraz faktem, że została ona
powszechnie przyjęta na całym świecie. Pod względem zdolności
przetrwania trudnych czasów chrześcijaństwo jest podobne do
judaizmu, jednak przewyższa go niepomiernie pod względem
zasięgu wpływów. Pomimo to wielu filozofów dystansowało się
w stosunku do chrześcijaństwa z powodów, które teraz rozważymy.
Największa trudność w etyce chrześcijańskiej wiąże się z jej
założeniem, że kodeks moralny wyraża wolę Boga. Odstępstwo
Etyka chrześcijańska
41
od kodeksu jest zatem równoznaczne z nieposłuszeństwem
wobec uznanych autorytetów. Z tego punktu widzenia
niemo-ralność jest tożsama z nieposłuszeństwem. Niektórzy
filozofowie twierdzili, iż to stanowisko można przyjąć tylko
pod warunkiem, że wykaże się dobro Boga. Dlaczego niamy
być posłuszni nakazom istoty boskiej, która może być zła?
Skoro można okazywać nieposłuszeństwo wrogiemu
autorytetowi, to dlaczego samo nieposłuszeństwo ma być złe?
W tej sprawie etyka chrześcijańska napotyka dylemat. Musi
ona udowodnić raczej, niż zakładać, że Bóg jest dobry, albo
postara się uprawomocnić nakazy boskie raczej na gruncie
czysto etycznym niż teologicznym. Obydwa te zadania
stawiają wielkie trudności. Na przykład, istnienie zła w
postaci zarazy, plagi, okrucieństwa, choroby czy
przedwczesnej śmierci wydaje się mocnym argumentem
przeciw niepodważalnej dobroci Boga; w przypadku próby
uprawomocnienia etyki chrześcijańskiej na nieteo-logjcznym
gruncie trzeba będzie wyrzec się tego, co dla tej teorii najbardziej
charakterystyczne.
Jednakże istnieje też inny argument na rzecz konieczności
nieteologicznego uprawomocnienia etyki chrześcijańskiej. Pamiętamy, jak wiele uwagi przywiązywał Arystoteles do rozumienia i jak podkreślał, że postępowanie może być moralne
jedynie wówczas, gdy zostało podjęte z wolnego wyboru i na
podstawie dokładnej i całkowitej znajomości sytuacji. Wielu
ludzi uważa, że jest to istotny warunek działań moralnych.
Pogląd ten nie uznaje za prawdziwie moralne działań podejmowanych z posłuszeństwa — nawet wobec woli Boga. Działamy moralnie nie dlatego, że tak każe Bóg, ale ponieważ jest
to słuszne. Dlatego konieczne jest nieteologiczne uprawomocnienie etyki chrześcijańskiej.
Stanie się to jeszcze bardziej oczywiste, kiedy zbadamy
efekty tych argumentów, które negują lub choćby kwestionują
istnienie Boga. Nie da się uprawomocnić kodeksu moralnego,
mówiąc, że jest to wola Boga, gdyby Bóg nie istniał. Filozofowie ateistyczni lub agnostyczni, jak brytyjscy utylitaryści,
nie mogą przyjąć takich uprawomocnień. Akceptowali oni
często poszczególne prawa moralne chrześcijaństwa (np. “Nie
42
Etyka
kradnij"), ale uważali, że należy je uprawomocnić na
nieteolo-gicznym gruncie.
Trzecia trudność, nawet dla samego chrześcijaństwa, wynika
ze sposobu, w jaki rozstrzyga się o tym, co nakazał Bóg.
Uznawszy Biblię za wyraz woli Boga, może się okazać, że jej
zalecenia są sprzeczne. Dla uniknięcia tych sprzeczności należy
przyjąć jakąś interpretację Biblii —jest to konieczne zwłaszcza
wtedy, gdy chcemy zastosować ją do współczesnych problemów — wówczas jednak sama Biblia otwiera się na krytykę,
która może obalić dotychczasowe autorytety interpretacyjne.
Przyjmując stanowisko katolickie — Kościół zna wolę Boga —
popadniemy w podobne kłopoty, jeśli ostatecznie wytrwamy
przy autorytecie sumienia, choć ludzkie sumienia są różne, to
będziemy mieli tyle autorytetów, ile różnych intuicji. Kto może
zdecydować o tym, czyje sumienie naprawdę wyraża wolę Boga?
Filozofowie, uwikłani w takie pytania, doszli do wniosku, że
o problemach etycznych należy myśleć niezależnie od jakiejkolwiek oficjalnej nauki. Doprowadziło to, w wielu przypadkach,
do powstania systemów niezgodnych z chrześcijaństwem. Zwróćmy się teraz do jednego z nich—do filozofii Barucha Spinozy.
Filozofia Spinozy
Ocena filozofii Spinozy zmieniła się znacząco od momentu jego
śmierci w 1677 roku. Niektórzy krytycy bez wahania uznali go
za największego spośród etyków. Inni, którzy zapoznali się
z trudnym, a zawierającym główne poglądy etyczne Spinozy,
dziełem pod tytułem Etyka, uznali je za zagmatwane. Uważali,
że jest nieczytelne z dwóch powodów: po pierwsze, ponieważ
używa nieodpowiedniej dla problemów etycznych geometrycznej metody Euklidesa; po drogie, ponieważ według nich system
jest źle skonstruowany — definicje decydujących terminów są
niejasne, dowody pewnych twierdzeń niestosowne. Jednak najwięksi filozofowie uznali obie te opinie za skrajne. Pomimo
metodologicznych uchybień, Spinoza i tak musi być uznany za
jedną z najważniejszych postaci historii etyki. Ci, którzy przy-
Filozofia Spinozy
43
jmują taką opinię, twierdzą, że należy go uznać za jednego
z dwóch lub trzech największych etyków, jacy pojawili się
w tradycji europejskiej od czasu Greków.
Spinoza urodził się 24 listopada 1632 roku w Amsterdamie,
gdzie osiedliła się jego żydowska rodzina po ucieczce przed
hiszpańską i portugalską inkwizycją. Uczęszczał do szkoły
mieszczącej się w synagodze Hiszpanów i Portugalczyków,
którzy uczyli zarówno religii żydowskiej, jak i wiedzy ogólnej,
zdobytej w Hiszpanii. Spinoza zapoznał się z pracami niektórych średniowiecznych myślicieli żydowskich, jak Abraham
Ibn Ezra i Mojżesz Majmonides. Przyswoił sobie również
pewne idee wczesnych krytyków Biblii oraz nowe idee współczesnej mu nauki. W końcu przeciwstawił się religijnym naukom swojej gminy i został przez nią wyklęty w lecie 1656 roku.
Fragment dokumentu ekskomuniki brzmi następująco:
Rada Zgromadzenia Eklezjastycznego oświadcza, że zabezpieczyła się już przed złymi poglądami i czynami Barucha
de Spinozy, usiłowała również na rozmaite sposoby i różnorakimi obietnicami sprowadzić go ze złej drogi. Lecz, jako
że nie zdołała wprowadzić go na lepszą drogę myśli, a wręcz
przeciwnie, z każdym dniem bardziej poświadczał on okropne herezje, które wyznaje, i coraz bezczelniej wygłaszał
i rozpowszechniał je, co wiele zasługujących na szacunek
osób potwierdziło, przeto, dokonując dokładnego przeglądu
sprawy i po jej wnikliwym przeanalizowaniu, Zgromadzenie
wyraża zgodę na to, by rzucić klątwę na to, co mówi
Spinoza, a jego samego wykluczyć z ludu Izraela i od tej
godziny obłożyć go klątwą z następującym przekleństwem...
Niech będzie przeklęty przez usta Siedmiu Aniołów, którzy
przewodzą przez siedem dni tygodnia, i przez usta tych
aniołów, które po nich następują i walczą pod ich sztandarem. Niech będzie przeklęty przez Czterech Aniołów,
którzy przewodzą przez cztery pory roku, i przez usta
wszystkich tych aniołów, które po nich następują i walczą
pod ich sztandarem... Niech Bóg nigdy nie wybaczy mu jego
grzechów. Niech gniew i oburzenie Pana ogarnie go i płonie
44 ___________________________________________ Etyka
na jego głowie. Niech wszelkie przekleństwa Księgi Praw
spadną na niego. I zapowiadamy Wam, że nikt nie może
porozumiewać się z nim ani słowem, ani pismem, ani okazywać mu jakichkolwiek względów, ani przebywać z nim
pod jednym dachem, ani zbliżać się doń na mniej niż cztery
łokcie, ani czytać czegokolwiek, co napisał.
Odrzucony przez Żydów Spinoza żył najpierw z niezależnymi chrześcijanami i spędził resztę swego krótkiego żywota
bez bogactw i luksusów. Pracował na utrzymanie, szlifując
soczewki (zmarł rzekomo w wyniku infekcji wywołanej
okru-chami szkła), a w wolnym czasie pisał. W życiu
osobistym Spinoza bodaj najbardziej spośród wszystkich
filozofów zbliżył się do świętości; w dniu śmierci był radosny i
nie obawiał się niczego; pomimo częstych zjadliwych ataków
bardzo rzadko się złościł i rzadko tracił rozsądek. Kiedy Jan de
Witt, przywódca Republiki Duńskiej został zamordowany,
Spinoza, podobno po raz pierwszy, oburzył się na
pospólstwo, które do tego doprowadziło.
Aby zrozumieć, dlaczego filozofia Spinozy była tak atrakcyjna dla późniejszych myślicieli, zacytujmy dokładnie początek nie ukończonego traktatu O poprawie umysłu, który jest
jednym z najznakomitszych istniejących fragmentów pism filozoficznych. Niedogmatyczna, uczciwa próba odkrycia dobrego życia przenika czytelnika z ogromną siłą. Spinoza pisze:
Nauczony doświadczeniem, że wszystko, co się nam w życiu
powszednim zazwyczaj nastręcza, jest próżne i zawodne,
tudzież przekonany, że wszystko, co bywało przyczyną lub
przedmiotem mego niepokoju, o tyle jeno zawierało w sobie
dobro czy zło, o ile przy tym doznawał wzruszeń mój umysł,
postanowiłem w końcu dociec, czy nie ma czegoś takiego,
co by było dobrem prawdziwym i mogło mi się udzielać, i co
by wyłącznie samo, z wyłączeniem wszystkiego innego,
mogło wzruszać mój umysł, a raczej, czy nie ma czegoś
takiego, co skoro bym tylko to odnalazł i pozyskał, napełniłoby mnie na zawsze nieprzerwaną i najwyższą radością.
Filozofia Spinozy
45
Powiadam: “postanowiłem w końcu", albowiem na pierwsze
wejrzenie nieroztropną wydała mi się chęć wyrzeczenia się
rzeczy pewnej dla rzeczy naówczas jeszcze niepewnej. Wszak
dobrze było mi wiadomo, jakie korzyści zdobywa się przez
zaszczyty i bogactwo, ale również i to, że musiałbym wstrzymać się od pożądania ich, gdybym miał ubiegać się poważnie
0 rzecz nową, a zupełnie inną. Jasne było dla mnie, że gdyby
szczęście najwyższe miało na tych właśnie rzeczach polegać,
to musiałbym go być pozbawiony, gdyby zaś nie miało na
nich polegać, a jednak za niemi tylko bym się ubiegał, to
tak samo nie dostąpiłbym szczęścia najwyższego. Więc roz
ważałem w duchu, czy nie dałoby się dojść do jakiegoś
nowego urządzenia sobie życia, albo co najmniej do pewno
ści w tym względzie, chociażbym nie zmienił porządku
1 zwykłego trybu swego życia, o co się często, choć na próż
no, kusiłem.
To wszystko, co życie zazwyczaj nastręcza, a co ludzie, jak
można sądzić z ich czynów, poczytują za dobro najwyższe,
daje się sprowadzić do trzech rzeczy, a mianowicie: bogactwa, zaszczytów i rozkoszy zmysłowej. Te trzy rzeczy tak
dalece zaprzątają umysł, że nie pozwalają mu na rozmyślanie o jakimś innym dobru. Otóż co się tyczy rozkoszy
zmysłowej, to umysł tak się w niej pogrąża, jak gdyby
spoczywał na jakowymś dobru, co mu w najwyższym stopniu przeszkadza myśleć o innym, ale po upojeniu się nią
następuje bardzo wielkie przygnębienie, które, jeżeli nie
całkiem zawiesza umysł w działaniu, to go co najmniej mąci
i przytępia. Niemało też zaprząta umysł pogoń za zaszczytami i bogactwem, zwłaszcza za tym drugim, gdy pożądane
bywa samo dla siebie, ponieważ wtedy poczytuje się je za
dobro najwyższe. O wiele więcej jeszcze zaprzątają umysł
zaszczyty, albowiem te uchodzą zawsze same przez się za
dobro i cel ostateczny, do którego wszystko zmierza. Następnie nie ma przy dążeniu do bogactwa i zaszczytów żalu,
jak przy rozkoszy zmysłowej, owszem, im więcej ich nabywamy, tym większą staje się radość; na skutek tego właśnie
podniecamy się coraz bardziej do pomnażania ich. Za to
gdy nadzieję naszą spotka niekiedy zawód, powstaje stąd
smutek bardzo wielki. Wreszcie dlatego zaszczyty stanowią
wielką zawadę, że chcąc je osiągnąć, musimy koniecznie
przystosowywać swe życie do poziomu umysłowego ludzi,
a więc unikać tego, czego oni zwykle unikają, i za tym się
uganiać, za czym oni pospolicie się uganiają. Gdy tak oto
przeświadczyłem się, jak bardzo to wszystko stoi na
przeszkodzie staraniu się o nowe urządzenie sobie życia, a
nawet tak dalece mu się sprzeciwia, że wypada koniecznie
albo od jednego, albo od drugiego się powstrzymać,
zniewoliło mnie to do zbadania, co z dwojga byłoby dla
mnie korzystniejsze, albowiem, jak już powiedziałem,
wyglądało na to, że chcę zmienić dobro niewątpliwe na
niepewne. Pomyślawszy nieco, znalazłem naprzód, że jeżeli
tamtych rzeczy się wyrzeknę i starać się będę o nowe
urządzenie sobie życia, to wyrzeknę się, jak jasno widać
z tego, co wyżej powiedziane, dobra z natury swej niepewnego dla dobra, które znów jest niepewne, ale już nie
z natury swej (pożądałem bowiem dobra trwałego), lecz
tylko pod względem osiągnięcia go. Usilne rozmyślanie
doprowadziło mnie do przekonania, że skoro tylko zdołałbym się zastanowić, wtedy porzuciłbym niewątpliwe zło dla
niewątpliwego dobra. Ujrzałem się przecież w najwyższym
niebezpieczeństwie i byłem zmuszony do poszukiwania ze
wszech sił środka zaradczego, chociażby niepewnego, zupełnie tak samo, jak chory śmiertelnie, który, przewidując
śmierć pewną w razie niezastosowania środka leczniczego,
zmuszony jest chwycić się z największym wysiłkiem niepewnego nawet środka, którym zakłada całą swoją nadzieję.
A wszystkie te rzeczy, za któremi tłum się ugania, nie tylko
nie pomagają do zachowania naszego bytu, lecz nawet
stanowią przeszkodę do tego i częstokroć są przyczyną
zguby tych ludzi, którzy je posiadają, a zawsze tych, którzy
są przez nie posiadani. Wszak liczne są przykłady ludzi,
którzy dla swych bogactw ponosili prześladowania, dochodzące aż do śmierci, tudzież takich, którzy dla zdobycia
skarbów narażali się na niebezpieczeństwa, aż w końcu
Filozofia Spinozy
47
życiem przypłacili swą głupotę. Nie mniej jest przykładów
takich ludzi, którzy dla osiągnięcia lub obrony zaszczytu
ponosili największe męki. Wreszcie niezliczone są przykłady
przedwczesnej śmierci z powodu nadmiernej rozkoszy zmysłowej. Uważałem następnie, że owo zło stąd się bierze, iż
całe szczęście, czy nieszczęście, zależy wyłącznie od jednej
okoliczności, mianowicie od jakości przedmiotu, który miłujemy. Albowiem to, czego się nie miłuje, nigdy ani nie da
powodu do sporów, ani nie zrodzi smutku, jeżeli zaginie,
ani nie wzbudzi zazdrości, jeżeli będzie w posiadaniu kogo
innego, ani nie wywoła czy to obawy, czy nienawiści, słowem
żadnych wzruszeń umysłu, które zachodzą tylko przy miłowaniu rzeczy znikomych, jakie są te wszystkie, o których
była wyżej mowa. Natomiast umiłowanie rzeczy wiecznej
i nieskończonej nasyca duszę samą tylko radością, ta zaś
wolna jest od wszystkiego smutku, i jej właśnie należy sobie
życzyć i poszukiwać jej ze wszystkich sił. Doprawdy nie bez
racji użyłem powyżej wyrazów: “skoro tylko zdołałbym
poważnie się zastanowić", jakkolwiek jasno z tego wszystkiego zdawałem sobie sprawę, nie mogłem mimo to pozbyć
się całkowicie pożądliwości, chuci zmysłowej i ambicji. To
jedno dostrzegłem, że gdy umysł mój zajmował się
takiemi rozmyślaniami, natenczas odwracał się od tamtych
rzeczy i poważnie rozmyślał o nowym urządzeniu życia.
Sprawiło mi to wielką pociechę, bo przekonałem się przecież, że wszystko zło pomienione nie jest takie, by się miało
oprzeć wszystkim środkom zaradczym. Wprawdzie takie na
początku bywały rzadkie i trwały zaledwie krótki czas,
w miarę jednak, jak dobro prawdziwe stawało się coraz
lepiej wiadomym, przerwy stawały się coraz częstszemi i
dłu-ższemi, zwłaszcza gdy przeświadczyłem się, że pieniądz,
rozkosz zmysłowa i ambicje są jedynie wtedy szkodliwe,
kiedy pożądane bywają same dla siebie, nie zaś jako środki
do innych celów. Wtedy bowiem, gdy pożądane bywająjako
środki tylko, trzymają się miary i bynajmniej nie przynoszą
szkody, owszem — popierają znacznie cele, dla których są
poszukiwane, jak to wykażę we właściwym miejscu.
Pokrótce tylko tutaj zaznaczę, co rozumiem przez dobro
właściwe, a zarazem czym jest dobro najwyższe. Dla należytego zrozumienia tego trzeba zauważyć, że wyrazy “dobro" i “zło" mają znaczenie tylko względne, a więc jedną i tę
samą rzecz można nazwać dobrą lub złą zależnie od tego,
pod jakim względem jest wzięta. Zupełnie tak samo ma się
z doskonałością i niedoskonałością. Albowiem żadna rzecz,
gdy weźmiemy jej naturę, nie może uchodzić za doskonałą
ani za niedoskonałą, zwłaszcza gdy dowiedzieliśmy się, że
wszystko, co zachodzi, dzieje się według wiecznego porządku i stałych praw Natury. Wobec tego jednak ograniczoność
ludzka nie potrafi ogarnąć myślą owego porządku i człowiek
wytwarza sobie pojęcia jakiejś natury ludzkiej o wiele
moż-niejszej od swej własnej, a przy tym nie znajduje
przeszkód do osiągnięcia jej, więc podnieca go to do
poszukiwania
środków
prowadzących
do
takiej
doskonałości. Wszystko przeto, co służyć może za środek
ku temu celowi, zowie się dobrem prawdziwym, dobrem
najwyższym zaś jest dopięcie tego, aby napawać się ową
naturą, jeśli się to stać może, wspólnie z innemi ludźmi.
Czym jest ta natura, wykażę we właściwym miejscu,
mianowicie, że jest nią wiedza o jedności łączącej umysł z
całą Naturą. Oto jest cel, do którego zmierzam: pozyskanie
takiej właśnie natury oraz staranie się
0 to, aby wielu ludzi razem ze mną ją posiadło. To znaczy,
że do mego własnego szczęścia należy też dbanie o to, aby
wielu innych ludzi zrozumiało to, co ja, i aby ich rozumienie
1 pożądanie pozostawały w zupełnej zgodności z moim
rozumieniem i pożądaniem.
Istota moralnej filozofii Spinozy zawiera się w powyższym
cytacie, ale w mocno skondensowanej formie. Spróbujmy to
rozszerzyć i możliwie rozjaśnić.
Przede wszystkim, Spinoza jest zdecydowanym deterministą.
Jak mówi: “wszystko, co zachodzi, dzieje się według wiecznego
porządku i stałych praw Natury". Podtrzymując ten pogląd,
Spinoza znajdował się w metafizycznej tradycji stoików i
Kartez-jusza. Nikt nie jest wolny na tyle, by postępować
wedle kap-
Filozofia Spinozy
49
rysów lub przez przypadek; wszelkie działania są zdeterminowane przez dawne doświadczenia, przez konstrukcję fizyczną
i psychiczną oraz przez dany stan praw natury. Po drugie,
Spinoza jest relatywistą. Twierdzi, że nic nie jest dobre lub złe
w sobie, ale tylko w relacji z czymś. Tak więc nie ma sensu
mówić, że olej rycynowy jest wewnętrznie dobry, jest on dobry
relatywnie, tzn. dla danej osoby w określonych warunkach.
Kiedy ktoś jest chory, a olej rycynowy pomaga mu wyzdrowieć,
to wówczas możemy uznać go za dobry dla tego chorego. Nie
będzie on jednak dobry, jeśli zastosujemy go w przypadku
zapalenia wyrostka robaczkowego, ponieważ wtedy spowoduje
śmierć chorego. Skoro ta sama rzecz (tj. olej rycynowy) może
w różnym czasie różnie oddziaływać na tę samą osobę, to jej
dobro lub zło nie może być rozważane jako jej cecha wewnętrzna, jak na przykład jej gęstość, ale tylko jako cecha, która
pojawia się w relacji do czegoś (chorego w przypadku oleju
rycynowego). Jest to pogląd bardzo istotny, ponieważ doprowadza Spinozę do stwierdzenia, że bogactwo, sława i rozkosze zmysłowe nie są wewnętrznie wartościowe. Nie są one
wartością ze względu na nie same, ale tylko jako środki
prowadzące do osiągnięcia szczęścia. Te rzeczy są dobre, jeśli
oddziałują na ludzi w pożądany sposób, kiedy jednak oddziałują inaczej, są złe. Jak mówi Spinoza: “...liczne są przykłady ludzi, którzy dla swych bogactw ponosili prześladowania, dochodzące aż do śmierci, tudzież takich, którzy dla
zdobycia skarbów narażali się na niebezpieczeństwa, aż w końcu życiem przypłacili swą głupotę".
Wziąwszy pod uwagę dwa fakty, że wszelkie wydarzenia są
zdeterminowane prawami naturalnymi, przez co ludzie nie są
wolni, oraz to, że rzeczy same w sobie nie są dobre ani złe, na
czym zatem będzie polegać dobre życie? Według Spinozy, takie
życie polega na posiadaniu jakiegoś stosunku do świata. Stosunek ten jest po części emocjonalny, a po części racjonalny.
Część racjonalna tego stosunku polega na uznaniu prawdy, że
wszelkie zdarzenia są zdeterminowane; część emocjonalna natomiast, na akceptacji tego faktu. Jest to, jak mówi Spinoza,
“wiedza o jedności łącząca umysł z całą Naturą".
Innymi słowy, Spinoza dowodzi, że człowiek będzie szczęśliwy, jeśli zrozumie, że istnieją granice ludzkiej mocy; rozumiejąc,
że wszystko, co się wydarza, musi koniecznie się wydarzyć, nie
będzie trwonić własnej energii, przeciwstawiając się im. Kiedy
umiera przyjaciel, to nie należy poddawać się emocjom, ponieważ jest to element naturalnego wzoru. Kiedy potrafimy dostrzegać w każdym wydarzeniu część większego systemu (widząc je w “wieczności", wedle jego słów), nie będą nas już
niepokoić i straszyć wydarzenia z naszego życia. W ten oto
sposób można żyć szczęśliwie.
Filozofię Spinozy można zatem interpretować jako wyznaczenie kierunku, który umożliwia ludziom uniknięcie lęku,
niepokoju i nieszczęść. Ponieważ pojawiają się one tylko wtedy,
gdy stajemy się niewolnikami naszych emocji — człowiek,
który nie przyjmuje tego poglądu, znajduje się w “ludzkiej
niewoli". Istnieje jednak możliwość samowyzwolenia się, a to
tylko wtedy, gdy rozumiemy, że bieg natury jest wyznaczony
z góry oraz jeśli rozumiemy, że “nic nie jest dobre lub złe samo
w sobie", lecz wyłącznie może stać się dobre lub złe w zależności od tego, jak na nas oddziałuje. Kształtując swoje
nastawienie, można ostatecznie rozwinąć taki stosunek do
świata, który uwolni nas od emocjonalnego niewolnictwa —
wówczas będziemy wieść dobre życie.
Jak wspomnieliśmy, najdoskonalszym dziełem Spinozy jest
Etyka. Praca ta jest uznawana przez filozofów za jeden z najtrudniejszych tekstów filozoficznych, dlatego każdą interpretację spinozjanizmu, zatem również naszą, opartą po części na
Etyce, należy traktować raczej jako zwięzłe wprowadzenie niż
podejście definicyjne. Spinoza pisze:
Na tym skończyłem wszystko, co chciałem wykazać o mocy
umysłu nad wzruszeniami tudzież o wolności umysłu.
Okazuje się stąd, jak dalece potężniejszy i mocniejszy jest
mędrzec od człowieka ciemnego, działającego jedynie pod
wpływem chuci. Pomijając bowiem to, że człowiek ciemny
rozrywany bywa na różne sposoby przez przyczyny zewnętrzne i że nie osiąga nigdy prawdziwego spokoju ducha, żyje
Filozofia Spinozy
on nadto jakby w nieświadomości siebie, bóstwa i rzeczy
i gdy przestaje cierpieć (być biernym), jednocześnie kończy
się jego życie. Przeciwnie zaś mędrzec, o ile go rozpatrujemy
jako takiego, prawie nie podlega niepokojowi ducha,
a w przeciwieństwie do tamtego, będąc świadom siebie
i bóstwa, i rzeczy z niejaką wieczną koniecznością, nie traci
nigdy bytu, lecz zawsze jest w posiadaniu prawdziwego
spokoju ducha.
Jeżeliby teraz droga, prowadząca, jak wykazałem, do tego,
wydawała się bardzo trudną, to jednak można ją odnaleźć.
A doprawdy musi być trudnym to, co się rzadko napotyka.
Gdyby bowiem zbawienie było na pogotowiu i mogło być
znalezione bez wielkiego trudu, czy mielibyśmy fakt, że jest
ono przez wszystkich niemal zaniedbane? Bo też wszystko
wzniosłe jest równie trudne jak rzadkie.
Krytyka Spinozy
Etyka Spinozy zawiera trudności podobne do tych, które
napotykaliśmy w stoicyzmie. Przede wszystkim, Spinoza nie
rozwiązał skutecznie konfliktu pomiędzy wolnością a
deter-minizmem. Utrzymywał on, że można osiągnąć spokój
ducha, jedynie rozumiejąc i akceptując fakt, że to, co się
dzieje, musi się dziać. Skoro jednak wszystkie wydarzenia w
naturze są zdeterminowane, to z samej istoty nie można
zmienić swego stosunku do świata. Albo będziemy
zdeterminowani do posiadania takiego stosunku, o którym
mówi Spinoza, albo wręcz przeciwnie, będziemy
zdeterminowani do nieposiadania go. W drugim przypadku
nie istnieje możliwość zmiany swojego podejścia.
Druga trudność dotyczy spinozjańskiej nauki o przyjmowaniu jak najszerszego spojrzenia na ludzkie życie — “sub specie
aeternitatis", jak mówi Spinoza, z “punktu widzenia wieczności". Często jest to bardzo pożyteczna rada, ludzie bowiem
ulegają swoim emocjom z banalnych powodów. Jednak nie
zawsze. Większość ludzi jest przekonana, że mogą nadarzyć się
takie okazje, kiedy rzeczy można poczuć głębiej. To, co się
wydarza, jest wtedy zrozumiane prawdziwie; oznacza to, że
odrzucając taką sposobność, można pozbyć się najbardziej
dogłębnych doświadczeń ludzkich. Tak oto etyka może uniemożliwić, na przykład, twórczość artystyczną. Co więcej, może
ona pogwałcić ludzką naturę, istnieją przecież ludzie pełni
temperamentu, którzy nie będą mogli przyjąć spinozjańskiej
perspektywy ze względów psychologicznych. Z takich to właśnie powodów etyka Spinozy nie doczekała się trwałego i powszechnego uznania.
Utylitaryzm: Jeremy Bentham i John Stuart Mili
Jako teoria moralna utylitaryzm był bardzo żywotny. Nadal
jest on akceptowany przez wielu amerykańskich i brytyjskich
filozofów, ale oryginalna jego forma uległa oczywiście pewnym
modyfikacjom. Jednym z najwcześniejszych wyrazicieli idei
utylitaryzmu był Francis Hutcheson, który głosił ten pogląd
już w 1725 roku; teorię moralną Hume'a również interpretowano jako formę utylitaryzmu. Najsłynniejszymi jego wyrazicielami byli jednak Jeremy Bentham (1748 — 1832) oraz John
Stuart Mili (1808 — 1873).
Obaj prowadzili bardzo interesujące życie. Bentham był
przesadnie nieśmiałym i wrażliwym człowiekiem, który zawsze
w otoczeniu ludzi czuł się niepewnie. Pisał wiele, ale prawie
wcale nie publikował; przyjaciele po nieudanych próbach zachęcenia go do wydania swoich prac ostatecznie uczynili to
sami w tajemnicy przed nim. Od tego momentu Bentham stal
się jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci dziewiętnastowiecznej Anglii. Pomimo samotniczego charakteru stał się
przywódcą grupy reformatorów zwanych filozoficznymi radykałami, którzy przyczynili się w wielkiej mierze do społecznych
i politycznych zmian (na przykład zmiana brytyjskiego kodeksu karnego).
Bentham sprzeciwiał się zarówno monarchii, jak i arystokracji dziedzicznej, a bronił demokracji całkowitej — włącznie
Utylitaryzm: Jeremy Bentham i John Stuart Mili
53
z przyznaniem kobietom praw do głosowania — przeciwstawiając się brytyjskiemu imperializmowi w Indiach i innych
koloniach. W kwestiach religii był ateistą.
John Stuart Mili był chyba najbardziej niesamowitą postacią
w historii filozofii. Jego ojciec, zwolennik i przyjaciel
Ben-thama, uległ bez granic jego nauce głoszącej m.in., że
charakter, a nawet intelekt człowieka jest całkowicie
zdeterminowany przez wykształcenie. W efekcie John Stuart
Mili nie uczęszczał do szkoły publicznej, lecz od dziecka był
nauczany przez ojca. Jego osiągnięcia były zdumiewające: w
wieku ośmiu lat opanował kilka obcych języków, w
dwunastym roku życia studiował klasykę literatury i filozofii.
Autobiografia Milla, która zawiera głównie historię jego
edukacji, jest fascynującym dokumentem odsłaniającym
psychologiczne efekty takiej dyscypliny.
Utylitaryści pojmowali swoje filozoficzne zadanie jako próbę wyłożenia obiektywnej zasady determinowania działań. Nazwali ją zasadą użyteczności. Zasada głosi: postępowanie jest
słuszne, jeśli prowadzi do uzyskania największej ilości szczęścia.
Zarówno Bentham, jak i Mili interpretowali tę zasadę jako
formę hedonizmu identyfikującą szczęście z przyjemnością.
Przy takiej interpretacji zasada ta nieco się zmienia: postępowanie jest słuszne, jeśli prowadzi do osiągnięcia jak największej
przyjemności. Taka interpretacja nie jest jednak koniecznością,
jak się później okaże, nie wszyscy utylitarystyczni filozofowie
byli hedonistami. Istotą filozofii utylitarystycznej jest podkreślanie efektów postępowania. Działania są słuszne tylko wtedy,
gdy dostarczają więcej efektów korzystnych niż szkodliwych.
Kwestią podstawową jest, że to konsekwencje, a nie motywy
determinują słuszność lub niewłaściwość danego działania.
Znane są przykłady postępowania w słusznym zamiarze, ale
o tragicznych konsekwencjach. Hitler zatem mógł działać słusznie, starając się podźwignąć Niemcy z kryzysu, ale doprowadziło to do tortur, ludobójstwa i ostatecznego upadku samych
Niemiec. Utylitaryści potępiliby więc działania Hitlera, ponieważ efekty tych działań spowodowały przewagę cierpienia nad
przyjemnością.
54
Etyka
Taka zasada jest dla utylitarystów całkowicie obiektywna.
Na jej mocy każdy może ocenić, czy jego postępowanie było
słuszne czy złe. Przyjmując, na przykład, interpretację
hedonis-tyczną, można w ściśle naukowy sposób określić, czy
dane działanie spowodowało więcej przyjemności niż
cierpienia. Rozpatruje się tutaj po prostu ilość przyjemności i
ilość cierpienia, otrzymując dzięki temu odpowiedź na
pytanie, czy działanie było słuszne czy nie. Bentham rozwinął
bardzo szczegółowo metodę sporządzania takich obliczeń,
określając ją rachunkiem hedonicznym. Rachunek ten zawiera
siedem części składowych umożliwiających obliczenie ilości
cierpienia i przyjemności — np. natężenie lub czas trwania
przyjemności.
Głównym efektem utylitarystycznej teorii moralnej było oddzielenie słuszności lub niesłuszności działań od oceny moralnej
działającego. Człowiek może być moralnie dobry w tym sensie,
że zawsze może postępować z dobrych pobudek (tj. z uczciwości lub chęci powiedzenia prawdy). Jednak wartość działań
musi być odróżniona od wartości działającego; jak mówiliśmy,
nawet człowiek dobry może swym postępowaniem wywołać nie
chciane skutki. Wobec tego utylitaryści wypowiadają się przeciw złemu postępowaniu, pomimo iż podjęte ono zostało w dobrej intencji.
Utylitaryzm był też często postrzegany jako filozofia polityczna, która ustanawia rządy demokratyczne jako instytucję
polityczną. Spróbujmy prześledzić proces powstawania tego
przekonania, bez podawania zwięzłej odpowiedzi. Utylitaryści
mieli w większości demokratyczne nastawienie. Walczyli o wolność obywatelską i prawo do głosowania dla kobiet, o zgodne
z prawem postępowanie rządu. Sprzyjało to utożsamianiu ich
filozofii z racjami demokratycznymi. Ponadto traktując każdą
jednostkę jako zdolną do samodzielnego oceniania swych działań (za pomocą rachunku hedonistycznego) ich pogląd stawał
się identyczny z demokratyczną zasadą równości wszystkich
wobec prawa. I ostatecznie, ocena działań jako słusznych lub
nie jest ściśle uzależniona od tego, jak wpływają one na
większość — zatem samą ocenę reguluje większość, a to jest
następne założenie demokracji.
Utylitaryzm: Jeremy Bentham i John Stuart Mili _____________ 55
Krytyka utylitaryzmu
Przedstawmy teraz kilka zastrzeżeń wobec utylitaryzmu.
Co do sposobu określania ilości szczęścia (tj. przyjemności)
wywołanej danym działaniem istnieją trudności teoretyczne
i praktyczne. Bentham zakładał, na przykład, że obliczając, ilu
ludzi skorzystało, a ilu poniosło stratę w wyniku danego
działania, wszystkich należy traktować na równi. Tak więc,
możemy obliczyć liczbę ludzi, których uszczęśliwiliśmy naszym
działaniem, oraz liczbę tych, którzy zostali unieszczęśliwieni,
i wówczas będziemy mogli stwierdzić, czy nasze działanie
spowodowało więcej szczęścia czy nieszczęścia. Niektórzy filozofowie, jak Nietzsche, gwałtownie przeciwstawiają się takiemu
założeniu. Nietzsche utrzymuje, że niektórzy ladzie są z istoty
ważniejsi od innych; ich szczęście czy nieszczęście znaczy o wiele
więcej niż szczęście lub nieszczęście osoby przeciętnej. Dla
Nietzschego Mili był “głupcem" z powodu takich właśnie
założeń. Nietzsche pisze o Millu następująco:
Czuję odrazę do ludzkiej wulgarności, kiedy słyszę “Co
słuszne dla jednego człowieka, jest też słuszne dla innego".
Takie zasady chętnie uzależniłyby wszelką ludzką działalność od wzajemnej użyteczności i wtedy każde postępowanie jawi się jako gotówkowa zapłata za coś, co dla
nas kiedyś zrobiono. Hipoteza ta jest plebejska w najwyższym stopniu; stawia się ją przy założeniu, że istnieje
jakiegoś rodzaju równoważność wartości pomiędzy moim
działaniem a twoim.
Druga i może większa trudność polega na tym, że w
utyli-taryzmie zakłada się, iż należy brać pod uwagę całą
liczbę efektów, określając działania jako słuszne lub nie.
Jeślibyśmy po prostu obliczali ich liczbę na podstawie
widocznych efektów, to doprowadzi nas to do błędnego
wyniku,
istnieją
bowiem
efekty
długofalowe
o
nieprzewidywalnych skutkach. Na przykład eksplozja bomby
atomowej w Japonii w 1945 roku spowodowała zakończenie
wojny, która trwałaby, być może,
jeszcze wiele lat, jednakże późniejsze efekty tej eksplozji były
już niepożądane. Prowadzi to do trudności teoretycznej, skoro
nie można ocenić działania, nie znając wszystkich jego efektów,
to przy możliwości nieokreślonej liczby takich efektów nie
będzie tego można zrobić nigdy. Zasada użyteczności rozwinęła się jako praktyczny test oceniający charakter postępowania, ale jeżeli nie można jej zastosować, zanim nie pozna się
wszystkich jego skutków, jest ona praktycznie nieużyteczna,
zwłaszcza jeśli od zasady etycznej wymaga się możliwości jej
zastosowania przed samym podjęciem działania.
Wspomniany wyżej zarzut utylitaryści zazwyczaj zbijają,
mówiąc, że słuszność lub niesłuszność działania, nawet bez
oczekiwania na wszystkie efekty, można określić przynajmniej
z dużym stopniem prawdopodobieństwa. Przeto należy podejmować działania, które wedle teorii prawdopodobieństwa wydają się najbardziej odpowiednie i wówczas będzie można osiągnąć pożądane, długofalowe konsekwencje. Jednakże przy tej
interpretacji wprowadzamy trudność, której teoria ta starała
się uniknąć. Okazuje się, że słuszność lub niesłuszność postępowania warunkowana jest względami subiektywnymi. Wydaje się, że zależy to od osobistego przekonania, iż prawdopodobnie dane działanie wywoła pożądane konsekwencje.
Można działać wedle najlepszych naukowych informacji o prawdopodobnych efektach danego działania, a i tak działanie to
może nie spowodować pożądanych konsekwencji. Późniejsze
wydarzenia mogą pokazać, że się myliliśmy. Czy można wobec
tego stwierdzić, że ten, kto działa wedle najwyższego prawdopodobieństwa, działa słusznie? Każda odpowiedź przydaje
teorii trudności. Zgadzając się z tym, że ktoś działał słusznie,
lecz pomylił się, musimy odrzucić pogląd, że słuszne jest to
działanie, które rzeczywiście wywołało pożądane długofalowe
konsekwencje. Z drugiej strony, jeśli uznajemy, że ktoś nie
działał słusznie, bo powodowały nim względy osobiste, to
wydaje się, że nasze kryterium nie będzie miało praktycznego
zastosowania.
Inny zarzut głosi, że utylitaryzm gwałci przekonania zwykłego człowieka, dla którego niemożliwa jest poprawna ocena
Etyka Kantowska
57
postępowania bez uwzględnienia własnych motywów. Nie można stwierdzić zdecydowanie, że postępowanie jest słuszne,
ponieważ osiąga pożądane skutki, skoro zostało ono podjęte
w złych zamiarach (jak chęć oszukania kogoś). Jedną z konsekwencji utylitaryzmu jest stwierdzenie, że świat, w którym
wszyscy działali ze złych pobudek, a teraz muszą uznać te
działania za słuszne, byłby dobrym światem, ale to twierdzenie
jest sprzeczne z powszechnym przekonaniem ludzi. Dlatego
teoria doprowadzona do skrajności niesie takie implikacje,
których większość ludzi nie zaakceptuje.
Wielu filozofów odrzuciło utylitaryzm, twierdząc, że wartość
moralną czynów należy oceniać na podstawie ich motywacji.
Zwróćmy się teraz do jednego z takich poglądów — teorii
moralności Immanuela Kanta.
Etyka Kantowska
Choć Kant jest znany głównie ze swej teorii poznania i metafizyki, to uważał on jednak, że właśnie etyka jest najważniejszym działem filozofii. Wykazawszy, że wszelkie dowody na
istnienie Boga wywodzące się z tzw. czystego rozumu są ułomne, próbował dokonać tego za pomocą argumentów etycznych.
Dowodził również, że prawo moralne nakazuje nagradzać ludzi
proporcjonalnie do ich cnoty. Skoro w życiu codziennym ludzie
niecnotliwi są często bardziej cnotliwi i lepiej im się powodzi
niż cnotliwym, to najwyraźniej w tym życiu nie można liczyć
na taką nagrodę. Wnosi on stąd, że musi istnieć inne życie,
w którym cnota będzie nagrodzona, zatem w konkluzji głosi
istnienie Boga i życia wiecznego.
Podobnie jak wielki był wkład Kanta do matematyki i epistemologii (teorii poznania), tak i jego etyka jest wysokiej
klasy. Jednak po przejrzeniu jego pism można się przekonać,
że etyka ta jest trudna do zrozumienia i jeszcze trudniejsza do
przedstawienia. Wynika to po części z jego zwartego stylu
i stosowania wielu specjalistycznych terminów, a po części
z subtelnych rozróżnień i ostrożnego stawiania sądów. Pomimo
to spróbujemy omówić jego etykę najprościej jak to możliwe,
posługując się stosownymi cytatami.
Główne pytanie, które sobie stawia teoria moralności
Kanta, brzmi: Co jest istotą moralności? Można też postawić
pytanie inaczej: Czym jest działanie moralne w przeciwieństwie
do działania niemoralnego? lub jeszcze inaczej: Jaka jest
różnica pomiędzy człowiekiem postępującym moralnie a postępującym niemoralnie? Kant utrzymuje, że można odpowiedzieć na te pytania, stosując zróżnicowanie pomiędzy
działaniami podejmowanymi ze “skłonności" a działaniami
podejmowanymi z “poczucia obowiązku". Jak rozumieć te
terminy?
Ludzie często tolerują pewne działania, ponieważ są do tego
zmuszeni. Na przykład, kiedy napadnie mnie złodziej, to jestem
zmuszony oddać mu posiadane pieniądze, natomiast kiedy się
sprzeciwię, to jestem zmuszony ponieść konsekwencje. W takich wypadkach nie mogę stwierdzić, że działałem “dobrowolnie" lub “dlatego, że tak chciałem". Nie możemy też powiedzieć, że “spełniłem swój obowiązek". W tym przykładzie nie
postępowałem “z wolności"; poprawnie dałoby się opisać moje
działanie nie jako podjęte “ze skłonności" ani “z poczucia
obowiązku", ale raczej jako działanie, do którego byłem “zmuszony". Dlatego od wszelkich działań podjętych ze “skłonności" lub “z obowiązku" wymaga się, aby były działaniami
wolnymi. Kiedy ludzie są wolni w powyższym sensie, to nikt
nie jest w stanie zmusić ich do zachowania się w pewien sposób
lub zniewolić. Na przykład, mam dzisiaj wolny wieczór i mogę
albo pójść do kina, albo zostać w domu i czytać książkę, albo
nawet nadal pisać ten rozdział. W każdym razie, ode mnie
zależy, co zrobię. Ale co powinienem zrobić? Jeżeli obiecałem
wydawcy, że skończę ten rozdział dziś wieczorem, to jestem
zobowiązany do kontynuowania pracy. Z drugiej strony, jeśli
sprawa nie jest pilna, jeżeli nie istnieje żaden wymóg, to
możemy powiedzieć, że to kwestia “gustu" lub “skłonności".
Mogę zrobić, co zechcę albo co się samo narzuca, pod warunkiem oczywiście, że nie mam żadnego obowiązku do wypełnienia. Jak widać na tym przykładzie, należy rozróżnić “obo-
Etyka Kantowska
59
wiązek" od “skłonności". Obowiązek oznacza to, co należy
zrobić niezależnie od skłonności do zrobienia czegoś innego.
Kiedy jest się do czegoś zobligowanym, to trzeba się postarać
to spełnić. Jeśli nie istnieje obowiązek, to sprawą “gustu" lub
“skłonności" jest, co się zrobi.
Niektórzy filozofowie twierdzą, że w sprawach moralności
należy postępować wedle skłonności. Powinno podejmować się
te działania, które same się narzucają lub które chce się w
takich okolicznościach podjąć: Kant jednak zdecydowanie
odrzuca takie rozumienie moralności. Dla Kanta człowiek
postępuje moralnie tylko wówczas, kiedy stłumi swoje uczucia i
skłonności i spełni to, co powinien. Takie “spełnianie
^■obowiązku" jest podejmowaniem czegoś, na co nie ma się
ochoty, ale do czego ma się pewność, że należy to zrobić;
istnieje obowiązek i trzeba go wypełnić. Człowiek, który robi coś
tylko dlatego, że boi się tego nie zrobić (jak np. obawa przed
więzieniem za niespłacenie długów), nie jest moralny; nie jest
też moralny ten, kto spłaca dług tylko dlatego, że miał taką
ochotę. Człowiek, który spłaca dług, ponieważ zobligował się do
tego, jest prawdziwie moralny. Tak więc, moralność, wedle
Kanta, jest ściśle związana z obowiązkiem i powinnością.
Zanim przejdziemy do dalszej części teorii moralności Kanta, trzeba przedstawić jeszcze jedną kwestię. Ważne jest dokonanie rozróżnienia na działania “zgodne z obowiązkiem"
i działania podjęte “z obowiązku". Pierwsze nie są działaniami
moralnymi, drugie są nimi. Na przykład, rodzice mają skłonność do opiekowania się swoimi dziećmi; wykazują oni taką
skłonność po prostu dlatego, że są rodzicami, lub też dlatego,
że obawiają się ewentualnej interwencji policji. Nikt jednak,
kto opiekuje się swoimi dziećmi z tych powodów, nie postępuje
moralnie. Jest to działanie “w zgodzie z obowiązkiem", ale nie
“z obowiązku". Działa się “z obowiązku" tylko wtedy, kiedy
ma się świadomość zobowiązania wobec swoich dzieci. Człowiek, który rozumie istotę tego zobowiązania i postępuje wedle
niego, jest moralny. Kant wyjaśnia to w swym Uzasadnieniu
metafizyki moralności:
Pomijam tutaj wszelkie postępki, które poznajemy już jako
przeciwne obowiązkowi, chociaż mogą być pożyteczne
w tym lub owym celu; albowiem odnośnie do nich nie
powstaje zgoła pytanie, czy dokonały się z obowiązku,
ponieważ mu się nawet sprzeciwiają. Pomijam również te
postępki, które są zgodne z obowiązkiem, do których jednak
człowiek nie ma bezpośrednio żadnych skłonności, a które
jednak wykona, ponieważ pcha go do nich inna skłonność.
Tutaj bowiem da się łatwo rozróżnić, czy postępku zgodnego z obowiązkiem dokonano z obowiązku czy w samolubnym celu. Dalej trudno jest dostrzec tę różnicę tam, gdzie
postępek odpowiada obowiązkowi i gdzie oprócz tego osobnik ma do niego jeszcze bezpośrednią skłonność. Rzeczywiście odpowiada wymogom obowiązku, żeby kupiec nie sprzedawał za drogo towarów niedoświadczonemu kupującemu,
i tam, gdzie ruch jest ożywiony, nie czyni też tego przezorny
kupiec, lecz wobec każdego trzyma się ustalonej powszechnej ceny, tak, że dziecko może u niego równie dobrze kupić
jak każdy inny. Znajdujemy więc u niego rzetelną obsługę;
atoli to wcale jeszcze nie wystarcza, żeby mniemać, iż kupiec
postąpił tak z obowiązku i na podstawie zasad rzetelności;
wymagała tego jeszcze korzyść. Żeby natomiast miał ponadto
jeszcze taką bezpośrednią skłonność do kupujących, by
nigdy z miłości nie dać komuś pierwszeństwa przed innymi,
sprzedając mu po niższej cenie — tego nie możemy tu
przypuścić. A więc nie postąpił ani z obowiązku, ani z bezpośredniej skłonności, lecz tylko dla własnej korzyści.
Natomiast zachowywanie swojego życia jest obowiązkiem,
a nadto każdy człowiek ma do tego jeszcze bezpośrednią
skłonność. Ale przesadna troskliwość, z jaką olbrzymia
większość ludzi o to się stara, nie posiada jeszcze z tego
powodu wartości wewnętrznej, a jej maksyma — treści
moralnej. Utrzymują oni życie swoje wprawdzie zgodnie
z obowiązkiem, ale nie z obowiązku. Natomiast jeżeli komuś
niepowodzenia i beznadziejna zgryzota odebrały zupełnie
chęć do życia, jeżeli człowiek nieszczęśliwy a wielkiego serca,
na swój los raczej oburzony aniżeli upadły na duchu i zała-
Etyka Kaniowska
61
many, życzy sobie śmierci, a jednak życie swoje zachowuje,
nie kochając go, nie ze skłonności lub bojaźni, ale z obowiązku: wtedy dopiero maksyma jego ma treść moralną.
Jak widać, Kant ostro odcina się od utylitarystów, podkreślając, że istotą moralności jest posiadanie motywów po-
stępowania. Wszelkie takie motywy sprowadzają się do tego,
że człowiek jest moralny, kiedy postępuje z poczucia obowiązku.
Człowiek, który przypadkowo daje obietnice lub który spłaca
długi dla uniknięcia kary, lub który czuje, że jest to dla niego
korzystne, nie jest moralny. Jest on moralny wtedy i tylko
wtedy, gdy rozumie, że jego obowiązkiem jest spłacać długi
i dotrzymywać obietnic — nie biorąc pod uwagę konsekwencji
tych działań. Tak też, człowiek dobry to człowiek “dobrej
woli", tj. człowiek, który postępuje z poczucia obowiązku.
Kant wyraził to w słynnym zdaniu: Nigdzie na świecie ani nawet
w ogóle poza jego obrębem niepodobna sobie pomyśleć żadnej
rzeczy, którą bez ograniczenia można by uważać za dobrą,
oprócz jedynie dobrej woli.
Krytykując utylitaryzm za pomieszanie rezultatów ludzkich
działań z motywami ich podejmowania, Kant odróżnia działania ostrożne od działań moralnych. Człowiek, który spłaca
długi z poczucia roztropności, obawiając się konsekwencji, nie
jest człowiekiem moralnym. Byłby moralny, gdyby działał
z poczucia finansowego zobowiązania, z którego “wynika
obowiązek" spłacenia długu. Kantowska krytyka utylitaryzmu
zawiera się w następującym fragmencie:
Dobra wola nie jest dobra ze względu na swoje dzieła
i skutki ani ze względu na swoją zdatność do osiągnięcia
zamierzonego celu, lecz jedynie przez chcenie, tj. sama
w sobie, i sama w sobie rozważana musi być bez porównania
znacznie wyżej ceniona aniżeli wszystko, cokolwiek dzięki
niej może być dokonane na korzyść jakiejś skłonności,
nawet jeżeli kto woli — na korzyść sumy wszystkich
skłonności.
Jakkolwiek
z
powodu
szczególnej
nieprzychy-lności losu albo wskutek skąpego uposażenia
przez mocoszą
przyrodę woli tej zbywałoby zupełnie na możności przeprowadzenia swego zamiaru, gdyby pomimo najsilniejszego
starania nic nie zdziałała i gdyby pozostała tylko sama dobra
wola (naturalnie nie jako tylko samo życzenie, ale jako
użycie wszystkich środków, o ile są one w naszej mocy), to
mimo to jaśniałaby ona jak klejnot sama przez się, jako coś,
co swoją pełną wartość posiada samo w sobie. Użyteczność
lub bezowocność nie może do tej wartości nic dodać, ani też
nic jej ująć... Dajmy na to, że pytanie brzmi: czy będąc
w kłopotliwym położeniu, nie wolno mi dać przyrzeczenia,
choć mam zamiar go nie dotrzymać? Łatwo tutaj rozróżniam
rozmaite znaczenia, jakie może mieć to pytanie, mianowicie,
czy jest roztropnie lub też czy jest zgodne z powinnością
dawać fałszywe przyrzeczenie. Pierwszy wypadek może bez
wątpienia zachodzić często. Wprawdzie widzę dobrze, że nie
wystarcza za pomocą tego wybiegu wydobyć się z obecnego
kłopotu, ale trzeba dobrze rozważyć, czy z tego kłamstwa nie
mogą dla mnie wyniknąć daleko większe niedogodności
aniżeli te, od których teraz się uwalniam, i że ponieważ
skutki, mimo wszelkiej mojej domniemanej przebiegłości, nie
dadzą się tak łatwo przewidzieć, żeby stracone raz zaufanie
nie mogło być dla mnie znacznie szkodliwsze niż wszelkie zło,
którego teraz pragnę uniknąć, to czy nie jest roztropniej
postępować w tym wypadku według powszechnej maksymy
i wyrobić w sobie przyzwyczajenie, by przyrzekać jedynie
wtedy, gdy się zamierza dotrzymać obietnicy. Ale wnet staje
mi się tutaj jasne, że taka maksyma ma jednak za podstawę
zawsze tylko kłopotliwe następstwa. A przecież jest to
całkiem coś innego być prawdomównym z obowiązku,
aniżeli być nim z obawy przed szkodliwymi skutkami,
albowiem w pierwszym przypadku pojęcie czynu samego
w sobie zawiera już prawo dla mnie, podczas gdy w drugim
muszę dopiero z innego punktu widzenia rozpatrzyć, jakie
skutki dla mnie łączyć się z nim będą.
W skrócie możemy podsumować odpowiedź Kanta na pytanie “Czym jest działanie moralne w odróżnieniu od niemoral-
Etyka Kantowska
63
nego?" jak następuje: postępowanie moralne jest podjęte z poszanowania obowiązku i odpowiednio: człowiek moralny postępuje z obowiązku, a nie ze skłonności ani nawet w zgodzie
z obowiązkiem.
Wraz z powyższym rozróżnieniem Kant podał nam zakres
sfery moralności. Wyznaczył różnice pomiędzy zachowaniem
moralnym i niemoralnym, ale nie czyni to jeszcze systemu
moralności. Człowiek nadal może nie wiedzieć, co w danej sytuacji
jest jego obowiązkiem. Czy istnieje zatem sprawdzian pozwalający
określić, co jest obowiązkiem w różnych warunkach? Skoro ludzie
są istotami racjonalnymi, to muszą się zachowywać w równie
racjonalny sposób. Dla Kanta znaczy to, że powinni oni
zachowywać się tak, jakby ich zachowanie miało stać się prawem
powszechnym, tzn. każde działanie musi być osądzone pod
względem tego, co mogłoby ono wywołać, gdyby stało się powszech-
nym kodeksem postępowania. Z tego powodu kłamstwo, nawet
jeśli jest stosowne, nie jest moralne w żadnych warunkach. Gdyby
uznać kłamstwo za powszechnie obowiązujące prawo moralne, to
sama moralność nie byłaby możliwa. Kant pisze o tym tak:
Tymczasem, chcąc przekonać się w najkrótszy, a jednak
nieomylny sposób, jaką odpowiedź dać na pytanie, czy
kłamliwe przyrzeczenie zgadza się z obowiązkiem, pytam się
samego siebie: czy byłbym zadowolony z tego, że moja
maksyma (wydobywania się przez nieprawdziwe przyrzeczenia z kłopotliwego położenia) miałaby obowiązywać jako
prawo powszechne (tak dla mnie, jak dla drugich), i czy
mógłbym też sobie powiedzieć: niech każdy daje nieprawdziwe przyrzeczenie, jeżeli znajduje się w kłopotliwym położeniu, z którego w inny sposób wybrnąć nie może? W ten
sposób zaraz sobie uświadamiam, że mogę wprawdzie chcieć
kłamstwa, nigdy jednak powszechnego prawa kłamania;
albowiem według takiego prawa nie istniałoby właściwie
żadne przyrzeczenie, ponieważ na próżno udawałbym wobec
drugich, że chcę tak a tak postąpić w przyszłości, gdy oni
temu i tak nie uwierzą, a gdyby to nawet lekkomyślnie
uczynili, oddaliby mi przecież wet za wet, a więc moja
maksyma, skoro stałaby się prawem powszechnym, musiałaby sama siebie zniszczyć.
Zatem do rozstrzygnięcia, co mam czynić, żeby moja wola była
moralnie dobra, nie potrzebuję wcale wielkiej przenikliwości.
Niedoświadczony co do przebiegu rzeczy w świecie, niezdolny
do tego, żeby być przygotowanym na wszelkie przypadki,
pytam sam siebie tylko: czy możesz chcieć także, żeby maksyma
twoja stała się powszechnym prawem? Jeżeli nie, to należy ją
odrzucić, i to nie dla jakiejś szkody, która dla ciebie lub innych
może z niej wyniknąć, ale dlatego, że nie może wejść jako
zasada w skład możliwego powszechnego prawodawstwa. A do
poszanowania tego prawa zmusza mnie bezpośrednio rozum.
Imperatyw kategoryczny
Kant jest autorem imperatywu kategorycznego, który ujmuje
powyższą kwestię w inny jeszcze sposób. Odróżnił on imperatyw kategoryczny od imperatywu hipotetycznego. Imperatyw hipotetyczny głosi, że jeśli chcesz osiągnąć określony cel,
to musisz działać w określony sposób. Imperatywy hipotetyczne dotyczą więc działań ostrożnych. Na przykład, jeśli chcesz
najkrótszą drogą dojechać z punktu A do punktu B, to dyrektywą może być imperatyw hipotetyczny: “Jeśli chcesz dojechać
najkrótszą drogą do punktu B, to jedź drogą X,Y i
Z".Im-peratyw kategoryczny z kolei zaleca działania
bezwarunkowe, bez względu na efekty. Zaleca on zrobienie
czegoś bezwarunkowo. J_est to więc reguła, wedle której
postępując, zachowujemy siejgiarałnie.
Kant sformułował imperatyw kategoryczny na kilka sposobów, pierwszy z nich brzmi następująco:
Istnieje tylko jeden imperatyw kategoryczny: postępuj tylko
wedle takiej maksymy, co do której możesz zarazem chcieć,
żeby stała się powszechnym prawem.
Tak więc człowiek nie powinien, na przykład, kraść, ponieważ jeśli to robi i jeśli każdy będzie to robił (czyli jeśli
Etyka Kantowska
65
kradzież stanie się ogólną regułą), to moralne relacje oparte
na własności prywatnej staną się niemożliwe. Podobnie rzecz
się ma w przypadku kłamstwa. Nie powinno się kłamać,
ponieważ jeśli kłamstwo stanie się prawem powszechnym,
to ludzkie stosunki oparte na zaufaniu i dotrzymywaniu obietnic, staną się niemożliwe. Zatem pogląd ten głosi, że każde
postępowanie powinno uwzględniać możliwość stania się prawem powszechnym — o tym mówi imperatyw kategoryczny.
Jeśli podjęte działanie przejdzie test upowszechnienia, to będzie
działaniem moralnym.
Inne, równie znane, sformułowanie imperatywu kategorycznego brzmi następująco:
Postępuj tak, byś człowieczeństwa tak w swej osobie, jako też
w osobie każdego innego, używał zawsze zarazem jako celu,
nigdy tylko jako środka.
To sformułowanie imperatywu kategorycznego ma bardzo
długą historię w etyce. Jest to inny sposób wyrażenia tej samej
treści co w maksymie “Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe".
Jest to dla nas zalecenie uszanowania innych, jedynie z tego,
wystarczającego, powodu, że są oni tak samo racjonalnymi
istotami jak i my. Innych powinniśmy traktować jako cel
w sobie, gdyż tak samo traktujemy również siebie. Wykorzystując drugiego człowieka jako jedynie środek do osiągnięcia
swego celu, lekceważymy jego człowieczeństwo; traktując człowieka jak rzecz, nie szanujemy w nim istoty racjonalnej.
W swych konsekwencjach doktryna ta miała istotny wpływ na
demokrację. Potwierdza ona demokratyczny pogląd o “równości wszystkich wobec prawa". Przy dosłownej interpretacji
imperatywu kategorycznego głosi on, że nie można tłumić
niczyich pragnień i interesu, ale powstają wówczas takie konsekwencje, że w przypadku międzyludzkiego konfliktu sąd nie
będzie mógł opowiedzieć się za żadną ze stron; wybierając
jedną, będzie działał przeciw drugiej. Przy takiej interpretacji
poglądy Kanta stają się anarchistyczne, ponieważ uniemożliwiają życie moralne wewnątrz życia społecznego. Wydaje się
zatem, że taka interpretacja Kanta jest błędna. Mówiąc, że
każdego człowieka należy ujmować jako cel w sobie, Kant nie
twierdzi, że trzeba uznawać każdy jego interes; powiada on po
prostu, że we wszelkiego rodzaju międzyludzkich konfliktach,
obie strony tego konfliktu powinny być traktowane na równi.
Człowiek, bez względu na swoją przeszłość, na obecny stan
zamożności i status społeczny, nigdy nie powinien być dyskryminowany. W świetle prawa wszyscy muszą być równi.
Krytyka Kanta
Pogląd moralny Kanta może być traktowany jako próba
ocalenia tego, co jest bezsprzecznie słuszne w tak przeciwstawnych podejściach do natury moralności, jak platonizm i
hedo-nizm. Zakładaną przez platonizm tezę o obiektywności
zasad moralnych przyjmuje też Kant (imperatyw kategoryczny
przedstawia działania obiektywnie konieczne). Równocześnie,
aby móc oceniać wartość moralną czynu, należy wziąć pod
uwagę same motywy tego działania. Błędem platonizmu było
to, że oddzielił dobro i zło od ludzkich motywów w ich poszukiwaniu obiektwności; błędem hedonizmu było utożsamienie
motywacji moralnej z osiąganiem przyjemności. Natomiast teo-
ria kantowska wydaje się wiarygodna, gdyż stara się uprawomocnić obydwa swoje czynniki: (a) że moralność w pewnym
zakresie zależy od ludzkiej motywacji i (b) że moralność nie jest
po prostu kwestią gustu, skłonności czy preferencji, ale jest czymś
obiektywnym.
Zdrowy rozsądek pozwala się zgodzić z tym, że moralność
zawiera te dwa elementy. Wedle Kanta nie można utożsamiać,
jak to robią utylitaryści, obiektywności z rodzajem efektów
wywołanych czyimś postępowaniem. Kant dostrzega różnicę
w samych intencjach ludzkiego działania. Kiedy człowiek,
działając “z najlepszej na świecie woli", popełnia błąd, to
jesteśmy gotowi mu to wybaczyć. Chirurg, który operuje pacjenta i przez przypadek go zabija, nie jest moralnie winny.
Uznaje się go, jak mówi Kant, za partacza, ale nie traktujemy
Etyka Kantowska
67
go jak moralnie winnego tylko z tego powodu, że się pomylił.
Wynika z tego jasno, że jeśli chcemy oceniać ludzkie czyny, to
musimy brać pod uwagę ich motywy. Jednocześnie Kant wykazuje, że moralność nie może być kwestią ludzkich motywacji,
jeśli motywacje te rozumiane są jako pochodne pragnień,
kaprysów czy skłonności. Niektóre motywy są złe, np. pogoń
za przyjemnością. Jedynie wtedy, gdy ktoś postępuje z poszanowania obowiązku, może być uznany za moralnego —wówczas postępuje on często wbrew swym skłonnościom.
Następnym argumentem potwierdzającym teorię Kanta jest
powszechny pogląd, że aby zachowywać się moralnie, trzeba
zawsze “upowszechniać swoje zachowanie". Uzasadnionym zarzutem wobec oszusta podatkowego będzie wykazanie mu, że
zapewne nie chciałby, żeby jego postępowanie stało się prawem
powszechnym. Ponadto czujemy, że powinien on zachowywać
się w sposób konsekwentny — nie jest moralnie słuszne czasami
nie płacić podatków tak samo, jak nie jest moralnie słuszne
czasami je płacić. Kiedy jest się do tego zobowiązanym, zawsze
należy płacić podatki — wszyscy powinniśmy zachowywać się
w zgodzie z powszechną maksymą czy regułą.
Rozważania te pokazują wysoką wiarygodność etyki
Kan-towskiej. Co można jej zarzucić? Istnieją takie trzy
główne zarzuty. Pierwszy głosi, że chociaż Kant starał się
wykazać, że moralna wartość czynu opiera się jedynie na jego
motywie, to jednak milcząco zakłada on, że na tę ocenę ma
również wpływ znaczenie konsekwencji tego czynu. Wedle
tego zarzutu Kant milcząco wykazuje, że zachowanie
sprzeczne z imperatywem kategorycznym może doprowadzić
do sytuacji, że życie takie, jakim je znamy, stanie się nie do
zniesienia. Kant mówi na przykład: “W ten sposób zaraz sobie
uświadamiam, że mogę wprawdzie chcieć kłamstwa, nigdy
jednak powszechnego prawa kłamania; albowiem według
takiego prawa nie istniałoby właściwie żadne przyrzeczenie,
ponieważ na próżno udawałbym wobec drugich, że chcę tak a
tak postąpić w przyszłości, gdy oni temu i tak nie uwierzą, a
gdyby to nawet lekkomyślnie uczynili, oddaliby mi przecież
wet za wet". W tym przykładzie Kant odnosi się do
konsekwencji kłamstwa (tj. “wet za wet"),
zatem jego teoria wydaje się niespójna, skoro jego pierwotnym
zadaniem miało być rozważenie jedynie motywów.
Drugi poważny zarzut dotyczy tego, że Kant nie bada
przypadków, w których występuje konflikt obowiązków, a są
to, jak się wydaje, najważniejsze i najtrudniejsze dylematy
moralne. Przypuśćmy, że obiecałem dochować tajemnicy, ale
kiedy ktoś mnie o nią pyta, to nie mogę albo powiedzieć
prawdy, albo dotrzymać obietnicy — wedle poglądu Kanta
powinienem zrobić obie rzeczy. W takiej sytuacji, co jest
oczywiste, nie mogę upowszechnić swojego zachowania — jeśli powiem prawdę, to złamię obietnicę dochowania tajemnicy; jeśli dotrzymam obietnicy, nie powiem prawdy.
Trzecia trudność wynika z tego, że Kant zbyt mocno
domaga się, aby nigdy nie kłamać oraz nie łamać przyrzeczeń. Wedle umiarkowanej wersji obiektywizmu nie istnieją takie żądania, które zawsze i koniecznie trzeba spełniać.
Reguły moralne winny być, według tego zarzutu, interpretowane jako generalizacje, a nie jako twierdzenia kategoryczne bez wyjątków. Generalnie powinniśmy mówić prawdę,
ale mogą wystąpić okoliczności, w których moralnym obowiązkiem będzie skłamać. Na przykład, jeśli jakiś szaleniec
szuka kogoś, kogo chce zabić, to bylibyśmy wielce niemoralni, informując go, gdzie jest poszukiwany, sugerując się
jedynie obowiązkiem mówienia prawdy. Mówienie prawdy,
dotrzymywanie obietnic, spłacanie długów — wszystko to są
obowiązki, które powinniśmy spełnić, pod warunkiem że nie
istnieją żadne czynniki nadrzędne. W.D. Ross nazwał takie
zobowiązania obowiązkami prima facie. Należy je wypełniać,
lecz jedynie wtedy, gdy nie istnieją inne czynniki nadrzędne
albo kiedy wszystkie okoliczności są równorzędne. Mimo to
zarzut ten wcale nie neguje, że istnieje moralność obiektywna, choć jest przy tym sprzeczny ze zdroworozsądkowym
poglądem, że zawsze należy mówić prawdę i zawsze dotrzymywać obietnic bez względu na okoliczności i warunki.
Czy moglibyśmy nie potępić pojmanego żołnierza, który
wydał tajemnicę wojskową, kierując się imperatywem kategorycznym?
Etyka współczesna
69
Kończąc tę krótką dyskusję o Kancie, dotarliśmy do wyczerpania wszystkich istotnych klasycznych poglądów etycznych. Nasze rozważania nie powinny być traktowane jako
kompletne omówienie klasycznej filozofii moralności, ale jako
wstępne uwagi o najsłynniejszych moralistach. Nie przedstawialiśmy tutaj poglądów takich filozofów, jak Butler, Spencer,
Nietzsche, Schopenhauer, Hume, Locke, Hobbes, Rousseau
czy Lukrecjusz, ponieważ są one wariantami tych, które wyłożyliśmy, albo po prostu nie są najwyższej wagi.
Etyka współczesna
Definicja etyki współczesnej
Jak już wcześniej wspominaliśmy, tzw. klasyczne teorie etyczne
ujmowane są jako próby odpowiedzi na pytania: Czym jest
dobre życie dla ludzi? oraz Jak powinni się oni zachowywać?
Interpretując te pytania inaczej, szybko dostrzeżemy, że wyrażają one chęć rozwiązania pewnych kłopotliwych sytuacji życia
codziennego. Różnorakie odpowiedzi, jakie padały w ramach
wszystkich teorii klasycznych, odbierane były zazwyczaj jako
porady życiowe. Tak też hedonizm odpowiada, że dobre życie
polega na osiąganiu przyjemności, dlatego należy postępować
tak, aby ją osiągnąć.
Zadając takie pytania i udzielając takich odpowiedzi, zakłada się, że ich sens jest jasny. Jednak w ostatnich latach
filozofowie wykazali, że nie są one tak oczywiste, jak dotychczas myślano; że przed odpowiedzią zawsze trzeba dokładnie
znać znaczenie pytania. Aby odkryć sens tych pytań i odpowiedzi, należy je objaśnić. Proces rozjaśniania ich sensu
nazywa się analizą filozoficzną. Konsekwentne przeprowadzanie tego procesu w ramach etyki współczesnej spowodowało,
że różni się ona ogromnie od etyki klasycznej. Główną różnicą
jest to, że można przeprowadzać analizy filozoficzne bez koniecznego zobowiązywania się do udzielania jakichkolwiek
70
Etyka
porad życiowych, np. można analizować taką teorię jak
utyli-taryzm, nie zalecając jej nauki. Zakłada się oczywiście,
że proces analizy nie jest celem samym w sobie; analiza
kluczowych twierdzeń i pojęć różnych nauk moralnych ma
ułatwić zdecydowanie się na którąś z nich. Tak też etyka
współczesna nie jest traktowana jako alternatywa wobec etyk
z tradycji klasycznej, ale raczej jako przygotowanie do
dalszych badań takich teorii.
Możemy teraz zdefiniować etykę współczesną jako dział filozofii,
który stosuje analizę do teorii moralności. Żeby przed stawić
implikacje tej definicji, rozważmy przykłady analizy
filozoficznej w ramach etyki i poza nią. Weźmy na początek
proste słowo “brat". Co znaczy to słowo, kiedy występuje w
zdaniu “Jan jest bratem Joanny"? (Będzie to oczywiście
zupełnie inne znaczenie niż w zdaniu “Wszyscy ludzie są
braćmi"). Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy zanalizować
termin “brat". Aby zanalizować znaczenie tego terminu, należy
znaleźć zestaw cech, które przynależą wszystkim ludziom,
którzy są braćmi, i tylko im. Tak wiec cecha “posiadania blond
włosów", choć atrybutywna dla niektórych braci, nie jest
konieczną jakością, którą trzeba posiadać, by być bratem
(również kobiety i lalki mogą mieć blond włosy, a nigdy nie
będą braćmi). Wobec tego, każdy brat musi być płci męskiej. Ale
bycie mężczyzną nie oznacza jeszcze bycia bratem, istnieją bowiem
jedynacy płci męskiej. Aby być bratem, trzeba nie tylko być
mężczyzną, ale dodatkowo posiadać rodzeństwo, tzn. wraz z inną
osobą mieć wspólnych rodziców. Kompletna analiza terminu
“brat" wykazuje, że znaczy on tyle, co “być męskim
rodzeństwem". Innymi słowy, “być płci męskiej" i “być
rodzeństwem" dostarcza poprawnego znaczenia terminu
“brat", ponieważ daje konieczne i wystarczające warunki,
które dana osoba musi spełniać, aby być bratem. Mówiąc, że “być
rodzaju męskiego" jest koniecznym warunkiem, mamy na myśli, że
nikt, kto nie jest płci męskiej, nie może być bratem. Ten warunek
oraz równie konieczny warunek “bycia rodzeństwem" stanowią
razem warunki wystarczające dla bycia bratem — każdy, kto
posiada te cechy, jest bratem. Analiza
Etyka współczesna
71
filozoficzna jest poszukiwaniem koniecznych i wystarczających
warunków, które określają znaczenie terminu; choć nie jest to
jej jedyne zadanie.
Czasami pojęcie analizy filozoficznej używane jest w odniesieniu do procesów, które starają się rozjaśnić znaczenie
terminu, sprawdza się wówczas, czy proces ten prowadzi do
definicji tego rodzaju jaki przed chwilą rozważano (tj. definicji,
która prowadzi do odkrycia koniecznych i wystarczających
warunków). Funkcją analizy jest takie sprecyzowanie pytania,
abyśmy mogli na nie odpowiedzieć.
Po zbadaniu klasycznych teorii etycznych takich, jak
hedonizm, utylitaryzm, stoicyzm czy chrześcijaństwo, okazało
się, że są one bardzo złożone. Zanim mogliśmy ocenić
wartość ich porad życiowych, musieliśmy przede wszystkim
zrozumieć owe porady — to było możliwe dopiero po uprzedniej analizie takich terminów, jak: dobro, zło, słuszność,
nieodpowiedzialność, powinność itd. Etyka współczesna,
w przeciwieństwie do etyki klasycznej, kładzie nacisk na
analizę. Wielu filozofów współczesnych twierdzi, że analiza
wykaże, iż metody klasycznych filozofów moralności były
błędne, zadawane przez nich pytania nie były jasno sformułowane i w rezultacie podawane przez nich odpowiedzi nie
miały takiej ważności, jaką im przypisywano. Innymi słowy,
współcześnie uważa się, że klasyczni teoretycy moralności
próbowali niemożliwego, chcąc podać jakieś pozytywne porady
moralne, dlatego wszystko, co może uczynić dzisiaj filozof
moralności, jest tylko wyjaśnieniem językowych implikacji
sądów moralnych. Jest to najważniejszy, bo jedyny sposób,
w jaki tzw. dwudziestowieczna rewolucja w filozofii może
wpłynąć na teorie moralne.
Filozofem, który wywołał rewolucję w podejściu do problematyki moralnej, był G.E. Moore. W swej, wydanej w 1903
roku, Principia Ethica stwierdził, że teorie klasyczne
deduko-wały
nakazy
moralne
z
teologicznych,
metafizycznych lub naukowych przesłanek, a takie argumenty
są zwodnicze, ponieważ nie można wnioskować z przesłanek
jednego typu logicznego (tj. sądów zdawkowych i
opisowych), przesłanek innego
72
Etyka
typu logicznego (tj. nakazów). Zwracał na to uwagę już David
Hume, ale dopiero Moore rozwinął tę kwestię, wskazując, że
próba zdefiniowania pojęć moralności za pomocą terminów
innego typu musiała się nie powieść. W przypadku określania
takich słów, jak “dobro" i “zło" za pomocą zdań opisowych
o Bogu czy naturze ludzkiej, “dobro" musiało się stać synonimem czegoś “aprobowanego przez Boga" lub czegoś, co
“sprzyjało największej liczbie największego szczęścia" itd. Pomijano w ten sposób, wedle Moore'a, rozważania nad istotnymi elementami moralnymi, które zawierały się w znaczeniu
tych słów. To właśnie ma on na myśli mówiąc, że “dobro", jak
większość pojęć moralności, jest niedefiniowalne, że jest ono
prostą nieanalizowalną własnością. Podejmowanie prób ich
definiowania jest błędem naturalistycznym, ponieważ każda
taka próba dokonuje się jedynie w terminach opisowego znaczenia tych pojęć, natomiast element moralny, który miał być
pierwotnie rozważony, zostaje zatracony.
Wielu filozofów potraktowało odkrycia Moore'a jako dowód na konieczność zmiany podejścia do problemów filozofii
moralności. Nowe podejście miałoby opierać się na analizie
języka moralności, a nie na badaniu faktycznych zdań o Bogu,
dobru lub naturze ludzkiej. Dostrzeżono również, że zdania
moralności nie są analogiczne do teologicznych, metafizycznych czy naukowych, lecz posiadają własną logikę.
Omówmy teraz kilka współczesnych teorii, zaczynając od
ich klasyfikacji.
Klasyfikacja teorii współczesnych
Teorie współczesne są obecnie dzielone na trzy różne sposoby.
Należy je sklasyfikować: a) jako subiektywne lub obiektywne;
b) naturalistyczne, antynaturalistyczne lub emotywistyczne;
c) motywistyczne, deontologiczne i konsekwencji. Poniżej
krótko określimy każdy z tych terminów i wykażemy, z jakiego
powodu klasyfikacja ta ułatwia zrozumienie współczesnej
teorii etycznej.
Subiektywizm i obiektywizm (realizm moralny)
73
Subiektywizm i obiektywizm (realizm moralny)
Na początku należy przypomnieć, że współczesne teorie etyczne
dotyczą zasadniczo analizy języka moralności. Dlatego też,
teoria będzie klasyfikowana albo jako obiektywistyczna, albo
jako subiektywistyczna (oczywiście nie jako jedna i druga)
w zależności od tego, jak analizuje ona język etyki. Można
określić termin “obiektywistyczny", mówiąc, że każda teoria,
która nie jest subiektywistyczna, jest obiektywistyczna. To jed-
nak narzuca pytanie o definicję subiektywizmu.
Istnieją dwie właściwości określające teorię jako subiektywistyczna:
1) teoria jest subiektywistyczna, jeśli utrzymuje, że potoczny
sąd etyczny, jak “Kradzież jest zła", nie jest ani prawdziwy,
ani fałszywy;
2) teoria jest subiektywistyczna, jeśli utrzymuje, że sądy
etyczne są prawdziwe lub fałszywe, ale dotyczą zawsze tylko
psychologii człowieka, który je wydaje, i tylko tego człowieka.
Teoria moralności Hobbesa interpretowana jest zazwyczaj
jako subiektywistyczna, ponieważ utrzymywał on, że takie
sądy, jak “To jest dobre", mogą być przekształcone w “Pragnę
tego". Język moralności, według niego, używa po prostu różnych słów, aby wyrazić czyjeś pożądania, skłonności, uczucia
itd. Według niektórych interpretacji również teoria moralności
Kanta jest subiektywistyczna, ponieważ analizuje sądy etyczne
jako nakazy, a te ostatnie nie są ani prawdziwe, ani fałszywe
(np. nie ma sensu mówić, że “W prawo patrz" jest fałszywe lub
prawdziwe).
Wedle powyższej definicji platonizm i utylitaryzm są naukami obiektywistycznymi. Dla Platona sądy moralne były
tak samo prawdziwe lub fałszywe, jak twierdzenia typu “dwa
i dwa daje cztery". Ponadto utrzymywał on też, że takie
sądy, jak “To jest dobre" — jeśli tak jest rzeczywiście — nie
są powiązane z żadnymi względami psychologicznymi, ale
z pewną cechą świata zwaną dobrem. Dla Platona na świecie
istniały pewne fakty moralne, a dobro jest jednym z nich.
Dlatego też takie poglądy są dzisiaj często określane jako
74
Etyka
“realizm moralny". Pod tymi względami utylitaryzm przypomina nieco platonizm. Takie sądy, jak “To jest właściwie",
znaczą “To stworzy więcej przyjemności, niż cierpienia"
i w tym przekładzie są po prostu zwyczajnymi sądami naukowymi; podobnie — chociaż te twierdzenia powiązane są z bytami psychologicznymi — przyjemność i ból, które nie dotyczą
jedynie stanu psychiki wypowiadającego, lecz odnoszą się do
grupy ludzi i ich psychologii. Takie sądy wykraczają poza
osobę wypowiadającego i obejmują pewną zbiorowość. W takim sensie język moralności nie jest subiektywny, lecz obiektywny. Warto zauważyć, że teorie te postrzegają zdania moralności jako analogiczne do twierdzeń naukowych.
Klasyfikacja ta jest wyjątkowo ważna, gdyż zwraca uwagę
na status standardów moralnych. Jeśli standardy moralne są
po prostu subiektywne (poczucie smaku), to wydaje się zbyteczna wszelka duskusja o tym, czy zachowanie było moralne
czy nie. Kiedy coś jest dla mnie kwaśne, a dla ciebie słodkie,
to nie można powiedzieć, że ja się mylę lub że ty się mylisz —
tak już po prostu jest. Ponadto, kiedy mówię “Kradzież jest
zła", to zapewniam, że nie lubię kradzieży, a kiedy ty mówisz
“Kradzież jest w porządku", to zwyczajnie potwierdzasz, że
lubisz kradzież, i wtedy nie ma żadnego sposobu, aby wykazać,
że jeden z nas się myli, a drugi ma rację. Ja myślę tak, a ty
inaczej, i tak już jest.
Zatem pytanie: czy sądy moralne są wypowiedziami subiektywnymi, jest bardzo ważne — dlatego w następnym rozdziale
rozważymy argumenty za i przeciw subiektywizmowi i obiektywizmowi.
Naturalizm, antynaturalizm i emotywizm
Klasyfikacja teorii na naturalistyczne, antynaturalistyczne
i emotywistyczne jest w zasadzie bardzo akademicka, ale wciąż
bardzo istotna. Spróbujmy zdefiniować te terminy.
Teoria będzie uważana za naturalistyczną, jeśli utrzymuje, że
sądy moralne są prawdziwe lub fałszywe oraz że mogą być one
Naturalizm, antynaturalizm i emotywizm ___________________ T5
całkowicie sprowadzone do pojęć niektórych nauk naturalnych
(zwykle psychologii).
Teoria będzie nazywana an ty natur alistyczną, jeśli utrzymuje,
że sądy moralne są prawdziwe lub fałszywe, ale nie mogą być
sprowadzone do żadnej nauki naturalnej.
Teoria będzie nazywana emotywistyczną, jeśli twierdzi, że
sądy moralne nie są ani prawdziwe, ani fałszywe, ale po prostu
wyrażają uczucia tych, którzy je wypowiadają, i wywołują
uczucia u tych, którzy je słyszą. Jeśli wszystkie sądy naukowe
są albo prawdziwe, albo fałszywe i jeśli analiza emotywistyczną
jest poprawna, to sądy moralne nie mogą zostać zredukowane
do naukowych.
Waga osiągnięcia wynikającego z tej klasyfikacji leży w próbie rozwiązania problemu, czy etyka jest dziedziną unikatową,
z własnymi prawami, czy też jest ona odnogą jakiejś nauki, np.
psychologii. Jeśli tak, to aby stworzyć uzasadnione etyczne
sądy, trzeba najpierw zbadać samą naukę; jeśli nie, to jest ona
autonomiczną dziedziną ludzkiej wiedzy, która musi być zbadana na swój własny sposób.
Utylitaryzm i moralną doktrynę Hobbesa można postrzegać
jako teorie naturalistyczne; obie twierdzą, że sądy moralne to w
rzeczywistości upozorowane sposoby tworzenia twierdzeń psy-
chologicznych (różnią się one od pytania o to, czy sądy są
subiektywistyczne czy nie).
Platonizm i chrześcijańska teoria etyczna są doktrynami
antynaturalistycznymi. Platon wierzył, że świat zawiera byty
moralne (dobro, słuszność) w ten sam sposób, jak zawiera byty
naturalne, np. krzesła i stoły. Sądy moralne, kiedy są prawdziwe, odnoszą się do tych bytów, a nie do bytów naturalnych;
wobec tego etyka, która skupia się na bytach moralnych, nie
może być zredukowana do żadnej ze znanych nauk. To samo
dotyczy etyki chrześcijańskiej. Uznaje ona sądy moralne za
wyraz woli bożej; te wyrazy są prawdziwe lub fałszywe, ale nie
mogą być sprawdzone ani obalone przez eksperymenty naukowe — etyka chrześcijańska również jest antynaturalistyczna.
W platonizmie i etyce chrześcijańskiej twierdzenia moralne,
choć w sobie nie są empirycznie naukowymi twierdzeniami,
mimo to są do nich analogiczne, skoro są wyrażeniami o czymś,
tj. są opisem czegoś.
Teoria emotywna popierana przez wielu dwudziestowiecznych filozofów (A.J. Ayer, CL. Stevenson, Rudolf Carnap,
wymieniając tylko kilku) stwierdza, że naturalizm i
antynatu-ralizm są pomyłką. Teoria ta przejmuje pogląd
Moore'a i głosi, że sądy moralne nie są analogiczne do sądów
naukowych, ponieważ ich element nie jest ani twierdzeniem,
ani opisem czegokolwiek. Zgadza się to z antynaturalizmem,
głoszącym, że sądy moralne nie mogą być zweryfikowane lub
sfalsyfikowane przez procedury naukowe, zgadza się również z
naturalistyczną formą subiektywizmu (stanowisko Hobbesa)
utrzymując, że sądy moralne dotyczą uczuć, ale sens owego
“dotyczenia" jest odmienny niż w naturalizmie. Dla twierdzeń
moralnych nie istnieją w ogóle opisy. Nie są one nawet opisem
uczuć. Są raczej ich wyrazem, jak chrząknięcie po posiłku jest
wyrazem zadowolenia. Tak jak nie można powiedzieć, że
chrząknięcie jest prawdziwe lub fałszywe, tak samo błędem
byłoby mówić, że sądy moralne są prawdziwe lub fałszywe.
Teorie motywistyczne, deontologiczne i konsekwencji
Klasyfikacja teorii na doktryny motywizmu, deontologii i konsekwencji również jest bardzo istotna.
Teorię nazwiemy motywistyczną teorią etyczną, jeśli utrzymuje ona, że słuszność i niesłuszność działania zależy od motywu
jego podjęcia. Etyka Kanta jest przykładem takiej teorii.
Teorię nazwiemy teorią konsekwencji, jeśli utrzymuje ona,
że słuszność i niesłuszność działań zależy całkowicie od efektów
tych działań. Klasycznym przykładem takiej teorii jest
utylita-ryzm. Warto zaznaczyć, że teorie konsekwencji dzielą
się na hedonistyczne teorie konsekwencji i agatystyczne teorie
konsekwencji. Pierwsze utrzymują, że słuszność lub
niesłuszność działania zależy od tego, czy prowadzi ono do
przyjemnych czy bolesnych konsekwencji; drugie natomiast, że
ani słuszność, ani niesłuszność nie mogą być sprowadzone do
czegoś innego (jak
Teorie motywistyczne, deontologiczne i konsekwencji
77
słuszność do przyjemności, a niesłuszność do bólu), gdyż są
one czymś unikatowym, jak na przykład czerwień. Taką teorię
wyznawał G.E. Moore, który twierdził, że słuszność lub niesłuszność działania zależy od spowodowanej nim ilości dobra
lub zła. Jest to więc teoria konsekwencji, ale nie
hedonistycz-nego rodzaju.
Teorie deontologiczne (głoszone przez W.D. Rossa, A.C.
Ewinga i H. Pricharda) odrzucają zarówno teorie motywistyczne, jak i konsekwencji. Twierdzą one, że słuszność lub niesłuszność działania nie zależy ani od jego motywów, ani od konsekwencji, ale wyłącznie od rodzaju działania. Tak więc słuszne jest
dotrzymywanie przyrzeczenia, ponieważ w samym przyrzekaniu wykonuje się działanie, które ze swej natury zobowiązuje
do zrealizowania, pomimo skłonności lub skutków, które mogą się pojawić. Ze względu na to, że kładzie nacisk na pojęcia
zobowiązania i obowiązku, teoria deontologjczna zwana jest
często etyką obowiązku.
Niezgodności pomiędzy tymi doktrynami mają ważne
praktyczne konsekwencje. Weźmy, na przykład, pod uwagę
kwestię wyroku. Jak możemy uprawomocnić karanie przestępców? Według teorii motywistycznych można je uprawomocnić, jeśli intencje przestępców były złe. Jeśli człowiek zabił
kogoś przez przypadek, nie karzemy go, ale jeśli jego intencją
było zabicie kogoś znienawidzonego, ukarzemy go, ponieważ
działał ze złych motywów. Teorie konsekwencji przeczą temu.
Dowodzą one, że jedynym uprawomocnieniem karania jest
uniknięcie dalszych zbrodni. Jeśli pozostawić zabójstwo bez
kary, to każdy będzie się czul bezkarny i będzie zabijał.
Karzemy ludzi, ponieważ efekt lub konsekwencja kary zapobiegnie dalszym zbrodniom. Deontologowie nie zgadzją się
z żadnym z tych stanowisk. Ich pogląd, z grubsza biorąc,
głosi, że karzemy ludzi za przestępstwa, ponieważ ich czyny
były złe. Zbrodniczość jest tym, co tkwi we wszystkich,
dlatego karanie zbrodni popełnionych jest sprawiedliwe.
Osoba, która czyni dobro, zasługuje na nagrodę, osoba
czyniąca zło zasługuje na karę; i jest to powód nakładania na
niego sankcji.
78
Etyka
Po wyjaśnieniu tych definicji, rozważmy teraz bardziej szczegółowo niektóre z tych kwestii. Dla przykładu przyjrzyjmy się
argumentom za i przeciw subiektywizmowi i obiektywizmowi.
Analiza subiektywizmu i obiektywizmu
Subiektywizm
Argumenty za
Główny argument za subiektywizmem oparty jest na analizie
języka, którą można wykorzystać, wydając sądy moralne. Jak
już wiemy, sądy te są czymś więcej niż tylko stwierdzeniami
lub opisami czegoś. Są one także nakazami. Są to imperatywy — rozkazy dla kogoś — są to też oceny — wyrażanie
czyichś osobistych wartości. O te ostatnie, które są prawdziwymi elementami moralnymi tych sądów, i skoro owe
elementy nie są opisami, nie ma sensu pytać, czy są prawdziwe
czy fałszywe. Rozważ, co stwierdzam, kiedy mówię do dziecka
“Kradzież jest zła". Chcę mu powiedzieć, że kradzież jest
zakazana przez prawo społeczności, w której żyjemy, ale nie
jest to wszystko, co to zdanie wyraża. Mogę mu to też powiedzieć innymi słowami “Nie kradnij" i dodatkowo wyrażam
swoją dezaprobatę wobec kradzieży. Nie ma sensu pytać, czy
zdanie “Nie kradnij" jest prawdziwe czy fałszywe, ponieważ
jest to rozkaz, a nie twierdzenie, a równie bez sensu byłoby
pytać, czy uczucia są prawdziwe czy fałszywe. Okazuje się, że
wszystkie zdania moralne są subiektywne.
Drugi argument potwierdzający subiektywność można nazwać argumentem ze zmysłów. Wyobraź sobie świat, w którym
nie było istot z uczuciami, pożądaniami, apetytami, postawami,
wiedzą — świat, w którym nie było istot czujących. Wszystkie
przedmioty, które składają się na ten świat, byłyby bezduszne.
Czy rzeczywiście ma sens mówić, że żadne zło ani dobro nie
mogłoby się przydarzyć tym rzeczom w takim świecie? Czy
byłoby “źle" dla wody, gdyby wyżłobiła skałę, lub dla osuwis-
Analiza subiektywizmu i obiektywizmu
79
ka, gdyby wypełniło dolinę skałami? Subiektywizm odpowiada, że nie miałoby sensu przypisywać takich określeń, jak
“dobry" lub “zły" podobnym zdarzeniom. Dobro i zło wydaje
się więc zależne od uczuć, nastawienia i pożądań istot czujących. Byłoby zatem sensowne mówić o dobru lub złu takich
zdarzeń tylko wówczas, gdyby dotyczyły one w jakiś sposób
istoty czującej lub też gdyby mogły dotyczyć. Jeśli będziemy
kontynuować nasze rozmyślania nad problemem, powiada
subiektywista, to niechybnie dostrzeżemy, że to, co jest dobre
lub złe, zależy ostatecznie od indywidualnej psychologii osoby,
która ma pewien stosunek do wydarzeń, jak, na przykład,
sympatii lub antypatii. Na podstawie takich rozważań jak te
dowieść można, że niektóre formy subiektywizmu muszą być
prawdziwe.
Trzecim argumentem na korzyść subiektywizmu jest argument egoistyczny. Używa się go do odrzucenia teorii
obiek-tywistycznych, jak utylitaryzm. Jaki sens będzie miała
praca na rzecz największej ilości szczęścia, jeśli osobiście
staniesz się przez tę pracę nieszczęśliwy? Ostatnia analiza: Kto
jest ważniejszy od ciebie? Jeśli działania prowadzą do dobra
innych, a nie twojego, to czy rzeczywiście prowadzą do dobra?
Odpowiedź subiektywistyczna brzmi oczywiście “Nie!" Można
uprawomocnić prace dla dobra innych, jeśli równocześnie lub
przynajmniej po jakimś czasie powiększymy własne dobro; w
przeciwnym razie nasza działalność będzie zła.
Argumenty przeciw
Pierwszym argumentem przeciw subiektywizmowi jest to, że
możemy nie doprowadzić do jakiejkolwiek dyskusji o moralności. Jak możemy bowiem rzec, że “Hitler był nikczemny,
zabijając 6 000 000 Żydów", akceptując subiektywizm? Wszystko, co mogłoby to znaczyć, to tylko “Nie pochwalam tego, że
Hitler zabił 6 000 000 Żydów". Ale jeśli Hitler sprzeciwi się
temu i stwierdzi, że słusznie zrobił, mordując tych ludzi, to po
prostu powie: “Pochwalam zabicie 6 000 000 Żydów". W takim
razie nie ma żadnego konfliktu; on mówi: “Pochwalam to", ja
80
Etyka
zaś: “Nie pochwalam tego". Prowadzi to do zwyczajnej rozmowy o uczuciach: nie mówimy już o samym akcie zabicia tych
ludzi. Wszyscy wyrażamy swoje uczucia: ja nie pochwalam, on
pochwala, ale nie istnieje żaden realny konflikt pomiędzy nami.
Dla zwykłych ludzi taka konsekwencja subiektywistycznej teorii moralności czyni ją paradoksalną. W życiu codziennym,
mówiąc “Hitler nie miał racji", nie mówimy tylko o naszych
uczuciach, ale o tym, co Hitler zrobił. Mówiąc, że teoria jest
paradoksalna, nie mówimy, że jest ona nie do utrzymania, ani
też, że zwykli ludzie mylą się myśląc, że to właśnie wyrażają.
Druga trudność subiektywizmu: zwykli ludzie wierzą, że
słowa takie, jak: dobro, zło, właściwy, niewłaściwy itd. mają
takie samo znaczenie dla każdego, kto wie, jak używać języka
polskiego. Jeśli byłoby inaczej, to nie można by komunikować
się z innymi ludźmi. Skoro jednak możemy się z nimi dokładnie
porozumieć, to słowa te muszą mieć jakieś wspólne znaczenie.
Jednak konsekwencją subiektywizmu byłoby to, że dwóch
różnych ludzi nie miałoby na myśli tej samej rzeczy, używając
tych samych słów. Kiedy mówię “To jest dobre", to mam na
myśli, że mi się to podoba, natomiast kiedy ty mówisz “To jest
dobre", to masz na myśli, że tobie się to podoba. Słowo
“dobre" w pierwszym użyciu odnosi się do innej osoby niż
w drugim. Jeśli jest to rzeczywiście konsekwencja subiektywizmu, to zwykli ludzie odrzucą ten pogląd, ponieważ dla nich
takie słowa mają wspólne znaczenie w codziennym użyciu
języka. Jednakże nie jest to konsekwencja konieczna.
Subiek-tywista, który nie będzie zaprzeczał złożoności takich
słów, jak “dobre", będzie uznawał oba jego znaczenia
równocześnie. Mówiąc, że coś jest dobre, nie wyrażam jedynie
swojej aprobaty, często również podkreślam, że większość
ludzi również to aprobuje.
Trzecią trudnością subiektywizmu jest to, że takie teorie nie
mogą uprawomocnić pojęcia “wypełnienie swoich obowiązków". Jest to oczywiście ważne pojęcie dla moralności. W życiu
codziennym często można się spotkać z sytuacjami, w których
jest się do czegoś zobowiązanym. Człowiek o pacyfistycznych
skłonnościach i przekonaniu o słuszności obowiązku obrony
Analiza subiektywizmu i obiektywizmu
81
swego kraju może cierpieć z powodu rzeczywistego dylematu
moralnego, chcąc się na coś zdecydować. Pojęcie “wypełnienie
swoich obowiązków" oznacza działanie wbrew swoim skłonnościom, przynajmniej przez jakiś czas. Ktośmoże mieć skłonność
do picia alkoholu, ale może też mieć obowiązek bycia trzeźwym
(jak, na przykład, lekarz na dyżurze). Zwykły człowiek uważa, że
czasami dobrze jest zrobić, co się chce, a czasami zrobić to, czego
się nie chce —wobec tego trudno zrozumieć, jak teorie
subiekty-wistyczne mogą wyjaśnić pojęcie obowiązku, skoro
sprowadzają wszelkie zachowania moralne do “chcę" lub
“nie chcę".
Obiektywizm
Argumenty za
Głównym argumentem na rzecz obiektywizmu jest to, że dostarcza on teorię o wiele bardziej korespondującą ze zdroworozsądkowymi poglądami na kwestie moralne niż subiektywizm. Rozważmy kwestię moralnej niezgodności. Subiektywizm utrzymuje, że to, co wydaje się dyskusją moralną, kiedy
wydajemy sądy na podstawie zdań, jakich używa każda ze
stron (A mówi “To jest dobre", a B mówi “To jest złe"), to
zwraca się ona ku analizie, która nie jest już rozmową (A ma
na myśli “Podoba mi się to", a B “Nie podoba mi się to" — i
każdy ma rację). Obiektywiści twierdzą, że nie ma istotnej
różnicy pomiędzy dyskusją o kwestiach moralnych a dyskusją o
sprawach faktycznych. W obu przypadkach może zaistnieć
identyczne nieporozumienie, w którym jedna strona może mieć
rację, a druga nie. Tak więc, kiedy mówię “Jest życie pozaziemskie", a ty temu zaprzeczasz, to jeden z nas się myli. Podobnie
obiektywiści twierdzą, że kiedy ktoś mówi “Kradzież jest zła",
a ktoś inny temu zaprzecza, to jeden ma rację, a drugi się myli.
Nie mówimy wówczas o nas, ale o kradzieży i o tym, czy jest
dobra czy zła. Krótko mówiąc, nasze zdania mają obiektywne
odniesienie dokładnie tak samo jak zdania o pozaziemskim
życiu. Filozofowie, którzy bronią tego punktu widzenia, są
określani mianem realistów moralnych.
Zwykły człowiek również w to wierzy. Utrzymuje on, że nie
jest kwestią indywidualnych preferencji, czy Hitler działał słusznie czy nie, ale w bardziej obiektywnym sensie, każdy, kto
torturuje i morduje ludzi, popełnia nikczemne zbrodnie. Hitler
mógłby bronić swego zachowania, uważając, że postępował
słusznie, ale dowodzi to, że albo nie rozumiał właściwego sposobu
zachowania i nie posiadał wiedzy moralnej, albo, jeśli rozumiał,
to był człowiekiem niemoralnym. Teorie obiektywistyczne pozwalają nam uważać, że istnieją autentyczne dyskusje moralne,
skoro w pewnych sprawach odzywają się w nas tak silne uczucia.
Po drugie, takie teorie pozwalają nam wyjaśnić naturę
“obowiązku". Na ogół ludzie wiedzą, że w życiu istnieją pewne
obowiązki, które trzeba wypełnić bez względu na to, czy mamy na
to ochotę czy nie. Obowiązki te są faktami obiektywnymi i bez
względu na to, czy istnieje możliwość zignorowania ich czy nie,
one i tak istnieją. Zatem, jeśli jestem lekarzem i spotykam
człowieka rannego w wypadku, to moim obowiązkiem jest pomóc
mu, choćby nawet było to bardzo kłopotliwe. Mogę mieć
zaprzątniętą głowę czymś, co jest o wiele bardziej przyjemne
(powiedzmy, że idę na prywatkę), ale jeśli zignoruję rannego
i pójdę na prywatkę, to zachowam się źle. Czasami istnieją rzeczy,
które musimy zrobić, choć sobie tego nie życzymy —podkreślając
ten fakt, obiektywizm wydaje się bardziej w zgodzie ze zdrowym
rozsądkiem niż subiektywizm. Należy zaznaczyć, że subiektywista
nie jest zmuszony do zaprzeczenia faktowi, że istnieje poczucie
obowiązku i zobowiązania; on po prostu nie może zaakceptować
tego, że takie poczucie ma status obiektywny.
Argumenty przeciw
Główne problemy obiektywizmu lub realizmu moralnego dotyczą tego, jak ustalamy lub sprawdzamy, czy dane działanie
jest słuszne czy nie. Obiektywiśd twierdzą, że nie istnieje realna
różnica pomiędzy metodą ustalania hipotez naukowych a metodą ustalania hipotez moralności; ale krytyka obiektywizmu
może temu zaprzeczyć. W ustalaniu twierdzeń wydaje się
istotne:
Etyka stosowana
83
a) zaakceptowanie metody przez obie strony, metoda ta
zwana jest czasami eksperymentalną;
b) gotowość obu stron do zaakceptowania sądów bezstron
nych obserwatorów, którzy zapoznali się z dowodami.
Wydaje się, że dyskusja moralna nie spełnia żadnego z tych
wymogów. Na przykład bardzo trudno jest dla bezstronnego
obserwatora konfliktu moralnego stwierdzić, co świadczy
w sposób wystarczający za lub przeciw którejś ze stron. Załóżmy, że jedna strona utrzymuje, iż eutanazja jest słuszna, druga — że nie. Obie strony mogą się całkowicie zgadzać co do
okoliczności danego przypadku; Zgadzają się, na przykład, co
do tego, że pacjent umiera w wyniku nieuleczalnej choroby;
pacjent ogromnie cierpi; nalega, aby go zabić i uwolnić od
cierpienia; zgadzają się dalej, że zabójca działał z najwyższych
pobudek (uwolnić od bólu). Jednak tylko jedna strona utrzymuje, że zabójca działał niesłusznie, zabijając pacjenta, druga
strona przyznaje zabójcy rację. Jakie dalsze fakty mogły być
istotne dla takich decyzji? Jeśli w kwestiach naukowych dowód
nie jest decydujący, to nikt nie ma powodu, aby bardziej
wierzyć dowodowi niż jego zaprzeczeniu; właściwym zachowaniem byłoby zawiesić sąd — ale jeśli jesteśmy członkami jury,
to czy rzeczywiście możemy tak postąpić? Jesteśmy zmuszeni
zadecydować, ale jak? Subiektywista odpowiedziałby, że
w końcu zbadamy nasze odczucia i preferencje i podejmiemy
decycję w zgodzie z nimi —jest to jedyna możliwa odpowiedź.
Obiektywista stwierdzi, że to nic nie da, i będzie twardo
obstawał przy dowodzie, który może ostatecznie przyznać rację
jednej ze stron. Tego rodzaju trudności prowadzą
subiekty-wistę do przekonania, że sądy moralne nie są
podobne do twierdzeń naukowych i dlatego nie mogą posiadać
tej samej obiektywności.
Etyka stosowana
Jak wskazuje rozważany przez nas przypadek eutanazji, kwestie teoretyczne i dylematy praktyczne, które ludzie często
napotykają, są ze sobą wewnętrznie związane. Problemy praktyczne, które urastają do kwestii teoretycznych, oraz teoretyczne rozstrzygnięcia muszą być zawsze sprawdzone na
wypadek wszelkich możliwości, które zdarzają się w życiu
codziennym. Jak już wiemy, filozof stara się sformułować
systematyczne i spójne zestawy zasad, które nie tylko pogłębiają nasze rozumienie danych wydarzeń, ale również umożliwiają uprawomocnienie i racjonalizację pewnego rodzaju
działań. Praktyczne problemy moralnego rodzaju pojawiają
się w niemal każdej dziedzinie ludzkiego życia: Czy społeczeństwo powinno zabronić rozwodów? Czy aborcja powinna
być zalegalizowana? Czy homoseksualistom powinno się umożliwić wykonywanie zawodu policjanta czy żołnierza? Czy
lekarzowi powinno się dać prawo decyzji o podtrzymywaniu
przy życiu pacjenta w krytycznym stanie? Lista tych problemów jest nieskończona, a w stosunku do większości z nich
społeczeństwo jest zawsze podzielone na ludzi zdecydowanie
udzielających pozytywnych odpowiedzi oraz na ludzi udzielających odpowiedzi negatywnych.
Weźmy prawa homoseksualisty za przykład dylematów moralnych tego rodzaju, które często się przytrafiają. Jakie jest
wyjście i czy filozofowie mogą być pomocni w wyborze rozsądnego rozwiązania? Spróbujmy zobaczyć, jak filozof mógłby
bronić niepopularnego stanowiska, czyli bronić praw homoseksualisty.
Można tę kwestię opisać na różne sposoby, ale zróbmy to
wyraźnie. Na przykład, czy homoseksualiści powinni być dopuszczeni do stanowisk w departamencie policji? Ci, którzy nie
zgadzają się na to, sprzeciwiliby się również twierdzeniu, że
homoseksualiści są normalnymi ludźmi. Z psychoanalitycznego punktu widzenia tacy ludzie nie osiągnęli jeszcze osobistej
dojrzałości — zazwyczaj ocenia się to rozwojem
heteroseksual-nych
stosunków
międzyludzkich,
które
prowadzą ostatecznie do założenia rodziny, małżeństwa, do
integracji społecznej itd. Z tej perspektywy można dowieść, że
homoseksualiści nie tylko są psychicznie niedojrzali, ale są
“chorzy", a choroba ta przejawia się w perwersyjnych
praktykach seksualnych, w niezdol-
Etyka stosowana
85
ności do tworzenia normalnych relacji międzyludzkich, a zwłaszcza w niezdolności do pracy jako pełnoprawny członek
“zewnętrznej" społeczności. Co gorsza, wielu homoseksualistom zarzuca się, że molestują dzieci (są potencjalnie do tego
zdolni), a przez to nie są godni zaufania, aby móc właściwie
wypełniać policyjne obowiązki.
Filozof, rozważając te różnorakie oskarżenia, może spytać,
które dowody świadczą o psychicznej niedojrzałości homoseksualistów. Należy zaznaczyć, że niektóre dowody opierają się
na prawdzie specyficznych teorii psychoanalitycznych, jak teoria
Freuda, która zakwestionowała ostatecznie własną wartość
naukową.
Należy
również
wspomnieć,
że
zasięg
homoseksual-nych zachowań jest równie szeroki w każdej
populacji. I ostatecznie należy też podkreślić, że według
Konstytucji Stanów Zjednoczonych, a zwłaszcza wedle 14
Poprawki, wątpliwy byłby legalny zakaz zatrudniania ludzi z
powodu ich szczególnych orientacji seksualnych. Filozof, który
argumentuje w ten sposób, przekonuje w końcu, że należy dać
szansę homoseksualistom i dopiero wtedy będzie można
zobaczyć, jak radzą sobie oni w pracy w policji. Takie
rozwiązanie odwołuje się do podstawy eksperymentalnej.
Kiedy okaże się, że ludzie ci wykonują swoje zadania w
akceptowalny sposób, to praktyka zatrudniania ich może się
rozszerzyć. Proponując takie rozwiązanie, filozof musi jednak
je uprawomocnić, wskazując, że wywodzi się ono z
racjonalnych i spójnych zasad. Praktyczną konsekwencją tej
teoterycznej propozycji byłaby konkretna decyzja, która
dotyczyłaby życia wielu ludzi w społeczeństwie.
Innym przykładem etyki stosowanej jest dyskusja nad tym,
czy słuszne jest pomaganie komuś w samobójstwie, jeśli jego
stan zdrowia jest beznadziejny i w dodatku bardzo cierpi.
Tacy ludzie dochodzą racjonalnie do wniosku, że nie mają
po co żyć. Społeczeństwo, podobnie jak nauki religijne judaizmu i chrześcijaństwa, uważa samobójstwo za niemoralne
i nielegalne. Jest to morderstwo, a przynajmniej zabójstwo siebie.
Dlatego prawo uważa tego, kto pomaga w samobójstwie, za
współsprawcę morderstwa. Samobójca, jeśli zostanie powstrzymany lub w przypadku nie udanej próby samobójczej, może być
oskarżony o usiłowanie zabójstwa, ale zazwyczaj osobę taką
uważa się za niezrównoważoną i kieruje na odpowiednie leczenie. Zakłada się, że właściwe leczenie pomoże uświadomić sobie
takiemu człowiekowi, że nie powinno się odbierać sobie życia.
Z drugiej strony dowiedzione jest, że to, czy ktoś powinien
żyć, jest jego prywatną sprawą, na którą decyduje się sam wedle
własnego przekonania. Zatem, jeśli ktoś rozważy swoją sytuację
zdrowotną i w pełni zrozumie rokowania lekarzy co do swojej
dolegliwości, to powinno mu się umożliwić podjęcie decyzji, czy
warto żyć w wielkim cierpieniu bez możliwości wyzdrowienia.
Natomiast kiedy uznamy, że nie jest to tylko sprawa danej
osoby, ale również jego rodziny i przyjaciół, to człowiek ten musi
wziąć i te aspekty pod uwagę, podejmując jakąkolwiek decyzję.
Pomimo sankcji prawnych istnieje obecnie wspólnota,
Hem-lock
Society
(Społeczność
Cykuty),
która
rozpowszechnia informacje o tym, jak można odebrać sobie
życie. Książka, która w USA stała się bestsellerem (ale w
Anglii jest zabroniona), Finał Exit (Ostateczne wyjście)
opisuje bezbolesne sposoby popełniania samobójstwa. Lekarz
z Michigan doradzał “maszynę śmierci", którą każdy może
użyć. Lekarz ten dopomógł kilku osobom w odebraniu sobie
życia, jest aktualnie ścigany i podejrzany o działalność
kryminalną. Razem z przyszłym samobójcą omawiał on
szczegółowo użycie maszyny, upewniając się, że dana osoba
doskonale rozumie, co robi, i przemyślała sobie dokładnie
wszelkie za i przeciw.
Pytanie, czy samobójstwo i współudział w nim można moralnie usprawiedliwić, stało się teraz bardzo istotne. Niektórzy
nie zważają ani na nauki religijne, ani na prawo i w ich
przypadku nie można rozpoznawać racjonalnych podstaw
de-pyzji samobójczych. Sedno problemu etycznego leży w tym,
czy ktokolwiek może odbierać komukolwiek życie, nawet
sobie, w jakichkolwiek warunkach? Czy życie w każdych
warunkach jest wartością pozytywną przewyższającą inne
wartości?
Następny wielki problem współczesności o podobnym charakterze dotyczy aborcji nie chcianego płodu. Ci, którzy utrzymują, że aborcja jest legalnym prawem każdej kobiety, podkreślają, iż kobieta ciężarna ma prawo do decydowania o tym,
Etyka stosowana
87
co zrobić ze swoim własnym ciałem, i że jest to wybór prywatny, w który nie powinno ingerować państwo. Przeciwny pogląd
głosi, że płód ma prawo do życia, i że państwo powinno go
ochraniać. Centralnym pytaniem w argumentacji za i przeciw
jest to, czy należy płód traktować jak żywego człowieka. Przez
dziesiątki lat lekarze, naukowcy i teologowie toczyli spór o to,
kiedy zaczyna się życie oraz kiedy płód staje się człowiekiem.
Nawet jeśli odpowiedzi na te pytania byłyby dla kogoś przekonujące, to pozostanie jeszcze kwestia moralna dotycząca
praw kobiety ciężarnej. Wielu spośród przeciwników zalegalizowania aborcji przyznaje, że w niektórych okolicznościach
aborcja może być usprawiedliwiona. Takimi okolicznościami
może być konieczność zachowania życia matki, zapobieganie
narodzinom dziecka zdeformowanego czy dziecka, które jest
wynikiem gwałtu. Te rozważania nad zdrowiem matki lub
dziecka mogą doprowadzić do rozważań nad psychicznym
zdrowiem matki, nad ekonomicznymi i socjalnymi warunkami
życia potomstwa i nad wieloma innymi sprawami. Etycy powinni najpierw określić, kiedy zaczyna się życie oraz kiedy płód
staje się człowiekiem. Jeśli ochrona życia uznana jest za wartość
podstawową, to należy wziąć pod uwagę również warunki
życiowe matki i dziecka. Jeśli rozważać ochronę jakości życia,
to trzeba uwzględnić czynniki medyczne, psychologiczne, ekonomiczne i społeczne, a sąd najwyższy będzie mógł jedynie
orzec zgodnie z tym, co jest obywatelom zagwarantowane
przez konstytucję, a nie zgodnie z tym, co jest słuszne lub
dobre. Tak więc dyskusje etyczne będą toczyć się dalej, a różne
aspekty aborcji rozstrzygane będą przez sąd w zgodzie z konstytucją. W Stanach Zjednoczonych istnieją nawet różne prawa
ustanawiane przez Kongres i stany, które nie tylko zajmują
stanowisko w sprawie słuszności aborcji, ale też stwierdzają,
czy lekarz, pielęgniarka itd. mogą doradzać ciężarnej kobiecie,
co ma zrobić.
Zbliżona, choć nieco inna kwestia etyczna występuje w dyskusji o przemocy ukazywanej na ekranach telewizorów oraz
o ograniczeniu prawa do posiadania broni. Strona przychylnie
nastawiona do takich ograniczeń powołuje się na ochronę
życia. Ochrona przed przemocą, mówią, prowadzi telewidzów do naśladowania zaobserwowanych zachowań. Fakt,
że w Ameryce bardzo łatwo jest zdobyć broń, umożliwia
szerzenie się przemocy prowadzącej często do tragicznych
skutków.
Jednak ludzie mogą twierdzić, że ich prawo do wolności jest
również prawem do produkowania i emitowania brutalnych
programów telewizyjnych. Wolność telewidzów jest również
wolnością do wybierania takich programów, jakie chcą oglądać. Tak więc, a dotyczy to również po części sprawy pornografii, czy istnieje wystarczający dowód na to, że ludzie stają
się brutalni przez oglądanie takich programów, lub z drugiej
strony, czy odniesie jakikolwiek skutek umożliwienie ludziom
wyładowania swojej agresji poprzez oglądanie takich programów? W tym argumencie tkwi też inny, istnieją bowiem poziomy brutalności, z których wiele trzeba zlikwidować w telewizji, jak sceny morderstwa, gwałty itp.
Gdzie jednak przebiega granica? Jest to po części również
pytanie o to, jakie doświadczenia zmuszają ludzi do złego
postępowania. Po części jest to wartościowy sąd o tym, co
ludzie powinni wiedzieć. Nawet gdyby można było udowodnić,
że telewizja nie ma złego wpływu, to czy na pewno chcielibyśmy, żeby ludzie oglądali, jak torturuje się innych, ćwiartuje
i tnie? Jeżeli dałoby się pokazać, że ludzi można nakłonić do
lepszego zachowania poprzez wywoływanie odpowiednich
przeżyć, to czy chcielibyśmy, żeby telewizja nie robiła nic
innego, jak tylko podnosiła na duchu?
Kwestia kontroli posiadania broni zawiera dylemat, czy
łatwy dostęp do niej przyczynia się do rozbudzania brutalnych
zachowań, czy istnieją inne, bardziej istotne czynniki. Niektórzy utrzymują, że używanie broni do polowań, zawodów
sportowych czy innych celów rekreacyjnych jest potrzebne
i nawet wskazane w ramach dobrego życia. Dalej można też
powiedzieć, że bardzo ważna jest możliwość obrony własnej
i swoich bliskich. Można stwierdzić po prostu, że mamy wewnętrzne prawo do samoobrony. W Stanach Zjednoczonych
powołano by się na przodków, którzy ustanowili podstawowe
Etyka stosowana
89
prawa i którzy, znając wagę posiadania broni, dali obywatelom
prawo do obrony przed pogróżkami innych i tyranią rządu.
Z drugiej strony, nawoływanie do kontroli procesu przyznawania broni wskazuje jednocześnie, jak bardzo niebezpieczne jest jej posiadanie we współczesnym świecie. W Stanach
Zjednoczonych liczba ranionych i zabitych przez prywatnych
właścicieli broni jest jednak porównywalna z krajami kontrolującymi wydawanie broni. Jest jednak również tak, że
nawet w niegroźnych sytuacjach dochodzi do strzelaniny, która
powoduje śmierć i zranienia. Zdając sobie z tego sprawę,
zaczęto częściowo kontrolować sytuację, co miało prowadzić
do odsunięcia kryminalistów i ludzi gwałtownych od dostępu
do broni. Ale dopóty nie odniesie to skutku, dopóki nie
podejmie się zdecydowanych działań ograniczających wolność
działania niektórym ludziom. W obecnej sytuacji w USA
kontrola sprzedaży broni powinna być zbliżona do kontroli
sprzedaży i nabywania narkotyków. Przy wykorzystaniu komputerów dałoby się szybko stwierdzić, czy dany nabywca przekroczył dopuszczalny limit, czy był notowany itd. Nie dałoby
się oczywiście określić jego stanu psychicznego, poza zewnętrznymi objawami. Jednak jeżeli ktoś miałby tyle czasu, aby
sprawdzić potencjalnego nabywcę, to w rezultacie można by
zmniejszyć nieco ich ogólną liczbę. Wydaje się jednak, że
problem ten nie zostanie w ten sposób rozstrzygnięty, skoro
istnieje wiele nielegalnych źródeł dostarczających broń.
Stąd problemem etyki stosowanej jest określenie najpierw,
co jest bardziej istotne — wolność do noszenia broni i możliwość samoobrony czy ochranianie społeczeństwa przez kontrolę dostępu do niej. Kiedy postanowimy zdecydować się na
drugie, trzeba koniecznie określić, w jakim stopniu można
ograniczyć ludzką wolność, aby stworzyć bezpieczne otoczenie.
Czy powinno się pozwalać władzy na przeszukiwanie każdego
domu? Czy powinno się pozwolić władzom zajmować cudzą
własność?
Sprawa wolności kontra kontrola ma bardzo długą historię.
Pojawiają się tutaj zarówno praktyczne, jak i teoretyczne
trudności i to już od czasów Platona aż po dzień dzisiejszy.
Jedną z jej najbardziej wnikliwych form jest sprawa pornografii. Podobnie jak w przypadku telewizji, również film,
literatura, język i zachowanie stają się mniej wybredne.
We współczesnym teatrze i filmie słyszy się język, który
jeszcze kilkadziesiąt lat temu byłby niedopuszczalny. Film,
na przykład Deep Throat, przedstawia zachowania jawnie
seksualne, np. stosunki oralne; nawet telewizja powszechnie
symuluje takie zachowanie. Nie ma wątpliwości, że taka
pobłażliwość pojawia się cyklicznie w historii ludzkości.
W dramatach Arystofanesa i dziełach okresy Restauracji
znaleźć można opisy i komentarze do rozmaitych form
stosunków płciowych, wystarczy wspomnieć o skrajnym
przykładzie markiza de Sade. Każde społeczeństwo przyjmuje
takie zmiany ze spokojem lub nie. Obecne reakcje mają
swoje argumenty.
Główną kwestią teoretyczną, która się pojawia w państwach
demokratycznych, jest problem wzrostu znaczenia cenzury.
W społeczeństwach niedemokratycznych wolność wypowiedzi
nie jest tolerowana, a to, co dozwolone, określają autokratyczne władze. Autorytety dowodzą zazwyczaj, że potrafią one, czy
też ich powiernicy, jak Kościół, stwierdzić, które zachowania są
niemoralne i szkodliwe dla społeczeństwa lub grup wiekowych,
i dlatego też można takie zachowania wykluczyć mocą rozporządzenia tych władz. Natomiast w społeczeństwach demokratycznych a priori stwierdza się, że żadna wolna dyskusja nie
powinna być krepowana, aby ludzie równie nieskrępowanie
mogli sami wybrać sposób życia. Klasyczną obroną takiego
punktu widzenia jest drugi i trzeci rozdział książki J.S. Milla
O wolności (1859). Głównym i najsilniejszym argumentem tego
punktu widzenia, którego używają zwolennicy demokracji
przeciw autokratycznym formom rządu, jest stwierdzenie, że
to nie społeczeństwo ustanowiło lub uprawomocniło całkowitą
cenzurę. Nawet społeczeństwa zdominowane przez religię pozwalają niektórym ludziom — powiedzmy, księżom — na
dyskusje i rozważania, by mogli zadecydować, które z postaw
należy rozpowszechniać. Jeśli przyjmuje się cenzurę, aby
stworzyć dobre społeczeństwo, to przynajmniej ludzie rządzą-
Zalecana literatura
91
cy powinni być od niej niezależni. Muszą oni mieć pełną
świadomość faktów i możliwość nieskrępowanego ich dyskutowania, aby stworzyć odpowiednią opinię o tym, co jest
sporne. Jednak skoro w kraju demokratycznym rządzi ogół, to
nie powinien przecież poddawać samego siebie cenzurze.
W takim kraju ludzie powinni mieć do dyspozycji wszystko,
co umożliwia podjecie bezstronnej decyzji w sprawach polityki
społecznej.
Jest to silny argument, ale nawet tacy obrońcy demokracji,
jak Walter Lippman i Alexander Mieckeljohn, utrzymywali, że
wolność informacji dotyczy tylko spraw polityki społecznej,
natomiast skrajne zachowania seksualne, przemoc w telewizji,
teatrze i filmie mogą być cenzurowane, nie ograniczając jednak
wolności słowa. Takie stanowisko natrafia jednak na trudność
ustanowienia pewnej grupy cenzorów, którzy będą decydować,
niezależnie od społeczeństwa, co dotyczy, a co nie dotyczy
spraw publicznych, i którzy wezmą na siebie całą odpowiedzialność za to. Są to sprawy najważniejsze od czasów Greków
i wciąż są dyskutowane tak przez filozofów, jak i przez obywateli.
Oczywiście nie będziemy się sytuować po żadnej z przedstawionych stron. Naszym zamiarem było pokazanie, jak kwestie praktyczne i teoretyczne przeplatają się w każdej problematycznej sprawie i jak filozof może przyczynić się do zrozumienia owych problemów.
Zalecana literatura
Historia etyki
Broad, CD., Pięć typów teorii etycznych, 1930. Wspaniałe
wytłumaczenie poglądów moralnych Spinozy, Butlera,
Hu-me'a, Kanta i Sidgwicka.
Maclntyre, A., Krótka historia etyki, 1967. Bardzo przejrzysty
i interesujący traktat o historii etyki.
Olafson, F.A., Etyka i myśl dwudziestowieczna, 1973. Pięknie
napisana; o szerokim zakresie, wyróżnia nie tylko filozofię,
ale związane z nią dyscypliny jak antropologia i socjologia.
Sidgwick, H., Szkice z historii etyki dla czytelników angielskich.
Praca klasyczna po raz pierwszy opublikowana pod koniec
dziewiętnastego wieku. Czytaj wydanie z 1962 roku.
Klasyczne teksty z etyki
Arystoteles, Etyka nikomachejska, Najważniejsza praca etyczna Arystotelesa dedykowana synowi Nikomachowi.
Butler, J., Piętnaście kazań o ludzkiej naturze.
Kant, I., Krytyka praktycznego rozumu. Motywistyczna teoria
etyczna.
Moore, G.E. Principia Ethica. Błąd naturalistyczny:
intuic-jonistyczna teoria etyczna.
Nietzsche, F., Poza dobrem i ziem. Uwydatnienie emocji; typ
etyki romantycznej.
Paley, W., Zasady filozofii moralnej i politycznej. Rozprawa
o utylitaryzmie.
Platon, Hippiasz Mniejszy, Protagoras, Gorgiasz, Państwo,
Fileb, Prawa, Krycjasz. Prace te rozciągają się od krótkich
dialogów jak Krycjasz do dużych prac jak Państwo i Prawa.
Price, R.A., Przegląd podstawowych pytań moralnych. Wczesny
wykład antymaterializmu.
Św. Augustyn, Główne prace św. Augustyna.
Schopenhauer, A., Świat jako wola i przedstawienie. Filozofia
pesymizmu.
Spinoza, Etyka. Jeden z największych klasyków w tej dziedzinie, ale trudny w czytaniu.
Współczesne teksty etyczne
Bok, S., Sekrety, 1983.
Carritt, E.F., Teorie moralne, 1928. Obrona antynaturalizmu.
Donagan, A., Teoria moralności, 1977.
2
Filozofia polityczna
Definicja filozofii politycznej
Trudno jest sformułować precyzyjną definicję filozofii politycznej, ponieważ filozofia polityczna zdaje się nie zawierać
specyficznego tylko dla siebie obszaru przedmiotowego. Do
jej głównych zadań należą: po części opisywanie minionych
i współczesnych instytucji społecznych, w czym zdaje się pokrywać z badaniami w zakresie ekonomii, nauk politycznych,
antropologii, biologii i socjologii; po części zaś na ocenie
tychże instytucji, w czym przypomina etykę. Opisuje ona,
na przykład, istotne cechy różnych typów rządów (demokrację,
monarchię, faszyzm itd.), zadając zarazem takie dotyczące ich
pytania, jak: Jakie jest ostateczne uzasadnienie dla istnienia
jakiejkolwiek formy rządzenia? Odpowiedź na nie zdaje się w
sposób najbardziej naturalny wypływać z teorii etycznej (np.
utylitarysta mógłby odpowiedzieć: Aby zapewnić największą
ilość szczęścia dla największej liczby ludzi), dlatego też
filozofii politycznej zarzuca się często to, że jest jedynie etyką
stosowaną.
Lecz jeśli filozofia polityczna ma nawet bliskie związki
z naukami społecznymi oraz z etyką, to byłoby błędem sądzić,
że nie posiada ona swej odrębnej, własnej problematyki. Ma ona
na przykład do czynienia z kwestiami takimi, jak: Jakie są (lub
powinny być) właściwe granice władzy rządu nad członkami
społeczeństwa? Czy możliwe jest posiadanie ścisłej kontroli nad
ekonomicznymi działaniami ludzi bez pozbawiania ich wolności
politycznej? Czy wybranym przedstawicielom do ciał prawodawczych wolno głosować zgodnie z własnym zdaniem, czy też
powinni jedynie wyrażać opinię większości swego elektoratu?
94
Filozofia polityczna
Kwestie te dotyczą bez wątpienia po części rozważań moralnych, nie wolno jednak zapominać, że niosą również własne
swoiste problemy.
Możemy też scharakteryzować filozofię polityczną poprzez
podzielenie jej — tak jak etyki — na teorie klasyczne oraz
współczesne. Klasyczne teorie polityczne można z grubsza określić jako takie, które dają rady, jak osiągnąć społeczeństwo
idealne, natomiast teorie współczesne koncentrują się pierwotnie
na tym, co nazywamy analizą filozoficzną, tzn. na rozjaśnianiu
znaczenia danej rady oraz pojęć, którymi posługujemy się
w dyskusjach politycznych. Teorie współczesne zajmują się
takimi zagadnieniami, jak: Co się rozumie przez określenie
“uniwersalne prawa człowieka"?, gdy pojawia się ono w Karcie
Narodów Zjednoczonych; Jak wygląda poprawna analiza pojęcia “państwo"? Kwestie te rodzą pytania, które są często
bardzo subtelne, ale filozoficznych prób uporania się z nimi
nie wolno uważać za czczą sofistykę. Winno się raczej je
traktować jako rozpoczęcie rozjaśniania problemów filozofii
politycznej, dzięki czemu cele rad udzielanych przez teorie
klasyczne mogą zostać lepiej zrozumiane i przez co możemy
osiągnąć większą jasność w naszych dysputach dotyczących
obecnych problemów społecznych i politycznych. Chcąc to
zilustrować, wskażmy krótko na praktyczne znaczenie stworzenia poprawnej i precyzyjnej analizy terminu takiego jak
“państwo".
Niektórzy filozofowie, jak np. Hegel, byli pod silnym wrażeniem faktu, że państwo jest czymś różnym od każdego
indywiduum, które doń należy. Zauważał on, że państwo
można opisać jako “zaludnione", jednak byłoby nonsensem
przypisywać tę cechę indywidualnemu obywatelowi. Z faktu, iż
pewne charakterystyki odnoszące się do państwa nie przysługują jednostkom, Hegel wywnioskował, że państwo jest odrębnym, oddzielnym bytem, który (jeśli można się tak wyrazić)
istnieje sam w sobie. Stwierdził również, że państwo jest ważniejsze niż indywidualni obywatele, ponieważ nie tylko jednoczy ich
w pewną swoistą kulturę, lecz także dlatego, iż jego trwałe
istnienie gwarantuje trwałość tej kultury nawet wówczas, gdy
Filozofia polityczna Platona
95
umierają poszczególni jej uczestnicy. Naturalnym dalszym krokiem była gloryfikacja państwa. Gloryfikacja ta zaowocowała
filozofią polityczną, której praktyczne skutki da się streścić za
pomocą hasła “Deutschland uber alles" (Niemcy ponad wszystko). Filozofowie odrzucający koncepcję, wedle której państwo
jest ważniejsze od obywatela, czynią to często z tego powodu,
że uważają powyższą analizę państwa za błędną. Wskazują, że
to, co nazywa się państwem, jest bytem fikcyjnym — jest to
jedynie wygodny sposób mówienia o grupach indywiduów
powiązanych w pewien sposób (poprzez życie na wspólnym
terytorium, posiadanie tego samego rządu, podporządkowanie
pewnym prawom itd.). Nie ma zatem oddzielnie istniejącej
struktury zwanej państwem, poza pewnymi indywiduami i ich
wzajemnymi relacjami. A zatem gloryfikowanie państwa kosztem jego obywateli to po prostu przewrotna filozofia. Atak ten
jest oczywiście ściśle powiązany z demokratycznym poglądem,
wedle którego jednostka jest ważniejsza od państwa — w tym
względzie analizę filozoficzną można uważać za posiadającą
ważną funkcję pokazywania nam, iż pewien rodzaj rad (“Zgiń
za ojczyznę") może być błędny, tzn. filozoficznie i logicznie nie
do utrzymania. Poprzez analizę pojęć takich, jak “państwo"
czy “niezbywalne prawa" filozofia polityczna jawi się jako
pewna dyscyplina specjalna, której nie wolno w całości sprowadzać do nauk społecznych i etyki. Abyśmy jednak pełniej
pojęli jej istotę i funkcje, zwróćmy się ku kilku słynnym teoriom
politycznym i rozważmy je.
Filozofia polityczna Platona
Jednym z najtrudniejszych i najbardziej kłopotliwych pytań
filozofii politycznej jest: Kto powinien rządzić? Zajmowały
się nim niemal wszystkie teorie klasyczne, niemal wszystkie
też z nich da się poklasyfikować wedle tego, jak próbowały
na to pytanie odpowiedzieć. Jeśli ktoś utrzymuje, że “ludzie
powinni sami sobą rządzić", to opowiada się po stronie demokracji (John Locke); jeśli powiada, że rządzić powinien
96
Filozofia polityczna
jeden człowiek, to może być monarchistą (Thomas Hobbes) itd.
Dla Platona jest to kluczowe pytanie, które stoi przed każdym
społeczeństwem, zaś całą jego filozofię można uznać za próbę
odpowiedzi na to pytanie. Odpowiedź Platona brzmi^z-grubsza
mówiąc, że rządzić powinna specjalnie wyszkolona grupa intelektualistów. Platon nazywał swój pogląd arystokratycznym,
a to dlatego, iż uważał, że intelektualiści najlepiej nadają się do
rządzenia. W rzeczy samej, greckie słowa “ariston" i “kratos"
oznaczają razem “rządy najlepszych". Być może jednak jaśniejszą charakterystykę teorii politycznej Platona da określenie jej
jako autorytarnej, tj. opowiadającej się za przekazaniem absolutnej władzy specjalnej grupie w celu rządzenia społeczeństwem.
Aby pojąć, dlaczego pytanie “Kto powinien rządzić?" ma
dla Platona tak fundamentalne znaczenie, należy odnieść się
do warunków społecznych, które panowały w Grecji za jego
czasów. Grecja składała się z wielu małych państw-miast,
posiadających własne rządy. Państwa te były uwikłane w ciągłą
wojnę ze sobą, a nawet z tak potężnym państwem jak Persja.
Większość państw-miast była także nękana wieloma wewnętrznymi konfliktami. Życiu przeciętnego obywatela zagrażały
liczne niebezpieczeństwa. Rozczarowany takim stanem rzeczy
Platon usiłował stworzyć wizję społeczeństwa wolnego od takich wad, w którym ludzie mogliby pokojowo współistnieć,
każda jednostka zaś mogłaby w pełni rozwinąć swe zdolności.
To kazało mu postawić pytanie “Jakie byłoby społeczeństwo
idealne?", jeśli można by powołać je do życia. Odpowiedź
zależała, jak wierzył, w dużej mierze od tego, kto będzie rządził
takim społeczeństwem.
Opisując owo społeczeństwo doskonałe, Platon pozostawał
pod wpływem psychologicznych i biologicznych koncepcji swoich czasów. Przyjmował zatem, że istnieje analogia między
indywidualną osobą a społeczeństwem, w którym ona żyje.
Jedyną realną różnicę stanowiła wielkość — społeczeństwo to
nic innego jak “indywiduum pisane z dużej litery". Jeśli tak
jest, to pytanie o społeczeństwo idealne można
zreinterpreto-wać jako pytanie “Co czyni człowieka
idealnym, doskonałym?", zaś odpowiedź Platona na tę
zagadkę brała się częś-
Filozofia polityczna Platona
97
ciowo z ówczesnych koncepcji psychologicznych i biologicznych.
Ówczesna psychologia utrzymywała, że każdy człowiek jest
złożony z dwóch różnych składników: ciała i duszy. Przeto
osobę idealną charakteryzuje doskonałość zarówno fizyczna, jak
i psychologiczna. Przez “doskonałość" rozumie tu Platon to
samo co “zdrowie". A zatem opis takiej osoby to opis ludzi,
którzy są fizycznie i psychicznie zdrowi. Ktoś jest zdrowy
fizycznie, jeśli nie cierpi na żadną chorobę. Natomiast określenie,
kiedy ktoś jest zdrowy psychicznie, jest bardziej złożone.
Odpowiedź Platona głosiła, iż dusza ludzka jest podzielonaJia,-,
trzy części — nazywał je odpowiednio: elementem rozumu,
elementem dzielności oraz elementem pożądliwości. Element
rozumny to ta część duszy, która pozwala człowiekowi rozumować, argumentować, rozważać. Element dzielności to ten, co
czyni kogoś odważnym lub tchórzliwym i daje mu siłę woli.
Element pożądliwości zaś składa się z potrzeb i pragnień
człowieka, takich jak jedzenie, picie czy seks. Posługując się
tym potrójnym podziałem duszy, Platon twierdził, iż ktoś jest
psychicznie zdrowy, gdy wszystkie trzy części jego duszy funkcjonują harmonijnie. Rozum powinien rozkazywać pragnieniom,
zaś element dzielności winien wspomagać werdykty rozumu, a
więc utrzymywać pożądania pod kontrolą. Pożądania nie
powinny być całkowicie tłumione, lecz powinny być zaspokajane
tylko wtedy, gdy rozum powie, że jest to właściwe. Jeśli ktoś
znajduje się zbyt silnie pod władzą rozumu, to jego życie
emocjonalne będzie upośledzone. James Mili, jeśli wierzyć
relacjom jego syna, Johna Stuarta Milla, był człowiekiem,
którego życie rozumne całkowicie kontrolowało życie emocjonalne, ze szkodą dla tego ostatniego. Wszakże ludzie bywają
często owładnięci przez namiętności: aby zaspokoić swoje
pragnienia, angażują się w działania szkodliwe dla nich samych i
dla innych. Są pod kontrolą swych pasji, uczuć, i w tym sensie
można ich opisać jako “niezrównoważonych". W potocznym
sensie kogoś uważa się za “zdrowego na umyśle", jeśli nie jest
niezrównoważony, tzn. jeśli wszystkie części jego duszy funkcjonują w harmonii, każda część gra przypisaną jej rolę, bez
98
Filozofia polityczna
dominowania innych bądź ulegania ich dominacji. A zatem
Platońska odpowiedź na pytanie “Co czyni kogoś zdrowym
czy też idealnym?" brzmi “Ktoś jest zdrowy, jeśli wszystkie
elementy jego duszy znajdują się w pełnej harmonii".
Skoro państwo nie jest niczym innym jak “indywiduum
pisanym z dużej litery", to powyższa analiza może zostać i do
niego zastosowana. Państwo idealne składałoby się z trzech
klas: władców, którzy nim zarządzają, wojowników, którzy go
bronią, oraz wszystkich pozostałych obywateli dostarczających
tak istotnych dla życia rzeczy, jak pożywienie czy schronienie.
Każda z tych klas odpowiada podziałowi indywidualnej duszy:
klasa rządząca to rozumna część społeczeństwa, żołnierze to
jego dzielna część, zaś pozostali obywatele to część pożądliwa.
Podobnie jak idealny człowiek, idealne społeczeństwo to takie
społeczeństwo, w którym wszystkie te elementy funkcjonują
harmonijnie: z żołnierzami pomagającymi władcom utrzymać
resztę obywateli pod łagodną, lecz pełną kontrolą. Nie byłoby
w nim konfliktów, zaś każda klasa byłaby szczęśliwa i zadowolona dzięki robieniu tego, do czego się najbardziej nadaje.
Ale fundamentalnym problemem, który staje wraz z ustanowieniem takiego społeczeństwa, jest “Kto ma nim rządzić?",
bowiem to władcy będą ostatecznie decydować o tym, kto należy
do której klasy, to oni też muszą sformułować prawa, zgodnie
z którymi to społeczeństwo będzie funkcjonowało. Marne
przywództwo prowadzi do marnych praw; błędna decyzja co do
umieszczenia kogoś w danej klasie prowadzi do nieszczęścia albo
jeszcze gorzej — do buntu. Jest zatem istotne, aby wybrano
właściwych władców, jeśli społeczeństwo ma być idealne.
