Tulku Thondup UZDRAWIAJĄCE MEDYTACJE Buddyjskie metody

advertisement
Tulku Thondup
UZDRAWIAJĄCE MEDYTACJE
Buddyjskie metody leczenia ciała i umysłu
ISBN 83-87387-08-8
Tłumaczenie: Marcjanna Góralczyk-Przychocka, Jarek Należnik
Wydawnictwo Mudra 2002
Str. 256, format 143 x 206, oprawa miękka
Cena wraz z kosztami wysyłki i pobrania: 29,00 zł
W Uzdrawiających medytacjach Tulku Thondup przedstawia:




sposoby wykorzystania czterech uzdrawiających mocy: pozytywnych wyobrażeń,
pozytywnego myślenia, pozytywnych uczuć i wiary,
rozbudowane ćwiczenia uzdrawiające, które można wykonywać pojedynczo lub w ramach
12-stopniowego programu leczniczego,
ćwiczenia na rozproszenie niepokoju,
modlitwy dla umierających i zmarłych oraz wskazówki dla osób towarzyszących
umierającym.
Przedstawione medytacje przybliżają nas do wrodzonych możliwości naszej wyobraźni i pamięci,
do naszej naturalnej zdolności cieszenia się pięknem oraz głęboko zakorzenionej tęsknoty za
stanem wyciszenia i spokoju. Może to być cenna lektura dla wszystkich, którzy pragną być zdrowsi,
szczęśliwsi i spokojniejsi w codziennym życiu.
Znakomita prezentacja starożytnych medytacji buddyjskich, przystosowanych do potrzeb
współczesnego człowieka.
Herbert Benson (lekarz medycyny, profesor Mind and Body Medical Institute w
Harvard Medical School, autor The Relaxation Response oraz Timeless Healing)
Istnieje taki wymiar ludzkiego doświadczenia, w którym króluje zdrowie, doskonałość i spokój.
Książka naucza, w jaki sposób nawiązać łączność z tym rodzajem świadomości, aby mogła ona
uzewnętrznić się w naszym życiu. W dzisiejszych czasach ta mądrość jest nam niezwykle
potrzebna.
Larry Dossey (lekarz medycyny, autor Reinventing Medicine oraz Healing Words)
W swej wspaniałej książce Tulku Thondup prezentuje pełny zbiór metod uzdrawiających
zaczerpniętych z samego serca buddyjskiej tradycji Tybetu. Są to niezwykle skuteczne, a
jednocześnie bardzo proste medytacje uzdrawiające ciało, umysł, serce i duszę. Co zaś
najcenniejsze - Tulku Thondup unaocznia nam, że zdrowie i szczęście znajdują się w zasięgu ręki, a
całe nasze życie może być spokojną i radosną podróżą.
Sogial Rinpocze (autor Tybetańskiej księgi życia i umierania)
***
TULKU THONDUP pochodzi z Tybetu, gdzie studiował w klasztorze Dodrubczien. W 1958 roku, po
chińskiej inwazji na Tybet, uciekł do Indii i tam nauczał przez następne lata. W 1980 roku
przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, aby gościnnie wykładać na Uniwersytecie Harvarda.
Napisał wiele książek na temat buddyzmu tybetańskiego, m.in. Uzdrawiającą moc umysłu, Ukryte
nauki Tybetu, Masters of Meditation and Miracles, Enlightened Journey oraz The Practice of
Dzogchen.