Platon udzielił starannych wskazówek, jak wybrać rządzących oraz jak upewnić się, gdy są już wybrani, że nie działają
dla własnej korzyści. Wszystkie dzieci, chłopcy i dziewczynki,
powinny być wychowywane wspólnie — tj. przez państwo —
póki nie ukończą osiemnastu lat. W tym czasie należy poddać
je trzem typom testów, aby odróżnić przyszłych rządzących od
tych, którzy staną się żołnierzami oraz rzemieślnikami. Testy
mają zająć dwa lata. Będą to częściowo sprawdziany sprawności fizycznej (bo rządzenie wymaga dużego wysiłku fizycznego,
Filozofia polityczna Platona
99
a także dlatego, że Platon wierzył, iż zdrowie fizyczne jest
warunkiem zdrowego umysłu), częściowo zaś intelektu oraz
morale. Jeśli ktoś nie potrafi się oprzeć pokusom moralnym,
to jest zdolny do poświęcenia interesu społeczności dla zrealizowania swych własnych interesów. Jednostki, które przejdą te
sprawdziany, zostaną starannie oddzielone dla dalszego treningu — głównie intelektualnego. Będą przyswajać sobie osiągnięcia nauk abstrakcyjnych. Będą studiować arytmetykę, geometrię figur i brył, astronomię i harmonię, aby przygotować się
do abstrakcyjnego myślenia niezbędnego dla następującego po
tym studiowania filozofii. Studiowanie filozofii czy też — jak
ją Platon nazywał — “dialektyki" jest zwieńczeniem ich teoretycznego przygotowania do rządzenia, bowiem doprowadzi ich
ostatecznie do pełnej wiedzy o tym, co dobre. Jak widzieliśmy
podczas omawiania koncepcji etycznej Platona (patrz s. 8-9),
gdy tylko posiądą tę wiedzę, ich działania muszą być dobre,
a zatem będą zawsze podejmować decyzje pozostające w zgodności z interesem państwa. Będą w rzeczy samej
“królami--filozofami". Druga część ich szkolenia będzie
praktyczna: powierzy się im niższej rangi urzędy
administracyjne i będzie się stale obserwować, jak wykonują
swe obowiązki. Każdy, komu nie uda się zdobyć kompetencji
w
jakimś
z
powyższych
przedmiotów,
będzie
zdyskwalifikowany jako potencjalny władca. Po zdaniu
wszystkich testów rządzący zaczną brać udział w faktycznym
zarządzaniu społeczeństwem. Aby jednak uniknąć sytuacji, że
przedkładają swój prywatny interes nad dobro publiczne, nie
będzie im wolno zakładać własnych rodzin ani posiadać
prywatnej własności. Platon czuł, że powiązania rodzinne i
pragnienie bogactwa są dwoma wielkimi przeszkodami dla
bezstronnego przywództwa. Po wyeliminowaniu tych motywacji działających przeciw dobru wspólnemu strażnikom
miałaby być dana absolutna władza w zawiadowaniu społeczeństwem. Nikomu z niższej klasy nie wolno włączać się
w funkcjonowanie rządu, bowiem członkowie grup niższych
nie są ekspertami, tak jak zarządzający. Platon uzasadniał
oddanie zarządzającym absolutnej władzy tym, że rządzenie
jest pewną umiejętnością, tak jak leczenie. Aby ktoś mógł
Filozofia polityczna
właściwie rządzić, musi być do tego wyszkolony, podobnie jak
potrzebne jest specjalne wyszkolenie po to, żeby wykonywać
zawód lekarza w sposób właściwy. Pozwolić niewyszkolonej
osobie na udział w kierowaniu rządem było dla Platona taką
głupotą jak dopuszczenie, aby niewyszkolona osoba dawała
wskazówki, jak przeprowadzić operację chirurgiczną.
Filozofia Platona prowadzi, w naturalny sposób, do pewnej
antydemokratycznej, autorytarnej filozofii. Rządzenie jest spra-
wowane w imieniu ludu, lecz nie przez lud. Zakłada się, iż
rządzący wiedzą lepiej niż sam lud, jakie prawo oraz polityka
będzie w ich najlepszym interesie, podobnie jak lekarz może
określić lepiej niż laik, czy i jakiej kuracji ktoś potrzebuje.
Krytyka Platona
Argument Platona, jeśli się go uogólni, jest być może najsilniejszym argumentem, jaki kiedykolwiek wysunięto przeciwko rzą-
dom demokratycznym. Sformułujmy go tedy najpierw starannie, by następnie zobaczyć, co można stwierdzić na jego poparcie, a co na obalenie. Rozumowanie przebiega następująco:
Przesłanka 1: Rządzenie jest umiejętnością.
Przesłanka 2: Ludzie od urodzenia różnią się od siebie zdolnościami i możliwościami przyswojenia sobie i wyćwiczenia
różnych umiejętności.
Przesłanka 3: Ci, którzy przejawiają największe zdolności
rządzenia winni być szkoleni w tym zakresie, zaś po
przeszkoleniu powinno się uczynić ich zarządcami społeczeństwa.
Przesłanka 4: Ponieważ mają najwięcej umiejętności w rządzeniu, powinni otrzymać absolutną władzę, aby stanowione
przez nich prawa były skutecznie realizowane.
Można łatwo dostrzec, iż podstawą rozumowania jest twierdzenie, że rządzenie jest umiejętnością. Platon dowodzi tego,
odwołując się do zdrowego rozsądku. Czyż ludzie prości nie
Filozofia polityczna Platona
101
twierdzą często, że rządzący popełnili błąd, zatwierdzając dane
prawo? Stwierdzenie, że ktoś może popełnić błąd, jest równoznaczne z twierdzeniem, że rządzenie wymaga wiedzy, tzn. jest
umiejętnością, której można się nauczyć. Jeśli ktoś posiada
wiedzę, to nie będzie popełniał omyłek, podobnie jak właściwie
wyedukowany lekarz nie postawi błędnej diagnozy. Jeśli przyjmiemy tę przesłankę, to wydaje się, że wynika z niej reszta
rozumowania Platona. Bo czyż przyjmując, że pewni ludzie
mają więcej zdolności do rządzenia innymi, nie przyjmujemy,
że winno się ich szkolić do rządzenia? Co więcej, jeśli się ich
wyszkoli, to czyż nie będą mieli najwięcej umiejętności rządzenia, a jeśli tak, to czyż nie powinno im się dać absolutnej
władzy, aby zinstytucjonalizować prawa, które wydają? Stanowisko Platona można przedstawić bardzo krótko, sprowadzając je do pytania: Czy chcemy, aby ci, którzy nie są ani
zdolni, ani właściwie wyszkoleni, sprawowali rządy? Czyż nie
narobią błędów i nie stworzą problemów, które spotykamy
w istniejących społeczeństwach dlatego, że ich władcom brakuje wiedzy na temat rządzenia? Ktoś, kto przeciwstawi się
koncepcji Platona w tym względzie, staje przed nie lada dylematem. Musi rządzić albo ktoś nie wyćwiczony, albo ktoś
wyćwiczony. Jeśli będzie rządził ktoś nie wyćwiczony, będziemy mieli zły rząd. Jeśli zaś rządził będzie ten wyćwiczony, to
rząd będzie autorytarny i niedemokratyczny. A zatem wydaje
się, że trzeba przyjąć albo rząd niedemokratyczny, albo nieudolny. Czy nie istnieje jakieś wyjście z tego impasu?
Jest wiele sposobów obalenia tego rozumowania. Po pierwsze można zaprzeczyć temu, że rządzenie jest taką samą umiejętnością jak leczenie. Ktoś, kto nakazuje coś poddanym, czyni
coś innego niż ten, który nakazuje coś pacjentom. Różnicę
można wyrazić w następujący sposób: lekarz k i e r u j e postępowaniem pacjenta, kiedy mu coś przepisuje; nie bierze
wprost pod uwagę życzeń i pragnień pacjenta; zamiast tego
nakazuje mu pewien ciąg działań, które pacjent musi wykonać,
jeśli chce wrócić do zdrowia. Natomiast rządzący powinien
sprawować inną funkcję niż lekarz. Zamiast kierowania
interesami i poczynaniami ludzi funkcja rządzącego (jak się
102 _______________________________ Filozofia polityczna
twierdzi) polega na manifestowaniu tych interesów i umożliwianiu ich realizacji. Taki pogląd reprezentowali teoretycy
demokracji. Głosi on, iż ludzkie interesy się różnią; istnieje
duża różnorodność uzdolnień, możliwości, potrzeb, postaw itd.
Co może być dobre dla jednego, nie musi być dobre dla
drugiego. Społeczeństwo dobre to takie, które pozwala na
pełne wyartykułowanie wszystkich swoich interesów. Funkcja
rządzących nie polega na kierowaniu interesami i zachowaniami obywateli zgodnie z jakimiś wytycznymi, a przez to na
narzucaniu standardów właściwych rządzącym innym członkom społeczeństwa, lecz jedynie na umożliwieniu ich wspólnego życia w zgodzie — tak dalece jak to możliwe — wedle
ich własnych wzorców. Musimy jednak pamiętać o centralnym
punkcie Platońskiej teorii etycznej, wspomnianym w poprzednim rozdziale. Dla Platona istnieją absolutne wzorce tego, co
dobre, zaś król-filozof wie — jak właśnie widzimy — jakie one
są. Rządząc zgodnie z nimi, nie narzuca przeto swych własnych, osobistych wzorców innym członkom społeczeństwa, lecz
kieruje ich zachowaniem w sposób, o którym wie, że jest
słuszny. Skuteczne odparcie argumentacji Platona wymaga
odrzucenia tezy, że taka wiedza jest osiągalna przez kogokolwiek, przez co możemy pokazać, że rządzenie nie jest nauką
opartą na wiedzy w taki sposób jak np. medycyna.
Drugi, silniejszy zarzut co do rozumowania Platona dotyczy
tego, że jego wniosek nie wynika z przesłanek. Zatem, na
przykład, nawet jeśli przyjmuje się, że rządzenie jest umiejętnością, że ludzie od urodzenia różnią się co do swych możliwości wyćwiczenia tej zdolności, i nawet jeśli przyznaje się, że takie
osoby powinny zostać wyselekcjonowane, to wciąż z tego nie
wynika, że winno się im oddać władzę absolutną. Zawsze
powinni oni odpowiadać przed ludźmi za swoje czyny, a zatem
władzą powinien rozporządzać lud, a nie rządzący. Zarzut ten
pochodzi z długiego doświadczenia tyranii, którą ludzie znosili
z rąk władców absolutnych. Powiada się, że lord Acton zauważył kiedyś, iż “władza korumpuje, ale władza absolutna
korumpuje absolutnie". Pomimo zabezpieczeń, które przewidywał Platon, doświadczenie uczy nas, że ludzie inteligentni
Filozofia polityczna Platona
103
zawsze potrafią znaleźć sposób na ominięcie zabezpieczeń
i nadużyją swej władzy. Najlepszym sposobem — jak się
wydaje — na zapobieżenie temu, aby rządzący nie nadużywali
swej władzy jest danie im jej tak mało, jak to tylko możliwe.
Zarazem odrzucamy pogląd Platona, że wiedza o tym, co
dobre, jest możliwa i że z konieczności prowadzi ona do
moralnego postępowania.
Trzeci zarzut co do platonizmu podnosi to, że społeczeństwo
kierowane przez nielicznych będzie udaremniało rozwój większości żyjących w nim ludzi. Zarzut ten jest ściśle powiązany
z tym, który przed chwilą rozważyliśmy. Wedle Platona rządzących można wyszkolić w taki sposób, że staną się nieomylnymi
sędziami tego, co dla ludzi najlepsze. Nowoczesne teorie demokratyczne utrzymują, że nikt nie jest nieomylny, a jeśli nikt nie
jest nieomylny, to bez sensu jest mieć kogoś, kto będzie robił
błędy za nas. Istnieją oczywiste racje, dla których każdemu
powinno się pozwolić samemu popełniać błędy. Popełniając je,
nabiera on doświadczenia; nabierając go, staje się osobą bardziej dojrzałą, a zatem lepszym obywatelem. Platońska koncepcja relacji między rządzącymi a obywatelami jest taka jak
stosunek rodziców do dzieci. Rządzącym jest oczywiście rodzic,
który kieruje życiem dziecka-obywatela. Jeśli jednak życie
danej osoby jest ciągle kierowane przez kogoś innego, to osoba
ta nigdy nie dorośnie — na zawsze pozostanie dzieckiem.
W rezultacie powstanie społeczeństwo niedojrzałych ludzi, którzy nigdy nie urzeczywistnią swych możliwości, bo nigdy nie
uczyni się ich odpowiedzialnymi za działania płynące z ich
własnej inicjatywy. Jak widzieliśmy w koncepcji etycznej Platona (patrz s. 8), w takim społeczeństwie większość obywateli
nigdy nie będzie zdolna do wybierania i decydowania; nigdy nie
•osiągnie tego rodzaju moralnej autonomii, o którym sądzimy,
że jest istotną cechą dojrzałej, odpowiedzialnej dorosłości.
Krótko mówiąc, zarzut ten opiera się na stwierdzeniu, że
samorządność jest istotna dla rozwoju dojrzałości obywateli
(“samorządność" oznacza tu, oczywiście, że zasadnicza odpowiedzialność powinna spoczywać na ludziach).
Filozofia polityczna
Filozofia polityczna Thomasa Hobbesa
Nie wszyscy filozofowie uważali, że narzucanie władzy jest
największym możliwym złem społecznym. Thomas Hobbes jest
przykładem filozofa, który preferował zło absolutnej władzy
wobec zła związanego z życiem w społeczeństwie, które nie
posiadało takiej władzy, -atwo jest wytłumaczyć Hobbesowy
lęk przed życiem w kraju pozbawionym możnego monarchy.
Urodzony w 1588 roku (powiada się, że jako wcześniak, kiedy
jego matka przeraziła się relacji na temat hiszpańskiej armady)
żył Hobbes w najbardziej niepewnych czasach w historii Anglii.
Był świadkiem buntu przeciwko królowi Karolowi, wynikłej
z tego wojny domowej 1642 roku, w końcu został nawet
zmuszony do wyjazdu na kontynent, gdzie na wygnaniu przebywał jedenaście lat. Ale i tu nie był bezpieczny. W obawie
przed zamordowaniem przez swych politycznych przeciwników
powrócił do Anglii, aby zobaczyć, że jego dzieła potępiono jako
wywrotowe. W roku 1662, grożąc uwięzieniem, nakazano mu
powstrzymanie się od pisania na tematy społeczne i polityczne.
Na tym tle zrozumiałe się staje, że Hobbes najbardziej się
obawiał społeczeństwa chaosu. W takim społeczeństwie niczyje
życie, niczyja rodzina czy własność nie są bezpieczne. Jedynym
sposobem zapewnienia spokoju wewnętrznego jest zmuszen i e ludzi, aby podporządkowali się prawom społeczeństwa
oraz k a r a n i e ich, gdyby tego nie czynili. Lecz prawa są
jedynie skuteczne w takim stopniu, w jakim zostaną wyegzekwowane. Monarcha pozbawiony absolutnej mocy egzekwowania praw nie jest wedle Hobbesa monarchą; bo jeśli posiada
władzę, to nie może tolerować dyskusji, które mogą powstać
pośród obywateli. Aby zatem mieć społeczeństwo spokojne,
niezbędne jest, aby rządzący miał nad nim całkowitą kontrolę.
Jeśli nawet z posiadania takiej władzy zrodzą się jakieś nadużycia, to społeczeństwo i tak pozostanie spokojne — a zatem
nadużycia władzy trzeba przedkładać ponad życie w chaosie.
Można, podważając pogląd Hobbesa, zapytać: Dlaczego
społeczeństwo bez władzy absolutnej musi koniecznie być chaotyczne? Odpowiedź Hobbesa w całości opiera się na pewnej
Filozofia polityczna Thomasa Hobbesa __________________ 105
psychologicznej teorii natury człowieka. Zgodnie z tą teorią
każdy jest z natury egoistą i sobkiem. Motywację każdego
człowieka stanowią egoistyczne pragnienia wymagające spełnienia, jeśli ma on być szczęśliwy. Na przykład wszystkie
działania człowieka można wyjaśnić w kategoriach próby zaspokojenia pewnej potrzeby, takiej jak potrzeba seksu, pożywienia, bezpieczeństwa, sławy, bogactwa itp. Gdyby ludzie żyli
samotnie lub w małych grupach, fakt ten nie miałby ważnych
następstw; gdy powiązani są z sobą w mniejsze lub większe
grupy, nabiera to ogromnego znaczenia w aspekcie wyjaśnienia
ich zachowań wobec siebie. Bowiem dwie osoby lub więcej ludzi
może mieć potrzeby, które chcieliby zaspokoić, lecz nie mogą,
gdyż nie dałyby się one ze sobą pogodzić. Jeśli dwóch mężczyzn
pragnie tej samej kobiety, to — założywszy monogamię —pragnienia obu nie mogą być spełnione. Gdy ludzie połączą się
w duże organizacje, to dochodzi między nimi do konfliktów na
tle prób realizacji potrzeb jednego kosztem innych. Życie staje
się walką, w której wygrywa silniejszy — ale tylko chwilowo; bo
nawet silny może w końcu ulec (pokonani mogą się na przykład
zjednoczyć przeciwko zwycięzcy). Tak wygląda wizja życia
“człowieka naturalnego" albo —jak to Hobbes nazywał — wizja “życia w stanie natury". Hobbes podsumowuje grozę takiej
egzystencji, powiadając, że życie człowieka w stanie natury “jest
samotnicze, nędzne, okrutne i krótkie".
Taka sytuacja nie może trwać nieskończenie, jeśli ludzie
mają przetrwać. Stworzenie tego, co zwiemy “społeczeństwem", jest sposobem na zakończenie “wojny wszystkich
przeciwko wszystkim". Ludzie w końcu uświadamiają sobie,
że aby przetrwać konflikty stanu natury, muszą porzucić
wszelkie próby zaspokojenia swych egoistycznych impulsów.
Społeczeństwo jest zatem kompromisem, który ludzie zawierają;
po to, aby uzyskać pokój, muszą wyrzec się zaspokojenia
swych pragnień. Nikt nie chce kompromisów. Każdy wolałby
raczej zaspokoić swe pragnienie. Kompromis jest jednak konieczny dla przeżycia.
Hobbes jest jednym z najbardziej znanych teoretyków
polityki, którzy stosowali pojęcie “umowy społecznej" dla
106 _______________________________ Filozofia polityczna
wyjaśnienia istoty społeczeństwa i podstawy zobowiązań jednostki w obrębie społeczeństwa. Kompromis albo “umowa" — jak
go Hobbes nazywa — polega na zgodzie ludzi na dotrzymanie
pewnych reguł albo “konwencji". Konstytuują one to, co dziś
zwiemy prawami społecznymi. Ludzie godzą się podporządkować się tym prawom po to, aby uniknąć angażowania się
w konflikty, które nieuchronnie by się zrodziły, gdyby takie
prawa nie istniały. Lecz prawa — zauważa Hobbes — są
skuteczne tylko wtedy, jeśli zostają wymuszone. Czynnik wymuszający zaś je może to uczynić tylko wtedy, gdy będzie posiadał
władzę absolutną. Jeśli nie będzie jej posiadał, to nie uda mu się
zapobiec konfliktom. Na tej podstawie Hobbes twierdził, że
władza monarsza w każdym narodzie musi być absolutna.
Hobbes sugerował także, żeby władza była w rękach jednej
osoby — króla. W związku z tym był monarchistą. Podawane
przezeń racje na stawianie monarchii wyżej od innych form
rządzenia, takich jak oligarchia czy arystokracja, są następujące. Po pierwsze, jeśli władzę sprawuje grupa, to może dojść
do konfliktów w niej samej. Przeto władza egzekucji praw
będzie podzielona i zamiast pokojowego społeczeństwa zrodzą
się ponownie konflikty. Monarcha zaś nie może być w konflikcie z samym sobą. Po drugie, władca jednoosobowy utrzymuje w większej dyskrecji swe zamiary. W dużych grupach
nieuchronnie pojawią się “przecieki" i istotne informacje przedostaną się do ludu, powodując niesnaski. Po trzecie, decyzje
monarchy są “tylko tak niestałe jak jego natura ludzka, w wypadku grup mamy zaś do czynienia z mnogością takich natur".
Obecność lub nieobecność kilku ludzi może zmienić decyzję
podejmowaną przez rząd w ramach obowiązującego prawa.
Monarsze nie może się to nigdy przydarzyć. Ponadto nie ma
powodów przyjmować, że monarcha będzie pracował dla swego własnego dobra kosztem dobrobytu społeczeństwa. “Król
jest tylko tak bogaty jak jego kraj", powiada Hobbes.
Choć władza monarchy ma być absolutna, Hobbes chciał
przyznać także (być może jest to pewna niespójność) pewne
“wolności" poddanym. Określił je jako “to, czego wykonania
poddany może odmówić, nawet jeśli rozkaże mu to monarcha".
Filozofia polityczna Thomasa Hobbesa
107
Ponieważ władza jest stworzona przez porozumienie albo
umowę, poddany zachowuje wszystkie te prawa naturalne, które
w porozumieniu nie zostały scedowane. Mówiąc inaczej: skoro
poddany wszedł w porozumienie, aby zachować i chronić swe
życie, to ma prawo odmówić posłuszeństwa suwerenowi, gdyby
posłuchanie go zagrażało jego życiu. Na przykład rozkazy
władcy, aby poddany zabił, zranił się czy okaleczył, czy też nie
bronił się, jeśli jego życiu grozi śmierć, mogą w sposób uzasadniony zostać odrzucone przez poddanego. Ponadto nie jest on
zobowiązany do zeznawania przeciwko sobie w procesie karnym (nawiasem mówiąc, w tym właśnie czasie uchwalono tzw.
Piątą Poprawkę do Konstytucji USA). Rozkaz odbycia niebezpiecznej służby militarnej może zostać odrzucony, jeśli intencją
wydającego go monarchy nie było utrzymanie pokoju (ale
nikomu nie wolno odmówić obrony własnego kraju, jeśli został
on zaatakowany przez zewnętrznego agresora). Wolność nie
zawiera obrony żadnego człowieka przed władcą. Zatem bunt
jest wedle Hobbesa z a w s z e nie uprawniony; podobnie nie
usprawiedliwiona jest ochrona przestępcy przez stróża prawa
(zasada ta trafiła do nas od Hobbesa i została wcielona do
większości systemów prawnych). Ludzie zawsze mają prawo
do obrony swego życia przed władcą; jeśli jednak proponuje
się im amnestię, a oni odmawiają, to nie mają racji. W sporze
z władcą poddany ma prawo do złożenia skargi (jeszcze jedna
zasada, którą odnajdujemy w prawie amerykańskim). Zobowiązania poddanych wobec władcy trwają jedynie dopóty,
dopóki ten ostatni jest w stanie ich chronić: celem posłuszeństwa
jest ochrona. Przeto więzień schwytany przez wroga ma prawo
stać się poddanym wroga, jeśli władca nie jest zdolny go
chronić.
Władza panującego jest imponująca. Wedle Hobbesa żaden
z poddanych nie może zawrzeć żadnej nowej umowy czy
też zbuntować się przeciwko monarsze (przy założeniu, że
ten jest w stanie go chronić). Niemożliwe jest złamanie umowy
przez władcę, bowiem wedle koncepcji Hobbesa on nie układał
się ze swymi poddanymi. To oni uzgodnili między sobą podporządkowanie się pewnym prawom i upoważnili władcę do
108 ________________________________ Filozofia polityczna
wprowadzenia tychże praw. Upoważniony raz ma władzę absolutną. Wynika z tego, że mniejszość posiadająca inne przekonania musi albo podporządkować się dyktatowi panującego, albo
zostanie zniszczona. Co więcej — niezależnie od tego, jak
zachowuje się władca, nie może on — ex definitione — postępować wobec kogoś niesprawiedliwie. Postępowanie “sprawiedliwe" polega wedle Hobbesa na podporządkowaniu się prawom wspólnoty; ponieważ prawa te stanowi władca, dlatego
cokolwiek uczyni — będzie to prawem. Przeto w istotnym sensie
władca jest ponad prawem i nie może go pogwałcić. Panujący
ma absolutne prawo do kontrolowania poglądów (od niego
bowiem zależy uznanie, czy wygłoszenie jakiejś opinii może
spowodować nieład we wspólnocie). Ponadto to on tworzy cale
prawo cywilne oraz rozstrzyga problemy prawne. Ma prawo
wypowiadania wojen i zawierania pokoju, jak również nakładania podatków dla prowadzenia wojen.
Krytyka Hobbesa
Ponieważ powyższa doktryna jest złożona z psychologicznej
teorii natury ludzkiej oraz politycznej teorii tego, kto powinien
w społeczeństwie rządzić, każdy z tych elementów powinien
zostać oceniony oddzielnie.
Niektórzy filozofowie interpretowali koncepcję Hobbesa
jako próbę autentycznej relacji tego, jak p o w s t a ł o społeczeństwo. Wedle tej interpretacji Hobbes twierdziłby, że ludzie pierwotnie żyli w grupach bez praw regulujących ich
zachowanie. Gdy okazało się, że życie prowadzone w ten
sposób zamieniło się w wojnę wszystkich z wszystkimi, ludzie
uzgodnili, że porzucą zaspokajanie swych egoistycznych potrzeb, aby osiągnąć pokój. Gdy Hobbesa interpretuje się w ten
sposób, to teoria ta może zostać podważona na podstawie tego,
że brak jej potwierdzenia historycznego lub antropologicznego.
Pierwsze informacje, które posiadamy o ludziach w stanie
prymitywnym, dotyczą czasów, gdy ludzie osiągnęli dość wysoki stopień organizacji społecznej. Nikt nie wie, jak wyglądało
Filozofia polityczna Thomasa Hobbesa __________________K)9
życie przed uformowaniem się społeczeństw; nie ma zatem
powodu, aby przyjmować wyimaginowaną Hobbesową wizję
“życia w stanie natury" za trafną.
Jednak taka interpretacja Hobbesa jest bardzo powierzchowna i pomija główne przesłanie jego koncepcji. Hobbes nie
próbuje stworzyć dokładnej historycznej i antropologicznej
relacji na temat rozwijania się społeczeństw; zamiast tego
próbuje przedstawić pewne filozoficzne usprawiedliwienie istnienia pewnego typu rządów. Innymi słowy, pojęcie umowy
społecznej jest analogią stworzoną dla zobrazowania podstaw
politycznego posłuszeństwa, pokazania nam, dlaczego winniśmy być posłuszni prawu. To, czy na jakimś historycznym etapie
rozwoju ludzie naprawdę się tak zachowywali, nie ma znaczenia. Znaczenie ma jedynie jego analiza natury ludzkiej oraz
konieczności posiadania absolutnej władzy po to, aby tę naturę
utrzymać w ryzach. Jego koncepcję można więc uważać za na
poły psychologiczną, na poły filozoficzną.
Wedle Hobbesa ludzie są zasadniczo motywowani przez
chęć zaspokojenia swych potrzeb. Wnosi z tego, że ludzie są
z natury egoistyczni. Czy ten wniosek jest słuszny? Przypuśćmy,
że przyjmiemy, że ludzi motywują potrzeby; czy z tego wynika,
że wszystkie potrzeby są egoistyczne? Odpowiedź zależy po
części od tego, co się ma na myśli, mówiąc, że “ludzi motywują
ich potrzeby". Ktoś może na przykład uważać, że kierują nimi
nieracjonalne aspekty ludzkiego bytu, to znaczy, że emocje,
uczucia oraz postawy skłaniają ludzi do działania, a nie rozum.
I tak ktoś może uważać —jak czynili to zarówno Hume, jak
i Hobbes — że choć rozum może dostarczyć wiedzy na temat
możliwych alternatyw postępowania oraz prawdopodobnych
konsekwencji wybrania któregoś z nich, to jednak sam rozum
nie inicjuje działania. Wybór danej alternatywy, danego sposobu działania, jest wedle jego poglądów kwestią emocji
i uczuć. Jeśli przyjmiemy to jako znaczenie wyrażenia “ludzi
motywują ich potrzeby", to nie wynika stąd, że wszystkie
potrzeby są egoistyczne. Ludźmi w rzeczy samej mogą kierować jedynie czynniki nieracjonalne, lecz mogą one — weźmy
np. uczucie współczucia — motywować ich do działań dobrych
110
Filozofia polityczna
dla innych. Z drugiej strony, przez wyrażenie “ludzi motywują
ich potrzeby" można rozumieć to, że czyimiś działaniami
zawsze i wyłącznie kieruje jego własny interes (niezależnie od
tego, czy kieruje nimi rozum czy emocje). Jeśli to właśnie chciał
powiedzieć Hobbes, to widać, że z psychologicznego punktu
widzenia nie miał racji. Ludzie mogą chcieć przyczyniać się nie
tylko do swego własnego dobra, ale i do dobra innych. Czyż
nie poświęcamy często naszego interesu dla dobra rodziny,
żony, męża, dzieci, kraju? Można to wyrazić, mówiąc, że
niektóre z naszych potrzeb są raczej altruistyczne niż egoistyczne. Czasami chcemy przyczynić się do dobrobytu innych, a jeśli
tak, to fałszem jest stwierdzenie, że wszelkie potrzeby są egoistyczne. Tym, co czyni Hobbesową psychologiczną wizję natury
ludzkiej tak pociągającą, jest jego wahanie się między tymi
dwoma różnymi ujęciami motywacji; jeśli przyjmiemy pierwszą, nie wynika z niej egoizm; jeśli zaś drugą — to egoizm jest
nieprawdą. Załóżmy jednak, że przyjęliśmy drugą, czyli stanowisko, wedle którego wszystkimi ludźmi kierują ich egoistyczne
pragnienia (tj. pragnienia przynoszące korzyść tylko im); czy
wynikałoby z tego, że jedynie stworzenie władzy absolutnej
doprowadziłoby do społeczeństwa żyjącego w pokoju? Odpowiedź ponownie wydaje się brzmieć “nie".
Ludzkie interesy są zróżnicowane i zmienne w czasie. Władca
obdarowany władzą absolutną na ogół nie dostrzeże tej zmiany
w ludzkich interesach i będzie narzucał im własne wzorce.
Satysfakcjonujące życie w społeczeństwie nie wymaga, aby nie
było ż a d n y c h konfliktów, lecz jedynie, aby liczba konfliktów była taka, że nie uniemożliwia ona realizacji innych celów.
Pogląd Hobbesa prowadziłby do wykorzenienia wszelkich konfliktów, uniemożliwiałby jednak zarazem realizację wielu fundamentalnych potrzeb. Władza panującego, która nie jest absolutna, może mimo to wystarczać do wyeliminowania większości konfliktów i umożliwienia zaspokojenia wielu potrzeb.
Z tego powodu nie wydaje się konieczne, aby — jak twierdzi
Hobbes — uznać, iż władza absolutna jest niezbędna dla
osiągnięcia dobrego społeczeństwa. Możemy zatem odrzucić
zarówno filozoficzną, jak i psychologiczną część tej teorii.
Polityczna filozofia Johna Locke'a
111
Polityczna filozofia Hobbesa jest w istocie wyrazem
defety-zmu: jest filozofią “pokoju za wszelką cenę". Z tego
tylko powodu będzie nie do zaakceptowania dla ludzi o
mniej uległym usposobieniu. Porównajmy na przykład
donośne słowa Patricka Henry'ego “Dajcie mi wolność albo
zadajcie mi śmierć!" czy też Thomasa Jeffersona “Drzewo
wolności musi od czasu do czasu zostać odświeżone krwią
patriotów i tyranów!" Hobbes, próbując uniknąć złych skutków
morderczych konfliktów, chciał poddać się złu tyranii i oddać
wolność w zamian za bezpieczeństwo. Jego zdaniem był to
jedyny wybór, przed jakim obywatel stawał. Jednak jak
pokazał Locke, nie było tu alternatywy, można bowiem
mieć zarówno prawo i porządek, jak i brak tyranii.
Polityczna filozofia Johna Locke'a
Prawdziwe jest twierdzenie, że John Locke jest teoretycznym
architektem demokracji w jej postaci funkcjonującej dzisiaj w
świecie Zachodu. Jego idee, w postaci wyrażonej w Drugim
traktacie o rządzie cywilnym, oddziałały bardzo szeroko na
formowanie się filozofii politycznej twórców republiki amerykańskiej i francuskiej. Staranne przebadanie Deklaracji Niepodległości oraz Konstytucji USA pokazuje, że oba dokumenty
są pełne sformułowań w rodzaju “wszyscy ludzie rodzą się
równymi", “życie, wolność i dążenie do szczęścia", “uważamy
te prawdy za zrozumiałe same przez się" itd., zaczerpniętych
niemal dosłownie z Drugiego traktatu. Używając słowa “man"
[człowiek, mężczyzna — przyp. tłum.] pójdziemy za Lockiem
oraz twórcami Konstytucji, którzy mieli na myśli głównie płeć
męską. We współczesnej myśli politycznej przyjmuje się, że
poglądy te odnoszą się tak do mężczyzn, jak i do kobiet.
Tak jak Hobbes, również Locke żył w okresie wielkich
społecznych niepokojów. Uwikłany w intrygi przeciwko królowi został dwukrotnie zmuszony do opuszczenia Anglii, po
raz pierwszy w 1675 roku, ponownie zaś w roku 1679. Jednak
w odróżnieniu od Hobbesa wydarzenia te nie przepełniły
112
Filozofia polityczna
goryczą jego poglądu na naturę ludzką. Zarówno w tym
względzie, jak i odnośnie do teorii właściwego funkcjonowania
rządu stoi w diametralnej opozycji względem Hobbesa. Prze-
śledźmy jego teorię nieco staranniej.
Podobnie jak Hobbes w Lewiatanie, tak i Locke zaczyna
Drugi traktat od czegoś, co wydaje się historyczną relacją
dotyczącą powstania władzy, używając przy tym — jak Hobbes — pojęcia umowy społecznej. Relacja zaczyna się od istotnego rozróżnienia, niewątpliwie wymierzonego przeciwko
Hobbesowi: rozróżnienia między życiem w “stanie natury" oraz
życiem “w stanie wojny". W stanie natury ludzie żyli w pokoju.
Posiadali własność prywatną, taką jak ziemia, bydło czy owce.
Ludzie z natury nie są całkowicie egoistyczni: czasami pracują
dla dobra innych i współpracują z innymi; z drugiej jednak
strony nieraz zachowują się egoistycznie. Posiadaną przez siebie
własnością mogą rozporządzać bez pytania kogokolwiek o zgodę. Jedynym prawem, któremu są posłuszni, jest — jak to
Locke nazywa — prawo natury. Jest to zasada, że “nikomu nie
wolno szkodzić życiu, zdrowiu, wolności oraz własności kogoś
innego". I choć życie w stanie natury jest z reguły pokojowe,
ludzie mogą niekiedy łamać prawo natury: mogą próbować
kogoś zabić czy też obrabować z własności. Gdy się to zdarza,
strona poszkodowana ma prawo do ukarania przestępcy. Człowiek nie miałby powodu do opuszczenia stanu natury i stworzenia
społeczeństwa, gdyby nie to, że powstają trudności w wymierzaniu
kary tym, którzy łamią prawo. Są trzy takie trudności:
a) W stanie natury każdy człowiek jest swym własnym
sędzią co do tego, co jest dobre, a co złe, a to prowadzi do
wydawania sądów stronniczych. Ktoś może twierdzić, że został
poszkodowany, ktoś inny może temu zaprzeczać. Kto ma
rozstrzygnąć meritum takiej dysputy?
b) Nawet jeśli jest ewidentne, że ktoś pogwałcił prawo,
możemy nie mieć wystarczających środków, aby go ukarać.
c) Co więcej, wymiar kary za to samo przestępstwo będzie
się różnił. Człowiek, który ukradł bochenek chleba, może przez
jednych zostać powieszony, przez innych zaś jedynie ukarany
grzywną.
Polityczna filozofia Johna Locke'a
113
Aby wyrównać te niezgodności w stanie natury ludzie żądają
(i) władzy sądowniczej, która będzie orzekać bezstronnie
w sprawach stosowania prawa, (ii) władzy wykonawczej, która
może przywrócić porządek prawny, jeśli prawo zostało złamane, oraz (iii) władzy ustawodawczej, która ustanowiłaby spójne
i ogólne prawa. Społeczeństwo powstaje w próbach zbudowania
takich instytucji tworzonych w celu naprawy niedoskonałości
życia społeczeństwa niezorganizowanego. Ludzie tworzą społeczeństwo przez swobodną umowę polegającą na stworzeniu tych
instytucji
Wszystko to, argumentuje Locke, jest całkowicie różne od
stanu wojny. Stan wojny przypomina Hobbesowy stan natury.
Charakteryzuje go to, że jeden człowiek lub grupa ludzi usiłuje
absolutnie zdominować pozostałych. W takiej sytuacji istnieje
potrzeba “wspólnego sędziego", istnieje też permanentna walka o przetrwanie. Ludzie będą się mordować i okaleczać,
a życie będzie zagrożone. Jest jednak błędem utożsamiać takie
życie z życiem w stanie natury. Był to — wedle Locke'a —
podstawowy błąd Hobbesa. Stan natury (a zatem społeczeństwo
obywatelskie) w pewnych warunkach może się stać stanem wojny.
Nieporozumieniem jest jednak u t o ż s a m i a n i e ich. Warunki te zaistnieją wtedy, gdy pojedynczy człowiek lub grupa
ludzi podejmie próbę uzyskania absolutnej kontroli nad innymi. Gdy to się zdarzy, rodzi się stan wojny pomiędzy tymi,
którzy chcą dominować, a tymi, którzy mają się stać obiektem
tej dominacji. Przeciwstawienie się tej osobie czy grupie jest nie
tylko usprawiedliwione, ale wręcz konieczne; bowiem jeśli ludzie
by się podporządkowali, to w rezultacie utraciliby korzyści
z życia w społeczeństwie na rzecz powrotu do trudności, które
musieli pokonywać w stanie natury. Jedynie na tej podstawie
monarchia może zostać odrzucona, twierdzi Locke, bowiem
monarcha, próbując wprowadzić absolutną dominację nad
poddanymi, ustanawia z nimi stan wojny.
Powyższy opis, jeśli go rozszerzymy, może być postrzegany
jako zawierający większość istotnych elementów koncepcji
demokracji w jej dzisiejszym wydaniu. Podkreśla na przykład,
iż prawo, a nie siła, jest podstawą rządzenia. Rząd bez prawa
114
Filozofia polityczna
będzie tyranią. Taka jest cecha monarchii. Król może wydać
dekret mówiący, że dany obywatel jest aresztowany. Mogą nie
istnieć uprzednie regulacje dotyczące rzekomego przestępstwa;
osoba ta mogła nie wiedzieć, że czyni coś, co wywoła gniew
monarchy. Tym niemniej monarcha może na poczekaniu stworzyć regulacje mające na celu uwięzienie kogoś, kto mu się nie
podoba. Taki rząd kieruje się kaprysami, zaś kontrolowane
przezeń społeczeństwo będzie niestabilne. We właściwie kiero-
wanym społeczeństwie (takim jak demokracja) taki stan rzeczy
zostanie wyeliminowany. Demokracja to rządy prawa, do którego dochodzi się po długich dyskusjach toczonych przez stosownie wybranych przedstawicieli ludu, i które jest ogłoszone w taki
sposób, że wszyscy ludzie mogą się z nim zapoznać. Wszystko
to kłóci się z rządami poprzez dekrety.
Po drugie, wedle Locke'a, istnieją pewne obszary ludzkiego
postępowania, które nie podlegają władzy rządu. Locke zwie je
prawami. Doktryna ta jest bezpośrednią poprzedniczką słynnej
Karty Praw w Konstytucji USA. Karta Praw powiada, że rząd
nie może zakazać obywatelom pewnego rodzaju czynów, takich jak swobodne wypowiadanie swych poglądów, praktyk
religijnych itd. Jednakże głównym prawem, które podkreśla
Locke, jest prawo do posiadania własności prywatnej. Wierzył,
że żaden rząd nie może zabrać obywatelowi jego prywatnej
własności, a to dlatego, że własność ta jest, w przeważającej
mierze, owocem jego własnej pracy. W istotnym sensie część
danej osoby została zainwestowana w jej własność (Locke
często używa słowa “własność" w odniesieniu do życia i wolności obywatela oraz do tego, co on posiada), więc zabranie mu
jej jest fizycznym zamachem na tę osobę. Hobbes i Rousseau
stanowczo nie zgadzali się z tą ideą. Uważali, że własność jest
wytworem społeczeństwa. Póki nie pojawi się społeczeństwo,
zacytujmy Hobbesa, nie istnieje “twoje i moje". Człowiek
posiada to, co jest w stanie siłą obronić; nie ma prawa do
niczego. Pogląd ten został przez Locke'a stanowczo odrzucony.
Jego idee miały nie tylko głęboki wpływ na powstanie takich
dokumentów jak Karta Praw, ale również na powstanie demokratycznego poglądu, wedle którego “wszyscy ludzie są z natu-
Polityczna filozofia Johna Locke'a
115
ry równi". Locke twierdził, że wszyscy są równi w tym sensie,
iż posiadają prawa wcześniejsze od tych, które nadało im
społeczeństwo, a skoro nie zostały one nadane im przez
społeczeństwo, to również nie mogą być przez nie odebrane.
W naszych czasach doktrynę tę interpretowano jako pogląd,
że każdy człowiek, niezależnie od jego pozycji, zasługuje na
równe traktowanie przez prawo, którego wyrazem jest sprawiedliwy proces.
Jednakże najważniejszym elementem demokratycznym w teorii Locke'a jest jego postawa wobec rządu. Społeczeństwo
zostało stworzone po to, aby wyeliminować ułomności stanu
natury. Kiedy ludzie opuszczają stan natury, by stworzyć
społeczeństwo, oddają władzę karania tym, których do tego
upoważniają. Kluczowym faktem podkreślanym przez Locke'a
jest to, że egzekutor kary został m i a n o w a n y przez ludzi, a zatem jest p r z e d n i m i o d p o w i e d z i a l n y .
Jak powiada, “całym celem rządu jest tworzenie prawa dla
regulacji i ochrony własności oraz dla obrony wspólnoty przed
agresją zewnętrzną, wszystko to zaś — jedynie dla dobra
publicznego". Wedle koncepcji Locke'a rząd jest —jeśli można
tak powiedzieć — gloryfikowaną sekretarką. Wyposażamy go
we władzę wykonywania tego, co dla nas byłoby niewygodne
lub niemożliwe do zrobienia, tak jak zlecamy sekretarce zawiadywanie naszymi sprawami, gdy jesteśmy zajęci. Jeśli jednak
sekretarka nadużyje naszego zaufania (np. sprzeniewierzy nasze pieniądze), możemy ją zwolnić; i jeśli rząd pogwałci nasze
zaufanie, próbując przejąć prawnie przysługującą nam władzę,
to możemy go odwołać. Ostatecznie zatem, źródłem władzy jest
lud, który powołuje rząd. Ten ostatni jest jedynie środkiem dla
realizacji woH ludu. Wedle Locke'a istotą sprawy jest to, że
relacja pomiędzy ludem i jego rządem jest stosunkiem powierniczym — ludzie wyposażają rząd w pewne pełnomocnictwa.
Nie wyrzekają się ich jednak całkowicie; zostają one jedynie
delegowane.
Aby uchronić ludzi przed koncentracją władzy, Locke
uznał, iż rząd winien być podzielony na trzy części, z których
każda kontrolowałaby pozostałe. Części te określił mianem
116
Filozofia polityczna
wykonawczej, prawodawczej i federacyjnej. Dwie pierwsze
miały mieć funkcje podobne do tych, jakie mają w rządzie
Stanów Zjednoczonych, zadaniem zaś części federacyjnej byłoby negocjowanie z państwami obcymi.
Locke obawiał się możliwej koncentracji władzy wykonawczej. W konsekwencji tego ostro ograniczył jej kompetencje.
Przede wszystkim w idealnym państwie demokratycznym najwyższą władzę ma mieć władza ustawodawcza. Ona i tylko ona
ma prawo stanowienia prawa; władza wykonawcza ma jedynie
moc wprowadzania go w czyn. Nie może ukarać nikogo, kto
nie pogwałcił wyraźnie sformułowanego prawa, a nawet to
ukaranie rozpatrzone być powinno przez niezależne sądownictwo. Prawo władzy wykonawczej do wymuszania posłuszeństwa pochodzi jedynie z faktu, że została sprawującej je osobie
lub instytucji nadana. Ona sama nie ma władzy i nie może
nakazywać posłuszeństwa poza przypadkami, gdy realizuje
prawa społeczeństwa. Pod tym względem system Locke'a przypomina brytyjski system parlamentarny. Władza wykonawcza
może zostać natychmiast usunięta z urzędu, jeśli władza ustawodawcza lub sam naród czują, że przekroczyła granice powierzonej jej władzy.
Zarazem jednak władzy wykonawczej powinny zostać udzielone pewne pełnomocnictwa, aby mogła wypełniać swe obowiązki. Po pierwsze, może ona odwołać władzę legislacyjną
(ustawodawczą), a także powołać ją. Aby uniknąć sytuacji, że
odmówi jej zwołania, wprowadza się ograniczenie długości
przerwy w obradach; musi ją zatem w tym czasie zwołać albo
zostanie odwołana. Jeśli władza wykonawcza odmówi, naród ma
prawo użyć przeciw niej siły. Locke zauważał, iż nie jest konieczne, aby legislatura pracowała permanentnie, bowiem nie jest
konieczne, aby wciąż tworzyć nowe prawa. Jednakże władza
wykonawcza musi zawsze trwać na posterunku, bo egzekwowanie prawa jest zawsze niezbędne. Gdyby w czasie, gdy nie
obraduje władza ustawodawcza, powstało zagrożenie narodowe, władza wykonawcza posiada uprawnienia do stosownego
działania. Jest to słynna doktryna prerogatyw. Prerogatywa
definiowana jest przez Locke'a jako “prawo do działania władzy
Polityczna filozofia Johna Locke'a
117
wykonawczej dla dobra publicznego wedle uznania, bez stosownych przepisów prawa, a czasami nawet wbrew nim". Locke
przyznawał, iż stosowanie prerogatyw władzy wykonawczej
może być niebezpieczne; uważał jednak, że dzięki innym zabezpieczeniom przewidywanym przez jego teorię wszelkie poważne
pogwałcenia mogą zostać odparowane przez inne organy władzy, a także przez naród.
Krytyka Locke'a
W Drugim traktacie Locke usiłował pokazać, że ludzie mogą
współżyć przyjaźnie ze sobą bez podporządkowywania się
władcy posiadającemu władzę absolutną. Taki stan rzeczy
może zostać osiągnięty dzięki rządom prawa. Prawa, do których dochodzi się w sposób otwarty, prawa powszechnie znane,
przyczyniają się do stabilności społeczeństwa. Nie są one jednak absolutne. Jeśli okażą się nieadekwatne, to można je
zmienić. Natomiast Hobbes przyjmował, że jedyną alternatywą
jest anarchia albo despotyzm. Ludzie albo rozpoczną wojnę
wszystkich przeciwko wszystkim, albo zrzekną się swych praw
na rzecz absolutnego monarchy. Geniusz Locke'a polegał na
tym, że zauważył, iż teoria Hobbesa nie jest prawdziwa w istotnym aspekcie: oddając swe prawa absolutnemu suwerenowi,
ludzie przestawali być bardziej bezpieczni, niż byli w stanie
natury. Stawali się bowiem przedmiotem igraszek i kaprysów
monarchy. Ponownie żyli bez stabilizacji — tym razem jednak
niebezpieczeństwo nie pochodziło od innych, zwykłych ludzi,
lecz od panującego. Zamiast—jak wierzył Hobbes — zamienić
anarchię na stabilizację, wymienili jedynie jedną formę chaosu
na inną.
Dostrzegając, że stabilizacja i samorząd nie są nie do pogodzenia, Locke stał się źródłem inspiracji dla społeczeństw
demokratycznych, istniejących już od ponad dwustu lat. Jego
argumenty, w tej czy innej formie, były często wykorzystywane
w walce o demokrację. Abraham Lincoln na przykład przeciwstawiał się tym, którzy prawo głosowania pragnęli zminimali-
118
Filozofia polityczna
zować, jak to tylko możliwe, za pomocą słów będących niemal
parafrazą Drugiego traktatu:
Większość utrzymywana w umiarkowaniu przez konstytucyjne gwarancje i ograniczenia i zawsze łatwo zmieniająca
się wraz ze swobodnymi zmianami opinii i uczuć narodu jest
jedynym prawdziwym suwerenem wolnych ludzi. Każdy,
kto to odrzuca, ucieka, z konieczności, w anarchię lub
despotyzm. Jednomyślność jest niemożliwa; władza mniejszości, w postaci permanentnego zarządzania, jest całkowicie niedopuszczalna; a zatem po odrzuceniu zasady większości anarchia albo despotyzm są jedynym wyjściem, które
pozostaje.
Powody skłaniające Locke'a do odrzucenia doktryny
Hob-besa tkwią po części w jego teorii natury ludzkiej, po
części zaś w konstrukcji pewnej nowej teorii na temat
politycznych stosunków między ludźmi, a posługującej się
takimi pojęciami, jak swobody, prawa, właściwy cel rządu i tak
dalej. Odrzucając Hobbesowy pogląd, iż ludzie zawsze
działają egoistycznie, Locke bez wątpienia miał słuszność.
Cóż jednak da się powiedzieć na poparcie oraz na odparcie
politycznej koncepcji Locke^, jeśli odłoży się na bok
omówione właśnie przez nas kwestie psychologiczne?
Kierowano przeciwko niej dwojakiego rodzaju krytykę: jedną przeciwko doktrynie swobód, drugą przeciwko pojęciu
rządów większości. Obie one — twierdzono — stwarzają trudności. Rozważmy najpierw zagadnienie swobód.
Główny zarzut przeciwko Locke'owskiej koncepcji swobód
polega na tym, że opiera się ona na idei praw naturalnych, tj.
praw, którymi cieszył się człowiek w stanie natury, przed
pojawieniem się zorganizowanego społeczeństwa. Zarzut powiada, iż takie twierdzenie jest niezrozumiałe, bowiem trudno
jest wiedzieć, jak prawa mogły istnieć przed zaistnieniem jakiegoś rządu oraz systemu prawnego, które je przyznaje i podtrzymuje. Badanie tego terminu pokazuje, że nie ma on tego
rodzaju znaczenia opisowego; nakazuje on raczej to, że czło-
Polityczna filozofia Johna Locke'a _____________________ 119
wiek powinien takie prawa posiadać. Musi to rzucać pewne
wątpliwości na ważność argumentu Locke'a, który wydaje się
oparty na przekonaniu, że w stanie natury ludzie muszą posiadać te prawa w dosłownym, opisowym sensie.
Nawet jeśli zgodzimy się z twierdzeniem Locke^a i przyjmiemy, że są to prawa, które ludzie mieć powinni, to wciąż
stoją przed nami trudności do przezwyciężenia. Na przykład
prawa, o których myślimy, że ludzie je powinni posiadać, mogą
się okazać nie do pogodzenia z pojęciem dobra publicznego.
Locke utrzymywał, iż celem rządu jest ochrona pewnych praw
i zarazem praca dla dobra publicznego. Mogą jednak pojawić
się sytuacje, gdy nie da się pogodzić obu tych rzeczy naraz, jeśli
jest się rządem. Rozważmy słynny przypadek człowieka, który
krzyczy “Pożar!" w zatłoczonym teatrze, wiedząc, że pożaru
nie ma. Ludzie mogą w panice rzucić się do drzwi, na skutek
czego mogą być ranni, a nawet zabici. Jeśli przyjmiemy koncepcję, że człowiek ma prawo do wolności słowa, to nie
możemy go karać za skorzystanie z tego prawa. Lecz skorzystanie zeń jest w tym przypadku nie do pogodzenia z dobrem
publicznym. Taki człowiek stanowi niebezpieczeństwo dla dobra
ogólnego i karząc go za ten czyn, opieramy się na tym, że
działał przeciwko dobru wszystkich. Jest jednak jasne, że
czyniąc to, odrzucamy pogląd, iż ma on absolutne prawo do
wyrażania swych poglądów.
Teoretycy demokracji, kłopocząc się z tą kwestią, byli gotowi odrzucić w takich przypadkach doktrynę praw. Zgadzali
się, że ludzie nie mogą mieć a b s o l u t n e j wolności przeciwko państwu, jednakże — argumentowali — nie wynika stąd,
że państwo posiada absolutną władzę nad ludźmi. Potrzeba
tedy bardziej umiarkowanej interpretacji praw. Zgodnie z idą
prawami są te obszary, które mogą zostać pogwałcone jedynie
za zgodą większości — kiedy dobro publiczne naprawdę jest
zagrożone. W innym razie ludzie mogliby zawsze używać swej
wolności słowa. Ta bardziej umiarkowana koncepcja modyfikuje pogląd Locke'a na prawa, ale nadal nie dopuszcza tyranii.
Utrzymuje ona, że to, czym jest prawo, jest kwestią stopnia; w
pewne obszary ludzkich zachowań wolno wkraczać jedynie
120
Filozofia polityczna
w czasach wielkiego kryzysu, poza tym winny pozostać nietknięte. Wciąż daje to ludziom niemałą wolność w obrębie społeczeństwa, nawet jeśli odmawia im wolności a b s o l u t n e j .
Tak czy inaczej, wolność nigdy nie może być absolutna. Całkowita nieobecność kontroli nie jest wolnością, lecz samowolą.
Pojęcie wolności daje się doskonale pogodzić z istnieniem
restrykcji dotyczących naszego zachowania. Prawdziwym problemem jest to, jaki rodzaj restrykcji można usprawiedliwić.
Drugi rodzaj krytyki skierowany przeciwko teorii politycznej Locke'a dotyczy pojęcia rządów większości. Podnosząc
kwestię “Kto powinien rządzić?", Locke, odmiennie niż Platon i
Hobbes, stal po stronie ludu, a przeciwko mniejszości. Ogólnie
rzecz ujmując, doktryna ta miała zbawienne skutki. Mniejszość
tradycyjnie była bogata i uprzywilejowana, rządząc zaś, kierowała się własnym interesem albo interesem jakiejś klasy społecznej przeciwko interesom większości. Jednak tym, z czego sam
Locke nie zdawał sobie sprawy, było to, że większość sama może
stać się tyranem; może ona w podporządkowywaniu sobie mniejszości uprawiać despotyzm równie niepohamowanie jak tyran.
Rząd demokratyczny to nie tylko rząd większości, to także
rząd, w którym prawa m n i e j s z ó ś c i muszą być również
chronione. Jeśli nie podkreśla się tej ostatniej zasady, władza
większości staje się despotyczna, zaś ustrój demokratyczny
w praktyce przekształca się w ustrój nieodróżnialny od oligarchii. Locke podkreślał władzę większości jako jedną z głównych
zasad demokracji, i miał w tym rację. Zarazem jednak żaden
ustrój nie może być demokracją bez zapewnienia ochrony mniejszości, i to właśnie wielki krytyk Locke'a, John Stuart Mili,
uzupełnił teorię demokracji poprzez uwypuklenie tego dodatkowego aspektu. Przejdźmy tedy do rozważenia koncepcji Milla.
Filozofia polityczna Johna Stuarta Milla
Każdego studenta historii — w tym czy innym czasie — uderza
niewielka liczba cywilizacji, które obdarzyły swych obywateli
wolnością polityczną. Wolność w rzeczy samej była rzeczą
Filozofia polityczna Johna Stuarta Milla
121
cenną. Istniała w ograniczonym stopniu jedynie w starożytności, była nieobecna w czasach średniowiecza, i nawet dziś
społeczeństwa, które ją zapewniają, są w mniejszości. Większość ataków na wolność tradycyjnie pochodziła “z prawa",
ze społeczeństw zdominowanych przez tyranów albo przez małe
grupki ludzi. Dziś wolność jest zagrożona również “z lewa",
przez tzw. społeczeństwa komunistyczne. Zagrożenia te są groźne, a zarazem ewidentne. Niektóre niebezpieczeństwa dla wolności są jednak bardziej podstępne. Pochodzą z samej demokracji. Jednym z nich jest władza, jaką w państwie demokratycznym posiada większość. Jeśli pozwoli się jej rozwijać
poza kontrolą, może wyrodzić się do formy tyranii, tak złej
jak wszelki inny rodzaj despotyzmu, tyranii większości nad
mniejszościami. Klasyczny esej Milla pt. O wolności można
uważać za próbę odnalezienia metody eliminacji tego zagrożenia.
Mili rozpoczyna swój esej O wolności od wskazania, że
będzie mówił raczej o wolności obywatelskiej (tzn. o granicach
władzy społeczeństwa nad jednostką), a nie o wolności woli.
Kwestia: władza kontra wolność (liberty), podobnie jak problem wolności woli, jest stara jak świat. Pierwotnie wolność
była ujmowana w kategoriach negatywnych — jako ochrona
poddanych przed władzą rządzących. Teoretycy polityki uważali rządzącego za niezbędnego dla dobrze funkcjonującego
społeczeństwa, zarazem jednak za groźnego dlań. Był niezbędny dla obrony społeczeństwa przed wrogiem zewnętrznym
i wewnętrznym; pilnując pokoju, mógł jednak przekroczyć swe
uprawnienia i stać się tyranem. Celem wczesnych
wolnościow-ców było zatem ustanowienie granic dla władzy
rządzącego nad jego poddanymi. Miało to dziać się na dwa
sposoby: (a) poprzez doktrynę praw, których pogwałcenie przez
władcę usprawiedliwiałoby bunt przeciw niemu, oraz (b) przez
konstytucyjne zabezpieczenia przed nim w pewnych
szczególnie istotnych kwestiach — takich jak np.
wypowiedzenie wojny.
Jednakże wraz z rozwojem społeczeństw demokratycznych
teoretycy myśli politycznej odrzucili pogląd, że interesy władcy są przeciwstawne interesom ludu. Wedle ich poglądu rzą-
122
Filozofia polityczna
dzący jest przedstawicielem ludzi, zaś jego władza jest
od-woływalna wedle ich upodobania. Skoro rządzący są delegowani przez rządzonych, ograniczanie ich kompetencji nie
jest istotne; byłoby ono równoznaczne z ograniczeniem władzy
samego ludu.
Mili zauważa, że choć stanowisko to jest teoretycznie poprawne, badania aktualnego rozwoju instytucji wewnątrz demokracji pokazały praktyczną potrzebę pewnych ograniczeń
nakładanych na władzę rządu. Samorządność nie wyraża prawdziwego stanu rzeczy. Ludzie sprawujący władzę to nie ci sami
ludzie, którzy tej władzy podlegają. Często realizują oni nie
tylko własne interesy, ale ulegają wpływom grup nacisku (różnych lobby), aby działać przeciw dobrobytowi ludzi. Pojęcie
ograniczenia władzy rządzących jest zatem wciąż ważne, nawet
jeśli teoretycznie rządzący są wyznaczani przez lud.
Jednakże jeszcze bardziej niebezpieczna niż zagrożenie wolności ze strony panujących jest tyrania większości nad mniejszościami. Jednym z podstawowych elementów demokracji jest
zagwarantowanie ludziom tolerancji i prawa do zachowywania
się tak, jak sobie tego życzą — poprzez rozwijanie swych
potrzeb i zainteresowań różnych od tych przejawianych przez
większość i poprzez zaspokajanie takich potrzeb. Wszystko to
mieści się w haśle “indywidualizm". Większość może jednak
stworzyć taki rodzaj tyranii, który uniemożliwi rozwój zachowań
jednostkowych.
Tyrania może funkcjonować na dwa sposoby: (a) poprzez
naciski na rząd (może to również rodzić się w obrębie samego
rządu), aby stanowił prawa działające przeciwko osobnikom
nietypowym, nonkonformistom czy dysydentom, nawet jeśli są
oni nieszkodliwi (np. polowanie na czarownice w siedemnastowiecznej Nowej Anglii), oraz (b) jedynie przez nacisk opinii
publicznej. Nawet jeśli nie istnieje jakieś prawo, opinia publiczna może być tak silnie przeciwna osobnikom
nonkonformis-tycznym, że pozbawi się ich normalnego
partycypowania w życiu społecznym. W pierwszym
przypadku doktryna praw może w istotnej mierze zapobiec
tworzeniu prawa ingerującego w obszary, które jednostka
uważa za święte, a zatem nienaruszalne
Filozofia polityczna Johna Stuarta Milla
123
(takie jak np. wolność słowa), jednak nie eliminuje to zagrożeń
pochodzących z opinii publicznej. A opinia publiczna jest notorycznie podatna na robienie błędów; może ona kultywować
dawne przesądy, może być opanowana przez podejrzliwość czy
poddana tradycyji. Zatem, twierdzi Mili, opinia publiczna nie
powinna być prawem, któremu jednostka musiałaby się podporządkować, nawet prawem niepisanym. We właściwie funkcjonującym społeczeństwie demokratycznym jednostka powinna móc zarówno liczyć na ochronę prawa przed biorącymi górę
opiniami społeczeństwa, jak i móc działać w sposób nieskrępowany, nie zważając na opinie większości, wszędzie tam, gdzie
nie istnieją prawa, lecz jedynie zwyczaje. Problem, przed którym staje każde demokratyczne państwo, można wyrazić następująco: niektóry rodzaj zachowań jednostkowych oczywiście nie może być tolerowany (np. czyny przestępcze), tym
niemniej nie każde zachowanie nonkonformistyczne musi zostać ukrócone, a więc problem polega na znalezieniu uzasadnionego rozmiaru możliwej ingerencji większości w sprawy
jednostek (czy też grup mniejszościowych), których zachowanie odbiega od standardów ogółu. Jak powiada:
Podobnie jak inne tyranie, tyrania większości budziła z początku i budzi jeszcze powszechnie obawę głównie wtedy,
gdy znajduje wyraz w zarządzeniach władz publicznych.
Myślący ludzie spostrzegli jednak, że społeczeństwo samo
będące tyranem — tyranizujące zbiorowo poszczególne jednostki, z których się składa — nie ogranicza się do czynów
wykonywanych rękami jego politycznych funkcjonariuszy.
Społeczeństwo może spełniać i spełnia swoje własne zlecenia;
a jeśli wydaje zlecenia niesłuszne zamiast słusznych lub
dotyczące rzeczy, do których nie powinno się wtrącać,
uprawia tyranię społeczną straszniejszą od wielu rodzajów
politycznego ucisku, albowiem chociaż nie grozi zazwyczaj
tak surowymi karami, to pozostawia mniej sposobów ucieczki, wnika o wiele głębiej w szczegóły życia i ujarzmia
samą duszę. Dlatego ochrona przed tyranią urzędnika nie
wystarcza; potrzebna jest także ochrona przed tyranią pa-
124
Filozofia polityczna
nującej opinii i nastroju; przed skłonnością społeczeństwa
do narzucania za pomocą innych środków niż kary prawne
swoich własnych idei i praktyk jako reguł postępowania
tym, którzy się z nimi nie godzą; do krępowania rozwoju
lub, jeśli można, zapobiegania powstaniu jakiejkolwiek indywidualności nie stosującej się do jego zwyczajów oraz do
przymuszania wszystkich charakterów, aby się kształtowały
na jego modłę. Istnieje granica uprawnionego naruszania
niezależności jednostki przez opinię ogółu i znalezienie tej
granicy oraz utrzymanie jej wbrew wszelkim zakusom jest
równie koniecznym warunkiem należytego układu stosunków ludzkich co ochrona przed politycznym despotyzmem.
Odpowiedź Milla na pytanie “Jaką uprawnioną władzę
społeczeństwo ma nad jednostką?" brzmi:
Celem niniejszego szkicu jest stwierdzenie jednej bardzo
prostej zasady, która winna przyświecać wszelkim próbom
kontrolowania lub przymuszania jednostki przez społeczeństwo, bez względu na to, czy używa ono siły fizycznej
w postaci sankcji prawnych, czy też przymusu moralnego
opinii publicznej. Zasada ta brzmi, że jedynym celem usprawiedliwiającym ograniczenie przez ludzkość, indywidualnie
lub zbiorowo, swobody działania jakiegokolwiek człowieka
jest samoobrona, że jedynym celem, dla osiągnięcia którego
ma się prawo sprawować władzę nad członkiem cywilizowanej społeczności wbrew jego woli, jest zapobieżenie krzywdzie innych. Jego własne dobro, fizyczne lub moralne, nie
jest wystarczającym usprawiedliwieniem. Nie można go
zmusić do uczynienia lub zaniechania czegoś, ponieważ tak
będzie dla niego lepiej, ponieważ to go uszczęśliwi, ponieważ
zdaniem innych osób będzie to mądrym lub nawet słusznym
postępkiem. Są to poważne powody, by go napominać,
przemawiać mu do rozumu, przekonywać go lub prosić, lecz
nie, by go zmuszać lub karać w razie, gdyby nas nie słuchał.
Aby to ostatnie było usprawiedliwione, postępowanie, od
którego chcemy go odwieść, musi zmierzać do wyrządzenia
Filozofia polityczna Johna Stuarta Milla
125
krzywdy komuś innemu. Każdy jest odpowiedzialny przed
społeczeństwem jedynie za tę część swego postępowania,
która dotyczy innych. W tej części, która dotyczy wyłącznie
jego samego, jest absolutnie niezależny; ma suwerenną władzę nad sobą, nad swoim ciałem i umysłem.
Mili nakłada na tę zasadę pewne ograniczenia. Po pierwsze
zakłada, że zasada ta nie ma zastosowania do dzieci. Ponieważ
dzieci są niedojrzałe, trzeba nimi kierować. Podobnie pewne
“stany opóźnienia w rozwoju" wymagają ojcowskich rządów.
Gdybyśmy w takich sytuacjach dopuścili samorządność, to
zezwolilibyśmy na chaos. A zatem zakłada się, że powyższa
zasada dotyczy tylko osób dojrzałych i rozumnych; jednak
w odróżnieniu od Platona, który wierzył, że jedynie nieliczna,
wyćwiczona grupka może sprostać wymogowi racjonalności,
Mili podkreśla, że jego zdaniem we wszystkich nowoczesnych
narodach wszyscy obywatele osiągnęli taki stan.
Aby pokazać, jak zasada ta działałaby w praktyce, Mili
poddaje testowi przypadek zniesienia wolności dyskusji i wyrażania swej opinii. Podaje trzy powody, dla których tłumienie
opinii byłoby złe. Rozważmy je po kolei:
Po pierwsze, niewłaściwe jest tłumienie jakiegoś poglądu
nie-aprobowanego przez opinię większości, bowiem stłumiony
pogląd może być prawdziwy. Wszyscy znamy przypadki, gdy
większość ludzi utrzymuje coś błędnego; jeśli pogląd
przeciwny temu zostanie zablokowany, to możemy nigdy nie
dowiedzieć się prawdy — a to w dłuższym okresie może
okazać się dla nas szkodliwe (przykładem szeroko
rozpowszechnionego błędnego poglądu było mniemanie, że
Ziemia jest płaska). Opinia błędna zostaje często skorygowana
poprzez otwartą dyskusję. Człowiek mądry to ktoś, kto
wysłucha obu stron sporu, zbada dowody za i przeciw każdej
z nich, zanim zdecyduje, która ze stron ma rację. Jeśli jednak
poglądy niezgodne z przyjmowanymi nigdy nie uzyskają
możliwości prezentacji, to nigdy nie będzie można zamienić
fałszu na prawdę.
Odmówienie innym prawa do wyrażania swych poglądów jest
równoznaczne z przyjęciem własnej nieomylności. Jednakże nikt
1 26
Filozofia polityczna
nie jest nieomylny, a zatem zawsze jest możliwe, że pogląd,
który ktoś ma na daną sprawę, może być błędny. Niektórzy
mogą być innego zdania w tej kwestii, a to na tej podstawie,
że w bieżącej praktyce ludzie z konieczności muszą założyć, że
nie mylą się, wykonując dany ciąg działań. Jeśli ktoś uważa,
że niezbędne jest prowadzenie wojny z agresorem, to czy
powinien wstrzymywać się z wyrażeniem takiej opinii? Byłoby
to niepraktyczne. Odpowiedź Milla na to pytanie należy do
najsłynniejszych wypowiedzi w dziejach liberalizmu. Powiada
on mianowicie:
Istnieje olbrzymia różnica między uznawaniem opinii za
prawdziwą, ponieważ nie została odparta mimo wielu sposobności do jej zwalczenia, a zakładaniem jej prawdy w celu
niedopuszczenia do jej odparcia. Całkowita swoboda przeczenia i oponowania naszej opinii jest jedynym warunkiem
usprawiedliwiającym przyjmowanie jej prawdziwości w celu
działania; i tylko na tych warunkach istota obdarzona
ludzkimi zdolnościami może być rozumowo pewna, że ma
słuszność.
Drugi argument, który przedstawia Mili przeciwko eliminowaniu poglądów opozycyjnych, jest następujący: Załóżmy, że
pogląd przeciwny jest błędny i że to w istocie nasz pogląd jest
prawdziwy. Jednakże nawet pogląd zgodny z prawdą można
wygłaszać w różny sposób: może go głosić umysł otwarty,
zawsze gotowy do zmiany swego stanowiska, jeśli stoją za tym
jakieś racje, może go jednak głosić także ktoś stronniczy i pełen
uprzedzeń. Jeśli głosimy coś prawdziwego, lecz nie jesteśmy
skłonni do wysłuchania opinii przeciwnych, to głosimy to
w niewłaściwy sposób, tzn. jako dogmat. Taki sposób wypowiadania swego zdania może być szkodliwy, bowiem rozważając wszystkie argumenty przeciwko niemu, i przez to będąc
zmuszonym do przemyślenia ich odparcia, w istocie zaczynamy
rozumieć swój pogląd w sposób bardziej pełny. Osoba walcząca o
demokrację, lecz nie rozumiejąca, o co walczy, może w innych
okolicznościach walczyć przeciw niej. Odbija jedynie poglądy
Filozofia polityczna Johna Stuarta Milla _________________ 127
większości społeczeństwa, w którym żyje, bez podjęcia jakiejkolwiek próby uzasadnienia ich ważności. Może tedy walczyć
o demokrację ze złych powodów albo — co jeszcze gorsze —
bez żadnych powodów z wyjątkiem tego, że społeczeństwo jej
to nakazuje. Wszystko to stanowi przeszkodę dla przyszłego
postępu; tym, o co chodzi w społeczeństwie demokratycznym,
jest oświecone indywiduum, które będzie dojrzałe i odpowiedzialne, bowiem zastanawia się nad tym, co się mu przydarza. Jeśli
zaś nie rozważa poważnie opinii opozycyjnych, to nie może
stać się taką osobą; oto dlaczego nie wolno blokować opozycyjnego punktu widzenia, nie dawszy mu szansy bycia wysłuchanym.
Mili pisze o tym następująco:
Nieprzyjaciel wolności słowa mógłby powiedzieć w celu
zmniejszenia siły tych uwag, że nie ma żadnej konieczności,
by ludzkość znała i wiedziała wszystko, co mogą powiedzieć
za lub przeciw jej opiniom filozofowie i teologowie. Że
zwykłym ludziom nie jest potrzebna zdolność do wykazania
nieścisłości lub błędów przemyskiego oponenta. Że wystarczy, jeśli jest ktoś zdolny do udzielenia odpowiedzi obalającej wszystko, co mogłoby wprowadzić w błąd osoby niewykształcone. Że proste umysły, które nauczyły się oczywistych
zasad wpajanych w nie prawd, mogą zaufać autorytetowi co
do rzeczy, a zdając sobie sprawę z tego, że nie mają dostatecznej wiedzy ani talentu do rozwiązywania każdej trudności, którą można by wysunąć, mogą zadowolić się przeświadczeniem, że wszystkie wysunięte trudności zostały już
lub mogą być pokonane przez osoby szczególnie do tego
uzdolnione.
Nawet przyznając temu poglądowi słuszność, jaką mogą mu
przypisać ludzie najłatwiej zadowalający się najsłabszym
zrozumieniem prawdy, w którą wierzą, nie osłabiamy przez
to bynajmniej argumentów przemawiających za wolnością
słowa, gdyż nawet ta doktryna uznaje prawo ludzi do
uzasadnionej pewności, że wszystkie zarzuty zostały w zadowalający sposób odparte; a jak mają być odparte, jeśli to,
128
Filozofia polityczna
co wymaga odpowiedzi, nie jest wypowiedziane? lub w jaki
sposób można uznać odpowiedź za zadowalającą, jeśli
przeciwnicy nie mają sposobności do wykazania, że jest
ona niezadowalająca? Jeśli nie ogół, to przynajmniej filozofowie i teologowie, którzy mają rozwiązać trudności,
muszą zapoznać się z tymi trudnościami w ich najbardziej
zawiłej formie; a nie można tego dokonać, jeśli nie są one
swobodnie przedstawiane w najkorzystniejszym dla nich
świetle. Kościół katolicki ma swój własny sposób traktowania tego kłopotliwego problemu. Rozróżnia on na
ogół tych, którym wolno wyznawać jego doktrynę na
podstawie przekonania, oraz tych, którzy muszą ją przyjmować na wiarę. Ani jednym, ani drugim nie pozostawia
się swobody wyboru tego, co mają przyjąć; ale duchownym zasługującym na zaufanie jest dozwolone, a nawet
poczytywane za zasługę, zapoznawanie się z argumentami
przeciwników w celu ich obalenia i dlatego wolno im
czytać książki heretyków. Natomiast ludzie świeccy nie
mogą tego czynić bez specjalnego pozwolenia, które jest
trudno otrzymać. Ta dyscyplina uznaje, że poznanie stanowiska nieprzyjaciół jest korzystne dla nauczycieli, lecz
znajduje dające się z tym pogodzić środki niedopuszczenia
do tego poznania reszty świata, dając w ten sposób
e l i c i e więcej kultury umysłowej, chociaż nie więcej
swobody, niż masom. Za pomocą tego sposobu udaje się
Kościołowi katolickiemu osiągnąć ten rodzaj wyższości
umysłowej, jakiego wymagają jego cele, gdyż choć kultura
bez wolności nigdy nie wydała wielkiego i liberalnego
umysłu, może jednak wydać zręcznego nisi prins adwokata
sprawy. Kraje protestanckie odrzucają ten sposób, ponieważ protestanci utrzymują, przynajmniej w teorii, że każdy sam ponosi odpowiedzialność za wybór religii i nie
może zrzucać jej na swych nauczycieli. Poza tym w warunkach panujących dziś na świecie ukrywanie przed
ludźmi niewykształconymi pism czytanych przez wykształconych jest rzeczą niemal niemożliwą. Jeśli nauczyciele
ludzkości mają być powiadomieni o wszystkim, co wie-
Filozofia polityczna Johna Stuarta Milla
'
129
dzieć powinni, to musi istnieć całkowita swoboda pisania
i ogłaszania drukiem.
Trzeci powód żądania, aby pogląd niezgodny z naszym nie
mógł być wyeliminowany bez uprzedniego wysłuchania go, jest
następujący: nawet jeśli nie jest on w pełni prawdziwy, to może
zawierać elementy prawdy. Teorie polityczne są nadzwyczaj
złożone. Jakaś teoria polityczna, z którą się nie zgadzamy,
może jako całość być błędna, może jednak zawierać w sobie
elementy prawdy, i jeśli jej nie wysłuchamy, możemy stracić
okazję do ich odkrycia.
Krytyka Milla
Jak już uprzednio zauważyliśmy, Milla można uważać za filozofa uzupełniającego doktrynę demokracji. Locke ustalił główne
elementy teorii demokracji, takie jak rządzenie poprzez ogłoszone prawo, doktrynę “praw naturalnych" oraz — co najważniejsze — przez rządy większości. Mili uzupełnił te zasady
o zagwarantowanie ochrony mniejszości przed tyranią większości. Ponieważ nie akceptował doktryny o prawach naturalnych, próbował uzasadnić ograniczanie władzy większości racjami utylitarystycznymi. Skrótowo rzecz ujmując, jego argumentacja polega na tym, iż wkraczanie w sprawy osobiste na
dłuższą metę okaże się szkodliwe dla społeczeństwa demokratycznego. Jeśli upodobania większości staną się tak wszechmocne,
że staną się źródłem niepisanych praw, to zostanie zahamowany
rozwój zarówno jednostkowej inicjatywy, jak i dojrzałości oby-
watelskiej. Doktryna ta od czasu opublikowania eseju O demokracji została zaaprobowana przez większość teoretyków demokracji. Była jednak również atakowana za to, że zrealizowanie jej jest niemożliwe.
Mili twierdził, że większość może ingerować w sprawy
mniejszości jedynie wtedy, gdy zachowanie mniejszości staje się
szkodliwe dla struktury społeczeństwa. To jednak rodzi ważne
pytanie: Skąd możemy wiedzieć, czy dane zachowanie okaże
130
Filozofia polityczna
się czy też nie okaże szkodliwe? Ostatecznie, twierdzą krytycy,
decyzja w tej sprawie będzie należała do większości i wyrazi się
w postaci tworzenia praw przez wybrane organy legislacyjne.
Analiza ta pokazuje, że gwarancje mniejszości zawsze pękną
pod naciskiem większości. Wedle polityków realistycznych
mniejszość jest tylko na tyle bezpieczna, na ile pozwoli na to
większość. A jeśli tak, to nie istnieje obszar ludzkiego postępowania, który jest (albo nawet powinien być) odporny na
taką ingerencję.
Gdyby Mili żył i mógł odpowiedzieć na ten zarzut, częściowo pewnie by się z nim zgodził. Jeśli większość czuje, że
jednostka czy też grupa jednostek zachowuje się w sposób
szkodliwy dla społeczeństwa, to uchwala prawa ograniczające
takie zachowania. Millowi nie chodzi o to, by kwestionować
prawną władzę większości w społeczeństwie demokratycznym.
Na przykład, konieczną ochroną większości jest uchwalenie
przepisów prawnych zabraniających sprzedaży sfałszowanego
pożywienia i lekarstw. Lecz nawet w takich przypadkach,
argumentowałby Mili, to na większości spoczywa ciężar dowodu, że jej ingerencja jest uzasadniona. Nie może ona wkraczać
jedynie dlatego, że po prostu nie akceptuje postępowania
jednostki — musi pokazać, że jest ono szkodliwe dla społeczeństwa. Jeśli nie da się tego wykazać, mniejszość powinna móc
zachowywać się, jak chce. W kategoriach praktycznych oznacza to, że filozofia Milla sprowadza się do tego, że we wszelkich
zdarzeniach prawnych zachodzących między jednostką a państwem ciężar udowodnienia, że dane zachowanie jednostki jest
niepożądane, spoczywa zawsze nie na jednostce, lecz na państwie.
To założenie, jeśli je się przyjmie (tak jak miało to miejsce
w Wielkiej Brytanii i w USA), wyposaży jednostkę w rozsądną
ochronę przeciwko ingerencji większości, nawet jeśli nie zagwarantuje jej całkowitej ochrony.
Na historię filozofii politycznej można spojrzeć w kategoriach pytania “Kto powinien rządzić?" Platon, Hobbes — i de
facto większość teoretyków polityki aż do Locke'a — utrzymywali, że rządzić powinny jednostki lub specjalne grupy.
Locke natomiast podaje potężne argumenty na rzecz rządów
Filozofia polityczna Karola Marksa
131
ludu, rozumianych jako rządy większości. Mili, podobnie jak
Locke, wierzy, że powinna rządzić większość, ponieważ na ogół
będzie to dla wolności ludzi mniej groźne od rządów jednostek
lub grup. Jednak nawet w demokracji władzę większości trzeba
poddawać kontroli, jeśli chce się zapewnić wolność indywidualną. Przejdziemy obecnie do poglądów Karola Marksa, filozofa, który — podobnie jak Mili i Locke — chciał, aby rządził
lud, a którego filozofia miała jednak praktyczne konsekwencje
szkodliwe dla ludzkiej wolności.
Filozofia polityczna Karola Marksa
Karol Marks urodził się w pruskim Trewirze w 1818 roku.
Wychowywał się w miłej, konwencjonalnej atmosferze rodziny
należącej do tzw. górnej części klasy średniej, atmosferze diametralnie różniącej się od warunków ekonomicznej nędzy,
w których przyszło mu egzystować przez większą część dorosłego życia. Uniwersytety w Bonn i w Berlinie, na które go
posłano, ukończył z wyróżnieniem, otrzymując tytuł doktora
filozofii. W normalnym toku rzeczy po kimś z takiej warstwy
społecznej spodziewać się można było rozpoczęcia kariery
akademickiej i zagubienia się w chmurze odsyłaczy i przypisów,
jak na ogół jest to udziałem najznamienitszych profesorów.
W jego przypadku stało się jednak inaczej. Już we wczesnych
latach uważano go za zbyt radykalnego dla kariery akademickiej, w następstwie czego podjął pracę w “Rheinische Zeitung",
lewicowej gazecie, ostro przeciwstawiającej się polityce rządu.
Kiedy gazetę zlikwidowano, Marks opuścił Niemcy, by osiąść
najpierw w Paryżu, a potem w Brukseli, gdzie przebywał do
rewolucji 1848 roku. Wówczas to powrócił do Kolonii. Po
upadku rewolucji ponownie wyjechał z Niemiec, osiedlając się
tym razem w Londynie, który stał mu się domem aż do końca
życia.
W Anglii Marks odnowił przyjaźń z Fryderykiem Engelsem,
którego poznał jeszcze w Niemczech i który współpracował
z nim przy wydawaniu Manifestu komunistycznego w 1847
132
Filozofia polityczna
roku. Ojciec Engelsa był bogatym przemysłowcem w branży
bawełnianej i, jak to często bywa z ojcami posiadającymi synów
radykałów, był bardzo konserwatywny. Engels pracował dla
ojca i częścią swych dochodów wspomagał Marksa, który
w tym czasie żył w niewiarygodnej nędzy. W 1870 roku Engels
przeprowadził się z Manchesteru do Londynu i założył wraz
z Marksem Międzynarodowe Stowarzyszenie Ludzi Pracy
(zwane niekiedy Pierwszą Międzynarodówką) — organizację
mającą na celu poprawę sytuacji ludzi pracy. Marks zmarł
w 1883 roku, zaś Engels — opierając się na jego notatkach —
dokończył ostatni tom Kapitału — politycznego arcydzieła
Marksa. Engels zmarł w 1895 roku.
Polityczna filozofia Marksa jest doktryną wysoce skomplikowaną, zawierającą co najmniej trzy odrębne elementy.
Pierwszym elementem jest pewna metafizyka, którą Marks
odziedziczył po Heglu i w której usiłuje dowieść, że wydarzenia
polityczne, społeczne i ekonomiczne winny być rozumiane w kategoriach ogólnych praw historii, zwanych dialektyką. Drugim
jest teoria ekonomiczna, w której Marks przedstawia obronę
socjalizmu jako przeciwstawnego kapitalizmowi; natomiast trzecim — etyka, podkreślająca, że wartości ludzkie stoją w opozycji
do wartości rzekomo istniejących w dobrach materialnych. Rozważmy je po kolei, rozpoczynając od metafizycznej części
doktryny.
Metafizyka Marksa: wpływ Hegla. G.F. Hegel był — przy
wszystkich zastrzeżeniach —najważniejszym filozofem niemieckim dziewiętnastego stulecia. Jak większość młodych intelektualistów tego okresu Marks pozostawał pod wpływem jego
pism, szczególnie tych dotyczących filozofii dziejów. W późniejszych latach swego życia Marks bardzo ostro krytykował
heglizm, ale nigdy naprawdę nie udało mu się od niego uwolnić.
W rzeczy samej, doktryna polityczna Marksa może w dużym
stopniu być zrozumiana jedynie w świetle metafizyki Hegla,
jak to zaraz spróbujemy pokazać. Z grubsza mówiąc, wpływ
był następujący: Marks wierzył, iż Hegel odkrył ogólne prawa
historii, zwane dialektyką, uważał jednak, że robił z nich nie
naukowy, lecz metafizyczny użytek. Przyjął istnienie dialektyki,
Filozofia polityczna Karola Marksa ____________________ 133
lecz usiłował przekształcić ją w dziedzinę materialistyczną poprzez wyjaśnianie procesu historycznego raczej w kategoriach
ekonomicznych niźli metafizycznych i zastosować ją raczej do
klas niźli do narodów. Dzięki temu próbował wyjaśnić historię
w kategoriach walki między klasami, zamiast — tak jak Hegel —
walki między narodami.
Jak napomknęliśmy wyżej, kluczowym pojęciem w dziełach
Hegla — pojęciem, które Marks wykorzystał, lecz zastosował
je zupełnie odmiennie — jest coś, co Hegel zwie dialektyką.
Hegel zapożyczył ten termin od Platona, dając mu jednak
0 wiele szersze znaczenie. U Platona dialektyką jest pewnym
typem zabiegów logicznych. Jest pewną metodą argumentacji
stosującą coś, co współcześni logicy zwą “metodą przypadków
przeciwnych". Używa się jej dla wydobycia od kogoś, do kogo
się ją stosuje, informacji, które on posiada, nie zawsze będąc
tego świadomym. I tak, wypytując młodego niewolnika Menona, który nigdy nie studiował geometrii, Sokrates wydobywa
zeń pewne twierdzenia Euklidesa, czy też, w innym przypadku,
wypytując w Państwie Cefalusa, Polemarchusa i innych, So
krates usiłuje uzyskać od nich prawdziwy opis tego, jaka jest
istota sprawiedliwości. Metoda funkcjonuje następująco: ktoś
wygłasza jakąś tezę na temat istoty sprawiedliwości. Na przy
kład Państwo rozpoczyna się od słów Cefalusa sugerującego,
że “sprawiedliwość" oznacza to samo co “mówienie prawdy
1 płacenie swych długów". Następny krok w zastosowaniu tej
metody to znalezienie przypadku przeciwnego do tezy — tzn.
przypadku, gdzie mamy do czynienia ze sprawiedliwością,
który jednak nie ma wiele wspólnego z mówieniem prawdy.
Hegel zwał to antytezą. Uzgadnianie tezy i antytezy wytwarza
pewną syntezę, która z kolei staje się nową tezą na poziomie
bardziej zaawansowanym. Poprzez ciągłe stosowanie tej meto
dy, formułowanie tez i antytez, dochodzi się w końcu do
prawdziwego poglądu na istotę sprawiedliwości — poglądu,
który zawiera i godzi zarówno tezę, jak i antytezę.
Aby dać przykład takiego zabiegu, wzięty zresztą z Państwa,
rozważmy, co następuje: Cefalus proponuje, aby “sprawiedliwość" znaczyła “mówienie prawdy i płacenie swych długów".
\ 34
Filozofia polityczna
Sokrates tworzy przypadek przeciwny. Powiada, że jeśli ktoś
pożyczyłby broń od przyjaciela, który następnie popadłby
w obłęd i zażądałby jej zwrotu, to nie uznałby za słuszne czy
też sprawiedliwe oddanie mu jej. Sprawiedliwość w takich
przypadkach wymaga, żebyś nie płacił swego długu. A jeśli tak,
to czasami łączy się ona z niepłaceniem długów, a zatem teza,
że “sprawiedliwość" oznacza “płacenie swych długów", jest
fałszywa. Zmusza nas to do stworzenia nowej definicji, która
obejmie zarówno pierwotną tezę, jak i przypadek przeciwny.
Gdy ją znajdziemy, będzie ona syntezą wyjściowej definicji
i zarzutów wobec niej.
Dla Hegla termin “dialektyka" ma w dużej części to samo
znaczenie co u Platona. Jest procesem logicznym, kroczącym
od tezy do antytezy oraz do syntezy zawierającej je obie. Hegel
wszakże uważa dialektykę za coś więcej niż tylko proces
w logicznym znaczeniu, w jakim pewna werbalna argumentacja
jest procesem logicznym. Dla niego jest on procesem realnym
skutkującym w dzianiu się świata. Wszelka zmiana, szczególnie
zmiana historyczna, odbywa się w zgodzie z prawem dialektyki:
powstaje teza, wytwarza swe przeciwieństwo (swą antytezę),
rodzi się konflikt między nimi, którego rozwiązanie przynosi
synteza zawierająca zarówno tezę, jak i antytezę.
Jak wspomnieliśmy, Hegel uważał, iż historię można najlepiej zrozumieć, obserwując rozwój narodów w świetle dialektyki. Dany naród można rozważać jako zajmujący pewne
miejsce w dialektyce, analogiczne do miejsca zajmowanego
w argumentacji przez twierdzenie lub hipotezę, którą argumentacja zdaje się ustanawiać. Gdy naród się rozwija, wytwarza dla
siebie przeciwieństwo. Przeciwstawny naród można uważać za
jego antytezę. W końcu dochodzi do konfliktu miedzy nimi
i z tej walki wyłania się jakaś nowa kultura, o wyższym poziomie
zorganizowania niż obie kultury poprzednie. Łączy ona w sobie
to, co w obu było najbardziej wartościowe. Ów nowy naród staje
się teraz nową tezą, która rozwija swą antytezę i tak dalej, ad
infinitum. Co więcej, Hegel wierzy, że proces ten prowadzi do
doskonałości. To poprzez niego państwo czyni postępy na
drodze realizacji tego, co nazywa duchem. Kres lub cel rozwoju
Filozofia polityczna Karola Marksa
135
esencjalnej natury każdego państwa to to, co zwie on ideą albo
ideą absolutną. A zatem proces dialektyczny jest dla Hegla
procesem duchowym czy też metafizycznym.
Hegel wierzył, iż odkrywając dialektykę, odkrył pewne
k o n i e c z n e p r a w o natury. Nie chodziło jedynie o to, że
narody czasami przeciwstawiają się sobie, lecz o to, że było
logicznie konieczne, iż z uwagi na samą swą naturę każdy naród
w końcu doczeka się swego przeciwieństwa, wejdzie z nim
w konflikt, w którym wszystko toczy się wedle wskazań dialektyki.
Krótko mówiąc, bieg historii jest określony przez dialektykę i nic
nie może go zmienić. Ludzie sądzą, że poprzez działania społeczne
są w stanie zmienić tok dziejów, lecz mylą się z powodu braku wiedzy
historycznej. Są jedynie pionkami historycznej konieczności —
tym, co kontroluje bieg wydarzeń, jest naprawdę dialektyka.
Marks aprobował Heglowskie analizy zmiany historycznej
jako dokonującej się zgodnie z dialektyka. Nie podobało mu
się jednak metafizyczne wyjaśnianie tego procesu i uważał, że
Heglowskie zastosowanie dialektyki do narodów było w istocie
powierzchowne.
Marks
preferował
dialektykę
materialistycz-ną; preferował wyjaśnianie dialektycznego
procesu historii raczej w kategoriach ekonomicznych niż
metafizycznych. Powodem, dla którego zmieniają się narody,
jest to, że klasy w ich obrębie zaczynają przeciwstawiać się
sobie. Dziejów świata nie powinno rozpatrywać się jako historii
rywalizacji państw, lecz bardziej fundamentalnie — jako
historię walki klas.
Bardzo dobrze ujmuje to Barnett Savery, gdy pisze:
Marksiści wyjaśniają doktrynę przeciwieństw w następujący
sposób: Wszystko zawiera dwie główne, przeciwstawne siły —
jedną zwaną tezą i drugą zwaną antytezą. Te dwie siły
niszczą się nawzajem, lecz z tej destrukcji rodzi się nowa siła,
zwana syntezą. W końcu synteza przechodzi w swe przeciwieństwo — i tak oto mamy nową tezę i antytezę itd. Z tych
dwóch przeciwnych sił znów rodzi się nowa synteza itd.
Marksiści, jak pokażemy, wykorzystują tę ideę do udowodnienia, że komunizm jako społeczeństwo jest etycznie doskonalszy niż wszelkie dotąd istniejące społeczeństwa.
136
Filozofia polityczna
Historyczne państwa niewolnicze wyłoniły wedle marksistów dwie przeciwności — rządzących z jednej strony i pozbawionych własności i wolności z drugiej strony. Z walki
tych przeciwieństw zrodziła się synteza — powstało państwo
feudalne. Feudalizm rozpadł się na opozycyjne siły: panów
i poddanych. Z syntezy jako z ich walki powstał kapitalizm.
Obecnie zaś, twierdzą marksiści, kapitalizm rozpadł się na
dwa przeciwieństwa: zatrudniających i zatrudnianych. Nowym społeczeństwem będzie wedle marksistów Marksowski
socjalizm. Marksiści twierdzą, że każde nowe społeczeństwo
jest etycznie nadrzędne względem poprzedniego. Feudalizm,
twierdzą, jest formą wyższą od niewolnictwa, kapitalizm —
od feudalizmu, zaś komunizm od kapitalizmu. Ten aspekt
marksizmu pokazuje, co rozumie się przez walkę klas: jest to
doktryna przeciwieństw, tak jak przejawia się ona w
społeczeństwach. Marksiści twierdzą, że to nie oni tworzą
walkę klas; uważają raczej, że jedynie wskazują na jej
istnienie, by następnie zrobić z niej użytek dla przyspieszenia rozwoju komunizmu. Dodatkowe przekonanie
marksistów, że każdy wyraźnie nowy typ społeczeństwa stoi
na wyższym szczeblu etyczności w stosunku do starych form
społecznych, stanowi doskonałą propagandę marksizmu.
Niewątpliwie wielu ludzi staje się zwolennikami marksizmu,
ponieważ wierzą oni, iż pracują dla świata lepszego od
czegokolwiek, co dotychczas istniało.
Pokażmy teraz nieco bardziej szczegółowo, jak Marks zastosował dialektykę do klas i jakie z tego zastosowania wyciągnął wnioski. Po pierwsze, Marks uważał, iż każdy należy
do pewnej grupy społeczno-ekonomicznej w obrębie społeczeństwa. Grupę taką zwie się klasą. System klasowy danej
kultury jest całkowicie zdeterminowany przez ekonomiczne
środki i warunki produkcji w tej kulturze. Przeto każdy okres
rozwoju ekonomicznego posiada odpowiadający mu system
klasowy. Na przykład w okresie, gdy w produkcji opierano się
na sile mięśni, jako system klasowy przeważał feudalizm. Gdy
ten rodzaj produkcji został zastąpiony wykorzystaniem energii
Filozofia polityczna Karola Marksa
137
parowej, feudalizm został zastąpiony przez kapitalizm. Kapitalizm jako system społeczny składa się z trzech głównych klas
społecznych: tych, którzy posiadają lub kontrolują środki produkcji, przez Marksa nazywanych kapitalistami; tych, których
życie całkowicie zależy od zarobków, które otrzymują, pracując dla właścicieli — klasa robotnicza; oraz pewnych innych
grup, takich jak ludzie małego biznesu, tzw. białe kołnierzyki
(prawnicy, lekarze, profesorowie itp.), którzy nie mieszcząc się
w tym dualnym schemacie, stanowią klasę średnią.
Tezą Marksa było, iż wszelkie stosunki klasowe są niezależne
od woli ludzi i faktycznie są określone przez panujący system
ekonomiczny. Ludzie sądzą, że mogą wybierać klasę, do której
chcą przynależeć, lecz taki pogląd to jedynie samooszukiwanie
się. W istocie klasy określone są przez środki produkcji, zaś to,
do której klasy zaliczać się będzie dana osoba, zależy od jej
odniesienia do środków produkcji. Ponieważ środki produkcji
rozwijają się wedle wzorców historii, tj. dialektyki, każdy z nich
wytwarza swe przeciwieństwo, co prowadzi do konfliktu. Z kolei konflikt wytwarza nowe relacje między ludźmi a środkami
produkcji, niosąc zmiany w klasowej strukturze społeczeństwa.
Podlegając determinacji z uwagi na stosunek do środków
produkcji, klasy są podporządkowane panowaniu dialektyki.
W rezultacie adekwatny opis historii kroczy tropem walki klas.
Aby zilustrować, co Marks ma na myśli, mówiąc o konflikcie klasowym, rozważmy prosty przykład — powstanie
socjalizmu w wyniku walki klas w społeczeństwie kapitalistycznym.
Wedle Marksa z powodu postępu technologicznego w społeczeństwie kapitalistycznym będzie następował ciągły wzrost
produkcyjności tego społeczeństwa. Tej tendencji towarzyszy
wzrost bogactwa przedstawicieli klasy posiadających środki
produkcji. W tym samym czasie warunki życia klasy pracującej
się pogorszą i robotnicy, miast mieć więcej pieniędzy, będą ich
mieli mniej. W końcu zatem większość środków finansowych
społeczeństwa zostanie skupiona w rękach nielicznych, którzy
posiadają środki produkcji. Klasy pośrednie znikną, zaś kapitalizm będzie się prezentował jako społeczeństwo dwóch, ostro
138
Filozofia polityczna
sobie przeciwstawionych klas — małej, ale bardzo bogatej
(burżuazja) oraz licznej, lecz ubogiej (proletariat). Napięcia
i nienawiść, które się między nimi rozwiną, doprowadzą w końcu do rewolucji, która prowadzi do społeczeństwa bezklasowego, w którym nie istnieje wyzysk robotnika. Oto Marksowski
obraz socjalizmu. Kroki dialektyczne nietrudno w tym wywodzie dostrzec: kapitalizm wyraża tezę — to, iż trzeba pracować,
aby mieć zysk. Jeśli postępuje się zgodnie z tą tezą, to prowadzi
to do państwa, w którym nieliczni posiadają środki produkcji,
zaś pozostali są pod kontrolą tych nielicznych. Taki stan rzeczy
prowadzi jednak do rodzenia się antagonizmu między liczną,
ubogą klasą robotniczą a nieliczną klasą kapitalistów. To
stadium dialektyki zwie się antytezą. Ostatecznie zatem dojdzie
do wybuchu otwartego konfliktu i klasa kapitalistów zniknie
z powierzchni ziemi. Powstanie nowe, bezklasowe społeczeństwo (synteza).
Metafizykę Marksa możemy podsumować następująco:
Marks przyjmuje Heglowską doktrynę (zwaną dialektyką),
wedle której historia świata rozwija się zgodnie z modelem
przeciwstawnych sił. Hegel uważał, iż model ten znajduje
zastosowanie przede wszystkim do państw, Marks pokazał, iż
można go odnieść również do klas. Klasy nie są określone przez
wolę czy skłonności ludzi, lecz przez środki produkcji istniejące
w danej kulturze. Klasy wytwarzają swe własne przeciwieństwa, co prowadzi do konfliktów rozbijających dany system
klasowy. Rozbicie kapitalizmu doprowadzi do społeczeństwa
bezklasowego (tzn. do socjalizmu), w którym środki produkcji
są pod kontrolą robotników (tzn. w takim społeczeństwie — pod
kontrolą ogółu).
Teorię Marksa —jak widać z powyższej charakterystyki —
określiliśmy jako metafizyczną, a to dlatego, iż opiera się ona
na tezie, że wszelka zmiana zachodzi przez konflikt, co więcej,
jest to konflikt osobliwie logicznej natury. Marks wierzył oczywiście, iż odkrył prawo naukowe stosujące się do klas i wyjaśniające historię. Uważał to prawo za naukowe, ponieważ
przy wyjaśnianiu toku zdarzeń odwoływało się do rozważań
materialistycznych (takich jak czynniki ekonomiczne). Hegel
Filozofia polityczna Karola Marksa
139
natomiast sądził, iż narody są pobudzane przez to, co nazwał
duchem. Marks odrzucił wyjaśnianie w kategoriach ducha jako
niezadowalające i zamiast tego próbował stworzyć “trzeźwą"
koncepcję co do natury zmian. Lecz —jak pokazaliśmy —jego
wyjaśnieniu, podobnie jak Heglowskiemu, można zarzucić
metafizyczność, bowiem istotę zmian wyprowadza z rozważań
czysto logicznych. W kategoriach tej doktryny Marks przewiduje nadejście bezklasowego, socjalistycznego społeczeństwa.
Jeśli nawet ta przepowiednia oparta jest na przesłankach metafizycznych, to przynajmniej niektóre ataki Marksa na kapitalizm wynikają ze starannych badań opisujących funkcjonowanie społeczeństwa kapitalistycznego. Ataki te — opierając
się raczej na podstawach ekonomicznych niż na logicznych czy
metafizycznych — chcą pokazać, że społeczeństwo kapitalistyczne czeka nieuchronny rozpad. Przejdźmy obecnie do ekonomicznej teorii Marksa, aby zobaczyć, jak wzmacnia ona jego
poglądy metafizyczne, jeśli chodzi o przewidywanie, iż kapitalizm musi nieodwołalnie ponieść klęskę i dać wolną drogę dla
ekonomii socjalistycznej.
Teoria ekonomiczna Marksa: atak na kapitalizm
Podstawowymi pojęciami Marksowskiej teorii ekonomicznej
są: teoria wartości oparta na pracy, teoria wartości dodatkowej,
koncentracja kapitału oraz nadejście socjalizmu jako rezultatu
tej koncentracji. Rozpocznijmy od teorii wartości.
Teoria tworzenia wartości przez pracę nie była oryginalnym
pomysłem Marksa. Stworzyli ją poprzedzający go, wybitni
ekonomiści: David Ricardo i Adam Smith. Kluczowym punktem tej teorii jest określenie tego, co się rozumie przez wartość
ekonomiczną. Wersja Marksa przedstawia się następująco:
istnieje różnica między wartością użytkową jakiegoś towaru
a jego wartością wymienną. Towar może być dla nas użyteczny,
lecz może nie mieć wartości, gdy spróbujemy go wymienić na
coś innego. Dla przykładu: powietrze ma wartość użytkową —
potrzebujemy go, aby żyć, lecz jeśli spróbujemy wymienić je
np. na książkę, nikt się na to nie zgodzi, a to dlatego, że jest
140
Filozofia polityczna
ono z łatwością dostępne dla każdego. Tym, co powoduje, że
towar ma wartość wymienną, jest to, że może on być nabyty
jedynie pewnym kosztem. Koszt ten Marks nazywa jego wartością ekonomiczną. Ujmując rzecz nieco głębiej, tym, co czyni
towar kosztownym, jest ilość nakładu pracy zużytego na jego
wytworzenie. Aby oszczędzać swą siłę roboczą, ludzie przyjmą
w zamian coś, czego wytworzenie również wymaga siły roboczej.
Zatem wartość ekonomiczna czegoś jest definiowana w kategoriach “ilości pracy niezbędnej dla jego wytworzenia w danym
społeczeństwie, w pewnych społecznie średnich warunkach
produkcji, przy danej społecznie przeciętnej intensywności i przy
przeciętnych umiejętnościach zatrudnionych robotników".
Teoria wartości dodatkowej
Wedle Marksa zwykły robotnik, pozbawiony kapitału, zmuszony
jest sprzedawać swą pracę, a przez to w pewnym sensie siebie
samego jako towar. Z grubsza mówiąc, ilość pieniędzy, którą
pracodawca płaci robotnikowi, jest oceną ekonomicznej wartości tego pracownika ujętą jako towar, który pracodawca
musi nabyć. Jednak pracownik zwykle wytwarza rzeczy posiadające więcej wartości ekonomicznej niż ta, która wyraża się
poprzez jego zarobki. Różnicę między wielkością wartości
ekonomicznej, którą on wytwarza, a wielkością, którą otrzymuje za swą pracę, nazywa Marks wartością dodatkową. Pracodawca nie płaci mu za to — zabiera wypracowaną przez
pracownika wartość dodatkową i zużywają na różne sposoby,
z których najważniejszym jest zysk. A zatem wedle Marksa
robotnicy właściwie tworzą bogactwo poprzez swój wkład
pracy, lecz kapitaliści zabierają jego główną część bez adekwatnego nagradzania robotnika. Jest to źródło ich zysków.
Teoria wartości dodatkowej pozwala na sprecyzowanie źródła konfliktu między kapitalistą a robotnikiem. Kapitalista
pragnie zgromadzić tak wielki zysk, jak to jest możliwe. Będzie
to możliwe tylko wtedy, jeśli będzie płacił najniższe płace
z możliwych i będzie sprzedawał swe towary po najwyższych
cenach. Natomiast roszczenia robotnika są dokładnie przeciw-
Filozofia polityczna Karola Marksa
141
ne: chce otrzymywać możliwie najwyższą płacę za swą pracę
i kupować wyprodukowane dobra możliwie najtaniej. Przeto
w obrębie kapitalizmu mamy do czynienia z fundamentalną
niezgodnością, i konflikt tych klas jest nie do uniknięcia.
Koncentracja kapitału i nadejście socjalizmu
Wedle Marksa kapitalizm jako system ekonomiczny nakazuje
człowiekowi szukanie możliwie największych korzyści z jego
inwestycji. Dla kapitalisty oznacza to ciągłe włączanie się do
rywalizacji z innymi ludźmi biznesu, ponieważ zysk zależy od
ilości dóbr, które uda się sprzedać. Aby sprzedać dużą ilość
dóbr, trzeba sprzedać je możliwie najtaniej. Oznacza to w efekcie, że trzeba stale próbować przebić konkurenta, sprzedając
poniżej wartości. Skoro jednak koszt produkcji dóbr podobnej
jakości jest podobny, jedyna możliwość, aby pracodawca mógł
na dłuższą metę znacząco zredukować swe koszty, polega na
wykorzystaniu najtańszej siły roboczej. Wraz ze wzrostem siły
kapitalistów staje się to nawet coraz ważniejsze, bowiem po
wyeliminowaniu z interesu małych przedsiębiorstw poprzez
sprzedawanie poniżej ceny kapitaliści w końcu zostaną postawieni wobec konkurencji ze strony kilku producentów takich jak oni sami. W tym stadium, aby sprostać konkurencji
i aby stale powiększać swój zysk, kapitalista będzie musiał
płacić robotnikowi coraz mniej. Będzie domagał się coraz
większej wartości dodatkowej z działalności produkcyjnej robotnika. Wedle Marksa wynikiem tej tendencji w późniejszych
stadiach społeczeństwa kapitalistycznego będzie postępujące
ubożenie robotnika i postępujące bogacenie się kapitalisty.
Musi między nimi dojść do napięć, gdy robotnik uświadomi
sobie, że jest wykorzystywany (uświadomienie to zwie się
osiągnięciem świadomości klasowej) — i w końcu wybuchnie
konflikt. W jego następstwie robotnicy przejmą kontrolę nad
środkami produkcji, co zrodzi nową tezę — socjalizm jako erę
społeczeństwa bezklasowego.
Poza wadami kapitalizmu wskazywanymi przez powyższą
analizę ekonomiczną odkrywa ona jeszcze poważniejszy błąd.
142
Filozofia polityczna
Wedle Marksa kapitalizm powoduje powstanie etycznie
nieak-ceptowalnych stosunków międzyludzkich. We wzajemnym
traktowaniu się ludzi znika humanizm, który zostaje zastąpiony
nieludzkim dążeniem do zysku. Przeto twierdząc, iż kapitalizm
nie funkcjonuje właściwie, Marks po części opierał się na
elementach teorii etycznej, nie zaś wyłącznie na koncepcjach
ekonomicznych i metafizycznych. W części podsumowującej
przedstawmy zatem krótko jego poglądy na moralność.
Poglądy etyczne Marksa
Marks utrzymywał, iż przemysł i odkrycia technologiczne rozwijają
się o wiele szybciej niźli techniki ich kontrolowania. Jak powiada:
W naszych czasach wszystko wydaje się brzemienne swym
przeciwieństwem; technikę obdarowującą nas cudowną mocą skracania naszej pracy i czynienia jej owocniejszą postrzegamy jako zagładzającą nas i wycieńczającą. Świeżo
wprowadzone źródła bogactwa, dziwnym zrządzeniem losu,
zamieniają się w źródła potrzeb. Zwycięstwa sztuki zdają się
okupione utratą charakteru. W tym samym tempie, w jakim
człowiek opanowuje przyrodę, zdaje się on być niewolony
przez innego człowieka albo przez własną hańbę. Nawet
czyste światło wiedzy zdaje się niezdolne do oświetlania
ciemnego tła ignorancji. Wszystkie nasze wynalazki i cały
nasz postęp wydają się prowadzić w końcu do wyposażania
sił materialnych w duchowe życie i do przekształcania otępiałego życia ludzkiego w coś jedynie materialnego.
Zatem nawet jeśli ekspansja przemysłowa powinna umożliwić ludziom życie bardziej wygodne i bezpieczne, dzieje się
dokładnie na odwrót. System kapitalistyczny, aby zapewnić
zysk tym, którzy posiadają środki produkcji, wywołuje wojny
jedna za drugą; dzieci zmusza się do pracy; walka klas intensyfikuje się. Wszystko to jest wedle Marksa spowodowane
przez dwa czynniki: jeden nazywa autoalienacją, drugi zaś
fetyszyzmem. Socjalizm będzie remedium na oba. “Autoaliena-
Filozofia polityczna Karola Marksa
143
cja" to termin, którego Marks używa dla opisania sytuacji
jednostki w nowoczesnym świecie przemysłowym. Zamiast
uważać przemysł za pomocny, zamiast uważać, iż poprawia on
ludzkie stosunki, dzieje się dokładnie odwrotnie. Ladzie są
odcięci od innych, są wyizolowani, przerażeni i niepewni. Nie jest
to jedynie wyobcowanie się świata, lecz samowyobcowanie, bo
to dzieło samych ludzi. Jednostka tworzy bardziej złożony
świat techniki, lecz nie potrafi go kontrolować — a przez to
wyobcowuje się ze wszystkich tych rzeczy, które zdobywa i dla
których wytworzenia przeznaczona była cała ta technologia:
pewności, komfortu, przyjaźni, wypoczynku, kultury i tak
dalej. Autoalienacji towarzyszy fetyszyzm, ubóstwianie wytworów pracy. Na przykład ludzie produkują samochody, lecz po
ich wyprodukowaniu stają się niewolnikami tych bezdusznych
przedmiotów. To r z e c z o m przypisuje się wartość, nie
c z ł o w i e k o w i , który je tworzy. Jak pisze Marks:
Przedmiot wytworzony przez pracę, jej produkt, napotykany
jest jako o b c y b y t , siła, która uniezależniła się od
swego wytwórcy. Im bardziej stara się robotnik, tym bardziej
obcy staje się świat przedmiotów, i tym nędzniejszy staje się on
sam.
Najstraszniejszym rezultatem kapitalizmu była depersonalizacja stosunków między ludźmi; upodobnienie lodzi do maszyn
i maszyn do ludzi. To tej tendencji przeciwstawia się Marks.
Socjalizm, sądzi, nie tylko naprawi sprawy ekonomiczne, lecz
wprowadzi także nową moralność — moralność opartą na ludzkich wartościach, nie zaś na wartościach maszyn.
Tymi uwagami kończymy omówienie politycznej filozofii
Marksa. Przejdźmy teraz, na krótko, do kilku uwag krytycznych.
Krytyka Marksa
Jak powiedzieliśmy, filozofię polityczną można klasyfikować
wedle tego, jak odpowiada na pytanie “Kto powinien rządzić?"
144 ________________________________ Filozofia polityczna
Platon i Hobbes argumentują na rzecz doktryny, iż rządzić
powinni wybrani. Marks natomiast, podobnie jak Mili i Locke,
bez skrępowania staje po stronie większości. Filozofię polityczną Marksa można interpretować jako głoszącą, iż w społeczeństwie kapitalistycznym rządzą nieliczni, tj. ci, którzy są posiadaczami środków produkcji, i że jest to zasadniczo złe. Podkreślając, że ważna jest większość, Marks staje stanowczo po stronie
tradycji stworzonej przez filozofów liberalnych i demokratycz-
nych. Ponadto wielu współczesnych myślicieli jest skłonnych
zgodzić się z poglądem etycznym Marksa kładącym nacisk na
wagę wartości humanistycznych jako przeciwstawionym światu
maszyn stworzonych przez nowoczesny przemysł.
Główna linia krytyki teorii Marksowskiej prowadzi w kierunku jego filozofii dziejów oraz jego teorii ekonomicznej. Po
pierwsze, twierdzi się, że nie można znaleźć uzasadnienia dla
jakiejkolwiek próby ustanowienia ogólnych praw historii. Może to być użyteczny sposób rozumienia przeszłości, nie może
jednak dostarczać jakiejkolwiek trwałej podstawy dla przewidywania przyszłości, jak to Marks próbuje robić. Marks postrzega rozwój historyczny jako nieuchronny proces prowadzący ostatecznie we wszystkich państwach do ustanowienia społeczeństwa bezklasowego. Muszą pojawić się poważne wątpliwości co do ważności tego rodzaju interpretacji historii oraz
twierdzenia, iż proces ten zatrzyma się w takim właśnie punkcie. Inny rodzaj krytyki jego filozofii dziejów mieści się na
poziomie wprowadzenia ocen moralnych poszczególnych stadiów zmian. Każde z nich, powiada Marks, jest moralnie
nadrzędne w stosunku do poprzedniego, zaś stadium końcowe,
czyli społeczeństwo bezklasowe, jest doskonałością. Innymi
słowy, jest to raczej teoria historycznego postępu, a nie jedynie
historycznej zmiany. Muszą istnieć wzorce, wedle których oceniamy ten postęp, a więc mówienie w ten sposób, to apelowanie
do absolutnych kryteriów moralnych, których przyjęcie Marks
odrzuca w innych dotyczących moralności fragmentach swych
prac. Bowiem powiada tam na przykład, że wartości moralne
nie są wyrazem “prawd wiecznych", lecz są relatywne względem społeczeństwa, które je realizuje. Obiektywne ideały jego
Filozofia polityczna Karola Marksa
145
koncepcji historii nie dadzą się pogodzić z jego subiektywnym
poglądem na moralność społeczną. Niespójność ta tkwi u samych korzeni marksizmu.
Marksowską teorie ekonomiczną obrońcy kapitalizmu krytykowali z powodów empirycznych, tj. odwołując się do faktów, które wydawały się jej przeczyć. Wedle Marksa system
kapitalistyczny nieuchronnie wytworzy okresowe załamania
i w końcu doprowadzi do zgromadzenia bogactwa u właścicieli
środków produkcji oraz do rosnącej nędzy robotników. Wszystko
to doprowadzi do rewolucji i do powstania socjalistycznego,
bezklasowego społeczeństwa. Obrońcy kapitalizmu atakują tę
tezę: wskazują, że nie potwierdziła się przepowiednia o rosnącej
nędzy w społeczeństwie kapitalistycznym. W rzeczy samej, masie
robotniczej powodzi się lepiej niż kiedykolwiek. Pracuje mniej
godzin, ma więcej pieniędzy i ogólnie żyje na wyższym poziomie niż robotnicy przed kilkoma wiekami. Zamiast wytwarzać
niższe standardy życiowe i zamiast zaostrzać stosunki między
pracobiorcą a pracodawcą, kapitalizm przyniósł wyższy standard życia i polepszenie stosunków między właścicielami i robotnikami. Podkreślają też oni, iż kapitalizm wykazał zadziwiającą inwencję w rozwiązywaniu trudności, które przed nim
wyrastają. Takie elementy, jak powstanie i rozwój związków
zawodowych, prawa antytrustowe czy ubezpieczenia społeczne
okazały się bardzo korzystne dla ekonomicznej stabilności
społeczeństwa kapitalistycznego. Na przykład, związki zawodowe poprzez ustalenie taryf za używanie czasu pracy zatrzymały tendencję do coraz tańszego sprzedawania siły roboczej. Środki takie jak te — twierdzą krytycy Marksa — będą
stale odkrywane przez kraje kapitalistyczne, przeto przewidywanie rosnącej biedy się nie spełni.
Odpowiedź marksistów na oba te zarzuty jest następująca:
choć standard życia w niektórych krajach kapitalistycznych jest
wyższy niż był, to nie jest to prawdą dla wszystkich krajów
kapitalistycznych. Jest to — twierdzą — dowód na to, że
uprzywilejowanym systemem jest socjalizm, kapitalizm zaś
z wolna traci swe oparcie. Przeciw poglądowi, iż kapitalizm
zdaje się być zdolny do rozwiązywania swych problemów,
146
Filozofia polityczna
marksiści argumentują, twierdząc, że wiele spośród używanych
tam środków zaradczych ma rodowód socjalistyczny. Na przykład powiększanie deficytu w czasie kryzysu jest pomysłem
socjalistycznym mającym na celu uniknięcie załamania. Powstanie związków zawodowych, aby ograniczyć rozmiar podaży pracy, wydaje się inną instancją manipulowania normalnym funkcjonowaniem kapitalizmu. Marksiści powiadają, iż
pomysły takie są konieczne, aby ochronić system przed
auto-destrukcją.
Na początku lat dziewięćdziesiątych wydarzenia w tzw.
krajach za żelazną kurtyną (NRD, Węgry, ówczesny ZSRR,
Rumunia, Czechosłowacja) miały olbrzymi wpływ na debatę
wokół marksizmu. Wyłoniły się wówczas trzy negatywne rodzaje krytyki. Po pierwsze, twierdzono, że Marksowska teza
0 możliwym zaniku państwa i zastąpieniu go przez społe
czeństwo bezklasowe okazała się fałszywa. Od 1917
roku
stworzono wiele społeczeństw na wzór marksistowski, okazały
się one jednak bezwzględnymi dyktaturami, w których łamano
prawa człowieka. Jak pokazały ostatnie wydarzenia, społe
czeństwa marksistowskie stały się coraz bardziej niepopularne,
ponieważ nie zdołały dopuścić ludu do demokratycznej par
tycypacji w sprawowaniu władzy. Niepopulamość ta osiągnęła
w końcu lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych
punkt wrzenia, by następnie eksplodować: rządy tych państw
zostały obalone i zastąpione przez rządy niemarksistowskie,
zorientowane na kapitalizm i demokrację — Węgry i Rosja
mogą tu być przykładami. Pogląd Marksa, że dyktatura pro
letariatu doprowadzi do zwiększenia wolności, okazał się fał
szywy; prawda okazała się zupełnie odmienna. W sensie poli
tycznym marksizm jako koncepcja mobilizująca masy ludzkie
poniósł klęskę. Zamiast niego wiodącą rolę w tych ruchach
społecznych odegrały czynniki narodowe i demokratyczne. Po
drugie, twierdzi się, iż marksizm jako teoria zawsze nie doceniał
siły oddziaływania nacjonalizmu oraz etnicznych rywalizacji
1 identyfikacji. To raczej one — a nie utożsamienie się z klasą
społeczną — motywowały zmiany w wyżej wymienionych
krajach. Bratobójcze konflikty, które wybuchły w dawnej Ju-
Filozofia polityczna Karola Marksa
147
gosławii, w dawnym ZSRR i Czechosłowacji, mają więcej
wspólnego z sentymentami i napięciami narodowymi niźli
z ideałami komunistycznymi. Wedle trzeciego typu krytyki
ekonomia marksistowska praktykowana przez te rządy okazała się niepowodzeniem. Wszystkie dawne kraje komunistyczne — takie jak NRD, ZSRR, Węgry czy Chiny — coraz
bardziej nie wytrzymywały światowej konkurencji. Ludzie
w tych krajach żyli na coraz niższym poziomie. Związek
Radziecki po 75 latach gospodarki planowej nie był w stanie
wyprodukować wystarczająco dużo pożywienia, aby wyżywić
swe społeczeństwo, podczas gdy narody zorganizowane demokratycznie i kapitalistycznie, takie jak USA, Kanada, Wielka
Brytania i większość krajów Europy Zachodniej zdołały wyprodukować więcej żywności i towarów wysokiej jakości, niż
są w stanie sprzedać. Na te zarzuty niektórzy marksiści odpowiedzieli, iż nie można osądzać teorii Marksa poprzez takie
wydarzenia polityczne. Uważają oni, że samozwańcze kraje
komunistyczne tak naprawdę nigdy nie rozwijały się zgodnie
z receptami Marksa. Utrzymują, iż lepszą ilustrację teorii
Marksa można znaleźć w krajach, w których socjalizm przyjął
demokratyczną formę, jaką przewidywał dlań Marks — takich
jak kraje Skandynawii, Izrael czy w takich europejskich narodach, jak Włochy i Francja, gdzie naprawdę zaszczepiono
ideały socjalizmu.
Pośród współczesnych filozofów te odmienne oceny marksizmu znajdowały żywe poparcie lub były gorąco atakowane.
Niektórzy teoretycy uważają, że marksizm jest najgroźniejszą
koncepcją, jaką kiedykolwiek wymyślono, podczas gdy inni
bronią go i twierdzą, że nigdy nie został poddany testowi w swej
czystej formie. Pomiędzy tymi skrajnościami mieści się wielu,
którzy twierdzą, że znaczenie marksizmu kryje się w jego części
krytycznej, w negatywnej analizie kapitalizmu, w wytykaniu
jego wad i we wskazywaniu dróg ich zmniejszenia lub wyeliminowania; dodają oni jednak zarazem, iż jako ideał marksizm
nie jest ani praktycznie możliwy, ani też nie należałoby doń
dążyć. Teza marksistów, że dzięki zmianom w praktyce ekonomicznej dojdzie do stworzenia nowego człowieka, jest —
148
Filozofia polityczna
w tej perspektywie — uważana za marzycielską utopię. Tym
niemniej Marksowska tęsknota do lepszego świata oraz jego
idealna wizja powinny zostać poddane poważnej analizie. To,
jak teoria marksistowska się rozwinie, zależeć będzie w znacznej mierze od tego, jak zakończą się te polityczne wydarzenia
w chwili wkraczania w XXI wiek.
Współczesna teoria polityki
Teorie polityczne, które omówiliśmy, od Platona po Marksa,
w różny, lecz ważny sposób oddziałały na filozofię polityczną
XX wieku. Niemal wszystkie te tradycje są nadal reprezentowane w literaturze naszej epoki. Mamy filozofów broniących
własności prywatnej i minimalnego aparatu państwowego, jak
np.: Karl Popper w swej książce Społeczeństwo otwarte i jego
wrogowie (piąte wyd. w 1966 r.), Robert Nozick w książce
Anarchia, państwo i utopia (1974 r.) i Andre Glucksmann
w pracy pt. Mistrzowie myśli (1977 r.). Mamy ważne dzieła
w tradycji neomarksowskiej, takie jak: Człowiek jednowymiarowy (1964 r.) i Esej o wyzwoleniu (1969 r.) Herberta Marcuse'a,
oraz mamy dzieła w obronie demokratycznej formy państwa
dobrobytu, takie jak: Teoria sprawiedliwości (1971 r.) Johna
Rawlsa. Z powodu dużej liczby pozycji literatury stworzonej na
tym polu w XX wieku nie możemy nawet rozpocząć omawiania
tych znacznie różniących się tradycji. Ograniczmy się zatem do
książki Johna Rawlsa pt. Teoria sprawiedliwości, uważanej
powszechnie za najważniejszą pracę powstałą w tym stuleciu.
Korzenie Rawlsowskiej obrony form demokracji liberalnej
tkwią w myślach takich filozofów, jak Locke, Mili czy Kant.
Podobnie jak Locke i Mili, uważa on, że warunkiem wszelkiej
formy władzy prawomocnej jest to, iż jest ona z zasady demokratyczna. Sprawia to, że musi istnieć samozarządzające się
społeczeństwo, wspólnota, w której ludzie swobodnie mogą
wybierać swych przedstawicieli, jak też angażować się sami,
w proceduralnie uregulowany sposób, w zasadnicze działania
polityczne. W odróżnieniu od Locke'a Rawls nie uważa, że
Współczesna teoria polityki
149
takie społeczeństwo musi zobowiązywać się do obrony własności prywatnej jako prawa. Sądzi, że są ważniejsze cele niż
ochrona własności, w szczególności zaś “dobre" społeczeństwo
charakteryzuje się tym, że rozdziela bogactwo w taki sposób,
aby minimalizować ubóstwo. W tym względzie Rawls jest pod
wyraźnym wpływem rozwoju swego rodzaju demokratycznego
socjalizmu, który nastąpił w niektórych krajach skandynawskich oraz w Anglii pod rządami labourzystów po drugiej
wojnie światowej. Wskutek tego wolności, o których mówi
Mili, a które mają bronić jednostkę przed tyranią rządu, uznaje
Rawls za fundamentalne, ale w odróżnieniu od Milla nie jest
utylitarystą. Nie próbuje usprawiedliwiać tych wolności na tej
podstawie, że jako zasady polityczne maksymalizują szczęście
dla największej liczby ludzi w dłuższym okresie. Przeciwnie,
Rawls uważa, że w schemat utylitarystyczny są wbudowane
paradoksy, których nie może tolerować żadne społeczeństwo
sprawiedliwe. Z powodów utylitarnych mogłoby się na przykład okazać, że społeczeństwo umyślnie skaże na śmierć osoby,
które nie popełniły żadnej zbrodni, jeśli tylko okazałoby się to
efektywnym sposobem powstrzymania przyszłych zachowań
niezgodnych z prawem. Jest to — jego zdaniem — następstwo
zasady użyteczności; gwałci ono zarazem podstawową zasadę
sprawiedliwości: że nikt niewinny nie może stać się umyślnie
ofiarą polityki społecznej.
Jeśli Rawls jest obrońcą demokracji połączonej z opieką
społeczną i nie jest obrońcą ani prawa własności, ani
uty-litaryzmu, to kto jest jego historycznym poprzednikiem?
Odpowiedź brzmi: swe źródła czerpie on z filozofii moralnej
Immanuela Kanta. Jak podkreślaliśmy w rozdziale pierwszym,
Kant opowiada się za obiektywnością i uniwersalnością pewnych zasad moralnych. Jedną z nich nazywa imperatywem
kategorycznym, który w jednym ze swych sformułowań nakazuje traktowanie innego człowieka jako “celu samego w sobie, nigdy zaś jako środka". Zasadnicza idea mówi, że społeczeństwo sprawiedliwe to takie, w którym każda jednostka,
niezależnie od swej pozycji społecznej, musi być traktowana
przed prawem jako równa, że ma prawo do sprawiedliwego
150 ________________________________ Filozofia polityczna
procesu oraz do bycia podmiotem równego zainteresowania
ze strony społeczeństwa. Ten rodzaj zasad moralnych tkwi
u podstaw dzieła Rawlsa. Przekonuje on do sprawiedliwego
społeczeństwa, gdzie “sprawiedliwość" oznacza “bezstronność", a takiego społeczeństwa nie da się uzasadnić na podstawie zasad utylitarystycznych, lecz jedynie na gruncie
Kan-towskim.
Po przyjęciu tych założeń główne zainteresowanie Rawlsa
skupia się na wyjaśnieniu, jak takie społeczeństwo może być
sprawiedliwe e k o n o m i c z n i e . Jest ono sprawiedliwe
p o l i t y c z n i e z powodu swego przywiązania do pewnych
podstawowych wolności, lecz społeczeństwo może być sprawiedliwe pod tym względem, a mimo to rozdzielać bogactwo
w niesprawiedliwy sposób. W tym względzie poglądy Rawlsa
nabierają posmaku moralistycznego zapamiętania, które znajdujemy u Marksa, wierzącego, że nieokiełznany kapitalizm jest
n i e e t y c z n y w tym sensie, że eksploatuje robotników,
przynosząc nadmierny zysk i bogactwo niewielkiej części społeczeństwa.
W odróżnieniu od Marksa Rawls nie sprzeciwia się wolnemu społeczeństwu charakteryzującemu się różnicami w zamożności obywateli. Przeciwstawia się natomiast społeczeństwu, w którym nierówności w zamożności zezwalają na to, że
niektórzy żyją na poziomie niższym niż materialne minimum.
Jedną z podstawowych zasad w książce Rawlsa jest “zasada
różnicy". Głosi ona, że nierówności w pewnych podstawowych
dobrach społecznych są dopuszczalne jedynie wtedy, gdy rozdział dóbr pierwotnych dokonuje się z korzyścią dla najsłabszych. Dzięki temu Rawls może na przykład utrzymywać, że
rozwinięte społeczeństwo przemysłowe będzie uzasadnione,
jeśli ograniczy ilość pieniędzy, którą wolno zgromadzić ludziom bogatym. Restrykcje te zostaną zniesione jedynie wtedy,
jeśli bogactwo zgromadzone przez te osoby będzie przynosić
pożytek także najbiedniejszym. Rawls kładzie nacisk na
zmniejszanie różnic w bogactwie miedzy członkami politycznie
wolnego społeczeństwa, poprzez co opowiada się na rzecz
swego rodzaju łagodnego egalitaryzmu — nie ścisłego egalita-
Współczesna teoria polityki
151
ryzmu — dotyczącego bogactwa społeczeństwa. W tym aspekcie jego idea dobrego społeczeństwa przeciwdziała naturalnym
nierównościom pochodzącym z urodzenia, energii, talentu oraz
okoliczności, które prowadzą do niesprawiedliwego podziału
bogactw.
Krytyka Rawlsa
Poglądy Rawlsa były przedmiotem krytyki dwojakiego rodzaju.
Pierwszy nurt wychodził z platońskiej wizji społeczeństwa.
Utrzymywał, że ludzie są z natury różni co do swych zdolności,
kreatywności i efektywności, i zgodnie z tym ich wkład do życia
społecznego jest nieporównywalny. Wedle tego poglądu społeczeństwo “sprawiedliwe" nie powinno lekceważyć tych różnic.
Osoby, których wkład społeczny jest ważniejszy i cenniejszy,
winny być inaczej nagradzane; są one uprawnione do większego udziału w pierwotnych dobrach społecznych, niezależnie
od tego, czy fakt, że taki udział otrzymają, będzie korzystny
dla słabszych. Ten typ argumentacji rozwinął na przykład
Robert Nozick w swej pracy Anarchia, państwo i utopia. W istocie Nozick posługuje się pojęciem sprawiedliwości odmiennym od Rawlsa.
Drugi rodzaj krytyki Rawlsa wskazuje, że zasada równości
podziału bogactwa i zasada wolności politycznej w pewnych
przypadkach mogą wchodzić z sobą w sprzeczność. Załóżmy,
że niewielka grupa osób w danym społeczeństwie posiada
ogromną ilość odziedziczonego bogactwa, włączając w to wielkie majątki ziemskie. W pewnych okolicznościach może dojść
do sytuacji, kiedy kontrola, którą sprawuje ona nad tak znaczną własnością, uniemożliwi dużej liczbie współobywateli życie
powyżej granicy ubóstwa. Rząd może dojść do wniosku, że
ludzie ci nie tylko kontrolują bogactwa swego społeczeństwa,
ale również organy państwa: prasę, sądownictwo publiczne,
banki i inne instytucje. Może zatem w takim społeczeństwie nie
istnieć demokratyczny sposób na poprawę sytuacji ekonomicznej bez zawieszenia swobodnego korzystania z praw wybór-
152 _______________________________ Filozofia polityczna
czych. W takim przypadku jedna z fundamentalnych zasad
Rawlsa — wolność głosowania — musiałaby być zawieszona
po to, aby przywrócić sprawiedliwość ekonomiczną. Ponieważ
teoria ta zawiera pewne niespójności, uważa się, że ostatecznie
będzie musiała dać rządowi szersze pełnomocnictwa, niż
zezwala na to wolne społeczeństwo. Wynikiem będzie ruch
w kierunku centralizacji, a zatem ku kontroli ze strony
państwa. W rzeczy samej, niektórzy neomarksisci, jak Herbert
Marcuse, uważają, że jest to jedyny sposób ustanowienia
sprawiedliwości ekonomicznej, a cały system swobód politycznych jest zasłoną dla kontroli społeczeństwa przez bogaczy.
Mimo że kwestie te są niezmiernie interesujące, musimy
zakończyć ich omawianie. Zachęcamy jednak czytelnika do
głębszego zastanowienia się nad nimi, dotyczą one bowiem
samego sedna obecnych wydarzeń w społeczeństwach demokratycznych.
Zastosowania
Uprzednie omówienie koncentrowało się na teoriach politycznych bez podkreślania ich zastosowań. Podobnie jednak jak
w przypadku teorii etycznych, doktryny polityczne powstają
często po to, by stosować je w rzeczywistych sytuacjach.
Dobrym przykładem na powiązanie teorii i praktyki może być
koncepcja kary. Karę stosuje się oczywiście w okolicznościach
nie zawsze politycznych, np. gdy ojciec daje klapsa dziecku.
W społeczeństwie, gdzie ci, którzy zasługują na karę, mogą być
nieznani wykonawcom kary, może to być poważny problem.
W obu sytuacjach pytanie, które stoi przed teorią filozoficzną
brzmi: Jak uzasadnić ukaranie kogoś? Istnieje wiele teoretycznych odpowiedzi na to pytanie: (a) Jest to kwestia zemsty,
rewanżu. Jeśli A wyrządza krzywdę B, to B (lub ci, którzy go
chronią) powinien się zemścić. “Oko za oko, ząb za ząb" —
brzmi jedna z wersji tej koncepcji. Nie taki jest zazwyczaj
motyw kary rodzicielskiej, może on jednak również być osobisty; członkowie rodziny mogą wziąć odwet na kimś, kto skrzyw-
Współczesna teoria polityki
153
dził kogoś bliskiego, (b) Większość społeczeństw cywilizowanych odrzuca odwet jako motyw. Powodem, który się zwykle
podaje przy karaniu przestępców, jest wyeliminowanie przestępstw lub zapobieżenie im. Chodzi o to, że jeśli potencjalny
przestępca uświadomi sobie możliwość kary, to może odstąpić
od popełnienia czynu przestępczego. Jeśli natomiast już go
popełnił i został zań ukarany, to może w przyszłości zaniechać
takich czynów. Usprawiedliwienie polega w takich przypadkach na tym, że społeczeństwo chroni siebie, samo przedsiębiorąc tego rodzaju działania przeciwko potencjalnym lub
faktycznym przestępcom. Ten rodzaj argumentacji na rzecz
karania preferują utylitaryści. Powiadają zwykle, iż dalekosiężny efekt kary doprowadzi do sytuacji, w której dobro
wszystkich zostaje maksymalizowane, (c) Trzeci rodzaj obrony kary nazwać można deontologicznym, w sensie, w jakim
używaliśmy tego terminu w pierwszym rozdziale. Wedle tej
argumentacji obowiązek wymaga odpłacenia tym, którzy popełnili wykroczenie przeciwko społeczeństwu. Uzasadnienie
jest proste: postąpili źle — złamali prawo — przeto winni
zostać ukarani. Niezależnie od tego, czy długotrwałe następstwa takiej kary będą korzystne czy też nie, zły czyn musi —
w świetle tej argumentacji — zostać ukarany.
Spójrzmy, jak te poglądy przejawiać się będą w następującym scenariuszu. (Zobowiązany jestem jednemu z moich dawnych studentów, Davidowi Barretowi, za dostarczenie materiałów, które przedstawię).
Załóżmy, że Ambasada USA w Bejrucie zostaje w roku 1995
zaatakowana przez terrorystów, którzy najpierw uwięzili, a następnie zgładzili okołu czterdziestu osób spośród personelu
(jest to oczywiście sytuacja hipotetyczna). Prezydent USA, po
konsultacji ze swymi doradcami, postanawia zbombardować
miasto taktycznymi bombami nuklearnymi małej mocy, ale
wkrótce zmienia decyzję. Zostaje zwołana Narodowa Rada
Bezpieczeństwa dla rozważenia jego wcześniejszej decyzji.
Sekretarz obrony ostro przeciwstawia się zmianie decyzji.
Sprawę komplikuje fakt, że sprzymierzeńcy wiedzą o pierwszej
decyzji. Sekretarz obrony przemawia w następujących słowach:
54
Filozofia polityczna
Panie Prezydencie, nie może Pan odwołać wyrażonego już
stanowiska. Świat patrzy na to, jak rozwiążemy tę sprawę.
Nie wolno Panu ustępować ani dążyć do kompromisu.
Liczba aktów agresji i przemocy, których nasz naród doświadczył od tych terrorystów i ich sympatyków, jest doskonale udokumentowana. Nie wolno nam już dłużej znosić
zuchwalstwa i odrzucania wszystkiego, w co wierzymy i co
jest nam drogie. Muszą dziś zapłacić za swoją perfidię.
Powinni odcierpieć swoje całkowite lekceważenie powszechnej moralności i dobrych obyczajów. To oni rozpoczęli tę
prowokację, nie my. Nie może nam jednak zabraknąć energii, aby doprowadzić tę sprawę do sprawiedliwego końca.
Tym, którzy podnoszą protesty w imieniu niewinnych obywateli Bejrutu mogę jedynie odpowiedzieć: Co z zakładnikami? Co z ich prawami? Co z ich rodzinami? Wydawałoby się, że ci niewinni ludzie udzielą poparcia rządowi, który
albo milcząco wspiera terroryzm, albo faktycznie go finansuje. Społeczeństwo libańskie jako całość ponosi odpowiedzialność za tę tragedię. Jak długo wspólnota międzynarodowa może pozwalać, aby takie narody w wyzywający
sposób łamały prawo międzynarodowe i najwyższe prawa
ludzkie, prawa człowieka oraz zasady przyzwoitości? Co się
tyczy naszych sprzymierzeńców, to czy zyskamy ich uznanie
naszą “cierpliwą tolerancją" i “oklapłymi" sankcjami? Z
pewnością nie; obserwują nas także w tej chwili, aby
zobaczyć, jak się zachowamy. Powie im to więcej niż cała
nasza retoryka. Słaby i moralnie niepewny sprzymierzeniec
nie jest żadnym sprzymierzeńcem. Jeśli zaś chodzi o opinię
międzynarodową, to naprawdę nie możemy się spodziewać,
żeby w ogóle została poruszona. Publicznie zostaniemy
potępieni, lecz prywatnie zarówno przyjaciele, jak i
wrogowie będą wiedzieć, że nie będziemy już zwlekać ze
sprawiedliwym reagowaniem na zło, które występuje
przeciw nam. Terroryzm i barbarzyństwo przyniosą
kolejne następstwa, za które przyjdzie zapłacić. W
chwili obecnej nasz wizerunek jest tak marny, że niewiele
możemy zrobić, aby go poprawić poza odzyskaniem naszej
Współczesna teoria polityki
155
wiarygodności jako największego mocarstwa. Nalegam,
Panie Prezydencie, aby szedł Pan drogą, którą nakreśliliśmy.
Następnie do Rady przemówił sekretarz stanu:
Panie Prezydencie. Nie ma tu dziś nikogo, kto nie podzielałby słusznego oburzenia Sekretarza Obrony z powodu
strasznego wydarzenia, które nas tutaj sprowadziło. Zdrowy
rozsądek i praktyczny namysł musi jednak pohamować nasz
gniew i emocje. W grę wchodzi bowiem przyszłość całego
świata. Nie stać nas na pochopne, porywcze decyzje, kiedy
waży się tak wiele.
Ja również uważam, że nasze działanie musi być stanowcze.
Winna to jednak być stanowczość, która szuka sprawiedliwości, a nie wendety. Winni muszą zostać ukarani, ale
musimy być pewni, że postępujemy surowo jedynie wobec
winnych. Nasza przesadna reakcja może przynieść nam
i światu więcej szkody niż powstrzymanie się od działania.
Musimy spytać samych siebie, czy zniszczenie Bejrutu pomoże uzyskać sprawiedliwość, której szukamy? Myślę, że
tylko wtedy, gdy współudział Libańczyków zostanie dowiedziony. Jak jednak służyć to będzie naszym interesom? Czy
pomoże jeszcze więcej niewinnych ofiar? Światowa opinia
jest teraz stanowczo za nami, lecz jeśli użyjemy broni
nuklearnej i zamienimy miasto w popiół, utracimy uznanie
w oczach ludzkości, stając się winnymi o wiele
poważniejszej zbrodni od tej, za którą pragniemy ukarać.
Panie Prezydencie, nie możemy dopuścić, aby winni
pozostali nie ukarani, nasza odpowiedź musi jednak być
zarówno adekwatna, jak i stanowcza. Gdyby bowiem taka
nie była, oznaczałoby to następną tragedię.
Tu sekretarz stanu podsumował swe uwagi.
Dyskusja, która po tym nastąpiła, mogłaby przypominać
czytelnikom grecką klasykę. I powinna, opiera się bowiem na
słynnej debacie Mitilini, którą można znaleźć w III księdze
156
Filozofia polityczna
Historii wojny peloponeskiej Tukidydesa. Chodziło tam o to,
czy Ateny, supermocarstwo, powinno zrównać z ziemią małe
państwo Mitilini. Kleon twierdził, że powinno, zaś Diodotos
się z nim nie zgadzał. Powody, które podawali, były niemal
identyczne z tymi, które przytaczali sekretarz obrony i sekretarz stanu. Chodziło między innymi o to, czy całe społeczeństwo można uważać za odpowiedzialne za działania nielicznych? Jak uzasadnić jakiekolwiek działanie przeciwko wrogowi? Analizę naszego scenariusza pozostawimy czytelnikowi,
zawiera on jednak wszystkie tematy, które uprzednio poruszyliśmy. Wymyśliliśmy go po to, aby pokazać, jak różne rodzaje
teorii politycznych mogą okazać się istotne dla kwestii kary.
I wraz tym zastosowaniem opuszczamy obszar filozofii politycznej.
Zalecana literatura
Klasycy
Arystoteles, Polityka. Klasyczna pozycja teorii polityki.
Hegel, G.F., Filozofia dziejów. Idealizm niemiecki, który oddziałał na Marksa.
Hobbes, T., Lewiatan. Obrona monarchii absolutnej.
Locke, J., Drugi traktat o rządzie. Klasyczne ujęcie demokracji.
Machiavelli, Książę. Rady udzielane władcy przez przebiegłego
polityka.
Marks, K., Kapitał. Analiza kapitalizmu.
Mili, J.S., Esej o wolności. Obrona wolności.
Morę, T., Utopia. Próba stworzenia społeczeństwa doskonałego.
Platon, Państwo (Politeia). Najsłynniejsze przedstawienie społeczeństwa autorytarnego.
Rousseau, J.J., Umowa społeczna.
Zalecana literatura
157
Autorzy współcześni
Barry, B., Theories ofJustice (Teorie sprawiedliwości),
Univer-sity of California Press, Berkeley, 1989
Baier, A., Postures of Mind (Stany umysłu), University of
Minnesota Press, Minneapolis, 1985
Benn, S.I. oraz Peters, R.S., Social Principles and the
Democ-ratic State (Zasady społeczne a demokratyczne
państwo), Allen and Unwin, London, 1959. Współczesna
dyskusja kilku głównych problemów teorii polityki.
Clarke, S.G. oraz Simpson, E. (red.), Anti-Theory in Ethics and
Morał Conservatism (Antyteoria w etyce i konserwatyzmie
moralnym), State Univ. of New York Press, 1989
Cohen, M., Nagel, T. oraz Scanlon (red.), Marx, Justice,
History (Marks, sprawiedliwość, historia), 1980
Dworkin, R., Taking Rights Seriously (Biorąc prawa poważnie), 1978
Foster, M.B., Jones, W.T., Lancaster, L.W., Masters of
Poli-tical Thought (Mistrzowie myśli politycznej), 3 tomy,
Har-rap, London, 1959. Dobre streszczenie historii myśli
politycznej, zawierające wiele długich cytatów z tekstów
oryginalnych: bardzo użyteczne wprowadzenie.
Habermas, J., Philosophical-Political Profiles (Profile
filozofi-czno-polityczne), 1983
Marcuse, H., Człowiek jednowymiarowy, wyd. poi. 1991, wyd.
ang. 1964
Nozick, R., Anarchy, State, Utopia (Anarchia, państwo, utopia), 1974
Plamenatz, J., Man and Society (Człowiek i społeczeństwo),
2 tomy, Longmanns, London, 1963. Szczegółowe krytyczne
przebadanie najważniejszych teorii społecznych i politycznych od Machiavellego do Marksa.
Popper, K., Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie, 2 tomy,
wyd. poi. 1993, wyd. ang. 1962. Przedstawienie zagrożeń dla
demokracji ze strony totalitarnych implikacji teorii Platona,
Hegla i Marksa.
Rawls, J., A Theory ofJustice (Teoria sprawiedliwości), 1971
158
Filozofia polityczna
Sabinę, G., A History of Political Theory (Historia teorii
polityki), Harrap, London, 1963. Znakomita historia myśli
politycznej. Wallace, J., Morał Rełevance and Morał
Conflict (Stosowność
moralna a konflikt moralny), Cornell Univ. Press, Ithaca,
1988
3 Metafizyka
Czym jest metafizyka?
Spośród wszystkich gałęzi filozofii żadna nie wydaje się tak
abstrakcyjna jak metafizyka. W potocznym użyciu terminem
“metafizyczny" opatruje się pogląd lub teorię tak skomplikowaną, że przekraczającą możliwości zrozumienia. Czasami
stosuje się to pojęcie synonimicznie wobec słów takich, jak
“urojony" lub “wyimaginowany".
W rzeczywistości, dla potocznej greki, “metafizyka" oznaczała po prostu “to, co następuje po fizyce". Domniemuje się,
iż termin ten wszedł do słownika filozoficznego wraz z odkryciem wśród dzieł Arystotelesa traktatów noszących obecnie
miano jego metafizyki. Ponieważ w porządku manuskryptów
zajmowały miejsce bezpośrednio po dziele zatytułowanym Fizyka, zostały nazwane metafizyką, bowiem “meta" znaczy po
grecku “po". Istnieje ponadto jeszcze filozoficzny sens, jaki
można przyporządkować owemu “po fizyce", ukrywającemu
się w słowie “metafizyka". Wiele z wczesnych greckich pism
filozoficznych tytułowano “O naturze" (grecki termin “fizyka"
oznacza właśnie naturę). Dzieła te przedstawiały głównie rozważania z zakresu tego, co dzisiaj nazywamy naukami przyrodniczymi, niemniej jednak zawierały również spekulacje na temat znaczenia i natury wszechświata — to znaczy usiłowały
udzielić odpowiedzi na pytania, które powstają p o rozwiązaniu czysto fizykalnych problemów, lub też dotyczą kwestii
przekraczających fizyczny świat zmysłowego doświadczenia.
Pluralizm i monizm
Aby przybliżyć zarysowaną powyżej kwestię, rozważmy przykładowo jedno z pytań metafizycznych, z jakimi borykali się
starożytni Grecy. Po zbudowaniu dosyć surowego systemu
naukowych “wyjaśnień", opartego na kategoriach ziemi, powietrza, ognia i wody, dawni myśliciele pytali dalej o to, czy
owe żywioły stanowią podstawowe elementy naturalnego
wszechświata, czy też coś więcej odpowiada za istnienie ich
samych oraz za zdarzenia dziejące się w przyrodzie.
Niektórzy z wczesnych myślicieli metafizycznych byli
plura-listami i wyznawali pogląd głoszący, że naukowa
wiedza o wszechświecie musi uwzględniać więcej niźli tylko
jedną jego podstawową właściwość; pozostali byli monistami,
to znaczy kładli nacisk na istnienie jednej i tylko jednej
podstawowej właściwości świata. Tym, na co należy tu
zwrócić uwagę, jest fakt, iż pytania stawiane przez wczesnych
metafizyków są pytaniami, które pojawiają się dopiero p o
rozważeniu problemów czysto fizykalnych, a ponadto, że
odpowiedzi, jakich udzielano na te pytania, wymagają
wypracowania i zinterpretowania teorii fizycznych w ramach
niefizykalnej terminologii.
Dziedzina metafizyki
Oprócz takich spekulacji filozofowie metafizyczni usiłowali
wypracować hipotezy, które wytłumaczą (uczynią zrozumiałymi) zarówno wszelką wiedzę naukową, jak i wszystko to, co
wiemy, oraz wszystko to, w co wierzymy w odniesieniu do
wszechświata. Te metafizyczne wyjaśnienia miałyby zawierać
najbardziej ogólną i fundamentalną charakterystykę kosmosu
zarówno fizycznego, jak i psychicznego (lub duchowego).
W celu dokonania przeglądu tej rozległej i
wszechobejmu-jącej gałęzi filozofii zajmiemy się początkowo
rozważeniem
kilku
podstawowych
problemów
metafizycznych, które przez wieki cieszyły się niesłabnącą
atrakcją. Następnie omówimy najsłynniejsze systemy
metafizyczne, jakie wydała historia filo-
Problem stałości i zmiany ____________________________ 161'
zofii. Na koniec przyjrzymy się niektórym krytycznym opiniom
sformułowanym przez pewnych filozofów w kwestii wartości
metafizycznych dociekań.
Problem stałości i zmiany
Pierwszym problem metafizycznym, który przyjdzie nam rozważyć, jest jednocześnie jedną z najwcześniejszych kwestii zrodzonych przez historię filozofii. Chodzi tu mianowicie o problem stałości i zmiany. Od epoki Talesa, pierwszego filozofa,
którego imię przetrwało do naszych czasów, myśl grecka znajduje się pod wpływem odkrycia dwu podstawowych cech
świata — zachodzenia naturalnych zmian oraz ciągłego trwania
innych, najwidoczniej stałych stanów. Wczesne teorie usiłowały
wytłumaczyć istnienie zarówno tych trwałych, jak i zmiennych
cech, opisując świat w terminach określonych stabilnych, niezmiennych elementów (lub elementu), które konstytuują “realną" czy też stabilną postać rzeczywistości, podczas gdy cała
reszta jest ciągłą przemiennością świata “zjawisk". Ona też
może się nieprzerwanie odmieniać, podczas gdy ta pierwsza
zawsze zachowuje tę samą podstawową i niezmienną postać.
Jednakowoż pojawiały się pewne trudności, z których wynikało, iż nie daje się wzajemnie uzgodnić zmiennych i stałych
cech świata. Z jednej strony utrzymywano, iż jeśli wszystko
dookoła zmienia się, to nie istnieje nic trwałego; z drugiej
strony zaś przekonywano, że gdyby istniał we wszechświecie
element trwały, nie mógłby się zmieniać, a nadto nie mógłby
powodować zmian, tym samym więc nie mógłby występować
jako element systemu zawierającego zmienność.
Heraklit i Kratylos
Wczesny grecki filozof Heraklit był teoretykiem zmiany^. Wszystko
zmienia się i przemienia swą postać, utrzymywał. Nie da
"W"""Stf nigdy wejść dwa razy do tej samej rzeki, ponieważ nigdy
.ffltnn THyną trwałą rzeczą nie jest żadne
“tworzywo" czy substancja, które pozostawałyby stałe, lecz
wyłącznie zasada albo prawo zmiany. Całość kosmosu jest
ciągłym przepływem. Wszystkie rzeczy powstają i giną. Jedynie
uniwersalna zasada głosząca, iż wszystko się zmienia, zacho:
wuje swą ważność, pozostaje niezmienna.
Kratylos, późniejszy adept filozofii zmienności, zrozumiał, iż
konsekwentna zgoda na tę teorię nie pozostawia miejsca dla
żadnej trwałości, w tym również dla trwałości samego prawa
zmiany. Jeżeli bowiem wszystko się zmienia, zmieniają się
również słowa, których używamy, ich znaczenia nie pozostają
stałe, nie posiadamy więc tym samym nawet niezmiennego
języka, dzięki któremu moglibyśmy dokonać opisu świata. Tak
więc, konkluduje Kratylos, nie da się nawet raz wejść do tej samej
rzeki, bowiem podczas wkraczania w nią już zdąży się zmienić.
W istocie, jeżeli wszystko nieprzerwanie się zmienia, to nie
sposób w ogóle o niczym rozmawiać, gdyż zanim wypowiedź
dobiegnie końca, zmieni się mówca, jego słowa, ich znaczenia
oraz sam słuchacz. Dlatego też jedyną rzeczą, jaką mógł Kratylos
uczynić w świecie opartym na takich zasadach, było poruszenie
palcem na znak, że słyszał, jak się do niego zwracano. Próżnym
jednak wysiłkiem wydawała mu się wiara, iż jest w stanie zdążyć
z udzieleniem odpowiedzi, zanim wszystko zdąży się odmienić.
Jeżeli literalnie potraktujemy pojęcie zmiany, nie będziemy nawet
w stanie uczynić go podstawą jakichkolwiek dalszych rozważań,
bowiem w świecie całkowitej zmienności nie pozostaną żadne
stałe cechy, które moglibyśmy starać się zrozumieć.
Parmenides
Na podobnie wielkie trudności, jak te, które stały się udziałem
zwolenników traktowania zmiany jako podstawowej charakterystyki kosmosu, natrafili ich adwersarze opowiadający się
za stałością. Już od czasów Parmenidesa analizowali oni wszystko to, co można poprawnie stwierdzić o stałych, niezmiennych
i niezmienialnych cechach rzeczywistości. Jeżeli wszechświat
Problem stałości i zmiany
163
opierałby się na pewnej trwałej i niezmiennej podstawie, wskazywał Parmenides, wówczas ów trwały element nie mógłby
poruszać się, dzielić, oddzielać i w ogóle odmieniać swej postaci, bowiem wszystkie te procesy wskazują na zachodzenie
jakiejś zmiany. Dalej, jeśli przedmiotem, o którym mówimy,
byłby jakiś ustalony byt lub jakaś realność, ten trwały element
nie mógłby posiadać własności innych aniżeli tylko istnienie,
ponieważ wszelkie inne własności mogłyby sugerować zmienność. Jedyną prawdę, jaką można odkryć w trwałym bycie,
stanowi tylko to, że j e s t .
Wszystko pozostałe w przemieniającym się świecie, utrzymywał Parmenides, nie może przynależeć do rzeczywistej domeny stale istniejącego bytu. Cokolwiek jest w stanie zmieniać
swą postać, przechodzi od nieistnienia do istnienia i na powrót
do nieistnienia wraca. To, co trwa, zmieniać się nie może w nic
innego, nie przestając jednocześnie być trwałym. To, co jest,
nie może zmienić się w to, czego nie ma, nie przestając
jednocześnie istnieć. Stąd, to, co trwałe, co rzeczywiste,
j e s t i nie może stanowić części zmysłowo dostępnej realności
ani też stać się taką częścią. To, co stałe, musi na zawsze
pozostać takie samo. Jest tym, czym jest, a stanie się czymś
innym, stanie się tym, czym nie jest, pociągałoby za sobą
sprzeczność. Zmienny świat jest tym, czym nie jest świat
rzeczywisty, czyli trwały. Jedyną własnością, jedyną stałą własnością tego świata, jest to, że istnieje. Stąd więc właściwości
zmieniające się nie mogą stanowić części istnienia, ponieważ
nie przynależą do własności rzeczywistych i niezmiennych,
a więc, z konieczności, nie istnieją. Parmenides podsumował to
w znanej frazie: Byt jest, niebytu nie ma, a na świat bytu składa
się tylko to, co pozostaje niezmienne.
Zenon
Parmenides nie wyciągnął ostatecznych konkluzji wynikających z przyjęcia stałości jako zasadniczej cechy świata. Przypadło to w udziale dopiero słynnemu Zenonowi z Elei. Zenon
(którego nie należy mylić z innym Zenonem, twórcą szkoły
stoickiej) usiłował nie tylko wykazać, iż zmieniający się świat
nie jest światem rzeczywistym, stałym, lecz ponadto dowodził,
że samo pojęcie zmiany jest niemożliwe. Nie zastanawiał się
przy tym nad doświadczaniem zmienności w życiu codziennym — nad faktami takimi, jak powstawanie rzeczy, ich ruch,
przemiany jakości. Interesowało go jedynie wykazanie, iż jakiekolwiek usiłowanie wyjaśnienia zmiany lub ruchu musi
prowadzić do sprzeczności, a tym samym do potwierdzenia
filozofii Parmenidesa głoszącej, że jedynie to, co trwałe i niezmienne, jest rzeczywiste. Cała reszta może być odrzucona jako
nieszczęśliwa iluzja, godna jedynie tego, by ją ignorować.
“Paradoksy" Zenona
Na argumentację Zenona składają się jego znane paradoksy
dotyczące ruchu, do dzisiaj zresztą odgrywające pewną rolę
w metafizycznych dyskusjach. Nicią przewodnią rozumowania
było rozważanie pewnych sytuacji, co do których przekonani
jesteśmy, iż coś w nich porusza się lub ulega zmianie, a następnie wykazywanie, że taki ruch nie może się odbywać.
Najsłynniejszy z paradoksów Zenona dotyczy Achillesa i żółwia. Załóżmy, że Achilles porusza się dziesięć razy szybciej
niż żółw, a żółw ma nad nim dziesięć metrów przewagi,
wówczas w czasie gdy Achilles przebiegnie dziesięć metrów,
goniąc żółwia, ten pokona jeden metr. Gdy Achilles przebiegnie z kolei ten metr, powolny żółw przepełznie dziesięć
centymetrów. Każdorazowo, gdy Achilles osiągnie pozycję,
jaką żółw zajmował uprzednio, zwierzak przemierzy pewien
mały dystans, tak iż nigdy nie zostanie dopędzony, niezależnie
od tego, że biegacz porusza się zdecydowanie szybciej.
Inny z paradoksów Zenona głosi, iż przedmiot, aby pokonać
pewien dystans, musi najpierw pokonać połowę tej odległości.
Aby jednak dotrzeć do tej połowy, musi pierwej jej połowę
pokonać i tak dalej, w nieskończoność. Ponadto każdy z tych
etapów wymaga określonego czasu, niezależnie od tego, jak
byłby on krótki. Toteż nasz przedmiot nie tylko musi pokonać
Problem stałości i zmiany
165
nieskończoną liczbę odległości, ale też wymagana jest na to
nieskończona liczba przedziałów czasowych. Tym samym,
przemieszczenie się z jednego miejsca na inne, pokonanie nie
wiadomo jak krótkiego dystansu, wymaga wieczności oraz,
w myśl prezentowanego rozumowania, jest niemożliwe w skończonym czasie.
Ostatni z paradoksów Zenona, który tu przytoczymy, stwierdza, iż przedmiot, niech to będzie strzała, aby przelecieć
z jednego miejsca na drugie, musi poruszać się albo tam, gdzie
jest, albo tam, gdzie go nie ma. Jeżeli porusza się tam, gdzie
jest, wówczas stoi nieruchomo; jeżeli tam, gdzie jej nie ma,
wtedy nie może tam być, a więc nie może się poruszać. Pewna
wersja tego argumentu formułowana jest w celu wykazania
niemożliwości śmierci. To, że ktoś umiera, oznacza, że jest
żywy albo martwy. Jeżeli umiera, kiedy jest martwy, wówczas
musiałby umrzeć dwukrotnie. Jeżeli umiera, podczas gdy jest
żywy, wtedy musiałby być martwy i żywy w tym samym czasie.
Tym samym nikt nie jest w stanie umrzeć. (Istnieje zabawna
anegdota o pewnym zenoicie, który przemawiając do tłumu
dawnych Ateńczyków i wykazując, dlaczego nic nie może się
poruszać, podkreślał swój punkt widzenia tak gwałtownymi
gestami, iż nadwerężył sobie ramię. Lekarz, który był wśród
przysłuchującej mu się publiczności, obejrzał ramię i wyjaśnił
mówcy, że wypadek ten jest niemożliwy, ponieważ ramię zwichnięte zostało w miejscu, gdzie zostało zwichnięte, albo w miejscu, w którym nie zostało. W pierwszym przypadku ramię
zwichnięte nie jest, bowiem dalej jest to to samo miejsce, które
było przed zwichnięciem. W drugim przypadku ramię nie było
w miejscu, w które mogłoby zostać zwichnięte. W tym momencie, jak głosi opowieść, pacjent porzucił swój punkt widzenia
i poprosił o nastawienie ręki).
Każdy z tych argumentów próbuje pokazać, że kiedy usiłuje
się wyjaśnić zdroworozsądkowy fakt istnienia zmiany lub ruchu, dochodzi się do paradoksalnych konkluzji, w myśl których
albo nic się nie porusza, albo jeżeli nawet się porusza, pokonanie najmniejszego dystansu zabiera mu nieskończoną ilość
czasu. Dzisiaj istnieje bogata literatura analiz i proponowanych
rozwiązań paradoksów Zenona, lecz za jego czasów, pomijającjuż
ewentualne wątpliwości, jakie można żywić co do wartości samego
rozumowania, wywołały one rzeczywisty kryzys w kręgach
uczonych i metafizyków. Ci pierwsi przerażeni byli, stwierdziwszy,
że zastosowanie najlepszych środków matematycznych do opisu
ruchu daje w efekcie tak paradoksalne konsekwencje. Matematyka
grecka pełna jest niezwykle pomysłowych konstrukcji teorii ruchu,
których jedynym zadaniem było uniknięcie konkluzji, do jakich
doszedł Zenon. Myśliciele metafizyczni zaś usiłowali wynaleźć
teorię, która w konsekwentny sposób połączy dwie podstawowe
cechy wszechświata — zmianę i stałość. Innymi słowy, zmierzano do skonstruowania takiej koncepcji opisującej ostateczną
naturę świata, która połączy w jedno pogląd Heraklita eliminuj ący
j akiekolwiek trwałe cechy ze zbioru właściwości kosmosu z argumentami Parmenidesa i Zenona, w myśl których pojęcia zmiany
i ruchu nie mają swoich odpowiedników w rzeczywistości.
Rozwiązanie Demokryta
Jedną z najważniejszych teorii metafizycznych starożytnego
świata jest materializm Demokryta. Filozof ten podjął próbę
rozwiązania konfliktu, w jaki uwikłały się sprzeczne teorie
zmiany oraz stałości, i zaproponował zupełnie nową koncepcję
fundamentalnych cech rzeczywistego świata. Wszechświat Demokryta jest w pewnym sensie niezmienny, lecz jednocześnie
w innym sensie stanowi ciągły strumień przemian.
W myśl teorii Demokryta ostatecznym składnikiem rzeczywistego świata są niepodzielne jednostki fizyczne, atomy (słowo to pierwotnie oznaczało “to, co nie ma żadnych części" lub
“to, co nie może zostać podzielone"). Każdy atom ma ustaloną
charakterystykę, określoną formę, kształt itp., która pozostaje
trwała i wciąż ta sama. Tak wiec demokrytejskie atomy miały
niezmienne własności, w które, zgodnie z postulatem Parmenidesa, musi być wyposażona domena bytu.
Jednakże pomimo stałej natury atomy są jednocześnie uosobieniem zmienności. Nieprzerwanie zmieniają bowiem swoją
Problem stałości i zmiany
167
pozycję w przestrzeni, poruszając się nieustannie w pustce.
Przez cały czas spadają poprzez nicość, zderzając się ze sobą,
w coraz to różnych kierunkach i konfiguracjach. Tak więc,
mimo iż możemy każdemu z atomów przypisać określoną
formę i kształt, które zachowują zawsze stały charakter, możemy również każdemu z nich przyporządkować zawsze inne
położenie, stałą nietrwałość położenia.
Doprowadziwszy do kompromisu pomiędzy całkowicie stałym i niezmiennym wszechświatem Parmenidesa i Zenona
a nieprzerwanie zmieniającym się światem Heraklita, Demokryt
uznał, że skonstruował teorię natury rzeczywistości, która wyjaśni wszystko, co wiemy na temat kosmosu. Z jednej strony
wieczne, niezmienne cechy atomów stanowiłyby podstawę dla
niezmiennych cech wszechświata, stabilną strukturę o niezmiennych właściwościach. Z drugiej zaś, ciągły ruch atomów
tłumaczyłby zmiany w niezmiennym świecie. Świat atomów
pozostaje wciąż taki sam, lecz ich pozycja i rozkład mogą
zmieniać się bez jednoczesnej zmiany ich trwałej, stabilnej
charakterystyki. Demokryt starał się więc wytłumaczyć zmiany
postrzegalne w świecie — zmianę kolorów liści, ruch przedmiotów — jako zmiany w układach atomów. Te zmiany, które
na co dzień obserwujemy, nie dosięgają samej rzeczywistości, w
istocie to, co dzieje się, to jest coś innego, coś, co nie odmienia
trwałej struktury wszechświata, lecz tworzy w połączeniu z atomowymi składnikami pozorną zmienność potocznego doświadczenia. Tym samym Demokryt zgadzał się z
Parmenide-sem w kwestiach niezmiennej natury rzeczywistości i
iluzorycznego charakteru pozornych zmian, utrzymując
jednocześnie, że pewien typ zmiany (mianowicie zmiana
położenia) jest podstawową cechą istniejącego wszechświata i
dobrze tłumaczy nasze doświadczanie rzeczywistości.
Rozwiązanie Arystotelesa
Koncepcja Arystotelesa była kolejną wielką teorią metafizyczną zmagającą się z problemem zmiany i stałości. Dla tego
168
Metafizyka
myśliciela ani postrzegalna zmienność, ani trwałość nie powinny być rugowane podczas konstruowania adekwatnej teorii
opisującej fundamentalne właściwości świata. Nawet pozorne,
zmienne jakości winny być traktowane poważnie, a nie po
prostu odrzucane, jak to było w pismach Demokryta.
Zgodnie z analizą Arystotelesa w każdym możliwym naturalnym wydarzeniu można rozpoznać dwa podstawowe elementy. Pierwszym jest to, co musi w jakiś sposób pozostawać
takie samo, stanowiąc tym samym przedmiot przemiany. Drugim
jest fakt zachodzenia prawdziwych zmian jakości. Jeżeli weźmiemy przykład żołędzia, z którego wyrasta później dąb,
przekonamy się łatwo, że musi istnieć w nim jakaś trwała cecha,
która w pewnym czasie posiada jakości nazywane przez nas
żołędziem, w późniejszym zaś czasie jakości zwane dębem.
Jeżeli by tak nie było, owego wzrastania nie moglibyśmy nawet
opisać jako zmiany, ponieważ nie istniałaby żadna relacja
łącząca stan wcześniejszy ze stanem późniejszym. Jeśli jest jakiś
stały aspekt w tej przemianie, to musi istnieć również aspekt
zmienny, w przeciwnym razie nie bylibyśmy w stanie odróżnić
żołędzia od dębu, czy wreszcie żadna prawdziwa przemiana
w ogóle by nie zachodziła.
Materia i forma
Takie dwie cechy Arystoteles nazywa materią i formą. Materia
w stanie czystym nie daje się w ogóle w żaden sposób scharakteryzować. Jest tym, co ma zdolność do “ukształtowania" —
przyjmowania rozmaitych form. Materia żołędzia i dębu (w tej
danej postaci nie jest ona oczywiście czysta) wyposażona jest
w możność przyjmowania różnych form, posiadania w danym
czasie jednej formy, a w innym odmiennej. Forma przedmiotu
w danym czasie stanowi jego aktualność, to, czym jest on w tym
poszczególnym momencie.
Każdy przedmiot istniejący w tym świecie ma więc stałą
naturę, która trwa poprzez rozmaite urzeczywistnienia i przemiany form. Każdy przedmiot może być rozumiany wyłącznie
jednocześnie w terminach materii i jej formy oraz procesów
Problem relacji umysł—dało
169
dojrzewania, odmiany czy ruchu, to znaczy zastępowania jednej
formy przez inną. Stały aspekt przedmiotu (z jednym wyjątkiem, który zostanie omówiony później) nigdy nie istnieje
niezależnie, nie ukształtowany w żaden sposób. Przedmiot
zawsze znajduje się w jakimś stanie i jest w trakcie osiągania
innego stanu. Stąd formalny, zmienny aspekt przedmiotu oraz
jego materialny, trwały aspekt istnieją zawsze i każdorazowo
tworzą podstawę wszelkiego wyjaśniania zdarzeń.
Przeprowadzona analiza poglądów Arystotelesa i
Demo-kryta ukazała próby rozwiązania problemu zmiany i
stałości. Obaj myśliciele usiłowali stworzyć koncepcje
tłumaczące podstawowe cechy wszechświata, które
uniknęłyby sprzecznych lub paradoksalnych konsekwencji.
Wynikiem tych starań są ogólne wyjaśnienia właściwości
przedmiotów istniejących w świecie; wyjaśnienia, które
wyposażają nas nadto w pojęcia pozwalające opisać i
zrozumieć wszelkie informacje dostarczane przez naukę.
Problem trwałości i zmiany, podobnie jak inne problemy
metafizyczne, które omawiać będziemy poniżej, jest wciąż
aktualną kwestią. Każdy ogólny system roszczący sobie pretensje do wyjaśnienia natury wszechświata musi udzielić odpowiedzi na to pytanie. Ci, którzy pragnęli skonstruować metafizyczne ramy dla interpretacji lub oceny ludzkiej wiedzy i wiary,
zdali sobie sprawę, że zadanie ich obejmuje odnalezienie spójnego zbioru odpowiedzi na pytania postawione u zarania
filozofii. Jak zobaczymy, wszystkie te podstawowe pytania są
do pewnego stopnia ze sobą powiązane. Kwestia, którą zajmiemy się poniżej, problem relacji umysł—ciało, w pewnej
mierze również dotyczy teorii stałości i zmiany.
Problem relacji umysł—ciało
Problem relacji umysł—ciało jest jednym z centralnych tematów metafizycznych, szczególnie od czasu powstania filozofii
nowożytnej w XVII wieku. Forma, za pomocą której będziemy
go analizować, jest wynikiem dociekań wielkiego francuskiego
filozofa Kartezjusza. Mimo iż obecnie posiadamy większą niźli
kiedyś wiedzę na temat mentalnego i fizycznego świata, ta
metafizyczna kwestia wciąż jeszcze pozostaje zmorą filozofów.
W swej najbardziej podstawowej formie problem ten zawiera dwa pytania: Jaka jest istota umysłu oraz ciała? oraz Jaka
zachodzi pomiędzy nimi relacja? Najbardziej elementarny namysł nad tym, co wiemy o fenomenach psychicznych i fizycznych, może prowadzić do wniosku, iż pomimo że ich najbardziej ogólne właściwości są w zasadniczy sposób różne, to
jednakowoż pozostają one w jakiejś relacji, w jakiś sposób
mogą na siebie oddziaływać.
Nasza wiedza naukowa wydaje się stwierdzać, że świat
fizyczny jest nieożywiony, pozbawiony celowości, a ponadto
określany czy wyznaczany przez porządek dziejących się w nim
zdarzeń. Z drugiej strony, świat psychiczny czy mentalny opiera
się na świadomości, planowaniu, woli, pragnieniu itp. Pomimo
że te dwa światy pod wieloma względami różnią się od siebie,
doświadczenie wydaje się wskazywać, iż są one związane czy też
połączone. Kiedy coś zdarza się w świecie fizycznym, wywiera
to wpływ na świat mentalny i może powodować zmiany czyichś
myśli lub pragnień. W podobny sposób potrzeba przez kogoś
żywiona może oddziałać na świat fizyczny, jak dzieje się to
wtedy, gdy postanawiamy zapalić zapałkę. Ta decyzja, zdarzenie zachodzące w świecie psychicznym, wywołuje zdarzenia
fizyczne — trzask zapałki i rozbłysk płomienia. Opierając się na
oczywistych różnicach, jakie dzielą zdarzenia mentalne i fizyczne, oraz na równie oczywistych związkach, jakie pomiędzy nimi
zachodzą, rozliczni metafizycy próbowali konstruować teorie
ujmujące istotę umysłu, ciała i związków pomiędzy nimi.
Teoria Kartezjusza
Kartezjusz, którego często obwinia się o autorstwo trudności,
jakie pociąga za sobą nasz problem, twierdził, że umysł i ciało
_: stanowią dwa całkowicie różne istnienia. Są odrruehnymi sub“,., stancjami. W efekcie uważnego zbadania ,jasnej i wyraźnej"
Problem relacji umysł—ciało'
171
idei, jaką posiadał na temat swego umysłu i przedmiotów
fizycznych, doszedł Kartezjusz do wniosku, że podstawowe
cechy tych ostatnich stanowią ich jakości geometryczne (wielkość, kształt itd.), podczas gdy fundamentalną cechą tego
pierwszego jest myślenie. Te własności stanowią jakości
nie-oddzielnie związane z każdą z tych substancji. Wszystkie
inne cechy tłumaczą się poprzez nie.
W dziele Zasady filozofii Kartezjusz tak podsumowuje swą
teorię:
A chociaż na podstawie dowolnego atrybutu poznaje się
substancję, wszelako każdej substancji przysługuje jakaś
główna własność, która konstytuuje jej naturę i istotę i do
której sprowadzają się wszystkie inne własności. W ten
sposób rozciągłość wzdłuż, wszerz i w głąb konstytuuje
naturę substancji cielesnej; a myślenie konstytuuje naturę
substancji myślącej. Bo wszystko inne, co można ciału
przypisać, zakłada z góry rozciągłość i jest tylko jakąś
modyfikacją rzeczy rozciągłej; tak jak wszystko, co odkrywamy w umyśle, to są tylko różne modyfikacj e myślenia. Tak na
przykład nigdzie indziej jak tylko w rzeczy rozciągłej można
pojąć kształt, a ruch też jedynie w rozciągłej przestrzeni; ani
nigdzie indziej wyobraźni czy odczuwania, czy woli jak tylko
w rzeczy myślącej. Lecz na odwrót, można pojąć rozciągłość
bez kształtu lub bez ruchu, a myślenie bez wyobraźni lub bez
odczuwania, i to samo dotyczy rzeczy pozostałych, co oczywiste jest dla każdego, kto na tym skupi uwagę.
Myślenie i rozciągłość
Tak więc, zgodnie z koncepcją Kartezjuszą^ istotną własnością
umysłu jest to, że myśli, natomiast istotną własnością ciała jest
to, że jest “rozciągłe". Wszystkie formy, jakie zdarza się przybierać ciałom, definiowane są wyłącznie przez rozmaite cechy
przestrzenne, a nigdy przez psychiczne. Analogicznie, żadna
forma myśli nie zawiera w sobie rozciągłości. Realności myśli
i rozciągłości są całkowicie różne. Jeżeli zgodzilibyśmy się na to
wszystko, pojawia się jednak pytanie, w jaki sposób zdarzenia
psychiczne mogą mieć cokolwiek wspólnego ze zdarzeniami
fizycznymi lub vice versa, w sytuacji gdy jedne zachodzą
w przestrzeni, a drugie mają charakter nierozciągłej myśli
pozbawionej jakichkolwiek fizycznych właściwości? Aby trudność
tę uczynić jeszcze większą, Kartezjusz w swoich teoriach z zakresu
fizyki utrzymywał, iż działanie dokonuje się poprzez nacisk
jednego rozciągłego przedmiotu na inny. Ponieważ zdarzenia
psychiczne nie są rozciągłe, to w jaki sposób mógłby wystąpić
jakiś nacisk lub kontakt pomiędzy tym, czego natura polega
na obecności w przestrzeni, a tym, co w przestrzeni nie
występuje? W jaki sposób idea mogłaby poruszyć młot, a młot
zmiażdżyć ideę?
Sprzeczne racje
Pomimo występującej w jego teorii całkowitej separacji umysłu
i ciała, Kartezjusz nie był obojętny na zdroworozsądkowe
i naukowe racje wskazujące obopólną zależność zdarzeń psychicznych i fizycznych. Szpilka wbita w fizyczny, rozciągły
palec wywołuje myśl lub ból w nierozciągłym umyśle. Żmudne
badania nad wynikami dostarczanymi przez medycynę i psychologię przekonały Kartezjusza, że umysł jest świadomy jedynie zdarzeń fizycznych zachodzących w mózgu. W ciele
mogą zachodzić rozmaite ruchy, które nie wywołają żadnych
reakcji w umyśle, chyba że tamte poruszenia pierwej spowodują
poruszenia w układzie nerwowym, które dotrą do mózgu. Na
podobnej zasadzie, wyłącznie dzięki określonym poruszeniom
fizycznym w mózgu, nie mającym wpływu na resztę ciała,
można stymulować myśli. Największe wrażenie na Kartezjuszu
wywierały doświadczenia, w których ludzie z amputowanymi
kończynami uważali, że je posiadają, mogą nimi ruszać, a nawet odczuwali w nich ból, jedynie dzięki stymulacji odpowiednich części układu nerwowego. Tego typu wiadomości doprowadziły filozofa do uznania konieczności istnienia jakiegoś
kontaktu pomiędzy światem mentalnym i fizycznym oraz do
konkluzji, że miejsce tego kontaktu znajduje się w mózgu.
Problem relacji umysł—ciało
173
Na tej podstawie Kartezjusz rozwinął teorię głoszącą, że
miejscem związku pomiędzy ciałem a umysłem jest szyszynka
znajdująca się w podstawie mózgu. Tamże najprawdopodobniej realizują się wzajemne wpływy pomiędzy fizycznym, rozciągłym mózgiem a nierozciągłym, myślącym umysłem, wpływy, które są podstawą łączności między zdarzeniami fizycznymi a myślami oraz pozwalają tym drugim zmieniać kierunek
ruchów rozciągłych obiektów.
Kiedy stało się dla niego jasne, że to rozwiązanie problemu
metafizycznego, który sobie postawił, jest całkowicie niezadowalające, ponieważ wciąż nie zostało wyjaśnione w wiarygodny sposób, jak możliwe są wzajemne oddziaływania
ciała i umysłu, które wykazują wszak kompletnie odmienne
natury, wypowiedzi Kartezjusza zaczęły stawać się coraz bardziej mgliste. To, że oddziaływanie takie jest faktem, twierdził,
to wie każdy, doświadczamy tego przez cały czas. Wszakże
mechanizm łączący umysł i ciało jest o wiele trudniejszy do
wyjaśnienia. Teoria szyszynki w rzeczywistości raczej tworzyła
nowe problemy, niźli rozwiązywała stare. Można bowiem
zapytać, czy jest ona czymś fizycznym, a jeżeli tak, to jak
może być bezpośrednio związana z tym, co nie zajmuje w ogóle
przestrzeni. Gdyby natomiast miała naturę mentalną, niezrozumiały byłby jej związek z pozostałymi częściami mózgu.
I tak dalej. W liście napisanym pod koniec życia do jednej
z wielbicielek, Elżbiety Księżniczki Palatynatu, Kartezjusz załamuje w rozpaczy ręce i przyznaje, że unia umysłu i ciała
najlepiej jest rozumiana, gdy się o niej w ogóle nie myśli,
i że stanowi przypuszczalnie jedną z tych tajemnic, które
muszą być zaakceptowane bezrefleksyjnie.
Teoria materialistyczna
Pozostali myśliciele metafizyczni nie poddawali się tak łatwo
jak Kartezjusz. Przypuszczali, iż trudności, jakie powoduje ten
problem, wynikają z pierwotnej separacji umysłu i ciała w systemie kartezjańskim. Jeżeli odmówimy zgody na rzeczywistą,
ontologiczną różnicę pomiędzy umysłem a ciałem, wówczas
wytłumaczenie ich wzajemnych związków przestanie sprawiać
jakiekolwiek trudności. Jednym ze sposobów na uniknięcie
pułapek teorii Kartezjusza jest akceptacja całkowicie
materia-listycznej metafizyki, a więc przyswojenie sobie
przeświadczenia, iż zarówno zdarzenia mentalne, jak i fizyczne
dają się wyjaśnić w ramach czysto fizykalnych pojęć i praw.
Takie poglądy propagował w czasach Kartezjusza jego zawzięty oponent Thomas Hobbes. W dobie dzisiejszej ich zwolennikami są niektórzy psychologowie behawiorystyczni głoszący, że to, co nazywamy zdarzeniami psychicznymi, to w rzeczywistości, podobnie jak w przypadku zdarzeń fizycznych, wyłącznie rozmaite kombinacje ruchów materii. Fizyczne zdarzenia
dziejące się w mózgu stanowią to, co nazywamy myślami, i są
generowane przez inne zdarzenia przebiegające w świecie materialnym zarówno wewnątrz naszego ciała, jak i poza nim,
a same z kolei odpowiadają za powstawanie dalszych łańcuchów wydarzeń fizycznych wewnątrz nas i na zewnątrz. Każda
idea — ból, postrzeżenie, przypomnienie itd. — nie jest niczym
więcej jak tylko zbiorem procesów fizycznych wyższego układu
nerwowego oraz mózgu. Kiedy powiadamy, że odbieramy
wrażenie czerwieni, jest ono rezultatem tego, że fale świetlne
o określonej długości powodują stymulację określonych zakończeń nerwowych, a te z kolei uruchamiają odpowiednie
wzorce funkcjonowania komórek mózgu.
Sama prostota materialistycznego rozwiązania problemu
relacji umysł—ciało czyni tę koncepcję pociągającą. Dodatkową wiarygodność zapewnia jej ponadto ogromna liczba
czysto naukowych wyników zgromadzonych przez psychologów, psychiatrów i fizjologów w ramach badań nad fizycznymi
podstawami zdarzeń mentalnych. Najnowsze badania nad sposobami leczenia zaburzeń psychicznych, takich jak depresja,
chaotyczne procesy myślowe czy wahania nastrojów, badania
wykorzystujące pewne typy narkotyków, zdają się jednoznacznie sugerować istnienie powiązań pomiędzy biochemicznym
stanem układu nerwowego a psychicznym stanem jednostki.
Wszelkiego rodzaju techniki nazywane “praniem mózgu" rów-
Problem relacji umysł—ciało
175
nież wskazują na to, że na zawartość umysłu danego osobnika
oraz jego procesy mentalne można wpływać za pomocą czysto
fizycznych stymulatorów, takich jak deprywacja sensoryczna
czy pozbawienie snu.
Prace z zakresu badań nad “sztuczną inteligencją" komputerów, czyli próby tworzenia programów mogących realizować zadania wymagające wykonywania operacji intelektualnych, również stanowią argumenty na rzecz tezy, iż czysto
fizyczne urządzenia, tzn. obwody elektroniczne komputera,
mogą stymulować procesy mentalne zachodzące w umysłach
istot ludzkich.
Wszystkie te najnowsze badania dostarczają silnych argumentów na rzecz stanowiska materialistycznego, niemniej jednak prowadzą one do powstania fundamentalnych trudności,
które skłoniły wielu myślicieli metafizycznych do modyfikacji
albo nawet do porzucenia stanowiska materialistycznego.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę ideę mentalną i zadamy pytanie,
czy ma ona rzeczywiście taką samą naturę jak zdarzenie fizyczne, natrafimy na istotny problem. Doświadczenie słyszenia lub
widzenia czegoś oraz odpowiadające im zdarzenia cielesne,
jakie w tym samym czasie zachodzą w układzie nerwowym
i w mózgu, w żaden sposób nie wydają się identyczne. Na
przykład, jeżeli ktoś będzie oglądał program tele wizyjny,
a w tym samym czasie uczony będzie badał mózg widza, obaj
będą postrzegać zupełnie inne rzeczy. Widz będzie doświadczał
ciągu obrazów, podczas gdy uczony zobaczy serię “odczytów"
najrozmaitszych przyrządów pomiarowych. Jest ewentualnie
możliwe do wyobrażenia, iż nasza wiedza na temat fizjologii
mózgu może osiągnąć stadium tak rozwinięte, że będzie można
określić, co ogląda telewidz, to znaczy, opierając się wyłącznie
na samych reakcjach mózgu, będzie możliwe zrekonstruowanie
porządku wydarzeń na ekranie telewizora. Gdyby nawet było
to możliwe, to i tak w istocie natura doświadczeń w obu
przypadkach będzie różna.
Specjaliści w dziedzinie nauk komputerowych, jak np.
Mar-vin Minsky z Massachusetts Institute of Technology,
który w 1956 roku ukuł termin “sztuczna inteligencja",
starają się
176
Metafizyka
wypracować podstawy teoretyczne umożliwiające zbudowanie
samonaprawiających się maszyn, które raz wprawione w ruch
mogłyby funkcjonować bez ludzkiej interwencji. Inną dziedziną
badań jest pisanie programów, które rekonstruowałyby ludzkie
sposoby rozwiązywania problemów. I nie chodzi w nich tylko
o odtworzenie logicznych lub matematycznych operacji, lecz
również o specyficznie logiczno-psychologiczny charakter myślenia istot ludzkich. Istnieją programy, które z daleko większą
sprawnością niż ludzie rozwiązują pewne typy problemów
obliczeniowych czy matematycznych i prawdopodobnie jesteśmy coraz bliżej skonstruowania sztucznego szachisty, który
będzie w stanie pokonać nawet najlepszych graczy.
Około 1950 roku angielski logik i teoretyk komputerów
Alan Turing postawił pytanie “Czy komputery mogą myśleć?"
Zasugerował następnie możliwość zbudowania maszyny (obecnie nazywanej maszyną Turinga), której odpowiedzi na rozmaite pytania nie różniłyby się zasadniczo od odpowiedzi,
jakich mógłby udzielić człowiek. Jeżeli taki eksperyment skończyłby się sukcesem, to czyż nie należałoby przyznać maszynie
Turinga zdolności myślenia, skoro przyznajemy ją ludziom?
Wszystkie te badania dowodzą, że wiele procesów, które
zwykliśmy łączyć z tym, co w ludziach nazywamy “inteligencją", daje się tworzyć sztucznie i w efekcie mamy oto
sztuczną inteligencję. Jeżeli bowiem inteligencja jest zdolnością do
rozwiązywania pewnego rodzaju problemów, dzięki wykonywaniu pewnego rodzaju operacji, a komputer realizuje te
same działania, które, jak się wydaje, wykonują ludzie, aby
osiągnąć określony cel, to czyż nie należałoby powiedzieć, że
program komputerowy jest inteligentny? Badaniem tej kwestii
oraz sposobami jej technicznej realizacji zajmuje się osobna
dziedzina nauki. Istnieją już komputerowe programy symulujące wiele rozmaitych rodzajów aktywności mentalnej, które
zwykliśmy uważać za specyficznie ludzkie.
W sensie filozoficznym badania te doprowadziły do nowej,
zmodernizowanej wersji materialistycznego rozwiązania problemu relacji umysł—ciało, zaproponowanej pod nazwą
neuro-filozofii przez Patrycję Smith Churchland. Opierając
się na
Problem relacji umysł—ciało _________________________ 177
najnowszych biochemicznych i biofizycznych odkryciach
w dziedzinie badań nad wyższymi procesami funkcjonowania
mózgu, Churchland podjęła próbę wyjaśnienia zachowań psychicznych i rozwiązania wszelkich problemów, jakie może
nasuwać charakter tych zachowań oraz sam problem relacji
umysł—ciało, problemów, z którymi filozofowie borykali się
od wieków. Omawiana teoria identyfikuje umysł i mózg, a następnie rozwija argumenty na rzecz tezy głoszącej, że opis
procesów zachodzących w mózgu wystarcza do wytłumaczenia
wszelkich zjawisk psychicznych i że zjawiska te w istocie są
właśnie niczym więcej, jak tylko procesami zachodzącymi
w mózgu. Tym samym rozwinięta teoria budowy działania
mózgu jest w stanie dostarczyć odpowiedzi na pytania, jakie
zadajemy sobie w odniesieniu do zdarzeń mentalnych.
W 1991 roku Daniel Dennett opublikował pracę pt.
Cons-ciousness Explained. Książka ta, która od razu zyskała
duży rozgłos, proponuje argumentację na rzecz tezy
utożsamiającej sposób funkcjonowania ludzkiego mózgu ze
sposobem działania komputera, a wręcz głoszącej, że mózg po
prostu jest superkomputerem. Zrozumienie sposobu
funkcjonowania umysłu, utrzymuje Dennett, wystarcza dla
rozwiania iluzji traktującej umysł jako coś różnego od
mózgu-komputera. Tenże mózg-komputer jest maszyną
organiczną, która wykorzystuje rezultaty kulturowego rozwoju
dla gromadzenia i przetwarzania informacji oraz w celu
rozwiązywania problemów.
Krytyka
Krytyka zaprezentowanych powyżej koncepcji zmierza w kierunku wykazania, że nasza bezpośrednia świadomość, nasza
samowiedza, nawet jeżeli jest przyczynowo związana z rozmaitymi zdarzeniami fizycznymi zachodzącymi w naszym otoczeniu i w naszych ciałach, jest jednakowoż czymś różnym od
tychże zdarzeń, które można przecież poddać bezpośredniej lub
pośredniej kontroli badawczej. Teoria materialistyczna w swej
najprostszej postaci neguje wszelkie rozróżnienie pomiędzy
życiem psychicznym oraz fizycznymi reakcjami zachodzącymi
w naszym mózgu. Krytycy zaś podkreślają fakt, że bezpośrednie doświadczenie jednostki zadaje kłam temu twierdzeniu. To,
czego jesteśmy świadomi, to wszelkie rodzaje wrażeń i odczuć,
a nie szeregi fizycznych procesów mózgowych. Jeżeli nawet te
ostatnie stanowią przyczynę pierwszych, wciąż jednak pozostaje faktem to, że są od siebie różne i zawsze odróżnialne.
Dlatego nie da się skutecznie zredukować świata mentalnego
do fizycznego w wyniku sformułowania prostego stwierdzenia,
że zdarzenia psychiczne nie są niczym więcej niźli tylko seriami
procesów fizycznych.
Innym sposobem krytyki materialistycznego rozwiązania
problemu relacji umysł—ciało jest zwrócenie uwagi na fakt, że
jeśli ta teoria miałaby być prawdziwa, wówczas ona sama jako
zbiór czyichś zdarzeń mentalnych nie byłaby niczym innym niż
tylko jednym z wielu zbiorów fizycznych zdarzeń w mózgu.
W podobny sposób teoria odmienna, być może sprzeczna z nią,
byłaby innym zbiorem zdarzeń fizycznych. Powstaje pytanie:
W jaki sposób jeden zbiór fizycznych reakcji w mózgu miałby
stanowić prawdę, podczas gdy inny miałby być fałszywy? Jeżeli
każda teoria metafizyczna jest jedynie fizycznym procesem
zachodzącym w czyjejś głowie, dlaczego niektóre z tych procesów mielibyśmy traktować poważnie, a inne odrzucać jako
nieprawidłowe?
I uwaga końcowa: materialistyczne rozwiązanie pociąga za
sobą konsekwencje etyczne. Jeżeli nasze myśli są fizycznymi
procesami zachodzącymi w mózgu, to muszą one być zasadniczo wyjaśnialne w terminach naukowych; musi istnieć możliwość wyjaśnienia naszych myśli w taki sposób, w jaki wyjaśniamy zdarzenia ze świata fizycznego, tj. w terminach przyczyny i skutku. To nie pozostawiałoby miejsca na ocenę sytuacji, na rozważenie konsekwencji naszych działań, na decyzję
powziętą po rozważnym namyśle. Innymi słowy, taka teoria
musi prowadzić do wyjaśnienia ludzkiego zachowania nie
w kategoriach swobodnego wyboru, opartego na dokładnym
rozważeniu argumentów, lecz w terminach fizycznej przyczyny
i skutku, bodźca i reakcji. Taki też rodzaj wyjaśnień jest
preferowany przez psychologów behawiorystycznych, lecz jego
Problem relacji umysł—ciało
179
etyczne konsekwencje negują możliwość istnienia wolnej woli.
Tym problemem zajmiemy się w dalszej części niniejszego
rozdziału.
Wciąż jednak otwarta pozostaje kwestia, czy należy traktować życie psychiczne jako rezultat biochemicznych i
bio-fizycznych procesów zachodzących w mózgu oraz w
układzie nerwowym czy też jako analogon określonych
programów komputerowych. W obu przypadkach takie
podejście może pomóc wyjaśnić pewne cechy procesów
psychicznych. Cały czas jednak w mocy pozostaje pytanie: Czy
rzeczywiście istnieją dostateczne podstawy do utożsamiania
tych odmiennych fenomenów? Przeciwko zarówno redukcji
stanów mentalnych do fizycznych, jak i możliwości
zbudowania sztucznej inteligencji wypowiada się wielu
filozofów. Ich argumenty zebrał i wydał w niezwykle
interesującej książce pt. Artificial Intelligence, The Case Against
Rainer Born.
Epifenomenalizm
Zarysowane powyżej problemy spowodowały powstanie zmodyfikowanej materialistycznej teorii umysłu i ciała, noszącej
nazwę epifenomenalizmu. W myśl tego poglądu nasze myśli czy
uczucia nie stanowią zwykłych stanów fizycznych mózgu. Zamiast tego przyznaje im się status ubocznego produktu sekwencji wydarzeń fizycznych w takim sensie, w jakim dym jest
ubocznym skutkiem ognia. Jedynymi zdarzeniami liczącymi się
w świecie są wyłącznie ruchy materii. Jednak, z przyczyn wciąż
dla nas niejasnych, fizyczny stan mózgu każdorazowo powoduje powstawanie myśli.
Rozwiązanie epifenomenalistyczne przezwycięża pewne trudności, jakie napotykała prosta wersja materializmu, niemniej
jednak nie oddaje sprawiedliwości naszemu życiu psychicznemu. Jak już zwracaliśmy uwagę, nasze myśli traktujemy
niezwykle poważnie, przejmujemy się nimi, rozwijamy wciąż
nowe koncepcje, czynimy je podstawą dalszych działań. Gdyby
stanowiły jedynie mglisty produkt uboczny materialnych zda-
180
Metafizyka
rzeń zachodzących w naszym mózgu, czyż nie byłoby dziwne,
że odgrywają tak istotną rolę w naszym życiu?
Idealizm
Mimo iż materializm, w takiej lub innej formie, natrafia na
określone trudności, to opozycyjna propozycja — idealizm
utrzymujący, że wszystko ma raczej charakter psychiczny niż
fizyczny — zdaje się jeszcze mniej wiarygodny. Zastosowania tej
teorii metafizycznej (rozważać będziemy ją w dalszej części niniejszego rozdziału) do rozwiązania problemu relacji umysł—ciało
wykazują dwie wady: lekceważący stosunek do naszych zdroworozsądkowych przekonań oraz wyraźną sprzeczność, jaka
zachodzi pomiędzy nimi a wynikami badań naukowych. Nawet
przed poważną refleksją obejmującą interesujące nas kwestie
wydajemy się pewni, iż zdarzenia fizyczne mają jakiś wpływ na
nasze zachowanie. Dane naukowe dotyczące wpływu, powiedzmy, narkotyków i zabiegów chirurgicznych na nasze życie
mentalne prowadzą do wniosków, że mentalistyczne czy idealistyczne podejście do problemu relacji umysł—ciało jest trudne
do zaakceptowania, nawet jeśli argumenty na jego rzecz są
w stanie przezwyciężyć wstępny konflikt z potocznymi przekonaniami.
Teorie Malebranche'a, Leibniza i Spinozy
Siedemnasty wiek przyniósł kilka interesujących, konkurencyjnych teorii mających na celu rozwiązanie problemu relacji
pomiędzy umysłem i ciałem. Ich autorami byli najwięksi myśliciele metafizyczni tego okresu: Nicholas Malebranche,
Got-tfried von Leibniz oraz Barach Spinoza. Malebranche,
katolicki duchowny, był uczniem Kartezjusza, lecz udało mu
się skonstruować o wiele bardziej spójną teorię, niźli to
przypadło w udziale jego mistrzowi. Podczas gdy Kartezjusz
akceptował wzajemnie sprzeczne teorie po to, by uniknąć
sprzeczności
Problem relacji umysł—ciało
181
z doświadczeniem potocznym, Malebranche kładł nacisk na
n i e s p r z e c z n o ś ć wypracowywanych wyników,
niezależnie od tego, jak by były niezwykłe.
Okazjonalizm
Teoria Malebranche'a, nazwana przez niego okazjonalizmem,
uwydatnia kartezjańskie rozróżnienie pomiędzy duchem
i materią. Obie te kategorie mają radykalnie różny sens.
Pierwsza składa sie wyłącznie z idei, druga zawiera tylko
elementy rozciągłe. (W istocie różnica pomiędzy nimi jest
tak ogromna, że Malebranche utrzymywał, iż u mysł nie
zna w ogóle ciała. Wszystkim, z czym ma do czynienia,
są idee. Kiedy myślimy o ciałach, to rozważamy raczej
coś, co może być nazwane ideą rozciągłości, a nie samą
rozciągłość fizyczną. Jedyny dowód na to, że rzeczy istnieją,
Malebranche znalazł we wstępnych wersach Księgi Rodzaju,
które stwierdzają, iż Bóg stworzył świat fizyczny. Jeżeli
nie znalibyśmy tych słów, nie wiedzielibyśmy nawet, że
istnieje coś takiego jak przedmioty materialne). Jeżeli więc
te dwie realności różnią się tak znacznie, to zdaniem Malebranche^ nie może istnieć jakiekolwiek oddziaływanie
ani związek pomiędzy nimi.
Rzeczywistość może funkcjonować, według Malebranche'a,
pomimo że procesy mentalne nie mają nic wspólnego z procesami fizycznymi, bowiem kiedykolwiek coś dzieje się w jednej
dziedzinie rzeczywistości, Bóg powoduje, iż coś odpowiedniego
wydarza się w drugiej. Zdarzenia z jednej domeny nie są
przyczynami zdarzeń z drugiej, lecz stanowią jedynie okazję dla
boskiego działania. Tak więc, jeśli słyszę dzwonek telefonu, to
nie dzieje się tak dzięki rozchodzącym się falom dźwiękowym
stanowiącym przecież część fizycznego świata i nie mającym
nic wspólnego z moimi wrażeniami. Jest natomiast tak, że
kiedy w mechanizmie telefonu zachodzą określone zdarzenia,
wówczas Bóg wywołuje we mnie wrażenie słyszanego dźwięku.
Ponieważ oba te fenomeny nie pozostają ze sobą w żadnym
związku, równie dobrze mógłby to być smak gruszki lub idea
liczby 7. Mocą jednak niezgłębionej mądrości Bóg ustanowił
porządek odpowiedniości pomiędzy życiem psychicznym oraz
szeregami zdarzeń fizycznych w taki sposób, że jeśli dane
wydarzenie występuje w jednej ze sfer rzeczywistości, On powoduje, iż coś innego wydarza się w drugiej.
Krytyka
Niezależnie od tego, jak osobliwa wydaje się teoria
Malebran-che'a, na jej korzyść świadczy to, że unika trudności,
na jakie natrafiły spekulacje Kartezjusza i tym samym żadne
doświadczenie nie może jej obalić. Kartezjusz starał się
jednocześnie utrzymać zarówno całkowitą separację ciała i
umysłu, jak i możliwość ich wzajemnego oddziaływania.
Eliminując tę drugą, Malebranche jest w stanie obronić
pierwszą, nie popadając jednocześnie w sprzeczność. Jego
teoria może wytłumaczyć niemalże wszystko. Niezależnie od
tego, jaki eksperyment opracuje się, aby pokazać, że umysł
oddziałuje na ciało lub ciało wpływa na umysł, jego wynik
może być zawsze wyjaśniony poprzez Malebranche'owego
Boga stwarzającego określone zdarzenia w jednej z dziedzin
rzeczywistości w reakcji na procesy dokonujące się w
pozostałej. Z drugiej strony, niezależnie od spójności teorii,
wydaje się ona skrajnie nieprzekonująca w świetle naszego
potocznego doświadczenia, które na sposób naturalny
interpretujemy w kategoriach zakładających jakiś związek
pomiędzy zdarzeniami mentalnymi i fizycznymi. Co więcej,
Bóg Malebranche'a, nieprzerwanie uwikłany w produkcję
całości wydarzeń rzeczywistych — dźwięków, zapachów, woni
oraz ruchów świata fizycznego — z trudem daje się pogodzić z
większością “akceptowalnych" koncepcji boskości.
Dalsze trudności powstają, gdy zapytamy, w jaki sposób
Bóg może osiągać te efekty, w jaki sposób może On oddziaływać przyczynowo zarówno na umysł, jak i na
ciało. .. rodłem problemu relacji umysł—ciało jest fakt
wzajemnej niemożności oddziaływania substancji fizycznej i
myślącej.
Definicja
substancji
przyjmowana
przez
kartezjańczyków logicz-
Problem relacji umysł—dało
183
nie wyklucza wzajemne oddziaływania pomiędzy substancjami.
Dwie substancje z definicji nie mają ze sobą nic wspólnego,
bowiem gdyby było inaczej, nie mogłyby stanowić odrębnych
substancji. Spinoza mówi: “Jeżeli dwie rzeczy nie mają ze sobą
nic wspólnego, jedna nie może być przyczyną drugiej, ponieważ
w skutku nie może być nic, czego by nie było również w przyczynie, wszystko, co byłoby w skutku, musiałoby powstać
z nicości". Jak tedy mógłby Bóg oddziaływać przyczynowo na
ciało i umysł, na substancję fizyczną i myślącą? Jeżeli sam Bóg
jest albo substancją myślącą, albo fizyczną, wtedy jest w stanie
oddziaływać przyczynowo tylko na jeden rodzaj substancji.
Kartezjańczycy jednak uważali Boga za substancję całkowicie
różną od obu tych typów, innymi słowy uważali, że stanowi
on trzecią substancję. W takiej sytuacji logicznie niemożliwe
byłoby w ogóle jakiekolwiek oddziaływanie. Była to jedna
z niespójności kartezjanizmu w wersji Malebranche'a, którą
w przytoczonym cytacie wykazuje Spinoza.
Leibniz
Stworzona przez Leibniza teoria związku pomiędzy zdarzeniami psychicznymi i fizycznymi nie wydaje się bardziej wiarygodna niż pogląd Malebranche'a. W myśl tego, co twierdzi Leibniz, każde indywiduum, czy obdarzone właściwościami psychicznymi, czy fizycznymi, jest zupełnie niezależne od innych
i tworzy tzw. monadę. Każda monada jest definiowana czy też
ustanawiana poprzez własności zgodne z jej naturą. Wszystko,
co może się jej przydarzyć, wypływa z jej istotnych właściwości,
nie jest natomiast efektem oddziaływania żadnego innego bytu.
“Harmonia przedustanowiona"
Pozorne związki pomiędzy różnymi monadami, pomimo braku
wzajemnych oddziaływań, teoria Leibniza tłumaczy istnieniem
przedustanowionej harmonii. Monady są tak skonstruowane, że
184
Metafizyka
zdarzenia zachodzące w jednej z nich są zharmonizowane ze
zdarzeniami przebiegającymi w innych monadach. Jeżeli odwołalibyśmy się do wcześniejszego przykładu, monada telefonu
i monada mojego umysłu mają takie właściwości, że kiedy
określone procesy fizyczne zachodzą w tej pierwszej, słyszę
dźwięk dzwonka. I nie dzieje się tak dlatego, że telefon jest
przyczyną tego, co słyszę, ale dlatego, iż obie monady stanowią
części doskonałego porządku. Moja monada jest tak nastawiona, że w określonym momencie pojawia się w niej idea danego
dźwięku, a jednocześnie w tym samym czasie czysto fizyczne
serce dzwonka uderza o fizyczną oprawę. Następujący przykład pomoże wyjaśnić tę teorię: jeżeli mamy dwa zegary tak
zsynchronizowane, że gdy jeden wskazuje pełną godzinę, wówczas drugi bije; może się tak dziać dlatego, że są one połączone
jakimś mechanizmem (teoria Kartezjusza), albo dlatego, że
czyjeś zewnętrzne działanie wywołuje bicie jednego zegara
w momencie, w którym wskazówki na drugim zegarze ustawią
się w określonym położeniu (teoria Malebranche'a), czy też
dlatego wreszcie, że zegary zostały na początku doskonale
zsynchronizowane i pomimo braku widocznych związków między nimi oba są idealnie punktualne (teoria Leibniza). Każda
monada zaś jest tak stworzona przez Boga, że pozostanie na
wieczność w doskonałej harmonii ze wszystkimi pozostałymi,
a wszystkie wydarzenia jej dziejów będą doskonale współbrzmiały z innymi. Brutus nie zabił Cezara motywowany
jakimikolwiek czynami tamtego, lecz obie monady zostały tak
skonstruowane przez Boga, że w pewnym momencie monadę
Brutusa opanowały pewne myśli i podjęła określone działania,
a w tej samej chwili monada Cezara znajdowała się akurat
w danym pomieszczeniu i padła trupem.
Teoria Leibniza, podobnie jak koncepcja Malebranche'a,
przezwycięża trudności metafizyki kartezjańskiej kosztem porzucenia przekonania o łączności pomiędzy umysłem i ciałem.
I podobnie jak w poprzednim przypadku, mimo iż nie zawiera
żadnych sprzeczności, z punktu widzenia zwykłego, powszechnego doświadczenia wydaje się zupełnie niewiarygodna.
Problem relacji umysł—ciało
185
Spinoza
Ostatnia ze wspomnianych siedemnastowiecznych prób rozwiązania problemu relacji umysł—ciało, którą rozważymy,
różni się od dwu poprzednich. Spinoza zdecydował, że zasadnicza trudność teorii kartezjańskiej bierze się z totalnego oddzielenia umysłu i ciała oraz, jak widzieliśmy, z całkowitego
oddzielenia ich od Boga, chociaż z tej usterki jej zwolennicy
nie zdawali sobie sprawy. Aby pokonać te wady, Spinoza
postanowił
nie
przyjmować
ani
rozwiązania
materialistyczne-go, ani idealistycznego, z których każde głosi
prymat określonej realności nad drugą, lecz zamiast tego
zaproponował pogląd, w myśl którego oba stanowiska są w
pewien sposób komplementarne. Teoria jego zwana czasami
teorią podwójnego przejawiania się, głosi, iż umysł i ciało są
atrybutami jednego i tego samego bytu, który Spinoza nazywał
Bogiem, substancją lub naturą.
Jeżeli świat mentalny i świat fizyczny są jednocześnie aspektami tego samego bytu, jaka wobec tego zachodzi między nimi
relacja? Według Spinozy nie wywierają na siebie wpływu, lecz
istnieje pomiędzy nimi pewien paralelizm, co oznacza, że wszystkiemu, co dzieje się w jednej dziedzinie, odpowiadają wydarzenia z drugiej. Jest tak, ponieważ świat mentalny i fizyczny
są dwoma różnymi sposobami postrzegania tej samej rzeczy,
Boga albo natury. Spinoza utrzymywał, że logiczny porządek
umysłu jest identyczny z fizycznym porządkiem natury. Każdej
myśli odpowiada jakieś zdarzenie fizyczne i vice \ersa. Stąd
dźwięk dzwonka telefonicznego, który słyszę, i zdarzenia, jakie
zachodzą w mechanizmie, nie stanowią dwu odrębnych rzeczy,
lecz jedynie różne aspekty jednej, albo po prostu odmienne
sposoby patrzenia na ten sam przedmiot. Podobnie jest w przypadku Boga czy natury.
Pomysł metafizyczny Spinozy nie musi prowadzić do wniosków równie nieprawdopodobnych, jak to się dzieje w koncepcjach Malebranche'a czy Leibniza, czy też do niespójności
zawartych w dziełach Kartezjusza, niemniej jednak wynikają
z niego określone stwierdzenia dotyczące natury Boga, które
większości jego współczesnych wydawały się absolutnie niemożliwe do przyjęcia. (Niektóre z nich omówimy w rozdziale
poświęconym filozofii religii). W rezultacie dopiero dziewiętnastowieczni metafizycy niemieccy przywrócili poglądom
Spi-nozy należną im rangę.
Teorie rozważające relację, jaka istnieje pomiędzy umysłem
i ciałem, obrazują trudności, które stają się udziałem myślicieli
metafizycznych usiłujących skonstruować wyjaśnienie tego
podstawowego wymiaru naszej egzystencji. Pierwsze pytanie,
które rozważaliśmy, dotyczyło ogólnej charakterystyki wszechświata, drugie — relacji pomiędzy jego podstawowymi właściwościami. Zanim przejdziemy do przedstawienia niektórych
najważniejszych teorii metafizycznych zmierzających do wytłumaczenia wszystkich znanych nam zasadniczych własności
kosmosu, zatrzymamy się przy jeszcze jednej klasycznej kwestii
metafizycznej — mianowicie problemie wolnej woli.
Problem wolnej woli i determinizmu
Problem wolnej woli zasadniczo dotyczy człowieka — stopnia,
w jakim jest on “kowalem własnego losu". W doświadczeniu
obejmującym nasze codzienne zachowania i własne decyzje
napotykamy dwa wzajemnie opozycyjne wymiary. Pierwszym
jest świadomość naszej własnej wolności, zdolności decydowania o sobie, rozważania rozmaitych możliwości działania w różnych sytuacjach i osiągania własnych wniosków podsumowujących nasze przekonania oraz podejmowane postanowienia.
Z drugiej strony, okazuje się często, że w wielu przypadkach
to, co uważaliśmy za swobodny wybór, było efektem wpływu
rozmaitych osobistych i społecznych czynników, tak że w rzeczywistości nasze rozstrzygnięcia wcale nie były podejmowane
w “swobodny" sposób. Im więcej dowiadujemy się o funkcjonowaniu natury ludzkiej, tym silniej zdajemy sobie sprawę,
że to, co robimy lub myślimy, stanowi rezultat naszego wychowania, edukacji, środowiska, natury biologicznej itp. Dlatego też myśliciele metafizyczni zadają sobie pytanie: Czy
Problem wolnej woli i determinizmu
187
w świetle informacji, jakie pozostają do naszej dyspozycji, ludzie
mogą być uważani za istoty wolne, czy też ich działania i myśli
są całkowicie zdeterminowane przez wielość zewnętrznych czynników, które mają wpływ na te aktywności?
Trudności
W większości sądów, które wygłaszamy na temat istot ludzkich, kryje się założenie, że w pewnym sensie to, co robią,
i to, w co wierzą, jest efektem wolnego wyboru. Karzemy,
potępiamy lub obwiniamy jednostki za dokonanie określonych wyborów i podjecie takich, a nie innych decyzji, podkreślając jednocześnie, że powinny postąpić inaczej, a wówczas mogłyby oczekiwać nagrody i chwały. Większa część
naszego systemu legislacyjnego zakłada, że ludzie mogą być
traktowani jako podmioty ponoszące odpowiedzialność za to,
co czynią, ponieważ w pewnym stopniu zawsze mogliby postąpić inaczej.
Kiedy opierając się na założeniu, że ludzkie czyny są wolne,
podejmujemy nasze moralne i prawne działania, jednocześnie,
w miarę postępu nauki, stajemy się coraz bardziej świadomi,
że założenie to często okazuje się błędne. Posiadamy wiele
wskazówek pokazujących, w jaki sposób natura ludzka może
być kształtowana poprzez propagandę, reklamę, rodzicielską
tresurę itd. do tego stopnia, że jednostki są często ofiarami
pozostających poza ich kontrolą okoliczności i uwarunkowań,
a nie odpowiedzialnymi podmiotami. Psychiatrzy zatrudnieni
jako eksperci sądowi niejednokrotnie dowodzą, że oskarżony
nie mógł być odpowiedzialny za czyny, które były efektem
działania czynników znajdujących się całkowicie poza świadomą kontrolą, a zatem utrzymywanie, iż dana osoba swobodnie zdecydowała się na popełnienie przestępstw, za które jest
sądzona, jest zupełnie bezsensowne.
Konflikt pomiędzy powszechnym założeniem wolności ludzkiej a nierzadko niechętnym przyznaniem się do tego, że nie
zawsze jest ono niekwestionowalne, zelektryzował uwagę opinii
publicznej dyskusjami o winie żołnierzy, którzy dostawszy się do
niewoli podczas działań wojennych, wyrażali swoje poparcie dla
wroga. Niektórzy z nich, poddani próbie, w oczywisty sposób
dopuścili się czynów, które na pewno nie leżały w interesie ich
krajów i które w świetle militarnych kodeksów są traktowane
jako przestępstwa. Czy jednak byli oni rzeczywiście odpowiedzialni za to, co zrobili, i czy w odpowiedzialny sposób możemy
ich uznać za moralnie winnych? Podczas gdy wiadomo jest, że
byli poddawani wszelkim rodzajom nacisków tak pośrednich,
jak i bezpośrednich, za pomocą których albo zmuszono ich do
podjęcia określonych czynów, albo zmodyfikowano moralną
strukturę świadomości w taki sposób, że “wybierali" określone
działania, to czy mogą być uważani za wolne podmioty?
Jesteśmy o wiele mniej skłonni ostro osądzać czyjeś działania, kiedy okazuje się, że były one podjęte pod przymusem.
Jeżeli wiemy, że jakaś bezpośrednia siła zniewala ludzi do
określonych czynów, wówczas nie traktujemy ich jako odpowiedzialnych za te czyny. Gdy torturami, przymusem lub
zagrożeniem skłania się ludzi do postępków, które w normalnych okolicznościach osądzilibyśmy jako złe, skłonni jesteśmy
w takiej sytuacji usprawiedliwić to postępowanie nadzwyczajnymi okolicznościami, które uniemożliwiły danej osobie decydowanie i działanie godne prawdziwie wolnego podmiotu.
Częstokroć stosujemy te same kryteria do czynników osobistych, które uniemożliwiły stosowny namysł i powzięcie odpowiedniej decyzji. Jeżeli ktoś popełnił określone czyny pod
wpływem alkoholu, narkotyków lub skrajnego napięcia emocjonalnego, staramy się zawsze wziąć pod uwagę te uwarunkowania i ponownie dochodzimy do wniosku, że jednostka nie
była wolnym podmiotem myśli czy działań, który można
obarczać moralną odpowiedzialnością. Toteż rozróżniamy typy przestępstw oraz stopnie odpowiedzialności w zależności od
tego, czy istnieją okoliczności łagodzące będące skutkiem działania czynników, które miały wpływ na czyjeś zachowanie
w trakcie popełniania czynu.
Uderzające wnioski, jakie wypływają z takich operacji jak
“pranie mózgu" czy innych typów “warunkowania" psycho-
Problem wolnej woli i determinizmu
189
logicznego, stawiają przed nami problem zakresu, w jakim
możemy traktować ludzi jako odpowiedzialnych za to, co
czynią. Od kiedy wiemy, że istnieją metody, czasami stosunkowo proste, dzięki którym można zmienić nastawienie i poglądy jednostek i skłonić je, aby “chciały" wykonywać określone działania niezgodne ze społecznymi normami, powstaje
pytanie, czy ludzie tak uwarunkowani są rzeczywiście odpowiedzialni? Jeżeli nawet niektórzy żołnierze z własnego wyboru
wspomagali wroga, to czy naprawdę zachowywali się wtedy
jak wolne podmioty, pomimo że wcześniej zostali poddani
wpływom kontrolującym ich postawy wobec wydarzeń oraz
wybory, których dokonali?
Problem rozsądzenia stopnia, w jakim nasze tak zwane
swobodne działania są rzeczywiście swobodne, w sensie bycia
całkowicie wolnymi, staje się nawet bardziej skomplikowany,
kiedy uwzględnimy dalsze wyniki badań nad ludzką psychologią. Odkrycia nowoczesnej psychoanalizy zdają się wskazywać, że nasze postawy, nasze normy osądzania, a nawet nasze
wybory zostały uprzednio określone poprzez niezliczone mnóstwo procesów warunkujących. Nasi rodzice, grupa społeczna,
nauczyciele, pracodawcy — wszyscy w jakiś sposób wpływają
na nas tak, że kiedy działamy w sposób swobodny, realizujemy
wybory, które podejmować musimy, ponieważ jesteśmy poddani działaniu czynników, które uczestniczyły w naszym osobniczym rozwoju.
Kontynuując ten typ dyskusji można odkrywać coraz więcej
obszarów, które przywykliśmy traktować jako tereny “wolnych" zachowań, a które okazują się efektem najrozmaitszych
wpływów. Nawet wtedy, kiedy jesteśmy zdolni do wyboru
własnych działań, ramy, w których wyboru dokonujemy i które
określają wyselekcjonowaną możliwość, mogą całkowicie pozostawać poza naszą kontrolą. Możemy nie być odpowiedzialni
za te ogólne ramy i tym samym przestajemy być wolnymi
podmiotami. Nasza psychika jest efektem oddziaływania czynników psychologicznych, społecznych i biologicznych.
Mając na uwadze to, co już zostało powiedziane, metafizyczny problem wolnej woli, jak się zdaje, krąży wokół prób
określenia, jak dalece wiara w ludzką wolność jest zgodna
z naszym doświadczeniem, naszą-wiedzą i poglądami na temat
ludzkiej natury. Z jednej strony istnieje punkt widzenia głoszący,
że nie istnieje żadna wolność — takie stanowisko nazywamy
determinizmem. Teza opozycyjna utrzymuje, że w pewien sposób
i do pewnego stopnia w ludzkim zachowaniu daje się wykryć
element wolności.
Argument na rzecz determinizmu
Chociaż większość znanych przesłanek świadczących na korzyść determinizmu opiera się na wynikach naukowych badań,
to jednak na długo przed powstaniem nowoczesnej nauki
sformułowano potężny argument wspierający to stanowisko.
W rzeczywistości najbardziej zażarte batalie między zwolennikami determinizmu i obrońcami wolnej woli toczyły się na
gruncie kontrowersji teologicznych. W wielu tradycjach religijnych broniono jakiejś formy boskiego determinizmu, utrzymując,
że sam Bóg jest jedynym podmiotem przyczynowości we wszechświecie i On określa wszelkie działania ludzkie oraz przyrodnicze.
Stanowisko religijne
W jednej z postaci religijnego determinizmu dowodzono, że
ponieważ Bóg jest wszechmocny i wszechwiedzący, zdolny jest
tym samym do kontroli wszystkich wydarzeń oraz do przewidzenia (określenia z góry) wszystkiego, co się stanie. Gdyby
zaistniało jakieś zdarzenie, czy byłaby to ludzka myśl czy
poruszenie listka, którego Bóg nie znałby uprzednio, stanowiłoby ono ograniczenie boskiej mocy. Ponieważ jednak (w
myśl tej teorii) takie ograniczenie jest nie do pomyślenia,
dlatego zanim jeszcze nastąpiło stworzenie świata, Bóg musiał
znać wszelkie wydarzenia, jakie będą miały miejsce w przyszłości. Ten przypadek obejmuje również każdy wybór, jaki nastąpi
podczas trwania ludzkiej historii. Stąd wszystko, co ktokolwiek
Problem wolnej woli i determinizmu
191
uczyni, jest predystynowane i z góry zdeterminowane przez
uprzednią wiedzę i decyzje Boga.
Jeżeli twierdzi się, że Bóg jest ostateczną przyczyną wszystkiego, cokolwiek się dzieje, oraz ponadto jest wyposażony
w przedwiedzę na temat wszystkiego, co ma nastąpić, a jednocześnie człowiek wciąż ma świadomość wolnych wyborów, to
zgodnie z argumentacją wielkiego amerykańskiego kalwinisty
Jonathana Edwardsa mamy tu do czynienia z wolnością rzekomą. Możemy myśleć, że wybieramy w sposób wolny, lecz
naprawdę nasze wybory zostały już uprzednio określone, tak że
wistocie nie jesteśmy w stanie podjąć żadnej prawdziwej decyzji.
Nawet wtedy, gdy wdamy się w drobiazgowe rozważania
dotyczące podejmowanego wyboru, ostateczna konkluzja jest
już ustalona, ponieważ Bóg już ją zna. Chociaż w wolny sposób
dokonujemy wyboru, którego spodziewa się Bóg, nasza wola
jest najzwyczajniej jeszcze jednym elementem poddanym boskiej kontroli, przewidzianym i z góry określonym.
Podstawa metafizyczna
Ten teologiczny argument na rzecz determinizmu wspiera się
na metafizycznej podstawie, która jest konsekwencją maksymy: Każde wydarzenie ma swoją przyczynę. Jeżeli zgodzić się
na tę zasadę, wówczas nie tylko zdarzenia fizyczne, lecz również psychiczne muszą zawsze mieć wyjaśnienia przyczynowe.
Zastosowanie jej wszakże do wszystkiego poza ludzkimi pragnieniami byłoby niesprawiedliwe i arbitralne.
Jeżeli akceptujemy treść tego aforyzmu, streszczającego regułę przyczynowości w odniesieniu do świata fizycznego, to
ponieważ sądzimy, że musi istnieć jakieś wyjaśnienie pochodzenia i sposobu funkcjonowania porządku rządzącego tym
światem, wtedy, jak się wydaje, winniśmy domagać się podobnych wyjaśnień w odniesieniu do świata psychicznego,
a w szczególności względem realności naszych rozważań i wyborów. Dlaczego wybrałem to zamiast tamtego? Dlaczego chcę
jednej rzeczy, a nie innej? W jaki sposób doszedłem do tych
poglądów, które mam, zamiast do innych? Wszystko to są
doskonale rozsądne pytania. Odpowiedzi na nie wydają się
wymagać deterministycznej teorii naszej natury, charakteru
i zachowania, teorii, która wytłumaczy, dlaczego podejmuje się
pewne określone działania, a nie inne. Nawet wtedy, gdy
stwierdza się, że wybory i decyzje są podejmowane na podstawie czynników będących wewnętrzną własnością naszej natury, przyznaje się, że możliwy jest pewien rodzaj przyczynowego czy deterministycznego wyjaśnienia.
Analiza zjawiska przyczynowości dokonana przez Davida
Hume'a (którą przedstawimy w rozdziale piątym) przypisuje te
same rodzaje wzorców stałych połączeń czy regularnych sekwencji zarówno naszym aktom woli, jak i innym rzeczom.
Sposób, w jaki ludzie dokonują wyborów, oraz ich pragnienia
mogą być przewidziane ze sporą dokładnością. Nie tylko
wykształceni naukowcy, tacy jak psychologowie czy psychiatrzy, odkrywają prawa opisujące kierunek działań ludzkiej woli,
pozwalające im przewidzieć prawdopodobny bieg ludzkich
spraw na podstawie pewnych towarzyszących im zdarzeń, lecz
nawet przecież w bardziej “praktycznym" świecie biznesu wydają się istnieć wyraźne wskazówki pozwalające zrozumieć
tendencje ludzkich pragnień. Producenci są w stanie przewidzieć, często z zadziwiającą dokładnością, ilu ludzi kupi ich
produkty po tym, gdy zostaną poddani działaniu określonych
bodźców, na przykład w formie reklamy. Jeżeli te rodzaje
przewidywań nie byłyby możliwe, produkowanie przedmiotów
byłoby skrajnie ryzykowne, wyłączywszy może rzeczy bezpośrednio potrzebne do zachowania życia. Tak więc, nawet jeśli
nie jesteśmy w stanie obserwować siły, która skłania ludzi do
podejmowania określonych decyzji (a, jak wykazuje Hume, siły
powodującej oddziaływania fizyczne również nie postrzegamy),
to jednak odkrywamy pewne wzorce stałych połączeń pomiędzy
naszymi swobodnymi decyzjami a pozostałymi zdarzeniami
i przekonujemy się, iż te wzorce dostarczają adekwatnych wskazówek dla konstrukcji rozsądnych albo prawdopodobnych przewidywań przyszłego biegu wyborów ludzkich, których dokonujemy w ramach określonego stopnia dokładności.
Problem wolnej woli i determinizmu
193
Dysponujemy jednak nie tylko teologicznymi i metafizycznymi argumentami na rzecz determinizmu. Najsilniejsza i najbardziej przekonująca jest oczywiście przytłaczająca masa naukowych informacji na temat czynników mających wpływ na
ludzkie zachowania. Psychologia, fizjologia, neurologia, farmakologia, biochemia, biofizyka itp. dostarczają tak wielu
rozmaitych wyników, że zdajemy się szybko zbliżać do realizacji deterministycznego marzenia o wytłumaczeniu
c a l e - g o ludzkiego zachowania; nie tylko działań, jakie mogą
podejmować mężczyźni lub kobiety, lecz również ich odczuć i
myśli. Wkrótce możemy miećdo czynienia z sytuacją, w której
dokładne zbadanie biologicznych i psychologicznych cech
niemowlęcia pozwoli naukowcom napisacjego życiorys, zanim
jeszcze zdarzy mu się wkroczyć w życie, chociaż
najprawdopodobniej biografia ta zostanie napisana przy użyciu
zdań warunkowych oznajmiaj ą-cych, że j e ż e l i zdarzą się
określone rzeczy w otaczającym je świecie, w ó w c z a s będzie
posiadało określone myśli i uczucia, będzie podejmowało
określone decyzje i wykonywało określone działania.
Większość z nas woli myśleć, iż ta ponura perspektywa jest
przedmiotem raczej science-fiction niźli nauki.
Wobec mnogości dostępnych rezultatów naukowych badań
nad prawami rządzącymi ludzkimi motywacjami oraz sposobami sterowania ludzkimi postawami, teza determinizmu wydaje
się nadzwyczaj silna. Ktokolwiek dzisiaj chciałby dowodzić,
wbrew posiadanej przez nas wiedzy, iż istoty ludzkie są naprawdę
wolne, znalazłby się pod silnym naciskiem konieczności odkrycia
obszaru człowieczych zachowań, o którym nie ma już ogromnej
ilości informacji wskazujących na istnienie czynników określających i modyfikujących, które tłumaczą ludzkie działania i chęci.
Argument na rzecz wolności woli
Pomimo oczywistej siły argumentów i wielości naukowych
wyników, które przemawiają na rzecz teorii deterministycznej,
przeciwnicy tego stanowiska zdołali sformułować przypuszczalnie równie mocne tezy, wskazując, że istnieją doświadczenia
i postawy ludzkie, które zakładają z konieczności wolność. Po
pierwsze, utrzymują libertarianie (wierzący w wolną wolę),
każdy z nas jest świadomy własnej wolności. Nawet jeżeli ktoś
jest w stanie przewidzieć wybory, jakie zamierzam podjąć, to
podczas ich dokonywania czuję, że jestem wolny. Obrońcy
istnienia wolnej woli podkreślają fakt, że żadne argumenty
deterministow nie są w stanie wyeliminować ani wytłumaczyć
przeżywanego doświadczenia wolności, z jakim mamy do czynienia zawsze wtedy, gdy podejmujemy jakieś decyzje. (Oczywiście zwolennicy determinizmu mogą na to odpowiedzieć, że
samo to doświadczenie, samo poczucie wolności, nie przesądza
jeszcze o tym, czy rzeczywiście jesteśmy wolni).
Wolna wola i nauka
Ostatnimi czasy libertarianie usiłowali znaleźć wsparcie dla
swej teorii w odkryciach nowoczesnej fizyki. Odwoływali się
mianowicie do zasady nieoznaczoności Heisenberga stwierdzającej zasadniczą nieokreśloność naszej wiedzy na temat cząstek
elementarnych. W przypadku gdy mamy wyznaczyć eksperymentalnie położenie i prędkość cząstki, okazuje się, że metody
doświadczalne pozwalają określić dokładnie położenie kosztem
dokładności pomiaru prędkości albo pozwalają dokładnie
zmierzyć prędkość kosztem dokładności pomiaru położenia.
Nie jest możliwe jednoczesne dokładne określenie obu tych
wielkości.
Interpretacja, jaką nadaje się temu prawu fizyki w kontekście pytania o wolność woli, głosi: przyroda zawiera w sobie
element niezdetenninowania. Należy przez to rozumieć istnienie
pewnego stopnia wolności działania na najbardziej podstawowym szczeblu realności naturalnej, później, niejako analogicznie, cecha ta jest przypisywana wszystkim stopniom fizycznego
uorganizowania, z ludzkim włącznie. Niestety, zasada Heisenberga jest w istocie nieznacząca dla kwestii stanowiących
decydującą treść sporu pomiędzy deterministami a
libertaria-nami. Wykazuje ona jedynie, że sformułowanie
zasady całkowitego determinizmu jest już nieadekwatne czy też
niezgodne
Problem wolnej woli i determinizmu
195
z aktualnym stanem fizyki. Jednak nie wynika stąd bynajmniej
wniosek stwierdzający, że ponieważ nigdy nie będzie możliwe
odkrycie wszystkich fizycznych czynników określających dane
zjawisko, wobec tego akty naszej woli staną się niezdeterminowane. Zasada Heisenberga nie prowadzi do żadnych konkluzji
opisujących rzeczywistość znajdującą się wyżej niż poziom
ruchów cząstek, które w efekcie dają się dokładnie opisywać
w przypadku, gdy wchodzi w grę ich większa liczba, a pozostają
nieokreślone jedynie dla przewidywań indywidualnych.
Nie-zdeterminowanie na niższych poziomach fizycznych
reakcji z pewnością nie wskazuje na zaangażowanie w nie
wolnej woli, nie daje podstaw do wyciągania wniosków, że w
swoim zachowaniu cząstki podejmują jakiekolwiek decyzje.
Dlatego też nie wydaje się sensowne budowanie jakichkolwiek
analogii pomiędzy nowoczesną fizyką a podstawami ludzkich
aktów woli. Zasada wolności woli staje się bardziej
przekonująca, gdy powołuje się na postacie moralnych i
prawnych osądów, które mają sens tylko o tyle, o ile istoty
ludzkie są w jakimś stopniu wolne. Niektórzy przeciwnicy
determinizmu, ongiś teologicznego, czy jak to dziś ma
miejsce — naukowego, zwracają uwagę, że większość
religijnych poglądów na świat stanie się trywialna i nieistotna,
gdy założymy, iż ludzie nie dokonują wolnych wyborów. Cała
kwestia potępienia za grzech pierworodny i późniejsza
propozycja zbawienia w imię akceptacji oraz wiary w określone
zasady wydają się wymagać, z indywidualnego punktu
widzenia, możliwości swobodnego wyboru. W przeciwnym
razie teologiczny dramat, w szczególności ten, który stanowi
podstawę judeo-chrześcijańsko-islamskiej tradycji, staje się
niczym więcej niż tylko wszechobejmującym przedstawieniem
kukiełkowym, a nie przekazem niosącym jakiekolwiek treści
mogące wywrzeć wpływ na nasze życie.
Wolna wola a William James
Argument, który poniżej zaprezentujemy, odwołuje się do
rozważań etycznych i jest przypuszczalnie najbardziej przeko-
nujący. William James w eseju Dylemat determinizmu utrzymuje, że dwie fundamentalne cechy naszych doświadczeń moralnych staną się niezrozumiałe, jeżeli nie założymy istnienia
wolnej woli. Przede wszystkim chodzi o sumienie. Nieprzerwanie spotykamy się z wyrazami ubolewania, jakie wyrażają
ludzie w stosunku do tego, co zrobili, czy tego, w co wierzyli,
oraz z żalem, że nie postąpili inaczej. Jeżeli ludzkie działania
i myśli nie mogłyby być inne niż są, to jaki sens miałoby
pragnienie postąpienia inaczej, zwłaszcza że nic innego nie
mogło się wydarzyć?
Poza wskazaniem na niewytłumaczalność skruchy czy
sumienia, przy założeniu braku wolności, James zwraca
również uwagę na fakt, iż zwykliśmy domagać się od ludzi
odpowiedzialności za własne postępowanie i karać ich, gdy
nie wywiązują się ze swych zobowiązań, co nie miałoby
najmniejszego sensu, gdyby ich działania były całkowicie
zdeterminowane. Nie potępiamy i nie karzemy przedmiotów,
których działania są ściśle określone fizycznie, takich jak
kamienie czy samochody, ponieważ nie uważamy ich za
wolne. Dlaczego więc słuszne miałoby być domaganie się
odpowiedzialności od ludzi, jeśli charakter ich czynów byłby
taki sam jak przedmiotów martwych? Jeżeli karzemy kogoś
jedynie dlatego, iż jesteśmy zdeterminowani przez określone
czynniki, które zmuszają nas do zachowywania się w taki
sposób, to kara traci jakiekolwiek znaczenie moralne i staje
się jedynie oznaką określonych czynników determinujących
działanie karzącego. Jeżeli więc karzemy ludzi po to, aby
zmienić czynniki, które warunkują ich zachowania, to czy
jesteśmy wtedy, my, sędziowie, wolni w podejmowaniu wyroku, czy też najzwyczajniej pozostajemy we władzy innych
uwarunkowań? Jeżeh' prawdą jest to drugie, wówczas kara nie
stanowi niczego więcej oprócz narzucania mniejszości norm
grupy będącej u władzy, a tym samym nie ma żadnego
etycznego ani moralnego sensu. Jeżeli zaś prawdziwa jest
pierwsza możliwość, wtedy teza libertarian jest dowiedziona,
ponieważ aby istniała w ogóle moralność, jej podmioty muszą
być wolne.
Problem wolnej woli i determinizmu
197
Ostatni z argumentów, który tu przedstawimy na rzecz teorii
wolności woli, opiera się na stwierdzeniu możliwości dyskutowania tej kwestii za pomocą środków czysto intelektualnych.
Gdyby teoria deterministyczna miała być prawdziwa, wówczas
zamiast dowodzić jej, należałoby znaleźć czynniki mające
wpływ na decyzje filozoficzne, a następnie zastosować je,
niezależnie od tego, czy miałaby to być pałka, alkohol, narkotyk czy temu podobne. Sam fakt jednak nieprzerwanego
konstruowania argumentów wskazuje na to, że można zakładać istnienie pewnego elementu wolności w zachowaniu
ludzkim. Przecież dla determinizmu potraktowanego poważnie
ktokolwiek wierzy w wolność ludzkiej woli, czyni tak dlatego,
że jest do tego zdeterminowany, cóż więc mogłoby przynieść
usiłowanie przekonania go, iż jest w błędzie?
Konkluzja
Problem wolności woli, który już od wieków stanowi przedmiot sporu, w jaśniejszy sposób może ukazać role, jaką odgrywają dociekania metafizyczne. Próbując wypracować ogólne tłumaczenie czy wyjaśnienie elementów naszego doświadczenia, odkrywamy, że istnieje ogromna liczba przesłanek sugerujących, iż istoty ludzkie są całkowicie zdeterminowane w tym,
co czynią lub myślą. Z drugiej strony jednak, niektóre z faktów
naszego życia moralnego wydają się wymagać akceptacji jakiegoś stopnia działalności wolnej, na ludzkim poziomie rzeczywis-
tości. Libertarianie mogą wykazać, że całkowity determinizm
jest niezgodny z pewnymi wymiarami naszego doświadczenia
i poglądów, kiedy jednak usiłują pokazać, na czym miałaby
zasadzać się wolność, wówczas niemalże niemożliwe okazuje
się wskazanie rodzaju ludzkiego zachowania, którego przyczyny nie dałyby się naukowo określić. Metafizyk postawiony
wobec tych dwu sprzecznych ze sobą wyjaśnień jest zobowiązany zbudować jakąś ogólniejszą teorię natury wszechświata,
która w zadowalający sposób wytłumaczy obie grupy przesłanek przemawiających za każdą z konkurencyjnych tez.
Rodzaje systemów metafizycznych
Po rozważeniu kilku przykładów typowych problemów, jakimi
zajmują się metafizycy, zajmiemy się obecnie głównymi teoriami metafizycznymi, zrodzonymi przez historię filozofii. Ponieważ jest ich mnóstwo, weźmiemy pod uwagę jedynie podstawowe konstrukcje, najpierw antyczne, później wytworzone
przez nowszą filozofię, mianowicie porenesansową. Twierdzi
się często, iż wszelkie rodzaje metafizyki są jedynie odmianami
systemów Platona i Arystotelesa. Ponieważ do pewnego stopnia jest to prawdą, zaczniemy od nich.
Metafizyka Platona
W trakcie omawiania problemów teorii wiedzy zobaczymy,
w jaki sposób niektóre podstawowe elementy Platońskiej metafizyki zrodziły się z prób rozstrzygnięcia pytania o prawdziwość posiadanej przez nas wiedzy oraz o jej przedmiot.
Zasadniczo, w Platońskim obrazie wszechświata rzeczywista,
stabilna i niezmienna jest dziedzina idei albo form. Świat
doświadczenia potocznego stanowi iluzoryczną, przemijającą
i nieistotną sekwencję wydarzeń, które zachodzą w naturze nie
będącej domeną realności, lecz przejawu.
Relacja, jaka istnieje pomiędzy nadzmysłowym światem
idei a widzialnym, lecz jedynie pozornym światem rzeczy
materialnych, przedstawiona jest w Platońskim dialogu
Tima-jos. Obie sfery rzeczywistości opisane są jako wieczne.
Świat idei jest podstawowy, to znaczy stanowi przyczynę
wszystkiego, co się dzieje w świecie materialnym. Dynamika
zaś tego materialnego świata nie jest rezultatem jakiejkolwiek
aktywności idealnej rzeczywistości, która nie zawiera żadnej
zmiany, ani innej formy działalności, lecz funkcjonowania
pewnego czynnika, który ma zdolność tworzenia szczególnego rodzaju kopii lub namiastek prawdziwej realności
i umieszczania ich w chaosie zmysłowego, materialnego
świata.
Rodzaje systemów metafizycznych ______________________ 199
Po jednej stronie mamy więc świat doskonałości, który
tworzą niezmienne idee, świat zawierający znaczenia albo definicje rzeczy. Po drugiej — amorficzne, niespójne “coś", zdolne w pewnym stopniu do przyjmowania rozmaitych aspektów
form. Aby wyjaśnić sposób, w jaki obie te realności wchodzą
w kontakt ze sobą, Platon wprowadził dodatkowy czynnik,
istotę zwaną demiurgiem, zdolną do istnienia na granicy, obu
światów. Demiurg usiłuje nakładać rozmaite formy na chaos
materialnego świata, wprowadzając weń trójkątność, kolistość,
brazowość i temu podobne, aż do uzyskania w widzialnym
świecie określonego porządku. Jednak świat ten nie jest w stanie wytrwać pod brzemieniem tych niezmiennych idei, toteż
uczestniczy w nim jedynie w ograniczonych okresach. Stąd
wynika konieczność nieustannej zmienności świata widzialnego, której rezultatem jest stały rozpad chwilowego porządku
pochodzącego ze świata idei.
Późniejsze przemiany doktryny
Platonicy późnej starożytności kładli coraz większy nacisk na
kreatywną funkcję świata form, stopniowo zmieniając jej charakter i w miejsce statycznego świata doskonałości podstawiając źródło wszelkiej mocy i realności we wszechświecie.
W procesie przyswajania przez chrześcijańską teologię Platońskiej metafizyki świat idealny stał się w końcu boskim
stwórcą nie tylko czasowego porządku w świecie, lecz również
całego fizycznego wszechświata. Tak więc na przestrzeni stu
pięćdziesięciu lat, które dzielą żyjącego w trzecim stuleciu
naszej ery Plotyna od św. Augustyna, rozwijał się ruch filozoficzny zmierzający do przekształcenia idei w czynniki aktywne,
a ostatecznie w samą boską moc, która z nicości stwarza świat
fizyczny i organizuje go zgodnie z boskimi wzorami form.
Umysł—ciało—dusza
Świat ludzki w metafizyce Platońskiej to rodzaj sytuacji granicznej, w sensie nieco przypominającym pozycję demiurga.
Przez to, że posiada ciało, jednostka jest częścią fizycznego
świata, odbiera wrażenia zmysłowe itp. Jednocześnie jest wyposażona w umysł zdolny do poznania form. Posiada również
czynnik sterujący, duszę, która przedstawiana jest jako woźnica
rydwanu, kierująca i kierowana przez dwa konie — umysł
i ciało. Umysł pragnie wzbić się do niebiańskiej dziedziny idei
i dąży tylko do ich kontemplacji. Ciało pożąda aktywności
naturalnego życia. Dusza ludzka, zamknięta w więzieniu ciała,
jest wplątana pomiędzy te sprzeczne siły, usiłując jednak nad
nimi panować.
Tak oto harmonia, którą dusza może osiągnąć, w istocie
zostaje zrealizowana dopiero po wyzwoleniu się z cielesnego
życia. W kategoriach tak pojętej metafizyki natury ludzkiej
jesteśmy w pewien sposób zdolni do wyzwolenia się spod
całkowitego zdeterminowania przez potrzeby fizyczne. Na ogół
ludzie nie mają wolności, bowiem ich żywoty są w pełni
określane przez uwarunkowania cielesne. Czyjaś dusza jednakowoż może się wyzwolić z tych powiązań i zorganizować
życie ludzkie jednocześnie w kategoriach fizycznych okoliczności oraz intelektualnych pragnień. Dopiero po zakończeniu
cielesnej egzystencji jest w stanie wznieść się do wiecznego,
doskonałego świata idei.
Akcent mistyczny
Ten element Platońskiej metafizyki, zapewne wbrew intencjom
twórcy, rozwinął się w mistyczny pogląd propagujący oderwanie od świata, pogląd który zazwyczaj utożsamia się z
pla-tonizmem. (W sensie, jaki nadaje się terminowi
“platonizm" w historii filozofii, można zupełnie sensownie
zadać pytanie, do jakiego stopnia sam Platon był platonikiem).
Uwydatniając ten aspekt Platońskiej teorii (a mianowicie
pragnienie duszy wyrwania się z więzienia ciała), wielu
platoników twierdziło, że rzeczy posiadające wartość w tym
świecie nie istnieją w realności fizycznej, lecz można je odnaleźć
wyłącznie w dziedzinie idealnej. Utrzymywali, że wyższych,
metafizycznych realności możemy doświadczyć tylko przez
całkowite odrzucenie trosk
Rodzaje systemów metafizycznych
201
materialnych, oddając się kontemplacji wiecznych właściwości
doskonałego świata form.
Neoplatonizm
Interpretacja poglądów Platona, którą znamy jako neoplatonizm, a której metafizyczna teoria Plotyna stanowi jeden z filarów, kładzie szczególny nacisk na kwestię wyrzeczenia się
świata. Neoplatonicy głosili, że w sensie metafizycznym jednostka może stać się częścią tego poziomu rzeczywistości, który
rozumie i z którym się utożsamia. Tak więc możliwa jest
przemiana własnej natury metafizycznej poprzez wyzbycie się
zainteresowania światem fizycznym i zwrócenie się wyłącznie
ku realności idealnej. Kiedy ostatecznie dochodzi się do miejsca, w którym jest się zdolnym do kontemplacji idei, czyli
jedności, wówczas realizuje się unia mistyczna pomiędzy rozumiejącym a jednością. Powiadano, że Plotyn był do tego
stopnia przekonany o słuszności tych mistycznych i negujących
wartość świata teorii neoplatońskich, iż unikał najmniejszych
nawet objawów zainteresowania światem fizycznym, takich jak
na przykład kąpiel, oddając się wyłącznie studiom i kontemplacji, które miały w efekcie zaowocować mistycznym zjednoczeniem.
Metafizyka Arystotelesa
W przeciwieństwie do Platońskich poglądów głoszących dualistyczną naturę kosmosu, rozdartego pomiędzy światem idei
a widzialną realnością fizycznych rzeczy, teoria metafizyczna
Arystotelesa, zresztą bezpośredniego ucznia Platona, zmierzała
do opisania świata naturalnego jako świata rzeczywistego. Wychodząc od założenia, że rzeczywistość, z którą jesteśmy oswojeni na co dzień, może być wytłumaczona i zrozumiana bez
odwoływania się do realności metafizycznych, leżących poza
ludzkim doświadczeniem, Arystoteles skonstruował teorię opartą
na pojęciach materii*4«ibrniy, które uważał za podstawowe
właściwości wszechświata*. Poza tymi dwoma podstawowymi
kategoriami, które omawialiśmy już wcześniej, koncepcja Arystotelesowego kosmosu zawiera również pojęcie celu.
Teleologia
Wszystkie przedmioty naszego doświadczenia, składające się
z uformowanej materii, poruszają się lub zmieniają zgodnie ze
schematem, który jest zasadniczo celowy lub teleologiczny, co
znaczy, że wszystkie te ruchy i zmiany dzieją się w taki sposób, aby
doprowadzić do realizacji określonego celu. Na poparcie tej
koncepcji Arystoteles przytaczał stałe wzorce rozwoju. Z żołędzi
zawsze wyrastają dęby i nic innego. Dzieci zamieniają się
w dorosłych. Kamienie zawsze spadają w dół, dopóki nie osiągną
stanu spoczynku na powierzchni ziemi. We wszystkich tych
przykładach ruchy lub zmiany są nakierowane na osiągniecie
określonych efektów, jak się wydaje, takich samych lub niemalże
identycznych dla przedstawicieli danej grupy czy gatunku.
Przykłady, jakie można by przedstawić na obalenie tezy
stwierdzającej istnienie celowego kierunku zmian i ruchów,
w rzeczywistości potwierdzają twierdzenie bardziej ogólne,
zgodnie z którym istnieje celowość przenikająca wszystkie
zdarzenia naturalne i tłumacząca ich przebieg. Przypadki,
w których przedmioty nie zmieniają się ani nie poruszają
w sposób pozwalający przypuszczać, że dążą do realizacji
określonego celu, to te sytuacje, w których wpływ na nie
wywierają jakieś zewnętrzne czynniki. Żołądź, który zjadła
wiewiórka, kamień poruszający się w górę zamiast w dół,
dziecko, które nie dorośnie, bowiem zostało zamordowane, to
przykłady gwałtownego czy, jak powie Arystoteles, nienaturalnego oddziaływania pomiędzy przedmiotami. Natomiast, kiedy pozwolimy rzeczom rozwijać się w sposób naturalny, wtedy
zauważymy, że dążą one ku osiągnięciu pewnego określonego
rezultatu, który jest taki sam dla przedstawicieli tego samego
gatunku.
Sposobem, w jaki ta naturalna celowość czy teleologia
ujawnia się, są formy przyjmowane przez przedmioty w toku
Rodzaje systemów metafizycznych
203
ich rozwoju. Naturalna historia każdej rzeczy wydaje się nieprzerwanym dążeniem do osiągnięcia właściwej dla niej formy,
a wszystkie jej działania są skierowane ku temu celowi. Żołądź
na przykład normalnie przechodzi przez serię przemian, kulminujących zatratą pierwotnej formy i przemianą w dąb. Kiedy
ten z kolei wyrasta na określoną wysokość, wydaje się, iż osiąga
wreszcie cel, ku któremu zmierzały wszystkie dotychczasowe
przekształcenia. Kamień spadający na powierzchnię ziemi również, jak się zdaje, realizuje ciąg zmian, których efektem jest
osiągniecie pożądanej formy, a mianowicie stanu spoczynku.
Materia i cel
W najogólniejszym sformułowaniu treścią twierdzenia Arystotelesa jest przekonanie, że każdy przedmiot we wszechświecie, wyjąwszy Boga, jest skomponowany z pewnej formy oraz
z tworzywa stanowiącego jej podstawę, a zwanego “materią".
Materia każdego przedmiotu ma możliwość przyjmowania
formy temu przedmiotowi właściwej i zwanej jego “kresem"
lub “celem". Procesy zmiany i ruchu są realizacją możliwości
przedmiotu. Istnieje naturalna tendencja lub teleologia, która
każe każdemu bez wyjątku przedmiotowi dążyć do osiągnięcia
swego naturalnego celu czy też ostatecznej formy. Przemiany,
jakim podlegają wszystkie przedmioty, nie dają się zrozumieć
inaczej jak tylko w kategoriach zawartych w nich przyczyn.
Czyste formy
Każdy przedmiot ma względny cel realizowany w ramach
formy właściwej dla jego gatunku. Istnieje jednakowoż cel
ostateczny każdego przedmiotu, cel polegający na realizacji
stanu całkowitego spoczynku, w którym nie byłoby żadnej
możliwości zmiany. Wszystko jednak, co jest złożone z materii,
zawsze wykazuje pewną możliwość, pewną zdolność do zmiany, ruchu, przemiany. W związku z tym osiągnięcie tego
ostatecznego stanu możliwe jest tylko poprzez stanie się czystą
formą całkowicie pozbawioną materii.
Kiedy przyglądamy się wszechświatowi, obserwujemy, że
różne gatunki są w stanie osiągnąć do pewnego stopnia określony
stan trwałości, niezmienności czy spoczynku. Najbardziej przybliżonym przykładem tego stanu, jak uważał Arystoteles, jest
niebo. Gwiazdy i planety, przynajmniej w granicach wiedzy, jaką
dysponował, zmieniają się tylko pod jednym względem, mianowicie pod względem położenia. Ich kształt i wielkość pozostają
zawsze stałe — nie giną ani nie powstają. Jedynym sposobem,
w jaki przejawia się ich poszukiwanie ostatecznej formy, jest
ciągły ruch kołowy po niebie. W tym ruchu wydają się nieprzerwanie przemierzać te same trasy, co można tłumaczyć tym, iż
jedyną rzeczą oddzielającą je od ich celu jest regularny kołowy
ruch, w który uwikłane są w swoim pościgu za stanem czystej formy.
W porównaniu z tym niemal doskonałym stanem obiektów
niebiańskich, przedmioty ziemskie wydają się o wiele bardziej
odległe od osiągnięcia swego ostatecznego celu. Udaje im się
jedynie dojść do stopnia niezmienności gatunków, trwałych,
pomimo że ich indywidualni przedstawiciele zmieniają się,
rozpadają i ostatecznie umierają. Ponieważ Arystoteles nie był
ewolucjonistą, uważał formy gatunków za stałe. Stąd tylko
poprzez reprodukcję grupy, twierdził, żywe istoty mają udział
w “wiecznym i boskim". Spośród wszystkich organizmów tylko
ludzie są w stanie najbardziej zbliżyć się do ostatecznego stanu.
Osiągają to poprzez kontemplację czystej formy. W stopniu,
w jakim jesteśmy w stanie zrealizować taką czystą myśl, nasze
umysły osiągają czy urzeczywistniają stan samotnej formy, zarodek doskonałości.
Nieruchomy poniszyciel
Ponieważ, w ten czy inny sposób, każdy przedmiot obecny
w świecie dąży do osiągnięcia stanu czystej formy, zatem musi
istnieć byt, który stanowi cel tych wszystkich zmian i ruchów.
Przedmiot ten jest zwany nieruchomym poruszycielem, bowiem,
mimo iż sam nie podlega zmianom (gdyż nie zawiera w ogóle
materii, a tym samym żadnej potencjalności), -Stanowi przyczynę, dla której wszystko we wszechświecie pozostajeTw-rachu.
Rodzaje systemów metafizycznych ________________ ____ 205
Wszystkie rzeczy — od zwykłych kamieni poprzez ludzi aż do
ciał niebieskich — przechodzą te przemiany, które przechodzą,
z powodu naturalnej tendencji czy też pragnienia stania się
czymś takim jak on. Tak więc to z powodu miłości do doskonałości czystej formy naturalny świat przemierza wszystkie te
nie kończące się przemiany, zmiany i ruchy. W strukturze
metafizyki Arystotelesa doskonały byt, nieruchomy
poruszy-ciel, nie czyni nic i nie bierze żadnego udziału w
aktywności świata, lecz jedynie służy mu, dostarczając celu.
Taki tele-ologiczny wszechświat, w którym wszystko dzieje
się celowo i może być wytłumaczone w kategoriach względnych
i ostatecznych celów, ku którym dąży, ma również aspekt
niezbyt przyjemny. Pomimo że wszystkie przedmioty
naturalne, wyjąwszy nieruchomego poruszyciela, podlegają
zmianom, dzięki którym mogą realizować swoje możliwości,
ich dążenia skazane są na porażkę, bowiem nigdy nie staną się
czystą formą. Nawet ciała niebieskie, tak bliskie osiągnięcia
doskonałości i spoczynku, pozostaną na wieczność skazane
na obroty po kołowych orbitach. Zatem świat Arystotelesa jest
wieczną serią zdarzeń ścigających ten sam,cel, którego nigdy
ostatecznie nie osiągną.
Metafizyka epikurejska
W ostrej sprzeczności z Arystotelesowską koncepcją wszechświata, wyjaśnialnego zasadniczo w kategoriach celowego działania, pozostaje materialistyczne stanowisko Epikura. Jego teoria, po raz pierwszy zaproponowana przez wczesnego filozofa
greckiego Demokryta, a najlepiej znana dzięki poematowi
O naturze wszechrzeczy rzymskiego poety Lukrecjusza, przedstawia wszechświat zawierający tylko rozmaitego kształtu
ato-jnyporuszające
sięjw.pustej,przestrzeni.
Pojęcie
niepodzielnego atomu stanowiącego podstawowy element
świata, nie mającego żadnego celu swych ruchów ani żadnych
jakości, wyjąwszy rozmiar i kształt (i być może wagę),
wystarcza, zdaniem Epikura, do wytłumaczenia wszystkiego,
co wiemy o świecie.
Teoria fizyczna
Stałą cechą wszechświata jest fizyczny atom, nie stworzony
i niezmienny. Epikurejczycy uważali atomy za stałe cząstki,
których nie można rozbić na mniejsze czfseii które występują
w nieograniczonej liczbie kształtów oraz rozmiarów. W myśl
ich teorii istnieją atomy w kształcie sześcianów, ostrosłupów,
atomy wyposażone w haczyki, atomy sferyczne itp. Każdy
przedmiot nie jest niczym więcej niż kombinacją atomów
rozproszonych w pustej przestrzeni. Podobnie jak ma się rzecz
z kamieniami czy stołami, tak też dzieje się z istotami żyjącymi,
a nawet z umysłem ludzkim. Pomimo że atomy pozostają
niezmienne, zmieniają się ich układy i dzięki temu przedmioty,
które obserwujemy, mogą zmieniać się i zanikać, co nigdy nie
przydarza się atomom.
Ruch jest podstawowącechg_atgmu. Ruch nie ma początku,
lecz trwa nieprzerwanie przez cały czas. W pierwotnej teorii
Demokryta wszystkie atomy spadają z różną prędkością. Ze
względu na tę cechę szybsze atomy wyprzedzają wolniejsze, co
prowadzi do kolizji. Różne kształty cząstek powodują, iż
zderzające się atomy odbijają się od siebie w rozmaitych
kierunkach, powodując nowe kolizje i tak dalej. W efekcie
wszystkie rodzaje atomowych kombinacji tworzą się i następnie rozpadają. Ta wersja metafizycznego atomizmu jest całkowicie deterministyczna z tego względu, że znając pierwotne
położenie atomów we wszechświecie i kierunki, w których się
poruszają, można dokładnie przewidzieć cały przyszły bieg
wszelkich rzeczy. Tym samym każde wydarzenie w świecie,
włączając w to ludzkie myśli, akty woli i wszelkie zdarzenia
mentalne, jest całkowicie zdeterminowane wyłącznie przez położenie i ruchy podstawowych cząstek fizycznych.
Indeterminizm
Epikur wszakże, z rozmaitych powodów etycznych, przerażony
był myślą o całkowitym ustaleniu biegu wydarzeń świata, toteż
zmodyfikował starożytną teorię atomistyczną, wprowadzając
Rodzaje systemów metafizycznych _____________________ 207
do niej element nieokreśloności. Oprócz ruchu w dół i okresowych zderzeń atomom przydarzają się “delikatne odchylenia"
odmieniające tory ich ruchu. Odchylenia te zachodzą z powodów niewytłumaczalnych, lecz kiedy się zdarzają, zakłócają
ustalony
deterministyczny
charakter
wszechświata
atomistycz-nego i nie pozwalają przewidzieć dokładnie tego,
co wydarzy się później.
Zarówno deterministyczna, jak i indeterministyczna wersja
atomizmu stanowią metafizyki całkowicie materialistyczne. Zgo-
dnie tak z Demokrytem, jak i Epikurem wszystko we wszechświecie może być wytłumaczone wyłącznie za pomocą kategorii
materii i ruchu. Wszelkie zdarzenia fizyczne dają się wyjaśnić
w terminach “szczęśliwego połączenia atomów". Zdarzenia
mentalne, twierdzi się, również mogą być opisane jako zderzenia bardzo szczególnego atomu sferycznego, zwanego atomem
duszy. W przeciwieństwie do przedmiotów martwych, tylko
istoty żywe posiadają ten typ atomów. Kiedy następuje śmierć,
specyficzna kombinacja atomów duszy rozpada się.
Bezcelowość
W przeciwieństwie do teorii kosmosu Arystotelesa, metafizyka
epikurejska przedstawia świat zupełnie bezcelowy. Nie należy
poszukiwać wyjaśnień zdarzeń naturalnych w celu, do którego
dążą. Do wytłumaczenia, dlaczego cokolwiek się dzieje, wystarczą pojęcia opisujące pierwotne elementy atomowego świata. Ani
na szczeblu kosmicznym, ani ludzkim nie dzieje się nic takiego, co
byłoby dążeniem do osiągnięcia określonego celu, lecz wyłącznie
określone zderzenia atomów. Obyczaj człowieka każący mu
uważać świat za stworzony dla niego, a wszelkie zdarzenia za
części planu, w którym odgrywa on centralną rolę, jest odrzucany
jako wyrastający z błędnego punktu widzenia. Jeżeli chodzi
o nasze nadzieje, pragnienia, oczekiwania, to nie mają one nic
wspólnego z rzeczywistym biegiem wydarzeń. Określone rzeczy
muszą się zdarzyć ze względu na wzorce istniejące w świecie
atomów, a nie dlatego że chcemy, aby się zdarzyły, ani ze względu
na jakikolwiek pożytek z nich wynikający.
Całkowicie materialistyczna metafizyka wyklucza również,
jako nieistotne dla spraw świata, wszelkie myśli i ideały ludzkości. Stanowią one jedynie efekty atomowych zdarzeń zachodzących wewnątrz nas. Nie są wskazówkami pozwalającymi nam odkryć naturę wydarzeń ani podstawą do zrozumienia
wszechświata, lecz jedynie efektami działania materialnych
przyczyn. Światy Platońskich idei czy Arystotelesowskich celów to jedynie iluzoryczne wizje napastujące ludzkie mózgi,
a zatem nie powinny domagać się poważnego traktowania:
próżna wydaje się również chęć uczynienia z nich podstawy
naszych największych nadziei.
Epikurejska wizja bezcelowego, materialnego kosmosu stanowi jeden z wielkich systemów metafizycznych. Pomimo zawartego w niej zdecydowanego odrzucenia duchowych celów i nadziei człowieka, teoria ta wypracowała wszechobejmujący schemat dostarczający środków wytłumaczenia wszelkiego doświadczenia. Często służyła również jako antidotum przeciwko
majestatycznym systemom metafizycznym, każąc ludziom na
powrót rozważyć rolę, jaką odgrywają materialne uwarunkowania ich egzystencji. Biorąc to pod uwagę, rozumiemy,
dlaczego podczas wielkiej ery religijnej, w okresie średniowiecza, epikurejczycy właściwie zupełnie nie istnieli i dopiero
u początków nauki nowożytnej, w XVI i XVII wieku, pojawiło
się na powrót zainteresowanie starożytną metafizyką
atomis-tyczną.
Metafizyka stoików
Ostatni wielki system metafizyczny, który teraz rozważymy,
został skonstruowany przez czołowych przeciwników filozofii
epikurejskiej, mianowicie przez stoików. Podobnie jak teoria
ich adwersarzy, opierał się na materialistycznej wizji świata,
z tym że stoicy, kładąc nacisk na wszechobecny w przyrodzie
wzorzec racjonalny, utrzymywali, iż świat materialny przeniknięty jest dynamiczną siłą, która funkcjonuje nie w sposób
mechaniczny, lecz celowy.
Rodzaje systemów metafizycznych
209
Materia i rozum
Fundamentalne elementy stoickiego kosmosu to materia i
ro-zaHnTElementy te przenikają go na wskroś. Materia-aie
składa się z atomowych jednostek, lecz stanowi ciągłe
amorficzne tworzywo przepojone racjonalną siłą, siłą nadającą
mu określone właściwości. W myśl tej koncepcji przedmioty
fizyczne są rozmaitymi stanami napięcia materii, zależnymi od
sił racjonalnych, istniejących w całym wszechświecie.
Dynamiczne właściwości tychże sił powodują wszystkie
zachodzące zmiany.
Element racjonalny stanowi coś, co nazywa się czasami duszą
świata, czasami racjonalnymi ziarnami zawartymi w nim, a niekiedy uniwersalnym rozumem czy Bogiem. Rozumieć należy
przezeń moc kosmiczną, któia_jarganizuje-i rządzi całym-*
-wszechświatem, znajdując się jednocześnie nie poza nim, lecz.
wewnątrz. Rozważana całościowo stanowi wiodącą zasadę
świata, natomiast w jednostkowych przejawach jest racjonalnym elementem albo ziarnem obecnym wewnątrz każdej oddzielnej rzeczy, którą kieruje lub reguluje.
Determinizm stoicki
Ponieważ w metafizyce stoików wszystko, co się dzieje, dzieje się
dla jakiejś przyczyny, a przyczyny te stanowią część planu
^racjonalnego elementu obecnego w kosmosie, tym samym natura
podlega całkowitemu.zdeterminowaniu. Determinizmiten nie jest
wszakże efektem określonych stadiów rozwoju wszechświata, lecz
raczej wynikiem istnienia kosmicznego celu, końcowego rezultatu,
ku któremu zmierza uniwersalny rozum. Wszystko musi się dziać
tak, jak się dzieje, ze względu na to, że wszelkie zdarzenia są
rozumnie dyktowane przez wszechprzenikający rozum w zgodzie z
jego racjonalnym celem. Tym samym każde zdarzenie jest w tym
całkowicie racjonalnym świecie równie racjonalne i konieczne,
ponieważ, aby mogło zdarzyć się coś innego, niźli się dzieje,
musiałoby mieć swoją rację. Lecz takie racje nie mogą istnieć ze
względu na to, że uniwersalny rozum kieruje wszystkim, co się
zdarza, toteż stanowi jedyną racjonalną możliwość.
Fatalizm i optymizm
Teoria stoików prowadzi do całkowitego fatalizmu i kosmicznego optymizmu. Stanowisko fatalistyczne wynika z rozpoznania faktu, że cokolwiek się dzieje, dziać się musi i nie jesteśmy
w stanie tego zmienić. Ponieważ związki przyczynowe znajdują
się poza jakimkolwiek naszym wpływem i kontrolą, zatem
zamiast oddawać się dumaniom nad przebiegiem zdarzeń przeszłych, teraźniejszych i przyszłych, powinniśmy zaakceptować
istniejący stan rzeczy — cokolwiek się dzieje, musi się dziać.
Jedyny obszar, w którym może wydarzyć się coś, co nie jest
konieczne, stanowi dziedzina myśli. Myśl może zaakceptować lub
odrzucić bieg wydarzeń. Jednostka, która zgadza się na uniwersalne prawo natury i rozumu, pozostaje w zgodzie ze światem.
Z drugiej strony, ci, którzy nie mogą lub nie chcą zaakceptować
tego fatalistycznego poglądu, są nieszczęśliwi, tocząc ze światem
nieustanną wojnę. Spędzaj ą swoje żywoty zaniepokojeni tym, co
się dzieje, pragnąc, by rzeczy toczyły się innym trybem. Ponieważ
jest to niemożliwe, rezultatem takiej postawy bywa nieszczęście,
podczas gdy na rzeczywistość nie ma ona żadnego wpływu.
Optymistyczna strona metafizycznego stanowiska stoików
jest efektem zrównania z dobrem konieczności i racjonalności tego,
co się dzieje, ponieważ rozum uniwersalny kieruje aktywnościami
świata, układa je w porządek zmierzający do osiągnięcia pewnego kosmicznego celu. Cel ten tylko wtedy może stać się przedmiotem dążenia, kiedy stanowi dobry cel dla całego wszechświata.
Cokolwiek się dzieje, jest wynikiem koniecznych aktywności
kierowanych przez uniwersalny rozum przenikający całą naturę
— a więc żyjemy na najlepszym z możliwych światów.
Ta optymistyczna teza prowadzi do przekonania, że wszechświat można osądzać jedynie jako całość i wyłącznie w kategoriach kierunku, w którym zmierza. Rozważanie którejkolwiek z jego części jako znaczącej, przypisywanie jej nadmiernej
wagi prowadzi do niezrozumienia zasadniczej tezy głoszącej, że
cel uniwersalnego rozumu wyraża się i realizuje w przestrzeni
całego kosmosu. Tak więc ci, którzy pytają, w jaki sposób
w zasadniczo dobrym wszechświecie mogą się dziać takie
okropności, jak trzęsienia ziemi, głód, zarazy i wojny, nie
Rodzaje systemów metafizycznych
211
rozumieją, że cały świat materialny jest wypełniony wzajemnymi powiązaniami i oddziaływaniami. Nawet te jego części,
których nie aprobujemy, reprezentują aspekt — konieczny —
racjonalnego porządku, w jakim istnieją rzeczy. Jeżeli wszystkie części wszechświata widzielibyśmy w szerszym kontekście,
wówczas najprawdopodobniej zaakceptowalibyśmy je jako konieczne cechy tego najlepszego z możliwych światów, nie widząc w nich już dłużej jego defektów.
Metafizyka stoików jest więc kombinacją czystego materializmu i pewnego typu teleologii. Przyroda — coś wyłącznie
fizycznego — jednocześnie jest przeniknięta pewną racjonalną
kosmiczną siłą. W efekcie zamiast deterministycznego, bezcelowego obrazu świata, z jakim mamy do czynienia w
epiku-reizmie,
otrzymujemy
determinizm
będący
konsekwencją istnienia wszechobecnego ducha kierującego
zdarzeniami w taki sposób, że stanowią konieczne i dobre
części koniecznego i dobrego świata oraz wiodącego go ku
najbardziej racjonalnym, a więc najlepszym ze wszystkich
możliwych stanów.
Kartezjanizm, metafizyka współczesna
Porzucimy obecnie nasze rozważania na temat starożytnych
systemów metafizycznych, które stanowią podstawę dla wszystkich późniejszych, a zajmiemy się niektórymi teoriami
porene-sansowymi. Wraz z powstaniem nowożytnej nauki i
zrozumieniem, iż dawne systemy myśli, w szczególności
średniowieczny arystotelizm, są już nieadekwatne do
wytłumaczenia nowej wiedzy człowieka, filozofowie zaczęli
poszukiwać nowych teorii metafizycznych, bardziej
stosownych do ówczesnej sytuacji.
Filozofia Kartezjusza dotarcza tego rodzaju metafizyki.
(Nazywając ją “nową", nie należy zapominać, że większość
. z fundamentalnych poglądów Kartezjusza opierała się na pewnych teoriach tradycji platońskiej, głównie na pomysłach wielkiego chrześcijańskiego platonika — św. Augustyna.) Większość systemów metafizycznych ostatnich trzech wieków ma
swoje źródła w twierdzeniach Kartezjusza, większość rozpo-
czyna się od usiłowań poprawienia ich lub przezwyciężenia
tego, co było trudnościami w systemie kartezjańskim.
Trzy substancje
W metafizyce Kartezjusza istnieją trzy podstawowe komponenty wszechświata — Bóg, umysł i materia. Wszystko inne
stanowi ich modyfikacje lub konkretne przykłady. Bóg jest
substancją twórczą, która pozostałe dwie powołała do istnienia. Istotną własnością substancji psychicznej jest to, że
myśli, natomiast podstawową cechą materii jest jej rozciągłość.
Wszystko, cokolwiek się dzieje w dziedzinie mentalnej lub
materialnej, całkowicie zależne jest od woli Boga, który kontroluje je, ustanawiając porządek.
Świat fizyczny rozumiany jest jako wielka maszyna działaj ąca
zgodnie ze stałymi prawami nałożonymi na nią przez Boga. Ten
zaś nieprzerwanie konserwuje i kontroluje porządek natury,
porządek polegający na tym, że rozmaite rozciągłe całości
poruszają poprzez kontakt inne, co w efekcie daje regularny świat
opisywany przez naukę. Zgodnie z twierdzeniem Kartezjusza,
wszystko, co jest rozciągłe, stanowi część tej maszyny, włącznie ze
światem zwierzęcym, który składa się z wielu mniejszych maszyn
funkcjonujących na całkowicie mechanicznych zasadach, aczkolwiek najprawdopodobniej bardziej skomplikowanych, niźli to
bywa w przypadku przedmiotów nieożywionych.
Jedyną własnością świata stworzonego, która nie jest częścią
maszyny, jest umysł. Umysł nie jest w najmniejszym stopniu
rozciągły i tym samym nie pozostaje w kontakcie z materialnym światem. Stanowi pole wyłącznie mentalnych aktywności,
takich jak myślenie, wola i temu podobne. Zgodnie z wcześniejszymi naszymi rozważaniami, jednym z najważniejszych
problemów metafizyki kartezjańskiej było zadowalające wyjaśnienie relacji wiążącej świat psychiczny i fizyczny oraz sposobu,
w jaki Bóg może oddziaływać jednocześnie na oba te światy.
Mechanizm Kartezjusza, negując całkowicie jakiekolwiek
celowościowe struktury świata fizycznego, dostarczał zadowa-
Rodzaje systemów metafizycznych
213
łającej podstawy metafizycznej dla nowych teorii fizykalnych
tworzonych przez naukowców takich jak na przykład Galileusz. Jednocześnie istniejący w nim ostry rozdział pomiędzy
substancją psychiczną i fizyczną powodował powstawanie wielu trudności uniemożliwiających próby skonstruowania spójnej
teorii całego wszechświata. Ponadto koncepcja wszechpotężnej
roli Boga zdawała się prowadzić do pewnego mistycyzmu,
zupełnie nieodpowiedniego jako podstawa naukowej wiedzy.
Jeżeli źródłem wszelkiej mocy jest tylko Bóg, wówczas żaden
aspekt stworzonego świata — czy będzie to duch czy materia
— nie może posiadać jakiejkolwiek przyczynowej efektywności. Wszystkie wyjaśnienia zdarzeń naturalnych redukują się
do stwierdzenia “dzieje się tak, ponieważ Bóg tak chce". Tym
samym teoria ta, zamiast poszukiwać odpowiedzi na pytania
w kategoriach zdarzeń mentalnych lub fizycznych, mogłaby
stanowić asumpt do jakichś boskich misteriów, których śmiertelnicy nigdy nie będą zdolni zrozumieć.
Ze względu na problemy, jakie powoduje przeprowadzona
przez Kartezjusza ostra separacja pomiędzy podstawowymi
składnikami wszechświata, wielu metafizyków usiłowało skonstruować teorie, które modyfikowały koncepcję kartezjańską,
upraszczając jej podstawowe założenia. Niektórzy filozofowie
uważali, że można dojść do bardziej zadowalających wyników
poprzez eliminację materialnej substancji. Inni obstawali zdecydowanie przy stwierdzeniu, że rozwiązania należy szukać
w drodze eliminacji mentalnych czy duchowych komponentów
kartezjańskiego świata i dochodzili do bardziej rozwiniętych
form mechanicyzmu. Dzięki temu w teorii kartezjańskiej swe
źródła znalazły dwa rozbieżne typy metafizyk: meatalistyczna,
zwana idealizmem, oraz nowoczesna forma materializmu.
Idealizm
Metafizyczna treść pojęcia idealizm niewiele ma wspólnego
z potocznym znaczeniem tego słowa. W filozoficznym użyciu
termin ten oznacza teorię, która utrzymuje, że najważniejszym
elementem w naturze rzeczywistości jest umysł albo duch. Nie-
którzy myśliciele rozwijali system kartezjański, rezygnując
z pojęcia substancji fizycznej. Koncepcja taka pełny rozkwit
osiągnęła w pismach irlandzkiego filozofa i biskupa, Berkeleya
(bardziej szczegółowo jego poglądy zostaną przedstawione
w rozdziale piątym).
Biskup Berkeley
Teoria Berkeleya opiera się na tezie głoszącej, że nie ma nic
takiego jak świat materialny, fizyczny, rozumiany w sensie
niezależnie istniejących przedmiotów. To, co zazwyczaj nazywamy przedmiotami fizycznymi, jest w rzeczywistości układem
idei umysłu. Stół jest zbiorem postrzeżeń, jakich doświadczam
podczas dotykania, spoglądania, wąchania go itp. Nie można
mówić, iż rzeczy są czymś różnym od tego, jak się przejawiają.
Berkeley twierdził, że wszystko, czego jesteśmy się w stanie
dowiedzieć na temat przedmiotów, jest ograniczone do idei, jakie
mamy na ich temat Przejawy przedmiotów, jakich doświadczamy, są prawdziwymi przedmiotami i stanowią wrażenia lub
postrzelenia myślącego bytu.
Umysł i Bóg
Cóż jednak miałoby tłumaczyć serie dziejących się zdarzeń
i regularności, w jakie się układają? Zgodnie z wyjaśnieniem
Berkeleya idee są jedynie biernymi rezultatami czegoś, niezdolnymi do tworzenia czy wywoływania dalszych idei. My postrzegający, którzy jesteśmy świadomi idei, jesteśmy zdolni
wpływać czy też tworzyć jedynie niewielką liczbę — jeśli
w ogóle — idei, które posiadamy. Czy chcemy tego czy nie,
kiedy otwieramy oczy, postrzegamy określone idee. Kiedy
skaleczymy palec, to pomimo że nie sprawia nam to przyjemności, pomimo że w ogóle tego nie chcieliśmy, doświadczamy
przecież bólu. Tego typu przykłady można by mnożyć. Z takich
faktów Berkeley wyciąga wniosek, że musi istnieć umysł inny
Rodzaje systemów metafizycznych
215
niż nasz, umysł odpowiedzialny za porządek idei, umysł, który
nieprzerwanie postrzega wszystkie idee i czasami powoduje, że
postrzegamy określone ich zespoły tworzące nasze doświadczenia. Ten powszechny umysł, który zawsze postrzega, jest
Bogiem.
Dalej, w myśl teorii Berkeleya, umysł jest aktywny, stanowi
czynnik działający, podczas gdy idee są jedynie biernymi efektami jego funkcjonowania. W rzeczywistości jedyna siła zdolna
do tworzenia czegokolwiek istnieje wyłącznie w umyśle, zarówno jeśli chodzi o skończone duchy, jakimi jesteśmy my, jak
i nieskończony umysł Boga. Cały wspaniały świat przyrody
wraz z jego cudowną naukową harmonią nie jest niczym innym
jak tylko ekspresją idei boskiego umysłu. Mówi Berkeley: świat
naturalny przedstawia się nam jako rodzaj języka znaków,
służący do interpretacji umysłu Boga.
Kosmos Berkeleyowskiej metafizyki składa się ze skończonych duchów czy też umysłów oraz jednego umysłu nieskończonego. Wszystkie one są czynnikami aktywnymi. Ponadto
zawiera również idee — bierne efekty działań tych pierwszych,
a istniejące tylko do tego stopnia, w jakim są stałymi
po-strzeżeniami umysłu Boga. One to czasami składają się na
treść doświadczeń istot ludzkich. Te składniki — umysły i
idee — dostarczają, w myśl stanowiska Berkeleya, adekwatnej
podstawy do wytłumaczenia wszelkiej wiedzy o świecie.
Wprowadzenie dodatkowego samodzielnego czynnika, tzn.
materii, zaowocowałoby w rezultacie wszelkimi rodzajami
trudności i problemów.
Solipsyzm
Teoria Berkeleya, którą jej autor nazwał immaterializmem (co
oznacza rozumienie świata jako pozbawionego materii), otwiera dalsze możliwości radykalizacji zawartych w niej stwierdzeń — w postaci idealizmu subiektywnego i solipsyzmu. To
drugie stanowisko głosi, że na tyle, na ile można tego doświadczyć, nie istnieje nic oprócz mnie, mojego umysłu i jego idei
Pogląd taki jest rozwinięciem tezy Berkeleya, w myśl której
jedyne rzeczy, o których możemy wiedzieć, że istnieją, muszą
stanowić treść świadomości. Wynika stąd dalej, iż nie istnieją
inne umysły niźli tylko mój własny, żadne przedmioty, wyłączywszy moje idee, a wreszcie nie ma nic we wszechświecie
ponad strumień myśli, które przewijają się przez moje wnętrze.
J.G. Fichte
Poza niewiarygodnymi konsekwencjami solipsyzm nastręcza
również pewne rzeczywiste problemy teoretyczne. Nie wiadomo mianowicie, jak wytłumaczyć źródło czy też przyczynę
powodującą powstawanie idei w umyśle. Aby rozwiązać tę
kwestię i tym samym stworzyć bardziej zadowalającą teorię
idealistyczną, niemiecki metafizyk Johann Gottlieb Fichte zbudował w końcu XVIII wieku system idealizmu subiektywnego.
Ta koncepcja różni się od teorii Berkeleya oraz solipsystów
tym, że uwydatnia nieustannie kreacyjny i ewolucyjny charakter umysłu, który w jakiś sposób tworzy rozmaite postacie
otaczającego nas świata.
U źródeł teorii Fichtego leży teza, w myśl której istnieją dwa
główne stanowiska metafizyczne: materializm, czyli pogląd
głoszący, iż wszystko daje się wytłumaczyć w kategoriach
przyczyn materialnych, oraz idealizm, nakazujący konstruować
wyjaśnienia w terminach przyczyn psychicznych. Żadna z tych
teorii nie może być ani dowiedziona, ani obalona, natomiast
w ramach każdej z nich można konstruować argumenty przeciwko pozostałej. Filozof decydujący się na rozważanie kwestii
metafizycznych pierwej musi określić stanowisko, z którym się
utożsamia, a dopiero potem skupić się na budowie teorii.
Ja i nie-Ja
Wybrawszy stanowisko idealistyczne, Fichte buduje wizję
wszechświata zrodzonego z podstawowej substancji zwanej Ja.
Z tego źródła powstają, jak utrzymuje, dwa aspekty świata: Ja,
Rodzaje systemów metafizycznych
21 7
którego jestem świajJom, oraz me-Ją,, czyli-tzecz uważana przeze
mnie za róJmi-jObie te struktury zależą od kategorii, powstają
'~z kategorii oraz dają się pojąć w kategoriach podstawowego
względem nich, ukrytego czynnika kreatywnego. Tak więc, kiedy
rozwija się jakakolwiek świadomość istoty doświadczenia, przybiera ona zawsze formę przedmiotu (świat zewnętrzny) i podmiotu
(własne Ja). Idealista subiektywny rozważa taki dwubiegunowy
świat w odniesieniu do mentalnego źródła czy też czynnika, który
go tworzy i który dostarcza podstaw dla jego zrozumiałości.
Osoba o nastawieniu idealistycznym usiłuje w swoich badaniach przedostawać się poza bezpośrednie właściwości świata,
poszukując dla nich jakichś wyjaśnień. Cechy tak zwanego
świata fizycznego, w takiej postaci, w jakiej je znamy, oraz
naszych indywidualnych światów mentalnych, których jesteśmy świadomi, prezentują się jako rezultaty pewnej działalności.