SPIS TREŚCI
Słowo wstępne - Daniel Goleman
Podziękowania
Wprowadzenie (przeczytaj)
Część pierwsza
METODY SAMOUZDRAWIANIA
Rozdział 1. LECZENIE CIAŁA I UMYSŁU
Spokojny umysł
Umysł jako źródło negatywnych postaw
Droga do spokoju
Świadomość spokojnego umysłu
Pozytywne postrzeganie
Jak być szczęśliwszym
Związek ciała i umysłu
Wykorzystanie ciała do poprowadzenia umysłu
Medytacyjny wgląd w ciało
Rozdział 2. POZYTYWNE PODEJŚCIE DO MEDYTACJI
Cztery uzdrawiające moce umysłu
Właściwe i niewłaściwe wykorzystanie czterech uzdrawiających mocy
Źródła uzdrawiania
Leczenie ciała
Rozdział 3. KORZYŚCI PŁYNĄCE Z UZDRAWIAJĄCEJ MEDYTACJI
Korzyści ogólne
Korzyści duchowe
Korzyści fizyczne
Długofalowe i nieoczekiwane efekty stosowania medytacji uzdrawiającej
Rozdział 4. REALIZACJA UZDRAWIAJĄCEGO POTENCJAŁU
Trzy możliwe stany naszego zdrowia
Cztery uzdrawiające przedmioty medytacji
Dwa źródła leczniczych mocy: zewnętrzne i wewnętrzne
Sposoby radzenia sobie z trudnościami
Rola przedmiotu koncentracji
Stan oświecenia to nasza prawdziwa natura
Rozdział 5. JAK MOBILIZOWAĆ SIĘ DO MEDYTACJI
Przygotowania
Wskazówki do medytacji
Czas trwania medytacji
Przezwyciężanie oporu
Znajdowanie przyjemności w medytacji
Prostota
Unikanie oczekiwań
Cierpliwość i systematyczność w praktykowaniu medytacji
Docenianie własnych postępów w medytacji
Część druga
MEDYTACJE UZDRAWIAJĄCE CIAŁO I UMYSŁ
Rozdział 6. MEDYTACJA KIEROWANA
Wprowadzenie
Dwanaście faz medytacji
Dwanaście faz medytacji a brak czasu
Inne sposoby leczenia
Rozdział 7. MEDYTACJE UZDRAWIAJĄCE PRAKTYKOWANE PRZY ZASYPIANIU I PO
PRZEBUDZENIU
Medytacja w trakcie zasypiania
Medytacja po przebudzeniu
Rozpuszczanie niepokoju podczas zasypiania i budzenia się
Uzdrawiająca aura przy zasypianiu i budzeniu się
Część trzecia
BUDDYJSKIE MEDYTACJE UZDRAWIAJĄCE CIAŁO I UMYSŁ
Rozdział 8. MEDYTACJA UZDRAWIAJĄCEGO BUDDY
Wprowadzenie
Dwunastostopniowa medytacja Uzdrawiającego Buddy
Poświęcenie zasługi i wzbudzenie oświeconej postawy
Medytacja Uzdrawiającego Buddy w skrócie
Rozdział 9.. UZDRAWIAJĄCE MEDYTRACJE DLA UMIERAJĄCYCH I ZMARŁYCH
Medytacje dla zmarłego lub umierającego
Instrukcje dla zmarłego lub umierającego
Jak powinny się zachowywać osoby pomagające umierającemu
Dodatek 1. BUDDYJSKIE ŹRÓDŁA UZDRAWIAJĄCYCH MEDYTACJI
Dodatek 2. ODPOWIEDZI NA NIEKTÓRE PYTANIA
PRZYPISY
SŁOWNICZEK
BIBLIOGRAFIA
Uzdrawiające medytacje
WPROWADZENIE
Od chwili opublikowania Uzdrawiającej mocy umysłu w 1996 roku dużo podróżowałem po Europie
i Ameryce Północnej. Podczas tych podróży odbyłem wiele spotkań, objaśniałem praktyki zawarte w
książce i prowadziłem sesje medytacyjne. Otrzymałem także wiele listów z podziękowaniami i
uwagami od czytelników z różnych środowisk.