Byt, który tłumaczy zarówno obiektywne, jak i subiektywne
aspekty naszego doświadczenia, musi leżeć poza nimi. Tak więc
Ja Fichteanskiej metafizyki nie jest po prostu umysłem
solipsys-ty zamienionym w aktywny czynnik generujący
wszechświat. To Ja jest raczej czymś bezosobowym, pewnego
typu aktywnością, której pochodną stanowi każdy
indywidualny umysł. Ludzie oraz świat, którego są świadomi,
staje się więc ekspresją czegoś bardziej ogólnego, twórczej
aktywności Ja. Aby uniknąć krytyki ze strony ortodoksyjnych
sfer religijnych, Fichte niekiedy wypowiadał swoje
stwierdzenia w sposób stwarzający wrażenie, jakby mówił nie
o transcendentnym ponadosobo-wym umyśle, lecz o
tradycyjnym pojęciu Boga stanowiącego źródło wszelkich
postaci, w jakich przejawia się wszechświat.
Idealizm obiektywny lub absolutny: Hegel
Najsławniejszym przypuszczalnie nowożytnym metafizykiem
jest następca Fichtego, Georg Wilhelm Friedrich Hegel —
filozof, którego poglądy zdominowały myśl metafizyczną
dziewiętnastego wieku i który stał się pewnego rodzaju czarnym charakterem dla wielu filozofów dwudziestowiecznych.
Głęboka niejasność i złożoność treści jego pism stała się
przedmiotem wielu żartów. Kiedy ktoś napisał książkę zatytułowaną Tajemnica filozofii Hegla, recenzja głosiła, iż autorowi
doprawdy udało się dobrze dochować tej tajemnicy. Najprawdopodobniej niemożliwe jest kompletne przedstawienie całego
systemu Heglowskiego. W poniższym, skrótowym szkicu nie
będziemy starali się zagłębiać w struktury tej konstrukcji, lecz
poprzestaniemy jedynie na wskazaniu niektórych jej myśli
przewodnich.
Świat i absolut
Jednym z głównych twierdzeń, na których opiera się system
Hegla, jest przekonanie, że wszystko we wszechświecie może ,
być zrozumiane wyłącznie w kategoriach obiektywnego Jub
absolutnego ducha, który w ramach światowej historii ewoluuje
ku transcendentnemu, samoogarniającemu bytowi. Jak już mówiliśmy, każdy etap rozwoju świata to ekspresja wewnętrznej
walki absolutu usiłującego osiągnąć całkowitą samorealizację.
W procesie ewolucji dąży on mianowicie do stanu pełnego
zrozumienia i inteligibilności.
Hegel utrzymywał, że wczesne fazy historii absolutu nie
wystarczają do wytłumaczenia wydarzeń zachodzących ani
w obrębie natury, ani historii. Rezultaty wszelkich prób skonstruowania systemu, który dostarczyłby kompletnego wytłumaczenia źródła, istoty czy znaczenia wszechświata, okazywały
się niezadowalające. (Ujęte w kategoriach Hegla wszystkie te
usiłowania zawierały sprzeczności lub sprzeczne elementy).
Sam absolut dąży wciąż do przezwyciężenia tych kłopotów,
ustanawiając, dzięki swej ekspresji, zrozumiały i spójny świat.
Tym samym świat taki, jaki pojawia się w dziedzinie historii,
reprezentuje kolejny szereg przybliżeń, manifestacji absolutu
w jego drodze ku realizacji swego celu, a mianowicie własnej
pełni, totalności i uczynienia siebie racjonalnym fundamentem
całości doświadczenia świata.
Aby rozjaśnić obraz kreślony przez Hegla, rozważmy tę
kwestię w kategoriach ewolucji świata. Początki wszechświata
Rodzaje systemów metafizycznych
219
to serie oddzielnych cząstek. Nie wiadomo, jak są powiązane
ani dlaczego istnieją. Jakakolwiek próba opisania tego niemalże chaotycznego stanu wszechświata natrafia na trudności
wynikające stąd, że dowolne pojęcia odpowiadające właściwościom istniejącym w świecie są niewystarczające do opisania
jego całości. Gdyby utrzymywać, iż kwadratowość stanowi
cechę wszechświata, pozostanie to w sprzeczności z jego innymi
właściwościami. Absolut w celu uczynienia się bardziej zrozumiałym dokonuje syntezy tych elementów w opisywalny
wzór — fizyczny system świata.
Opis fizyczny jest nieadekwatnym wyjaśnieniem przyczyny,
dla której wszystko to istnieje, jest ponadto niewystarczającą
odpowiedzią na wszystkie pytania, jakie mogą się pojawić.
Próbując wypracować całkowicie racjonalne wyjaśnienie świata, wciąż można odkrywać elementy sprzeczne czy też przynajmniej jawnie niezgodne lub pozostające w konflikcie. Dlatego
też absolut ewoluuje na wyższy poziom, najpierw chemiczny,
później biologiczny i wreszcie ludzki. Te etapy reprezentują
“marsz rozumu przez świat", realizację pełniejszej ekspresji
absolutnego albo obiektywnego ducha, który podczas ich przemierzania staje się coraz bardziej spójnym wyjaśnieniem
wszechświata.
Dialektyka
W teorii Hegla ten proces przemian absolutu ma charakter
“logiczny", dopiero w obrębie naszego doświadczenia zmienia
się w szereg historycznych doświadczeń. “Logiczny" rozwój
stanowi słynną Heglowską dialektykę, w której każdej próbie
skonstruowania jakiegoś stwierdzenia na temat świata (teza)
jest przeciwstawiane inne sformułowanie (antyteza), a istniejącą
pomiędzy nimi sprzeczność rozwiązuje twierdzenie, które obejmuje częściowe prawdy obu z nich (synteza). To, co często jawi
się jako konflikt pomiędzy tezą i antytezą, jest w rzeczywistości przykładem sprzeczności pomiędzy dwoma niepełnymi ujęciami, które dopiero później podlegają syntezie
w sformułowaniu bardziej ogólnym. Tak na przykład próbie
wyjaśnienia wszystkich procesów fizycznych na sposób ilościowy przeciwstawiają się czysto jakościowe zdarzenia fizyczne,
domagając się tłumaczenia obejmującego oba sposoby.
Absolut przedstawiony jest przez Hegla jako wysiłek nakierowany stale na przezwyciężenie czy rozwiązanie tej
dialek-tyki tezy i antytezy poprzez konstruowanie wyższych
wciąż syntez aż do chwili, gdy wreszcie uda się osiągnąć pełną
samorealizację we wszechogarniającej syntezie, która obejmie
wszystkie częściowe prawdy w jednej wielkiej prawdzie. Wtedy
skończy się wewnętrzna logiczna walka, a wraz z nią dobiegnie
końca historia świata. Ponieważ każdy etap dialektycznej drogi
wyraża się na zewnątrz w kategoriach określonego stanu rozwoju świata historycznego, toteż kiedy absolut osiąga pełnię,
to samo dotyczy kosmosu. Ten ostatni staje się całkowicie
spójnym bytem możliwym do zupełnego zrozumienia.
Wraz z postępem dialektycznej batalii, wraz z rozwojem
wszechświata, rozwija się również nasze jego rozumienie. Zanim świat stanie się całkowicie zrozumiały, mogą pojawić się
jedynie częściowe ujęcia jego struktury, ponieważ droga, którą
postępuje jego rozwój, nie jest jeszcze w pełni racjonalna.
Intelekt jednostkowy jest w stanie osiągnąć tyłko ten poziom
zrozumienia i spójności, który wykazują struktury ekspresji
absolutu. Tak więc całość wszechświata będzie mogła być ujęta
w system metafizyczny dopiero wtedy, gdy absolut osiągnie
pełną samorealizację. Wtedy myśl i byt staną się tożsame,
ponieważ całkowite zrozumienie i pełnia wszechświata staną
się jedną rzeczą.
Heglowskie spełnienie
Idealizm obiektywny Hegla obrazuje ostateczne spełnienie przemian metafizyki kartezjańskiej w teorię głoszącą, że jedynie
umysł jest realny i tylko mentalne działania wraz z ich rezultatem mogą być podstawą dla wytłumaczenia świata naszego doświadczenia. Przechodząc od statycznego świata idei
Berkeleya, które stanowią trwałe myśli w umyśle Boga, do
twórczego Ja Fichtego, tworzącego jednocześnie subiektywną
Rodzaje systemów metafizycznych
221
i obiektywną postać rzeczywistości, Hegel całkowicie zobiektywizował myśl i umysł, nadając im charakter niezależnego
i podstawowego bytu pozbawionego wszelkiej osobowości
i jakichkolwiek subiektywnych właściwości. Absolut Hegla stał
się rzeczywistym wszechświatem, który na zewnątrz manifestuje
się jako historia świata, wewnątrz zaś jako racjonalny proces
dialektyczny dążący do samorealizacji. W pewien sposób ten
system metafizyczny, jeżeli zostanie właściwie zrozumiany, nie
prezentuje prostego opisu obiektywnego wszechświata, lecz
sam jest absolutem wyrażonym za pomocą środków intelektualnych.
Materializm
W przeciwieństwie do podejścia idealistycznego, materialiści
starają się rozwinąć wersję kartezjanizmu eliminującą umysł oraz
najprawdopodobniej Boga z podstawowego schematu metafizycznego i próbują jednocześnie wyjaśnić wszystko w kategoriach
zdarzeń materialnych. Ruch myślowy, zapoczątkowany przez
Thomasa Hobbesa w XVII wieku i rozwijany przez materialistów francuskich epoki oświecenia, proponował teorie nie
różniące się w kwestiach zasadniczych, może tylko detalami, od
rozmyślań materialistów greckich.
Wpływ nauki
Zamiast rozwijać surowy, spekulatywny atomizm Demokryta
i Epikura, nowożytni materialiści próbowali pokazać, używa
jąc przy tym bardziej subtelnej terminologii opartej na wielkich
odkryciach i teoriach nowoczesnej nauki, że podejście czysto
materialistyczne dostarcza wystarczającego tłumaczenia wszys
tkiego, co wiemy. Odwołując się pierwotnie do
"*
i
~~
jusza oraz współczesnego mu atomisty Gassend:
do teorii Izaaka Newtona, materialiści usiłowali
wszystkie wydarzenia we wszechświecie mogą 1
jako skutki opisywalnych matematycznie ruchów rozciągłych,
obdarzonych masą części wszechświata.
Szybki rozwój nauk przyrodniczych, w szczególności fizyki
i astronomii, wywołał równie nagły zwrot ku materializmowi
w umysłach wielu postępowych myślicieli, którzy nadzwyczaj
sceptycznie odnosili się do istniejących teorii metafizycznych.
Trudności materializmu wydają się pojawiać wtedy, gdy rozciągamy zakres stosowania tej teorii z obszaru rzeczy fizycznych,
gdzie święci swoje triumfy, na obszar istot żyjących i myślących.
Początki nauk społecznych w XVIII wieku, rozwój nowoczesnej
chemii w stuleciu XIX oraz wielki postęp biologi i psychologii
w czasach nam współczesnych dostarczyły materialistom niezaprzeczalnych podstaw dla żywionego przez nich przekonania, że
nawet jeśli jeszcze nie zrealizowano tego do końca, to już
wkrótce możliwe będzie wytłumaczenie wszystkich zdarzeń
wyłącznie za pomocą pojęć i praw nauk przyrodniczych.
Jednakowoż, już od czasów Kartezjusza, próby skonstruowania zadowalającej teorii materialistycznej natrafiały na określone
trudności.
Kartezjańska
metafizyka
formułuje
tezy
materialisty-czne w odniesieniu do świata naturalnego zarówno
ożywionego, jak i martwego, niemniej jednak nie zezwala na
rozszerzenie zasięgu stosowania tych tez na obszar
psychiczny. Aby móc zastosowacje do rzeczywistości
animalnej, Kartezjusz zmuszony był potraktować zwierzęta jako
“automaty", małe maszyny. Od tego czasu materialiści starali
się potwierdzić tezę głoszącą, że wszelkie życiowe procesy takie,
j ak trawienie, rozwój, rozmnażanie, mogą być wyjaśnione na
sposób czysto materialistyczny, a ponadto identyczna metoda
interpretacji może być efektywnie zastosowana do zdarzeń
składających się na życie mentalne.
Biologia
W rezultacie wywołało to nie kończące się spory pomiędzy
dwoma opozycyjnymi obozami biologów teoretycznych, mianowicie miedzy witalistami a mechanicystami. Mechanicyzm
przekonywał, iż rozmaite procesy zachodzące w roślinach
i zwierzętach dają się wyjaśniać w terminach nauk fizycznych
Rodzaje systemów metafizycznych______________________ 223
i chemicznych, tym samym więc nie ma powodu, by sądzić, że
ostatecznie nie da się tego uczynić ze wszystkimi wątpliwościami stawianymi przez biologię. Tymczasem witalizm utrzymywał, iż jest właśnie dobry moment dla porzucenia czysto
materialistycznych pojęć i wprowadzenia na ich miejsce kategorii posiadających inny charakter, jak na przykład “siły życia", które nie mogą być zredukowane do określeń fizycznych
czy chemicznych. Witaliści twierdzili nadto, że wprowadzenie
niematerialistycznych idei i tak nastąpi, bowiem bez nich
niemożliwe będzie udzielenie zadowalającego wytłumaczenia
informacji, jakimi aktualnie dysponujemy na temat zachowania istot żywych.
Psychologia
Podobny spór rozgorzał na obszarze teoretycznej psychologii
i trwa aż do dzisiaj. Konflikt zaistniał pomiędzy tymi, którzy
uważają, że jest lub będzie możliwe zbudowanie jakiegoś rodzaju materialistycznej nauki o ludzkim zachowaniu, oraz
tymi, którzy starają się wykazać, że wszelkie przesłanki wskazują na to, iż nie jest to i nie będzie możhwe. Argumenty
zaangażowane w ten spór są niepomiernie skomplikowane,
toteż wartość każdego z opozycyjnych stanowisk będzie zależała w znacznej mierze od dalszych losów badań empirycznych, dzięki którym dopiero okaże się, czy możliwe jest
zaproponowanie zadowalającego wyjaśnienia ludzkiej i zwierzęcej psychologii przy przyjęciu założeń materialistycznych.
Fizyka
W miarę jak nowoczesna fizyka oddalała się coraz bardziej
od prostych, mechanicznych pojęć teorii Newtona, pierwotna,
materialistyczna metafizyka zaczęła tracić część swej siły i uroku. Jeżeli bowiem obraz świata fizycznego, proponowany
przez naukowców, nie sprowadza się już wyłącznie do opisu
ruchów fizycznych cząstek, które są przyczyną wszelkich fizycznych zdarzeń, wówczas teoria podstawowych właściwości
rzeczywistości, oparta na przestarzałej teorii naukowej, nie jest
już tak łatwa do zaakceptowania. W miarę jak teore tycy
z obszaru nauki oddalali się od poglądów przyznających nauce
możliwość dostarczania trafnych tłumaczeń najskrytszych tajemnic fizycznej rzeczywistości i przechodzili do bardziej empirycznej koncepcji nauki jako hipotetycznego modelu możliwego stanu
świata, który służy wyłącznie przewidywaniu przyszłego biegu
wydarzeń, materializm opierający się na najnowszych osiągnięciach nauki stał się o wiele mniej atrakcyjny. Ci, którzy wspierali
swoje teorie fundamentalnych właściwości świata na interpretacjach wiedzy naukowej, zaczęli przyjmować pozytywistyczną czy
pragmatyczną, w każdym razie mniej materialistyczną, postać
teorii naturalistycznej, niźli było to w materializmie klasycznym.
Materializm dialektyczny
Mimo iż typ materializmu, którego zwolennikiem był Karol
Marks, został przedstawiony szczegółowo w rozdziale drugim,
należy coś jeszcze dodać na ten temat. Materializm Marksa jest
oparty na “postawieniu Hegla na głowie" i przekształceniu
idealistycznej struktury jego systemu w teorię świata natural-
nego. Dzięki temu dialektyczny schemat nie opisuje absolutnego czy obiektywnego ducha, lecz zachodzący w samej przyrodzie proces przezwyciężania sprzeczności.
Wszystko we wszechświecie jest rezultatem działania sił
fizykalnych. Wszakże siły te nie funkcjonują zgodnie z wzorcem
mechanicznym, lecz działają w sposób dialektyczny w procesie
ewolucyjnym, osiągając coraz bardziej spójne i niesprzeczne
właściwości. Wszystkie procesy zachodzące w przyrodzie mogą
być wyjaśniane jako procesy dialektyczne tego rodzaju, lecz,
jak na to już wskazywaliśmy, Marks kładł nacisk na ekonomiczny aspekt materializmu dialektycznego. Świat ludzki, który
jest, rzecz jasna, zasadniczym przedmiotem zainteresowania
jego teorii, stanowi typ bytu materialnego, którego sposób istnienia określają materialne czynniki zaangażowane w wysiłek produkcji dóbr materialnych, koniecznych do przetrwania.
Rodzaje systemów metafizycznych
225
Teoria ekonomiczna
Każdy typ ekonomii, który pojawił się w trakcie trwania
procesu historycznego, zawierał sprzeczne elementy pozostające ze sobą w konflikcie (tezę i antytezę), które dostępowały
pojednania w syntezie stanowiącej nowy typ ekonomii, zawierający z kolei nowe elementy sprzeczne i tak dalej. Konflikt
pomiędzy niewolnikiem i panem, chłopem pańszczyźnianym
i feudałem ostatecznie jest podstawą obecnego, materialnego
systemu produkcji, czyli kapitalizmu. W każdym stadium cała
kultura, siły intelektualne i artystyczne to ekspresja istniejącej
materialnej bazy, która określa i tłumaczy społeczności ludzkie.
“Synteza" komunizmu
Według Marksa obecna forma życia materialnego opierająca
się na ekonomii kapitalistycznej zawiera ostatnią sprzeczność,
która pozostała jeszcze do rozwiązania, konflikt pomiędzy
producentem, czyli robotnikiem, a pracodawcą, właścicielem
środków produkcji. Ostatecznie osiągnie on swą syntezę w ekonomii, w której zaniknie rozróżnienie pomiędzy pracodawcą
i pracobiorcą, a tym samym likwidacji ulegnie sama sprzeczność. W tym punkcie ludzkich dziejów realizuje się Heglowskie
marzenie o spełnieniu się absolutu, z tym że na obszarze świata
przyrody. W efekcie zostaną wyeliminowane wszelkie sprzeczności i powstanie całkowicie racjonalny porządek społeczny —
nazywany przez Marksa społeczeństwem komunistycznym.
Naturalizm
Ostatnim rodzajem nowożytnej metafizyki, który zaprezentujemy, jest naturalizm. Teoria ta utrzymuje, iż wszystkie właściwości wszechświata mogą być wytłumaczone w
naturali-stycznych lub eksperymentalnych kategoriach.
Materializm sta nowi więc ograniczoną formę naturalizmu,
taką, w której
podstawowe pojęcia nauk przyrodniczych, jak materia i ruch,
pełnią funkcję rekwizytów myślowych mających pomóc w wyjaśnieniu wszystkiego. Naturalizm zaś, w swym właściwym,
szerszym sensie, zezwala na wykorzystywanie wszelkich pojęć,
które są wynikiem naszych badań natury oraz empirycznych
eksperymentów, a nie jedynie pojęć nauk fizycznych.
Naturaliści utrzymują więc, iż wraz z ogłoszeniem systemu
kartezjańskiego na nasze pojecie świata został narzucony
sztuczny rozdział, który prowadzi do niezadowalających
rezultatów teoretycznych. Po tym, jak Kartezjusz dokonał
całkowitej separacji umysłu i materii, metafizycy nieprzerwanie usiłowali naprawić szkodę przez eliminację to jednej, to
drugiej realności lub poprzez wzajemną redukcję kategorii, co
zawsze dawało w efekcie niefortunne konsekwencje. Zamiast
tego, powiada się, należy zdać sobie sprawę, iż zarówno
materia, jak i umysł to równorzędne aspekty naszego doświadczenia, które winno być interpretowane w terminach obu
z nich.
Wpływ nauki
Istnieje wiele różnych typów naturalistycznych wyjaśnień
wszechświata, zazwyczaj modelowanych na podstawie motywów naukowych dominujących w czasie tworzenia danej teorii.
Podstawowe koncepcje przyrodnicze czy eksperymentalne mogą być tworzone zgodnie z najbardziej spektakularnymi odkryciami naukowymi danej epoki, dokonywanymi w ramach,
na przykład, fizyki lub biologii. W XIX i XX wieku najbardziej
znane formuły stanowiska naturalistycznego były efektem prób
podania spójnego wytłumaczenia całej naszej wiedzy o świecie
w terminach kwestii rozważanych przez biologię i psychologię,
a w szczególności oparcia tego tłumaczenia na ewolucyjnym
aspekcie przyrodniczego i ludzkiego świata, który zdominował
rozważania dziewiętnastowiecznej geologii, biologii, historii,
psychologii itp. Filozofowie tacy, jak Henri Bergson, Friedrich
Nietzsche, William James, John Dewey i wielu innych próbowali konstruować ogólne teorie na temat natury rzeczy-
Rodzaje systemów metafizycznych
227
wistości w czysto naturalistycznych kategoriach, rozbudowując
wyniki nauk empirycznych w teorie metafizyczne.
Doświadczenie
W najczęściej spotykanych wersjach naturalizmu podstawową
kategorią teoretyczną jest samo doświadczenie, w którym wyróżnia się dwa aspekty — obiektywny i subiektywny. Ich
przedmiotowe korelaty, świat zewnętrzny oraz umysł, nie stanowią niezależnych bytów, lecz raczej sposoby postrzegania
czy też rozumienia określonych relacji i procesów, które zachodzą w ramach doświadczenia. Na podstawie tych aspektów
czyniona jest dalsza selekcja organizująca aspekty pozostałe
w kategorie naukowych schematów oraz ludzkich wartości
i celów.
Ewolucyjny, rozwojowy charakter doświadczenia stał się
podstawą dla traktowania opisywalnego, dającego się zrozumieć świata — zarówno obiektywnego, jak i subiektywnego —
jako zdeterminowanego w pewnym tylko stopniu. Istnieją wszak
dalsze możliwości pojawienia się ewentualnych nowych własności, praw oraz trendów. Tym samym naturalistyczne wyjaśnienia zawsze zawierają pewien stopień otwartości, bowiem
wszelkie usiłowanie skonstruowania ich jest zawsze aproksymacją właściwości wszechświata, a nie ustalonym ostatecznie jego
opisem, który miałby być poprawny w każdym miejscu i czasie.
Niektóre teorie naturalistyczne rozwijają pewne sugestywne
intuicje metafizyki stoickiej, traktując przyrodniczy i eksperymentalny porządek jako wyposażony w dynamiczną, twórczą
właściwość kreującą wciąż, w miarę postępu czasu, nowe fakty
na obszarze przyrody. Taki naturalny dynamizm może tłumaczyć ewolucyjny charakter naszej wiedzy przyrodniczej bez
potrzeby odwoływania się do czynnika nadnaturalnego. Może
dostarczyć również podstawy dla wiary w otwartość naturalnego rozwoju, jego każdorazowego niezdeterminowania, jak
również zaspokoić potrzebę ciągłej rewizji naszych poglądów
na temat fundamentalnej natury wszechświata.
Niektórzy krytycy metafizyki
Teorie metafizyczne usiłują, w taki lub inny sposób, zbudować
ogólny system, który dostarczy wytłumaczenia dla rozmaitych
właściwości świata, dla naszej wiedzy na jego temat, naszych
przekonań, nadziei, aspiracji oraz pozostałych aspektów naszej
“subiektywnej" natury. Od przeszło dwu tysięcy lat myśliciele
deliberowali nad tym, która z tych teorii jest bardziej zadowalająca, bardziej wiarygodna. Po upływie całego tego czasu,
pomimo iż niektóre z zaproponowanych systemów to niezwykle
interesujące spekulacje, nie ma, jak się wydaje, ogólnej zgody
wśród filozofów co do tego, która z tych teorii jest prawdziwa
czy chociażby, która jest bardziej wiarygodna od pozostałych.
Ponadto każda ze szkół metafizycznych wydaje się zdolna
wykazać poważne trudności w poglądach swoich konkurentów, natomiast zupełnie niewładna w kwestii zadowalającego
uzasadnienia własnych.
Ten bałagan skłonił niektórych filozofów do myślenia, iż
podstawowy problem poruszanych kwestii tkwi w jakiejś wadzie samego rozumowania metafizycznego. Gdyby rzeczywiście tak było, wówczas przedmiotem kwestii stałaby się nie
prawdziwość czy wiarygodność teorii, lecz pytanie o to, co jest
błędnego w samym przedsięwzięciu metafizycznym i dlaczego
jest ono, mocą własnej natury, skazane na produkowanie
niezadowalających rezultatów. Rozważymy rozwiązania tego
problemu zaproponowane przez dwóch słynnych krytyków
metafizycznego sposobu rozumowania i konstruowania teorii,
Davida Hume'a oraz Immanuela Kanta, bowiem obaj myśliciele utrzymywali, jakoby odkryli podstawowe ograniczenia
nie pozwalające na podanie jakiegokolwiek zadowalającego
rozwiązania dowolnego problemu metafizycznego.
Hume'a krytyka metafizyki
Humowska krytyka metafizyki jest konsekwencją jego empirycznego i sceptycznego stanowiska. Streszcza ją słynny, podsumo-
Niektórzy krytycy metafizyki
229
wujący fragment z Badań dotyczących rozumu ludzkiego, gdzie
pojawia się pytanie:
Jeżeli przejęci tymi zasadami [tzn. zasadami Humowskiego
empiryzmu] przebiegniemy biblioteki, jakiegoż musimy dokonać spustoszenia! Biorąc do ręki jakiś tom, traktujący np.
o teologii albo szkolnej metafizyce, zapytujemy: Czy zawiera
jakieś rozumowanie abstrakcyjne dotyczące wielkości lub
liczby? Nie. Czy zawiera jakieś oparte na doświadczeniu
rozumowanie dotyczące faktów i istnienia? Nie. A więc w ogień
z nim, albowiem nie może zawierać nic prócz sofisterii i złudzeń!
Podstawą tej płomiennej krucjaty przeciwko książkom jest
teza Hume'a głosząca, iż tylko kategorie posiadające swoje
oparcie w doświadczeniu zmysłowym oraz pojęcia matematyczne
"*są wyposażone w znaczenie. Terminy empiryczne zawdzięczają
je możliwości sprawdzenia przez doświadczenie i obserwację,
zaś pojęcia matematyczne znaczą, bowiem są ekspresją relacji
pomiędzy ideami, które intuicyjnie uznajemy za prawdziwe i
pewne. Żadne inne pojęcia znaczenia nie posiadają, ponieważ
nie mamy sposobu sprawdzenia ich poprawności. Tym samym
kluczowe pojęcia metafizyki — a więc: substancja, rzeczywistość, umysł, materia — są w istocie bezsensowne, bowiem nie
jesteśmy zdolni do zdefiniowania ich w kategoriach opisujących
coś, co znamy. Dlatego też twierdzenia metafizyczne oferowane
nam przez rozmaitych myślicieli, które mogą, na pierwszy rzut
oka, sprawiać duże wrażenie, są w istocie całkowicie puste.
Znaczenie i doświadczenie
Pytania, na które metafizycy usiłują udz
*ń, są
równie bezsensowne jak pojęcia, któn
fizyce usiłuje się odkryć istotę rzecz 1
tuamych właściwości świata, wyjaś
^A*
chem i materią, stopień swobód'
^y $ ' £ -/ w u
odgrywa Bóg w sprawach prz^j? £. ~£ywać, iż
i temu podobne kwestie. Niest'
&"'''*" 1? swoJe8°
jakie jesteśmy w stanie wyr
/stwierdzić, one po
oraz w matematyce, żadne z powyższych pytań nie może być
traktowane poważnie. Co więcej, nie wiemy nawet, czego te
pytania dotyczą, w jaki sposób moglibyśmy próbować na nie
odpowiadać, ani też, jak miałaby wyglądać poprawna odpowiedź.
W swych pismach filozoficznych Hume wciąż przywołuje
rozmaite problemy metafizyczne i pokazuje, w jaki sposób ich
analiza, w kategoriach kryterium empirycznego znaczenia,
obnaża znaczeniową pustkę dyskutowanych kwestii. Jeżeli nasza wiedza o świecie jest ograniczona do tego, czego doświadczamy, oraz do wniosków, jakie wyprowadzamy ze stałych
połączeń faktów, a ponadto mamy w zwyczaju spodziewać się,
iż przyszłość będzie przypominała przeszłość, to w jaki sposób
mielibyśmy być w stanie powiedzieć, że istnieje jakaś trwała
struktura ponad lub poza rzeczywistością, którą postrzegamy?
W samym doświadczeniu nie ma nic, co mogłoby sugerować,
że nasze wrażenia odpowiadają przedmiotowi znajdującemu się
poza obszarem tegoż doświadczenia lub mogą być wyjaśniane
w kategoriach opisujących taki przedmiot.
Krytyka substancji
Podstawową zasadą metafizycznego wyjaśniania było do czasów Hume'a pojęcie substancji, która, niezależnie od tego, czy
definiowana jako psychiczna, fizyczna czy boska, miała stanowić fundamentalny składnik wszechświata. Pojęcie to jest dla
naszego filozofa kompletnie niezrozumiałe. Jeżeli bowiem źródłem naszych idei są wrażenia albo myśli, skąd miałaby pochodzić kategoria substancji?
Jeżeli dają ją nam nasze zmysły, to pytam, które mianowicie
i w jaki sposób? Jeżeli spostrzegamy ją oczami, to musi to
być barwa; jeżeli uszami, to dźwięk; jeżeli podniebieniem, to
smak; podobnie z innymi zmysłami. Lecz, jak myślę, nikt
nie będzie twierdził, że substancja jest barwą lub też dźwiękiem, lub też smakiem. Idea substancji musi tedy pochodzić
z impresji refleksji, jeśli w ogóle istnieje. Lecz impresje
Niektórzy krytycy metafizyki
231
refleksywne sprowadzają się do uczuć lub emocji, z których
żadne nie może przedstawiać substancji. Nie mamy więc idei
substancji, odrębnej od idei zbioru poszczególnych jakości,
i nie nadajemy też żadnego innego znaczenia terminowi
substancja, gdy mówimy lub myślimy o niej.
Nie tylko nie posiadamy wrażenia ani idei rzeczy zwanej
substancją, lecz ponadto, kiedy wysłuchujemy tego, co mówią
0 niej myśliciele metafizyczni, pogrążamy się w jeszcze głębszej
konfuzji. Powiadają bowiem, że substancja jest czymś, co może
istnieć samo przez się, to znaczy czymś, co może być pojęte
niezależnie od wszystkiego innego, a nadto, że jej wytłumacze
nie nie wymaga niczego zewnętrznego względem niej. Lecz, jak
zauważa Hume, aby wszystko to miało cokolwiek znaczyć,
musiałaby kategoria substancji stosować się do wszelkich postrzeżeń, jakich doświadczamy. Każda idea znajdująca się
w naszym umyśle może być pomyślana niezależnie i odróżnio
na od wszelkiej innej idei. Kiedy przedstawimy sobie ideę
niezależną od wszystkich pozostałych, skonstruujemy wów
czas, jak się wydaje, metafizyczne pojęcie substancji.
Jednakże, jak mógłby argumentować filozof metafizyczny,
Hume zupełnie rozmija się z przedmiotem metafizycznych
wyjaśnień. Substancja jest czymś całkowicie różnym od
po-strzeżenia, a ponadto jest tym, co sprawia, że postrzeżenie
ma określone właściwości, oraz tym, do czego postrzeżenie
przynależy i czemu przysługuje. Kiedy Hume'owi
przedstawiono ten pogląd, zauważył: “Nie mamy doskonałej
idei, co się tyczy jakiejkolwiek rzeczy poza percepcją.
Substancja jest całkowicie różna od percepcji. A zatem nie
mamy idei substancji".
Co się zaś tyczy tezy drugiej, w myśl której metafizyczne
tłumaczenie, posługujące się kategorią substancji, jest konieczne dla wyjaśnienia samego istnienia oraz natury naszych idei
1 postrzeżeń, to na nią również Hume nie może przystać.
Posiadamy nasze postrzeżenia, jesteśmy świadkami przepływu
wrażeń, nie ma nic takiego, co zdawałoby się wskazywać, iż
potrzebują one jakiegoś wyjaśnienia lub podstawy swojego
istnienia. Na tyle, na ile jesteśmy w stanie stwierdzić, one po
prostu są, a pytania o to, dlaczego w ogóle są albo dlaczego
są takie, jakie są, wydają się niczym nie usprawiedliwione
i w istocie niezrozumiałe. Wniosek Hume'a jest następujący:
“Jaka więc jest możliwość, by odpowiedzieć na pytanie, czy
percepcje tkwią w substancji materialnej czy też niematerialnej,
gdy nawet nie rozumiemy, jakie ma znaczenie to pytanie".
Co więcej, jak utrzymuje Hume, im bardziej zagłębiamy się
w te sprawy, tym bardziej wszystko staje się niejasne. Pojęcie
materii oraz świata fizycznego złożonego z rozciągłego, stałego
i ruchomego tworzywa jest niezrozumiałe, zgodnie z tym, czego
wcześniej dowodził Berkeley. Jeżeli jakości bezpośredniego
doświadczenia — tzn. barwa, dźwięk, smak, zapach — miałyby
nie być cechami materialnego świata, o którym zakładamy, że
istnieje niezależnie od podmiotów poznających, wówczas nie
bylibyśmy w stanie stwierdzić, czym właściwie owa materia jest.
Wszelkie jakości, które myśliciele metafizyczni przypisują materii — tj. rozciągłość, ruch i trwałość — zgodnie z tym, co
pokazał Berkeley, okazują się równie subiektywne jak pozostałe. Kiedy więc “zgodzimy się, że ani barwa, ani dźwięk, ani
smak, ani zapach nie istnieją na sposób odrębny i nieprzerwany" i nadto “wykluczymy te jakości zmysłowe", wówczas
“we wszechświecie nie pozostanie nic, co istniałoby w taki
sposób".
Krytyka idealizmu
Kiedy pozostawia się problemy myśli materialistycznej i przechodzi do dyskusji nad przekonaniami idealistycznymi, które
wyjaśniają całość rzeczywistości w kategoriach duchowych,
pojawiają się niemal identyczne problemy. Pojęcie ducha czy
umysłu jest równie niejasne jak pojęcie materii. Kiedy poszukujemy jakiegoś wrażenia, które mogłoby stanowić źródło takiej
idei, przekonujemy się, że nic takiego nie istnieje. Nie posiadamy świadomości bytu, do którego należą wszystkie nasze myśli.
Obcujemy wyłącznie z następstwem idei. Tym samym nic nie
wiemy o żadnej substancji psychicznej ani o sposobie, w jaki
miałyby przynależeć doń nasze myśli czy percepcje.
Niektórzy krytycy metafizyki
233
Probłem relacji umysł—ciało
Dokładne zbadanie specyficznych problemów, z którymi borykają się myśliciele metafizyczni, pozwala w rezultacie stwierdzić, iż pojęcia używane do formułowania tych kwestii nie
posiadają znaczenia, a nadto, że trudności w nich pomieszczone są dziełem tych, którzy problemy te stawiają. Rozważmy, na przykład, problem relacji umysł—ciało) czyli pytanie wzbudzające niezliczoną liczbę dyskusji na przestrzeni
stu lat, jakie dzielą Kartezjusza od Hume'a. Zagadnienie
sposobu, w jaki zdarzenia psychiczne są związane z fizycznymi
i na odwrót, musi rodzić określone trudności, gdy najpierw
wprowadza się pojęcia substancji psychicznej i materialnej,
a potem dopiero docieka, w jaki sposób może, pomiędzy
dwoma zupełnie różnymi realnościami, istnieć połączenie przyporządkowujące zdarzenia zachodzące w jednej z nich zdarzeniom z drugiej. Jeżeli odrzucimy pozbawione znaczenia
koncepcje tych dwu substancji oraz równie niezrozumiałą
ideę koniecznego związku pomiędzy zdarzeniami, wówczas
cóż pozostanie? Czy wyłącznie pytanie o możliwość istnienia
starych połączeń pomiędzy określonymi zdarzeniami, które
nazywamy mentalnymi, takich jak smaki i wonie, ze zdarzeniami, które zwykliśmy uważać za fizyczne, a więc takimi
jak ruchy rozciągłych obiektów? Odpowiedź, której udziela
Hume, jest zdecydowanie twierdząca. Przez cały czas doświadczamy tego rodzaju połączeń: pomiędzy smakiem gruszki
a wyglądem gruszki, pomiędzy dźwiękiem cis a uderzeniem
w określony klawisz fortepianu itd.
Wskazuje się często, że prosty fakt występowania takich
połączeń nie tłumaczy sposobu, w jaki zdarzenia fizyczne
miałyby produkować zdarzenia mentalne lub na odwrót. Hume
jednak może łatwo replikować, zadając pytanie “I cóż z tego?"
W żadnym przypadku, czy będziemy mieli do czynienia z dwoma połączonymi zdarzeniami fizycznymi jak ruch młotka i wbicie gwoździa czy z dwoma zdarzeniami psychicznymi, nigdy
nie uda nam się odkryć sposobu, w jaki jedno tworzy drugie.
Nigdy nie da się zaobserwować żadnego związku przyczynowego
nawet w świecie materialnym. Wynika stąd, że szczególny
przypadek związku pomiędzy zdarzeniami psychicznymi a fizycznymi nie pozwala na sformułowanie żadnych nowych
problemów, a jedynie powoduje dodatkowe komplikacje problemów starych na skutek wprowadzenia pozbawionych znaczenia pojęć metafizycznych.
Wolna wola i konieczność
W podobny sposób, utrzymuje Hume, zbadanie kontrowersji
narosłych wokół problemu wolnej woli przekonuje nas o
nie-rzeczywistości tego problemu. Trudności, jakie wydaje się
zawierać, są w całości spowodowane przez metafizyczne pojęcia używane przez filozofów, nie są zaś wynikiem doniosłości
i komplikacji tematów określanych przez pojęcia wolności
i konieczności. To pociąga za sobą wniosek Hume'a:
[...] jeśli nie bardzo się mylę, wszyscy ludzie, zarówno
uczeni, jak nieuczeni, w sprawie tej [...] zawsze byli jednego
zdania i kilka jasnych definicji byłoby natychmiast zakończyło cały spór.
Wszystko, co ktokolwiek kiedykolwiek rozumiał przez konieczność lub konieczny związek, sprowadza się do faktu
ciągłego połączenia dwóch zdarzeń w taki sposób, że kiedy
postrzegamy jedno z nich, automatycznie spodziewamy się
lub przewidujemy wystąpienie drugiego. W takim sensie działania ludzkie zawierają w sobie tyle samo konieczności, ile
posiada jakakolwiek inna część wszechświata. Wiemy od dawna, iż istnieje stałe połączenie pomiędzy pobudkami a swobodnymi działaniami. Jeżeli zbadamy ludzkie zachowania,
tak obecne, jak i przeszłe, przekonamy się o istnieniu powtarzających się nieprzerwanie regularnych sekwencji, pobudek pociągających za sobą określone działania. Tak więc,
stwierdza Hume, jeśli bierzemy słowo “konieczność" w zwykłym znaczeniu, wówczas ludzkie zachowanie zawiera w sobie
konieczne uwarunkowania.
Niektórzy krytycy metafizyki
235
Wolność
Z drugiej strony jednak, jeżeli poddamy analizie słowo “wolność", okaże się, iż istnieje i zawsze będzie istnieć zgoda na to,
że ludzkie działania zawierają w sobie element wolności.
Cóż bowiem rozumiemy przez wolność, kiedy używamy tego
słowa w stosunku do działań zależnych od woli? Z pewnością
nie chcemy przez to powiedzieć, jakoby działania były tak
luźno powiązane z pobudkami, skłonnościami i okolicznościami, iżby nie wypływały z nich w sposób do pewnego stopnia
jednostajny i by jedne nie dawały podstaw do wnioskowań
pozwalających konkludować o istnieniu drugich. Są to bowiem niewątpliwe i uznane powszechnie fakty. Przez wolność
możemy więcjedynie rozumiećmożność działania lub
niedzia-łania stosownie do determinacji woli; co znaczy, że
jeżeli chcemy poruszyć się, możemy i to uczynić. Otóż
hipotetycznie wolność ta przysługuje według zgodnego i
powszechnego zdania wszystkim, którzy nie są więzieni i
zakuci w kajdany.
Niemniej jednak, w myśl potocznego znaczenia słowa “wolność", nie ma sprzeczności pomiędzy stwierdzeniem, że działania ludzkie są konieczne, bowiem regularnie łączą się z określonymi pobudkami, a stwierdzeniem, że istoty ludzkie są wolne,
dopóki mogą działać zgodnie z własnymi pragnieniami i nie są
niewolone. Pragnienia żywione przez ludzi mogą być uważane
za ich własne pragnienia, niezależnie od ich połączenia z innymi
czynnikami. Dlatego też, zgodnie z argumentacją Hume'a,
kiedy przechodzimy od metafizycznych konstrukcji do dyskusji
w terminologii potocznej, cała, tak długo dyskutowana kwestia
wolności znika.
Filozofowie za wszelką cenę starali się skomplikować ten
problem, usiłując przekonać nas, że albo każde zdarzenie,
włączając w to ludzkie działania wolicjonalne, ma swoją przyczynę rozumianą jako zdarzenie z konieczności pociągające
za sobą zdarzenie inne, albo mogą istnieć zdarzenia pozbawione przyczyn, czyli zdarzenia, które zachodzą bez udziału
innych zdarzeń dziejących się we wszechświecie. Ponieważ
jednak, na podstawie naszego doświadczenia, nie jesteśmy
w stanie powiedzieć, które zdarzenia z konieczności pociągają
za sobą inne i jednocześnie wiemy, że każde wydarzenie, jakie
znamy, pozostaje w pewnym związku stałego połączenia z jakimś innym procesem, to proponowana przez metafizykę opozycja alternatywnych możliwości w istocie nie jest realnym
przeciwieństwem. Teraz, gdy natura samego pytania została
wyjaśniona, każdy jest w stanie zgodzić się, że w potocznym
sensie istoty ludzkie są podmiotami wolnymi, jeżeli mogą postępować wedle własnego uznania i nie są do niczego przymuszane, lecz jednocześnie ich działania są konieczne, bowiem podlegają prawom determinującym ludzkie zachowania.
Dokładne zbadanie natury problemów metafizycznych doprowadziło Hume'a do wniosku, że poszukiwanie odpowiedzi
na nie nie ma najmniejszego sensu. Zamiast tego należy zastanowić się nad tym, dlaczego pytania te są jedynie pozbawionymi znaczenia zabawami słownymi oraz dlaczego ludzie wedle
wszelkich wskazówek inteligentni i zdrowi na umyśle poświęcili
tyle czasu na ich rozważanie. Studia nad metafizyką stają się dla
Hume'a studiami nad myślicielami metafizycznymi. Ten rodzaj
badań rozumieć należy jako dociekanie możliwych przyczyn
tego osobliwego rodzaju aberracji umysłowej, która dotknęła
tak wielu filozofów w okresie od greckiej starożytności aż po
XVII wiek. Wiele komentarzy Hume'a odnoszących się do
myślicieli metafizycznych można odczytać jako dociekania nad
patologią funkcjonowania metafizycznego umysłu.
Realizując tak zarysowany program badań, możemy odkryć
psychologiczne wyjaśnienia mogące dostarczyć odpowiedzi na
pytanie, dlaczego pewni ludzie uwikłali się w poszukiwanie
rozwiązań problemów metafizycznych. Przedstawiając studium
przypadku filozofa tradycji Arystotelesowej, Hume ukazuje
kolejne duchowe kroki, jakie konieczne są dla wyobraźni
w celu wytworzenia pojęć, które następnie poddane zostaną
dyskusji. Po porównaniu tego rodzaju zachowania z normalnym myśleniem dochodzi do wniosku, że musi istnieć jakiś
specyficzny typ metafizycznej idiosynkrazji, który prowadzi
tych nieszczęsnych myślicieli na manowce i wodzi ich po
pustkowiach własnych wynalazków pojęciowych.
Niektórzy krytycy metafizyki
237
Odbywa się to mniej więcej w następujący sposób. Myśliciel
metafizyczny, jak każdy dobry filozof, zauważa, iż w rzeczach,
w które wierzą zwykli ludzie, jest coś osobliwego. Na przykład,
niemal każdy wierzy, iż istnieje związek pomiędzy przedmiotami, które stale współwystępują. Myśliciel metafizyczny jednak, w wyniku przenikliwej obserwacji, dochodzi do wniosku,
że jest to niemożliwe — wszystkie przedmioty przecież są
całkowicie odrębne i oddzielone — odnajdywanie tedy pomiędzy nimi związków jest rezultatem ludzkich nawyków skojarzeniowych. Zdając sobie sprawę, że nie postrzegamy koniecznych relacji między zdarzeniami ani siły je wytwarzającej,
myśliciel metafizyczny wyprawia się na poszukiwanie świętego
Graala, usiłując odkryć poza światem związek przyczynowy
wyjaśniający całość naszego codziennego doświadczenia.
Mają oni [tj. myśliciele metafizyczni] dość siły ducha, żeby
uwolnić się od pospolitego błędnego mniemania, iż zachodzi
naturalne i postrzegalne powiązanie między różnymi właściwościami dostrzegalnymi a działaniami materii; ale nie mają
dostatecznej siły ducha, która by im nie pozwoliła szukać
wciąż powiązania tego w materii czy w jakichś przyczynach.
Gdyby myśliciel metafizyczny posiadał normalną
umysło-wość, wówczas spokojnie przyjąłby swoje odkrycie.
Zrozumiałby, że zwykli ludzie się mylą, ale nie jest to aż tak
bardzo ważne. Można dalej żyć normalnie, teoretycznie zdając
sobie sprawę, że wszystkim, co możemy znać, są jedynie
jednostkowe zdarzenia naszego doświadczenia, a w praktyce
skazani jesteśmy na ciągłe kojarzenie połączonych zdarzeń.
Myśliciel metafizyczny błądzi, upierając się, że tam, gdzie
fałszywy jest pogląd potoczny, prawdziwy musi być jakiś inny.
Tym samym skazuje się na wieczną udrękę poszukiwania swojej
odpowiedzi. “Czyż bowiem można wyobrazić sobie rzecz
bardziej dręczącą niż gorliwe poszukiwanie czegoś, co wciąż
przed nami ucieka, i niż poszukiwanie tego tam, gdzie nie
może istnieć".
Jednak szczęśliwie się składa, sugeruje Hume, że przyroda
może zaproponować tu pewną pociechę. Kiedy już myśliciel
metafizyczny skonstruuje swoje kategorie, a następnie używa
ich przez dłuższy czas, w naturalny sposób zaczyna wierzyć, że
posiadają one jakiś przedmiot. Pojęcia, które na początku są
“całkowicie pozbawione znaczenia i niezrozumiałe", po pewnym czasie zyskują na znaczeniu, po prostu dzięki długiemu
używaniu. (Hume przypuszczał, że ludzie ci wyobrażają sobie,
iż dziwne słowa, jakich używają, są wyposażone w pewne
ukryte znaczenia objawiające się w wyniku głębokiej refleksji.)
Najzwyczajniej dzięki rozmowom prowadzonym z innymi
i z sobą myśliciele metafizyczni dochodzą do wniosku, że
przekazują przecież jakąś treść, że odnajdują cel swoich poszukiwań.
W ten sposób filozofowie ci znajdują uspokojenie i dochodzą
ostatecznie dzięki złudzeniu do tej samej obojętności, jaką
ludzie przeciętni osiągają przez swoją tępotę umysłową,
a prawdziwi filozofowie przez swój umiarkowany sceptycyzm.
Trzeba tylko, by powiedzieli, że zjawisko, które ich wprawia
w kłopot, wypływa z jakiejś władzy czy z własności utajonej,
a kończy się wszelka dysputa i wszelkie badanie w tej sprawie.
Ten rodzaj wyobraźni twórczej, z jakim mamy do czynienia
w metafizyce, występuje również, jak sądzi Hume, w przekonaniach dzieci i w fantazjach poetów. Konkluzja jednak nie
wypada optymistycznie: “Musimy wybaczać dzieciom ze względu na ich wiek; poetom ze względu na to, że przyznają się, iż idą
za sugestiami swej fantazji; lecz jakie wytłumaczenie znajdujemy
na to, by usprawiedliwić tak wielką słabość naszych filozofów?"
Kanta krytyka metafizyki
Wielki filozof niemiecki Immanuel Kant (1724-1804) potraktował metafizyczne poszukiwania znacznie bardziej poważnie niźli
Hume. Kant domniemywał, że istotne wady tego przedsięwzięcia
intelektualnego nie są rezultatem psychicznych defektów trapiących określonych filozofów, lecz stanowią podstawowy problem
samej natury tego, co istoty ludzkie mogą w ogóle poznać. Tym
samym, jak mniemał Kant, badania przeprowadzone na tym
fundamentalnym poziomie pozwolą nam odkryć, jaki rodzaj
Niektórzy krytycy metafizyki
239
wiedzy jesteśmy w stanie osiągnąć, a tym samym sformułować
ograniczenia nie zezwalające na odkrycie prawd metafizycznych.
Władze poznawcze
W Krytyce czystego rozumu Kant rozpoczyna swoje studium nad
ludzką wiedzą od zgody na empirystyczne twierdzenie głoszące,
że jgasze.ur)ozna^^jCQzgoczyną się wraz z doświadczeniern.
Jednakowoż, jak to konstatuje we wstępie do tegoż dzieła, “Choć
jednak wszelkie nasze poznanie rozpoczyna się wraz z doświadczeniem, to przecież nie całe poznanie wypływa dlatego z doświadczenia". Jest bowiem również faktem, dowodzi Kant, że to, co
wiemy, stanowi produkt naszej władzy myślenia. Nasz związek
ze światem doświadczenia dostarcza treści naszemu poznaniu, lecz
nasze władze wyposażają je w formę, w której go poznajemy.
Poznanie a priori
Głównym przedmiotem zainteresowań Kanta nie było odkrycie
wiedzy, której dostarcza nam doświadczenie, lecz odnalezienie
odpowiedzi na pytanie, jaką wiedzę a priori może posiąść istota
ludzka — a priori, czyli uniwersalną, konieczną oraz niezależną
od doświadczenia. Kant uważał, że zarówno w matematyce, jak
i w badaniach przyrody (fizyce) — ze względu na rolę, jaką
odgrywa w nich rozum — zawarta jest pewna wiedza, prawdziwa dla wszelkiego możliwego doświadczenia. Chciał dowiedzieć się, czy może istnieć jakieś metafizyczne poznanie a priori,
konieczna i uniwersalna wiedza, nie zawarta w ramach matematyki czy fizyki — wiedza, która wykracza poza doświadczenie.
Wiedza analityczna i syntetyczna
Istnieją dwa podstawowe rodzaje poznania a priori: analityczne i
syntetyczne. Na.poznanie js&ąlityczne składają się twierdzenia
czy jsajiy, których prawdziwość może być określona bez odwoływania się do jakiegokolwiek doświadczenia, wyłącznie" na"
podstawie zawartych w nich terminów. Na przykład, twierdzenia “Czerwona róża jest czerwona" oraz “Wszystkie ciała są
rozciągłe" są, jak utrzymywał Kant, koniecznie i uniwersalnie
prawdziwe wyłącznie na mocy definicji zawartych w nich pojęć.
Są to te same właściwości, które, jak widzieliśmy, Hume
przypisywał pojęciom matematycznym. Twierdzenia takie są
prawdziwe, ponieważ to, co się orzeka o ich podmiocie, jest już
zawarte w jego definicji. Potrzebne są jedynie zasady logiki, by
przekonać się, iż takie sądy są prawdami analitycznymi a priori.
Natomiast w przypadku wiedzy syntetycznej a priori orzecznik sądu musi zawierać pewne informacje, których nie zawiera
podmiot. Sąd musi być efektem syntezy dwu oddzielnych pojęć,
z których jedno jest podmiotem, a drugie orzecznikiem, który
o tym podmiocie się stwierdza. Dlatego też analiza pojęć
zawartych w sądzie nie wystarczy do stwierdzenia jego prawdzi-
wości. Lecz, jak musiał przyznać Kant w rezultacie swoich
studiów nad Hume'em, nasza zwyczajna wiedza empiryczna,
taka, jaką zawiera zdanie “Ta kartka papieru jest biała", mimo
iż jest syntetyczna, ponieważ predykat zawiera pojęcie nie
zawarte w podmiocie, nie jest a priori, ponieważ nie jest ani
uniwersalna, ani konieczna, ani niezależna od doświadczenia.
(Może być fałszem biel tego papieru, a nawet jeśli jest prawdą,
nie jest nią zawsze i wszędzie.) Dlatego też sąd syntetyczny a
priori musi zawierać pewną wiedzę, której istota nie jest czysto
logicznej natury, a której prawdziwość jednak nie zależy od
informacji empirycznych czy doświadczalnych (ponieważ, zgod-
nie z tym, co twierdził Hume, zależność od doświadczenia nigdy
nie uczyni jej całkowicie pewną, uniwersalną ani konieczną).
Zarówno matematyka, jak i fizyka, uważał Kant, zawierają
sądy o takich właśnie właściwościach. Nawet elementarne
twierdzenia, takie jak 7 + 5= 12, są prawdziwe nie tylko mocą
definicji terminów wchodzących w ich skład, lecz również
dzięki temu, że zawierają więcej informacji w predykacie, niźli
ich się mieści w samych pojęciach “7" oraz “5". Zestawiając te
dwa pojęcia w jedno, które jest ich sumą, musimy odwołać się
do pewnego typu intuicji, która w rezultacie wnosi coś nowego.
Początkowo można by było sobie myśleć, że
zdanie “7 + 5 = 12" jest jedynie zdaniem analitycznym,
które wed-
Niektórzy krytycy metafizyki
241
ług zasady sprzeczności wynika z pojęcia sumy siedmiu
i pięciu. Jednakże, jeżeli rozpatrujemy rzecz bliżej, to się
przekonujemy, że pojęcie sumy siedmiu i pięciu nic więcej
w sobie nie zawiera nad połączenie obu liczb w jedną jedyną,
przez co wcale jeszcze nie pomyślało się o tym, jaka jest ta
jedyna liczba łącząca w sobie tamte dwie. Pojęcia dwunastu
wcale jeszcze nie pomyślałem przez to, że mam na myśli
tylko owo połączenie siedmiu i pięciu; [...] Znaczy to, że
zdanie arytmetyczne jest zawsze syntetyczne, o czym przekonujemy się jeszcze wyraźniej, biorąc nieco większe liczby;
jasne jest bowiem zupełnie, że możemy wtedy pojęcie nasze
kręcić i obracać, ile chcemy, mimo to jednak bez przywołania na pomoc naoczności, przez sam tylko rozbiór naszych
pojęć nigdy sumy nie znajdziemy.
Podobnie, w przypadku prawd geometrycznych, jak twierdzi Kant, można odnaleźć ten sam syntetyczny element jak na
przykład w twierdzeniu “Linia prosta jest najkrótszą odległością między dwoma punktami", w którym pojęcie “linii prostej"
nie zawiera pojęcia bycia “najkrótszą", a mimo to twierdzenie
to stanowi prawdę konieczną i uniwersalną. Natomiast w fizyce, jak utrzymuje filozof, jest również faktem, że istnieją
twierdzenia takie, jak “Każde zdarzenie ma przyczynę", które
będąc syntetycznymi, są równocześnie a priori.
Naoczność
Rozwiązanie ogólnego problemu zrozumienia tego, co możemy
wiedzieć, a szczególnie tego, co możemy wiedzieć w sposób
koniecznie prawdziwy, wymaga odpowiedzi na pytanie “Jak
możliwe są sądy syntetyczne aprionl" (Kant przyjął za pewnik,
iż takie sądy istnieją.) Punktem wyjścia wyjaśnień, których
udziela filozof, jest przekonanie, że sam porządek czy forma
naszej wiedzy ma charakter a priori, którego źródłem nie jest
świat zewnętrzny, lecz umysł. Aby doświadczenie mogło być
zrozumiałe, dyskutowalne, musi ono z konieczności
wpasowy-wać się w pewien wzór. Okazuje się, na
przykład, że nie
posiadamy, a nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić,
żadnego możliwego doświadczenia, które nie dałoby się przedstawić w terminach przestrzennych i czasowych. Jak się wydaje,
konieczny jest więc pewien formalny charakter wszystkiego, co
możemy sobie uświadomić. Ponadto, zgodnie z argumentami
Hume'a, samo doświadczenie nie jest w stanie dostarczyć
żadnych koniecznych racji dla posiadanych przez siebie właściwości. Z obu powyższych stwierdzeń wynika, twierdzi Kant,
że muszą istnieć pewne formy wszelkiego możliwego doświadczenia czy też, jak je nazywa, f o r m y n a o c z n o ś c i , które
narzucamy wszystkiemu, z czym pozostajemy w kontakcie.
Możemy być pewni, przed wszelkim możliwym doświadczeniem, że dwa rodzaje właściwości a priori będą obecne w każdym typie świadomości, jakim możemy dysponować, to znaczy, że doświadczenia nasze mieć będą właściwości geometryczne oraz czasowe, a nadto, że prawdy matematyczne stosować
się będą do wszystkiego, co odnajdziemy w świecie doświadczenia.
Poza formami naoczności, jak uważał Kant, muszą nadto
istnieć zasady czy pojęcia, za pomocą których organizujemy
ogólną zawartość wszelkiego możliwego doświadczenia, aby
możliwe było rozpoznanie go jako spójnego zbioru danych.
W przeciwnym razie, taka jest linia argumentacji, posiadalibyśmy świadomość, nie mając jednocześnie środków służących
do jej opisu czy dyskusji. Dlatego też, przynajmniej w ramach
Kantowskiej teorii, ponieważ jesteśmy zdolni do osiągnięcia
uorganizowanej i zrozumiałej informacji o świecie, musimy
posiadać wbudowane w podmiotowość zasady organizujące. Na-
sze umysły strukturyzują i interpretują wrażenia naszych zmysłów. (Przedmioty naszego doświadczenia nie są w stanie dostarczyć takich czynników, bowiem znowuż, jeśli Hume ma rację,
w samym doświadczeniu nie istnieją żadne cechy konieczne).
Kategorie
Te dalsze warunki, które są narzucane na dane naszych zmysłów, stanowią elementy konieczne procesu konstruowania są-
Niektórzy krytycy metafizyki
243
dów. Każdy sąd jest syntezą dwu pojęć, ich powiązaniem w twierdzenie. Tworzenie sądów wymaga od umysłu pewnego aparatu
formalnego, którego funkcją jest łączenie tego, czego jest
świadom. Aparatu takiego, którego sądy muszą posiadać określoną ilość (to, że dotyczą pewnych, wszystkich, niektórych lub
danych przedmiotów), a także określoną jakość (twierdzące lub
przeczące). Dalej istnieć musi ogólny schemat pojęciowy, dzięki
któremu typy poznawanych przedmiotów są porządkowane
i wiązane ze sobą. Ta ostatnia część kanonu analityki intelektu
składa się z tego, co nazywamy kategoriami, a co Kant ułożył
w cztery grupy, po trzy pozycje w każdej, i co zawiera takie
pojęcia, jak przyczyna i skutek, substantia et accidens, możliwość itd. Stanowią one “zestawienie wszystkich pierwotnie
czystych pojęć syntezy, które intelekt w sobie zawiera a priori
i z uwagi na które jest on też tylko czystym intelektem, jedynie
przez nie mogąc coś zrozumieć w różnorodności danych naocznych, tj. mogąc pomyśleć przedmiot oglądania".
Tak więc teoria Kanta głosi, że świat naszego doświadczenia,
tak zwany świat fenomenalny, jest równoczesnym tworem naszych przedstawień oraz warunków a priori dostarczanych przez
umysł. Umysł rozumiany jest więc jako coś w rodzaju dużego
nie zapisanego formularza, w którym określone są rodzaje odpowiedzi, jakich można udzielać, lecz nie szczegółowa treść,
którą może wyznaczyć jedynie doświadczenie. Formy naoczności,
logiczne funkcje sądzenia oraz kategorie dostarczają warunków
koniecznych zarówno doświadczenia, jak i wiedzy, niemniej jednak treść tych ostatnich pochodzi z czegoś niezależnego od nas.
Badania transcendentalne
Teoria ta zdaje się utrzymywać, że obserwujemy rzeczywistość
poprzez zestaw kolorowych szkieł, których nie jesteśmy w stanie usunąć. Postrzegamy świat fenomenalny, świat przejawów.
W tym, czego doświadczamy, są zawarte dwa składniki. Forma
świata przejawów jest określona przez szkła i tym samym
jest “konieczna i uniwersalna". Z drugiej strony jednak, treść
fenomenalnego świata w żaden sposób nie jest wyznaczana
przez naturę tych szkieł. Dotyczy to jedynie sposobu, w jaki
musimy widzieć i interpretować doświadczenie. Badać możemy
zarówno treść, jak i formę. Nauka zajmuje się pierwszą, a to,
co Kant nazywał filozofią krytyczną, kieruje swoje dociekania
ku ostatniej poprzez badania transcendentalne, to znaczy badania usiłujące odnaleźć w naszym doświadczeniu i w naszych
sądach ich właściwości konieczne, a więc ważne dla wszystkich
przypadków.
Krytyka metafizyki
Wykraczając, we własnym mniemaniu, poza negatywne wyniki
Hume'a, dzięki pokazaniu sposobu, w jaki jesteśmy w stanie
osiągnąć konieczną wiedzę o świecie, Kant w efekcie zgodził
się jednak ze swoim poprzednikiem, że metafizyczne poznanie
ogólnych właściwości świata jest niemożliwe. Kiedy usiłujemy
rozszerzyć obszar naszej wiedzy — tak do wewnątrz, jak i na
zewnątrz — popadamy w kompletny impas. Jeżeli wewnątrz
siebie poszukujemy przyczyny czy podstawy naszej umysłowej
maszynerii form i kategorii, nie jesteśmy w stanie niczego
odkryć. Podobnie, gdy próbujemy wydostać się poza świat
fenomenalny i wejść do dziedziny rzeczy samych w sobie,
przeszkody, na które natrafiamy, również stają się
nieprze-zwyciężalne.
Trudność, która uniemożliwia nam zbudowanie jakiegokolwiek systemu wiedzy metafizycznej, zasadza się na niemożliwości stwierdzenia, czy aparat naszego umysłu można zastosować
skutecznie do czegokolwiek, co znajduje się poza dziedziną
możliwego doświadczenia, czyli poza światem fenomenalnym.
Nie dysponujemy żadnymi pojęciami, żadnymi formami
naocz-ności, żadnymi schematami logicznymi, które dawałyby
nam podstawy do wiary, iż stosują się one do naszej duszy czy
też do rzeczy samych w sobie, a więc do rzeczywistych
przedmiotów, hipotetycznie istniejących poza światem
przedstawień. Warunki a priori, które jesteśmy w stanie
odkryć, posiadają zakres zastosowania ograniczony wyłącznie
do obrębu świata doświadczenia, zupełnie zaś nie są adekwatne
do innej dziedziny.
Niektórzy krytycy metafizyki
245
Przede wszystkim formy naoczności ograniczają nas do
tego, co może być doświadczane w postaci czasowej i przestrzennej, czyli do przedmiotów empirycznych. Następnie
formy logiczne i kategorie dyktują zasady organizujące
przedstawienia w ramach tak określonego kontekstu. Tworzą
zbiór koniecznych reguł myślowych dla przedmiotów wewnątrz, a na tyle, na ile wiemy, wyłącznie wewnątrz świata
fenomenalnego. Zatem warunki konieczne, które pozwalają
nam osiągnąć wiedzę a priori na temat świata przedstawień,
nie mogą być rozciągnięte poza ten świat i dostarczyć
nam wiedzy o możliwym pozaempirycznym świecie, ponieważ nie jesteśmy w stanie odkryć żadnych środków pozwalających na przekonanie się, czy realność metafizyczna
może i musi być myślana w ten sam sposób jak fenomenalna.
Myśliciele metafizyczni, którzy usiłują zbudować rodzaj
mostu pomiędzy tym, o czym wiemy, że musi być prawdziwe
dla świata fenomenalnego, a tym, co musi być prawdziwe dla
noumenalnego (to znaczy nieempirycznego) świata, zawsze popadają w kłopoty. Po prostu nie istnieje żadna podstawa dla
wnioskowania wychodzącego czy to od treści doświadczenia,
czy od jego koniecznych warunków i dochodzącego do metafizycznych konkluzji. Aby dowieść tej tezy, Kant zbadał to, co
uważał za trzon rozumowań metafizycznych, i spróbował pokazać, że albo opierają się one w swoich wnioskach na elementarnych błędach logicznych, albo dają w efekcie rezultaty
wewnętrznie sprzeczne.
Antynomie
W momencie, w którym filozof zaczyna uważać aprioryczne
warunki czystej myśli za obiektywne warunki wszechświata,
popełnia wszelkie możliwe błędy. Argumenty budowane na
założeniu możliwości określenia natury umysłu czy duszy z konieczności zawierają określone błędy logiczne, bowiem usiłują
przechodzić od określonych, czysto logicznych konstatacji do
twierdzeń na temat obiektywnych faktów. Argumenty, które
246
Metafizyka
dążą do ustalenia natury świata noumenalnego, rzeczywistego
świata rzeczy samych w sobie, w rezultacie prowadzą do tego,
co Kant nazywał antynomiami, mianowicie do wniosków, które
mogą być dowiedzione i obalone jednocześnie. Rozumowanie
zmierzające do pokazania, że świat jest skończony, że posiada
czasowy początek itp. może być krytykowane poprzez pokazanie, iż można zbudować równie mocne argumenty na rzecz
tezy przeciwnej. Tym samym nie posiadamy sposobu na stwierdzenie, który z tych dwu sprzecznych poglądów jest bardziej
prawdziwy lub choćby bardziej wiarygodny.
W odniesieniu do ostatecznej metafizycznej podstawy doświadczenia Kant utrzymywał, że wszelkie rezultaty dociekań,
w których posiadaniu jesteśmy, w istocie nie zawierają żadnej
wiedzy. Mimo iż Kantowską krytyką dowodów na istnienie
Boga zajmiemy się później, należy powiedzieć tutaj, że wszystkie argumenty, w myśl których musi istnieć byt, którego
natura tłumaczy podstawowe właściwości wszechświata, poddane uważnemu sprawdzianowi okazują się niekonkluzywne.
Zatem usiłowanie metafizyczne rozumowania poza danym
doświadczeniem i schematem pojęciowym w rezultacie prowadzi donikąd.
Ostatecznie, tak brzmi wniosek Kanta, metafizyczne przedsięwzięcie, rozumiane w tradycyjnym sensie, skazane jest na
porażkę. Szczyt, jaki dane jest osiągnąć naszemu rozumieniu,
stanowi zdolność odkrycia warunków regulujących naszą wiedzę o świecie fenomenalnym. Jednak każda próba pójścia dalej,
poza wypracowanie koniecznych cech naszych sądów na temat
doświadczenia, a więc odkrycia właściwości świata rzeczywistego, zawsze kończy się katastrofą. Nigdy nie będziemy w stanie się przekonać, czy świat noumenalny jest przestrzenny
i czasowy, lecz będziemy mogli jedynie powiedzieć, że świat
przedstawień musi taki być. Nigdy nie będziemy potrafili
stwierdzić, czy świat noumenalny zawiera substancje, przyczynowo powiązane elementy i temu podobną charakterystykę,
lecz skazani będziemy jedynie na takie interpretacje świata
zmysłowego. Dlatego też wszelki wysiłek rozumienia i dyskutowania o rzeczywistości duszy, rzeczy samych w sobie czy
Niektórzy krytycy metafizyki _________________________ 247
Boga jest, wedle Kanta, jedynie niefortunną iluzją dialektyczną. Myśliciel metafizyczny, który nie zdaje sobie z tego sprawy,
najzwyczajniej marnuje czas, kręcąc się w kółko wewnątrz
labiryntów własnych konstrukcji, dochodząc do wszelkich możliwych niezgodnych i wewnętrznie sprzecznych wyników.
Konkluzja
W rezultacie krytyki metafizyki zaproponowanej przez
Im-manuela Kanta oraz Da\ida Hume'a w XVIII wieku i
podejmowanej w obecnej dobie w najrozmaitszych formach,
wielu filozofów zaakceptowało twierdzenie głoszące, że rodzaj
wiedzy, jakiego poszukuje metafizyka, jest nieosiągalny.
Rozwinęli oni krytykę Hume'a w nowożytną formę pozytywizmu
(zob. s. 229--232), utrzymując, że metafizyka jest chorobą,
którą należy leczyć, a nie dziedziną wiedzy, w ramach której
można prowadzić badania; inni, postępując w kierunku
wytyczonym przez Kanta, twierdzili, iż nasza wiedza nie jest w
stanie wyjść poza kategorie, które stosujemy, myśląc o naszym
doświadczeniu. Dlatego niektórzy z tych nowoczesnych
myślicieli sugerowali (tak jak robił to Kant w Krytyce czystego
rozumu), że powinno się porzucić tradycyjne badania i
przekształcić
dociekania
metafizyczne
w
“analizę
kategorialną", studia nad koniecznymi warunkami zawartymi w
procesie poznawania przedmiotów. Niektórzy jednak
odmówili porzucenia pościgu za metafizyczną prawdą, za
wiedzą na temat “rzeczywistej natury" rzeczy. Istnieją wciąż
myśliciele metafizyczni odrzucający krytykę skierowaną
przeciwko ich przedsięwzięciom i proponujący nieprzerwanie
nowe rozwiązania dla starych pytań. (Jednym z najbardziej
znanych w XX wieku takich filozofów jest Alfred North
Whitehead.) Jednak, ogólnie rzecz biorąc, zainteresowania
metafizyczne zanikają w ramach myśli współczesnej, wykazując jedynie nieznaczne znaki życia w obrębie tradycji
anglojęzycznej.
Zalecana literatura
Autorzy klasyczni
Allen, Reginald, Greek Philosophy from Thales to Aristotle,
Free Press: New York, 1966. Antologia tekstów źródłowych
greckich autorów opatrzonych znakomitymi omówieniami.
Także:
Berkeley, G., Three Dialogues between Hylas andPhilonous, ed.
by R.M. Adams, Hackett: Indianapolis, 1979. (Trzy dialogi
między Hylasem i Filonousem, przeł. Janina Sosnowska,
F. Hoesick, Warszawa 1927.)
Descartes, R., Meditations on First Philosophy, trans, by
Do-nald Cress, Hackett: Indianapolis, 1980. {Medytacje o
pierwszej
filozofii,
przeł.
Maria
i
Kazimierz
Ajdukiewiczowie, PWN, Kraków 1958.)
Hume, D., A Treatise of Human Naturę, Oxford, 1975. (Traktat
o naturze ludzkiej, przeł. Czesław Znamierowski, PWN,
Kraków 1963.)
Hume, D., Enąuiry Concerning Human Understanding, Oxford,
1978. (Badania dotyczące rozumu ludzkiego, przeł. Jan Łukasiewicz i Kazimierz Twardowski, oprać. Anna
Hochfel-dowa, PWN, Warszawa 1977.)
Kant, I., Prolegomena to any Future Metaphysics, Barnes
& Noble New York, 1978. (Prolegomena, przeł. Benedykt
Bornstein, na nowo oprać. Janina Suchorzewska, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993.)
Lucretius, On the Naturę ofThings, Norton, New York, 1977.
(Lukretius Titus Carus, O naturze wszechrzeczy, przeł. Edward Szymański, PWN, Warszawa 1957.)
Plato, Timaeus, trans, by H.D. Lee, Penguin: London, 1972.
(Platon, Timajos; Kritias albo Atlantyk, przeł. Paweł Siwek,
PWN, Warszawa 1986.)
Zalecana literatura ________________________________ 249
Autorzy współcześni
Blanshard, B., The Naturę ofThought, 2 vols, Allen & Unwin:
London, 1939. Współczesny przyczynek do metafizyki idealistycznej.
Born, R., ed., Artiflcial Intelligence, the Case Against, St
Martin's Press, New York, 1987.
Churchland, P., Neurophilosophy. Toward a Unifled Science
ofMind — Brain, MIT Press, Bradford, Mass., 1986.
Collins, J., History of Modern Philosophy, Bruce, Milwaukee,
1970. Znakomite opracowanie współczesnych systemów
metafizycznych napisane przez wiodącego myśliciela katolickiego.
Copleston, F., History of Philosophy, Paulist Press: 1967-70.
Pełna szczegółów, wszechstronna historia filozofii. Tomy
I-VI obejmują okres od starożytnej Grecji do Kanta. (Historia filozofii, 9 t., przeł. Bohdan Chwedeńczuk, Pax, Warszawa 1989-1991.)
Dennett, D., Consciousness Explained, Little, Brown, Boston,
Mass., 1991.
Guthrie, W.K., A History of Greek Philosophy, 2 vols, Cambridge University Press, Cambridge, 1977.
James, W., “The Dilemma of Determinism" in Essays in
Pragmatism. Znacząca praca badawcza na temat problemu
wolnej woli i determinizmu. (“Dylemat determinizmu" w:
Pragmatyzm, przeł. W.M. Kozłowski, “Książka i Wiedza",
Warszawa 1957.)
Minsky, M., The Society of Mind, Touchstone Press, New
York, 1988.
Pratt, J.B., Matter and Spirit, MacMillan: London, 1926.
Zawiera różne teorie odnośnie do związku umysłu i ciała.
Russell, B., The Problems of Philosophy, Oxford University
Press: London, 1967. Analiza kilku tradycyjnych problemów przeprowadzona przez jednego z wiodących empiryków XX w.
Santas, G., Socrates, Routledge, London, 1982.
Sprague, E., Metaphysical Thinking, Oxford, 1978. Próba powiązania metafizyki ze współczesnymi sposobami myślenia.
Taylor, A.E., Elements of Metaphysics, Metheun: London,
1956. Przedstawienie tradycyjnych problemów metafizycznych autorstwa jednego z ostatnich tradycyjnych metafizyków angielskich.
Vlastos, G., Socrates, Ironist and Morał Philosopher, Cornell
University Press, Ithaca, 1991
4
Filozofia religii
Gałąź filozofii zwana filozofią religii zajmuje się nie tylko
wspieraniem czy dyskredytowaniem konkretnych twierdzeń
głoszonych przez rozmaite religie, lecz raczej analizą pytań
intelektualnych, które rodzą się z rozważań nad poglądami
religijnymi. Pytania te to zazwyczaj specyficzne problemy związane z teorią wiedzy zastosowanej do wiedzy religijnej lub
problemy metafizyczne zaangażowane w usiłowanie trafnego
i konsekwentnego wyjaśnienia niektórych pojęć, jakimi posługują się poszczególne religie.
Filozofia a religia
Odwieczne zainteresowanie ludzkości kwestiami religijnymi,
z których wiele wyprzedza najwcześniejsze początki filozofii,
kazało rozlicznym myślicielom dokonać wglądu w znaczenie
twierdzeń formułowanych przez różne religie, w dowody, na
których opierają się rzeczone twierdzenia, w normy, które
można zastosować do oceny ich systemów wartości, a także
skłoniło do postawienia pytania, czy owe twierdzenia da się
uczynić częścią ogólnej teorii natury wszechświata. Niektórzy
filozofowie, którzy podnosili takie kwestie, dążyli do wykazania, iż części poglądów religijnych towarzyszy wiarygodność
jedynie pozorna lub wręcz całkowity brak sensu. Inni starali
się obalić lub zinterpretować niektóre wątpliwe poglądy religijne. Jeszcze inni odnosili się do tych problemów neutralnie,
próbując jedynie ustalić, czy w sprawach dotyczących religii
zaangażowane są jakieś szczególne rodzaje wiedzy i pojęć,
a także czy należy względem nich stosować szczególne normy.
252
Filozofia religii
Tak więc, dla niektórych filozofów zajmowanie się filozofią
religii wiązało się z próbą znalezienia racjonalnego uzasadnienia czy też wyjaśnienia własnej religii, dla innych była to
próba umotywowania lub wyjaśnienia podstaw lub zasad ich
niewiary, a jeszcze inni starali się po prostu zbadać kolejny
obszar ludzkich zainteresowań i doświadczeń.
W poniższym rozdziale dokonamy analizy niektórych problemów filozofii religii oraz niektórych głównych teorii dotyczących tych zagadnień, łącznie z wybranymi poglądami, za
pomocą których starano się uzasadnić lub wyjaśnić przekonania
religijne,
stanowiące
główny
trzon
tradycji
judeo-chrześ-cijańsko-islamskiej, a nadto omówimy zasadnicze
argumenty, które są przytaczane na rzecz ateizmu.
Kwestia wiedzy religijnej
Poszczególne religie głoszą, iż posiadają rzekomo jakąś szczególną i ważką wiedzę dotyczącą natury świata oraz roli, jaką
odgrywa w nim człowiek. Istnieje jednak szeroka rozbieżność
poglądów wśród tychże religii oraz osób wierzących względem
tego, czym jest owa wiedza i czy można mieć pewność, że jest
ona prawdziwa. Analiza szczególnego rodzaju wiadomości
zawartych w wiedzy religijnej, a także wspierających je dowodów, rodzi pewne problemy, z których wynika, iż wiedza
religijna różni się diametralnie od wiedzy, z którą mamy do
czynienia na innych obszarach ludzkich doświadczeń, szczególnie w ramach rozmaitych badań naukowych.
Problem objawienia
W wielu religiach ten rodzaj wiadomości, który jest uważany
za kluczowy, pochodzi ze spisanych objawień słowa Bożego.
Jeśli ktoś zada pytanie, w jaki sposób ludzie nabywali ową
wiedzę, oraz w jaki sposób mogą zagwarantować, iż jest ona
prawdziwa, natknie się na pewne znaczące różnice istniejące
Kwestia wiedzy religijnej ______________________
253
między wiedzą objawioną a naszą zwykłą wiedzą. W ramach
zwykłej wiedzy, odnoszącej się do kwestii na przykład historycznych czy naukowych, potrafimy udzielać odpowiedzi
na pytania, które mimo iż mogą wywołać duże trudności,
są wsparte na powszechnym porozumieniu. Porozumienie to
nie wydaje się funkcjonować w ramach wiedzy religijnej. Niezależnie od wyznawanej teorii wiedzy zazwyczaj opowiadamy
się za co najmniej wysokim prawdopodobieństwem, iż woda
składa się z wodoru i tlenu, a Juliusz Cezar zginął z rąk
skrytobójców. Taki rodzaj zgody jednakowoż nie dotyczy
informacji religijnych.
Na czym zatem polega różnica? W kwestii tez naukowych
i historycznych, nawet jeśli nie zgadzamy się co do ich ostatecznej podstawy czy norm służących ocenie ich prawdziwości, nie
istnieje, ogólnie rzecz biorąc, zasadnicza niezgodność odnośnie
do tego, co stanowić może ich wiarygodny dowód. Odwołanie
się do danych eksperymentalnych, zapisów czy wspólnych
doświadczeń wystarcza, by ustalić to, co nazywamy “rozstrzygającym faktem". Nie załatwia to kwestii epistemologicznych,
lecz, wyjąwszy przypadki szczególne, wystarcza do rozwiązania
wszelkich sporów w dziedzinach naszej wiedzy naukowej i historycznej.
Jednak w przypadku religii metody te wydają się nie mieć
zastosowania. Jeśli ktoś zapyta, czy Biblia zawiera informacje
natury religijnej, nie będzie to już pytanie wymagające zaangażowania nauki empirycznej czy historii. Historycy dyskutują, kiedy zostały napisane poszczególne księgi Biblii, kto
jest ich autorem i tym podobne, lecz są to problemy zasadmczo
innej natury niż kwestia, czy Biblia jest źródłem wiedzy religijnej. Fakty historyczne dają się badać za pomocą standardowych technik stosowanych przez historyków i w określonych ramach problemy historyczne można rozwiązywać
ze sporym stopniem wiarygodności. W jaki jednak sposób
należałoby rozwiązywać problemy religijne?
Badanie historii Palestyny sprzed dwóch i trzech tysiącleci
może wykazać, iż niektóre stwierdzenia zawarte w Biblii, a opisujące fakty historyczne takie jak, np. położenie i opis pałacu
254 ___________________________________ Filozofia religii
Salomona, w świetle dzisiejszej wiedzy historycznej, zdają się
prawdziwe. Jednakże nawet gdyby staranne zbadanie starożytnych zapisów i znalezisk archeologicznych potwierdziło wszystkie fakty historyczne zawarte w Starym i Nowym Testamencie, pozostaje wciąż w mocy pytanie: jak można stwierdzić, czy
Biblia zawiera informacje natury r e l i g i j n e j ?
Wiedza naukowa a wiedza religijna
Dla niektórych ludzi postawione wyżej pytanie zapewne jest
absurdalne, ponieważ Biblia stwierdza wyraźnie, że nie jest
zwykłym zapisem pewnych wydarzeń dawno minionych dziejów, lecz również, co ważniejsze, przekazem słowa Bożego.
Tak więc, jeśli ktoś chce odpowiedzieć na to pytanie, niech
po prostu przeczyta Biblię. Jednakże każdy przecież może
napisać książkę i w jej tekście stwierdzić, że zawiera informację
natury religijnej. Zasadnicze pytanie należy więc sformułować
następująco: czy stwierdzenie to jest prawdziwe? Dzięki samemu przeczytaniu Biblii ustalić tego się nie da. Można
co najwyżej skonstatować fakt istnienia w owej księdze zdania
zapewniającego o charakterze wiedzy, mianowicie wiedzy religijnej w niej pomieszczonej, nie da się jednakże określić
w a r t o ś c i p r a w d z i w o ś c i o w e j owego
stwierdzenia, a więc rozwiązać interesującego nas problemu.
Nie ma takich metod badań historycznych, które mogłyby
nas upewnić, że którakolwiek osoba posiada informacje natury
religijnej, ani że zawiera je którakolwiek książka. Wszystko, co
analiza historyczna może nam powiedzieć, sprowadza się do
stwierdzenia, że pewni ludzie i pewne książki twierdzą, iż
dysponują religijną wiedzą. Na podstawie uzasadnionych przesłanek możemy wierzyć, że Mojżesz jest rzeczywiście postacią
historyczną, że dokonał niektórych czynów opisanych w Biblii
i że sam zapewniał o tym, że Bóg przekazał mu pewne doniosłe
religijne prawdy. Jednakże na pytanie, czy Mojżesz miał rację,
wygłaszając owo stwierdzenie, nie da się odpowiedzieć, stosując
metody badań historycznych.
Kwestia wiedzy religijnej ____________________________ 255
Pytanie o to, co odróżnia Biblię od innych zapisów starożytnych takich, jak na przykład pisma Herodota, historyka greckiego, nie jest pytaniem o fakt historyczny, lecz raczej o powód,
dla którego jeden z tych dokumentów jest uważany za źródło
informacji religijnej, podczas gdy drugi nie. Głównym przedmiotem dyskusji jest fakt istnienia owej różnicy, stanowiącej
0 szczególnym charakterze informacji religijnej. Kryteria, które
stosujemy dla osądzania informacji historycznych i nauko
wych, nie pomogą nam w osądzeniu, czy dana książka lub jakaś
osoba posiadają religijne informacje. Wydaje się bowiem, że
wiedza religijna angażuje zawsze pewien element przekonania,
wiary albo doświadczenia religijnego.
Wiedza religijna nie stanowi po prostu odmiennego rodzaju
zwykłej wiedzy empirycznej, albowiem nie możemy jej analizować i oceniać w taki sam sposób. Twierdzenia o istnieniu
życia roślinnego poza naszym Układem Słonecznym, lekarstwa
na raka czy jakiekolwiek inne konstatacje dotyczące zjawisk
mieszczących się w ramach świata doświadczenia, można omawiać i analizować przy zastosowaniu pewnych zasad, które
noszą miano naukowych. Natomiast wartość różnych elementów religijnej informacji może być dyskutowana i badana
jedynie w odniesieniu do przekonań, wiary czy religijnego
doświadczenia, nawet jeśli uważa się, iż owe zapisane prawdy
religijne nie mają żadnego znaczenia religijnego.
Celem wyjaśnienia tej kwestii rozważmy pewien hipotetyczny przykład. Gdyby jacyś alpiniści, wspinający się na
Mount Everest, znaleźli dokument stwierdzający, iż zawiera
on słowo Boże, jak moglibyśmy sprawdzić, czy owo dzieło
istotnie mieści informację religijną? Zbadanie alpinistów,
góry
1 dokumentów, za pomocą testów i przy zastosowaniu kry
teriów naukowych pozwoliłoby nam uzyskać dostatecznie wia
rygodne informacje dotyczące badanych ludzi, miejsca, w któ
rym poczynili swoje odkrycie, oraz charakteru dokumentu.
Jednakże takie zbadanie nie orzekałoby, czy ów dokument
jest istotnie słowem Bożym, jako że tej cechy czy też wartości
dokumentu nie da się zbadać chemicznie, historycznie ani
też w jakikolwiek inny, empiryczny sposób.
256
Filozofia religii
Ci, którzy uznali ów hipotetyczny dokument za ekspresję
doniosłych informacji religijnych, mogliby twierdzić, na poparcie swego poglądu, że dzieło to zawiera pewne niezwykłe cechy,
które pozwoliły im wyciągnąć taki wniosek; mogą to być jakieś
nadzwyczajne znaki czy nawet elementy cudowne, odróżniające
ten dokument od innych. W takim przypadku ich twierdzenie
sprowadza się do przekonania, że poza dostępną informacją
naukową istnieje jakiś szczególny rodzaj informacji
pozwalający człowiekowi dostrzec czy zrozumieć wyjątkowe
znaczenie dokumentu.
Inni mogliby twierdzić, że istnieją pewne ogólne teorie
opisujące naturę świata, które każą wyciągnąć wniosek, iż
poglądy wyrażone w tym hipotetycznym dokumencie zawierają
prawdziwe informacje religijne. Podobnie jak w poprzednim
przypadku podstawą do uznania informacji za wiedzę religijną
nie będą tutaj proste cechy dające się zaobserwować lub zbadać
naukowo, lecz jakoweś metafizyczne lub etyczne poglądy, do
których dochodzi się niezależnie od badania tego dokumentu.
Wreszcie, można twierdzić, że o religijnej naturze tego
dokumentu stanowią czyjeś poglądy lub osobiste doświadczenia. Nie ma potrzeby więc powoływania się na żadne
specyficzne warunki, zewnętrzne znaki czy powszechnie utrwalony tok rozumowania, które można objaśnić innym ludziom.
Podstawą do uznania tego dokumentu za religijny jest wyłącznie osobiste przekonanie, pogląd, wiara lub doświadczenie
religijne upewniające, że objawia on słowo Boże.
Religia naturalna i objawiona
Powyżej przedstawione różnorodne reakcje odzwierciedlają
część wiodących teorii wyjaśniających podstawy wiedzy religijnej. Wyjaśnienia te, z grubsza, mieszczą się w tradycyjnym
rozróżnieniu pomiędzy religią naturalną a objawioną. Ci, którzy
starają się dostarczyć naturalnej podstawy dla wiedzy religijnej,
dowodzą, że istnieją szczególne wydarzenia, fakty czy inne
racje, które stanowić mogą podstawę poglądów religijnych.
Religia naturalna i objawiona _________________________ 257
Z kolei argumentem na rzecz objawionego charakteru religii jest
przekonanie, że fundamentalne prawdy religijne mogą być
poznane jedynie dzięki objawieniu, wierze czy doświadczeniu
religijnemu. Rozróżnienie to nie ma sugerować, że koniecznie
zachodzi sprzeczność pomiędzy objawioną a naturalną wiedzą
religijną. W rzeczy samej wielu teologów twierdzi, iż po części,
wgląd religijny da się uzyskać dzięki zastosowaniu procedur
naturalnych, np. przez uznanie pewnych znaków lub mocą
rozumowania, jednakże istnieje też inny rodzaj prawd religijnych
udostępniany wyłącznie w drodze wiary lub objawienia. Te dwa
typy wiedzy religijnej dopełniają się i uzupełniają nawzajem.
Jako że twierdzenia formułowane w ramach naturalnej
wiedzy religijnej na temat natury i istnienia bytu boskiego
często zawierają określone typy racji i dowodów na rzecz
rozważanych w nich kwestii, duża część dociekań filozofii
religii poświęcona jest badaniu i ocenie wartości takiego rodzaju
wiedzy i wspierających ją rozumowań. Poniżej przeanalizujemy takie twierdzenia, w szczególności te, które bezpośrednio
formułują naturalne dowody na istnienie Boga.
Religia naturalna: argument z celowości
Od wieków ci, którzy wierzyli, że możliwe jest odkrycie wiedzy
religijnej za pomocą procedur naturalnych, próbowali konstruować rozmaite dowody na istnienie Boga, aby wykazać, że
najbardziej fundamentalny rodzaj wiedzy religijnej — konstatującej istnienie boskiej istoty — da się osiągnąć mocą
możliwych do przyjęcia argumentów. Należy do nich na przykład argument z celowości, w takiej czy innej formie znany
prawdopodobnie każdemu. Dowód ten stwierdza istnienie Boga
na podstawie badania i wyciągania wniosków z informacji, które
posiadamy na temat wszechświata. W rzeczy samej już od
zarania nowoczesnej nauki przedstawia się najrozmaitsze wersje argumentu z celowości, stanowiące próby udowodnienia
istnienia Boga na podstawie najnowszych odkryć w dziedzinie
nauk fizycznych i biologicznych.
Filozofia religii
Argument Hume'a
Z klasycznym ujęciem argumentu z celowości mamy do czynienia w Dialogach o religii naturalnej Davida Hume'a. Jedna
z występujących w nich postaci, Kleantes, mówi, co następuje:
Spójrz na świat dookoła; zastanów się nad jego całością
i nad poszczególnymi częściami; zobaczysz, że to nic innego
jak wielka maszyna, złożona z nieskończonej liczby mniejszych maszyn, które z kolei same są złożone w stopniu
wyższym niż zmysły i zdolności człowieka mogą to dojrzeć
i wyjaśnić. Najprzeróżniejsze te maszyny, a nawet najdrobniejsze ich części, dopasowane są do siebie z dokładnością,
która wprawia w zachwyt każdego, kto im się kiedykolwiek
przyjrzał. Widoczne w całej naturze osobliwe przysposobienie środków do celów przypomina zupełnie, choć znacznie
przewyższa, wytwory ludzkiej pomysłowości, zdolności celowego działania, myśli, mądrości i inteligencji. Ponieważ tedy
skutki są do siebie podobne, wnosimy stąd wedle wszelkich
prawideł analogii, że podobne są do siebie również ich
przyczyny, i że twórca natury przypomina w jakiejś mierze
umysł człowieczy, choć posiada oczywiście znacznie większe
uzdolnienia, odpowiednie do wielkości wykonanego dzieła.
Za pomocą tego argumentu a posteriori, i jedynie za pomocą
tego argumentu, dowodzimy oto jednocześnie istnienia bóstwa i jego podobieństwa do umysłu i inteligencji człowieka.
Główna teza argumentu z celowości głosi, że nasze badania
natury ujawniają istnienie ładu i wzorca organizujących fizyczne, chemiczne i biologiczne cechy świata. Im dokładniej bada
się przyrodę, tym większe wrażenie wywierają zawiłe związki
pomiędzy poszczególnymi częściami a ogólnym planem
wszechświata. Porządek i model natury w niezwykłym stopniu
przypomina porządek i modele ludzkich artefaktów takich, jak
domy i zegary, w których każda część jest doskonale dopasowana do drugiej tak, że służą jednemu celowi lub stanowią
etapy konieczne dla ukończeniu budowy całego obiektu. Ponie-
Argument Hume'a
259
waż skutki ludzkiego planowania tak bardzo przypominają
skutki, które odkrywamy w świecie naturalnym, dowodzi argument, możemy zatem wnosić czy też wnioskować, że podobne
w charakterze skutki są każdorazowo efektem działania podobnych przyczyn. W przypadku ludzkich osiągnięć przyczyną
jest myśl, rozum i inteligencja. Musi zatem istnieć jakiś rodzaj
inteligentnego bóstwa, które jest twórcą lub przyczyną skutków, które obserwujemy we wszechświecie. A ponieważ liczba
modeli i porządków w naturalnym świecie, a nadto ich złożoność daleko przekraczają ludzką pomysłowość, zatem przyczyna tego wszystkiego musi być obdarzona większą mądrością.
Nawet w czasach starożytnych, epoce nadzwyczaj ograniczonej
pod względem dostępu do informacji o różnorodnych prawidłowościach i wzorcach występujących w świecie naturalnym, wielu
ludzi uderzała siła argumentu z celowości. Jednakże wraz
z początkiem rewolucji naukowej, w XVI i XVII wieku pojawiają
się coraz to bardziej subtelne odwołania do odkryć naukowych
jako podstawy wnioskowania o konieczności istnienia jakiegoś
boskiego bytu lub mocy, która porządkuje i kieruje skomplikowanym porządkiem natury. W naszych czasach pojawiły się
najrozmaitsze starania wykazujące, że zdumiewające odkrycia
tajemnic natury dokonane przez współczesnych naukowców
umocniły dowody na rzecz istnienia jakiegoś rodzaju inteligentnej
siły kierującej porządkiem świata. Kilka lat temu wielki biolog
francuski, Le Comte de Nouy, opublikował pracę zatytułowaną
Human Destiny, w której dowodził, że odkryte przez biochemików
skomplikowane zależności miedzy żywymi organizmami oraz
ogólna, ewolucyjna historia roślin i zwierząt, tworzą plan, który
nie mógł się pojawić przypadkiem, lecz musiał mieć jakiś ogólny
zamysł oraz dyrygenta ponoszącego odpowiedzialność za jego
realizację. Inna wersja tego argumentu została przedstawiona
przez jezuitę, Teilhardta de Chardina w jego Fenomenie człowieka.
Pomimo pozornej siły argumentu z celowości, formułowanego wciąż na nowo w kategoriach naszej coraz rozległej szej
wiedzy na temat naturalnego świata, rozmaici myśliciele wykrywali rozliczne sprzeczności zawarte w proponowanym
przezeń rozumowaniu, które to sprzeczności, jeśli zbadać
260 ___________________________________ Filozofia religii
je uważniej, mogą całkowicie podważyć pozorną siłę tego
dowodu na istnienie Boga. Najlepsza, być może, krytyka tegoż
argumentu przedstawiona została w dziele już cytowanym, tj.
w Dialogach o religii naturalnej Hume'a.
Hume'a krytyka argumentu z celowości
Przez całe swoje życie David Hume zajmował się wartością
rozmaitych argumentów, które rzekomo ustalały istnienie
boskiego bytu. W swych wczesnych notatnikach i listach stale
wzmiankował o tym problemie, wykazując usterki i błędy
rozumowania zawartego w argumentach wielu religijnych
pisarzy. W swoich dziełach Hume ostro krytykował tok
rozumowania stosowany przez niektórych filozofów religii.
Być może z powodu triumfów, jakie święcił argument z celowości w czasach Hume'a, jednym z jego głównych przedsięwzięć
stała się bezkompromisowa krytyka tego teoretycznego pomysłu. Pracował nad nią z przerwami przez około dwadzieścia pięć
lat, dopracowując swoje słynne Dialogi o religii naturalnej.
Niektórzy z przyjaciół namawiali go, by przestał pisać, by
wręcz zniszczył to, co napisał, jako zbyt niebezpieczne i
anty-religijne. Przerywał pracę na długie okresy, lecz kiedy
już zdawał sobie sprawę, że wkrótce umrze, ukończył
dzieło i poczynił starania, by zostało pośmiertnie
opublikowane. Usiłował nakłonić bliskiego mu Adama
Smitha, ekonomistę, by zagwarantował druk materiałów, lecz
Smith odmówił, czy to dlatego, że obawiał się konsekwencji,
czy też dlatego, że nie rozumiał, jaka może wynikać korzyść z
opublikowania tak wywrotowej książki. Podobnie wydawca
Hume'a, również jego bliski przyjaciel, odmówił opublikowania
traktatu. Ostatecznie bratanek szkockiego filozofa, który
najwyraźniej nie miał nic do stracenia, opublikował dzieło
anonimowo, trzy lata po śmierci Hume'a. Wraz z ukazaniem
się Dialogów w 1779 roku ujrzał światło dzienne jeden z
najważniejszych dokumentów filozofii religii, zbiór myśli,
który studiuje się i omawia po dziś dzień.
Argument Hume'a
261
Dialogi poddają argument z celowości niezwykle skrupulatnemu badaniu i analizie. Krytyka Hume'a rozpoczyna się od
zakwestionowania analogii, jaka miałaby istnieć pomiędzy
tworami ludzkimi i tworami natury. Dzieła człowieka i dzieła
natury nie są do siebie podobne w stopniu wystarczającym, by
stwarzał podstawę mniemania, iż są rezultatem działania przyczyn o podobnym charakterze. Jak to ujmuje w Dialogach
sceptyk Filon:
Jeżeli, Kleantesie, widzimy dom, to z najwyższą pewnością
wnioskujemy, że miał architekta lub budowniczego, jest to
bowiem dokładnie ten rodzaj skutku, o którym mówi nam
doświadczenie, iż wynika z tego rodzaju przyczyny. Nie
będziesz chyba jednak twierdził, że wszechświat jest podobny do domu na tyle, iżby pozwalało nam to z taką samą
pewnością wnosić o podobieństwie przyczyny, albo że analogia jest tu zupełna i doskonała. Odmienność jest tak
jaskrawa, że co się tyczy podobieństwa przyczyny możesz
co najwyżej utrzymywać, że je zgadujesz, że się go domyślasz, że takie powziąłeś przypuszczenie.
Krytyka analogii
Znamy zależności istniejące między ludzkim planowaniem lub
celowym działaniem a osiągnięciami, które z nich wynikają.
W przypadku natury nie znamy przyczyny, lecz jedynie skutek.
Twory natury nie przypominają w takim stopniu tworów
działalności ludzkiej, abyśmy mogli być pewni, iż przy ich
powstawaniu działały podobne w charakterze czynniki sprawcze. Wiemy bowiem, że mogą istnieć rozmaite przyczyny porządku i celowości, różne od myśli.
Z punktu widzenia wiedzy a priori materia równie dobrze
jak umysł zawierać może w sobie pierwotne źródło czy
pierwotną przyczynę porządku; że poszczególne elementy
z jakiejś nieznanej wewnętrznej przyczyny same wiążą się
262
Filozofia religii
w najwyborniejszy układ — to pojąć nie trudniej, niż wyobrażać sobie, że idee tych elementów z podobnej wewnętrznej,
nieznanej przyczyny wiążą się w ów układ w ogromnym, uniwersalnym umyśle.
W rzeczywistości, to z samego szczytu ludzkiej próżności
pędzimy na złamanie karku, gdy wyciągamy wniosek, że skoro
w mikroskopijnej cząstce kosmosu, zamieszkiwanej przez człowieka, te same czynniki, które powodują planowe ludzkie
osiągnięcia, wydają się podobne do otaczających nas naturalnych efektów, to w takim razie te same czynniki są dominującymi zasadami zarządzania całym wszechświatem, o którym w większości przecież nie mamy żadnych informacji.
Hume podsumował pierwotnie ogólną krytykę analogicznego rozumowania zawartego w argumencie z celowości, każąc
swemu sceptycznemu rzecznikowi zauważyć:
I czyż powie mi ktoś z poważną miną, że uporządkowany
świat musi wynikać z jakiegoś myślenia i sztuki, podobnych
do myślenia i sztuki człowieka, bo tak mówi nam doświadczenie? Żeby utrzymać to rozumowanie, potrzeba by nam
było doświadczyć powstawania światów, bo na pewno nie
wystarczy widzieć, jak dzięki ludzkiej sztuce i pomysłowości
powstają okręty i miasta [...]
Czyż możesz rościć sobie pretensje do tego, żeby ukazać
jakieś tego rodzaju podobieństwa pomiędzy budową domu
a powstawaniem wszechświata? Czy widziałeś kiedy przyrodę w sytuacji, która podobna by była do pierwszego układu
elementów? Czy kiedy w oczach twoich kształtowały się
światy? I czy miałeś sposobną chwilę, aby obserwować to
zjawisko w całym jego rozwoju, od pojawienia się pierwszych oznak porządku aż do chwili, kiedy ostatecznie się on
dopełnił? Jeżeli tak było, przytocz swoje doświadczenie
i wyłóż teorię.
Do tego miejsca krytyka argumentu z celowości utrzymuje,
że nie jest przekonujące jego fundamentalne twierdzenie, w myśl
Argument Hume'a
26 3
którego istnieje istotne podobieństwo pomiędzy tworami ludzkiego planowania a naturalnymi skutkami, co pociąga za sobą
wniosek, iż przyczyna ludzkich artefaktów, a mianowicie myśl,
musi być czymś w rodzaju uniwersalnego czynnika przyczynowego. Z doświadczenia wiemy, że efekty ludzkich działań są
wynikami projektów, nie posiadamy natomiast takiej wiedzy
eksperymentalnej dotyczącej efektów naturalnych i sposobu
ich powstawania. Obrońca argumentu z Dialogów, Kleantes,
odparowuje “że natomiast wcale nie jest konieczne, żeby teiści
dowodzili podobieństwa dzieł natury do dzieł sztuki, gdyż jest
to podobieństwo samo przez się oczywiste i niezaprzeczalne".
Na rzecz swej krytyki Hume tymczasowo akceptuje to stwierdzenie, chcąc pokazać, że nawet pomimo ewentualnego występowania istotnych podobieństw pomiędzy dziełami człowieka
i przyrody, dyskutowany dowód istnienia boskiego bytu wciąż
obarczony jest podstawowymi wadami i sprzecznościami.
Przyczyna i skutek
Podstawowa zasada myślowa stosowana przez tych, którzy
wierzą argumentowi z celowości, głosi że podobne skutki dowodzą istnienia podobnych przyczyn. Im bardziej zbliżone są
właściwości skutków, tym bardziej podobnych przyczyn należy
za nimi domniemywać. Jednakże nawet jeśli przyjmiemy, że
naprawdę istnieje analogia pomiędzy skutkami działań przyrody i człowieka, to, zgodnie z argumentacją Hume'a, wciąż
jeszcze nie mamy podstaw do wyciągnięcia tradycyjnie religijnych wniosków na temat natury Boga.
Po pierwsze, posługując się tą metodą rozumowania, wyrzekasz się bez reszty prawa, aby jakimkolwiek atrybutom
bóstwa przypisywać nieskończoność. Skoro bowiem przyczynę wymierzać należy jedynie wedle skutku, skutek zaś
podług tego, co nam o nim wiadomo, nieskończony nie
jest — to jakież mamy prawo, ażeby w oparciu o twoje
założenia atrybut ten przypisywać boskiej istocie?
Filozofia religii
Argument z celowości, jeśli jest słuszny, nie pozwala nam
mianowicie twierdzić, że Bóg jest nieskończonością, ani również że jest doskonały.
Po wtóre, teoria twoja nie daje ci podstawy, ażeby bóstwu,
nawet przy założeniu jego skończoności, przypisywać doskonałość lub przypuszczać, iż w swoich poczynaniach wolne
jest od wszelkiego błędu, wszelkiej omyłki czy niekonsekwencji. [...] Uznać musisz przynajmniej tyle, że z ograniczonego naszego punktu widzenia niepodobna powiedzieć, czy
ten system świata zawiera jakie wielkie błędy w porównaniu
z innymi systemami możliwymi, a nawet rzeczywistymi, czy
też zasługuje na niemałą pochwałę. Czy wieśniak, któremu
przeczytano by Eneidę, mógłby uznać ów poemat za całkowicie pozbawiony usterek lub choćby przyznać mu należną rangę wśród dzieł ludzkiego geniuszu? On, który nie
widział nigdy żadnego innego takiego dzieła? Ale gdyby ten
świat był nawet jak najdoskonalszy, to i tak pozostać musi
rzeczą nierozstrzygniętą, czy wszystkie znakomitości dzieła
można zasadnie przypisać temu, co dzieło sporządził. Kiedy
oglądamy statek, cóż za wygórowaną ideę wypadłoby nam
powziąć o pomysłowości cieśli, który zbudował machinę
tak skomplikowaną, tak użyteczną i piękną! I jakaż spotkać
by nas musiała niespodzianka, gdyby okazało się, że to
nierozgarnicty rzemieślnik, co naśladował innych i brał
ślepy wzór ze sztuki, która po wielu próbach, błędach,
poprawkach i deliberacjach doskonaliła się stopniowo
przez długie wieki. W ciągu wieczności spartaczono może i
sfuszerowano wiele światów, zanim udało się wymyślić ten
oto system; wiele roboty poszło może na marne; podjęto
może wiele bezowocnych prób, a powolny, lecz stały postęp
w sztuce wyrabiania światów ciągnął się nieskończenie
długo. W tego rodzaju materii któż może orzec, gdzie jest
prawda, a raczej domyślić się, gdzie prawdopodobieństwo
pośród wielkiej liczby hipotez, które można wysunąć i
większej jeszcze takich, które można sobie wyobrazić?
Argument Hume'a
265
Antro pomór fizm
Jeśli ktoś potraktuje poważnie podobieństwo między skutkami
działań ludzkich i przyrodniczych, oraz zasadę, że podobne
skutki mają podobne przyczyny, wówczas rezultatem będzie
konkluzja, że autor lub autorzy (jako że dyskutowany argument nie daje podstaw dla ograniczania naturalnych przyczyn do jednego czynnika) natury przypominają w dużym
stopniu ludzkie istoty. Im bardziej będzie się obstawać przy
podobieństwie skutków, tym bardziej ludzki czy
antropomor-ficzny będzie otrzymany portret bóstwa, aż
wreszcie dojdzie się do obrazu Boga całkowicie odmiennego
od wszystkich ludzkich tradycji. Z drugiej strony jednak,
zaprzeczanie podobieństwu przyczyn — to znaczy Bóg i
człowiek — pozbawia argument z celowości podstaw do
wyciągania jakichkolwiek wniosków na temat natury boskiej
istoty.
Hume podkreślał, że racje przemawiające za porządkiem
i celowością przyrody, w najlepszym przypadku pozwalają ich
zwolennikowi:
...twierdzić, lub domyślać się, iż wszechświat powstał ongiś w
wyniku czegoś podobnego do celowego działania; zająw-szy
takie stanowisko, nie może on jednak ustalić ani jednej
ponadto okoliczności i pozostaje mu jedynie każdy dalszy
punkt swojej teologii określać przy pomocy nader swobodnych
fantazji i hipotez. Ten świat, wedle tego, co mu o nim
wiadomo, bardzo jest niedoskonały i pełen usterek, jeżeli
porównać go z wyższym jakim wzorem; to jedynie pierwsza z
gruba ciosana próba, którą podjęło niedorosłe jakieś bóstwo
i zarzuciło następnie, zawstydzone kalekim swym wyczynem;
to jedynie dzieło zależnego jakiegoś, podrzędnego bóstwa,
pośmiewisko jego zwierzchników; to wytwór zgrzybiałości i
zdziecinnienia jakiegoś bóstwa w podeszłym już wieku; od
czasu, gdy bóstwo to umarło, toczy się na los * szczęścia dalej
dzięki pierwszemu impulsowi i czynnej sile, którą był od niego
otrzymał.
266
Filozofia religii
Można bez końca wynajdywać możliwe wyjaśnienia pasujące do zasadniczej tezy argumentu z celowości, w myśl
której istnieje podobieństwo pomiędzy porządkiem natury
a porządkiem ludzkich tworów. Każde wyjaśnienie, hipoteza
czy pomysłowa teoria tłumaczące występowanie istniejącego
w naturze stopnia uporządkowania, będą równie zadowalające
dla każdego, kto uzna, że argument z celowości jest dostatecznie przekonujący w funkcji wykazania istnienia jakiegoś architekta czy też architektów istniejącego wszechświata.
Inne możliwe analogie
Jakby nie wystarczyło wykazać, że podstawowa analogia nie
jest doprawdy trafna, a nawet gdyby była, to i tak wiodłaby
do wniosków stwierdzających bądź podobieństwo Boga człowieka, bądź uwiarygodniających niezliczoną liczbę hipotez,
Hume przypuścił jeszcze jeden, najbardziej być może niszczycielski, atak na argument z celowości. Dowiódł mianowicie,
iż nawet wychodząc od stwierdzenia istniejącego w naturze
porządku, można wskazać zupełnie odmienne rodzaje analogii,
które będą pociągały za sobą całkowicie inne wnioski. Pewne
aspekty świata naturalnego przypominają nie tylko skutki
ludzkiej działalności, lecz również efekty biologicznych zachowań zwierząt i roślin. Istnieją mnogie podobieństwa pomiędzy rozwojem żywych organizmów i przebiegiem naturalnych wydarzeń. Organiczne i funkcjonalne związki świata
biologicznego można łatwo odnaleźć w innych aspektach
przyrody. Ten, kto akceptuje argument z celowości, stwierdza,
że świat:
...podobny jest do dzieł ludzkiej pomysłowości, a przeto
i jego przyczyna podobna być musi do przyczyny tych dzieł.
Możemy tu uczynić uwagę, że oddziaływanie jednej znikomo małej cząstki przyrody, a mianowicie człowieka, na inną
jej znikomo małą cząstkę, a mianowicie na nieożywioną
materię znajdującą się w ludzkim zasięgu, czyni Kleantes
Argument Hume'a
267
modelem, wedle którego sądzi on o pochodzeniu całości;
i rzeczy tak dalece niewspółmierne mierzy jedną i tą samą
miarą. Nie wdając się jednak we wszystkie zarzuty, jakie
nasuwa to stanowisko, stwierdzę tyle, iż oprócz maszyn
i ludzkiego wynalazku wszechświat zawiera również inne części, które z budową świata mają jeszcze więcej podobieństwa
i przeto pozwalają nam na lepsze domysły, co się tyczy
pochodzenia całego tego systemu. Części te to zwierzęta
i rośliny. Świat najwyraźniej bardziej jest podobny do zwierzęcia lub do rośliny aniżeli do zegarka lub do warsztatu
tkackiego. Jest tedy prawdopodobniejsze, iż przyczyna świata podobna jest bardziej do przyczyny tych pierwszych
rzeczy. Ich przyczyną jest rozrodczość lub wegetacja. Możemy zatem wnosić, iż przyczyną świata jest coś podobnego
czy analogicznego do rozrodczości lub wegetacji.
Podobnie jak świat warzyw albo świat zwierząt, tak i całość
przyrody może być wyposażona w wewnętrzne zasady rozwoju
i porządku. Podobieństwa miedzy biologicznymi istnieniami są
dostatecznie duże, aby mogły stanowić podstawę innego typu
teorii opisującej przyczynę naturalnego porządku. W miejsce
koniecznego, inteligentnego architekta przyrody wystarczy
wprowadzić jakiś rodzaj wewnętrznej samoregidacji i rozwoju,
który znajduje się w nasionach i kieruje ich wzrostem.
Hume był absolutnie gotów się zgodzić z twierdzeniem, iż
nie istnieje dowód, który wsparłby takie wyjaśnienie, jego
celem wszak było wykazanie, że nie istnieją świadectwa świadczące o słuszności dowodu na argument z celowości. Znamy
jedynie świadectwa istnienia wzorców i regularnego porządku
w naturze. To, co widzimy dookoła, do pewnego stopnia
przypomina efekty ludzkich działań, lecz w znacznie większej
mierze podobne jest do efektów biologicznej organizacji. Zasadnicza teza przybiera więc kształt następujący:
...nie mamy danych, aby ustanawiać system kosmogonii
[teoria pochodzenia wszechświata]. Nasze doświadczenie,
tak niedoskonałe samo w sobie i tak ograniczone zarówno
268
Filozofia religii
pod względem zasięgu, jak czasu trwania, nie pozwala
nam na żadne prawdopodobne domysły, co się tyczy całości
rzeczy. Jeżeli jednak musimy koniecznie zdecydować się
na jakąś hipotezę, powiedz proszę, jaką to regułą winniśmy
się kierować w wyborze? Czy jest tu inna reguła niż większe
podobieństwo porównywanych rzeczy? I czy roślina lub
zwierzę, które powstają za sprawą wegetacji czy też rozrodczości, nie są do świata podobne bardziej aniżeli dowolna sztuczna maszyna, powstająca dzięki rozumowi i zamysłowi?
Hipoteza materialistyczna
Prawdę mówiąc, gdyby jedyną podstawą posiadanej przez nas
wiedzy miał być charakter postrzeganych zdarzeń, to w takim
razie nic nie stałoby na przeszkodzie możliwości sformułowania całkowicie materialistycznej i mechanicystycznej
intepreta-cji natury. Cóż bowiem miałoby nas skłonić do
odrzucenia hipotezy opartej na starożytnym pomyśle
greckiego filozofa, Epikura, hipotezy, w myśl której
przyczyną naturalnych zdarzeń nie jest nic innego jak
przypadkowe
ruchy
stałych,
materialnych
atomów
poruszających się w przestrzeni i co jakiś czas zderzających się
z sobą, bez żadnego planu i powodu? Maleńka cząstka
wszechświata, którą potrafimy obserwować, ma oczywiste
cechy porządku czy organizacji. Jednakże z tego, co nam
wiadomo, nie mamy większych podstaw do zakładania, że
przyczyna tego porządku przypomina przyczynę porządku
rządzącego statkiem, zegarkiem, mrówką, cebulą czy choćby
porządku wynikającego z czystego przypadku. Gdyby rzucić
do góry kilka tysięcy maleńkich kawałeczków żelaza, to spadając, układałyby się one w jakiś wzorzec, w deseń, o którym
nie powiemy przecież, że wynika z porządkującej zasady, lecz
właśnie z przypadku. Hume dowodził, iż nie możemy być
pewni, czy tak zwany uorganizowany wszechświat nie jest
również wynikiem ślepego, kosmicznego trafu. Nie możemy
być nawet pewni tego, czy w ogóle istnieje czynnik odpowie-
Argument Hume'a
269
dzialny za porządek w świecie, a tym samym nie możemy
twierdzić, że obdarzony jest inteligencją.
Krytyka religijnego tradycjonalizmu
W ostatnim kroku swojej krytyki argumentu z celowości Hume
wskazał, że oparte na analogii rozumowanie, zastosowane
w argumencie, nawet jeśli zdoła przekonać kogoś o istnieniu
Boga, to i tak nie dostarcza podstaw do żadnego wniosku na
temat moralnych atrybutów architekta natury. Pojęcie moralnie
sprawiedliwego, dobrego bóstwa nie wynika z porównania
skutków naturalnych i ludzkich działań. Jeżeli twórca przyrody
ma być podobny do człowieka, wówczas nie mamy powodu
przypuszczać, że jest on depozytariuszem jakiejś specyficznej,
moralnej jakości. Kiedy się bada produkt, tj. naturę, i obserwuje wszystkie jego nieprzyjemne cechy, np. huragany, trzęsienia ziemi, wojny jednej części natury z drugą, czy można stąd
wyprowadzić wniosek, że zaplanowaniem tego wszystkiego
zajęła się sprawiedliwa, dobra i inteligentna istota?
Po przedstawieniu wadliwych cech natury Hume nadaje
swojej krytyce formę analogii wykazującej, że wystarczy przelotnie spojrzeć na właściwości przyrody, by wiara, iż została
ona zaprojektowana przez niezwykle mądrego lub dobrego
planistę, nabrała charakteru uczucia wymuszonego.
i Gdybym pokazał ci dom albo pałac, w którym ani jeden
pokój nie byłby wygodny czy przyjemny, a okna, drzwi,
kominki, korytarze, schody i całe urządzenie budynku stanowiłby źródło hałasu, nieporządku, zmęczenia, ciemności,
nadmiernego ciepła i zimna — niezawodnie zganiłbyś tak
obmyśloną robotę, nie wdając się w dalsze dociekania.
Daremnie popisywałby się architekt subtelnością umysłu
i dowodził, że gdyby zmienić to okno lub tamte drzwi
wynikłyby stąd jeszcze gorsze rzeczy. To, co mówi, może
być całkowicie prawdziwe; zmiana jednego szczegółu, kiedy
inne części budynku pozostają bez zmiany, mogłaby jedynie
270
Filozofia religii
spotęgować niewygody. Wszelako twierdziłbyś w ogólności
nadal, iż gdyby architekt miał wprawę i dobrą wolę, to
sporządzić by mógł taki plan całości i tak przysposobić
części składowe budynku, że zaradziłoby to wszystkim lub
prawie wszystkim mankamentom. Że architekt nie umie
zrobić takiego planu, że i ty sam tego nie potrafisz, nie
przekona cię nigdy, iż jest on niemożliwy. Jeżeli zobaczysz,
że budynek ma liczne braki i usterki, zawsze, nie wchodząc
w szczegóły, obarczysz winą architekta.
Kiedy zastosuje się to spostrzeżenie do rozważań nad jakże
dobrze nam znajomym światem, pojawia się wówczas pytanie:
Czy świat uważany ogólnie i podług tego, jak przedstawia się
nam w naszym życiu, różni się od tego, czego z g ó r y
oczekiwałby człowiek, czyli taka ograniczona istota od bardzo potężnego, mądrego i miłosiernego bóstwa? Dziwne to
musi być uprzedzenie, by twierdzić coś przeciwnego. Stąd
zaś konkluduję, że jakkolwiek świat, jeżeli przyjmiemy tu
pewne założenia i domysły, dawałby pogodzić się z ideą
takiego bóstwa, to jednak wniosku o istnieniu bóstwa nigdy
nie można stąd wyprowadzić.
Tak więc, mając na uwadze te niefortunne, nieprzyjemne
i niepożądane zdarzenia, których bywa się świadkiem, nie
można zakładać, że zamysł stworzenia kosmosu jest życzliwy,
sprawiedliwy czy dobry. Mówiąc tak, nie przeczymy jednocześnie twierdzeniu, że gdybyśmy znali naturę przyczyny porządku świata, moglibyśmy zadowalająco wyjaśnić to ewidentne zło. Jeśli jednak cała nasza wiedza o tej przyczynie miałaby
wynikać z indukcji lub wnioskowania opartego na obserwacji,
wówczas, podkreśla Hume, nie mamy podstaw do sądzenia, iż
istnieje jakiś moralny przewodnik porządku natury. W rzeczywistości Hume uważał, iż pewne hipotezy są bardziej wiarygodne niż inne, a to mianowicie, że kierująca światem siła lub
czynnik nie ma moralnego ani niemoralnego charakteru, czy
też, że możliwe jest istnienie dwóch radykalnie różnych sił
Argument Hume'a
271
kierujących wszechświatem: dobrej i złej. (Ta druga teoria jest
często nazywana światopoglądem manichejskim).
Wnioski
Hume wykazał, co następuje: że argument z celowości jest
oparty na nieuzasadnionej analogii, że gdyby nawet była ona
uzasadniona, prowadziłaby do wniosku, iż bóstwo przypomina
ludzką istotę, dalej, że wiele innych teorii jest co najmniej
równie prawdopodobnych, jeśli są oparte wyłącznie na doświadczeniu i wreszcie, że dowód jest niewystarczający, byśmy mogli
wnosić, iż siła lub podstawowy czynnik przyrody jest nieskończony, doskonały czy wręcz moralny. Ostatecznie zakończył
jednak swoją krytykę przyznaniem, iż argument z celowości,
pomimo że nie jest wnioskowaniem prawomocnym, to jednak
jest w pewnym, niewielkim stopniu przekonujący. Porządek
w naturze, niezależnie od tego, co można przeciwko niemu
powiedzieć, nie dowodzi wprawdzie, lecz w odległy sposób
sugeruje: “Że przyczyna lub przyczyny porządku wszechświata
prawdopodobnie zawierają jakąś odległą analogię do ludzkiej
inteligencji". Nie jesteśmy w posiadaniu żadnej metody pozwalającej rozwinąć ten argument tak, by dało się ustalić cokolwiek
na temat cech charakterystycznych owej przyczyny lub przyczyn, ani by można było postawić jakieś hipotezy co do tego,
jak związane są one z nami i naszymi problemami. Jak Hume
wskazał już wcześniej, na podstawie tej “prostej, jakkolwiek
nieco dwuznacznej, a przynajmniej nieokreślonej, propozycji"
można bez końca konstruować możliwe teorie przyrody. Niestety, ograniczeni jedynie do tego, co możemy zaobserwować,
nie potrafimy ocenić, ani osądzić, które z tych rozmaitych,
hipotetycznych możliwości są bardziej prawdopodobne.
Tak więc, w mistrzowskiej analizie argumentu z celowości,
Hume wykazał, że próba ustalenia w ten sposób istnienia
i natury boskiej istoty jest zdecydowanie niekonkluzywna, a co
więcej, że im bardziej wiarygodnym i prawomocnym czyni się
ten argument, tym mniejszą ma on moc dowodową, tj. tym
27 2
Filozofia religii
mniej oczywiste w jego świetle staje się istnienie boskiego
czynnika lub siły sprawczej, analogicznych do tych, o których
nauczały główne tradycje religijne. Ponadto, jeżeli nasza wiedza
religijna ma wynikać z wiedzy naukowej, wówczas nie zdołamy
znaleźć przesłanek skłaniających do wyciągnięcia wniosku, że
istnieje jakieś bóstwo kierujące wszechświatem, które zawiadując nim, troszczy się o nasze interesy, cele naszych działań
czy warunki, w jakich przyszło nam żyć.
Jeżeli dokonana przez Hume'a analiza argumentu z celowości jest tak trafna, za jaką wielu myślicieli uważa ją do
dzisiaj, wówczas chcąc odkryć ten rodzaj naturalnego dowodu
lub rozumowania, który podbuduje wiedzę religijną, należy
podążyć inną drogą. Dowodząc istnienia istoty boskiej, filozofowie posługiwali się dwoma typami rozumowania, a mianowicie argumentem kosmologicznym, zwanym inaczej argumentem z przyczyny sprawczej oraz argumentem ontologicznym.
Argument kosmologiczny (lub z przyczyny sprawczej)
Punktem wyjścia tego rozumowania, podobnie jak to jest
w przypadku argumentu z celowości, są fakty naszego doświadczenia, zdarzenia dostępne nam w bezpośredniej obserwacji. Postrzegamy powszechną obecność ruchu i zmiany.
Wydarzenie, aby zajść, musi posiadać przyczynę, tj. wydarzenie
poprzedzające lub będące powodem jego zaistnienia. Kiedy bę-
dziemy przechodzić w ten sposób od skutków do ich przyczyn,
to albo cofać się będziemy bez końca, albo natrafimy na
ostateczną przyczynę, która nie będzie domagała się już dalszego wyjaśniania przyczynowego. Ta ostateczna przyczyna jest
tym, co uważamy za Boga. Chcąc wyeliminować możliwość
istnienia nieskończonego czy nieograniczonego następstwa
przyczyn, twierdzi się, że gdyby można było się bez końca cofać
w szeregu następstw przyczynowych, wówczas nie istniałby
początek owego szeregu. Gdyby nie było rzeczywistego początku, nie byłoby też żadnego następstwa, ponieważ każda przyczyna jest skutkiem przyczyny ją poprzedzającej. Tam gdzie
Argument kosmologiczny (lub z przyczyny sprawczej)
273
nie ma więc pierwszego elementu w szeregu przyczynowym,
tym samym nie może być drugiego, trzeciego i tak dalej. Stąd
wniosek: musi istnieć jakaś pierwsza przyczyna zdarzeń i tę
pierwszą przyczynę nazywamy Bogiem. Istnienie najwyższego
bytu, rozumianego tutaj jako pierwsza przyczyna, wynika z
zachodzenia doświadczanych przez nas związków przyczynowych.
Arystoteles, Majmonides i św. Tomasz z Akwinu
Argument powyższy, często zwany kosmologicznym dowodem
na istnienie Boga, jest od dawna stosowany przez filozofów
i teologów. W takiej czy innej formie zawarty jest w dowodach
konstruowanych przez Arystotelesa, Majmonidesa, Tomasza
z Akwinu i wielu innych. Czasami za jego pomocą ustala się
konieczność istnienia przyczyny historii wszechświata, to znaczy pierwszego zdarzenia, które pociągnęło za sobą wszystkie
następne (jak “wielki wybuch" w kosmologii większości współczesnych fizyków). Inni myśliciele wykorzystywali ten argument dla podtrzymania przekonania głoszącego, że musi istnieć
ostateczne wyjaśnienie zdarzeń we wszechświecie, niezależnie
od tego, czy kosmos ma początek, czy też jest wieczny. Tłumacząc zdarzenia zachodzące we wszechświecie, poszukujemy
bowiem ich wyjaśnień, te zaś należy z kolei również wyjaśnić
i tak dalej. Dopóki nie ma ostatecznego wyjaśnienia, tym
samym nie może być w ogóle żadnego wyjaśnienia, a więc nic
nie da się wytłumaczyć.
Chociaż argument kosmologiczny stał się przedmiotem
mnogości surowych krytyk, przez wielu filozofów religii nadal
jest uznawany za niezawodny i rozstrzygający. W formie,
w jakiej podaje go Summa Theologica św. Tomasza z Akwinu,
stanowi konkłuzywną rację uznania istnienia najwyższej istoty
dla Kościoła rzymskokatolickiego. Dla myślicieli niekatolickich jednakowoż argument ten stracił całą swą atrakcyjność
po bezlitosnej krytykce, jakiej poddali go David Hume i
Im-manuel Kant.
274 ___________________________________ Filozofia religii
Niektóre krytyki argumentu kosmologicznego
Jeżeli się zgodzić z argumentami, które Hume przedstawił
w kwestii teorii wiedzy (zob. omówienie na s. 228-238), wówczas główna przesłanka i wniosek argumentu kosmologicznego
tracą swoją moc. Hume utrzymywał, że jeśli jego twierdzenia
dotyczące tego, czego nie jesteśmy w stanie poznać, są prawomocne, wówczas nie da się ustalić, czy jakikolwiek konkretny
byt, czy to Bóg czy cokolwiek innego, musi istnieć na sposób
konieczny.
Rozpocznę od uwagi, że jest oczywistą niedorzecznością
utrzymywać, jakoby faktów dowodzić było można
demonst-ratywnie czy też za pomocą argumentów a priori.
Demonst-ratywnie da się okazać tylko to, czego zaprzeczenie
implikuje sprzeczność. Nic, co da się jasno pojąć, nie
implikuje sprzeczności. Cokolwiek pojmujemy jako
istniejące, możemy pojąć również jako nieistniejące. Nie ma
zatem istoty, której nieistnienie implikowałoby sprzeczność,
a więc nie ma istoty, której istnienie dawałoby się okazać
demonstratywnie.
Dlatego też, w myśl uwagi Hume'a, żaden konkluzywny
argument nie może dowieść istnienia najwyższej istoty ani
czegokolwiek innego. Ponieważ w stosunku do każdego dającego się opisać przedmiotu zawsze możemy domniemywać,
jakby to było, gdyby istniał, stanowiąc część czasowego i przestrzennego świata, oraz jakby to było, gdyby nie istniał, dlatego
demonstracja konieczności istnienia poszczególnego bytu nigdy nie będzie rozstrzygająca. Zaprzeczenie wniosku wynikającego z takiego dowodu nie może być obalone i stąd niczego
właściwie się nie ustala za pomocą rozumowania, rzekomo
dowodzącego istnienie jakiegoś specyficznego bytu.
Krytyka przyczynowośd
Dalej, w myśl rozumowania Hume'a, nie możemy udowodnić,
ani w żaden inny sposób uzasadnić zasadniczej przesłanki
Argument kosmologiczny (lub z przyczyny sprawczej)
275
argumentu kosmologicznego stwierdzającej, że każde zdarzenie
musi mieć przyczynę. Jeżeli to, co uważa się za przyczynę, jest
czymś, co powoduje wydarzenie lub czymś, co wyjaśnia lub
tłumaczy je, wówczas nie możemy nawet stwierdzić, czy w danym przypadku zdarzenia zostały przez coś wywołane, czy też
mogą być przez to coś wytłumaczone. Jedyne co można stwierdzić to, które wydarzenia występują w porządku zgodnym
z innymi wydarzeniami obszaru naszego doświadczenia. Jednakże, zgodnie z intencją analizy Hume'a, należy zapytać, czy
istnieje jakiś powód, aby wnioskować, że następstwo stale
połączonych zdarzeń musi mieć początek, ewentualnie że musi
istnieć jakieś ostateczne wyjaśnienie dla niego? Możemy bez
końca śledzić wstecz następstwo szeregów zdarzeń, dlaczego
jednak mielibyśmy wyprowadzić stąd wniosek, iż musi mieć
ono gdzieś początek?
A nadto, każda cząstka takiego łańcucha czy ciągu kolejno
następujących po sobie rzeczy ma swoją przyczynę w tym,
co ją poprzedza, sama zaś jest przyczyną tego, co po niej
następuje. W czym więc leży trudność? Ty jednak powiadasz, że całość mieć musi przyczynę. Odpowiem, że zespolenie tych cząstek w jedną całość, podobnie jak zespolenie szeregu odrębnych hrabstw w jedno królestwo lub szeregu odrębnych członków w jedno ciało, dokonuje się jedynie za sprawą arbitralnego aktu umysłu i nie wpływa na
naturę rzeczy.
Dlatego właśnie Hiime twierdził, że dające się zaobserwować
następstwo zdarzeń, które my uważamy za ciąg przyczyn i skutków, nie wymaga ostatecznego początku, ponieważ można je
sobie wyobrażać jako nieskończone, zarówno w przeszłości, jak i
w przyszłości. Całość łańcucha przyczynowego nie wymaga
wytłumaczenia — można go uważać za zwykły arbitralny fakt
naszego doświadczenia lub arbitralny akt umysłu porządkującego owo doświadczenie, dzięki któremu postrzegamy zdarzenia jako następujące po sobie w jakiś uporządkowany sposób,
a nie na chybił trafił.
276
Filozofia religii
Wreszcie, dowodzi Hume, nawet gdyby argument kosmologiczny był trafny, nadal nie dowodzi tego, co twierdzą jego
wyznawcy. Gdyby musiała istnieć jakaś pierwsza przyczyna, to
czemu nie miałby nią być materialny, fizyczny świat, zamiast
Boga? Gdyby ktoś odpowiedział, że musi istnieć jakieś wytłumaczenie pochodzenia świata lub też posiadania przez niego
określonych właściwości, wówczas Hume odparłby, że dokładnie to samo żądanie wyjaśnienia można postawić koncepcji
istnienia Boga. Jeżeli godzimy się uznać, iż ostatecznym wytłumaczeniem wszechświata jest Bóg stanowiący jego pierwszą
przyczynę, wówczas stwierdzenie, że świat materialny jest swoją
własną przyczyną, powinno być równie zadowalające.
Kanta krytyka argumentu kosmologicznego
Wielki niemiecki filozof, Immanuel Kant, wychodząc od analizy problemu wiedzy, dokonanej przez Hume'a, i stosując
wnioski Hume'a do interesującej nas kwestii, przedstawił
w swojej Krytyce czystego rozumu wiele argumentów polemicznych względem dowodów na istnienie najwyższej istoty. Argument kosmologiczny, stosownie do ustaleń Kanta, miałby
zawierać nieuprawomocnione założenia, które niczego w istocie nie dowodzą.
Pierwsze z tych założeń, pisał Kant, pozwala z przygodnych
zdarzeń wnosić o niezbędności istnienia ich koniecznej przyczyny. Zasada przyczynowości, to jest przekonanie, że każde
zdarzenie musi mieć jakąś przyczynę, odnosi się, na ile możemy
stwierdzić, wyłącznie do świata doświadczenia zmysłowego. Jed-
nakże w argumencie kosmologicznym ta zasada, dotycząca
tylko wiedzy empirycznej, wykorzystana jest do wyprowadzenia nas poza świat doświadczenia zmysłowego ku czemuś, co
definiowane jest jako względem niego transcendentne. Takie
przejście, jak podkreślał Kant, jest nie usprawiedliwione i niedozwolone. Nie mamy podstawy, by zakładać, że zasady,
którymi się posługujemy, analizując nasze doświadczenie, mają
zastosowanie gdziekolwiek poza nim.
Argument kosmologiczny (lub z przyczyny sprawczej)
277
Atak na “pierwszą przyczynę"
Kant wskazał następnie, że zakładanie istnienia pierwszej przyczyny jest bezpodstawne. Zasady, które uznajemy odnośnie do
ożycia rozumu, nie wspierają kwestionowanego argumentu, jako
że brakuje nam racjonalnych metod, dzięki którym osiągnąć
moglibyśmy koniec naszych poszukiwań przyczyn i wyjaśnień,
ani też nie mamy sposobu na określenie, kiedy kończy się szereg
przyczyn i wyjaśnień. Dlatego właśnie nie mamy prawa twierdzić, że odkryliśmy pierwszą przyczynę.
Zasadniczo rzecz biorąc, Kant uznał za główny błąd argumentu kosmologicznego to, że ten stara się rozumować poza wszelkim
możliwym doświadczeniem, a więc poza granicami, poza którymi
nie mamy gwarancji wiarygodności naszych władz umysłowych.
Bezpodstawne rozciąganie zasad, których jedyne zastosowanie
i uzasadnienie odnosi się do domeny rzeczywistego doświadczenia, na kwestie, które są transcendentne względem wszelkiego
możliwego doświadczenia, prowadzi właśnie do tworzenia takich
dowodów i w rezultacie do wniosków pozwalaj ących nam uznać
istnienie niektórych naszych konceptów. Kiedy bowiem raz już
się wyjdzie poza granice zastosowania rozumu, można konstruować wszelkie rodzaje argumentów, znajdować na wszystko
dowody, kreować swobodnie najrozmaitsze paradoksy i dylematy. W domenie transcendentnej nie posiadamy norm określających, jaka argumentacja jest słuszna, a przez to brak nam
sposobu na określenie, kiedy udaje nam się cokolwiek z powodzeniem ustalić. Możemy jedynie uznać, że wszystkie argumenty,
które transcendują możliwe doświadczenie, niezależnie od tego,
czy dotyczą Boga czy czegokolwiek innego, są całkowicie
spekulatywne i bezpłodne, nie dowodzą niczego, co moglibyśmy
przyjąć z zadowalającym stopniem pewności.
Krytyka skierowana przeciwko argumentowi kosmologicznemu przez Hume'a i Kanta wynika z ich teorii wiedzy. Jako
że zasadnicze poglądy większości współczesnych filozofów są
oparte na twierdzeniach obu myślicieli, ostatnimi czasy argument kosmologiczny cieszy się niewielką popularnością. Powszechnie uważa się go za rozumowanie niekonkluzywne, nie
dowodzące istnienia najwyższej istoty.
278
Filozofia religii
Argument ontologiczny
Kolejnym rozumowaniem, którym posługiwano się w celu
wykazania istnienia Boga jest argument ontologiczny. Dowód
ten stara się ustalić, że z samej definicji najwyższej istoty wynika,
iż Bóg z całą pewnością istnieje. Argument ten nie zakłada
żadnej wiedzy na temat świata i dlatego jest uważany za dowód
czysto aprioryczny. Upodobało go sobie wielu niebanalnych
myślicieli, m.in. św. Anzelm, Kartezjusz oraz Spinoza. Motywy
ich preferencji wynikają najprawdopodobniej z przyczyny, która
większości osób, pozbawionych skłonności do metafizyki,
może się wydawać wadą najbardziej oczywistą rzeczonego
argumentu, a mianowicie, z braku jego związku z naszym
doświadczeniem, z nawiązywaniem wyłącznie do pojęcia lub
idei najwyższej istoty.
Święty Anzelm
Argument ontologiczny w swej klasycznej wersji pojawia się
w pismach słynnego myśliciela średniowiecznego, św. Anzelma.
Dowodził on, iż każdy, kto rozumie, co oznaczają terminy
“Bóg" czy “najwyższa istota", stwierdzi, że byt przez te pojęcia
oznaczany musi istnieć. Skoro bowiem pojmuję jego definicję,
potrafię sobie wyobrazić Boga. Co więcej, potrafię wyobrazić
sobie Boga nie tylko jako wymysł mojej własnej imaginacji,
lecz również jako istniejącego rzeczywiście, to znaczy niezależnie od posiadanych przeze mnie idei. A ponieważ istnienie
zarówno w postaci idei, jak i rzeczy realnej jest czymś doskonalszym od istnienia tylko idealnego, zatem Bóg musi istnieć
zarówno rzeczywiście, jak i idealnie. Z definicji bowiem Bóg jest
istotą najdoskonalszą. A zatem Bóg musi istnieć w rzeczywistości, ponieważ w innym przypadku można byłoby sobie wyobrazić coś doskonalszego od Boga (to znaczy byt posiadający
wszystkie boskie atrybuty, a nadto realne istnienie), a to z kolei
jest niemożliwe na mocy definicji Boga jako najdoskonalszej
istoty.
Argument ontologiczny _____________________________ 279
Spinoza
Krótsza i prawdopodobnie mniej przekonująca prezentacja
argumentu ontologicznego pojawia się w Etyce Barucha
Spino-zy, należy jednak pamiętać, że znaczenie, które Spinoza
nadaje słowu “Bóg", jak to już widzieliśmy (s. 185), różni się
mocno od jego zwyczajowego znaczenia. Twierdzenie
jedenaste, zawarte w części pierwszej brzmi: “Bóg, czyli
substancja składająca się z nieskończenie wielu atrybutów, z
których każdy wyraża istotę wieczną i nieskończoną, koniecznie
istnieje". Dowód tego twierdzenia jest następujący: “Kto temu
przeczy, niechaj pomyśli, jeśli to jest możliwe, że Bóg nie
istnieje. W takim razie istota jego nie obejmuje istnienia. Ale to
jest niedorzeczne (to znaczy sprzeczne z definicją Boga). Bóg
przeto istnieje koniecznie".
Kartezjusz
Bardziej dyskursywna wersja argumentu ontologicznego pojawia się w Medytacjach Kartezjusza. Oto jego rozumowanie:
A teraz, jeżeli z tego jedynie, że mogę ideę jakiejś rzeczy
wyprowadzić z mej myśli, wynika, iż wszystko, co ujmuję
jasno i wyraźnie jako należące do owej rzeczy, rzeczywiście do
niej należy, to czyż nie można by stąd zaczerpnąć ;
dowodu wykazującego istnienie Boga? Z pewnością tak
samo znajduję w sobie ideę Jego, to jest bytu najdoskonalszego, jak ideę jakiejkolwiek figury czy liczby; niemniej jasno i
wyraźnie pojmuję, że do Jego natury należy wieczne i
aktualne istnienie, jak pojmuję, że do natury figury czy liczby
należy to, czego dowodzę o tej figurze czy liczbie.
A więc, choćby nie wszystko było prawdziwe, co w tych
ostatnich dniach rozważałem, to istnienie Boga powinno
mieć dla mnie co najmniej ten sam stopień pewności, jaki
dotychczas posiadały prawdy matematyczne. Co prawda na
pierwszy rzut oka nie jest to tak całkiem widoczne; lecz ma
pewien pozór sofizmatu. Przywykłszy bowiem we wszystkich
280
Filozofia religii
innych rzeczach rozróżniać istnienie (existentia) od istoty
(essentia), łatwo siebie przekonywam, że można je też oddzielić od istoty Boga i w ten sposób można myśleć o Bogu,
jako o nie istniejącym aktualnie. Lecz skoro uważniej się
zastanowię, to staje się oczywistym, że tak samo nie można
oddzielić istnienia od istoty Boga, jak nie można od istoty
trójkąta oddzielić tego, że wielkość trzech jego kątów równa
się dwóm prostym, albo od idei góry ideę doliny. Tak samo
więc nie można pomyśleć sobie Boga (tj. bytu najdoskonalszego), któremu brak istnienia (a więc któremu brak jakiejś
doskonałości) —jak pomyśleć górę bez doliny.
Istota i istnienie
W każdej z powyższych prezentacji pojawia się identyczny
temat podstawowy. W wyniku samej analizy naszego pojęcia
Boga jako istoty najdoskonalszej, albo bytu, od którego nie
można sobie wyobrazić nic doskonalszego, musimy zobaczyć,
że jednym z elementów tej doskonałości, jednym ze składników
samej definicji Boga, musi być jego istnienie. Dlatego w odróżnieniu od innych pojęć, których definicja nie wiąże się z koniecznością istnienia ich przedmiotów, lub nie zawiera istnienia
jako jednego z ich atrybutów, pojęcie Boga zawiera w sobie
stwierdzenie głoszące, że Bóg jest bytem istniejącym. Dlatego
wyłącznie na podstawie samej idei Boga możemy stwierdzić, iż
istnieje On z całą pewnością, w taki sam sposób, w jaki, na
podstawie definicji trójkąta stwierdzamy, że suma jego kątów
wynosi 180.
Zanim rozważy się którąś z rozlicznych krytyk, które wysunięto przeciwko argumentowi metafizycznemu na istnienie
Boga, należy zwrócić uwagę, że niektórzy filozofowie, którzy
posługiwali się tym argumentem, nie czynili tego, by ustalić
fakt (mianowicie istnienie Boga), lecz raczej, by wyjaśnić naturę
boskiej istoty. Kartezjusz, na przykład, nie sformułował argumentu ontologicznego w celu obalenia ateizmu, lecz przedstawiał go dopiero wtedy, gdy już uznał, że ustalił istnienie
Argument Mitologiczny
281
Boga innym sposobem, to znaczy za pomocą argumentu typu
przyczynowego. Ponadto, kiedy się już uznało fakt, że Bóg
istnieje, argument ontologiczny zachowuje wartość jako metoda wyjaśniająca rodzaj boskiego bytu na tle wszystkich pozostałych. Bóg jako jedyny, spośród wszystkich znanych nam
przedmiotów, w swym pojęciu lub idei zawiera atrybut koniecznego istnienia, podczas gdy żadna rzecz, jaką moglibyśmy sobie
pomyśleć, nie zawiera sama w sobie lub w swej definicji
warunku istnienia. Dlatego właśnie myśliciele metafizyczni, tacy
jak Kartezjusz i Spinoza, uznali na tej podstawie, że sam Bóg
jest przyczyną samego siebie, jest bytem samo-istnym.
Krytyka argumentu ontologicznego
Już w czasach sformułowania argumentu ontologicznego przez
św. Anzelma, filozofowie starali się wykazać, że jest coś nadzwyczaj błędnego w tej formie rozumowania. Najwcześniejszą
krytykę przesłał Anzelmowi jemu współczesny, Gaunilon,
mnich z Marmoutier, który napisał w obronie tego “głupiego",
o którym Anzelm twierdził, że nie wierząc mówi, że Bóg
istnieje, bowiem gdy tylko zrozumie, czym jest pojęcie Boga,
zobaczy wówczas, że Jego istnienie wynika z Jego definicji.
Celem wykazania błędu zawartego w argumencie
ontologicz-nym, Gaunilon dowodził, że gdyby ten rodzaj
rozumowania był słuszny, wówczas można byłoby wykazać, że
wszystkie inne nierzeczywiste lub wymyślone obiekty także
muszą istnieć. Na przykład gdyby sobie wyobrazić, że istnieje
gdzieś taka doskonała wyspa, gdzieś poza miejscem, do
którego może dotrzeć jakikolwiek podróżnik, to wynika z
tego, że jeśli owa wyspa jest doskonała, lub jeśli nie można
sobie wyobrazić nic wspanialszego od tej wyspy, wówczas
zgodnie z argumentem Anzelma, taka wyspa musi istnieć.
Gdyby tak nie było, wówczas nie byłaby doskonała lub nie
byłaby tą wyspą, od której nic wspanialszego nie można
sobie wyobrazić. Jednakże skoro z definicji jest doskonała i
nie można sobie wyobrazić wspanialszej wyspy, wówczas z
mocą samego pojęcia możemy być
JLOĆ.
Filozofia religii
pewni, że naprawdę istnieje. Poprzez wskazanie, że można
w ten sposób rozwijać najrozmaitsze argumenty ontologiczne
na rzecz istnienia przedmiotów najrozmaitszych idei, Gaunilon
starał się wykazać, że argument ten zawiera elementy, które są
niedorzeczne i wewnętrznie sprzeczne. (Anzelm na swoją obronę dowodził, że argument ontologiczny stosuje się tylko do
Boga, ponieważ przedmiot żadnego innego pojęcia nie może
być doskonały).
Święty Tomasz
Innego typu uwagi krytyczne zaproponował św. Tomasz z
Akwi-nu, który twierdził, że błąd argumentu ontologicznego
polega na tym, iż zanim jeszcze wiemy, czy Bóg istnieje,
zakładamy już, że znamy Jego naturę, zgodnie z którą jest On
istotą doskonałą. W istocie cała rzecz powinna wyglądać
inaczej — aby poznać naturę Boga, musimy najpierw wiedzieć,
że On istnieje, a nie na odwrót. W rzeczy samej ostateczna
wiedza o Bogu, ostateczne zrozumienie, które możemy
osiągnąć, w myśl koncepcji św. Tomasza, daje w rezultacie
definicję Boga taką, jaką przedstawia argument ontologiczny.
Dlatego też najpierw musimy ustalić Jego istnienie innymi
środkami, potem zbadać przysługujące mu atrybuty i dopiero
wtedy będziemy wiedzieli wystarczająco wiele, by
zdefiniować Boga, innymi słowy, posłużyć się argumentem św.
Anzelma. Zanim nie dokonamy tego wszystkiego, argument
ontologiczny stanowić będzie, według św. Tomasza, jedynie
niezbyt interesujące, hipotetyczne spostrzeżenie głoszące, że jeśli
Bóg jest istotą doskonałą (to znaczy z pewnością
istniejącą), wówczas Bóg z pewnością istnieje.
Kant
Najbardziej zapewne znaną krytyką argumentu ontologicznego jest krytyka Immanuela Kanta, w której podjął on próbę
wykazania, dlaczego istnienie nie jest tym rodzajem atrybutu,
Wnioski
283
który może być częścią definicji jakiegokolwiek pojęcia. Idea lub
wyobrażenie czegokolwiek zawiera w sobie wiele właściwości lub
orzeczników (np. że coś jest kwadratowe, zielone lub ciężkie).
A czy istnienie może być takim orzecznikiem? Jeżeli coś sobie
wyobrażamy, a następnie wyobrażamy to sobie jako istniejące,
to czy nasza idea tej rzeczy jest w jakiś sposób odmienna?
W swym sławnym dowodzie Kant wykazał, że idea 100 talarów
oraz rzeczywiste 100 talarów zawierają te same cechy monetarne.
Idea, o której myślę, jest czymś, co może być rozbite na 100
banknotów jednofuntowych, monety itd. Jej wartość ekonomiczna jest taka sama, niezależnie od tego, czy tylko o niej myślę,
czy też mam pieniądze w kieszeni. Nie zmienia się danego pojęcia
przez to, że się o nim tylko myśli, albo myśli o jego przedmiocie
jako o istniejącym. Jeśli chodzi o argument na istnienie Boga,
siła pojęcia albo idei Boga jako istoty doskonałej nie zwiększa się
przez myślenie o nim jako o istniejącym, zamiast tylko jako o
pomyślanym. Dlatego nie da się zbudować mostu od idei istoty
doskonałej do rzeczywistego istnienia takiej istoty. Za pomocą
argumentu ontologicznego dowodzimy czegoś trywialnego, albo
zupełnie niczego nie dowodzimy. Albo okazuje się, że możemy
zdefiniować termin “Bóg" w taki sposób, iż teza “Bóg z pewnością istnieje" może zostać wywiedziona z tej definicji (która
wskazuje na interesujący, choć metafizycznie mało ekscytujący
fakt możliwości skonstruowania takiej definicji, lecz nic nie
mówi na temat tego, jakie obiekty mogą lub nie mogą istnieć we
wszechświecie), albo nie zostaje wykazane nic, ponieważ idea
bytu, od którego nic wspanialszego nie da się pomyśleć, pozostanie taka sama niezależnie od tego, czy będziemy myśleć o nim
jako o czymś istniejącym wyłącznie w naszym umyśle, czy też
jako o rzeczywistym, niezależnym od nas przedmiocie.
Wnioski ________________________________________________
Choć wielu myślicieli uważa, że istnienie Boga da się ustalić za
pomocą racjonalnych lub naturalnych argumentów, liczni filozofowie utrzymują, iż takich trafnych, racjonalnych dowodów,
284
Filozofia religii
na które można by się powołać celem wykazania istnienia
Boga, po prostu nie ma. Niektórzy spośród tej drugiej grupy
uważają, że dostarczenie właściwego dowodu jest niemożliwe,
ponieważ przedmiot będący obiektem sporu najzwyczajniej nie
istnieje. Inni z kolei przekonują, że trudności, na jakie narażone
są wszelkie dowody, wynikają z samej natury obiektu, która
najpewniej przekracza nasze możliwości intelektualne. Myśliciele ci twierdzili, że problemy uwikłane w znajdowanie racjonalnych lub naturalnych dowodów ustalających istnienie
Boga mogą oznaczać konieczność poszukiwania całkiem innego typu dowodów, odrzucających środki rozumowe.
Ateizm
Jeżeli brakuje niezawodnych dowodów na istnienie Boga, wówczas wydaje się, iż można z tego faktu wyciągnąć trzy całkowicie odmienne wnioski. Pierwszym z nich jest po prostu
otwarte zaprzeczenie, jakoby istniała jakakolwiek boska istota.
Ten ateistyczny wniosek nie stanowi, oczywiście, logicznej
konsekwencji wynikającej z niesatysfakcjonującej natury dowodów. Fakt, że nie można w trafny sposób dowieść, że coś
istnieje, nie wskazuje ani na to, że to coś istotnie istnieje, ani
też, że nie istnieje. W rzeczy samej, większość krytyk, jakie
wysunięto przeciwko argumentom, rzekomo udowadniającym
istnienie Boga, zachowuje swoją siłę, jeśli je wysunąć przeciwko
podobnym argumentom udowadniającym nieistnienie Boga.
Dlatego właśnie ateista stwierdza zbyt wiele, wyciągając z krytyki argumentów na istnienie Boga wniosek, iż stanowią dowód
na Jego nieistnienie.
Agnostycyzm
Wniosek, który jest być może znacznie bardziej zgodny z istniejącymi przesłankami, wysunąć może agnostyk, który utrzymuje, iż brak jest dostatecznych, racjonalnych dowodów, które
Wnioski ________________________________________ 285
by ustalały istnienie lub nieistnienie najwyższej istoty. Mówiąc
to, deklaruje, że po prostu nie wie (takie jest dosłowne znaczenie słowa “agnostyk"), i że powstrzymuje się z wygłoszeniem
opinii do czasu, kiedy znajdą się rozstrzygające racje na poparcie stanowiska jednej lub drugiej strony.
Fideizm
Oprócz tych antyreligijnych lub niereligijnych poglądów istnieje
także stanowisko religijne, tłumaczące nieadekwatność dowodów na istnienie Boga. Nazywa się ono fideizmem i streszcza
się w przekonaniu, że nasza wiedza religijna nie jest i nie powinna
być oparta na przesłankach racjonalnych ani naturalnych, lecz
wyłącznie na wierze. Fideiści twierdzili zazwyczaj, że wiedza
religijna wykracza poza granice ludzkich racjonalnych władz
umysłowych i przekracza jego możliwości zrozumienia. Dlatego
człowiek pragnący uzyskać wiedzę religijną powinien najpierw
uznać daremność osiągania jej za pomocą metod rozumowych,
a dopiero potem szukać wiedzy o Bogu dzięki samej wierze.
Fideizm stanowi połączenie całkowitego sceptycyzmu względem możliwości, jakie wynikają z ludzkiej wiedzy (w zakresie
wiedzy religijnej przynajmniej), z postulatem osiągania wiedzy
przez wiarę nie podpartą racjonalnymi przesłankami. Co więcej, fideiści przedstawiali próby pojmowania Boga za pomocą
rozumu i wrażeń zmysłowych jako bezbożny i niebezpieczny
przykład ludzkiej próżności usiłującej oceniać boski świat na
podstawie tak nędznych kryteriów, jakimi jest wyobraźnia,
zrozumienie i doświadczenie. Zgodnie z zarzutem wysuwanym
przez fideistów herezje wynikają z ludzkiej arogancji i brawury,
z upierania się, by czynić własne, osobiste pojmowanie świata
miernikiem wszelkiej prawdy. Celem uniknięcia tego niebezpieczeństwa powinno się uznać, jak stwierdził Hume (prawdopodobnie z ironią, jako że bardziej był agnostykiem niźli
fideistą), iż “autor, który staje się filozoficznym sceptykiem,
czyni pierwszy krok w stronę stania się prawdziwym, wierzącym chrześcijaninem".
286 ___________________________________ Filozofia religii
W ramach nieomal wszystkich tradycji religijnych dominujących na obszarze zachodniego świata powstawały teorie
fideistyczne, zazwyczaj tworzone przez myślicieli religijnych
bądź mistycznych, którzy wszelkie próby rozumowego pojmowania wiedzy religijnej uznawali za najbardziej
rjiebez-pieczny trend. Z drugiej jednak strony niektórzy z
najwymowniejszych rzeczników podejścia fideistycznego byli
najwyraźniej ludźmi niewierzącymi, którzy zakładali, że owo
podejście stanowi najłatwiejszy bądź najbezpieczniejszy sposób
na wyrażenie posiadanych wątpliwości. Teza odrzucająca racjonalne przesłanki wiedzy religijnej występuje u myślicieli
religijnych, jak Pascal i Kierkegaard, ale także daje się odnaleźć
pośród myślicieli antyreligijnych, jak Hume czy Voltaire. Zarówno filozofowie z obszaru religii, jak i spoza niego, dowodząc irracjonalności religijnych przekonań, używają bardzo
podobnych argumentów.
Wszystko to wydaje się oznaczać, iż fideizm, z samej swej
natury, oparty jest na sceptycznej teorii wiedzy, która prowadzi
albo do wniosku religijnego, albo do agnostycznego, przy czym
obydwa są spójne z zastosowanymi w niej argumentami filozoficznymi. Jeżeli jest się przekonanym, że nie posiadamy i nie
możemy posiadać żadnych racjonalnych przesłanek co do
istnienia natury Boga, to cóż z tego wynika? Fideiści twierdzą
że p o n i e w a ż brak przesłanek, powinno się wierzyć mocą
samej wiary. Niemniej jednak równie dobrze można dojść do
wniosku, że z powodu ich braku, powinno się powstrzymywać
od głoszenia jakichkolwiek poglądów, a więc nie dochodzić do
żadnego wniosku. Argumenty te nie wskazują ani na poprawność wniosku fideistycznego, ani agnostycznego. Przytaczane
argumenty mogą być spójne z obiema koncepcjami.
Pascal
Być może powyższa kwestia da się lepiej wyj aśnić na podstawie
wyjątku z dzieła wielkiego francuskiego uczonego i myśliciela
religijnego XVII wieku, Blaise'a Pascala. Zdobywszy sławę
Wnioski________________________________________ 287
luminarza nauki, Pascal nagle wycofał się z życia publicznego,
zamykając się w Port Royal — twierdzy jansenistów, nadzwyczaj pobożnego ugrupowania religijnego. W swym nie
ukończonym dziele Les Pensees, zawarł rozumowanie, które
przywiodło go do religii. Książka w tym wymiarze, w jakim ją
znamy, stanowi serię komentarzy na różne tematy związane
z ludźmi, ich sposobami myślenia i przeznaczeniem. W jednej
z najdłuższych uwag Pascal omawia zależność istniejącą między
sceptycyzmem a wiarą religijną. Brzmi ona jak następuje:
Główne przewagi pirrończyków [...] są: iż nie mamy żadnej
pewności owych zasad, poza wiarą i objawieniem, chyba
w [tym], że czujemy je z natury w sobie. Otóż to naturalne
poczucie nie jest przekonywającym dowodem ich prawdy.
Skoro nie mamy poza wiarą pewności tego, czy człowiek jest
tworem dobrego Boga, złego ducha lub przypadku, pozostaje wątpliwe, czy te wszczepione w nas zasady są prawdziwe, fałszywe lub niepewne. Tym więcej, iż poza wiarą
nikt nie ma pewności, czy czuwa, czy śpi, ile że w czasie snu
wierzymy silnie, że czuwamy... [w taki właśnie sposób
pir-rończycy czyli sceptycy wykazali, że wszystko, co wiemy
jest niepewne. Z drugiej strony jednak, zostaliśmy tak
ukształtowani przez naturę, że wierzymy w najrozmaitsze
rzeczy. Jesteśmy rozdarci między intelektualnym
sceptycyzmem, który uznaje wszystko za wątpliwe, a
naturalnym dogmatyz-mem, który skłania nas ku wierze w
rozmaite rzeczy... — R.H.P.]
Co pocznie tedy człowiek w tym stanie? Czy będzie wątpił
o wszystkim? Czy będzie wątpił, że czuwa, że ktoś go
szczypie, że go coś parzy? Czy będzie wątpił, że wątpi? Czy
będzie wątpił, że jest? Niepodobna iść tak daleko; to fakt,
że nie było jeszcze pirrończyka w całej doskonałości. Natura
podtrzymuje bezsilny rozum i nie pozwala mu szaleć aż tak
dalece.
Czy powie zatem przeciwnie, iż posiada z pewnością prawdę,
on, który jeśli go przyprzeć bodaj trochę, nie może podać
żadnych racyj i musi dać za wygraną?
288
Filozofia religii
Cóż za monstrum jest tedy człowiek? Cóż za osobliwość, co
za potwór, co za chaos, co za zbieg sprzeczności, co za dziw!
Sędzia wszechrzeczy — bezrozumny robak ziemny; piastun
prawdy — zlew niepewności i błędu; chluba i zakała wszechświata.
Kto rozpłacze ten zamęt? Natura gnębi pirrończyków, a rozum gnębi dogmatyków. Cóż tedy poczniecie wy, o ludzie,
którzy przyrodzonym rozumem dochodzicie waszej prawdziwej istoty? [...]
Poznaj tedy, pyszałku, jakim bezsensem jesteś dla samego
siebie. Ukorz się, bezsilny rozumie; umilknij, głupia naturo;
dowiedz się, że człowiek nieskończenie przerasta człowieka
i usłysz od swego Pana o swym prawdziwym stanie, którego
nie znasz. Słuchaj Boga.
Ten znakomity wyjątek z Pascala uwydatnia naszą całkowitą
niepewność i całkowitą niezdolność zrozumienia czegokolwiek.
Jednakże, jak podkreślał Pascal, nie potrafimy oprzeć się na
sceptycyzmie ani agnostycyzmie, zmuszono nas bowiem do
wiary. Ponieważ nie umiemy rozsądzić naszych przekonań
racjonalnie, ciąży na nas przymus odwrócenia się od bezskutecznego poszukiwania wiedzy za pomocą racjonalnych przesłanek, ku wiedzy opartej na samej wierze. Sceptyka albo agnostyka łączy z Pascalem odrzucenie wszelkiej wiedzy rzekomej,
opartej na naturalnych czy racjonalnych zasadach, lecz ci
pierwsi nie czynią tego następnego, zaproponowanego przez
niego kroku, a mianowicie czystej wiary. Sceptyk i agnostyk nie
wierzą w nic, lub powstrzymują się od oceny wszelkich kwestii,
dla których nie mogą istnieć żadne zadowalające przesłanki.
Nie istnieje sposób przekonania się, która droga jest lepsza
albo bardziej prawdziwa, fideistyczna czy agnostyczna, ale
obydwie wywodzą się z tych samych sceptycznych podstaw.
Stwierdzenie Hume'a, w myśl którego sceptycyzm stanowi
punkt wyjścia dla prawdziwego chrześcijaństwa, może być
uznane za poprawne z fideistycznego punktu widzenia, lecz
stanowi
równocześnie
podstawę
antyreligijnego
i
agnostyczne-go światopoglądu Hume'a oraz Voltaire'a.
Wnioski________________________________________ 289
Objawienie
Innym wnioskiem, często wysnuwanym z krytyki argumentów
na rzecz istnienia Boga i czasami włączanym w ramy teorii
fideistycznej, jest przekonanie, zgodnie z którym wiedza religijna nie może być oparta na naturalnych przesłankach, lecz
wyłącznie na wiadomości objawionej. Z takiego stwierdzenia
wynika, iż filozofowie, którzy zastanawiają się nad merytorycznymi wartościami argumentów racjonalnych, nie ogarniają
istoty sprawy. Inne źródło poznania stanowi podstawę naszej
wiedzy religijnej, a jeśli się zaakceptuje wypływające zeń informacje, wówczas znika zainteresowanie kwestią, czy dany argument, rozwinięty przez jakiegoś filozofa albo teologa jest
akurat słuszny.
Rzecznicy tego poglądu zazwyczaj podkreślają, że wiedza
religijna innego jest rodzaju niż wiedza naturalna, a filozofom
religii owo rozróżnienie jakże często zaciera się. Z tego powodu
zajmują się jedynie religią naturalną, która rzeczywiście być
może jest równie niezadowalająca, jak uważali Hume i Kant.
Istnieje jednak inna sfera religijna, obszar religii objawionej,
na który sądy krytyczne, wysuwane przeciwko religii naturalnej, nie mają wpływu.
Objawienia dostąpić można poprzez lekturę niektórych dokumentów, uważanych za wyraz słowa Bożego, lub poprzez
specyficzne doświadczenia, które się poczytuje za akty kontaktu
lub komunikowania się z boskim bytem. Filozofowie religii
mogą podnosić rozmaite kwestie, a to odnośnie do powodów,
dla których przyjmuje się, iż pewna wiedza jest objawiona, a to
do metody odróżniania osobistych doświadczeń osądzanych
jako iluzoryczne od tych, o których się mniema, iż są prawdziwe.
Wyznawca religii objawionej będzie jednak replikował, iż jest
równie pewny objawionego charakteru tej wiedzy jak i jej samej.
Nawet jeśli nie potrafi dowieść przy wykorzystaniu racjonalnych metod, że pewne treści stanowią najprawdziwsze objawienie (co było problemem w przypadku religii naturalnej), to ma
dostęp do pewnej wiedzy i pewnych zapewnień, które w jego
przypadku ostatecznie rozwiązują wszelkie wątpliwości.
290
Filozofia religii
W ostatnim stuleciu pojawił się inny pogląd na charakter
wiedzy religijnej, ugruntowujący ją w potrzebach człowieka
oraz w szczególnym charakterze ludzkiego doświadczenia religijnego. Amerykański filozof i psycholog, William James (którego dzieło zostanie omówione dokładniej w rozdziale siódmym), zbadał, na podstawie relacji osób wierzących, odmiany
religijnego doświadczenia. James starał się wykazać, że doświadczenie to nie daje się zredukować do odmian seksualnych
lub anormalnych przeżyć psychologicznych, lecz stanowią specyficzny rodzaj ludzkiego doświadczania rzeczywistości. W eseju
Wola wiary James dowodził, iż niektórzy ludzie pragną
wierzyć niezależnie od tego, czy znajdują po temu adekwatne
przesłanki. Wiara dla takich ludzi może być przełomem w życiu
i dlatego nie należy jej podważać tylko dlatego, że ci wierzący
nie potrafią udowodnić ani skonkretyzować tego, w co wierzą.
Podobnie jak James, również Pascal i Kierkegaard podkreślali,
że wiara jest czymś różnym od wiedzy. Wierzy się pomimo
wiedzy, jeśli jest to dostatecznie ważne.
Niemiecki filozof pochodzenia żydowskiego, Martin Buber,
w swoich dziełach opisywał specyficzny charakter doświadczenia religijnego. Opowieści chasydów przedstawiają wierzenia
szczególnej wspólnoty religijnej, mianowicie chasydów z Europy Środkowej. Czytelnicy z całego świata, którzy nigdy nie
słyszeli o tej sekcie, podczas lektury byli zaszokowani, że
doświadczanie Boga może być wyrażane przez taniec. Zupełnie
nieistotny jest dla bohaterów opowieści Bubera brak dowodów
ich wiary. Wszak wystarczy, że są w niej pogrążeni. W późniejszym dziele Ja i ty filozof starał się pokazać, w jaki sposób
doświadczenie żywych, wrażliwych i duchowych właściwości
ludzkiego świata podlega ekspresji w ramach naszego życia.
Jak się okazuje, pewne byty napotykane w świecie pozostają
względem nas w specyficznych relacjach określonych przez
strukturę, ja—ty". Byty te nie są rzeczami, lecz mają charakter
osób. A ponadto, poza nimi posiadamy jeszcze świadomość
wiecznie trwałego “ty", które odpowiada rozmaitym charakterystykom, jakie stanowiły przedmiot poszukiwań wszelkich
tradycji religijnych i teologicznych.
Problem natury Boga _______________________________ 291
Stosunkowo niedawno rumuński uczony, Mircea Eliade,
w swoich pracach wykazywał istotnie religijny charakter
człowieczego bytu, jego tęsknotę za realnością transcendentną i sakralną, trwale obecną, jako opozycję w świeckim
wymiarze ludzkiego doświadczenia. Eliade wytrwale badał
historie religii, od pierwotnych do najbardziej wyrafinowanych, pokazując w jaki sposób świętość i transcendencja
manifestują się w rozmaitych kulturach i tradycjach religijnych.
Ani James, ani Buber, ani Eliade nie rozwiązują filozoficznych problemów dotyczących racji przemawiających za istnieniem czy określonym rodzajem natury Boga. Zamiast tego
uwydatniają rolę, jaką odgrywa wiara i religijne doświadczenia
w ludzkim życiu i opisują szczególne i ważne ich funkcje
w rozmaitości człowieczych losów. Ich odkrycia i twierdzenia
są spójne z szerokim spektrum religijnych i niereligijnych
teologii, nawet z przekonaniem Nietzschego, że Bóg, rozumiany jako byt nadprzyrodzony, umarł, czy ze światopoglądami
deistycznym oraz teistycznym, które omówimy poniżej. Ostateczny rezultat tych badań można streścić w tezie głoszącej, że
wierzenia religijne mogą być wynikiem istnienia określonych
ludzkich potrzeb, jednakże potrzeby te ani nie tłumaczą, ani
ich całkowicie nie usprawiedliwiają.
Problem natury Boga
Inną kwestią, rozważaną przez filozofów religii, jest problem
natury Boga. Ogólnie mówiąc, stanowi on temat metafizyczny,
w ramach którego dokonuje się próby opracowania teorii
boskości, spójnej z posiadanymi przez nas generalnymi wiadomościami pochodzącymi z rozmaitych tradycji religijnych,
albo z naszą wiedzą naukową, dotyczącą procesów zachodzących w świecie, wreszcie z racjonalnym zrozumieniem natury rozmaitych aspektów naszego doświadczenia. Teorii istoty
Boga istnieje wiele, począwszy od najróżniejszych form naukowego ateizmu, utrzymujących, że Bóg jest tworem ludzkiej
292
Filozofia religii
wyobraźni, wymyślonym z różnych psychologicznych, socjologicznych, ekonomicznych i innych powodów, a skończywszy
na niezwykle subtelnych koncepcjach metafizycznych, usiłujących wyjaśnić właściwości boskiej woli, boskiej inteligencji
i temu podobne kwestie.
Ateizm
Ateizm jest teorią stanowiącą, iż albo Boga nie ma, a nawet
jeśli jest, to w żaden sposób nie może wpłynąć na ludzką
egzystencję. Celem wsparcia tego twierdzenia formułuje się
argumenty wyprowadzane z naszej wiedzy o świecie fizycznym
i
ludzkim
zachowaniu,
z
rozmaitych
metafizyk
materialistycz-nych lub naturalistycznych, a także z
niepokonywalnych trudności teoretycznych, na jakie natrafiają
ci, którzy głoszą istnienie Boga.
W czasach współczesnych rosnące zrozumienie mechanizmów rządzących światem przyrody i człowieka kazało wielu
myślicielom twierdzić, iż wszystkie problemy dają się rozwiązywać za pomocą pojęć opisujących przedmioty przyrodzonego raczej niźli nadprzyrodzonego świata, a te drugie w całości
dają się wyjaśnić na podstawie pierwszych. Pogląd ten znajduje,
być może, najwłaściwsze podsumowanie w stanowisku matematyka Laplace'a. Kiedy opowiadał Napoleonowi o tym, jak
tworzył swoją teorię astronomicznego wszechświata, zapytano
go, gdzie w jego schemacie jest miejsce dla Boga. Odparł na to
“Ta hipoteza nie była mi konieczna". Zgodnie z przekonaniem
ateistów kwestie, które uprzednio rozwiązywano za pomocą
pojęcia Boga, można teraz rozwiązać dzięki wiedzy naukowej.
Ponadto, jak głoszą ateiści, posiadamy teraz informacje
wyjaśniające, dlaczego ludzie wierzą, informacje, które nawet
jeśli nie dowodzą bezpośrednio, to przynajmniej skłaniają do
mniemania, że rola, którą w historii człowieka odegrała wiara,
nie ma nic wspólnego z rzeczywistym istnieniem Boga. Zgodnie
z twierdzeniami teorii psychologicznych, rozwiniętych przez
Nietzschego, Freuda i innych myślicieli, wierzenia religijne
Problem natury Boga ______________________________ 293
rodzą się z potrzeby zaspokojenia pewnych ludzkich potrzeb,
na przykład pragnienia poczucia bezpieczeństwa w tym jakże
przepastnym kosmosie. Thomas Paine, Karol Marks i inni
filozofowie zwracali uwagę na znaczenie, jakie mają wierzenia
religijne w umacnianiu niektórych instytucji i utrzymywaniu
przez rządzące klasy władzy społecznej i politycznej. Niektórzy
psychologowie, jak Leuba i Freud, starali się znaleźć związek
pomiędzy problemami seksualnymi a przekonaniami religijnymi. Posługując się takimi metodami rozumowania, ateiści
twierdzą, że Bóg nie istnieje jako byt rzeczywisty, lecz jest
jedynie tworem ludzkiego umysłu wymyślonym po to, by
zaspokajał określone potrzeby.
Filozoficzna podstawa ateizmu
Filozoficznej podstawy ateizmu szukać można w każdej teorii
metafizycznej, która pozwala odpowiednio, racjonalnie zrozumieć to, co wiemy o świecie, dzięki systemowi nie zawierającemu
pojęć opisujących przedmioty nadprzyrodzone. Szczególną rolę
w racjonalnym uzasadnieniu ateizmu odgrywa materialistyczna
albo naturalistyczna metafizyka, która ujmuje naszą wiedzę
i doświadczenie w kategoriach wszechświata nie zawierającego
nic prócz obiektów materialnych bądź naturalnych. Skoro da się
ująć poprawnie wszystko, nie korzystając przy tym z pojęcia
boskiego bytu, to po cóż, pytają ateiści, mielibyśmy potrzebować takiego bytu, dlaczego mielibyśmy weń wierzyć?
Niektórzy filozofowie starając się uzasadnić ateizm, wskazywali, że żadna spójna bądź trafna teoria natury Boga nie
wyjaśnia, w jaki sposób jakiś boski byt miałby posiadać właściwości zazwyczaj przypisywane bóstwu i jednocześnie mieć
cokolwiek wspólnego z ludzkim światem. Począwszy od Epikura, w czasach starożytnych, a skończywszy na takich myślicielach współczesnych jak Bertrand Russell, filozofowie dowodzili, iż pojęcia wszechwładnego Boga, sprawiedliwego Boga, który rządzi niesprawiedliwym wszechświatem, wiecznego,
nie zmieniającego się bóstwa, które działa oraz tworzy wszechświat, i tym podobne, zawierają same paradoksy i sprzeczności.
294
Filozofia religii
Panteizm
Inną teorią natury Boga, którą jej przeciwnicy uważali jedynie
za odmianę ateizmu, jest panteizm. Pogląd ten głosi, że Bóg nie
jest odrębnym bytem, lecz stanowi cały porządek natury lub też
jest aspektem całkowitego porządku natury. Albo wszechświat
jako całość jest Bogiem, albo jest Nim ta moc lub siła, którą
przesiąknięty jest cały kosmos. Bóg jest wszędzie i wszystkim,
ewentualnie we wszystkim przebywa.
Spinoza
Najbardziej znaną wykładnią panteizmu jest system metafizyczny Spinozy. Jak to pokazaliśmy w poprzednim rozdziale,
starał się on udowodnić, że Bóg i natura są jedną i tą samą
substancją, że wszystko, co istnieje lub dzieje się w świecie,
stanowi aspekt, modyfikację lub atrybut Boga, a nadto wszystko da się wyjaśnić lub ogarnąć przez wykazanie, w jaki sposób
wywodzi się od Boga, czyli natury. W wielkim systemie metafizycznym Spinozy każde zdarzenie fizyczne lub psychiczne jest
interpretowane jako aspekt jednego z dwóch znanych atrybutów Boga, tj. myśli lub rozciągłości.
W myśl poglądów Spinozy Bóg nie ma żadnych cech osobowych, ponieważ nie jest bytem niezależnym ani odrębnym
od wszechświata. Poglądy, które przypisują boskiemu bytowi
właściwości analogiczne do cech bytów ludzkich odrzucone
winny być jako zwyczajne antropomorfizmy, nie zakotwiczone
w prawdziwej naturze rzeczy. Właściwym stanowiskiem względem uniwersalnej boskiej natury jest to, co Spinoza nazywał
“intelektualną miłością Boga", a więc uznanie boskiego charakteru wszystkiego w efekcie zrozumienia natury rzeczywistości.
Dzięki pojmowaniu struktury wszechświata środkami bogatego systemu naukowego, który wyjaśnia rozmaite, specyficzne
wydarzenia zachodzące w kosmosie, człowiek wyraża intelektualną miłość Boga i uznaje panteistyczny charakter świata.
Problem natury Boga
295
Deizm
Zgodnie z deistyczną teorią natury Boga istnieje boski byt albo
moc oddzielona od świata fizycznego, który sama stworzyła
lub któremu dała początek, lecz nie wywierająca ani bezpośredniego wpływu, ani nacisku na zdarzenia dziejące się we
wszechświecie takim, jakim jest obecnie. Wraz z rozwojem
współczesnych teorii astronomicznych i fizycznych wielu myślicieli dostrzegło, iż owe naukowe poglądy pozwalają na stworzenie obrazu wszechświata jako samoistnego mechanizmu
przypominającego zegar, którego każdy kolejny stan da się
w całości wyjaśnić w kategoriach stanu poprzedniego, jaki
charakteryzował ów mechanizm. Na tej podstawie rozwinięto
koncepcję natury Boga, zwaną deizmem i opisującą związki
Boga z mechanicznym kosmosem. Bóg jest tu rozumiany jako
“doskonały zegarmistrz", który stworzył albo wyregulował
maszynę zgodnie z najlepszymi racjonalnymi zasadami, a potem, po jej uruchomieniu, przestał odgrywać jakąkolwiek rolę
w sprawach świata natury.
Teoria deistyczną nie uznaje związków między człowiekiem
a Bogiem, w istnienie których wierzy większość tradycji religijnych. Ponieważ Bóg nie bierze czynnego udziału w sprawach
tego świata, nie ma sensu wznosić do niego modłów ani błagań.
W rzeczy samej, jeżeli, jak to czynili niektórzy deiści, przyjmie
się założenie absolutnej mądrości Boga, to świat nasz musi być
najlepszym ze wszystkich możliwych światów, a modlitwy na
rzecz wywołania w nim jakichkolwiek zmian stanowią w rzeczywistości formę niebezpiecznego bluźnierstwa przeciwko doskonale wyświęconemu i uporządkowanemu systemowi
wszechświata.
Teizm
Teorią natury Boga, która najlepiej odpowiada większości
tradycji religijnych zachodniego świata, jest koncepcja zwana
teizmem. Jest to pogląd, zgodnie z którym istnieje taki Bóg lub
296
Filozofia religii
tacy bogowie, którzy pozostają w szczególnego rodzaju bezpośrednim lub osobistym związku z istotami ludzkimi. Teistyczna
koncepcja boskości może być albo politeistyczna, to znaczy,
zakładać istnienie wielu bogów, np. teizm mitologii greckiej;
albo monoteistyczna, czyli ograniczać liczebność boskiego towarzystwa do jednostki, jak to jest w tradycji
judeo-chrześci-jańsko-islamskiej. Zarówno politeistyczna, jak i
monoteistyczna koncepcja Boga zawierają pewne kolejne
pomysły dotyczące natury Boga, które wymagają wyjaśnienia.
Natura Boga
Jedną z takich kwestii jest pytanie o to, czy Bóg albo bogowie
są skończeni czy też nieskończeni w mocy, wiedzy oraz innych
atrybutach. W starożytnym politeizmie greckim moc bogów
lub bogiń była ograniczona do tego, co każde z nich mogło
osiągnąć. W koncepcji Boga należącej do tradycji
judeo-chrześ-cijańsko-islamskiej
bóstwo
zazwyczaj
przedstawiano jako wszechwładne i nieograniczone w zakresie
swoich kompetencji. Jednakże nawet w tej tradycji zrodziły się
koncepcje, w myśl których jedynym sposobem na pogodzenie
boskiej natury ze złem świata jest ukazanie Boga jako istoty,
której brak całkowitej i absolutnej władzy czy też wiedzy.
Problem etyczny
Inną kwestią, będącą przyczyną licznych sporów wśród
teis-tów, jest związek między boską naturą a innymi
wyznacznikami boskości takimi, jak na przykład
sprawiedliwość albo moralność. Problem ten, dawno temu
sformułowany przez Platona, zawiera się w pytaniu, czy coś
jest słuszne, ponieważ tego chcą bogowie, czy też chcą tego,
dlatego że jest to słuszne? Chodzi o to, czy normy wartości są
arbitralnie ustanawiane przez Boga lub bogów, czy też
istnieją jakieś uniwersalne normy wartości akceptowane i
przestrzegane nawet przez bós-
Problem natury Boga ______________________________ 297
twa. W myśl niektórych teorii teistycznych natura Boga jest
współwieczna z pewnymi prawdami takimi, jak ostateczne
normy wartości i prawdziwości, które Bóg akceptuje, i którymi
się posługuje w swoich relacjach ze światem. Z drugiej zaś
strony istnieją takie teorie, zwane czasami woluntarystycznymi,
które dowodzą, iż władza bóstwa jest całkowicie nieograniczona i że to właśnie w ramach tej boskiej władzy Bóg czyni różne
dzieła dobrymi lub prawdziwymi. Cokolwiek, czego Bóg chce,
jest z samego już faktu, że tego chciał Bóg, niepodważalnie
słuszne i sprawiedliwe.
Jak widać liczba możliwych teorii teistycznych jest bardzo
duża. Koncepcje wielości przymiotów boskiej istoty mogą być
osądzane na podstawie ich spójności i przystawania do naszego
ogólnego rozumienia świata. Większość teorii teistycznych
powstała w związku z możliwością pomieszczenia ich w niektórych tradycjach religijnych i za punkt wyjścia przyjmuje to,
co w mniemaniu tychże wyznań stanowi niepowątpiewalną
wiedzę o Bogu oraz jego stosunku do wszechświata. Osiągnięcia filozofów teistycznych mogą być zatem oceniane według
tego, na ile pasują do pojęcia Boga, głoszonego przez ich
rodzime religie.
Tradycja judeo-chrześcijańsko-islamska ma długą historię
(datującą się od Księgi Hioba, listów św. Pawła, filozofii Filona
Żyda i innych dzieł) prób rozwinięcia teistycznego punktu
widzenia pozostającego w zgodzie z boską naturą, która została objawiona w Piśmie świętym. Myśliciele, którzy dążyli do
wypracowania zrozumiałej i racjonalnej koncepcji Boga, zgodnej z resztą naszej wiedzy o świecie, a jednocześnie byli wyznawcami judaizmu albo chrześcijaństwa, usiłowali skonstruować filozoficznie możliwe do przyjęcia formy teizmu. Badano,
modyfikowano i łączono koncepcje natury Boga lub bogów
pochodzące od Platona, Arystotelesa i neoplatoników tak, by
przedstawić racjonalnie zadowalającą wersję teizmu, która
byłaby jednocześnie spójna z naturą Boga, jaką pojmowała
tradycja judeo-chrześcijańsko-islamska.
Filozofowie i teologowie, wywodzący się z tradycji judaistycznej, chrześcijańskiej oraz islamskiej, starali się, szczególnie
298 ___________________________________ Filozofia religii
w średniowieczu, opracować możliwe do przyjęcia, racjonalne
wyjaśnienia podstawowych wierzeń ich religii. Niektórzy, jak
Awerroes, Majmonides i św. Tomasz z Akwinu, opierali swoje
wyjaśnienia na filozofii Arystotelesa i neoplatoników. Kiedy
nie mogli pogodzić poglądów Arystotelesa z podstawami swej
wiary religijnej, dążyli do wykazania, że część wiedzy o naturze
Boga i związkach Boga ze światem, można poznać jedynie
dzięki wierze, a nie rozumowi.
Krytyka teizmu
Jednocześnie z próbami konstruowania teologii racjonalnej,
zazwyczaj proponowanej w kategoriach teistycznych, rozwijała
się równie długa historia cynicznej opozycji przybierającej
czasami formę gwałtownych ataków ze strony środowisk mistyków lub fideistów. Wytaczano potężne zarzuty głosząc, że
proponowane teorie nie spełniają elementarnych wymogów
racjonalnego umysłu. Rozmaici myśliciele religijni starali się
wykazać, że tylko dzięki rozumowi nie dowiemy się niczego na
temat natury Boga. (Niektórzy najbardziej skrajni mistycy
i fideiści bronili teorii zwanej teologią negatywną, utrzymującej,
że Boga nie obejmują żadne klasyfikacje czy kategorie, jakie
człowiek może wymyślić. Wszelkie stwierdzenia, jakie możemy
wygłosić, nie stosują się do Boga, z wyjątkiem uwag negatywnych, które mówią, czym On nie jest. Tak więc nasza jedyna
wiedza co do natury Boga wspiera się na zaprzeczeniach
mówiących, na przykład, że “Bóg nie jest zwierzęciem").
Teistyczna koncepcja Boga, jako najlepiej odpowiadająca
różnym tradycjom religii objawionej, stanowiła naturalnie
przedmiot ogromnego zainteresowania filozofów religii. W nieomal każdej sekcie chrześcijańskiej, żydowskiej i islamskiej
czyniono próby rozwinięcia teorii teistycznej, spójnej z pojęciem Boga wyznawanego przez każde z tych ugrupowań,
teoria ta miała służyć racjonalnemu uzasadnieniu religii własnych.
Problem natury Boga _______________________________ 299
Fundamentalizm
Inni filozofowie, jak na przykład Isaac Newton, głosili pogląd, że
zarówno Natura, jak i Pismo, zawierają posłanie przekazane
przez Boga człowiekowi, wiadomość, którą należy poznawać za
pomocą nauki albo poprzez badanie objawienia Boga przedstawionego w Biblii i /lub Koranie. Newton, w swoim dziele
Philosophiae natumlis pńncipia mathematica, przytoczył wersję
argumentu z celowości, aby wykazać, czego możemy się dowiedzieć o Bogu dzięki nauce. W Obseryations on the Prophecies of
Daniel and St John wielki fizyk starał się natomiast udowodnić,
że samego Boga oraz jego zamiary względem ludzkości możemy
poznać, czytając Biblię.
W ramach nabierającego rozmachu ruchu badaczy Biblii,
biorącego początek od Spinozy, zrodziła się “wyższa krytyka
Biblii", kierunek badań owego dzieła, który na podstawie jego
historii i rozwoju podawał w wątpliwość, czy posiadany przez
nas tekst jest dokumentem oryginalnym i czy rzeczywiście jest
on pochodzenia boskiego, czy po prostu został napisany przez
ludzi uwikłanych w rozmaitych uwarunkowaniach historycznych. Gdyby prawdą było to drugie, wówczas Biblia nie
dostarczałaby informacji na temat Boga, lecz opisywała
umys-łowość człowieka wczesnej fazy ludzkiej historii.
Stanowiłoby to, twierdzili “wyżsi krytycy", wyjaśnienie wielu
niezgodności, jakich dopatrzono się w tekście oraz twierdzeń
sprzecznych z uznanymi odkryciami naukowymi.
Pod koniec XVIII i na początku XIX wieku powstał pogląd,
obecnie nazywany fundamentalizmem, podkreślający, że Biblia
jest słowem Bożym, że jest nieomylna we wszystkich sprawach,
a jej znaczenie da się wykryć poprzez literalne odczytanie tekstu.
Pogląd ten opiera się na założeniu, że wiemy, iż Bóg istnieje, nie
zmienia się i przekazuje swoją wolę ludzkości, wpisaną w tekst,
który zachował dla nas mimo wszystkich zmiennych kolei historii.
Fundamentalizm odgrywał szczególnie istotną rolę w Stanach Zjednoczonych, gdzie stanowił opozycję wobec
darwiniz-mu, jako ogólnej teorii wyjaśniającej naturę
człowieka oraz jego przeznaczenie. Na początku wieku XX
traktowany był
300
Filozofia religii
jako przejaw antyintelektualnej metody wyrażania sprzeciwu
wobec nowej wiedzy naukowej. Po drugiej wojnie światowej
zaczął się coraz mocniej utrwalać w judaizmie, chrześcijaństwie
i islamie. Jego wyznawcy uznają rozwój wydarzeń we współczesnym świecie (powrót Żydów do Palestyny, odbudowa
Jerozolimy, zimna wojna, powstanie republik islamskich) za
dowód, iż proroctwa zawarte w świętych księgach się spełniają,
a naszą wiedzę o Bogu oraz o jego zamiarach winniśmy
nabywać poprzez dosłowną interpretację świętych pism.
Niektórzy fundamentaliści stosują ten swoisty sposób poznawania Boga metodami jak najbardziej naukowymi. Uczą
się starożytnych języków, studiują archeologię i historię biblijną celem wychwycenia dosłownego znaczenia tekstów i przewidzenia przyszłego biegu wydarzeń zapisanego w proroctwach. Ich przeciwnicy pozostają sceptyczni z uwagi na brak
zgody wśród fundamentalistów co do tego, co stanowi dosłowne znaczenie danego tekstu, a także przez wzgląd na te przewidywania poczynione przez fundamentalistycznych czytelników, które się nie spełniły. Wysuwają sugestie, że albo myli się
księga, albo jej dosłowny interpretator. W obydwu przypadkach zadanie poznania Boga i jego przesłania wymaga innych
środków.
Konkluzja
Z powodu wielowiekowego zainteresowania ludzkości problemami natury religijnej to ludzkie doświadczenie stało się
tematem analizy filozoficznej. Filozof — w trakcie badania
problemów wiedzy religijnej i metafizycznych teorii dotyczących natury Boga — nie jest zainteresowany budowaniem
argumentów za czy przeciw jakiemukolwiek poszczególnemu
wierzeniu czy teorii. Dąży raczej do jego przeanalizowania, do
postawienia pytań, które ułatwią racjonalne zrozumienie.
Jakkolwiek wiele rozważań filozoficznych dotyczących kwestii religijnych nosiło charakter apologetyczny, innymi słowy,
dążyło do przedstawienia rozmaitych wierzeń religijnych w for-
Zalecana literatura
301
mie dającej się uznać intelektualnie, należy się również spodziewać, iż w wyniku starannego, naukowego badania mogą wyniknąć wątpliwości co do możliwości istnienia jakiejkolwiek
zrozumiałej teorii. Filozofia religii nie jest jednakowoż powołana do dostarczania dowodów na rzecz ateizmu albo wierzenia religijnego. Podstawowym przedmiotem jej zainteresowania jest badanie wiedzy — twierdzeń wygłaszanych w ramach
religii — celem stwierdzenia, czy istnieją normy, które pozwolą
je uprawomocnić, oraz ocenić i zinterpretować za pomocą
racjonalnego rozumowania. Zawsze jest możliwe, że ostatecznym wnioskiem, do jakiego się dojdzie, będzie konkluzja
fideis-tyczna albo sceptyczna — głosząca, że dla wiedzy
religijnej nie da się osiągnąć żadnego, dającego się obronić,
racjonalnego zrozumienia, ani nie da się podać żadnego
zadowalającego racjonalnego jej wyjaśnienia czy interpretacji.
Możemy co najwyżej podążać za próbami zrozumienia
szczególnego charakteru religijnego doświadczenia i jego wpływu na ludzkie sprawy, niźli szukać argumentów za lub przeciw
różnym stwierdzeniom głoszonym w ramach wiedzy religijnej.
Wraz z trwającym rozbudzeniem religijnej działalności na
całym świecie możemy czerpać więcej korzyści intelektualnej
z badania roli, jaką obecnie odgrywa religia, z prób odpowiedzi
na pytanie, dlaczego stała się na powrót żywotną siłą w ludzkim
świecie, niż z bezustannego badania ad nauseum argumentów
na rzecz istnienia Boga oraz rozmaitych teologicznych zagadek, które zajmowały filozofów przez dwa tysiąclecia.
Zalecana literatura
Autorzy klasyczni
Hume, D., Dialogues Concerning Natural Religion, Hackett,
Indianapolis, 1980. (Hume, D.: Dialogi o religii naturalnej,
przełożyła Anna Hochfeldowa, PWN, Warszawa 1962.)
Kierkegaard, S., Training in Christianity, Oxford University
Press, London, 1941. Przedstawienie fideistycznego punktu
302
Filozofia religii
widzenia w ujęciu jednego z najważniejszych teologów nowożytnych.
Nietzsche, F., W., The Philosophy of Nietzsche. New English
Library: London, 1966. Zawiera kilka dzieł Nietzschego,
w których znajduje się wykład jego ateizmu.
Pascal, B., Pensees. Penguin Books: London, 1966. Jedno
z klasycznych ujęć problemu natury wiedzy religijnej. (Pascal, B.: Myśli, przekł. Tadeusza Żeleńskiego (Boya), Instytut
Wydawniczy Pax, Warszawa 1989.)
St Anselm, Proslogium. Klasyczne ujęcie argumentu
ontologi-cznego. (Anzelm z Canterbury: Monologion,
Proslogion, przekł. Tadeusz Włodarczyk, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 1992.)
St Thomas Aąuinas, Basic Writings. Wybór pism św.Tomasza
z Akwinu, zawierających jego najważniejsze teorie.
Voltaire, Candide. Penguin Books: London, 1968. Znakomita
satyra poświęcona problemowi zła. (Wolter: Powiastki filozoficzne, przekł. Tadeusz Żeleński (Boy), PIW, Warszawa
1985.)
Autorzy współcześni
Buber, M., land Thou. Scribners: Boston, 1984. (Buber M.:
Ja
i ty, przeł. Jan Doktor, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa
1992.) Copleston, F.C., Aąuinas. Penguin Books:
London, 1967.
Znakomite opracowanie krytyczne poglądów św.Tomasza
z Akwinu autorstwa współczesnego tomisty. Eliade, M.,
From Primitives to Zen. Harper and Row: 1978. Hannay, A.,
Kierkegaard, Routledge, London, 1982. Hester, M., ed.,
Faith, Reason, and Scepticism, Essays by
Popkin, Tempie University Press, Philadelphia, 1992.
Hick, J., Classical and Contemporary Readings in Philosophy
of Religion. Prentice-Hall: Englewood Cliffs, New Yersey,
1969. James, W., The Varieties of Religiom Experience.
Klasyczna
pozycja w dziedzinie psychologii zachowania i postaw reli-
Zalecana literatura
303
gijnych. (James W.: Doświadczenia religijne, “Książka i Wiedza", Warszawa 1958.)
Penelhum, T., God and Scepticism, Reidel: 1983.
Plantinga, A. and Wolterstoff, N., eds., Faith, Rationality,
Reason and Beliefin God, University of Notre Damę Press,
South Bend, 1984.
Sandeen, E., The Origins of Fundamentalizm, University of
Chicago Press, Chicago, 1970.
Teoria poznania
Jedną z najważniejszych dziedzin filozofii jest epistemologia
(teoria poznania). Filozofowie usiłowali odkryć sposoby, dzięki którym zdobywamy i rozszerzamy naszą wiedzę, oraz standardy czy też kryteria, dzięki którym możemy ocenić wiarygodność twierdzeń poznawczych.
Jesteśmy zwykle zadowoleni z tego, co wydaje się nam, że
wiemy na temat wszechświata, i nie pytamy, jak osiągnęliśmy
naszą wiedzę, ani też nie kwestionujemy jej wiarygodności.
Niekiedy jesteśmy zaszokowani odkryciem, że to, co uznawaliśmy za pewne, okazało się wątpliwe lub fałszywe. Jeśli zdarza
się to dość często, możemy stać się podejrzliwi wobec wszelkich
roszczeń do pewności.
Załóżmy dla przykładu, iż ktoś, komu ufaliśmy, powiedział
nam, że wszystkie wiadomości w naszej gazecie codziennej są
fałszywe. Możemy — w następstwie tego — zacząć nie dowierzać naszemu przyjacielowi, albo nie dowierzać gazecie, albo
też nie dowierzać sobie samym. Z pewnością zaczęlibyśmy
rozmyślać nad takim rodzajem oczywistości, który byłby nam
potrzebny, aby pomóc w odsłonięciu prawdy dotyczącej tej
sytuacji. Zaczęlibyśmy, w rzeczy samej, stawiać tego rodzaju
pytania, które filozofów doprowadziłyby do rozwinięcia teorii
poznania.
Prawdopodobnie najpłodnieszym źródłem materiału dla
rozwoju teorii poznania była historia ludzkich poglądów. Nie
było tak absurdalnej teorii czy doktryny, która nie znalazłaby
żadnych zwolenników w nią wierzących i argumentujących na
jej korzyść. Dzieje nauki są wypełnione teoriami, w które
całkowicie wierzyli najmądrzejsi ludzie, a które potem zostały
całkowicie zdyskredytowane.
Kartezjusz: postawienie problemu
305
Ludzie ustawicznie usiłowali narzucić swe poglądy innym
i ukarać tych, którzy je odrzucali. Wczesnogrecki filozof
Ana-ksagoras zmuszony był uchodzić z Aten, ponieważ
powiedział, iż księżyc jest kamieniem. W XX stuleciu pewnego
nauczyciela z Tennessee ukarano za nauczanie Darwinowskiej
teorii ewolucji. W ostatnich pięćdziesięciu latach było wielu
męczenników, których “zbrodnia" polegała na tym, iż
przeciwstawili się “nieomylnej mądrości" przywódców swego
społeczeństwa.
Filozofowie są zainteresowani określeniem podstawy wszelkich twierdzeń poznawczych oraz uzyskaniem zgody co do
standardów służących do oceny tych twierdzeń. Jeśli tak wiele
z tego, co uważano za pewne, okazało się fałszywe lub wątpliwe, to jak w ogóle możemy mieć co do czegoś pewność?
Kartezjusz: postawienie problemu
Wielki francuski filozof i matematyk, Kartezjusz (Renę
Des-cartes 1596-1650), postawił zagadnienie w najbardziej
dosadnej formie. Descartes żył w gwałtownie zmieniającym się
świecie naznaczonym nieustającym konfliktem religijnym
między katolikami a hugenotami oraz głęboką kontrowersją
między zwolennikami Arystotelesowych poglądów na naturę
fizykalnego świata a tymi, którzy popierali nowe teorie
Kopernika, Keplera i Galileusza. To właśnie fakt, iż pojawiły
się nowe teorie sugerujące, że istnieją metody poszukiwania
wiedzy odmienne od tych, którymi posługiwali się Grecy i ich
następcy, ośmielił filozofów do rozpoczęcia badania istoty tych
metod i ważności wiedzy, do której prowadziły. Kartezjusz,
biegły w filozofii Arystotelesa, postawił sobie za zadanie
badanie świata dla niego samego. Po przeprowadzeniu
rozległych dociekań doszedł do zwątpienia we wszystkie
uznane poglądy, które rościły sobie pretensje do prawdziwości
jedynie z powodu tego, że były stare i szanowane. Kiedy
powrócił do Paryża w 1628 roku przekonał się, że większość
niezależnych umysłów mu współczesnych było podobnie
rozdartych przez konflikt między starszymi ideami, których
już dłużej nie można było
306
Teoria poznania
zaakceptować, a nowymi teoriami. Filozofowie zwątpili w znalezienie pewności i zwrócili się ku sceptycyzmowi — poglądowi, którego istotą jest wątpliwość, czy którekolwiek z naszych
poglądów mogą znaleźć swą podstawę w adekwatnym czy też
wystarczającym dowodzie. Jednakże Kartezjusz nie poddał się
sceptycyzmowi. Miał silne pragnienie pewności, takiej pewności, której nie potrafiłyby nigdy podważyć żadne nowe odkrycia. Opuścił Paryż jako zdesperowany człowiek poszukujący pewności. W swej samotni w Holandii wgłębiał się we
wszystko, co wiedział, aby zobaczyć co z tego — jeśli w ogóle
cokolwiek — mógłby zaakceptować jako wiedzę, na której
można polegać.
Kartezjusz czuł, iż może być pewien tylko tego, co nigdy
nie może okazać się fałszywe bądź wątpliwe. Większość
z tego, co akceptujemy, nie może sprostać tej próbie — pomimo naszej pewności może ono wciąż być fałszem. Postanowił poddać testowi wiedzę, którą zarówno on sam, jak
i każdy inny zwykle uznałby za akceptowalną — wiedzę
pochodzącą z naszego zmysłowego doświadczenia. Rezultaty
jego testu (jeśli ma rację) są tak druzgocące, że filozofowie
poczuli się odtąd zmuszeni do badania zagadnienia ugruntowania wiedzy.
Test Kartezjusza
Przed prześledzeniem kilku ich koncepcji musimy najpierw
rozważyć test Kartezjusza. Swe Medytacje o pierwszej filozofii
(1640) rozpoczyna następująco:
Przed kilkoma już laty spostrzegłem, jak wiele rzeczy fałszywych uważałem w mojej młodości za prawdziwe i jak
wątpliwe jest to wszystko, co później na ich podstawie
zbudowałem; doszedłem więc do przekonania, że jeżeli chcę
nareszcie coś pewnego i trwałego w naukach ustalić, to
trzeba raz w życiu z gruntu wszystko obalić i na nowo
rozpocząć od pierwszych podstaw.[...]
Kartezjusz: postawienie problemu
307
Do tego jednak nie trzeba będzie, bym okazał, że wszystkie
te poglądy są fałszywe; tego może nigdy nie mógłbym
osiągnąć. Lecz ponieważ już sam rozum radzi, by nie mniej
ostrożnie powstrzymać się od uznania tych rzeczy, które są
niezupełnie pewne i niewątpliwe, jak od oczywiście fałszywych, zatem wystarczy do odrzucenia wszystkich, jeśli w każdej znajdę jakąś rację do wątpienia. A także nie trzeba
poszczególnych poglądów po kolei przechodzić — byłaby to
praca bez końca — lecz ponieważ po zburzeniu fundamentów wszystko, co na nich jest zbudowane, samo upada,
przystąpię od razu do samych zasad, na których opierało
się wszystko, w co niegdyś wierzyłem.
To znaczy: Kartezjusz czuje, że nie ma potrzeby sprawdzać
k a ż d e g o poglądu, który uprzednio uważał za słuszny —
“nie kończące się przedsięwzięcie" — a zamiast tego rozważyć
główne rodzaje twierdzeń. Jeśli będzie jakiś powód do wątpienia,
to wówczas cała kategoria powinna być potraktowana jako
wątpliwa i niewiarygodna. Pierwszą rozważaną kategorią były
twierdzenia pochodzące z doświadczenia zmysłowego.
Otóż wszystko, co dotychczas uważałem za najbardziej
prawdziwe, otrzymywałem od zmysłów lub przez zmysły;
przekonałem się jednak, że te mnie niekiedy zwodzą, a roztropność nakazuje nie ufać nigdy w zupełności tym, którzy
nas chociaż raz zwiedli.
Wiarygodność danych zmysłowych
Kartezjusz zakłada, że każdy zna sytuacje przekłamań swoich
zmysłów. Ktoś może z odległości widzieć coś, co widziane
z bliska okazuje się czymś całkiem innym, albo też widzieć
rzeczy odmiennie w zależności od tego, czy znajdują się w wodzie czy też zostały z niej wyciągnięte, np. podczas wiosłowania
wiosło wydaje się zgięte. Kartezjusz uważa, że ponieważ coś
takiego się zdarza, nie możemy tak naprawdę być pewni, że
nigdy się nie mylimy. Dla kogoś, kto by uważał, iż czasami tak
308 __________________________________ Teoria poznania
się zdarza, jednakże w większości przypadków możemy być
pewni, że nasze zmysły nas nie oszukują Kartezjusz wzmacnia
swój test:
Jednakowoż — choć nas zmysły niejednokrotnie zwodzą,
gdy chodzi o jakieś przedmioty małe i bardziej oddalone, to
może jest wiele innych rzeczy, o których wcale nie można
wątpić, chociaż też od zmysłów je przyjmujemy, jak np., że
teraz tutaj siedzę, że siedzę koło ognia, że jestem odziany
w zimową szatę, że dotykam papieru rękoma itp. W jakiż
sposób można by zaprzeczyć, że te właśnie ręce i całe ciało
moje jest? Musiałbym chyba siebie porównać do nie wiem
jak szalonych, których mózg tak jest osłabiony [...], że stale
zapewniają, iż są królami, podczas gdy są bardzo biedni, lub
że są odziani w purpurę, gdy tymczasem są nadzy, albo że
mają głowę z gliny, albo że całe ich ciało jest dzbanem, lub
że są wydęci ze szkła. Ale to są właśnie szaleńcy i ja bym
się wydawał nie mniej szalonym, gdybym sobie ich wziął za
przykład.
Być może; ale Kartezjusz zaczyna burzyć naszą pewność siebie.
Czyż możemy być pewni, iż nie ulegamy złudzeniu? Jeśli jego test
już nie doprowadził do pewnego zwątpienia, to z pewnością
podnosi kolejny, jeszcze bardziej kłopotliwy problem:
Doskonale — tak jak gdybym sam nie był człowiekiem,
który ma zwyczaj w nocy spać, i który we śnie doświadcza
tego samego, a nawet rzeczy jeszcze mniej prawdopodobnych niż owi szaleńcy na jawie. Jak często w nocy każe
mi sen wierzyć w rzeczy zwyczajne, jak np., że jestem
tu, że jestem ubrany, że siedzę przy ogniu, a tymczasem
leżę w łóżku rozebrany. Lecz przecież teraz całkiem pewnie
na jawie patrzę na ten papier, ta głowa, którą poruszam,
nie jest we śnie pogrążona. Rękę tę wyciągam przed siebie
z rozmysłu i ze świadomością i mam w niej czucie; tak
wyraźnie nie przedstawiałoby się to śpiącemu. A jednak
przypominam sobie, że podobne rozważania zwiodły mnie
Kartezjusz: postawienie problemu ______________________ 309
innym razem w snach. Gdy o tym myślę uważniej, widzę
tak jasno, że nigdy nie można na podstawie pewnych oznak
odróżnić jawy od snu, iż ogarnia mnie zdumienie i to
zdumienie właśnie utwierdza mnie w mniemaniu, że śnię.
Tak postawiony problem jest kłopotliwy. Jak możemy być
pewni, że wszystko, co widzimy i robimy nie jest częścią
jakiegoś snu? Wszystkie sposoby, których używamy do sprawdzenia mogą również być częściami tego snu. Ludziom śni się,
że się szczypią, aby sprawdzić, czy śnią. Kartezjusz dochodzi
do wniosku, że niezależnie co o tym sądzimy, nie ma gwarancji,
iż nasze doświadczenie zmysłowe nie jest częścią snu. A zatem
mamy powody do zawieszania ich wiarygodności, tzn. adekwatności informacji, którą zdobyliśmy dzięki naszym zmysłom.
Ale nawet jeśli wszystko to jest snem, to czy — może ktoś
zapytać — niektóre aspekty tego snu nie są godne zaufania?
W związku z powyższym Kartezjusz kontynuuje swój test:
Dobrze więc, przypuśćmy, że śnimy i że nieprawdą są
wszystkie te szczegóły, jak to, że otwieramy oczy, poruszamy
głową, wyciągamy ręce, że mamy takie ręce i takie ciało.
Trzeba jednak z pewnością przyznać, że senne widziadła są
jak gdyby jakimiś malowidłami, które mogły zostać utworzone jedynie na podobieństwo rzeczy prawdziwych. Że więc
przynajmniej te rzeczy ogólne, jak oczy, głowa, ręce i całe
ciało istnieją, jako rzeczy prawdziwe, a nie tylko wyobrażone. Przecież sami malarze, nawet wtedy, gdy usiłują
przedstawić syreny i satyrów w najniezwyklejszych postaciach, nie są w stanie dać im pod każdym względem nowych
cech, lecz tylko łączą z sobą członki rozmaitych stworzeń.
A jeśli nawet wymyślą coś tak dalece nowego, że nic podobnego w ogóle nigdy nie widziano, tak zupełnie zmyślonego
i nieprawdziwego, to jednak z pewnością przynajmniej barwy, które się na to składają, muszą być prawdziwe.
W tym miejscu wydaje się, że Kartezjusz jest gotowy do
przyznania, że nawet jeśli byłoby możliwe, iż poszczególne
310
Teoria poznania
treści naszego doświadczenia mogłyby być snem, to sam sen
musi mieć w czymś oparcie. Wszystkie znajome nam obiekty
— my sami, krzesła, stoły, drzewa — mogą być częścią
ogromnego złudzenia czy snu, ale fantazja ta wydaje się
zarazem na czymś oparta. Ale na czym? Kartezjusz wysuwa
zatem myśl, że poszczególne przedmioty, których doświadczamy, o których mówimy, z którymi żyjemy, mogą być
częścią pewnego trwałego świata snu. Możemy wytwarzać
w naszym śnie obiekty, które go zaludniają. Ale nasze
wytwarzanie, jeśli jest ono tym, podlega pewnym wzorcom
i ma pewne trwałe właściwości. Słonie są zawsze większe od
motyli, a kwadraty nigdy nie mają okrągłych rogów. Kartezjusz wnosi z tych rozważań, że chwilowe elementy naszego
doświadczenia mogą być iluzjami i poświęcone im badanie
(np. astronomia, botanika, fizyka) również może być iluzją,
jeśli jego przedmioty są wymysłem naszej wyobraźni istniejącym tylko w naszym śnie. Tym niemniej, świat naszych
snów — jeśli założymy dla celów tej dyskusji, że wszystko,
czego doświadczamy jest częścią pewnego świata-snu — ma
pewien ład i jest skonstruowany zgodnie z pewnymi geometrycznymi i arytmetycznymi wzorcami. “Bowiem niezależnie od
tego, czy jestem na jawie, czy we śnie, dwa dodane do trzech
zawsze uczyni pięć, a kwadrat nigdy nie może mieć więcej niż
cztery boki, i nie wydaje się możliwe, aby prawdy tak jasne
i ewidentne mogłyby być podejrzane o fałszywość czy niepewność".
Kwestia boskości
Aby ktoś nie pomyślał, że test się zakończył i w końcu mamy
coś, na czym możemy polegać, Kartezjusz przedstawia ostateczną i jeszcze bardziej niszczycielską przyczynę wątpienia
nawet w wiedzę, której jesteśmy najbardziej pewni:
Jednakowoż znajduje się w moim umyśle pewne dawne,
silnie wkorzenione mniemanie, że istnieje Bóg, który wszys-
Kaitezjusz: postawienie problemu
311
tko może, i który stworzył mnie takim, jakim jestem. Skąd
jednak wiem, że On nie sprawił tak, iż w ogóle nie ma żadnej
ziemi ani nieba, ani żadnej rzeczy rozciągłej, żadnego kształtu, żadnej wielkości ani miejsca, a że mimo to, wszystko
przedstawia mi się tak, jak teraz, jako istniejące? Skąd wiem,
że tak jak o innych niekiedy sądzę, że się mylą w takich
sprawach, o których — jak im się wydaje — posiadają
doskonalą wiedzę, że tak samo ja sam nie ulegam złudzeniu,
gdy dwa do trzech dodaję lub liczę boki kwadratu, albo gdy
wykonuję coś jeszcze łatwiejszego, jeśli coś takiego da się
pomyśleć? A może Bóg nie chciał, bym był tak oszukiwany?
Nazywa się przecież największą dobrocią. Lecz jeśliby się to
nie zgadzało z Jego dobrocią, by mnie stworzył takim, iżbym
się zawsze mylił, to zdawałoby się, że ta sama dobroć nie
pozwala na to, bym się tylko czasem mylił. A tego faktu nie
można zaprzeczyć.
Zasugerowawszy najbardziej dręczącą możliwość z wszystkich, tę mianowicie, iż świat jest rządzony przez bóstwo, które
zwodzi ludzi, Kartezjusz przygotowuje się do podsumowania
swego testu. Jeśli, pomimo wszelkich naszych wysiłków, nie
potrafimy uniknąć wprowadzenia w błąd, to jak możemy
dowierzać czemukolwiek? Jeśli, gdy dodaję dwa i trzy, zmuszony jestem zrobić błąd, którego nie potrafię odkryć, to jak
mogę uniknąć błędnych wnioskowań? Skoro tylko przyjęta
zostaje możliwość systematycznego zwodzenia, wszystko wydaje się stracone i nawet nasze najbardziej “godne zaufania"
informacje wydają się wątpliwe. Kartezjusz dochodzi tedy do
wniosku, iż:
Na takie argumenty nic już doprawdy nie mogę odpowiedzieć, lecz w końcu muszę wyznać, że o wszystkim, co
dawniej uważałem za prawdziwe, można wątpić i to nie
przez nieostrożność lub lekkomyślność, lecz z powodu poważnych i przemyślanych racji. Jeśli więc chcę znaleźć coś
pewnego, to muszę nie mniej ostrożnie powstrzymywać się
od uznawania tego wszystkiego jak od oczywistych fałszów.
312
Teoria poznania
Wątpienie
Okazuje się, że próba Kartezjusza zakończyła się katastrofą.
Gdy badamy prawdziwość naszych twierdzeń, szukając oczywistości mogącej gwarantować, że niemożliwe jest, iżby te twierdzenia były fałszywe, odkrywamy, iż taka oczywistość nie istnieje.
Zamiast tego pojawiają się racje, które sugerują — w sposób
bardziej lub mniej wiarygodny — że nasze najbardziej trwałe i
ulubione mniemania mogą być fałszem. Złudzenia zmysłowe, a
również wytwory naszej imaginacji spowodowane zaburzeniami
umysłu lub upojeniem alkoholowym, rzucają nieco wątpienia na
wiarygodność naszych informacji zmysłowych. Możemy
jedynie “widzieć rzeczy". Możliwość, że całość doświadczenia
może być częścią snu prowadzi do szerszego zwątpienia, czy
w istocie postrzegamy jakiś świat, który istnieje, albo nawet, czy
istnieje jakiś świat poza naszą wyobraźnią. W końcu, możliwość,
że jakiś zły duch nas zwodzi, pozbawia nas całkowicie pewności
siebie w kwestii fundamentów naszej wiedzy.
Cel Kartezjusza
Celem Kartezjańskiej próby nie jest publiczne głoszenie wymysłów science-fiction, lecz rzucenie światła na pewien kluczowy
problem. Jesteśmy gotowi przyjąć bezkrytycznie bardzo wiele
rzeczy, które mogą być fałszywe lub niepewne. Pokazując
trudności, które towarzyszą ustanawianiu akceptowalnych
stwierdzeń, Kartezjusz nie pragnie nawrócić nas na sceptycyzm
czy totalne zwątpienie, ani uczynić nas niezdolnymi do zaakceptowania jakiegoś poglądu ze strachu, że mógłby okazać
się fałszywy. Zamiast tego podejmuje próbę znalezienia satysfakcjonującej podstawy dla naszej wiedzy, podstawy tak pewnej, “że najbardziej szalone supozycje wysuwane przez sceptyków nie byłyby w stanie jej naruszyć".
Problem
Zbadajmy obecnie teorie, które Kartezjusz i inni filozofowie
sformułowali na temat natury naszego poznania, jej ugrun-
Kartezjusz: postawienie problemu
313
towania oraz jej zasięgu. Aby rozjaśnić, czego dotyczą ich
wywody, niezbędne jest zrozumienie istoty problemu wiedzy.
Kiedy powiadamy, że coś “wiemy", to z jakim rodzajem
twierdzeń mamy zwykle do czynienia?
Użytek popularny
W zwykłej rozmowie używamy czasownika “wiedzieć" bardzo
swobodnie. Kiedy mówimy, że coś “wiemy", mamy zwykle na
myśli to, że jesteśmy pewni, iż coś jest prawdziwe, jak choćby
w przypadku, gdy dwoje ludzi dyskutuje o finale Pucharu
Davisa w 1984 roku i jeden z całkowitą pewnością siebie
powiada: “Wiem, że wygrały Stany Zjednoczone". Bez pomocy
Kartezjusza staje się jasne, że kiedy używamy słowa “wiedzieć",
aby wyrazić osobiste przekonanie, nasze stwierdzenie może być
bezpodstawne. Znamy wiele przypadków ludzi skrajnie nieustępliwych i zarazem będących w skrajnym błędzie.
Istnieje jednak również mniej pozytywne użycie słowa “wiedzieć", gdy np. ludzie posługują się nim jako synonimem
“wierzyć", “wydawać się" itp. Kiedy nieprofesjonaliści twierdzą, że “wiedzą", iż szczepionka na chorobę Heinego-Medina
jest skuteczna, to w istocie mają na myśli, że “tak im się
wydaje", po usłyszeniu być może opinii kilku autorytetów w tej
dziedzinie. Jeśli ktoś pytany o to, czy Smith będzie obecny na
party, odpowiada: “Tak, wiemy, że będzie", to może to być
jedynie wygodnym sposobem stwierdzenia: “Sądzę, że tak;
słyszałem, jak mówił, że zamierza tam być". Ten ktoś nie
wyraża całkowitej pewności, lecz jedynie przekonanie. Nie
moglibyśmy odeń wymagać gwarancji adekwatności takiego
stwierdzenia jedynie na podstawie tego, że słyszał o planach
Smitha. Smith mógł przecież zmienić swe zamiary, mogło się
też coś wydarzyć, co uniemożliwiło jego przybycie.
Słowo “wiedzieć" może naturalnie być użyte do wyrażenia
czegoś, co nie jest niczym więcej jak domysłem, przeczuciem
albo nadzieją, lub wreszcie upartym obstawaniem przy swoim.
Hazardzista, który “wie", jaki będzie następny numer ruletki,
jedynie zgaduje lub działa na podstawie przeczucia. Politycy
314
Teoria poznania
w czasie kampanii wyborczych, którzy “wiedzą", kto wygra,
i którzy “wiedzą", co zdarzy się z krajem, jeśli im się nie
powiedzie, wyrażają jedynie swe nadzieje i obawy. Podobnie
osoba, która “wie", iż Włochy mają lepszą drużynę piłkarską
niż Brazylia, gdy Włochy przegrały wszystkie swe mecze, zaś
Brazylia wszystkie wygrała, wyraża po prostu fanatyczną lojalność, która przeinacza fakty, nie licząc się z nimi zupełnie.
Problem wiedzy: dokładniejszy wgląd
Sens filozoficzny
Owo niepopularne, zwykłe użycia słowa “wiedzie" przyciąga
uwagę filozofów. “Wiedza" tego rodzaju nie przetrwałaby
Kartezjanskiej próby. Filozofowie zajmowali się ustaleniem, czy
możemy naprawdę “wiedzieć" coś w sensie posiadania informacji, która nie podlegałaby zakwestionowaniu. “Wiedzę" w tym
znaczeniu da się wyraźnie odróżnić od domniemania. Wielu
sceptyków twierdziło, iż ludzka “wiedza" wyraża jedynie mniemania, które mogą, lecz nie muszą być prawdziwe. W opozycji
do tego niektórzy filozofowie obstawali przy tym, że istnieje
dające się uzyskać poznanie, które nie jest jedynie domniemaniem, lecz jest prawdziwe ponad wszelką wątpliwość. To właśnie
poszukiwanie tego rodzaju pewnej wiedzy zrodziło problem wiedzy.
Dla zilustrowania tego użycia posłużmy się anegdotą (historia,
jak twierdzi nasz informator, jest prawdziwa). Pewien filozof
i jego przyjaciel podróżowali samochodem. Na skrzyżowaniu
samochód zderzył się z innym, który musiał przejeżdżać
skrzyżowanie na czerwonym świetle, skoro auto filozofa i
jego przyjaciela przejeżdżało w chwili wypadku na świetle
zielonym. Właścicielem samochodu był przyjaciel filozofa, który
zaskarżył sprawcę wypadku do sądu. Ten ostatni utrzymywał
podczas procesu, że miał światło zielone, jego oskarżyciel zaś
— czerwone. W rzeczy samej twierdził, iż w i e, że ma rację
(używał prawdopobnie “wiedzieć" w znaczeniu “mieć nadzieję", “sądzić"). Aby potwierdzić wersję przyjaciela, wezwą-
Starożytna filozofia grecka ___________________________ 315
no filozofa, jedynego świadka wydarzenia. Adwokat powoda
zapytał filozofa o kolor światła i świadek odpowiedział, iż
wydaje mu się, że był zielony. Adwokat poprosił o większą
precyzję: czy w i e, jaki był kolor światła? Filozof odrzekł, że nie
wie, ale że wydawał s i ę zielony i sądzi, że prawdop o d o b n i e był zielony. Im bardziej prawnik nalegał na
pozytywną odpowiedź świadka filozofa, tym bardziej ten obstawał przy tym, że nie wie, lecz jedynie t a k s ą d z i i może
się mylić. Sędzia i ława przysięgłych, wobec absolutnej pewności siebie pozwanego, a zarazem niezdecydowania filozofa nie
mogła rozstrzygnąć inaczej niż na niekorzyść przyjaciela filozofa. Rzecz w tym, że filozof upierał się przy użyciu “wiedzieć"
w ścisłym znaczeniu, wedle którego ktoś, kto wie, jest c a ł k o w i c i e p e w i e n — zgodnie ze standardem Kartezjusza.
W rzeczy samej, nasze sądownictwo zwykle unika trudności
owego filozofa poprzez próbę ustalenia winy oskarżonego
“poza racjonalną wątpliwością", bez szukania całkowitej pewności co do tego, że dana osoba m u s i być winna i n i e
m o ż e być niewinna.
Filozofowie usiłujący dociec, jaki rodzaj wiedzy w tym
ścisłym sensie posiadamy — oraz jakim rodzajem dowodów
możemy ją poprzeć i wedle jakich standardów ocenić — przedstawili różne koncepcje na temat natury, źródeł i podstaw naszej
wiedzy. Rozważymy poniżej kilka z tych teorii. Grupa pierwsza
wyraża się pozytywnie co do tego, czy istoty ludzkie mogą
odkrywać absolutnie pewną wiedzę — wiedzę, która w żadnych
okolicznościach nie może być fałszywa, oraz że wiedza ta może
zostać osiągnięta dzięki użyciu naszych rozumnych zdolności.
Starożytna filozofia grecka
Sofiści
Jedną z najstarszych pozytywnych teorii poznania stworzono
u samych początków greckiej filozofii. W V w. p.n.e. pojawiła
się w Atenach grupa uczonych mężów zwana sofistami. Byli
316 ___________________________________ Teoria poznania
oni pełni skrajnego zwątpienia w możliwość odkrycia czegokolwiek, co byłoby naprawdę prawdziwe. Zamiast tego nauczali
swych zwolenników, jak “poruszać" się w świecie bez wiedzy
pewnej. Nauczali, jak zwyciężać w dysputach, jak przemawiać
dobrze i przekonująco, czyli jak odnosić sukces. Podstawę ich
teorii stanowiły dwie myśli dwóch czołowych sofistów. Protagoras, być może największy z nich, powiedział: “Człowiek jest
miarą wszystkich rzeczy", zaś Gorgiasz, inny wielki sofista
oznajmił: “Nic nie istnieje, a nawet gdyby istniało, to nikt nie
mógłby o tym wiedzieć, a jeśliby kto o tym wiedział, to nie
mógłby tego nikomu zakomunikować". Z tych stwierdzeń sofiści
rozwinęli pogląd, iż wiedza w ścisłym sensie jest nieosiągalna
i, co za tym idzie, człowiek nie powinien kłopotać się szukaniem
czegoś, czego nie jest w stanie znaleźć. Zamiast tego — stwierdzali wierni słowom Protagorasa sofiści — każdy powinien
“mierzyć" sprawy zgodnie ze swą naturą i potrzebami, bowiem
to sam człowiek jest miarą wszelkich rzeczy.
Sokrates i Protagoras
A zatem sofiści zaproponowali, że człowiek powinien zaakceptować fakt, iż cała jego rzekoma wiedza jest odniesiona do
człowieczej perspektywy. Skoro — zgodnie ze słowami
Gor-giasza — nikt nie może znać jakiejkolwiek prawdy ani
zdać z niej sprawy (gdyby ją znał), rozwiązanie sofistów było
lokomotywą do sukcesu. W jednym ze swych dialogów,
zatytułowanym Protagoras, Platon opisuje spotkanie Sokratesa
z wielkim sofistą — Protagorasem. Przyjaciel imieniem
Hippokrates informuje Sokratesa, iż Protagoras przebywa w
Atenach, zatem muszą udać się, by się z nim zobaczyć. Gdy
Sokrates pyta o cel spotkania, Hippokrates odpowiada, że
musi on zostać uczniem tego wielkiego sofisty, by osiągnąć
jego mądrość. Sokrates pyta go, czego spodziewa się nauczyć.
Hippokrates nie potrafi odpowiedzieć jasno, ruszają zatem,
aby zobaczyć Protagorasa i dowiedzieć się, jak Hippokrates
mógłby się dokształcić. Sokrates powiada Protagorasowi, iż
jego przyjaciel
Starożytna filozofia grecka ___________________________ 317
Hippokrates jest zamożnym Ateńczykiem, który pragnie zdobyć
polityczne znaczenie i “który pragnie zawrzeć z tobą znajomość;
chciałby bowiem wiedzieć, co się z nim stanie, jeśli się do ciebie
przyłączy". Protagoras odpowiedział: “Młodzieńcze, jeśli zostaniesz ze mną, to już po jednym dniu wrócisz do domu lepszy niż
w dniu przybycia, po drugim — lepszy niż po pierwszym, a po
każdym następnym lepszy, niż po poprzednim".
Sokrates jest zakłopotany i docieka: “Jeśli twierdzisz, że po
jednym dniu pobytu przy tobie wróci do domu lepszym człowiekiem, i każdego dnia będzie rósł pod tym względem, to w czym,
Protagorasie, będzie lepszy, odnośnie do czego?" Wielki Protagoras odpowiada: “Twe pytania są jasne, taka też będzie ma
odpowiedź. Jeśli Hippokrates przystanie do mnie, nie doświadczy całej tej mozolnej pracy, którą inni sofiści zwykli obarczać
swych uczniów; którzy, jeśli właśnie uciekli od sztuk pięknych
są przez swych nauczycieli ponownie do nich przymuszani,
muszą uczyć się rachunków, astronomii, geometrii, muzyki [...]
ale jeśli on przyjdzie do mnie, nauczy się tego, po co przyszedł.
A tym czymś jest roztropność zarówno w sprawach prywatnych, jak i publicznych; nauczy się zarządzać własnym domostwem w najlepszy sposób i będzie mógł przemawiać i działać na
rzecz tego, co najlepsze w sprawach państwa".
Krytyka sofistyki
Sokrates martwił się owymi “szkołami sukcesu" (przypominającymi wiele dzisiejszych instytucji edukacyjnych). Niepokoiło
go, że ludzie tacy jak Protagoras oświadczają, iż nie posiadają
autentycznej wiedzy, a mimo to instruują innych na temat sukcesów. Uczniowie i nauczyciele mogą mimo wszystko postępować
źle, bo nie mają żadnej pozytywnej wiedzy. Uczenie Jak sobie
radzić" nie jest, zdaniem Sokratesa, mądre, póki się nie jest
pewnym, że owo “radzenie sobie" jest s ł u s z n e . Umiejętność
dobrego przemawiania, przekonywania ludzi, bycia przywódcą
nie wystarcza, jeśli się nie wie, o c z y m mówić, do c z e g o
przekonywać, dokąd prowadzić. W pr zeciwnym razie, ar -
318
Teoria poznanial
gumentuje Sokrates, rezultaty takich umiejętności mogą być|
katastrofalne.
Sokrates uważał, że to, co czyniło sofistów niebezpiecznymi,
polegało na tym, iż ani oni, ani ich uczniowie nie posiadali
żadnej wiedzy; a zatem ślepi wiedli ślepców. Wszak umiejętność
osiągania sukcesu sofiści opanowali, stali się publicznymi mecenasami, nie wiedząc jednak, co jest s ł u s z n e . Tego zaś mogliby być pewni jedynie wtedy, gdyby posiadali autentyczną wiedzę,
która nie mogłaby okazać się fałszywa. Jeśli sofiści skłoniliby
ludzi do przyjęcia ich poglądów, ci mogliby iść za nimi aż do
najczarniejszej klęski, jeśli ich poglądy okazałyby się błędne.
Platon
Sokrates był przekonany, że można działać jedynie na motywach prawdy. W swoich dialogach Platon próbuje poprzez
przedstawienie rozmów Sokratesa skonstruować teorię wiedzy — jaka wiedza jest osiągalna, jak możemy do niej dotrzeć
i dlaczego jest ona prawdziwa.
Pogląd Platona, wyłożony krótko, polegał na tym, że wiedza
składa się ze zrozumienia tych aspektów świata, które się nigdy
nie zmieniają. Platon wierzył, że świat zawiera takie składniki;
zwał je “ideami" lub “formami". Czym tedy są “formy" i dlaczego wiedza polega na ujmowaniu ich, a nie na przykład
zmieniających się rzeczy?
Problem może wydać się jaśniejszy, gdy rozważymy serię
twierdzeń: (a) “Rover jest psem", (b) “Fido jest psem" i (c)
“Spot jest psem". Jeśli Fido, Rover i Spot są różnymi zwierzętami, to co my tu o nich wypowiadamy? Powiadamy, że mają
coś wspólnego i że każde zwierzę podpada pod wspólną klasyfikację (np. “bycia psem"). Do czego jednak odnosi się
termin ogólny “pies"? Jeśliby nas zapytano, do czego odnosi
się “Rover" moglibyśmy po prostu wskazać na danego psa. Na
co jednak wskazalibyśmy, by pokazać, do czego odnosi się
“pies"? Gdybyśmy wskazali na Rovera, potem na Fido, a następnie na Spota, to czy byłoby jasne, do czego odnosi się termin
Platon
319
ogólny “pies"? Moglibyśmy wskazać, że wszystkie one mają
ogony albo ciapki, albo że wszystkie wydają dźwięk “hau".
Platon uważał, że nasze potoczne stwierdzenia zakładają użycie
terminów ogólnych i że po to, aby nasze stwierdzenia były sensowne,
trzeba wiedzieć, co oznaczają owe terminy ogólne. Aby to osiągnąć,
upierał się Platon, trzeba czegoś więcej niż tylko wskazania na różne
pojedyncze rzeczy. Rzeczy te byłyby w najlepszym razie jedynie p r z y k ł a d a m i rzeczy podpadających pod klasyfikacje
ogólne, nie byłyby jednak same tymi klasyfikacjami.
Eutyfron
W Eutyfronie, jednym ze swych dialogów, Platon podkreśla to
bardzo zdecydowanie. Dialog ten to dyskusja między Sokratesem, będącym w drodze do sądu, i ateńskim kapłanem,
Eutyfronem. Ten ostatni opowiada Sokratesowi, iż udaje się
właśnie do sądu, aby zaskarżyć swego ojca o zabójstwo. Kiedy
Sokrates pyta o szczegóły, widzimy, że jest sprawą nadzwyczaj
wątpliwą, czy ojciec Eutyfrona jest rzeczywiście winny; Eutyfron jednak obstaje przy tym, że powinien oskarżyć swego ojca,
bo na tym polega jego święta powinność w tej sprawie. Sokrates
pyta, czym jest świętość? Eutyfron odpowiada: jest to robienie
tego, co ja robię. Sokrates powiada na to, że działanie Eutyfrona może być i l u s t r a c j ą świętości; aby jednak określić, czy dana czynność jest święta, trzeba znać znaczenie ogólnego pojęcia “świętość". Gdy Eutyfron próbuje wyjaśnić, czym
jest “świętość", Sokrates wykazuje mu nieadekwatność jego
definicji. W końcu Eutyfron rezygnuje, ponieważ — jak powiada — ilekroć wyłoży swe słowa, one wstają i odchodzą.
Uniwersalia
Platon uważał, że aby uchronić słowa przed owym “odejściem", musimy odkryć znaczenie pojęć ogólnych. Jeśli wykorzystamy te pojęcia do klasyfikowania elementów naszego
320
Teoria poznania
doświadaczenia (np. do zaznaczania, że to nazywamy psem,
a tamto kotem) na mocy faktu, iż podpadają one pod pewną
klasyfikację, to te znaki mogą być znaczące tylko wtedy, gdy
znamy znaczenia pojęć ogólnych, zwanych także uniwersaliami
(powszechnikami). Pojęcia ogólne zdają się odnosić do czegoś
różnego od elementów naszego doświadczenia, bowiem są one
środkiem do powiedzenia czegoś o tychże elementach. Nazywamy Rovera psem na podstawie pewnych cech charakterystycznych. Teza Platona brzmi, że tylko jeśli wiemy, czego coś
wymaga, by być psem, możemy stwierdzić, że Rover podpada
pod to zaklasyfikowanie.
Jak można odkryć, co znaczą owe pojęcia ogólne albo
uniwersalia, żeby móc stwierdzić, czy jakiś element mieści się
w danej klasyfikacji? Platon argumentuje, po pierwsze, że nie
możemy poznać owych uniwersaliów (albo, jak je się czasami
nazywa, form lub idei platońskich) poprzez nasze zwykłe doświadczenie zmysłowe. Wszystko, co możemy dzięki niemu
odkryć, to p o s z c z e g ó l n e przypadki, które cią gle zmieniają się w czasie. Rover rośnie, gubi sierść, porusza
się itd. W tych okolicznościach nie możemy znać ogólnej istoty
czy cech, na mocy których Rover jest psem. Nasze doświadczenie zmysłowe nie odsłania nam uniwersaliów czy też form,
lecz jedynie poszczególne przypadki. Przeto jeśli mamy poznać
Platońskie idee, musi się to dokonać inną drogą.
Sokratesa teoria form uniwersalnych
W dialogu zatytułowanym Menon Platon przedstawia Sokratesa twierdzącego, że nie możemy zdobyć wiedzy poprzez
naukę. Argumentuje, że po to, aby się czegoś nauczyć, musimy
odkryć jakąś prawdę, której uprzednio nie znaliśmy. Ale w takim razie nie moglibyśmy jej rozpoznać. A zatem — twierdzi
Sokrates — jeśli kogoś nauczono by czegoś, czego jeszcze nie
znał (np. prawa Euklidesowej geometrii, że pole prostokąta jest
równe wysokości pomnożonej przez długość figury), to ów ktoś
nie mógłby stwierdzić, iż zdanie to jest prawdziwe, gdy się go
Sokratesa teoria form uniwersalnych
321
wyuczył, jeśli nie wiedziałby już uprzednio, że jest ono prawdziwe.
Ujmując rzecz krótko: teza Platońska mówi, że nie można nauczyć
się tego, co się wie, ponieważ się to już wie. Nie można też nauczyć
się czegoś, czego się nie wie, bo jeśli się tego nie wiedziało, nie
można by rozpoznać tego jako prawdziwego w momencie, gdy się
tego nauczono. Przeto uczenie się jest niemożliwe, a wszelką
wiedzę, którą możemy zdobyć, musimy już uprzednio posiadać.
Przypomnienie
Sokrates dochodzi do wniosku, że my nie uczymy się czegokolwiek, lecz przypominamy sobie to, co już wiemy; cała wiedza
o formach czy też uniwersaliach jest już w naszych umysłach.
Nasze doświadczenie zmysłowe może — w najlepszym razie —
mieć tylko marginesowy wpływ na wprowadzanie w ruch
naszej pamięci i przywoływanie do naszej świadomej uwagi
informacji, która tkwi w nas, a której nie jesteśmy świadomi.
Menon
W dialogu Menon Sokrates, by zademonstrować tę teorię
wiedzy jako przypomnienie, rozmawia z młodym niewolnikiem, który powiada, że nigdy nie uczono go czegokolwiek
z matematyki. Prosi go o rozwiązanie następującego problemu:
jeśli mamy kwadrat, którego boki są długości cala, to jaką
długość mają boki kwadratu o polu dwukrotnie większym?
Chłopiec odpowiada, że dwa razy dłuższe, tzn. o długości 2 cali.
Sokrates pokazuje mu, że nie ma racji, każąc mu obliczyć pole
tej nowej figury (wysokość razy długość, 2 cale razy 2 cale).
Nowa figura ma pole cztery razy większe od poprzedniej. Bez
podpowiadania właściwej odpowiedzi, jedynie poprzez krytyczne odnoszenie się do wypowiedzi chłopca Sokrates w końcu
doprowadza go do poprawnego rozwiązania — kwadratu
zbudowanego na przekątnej pierwszego kwadratu. Fakt, że
młody niewolnik, który nigdy nie studiował matematyki, może
322
Teoria poznania
rozpoznać poprawną odpowiedź i być jej całkowicie pewnym
przedstawia się jako dowód na to, że musiał — w pewnym
- już tę odpowiedź znać.
sensie
Źródło wiedzy
Jeśli zdobywamy naszą wiedzę poprzez przypomnienie, jak
głosi ta teoria, to skąd pochodzi nasza znajomość uniwersaliów,
form, Platońskich idei? Zgodnie z przytoczoną argumentacją
nie może pochodzić z doświadczenia ani z edukacji, bo przecież
ona już w nas jest. Ale kiedy i jak ją posiedliśmy? Wedle
Platona, skoro nie przyswoiliśmy sobie tych form podczas
naszego życia, musiały być w nas już w chwili naszych narodzin.
Aby wytłumaczyć to, że noworodki nie wydają się wiele wiedzieć, powiada się, że dusza (która wedle poglądu Platona
musiała istnieć przed narodzinami człowieka, by mieścić w sobie Platońskie idee) zapomina swą wiedzę podczas narodzin
i musi ponownie zdobyć świadomość wiedzy, którą już posiada.
Władca-filozof
Poznawszy część Platońskiej teorii wiedzy, możemy ponownie
zapytać, wjaki sposób zdobywamy wiedzę o uniwersaliach czy
też formach. Jak człowiek może ożywić swą pamięć, aby
przywołać Platońskie idee i posiąść realną wiedzę? Odpowiedź
na to pytanie przedstawia Platon w swym najwspanialszym
dialogu Państwo. Jak widzieliśmy w rozdziale drugim, w trakcie
określania istoty państwa idealnego Sokratesowi stawia się
pytanie, jak ten nowy i lepszy świat mógłby być osiągnięty. Ten
odpowiada: “Dopóki filozofowie nie zostaną władcami, albo
królowie i książęta tego świata nie osiągną ducha i mocy
filozofii, a polityczna wielkość i mądrość nie spotkają się
w jednym człowieku [...] wtedy dopiero to nasze państwo będzie
miało możliwość zaistnienia i wyjrzy na światło dzienne". Aby
pokazać, jak można stać się filozofem, Sokrates analizuje kwestię,
Władca-filozof ___________________________________ 323
jak owi planowani rządcy jego społeczeństwa mogą posiąść
prawdziwą wiedzę i zastosować ją do rządzenia republiką.
Rodzaje wiedzy
Wedle relacji Sokratesa istnieją dwa główne rodzaje poznania:
widzialne albo zmysłowe (tj. osiągnięte poprzez zmysły) oraz
rozumowe. Poznanie zmysłowe zawiera podobizny albo cienie
oraz zapatrywania. Niższy poziom naszej zmysłowej informacji
stanowi rozległy, rozmazany konglomerat wzorców; wyższy
poziom to wzorce klarowne — z identyfikowalnymi obiektami
i koherentnie zorganizowanymi przedstawieniami. Jednak żaden z nich nie konstytuuje wiedzy, ponieważ żaden z nich nie
jest niepodważalny — nie da się ująć w kategoriach form czy
też uniwersaliów. Stąd wszystko, co możemy powiedzieć, to to,
jak coś się nam w y d a j e , jak się nam p r z e j a w i a .
Natomiast poznanie rozumowe ma do czynienia z Platońskimi ideami, i to właśnie dzięki niemu wiedza jest możliwa.
Najniższy poziom to użycie Platońskich idei jako hipotez, bez
zrozumienia ich istoty. Jeśli kwadraty mają pewne właściwości,
to możemy wyciągnąć pewne wnioski co do relacji geometrycznych. Zakłada się wówczas, bezwiednie, istotę tych uniwersaliów. Najwyższy poziom, czyli pełna wiedza, pojawia się
wtedy, gdy ktoś zna ideę Platońską w sensie pełnego uświadamiania sobie jej w swym umyśle oraz rozumienia jej istoty.
Alegoria jaskini
Powyższy podział jak też droga ku pełnej wiedzy są wyjaśnione
przez Sokratesa za pomocą pewnej opowieści, zwanej niekiedy
“alegorią jaskini". Zaczyna się ona następująco:
Potem powiedziałem:
— Przedstaw sobie obrazowo, jako następujący stan rzeczy,
naszą naturę ze względu na kulturę umysłową i jej brak.
324
Teoria poznania
Zobacz! Oto ludzie są niby w podziemnym pomieszczeniu na
kształt jaskini. Do groty prowadzi od góry wejście zwrócone
ku światłu, szerokie na całą szerokość jaskini. W niej oni
siedzą od dziecięcych lat w kajdanach; przykute mają nogi
i szyje tak, że trwają na miejscu i patrzą tylko przed siebie;
okowy nie pozwalają im obracać głów. Z góry i z daleka
pada na nich światło ognia, które się pali za ich plecami,
a pomiędzy ogniem i ludźmi przykutymi biegnie górą ścieżka, wzdłuż której widzisz murek zbudowany równolegle do
niej, podobnie jak u kuglarzy przed publicznością stoi przepierzenie, nad którym oni pokazują swe sztuczki.
— Widzę — powiada.
— Więc zobacz, jak wzdłuż tego murku ludzie noszą różno
rodne wytwory, które sterczą ponad murek; i posągi, i inne
zwierzęta z kamienia i z drzewa, i wykonane rozmaicie
i oczywiście jedni z tych, co je noszą, wydają głosy, a drudzy
milczą.
— Dziwny obraz opisujesz i kajdaniarzy osobliwych.
— Podobnych do nas — powiedziałem. — Bo przede wszys
tkim czy myślisz, że tacy ludzie mogliby z siebie samych
i z siebie nawzajem widzieć cokolwiek innego oprócz cieni,
które ogień rzuca na przeciwległą ścianę jaskini?
— Jakimże sposobem? — powiada — gdyby całe życie nie
mógł żaden głową poruszyć?
— A jeżeli idzie o te rzeczy obnoszone wzdłuż muru?
Czy nie to samo?
W takim świecie, twierdzi Sokrates, “prawda nie byłaby
dosłownie niczym więcej, niźli cieniami obrazów". Ale co
wydarzyłoby się, gdyby więźniowie zostali nagle zwolnieni, nie
brali już więcej cieni za realne przedmioty?
— A rozpatrz sobie — dodałem — ich wyzwolenie z kajdan
i uleczenie z nieświadomości. Jak by to było, gdyby im
naturalny bieg rzeczy coś takiego przyniósł; ile razy by ktoś
został wyzwolony i musiałby zaraz wstać i obrócić szyję,
i iść, i patrzeć w światło, cierpiałby robiąc to wszystko, a tak
Władca-filozof ___________________________________ 325
by w oczach migotało, że nie mógłby patrzeć na te rzeczy,
których cienie poprzednio oglądał. Jak myślisz, co on by
powiedział, gdyby mu ktoś mówił, że przedtem oglądał ni
to, ni owo, a teraz coś bliższego bytu, że zwrócił się do
czegoś, co bardziej istnieje niż tamto, więc teraz widzi
słuszniej; i gdyby mu ktoś teraz pokazywał każdego z przechodzących i pytaniami go zmuszał, niech powie, co to jest.
Czy nie myślisz, że ten by może był w kłopocie i myślałby,
ł że to, co przedtem widział, prawdziwsze jest od tego, co mu
ń teraz pokazują?
i Naturalnie, że będzie zmieszany, kiedy — wydobywszy się
Z jaskini na widzialny świat — zobaczy formy po raz pierwszy.
— A gdyby go ktoś zmuszał, żeby patrzał w samo światło, to
bolałyby go oczy, odwracałby się i uciekał do tych rzeczy, na
które potrafi patrzeć i byłby przekonany, że one są
rzeczywiście jaśniejsze od tego, co mu teraz pokazują?
— Tak jest — powiada.
— A gdyby go ktoś — dodałem — gwałtem stamtąd pod
górę wyciągał po kamieniach i stromiznach ku wyjściu i nie
puściłby go prędzej, ażby go wywlókł na światło słońca, to
czy on by nie cierpiał i nie skarżyłby się i nie gniewał, że go
wloką, a gdyby na światło wyszedł, to miałby oczy pełne
blasku i nie mógłby widzieć ani jednej z tych rzeczy, o któ
rych by mu teraz mówiono, że są prawdziwe?
Ten stan oślepienia przez prawdziwą wiedzę nie będzie trwał
długo. Sokrates powiada:
— I myślę, że musiałby się przyzwyczajać, gdyby miał
widzieć to, co na górze. Naprzód by mu najłatwiej było
dojrzeć cienie, potem w wodach odbicia ludzi i innych
przedmiotów, ciała niebieskie i niebo samo po nocy łatwiej
by mógł oglądać, patrząc na światło gwiazd i księżyca, niż
po dniu widzieć słońce i światło słoneczne.
— Jakżeby nie?
326
Teoria poznania
— Dopiero na końcu, myślę, mógłby patrzeć w słońce; nie
na jego dobicie w wodach i nie mieć go tam, gdzie ono nie
jest u siebie, ale słońce samo w sobie i na swoim miejscu
mógłby dojrzeć i mógłby oglądać, jakie ono jest.
Platon wyraził istotę tej alegorii poprzez to, iż Sokrates
zinterpretował ją w kategoriach swej teorii wiedzy.
— Otóż ten obraz — powiedziałem — kochany Glaukonie,
trzeba w całości przyłożyć do tego, co się poprzednio mówiło.
Więc to siedlisko, które się naszym oczom ukazuje, przyrów
nać do mieszkania w więzieniu, a światło ognia w nim do siły
słońca. Wychodzenie pod górę i oglądanie tego, co jest tam
wyżej, jeśli weźmiesz za wznoszenie się duszy do świata myśli,
to nie zbłądzisz i trafisz w moją nadzieję, skoro pragniesz ją
usłyszeć. Bóg tylko chyba wie, czy ona prawdziwa, czy nie.
Tworzenie króla-filozofa
Niezbędne jest uciec z więzienia, którym jest jaskinia (tj. świat
poznania zmysłowego) i wspiąć się na górę ku światu wiedzy
rozumnej, by znaleźć formy czy też uniwersalia w nas tkwiące
i wzrastać w przyzwyczajeniu do ich kontemplowania, abyśmy
w końcu osiągnęli prawdziwą wiedzę.
Aby osiągnąć ów cel, Sokrates szkicuje schemat treningu dla
przyszłego króla-filozofa, aby ów mógł dotrzeć do wiedzy
o Platońskich ideach. Musi dokonać się “zwrot w duszy prowadzący od dnia, który jest tylko nieco lepszy od nocy do
prawdziwej jutrzenki bytu". Ci, którzy autentycznie pragną
wiedzy, muszą być wyćwiczeni w odkrywaniu uniwersaliów
w swych umysłach. Lecz jeśli — jak głosił uprzednio Sokrates
— uczenie się nie jest naprawdę możliwe, to “edukacja"
przyszłych królów-filozofów musi być szczególnym procesem,
który właściwie ich n i e uczy. Zamiast tego ćwiczy ich
w p r z y p o m i n a n i u wiedzy, która jest już w nich i zawsze w nich była.
Władca-filozof______ _ _ _________________________ 327
Użycie rozumu
Pierwszy krok polega na uświadomieniu nieadekwatności poznania zmysłowego i na zauważeniu powtarzania się pewnych
osobliwości w świecie widzialnym. Obserwacja zmieniających
się cech pewnych obiektów w świecie cieni prowadzi do zdziwienia. Na przykład czwarty palec jest duży, jeśli porównamy
go z małym, lecz mały, jeśli porównamy go z palcem środkowym. Czy zatem czwarty palec jest mały czy duży? Sokrates
twierdzi, że kiedy ktoś zastanawia się nad taką kwestią, “wskazówki, które dusza otrzymuje od zmysłów jawią mu się jako
bardzo dziwne i wymagające wyjaśnienia". Oko widzi przedmiot jako duży, i zarazem jako mały. Aby to wyjaśnić, utrzymuje Sokrates, umysł próbuje zrozumieć, co znaczy “dużość"
i “małość". I tak oto umysł rozpoczyna poszukiwanie
uni-wersaliów czy też inaczej — Platońskich idei.
Arytmetyka
Rozpocząwszy podróż przyszłego filozofa-króla ku zrozumieniu i wiedzy raczej poprzez używanie rozumu niż zmysłów,
Sokrates proponuje drugi, dłuższy i trudniejszy krok. Stadium
to polega na ćwiczeniu umysłu w operowaniu abstraktami, na
namyśle nad uniwersaliami. Aby to osiągnąć, uczeń powinien
przede wszystkim ćwiczyć się w arytmetyce. Tu bowiem, zamiast spoglądać na cienie, musi patrzeć w głąb samego siebie
na swe idee i uczyć się posługiwać się raczej myślami i znaczeniami niźli postrzegalnymi przedmiotami. Sokrates utrzymywał, że “arytmetyka posiada wielki efekt wyzwalający i
uwznia-ślający, skłaniający duszę do zastanawiania się nad
abstrakcyjnymi liczbami i buntowania się przeciw
wprowadzaniu po-strzegalnych czy też dotykalnych obiektów
do argumentacji". Ucząc się sumowania “w swej głowie"
zamiast liczenia palców u rąk i u nóg, uczeń zostanie
wyzwolony z jaskini, uchwyci migotanie form w sobie
samym.
Teoria poznania
Geometria
Biegłego w arytmetyce kandydata na króla-filozofa Sokrates
proponuje wyszkolić w geometrii, bowiem “wiedza, do której
zmierza geometria, to wiedza o tym, co wieczne, a nie o czymś
ginącym i przemijającym". Geometria prowadzi do odkrycia
prawd koniecznych na temat uniwersaliów takich, jak linie,
kwadraty, trójkąty i koła. Kiedy się odkryje takie prawdy nie
z patrzenia na obrazki czy diagramy, lecz jedynie z idei, to osiągnie
się wiedzę, która może być dowiedziona i która jest niezmienna.
Obrazki czy diagramy mogą się zmieniać, natomiast prawdy
geometryczne, zależne jedynie od idei albo od znaczenia terminów, są niezmienne.
Geometria brył (stereomerria) i astronomia
Od geometrii studia prowadzą do stereometrii. Z tego, co Platon
o tym mówi, widać jasno, że w jego czasach na tym polu nie
poczyniono wielkich postępów. Jednakże jest przekonany o potrzebie zwiększenia badań w tej dziedzinie i zachęcania
filozo-fa-króla do zbliżenia się do abstrakcyjnych form
poprzez przejście od figur dwuwymiarowych do studiowania
tych, które mają trzy wymiary. Jest to niezbędne wprowadzenie
do studiowania astronomii, nauki o ruchach ciał stałych. Ciała
niebieskie są być może najdoskonalsze z rzeczy widzialnych, ale
ponieważ są widzialne, są w znacznym stopniu
podporządkowane prawdziwym realnościom, prawdziwym
przedmiotom wiedzy. Tym niemniej badanie ich ruchów winno
być przedsięwzięte raczej poprzez intelekt niźli przez zmysły, a
zatem poprowadzi ponownie naszego filozofa-króla ku
niezmiennym, wiecznym prawdom.
Harmonia
Ostatnim stadium studiów są studia harmonii. Studiowanie
astronomii pomoże fllozofowi-królowi zbliżyć się do abstrak-
Władca-filozof _______________________________
329
tów, rozpoczynając od rzeczy widzialnych, natomiast studiowanie harmonii od rzeczy, które są słyszalne. Akcent pada
ponownie nie na studiowanie dźwięków dla nich samych, lecz
na studiowanie stosunków miedzy nimi.
Dialektyka
Przyszły król-filozof staje się w końcu gotowy do ostatniego
i najważniejszego kroku — całkowitego wyzwolenia z królestwa cieni dzięki studiowaniu dialektyki. Dzięki tym studiom
ktoś jest nie tylko świadomy czy też zaznajomiony z
uniwer-saliami, lecz je zna i rozumie. Może już całkowicie
przypomnieć sobie prawdę: niepodważalną wiedzę, która w
nim tkwi.
Na czym polega studiowanie dialektyki? Sokrates podkreśla, że można odpowiedzieć na to pytanie adekwatnie jedynie
wtedy, jeśli osiągnęło się całkowite zrozumienie. W sensie
negatywnym różnica między studiowaniem matematyki a studiowaniem dialektyki może zostać jedynie wskazana, może też
zostać pozytywnie określony jej ogólny charakter. Jednak
rzeczywista zawartość dialektyki to to, co każda osoba wiedziałaby, gdyby ostatecznie osiągnęła rzeczywistą wiedzę, “gdy
ktoś rozpoczyna odkrywanie absolutu (tj. form, idei Platońskich) jedynie dzięki światłu rozumu, bez posługiwania się
zmysłami, i nie ustanie, póki dzięki czystej inteligencji nie
dotrze do oglądania absolutnego dobra". Wtedy “w końcu
odnajdzie siebie samego na końcu intelektualnego świata".
Matematyka a dialektyka
Różnica między dialektyka a różnymi dziedzinami matematyki
polega na tym, że ta ostatnia opiera się na założeniach i hipotezach, które matematycy przyjmują za oczywiste bez badania
ich prawdziwości. Formy czy też uniwersalia zostają zaangażowane, ale matematyk przypuszcza ich cechy, nie potrafiąc
wyjaśnić, jaka jest ich natura i dlaczego ją mają. I tak np.
330
Teoria poznania
w arytmetyce zakłada się, że gdy równe ilości są dodane do
siebie, wyniki są równe (tj. jeśli A = B i C=D, to A + C+B+D).
Kiedy Sokrates spytał matematyków, co oznaczają “ilości"
i skąd wiedzą, że założenia podobne do przytoczonego są
prawdziwe, odkrył, że nie wiedzą, ale przyjęli mnóstwo
hipotez, z których rozwinęli swą dyscyphnę. W dialogu
Teajtet, podczas rozmowy z jednym z największych greckich
geometrów Sokrates pokazał, że nie rozumie on podstawowych pojęć i nigdy nie przemyślał ani nie przebadał zasadniczych założeń swego przedmiotu. W tej mierze zatem
matematyka jest czymś, co Sokrates nazywa “snem o rzeczywistości".
Jeśli natomiast poddałoby się analizie własne hipotezy i założenia oraz pojęcia, zanim osiągnęłoby się pełne i całkowite
ich zrozumienie, to wówczas można by mówić o zajmowaniu
się studiowaniem dialektyki. Studia matematyczne przygotowują do tego rozumienia, dostarczając pewnych umiejętności
w posługiwaniu się uniwersaliami. Tym niemniej krok ostatni,
czyli rozumienie i uchwytywanie istoty Platońskich idei jest
dziełem dialektyki.
Bowiem dialektyka, i tylko ona, dociera bezpośrednio do
pierwszej zasady i jest jedyną nauką, która pozbywa się hipotez, aby uczynić swe podstawy bezpiecznymi; oko duszy, które
jest dosłownie zakopane w obcym bagnie, zostaje poprzez jej
subtelną pomoc wzniesione wyżej; a jako posługaczek i pomocników w dziele przemiany używa ona nauk, które omówiliśmy
(tj. różnych gałęzi matematyki).
Wedle Platona droga do osiągnięcia pełnej i prawdziwej
wiedzy polega przede wszystkim na odrzuceniu polegania na
informacji zmysłowej i zwróceniu się ku badaniu świata rozumnego przy użyciu jedynie siły rozumu. Gdy odwrócimy się od
świata zmysłów zaczynamy odkrywać formy czy też
uniwer-salia w naszym umyśle. Aby przyzwyczaić się do
badania świata idei, trzeba najpierw nauczyć się łączyć i
odnosić do siebie różne idee w świetle różnych założeń i
hipotez — w różnych dziedzinach matematyki. Gdy ktoś jest
w końcu przygotowany do przeanalizowania i zrozumienia
uniwersaliów, do
Władca-filozof____________________________________ 331
uchwycenia ich istoty, to dotarł on do rzeczywistej wiedzy, do
pełnego przypomnienia Platońskich idei, które w nim drzemią.
Zjawisko i rzeczywistość
Na pytanie, co by się wiedziało, posiadając taki typ wiedzy,
Platon odpowiedziałby, że znałoby się rzeczywisty świat, a nie
jedynie królestwo “cieni" i “obrazów". Dla niego idee nie są
jedynie bytami zawartymi w czyimś umyśle — są realnymi
rzeczami bytującymi wiecznie, niezmiennie, z dala od widzialnego, fizykalnego świata. Wedle Platona obiekty, które napotykamy w naszym doświadczeniu zmysłowym są równie iluzoryczne jak informacja sensoryczna. Rzeczywiste, ważne, wartościowe przedmioty tego świata to te, które odkrywamy, gdy
posiadamy rzeczywistą wiedzę. I tak Platon doszedł do rozumienia wszechświata jako podzielonego między zjawisko i rzeczywistość, naszego zaś poznania świata jako podzielonego na
domniemanie i wiedzę. Na temat świata zjawisk możemy jedynie
snuć domysły; nasza dusza natomiast może posiadać wiedzę
o świecie rzeczywistym, o świecie idei.
Platon twierdził, iż możemy posiadać wiedzę w ścisłym
sensie, tzn. wiedzę, której możemy być absolutnie pewni, ale
taka wiedza różni się od rodzaju informacji, którym zwykle
jesteśmy zainteresowani. Możemy uzyskać wiedzę w ścisłym
sensie na temat uniwersaliów albo Platońskich idei, jedynie
zmuszając swą “pamięć" do żmudnych studiów matematycznych. Kiedy ktoś staje się świadom Platońskich idei, doświadczenie poznania ich czyni go całkowicie pewnym, tj. niezdolnym do mylenia się. Jednak taka wiedza, której gwarancję daje
jedynie doświadczenie jej posiadania, jest mimo to ograniczona. Znamy dzięki niej — wedle Platona — rzeczywisty świat,
świat form, uniwersaliów. Świat widzialny nie może nigdy naprawdę zostać poznany. Mogą być poznane formy, które są jego
składnikami i których kopie stają przed nami w zjawiskowym
pozorze; nie możemy jednak poznać — w tym ścisłym sensie
“poznania" — świata cieni, bo nie są one formami, lecz jedynie
332
Teoria poznania
ich odbiciem, często nieadekwatnym. Naszą najlepszą wiedzą — właściwie naszą jedyną pełną i prawdziwą wiedzą — jest
ta, którą odkrywamy poprzez studiowanie dialektyki —jest to
poznanie Platońskich idei. Matematyka, najbliższa temu ideałowi, nie jest wiedzą pełną, ale ma do czynienia z formami.
(Nauki takie jak fizyka — sądził Platon — nie mogą zawierać
prawdziwej wiedzy, bowiem fizyka badała świat cieni, zmieniający się świat zjawiskowy).
Kartezjańska teoria wiedzy
Gdy zwrócimy się od Platona do dużo późniejszej teorii wiedzy
stworzonej przez Kartezjusza, natrafiamy na koncepcję głoszącą, że możemy odkryć wiedzę absolutnie pewną. Pogląd Kartez-
jusza na naturę, źródło i podstawę naszej wiedzy w wielu
aspektach przypomina platoński punkt widzenia.
Poszukiwanie pewności
Na początku prześledziliśmy Kartezjański test na wiarygodność naszej wiedzy i zobaczyliśmy destruktywne rezultaty, do
których doprowadził poprzez pokazanie, że wszelkie nasze
zwykłe poznanie — włącznie z naukowym, a nawet matematycznym — jest podatne na zakwestionowanie. Celem Kartezjusza proponującego tę katastroficzną próbę nie było wprowadzenie powszechnego wątpienia: “Nie naśladuję sceptyków,
którzy wątpią dla samego wątpienia, i udają, że zawsze są
niepewni. Przeciwnie, moim celem było jedynie uzyskanie dobrych podstaw dla upewnienia siebie samego i odrzucenie błota
i ruchomych piasków, abym mógł odnaleźć skałę i glinę".
Kartezjusz szukał absolutnie pewnej podstawy dla wszelkiej
wiedzy. Czuł, iż takie ugruntowanie może być bezpieczne tylko
wtedy, jeśli uprzednio przeprowadziło się jego test, aby wyeliminować wszystko, co może okazać się fałszywe bądź wątpliwe.
Pisze:
Kartezjańska teoria wiedzy __________________________ 333
Będę mianowicie odsuwał od siebie wszystko, co najmniejszą choćby dopuszcza wątpliwość, zupełnie tak samo, jak
gdybym był twierdził, że jest to zgoła fałszem. Będę też
podążał dalej, póki nie poznam czegoś pewnego, i jeśli już
nie poznam niczego innego jako pewne, to przynajmniej to,
że nie ma nic pewnego.
Pewność istnienia
W tym duchu Kartezjusz kontynuuje swój test w poszukiwaniu
poznania, które byłoby niepowątpiewalne i pewne. Gdyby
mógł je znaleźć, mógłby uczynić zeń punkt wyjścia dla uzasadnienia całej struktury ludzkiej wiedzy. Rzuciwszy cień wątpienia na nasze poznanie zmysłowe, nasze poznanie naukowe
oraz na matematykę, Kartezjusz szuka dalej, aż odnajduje
właśnie ten rodzaj pewności, którego szukał.
Lecz już przyjąłem, że nic w świecie nie istnieje: ani niebo,
ani ziemia, ani umysły, ani ciała, czyż więc nie przyjąłem,
że i ja nie istnieję? Ja jednak na pewno istniałem, jeśli coś
przyjąłem. Lecz istnieje zwodziciel — nie wiem, kto nim jest
— wszechpotężny i najprzebieglejszy, który zawsze rozmyślnie mnie łudzi. Nie ma więc wątpliwości, że istnieję, skoro
mnie łudzi! I niechajże mnie łudzi, ile tylko potrafi, tego
jednak nigdy nie dokaże, abym był niczym dopóty, dopóki
będę myślał sam, że czymś jestem. Tak więc po wystarczającym i wyczerpującym rozważeniu wszystkiego, należy
na koniec stwierdzić, że to powiedzenie: “Ja jestem, ja
istnieję", musi być prawdą, ilekroć je wypowiadam lub
pojmuję umysłem.
“Myślę, więc jestem". Jedynym poznaniem, które wedle
Kartezjusza musiało być prawdziwe okazało się “istnieję". Gdy
tylko o nim myślę albo próbuję zrozumieć, zgodnie z Kartezjańska próbą, jak mogłoby ono być fałszywe, uświadamiam
sobie, że po to, aby o nim myśleć, po to, aby przeprowadzić
334
Teoria poznania
mój test, ja muszę istnieć. Niezależnie od tego, co może robić
rzekomy “zwodziciel", nieważne jak bardzo może on próbować
mnie zwieść, nie może zwieść mnie ku myśleniu, że jestem, jeśli
naprawdę nie istnieję. Jeśli myślę, twierdzi Kartezjusz, to mogę być
absolutnie przekonany, że istnieję. Gdy tylko próbuję rozważyć
wszystkie warunki, pod którymi “myślę, więc jestem" (albo, jak
głosi słynna łacińska formuła: cogito, ergo sum), mogłoby być
fałszywe, jestem całkowicie pewien swego istnienia. Wszelkie
usiłowanie podania w wątpliwość albo odrzucenia tego jest jeszcze
jedną myślą, która potwierdza i upewnia mnie, że muszę istnieć po
to, aby myśleć. Niezależnie od tego, jak bardzo próbowałbym
zdyskredytować stwierdzenie “myślę, więc jestem", gdy tylko
myślę, prawda tego twierdzenia ponownie wychodzi na jaw.
Być może następująca historia uwydatni ideę Kartezjusza.
Opowiadano, że pewien znany amerykański filozof, Morris
Raphael Cohen, wdał się po lekcjach w dyskusję ze swym
studentem. Profesor Cohen wyłożył właśnie Kartezjusza i przedstawił wszystkie powody skłaniające do wątpienia, któreśmy już
wcześniej zarysowali. Następnie posłał studentów do domu, aby
przeczytali Kartezjanskie Medytacje. Następnego dnia po lekcjach podchodzi do profesora Cohena pewien wycieńczony
student, nie ogolony, z przekrwionymi oczami i powiada, że jest
bardzo zmartwiony. Całą noc studiował i rozmyślał na temat
przytoczonego miejsca, usiłując rozstrzygnąć, czy naprawdę
istnieje.,.Profesorze Cohen—powiedział niemal przerażony —
proszę mi powiedzieć, czyja istnieję?" Profesor Cohen rozważył
pytanie i odpowiedział: “A kto chce wiedzieć?"
Tak czy inaczej, Kartezjusz był przekonany, iż w końcu
odkrył prawdę, która ,jest tak pewna, że najbardziej wyrafinowane argumenty przedstawione przez sceptyków nie są
w stanie jej naruszyć". Miał nadzieję, że dzięki zbadaniu tej
jednej absolutnie pewnej prawdy może okazać się możliwe
odkrycie reguły albo kryterium, za pomocą którego można
będzie ocenić prawdziwość innych zdań.
Wiem to na pewno, że jestem rzeczą myślącą — czyż więc
wiem także , czego na to potrzeba, abym był czegoś pewny?
Kartezjańska teoria wiedzy
335
Otóż w tym pierwszym poznaniu nie ma nic innego, jak
pewne, jasne i wyraźne ujęcie tego, co twierdzę. Nie wystarczyłoby to zaiste do tego, aby mnie upewnić o prawdziwości
jakiejś rzeczy, gdyby się mogło kiedyś zdarzyć, że coś, co
tak jasno i wyraźnie ujmuję było fałszywe. Widzę zatem, że
mogę jako ogólną zasadę ustanowić, że wszystko to jest
prawdą, co całkowicie jasno i wyraźnie ujmuję.
Zgodnie z argumentacją Kartezjusza dzięki przebadaniu tej
jednej prawdy (“Myślę, więc jestem") możemy odkryć prawidło
albo kryterium dla w s z y s t k i c h prawd. Dlaczego jestem tak pewien, iż “myślę, więc jestem" jest prawdą? Wedle
Kartezjusza jedyną cechą tego twierdzenia, która przekonuje
mnie, że jest ono prawdziwe, jest to, iż jasno i wyraźnie pojmuję
i rozumiem, co zostaje powiedziane. Jeśli ta jasności wyraźność
są jedynymi warunkami tworzącymi moje przekonanie, a nie
o g ó l n y m i warunkami, które muszą spełniać wszystkie
prawdy, to mogę się w tej kwestii mylić. Jeśli jasność i wyraźność nie są standardami czy też kryteriami prawdziwości,
lecz są wszystkim, co wskazuje, że “myślę, więc jestem" jest
prawdą, to stwierdzenie to może w istocie okazać się fałszywe.
A zatem, podsumowując rozumowanie: jasność i wyraźność
muszą być oznaką prawdy, cechami dystynktywnymi, dzięki
którym można odróżnić prawdę od fałszu. Można więc sfor-
mułować ogólną prawidłowość: “wszystko, co jest pojmowane
jasno i wyraźnie, jest prawdą".
Jasność i wyraźność
Jakie jednak są cechy owej jasności i wyraźności? W nieco
konfundującym fragmencie swych Zasad filozofii Kartezjusz
pokazał, jak jasne i wyraźne wyjaśnienie jasności i wyraźności
można znaleźć w jego dziełach. Fragment ten brzmi następująco:
...mnóstwo ludzi przez całe swe życie niczego w ogóle nie
ujmuje na tyle trafnie, by móc o tym wydać sąd pewny. Bo
336
Teoria poznania
do ujęcia, na którym oprzeć się może pewny i niewątpliwy
sąd, nie tylko należy to, by ono było jasne, ale nadto, by
ono było wyraźne. Jasnym nazywam to [ujęcie], które obecne jest i jawne dla natężającego uwagę umysłu; tak jak
mówimy, że coś jasno widzimy, gdy te rzeczy obecne dla
patrzącego oka dostatecznie mocno i bez zasłony na nie
działają. Wyraźnym zaś to, które będąc jasne, od wszystkich
innych tak jest oddzielone i tak jest ścisłe, że w ogóle nie
zawiera w sobie niczego innego, jak tylko to, co jasne.
Na pierwszy rzut oka to wyjaśnienie nie wydaje się wielce
pomocne. Staranne rozważenie go może jednak pomóc
w uchwyceniu tego, o co Kartezjuszowi chodziło. Najwidoczniej
jakieś doświadczenie lub myśl jest jasna, jeśli jest tak silna, że nie
możemy uniknąć bycia jej świadomym. Przykłady idei jasnej,
które Kartezjusz przedstawia, podpadają z grubsza pod dwa
typy — po pierwsze, są to żywe doświadczenia zmysłowe, takie
jak ból zęba, po drugie, są to myśli, takie jak idee matematyczne
czy też aktywności umysłu, w rodzaju myślenia czy pragnienia
czegoś. W obu typach umysł jest świadomy czegoś albo mentalnie, albo sensorycznie. Jednakże — jak nam się następnie
powiada — nie zachodzi odwrotność, bowiem jakaś idea może
byćjasna, nie będąc wyraźną. Idea, która jest jasna, lecz nie jest
wyraźna, to doświadczenie, które jest tak żywe i silne, iż nie
możemy uniknąć bycia go świadomym; jednocześnie jednak nie
jesteśmy pewni, c z e g o doświadczamy. Przykład, który
w związku z tym Kartezjusz podaje, to ból zęba. Doświadczenie
to jest jasne. Jest się zmuszonym do bycia go świadomym. Tym
niemniej nie jest się pewnym, k t ó r e g o zęba dotyczy.
(Zgodnie ze swą teorią stosunku umysłu i ciała, którą przedstawiliśmy w rozdziale trzecim, Kartezjusz był przekonany, że ból
nie może być w zębie, lecz jedynie w umyśle). Tym, czego tu
brakuje, jest zdolność odróżnienia tego, co jest doświadczeniem,
od wszystkiego innego w świecie. Jeśli można by to osiągnąć,
tzn. zdefiniować doświadczenie tak, że nie mylono by go z niczym
innym, to byłoby ono zarówno wyraźne, jak i jasne. Z drugiej
strony idea, którą moglibyśmy tak określić, z konieczności
Kartezjańska teoria wiedzy
337
byłaby jasna, bowiem po to, by mocją odróżnić od wszystkiego
innego musielibyśmy mieć jej intensywną świadomość.
Rozszerzenia pewności
Tropiąc dalej pojęcie idei jasnych i wyraźnych, Kartezjusz
pytał, co poza prawdą, że jestem bytem myślącym, jest jeszcze
prawdziwe. W trakcie tych dociekań rozwinął teorię wszechświata, który możemy poznać z całkowitą pewnością, teorię,
która ostatecznie dostarczy dalszego uzasadnienia jego kryterium wiedzy prawdziwej. Aby uzupełnić nasze omówienie jego
teorii wiedzy, przedstawimy krótko pozostałe tezy zawarte
w Medytacjach.
Idee wrodzone
Gdy badam swe idee po to, aby odkryć, które z nich są jasne
i wyraźne — stwierdza Kartezjusz — dostrzegam, że większość
z nich jest albo niejasna, albo niewyraźna oraz że albo pochodzą z doświadczeń, które miałem, albo też zostały wytworzone przeze mnie. Dotyczy to idei takich, jak słońce,
syrena, katedra Notre-Dame w Paryżu czy też chochlik. Kartezjusz twierdził, iż istnieje ponadto inny typ idei, zwany ideami
.wrodzonymi, który nie może pochodzić ani z doświadczenia,
ani też nie może być stworzony czy wynaleziony przez moją
wyobraźnię. Jak wkrótce zobaczymy, owe idee wrodzone to te,
które są naprawdę jasne i wyraźne.
Bóg
Wrodzonymi ideami wedle Kartezjusza muszą być idee obiektów matematycznych, np. idea koła, oraz — co najważniejsze
w jego wywodzie — idea bytu doskonałego, tj. Boga. Idee
te .mają własności, które nie przejawiają się w
naszym
338
Teoria poznania
doświadczeniu. Żadne koło, które widzimy, nie jest doskonale
okrągłe. Ale to, o którym możemy myśleć, jest. My sami,
twierdzi Kartezjusz, nie jesteśmy dostatecznie doskonali, aby
wytworzyć ten rodzaj doskonałości, który pojawia się w niektórych naszych ideach, szczególnie w idei Boga. Jesteśmy
jedynie skończonymi, czasowymi stworzeniami, a mimo to
posiadamy ideę nieskończonego i wiecznego Boga. Jak zatem,
pyta, możemy stworzyć pojęcia własności, których nie możemy
odkryć ani w naszym doświadczeniu, ani w nas samych?
Poprzez takie rozumowanie doszedł do wniosku, iż idee
matematyczne oraz idea Boga należą do specjalnej kategorii
idei, zwanych “wrodzonymi", które muszą być w nas zaszczepione za pośrednictwem czegoś lub kogoś innego od nas
samych i od zdarzeń naszego życia.
Rozwijając pojecie bytu doskonałego, Kartezjusz doszedł do
wniosku, że idea ta może być wywołana jedynie przez coś,
czego stopień doskonałości jest co najmniej taki sam jak tej
idei. Idea ta mówi o “pewnej substancji, która jest nieskończona, wieczna, niezmienna, niezależna, wszechwiedząca,
wszechmocna, i poprzez którą ja sam i wszystko inne, o ile
naprawdę istnieje, zostało stworzone". Nie posiadam własności
tego rodzaju, których mógłbym użyć dla wytworzenia takiej
idei, również w moim doświadczeniu nie znajduję niczego
o takiej doskonałości. A zatem idea bytu doskonałego musi
pochodzić od czegoś, co jest co najmniej tak samo doskonałe
jak ta idea. Przeto, wnioskuje Kartezjusz, musi istnieć Bóg,
który stworzył mnie, i który wszczepił mi ideę bytu doskonałego.
Inne pewniki
Ustanowiwszy dwie prawdy: “myślę, więc jestem" oraz “istnieje
Bóg", Kartezjusz poszukuje dalszych pewników. “Wydaje mi
się, że znalazłem teraz drogę, która poprowadzi nas od kontemplacji prawdziwego Boga (w którym zawarte są wszystkie
cuda wiedzy i rozumu) do poznania innych przedmiotów tego
Kartezjańska teoria wiedzy
339
świata". Pierwszym krokiem na tej drodze jest uświadomienie
sobie, że jeśli Bóg jest bytem doskonałym, to nie jest zdolny do
zwodzenia ludzi. Oszustwo i wprowadzanie w błąd — stwierdza
— to niedoskonałości, a zatem nie mogą być cechami bytu
doskonałego.
Oparte na jasnej i wyraźnej idei Boga odkrycie, że byt
doskonały nie może być oszustem, gwarantuje wedle
Kar-tezjusza, iż Bóg nie jest i nie może być złym
demonem, którego wyobrażał sobie przedtem. Jeśli Bóg
nim nie jest, to wielka część informacji, które uprzednio
uważał za wątpliwe, mogą obecnie zostać uznane za
wiarygodne. Jest to konieczne po to, by dowiedzieć się,
czego Bóg, nie-zwodziciel, chce i skłania nas do uznania za
prawdziwe. Skoro Bóg nie może nas zwodzić, możemy z
całkowitą wiarą odnieść się do wiedzy, którą On nam daje.
Poprzez analizę naszych rozumowych zdolności Kartez-jusz
odkrył, że jedynymi sądami, które jesteśmy zmuszeni wydać,
są te, które dotyczą idei jasnych i wyraźnych. Jesteśmy
zmuszeni uznać wszelkie idee jasne i wyraźne i wierzyć, iż
wszystko, co jasne i wyraźne, jest prawdziwe. Ponieważ zmusza nas do tego wszechmocny Bóg, nie możemy się mylić,
gdy wierzymy, że coś, co pojmujemy jasno i wyraźnie, jest
prawdziwe, ponieważ Bóg nie może być kłamcą. Z drugiej
strony możemy powstrzymać się od sądu na temat czegoś, co
jest niejasne i niewyraźne. Bóg nie zmusza nas do żadnych
konkluzji w tej dziedzinie; jeśli je czynimy, to na n a s z ą ,
nie Jego, odpowiedzialność. A zatem jeśli idzie o takie idee,
nie mamy żadnej gwarancji, że to, co uznajemy za prawdziwe, jest prawdziwe. Zdolność sądu funkcjonuje wiarygodnie
w odniesieniu do jasnych i wyraźnych idei, które Bóg nam
wszczepił. Ale ponieważ jesteśmy stworzeniami niedoskonałymi, obstajemy przy wykorzystywaniu tych zdolności poza
tym obszarem i wydajemy sądy dotyczące spraw, co do których nie mamy żadnej pewności. Przeto robimy błędy, jeśli
nadużywamy naszych zdolności. Nie możemy ich jednak popełniać, jeśli będziemy naszych zdolności używać w zgodzie
z zamiarami Boga.
J4U __________________________________ Teoria poznania
Pomocny może tu być pewien przykład. Wedle Kartezjusza
Bóg wyposażył nas w jasne i wyraźne idee matematyczne. Jeśli
zbadamy nasze idee “2" i “3" i “5", to odkryjemy, że jest jasne
i wyraźne, iż 2+3 = 5. Ponieważ Bóg dał nam te idee oraz
zdolność sądzenia, a także narzucił nam wiarę w nie, i ponieważ
nie może być zwodzicielem, zatem “2 + 3 = 5" musi być prawdą.
Jeśli jednak widzimy kilka kolorowych plam wyglądających
tak, jak spacerujący ludzie, to nie jest jasne i wyraźne, iż są to
ludzie, że nie jest to część snu — bowiem nie jesteśmy przymuszeni do stwierdzenia, iż to, co widzimy, to , jacyś ludzie". Jeśli
to twierdzimy, to na własne ryzyko, bo nie mamy żadnej Bożej
gwarancji.
Odnalazłem źródło fałszu i błądzenia. Z pewnością nie może
nim być nic innego, jak to, co stwierdziłem, bowiem póki
powstrzymuję mą wolę w granicach mej wiedzy i nie wydaje
ona sądów co do innych spraw, niźli te, które mój rozum
może pojąć jasno i wyraźnie, to nie mogę zostać oszukany.
Każde ujęcie jasne i wyraźne jest z pewnością czymś, nie
może więc pochodzić z niczego, lecz musi z konieczności
pochodzić od Boga — Boga, powiadam, który jest najdoskonalszy i nie może być przyczyną jakiegolwiek błędu.
A zatem musimy przyjąć, że takie ujęcie czy też sąd są
prawdziwe.
Dowód na obiektywną rzeczywistość
Czego tedy możemy być pewni? Możemy być pewni egzystencji
własnej i Boga, jak też Bożej gwarancji, że wszystko, co
pojmujemy jasno i wyraźnie, jest prawdziwe. Na tej podstawie,
twierdzi Kartezjusz, możemy być bezwzględnie pewni, że cały
obszar wiedzy matematycznej jest prawdziwy, bowiem dotyczy
ona jedynie jasnych i wyraźnych idei wrodzonych. Wiedza ta
jest prawdziwie niezależna od tego, czy znajduję się na jawie
czy we śnie, bo jest jasna i wyraźna w każdym przypadku,
a Bóg by mnie nie oszukiwał. Ale jedynie ta matematyczna
Powód na obiektywną rzeczywistość ____________________ 341
wiedza daje mi prawdy dotyczące pojęć w moim umyśle. Czy
jest zatem możliwe, że mogę być pewny, iż istnieje jakiś świat
poza mną i że pewne rzeczy są w nim prawdziwe?
Poprzez staranny wywód, którego nie będziemy, tu przedstawiali, usiłuje Kartezjusz uzasadnić wiarygodność naszej naturalnej wiary w to, że istnieje świat poza naszymi umysłami
oraz że nasze doświadczenie składa się z idei pochodzących
z tegoż świata. Zasadnicza z przedstawianych racji mówi, że
ponieważ wiara w świat zewnętrzny jest naturalna, Bóg by nas
oszukiwał, jeśliby nie była ona prawdziwa. Skoro Bóg nie może
być kłamcą, to musi istnieć zewnętrzny świat fizyczny. Własności, które bez obawy możemy mu przypisać, to te, które
znajdujemy w naszych jasnych i wyraźnych ideach ciał
— a mianowicie, że są one rozciągłe, że prawdy
geometryczne i matematyczne znajdują do nich zastosowanie
itd.
Chociaż Kartezjusz rozpoczynał od najskrajniejszego wątpienia co do wiedzy, doszedł do pewnej pojemnej teorii na
temat stopni pewności poznania, które możemy osiągnąć,
a twierdzącej, że możemy być absolutnie pewni swego istnienia,
istnienia Boga oraz tego, że Bóg nas nie zwodzi, a zatem jasnej
i wyraźnej wiedzy, włączając w to całą wiedzę matematyczną,
która może być zastosowana do obiektów zarówno fizycznych,
jak i mentalnych. Na gruncie jasnych i wyraźnych idei wrodzonych możemy posiąść bogactwo wiedzy pewnej. Jednakże jeśli
chodzi o kwestie, które nie są jasne ani wyraźne, np. nasze
doświadczenie zmysłowe, nigdy nie możemy mieć całkowitej
pewności. Możemy poznać prawa ciał fizycznych o tyle, o ile
są matematycznymi stosunkami, nie możemy jednak poznać
z jakąkolwiek pewnością niewyraźnych i niejasnych cech świata
(np. jego barw, dźwięków, zapachów), które mogą okazać się
iluzją lub snem. Świat idei wrodzonych, jasnych i wyraźnych idei
wszczepionych nam przez Boga, dostarcza jedynej pewności,
którą możemy mieć; jest to jednak pewność absol u t n a .