Wyruszyć w świat po opublikowaniu książki to niezwykle ciekawe doświadczenie, szczególnie dla
kogoś takiego jak ja. Do osiemnastego roku życia przebywałem przecież w klasztorze Dodrubczien
w odległej, otoczonej potężnymi górami dolinie wschodniego Tybetu. Codzienny rytm nauki i
modlitwy wyznaczały tam słońce i księżyc. Tybet, jaki pamiętam z okresu swego dorastania, to
miejsce istniejące poza czasem, głęboko zakorzenione w swej religijności i oddzielone od
niepokojów współczesnego świata.
Życie, jakie od kilkudziesięciu lat wiodę w Stanach Zjednoczonych, w pewien sposób przypomina
mi lata spędzone w klasztorze. Czuję się zadomowiony w swoim skromnym, ale przytulnym
mieszkaniu w wielkim mieście. Jak w klasztorze, jestem tu otoczony księgami i kolekcją
buddyjskich obrazów wyrażających żywą, ponadczasową prawdę. Od wielu lat zajmuję się
studiowaniem i objaśnianiem nauk oraz tłumaczeniem starożytnych pism Dharmy, aby iskra
zawartej w nich mądrości roznieciła płomień buddyjskiej praktyki także w świecie Zachodu. Sporo
czasu spędzam w samotności, studiując pisma i medytując. Tym niemniej w kraju, który mnie
przyjął, znalazłem wielu przyjaciół. Przez te wszystkie lata trafiło do mnie wiele osób, szukając
porady w trudnych sytuacjach. Dlatego napisałem książkę o uzdrawiającej mocy naszego umysłu pragnąłem pokazać, w jaki sposób możemy sami sobie radzić w codziennym życiu.
Po opublikowaniu Uzdrawiającej mocy umysłu opuściłem swoje skromne mieszkanie, by spotykać
się z ludźmi w wielu różnych miejscach na Zachodzie. Spotkania te utwierdziły mnie w przekonaniu,
że często potrzebujemy wsparcia, aby wiedzieć, jak żyć. Może kiedyś zaświtało w nas
zainteresowanie medytacją, przeczytaliśmy książkę czy odbyliśmy jakieś warsztaty, może
podążaliśmy jakąś duchową ścieżką przez wiele lat - mimo to, jako istoty ludzkie, zawsze
potrzebujemy pomocy. Potrzebujemy nauczyciela, by ukazał nam prawdy, które będą dla nas
wskazówką. Potrzebujemy praktycznych umiejętności troszczenia się o siebie i rozwijania
konstruktywnych postaw w codziennym życiu.
Większość uczestników moich warsztatów wykazywała zdumiewającą otwartość na medytację,
poświęcając jej całą swą uwagę i energię. I nawet dla tych, którzy po raz pierwszy zetknęli się z
technikami pracy z umysłem albo przyszli na zajęcia z poważnymi problemami, medytacja była
przyjemnym i budującym doświadczeniem - a to dzięki towarzyszącemu jej oddaniu.
Zdarzało się, że nowicjusze niepokoili się perspektywą siedzenia w medytacji przez dwie lub trzy
godziny - a potem nagle byli zdumieni, że sesja już się kończy. Niektórzy doświadczali uczucia
przestrzenności i przejrzystości - przebłysku wolności w ciasnym dotąd więzieniu swych sztywnych
poglądów. Inni odczuwali miłość i otwartość, wobec których wszelka niechęć, niepokój czy
nienawiść traciły sens. Pojawiały się też doznania spokoju i siły, przy których przestawały być
istotne przywiązanie, pożądanie czy zazdrość. Żaden problem nie wydawał się już tak straszny jak
wcześniej. Dotyczyło to nawet chorób - ot, przejściowa faza w nieograniczonej przestrzeni, coś jak
obłok na niebie.