Metoda wątpienia oraz sprawdzanie naszych informacji przez
kwestionowanie ich umożliwiają nam odróżnienie tego, co jest
pewne, od tego, co nie jest. Kiedy skończyliśmy, mamy —
twierdzi Kartezjusz — szeroki zasób pewnej wiedzy
342 __________________________________ Teoria poznania
o naszych jasnych i wyraźnych ideach, z których niektóre mogą
zostać zastosowane do świata zewnętrznego, dostarczając nam
podstaw dla wiedzy pewnej o przyrodzie. Jeśli unikać będziemy
sądów opartych na ideach niejasnych i niewyraźnych, to nigdy
nie popełnimy błędów.
Racjonalistyczne teorie poznania
Teorie poznania takie, jak Platońska i Kartezjańska zwane są
racjonalistycznymi, ponieważ utrzymują, że przez uruchomienie pewnych procedur samego rozumu możemy odkryć wiedzę
w najsilniejszym znaczeniu, wiedzę, która w żadnych okolicznościach nie może okazać się fałszywa. Takie racjonalistyczne
teorie utrzymują zwykle (czynią tak np. obie wyżej omówione),
że nie możemy odnaleźć żadnej wiedzy absolutnie pewnej
w doświadczeniu zmysłowym, musimy jej zatem szukać w królestwie rozumu. Zarówno Platon, jak i Kartezjusz uważają, że
wiedza prawdziwa już w nas tkwi w formie idei wrodzonych,
których nie zdobywamy, lecz z którymi się rodzimy. Racjonaliści utrzymują ponadto, że to, co poprzez różne racjonalistyczne
procedury poznajemy jako pewne, jest światem realnym. Świat,
który nie może zostać poznany w sposób pewny, uważa się
generalnie za iluzoryczny i nierealny.
Krytyka filozofii racjonalnej
Twierdzenia racjonalistów, że znaleźli takie pewne prawdy
spotkały się z zarzutami. Przeciwnicy zaatakowali filozofów
takich, jak Platon i Kartezjusz, negując to, że kiedykolwiek
posiadamy taką pewność, jak i to, że istnieją “idee Platońskie"
czy też idee Jasne", “wyraźne" oraz “wrodzone". (Pewien
siedemnastowieczny francuski sceptyk napisał kilka grubych
tomów, podając setki powodów, dla których zdanie “Myślę,
więc jestem" nie musi wcale być tak niepodważalnie pewne.)
Ragonalistyczne teorie poznania ______________________ 343
Krytycyzm sceptyczny
Sceptyczni oponenci racjonalistów zasugerowali, że to, co
filozofowie tacy, jak Platon i Kartezjusz przedstawiają jako
wiedzę pewną, nie jest w istocie niczym więcej niźli ich osobistym przekonaniem. Mnogość poglądów, które filozofowie
rac-jonalistyczni przedstawili jako niewątpliwe prawdy,
uczyniło wielu bardzo podejrzliwymi. Rzekoma wiedza pewna
może równie dobrze sprowadzać się do przekonań
traktowanych zbyt poważnie przez tych, którzy je głoszą.
Świat idei Platońskich czy Kartezjańskich idei wrodzonych
nie jest ani widzialny, ani namacalny. Oczywistość istnienia
takiego świata nie uderzała wszystkich filozofów z taką siłą i
przekonaniem, jak było to w przypadku Platona i
Kartezjusza. Przeto wielu myślicieli o nastawieniu
sceptycznym odrzuciło racjonalistycz-ne twierdzenia o
całkowitej pewności.
Ta opozycja wobec doktryny wiedzy pewnej związana jest
z rozwojem ludzkiego poznania oraz z rewolucjami myślowymi, które nastąpiły. Gdy krytycznie przyjrzymy się kwestiom
uważanym w czasach Platona za niewątpliwe prawdy i porównamy je z naszą nowoczesną wiedzą, to trudno zrozumieć, jak
nauka dialektyki może prowadzić do pewnych prawd już
istniejących w umyśle. Postęp wiedzy naukowej i przemiany
teorii naukowych w ciągu stuleci uczyniły wielu myślicieli
opornych na uważanie czegoś za prawdę absolutnie pewną
i niezmienną.
Racjonaliści tacy, jak Platon i Kartezjusz mogą uważać, że
rozwój teorii naukowych tak naprawdę nie dyskredytuje ich
koncepcji, bowiem nauka ma do czynienia tylko ze światem
widzialnym, który wedle nich nigdy nie może być poznany
z absolutną pewnością. Wiedza pewna racjonalistów dotyczy
całkowicie innego obszaru — realnego świata “idei czystych" —
a ten świat się nigdy nie zmienia, nie zmienia się też nasza
wiedza o nim. Gdy ktoś uchwycił jakąś prawdę dotyczącą tego
“realnego świata", to jest ona prawdziwa po wsze czasy.
Tymczasem przeciwnicy argumentują, że między racjonalistami nie było zgodności co do tego, co jest prawdziwe odnośnie
344
Teoria poznania
do tego realnego świata. Dzieje filozofii od Platona do
Kartez-jusza nie napawają ufnością w twierdzenia
poszczególnych racjonalistów — niemal każda prawda
uznana przez jednego z nich za niepowątpiewalnie prawdziwą,
była przez innego uważana za równie niewątpliwie fałszywą.
Niemal każda prawda dotycząca realnego świata, którą
racjonalista uważał za oczywistą, okazała się podatna na
krytykę i wątpienie. Gdy się bada rzekome “oczywiste",
“absolutnie pewne" prawdy takich racjonalistów, jak
Arystoteles, św. Augustyn, Kartezjusz i inni to widać, że
twierdzenia te są bardzo podatne na zakwestionowanie.
Nawet w dziedzinie ludzkiej wiedzy, którą niektórzy racjonaliści uważali za model, czyli w matematyce istnieją powody do odrzucenia twierdzenia o absolutnej prawdzie. Historia matematyki przekonuje, iż także tu następowały rozwój
i zmiany, i że pewne teorematy, które niegdyś uważano za
niewątpliwe, zostały zmodyfikowane bądź odrzucone. Do dziś
matematycy nie są zgodni co do tego, które gałęzie ich dyscypliny i które teorematy są naprawdę pewne. Było tu bez
wątpienia mniej różnic poglądów niż w innych dziedzinach
ludzkiego poznania, przez co matematyka zawsze służyła
ra-cjonalistycznym filozofom za poszukiwany model
całkowitej pewności. Ale fakt, że i tu są możliwe dyskusje i
rewizje wydaje się przemawiać na rzecz wątpiących, a
ponadto, jak widzieliśmy w rozdziale pierwszym, nie każda
wiedza jest analogiczna do matematycznej.
Geometrie nieeuklidesowe
Nieufność wobec racjonalistycznych twierdzeń wywołały w teoretykach matematyki w szczególności pewne ważne współczesne osiągnięcia badawcze. Na początku XIX wieku odkryto,
że można stworzyć odmienne, alternatywne systemy geometrii,
w których prawdziwe będą różne twierdzenia. Jeśliby zastąpić
aksjomat geometrii euklidesowej mówiący, że do danej linii
można poprowadzić jedną i tylko jedną linię równoległą prze-
Racjonalistyczne teorie poznania
345
biegającą przez dany punkt, innym aksjomatem, który powiada, że nie da się przeprowadzić ż a d n e j takiej linii albo
odwrotnie: n i e s k o ń c z o n ą l i c z b ę takich linii, to
można zbudować doskonale spójny system geometrii. Ale te
alternatywne systemy geometryczne, tzw. geometrie nieeuklidesowe, zawierają twierdzenia, które nie są prawdziwe w geometrii Euklidesa. Na pytanie, która z tych geometrii zawiera
prawdy o świecie realnym, nie ma satysfakcjonującej odpowiedzi. Każda z tych geometrii jest równie logiczna, równie
spójna jak pozostałe. Twierdzenia jednej wydają się równie
prawdziwe jak twierdzenia innej. Nazwanie jednego zbioru
twierdzeń absolutnie prawdziwymi, a innych — nieprawdziwymi wydaje się całkowicie arbitralne i nie do utrzymania.
Wskutek tego stworzenie alternatywnych systemów geometrycznych podważyło w sposób zasadniczy pogląd, iż matematyka zawiera jedyny zbiór prawd absolutnie pewnych
na temat świata realnego.
Pewność a prawdopodobieństwo
Poza konfliktem teorii i rozwojem nauk i matematyki jednym
z głównych powodów podania w wątpliwość twierdzenia, że
istoty ludzkie mogą posiąść wiedzę “pewną" była kwestia tego,
czy kiedykolwiek potrzebujemy albo stosujemy wiedzę pewną.
Informacje, których używamy w zwykłych celach — podkreślają krytycy — nie są niepodważalne. Potrafimy przeżywać swe
życie bez prawd, które w żadnych okolicznościach nie mogą
okazać się fałszywe. Z pomocą naukowych informacji o świecie
widzialnym, które pewnego dnia mogą okazać się fałszywe lub
nieadekwatne, rozwiązujemy stające przed nami problemy.
Platon i Kartezjusz podkreślali niebezpieczeństwa związane
z oparciem naszych działań na poznaniach, na których nie
możemy całkowicie polegać; tym niemniej, twierdzą ich przeciwnicy, we wszelkich naszych codziennych sprawach wszystkim, co zdajemy się posiadać i stosować, jest wiedza
p r a w d o p o d o b n a . Jeśli naprawdę istnieje wiedza
346
Teoria poznania
“pewna", to nie wydaje się ona potrzebna do zwykłych, życiowych spraw; nie wydaje się też, aby ludzie poszukując rozwiązania swych problemów, szukali jej.
Filozofia empiryczna
Z powodu zwątpienia w racjonalistyczną teorię wiedzy wielu
filozofów zaczęło poszukiwać takiej teorii poznania, która
byłaby zgodna z codziennym ludzkim zachowaniem się. Zamiast szukać absolutnie pewnej wiedzy o owym rzekomo
realnym świecie, próbowali odkryć, skąd f a k t y c z n i e
czerpiemy nasze poznanie i jaki stopień wiarygodności ono
posiada. Zamiast odrzucać dane, które gromadzimy dzięki
zmysłom na rzecz jakiejś całkowicie pewnej wiedzy o niewidzialnym świecie, filozofowie ci wyszli od naszego doświadczenia
zmysłowego jako źródła i podstawy tego, co wiemy, i próbowali
wyrazić swą wizję wiedzy w kategoriach doświadczenia zmysłowego. Teoria, która usiłuje wyjaśnić wiedzę w kategoriach
doświadczenia zmysłowego, zwie się empiryzmem.
Społeczny kontekst empiryzmu
Empiryczne podejście do zagadnienia wiedzy rozwijało się
zazwyczaj w krajach, w których dominowały interesy praktyczne i doczesne. I tak np. empiryzm był naczelną teorią wiedzy
w Anglii oraz do pewnego stopnia i w różnych odmianach
w Stanach Zjednoczonych. Odgrywał jednak względnie małą
rolę w intelektualnej historii innych krajów. Nowoczesna teoria
empiryzmu wyrosła z filozoficznych zmagań w siedemnastowiecznej Anglii w czasach, gdy kraj ten intensywnie się rozwijał
zarówno handlowo, jak i przemysłowo. Ludzie zaczynali sobie
uświadamiać możliwości tkwiące w kontrolowaniu i
spożyt-kowywaniu fizycznego świata. Wielcy angielscy
naukowcy tacy jak Robert Boyle, Robert Hooke czy Izaak
Newton stworzyli podstawy nowoczesnej cywilizacji
technicznej.
John Locke _____________________________________ 347
W takiej atmosferze wielu filozofów zaczęło uważać stare
poszukiwania wiedzy absolutnej za bezowocne; informacje
dostarczane przez czołowych brytyjskich naukowców wydawały się użyteczne i ważne. Naukowcy tych czasów, jeden
po drugim, oświadczają, że ich celem nie jest odkrycie
rzeczywistych, niepowątpiewalnych prawd o wszechświecie,
lecz jedynie postawienie prawdopodobnych hipotez dotyczących
świata wokół nas. Dzięki olbrzymim postępom, jakie przyniosła ta nowa wiedza, niektórzy filozofowie doszli do przekonania, że trzeba porzucić poszukiwania racjonalistów i wypracować teorię poznania bliższą aktualnym osiągnięciom
nauki.
A więc w siedemnastowiecznej Angli żyło kilku dzielnych
myślicieli wytyczających nowe tory dla teorii poznania powiązanej z nową wiedzą, odkrywaną przez praktykujących
naukowców tamtych czasów. Myśliciele ci, ogólnie biorąc,
byli nie filozofami z zawodu, lecz ludźmi czynu, nie zainteresowanymi klasycznymi zagadnieniami trapiącymi filozofów i dyskutowanymi przez stulecia. Poczynając od Francisa
Bacona (1561-1626), który był lordem kanclerzem u króla
Jakuba I, luminarzami “nowej filozofii" w Angli byli niemal
bez wyjątku ludzie wyrwani z wieży z kości słoniowej akademickiego świata, ludzie, którzy zdobyli sławę w świecie
spraw praktycznych.
John Locke
Bacon był pierwszym ważnym rzecznikiem podejścia empirycznego w siedemnastowiecznej Anglii. Nieco później John Locke
(1632-1704), z wykształcenia doktor medycyny, podjął w swych
Rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego próbę wypracowania wyjaśnienia naszego poznania w kategoriach doświadczenia zmysłowego. W dziele tym Locke dowodził, iż nasza
wiedza powstaje w nas dzięki zmysłom i że nie posiadamy idei
wrodzonych. Usiłował metodycznie pokazać, jak rozmaite pojęcia czy też idee powstają lub są tworzone z różnych rodzajów
348 ___________________________________ Teoria poznania
doświadczeń, poczynając od prostego uświadomienia sobie
jednej cechy, takiej jak np. żółty kolor, aż po najbardziej
skomplikowane złożenia jakości, jak np. miasto.
Badając naturę i pochodzenie naszej wiedzy w tych kategoriach, Locke wierzył, że może dopomóc ludziom w uświadomieniu sobie, o jakich rodzajach rzeczy może człowiek
coś wiedzieć i jaki rodzaj pewności może uzyskać.
Jeśli dzięki temu badaniu natury umysłu zdołam wykryć
jego zdolności i ich zasięg oraz stwierdzić, do jakich rzeczy
są one w pewnej mierze przystosowane, a gdzie nas zawodzą,
to sądzę, że wyniki te mogą być pomocne, aby nakłonić
ruchliwy umysł człowieka do rozwagi, gdy się para rzeczami,
które przekraczają jego zdolność pojmowania; aby zatrzymać go, gdy dotrze do najdalszych granic jej zasięgu; aby
sprawić, by spokojnie pogodził się z niewiedzą o tych rzeczach, które po zbadaniu okazują się niedostępne dla naszych władz umysłowych.
Odrzucenie idei wrodzonych
Locke obstawał przy tym, że gdy badamy nasze poznanie, na
samym początku odkrywamy, iż nie posiadamy wiedzy wrodzonej. Nie ma powodu byśmy wierzyli, że przed doświadczeniem
zmysłowym lub niezależnie od niego posiadamy jakieś zasady
czy idee. Przykłady podawane uprzednio przez racjonalistów
jako prawdy wszczepione w umysł nie są — twierdzi Locke —
znane wszystkim ludzkim istotom. Ani dzieci, ani też ludzie
niespełna rozumu nie są świadomi owych rzekomych prawd
wrodzonych. Mówić, iż prawdy te tkwią w ich umysłach, nawet
jeśli tego nie wiedzą, to nonsens. “Powiadać, że jakieś pojęcie
jest odciśnięte w umyśle i przyznawać zarazem, że umysł nic
o tym nie wie i nigdy go nie zauważa, to sprowadzać to
wyobrażenie do zera".
John Locke ______________________________________ 349
Biały papier
Jeśliby ludzie zamiast tego — utrzymywał Locke — spojrzeli
na własne obserwacje i doświadczenia, uświadomiliby sobie, że
pierwotnie ich umysł jest “białym papierem, wolnym od jakichkolwiek znaków, bez żadnych idei". Całe to mnóstwo rzeczy,
które każdy zna, lub o których myśli, pochodzi z doświadczenia. Wszelkie nasze informacje oparte są na naszych doświadczeniach, albo poprzez nasze zmysły, albo poprzez rozważanie tego, co się dzieje w umyśle. A zatem, wedle Locke'a
istnieją dwa źródła naszej wiedzy: jednym jest wrażenie, drugim
— refleksja.
Niechaj każdy zbada swe myśli i gruntownie przeszuka swój
rozum, a następnie niech mi powie, czy którakolwiek z jego
idei pierwiastkowych nie jest albo ideą rzeczy dostępnych
jego zmysłom, albo ideą czynności jego umysłu, traktowanych jako przedmioty jego refleksji. Bez względu na to, jak
wielkie zasoby poznania mogły się tam w jego rozumieniu
nagromadzić, po dokładniejszym rozejrzeniu dojdzie do
przekonania, że nie ma ani jednej idei w umyśle poza tymi,
które w nim wyryło doznanie zmysłowe bądź refleksja,
chociaż być może — jak to później zobaczymy — rozum je
łączy i rozszerza na nieskończenie różne sposoby.
Idee proste
Aby uzasadnić swe empiryczne twierdzenia Locke cierpliwie
starał się pokazać, jak wszelkie nasze poznanie powstaje z doświadczania bądź to refleksji, bądź też wrażeń. Najbardziej
podstawowymi elementami naszej wiedzy jest coś, co Locke
nazwał ideami prostymi. Są to idee, które nie są złożone z innych
elementów. Jako przykłady takich idei prostych Locke podał
doświadczenie smakowania cukru, zapachu róży, białości lilii
czy też chłodu kostki lodu. Te proste idee prezentują się
nam wyłącznie we wrażeniu i refleksji. Umysł posiada moc —
350
jjj |
Teoria poznania
powiada — gromadzenia, powtarzania i łączenia tych podstawowych idei, jeśli już choć raz ich doświadczył.
Pewność
W toku swego drobiazgowego wywodu w Rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego Locke próbował pokazać, że różne
części naszej wiedzy pochodzą z różnych doświadczeń zmysłowych lub refleksyjnych. Zasadnicza trudność, na którą się
natknął, a która odtąd prześladowała empirycznych filozofów,
polegała na wykazaniu, które z naszych idei są realne, tzn.
która część naszego poznania Jest zgodna z realnym bytem
i istnieniem rzeczy". W naszym umyśle posiadamy mnóstwo
idei, których nie potrafimy odnieść do niczego faktycznie
istniejącego w świecie, weźmy choćby ideę syreny czy jednorożca. Jak mamy stwierdzić, na podstawie przebadania naszych
idei, które z nich powstały wyłącznie dzięki wyobraźni czy też
dzięki zdolności umysłu do łączenia różnych, zebranych uprzednio doświadczeń? Odpowiedź, której Locke na to pytanie
udziela, pozwala mu wypracować teorię dotyczącą charakteru
i wiarygodności wiedzy.
Jakości pierwotne i wtórne
Wrażenia, których doznajemy, podzielił Locke na dwie grupy:
idee jakości pierwotnych i idee jakości wtórnych. Jakości pier-
wotne to te elementy naszego doświadczenia, które muszą
przynależeć do doświadczanego przez nas przedmiotu, podczas
gdy jakości wtórne “w istocie nie są czymś w samym przedmiocie, lecz mocą wytwarzania w nas różnych wrażeń przez
jakości pierwotne". Na przykład, wedle relacji Locke'a wielkość i kształt to jakości pierwotne, zaś kolory, w j akich
widzimy przedmioty — nie. Barwa jest wynikiem pewnych
warunków czy też — jak to nazywał — “mocy" przedmiotów
działających na nasze umysły tak, iż widzimy kolory, podczas
John Locke
351
gdy przedmiot przez nas w danym momencie doświadczany nie
ma w istocie żadnych barw. Rozróżnienie, które próbuje Locke
naszkicować, jest rozróżnieniem między naukowym opisem
przedmiotu (tym, jakie on ma własności wedle zeznań naukowców) a naszym zwykłym doświadczaniem tegoż przedmiotu.
Określone rozmiary i kształty, liczba i ruch to cechy, które
są w ogniu lub śniegu, niezależnie od tego, czy postrzegają
je czyjeś zmysły, czy nie postrzegają; i dlatego można je
nazwać cechami rzeczywistymi, ponieważ rzeczywiście istnieją w tych ciałach. Natomiast światło, ciepło, białość czy
zimno nie znajdują się w nich bardziej realnie niż choroba
lub ból w mannie. Odejmijcie zmysłowe doznawanie tych
cech: niech oczy nie widzą światła ani barw, uszy niech nie
słyszą dźwięków, niech podniebienie nie smakuje, a nos nie
wącha; wtedy wszystkie barwy, smaki, zapachy i dźwięki,
jako takie poszczególne idee, znikną i przestaną istnieć,
a pozostaną tylko ich przyczyny, to znaczy: wielkość, kształt
i ruch cząstek.
Jeśli tedy istnieją pewne cechy, zwane pierwotnymi, których
doświadczamy, a które należą do przedmiotu, to skąd bierzemy
nasze idee przedmiotów? Locke twierdził, iż gdy obserwujemy,
że niektóre proste idee ciągle pojawiają się razem i wydają się
zawsze powiązane, to zakładamy, że idee te należą do tej samej
rzeczy. Nie potrafimy pojąć tych prostych idei jako istniejących
bez należenia do jakiejś rzeczy czy powiązania z nią. Przypuszczamy zatem, że musi istnieć jakaś substancja, jakiś substrat,
coś, co albo utrzymuje wszystkie te cechy razem, albo je
wywołuje. Gdy doświadczamy zbiorczo cech, które zwykle
zwiemy “złotem" (barwa, twardość i inne cechy), to wedle
Locke'a przypuszczamy zarazem, że istnieje jakaś substancja
lub substrat, do którego te cechy przynależą, lub z którego
pochodzą — coś, co leży u podstaw tych cech i utrzymuje je
razem. Nie potrafimy stworzyć jasnego ani precyzyjnego pojęcia, czym są te substancje, z wyjątkiem opisu ich poprzez cechy,
które do nich należą. Jeśli kogoś skłoni się do próby dokład-
352
Teoria poznania
nego opisu tej substancji, wszystko, co może powiedzieć, podkreśla Locke, to to, że nie wie, czym ona jest, lecz mimo to
uważa, że musi założyć, iż jest coś, do czego przynależą różne
elementy naszego doświadczenia. Aby uwyraźnić rodzaj trudności, które się pojawiają, gdy ktoś chce opisać substancję,
Locke porównał je do problemu “owego wspomnianego
Indyj-czyka, który po stwierdzeniu, iż świat jest wsparty na
olbrzymim słoniu, został zapytany, na czym wsparty jest słoń,
na co odpowiedział: na wielkim żółwiu. Będąc jednak
zmuszony odpowiedzieć, na czym wsparty jest ów olbrzymi
żółw, odrzekł: na czymś, nie wiemy na czym". Na tej dość
mglistej i ryzykownej podstawie przypisujemy różne elementy
naszego doświadczenia rozmaitym substancjom, albo jako
tym, do których przynależą, jak w przypadku jakości
pierwotnych, albo jako tym, przez które zostały
spowodowane, jak w wypadku cech wtórnych.
Rodzaje wiedzy
Jak wiele wiedzy możemy zdobyć dzięki wrażeniom i refleksji,
i jak dalece można na niej polegać? Czwarty rozdział Rozważań
Locke'a poświęcony jest próbie udzielenia odpowiedzi na te
pytania. Cała nasza wiedza styka się z różnymi ideami, któreśmy zdobyli poprzez doświadczenie w czasie naszego życia.
Wiedza jest rezultatem badania idei pod kątem ich zgodności
lub niezgodności pod jakimś względem. Pierwszy typ wiedzy
osiągamy, sprawdzając, czy dwie idee lub więcej idei są różne
czy też identyczne. I tak np. można porównać idee “biały"
i “czarny", aby natychmiast zobaczyć, iż są różne. Drugi rodzaj
wiedzy o ideach dotyczy współistnienia dwóch lub więcej idei,
tj. odkrycia, że dwie lub więcej idei przynależą do siebie. Zwykle
prowadzi to do stwierdzenia, iż idee te są częściami tej samej
substancji lub są przez nią wytworzone. Trzeci typ wiedzy
o ideach polega na odkryciu, że dwie lub więcej idei są w jakiś
sposób do siebie odniesione. Czwarty i zarazem ostatni rodzaj
wiedzy to odkrywanie tego, czy któreś z naszych idei są
John Locke
353
doświadczeniami czegoś istniejącego poza naszym umysłem, tj.,
czy są one ideami jakichś bytów rzeczywistych.
Sądzę, że te cztery odmiany zgodności i niezgodności obejmują całą wiedzę, jaką posiadamy i jaką posiadać jesteśmy
zdolni: boć wszelkie dociekania, jakie możemy przedsięwziąć co do swych idei, wszystko, co o nich wiemy i co
zdolni jesteśmy o nich twierdzić, sprowadza się do tego, że
dana idea jest albo nie jest tożsama z pewną inną; że z inną
ideą współistnieje zawsze w tej samej rzeczy albo nie współistnieje z nią nigdy; że pozostaje w takim czy innym stosunku
do jakiejś innej idei; wreszcie że ma rzeczywiste istnienie
poza umysłem.
Wiedza intuicyjna
Jeśli są to wszystkie rodzaje wiedzy, które wedle Locke'a możemy
posiąść, to ile wiedzy każdego rodzaju możemy mieć i jak pewna
onabędzie? Największy stopień pewności, jaki możemy uzyskać,
dotyczy wiedzy intuicyjnej, tj. kiedy rozważając dwie lub więcej
idei, widzimy od razu, że jest w nich coś prawdziwego. “Tej części
wiedzy nie możemy się oprzeć, tak jak promykowi słońca;
narzuca się naszej percepcji natychmiast jak tylko nasz umysł
zwróci się w jej kierunku, i nie pozostawia miejsca na wahanie,
wątpienie czy badanie, lecz momentalnie wypełnia umysł swym
jasnym światłem". Ten rodzaj całkowitej pewności, twierdzi
Locke, możemy posiąść w odniesieniu do prawd takich, jak
“białe nie jest czarne", “koło nie jest trójkątem" czy też
“3 = 2+1", które intuicyjnie postrzegamy jako prawdziwe.
Dowodzenie
Niestety nie wszystkie zgodności i niezgodności pomiędzy
ideami mogą zostać poznane w ten intuicyjnie pewny sposób.
Niekiedy gdy jedynie rozważamy razem pewne idee, nie potrafimy stwierdzić, czy mają coś wspólnego, i zamiast tego
354
Teoria poznania
musimy najpierw powiązać te porównywane idee z innymi, aby
dojść do jakiejś wiedzy. Proces ten Locke nazwał dowodzeniem.
Gdy wykonujemy kilka kroków po to, by dotrzeć do wniosku
co do zgodności lub niezgodności jednej idei z drugą, to prawdy
nie widzimy czy też nie rozpoznajemy natychmiast. Zamiast
tego odkrywamy ową prawdę jedynie pośrednio. Tym niemniej, utrzymuje Locke, rodzaj pewności osiągany przez wnioskowanie jest szeregiem intuicji. Każdy krok w dowodzie
postrzegany jest przez umysł natychmiast jako pewny, a zatem
jeśli każda część rozumowania jest pewna, to pewna będzie
także konkluzja. Jednakże często się zdarza, że tworząc łańcuch
wnioskowań, nie uwzględniamy czegoś albo nie zauważamy,
że nie zachodzi intuicyjna pewność między niektórymi z ogniw.
Locke podkreślał, iż z powodu tego rodzaju błędów nie możemy pokładać w wiedzy demonstratywnej takiego zaufania jak
w przypadku prostych intuicji.
Wiedza “zmysłowa"
Locke uważał, że w ścisłym sensie tylko intuicje i dowody
rozumowe mogą dać nam wiedzę, której możemy być pewni.
Jednak istnieje jeszcze inny stopień pewności, na którym—pomimo że nie jest równie solidny—polega niemal każdy, a zatem
powinien być również uwzględniony jako stopień wiedzy. Locke
nazwał go wiedzą “sensytywną", upewniającą nas o faktycznym
istnieniu poszczególnych rzeczy. Pomimo wszelkich wątpliwości
wysuniętych przez Kartezjusza i sceptyków jesteśmy wciąż dość
pewni, że niektóre z naszych doświadczeń dotyczą rzeczy, które
istnieją poza naszymi umysłami, podczas gdy inne nie.
Ale czy istnieje coś więcej niż tylko sama ta idea w świadomości, czy więc mamy prawo wysnuć stąd pewny wniosek,
że istnieje coś poza nami, co odpowiada tej idei, co zdaniem
niektórych stanowi zagadnienie; bo ludzie mogą mieć
w świadomości takie idee, gdy takich rzeczy wcale nie ma
i gdy żaden przedmiot nie pobudza zmysłów. Ale myślę, iż
John Locke
355
mamy tu poczucie oczywistości, które uwalnia nas od wszelkiego wątpienia; pytam bowiem każdego, czy nie uświadamia sobie nieodparcie, że ma inne postrzeżenie, gdy patrzy
na słońce w ciągu dnia i gdy myśli o nim w nocy; gdy próbuje
wermutu lub wącha różę i gdy tylko wyobraża sobie ten
smak lub zapach. Różnicę pomiędzy ideą, ożywioną dzięki
pamięci w naszym umyśle, a ideą, która zjawia się w nim
aktualnie dzięki zmysłom, stwierdzamy tak samo jasno jak
różnicę pomiędzy dwiema dowolnymi odrębnymi ideami.
Nawet jeśli, być może, jest tak, że nic naprawdę nie istnieje
poza naszymi umysłami, albo że cały czas śnimy, albo zachodzi
jakaś inna dziwna możliwość, to jednak jest prawdą, twierdzi
Locke, że istnieje zdroworozsądkowe przeświadczenie, podzielane przez wszystkich, dzięki któremu wiemy o istnieniu rzeczy
poza naszymi umysłami. Ten rodzaj pewności, choć o wiele
słabszy, niż ten, który towarzyszy intuicji i wnioskowaniu, to
nasza wiedza zmysłowa. Może ona być fałszywa, jednak do
naszych zwykłych spraw wystarcza.
Ile rzeczywiście możemy wiedzieć, dysponując tymi trzema
stopniami pewności? Po pierwsze, nasza wiedza dotyczyć może
tylko tych spraw, co do których mamy idee. Wszakże nawet
po uwzględnieniu idei, które mamy i możemy mieć, zauważył
Locke, nasza wiedza jest mocno ograniczona. Niewiele możemy “dostrzec" czy “wywieść", jeśli chodzi o rozmaite sposoby,
na które idee mogą się zgadzać bądź nie zgadzać. Poprzez
wiedzę zmysłową możemy jedynie być pewni istnienia poza
nami jakichś idei bezpośrednio obecnych w naszym umyśle.
Możemy być intuicyjnie pewni tego, stwierdza Locke, czy
jakieś dwie idee są identyczne, czy też różne. Jeśli chodzi
o współistnienie idei, nasza wiedza jest bardzo ograniczona.
Naszym jedynym sposobem osądu tego, które idee przynależą
do siebie jest to, czy zjawiają się w połączeniu w naszym
doświadczeniu. Na tej podstawie nie potrafimy jednak powiedzieć, które z naszych idei muszą występować razem. Przez to
nasza wiedza o współistnieniu ograniczona jest do tego, czego
już doświadczyliśmy. Dotyczy to w szczególności, podkreśla
356
Teoria poznania
Locke, relacji współistnienia jakości pierwotnych i wtórnych,
ponieważ “nie istnieje odkrywamy związek między jakością
wtórną i tą jakością pierwotną, od której ona zależy". Tylko
dzięki doświadczeniu możemy powiedzieć, który przedmiot
jawi się nam jako żółty, a który smakuje słodko.
Potrafimy dowiedzieć się bardzo wiele na temat relacji między
różnymi ideami, szczególnie w kategoriach idei matematycznych,
w których nastąpił największy przyrost wiedzy. Locke wierzył, iż
poza matematyką możemy przez badanie stosunków między
ideami bardzo rozwinąć naszą wiedzę dotyczącą etyki i polityki,
np. na temat stosunku idei rządu, sprawiedliwości, wolności.
Ograniczenia wiedzy
W dziedzinie wiedzy najważniejszej prawdopodobnie ograniczeni jesteśmy najbardziej dotkliwie. Gdy zastanawiamy się, co
możemy wiedzieć o realnym istnieniu rzeczy, to wedle Locke'a
możemy przyjąć tylko jeden przypadek, kiedy możemy tu być
intuicyjnie pewni, a mianowicie gdy chodzi o naszą własną
egzystencję. Możemy ponadto mieć demonstratywną wiedzę
0 istnieniu Boga. W odniesieniu do wszystkiego innego może
my mieć jedynie wiedzę zmysłową, która dotyczy tylko przed
miotów obecnych przed naszymi zmysłami. Co do elementów
doświadczenia, o których nawet takiej wiedzy mieć nie może
my, nigdy nie będziemy pewni, czy realnie istnieją. Wszystko co
możemy zrobić, to zaakceptować ograniczenia naszej wiedzy
1 przyjąć własną ignorancję.
Locke doszedł do wniosku, że skoro nasza wiedza o współistnieniu i istnieniu realnym jest ograniczona, to nauka, w znaczeniu poznań absolutnie koniecznych i prawdziwych, nie jest
możliwa ani w odniesieniu do świata fizycznego ani świata
duchowego, jeśli ogół naszych poznań ograniczony jest do
elementów empirycznych, które pochodzą ze zmysłów lub
z refleksji. Nigdy nie możemy, poza doświadczeniem, odkryć,
które cechy wystąpią razem. Jednak na bazie tegoż doświadczenia nigdy nie wiemy wystarczająco dużo, aby dowiedzieć
John Locke
357
się, dlaczego te cechy muszą wystąpić razem. Nigdy nie będziemy absolutnie pewni, że jakieś rzeczy muszą się wydarzyć,
a inne wydarzyć się nie mogą. Zatem wszelkie nauki o świecie,
które człowiek może stworzyć, nie zdołają sprostać wymogowi
całkowitej pewności i muszą się oprzeć jedynie na ograniczonym doświadczeniu relacji między jakościami, których uprzednio doświadczył. Pełne zrozumienie świata natury pozostanie
niestety zawsze poza naszymi możliwościami.
A zatem w empirycznej teorii Locke'a wiedza jest ograniczona do aspektów zgodności lub niezgodności naszych idei.
Być może, jeśli możemy polegać jedynie na doświadczeniu, to
w rzeczy samej możemy nie wiedzieć n i c z e g o na temat
tego, co dzieje się na zewnątrz naszego umysłu i jego idei. Jak
wyraził to sam Locke:
Niewątpliwie mój czytelnik może skłaniać się stopniowo ku
myśli, że przez cały czas wznoszę tylko zamki na lodzie,
a nawet może być gotów powiedzieć mi: “Na co się zdadzą
te wszystkie zabiegi? Poznanie, powiadasz, jest tylko
po-strzeżeniem zgodności albo niezgodności własnych
naszych idei; któż jednak wie, czym te idee być mogą? Czy
jest coś równie nieobliczalnego jak wyobrażenia powstające
w mózgu ludzkim? Gdzie jest głowa, w której nie byłoby
jakiejś chimery? Albo, jeśli trafi się człowiek trzeźwy i
mądry, jakaż — w myśl twych reguł — będzie różnica
między jego wiedzą a wiedzą najbardziej dziwacznego
fantasty? Obaj mają swe idee i postrzegają ich wzajemną
zgodność lub niezgodność. Jeśli jest pomiędzy nimi jakaś
różnica, przewaga będzie po stronie tego, który ma gorącą
głowę, jako że ten ma więcej idei i bardziej żywych, tak
więc — w myśl twoich reguł — on będzie tym, który wie
więcej".
Rzeczywistość wieczna
Aby uchronić swą teorię wiedzy od przyjęcia zasugerowanych
wyżej wniosków (tzn. że to, co nazywamy wiedzą, jest jedynie
358
Teoria poznania
opinią jednego człowieka opartą na tym, co rozgrywa się w jego
głowie), Locke usiłuje pod koniec swych Rozważań pokazać,
że nawet dzięki naszym ograniczonym poznaniom zdobytym
przez zmysły mamy jednak podstawę do twierdzenia, że wiemy
cokolwiek o tym, co dzieje się na zewnątrz naszych umysłów.
Argumentuje, że nasza wiedza o naszych własnych ideach jest
czymś więcej niż naszą własną imaginacją i że istnieje zgodność
między naszymi ideami i realną naturą rzeczy. Skąd mamy
wiedzieć, kiedy nasze idee naprawdę reprezentują coś poza
naszymi umysłami? Odpowiedź Locke'a brzmi po pierwsze, że
możemy być pewni, iż wszystkie idee proste reprezentują coś
realnego. Umysł nie jest zdolny, powiada, do wynajdowania
idei prostych, bo nie mogą one być uformowane z żadnych
innych idei, które już posiadamy. “Z czego wynika, że idee
proste nie są fikcją naszej wyobraźni, lecz naturalnymi i prawidłowymi wytworami rzeczy bez naszego udziału, rzeczy
działających na nas." Jeśli nie możemy wymyśleć idei prostych,
to muszą one być rezultatem czegoś istniejącego poza nami.
W przypadku jakości wtórnych możemy być, wedle Locke'a
pewni, że idee te są wynikiem pewnych sił, które rzeczy zewnętrzne posiadają. Jeśli chodzi o idee pierwotne, to nie są one
wyłącznie nasze; są również własnościami przedmiotów. Odnośnie do studiów matematycznych i etycznych, w których cała
nasza wiedza polega na prawdach intuicyjnych bądź
demons-tratywnych, Locke twierdził, że jego wiedza
dotyczyła przedmiotów realnych, tzn. rzeczywistych
trójkątów, kwadratów, albo własności i sprawiedliwości w
świecie zewnętrznym. Locke wnosił z tego, że “tam, gdzie
dostrzegamy zgodność lub niezgodność jakichś naszych idei,
tam jest pewna wiedza; a gdy jesteśmy pewni, że idee te
zgadzają się z rzeczywistością rzeczy, to mamy do czynienia z
pewną rzeczywistą wiedzą".
John Locke próbował wypracować teorię wiedzy, która
by pokazała, że wszelkie nasze poznania pochodzą od doświadczenia. Jeśli nasza wiedza oparta jest na wrażeniach i refleksji,
to Locke usiłował pokazać, że są pewne warunki, pod którymi
możemy być pewni tego, co wiemy, a nawet pewni, że to,
co wiemy, stosuje się do czegoś poza nami.
John Locke ______________________________________ 359
Wnioski i krytyka
Wypracowując swą empiryczną teorię wiedzy oraz wykazując,
że wiedza pochodzi z naszego zmysłowego doświadczenia,
Locke odsłonił pewne cechy i trudności podejścia empirycznego. Po pierwsze, jeśli cała nasza wiedza pochodzi z doświadczenia, to wielka część wiedzy, o której filozofowie tacy jak
Platon i Kartezjusz głosili, że ją posiadamy lub możemy posiadać, trzeba uznać za iluzoryczną lub wręcz fikcyjną. Wiedzę
zależną od idei Platońskich czy wrodzonych trzeba uznać za
nieważną, bo takie idee nie pojawiają się w naszym zmysłowym
doświadczeniu, ani w nim nie powstają. Ogólnie mówiąc,
empiryczna teoria wiedzy, która jest celem dociekań Locke'a,
dostarcza tylko rezultatów ograniczonych, zgodnie z którymi
te twierdzenia, które nie mogą zostać uzasadnione w kategoriach naszych doświadczeń muszą zostać zdyskredytowane.
Wszystkie piękne wizje tego, jak świat “naprawdę" wygląda,
prezentowane przez wcześniejszych filozofów, muszą być odrzucone jako marzenia na jawie albo nonsensy, jeśli nie da się
wyprowadzić ich z doświadczenia. Z drugiej strony, jeśli Locke
ma rację i rzeczywiście są one tworami wyobraźni, to powinniśmy je odrzucić.
Po wtóre, Locke'owska próba rozwinięcia jego teorii wiedzy
pokazała, że podejście empiryczne może natknąć się na pewne
trudności. Jeśli całe nasze poznanie oparte jest na ideach
zdobytych poprzez doświadczenie, nasza wiedza zaś dotyczy
zgodności lub niezgodności naszych idei, to czy możemy powiedzieć, że wiedza ta dotyczy naprawdę czegoś istniejącego
w świecie poza nami? Locke twierdził, że musimy założyć, iż
istnieje coś zwanego substancją albo substratem, do czego
nasze idee, a przynajmniej niektóre z nich, przynależą. Uważał
stanowczo, że dzięki przebadaniu natury naszych idei możemy
odróżnić te, które faktycznie reprezentują jakieś realne cechy
owej substancji czy substratu, i przez to odkryć nieco faktycznej wiedzy o rzeczywistym świecie. Niektórzy z jego przeciwników podnosili jednak, że jego “droga idei" czyniła takie
roszczenia wiedzy trudnymi do utrzymania, bo wszystkim, na
360
Teoria poznania
czym się mogliśmy oprzeć, były idee w naszym umyśle. Przypuszczenie, że istnieje coś poza nami, czemu możemy przypisać
idee, wydawało się nie mieć uzasadnienia, jeśliby ściśle trzymać
się tezy, że wszelka nasza wiedza pochodzi z doświadczenia.
Twierdzenie, iż przez zbadanie idei — i zgodności oraz niezgodności między nimi — możemy odkryć prawdy o realnym świecie
również wydawało się podważalne. Wszystkie nasze idee okazały
się na tym samym poziomie, czyli w naszym umyśle. Jak
zatem, pytali oponenci, można powiedzieć, które brać poważnie, które przyjąć za podstawę wiedzy o świecie, a które odrzucić
jako prywatne imaginacje? Próba przezwyciężenia tych implikacji empirycznej teorii wiedzy pojawiła się w dziełach dwu
filozofów XVIII stulecia, biskupa Berkeleya i Davida Hume'a.
Biskup George Berkeley
George Berkeley (1685-1753) urodził się i wykształcił w Irlandii. Gdy miał dwadzieścia kilka lat i był członkiem Trinity
College w Dublinie stworzył swoje teorie filozoficzne i napisał
dwie najważniejsze książki: Traktat o zasadach poznania ludzkiego (1710) i Trzy dialogi między Hylasem i Filonusem (1713).
Po niepowodzeniach w zainteresowaniu swymi teoriami przez
kilkanaście lat wykonywał tak drugorzędne zajęcia, jak praca
sekretarza czy guwernera. Następnie zainteresował się pomysłem założenia college'u w Nowym Świecie, na Bermudach.
W 1729 roku pojechał do Ameryki, mieszkał parę lat w Rhode
Island. Choć nigdy nie zrealizował swych planów, wywarł
znaczący wpływ na rozwój instytucji szkolnictwa wyższego
w USA, szczególnie w Yale, któremu podarował bibliotekę
i pieniądze, oraz uniwersytetu Columbia, którego pierwszym
prezydentem był uczeń Berkeleya. Kilka lat po jego powrocie
do Anglii mianowano go biskupem doyne w Irlandii, gdzie
pozostawał przez większą część dalszego życia. Jednym z jego
najbardziej intensywnych zajęć stało się w tym czasie przekonywanie innych o zaletach dziegciu w zwalczaniu wielu chorób
nękających ludzi.
Biskup George Berkeley _____________________________ 361
System filozoficzny Berkeleya
Teoria filozoficzna, którą przedstawił Berkeley, zamierzała, jak
pisał “pokazać realność i doskonałość ludzkiej wiedzy, bezcielesną naturę duszy i bezpośrednią opatrzność bóstwa: przeciwko sceptykom i ateistom". Częściową przyczyną tych zgubnych poglądów (tj. sceptycyzmu i ateizmu) — pouczał Berkeley — są teorie Locke'a i wielu innych filozofów żyjących
przed nim. Locke i inni twierdzili, że niektóre z idei przez nas
posiadanych nie są wiarygodne, podczas gdy inne dostarczają
nam prawdziwej wiedzy o przedmiotach realnych. Gdy tylko
cień zwątpienia padł na wiarygodność naszych zmysłowych
poznań, pisał Berkeley, “zostaliśmy niepostrzeżenie wciągnięci
w dzikie paradoksy, trudności i niespójności, które mnożą się
i rosną wraz z rozwojem naszych rozmyślań; aż w końcu po
przebyciu wielu zawiłych labiryntów znajdujemy się tam, skąd
wyruszyliśmy albo — co jeszcze gorsze — popadamy w beznadziejny sceptycyzm". Cały kłopot, twierdzi Berkeley, jest
spowodowany tym, że filozofowie przestali wierzyć w to, w co
wierzą wszyscy inni i upierają się przy odróżnianiu prawdziwej
natury rzeczy od doświadczeń swych zmysłów. Nawet Locke,
oddzielając jakości pierwotne od wtórnych i twierdząc, że tylko
te pierwsze są cechami rzeczywistych substancji, rozwinął teorię, w której realne rzeczy są czymś innym niż elementy naszego
zmysłowego doświadczenia. Ten rodzaj odróżnień prowadzi do
“sceptycyzmu i paradoksów", i każe filozofom trawić swe życie
“na wątpieniu w rzeczy, które inni ludzie wiedzą w sposób
oczywisty oraz na wierzeniu w to, z czego inni się śmieją i co
lekceważą". Niebezpiecznym rezultatem tego jest, “że ludzi
marniejszego stanu widzących, iż ci, co cały czas parają się
zdobywaniem wiedzy, wykazują się całkowitą przedmiotową
ignorancją albo tworzą pojęcia sprzeczne z powszechnie przyjętymi zasadami, kusi to do wzbudzenia podejrzeń wobec
najważniejszych prawd, które do tej pory uznawali za święte
i bezdyskusyjne".
A zatem teza Berkeleya brzmi: teorie filozofów takich jak
Locke prowadzą do paradoksów i wątpliwości, które z kolei
362
Teoria poznania
wywołują ogólny sceptycyzm. Gdy prosty człowiek obserwuje,
jakie dziwaczne koncepcje rozwijają tzw. uczeni filozofowie
i widzi, że odrzucają najbardziej podstawowe rzeczy, w które
zwykli ludzie wierzą, to i on popada w zwątpienie. Ostatecznie
wprowadzenie tego rodzaju sceptycyzmu przez filozofów doprowadzi do zwątpienia nawet w prawdy religijne. Przeto
końcowym rezultatem będzie ateizm.
Trzy dialogi
Aby rozwinąć swe twierdzenia w najbardziej dosadny sposób
Berkeley napisał Trzy dialogi, w których toczy się dyskusja
miedzy Filonusem (miłośnikiem rozumu), reprezentującym poglądy Berkeleya, oraz Hylasem (co oznacza “materię"), reprezentującym opozycję. Pierwszy dialog rozpoczyna się od
stwierdzenia Hylasa, iż słyszał, że Filonus jest nadzwyczaj
sceptyczny co do istnienia w świecie rzeczy takich, jak substancje materialne. Filonus powiada, że w istocie reprezentuje taki
pogląd, ale nie jest on ani sceptyczny, ani sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem, oraz, że pokaże, iż to właśnie filozofowie
wierzący w coś zwanego substancją albo materią, byli rzeczywistymi sceptykami.
(Sceptyk, powiada się nam, to “ktoś, kto wątpi we wszystko
[...] albo kto odrzuca realność i prawdę rzeczy". Zatem Hylas
oskarżył swego przyjaciela Filonusa o odrzucenie realnego
istnienia rzeczy zmysłowych, albo o udawanie, że nic o nich
nie wie. “Rzecz zmysłowa" zostaje zdefiniowana jako rzecz
bezpośrednio postrzegana przez zmysły, tj. coś widzianego,
słyszanego albo odczuwanego bezpośrednio w naszym doświadczeniu zmysłowym. Teraz Berkeley jest gotów do wyłuszczenia
swej racji).
Czy istnieje materia?
Czego doznajemy bezpośrednio przez zmysły? Jedynie kolorów
i kształtów, dźwięków, smaków, zapachów, właściwości nama-
Biskup George Berkeley
363
calnych itp. Co zatem konstytuuje realność rzeczy postrzeganych oprócz ich bycia postrzeżonymi? Hylas, zwolennik pewnego rodzaju substancji materialnej, obstaje przy tym, że istnienie realne rzeczy zmysłowych jest niezależne od ich doświadczania. Istnieją one “w sposób różny od tego, jak są postrzegane i bez żadnego z tym powiązania". No to—proponuje
Filonus — rozważmy przypadek ciepła. Wedle teorii Hylasa
ciepło musi istnieć poza umysłem jako coś niezależnego od
naszej egzystencji. Kiedy jednak doświadczamy ogromnego
ciepła, to faktycznie czujemy wielki ból, a nikt nie będzie
utrzymywał, że substancja materialna odczuwa bóle. Hylas
protestuje i powiada, że trzeba odróżnić uczucie bólu w świadomości od ciepła w przedmiocie materialnym. Spróbuj zatem,
proponuje Filonus, zbliżyć rękę do ognia i zobacz, czy czujesz
dwie rzeczy: ciepło i ból, czy też tylko jedną — ból. Hylas
ustępuje i jest gotów przyznać, iż nasze zmysłowe doświadczenie wielkiego ciepła, tzn. ból, istnieje jedynie w naszej
świadomości, a nie w przedmiocie. Następnie Filonus pokazuje
mu, iż to samo rozumowanie stosuje się do wszystkich stopni
ciepła, odczuwanych albo jako przyjemne uczucie ogrzania,
albo jako ból, a ponadto, iż Hylas z pewnością nie sądzi,
że przedmioty materialne mogą odczuwać przyjemność lub
ból. Po czym podkreśla jeszcze, że jeśli jedną rękę, która
jest zimna, i drugą, która jest ciepła, włożymy d o naczynia
z wodą o temperaturze pokojowej, to woda będzie dla jednej
ręki odczuwana jako ciepła, dla drugiej zaś jako zimna. A Hylas nie twierdziłby chyba, że obie cechy, ciepło i zimno,
są w tym samym przedmiocie, wodzie, w tym samym czasie.
W końcu Hylas uznaje, iż “ciepło i zimno są jedynie wrażeniami
istniejącymi w umyśle".
Smak
Co z innymi własnościami, których doświadczamy? Filonus
pokazuje Hylasowi, że to samo stosuje się do smaku. Smaki
słodkie i gorzkie są doświadczane jako różne rodzaje przyjemności lub bólu. Nikt nie sądzi, że cukier zawiera różne rodzaje
364
Teoria poznania
przyjemności, a zatem przyjemne doświadczenie musi istnieć
raczej w umyśle niźli w cukrze. W tym punkcie Hylasowi
nasuwa się odpowiedź w duchu teorii Locke'a, a mianowicie, że
te jakości są miłe bądź przykre jako odczuwane przez nas, są
jednak czymś innym jako istniejące w przedmiocie zewnętrznym. Filonus odnosi się do tej nowej linii obrony z całkowitym
lekceważeniem. Mówimy wszak o rzeczach zmysłowych, to jest
o rzeczach bezpośrednio percepowanych przez nasze zmysły.
Co się tyczy innych jakości, o których mówiłeś jako o różnych od tej, nie wiem o nich nic i nie są one tutaj przedmiotem rozważania. Możesz oczywiście uważać, że odkryłeś
pewne jakości, których nie postrzegasz, i możesz twierdzić,
że te niezmysłowe jakości istnieją w ogniu lub cukrze.
Jednak na próżno staram się pojąć, jaki może być z tego
użytek dla naszych obecnych celów. Powiedz mi więc raz
jeszcze, czy uznajesz, że gorąco i zimno, słodycz i gorycz
(mam na myśli jakości postrzegane przez zmysły) nie istnieją
poza umysłem?
Biedny Hylas jest skonfundowany i poddaje się.
Inne wrażenia
Ten sam argument zostaje następnie podniesiony w związku
z zapachami, a Hylas przyznaje, że są one po prostu przyjemnymi lub przykrymi uczuciami, i są odmienne u różnych
obserwatorów. A zatem istnieją jedynie w umyśle. Kiedy jednak Filonus kontynuuje tę linię rozumowania w odniesieniu do
dźwięku, Hylas sprzeciwia się. Jest gotów przyznać, iż dźwięki — hałasy, które słyszymy — są tylko naszymi wrażeniami.
Są jednak przecież i fale dźwiękowe, które istnieją w zewnętrznym, fizykalnym świecie, poza nami. Ale, wskazuje Filonus, to
by oznaczało, że prawdziwy dźwięk, fala dźwiękowa, nigdy nie
jest słyszalny. Słyszalne są tylko hałasy. A więc raz jeszcze
Hylas musi przyznać, iż rzecz zmysłowa, hałas, istnieje w umyśle; rzecz “prawdziwa", fala dźwiękowa nie jest rzeczą zmys-
Biskup George Berkeley
365
łową, a zatem nie jest dla dyskusji istotna. (Czytelnikowi znana
może być inna wersja tego argumentu, mianowicie: Czy pojawia się jakiś dźwięk, gdy w lesie, w którym nikogo nie ma,
pada drzewo? Berkeleyowi chodzi o to, że jeśli mówiąc o dźwięku, mamy na myśli d o ś w i a d c z a n y hałas, to odpowiedź brzmi “nie", jeśli nikt go nie słyszy).
Dyskutanci przechodzą następnie do rozważenia barw. Kolory, których doświadczamy, różnią się zależnie od warunków
świetlnych, naszego stanu, typu przyrządów optycznych, których używamy, i innych czynników. Nikt nie twierdziłby,
iż przedmiot ma wszystkie różne kolory, które my potrafimy
w nim dostrzec. Hylas próbuje na to odpowiedzieć, wprowadzając teorię fal świetlnych. Barwy, które postrzegamy,
mogą tkwić w nas, są jednak barwy realne — w znaczeniu
fal świetlnych — poza nami. Filonus zauważa ponownie,
że Hylas przyznaje, iż barwy odczuwalne przez nas istnieją
w naszych umysłach, nie zaś poza nami, w jakimś przedmiocie
materialnym.
Aby uniknąć konkluzji, do której Berkeley zmierza, iż
przedmioty, które postrzegamy, są jedynie ideami w naszej
świadomości i nie istnieją poza nią i niezależnie od niej, Hylas
sięga po Locke'owską teorię jakości pierwotnych i wtórnych.
Jakości wtórne (kolory, zapachy, smaki) istnieją jedynie
w umyśle. Jednak jakości pierwotne (np. rozciągłość, ruch,
przyciąganie) istnieją rzeczywiście w ciałach. Przeto część naszej informacji zmysłowej to jedynie idee w naszym umyśle,
część jednak odnosi się do f a k t y c z n y c h cech materialnych, zewnętrznych przedmiotów.
Berkeleyowska krytyka Locke'a
Berkeley próbuje następnie pokazać, że jeśli ktoś jest konsekwentnym empirystą, to nie może podtrzymywać teorii Locke'a.
Jeśli się przyznaje, że niektóre z naszych zmysłowych doświadczeń składają się z idei istniejących jedynie w umyśle, to nie
ma podstaw do czynienia wyjątku dla jakości pierwotnych.
366 __________________________________ Teoria poznania
Dokładnie to samo rozumowanie, które przekonuje, że jakości
wtórne znajdują się w umyśle, dotyczy również jakości pierwotnych. Nasze doświadczenie wielkości, kształtu, ruchu itd. różni
się w zależności od tego, gdzie jesteśmy, jak się czujemy, a także od
innych czynników. A zatem jakości pierwotne okazują się jedynie
ideami w naszej świadomości, tak jak kolory oraz dźwięki, i nie
istnieją szczególne racje, które można by przytoczyć na to, że
powinniśmy uważać nasze idee rozciągłości i ruchu za jakości
rzeczywiste w ciałach materialnych, jeśli przyznamy, iż pozostałe
jakości są tylko częściami naszego doświadczenia i istnieją w nas.
By rzecz wyłożyć od innej strony Berkeley podkreśla, że całe
nasze doświadczenie składa się z wrażeń. Wrażenia należą tylko do
bytu odczuwającego (tj. zdolnego do czucia), nie zaś do przedmiotów nieożywionych. Przeto wrażeń, które — o ile wiadomo —
mogą mieć jedynie istoty myślące, nie możemy przypisać przedmiotom materialnym, nie będącym bytami myślącymi. Obiekty
materialne pozbawione są przyjemności i bólu, mówiąc ogólniej —
wrażeń. Jeśli zgodzimy się z tym, że rzeczy zmysłowe, które znamy
jedynie poprzez wrażenia, to nie wolno nam twierdzić, że są one nie
myślącymi, nie czującymi, materialnymi rzeczami.
Jednakże po tym wszystkim Hylas, jak pewnie każdy inny
człowiek skonfrontowany z rozumowaniem Berkeleya, nie jest
skłonny się poddać.
Zgadzam się, Filonusie, że przy rzetelnej obserwacji tego, co
się dzieje w moim umyśle, nie mogę odnaleźć nic innego jak
tylko to, że jestem istotą myślącą, doznającą różnych wrażeń
zmysłowych. Nie można też pojąć, jak mogłoby istnieć
wrażenie w substancji niezdolnej do postrzegania. Ale znów,
kiedy spojrzę na przedmioty zmysłowe inaczej — jako na
modi i jakości, znajduję, że z konieczności trzeba przyjąć
jakieś materialne substratum, bez którego nie da się pojąć
istnienia tamtych przedmiotów zmysłowych.
Hylas, tak jak przed nim John Locke, wciąż uważa za
konieczne zakładać, iż nasze wrażenia należą do czegoś poza
nami, do czegoś zwanego materią.
Biskup George Berkeley _____________________________ 367
Filonus odpowiada, że nie dowiadujemy się o tym materialnym substratwn poprzez nasze zmysły, które informują nas
jedynie o rzeczach zmysłowych, wrażeniach, nie zaś o czymś, co
istnieje poza zmysłowym doświadczeniem. Ponadto, jeśli spróbujemy pomyśleć o tym, czym jest taka materia, możemy myśleć
o nim jedynie w kategoriach naszych wrażeń, nie zaś jako
o czymś, co jest do nich niepodobne i istnieje poza doświadczeniem. W końcu, aby postawić na swoim, Filonus prowokuje
Hylasa: “Jeśli potrafisz uznać za możliwe, aby jakaś mieszanina
czy kombinacja jakości, albo też jakikolwiek przedmiot zmysłowy istniał bez umysłu, to przyznam, że rzeczywiście tak jest".
Materia i umysł
Hylas myśli, że to proste. “Cóż prostszego, jak pojąć drzewo
albo dom jako istniejące samodzielnie, niezależnie od umysłu
i bycia przezeń obserwowanym? Naprawdę w chwili obecnej
pojmuję je jako istniejące w ten sposób". Filonus odpowiada,
że to drzewo czy też dom zostały pojęte przez Hylasa i są w jego
umyśle. O niczym nie można myśleć, ani go doświadczać bez
jakiegoś umysłu, który o nim myśli, czy też go doświadcza.
Przeto niepodobna nawet wyobrazić sobie ani pojąć, co by to
oznaczało dla czegoś istnieć poza umysłem, niezależnie od
niego. Gdy tylko ktoś to sobie wyobrazi, staje się ono ideą
w umyśle.
Hylas wciąż nie rezygnuje. Przyznaje jak dotąd, że cokolwiek jest bezpośrednio percepowane, jest ideą, a także, że idee
nie mogą istnieć poza umysłem. Dlaczegóż jednak nie może
być również czegoś — nazwanego “rzeczą realną" albo “przedmiotem zewnętrznym" — co istniałoby niezależnie od umysłu
i byłoby znane lub reprezentowane przez idee? Dlaczego nie
może z tym być tak, jak z obrazem Juliusza Cezara (idea), który
przedstawia Juliusza Cezara (pewien rzeczywisty, zewnętrzny
obiekt)?
Jak byśmy jednak mieli dowiedzieć się o tych rzekomych
rzeczywistych obiektach? Przez nasze zmysły? Nie. Nasze
368
Teoria poznania
poznanie zmysłowe składa się całkowicie z idei, a więc nie
mogłoby powiedzieć nam nic o czymś, co nie jest ideą. Jeśli jest
się empirystą i wierzy się, że cała nasza wiedza pochodzi od
zmysłów, to jak można zaaprobować twierdzenie, że możemy
wiedzieć o czymś, co nie jest częścią naszego doświadczenia?
Przykład z obrazem Juliusza Cezara nie pomaga, argumentuje
Berkeley, bo dowiedzieliśmy się zarówno o człowieku, jak
i o obrazie dzięki doświadczeniu zmysłowemu, nie dowiadujemy się jednak o rzeczywistych obiektach poprzez żadne z naszych wrażeń, jeśli wszystkie nasze wrażenia są ideami.
Jeśli nasze idee miałyby reprezentować te przypuszczalne
realne przedmioty, to byłoby to, twierdzi Berkeley, przedziwne
twierdzenie. Idee są ulotne, zmienne, efemeryczne, a realne
przedmioty mają podobno stałą naturę. Idee można oglądać,
przedmioty realne nie. A zatem idee nie mogą być podobne do
rzeczy, które miałyby reprezentować. “Czy jakaś rzecz realna,
sama w sobie niewidzialna, może być jak kolor; albo będąc
niesłyszalną, być jak dźwięk? Jednym słowem: czy coś może
być jak idea lub wrażenie, lecz zarazem inaczej niż wrażenie
lub idea?"
Filonus uważa, że pokazał, iż takie pojęcie realnego materialnego przedmiotu nie ma żadnego sensu. Pozwala nam to
zobaczyć, że poglądy Hylasa prowadzą do sceptycyzmu. Hylas
najpierw stwierdzał, że realność rzeczy zmysłowych polega na
ich istnieniu poza umysłem. Obecnie zaś został skłoniony do
odrzucenia tezy, że rzeczy zmysłowe, nasze doświadczenia,
istnieją poza umysłem. Zmuszony został tedy do odrzucenia
tego, że są realne. Zgodnie ze swą własną definicją “sceptyka"
sam musiałby się za niego uznać.
Być postrzeganym
W tym stadium dyskusji Hylas doprowadzony został do całkowitego zwątpienia. Został pozbawiony wiary w istnienie
realnych, zewnętrznych przedmiotów materialnych. Obecnie
jest przekonany, że nie ma przedmiotów realnych i że wszystko
Biskup George Berkeley _________________________
369
jest jedynie snem. Lecz Berkeley dokłada wszelkich starań, aby
podkreślić, że ten smutny rezultat jest spowodowany podtrzymywaniem niektórych poglądów sformułowanych przez
Locke'a. Póki Hylas uważa, że musi być jakiś materialny
substrat istniejący poza umysłem, zmuszony jest przyznać, iż
nic spośród naszego zmysłowego doświadczenia nie może się
do niego odnosić. Póki wierzył w teorię jakości pierwotnych
i wtórnych, skłaniał się do wniosku, że całe nasze doświadczenie składa się z jakości wtórnych, istniejących tylko w umyśle. Jednym z powodów, dla których Hylas został pchnięty ku
całkowitemu sceptycyzmowi jest to, że podobnie jak Locke nie
był pełnym empirystą. Obstawał przy mniemaniu, że musi
istnieć niezależny materialny przedmiot, do którego należą
nasze wrażenia. Gdy mu pokazano, że nie może być takich
przedmiotów, nagle czuje, że nie może być n i c z e g o we
wszechświecie, zaś w s z y s t k o , co postrzega, musi być złudzeniem, bo nie może składać się z rzeczy istniejących poza
świadomością.
Jak dotąd Berkeley pokazał, że jeśli się naprawdę przyjmuje
empiryczną teorię wiedzy, to powinno się przyznać, że wszystko, co możemy wiedzieć, to to, czego doświadczamy. Doświadczamy zaś nie niezależnie istniejących materialnych przedmiotów, lecz raczej szeregu idei. Wszystko, co o nich możemy
wiedzieć, to to, co postrzegamy. Przeto z tego, co widzimy, nie
możemy powiedzieć, czy istnieją niezależnie od umysłów, którym są dane. W istocie nie możemy nawet pojąć ani wyobrazić
sobie, w kategoriach naszego doświadczenia, co by oznaczało
dla naszych wrażeń, istnieć nie będąc pomyślanym. A zatem,
jak głosi słynne stwierdzenie Berkeleya, istnienie rzeczy polega
na ich byciu postrzeganym, czy też po łacinie “esse est percipf'
(dosłownie: być to być postrzeganym).
Berkeleya teoria pozytywna
Czy oznacza to, że jeśli polegamy na poznaniu dostarczanemu
przez zmysły, to nigdy nie możemy być pewni, że rzeczy istnieją
370
Teoria poznania
inaczej niż jako idee? Czy to znaczy, że nie możemy być pewni,
czy stoły i krzesła istnieją wówczas, gdy ich nie oglądamy?
W tym momencie dyskusji Berkeley ujawnia, że ma całkowicie
inną teorię od Hylasa, przez co nie popada w totalny sceptycyzm, który stał się udziałem tego ostatniego. Mówiąc ustami
Filonusa, Berkeley oświadcza:
Przeczę, jakobym się zgadzał z tobą co do pojęć, które
prowadzą do sceptycyzmu. Przecież to ty powiedziałeś,
jakoby rzeczywistość przedmiotów zmysłowych polegała na
absolutnym istnieniu poza umysłami duchów, jakoby istnieć znaczyło coś innego, niż być postrzeganym. I zgodnie
z tym pojęciem rzeczywistości jesteś zmuszony odmówić
przedmiotom zmysłowym jakiegokolwiek rzeczywistego istnienia. To znaczy, zgodnie z twoją własną definicją, ty sam
jesteś wyznawcą sceptycyzmu. Ja zaś ani nie powiedziałem,
ani nie myślałem, że rzeczywistość przedmiotów zmysłowych należy określać w ten sposób. Dla mnie jest rzeczą
oczywistą, z racji, które uznałeś za słuszne, że przedmioty
zmysłowe nie mogą istnieć inaczej, jak tylko w umyśle lub
w duchu. Stąd nie wnioskuję, że przedmioty te nie mają
rzeczywistego istnienia, tylko widząc, że nie zależą od
moich myśli, i że ich istnienie nie polega na tym, że są
postrzegane przeze mnie, wnioskuję, że musi być jakiś inny
umysł, w którym one istnieją; toteż równie pewne, jak
istnienie świata rzeczywistego, jest to, że istnieje nieskończony wszechobecny Duch, który obejmuje świat i podtrzymuje go.
Immaterializm
Wyjaśnienie, które Berkeley przedstawił, to teoria zwana
im-materializmem. Wszystko, co możemy postrzegać, jest
ideą. Idee mogą należeć tylko do umysłów, nie mogą istnieć
niezależnie od nich. Ponieważ idee, których jestem świadomy
nie zależą od moich życzeń, idee te muszą mieć jakiś
rodzaj
Biskup George Berkeley
371
istnienia poza moim umysłem. Wszak idee mogą należeć jedynie do jakiegoś umysłu. Jeśli nie ja jestem odpowiedzialny za
idee, które postrzegam, i nie mogę wedle swej woli wynajdować
idei i kontrolować ich, to musi istnieć jakiś inny umysł, który
posiada, kontroluje i podtrzymuje idee. A zatem, twierdzi
Berkeley, musi istnieć jakiś umysł uniwersalny albo Bóg, w którego myślach idee znajdują swe miejsce. Przez co rzeczy, które
postrzegam, istnieją oddzielnie ode mnie w umyśle Boga, nie
zaś zaczynają i przestają istnieć w zależności od tego, czy ich
doświadczam. Mój dom jest zawsze oglądany przez Boga, przez
co — mimo że jest tylko ideą—nie przestaje istnieć, niezależnie
od tego, czy ja go postrzegam, czy nie. Bóg postrzega go
zawsze.
Ronald Rnox podsumował tę tezę Berkeleya w słynnym
limeryku:
Pewien młodzieniec rzekł: “Boże,
Wydawać się to dziwnym może,
Że krzak, który widzę,
Nie przestaje istnieć,
Gdy nie ma nikogo na dworze".
Odpowiedź:
“Drogi Panie,
Twe zdziwienie mnie wkurza
Ja jestem zawsze na dworze.
I dlatego to drzewko
Będzie róść sobie krzepko,
Bo obserwuję je Ja,
Pan Przestworzy"*
* Przekład tłumacza — A.P.; w oryginale brzmi następująco:
There was a young man who said, “God, /1 find it exceedingly odd /
That this tree I see should continue to be / When there's no one about
in the Quad". / Replay: / “Dear Sir: / Your astonishmenfs odd: /1 am
alwas about in teh Quad. / And thafs way the tree / Will continue to
be / Sińce observed by / Yours faithfufly, / GOD
Teoria poznania
Twierdzenia Berkeleya
Berkeley twierdził, że jego dziwna teoria, poza tym, iż jest
spójną filozofią empiryczną, jest także jedyną teorią wiedzy
zgodną ze zdoworozsądkowymi poglądami. Inne teorie prowadziły do sceptycyzmu i do paradoksów, kończyły odrzuceniem
tego, co wszyscy wiedzieli i czego byli pewni. Jego koncepcja
przeciwnie — łączyła najlepsze elementy myślenia filozoficznego i zdrowego rozsądku. Filozofowie tacy jak Locke i
Kar-tezjusz dochodzili do wniosku , że “rzeczy bezpośrednio
per-cepowane to idee istniejące jedynie w świadomości". Z
drugiej strony zwykli ludzie wierzą, że “rzeczy, które
bezpośrednio postrzegają to rzeczy realne". Berkeley obstawał
przy tym, że jego teoria — i tylko ona — była porozumieniem
między filozofami i ludem oraz nie prowadziła do żadnych
sceptycznych ani paradoksalnych wniosków, w które jego
zdaniem uwikłane były koncepcje poprzedników.
Rozmaite teorie wiedzy rozróżniały zawsze rzeczy i idee
i próbowały pokazać, jak dochodzimy do wiedzy o rzeczach,
wychodząc od informacji na temat idei. Wszystkim, czego
jesteśmy bezpośrednio świadomi, są idee. Jeśli rzeczy są odmienne od idei, to jak to się dzieje, że odnosimy wiedzę
o ideach do czegoś znajdującego się poza nimi? Berkeley,
opierając się konsekwentnie na empirycznej zasadzie, iż cała
nasza wiedza pochodzi z doświadczenia, którym są idee w umyśle, pokazał, że jeśli rzeczy są różne od idei, to nigdy nie
możemy niczego o nich wiedzieć. Sprowadziło to Hylasa do
owego “zgubnego sceptycyzmu".
Aby uniknąć tej smutnej konsekwencji, iż nie możemy nic
wiedzieć o rzeczach realnych, Berkeley przedstawił swą teorię
immaterializmu. Po pierwsze, rzeczy są jedynie ideami, które
na ich temat mamy. To filozofowie wynaleźli ów dziwny,
nieznany rodzaj bytu i nazwali go “istniejącym niezależnie
przedmiotem materialnym". Każdy wierzy, iż to, co ogląda
(idea), jest jakąś realną rzeczą. Myśli, że w jego ogrodzie jest
drzewo, bo je widzi i dotyka. To jego doświadczenie, jego idee
dają mu informację o rzeczach. Rzeczy realnego świata są
Biskup George Berkeley
373
jedynie ideami, które mamy. Jednak świat, dodaje Berkeley,
nie jest jedynie następstwem idei w moim umyśle; jest realnie
istniejącym szeregiem rzeczy, bo idee, które widzę ja, są również oglądane przez Boga. Poznanie, które zdobywam dzięki
mym zmysłom, jest adekwatnym poznaniem idei w umyśle
Boga i składa się z prawdziwej wiedzy o rzeczach realnych.
W kategoriach różnych idei, które posiadam, mogę tworzyć
nauki o porządku i relacji idei w Bożym rozumie.
Berkeleyowska teoria pojęć
Jednakże Berkeley dostrzegał, że posiadamy również wiedzę,
która nie pochodzi ze zmysłowego doświadczenia. Nasza wiedza o Bogu nie jest czerpana ze zmysłów. Istnieje raczej,
twierdził Berkeley, poza ideami w naszym umyśle coś, co
można określić mianem “pojęć". Podstawowym pojęciem jest
nasza świadomość samych siebie. Nie postrzegamy samych
siebie tak, jak widzimy stoły i krzesła, jako serii jakości
sensorycznych, kolorów, kształtów itp. Tym, czego jesteśmy
świadomi, uważał Berkeley, jest to, że jesteśmy czynnikami
aktywnymi, które myślą, pragną, działają. Tę apercepcję — albo uświadamianie sobie — aktywnego ducha zwanego “mną
samym" albo po prostu “mną" zawdzięczamy naszym pojęciom pierwotnym. Tworzymy sobie również pojęcie Boga jako
ducha wszechmocnego, który myśli i widzi wszystkie idee. To
dzięki pojęciom dowiadujemy się czegoś o strukturze świata.
One też są odpowiedzialne za całe nasze zwyczajne poznanie
i wyjaśniają, jak zdobywamy wiedzę o świecie doświadczenia,
o rzeczach, i dlaczego jest ona prawdziwa.
Pomimo nadziei Berkeleya, że udało mu się rozwiązać
wszystkie trudności stające przed wcześniejszymi teoriami wiedzy oraz, że stworzył teorię zgodną ze zwykłym zdrowym
rozsądkiem, współcześni mu uznali jego koncepcję za ekscentryczną. Do immaterialistycznej koncepcji wszechświata podchodzono podejrzliwie, zaś filozofia Berkeleya — jeśli ktoś odrzucał
jej świata ducha, z Bogiem, wiecznym obserwatorem — zdawała
374
Teoria poznania
kończyć się dziwacznym stwierdzeniem, że wszystko jest
tylko ideą w umyśle, bez realnego istnienia poza nim. Powiada
się np., że kiedy razu pewnego Berkeley odwiedzał dziekana
Swifta, kazano mu zostać na progu, mówiąc, że jeśli
słuszne są jego filozoficzne poglądy, to powinien móc wejść
przez zamknięte drzwi. Istnieją też inne opowieści o podobnych reakcjach na jego poglądy. Niektórzy myśliciele, biorący jego argumentacje poważnie, byli gotowi przyznać, że
wprawdzie dostrzegł ciekawy problem i zaproponował wiele
dowodów, lecz jego rozumowanie nie jest w pełni przekonujące.
David Hume
Jeden z filozofów, którzy przyszli krótko po Berkeleyu, doprowadził jego rozumowanie do jeszcze bardziej karkołomnych
i szokujących konkluzji, przez co uwypuklił niektóre ograniczenia empirycznych teorii wiedzy. Był nim szkocki sceptyk,
David Hume (1711-1776), prawdopodobnie najbardziej wpływowy filozof czasów nowożytnych. Wyrastał w Ninewells nie
opodal Edynburga, krótko uczęszczał na Uniwersytet w Edynburgu, opuszczając go jednak w wieku lat piętnastu. Po kilku
nieudanych próbach rozpoczęcia kariery w różnych profesjach
udał się do Francji, aby tam napisać wielkie dzieło filozoficzne.
Przed ukończeniem dwudziestego szóstego roku życia napisał
Traktat o naturze ludzkiej, który wedle jego oczekiwań miał
radykalnie zmienić bieg rozwoju filozofii. Zamiast tego “został
zjechany", jak użalał się Hume, po ukazaniu się w 1739 roku,
nie wzbudzając większego zainteresowania współczesnych. Późniejsze Badania dotyczące rozumu ludzkiego przedstawiały jego
poglądy w bardziej popularnej formie, lecz i im nie udało się
zyskać uznania, którego Hume oczekiwał. Sławę przyniosły mu
w końcu jego pisma polityczne oraz popularna Historia Anglii,
czyniąc go jednym z najbardziej znanych pisarzy anglojęzycznych drugiej połowy XVIII wieku. Gdy pełnił funkcję sekretarza Ambasady Brytyjskiej w Paryżu w latach sześćdziesią-
David Hume
375
tych francuscy intelektualiści obwołali go nąjważnieszym pisarzem Wysp Brytyjskich. Antyreligijne poglądy Hume'a uczyniły zeń bohatera francuskich sceptyków i przywódców oświecenia. Po powrocie do Anglii piastował krótko funkcję podsekretarza stanu, stając się piewcą wolności dla kolonii amerykańskich. Jego nieortodoksyjne poglądy na religię i politykę
przyniosły mu tak wielki rozgłos, że gdy ustępował ze służby
państwowej, uznawany był powszechnie za “subtelnego sceptyka" i “wielkiego bezbożnika".
Hume'owska teoria poznania
Filozofia Hume'a zdaje się wyrastać z dwóch korzeni. Jeden
to głębokie zainteresowanie sceptycyzmem i skrajne zwątpienie, że filozofowie mogą dotrzeć do prawdy na temat czegokolwiek. Drugi to przekonanie, że tym czego potrzeba, aby odkryć, do czego jest zdolna wiedza, jest zbadanie tego, co zwie
się “nauką o człowieku". Nauka ta ma prześledzić proces
naszego myślenia i dociec, jak ludzie kształtują swe poglądy na
temat natury zdarzeń.
Psychologia
Największe filozoficzne dzieło Hume'a, Traktat o naturze ludzkiej, stwierdza na samym początku, iż jest wykorzystaniem
naukowej metody Izaaka Newtona — z takim sukcesem zastosowanej w rozwiązywaniu zagadnień fizycznych — do świata
mentalnego. Zbadana zostanie mentalna natura bytu ludzkiego, jego psychologia, aby ukazać rzeczywisty proces,
dzięki któremu powstaje nasza rzekoma wiedza. Wszystkie
nauki, jak np. fizyka oraz dyscypliny takie, jak matematyka,
zostały stworzone przez ludzi, a zatem — sugeruje Hume —
dzięki zrozumieniu, czym są ludzie, możemy dowiedzieć się
czegoś ważnego o naturze wiedzy, którą ludzie posiadają.
Hume przyznawał, że prawdopodobnie nie uda mu się “odkryć
376
Teoria poznania
ostatecznych, pierwotnych cech ludzkiej natury", jednakże
dzięki zbadaniu naszego doświadczenia możemy postawić kilka ogólnych hipotez na temat ludzkiej natury, co mogłoby mieć
wielką wartość. Tak postępowano niegdyś w przypadku nauki
o świecie fizykalnym; rezultaty dla badań świata mentalnego
mogą okazać się jeszcze bardziej znaczące.
Musimy więc zbierać w tej nauce obserwacje faktów, przypatrując się uważnie ludzkiemu życiu, i brać je tak, jak one
się ukazują w zwykłym toku zdarzeń, patrzeć na zachowanie
ludzi w towarzystwie, w interesach i w rozrywkach. Gdy
obserwacje tego rodzaju rozumnie zbierzemy i porównamy,
to możemy mieć nadzieję, iż oprzemy na nich naukę, która
nie będzie niższa co do stopnia pewności, a będzie znacznie
wyższa co do swej użyteczności w stosunku do wszelkiej
innej nauki wchodzącej w zasięg rozumu ludzkiego.
Wrażenia i idee
Hume rozpoczyna od podkreślenia, iż wszystko, czego jesteśmy
świadomi, może zostać podciągnięte pod dwie kategorie: wrażenia i idee. O różnicy między nimi stanowi “stopień siły
i żywość, z którą atakują umysł". Wrażenia są mocniejsze
i żywsze niż idee. Istnieją wrażenia i idee proste oraz złożone.
Różnica polega na tym, iż proste “nie dopuszczają odróżnienia
i oddzielenia". I tak np. postrzeżenie jakości “błękit" jest
proste, podczas gdy postrzeżenie błękitnego obrazu jest złożone
i może być rozłożone na części. Kiedy badamy swe wrażenia
i idee, twierdzi Hume, odkrywamy między nimi wielkie podobieństwa. Jednakże niektóre z naszych idei złożonych nigdy nie
pojawiają się jako wrażenia, jak to ma miejsce np. w przypadku
złożonej idei, jaką jest syrena. Po starannej analizie odkrywamy, że w każdym przypadku nasze idee proste są takie jak
nasze wrażenia proste, i że wrażenia zawsze występują pierwsze. Na przykład nasze pierwsze zetknięcie z taką jakością
prostą jak “pomarańczowy" odbyło się po raz pierwszy jako
David Hume _____________________________________ 377
silne i żywe wrażenie, następnie zaś jako pewna tożsama idea.
Jak Hume podkreślił, owo prawo, wedle którego wrażenia
proste zawsze poprzedzają idee proste, które je przypominają
w naszym doświadczeniu, pozwala na odrzucenie istnienia idei
wrodzonych i wysunięcia twierdzenia, że wszystkie nasze idee
pochodzą z doświadczenia.
Pamięć i wyobraźnia
W odniesieniu do idei odkrywamy, że posiadamy dwie różne
zdolności. Jedna zwana jest pamięcią, w której szereg idei
uobecnia się umysłowi w pewnym ustalonym porządku lub
następstwie. Drugą władzą jest wyobraźnia, dzięki której porządkujemy nasze idee tak, jak chcemy. Lecz pomimo tej
wolności wyobraźni odkrywamy, iż nasze idee pojawiają się
wedle pewnych wzorców. Gdy myślimy o jakiejś idei, mamy
skłonność myśleć także o idei podobnej albo o idei pobliskiej
względem niej, jeśli chodzi o miejsce lub czas, albo wreszcie
o idei powiązanej z nią przyczynowo. Wzorce te to kojarzenie
idei. Odkrywamy, iż jedną z zasad natury ludzkiej jest istnienie
pewnego “rodzaju przyciągania (innymi słowy, czegoś na
kształt Newtonowskiej teorii uniwersalnej grawitacji), które
w świecie mentalnym odgrywa nie mniejszą rolę niż w przyrodniczym, manifestując się na wiele różnych sposobów".
Hmne'owska analiza przyczynowości
Waga twierdzenia o kojarzeniu idei w pełni się jawi, gdy Hume
bada czynniki konstytuujące naszą wiedzę, w szczególności zaś
nasze poznanie wzajemnego przyczynowego powiązania zjawisk. Wedle Hume'a wiedza składa się z informacji, które
można uzyskać, badając dwie lub więcej idei. Gdy oglądamy
dwie lub więcej idei, możemy natychmiast powiedzieć, czy są
do siebie podobne, czy też są od siebie różne, czy jedna jest
ciemniejsza od drugiej, czy jedna jest od drugiej mniejsza. Ten
rodzaj wiedzy przez bezpośrednie zbadanie dwu lub więcej idei,
378
Teoria poznania
twierdzi Hume, jest intuicyjny i pewny. Nie może być fałszywy, bo
polega jedynie na wprowadzeniu idei do umysłu, uruchomieniu
wyobraźni i przebadaniu ich. Na podstawie tego rodzaju poznania, połączonego z szeregiem dowodów, możemy rozwinąć nie
podlegającą wątpliwości dziedzinę wiedzy, np. arytmetykę.
Jednakże gdy pytamy, skąd dowiadujemy się, że dwie lub
więcej idei są p r z y c z y n o w o powiązane z sobą, odkrywamy coś osobliwego. Rodzaj poznania, które tu się pojawia,
nie zależy jedynie od oglądania dwu lub więcej idei. Jeśli
prześledzimy sytuację, w której często mówimy: “to zjawisko
powoduje tamto zjawisko" (np. widząc kamyk uderzający
o szybę w oknie), to czy faktycznie postrzegamy jako cechę
wrażenia coś zwanego “przyczyną"? Nie ma cechy, którą
odnajdowalibyśmy w każdym doświadczeniu tego, co zwiemy
“związkiem przyczynowym". Może zatem, sugerował Hume,
powiązanie przyczynowe zdarzeń jest relacją miedzy elementami wrażenia albo między wrażeniami następującymi po sobie?
Gdy jednak badamy sytuacje takie, jak kamień uderzający
w okno, odkrywamy, iż ich elementy (tu: okno i kamień)
sąsiadują ze sobą, tzn. w danym momencie kamień znajduje się
najbliżej okna, odkrywamy też, iż są pewne ruchy kamienia
poprzedzające rozbicie szyby. Czy jednak oprócz bezpośredniego sąsiedztwa i następstwa zdarzeń zachodzi coś jeszcze? No
cóż, wydaje się nam, że musi być coś jeszcze, jakiś element czy
też własność, dzięki której przyczyna wytwarza skutek. Jednak
wszystko, co widzimy, podkreślał Hume, to tylko bezpośrednie
sąsiedztwo dwóch rzeczy oraz następstwo dwóch zdarzeń.
Znakomicie ilustruje to historia dwóch chłopców podróżujących z matką pociągiem. Matka dała każdemu banana. Gdy
jeden przełknął pierwszy kęs owocu, pociąg wjechał do tunelu.
“Nie jedz banana — wykrzyknął w panice do swego brata —
bo oślepniesz!" Nastąpiły bezpośrednie sąsiedztwo i następstwo. Dlaczego zatem nie przyczynowo ść? O to właśnie
Hu-me'owi chodzi.
Czy tedy mamy poprzestać na tych dwóch stosunkach
styczności i następstwa, jako na tych, które dają pełną ideę
David Hume _____________________________________ 379
przyczynowości? Bynajmniej. Jakaś rzecz może być styczna
i wcześniejsza w stosunku do innej, a może nie być
uważana za jej przyczynę. Trzeba tu wziąć pod rozważanie
jakieś powiązanie konieczne; i ten stosunek ma znacznie
większe znaczenie niż którykolwiek z dwóch powyżej wspomnianych.
Kluczowy element naszego rozumowania na temat zdarzeń
powiązanych przyczynowo nie jest bezpośrednio ewidentny.
Nie wydaje się, iż jest jedną z części czy też jedną z relacji, które
odkrywamy w naszych wrażeniach. Jeśli jednak empiryczna
teoria wiedzy jest słuszna, to nasza idea koniecznego związku
musi pochodzić z jakiegoś wrażenia albo z jakiejś jego cechy.
Ponieważ źródło tej zasadniczej idei nie da się umiejscowić
poprzez proste zbadanie i rozłożenie wrażeń, Hume sądził, że
być może znajdzie odpowiedź na swe pytanie, jeśli najpierw
rozwiąże dwa następujące zagadnienia:
a) z jakiego powodu uważamy za konieczne, że każda rzecz,
której istnienie miało swój początek, musi również mieć przy
czynę?
b) dlaczego wnioskujemy, że poszczególne przyczyny muszą
z konieczności mieć takie właśnie szczegółowe skutki? Jaka jest
istota tej konkluzji z jednego o drugim, jak też zaufania, które
w niej pokładamy?
Zagadnienie przyczyny
Samo postawienie pierwszego z powyższych pytań jest nieco
zaskakujące. Każdy uważa za oczywiste, że wszelkie zdarzenie
ma przyczynę oraz że wszystko, co istnieje, ma przyczynę
swego istnienia. Dlaczego jednak, pyta Hume, w to wierzymy?
Jaka oczywistość gwarantuje nam owo prawo przyczynowości?
Nie jest ono wszak intuicyjnie oczywiste. Gdy przeglądamy
różne wrażenia czy idee w naszym umyśle, nie dostrzegamy
jako ich cechy tego, że muszą mieć przyczynę. Nie ma powiązania między posiadanymi przez nas ideami o czymś, co
380 __________________________________ Teoria poznania
zaczęło istnieć, a ideą przyczyny. Uwidacznia to fakt, że
ponieważ wszystkie idee wyraźne mogą być rozdzielone przez
wyobraźnię, zatem można pomyśleć o idei jakiegoś nowego
przedmiotu bez jednoczesnego myślenia o jej przyczynie. A zatem te dwie idee nie są powiązane ze sobą.
Dlaczego tedy myślimy, że każdy obiekt, który zaczyna
istnieć, musi mieć przyczynę? Hume rozważył różne argumenty, które filozofowie tacy jak John Locke przedstawili, aby
udowodnić zasadę przyczynowo ści. Uznał, iż ich dowody są
niekonkluzywne, bo w którymś miejscu dowodu zakładają
twierdzenie, które chcą udowodnić. W wersji Locke'a (w wykładni Hume'a) wygląda to następująco: dowodzi się, że jeśli
rzeczy zostały wytworzone bez przyczyny, to mają nic za
przyczynę lecz nic nie jest czymś, przeto nie może działać jako
czynnik wytwarzający. Argumentacja ta, podkreśla Hume,
posługuje się przypuszczeniem, że każdy obiekt musi mieć
przyczynę, i pokazaniem, iż nic nie może być przyczyną. Zaś
tym, co ma być dowiedzione, jest założenie, że wszystko musi
mieć przyczynę.
Po przebadaniu typów argumentacji przedstawionych przez
różnych filozofów i pokazaniu ich nieważności Hume dochodzi
do wniosku: “Skoro to nie z wiedzy ani naukowego rozumowania czerpiemy przekonanie o konieczności przyczyny dla
każdego nowego bytu, to przekonanie to musi koniecznie
rodzić się z obserwacji i doświadczenia". Naturalne jest zatem,
że następne pytanie powinno brzmieć: W jaki sposób w doświadczeniu rodzi się taka zasada? Aby na nie odpowiedzieć,
Hume uznał za niezbędne rozwiązanie innego problemu: dlaczego myślimy, że pojedyncze przyczyny muszą mieć poszczególne skutki, i dlaczego wnioskujemy z jednych o drugich?
Elementy analizy przyczynowej
Nasze rozumowanie przyczynowe zawiera trzy typy elementów: jednym jest obecne wrażenie, które uważamy za powiązane
z inną jednostką — jakąś ideą, którą mamy odnośnie do
Pavid Hume _____________________________________ 381
rozważanego zdarzenia. Trzecim elementem jest związek albo
wynikanie, i tego właśnie Hume szuka. Kiedy detektyw odkrywa ciało (obecne wrażenie), natychmiast sięga do pewnej
idei — p r z y c z y n y śmierci. Jeśli w ciele tkwi kula, detektyw natychmiast wnioskuje, że musiała istnieć broń palna,
z której została ona wystrzelona. To właśnie ten proces rozumowania od wrażenia do idei próbował Hume poddać
analizie. Ciało nie pojawia się ze znakiem oznajmującym,
że jest wynikiem użycia broni. Ów detektyw, jak każdy inny,
mógłby myśleć o wielkiej liczbie innych idei niźli o broni.
Dlaczego zatem, pyta Hume, chociaż nie widzimy przyczyny,
natychmiast myślimy o jakiejś idei, o której sądzimy, że była
konieczna do wytworzenia pewnego posiadanego przez nas
doświadczenia? Nie potrafimy dojść do wizji jakichś idei wyłącznie na podstawie przebadania poszczególnych wrażeń. Wyobraźnia jest zdolna myśleć o każdej idei, którą ktoś posiada.
Można by wiec zamiast o kuli, pomyśleć o smaku gruszki,
ale się tego nie czyni. Rodzaj wnioskowania, którym posługuje
się detektyw, jest znany każdemu z nas. Gdy widzimy jakieś
zdarzenie, to choć nic nas nie zmusza do myślenia o jakiejś
szczególnej idei, w istocie skłonni jesteśmy myśleć o czymś,
co zwiemy “przyczyną" albo “skutkiem" wrażeń, które akurat
odbieramy. Gdy słyszymy pewien dźwięk, myślimy, że ktoś
zagrał na fortepianie, nawet jeśli wrażenie — dźwięk, który
słyszymy — nie zawiera elementu wizualnego w postaci fortepianu i pianisty.
Jak i dlaczego tedy dokonujemy takiego wnioskowania? —
pyta Hume. Nie przez rozumowanie, bo z wrażenia nie wynika
żaden wniosek. Mogłaby być pomyślana każda inna idea. Musi
to zatem wypływać z czegoś w naszym doświadczeniu.
Przypominamy sobie, że mieliśmy częste przypadki istnienia rzeczy jednego rodzaju; i przypominamy sobie również, że indywidua innego rodzaju rzeczy zawsze towarzyszyły tamtym i istniały w prawidłowym porządku styczności
i następstwa względem tamtych. Tak, na przykład, przypominamy sobie, że widywaliśmy rzeczy, które nazywamy
82
Teoria poznania
płomieniem, i że zarazem doznawaliśmy wrażeń zmysłowych
tego rodzaju, jakie nazywamy ciepłem. Podobnie przypominamy sobie, że we wszystkich minionych przypadkach rzeczy tych dwóch rodzajów stale łączyły się ze sobą. Bez żadnej
dalszej ceremonii nazywamy jedno przyczyną, drugie skutkiem, i z istnienia jednego wnioskujemy o istnieniu drugiego.
Stałe powiązania
Wedle Hume'a w doświadczeniu jesteśmy świadomi dwu rzeczy
wydarzających się razem, tj. trwale połączonych. Gdy zdarzały
się one wystarczająco często w przeszłości, rozważamy je jako
przyczynowo powiązane, i gdy doświadczamy którejś z nich,
natychmiast wnioskujemy o zaistnieniu drugiej. Dlaczego jednak — badajmy dalej — przeszłe doświadczenia miałyby mieć
dla nas taki efekt? Jeśli odbywałoby się to poprzez procedury
racjonalne, to pociągałoby to za sobą stwierdzenie, że zasady
takie, jak jednolitość przyrody muszą być prawdziwe, tj. “że
przypadki, których doświadczenia nie mieliśmy, muszą przypominać te, których doświadczyliśmy, i że bieg przyrody zawsze się powtarza". Przeto aby wychodząc z naszego przeszłego doświadczenia, wykazać, że gdy słyszymy dźwięk pewnego rodzaju, to ktoś obecnie gra na fortepianie musielibyśmy
założyć, że ten sam rodzaj doświadczenia, który mieliśmy
w przeszłości, musi zaistnieć w teraźniejszości oraz że stałe
powiązania, które odkryliśmy w przeszłości, dotyczą również
teraźniejszości.
Czy jednak jest coś, co możemy znaleźć w naszym doświadczeniu, co daje nam gwarancję, że zasada jednolitości przyrody
jest prawdziwa? Nie, twierdzi Hume, bo obojętnie jak jednolite
byłoby nasze doświadczenie w przeszłości, zawsze możliwe jest,
że w przyszłości będzie inne. Możemy przebadać nasze doświadczenie od dziś do dnia sądu ostatecznego i nigdy nie
zdołamy pokazać, że wydarzenia przyszłe muszą być podobne
do poprzednich, czy też, że widoczna jednolitość przyrody aż
do pewnego momentu w naszym doświadczeniu jest wystar-
David Hume
383
czającym dowodem na to, że przyroda będzie jednolita w naszym przyszłym doświadczeniu.
Niepewność
Tu odkrył Hume coś najbardziej osobliwego. Zasada jednolitości przyrody zakładana jest niemal we wszystkich naszych
wnioskowaniach na temat tego, co się dzieje w tej części świata,
której w danym momencie nie obserwujemy. Nieomal wszystkie interpretacje wrażeń, które odbieramy — dźwięki, barwy,
zapachy — oparte są na założeniu, że rzeczy, które były stale
powiązane w minionym doświadczeniu, są powiązane w teraźniejszości i będą powiązane w przyszłości. Gdy jednak pyta się
nas o podstawy tej ważnej zasady, odkrywamy, że nie potrafimy ich podać. Nie możemy ich zademonstrować, bo zawsze jest przecież możliwe, że gdy obudzimy się jutro, wszechświat będzie całkowicie inny niż był dotychczas. Jest zawsze
możliwe, że stałe połączenia rzeczy w naszym doświadczeniu
zmienią się w przyszłości, że sól będzie smakowała słodko,
woda będzie się palić itd. Żadna liczba obserwacji i analizowania doświadczenia nie pomoże nam uprawomocnić tej zasady,
bo wszystko, czego się stąd możemy dowiedzieć, to to, że
przyroda była jednolita, z czego nie wynika, że taka nadal
będzie. A zatem — formułując stanowisko Hume'a jeszcze
bardziej ostro — nawet najlepiej sprawdzone prawa naukowe
takie jak prawo przyciągania, zależne są od zasady jednolitości
przyrody. Obojętnie ile obiektów poddalibyśmy testowi sprawdzenia, czy grawitują ku Ziemi, nigdy nie możemy być pewni,
że prawo to będzie prawdziwe w przyszłości.
Natura ludzka
Jeśli zasada jednolitości przyrody jest tak podstawowa dla
naszego poznania świata, i jeśli nie możemy jej ani udowodnić,
ani też podać dla niej zadowalającego dowodu, to dlaczego jej
384
Teoria poznania
wierzymy? Odpowiedź Hume'a brzmi: wynika to z pewnego
psychologicznego przyzwyczajenia czy też nawyku, który powoduje, iż gdy ludzie doświadczyli stałego współwystępowania
dwóch wrażeń dostatecznie wiele razy i jedno z nich występuje
ponownie, natychmiast prowadzi to ich do pomyślenia o drugim
jako o idei w ich wyobraźni. Myślimy o idei zwykle jako
o powiązanej z wrażeniem w pewien specjalny sposób. Moglibyśmy — ponieważ nasza wyobraźnia jest wolna — pomyśleć
o jakiejkolwiek idei, leczjedynie o idei “stowarzyszonej" myślimy
z “siłą i żywością". Zatem, gdy słyszę pewien dźwięk mógłbym —
gdybym chciał — wyczarować każdą ideę, na którą miałbym
ochotę, powiedzmy wspomniany już smak gruszki. Myślę jednak
naturalnie o idei kogoś grającego na fortepianie, i myślę o niej
z “siłą i żywością". Wierzę, że ktoś właśnie grana fortepianie, nie
sądzę natomiast, że ktoś smakuje gruszki. Przekonanie, które
powstaje w pierwszym przypadku, a nie powstaje w drugim,
wynika z dwóch sposobów ujmowania idei. Jedynie idea towarzysząca (tzn. stowarzyszona w minionym doświadczeniu) jest
pomyślana z siłą. Każda inna będzie jedynie pomyślana.
Co skłania nas do ujęcia niektórych idei z siłą i żywością?
Aby wyjaśnić to zjawisko, należałoby wskazać na jakiś podstawowy nawyk czy przyzwyczajenie ludzkiej natury powodujące, że jeśli pojawia się przed nami jakieś wrażenie, to umysł
nie tylko myśli o idei czy ideach skojarzonych z tym wrażeniem,
lecz myśli o nich z siłą i żywością. Moc wrażenia nakłada się
na ideę, gdy dana idea jest tą, z którą ciągle dotąd łączyliśmy
dane wrażenie. A zatem nasze wnioskowanie o tym, co dzieje
się w świecie poza zakresem naszego bezpośredniego doświadczenia, nie wypływa z żadnej procedury racjonalnej, lecz z pewnego zasadniczego rysu ludzkiej natury, który skłania nas do
uwierzenia, że “przypadki, których nie doświadczyliśmy, muszą koniecznie przypominać te, których doświadczyliśmy". Nie
wnioskujemy właściwie, że tak musi być, lecz raczej odkrywamy, że jesteśmy skonstruowani tak, iż automatycznie przyjmujemy pewne idee, czy inaczej: ujmujemy je jako silniejsze od
innych. Zatem:
David Hiame
385
Nie tylko w poezji i muzyce, kierujemy się naszym smakiem
i usposobieniem, także w filozofii. Gdy mnie jakaś zasada
przekonuje, jest to jedynie idea uderzająca mnie z większą
siłą. Gdy preferuję jeden wywód względem drugiego, to nie
czynię nic innego poza wydaniem decyzji na podstawie mych
odczuć, związanych z siłą oddziaływania tych wywodów na
mnie. Rzeczy nie posiadają powiązań, które można by
odkryć; nie da się ich też wywieść z żadnej zasady poza
przyzwyczajeniem, które oddziaływuje na wyobraźnię, i pozwala nam z jednego zjawiska wnioskować o zaistnieniu
innego.
Jeśli nasze rozumowanie, wykraczające poza bezpośrednie
wrażenia, i nasz wniosek, że konkretne przyczyny muszą mieć
konkretne skutki, jest rezultatem tego nawyku czy przyzwyczajenia, dzięki któremu pewne idee automatycznie pojawiają
się w umyśle, łącząc ze sobą pewne silne uczucia, konstytuujące
nasze przekonanie, to czym jest nasza idea konieczności prowadząca nas do uznania pewnych obiektów jako z konieczności powiązanych? Nie jest ona jedną z cech naszych wrażeń,
bo nie postrzegamy żadnej konieczności ani siły wytwarzającej
zdarzenia, postrzegamy jedynie następstwo zdarzeń. Gdy jednak mamy kilkanaście podobnych przypadków następstw wrażeń, zaczynamy uważać te zdarzenia za powiązane w sposób
konieczny. Idea konieczności zdaje się zatem wiązać z czymś,
co pojawia się wraz z powtórzeniem zdarzeń podobnych.
Cóż się jednak dzieje, gdy powtarza się ta sama sekwencja
zdarzeń? Jeśli sekwencje są podobne, podkreśla Hume, to
w przybliżeniu postrzegamy za każdym razem tę samą rzecz.
Jeśli nie zobaczymy koniecznościowego powiązania miedzy
zdarzeniami w jednym wypadku, to nie dostrzeżemy go w tysiącu wypadków, bo jeśli przypadki są podobne, to te same
jakości muszą być obecne za każdym razem. Nie widzimy
czegoś w nowy sposób, oglądając to bez końca. Przyjmujemy
jednak inną postawę mentalną, i to ona konstytuuje nasze
przekonanie o konieczności związku.
86
Teoria poznania
Stwierdziwszy bowiem podobieństwo w dostatecznej liczbie
przykładów, czujemy bezpośrednio, że nasz umysł skłonny jest
do tego, by przechodzić od jednej rzeczy do drugiej, która jej
zwykle towarzyszy, oraz do tego, by ją sobie przedstawiać
w bardziej silnym świetle z racji tego stosunku, w jakim
pozostają. Ta skłonność umysłu jest jedynym skutkiem tego
podobieństwa; i wobec tego musi być tym samym co moc czy
zdolność sprawcza, której idea wywodzi się z tego podobieństwa. Liczne przypadki podobnych powiązań prowadzą nas do
tego, że tworzymy sobie pojęcie mocy i konieczności. Te
przykłady same w sobie są całkowicie różne jeden od drugiego
i nie ma między nimi żadnego związku poza tym, jaki tworzy
między nimi umysł, który je obserwuje i który zbiera i łączy ich
idee. Konieczność tedy jest wynikiem tej obserwacji i nie jest
niczym innym niż wewnętrzną impresj ą umysłu lub skłonnością do tego, żeby przenosić nasze myśli z jednej rzeczy na drugą.
Odrzucenie przyczyny
A zatem “konieczność" jest czymś istniejącym w ludzkim
umyśle, nie zaś cechą czy własnością przedmiotów. Konieczność, której istnienie przyjmujemy (np. że szyba uderzona
młotkiem musi pęknąć), jest jedynie, twierdzi Hume, skłonieniem umysłu do myślenia o pewnej idei wraz z doświadczaniem
pewnego wrażenia, do myślenia tej idei w sposób silny, z powodu jej stałego powiązania z aktualnie danym wrażeniem.
Jeśli zbadalibyśmy nasze wrażenie młotka i szkła, nie znaleźlibyśmy żadnej cechy tych wrażeń będącej koniecznością
pęknięcia szkła. Konieczny związek miedzy nimi polega na
sposobie, w jaki umysł o nich myśli, a nie tkwi w nich samych.
Hume utrzymywał, że mamy skłonność do łączenia naszych
wewnętrznych doświadczeń z zewnętrznymi, które wydarzają
się w tym samym czasie. Przez co — choć konieczność pojawia
się jedyme jako mentalna determinacja doświadczania pewnych wrażeń — mamy tendencję do umieszczania tych zdarzeń
mentalnych w zdarzeniach obserwowanych i myślenia o nich
David Hume ____________________________________ 387
jako o wydarzeniach zewnętrznych, podczas gdy faktycznie
rozgrywają się w umyśle.
Hume zdawał sobie sprawę, że ta analiza idei związku koniecznego oraz istoty wnioskowania przyczynowego może wydawać
się dziwna i niewiarygodna. “Nie wątpię, że me poglądy zostaną
przez wielu potraktowane jako ekstrawaganckie i śmieszne. Cóż
z tego! Efektywność przyczyn leży w determinacji umysłu!"
Uważał jednak, iż choć ta analiza w pierwszym czytaniu wydać
się może dziwna, to jest ona jedynym sensownym rozumowaniem opartym na zmysłowym doświadczeniu. Jeśli uczciwie
zbadamy, co postrzegamy, to nie doświadczymy żadnego związku koniecznego między różnymi elementami naszego zmysłowego świata. Nie znajdziemy powodu, dla którego jedno zdarzenie
musi następować po drugim. Odkryjemy jednak, iż tkwi w nas
pewna mentalna determinacja, aby o pewnych ideach, które
w przeszłości stale towarzyszyły danym wrażeniom, myśleć
w silny i żywy sposób. Przeto jedynym faktycznym powiązaniem,
które odkrywamy miedzy zdarzeniami, jest związek psychologiczny, sposób naszego myślenia, nie zaś fizyczne, rzeczywiste
powiązanie miedzy jednym i drugim zdarzeniem. A zatem
pojęcie przyczyny oznacza “pewien przedmiot poprzedzający
i sąsiadujący z innym i tak z nim w wyobraźni zjednoczony, że
idea jednego zmusza umysł do utworzenia idei drugiego, zaś
wrażenie jednego do utworzenia bardziej żywej idei drugiego".
Zastosowanie Hume'owskiej teorii do nauki
Mimo że koncepcja Hume'a była zaskakująca, utrzymywał on,
iż doskonale daje się pogodzić z ówczesnymi badaniami nauko-
wymi. Naukowcy odkrywają stałe powiązania zdarzeń występujących w ludzkim doświadczeniu oraz ludzkie oczekiwania dotyczące tego, co się następnie wydarzy z perspektywy ich
sposobu myślenia o tychże zdarzeniach. I tak “fakt" naukowy,
że alkohol w normalnym warunkach atmosferycznych gotuje
się przy 80°C oznacza wedle Hume'a, iż wielokrotnie zaobserwowano, że pewne wrażenie — zwane gotującym się alkoholem —
388
Teoria poznania
było stale połączone z innym wrażeniem, mianowicie wrażeniem
termometru wskazującego 80°C. Nikt w rzeczywistości nie
widzi, że temperatura powoduje zagotowanie się alkoholu. Ale
ponieważ obydwa te wrażenia łączyły się ze sobą w przeszłości
tyle razy, jesteśmy niejako przymuszeni do myślenia o jednym,
skoro tylko zobaczymy lub przywołamy w pamięci drugie, oraz
do oczekiwania, iż będą połączone w przyszłości. Nigdy nie
możemy udowodnić, że naprawdę są połączone ani też, że
powiązania zaobserwowane w przeszłości powtórzą się w przyszłości. To z powodu naszych umysłowych determinacji i nawyków zaobserwowane stałe połączenia zdarzeń bierze się za
przewodnika dla przyszłych oczekiwań i przewidywań. Nasze
poznanie naukowe nie mówi nic o żadnej koniecznej relacji
w przyrodzie, lecz o pewnym regularnym następstwie obserwowanym w przeszłości wiele razy. Na podstawie informacji
o zaobserwowanych prawidłowościach oczekujemy i przewidujemy, że podobne regularności pojawią się znowu w podobnych
okolicznościach. Oczekiwania i przewidywania oparte są nie
na odkryciu jakichś ukrytych związków w przyrodzie, lecz
jedynie na pewnym psychologicznym nawyku ludzkiej natury,
który prowadzi do myślenia o pewnych ideach w sposób
bardziej żywy i mocny, jeśli uprzednio doświadczyliśmy ich
stałego powiązania.
Można postawić zarzut, że taka wizja tego, czym są odkrycia
naukowe, mogła przystawać do pewnych podstawowych praw,
które zaobserwowano, jednak nauki współczesne są bardziej
skomplikowane; nie są tylko kompilacją zbiorów różnych
regularności zaobserwowanych w naszym doświadczeniu. Jednak współcześni zwolennicy Hume'a — wielu z nich to prominentni teoretycy nauki — utrzymują, że mimo wieloaspektowego rozwoju nauk takich, jak chemia i fizyka, w istocie
zgadzają się one z obrazem przedstawionym przez Hume'a.
Systematyczna organizacja tych nauk polega tylko na odkryciu
ogólnych prawidłowości w ludzkim doświadczeniu, z których
wyprowadza się pozostałe regularności. Nawet nauki takie, jak
fizyka atomowa i nuklearna można rozpatrywać jako odkrywanie pewnych zasadniczych prawidłowości w ramach wiedzy,
David Hume _____________________________________ 389
na podstawie których można wysuwać przewidywania, założywszy, iż potwierdzi się nasza mentalna determinacja do myślenia, iż przyszłość przypominać będzie przeszłość.
Totalny sceptycyzm Hume'a
David Hume, wychodząc z badania naszego doświadczenia
zmysłowego i jego organizacji, doszedł do całkowitego sceptycyzmu
co do możliwości tego, aby istoty ludzkie wiedziały coś o wszechświe-
cie. Wszystko to, czego jesteśmy świadomi, to seria wrażeń bez
koniecznej relacji miedzy sobą. Z nich czerpiemy nasze idee, które
łączymy nie na podstawie faktycznych własności wrażeń, lecz
wedle naszych umysłowych nawyków czy przyzwyczajeń. Kiedy
badamy jakiś obiekt poza nami, do którego przynależą nasze
wrażenia, nie znajdujemy wrażeń czegoś, co zwie się ciałem czy też
obiektem materialnym. Gdy badamy samych siebie, szukając
czegoś, co zawiera te wrażenia i idee, czegoś zwanego jaźnią, nie
natrafiamy w naszym doświadczeniu na nic takiego.
Istota doświadczenia
Jeśli wszelkie nasze poznanie świata jest ograniczone do tego,
czego rzeczywiście doświadczamy, to musimy stwierdzić, że to,
czego doświadczamy, jest tylko następstwem wrażeń nie związanych z sobą oraz — jak się wydaje — nie należących do
żadnych zewnętrznych przedmiotów ani do wewnętrznego
przedmiotu zwanego jaźnią albo rozumem. Nawet duchy,
które wedle Berkeleya byłyby “doświadczającymi", posiadającymi doświadczenia, nie mogą być poznane przez doświadczenie. Jedyną podstawą, która pozwala nam porządkować
i interpretować ciągi nie zrelacjonowanych doświadczeń, są
nasze mentalne przyzwyczajenia. Jedno z nich każe nam porządkować nasze doświadczenia kauzalnie, odnosić do stale
powiązanych następstw. Posiadamy też inne nawyki, twierdzi
Hume, które każą nam wierzyć, że istnieją ciała zewnętrzne,
390
Teoria poznania
jak też takie, które każą nam wierzyć, iż istnieje pewien rodzaj
trwałej rzeczy wewnątrz nas samych, zwanej jaźnią, która scala
nasze doświadczenia; oraz takich, które każą nam wierzyć, że
istnieje prawdopodobnie jakiś rodzaj rozumnego uporządkowania naszego doświadczenia. Te nawyki czy też przyzwyczajenia nadają następstwu wrażeń i idei w naszych umysłach
pewien rodzaj porządku i spójności. Jedne nawyki dostarczają
jednego typu uporządkowania, inne zaś — innego. Czasami
nawet nawyki te dają nam sposoby porządkowania pozostające
w konflikcie, i każą nam wierzyć w coś na podstawie jednego
nawyku, w co nie wierzymy na podstawie innego.
“Normalne" oraz “nienormalne"
Zgodnie z taką wizją ludzkiej natury przez bycie “rozumnym"
ma się na myśli działanie wedle zbioru nawyków umysłu, które
zwiemy “normalnymi". Osoba, która wierzy, że ogień się pali,
że 2+2=4, że słońce wzejdzie jutro, że zewnętrzne przedmioty
istnieją nawet, jeśli nie są postrzegane, oraz że jest pewien
rodzaj wewnętrzej ciągłości jej doświadczenia zwany Jaźnią",
która posiada “normalny" zbiór przekonań, uważana jest za
jednostkę rozumną. Ktoś inny, posługujący się odmiennymi
nawykami czy przyzwyczajeniami, posiadający przez to inny
zbiór przekonań, jest “nienormalny" i “nierozumny". Który
z nich posiada wiedzę prawdziwą? Który z nich wierzy w coś,
co faktycznie odpowiada temu, co dzieje się w świecie?
Przymus wiary
Hume podkreślał, że nigdy nie odpowiemy na te pytania.
Wszelkie przekonania odsłaniają jedynie zabiegi rozumowe,
które stosujemy. Nie ma usprawiedliwienia dla wyznawania
jednego przekonania zamiast innego, oprócz tego, że czujemy
silne uczucie lub skłonność, aby tak uczynić. Gdy próbujemy
odnaleźć rację albo oczywistość, dla której w coś wierzymy,
odkrywamy, że nie znajdujemy nic i możemy jedynie stwier-
David Hume_____________________________________ 391
dzić, że nasze umysły działają w taki dziwny sposób, iż myślimy, że nasze przekonania są prawdziwe. Im bardziej zgłębiamy sens naszego przekonania, tym bardziej odsłaniamy irracjonalne i nieuzasadnialne ufundowanie naszych mentalnych
zachowań. Zarazem jednak odkrywamy, że obojętnie jak niewielką podstawę możemy dla tych przekonań mieć, nie możemy ich odrzucić. Niezależnie od tego, jak sceptyczni możemy
się stać odnośnie do wartości i fundamentów tego, o czym
jesteśmy przekonani, natura ludzka powstrzymuje nas od porzucenia tych przekonań. Możemy nie umieć wykazać, że są
prawdziwe, możemy nawet mieć dobre powody do podejrzeń,
że przynajmniej niektóre z nich są fałszywe. Zarazem jednak
zmuszeni jesteśmy do wierzenia w pewne rzeczy i do działania,
mówienia i życia na podstawie tych przekonań.
A zatem w teorii Hume stał się całkowitym sceptykiem;
doszedł do wniosku, że poznanie świata, które czerpiemy
z doświadczenia, jest oparte jedynie na swoistym zbiorze przyzwyczajeń czy nawyków umysłu do ujmowania pewnych idei
w sposób żywy i silny. Jednak i Hume, jak każdy, odkrył, że
gdy wykroczył poza swe studia filozoficzne, został skłoniony
do wiary w trwałość przyrody, w istnienie przedmiotów zewnętrznych, w ciągłe istnienie siebie samego itd. Nawet wiarę
w swą własną filozofię uznał za nie do obrony na drodze
rozumowej; była ona jednak zarazem teorią natury ludzkiej,
której to teorii nie mógł po prostu odrzucić, bowiem działała
nań tak silnie. Przeto bronił swych poglądów jako uczuć, które
miał w odniesieniu do tych kwestii. Pierwszą księgę swego
Traktatu o naturze ludzkiej posumował następująco:
Jeżeli czytelnik znajduje się w takim samym szczęśliwym
usposobieniu, niechaj idzie za mną w moich spekulacjach,
które dalej tu rozwinę. Jeśli nie, to niechaj idzie za swoją
własną skłonnością i oczekuje powrotów dobrego humoru
i zainteresowania światem. Zachowanie człowieka, który
studiuje filozofię w ten beztroski sposób, jest istotnie bardziej sceptyczne niż człowieka, który czując w sobie skłonność do filozofii, tak jest jednak owładnięty wątpliwościami
92
Teoria poznania
i skrupułami, iż ją całkiem odrzuca. Prawdziwy sceptyk
będzie odnosił się nieufnie zarówno do swoich wątpliwości
filozoficznych, jaki do swoich filozoficznych przeświadczeń.
I nigdy nie odmówi sobie niewinnego zadowolenia, jakie mu
daje bądź jedno bądź drugie.
Słuszną jest rzeczą nie tylko, iżbyśmy pofolgowali naszej
skłonności do najbardziej subtelnych i zawiłych badań filozoficznych, mimo naszych zasad sceptycznych, lecz również
i to, iżbyśmy poddali się tej dążności, która nas nakłania,
byśmy zajmowali postawę pozytywną i pewną w pewnych
sprawach konkretnych, gdy je widzimy w jasnym świetle
danej chwili, -atwiej powstrzymać się od wszelkiego badania
i rozważania, niż opanować tak naturalną dążność i strzec się
tego poczucia pewności, które zawsze powstaje, gdy oglądamy jakąś rzecz dokładnie i szczegółowo. W takiej sytuacji nie
tylko gotowi jesteśmy zapomnieć o naszym sceptycyzmie,
lecz również i o naszej skłonności; gotowi jesteśmy posługiwać się takimi zwrotami: “to jest oczywiste", “to jest pewne",
“temu nie można zaprzeczyć", których używaniu winien by,
być może, zapobiec należny szacunek dla publiczności.
Kwestia usposobienia
Przeto dla Hume'a nawet filozofia, którą się wyznaje, jest
kwestią smaku oraz nawyków i przyzwyczajeń. Dzięki jego
nawykom i przyzwyczajeniom, nawet jeśli już wiedział, że nie
potrafi ich uzasadnić, takie właśnie były poglądy wyznawane
przezeń w różnych czasach. Jeśli inni czują na ten sam temat
podobnie, to bardzo dobrze; jeśli nie, to nic się nie da zrobić,
poza konstatacją, że działają wedle odmiennych zasad, nawyków i skłonności. Hume sam, w tych chwilach, gdy wątpliwości na temat wiarygodności ludzkich przekonań wydawały
mu się fundamentalne, okazywał się sceptykiem. W innych
momentach był normalnym człowiekiem, poddanym silnemu
i żywemu działaniu pewnych idei. Subtelny sceptycyzm Hume'a
polegał na wątpieniu we wszystko, w co czuł, że wątpić musi,
Podsumowanie empirycznej teorii wiedzy
393
i wierzeniu we wszystko — włączając w to swą własną teorię
natury ludziej — kiedy czuł się do tego przymuszony.
Podsumowanie empirycznej teorii wiedzy
Poczynając od Locke'a, filozofowie, którzy stworzyli teorie
wiedzy utrzymujące, że wszelka wiedza pochodzi ze zmysłowego doświadczenia, stopniowo doszli do wniosków
Hu-me'a. Jeśli jedynym źródłem naszej informacji o świecie są
wrażenia zdobywane dzięki zmysłom, to wielka część tego, co
wydaje się, że wiemy, zamienia się w iluzję. Dzięki zmysłom
otrzymujemy jakości takie, jak barwy, dźwięki, kształty. Jak
pokazał Berkeley, nie ma niczego w naszym doświadczeniu
zmysłowym, co pokazywałoby nam, że te jakości należą do
tzw. rzeczy materialnych czy zewnętrznych. Wszystkim, co
widzimy, są same te jakości. Jak pokazał Hume, nasze doświadczenie nie zawiera żadnych koniecznych relacji ani powiązań między różnymi elementami naszego sensorycznego
doświadczenia. Powiązania, które nakładamy na nasze doświadczenie, nie wynikają z tego, co widzimy, ale z naszych
mentalnych nawyków i skłonności.
Empiryczna krytyka racjonalizmu
Empiryści, wyszedłszy od doniosłego wątpienia w twierdzenia
racjonalistów na temat tego, ile możemy wiedzieć, doszli do
teorii wysuwającej równie doniosłe wątpienie co do tego, czy
w ogóle możemy cokolwiek wiedzieć w ścisłym sensie tego
terminu. Odwracając się od wspaniałego królestwa wiedzy
doskonałej (np. tej, której istnienie głosili Platon i Kartezjusz)
i spoglądając ku bardziej znajomemu światu codziennego doświadczenia po informację o tym, co się rzeczywiście dzieje,
empiryści odkryli, że jedynie ograniczona część poznania jest
osiągalna z tego źródła, zaś nasza pewność co do niej zawsze
pozostanie daleka od doskonałości.
394
Teoria poznania
Zarazem jednak empiryści zawsze mogli powiedzieć, że bez
względu na stopień ograniczenia ich wizji możliwości ludzkiej
wiedzy, nie można jej zarzucić, iż jest wzięta z fantazji. Platoński świat idei nie mógł być pokazany w świecie spraw codziennych. Natomiast składniki i elementy dostrzegane przez
em-pirystów były faktycznymi cechami doświadczeń każdego.
Można nie być pewnym, do czego dane doświadczenie się
odnosi, albo czy cechy tego doświadczenia przetrwają w
przyszłości, tym niemniej jego elementy są dane oglądowi
każdego z nas.
Nasza informacj a o naszym doświadczeniu może nigdy nie być
więcej niż prawdopodobna, ale — twierdzili empiryści — ta
prawdopodobna informacja była, jest i prawdopodobnie będzie
zawsze ważniejsza i użyteczniejsza dla ludzi niż wszystkie rzekome
pewniki racjonalistów. Przy wszystkich swych twierdzeniach
0 absolutnej pewności racjonaliści nie potrafili uzgodnić między
sobą tego, co miało być tak pewne. Wiele z ich twierdzeń musiało
zostać odwołanych. Empiryści zaś utrzymywali, że twierdzenia
skromniejsze oparte na ograniczonej podstawie ludzkiego doświa
dczenia zmysłowego i ludzkich zdolności są bardziej otwarte na
poprawki i rozwój oraz na test przyszłego doświadczenia. Jako
dowód na poparcie empirycznego punktu widzenia wskazać
można fakt, że dziedziną najoczywistszego postępu ludzkiego
rozumu nie był w ostatnich kilku stuleciach obszar tzw. rzeczywis
tego świata Platona czy Kartezjusza, lecz nauki empiryczne.
Uświadamiając sobie w pełni — w kategoriach Hume'owskiej
analizy naszej wiedzy empirycznej — ograniczenia takiego
poznania, można mimo to podkreślać, że choćby takie poznanie
było niepewne, zależne od naszych zmysłowi nawyków, to jednak
jest ono tym poznaniem, które najbardziej oddziałuje na ludzkie
życie. CS, którzy rozwinęli niesamowicie złożone wizje fizykalnego
świata, od cząstek atomu po wielkie systemy gwiezdne, od
molekuły proteinowej po najnowsze medyczne i psychologiczne
teorie dotyczące ludzkiego zachowania, nie szukali na ogół wiedzy
absolutnie pewnej o świecie rzeczywistym, lecz prawidłowości
1 regularności w świecie zjawisk. Niezależnie od tego, jak mało
zaufania mieli różni racjonaliści, jeśli idzie o poznanie oparte na
zmysłach nie można nie być pod wrażeniem — być może nawet
Podsumowanie
395
przesadnym — osiągnięć badań empirycznych dokonanych
w ciągu ostatnich trzech wieków.
Podsumowanie
Rozpoczęliśmy wywody od podniesienia kwestii, co ludzie mogą
wiedzieć z pewnością. Pomimo naszej codziennej pewności siebie
odkryliśmy, że do pewnego stopnia niemal wszystko, co uważamy, że wiemy, jest podatne na wątpienie. Z tego powodu filozofowie usiłowali stworzyć teorię wiedzy, aby wytłumaczyć źródła,
podstawę i pewność naszej wiedzy. Niektórzy filozofowie — racjonaliści — próbowali odnaleźć całkowicie pewne ufundowanie naszej
wiedzy, w kategoriach pewnych procedur ludzkiego rozumu. Szukali
wiedzy w najsilniejszym sensie, tj. poznania, które w żadnych
okolicznościach nie może być fałszywe. Dochodzili zwykle do
wniosku, że takiej wiedzy nie sposób odkryć w doświadczeniu
zmysłowym, lecz jedynie w jakimś królestwie idei.
W reakcji na teorie racjonalistyczne powstał inny sposób
podejścia do zagadnienia wiedzy, stworzony przez tzw.
em-pirystów. Poczynając od Locke'a, mieli oni nadzieję na
odkrycie podstawy ludzkiej wiedzy w doświadczeniu zmysłowym.
Jednak od Locke'a przez Berkeleya do Hume'a odkryli, że
nasze doświadczenie zmysłowe dostarcza o wiele mniej poznania świata, niż moglibyśmy się spodziewać. Hume wskazał,
że dokładne przebadanie tego, co faktycznie wiemy dzięki
doświadczeniu zmysłowemu, doprowadzi nas do najbardziej
deprymującego sceptycyzmu odnośnie do możliwości jakiejkolwiek autentycznej wiedzy. Jeśli wierzyć Hume'owi, to tylko
osobliwa psychologiczna struktura ludzkiej istoty prowadzi do
uznania naszych poglądów jako tego, co się naprawdę dzieje
wokół nas. To, co uważamy za naszą wiedzę, jest jedynie
narzuconym nam sposobem organizacji doświadczenia.
Burzycielskie wyniki angielskiej tradycji filozoficznej
w XVIII wieku, szczególnie w dziełach Berkeleya i Hume'a,
skłoniły filozofów albo do tworzenia doskonalszych form empirycznej teorii wiedzy — John Stuart Mili próbował tego
396
Teoria poznania
w XIX wieku, zaś neopozytywiści w naszym stuleciu — albo do
modyfikacji wniosków Berkeleya i Hume'a po to, aby wypracować
kompromisową teorię wiedzy, uznającą twierdzenia empirystów,
próbującąjednak zarazem uratować niektóre elementy z
racjonali-stycznej teorii wiedzy. Poczynając od wielkiego filozofa
niemieckiego Immanuela Kanta (który powiedział, że Hume
obudził go z dogmatycznej drzemki), myśliciele próbowali na
wiele sposobów skonstruować teorię wiedzy gwarantującą
pewność czegoś, co wiemy, akceptującą zarazem siłę
Hume'owskiego sceptycyzmu. Ogólnie biorąc, filozofowie doszli
do wniosku, że kiedy usiłują wyjaśnić pewność siebie, którą
zwykli śmiertelnicy wykazują co do swej wiedzy, ich zadanie
okazuje się skrajnie trudne. Próba stworzenia adekwatnej teorii
wiedzy odsłoniła pewne najtrudniejsze problemy, z którymi
przyszło się człowiekowi zmagać. To czy ktoś odniósł sukces w
rozwiązaniu tych problemów, jest wciąż kwestią dyskusyjną.
Kłopot prawdopodobnie polega, jak sugerował Bertrand
Russell, na tym, że nikomu nie udało się stworzyć teorii
zarówno wiarygodnej, jak i spójnej. Niektóre z najbardziej
wiarygodnych teorii zawierają olbrzymie niespójności, zaś
teorie najbardziej logiczne wydają się niewiarygodne.
Zalecana literatura
Autorzy klasyczni
Berkeley, G., Traktat o zasadach poznania ludzkiego. Trzy
dialogi między Hylasem i Filonusem. Przedstawienie
argume-tów Berkeleya, w formie dialogu, omawiającego
wszystkie możliwe zarzuty, które Berkeley przewidywał.
Descartes, R., Rozprawa o metodzie. Metoda Kartezjańskiego
wątpienia.
Descartes, R., Medytacje o pierwszej filozofii. Najlepsza prezentacja Kartezjańskiej teorii wiedzy.
Hume, D., Badania dotyczące rozumu ludzkiego. Najlepsze
streszczenie jego poglądów.
Hume, D., Traktat o ludzkiej naturze. Najpełniejsze sformułowanie teorii Hume'a.
Zalecana literatura
397
Kant, I., Krytyka czystego rozumu. Kant próbuje pokazać, że
empiryzm może prowadzić do bardziej pozytywnej teorii
wiedzy.
Locke, J., Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego. Słynne
sformułowanie jego teorii wiedzy.
Platon, Menon. Krótki dialog podnoszący kwestię poznania.
Platon, Państwo. Najszersze omówienie Platońskiej teorii wiedzy.
Autorzy współcześni
Allison, H., Kanfs Transcendental Idealism (Idealizm transcendentalny Kanta), Yale Unrversity Press, New Haven, 1986.
Burnyeat, M., (red.), The Skeptical Tradition (Tradycja sceptyczna), University of California Press, 1983.
Curley, E.M., Descartes Against the Skeptics (Kartezjusz przeciwko sceptykom), Harvard University Press, Cambridge,
Mass., 1978.
Ewing, A.C., A Short Commentary on Kanfs Critiąue ofPure
Reason (Krótki komentarz do Kanta Krytyki czystego rozumu), University of Chicago, Chicago, 1987.
Goldman, A., Epistemology of Cognition (Epistemologia poznania), Harvard University Press, Cambridge, Mass., 1986.
Montaąue, W.P., The Ways ofKnowing (Drogi wiedzy), Allen
& Unwin: London, 1925.
Moore, G.E., Philosophical Studies (Studia filozoficzne),
Rout-ledge, Kegan Paul: London, 1922.
Popkin, R.H., The History of Scepticism from Erasmus to
Spinoza (Historia sceptycyzmu od Erazma do Spinozy).
University of California Press: Berkeley, California, 1979.
Popkin, R.H., (red.), The Philosophy ofthe 16th andllth Centuries
(Filozofia XVI i XVII wieku), The Free Pres: New York, 1966.
Russell, B., A History of Western Philosophy, Allen & Unwin:
London, 1968.
Stroił, A., Surfaces (Płaszczyzny), University of Minnesota
Press, Minneapolis, 1988.
Stroud, B., Hume, Routledge, London, 1981.
Stroud, B., The Significance of Phtiosophical Scepticism (Znaczenie
sceptyzmu filozoficznego), Oxford University Press, Oxford 1984.
6
Logika
Definicja logiki
Jak to usiłowaliśmy pokazać w dotychczasowych rozważaniach, refleksja jest właściwym tworzywem, z którego kreuje
się filozofię. Osoba, która w codziennym życiu zachowuje się
mechanicznie, zgodnie z wpojonymi obyczajami, nie jest filozofem; nikt nie filozofuje, dopóki nie zaczyna się zastanawiać
i spekulować nad sobą samym, nad swoim miejscem w porządku rzeczy, nad swoimi doświadczeniami i relacjami z innymi.
Niemal każdemu z takich rodzajów refleksji odpowiada określona gałąź filozofii. Na przykład, rozważanie własnego postępowania tworzy spekulację etyczną, a dociekanie natury
wszechświata — metafizykę. Logika może być określona jako
dziedzina filozofii, która zastanawia się nad naturą samego
myślenia. Usiłuje odpowiedzieć na takie pytania, jak: Czym jest
poprawne rozumowanie? Co odróżnia dobrze skonstruowany
argument od złego? Czy istnieją metody pozwalające wykryć
błędy w rozumowaniu, a jeśli tak, to na czym polegają?
Z powyższych pytań wynika wyraźnie, że logika jest najprawdopodobniej podstawową gałęzią filozofii. Wszystkie dziedziny
filozofii angażują myślenie, a czy jest to myślenie poprawne czy
nie, zależy od tego, czy jest ono zgodne z prawami logiki.
Definiując logikę jako gałąź filozofii zajmującą się naturą
myślenia, musimy poczynić jednak pewne istotne zastrzeżenia.
Nie chodzi o to, że jest gałęzią psychologii, ani też że zajmuje
się wszystkimi rodzajami myślenia. Logikę od psychologii
odróżnia to, że nie zajmuje się wszystkimi typami zachowań
myślowych, takimi jak uczenie, przypominanie, marzenia,
przypuszczanie i tak dalej, lecz chodzi w niej jedynie o ten
Definicja logiki
399
rodzaj myślenia, który nazywamy “rozumowaniem". Podczas
gdy psychologa interesują psychiczne procesy myślącego, logik
bada samo rozumowanie; nie zajmuje się odpowiedzią na
pytanie, dlaczego ludzie myślą w określony sposób, lecz próbuje sformułować reguły, które uczynią nas zdolnymi do sprawdzenia, czy dany, konkretny element rozumowania jest spójny i niesprzeczny, tzn. czy jest logiczny.
W celu unaocznienia, w jaki sposób rozumowanie różni
się od innych rodzajów myślenia, takich jak przypominanie
czy marzenie, pożyteczne będzie rozważenie konkretnego przykładu.
Załóżmy, że postanowiłem spotkać się z przyjacielem, za
godzinę w miejscu odległym o trzy mile. Po zastanowieniu
opadły mnie wątpliwości, czy zdołam tam dojechać. Ponieważ
nie posiadam samochodu, mam tylko dwa sposoby dostania
się w umówione miejsce: pieszo lub autobusem. Z odbytego
wcześniej przeszkolenia wojskowego wiem, że mogę maszerować z maksymalną przeciętną prędkością dwu i pół mili na
godzinę. Ponieważ jednak miejsce spotkania jest odległe o trzy
mile, a muszę być tam dokładnie za godzinę, nie zdążę, idąc
pieszo. Dlatego też, jeśli nie chcę się spóźnić, muszę pojechać
autobusem. Najbliższy autobus nadjedzie za piętnaście minut,
następne trzydzieści minut zabierze mu przejazd do miejsca
spotkania. Tak wiec wyciągam wniosek stwierdzający, że jadąc
autobusem, zdążę na spotkanie.
Przeanalizujmy bardziej szczegółowo tę opowieść, aby pokazać, dlaczego stanowi ona przykład rozumowania. Początkowo mam określony problem: czy zdążę na spotkanie, posługując się środkami transportu, jakie mam do dyspozycji?
Najpierw próbuję odpowiedzieć na to pytanie, rozważając
pieszą wędrówkę. Dochodzę do wniosku, że jest to niemożliwe
z następujących powodów: odległość wynosi trzy mile, czas,
jaki mam na jej przebycie, zamyka się wjednej godzinie, a mogę
iść z prędkością dwu i pół mili na godzinę. Formułując te
przesłanki, dostarczam podstaw do wyciągnięcia wniosku, że
idąc, nie zdążę na czas. Z drugiej strony, na podstawie następujących przesłanek: autobus odjedzie za piętnaście minut,
w ciągu trzydziestu minut dojedzie do miejsca spotkania,
a spotkać mam się za godzinę, mogę wnioskować, że jadąc
autobusem, zdążę na czas.
Tym, co jest charakterystyczne dla rozumowania, i co daje się
wywieść z samego jego pojęcia, jest formułowanie przesłanek
jako podstawy do określonego rozumowania, w rezultacie którego dochodzimy do wniosków, jakie chcemy wyciągnąć. Jak to
wyraźnie widać na powyższym przykładzie, rozumowanie jest
ściśle związane z wnioskowaniem. Przesłanki, których dostarczamy, pozwalają nam wyciągnąć określony wniosek. Jeżeli są
prawdziwe, stanowią racje dla prawdziwości wniosku. Logika
jest więc nauką, która stara się odróżnić złe rozumowania od
dobrych lub (co jest równoznaczne) dobre wnioskowania od
złych. Logika formułuje reguły, które powiedzą nam, czy racje,
które podaliśmy, są “dobrymi" racjami dla wyprowadzonego
wniosku. Dlatego nie będzie wielkim zniekształceniem treści
słowa, gdy zdefiniujemy logikę jako naukę o “dobrych racjach".
Należy dodać, że racje, jakich dostarczamy na rzecz wniosku, zawsze są wyrażone w języku. Z tego powodu logika jest
czasami określana jako nauka, która zajmuje się relacjami
pomiędzy zdaniami czy też sądami, jak logicy wolą je nazywać,
wskazując na to, że nie interesują ich ani zdania pytające,
ani wykrzyknikowe, lecz jedynie takie, w których coś się stwierdza. Za wnioskowanie uważa się proces, który pozwala nam
ustalić prawdziwość określonego sądu zwanego wnioskiem, na
podstawie prawdziwości innych sądów, które stanowią dla niego
racje. W myśl takiej interpretacji, można zdefiniować logikę
jako gałąź filozofii, która stara się określić, kiedy dany sąd
lub grupa sądów pozwala nam poprawnie wyprowadzić z nich
jakiś inny sąd.
Logika dedukcyjna i indukcyjna
Tradycyjnie filozofowie dzielili logikę na dwie gałęzie nazywane odpowiednio: logiką dedukcyjną i logiką indukcyjną.
Obie te dziedziny zajmują się regułami poprawnego rozu-
Logika dedukcyjna i indukcyjna
401
mowania lub poprawnej “argumentacji", jak je często nazywają filozofowie. Logika dedukcyjna zajmuje się rozumowaniem, które zmierza do ustalenia konkluzywnych wniosków.
Powiedzieć, że wniosek jest konkluzywny, oznacza, iż w przypadku, gdy posiadane przesłanki są prawdziwe, niemożliwe jest,
by oparty na nich wniosek był fałszywy. Takie rozumowanie
nazywane jest rozumowaniem niezawodnym. Logika dedukcyjna zajmuje się więc regułami określania, kiedy schemat
wnioskowania jest niezawodny.
Nie wszystkie rozumowania w życiu codziennym mają na
celu dostarczenie konkluzywnej racji dla prawdziwości danego
wniosku. Czasami, ze względu na samą naturę danego przypadku, konkluzywna racja nie może powstać. Ale często, z czysto
praktycznych powodów, wcale jej nie potrzebujemy. Potrzebujemy racji po to, by pokazać, że wniosek, do którego doszliśmy,
jest dobrze ugruntowany, bardziej prawdopodobny niż inne
wnioski, do jakich mogliśmy dojść. Łatwo jest sobie wyobrazić
sytuacje, w których ważne jest podjęcie decyzji niezależnie od
tego, czy konkluzywna informacja jest osiągalna. Na przykład,
gdybyśmy byli sędzią w procesie o morderstwo, moglibyśmy
pragnąć wiedzy o tym, czy wniosek, do którego doszliśmy,
został rzetelnie wyprowadzony z wszystkich racji, jakimi dysponowaliśmy. Logika indukcyjna zajmuje się właśnie takimi
przypadkami, a więc nie regułami rozumowania poprawnego
w sensie niezawodności lub konkluzywności, lecz raczej dotyczy
trafności tych wnioskowań, w których racje nie są konkluzywne.
W szczególności, podczas gdy logika dedukcyjna zajmuje się
wnioskowaniami od ogólnego do szczegółowego (tj. od stwierdzeń odnoszących się do całego zbioru rzeczy do stwierdzeń
dotyczących poszczególnych jego elementów), logika indukcyjna dotyczy wnioskowań od szczegółu do ogółu, a wyprowadzanie ogólnych sądów ze stwierdzeń szczegółowych nigdy nie
może być konkluzywne. Być może jeden lub dwa przykłady
uczynią nieco jaśniejszym to rozróżnienie.
Przypuśćmy, że ktoś chce ustalić prawdziwość zdania
“Wszyscy Europejczycy są śmiertelni". Może tego dokonać na
dwa różne sposoby — poprzez rozumowanie dedukcyjne lub
indukcyjne. Przedstawmy najpierw pierwszą technikę. Można
domagać się uznania za prawdziwe następujących twierdzeń,
traktowanych jako przesłanki powyższego zdania: (a) “Wszyscy Europejczycy są istotami ludzkimi" oraz (b) “Wszystkie
istoty ludzkie są śmiertelne". Teraz, jeśli oba te zdania są
prawdziwe, niemożliwe jest, by zdanie “Wszyscy Europejczycy
są śmiertelni" było fałszywe. Mówiąc krótko, prawdziwość
zdań (a) i (b) dostarcza konkluzywnej racji dla prawdziwości
zdania “Wszyscy Europejczycy są śmiertelni". Mamy tutaj do
czynienia z wnioskowaniem wiodącym od stwierdzenia o wszystkich istotach ludzkich do stwierdzenia o niektórych istotach
ludzkich, tj. o Europejczykach. Jest to przykład rozumowania
dedukcyjnego.
Z drugiej strony można nie wierzyć, że zdanie “Wszystkie
istoty ludzkie są śmiertelne" jest zdaniem prawdziwym. Mimo
wszystko, można by się o tym przekonać z całą pewnością
dopiero wtedy, gdyby wszyscy ludzie umarli — co jest trudną
sprawą, zwłaszcza dla kogoś, kto zalicza siebie do zbioru istot
ludzkich. Tak więc, aby ustalić prawdziwość zdania “Wszyscy
Europejczycy są śmiertelni", można odwołać się do innej procedury. Można mianowicie użyć jako racji sądów, o których
wiadomo, że są prawdziwe, i wnioskować ze szczegółu do
ogółu. Można więc powiedzieć: (a) “Każdy Europejczyk urodzony przed 1830 rokiem umarł", (b) “Europejczycy wciąż
jeszcze umierają". Prawdziwość (a) oraz (b) czyni prawdopodobnym, że zdanie “Wszyscy Europejczycy są śmiertelni" jest
prawdziwe, lecz, inaczej niż w przypadku przesłanek dostarczanych przez sformułowany powyżej schemat wnioskowania
dedukcyjnego, w tym przypadku prawdziwość przesłanek nie
czyni pewnym tego, że wszyscy Europejczycy są śmiertelni. Jest
wciąż możliwe, że (a) i (b) mogą być jednocześnie prawdziwe,
a jednak ktoś żyjący dzisiaj lub mający się narodzić w przyszłości będzie nieśmiertelny. Stąd, nawet jeśli nasze rozumowanie jest trafne, a nawet jeśli poprawnie wyprowadziliśmy nasz
wniosek z racji, jakie posiadaliśmy, możliwe jest (aczkolwiek
wysoce nieprawdopodobne), że kiedyś w przyszłości wniosek
okaże się fałszywy. Logika indukcyjna nie zajmuje się więc
Logika dedukcyjna i indukcyjna
403
wnioskowaniami subiektywnie pewnymi, lecz wnioskowaniami
prawdopodobnymi, których racją jest prawdziwość określonych
sądów, na jakich się opierają.
Najważniejszym obszarem zastosowania logiki indukcyjnej
jest nauka. Badając świat, uczony stosuje metody dedukcyjne,
a nawet intuicyjne przypuszczenia, lecz to właśnie logika indukcyjna stanowi jego podstawowe narzędzie. Niektórzy metodologowie istotnie mówią o “metodzie naukowej" i “logice
indukcyjnej" tak, jakby to były pojęcia synonimiczne — jest
to sugestia fałszywa, lecz w rzeczywistości niezbyt odległa
od prawdy. Opiszemy zasadnicze kroki działalności naukowej,
aby pokazać, dlaczego logika indukcyjna odgrywa decydującą
rolę w badaniach naukowych.
Najbardziej podstawowy etap naukowych badań polega na
opisie jednostkowych wydarzeń i zjawisk. Na przykład, Galileusz opisywał szybkość, z jaką poszczególne, upuszczone ciało
przyspiesza. Następnie upuszczał inne ciała i dla każdego
przypadku mierzył współczynnik przyspieszenia. Rekonstruując jego działalność, moglibyśmy powiedzieć, że ostatecznie
doszedł do pewnej liczby prawdziwych twierdzeń jednostkowych opisujących współczynnik, z jakim poszczególne ciała
przyspieszały. Galileusz zauważa na przykład, że upuszczone
ciało A przyspieszało ze współczynnikiem 32 stopy na sekundę
do kwadratu; ciało B spadało z tym samym przyspieszeniem,
podobnie ciało C i tak dalej. Teraz, z prawdziwości takich
jednostkowych, szczegółowych sądów (tj. sądów opisujących
poszczególne wydarzenia) wyprowadził ogólną prawdę odnoszącą się do natury, zwaną czasami prawem przyrody. Wyciągnął mianowicie wniosek stwierdzający, że w s z y s t k i e
ciała, jeśli zostaną upuszczone, będą spadać z przyspieszeniem
32 stopy na sekundę do kwadratu. Z punktu widzenia logiki
indukcyjnej możemy powiedzieć, że jednostkowe sądy dostarczyły mu trafnych przesłanek do wyciągnięcia ogólnego wniosku konstatującego, że wszystkie ciała spadają z określonym
przyspieszeniem.
Formułując to bardziej ogólnie, możemy powiedzieć, że
logika indukcyjna jest teorią dotyczącą przesłanek,
które
dostarczają racji dla prawdziwości danego wniosku, w sytuacji
gdy przesłanki te nie pozwalają wyprowadzić wniosku
kon-kluzywnego. W praktyce logika indukcyjna zbiega się z
tym, co nazywamy rachunkiem prawdopodobieństwa. Logika
indukcyjna zajmuje się związkiem pomiędzy racją i
wyprowadzonym z niej wnioskiem. Zasadnicze pytanie, na
które odpowiada, brzmi: “Kiedy racja czyni prawdziwość
wniosku bardziej prawdopodobną?" lub bardziej ściśle: “Jakie
jest prawdopodobieństwo prawdziwości wniosku przy danych
przesłankach?" Ze względu na wysoce skomplikowaną naturę
rachunku prawdopodobieństwa oraz opierającej się na nim
analizy statystycznej, w tym rozdziale ograniczymy naszą
dyskusję na temat logiki wyłącznie do logiki dedukcyjnej.
Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że logika w ostatnich
latach stała się jednym z najbardziej badanych obszarów całej
filozofii, toteż nasze rozważania na temat logiki dedukcyjnej
muszą być ograniczone.
Logika dedukcyjna: sylogizm
Poniżej nie prezentujemy wszystkich typów rozumowania dedukcyjnego. Aby wprowadzić czytelnika w studia nad logiką
dedukcyjną, ograniczymy nasze rozważania do jednego z najbardziej znanych rodzajów dedukcyjnego rozumowania, mianowicie sylogizmu. Najogólniej rzecz biorąc, sylogizm może być
zdefiniowany jako schemat wnioskowania zawierający dwie przesłanki i wniosek — musimy jednak dodać, iż nie jest to
dokładna definicja. Ponieważ sformułowanie takowej wymaga
wprowadzenia pewnych terminów technicznych, odłożymy na
jakiś czas jej podanie. Rozważania na temat sylogizmu rozpoczniemy od wprowadzenia niektórych koniecznych pojęć.
Terminologia logiczna
Każdy sylogizm musi zawierać dokładnie trzy sądy — ani mniej,
ani więcej. Sąd, którego staramy się dowieść, którego praw-
Terminologia logiczna
405
dziwość usiłujemy ustalić, nazywa się wnioskiem schematu
wnioskowania, podczas gdy pozostałe dwa sądy dostarczają
racji do stwierdzenia, że wniosek jest prawdziwy. Te sądy
nazywają się przesłankami wnioskowania. Rozważmy następujący przykład sylogizmu:
a) Wszystkie psy są kręgowcami.
b) Wszystkie kręgowce są zwierzętami.
c) Wszystkie psy są zwierzętami.
Sądy (a) oraz (b) stanowią przesłanki wnioskowania
sylogis-tycznego, podczas gdy sąd (c) jest jego wnioskiem.
Należy zauważyć, że w danym przykładzie przesłanki są
konkluzywne, tj. jeśli są prawdziwe, niemożliwe jest, aby
wniosek był fałszywy. W takim przypadku mówimy, że
przesłanki pociągają za sobą wniosek lub że wniosek wynika
z przesłanek. To, co nazywa się “teorią sylogizmu", jest
systemem reguł, które pozwalają stwierdzić, kiedy we
wnioskowaniu sylogistycznym przesłanki pociągają za sobą
wniosek, a kiedy nie. Innymi słowy pokazują nam, które
schematy wnioskowań są subiektywnie pewne, a które nie;
teoria sylogizmu wyposaża nas w metodę odróżniania
rozumowań dobrych od złych.
Należy ponadto zwrócić uwagę na fakt, że każdy z sądów,
które budują sylogizm, składa się z czterech części. Na przykład
sąd (a) zbudowany jest z czterech słów. wszystkie, psy, są,
kręgowce. Podobnie sąd (b) również składa się z czterech
słów: wszystkie, kręgowce, są, zwierzęta. I tak samo sąd
(c). Każdy sylogizm musi być złożony z sądów zawierających
te cztery elementy; określają one to, co nazywa się postacią
normalną zdania sylogistycznego. Postać przedstawia się w następujący sposób: sąd rozpoczyna się od kwantyfikatora. Słowo
“wszystkie" pełni funkcję kwantyfikatora w każdym z sądów
zawartych w sylogizmie przedstawionym powyżej. Następnie
sąd musi zawierać słowo, które jest jego podmiotem. Nazywa
się je terminem podmiotowym. Słowo “psy" jest podmiotowym
terminem sądu (a). Po trzecie, sąd musi zawierać termin
orzecznikowy; w naszym przypadku słowo “kręgowce" jest
orzecznikiem. I ostatecznie, sąd musi zawierać słowo, które łączy
czy wiąże podmiot z orzecznikiem i nazywa się łącznikiem. Słowo
“są" spełnia to zadanie w przedstawionej wyżej próbce sylogizmu.
Mówiąc krótko, sylogizm musi zawierać dokładnie trzy sądy, każdy
z nich występuje w swej postaci normalnej — tj. musi posiadać
kwantyfikator, termin podmiotowy, termin orzecznikowy i łącznik.
Czytelnikowi należy się parę słów wyjaśnienia na temat
stosowania terminów technicznych. Termin podmiotowy odnosi
się do rzeczy lub bytu, o którym coś stwierdzamy. Termin
orzecznikowy określa to, co stwierdzamy o podmiocie. Łącznik
jest zawsze formą czasownika “być" — zazwyczaj będzie to
Jest" lub “są". Funkcja kwanryfikatora polega na wskazywaniu
zakresu, w jakim odnosimy się do elementów oznaczanych przez
termin podmiotowy. Zwyczajowe słowa, które się tutaj stosuje,
to “wszystkie", “niektóre", “żadne".
W tej części książki wprowadziliśmy ćwiczenia, które mogą
posłużyć jako sprawdzian zrozumienia omawianych tematów.
Odpowiedzi do ćwiczeń znajdują się na końcu rozdziału.
Ćwiczenie 1
Znajdź termin podmiotowy, termin orzecznikowy, łącznik orasS
kwantyfikator (jeżeli takowe w ogóle są):
1
2
3
4
5
6
Niektóre wściekłe psy są szczęśliwymi małżonkami.
Wszystkie nietoperze są gryzoniami.
James jest zły.
Konie są najlepszymi przyjaciółmi człowieka.
Niektóre stoły nie są mahoniowe.
Żadnej rośliny nie ma w tym pokoju.
Sądy twierdzące i przeczące
Pod względem celu, w jakim są wypowiadane, oraz ze względu
na strukturę gramatyczną zdania można podzielić na rozmaite
Sądy twierdzące i przeczące
407
klasy. Rozpocznijmy naszą klasyfikację od podziału ze względu
na strukturę gramatyczną. Możemy w ten sposób wyróżnić:
zdania oznajmujące, zdania pytające, zdania rozkazujące, zdania
uczuciowe. Jeżeli zaś rozpatrzymy sposoby używania tych zdań,
otrzymamy analogiczny podział na: stwierdzenia, pytania, rozkazy, uczucia, pragnienia. Ponieważ próba precyzyjnego zdefiniowania powyższych sposobów używania języka oraz ich
struktury gramatycznej zbyt daleko odwiodłaby nas od zasadniczego nurtu rozważań, poprzestaniemy jedynie na ogólnej
charakterystyce. Sformułowana już teza głosi, że logika zajmuje
się wyłącznie zdaniami oznajmującymi, tj. tymi rodzajami zdań,
których używamy w celu wypowiadania stwierdzeń.
Przyczyną, dla której logika nie zajmuje się wszystkimi
wymienionymi wyżej rodzajami zdań, jest fakt, że tylko zdania
oznajmujące, za pomocą których wypowiadamy stwierdzenia
o świecie, mogą być prawdziwe lub fałszywe. Zdania pytającego
używa się po to, aby zadać pytanie. Jeżeli wypowiadam zdanie
“Czy drzwi są otwarte?", nie zawieram w nim żadnego przekonania dotyczącego drzwi. Nie stwierdzam, ani nie konstatuję, że są otwarte. A więc to, co mówię, nie może być ani
prawdziwe, ani fałszywe. Aby zdanie było prawdziwe lub
fałszywe, musi formułować jakieś przekonanie dotyczące świata. Musi stwierdzać jakiś fakt. Na przykład, gdy powiadam
“W garażu stoi dwanaście samochodów", wyrażam swoje przekonanie dotyczące liczby samochodów w garażu. Tym samym
moje zdanie musi być albo prawdziwe, albo fałszywe. Jest
prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy w garażu jest dwanaście
samochodów; w każdym innym przypadku jest fałszywe (tzn.
zarówno wtedy, gdy w garażu jest więcej, jak i mniej niż
dwanaście samochodów). Podobnie zdanie rozkazujące jest
generalnie używane w celu wydania rozkazu. Jeśli krzyczę
“W prawo zwrot!", wypowiedź ta nie może być ani prawdziwa,
ani fałszywa. Nie formułuję stwierdzenia w rodzaju: “Oni są
zawsze posłuszni moim rozkazom", lecz po prostu wydaję
rozkaz. Rozkaz może być wykonany lub nie, lecz niezależnie
od tego, czy będzie wykonany, czy nie, nie możemy powiedzieć,
że jest prawdziwy czy fałszywy, ponieważ nie oznajmia niczego
na temat bytów obecnych w świecie. Z kolei zdanie uczuciowe
jest zdaniem używanym w celu wyrażenia uczucia lub życzenia.
Jeżeli wzdycham “Och, chciałbym być królem!", znowuż nie
twierdzę “Jestem królem", lecz wypowiadam jedynie swoją
nadzieję, że mógłbym królem stać się, a jest to coś zupełnie
różnego od stwierdzenia, że jestem lub będę królem.
Logika zajmuje się więc wyłącznie zdaniami oznajmującymi,
tzn. zdaniami formułowanymi w celu wypowiedzenia pewnego
przekonania lub stwierdzenia dotyczącego świata. Dlatego też
logicy wolą używać pojęcia sąd, dla wyróżnienia tych zdań,
które stanowią przedmiot ich zainteresowania. W przypadku
schematów wnioskowań mających postać sylogizmu, zdania
oznajmujące
muszą
mieć
zawsze
formę
podmiotowo-orzecz-nikową. Musi być każdorazowo tak, że
orzecznik stwierdza coś o podmiocie. Tak więc, gdy mówię
“Ten stół jest brązowy", stwierdzam jednocześnie, że kolor
“brąz" przysługuje rzeczy zwanej “stołem". Dalej, gdy mówię
“Wszystkie koty są ssakami", stwierdzam, że właściwość bycia
ssakiem przysługuje każdemu kotu.
Powód, dla którego logika zajmuje się wyłącznie zdaniami
oznajmującymi, staje się jasny, gdy odwołamy się do uprzednio
poczynionych uwag na temat samej natury logiki. Wskazywaliśmy, że logika bada poprawne rozumowania. Poprawność
rozumowania jest ściśle związana z prawdziwością i
fałszy-wością, jeśli nie jest wręcz z nimi tożsama. Związek ten
daje się zdefiniować następująco: kiedy przeprowadza się
poprawne rozumowanie, a ponadto przesłanki tego rozumowania
są prawdziwe, wówczas niemożliwe jest, aby wniosek był
fałszywy. Ponieważ wszystkie pozostałe rodzaje zdań,
wyjąwszy zdania oznajmujące, nie mogą być prawdziwe ani
fałszywe, zatem niemożliwe jest określenie poprawnego
rozumowania poprzez związanie jego definicji z prawdziwością
tychże zdań; właśnie dlatego logika ogranicza się do takich
zdań, które używane są do wypowiadania stwierdzeń.
Zdania oznajmujące mogą być dalej podzielone na dwie
klasy: te, w których orzecznik stwierdza coś o podmiocie, oraz
te, w których orzecznik neguje coś w podmiocie. Pierwsze
Sądy twierdzące i przeczące
40 9
nazywamy zdaniami twierdzącymi, drugie przeczącymi. Przykładem sądu twierdzącego może być zdanie “Wszystkie lwy są
okrutne". Obecność takich słów, jak: nie, żaden, żadne, nic,
wskazuje na sąd przeczący taki, jak w zdaniach: “Żaden
nauczyciel nie jest bogaczem" lub “Niektórzy nauczyciele nie
są bogaci" itp.
Kiedy opisujemy sąd jako twierdzący lub przeczący, mówimy o jakości sądów. W następnej części niniejszego rozdziału
zobaczymy, w jaki sposób odróżnia się jakość sądów od ich
ilości.
Czasami trudno określić, czy sąd jest twierdzący czy przeczący. Dwa sądy: “Niektórzy muzułmanie są niepijący" oraz
“Niektórzy muzułmanie nie piją", mają identyczne znaczenie — oba stwierdzają, że część elementów zbioru muzułmanów nie zawiera się w zbiorze pijących. Lecz pierwszy sąd jest
twierdzący. Stwierdza on, że niektórzy muzułmanie należą do
zbioru niepijących. Drugi zaś jest przeczący — neguje fakt, że
niektórzy muzułmanie należą do zbioru pijących. W pierwszym
przypadku słowo “nie-" modyfikuje orzecznik, w drugim, słowo “nie" zmienia łącznik (w precyzyjnym sformułowaniu logicznym powinniśmy powiedzieć: “Niektórzy muzułmanie nie są
pijący"). Tak więc, nie zawsze potrafimy wywnioskować, czy
sąd jest twierdzący czy przeczący, wyłącznie z tego, czy słowo
takie jak “nie" modyfikuje rzeczownik czy przymiotnik. To,
czy sąd jest przeczący, zależy od tego, czy słowa takie jak “nie"
lub “żaden" modyfikują łącznik. Jeżeli tak jest, wówczas sąd
jest przeczący. Stąd więc, sąd taki, jak “Żadne psy nie są
kotami" jest sądem przeczącym, bowiem neguje możliwość
przypisania psom kocich właściwości.
Ćwiczenie 2
Określ, czy następujące sądy są twierdzące czy przeczące:
1
2
James jest bardzo nieszczęśliwy.
Lwy nie są niegodne zaufania.
3
4
5
6
7
8
9
10
Ona nie była pozbawiona ochoty przyjścia.
Żadne inne, jak tylko samotne serce przepełnione jest
smutkiem.
Nie próbując, nic nie osiągniesz.
Od wielu miesięcy jest niezdrowy.
Niektórzy filozofowie są intuicjonistami.
Nikt nie będący nałogowcem, nie zrozumie tego pro
blemu.
Wszystkie nie-S są nie-P.
Obsługujemy wszystkich, z wyjątkiem kobiet.
Sądy ogólne, szczegółowe i jednostkowe
Wspominaliśmy już, że zdania oznajmujące mogą być sklasyfikowane jako przeczące lub twierdzące. Taka klasyfikacja
nazywana jest przez logików jakością. Ponadto istnieje jeszcze
jedna istotna klasyfikacja zdań, dzieląca je na: ogólne, szczegółowe i jednostkowe. To rozróżnienie nosi nazwę ilości.
To, czy sąd jest ogólny, szczegółowy czy jednostkowy, zależy
od tego, czy mówimy o w s z y s t k i c h przedmiotach, do
których odsyła termin podmiotowy, czy tylko o n i e k t
ó-r y c h z nich, lub tylko o poszczególnych
j e d n o s t k a c h . Jeżeli mówię “Wszystkie gwiazdy filmowe
są bogate", wypowiadam zdanie, którego termin podmiotowy
odnosi się do każdej gwiazdy filmowej. Dlatego właśnie zakres
tego zdania jest ogólny. Z drugiej strony, jeśli łagodzę moją
uwagę, mówiąc “Niektóre gwiazdy filmowe są bogate", wówczas
nie odnoszę mojej opinii do każdej gwiazdy filmowej. Mówię
coś tylko o pewnej grupie —i dlatego właśnie terminologicznie
ujmujemy takie sądy mianem szczegółowych. A jeszcze inaczej,
gdy mówię “Paul Newman jest bogaty", wówczas odnoszę moje
przekonanie do jednej i tylko jednej osoby, a tym samym mój
sąd nazywa się jednostkowym.
Z powodów, które wkrótce zostaną wyjaśnione, w teorii
sylogizmu sądy jednostkowe traktowane są zawsze jako ogólne.
Powoduje to istotne uproszczenie teoretyczne, bowiem ogranicza klasyfikację sądów ze względu na ich liczbę do dwóch
Sądy ogólne, szczegółowe i jednostkowe
411
tylko typów: sądów ogólnych i sądów szczegółowych. Sądy
jednostkowe traktowane są jako ogólne z dwu powodów. Po
pierwsze, dlatego że w sądach takich, jak “Paul Newman jest
bogaty", odnosimy swoją opinię do c a ł e g o Paula
New-mana, a nie tylko do jego części. Ponieważ takie
odnoszenie się do pewnej całości stanowi właściwość sądów
ogólnych, naturalne wydaje się określenie sądów jednostkowych
jako ogólnych. Po drugie, sądy jednostkowe traktowane są jako
ogólne z innego jeszcze powodu. Kiedy powiadam “Wszyscy
ludzie są śmiertelni", pojęcia “ludzie" oraz “śmiertelni" odnoszą
się do zbiorów przedmiotów — zbioru ludzi i zbioru istot
śmiertelnych. W teoriomnogościowej interpretacji sądu
stwierdzam, że zbiór istot ludzkich zawiera się w zbiorze istot
śmiertelnych. Tym samym ustanawiam relację pomiędzy
dwoma zbiorami, relację “zawierania się w". Z drugiej strony,
kiedy mówię “Jack jest Amerykaninem", zwyczajnie sugeruję,
że Jack jest obywatelem Stanów Zjednoczonych, lub bardziej
poprawnie, że jest członkiem pewnej grupy. Relacja bycia
elementem pewnego zbioru jest czymś innym niż relacja
zawierania się jednego zbioru w drugim. Jednak logika
sylogistyczna byłaby nadmiernie skomplikowana, gdyby
chciała rozróżniać pomiędzy tymi relacjami. Dlatego też w celu
poradzenia sobie z sądami jednostkowymi, w tym systemie
logicznym traktuje się je jako ogólne. Taki sąd, jak “Jack jest
Amerykaninem", może być rozumiany jako stwierdzający, że
zbiór zawierający tylko jeden element, mianowicie Jacka,
zawiera się w zbiorze Amerykanów.
Kiedy podmiot nie jest wyposażony w kwantyfikator, jak
np. w zdaniu “Tenorzy uwielbiają spaghetti", czasami możemy
nie mieć pewności, czy sąd należy interpretować jako ogólny,
czy jako szczegółowy. W takich przypadkach stosujemy następującą regułę: zakładamy, że należy zawsze dołączyć “wszyscy",
jeśli nie jest jasno stwierdzone, że tylko “niektórzy". Stąd zdanie
“Tenorzy uwielbiają spaghetti" należy rozumiećjako “Wszyscy
tenorzy uwielbiają spaghetti". Z drugiej jednak strony, sąd
taki, jak “Ludzie zdobyli Mount Everest", należy jednak interpretować raczej jako “Niektórzy ludzie zdobyli Mount
Eve-rest" niźli jako “Wszyscy ludzie zdobyli Mount Everest".
Ćwiczenie 3
Określ, które z poniższych sądów są ogólne, a które szczegółowe:
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
Ryby są ssakami.
Niektóre smoki są gwałtowne.
Ten stół jest brązowy.
Ten system jest bezużyteczny.
Oni są szaleni.
Ciężko pracujący studenci odnoszą sukcesy.
Albert Einstein był geniuszem.
Te kanistry wydają się ciężkie.
To opakowanie aspiryny nie jest pełne.
Żadne istoty ludzkie nie są nieomylne.
Niektóre koty nie są mądre.
Ludzie zdobyli Mount Everest.
Wszyscy policjanci nie są okrutni.
Wszyscy gracze w golfa są bogaci.
Niektóre dzieci są małe.
Cztery kategoryczne sądy logiczne
W myśl założeń systemu, który obecnie rozważamy, każde
zdanie oznajmujące mnsi być albo ogólne, albo szczegółowe, oraz
albo twierdzące, albo przeczące. Wszelkie rozumowanie czy
wnioskowanie sylogistyczne musi czynić użytek z tych rodzajów sądów. Jeżeli zestawimy je na rozmaite możliwe sposoby, przekonamy się, że istnieją cztery i tylko cztery możliwe
rodzaje sądów, którymi zajmuje się logika. Zakłada się, że
większość wypowiedzi naturalnego języka, takiego jak angielski, może być przetłumaczona na ten lub inny z czterech sądów
występujących w logice sylogistycznej. Tym samym zakłada się
ponadto, że tenże typ logiki zdolny jest ogarnąć wszelkie typy
rozumowań, z jakimi można spotkać się w życiu codziennym.
Te cztery typy sądów, to:
Cztery kategoryczne sądy logiczne
413
a) Te, które są ogólne i twierdzące.
b) Te, które są ogólne i przeczące.
c) Te, które są szczegółowe i twierdzące.
d) Te, które są szczegółowe i przeczące.
(Przypominamy, że sądy jednostkowe w tym schemacie są
interpretowane jako ogólne).
Tradycyjnie, w celu łatwiejszego operowania, logicy opatrzyli nazwą każdy z tych rodzajów sądów. Nazwa jest każdorazowo samogłoską: A, E, I oraz O. Tak więc, sądy
ogólno--twierdzące nazywane są sądami A (nazwa pochodzi od
pierwszej litery łacińskiego słowa affirmo, co znaczy
“stwierdzam"); sądy ogólno-przeczące określane są jako sądy £
(od pierwszej samogłoski w słowie nego — “neguję"); sądy
szczegółowo--twierdzące są oznaczane literą I (od drugiej
samogłoski
słowa
affirmo);
podczas
gdy
sądy
szczegółowo-przeczące są określane literą O (od ostatniej
samogłoski w słowie nego). Twierdzącymi formami są A oraz I;
przeczącymi E i O; ogólnymi formami są A i E; szczegółowymi
I oraz O.
Ćwiczenie 4
Określ, które z poniższych zdań powinny być oznaczone jako
A, E, I, O, a ponadto określ ich ilość i jakość, tzn. to, czy są
ogólne i szczegółowe itd.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
Żadni Amerykanie nie są odkrywcami.
Wszyscy lekarze interesują się medycyną.
Niektórzy prawnicy grają w golfa.
Mohammed Ali nie jest już mistrzem wagi ciężkiej.
Martin Luther King był orędownikiem wolności.
Niektóre przewodniki nie świecą.
Wszyscy piłkarze wykluczeni są z towarzystw literackich.
Niektórzy tenisiści nie są pisarzami.
Ten odczyt był świetnie przedstawiony.
Każdy lew jest dziki.
Rozkład terminów
Jak zobaczymy później, możliwe jest przedstawienie zbioru
reguł pozwalających w prosty sposób określić niezawodność
lub zawodność wnioskowania sylogistycznego. Jednym z podstawowych pojęć pomocnych w opracowaniu takiego zestawu
reguł jest pojęcie rozkładu. Aby poprawnie stosować te reguły,
niezmiernie istotne jest zrozumienie poniższych rozważań.
Rozkład jest bardzo prostym pomysłem. Mówimy, że termin
jest rozłożony, kiedy odnosi się do wszystkich elementów zbioru
przez siebie denotowanego. Na przykład, kiedy mówię “Wszyscy
Anglicy są szaleni", termin “Anglicy" jest rozłożony, ponieważ
odwołuję się do w s z y s t k i c h Anglików. Z drugiej
strony, kiedy mówię “Niektórzy Anglicy są mądrzy", termin
“Anglicy" nie jest rozłożony, bowiem odwołuję się tylko do
części zbioru Anglików. Zobaczmy teraz, w jaki sposób sądy
A, E, I, O rozkładają swoje terminy. Ponieważ każdy z tych
sądów zawiera dwa terminy, podmiotowy i orzecznikowy, dla
każdego sądu musimy określić, czy rozkłada się w nim jeden
termin, oba czy żaden.
Rozkład terminów w sądzie A
W sądzie A (tj. w sądzie ogólnym takim, jak “Wszystkie lwy
są mięsożerne") termin podmiotowy jest oczywiście rozłożony,
ponieważ odnosimy się do wszystkich lwów. Lecz termin orzecznikowy nie jest rozłożony. Nie odwołujemy się bowiem do
wszystkich mięsożerców, gdy mówimy “Wszystkie lwy są mięsożerne". Powiadamy jedynie, że zbiór lwów zawiera się
w zbiorze istot mięsożernych; ale nie mówimy o wszystkich
istotach mięsożernych. Można to zobaczyć wyraźnie, odwracając kolejność terminu podmiotowego i orzecznikowego
w prawdziwym sądzie A. Jeśli powiemy “Wszystkie lwy są
mięsożerne", sąd jest prawdziwy. Natomiast, jeżeli odwrócimy
kolejność terminów, otrzymamy “Wszystkie istoty mięsożerne
są lwami", co jest oczywiście fałszywe. Widać więc wyraźnie,
Rozkład terminów
415
że w sądzie “Wszystkie lwy są mięsożerne" nie odwołujemy się
do wszystkich mięsożerców. Z tego powodu, jak już mówiliśmy, termin orzecznikowy nie jest rozłożony.
Rozkład terminów w sądzie E
W sądzie E (tj. w sądzie ogólno-przeczącym takim, jak “Żadne
karlice nie są blondynkami") zarówno termin podmiotowy, jak
i orzecznikowy są rozłożone. Powiadamy bowiem tutaj, że
zbiór karlic nie zawiera się w zbiorze blondynek. Odwołujemy
się więc do wszystkich karlic i do wszystkich blondynek i mówimy, iż zbiory te są rozłączne.
Rozkład terminów w sądzie I
W sądzie I (tj. w sądzie szczegółowo-twierdzącym takim, jak
“Niektóre ptaki są czarne") zarówno termin podmiotowy, jak
i orzecznikowy są nie rozłożone. Stwierdzamy tutaj, że zbiór
ptaków i zbiór czarnych rzeczy mają wspólny element. Nie
mówimy jednak o wszystkich ptakach ani o wszystkich czarnych rzeczach, lecz wyłącznie o niektórych elementach każdego
zbioru. Stąd też zarówno podmiot, jak i orzecznik nie są
rozłożone.
Rozkład terminów w sądzie O
W sądzie O (tj. w sądzie szczegółowo-przeczącym, np. “Niektóre ścieżki nie są strome") stwierdzamy, że termin podmiotowy nie jest rozłożony, podczas gdy termin orzecznikowy
jest. Łatwo można zauważyć, iż termin podmiotowy nie jest
rozłożony, ponieważ odwołuje się on jedynie do części
de-notowanego zbioru. Powstaje jednak pytanie: dlaczego
termin orzecznikowy miałby być rozłożony? Jest tak
dlatego, że w naszym sądzie niektóre ścieżki nie zawierają
się w zbiorze
wszystkich stromych rzeczy. Czyli mówimy o całym zbiorze
stromych rzeczy i tym samym termin orzecznikowy jest rozłożony.
Możemy podsumować wynik naszych rozważań, jak następuje:
Oba sądy ogólne rozkładają swoje terminy podmiotowe, lecz
sąd A nie rozkłada swojego orzecznika, podczas gdy sąd
E rozkłada. Oba sądy szczegółowe nie rozkładają swoich
terminów podmiotowych, przy czym sąd I nie rozkłada swojego orzecznika, natomiast sąd E rozkłada. Poniższy diagram
może pomóc w zrozumieniu tych zależności:
Rodzaj sądu
AEIO
Rozkład terminów w
Termin podmiotowy sądach A, E, I, O
rozkłada
Termin orzecznikowy nie
rozkłada nie rozkłada nie rozkłada
rozkłada nie rozkłada rozkłada
rozkłada
Ćwiczenie 5
Wskaż, które terminy są rozłożone, a które nie rozłożone,
w następujących przykładach:
1
2
3
4
5
6
7
Wszyscy Amerykanie są dobrymi pływakami.
Żadnym konduktorom nie płaci się zbyt dużo.
Niektóre łabędzie nie są czarne.
Niektóre łabędzie są piękne.
Jane jest modelką.
Wszyscy mieszkańcy Iowa pracują poza rolnictwem.
Niektórzy mieszkańcy Newady nie są rolnikami.
Średnie, większe i mniejsze terminy
Aby zrozumieć reguły decydujące o tym, kiedy sylogizm jest
niezawodny, należy przyswoić sobie trzy elementy terminologii
logicznej:
Średnie, większe i mniejsze terminy
417
a) rozróżnienie pomiędzy sądami twierdzącymi i prze
czącymi,
b) znaczenie pojęcia “rozkład",
c) sens następujących pojęć: “termin średni", “termin więk
szy" oraz “termin mniejszy" schematu wnioskowania.
Kwestie (a) oraz (b) omówiliśmy wyżej. Obecnie zajmiemy
się wyjaśnieniem punktu (c) — mianowicie tego, co należy
rozumieć przez termin średni, termin mniejszy oraz termin
większy. Potem będziemy mogli sformułować reguły niezawodności i zawodności schematu wnioskowania sylogistycznego.
Jak zostało podane na początku niniejszego rozdziału, sylogizm może być ogólnie określony jako schemat wnioskowania
zawierającego dwie przesłanki i jeden wniosek. Obecnie przygotowani jesteśmy do uściślenia tej charakterystyki, a przy okazji
wyjaśnimy sobie, co znaczą pojęcia takie, jak termin średni, termin
mniejszy i termin większy. Ponieważ sylogizm zbudowany jest
z dwu przesłanek i wniosku, znaczy to, że składają się nań sądy,
z których każdy ma postać podmiotowo-orzecznikową. Tym
samym sylogizm zawiera sześć pojęć — trzy terminy podmiotowe
i trzy terminy orzecznikowe. Rozważmy następujący sylogizm:
Wszyscy idioci są szczęśliwi.
Wszyscy piłkarze są idiotami.
Stąd, wszyscy piłkarze są szczęślr
LWI.
Należy zauważyć, że w trzech sądach tworzących wnios kowania zawarte są trzy r ó ż n e pojęcia. Każde z nich (tj.
“idioci", “szczęśliwi" oraz “piłkarze") występuje dwukrotnie.
Przez termin średni rozumiemy pojęcie, które występuje w obu
przesłankach. Termin średni nie występuje we wniosku, ponieważ
każde pojęcie może być użyte wyłącznie dwa razy. W naszym
przykładzie terminem średnim jest słowo “idioci", albowiem
występuje ono w obu przesłankach. Przez termin większy
rozumiemy pojęcie, które jest orzecznikiem wniosku. Termin
większy występuje ponadto w pierwszej przesłance naszego
przykładu. Jest nim mianowicie słowo “szczęśliwi". Zwrot
termin większy określa orzecznik wniosku dlatego, że jest to
pojęcie desygnujące większy zbiór. We wnioskowaniu podanym
wyżej stwierdza się, że zbiór piłkarzy zawiera się w zbiorze
idiotów, zbiór idiotów zawiera się w zbiorze ludzi szczęśliwych,
a tym samym zbiór piłkarzy zawarty jest w zbiorze ludzi
szczęśliwych. Słowo “szczęśliwi" odnosi się więc do największego zbioru i z tego powodu orzecznik wniosku jest zwany
terminem większym. Podmiot wniosku jest dla odmiany zwany
terminem mniejszym. Należy zwrócić uwagę, że termin mniejszy
również występuje raz w przesłance i raz jako podmiot wniosku. W wybranym przez nas przykładzie pojęcie “piłkarze"
stanowi termin mniejszy.
Dalsze uściślenia terminologiczne każą stwierdzić, że przesłanka większa jest to ta przesłanka, która zawiera termin
większy, podczas gdy przesłanka mniejsza zawiera termin mniej-
szy. Obie przesłanki zawierają oczywiście termin średni.
Dla osiągnięcia większej przejrzystości przyjmuje się konwencjonalnie, że pewne litery odpowiadają określonym terminom.
Tradycyjnie logicy oznaczają termin średni literą M, termin
mniejszy—literą S, a termin większy literą P. Nasze wnioskowanie może być wiec zapisane w postaci symbolicznej jak następuje:
Wszyscy idioci są szczęśliwi,
(wszystkie M są
P)
Wszyscy piłkarze są idiotami,
(wszystkie
S
są
M)
Stąd, wszyscy piłkarze są szczęśliwi.
(wszystkie
S
są
P)
Wnioskowanie przedstawione w formie symbolicznej ma postać:
Wszystkie M są P, Wszystkie S
są
M, Stąd, wszystkie S
są P.
Ćwiczenie 6
Znajdź termin średni, większy i mniejszy w następujących
sylogizmach. Wskaż ponadto większą i mniejszą przesłankę.
Reguły określania niezawodności i zawodności
419
1 Wszyscy ludzie są omylni.
Jestem człowiekiem.
Stąd, jestem omylny.
2 Niektórzy politycy są niegodziwi.
Nikt, kto jest niegodziwy, nie jest mądry.
Niektórzy politycy nie są mądrzy.
3 Wszyscy piosenkarze są uczuciowi.
Żadne ciężarówki nie są uczuciowe.
Żaden piosenkarz nie jest ciężarówką.
4 Każde S jest M.
Żadne M nie jest P.
Żadne S nie jest P.
Reguły określania niezawodności i zawodności
Jesteśmy obecnie przygotowani do podania i omówienia reguł
określania, kiedy wnioskowanie sylogistyczne jest niezawodne,
a kiedy jest zawodne. Jest oczywiście jasne, że żadne wnioskowanie nie może być jednocześnie niezawodne i zawodne. Jest
niezawodne wtedy, gdy nie jest zawodne, i na odwrót. Reguły,
które mamy zamiar podać, są tak skonstruowane, że jeśli za
ich pomocą nie uda się pokazać, że wnioskowanie jest zawodne, wówczas stwierdzić należy, że jest ono niezawodne. Ujmując rzecz jednym zdaniem, jeżeli wnioskowanie sylogistyczne nie
narusza żadnej z pięciu reguł podanych niżej, to jest sylogizmem
niezawodnym. Jeśli zaś jest przeciwnie, wówczas jest sylogizmem
zawodnym.
Reguły te można zgromadzić w dwu zbiorach: w jednym
znajdą się reguły związane z ilością sądów (tj. reguły rozkładu),
w drugim reguły związane z jakością sądów (tj. z ich właściwością bycia twierdzącymi lub przeczącymi).
Reguły ilości
Reguła 1 Termin średni musi być rozłożony co najmniej raz.
Reguła 2 Jeżeli termin nie jest rozłożony w przesłankach, nie
może być rozłożony we wniosku.
Reguły jakości
Reguła 3 Żaden wniosek nie może wynikać z dwóch przesłanek przeczących.
Reguła 4 Jeżeli jedna z przesłanek jest przecząca, wniosek
musi być przeczący.
Reguła 5 Przeczący wniosek nie może wynikać z dwóch twierdzących przesłanek.
Przed omówieniem każdej z tych reguł należy zwrócić uwagę
na fakt, że powyższe reguły odnoszą się tylko do wnioskowań
sylogistycznych. Tak więc zanim zastosuje się te zasady do
wnioskowania, należy się pierwej upewnić, że mamy do czynienia z wnioskowaniem w postaci sylogizmu lub z wnioskowaniem dającym się sprowadzić do takiej postaci (tzn.
posiadającej: dwie przesłanki oraz wniosek, trzy i tylko trzy
terminy, z których każdy dwukrotnie pojawia się we wnioskowaniu, a wreszcie termin średni, pojawiający się w obu
przesłankach). Jeżeli wnioskowanie czyni zadość powyższym
warunkom, wtedy można stosować do niego pięć reguł, które
sformułowaliśmy w celu określenia, czy rozumowanie jest
niezawodne czy zawodne.
Przejdziemy obecnie do szczegółowego omówienia tych reguł:
Reguła 1: Termin średni musi być rozłożony co najmniej raz.
Poniższy sylogizm narusza tę regułę:
Wszyscy mężczyźni są istotami ludzkimi.
Wszystkie kobiety są istotami ludzkimi.
Stąd, wszystkie kobiety są mężczyznami.
Terminem średnim powyższego rozumowania jest pojęcie
“istoty ludzkie". Ponieważ jest to termin orzecznikowy w obu
przesłankach oraz ponieważ obie przesłanki są twierdzące, to
żadna przesłanka nie rozkłada swojego orzecznika. Tym samym termin średni nie jest rozłożony. Błąd wnioskowania
zasadza się na następującym rozumowaniu: nawet jeżeli jest
Reguły określania niezawodności i zawodności ____________ 421
prawdą, że wszyscy mężczyźni są istotami ludzkimi oraz że
wszystkie kobiety są istotami ludzkimi, to nie wynika stąd, że
nie mogą należeć do tego samego zbioru, mianowicie istot
ludzkich, a jednocześnie różnić się od siebie, ponieważ na
żadnym etapie wnioskowania sylogistycznego nie stwierdza się,
że mężczyźni lub kobiety tworzą cały zbiór istot ludzkich.
Jednym zdaniem, dwie przesłanki nie są związane terminem
średnim. Błąd ten nazywa się błędem nie rozłożonego średniego.
W tym miejscu należy koniecznie powiedzieć wyraźnie o różnicy, na jaką wskazywaliśmy powyżej. Niezwykle ważne jest,
aby nie mylić niezawodności wnioskowania z prawdziwością, czy
fałszem przesłanek oraz wniosku. Możliwe jest, że przesłanki są
prawdziwe (tak, jak w podanym przykładzie), a jednak wnioskowanie jest zawodne. Lub na odwrót, wszystkie przesłanki
wnioskowania mogą być fałszywe, natomiast samo wnioskowanie może być niezawodne. Niezawodność zależy od tego, jak
rozumujemy. Powiedzieć, że wnioskowanie jest niezawodne,
nie oznacza stwierdzić, że przyjęte przesłanki są prawdziwe.
Jest to natomiast równoznaczne ze stwierdzeniem, że w przypadku kiedy są prawdziwe i ponadto rozumowanie jest niezawodne, niemożliwe jest, aby wniosek był fałszywy. Nastę-
pujący przykład wyjaśni różnicę pomiędzy prawdziwością
a niezawodnością:
Jeżeli
i Jeśli
3, To
od 3.
1
2
jest większe od 2
jest większe od
1 jest większe
Należy zauważyć, że obie przesłanki oraz wniosek są fałszywe. Niemniej jednak wnioskowanie jest niezawodne. Ponieważ, jeśli przesłanki byłyby prawdziwe, wówczas niemożliwe
byłoby, żeby wniosek był fałszywy, jak to widać na następnym
przykładzie:
Jeżeli
i Jeśli
1, To
od 1.
3
2
jest większe od 2
jest większe od
3 jest większe
Z drugiej strony należy zdawać sobie sprawę z tego, że
wyłącznie mocą posiadania prawdziwych przesłanek, a nawet
prawdziwego wniosku, wnioskowanie nie musi opierać się na
poprawnym rozumowaniu.
Zacytujemy poniżej przykład wnioskowania naruszającego
regułę 1, w którym zarówno obie przesłanki, jak i wniosek są
prawdziwe. Ponieważ jednak wnioskowanie to nie rozkłada
terminu średniego, jest więc zawodne:
Wszyscy Teksańczycy są śmiertelni. Wszyscy
Amerykanie są śmiertelni. Stąd, wszyscy
Teksańczycy są Amerykanami.
Reguła 2: Jeżeli termin nie jest rozłożony w przesłankach, nie
może być rozłożony we wniosku.
Następujący sylogizm narusza tę regułę:
Wszystkie koty są ssakami.
Żadne psy nie są kotami. Stąd,
żadne psy nie są ssakami.
Błąd polegający na naruszeniu tej reguły jest czasami nazywany niedozwolonym sposobem lub niedozwolonym rozkładem.
Należy zwrócić uwagę na fakt, że pojęcie “ssaki" jest rozłożone
we wniosku, lecz nie jest rozłożone w większej przesłance. Jest
tak dlatego, że przesłanka większa ma charakter sądu A i nie
rozkłada orzecznika, natomiast wniosek ma charakter sądu E,
który rozkłada orzecznik. Błąd niedozwolonego sposobu polega
na tym, że wniosek usiłuje dać nam więcej informacji, niż jest
zawarte w przesłankach. Przesłanki nie mówią niczego o wszystkich ssakach, natomiast wniosek tak. Wnioskowanie byłoby
niezawodne wtedy i tylko wtedy, gdybyśmy mogli wyprowadzić
wniosek, że wszystkie ssaki są kotami. Ta konstatacja wychodzi jednak daleko poza informację, która głosi jedynie, że
wszystkie koty są ssakami.
Reguły określania niezawodności i zawodności ____________ 423
Reguła 3: Żaden wniosek nie może wynikać z dwóch przesłanek
przeczących.
Następujący sylogizm narusza tę regułę:
Żadne psy nie są zmiennocieplne.
Żadne zmiennocieplne zwierzęta nie potrafią szczekać.
Stąd, żadne psy nie potrafią szczekać.
Kiedy posiadamy dwie negatywne przesłanki, nie potrafimy
ustanowić żadnego związku pomiędzy terminami zawartymi we
wnioskowaniu. Na przykład, aby wykazać, że żaden pies nie
potrafi szczekać, powinniśmy pokazać, że psy należą do zbioru
zwierząt zmiennocieplnych, lecz byłoby to równoznaczne ze
sformułowaniem twierdzącej przesłanki, tj. “Wszystkie psy są
zmiennocieplne", a to oczywiście sprzeczne jest z informacją,
jakiej dostarczają przesłanki. Dlatego też żaden wniosek nie
daje się wyprowadzić.
Reguła 4: Jeżeli jedna z przesłanek jest przecząca, wniosek
musi być przeczący.
Następujący sylogizm narusza tę regułę:
Wszyscy łowcy głów są ludźmi pierwotnymi.
Niektórzy Australijczycy nie są ludźmi pierwotnymi.
Stąd, niektórzy Australijczycy są łowcami głów.
Należy zwrócić uwagę, że powyższe wnioskowanie spełnia
wszystkie pozostałe, omawiane przez nas reguły. Termin średni
jest rozłożony, żaden termin, który nie jest rozłożony w przesłankach, nie jest też rozłożony we wniosku oraz przynajmniej
jedna przesłanka jest twierdząca. Niemniej jednak wnioskowanie to jest zawodne, ponieważ przesłanki są prawdziwe, a wniosek fałszywy. Błąd polega na wyprowadzaniu wniosku głoszącego, że ponieważ niektórzy Australijczycy są wykluczeni z pewnej grupy, inni muszą do niej przynależeć. Wniosek taki
oczywiście stąd nie wynika, bowiem jeśli stwierdzamy, że pewne
jednostki wykluczone są z jakiejś grupy, może to oczywiście
dotyczyć również wszystkich.
Reguła 5: Przeczący wniosek nie może wynikać z dwóch twierdzących przesłanek.
Następujący sylogizm narusza tę regułę:
Wszyscy ludzie są śmiertelni.
Wszyscy śmiertelni są omylni.
Stąd, niektóre omylne istoty nie są ludźmi.
Podobnie jak w poprzednim przypadku, ten sylogizm również
spełnia wszystkie pozostałe reguły. Rozkłada średni termin
“śmiertelni", nie rozkłada we wniosku terminu, który nie byłby
rozłożony w przesłankach. Nie narusza również żadnej z dwu reguł
jakości, które przedstawiliśmy wyżej. W tym przypadka mamy
również do czynienia z błędem, ponieważ wnioskując, że niektóre
omylne istoty nie są ludźmi, wychodzimy poza posiadane informacje.
Wiemy z obu przesłanek, że wszyscy ludzie są omylni. Lecz
nie możemy konkluzywnie wnioskować, ani że istnieją jakieś
omylne istoty, które nie są ludźmi, ani że nie ma jakichś
omylnych istot nie będących ludźmi.
Ćwiczenie 7
Określ, który z poniższych sylogizmów jest niezawodny, a który zawodny. Dla zawodnych zdefiniuj błąd, jaki zawierają.
1
2
Niektórzy księgowi grają w tenisa.
Wszyscy młodzi grają w tenisa.
Wszyscy księgowi są młodzi.
Wszystkie rośliny są substancjami.
Wszystkie zwierzęta są substancjami.
Wszystkie rośliny są zwierzętami.
Przekształcanie zdań języka potocznego
42
5
3
4
5
6
7
8
9
10
Wszyscy poeci posiadają twórczą wyobraźnię.
Żaden poeta nie jest dobrym biznesmenem.
Żaden biznesmen nie ma twórczej wyobraźni.
Niektóre nowoczesne wiersze są interesujące.
Wszystko, co jest interesujące, ma wartość.
Nic, co ma wartość, nie jest bezwartościowe.
Niektóre nowoczesne wiersze nie są bezwartościowe.
Wszyscy buddyści są wegetarianami.
George Bernard Shaw jest wegetarianinem.
George Bernard Shaw jest buddystą.
Niektórzy muzułmanie są niepijący.
Wszyscy Arabowie są muzułmanami.
Niektórzy Arabowie są muzułmanami.
Niektórzy Arabowie są niepijący.
Wszyscy piłkarze dobrze zarabiają.
Niektórzy wykładowcy filozofii nie są piłkarzami.
Niektórzy wykładowcy filozofii nie zarabiają dobrze.
Niektórzy kierowcy autobusów są alkoholikami.
Niektórzy motorniczy nie są alkoholikami.
Niektórzy kierowcy autobusów są motorniczymi.
Żadni Rosjanie nie są demokratami.
Niektórzy demokraci nie są faszystami.
Niektórzy Rosjanie nie są faszystami.
Niektóre zęby nie są białe.
Wszystkie białe rzeczy są piękne.
Niektóre piękne rzeczy nie są zębami.
Przekształcanie zdań języka potocznego w zdania logiczne
Przedstawiliśmy formalną teorię sylogizmu. Przy wykorzystaniu podanych reguł można w odniesieniu do każdego sylogizmu przekonać się, czy jest on niezawodny czy zawodny. Łatwo
jest stosować te reguły, kiedy mamy wypowiedź przedstawioną w normalnej formie sądu logicznego A, E, I, O, lecz
istnieje pewna trudność w używaniu tych reguł bezpośrednio
do rozumowań spotykanych w życiu codziennym. Ogólnie
rzecz biorąc, takich rozumowań rzadko można dokonać za
pomocą sądów posiadających tak zgrabną formę logiczną, jaka
występowała w omawianych przez nas przykładach. Logicy
stają więc przed problemem przekształcenia zwykłego angielskiego języka w normalne i poniekąd sztuczne sądy lo giki — ponieważ tylko dla tak przekształconych zdań można
określić zawodność lub niezawodność zawierających je wnioskowań, metodami zarysowanymi powyżej.
Poniżej podamy więc pewne reguły tłumaczenia nieregularnych zdań zwykłej mowy na normalne standardowe sądy logiki
formalnej o postaci A, E, I, O.
Reguła A: Znajdź podmiot i orzecznik zdania angielskiego
Rozważmy następującą wypowiedź: “Nieczęsto żeglarzom
przypadał w udziale taki aplauz". Podmiotem tutaj nie
jest “nieczęsto", lecz “żeglarze". Zdanie powinno być przekształcone w następującą postać: “Żeglarzom nieczęsto przypadał w udziale taki aplauz" lub, gdy wprowadzimy odpowiednią formę czasownika “być" w roli łącznika: “Żeglarze
są osobami, którym nieczęsto przypadał w udziale taki
aplauz". Przykład następny: “Ryzykują wiele wszyscy, którzy
stawiają wszystko na jednego konia". Ta fraza również
winna być zinterpretowana tak, aby podmiot i orzecznik
były wyraźnie widoczne. Kiedy wykonamy tę operację, otrzymamy mniej więcej takie zdanie: “Wszystkie osoby, które
stawiają wszystko na jednego konia, są osobami, które
wiele ryzykują".
Reguła B: Dodaj brakujący kwantyfikator
Kiedy w zdaniu nie ma żadnego kwantyfikatora, należy go
dodać. Jeżeli z kontekstu nie wynika, że ma być to słowo
“niektóre", wówczas zawsze zakładamy, iż chodzi o “wszystkie". W ten sposób, w zdaniu takim, jak “Psychopaci są
Przekształcanie zdań języka potocznego __________________ 427
niebezpieczni", powinno się dodać “wszyscy". To pozwoli nam
sformułować sąd w normalnej postaci logicznej, tj. “Wszyscy
psychopaci są niebezpieczni". Natomiast w sądzie takim, jak
“Amerykanie są znakomitymi sprinterami", intencja kieruje się
ku “niektórzy", a nie ku “wszyscy". Poprawiona postać tego
zdania będzie więc wyglądać następująco: “Niektórzy Amerykanie są znakomitymi sprinterami", pod warunkiem oczywiście, że nie mamy na myśli konstatacji, iż “Wszyscy amerykańscy
sprinterzy są znakomitymi sprinterami".
Dalsze przykłady takich przekształceń:
a) “Psy szczekają" należy zamienić na “Wszystkie psy szcze
kają".
b) “Koty są mięsożerne" powinno brzmieć “Wszystkie koty są
mięsożerne".
c) “Niemcy cierpią na chorobę Biirgera" trzeba zmienić na
“Niektórzy Niemcy cierpią na chorobę Biirgera".
Reguła C: Uzupełnij brakujące dopełnienie
Ponieważ pojęcia logiczne desygnują zbiory, jest czasami konieczne dodanie do przymiotnika lub frazy opisowej tego, co
nazywa się dopełnieniem, aby pokazać, że rzeczywiście odwołujemy się do zbioru. Na przykład, jeśli mówię “Niektóre
lwy są pojętne", to ponieważ, ściśle rzecz biorąc, nie potrafię
odnieść się bezpośrednio do “pojętności", muszę sformułować
to pojęcie np. w postaci: “pojętne istoty" lub “pojętne zwierzęta". Rozważmy następujące przykłady:
a) “Komuniści tracą grunt pod nogami" powinno być czytane
jako “Komuniści są to osoby, które tracą grunt pod
nogami".
b) “Nieroztropni w końcu przegrywają" należy zmienić na
“Wszyscy nieroztropni są osobami, które w końcu przegrywają".
Reguła D: Dodaj brakujący łącznik
W sądach takich jak: “Psy szczekają" lub “Niektórzy starożytni wierzyli w diabły", brakuje łącznika (tzn. słowa “są"
albo Jest"). Takie sądy powinny być przekształcone odpowiednio we “Wszystkie psy są zwierzętami szczekającymi" oraz
“Niektórzy starożytni ludzie byli ludźmi wierzącymi w diabły".
Reguła E: Zdania wyłączające
Niektóre zdania zaczynają się od słów takich, jak “tylko" czy
“nikt prócz". Na przykład, gdy mówię “Tylko mężczyźni są
kapłanami" albo “Nikt prócz niepalących nie powinien próbować", wypowiadam zdania, które nie są sformułowane w normalny sposób. Pożyteczne jest w takich przypadkach, przed
przełożeniem ich na postać logiczną, zastanowienie się nad ich
znaczeniem. Na przykład “Tylko mężczyźni są kapłanami"
z pewnością nie znaczy “Wszyscy mężczyźni są kapłanami".
Raczej chodzi o to, że “Wszyscy kapłani są mężczyznami".
Reguła przekształcania w odniesieniu do takich zdań brzmi
następująco: odrzuć słowo “tylko" i dodaj “wszyscy" w formie
kwantyfikatora, następnie zamień kolejność podmiotu i orzecznika. Przekształcenie takich zdań na postać normalną wymaga
postępowania dwustopniowego: (a) odrzucenia słów “tylko"
albo “nikt prócz" i zastąpienia ich przez “wszyscy", (b) zamiany
terminów podmiotowych i orzecznikowych. Przykład: “Nikt
prócz dorosłych nie wejdzie do środka" jest równoznaczne z:
“Wszystkie osoby, które wejdą do środka, są dorosłe".
Reguła F: Zdania przeczące
W zdaniach zaczynających się od “nic", “nikt" itp. należy
zastąpić takie słowa kwantyfikatorem “żadne". Tym samym
zdanie takie, jak “Nikt z potępionych nie jest szczęśliwy"
przekształcić należy na zdanie: “Żadna z potępionych osób nie
Przekształcanie zdań języka potocznego
429
jest osobą szczęśliwą". Inny przykład: “Nic, co ludzkie nie
przeraża mnie" wymaga następujących operacji w celu przekształcenia w sąd o postaci normalnej:
1
2
3
4
Jako kwantyfikator stosujemy słowo “żaden".
Podmiotem jest “istota ludzka".
Dodajemy łącznik.
Dopełniamy orzecznik.
W rezultacie tych operacji otrzymujemy sąd w postaci normalnej: “Żadna rzecz, jaką może uczynić istota ludzka, nie jest
rzeczą, która może mnie przerazić".
Po wtóre, zauważyć należy, iż sądy mające postać “Wszyscy... nie są..." są często dwuznaczne. Czasami nie jest jasne,
czy sąd taki winien być interpretowany jako sąd O czy jako
sąd E. Reguła stanowi, że interpretujemy go zawsze jako sąd O,
jeśli intencja sądu nie wskazuje wyraźnie na E. Tak więc jeżeli
mówię “Wszyscy Niemcy nie są chrześcijańskimi demokratami", nie mam na myśli, że “Żaden Niemiec nie jest chrześcijańskim demokratą", lecz raczej że “Niektórzy Niemcy nie są
chrześcijańskimi demokratami", co oczywiście jest sądem O.
Reguła G: Zdania wykluczające
Zdania, które zwierają słowo “oprócz", nie mogą być dokładnie przetłumaczone na żaden z sądów A, E, I, O. Na przykład,
jeśli mówię “Obsługujemy wszystkich, oprócz kobiet", mam na
myśli coś, co wyrażają następujące sądy:
1
2
Obsługujemy wszystkich, którzy nie są kobietami.
Kobiet nie obsługujemy.
Pierwszy sąd jest sądem A, drugi sądem E. Ponieważ sylogizm
może składać się tylko z trzech sądów, jeśli zawrzemy
w nim o b a sądy jako przekład zdania wykluczającego, wówczas wnioskowanie, które miało mieć postać sylogizmu, żadnym
sylogizmem nie będzie, bowiem będzie zawierało więcej niźli
trzy sądy. Stąd, reguła stanowi, że można użyć albo sądu A, albo
sądu £, lecz nie obu naraz. Każde wnioskowanie zawierające
zdanie wykluczające, które jest na dodatek niezawodne, pozostanie niezawodne niezależnie od tego, czy zdanie wykluczające
zinterpretujemy jako sąd A czy jako sąd £.
Reguła H: Zdania zawierające słowa: ktokolwiek, cokolwiek,
każdy, ten, jeżeli... to, jakikolwiek
Rozważmy następujące zdania:
1
2
3
4
5
6
7
Ktokolwiek przyjdzie, musi uczestniczyć.
Cokolwiek przyjdzie, musi uczestniczyć.
Każdy, kto przyjdzie, musi uczestniczyć.
Jakikolwiek przyjdzie, musi uczestniczyć.
Ktokolwiek by to nie był, musi uczestniczyć.
Jeżeli ktoś przyjdzie, musi uczestniczyć.
Ten, kto przyjdzie, musi uczestniczyć.
Zdania zawierające powyższe terminy mogą być wszystkie
przekształcone w sądy A, jak np. “Wszyscy, którzy przyjdą,
muszą uczestniczyć" lub “Wszystkie osoby, które przyjdą,
muszą uczestniczyć" i temu podobne.
Reguła I: Zdania zawierające słowa: ktoś, coś, jest, są
Rozważmy następujące zdania:
1
2
3
4
Ktoś otworzył drzwi.
Coś otworzyło drzwi.
Są rzeczy otwierające drzwi.
Jest coś, co otwiera drzwi.
Wszystkie takie zdania należy przekładać na sądy I, np.
“Pewne osoby są osobami, które otwierają drzwi".
Zdania równoznaczne
431
Czytelnik winien przestudiować uważnie powyższe reguły,
bowiem stosując je, będzie mógł tłumaczyć zdania potocznej
mowy na sądy mające normalną postać logiczną. Kiedy już
taka operacja zostanie zrealizowana, łatwe będzie określenie,
czy wnioskowania zawierające takie przesłanki są niezawodne
czy nie. Należy nadmienić, że powyższa lista reguł nie jest
kompletna, a więc czytelnik sprawdzający zasadniczy tok myślowy wyjęty z jakiejś książki czy artykułu, często skazany
będzie na własną pomysłowość, stając wobec zadania przekładu nieporządnych zdań na normalne sądy logiki.
Ćwiczenie 8
Zamień następujące zdania na normalną postać logiczną.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
Okręty są piękne.
Joan jest ruda.
Wieloryb jest ssakiem.
Każdy, kto jest dzieckiem, jest głupi.
Węże wiją się.
Nikt prócz graczy w golfa nie ceni sobie wysoko tej gry.
Tylko zdania oznajmujące wypowiadają stwierdzenia.
Niczego nie próbując, nic nie osiągniesz.
Wszyscy prócz odważnych umierają wiele razy.
Wszystkie łabędzie nie są białe.
Zdania równoznaczne
Istnieje jeszcze jedna technika, którą musimy poznać, zanim
podsumujemy formalną teorię sylogizmu. Chodzi tutaj o operację, która, podobnie jak było to w przypadku omawianych
wyżej reguł, pozwala nam przełożyć rozumowanie nie mające
formy sylogizmu na taką postać, której niezawodność będzie
mogła zostać oszacowana. Celem naszym będzie przekształcenie pewnych sądów w sądy równoznaczne, posiadające jednak inną postać logiczną, co w efekcie pozwoli wnioskowania,
nie mającemu formalnej postaci sylogizmu, nadać ją. Być może
przykład lepiej wyjaśni nasz cel. Rozważmy następujące rozumowanie:
Żadni niemądrzy ludzie nie są godni zaufania.
Wszyscy mądrzy ludzie są nieagresywni. Żadni
godni zaufania ludzie nie są agresywni.
To wnioskowanie najwyraźniej jest niezawodne, jednak nie
możemy sprawdzić go za pomocą reguł sformułowanych powyżej, ponieważ zawiera ono więcej niż trzy terminy. I rzeczywiście, wydaje się zawierać aż pięć terminów, a mianowicie:
“niemądrzy ludzie", “ludzie godni zaufania", “mądrzy ludzie",
“nieagresywni ludzie" oraz “agresywni ludzie". Jednak druga
przesłanka znaczy to samo, co zdanie “Wszyscy agresywni
ludzie są niemądrzy". Konsekwentnie, jeżeli zastąpimy tym
ostatnim sądem równoznaczny z nim sąd w naszym przykładzie, otrzymamy następujące wnioskowanie:
Żadni niemądrzy ludzie nie są godni zaufania.
Wszyscy agresywni ludzie są niemądrzy. Żadni
godni zaufania ludzie nie są agresywni.
Wnioskowanie zawiera teraz trzy i tylko trzy terminy, a tym
samym stanowi sylogizm. Możemy obecnie sprawdzić je za
pomocą naszych pięciu reguł i tym samym potwierdzić jego
niezawodność.
Metody, które pozwalają nam na przekształcenie danego
sądu w sąd równoznaczny z nim, noszą nazwy: obwersji,
konwersji oraz kontrapozycji.
Obwersja
Dokonując obwersji danego sądu, wykonujemy dwie operacje:
a) Zmieniamy jakość (lecz nie ilość) tego sądu. To znaczy,
jeżeli jest twierdzący, zmieniamy go na przeczący; a jeśli jest
przeczący, zmieniamy go na twierdzący.
433
Obwersja
b) Potem negujemy orzecznik.
Przykład:
“Żadni marynarze nie są niesolidni".
Najpierw zmieniamy jakość. Sąd przybiera postać: “Wszyscy
marynarze są niesolidni".
Potem negujemy orzecznik: “Wszyscy marynarze są nie-niesolidni".
Sąd “Wszyscy marynarze są nie-niesolidni" jest równoznaczny sądowi “Wszyscy marynarze są solidni" (dwie negacje
bowiem dają potwierdzenie) i tym samym ostateczna wersja
naszego sądu, czyli “Wszyscy marynarze są solidni", jest równoznaczna sądowi wyjściowemu “Żadni marynarze nie są niesolidni".
Możliwe jest dokonanie obwersji każdego sądu postaci A, £, I,
O. Poniżej podajemy tabelę sądów wyjściowych i ich obwersje:
Typ sądu
A
O
Wyjściowy
Wszyscy ludzie
są śmiertelni.
Żadni ludzie nie
są śmiertelni.
Niektórzy ludzie
są śmiertelni.
Niektórzy ludzie
nie są śmiertelni.
Obwersja Żadni
ludzie nie są
nieśmiertleni
Wszyscy ludzie są
nieśmiertelni
Niektórzy ludzie nie
są nieśmiertelni
Niektórzy ludzie są
nieśmiertelni
Obwersji sądów mowy potocznej należy dokonywać z należytą uwagą, można bowiem użyć potocznego angielskiego
terminu, który nie neguje orzecznika. Niektóre z angielskich
prefiksów takie, jak “im", “un" czy “in" nie zawsze wyrażają
prostą negację. Natomiast słowa takie, jak “mały" czy “biedny" nie są negacjami słów odpowiednio: “wielki", “bogaty".
W takich przypadkach, aby zanegować orzecznik, zazwyczaj
w logice stosuje się prefiks “nie". A zatem, negacją słowa
“bogaty" jest termin “niebogaty", a nie “biedny".
Dokonując obwersji, nie można zmieniać liczby zdań, lecz
jedynie ich jakość. Tak więc, zdanie ogólne pozostaje ogólnym,
a szczegółowe pozostaje szczegółowym.
Konwersja
Dokonujemy konwersji poprzez prostą zamianę podmiotą
i orzecznika. W ten sposób sąd “Żadne koty nie są psami" jest
równoznaczny z sądem “Żadne psy nie są kotami". Inaczej niż
w przypadku obwersji nie każdy standardowy sąd logiki posiada
równoznaczną konwersję. W istocie jedynie sądy E oraz I mogą
być poddawane konwersji. Dlatego też sąd “Żadne konie nie są
myszami" jest równoznaczny względem sądu “Żadne myszy nie
są końmi". W podobny sposób sąd “Niektóre konie są zwierzętami" jest równoznaczny z “Niektóre zwierzęta są końmi".
Sąd O nie może być poddawany konwersji Z “Niektórzy
ludzie nie są kapłanami" nie można wywieść, że “Niektórzy
kapłani nie są ludźmi".
Sąd A nie może być poddawany konwersji zwykłej. Z takich
sądów, jak “Wszystkie konie są zwierzętami" nie możemy
wywieść wniosku, że “Wszystkie zwierzęta są końmi". Jednakowoż możliwe jest częściowe poddanie sądu A konwersji.
Logicy nazywają ją konwersją ograniczoną. Kiedy poddajemy
konwersji prawdziwy sąd A, możemy przekształcić go w prawdziwy sąd I. Tym samym sąd “Wszystkie konie są zwierzętami"
poddany konwersji częściowej daje nam sąd “Niektóre zwierzęta są końmi". Konwersja częściowa jednakże nie daje w rezultacie twierdzenia ściśle równoznacznego twierdzeniu wyjściowemu, bowiem zmianie ulega ilość oryginalnego sądu.
Poniższa tabela przedstawia dozwolone konwersje:
Typ sądu
E
I
Wyjściowy
Żadni ludzie nie
są śmiertelni.
Niektórzy ludzie
są śmiertelni.
Konwersja Żadni
śmiertelni nie są
ludźmi. Niektórzy
śmiertelni są
ludźmi.
Kontr apozyeja____________________________________ 435
A
Wszyscy ludzie
są śmiertelni.
Niektórzy śmiertelni
są ludźmi.
(Konwersja częściowa)
Należy pamiętać, że O nie podlega konwersji.
Kontrapozycja
Kontrapozycja jest trzecią metodą przemiany sądów w sądy im
równoznaczne. Aby zrealizować kontrapozycję sądu, należy
wykonać trzy operacje: najpierw dokonujemy obwersji, potem
konwersji, a na koniec znowu obwersji. Kontrapozycja danego
sądu może więc być zdefiniowana jako obwersja
skonwertowa-nej obwersji. Zilustrujmy to przykładem:
Zdanie wyjściowe:
Krok 1, obwersja:
Krok 2, konwersja:
Krok 3, obwersja:
Wszystkie psy są zwierzętami.
Żadne psy nie są nie-zwierzętami.
Żadne nie-zwierzęta nie są psami.
Wszystkie nie-zwierzęta są nie-psami.
Kontrapozycja, podobnie jak konwersja nie może być stosowana do wszystkich normalnych twierdzeń logiki. Sądy A i O posiadają swoje kontrapozycję. Sąd I nie posiada kontrapozycji.
Sąd £ posiada kontrapozycję częściową. Ponieważ kontrapozy-
cji dokonuje się zasadniczo wyłącznie na sądach A, nie będziemy szerzej rozwijać tej kwestii.
Kończymy nieformalne badanie metod przekształcania
nie-porządnie zbudowanych sądów w skonstruowane
poprawnie oraz znajdowania ekwiwalentów znaczeniowych
dla innych. Poznawszy powyższy aparat oraz wyjaśnioną
wcześniej formalną teorię sylogizmu, czytelnik powinien
przekształcić znaczące partie dyskursu występującego w
języku angielskim we wnioskowania mające postać sylogizmu,
a następnie sprawdzić ich niezawodność.
Ćwiczenie 9
A. Dokonaj obwersji następujących sądów:
1
2
3
4
5
6
7
Niektórzy ludzie są bufonami.
Żadne pociągi nie są autobusami.
Niektóre czasopisma są pozbawione wyraźnej linii.
Tylko karły są miłe.
Wszystkie bajki są nieśmiertelne.
Wszyscy prócz Johna zostaną wpuszczeni.
Ktokolwiek jest inteligentny, jest doceniany.
B. Dokonaj konwersji następujących sądów:
1
2
3
4
5
6
7
8
Niektóre koty są białe.
Żadne lwy nie są łagodne.
Niektórzy Rosjanie nie są komunistami.
Wszystkie przedmioty niemetaliczne są nieprzewodnikami.
Wszystkie samochody są drogie.
Niektórzy gracze w golfa są mistrzami.
Niektóre samochody są niedrogie.
Niczego nie próbując, nic nie osiągniesz.
C. Dokonaj kontrapozycji następujących sądów:
1
2
3
4
5
Wszystkie przesądy są śmieszne.
Wszystkie przesądy są nieuzasadnione.
Niektóre konie nie są nieinteligentne.
Niektóre konie nie są inteligentne.
Tylko ktoś delikatny zasługuje na grzeczność.
Błędy
Na poprzednich stronach omawialiśmy reguły określania, kiedy rozumowanie pewnego szczególnego typu, nazwanego rozumowaniem sylogistycznym, jest zawodne, a kiedy niezawod-
Błędy __________________________________________ 437
ne. Pięć reguł, które sformułowaliśmy, stanowi sprawdzian
określający każdy schemat wnioskowania ze względu na interesującą nas właściwość. Kiedy schemat wnioskowania, który
posiada formę sylogizmu, wydaje się niezawodny, lecz taki nie
jest, wówczas mówimy, że jest błędny. Pomyłki takie, jak “nie
rozłożony średni" czy “niedozwolony sposób" stanowią przykłady błędów.
Jednakże słowo “błąd" ma dużo szersze znaczenie, nie
sprowadzające się wyłącznie do naruszenia jednej reguły lub
kilku spośród reguł przedstawionych wyżej. Błędem jest wszelkiego rodzaju pomyłka w rozumowaniu czy wnioskowaniu; pojęcia tego używamy do oznaczenia wszystkiego, co powoduje, że
schemat wnioskowania przestaje być niezawodny. Liczba rodzajów błędów, w powyższym sensie tego terminu, jest tak ogromna, że nigdy nie pokuszono się o sporządzenie ich wyczerpującej listy. Z tego powodu trudno jest określić w całej
ogólności powody błędności wnioskowań. Mogą być one bowiem błędne w wyniku działania najrozmaitszych przyczyn.
Zwyczajowym sposobem omawiania błędów jest zatem przedstawianie ich w konkretnych postaciach i tłumaczenie sposobu,
w jaki wiodą do niepoprawnych rozumowań.
Kędy wieloznaczności
Wieloznaczność jest jednym z zasadniczych źródeł błędnego
rozumowania. Mówimy, że pojęcie jest wieloznaczne, gdy posiada więcej niźli jedno znaczenie. Kiedy więc z podziwem
wyznaję “Ona umie robić szpagat", niejasne jest, czy mam na
myśli, że “Wspaniale wykonuje ćwiczenia gimnastyczne" czy
że “Zręcznie splata cienki, wytrzymały sznurek". Należy jednak
podkreślić, że wieloznaczność nie zawsze musi być źródłem
pomyłek i niepoprawnych rozumowań. Słowa mogą mieć więcej niż jedno znaczenie, niemniej z kontekstu wynika wyraźnie,
o które znaczenie w naszym przypadku chodzi. Wyłącznie
wtedy, gdy nie możemy powiedzieć, jakie znaczenie autor wypowiedzi ma na myśli, może pojawić się błąd. Zastanówmy się nad
tak powszechnie używanym słowem, jak np. “brat". Można
używać go na wiele rozmaitych sposobów nie prowadzących
do żadnych poważniejszych nieporozumień. Dla przykładu
rozważmy następujące wypowiedzi:
John jest bratem Jane. Z natury
wszyscy ludzie są braćmi. Bili i Max
są braćmi zakonnymi. Ach, bracie!
Pomimo że słowo “brat" w każdym z powyższych przykładów użyte jest w innym znaczeniu, nie istnieje możliwość
pomyłki; zobaczmy jednak, co się stanie, gdy znaczenie, w jakim występuje słowo “brat" w drugim zdaniu, zostanie pomieszane ze znaczeniem, jakie ma w trzecim zdaniu. Popadniemy
wówczas w błędne wnioskowanie następującego typu:
Wszyscy ludzie są braćmi we wspólnocie. Wszyscy
bracia we wspólnocie żyją w celibacie. Wszyscy
ludzie żyją w celibacie.
Powyższy błąd jest właśnie błędem wieloznaczności. Kiedy
mówimy, że “Wszyscy ludzie są braćmi we wspólnocie", mamy na
myśli brak fundamentalnych różnic pomiędzy ludźmi w aspekcie
ich przynależności do jednej grupy istot żywych, lub ze względu na
posiadanie przez nich pewnych uniwersalnych praw przysługujących człowiekowi (np. wolności słowa, przekonań). Kiedy jednak
formułujemy wypowiedź “Wszyscy bracia we wspólnocie żyją
w celibacie", chcemy powiedzieć, że członkowie wspólnot zakonnych nie wchodzą w związki małżeńskie. W rezultacie wnioskowanie jest niepoprawne, albowiem używa tego samego słowa w dwu
różnych znaczeniach. (Sam wyraz “wspólnota" w powyższym
rozumowaniu jest również wieloznaczny). Błąd, który pojawia się
wtedy, gdy wnioskowanie jest zawodne ze względu na wieloznaczność występujących w nim słów, nazywa się ekwiwokacją.
Drugim rodzajem błędu opartego na wieloznaczności jest
sytuacja, w której niejednoznaczne nie są poszczególne wyrazy,
Błędy
_______________________________________ 439
lecz zdania. Każde słowo składające się na wypowiedź może
mieć ściśle zdefiniowany sens, niemniej cała sentencja będzie
wieloznaczna ze względu na budowę gramatyczną. Taki błąd
nazywany jest amfibolią.
Wedle legendy starożytna wyrocznia delfijska nigdy nie
popełniała pomyłek. Jednym z powodów tej nieomylności był
fakt, że formułowała swoje przepowiednie w amfiboliczny
sposób — mogły być rozumiane na dwa przynajmniej sposoby,
a więc którekolwiek z dwu możliwych wydarzeń zachodziło,
zawsze potwierdzało prawdziwość słów wieszczki. Pyrrus chcąc
poznać wynik wojny z Rzymem, uzyskał następującą przepowiednię: Aio te, Aecide, Romanos rincere posse. Zdanie to
ułożone jest w ten sposób, iż może znaczyć zarówno: “Powiadam ci, potomku Eaka, że możesz zwyciężyć Rzymian", jak i:
“Potomku Eaka, Rzymianie mogą cię pokonać". Tym samym
przepowiednia oczywiście musiała się spełnić. Innym razem,
gdy Krezus, król Lidii, wyruszał na Persję, zapytał wyrocznię
o rezultat wyprawy. Usłyszał w odpowiedzi, że jeśli zaatakuje
Persów, zniszczy wielkie państwo. Niestety nie chodziło o Persję, lecz właśnie o Lidię.
Należy zwrócić uwagę na to, że amfibolią jest wynikiem
samej konstrukcji zdania. Wieloznaczność, z jaką mamy tu do
czynienia, nie polega na dwuznaczności pojedynczych słów,
lecz na tym, że nie rozumiemy znaczenia całego zdania.
Dwa typowe rodzaje amfibolii są rezultatem: (a) nie połączenia imiesłowu oraz (b) nieprecyzyjnego użycia znaku negacji
w mowie potocznej.
Popełniam błąd gramatyczny zwany niepołączeniem imiesłowu, kiedy w niewłaściwy sposób przyłączam imiesłów do
odpowiadającego mu rzeczownika. Na przykład, błąd ten stałby się moim udziałem, gdybym poprzednie zdanie napisał
następująco: “Ten mówca popełnia błąd «niepołączenia
imie-słowu» w sądzie, który nie przyłącza imiesłowu do
odpowiadającego mu rzeczownika". Zdanie to może być
zrozumiane w ten sposób, że to sąd, a nie osoba, nie przyłącza
imiesłowu. Ponieważ jednak po sądach zasadniczo nie
oczekuje się takich rzeczy jak przyłączanie, dwuznaczność w
tym przypadku nie
jest wyraźnie myląca, niemniej jednak jest gramatycznie niepoprawna i w innych kontekstach może prowadzić do pomyłek.
Niekiedy amfibolie wynikające z niepołączenia imiesłowu mogą być niezwykle zabawne, jak w następującym sprawozdaniu
z naukowego osiągnięcia ubiegłego wieku: “Wróblewski skroplił tlen razem z Olszewskim".
Używanie słowa “nie" w potocznej mowie może również być
źródłem znacznych pomyłek. Zdania, które zawierają konstrukcję
“Wszyscy... nie są...", mogą być często interpretowane na dwa
sposoby: jako sądy E lub O. Ponieważ kwestię tę omawialiśmy już
wcześniej, nie będziemy tutaj przedstawiać jej szczegółowo,
ograniczając się wyłącznie do napomnienia, iż należy strzec się
niewłaściwej interpretacji zdań rozpoczynających się od “wszyscy".
Błędy kontekstualne
Niektóre często spotykane rodzaje błędów nie zależą od niewłaściwego gramatycznie użycia języka ani od formalnych
pomyłek w rozumowaniu. Ich źródło to kontekst, w jakim
formułowane są wypowiedzi. To właśnie kontekst może sugerować, iż wypowiedź ma określone znaczenie, podczas gdy
w rzeczywistości żadnego znaczenia nie ma. Okoliczności,
w jakich zostaje sformułowana, wprowadzają w błąd czytelnika
lub słuchacza. Tego typu błędy nazywamy błędami
konte-kstualnymi. Rozważmy kilka przykładów.
Jednym z najbardziej powszechnych błędów jest błąd nadmiernego znaczenia. Przypuśćmy, że powiem “Dwadzieścia
dziewięć procent mieszkańców Birmingham ma dziury w zębach!" Zanim okaże się, czy jest to “znacząca" uwaga czy też
nie, powinno się najpierw porównać Birmingham z miastami
podobnej wielkości i dopiero potem zdecydować, czy posiada
ono wysoki czy niski procent łudzi cierpiących z powodu
defektów w uzębieniu. W hasłach reklamowych często można
spotkać się z błędem nadmiernego znaczenia. Stosunkowo
powszechne są slogany takiej mniej więcej treści: “62 procent
palących lekarzy, pali Raspies!" Jest to stwierdzenie zwodnicze,
Błędy __________________________________________ 441
bowiem nie mówi, ilu lekarzy w ogóle n i e pali, ani nie
informuje również, że palą w y ł ą c z n i e Raspies. Może
być przecież tak, że większość palących lekarzy pali inny
gatunek dużo częściej, aczkolwiek mogą również od czasu do
czasu sięgać po Raspies.
Inny, powszechny błąd kontekstualny bierze się z niewłaściwego, emfatycznego przejaskrawienia słów obecnych w zdaniu.
Firma ubezpieczeniowa może się na przykład reklamować
w następujący sposób: “GWARANTOWANE UBEZPIECZENIE NA WSZYSTKO z wyjątkiem śmierci, wypadku, choroby". Pisząc pierwszą część zdania dużymi literami, daje do
zrozumienia, że oferuje pełne ubezpieczenie, lecz uzupełnienie
dopisane małą czcionką w istocie świadczy o wycofaniu się
z większości obiecywanych usług. Firmy reklamowe niezwykle
często i w całej rozciągłości wykorzystują błąd emfazy — po
to, aby sprzedać swoje towary.
Kolejnym błędem w istotny sposób zależnym od kontekstu,
w którym pojawia się niosąca go wypowiedź, jest błąd wyrywania z kontekstu. Krytyk literacki recenzując powieść, pisze:
“Książka ta mogłaby dostarczyć mi dużo radości jedynie
wtedy, gdyby była to jedyna książka na świecie, lub wtedy
gdybym znajdował się na bezludnej wyspie i nie miał nic więcej
do czytania". Wydawca, chcąc sprzedać książkę, może wyrwać
pewne uwagi recenzenta z całości jego wypowiedzi, która
wydrukowana na winiecie książki może brzmieć na przykład
następująco: “...Gdybym był na bezludnej wyspie... książka ta
mogłaby mi dostarczyć dużo radości..."
Dzięki sprytnej manipulacji kontekstem wydawca stwarza
na czytelniku wrażenie pozytywnej recenzji, mimo że jest dokładnie na odwrót.
Błąd argumentem ad kominem
Jednym z najtrudniejszych do przedstawienia błędów, mimo iż
jest on chyba najczęściej spotykany, stanowi argumentom ad
kominem. Nazwa ta określa sposób dowodzenia swoich racji,
który skierowany jest przeciwko osobie, a nie przeciwko temu,
co mówi, i zmierza do deprecjacji jej samej, by w taki, wtórny
sposób podważyć prawdziwość jej poglądów. Spory polityków
dostarczają nam wielu przykładów stosowania argumentwn ad
kominem. Załóżmy, że reprezentant demokratów w kongresie
tak rozwija swoje rozumowanie: “Jest nadzwyczaj ważne,
byśmy znieśli lub ograniczyli próby z bronią jądrową, albowiem możliwe jest, że ich odległe efekty zatrują atmosferę".
Riposta konserwatywnego republikanina może zaś brzmieć
następująco: “No cóż, nie powinniśmy wierzyć w to, co nam
powiedziano, bowiem mówca jest lewicującym demokratą,
a im zależy wyłącznie na ograniczeniu wydatków zbrojeniowych". Argument ten skierowany jest przeciwko człowiekowi,
a nie przeciwko wypowiadanym przez niego poglądom — ma
na celu zdyskredytowanie sensu wypowiedzi poprzez wskazanie, iż przedmówca należy do opozycyjnej partii. Tego typu
refutacja oparta jest na błędzie, albowiem właściwy sposób
dowodzenia fałszywości tezy będącej przedmiotem kontrowersji powinien przytaczać fakty sprzeczne z tezą — winny być to
np. wyniki badań wpływu, jaki na atmosferę mają próby
z bronią jądrową.
Poniżej pokażemy, na czym polega perswazyjna siła
ar-gumentum ad kominem. Przypuśćmy, że w sądzie
przesłuchiwany jest świadek przestępstwa popełnionego przez
oskarżonego. Załóżmy dalej, że w krzyżowym ogniu pytań
obrony wychodzi na jaw, iż świadek przesłuchiwany był już w
innych tego typu sytuacjach i kilkakrotnie jego zeznania
okazały się fałszywe (dla potrzeb przykładu założyć możemy
nawet, że został uznany za winnego krzywoprzysięstwa).
Sędzia postawiony jest przed pokusą odrzucenia świadectwa
przesłuchiwanego w tej sprawie, na podstawie tego, że nie jest
on wiarygodnym źródłem informacji. Odrzucenie w całości
jego zeznań jest równoznaczne z popełnieniem błędu
argumentum ad kominem. To, co mówi świadek w danej
sytuacji, może być prawdziwe. Jego zeznania winny być
sprawdzone przez inne świadectwa, jakie mogą się pojawić w
dalszej części procesu. Niezwykle ważne jest, aby zdawać
sobie sprawę z rozróżnienia pomiędzy tym,
Błędy __________________________________________ 443
co ktoś mówi, a tym, kto to mówi. Nie można dowodzić
fałszywości danego twierdzenia, jedynie pokazując, że jego autor
jest osobą o ułomnym charakterze.
Błąd argumentowania z autorytetu
Argument z autorytetu jest również powszechnie spotykanym
typem błędu. Smith głosi, że pewne zdanie jest prawdziwe.
Kiedy pojawiają się głosy sprzeciwu, na poparcie swojej tezy
przytacza następujący argument: “Jest tak, ponieważ X, który
jest autorytetem w tej dziedzinie, tak twierdzi". Nie dowodzi
prawdziwości lub fałszu danego stwierdzenia wyłącznie to, że
ktoś, nawet znawca przedmiotu, tak twierdzi. To nie prestiż
autorytetu czyni dane twierdzenie prawdziwym, lecz wyłącznie
racje, które potwierdzają je lub obalają. Tak więc, jeśli mówię
“Jack Niclaus był lepszym graczem w golfa niż Sam Snead",
a ktoś nie zgodzi się z moim zdaniem, popełnię błąd, przytaczając na jego poparcie argument: “Ponieważ mówi tak
Arnold Palmer, który grał z obydwoma, a więc jest autorytetem
w tej kwestii". Można dowieść tego twierdzenia, jedynie przytaczając zwycięstwa turniejowe Niclausa i Sneada, porównując
uzyskane przez obu wyniki itp. To, że jakiś znawca sformułował daną tezą, samo przez się nie może być traktowane
jako racja — rację dla jego twierdzeń stanowią fakty, które
może on przytoczyć, a jest to coś zasadniczo różnego od
zwykłego werbalnego oświadczenia. Możemy czasami być skazani na konieczność zaufania ekspertyzie wykonanej przez
jakiegoś specjalistę w dziedzinie, na której rzeczywiście się
zna, nie ma jednak żadnego powodu, aby wierzyć mu bezwzględnie w odniesieniu do spornych kwestii z innych dziedzin.
Mogę bez specjalnego ryzyka uwierzyć w to, co Arnold Palmer
ma do powiedzenia na temat golfa, natomiast mógłbym zupełnie pomylić się, gdybym w ten sam sposób ufał jego poglądom politycznym.
Argument odwołujący się do uczuć
Istnieje spora liczba argumentów, które opierają się na następującym błędzie: zdarza się czasami, że chcąc ustalić prawdziwość lub
fałsz danego twierdzenia, zdajemy sprawę z tego, co ludzie czują na
temat poruszanej w nim kwestii. Tak więc, jeśli mówię “Ziemia jest
płaska", a zostanie to przyjęte z powątpiewaniem, mogę poprzeć
moją tezę argumentem następującej natury: “Jest tak, ponieważ
wszyscy w to wierzą". Taka odpowiedź jest oparta na błędnym
rozumowaniu, ponieważ wierzenia ludzi niewiele mają wspólnego z rzeczywistym stanem świata — z tym, czy Ziemia jest płaska
czy nie. Należy zatem dowodzić tego, opierając się na racjach
zaczerpniętych z geografii, astronomii itp.
Odwołanie się do litości czy w ogóle do emocji jest szczególnym rodzajem zdefiniowanego wyżej argumentu i czasami jest
określane jako argumentom ad misericordiam. Adwokat, który
dowodzi, że jego klient nie mógł popełnić zbrodni, ponieważ
jest dobrym człowiekiem, mężem oraz ojcem sześciorga dzieci,
posługuje się właśnie argwnentum ad misericordiam. Sytuacja
rodzinna oskarżonego nie ma nic wspólnego z jego winą,
aczkolwiek może mieć wpływ na zasądzoną karę.
Argumentom ad ignorantiam
Powszechnym błędem w argumentacji jest argument odwołujący
się do niewiedzy. Argument pozwala stwierdzić, że dane twierdzenie musi być prawdziwe, ponieważ nie istnieją żadne obalające
je racje. Argument odwołujący się do ignorancji jest przekonujący, ponieważ naśladuje uprawomocnione typy rozumowań. Można utrzymywać (w jak najbardziej usprawiedliwiony
sposób), że pewien pogląd jest prawdziwy, ponieważ posiadamy poważne racje przemawiające za nim, natomiast nie mamy
żadnych dowodów przeciwko niemu. Dlatego też można utrzymywać, że w określonych warunkach twierdzenie “Woda wrze
przy 100°C" jest prawdziwe, ponieważ każdorazowo, kiedy
próbowaliśmy zagotować wodę, rzeczywiście wrzała przy stu
Błędy __________________________________________ 445
stopniach (rzecz jasna w ramach tych określonych warunków) — a ponadto nigdy nie zdarzyło się inaczej. Jednak
argument z ignorancji, przypominający powyższe rozumowania, utrzymuje, iż pewne twierdzenie jest prawdziwe wyłącznie
dlatego, że nie istnieją przemawiające przeciwko niemu racje.
Jest to błędne rozumowanie, dlatego że nie wystarczy pokazać,
iż przeciwko danemu poglądowi nie przemawiają żadne racje, aby
tym samym go dowieść, trzeba nadto przytoczyć racje przemawiające na rzecz tego poglądu. W przeciwnym razie moglibyśmy
dowieść, że istnieją smoki, elfy, węże morskie oraz jednorożce,
wszak nie znaleziono jak dotąd żadnej racji przemawiającej
przeciwko ich istnieniu. Argument z ignorancji często pojawia
się w dyskusjach religijnych. Niektórzy twierdzą, iż zdanie:
“Bóg istnieje" jest zdaniem prawdziwym, bowiem nie ma
dowodów na to, że Bóg nie istnieje. Wszakże jeśli miałby to
być dowód na istnienie Boga, jest on rzecz jasna
niekonkluzyw-ny, z powodów podanych wyżej.
Petitio principii
Argument zakładający jako przesłankę odpowiedzi tezę kwestionowaną w pytaniu występuje wówczas, gdy to samo twierdzenie pojawia się we wnioskowaniu zarówno jako przesłanka,
jak i jako wniosek lub wówczas, gdy nie potwierdziwszy prawdziwości jednej z przesłanek, obstajemy przy prawdziwości wniosku. Błąd ten jest czasami nazywany zakładaniem tego, co należy
dowieść, lub rozumowaniem kołowym. Im przesłanki argumentu
kołowego znajdują się bliżej wniosku, tym łatwiej jest błąd ten
wykryć, czasami jednak, zwłaszcza wówczas, gdy mamy do
czynienia z wyjątkowo długim łańcuchem wnioskowania, identyfikacja niepoprawności rozumowania może być utrudniona.
Oto przykład rozumowania zakładającego wniosek w ramach
przesłanek:
A mówi:
Mojżesz jest natchniony przez Boga. B
na to:
Skąd wiesz?
A:
B:
A:
Ponieważ tak stwierdza Biblia.
Ale skąd wiesz, że Biblia jest wiarygodna?
Ponieważ została napisana przez Mojżesza, a on
jest natchniony przez Boga.
Błąd kompozycji
Błąd kompozycji polega na tym, że zakłada się, iż to, co jest
prawdziwe dla pewnej części, musi być też prawdziwe dla całości.
Błąd ten ma pozory wiarygodności, bowiem swoją budową
przypomina trafne wnioskowanie dedukcyjne. Różnicę pomiędzy nimi rozważymy na podanym niżej przykładzie:
a) John O'Brien jest Irlandczykiem i walczącym żołnierzem,
a więc Irlandia jest w stanie wojny.
b) John O'Brien jest Irlandczykiem i walczącym żołnierzem,
a więc Irlandczycy są walczącymi żołnierzami.
W (a) mamy do czynienia z błędem kompozycji, ponieważ
stwierdza się, że to, co jest prawdziwe dla obywatela danego kraju,
prawdziwe jest dla tego kraju jako całości. Jest to oczywista
pomyłka. Z faktu, że X jest bogaty, nie można wnioskować, że
kraj, w którym mieszka, jest również bogaty (np. “Pablo jest
bogaty, a więc Hiszpania jest bogata"). Natomiast (b) jest
trafnym wnioskowaniem indukcyjnym. Jego prawdziwość zależy
jednak oczywiście od tego, ilu jeszcze Irlandczyków oprócz
Johna 0'Briena jest walczącymi żołnierzami, jednak w żaden
sposób nie wpływa to na poprawność samego rozumowania.
Błąd podziału
Błąd podziału opiera się na pomyłce odwrotnej niż błąd kompozycji. Utrzymuje, że to, co jest prawdziwe dla całości, musi
być prawdziwe dla części. Jeśli mówię “Stany Zjednoczone są
bogatym krajem, a więc John Smith jest też bogaty", popeł-
Błędy __________________________________________ 447
niam błąd podziału. Z faktu, że kraj jako całość jest bogaty,
nie wynika, że każdy jego obywatel również jest bogaty. Turyści amerykańscy, którzy często obciążani są za granicą astronomicznymi kwotami, są właśnie ofiarami błędu podziału
(aczkolwiek, jak się wydaje, protest odwołujący się do
nie-prawomocności takiego wnioskowania nie ma wielkich
szans powodzenia). Z faktu, że ktoś pochodzi z bogatego
narodu, nie wynika, że sam jest bogaty.
Błąd podziału można łatwo popełnić, bowiem wygląda na
pozór jak niezawodne rozumowanie zwane wnioskowaniem
przez uszczegółowienie. Jeżeli mówimy “Wszyscy Amerykanie
są bogaci, a Joe Smith jest Amerykaninem", wówczas możemy
niezawodnie wnioskować, że Joe Smith jest bogaty. Jest tak
dlatego, iż twierdzenie “Wszyscy Amerykanie są bogaci" przypisuje cechę bycia bogatym każdemu Amerykaninowi. A jeśli
jest to twierdzenie prawdziwe, to Joe Smith jako Amerykanin
również musi być bogaty. Natomiast to, co jest prawdziwe
w odniesieniu do całości kraju (tj. bogactwo Stanów Zjednoczonych), nie jest prawdziwe dla każdego obywatela.
Błąd ignoratio elenchi
Błąd ten, nazywany często nieistotnym wnioskiem, jest rodzajem wnioskowania, które ma na celu dowiedzenie pewnej tezy,
lecz zamiast tego dowodzi czegoś zupełnie innego. Na przykład
jeśli staram się dowieść, że w lidze francuskiej grają lepsi
piłkarze niż we włoskiej, a zamiast tego dochodzę do wniosku,
że w lidze francuskiej jest zaangażowanych więcej pieniędzy
niźli we włoskiej. Tym samym popełniam błąd nieistotnego
wniosku, bowiem nawet jeśli prawdą jest, że liga francuska jest
bogatsza, nie wynika stąd, że w bogatszej lidze muszą grać lepsi
piłkarze niż w biedniejszej. W ignoratio elenchi dyskutującemu
wydaje się, że dowodzi tezy p (w lidze francuskiej grają lepsi
piłkarze), podczas gdy w istocie dowodzi tezy r (liga francuska
jest bogatsza). W ten sposób dochodzi do konkluzji, która jest
nieistotna dla wniosku, którego chciał dowieść.
Błąd non seąuitur
Niemalże każdy błąd zawiera w sobie, do pewnego stopnia,
non seąuitur. Zwrot non seąuitur znaczy “nie wynika". Tym
samym błąd ignoratio elenchi, który omawialiśmy powyżej,
również zawiera w sobie non seąuitur. Z faktu, iż francuska liga
jest bogatsza od włoskiej, nie wynika, że piłkarze grający
w lidze francuskiej lepsi są od grających we włoskiej. Tezy tej
należałoby dowodzić, na przykład porównując ze sobą wyniki
meczów, które toczyli przedstawiciele obu piłkarskich federacji. Czasami zwrot non seąuitur wyposaża się w znaczenie
formalne. W takim przypadku mówimy, że konkluzja wnioskowania nie wynika z przesłanek i tym samym możliwe jest, aby
przesłanki były prawdziwe, a wniosek fałszywy. Jednak general-
nie non seąuitur oznacza coś bardziej ogólnego — na przykład
w sytuacji, kiedy wniosek może być prawdziwy, lecz nieistotny,
mówimy o popełnieniu błędu non seąuitur. Błąd ten zwany jest
też czasami przeskokiem argumentacyjnym.
Błędy statystyczne
Często słyszymy stwierdzenia: “Dzięki statystyce można dowieść właściwie wszystkiego". Jest tak, bez wątpienia, zawsze
tam, gdzie czyni się niewłaściwy użytek z metod statystycznych.
Przypomnijmy znaną opowieść o błędnym wykorzystaniu statystyki. Dwóch filozofów chciało przekonać się, co powoduje,
że wciąż są pijani. Do rozstrzygnięcia tego problemu postanowili zastosować naukową, statystyczną metodę. Poszli więc do
ulubionej restauracji, gdzie zjedli obiad, do którego wypili po
kilkanaście koktajli skomponowanych ze szkockiej whisky
oraz wody. Upili się oczywiście i trzeba było odwieźć ich do
domów. Następnego wieczora powtórzyli całą operację. Jedli
to samo, jednak tym razem pili irlandzką whisky z wodą. Upili
się ponownie i wyrzucono ich z lokalu. Trzeciego wieczoru
postępowali analogicznie, zmieniwszy tylko napoje. Tym razem była to żytnia whisky z wodą. Ale wszystko skończyło się
Błędy __________________________________________ 449
w ten sam sposób. Wywnioskowali więc, zgodnie z prawami
statystyki, że skoro jedynie woda stanowiła stały element ich
koktajli, to oczywiście musieli upijać się wodą!
Danymi statystycznymi należy posługiwać się z wielką ostrożnością, jeśli nie wiemy, jakie metody badań zostały zastosowane, jak kontrolowano zbieranie materiału empirycznego itd.
Sposoby otrzymywania wyników statystycznych są bowiem
skrajnie skomplikowane w sensie stosowanych technik, co
wymaga ścisłej kontroli nad wszelkimi możliwymi zmiennymi. Tak
więc, stwierdzeniom w rodzaju: “Schnooko, niezwykły proszek do
prania, pierze 91 razy skuteczniej niż jakikolwiek inny proszek" nie
należy dawać wiary, dopóki nie wiadomo, jaki rodzaj testów
zapewnił ten wynik ani jak definiuje się “skuteczniej niż" itp.
Na koniec omawiania rodzajów błędów przypomnieć należy, że lista nasza nie jest kompletna, bowiem tak naprawdę,
chyba niemożliwe jest sporządzenie pełnego katalogu błędów
rozumowania, niemniej jednak, mamy nadzieję, iż podstawowe
uchybienia rozumowań udało nam się wyodrębnić. Czytelnik,
który uważnie przestudiuje powyższe określenia i przykłady,
i który będzie umiał zastosować je w potocznych dyskusjach,
z pewnością nie da się często wodzić na manowce.
Ćwiczenie 10
Określ błędy występujące w poniższych przykładach:
1 Zastrzelił psa, bo się wściekł.
2 On: Zatańczysz?
Ona: Nie cierpię!
On: No to chyba musisz być szczęśliwa!
3 Jones dzisiaj nie pobił żony, bo ma pieniądze.
4 Twoje stwierdzenie, że alkohol szkodzi, jest nieprawdziwe,
ponieważ sam pijesz.
5 Dowodzi się, że krucjaty były przedsięwzięciem szlachet
nym, bowiem organizowali je ludzie mający wzniosłe cele,
a nadto popierane były przez wszystkich.
10
“Wykształceni ludzie nie wierzą w duchy" — powiedział.
“Cóż — odparłem — niektórzy studenci wierzą". “Ale
przecież nie są wykształceni przez sam fakt studiowania
— bronił się — ponieważ gdyby byli, nie wierzyliby
w duchy".
Nie ma najmniejszej wątpliwości, że eksplozje
atomowe zatrują atmosferę. Sam Einstein tak mówił.
Ależ, panie doktorze, każąc mi przestać palić, z pewnością
nie mówi pan poważnie, wiem przecież, że sam pan pali.
Sokrates jest człowiekiem; człowiek to gatunek zwierzęcia;
stąd Sokrates jest gatunkiem zwierzęcia. Usiłowania
udowodnienia, iż ludzie nie są nieśmiertelni, spełzły na
niczym. Nie da się znaleźć żadnych racji przemawiających za tym, że dusza ludzka nie istnieje po
śmierci; dlatego bez wątpienia jesteśmy nieśmiertelni.
Logika, semiotyką i semantyka
Nasze wyjaśnienia istoty i roli logiki byłyby niekompletne,
gdybyśmy nie wspomnieli o związkach logiki i semantyki.
Należy zauważyć, że słowa “semantyka" używa się w wielu
rozmaitych znaczeniach — inaczej stosują je zwykli ludzie,
inaczej nauczyciele, inaczej językoznawcy. Filozofowie zaś,
którzy wymyślili to pojecie, rozumieją je w znaczeniu podwójnym — szerszym i węższym. Posługują się nim na oznaczenie
jednej z trzech gałęzi ogólnej nauki o języku, zwanej semiotyką.
Pozostałe dwie to: pragmatyka, opisująca relację pomiędzy
mówiącymi i słuchaczami a tym, co wypowiadają i słyszą, oraz
syntaktyka, badająca relacje pomiędzy samymi słowami. Natomiast semantyka dotyczy związków między językiem a tym,
do czego się odnosi, lub bardziej ogólnie: relacje odnoszenia
się i oznaczania traktuje się tutaj jako identyczne z pojęciem
“znaczenia". Słowa mogą znaczyć dzięki odnoszeniu się do
określonych przedmiotów — na przykład, słowa “John" mogę
używać, oznaczając nim pewną osobę. Tym samym opatrywanie kogoś imieniem, czyli nazywanie, staje się rodzajem usta-
Logika, semiotyka i semantyka
451
nowienia relacji semantycznej, czyli znaczącej, a więc odsyłającej. Lecz przecież mogę mówić również o przedmiotach, które
nie istnieją — postaciach mitologicznych, jak Meduza, czy
fikcyjnych, jak Hamlet. Wówczas moje słowa wyrażają pewien
sens lub pojęcie. “Hamlet" (słowo) wyraża pewne pojęcie, które
rozumiem, mianowicie “książę Danii, w sztuce Szekspira".
Teoria semantyczna wyjaśnia, jak możemy w znaczący sposób
mówić o osobach lub miejscach, które nie istnieją.
Zgodnie z ustaleniami semantyki słowa “znaczą" na dwa
przynajmniej różne sposoby. Teza ta może być zilustrowana
przez rozważenie słowa “brat". Jeśli ktoś miałby zapytać nas
“Co rozumiesz przez słowo «brat»?", możemy udzielić mu dwu
rodzajów odpowiedzi — albo wskażemy na kogoś, kto jest
bratem, albo zdefiniujemy to pojęcie werbalnie. Zapewne powiemy wówczas: “Przez słowo «brat» rozumiem rodzeństwo
rodzaju męskiego". W drugim przypadku użyjemy słów do
realizacji tego samego celu, jakiemu służyło wskazanie w przypadku pierwszym. Logicy wypracowali cały słownik technicznych terminów w celu odróżnienia obu tych sposobów nadawania znaczenia. Kiedy wskazujemy przedmiot czy wydarzenie
oznaczane przez dane słowo, mówimy wówczas o denotacji,
natomiast kiedy tworzymy werbalną definicję przedmiotu, mamy do czynienia z konotacją.
Syntaktyka
Syntaktyka, zgodnie z naszą wcześniejszą definicją, stanowi
gałąź nauki o języku, która zajmuje się relacjami istniejącymi
między słowami. Kiedy zajmujemy się syntaktyka, nie interesują nas związki, jakie zachodzą pomiędzy słowami a ich
autorem lub interpretatorem, ani nawet znaczenia wyrazów,
zwrotów, zdań (czym zajmuje się semantyka). Zamiast tego w
syntaktyce zwracamy uwagę na gramatyczną strukturę budowy
wyrażeń języka.
Należy powiedzieć, że logika jest rodzajem języka. Nie tego
samego typu co język angielski lub francuski, albowiem te
rozwinęły się w sposób naturalny. Jest natomiast językiem
poprawnie zbudowanym, czyli sztucznym, niemniej jednak językiem, albowiem posługuje się znakami i symbolami. Znaki te
mają określone właściwości. W zależności od tego, które właściwości znaków nas aktualnie interesują, zajmujemy się jedną z
dwu dziedzin logiki, mianowicie syntaktyką lub semantyką.
Zilustrujmy tę różnicę na przykładzie omawianego wcześniej
sylogizmu. Sylogizm jest wnioskowaniem zawierającym pojęcia
oznaczające zbiory przedmiotów. Relacja pomiędzy pojęciem a
tym, co przez nie oznaczane (czyli relacja oznaczania, nazywania czy desygnowania) jest relacją semantyczną.
Z drugiej strony, relacja zawierania się, która również jest
przedmiotem badań logiki, jest raczej związkiem syntaktycznym.
Kiedy mówimy o relacji zawierania się, możemy abstrahować
od wszelkich względów semantycznych. Możemy stwierdzić
niezawodność lub zawodność schematu wnioskowania niezależnie
od tego, do czego odnoszą się zawarte w nim pojęcia, wyłącznie
na podstawie układu ich wzajemnych związków. Łatwo się
przekonać, że schemat wnioskowania posiadający poniżej podaną postać jest niezawodny (niezależnie od tego, w jakie
znaczenia deskryptywne wyposażymy składające się nań terminy):
Wszystkie M są P
Wszystkie S są M
Wszystkie S są P
Podobnie, wyłącznie poprzez analizę czysto syntaktycznego
układu terminów kolejnego schematu wnioskowania, stwierdzić możemy, iż nie jest on niezawodny:
Wszystkie P są M
Wszystkie S są M
Wszystkie S
są
P
Podsumowując naszą dyskusję na temat natury logiki, stwierdzić należy, że znajduje ona zastosowania zarówno w syntak-
Podsumowanie ___________________________________ 453
tyce, jak i w semantyce, a jej konkretne wyniki zależą od
rodzaju właściwości znaków, którymi chcemy się zajmować.
Jeżeli badamy oznaczanie, wówczas zajmujemy się semantyką,
jeżeli studiujemy budowę logiczną, wówczas prowadzimy dociekania syntaktyczne.
Podsumowanie
W niniejszym rozdziale staraliśmy się wytłumaczyć, co jest
przedmiotem zainteresowań logiki. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że jest to jedynie wprowadzenie czytelnika w najprostsze podstawy tego niezwykle szerokiego zagadnienia. System wynikania, którym się zajmowaliśmy, nazywa się
sylogiz-mem. Jest to najczęściej spotykany typ wnioskowań. W
bardziej zaawansowanych działach logika zajmuje się nie tylko
wnioskowaniami sylogistycznymi, lecz również wieloma
innymi ich rodzajami.
W powyższych rozważaniach staraliśmy się ponadto podać
definicję logiki i pokazać, czym różni się ona od psychologii.
Uwagę zwracaliśmy przede wszystkim na różnice, jakie istnieją
pomiędzy rozumowaniem a innymi rodzajami myślenia takimi,
jak: przypuszczanie, przypominanie, osądzanie, wątpienie, wierzenie itd. Następnie zaproponowaliśmy rozróżnienie pomiędzy logiką dedukcyjną a indukcyjną. W logice dedukcyjnej,
przypomnijmy, wnioskuje się od twierdzeń ogólnych do szczegółowych, tak że przytaczane w charakterze racji przesłanki
wniosku zapewniają subiektywną pewność wnioskowania,
podczas gdy w logice indukcyjnej, gdzie wnioskujemy od szczegółowego do ogólnego, przesłanki jedynie czynią wniosek bardziej prawdopodobnym. Omawialiśmy następnie sylogizmjako
przykład wnioskowania dedukcyjnego, a później rozmaite typy
błędnych rozumowań.
Celem tych analiz było przygotowanie czytelnika do dalszych studiów nad logiką oraz wyposażenie go w aparat
umożliwiający odróżnianie rozumowań poprawnych od błędnych. Każdy, kto przeczytał uważnie odpowiednie fragmenty,
przekona się, że rozumowania nie tylko posiadają liczne zastosowania w codziennym życiu, lecz co więcej, gdy będzie
stosował nasze ustalenia w rzeczywistych dyskusjach, stanie się
bardziej precyzyjny i sprawny intelektualnie.
Odpowiedzi do ćwiczeń
Ćwiczenie 1
Znajdź termin podmiotowy, termin orzecznikowy, łącznik oraz
kwantyfikator (jeżeli takowe w ogóle są):
Następujące litery oznaczają odpowiednie pojęcia: “S" termin podmiotowy; “P" termin orzecznikowy; “C" łącznik; “Q"
kwantyfikator
Q
S
C
P
1 Niektóre wściekłe psy są szczęśliwymi
małżonkami.
Q
S
C
P
2 Wszystkie nietoperze są gryzoniami.
S
C
P
3 James jest zły.
S
C
P
4 Konie są najlepszymi przyjaciółmi człowieka.
Q
S
C
P
5 Niektóre stoły nie są mahoniowe.
Q
S
C
P
6 Żadnej rośliny nie ma w tym pokoju.
Ćwiczenie 2
Określ, czy następujące sądy są twierdzące czy przeczące:
1
2
3
James jest bardzo nieszczęśliwy, (twierdzące)
Lwy nie są niegodne zaufania, (przeczące)
Ona nie była pozbawiona ochoty przyjścia, (przeczące)
Odpowiedzi do ćwiczeń
455
Żadne inne, jak tylko samotne serce przepełnione jest
smutkiem, (twierdzące)
5 Nie próbując, nic nie osiągniesz, (przeczące)
6 Od wielu miesięcy jest niezdrowy, (twierdzące)
7 Niektórzy filozofowie są intuicjonistami. (twierdzące)
8 Nikt nie będący nałogowcem, nie zrozumie tego problemu,
(przeczące)
9 Wszystkie nie-S są nie-P. (twierdzące)
10
Obsługujemy wszystkich, z wyjątkiem kobiet,
(twierdzące)
4
Ćwiczenie 3
Określ, które z poniższych sądów są ogólne, a które szczegółowe:
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
Ryby są ssakami, (ogólne)
Niektóre smoki są gwałtowne, (szczegółowe)
Ten stół jest brązowy, (ogólne)
Ten system jest bezużyteczny, (ogólne)
Oni są szaleni, (ogólne)
Ciężko pracujący studenci odnoszą sukcesy, (ogólne)
Albert Einstein był geniuszem, (ogólne)
Te kanistry wydają się ciężkie, (ogólne)
To opakowanie aspiryny nie jest pełne, (ogólne)
Żadne istoty ludzkie nie są nieomylne, (ogólne)
Niektóre koty nie są mądre, (szczegółowe)
Ludzie zdobyli Mount Everest. (szczegółowe)
Wszyscy policjanci nie są okrutni, (szczegółowe)
Wszyscy gracze w golfa są bogaci, (ogólne)
Niektóre dzieci są małe. (szczegółowe)
Ćwiczenie 4
Określ, które z poniższych zdań powinny być oznaczone jako
A, E, I, O, a ponadto określ ich ilość i jakość.
1 Żadni Amerykanie nie są odkrywcami. (E, ogólno-przeczące)
2 Wszyscy lekarze interesują się medycyną. (A,
ogólno-twierdzące)
3 Niektórzy prawnicy grają w golfa. (I, szczegółowo-twierdzące)
4 Mohammed Ali nie jest już mistrzem wagi ciężkiej. (E,
ogólno-przeczące)
5 Martin Luther King był orędownikiem wolności. (A, ogólno-twierdzące)
6 Niektóre przewodniki nie świecą. (I, szczegółowo-twierdzące)
7 Wszyscy piłkarze wykluczeni są z towarzystw literackich.
(E, ogólno-przeczące)
8 Niektórzy tenisiści nie są pisarzami. (O, szczegółowo-przeczące)
9 Ten odczyt był świetnie przedstawiony. (A, ogólno-twierdzące)
10 Każdy lew jest dziki. (A, ogólno-twierdzące)
Ćwiczenie 5
Wskaż, które terminy są rozłożone, a które nie rozłożone.
R oznacza termin rozłożony, N — nie rozłożony.
R
N
1 Wszyscy Amerykanie są
dobrymi pływakami.
R
R
2 Żadnym konduktorom nie płaci się zbyt dużo.
N
R
3 Niektóre łabędzie nie są
czarne.
N
R
4 Niektóre łabędzie są
piękne.
R
N
5 Jane jest
modelką.
R
N
6 Wszyscy mieszkańcy Iowa pracują poza rolnictwem.
N
R
7 Niektórzy mieszkańcy Newady nie są rolnikami.
Odpowiedzi do ćwiczeń _____________________________ 45 7
Ćwiczenie 6
Znajdź termin średni, większy i mniejszy w następujących
sylogizmach. Wskaż ponadto większą i mniejszą przesłankę.
M oznacza średni, Ma — większy, a Mi — mniejszy.
M
Ma
1 Wszyscy ludzie są omylni, (przesłanka większa)
Mi
M
Jestem człowiekiem, (przesłanka mniejsza)
Mi
Ma Stąd,
jestem omylny.
Mi
M
2 Niektórzy politycy są niegodziwi, (przesłanka mniejsza)
Mi
Ma
Nikt, kto jest niegodziwy, nie jest mądry, (przesłanka
większa)
Mi
Ma
Niektórzy politycy nie są mądrzy.
Mi
M
3 Wszyscy piosenkarze są uczuciowi, (przesłanka mniejsza)
Ma
M
Żadne ciężarówki nie są uczuciowe, (przesłanka większa)
Mi
Ma
Żaden piosenkarz nie jest ciężarówką.
Mi
M
4 Każde S jest M. (przesłanka mniejsza)
M
Ma
Żadne M nie jest P. (przesłanka większa)
Mi
Ma
Żadne S nie jest P.
Ćwiczenie 7
Określ, który z poniższych sylogizmów jest niezawodny, a który zawodny. Dla zawodnych zdefiniuj błąd, jaki zawierają.
10
Zawodny. Nie rozłożony środkowy.
Zawodny. Nie rozłożony środkowy.
Zawodny. Niedozwolony sposób. (Naruszenie reguły 2).
Ten przykład zawiera więcej niż trzy terminy, dlatego nie
jest to sylogizm.
Zawodny. Nie rozłożony środkowy.
Zawodny. Nie rozłożony środkowy.
Zawodny. Niedozwolony sposób. (Naruszenie reguły 2).
Zawodny. Twierdzący wniosek wyprowadzony z przeczącej
przesłanki.
Zawodny. Żadnego wniosku nie można wyprowadzić z dwu
przeczących przesłanek.
Zawodny. Niedozwolony sposób. (Naruszenie reguły 2).
Ćwiczenie 8
Wszystkie okręty są piękne. Joan jest kobietą o rudych
włosach. Wszystkie wieloryby są ssakami. Wszystkie
dzieci są istotami głupimi. Wszystkie węże są istotami
wijącymi się. Wszyscy ludzie, którzy cenią sobie wysoko
tę grę, są graczami w golfa.
7 Wszystkie zdania, które wypowiadają stwierdzenia, są zda
niami oznajmującymi.
8 Żadne istoty niczego nie próbujące, nie są istotami osiąga
jącymi coś.
9 Żadna istota, która jest odważna, nie jest istotą, która
umiera wiele razy.
albo:
Wszystkie istoty, które nie są odważne, są istotami, które
umierają wiele razy. 10 Niektóre łabędzie nie są białe.
Ćwiczenie 9
A. Następujące sądy są wynikiem obwersji odpowiednich zdań
z ćwiczenia 9:
Odpowiedzi do ćwiczeń
1
2
3
4
5
6
7
459
Niektórzy ludzie nie są nie-bufonami.
Wszystkie pociągi są nie-autobusami.
Niektóre czasopisma nie są nie pozbawione wyraźnej linii.
Żadne miłe istoty nie są nie-karłami.
Żadne bajki nie są śmiertelne.
Żaden, który nie jest Johnem, nie zostanie nie wpuszczony.
Żaden inteligentny nie jest nie doceniany.
B. Oto konwersje podanych sądów:
1
2
3
4
5
6
7
8
Niektóre białe istoty są kotami.
Żadne łagodne istoty nie są lwami.
O nie może być poddawane konwersji.
Niektóre przedmioty niemetaliczne są nie-przewodnikami.
(konwersja częściowa)
Niektóre drogie rzeczy są samochodami, (konwersja częściowa)
Niektórzy mistrzowie są graczami w golfa.
O nie może być poddawane konwersji.
Nic nie osiągniesz, niczego nie próbując.
C. Oto kontrapozycje podanych sądów:
1 Wszystkie nieśmieszne istoty są nie-przesądne.
2 Wszystkie uzasadnione poglądy są nie-przesądne.
3 Niektóre inteligentne istoty nie są nie-końmi. (tj. niektóre
inteligentne istoty są końmi)
4 Niektóre nieinteligentne istoty nie są nie-końmi. (tj. niektóre
nieinteligentne istoty są końmi)
5 Wszystkie niedelikatne istoty są istotami nie zasługującymi
na grzeczność.
Ćwiczenie 10
Określ błędy występujące w poniższych przykładach:
1 Amfibolia.
2 Emfaza.
3
4
5
6
7
8
9
10
Nadmierne znaczenie lub amfibolia.
Ad hominem.
Odwołanie do uczuć.
Petitio principii.
Odwołanie do autorytetu.
Ad hominem.
Ekwiwokacja.
Ad ignorantiam.
Zalecana literatura
Teksty podstawowe
Bergman, M. and Moon, J., The Logic Book. Praca na wyższym stopniu zaawansowania niż następne dwie, lecz napisana przejrzyście i łatwa do zrozumienia.
Copi, I., Introduction to Logic, 6th ed., 1982. Rzetelne, proste
wprowadzenie do elementów logiki tradycyjnej i nowoczesnej.
Hurley, P., A Consise Introduction to Logic, 1985. Znakomite
współczesne ujęcie elementarnej logiki, zaopatrzone w ćwiczenia.
Martinich, A.P., Philosophical Writing, 1989. Najlepsze proste
wprowadzenie do elementarnej logiki i krytycznego myślenia.
Thouless, R.H., Straight and Crooked Thinking, 1959. Omówienie rozlicznych sposobów, w jakich wnioskowanie może
okazać się błędne.
Teksty bardziej zaawansowane
Copi, I., Symbolic Logic, 1965.
Jeffrey, R., Formal Logic, 1981. Kolejny, niezwykle pomocny
tekst. Mates, B., Elementary Logic. Jedno z najlepszych
opracowań
logiki formalnej na średnim poziomie zaawansowania.
7
Filozofia współczesna
W ostatnim rozdziale przedstawimy główne nurty współczesnej
filozofii. Omawiając pragmatyzm, różne wersje filozofii analitycznej oraz egzystencjalizm, nie wyczerpujemy zagadnienia.
Wiele form filozofii tradycyjnej zajmuje uwagę filozofów dwudziestowiecznych i wciąż znajduje wielu zwolenników.
Jednak główny nurt badań dotyczy tych kierunków, które
miały decydujące znaczenie dla dzisiejszej działalności filozoficznej. Pragmatyzm, ruch wywodzący się z Ameryki, głęboko
oddziałał na życie intelektualne w USA. Filozofia analityczna
(albo, jak powiadają niektórzy, analiza filozoficzna) zrodziła
się w Anglii i w Wiedniu i miała wielkie znaczenie zrazu dla
myśli brytyjskiej, ostatnio zaś — dla amerykańskiej; egzystencjalizm, którego korzenie tkwią w różnych ideach dziewiętnastowiecznych, stał się w naszym stuleciu dominujący w refleksji
filozoficznej w Europie, zwłaszcza we Francji i w Niemczech,
przyciągając również uwagę świata anglojęzycznego.
Pragmatyzm
Pod koniec XIX wieku rozwinęła się w Ameryce metoda
filozofowania zwana pragmatyzmem. Był to wyraz buntu przeciw czemuś, co niektórzy myśliciele (np. William James, Charles Sanders Peirce i John Dewey) określali jako jałową tradycję
filozoficzną, podtrzymywaną na amerykańskich uczelniach,
oraz przeciwko bezużytecznej tradycji metafizycznej kwitnącej
wówczas w Europie. Pragmatyści sądzili, że ich metoda oraz
teoria mogą być nadzwyczaj użyteczne w rozwiązywaniu problemów intelektualnych i przyspieszaniu postępu ludzkości.
Filozofia współczesna
Uwarunkowania pragmatyzmu
Stany Zjednoczone, gdzie ten ruch się rozwinął, odradzały się
właśnie po okresie wojny domowej. Przez długi czas amerykańska działalność filozoficzna jedynie odbijała wpływy europejskie. Na początku XIX wieku wnikliwy obserwator sceny
amerykańskiej, Alexandre de Tocqueville, zauważył, że w żadnym cywilizowanym kraju filozofii nie traktowano mniej
poważnie niż w USA. Wydawała się prawdopodobnie zbyt
zawiła i zbyt odległa od ówczesnych zainteresowań młodego,
żywotnego narodu.
Poglądy siedemnastowiecznych kalwinistów z Nowej Anglii
były kontynuacją angielskich dyskusji filozoficznych, celem
ich zaś było zastosowanie tych idei do bieżących problemów
nowego społeczeństwa. Nawet Jonathan Edwards, będący
być może najoryginalniejszym metafizykiem w amerykańskiej
historii, znany kaznodzieja z Nowej Anglii, pozostawał pod
wielkim wpływem takich współczesnych mu Europejczyków,
jak John Locke, platonicy z Cambridge czy Nicholas
Ma-lebranche. W XVIII wieku zaznaczył się wpływ filozofów
francuskiego oświecenia, zaś w wieku następnym — romantyzmu niemieckiego. Pod koniec XVIII stulecia filozofia
“a-kademicka" stała się jałową i sztywną wersją idei szkockich
realistów zdrowego rozsądku, których celem było odparcie
“niebezpiecznego" sceptycyzmu Davida Hume'a.
W połowie XIX wieku nastąpiło wyraźne filozoficzne ożywienie wypierające tradycję akademicką i europejską. Emigranci z Niemiec, uchodzący po nieudanej rewolucji 1848 roku,
uczniowie Hegla pozostający pod wrażeniem nowych teorii
naukowych, szczególnie teorii ewolucji, dostarczyli temu ożywieniu istotnego bodźca. Znam jako hegliści z St Louis utworzyli pierwsze czasopismo filozoficzne w USA, “Journal of
Speculative Philosophy", publikujące przekłady ówczesnych
filozofów europejskich i tworzący arenę i publiczność dla
filozofów amerykańskich próbujących stworzyć własną ideologię.
Pragmatyzm
463
William James
Pośród tego intelektualnego fermentu rozwinął swój system
William James (1842-1910), który w sposób fundamentalny
przyczynił się do powstania nowego ruchu filozoficznego, pragmatyzmu. Był bratem słynnego pisarza Henry'ego Jamesa,
synem Henry'ego Jamesa seniora, również filozofa i człowieka
wielkiej erudycji. Po studiach medycznych nauczał w
Harwar-dzkiej Szkole Medycznej, lecz stopniowo kierował
swoje zainteresowania ku psychologii, której wkrótce stał
się jednym z najznamienitszych teoretyków owych czasów.
Od badań psychologii ludzkiego życia intelektualnego i
religijnego James zwrócił się ku filozofii, został profesorem
filozofii w Harvardzie i czołowym propagatorem
pragmatyzmu.
Czym jest pragmatyzm?
Pragmatyzm jest przede wszystkim pewną metodą rozwiązywania i oceny problemów intelektualnych oraz pewną teorią dotyczącą rodzajów wiedzy, które możemy zdobyć. William James
podzielał amerykańską nieufność do czystego teoretyzowania
i bez ogródek pytał, jaki jest cel i sens aktywności teorytycznej?
Do czego ona prowadzi? Czemu służy zajmowanie się problemami intelektualnymi wysuwanymi przez teoretyków?
Wartość wymierna
Przed określeniem, czy dane twierdzenie filozoficzne jest prawdziwe, James uważał za konieczne określić jego “cash-value",
tzn. to, jaką ono spełnia funkcję, i co by się stało, gdyby
okazało się ono prawdziwe. Wedle teorii pramatycznej filozofowanie (w ogóle: działalność intelektualna) ma za cel rozwiązanie problemów, które powstają w toku naszych wysiłków
radzenia sobie z tym, czego doświadczamy. Wymierna wartość
naszych idei ma dotyczyć tego, do czego nasze idee mogą być
464
Filozofia współczesna
zastosowane. W odniesieniu do każdnej teorii możemy zapytać,
co by się zmieniło, gdybyśmy w nią uwierzyli, oraz jakie
konsekwencje miałoby to dla naszej działalności, jeśli postępowalibyśmy zgodnie z tą teorią. Jeśli jakaś teoria nie ma takiej
wartości, oznacza to, że nie czyni najdrobniejszej różnicy, czy
ją uznamy za fałszywą czy prawdziwą oraz że nie może oddziałać na nasze czyny.
Teorie jako narzędzia
Wedle Jamesa myślimy jedynie po to, by rozwiązywać nasze
problemy, a więc nasze teorie są narzędziami, których używamy, aby rozwiązać problemy naszego doświadczenia, a zatem
powinny być oceniane w kategoriach sukcesu w wypełnianiu
tego zadania. Jeśli ktoś spaceruje w lesie i gubi drogę, to wedle
poglądu pragmatyków jeden ze sposobów poradzenia sobie z tą
sytuacją prowadzi poprzez działalność teoretyczną. Uwzględniając takie dane, jak położenie słońca, kierunek, w którym się
zmierzało, oraz swą znajomość terenu, ten ktoś może stworzyć
koncepcję wybawienia się z przykrego położenia. Wartość
wymierna tej koncepcji może być oceniana w kategoriach tego,
co by się stało, gdyby okazała się prawdziwa lub fałszywa.
Teoria zostanie osądzona zgodnie z tym, czy służy jako udany
sposób radzenia sobie z danym problemem.
W przeciwieństwie do przypadków, w których teorie mają
ewidentnie przewidywalne konsekwencje dla doświadczenia,
wiele klasycznych teorii filozoficznych ma niewiele bądź nawet
nie ma wcale wartości wymiernej. Co by się stało, gdyby
uwierzono, że wszechświat jest jedynie jednym wielkim umysłem, albo gdyby uznać taką teorię za fałszywą? Bezpośrednie
problemy, które przed człowiekiem stoją, pozostałyby dokładnie takie same; nie otrzymałby on żadnych wskazówek, jak się
z nimi uporać. W najlepszym razie pogląd metafizyczny w rodzaju wyżej wymienionego mógłby kogoś uczynić szczęśliwym
lub też zasmucić, ale poza tym nie miałby wymiernej wartości.
Nie istnieją żadne przewidywalne konsekwencje pozwalające
Pragmatyzm _____________________________________ 465
na ocenę zalet takiej metafizycznej teorii dotyczącej natury
wszechświata.
Z twierdzenia, że funkcją teorii jest radzić sobie z doświadczeniem, pragmatyści wyprowadzili wniosek, że teoria jest praw-
dziwa, jeśli jest skuteczna. Gdy spytamy, co to znaczy, że dana
teoria lub pogląd są prawdziwe, pragmatyści odpowiedzą, że
zostało sprawdzone, iż skutecznie radzi sobie ona z doświadczeniem. I odwrotnie — fałszywość jakichś idei jest określona
przez pokazanie, że nie udaje się próba ich weryfikacji albo że
w doświadczeniu się nie “sprawdzają".
Pragmatyzm a nauka
To kryterium oceny prawdziwości teorii, twierdzą pragmatyści,
jest w istocie tym, które stosuje nauka. Kiedy naukowiec
sprawdza jakąś teorię, projektuje eksperyment testujący, czy ta
teoria sprawdza się w określonych warunkach. I tak np. w sprawdzaniu szczepionki przeciw chorobie Heinego-Medina zastosowana metoda polegała na sprawdzeniu, czy szczepionka
działa jako prewencja przeciwko tej chorobie. Sukces eksperymentu był podstawą do stwierdzenia, że teoria ta jest
prawdziwa.
Pragmatyzm a filozofia tradycyjna
Pragmatyści w rodzaju W. Jamesa przeciwstawiali się tradycyjnemu poglądowi filozoficznemu, wedle którego prawda idei
jest własnością niezależną od ludzkiego doświadczenia. Filozofowie tacy jak Platon utrzymywali, że dana teoria może być
prawdziwa absolutnie, niezależnie od tego, czy ktoś ją zna czy
nie. Pragmatyści uznali, w opozycji do takiej teorii prawdy, że
jedynym powodem, dla którego ludzie jeden pogląd nazywają
prawdziwym, drugi zaś fałszywym, jest to, że jeden się w ludzkim doświadczeniu potwierdza, a drugi nie, nie zaś, że odpowiada lub nie odpowiada jakimś absolutnym standardom
466
Filozofia współczesna
niezależnym od całego ludzkiego doświadczenia. Jedyną naszą
podstawą do osądzenia rzekomych absolutnych prawd Platona, Kartezjusza czy innych wielkich filozofów racjonalistów
jest ocena relacji ich poglądów do efektów w konkretnym
życiu. James utrzymywał, że jedyną racją, która kieruje naszym
uznaniem czegoś za prawdziwe, jest to, że się to sprawdza.
Wszelkie twierdzenia o niezależnej, obiektywnej, absolutnej
istocie prawdy są z perspektywy naszego doświadczenia i osądu
pozbawione znaczenia.
Prawda pragmatyczna
Jedną z konsekwencji pragmatycznej teorii prawdy jest tedy to,
że prawda jest czymś, co przytrafia się jakiejś idei, a nie stałą
własnością idei, którą staramy się odsłonić. Zanim nie wyjdzie
na jaw, czy jakaś idea, teoria, przekonanie się sprawdza, nie
jest ono ani prawdziwe, ani fałszywe. Dzięki sprawdzaniu tego
poglądu w kategoriach jego następstw oraz jego spó jności
z innymi przekonaniami, dana idea staje się prawdziwa lub
fałszywa albo bardziej czy mniej prawdziwa. A zatem przed
odkryciem Ameryki zdanie “Istnieje olbrzymi kontynent umiejscowiony między Europą a Azją" nie było ani prawdziwe, ani
fałszywe. Jednak w wyniku odkryć Kolumba teoria ta stała się
prawdziwa. Kiedy ten pogląd stał się prawdziwy, jego zaprzeczenie stało się fałszem.
Wraz z czasem różne idee rozwijają się rozmaicie. Gdy
używa się ich w relacji do problemów i trudności stających
przed ludzkością jako środka zaradzenia im, idee te stają się
prawdziwe o tyle, o ile są skuteczne, a fałszywe, o ile nie są
skuteczne. Przeto jakaś idea może się sprawdzać przez jakiś
czas, przez co staje się prawdziwa. Później zaś może przestać
dostarczać satysfakcjonujących rezultatów, albo przestać być
potwierdzana przez doświadczenie, i staje się fałszywa. Wiele
obecnie odrzuconych poglądów ma za sobą taką karierę.
Teoria flogistonu w chemii funkcjonowała przez jakiś czas, lecz
po przeprowadzeniu kilku eksperymentów w XVIII wieku
Pragmatyzm
467
przestała dostarczać zadowalających wyników i została odrzucona.
Prawda nie jest zatem czymś stałym i niezmiennym; przeciwnie — umacnia się i rozwija w czasie. W pewnych okresach
ludzkiej historii pewne teorie i idee mogą być zadowalające
w odniesieniu do ówczesnych problemów, jednakże wraz z dalszymi doświadczeniami i trudnościami to, co jest prawdziwe,
przybiera na sile w odpowiedzi na nowe wyzwania. Prawdopodobnie w skończonym czasie nigdy nie osiągniemy pełności czy też kulminacji tego procesu. Istniał i istnieje nadal stały
proces tworzenia nowych idei, które sprostałyby nowym sytuacjom. Ludzkie usiłowania radzenia sobie we wszechświecie
prowadzić będą do niekończących się odkryć, wyzwalających
z kolei coraz to nowe teorie, które okażą się prawdziwe lub
nie. W każdym stadium tego ustawicznego rozwoju prawdą
nazywać będziemy to, co umożliwia nam satysfakcjonujące
radzenie sobie z bieżącymi problemami.
Pragmatyści a etyka
Zachodzi zatem, wedle Jamesa, bliski związek między pragmatyczną koncepcją prawdy a pojęciem dobra. Skoro prawdą
jest to, co się sprawdza i dostarcza zadowalających wyników
w kategoriach naszego doświadczenia, to okazuje się korzystne
albo dobre wierzyć w to, co prawdziwe. Zgodnie z tym na
pragmatyczej koncepcji rozwinąć można pewien rodzaj teorii
etycznej. Pragmatyczna metoda określania tego, co jest dobre
albo złe, słuszne albo niesłuszne, jest taka sama jak w przypadku określania prawdziwości i fałszywości idei. Kiedy zatem
staje przed nami pewien problem, to możemy zapytać “Czy
wykonanie pewnego działania będzie słuszne, jeśli chodzi o rozwiązanie tego problemu?" Odpowiedź na to pytanie winna być
rozważana w kategoriach tego, czy działanie przyniesie zadowalający efekt dla rozwiązania trudności. Gdy ktoś rozważa,
czy właściwą drogą rozwiązania jego kłopotów finansowych
jest obrabowanie banku, to sprawdzenie odbywa się w sposób
468
Filozofia współczesna
pragmatyczny. W tym przypadku najprawdopodobniej staranne rozważenie możliwych konsekwencji obrabowania banku
doprowadzi do wniosku, że taka koncepcja nie jest właściwa
z powodu wszystkich możliwych nieprzyjemnych konsekwencji
dla podejmującego takie działanie oraz dla innych. Przeto
wniosek wskazywałby, że obrabowanie banku jako rozwiązanie
owego problemu jest “złe". Z drugiej strony nie jest wykluczone, że to rozwiązanie może być uznane za “słuszne". Jasne jest
tedy, że pragmatyzm nie głosi istnienia żadnych absolutnych
zasad moralnych. Musimy zawsze działać wedle hipotezy, która
funkcjonuje, co oznacza czysto subiektywną ocenę.
Pluralistyczny wszechświat
Swą koncepcje wszechświata James rozwinął odpowiednio do
teorii prawdy i dobra. Doświadczenie to nie przedmiot, który
badamy. Pierwotnie dany jest nam w doświadczeniu “buczący,
furkoczący chaos", z którego wyróżniamy rozmaite aspekty,
które określamy jako “nas samych", “obiekty fizyczne" itp.
Rozróżnienia te czyni się w odniesieniu do problemów i trudności powstałych w doświadczeniu i są one wyprowadzane
z doświadczenia jako sposoby uporania się z problemami.
Organizacja i selekcja jestestw, które zaludniają nasz wszechświat, związana jest z naszymi potrzebami zadowalającego
pokonania rozmaitych przeszkód. Nie istnieje ustalony świat,
który miałby być odkryty przez doświadczenie, mamy do czynienia raczej z ciągłym poszukiwaniem efektywnych rozwiązań
problemów. Żadna poszczególna koncepcja wszechświata nie
może zostać uznana za odpowiedź ostateczną i pełną. Przeciwnie, ciągły rozwój wiedzy o świecie tworzy sensowną ideę
o świecie przyrodniczym. Gdy wypróbowane zostają nowe
aspekty organizowania i selekcjonowania naszego doświadczenia, wyłaniają się nowe cechy wszechświata. Zarówno naszą
wiedzę, jak i wszechświat trzeba uznać za posiadające ewolucyjną cechę wzrostu i rozwoju w celu sprostaniu nowym wyzwaniom i nowym potrzebom.
Instrumentalizm
469
Ta nowatorska koncepcja wszechświata pozostawała w jawnej
opozycji do bardziej sztywnych i wszechobejmujących schematów metafizycznych wypracowanych przez wcześniejszych
filozofów. Materialiści, idealiści i inni proponowali wizję
wszechświata, który charakteryzuje się pewnymi niezmiennymi
własnościami. W przeciwieństwie do nich pragmatyści przedstawili wszechświat pluralistyczny, z wieloma rodzajami cech i możliwości, wszechświat, który nie może zostać zbadany i odkryty
raz na zawsze. Powinien natomiast być badany tymczasowo,
tak jak się wyłania i rozwija. Wraz z procesem rozwijania się
przyrody doskonali się również nasze jej rozumienie.
Instrumentalizm
W XX wieku John Dewey stworzył najbardziej rozpowszechnioną formę pragmatyzmu, zwaną niekiedy instrumentalizmem.
Dewey, być może najbardziej wpływowy amerykański myśliciel
ostatnich czasów, opracował teorię wiedzy w kategoriach roli
biologicznej i psychologicznej, którą odgrywa w ludzkim życiu
proces poznania, a następnie podjął próbę zastosowania swej
koncepcji do współczesnych problemów społecznych.
Deweyowskie ujęcie doświadczenia i myślenia
Wedle Deweya tym, co konstytuuje nasze nagie doświadczenie,
jest interakcja między biologicznym organizmem a otoczeniem.
Doświadczenie jest nie tyle poznanym przedmiotem, ile raczej
pewnym wykonanym działaniem. W toku aktywności organizmu napotyka on sytuacje, w których nie może kontynuować
swego działania. Myślenie rodzi się jako środek pokonania tych
kłopotliwych sytuacji przez wypracowanie hipotez i wskazówek
dla przyszłego działania. Zadania tych aktów intelektualnych
określone są przez kryterium praktyczne, czyli przez to, czy
nasz organizm ponownie może funkcjonować w sposób zadowalający. Myśl, zwłaszcza myśl naukowa, jest instrumentem do
470
Filozofia współczesna
rozwiązywania problemów. Pojawienie się problemu uruchamia
reakcję łańcuchową aktywności umysłowej zmierzającej do
znalezienia funcjonalnego rozwiązania trudności, które wyrosły przed człowiekiem.