Często pojawiały się także osoby, które w pewnym momencie grzecznie przepraszały i
wychodziły, stwierdziwszy, że próba medytacji powoduje u nich zbyt silny opór. Inni wyraźnie z
czymś się zmagali, lecz nie porzucali praktyki i w końcu im się udawało. Były też osoby, które nie
potrafiły docenić pozytywnych uczuć, jakich doznawały - i pomimo uzyskania właściwych efektów
medytacji, nie były w stanie w pełni ich wykorzystać. Niektórzy z uczestników nie byli jeszcze
gotowi na to, by się otworzyć. Przez twarde ściany ich umysłów i emocji nie przedostawało się nic,
co mogłoby przeniknąć istotę ich problemów. Zaszokowało mnie także to, jak mało potrafili nieraz
skorzystać z uzdrawiającej medytacji również "doświadczeni praktykujący". Okazało się bowiem, że
tak mocno trzymali się swych opinii na temat określonego podejścia do medytacji, że wręcz wrośli
we własną pychę, a możliwość odmiennego spojrzenia na kwestię praktyki budziła w nich poczucie
zagrożenia.
Reakcje czytelników mojej pierwszej książki pozwoliły mi na dokonanie jednego z najbardziej
satysfakcjonujących odkryć - przekonałem się, że aby odnieść korzyść z moich wskazówek, nie
trzeba się utożsamiać z żadną konkretną religią. Można być katolikiem, protestantem, wyznawcą
judaizmu albo też niewierzącym. Potrzebne jest tylko otwarte serce. Spotkałem osoby realizujące
"Program dwunastu kroków" (terapię uwalniania się od uzależnień opracowaną przez Anonimowych
Alkoholików), dla których książka okazała się użyteczna - bez konieczności odwoływania się do
jakiejkolwiek zinstytucjonalizowanej religii. Co więcej, buddyjskie wskazanie bycia uważnym tu i
teraz oraz rozproszenia niepokoju o przeszłość i przyszłość znajduje swoje odbicie we wspomnianej
terapii - jeden z jej punktów dotyczy skupienia się na teraźniejszości.
Ta książka, podobnie jak i poprzednia, została napisała z intencją niesienia pożytku każdemu, kto
tego potrzebuje, niezależnie od wyznania i pochodzenia. Dla osiągnięcia spokoju i szczęścia, a
może nawet oświecenia, nie trzeba być buddystą. Mądrość i współczucie są wrodzone nam
wszystkim i mogą emanować z serca każdej istoty. Nawet z serca zwierzęcia, jak pokazują ludowe
przypowieści (dżataki). Najważniejsze są narodziny i rozwój duchowości w naszym umyśle - nie
ceremoniały i etykietki.
Według buddyjskich pism właśnie tak - przez bezpośredni wgląd - niektórzy mędrcy
(pratjekabuddowie) osiągają oświecenie w takich miejscach i w takich czasach, w których buddyzm
nie jest obecny i nie naucza żaden budda. Ludzie ci dochodzą do oświecenia samoistnie, ponieważ
urzeczywistniają tę samą mądrość, o której mówi buddyzm.
W tej książce skupiam się nie tyle na osiągnięciu oświecenia, co na drogach prowadzących do
szczęśliwszego życia i utrzymania spokojnego umysłu na co dzień. I chociaż w dalszej części tekstu
odwołuję się do pewnych buddyjskich wizerunków, to moją intencją jest przedstawienie
uniwersalnej ścieżki, którą każdy może podążać.
Ja sam jestem spadkobiercą tradycji buddyzmu ningma - najstarszej szkoły w Tybecie, której
początki sięgają IX wieku, kiedy to wielki jogin Padmasambhawa przybył z Indii do Tybetu, by
przekazywać nauki Buddy. Otrzymałem inicjacje do praktyk tantry, ale wielkim szacunkiem darzę
także nieezoteryczne nauki i sutry. Sam praktykuję niektóre z nich. Nauki te to mądrość dotycząca
codziennego życia - głęboka studnia pełna życiodajnej wody. Jeśli praktykuje się je z oddaniem,
przynoszą spokój i zadowolenie, a nawet mogą prowadzić do najwyższego urzeczywistnienia. Z
tych właśnie nauk przede wszystkim czerpię w tej książce, dodając moją własną wiedzę o
praktykach ezoterycznych - przystosowaną do potrzeb zachodniego odbiorcy.