Wiele z dawnej filozofii, twierdził Dewey, jest właściwie
przeszkodą w wypełnianiu zadania rozwiązywania problemów.
Oddzielając działalność teoretyczną od kwestii praktycznych
i szukając absolutnych rozwiązań zagadnień filozoficznych,
filozofowie niemal całkowicie oddalili się od ludzkich potrzeb,
które dały bodziec do powstania myśli, i starali się narzucić
ludzkiemu myśleniu pewne sztywne, przedrefleksyjne schematy.
Odmawiali również przyjęcia jakichkolwiek nowych poglądów
i rozwiązań dotyczących problemów człowieka. Dewey utrzymywał, że niezbędna jest rekonstrukcja filozofii w kategoriach
problemów, które obecnie przed nami stoją. W tej roli filozofia
przestanie być dyscypliną niezrozumiałą i zawiłą, o niewielkiej lub
zgoła żadnej wartości dla codziennych, bezpośrednich spraw, lecz
stanie się siłą napędową w tworzeniu nowych instrumentalnych
technik pomagających ludzkiemu organizmowi w jego walce
z otoczeniem oraz w budowaniu lepszego świata, w którym pewne
problemy obecnie nas nurtujące będą stopniowo rozwiązywane.
Niektóre zastosowania pragmatyzmu
Z bardziej praktycznego punktu widzenia, charakteryzującego
kulturę amerykańską, łatwo można zrozumieć atrakcyjność
pragmatyzmu w Ameryce. Niektóre z jego sukcesów wynikały
z zastosowania tej idei do pewnych zagadnień społecznych.
Wcześniejsi pragmatyści, tacy jak W. James, byli raczej zainteresowani bardziej rozwiązywaniem problemów związanych
z
poglądami
jednostki,
podczas
gdy
późniejszy
instrumenta-lizm Johna Deweya zajmował się szeroko
rozumianymi zagadnieniami społecznymi stojącymi przed
Ameryką w jej intensywnym rozwoju w XX wieku.
Być może z powodu własnego dziedzictwa James poświęcił
wiele sił badaniu poglądów religijnych w kategoriach pragmaty-
Instrumentalizm
471
cznych. W odróżnieniu od teologów podtrzymujących prawdziwość pewnych przekonań religijnych oraz osób zorientowanych
naukowo i obstających przy ocenie poglądów religijnych w świetle najnowszych odkryć nauki, James interesował się sprawdzeniem wymiernej wartości tych zapatrywań. Dlaczego ludzie
przyjmują te, a nie inne opinie, i co to oznacza dla ich życia?
James o poglądach religijnych
W swych pracach Różnorodność doświadczenia religijnego oraz
Wola wiary James twierdził, iż istnieją ludzie “pozbawieni
skrupułów", których temperament skłania do niedowierzania
wszystkiemu z wyjątkiem dowodów naukowych. Są oni bardziej
zainteresowani unikaniem ryzyka przyjmowania przekonań być
może fałszywych niż głoszeniem przekonań, które jeśliby okazały
się prawdziwe, mogłyby być bardzo miłe, ale których nie sposób
udowodnić. Istnieje jednak z drugiej strony inna grupa — ludzi
“kruchych i wrażliwych", którzy pragną wierzyć w to, co czyni ich
szczęśliwymi. Którzy mają rację? Jeśliby można rozważyć kwestie
wiary niedogmatycznie, tj. bez zastanawiania się, czy dane
przekonanie jest faktycznie prawdziwe czy nie, to można dostrzec,
że dla niektórych ludzi pewien zbiór przekonań się sprawdza, tzn.
przyjęcie pewnego zbioru przekonań prowadzi do bardziej
satysfakcjonującego życia. O ile te przekonania funkcjonują jako
wskazania dla życia albo jako satysfakcjonujące postawy, o tyle
z pragmatycznego punktu widzenia są one dla pewnych ludzi
prawdziwe. Przeto, sądził James, analiza pragmatyczna pozwala
na usunięcie kwestii przekonań moralnych i religijnych z dziedziny
kontrowersji teologicznych i weryfikacji naukowej.
Dewey i edukacja progresywna
John Dewey uznawał ten rodzaj pragmatyzmu za mający
dalekosiężne zastosowania w naszym społeczeństwie. Jednym
z nich
była
dziedzina
edukacji.
Dotychczasowe
techniki
472
Filozofia współczesna
edukacyjne, uważał, były nastawione na wtłaczanie uczniom
ogromnej ilości informacji bez zapoznawania ich ze sposobami
ich wykorzystania. Uczniowie byli przepełnieni wiedzą o tym,
co minione, a nieprzygotowani do sprostania wyzwaniom
przyszłości. Dewey zaproponował, aby system edukacyjny
rozwinął metody rozwiązywania problemów. Jeśli uczeń nauczy
się rozwiązywania problemów, to prawdopodobnie lepiej
poradzi sobie w nieustannie zmieniającym się świecie.
Na bazie tego aspektu teorii Deweya powstał ruch edukacji
progresywnej. Zamiast ćwiczyć dziecko w różnych dziedzinach,
powinno ono zostać postawione w różnych sytuacjach, kiedy
musi stworzyć metodę pokonania trudności, które przed nim
się pojawiają. Dziecko nauczy się, jak dostosować się do swego
otoczenia, opanuje wiele sposobów, które pomogą mu w rozwiązywaniu poważniejszych problemów świata społecznego,
w którym musi żyć.
Ten rodzaj edukacji nauczy życia w demokratycznym społeczeństwie i wzmocni rozwój organizacji społecznych i politycznych tego typu. Społeczeństwo demokratyczne jest lepiej przystosowane do sprostania nowym wyzwaniom, do wprowadzania nowych rozwiązań, bowiem nie hołduje sztywnej, z góry
przyjętej ideologii. Jest to w istocie system organizacji społeczeństwa, który jest otwarty na szukanie nowych środków do
pokonywania trudności. Pomyślany został tak, aby się rozwijał,
reagował na zmiany i adaptował się do nowych sytuacji. Uczeń
nauczony rozwiązywania problemów będzie mógł być aktywnym uczestnikiem życia społeczeństwa, stosującym jego techniki
do rozwiązywania nierozwiązanych kwestii, we współpracy z
dużymi grupami społecznymi w ich wspólnym poszukiwaniu
satysfakcjonujących sposobów radzenia sobie z przeszkodami
utrudniającymi dobre funkcjonowanie tego społeczeństwa.
Pewna krytyka pragmatyzmu
Pomimo oczywistej siły pragmatyzmu oraz jego
sukcesu w USA, kilku filozofów przeciwstawiło się tej teorii.
Zaatako-
Pewna krytyka pragmatyzmu _________________________ 473
wali podstawowe założenie pragmatyzmu dotyczące tego, co
konstytuuje wiedzę prawdziwą, i postawili pytanie, czy rzeczywiście można oceniać idee w kategoriach tego, czy się sprawdzają czy nie. Na mocy czego wolno nam stwierdzić, że jakaś
idea się sprawdziła? Rozważając przytoczony uprzednio przykład człowieka, który sądził, że sposobem na rozwiązanie jego
trudności finansowych będzie obrabowanie banku, zauważyliśmy, że łatwo można dojść do wniosku, iż rozwiązanie to jest
“słuszne", i nie można zaprzeczyć, że zdarzyć się mogą sytuacje, w których ono zadziała. Próbując poradzić sobie z tą
anomalią, pragmatyści stwierdzali, że powinno się wziąć pod
rozwagę nie tylko bezpośrednie konsekwencje, ale także skutki
bardziej dalekosiężne. W odpowiedzi na to krytycy podkreślali,
że nie można być do końca pewnym, czy jakaś idea się
sprawdziła, bowiem skutków dalekosiężnych, mogących wydarzyć się w nieznanej przyszłości, nie sposób przewidzieć. W jakimś okresie idea może działać skutecznie, w innym nieskutecznie, by potem znów odnosić sukcesy. Trzeba by zatem czekać
nieskończenie długo, aby móc ocenić konsekwencje danego
przekonania i określić, czy się sprawdziło. Co więcej, taka
ocena nie jest możliwa, jeśli nie istnieje jakieś kryterium, do
którego można by się odwołać. Pragmatyści jednoznacznie
odrzucają istnienie takich kryteriów. Co to znaczy, że coś
“funkcjonuje", że coś się “sprawdza"? Czy ma się wówczas na
myśli coś, co się sprawdza dla jednostki, dla danego społeczeństwa, dla ludzkości, czy może jeszcze coś innego? Potrzeba nam
pewnej kompetencji moralnej, idei tego, co dobre, i tego, co złe,
pożądane i niepożądane, jakiegoś pojęcia celów, aby wiedzieć,
co znaczy powiedzieć, że coś się sprawdza lub nie. Pragmatysta
chce, abyśmy również nasze etyczne dyskusje rozstrzygali w ten
sam sposób, tzn. przez odwołanie się do wartości wymiennej;
postrzega “dobro" jako synonim tego, co “się sprawdza", przez
co odrzuca ważność wszelkich innych kryteriów i uniemożliwia
rozstrzygnięcie, co się rzeczywiście sprawdza.
Ponadto, utrzymują niektórzy krytycy, mierząc funkcjonowanie danej idei satysfakcją, którą owe przekonania przynoszą
ludziom, czynimy zarówno subiektywne idiosynkrazje, jak
474
Filozofia współczesna
i preferencje wobec prawdy i fałszu. Niektórym może podobać
się twierdzenie, że księżyc jest zrobiony z zielonego sera, ale
czy czyni to ten pogląd prawdziwym? Krytycy twierdzą, że
pragmatyści mieszają ludzkie problemy i uczucia, które często
stanowią element naszych postaw wobec rozmaitych idei, z merytoryczną zawartością samych idei oraz czynią z ludzkich
“rozstrzygnięć" ostateczny cel wszelkich dociekań, zamiast
szukać wiedzy obiektywnie prawdziwej.
W odpowiedzi na te zarzuty pragmatyści podkreślają, że nie
istnieje sposób szukania prawdy lub fałszu teorii czy przekonań
poza rozważaniem ich w kategoriach ich oddziaływania na
ludzi, oraz że ich krytycy wprowadzają niezrozumiałe i sztuczne standardy nie mające nic wspólnego z rzeczywistymi problemami ludzkiego doświadczenia.
Filozofia analityczna (analiza filozoficzna)
Czym jest filozofia?
Choć w cywilizacji Zachodu filozofuje się od dwudziestu pięciu
wieków, właściwa istota filozofii wciąż jest przedmiotem dyskusji. Filozofia powstała jako osobliwa mieszanina naukowych, teologicznych, magicznych i etycznych “wyjaśnień" zwykłych i niezwykłych cech naszego świata. Myśliciele
wczesno-greccy, tacy jak Tales, Heraklit, Anaksaagoras,
Pitagoras i inni, uważali filozofię za coś, za co my uznajemy
współczesną naukę. Zakładali, że dzięki refleksji filozoficznej
odsłoni się przed nimi natura świata. Tales na przykład głosił
pomysłową hipotezę dotyczącą fundamentalnej struktury
wszechświata. Uważał, że wszystkie przedmioty są wariacjami
jednego podstawowego składnika — wody. Bowiem woda,
twierdził, jeśli sieją podgrzeje, staje się parą, a zatem wszelkie
byty o naturze gazowej, takie jak atmosfera, mogą zostać
opisane jako rozrzedzona woda; woda w jej stanie
naturalnym jest płynem, a zatem wszystkie rzeczy płynne
muszą być zbudowane z niej; po trzecie zaś, jeśli wodę się
odpowiednio ochłodzi, staje się
Filozofia analityczna (analiza filozoficzna) ________________ 475
ciałem stałym — lodem. Wydaje się zatem wiarygodne, że
wszystkie ciała stałe muszą być skondensowaną postacią wody.
Tales, na podstawie minimalnej faktycznej wiedzy i dzięki
refleksji, wysunął swoją hipotezę tłumaczącą gazowe, płynne
i stałe cechy świata.
Jego następcy, posługując się w istocie tą samą metodą (tj.
refleksją) głosili jeszcze śmielsze teorie. Na przykład Demokryt
stworzył niedojrzałą wersję teorii atomistycznej około 2000 lat
przed tym, gdy staranne badania naukowe mogły dostarczyć
empirycznego potwierdzenia. Wraz ze wzrostem ludzkiej ciekawości świata oraz rozwojem wiedzy o nim wyjaśnienia stawały się
coraz bardziej skomplikowane i coraz bardziej satysfakcjonujące.
Z czasem badanie przyrody wyłączyło się z filozofii, co doprowadziło do powstania nowej dyscypliny, zwanej “nauką". Trzeba
podkreślić, iż jest to stosunkowo nowe osiągnięcie. Jeszcze pod
koniec XIX wieku uniwersyteckie wykłady np. z fizyki określano
mianem “filozofii przyrody". Obecnie nauka została podzielona
na mnóstwo subdyscyplin; każda nauka wybrała do intensywnego badania jakiś aspekt przyrody — fizyka zajmuje się naturą
przedmiotów nieożywionych; botanika — roślinami, astronomia — ciałami niebieskimi itd. Pomimo zróżnicowania działań
naukowych wszystkie stosują tę samą metodę: metodę zbyt
złożoną, aby ją tu opisać, która jednak nie tylko stosuje refleksję
na temat świata, lecz — co ważniejsze — angażuje również jego
cierpliwą obserwację i eksperymentowanie. Głównym założeniem
działalności naukowej jest to, że jedynie przez taką obserwację
i eksperyment (jak również refleksję) możemy zdobyć adekwatną
informację o cechach poszczególnych obiektów. Mówiąc krótko,
wiedzę o świecie można zdobyć, jedynie stosując metodę naukową.
Problem wiedzy
Metoda ta różni się znacznie od działalności filozoficznej.
Filozofowie nie przeprowadzają eksperymentów, nie obserwują cierpliwie zachowania badanych — ożywionych czy nieożywionych — przedmiotów (z wyjątkiem swych studentów).
476
Filozofia współczesna
Mimo to filozofia ma nam dostarczać wiedzy o świecie. Jaki
rodzaj wiedzy jest tedy rezultatem dociekań filozoficznych? Czy
filozofia funkcjonuje jak nauka, lecz ma do czynienia z innymi
przedmiotami, tzn. jest podobna do fizyki, botaniki, astronomii, ale dotyczy rzeczy innego typu (np. powszechników,
pojęć, teorii)? Czy też jest odmienna od nauki? Czy dostarcza
nam pewnego rodzaju wiedzy, odmiennego jednak od naukowego poznania świata? A może skutkiem działalności filozoficznej nie jest wcale wiedza? Jeśli nie, to jak uzasadnić istnienie
filozofii? Ujmując rzecz prosto: czym jest filozofia i co mówi
nam o świecie?
Najnowsze prądy
W XX wieku rozwinęło się kilkanaście wpływowych prądów
filozoficznych, z których każdy dostarczał na powyższe pytanie
odmiennej odpowiedzi. Niektórzy teoretycy współcześni, np.
Saul Kripke (ur. 1940), uważają, że filozofia jest i powinna być
analizą i badaniem pewnych najogólniejszych cech świata —
pojęcia identyczności, osobowości, rodzaju naturalnego.
W.V.O. Quine (ur. 1908) postrzega działalność filozoficzną
jako pewne teoretyczne rozszerzenie nauki; różnica między
tym, co robi i powinien robić filozof, a tym, co robi naukowiec,
jest różnicą emfazy i zainteresowania. Ludwig Wittgenstein
(1889-1951), którego uważa się za najgenialniejszego filozofa
naszego stulecia, traktował filozofię jako dyscyplinę autonomiczną, zajmującą się własnymi, specyficznymi problemami.
Nie uważał, aby nauka mogła rozwiązać problemy filozoficzne,
czuł też — widać to w jego ostatnich pracach — że filozofia
nie dostarczy nam żadnych rzeczywistych informacji dotyczących świata. Na początku lat dziewięćdziesiątych grupa uczonych zajmująca się filozofią umysłu, nazywająca siebie “filozofami empirycznymi", wysunęła pogląd, że ostatnie odkrycia
naukowe nauk kognitywnych i neurobiologii wiążą się w istotny sposób z klasycznymi zagadnieniami filozoficznymi dotyczącymi percepcji, wiedzy oraz świadomości, i dzięki tym
Atomizm logiczny
477
odkryciom problemy te mogą zostać rozwiązane. Jest to wciąż
pogląd mniejszości, jego znaczenie jednak rośnie. Tak oto pod
koniec XX wieku zrodziła się żywa dyskusja dotycząca istoty
filozofii, tego, czy jest ona dyscypliną niezależną z rezultatami
dającymi nam informacje o świecie, czy też może jej problemy
są nietypowe i zasadniczo odmienne od tych, które stają przed
nauką. Prześledźmy krótko historię kształtowania się tego
zagadnienia w XX wieku. Na początku wieku trzy ważne ruchy
filozoficzne położyły podwaliny pod to, co nastąpiło w drugiej
połowie stulecia. Były to: atomizm logiczny, pozytywizm logiczny (lub logiczny empiryzm) oraz filozofia języka potocznego. W
różnych formach towarzyszą nam do dnia dzisiejszego,
pobrzmiewając w dziełach W.V.O. Quine'a, Donalda
David-sona, Hilarego Putnama, Richarda Rorty'ego, Daniela
Den-netta, Paula Churchlanda i innych. Najbardziej
wpływowym filozofem drugiej połowy naszego wieku jest bez
wątpienia Ludwig Wittgenstein. Z jednym wyjątkiem
(Tractatus Logico--PMosophicus, 1921) jego najważniejsze
prace zostały opublikowane pośmiertnie. Wiele z nich
ogłoszono niedawno, kolejne są przygotowywane do druku.
Oddziaływanie jego dzieł, w szczególności Dociekań
filozoficznych (1953) było fenomenalne. W roku 1989, w
stulecie jego urodzin, odbyła się wielka liczba konferencji.
Tylko w tymże roku opublikowano ponad 30 książek
zajmujących się jego życiem i myślą.
Atomizm logiczny: filozofia Bertranda Russella i wczesnego
Ludwiga Wittgensteina
Nie jest łatwo wyłożyć filozofię atomizmu logicznego w prosty
i krótki sposób przeciętnemu czytelnikowi (niespecjaliście), a to
dlatego, że aby ją pojąć, należy znać podstawy wysoce wyrafinowanej nowej dyscypliny zwanej logiką matematyczną lub
symboliczną. W pewnym niezbyt odbiegającym od faktów
sensie atomizm logiczny można krótko scharakteryzować jako
filozofię logiki matematycznej czy też nieco bardziej adekwatnie — jako filozofię Principia Mathematica, wielkiego dzieła
478
Filozofia współczesna
na temat logiki matematycznej stworzonego przez Alfreda Northa
Whiteheada i Bertranda Russella, ogłoszonego w trzech tomach
w latach 1910-1913.
Nowa logika
Aż do końca XIX wieku przyjmowano, że ostatnie słowo
w logice należało do Arystotelesa. Na przykład Kant twierdził,
że logika stworzona przez Arystotelesa jest najpełniejsza i najbardziej skończona — nawet jeśli chodzi o szczegóły — z
wszystkich dziedzin filozofii. Russell i Whitehead pokazali, że
pogląd ten jest całkowicie chybiony. Na przełomie wieków, po
ponad dziesięcioletnich dociekaniach, rozwinęli nowy typ logiki,
zakresowo znacznie szerszy niż logika Arystotelesa; zawierała
ona logikę klasyczną jako jedynie małą część. Owa nowa logika
przypominała rachunek logiczny, zbliżony do euklidejskiego,
z tym, że miała znacznie ogólniejszy charakter. Nie mówiła
o liniach, punktach czy płaszczyznach, lecz jedynie o wzajemnych relacjach symboli (dlatego zwano ją logiką symboliczną).
Główną różnicę między nią a logiką Arystotelesa scharakteryzować można następująco: logika Arystotelesa była zasadniczo logiką klas, podczas gdy logika Russella była logiką zdań.
Przez klasę rozumie się jednostkę znaczeniową określoną przez
takie kategorie, jak: człowiek, brat, śmiertelny itp. Podstawowe
zdania logiki Arystotelesa takie, jak “Wszyscy ludzie są śmiertelni" albo “Niektórzy ludzie są śmiertelni", stwierdzały wzajemne relacje klas. Zdanie “Wszyscy ludzie są śmiertelni"
stwierdzało, że klasa ludzi zawiera się w klasie rzeczy śmiertelnych. Logika Russella natomiast mówiła o relacjach zdań do
siebie (np. “Jeśli pada deszcz, to ulice są mokre"). Zdania
“Pada deszcz" oraz “Ulice są mokre" wyrażają stwierdzenia
będące w pewnym stosunku do siebie — w stosunku, który
Russell określił mianem implikacji. Russell pokazał, że w kategoriach tej logiki da się również ująć relacje między klasami
rzeczy, przez co jego system logiki nie tylko zawierał logikę
klasyczną, ale poza nią wykraczał.
Atomizm logiczny
479
Principia Mathematica miały olbrzymie znaczenie dla filozofii przynajmniej z dwóch powodów:
a) twierdzi się tam, że matematyka, którą uważano za odrębną
dyscyplinę, jest w istocie częścią logiki. Russell pokazał to,
dedukując z pojęć czysto logicznych zbiór aksjomatów wysu
niętych przez wielkiego matematyka włoskiego Peano, wiado
mo zaś było, że z tych aksjomatów da się wyprowadzić aryt
metykę;
b) Russell twierdził ponadto, że języki potoczne czy też
naturalne, takie jak angielski, mają strukturę zbliżoną do tej, jaką
przedstawiono w Principia Mathematica. Choć języki naturalne
przypominają pod tym względem Principia, dla filozoficznej
analizy są one niewystarczające, bo są mniej precyzyjne. Wie
rzono przeto, że logika matematyczna dostarczy filozofii narzę
dzia o ostrości skalpela dla rozjaśnienia znaczenia zdań każdego
języka naturalnego, np. angielskiego czy francuskiego. To z kolei
pozwalało żywić nadzieję, że filozoficzne dysputy będzie można
ująć w ramy aparatury logicznej. Ponieważ interesuje nas tu
bardziej wływ Principiów na filozofię niźli na podstawy mate
matyki, ograniczymy nasze omówienie do tego aspektu.
Natura zdań
Cóż zatem mamy na myśli, mówiąc o “zasadniczej strukturze"
zdań każdego języka naturalnego, takiego jak angielski? Można to wyjaśnić w następujący sposób: Russell poczynił rozróżnienie między zdaniami atomowymi oraz zdaniami molekularnym. Zdanie atomowe to takie zdanie, którego częściami nie są
żadne zdania. A zatem zdanie “John jest człowiekiem" jest
zdaniem atomowym, bo jego częściami są pojedyncze słowa,
nie zaś zdania. Z kolei zdanie typu “John i Mary idą do kina"
to zdanie molekularne. Poddane analizie może zostać potraktowane jako zbiór zdań zawierający dwie części, z których każda
jest zdaniem, tzn. (a) “John idzie do kina" oraz (b) “Mary idzie
do kina". Zdanie molekularne zbudowane jest ze zdań atomowych z jednoczesnym użyciem słów łączących takich, jak: i, lub,
480
Filozofia współczesna
jeżeli... to. Logika symboliczna może być po części uważana za
badanie takich słów, bowiem reguły ich użycia umożliwiają nam
budowanie zdań złożonych powstałych ze zdań prostszych.
Uruchomiwszy logiczną aparaturę Principiów, Russell przedstawił
zbiór takich reguł, które pozwalałyby na tworzenie zdań molekularnych ze zdań prostych. Mógł zatem rozbić każde zdanie molekularne na zbiór zdań atomowych plus logiczne łączniki. Znaczenie zdań
molekularnych mogło dzięki temu zostać wyjaśnione przez
sprowadzenie go do tworzących je zdań atomowych. Wyłania się
jednak pytanie, jak analizuje się znaczenie zdania atomowego.
Russell odpowiedział, że zdanie atomowe ma zawsze strukturę
podmiot—orzeczenie. Na przykład zdanie “John jest śmiertelny"
można rozbić na podmiot “John", będący nazwą własną, oraz
na orzeczenie (predykat) ,jest śmiertelny". Podmiot w takim
przypadku zawsze odnosi się do jakiegoś przedmiotu indywidualnego — w tym przypadku do osoby zwanej Johnem, zaś
predykat — do cechy lub “własności" posiadanej przez ów
podmiot, w tym przypadku do cechy bycia śmiertelnym.
Teraz widoczne stają się filozoficzne implikacje systemu
Russella. Jeśli zdanie atomowe jest prawdziwe, to podmiot
denotuje jakiś przedmiot lub obiekt indywidualny, zaś predykat odnosi się do jakiejś cechy tego przedmiotu czy obiektu.
Pokazując, że zdania atomowe odnoszą się do takich obiektów
i cech, Principia informują nas o realnym świecie. Mówią, że
świat ten jest zbudowany z faktów, i że wszystkie takie fakty są
z natury atomowe, tzn. każdy fakt może zostać opisany przez
jakieś zdanie atomowe. W istocie nie ma faktów molekularnych,
bowiem każde zdanie molekularne można przełożyć albo lepiej — zredukować do zbioru zdań atomowych, dodając oczywiście spójniki logiczne takie, jak: i, czy, jeżeli... to itp. Spójniki
te nie odnoszą się naturalnie do niczego w świecie; są logicznym
środkiem umożliwiającym łączenie zdań w rozmaity sposób.
Ich zastosowanie jest, jak powiada Russell, jedynie syn taktyczne. Trzeba również podkreślić, że w świecie nie ma faktów
ogólnych. Nie istnieje fakt odpowiadający atomowemu zdaniu
w rodzaju “Wszyscy ludzie są śmiertelni", bowiem zdanie to
sprowadza się do zbioru zdań atomowych, takich jak “John
Atomizm logiczny
481
jest śmiertelny", “James jest śmiertelny" itd. dla każdej istoty
ludzkiej, która jest śmiertelna. Ostatecznym składnikiem świata
są zatem fakty, zaś fakt składa się z indywidualnej rzeczy z jej
indywidualnymi cechami.
Dzięki uprawianiu logiki matematycznej możemy tedy odkryć esencjalną strukturę świata, tj. odkryć, że świat składa się
z faktów atomowych. Odpowiedź logicznego atomizmu na
serię pytań dotyczących filozofii, które uprzednio postawiliśmy, można zatem sformułować następująco: funkcją filozofii
jest informowanie nas o świecie. W szczególności informowanie
nas, że struktura tego świata odzwierciedla strukturę podstawowych twierdzeń Principiów.
Teoria deskrypcji
Nie było to wszakże jedyne filozoficzne zastosowanie dzieła
Principia Mathematica. Jego aparat może — co prawdopodobnie jeszcze istotniejsze — zostać zastosowany do rozwiązania
problemów, które zajmowały myślicieli przez stulecia — problemów, których rozwiązanie niesie ważne konsekwencje
on-tologiczne. Zilustrujemy to tzw. teorią deskrypcji.
Zadaniem teorii deskrypcji jest pokazanie, że filozofowie
z powodu błędnej analizy języka zostali przez pozornie słuszne
wywody skłonieni do przekonania, że rzeczy, które zwykli ludzie
uważają za fikcję, coś nie istniejącego, w pewnym sensie rzeczywiście istnieją. Problem, który ci filozofowie uznali za kłopotliwy, ma rodowód antyczny; pojawia się nawet u Platona.
Można go sformułować następująco: wydaje się, że potrafimy
formułować sensowne i w pewnym sensie nawet prawdziwe
wypowiedzi na temat “obiektów" takich, jak mitologiczna
Meduza, Hamlet, mityczna Atlantyda itp. Kiedy np. powiadamy, że “Hamlet zamordował Poloniusza", to zdanie to wydaje
się prawdziwe; jednak po pewnym zastanowieniu uświadamiamy sobie, że nigdy nie istniał obiekt zwany Hamletem.
W jaki jednak sposób dane zdanie może być prawdziwe, jeśli nie
dotyczy czegoś, co istnieje? Albo inaczej: gdy powiadamy
482
Filozofia współczesna
“Meduza nie istnieje", to czy nie stwierdzamy “Istnieje coś,
Meduza, co nie istnieje"? Jest to przecież oczywista sprzeczność.
Czy możliwe jest zatem odrzucenie istnienia czegoś bez
popad-nięcia w sprzeczność? Coś tu się nie zgadza i Russell
postanowił za pomocą aparatu Principiów wyeliminować tę
trudność.
Russell ujął tę łamigłówkę następująco: spytał, jak możliwe
jest, aby zdania w rodzaju “Obecny król Francji jest mądry" coś
znaczyły, nawet jeśli nie ma żadnego króla Francji. Odpowiedź
na to pytanie sformułowana przez grupę filozofów poprzedzających Russella, w szczególności przez Aleksandra Meinonga,
głosiła, iż byty takie, jak obecny król Francji, Meduza czy
Hamlet są rzeczami realnymi. To prawda, że nie istnieją one
w faktycznym świecie, tym niemniej istnieją — istnieją jakby
w pewnym królestwie cieni. Meinong nazwał ich istnienie
“subzystencją", w odróżnieniu od “egzystencji". Wedle niego one
w pewien sposób i s t n i e j ą . Meduza, Hamlet, obecny król
Francji itp. są autentycznymi składnikami naszego świata, choć
nie istnieją tak, jak ty czy twoi przyjaciele. Meinonga i jego
zwolenników doprowadziło do tego osobliwego wniosku (zwanego niekiedy idealizmem filozoficznym), rozumowanie które
można przedstawić następująco:
a) wyrażenie “obecny król Francji" jest podmiotem zdania
“Obecny król Francji jest mądry";
b) ponieważ zdanie “Obecny król Francji jest mądry" jest
sensowne, to musi czegoś dotyczyć, mianowicie króla Francji;
c) jeśliby król Francji nie istniał, to zdanie to nie doty
czyłoby niczego i nie mogłoby być sensowne;
d) ponieważ zdanie “Obecny król Francji jest mądry" jest
sensowne czy też posiada znaczenie, zatem musi dotyczyć
pewnego bytu — obecnego króla Francji, przeto taki byt musi
istnieć (lub subzystować).
Logika symboliczna
Dzięki technikom rozwiniętym w swej logice symbolicznej
Russell pokazał, że rozumowanie to jest obarczone błędem.
Atomizm logiczny _________________________________ 483
Aby zrozumieć jego krytykę, w tym teorię deskrypcji, która jest
jej częścią, niezbędne jest omówienie wprowadzonego przez
Russella rozróżnienia między gramatyczną formą zdań a ich
formą logiczną. Dane zdanie może mieć formę
podmiotowo--orzecznikową z punktu widzenia gramatyki języka
angielskiego, ale przełożone na język Principiów może przyjąć
formę odmienną. Rozważmy zdanie “Bóg istnieje". W takim
zdaniu słowo “Bóg" to gramatyczny podmiot, zaś “istnieje" to
jego orzeczenie. Jeśli mielibyśmy przeformułować to zdanie,
umieszczając je w formie logicznie poprawnej, tj. jeśli
mielibyśmy rozjaśnić twierdzenie, które ono głosi, to słowo
“Bóg" nie byłoby podmiotem logicznym, lecz logicznym
predykatem, zaś słowo “istnieje" nie byłoby logicznym
predykatem, lecz spełniałoby inną funkcję. Byłoby czymś, co
Russell nazwał kwantyfikatorem logicznym, tzn. miałoby tę
samą funkcję co zaimki nieokreślone w rodzaju “ktoś", “coś".
Takie słowa odnoszą się w zagadkowy sposób do pewnych
nieokreślonych klas rzeczy, a ponieważ czynią to w sposób
n i e o g r a n i c z o n y , są słowami wyrażającymi ogólność.
W poprawnej logicznie formie zdanie “Bóg istnieje" powiada
“Coś, i tylko to, jest wszechmocne, wszechwiedzące i pełne
łaski". Zatem, gdy analizujemy zdanie “Bóg istnieje",
widzimy, że oznacza ono, iż pewne nieokreślone coś posiada
pewien zbiór własności (bycia wszechmocnym, wszechwiedzącym i pełnym łaski). Zdanie to ma zatem z logicznego punktu
widzenia nie formę podmiot—orzeczenie, lecz jest zdaniem ogólnym, o strukturze całkowicie innej niż zdania atomowe.
Dotyczy to również zdania “Obecny król Francji jest mądry". Jego gramatyczna struktura prowadzi do wniosku, że
wyrażenie “obecny król Francji" to podmiot logiczny, a ,jest
mądry" to logiczny predykat, a zatem, że zdanie to jest zdaniem
atomowym, opisującym jakiś fakt w świecie. Takie zdanie nie
ma jednak logicznie formy podmiot—orzeczenie. Poddane
analizie przy wykorzystaniu technik rozwiniętych w Prindpiach
rozpada się na następujące zdania:
1 Coś jest teraźniejszym władcą Francji.
2 Nie więcej niż jedna rzecz jest władcą Francji.
484
3
Filozofia współczesna
Każde coś, które jest teraźniejszym władcą Francji,
jest mądre.
Zauważmy, że każde ze zdań tworzących razem sens zdania
“Obecny król Francji jest mądry" jest zdaniem o g ó l n y m ,
nie zaś atomowym. Widać to po tym, że nie pojawiają się
w nich żadne nazwy własne, lecz zamiast tego wyrażenia ogólne
w rodzaju “coś", “każdy". Wyrażenie “obecny król Francji",
występujące w zdaniu “Obecny król Francji jest mądry", nie
jest tedy — z logicznego punktu widzenia — podmiotem tego
zdania, bo po analizie zostało z tego zdania wyeliminowane.
Natomiast mamy zdania nie zawierające żadnych nazw własnych, lecz jedynie nieokreślone zaimki i orzeczniki. Wyrażenie
“obecny król Francji" nie jest, logicznie rzecz biorąc, nazwą
własną, choć z gramatycznego punktu widzenia spełnia jej
funkcję. Meinong miałby rację, twierdzi Russell, wnioskując,
że jeśli takie wyrażenie byłoby nazwą własną, to odnosiłoby się
do czegoś, a zatem, że obecny król Francji musiałby jednak
istnieć. Wszakże analiza w kategoriach logiki pokazuje nam,
że gramatyczna forma zdania wprowada w błąd, jeśli chodzi
o rzeczywistą formę zdania, bowiem po rozłożeniu okazuje się
zbiorem zdań ogólnych. Zdania ogólne z kolei nie odnoszą się
wprost do niczego w rzeczywistym świecie, bowiem jedynie
zdania atomowe mogą wskazywać na fakty. Błąd Meinonga
polegał na uznaniu wyrażenia “obecny król Francji" za nazwę
własną z powodu jego funkcjonowania w zdaniu jako podmiotu gramatycznego. Pokazując, że zdanie “Obecny król
Francji jest mądry" jest zdaniem ogólnym, Russell pokazywał,
że takie wyrażenie nie oznacza żadnego obiektu w świecie.
Jedynie podmioty zdań atomowych mogą bezpośrednio coś oznaczać bądź się do czegoś odnosić.
Russell określał wyrażenia w rodzaju “obecny król Francji"
deskrypcjami określonymi. Są one określone, ponieważ zawierają
w sobie pojęcie, że jedno i tylko jedno indywiduum odpowiada
danej deskrypcji (w języku angielskim wzmacniamy takie wyrażenie rodzajnikiem określonym). To, o co chodzi Russellowi
w kwestii deskrypcji, które nie są nazwami własnymi, można
Atomizm logiczny
485
wyrazić także w inny sposób. W innych miejscach określał je
raczej jako symbole niekompletne niźli jako “nazwy własne".
Takie wyrażenia są niekompletne, bo nie mają sensu same
w sobie. Funkcjonują podobnie jak nawiasy, które również nie
mają samodzielnego znaczenia. Jednakże deskrypcje określone
mogą nabierać znaczenia w kontekście całego zdania, którego
są składnikiem. Zatem, gdyby kogoś zapytać “Co wyrażenie
«obecny król Francji» oznacza?", to wedle Russella poprawna
odpowiedź powinna brzmieć: “Samo w sobie nie oznacza ono
niczego". A to dlatego, że jedynie nazwy własne oznaczają coś
niezależnie od całego zdania, oznaczają obiekt, do oznaczenia
którego zostały użyte (np. nazwa “Juliusz Cezar" oznacza
obiekt “Juliusz Cezar"). Skoro można poprzez analizę w języku
Principiów (taką jak powyższa) pokazać, że wyrażenie “obecny
król Francji" nie jest nazwą własną, to nie ma ono samo
w sobie znaczenia, tzn. samodzielnie nie odnosi się wprost do
niczego w świecie. Tym niemniej zdania zawierające takie
wyrażenie mogą mieć znaczenie. Zatem zdanie “Obecny król
Francji jest mądry" oznacza to samo co “Jedna i tylko jedna
rzecz jest obecnym władcą Francji i rzecz ta jest mądra". W ten
sposób dzięki pojęciu symbolu niekompletnego Russell mógł
rozwiązać problem Meinonga związany z tym, jak zdania
w rodzaju “Obecny król Francji jest mądry" mogą coś znaczyć,
nawet jeśli wyrażenie “obecny król Francji" niczego wprost nie
oznacza.
Atomizm logiczny
Założenia, na których opiera się teoria deskrypcji, to założenia
logicznego atomizmu. Russell przyjmuje, że Principia
Mathe-matica dają nam schemat języka doskonałego; jest on
doskonały, bowiem odzwierciedla strukturę rzeczywistego
świata. Gdy przełożymy jakieś zdanie z codziennej
angielszczyzny na ten doskonały język, to jego znaczenie staje
się jasne. Jeśli po takim przekładzie okaże się, że nie ma ono
formy podmiot—orzeczenie, to nie istnieje nic, do czego
bezpośrednio odnosiłby się jego
486 _______________________________ Filozofia współczesna
podmiot gramatyczny, bowiem w języku doskonałym każdy
podmiot oznacza jakiś realny obiekt w świecie, zaś każdy predykat — faktyczną cechę tego obiektu.
Atomizm logiczny przedstawiony został najpełniej i najstaranniej w pracy napisanej przez Ludwiga Wittgensteina, filozoficznego geniusza, który był uczniem Russella. W książce
Tractatus Logico-PMosophicus opublikowanej w 1921 roku
stworzył on pewną wersję atomizmu logicznego, którą dziś
określa się mianem obrazkowej teorii znaczenia. Wedle Wittgensteina język idealny (Principia) obrazuje czy też odzwierciedla
świat, tak jak czyni to mapa. Jeśli chcemy dowiedzieć się, czy
miasto A jest położone na północ od miasta B, możemy do tego
dojść, posługując się mapą, bowiem mapa jest w pewnym sensie
obrazem danego obszaru. Obrazuje go, bo zachodzi identyczność struktur między punktami na mapie i miejscami na Ziemi.
Język doskonały jest jak mapa. Odbija strukturę rzeczywistości.
Dla każdej nazwy własnej w tym języku istnieje odpowiadające
jej indywiduum, zaś dla każdego predykatu — odpowiadająca
jej własność. Zatem język idealny pokazuje nam strukturę
faktów, bowiem fakty są złożone z obiektów i ich własności.
Zasadnicze tezy logicznego atomizmu można podsumować
następująco: Filozofia jest autentyczną aktywnością, podobnie
jak nauka. W odróżnieniu od tej ostatniej nie odsłania przed
nami nowych faktów. Wiedza, którą zdobywamy dzięki badaniom filozoficznym, to nie wiedza o nowych faktach. Filozofia
poucza nas o strukturze świata, o budowie jej zasadniczych
składników. Mówiąc z grubsza, uczy nas, że świat jest złożony
ze zbioru faktów atomowych, tj. obiektów i ich własności.
Właściwa funkcja filozofii to analiza
Analiza polega na przepisywaniu zdań naturalnych języków
w taki sposób, aby odsłoniły one właściwe sobie formy logiczne. Jeśli zostaną umieszczone w swej formie logicznej,
to ich znaczenie stanie się jasne, zaś trudności filozoficzne
zostaną wyeliminowane.
Pozytywizm logiczny
487
Jak można dostrzec z powyższych uwag, filozofia atomizmu
logicznego jest systemem metafizycznym w tradycyjnym sensie.
Twierdzi ona, że filozofia jest działalnością przynoszącą nam
wiedzę o świecie; z pewnością nie taką samą jak wiedza naukowa,
jest to jednak niewątpliwie wiedza.
Filozofia logicznego atomizmu rozwijała się szczególnie
w latach 1920-1930, zwłaszcza w Anglii; od tego jednak czasu
jej popularność stale spada. Jednym z głównych powodów
jej załamania było wyłonienie się pozytywizmu logicznego,
innej filozofii znajdującej się pod wpływem logiki matematycznej.
Doktryna ta stosowała jednakże logikę matematyczną po to,
by pokazać, że metafizyka to bezsens, a ponieważ atomizm
logiczny był w sposób ewidentny formą tradycyjnej metafizyki,
został odrzucony przez myślicieli, którzy przyjęli nowe idee.
Pozytywizm logiczny: Schlick, Carnap, A. J. Ayer
Często uważa się, że logiczny pozytywizm zainicjowała uwaga
Wittgensteina wygłoszona w Tractatusie, iż filozofia nie jest
teorią, lecz pewną działalnością. Pozytywizm logiczny był ruchem filozoficznym zainicjowanym przez grupę uczonych żyjących w Wiedniu w latach dwudziestych naszego stulecia
(grupa ta stała się później znana pod nazwą koła wiedeńskiego). Pośród jej członków byli: Moritz Schlick, profesor Uniwersytetu Wiedeńskiego, Hans Hahn, Friedrich Waismann,
Herbert Feigl, Otto Neurath i Rudolf Carnap. Prowadzili oni
nieformalne seminaria oraz pilnie studiowali pisma Wittgensteina. Wypracowali na ich podstawie pogląd, że filozofia nie
jest teorią, lecz pewną aktywnością. Utrzymywali, iż filozofia
nie wytwarza zdań, które są prawdziwe lub fałszywe, lecz jedynie
rozjaśnia znaczenie wypowiedzi, pokazując, że jedne z nich
należą do nauki, inne do matematyki, a jeszcze inne (włączając
w to większość tzw. twierdzeń filozoficznych) są bezsensowne.
Wedle ich poglądu — ujmując rzecz skrótowo — każde zdanie
sensowne jest albo twierdzeniem logiki formalnej (w szerokim
sensie Principiów, a więc łącznie z twierdzeniami matematyki),
488
Filozofia współczesna
albo twierdzeniem nauki (wyrażenie “twierdzenie naukowe"
interpretowano na tyle szeroko, że mieściły się w nim zarówno
prawa fizyki, jak i zdania pojedyncze w rodzaju “To coś jest
białe"). Wszystkie pozostałe typy wypowiedzi były, ściśle mówiąc, bezsensowne. Jeśli przyznawano im jakiekolwiek znaczenie, opisywano je jako poetyckie, emocjonalne, obrazowe, motywacyjne, lecz nie było ono poznawcze. Twierdzenia teologii
w rodzaju “Bóg istnieje w niebie" podpadają pod tę kategorię,
podobnie jak tradycyjne twierdzenia filozoficzne: “Nigdy nie
możemy bezpośrednio obserwować obiektu fizycznego", “Nigdy
nie mogę wiedzieć, że posiadasz umysł", “Żaden człowiek nie jest
wolny, bo każdego determinuje jego przeszłość" itp. Nie twierdzono — powiedzmy to wyraźnie — że takie wypowiedzi były
fałszywe; były po prostu pozbawione sensu tak, jak zdanie “T się
skarpi oraz śliskie kołębie" [Wolne tłumaczenie bezsensownego
ang. zdania “Twas brilling and the slithy toves" — przyp. tłum.]
jest bez sensu. Filozofia uprawiana w tradycyjny sposób została
przez to zdeprecjonowana; filozofia ma funkcję, która ją legitymizuje, to nie ulega wątpliwości; nie jest to jednak funkcja, której
rezultatem są zdania. Jest raczej działalnością prowadzącą do
rozjaśniania znaczenia pytań w celu pokazania, jak stosowne
dyscypliny mogłyby na nie odpowiedzieć. Dowcipna uwaga
Herberta Feigla na temat istoty filozofii pojmowanej w tradycyjny sposób trafnie ukazuje istotę tej szkoły filozoficznej. “Filozofia, powiadał, jest chorobą, na którą powinna być lekarstwem".
Zasada weryfikacji
Aby zrozumieć atak przypuszczony przez pozytywizm logiczny
na tradycyjne systemy filozoficzne, włącznie z atomizmem
logicznym, niezbędne jest przeanalizowanie dwóch ich podstawowych zasad: po pierwsze rozróżnienia, którego się trzymali, między zdaniami analitycznymi a syntetycznymi oraz
— po drugie — ich kryterium określania, kiedy dane zdanie jest
poznawczo sensowne, zwanego niekiedy zasadą weryfikacji.
Wyjaśnijmy najpierw pierwszą kwestię.
Pozytywizm logiczny _______________________________ 489
Rozważmy następujące dwa zdania: (a) “Wszyscy mężowie
mają głowy" oraz (b) “Wszyscy mężowie są żonaci". Podobieństwo tych zdań polega na tym, że oba są prawdziwe; różnią
się zaś co do sposobu, w jaki są prawdziwe. Zdanie (a) wydaje
się prawdziwe w odniesieniu do każdego męża. Nigdy nie
widzieliśmy męża bez głowy. Można jednak — co nie jest bez
znaczenia — wyobrazić sobie męża nie posiadającego głowy.
Wyobraźmy sobie człowieka, który urodził się bez głowy, żył,
był karmiony sztucznie, ożenił się. Byłby on dokładnie taki jak
inni ludzie, z tym wyjątkiem, że nie posiadałby głowy. Skoro
by się ożenił, to byłby mężem. Z kolei zdanie (b) nie jest
prawdziwe na mocy faktów; jest niemożliwością wyobrazić
sobie jakiekolwiek okoliczności, w których ktoś mógłby być
mężem, a nie być żonaty. I to nie jest tak, że się tak po prostu
przydarza, iż wszyscy mężowie są żonaci; wynika z samego
znaczenia słowa “mąż", że każdy, kto jest mężem, z konieczności musi być żonaty. Widzimy, że gdyby ktoś miał wątpliwości co do prawdziwości tych zdań, ustaliłby ją każdorazowo
w całkiem inny sposób. Aby sprawdzić prawdziwość pierwszego zdania, musiałby po prostu obserwować każdego pojedynczego męża. Wymagałoby to, jak się powiada, badań empirycznych — pewnego rodzaju faktycznego przebadania istniejących mężów. Nie trzeba jednak przeprowadzać żadnych
badań empirycznych, aby sprawdzić prawdziwość zdania
“Wszyscy mężowie są żonaci". Trzeba jedynie zrozumieć znaczenie słów tworzących to zdanie. Jeśli się je zrozumie, to
dostrzeże się, iż częścią znaczenia słowa “mąż" jest to, że
wszyscy mężowie są żonaci — bowiem “mąż" oznacza to samo
co “żonaty mężczyzna". A zatem można ocenić prawdziwość
tego zdania bez jakichkolwiek badań empirycznych.
Zdania wymagające badań empirycznych dla swego potwierdzenia zwą się syntetycznymi, zaś te, których prawdziwość
wynika z ich znaczenia, nazwano analitycznymi. Tezą pozytywizmu logicznego jest, iż każde zdanie posiadające znaczenie musi
być albo syntetyczne, albo analityczne, nie może być jednak
zarazem syntetyczne i analityczne. W szerokim sensie można
powiedzieć, że wszystkie zdania analityczne należą do logiki
490
Filozofia współczesna
formalnej — są prawdziwe na mocy ich struktury formalnej,
podczas gdy wszystkie zdania syntetyczne są podobne jak
zdania nauki — wymagają badań empirycznych dla ustalenia
ich prawdziwości. Wyrażając to inaczej, można by powiedzieć,
że zdania analityczne nazywają się tak właśnie, bowiem ich
orzeczenie jest zawarte w definicji terminu będącego podmiotem zdania, zaś wszystko, co zdanie robi, polega na stwierdzeniu czegoś o podmiocie, co uzyskuje się przez analizę podmiotu
zdania (w naszym przypadku: “Wszyscy mężowie — tj. żonaci
mężczyźni — są żonaci"). Przeto weryfikujemy takie zdania,
sprawdzając słowa, które one zawierają. Natomiast zdania
syntetyczne nazywają się tak właśnie, bowiem są rezultatem
łączenia, tj. tworzenia pewnej syntezy dwóch logicznie
nieodnie-sionych rzeczy (np. “To biurko jest brązowe"). Przeto
jedynie przez obserwację i badanie empiryczne może zostać
zweryfikowane, czy przedstawiona przez nie relacja jest
prawdziwa.
Trzeba wspomnieć o jeszcze jednej konsekwencji tego rozróżnienia. Zdania analityczne, twierdzono, nie odnoszą się do
świata w taki sam sposób jak zdania syntetyczne. Z prawdziwości jakiegoś zdania analitycznego nie możemy wnosić, że
byty wyrażane przez słowa w nim zawarte istnieją. Na przykład
z analitycznej prawdy, że “Wszystkie wielkoludy są wielkoludami", nie wolno nam wnioskować, iż wielkoludy istnieją.
Z kolei, jeśli zdanie w rodzaju “To biurko jest brązowe" okaże
się prawdziwe, to wolno nam stąd wnosić, że w świecie istnieje
przynajmniej jedno biurko. Pozytywiści logiczni opisywali różnicę miedzy tymi dwoma typami zdań, mówiąc, że zdania
analityczne są trywialne, podczas gdy zdania syntetyczne są
informatywne. Pierwsze są trywialne w tym sensie, że choć zdają
się coś mówić o bytach w świecie, to po analizie widać, że nic
o świecie nie twierdzą; wyrażano to, mówiąc, że są prawdziwe
jedynie na mocy swej formy logicznej albo definicji (tzn. definicją
“męża" jest, że mężowie to żonaci mężczyźni), albo też mówiąc,
że są one twierdzeniami dotyczącymi słów. Natomiast zdanie
syntetyczne jest informatywne w tym sensie, że chce stwierdzić
coś o rzeczywistości, i gdy jest prawdziwe faktycznie, coś o niej
twierdzi.
Pozytywizm logiczny
491
Dzięki technikom matematycznym i logicznym wypracowanym przez Whiteheada i Russella łatwo jest powiedzieć, czy
dane zdanie jest analityczne czy też nie. Jak jednak stwierdzić,
kiedy dane zdanie syntetyczne pragnące wypowiedzieć coś na
temat świata jest znaczące?
Czy zdanie w rodzaju “Bóg istnieje w niebiosach" jest
znaczące? Zamierza stwierdzić coś na temat świata, ale czy
stwierdza?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, pozytywiści stworzyli test
ujawniający, czy zdania syntetyczne coś znaczą: słynne kryterium weryfikowalności znaczenia. Zdanie, które zdało ten test,
uznawano za znaczące w sensie opisu faktów. Jeśli nie zdołało
go zdać, musiało być albo analityczne (a zatem nie dotyczyć
świata), albo nic nie znaczące, tj. bezsensowne. Wszystkie
zdania, których celem jest wypowiadanie autentycznej wiedzy
o świecie, muszą przejść przez test bycia empirycznie
weryfi-kowalnymi, zanim można będzie uznać, że coś znaczą.
Czym jest tedy owo kryterium weryfikowalności?
Kryterium to zostało sformułowane w odmienny sposób
przez różnych filozofów. W swym słynnym artykule pt. Realizm i pozytywizm Schlick sformułował tę zasadę na co najmniej pięć sposobów. Jedno z jej najsłynniejszych ujęć zawiera
książka A.J. Ayera opublikowana w 1936 roku pt. Język,
prawda i logika. Wedle Ayera zdanie będzie znaczące faktualnie
(tj. nie analitycznie) dla danej osoby wtedy i tylko wtedy, gdy
osoba ta wie, jak zweryfikować twierdzenie, które chce ono
wyrazić, tzn. jeśli wie ona, jakie obserwacje doprowadziłyby ją
w pewnych warunkach do zaakceptowania tego twierdzenia jako
prawdziwego albo do odrzucenia go jako fałszywego.
Ważnym słowem w powyższym sformułowaniu jest słowo
obserwacja. Istotą zasady jest bowiem to, że musi być możliwe
opisanie rodzaju obserwacji, które trzeba by poczynić, aby
określić, czy dane zdanie twierdzące jest prawdziwe czy też
fałszywe. Jeśli można by podać jakieś obserwacje jako istotne
dla określenia prawdy lab fałszu danego zdania, to zdanie to
byłoby znaczące; jeśli nie — byłoby bez znaczenia. Schlick podał
bardzo trafny przykład dla zilustrowania działania tej zasady.
492
Filozofia współczesna
Przypuśćmy, że ktoś powiada “Wszechświat kurczy się równomiernie". Przypuśćmy dalej, że przez “równomiernie" rozumie on
to, że wszystko pozostaje dokładnie proporcjonalne do wszystkiego innego; wszystkie nasze przyrządy pomiarowe kurczyłyby
się w tym samym stopniu; wszyscy ludzie zmniejszaliby się
również proporcjonalnie do wszystkiego innego; a zatem nie
byłoby zauważalnej czy też mierzalnej różnicy między światem
przed kurczeniem się i po skurczeniu się. Czy miałoby w tej
sytuacji sens twierdzenie, że świat się skurczył? Oczywiście nie, bo
żadnamożliwa obserwacja nie mogłaby tego potwierdzić. Skoro
słowo “wszechświat" oznacza wszystko, co istnieje, to
nikt — nawet w zasadzie — nie może wydostać się poza niego;
a więc nikt nie może zmierzyć takiego skurczenia się; przeto
twierdzić coś podobnego, to twierdzić coś nonsensownego.
Wedle Schlicka teorie filozoficzne wypowiadają takie twierdzenia. Powiadać “Nigdy nie obserwujemy obiektów fizycznych", to albo wypowiadać banał, albo też czynić uwagę,
która, jeśli coś znaczy, to jest fałszem. Lecz gdy jakiś filozof
stwierdza, że nie jest to ani analitycznie trywialne, ani fałszywe,
to — wedle Schlicka — skoro nie może ono zostać zweryfikowane, musi być bezsensowne, bowiem nie da się opisać możliwej obserwacji, która określiłaby jego prawdziwość lub fałsz.
Dla wyjaśnienia kryterium weryfikowalności poczynić trzeba pewne dalsze odróżnienie. Niezbędne jest rozróżnienie między
zdaniami twierdzącymi, które są z w e r y f i k o w a n e , i tymi, które są w e r y f i k o w a l n e , innymi słowy: między
praktyczną i zasadniczą weryfikowalnością. Rozważmy następujące zdanie: “Istnieje życie pozaziemskie". Zdanie to nigdy przez nikogo nie zostało zweryfikowane, tym niemniej jest
ono weryfikowalne. Musimy tylko znaleźć sposób dotarcia do
innych części wszechświata, aby zobaczyć, czy istnieje tam
życie. Jeśli się to potwierdzi, powyższe zdanie okaże się prawdziwe, jeśli nie — będzie ono fałszywe. Ma jednakże znaczenie,
bo opisaliśmy warunki, w których można by rozstrzygnąć, czy
jest prawdą czy fałszem. Nawet jeśli dziś nie dysponujemy
środkami jego praktycznej weryfikacji, to jest ono zasadniczo
weryfikowalne, a zatem znaczące.
Pozytywizm logiczny
493
Rozważmy teraz dla porównania zdanie “Istnieje Bóg w niebiosach". Jakie warunki odsłoniłyby prawdziwość tego zdania?
Jakie kroki moglibyśmy przedsięwziąć, aby pokazać, że jest
choćby zasadniczo weryfikowanie? Nie istnieje obserwacja,
którą moglibyśmy poczynić dla pokazania, że zdanie to jest
prawdziwe bądź fałszywe (twierdzić, że gdy umrzemy, będziemy to mogli określić, to przyznawać, że nie wchodzi tu w grę
żadna obserwacja w ziemskim tego słowa znaczeniu). Skoro
nie istnieje żadna wyobrażalna droga weryfikacji tego zdania,
nawet zasadniczej, to nie wyraża ono żadnego twierdzenia —
nie jest wypowiedzią poznawczo znaczącą.
Implikacje
Jakie konsekwencje dla tradycyjnego uprawiania filozofii ma
przyjęcie tez pozytywistow logicznych? Głównym rezultatem
akceptacji takiej doktryny będzie to, że póki filozofia chcieć
będzie wypowiadać się o rzeczywistości i póki twierdzi, że
zdania zamierzające powiedzieć coś o rzeczywistości nie są ani
empirycznie weryfikowalne, ani analityczne, dopóty wolno
nam odrzucić takie stwierdzenia jako pozbawione sensu. Rozważmy następujący przykład filozoficznej prozy z książki
współczesnego egzystencjalisty Heideggera pt. Czym jest metafizyka? Heidegger pisze:
Ale dlaczego zajmujemy się ową nicością? Nicość jest odrzucona przez naukę i uświęcona jako nierzeczywista. Nauka nie chce nic wiedzieć o owym “nic". Czym jest nicość?
Czy nicość istnieje tylko dlatego, że istnieje “nie", tzn.
negacja? Czy też może “nie" i negacja istnieją tylko dlatego,
że istnieje nicość? My uważamy: nicość jest prostą negacją
całości bytu. Trwoga ujawnia nicość. To nicość sama
nicoś-ciuje.
Rudolf Carnap, analizując powyższe wywody, pokazuje, że
zawarte w nich twierdzenia nie są podatne na sprawdzenie, bo
494
Filozofia współczesna
niemożliwe jest sformułowanie zdania obserwacyjnego, dzięki
któremu można by poddać je testowi. Odrzuca je zatem jako
bezsensowne, a przytoczony fragment uważa za typowy dla
tradycyjnego stylu uprawiania filozofii. Tradycyjna filozofia
chce powiedzieć nam coś o świecie, ale ponieważ jej wypowiedzi
są zasadniczo empirycznie nieweryfikowalne, to są one albo
trywialnie analityczne, albo nie mają znaczenia.
Czy to oznacza, że filozofia nie ma żadnej legitymizującej ją
funkcji? Pozytywiści twierdzą, że ma — jest nią coś, co nazwaliśmy analizą. Przez “analizę" nie rozumieją oni tego samego co Russell, tj. przekładania wypowiedzi potocznego języka
na twierdzenia, które w sposób adekwatny odsłaniają ich formę
logiczną. Funkcją analizy jest raczej rozważenie danego problemu w celu pokazania, które kwestie w nim są podatne na
odpowiedź w kategoriach rozumowania matematycznego i logicznego, a które dadzą się wyjaśnić poprzez badanie empiryczne.
Zadanie filozofów nie polega na tym, by odpowiedzieć na te
pytania, lecz aby jedynie rozjaśnić znaczenie tych kwestii, aby
było wiadomo, jakiego są rodzaju i jak się z nimi obchodzić.
Tradycyjne problemy filozoficzne są —jak już pokazywaliśmy
w tej książce — bardzo złożonej natury. Są złożeniami całego
mnóstwa pytań i zagadek — na niektóre z nich da się odpowiedzieć tylko poprzez badanie empiryczne, inne wymagają
zastosowania technik matematycznych lub logicznych. Niektóre problemy są wytworem emocji i usposobienia; niektóre
są po prostu bezsensowne z takiego czy innego powodu.
Analizę filozoficzną pojmuje się przeto jako procedurę
w s t ę p n ą wobec wszelkiego rodzaju szukania odpowiedzi
na te pytania. Trzeba najpierw zanalizować dane zagadnienie
w celu odsłonięcia jego znaczenia — jak ujmuje to David Rynin
w
swym
znakomitym
sformułowaniu
kryterium
weryfikowal-ności — aby odkryć, że jego znaczenie jest
identyczne ze sposobem jego rozwiązania. Sam analityk nie
sugeruje żadnych odpowiedzi, zatem kiedy filozofuje się w
sposób właściwy, nie powstają żadne zdania twierdzące.
Filozofia nie wypowiada się o świecie — próbuje jedynie
zrozumieć te trudności codziennego życia i nauki, które
sprawiają ludziom kłopot, i na które
Filozofia języka potocznego
495
ludzie nie potrafią sensownie odpowiedzieć, póki nie odkryją,
jaki rodzaj odpowiedzi wchodziłby tu w grę. Zatem jeśli i o ile
filozofia rozwiązuje te zagadki i oczyszcza umysły, o tyle jej
działanie jest terapeutyczne. Tych, którzy głosili takie właśnie
zastosowanie filozofii, nazywano często pozytywistycznymi terapeutami.
Filozofia języka potocznego: Moore i późny Wittgenstein
Trzeci ważny kierunek rozwoju współczesnej filozofii analitycznej nazywano niekiedy filozoficzną szkołą potocznego języka.
Choć wielu filozofów charakteryzowanych za pomocą tej nazwy nie zgodziłoby się z tym, że stworzyli szkołę czy też, że
istnieje jakaś jedna metoda, którą się posługują, to jednak łączy
ich wystarczająco dużo, by uzasadnić przypisanie ich do jednej
grupy. Tym, co ich zasadniczo łączy, jest odrzucanie poglądu,
że problemy filozoficzne mogą być rozumiane czy rozwiązywane przez zastosowanie technik logiki formalnej, -ączy się
zatem w negacji i mimo że ich poglądy pozytywne niekiedy
bardzo się różnią, to podzielają jednak pozytywne stwierdzenie,
że trzeba rozpoczynać od analizy na co dzień używanego
języka, aby przekonać się o jego związku ze zjawiskami filozoficznymi. Jednym z twórców tego ruchu — jeśli można
nazwać go ruchem — był G. E. Moore (1873-1958). Moore
bronił zdroworozsądkowej wizji świata utrzymującej, iż zwykli
ludzie, którzy twierdzą, że wiedzą —i to wiedzą z pewnością —
iż stoły, krzesła itp. istnieją, mają rację. Mają rację, bo wysuwając swe twierdzenia, używają słowa “wiedzieć" w jego potocznym, zwykłym sensie. A zatem ci filozofowie (sceptycy czy
idealiści), którzy odrzucali to, że możemy posiadać wiedzę
o świecie zewnętrznym, albo się mylili, albo używali słowa
“wiedzieć" w jakimś szczególnym, technicznym sensie, który
nie podważa twierdzeń tych, którzy używając potocznego angielskiego, twierdzą, że wiedzą, iż istnieją stoły, osoby, planety.
Ujęcie Moore'a rozszerzył John L. Austin (1911-1960),
którego skrupulatne i wnikliwe badania użycia słów przez
496
Filozofia współczesna
zwyczajnych użytkowników języka miały istotny wpływ na
filozofię po drugiej wojnie światowej. Filozoficzne pisma
Au-stina opierają się na dwóch założeniach:
1. Język codzienny tworzył się przez długi okres, w związku
z tym różne słowa i inne typy wyrażeń, które zawiera, nie są jedynie
zjawiskami pobocznymi w języku, lecz służą specyficznym celom.
Istotne jest tedy założenie, że różne słowa są podmiotem różnych
zastosowań, a te z kolei wskazują na różne logiczne rozróżnienia.
Jednym z najważniejszych zadań filozofii jest zgłębianie tych
rozróżnień, by zobaczyć, jak wpływają na tradycyjne problemy
filozoficzne. Dobry przykład jego techniki zawierają Trzy sposoby
wylewania atramentu, gdzie opisuje scenę, w której młody chłopiec
wylewa atrament na włosy siedzącej przed nim dziewczynki. Czy
wylał atrament rozmyślnie, celowo czy też w sposób zamierzony?
Ktoś mógłby sądzić, że słowa te to synonimy. Austin pokazuje, że
jest inaczej. Osoba wylewająca atrament rozmyślnie czyni to po
rozważeniu różnych opcji (nie działa w pośpiechu); ktoś, kto
wylewa go w sposób zamierzony, działa wedle planu (schematu
wymyślonego wcześniej), zaś ktoś, kto czyni to celowo, ma na
uwadze koniec lub cel. Dzięki tym rozróżnieniom Austin
znakomicie pokazuje różne metody, którymi ta osoba może zostać
uznana za odpowiedzialną za to, co robi. Dzieło Austina pokazuje
zatem nowe sposoby podejścia do tak starych zagadnień jak
problem wolnej woli, który wiąże się z kwestią odpowiedzialności
jednostki za przedsięwzięte przez nią działania.
2. Filozofowie mają skłonność do rozwiązywania proble
mów filozoficznych, zanim osiągną jasność co do faktó w,
szczególnie faktów językowych. W swym tekście pt. Sens i sensibilia (1960) Austin wykazuje, że tzw. argument z iluzji wy
myślony, aby pokazać, iż niektóre z naszych percepcji świata
wprowadzają nas w błąd, zakłada, iż przypadki ułudy i przypa
dki wprowadzenia w błąd to ten sam rodzaj spraw. Koło, które
zdaje się kręcić w przeciwnym kierunku w stosunku do poru
szającej się karocy, której jest częścią, to złudzenie, lecz nie
wprowadzenie w błąd. Z kimś, kto widzi koło kręcące się “do
tyłu", psychologicznie nie dzieje się nic złego. Natomiast nie
którzy ludzie, którzy mają halucynacje, cierpią na jakąś cho-
Filozofia języka potocznego
497
robę i mogą wymagać leczenia. Osoba widząca swą twarz
w lustrze nie widzi złudy i jeśli jest normalna, nie cierpi na
halucynacje. Póki się tych lingwistycznych faktów nie uwzględni — uważa Austin — nie sposób uchwycić ważnych kwestii
związanych z naszą wiedzą o świecie zewnętrznym.
Późny Wittgenstein
W latach trzydziestych Wittgenstein uświadomił sobie, że
poszukiwanie doskonałego języka, który adekwatnie odzwierciedlałby świat, nie może zostać uwieńczone powodzeniem. Nie możemy tu rzetelnie podać wszystkich powodów jego odrzucenia atomizmu logicznego — poglądu,
który wysunął w ogłoszonej w 1922 roku książce pt.
Tra-ctatus Logico-Philosophicus — tym niemniej jego
późniejsze prace są w większości wymierzone przeciwko jego
własnym wczesnym poglądom. Powiadał, że jego “starsza"
teoria była jedyną możliwą alternatywą dla nowszego
ujęcia; był to pogląd pociągający, jednak głęboko i
fundamentalnie błędny. Nowe podejście można znaleźć w
Dociekaniach filozoficznych, arcydziele opublikowanym w
1952 roku, już po jego śmierci. Wywarło ono i ma
dotychczas olbrzymi wpływ na współczesną filozofię. Od
śmierci Wittgensteina w 1951 roku jego późnej filozofii
poświęcono setki książek i artykułów.
Trudno byłoby skrótowo zaprezentować tę późną filozofię
Wittgensteina, bowiem nie została ona przedstawiona w formie
dydaktycznej ani argumentacyjnej. Ujęta jest w formę serii
numerowanych uwag czy komentarzy. Czasami niejasne jest,
czy przemawia sam autor, czy też wspomina o przeciwniku (być
może swoim dawniejszym ,ja"), którego atakuje. Dlatego
często trudno jest stwierdzić, czy dana Unia rozumowania
należy do głównych, a jeśli tak, to gdzie się zaczyna, a gdzie
kończy, oraz o co w niej w istocie chodzi. Wittgenstein zdawał
sobie sprawę, że czytelnikowi trudno będzie podążać za tokiem
jego myślenia, uważał jednak, że prezentacja jego poglądów
498
Filozofia współczesna
w tej formie jest konieczna, bowiem dociekania filozoficzne są
serią “szkiców krajobrazu", jak powiada we wstępie do Dociekań. Rozpoczyna je od cytatu z Wyznań św. Augustyna (ks. I,
rozdz. 8). Wedle Wittgensteina Augustyn przedstawia następujący pogląd na naturę języka:
W słowach tych otrzymujemy, jak sądzę, określony obraz
istoty ludzkiego języka. Mianowicie taki: wyrazy języka
nazywają przedmioty — zdania są splotami takich nazwań.
W tym obrazie języka odnajdujemy źródła idei: każdy wyraz
ma znaczenie. Znaczenie to jest wyrazowi przyporządkowane, jest przedmiotem reprezentowanym przez wyraz. W
sprawie różnic miedzy częściami mowy Augustyn nie
wypowiada się. Kto w taki sposób opisuje uczenie się
języka, ten myśli, jak sądzę, przede wszystkim o rzeczownikach, takich jak “stół", “krzesło", “chleb", oraz o imionach osób; dopiero potem o nazwach czynności i własności,
a o pozostałych częściach mowy jako o czymś, co się
z czasem wyjaśni samo.
Chociaż Wittgenstein mówi o św. Augustynie, w rzeczywistości przedstawia swoje poglądy rozwinięte w Tractatusie —
w postaci tzw. obrazkowej teorii znaczenia — co związane jest
z doktryną logicznego atomizmu. Wedle tej teorii sensowna
dyskusja o świecie jest możliwa, bowiem elementarne zdania
takiej dyskusji odzwierciedlają ten świat; to zaś spowodowane
jest przez fakt, że ich elementy—pojęte jako atomy logiczne —
pozostają w ścisłej odpowiedniości do indywidualnych elementów świata. Jak zauważyliśmy wcześniej, w świetle powstającego wskutek tego obrazu języka jego istota jest prosta,
a mianowicie: jego podstawowe zdania twierdzące mogą coś
znaczyć, bowiem pozostają w izomorficznym (“mapowym")
stosunku do świata.
To właśnie tę koncepcję istoty i funkcjonowania języka
Wittgenstein obecnie odrzuca. Nowe ujęcie pokazuje, że język
nie wykazuje prostej istoty, że jest niesłychanie złożoną aktywnością, której uczymy się na mnóstwo sposobów i używamy
Filozofia języka potocznego
499
na niezliczone sposoby. Działalność filozofa cechuje poszukiwanie istoty, szukanie “rzeczywistego" znaczenia poza codziennym potokiem doświadczeń. Kieruje nim impuls znalezienia
prostego obrazu, prostego modelu, który będzie pasował do
wszystkich zjawisk, w kategoriach którego zjawiska te będzie
mógł zrozumieć. Zatem teoria znaczenia wskazuje drogę ujęcia
działalności filozoficznej, i to właśnie staje się głównym tematem jego późnej filozofii.
Zdaniem Wittgensteina osobliwością “problemów" filozoficznych jest to, że nie da się ich rozwiązać ani poprzez
procedury matematyczne, ani też empiryczne (z tego, po
części, powodu wszelkie próby rozwiązania ich poprzez jakiś
język idealny prowadzą donikąd). Dzieje się tak, gdyż zawierają “trudności" powstałe wówczas, gdy osoba dokonująca
refleksji podejmuje próbę stworzenia teoretycznie zadowalającego obrazu faktów, które są jej znane. W takim stwarzaniu obrazu osoba ta nie próbuje odkrywać nowych faktów
(aby wnieść wkład do nauki), usiłuje tylko uporządkować te
fakty w taki sposób, że wydawać się jej będą sensowne.
Próbuje, mówiąc krótko, dać ogólne wyjaśnienie świata.
Rezultatem tej aktywności są jednak często nieweryfikowame
poglądy odbiegające od zdrowego rozsądku. Jak powiada
Wittgenstein: “Język to labirynt ścieżek. Wchodzisz doń
z jednej strony i znasz drogę; dochodzisz do tego samego
miejsca z innej strony i już nie znasz drogi". Ktoś, kto mówi
“wszyscy są egoistami", jest świadom faktu, że niektórych
ludzi motywuje do działania jedynie ich własny interes oraz
że niektórych motywuje chęć wsparcia interesów innych ludzi — a jednak skłonny jest opisywać oba zbiory ludzi jako
egoistów. W opisie tym coś jest nie w porządku z jego
sposobem charakteryzowania faktów. Rezultatem jest dylemat, bowiem skłonny jest powiedzieć zarówno, że tacy ludzie
są egoistami, jak i — w świetle jawnie przeciwstawnych
faktów — to, że nie są egoistami. W końcu sam nie wie, co
powiedzieć.
Jak rozwiązać taki dylemat? Nie poprzez odwołanie się do
faktów, bo osoba cierpiąca z powodu takiego dylematu zna
500
Filozofia współczesna
fakty równie dobrze jak inni. Problem polega na tym, że nie
wie, jak je opisać. Zatem rozwiązanie tego problemu nie polega
na dostarczeniu jej nowych informacji, lecz (jak to ujmuje
Wittgenstein) “na ułożeniu tego, co zawsze wiedzieliśmy".
Musimy ją przekonać, że zwyczajny sposób opisu tych faktów
jest poprawny. “To, co robimy, powiada Wittgenstein, to
sprowadzenie słów z ich metafizycznego zastosowania do codziennego".
Tym, co spowodowało, iż ów ktoś popadł w rodzaj intelektualnego ambarasu, są pewne subtelne nadużycia codziennego
języka. W ten czy inny sposób stopniowo rozszerzał on zwykle
zastosowania słów tak, że istotnie zmieniły swe znaczenie.
W następstwie tego może zacząć wątpić, czy jego normalne,
pozbawione wszelkich wahań używanie tych słów jest poprawne. Gdy to się zdarzy, popada on w opisane wyżej zakłopotanie. Sposobem na jego rozwiązanie jest tedy przedstawienie
zwyczajnego, poprawnego użytku kluczowych słów jego dyskursu, aby pokazać, jak poprzez delikatne nadużycia rodzą się
takie pojęciowe osobliwości.
Cel, który Wittgenstein stawiał swemu pisarstwu, jest zatem
głównie terapeutyczny. Chodzi o oczyszczenie filozofii z jej
pojęciowych dylematów poprzez diagnozowanie ich przyczyn.
W Dociekaniach stosuje się wszelkie typy zabiegów służących
osiągnięciu tego rezultatu. Najważniejsza jest technika, którą
Wittgenstein nazwał zastosowaniem “gry językowej". Zakłada
ona, że języka potocznego uczymy się w taki sam sposób, w jaki
uczymy się pewnych gier. Reguły, które przyswajamy, aby
prawidłowo używać pewnych terminów, mają bardzo podobną
funkcję do — powiedzmy — reguł uczenia się gry w szachy.
Aby zilustrować, jak filozof nadużywa potocznych wyrażeń,
Wittgenstein poprzez rozwijanie różnych gier językowych pokazuje rzeczywiste reguły używania tych wyrażeń: na co one
odnośnie do tych wyrażeń zezwalają, a na co nie. W świetle
opisu tego typu (zastępującego wyjaśnienie) może sprecyzować
dewiacje faktycznego użycia prowadzące do pojęciowych
kon-fuzji — konfuzji powstających, gdy —jak to ujmuje —
Język jedzie na wakacje".
:■ li
Filozofia języka potocznego
501
Terapeutyczny impuls Dociekań nie jest odmienny od przedstawionego z Tractatusa. W Tractatusie stwierdzono, że wypowiedzi filozoficzne są literalnie pozbawione sensu; niektóre
z tych sformułowań znajdujemy także w Dociekaniach.
Witt-genstein powiada (paragraf 109):
Nie wolno nam też formułować żadnych teorii. W naszych
rozważaniach nie może być nic hipotetycznego. Wszelkie
w y j a ś n i a n i e musi zniknąć, a jego miejsce winien
zająć tylko opis. A opis ten otrzymuje swe światło, czyli swój
cel, od problemów filozoficznych. Nie są to, rzecz jasna,
problemy empiryczne, gdyż rozwiązywane są przez wgląd
w sposób działania naszego języka, taki mianowicie, że
zostanie on rozpoznany: w b r e w skłonności, by go rozumieć opacznie. Problemy rozwiązuje się tu nie przez
gromadzenie nowych doświadczeń, lecz przez zestawienie
rzeczy dawno znanych. Filozofia jest walką z opętaniem
naszego umysłu za pomocą środków naszego języka.
A w paragrafie 124 dodaje:
Filozofia nie może w żaden sposób naruszać faktycznego
użycia języka, a więc może je w końcu tylko opisywać.
Albowiem nie może go też uzasadnić. Zostawia ona wszystko tak, jak jest.
Filozofia po Wittgensteinie
Jak wskazywaliśmy uprzednio, Wittgenstein utrzymuje, że problemy filozoficzne są odmienne od zagadnień naukowych oraz
że nie jest możliwe żadne ich faktualne rozwiązanie. Oczywiście
nie deprecjonuje on nauki jako takiej; uważa, że nauka jest
ważną działalnością dla badania świata. Wedle niego filozofowie nie powinni brać jej jako wzoru uprawiania działalności
charakterystycznej dla siebie. W dwudziestowiecznej filozofii
istnieje długa tradycja odrzucająca taką postawę. Pośród jej
502
Filozofia współczesna
ówczesnych głównych zwolenników byli Bertrand Russell, Rudolf Carnap i A.J. Ayer. Mimo iż ich poglądy różniły się
w wielu kwestiach, utrzymywali wspólnie, że nauka w istocie
jest wzorcem, który powinien inspirować działalność filozoficzną. Carnap i Ayer głosili, że jedynym znaczącym poglądem na
świat jest pogląd nauk fizykalnych.
Po śmierci Wittgensteina tradycja upatrująca w naukach
model dla filozofii miała swego najbardziej wpływowego zwolennika w osobie W.V.O. Quine'a (ur. 1908), który aż do emerytury
w 1978 roku piastował katedrę filozoficzną im. Eidgara Pierce'a
na Harvardzie. Na samego Quine'a miały wpływ przede wszystkim logiczne dzieła Russella, pozytywizm Carnapa oraz pragmatyzm Deweya i Jamesa. Jednoczą się one w jego filozofii
w bardzo złożony sposób, zaś główną nicią spajającą te jednak
odmienne punkty widzenia jest pogląd, że filozofia uprawiana
poprawnie nie jest niczym innym jak rozszerzeniem lub
subdys-cypliną nauki. Odróżnienie ich związane jest ze
stopniem abstrakcji wypowiedzi przedmiotowych, nie zaś z
metodą. Jeśli mamy—dajmy na to — obiekty fizyczne, to
właśnie naukowiec odkrywa, czy są to kwarki czy inne cząstki
atomu i jakie są ich własności. Przy założeniu istnienia zbiorów i
klas, to matematyk decyduje, czy istnieją liczby ujemne i jakie
są ich własności. W znanym artykule O tym, co istnieje (1948)
Quine podniósł kwestię, czy jest możliwe rozstrzygnięcie, czy
istnieją tak abstrakcyjne byty jak klasy i uniwersalia oraz
podał ważne kryterium — zbyt techniczne, aby je tu
szczegółowo przedstawić — rozstrzygnięcia tego zagadnienia. Z
grubsza mówiąc, kryterium to powiada, że pewne wyrażenia
używane przez nas w codziennej mowie, słowa takie jak Jakiś"
czy “istnieje taki", nazwane przezeń kwantyfikatorami,
pozwalają rozstrzygnąć, do czego zobowiązana jest dana
ontologia. Tak więc, jeśli skwantyfikuje-my obiekty fizykalne,
powiadając, że istnieją taMe a takie rzeczy, nasza ontologia musi
zawierać obiekty fizyczne. Quine wyraża tym swą niezgodę z
Wittgensteinem, który powiada, że zdanie “Istnieją obiekty
fizyczne" jest bezsensowne. Uważa on, że zdanie to jest
zarówno sensowne, jak i prawdziwe, czego można dowieść,
wykorzystując jego kryterium kwantyfikacji.
Filozofia języka potocznego
503
Stanowisko Quine'a mówiące, że nauka i tylko nauka jest
kluczem do rzeczywistości oraz że uprawiana w sposób poprawny filozofia jest rozszerzeniem nauki nazywane jest czasem
naturalizmem Quine'a, tj. poglądem, wedle którego badanie
natury (włączając w to naturę ludzką) odbywa się prawidłowo
jedynie w postaci nauki. W serii słynnych artykułów i książek,
takich jak Dwa dogmaty empiryzmu (1950), Word and Object
(Słowo i przedmiot, 1960), Roots ofReference (Korzenie odniesienia, 1973) pogląd ten został zastosowany do szerokiego
spektrum tradycyjnych zagadnień filozoficznych. W Dwóch
dogmatach Quine podważył pogląd, że zachodzi różnica rodzaju
między zdaniami analitycznymi a syntetycznymi, dowodząc w
błyskotliwych analizach, że wszelkie argumenty, które zdają się
za tym przemawiać, są albo niedostatecznie przemyślane, albo
wręcz niespójne. Wedlejego opinii zdania nie różnią się co do
rodzaju, lecz jedynie co do stopnia, a to znaczy: zasadniczo, w
zależności od tego, jak przyszłe doświadczenie rozsądzi dane
sprawy, każde zdanie może zostać odrzucone lub poprawione.
Pogląd ten jest zawoalowaną formą pragmatyzmu.
Wpływ Quine'a na współczesną filozofię analityczną jest
ogromny. Jednym z istotnych dowodów na to jest rozwój
filozofii umysłu. Powstało wiele koncepcji zasadniczo nawiązujących do Quine'a. Na przykład Hilary Putnam (ur. 1925)
powiada w Representation and Reality (Reprezentacja i rzeczywistość, 1989), że “sposobem na rozwiązanie problemów filozoficznych jest skonstruowanie lepszego naukowego obrazu
świata". Putnam, twórca teorii umysłu ludzkiego zwanej
fun-kcjonalizmem przyjmuje na podstawie nauki, że ludzki
umysł działa jak komputer. Jest to forma materializmu
wyrastająca z przekonania, że nauki o komputerach czy też
ogólniej nauki kognitywne dostarczą nam prawdziwego
obrazu umysłu — idea wywodząca się od Quine'a. Inny
filozof współczesny, Donald Davidson (ur. 1917) podąża za
Quine'em w odrzucaniu wszelkich form Kantowskiego
idealizmu transcendentalnego. W znanym artykule O samej idei
schematu pojęciowego (1974) Davidson argumentuje, że
Kantowski schemat pojęciowy przyjmujący, iż świat fizyczny
ma być przeciwstawiony światu
504
Filozofia współczesna
mentalnemu i że działalność umysłu warunkuje ludzkie podejście do świata, oparty jest na błędnych rozróżnieniach. Świat
jest taki, jak opisuje go nauka, zaś wszelkie obiekcje idealistyczne czy filozoficzne utrzymujące, że to, co mentalne, nie
może stać się przedmiotem naukowego badania, trzeba odrzucić. Jeszcze silniej neo-Quine'owskie poglądy można spotkać u późniejszych twórców, zwanych materialistami eliminującymi. Twierdzą oni, że naukowe podejście do tzw. umysłu
wykaże, że umysł to nic innego jak mózg. Nie potrzebujemy
myśli, idei, intencji i innych typów pojęć metafizycznych, aby
stworzyć poprawne wyjaśnienie ludzkiego zachowania i poznania. Wszystko, czego potrzebujemy, to naukowe badanie
mózgu i jego działania. Pogląd ten został skrytykowany przez
tych, którzy twierdzą, że tacy eliminatywiści są przekonam, że
nie istnieje nic takiego jak przekonania, pogląd, który albo się
sam znosi, albo jest sprzecznością. Eliminatywiści odrzucili tę
argumentację, zaś w latach dziewięćdziesiątych toczyła się
w wielu kręgach filozofów żywa debata nad tą kwestią.
Konkluzja
Nasze stulecie charakteryzuje się znacznym zróżnicowaniem
aktywności filozoficznej, na ogół o wielkiej sile oddziaływania
i oryginalności. Zbyt niewiele czasu dzieli nas od najnowszych
odkryć, aby w pełni ocenić ich doniosłość, nie ulega jednak
wątpliwości, że najwięksi filozofowie tradycji analitycznej będą
czytani i studiowani przez wiele następnych dziesięcioleci.
Egzystencjalizm i fenomenologia
Na koniec omówimy egzystencjalizm i fenomenologię. Nazwy
te nadano kilku bardzo różnym rodzajom filozofii i nie powinno się ich rozumieć jako implikujących coś więcej niźli to, że
mają one z sobą pewne słabe powiązania. Mają niewiele więcej
wspólnego ponad to, że są “filozofiami życia"; wszystkie one
Soren Kierkegaard
505
próbują w różny sposób odpowiedzieć na pytania, które ludzie
zwykli stawiać swej człowieczej egzystencji. Przeciwstawiają się
zatem filozofii racjonalnej i uważają, że filozofia ma bardziej
pozytywną rolę do odegrania, niźli skłonne są jej przypisać
współczesne kierunki analityczne. Ten typ filozofii stał się od
czasów drugiej wojny światowej szczególnie popularny we
Francji, Niemczech i Ameryce Łacińskiej, obecnie zaś zyskuje
wpływy również w świecie anglojęzycznym. Aby zrozumieć te
koncepcje, najlepiej będzie cofnąć się do ich źródeł w filozofii
dziewiętnastowiecznej, a następnie przedstawić najogólniejsze
cechy współczesnej myśli egzystencjalnej i fenomenologicznej.
Soren Kierkegaard
Teoria leżąca u podstaw tego ruchu pochodzi od duńskiego
filozofa i teologa Serena Kierkegaarda, który wypowiedział
wojnę racjonalnej filozofii i teologii. Kierkegaard urodził się
w 1813 roku. Większość życia spędził w Kopenhadze. Przed
śmiercią w 1855 roku zdołał napisać wiele dziwnych książek.
Pisma te i ich autor nie zrobiły w swych czasach wielkiej
kariery. W Kopenhadze uważano go za dziwaka naprzykrzającego się duńskiemu Kościołowi. Poza swą ojczyzną pozostawał niemal nie znany. Jednakże pod koniec ubiegłego stulecia jego dzieła przetłumaczono na niemiecki, francuski, angielski i inne języki, i dziś, ponad sto lat po jego śmierci, ich
oddziaływanie jest głębokie i rozległe. Historie filozofii pisane
osiemdziesiąt lat temu na ogół o nim nie wspominają. Współczesne publikacje zawierają rok w rok coraz więcej studiów nad
jego twórczością. Tak więc, choć nie żyje już ponad sto lat,
Kierkegaard jest myślicielem naprawdę współczesnym.
Dzieła
Zagadkową cechą dzieł Kierkegaarda jest to, że podpisywane
są różnymi nazwiskami, takimi jak Johannes dimacus, Jo -
506 _______________________________Filozofia współczesna
hannes de Silentio, Anti-Climacus itp., z rzadka zaś własnym
autora. Ich styl waha się od prawie beletrystycznego, jak
w wypadku Albo—albo, przez filozoficzne traktaty, np.
Okru-chy filozoficzne i Bojaźń i drżenie, religijne pieśni
pochwalne, np. Mów ku zbudowaniu, aż po gorzkie satyryczne
diatryby, takie jak Wprawki w chrześcijaństwie. Jednak, jak
twierdził Kierkegaard w jednym z dzieł, w tym pozornym
szaleństwie tkwi pewna metoda, pewien problem i pewne
przesłanie, których przedstawienie było możliwe jedynie w
osobliwych formach artystycznych publikowanych pod
różnymi pseudonimami.
Kwestia centralna
Zasadniczo problem podniesiony przez Kierkegaarda da się
w uproszczeniu ująć w formie pytań: “O co chodzi w ludzkim
życiu?", “Jak ludzie mają uczynić swą egzystencję sensowną?",
“Jaki jest cel ludzkiej egzystencji?" W swym literackim dziele
próbuje Kierkegaard ukazać wizję ludzkiego życia jako przepełnionego trwogą i absurdem, pełnego udręki i pozbawionego
znaczenia. W pismach filozoficznych rozwija argumentację za
takim poglądem. Pisma religijne oraz satyryczne jeszcze w inny
sposób przekonują czytelnika o doniosłości tych kwestii.
Johannes Climacus
Z naszego punktu widzenia najklarowniejszą prezentację poglądów Kierkegaarda zawierają Okruchy filozoficzne, w których przedstawia proponowane przez siebie rozwiązanie. Dzieło to przypisane zostało niejakiemu Johannesowi Climacusowi.
Nazwisko to wybrano prawdopodobnie dlatego, że przed tysiącem lat żył człowiek o tym nazwisku, autor Drabiny do nieba.
Na tytułowej stronie książki Kierkegaarda rzekomy autor,
Climacus, przedstawia problematykę dzieła w formie trzech
pytań:
Saren Kierkegaard
507
— Czy historyczny punkt wyjścia jest możliwy dla świado
mości wiecznej?
— Jak taki punkt wyjścia może przejawiać inne zaintereso
wanie poza jedynie historycznym?
— Czy jest możliwe oparcie szczęśliwości wiecznej na wie
dzy historycznej?
Climacus wskazuje, że rozwiązanie problemów egzystencjalnych polega na zdolności do połączenia życia historycznego,
temporalnego oraz pewnego rodzaju wiedzy wiecznej. Zamiarem argumentacji zawartej w książce jest pokazanie, że odpowiedź na każde z tych pytań musi być zarówno całkowicie
negatywna, jak i całkowicie afirmatywna.
Paradoks sokratejski
Swą paradoksalną koncepcje Kierkegaard rozpoczyna w Okruchach filozoficznych od klasycznej filozoficznej zagadki postawionej przez Platona. W dialogu Menon Sokrates zapytał,
czy możemy nauczyć się czegoś, czego nie wiemy. Twierdził,
że jeśli tego naprawdę nie wiemy, to nie możemy rozpoznać
tej wiedzy podczas jej przyswajania. Jeśli nie wiem, ile jest
7689 razy 4547, to jak mogę odróżnić prawdziwą odpowiedź
od fałszywej? Jeśli mogę to uczynić, twierdzi Sokrates, znaczy
to, iż w pewnym sensie musiałem już uprzednio znać prawdziwą odpowiedź (patrz s. 320-323). Na podstawie takiego
rozumowania Sokrates doszedł do wniosku, że uczenie się
jest niemożliwe, tzn. nie jest możliwe zdobycie prawdziwej
wiedzy, której się jeszcze nie posiada. Albo ktoś uczy się
czegoś, co już wie, a więc w istocie się nie uczy, albo nie
ma on żadnego sposobu na nauczenie się czegokolwiek, bowiem nie zna sposobu na rozpoznanie prawdziwości tego,
czego jest uczony. Dla Platona i Sokratesa oznaczało to,
że jednostka w rzeczywistości nie uczy się niczego nowego,
lecz całą możliwą wiedzę musi mieć jakby w sobie, zaś
to, co nazywamy uczeniem, jest właściwie przypominaniem
tej tkwiącej już w nas prawdziwej wiedzy. Bodźce powstałe
508
Filozofia współczesna
w różnych sytuacjach, takich jak rozmowa z Sokratesem, mają
jedynie efekt pobudzania naszej pamięci, abyśmy uświadomili
sobie coś, co już wiemy.
Rozwiązanie Kierkegaarda
Kierkegaard akceptuje prawdziwość problemu podniesionego
przez Platona, sugeruje jednak, że Platońską koncepcję przypominania można zastąpić innym rozwiązaniem. Załóżmy, że
uczący się nie ma w sobie całej wiedzy. Wtedy przed jej
zdobyciem nie ma środków odróżnienia prawdy, gdy się z nią
spotyka. Ale jeśli czegoś się nauczy, to wedle hipotezy Kierkegaarda musiało wydarzyć się coś bardzo dziwnego. W chwili
przyswajania wiedzy przydarzyć musiało się coś, co czyni ucznia
kimś innym, niż był przedtem, co pozwala mu rozpoznać
prawdę, do czego uprzednio nie był zdolny. Przed zajściem
w naturze ucznia tej zmiany musiał on pozostawać w całkowitej
niewiedzy, niezdolny do odróżnienia prawdy od fałszu. Hipoteza
Kierkegaarda polega, innymi słowy, na tym, że miast traktować
wiedzę jako przypominanie, określa ją jako cud, jako spowodowaną przez niewytłumaczalną transformację zachodzącą
w uczniu w pewnym decydującym momencie jego egzystencji.
Jeśli moment oświecenia już nastąpił, wiedza ucznia staje się
absolutnie pewna — jest ona dlań wiedzą wieczną. W świetle
całkowitej niezdolności ucznia do wywołania w sobie tegoż
oświecenia — był wszak przed nim kompletnym ignorantem —
oraz wobec jego niemożności pojęcia tego, co i jak się mu
przydarzyło, Kierkegaard proponuje, aby sprawcę tego oświecenia nazwać Bogiem. Taki Bóg, czym by nie był, musi wkroczyć
w tok zdarzeń historycznych tworzących ludzkie życie po to, aby
wywołać w uczącym się tę radykalną i zupełną transformację.
Moment decydujący
Wprowadzić trzeba pewien dalszy element hipotezy Kierkegaarda. Uważa on, że jego wyjaśnienie różni się od
Sok-ratesowego w jednym kluczowym punkcie. Dla
Sokratesa ów
Soren Kierkegaard
509
moment przypomnienia nie jest naprawdę istotny, bo uczeń ma
w sobie całą wiedzę przez cały czas. Wedle Kierkegaarda owa
chwila oświecenia jest decydująca dla ucznia z dwóch powodów: zmienia go z człowieka o całkowitej niewiedzy w osobę
posiadającą wiedzę wieczną; ponadto moment ten jest ważny
jako cząstka jego życia. Ten ostatni element podkreśla, że choć
transformacja jest cudem z ludzkiego punktu widzenia, musi
ona być znacząca dla indywiduum jako dramatyczna kulminacja czegoś, co się w jej życiu wydarza.
Aby uczynić ową chwilę oświecenia rozstrzygającą z perspektywy jednostki, musi ona pragnąć tej transformacji, ale z powodu swej ignorancji musi jej pragnąć, nie wiedząc, co przyniesie.
Dla zobrazowania tego przedstawia Kierkegaard interpretację
swej teorii w postaci pewnej historii. Załóżmy, że potężny
władca (Bóg) pragnie poślubić skromną służącą (owego ucznia),
może to jednak uczynić tylko wtedy, gdy ta kocha go dla niego
samego, nie zaś dla jego bogactwa i władzy. Jeśli objawi jej swe
bogactwo i władzę, może ona poślubić go z niewłaściwych
powodów — pokonana przez jego majestat. Jeśli zmusi ją do
poślubienia siebie, również nie uczyni ona tego z miłości do
niego. Jedynym sposobem na osiągnięcie zamierzonego celu jest
ukrycie wszystkich tych elementów, które mogłyby spowodować, że powody jej wyboru będą nieodpowiednie. Podobnie,
jeśli uczeń potrafi dostrzec k o r z y ś c i płynące z oświecenia, to zostanie zwabiony. Jeśli Bóg spowoduje oświecenie bez
pragnienia tego ze strony ucznia, to nie będzie to dla tego
ostatniego miało żadnego znaczenia. Zatem, twierdzi Kierkegaard, jeśli ów moment ma coś znaczyć w ludzkim życiu, musi być
związany z uprzednim pragnieniem oświecenia, nie zaś polegać
na przymuszeniu doń czy też kuszeniu przyszłymi korzyściami.
Sceptycyzm a mara
Według Kierkegaarda człowiek sam z siebie nie jest zdolny
wiedzieć czegoś, co jest pewne, zatem jedynie przez jakieś
cudowne zdarzenie może zdobyć taką wiedzę. Ów cud wiedzy
może być istotny, wręcz decydujący dla człowieka jedynie
510
Filozofia współczesna
wtedy, jeśli go pragnie, nie będąc zarazem zdolnym do wyrobienia sobie jakiegokolwiek sądu na temat korzyści płynących
z takiej transformacji. Spora część filozoficznej twórczości
Kierkegaarda poświęcona jest rozwinięciu swego rodzaju totalnego sceptycyzmu, ukazaniu, że człowiek nie może wiedzieć
niczego dzięki samemu sobie. Rozwinąwszy ten sceptycyzm,
utrzymywał, że rozwiązanie totalnej ignorancji człowieka polega na rozpoznaniu naszego tragicznego położenia, by następnie ślepo, irracjonalnie szukać drogi wyjścia z tego nieznośnego stanu poprzez wiarę, iż w historycznej egzystencji
człowieka może istnieć jakaś forma kontaktu między nim
a Bogiem.
Niepewność
Nasze doświadczenie zmysłowe i poznanie historyczne ciągle
się zmieniają. Nie możemy stwierdzić, czy którekolwiek z nich
jest z konieczności prawdziwe. Brakuje nam środków ustanowienia prawd koniecznych w wiedzy, którą zdobywamy dzięki
doświadczeniu. Abyśmy byli absolutnie pewni, musielibyśmy
wykazać, że jest niemożliwe, aby była ona fałszywa. Jednak
sam fakt, że nasze doświadczenie sensoryczne ma do czynienia
ze zmiennymi rzeczami, powstającymi, zmieniającymi się i znikającymi, pokazuje, że wszystko, co uważamy za prawdziwe,
może okazać się fałszem. W zmieniającym się świecie nie ma
niczego, co musi być tak, jak jest, bo wszystko ciągle zmienia
swe własności. A zatem, jeśli chodzi o cokolwiek, co jest
historyczne, cokolwiek, co rozgrywa się w czasie, możemy
odnotować jedynie czasowe wyposażenie jakościowe, nie możemy jednak nigdy być pewni, że doświadczany obiekt musi
mieć dane własności, nie może istnieć inaczej. Twierdzenia
Kierkegaarda przypominają Hume'a, mówiącego, że nigdy nie
posiądziemy koniecznej wiedzy o faktach (patrz s. 377-383).
Jeśli chodzi o ewidentnie pewną wiedzę w matematyce
i dyscyplinach pokrewnych, to wedle Kierkegaarda mamy tu
do czynienia jedynie z tym, że jeśli w jakiś sposób zdefiniujemy
Soren Kierkegaard
511
pewne pojęcia, to pociągnie to za sobą konsekwencje. Mówią
one o logicznych relacjach pojęć, nie mówią jednak nic o tym,
czy cokolwiek w naszym doświadczeniu im odpowiada. Geometria może pozwalać nam na formułowanie pewnych twierdzeń o punktach, liniach, płaszczyznach, nie zezwala jednak na
stwierdzenie, czy w naszym doświadczeniu są byty odpowiadające tym twierdzeniom. Nawet jeśli nic takiego jak punkty,
linie czy płaszczyzny nie istnieje, geometria Euklidesowa wciąż
zachowuje swą ważność. Natomiast geometria przedmiotów
naszego doświadczenia jest kwestią badań empirycznych, które
nigdy nie zawierają wniosków całkowicie pewnych czy koniecznych.
Sceptycym Kierkegaarda znajduje swe zwieńczenie w jego
twierdzeniu, że możliwy jest logiczny system wiedzy, tzn. możliwa jest wiedza, w której konkluzje mogą być uzasadnione
jako z konieczności prawdziwe, są bowiem logicznymi konsekwencjami wyjściowych pojęć i definicji. Z drugiej strony system
egzystencjalny, korpus wiedzy koniecznej dotyczącej doświadczenia, nie jest możliwy, bowiem nie jesteśmy w stanie odkryć
żadnej prawdy koniecznej odnoszącej się do zdarzeń historycz-
nych, zmieniających się. Jak utrzymywali logiczni pozytywiści,
całe nasze poznanie składa się albo ze zdań logicznie prawdziwych, nie zawierających treści faktycznej, albo ze zdań
faktualnych, których prawdziwości nie da się wykazać, przez
procedury logiczne.
Zagadnienie Boga
Jako istoty ludzkie, pozostające w stanie totalnej niewiedzy,
wszystko, co możemy zrobić, to uświadomić sobie całkowity
sceptycyzm, naszą niezdolność do wiedzy prawdziwej i koniecznej o czymkolwiek w świecie. Jeśli jednak zastanowimy się nad
naszym położeniem, zdamy sobie również sprawę z tego, że
znajdujemy siew strasznej sytuacji. Nie posiadamy rzeczywistej
wiedzy, posiadamy jednak potrzebę takiej wiedzy, aby wiedzieć, co powinniśmy przyjmować, a co nie. Poszukiwanie
512
Filozofia współczesna
wiedzy, w tym silnym sensie, jest nieuniknione, jeśli zależy nam
na znalezieniu sensu ludzkiej egzystencji. W związku z naszą
ignorancją nie posiadamy żadnych środków do znalezienia
rozwiązania. Jest ono możliwe, jeśli wydarzy się cud oświecenia, nie możemy jednak nawet stwierdzić, czy we wszechświecie
istnieje ten, kto oświeca.
Ryzyko wiary
Skoro nie mamy przewodnika ani sposobu na określenie, co
powinniśmy robić ani jak mamy stać się oświeconymi, to
wszystko, co możemy uczynić, to albo pozostać na zawsze
w ciemnościach sceptycyzmu, albo skoczyć w absurd, uwierzyć
ślepo i irracjonalnie, że istnieje sprawca zwany Bogiem, który
może działać i działa w czasie, i który nas — jeśli tego pragnie-
my — oświeci. Skąd mamy wiedzieć, w co wierzyć? Nie wiemy.
Wszystko, co możemy, to wierzyć. Ludzkie rozwiązanie polega
wyłącznie na decyzji, aby wierzyć. Nie można nigdy być pewnym przed tym wydarzeniem, czy była to decyzja słuszna i czy
w jej rezultacie nasze życie nabierze sensu, zaś poszukiwanie
wiedzy dobiegnie kresu. Można również podjąć złą decyzję,
zaangażować się po stronie błędnej wiary. Ryzyko jest olbrzymie, nie istnieje jednak sposób na zdobycie podstawy dla
takiego aktu wiary.
Wiara chrześcijańska
Wiara, której zwolennikiem był sam Kierkegaard, była pewną
interpretacją chrześcijaństwa w kategoriach jego teorii. Przyj-
mując swą hipotezę na temat pojawienia się wiedzy, wierzył,
że cud oświecenia dokonał się poprzez wcielenie Jezusa, wcielenie Boga pojawiające się w dziejach człowieka, aby uratować
tych, którzy uwierzą. Kluczowym problemem, który staje
przed Kierkegaardowską wizją chrześcijaństwa, jest znalezienie
tego, w co należy wierzyć, jaką formę inkarnacji przyjąć. Bóg,
Soren Kierkegaard _________________________________ 513
tak jak ów władca w opowieści Kierkegaarda, stworzył sytuację, w której jest nierozpoznawalny, aby istoty ludzkie uwierzyły weń na podstawie samej wiary. Ci, którzy żyli w Palestynie w pierwszych latach naszej ery, nie byli w lepszej sytuacji
niż my, jeśli chodzi o to, w co wierzyć. Współcześni Jezusowi
widzieli jedynie człowieka i wiedzieli, że Bóg nie może być
człowiekiem. Problem wiary jest w każdym czasie taki sam.
Nie ma dowodów. Wszystko, co można zrobić, to wiara dla
niej samej. Dowód z Pisma świętego jest przekonujący dopiero,
gdy się uwierzy, że objawia ono życie Boga. Tego w samej
księdze nie ma. Na zarzut, iż jest sprzecznością bycie Bogiem
i posiadanie historii, Kierkegaard odpowiada twierdzeniem
Tertuliana: “Wierzę w coś, co jest absurdalne". Na zarzut, że
jest niewiarygodne i śmieszne przyjmować, iż Jezus z Nazaretu
był Bogiem, Kierkegaard odpowiada, cytując wcześniejszego
niemieckiego irracjonalistę: “Kłamstwa, bajki i zmyślone historie muszą być prawdopodobne, ale nie podstawa wiary".
Absurdalność
Ideę czystej wiary jako rozwiązania ludzkich problemów rozwija Kierkegaard w znakomitym opisie swego bohatera, biblijnego Abrahama, w Bojaźni i drżeniu. Rycerz wiary to ktoś, kto
wierzy i działa “na mocy absurdu". Test wiary wykazuje, czy
ostaje się ona w świetle przytłaczających dowodów, że jest
inaczej, w świetle całkowitej irracjonalności. Abraham — godząc się na poświęcenie Izaaka na rozkaz Boga i obietnicę
Boga, że jeśli poświęci swe jedyne dziecko, to stanie się ojcem
wiary — dokonał czynu, który wedle ludzkich standardów był
brutalny i bezsensowny. Jedynym usprawiedliwieniem tego
czynu było to, że był to akt wiary.
W świetle irracjonalizmu proponowanego przez siebie rozwiązania Kierkegaard zdawał sobie sprawę, że nauczanie przezeń prawdy będzie pogwałceniem jego teorii. Ludzie winni do
niej dojść jedynie dzięki wierze. Z tego powodu uważał, że jego
pisarstwo to d y s k u r s n i e b e z p o ś r e d n i . Mógł
514
Filozofia współczesna
jedynie postawić pewne pytania i problemy, a każdy sam musi
znaleźć ich rozwiązanie. Powód używania w różnych dziełach
różnych pseudonimów był, zdaje się, podobny: każdy z rzekomych autorów stawiał swoje pytania i dawał własne odpowiedzi. Prawda istnieje bowiem jedynie w subiektywnej, osobistej
pewności wierzącego.
Współczesny egzystencjalizm
Dla kogo Kierkegaardowski skok w wiarę religijną jest nie
do przyjęcia, może zwrócić się ku ateizmowi Fryderyka Nietzschego. Nietzsche twierdził, że Bóg tradycyjnych religii jest
martwy i nie odgrywa już żadnej roli w życiu poważnych
ludzi. Ludzie powinni natomiast sami, w akcie woli, stworzyć
sobie sensowny świat, w którym będą mieli odwagę żyć i znajdować rozkosz. Nihilizm Nietzschego podzielał subiektywność
Kierkegaarda jako podstawę ludzkiej decyzji co do tego, w co
wierzyć. Odrzucił wszelki supernaturalizm, zaś wszelkie teorie
postrzegał jako wytwór człowieka. Poglądy Nietzschego połączone z pewnymi aspektami teorii filozoficznej zwanej fenomenologią doprowadziły do swego rodzaju humanistycznego egzystencjalizmu.
Ruch ten zapoczątkował w Niemczech pierwszych lat naszego wieku Edmund Husserl. Husserl uważał, że filozofia
może być nauką ścisłą, opartą na pewności, bezzałożeniową.
Kartezjusz znalazł taką pewność w Cogito ergo sum (Myślę,
więc jestem). Gdy zbadamy, czego jesteśmy świadomi, kiedy
znamy cogito, widzimy, że taka wiedza jest zupełnie pewna.
Nie potrzebuje dowodów, a jej oczywistość ujawnia się w akcie
jej badania. Jeśli w ludzkiej świadomości istnieją takie intuicyjnie pewne prawdy, to powinniśmy je studiować jako obiekty
świadomości, tzn. tak jak się w niej pojawiają, nie zaś jako
aspekty jakiegoś ukrytego metafizycznego świata.
Gdy odkryjemy, co i dlaczego jest prawdziwe w bezpośrednim doświadczeniu, nie potrzeba nam tego uzasadniać czy
wyjaśniać. Dokonujemy fenomenologicznej redukcji świado-
Współczesny egzystencjalizm
515
mości i odsłaniamy to, co jest intuicyjnie pewne oraz czym są
istoty, niezmienne cechy doświadczenia. Cechy te dają doświadczeniu autentyczne znaczenie, które posiada. Husserl
przedstawiał swą metodę fenomenologiczną jako procedurę
deskrypcji badanych zjawisk świadomościowych. Nie była to
metoda psychologiczna, bowiem wyjawiała pewne i konieczne
aspekty doświadczenia. Nie dedukowała ich z przyjętych założeń, lecz ujawniała je poprzez redukcje fenomenologiczne,
najbardziej żmudne procedury stosowane przez Husserla i jego
uczniów. Nie miały one prowadzić do jakiejkolwiek tradycyjnej
metafizyki dotyczącej tego, kto wie, i tego, co wie. Zamiast
tego chciała wyznaczyć zarys tego, co jest pewne w świadomości i w doświadczeniu rozumowym. W swych późniejszych
pismach Husserl zdawał się zmierzać ku pewnego rodzaju
idealizmowi, w którym ego, czysta jaźń, stawało się ostatecznym pewnikiem. Natomiast ostatnie jego pisma, opublikowane
już po drugiej wojnie światowej, akcentowały wspólnotę ego,
ujmując świat jako intersubiektywną wspólnotę indywidualnych ,ja". Można to badać bez założeń tradycyjnej metafizyki
poprzez opis tego, co w świadomości indywidualnej i grupowej
jest niewątpliwe. Takie badanie jest, wedle Husserla, naukowym studium wiedzy.
Husserl zmarł w 1938 roku. Jako Żyd był prześladowany
przez nazistów. Wielka część jego rękopisów została wywieziona nielegalnie z hitlerowskich Niemiec i jest wciąż opracowywana i stopniowo wydawana. Jego dawny asystent, Martin
Heidegger, stworzył na podstawie teorii Husserla oraz poglądów Kierkegaarda i Nietzschego współczesny egzystencjalizm. Francuski filozof Jean Sartre studiował prace Husserla
i Heideggera i rozwinął własną wersję egzystencjalizmu.
Heidegger, katolik, który miał zostać jezuitą, studiował
u Husserla. Został jego następcą na uniwersytecie we Fryburgu
Bryzgowijskim.
Po
intensywnych
badaniach
fenomenologicz-nych
oraz
studiach
filozofii
średniowiecznej opublikował w 1927 roku swe główne
dzieło Sein wid Zeit (Bycie i czas), jeden z najbardziej
skomplikowanych traktatów filozoficznych, jakie kiedykolwiek
napisano. W czasie panowania narodowego
516
Filozofia współczesna
socjalizmu Heidegger początkowo popierał Hitlera. Został
rektorem fryburskiego uniwersytetu. Pomimo że wycofał się
z działalności politycznej, pozostał członkiem NSDAP aż do
końca wojny, będąc wiernym niemieckim nacjonalistą. Wymiar
jego udziału w ruchu narodowosocjalistycznym jest wciąż badany. Zarówno jego filozoficzni następcy, jak i jego wrogowie
przedstawiają wciąż nowe wyjaśnienia w tej sprawie. Niektórzy
uważają, że takie polityczne zaangażowanie dyskwalifikuje
jego filozofię, podczas gdy inni twierdzą, że jej wartość jest
niezależna od politycznych przekonań jej autora.
W okresie faszyzmu Heidegger nie publikował prac filozoficznych, wydał jednak kilka publicznych oświadczeń. Po wojnie
wyznał, że jego obecne poglądy daleko odbiegają od idei wyrażonych w Sein wid Zeit. Dzieło to rozpoczyna się od metodologii
Husserlowskiej fenomenologii, by następnie radykalnie od niej
odbiec. Autor używa bardzo zaskakującej terminologii, opartej
na germańskich słowach i pojęciach oraz na motywach greckich, niezwykle trudnych do przełożenia na angielski (czy
jakikolwiek inny język) bez utraty znaczenia lub popadnięcia
w absurd. (To pozwala zrozumieć reakcję Carnapa, przytoczoną w rozdziale o pozytywizmie logicznym.) Nie podejmiemy
próby zaprezentowania całej koncepcji Heideggera. Wyjaśnimy
jedynie kluczowe elementy jego teorii.
Heidegger twierdził, iż podstawowym zagadnieniem filozofii
jest odsłonięcie natury bytu. Od czasów Platona filozofom się to
nie udawało, bo dokonywali na bycie abstrakcji i kategoryzacji,
nie dostrzegając go tam, gdzie naprawdę jest. Przy użyciu metod
fenomenologicznych można szukać bytu bez żadnych założeń.
Można go odnaleźć w świadomości niezależnie od utworzonych
pojęć. Kluczowym aspektem bytu jest dla Heideggera byt ludzki,
ujmowany przezeń jako Dasein. Termin ten odnosi się nie tyle do
indywidualnych ludzkich istnień, ile raczej do rodzaju istnienia,
który człowiekowi przysługuje. Warte podkreślenia jest, że
.jedynie istoty ludzkie usiłują znaleźć byt. A więc przeanalizowanie Dasein da nam punkt wyjścia do analizy bytu w ogóle.
Niemieckie Dasein znaczy tyle, co “bycie tu". Istoty ludzkie
znajdują się zawsze w pewnym świecie, który jest już ustruk-
Współczesny egzystencjalizm
517
turowany na różne sposoby. Ludzie nie tworzą swego świata,
i do tego miejsca Dasein jest autentyczny. Jest tu i musi
odnajdować się w danej sytuacji, czy chce czy nie. Dopasowuje
się i uczestniczy dzięki antycypacji tego, co się ma wydarzyć.
W ten sposób jednostka rozumie swój świat, nie pojmuje
jednak ogólnej relacji Dasein i Sein.
Do pewnego stopnia człowiek jest określony przez charakter
świata. Jest jednak także wolny jako byt, który może konstytuować swój świat. Ludzie są jednak zniewoleni przez ich
relację z innymi Dasein i ze światem, w którym istnieją. Jest to
codzienna nieautentyczna egzystencja.
Autentyczne stałoby się ludzkie bycie wtedy, gdyby odwróciło się od rozproszenia charakterystycznego dla codziennego życia i poddało siebie samo, jako pewną całość, uczciwej
analizie. Poznałoby wtedy kondycję ludzką w kategoriach
rodzaju egzystencji, która przysługuje ludziom. Jest nią
bycie--ku-śmierci. Analizując je, uświadamiamy sobie, że
nasza potencjalna śmierć umożliwia nam autentyczność. Przed
każdym z nas stoi śmierć, która jest tylko nasza własna.
Jesteśmy wszyscy bytowaniem-ku-śmierci. Uświadamiając to
sobie,
poznajemy
własną
skończoność,
własną
odpowiedzialność oraz własną wolność i autentyczność.
Każdy z nas może dla siebie ustalić, co jest dlań znaczące.
Ogólny schemat nie istnieje. Heidegger podjął tedy myśl
Nietzschego, że człowiek tworzy sam swoje wartości. Dasein
nie ma celu poza temporalnym byciem w świecie. Nie istnieje
ponadludzki Bóg czy struktura, którą trzeba by odkryć.
Kiedy pojmuje się, że ludzki byt jest byciem-ku-śmierci, to
czasowość i los stają się fundamentalnymi cechami naszego
świata. Czas przeżywany, czas egzystencjalny jest miarą ludzkiego bycia. W kategoriach czasu egzystencjalnego każdy z nas
ma historię, która może mieć sens, a mimo to może ustać. Żyjąc
w niej, mogę nie zdołać jej kontrolować, lecz o tyle, o ile jest
moją historią, jestem za nią odpowiedzialny. Każde Dasein jest
wolne, może działać w czasie i w obliczu śmierci czynić życie
sensownym. Wolności tej towarzyszy wina, uświadomienie
sobie tego, co mogłoby i powinno być stworzone w akcie
518
Filozofia współczesna
wolności. Ludzkość nie ma obiektywnego zadania poza historią, czyli poza swobodnym kreowaniem siebie w czasie.
Heideggerowski obraz kondycji ludzkiej jest niewesoły.
Przed nami czai się śmierć nie do uniknięcia. Kiedy życiem
wychodzimy jej naprzeciw, świadomi swej sytuacji, swobodnie,
ale zarazem w poczuciu winy tworzymy to, co potrafimy, nie
opierając się na niczym. Jesteśmy odpowiedzialni za swe wybory, choć nic nie gwarantuje ich słuszności.
W późnych dziełach Heidegger, udawszy się na poszukiwanie bycia samego poza byciem ludzkim, stał się jeszcze trudniejszy do zrozumienia. Mówił o człowieku jako o kimś, kto
wypadł z bytu, kto utracił bliskość i schronienie bytu. Filozofowie i naukowcy opracowują poszczególne aspekty bytu, nie
zaś samo bycie. Więcej szans na uchwycenie odblasku bycia
daje jego zdaniem poezja. Człowiek, uświadamiając sobie zagrażający mu brak bycia, staje w obliczu nicości, przeciwieństwa bycia. Badając nicość, możemy otworzyć przestrzeń
dla bycia i naszego z nim kontaktu.
Ostatnie prace Heideggera są bardzo rfożone, przepojone
motywami mistycznymi i narodowymi. Były i są różnie interpretowane. On sam poprawiał swe pisma aż do śmierci w 1976
roku, nie udało mu się jednak uczynić swego przesłania wystarczająco jasnym. Zdystansował się jedynie od francuskiego
egzystencjalizmu, najbardziej znanego rozwinięcia swych idei,
do którego obecnie przejdziemy.
Egzystencjalizm francuski
Ruch ten, jeśli luźno związaną grupę myślicieli nazwać można
ruchem, rozwinął, uogólnił i zastosował niektóre z idei
Kier-kegaarda, Nietzschego, Husserla i Heideggera, używając
ich do szukania rozwiązań ludzkich problemów. Niektórzy, jak
Jean Paul Sartre i Albert Camus, odrzucili irracjonalną wiarę
religijną w duchu Kierkegaarda i twierdzili, że wszelkie
rozwiązanie ludzkich problemów człowiek może zawdzięczać
tylko sobie samemu.
Współczesny egzystencjalizm
519
Wielu współczesnych egzystencjalistów miało duże wątpliwości, czy istnieje Bóg gotowy nam pomóc. Biorąc poważnie
przesłanie Nietzschego, że Bóg umarł, myśliciele w rodzaju
Sartre'a uważali, że Kierkegaardowski opis położenia człowieka pokazuje jego sytuację w sposób prawidłowy, odrzucali
jednak to, że rozwiązanie leży jedynie w akcie całkowitej wiary,
w decyzji jej przyjęcia.
Sartre,
zapewne
najbardziej
znany
francuski
egzystencjalis-ta, urodził się w 1905 roku, studiował filozofię,
doktoryzował się w 1929 roku. Dowiedział się o nowym
sposobie uprawiania filozofii stworzonym w Niemczech i w
latach 1932-1934 studiował Husserla i Heideggera. Należał
do bojowników francuskiego ruchu oporu podczas ostatniej
wojny, by stać się po jej zakończeniu jednym z czołowych
europejskich intelektualistów. Odgrywał aktywną rolę w
polityce europejskiej przez trzy powojenne dziesięciolecia,
angażując się w sprawy humanitarne, zwykle stając po stronie
lewicy. Napisany przezeń traktat Bycie i nicość oraz powieści
prezentują jego własną odmianę egzystencjalizmu.
Pogląd egzystencjalny
Jesteśmy “uwięzieni w egzystencji", żyjąc w świecie całkowicie
pozbawionym sensu. Wszelkie zasady, które stosujemy do
uporządkowania czy zrozumienia zdarzeń, są bezpodstawne.
Nie możemy jednak uciec od “egzystowania", od
usensow-niania naszej egzystencji. Możemy jedynie stwierdzić,
że świat, przed którym stajemy, jest całowicie arbitralny. Gdy
uświadomimy sobie niepoznawalność świata, naszą
niezdolność do wycofania się z niego oraz naszą potrzebę
znalezienia jakiejś zasady porządku czy rozumności, gotowi
jesteśmy do przyjęcia posłania egzystencjalistów. Najpierw
trzeba poddać się “mdłościom egzystencji", uznać, że wzorce
naszego życia są całkowicie dowolne, pozbawione głębszego
uzasadnienia.
W tym momencie staniemy przed naszą straszliwą wolnością,
widząc, że całkiem swobodnie możemy wybrać nasz światopogląd
520
Filozofia współczesna
i nasz sposób życia w świecie. Nie istnieją jednak żadne przewodniki mogące pomóc nam w naszych wyborach, nie możemy też
odrzucić tych wyborów ani uciec od ich następstw — naszych
zasadniczych decyzji.
Mdłości
Słynna powieść Sartre'a o tym tytule najdobitnej przedstawia
taki wymiar ludzkiej sytuacji. Bohater porusza się przez życie,
opierając się na niekwestionowanej akceptacji pewnych poglądów. Brak satysfakcji z tego, co się dzieje, zmusza go do
zastanowienia, czy są one właściwe. Poszukiwanie usprawiedliwienia swego sposobu życia wywołuje jego dezintegrację
w stan mdłości, w którym arbitralna struktura organizująca
uprzednie życie znika. Została jedynie całkowicie skonfundowana egzystencja, od której nie ma ucieczki, oraz świadomość braku sensownego ładu. Gdy uświadamia sobie, że tylko
dzięki swej decyzji może odnaleźć sposób na zorganizowanie
doświadczenia oraz drogę życiową, ugina się pod ogromnym
brzemieniem, które nad nim zawisa. Nie może odrzucić swej
wolności. Nie może działać, póki nie doświadczy swej wolności
i nie wybierze jakiegoś arbitralnego poglądu czyniącego jego
świat sensownym. Najstraszniejsze jest jednak chyba to, że stale
ciążą nad nim konsekwencje jego decyzji, za które on sam jest
odpowiedzialny. Niemożliwa jest nawet ratująca łaska
Kier-kegaarda, że może istnieć wiara, którą należy przyjąć, a
kiedy się już to uczyni, odpowiedzialność za nasze wybory
obciążać będzie Boga, nie nas.
Filozofia humanistyczna
Egzystencjaliści nie interesują się zbytnio problemami filozoficznymi zajmującymi filozofów analitycznych (choć po części
mają one i u nich swe miejsce). Pytają raczej, jak mamy żyć w
tym irracjonalnym, bezsensownym świecie? Niektórzy z nich
Współczesny egzystencjalizm
521
dochodzą do odpowiedzi takiej jak Kierkegaard. Inni,
Heideg-ger, Camus, Sartre, będąc ateistami lub agnostykami,
poszukują wizji bardziej humanistycznej, opisującej
usensownianie ludzkiego życia. Na ogół egzystencjaliści uznają
innych filozofów albo za marnujących swój czas w obronie
systemów intelektualnych, których nie da się obronić, albo za
unikających postawienia rzeczywistych problemów stających
przed człowiekiem, i zamiast tego zajmujących się
nieistotnymi dywagacjami na temat języka i logiki, które nie
pomogą człowiekowi w jego trudnym położeniu.
Z drugiej strony wielu filozofów uznało egzystencj alistów za
rezygnujących z wypełniania filozoficznego zadania rozumnego badania ludzkiego świata. Zdaniem wielu są oni bardziej
poetami niż myślicielami.
Abstrahując od tego, kto ma rację, można podjąć próbę
oceny faktu, dlaczego tak silnie oddziałali na współczesne życie
intelektualne w Europie Zachodniej, obecnie zaś ich myśl
znajduje wielu zwolenników w Anglii i Ameryce. Straszliwe
doświadczenia dyktatury faszystów, druga wojna światowa,
obecne zamieszanie w różnych częściach cywilizowanego świata, groźne, apokaliptyczne aspekty zimnej wojny, stale obecny
strach przez atomowym zniszczeniem wywołały w ludziach
przekonanie, że ich poglądy i wartości są bez znaczenia. Świat,
w którym przyszło nam żyć, wydaje się już nie dopuszczać
racjonalnego badania. Jedynie arbitralnie przyjęte przekonania
zdają się dostarczać nam klucza do życia w obliczu bezsensownego kosmosu.
Dekonstruktywizm
Innym nurtem wypływającym z idei Heideggera i
egzystenc-jalistów jest dekonstruktywizm, koncepcja
zaprezentowana przez myśliciela algiersko-francuskiego,
Jacąuesa Derridę (ur. 1930). Jego zdaniem, poszukiwanie
ostatecznego sensu, które było centralną cechą zachodniej
filozofii od jej początków, nie da się już dłużej
kontynuować. Od Kartezjusza po
522
Filozofia współczesna
Husserla i Heideggera poszukiwanie to ogniskowało się coraz
bardziej wokół subiektywności, nie znajdując ostatecznego
sensu czy ostatecznej pewności. Dziś można jedynie
zdekon-struować filozofię (oraz literaturę, język i
psychologię).
Zamiast argumentować w obrębie stworzonego filozoficznego świata, spierać się o jego komponenty, metody postępowania i przyjmowane założenia, dekonstruktywiści przedstawiają metafizyczne założenia i przesłanki a priori, które zawiera
wszelkie filozofowanie niezależnie od tego, czy jest dogmatycznym przedstawieniem jakiejś teorii czy też sceptycznym odrzuceniem jakiegoś twierdzenia filozoficznego. Wszelkie filozofowanie posługuje się słowem mówionym lub pisanym. Istnieje
arbitralność wszelkich języków filozoficznych oraz — na co
wskazał Foucault — historyczne uwarunkowanie wszelkich
pojęć, jak też ich pozafilozoficzne funkcje (np. ich użycie
w charakterze znaków politycznych).
Dekonstruktywiści nie tylko ujawniają nie wypowiedziane
założenia tzw. myślenia racjonalnego, ale chcą również uświadomić logocentryzm idący w parze z filozofowaniem, mianowicie założenia związane z użyciem słów oraz supozycją, że sens
i racjonalność tkwią w tekście i w świecie niezależnie od
ludzkich usiłowań wyrażenia ich w słowach. Derrida i Paul de
Man z uniwersytetu w Yale (w późnej fazie swej twórczości)
poddali dekonstrukcji różne teksty filozoficzne i literackie,
odsłaniając rozmaite rodzaje i warstwy założeń przez nie przyjmowanych. Z takich zabiegów wyłania się radykalny sceptycyzm co do ludzkiej komunikacji. W jego najostrzejszej
postaci dochodzi do stwierdzenia, że tekst, spisany czy wypowiedziany, jest jedynie znakiem na papierze albo dźwiękiem
w uchu. To, czy miał jakiegoś autora, już nie jest istotne. Tekst
sam uzyskuje znaczenie w umyśle czytelnika czy słuchacza
będącego członkiem wspólnoty interpretacyjnej, która raczej
tworzy sens, niźli go odtwarza. Niedorzeczne jest mówienie
o “obiektywnym sensie" czy szukanie jakiegoś “obiektywnego
znaczenia", które miał na myśli jakiś “obiektywny autor".
Należy natomiast dokonać dekonstrukcji tekstu, aby ujawnić
założenia jego czytelnika czy słuchacza.
Współczesny egzystencjalizm__________________________ 523
Czy w tym procesie dochodzi do odnalezienia właściwego
czy też prawdziwego znaczenia? Właściwego i prawdziwego dla
kogo? Z zabiegów tych wydaje się wypływać radykalny relatywizm. Różne grupy interpretacyjne na podstawie różnych przesłanek i założeń odnajdą różne znaczenie. Grupy te przyjmują
ponadto rozmaite wartości, co przejawia się w twórczym procesie ustanowienia tekstów. Te założenia wartościujące można
odsłonić, nie pociąga to jednak za sobą ani ich usprawiedliwienia, ani odrzucenia.
Dekonstruktywizm miał jak dotąd niewielki wpływ na filozofię w USA i Wielkiej Brytanii, oddziałał jednak silnie na
krytykę i badania literackie. Podważył dawny pogląd, że istnieją ustalone teksty z ustalonymi znaczeniami i przesłaniami.
Zakwestionował uprzednie “obiektywne" sposoby interpretacji
tekstów, włącznie z analizami logicznymi, analizami lingwistycznymi itd. Przeniesiony z literatury do filozofii problem
rozumienia fragmentu z Platona, Hume'a czy Wittgensteina nie
będzie już polegał na tym, by zrozumieć pojęcia, relacje między
nimi czy też konkluzje tekstu. Historyczne badanie odkrywające, co mógł mieć na myśli badany autor, nie będzie już
więcej potrzebne. Chodzić będzie raczej o wyjawianie założeń,
ukrytych konfliktów itp., które znajdzie w nich wpółczesny
słuchacz czy czytelnik. Dany fragment nie będzie rozważany
w kontekście jego obiektywnej wartości czy wartości prawdziwościowej, lecz w kontekście tego, co przedstawia sobą dla
dzisiejszego człowieka.
Niektórzy twierdzili, że dekonstruktywizm jest rodzajem
nihilistycznego sposobu potraktowania wytworów kulturowych. Przesłanki leżące u podstaw zachodnioeuropejskiej
filozofii przestały być oczywiste, nawet te dotyczące poszukiwania racjonalnego (w zachodnim sensie) zrozumienia. Przeciwnicy z kolei argumentowali, że ponieważ teoria
dekon-strukcji pochodzi od Heideggera, który był
faszystą, zaś w USA była rozwijana przez de Mana, który w
przedwojennej Belgii propagował antysemityzm, koncepcja ta
może być sposobem usprawiedliwienia odrzucenia wszystkich
powszechnie akceptowanych wartości. Inni natomiast
uważali, iż
524
Filozofia współczesna
dekonstruktywizm jest nowym poglądem kulturowym w świecie postkolonialnym, w którym wartości i wzorce myśli zachodniej nie są już powszechnie akceptowane i stosowane.
Tak czy inaczej, przynajmniej w dziedzinie krytyki literackiej
dekonstruktywizm miał efekt oczyszczający, prowadząc do
uświadomienia sobie wszystkiego, co związane jest z wyrażeniem
jakiegoś stanowiska. Może to jednak prowadzić do niekończącej
się dekonstrukcji wszelkich prób znalezienia obiektywnej podstawy do interpretacji czy zrozumienia czegokolwiek. To z kolei
mogłoby prowadzić do całkowitego subiektywizmu, w którym
każdy dekonstruktywista może wyrazić swój punkt widzenia czy
rozumienia tekstów, bez możności rozstrzygnięcia, czyja propozycja jest lepsza czy gorsza, mniej czy bardziej prawdziwa.
Rorty
Amerykański filozof Richard Rorty podjął się przemyślenia
antymetafizycznych i antyabsolutystycznych trendów w dwudziestowiecznej filozofii angielskiej, amerykańskiej i kontynentalnej, wyrażonych przez takich myślicieli, jak John Dewey,
Martin Heidegger i Ludwig Wittgenstein. Rorty uważa, że są
oni zgodni w jednym: cel zachodniej filozofii — zdobycie
adekwatnego i pewnego obrazu rzeczywistości — trzeba odrzucić. W pracy Filozofia i zwierciadło natury (1979) ukazał
tradycyjną filozofię jako utrzymującą, że wiedza jest adekwatną reprezentacją rzeczywistości możliwą dzięki specjalnemu
procesowi umysłowemu. Umysł wedle tradycyjnej filozofii jest
wielkim zwierciadłem zawierającym różne przedstawienia,
z których dowolne są adekwatnym odbiciem świata realnego.
Od czasów Kartezjusza filozofowie poszukiwali w sobie, w subiektywnym lustrze, pewności. Także Locke, zdaniem
Ror-ty'ego, podjął to subiektywne studium idei jako
reprezentacji rzeczywistości. Próba uzyskania wiedzy tą drogą
okazała się fiaskiem.
Myśliciele dwudziestowieczni, począwszy od Deweya, próbowali zrazu znaleźć nowe sposoby na osiągnięcie starego celu,
Współczesny egzystencjalizm _________________________ 525
skończyli zaś na pokazaniu, że poszukiwanie pewności jest
iluzją i nie może osiągnąć zamierzonego celu. Dewey zwrócił
się ku społecznemu zastosowaniu filozofii i przedstawił pogląd,
iż wiedzą jest to, przyjęcie czego jest uzasadnione w różnych
kręgach społecznych. Uzasadnienie jest zatem zjawiskiem społecznym wchodzącym w miejsce relacji miedzy stałym podmiotem (umysłem) a rzeczywistością.
W swych późnych pracach Wittgenstein zaprezentował pogląd, wedle którego język jest narzędziem, nie zaś lustrem. Nie
wolno nam zatem oczekiwać, że istnieją konieczne warunki
możliwości reprezentacji językowej. Wedle Heideggera — w interpretacji Rorty'ego — próba uczynienia z podmiotu poznającego (umysłu) źródła prawd koniecznych jest tylko jeszcze
jedną próbą samooszukiwania się, aby uniknąć zetknięcia
z tym, co dziwne i zdumiewające, a co od samego początku
dawało ludziom impuls do myślenia.
Kiedy idąc śladem poglądów tych trzech czołowych filozofów naszego stulecia, porzucimy tradycyjne zadanie filozoficzne, przestaniemy badać umysł jako lustro, które może nam
w pewien sposób odbijać rzeczywistość, i opuścimy
epistemo-logiczną ścieżkę, którą kierowali filozofowie od
Kartezjusza po Russella, uświadomimy sobie, że filozofowie
nie posiadają szczególnej wiedzy czy też szczególnego rodzaju
dostępu do wiedzy ani specjalnej metody czy punktu widzenia.
W pewnym sensie, jak twierdzi Rorty w swych ostatnich
pracach, filozofia w tradycyjnej postaci jest martwa.
Uprzywilejowana pozycja filozofów jako swego rodzaju
strażników tajemnicy uległa osłabieniu.
Cóż zatem pozostało? Zdaniem Rorty'ego — kształcąca rola
filozofii, czyli pomoc ludziom i społeczeństwu jako całości
w “uwolnieniu się od wytartych słowników i postaw, nie zaś
dostarczanie uzasadnień funkcjonującym instytucjom i zwyczajom". To emancypatywne zadanie utrzymuje poszukiwania
i dążenie do mądrości otwarte na nowe możliwości, zamiast
zamykać je w określonych systemach, i umożliwia postrzeganie
każdego systemu jako cząstki pewnej historycznej teraźniejszości, która wkrótce zostanie zastąpiona.
Filozofia współczesna
Konkluzja
Niezależnie od tego, którzy z filozofów współczesnych mają
rację w opisie ich misji i ich metod, można zrozumieć, dlaczego
egzystencjaliści i postegzystencjaliści oddziałali tak głęboko na
życie intelektualne Zachodu w ostatnim dwudziestoleciu i stopniowo wkraczają na filozoficzną scenę Anglii i Ameryki. Doświadczenia dyktatur faszystowskich, obecny chaos ekonomiczny i społeczny w cywilizowanym świecie, zatrważające apokaliptyczne aspekty powstałe w okresie zimnej wojny, strach
przed atomowym zniszczeniem i planetarną katastrofą ekologiczną utrwaliły w wielu przekonanie, że ich poglądy i wartości
są bez znaczenia. Świat, w którym przyszło im, i nam także,
żyć, nie wydaje się już podatny na racjonalne badanie. Doszli
do wniosku, że jedynie arbitralnie przyjęte przekonania mogą
służyć nam za drogowskaz w obliczu niepojętego wszechświata.
Zalecana literatura
Pragmatyzm
Dewey, J., Reconstruction in Philosophy (Rekonstrukcja w filozofii), Muller: London, 1956.
James, W., Essays in Pragmatism (Eseje o pragmatyzmie).
Wybór najważniejszych tekstów Jamesa.
James, W., Pragmatism. A New Name for Some Old Ways of
Thinking (Pragmatyzm. Nowa nazwa dla starych sposobów
myślenia), Longmans: London, 1943. Jedno z najlepszych
ujęć poglądów Jamesa.
Nagel, E., Sovereign Reason (Rozum niezależny).
Collier-Mac-millan: London, 1954. Teoria pragmatyzmu w
ujęciu jednego z jej głównych rzeczników.
Quine, W.V.O., The Roots ofReference (Źródła referencji). 1971.
Russel, B., A History of Western Philosophy. Wyd. 2, Allen
& Unwin: London, 1968. Rozdział dotyczący Deweya za-
Zalecana literatura_______________________________
527
wiera dość surową krytykę pragmatyzmu ze strony jednego
z najbardziej znanych filozofów XX wieku.
Schneider, H.W, A History of American Philosophy (Historia
filozofii amerykańskiej), Oxford University Press: London,
1946. Znakomity obraz rozwoju myśli amerykańskiej.
Wiener, P., Evolution and the Founders of Pragmatism (Ewolucja i twórcy pragmatyzmu), Oxford University Press: London, 1949. Ważne studium źródeł amerykańskiego pragmatyzmu.
Filozofia analityczna
Austin, J.L., Philosophical Papers (Artykuły filozoficzne). Ważne jest dotarcie do 2. wyd. tego dzieła (1970 r.). Zasadnicze
ujęcie filozofii języka codziennego.
Austin, J.L., Sense and Sensibilia, 1962. Inteligentny atak na
teorię danych zmysłowych z perspektywy języka codziennego.
Ayer, A.J., Language, Truth and Logic (Język, prawda i logika),
wyd. 2, 1948. Klasyczne ujęcie pozytywizmu logicznego.
Churchland, P., Matter and Consciousness (Materia i świadomość), 1988.
Hannay, A., Hwnan Consciousness (Świadomość człowieka),
1990.
Kripke, S.A., Naming and Necessity (Nazywanie a konieczność), 1980.
Martinich, A.P., Communication and Reference (Komunikacja
a odniesienie przedmiotowe), 1984.
Monk, R., Ludwig Wittgenstein. The Duty of Genius (Ludwig
Wittgenstein. Powinność geniusza), 1990
Putnam, H., Representation and Reality (Reprezentacja a rzeczywistość), 1989.
Quine, W.V.O., Quiddities, 1987.
Schwartz, S.P., Naming, Necessity and Natural Kinds (Nazywanie, konieczność i rodzaje naturalne), 1977.
Stroił, A., Surfaces (Płaszczyzny), 1988.
Wittgenstein, L., Tractatus Logico-Philosophicus. Trudne, zagadkowe sformułowanie atomizmu logicznego.
528
Filozofia współczesna
Wittgenstein, L., Philosophical Investigations (Dociekania logiczne), 1953. Klasyczna postać filozofii późnego Wittgensteina.
Egzystencjalizm
Barrett, W., Irrational Man. A Study in Existencialist Philosophy (Człowiek irracjonalny. Studium z filozofii
egzystenc-jalistycznej), Doubleday: Garden City, New
York, 1962.
Blackham, H.J., Six Existentialist Thinkers (Sześciu myślicieli
egzystencjalistycznych), Routledge, Kegan Paul: London,
1952.
Collins, J., The Mind of Kierkegaard (Umysł Kierkegaarda),
Regnery: Chicago, 1955.
Grene, M., Introduction to Existentialism (Wprowadzenie do
egzystencjalizmu), Midway: Chicago, 1984.
Grene, M., Sartre, University Presses of America: Washington
DC, 1983.
Heidegger, M., Bycie i czas, Warszawa 1993.
Kierkegaard, S., Okruchy filozoficzne, Warszawa 1983.
Lehman, D., Signs ofthe Times. Deconstructionism and the Fali
ofPaul de Man (Oznaki czasów. Dekonstrukcjonizm i upadek Paula de Mana), New York, 1991.
Murdoch, I., Sartre, Fontana Books: London, 1967.
Natanson, M., Edmund Husserl. Philosophy of Infinite Tasks
(E. Husserl. Filozofia nieskończonych zadań), Northwestern University Press: Evanston, Illinois, 1973.
Rorty, R., Philosophy and the Mirror of Naturę (Filozofia
a zwierciadło natury), Princeton University Press, Princeton
1979.
Sartre, J.-P., Being and Nothingness (Bycie i nicość), Methuen:
London,1957.
Sartre, J.-P., Existentialism and Humanism (Egzystencjalizm
a humanizm), Methuen: London, 1948.
Schmitt, R., Martin Heidegger on Being Human. An Introduction to Sein und Zeit (M. Heidegger o byciu człowiekiem.
Wprowadzenie do Bycia i czasu), Peter Smith.
Download