Fakt, że istnieją tysiące praktyk medytacyjnych, które można stosować w zależności od potrzeb
konkretnej osoby, budzi zdziwienie. Okazuje się, że można uzdrowić siebie samego, słuchając
wiatru, spoglądając w głęboki błękit nieba albo patrząc w gwiazdy. W Tybecie wszechobecność
duchowości była tak intensywna, że całe otoczenie - rzeki, drzewa, krzewy - wydawało się
ożywione błogosławieństwem. Jest taka słynna przypowieść o prostej starej Tybetance, która
modliła się do zęba starego psa tak długo, aż osiągnęła urzeczywistnienie. O powodzeniu praktyki
zdecydowała oczywiście silna wiara kobiety, a nie przedmiot medytacji jako taki. To umysł i przede
wszystkim umysł stanowi źródło uzdrawiającej siły i mądrości.
W niezliczonym bogactwie praktyk medytacyjnych odnalazłem podejście, które okazało się
szczególnie owocne: przeświadczenie, że także ciało może być świetnym przedmiotem medytacji.
Każdy uczestnik moich warsztatów je ma, dysponuje więc dokładnie tym, co jest potrzebne do
medytacji. Ludzie nieustannie martwią się o swoje ciała: albo cieszą się zdrowiem i chcą utrzymać
ten stan, albo niepokoją się procesami starzenia, albo ich ciało choruje i odmawia posłuszeństwa.
Wszyscy chcą się uwolnić od mentalnych cierpień, jakie niesie choroba. W czternastym rozdziale
Uzdrawiającej mocy umysłu przedstawiłem krótki opis medytacji, której przedmiotem jest własne
ciało. Niniejsza książka zrodziła się z zasianego tam nasiona. Ciało stanie się tu przedmiotem
głębokiej refleksji. Jej celem jest obudzenie w ciele uzdrawiających mocy, a tym samym obudzenie
umysłu.
Nie zawsze możliwe jest uleczenie w ten sposób ciała, ale zawsze możemy spróbować zmniejszyć
swe cierpienie, nauczyć się je lepiej znosić. Choroba może jednak często zostać przezwyciężona
dzięki leczniczej sile naszego umysłu. Kiedy mieszkańcy Zachodu spotykają się z terminem
"medytacja uzdrawiająca", często przyklejają mu etykietę new age. Z mojego punktu widzenia taka
postawa jest niezrozumiała, ponieważ opisywane przeze mnie praktyki nie są niczym nowym i
zostały sprawdzone na przestrzeni wielu lat.
W swojej pierwszej książce na ten temat powołałem się na liczne badania zachodnich naukowców
potwierdzające użyteczność medytacji. Przedstawiłem też przykłady skuteczności mentalnych
praktyk. Prezentacja konkretnych przypadków jest zawsze inspirująca, toteż wspomnę dalej o
medytacji, która mnie samemu pozwoliła poradzić sobie z dolegliwością kręgosłupa. Przedstawię
także przypadek mego przyjaciela Harry'ego Wintera, który, wspierając się medytacją,
przezwyciężył nowotwór zdiagnozowany jako śmiertelny. Czytelnicy pierwszej książki żywo
zainteresowali się jego przypadkiem, dlatego postanowiłem ponownie opisać rodzaj wizualizacji,
którą się posłużył (zob. s. 43) Ostatnio Harry używa jeszcze innej wizualizacji (zob. s. 44), aby
poradzić sobie z bezdechem towarzyszącym rozedmie płuc. (Niedługo po ukończeniu tej książki
otrzymałem niestety wiadomość o śmierci Harry'ego z powodu powikłań związanych z rozedmą ponad 11 lat po postawieniu diagnozy o śmiertelnej postaci raka.)
Często słyszę pytanie o naukowe dowody i statystykę, potwierdzające fakt, że medytacja
rzeczywiście leczy. Moja odpowiedź jest prosta. Przedstawiam głęboką, sprawdzoną na przestrzeni
wieków mądrość buddyzmu tybetańskiego na temat uzdrawiania. Nadaję jej postać zrozumiałą dla
wykształconego i pozbawionego uprzedzeń, a przy tym nadmiernie zapracowanego współczesnego
czytelnika. Każdy kolejny krok w medytacji jest oparty na zasadach zdrowego rozsądku,
uniwersalności i naturalności. Tam, gdzie w grę wchodzi zdrowy rozsądek, niepotrzebne są
skomplikowane procedury oceny ani statystyka. Taka na przykład campa - prażona mąka z
jęczmienia - jest w Tybecie podstawowym pożywieniem. Tybetańczycy nigdy nie potrzebowali
dowodu na wartość odżywczą campy. Sądzę więc, że problem leży nie tyle w braku skuteczności
medytacji, ile w braku naszej otwartości i oddania.
Przez setki lat buddyści, a także wyznawcy wielu innych tradycji duchowych, obserwują zjawisko
uzdrawiania dokonującego się siłą medytacji, modlitwy i woli. Medytacja wspiera leczenie nie tylko
zwykłych schorzeń, ale i takich, które są uważane za nieuleczalne i śmiertelne. Z drugiej strony,
widujemy uduchowione osoby, które ze spokojem i wręcz uśmiechem przyjmują chorobę,
uwięzienie, bezdomność, a nawet śmierć, ponieważ w najgłębszej istocie swego jestestwa trwają
stale w stanie spokoju i radości. To właśnie nazywamy uzdrawiającą mocą umysłu.
W ostatnich dziesięcioleciach naukowcy zaczęli się interesować potężną mocą leczniczą
starożytnych medytacji i modlitw. Wielu z nich zdumiewa głębia wiedzy reprezentowanej przez
dawnych mistrzów, którzy przecież nie prowadzili badań naukowych. Zawsze jednak znajdą się
tacy, którzy będą mieli wątpliwości, nawet jeśli życie podsuwa im dowody pod sam nos.
Żyjemy w złotym wieku nauki i medycyny, jednocześnie odkrywając na nowo wiedzę pochodzącą
ze złotego wieku mądrości umysłu. Zamiast przeciwstawiać sobie te dwa światy, możemy czerpać z
obu.
Czasem, gdy patrzę na twarze uczestników moich warsztatów, zastanawiam się, co sobie mogą
myśleć. Być może wiedzą, że w dzieciństwie zostałem rozpoznany jako inkarnacja mędrca z innej
epoki i w wieku pięciu lat przeznaczono mnie do życia klasztornego, wypełnionego nauką i
modlitwą. Niektórym mogę się wydawać jakimś egzotycznym okazem, ale mam nadzieję, że i oni
zostaną i nauczą się czegoś o mądrości, która jest nam wszystkim dana z natury. Z pewnością
część uczestników słabo rozumie moją łamaną angielszczyznę. Między innymi z tego powodu
tybetański duchowny pisze książkę (na laptopie!): aby przesłanie było bardziej zrozumiałe i mogło
być odbierane niezależnie od różnic kulturowych.
Nie uważam się ani za eksperta medytacji, ani za wybitnego buddyjskiego mistrza. Jestem po
prostu osobą, która tak jak wszyscy musi żeglować po wzburzonych morzach życia. Dzielę z innymi
dar człowieczeństwa. Moje życie, tak jak wielu ludzi, nie zawsze jest łatwe i przyjemne.
Doświadczyłem pomieszania i konfliktów, emocjonalnych burz i fizycznego cierpienia. Szczególnie
dały mi się one we znaki podczas ucieczki z Tybetu, ale i potem nie brakowało mi kłopotów. W
najtrudniejszych okresach życia światło przewodnie dawnych nauk pomagało mi cieszyć się
cudownym darem istnienia - z wszelkimi trudami, jakie ono z sobą niesie.
To, co mam do zaproponowania, nie jest moje - ten skarb należy do wszystkich. Jako dziecko
miałem wyjątkowe szczęście: moi znakomici nauczyciele przekazali mi wiedzę, która nie ma sobie
równych. Zachowałem wspomnienie najwspanialszych ludzkich istot, najwspanialszych wizerunków,
słów i uczuć - ogromu spokoju, miłości i mądrości. Te wspomnienia pozostają we mnie żywe do
dzisiaj. Tybetańskie przysłowie mówi: "Jeśli wśród sandałowych drzew pozostawisz na dłużej
kawałek zwykłego drewna, to i on zacznie pachnieć jak drzewo sandałowe". Właśnie dlatego, choć
nie jestem nikim wyjątkowym, mogę przekazać mądrość o uzdrawianiu siebie.
W książce mówię dużo o ciele i umyśle. Ale tak naprawdę liczy się przede wszystkim umysł.
Choroba i śmierć są częścią naturalnego cyklu życia, dotyczą fizycznego ciała i emocjonalnego
umysłu. Nie da się w nieskończoność unikać choroby. Gdy nadchodzi nasza kolej, musimy się z tym
pogodzić. Wówczas najpewniejszym źródłem oparcia jest spokój umysłu. Pomaga on akceptować
wszystkie aspekty życia, tak jak akceptujemy światło za dnia, a ciemność nocą. Trzeci
Dodrubczien, mędrzec żyjący na przełomie XIX i XX wieku, obdarzył nas takim oto klejnotem
mądrości: "Być niezwyciężonym wobec przeszkód niekoniecznie oznacza umiejętność zapobiegania
im lub ich zwalczania. Oznacza raczej niepozwalanie na to, by zatrzymały nas one na drodze [do
uzdrowienia]".
Czytelnikom, którzy czytali moją poprzednią książkę, znanych jest wiele zasad zawartych również
w tej. Moi nauczyciele nie wahali się przed powtarzaniem mi tych samych rad - ja zrobiłem
podobnie. Częściowo dla tych, którzy nie znają poprzedniej książki, a częściowo dlatego, że ludziom
zazwyczaj trzeba wielokrotnie powtarzać to samo. Dobrze jest słyszeć kilkakrotnie te same prawdy
- to dodaje otuchy. W poprzedniej książce przede wszystkim zostały omówione ogólne zasady
dotyczące uzdrawiania, zawiera ona również wiele medytacji, które mogą się okazać przydatne w
rozmaitych sytuacjach.
Na koniec warto powiedzieć, że nie należy traktować medytacji jako jedynej metody
rozwiązywania wszelkich problemów. Zazwyczaj bowiem są one bardzo złożone i przejawiają się w
postaci różnych symptomów, stanowiąc rezultat działania wielu przyczyn. Uzdrowienie wymaga
stosowania w odpowiednich proporcjach ćwiczeń fizycznych i odpoczynku, a także zdrowego
odżywiania się, odpowiednich leków, czystego środowiska oraz właściwego trybu życia. Poza tym
ludzie różnią się między sobą i każdy ma inne potrzeby. To, co dobre dla jednej osoby, może wcale
nie być dobre dla drugiej. Jeśli po kilku dniach (a nawet po dwudziestu jeden godzinach) okaże się,
że dana medytacja nie przynosi żadnej ulgi, to znaczy, że nie jest odpowiednia i należy zastosować
inną.
Z oceanu uzdrawiającej mądrości nauczanej przez buddyzm zaczerpnąłem nieco leczniczego
nektaru, w którym zasmakował mój umysł. Teraz pragnę przekazać go Wam.
Download